Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.04.2017 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Taki wczorajszy zachód z jurajskiego Olsztyna. Sprzęcik ten sam co zsawsze. Pozdrawiam
    7 punktów
  2. Wczoraj było mleko. ale dzisiaj wygląda to już znacznie lepiej. Księżyc już widać. Jedna porządna noc na zlocie musi być! A tu taki mały wypad wzdłuż Drawy:
    5 punktów
  3. Zatomskie Słoneczko. Dzięki uprzejmości Łukasz miałem okazję przetestować DS do Lunta60. Foto z avików 30s przy pomocy DMK21
    5 punktów
  4. Dzieje się, dzieje... dziś też pogoda więc kolejna słoneczna sesja. 01.04.2017 10:46 CEST SW ED 80/600+ barlow Hyperion zoom 2.25x, ND 3.8, Baader O III. Nikon D3200, ISO 100, czas 1/800 s. 30 klatek, PIPP, AutoStakkert 2.6.6, FastStone Image Viewer 5.5
    5 punktów
  5. Mój Księżyc, ISO 500, 1/80s, Nikon+SW ED100/900. Przynajmniej w naturalnej pozycji, a nie takiej "zlotowej / upadłej"
    5 punktów
  6. Dzisiejszy Księżyc 27,4% jedna klatka P900 f6,5 ISO100 1/125s
    4 punkty
  7. Polish Astronomy Picture of the Day - 1 kwietnia 2017 M 13 - autor Marcin Paciorek www.polskiapod.pl
    4 punkty
  8. i jeszcze trochę reporterskich ujęć:
    4 punkty
  9. 4 punkty
  10. Zaczynam jako pierwszy.Pozdrowienia od pokoju nr 4. Zaczynamy od środy integracyjnej:
    3 punkty
  11. 3 punkty
  12. Ja dzisiaj zrobiłem mały wypiek na zlot. Do wyboru do koloru i tylko naturalne składniki. Także zapraszam od jutra do "piątki" na degustację. Tylko zorganizujcie jakiś smalec i ogóra
    3 punkty
  13. Zachód Słoneczka z 28 marca 2017 r. W oczekiwaniu na kolejną nockę obserwacyjną, która okazała się nocką wybitnie wilgotną, aczkolwiek niezmiernie urokliwą i pozwalającą naładować mi przysłowiowe akumulatory.
    3 punkty
  14. W drugiej części nocy pogorszyły się warunki. Seeing rozpoczął taniec a na niebie widać było przelatujące wysokie cirrusy. Roboczą sesję postanowiłem zakończyć jednak konkretnym akcentem. Ustawiłem M13 - nie było warunków na inne cele. CT8/STL11k - LRGB 1,5H Po kliknięciu w zdjęcie praktycznie pełny kadr.
    2 punkty
  15. Dzisiejszy wieczorny przelot ISS 01.04.2017 około godz. 20:45 CEST SW ED 80/600 + barlow Hyperion zoom 2.25x , Nikon D 3200 ISO 400 , czas 1/800 s.
    2 punkty
  16. Fajny początek kwietnia 01kwi17 Mareg-Biglu AZA790 FCO-PEK A332 EI-EJH FL370 G1604
    2 punkty
  17. Niestety awaria montażu nie pozwala mi pokazać dzisiejszych ujęć słoneczka. Obrobiłem na nowo jedne z ujęć powyższych, dla porównania. Oceńcie czy lepiej? ps. Przestroga zanim zaczniecie grzebać w sprzęcie, zastanówcie się nie 3 razy ale 10. U mnie pośpiech "zaowocował" koniecznością wymiany elektroniki w montażu.
    2 punkty
  18. I również ostatni marcowy ze zlotu. SCT8", QHY163, mozaika dwóch zdjęć.
    2 punkty
  19. Dzisiejszego wieczoru, mimo obecności na niebie młodego Księżyca i średnich warunków (bliskość miasta, wysoki, delikatny cirrus), wróciłem do NGC 4236 z lornetą 25x100. Obiekt poddał się praktycznie bez walki - w polu widzenia niemal natychmiast pojawiła się zaskakująco rozległa, podłużna smuga, coś jakby ślad subtelnej, rozmytej smugi kondensacyjnej po przelocie samolotu. Widok bajeczny, Teeska po raz kolejny pokazała, na co ją stać. Gdybym chciał ją kiedyś sprzedać, wybijcie mi ten pomysł z głowy, ok?
    2 punkty
  20. Ostatni marcowy... 31.03.2017 20:38 CEST SW ED 80/600 + barlow Hyperion zoom 2.25x , Nikon D 3200 ISO 400, czas 1/50 s. 50 klatek, PIPP, AS 2, FastStone Image Viewer 5.5
    2 punkty
  21. Rozpogodziło się dziś więc teleskop znów przewietrzony 31.03.2017 10:54 CEST SW ED 80/600+ barlow Hyperion zoom 2.25x, ND 3.8, Baader O III. Nikon D3200, ISO 100, czas 1/800 s. 15 klatek, PIPP, AutoStakkert 2.6.6, FastStone Image Viewer 5.5 Zbliżenie na grupy 2644 i 2645 I sama 2645 , barlow z dodatkową przedłużką, ISO 200, czas 1/800 s. 20 klatek.
    2 punkty
  22. 2 punkty
  23. Coraz nas więcej, tylko Kaprala brak
    2 punkty
  24. moja wersja z przed kilku dni. ok35x180s ed80+qhy8l
    2 punkty
  25. Dzisiejsza okazała protuberancja spokojna złapana w chwili świetnego seeingu Nazwałem ją pancernik Ewentualnie kangur jak ktoś woli.
    2 punkty
  26. Gdy nadeszła pogoda, a przeziębienie zbliżało się ku końcowi (do połknięcia została jeszcze jedna tabletka antybiotyku), przywarła do mnie nieodparta chęć obcowania z niebem. Powziąłem ostatecznie, że wyjdę choćby na przeciąg pół godziny, przeto niejaki pan w śnieżnobiałej szacie, o cyklopim oku, musiał znów pozostać w kącie, przyozdobiwszy swym czarno-białym, prostym ? ale z odrobiną gustowności ? wizerunkiem, pokój gościnny. Nie stał tam za karę, nie nabroił i zawodu nie przysporzył, lecz nie po drodze mu było ostatnio na dwór ? skąd widać gwiazdy. Należy tu jeszcze dodać, że ów wyskok, był czymś na przekór dolegliwościom powziętym, i po cichemu sporządzonym. Nie należało brać ze sobą sprzętu ciężkiego kalibru do chwili skrytej, potajemnej i ku namiastce duchowej zaaranżowanej. Moje stanowisko znajdowało się kilkadziesiąt metrów od domu ? obok starej obory ? gdzie najpierw rozstawiłem żurawia. Z garażu przyniosłem dwa ciężarki, które zawiesiłem na gwoździach wystających po obu stronach, na końcu drewnianego ramienia statywu. Potem przytaszczyłem fotel i wróciłem do domu po lornetki. W kuchni zgasiłem ostatnie światło i postanowiłem zaadaptować wzrok do ciemności, atoli po upływie minuty ? jako że robiło się zbyt gorąco ? wyszedłem czym prędzej na dwór, przewracając w sieni po ciemku jakiś długi przedmiot (na szczęście, jak się okazało po powrocie, była to tylko szczotka). Miałem na sobie dwie bluzy, dwa swetry, a kurtka puchowa weszła już na ciasno. Ale żadna to niedogodność w zamian za odrobinę gwiazd. Wolnym krokiem udałem się w kierunku obozowiska. Na miejscu, pokręciłem się trochę koło żurawia, czekając na adaptację wzroku, ale także nie będąc zdecydowany, którą lornetkę powiesić na stojaku. Przystając tu i ówdzie, myślałem o R Leporis; chciałem się jeszcze załapać choćby na jedno najmniejsze zmrużenie węglowego, szkarłatnego oka, lecz po chwili uznałem, że w tym sezonie dam już sobie z tym spokój. Zając nie był już w dobrej pozycji, a jak powszechnie wiadomo ? nie warto za nim gonić, gdy daje dyla. W końcu usadowiłem się w fotelu i machnąłem moją wysłużoną dwururkę 15/70 w kilka miejsc na niebie. Chwilę potem zrozumiałem (też mi nowość), że sesja ta będzie należała wyłącznie do Nikona. Znów stary SM ? ten stary przyjaciel ? leżał na boku, ustąpiwszy lepszemu jakościowo obrazowi mniejszej dwururki. Samego Nikona udało mi się natychmiast przykręcić do żurawia. Nie zawsze tak szybko udaje mi się połączyć z gwintem po omacku. Na twarzy czuć było lekki, niemal przyjemny podmuch wiatru ? jak się potem okazało, kilka razy zakołysał on delikatnie żurawiem, lecz bez większych kłopotów z obrazem. Początkowo stwierdziłem, że niebo jest takie sobie, ale jak to bywa z określaniem warunków na początku sesji ? bywają z goła inne, niż później. Na początek wycelowałem w M41. Sam obraz nie był jeszcze satysfakcjonujący, ale w gromadzie widać było na wprost kilkanaście gwiazd, a zerkaniem wyskakiwało jakieś dwa tuziny. Następne kilka (może kilkanaście) minut spędziłem przy gromadzie NGC 2362. Mógłbym teraz napisać kilka prostych słów, brzmiących powiedzmy: widziałem to i owo, w tym i tamtym miejscu. Ku uciesze, albo zgorszeniu czytelnika, postanowiłem jednak się tu rozpisać celowo, by uchwycić ważny i często lekceważony ? przez nas, obserwatorów ? sens. Otóż na początku widać było tylko lekki blask wokół jasnej gwiazdy. Może to blask nierozbitej grupy słabszych słońc, może tylko poświata od jasnej Tau CMa, jednakże osobiście skłaniam się ku obu możliwościom jednocześnie. Miałem już zrezygnować, kiedy po wschodniej stronie Tau pojawiła się słabiutka gwiazdka. Widać ją było zerkaniem a także nieśmiało na wprost ? świeciła bardzo blisko Tau (odrobinę dalej na Wschód, była jaśniejsza gwiazda ? nie związana chyba z gromadą). Kiedy myślałem, że za chwilę wyruszę dalej, nagle dostrzegłem jakiś dziwny blask. Istotnie, pod Tau CMa wyrosło pewne podłużne i krótkie światło, wybiegające na Południe. Dodatkowo pojawiła się mglista gwiazdka na godzinie 6.30 ? względem Tau. Chwila mijała ? jedna, druga, następna, minuty biegły naprzód, wiatr lekko głaskał po twarzy, a gwiazdka po lewo od centralnej latarni zaświeciła wyraźnie na wprost, natomiast gwiazdkę poniżej widać było coraz łatwiej i ostrzej zerkaniem; była odrobinę dalej od Tau CMa, niżeli gwiazdka po wschodniej stronie...po upływie kolejnych kilku minut zabłysła na wprost. Działo się to nadzwyczaj wyraźnie, kiedy nie dotykałem twarzą lornetki, obraz stawał się wówczas idealnie nieruchomy, a wtedy obie bladożółte drobinki świeciły stosunkowo łatwo. Charakterystyczny blask, który wyrastał tylko na południe od Tau CMa, stał się niczym mały, krótki dżet światła. Istotnie, wraz z Tau, przypominało to latarnię morską, która oświetla tylko jeden kierunek ? Południe, wszak tylko stamtąd, co noc nadpływa potężny okręt Argonautów. Z każdą minutą widać coraz więcej ? to święta zasada obserwacji. Często zdarza nam się ją lekceważyć ? to normalne ? niekiedy naszym celem są zwyczajnie krótkie odwiedziny, chwilowe zaczerpnięcie kojących właściwości przecudnej gromady, mgławicy czy galaktyki, albo też zaliczenie obiektu ku odświeżeniu, czy dlatego, że jest pozbawionym złudzeń eliptycznym jądrem. Czasem jednak warto pozostać przy obiekcie odrobinę dłużej ? a nuż odkryjemy coś nowego. Postaram się teraz nie rozwodzić długo nad jednym obiektem (choć nie jestem do końca przekonany czy mi się to udało) i opisać krótko, co jeszcze złapałem na moim małym wypadzie. Przesunąłem się teraz od gromady NGC 2362 minimalnie na Północ, gdzie zatrzymało mnie ? wciąż w tym samym polu widzenia ? ?zimowe Albireo? ? 145 CMa. Gwiazdka od strony południowej ? na godzinie piątej ? tylko chwilami przejawiała pomarańczową barwę. Stawała się na przemian to żółta, to pomarańczowa. Słabsza ? na godzinie jedenastej ? była blada, jakby wyprana z koloru, przy czym co raz mrugała. Nie często zdarza mi się oglądać podwójne, ale znam kilka wcale niezłych i z pewnością 145 CMa mogę do nich zaliczyć. Wdrapałem się teraz na poręcz fotela, by nie przesłonić widoku drugim końcem ramienia żurawia, który podnosił się wraz z opuszczaniem lornetki i przejechałem do klinowatej M93, w której na pierwszy rzut oka, widać było zbitkę kilku gwiazd otoczonych mglistą poświatą; zerkaniem naliczyłem około 4-5 słońc, choć dało by się wyciągnąć może więcej. Przesunąłem się od gromady, lekko na południowy Wschód, w pewne miejsce, gdzie miała znajdować się mgławica NGC 2467, o której ostatnio wspominał Lukost na forum. Nalot jest prosty i skłamał bym, gdybym powiedział, że mgławica, którą tam zastałem nie była podobnie łatwa. Niemal od razu dostrzegłem okrągławą poświatę w której, mniej więcej na środku, pobłyskiwała słabiutka gwiazdka. Plama światła była oczywista i nie dało jej się pomylić z żadnym blaskiem od jakiejkolwiek gwiazdy. Zresztą ów gwiazda, zanurzona w mgławicy, była zbyt słaba, by zapalić tak znaczną poświatę. Warto czasem przeskanować niebo tam, gdzie wydaje się już niemal niedostępne i zarezerwowane południowcom. Lukost ? dzięki Ci za te wynalazki. Ustawiłem później w jednym kadrze mgławicę i gromadę M93. Pomiędzy nimi była szeroka para gwiazd; skojarzyła mi się poniekąd z ?zimowym Albireo?, w którym ktoś zamienił miejscami składniki, oraz znacznie oddalił od siebie. Mgławica NGC 2467 świeciła wyraźnie słabiej od gromady. Zsunąłem się z poręczy w głąb fotela i wycelowałem lornetkę trochę wyżej, do urzekającej pary gromad otwartych, położonych w północnych rubieżach Rufy. Namierzyłem M46 i M47, ażeby nasycić oczy wspaniałym duetem, który jest dla mnie jednym z najpiękniejszych lornetkowych widoków na niebie. Znajduję tu coś urokliwego i nad wyraz kojącego ? by nie powiedzieć hipnotyzującego. Oto moja uczta dzisiejszego rekonesansu. Może gdyby rozdzielono te dwie gromady daleko od siebie, nie były by wtedy czymś aż tak nadzwyczajnym, lecz umieszczono je przy sobie i to jest z pewnością największym uzasadnieniem lornetkowego czaru. Jakiś czas temu, gdy upajałem się tym widokiem, zwróciłem uwagę na pewne podobieństwo stron, pewną symetryczność obu gromad; po prawej od M47 świecą na skos dwie gwiazdy i podobnie rzecz ma się z drugiej strony ? po lewej od M46. Nad obydwoma klastrami wychodzą pewne podłużne, przechylone lekko ku Wschodowi chmary gwiazd; nad M47 kłąb prowadzi do gromady NGC 2423, a słońca zdają się pasować swym blaskiem poniekąd do M47. Z kolei nad M46, wznoszą się gwiazdy ciemniejsze, bledsze, i niejako pasujące odcieniem do obiektu pod nimi. Nie ma w tym do prawdy niczego fascynującego ? ot luźne interpretacje obrazu. Wracając do gromad, M47 popisywała się swymi jasnymi gwiazdami, jak czymś zanadto pokazowym. M46 natomiast pobłyskiwała tu i ówdzie kilkoma diamencikami, leżącymi na mętnej ? niczym ciemny kłąb dymu ? poświacie. Jedno słońce ? oznaczone numerem HD 62000 ? wybijało się z tej poświaty najzuchwalej na pierwszy plan. Potem przesunąłem kadr w kierunku jaśniejszej gwiazdy C Hydrae. Tam, zaczerpnąłem gwiazd prosto z gromady M48. Oto kolejny, mający zdolność przyciągania klaster. Nie będę ukrywał, że głównym powodem mych słabości do ów grupy, stał się osobliwy trójkącik w centrum gromady. Odbiłem potem na Zachód wprost do M50, która świeciła wybornie, ukazując trochę gwiazd. Nie zabawiłem tam długo, bo zaraz skręciłem na południowy Wschód, muskając po drodze gromadę NGC 2343, następnie rysując skrzydło Mewy, odcinające się lekkim, półkolistym ? nie do końca ufnym ? pojaśnieniem, po czym wpadłem na nie wielką NGC 2345. Obniżyłem się następnie do NGC 2360 i po kilku dłuższych sekundach, moje receptory wzrokowe wychwyciły ? a jakże! ? Hełm Thora. Ze względu na przeziębienie, w mej głowie przemykały powoli myśli o odwrocie, ale każdą myśl takową, zbywałem szybko nowym obiektem. Namierzyłem teraz gromadę M67 o fasolowatym kształcie, z ciasno upakowanymi, zlewającymi się gwiazdami, okopconymi siwawą pierzyną ? rozleglejszą niżeli owe skupisko, ów wewnętrzny klaster. Nadpłynąłem z południa, przeto naturalnym było, że kolejny przystanek zrobiłem w Żłóbku. W ulu tym lśniło, iskrzyło, rozrzucone jasne gwiazdy zdawały się niemal brzęczeć. Znam dość dobrze ten widok; szkicowałem M44 w tym roku nie raz i przez to, utknęło mi w głowie na pamięć, jako takie położenie kilkadziesiąt słońc ów klastra. Panował wówczas mróz, toteż ciągle miałem nadzieję, że przyłożę się i zrobię lepszy szkic w cieplejszej atmosferze, jednak prób zaniechałem; zbyt mało ostatnio korzystam z nieba, by szkicować przez godzinę jeden obiekt. Nie uważam to za stratę czasu, jednak obserwacje mają u mnie pierwszeństwo. Poniżej załączam dwa wybrane gryzmoły Żłóbka z początku Stycznia. Jeden z nich (chyba drugi) ćwiczony był przy temperaturze -25 stopni. Wstałem i przesunąłem trochę fotel, kierując go na Lwa. Wycelowałem lornetkę w pewne miejsce, gdzie od razu zaświeciła galaktyka NGC 2903. Nie było najmniejszej przerwy czasowej pomiędzy wycelowaniem lornetki a pojawieniem się obiektu. Sporo raportów o niej czytałem, ale jeszcze nigdy jej nie widziałem. Przejawiała podłużny, owalny kształt, zgodnie z kierunkiem wskazówek na godzinie piątej i jedenastej. W pewnym momencie, po lewej stronie, z wolna przeleciała satelita, lecz nie przecięła jakby całego kadru, tylko wystartowała z punktu wewnątrz obrazu. Ponownie wstałem (zaczepiłem przy tym chyba plecami albo głową żurawia, bo stęknąłem przeciągłe ?o Jezu?) i przekręciłem fotel w lewo tak, by móc dorwać Lwi Triplet. Zauważyłem, że galaktyka M66 była widoczna od razu i już miałem skupić się na niemal równie łatwej, ale wyraźnie słabszej M65, kiedy próbując znów poprawić fotel, ponownie walnąłem się chyba w łeb, co przejawiłem nieco bardziej nerwowymi słowami; brzmiało to tak: ?M66 widoczna od razu, M65...aah..ku....a jego mać?. Po dłuższym szamotaniu się, wróciłem do obiektów ciągnąć dalej słowa: ?M65 widoczna od razu, M66 słabsza trochę?. Jak widać, walnięcie w łeb przestawiło mi chyba numery katalogowe galaktyk. Minęło kilka sekund i ujrzałem pierwszy ? jeszcze nie pewny ? błysk NGC 3628. Początkowo majaczyła bardzo nieśmiało, jako obiekt rozciągły, ulotny, i jak szkolnym pędzelkiem maźnięty, ale po upływie kilkunastu sekund byłem już całkowicie pewny; cały Triplet świecił bez większych kłopotów. NGC 3628 pobłyskiwała raz po raz, tuż nad gwiazdką. Byłem zadowolony z widoku, bo obiekt miał jeszcze przed sobą prawie dwugodzinną trasę, nim przeciąłby południk, a co więcej ? był poniekąd zanurzony w łunie od Włodawy; lekko pomarańczowe niebo, wlewało się mętną poświatą, zaśmiecając swym sztucznym blaskiem, wyniosłą i dumną lwią sylwetkę. Niemniej, obszar ten był poza najsilniejszą warstwą łuny i pozwalał na względne oskubanie Lwa. Potem odwiedziłem cztery inne wyspy: M95, M96, M105 i NGC 3348. Czasami kiedy myślę o lwich galaktykach przez lornetkę, przypomina mi się obraz prawdziwego lwa, spoczywającego na sawannie, z uczepionymi tu i ówdzie kleszczami na ciele. Widok ten, wstrętny i odpychający (widziałem go kiedyś w telewizji), nie był tym, co pragnie się zobaczyć ponownie. Odkręciłem teraz lornetkę z żurawia i chwilę stałem, po czym usiadłem na miękkim fotelu, skanując kilka klasycznych, wysoko położonych, wiosennych galaktyk. Z luźnych i szybkich odwiedzin ? ku przypomnienia ? zaznaczyłem obecność M94, NGC 4490, M63, M101, M51 z doklejoną towarzyszką, następnie mgławicę M97 do której chwilę później dołączyła cienka szrama galaktyki M108, odhaczyłem M109 z sąsiednią wyspą NGC 3953, a na koniec odwiedziłem przyjemną gromadę NGC 188, widoczną jako sporą i wyraźną, acz mdłą poświatę, wkomponowaną jakby w zarys strzały. Potem oderwałem lornetkę od oczu i opuściwszy ją do klatki piersiowej, wpatrywałem się w niebo. Zapamiętałem kilka gwiazd w okolicy zenitu, i nie tylko. Według Stellarium, miały one jasności: 6.60, 6.40, 6.25, 6.30, oraz 6.80 (w miejscu gdzie znajduje się para gwiazd: 6.80 i 6.85 mag). Sporo gwiazd również świeciło w kwadracie wielkiego Wozu. Zaciągnąłem fotel do pobliskiego pomieszczenia, zabrałem lornetki i wróciłem do domu, pozostawiwszy żurawia samotnie na placu boju.
    1 punkt
  27. Może działo się to pod koniec lutego, może pod koniec marca, a może to tylko zlepek z wielu obserwacji. Pamiętam jednak, że niezwykły widok rozchodzących się chmur przed zawieszonym niebotycznie daleko Messierem 35, wraz z wierną towarzyszką - NGC 2158, w trzystopniowym polu Tereski* czekał na mnie 27 lutego. Kiedy dość niespodziewanie okazuje się, że będzie kawał czystego nieba nad głową, próżno szukać lepszych kadrów do naładowania akumulatorów niż przy lewej stopie Kastora. Toteż niemal automatycznie wycelowałem lornety właśnie tam, jak tylko nieboskłon zaczął się klarować. Dziwny to zakątek Bliźniąt - choć sztandarowy, zupełnie niereprezentatywny. W porównaniu do reszty gwiazdozbioru jest jak wybitny, acz jednorazowy wyczyn przeciętnego sportowca. Choć w konstelacji ciekawych obiektów nie brakuje, największe wspaniałości - przynajmniej z punktu widzenia lorneciarza - zebrały się właśnie tutaj, na kilkunastu stopniach kwadratowych. Gapię się więc w Messiera 35, jakbym nigdy nie dał rady ogarnąć trzech tuzinów jego gwiazd, mimo odwiedzania gromady podczas każdej nocy, kiedy tylko jest widoczna. Nie przestaję się gapić, bo to obiekt doskonały - widać i zróżnicowanie jasności gwiazd, widać ich różne podgrupki, widać mnóstwo diamentowego pyłu w tle. Zdaje się to wszystko sugerować ogłupiałym oczom i mózgowi interpretującego jasne punkty na swój prostacki, ziemski sposób (jaśniejsze, więc bliższe, słabsze, więc dalsze), że gromada jest sferyczna, a poszczególne gwiazdy zdają się na tej mini-sferze leżeć. Mini w skali kosmicznej, oczywiście - 24 lata świetlne to nie byle jaki rozmiar. Mogłoby się wydawać, że do pełni szczęścia brakuje M-trzydziestce-piątce jakiegoś przejasnego giganta - ale to może właśnie dzięki brakowi takich fajerwerków, gromada jest jak lekki szkic na niebie, i choć wyrazista - jednak nieprzegadana. Stopa Kastora z jego bogactwem obiektów (źródło: Photopic Sky Survey) Ale być może wymienione zalety wizualne nie stanowiłyby o mocy oddziaływania M35, gdyby nie szerszy kontekst. Bez leżącej sześciokrotnie dalej NGC 2158, widok M35 byłby równie niekompletny, jak niegdyś uśmiech Pablita bez prawej górnej czwórki... NGC-ka zdaje się być karzełkiem przy gigancie, choć to tylko pozory. Gdyby obie gromady zamienić miejscami, różnice w jasności byłyby znacznie większe, niż obserwujemy obecnie: NGC 2158 świeciłaby blaskiem 3,8mag, zaś M35 byłaby obiektem o jasności ok. 10mag **. Oglądana z odległości 850 parseków, NGC 2158 byłaby też o wiele bardziej efektowna ze względu na znacznie większą ilość składników (dość powiedzieć, że NGC-ka była w latach 50-tych rozważana do przekatalogowania na gromadę kulistą; kto zaś obserwował zmagania w konkursie Robercia na ostatnim zlocie w Odernem, być może pamięta, że gromada ta została ?okrzyknięta? kulistą). Z dwóch leżących nieopodal - i w sumie nietrudnych - gromadek, czy raczej węzełków gwiazd, wyłapuję tego wieczoru tylko IC 2157, ale przyglądam się im podczas kolejnego okna pogodowego, miesiąc później. Oba IC-ki (tym drugim jest IC 2156) wyglądają na pierwszy rzut oka jak bliźniacze pojaśnienia, lecz po chwili widać zarówno większą jasność gromady ?południowej? (IC 2157), jak i gwieździstą naturę obu obiektów. Potem przeskakuję na chwilę do NGC 2129, która zawsze była dla mnie fenomenem Tabeli Wimmera. Jak się tam znalazła, skoro wypadły inne, znacznie jaśniejsze i wyraźniejsze obiekty? W lornecie to przecież bardzo słabe pojaśnienie przy parce gwiazd. Cóż, wszystko rozbija się o użyty sprzęt. W pięciocalowym SCT-ku i przy powiększeniach powyżej 50x, NGC 2129 faktycznie może być całkiem urokliwa. Dla lorneciarza to jednak tylko mało znacząca ciekawostka. Co tu robią staroweneckie druki? Co innego taka mało znana gromada Collinder 89 - chyba najpiękniejsza towarzyszka M35, idealnie dopełniająca szeroki kadr lornetki 10x50. Na wciąż bogatym i jasnym tle, blisko północno-wschodniego brzegu Drogi Mlecznej, widać sześć jasnych gwiazd, układających się w przełamaną półnutę rodem ze staroweneckich druków. Do tego trochę drobnicy, którą można równie dobrze dopisać do klastra, co jego wizualnego otoczenia. Interstellarum mówi, że do gromady zalicza się południowy kwartet gwiazd (czyli dolna część półnuty) wraz z niewielkiem łukiem słabszych słońc tuż na południe od niego. Wzrok natomiast mówi swoje - że rdzeń gromady to cała szóstka 7- i 8-magowych słońc, łukowaty asteryzm na południu, plus cały szeroki, esowaty wzór (najlepiej widoczny w 22x85), który spina wszystkie grupy gwiazd. Aladin podpowiada, że może być coś w tym spojrzeniu, a ja niespecjalnie przejmuję się, czy grupa gwiazd, którą widzę jest grupą rzeczywistą czy tylko umowną. Widok wart jest dłuższego wpatrywania, a w tym wszystkim nie chodzi przecież o badania, a odzyskanie spokojniejszego, głębszego oddechu i dystansu do spraw bieżących. Podczas innego wieczoru, dopatruję się w tym wzorze widoku uroczej, cartoonowej kałamarnicy. Nie zapominam też o pyłowym otoczeniu Messiera 35. Wyłapuję flankujące gromadę od zachodu przepylenia mogące być peryferiami TMC-1, najbliższego nam dużego obłoku molekularnego. Udaje mi się też wyzerkać południowe rubieża sporej mgławicy LDN 1560, przesłaniające Drogę Mleczną tuż na wschód od M35. Owa ciemnotka jest częścią potężnej wstęgi pyłowej ciągnącej się na przestrzeni dobrych 10° - od M37 po IC443. Cała smuga jest najłatwiejsza do wyłapania w lornetkach szerokokątnych, a więc bardzo przydają się goszczące u mnie 7x50 i fenomenalna 8x42. Innego śladu tego regionu gwiazdotwórczego, przecinającego okolice stopy Kastora (a więc LDN-ów 1564-65-66, leżących w bezpośrednim sąsiedztwie Cr89 czy mgławicy IC 443), dostrzec się nie udało. ... Chwilę potem - a może miesiąc później? - przeskakuję do pozostałych gromad w konstelacji. Pierwszą w kolejce (z lenistwa pewnie) jest NGC 2420, której położenie jest łatwe do zapamiętania i nie wymaga posiłkowania się atlasem. Klaster jest ujęty między dwiema parami niezbyt wybitnych słońc (w 22x85 są one oczywiste, ale w 10x50 wyraźnie widzę tylko dwie gwiazdy, trzecią ledwo, a czwartą - z najwyższym trudem), przez co przypomina nieco miniaturkę Róży Karoliny. Tereska wydobywa najlepszy widok obiektu tej nocy - zresztą, tę gromadę zapamiętałem jako idealny cel dla dużych lornet. Powiększenie 20-krotne zdaje się tu być przyzwoitym minimum, a 30-krotne i większe są mile widziane. 22x85 pokazuje mglistą, choć i lekko ziarnistą zbitkę. Gromada nie powala jasnością, ale jest wystarczająco wyraźna, by prezentować się naprawdę pięknie. NGC 2420 (źródło: Aladin) Przeskakuję dobre 9° na północny zachód, do NGC 2331. Ten klaster, choć spory kątowo, składa się z bardzo słabych gwiazd. W 22x85 pokazuje się ich więcej, jednak wolę widok z 10x50, która nieco wyraźniej wycina gromadę z dość ubogiego w gwiazdy tła. Cóż, nie zawsze spory kątowo obiekt będzie efektowny i wyrazisty. Kompletnie inna okazuje się za to leżąca kolejne 5° na zachód NGC 2266. Pod tym bardzo niepozornie wyglądającym, żółtym kółeczkiem na mapie kryje się jeden z piękniejszych klejnotów Bliźniąt. Gromadka wizualnie styka się swoim południowym krańcem z 9-magową gwiazdą, tworząc uroczy, kometopodobny widok. Od gwiazdy-jądra blask rozszerza się wachlarzem ku górze, a jedna czy dwie gwiazdy w obrębie pojaśnienia sugerują momentami ziarnistość gromady (w 22x85). 10x50 pokazuje NGC 2266 jako jednorodną, trójkątną mgiełkę (obiekt, choć mały i nieprzesadnie jasny - 9,5mag - nie sprawia większych trudności małej lornetce). Obok cudowności przy stopie Kastora, widok tej gromady jest jednym z najpiękniejszych podczas tej sesji. NGC 2266 (źródło: Aladin) Nieco z kronikarskiego obowiązku, łapię, lub raczej - walczę dłuższą chwilę z NGC 2304. Gdyby ująć jej nielornetkowe piękno w dwóch słowach, byłyby nimi ?diabelstwo? i ?paskuda?. Małe to, niewyraźne, zmuszające obserwatora do bardzo uważnego zerkania. Czy ta gromada nie wie, że miałem ciężki dzień w pracy? Zdecydowanie łatwiejsza jest NGC 2395, która powinna chyba mieć przydomek ?Nagroda pocieszenia? (i ma to zdecydowanie związek z pobliskim Abellem 21). Jak na nagrodę pocieszenia przystało, nie wpada w oko od razu (choć wyraźna) i niespecjalnie chce się do niej wracać. Pobliskiej NGC 2355 nie łapię - nie przez sklerozę, a błędne wzięcie węzełka gwiazd za ową gromadę. Obiekt ląduje więc na liście ?do pilnego wyłapania?. ... Znów jest koniec lutego, a ja, zamknąwszy temat młodzieńczych gromad, przeskakuję na drugi biegun cyklu życia gwiazd - do mgławic planetarnych. Zaczynam od Eskimosa (NGC 2392), na którego nalot jest stosunkowo prosty: od jasnego Wasata (? Geminorum), przez charakterystyczny łuk gwiazd przeskakuję do parki gwiazd, z których tylko jedna jeszcze żyje. W 22x85, NGC 2392 jest przewyraźna - pięknie widać jej bladoniebieski, niegwiazdowy kolor, a zerkaniem mgławica zdaje się nienaturalnie pęcznieć. Zdradza wszelkie cechy lornetkowej planetarki - zanika przy patrzeniu na wprost (mówiąc inaczej: mruga), pokazuje wyraźne rozmiary kątowe (już w powiększeniu 10-krotnym jest ?rozmytą gwiazdką?) i kolor niepodobny do barw okolicznych gwiazd. Nie mam problemu z wyłapaniem słabej (10,5mag) gwiazdy centralnej. I znów gapię się jak nienormalny na zwykły, zdawałoby się, puchaty punkt na niebie, ba - nawet nie odczuwam niedosytu z powodu braku jakiegokolwiek detalu. Wystarczy piękny, szeroki kadr (cóż za marnotrawstwo - trzy stopnie pola dla obiektu o rozmiarze 45 sekund kątowych!). Pozostałe dwie planetarki są prawdziwym skaraniem boskim (ang: pain in the ass). Próbuję sił z Abellem 21 - pamiętam, że w 16x70 był trudnym obiektem, ale jednak potwierdzonym. Uważny star-hopping szybko przyprowadza mnie na właściwe miejsce, ale poza kilkoma zwidami, nie wyzerkuję niczego, co pozwoli mi powiedzieć, że widziałem Dwudziestkę-Jedynkę tej nocy. Umyka mi dobre dziesięć minut okna pogodowego, ale przynajmniej mam poczucie, że zrobiłem, co mogłem. Miesiąc później, podczas jednej z marcowych nocy jest niewiele lepiej - 22x85, wsparta parą filtrów UHC-E, pokazuje cholernie ulotne pojaśnienie widoczne przez 10% czasu, raz nawet miga mi niewielki łuk (we właściwej orientacji). Niemniej - całość bez satysfakcji. Po wyjęciu filtrów, widzę więcej gwiazd w kadrze, ale ani śladu pojaśnień. Gdzie ta nagroda pocieszenia? No tak, w kadrze, z prawej u góry... Chwilę po nierównej walce z Abellem, jedyne lutowe okno pogodowe się zamyka. Nie szkodzi, i tak nie miałbym już sił na zmagania z NGC 2371-2. Wystarczy mi wspomnienie z Odernego. Gdyby jednak ktoś pytał - tak, jest ona do wyłapania w 22x85, ale trzeba się zaopatrzyć w dobre mapki albo mieć pod ręką towarzysza-obserwatora z kilku(nasto)calowym teleskopem. Bliźnięta pod koniec sesji (źródło: Photopic Sky Survey + bazgroły własne) Odrywam się od lornet. Niebo w ciągu paru minut pokrywają smugi i kłęby chmur średniego piętra, a przebijające się przez nie konstelacje wyglądają szczególnie malowniczo. Lew wyszedł w końcu znad lasu, Niedźwiedzica wisi dokładnie w zenicie, a Byk chyli rogi coraz bardziej ku dołowi. Oddycham powoli, nie odrywając wzroku od świetlnych punkcików nad głową. Przykładam jeszcze na chwilę Fujinona do oczu. Ostatnią lukę w chmurach wykorzystuję na zerknięcie na Messiera 35 wraz z NGC 2158 i Collinderem 89. Mówiłem już, że to ładuje baterie? ----------------------- * TS Marine 22x85 ** jasność obserwowana M35 to 5,3mag , zaś w przypadku NGC 2158 - 8,6mag. Podane przybliżone wyliczenie uwzględnia też różnice w ekstynkcji międzygwiazdowej.
    1 punkt
  28. Stara CCD mocno śpi Stara CCD mocno śpi My się jej boimy, przy CMOSie siedzimy Bo jak wstanie, to foton zje Bo jak wstanie, to foton zje Wszystkim fanom nowych technologii chciałem pokazać, że jeszcze nie jedne poty da się wycisnąć ze starego KAFa Ostatnio miałem dwie noce pogody i to bez Księżyca, a na dodatek miałem wtedy czas Niespotykane zjawisko. Odkurzyłem więc sprzęt i go nieco przewietrzyłem. Takich nocy dawno nie miałem - pogoda idealna, przejrzystość świetna, wilgoci brak, wiatr zero, seeing dobry, a na dodatek cały sprzęt działał bez zająknięcia! Na pierwszy ogień poszła kometa 41P, jednak na nią przyjdzie pora. Obrobiłem za to Tryplet Lwa, na który poświęciłem całkiem sporo czasu. Musiałem jednak odrzucić kilkanaście klatek z uwagi na chwilowe przejście niskich chmur i nie udało sie zebrać kanał B z tego samego powodu. Jednak wynik jest i tak niezły. Dostrzelam ten B może w sobotę i będzie kolor. Tymczasem prezentuję to, co wyszło z 7h luminancji. No i wreszcie mam prawie dobrą kolimację dzięki kolejnym usztywnieniom i ulepszeniom. Prawie - prawa strona wciąż ciągnie, ale już niewiele. Wreszcie nie mam poczucia, że tracę czas robiąc rozwalone gwiazdy. Może niebawem doprowadzę to całkiem do ładu. 42x600s L SW200/800 + NEQ6 + Atik383L+ + Chameleon3 @ OAG ATM + DreamFocuser + Baader L + IDAS LPS P2.
    1 punkt
  29. Dzisiejszy Jowisz z kompaktuP900 f6.5 1/60s ISO100
    1 punkt
  30. Noc zapowiada się znakomicie:
    1 punkt
  31. Niniejszy odcinek "Obieku tygodnia" stanowi niejako kontynuację poprzedniego ? na warsztat trafia bowiem kolejna rozległa (i o niskiej jasności powierzchniowej) galaktyka z grupy M81. Usatysfakcjonowani powinni być zarówno obserwatorzy posiadający średnie i duże teleskopy, jak i lorneciarze, dla których obiekt może okazać się nie lada wyzwaniem. NGC 4236 ? bo o niej mowa ? to galaktyka spiralna z poprzeczką, znajdująca się w gwiazdozbiorze Smoka, w odległości 11,7 miliona lat świetlnych od Ziemi. Została odkryta 6 kwietnia 1793 roku przez (a jakże!) Williama Herschela. Liczbę zawartych w niej gwiazd oszacowano na ponad 100 miliardów. Galaktyka ta (o czym już wspomniałem) należy do grupy M81 - jednej z najbliższych względem naszej Grupy Lokalnej; grupa ta składa się z co najmniej 34 galaktyk - w tym 7 dużych i wchodzi w skład Supergromady w Pannie. Najlepsze miesiące na upolowanie NGC 4236 to marzec, kwiecień i maj, choć w naszych szerokościach geograficznych jest widoczna przez cały rok. Odnajdziemy ją w gwiazdozbiorze Smoka, około 15 stopni na północ Wielkiego Wozu. Do jej namierzenia przydatne są dwie gwiazdy - ? (lambda) Dra o jasności 3,8mag i ? (kappa) Dra, świecąca zbliżonym blaskiem (ok. 3,9mag). Pomiędzy nimi (bliżej ? Dra) odnajdziemy gwiazdkę HD 106574 (5,7mag); mając ją w szukaczu, jesteśmy już prawie w domu ? nasz cel znajduje się bowiem ok. 1 stopień na południe od niej. mapa wygenerowana z użyciem CdC by Rokita Czego wypatrywać? Ano, podłużnej, świetlistej smugi, nader subtelnie zarysowanej. Choć jasność NGC 4236 to aż 10,7mag, to jej duże rozmiary kątowe (21,9' × 7,2') przekładają się na niską jasność powierzchniową. źródło: http://www.nightsky.at/Photo/Gal/NGC4236_Newton.html W dużym teleskopie (12-16 cali) galaktyka wygląda jak gruba krecha przecinająca czerń nieba. Uroku dodaje jej fakt położenia w rejonie bogatym w dość jasne gwiazdki. Tak prezentuje się na szkicu wykonanym przez Uwe Glahna: źródło: http://www.deepsky-visuell.de Znany hamerykański astroamator Tom Polakis swe wrażenia z obserwacji "engieca" opisuje tymi słowy: "Mostly uniform, except for a tiny faint spot on the S end and a brighter glow, 1' across, on the N end. The center has a very subtle slight brightening, broadly concentrated. The glow on the S end "blinks" with an OIII filter. A 14.5mag star is embedded in the center." W moim dwunastocalowcu nie dopatrzyłem się niestety tych nieregularności ? dla mnie obiekt był raczej "uniform" ;) , jedynie w centrum delikatnie jaśniejszy. Przyznam jednak, że nie próbowałem użyć filtra mgławicowego - a to może być ciekawym pomysłem (podobnie zresztą jak w przypadku IC 2574). Podczas najbliższego nowiu postaram się to nadrobić. W obu galaktykach jest trochę rejonów HII... obraz wygenerowany z użyciem CdC by Rokita Przez jak małe instrumenty optyczne można dostrzec naszą bohaterkę? W sieci odnalazłem informację, iż wystarczy teleskop o średnicy 80 mm; taki sprzęt ukazał obserwatorowi cienką, zamgloną "igłę", widoczną zerkaniem. W refraktorze 150 mm nie sprawiła mi najmniejszych problemów, pojawiając się w okularze "z marszu" - oczywiście po odpowiednio długiej adaptacji oka do ciemności; w wypadku tego typu obiektów unikanie jakichkolwiek źródeł światła to zresztą konieczność. No dobrze, a jak wygląda kwestia wyłapania galaktyki w lornetkach? Tą delikatną kwestię naświetli Wam rozmowa przeprowadzona na PW pomiędzy dwoma użytkownikami pewnego popularnego forum astro; nazwijmy ich ? na potrzeby tego opracowania ? panami P. i L. ;) P: Właśnie zobaczyłem, że kolejnym obiektem będzie następna słabizna z Grupy M81. Fajnie, sam myślałem o tym obiekcie. L: E tam, od razu słabizna - w lornetce wyskoczyła. :) P: U mnie w lornetce ledwo się pojawia. Nie wyskakuje nigdy. L: No dobrze - wyskoczyła nieśmiało po nadzwyczaj długiej chwili intensywnego wpatrywania się. P: Zerkaniem. >:D L: Owszem, zerkaniem i to tylko w 15x70; w 10.5x70 za cholerę nie chciała wyjść - ale to kwestia jakości nieba (w Bieszczadach pewnie wyskoczyłaby). Zadowolony? P: Teraz tak. Swoją drogą, próbowałem do niej podejść w 10x50, ale czułem lekką presję czasu i przez tę jedną minutę nie wyskoczyła - ale mam wrażenie, że wiele nie zabrakło... W tym kontekście uznać trzeba, że zamieszczony w "The Night Sky Observer's Guide" pod zdjęciem obiektu opis, z którego wynika, iż do dostrzeżenia galaktyki wymagane jest użycie techniki zerkania i dużych intrumentów optycznych, wprowadza czytelnika w błąd... Aha, zapomniałbym ? nasz obiekt jest uwzględniony na liście Caldwella pod pozycją 3. Majowe noce są cudowne ? słowicze trele, kwitnący bez, rechot żab i takie tam... Podczas jednej z nich (nocy, nie żab) wyceluj swój teleskop lub dwururkę w kierunku NGC 4236, spróbuj i daj znać, jak poszło!
    1 punkt
  32. Jupiterem 200 mm 20 x 200 sec. panowie skąd się biorą takie pasy na tle ?Czy to możliwe że od darków z prowadzeniem chyba powinienem wyłączyć montaż
    1 punkt
  33. Dziękuję wszystkim za wasze ciekawe opinie i uwagi. Naprawdę sporo się dowiedzieliśmy. Ruszamy z pracami prototypowymi. Na początek planujemy wykonać sam teleobiektyw, następnie po udanych testach zabieramy się za układ śledzenia/montażu (tu myślę, że wielu entuzjastów astrofotografii będzie mile zaskoczonych tym jak planujemy konstrukcyjnie rozwiązać ten węzeł). Nasze zmagania będziemy publikować na naszej stronie i twitterze. Dozobaczenia pod gwiaździstym niebem :-)
    1 punkt
  34. Jak większość z nas wie nasz wierny, zlotowy kompan Maciej miał rozległy zawał, wynikiem czego nie będzie go jutro na zlocie. Dobre w tym wszystkim jest to, że Kapral jest już w domu i powoli do siebie dochodzi. Jego rekonwalescencja jest jednak przykra i bolesna. Jesteśmy z Maćkiem duchem i trzymamy kciuki za powrót do zdrowia. Kiedy byłem mały często chorowałem, dlatego mama kupowała mi zwykle prezenty "na chorobę". Nasze FA nie jest tylko forum dyskusyjnym, jesteśmy grupą dobrych przyjaciół. Wspieramy się niczym rodzina, pomagamy sobie i dodajemy otuchy. Namówiłem więc naszego sponsora "Deltę Optical" by za cześć pieniędzy przeznaczonych na nagrody zlotowe ufundować dla Maćka prezent na chorobę. Coś co pozwoli mu bezstresowo prowadzić obserwacje nawet z łóżka, w pozycji leżącej. Wybór padł na niedużą lornetkę 10x50 Delta Optical Discovery o polu widzenia 6,6 stopnia. Ten przyjemny prezencik przypomni Maćkowi, że jesteśmy z nim w tych trudnych chwilach i nie możemy się doczekać spotkania na zlocie letnio-jesiennym. Jutro wysyłam kurierem by doszła na piątek. W pudełku będzie tez identyfikator XIV ZLOTU ! Kapralu trzymajcie się twardo! Co Cie nie zabije to Cię wzmocni!
    1 punkt
  35. Dotarła do mnie Lornetka , Dzięki jeszcze raz! Jestem po pierwszych testach , Munio w stereo jest "soczysty"
    1 punkt
  36. Parka boćków szuka miejsca do zagnieżdżenia:
    1 punkt
  37. Mimo sporej mgły sierp Księżyca na tyle kusił na wieczornym niebie że na szybko wystawiłem refraktor. 30.03.2017 20:11 CEST SW ED 80/600 , Nikon D 3200 ISO 200, czas 1/60 s. 25 klatek, PIPP, AS 2, FastStone Image Viewer 5.5 ISO 400 , 1 sekunda, pojedyncza klatka, z lewej strony naszego satelity zarejestrowało się kilka gwiazd z których najjaśniejsza to HIP 14036, jasność 5,90 mag
    1 punkt
  38. Pogoda nie rozpieszccza
    1 punkt
  39. Całe szczęście, że Charon miał kierowce... zdążyli na czas.
    1 punkt
  40. Tym razem postanowiłem zastosować nieco inną formę relacji. Będzie to infografika łącząca moje szkice, fotografie oraz opisy obserwacji z ostatnich dni marca. Myślę, że taki sposób podania dobrze połączy te trzy rodzaje ?reportażu astronomicznego?. Najwygodniej otworzyć sobie załączony obrazek z relacją w oddzielnym oknie przeglądarki i czytać scrollując w dół. Będę wdzięczny za każdą informację zwrotną - czy taka forma Wam się podoba a może nie do końca?
    1 punkt
  41. 1 punkt
  42. Plam na Słońcu przybywa... 28.03.2017 11:04 CEST SW ED 80/600+ barlow Hyperion zoom 2.25x, ND 3.8, Baader O III. Nikon D3200, ISO 100, czas 1/800 s. 30 klatek, PIPP, AutoStakkert 2.6.6, FastStone Image Viewer 5.5 I w zbliżeniu:
    1 punkt
  43. Dzisiejszy 787 Qatar Airways o zachodzie słońca Doha - Copenhagen 12192m 830km/h
    1 punkt
  44. Polish Astronomy Picture of the Day - 18 marca 2017 M 45 Plejady - autor Antoni Chrapek www.polskiapod.pl
    1 punkt
  45. To może na początek ?suchar?. Czym różni się węgiel kamienny od kamienia węgielnego? Mniej więcej tym, czym picie w Szczawnicy od szczania w piwnicy. Niby to samo, ale jednak co uważniejszy czytelnik dostrzeże te kilka subtelnych różnic? Na tym samym stopniu ?podobieństwa? oparłbym wszystkie serwisy pogodowe. Na pierwszy rzut oka wszędzie to samo i jest nawet jakaś tam zbieżność (choć nie zawsze), ale jak idzie o detale, to już bywa różnie, a na pewno zmiennie. I tak: na jednej z tych wróżebnych stron kilka godzin pogody miało być już 28 grudnia. No ale na 2 godziny przed okienkiem ? odwołali. Okay, bywa. Później wszystkie 3 wyrocznie zapowiadały wielki wyż, bezapelacyjnie przybywający nad mój czerep w piątek 30.12 rano. Najwyraźniej jednak z przyczyn technicznych lub czasowego zamknięcia strefy Shengen, wyż doznał opóźnienia które, w zależności od szkoły magii, wynosiło od kilku do kilkunastu godzin. Na dodatek jedno ze źródeł ciągle uparcie pokazywało jakąś cieniutką warstwę chmur. Ja wiem, że matematyka wyższa, że modelowanie, że efekt motyla etc., ale tak zwyczajnie, po ludzku: człowiek rozbija atomy, ale przewidzenie pogody na kilka godzin naprzód jest jak wróżenie z fusów ? nie irytuje Was to? 31.12.2016 Patrzę przez okno na płonącą łunę w miejscu gdzie przed chwilą spadło Słońce. To jednak nie koniec tragedii na dziś, przez lornetkę dostrzegam też bardzo wąski sierp młodego Księżyca, nieustępliwie płynący za swoją gwiazdą. Początkowo jest dość niepozorny, blady i ginący w pożodze, ale z każdą minutą ogień gaśnie, a rąbek nabiera kontrastu. Po pewnym czasie światło popielate jest tak silne, że nie sposób go nie zauważyć. Jakby tego było mało, powyżej małego kawałka Srebrnego Globu na swoją kolej czekają już następni; to jarząca się mocnym, jasnym światłem Wenus i podążający za nią pomarańczowy Mars. Pierwsza zginie bogini miłości, ale wobec niepowstrzymanego obrotu sfer i wszystkich ? nawet boskich spraw, bóg wojny też nie ma szans. Choć on zejdzie dziś ze sceny jako ostatni. Tymczasem podchodzę do okna po drugiej stronie mieszkania i nie czekam na zakończenie spektaklu. Znam jego finał bardzo dobrze, ponadto pochód zakończy się po zapadnięciu ciemności, a po drugiej stronie nieba już teraz widać Plejady - forpocztę tego na co tak naprawdę czekam. Otwieram okno i wystawiam przez nie łeb. Niebo ma ładną głębię koloru. Gwiazdy nie są przygaszone i jest ich odpowiednia, jak na tę godzinę ilość. Powinno być dobrze. O godz. 20.00 sytuacja jest ciągle przychylna, więc pakuję achromat 152/760 i lornetkę 10x42 i jadę tam, gdzie dokładnie 307 dni temu miałem tak udany, choć dużo chłodniejszy astro-wieczór (http://www.forumastronomiczne.pl/index.php?/topic/9404-13-widoków-zimowego-nieba/#comment-125349). Myśliwy - wojownik Orion już tam jest. To w zasadzie pierwszy raz tej zimy kiedy widzę go w całej monumentalności. Niestety, nie zdziwię się później, jeśli to też ostatni raz w tym sezonie. Najpierw spotkam się z braciszkami a później, na ile czas pozwoli, myśliwy sam stanie się celem. Kastor i Polluks. Dwaj bliźniaczy bracia, którzy pomimo tak wielu podobieństw, różnili się zasadniczo: tylko Polluks był nieśmiertelny. Kiedy więc Kastor zginął w bitwie i musiał zstąpić do świata podziemnego, królestwa umarłych, jego brat nie mogąc znieść tęsknoty ubłagał Zeusa o możliwość bycia razem z nim również i tam. W tym momencie występuje podwójne tłumaczenie ich obecności na nieboskłonie. Pierwsza wersja mówi, że obydwaj znaleźli się tam po prostu w nagrodę za swoją wzajemną miłość. Druga, że jednak sprawiedliwiej by było, aby tylko połowę czasu spędzali pośród gwiazd, resztę zaś tam gdzie pierwotnie powinien trafić Kastor. Osobiście bardziej przypadło mi do gustu to drugie ujęcie historii. No bo jak inaczej wytłumaczyć ich nieobecność przez ok. połowę roku? Hę? Celem adaptacji wzroku i przypomnienia sobie uroku gwiazd podwójnych, na sam początek wziąłem na celownik dwie o których co nieco pamiętałem, bo nie przygotowuje się pod tym względem do obserwacji. W przypadku Kastora dostrzegłem składnik główny, czyli gwiazdę o jasności 1,6mag i chłodnym, stalowym kolorze, oraz nie mniej ?zimną? gwiazdę, obiegającą Kastora A w czasie 467 lat ? to składnik B, znajdujący się teraz w odległości ok. 4? od niego i mający jasność 2,0 mag. Ponadto, jest tam jeszcze składnik C, o jasności 9,8mag i oddalony aż o 73?. Cała trójka była pięknie widoczna w pow. 69x. Później wycelowałem w Meissę (lambda Orionis), gdzie za pomocą tego samego okularu dostrzegłem 2 niebiesko-błękitne gwiazdki przytulone do siebie na podobną jak w Kastorze odległość ? ok. 4? a mające jasność 3,6/5,5mag. ?Cukierek?, czyli NGC 2371/2372 to mgławica planetarna o rozmiarze 74?x54? i jasności 11,2mag. Przyznam, że walczyłem z nią trochę i nie padła z marszu, ale na pewno ją widziałem jako 2 dość mdławe plamki światła zlewające się prawie w jedną. Orion UB bardzo pomógł. NGC 2371/2372 Kolejnym obiektem była gromadka otwarta NGC 2266, która wpadła mi w okular nieomal sama. Niewielkie, ale bardzo ładne skupisko z jedną gwiazdą wybijającą się na pierwszy plan z powodu jasności (nie wiem czy należy do gromady), podczas gdy reszta tworzy prawie idealny trójkąt równoboczny, co w efekcie przywodzi mi na myśl lotkę do badmintona. NGC 2266 Czas na ?Eskimosa? (NGC 2392). Ta naprawdę jasna i niewielka (9,1mag, ok. 45?), mgławica planetarna powinna oberwać przez jakiś krótszy niż 11mm okular, ale nic takiego nie miałem. Zatem? Cel sam w sobie nie jest wymagający, ale w powiększeniu 69x jakim dysponowałem, nie zobaczyłem nic oprócz tarczki z nieco rozpłyniętymi brzegami. Pewną zmyłką może być jedynie dość bliskie położenie gwiazdy o zbliżonej do mgławicy jasności. NGC 2392 Nieco ponad 2 stopnie na wschód od NGC 2392 odnalazłem, moim zdaniem, drugą najpiękniejszą (bo oczywiście w tej kategorii króluje M35) gromadę otwartą w konstelacji Bliźniąt. Mowa o NGC 2420. Klaster jest całkiem spory ? ok. 10? i w powiększeniu 29x widoczny jako srebrny maczek o niewielkim zróżnicowaniu w jasności gwiazd, ale z pewną tendencją do ich rosnącej koncentracji ku centrum. W dwa razy większym powiększeniu daje się niektóre z nich wyodrębnić. NGC 2420 Z podejściem do kolejnego celu miałem pewien problem. Ostatecznie po kilkunastu minutach, krętymi gwiezdnymi szlakami, Mały Pies przywiódł mnie do ?Meduzy?. Tutaj mała dygresja, ponieważ nie wiem kto ma rację ? może wszyscy? Widzę, że Meduza jako nazwa mgławicy w Bliźniętach, pojawia się w internecie zarówno w kontekście obiektu o numerze 21 z katalogu Abella (PK 205+14.1), jak również w odniesieniu do IC 443 (czasami w atlasach jako Jellyfish), która znajduje się w drugim krańcu gwiazdozbioru. Ja w każdym razie widziałem tę pierwszą. W okularze 26mm z filtrem OUB zaskoczyła mnie swoim rozmiarem ? ma ok. 11? średnicy, ale była jak zjawa. Na pierwszy rzut oka: ?coś tam jest?, dopiero później zaczął się wyłaniać jej najjaśniejszy fragment ? ten kawałek nie był jakoś szczególnie trudny, ale reszta to ekstremum majaczące na granicy satysfakcji z dostrzeżenia czegoś więcej i zwidów (nie pijackich, jeszcze nie wtedy). Może OIII zamiast UHC byłby lepszym pomysłem? Niestety, nie miałem. Abell 21 - "Meduza" Tuż przy tym ciekawym i satysfakcjonującym widoku są też 2 gromadki otwarte, które napsuły mi naprawdę sporo krwi. Po pierwsze, miałem jak na dłoni miejsce gdzie powinna być NGC 2395, bo to zaledwie pół stopnia od Abella 21. Tyle że tam nic nie było. Bogiem a prawdą, nie sprawdziłem czego się spodziewać, więc pomyślałem, że to musi być coś naprawdę małego i słabego. Straciłem dobry kwadrans na przeczesywaniu tego obszaru przy użyciu 11mm okularu dającego tylko 1,2 stopnia, aby po powrocie do domu i zasięgnięciu informacji z sieci dowiedzieć się, że ją widziałem. Wszystko wyjaśnia jej klasyfikacja wg. Trumplera: IV2m. Tak, mili państwo, to bardzo luźny zbiór jakby przypadkowych gwiazdek. Nieco na zachód od niej powinna też być NGC 2355. I była. Słabiutka, nieoczywista i łatwa do przeoczenia. Tym bardziej, że zimno zaczęło dawać o sobie znać a rozbłyski fajerwerków irytować coraz bardziej. No ale był przecież ostatni dzień roku. Już po 21. Musiałem przyspieszyć. Refraktory są fajne kiedy trzeba szybko wycelować w jakiś charakterystyczny kawałek nieba. Ot, robisz to z przystawienia rury do oka, nawet nie patrząc w szukacz. Ale kiedy, chcesz zobaczyć coś co wisi wysoko, to oznacza, że ty musisz zejść naprawdę nisko z oczami. Trzeba było rozprostować plecy. A więc lornetka i dalej. NGC 2395 NGC 2355 Najpierw pas Oriona. Objęty jednym kadrem i to ze sporym zapasem ? panorama jest wprost hipnotyzująca! Później M78, która jest widoczna bez najmniejszych problemów i zjazd na dół do kolejnych eMek. Oczywiście był i Collinder 69, czyli gromadka gdzie jest wspomniana już Meissa. Lornetka świetnie pokazuje nawet subtelne różnice w barwach gwiazd a obraz powala ostrością. Powietrze jest jeszcze przejrzyste. Po północy będzie już zgoła inaczej. Gdzieś w oddali wybucha kanonada fajerwerków. Ciężko mi odłożyć lornetkę, ale jednak wracam do teleskopu. Collinder 69 Przez kilka minut szukam gromady NGC 2304. Nie idzie mi to dobrze i ostatecznie odpuszczam. Używając Maxvisiona 26 mm obserwuję w prawie lornetkowym powiększeniu i ponad dwuipółstopniowym polu M 35 i jej mniejsze towarzyszki. To widok wieczoru! W takiej konfiguracji sprzętowej, przyklejona do obiektu Messiera NGC 2158 wygląda jak mgławica. Widok ma tym samym pewną głębię ? czuć, że te 2 gromady nie na jednym planie (sprawdziłem i engiec leży 9 tys. lat świetlnych dalej). Tak pięknego kadru dopełniała malutka IC 2157, a po przesunięciu się nieco na zachód była jeszcze NGC 2129. Tym oto sposobem żarty się skończyły a zaczęły mgławice na pograniczu Bliźniąt i Oriona. Najpierw próbowałem wyłuskać cokolwiek w miejscach gdzie na mapce są IC 444 oraz IC443 (czyli wspomniana już Jellyfish vel Meduza). I co? I nic. Ale następna mgiełka i to powiązana z gromadą otwartą jest naprawdę fenomenalna. Mowa tu oczywiście o NGC 2174/2175, zwanej też ?Głową Małpy?. Ta para to już w lornetce 15x70 naprawdę ładny widoczek, a do wyłapania jest nawet w mniejszych. Potwierdzam 10x42, choć oczywiście wrażenie ?mgławicowości? może sprawiać sama chmara gwiazd. To, co widziałem w teleskopie, to spora, jasna i oczywista plama z gwiezdnym maczkiem w tle i jedną dominującą gwiazdą mniej więcej w środku. Jej prawa strona była jakby ostrzej odcięta od tła, a dało się też zauważyć delikatne wcięcie ? jak na zdjęciu. Polecam! NGC 2174/2175 Czas naglił a obraz w okularze był coraz częściej rozjaśniany przez sztuczne ognie. Powinienem był już zbierać się do domu. Ale jeszcze parę chwil. Złapałem jeszcze NGC 2169 w ramieniu Oriona ? całkiem zgrabna gromadka znów zdominowana przez jedną gwiazdkę. Następnie padła mgławica NGC 1788 znajdująca się ok. 5 stopni na południe od Rigela. Sama mgławica nie stawiała większego oporu, ale też na pewno nie powaliła na kolana. Ot, taka rozciapciana gwiazda. NGC 1788 NGC 2169 Niebo jaśniało raz po raz od wystrzałów, a była dopiero za dziesięć dziesiąta. Spakowałem teleskop do auta, ale? wylazłem jeszcze z lornetką. Rzut oka (w sumie to oczu) na M35 i resztę ferajny. Jest i naprawdę ładny Collinder 89. Są kolory, gwiazdy jak szpileczki, jest przestrzeń, jest nawet kawałek zimy. Jest pięknie. Życzę samych pogodnych nocy w 2017! Wszystkie zdjęcia pochodzą z: http://aladin.u-strasbg.fr
    1 punkt
  46. O ile kitowiec 25mm rzeczywiście nie jest najgorszy, to kitowiec 10mm według mnie jest tragiczny. Jedyne do czego się moim zdaniem nadaje to jako zatyczka do wyciągu. Przynajmniej u mnie pełnił taką funkcję. Jesli budżet jest ograniczony, to rzeczywiście nie ma co szaleć na poczatek. Z drugiej strony, w cenie 300 zł trudno kupić nawet jeden bardzo dobry okular do tego teleskopu. Taka jest uroda światłosilnych Newtonów. Dość długo miałem Syntę 8" i uważam, że zakup szkieł do niego trzeba zacząć od czegoś w granicach 13mm-15mm (ze wskazaniem na 13mm-14mm) do DS-ów. To najczęściej używana z tym teleskopem ogniskowa. Do tego okular w granicach 26mm-30mm do przeglądu nieba oraz krótki okular w granicach 6mm-8mm np. do planet. Moje propozycje: 1) 13mm-15mm - najtańszy i najbardziej sensowny okular według mnie to Sky-Watcher WA 15mm 66*. Jasny, z dość szerokum polem i całkiem przyzwoitej jakości. Przynajmniej w relacji do ceny ;) Używany na giełdzie w dobrym stanie w cenie ok. 100 zł za sztukę (nówka ze sklepu 139 zł). Jest jeszcze GSO SV 15mm też z dość szerokim polem, ale SW jest od niego chyba trochę lepszy. W dalszej perspektywie Hyperion 13mm, SW UW 13mm 70* bądź jeszcze droższy ES 14mm. 2) GSO SV 30mm 70* 2" - bardzo przyzwoity okular z szerokim polem, do nabycia używany na giełdzie w cenie ok. 150 zł-170 zł. Daje obrazy niewiele odbiegające od często polecanego, ale dwa razy droższego i przede wszystkim dwa razy cięższego Scoposa 30mm, 3) 6mm-8mm - SW Wa 6mm 66*, używany w cenie ok. 100 zł za sztukę, choć ja osobiście wolałem okulary 7mm (mniejsza podatność na gorszy seeing). Tutaj jako absolutne minimum wg. mnie to SW UWA 7mm 58*, który można kupić używany na giełdzie za ok. 100-130 zł. Jeszcze lepiej jego klon z lepszymi warstwami TS HR 7mm 60* lub 8mm, ale to już wyższy koszt (ok. 160-200 zł za używkę). Drożej, ale mogący już być traktowany jako okular docelolowy to ES 6,7mm (ok. 450-500 zł na giełdzie). Ortho jako podstawowego okularu krótkoogniskowego bym nie kupował, ponieważ ze względu na jego bardzo małe pole poczatkujący obserwator będzie miał trudności raz z odszukaniem obiektu na niebie, dwa z szybko uciekającymi planetami i koniecznością częstego korygowania położenia teleskopu. Jeden zbyt silny ruch tubą na niezbyt precyzyjnie pracującym w Syncie 8" montażu Dobsona i przy polu rzędu 40* planety trzeba szukać na nowo. Taki w miarę przyzwoity zestaw okularów 6mm, 15mm i 30mm, jednak dający już satysfakcję z obserwacji (ze względu na jakość optyki i szerokie pole widzenia) można kupić na giełdzie za ok. 350 zł. I taka jest moja propozycja. A w międzyczasie odkładać na lepszy garnitur szkieł, np. na ES-y 6,7mm; 14mm oraz 30mm. Dodam, że swoje propozycje opieram na osobistych doświadczeniach, ponieważ mam bądź miałem wszystkie z okularów, o których wspomniałem, z wyjątkiem ES-a 30mm. Soczewkę Barlowa na początek bym sobie w ogóle odpuścił. Jeśli kupować to tylko dobrą, a to wydatek rzędu co najmniej 200-300 zł za używkę. Z tanich jest niewielki pożytek, ponieważ z reguły mocno degradują obraz.
    1 punkt
  47. No właśnie - Łysy; o ile przy jego blasku można próbować podejścia do małych, zwartych obiektów mgławicowych o stosunkowo dużej jasności powierzchniowej, to do tego typu "duchów" już niekoniecznie...
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)