Skocz do zawartości

Ciekawska

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 034
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    97

Zawartość dodana przez Ciekawska

  1. W tym roku co prawda planetarne zamiast DSowych, ale astro pisanki tradycyjnie wydrapane być muszą! Wesołych Świąt wszystkim, udanego wypoczynku, no i dobrej pogody tej wiosny, by pozwoliła obserwacyjnie i fotograficznie odkuć się za tak pochmurne jesień i zimę. 😄
  2. A właśnie ta będąca bohaterką mojej relacji zamknęła się jakieś 2 tygodnie temu, na szczęście kolejna jest 300 m dalej 😄
  3. 15.02.2024 Wychodząc wieczorem do Żabki, na południowo-zachodnim niebie dostrzegłam kilka najjaśniejszych gwiazd i Księżyc wiszący kilka stopni od Jowisza. Widok ten przypomniał mi o zasłyszanej gdzieś ostatnio informacji o zbliżeniu naszego naturalnego satelity z Uranem. W zasadzie od razu po powrocie z Żabki zgarnęłam lornetę i wyszłam na balkon, gdzie, standardowo, temu co na niebie towarzyszyły moje dwie ulubione latarnie, pomiędzy którymi akurat wisiał Jowisz. To właśnie ku niemu wpierw skierowałam swój wzrok. Mym oczom ukazała się kremowa perła przyodziana trzema drobnymi diamentami, dwoma z lewej i jednym z prawej strony, zaś na jej powierzchni subtelnie rysowały się dwa pasy i… jakaś skaza? Na niemalże środku jowiszowej tarczy znajdowała się malutka, ciemna kropka, której nie widziałam bardzo wyraźnie, ale jednocześnie byłam stuprocentowo pewna, że ona tam jest. Nie może być! Serce zabiło mi mocnej, a ręka niemal natychmiast sięgnęła po telefon by sprawdzić aktualne ułożenie księżyców galileuszowych. Odpowiedź nadeszła szybko - oto centrum tarczy Jowisza zdobił cień najbardziej aktywnego geologicznie obiektu naszego Układu Słonecznego - Io. Sam księżyc niemalże kończył już swój tranzyt, jednak w zasadzie wciąż był wizualnie przyklejony do macierzystej planety, przez co w moim 25-krotnym powiększeniu był od niej nieoddzielalny. Właśnie pierwszy raz w życiu zobaczyłam tranzyt cienia księżyca Jowisza na jego tarczy. W sposób niezaplanowany, z zaskoczenia, a do tego nie w teleskopie, tylko w lornetce 25x100. Ja nawet nie spodziewałam się, że to zjawisko jest możliwe do dostrzeżenia w takim instrumencie! Naprawdę, czekałam na ten moment bardzo długo. Nie zliczę ile razy probowałam trafić na taki tranzyt w zamierzchłych już trochę czasach, gdy miałam jeszcze GSO. Zawsze coś stawało na przeszkodzie, a tu? Proszę. W lornecie, z Jowiszem wiszącym centralnie między dwoma świecącymi w moją stronę latarniami. Ironiczne. Naprawdę dawno nic mnie tak nie ucieszyło. Na oglądaniu tego widoku spędziłam kilkanaście minut. Gdy trochę ochłonęłam, przesunęłam lornetę wyżej - ku Księżycowi. Poświęciłam mu chwilę, po czym w SkySafari sprawdziłam dokładną lokalizację Urana. Wykonałam do niego prosty star hopping i zobaczyłam, dokładnie tak jak się spodziewałam, gwiazdkę. Próbowałam dopatrzeć się w niej jakiegoś zielonkawo-niebieskawego odcienia, lecz nic z tego. Uran wyglądał po prostu jak zwykła gwiazdka. Ale za to w sposób świadomy zobaczyłam go po raz drugi w życiu, po naprawdę wielu latach. Tyle było z obiektów Układu Słonecznego, które mogłam zobaczyć ze swojej miejscówki, jednak postanowiłam rozejrzeć się po niebie trochę dłużej i mimo ogromnego poziomu zanieczyszczenia światłem, ujarzmić kilka DSów. Wbrew temu, czego można by się spodziewać po widoku gołym okiem, lorneta była nawet w stanie ukazać jakieś gwiazdy. Chwilę pokrążyłam z jej pomocą po zubożałej Kasjopei, a w drodze do Perseusza odwiedziłam Chichoty. Nie były tak liczne i bogate jak spod ciemniejszego nieba, nie lśniły tak hipnotyzująco jak zwykle, ale i tak były piękne, i w sumie nawet nie było ich tak mało, jak się spodziewałam. Nawet pozbawione tego błysku w oku i lekko jakby zmatowiałe - zachwycały. Przesnułam się przez Perseusza i okolice Woźnicy, po czym przeniosłam się nieco w bok balkonu z lornetą, by spomiędzy gałęzi pobliskiej robinii akacjowej wypatrzeć M41. Wisząca poniżej Syriusza gromada wyglądała biednie, bardzo subtelnie prześwitując przez krakowską łunę, lecz jej dostrzeżenie i tak mnie ucieszyło. Mam bardzo ciepłe wspomnienia sprzed lat zawiązane z tym obiektem. Znowu zmieniłam nieco miejsce, tym razem przesuwając się na przeciwny koniec balkonu, by pośród gałęzi tego samego drzewa odnaleźć M42. Na krakowskim niebie widziałam ją już kilka razy, jednak wciąż nie mogę przyzwyczaić się do jej widoku w tych warunkach - wszystko poza centralną częścią ginie w jasnym tle nieba, pozbawiając obiekt jego subtelności. Tak zanieczyszczenie światłem obdziera z pełni piękna najjaśniejszą mgławicę polskiego nieba. Po tym widoku zwinęłam się do środka. Przyznam, że te obserwacje mnie usatysfakcjonowały, mimo że były krótkie, niezbyt ambitne, no i w zdecydowanie niewymarzonych warunkach. Co ten brak normalnych obserwacji ze mną robi. No ale cóż, trzeba doceniać to, co się ma, a ja doceniam zwłaszcza ten tranzyt. 🙂 Pośród tej drobnej relacji widzicie parę zdjęć z telefonu przyłożonego do lornety cykniętych w ramach pamiątki. No i pierwsze z nich pokazuje w jak świetnych warunkach obserwowałam.
  4. Wrzucam z drobnym opóźnieniem, ale dopiero dzisiaj obrobiłam piątkowy szkic z tytułowego spotkania Księżyca z Plejadami. NIc wybitnego, ale mnie osobiście cieszy, to mój pierwszy szkic od chyba 2021 roku. 🙂 Rysowany ołówkami na białej kartce całkowicie w negatywie (łącznie z Księżycem), a później obrobiony w programie Krita.
  5. Pozwolę się sobie nieco podpiąć pod wątek, bo mój wizual faktycznie isn’t dead, ale za to jest w stanie lekko agonalnym - od dłuższego czasu podtrzymuję go przy życiu jak tylko mogę, ale nie jest to niestety najlepszej jakości terapia, jaką byłyby w końcu normalne, cało- lub prawie całonocne obserwacje w w miarę dobrych warunkach. Niemniej w ubiegłym miesiącu w końcu mogłam podać mu (sobie?) lek nie rodem z czarnego rynku (jakim jest niebo w niemalże centrum Krakowa), tylko jakości 4-5 klasy Bortle’a. Z powodu trudnych termicznie warunków nie były to niestety obserwacje najdłuższe, ale były! Dnia 9 stycznia udałam się do Chochołowa ze znajomą panią doktor z Politechniki Krakowskiej, a naszym celem były pomiary jasności nieba w różnych częściach tej wsi. Przez kilka godzin chodziłyśmy (albo podjeżdżałyśmy) w różne miejsca na jej terenie i mierzyłyśmy, przy okazji oczywiście patrząc w niebo - tu nie obyło się bez mojego machania rękami i pokazywania co gdzie na firmamencie się znajduje, zrobiłam też parę bardzo wątpliwej jakości pamiątkowych zdjęć, które nie były naświetlane przez 4 minuty ze stabilnego podparcia jak zwykle, lecz przez ok. 10 s trzymane w mojej trzęsącej się z zimna ręce - oj warunki były trudne, -15 stopni, odczuwalnej jeszcze kilka stopni mniej, do tego pogodne niebo sprzyjające dalszemu wychładzaniu się powierzchni ziemi (pomijając już już moje niemal zerowe zdolności znoszenia temperatur poniżej 25 stopni…). Ale na pogodne niebo nie będę tu przecież narzekać. Jako że nie mogłam przepuścić takiej okazji i nie zabrać ze sobą lornety, po wykonaniu pomiarów i zagrzaniu się trochę w domu znajomego pani doktor, wyciągnęłam dwururkę, z którą rozstawiliśmy się w osłoniętym od okolicznych źródeł sztucznego światła ogrodzie, a ja zrobiłam bardzo krótki pokaz astronomiczny. Na początek poszła oczywiście królowa zimowego nieba, czyli M42 - po drobnych objaśnieniach czego się spodziewać i jak zerkać, fakt dostrzeżenia własnoocznie mgławicy bardzo zadowolił moich towarzyszy. Mnie samą widok zadowolił nie mniej - nie widziałam jej na jakkolwiek normalnym niebie od prawie roku. Kolejne były Plejady, o których dywagowaliśmy już wcześniej, gdy miedzy pomiarami pokazywałam różne rzeczy na niebie. Plejady zwracają na siebie uwagę już gołym okiem, a w lornetce tym bardziej zawsze każdego zachwycają, wszakże tak trudno oprzeć się temu ich lodowatemu i ostremu światłu jasnych, niebieskawych gwiazd. Postanowiłam jednak spróbować przebić ten widok nie intensywnością gwiazd, a ich ilością, przy okazji ukazując niezwykły kontrast między wyglądem różnych gromad otwartych na niebie. Skierowałam się na Chichoty. Dwururka 25x100 to chyba najlepszy instrument, jakim można w nie wycelować (nie licząc oczywiście tego wielkiego bina z wiosennego zlotu 😄) i moja APM nie zawiodła mnie pod tym względem i tym razem, ukazując mrowie iskrzących punkcików usypanych w dwóch bliskich sobie skupiskach. Widok ten okraszyłam opowieścią o pochodzeniu dość charakterystycznej nazwy tych obiektów. Na koniec, jako że było pieruńsko zimno, a i sama lorneta zaczęła powoli parować (uprzedzając pytanie @DarX86, otóż wzięłam grzałki, ale palce by mi odpadły przy próbie ich założenia, w sumie i tak prawie to zrobiły przy składaniu wychłodzonego sprzętu 😄), rzuciliśmy okiem na Jowisza, który przemykał już stosunkowo nisko pomiędzy gałęziami pobliskiego drzewa. Mimo gałęzi i parowania obrazu co chwilę, widok ten, jak na największą planetę naszego układu słonecznego przystało, zrobił największe wrażenie, a szczególnie możliwość dostrzeżenia jego największych księżyców wzbudziła zachwyty. Osobiście udało mi się jeszcze dotrzeć 2 pasy - moi towarzysze ich nie dojrzeli, ale w przypadku lornety to chyba po prostu wymaga większej wprawy. Na sam koniec-koniec, gdy składałam lornetę, przypomniałam sobie, że mam przecież oczy wyraka w kieszeni, i dałam je do zabawy swoim towarzyszom - wyjątkowe rozmiar i wygląd malutkiej lornetki wzbudziły spore zainteresowanie, tak jak i to, jak jasny w porównaniu z rzeczywistością dawała obraz. I takie były moje pierwsze lornetowe obserwacje pod niebiem ciemniejszym niż krakowskie w tym roku i pierwsze od wiosennego zlotu w Zatomiu 2023. Niecałe 2 tygodnie później, 22 stycznia nad ranem, miałam jeszcze jedne mini obserwacje, tym razem tylko oczo-wyrakowe, jako że byłam w Inwałdzie bez APM. To nic wielkiego, ale jakoś o 4:50, tuż przed pójściem spać, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Skorpiona powoli wychylającego się zza Beskidu Małego. Niebo nie było całkiem ciemne, bo po jego drugiej stronie walił Księżyc 1.5 dnia przed pełnią, ale nie przeszkodziło mi to w podziwianiu tego widoku. Jako że uwielbiam oglądać, jak różne obiekty na niebie wyłaniają się powoli zza horyzontu (o czym zresztą wspominałam mnóstwo razy w swoich relacjach), szczególnym punktem tych mini obserwacji był wschód Antaresa, na który wyczekiwałam w akompaniamencie halnego rozwiewającego dym z komina sąsiedniego domu w moją stronę. Sam Antares pojawił się nieco niespodziewanie, rozbłyskając nagle światłem pomiędzy drzewami porastającymi góry i wznosząc się zaraz ponad nie. Jako że w międzyczasie zostawiłam na parapecie ustawiony telefon, by zrobić parę zdjęć i nagrań, udało mi się to zjawisko zarejestrować. Obserwacje skończyłam ok. 5:30. To nic wielkiego, ale i tak cieszy. YouCut_20240129_012654970.mp4
  6. Wracając do mieszkania późnym wieczorem 4 stycznia, zobaczyłam na niebie gwiazdy próbujące przebić się przez krakowską łunę, a oprócz nich - świecącego wciąż jeszcze intensywnie na niemalże równo 2 miesiące po opozycji Jowisza. Po przekroczeniu progu drzwi niemal od razu zgarnęłam lornetę i wyszłam z nią na balkon, który akurat skierowany jest na lekko południowy zachód, gdzie pomiędzy dwoma znienawidzonymi przeze mnie latarniami ulicznymi wisiała największa planeta naszego układu słonecznego. Te beznadziejne jak mogłoby się wydawać warunki, które dobrze ilustruje pierwsze zdjęcie poniżej, okazały się jednak nie być aż tak fatalne - po wycelowaniu lornetą 25x100 nie zobaczyłam aż tak wielu odblasków od tych świateł jak się spodziewałam, a moją uwagę przyciągnęła jasna, lekko kremowa kulka, na której bardzo subtelnie majaczyły dwa pasy i wokół której lśniły 4 punkty trwające w tym samym tańcu od kilku miliardów lat. Spośród nich niemal od razu rozpoznałam Ganimedesa - ten wyróżniał się intensywniejszym blaskiem od pozostałych jowiszowych towarzyszy i tym razem, w przeciwieństwie do nich, trwał samotnie po lewej stronie swojej planety. Dostrzegłam też niewielki punkt światła położony w podobnej odległości od Ganimedesa co Jowisz, ale nie na przedłużeniu łączącej ich linii, lecz ok. 30 stopni ponad nią. Po sprawdzeniu w Stellarium okazało się, że to gwiazdka 8 wielkości należąca do gwiazdozbioru Barana. Załapała się też na jednym ze zdjęć z telefonu (drugim z poniższych). Te skromne, planetarne obserwacje nie trwały długo, może łącznie z 10 minut, bo szybko zniweczyło je nadejście chmur z zachodu, niemniej cieszę się, że mały miejsce, zwłaszcza patrząc na to, jak dramatycznie wyglądał mój dobytek obserwacyjny ostatnich miesięcy - porównywalnie z tym wspomnianym już, pierwszym zdjęciem.
  7. Będąc w Inwałdzie na samej końcówce grudnia, oglądałam parę razy Wenus tuż przed pójściem spać i przy okazji zrobiłam parę skromnej jakości zdjęć telefonem. To co prawda jeszcze 2023 rok, ale nie będę już może odkopywać poprzedniego wątku wenusowego. Poniżej zdjęcie i króciutki timelapse z 27.12 (tutaj szyba dorzuciła swoje trzy grosze, tworząc refleks od świecącej intensywnie Wenus sprawiający wrażenie jakiejś koniunkcji 😆) PXL_20231227_045957009.NIGHT.mp4 oraz zdjęcie Wenus na niemal całkiem już rozjaśnionym niebie z 28.12 (tutaj trzeba się trochę przyjrzeć, by wypatrzeć wspomnianą planetę).
  8. Hej, w tym roku po raz pierwszy zamiast bombek na aukcję WOŚP trafił mój obraz - Arp 142, czyli galaktyki pingwin i jajko. 🙂 Namalowany akrylami na podobraziu płytowym 50x40 cm i zawerniksowany, z tyłu ma doklejone haczyki. Zapraszam Was serdecznie do udziału w licytacji, która trwa do 29 stycznia: https://allegro.pl/oferta/galaktyka-pingwin-obraz-akrylowy-50x40-cm-kosmos-15085256231
  9. Załapał się ktoś na zeszłonocną koniunkcję Księżyca i Plejad? Ja o niej prawdę mówiąc zapomniałam i tylko przypadek sprawił, że ją zobaczyłam - ok. 19 wychodziłam z domu po wizycie u rodziny w Brzeszczach i standardowo spojrzałam w górę, by na zamydlonym tym razem cienkimi chmurami niebie zacząć identyfikować obecne tam obiekty. Jako że o tej porze roku bardzo charakterystyczne są oczywiście Plejady, po chwili zaczęłam ich szukać, ale coś nie mogłam ich wypatrzeć, zamiast tego w ich rejonie bardzo intensywnie świecił Księżyc. Wtedy przypomniałam sobie, że faktycznie w drugiej połowie stycznia miała być jakaś koniunkcja, i sięgnęłam do plecaka po "oczy wyraka" - z ich pomocą udało mi się dostrzec słabe w porównaniu z blaskiem Srebrnego Globu gwiazdy M45. Gołym okiem nie dałam rady ich wypatrzeć. Miałam nadzieję, ze uda mi się jeszcze spojrzeć na to zjawisko w drugiej połowie nocy, ale niestety typowo przyszły chmury. Zdjęcia niestety żadnego nie mam 😄
  10. Kilka Księżyców z ostatniego miesiąca 2023 roku W towarzystwie barwnie podświetlonych chmur piętra wysokiego w połowie grudnia Prześwitujący spomiędzy chmur altocumulus stratiformis perlucidus wieczór później Wschód dzień po grudniowej pełni - na pierwszym zdjęciu Księżyc w roli ozdoby ponad drzewem iglastym sąsiada, na drugim - widziany w mojej lornecie
  11. Ostatnio taki uroczy minikomiks napotkałam A tu dość stary i bardzo popularny ubiegłej jesieni mem, ale chyba nikt go tu jeszcze nie wrzucał
  12. Trochę mi to przypomina rodzaj starlinkowych flar opisany o tutaj: https://skyandtelescope.org/astronomy-news/freaky-starlink-cluster-flares-glimmer-in-the-dead-of-night-comet-lemmon-bright/ (nawet miałam o tym kiedyś wrzucić na forum, ale w końcu chyba zapomniałam 😅)
  13. Trochę chmur z ostatniej połowy roku 🙂 Inwałdzki cirrus z połowy lipca Widok na bardzo wąski i rozwiany cumulonimbus capillatus widziany spod kowadła innego cumulonimbusa w akompaniamencie drobnych altocumulusów, połowa lipca w Kalwarii Zebrzydowskiej Bardzo ładna warstwa chmur altocumulus stratiformis translucidus perlucidus sunąca nad krakowskim niebem, zdjęcia wykonane w odstępie ok. 10 minut z tego samego miejsca Poranne altocumulusy z warstwą cirrostratusa w tle, na pierwszym zdjęciu powiedziałabym że ten altocumulus to taki raczej floccus niż stratiformis, ale na drugim zdjęciu to już stratiformis z odmianą undulatus u góry, na trzecim zdjęciu warto zwrócić uwagę na cienie rzucane przez chmury w jego dolnej części, Kraków końcem lipca Promienie słońca przebijające się przez warstwę chmur altocumulus stratiformis opacus Szczerze mówiąc, trudno mi określić co tutaj mamy, jest to na pewno piętro wysokie, zastanawiam się nad gęstym cirrostratusem fibratusem i cirrusami (na granicy z błękitem nieba jest moim zdaniem cirrus vertebratus), ta kurtyna jest taka kłaczkowata, więc może cirrus floccus radiatus? Miejscami też wygląda to jakby miało dodatek cirrocumulusów. W każdym razie zdjęcia zrobiłam w dzień wyborczy koło południa w Inwałdzie 😄 Tutaj mamy bardzo ładny altocumulus stratiformis translucidus perlucidus widziany nad Krakowem w drugiej połowie października, te chmury zawsze kojarzą mi się z krami na wodzie, bardzo je lubię Powiedziałabym, że to stratocumulus cumulogenitus, wyżej widoczna jest delikatna warstwa chmur altocumulus stratiformis perlucidus undulatus, listopad, okolice Brzeszcz Ten sam dzień i podobna lokalizacja niedługo później, nisko widoczny stratocumulus, większość nieba pokrywa altocumulus stratiformis perlucidus, miejscami undulatus Grudniowy krakowski altocumulus stratiformis translucidus perlucidus Godzinę później tego samego dnia - cirrus fibratus
  14. Trochę zachodów z ostatniego pół roku 🙂 Lipcowy zachód w Krakowie w towarzystwie chmur altocumulus stratiformis Tutaj wydaje mi się, że mamy cirrocumulus albo cirrus homomutatus oraz cirrus uncinus, wrzesień, Kraków Toruński zachód z połowy września, w tle cirrus lub cirrostratus fibratus, niżej stratocumulusy Tym razem październik w Krakowie, cirrusy i altocumulusy Wieczór zaćmienia księżyca, stratocumulusy Połowa grudnia, altocumulus stratiformis, na drugim zdjęciu widać ładnie takie jakby dziury w chmurze, to odmiana lacunosus Przepiękny zachód słońca z ubiegłego wtorku z altocumulusami, na pierwszym i ostatnim zdjęciu widać też virgę. Na końcu dorzucam krótki timelapse 🙂 PXL_20231219_145448875.mp4
  15. Wesołych, spokojnych świąt, dobrego odpoczynku, dużo zdrowia, pomyślnej pogody i ciemnego nieba! A ode mnie, tradycyjnie już, tegoroczne astro-bombki 😄
  16. W sumie to chętnie, tylko co ja z nimi potem zrobię 😄 Może ktoś za jakąś drobną kwotę kupi któregoś, to Ci później część oddam za to drukowanie i filament 😎
  17. Parę astroobrazów, które powstały od marca 🙂 Na początek może lepsze zdjęcie opublikowanego tu wcześniej obrazu Islandzka Noc - tamto było z telefonu i kolory wyszły bardzo wyblakłe. Później udało się zrobić lepsze, bardziej oddające rzeczywistość, jednak na żywo, zwłaszcza w naturalnym jasnym świetle, obraz wygląda znacznie lepiej, zwłaszcza niebo, w sumie mam jedną fotę jak to mniej więcej wygląda w słońcu, którą wrzucę zaraz poniżej, ma trochę walnięty balans kolorów i widać sporo odbić od słońca, ale bardzo dobrze pokazuje namalowane struktury 😄 Oj ciężko było mi się pożegnać z tym obrazem, gdy miesiąc temu wyruszył w podróż do nowego domu 🙂 Jakby tego obrazu było jeszcze mało, zrobiłam też jego wersję digitalową - rysowałam na tablecie graficznym w programie Krita na zdjęciu oryginału: W podobny sposób potraktowałam pracę, której zresztą (z tego co na szybko przejrzałam) jakimś trafem nie opublikowałam w oryginale w 2020 roku, kiedy powstała, zatem poniżej najpierw oryginał (Ziemia Pierwotna, akryle na podobraziu płytowym 50x40 cm), a następnie wersja digitalowa: Wracając do nowości, Mgławica Konik Morski (NGC 2074) wg Teleskopu Hubble'a, akryle na podobraziu 3d, 20x20 cm. Czarna dziura Gargantua w kadrze z planetą Miller z filmu Interstellar, akryle na podobraziu 3d, 20x15 cm. Galaktyki II ZW 96 (swoją drogą ciekawa nazwa) z Teleskopu Jamesa Webba, akryle na podobraziu o średnicy 20 cm. Dwa breloczki z identycznymi wzorami - z jednej strony Saturn, z drugiej - M51, akryle i bezbarwny lakier na sklejce drewnianej. Moja interpretacja planety Arrakis i jej dwóch księżyców z kojarzonej chyba przez wszystkich Diuny namalowana na zamówienia dla kolegi, akryle na podobraziu 50x40 cm. Trójlistne koniczyny - na ziemi i niebie (to nie jest tytuł jak coś 😄), akryle na podobraziu 50x40 cm. Trochę mniej astro, ale jednak inspirowane kometami - Zwiastun, akryle na podobraziu 50x40 cm. Swoją drogą ten obraz przeszedł długą drogę, zaczął w lipcu 2022 jako widok z balkonu akademika, w którym wtedy mieszkałam, z zachmurzonym północnym horyzontem, na którym nie mogłam zobaczyć obłoków srebrzystych właśnie przez brak pogody (to był chyba jedyny mój sezon od 2014 roku, gdy sreberek nie zobaczyłam ani raz...) - trochę się koncept zmienił od tamtego czasu haha! Zorza polarna namalowana w Kritcie przy pomocy tabletu graficznego - poniżej obrazek i timelapse z jego rysowania (widać, że zorza poszła gładko, w przeciwieństwie do gór 😄). uwu1.mp4 Fragment kompleksu Rho Ophiuchi w wersji z Teleskopu Spitzera, akryle na podobraziu 50x50 cm. I to chyba tyle na ten moment, tuż przed świętami podzielę się jeszcze pewnie tegorocznymi kosmicznymi bombkami. W sumie parę miesięcy temu odkopałam jeszcze parę jowiszowych kloszy od @Zielu i je pomalowałam, ale muszę dopiero zrobić im jakieś sensowne zdjęcia, żeby je tu wrzucić. 🙂
  18. W tym wątku chyba od dawna udzielam się głównie ja, ale co tam, poniżej mammatusy z 19 sierpnia, które pojawiły się w górnej części kowadła dogorywającej chmury burzowej, zdjęcia wykonane na różnych odcinkach trasy kolejowej między Krakowem a Wadowicami 🙂 Virga z 29 lipca podświetlona przez promienie słońca, wydaje mi się, że chmurą macierzystą jest tutaj altocumulus 😄 I dość słabo odcinająca się od reszty chmura szelfowa z 24 lipca, która później uległa przekształceniu w ciekawy kształt
  19. Chyba zbyt surowo się oceniasz, myślę że ta moja Galaktyka Barnarda prędzej może budzić śmiech. 😆 O, to tę drugą relację kojarzyłam właśnie, nie pamiętałam jedynie, że okraszona była dużą dozą dystansu i wątpliwości. Dzięki za jej przypomnienie! Przyznam, że też nie widziałam jeszcze Końskiego Łba, ale pomijając któryś zlot w Zatomiu to nawet nieszczególnie próbowałam, za dużo naczytałam się o konieczności H bety, której nie mam. Co do Płomienia to pierwszy raz zobaczyłam go właśnie w 10", gdy po wielu nieudanych próbach podeszłam do niego tak raczej z głupoty i nie spodziewając się, że w ogóle wyskoczy, do tego od razu za tym pierwszym razem zobaczyłam go w formie dwóch fragmentów rozdzielonych przecinającą go ciemną mgławicą. Mam nadzieję, że uda Ci się go wypatrzeć w tym sezonie. 🙂 Jeszcze odnośnie tego co @DarX86 napisał, mam podobne zjawisko, na które długo polowałam, gdy miałam jeszcze teleskop, a i tak nigdy mi się nie udało go zobaczyć, i to już naprawdę jest powód do wstydu dla obserwatora z moim stażem - nigdy nie widziałam tranzytu cienia księżyca Jowisza na jego tarczy, jakoś nie mogłam nigdy zgrać obserwacji z takim tranzytem. 😆 Świetny wątek, nie znałam go! Z tej listy widziałam chyba tylko Śmigło w M13, więc mam trochę do nadrabiania. 🙂
  20. O, to miałam trochę podobnie z NGC 3596 we Lwie, chyba 2 lata próbowałam ją upolować w lornecie na przydomowym wiejsko-podmiejskim niebie i nie dawała się za nic złapać, za to bez większych problemów wypatrzyłam ją w Zatomiu 😄 Nigdzie nie napisałam, że obserwowałam z ręki, prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie tego kolosa utrzymać w rękach w pozycji do obserwacji, zwłaszcza, że mam dość małe dłonie jak na próbę objęcia takiej dwururki. Przypomniałeś mi za to o takim zdjęciu, które kiedyś gdzieś znalazłam: 😆 W sumie co do mulistości nieba w Chorwacji to ciekawa obserwacja, hmm, może jak uda mi się znów przyjechać kiedy do Zatopią, to tam na nią zapoluję jak się trafi dobra nocka! Akurat 15x70 nie posiadam, choć w razie czego na zlocie ktoś pewnie będzie miał, zaś jak chodzi o 10x50, to nie wiem czy jestem aż tak doświadczonym obserwatorem na takie wyzwania, choć oczywiście spróbować nie zaszkodzi (jak czasem czytam co widziałeś w takiej niewielkiej dwururce, to naprawdę bierze mnie podziw)! 😄 Swoją drogą, masz jakiś taki obiekt, który nie daje Ci spokoju?
  21. Dzięki, to pozostaje mi probować dalej! 🙂 O, prawdę mówiąc nie myślałam, że Głowa Wiedźmy jest aż taka ekstremalna, zwłaszcza, że kojarzyłam, że nawet tu na Forum kiedyś się przewinęła w relacjach (chyba u @polaris i @Damian P. właśnie), teraz jeszcze na szybko znalazłam wątek @Erik68 z zeszłego roku okraszony szkicem. Ciekawa sprawa.
  22. Jak w tytule - czy macie jakieś obiekty, które przez długi czas były dla Was (lub nadal są) problematyczne, tzn. co byście nie robili, za nic nie mogliście ich dostrzec? Do których zasadzaliście się niewiadomo ile razy i w jak najlepszych warunkach, na jakie mogliście sobie pozwolić, a one i tak nie chciały wyleźć? Zachęcam Was do podzielenia się swoimi doświadczeniami w tej tematyce, myślę, że mile widziane będą również różne wzajemne rady co do obserwacji obiektów, które (mam nadzieję) w tym wątku się pojawią. Zaczęłam się nad tym dziś zastanawiać dzięki poruszonemu przy okazji relacji @Damian P. wątkowi Galaktyki Barnarda, która jest takim obiektem właśnie dla mnie. Jak już napisałam w tamtym wątku, podchodziłam do niej z lornetą 25x100 po kilka razy w sierpniu 2019 i sierpniu 2020 roku, w obu przypadkach w Chorwacji, a więc była nad horyzontem trochę wyżej niż w Polsce. Niebo tam może nie było najidealniejsze, ale taka solidna 4 w skali Bortle'a z niezaświetlonym południowym horyzontem nie wystarczyła, i chyba tylko jeden raz miałam wrażenie, że coś mi mignęło, ale to zdecydowanie za mało żeby obiekt uznać za zaliczony. Nie daje mi ten obiekt spokoju powiem Wam, chociaż nie wiem, może moja lorneta to za mało, a może niebo musi być idealnie smoliste, a rzeczona galaktyka w zenicie, żeby ją zobaczyć. 🙂
  23. Właśnie ja z Galaktyką Barnarda mam niewyrównane rachunki, podchodziłam do niej z lornetą 25x100 po kilka razy w sierpniu 2019 i sierpniu 2020 roku, w obu przypadkach w Chorwacji pod niebem 4 klasy w skali Bortle'a i pięknym widokiem na południową część nieba (na południowym horyzoncie było głównie morze i nieszczególnie oświetlone wyspy), i chyba tylko jeden raz miałam wrażenie, że coś mi mignęło, ale to zdecydowanie za mało żeby obiekt uznać za zaliczony.
  24. Przed odkryciem atmosfera trochę zgęstniała - dosłownie i w przenośni - przed 12 część nieba, na której odbywało się całe zjawisko, zasunęła się cirrusami tak gęstymi, że nie prześwitywał przez nie w ogóle Księżyc. W myślach zaczęłam się już powoli żegnać z zobaczeniem odkrycia, ale kilkanaście minut później chmury trochę się przerzedziły, a ja ponownie odnalazłam tarczę Srebrnego Globu. O 12:18 Wenus pojawiła się po drugiej stronie Księżyca i przyznam, że tak jak samo zakrycie wydawało mi się trwać dość długi moment, tak przy odkryciu miałam wrażenie, że nastąpiło ono natychmiast. Być może zadziałał tutaj efekt zaskoczenia. Tym razem przyjrzałam się dokładniej samej Wenus i mogę powiedzieć, że zdecydowanie dostrzegłam jej fazę zbliżoną do III kwadry - było to bardzo wyraźnie widoczne na żywo, ale trudniejsze do uchwycenia telefonem przyłożonym do okularu. Przyznam się Wam, że to chyba pierwsze zakrycie planety przez Księżyc, jakie udało mi się zobaczyć, i bardzo mi się podobało!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)