Skocz do zawartości

LUNAtykowanie z Merkurym


dziki1

Rekomendowane odpowiedzi

Ktoś, kiedyś powiedział, że napędza nas energia, którą otrzymujemy od kogoś innego. Można się z tym zgodzić lub nie. W tym momencie jest to nieistotne. Wiem jedno. Kiedy oglądam dobry film w trakcie niepogody, i gdy nagle - przez przypadek - oderwę wzrok od telewizora kierując go na okno, przez które zauważam rozpogodzone niebo, dostaję (choć nie zawsze) specyficznego kopa, aby zaprzestać wygodnego oglądactwa i wyruszyć za miasto w poszukiwaniu astronomicznych przygód. W dodatku, kiedy jeszcze wiem, że na niebie dzieje się coś spektakularnego, rzadkiego, ulotnego bez żalu wyłączam telewizor, chaotycznie pakując w torbę niezbędne rzeczy i - jak lunatyk - podążam za - tylko mi znanym - wewnętrznym głosem. Tak było wczoraj. Wiedziałem, dzięki naszemu miesięcznikowi "Astronomia", że można spróbować uchwycić niebiańskie spotkanie młodego Księżyca z Planetą handlarzy i złodziei. Zdawałem sobie sprawę, że dla mnie jest to nie lada gratka. Ostatnie dwa dni były wspaniałe. Pozwoliły naładować akumulatorek, ale rzadką koniunkcję miałem za uszami. Ale przyszła środa i... . Od samego rana czułem, że coś jest nie tak. Niby się chmurzyło, przejaśniało i znów na przemian chmurzyło. Ta cykliczna przemienność wierciła mi w trzewiach specyficzne uczucie, że jednak nie uda się zapolować na zjawisko. Przekonania nabrałem w porze obiadowej, kiedy niebo zasnuło się całkowicie i spadł deszcz. "Po ptakach" pomyślałem sarkastycznie i postanowiłem, że popołudnie i wieczór spędzę ne seansach filmowych - niestety - przed telewizorem. Lubię kino. Zaległości mam sporo, więc tak spędzony czas także uważam za niezmarnowany. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem zwłaszcza, że brakło jakichkolwiek symptomów, aby pogoda zmieniła się na lepsze. Jakie więc było moje zdziwienie, gdy w trakcie seansu, około godziny 19.20 niechcący zauważyłem blask Syriusza, który mimowolnie zaczął łechtać mój wzrok. Podniosłem się z fotela, wyszedłem na balkon i stanąłem jak wryty. Dziury w chmurach. Ni stąd, ni zowąd. Dziury. Telewizor kontynuował sobie seans, a ja szybko chwytając aparat oraz statyw, pobiegłem do samochodu, aby udać się na pobliskie pola z odsłoniętym zachodnim horyzontem. Może zdążę. Może uda się choćby jedna klatka. Może.... Lunatyk, pomyślałem sobie w trakcie chaotycznej jazdy. Lunatyk, jak cholera, zwłaszcza, że z radia sączyła się muzyka lunatycznego Radiohead. Dotarłem, wyszedłem z samochodu i cóż takiego zobaczyłem? A no nic. Nic przez duże N, chmury i w dodatku bardzo silny wiatr, który był oznaką przemieszczania się kolejnego frontu atmosferycznego. Stwierdziłem, że skoro tu jednak jestem, to może wypakuję sprzęt i liczyć będę na przysłowiowy łut szczęścia. Było już ciemno a chmury potęgowały wrażenie. Wiatr dmał tak, że ustawiony obok "madzi" statyw z aparatem jęczał niemiłosiernie, jakby za moment miał się przełamać i dokonać żywota. W głębi siebie śmiałem się, że jednak nie do końca normalny ze mnie jegomość. Trudno. Lubię tak. I nagle morze się rozstąpiło. Zauważyłem prześwitujący, wąski sierp Księżyca. Wiktoria? Nie do końca. Sierpik, co chwila ginął i znów pojawiał się bardzo nisko nad horyzontem. O Merkurym mogłem zapomnieć. Chmury cały czas mi towarzyszyły, ale dały minimalną szansę na wykonanie choćby jednego zdjęcia. Skoro tam byłem, przytrzymując statyw rękoma, pstrykałem fotografie nie licząc na nic. Nie trwało to długo. Namacalnie, w chwilach słabej widoczności zauważałem jak ekstyncja "zabija" i tak wątły blask naszego satelity. A i chmury nie ustępowały. Różowiutko. Aby coś się zarejestrowało stosowałem nieracjonalne czasy naświetlania (a może, gdzieś niechcący zarejestruje się planetka), które w połączeniu z silnym wiatrem skutkować mogły tylko jednym. Brakiem ostrości i tradycyjnym rozmyciem obrazu. Koniec. Ta zabawa nie jest warta świeczki. Spakowałem się, wsiadłem do auta i do domu.

Film się skończył. Beze mnie. Zrobię sobie powtórkę. Nic straconego. Koniunkcja się nie wróci. Podłączyłem aparat do telewizora i... Wybaczcie, jeśli zdjęcia te obrażają Waszą estetykę. Są one zapiskiem wariackiej eskapady, która według wszelakich znaków miała się nie udać. Ale ja, po wariackiej obróbce jestem mega zadowolony. Los płata niespodziewane i zaskakujące figle. A ja w dalszym ciągu nie wiem, skąd mam tą nieokiełznaną energię, która mnie stymuluje do irracjonalnych zachowań. A może ktoś jeszcze...
PS. Wszystkim uczestnikom zlotu w Zatomiu życzę pogody. Niech Urania ma Was w swej opiece. Pozdrawiam Grzegorz:)

P3296613ab.thumb.JPG.c55228e3b5b6080814cd8fcd9959b27b.JPGP3296612cc.thumb.JPG.12e14724083ce5d11fd279fb7a6ff046.JPG

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)