Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo rzadkie zjawisko astronomiczne już 28 września. Następne takie dopiero za 18 lat

 

Już w tym miesiącu czeka nas niecodzienne zjawisko astronomiczne. 28 września z Polski będzie można podziwiać zaćmienie superksiężyca.

 

Całkowite zaćmienie Księżyca

 

Pierwszy raz od czterech lat z naszego kraju będzie można zobaczyć całkowite zaćmienie Księżyca. Zjawisko rozpocznie się o godz. 2.11, a kulminacje osiągnie o godz. 2.48. Co ciekawe, będzie to bardzo rzadki rodzaj zaćmienia, bo tego dnia na niebie pojawi się tak zwany superksiężyc. Oznacza to, że nasz naturalny satelita znajdzie się wtedy bardzo blisko perygeum (punktu na jego orbicie najbliższego Ziemi). Dlatego dla obserwatorów będzie o 14 proc. większy i 30 proc. jaśniejszy niż podczas osiągnięcia apogeum (czyli punktu na orbicie Księżyca najbardziej odległego od Ziemi).

 

Następne takie zjawisko dopiero w 2033 roku

Według naukowców z Amerykańskiej Agencji Kosmicznej ostatnie całkowite zaćmienie superksiężyca miało miejsce w 1982 roku, a następne będzie można obserwować dopiero w 2033 roku.

 

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/bardzo-rzadkie-zjawisko-astronomiczne-juz-28-wrzesnia-nastepne-takie-dopiero-za-18-lat,177605,1,0.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Recykling w świecie gwiazd

Europejskie Obserwatorium Południowe opublikowało najnowsze zdjęcie Mgławicy Krewetka, zwanej też Gum 56, rozświetlonej przez młode, gorące i jasne gwiazdy, które się w niej narodziły. Taka mgławica to miejsce stałego recyklingu materii, z której te gwiazdy powstają. W ciągu milionów lat gwiazdy tworzą się i starzeją, by w końcu zwrócić swój materiał bądź przez łagodne wyrzuty materii, bądź przez znacznie bardziej dramatyczne wybuchy supernowych.

Zdjęcie wykonano za pomocą 2,2-metrowego teleskopu MPG/ESO w Obserwatorium La Silla w Chile w ramach programu Kosmicznych Klejnotów ESO. Widać na nim trzy gromady młodych, gorących gwiazd - w wieku zaledwie kilku milionów lat - które świecą silnie w ultrafiolecie. To promieniowanie jonizuje otaczający gaz i sprawia, że mgławica świeci. Każdy pierwiastek chemiczny emituje światło o charakterystycznej dla siebie barwie, wielkie obłoki wodoru sprawiają, że mgławica jest tak wyraźnie czerwona.

Znaczna część jonizacji w Mgławicy Krewetka to "zasługa" dwóch gorących gwiazd typu widmowego O, znanych też jako niebieskie olbrzymy ze względu na emitowane biało-niebieskie promieniowanie. To rzadki we Wszechświecie typ gwiazd, ich olbrzymia masa sprawia bowiem, że żyją krótko. Zapadają się i kończą jako supernowe po zaledwie kilku milionach lat. Choć w mgławicy widać wiele nowo narodzonych gwiazd, pozostaje tam jeszcze wystarczająco dużo gazu i pyłu dla powstania kolejnych generacji. Te obłoki, pozostałości gwiazd, które już się rozpadły, wezmą teraz udział w kolejnym kosmicznym cyklu życia i śmierci.

Mgławica Gum 56 znajduje się około 6000 lat świetlnych od Ziemi, ma średnicę około 250 lat świetlnych, ale mimo olbrzymich rozmiarów jest zaskakująco słabo zbadana. Jest widoczna w konstelacji Skorpiona i ma rozmiar cztery razy większy od tarczy Księżyca w pełni, ale nie rzuca się specjalnie w oczy, jej blask jest słaby a większość światła emituje poza zakresem widzialnym.

Na podstawie materiałów prasowych ESO.

Grzegorz Jasiński

http://www.rmf24.pl/nauka/news-recykling-w-swiecie-gwiazd,nId,1878053

Obłoki gazu i młode gwiazdy w Mgławicy Krewetka /ESO

 

post-31-0-88439900-1441262269_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?Astronarium? powraca do Telewizji Polskiej ? premiera odcinków drugiej serii

Od 5 września na ogólnopolskiej antenie TVP Regionalna emitowane będą premierowe odcinki drugiej serii cyklu programów ?Astronarium?, który opowiada o astronomii i kosmosie, przedstawiając osiągnięcia polskich naukowców w tej dziedzinie.

O premierze drugiej serii poinformowało Polskie Towarzystwo Astronomiczne, które jest współproducentem cyklu.

 

?Astronarium? jest cyklem programów telewizyjnych o astronomii i kosmosie. Każdy z odcinków ma temat przewodni. Zdjęcia są nagrywane w różnych polskich ośrodkach naukowych, a także poza granicami naszego kraju. Głównymi bohaterami odcinków są polscy naukowcy. Prowadzącym program jest Bogumił Radajewski.

 

Do tej pory w Telewizji Polskiej emitowano na różnych kanałach osiem odcinków pierwszej serii, która miała premierę w marcu i kwietniu 2015 r. Od 5 września emitowane będzie 13 odcinków drugiej serii, na rok 2016 zapowiedziano kolejnych 13 odcinków.

 

Program ?Astronarium? można oglądać w TVP Regionalna, czyli we wszystkich regionalnych kanałach Telewizji Polskiej. Emisje będą w soboty o godz. 17.30, a powtórki w środy o godz. 8.30. Dodatkowo program można będzie zobaczyć w czwartki o godz. 19.00 na TVP Bydgoszcz, bowiem to bydgoska ekipa telewizyjna realizuje nagrania. Z kolei również od września na antenie TVP Polonia zostaną wyemitowane powtórki wszystkich odcinków pierwszej serii (we wtorki o godz. 14.25 i w niedziele od godz. 8.00). We wszystkich wspominanych terminach ?Astronarium? można także oglądać w internecie poprzez TVP Stream.

 

Witryna internetowa programu ma adres www.astronarium.pl. Można na niej znaleźć i obejrzeć nieodpłatnie m.in. wszystkie odcinki pierwszej serii. Redakcja programu prowadzi tez fanpage na Facebooku (www.facebook.com/AstronariuTVP) i kanał na Youtube.

 

Cykl jest produkowany przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) oraz Telewizję Polską (TVP). Produkcja została dofinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a partnerem programu jest czasopismo popularnonaukowe ?Urania ? Postępy Astronomii.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

cza/ mrt/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406316,astronarium-powraca-do-telewizji-polskiej--premiera-odcinkow-drugiej-serii.html

Fot. materiały prasowe

 

post-31-0-61430600-1441262364.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siemoniak: bezpieczeństwo ma związek z technologią kosmiczną i satelitarną

Bezpieczeństwo Polski będzie związane z narodowymi zdolnościami w zakresie technologii kosmicznych i satelitarnych ? powiedział w poniedziałek w Gdańsku szef MON Tomasz Siemoniak, który odwiedził Polską Agencję Kosmiczną.

Polska Agencja Kosmiczna ma siedzibę w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym.

 

?W Ministerstwie Obrony Narodowej nie mamy wątpliwości co do tego, że bezpieczeństwo Polski w ciągu dziesięcioleci będzie związane z narodowymi zdolnościami, jeśli chodzi o technologie kosmiczne i satelitarne? - powiedział Siemoniak podczas briefingu po spotkaniu w Polskiej Agencji Kosmicznej. Zaznaczył, że ?MON od samego początku mocno wspierało wszelkie przedsięwzięcia w tym obszarze, wejście Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej, gdzie MON partycypuje, jeśli chodzi o składkę?. Podkreślił, że Polska Agencja Kosmiczna decyzją rządu i parlamentu ma, jak określił Siemoniak, ?całkiem poważny zakres działania, jeśli chodzi o sprawy obronne?.

 

Szef MON poinformował, że resort i agencja ?od miesięcy współpracują, rozmawiają (?) o bardzo merytorycznych sprawach?. Podał, że wiceprezesem agencji ds. obronnych jest gen. Lech Majewski.

 

Siemoniak poinformował, że ?w planach rozwojowych sił zbrojnych duży akcent kładzie się na technologie kosmiczne i satelitarne; chcemy, aby Polska Agencja Kosmiczna była naszym głównym partnerem w Polsce, jeśli chodzi o te kwestie?. Poinformował m.in., że Wojskowa Akademia Techniczna uruchamia od tego roku specjalny kierunek dla inżynierii kosmicznej.

 

Polska Agencja Kosmiczna zapewnia, że jednym z głównych celów jej działania jest ?zwiększenie przez Polskę jej potencjału obronnego opartego o systemy satelitarne i osiągnięcie przez agendy państwa sprawności w posługiwaniu się technikami satelitarnymi?.

 

Prezes agencji, prof. Marek Banaszkiewicz podał na briefingu, że są trzy aspekty działalności agencji: międzynarodowy, narodowy i regionalny. Przyznał, że w zakresie narodowym ?pierwszym priorytetem, który się w tej chwili wysunął, jest działanie w zakresie obronności i bezpieczeństwa?. ?Tego Polsce bardzo potrzeba, właśnie w dziedzinie satelitarnej chodzi o rozpoznanie, o obserwację tego, co się dzieje wokół Polski, po to, żeby móc podejmować dobre decyzje i szybko reagować? - tłumaczył.

 

Mówiąc o aspekcie regionalnym Banaszkiewicz podkreślił, że ?jest bardzo ważne, by w Gdańsku była nie tylko siedziba agencji jako fasada, ale żeby też powstał silny ośrodek przemysłowo-naukowy?. Prezes dodał, że ?agencja chce się angażować głównie w takie projekty, które na całym świecie są rozwijane, czyli obserwacje Ziemi z poziomu satelitarnego oraz nawigację, czyli wykorzystanie systemów, europejskich i amerykańskich, które pozwalają na bardzo dobrą lokalizację?. ?To się armii też bardzo przydaje? ? podkreślił. Jako trzeci dział użytkowy wymienił telekomunikację, czyli łączność satelitarną między centralą w Polsce a oddziałami wojskowymi za granicą.

 

Polska Agencja Kosmiczna w Gdańsku oficjalnie rozpoczęła działalność 10 lipca br. Jej siedziba mieści się w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym. Najważniejszymi zadaniami agencji jest zaangażowanie w działalność wspierającą polską obronność i bezpieczeństwo przy pomocy technik i technologii kosmicznych, a także polskiej administracji - poprzez zapewnienie dostępu do danych i serwisów związanych z wykorzystaniem satelitarnych systemów nawigacyjnych i obserwacji Ziemi. (PAP)

 

bls/ gma/

Tagi: mon , polska agencja kosmiczna

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406329,siemoniak-bezpieczenstwo-ma-zwiazek-z-technologia-kosmiczna-i-satelitarna.html

Fot. Fotolia

post-31-0-76925500-1441262464.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom z marsjańskiego piachu i głazów zaprojektowali wrocławscy studenci

Wydrukowany z piachu i głazów dom, który stanie na Marsie i posłuży astronautom, zaprojektowali studenci z Wrocławia. Takie zadanie przygotowała dla nich NASA w konkursie 3-D Printed Habitat Challenge. Makietę domu pokażą pod koniec września w finale konkursu.

Konkurs 3-D Printed Habitat Challenge organizują: amerykańska agencja kosmiczna NASA i National Additive Manufacturing Innovation Institute. Konkursowe zadanie polega na zaprojektowaniu habitatu, czyli domu, który posłuży astronautom pracującym na Marsie. Dom ma być jednak wydrukowany w technologii 3D, wyłącznie z materiałów dostępnych na Marsie.

 

W szranki stanęło ponad 160 zespołów z całego świata, które przedstawiły propozycje habitatów. Spośród nich wyłoniono 30 najlepszych zespołów. Zmierzą się oni podczas finału, który 26-27 września odbędzie się w Nowym Jorku. Wśród finalistów znalazł się zespół Space is More z Politechniki Wrocławskiej.

 

"Całość musimy zbudować z tego, co znajdziemy na Marsie, czyli z piachu i głazów. Wbrew pozorom to może być materiał budowlany" - zapewnia w rozmowie z PAP członek zespołu Szymon Gryś z Politechniki Wrocławskiej. Wyjaśnia, że dzięki badaniom Marsa wiadomo, jak wygląda tamtejszy regolit i jaką ma powierzchnię.

 

Habitat, zaprojektowany przez studentów Politechniki Wrocławskiej, ma wymiary dużego mieszkania. "Ma 94 metry kwadratowe powierzchni i łukowy dach. W ten sposób zwiększamy jego objętość. Przypomina on trochę nowoczesne mieszkanie, ale tylko do momentu, w którym ... zasypiemy go ziemią - opisał Gryś. - Ze względu na promieniowanie dom będzie trzeba zasypać grubo piachem, aby astronauci, którzy będą w nim żyć, nie poumierali od przedawkowania promieniowania, które tam panuje".

 

Na samym początku prac studenci musieli wybrać technologię druku 3D. Stelaż stanowią dwa łaziki, rozpostarte w łuk, po którym porusza się głowica drukarki. Łaziki mogą jeździć w lewo i prawo, a sama głowica z góry na dół i również w lewo i prawo. "Dzięki temu mamy sześć stopni swobody głowicy i stelaż, na którym możemy właściwie wydrukować wszystko" - powiedział Gryś. Jako tworzywo do budowy domu posłuży granulat regolitowy, który wtryskuje się do głowicy. Całość będzie spajał umieszczony przy niej laser.

 

Uczestnicy konkursu musieli też wybrać miejsce na Marsie i podobne do niego miejsce na Ziemi, na którym mógłby stanąć dom astronautów. Po wybraniu jednego z kraterów na Marsie, wybrali też krater na hawajskiej wyspie. "Cała wyspa to wulkan, a na jego czubku jest wgłębienie, przypominające nasz marsjański krater. Jeżeli byśmy wygrali, to habitat powstałby właśnie w tym miejscu" - mówi Szymon Gryś.

 

Na razie wrocławscy studenci są w fazie teoretycznej konkursu i przygotowują makietę habitatu, którą zaprezentują podczas nowojorskiego finału. "Jedyną szansę na zbudowanie habitatu będziemy mieli tylko jeśli wygramy konkurs" - mówi Gryś. Oprócz możliwości współpracy z NASA przy budowaniu habitatu, nagrodą jest też grant w wysokości 2,5 mln dol., które można wykorzystać właśnie na ten cel.

 

Drużyna Space is More w konkursach NASA ma już niemałe doświadczenie. W 2014 roku wzięła udział w konkursie Inspiration Mars Student Design Contest. Przygotowany przez nich projekt dwuosobowej misji na Marsa zajął wówczas szóste miejsce.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

ekr/ agt/

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406325,dom-z-marsjanskiego-piachu-i-glazow-zaprojektowali-wroclawscy-studenci.html

Źródło: Space is More/Politechnika Wrocławska

 

post-31-0-24420500-1441262573.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybuchowa para oczami Hubble`a

Mgławica M1-67 z gwiazdą Wolfa-Rayeta widziana oczami Kosmicznego Teleskopu Hubble`a

Dodała: Katarzyna Mikulska

Źródło: HubbleSite - NASA/ESA Hubble Space Telescope

Na zdjęciu widoczna jest gwiazda oznaczana jako Hen 2-427 lub WR 124 oraz otaczająca ją mgławica M1-67. Obiekty te znajdują się w gwiazdozbiorze Strzelca i są od nas oddalone o 15 000 lat świetlnych.

 

Święcąca w centrum zdjęcia gwiazda Hen 2-427 jest zaliczana do gwiazd Wolfa-Rayeta. Są to rzadko spotykane, bardzo gorące obiekty charakteryzujące się silnym wiatrem gwiazdowym, który wyrywa materię z ich powierzchni. W przypadku gwiazdy widocznej na tym zdjęciu materia jest wyrzucana w przestrzeń z prędkością ponad 150 000 kilometrów na godzinę, tworząc gorące obłoki gazu. Wiek powstałej w ten sposób mgławicy M1-67 jest szacowany na nie więcej niż 10 000 lat - to zaledwie chwila w astronomicznej skali czasu. Mgławica jest więc obiektem bardzo młodym.

 

Zdjęcie jest nowszą wersją fotografii z 1998 roku, powstałą przy użyciu najnowszego oprogramowania. Starszą wersję zdjęcia można zobaczyć na stronie Astronomy Picture of the Day.

 

Dodała: Katarzyna Mikulska -

Uaktualniła: Katarzyna Mikulska -

Źródło: spacetelescope.org

http://news.astronet.pl/7688

post-31-0-98767800-1441262788_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 niezwykłych i całkiem nieprawdziwych zdjęć

 

Autor: Piotr Stanisławski

Kiedyś ich naturalnym środowiskiem były maile. Z czasem przeniosły się na Pinteresta i Twittera. Piękne, niezwykłe zdjęcia wywołujące głośne opadnięcie szczęki. Zdjęcia, które po prostu musisz natychmiast pokazać swoim znajomym. Tak, to właśnie w ten sposób się roznoszą.

Tylko, że są nieprawdziwe. Pół biedy, jeśli ktoś po prostu do granic nieprzyzwoitości podciągnął nasycenie kolorów. Często jednak powstają wydumane, pseudonaukowe teorie mające nadawać wiarygodności tym bzdurom.

Oto zestaw zdjęć, których nie powinniście przesyłać swoim znajomym.

1. ?Zaćmienie Słońca widziane z orbity?

Ten obrazek pojawia się przy okazji każdego zaćmienia Słońca. ?Hej, widzieliście to niesamowite zdjęcie zrobione z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej?!?. No więc w rzeczywistości to grafika pokazana na DeviantArt.com przez użytkownika A4size-ska. Renderował ją przez 38 godzin.

Prawdziwe zaćmienie widziane z orbity wygląda tak:

2. ?Granica dnia i nocy nad Europą sfotografowana przez Columbię podczas jej ostatniej misji?

Co to właściwie jest? Obraz złożony z wielu zdjęć satelitarnych. Granica nocy i dnia jest zrobiona sztucznie ? w rzeczywistości nie ma tak ostrej linii podziału. A opowieść o ?ostatniej misji Columbii? została dodana wkrótce po katastrofie promu. Wiadomo, że takie podbite dramatyzmem opowieści lepiej się sprzedają.

Prawdziwa granica dnia i nocy sfotografowana z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wygląda tak:

3. ?Chmury soczewkowe nad wulkanem Fuji?

Głupia sprawa. Po co ktoś postanowił ulepszyć i tak niesamowite zdjęcie? Faktycznie przedstawia ono chmurę soczewkowata nad japońskim wulkanem Fuji, ale w oryginale jest jedna warstwa chmur. Która zupełnie wystarczy.

4. ?Zachód słońca nad biegunem północnym?

Właściwie nie wiadomo, dlaczego nad biegunem północnym. Może dlatego, że to takie tajemnicze miejsce, z którego jest bliżej do Księżyca? Na oko ? tak ze 30 razy bliżej? No i jeszcze zestawienie Słońca i Ksieżyca.

W rzeczywistości to, oczywiście, kolejna grafika komputerowa. Stworzona przez Ingę Nielsen. Na pewno nie po to,  by dawać pożywkę głupim mailom.

5. ?Nocne zdjęcie Europy?

Piękne! I te kolory! Ale moment, dlaczego Rosja jest niebieska a Polska pomarańczowa? Nie, to nie światła miast. To wizualizacja przedstawiająca aktywność użytkowników sieci społecznościowych. Błękitny kolor to Twitter, pomarańczowy Flickr. Całość przygotował Eric Fischer. O projekcie można przeczytać na stronie Wired.

 

6. ?Fala zamarzła na Antarktydzie?

To, rzekomo, fala która zamarzła w chwili, gdy dotknęła lodu. Zależnie od wersji można przeczytać o potwornym mrozie i/lub przechłodzonej wodzie. W rzeczywistości ta struktura nie powstała w ciągu ułamka sekundy, a długich miesięcy i lat.

Faktycznie to Antarktyda. Zdjęcie należy do serii zrobionej przez naukowca Tony?ego Travouillona. Taka struktura to efekt ogrzewania i schładzania warstw lodu, z których wyparte zostają pęcherzyki powietrza. W efekcie lód doskonale pochłania barwę czerwoną a odbija niebieską.

7. ?Małpka z Madagaskaru?

No dobrze, oddalamy się od strefy względnego prawdopodobieństwa. To skrzyżowanie Kiwaczka z Gremlinem to maskotka. Obrazek znowu pochodzi z DeviantArt. Autorem ?małpki? jest użytkownik Santani. Futerko ? sztuczne. Detale ? modelina.

Tu zdjęcie z całym stadkiem:

8. ?Mistyczny las z Holandii?

Na koniec prawdziwy smaczek. Dlaczego ów ?mistyczny las? miałby mieć fioletową trawę? Hmm? Nie wiadomo. Ale wygląda przecież tak? mistycznie. W rzeczywistości to efekt prostej zabawy suwakiem ?Barwa? w Photoshopie.

A oryginalne zdjęcie zrobione zostało faktycznie w Holandii, ale nie w lesie, a w parku otaczającym Pałac Soestdijk, jeden z pałaców królewskich. I nie, nie jest mistyczny. Autor ? Sander Copier.

Tu porównanie przed i po modyfikacji:

Warto pokazać to znajomym ? może następnym razem dostaniesz mailem zdjęcie równie piękne, ale tym razem prawdziwe?

źródło

http://www.buzzfeed.com/tomphillips/13-amazing-viral-nature-pictures-that-are-actually-fake#.erxK5ylbDl

http://www.crazynauka.pl/8-niezwyklych-i-calkiem-nieprawdziwych-zdjec/

 

post-31-0-70295100-1441262880_thumb.jpg

post-31-0-10168900-1441262890_thumb.jpg

post-31-0-54434400-1441262897_thumb.jpg

post-31-0-23140800-1441262905_thumb.jpg

post-31-0-85511600-1441262912_thumb.jpg

post-31-0-08029400-1441262922_thumb.jpg

post-31-0-83089200-1441262930_thumb.jpg

post-31-0-83592800-1441262938_thumb.jpg

post-31-0-10246100-1441262946_thumb.jpg

post-31-0-05635700-1441262955_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 września ?Kosmos? zagości w gimnazjum na Woli

4 września br. w w Gimnazjum nr 48 w dzielnicy Wola w Warszawie odbędzie się Piknik Naukowy ?Kosmos wokół nas?. Fundacja Edukacji Astronomicznej i Centrum Badań Kosmicznych PAN przygotowały ciekawy program na ?randkę z Kosmosem? dla gimnazjalistów.

To już trzeci piknik kosmiczny w ramach Pikniku Naukowego ?Kosmos wokół nas?. Tym razem impreza będzie miała miejsce w piątek, a nie jak do tej pory w sobotę. I niestety nie będzie powiązana z piknikiem czy festiwalem rodzinnym, co wiąże się z tym, że będzie miała charakter zamknięty, gdyż będzie skierowana tylko do młodzieży i nauczycieli gimnazjum nr 48 im. Jana Pawła II na Woli. Ze względu na fakt, że jest to zwykły dzień roboczy, szkoła nie przewiduje obecności rodziców.

Piknik rozpocznie się o godz. 10:00 pokazami w mobilnym planetarium pt. ?Drogowskazy na niebie?, a zakończą go starty rakiet, zbudowane przez gimnazjalistów na warsztatach rakietowych, o godz. 13:40. ?Kosmiczna inwazja? opanuje boisko szkolne szkoły (specjalny namiot i baterie teleskopów), dwie sale gimnastyczne oraz cztery sale lekcyjne. Ze względów logistycznych piknik jest sporym wyzwaniem, ponieważ trzeba zająć 18 klas czyli ponad 400 dzieci aż przez 4 godziny zegarowe. A każda klasa ma wziąć udział w niemal wszystkich zaplanowanych warsztatach.

Organizatorzy zaplanowali, że przez cały czas trwania imprezy będzie można spotykać się z inżynierami pracującymi w Centrum Badań Kosmicznych PAN (warsztaty CBK PAN) oraz z przyszłymi inżynierami czyli obecnymi studentami Politechniki Warszawskiej ze Studenckiego Koła Astronautycznego (warsztaty SKA). Młodzież będzie mogła dowiedzieć się, jakie do tej pory zostały zbudowane w naszym kraju urządzenia na misje kosmiczne, czy i w jakich misjach kosmicznych Polska bierze udział, kto może zbudować satelitę czy łazika marsjańskiego i co zrobić, aby zostać inżynierem kosmicznym. Uczestnicy pikniku usłyszą także po co nam te wszystkie badania kosmiczne i czy używamy na co dzień rzeczy zbudowanych na potrzeby misji kosmicznych.

Na miłośników obserwacji nieba będą czekały teleskopy do obserwacji Słońca (Laboratorium Słońca) i astronomiczne multimedialne warsztaty komputerowe, które pomogą zrozumieć, jak poruszają się galaktyki, gwiazdy, planety i inne, mniejsze obiekty w kosmosie oraz dlaczego to wszystko się kręci.

Planujemy także interaktywne eksperymenty. Będzie można bombardować Ziemię meteoroidami i innymi obiektami z kosmosu (warsztaty kraterowania), pomóc stworzyć kometę (warsztaty kometarne), uczestniczyć w eksperymentach fizycznych, np. z półkulami magdeburskimi, komorą próżniową czy wagami księżycową i wenusjańską (warsztaty SKA). Ponadto będzie można zbudować z klocków Lego Mindstrom i zaprogramować roboty (warsztaty robotyczne), czy pod okiem specjalistów zbudować własną rakietę, którą potem będzie można wystrzelić (warsztaty rakietowe).

Mamy nadzieję, że piknik ?zarazi? miłością do kosmosu i badań kosmicznych sporą grupę gimnazjalistów, którzy w przyszłości zwiążą swoje kariery z kosmosem, przedstawią pomysły na własne misje kosmiczne oraz że zostaną ambasadorami polskich badań kosmicznych.

Kontakt dla mediów:

Paweł Z. Grochowalski,

Tel.: 512 251 335,

E-mail: [email protected]

http://orion.pta.edu.pl/4-wrzesnia-kosmos-zagosci-w-gimnazjum-na-woli

 

post-31-0-94167700-1441263782_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Harrison Schmitt: Myślałem, że wrócimy na Księżyc szybciej

 

?Jestem pewien, że człowiek wróci na Księżyc, zawsze byłem o tym przekonany, nie myślałem tylko, że potrwa to tak długo? ? mówi RMF FM Harrison Schmitt, astronauta misji Apollo 17, ostatni jak dotąd człowiek, który postawił stopę na Księżycu. Schmitt jest gościem specjalnym zawodów European Rover Challenge 2015. Jego zdaniem, podobne zawody łazików to znakomita okazja nie tylko, by młodzi ludzie mogli o kosmosie się uczyć, ale także coś konkretnego, związanego z kosmosem zrobić. Zawody odbędą się w sobotę i niedzielę w Podzamczu k. Chęcin w województwie świętokrzyskim. W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim, Harrison Schmitt wspomina pracę na Srebrnym Globie, opowiada o naprawie błotnika księżycowego pojazdu, którego awaria sprawiła astronautom sporo kłopotu, przyznaje też, że mimo sukcesów misji kosmicznych sond i łazików wciąż uważa, że w przypadku badań Księżyca i Marsa, to człowiek może być najbardziej wydajny i skuteczny.

 

Grzegorz Jasiński RMF FM: Dzień dobry, to duża radość widzieć pana w naszym studiu, siedzieć tu wspólnie z ostatnim jak dotąd człowiekiem na Księżycu, a właściwie przedostatnim, który chodził po Srebrnym Globie...

Harrison Schmitt, astronauta: To dla mnie duża przyjemność. Można na to patrzeć w ten sposób, że byłem po prostu 12. człowiekiem, który stanął na Księżycu. Mój przyjaciel Neil Armstrong był pierwszy, ja byłem 12.

Jest pan członkiem wyjątkowo ekskluzywnego klubu, ale konsekwentnie opowiada się pan za tym, by ten klub stał się nieco mniej ekskluzywny, chce pan, by kolejni ludzie polecieli na Księżyc. Dlaczego?

Myślę, że to bardzo ważne, by Księżyc stał się w końcu częścią naszej, ludzkiej rzeczywistości. Myślę, że powinniśmy zacząć od prób sprowadzenia stamtąd przydatnych nam surowców, choćby do produkcji energii elektrycznej. Jest tam izotop hel-3, który jest idealnym paliwem do pozyskiwania energii z syntezy jądrowej. Na Ziemi praktycznie go nie ma, Księżyc ma poważne zapasy. Myślę, że pewnego dnia, osadnicy na Księżycu będą mogli opierać na eksporcie tego helu-3 swoją gospodarkę, a my będziemy go wykorzystywać w elektrowniach na Ziemi.

Podróż na Księżyc byłą dla pana pewnym uśmiechem losu. Początkowo plan był inny, pańska planowana misja Apollo 18 została odwołana, dopiero potem podjęto decyzję o włączeniu pana do misji Apollo 17. Pamięta pan chwilę, kiedy dostał pan tę wiadomość?

Doskonale pamiętam, mieszkałem w apartamencie w Houston i odebrałem telefon od mojego ówczesnego szefa Dicka Slaytona. On zapytał mnie wprost, czy chciałbym polecieć na Księżyc. To jednak było kulminacją całego skomplikowanego procesu i potwierdzeniem znaczącej roli naukowców w programie Apollo. Niestety - jak to często bywa - cięcia budżetowe zaczęły dawać o sobie znać i misje, w których naukowcy mieli już aktywnie uczestniczyć, Apollo 18, 19 i 20 zostały odwołane. Kierownictwo NASA chciało jednak włączyć naukowca do choćby ostatniej misji, właśnie Apollo 17 i padło na mnie. W tamtej chwili byłem jedynym dostępnym, a ponieważ z wykształcenia jestem geologiem, dobrze pasowałem do profilu misji na Księżyc.

Kiedy wraz z Eugenem Cernanem opuszczaliście Księżyc wiedzieliście, że program Apollo jest już praktycznie martwy, ale jak sądzę nie mogliście sobie nawet wyobrażać, że ponad 40 lat później wciąż nie będziemy wiedzieć, kiedy i czy w ogóle człowiek na Księżyc powróci.

Jestem pewny, że człowiek wróci na Księżyc i zawsze byłem o tym przekonany. Jest oczywiście kwestia kto, kiedy i jakim sposobem tego dokona. Przyznaję, że fakt jak długo to trwa jest dla mnie niespodzianką, ale jeśli popatrzeć na to z historycznej perspektywy, takie przerwy w programach eksploracji nie są niczym nadzwyczajnym. Równocześnie, jeśli wziąć pod uwagę misje bezzałogowe, NASA, Europejska Agencja Kosmiczna, Chiny, Indie są bardzo zaangażowane, wysyłają wokół Księżyca misje wyposażone w coraz czulszą aparaturę i dostarczają znaczniej wiedzy. Społeczność badaczy Księżyca jest bardzo aktywna. sam uczestniczę w projekcie, który próbuje połączyć te nowe informacje z tym, czego dowiedzieliśmy się wcześniej z badań księżycowych próbek pobranych w czasie naszych misji. Badania Księżyca trwają, naukowcy się nimi wciąż interesują. Te próbki przyniosą jeszcze wiele pożytku, bo pojawiają się nowe technologie, które pozwalają je analizować w sposób, w jaki 40 lat temu nie było to możliwe. Ten etap wciąż trwa. Przyznaję przy tym, że nie przewidywałem, że powrót na Księżyc potrawa tak długo, co najmniej 50 lat, a może i dłużej...

Panowie przywieźli na Ziemię ponad 100 kilogramów księżycowych skał, mógł pan zatrzymać dla siebie jakiś mały kamyczek?

Nie, nie, te wszystkie materiały należą do amerykańskich podatników i w pewnym sensie także do całej ludzkości. Program Apollo był pod wieloma względami programem międzynarodowym, analiza próbek była prowadzona w wielu krajach. Dla nas, tych, którzy te próbki zbierali, było jasne, że nie możemy nawet myśleć o tym, by niektóre z nich dla siebie zatrzymać.

Niektórzy zwracają uwagę, pojawiły się takie wyniki badań naukowych, że niektóre próbki zaczynają się rozpadać, że niektóre z księżycowych kamieni mogą się po prostu rozlecieć. Czy ma pan pewność, że są przechowywane we właściwych warunkach tak, by mogły jeszcze długo przydawać się nauce?

Z tego co wiem, są przechowywane w bardzo dobrych warunkach, w dwóch miejscach w Stanach Zjednoczonych. Część zbioru została nawet wywieziona z Houston do Nowego Meksyku, skąd pochodzę. Istotne było to, by znalazły się w lepszym klimacie, ale też by nie były narażone na zniszczenie związane z huraganami. Co do rozpadania się próbek, nie mam na ten temat wiedzy. Oczywiście są wciąż badane, a naukowcy do pewnego stopnia "dają im wycisk", ale o ile wiem są w dobrym stanie. O udostępnienie ich proszą naukowcy z całego świata i decyzje w tej sprawie podejmowane są tak, by dbać o ich dobry stan.

Załogowe misje kosmiczne budzą oczywiście największe zainteresowanie opinii publicznej, ale są najbardziej kosztowne, bo muszą zapewnić załodze bezpieczeństwo i powrót na Ziemię. Niektórzy przyszłości podboju kosmosu upatrują w misjach bezzałogowych z wyłącznym udziałem sond i próbników. Niektóre z nich, New Horizons, Rosetta, marsjański łazik Curiosity przesyłają fascynujące dane. Pańskim jednak zdaniem to wciąż ludzie, wysłani na miejsce i pracujący tam w kosmosie, są najlepsi...

Idealne byłoby połączenie obu metod badawczych, wykorzystanie robotów, jak to się ostatnio dzieje, ale także korzystanie z pracy astronautów, którzy dodają nie tylko wydajność ale i doświadczenie, elastyczność naszego mózgu. Robot, sonda wykona to, co jej polecimy, do czego ją skonstruowaliśmy, człowiek ma swój rozum, może reagować na bieżąco, wykorzystując to co widzi, czego może dotknąć. Tak będzie na Księżycu, Marsie, czy jeszcze jakiejś innej planecie. Na razie nie mamy niczego, co mogłoby mózg człowieka zastąpić. Wyszkolony i doświadczony człowiek może reagować szybciej, pracować wydajniej i zauważyć to, co robot może przeoczyć. Istotna jest tu kombinacja możliwości. Ja osobiście w najbliższej przyszłości wykorzystałbym roboty do rozpoznania, jak obecnie Curiosity, czy Lunar Reconnaissance Orbiter, ale też do kontynuacji tego, co wcześniej byliby w stanie zrobić ludzie.

Jeśli mówimy o wyobraźni, o reakcji człowieka podczas misji kosmicznej, nie możemy nie przypomnieć słynnej historii z naprawą uszkodzonego błotnika pojazdu księżycowego podczas misji Apollo 17. Ta awaria byłą bardzo kłopotliwa z powodu pyłu...

Błotniki faktycznie nie musiały chronić przed błotem, ale pyłem, bo przy sile grawitacji sześciokrotnie mniejszej, niż na Ziemi, pył podrywany kołami pojazdu sypał się na nas do przodu. Kiedy błotnik tylnego koła nam się ułamał, nie bardzo wiedzieliśmy, co w tych obszernych kombinezonach możemy z tym zrobić. Podczas pierwszej jazdy okazało się, że sprawia nam to spory kłopot, wszystko pokrywało się pyłem. W nocy, centrum kontroli lotu przeanalizowało, co mamy ze sobą i czego możemy użyć, by ten błotnik naprawić. Zajęło to pięć minut. Użyliśmy map, które nie były dla nas niezbędne, posklejaliśmy je taśmą, przykleiliśmy do pozostałej części błotnika. Działało to dobrze, częściowo odpadło pod koniec trzeciego, ostatniego spaceru. Ale wtedy to już nie miało znaczenia.

Wielokrotnie wspominał pan o tym, że program kosmiczny to coś dla młodych ludzi, że przeciętna wieku osób zaangażowanych w realizację programu Apollo to było dwadzieścia kilka lat, że w związku z tym edukacja ma znaczenie kluczowe. Ktoś jednak może powiedzieć, że młodzi ludzie mają teraz tyle możliwości, że nie czują już tej chęci odkrywania. Impreza na którą przyjechał pan do Polski, European Rover Challenge, konkurs łazików kosmicznych, ma być taką formą pokazania młodym ludziom, że w programach kosmicznych jest dla nich miejsce.

Nie ma wątpliwości, że ambitne programy, takie jak Apollo, czy inne programy

kosmiczne przyciągają młodych, upartych ludzi z wyobraźnią. Muszą jednak mieć okazje, by się w nie włączyć. To, co jest wspaniałe w konkursach łazików tu w Polsce, to właśnie okazja by nie tylko uczyć się o kosmosie, ale także coś konkretnego, wiążącego się z kosmosem zrobić. Kiedy pojawi się okazja uczestniczenia w jakimś nowym projekcie podboju kosmosu, na początku Księżyca a potem w oparciu o te doświadczenia także Marsa, jestem przekonany, że młodzi ludzie się w to włączą, to zainteresowanie okaże się wciąż żywe. Jeśli tej okazji nie będzie, wykorzystają swoją wyobraźnię, zdolności i doświadczenie w innych dziedzinach. Widzę spore zainteresowanie powrotem na Księżyc choćby w społecznościach akademickich, na razie jednak rządy poszczególnych państw nie były w stanie podjąć decyzji, czy wspólnie lub pojedynczo byłyby gotowe taki program wznowić i w jaki sposób na Księżyc powrócić.

Z pańskich wypowiedzi wyraźnie widać, że nie traktuje pan Księżyca jako zaledwie etapu w drodze na Marsa. Widzi pan w badaniach Księżyca istotną szansę dla rozwoju ludzkości. Ale oczywiście Księżyc może być krokiem w stronę Marsa. Jak szybko szansa na podróż na Marsa może się pojawić? Program Constellation został wstrzymany, trwa program Orion. Lata mijają. Jak szybko tam polecimy i czy w ogóle polecimy?

Oczywiście nie mam pojęcia, jak szybko to nastąpi. Potrzebna jest okazja, potrzebne są też systematyczne starania. Jeśli jakieś państwo, albo grupa państw uzna, że Mars jest ważny, istotne będzie, by ta decyzja byłą konsekwentna, by stworzyła okazje dla młodych ludzi. Taki program musi mieć dopływ młodej krwi, my wszyscy przecież nie stajemy się coraz młodsi. To także ważne. Istotne wreszcie, by mieć rezerwy źródeł finansowania, które pokryją koszty rozwiązania nieoczekiwanych problemów, choćby inżynieryjnych. To pomoże trzymać się harmonogramu. Jeśli takich rezerw nie ma, w miarę napotykania na problemy, plany się opóźniają. Rezerwy są właściwie konieczne, jeśli chcemy czegoś dokonać w sensownym przedziale czasu. Wszystko to - powtarzam - wymaga konsekwencji działania polityków, techników, naukowców. Tylko tak można najpierw wrócić na Księżyc i w kolejnym etapie, w oparciu o zdobyte doświadczenie, polecieć na Marsa. Jeśli te warunki udałoby się spełnić, jestem przekonany, że moglibyśmy znaleźć się na Czerwonej Planecie w ciągu 20 lat, jeśli nie wcześniej. Bazę na Księżycu bylibyśmy w stanie zbudować odpowiednio wcześniej. A jeśli udałoby się zainteresować sprawą pozyskiwania tam źródeł energii prywatne przedsiębiorstwa, wszystko jeszcze by przyspieszyło. Te źródła energii pomogłyby też oczywiście zredukować koszty wyprawy na Marsa.

Wróćmy jeszcze do wspomnień, zabrał pan ze sobą w podróż na Księżyc taśmy z ulubioną muzyką, co to było?

Każdy z nas astronautów miał oczywiście nieco inny gust, w moim przypadku ulubiona byłą w tamtych czasach muzyka country. Na mojej taśmie zabrałem nagrania piosenek country, które właśnie wtedy były popularne. Mieliśmy okazje, by tych taśm posłuchać nawet podczas innych zajęć. Inni astronauci zabierali ze sobą jeszcze bardziej popularną muzykę, ja zostałem przy country.

Na koniec jeszcze poproszę o pierwsze wspomnienie, które przychodzi panu do głowy na myśl o Księżycu. Najpiękniejsze, albo takie, które właśnie w tej chwili ma pan na myśli...

Oczywiście sama okazja, by polecieć w kosmos i wylądować na Księżycu to wielkie, najważniejsze wspomnienie. Ale szczególna jest pierwsza chwila, kiedy opuszczasz pojazd kosmiczny, stajesz na Księżycu, możesz się rozejrzeć, widzisz tę przepiękną dolinę w której wylądowaliśmy. To była dolina, której zbocza wznosiły się na ponad 2 tysiące metrów. Niezwykłe miejsce, jasno rozświetlone Słońcem. Niezwykłe dla nas Ziemian było to, że niebo jest czarne, nie niebieskie, nawet w pełnym słońcu. Księżyc po prostu nie ma żadnej znaczącej atmosfery. Patrzymy więc bezpośrednio w głąb kosmosu, żadna atmosfera nam nie przeszkadza. Myślę, że wrażenie tej chwili, gdy po wyjściu z pojazdu mogłem zobaczyć tę dolinę po raz pierwszy, kiedy stałem na tej głębokiej górskiej przełęczy, wciąż pamiętam. I wspominam poczucie wyróżnienia i radości, które temu towarzyszyły...

Dziękuję za to, że się pan tym z nami podzielił...

To duża przyjemność. Dziękuję.

 

http://www.rmf24.pl/nauka/news-harrison-schmitt-myslalem-ze-wrocimy-na-ksiezyc-szybciej,nId,1879451

 

Harrison Schmitt w Apollo 17 w 1972 roku /NASA

post-31-0-97756400-1441351842_thumb.jpg

post-31-0-80459800-1441351851.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapoluj na rozbłysk słoneczny!

Od 19 do 27 września 2015, obserwatoria naziemne (DST/Sacramento Peak, SST/La Palma i koronografy w Białkowie koło Wrocławia oraz w Ondrejovie w Czechach) jak również orbitalne (SDO, IRIS) będą wpatrywały się w ten sam punkt na Słońcu oczekując na rozbłyski słoneczne. Do udziału w obserwacjach zaproszeni są astronomowie amatorzy.

To kampania obserwacyjna organizowana przez europejskie konsorcjum F-CHROMA, którego celem jest zebranie obserwacji i modeli pozwalających na lepsze zrozumienie zachowania chromosfery Słońca w trakcie rozbłysku. Analiza danych w różnych zakresach promieniowania może rzucić nowe światło na mechanizmy działania tych zjawisk.

Rozbłyski słoneczne to nagłe wydzielenia energii pola magnetycznego w atmosferze Słońca. Nawet w przypadku najsłabszych zjawisk, wydzielona energia jest kilkaset tysięcy razy większa niż energia bomby jądrowej zrzuconej na Hiroshimę. Plazma jest rozgrzewana do kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu milionów kelwinów i powoduje silne świecenie w zakresie rentgenowskim, ultrafioletowym, w liniach widmowych w zakresie widzialnym (takich jak H-alfa), a czasem nawet świecenie fotosfery słonecznej u podstawy rozbłysku.

Mimo tego że są fascynujące i słabo poznane, rozbłyski słoneczne rzadko kiedy są obserwowane przez astronomów amatorów, chociaż sprzęt amatorski w dzisiejszych czasach jest do tego zdolny. Rozbłyski są przy obecnym stanie wiedzy całkowicie nieprzewidywalne, więc ich zaobserwowanie wymaga prawdziwego ?polowania?: wykonania wielogodzinnych obserwacji, na których być może uda się zarejestrować zjawisko. Najwytrwalszym udało się tego dokonać i w sieci można znaleźć wiele amatorskich fotografii lub nawet animacji rozbłysków słonecznych.

Promocji ?polowania? na rozbłyski ma służyć akcja F-HUNTERS, organizowana równolegle z obserwacjami profesjonalnymi 19-27 września 2015. Naukowcy chcą uzupełnić dane o amatorskie obserwacje fotograficzne z dziesiątków małych teleskopów, działających w linii wodoru H-alpha, wapnia Ca-K czy świetle białym. Koncepcja rozproszonych obserwacji amatorskich sprawdziła się już w wielu innych dziedzinach astronomii, jak obserwacje gwiazd zmiennych bądź obserwacje zakryciowe. Dostępność teleskopów dostosowanych do obserwacji Słońca, matryc CCD i lustrzanek cyfrowych zachęca do próby użycia tej metody w obserwacjach chromosfery słonecznej.

W ramach akcji przygotowana została strona F-HUNTERS OBSERVING CAMPAIGN (tylko w języku angielskim) zawierająca szczegółowe poradniki dotyczące obserwacji fotograficznych Słońca na różnych poziomach zaawansowania. Na stronie znajduje się również newsletter za pomocą którego rozsyłane będą każdego dnia cele obserwacyjne. Po zebraniu obserwacji, uczestnicy mogą wysłać swoje dane do astronomów przy użyciu specjalnego formularza.

Pytania do organizatorów można kierować poprzez formularz kontaktowy lub facebooka.

 

Dodał: Dominik Gronkiewicz

Uaktualnił: Dominik Gronkiewicz

 

http://news.astronet.pl/7689

Logo konsorcjum F-CHROMA.

Dodał: Dominik Gronkiewicz

Źródło: F-CHROMA

 

Akcja F-HUNTERS to pierwsza próba koordynowanych amatorskich obserwacji rozbłysków słonecznych.

 

Dodał: Dominik Gronkiewicz

 

Źródło: F-CHROMA

 

 

post-31-0-15640300-1441352199_thumb.jpg

post-31-0-27439100-1441352207_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowa gleba niespodziewanie zaczęła się nam rozpadać

Autor: Piotr Stanisławski

Sześć misji Apollo, które lądowały na Księżycu między 1969 a 1972 rokiem przywiozło na Ziemię 382 kg skał i gruntu. To jeden z najcenniejszych materiałów na świecie ? 83 procent z tego zapasu nie było poddawane badaniom i spoczywa w zamknięciu w Johnson Space Center w Huston. Próbki trzymane są w atmosferze azotowej, by nie zmieniały się i pozostawały bezpieczne.

65 kg materiału zostało starannie rozdzielone i rozesłane do różnych ośrodków badawczych na świecie. To bardzo ważne źródło wiedzy o Księżycu, ale też materiał wykorzystywany przy planowaniu różnych misji kosmicznych. Lądownik Philae, który osiadł na komecie Czuriumow-Gierasymienko testowany był m.in. przy pomocy tzw. analogu marsjańskiego pyłu. To materiał, który na zlecenie NASA został opracowany dokładnie na wzór pyłu z Księżyca. Ma taki sam rozmiar ziaren i inne cechy, które pozwalają prowadzić badania bez zużywania bezcennych próbek.

Jednak najnowsze badania przeprowadzone przez Bonnie Cooper z Uniwetsytetu Hanyang w Korei Południowej pokazują, że księżycowa gleba rozpada się w proch. Dosłownie ? po 40 latach średni rozmiar cząsteczki pyłu zmniejszył się z 78 mikronów do zaledwie 33 mikronów. Najprawdopodobniej zaszkodziła para wodna, która dostaje się nawet do dobrze zabezpieczonych próbek. Wygląda na to, że księżycowy materiał był znacznie bardziej porowaty, niż początkowo sądzono i mocno wchłonął wodę.

Naukowcy podejrzewają, że również te nietknięte 83% próbek trzymanych w azocie mogło ulec degradacji. Atmosfera azotowa to nie to samo co niemal całkowita próżnia.

Badacze podkreślają, że te próbki, którymi obecnie dysponujemy nie mogą być już traktowane jako wzorcowe i nie są tym, co znajduje się na Księżycu. Być może w przyszłości trzeba będzie rozważyć trzymanie podobnych materiałów w specjalnych pojemnikach na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

źródło

Sześć misji Apollo, które lądowały na Księżycu między 1969 a 1972 rokiem przywiozło na Ziemię 382 kg skał i gruntu. To jeden z najcenniejszych materiałów na świecie ? 83 procent z tego zapasu nie było poddawane badaniom i spoczywa w zamknięciu w Johnson Space Center w Huston. Próbki trzymane są w atmosferze azotowej, by nie zmieniały się i pozostawały bezpieczne.

65 kg materiału zostało starannie rozdzielone i rozesłane do różnych ośrodków badawczych na świecie. To bardzo ważne źródło wiedzy o Księżycu, ale też materiał wykorzystywany przy planowaniu różnych misji kosmicznych. Lądownik Philae, który osiadł na komecie Czuriumow-Gierasymienko testowany był m.in. przy pomocy tzw. analogu marsjańskiego pyłu. To materiał, który na zlecenie NASA został opracowany dokładnie na wzór pyłu z Księżyca. Ma taki sam rozmiar ziaren i inne cechy, które pozwalają prowadzić badania bez zużywania bezcennych próbek.

Jednak najnowsze badania przeprowadzone przez Bonnie Cooper z Uniwetsytetu Hanyang w Korei Południowej pokazują, że księżycowa gleba rozpada się w proch. Dosłownie ? po 40 latach średni rozmiar cząsteczki pyłu zmniejszył się z 78 mikronów do zaledwie 33 mikronów. Najprawdopodobniej zaszkodziła para wodna, która dostaje się nawet do dobrze zabezpieczonych próbek. Wygląda na to, że księżycowy materiał był znacznie bardziej porowaty, niż początkowo sądzono i mocno wchłonął wodę.

Naukowcy podejrzewają, że również te nietknięte 83% próbek trzymanych w azocie mogło ulec degradacji. Atmosfera azotowa to nie to samo co niemal całkowita próżnia.

Badacze podkreślają, że te próbki, którymi obecnie dysponujemy nie mogą być już traktowane jako wzorcowe i nie są tym, co znajduje się na Księżycu. Być może w przyszłości trzeba będzie rozważyć trzymanie podobnych materiałów w specjalnych pojemnikach na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

źródło

http://www.space.com/30450-apollo-moon-soil-samples-disintegrating.html

http://www.crazynauka.pl/ksiezycowa-gleba-niespodziewanie-zaczela-sie-nam-rozpadac/

Próbka księżycowej gleby nosząca numer 70050 pochodzi z misji Apollo 17. Fot. Wknight94

post-31-0-21838600-1441352257_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świętokrzyskie/ Astronauta z Apollo 17 odwiedził Chęciny

Astronauta NASA, geolog, a także jedyny naukowiec i ostatni człowiek, który chodził po powierzchni Księżyca - dr Harrison Schmitt - spotkał się w piątek z dziećmi i młodzieżą z gminy Chęciny. W weekend weźmie udział w zawodach łazików marsjańskich.

Wizyta legendarnego astronauty w Świętokrzyskiem ma związek z organizowaną w sobotę i niedzielę drugą edycją European Rover Challenge (ERC), w której o miano najlepszych konstruktorów marsjańskich łazików będą walczyć zespoły z całego świata. ?To wspaniale, że swoją obecnością uświetni je dr Harrison Schmitt, ostatni człowiek, który stąpał po powierzchni Księżyca i używał tam specjalistycznego łazika? ? powiedział prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej i organizator ERC Łukasz Wilczyński.

 

Hala sportowa w Chęcinach wypełniona była po brzegi dziećmi i młodzieżą. ?Telefony komórkowe, które przy sobie macie, są o wiele bardziej zaawansowane technicznie niż nasz sprzęt, który odpowiadał za podróż na Księżyc? ? mówił Schmitt, podkreślając postęp technologiczny od lat 60. i 70. ub. stulecia.

 

Schmitt na Srebrnym Globie wylądował w grudniu 1972 r. Jak przyznał, poruszanie się po Księżycu z ?chodzeniem? nie miało wiele wspólnego. ?Pobieranie próbek gruntu i pakowanie ich do specjalnych toreb czasem przypominało przesłuchanie do szkoły baletowej (?), a zejście ze stromego wzgórza, obok którego wylądowaliśmy, wymagało umiejętności narciarskich? ? opowiadał.

 

Zaznaczył, że grawitacja na Księżycu jest sześciokrotnie słabsza niż na Ziemi. ?Jeśli ktoś waży 60 kg, na Księżycu jego masa to zaledwie 10 kg. Jeśli potrafisz skoczyć na wysokość 30 cm, to na Księżycu byłyby to prawie dwa metry? - mówił. Zaznaczył, że dzięki temu podczas misji w poruszaniu się nie przeszkadzały ciężkie skafandry.

 

Astronauta NASA wielokrotnie pytany był przez dzieci o obawy przed misją. ?Nie było mowy o strachu. Ciężko pracowaliśmy przez 15 miesięcy, ćwicząc każdy element? ? podkreślił, choć przyznał, że kiedy wsiadł do windy, która wiozła go na górę rakiety, do modułu załogowego, zastanawiał się, ?czy to jest dobry pomysł?. ?Kiedy wystartowaliśmy, doświadczając przeciążeń i wibracji, wiedziałem, że już nie mam innego wyjścia? ? dodał z uśmiechem.

 

Swoją opowieść ilustrował dziesiątkami filmów i zdjęć, dzięki którym można było się dowiedzieć, że księżycowa gleba oprócz odcieni szarości, które widać na większości fotografii, ma też miejscami kolor pomarańczowy. ?Spójrzcie, to pył wulkaniczny z erupcji sprzed 3,5 mld lat? - wskazywał na zdjęcia z badań geologicznych.

 

W rozmowie z PAP Schmitt przyznał, że często spogląda z żoną na Księżyc z okna swojego domu, ale nie dlatego, że na nim był, lecz dlatego, że to piękny widok, szczególnie o wschodzie lub w pełni, na przykład gdy jest najbliżej ziemi (ang. Supermoon, ostatnie takie zjawisko miało miejsce 29 sierpnia br.).

 

Według Schmitta w przyszłości człowiek wróci na Księżyc, zanim poleci na Marsa. ?Księżyc jest tylko trzy dni drogi stąd, tymczasem Mars aż dziewięć miesięcy? ? zauważył. Ocenił, że ?Księżyc będzie, a przynajmniej powinien być pierwszym celem? załogowych misji.

 

Astronauta, który jest i geologiem, przyznał, że cieszy się, że przyjechał w Góry Świętokrzyskie. ?To bardzo znane miejsce w tej dyscyplinie nauki (?). Mam nadzieję, że będę miał okazję zobaczyć tutaj trochę historii Ziemi? ? zaznaczył. W piątek spotkał się też ze studentami powstałego niedawno Europejskiego Centrum Edukacji Geologicznej .

 

Podczas wyprawy na Księżyc Schmitt używał łazika Lunar Roving Vehicle (LRV), którego jednym z konstruktorów był pochodzący z Polski inżynier Mieczysław Bekker. ?Sprzęt pracował doskonale. Umożliwił nam dostęp do zdecydowanie większego obszaru badań, niż w przypadku, gdybyśmy musieli poruszać się wyłącznie pieszo? ? zaznaczył.

 

Urodzony w 1935 r. Harisson Schmitt był astronautą ostatniej księżycowej misji programu Apollo (17) trwającej od 7 do 19 grudnia 1972 r. Badania na powierzchni Księżyca prowadził w dniach 11-14 grudnia wspólnie z dowódcą Eugenem Cernanem. W tym czasie trzeci uczestnik misji Ronald Evans pilotował moduł dowodzenia na orbicie okołoksiężycowej.

 

To właśnie podczas tej misji astronauci wykonali z przestrzeni kosmicznej najpopularniejsze zdjęcie w pełni oświetlonej Ziemi, nazywane w literaturze ?The Blue Marble?. Fotografia powstała mniej więcej pięć godz. po starcie. Widać na niej wyraźnie niemal całą Afrykę (z pomarańczowo-żółtą Saharą i ciemnozieloną strefą lasów równikowych), Półwysep Arabski, Antarktydę, Madagaskar i Ocean Indyjski.

 

Patronat nad drugą edycją European Rover Challenge objęła PAP - Nauka w Polsce.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

mjk/ gma/

Tagi: pap , european rover challenge , schmitt , apollo 17

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406362,swietokrzyskie-astronauta-z-apollo-17-odwiedzil-checiny.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni człowiek misji Apollo w Polsce.

Opowiadał o księżycowych doświadczeniach

Astronauta NASA, geolog, a także jedyny naukowiec i ostatni człowiek, który chodził po powierzchni Księżyca - dr Harrison Schmitt - spotkał się w piątek z dziećmi i młodzieżą z gminy Chęciny. W weekend weźmie udział w zawodach łazików marsjańskich.

Wizyta legendarnego astronauty w Świętokrzyskiem ma związek z organizowaną w sobotę i niedzielę drugą edycją European Rover Challenge (ERC), w której o miano najlepszych konstruktorów marsjańskich łazików będą walczyć zespoły z całego świata.

- To wspaniale, że swoją obecnością uświetni je dr Harrison Schmitt, ostatni człowiek, który stąpał po powierzchni Księżyca i używał tam specjalistycznego łazika ? powiedział prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej i organizator ERC Łukasz Wilczyński.

Hala sportowa w Chęcinach wypełniona była po brzegi dziećmi i młodzieżą.

Postęp technologiczny

- Telefony komórkowe, które przy sobie macie, są o wiele bardziej zaawansowane technicznie niż nasz sprzęt, który odpowiadał za podróż na Księżyc ? mówił Schmitt, podkreślając postęp technologiczny od lat 60. i 70. ub. stulecia.

Schmitt na Srebrnym Globie wylądował w grudniu 1972 r. Jak przyznał, poruszanie się po Księżycu z ?chodzeniem? nie miało wiele wspólnego.

- Pobieranie próbek gruntu i pakowanie ich do specjalnych toreb czasem przypominało przesłuchanie do szkoły baletowej (?), a zejście ze stromego wzgórza, obok którego wylądowaliśmy, wymagało umiejętności narciarskich ? opowiadał.

Zaznaczył, że grawitacja na Księżycu jest sześciokrotnie słabsza niż na Ziemi.

- Jeśli ktoś waży 60 kg, na Księżycu jego masa to zaledwie 10 kg. Jeśli potrafisz skoczyć na wysokość 30 cm, to na Księżycu byłyby to prawie dwa metry - mówił. Zaznaczył, że dzięki temu podczas misji w poruszaniu się nie przeszkadzały ciężkie skafandry.

Stres przed misją

Astronauta NASA wielokrotnie pytany był przez dzieci o obawy przed misją.

- Nie było mowy o strachu. Ciężko pracowaliśmy przez 15 miesięcy, ćwicząc każdy element ? podkreślił, choć przyznał, że kiedy wsiadł do windy, która wiozła go na górę rakiety, do modułu załogowego, zastanawiał się, ?czy to jest dobry pomysł?.

- Kiedy wystartowaliśmy, doświadczając przeciążeń i wibracji, wiedziałem, że już nie mam innego wyjścia ? dodał z uśmiechem.

Swoją opowieść ilustrował dziesiątkami filmów i zdjęć, dzięki którym można było się dowiedzieć, że księżycowa gleba oprócz odcieni szarości, które widać na większości fotografii, ma też miejscami kolor pomarańczowy. ?Spójrzcie, to pył wulkaniczny z erupcji sprzed 3,5 mld lat? - wskazywał na zdjęcia z badań geologicznych.

Schmitt przyznał, że często spogląda z żoną na Księżyc z okna swojego domu, ale nie dlatego, że na nim był, lecz dlatego, że to piękny widok, szczególnie o wschodzie lub w pełni, na przykład gdy jest najbliżej ziemi (ang. Supermoon, ostatnie takie zjawisko miało miejsce 29 sierpnia br.).

Według Schmitta w przyszłości człowiek wróci na Księżyc, zanim poleci na Marsa. - Księżyc jest tylko trzy dni drogi stąd, tymczasem Mars aż dziewięć miesięcy ? zauważył. Ocenił, że ?Księżyc będzie, a przynajmniej powinien być pierwszym celem? załogowych misji.

Pasjonat gór

Astronauta, który jest i geologiem, przyznał, że cieszy się, że przyjechał w Góry Świętokrzyskie.

- To bardzo znane miejsce w tej dyscyplinie nauki (?). Mam nadzieję, że będę miał okazję zobaczyć tutaj trochę historii Ziemi ? zaznaczył. W piątek spotkał się też ze studentami powstałego niedawno Europejskiego Centrum Edukacji Geologicznej.

Polski konstruktor księżycowego łazika

Podczas wyprawy na Księżyc Schmitt używał łazika Lunar Roving Vehicle (LRV), którego jednym z konstruktorów był pochodzący z Polski inżynier Mieczysław Bekker.

- Sprzęt pracował doskonale. Umożliwił nam dostęp do zdecydowanie większego obszaru badań, niż w przypadku, gdybyśmy musieli poruszać się wyłącznie pieszo ? zaznaczył.

Członek załogi Apollo 17

Urodzony w 1935 r. Harisson Schmitt był astronautą ostatniej księżycowej misji programu Apollo (17) trwającej od 7 do 19 grudnia 1972 r. Badania na powierzchni Księżyca prowadził w dniach 11-14 grudnia wspólnie z dowódcą Eugenem Cernanem. W tym czasie trzeci uczestnik misji Ronald Evans pilotował moduł dowodzenia na orbicie okołoksiężycowej.

To właśnie podczas tej misji astronauci wykonali z przestrzeni kosmicznej najpopularniejsze zdjęcie w pełni oświetlonej Ziemi, nazywane w literaturze ?The Blue Marble?. Fotografia powstała mniej więcej pięć godz. po starcie. Widać na niej wyraźnie niemal całą Afrykę (z pomarańczowo-żółtą Saharą i ciemnozieloną strefą lasów równikowych), Półwysep Arabski, Antarktydę, Madagaskar i Ocean Indyjski.

Źródło: PAP

Autor: PW/rp

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/ostatni-czlowiek-misji-apollo-w-polsce-opowiadal-o-ksiezycowych-doswiadczeniach,178064,1,0.html

 

post-31-0-19948700-1441435211_thumb.jpg

post-31-0-03719100-1441435218_thumb.jpg

post-31-0-65420100-1441435224_thumb.jpg

post-31-0-10495100-1441435233_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żywa Ziemia okiem naukowców

Nasza planeta jest niezwykle aktywna. Doskonale obrazuje to film stworzony przez naukowców NASA. Widać na nim wirujące układy chmur.

Ten niezwykły film powstał w Studiu Wizualizacji Naukowych NASA (Scientific Visualization Studio), należącym do Centrum Lotów Kosmicznych Goddarda.

354 klatek do timelapsa

Naukowcy wykorzystali prawdziwe dane obrazujące ruch chmur. Następnie zebrali je do timelapse. Obejmuje on siedem dni z 2005 roku, kiedy tajfun 4 kategorii rozwijał się u wybrzeży Chin. Wykonano wtedy 354 ujęcia, z czego każda miała 2.6 gigabajtów.

Autorzy filmu chcieli pokazać widzom obraz naszej planety, jej ruch i aktywność

Źródło: fromquarkstoquasars.com

Autor: PW/rp

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/zywa-ziemia-okiem-naukowcow,177338,1,0.html

 

 

post-31-0-01865400-1441435283_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łyżka na Marsie. Pozostałość po obcej cywilizacji?
 
NIESAMOWITE ODKRYCIE W KRATERZE GALE'A
 
post-2739-0-70171900-1441450673_thumb.jp
 
Łazik Curiosity, przemierzając bezdroża Czerwonej Planety natknął się na coś, co kształtem przypomina łyżkę. Czy to pozostałość po obcej cywilizacji?
 
30 sierpnia, 1089 dnia na Marsie łazik Curiosity, przemierzając krater Gale'a sfotografował niesamowity obiekt. Zaokrąglony z jednej strony przypomina łyżkę. Co więcej wyraźnie widać, że rzuca cień na powierzchnię poniżej, a zatem czy to nie latająca łyżka? A skoro łyżka, to czy nie jest to pozostałość po obcej cywilizacji? Pareidolia
"Nie ma tam łyżki, to skała w uformowana przez wiatr", napisali w oświadczeniu przedstawiciele NASA. To, że widzimy tam łyżkę, jest efektem pareidolii. To zjawisko dopatrywania się znanych kształtów w przypadkowych szczegółach. Nie łyżka, a skała
Cienka atmosfera Marsa w porównaniu z jego słabą grawitacją powoduje, że wiatr tworzy w skałach struktury o wiele bardziej skomplikowane i nietypowe niż na Ziemi. Co więcej pogoda na Czerwonej Planecie jest ekstremalna, co jest podstawą do tworzenia się wszelkiego rodzaju dziwacznych i delikatnych formacji, takich jak zwisy czy łuki.
 
post-2739-0-52070100-1441450668_thumb.jp
 
 
 
  • Like 2

pozdrawiam Radek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak czarne dziury regulują tempo formowania się gwiazd w galaktykach eliptycznych

Astronomowie odkryli najprawdopodobniej proces, w którym największe galaktyki eliptyczne we Wszechświecie nadal ?tworzą? młode, nowe gwiazdy ? i to już na długo po osiągnięciu swego maksimum aktywności gwiazdotwórczej. Precyzyjne obserwacje ich światła ultrafioletowego (możliwe dzięki ogromnej mocy Teleskopu Hubble?a i przeprowadzone we współpracy z paroma teleskopami na powierzchni Ziemi) pozwoliły im ujrzeć węzły gorących, młodych gwiazd, formujące się wzdłuż osi dżetów wydobywających się z czarnych dziur w centrach takich galaktyk.

Okazuje się, że sama czarna dziura, związane z nią dżety, oraz nowo narodzone gwiazdy są częścią samoregulującego się cyklu. Energetyczne dżety ?wystrzeliwane? z biegunów magnetycznych czarnej dziury podgrzewają gaz w galaktycznych otoczkach ? tzw. halo, kontrolując tym samym tempo, w jakim ten gaz ochładza się, po czym opada na swą macierzystą galaktykę.

Gaz taki możemy sobie wyobrazić jako atmosferę galaktyki. Może ona występować w różnych stanach skupienia ? gazowym, w postaci chmur, lub jako opady. To, co naukowcy zobaczyli w trakcie swych badań, przypomina jednak najbardziej burzę. Po tym, jak dżety trafiają w gaz i spychają go w kierunku na zewnątrz od centrum galaktyki, pewna ilość tego gazu ochładza się i wytrąca w postaci zimnych skupisk, które następnie mogą się kondensować i przemieścić z powrotem ku centrum galaktyki - tak jak spadające pod wpływem swego ciężaru krople deszczu. Takie ?krople? ostatecznie schładzają się tam na tyle, że mogą przeobrazić się w gwiazdotwórcze obłoki chłodnego gazu molekularnego.  To właśnie takie obłoki sfotografował w ultrafiolecie Teleskop Hubble?a. Ich dystrybucja jest połączona z układem dżetów ? znaleziono je bowiem w obrębie filamentów i specyficznych ?macek? związanych z dżetami i owijających się wokół nich. Tworzą one w rezultacie wirujące ?kałuże? chłodnego gazu wokół centralnej czarnej dziury. To właśnie tu powstaje najwięcej gwiazd.

Ale i sama czarna dziura potrafi nieco ograniczyć tę wielką burzę, którą sama wcześniej rozpętuje. Gdy bowiem odpychany od niej gaz ochładza się, czarna dziura ogrzewa pozostały gaz położony wokół całej galaktyki - tak, że położona dalej gazowa otoczka nie może sama z siebie schładzać się nadal zbyt szybko. To zatem pewien złożony, samoregulujący się mechanizm, podobny nieco do termostatów używanych do ogrzewania i chłodzenia powietrza w domach. ?Kałuże? skroplonego gazu wokół czarnych dziur dostarczają im paliwo do dalszej produkcji dżetów, ale jednocześnie, gdy schłodzone zostaną za duże ilości gazu, dżety stają się coraz silniejsze i zaczynają bardziej podgrzewać ten sam gaz. A gdy podgrzeją go za mocno, redukują tym samym dopływ energii do samych siebie, więc w efekcie znowu słabną.

To odkrycie wyjaśnia być może zagadkę związaną z tym, że wiele z współcześnie obserwowanych galaktyk eliptycznych nie ma wyższego tempa formowania się gwiazd, jakie mogłoby wynikać z istnienia ich rozległych otoczek gazowanych. Dlaczego cały ten gaz nie chce się zamieniać w gwiazdy? Teoretyczne modele ewolucji galaktyk przewidują przecież, że współczesne galaktyki bardziej masywne niż Droga Mleczna powinny aż kipieć od nowo narodzonych gwiazd. Jednak obserwacje wcale nie zgadzają się z tymi przewidywaniami.

Teraz okazuje się, że może być to efekt zahamowanego rozwoju takich galaktyk, czyli tego, że samoregulujący się cykl ogrzewania i chłodzenia gazu utrzymuje narodzin gwiazd w ryzach. Lekka mżawka schłodzonego gazu zapewnia wystarczającą ilość paliwa dla dżetów, by mogły one podgrzać resztę gazu w otoczce. Z badań tych wynika jednak jeszcze ciekawszy wniosek - galaktyki najwyraźniej nie potrzebują żadnych niezwykłych i katastrofalnych wydarzeń, takich jak zderzenia z innymi galaktykami, by mogły się w nic okresowo pojawiać prawdziwe ?burze gwiazdotwórcze?. To wszystko dzieje się w obrębie pojedynczego układu galaktyki, bez ingerencji z zewnątrz.

Cały artykuł: Far-ultraviolet morphology of star-forming filaments in cool core brightest cluster galaxies.

Elżbieta Kuligowska | Źródło: astronomy.com

http://orion.pta.edu.pl/jak-czarne-dziury-reguluja-tempo-formowania-sie-gwiazd-w-galaktykach-eliptycznych

W próbce galaktyk zaobserwowanych m.in. przez Teleskop Hubble?a widać łańcuchy formowania się gwiazd, które świecą wyjątkowo jasno w ultrafiolecie. We wszystkich galaktykach tworzenie się nowych gwiazd jest wynikiem działania dżetów produkowanych przez czarną dziurę ? to właśnie one regulują dopływ gazu z galaktycznego halo. Źródło: NASA/ESA/G. Tremblay (Yale Univ.)/R. Mittal (Rochester Institute of Technology and Max Planck Institute for Gravitational Physics)

Grafika ukazująca supermasywną czarną dziurę w centrum galaktyki. Czarna dziura oddziałuje z gazem w halo (otoczce) galaktyki, powodując występowanie samoregulującego się cyklu ? dżety wydobywające się z centrum galaktyki podgrzewają tę otoczkę gazową, regulując tempo, w jakim gaz schładza się i opada na galaktykę, formując tam nowe gwiazdy. Źródło: NASA/ESA/P. Jeffries (STScI)

post-31-0-28356900-1441525842.jpg

post-31-0-02719800-1441525851_thumb.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakrycie gwiazdy TYC 1800-02201-1 (+6,3 mag) przez planetoidę 2520 Noworosyjsk 7 września br.

W poniedziałkowy poranek 7 września ok. 2:28 UT (4:28 czasu polskiego) planetoida 2520 Noworosyjsk zakryje należącą do Plejad gwiazdę TYC 1800-02201-1, której jasność obserwowana wynosi +6,3 magnitudo. Pas zakrycia będzie przebiegał od Wysp Zielonego Przylądka w zachodniej Afryce, przez Polskę, po północno-zachodnią Rosję. Ze względu na położenie i jasność gwiazdy będzie to jedno z łatwiejszych do zaobserwowania tego typu zjawisk.

Katalogowa nazwa tej gwiazdy, TYC 1800-02201-1, wiele nie mówi, jednak tym razem mamy szczęście, ponieważ - jak to widać na powyższej mapce, jest to jedna z gwiazd Plejad i mimo że nie należy do najjaśniejszych gwiazd tej gromady, to z jej identyfikacją nie powinno być żadnych kłopotów, ponieważ znajduje się ona niecałe 2' na zachód od najjaśniejszej w całej gromadzie Alcyone (druga gwiazda w charakterystycznej ?L-ce? gwiazd, zaczynającej się od Alcyone). Gwiazda ma jasność +6,3 magnitudo, natomiast planetoida - 17,1, zatem nastąpi spadek jasności o prawie 11 magnitudo, a według prognoz zakrycie będzie trwało około 4 s.

Pas zakrycia będzie przebiegał od Wysp Zielonego Przylądka w Afryce Zachodniej, przez północno-zachodni skrawek Afryki, południowo-zachodnią Europę, Polskę, kraje nadbałtyckie i Rosję, co pokazane jest na powyższych mapkach, jednak w tym ostatnim kraju gwiazda będzie zakrywana już w dzień.

W Polsce zjawisko będzie można obserwować w części północno-zachodniej naszego kraju, w pasie od Bogatyni na południowym zachodzie, przez Leszno, Poznań, Bydgoszcz, Grudziądz i Pasłęk na północnym wschodzie.

W momencie zakrycia oba obiekty będą zajmowały pozycję na wysokości ok. 60° nad południowo-wschodnim horyzontem, przy Słońcu schowanym 15° pod widnokręgiem (do jego wschodu zostanie wtedy prawie 100 minut). Księżyc będzie trochę przeszkadzał, ale nie bardzo, ponieważ będzie miał fazę 32% i będzie odległy od obu obiektów o 36°. W tym samym momencie jakieś 5° nad wschodnim widnokręgiem będzie świecić para planet Wenus-Mars, odległych od siebie o 9°.

Dodał: Ariel Majcher

Uaktualnił: Ariel Majcher

 

Źródło:

http://news.astronet.pl/7690

Mapka gromady otwartej gwiazd Plejady z zaznaczoną gwiazdą TYC 1800-02201-1, którą 7 września 2015 r. nad ranem zakryje planetoida 2520 Noworosyjsk

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: Asteroid Occultations

 

post-31-0-07281400-1441526009_thumb.jpg

post-31-0-69282000-1441526021_thumb.jpg

post-31-0-59541600-1441526031_thumb.jpg

post-31-0-60179500-1441526287_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świętokrzyskie/ Drużyna z Kanady wygrała zawody łazików marsjańskich

Drużyna z kanadyjskiego University of Saskatchewan zwyciężyła w drugiej edycji, zakończonych w niedzielę, międzynarodowych zawodów łazików marsjańskich European Rover Challenge. Na drugim miejscu znaleźli się studenci z Politechniki Białostockiej.

European Rover Challenge (ERC) to prestiżowe zawody robotów marsjańskich, skonstruowanych przez studenckie zespoły. Druga edycja konkursu zakończyła się w niedzielę na terenie Regionalnego Centrum Naukowo-Technologicznego w Podzamczu w gminie Chęciny.

 

Zadaniem uczestników było zaprojektowanie i zbudowanie łazika marsjańskiego, który zmierzy się w pięciu konkurencjach terenowych, polegających m.in. na pobraniu próbki gleby, naprawach serwisowych czy dostarczeniu pakietu medycznego rannemu astronaucie.

 

W konkursie uczestniczyło 26 drużyn z całego świata m.in. ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Turcji, Bangladeszu czy Indii. Polskę reprezentowało aż 13 zespołów.

 

Pierwsze miejsce w konkursie zajęła drużyna z kanadyjskiego University of Saskatchewan. ?To dla nas duże zaskoczenie. Mieliśmy trochę problemów z łazikiem, które musieliśmy rozwiązywać już podczas zawodów? ? powiedział PAP członek zwycięskiego zespołu Jack Fotheringhan. Jego drużyna uczestniczyła już w tegorocznych amerykańskich zawodach łazików University Rover Challenge w stanie Utah. ?W tegorocznym konkursie amerykańskim siedem z ośmiu najlepszych zespołów, to były zespoły z Polski. Wiedzieliśmy, że w tej dziedzinie dzieje się w Polsce dużo dobrego, dlatego zdecydowaliśmy się na udział w European Rover Challenge? ? zaznaczył.

 

Na drugim miejscu uplasowała drużyna się #next Team z Politechniki Białostockiej. ?Jesteśmy bardzo zadowoleni. Jesteśmy jedyną drużyną z Polski na podium, więc bronimy honoru naszego kraju? ? powiedział PAP członek zespołu Piotr Czaplicki. ?Myślę że w przyszłym roku będziemy chcieli przygotowywać się do zawodów w Stanach Zjednoczonych, w których startowaliśmy również w tym roku? ? zapowiedział.

 

Trzecią pozycję zajął zespół McGill Robotics z montrealskiego McGill University.

 

ERC są europejską wersją odbywającej się w Stanach Zjednoczonych (Utah) znanej już w świecie nauki imprezy University Rover Challenge. ERC po raz pierwszy zorganizowano w 2014 roku również w Podzamczu. W pierwszej edycji zawodów udział wzięło 10 drużyn z czterech kontynentów. Zwyciężył zespół z Politechniki Wrocławskiej z łazikiem Scorpio.

 

Jednym z patronów medialnych wydarzenia był serwis PAP - Nauka w Polsce.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

ekr/ jzi/

Tagi: erc

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406366,swietokrzyskie-druzyna-z-kanady-wygrala-zawody-lazikow-marsjanskich.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uczestnik ostatniej załogowej misji na Księżyc gościł w Podzamczu. Co mu się śniło na Księżycu?

 

Amerykański astronauta Harrison Schmitt, ostatni człowiek, który chodził i jeździł po Księżycu, był gościem honorowym zawodów łazików marsjańskich w Podzamczu Chęcińskim koło Kielc.

 

Dr Harrison Schmitt, chociaż trudno w to uwierzyć, ma dziś 80 lat. Podczas wizyty w Regionalnym Centrum Naukowo-Technologicznym w Podzamczu Chęcińskim często żartował i chętnie opowiadał o swojej wyprawie - był bowiem uczestnikiem ostatniej załogowej misji na Księżyc Apollo 17. Prowadził tam łazik księżycowy, stąd z wyraźnym zainteresowaniem przyglądał się konstrukcjom, które brały udział w zawodach.

- Cokolwiek w przyszłości będą robili ci młodzi ludzie, którzy konstruowali łaziki, ma to ogromne znaczenie dla budowania ich życiowego doświadczenia. Ważne jest współzawodnictwo, ale także nauka pracy razem, w zespołach - mówił dziennikarzom.

Jego wykładu słuchało kilkaset osób. Harrison Schmitt pokazał m.in. najsłynniejsze i najpiękniejsze zdjęcie w pełni oświetlonej Ziemi, które wtedy wykonano, a w literaturze jest nazywane "The Blue Marble". Tłumaczył, dlaczego nie widać na nim Polski. - Nasza trajektoria była tak ustawiona, żeby wylądować na północnej półkuli Księżyca - mówi Harrison Schmitt.

Astronauta bardzo chętnie odpowiadał na pytania. A te były bardzo różne. M.in. co mu się śniło na Księżycu. - Nie przypominam sobie jakichkolwiek snów. Co ciekawe, to nas też interesowało, ale nie pamiętamy żadnych snów, chociaż ja byłem wypoczęty. Myślę, że nigdy nie wpadaliśmy w tę fazę snu, bo cały czas z tyłu głowy mieliśmy świadomość, żeby zwracać uwagę, czy wszystko działa dobrze. Chyba tylko nasz dowódca spał głęboko - mówił Harrison Schmitt. Nie miał też wątpliwości, że zanim ludzie polecą na Marsa, powinni najpierw wrócić na Księżyc. - Tak będzie szybciej i z mniejszym ryzykiem. Poza tym zbadaliśmy dopiero mały fragment Księżyca i wciąż wielkie kwestii jest do rozstrzygnięcia, szczególnie po ciemnej stronie - uważa astronauta.

Sam konkurs w Podzamczu zdominowali Kanadyjczycy - pierwsze miejsce zdobył łazik przygotowany przez studentów University of Saskatchewan, a trzecie McGill University. Drugie miejsce przypadło Politechnice Białostockiej. Nieźle poszło też studentom Politechniki Świętokrzyskiej - Impuls przygotowany przez Wydział Mechatroniki i Budowy Maszyn zajął 5. miejsce, a Fumar przygotowany przez zespół FUPLA z Wydziału Elektrotechniki, Automatyki i Informatyki - 8. miejsce.

Marcin Sztandera, PAP

 

http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,47262,18720304,uczestnik-ostatniej-zalogowej-misji-na-ksiezyc-goscil-w-podzamczu.html

 

post-31-0-10527800-1441604738.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w drugim tygodniu września 2015 roku

Animacja pokazuje położenie Księżyca oraz planet Wenus i Mars w drugim tygodniu września 2015 r Animację wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Ten tydzień zacznie się od zakrycia jednej z gwiazd Plejad przez planetoidę. W niedzielę 13 września Księżyc przejdzie przez nów. Nie będzie to jednak zwykły nów, ponieważ tym razem tego dnia po powierzchni Ziemi będzie wędrował półcień Srebrnego Globu, a będzie to można zobaczyć z południowej części Afryki (w tym Madagaskaru) oraz z Antarktydy. Wcześniej na porannym niebie Księżyc zakryje gwiazdę ? Geminorum, a następnie spotka się z planetami Wenus i Mars oraz gwiazdą Regulus. Przez całą noc widoczne są planety Neptun i Uran, natomiast wieczorem nisko na południowym zachodzie świeci planeta Saturn.

 

Kolejny tydzień września zacznie się od mocnego akcentu: około godziny 4:30 naszego czasu planetoida 2520 Noworosyjsk zakryje gwiazdę TYC 1800-02201-1 o jasności obserwowanej +6,3 magnitudo. Wszystkie informacje zamieściłem w linkowanym wpisie, zatem tutaj nie będę już dodawał mapek. Powtórzę tylko, że zjawisko będzie widoczne w zachodniej części Polski, a oba ciała niebiańskie w momencie zakrycia będą się znajdowały na wysokości około 60° nad południowym widnokręgiem. Niestety obecność centrum niżu nad Polską dzisiejszej nocy skutecznie uniemożliwi obserwację tego zjawiska z większości terenu naszego kraju.

 

Najbliższe kilkanaście dni będzie prawie bezksiężycowe, zwłaszcza dla tych, którzy nie lubią wstawać przed świtem. Srebrny Glob przeszedł już przez ostatnią kwadrę i dąży do nowiu, przez który przejdzie w niedzielę 13 września o godz. 8:41 naszego czasu. Natomiast w kolejnym tygodniu niekorzystne nachylenie ekliptyki do widnokręgu spowoduje, że ponownie na nieco ciemniejszym niebie Księżyc będzie widoczny w jego drugiej połowie. W Polsce w momencie przejścia przez nów Księżyc będzie odległy od Słońca o ponad 1,5 stopnia, natomiast w Afryce Południowej (na południe od mniej więcej 15°S) i na Antarktydzie w części graniczącej z Oceanem Indyjskim Księżyc na jakiś czas przesłoni kawałek Słońca. Największe zaćmienie, o fazie 79%, będzie można zaobserwować z Ziemi Królowej Maud.

 

Na naszym niebie będzie można obserwować zbliżanie się Księżyca do niedzielnego nowiu, a duży kąt, który tworzy ekliptyka z widnokręgiem o tej porze doby spowoduje, że będzie on możliwy do zaobserwowania co najmniej do piątku 11 września. Do tego czasu Księżyc odwiedzi gwiazdozbiory Oriona, Bliźniąt, Raka i Lwa, mijając po drodze kilka jasnych ciał niebiańskich, w tym planety Mars i Wenus oraz gwiazdy Acubens i Regulus.

 

W poniedziałek 7 września Księżyc wzeszedł zaraz po północy, natomiast na godzinę przed świtem (na tę porę wykonane są mapki animacji) tarcza naturalnego satelity Ziemi będzie tuż po przejściu z gwiazdozbioru Oriona do Bliźniąt i w fazie 32% będzie zajmowała pozycję na wysokości ponad 30° nad wschodnim horyzontem. Niecałe 4° na wschód od Srebrnego Globu świecić będzie Alhena, czyli trzecia co do jasności gwiazda Bliźniąt. Dobę później faza Księżyca spadnie do 23%, a Księżyc nadal będzie się znajdował na tle gwiazdozbioru Bliźniąt. Tej nocy naturalny satelita Ziemi spotka się ze świecącą z jasnością obserwowaną +3,6 magnitudo gwiazdą ? Geminorum. Niestety w Polsce będzie to zakrycie dzienne, w Łodzi wspomniana gwiazda zniknie za księżycową tarczą 2 minuty przed wschodem Słońca, czyli ok. 6:03, zaś pojawi się ponownie - już po ciemnej stronie Księżyca - około godz. 7:14. Na ciemnym niebie zjawisko będzie widoczne w Europie Zachodniej oraz na Ziemi Baffina w Arktyce kanadyjskiej. ? Gem jest zdecydowanie słabsza od Aldebarana, będzie zatem również trudniejsza do dostrzeżenia przez teleskopy na tak jasnym niebie.

 

Przed weekendem Księżyc dotrze do planet Wenus i Mars. W czwartek 10 września tarcza Srebrnego Globu będzie oświetlona już tylko w 8% i na godzinę przed wschodem Słońca będzie na nieboskłonie zajmowała pozycję na wysokości nieco ponad 16° prawie dokładnie nad punktem kardynalnym ?E? widnokręgu. Niecały stopień, czyli niecałe 2 jego średnice, na południe od Księżyca, świecić będzie gwiazda Acubens, czyli ? gwiazdozbioru Raka. Półtora stopnia dalej w tym samym kierunku będzie się znajdowała planeta Wenus, zaś 10° na lewo - planeta Mars. Półtora stopnia na zachód od Księżyca znajdowała się będzie druga ze znanych gromad otwartych gwiazd w Raku, czyli M67, jednak ze względu na jasne tło nieba o tej porze te zbliżenie warto obserwować wcześniej.

 

W piątek 11 września Księżyc będzie miał fazę jedyne 4% i pojawi się na nieboskłonie zaledwie 2 godziny przez Słońcem. Tego ranka najbliższą w miarę jasną gwiazdą będzie o Leonis, która świeci z jasnością obserwowaną +3,5 magnitudo i o godzinie podanej na mapce będzie oddalona od Księżyca o mniej niż 1° na zachód. W tym samym momencie ponad 6° na wschód będzie świecić Regulus, czyli najjaśniejsza gwiazda Lwa. Mars będzie się znajdował w prawie takiej samej odległości od Księżyca co Regulus, tyle że będzie prawie dokładnie nad nim. Natomiast Wenus będzie się znajdowała już ponad 10° na zachód od Księżyca.

 

Planeta Wenus już jest po zakręcie na kreślonej przez siebie pętli i porusza się ruchem prostym. W sobotę 11 września planeta minie gwiazdę Acubens w odległości mniej więcej 1,5 stopnia. Wenus świeci obecnie blaskiem -4,5 wielkości gwiazdowej (Acubens - +4,3, czyli prawie 3200 razy słabiej) i do niedzieli 13 września jej tarcza zmniejszy średnicę do 43" i jednocześnie zwiększy fazę do 20%, czyli nieco mniej, niż Księżyc we wtorek 8 września.

 

Planeta Mars również świeci dużo słabiej od Wenus, ale 10 razy jaśniej do Acubens, czyli z jasnością +1,8 wielkości gwiazdowej. Obecnie tarcza Czerwonej Planety ma średnicę kątową mniejszą od 4" i do dostrzeżenia na niej jakichś szczegółów potrzebny jest naprawdę spory teleskop i stabilna atmosfera (a na to tak nisko nad widnokręgiem raczej nie można liczyć). Do niedzieli 13 września odległość kątowa między Marsem a Wenus wzrośnie do 10° i jeszcze przez kilkanaście dni będzie powoli rosła.

Mapka pokazuje położenie Urana i Neptuna w drugim tygodniu września 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

 

Dodał: Ariel Majcher

 

Źródło: StarryNight

Praktycznie przez całą noc można obserwować dwa ostatnie gazowe olbrzymy Układu Słonecznego, czyli Neptuna i Urana. Pierwsza z wymienionych planet w zeszłym tygodniu była w opozycji do Słońca i nad ranem jest już nisko nad zachodnim widnokręgiem. Próby jej obserwacji najlepiej podejmować około północy, gdy znajduje się na wysokości prawie 30° nad południowym widnokręgiem. Neptun świeci z jasnością obserwowaną +7,8 wielkości gwiazdowej, a na początku tygodnia minie on w odległości ok. 3 minut kątowych jaśniejszą od niego o prawie 1 mag gwiazdę HIP 111910.

Druga z planet, czyli Uran przez południk lokalny przechodzi 2,5 godziny później i świeci z jasnością obserwowaną +5,7 wielkości gwiazdowej. Do jej opozycji pozostał miesiąc. Planeta wyraźnie zepsuje już trójkąt prostokątny, jaki tworzyła z gwiazdami ? i 88 Psc, ale w weekend zamieni się on w trójkąt równoramienny: zarówno Urana, jak i gwiazdę 88 Psc będzie dzieliło od gwiazdy ? Psc po mniej więcej 37'.

Mapka pokazuje położenie Saturna w drugim tygodniu września 2015 roku

Mapkę wykonano w GIMP-ie (http://www.gimp.org) na podstawie mapek z programu Starry Night (http://www.starrynighteducation.com).

Dodał: Ariel Majcher

Źródło: StarryNight

Wieczorem zaraz po zachodzie Słońca, nisko nad południowo-zachodnim widnokręgiem można próbować dostrzec Saturna. Jednak trzeba dysponować odsłoniętym horyzontem, z możliwie małą liczbą świateł miejskich, ponieważ o godzinie podanej na mapce planeta znajduje się na wysokości niecałych 8° nad punktem "SW" horyzontu i zachodzi godzinę później. Jasność i średnica kątowa Saturna powoli spada, ale w tym tygodniu utrzyma on blask +0,5 wielkości gwiazdowej, zaś jego tarcza będzie miała już średnicę 16", ale ze względu na niskie położenie trudno ją będzie dostrzec. Tak samo, jak Tytana, którego maksymalna elongacja (tym razem wschodnia) przypada w piątek 11 września. Odległość dzieląca Saturna od gwiazdy Graffias spdanie już poniżej 4°.

 

Dodał: Ariel Majcher -

Uaktualnił: Ariel Majcher

http://news.astronet.pl/7691

 

post-31-0-00082000-1441605500_thumb.gif

post-31-0-38408700-1441605521_thumb.jpg

post-31-0-05667900-1441605527.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Harrison Schmitt: Apollo był programem młodych ludzi

Przeciętny wiek 400 tys. inżynierów i naukowców, którzy pracowali przy programie Apollo wynosił ok. 25 lat. "Tego rodzaju programy wymagają wyobraźni, odwagi młodych ludzi. Kiedy ja byłem młody, nikt nawet poważnie nie mówił o podróży na Księżyc" - mówił dr Harrison Schmitt - ostatni człowiek, który chodził po powierzchni Księżyca.

Gdziekolwiek się nie pojawi, towarzyszą mu tłumy dziennikarzy i miłośników kosmosu. Jego autograf wart jest więcej niż niejednej gwiazdy rocka. Podczas wizyty w Podzamczu Chęcińskim na zawodach łazików marsjańskich - European Rover Challenge - właściwie przydałby mu się ochroniarz.

 

Ten osiemdziesięcioletni dziś naukowiec swoją sławę zawdzięcza trzem księżycowym "spacerom", które odbył między 11 a 14 grudnia 1972 roku. Wraz ze swoimi kolegami z misji Apollo 17 zebrał wówczas ponad 110 kg księżycowych skał i zrobił jedno z najsłynniejszych zdjęć Ziemi zwane ?The Blue Marble?. Do dziś pozostaje ostatnim człowiekiem, który chodził po powierzchni Księżyca.

 

"Właściwie to mógłbym nieustannie dawać wykłady i udzielać się publicznie. Jednak nie robię tego zbyt często. Zdarza mi się to zaledwie kilka razy w roku. Przez większość swojego czasu jestem po prostu aktywny zawodowo: pracuję jako konsultant z branży kosmicznej, piszę i prowadzę swoje własne badania, jestem też dyrektorem firmy z branży kosmicznej" - opowiedział PAP o swoim obecnym życiu w roli "gwiazdy" światowej nauki.

 

Czy jest coś, co może "przebić" przebić pobyt na Księżycu. "Zawsze są jakieś góry do zdobycia: bycie pierwszą osobą na Marsie, małżeństwo, posiadanie rodziny..." - żartował Schmitt. Na świecie żyje zaledwie kilka osób, z którymi może dzielić tak unikalne doświadczenie jak pobyt na Srebrnym Globie, ale nie spotyka się z nimi zbyt często. "Widujemy się tylko od czasu do czasu na różnego rodzaju wydarzeniach, ale to wszystko. Rzeczywiście w swoim gronie porozumiewamy się pewnym kodem, którego nikt inny nie rozumie. Astronauci to jednak indywidualiści, każdy prowadzi swoje własne życie i - z kilkoma wyjątkami - nie utrzymujemy bliskich relacji" - wyjaśniał.

 

Lot w kosmos - jak wspominał - wiązał się z ogromnym wysiłkiem i nakładem pracy. "Ja sam trenowałem trzydzieści miesięcy" - mówił. Jednak poza tym przyszły astronauta otrzymuje ogromny ładunek wiary we własne możliwości i pomoc ludzi, którzy zaprojektowali statek kosmiczny. "Dzięki temu jedyna obawa, która może się pojawić przed lotem w kosmos to ta, czy uda się dobrze wykonać swoją pracę, czy wszystkie systemy zadziałają tak, jak powinny. Jeśli masz inne obawy lub towarzyszy ci strach, to znaczy, że nie jesteś jeszcze gotowy na udział w misji" - zaznaczył.

 

Schmitt nie ma też wątpliwości, że człowiek będzie odkrywał i eksplorował przestrzeń kosmiczną, że jeszcze "przespacerujemy się" po Księżycu, ale też po Marsie. Pytanie tylko, kiedy to się stanie i w jaki sposób takie wyprawy będą zorganizowane. "Ogromne ryzyko pracy w głębokim kosmosie wymaga specyficznej organizacji misji. Program Apollo w latach 60 i 70. pozwolił uczyć się, jak takie misje organizować, jak nimi zarządzać. To była istotna lekcja, z której wszyscy powinni skorzystać" - zaznaczył.

 

Człowiek jest - jego zdaniem - niezbędny w eksplorowaniu kosmosu. "Roboty nigdy nie zastąpią ludzkiego mózgu, który ciągle można +programować+ na nowo. Ciągle może uczyć się czegoś nowego i reagować na zmieniające się okoliczności. Robot, jeśli raz go zaprogramujemy, nie będzie w stanie zareagować na coś nieoczekiwanego, albo nawet tego nie rozpozna. Dla badania kosmosu bardzo ważna jest więc współpraca robotów i człowieka" - podkreślił.

 

Apollo - jak mówił - był programem młodych ludzi. Przeciętny wiek 400 tys. inżynierów i naukowców, którzy przy nim pracowali wynosił około 25 lat. "Tego rodzaju programy wymagają wyobraźni, odwagi młodych ludzi. Kiedy ja byłem młody, nikt nawet poważnie nie mówił o podróży na Księżyc, to była raczej sfera science fiction. Ja też nie myślałem o tym poważnie, dopóki NASA nie dopuściła do udziału w misjach kosmicznych naukowców. Młodzi konstruktorzy łazików marsjańskich są już dużo dalej niż ja, kiedy byłem w ich wieku" - powiedział.

 

Urodzony w 1935 r. Harisson Schmitt był astronautą ostatniej księżycowej misji programu Apollo (17) trwającej od 7 do 19 grudnia 1972 r. Badania na powierzchni Księżyca prowadził wspólnie z dowódcą Eugenem Cernanem. W tym czasie trzeci uczestnik misji Ronald Evans pilotował moduł dowodzenia na orbicie okołoksiężycowej. Astronauci trzykrotnie wychodzili na powierzchnię Księżyca, a wszystkie ich wyjścia trwały w sumie ponad 22 godziny. Na Ziemię zabrali około 110,52 kg próbek skał księżycowych, które wciąż jeszcze są badane przez naukowców z różnych stron świata.

 

To właśnie podczas tej misji astronauci wykonali z przestrzeni kosmicznej najpopularniejsze zdjęcie w pełni oświetlonej Ziemi, nazywane w literaturze ?The Blue Marble?. Fotografia powstała mniej więcej pięć godzin po starcie. Widać na niej wyraźnie niemal całą Afrykę (z pomarańczowo-żółtą Saharą i ciemnozieloną strefą lasów równikowych), Półwysep Arabski, Antarktydę, Madagaskar i Ocean Indyjski.

 

PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska

 

ekr/ agt/

Tagi: schmitt

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,406375,harrison-schmitt-apollo-byl-programem-mlodych-ludzi.html

Astronauta NASA, członek załogi Apollo 17, geolog, a także jedyny naukowiec i ostatni człowiek, który chodził po powierzchni Księżyca - dr Harrison Schmitt podczas uroczystości otwarcia Europejskich Zawodów Łazików Marsjańskich - European Rover Challenge 2015. Fot. PAP/ Michał Walczak 05.09.2015

 

post-31-0-47961100-1441694402.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Układ Słoneczny. Czym są zagadkowe obiekty na powierzchni planet i księżyców?

 

Karol Wójcicki

Dziwna góra na Ceres ("to na pewno obca cywilizacja!") albo tajemnicze błyski? Co rozpala wyobraźnię astronomów?

 

Księżyc Jowisza. Bruzdy na Europie

 

Gdyby trzeba było wybrać jedno miejsce poza Ziemią, w którym możliwe byłoby życie w Układzie Słonecznym, to wielu wskazałoby na Europę - jeden z czterech największych księżyców Jowisza. Choć za sprawą Galileusza znamy go już od ponad 400 lat, to dopiero w latach 70. XX wieku mogliśmy przyjrzeć mu się z bliska. Zdjęcia dostarczone przez sondy Pionier i Voyager ukazywały w miarę płaską powierzchnię poprzecinaną długimi spękaniami o charakterystycznym brunatnym kolorze. Szybko okazało się, że to popękana lodowa powierzchnia księżyca. Pod nią miał się znajdować ocean ciekłej wody. Jego zawartość mogła się wydostawać na powierzchnię, gdy pękał lód rozciągany przez grawitację Jowisza. Zagadką pozostaje do dziś brunatny kolor wewnątrz spękań. Niektórzy specjaliści spekulowali, że może być to widoczny z kosmosu ślad obcego życia. W wodzie wydostającej się na powierzchnię mogłyby się znajdować mikroorganizmy, których śladem miałby być brunatny kolor w lodowych spękaniach. Najnowsze badania wskazują jednak, że jego przyczyną może być obecność w wodzie oceanicznej soli. Poddawana na powierzchni promieniowaniu może po dłuższym czasie zmienić kolor z białego na brunatny.

600 km

na taką najmniejszą odległość sonda zbliżyła się do Europy

 

100 kilometrów

głębokości ma ocean słonej wody znajdujący się pod powierzchnią Europy. Odkryto go dzięki pomiarom wykonanym przez sondę Galileo.

200 kilometrów

na taką wysokość wznosi się para wodna wyrzucana przez gejzery z powierzchni Europy. Sfotografował je Teleskop Kosmiczny Hubble'a.

 

1 mikropaskal

wynosi ciśnienie atmosferyczne na Europie. Rzadka atmosfera tego księżyca składa się głównie z wodoru.

 

Pas planetoid. Jasna plama na Ceres

 

Kiedy sonda kosmiczna Dawn zbliżała się do planety karłowatej Ceres, naukowcy domyślali się, że czeka na nich wielki prezent.

Było go widać z daleka - wielka błyszcząca, biała plama w okolicach równika planety. Jej naturę mieliśmy poznawać wraz ze zbliżaniem się sondy do planetki. Nic takiego jednak się nie stało.

Dokładniejsze zdjęcia ujawniały coraz bardziej skomplikowaną strukturę plam - okazało się jedynie, że jest to tak naprawdę skupisko mniejszych plamek położonych blisko siebie. Niektórzy przypuszczają, że może to być lód znajdujący się płytko pod powierzchnią i odsłonięty przez uderzenie meteorytu. To tłumaczyłoby duży kontrast między plamą a otoczeniem.

Jednak 90-kilometrowy krater, w którym widać plamę, jest z pewnością dużo starszy niż ona sama. W grudniu 2015 r. sonda Dawn wykona zdjęcia tego obszaru z wysokości ok. 375 km. Być może wtedy poznamy odpowiedź na dręczące nas pytanie.

Pierścienie Saturna. Pasma górskie z lodu i skał

Pierścienie Saturna same w sobie są fenomenem i jednocześnie znakiem rozpoznawczym tej planety. Ich niewielka grubość (zaledwie ok. 100 m) i skład - zbudowane są z małych ciał skalno-lodowych - działa na wyobraźnię, zwłaszcza gdy oglądamy je z odległości 1,4 miliarda kilometrów.

Z takiego dystansu nie zobaczymy jednak tego, co dostrzegła orbitująca wokół Saturna sonda Cassini. W okolicy saturnowej równonocy w pierścieniach dało się dostrzec pionowe struktury. Były wysokie na ponad trzy kilometry. Te pasma górskie zbudowane - jak reszta pierścieni - z drobinek lodu i skał robią wrażenie. Ich powstawanie jest jednak tajemnicą. Trudno o wiarygodne wytłumaczenie tego zjawiska, gdy pozostałe drobiny pierścieni "grzecznie" trzymają się w płaszczyźnie równika planety. Naukowcy przypuszczają, że góry w pierścieniach mogą być efektem grawitacyjnego oddziaływania pobliskich księżyców.

Pas planetoid. Samotna góra na Ceres

 

Naukowcy liczący na wyjaśnienie zagadki jasnych plam na Ceres się zawiedli. Zamiast odpowiedzi dostali jeszcze więcej pytań. Na szczegółowych zdjęciach powierzchni tej karłowatej planety wykonanych z odległości 1470 km na rozległym i płaskim terenie pokrytym kraterami wyrasta blisko sześciokilometrowa góra. Jej wierzchołek jest ścięty, a zbocza lśnią w blasku Słońca.

 

Trudno na razie spekulować o naturze obiektu. Jego wyjątkowo strome zbocza być może umożliwiają osuwanie się wierzchniej warstwy regolitu odsłaniające znajdujące się płytko pod nim pokłady lodu. To prawdopodobnie najdziwniejsza rzecz, którą kiedykolwiek zaobserwowano w Układzie Słonecznym. I chyba nikogo by już nie zdziwiło, gdyby kolejne przeloty sondy dostarczyły zdjęć olbrzymiego smoka strzegącego skarbu na szczycie "Samotnej Góry", jak nazywają obiekt media na całym świecie.

 

Najlepiej poznane globy. Tunele na Marsie i Księżycu

Za sprawą mapujących powierzchnię sond kosmicznych zarówno powierzchnia Księżyca, jak i Marsa nie ma przed nami tajemnic. Tyle że to wcale nie powierzchnia rozpala wyobraźnię naukowców i futurologów. Podziemne rozległe kompleksy jaskiń lawowych znanych dobrze z Ziemi zostały zaobserwowane również na Księżycu i Marsie.

Mechanizm ich powstania był zapewne taki jak na naszej planecie - przepływająca lawa zastygała na powierzchni, a na większej głębokości tworzyła tunele. Najdłuższy tego typu twór na Ziemi ma ponad 60 km!

Na Księżycu i Marsie tunele są reliktem wulkanicznej aktywności tych globów sprzed milionów lat.

Ze względu na mniejszą grawitację mogą one osiągać nawet 5 km szerokości.

Niestety, wiemy o nich tyle, ile widzimy z kosmosu: wielkie otwory w powierzchni i zagłębienia, których dna nie widać. W innych przypadkach są to prawie poziome tunele znikające gdzieś pod zboczem wzniesienia.

 

Księżyc Plutona. Skała na Charonie

To zagadka, której nie uda nam się szybko wyjaśnić. Wystarczy powiedzieć, że zdjęcie, na którym widać dziwnie dużą skałę jakby wbitą w powierzchnię Charona - największego księżyca Plutona - zostało zrobione w lipcu tego roku przez sondę New Horizons. Jej lot do celu trwał dziewięć i pół roku, a przygotowanie misji - około 10 kolejnych lat. Nie szykuje się na razie kolejna misja w tamte rejony kosmosu.

Czy widoczna na zdjęciu skała rzeczywiście jest wbita w Charona, czy to jedynie złudzenie optyczne? Trudno powiedzieć.

Jednak to, co widać na zdjęciu, do złudzenia przypomina sporą planetoidę, która przy relatywnie niskiej prędkości (doganiając glob) miękko "wylądowała" na Charonie. To teoretycznie możliwe, choć szalenie nieprawdopodobne.

Na wyjaśnienie zagadki przyjdzie nam jeszcze poczekać. Naukowcy są jednak pewni, że nigdzie w Układzie Słonecznym takiej rzeczy jeszcze nie widzieli.

Księżyc Saturna. Krater Herschel na Mimasie

Dawno temu w odległej galaktyce - gdyby tak to zacząć, weszlibyśmy w realia "Gwiezdnych wojen". Jednak obiekt do złudzenia przypominający Gwiazdę Śmierci naprawdę istnieje w Układzie Słonecznym. Jest księżycem i orbituje wokół Saturna. Został odkryty w 1789 r. przez Williama Herschela. Odkrywcę uhonorowano niecałe 200 lat później, gdy w roku 1980 sonda Voyager 1 wykonała zdjęcie tego księżyca. Dostrzeżono wtedy gigantyczny krater o średnicy około 130 km. To jedna trzecia średnicy całego globu! Krater jest więc największym tego typu tworem w Układzie Słonecznym w odniesieniu do rozmiaru obiektu, na którym się znajduje. Jego wygląd sprawia, że Mimas do złudzenia przypomina słynną Gwiazdę Śmierci, znaną z IV części "Gwiezdnych wojen". Problem w tym, że krater Herschel na Mimasie zaobserwowano dopiero trzy lata po premierze tego filmu.

 

http://wyborcza.pl/1,145452,18726260,uklad-sloneczny-czym-sa-zagadkowe-obiekty-na-powierzchni-planet.html

Europa, księżyc Jowisza (Fot. NASA)

 

post-31-0-00686900-1441694564.jpg

post-31-0-47671100-1441694592.jpg

post-31-0-95044100-1441694607.jpg

post-31-0-46668700-1441694626.jpg

post-31-0-76059500-1441694644.jpg

post-31-0-43582400-1441694675.jpg

post-31-0-71150800-1441694690.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kula ognia nad Bangkokiem. Tajemniczy obiekt przeleciał nad tajską stolicą

W bezchmurny, słoneczny dzień nad głowami mieszkańców Bangkoku pojawiła się jasna łuna, która na moment stała się kulą ognia, po czym zniknęła z zasięgu wzroku. Zjawisko zostało zarejestrowane przez jednego z kierowców.

Tajemniczy obiekt został zauważony w poniedziałek o godz. 8.45 czasu lokalnego w Bangkoku. Uchwyciła go kamerka umieszczona nad deską rozdzielczą samochodu jednego z mieszkańców tajskiej stolicy.

Na filmie widać, jak obiekt sunie po niebie, a następnie staje się na kilka sekund intensywnie jasną kulą ognia i znika.

To nie pierwszy meteor

Naukowcy podejrzewają, że to meteor (świetlisty ślad lecącego w pobliżu Ziemi odłamka skalnego zwanego przez naukowców meteoroidem). Nie ma dowodów na to, żeby uderzył w ziemię. Najprawdopodobniej spalił się w ziemskiej atmosferze.

Meteoroid, meteor, meteoryt

Jednak jak podkreślają badacze, to zjawisko nie jest niczym niezwykłym. Bardzo często możemy być świadkami przelotu tych obiektów nad naszymi głowami. Zwyczaj spalają się na wysokości 70-100 km. Jeśli jednak meteoroid spadnie na ziemię, staje się meteorytem.

Naukowcy szacują, że do ziemskiej atmosfery wpada codziennie około od 100 do 1000 ton odłamków kosmicznych skał. Zwykle są to niezauważalne, małe ziarenka o rozmiarach rzędu milimetra albo pyłu.

W kwietniu br. ogromny meteor rozświetlił niebo nad Słowacją. Większa część nie dotarła na powierzchnię naszej planety, ale maleńkie fragmenty trafiły na Ziemię. Był to duży i niezwykle obiekt, który naukowcy klasyfikują jako bolid. Zdarza się, że przelotowi dużego meteoru towarzyszą efekty dźwiękowe zbliżone do grzmotów

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/kula-ognia-nad-bangkokiem-tajemniczy-obiekt-przelecial-nad-tajska-stolica,178298,1,0.html

 

 

post-31-0-39589300-1441695505_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spotkanie grupy organizacyjnej konferencji "Słupsk w Kosmosie"

28 sierpnia br. w Słupsku odbyło się spotkanie grupy organizacyjnej konferencji "Słupsk w Kosmosie", która odbędzie się pod koniec października br.

Na konferencji wystąpią m.in. dr inż. Marcin Stolarski z Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz dr Paweł Lejba, kierownik Obserwatorium Astrogeodynamicznego CBK PAN w Borowcu.

Organizatorzy konferencji starają się o zaproszenie pierwszego polskiego kosmonauty, gen. Mirosława Hermaszewskiego jako gościa specjalnego planowanej imprezy.

W czasie konferencji nastąpi uroczyste rozpoczęcie projektu "Pan Stanisław w Słupsku", w ramach którego słupscy uczniowie z I LO, Gimnazjum nr 4 oraz ZSP nr 1 we współpracy z gimnazjalistami z Lęborka będą budowali satelitę.

Więcej szczegółów już wkrótce.

Dziękujemy pani Annie Rzepie za przesłanie informacji.

Link do strony projektu "Pan Stanisław": http://panstanislaw.edu.pl/oraz do Fanpejdża Pan Stanisław - panstanislaw.edu.pl

Paweł Grochowalski

 

http://orion.pta.edu.pl/spotkanie-grupy-organizacyjnej-konferencji-slupsk-w-kosmosie

http://panstanislaw.edu.pl

 

post-31-0-35044000-1441787705.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kampania obserwacyjna F-Hunters

W dniach 19-27 września 2015, obserwatoria naziemne (DST/Sacramento Peak, SST/La Palma i koronografy w Białkowie koło Wrocławia oraz w Ondrejovie w Czechach) jak również orbitalne (SDO, IRIS) będą wpatrywały się w ten sam punkt na Słońcu oczekując na rozbłyski. To kampania obserwacyjna organizowana przez europejskie konsorcjum F-CHROMA.

Analiza danych w różnych zakresach promieniowania może rzucić nowe światło na mechanizmy działania tych zjawisk. Mimo tego, że są fascynujące i słabo poznane, rozbłyski rzadko kiedy są obserwowane przez astronomów amatorów, chociaż sprzęt amatorski w dzisiejszych czasach jest do tego zdolny. Dlatego wyniki z obserwatoriów chcielibyśmy uzupełnić o obserwacje fotograficzne z dziesiątków małych teleskopów, działających w linii wodoru H-alpha, wapnia Ca-K czy świetle białym, będących w rękach amatorów astronomii.

W ramach akcji o nazwie F-HUNTERS przygotowaliśmy stronę ( http://l.facebook.com/l/3AQFBZYjfAQHHTZBW1mWCKrpdyAbSWCEbG-4cu5UnG7yp3Q/fchroma.astro.uni.wroc.pl)na której umieściliśmy szczegółowe poradniki dotyczące obserwacji fotograficznych Słońca. Znajduje się tam również newsletter, za pomocą którego rozsyłane będą każdego dnia cele obserwacyjne oraz formularz służący do wysłania obserwacji. Mamy nadzieję, że wielu astronomów amatorów weźmie udział w naszej akcji i spróbuje sił w łapaniu rozbłysków słonecznych.

Chcielibyśmy dotrzeć do jak największej liczby amatorów astronomii w Polsce, by ich zainteresować tą tematyką. 

Zapraszamy na fanpejdż https://www.facebook.com/fchroma

 

Dominik Gronkiewicz

IA UWr & F-HUNTERS

http://orion.pta.edu.pl/kampania-obserwacyjna-f-hunters

 

post-31-0-07449400-1441787804.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

New Horizons rozpoczęła intensywną transmisję danych

Michał Skubik

Upłynęło już siedem tygodni, odkąd sonda minęła Plutona. Teraz zaczęła nowy etap swojej pracy, przesyła wszystkie zgromadzone dane. Na zakończenie transferu będziemy musieli trochę poczekać.

 

Proces transferu danych rozpoczął się 5 września. Do przekazania wszystkich zgromadzonych przez sondę informacji potrzeba około roku. W tym czasie sonda podzieli się materiałem, który zgromadziła podczas pierwszego w historii przelotu w pobliżu Plutona i jego księżyców.

- Na to właśnie czekamy, zdjęcia i dane dotyczące pomiarów atmosfery zgromadzone przez sondę pozwolą nam lepiej poznać i zrozumieć pochodzenie oraz ewolucję tej planety karłowatej i jej księżyców - powiedział Alan Stern, szef zespołu badawczego misji New Horizons. - To coś więcej niż tylko 95 proc. wszystkich zgromadzonych danych, na które jeszcze czekamy. Wśród nich znajdują się zdjęcia w najwyższej rozdzielczości i wyniki pomiarów atmosfery. To prawdziwe skarby - dodał.

Plan misji zakładał, że podczas przelotu sonda zgromadzi maksymalną ilość danych, a następnie przechowa je w swoich cyfrowych rejestratorach. Od końca lipca sonda przesyłała tylko podstawowe dane i dopiero teraz zaczęła wysyłać wszystkie zebrane informacje.

Sygnał jest odbierany na Ziemi przez anteny stacji Deep Space Network, które wykorzystywane są również do odbioru transmisji nadawanych przez sondy programu Voyager. Ze względu na swoją odległość od Ziemi szybkość transferu jest niewielka i waha się od 1 do 4 kilobitów na sekundę, a zależy od tego, która z anten aktualnie odbiera sygnał. Wartość ta jest niewielka w porównaniu z prędkością transferu danych, jaką oferują dostawcy internetu w naszych domach.

- Ta misja wymagała wiele cierpliwości, ale dzięki pierwszym przesłanym informacjom wiemy, że warto czekać na pozostały materiał - powiedział Hal Weaver, jeden z naukowców pracujących przy projekcie misji.

Tak jak do tej pory, w każdy piątek NASA będzie publikować najnowsze zdjęcia otrzymane z sondy.

 

http://wyborcza.pl/1,75400,18730464,new-horizons-rozpoczela-intensywna-transmisje-danych.html

Anteny Deep Space Network - Canberra Australia (NASA)

 

post-31-0-30548800-1441787911.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W najnowszym numerze "Nauki dla Każdego" 8 września

 

Kawa okiem naukowca

Lubię sobie wyobrażać, że czytacie "Naukę dla Każdego" przy porannej kawie. Nie wiem, czy ktoś znajduje rano tyle czasu, by oddawać się lekturze, ale jeśli tak - i jeśli rzeczywiście pijecie przy tym kawę - popatrzcie na nią okiem naukowca

 

Polak potrafi. Wynalazek. Uwaga, pociąg!

Unikalny w skali światowej system, który ostrzega dzikie zwierzęta przed zbliżającym się pociągiem

Ciekawostki naukowe

Ogromny morski skorpion, sposób na kaca i ludzkie łącza

 

Praca w nocy. Dlaczego ci szkodzi?

Myślisz, że przesiadywanie po godzinach pomaga ci w pracy? Badania pokazują, że jest odwrotnie: psuje i wydajność, i zdrowie

Jak rozpędzamy ewolucję

Ewolucja potrafi zmieniać zwierzęta i rośliny w zaskakująco szybkim tempie. Przydaje się to szczególnie teraz, gdy człowiek błyskawicznie modyfikuje świat

 

Ewolucja w naszym ciele i jej błędy

Setki milionów lat naszej historii ewolucyjnej pozostawiły w ludzkim ciele liczne braki, fuszerki i całkowicie zbędne elementy

Jak fizycy radzą sobie z kotami

Koty to królowie internetu i mistrzowie manipulacji nami, ludźmi. Ale dla naukowców to stworzenia jeszcze bardziej fascynujące: igrające ze światłem, elektrycznością i pędem

 

Układ Słoneczny. Czym są zagadkowe obiekty na powierzchni planet i księżyców?

Dziwna góra na Ceres ("to na pewno obca cywilizacja!") albo tajemnicze błyski? Co rozpala wyobraźnię astronomów?

Legalny dopalacz? Powinni nam go dodawać do wody

Poprawia zdolność skupiania uwagi, efektywność uczenia się, pamięć i coś, co w kręgach specjalistów nazywa się płynną inteligencją - zdolność kreatywnego myślenia i rozwiązywania problemów

 

Polacy. Ile zawdzięcza nam świat?

Czy wiesz, że Skłodowską pocieszał Einstein, a Banach nie obroniłby doktoratu, gdyby nie podstęp? A z czego słynął Heweliusz? Z piwa! Oto historie, jakich nie znacie

Skąd się biorą wypadki?

Nie panujemy nad emocjami, ignorujemy oczywiste fakty, idziemy na skróty w myśleniu, zanadto skupiamy się na nieistotnych szczegółach. Kombinacja tych czynników to pewny przepis na katastrofę

 

Wielkie eksperymenty małych ludzi. Czy polskie małże robią perły?

- Hej, chłopaki, chodźcie tutaj! - zawołałem do mego syna Kacpra i jego brata ciotecznego Adasia

Kłująca pomarańcza

Doświadczenie z Centrum Nauki Kopernik

 

Król starożytnego DNA, który rozpracował neandertalczyka

Każda jego praca jest natychmiast komentowana przez świat naukowy. Któż bowiem nie chciałby się dowiedzieć nowych rzeczy o pochodzeniu naszego gatunku? Niejednokrotnie sensacyjnych

Technogadżet

Jak pozostać w zasięgu, uwolnić się od plątaniny kabli i śledzić pociągi

 

To zwierzę mnie bierze. Bardzo dziwna gąsienica

Siedziała na listku przed domem. Zobaczyłem ją, gdy przechodziłem naprawdę blisko. I się zachwyciłem. To dopiero larwa, która wszystko miała!

Co jest grane naukowo

SPiNają ludzi z nauką

 

Poprzedni numer "Nauki dla Każdego" - 1 września

 

http://wyborcza.pl/1,145452,18726665,w-najnowszym-numerze-nauki-dla-kazdego-8-wrzesnia.html

post-31-0-87752900-1441788192.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najbliższy Ziemi kwazar jest zasilany przez dwie czarne dziury

Za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a astronomowie wykazali, że Markarian 231 (Mrk 231), odległa od nas o około 600 milionów lat świetlnych, to najbliższa Ziemi galaktyka zawierająca kwazar zasilany przez dwie czarne dziury krążące wokół siebie.

 

Podobnie jak para wirujących łyżwiarzy, duet czarnych dziur orbitując wokół wspólnego środka masy generuje ogromne ilości energii. Energia ta sprawia, że jądro galaktyki przyćmiewa blask populacji miliardów gwiazd w galaktyce. Właśnie to zjawisko naukowcy identyfikują jako kwazary.

Astronomowie zajrzeli na archiwalne zapisy Hubble?a z obserwacji emitowanego przez centrum Mrk 231 promieniowania ultrafioletowego. Efektem analizy danych było stwierdzenie ?właściwości skrajnych i zaskakujących?.

Jeśli tylko jedna czarna dziura znajdowałaby się w centrum kwazara, cały dysk akrecyjny stworzony z otaczającego ją gorącego gazu świeciłby w promieniach ultrafioletowych. W tym przypadki jednak, ultrafioletowy blask zakurzonego dysku gwałtownie spada w kierunku centrum.

Jest to obserwacyjny dowód na to, że dysk ma duży otwór otaczający centralną czarną dziurę. Najlepszym wyjaśnieniem danych obserwacyjnych, na podstawie modeli dynamicznych, jest to, że centrum dysku jest wyrzeźbione w wyniku działania dwóch czarnych dziur (o różnych wielkościach) okrążających się nawzajem. Mniejsza czarna dziura krąży po wewnętrznej krawędzi dysku akrecyjnego i posiada swój własny mini-dysk z ultrafioletową poświatą.

?Jesteśmy bardzo podekscytowani tym odkryciem, ponieważ pokazuje nie tylko istnienie bliskiej binarnej czarnej dziury w Mrk 231, ale także otwiera drogę do systematycznego poszukiwania binarnych czarnych dziur poprzez naturę emisji ich światła ultrafioletowego? - mówi jeden z naukowców z National Astronomical Observatories of China.

?Struktura naszego Wszechświata, tak jak tych gigantycznych galaktyk i gromad galaktyk, rośnie poprzez łączenie mniejszych systemów w większe, a binarne czarne dziury są naturalnymi konsekwencjami łączenia się galaktyk? - mówi naukowiec z University of Oklahoma.

Szacowana masa centralnej czarnej dziury jest 150 milionów razy większa od masy Słońca, a jej towarzysz waży około 4 milionów mas Słońca. Dynamiczny duet wykonuje orbitę wokół siebie co 1,2 roku.

Lżejsza masą czarna dziura jest pozostałością po mniejszej galaktyce, która połączyła się z Mrk 231. Potwierdzenia aktualnego połączenia doszukiwać się można w asymetrii galaktyki, a także w długich ogonach pływowych z młodych niebieskich gwiazd.

Przewiduje się, że binarne czarne dziury będą się do siebie zbliżały i w ciągu kilkuset tysięcy lat zderzą się ze sobą.

Dodała: Julia Liszniańska

Źródło: Serwis Astronomy.com

http://news.astronet.pl/7692

 

Dodała: Julia Liszniańska -

Źródło: Astronomy.com

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Perseida na niemieckim niebie.

My też jeszcze mamy szansę ją zobaczyć

Wciąż na niebie można zobaczyć spadające gwiazdy. Aktywność Perseidów jeszcze nie ustała.

Zdjęcie, które widzicie poniżej, zostało wykonane 7 września w pobliżu miasta Lietzen w niemieckiej Brandenburgii. Widać na nim meteor, czyli smugę kosmicznego pyłu spalającego się w ziemskiej atmosferze. Ta "spadająca gwiazda" pochodzi z roju Perseidów związanych z kometą 109P/Swift-Tuttle.

Gdyby nie chmury, które zasnuwają niebo nad Polską, i my moglibyśmy oglądać ten spektakl.

Regularnie widoczne

Co roku od lipca do października nasza planeta spotyka się z materiałem pozostawionym przez kometę 109P/Swift-Tuttle. Ziemia przedziera się przez jej warkocz, a cząsteczki tego warkocza wdzierają się w ziemską atmosferę. Ziemianie kosmiczne okruchy widzą jako spadające gwiazdy. Szczyt roju Perseidów przypada na okres od 9 do 14 sierpnia. Najlepiej widoczne są one na półkuli północnej.

Źródło: TVN Meteo, NASA, exploregram.com

Autor: PW/map

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/perseida-na-niemieckim-niebie-my-tez-jeszcze-mamy-szanse-ja-zobaczyc,178424,1,0.html

Meteor w Lietzen w Niemczech

 

post-31-0-22342600-1441788456_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W nocy zorza polarna świeciła nad Polską. Zobacz zdjęcia

Minionej nocy nad Polską można było zaobserwować niezwykle rzadkie zjawisko jakim jest zorza polarna. Na północnym niebie tańczyła kolorowa wstęga, która była skutkiem podwyższonej aktywności słonecznej. Dlaczego tak trudno było ją zobaczyć?

Przez ostatnich wiele tygodni niebo nad Polską było niemal bez przerwy pogodne. Dopiero teraz, gdy się zachmurzyło i zaczęło padać, nagle pojawiło się zjawisko, dla którego wielu z nas jest gotowych zarwać noc, byle tylko je zobaczyć.

Niestety, chmury popsuły spektakl zorzy polarnej, która w nocy z poniedziałku na wtorek (7/8.09) zatańczyła na północnym niebie. Przejściowe przejaśnienia i rozpogodzenia pojawiały się tylko miejscami na Pomorzu Gdańskim, Kujawach w Wielkopolsce i na Ziemi Lubuskiej, i tam też kolorową zorzę można było ujrzeć.

Im dalej na południe kraju, tym warunki obserwacyjne były gorsze, bo zorza wisiała niżej nad horyzontem, ale przy pogodnym niebie, a było go tam znacznie więcej niż na północy kraju, można było zorzę dostrzec.

Pierwsze zdjęcie zorzy otrzymaliśmy od @Kacpra, który uwiecznił to zjawisko nad Strzelcami Krajeńskimi w woj. lubuskim, gdzie niebo się rozpogodziło. Zorza mieniła się tam w kolorze fioletowym, ale nie był to widok spektakularny, jak wiosną bieżącego roku. Podobną fotografię wykonał Rusłan Merzljakow, który uwiecznił żółto-fioletową zorzę nad Nyk?bing Mors w Danii.

Zjawisko pojawiło się niespodziewanie i na krótko, w okolicach północy, gdy do ziemskich biegunów magnetycznych dotarł wiatr słoneczny pełen naładowanych cząstek pochodzących z dziury koronalnej na Słońcu. Burza geomagnetyczna w górnych warstwach atmosfery nadal trwa, ale nie ma większej nadziei na to, że najbliższej nocy ponownie zagości na polskim niebie.

Szczyt aktywności słonecznej dobiega końca, a więc i prawdopodobieństwo zobaczenia zorzy zmniejsza się. Jednak wraz ze skracającym się dniem i wydłużającą się nocą, w okresie jesienno-zimowym, powinniśmy mieć przynajmniej jedną szansę na ujrzenie zorzy. Nie warto więc tracić nadziei, być może niebo będzie wówczas pogodne.

Źródło: Twoja Pogoda

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/115262,w-nocy-zorza-polarna-swiecila-nad-polska-zobacz-zdjecia

 

post-31-0-80891500-1441788525_thumb.jpg

post-31-0-67917300-1441788537_thumb.jpg

post-31-0-99676700-1441788544_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)