Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 10.04.2017 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Warunki słabe, ale coś tam widać...Nikon P900
    9 punktów
  2. Przy obiedzie - okolice Wernera GSO 10" na NEQ6, ASI224, GSO 2,5x, GSO red.
    9 punktów
  3. Dziękuję Wszystkim za tak pozytywny odbiór tego klipu. Temat potraktowałem trochę po macoszemu, ponieważ jadą do Zatomia nie miałem raczej w planach filmowania. Zawsze traktowałem zloty jako okazję do spędzenia czasu z ludźmi. Jednak atmosfera jaką zastałem na miejscu sprawiła, że coś tam zacząłem nagrywać i tak powstał ten obraz. Na następny zlot wezmę więcej sprzętu i zrobimy konkretną relację z jubileuszowego spotkania. Z technicznych spraw: wszystkie ujęcia w nocy kręcone na iso 25600 (A7s), postprodukcja w Sony Vegas Pro, Lightroom, Startrails, odszumianie w Neat video, muzyka z zasobów Paris Music. Szkoda tylko, że YouTube kompresuje obraz. Szczególnie widać to na nocnych ujęciach. Otrzymuję zapytania o udostępnianie - nie ma problemu, możecie udostępniać. Robert - dzięki za baner! Słowa podziękowania należą się również Wąskiemu - za drona i motywacje
    9 punktów
  4. Niby super nie było a wynikowa mnie zaskoczyła . Wydawało mi się że potrafię rozpoznać kiedy dobry seeing nagrywając pliki . Obróbka tak na szybko . Nieco później obrazy z późniejszego czasu . SW300/1500 ASI120MM F20 RGB 10min Jowisz 2017-04-09-2119 UTC
    8 punktów
  5. 1 minutę później niż Robet41 2017-04-10 00:06 SW Mak 127/1500, ASI 120MM-S, IR-Cut. Oprogramowanie FireCapture, PIPP, AutoStakkert!2. 400 klatek z 1000.
    8 punktów
  6. Dzisiejszy... 10.04.2017 00:05 CEST SW ED 80/600 + barlow Hyperion zoom 2.25x , Nikon D 3200 ISO 200, czas 1/320 s. 35 klatek, PIPP, AS 2, FastStone Image Viewer 5.5
    8 punktów
  7. To już ostatni zakamarek z zaległego materiału. Okolice krateru Ptolemaeus. Setup cały czas bez zmian
    7 punktów
  8. Mam wrażenie że ze względu na pogodę po dzisiejszej koniunkcji zostanie mi tylko ta pamiątkowa fotka... Nikon D 3200 + "kit" 18-55
    7 punktów
  9. 7 punktów
  10. Mój dzisiejszy. Załapały się też ( słabo ale jednak ) Europa ( bliżej planety) i Io. 10.04.2016 godz. 00:43 CEST SW ED 80/600, projekcja okularowa Hyperion 5 mm+ przedłużka T2 15 mm , Nikon D 3200 , film w formacie MOV Czas 1/50 s. ISO 1600 , 1000 klatek z ok.4000 PIPP, AS 2, Registax 6, FastStone Image Viewer 5.5
    7 punktów
  11. Korzystając z ostatniego dobrego okresu pogodowego udało mi się wykonać pierwszą fotkę nowym zestawem. Krytyka mile widziana. Data i miejsce wykonania zdjęcia: 1 kwietnia 2017, Ługów, Lubelskie HEQ5, SW 150/750, Canon 1000d mod, 19x300s
    7 punktów
  12. Astronomia uczy cierpliwości w całej swej rozpiętości. Widać to na poziomie zawodowym, kiedy naukowcy rozprawiają o zjawiskach zachodzących w przedziałach czasowych rzędu tysięcy czy milionów lat. Widać to też na poziomie amatorskim, szczególnie w naszym pięknym klimacie. Po posusze obserwacyjnej trwającej równy miesiąc, w poniedziałek 27 lutego pojawiła się szansa na okienko pogodowe. Stwierdziłem, że muszę wyskoczyć pod niebo, choćby częściowo zachmurzone i chwilę pogapić się w gwiazdy. Z godziny na godzinę Sat24 dawał coraz większe nadzieje. Po dojechaniu do Blizin, jak zwykle wysiadłem z auta jeszcze przed dojechaniem na właściwą miejscówkę, żeby wstępnie ocenić jakość nieba. Orion nieźle widoczny, przejrzystość nie najgorsza - więc serce rośnie, bo uda się zaspokoić największy głód. Po przejechaniu paruset metrów od asfaltowej drogi czekała niemiła niespodzianka - w ciągu dwóch minut dosłownie połowa gwiazd została pochłonięta przez świeżo przybyłą, niską chmurę. Ręce mi opadły. Odpaliłem ponownie Sat24, by sprawdzić, czy jest szansa. Niby jest, wystarczy czekać. Dwa kwadranse później miało się ostatecznie zadecydować, czy niebo się przetrze, czy też niska, szara kołderka rozbuduje się i zostanie w Blizinach na dłużej. Skorzystałem z ostatnich dziur w chmurach (lub raczej - z cieńszych warstw), by złapać piękny sierp Wenus. Liczyłem jednak, że wypad będzie nieco owocniejszy niż jedna planeta i dwadzieścia parę minut oddychania świeżym powietrzem. Pięć minut przed upływem ultimatum, niebo zaczęło się przecierać. Po następnych kilku minutach, było już niemal całe wolne od chmurw. Przejrzystość zdawała się być całkiem niezła, ale nie dawała większych nadziei na skuteczne łowienie ciemnotek. Niespecjalnie mnie to martwiło, gdyż post obserwacyjny najłatwiej zaspokoić dawno nie widzianymi klasykami. Wycelowałem w M42. Mgławica nie była tak wyrazista, jak pierwszej i ostatniej nocy w Odernem, ale prezentowała się lepiej, niż drugiej zlotowej nocy. Wobec przebiegających resztek zachmurzenia, przeskoczyłem dość szybko do zenitu. Złapałem Kota z Cheshire wraz z rumianym policzkiem Messiera 38, dalej w lewo przez M36 do M37, przy której zatrzymałem się na dłużej. Pierwsze wrażenie - gromada rozbita na setkę słońc. Kiedy opadły pierwsze emocje, uważniejsze przypatrzenie kazało ostudzić własny entuzjazm, niemniej, dostrzegłem kilkadziesiąt ciasno upakowanych gwiazd, od których wciąż nie mogłem oderwać oczu. M37 zwykle była tą najmniej powalającą z trójcy Messierów w Woźnicy, przynajmniej dopóki obserwowałem przez 10x50 i 16x70. 22x85 zweryfikowała prywatny ranking. Ot, uroki przesiadki sprzętowej. Upojną chwilę później, przypomniałem sobie o pewnej ciemnotce, dość wyraźnej na zdjęciu Marcina Paciorka. Flankuje ona M37 od południowego wschodu (symetrycznie, z drugiej strony jest Barnard 34). Wycelowałem Tereskę we właściwe miejsce. Niemal od razu zaczął przebijać nieco ciemniejszy od tła obszar, jednak przylegająca doń parka gwiazd równie dobrze mogła tylko sugerować oczom pociemnienie (na zasadzie zwykłego kontrastu). Przesunąłem kadr na prawo od M37 - Barnard 34 był niezbyt wyraźny, postanowiłem więc dać swoim oczom nieco więcej czasu na adatację. Przeskoczyłem do stopy Kastora, w okolice M35. Jeśli jest kilka kadrów, które mogą zdecydować, żeby mimo wszelkich niedogodności pogodowych wciąż uparcie trzymać się obserwacji wizualnych, z pewnością widok Messiera 35 z otoczeniem jest jednym z takich widoków. Powoli przeniosłem wzrok na niewiele mniej cudownego Collindera 89, poświęcając mu kolejną chwilę. Sześć najjaśniejszych gwiazd gromady, układających się w charakterystyczny igrekowaty kształt, przepięknie wybijał się ponad okoliczną drobnicę. Klaster pewnie nie byłby tak urokliwy, gdyby nie leżał na tle jednego z bogatszych zakątków Drogi Mlecznej - ale taki już urok obserwowania Wszechświata z powierzchni jednej, mało znaczącej grudki żelaza, krzemu, tlenu i magnezu (plus przyprawy). Kontekst zawsze będzie miał znaczenie. Zarejestrowałem też NGC 2158 i IC 2157, nie siląc się na pobliską IC 2156, który sama z siebie nie zawołała ?hej! tu jestem!?. Wieczór był wciąż młody, a ja wciąż miałem ochotę jedynie na obiekty łatwe i wyraziste (twoje zdrowie, Jurku!). Przypomniałem sobie o ostatnich Obiektach Tygodnia. Wykorzystując górowanie Wielkiego Psa, wycelowałem w Zimowe Albireo. Nalot nie sprawił żadnych trudności. Wystarczyło złapać ? Canis Maioris z charakterystyczną ziarnistą poświatą gromady NGC 2362, a następnie odbić nieco w górę. I znów Tereska pokazała, że jest dwururką, jakiej mi było trzeba. 145 CMa okazała się być cudowna od pierwszego wejrzenia. Lorneta rewelacyjnie pokazała kolory gwiazd (w końcu za to ją parę lat temu pokochałem, kiedy jeszcze była nie-moja, wycelowana w Albireo letnie). Fujinon 10x50 spisał się ciut słabiej - barwy gwiazd były mało wyraziste, a separacja ledwie satysfakcjonująca (zapewne przez niewielką wysokość nad horyzontem). Pozostałem więc dłuższą chwilę przy 22x85. Źródło: Taki Star Atlas Skoro już kręciłem się w okolicach Wielkiej Psiny, postanowiłem odwiedzić Hełm Thora (NGC 2359). Standardowo odbiłem od Syriusza, przez ?CMa - i nie mogłem się nie zatrzymać przy NGC 2360. Kolejna poprzesiadkowa niespodzienka: gromada nie jest już ledwoziarnistą poświatą, a mięsistą gromadą, w której wybijają się dobre dwa tuziny słońc, wyraźnie ciaśniej upakowanych w północnej części. Wracałem do obiektu jeszcze parę razy tej nocy, wciąż niedowierzając, ile nowego może wnieść dodatkowe 20% średnicy obiektywów i niespełna 38% powiększenia. Gromada zaczarowała mnie tak bardzo, że niespecjalnie wiele czasu poświęciłem sporemu, choć i raczej bezkształtnemu pojaśnieniu Hełmu Thora. Postanowiłem za to wyłapać dwie pobliskie gromady - NGC 2358 i Haffner 23. W miejscu, gdzie spodziewałbym się pierwszej z nich, widać było dość rozległą kątowo grupę gwiazd, ciężką do wydzielenia z tła (gdyby nie wskazanie na mapie, nie zwróciłbym na nią uwagi). W Teresce widać było jej trzon - horyzontalny sznurek 6-7 gwiazd z tuzinem słabszych słońc, rozrzuconych nieregularnie dość szeroko wokół. 10x50 pokazała bardzo słabe pojaśnienie od gwiazd, choć i centralny ?sznureczek? dał się wyłapać. Później, zaglądając do źródeł okazało się, że gromada powinna mieć 8? średnicy, choć jest i jedno źródło podające wartość 20? (Interstellarum oznacza ją jako dość sporą kątowo). Gdyby trzymać się tej drugiej wartości, być może okazałoby się, że widziałem cień NGC 2358. Jeśli właściwa jest pierwsza wartość - gromady nie widziałem. Natomiast pobliski Haffner 23 okazał się być jeszcze mniej efektowny - ot, mała koncentracja drobnicy, jakiej wiele w tym rejonie. W zasadzie nie mam pewności, czy ta szczypta słabych słońc należała do gromady. Cóż, wobec takiej sąsiadki jak NGC 2360, sporo obiektów wypada zwyczajnie blado. NGC 2360. Źródło tego i dalszych zdjęć: Aladin Korzystając z niezłej już adaptacji, wróciłem do M37. Upewniwszy się, że Barnard 34 jest całkiem wyraźny, zrobiłem drugie podejście do owej paciorkowej ciemnotki - mowa o LDN 1555. Tym razem nie było wątpliwości - poniżej parki gwiazd dał znać o sobie zupełnie nietrudny, ciemny fasolkowaty kształt. W 10x50 był dużo mniej wyraźny, ale wciąż tylko nieco trudny do wyłapania. Takie to uroki łapania ciemnotek bez mapy - niespecjalnie zaskakują mnie już sytuacje, że oto kolejna całkiem wyraźna mgławiczka cały czas czekała na wyłowienie, często będąc w polu widzenia opatrzonego po stokroć obiektu. Gdyby nie zdjęcie Marcina, pewnie dalej by czekała (i jak tu nie subskrybować czyjejś zawartości na forum?). Miesiąc później dorzucę do kompletu LDN 1560, południowo-wschodnią część tego samego kompleksu pyłowego (przynajmniej na zdjęciach wydaje się być to wszystko powiązane ze sobą). Kolejny przeskok był dość odległy, do zachodniego zakątka Byka, gdzie czekała NGC 1514, zwana gdzieniegdzie Okiem Kleopatry. Nalot na tę mgławicę okazał się być bardzo łatwy - od ? Persei wystarczyło odbić jakieś 2° na wschód do szerokiej trójki dość jasnych gwiazd, a następnie do nieco słabszego trójkąta słońc stopień niżej. Planetarka okazała się być widoczna w zasadzie z przyłożenia. Patrząc na wprost znikała, "odsłaniając" gwiazdę centralną, wyraźnie słabszą niż trzy okoliczne gwiazdki. Zerkaniem - wyraźnie rosła, łapiąc nawet delikatny, niebieski kolorek. Zachęcony wyrazistością obiektu, wycelowałem 10x50. Tutaj sprawa nie była aż tak jednoznaczna, ale bez wątpienia zobaczyłem jedno z dwojga - gwiazdę lub planetarkę. Dłuższe wpatrywanie nie pozostawiało wątpliwości, że "gwiazdka" jest rozmyta. Podchodziłem do obiektu jeszcze kilka razy tego wieczoru, i za każdym razem mgławica uparcie tam była. Po dłuższej adaptacji patrząc na wprost udało mi się wyłuskać (ledwo, ale jednak) gwiazdę centralną. Nie było natomiast najmniejszego śladu koloru. Następną mgławicą na liście była Pętla Barnarda. Przez dłuższy czas coś mi nie grało, kiedy próbowałem ją złapać z doskoku. Jak się okazało, ostatnich parę razy szukałem w złym miejscu. Tamtego wieczoru jednak nie pokpiłem sprawy i dobrze przyjrzałem się mapce. Wycelowałem lornetę nieco powyżej i w lewo od M78. Jaśniejszy pas zaczął się pokazywać najpierw dość nieśmiało, ale z każdą chwilą coraz mocniej. Wsparłem się parą filtrów UHC-E, które bardzo nieznacznie poprawiły widoczność dość szerokiej smugi, przypominającej wielkością i trudnością Kaliforinię (NGC 1499). Spróbowałem przesunąć kadr w poszukiwaniu kontunuacji pojaśnienia - na zachodzie dość szybko ślad się urywał, ale miałem wrażenie (słowo-klucz: wrażenie), że w kierunku południowym da się wyłapać mdłe pojaśnienie, urywające się ciut powyżej wysokości Alnitaka. Zachęcony jedną Mission Impossibru, przeskoczyłem między Rigela a Cursę. Ustawiłem kadr na północny cypel Głowy Wiedźmy (IC 2118), koncentrując się na szukaniu subtelności tła w okolicach trójkąta gwiazd siódmej, ósmej i dziewiątej wielkości, powyżej asteryzmu ?łódeczki?. Momentami miałem wrażenie, że widzę pojaśnienie w miejscu, gdzie znajduje się północny cypel IC 2118, lecz wciąż bez pewności - sąsiadujące gwiazdy znów mogły wprowadzać w błąd. Cóż, kiedyś się uda, na pewno. Następnych parę chwil pokręciłem się w północno-wschodnich rubieżach Oriona. Na pierwszy ogień poszła dość jasna mgławica NGC 2174, zwana Głową Małpy. Obie lornety pokazały wyraźne pojaśnienie wokół gwiazdy siódmej wielkości. Choć w Teresce mglisty owal był zupełnie wyraźny, nie dopatrzyłem się widocznych na zdjęciach nieregularności zachodniej krawędzi obiektu (przez czeski błąd: zapamiętałem sobie ze zdjęć ?tę krawędź? jako lewą, a więc wschodnią). Na pożegnanie Oriona odwiedziłem jeszcze dwie pobliskie gromady otwarte - NGC 2169 (tę od asteryzmu ?37?) oraz NGC 2194. Za pierwszą nigdy nie przepadałem (choć łatwa, jasna i wyraźna), ale przypomniałem sobie, dlaczego zawsze lubiłem tę drugą - lekką, zwiewną i bez śladu rozbicia. Tak, jak Albireo ma swoje zimowe alter ego, tak ta gromada przywodzi mi na myśl jeden z ulubieńszych obiektów w Łabędziu - NGC 7086. Na sam koniec odwiedziłem również łatwą NGC 2184, po czym stwierdziłem, że trzeba dać Myśliwemu odpocząć, a pomęczyć za to chłopaków piętro wyżej? ... To była moja pierwsza solidniejsza sesja z użyciem Tereski (TS Marine 22x85). Owszem, wcześniej było Oderne, jednak stamtąd przywiozłem więcej niedosytu niż wspomnień, poza tym - co to za obserwacje na zmęczonego? Lutowe okno pogodowe (całe półtorej godziny na Pomorzu) wykorzystałem całkiem treściwie, choć gdyby nie Łukasz i jego wytrwałe opisywanie Obiektów Tygodnia, pewnie znów skończyłoby się na chaosie i niedosycie. Samą lornetą jestem zachwycony - przeskok z 10x50 na 22x85 jest znacznie wyraźniejszy niż w przypadku przeskoku z 10x50 na 16x70, a jednocześnie trzystopniowe pole wciąż kadruje obiekty ?po lornetowemu?, na szeroko. Naprawdę miło jest mieć dwie cudowne, świetnie uzupełniające się dwururki. Czuję też wyraźną zmianę (w porównaniu z 16x70) jeśli chodzi o zasięg. Choć mój średnioformatowy Fujinon był naprawdę kapitalny, potrzebowałem czegoś, co pozwoli skuteczniej łowić drobniejsze ciemnotki, pozwoli też sięgnąć po więcej planetarek i odczaruje wiosnę. Ale o tym będzie już inna relacja
    6 punktów
  13. Jednodniowa pogoda odchodzi wraz z b. silnym wiatrem
    6 punktów
  14. Bohater dzisiejszej nocy. Nawet wąskie pasma ciężko przy takim spaślaku fotografować... TS130/910 0.79x, QHY163M, filtr G, 30x5ms.
    6 punktów
  15. Okolice Curtiusa. Orientacja taka, bo odwrotna jakoś mi nie leży Trzeba będzie kiedyś się wziąć i poopisywać. Setup ten sam co w poście wyżej.
    6 punktów
  16. Po raz kolejny miałem przyjemność wypoczywać w Egipcie . Dnie spędzałem na podziwianiu rafy koralowej ale nie odpuszczałem też gwiazd i nocą podziwiałem to co na niebie . To jedno z zdjęć które powstało w czasie tego pobytu . W zasadzie cała mgławica składa się z kilku Barnardów , nie wiem czy to wszystkie ale główne składniki to Barnardy 59, 65-67 i 77-78. Miałem z sobą starą lornetkę 10X50 więc podczas sesji zdjęciowej trochę czasu poświęciłem na obserwacje . Dzięki "zboczeniu" Panasmarasa i ja postanowiłem spróbować swoich sił w ciemnych mgławicach . Wybrałem coś łatwego i zafascynowała ta ciemnota , leżąc sobie na piasku wpatrywałem się w nią wyszukując ciemniejszych i jaśniejszych miejsc . Wpatrując się ,w niektórych miejscach bardzo wyraźnie widziałem przejście z tła DM a w innych zaś potrzebowałem trochę dozy wyobraźni w identyfikacji . Niemniej jak dla mnie słabego znawcy obserwacji ciemnych mgławic okazała się obiektem , który dał mi wiele satysfakcji. Canon 6d niemod.Canon 100/2.8 macro f 3.5 ISO 1600 30X180 sek.
    5 punktów
  17. Wczorajszy Księżyc, jedna klatka z P900 1/250s f/6.5 obróbka PSE9
    4 punkty
  18. Witam Obiekt znany i ostatnio popularny newton 150/750 potrzebujący kolimacji Canon 1200D (niemodyfikowany) 24x5min. ISO 800 Pozdrawiam
    4 punkty
  19. Góry Apeniny i Kaukaz, plus parę "dołków" Mozaika z dwóch paneli. GSO 10" na NEQ6, ASI224, GSO 2,5x, GSO red.
    4 punkty
  20. Jowisz z dzis ok 22:30, Standardowo Mak 6" + filtry RGB, Pogoda nie dopisała niestety ale jest lepiej niz 3 poprzednie sesje :). Jednak pogoda to 80% sukcesu nawet w małym teleskopie jesli pogoda dopisze to widze detale a tutaj wyszedl kolorowy klops w paski
    4 punkty
  21. Przy okazji polowania na parkę Księżyc-Jowisz pstryknąłem sam Księżyc, brakło całkiem czystego nieba ale wyszedł w miarę fajnie SL1000 na ustawieniach ręcznych, x50:
    3 punkty
  22. A no ładnie Udało się upolować kilka ujęć w chmurach i między chmurami. SL1000 na ustawieniach ręcznych:
    3 punkty
  23. Może to nie bliska koniunkcja ale mieszczą się razem w kadrze 09.04.2017 22:57 CEST Nikon D 3200 + "kit" 18-55
    3 punkty
  24. Na forach jest już kilka relacji z tej nocki, a pogoda dopisała też u mnie. Skąd tytuł? Ponieważ przez lata obserwowałem z mojej działkowej podmiejskiej miejscówki i pierwszy raz udało mi się wyjechać z ośmiocalowym lustrem pod dobre (jak na mazowieckie) niebo, trafić na dobre warunki i ?odkryć na nowo? wiele obiektów, które znam od dobrych kilku lat. Ale po kolei? Przygotowania rozpocząłem już kilka godzin wcześniej, a z pomocą w zaplanowaniu obserwacji przyszedł mi jak zwykle TNSOG. Plan polegał na odnalezieniu brakujących galaktyk z katalogu Herschela, znajdujących się w Lwie. Cel zrealizowałem częściowo, co wynika tylko z ograniczonego czasu. Opis poszczególnych obiektów ograniczyłem do opisu ich wyglądu w okularze teleskopu, dane na temat wielkości i jasności są łatwo dostępne. Kilka faktów na temat obserwacji: - sesja obserwacyjna nr 201 - czas obserwacji 22:45 - 01:40 - sprzęt: teleskop GSO 8? na dobsie, a na pokładzie głównie Hyperion 21 mm, NPL 15 mm, i SWA58 7 mm oraz synta 10" kolegi Radka przez którą od czasu do czasu także zerkałem - zasięg to okolice 6 mag. - lokalizacja: Jasieniec, gm. Rybno, powiat sochaczewski Rozpocząłem jednak od klasyków? i dobrze Na pierwszy ogień poszedł duet M81 i M82 i pierwszy raz w tej drugiej ciemniejsza przerwa w M82 widoczna była tak wyraźnie. Będąc w pobliżu, postanowiłem także skierować teleskop na M51 z towarzyszką NGC i to był chyba największy pozytyw dzisiejszych obserwacji. Mimo, że często zerkam na te obiekty, dopiero tym razem zobaczyłem je w pełnej krasie. Zaskakująco wyraźny zarys ramion spiralnych, z których jedno subtelnie stykało się z NGC 5195, to chyba jedno z milszych doznań obserwacyjnych. Chyba dlatego, że już dawno pogodziłem się z faktem, że przez 8? nie dostrzegę detali w galaktykach, a ich ?prawdziwe obserwacje? zaczynają się od 12?, 14? (?). Podobnie miło odebrałem widok czarnookiej M64, która ukazała delikatny, ciemny ?przecinek? pod jasnym jądrem. Fantastycznie! Gdy zobaczyłem jak ucieka czas, postanowiłem przystąpić do realizacji planu i skierowałem teleskop w kierunku Lwa, a konkretnie jego ?zadniej? części. Galaktyki części zachodniej gwiazdozbioru planuję odnaleźć na kolejnej sesji.' M66 ? najjaśniejsza z tripletu, pięknie prezentującego się w polu Hyperiona. M 65 była tylko nieco słabsza i trochę mniejsza, o bardziej wydłużonym kształcie. Obie mocno świeciły i były doskonale widoczne nawet na wprost. Ich sąsiadka NGC 3628 może wypadła przy nich blado (choć nadal widoczna bardzo dobrze), ale obroniła się bardziej osobliwym charakterem ? ma bardzo wydłużony kształt, ale brak zwężenia na końcach i w moim odczuciu niemal jednorodną jasność na całej powierzchni. Następnie teleskop skierowałem w kierunku niepozornej galaktyki NGC 3810. W okularze wyglądała jak mała, słaba elipsa, która patrząc na wprost znikała. Kolejny kadr to dla mnie taki trzeci triplet lwa, który w swojej ulotności wydał mi się na tyle pięknym widokiem, że zatrzymałem się przy nim na dobrych kilka(naście) minut. Składa się z galaktyk NGC 3686, NGC 3684, NGC 3681, ustawionych niemal dokładnie w jednej linii. Obiekty wyglądały dosyć podobnie, choć nieznacznie jasnością i rozmiarem wyróżniła się pierwsza z nich. Generalnie jednak galaktyki nie należą do jasnych i u mnie widoczność ich przez cały czas obserwacji była możliwa tylko dzięki ?zerkaniu?. Dalszy przegląd gwiazdozbioru to galaktyka NGC 3626 - niezbyt jasna, mała, o kształcie elipsy. Widać w niej wyraźnie jaśniejsze, gwiazdopodobne jądro, otoczone przez rozmyte i słabnące do zewnątrz halo. Będąc w pobliżu spojrzałem na NGC 3607 i NGC 3608, czyli bardzo atrakcyjną parę galaktyk. Pierwsza z nich jest nieco jaśniejsza, większa i z wyraźniej zaznaczonym jądrem. Obie widocznie bardzo dobrze i bez jakichkolwiek problemów. Do realizacji celu ?minimum? odszukałem i nacieszyłem wzrok kilkoma niewielkimi obiektami: NGC 3655 ? mała i słaba galaktyka i dopiero powiększenie 80x utwierdziło mnie w przekonaniu, że to na pewno ona. W nim wyglądała na słabą mgiełkę, o jednorodnej jasności i paradoksalnie dobrze odcinającą się od tła. NGC 3489 ? również niewielka, ale dosyć jasna i z wyraźnym gwiazdopodobnym jądrem. Bardzo dobrze widoczna w powiększeniu 80x. NGC 3412 ? bardzo podobny widok do poprzedniej, wyraźnie widoczny kształt elipsy i nieco jaśniejsze jądro. NGC 3640 - ciekawe maleństwo w południowej części gwiazdozbioru. Dostrzegłem tu niemal idealnie okrągły kształt galaktyki i nieco jaśniejsze jądro od otaczającego go halo. Na tym skończyłem i choć warunki zachęcały do dalszych poszukiwań, obowiązki kolejnego dnia i zmęczenie zdecydowały o spakowaniu sprzętu i odwrocie do domu. Podsumowując, do listy Herschela dopisuję kolejnych 7 obiektów (128/400), a nockę uważam za bardzo udaną. Może to nie za wiele, jednak nie lubię obserwacji, podczas których odhaczam dziesiątki obiektów, by później nawet nie zapamiętać ich wyglądu. Ta sesja przyniosła kilka fajnych zdobyczy, które zapadły w pamięci i do których na pewno chętnie wrócę. Mam nadzieję, że to dopiero przedsmak wiosennych łowów i kolejny nów pozwoli w pełni zrealizować tegoroczny plan na sezon galaktyk.
    2 punkty
  25. To niech dobrze służy, bo na Ali już nie ma tych guiderków. Może wreszcie będziesz robił dobre fotki
    2 punkty
  26. Epilog. Już byłem prawie zdecydowany na zakup takiego guiderka 60/240 jak kupił Jacek na aliexpress, ale trafił się w okazyjnej cenie w bardzo dobrej kondycji klasyk 80/400. A ponieważ zestaw jest praktycznie stacjonarny (plus dwie wizyty rocznie w Zatomiu), więc rozmiar nie przeszkadzał. Tubka umocowana została na sztywno do kątownika aluminiowego i do obejm refraktora, a do osiągnięcia ostrości wystarczyła standardowa przedłużka 1.25" 35mm. Do niej nosek T2, filtr Fringe Killer i dało to w sumie skalę 1.5"/px. FWHM gwiazd w guiderze wynosi niecałe 3" (co bardzo dobrze świadczy o achromacie 80/400) i jest ich sporo, nawet w ubogich obszarach nieba. Wczoraj zestaw sprawdził się w boju - seeing był bardzo dobry, prowadzenie było z dokładnością poniżej 1" RMS sumarycznie w obu osiach, a FWHM gwiazd z głównego zestawu na 10 minutowych klatkach wyniosło poniżej 2":
    2 punkty
  27. Pierwsza noc po zlocie pogodna, niestety z grubaśnym Muniem No to tylko jakieś gromadki.. No i tak po piracku mi się wybrało TS T APO 90/600 z QHY183C + AS 60/240 z QHY5, Klatka 240s. Z IDASkiem z miasta. Pierwsza klatka
    2 punkty
  28. Dzisiejszy muniek z lecącym katarem
    2 punkty
  29. Dzisiaj mój Visionking również doczekał się upgrade'u - zamontowałem wydrukowane muszle oczne i dekielki - jeszcze raz dzięki, grzybu. Przed chwilą obserwowałem w jednym polu widzenia Księżyc i Jowisza z lekkim zapasem pola (aktualna separacja to ~14,5stopnia). Dwie godziny temu mój 3,5-letni Michałek miał lornetkowy debiut a mi udało się uwiecznić na zdjęciu ten wyraz zachwytu przy pierwszym w życiu spojrzeniu przez lornetkę na Księżyc. Visionking świetnie nadaje się na pierwszą lornetkę. Minimalny rozstaw oczu to 54mm, pięciokrotne powiększenie nie powoduje drgań obrazu i nawet 590-gramowa masa nie stanowiła dla malucha żadnego wyzwania, tak był podekscytowany widokiem duuużego Księżyca.
    2 punkty
  30. Wydawało się, że czeka mnie szary powrót do rzeczywistości po zakończeniu OMSA 2017... W niedzielę wieczorem jednak los okazał się dla mnie łaskawy, szykując pogodną noc bez silnego wiatru oraz świecącego Księżyca. Postanowiłam olać resztki niedokończonego zadania z matematyki i korzystając z faktu, że w poniedziałki lekcje mam dopiero od 10:45, zaczęłam szykować się do wyjścia na pole. Tata wystawił 10" przed dom, ja zniosłam resztę astro-zabawek i około 23 przystąpiłam do rzeczy. Na początek - Jowisz, którego nie widziałam przez teleskop chyba od maja, tęskno mi było za tym obrazkiem. Po tylu miesiącach jego widok jest zachwycający, bije od niego spokojem, mogłabym na niego patrzeć i patrzeć. Dostrzegam dwa pasy zwrotnikowe, jeden składający się jakby z dwóch mniejszych, po stronie drugiego na wyższych szerokościach widzę kolejny, do tego pociemnienia wokół biegunów. Każdy pas jawi mi się w innym rudobrązowym odcieniu, na tle jasnokremowej tarczki. Zauważam nieregularności w pasach, miejsca o mniejszym i większym nasyceniu kolorem, także brzegi tych struktur są niejednorodne, postrzępione. Po tej jowiszowej uczcie dla oczu, zaczęłam szykować się do dania głównego tej nocy, czyli Tripletu Lwa. Żeby odpowiednio się do tego przygotować potrzebne było odpowiednie przystosowanie wzroku do ciemności, które ulotniło się po wcześniejszej przygodzie z Jowiszem. By nie tracić za bardzo czasu najpierw rzuciłam okiem na wspomniane trio galaktyk, by po chwili skierować zwierciadło na galaktyki Bodego, a następnie na M51 oraz towarzyszącą jej NGC 5195. Tej ostatniej parze poświęciłam trochę więcej czasu, wyłapując delikatny zarys spiralnej struktury większej z sióstr. Następnie chwyciłam za lornetkę i po kolei odnalazłam nią wspomniane wyżej galaktyki tudzież gromady otwarte w Raku, by zakończyć na błądzeniu po niebie wśród gwiazd, co tak bardzo lubię robić. Gdy już uznałam, że moje oczy odpowiednio przystosowały się do ciemności, wycelowałam teleskop ku głównej atrakcji tej sesji. Wszystkie trzy galaktyki od razu pojawiły się w okularze teleskopu, widoczne na wprost. Tutaj jednak prawdziwa zabawa rozpoczęła się dopiero zerkaniem. Wtedy to galaktyki zaczynają wykazywać niejednolite jasności. Obie eMki przestają wyglądać jak tylko owalne plamki z jaśniejszym centrum. Teraz dostrzegam, że ich kształty zaczynają upodabniać się do czegoś na kształt rozmytych literek "s". Momentami w ich strukturze pojawiają się ciemniejsze miejsca, szczególnie odznacza się to w przypadku M66. M65 jest za to zdecydowanie bardziej wydłużona i węższa. Galaktyka Hamburger (NGC 3628) również przejawia delikatny wzrost jasności w środku, który szczególnie promieniuje do lewego jej końca. Ponadto oba krańce okazują się być odrobinę szersze niż reszta obiektu i delikatnie rozmywają się w ciemnej przestrzeni. Do tego wzdłuż galaktyki, przez jej środek, przechodzi ciemne pasemko. Wszystko to staje się jeszcze lepiej widoczne, gdy okular 30 mm wsuwam w wyciąg nie do końca, ale pozostawiam go wysuniętego do połowy lub nawet bardziej, co daje mi odrobinę większe powiększenie. Patrzę na Triplet przez kolejne minuty, aż w końcu czuję (a może właśnie nie czuję), jak moje dłonie zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Zdrętwiałymi palcami biorę więc notatnik i rzeczy do szkicowania, by na chwilę wrócić do domu, gdzie w słabym świetle czerwonej latarki sporządzam kilka notatek oraz rysuję cyrklem okrąg na kartce. Po odzyskaniu czucia w dłoniach, wyposażona w zestaw ołówków, wracam do boju, by po kilkudziesięciu minutach uznać, że szkic jest gotowy. W tym czasie moje ręce kolejny raz utraciły swoje czucie, więc ponownie poszłam się chwilę ogrzać. Potem spojrzałam jeszcze na M13, M57, pokrążyłam w okolicy Łańcucha Markariana, pożegnałam się z Jowiszem i zadowolona myślą, że chyba zdążę do I etapu IKA na FA, czmychnęłam szybko do domciu, w końcu rano trzeba wstać do szkoły...
    2 punkty
  31. Od czasów newtonowskich (znaczy, kiedy fotografowałem 6 i 8 calowymi newtonami) byłem twardym zwolennikiem używania OAGa do guidowania zestawu. Po przejściu na refraktor udało mi się zmieścić mojego niezawodnego OAGa 13mm TPL pomiędzy koło i korektor i całość chodziła bardzo pięknie. Niestety po kolejnej aktualizacji zestawu i przejściu z Atika383 na QHY163M okazało się, że do zmieszczenia OAGa w torze optycznym potrzebna będzie złączka dorabiana na zamówienie. Więc odgrzebałem zakupiony kiedyś szukaczoguider 50mm średnicy i ogniskowej 165mm i postanowiłem go sparować z kamerką ASI290 o pikselu 2.9um, co dawało obiecującą skalę 3.6"/px. Całość miała prowadzić zestaw o skali obrazu 1"/px na montażu EQ6, a więc zadanie przez sporą część astrospołeczności samo w sobie uznawane za karkołomne, już nie mówiąc o 165mm guiderze do tego wszystkiego. Po pierwszych próbach okazało się dość szybko, że jednak całość nie działa za dobrze. FWHM gwiazdy z guidera miało średnicę około 3.5px, czyli ponad 11" (przy użyciu filtra Baader L), co nie mogło dać dobrych wyników przy prowadzeniu zestawu o skali 11 razy mniejszej. RMS prowadzenia wynosiło prawie 2" (wcześniej z OAGiem montaż prowadził z RMS na poziomie 1") i gwiazdki były zauważalnie bardziej rozciapane. Przed krokiem oczywistym, czyli wymianą szukaczoguidera na większy postanowiłem trochę pomęczyć posiadany model 50mm. W tym celu zakupiłem na giełdzie filtr Fringe Killer oraz budżetowego barlowa SW 1.25" 2x z gwintem T2. Pierwszy miał za zadanie mocniej wyciąć aberrację chromatyczną guidera i zmniejszyć gwiazdki (SemiAPO pewnie również się nada), a drugi wydłużyć ogniskową i polepszyć skalę guidera. Całość szybko udało się skręcić w zgrabną całość, wpakować do guidera i wyostrzyć. Po zgraniu pierwszej klatki i plate solve na niej okazało się, że nowa ogniskowa zestawu to 430mm (!), co dało skalę 1.38"/px. Gwiazdki mają teraz FWHM 2.5px, czyli około 3.5" (wcześniej ponad 11"), a RMS prowadzenia ponownie wrócił w okolice 1", a właśnie o to mi chodziło. Co prawda pole widzenia takiego guidera jest teraz niezbyt wielkie (45x25 minut), ale w połączeniu z czułą kamerką ASI290MM można guidować na gwiazdach do 10mag przy czasach 3s i do prawie 11mag przy czasach 5s. Po testach w kilku pustawych miejscach na niebie wydaje się to być wystarczające. W przyszłości może nieco skrócę odległość barlowa do matrycy, żeby zmniejszyć ogniskową do około 300mm, powinno to wystarczyć, a pole widzenia nieco wzrośnie.
    1 punkt
  32. Ooo, 2 dni temu oglądałem, robiłem zamówienie i nie było. Ja to zawsze mam pod górkę, nawet Chińczyki mi tak robią.
    1 punkt
  33. Łukasz ma rację. Jest ok a tlo psuje fajną fotkę.
    1 punkt
  34. Było nas (wizualowców) na tyle dużo, że musiałem odganiać ludzi w inne miejsce Fotografujących było więcej, niemniej w obu działkach bez porównania więcej niż w Odernem (co jest o tyle dziwne, że tam były lepsze warunki). @pawelsky - filmik genialny! Chapeau bas!
    1 punkt
  35. No, Paweł znając Twoje poprzednie "dzieła" wiedziałem, że będzie cud, miód i karmelki wiec wiedziałem czego się spodziewać ale jak to obejrzałem.. to my tam naprawdę patrzyliśmy przez te teleskopy Dobson, naprawdę świetna robota! Reszcie proponuję poszperać i poszukać reszty filmów ...no chyba, że szanowny autor wezwany do tablicy sam dobrowolnie poda linki
    1 punkt
  36. Fotka ze styczniowej sesji. Dwa obiekty Messiera mieszczące się w jednym kadrze. Niestety dopiero wczoraj znalazłem troszkę czasu aby obrobić to zdjęcie. Jak by nie patrzeć sezon galaktyczny rozpoczęty. Messier 95 Messier 96 Dane: Data 26-01-2017 Obiekty: Messier 95; Messier 96 Teleskop: SW 150/750 Detektor: ATIK 383L+ Mono Czas: L 27x360s
    1 punkt
  37. Witajcie Zapraszam fotorelację ze zlotu http://www.emaya.pl/zatom-2017/ Na razie prezentuje je na swoim blogu gdyż nie chce zarzucić forum 80 zdjęciami Większa część zdjęć to uczestnicy podczas obserwacji, sprzęt itp, natomiast Ja ten pobyt poświęciłem Komecie P41 i wschodowi Drogi Mlecznej Co do komentarza kilku moich strzałów to jest tam jedna klatka m42 przy świetle Księżyca, koneta i prawdopodobnie ISS, kometa na 200mm przy zamglonym niebie oraz ze stakowane ok 20 zdjęć samej komety też z 200mm Zdjęcia Słońca oraz księżyca wykonane telefonem przyłożonym do wizjera. Dziękuje za ciekawe rozmowy i udostępnienie sprzętu. Napiszcie które fotki dodać na forum by tu nie przesadzić z ilością pozdrawiam
    1 punkt
  38. Jaśniejsza wersja obróbki tego samego klipu co powyżej.
    1 punkt
  39. O 3 nad ranem w niedzielę wyjeżdżałem autem z pola i na chwilę przywaliłem po gałach wstecznymi. Sorry Po dwóch dniach na polu musiałem pojechać w ciemne miejsce bez żadnej latarni... pozdr
    1 punkt
  40. Wczorajszy Jowisz z godz. 20:57. Ładnie widoczna Czerwona Plama. Newton Minimo 300/1500, Q Barlow Baader ( wynikowa ogniskowa 3600), ASI 120 MC na ASA DDM 60.
    1 punkt
  41. 1 punkt
  42. Jestem bardzo wdzięczny Pablito i Panasmaras za umożliwienie dotarcia na Zlot a Organizatorom i Niebiosom za wspaniałe dni pełne słońca a noce pełne gwiazd. Po wielu podejściach do modyfikacji statywu do FASTRON-a wreszcie są jakieś pozytywne efekty w postaci uwiecznienia komety 41P/Tuttle-Giacobini-Kresak na tle punktowych gwiazd. Tylko z obróbką zdjęć sobie jeszcze nie radzę - tu "podciągnąłem" zieleń, by uwydatnić kometę. Zamiast włóczyć się po lesie trza było uczestniczyć w warsztatach foto. Uznałem, że bez laptopa to nie ma sensu... i żałuję. Moja niskobudżetowa "aparatura" nie może równać się ze sprzętem doświadczonych astrofotografów, lecz ja jestem usatysfakcjonowany!
    1 punkt
  43. 27-28.01.2017 ?A plułem sobie wtedy w brodę? Na ten weekend miałem zaplanowany wyjazd w odwiedziny do mojej babci. I tak też się stało. Patrząc na prognozy pomyślałem, że może warto by było zabrać tubę z wyposażeniem. Tak też zrobiłem, newton wraz z całym niezbędnym oprzyrządowaniem wylądował w bagażniku. Ale zapomniałem o jednej bardzo ważnej rzeczy, ale o tym później. Na miejsce dotarłem w piątek wieczorem. Niebo bezchmurne, przy gruncie zimowe zamglenia. Tragedii nie było. Jednak zbyt późno przyjechałem i nie miałem już siły na rozkładanie sprzętu. Poszedłem więc spać. Sobota 28 stycznia nie rozczarowała pod względem pogody. Cały dzień upłynął pod znakiem słonecznej pogody. Niebo było lekko zamglone, jak to dość często bywa w naszym klimacie o takiej porze roku. Nadchodzący szybko wieczór i zaraz noc pokazały, że moje przypuszczenia, że wyczyści się w nocy, zostały zamienione w pewność. Sprzęt szybciutko wystawiłem na zewnątrz celem wychłodzenia. W międzyczasie stwierdziłem, że wezmę choć jakąkolwiek pozycję, żeby przygotować choć pobieżny plan obserwacji. I tu się tego wieczoru srogo zawiodłem. Okazało się, że pakując tobołki, zapomniałem, że mój ulubiony podręczny ?Pocket Sky Atlas? już od dłuższego czasu nie zamieszkiwał wnętrzności mojej torby z wyposażeniem wszelakim, tylko pałętał się gdzieś na regałach bądź szafkach w mieszkaniu. Skutkiem tego nie miałem żadnego atlasu, tak mi się zdawało, który mógłbym wykorzystać w obserwacjach. Oj plułem sobie dobre kilka minut brodę, że jak mogłem tak się zagapić i nie zabrać mojego ulubionego, na miarę moich postępów obserwacyjnych, atlasu. Jednak sytuacja nie była aż tak tragiczna jak mi się wydawało. Na szczęście w torbie odnalazłem atlas Takiego, fakt, niekompletny, bo nie było wszystkich map, ale na ten wieczór wystarczyło. Również ?Objects in Heavens? Petera Birrena uratowało mi ten wieczór. Uzbrojony w literaturę oraz odpowiednio przyodziany wyszedłem na tropikalne -10?C i zasiadłem na astrostołku. Podróż po nieboskłonie rozpoczęła się od przecudnej piękności Wenus w fazie. Widok na początek długiego okresu abstynencji był zaiście piękny. Następny w kolejce był kultowy na tą porę roku Orion z M42 i M43. Wyczytawszy na Wikipedii M43 jest częścią M42. Czyli mówimy o jednej mgławicy. Em-czterdzieścidwa-wraz-z-em-czterdzieścitrzy ? piękny, skrzydlaty ptak z widocznym trapezem z 4 gwiazd. Dla mnie zawsze piękny widok z błękitnym i niebieskim kolorem. W pasie Oriona w pobliżu Alnitaka spróbowałem odszukać mgławicę Płomień (NGC 2024). Mam dość duże przypuszczenie, że udało mi się ją zobserwować zerkaniem. Kilka chwil później spróbowałem ponownie, żeby się upewnić. Jednak już nie miałem takiej pewności jak kilka chwil wcześniej. W tym momencie z pomocą przyszedł ?Objects in Heavens?. Mam ta książkę już kilka lat i dopiero teraz zauważyłem, że na rycinie w książce w pasie Oriona jest zaznaczone coś, co nazywa się Orion ?S?. I rzeczywiście wokół gwiazd Alnilam i Mintaka jest pas gwiazd, który wygląda jak wielkie gwiezdne ?S?. To było faktycznie cudowne. Później skok w rejon Betelgeuse i podziwianie gromady otwartej Collinder 69. Następna była parka dwóch mgławic refleksyjnych M78 i NGC2071. Z M78 zawsze miałem problem. Obiekt nie jest zbyt jasny jak na Messiera zwykle przystało i łatwo go przeoczyć, jeśli szybko przemiata się dany rejon nieba. Przy nim wskazana jest cierpliwość. Na koniec odwiedzin w Orionie padło jeszcze NGC2169, znany jako gwiezdna ?37-mka?. Układ gwiazd w tym asteryzmie przywodzi na myśl liczbę 37. Na tym zakończyłem wycieczkę po wspaniałościach Oriona i przeskoczyłem do Aurigi vel Woźnicy. Tutaj niestety szału nowych dla mnie lub bardzo słabo widocznych obiektów nie było. Na początek standardowe Messierowe gromady otwarte czyli M37, M36 i M38, przy czym ostatnia M?ka z sąsiadującą NGC?ką 1907. Każdy z oblatanych w konstelacjach kolegów i koleżanek powie, nic wielkiego Woźnicowy standard. Do tego zestawu dorzuciłem jeszcze trochę wymęczoną NGC1664, również otwartą, z którą zawsze trochę dłużej walczyłem. Chwilkę potem również, jak wracam pamięcią wstecz, wymagająca chwilki skupienia, w okularze pojawiła się plama mgławicy Krab M1 w Byku (łac. Taurus). Nadal pozostajemy w świecie zwierząt i po obiektach typu Krab i inne w Byku kontempluje wspaniałości M41 w Wielkim Psie (łac. Canis Major). Następna z łatwych, jak mi się wydaje obiektów wpadła w okular M67 w gwiazdozbiorze Raka. Jako, że ta gromada jest bardzo charakterystyczna dla Raczka, to nie miałem problemów żeby do niej dotrzeć. Jednak jak zawsze ta gromada nie robiła na mnie wrażenia, ponieważ prezentowała się jak szary kleks. Faktem jest, że kleks był duży Na końcu zostały się Bliźniaki (łac. Gemini). Mały rajd rozpoczął się, a jakże od M?ki czyli M35 wraz z sąsiadującą NGC2158. Tu zawsze byłem zdumiony, jak łatwo namierzyć NGC, mając obok Mkę. Ale widocznie w tym miejscu ten typ tak ma. Potem przyszła kolej na Collinder 89? NGC2420? Oj ta gromadka mi krwi napsuła. Ile się jej naszukałem to moje. Mgławica planetarna Eskimos proszę bardzo. Jest to obiekt wymagający trochę więcej skupienia w trakcie szukania. I gromada otwarta NGC2420 i mgławica planetarna NGC2392 nie były dla mnie łatwymi obiektami. Ciężko było do nich dotrzeć i nie były aż takimi oczywistymi obiektami, które same wyskakują z tła. Z Bliźniąt do kolekcji doszła następna mgławica planetarna NGC2371-2. Na sam koniec, na deser pierwszy tryplet Lwa uwieńczył ten wieczór obserwacyjny.
    1 punkt
  44. Tym razem postanowiłem zastosować nieco inną formę relacji. Będzie to infografika łącząca moje szkice, fotografie oraz opisy obserwacji z ostatnich dni marca. Myślę, że taki sposób podania dobrze połączy te trzy rodzaje ?reportażu astronomicznego?. Najwygodniej otworzyć sobie załączony obrazek z relacją w oddzielnym oknie przeglądarki i czytać scrollując w dół. Będę wdzięczny za każdą informację zwrotną - czy taka forma Wam się podoba a może nie do końca?
    1 punkt
  45. Pierwsza widzę w tym roku. Tylko ja mam potrójną koniunkcję Muniio, Jupek i morskie orły wracające z morza Ustka 6:50 Canon 450D z kiciakiem z ręki na widoczki natawiony.
    1 punkt
  46. To może na początek ?suchar?. Czym różni się węgiel kamienny od kamienia węgielnego? Mniej więcej tym, czym picie w Szczawnicy od szczania w piwnicy. Niby to samo, ale jednak co uważniejszy czytelnik dostrzeże te kilka subtelnych różnic? Na tym samym stopniu ?podobieństwa? oparłbym wszystkie serwisy pogodowe. Na pierwszy rzut oka wszędzie to samo i jest nawet jakaś tam zbieżność (choć nie zawsze), ale jak idzie o detale, to już bywa różnie, a na pewno zmiennie. I tak: na jednej z tych wróżebnych stron kilka godzin pogody miało być już 28 grudnia. No ale na 2 godziny przed okienkiem ? odwołali. Okay, bywa. Później wszystkie 3 wyrocznie zapowiadały wielki wyż, bezapelacyjnie przybywający nad mój czerep w piątek 30.12 rano. Najwyraźniej jednak z przyczyn technicznych lub czasowego zamknięcia strefy Shengen, wyż doznał opóźnienia które, w zależności od szkoły magii, wynosiło od kilku do kilkunastu godzin. Na dodatek jedno ze źródeł ciągle uparcie pokazywało jakąś cieniutką warstwę chmur. Ja wiem, że matematyka wyższa, że modelowanie, że efekt motyla etc., ale tak zwyczajnie, po ludzku: człowiek rozbija atomy, ale przewidzenie pogody na kilka godzin naprzód jest jak wróżenie z fusów ? nie irytuje Was to? 31.12.2016 Patrzę przez okno na płonącą łunę w miejscu gdzie przed chwilą spadło Słońce. To jednak nie koniec tragedii na dziś, przez lornetkę dostrzegam też bardzo wąski sierp młodego Księżyca, nieustępliwie płynący za swoją gwiazdą. Początkowo jest dość niepozorny, blady i ginący w pożodze, ale z każdą minutą ogień gaśnie, a rąbek nabiera kontrastu. Po pewnym czasie światło popielate jest tak silne, że nie sposób go nie zauważyć. Jakby tego było mało, powyżej małego kawałka Srebrnego Globu na swoją kolej czekają już następni; to jarząca się mocnym, jasnym światłem Wenus i podążający za nią pomarańczowy Mars. Pierwsza zginie bogini miłości, ale wobec niepowstrzymanego obrotu sfer i wszystkich ? nawet boskich spraw, bóg wojny też nie ma szans. Choć on zejdzie dziś ze sceny jako ostatni. Tymczasem podchodzę do okna po drugiej stronie mieszkania i nie czekam na zakończenie spektaklu. Znam jego finał bardzo dobrze, ponadto pochód zakończy się po zapadnięciu ciemności, a po drugiej stronie nieba już teraz widać Plejady - forpocztę tego na co tak naprawdę czekam. Otwieram okno i wystawiam przez nie łeb. Niebo ma ładną głębię koloru. Gwiazdy nie są przygaszone i jest ich odpowiednia, jak na tę godzinę ilość. Powinno być dobrze. O godz. 20.00 sytuacja jest ciągle przychylna, więc pakuję achromat 152/760 i lornetkę 10x42 i jadę tam, gdzie dokładnie 307 dni temu miałem tak udany, choć dużo chłodniejszy astro-wieczór (http://www.forumastronomiczne.pl/index.php?/topic/9404-13-widoków-zimowego-nieba/#comment-125349). Myśliwy - wojownik Orion już tam jest. To w zasadzie pierwszy raz tej zimy kiedy widzę go w całej monumentalności. Niestety, nie zdziwię się później, jeśli to też ostatni raz w tym sezonie. Najpierw spotkam się z braciszkami a później, na ile czas pozwoli, myśliwy sam stanie się celem. Kastor i Polluks. Dwaj bliźniaczy bracia, którzy pomimo tak wielu podobieństw, różnili się zasadniczo: tylko Polluks był nieśmiertelny. Kiedy więc Kastor zginął w bitwie i musiał zstąpić do świata podziemnego, królestwa umarłych, jego brat nie mogąc znieść tęsknoty ubłagał Zeusa o możliwość bycia razem z nim również i tam. W tym momencie występuje podwójne tłumaczenie ich obecności na nieboskłonie. Pierwsza wersja mówi, że obydwaj znaleźli się tam po prostu w nagrodę za swoją wzajemną miłość. Druga, że jednak sprawiedliwiej by było, aby tylko połowę czasu spędzali pośród gwiazd, resztę zaś tam gdzie pierwotnie powinien trafić Kastor. Osobiście bardziej przypadło mi do gustu to drugie ujęcie historii. No bo jak inaczej wytłumaczyć ich nieobecność przez ok. połowę roku? Hę? Celem adaptacji wzroku i przypomnienia sobie uroku gwiazd podwójnych, na sam początek wziąłem na celownik dwie o których co nieco pamiętałem, bo nie przygotowuje się pod tym względem do obserwacji. W przypadku Kastora dostrzegłem składnik główny, czyli gwiazdę o jasności 1,6mag i chłodnym, stalowym kolorze, oraz nie mniej ?zimną? gwiazdę, obiegającą Kastora A w czasie 467 lat ? to składnik B, znajdujący się teraz w odległości ok. 4? od niego i mający jasność 2,0 mag. Ponadto, jest tam jeszcze składnik C, o jasności 9,8mag i oddalony aż o 73?. Cała trójka była pięknie widoczna w pow. 69x. Później wycelowałem w Meissę (lambda Orionis), gdzie za pomocą tego samego okularu dostrzegłem 2 niebiesko-błękitne gwiazdki przytulone do siebie na podobną jak w Kastorze odległość ? ok. 4? a mające jasność 3,6/5,5mag. ?Cukierek?, czyli NGC 2371/2372 to mgławica planetarna o rozmiarze 74?x54? i jasności 11,2mag. Przyznam, że walczyłem z nią trochę i nie padła z marszu, ale na pewno ją widziałem jako 2 dość mdławe plamki światła zlewające się prawie w jedną. Orion UB bardzo pomógł. NGC 2371/2372 Kolejnym obiektem była gromadka otwarta NGC 2266, która wpadła mi w okular nieomal sama. Niewielkie, ale bardzo ładne skupisko z jedną gwiazdą wybijającą się na pierwszy plan z powodu jasności (nie wiem czy należy do gromady), podczas gdy reszta tworzy prawie idealny trójkąt równoboczny, co w efekcie przywodzi mi na myśl lotkę do badmintona. NGC 2266 Czas na ?Eskimosa? (NGC 2392). Ta naprawdę jasna i niewielka (9,1mag, ok. 45?), mgławica planetarna powinna oberwać przez jakiś krótszy niż 11mm okular, ale nic takiego nie miałem. Zatem? Cel sam w sobie nie jest wymagający, ale w powiększeniu 69x jakim dysponowałem, nie zobaczyłem nic oprócz tarczki z nieco rozpłyniętymi brzegami. Pewną zmyłką może być jedynie dość bliskie położenie gwiazdy o zbliżonej do mgławicy jasności. NGC 2392 Nieco ponad 2 stopnie na wschód od NGC 2392 odnalazłem, moim zdaniem, drugą najpiękniejszą (bo oczywiście w tej kategorii króluje M35) gromadę otwartą w konstelacji Bliźniąt. Mowa o NGC 2420. Klaster jest całkiem spory ? ok. 10? i w powiększeniu 29x widoczny jako srebrny maczek o niewielkim zróżnicowaniu w jasności gwiazd, ale z pewną tendencją do ich rosnącej koncentracji ku centrum. W dwa razy większym powiększeniu daje się niektóre z nich wyodrębnić. NGC 2420 Z podejściem do kolejnego celu miałem pewien problem. Ostatecznie po kilkunastu minutach, krętymi gwiezdnymi szlakami, Mały Pies przywiódł mnie do ?Meduzy?. Tutaj mała dygresja, ponieważ nie wiem kto ma rację ? może wszyscy? Widzę, że Meduza jako nazwa mgławicy w Bliźniętach, pojawia się w internecie zarówno w kontekście obiektu o numerze 21 z katalogu Abella (PK 205+14.1), jak również w odniesieniu do IC 443 (czasami w atlasach jako Jellyfish), która znajduje się w drugim krańcu gwiazdozbioru. Ja w każdym razie widziałem tę pierwszą. W okularze 26mm z filtrem OUB zaskoczyła mnie swoim rozmiarem ? ma ok. 11? średnicy, ale była jak zjawa. Na pierwszy rzut oka: ?coś tam jest?, dopiero później zaczął się wyłaniać jej najjaśniejszy fragment ? ten kawałek nie był jakoś szczególnie trudny, ale reszta to ekstremum majaczące na granicy satysfakcji z dostrzeżenia czegoś więcej i zwidów (nie pijackich, jeszcze nie wtedy). Może OIII zamiast UHC byłby lepszym pomysłem? Niestety, nie miałem. Abell 21 - "Meduza" Tuż przy tym ciekawym i satysfakcjonującym widoku są też 2 gromadki otwarte, które napsuły mi naprawdę sporo krwi. Po pierwsze, miałem jak na dłoni miejsce gdzie powinna być NGC 2395, bo to zaledwie pół stopnia od Abella 21. Tyle że tam nic nie było. Bogiem a prawdą, nie sprawdziłem czego się spodziewać, więc pomyślałem, że to musi być coś naprawdę małego i słabego. Straciłem dobry kwadrans na przeczesywaniu tego obszaru przy użyciu 11mm okularu dającego tylko 1,2 stopnia, aby po powrocie do domu i zasięgnięciu informacji z sieci dowiedzieć się, że ją widziałem. Wszystko wyjaśnia jej klasyfikacja wg. Trumplera: IV2m. Tak, mili państwo, to bardzo luźny zbiór jakby przypadkowych gwiazdek. Nieco na zachód od niej powinna też być NGC 2355. I była. Słabiutka, nieoczywista i łatwa do przeoczenia. Tym bardziej, że zimno zaczęło dawać o sobie znać a rozbłyski fajerwerków irytować coraz bardziej. No ale był przecież ostatni dzień roku. Już po 21. Musiałem przyspieszyć. Refraktory są fajne kiedy trzeba szybko wycelować w jakiś charakterystyczny kawałek nieba. Ot, robisz to z przystawienia rury do oka, nawet nie patrząc w szukacz. Ale kiedy, chcesz zobaczyć coś co wisi wysoko, to oznacza, że ty musisz zejść naprawdę nisko z oczami. Trzeba było rozprostować plecy. A więc lornetka i dalej. NGC 2395 NGC 2355 Najpierw pas Oriona. Objęty jednym kadrem i to ze sporym zapasem ? panorama jest wprost hipnotyzująca! Później M78, która jest widoczna bez najmniejszych problemów i zjazd na dół do kolejnych eMek. Oczywiście był i Collinder 69, czyli gromadka gdzie jest wspomniana już Meissa. Lornetka świetnie pokazuje nawet subtelne różnice w barwach gwiazd a obraz powala ostrością. Powietrze jest jeszcze przejrzyste. Po północy będzie już zgoła inaczej. Gdzieś w oddali wybucha kanonada fajerwerków. Ciężko mi odłożyć lornetkę, ale jednak wracam do teleskopu. Collinder 69 Przez kilka minut szukam gromady NGC 2304. Nie idzie mi to dobrze i ostatecznie odpuszczam. Używając Maxvisiona 26 mm obserwuję w prawie lornetkowym powiększeniu i ponad dwuipółstopniowym polu M 35 i jej mniejsze towarzyszki. To widok wieczoru! W takiej konfiguracji sprzętowej, przyklejona do obiektu Messiera NGC 2158 wygląda jak mgławica. Widok ma tym samym pewną głębię ? czuć, że te 2 gromady nie na jednym planie (sprawdziłem i engiec leży 9 tys. lat świetlnych dalej). Tak pięknego kadru dopełniała malutka IC 2157, a po przesunięciu się nieco na zachód była jeszcze NGC 2129. Tym oto sposobem żarty się skończyły a zaczęły mgławice na pograniczu Bliźniąt i Oriona. Najpierw próbowałem wyłuskać cokolwiek w miejscach gdzie na mapce są IC 444 oraz IC443 (czyli wspomniana już Jellyfish vel Meduza). I co? I nic. Ale następna mgiełka i to powiązana z gromadą otwartą jest naprawdę fenomenalna. Mowa tu oczywiście o NGC 2174/2175, zwanej też ?Głową Małpy?. Ta para to już w lornetce 15x70 naprawdę ładny widoczek, a do wyłapania jest nawet w mniejszych. Potwierdzam 10x42, choć oczywiście wrażenie ?mgławicowości? może sprawiać sama chmara gwiazd. To, co widziałem w teleskopie, to spora, jasna i oczywista plama z gwiezdnym maczkiem w tle i jedną dominującą gwiazdą mniej więcej w środku. Jej prawa strona była jakby ostrzej odcięta od tła, a dało się też zauważyć delikatne wcięcie ? jak na zdjęciu. Polecam! NGC 2174/2175 Czas naglił a obraz w okularze był coraz częściej rozjaśniany przez sztuczne ognie. Powinienem był już zbierać się do domu. Ale jeszcze parę chwil. Złapałem jeszcze NGC 2169 w ramieniu Oriona ? całkiem zgrabna gromadka znów zdominowana przez jedną gwiazdkę. Następnie padła mgławica NGC 1788 znajdująca się ok. 5 stopni na południe od Rigela. Sama mgławica nie stawiała większego oporu, ale też na pewno nie powaliła na kolana. Ot, taka rozciapciana gwiazda. NGC 1788 NGC 2169 Niebo jaśniało raz po raz od wystrzałów, a była dopiero za dziesięć dziesiąta. Spakowałem teleskop do auta, ale? wylazłem jeszcze z lornetką. Rzut oka (w sumie to oczu) na M35 i resztę ferajny. Jest i naprawdę ładny Collinder 89. Są kolory, gwiazdy jak szpileczki, jest przestrzeń, jest nawet kawałek zimy. Jest pięknie. Życzę samych pogodnych nocy w 2017! Wszystkie zdjęcia pochodzą z: http://aladin.u-strasbg.fr
    1 punkt
  47. Spotkanie Księżyca i Jowisza sprzed doby. Widać nawet Żłóbek i łeb Hydry :)
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)