Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

W 2022 roku, na niebie zobaczymy nowę czerwoną
autor: John Moll 10 Styczeń, 2017
Naukowcy, którzy dokonali stosownych obliczeń zapowiadają, że w 2022 roku zobaczymy na niebie rzadkie zjawisko. W wyniku połączenia się dwóch gwiazd nastąpi potężna eksplozja, zwana nową czerwoną.
Gwiazdy o których mowa znajdują się w gwiazdozbiorze Łabędzia. Jest to układ podwójny kontaktowy, czyli ciasny układ składający się z dwóch gwiazd, które dosłownie stykają się ze sobą. Ciała niebieskie orbitują wokół siebie, lecz odległość między nimi nieustannie się zmniejsza.
W wyniku połączenia się gwiazd, powstanie nowa, jeszcze większa gwiazda. Naukowcy już nadali jej nazwę - KIC 9832227. Nowy obiekt eksploduje a jego jasność zwiększy się 10.000-krotnie. Na niebie zobaczymy nowę czerwoną. Jak nazwa wskazuje, będzie ona emitowała czerwony kolor. Światło widzialne po nowie czerwonej wygasa bardzo powoli, ciemniejąc przez tygodnie, a nawet miesiące, po czym obiekt zaczyna emitować silne promieniowanie podczerwone.
Naukowcy przewidują eksplozję na podstawie obserwacji nowy czerwonej V1309 Scorpii. Wybuch miał miejsce w 2008 roku. Jednak zanim do niego doszło, dwie gwiazdy okrążały się nawzajem co około 36 godzin, aż nastąpiło zderzenie, a po nim zaobserwowano gwałtowny wzrost jasności.
Jeśli badacze nie pomylili się w swoich obliczeniach, już za 5 lat, może trochę wcześniej lub nieco później, na niebie zobaczymy ciekawe widowisko i nie będziemy do tego potrzebowali żadnego sprzętu. Czerwona nowa będzie widoczna gołym okiem nawet przez 6 miesięcy i szacuje się, że będzie tak jasna jak Gwiazda Polarna.
Źródło:
http://www.astronomy.com/news/2017/01/2022-red-nova
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/w-2022-roku-na-niebie-zobaczymy-nowe-czerwona

W 2022 roku na niebie zobaczymy nowę czerwoną.jpg

W 2022 roku na niebie zobaczymy nowę czerwoną 2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Związki chemiczne w oceanie Enceladusa
Wysłane przez kuligowska w 2017-01-10

Jak wiele ciekawych z naszego punktu widzenia związków chemicznych ma w sobie zimny ocean pokrywający jeden z księżyców Saturna ? Enceladusa? Musimy to wiedzieć, by móc oszacować, czy ten udekorowany gejzerami satelita może kryć w sobie obce formy życia.
Enceladus należy do dość słynnej rodziny lodowatych globów, w której skład wchodzi również jowiszowa Europa i inny satelita Saturna, Tytan. Księżyce te są zdaniem poszukiwawczy pozaziemskiego życia najbardziej obiecujące. Ze względu na to, że mogą być bogate w wodę, a od planet ? olbrzymów przejmują dodatkowo ?rozgrzewającą? energię pływów.
Sonda Cassini badała Enceladusa przez ponad dziesięć lat. Wiadomo, że jednym z kluczowych wyznaczników ?zamieszkiwalności? planet jest ich skład chemiczny, a w szczególności kwasowość. Na Ziemi życie możliwe jest jeszcze przy maksimum i minimum skali kwasowości mierzalnej przez wskaźnik pH. Znając ten wskaźnik dla (przykładowo) Enceladusa, naukowcy mogą zidentyfikować zachodzące na nim reakcje geochemiczne, które wpływają na całe środowisko oraz to, czy faktycznie może ono sprzyjać rozwojowi jakichkolwiek organizmów. Wiadomo bowiem, że wiele takich reakcji wywołuje mierzalne i przewidywalne poziomy pH.
Nie jesteśmy jednak w stanie bezpośrednio pobrać próbki wody z oceanu Enceladusa do badań. Możemy tylko ocenić jego kwasowości metodami pośrednimi, przyglądając się związkom wyrzucanym przez wydobywające się z niego gejzery i tym, jak się one przeobrażają w odpowiedzi na zamianę kwasowości otoczenia. Chemik Christopher Glein dowodził zespołem, który opracował nowatorską metodę oceny pH w wodach Enceladusa, opartą na wykorzystaniu danych obserwacyjnych na temat obecności węglanów w wyrzucanym materiale. To klasyczne podejście w geochemicznych badaniach Ziemi (np. jej wody deszczowej), ale dziś naukowcy mogą stosować je także w odniesieniu do innego ciała niebieskiego. Jest to możliwe m. in. dzięki pomiarom ilości rozpuszczonego węgla nieorganicznego wykonywanym przez instrument Cosmic Dust Analyzer (Kosmiczny Analizator Pyłu) z pokładu sondy Cassini.
Celem zespołu Gleina było opracowanie obszernego i wiarygodnego modelu chemicznego oceanu. Ma on uwzględniać także zasolenie wód Enceladusa. Model ten wskazuje obecnie na to, że ocean zawiera w sobie sód, chlor i węgiel, wykazując przy tym kwasowości rzędu 11 do 12 pH. To wartości zbliżone do kwasowości wody z mydłem. Szacunkowa wartość pH jest nieco większa niż wcześniejsze oszacowania, ale wszystkie dotychczasowe modele są zgodne co do ogólnego składu chemicznego oceanu. Zgodność ta cieszy naukowców, bowiem ocena poziomu pH dla ciała tak odległego jak Enceladus nie jest prosta i spodziewano się raczej, że modele nie będą zgodne co do pewnych wartości.
Naukowcy podejrzewają też, że taki a nie inny skład oceanu jest wynikiem procesu znanego jako serpentynizacja. Ma on miejsce, gdy bogate w magnez i żelazo skały przeobrażają się w minerały gliniaste. Na Ziemi proces ten jest bardzo rzadki, ale jednocześnie jest on dokładnie tym, czego można spodziewać się na Enceladusie, gdzie ciekła woda zderza się ze skałami pod lub ponad oceanem. W połączeniu z wysokim wskaźnikiem pH proces ten produkuje wodór ? gaz, który sprzyja formowaniu się molekuł organicznych. Nie wiadomo wciąż jednak, czy proces ten zachodzi tam miejsce nadal. Jeśli tak, mógłby on uczynić środowisko księżyca dużo bardziej ?zamieszkiwalnym?. Jeśli nie ? jeśli miał miejsce dawno temu ? wysokie pH może być tylko jego pozostałością, a obecnie Enceladus jest martwym globem.
Czytaj więcej:
?    Cały artykuł w języku angielskim
?    The pH of Enceladus? ocean, Glein et al., artykuł opublikowany w Geochimica et Cosmochimica Acta

Źródło: astrobio.net
Zdjęcie: pióropusze wody wydobywające się spod skutej lodem powierzchni jednego z księżyców Saturna ? Enceladusa. Źródło: NASA/JPL/SSI
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zwiazki-chemiczne-oceanie-enceladusa-2827.html

Związki chemiczne w oceanie Enceladusa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charon spowalnia tempo utraty atmosfery na Plutonie
Radosław Kosarzycki dnia 10/01/2017
Związek Plutona z jego największym księżycem Charonem, z uwagi na rozmiary i bliskość tego drugiego należy do najbardziej nietypowych w Układzie Słonecznym. Średnica Charona to ponad połowa średnicy Plutona, a odległość między tymi dwoma ciałami to niecałe 20 000 kilometrów. To tak jakby dokoła Ziemi krążył Mars w odległości trzy razy mniejszej od aktualnej odległości Księżyca od Ziemi.
Nowe wyniki badań prowadzonych przez naukowców z Georgia Institute of Technology dostarczają nowych informacji o tym związku i o jego wpływie na bezustanne zdzieranie atmosfery Plutona przez wiatr słoneczny. Gdy Charon znajduje się dokładnie pomiędzy Słońcem a Plutonem znacząco spowalnia tempo utraty atmosfery.
?Charon nie zawsze posiada własną atmosferę,? mówi Carol  Paty, profesor z Georgia Tech. ?Jednak gdy ją ma, stanowi tarczę dla Plutona, która chroni go przed wiatrem słonecznym.?
Taka zapora prowadzi do powstania ostrzejszego kąta fali uderzeniowej, a tym samym spowolnienia degradacji atmosfery. Gdy Charon nie posiada atmosfery lub gdy znajduje się za lub obok Plutona, wtedy ma zdecydowanie mniejszy wpływ na oddziaływanie wiatru słonecznego z Plutonem.
Prognozy na podstawie tego badania, opracowane przed przelotem sondy New Horizons w pobliżu Plutona zgadzają się z pomiarami tempa utraty atmosfery Plutona wykonanymi przez sondę podczas przelotu w lipcu 2015 roku. Wcześniejsze szacunki mówiły o tempie co najmniej 100-krotnie wyższym.
Wyniki opisywanych badań opublikowano w specjalnym wydaniu periodyku Icarus.
Źródło: Georgia Institute of Technology
Tagi: Atmosfera Plutona, Charon, Pluton
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/10/charon-spowalnia-tempo-utraty-atmosfery-na-plutonie/

Charon spowalnia tempo utraty atmosfery na Plutonie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bogini z piekła rodem: Wenus
Dominika Jasińska dnia 10/01/2017
Każdy medal ma dwie strony? Na to wygląda. A ten w postaci błyszczącej na niebie wyjątkowym blaskiem Wenus jest tego świetnym przykładem. Jakie tajemnice skrywa sąsiadka Ziemi i czym może zaskoczyć nas ciemna strona jej natury?
Wenus, zwana także Gwiazdą Wieczorną lub Jutrzenką, to druga w kolejności planeta Układu Słonecznego ? najbliższa sąsiadka Merkurego i  Ziemi. Utożsamiana przez starożytnych Rzymian z boginią piękna i miłości, planeta fascynowała ludzkość od najdawniejszych czasów, przede wszystkim za sprawą jej przyciągającej uwagę jasności. Wenus pozostaje bowiem najjaśniejszym ciałem niebieskim na firmamencie, zaraz po Słońcu i Srebrnym Globie, osiągając niekiedy blask szacowany na -4,6 magnitudo! Ta niezwykła planeta jest więc zawsze jaśniejsza od najjaśniejszych gwiazd, które obserwować możemy na nieboskłonie o różnych porach nocy i roku. Wenus od początków ery kosmicznej budziła zainteresowanie naukowców, a ze względu na jej położenie w naszym bliskim sąsiedztwie stała się jednym z pierwszych celów naszych badań. Wenus niekiedy zbliża się do nas na odległość zaledwie 40 milionów kilometrów, by później oddalić się na dystans ponad siedmiokrotnie większy.
Nie tylko wyjątkowa jasność i dostępność Wenus przesądziły o tym, że szybko stała się celem misji badawczych. Ta skalista planeta ma masę i rozmiary praktycznie takie jak nasza Ziemia, więc od dawana nazywano ją planetarną bliźniaczką Niebieskiej Planety. Wysyłane w latach 60. XX wieku sondy amerykańskie i rosyjskie miały przynieść oczekiwane przez naukowców wyniki. Większość naukowców spodziewała się ujrzeć planetę pokrytą oceanami, a nawet bujnymi lasami tropikalnymi. Tak właśnie na początku ery kosmicznej wyobrażano sobie lśniącą wyjątkowym blaskiem Gwiazdę Poranną ? jako bliźniaczy odpowiednik Ziemi, na którym w przeciągu milionów lat pojawić mogą się pierwsze znane nam formy zaawansowanego życia. Niestety sondy, które docierały w okolice Wenus jednoznacznie przekreśliły entuzjastyczne wizje astronomów. Okazało się, że planeta ta nie ma nic wspólnego z boginią miłości i piękna, na cześć której nadano jej w przeszłości imię. To, co zobaczyli wówczas naukowcy, to niegościnny i przerażający świat pokryty gęstą warstwą chmur tworzonych przez silnie trujące substancje. W dodatku okazało, że pod grubą warstwą obłoków kryje się prawdziwe piekło, bo temperatury na Wenus sięgają nawet 500 stopni Celsjusza!
Rozczarowujące odkrycie prawdy o Wenus to wielki przełom w dziedzinie planetologii. Naukowcy zrozumieli bowiem, że dwa takie same globy, które w chwili narodzin przypominają bliźnięta, mogą przeistoczyć się na drodze ewolucji w zupełnie odmienne światy, których oprócz masy i wielkości nie łączy nic więcej! Astronomowie zaczęli więc analizować losy obu planet, próbując odgadnąć jak mogły rozwinąć się w tak radykalnie odmienny sposób na przestrzeni 4 miliardów lat. Od początku roku 1960 roku wiele statków kosmicznych przybywało w pobliże Wenus, aby odkryć największe tajemnice wyrodnej siostry Ziemi. Niewielki ułamek tych misji kończył się powodzeniem: sondy ?wysiadały? w kontakcie z wrogim środowiskiem planety. Szczątkowe informacje docierające od sond, konsekwentnie gromadzone i interpretowane przez naukowców, pozwoliły budować pierwsze, wyraźniejsze obrazy tego globu. Z czasem rozwijająca się technologia umożliwiła badanie powierzchni Wenus bez potrzeby lądowania na planecie. W odkryciu skrywanego przez tak wiele lat prawdziwego oblicza Wenus nie przeszkodziły nawet jej niezwykle gęste chmury i nadzwyczaj wysokie temperatury. Dziś o planecie wiemy naprawdę dużo, ale Wenus wciąż nie przestaje nas zaskakiwać. Czym zaciekawić może Was najbliższa siostra Niebieskiej Planety?
Zacięty pojedynek
Zafascynowani niezwykłą naturą Wenus, radzieccy i amerykańscy astronomowie walczący w wielkim wyścigu kosmicznym, jednym z ważniejszych powodów do wzajemnego prześcigania się uczynili właśnie tę planetę. W końcu któż nie chciałby zdobyć tak wyjątkowego trofeum jak najjaśniejszy glob na niebie? Badanie żadnej innej planety nie sprawia tyle kłopotów co w przypadku sąsiadki Ziemi, a wszystko to z powodu iście piekielnych warunków, jakie panują na jej powierzchni i w atmosferze.
Na starcie do podboju Wenus jako pierwsza stanęła kosmiczna wysłanniczka Związku Radzieckiego ? sonda Wenera 1. W ramach rozbudowanego programu badawczego opuściła ona Ziemię na początku roku 1961, ale już po niecałym tygodniu naukowcy stracili z nią kontakt. Kolejny statek przeleciał w pobliżu planety zgodnie z planem, ale w efekcie awarii i ta próba zakończyła się fiaskiem, a radzieccy astronomowie znów nie uzyskali żadnych informacji. Los odmienił się w niedługim czasie, bo już w marcu 1966 roku radzieccy naukowcy świętowali dotarcie do powierzchni Wenus sondy Wenera 3. Był to pierwszy obiekt wysłany przez człowieka, który przekraczając atmosferę innej planety dotarł na jej powierzchnię. Niestety awaria systemu komunikacyjnego zakłóciła przesyłanie przez sondę danych. Rok później w atmosferze Wenus znalazła się Wenera 4, która z powodzeniem zbadała środowisko chmur planety, dowodząc, że temperatury na globie sięgają nawet 500 stopni Celsjusza, a atmosfera aż w 95% składa się z dwutlenku węgla ? gazu wywołującego na Ziemi efekt cieplarniany. Niestety obiekt nie dotarł do powierzchni planety, z powodu zbyt dużych rozmiarów spadochronu ? sonda opadała tak długo, że jej systemowi nie wystarczyło energii zgromadzonej w niewielkich bateriach. Uwzględniający dużą gęstość chmur planety, astronomowie Związku Radzieckiego znacznie zmniejszyli i ulepszyli spadochrony, w które wyposażono kolejne sondy ? Wenerę 5 i Wenerę 6. Wysłane pod koniec lat 60. dokonywały pomiarów aż przez 50 minut, dostarczając m.in. informacji o składzie chemicznych i właściwościach fizycznych wenusjańskiej atmosfery. Pierwsze dane telemetryczne z powierzchni planety odebrano dzięki misji sondy Wenera 7, która nadawała z powierzchni planety sygnał przez ponad 20 minut w grudniu 1970 roku. Coraz lepiej przystosowane do warunków panujących na powierzchni planety sondy przesyłały dane znacznie dłużej (nawet przez 50 minut) i dostarczały pierwszych zdjęć powierzchni nieprzyjaznego globu. Wenera 9, która osiadła na stoku, przesłała fotografię krajobrazu usianą dużymi kamieniami, natomiast odmienny obraz zaprezentowała Wenera 10, która wylądowała na bazaltowej równinie. Zdjęcia te były jednymi z pierwszych doniesień o wyglądzie i różnorodności powierzchni Gwiazdy Wieczornej. Radziecki program Wenera od tamtej chwili odnosił w zakresie badań nad Wenus praktycznie same sukcesy: udało się wykryć burze w atmosferze Wenus, wykonać pierwsze barwne fotografie jej powierzchni, zbadać próbki gleby poprzez wykorzystanie spektrometru i promieni rentgenowskich, a także wykonać jedne z pierwszych map powierzchni globu.
Równolegle do intensywnych badań prowadzonych przez ZSRR swoją eksplorację Wenus realizowały Stany Zjednoczone. Początki amerykańskiego programu Mariner nie różniły się od losów Wenery. Sonda Mariner 1 rozpadła się w kilka minut po starcie w 1962 roku. Kolejny statek badawczy wysłany w miesiąc później miał znacznie więcej szczęścia ? sonda Mariner 2 po ponad studniowym locie dotarła w okolice Wenus i przeleciała prawie 35 tysięcy kilometrów nad jej powierzchnią, co w historii badań kosmicznych odnotowano jako pierwszą udaną misję międzyplanetarną. Idąc łeb w łeb z konkurencyjną misją Wenera sonda przy użyciu radiometrów mikrofalowych i podczerwonych badała temperaturę atmosfery globu, co ostatecznie rozwiało nadzieje na znalezienie na powierzchni planety jakichkolwiek oznak życia. Odnotowana wówczas przez Mariner 2 temperatura sięgała 425 stopni Celsjusza. Sonda ta po raz pierwszy zwróciła uwagę naukowców na fakt, iż Wenus posiada bardzo nikłe pole magnetyczne. Kolejne misje programu Mariner skupiały się na badaniu składu chemicznego i właściwości atmosfery planety, a ze względu na podobieństwo do głównych celów badawczych programu Wenera, naukowcy amerykańscy i radzieccy po raz pierwszy postanowili rozpocząć międzynarodową współpracę w badaniach kosmosu! W taki sposób najwięksi przeciwnicy na pewien okres porzucili działa, by połączyć siły i ukierunkować je na lepsze zrozumienie najbliższej sąsiadki Ziemi.
Mimo chwilowego pojednania wyścig kosmiczny trwał nadal, a USA wysunęły się na prowadzenie, gdy za sprawą Marinera 10 uzyskano ponad 4 tysiące fotografii wykonanych przez sondę w 1974 roku z wysokości niecałych 6 tysięcy kilometrów. W późniejszym okresie Stany Zjednoczone zmieniając taktykę wysłały w kierunku Wenus długoterminową sondę, która przez 13 lat podróżując wokół planety wykonywała radarowe mapy jej powierzchni. Mowa tu o programie Pioneer Venus, w ramach którego za pomocą drugiej sondy dostarczono cztery próbniki, które dryfując w wenusjańskich chmurach dostarczały informacji o cechach atmosfery globu. Ameryka w kierunku Wenus wysłała także sondę Magellan, której misja rozpoczęła się w roku 1989. Sonda przez niecałe 5 lat dostarczyła wysokiej jakości obrazów, które pozwoliły na stworzenie wyjątkowo dokładnych map radarowych, dokumentujących aż 98% powierzchni globu. Magellan był ostatnią sondą wysłaną w kierunku tej planety w XX wieku.
Czy na Wenus mógł istnieć ocean?
Przy panujących na Wenus temperaturach na znalezienie wody nie ma obecnie najmniejszych szans. Mimo, że na planecie panują piekielne warunki, bliźniaczka Ziemi według naukowców mogła być w przeszłości pokryta oceanami. Badania wskazują, że w zamierzchłych czasach planeta posiadała w swej atmosferze spore ilości wody. Na tyle duże, że skroplone w postaci deszczu mogłyby pokryć całą jej powierzchnię tworząc ocean o maksymalnej głębokości 25 metrów. Jednak Wenus nawet w przeszłości dręczyły susze, nie tak ogromne jak obecnie, ale temperatura panująca setki milionów lat temu na jej powierzchni, była na tyle duża, że wenusjański deszcz w kontakcie z podłożem wyparowywał w mgnieniu oka. Planeta miała wystarczające pokłady wody, ale przy panujących tam warunkach szanse na stworzenie dzięki tym zasobom środowiska przypominającego to ziemskie były znikome. Mimo wszystko nie wyklucza się, że na Wenus były oceany. Ale nie takie, o jakich myślimy porównując tę planetę z Ziemią.
Niektóre rzeźby terenu obserwowane na Wenus wskazują, że w przeszłości na jej powierzchni istniała jakaś ciekła substancja. Naukowcy sugerują, że mógł to być ?półpłynny? dwutlenek węgla wypełniający obecnie atmosferę planety aż w ponad 95 procentach. Znany na Ziemi jako gaz cieplarniany dwutlenek węgla jest przyczyną dla której Wenus stała się niezwykle nieprzyjaznym miejscem Układu Słonecznego. Jak większość substancji CO2 posiada obok trzech podstawowych stanów skupienia (gaz, ciecz, ciało stałe) także czwartą dodatkową fazę ? stan nadkrytyczny. W punkcie krytycznym danej substancji zanika różnica gęstości między cieczą a gazem oraz napięcie powierzchniowe, a stanem nadkrytycznym określa się moment, gdy granica między fazą ciekłą a gazową nie istnieje.  Taki półpłynny dwutlenek węgla w stanie nadkrytycznym łączy w sobie cechy charakterystyczne dla dwóch stanów skupienia. Według naukowców to CO2 w takiej formie wypełniał kiedyś wenusjańskie oceany, morza i rzeki. Ciśnienie atmosferyczne na powierzchni Wenus jest obecnie ponad 90 razy większa niż to działające na Ziemi, ale w okresie gdy Gwiazda Poranna była jeszcze bardzo młoda, nacisk powierzchniowy mógł być nawet kilkadziesiąt razy większy. W takim środowisku dwutlenek węgla w fazie nadkrytycznej mógł przetrwać przez stosunkowo długi okres czasu ? nawet przez 200 milionów lat. To niewiele w skali wieku planety, ale na tyle dużo, by oceany dwutlenku węgla odznaczyły piętno w geologii Wenus. Jeżeli badania w tej kwestii potwierdzą teorię naukowcy będą mogli lepiej poznać przeszłość wielu z form rzeźby obserwowanych na Wenus oraz odkryć prawdę o ich pochodzeniu.
Jak wyglądał ten nietypowy wenusjański ocean? Naukowcy mówią o nim najczęściej jak o wielkim zbiorniku banieczek gazu, pokrytych grubą warstwą cieczy.
Krajobraz z piekła rodem?
Gdyby podróż na Wenus była możliwa, bo odkrylibyśmy technologię, która pozwoliłaby astronautom przetrwać na powierzchni tej piekielnie gorącej planety, bez ryzyka usmażenia się już po pierwszym kontakcie z jej środowiskiem, jakie widoki moglibyśmy ujrzeć? Pierwsze kroki śmiałków, którzy podjęliby się próby podróży w wewnętrzne strony Układu Słonecznego, byłyby niezwykle trudne do wykonania. Ciśnienie panujące na Wenus (ponad 90 razy większe niż na Ziemi) sprawia, że chodzenie tam byłoby równie trudne, jak poruszanie się w wodzie, na głębokości co najmniej 900 metrów. A wszystko to ? nie zapominajmy ? przy temperaturze wykraczającej daleko poza skalę naszych zaokiennych termometrów. Każdy krok na Wenus przypominałby stąpanie po rozżarzonych węglach, choć porównanie to i tak łagodnie odnosi się do warunków, jakie panują na powierzchni tego globu. Przemieszczania się nie ułatwiłyby także wenusjańskie wiatry. Choć są one powolne i zwykle osiągają prędkość zaledwie kilku kilometrów na godzinę, gęsta atmosfera planety sprawia, że z łatwością przenoszą one duże ilości pyłu, a nawet średniej wielkości kamienie! Poza tym dookoła astronautów panowałby prawdopodobnie półmrok ? chmury planety przepuszczają bardzo niewielkie ilości promieni słonecznych, odbijając tak dużo światła, że albedo planety może wynosić nawet 0,8 w jednostopniowej skali. Jaśniejąca niezwykłym blaskiem Wenus skrywa więc pod swoimi chmurami dosyć ciemno i ponuro prezentujący się świat. Orientacji w terenie przy tak niewielkim nasłonecznieniu nie ułatwiałby fakt, iż z powodu rotacji wstecznej, Słońce na Wenus wschodzi na zachodzie, a za horyzontem skrywa się tam, gdzie normalnie oczekiwano by go nad ranem. Poza tym dzień na planecie trwa dłużej niż tamtejszy rok: odpowiednio 243 dni ziemskie i 225 dni ziemskich!
Gdy w końcu wenusjański astronauta przyzwyczaiłby się do tych dziwnych i zarazem przerażających warunków, jakie krajobrazy mógłby podziwiać na swoim pierwszym spacerze? Wszystko, co zobaczyłby w trakcie swojej przechadzki, byłoby wspaniałym odzwierciedleniem geologicznej historii tej planety.  Charakter powierzchni Wenus wyraźnie wskazuje na dużą aktywność wulkaniczną planety, bo glob pokryty jest dużą ilość bazaltu, a więc zastygniętej lawy, która przez wiele milionów lat wypływała na zewnątrz wulkanów w potężnych erupcjach. I choć Wenus pod względem ilości aktywnych wulkanów zdecydowanie prześciga swoją bliźniaczkę Ziemię, to ukryty w półmroku i gęstych chmurach krajobraz jest raczej zwyczajny. 70% powierzchni globu stanowią bowiem łagodne wyżyny, równiny wulkaniczne, faliste wzniesienia i niewielkie doliny. Ta forma terenu tworzy dwie, wyraźnie oddzielone od siebie krainy geograficzne. Każda z nich ma powierzchnię podobną do ziemskich kontynentów: północny obszar wyżynny ? Ziemia Isztar (nazwa pochodzi od imiennie babilońskiej bogini miłości) swoją powierzchnią dorównuje Australii. To nad tym obszarem piętrzą się najwyższe wenusjańskie góry ? Góry Maxwella, których szczyt znajduje się 11 kilometrów powyżej średniego poziomu powierzchni Wenus. Wysokie wzgórza i góry stanowią zaledwie 10% krajobrazu Wenus. Południowy obszar nazwany na cześć greckiej bogini miłości i piękna nosi nazwę Ziemi Afrodyty. Na obszarze rozmiarami przypominającym Amerykę Południową nie ma wprawdzie wysokich gór, ale uwagę przyciągają tam przede wszystkim uskoki i osobliwe spękania.  Niziny rozciągają się na obszarze 20% powierzchni całej planety.
Naukowcy długo zastanawiali się, jak Wenus radziła sobie w okresie, kiedy planety Układu Słonecznego wyłaniające się z tzw. zupy pierwotnej przez długi czas nękane były bombardowaniem przez duże meteoryty i komety. Analizując mapy wenusjańskiej powierzchni nie odnajdujemy na niej zbyt licznych śladów po uderzeniach. W odróżnieniu od innych globów naszego kosmicznego podwórka, takich jak Merkury czy Księżyc, znalezienie krateru o średnicy większej niż 2-3 kilometry jest na Wenus prawie niemożliwe. Zdaniem astronomów wszystkiemu winna jest atmosfera planety, której gęstość jest na tyle duża, by spowolnić meteory do tego stopnia, że wypalą się całkowicie lub zdecydowanie stracą na masie, zanim dotrą do powierzchni globu. Najstarsze pamiątki po uderzeniach datowane są na 500 milionów lat. Wspomniana już aktywność wulkaniczna planety sprawiła, że większość śladów po spotkaniach z ?obcymi? z kosmosu została zatarta. Uboga w kratery powierzchnia Wenus jest mimo wszystko ciekawym obiektem badań dla planetologów. Wenus posiada bowiem szereg unikalnych cech powierzchni, nie spotykanych na innych globach Układu Słonecznego. Nasz astronauta odnaleźć mógłby tam między innymi wenusjańskie ?naleśniki?. Takie właśnie skojarzenia wywołują spotykane na sąsiadce Ziemi kopuły wulkaniczne o płaskich szczytach (tzw. farra), których wysokość nie przekracza jednego kilometra, a średnica sięga niekiedy nawet 50 kilometrów. Wspomniane sieci spękań występujące na Ziemi Afrodyty to tzw. novae ? gwiaździste systemy spękań rozgałęziające się od jednego centralnego punktu. Niektóre systemy pęknięć przypominają pajęcze sieci, ze względu na ich dosyć uporządkowane rozmieszczenie (tzw. arachnoidy). Większość tych tworów, podobnie jak reszta cech krajobrazu planety, jest efektem działalności wenusjańskich wulkanów.
Co skrywają wenusjańskie chmury?
Gęsta wenusjańska atmosfera składa się z ogromnych ilości dwutlenku węgla i niewielkiej domieszki azotu. Masa atmosfery jest tak duża, że ciśnienie na planecie przewyższa co najmniej 90 razy to, z którym na co dzień mamy do czynienia na Ziemi. Pokaźne pokłady dwutlenku węgla są przyczyną najsilniejszego obserwowanego w Układzie Słonecznym efektu cieplarnianego. Do Wenus dociera 25% energii słonecznej, ale atmosfera planety skrupulatnie gromadzi ciepło dostarczane przez gwiazdę, powodując, że jego powtórna ucieczka w przestrzeń kosmiczną staje się praktycznie niemożliwa. To właśnie dlatego planeta, która leży aż dwa razy dalej od Słońca niż Merkury, jest zdecydowanie bardziej gorętsza, niż położony najbliżej naszej gwiazdy dziennej glob! Atmosfery nie ochładza nawet powolny obrót Wenus ? nocna strona planety właściwie wcale nie stygnie. Co ciekawe temperatura na powierzchni całej planety ma podobne wartości ? niezależnie czy jest to równik, czy biegun globu. Naukowcy tłumaczą to zjawisko trzystopniowym nachyleniem osi planety, które sprawia, że sezonowe wahania temperatury są bardzo łagodne.
Gdyby leżenie na powierzchni Wenus było możliwe, obserwowane chmury być może przybierałyby bajkowe kształty, ale w rzeczywistości mają one więcej wspólnego z horrorem. Obłoki te składają się bowiem z dwutlenku siarki i kwasu siarkowego! Poza tym w chmurach Wenus mocno wieje. W przeciwieństwie do wspomnianych już powolnych wiatrów powierzchniowych, te wiejące w wysokich partiach chmur osiągają duże prędkości ? na szczytach wenusjańskich obłoków wieje z prędkością 300 kilometrów na godzinę, co oznacza, że wiatry okrążają planetę w ciągu maksymalnie 5 ziemskich dób. Pogoda na Wenus raczej nie jest przyjazna, co potwierdzają badania sondy Venus Express, która potwierdziła, że w chmurach planety często pojawiają się błyskawice. Ich powstawanie jest związane najprawdopodobniej z gazami uwalnianymi przez aktywne wulkany ? w chmurach unoszących się także nad tymi, które dymią na Ziemi, często dostrzega się wyładowania elektryczne.
Charakter wenusjańskiej atmosfery i chmur szczelnie zakrywających powierzchnię planety nie pozostawia złudzeń, co do tego, że Wenus nie jest miejscem, w którym należałoby spodziewać się oznak życia. Ale według naukowców twierdzenie to jest aktualne tylko jeśli mówimy o życiu podobnym do tego, które rozwija się na naszej Planecie. Ale jakie formy organizmów mogłyby przerwać w tym piekielnych warunkach, skoro w kontakcie z nieprzyjaznym środowiskiem tego globu dużych szans na przetrwanie nie mają nawet sondy kosmiczne? Wielu astrobiologów na przekór wszystkim informacjom na temat Wenus twierdzi, że może być ona domem dla pewnego rodzaju życia, które nie istnieje na Ziemi. W dodatku jako miejsce jego możliwego rozwoju wskazują nie powierzchnię planety, a tłoczące się nad nią gęste chmury. To tam, według naukowców, na wysokości 50-65 kilometrów panują warunki zbliżone do tych ziemskich ? przynajmniej w kwestii ciśnienia i temperatury. Ale czy w tamtym rejonie istnieje choćby niewielka ilość pary wodnej lub tlenu?
Według astrobiologów, których wizje na temat wenusjańskiego życia mają charakter zdecydowanie spekulacyjny, w wysokich chmurach nad Wenus mogły zachować się niewielkie ilości wody. Ale jak się okazuje duże ilości H20 na planecie wcale nie są wymagane, by mieć powody do szukania na niej śladów istnienia prostych organizmów. A przykłady, które motywują do tego astrobiologów, odnajdujemy tutaj ? na Niebieskiej Planecie. Ziemskie bakterie to organizmy na tyle wytrzymałe, że odnaleziono je nawet w bardzo wysokich warstwach atmosfery. Radziły sobie tam doskonale mimo znikomej ilości wilgoci, niskiego poziomu tlenu oraz narażone na duże dawki promienia ultrafioletowego. Znaleźliśmy także bakterie występujące m.in. w ciemnych jaskiniach, gdzie żywią się siarką wytwarzając żrącą substancję, jaką jest kwas siarkowy. Skoro organizmy, które wytrzymują towarzystwo kwasów, istnieją tutaj, dlaczego miałoby nie występować w wenusjańskich chmurach?
Ale kto właściwie wpadł na pomysł, by na Wenus szukać życia? Astrobiolodzy nie kierują się w swoich działaniach tylko wybujałą wyobraźnią. W gęstych wenusjańskich chmurach odnajdywane są związki chemiczne, których powstawanie może być związane z działalnością hipotetycznych ?bakterii?, Mowa tu m.in. o dwutlenku siarki, siarkowodorze oraz siarczku karbonylu, który na Ziemi powstaje w wyniku oddziaływania światła słonecznego na materię organiczną. Od kilkunastu lat obserwowano także, że obłoki na Wenus pochłaniają więcej światła ultrafioletowego, niż powinny.  Wenus znajdująca się blisko Słońca bombardowana jest większymi dawkami tego promieniowania, niż ma to miejsce w przypadku Ziemi. Na wysokości 50 kilometrów opalanie mogłoby skończyć się śmiertelnym poparzeniem słonecznym. Jednak naukowcy sądzą, że to właśnie kwas siarkowy, z którego składają się chmury na Wenus może być czymś w rodzaju super mocnego filtra przeciwsłonecznego. Oznacza to, że substancja którą uważamy za wrogą dla życia, mogłaby być naturalnym sprzymierzeńcem drobnych organizmów zamieszkujących wysokie partie chmur planety. Mimo wielu badań i spekulacji pytanie, czy w wenusjańskich chmurach skrywa się jakaś niezwykła, żywa materia, wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
 
Artykuł po raz pierwszy pojawił się w czasopismie Astronomia w numerze 44 / luty 2016.
Tagi: Magellan, Mariner, Pioneer Venus, Wenera 1, Wenera 10, Wenera 3, Wenera 4, Wenera 5, Wenera 6, Wenera 7, Wenera 9, Wenus, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/10/bogini-z-piekla-rodem-wenus/

Bogini z piekła rodem Wenus.jpg

Bogini z piekła rodem Wenus2.jpg

Bogini z piekła rodem Wenus3.jpg

Bogini z piekła rodem Wenus4.jpg

Bogini z piekła rodem Wenus5.jpg

Bogini z piekła rodem Wenus6.jpg

Bogini z piekła rodem Wenus7.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto pierwszy FRB, którego źródło jest znane
autor: admin 10 Styczeń, 2017
Po raz pierwszy w historii, udało się zlokalizować źródło szybkiego błysku radiowego FRB (Fast Radio Burst). Jest to tajemniczy fenomen pozagalaktyczny lub galaktyczny, którego przyczyny do dzisiaj pozostają nieznane.
Szybkie błyski radiowe, FRB są znane astrofizykom dopiero od 10 lat, ale do dzisiaj nikt nie wie jak właściwie powstają. Do tej pory zaobserwowano jedynie 18 takich zjawisk, jednak sądzi się, że codziennie dochodzi do nas wiele takich sygnałów tylko nie potrafimy wszystkich wykryć. Źródła tych FRB, które wykryliśmy pozostawały dla nas niewiadome ze względu na krótki czas trwania zdarzenia, ale wydawało się, że pochodziły z wszystkich stron nieba jednocześnie. Wiadomo, że przeważnie zjawiska te trwają przez milisekundy, ale w tym krótkim czasie dochodzi do emisji o energii nawet 500 milionów słońc.
Tym bardziej należy docenić fakt, że w końcu udało się zlokalizować źródło pochodzenia FRB, co stanowi niezwykłą okazję do badań tego tajemniczego fenomenu astronomicznego. FRB 121102 pochodzi z karłowatej galaktyki znajdującej się 2,5 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Udało się zlokalizować źródło, ponieważ w odróżnieniu od poprzednio zarejestrowanych błysków FRB, ten powtarzał się. Dzięki zespolonym w sieć, 27 teleskopom z Nowego Meksyku (Karl G. Jansky Very Large Array),oraz z Arecibo, wykryto w sumie aż 9 sygnałów z tego jednego źródła. To z pewnością czyni FRB 121102 wyjątkowym.
Gdy koordynaty wskazane przez astrofizyków sprawdzono w znajdującym się na Hawajach, optycznym obserwatorium Gemini, okazało się, że FRB 121102 dociera z ledwo widocznej galaktyki karłowatej o masie około 1% naszej Drogi Mlecznej. Powtarzalność sygnału wskazuje na to, że przynajmniej w tym przypadku nie było to zjawisko katastrofalne. Potwierdzono też ponad wszelką wątpliwość, że pochodzenie FRB może być pozagalaktyczne. Po pogłębionych badaniach dokonanych za pomocą europejskiej sieci radioteleskopów VLBI, zaproponowano hipotezę, że za sygnał radiowy może być odpowiedzialna supermasywna czarna dziura. Jednak nie spotyka się takich osobliwości w małych, ciemnych galaktykach.
Zasugerowano zatem inne rozwiązanie zagadki proponując teorię, wedle której za powtarzalne sygnały FRB odpowiada aktywne jądro galaktyki, reagujące na emisje dżetów gazowych odparowujących bąble plazmy. Inna hipoteza zakłada, że za FRB odpowiadają gwiazdy neutronowe zwane magnetarami. Tylko, że zwykle emitują one promieniowanie gamma i rentgenowskie. Tak ogromne emisje energetyczne wydają się być poza ich zasięgiem.
Źródło:
https://www.washingtonpost.com/news/speaking-of-science/wp/2017/01/04/mysterious..
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/odkryto-pierwszy-frb-ktorego-zrodlo-jest-znane

Odkryto pierwszy FRB którego źródło jest znane.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowiec, który chce nawiązać kontakt z Proximą Centauri b
Wysłane przez kuligowska w 2017-01-11
 
Pobliska egzoplaneta może niebawem otrzymać komunikat radiowy spoza swojego świata ? z Ziemi. Program SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) zakłada nasłuch nieba w poszukiwaniu wiadomości radiowych wysyłanych do nas przez obce cywilizacje kosmiczne. Jest dziś dość dobrze rozpoznawalny. Ale nie każdy wie, że istnieje także grupa osób działających jako METI (skrót od Messages to Extraterrestrial Intelligence), która chce w pewnym sensie odwrócić sytuację i wysyłać w Kosmos wiadomości, których nadawcą są Ziemianie.

Douglas Vakoch, były dyrektor oddziału Instytutu SETI o nazwie Interstellar Message Composition (dosłownie - ?Projektowanie Komunikatów Międzygwiezdnych?) zainicjował niedawno nową inicjatywę METI. Jego celem jest jedna konkretna planeta pozasłoneczna, niedawno odkryta przy najbliższej nam gwieździe Proxima Centauri. Innymi słowy ? najbliższa nam planeta poza Układem Słonecznym. Według naukowca aktualny program METI ma więcej ciekawych ?celów? na oku, jednak to właśnie planeta Proxima Centauri b jest najbardziej wyjątkowa. Po pierwsze ? są szanse a to, że nadaje się ona do zamieszkania. Po drugie ? leży tak blisko, że nasz sygnał radiowy nie będzie podróżował długo ? możemy się więc spodziewać dość szybkiej odpowiedzi...

Programy takie jak METI mają ciekawą i długą tradycję. Już w roku 1974 kilku naukowców - w tym Frank Drake i Carl Sagan ? ułożyli i wysłali w kierunku gromady kulistej M13 tak zwaną Wiadomość Arecibo, niezakodowany komunikat z podstawowymi informacjami o życiu na ziemi, człowieku i położeniu Słońca w Galaktyce. Podobnych prób było później jeszcze kilka.

Vakoch ma dziś na celu wysłanie w kierunku układu Proximy zrozumiałego, dające się odczytać komunikatu przeznaczonego dla hipotetycznie żyjących tam istot inteligentnych. Musi być on skomponowany w uniwersalnym dla całego Wszechświata (tak przynajmniej zakładamy) języku matematyki. Nie możemy ułożyć go w języku angielskim czy chińskim, tłumaczy naukowiec, bowiem są to narzecza typowe dla ludzi na Ziemi. Postawy matematyki powinien jednak doskonale znać każdy pozaziemski naukowiec.

Co ma właściwie na celu wysyłanie takich wiadomości? Część naukowców i innych wizjonerów wierzy, że ludzkość powinna dożąć do ?dołączenia do tzw. Galaktycznego Kubu?. Chodzi o to, że inne cywilizacje mogą przewyższać nas wiedzą i techniką ? możemy się więc od nich czegoś cennego nauczyć. Istnieje też niewielka szansa, że możemy wymieniać z nimi technologie i informacje naukowe. Przede wszystkim ludźmi zajmującymi się SETI i METI kieruje jednak ciekawość ? próba odkrycia i zrozumienia tego, co nieznane; uzyskanie odpowiedzi na pytanie o to, czy jesteśmy sami we Wszechświecie.

Część naukowców pozostaje jednak sceptyczna. Czy na pewno powinniśmy tak ochoczo zdradzać ?Obcym? naszą obecność i położenie we Wszechświecie? Zdania są podzielone, tym bardziej że trudno dziś zakładać, czy inne cywilizacje będą do nas nastawione pokojowo. Stephen Hawking twierdzi na przykład, że kontakt z pozaziemskimi formami życia może być dla nas niebezpieczny. Nie tylko dlatego, że Obcy mogą być agresywni, ale i poprzez fakt, że nie możemy zawczasu ocenić wszystkich jego implikacji dla naszego gatunku.

Vakoch nie zgadza się z tym, że w imię powyższych wątpliwości powinniśmy zaprzestać emitowanie w Kosmos naszych komunikatów radiowych. Jako główny argument podaje to, że i tak przez cały czas od ponad półwieczna zdradzamy już naszą obecność. Każda potencjalnie groźna cywilizacja zdolna do odbywania podróży międzygwiezdnych i tak powinna już o nas wiedzieć, za sprawą naszych sygnałów radiowych i telewizyjnych, które podróżują po Wszechświecie z prędkością światła. Część naukowców uważa z kolei, że mała grupka osób, takich jak zespół METI, nie powinna mieć prawa do decydowania o wysyłaniu w kierunku innych planet żadnych celowo utworzonych przekazów ? jak również do reprezentowania w tym przypadku całej ludzkości i niejako przemawiania w jej imieniu. Projekt nawiązania ?rozmowy? z Proximą ma mimo to szansę dojść do skutku w najbliższych latach.

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Stephen Hawking o kontaktach z Obcymi
?    Strona METI.org
?    Proxima Centauri b ma planetę podobną do Ziemi

Źródło: astronomy.com

Źródło:
Zdjęcie: Proxima Centauri b ?widziana? okiem artysty. Źródło: WikiMedia Commons
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/naukowiec-ktory-chce-nawiazac-kontakt-proxima-centauri-b-2807.html

Naukowiec, który chce nawiązać kontakt z Proximą Centauri b.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoida minęła nas w połowie drogi między Ziemią a Księżycem
Wysłane przez kuligowska w 2017-01-11 20:17
Dwa dni temu nowo znaleziona planetoida minęła nas niemal dokładnie w połowie odległości pomiędzy Ziemią a Księżycem. Naukowcy pracujący w projekcie Catalina Sky Survey odkryli ją w... zeszłą sobotę.

Planetoida nosi nazwę 2017 AG13. Podczas zbliżenia do Ziemi miała prędkość około 16 kilometrów na sekundę, a jej średnica może wynosić 15 do 35 metrów. To mniej rozmiar asteroidy, która eksplodowała ponad rosyjskim miastem Czelabińsk w 2013 roku.

2017 AG13 jest zatem stosunkowo niewielka, porusza się bardzo szybko, a do tego ma małe albedo (zdolność do odbijania światła słonecznego, która w tym przypadku może być utożsamiana z jasnością na niebie). Wszystko to sprawia, że była niezwykle trudna do zauważenia przez teleskop ? i dlatego też odkryto ją bardzo późno, gdy była już blisko nas. Dla astronomów jest obiektem bardzo ciekawym ze względu na bliskość - należy ona do grupy Atena, czyli grupy blisko tysiąca asteroid krążących wokół Słońca przeważnie wewnątrz ziemskiej orbity, o orbitach z półosiami wielkimi mniejszymi niż jedna jednostka astronomiczna. Do grup tej należy także słynna i potencjalnie groźna planetoida Apophis

Astronom Eric Edelman uważa, że nowa planetoida krąży po dość nietypowej, silnie eliptycznej orbicie, która jednocześnie przecina orbity Wenus i Ziemi. Asteroida jest mniej więcej o połowę mniejsza od tych, jakie jest w stanie wykryć specjalnie zaprojektowany w tym celu teleskop podczerwony NEOCam, skanujący niebo w poszukiwaniu potencjalnie niebezpiecznych planetoid o orbitach przecinających się z orbitą Ziemi. Warto dodać, że każdego dnia średnio odkrywa się ? różnymi metodami i instrumentami ? kilka nowych planetoid.

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Catalina Sky Survey
?    NEOCam: Finding Asteroids Before They Find Us


Źródło: Slooh.com, Asteroids and Comets

Rysunek: graficzne przedstawienie orbity nowej asteroidy. Źródło: Slooh
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/planetoida-minela-nas-polowie-drogi-miedzy-ziemia-a-ksiezycem-2838.html

Planetoida minęła nas w połowie drogi między Ziemią a Księżycem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak NASA odkrywa głęboki kosmos, bawiąc się powszechnymi technikami astrofotografii
Artykuł napisała Daria Radomska.
Teleskop kosmiczny Chandra (ang. Chandra X-ray Observatory) zdołał uchwycić kawałek krawędzi widzialnego Wszechświata, używając metody ?image stacking? (składania wielu zdjęć celem uzyskania poszerzonej głębi ostrości).
Jak wiemy, wypełnione po brzegi galaktykami zdjęcie Hubble Ultra Deep Field  zostało wykonane przez Teleskop Hubble?a. Chandra ma teraz szansę zabłysnąć własnym. Na obszarze sfery niebieskiej porównywalnym do zaledwie 60 procent powierzchni Księżyca, Chandra zajrzał w kłębowisko starożytnych galaktyk i znajdujących się w ich centrach masywnych czarnych dziur.
Przez ponad 81 dni, Chandra obserwował 1,055 czarnych dziur w tym niewielkim rejonie nieba, którym towarzyszyły wysokoenergetyczne zderzenia środków galaktyk, widoczne jedynie w promieniowaniu rentgenowskim. Oznacza to, że do tej pory, teleskopy wyniesione na orbitę operują najlepszą metodą badania aktywnych jąder galaktyk. Zostawiają w tyle nawet najlepsze obserwatoria astronomiczne. Istnieje ponad miliard aktywnych galaktyk, które są dostrzegalne z kosmosu, ale znaczna ich część jest po prostu nie widoczna z Ziemi.
?Gęstość tych czarnych dziur jest największą, jaką kiedykolwiek widziałem na niebie.? W. Niel Brandt, profesor astronomii i astrofizyki na Uniwersytecie Stanowym w Pensylwanii wypowiedział się tak na temat obserwacji Chandry na konferencji podczas 229-tego zgromadzenia Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego (ang. American Astronomical Society).
Jednak wszystkie informacje i dane z obserwacji Chandry byłyby niczym bez techniki wykorzystywanej przez astronomów podwórkowych, tak prostej i efektywnej.
?Musieliśmy trochę pomyśleć, aby osiągnąć taki efekt, a cały trik polegał na stacking?u?, mówił profesor Brandt.
Image stacking ? polega na nakładaniu wielu ekspozycji danego obiektu i korzystaniu z pojedynczych klatek w obróbce cyfrowej, aby uzyskać lepszej jakości obraz złożony (np.: poszerzoną głębię ostrości). Podczas gdy jedna ekspozycja może pokazać tylko określoną ilość światła i niekompletny obraz, to przy większej liczbie możliwe jest budowanie większych i jaśniejszych obrazów. Dlatego metoda image stacking pomaga zapewnić przejrzystość danych dla obiektów obserwacji, poruszających się wolno (z perspektywy ziemskiego obserwatora).
W dodatku archiwalne dane z teleskopu Hubble?a pomogły uzupełnić obrazy jąder aktywnych galaktyk fotografowanych przez teleskop Chandry.
Podczas zestawienia danych pochodzących z obszaru Głębokiego Południowego Pola Chandry okazało się, że otrzymano jedne z najdokładniejszych analiz widmowych odległych supermasywnych czarnych dziur w historii, dla których przesunięcie ku czerwieni osiąga wartość 10. Są to galaktyki istniejące w zakresie od 3,5 mld do 12,5 mld lat, pozostawiając jeszcze miliard lat galaktyk jeszcze nie sklasyfikowanych w obszarze obserwacji. Jest to czas tzw. epoki rejonizacji, gdy z obłoków materii i zjonizowanej materii formowały się pierwsze gromady i galaktyki.
Podczas gdy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (ang. James Webb Space Telescope) będzie w stanie zobaczyć niektóre z aktywnych galaktyk, planowana misja o nazwie LYNX, przyszły następca Chandry, przyniesie jeszcze większą przejrzystość w obserwacjach wczesnego wszechświata. To może pomóc ustalić, w jaki sposób tworzą się supermasywne czarne dziury oraz jak materia przyciągana przez czarną dziurę formuje galaktykę. Istnieją dwie konkurencyjne teorie odnośnie samego procesu formowania: pierwsza mówi o ?zbieraniu się małych ziarenek?, które w końcu rosną do rangi galaktyki; oraz druga, w której galaktyki miałyby powstawać bezpośrednio z zapadających się czarnych dziur, gdzie ogromne chmury gazu tworzą grawitacyjną studnię zanim utworzą gwiazdę.
?To daje nam realne szanse wykrycia tych pomniejszych ziarenek, każdego z osobna?, twierdzi profesor Brandt.
Jeżeli LYNX zostanie zatwierdzony, jedno będzie pewne: metoda image stacking będzie kluczem do dalszych odkryć.
Source :
Astronomy
Tagi:
?    American Astronomical Society
?    Chandra
?    Głęboki Południowe Pole Chandry
?    Hubble Ultra Deep Field
?    image sacking
?    LYNX
?    Niel Brandt
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/11/jak-nasa-odkrywa-gleboki-kosmos-bawiac-sie-powszechnymi-technikami-astrofotografii/

Jak NASA odkrywa głęboki kosmos, bawiąc się powszechnymi technikami astrofotografii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najodleglejsze gwiazdy Drogi Mlecznej mogą być z innej galaktyki
Radosław Kosarzycki dnia 12/01/2017
11 najodleglejszych znanych gwiazd naszej galaktyki znajduje się około 300 000 lat świetlnych od Ziemi, z dala od spiralnego dysku Drogi Mlecznej. Najnowsze badania prowadzone przez astronomów z Harvardu wskazują, że połowa z tych gwiazd mogła zostać wyrwana z innej galaktyki: SagDEG. Co więcej, gwiazdy te należą do długiego strumienia gwiazd rozciągającego sięna milion lat świetlnych czyli nawet 10-krotność średnicy naszej galaktyki.
?Strumienie gwiazd jak dotąd zmapowane wydają się być tylko strumieniami w porównaniu z rozległymi rzekami gwiazd, które wydaje nam się, że z czasem zaobserwujemy,? mówi główna autorka opracowania Marion Dierickx z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA).
SagDEG to jedna z kilkunastu niewielkich galaktyk krążących wokół Drogi Mlecznej. W toku historii Wszechświata okrążyły one naszą galaktykę już kilkukrotnie. Podczas każdego zbliżenia do Drogi Mlecznej, jej grawitacja rozciągała te małe galaktyki, stopniowo je rozrywając.
Dierickx oraz jej promotor Avi Loeb, wykorzystali modele komputerowe do przeprowadzenia symulacji ruchu SagDEG przez ostatnie 8 miliardów lat. Przestestowano różne prędkości początkowe i nachylenia orbity, aby sprawdzić które z nich najlepiej odpowiadają danym obserwacyjnym.
?Prędkość początkowa i nachylenie mają istotny wpływ na orbitę obiektu tak jak prędkość i kąt wystrzelenia pocisku wpływają na trajektorię jego lotu,? tłumaczy Loeb.
Na początku symulacji, SagDEG miała masę około 10 miliardów mas Słońca lub 1% masy Drogi Mlecznej. Obliczenia Dierick wykazały, że z czasem galaktyka utraciła 1/3 swoich gwiazd i całe 9/10 ciemnej materii. To z kolei doprowadziło do powstania trzech wyraźnych strumieni gwiazd sięgających nawet na milion lat świetlnych od centrum Drogi Mlecznej. Rozciągają się one aż do krawędzi halo Drogi Mlecznej i są jednymi z największych struktur, które można obserwować na niebie.
Co więcej, pięć na 11 najodleglejszych gwiazd naszej galaktyki charakteryzują się położeniem i prędkością, które przypominają gwiazdy wydarte z obrzeży galaktyki karłowatej SagDEG. Pozostałe sześć gwiazd nie pochodzi z SagDEG, ale całkiem możliwe, że są z jeszcze innej galaktyki.
Źródło: CfA
Tagi: Droga Mleczna, gwiazdy Drogi Mlecznej, SagDEG
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/12/najodleglejsze-gwiazdy-drogi-mlecznej-moga-byc-z-innej-galaktyki/

Najodleglejsze gwiazdy Drogi Mlecznej mogą być z innej galaktyki.jpg

Najodleglejsze gwiazdy Drogi Mlecznej mogą być z innej galaktyki2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ramach projektu Einstein@Home odkryto kilkanaście nowych pulsarów gamma
Radosław Kosarzycki dnia 12/01/2017
Analiza, której przeprowadzenie na jednym komputerze zajęłoby około 1000 lat, w ciągu jednego roku pozwoliła na odkrycie w danych zebranych przez kosmiczny teleskop promieniowania gamma Fermi kilkunastu nowych gwałtownie rotujących gwiazd neutronowych. Wykorzystując moc obliczeniową komputerów należących do wolontariuszy z całego świata, międzynarodowy zespół kierowany przez badaczy z Instytutu Maxa Plancka w Hannoverze poszukiwał okresowości w 118 odkrytych przez Fermi źródeł o nieznanym pochodzeniu. W przypadku 13 obiektów udało się odkryć rotującą gwiazdę neutronową w centrum źródła. Choć wszystkie są ? w skali astronomicznej ? młode (ich wiek mieści się między dziesiątkami a setkami tysięcy lat), to dwa obiekty rotują zaskakująco wolno ? wolniej niż jakiekolwiek inne znane pulsary emitujące promieniowanie gamma. Z kolei w przypadku innego obiektu zarejestrowano gwałtowną zmianę nieznanego pochodzenia w zazwyczaj regularnym tempie rotacji.
?Udało nam się odkryć tak wiele nowych pulsarów z trzech powodów: potężna moc obliczeniowa w ramach projektu Einstein@Home; opracowanie przez nas nowatorskiej i wydajniejszej metody poszukiwania;wykorzystanie nowych, poprawionych danych Fermi-LAT. Wszystkie te czynniki pozwoliły na uzyskanie niespotykanej czułości naszego przeglądu ponad 100 źródeł z katalogu Fermi,? mówi dr Colin Clark, główny autor artykułu opublikowanego w periodyku The Astrophysical Journal.
Gwiazdy neutronowe to kompaktowe pozostałości po eksplozjach supernowych, składające się z egzotycznej, ekstremalnie gęstej materii. Ich średnica to zazwyczaj około 20 kilometrów, jednak ich masa sięga pół miliona mas Ziemi. Z uwagi na silne pole magnetyczne i gwałtowną rotację, emitują one w formie wąskich strumienie fale radiowe i energetyczne promieniowanie gamma. Jeżeli te strumienie skierowane są w stronę Ziemi raz lub dwa razy w ciągu każdego obrotu, gwiazda neutronowa widoczna jest dla nas jako pulsujące źródło promieniowania radiowego lub gamma ? to tak zwany pulsar.
Wykrywanie pulsarów gamma po omacku
Odkrywanie tych okresowych pulsacji w przypadku pulsarów gamma jest bardzo trudne. Średnio tylko 10 fotonów dziennie od typowego pulsara dociera do teleskopu LAT (Large Area Telescope) zainstalowanego na pokładzie sondy Fermi. Aby wykryć okresowość, konieczne jest przeanalizowanie danych z kilku lat, w których pulsar mógł przecież wykonać pełen obrót wokół własnej osi kilka miliardów razy. Dla każdego z zarejestrowanych fotonów trzeba określić kiedy podczas trwającego ułamek sekundy obrotu został on wyemitowany. Aby nie przeoczyć sygnału niezbędne jest poszukiwanie w danych obejmujących całe lata, i to danych o bardzo dużej rozdzielczości. Moc obliczeniowa do takiego poszukiwania po omacku ? kiedy to nie mamy wcześniejszych informacji o danym pulsarze ? jest ogromna.
Wcześniejsze poszukiwania tego typu pozwoliły na odkrycie 37 pulsarów gamma w danych z Fermi-LAT. Wszystkie odkrycia z ostatnich 4 lat dokonane zostały w ramach projektu Einstein@Home ? dzięki niemu udało się odkryć łącznie 21 pulsarów gamma.
Zasoby obliczeniowe Einstein@Home
Wykorzystując do pomocy dziesiątki tysięcy wolontariuszy z całego świata, którzy przekazali moce obliczeniowe swoich dziesiątek tysięcy komputerów domowych, zespół był w stanie przeprowadzić wielkoskalowy przegląd w ramach projektu Einstein@Home. Łącznie poszukiwanie wymagało około 10 000 lat pracy procesora komputerowego. Na pojedynczym komputerze domowym takie poszukiwania trwałyby około 1000 lat. W ramach programu Einstein@Home możliwe było ukończenie projektu w ciągu roku ? choć wykorzystano tylko część zasobów projektu.
Naukowcy wybrali obiekty spośród 1000 niezidentyfikowanych źródeł z Trzeciego Katalogu Źródeł Fermi-LAT na podstawie rozkładu energii w zakresie gamma. Dla każdego z 118 wybranych źródeł wykorzystano nowatorską, bardzo wydajną metodę analizy wykrytych fotonów gamma.
Tuzin i jedna gwiazda neutronowa
?Jak dotąd zidentyfikowaliśmy 17 nowych pulsarów spośród 118 źródeł gamma analizowanych w ramach programu Einstein@Home. Najnowsza publikacja w periodyku The Astrophysical Journal opisuje 13 z tych obiektów,? mówi Clark. ?Wiedzieliśmy, że w danych z Fermiego musi znajdować się kilka niezidentyfikowanych pulsarów. Mimo to zawsze bardzo ekscytujące jest odkrycie takiego obiektu i dodatkowo zrozumienie jego właściwości.?
Większość odkrytych obiektów była tym czego oczekiwali naukowcy: stosunkowo młode i powstałe w eksplozjach supernowych pulsary gamma w wieku od dziesiątek do setek tysięcy lat. Dwa z nich jednak rotują wolniej niż inne znane pulsary gamma. Wolniej rotujące młode pulsary emitują zazwyczaj mniej promieniowania gamma niż szybciej rotujące. Odkrycie tych słabszych obiektów jest przydatne w badaniu całej populacji pulsarów gamma. Inny nowo odkryty pulsar doświadczył nagłego wzrostu tempa rotacji nieznanego pochodzenia. Takie anomalie obserwowane są w przypadku innych młodych pulsarów i mogą być związane z przearanżowaniem wnętrza gwiazdy neutronowej ? jednak procesy te nie są na razie dobrze poznane.
Dołącz do projektu Einstein@Home pod adresem: https://einsteinathome.org/pl/home
Artykuł naukowy: http://iopscience.iop.org/article/10.3847/1538-4357/834/2/106/meta;jsessionid=55E2E0379C8576EB61F5E78C9AE2FDD0.c3.iopscience.cld.iop.org
Źródło: phys.org
Tagi: Einstein@Home, Fermi, Fermi-LAT, Gwiazda neutronowa, Pulsary, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/12/w-ramach-projektu-einsteinhome-odkryto-kilkanascie-nowych-pulsarow-gamma/

W ramach projektu Einstein@Home odkryto kilkanaście nowych pulsarów gamma.jpg

W ramach projektu Einstein@Home odkryto kilkanaście nowych pulsarów gamma2.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Huygens: pocztówka z powierzchni obcego księżyca
Radosław Kosarzycki dnia 12/01/2017
2005 Historyczne lądowanie na Tytanie
Po ponad 2.5-godzinnym opadaniu, metaliczny lądownik o kształcie spodka wylądował z hukiem na ciemnej równinie pokrytej jedynie głazami zbudowanymi z lodu wodnego, przy temperaturze otoczenia niemal 200 stopni poniżej zera. Natychmiast po lądowaniu sonda pospiesznie zaczęła zbierać i transmitować zdjęcia i dane dotyczące swojego nowego domu ? wszak zaledwie kilka minut później statek-matka Cassini miał zniknąć za lokalnym horyzontem kończąc tym samym połączenie lądownika z domem i uciszając go już na zawsze.
Choć może się wydawać, że to istne science fiction, powyższe wydarzenie miało miejsce 12 lat temu na powierzchni największego księżyca Saturna ? Tytana. Obcy, którzy stworzyli lądownik to my. To po prostu opis udanego lądowania próbnika Huygens.
Huygens, lądownik Europejskiej Agencji Kosmicznej dotarł do Tytana na pokładzie stworzonej przez NASA sondy Cassini. Próbnik odłączył się od sondy 24 grudnia 2004 roku i rozpoczął 20-dniową podróż w kierunku Tytana.
Lądownik badał gęstą, mglistą atmosferę Tytana powolnie rotując na spadochronach podczas opadania, analizując złożone, organiczne związki chemiczne w atmosferze i mierząc prędkość napotykanych wiatrów. Co więcej podczas opadania próbnik wykonał setki zdjęć przedstawiających jasne wyżyny poprzecinane ciemnymi kanałami i stromymi przepaściami. Miejsce lądowania Huygensa wypełnione było ciemną, ziarnistą materią i wyglądało jak suche dno jeziora.
Dzisiaj Huygens spokojnie siedzi na zmrożonej powierzchni Tytana po tym jak jego misja zakończyła się zaledwie kilka godzin po lądowaniu. Cassini natomiast kontynuuje badanie Tytana w ramach misji badania tak Saturna jak i jego księżyców. Aktualnie trwa odliczanie do końca misji sondy Cassini, który  zaplanowany jest na 15 września 2017 roku. To właśnie tego dnia sonda wleci w atmosferę Saturna i już nigdy z niej nie wyleci.
Na ostatniej prostej, członkowie zespołu badawczego Cassini wspominają osiągnięcia Huygensa:
Opadanie i lądowanie Huygensa stanowiło istotny  przełom w naszych badaniach Tytana, jak również pierwsze w historii miękkie lądowanie na księżycu planety zewnętrznej. Dzięki próbnikowi całkowicie zmieniła się nasza wiedza o tym mglistym globie.
-Linda Spilker, naukowiec projektu Cassini z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie
?Zdjęcia z Huygensa zupełnie nie przypominały  naszych zdjęć wykonanych z orbity. Zamiast mglistych, włóknistych struktur, których naturę mogliśmy tylko zgadywać, nagle mieliśmy w ręku bezpośrednie dowody na to, że w jakimś punkcie historii Tytana ? a może nawet teraz ? po powierzchni Tytana płynęły ciekłe węglowodory. Zdjęcia z Huygensa stały się naszym kamieniem z Rosetty, który umożliwił nam interpretację danych z Tytana.?
-Carolyn Porco, dyrektor zespołu obrazowania Cassini z Space Science Institute w Boulder, Kolorado
Cassini i Huygens dowiodły, że Tytan jest niesamowitym światem, którego krajobraz na wiele sposobów przypomina ziemski. Podczas opadania, próbnik Huygens wykonał zdjęcia, które przedstawiały zupełnie nowy poziom tego podobieństwa i dowodziły jak wiele jeszcze możemy odkryć.
? Alex Hayes, członek zespołu Cassini z Cornell University w Ithaca
?Dwanaście lat temu, niewielki próbki wylądował na organicznym, obcym globie w zewnętrznej części Układu Słonecznego, ustanawiając rekord najodleglejszego lądowania od Ziemi. Badania Tytana pozwoliły nam określić możliwość istnienia życia na tym niewielkim świecie i lepiej zrozumieć chemię wczesnej Ziemi.?
-Jim Green, dyrektor nauk planetarnych w Siedzibie Głównej NASA w Waszyngtonie.
Źródło: NASA
Tagi: Księżyce Saturna, lądownik Huygens, próbnik Huygens, Sonda Cassini, Tytan, video, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/12/huygens-pocztowka-z-powierzchni-obcego-ksiezyca/

Huygens pocztówka z powierzchni obcego księżyca.jpg

Huygens pocztówka z powierzchni obcego księżyca2.jpg

Huygens pocztówka z powierzchni obcego księżyca3.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczecinianie zadecydują czy powstanie obserwatorium i planetarium
Wysłane przez czart w 2017-01-12

Od 9 do 18 stycznia mieszkańcy Szczecina, niezależnie od wieku, mogą oddać głosy na projekty, które zostaną zrealizowane w ramach budżetu obywatelskiego. Można głosować m.in. na projekt Astrolab, czyli budowę edukacyjnego obserwatorium astronomicznego i planetarium. Projekt ma numer #102. "Urania" zachęca do głosowania!

Jesteś mieszkańcem Szczecina i ciekawi Cię astronomia oraz kosmos? W ramach budżetu obywatelskiego, w Twoim mieście może powstać obserwatorium astronomiczne i planetarium. Miasto zrealizuje te pomysły, które uzyskają największą liczbę głosów. Zachęcamy do zagłosowania na projekt numer 102 o nazwie Szczecińskie Centrum Edukacji Astronomicznej Astrolab Szczecin.

Astrolab to pomysł członków szczecińskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii (PTMA). Zaproponowano wybudowanie placówki na terenie Lasku Arkońskiego, nieużytkowanego miejsca w mało zaświetlonej części miasta, a jednocześnie bardzo dobrze skomunikowanego. W materiałach informacyjnych czytamy, iż projekt pomyślany jest głównie dla dzieci i młodzieży oraz osób starszych z pasją, ale będą mogli z niego korzystać wszyscy mieszkańcy miasta i osoby odwiedzające Szczecin.

"Idea Astrolab zakłada budowę obserwatorium wraz z planetarium, salą konferencyjną, dydaktyczną oraz przestrzenią dla wystaw tematycznych. Planujemy także wyposażyć placówkę w dostęp do teleskopów na całym świecie, by możliwe było prowadzenie prawdziwych badań naukowych!" mówią pomysłodawcy.
Na ilustracji:
Wizualizacja budynku szczecińskiego obserwatorium i planetarium Astrolab. Rys.: Natalia E. Paszkowska / Astrolab.

Według planów, w budynku centrum edukacyjnego Astrolab będą znajdować się:
?    Sala konferencyjno?dydaktyczna na 30 ? 40 osób
?    Planetarium z widownią 30 ? 40 osób, z wysokiej jakości aparaturą projekcyjną, pozwalająca na seanse obrazujące kosmos lub seanse filmowe
?    Obserwatorium astronomiczne:
- Kopuła z teleskopem wyposażonym w dobrej jakości kamerę i zestaw filtrów astro-fotograficznych i fotometrycznych
- Przenośny teleskop do nocnych obserwacji
- Teleskop słoneczny
?    Pracownia komputerowa do prac badawczych i zajęć kół zainteresowań
?    Zdalnie sterowany teleskop zainstalowany na terenie Chile lub Hiszpanii ? narzędzie do prowadzenia badań naukowych, poszukiwania nieznanych obiektów
?    Przestrzeń wystawiennicza
?    Opcjonalnie: astro-kafejka przy planetarium

Z kolei plan działalności placówki przewiduje:
?    Lekcje astronomii w sali dydaktycznej i w planetarium dla dzieci i młodzieży
?    Seanse w planetarium w godzinach popołudniowych i wieczornych ? komercyjne, biletowane seanse
?    Koła zainteresowań  z podziałem na grupy wiekowe
?    Nocne i dzienne obserwacje
?    Badania naukowe w oparciu sprzęt zainstalowany w obserwatorium oraz zdalnie sterowany teleskop
?    Wystawy
?    Konferencje, seminaria związane z astronomią

Więcej informacji:
?    Szczeciński Budżet Obywatelski 2017 - formularz głosowania
?    Szczecińskie Centrum Edukacji Astronomicznej Astrolab Szczecin
?    Astrolab na Facebooku
?    Wydarzenie na Facebooku: Głosuję na Astrolab #102

Źródło: Astrolab
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/szczecinianie-zadecyduja-czy-powstanie-obserwatorium-i-planetarium-2840.html

Szczecinianie zadecydują czy powstanie obserwatorium i planetarium.jpg

Szczecinianie zadecydują czy powstanie obserwatorium i planetarium2.jpg

Szczecinianie zadecydują czy powstanie obserwatorium i planetarium3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej #1
Wysłane przez grabianski w 2017-01-12

Rozpoczynamy na portalu Urania cotygodniowy cykl aktualności z prowadzonych prac i wydarzeń dotyczących działania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna to ponadpaństwowy projekt i jedyne w tej chwili miejsce w kosmosie, w którym stale przebywają ludzie. Od 2000 roku udaje się jej realizować misję stałego pobytu ludzi w kosmosie. Potężna, licząca 15 modułów budowla okrążyła Ziemię już ponad 100 000 razy, a badania na niej prowadzone mają wpływ także na życie na Ziemi.

Trwa w tej chwili 50. Ekspedycja na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Przyjście nowego roku upływało pod znakiem przygotowań astronautów do spacerów kosmicznych w pierwszej połowie stycznia.
Astronauci poprawiają sen, nie tylko na orbicie

W grudniu załoga stacji kontynuowała badania nad jakością snu wewnątrz kompleksu. Ludzie na całym świecie cierpią z powodu problemów ze snem i rytmem dobowym. Może to wpływać na jakość ich pracy, a przede wszystkim na zdrowie.

Na Ziemi w regularnym dobowym rytmie snu może nam przeszkodzić harmonogram pracy, podróżowanie przez wiele stref czasowych. Na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wrogiem snu astronautów jest 16 wschodów słońca w ciągu doby!

Zaburzenia dobowe snu dotykają astronautów zarówno podczas krótkich jak i długich misji orbitalnych. Mogą one powodować popełnianie błędów podczas pracy, mniejszą efektywność, a w dłuższej perspektywie długotrwałą bezsenność. Również pracownicy kontroli misji są podatni na te niekorzystne zjawiska ? oni również często pracują w nietypowych zmianach.

Chroniczny brak snu może powodować problemy metaboliczne, choroby układu krążenia, problemy żołądkowe i może przyczyniać się do rozwoju niektórych nowotworów. Naukowcy NASA rozwinęli dzięki doświadczeniom związanym z pobytami załóg na ISS zestaw narzędzi i procedur, które mają zapobiegać tym problemom. Należą do nich:
?    Sztywne czasy snu i pobudek ? jest to najskuteczniejsza metoda przeciwdziałania zaburzeniom rytmu dobowego. Przygotowanie czasów odpowiadających indywidualnym potrzebom snu astronauty to najłatwiejszy i zarazem najlepszy sposób na zapobieganie problemom ze snem. Oprócz ścisłych czasów spania, astronauci są wyposażeni w instrukcje odpowiedniego oświetlenia, diety i ćwiczeń, które mają ułatwić adaptację.
?    Edukacja ? świadomość co może powodować problemy ze snem i jak może wpłynąć na jego jakość pomaga astronautom odpowiednio podchodzić do zaleceń higieny snu
?    Środowisko ? dołożono wszelkich starań, by miejsce, gdzie śpią astronauci zapewniało opdowiednie warunku do snu. Astronauci są odpowiednio odizolowani od otoczenia w swoich kajutach, wiele uwagi poświęca się temperaturze, oświetleniu, przepływie powietrza, hałasowi czy poziomowi dwutlenku węgla w kosmicznych sypialniach. Astronauci są też w odpowiedni sposób uwięzieni, aby nie unosili się podczas snu po całej kajucie
?    Substancje wspomagające ?nocne? zmiany ? melatonina oraz produkty kofeinowe pomagają astronautom w czasie, gdy ich zegary dobowe są rozregulowane koniecznością pracy w nietypowych porach
?    Terapia poznwaczo-behawioralna zaburzeń snu ? jedno z najlepszych podejść psychoterapeutycznych w leczeniu depresji, nerwicy, lęków i innych dysfunkcji psychicznych pomaga także w śnie astronautów. Losowe, niechciane myśli jakie zaprzątają głowę przed snem mogą przeszkadzać w zaśnięciu. Techniki terapeutyczne pomagają odpowiednio zrelaksować się astronaucie przed snem.
?    Farmakologia ? jeżeli astronauta wyczerpał wszystkie wyżej wymienione metody i nadal cierpi na problemy z rytmem dobowym, wówczas istnieje opcja wykorzystania odpowiednich lekarstw. Każdy członek załogi jest poddawany badaniom przed lotem mającym określić, które lekarstwa w jaki sposób na niego wplywają oraz jaka jest ich skuteczność.
Obecnie na stacji trwają badania odpowiednich dla snu oświetleń. Latem 2016 roku na ISS dotarły diody LED z konfigurowalnym natężeniem i barwą światła. Mają one zastąpić lampy fluorescencyjne (popularne świetlówki). Naukowcy chcą sprawdzić jak te zmiany wpłyną na jakość pracy i snu załogi.

Dodatkowo diody będą, zgodnie z wnioskami z badań na Ziemi odpowiednio dostosowywane w czasie pracy. Podczas umownego dnia na stacji światło ma zwiększyć proporcję ?niebieskich? długości fali, przed pójściem spać niebieskie natężenie będzie zmniejszane.
Nauka na Stacji

Jak już wyżej wspomniano inżynierowie NASA testują nowy rodzaj oświetlenia na pokładzie stacji. Peggy Whitson wykonywała w ostatnich tygodniach pomiary, mające na celu ustalenie czy projektowane spektrum światła dla załóg, które ma im pomóc w zachowaniu rytmu dobowego, nie przeszkodzi w wykonywaniu codziennych prac. Światło LED, oprócz tego, że dzięki regulowanemu spektrum może przyczynić się do poprawy jakości pracy na stacji, waży mniej i wymaga mniej energii elektrycznej. Nie ma wątpliwości, że będzie wiodącą technologią oświetleniową w przyszłych misjach załogowych.

Warunki mikrograwitacji na stacji umożliwiają badanie mikroskopijnych struktur bez wpływu grawitacji (redukowanego na orbicie przez siłę odśrodkową). Dzięki temu można badać właściwości złożonych trójwymiarowych struktur. Takim eksperymentem jest ACE-T-1. ACE-T-1 bada małe cząsteczki zawieszone w wodzie, zaprojektowane przez naukowców tak, że łączą się ze sobą w specyficzny sposób formując zorganizowane struktury. Badanie ACE-T-1 umożliwia poznanie sposobów w jaki można kontrolować te interakcje, rozwijając tym samym technologie samobudujących się struktur na Ziemi. Whitson pod koniec grudnia przygotowała próbki do kolejnej serii badań.

Shane Kimbrough zainstalowała w grudniu wkłady do dalszych analiz materiałowych w badaniu ELF (Electrostatic Levitation Furnace). Urządzenie badawcze pozwala topić I zestalać materiał, podczas gdy materiał ten lewituje w próbce. W ten sposób można zmierzyć właściwości termofizyczne materiałów w szerokim zakresie temperatur. Naukowcy chcą by materiał lewitował podczas badania, aby wykluczyć możwliwość zanieczyszczenia próbek zbiornikiem, w którym są przechowywane. Badania tego typu mają bezpośredni wpływ na rozwój inżynierii materiałowej tu, na Ziemi.

Whitson pomogła zespołowi naziemnemu z japońskiej agencji JAXA w wypuszczeniu satelity STARS-C. STARS-C to w zasadzie dwa satelity połączone liną kewlarową. Misja pary satelitów ma testować technologię dźwigu kosmicznego oraz analizować dynamikę ruchu dwóch połączonych satelitów, gdy jeden z nich jest silniej przyciągany przez Ziemię.
Pierwszy w tym roku spacer kosmiczny

W ubiegły piątek 6 stycznia para astronautów: Shane Kimbrough oraz Peggy Whitson wykonała spacer kosmiczny, którego celem była wymiana akumulatorów na jednej z linii zasilania stacji.

O spacerze pisaliśmy w tym artykule

Nowe baterie litowo-jonowe zostały już zainstalowane podczas prac robotycznych, które odbywały się od 1 stycznia na zewnątrz stacji. Astronauci musieli jednak wykonać zadania, których nie sposób zrobić manipulatorami robotycznymi.

Shane i Peggy zamontowali adaptery do nowych baterii, tak by mogły być wykorzystane przez te same interfejsy na stacji. Podłączyli też niezbędne okablowanie i zamontowali na adapterach dwie ze starych baterii, które będą pełniły teraz funkcję zapasową.
Astronauci wykonali swoją pracę w 6 godzin i 32 minuty, wykonując także parę nadmiarowych zadań.

Już 13 stycznia odbędzie się drugi spacer kosmiczny, w ramach którego następna z 8 linii zasilających stację zostanie zmodernizowana. Tym razem w skafandry ubiorą się Shane Kimbrough oraz Thomas Pesquet.
NASA asygnowała dwójkę astronautów do misji na stację w 2018 roku

NASA asygnowała weterana lotów kosmicznych Andrew Feustela oraz debiutanta Jeanette Epps do misji na Międzynarodową Stację Kosmiczną w 2018 roku.

Feustel poleci na stację w marcu 2018 roku. Będzie służył jako inżeynier lotu 55. Ekspedycji, a później dowódca 56. Ekspedycji. Epss wybierze się w podróż do ISS w maju 2018 roku, dołączy do Feustela jako inżynier lotu 56. Ekspedycji i będzie kontynuowała swój pobyt podczas 57. Ekspedycji.

Feustel jest doktorem nauk geologicznych ze specjalnością w sejsmologii. Był uczestnikiem ostatniej misji serwisowej teleskopu Hubble?a, lecąc na jego orbitę wahadłowcem Atlantis w 2009 roku. Po raz pierwszy przyleciał na pokład ISS w 2011 roku, podczas ostatniej misji promu Endeavour.

Epps poleci w kosmos po raz pierwszy. Doktoryzowała się z inżynierii lotniczej na Uniwersytecie Maryland, tworzyła także patenty w ramach podyplomowego programu badawczego.
Harmonogram najważniejszych wydarzeń w 2017 roku

Na koniec prezentujemy przybliżony harmonogram wydarzeń na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Uwzględniamy w nim starty, cumowania i odcumowania wszelkich statków do stacji: zaopatrzeniowych i wymiany zalóg. Oprócz tego w wykazie znajdują się spacery kosmiczne.
To oczywiście nie wszystko co będzie się działo na ISS w tym roku. Oprócz niżej wymienionych wydarzeń, wykonywane będą m.in. prace naukowe, konserwacyjne, eksperymenty czy wypuszczanie satelitów.

6 stycznia ? amerykański spacer kosmiczny EVA-38
13 stycznia ? amerykański spacer kosmiczny EVA-39
19 stycznia ? odcumowanie statku zaopatrzeniowego Progress MS-03
20 stycznia ? odcumowanie statku zaopatrzeniowego HTV-6
21 lutego ? start statku zaopatrzeniowego Progress MS-05
23 lutego ? dokowanie statku Progress MS-05
25 lutego ? powrót trójki Ryżikow, Borisenko oraz Kimrough na pokładzie statku Sojuz MS-02
Luty ? start i dokowanie statku zaopatrzeniowego CRS-10
9marca ? start statku zaopatrzeniowego Cygnus w ramach misji OA-7
12marca ? dokowanie statku zaopatrzeniowego Cygnus
27marca ? start załogi dwuosobowej (Juriczkin, Fisher) i dokowanie statkiem Sojuz MS-04
Marzec ? dwa kolejne spacery amerykańskie (EVA-40, EVA-41)
Marzec ? start i dokowanie statku Dragon firmy SpaceX w ramach misji CRS-11
15maja ? powrót astronautów Nowicki, Pesquet i Whitson na pokładzie statku Sojuz MS-03
29maja ? start załogi trzyosobowej (Ryazanski, Bresnik, Nespoli) na poładzie statku Sojuz MS-05
Maj ? oddokowanie statku zaopatrzeniowego Cygnus w ramach misji OA-7
1 czerwca ? start statku zaopatrzeniowego Dragon firmy SpaceX w ramach misji CRS-12
3 czerwca - dokowanie statku zaopatrzeniowego Dragon firmy SpaceX w ramach misji CRS-12
13czerwca ? odcumowanie statku zaopatrzeniowego Progress MS-05
14czerwca ? start statku zaopatrzeniowego Progress MS-06
Czerwiec ? start i cumowanie statku zaopatrzeniowego Cygnus w ramach misji OA-8
3 lipca ? odcumowanie statku zaopatrzeniowego Dragon misji CRS-12
Sierpień ? rosyjski spacer kosmiczny (EVA-43)
Sierpień ? odcumowanie statku zaopatrzeniowego Cygnus w ramach misji OA-8
12 września ? start załogi trzyosobowej (Misurkin, Vande Hei, turysta Tikhonov) na pokładzie statku Sojuz MS-06
13 września ? start statku zaopatrzeniowego Dragon firmy SpaceX w ramach misji CRS-13
15 września ? dokowanie statku Dragon w ramach misji CRS-13
Wrzesień ? powrót trzyosobowej załogi (Juriczkin, Fisher, turysta Tikhonov) na pokładzie statku Sojuz MS-05
Wrzesień ? operacja przecumowania statku Sojuz MS-06 do innego portu
12 października ? start i cumowanie statku zaopatrzeniowego Progress MS-07
26 października ? start trzyosobowej załogi (Skortsov, Tingle, Kanai) stakiem Sojuz MS-07
Październik ? odcumowanie statku Dragon w ramach misji CRS-13
Październik ? powrót trzyosobowej załogi (Ryazanski, Bresnik, Nespoli) na pokładzie statku Sojuz MS-05
17 listopada ? start statku Cygnus w ramach misji OA-9
20 listopada ? dokowanie statku Cygnus
Listopad ? start, cumowanie i powrót statku załogowego Dragon v2 w ramach misji demonstracyjnej DM1
17 grudnia ? odcumowanie statku zaopatrzeniowego Progress MS-06
Grudzień ? odcumowanie statku zaopatrzeniowego Cygnus w ramach misji OA-9

Oczywiście daty te mogą ulec przesunięciu i dla części wydarzeń tak prawdopodobnie będzie. W sumie w roku 2017 planuje się wykonanie 5 spacerów kosmicznych (jeden już się odbył). Do stacji polecą trzy rosyjskie misje zaopatrzeniowe Progress, trzy misje zaopatrzeniowe Cygnus firmy Orbital ATK, cztery misje załogowe statku Sojuz oraz cztery misje zaopatrzeniowe statku Dragon firmy SpaceX. Pierwszy raz od wielu lat na stację poleci turysta.

Więcej informacji:
?    filmowy skrót spaceru kosmicznego z 6 stycznia 2016 roku (YouTube)
?    naukowe podsumowanie tygodnia z ekspedycji na ISS (NASA)

Na zdjęciu: Członkowie 50. Ekspedycji Thomas Pesquet (ESA), Peggy Whitson (NASA) oraz Shane Kimbrough (NASA) podczas treningu kierowania manipulatorami robotycznymi w module Cupola.
Tagi:
ISS
stacja ISS
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna
http://www.urania.edu.pl/iss/1
http://www.urania.edu.pl/iss/1

Aktualności z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga Mleczna przechwyciła gwiazdy z innej galaktyki
12 stycznia 2017
Jedenaście gwiazd znajdujących się na obrzeżach Drogi Mlecznej, około 300000 lat świetlnych od Ziemi, wydaje się pochodzić z innego miejsca. Co więcej, naukowcy z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics wierzą, że ofiarą napadu jest galaktyka SagDEG w gwiazdozbiorze Strzelca.  
Gwiazdy te są ulokowane daleko poza główną grupą gwiazd w dysku galaktycznym. Co więcej, szlak przestępstwa może się rozciągać na milion lat świetlnych. Jeden z naukowców przeprowadził symulację dawnego spotkania między naszą galaktyką a SagDEG, galaktyką karłowatą na orbicie wokół Drogi Mlecznej. Pięć gwiazd miało dostosowaną prędkość i nachylenie w taki sposób, że spotkanie zakończyło się przechwyceniem, a drugie sześć może pochodzić z innych galaktyk karłowatych.
Spotkanie było dramatyczne dla galaktyki SagDEG: straciła jedną trzecią gwiazd i 90% swojej ciemnej materii. Sloan Digital Sky Survey i Large Synoptic Survey Telescope mogą wkrótce znaleźć inne gwiazdy powiązane z tym wydarzeniem.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/12/droga-mleczna-przechwycila-gwiazdy-z-innej-galaktyki/

Droga Mleczna przechwyciła gwiazdy z innej galaktyki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Preferencyjne warunki członkostwa Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej
13.01.2017
Przedsiębiorcy i jednostki naukowe do końca grudnia 2019 r. nadal będą mogli korzystać z preferencyjnych warunków członkostwa Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) - wynika z porozumienia podpisanego w czwartek przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego oraz dyrektora ESA Jana Woernera.
Oznacza to przedłużenie o 2 lata możliwości korzystania przez przedsiębiorców i jednostki naukowe z uruchomionego specjalnie dla Polski Programu Wsparcia Polskiego Przemysłu.
 
W okresie przejściowym 45 proc. polskiej składki do ESA jest przeznaczane na konkursy adresowane wyłącznie do polskiego sektora kosmicznego lub na współfinansowanie polskiego udziału w wybranych projektach i misjach ESA.
 
Morawiecki podkreślił podczas konferencji związanej z podpisaniem umowy, że jest ona bardzo ważna dla Polski, a polityka kosmiczna jest jednym z elementów Planu na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Zaznaczył, że przemysł kosmiczny jest awangardą w przemyśle, wymaga współpracy różnych gałęzi gospodarki.
 
"Każde euro zainwestowane w kosmos - można powiedzieć - wraca na Ziemię" - powiedział. Dodał, że pieniądze zainwestowane w najbardziej zaawansowane technologie wracają z wielokrotną korzyścią dla biznesu.
 
"Chcemy tę współprace poszerzyć. Opieramy ją o nowe warunki i nowe zasady. Dotychczasowe wsparcie i dotychczasowa współpraca była bardzo skuteczna, mamy już 99 projektów sfinansowanych z tych programów. Umówiliśmy się co do tego, w jaki sposób chcemy wzmacniać obecność strategii kosmicznej w polskim biznesie" - mówił Morawiecki. Podkreślił, ze wierzy, iż program inwestycji kosmicznych rozwijany wspólnie z ESA będzie jednym z tych, które zmienią naszą rzeczywistość przemysłową. Mówił o współpracy między polskimi przedsiębiorstwami z sektora kosmicznego, a zagranicznymi.
 
"Nie chcemy tworzyć sztuki dla sztuki, chcemy, aby rozwiązania w przemyśle kosmicznym były jak najbardziej praktyczne (...), żeby one przekładały się na naszą dzisiejszą rzeczywistość i żebyśmy w coraz większym stopniu kojarzyli się naszym partnerom z wysoko zaawansowaną nauką w tym obszarze, techniką i technologią. To jest nasza ambicja" - powiedział.
 
Zaznaczył, ze poprzez podpisanie umowy Polska wkracza w kolejny etap realizacji podboju kosmosu. "Wpływ sektora kosmicznego na polską gospodarkę może być ogromny i ja wierzę, że będzie ogromy" - oświadczył wicepremier. Zaznaczył, że mało jest takich gałęzi przemysłu, jak przemysł kosmiczny, które mogą być wykorzystywane w podwójny sposób - w tym wypadku w kosmosie oraz na ziemi. Zwrócił też uwagę, że z przemysłem kosmicznym nierozerwalnie wiąże się postęp technologiczny.
 
Obecny na konferencji dyrektor Europejskiej Agencji Kosmicznej Jan Woerner mówił, że dzięki obecności w ESA Polska może rozwijać technologie kosmiczne wspólnie ze swoimi partnerami z agencji, uczestniczyć w projektach, których realizacji sama by nie podołała. "Razem możemy robić więcej niż w pojedynkę" - powiedział. Zaznaczył, że zasady udziału w organizacji dają równe prawa wszystkim jej członkom, bez względu na ich wielkość, pozwalają na efektywną współpracę Zachodu ze Wschodem, krajów o zupełnie różnych tradycjach, czy kulturach.
 
Woerner mówił też o wspólnym kosmosie, który łączy różne kraje, różne przemysły, różne instytuty naukowe. Wskazał też na bezpośredni wpływ przemysłu kosmicznego na gospodarkę - pobudzanie innowacji. Podkreślił, że nie można zapominać też o wpływie pośrednim zarówno na gospodarkę, jak i codzienne życie.
 
Według resortu rozwoju umowa jest sukcesem negocjacyjnym Polski, bowiem ESA po raz pierwszy w historii zgodziła się na przedłużenie okresu przejściowego dla państwa członkowskiego. 45 proc. polskiej składki do ESA będzie przeznaczone na konkursy adresowane wyłącznie do polskiego sektora kosmicznego, bądź na współfinansowanie polskiego udziału w wybranych projektach i misjach ESA.
 
Jak wskazano w komunikacie MR przedłużenie okresu przejściowego jest odpowiedzią na postulaty polskich przedsiębiorców i środowiska naukowego, którzy chcą nadal korzystać z mechanizmów wsparcia w ramach polskiego programu Polish Industry Incentive Scheme (PIIS).
 
Wśród korzyści dla polskich firm osiąganych dzięki temu programowi wymieniono: "otwarcie drzwi" do ESA i sektora kosmicznego; referencje do dalszych prac - użyteczne w rozmowach z partnerami zagranicznymi podczas dyskusji nt. udziału w otwartych przetargach i misjach; możliwość nawiązania współpracy z podmiotami zagranicznymi na bardziej partnerskich zasadach.
 
Wskazano, że do końca lipca zeszłego roku podmioty sektora kosmicznego w Polsce złożyły do ESA 236 wniosków o wsparcie na łączną kwotę ponad 53 mln euro w otwartych konkursach PIIS. Spośród nich 99 uzyskało wsparcie w wysokości prawie 20 mln euro, co stanowi ok. 40 proc. wartości wszystkich aplikacji.
 
Zgodnie z informacją resortu rozwoju ESA to organizacja umożliwiająca wspólne rozwijanie technologii kosmicznych i aplikacji satelitarnych dla zastosowań naziemnych. W tej chwili w skład agencji wchodzą 22 państwa członkowskie. Polska jest pełnoprawnym członkiem od 19 listopada 2012 roku. ESA realizuje dwa rodzaje programów: obowiązkowe (w których wszystkie kraje członkowskie partycypują finansowo proporcjonalnie do swojego dochodu narodowego) oraz opcjonalne (każde państwo samo decyduje, w których programach uczestniczy i jaką składkę na ten cel przeznacza).
 
Polska zadeklarowała udział w wybranych 10 programach opcjonalnych ESA, przeznaczając na ten cel około 9 mln euro rocznie. Na ostatniej Radzie Ministerialnej ESA w Lucernie w grudniu 2016 r., łączna polska składka na programy opcjonalne została zwiększona o 25 proc.
 
W chwili akcesji Polski do ESA na specjalnym portalu internetowym Agencji zarejestrowanych było poniżej 50 polskich podmiotów zainteresowanych udziałem w przetargach ESA, a obecnie jest ich ponad 300. Dotychczas polskie podmioty uzyskały kontrakty na ok. 42 mln euro ? kwota ta stale rośnie w miarę rozstrzygania kolejnych przetargów.
 
PAP - Nauka w Polsce
 
mmu/ je/
Tagi: kosmos , esa , morawiecki
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,412704,preferencyjne-warunki-czlonkostwa-polski-w-europejskiej-agencji-kosmicznej.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozpoczęła się renowacja teleskopu, którym odkryto Plutona
Wysłane przez czart w 2017-01-13
 Pluton został odkryty w 1930 roku. Teleskop, którym tego dokonano, to obecnie zabytkowy instrument przyciągający bardzo wielu turystów do Obserwatorium Lowella (USA). Rozpoczęły się prace renowacyjne teleskopu i jego kopuły.

Teleskop został skonstruowany pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku. Miał służyć m.in. do poszukiwań Planety X. W roku 1930 Clyde Tombaugh odkrył przy jego pomocy Plutona, przez kilkadziesiąt lat uznawanego powszechnie za dziewiątą planetę Układu Słonecznego, a od 2006 roku "zdegradowanego" przez Międzynarodową Unię Astronomiczną do klasy obiektów zwanych planetami karłowatymi. Teleskop służył astronomom także do badań komet, planetoid i pomiarów ruchów własnych gwiazd.

13-calowy instrument (33 cm) jest astrografem, czyli był przeznaczony do wykonywania zdjęć obiektów na niebie. Instrument wyprodukowała firma Alvan Clark and Sons z Cambridge, Massachusetts. Kopułę dla teleskopu zaprojektowano i wykonano w latach 1928-1929. Wykonał ją Stanley Sykes, opierając się na planach swojego brata Godfrey przygotowanych dla kopuły teleskopu 24-calowego, zbudowanej w 1896 roku.

Teleskop jest obecnie zabytkiem i atrakcją turystyczną. W roku 2016 odwiedziło go 100 tysięcy osób.

Obserwatorium Lowella poinformowało, iż 12 stycznia 2017 r. rozpoczęła się renowacja teleskopu i kopuły. Prace potrwają przez rok. Teleskop zostanie wymontowany z kopuły. Niektóre jego elementy zużyły się lub wymagają wyczyszczenia (mechanizm kontrolny, pojemnik na płyty fotograficzne i inne akcesoria). Z kolei drewniana kopuła zgniła w niektórych miejscach.

Koszty renowacji wyniosą 155 tysięcy dolarów. Środki uzyskano dzięki darowiznom oraz grantowi od Crystal Trust.

Więcej informacji:
?    Lowell Observatory to renovate Pluto discovery telescope
?    Opis teleskopu

Na zdjęciu:
Teleskop, którym w 1930 roku odkryto Plutona. Źródło: Obserwatorium Lowella.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/rozpoczela-sie-renowacja-teleskopu-ktorym-odkryto-plutona-2841.html

Rozpoczęła się renowacja teleskopu którym odkryto Plutona.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co robią supermasywne czarne dziury podczas łączenia się galaktyk?
Radosław Kosarzycki dnia 13/01/2017
Za blisko cztery miliardy lat nie będzie już Drogi Mlecznej.
Galaktyka, w której mieszkamy jest na kursie kolizyjnym z Galaktyką Andromedy, z którą się zderzy i zjednoczy w dalekiej przyszłości. Aktualnie Galaktyka Andromedy znajduje się jakieś dwa miliony lat świetlnych od Drogi Mlecznej.
?W perspektywie życia ludzkiego, nasza galaktyka wydaje się nie zmieniać,? mówi Hai Fu, astrofizyk z University of Iowa,?jednak przyjmując za skalę całą historię Wszechświata, można stwierdzić, że zmienia się ona bezustannie.?
Galaktyki łączą się ze sobą przez większość trwającej już od 13 miliardów lat historii Wszechświata, a naukowcy także teraz obserwują kolejne procesy łączenia galaktyk. Jak na razie nie wiedzą jednak w jaki sposób przebiegają takie procesy.
Fu, profesor fizyki i astronomii próbuje zrozumieć to zjawisko poprzez obserwacje supermasywnych czarnych dziur (o masie około miliarda mas Słońca),  znajdujących się w centrum większości galaktyk. Astrofizycy uważają, że duże galaktyki rosną pożerając z czasem mniejsze. W takim przypadku, czarne dziury obu galaktyk będą krążyły wokół siebie i z czasem łączyły się ze sobą. Fu wraz ze swoim zespołem otrzymał trzyletni grant od National Science Foundation, aby móc odkryć i scharakteryzować te kosmiczne zderzenia.
?Próbujemy odkryć późne stadia łączenia się galaktyk, w których obie galaktyki są na tyle blisko siebie, że rozpoczynają się siły pływowe,? mówi.
Fu będzie skanował rozległy obszar nieba ? wyobraź sobie powierzchnie Księżyca pomnożoną 12000 razy na niebie ? mniej więcej taki właśnie obszar będzie przedmiotem badań w poszukiwaniu dowodów na akrecję czarnych dziur.
?Pary galaktyk z akreującymi czarnymi dziurami są rzadkie i bardzo ciężko je dostrzec,? mówi Fu, ?właśnie dlatego musimy jednocześnie badać tak duży obszar nieba.?
Czarne dziury nie akreują materii bezustannie. Jednak te które to robią przypominają człowieka objadającego się bez umiaru przy stole.  Akreujące czarne dziury chciwie pochłaniają materię z otoczenia. Stopniowo, pochłaniając coraz więcej materii, coraz bardziej przyciągają do siebie swoją galaktykę macierzystą.
?To już nie jest żadna dieta,? mówi Fu.
Cała ta uczta uwalnia lawinę energii, intensywne błyski promieniowania zwane kwazarami, które są na tyle jasne, że przesłaniają samą galaktykę. Owe kwazary powinny być łatwe w obserwacji, nawet z dużej odległości, lecz większość emitowanego przez nie promieniowania wygaszana jest przez pył towarzyszący łączącym się galaktykom.
Na całe szczęście supermasywne czarne dziury emitują także promieniowanie radiowe, i właśnie ta część promieniowania ?nam pomaga ponieważ pył nie ma na nią żadnego wpływu,? mówi Fu.
Fu wraz ze swoim zespołem przeanalizuje mapy emisji radiowej wykonane za pomocą Very Large Array, jednego z najlepszych na świecie radioobserwatoriów astronomicznych, mieszczącego się w Nowym Meksyku. Grupa potwierdzi wyniki swoich badań podczas obserwacji w zakresie optycznym w Obserwatorium W. M. Kecka na Mauna Kea.
Źródło: Uni of Iowa
Tagi: Kwazary, Supermasywna czarna dziura, wyrozniony, Łączenie galaktyk
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/13/co-robia-supermasywne-czarne-dziury-podczas-laczenia-sie-galaktyk/

Co robią supermasywne czarne dziury podczas łączenia się galaktyk.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble spogląda w zaskakująco lekką czarną dziurę
Radosław Kosarzycki dnia 13/01/2017
Przepiękna galaktyka spiralna widoczna w centrum powyższego zdjęcia nosi nazwę RX J1140.1+0307 i znajduje się w Gwiazdozbiorze Panny. Na pierwszy rzut oka, galaktyka wydaje się byc normalną galaktyką spiralną podobną chociażby do Drogi Mlecznej, jednak pozory mogą mylić!
Droga Mleczna tak jak większość dużych galaktyk posiada w centrum supermasywną czarną dziurę, lecz niektóre galaktyki skupiają się wokół lżejszych czarnych dziur o masie pośredniej. RX J1140.1+0307 to właśnie taka galaktyka ? tak naprawdę, w jej centrum leży jedna z najmniej masywnych czarnych dziur znalezionych w jakiejkolwiek jasnym centrum galaktyki.
To co jednak najbardziej interesuje astronomów to fakt, że w przypadku tej galaktyki nie zgadzają się obliczenia. Przy tak stosunkowo mało masywnej czarnej dziurze w centrum, modele emisji nie tłumaczą obserwowanego widma.
Między zewnętrzną i wewnętrzną częścią dysku akrecyjnego otaczającego centralną czarną dziurę muszą zachodzić inne oddziaływania niż uwzględniane przez modele.
Źródło: ESA
Tagi: Galaktyka spiralna, RX J1140.1+0307, Supermasywna czarna dziura, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2017/01/13/hubble-spoglada-w-zaskakujaco-lekka-czarna-dziure/

Hubble spogląda w zaskakująco lekką czarną dziurę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udana wymiana akumulatorów podczas spaceru kosmicznego na ISS
Wysłane przez grabianski w 2017-01-13

Amerykanin Shane Kimbrough oraz Francuz Thomas Pesquet spędzili 5 godzin i 58 minut pracując na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Astronauci zaliczyli kolejny udany spacer kosmiczny. Udało im się dokonać wymiany baterii dla kolejnej linii zasilania oraz wykonać kilka dodatkowych zadań.

Poprzedni spacer, który odbył się 6 stycznia był wykonywany przez Shane Kimbrough oraz Peggy Whitson (można o nim przeczytać tutaj). Udało się wtedy zamontować adaptery i okablowanie dla pierwszej linii zasilania (na stacji jest ich 8, po 2 dla każdego z czterech segmentów paneli słonecznych). Cel dzisiejszego spaceru był podobny ? należało dokończyć pracę wykonywaną cały tydzień przez roboty na zewnątrz.

Od dwóch tygodni trwają intensywne prace na stacji, które mają na celu wymianę starych, wysłużonych akumulatorów nowymi litowo-jonowymi bateriami. Każda z nowych baterii zastępuję parę starych. W sumie wstawionych zostanie 24 takich baterii.

Scenariusz prac do złudzenia przypominał poprzednią wymianę. Od niedzieli do środy zaprzęgnięto do działania 17-metrowe ramię robotyczne Canadarm2 oraz robota dwuramiennego Dexter. Za ich pomocą udało się usunąć wszystkie sześć niklowo-wodorkowych baterii z instalacji 1A. Na ich miejsce wstawiono trzy nowe akumulatory.

Spacer kosmiczny rozpoczął się formalnie o 12:22 polskiego czasu. Na zewnątrz wyszedł weteran spacerów Shane Kimbrough (był to dla niego 4. spacer) oraz reprezentant Europejskiej Agencji Kosmicznej Thomas Pesquet (debiutował w tej roli). Astronauci wykonali sprawnie montaż trzech adapterów dla nowych baterii oraz podłączyli niezbędne okablowanie. Załoga naziemna potwierdziła prawidłowe zachowanie nowych akumulatorów.

Praca nad bateriami trwała nieco ponad 3 godziny, dlatego astronautom zostało dużo czasu, by wykonać dodatkowe zadania. Pierwszym z nich była wymiana zepsutej kamery na platformie robotycznej MTRA. Następnie Pesquet wymienił adapter do montażu uwięzi dla stóp na manipulatorze Canadarm2. Za jego pomocą astronauci przytwierdzają się do czubka ramienia w celu transportu. Następnie Thomas sfotografował miejsca styku dwóch segmentów strukturalnych stacji i modułów mieszkalnych. W miejscu tym znajduje się plątanina różnorakich przewodów. Przyszłe spacery kosmiczne będą wykonywane w tym rejonie, dlatego zespół planowania spacerów chciał mieć dokładniejsze fotografie techniczne tego miejsca. W tym samym czasie Shane przygotował miejsce do przyszłej instalacji anten odbierających sygnał z kamer bezprzewodowych na module Destiny.

Na koniec astronauci przemieścili kilka pokryw do miejsca gdzie zostaną zamontowane w marcu, podczas przenosin jednego z adapterów dokujących. Spacer zakończył się o 18:20.

Był to już 197. spacer kosmiczny na iSS. Na ten moment to koniec prac przy renowacji systemu zasilania. Następna seria sześciu baterii zostanie dostarczona przez japoński statek HTV na początku 2018 roku.

Źródło: NASA

Na zdjęciu: Peggy Whitson pomaga astronautom: Thomasowi Pesquet oraz Shane Kimbrough w zakładaniu skafandrów przed spacerem. (Źródło: NASA)
Tagi:
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/udana-wymiana-akumulatorow-podczas-spaceru-kosmicznego-na-iss-2843.html

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lotnicze obserwatorium SOFIA zbadało Jowisza
Wysłane przez czart w 2017-01-13

Teleskop pracujący na pokładzie samolotu wykonał mapy Jowisza w podczerwieni. Obserwacje spektroskopowe teleskopem SOFIA dały w sporym zakresie długości fali dokładność taką, jaka była do tej pory możliwa jedynie w przypadku obserwacji prowadzonych z przestrzeni kosmicznej - pochwaliła się NASA.

SOFIA, czyli Stratospheric Observatory For Infrared Astronomy, to obserwatorium astronomiczne jedyne w swoim rodzaju. Nie znajduje się w budynku na powierzchni Ziemi, ani nie lata w kosmosie. Jest czymś pośrednim: to 2,5-metrowy teleskop zamontowany na specjalnie zmodyfikowany samolocie Boeing 747SP. Samolot może wznosić się na wysokość 12 km, co umożliwia ominięcie większości pary wodnej znajdującej się w atmosferze i obserwacje w zakresach promieniowania podczerwonego, dla których tego typu badania nie są możliwe lub są bardzo utrudnione w przypadku teleskopów naziemnych.

Leigh N. Fletcher z University of Leicester (Wielka Brytania) wraz ze współpracownikami przeprowadzili przy pomocy teleskopu SOFIA spektroskopowe obserwacje Jowisza w podczerwieni, wykonując je dla zakresu od 17 do 37 mikrometrów. Badacze skupili się szczególnie na badaniach dwóch rodzajów wodoru molekularnego: para i orto. Różnią się one od siebie spinem protonów w atomach cząsteczki wodoru (spin może być zgodny lub przeciwny).

Ponieważ wodór molekularny w wersji "para" to dobry wskaźnik dla gazów poruszających się z wewnętrznych warstw atmosfery planety w górę, można było wyciągnąć wnioski donośnie cyrkulacji w atmosferze Jowisza. Większość informacji na ten temat pochodzi z misji kosmicznych sond Voyager, Galileo i Cassini. Dzięki danym z teleskopu SOFIA można sprawdzić jakie zmiany zaszły od tamtej pory. Obrazy pokazują Wielką Czerwoną Plamę jako zimną strukturę na półkuli południowej, w której gaz przemieszcza  się w górę. Również struktura pasów w pobliżu równika jest zimna, a otaczają ją ciepłe pasy opadającego w dół gazu. Z kolei w pobliżu bieguna północnego widać ciepłe struktury, za których rozgrzewanie odpowiadają zorze polarne.

Projekt SOFIA jest realizowany przez NASA we współpracy z Niemieckim Centrum Aerokosmicznym (DLR).

Więcej informacji:
?    NASA Flying Observatory Makes Observations of Jupiter Previously Only Possible from Space
?    Strona obserwatorium SOFIA w NASA
?    Strona obserwatorium SOFIA w DLR

Źródło: NASA

Na zdjęciu:
Jowisz obserwowany przez teleskop SOFIA z użyciem spektroskopowego instrumentu FORCAST. Po lewej Jowisz w świetle widzialnym z zaznaczonymi na niebiesko położeniami szczeliny FORCAT. Przy każdej obserwacji rejestrowano widmo dla każdego punktu na całej długości szczeliny. Panele po prawej pokazują wyniki obserwacji. Wyraźnie widać Wielką Czerwoną Plamę, która przemieściła się pomiędzy dwoma momentami obserwacji. Efektem wszystkich obserwacji jest pełen obraz Jowisza na wszystkich długościach fali do 17,9 do 32,9 mikrometra. Źródło: Visible light image: Anthony Wesley. FORCAST slitscan: NASA/SOFIA/Fletcher et al.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/lotnicze-obserwatorium-sofia-obserwowalo-jowisza-2842.html

Lotnicze obserwatorium SOFIA zbadało Jowisza.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Zderzenie galaktyk okiem Hubble`a
13 stycznia 2017 Katarzyna Mikulska
Delikatna smuga kryjąca się daleko w kosmosie? W rzeczywistości nie jest to miejsce tak spokojne, na jakie wygląda. Uchwycona przez Kosmiczny Teleskop Hubble`a  galaktyka IRAS 14348-1447 jest tak naprawdę połączeniem dwóch bogatych w gaz galaktyk spiralnych. W przeszłości zbliżyły się one do siebie na zbyt małą odległość, w wyniku czego silna grawitacja w burzliwym procesie złączyła je w jedną całość.
Ten nietypowy obiekt znajduje się ponad miliard lat świetlnych od nas. Jego nazwa nawiązuje do satelity-odkrywcy, IRAS (Infrared Astronomical Satellite), którego zadaniem był przegląd nieba w podczerwieni. Nie bez przyczyny galaktyka ta została odkryta w takim zakresie promieniowania ? prawie 95% energii emituje właśnie w dalekiej podczerwieni! Zawarty w galaktykach tego typu gaz pochłania światło pochodzące od gwiazd, po czym emituje promieniowanie o mniejszej energii, stąd charakterystyczny zakres promieniowania takich obiektów.
Duża ilość gazu podlega również działaniu sił grawitacji, przez co krąży wokół centrum nowo powstałego obiektu. Ten mechanizm przyczynia się do kształtowania własnej, spiralnej struktury nowej galaktyki, co widać w tworzących się widocznych ramionach, rozciągniętych daleko poza centralny obszar.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/13/w-kosmicznym-obiektywie-zderzenie-galaktyk-okiem-hubblea/

W kosmicznym obiektywie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżyc jest starszy niż sądziliśmy?
Kamil Serafin 14 stycznia 2017
Niemal co dzień przekonujemy się, jak mało jeszcze wiemy o otaczającym nas Wszechświecie. Zazwyczaj odkrywamy niesamowite fakty dotyczące odległej przestrzeni, sądząc, że przynajmniej nasze najbliższe ?kosmiczne podwórko? nie skrywa już przed nami znaczących tajemnic. Wiele już jednak razy okazało się, jak bardzo się w tej kwestii mylimy. Nie inaczej jest tym razem, bowiem najnowsze rewelacje dotyczą naszego naturalnego satelity ? Księżyca.
Naukowcy z University of California w Los Angeles przyjrzeli się minerałom dostarczonym na Ziemię przez misję Apollo 14 w 1971 roku. Ich szczególną uwagę zwróciły cyrkony. Geochemiczce Mélanie Barboni przewodzącej badaniom, udało się oddzielić aż osiem czystych próbek tego materiału, by zbadać zawarty w nich uran. Skupiła się również na występującym często z cyrkonem hafnem (Hf) oraz lutetem (Lu). Wraz z grupą pozostałych specjalistów udało jej się ustalić, że wiek naszego naturalnego satelity był jak dotąd zaniżany, o około 140 milionów lat. Oznaczałoby to, że Księżyc powstał zaledwie 60 milionów lat po narodzinach samego Układu Słonecznego. Jego uformowanie wiąże się ze zderzeniem niedorozwiniętej Ziemi z Theią ? jednym z planetozymali krążących w owym czasie obok przyszłego globu.
Wedle przypuszczeń i badań, po kolizji, powierzchnia przyszłego satelity pokryta była w całości magmą. Ów gorący ocean uległ później ochłodzeniu i pozostawił po sobie skorupę, zawierającą cyrkon, oraz oczywiście lutet i hafn. Dzięki dokładnej analizie próbek tych substancji, możliwe było ponowne ustalenie wieku Księżyca, jeszcze zanim jego powierzchnia w pełni się uformowała. Jak twierdzi Kevin McKeegan, wykładowca na UCLA, próbki innych minerałów i skał poddawanych wcześniejszym badaniom, były zanieczyszczone przez liczne kolizje, jakich doznał nasz satelita. Pozwalały one na ustalenie daty wielu wcześniejszych wydarzeń z przeszłości Księżyca, ale nie jego prawdziwego wieku.
Zespół z Kalifornii będzie nadal poddawał cyrkon badaniom, w nadziei, że uda im się ustalić kolejne fakty na temat wczesnej młodości Księżyca lub samych jego narodzin. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko im kibicować!
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/14/ksiezyc-jest-starszy-niz-sadzilismy/

Księżyc jest starszy niż sądziliśmy.jpg

Księżyc jest starszy niż sądziliśmy2.jpg

Księżyc jest starszy niż sądziliśmy3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udany start rakiety Falcon!
14 stycznia 2017 Miłosz Kierepka
Po ponad czteromiesięcznej przerwie w startach, spowodowanej wybuchem rakiety Falcon 9 z satelitą AMOS na pokładzie, SpaceX wraca do realizacji kontraktów. Dzisiejszy lot miał swój początek w Vandenberg AFB Space Launch Complex 4 (Baza Sił Powietrznych Vandenberg w Kalifornii, Kosmiczny Kompleks Startowy nr 4), skąd ok. 19 naszego czasu w przestrzeń kosmiczną wystartowała rakieta wraz z nowymi satelitami z serii Iridium NEXT. Start był wielokrotnie przekładany, a od powodzenia misji zależały dalsze losy przedsiębiorstwa Elona Muska, dlatego oczekiwanie było jeszcze bardziej nerwowe.
Rakieta wyniosła na niską orbitę okołoziemską (LEO) 10 satelitów będących częścią planowanej floty 81 urządzeń sieci Iridium NEXT, z których co najmniej 70 mają przetransportować rakiety Falcon. Lot, planowany pierwotnie na pierwszy kwartał ubiegłego roku, był odroczony do sierpnia, a następnie przekładany kolejno z 12. września, 19. września, 16. grudnia i 9. stycznia. Także i dziś zachodziła obawa przesunięcia terminu startu, gdyż według wczorajszej prognozy pogody istniało ok. 40% prawdopodobieństwo zakłócenia procedur startowych przez podmuchy wiatru.
Ten pełny sukces jest ważny dla całego przedsiębiorstwa, gdyż ostatnio zachodziły obawy, czy Falcon 9 sprosta wymaganiom. Było to siódme udane lądowanie, 5. na barce, a po raz pierwszy 1. stopień rakiety wylądował na pokladzie statku na Oceanie Spokojnym. Po katastrofie i będącej jej skutkiem przerwie, firma Elona Muska wyjaśniła przyczyny wybuchu rakiety Falcon 9 podczas tankowania, jednak skutkiem tego kilka przedsiębiorstw zmieniło plany dotyczące współpracy ze SpaceX.
Lekko ponad 2 lata temu doszło do podobnej sytuacji, kiedy SpaceX kilkukrotnie przesuwał planowany start misji SpX-5. I choć cały czas firma pod przewodnictwem Elona Muska prężnie się rozwija osiągając kolejne sukcesy i bijąc coraz to nowsze rekordy wciąż, boryka się z problemami technicznymi i niesprzyjającą pogodą. Miejmy nadzieję, że w przyszłości takich sytuacji będzie jak najmniej rakiety Falcon mogły bez przeszkód wypełniać swoje zadania.
Nagranie z procedur przedstartowych, startu i całego lotu oraz lądowania możecie obejrzeć tutaj.
Lekko ponad 2 lata temu doszło do podobnej sytuacji, kiedy SpaceX kilkukrotnie przesuwał planowany start misji SpX-5. I choć cały czas firma pod przewodnictwem Elona Muska prężnie się rozwija osiągając kolejne sukcesy i bijąc coraz to nowsze rekordy wciąż, boryka się z problemami technicznymi i niesprzyjającą pogodą. Miejmy nadzieję, że w przyszłości takich sytuacji będzie jak najmniej rakiety Falcon mogły bez przeszkód wypełniać swoje zadania.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/01/14/udany-start-rakiety-falcon/

Udany start rakiety Falcon.jpg

Udany start rakiety Falcon2.jpg

Udany start rakiety Falcon3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy istnieją wulkany na kometach?
Wysłane przez tuznik w 2017-01-14

Komety jako ciała niebieskie krążące po orbitach między Marsem a Jowiszem, wydają się mieć swoje własne oznaki lodowej przeszłości, powiązanej z wulkanizmem, wyrzucając zamarznięty materiał zamiast gorącej lawy.

Wolna rotacja komety przyczynia się do osłabienia skorupy w ciągu dnia, podczas gdy tlenek węgla nagromadza się w ciągu nocy. Ostatecznie obiekt taki pod dużym ciśnieniem pod powierzchnią wybucha.

W przeciwieństwie do strumieni naniesionych na pozostałych kometach, tzw.zimna "lawa" wybucha nagle i gwałtownie, bez żadnych najmniejszych oznak stopniowego nagromadzenia. "Jest to nagłe zdarzenie,? mówi Richard Miles naukowiec z brytyjskiego Stowarzyszenia Astronomicznego, który przedstawił wyniki badań w Division for Planetary Sciences, podczas spotkania w Pasadenie w Kalifornii.

Kometa 29P/Schwassmann-Wachman jest, jak na razie, najaktywniejszym obiektem ze wszystkich znanych nam obecnie komet. Wkrótce po jej odkryciu 1927 roku, jasność tej komety zaczęła diametralnie się zmieniać.

Orbita 29P jest niemal idealnym kołem, utrzymując dość spójną odległości od gwiazdy. Pomimo swojej stabilnej orbity kometa ta może miewać niezwykłe zmiany jasności, co czyni ją jednych z ulubionych obiektów polecanych do obserwacji dla astronomów amatorów.

Miles i jego współpracownicy badali komety przez ponad dekadę, identyfikując 64 wybuchy tych na malutkich obiektach. Na podstawie tych badań stwierdzono, że lodowe ciała mogą mieć za mało wybuchów i oszacowano je na 3 do 57 wybuchów w ciągu roku, choć niektórzy uczeni do dziś twierdzą, że na tych małych ciałach niebieskich siedem do ośmiu wybuchów, powinno być normą. Śledząc dokładnie położenie erupcji na powierzchni komety naukowcy odkryli, że wiele z nich pochodzi z tego samego regionu.

Dziwna aktywność komet może być spowodowana wyjątkowo długim dniem lub nocą występującą w ciągu dobowego cyklu na kometach. W przeciwieństwie do większości innych znanych nam obecnie komet, które obracają się w skalach godzinowych, 29P obraca się tylko raz na 60 ziemskich dni. Podczas wystąpienia długiej nocy, materia może połączyć się w komorach głęboko pod powierzchnią.

Natomiast gdy kometa obraca się w ciągu długiego dnia, gaz rozpręża się, zginając tym samym powierzchnię. Dzięki wysokiemu ciśnieniu zgromadzony gaz może eksplodować na zewnątrz, i zamiast gorącej magmy, mamy zmrożony strumień gazu pochodzący prosto z komety.

Pomimo swej niezwykłej aktywności, kometa 29P otrzymała bardzo mało uwagi od naziemnych i kosmicznych obserwatoriów. Miles ma jednak nadzieję to kiedyś zmienić, prowadząc między innymi dalsze badania nad tą wyjątkową kometą. Wyniki prowadzonych badań zostały opublikowane w serii artykułów w czasopiśmie "Icarus" na początku tego roku.

Źródło: astronomy.com

Opracował:
Adam Tużnik

Więcej informacji:
Are there volcanoes on comets?

Na ilustracji:
Kometa 29P/Schwassmann-Wachmann, obraz uzyskany dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Spitzera. Źródło: NASA/JPL/Caltech/Ames Research Center/University of Arizona
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/czy-istnieja-wulkany-na-kometach-2844.html

Czy istnieją wulkany na kometach.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polak zrobił niesamowite zdjęcie. Jak tego dokonał?
2017-01-14
Bartosz Wojczyński, polski fotograf, wykonał fantastyczne zdjęcie, podczas swojego pobytu w obserwatorium astronomicznym Teide na Teneryfie na Wyspach Kanaryjskich. Co ono przedstawia i w jaki sposób udało mu się uwiecznić to ciekawe zjawisko?
Każdego dnia Słońce wschodzi i zachodzi, nie zatrzymując się na niebie nawet na chwilę. Podobnie jest nocą, gdy nad naszymi głowami przemieszczają się gwiazdy, planety i odległe mgławice. Jedną z najciekawszych gwiazd ziemskiego nieba jest Gwiazda Polarna, która znajduje się na tzw. biegunie niebieskim.
To właśnie wokół niego wirują wszystkie gwiazdy. Jeden pełen obrót zajmuje oczywiście dobę. Jedynym z największych wyzwań dla astrofotografów jest uwiecznienie tego ruchu. Bartosz Wojczyński postanowił ukazać to zjawisko w tle obserwatorium astronomicznego, które położone jest na stokach wulkanu Teide na kanaryjskiej Teneryfie.
Przepiękna fotografia tak naprawdę składa się z aż 620 zdjęć, które wykonywane były przy 35-sekundowym naświetlaniu w trybie ciągłym. Wymagało to wyjątkowej wytrwałości fotografa, ponieważ sesja zajęła mu w sumie 6 godzin. Zdjęcia nałożone zostały na siebie w Photoshopie i po małym retuszu efekt był zachwycający.
Na jednym zdjęciu udało się uwiecznić ruch kilkuset gwiazd, jednych jaśniejszych, a innych bledszych. W samym środku tego kosmicznego wiru, znajduje się Gwiazda Polarna, która też wiruje, ale wykonuje najmniejszy ruch spośród wszystkich gwiazd ziemskiego nieba.
Dla wszystkich tych, których zdjęcie Bartosza Wojczyńskiego będzie natchnieniem do stworzenia własnej fotografii wirujących gwiazd, istotne będą parametry zdjęć. Astrofotograf użył aparatu Nikon D5100 z obiektywem Samyang AE 10 mm, wartość przesłony wyniosła f/4.8, zaś ISO 1600.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/114771,polak-zrobil-niesamowite-zdjecie-jak-tego-dokonal

Polak zrobił niesamowite zdjęcie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA publikuje najdokładniejszą mapę zaćmienia
21 sierpnia w wąskim pasie Stanów Zjednoczonych będzie można obserwować całkowite zaćmienie Słońca. Gdzie konkretnie? Na to pytanie z niespotykaną dotychczas dokładnością odpowiada mapa opublikowana właśnie przez NASA.

Do wykonania tej mapy naukowcy amerykańskiej agencji kosmicznej wykorzystali zarówno dokładny model naszej planety pochodzący z radarowej misji SRTM, jak i model wysokościowy Księżyca opracowany dzięki satelicie Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO). Na podstawie obu tych zbiorów wymodelowano cień Księżyca, jaki będzie rzucany na Ziemię 21 stycznia o różnych porach dnia.

Jak podkreśla NASA, choć tego typu mapy wykonywane są od dawna, to dotychczas analizy cienia wykonywano przy założeniu, że wszyscy obserwatorzy znajdują się na poziomie morza, powierzchnia Księżyca jest idealnie gładka, a do tego to ciało niebieskie obraca się dokładnie wokół środka swojej masy. Uwzględnienie tych dodatkowych czynników sprawiło, że kształt cienia Księżyca jest nieregularny i w lepszy sposób pokazano miejsca, z których latem będzie można obserwować to niezwykłe zjawisko.

? Jeszcze 10 lat temu nie bylibyśmy w stanie wykonać tego typu wizualizacji. Dziś jest to możliwe dzięki postępowi technologicznemu w zakresie teledetekcji oraz informatyki ? zaznacza autor mapy, Ernie Wright z NASA.

źródło: http://geoforum.pl/?page=news&id=22983&link=nasa-publikuje-najdokladniejsza-mape-zacmienia&menu=46815,46847 

  • Like 1

pozdrawiam Radek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, wessel napisał:

Co w tym niesamowitego? Loki_p, dziki, Loki robią duuuuużo lepsze startrailsy z jakimś pomysłem.Tu jedyne co odróżnia to obserwatorum niezbyt ostre zresztą..

Dla większości osób nie mających nic wspólnego z fotografią samo zrobienie takiego zdjęcia to niesamowity wyczyn. A to, że inni też robią takowe zdjęcia oznacza, że oni też robią niesamowite zdjęcia. :)

 

Baner III.jpg

Wizual: Skymaster 15x70, SYNTA 10"
Foto: SW 150/750+ATIK 383l, guide: SW 80/400+QHY5, na montażu: HEQ5
Foto: TS 130/910+ATIK 383l, guide: SW 80/400+QHY5, na montażu EQ6
Szybka pomoc 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, szdom1 napisał:

Dla większości osób nie mających nic wspólnego z fotografią samo zrobienie takiego zdjęcia to niesamowity wyczyn. A to, że inni też robią takowe zdjęcia oznacza, że oni też robią niesamowite zdjęcia. :)

 

Ale wymienieni przez Maćka robią to naprawdę niesamowicie... nie tak przeciętnie jak zachwalana w linku Pawła fotka. To obiektywnie trzeba stwierdzić, szczególnie na forum gdzie ludzie są z takimi obyci :)

Serdecznie pozdrawiam i kryształowego nieba życzę - Jacek  ?
TS T APO 90/600 z TSFLAT2 + Samyang 135 f2 ED z QHY183C + AS 60/240 z RC IMX290M + Canon 550D - sadzane na ZEQ25GT + Nikon 12x50 EX do podglądania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A i tu się zgodzę, że na forum możemy na takie fotografie patrzeć z nieco innej perspektywy. I tu Maciej ma zasadniczo rację. Chodzi mi o to, co zresztą napisałem, że dla odbiorców na np twojapogoda.pl skąd pochodzi artykuł to zdjęcie jest świetne.

Baner III.jpg

Wizual: Skymaster 15x70, SYNTA 10"
Foto: SW 150/750+ATIK 383l, guide: SW 80/400+QHY5, na montażu: HEQ5
Foto: TS 130/910+ATIK 383l, guide: SW 80/400+QHY5, na montażu EQ6
Szybka pomoc 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)