Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Czy terraformacja Marsa jest możliwa?
autor: John Moll
Terraformacja Marsa jest bardzo poważnie brana pod uwagę przez naukowców. Zmiana warunków na tej planecie, tak aby przypominały te, jakie panują na naszej Ziemi, jest niezbędna, jeśli chcemy tam kiedyś utworzyć ludzkie kolonie.
W ciągu 10 lat, pierwsi ludzie powinni zostać wysłani na Czerwoną Planetę. Obecnie trwają przygotowania do pierwszej tego typu misji kosmicznej. Aby człowiek, na dłuższą metę, mógł przetrwać na obcej planecie, należałoby zmienić tamtejsze warunki. W grę wchodzi między innymi podwyższenie globalnej temperatury oraz przystosowanie marsjańskiej gleby do upraw.
Specjaliści mają kilka propozycji. Jedna z nich, dość radykalna, polega na zrzuceniu ładunków termojądrowych na biegunach. Spowoduje to rozmrożenie suchego lodu (zestalonego dwutlenku węgla) i powstanie atmosfery, która będzie przechwytywać promienie słoneczne, co pozwoli nagrzać planetę.
Inny pomysł zakłada skierowanie asteroidy lub komety tak, aby uderzyła w Czerwoną Planetę. W wyniku impaktu, wytworzy się wysoka temperatura, która ogrzeje Marsa. Zdaniem naukowców, te ciała niebieskie są nośnikami wody, więc mogłyby ją dostarczyć na planetę.
Kolejna koncepcja opisuje umieszczenie wielkich luster na marsjańskiej orbicie. W ten sposób, moglibyśmy skupiać promienie słoneczne i kierować je w stronę biegunów, doprowadzając do wyparowania czap lodowych.
Jeśli człowiek ma zamiar osiedlić się na tej planecie na stałe, musiałby zadbać o produkcję żywności. Cywilizacja ludzka na Marsie nie mogłaby przecież cały czas polegać na dostawach produktów żywnościowych z Ziemi. Naukowcy proponują, aby wysłać na Marsa zmodyfikowane genetycznie bakterie, które pozwolą odmienić tamtejszą glebę i przystosują ją do upraw żywności. Hodowla roślinności pozwoli na produkcję tlenu.
Podsumowując, zdaniem naukowców, terraformacja Marsa raczej jest możliwa, ale proces ten będzie trwał strasznie długo. Istnieje również ryzyko, że ingerencja człowieka może sprawić, iż planeta ta stanie się jeszcze bardziej niebezpiecznym miejscem do życia. Nie jesteśmy przecież w stanie przewidzieć czy przekształcenie Czerownej Planety w drugą Ziemię jest w ogóle możliwe. Póki co, operujemy wyłącznie na domysłach, a czas pokaże, czy Mars otrzyma kiedyś przydomek drugiej Błękitnej Planety.
Kategorie:
?    kolonizacja Marsa
?    Mars
?    planeta
?    ciekawostki
?    terraformacja Marsa
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/czy-terraformacja-marsa-jest-mozliwa

Czy terraformacja Marsa jest możliwa.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Start studenckiego satelity PW-Sat2 planowany na koniec 2017 roku
Start satelity PW-Sat2, skonstruowanego przez studentów Politechniki Warszawskiej, planowany jest na koniec 2017 roku. Satelita w przestrzeń kosmiczną ma wyruszyć z bazy Vandenberg w Stanach Zjednoczonych. Będzie to drugi satelita studentów PW, który znajdzie się w kosmosie.
Satelita zbudowany w Studenckim Kole Astronautycznym PW zostanie wyniesiony na orbitę o wysokości ok. 575 km na rakiecie Falcon 9. Start zorganizuje firma Innovative Space Logistics B.V.
 
W środę w Warszawie kontrakt na wyniesienie satelity podpisali: dyrektor Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej prof. Krzysztof Badyda i założyciel firmy Innovative Space Logistics B.V. ? Abe Bonnema.
 
O zadaniach PW-Sat2 mówiła w środę podczas konferencji prasowej kierownik projektu Inna Uwarowa: "Stwierdziliśmy, że chcemy walczyć z kosmicznymi śmieciami ? obiektami, które po zakończeniu swojej misji zagrażają innym, działającym satelitom, bo nie można już nimi sterować. Działalność człowieka w kosmosie jest prężna, więc jest ich coraz więcej. Musimy szukać metod, które pomogą ten problem rozwiązać. Stwierdziliśmy, że nie będziemy ściągać nieczynnych satelitów z orbity, ale stworzymy system, który zapobiega powstawaniu tych śmieci?.
 
Zadaniem drugiego satelity projektowanego przez członków Studenckiego Koła Astronautycznego jest więc test innowacyjnej technologii deorbitacji. Sam satelita jest prostopadłościanem o wymiarach 10x10x22 cm. Systemem deorbitującym PW-Sata2 jest kwadratowy żagiel wykonany z wytrzymałej folii o powierzchni 4 m kw. zwinięty oraz umieszczony w cylindrze. Niemal dwa miesiące po wyniesieniu na orbitę żagiel zostanie odblokowany, a następnie wysunięty na bezpieczną odległość od satelity i otwarty. W ten sposób znacznie zwiększy się opór aerodynamiczny satelity, który przyspieszy obniżanie jego orbity.
 
Według analiz przeprowadzonych przez studentów przy optymalnych warunkach takie rozwiązanie znacznie skróci czas deorbitacji satelity. Dzięki temu przyszłe satelity, po zakończeniu swojej misji, nie będą zmieniały się w sterty niebezpiecznych śmieci i zagrażały np. astronautom na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS).
 
Na pokładzie PW-Sat2 umieszczone zostaną dwie kamery z nieskomplikowanym układem optycznym, które umożliwią studentom obserwację fragmentu powierzchni żagla deorbitacyjnego. Twórcy satelity zamierzają zarejestrować proces otwierania go, aby móc później dokładnie zweryfikować zarówno działanie zastosowanych mechanizmów, jak i samą skuteczność rozwiązania.
 
Jak powiedziała Inna Uwarowa, ważnym elementem PW-Sata2 będzie też czujnik słoneczny, służący do zebrania informacji o pozycji i orientacji satelity w przestrzeni na podstawie kąta padania promieni słonecznych. Czujnik to rodzaj satelitarnego kompasu, który dostarczy informacji potrzebnych do prawidłowego ustawienia PW-Sata2. Jego odczyty zostaną porównane z komercyjnie dostępnym czujnikiem.
 
Dzięki dofinansowaniu uzyskanemu na początku 2016 roku z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego sięgającemu 180 tys. euro zespołowi udało się przeprowadzić przetarg i wyłonić firmę, która zorganizuje start. Koszt budowy samego satelity sięgnął 60-80 tys. euro. Kwota ta ? jak podkreślała Uwarowa ? jest i tak dość niska, bo satelity tego typu i tej wielkości kosztują zwykle około 100 do 200 tys. euro.
 
Prace nad satelitą PW-Sat2 zespół złożony z ponad 30 studentów z różnych wydziałów Politechniki Warszawskiej rozpoczął w 2013 roku. Wcześniej - w lutym 2012 roku - na orbicie okołoziemskiej znalazł się pierwszy polski satelita PW-Sat, również zbudowany przez studentów Politechniki Warszawskiej. Aktywny kontakt z satelitą trwał około pół roku od momentu umieszczenia go na orbicie, po czym satelita przeszedł w stan całkowitej hibernacji. Wówczas zawiódł jeden z podsystemów, co przyczyniło się do trudności z odebraniem przez satelitę komendy otworzenia ogona deorbitacyjnego. Jak zapewniają twórcy następnego satelity, PW-Sat2 będzie gotów zmierzyć się z taką awarią i wykonać misję automatycznie, nawet w razie utraty łączności z satelitą.
 
PAP - Nauka w Polsce
 
ekr/ agt/
Tagi: pw-sat2
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411797,start-studenckiego-satelity-pw-sat2-planowany-na-koniec-2017-roku.html

Start studenckiego satelity PW-Sat2 planowany na koniec 2017 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wilczek stawia "Piękne pytanie", ale niekonieczne daje ciekawą odpowiedź
"Czy świat jest dziełem sztuki?" - zastanawia się noblista Frank Wilczek w książce "Piękne pytanie". Pokazuje, że czasem zgłębianie wiedzy o wszechświecie może dawać radość porównywalną do kontaktu z najwspanialszymi dziełami sztuki. Nie przeczę, że Wilczek ma rację, ale jego opowieść mnie nie wciąga.
Frank Wilczek to profesor MIT, jeden z laureatów Nagrody Nobla z fizyki w 2004 r. Komitet noblowski docenił jego badania dotyczące "asymptotycznej swobody w teorii silnych oddziaływań między cząstkami elementarnymi".
 
Wilczek (jego nazwisko nie bez powodu brzmi całkiem znajomo - jego dziadkowie pochodzili z Polski), jako niekwestionowany autorytet w dziedzinie fizyki, w swojej książce "Piękne pytanie - odkrywanie głębokiej struktury Wszechświata" postanawia zaprezentować swoje spojrzenie na relacje między nauką a pięknem.
 
"Książka ta jest długim ciągiem rozważań na temat jednego pytania: Czy świat jest ucieleśnieniem pięknych idei?" - zaczyna książkę noblista. Fizyk nie jest pierwszą osobą, która stawia sobie to pytanie. Odpowiedzi szuka więc u myślicieli takich jak Pitagoras, Platon, Arystoteles. Nie zabraknie tu też spojrzenia na naukę znanego od Newtona, Maxwella czy Emmy Noether. Wilczek prezentuje też różne idee ze świata nauki, które przez to, że wydają się piękne, mogą świadczyć o pięknie wszechświata. Jest tu więc i opowieść o równaniach Maxwella, i o "jodze instrumentów muzycznych", i wykład o postrzeganiu barw.
 
Może niedostatecznie się skupiłam na jego wywodach (wybaczcie, wciągała mnie fizyka, ale już nie filozofia), ale według mnie ta jego opowieść się nie klei... Albo Wilczek stawia sobie zbyt trudne pytanie, albo o nim w trakcie pisania książki zapomina... Mnie to nie urzeka.
 
Poza tym miejscami Wilczek jest w swojej opowieści tak ekscentryczny, że przestaje budzić moje zaufanie. Np. Model Standardowy noblista z uporem maniaka nazywa "Teorią Rdzenia", bo - zdaniem fizyka - Model "zasługuje na lepszą nazwę". A pole - np. pole elektryczne, czy magnetyczne, nazywa "fluidem". Nie do końca przekonuje mnie też powracająca ciągle w książce metafora yin i yang jako materii i siły...
 
Tak czy inaczej jest w "Pięknym Pytaniu" sporo inspirujących fragmentów. Wilczek w książce prezentuje np. swój nowatorski pomysł na to, jak otworzyć przed człowiekiem "nowe wymiary widzenia barwnego". Wilczek wyjaśnia, że informacja o kolorach dociera do nas jako sygnał elekromagnetyczny o charakterze czasowym (jest to sygnał modulowany). "Wykorzystując modulację czasową, możemy skonstruować dodatkowe kanały odbioru barw, rozszerzając w ten sposób nasze postrzeganie wzrokowe" - jest zdania Wilczek. Według niego takie podejście mogłoby pomóc np. osobom z daltonizmem. Np. kolor zielony można byłoby dla nich kodować w nowatorskich urządzeniach jako dodatkowe migotanie czy pulsowanie - modulację czasową. Wilczek zaznacza, że już swój pomysł opatentował. Mam nadzieję, że Wilczkowi coś z tej teorii wyjdzie, ale - cóż - nie uwierzę, dopóki nie zobaczę rozwiązania.
 
Ciekawe podejście prezentuje też Wilczek, kiedy zgaduje, jak rozwijałaby się nauka wśród różnych gatunków zwierząt, które odbierają świat nieco inaczej niż ludzie. Np. pajęczy świat zmysłów opiera się na dotyku - stawonogi te muszą przecież wyczuwać drgania swoich sieci. "Inteligentne pająki miałyby ułatwioną drogę do opracowania teorii pola" - uważa Wilczek i dodaje: "czułyby (...), iż siły są przenoszone przez jakiś ośrodek wypełniający przestrzeń i przemieszczają się w nim ze skończoną prędkością(...) Wszystkie byłyby Faradayami i bardzo szybko wymyśliłyby ogólnoświatową sieć" - żartuje.
 
Innym plusem książki jest słowniczek z podstawowymi sformułowaniami z zakresu fizyki. To całkiem spora (licząca aż 150 stron) porcja popularnonaukowej wiedzy z zakresu fizyki. Czuję, że nieraz będę do niego zaglądać.
 
PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
 
lt/ mrt/
Tagi: filozofia nauki , fizyka
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,411772,wilczek-stawia-piekne-pytanie-ale-niekonieczne-daje-ciekawa-odpowiedz.html

Wilczek stawia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiazdy pulsujące w rytmie serca potwierdzone w nowych badaniach
Wysłane przez czart
Obserwacje przeprowadzone przy pomocy teleskopu Keplera pomogły w odkryciu tak zwanych "heartbeat stars", czyli "pulsujących gwiazd", których zmiany w jasności przypominają zapis bicia ludzkiego serca.

Naukowcy z NASA, za pomocą danych uzyskanych z teleskopu Keplera, zaobserwowali wiele "heartbeat stars", które należą do gwiazd podwójnych. Angielska nazwa tego rodzaju gwiazd pochodzi od ich cyklicznych zmian jasności, które do złudzenia przypominają elektrokardiogram, czyli graficzny zapis elektrycznej czynności serca.

Badanie takich gwiazd pulsujących jest istotnym tematem dla świata naukowego, ponieważ analiza ich wydłużonych orbit eliptycznych może być kluczowa do lepszego zrozumienia w jaki sposób siły grawitacyjne gwiazd oddziałują na siebie nawzajem.

"Heartbeat stars", zaobserwowane przez kosmiczny teleskop Keplera, są gwiazdami podwójnymi, czyli gwiazdami, które okrążają wspólny środek masy układu. Podczas jednego takiego krążenia, ich dystans wobec siebie może zmieniać się nawet 10-krotnie. W momencie, gdy gwiazdy są wobec siebie najbliżej, ich wzajemne przyciąganie grawitacyjne zniekształca je do nieco elipsoidalnego kształtu, który jest  jedną z przyczyn zmian w ich jasności.

Jednym z autorów  badania opublikowanego w czasopiśmie Astrophysical Journal jest Avi Shporer, odbiorca prestiżowego stypendium Sagana, z Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA (Jet Propulsion Laboratory). Badanie Shporera opisuje orbity 19 układów "heartbeat stars", co jest jak dotąd największą tego typu grupą poddaną szczegółowej analizie w pojedynczym badaniu. Naukowcy przeanalizowali również gwiazdy zidentyfikowane wcześniej za pomocą teleskopu Keplera w 2011 i 2012 roku. Według Shporera badane obiekty są zazwyczaj większe i gorętsze niż nasze Słońce. "Mimo tego istnieje szansa, że są gwiazdy w innych przedziałach temperatur, których jeszcze nie poddaliśmy analizie" - mówi Shporer.

Autorzy badania sugerują również, że w takich systemach podwójnych może istnieć trzecia lub nawet czwarta gwiazda, która nie została jeszcze odkryta. Aktualnie są prowadzone badania w celu potwierdzenia obecności potencjalnej trzeciej gwiazdy.

Autor: Agata Musiuk

Źródło: NASA

Więcej informacji:
?    'Heartbeat Stars' Unlocked in New Study
?    NASA?s Kepler space telescope discovered ?heartbeat? stars

Na ilustracji:
Artystyczna wizja "heartbeat stars" i ich krzywa zmian blasku. Źródło: NASA/JPL-Caltech.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/gwiazdy-pulsujace-rytmie-serca-potwierdzone-nowych-badaniach-2574.html

Gwiazdy pulsujące w rytmie serca potwierdzone w nowych badaniach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop VLT niespodziewanie wykrył olbrzymie halo wokół odległych kwazarów
Wysłane przez czart
Czyżby wszystkie odległe kwazary były otoczone przez olbrzymie gazowe halo? Pewności na razie nie ma, ale takie są wnioski z najnowszych obserwacji przeprowadzonych teleskopem VLT.

Międzynarodowa grupa astronomów kierowana, przez Swiss Federal Institute of Technology (ETH) w Zurychu, postanowiła zbadać własności gazowego składnika kosmicznej sieci. Przy okazji odkryto niespodziewane własności kwazarów.

Kosmiczną siecią nazywamy wielkoskalowe rozmieszczenie gromad galaktyk, supergromad galaktyk, ciemnej materii i gazu. Pomiędzy nimi są pustki wokół których ciągną się skupiska materii. Całość przypomina sieć pajęczą w trzech wymiarach. Gazowa składowa tej sieci jest bardzo trudna do zaobserwowania, stąd pomysł badaczy, aby do zbadania jej własności wykorzystać gaz znajdujący się w halo wokół jasnych kwazarów, czyli bardzo odległych galaktyk aktywnych, w których jądrach znajdują się supermasywne czarne dziury (olbrzymia jasność centrum kwazara wynika z gwałtownego pochłaniania przez czarną dziurę spadającej na nią materii). Halo wokół kwazara może rozciągać się nawet na 300 tysięcy lat świetlnych.

Zbadano 19 kwazarów wybranych spośród najjaśniejszych dostępnych do obserwacji przez instrument MUSE. To zamontowane na teleskopie VLT urządzenie pozwala na uzyskiwanie jednocześnie obrazów, jak i widm. Co więcej mamy widmo dla każdego piksela zarejestrowanego obrazu.

Okazało się, że wszystkie 19 kwazarów posiada wokół siebie jasne, gazowe halo. A tymczasem poprzednie badania wskazywały, że takie halo może mieć około 10% kwazarów. Czyli w przypadku grupy liczącej 19 obiektów powinno zostać wykryte wokół dwóch kwazarów. Nie wiadomo dlaczego uzyskano tak nieoczekiwany wynik. Być może zdolności obserwacyjne MUSE przewyższają możliwości wcześniejszych instrumentów o tyle, że dopiero teraz stało się możliwe wykrycie halo. Inną przyczyną mogą być jakieś odmienne własności zbadanej grupy w stosunku do całej populacji kwazarów (wybrano przecież spośród najjaśniejszych).

Na dodatek w halo wykryto względnie zimny gaz międzygalaktyczny o temperaturze około 10 000 stopni Celsjusza. To zdecydowanie mniej niż przewidują modele struktury i powstawania galaktyk, według których gaz znajdujący się tak blisko galaktyk powinien mieć temperaturę przekraczającą milion stopni.

Źródło: ESO

Więcej informacji:
?    Teleskop VLT niespodziewanie wykrył olbrzymie halo wokół odległych kwazarów

Na zdjęciu:
18 z 19 kwazarów zbadanych przy pomocy instrumentu MUSE na teleskopie VLT. Każdy z kwazarów jest otoczony przez jasne, gazowe halo. Źródło: ESO/Borisova et al.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/teleskop-vlt-niespodziewanie-wykryl-olbrzymie-halo-wokol-odleglych-kwazarow-2575.html

Teleskop VLT niespodziewanie wykrył olbrzymie halo wokół odległych kwazarów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedzielę cofamy wskazówki zegara.
Zmiana czasu na zimowy ma swoje zalety
W nocy z soboty na niedzielę będziemy spali godzinę dłużej, bo zmieniamy czas z letniego na zimowy. 30 października nad ranem cofniemy wskazówki zegarów z godz. 3 na godz. 2. Większość pośpi godzinę dłużej, ale niektórych czeka godzina więcej pracy. Zmiana czasu z letniego na zimowy pozytywnie wpływa na nasze serce.
W całej Unii Europejskiej do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października, a na czas letni przechodzi się w ostatnią niedzielę marca. Mówi o tym obowiązująca bezterminowo dyrektywa UE ze stycznia 2001 r.: "Począwszy od 2002 r. okres czasu letniego kończy się w każdym państwie członkowskim o godz. 1 czasu uniwersalnego (GMT), w ostatnią niedzielę października".
W Polsce zmianę czasu reguluje rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z 5 stycznia 2012 r. w sprawie wprowadzenia i odwołania czasu letniego środkowoeuropejskiego w latach 2012?2016.
Zmiana czasu, odbywająca się dwa razy w roku. Najbliższa będzie w nocy z soboty na niedzielę (29-30 października). Wtedy rozpocznie się czas zimowy. Do letniego wrócimy 26 marca 2017 roku.
Zawały serca
Zmianę czasu wprowadzono na celu efektywniejszego wykorzystania światła dziennego i oszczędności energii. Jednak o słuszności tego posunięcia cały czas się dyskutuje. Zmiana czasu, nawet o godzinę, zaburza nasz rytm dobowy. Organizm nie lubi zmian i musi się do nich przystosować (zobacz niekorzystne skutki zmiany czasu z letniego na zimowy na organizm człowieka).
Interesującej analizy wpływu zmian czasu na nasze zdrowie dokonali szwedzcy naukowcy. Po przeanalizowaniu rejestrów szpitalnych z ostatnich dwudziestu lat stwierdzili, że zmiana czasu ma wpływ na częstotliwość występowania zawałów serca. Dr. Imre Janszki z Karolinska Institute i dr. Rickard Ljung, członek Szwedzkiej Narodowej Rady Zdrowia i Dobrobytu zauważyli, że zmianie czasu na zimowy towarzyszy spadek liczby zawałów serca, niestety efekt odwrotny występuje przy zmianie czasu na letni, a więc gdy przesuwamy zegarki o godzinę do przodu, co wiąże się ze skróceniem czasu snu. W ciągu pierwszych siedmiu dni liczba stwierdzanych ataków serca wzrastała średnio o 5 procent.
Przyczyny ogólnoświatowego zamieszania
Choć pierwszym, który wspominał o potrzebie rozróżnienia czasu zimowego i letniego był Benjamin Franklin, to pionierami we wdrożeniu zmiany czasu byli Niemcy. Podczas I wojny światowej, 30 kwietnia 1916 r., przesunęli wskazówki zegara o godzinę w przód, a 1 października 1916 r. o godzinę w tył. Wkrótce potem Anglicy zaadaptowali ten pomysł w swoim kraju. 19 marca 1918 r. Kongres Stanów Zjednoczonych ustalił podział na strefy czasowe w USA i wprowadził na czas trwania wojny obowiązek stosowania czasu letniego w celu oszczędności paliwa służącego do produkcji energii elektrycznej. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946-1949 i 1957-1964; obecnie obowiązuje ona nieprzerwanie od 1977 roku.
Zmiany w wielu państwach
Dziś rozróżnienie na czas zimowy i letni stosuje się w około 70 krajach na całym świecie. Z informacji dostępnych na portalu WorldTimeZone.com wynika, że rozróżnienie na czas letni i zimowy obowiązuje we wszystkich krajach europejskich z wyjątkiem Islandii i Białorusi. W 2014 roku na stałe na czas zimowy przeszła też Rosja, dzięki czemu teraz Rosjanie nie muszą przestawiać już swoich zegarków.
W USA, Kanadzie i Meksyku czas zimowy i letni stosuje się z wyjątkiem pewnych regionów. Z kolei w Ameryce Południowej zegarki przestawia się w Chile, Paragwaju i niektórych regionach Brazylii. Większość krajów na tym kontynencie zmieniała dawniej czas na letni, ale już z tego zrezygnowała. W Afryce czas letni stosują m.in. Maroko, Libia i Namibia. W Azji zmiany czasu obowiązują tylko w niektórych krajach Bliskiego Wschodu, m.in. w Izraelu i Iranie. W większości krajów azjatyckich, w tym w Japonii, Indiach i Chinach, czasu letniego nie stosuje się.
O zmianie czasu z letniego na zimowy w 2013 roku opowiadał Łukasz Święcicki z Instytutu Psychiatrii i Neurologii:
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/w-niedziele-cofamy-wskazowki-zegara-zmiana-czasu-na-zimowy-ma-swoje-zalety,215537,1,0.html

W niedzielę cofamy wskazówki zegara.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Australijski teleskop obserwuje niebo w radiowym technikolorze
Radosław Kosarzycki
Teleskop zlokalizowany głęboko na zachodnio-australisjskich pustkowiach stworzył zdjęcie Wszechświata przedstawiające go w taki sposób, w jaki widziałyby go nasze oczy gdyby mogły rejestrować promieniowanie radiowe.
Opublikowane dzisiaj w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society wyniki przeglądu nieba o nazwie GaLactic and Extragalactic All-sky MWA (GLEAM) obejmują katalog 300 000 galaktyk zaobserwowanych przez Murchison Widefield Array (MWA) ? radioteleskop, którego budowa pochłonęła 50 milionów dolarów.
Główna autorka opracowania dr Natasha Hurley-Walker z Curtin University oraz International Centre for Radio Astronomy Research (ICRAR) przyznała, że jest to pierwszy przegląd radiowy, którego efekty możemy podziwiać w tak niesamowitym technikolorze. ?Ludzkie oko widzi porównując jasność w trzech różnych głównych barwach ? czerwieni, zieleni i błękicie. GLEAM przewyższa ludzkie oko obserwując niebo w każdym z 20 głównych kolorów. To znacznie lepiej niż w przypadku możliwości ludzkiego oka, ale także lepiej niż sama krewetka modliszkowa, która widzi w 12 różnych głównych barwach.?
GLEAM to wielkoskalowy, radiowy przegląd nieba w wysokiej rozdzielczości obejmujący zakres częstotliwości od 70 do 230 MHz. ?Nasz zespół wykorzystuje dane zebrane w ramach przeglądu do odkrycia co się dzieje w trakcie kolizji gromad galaktyk,? mówi dr Hurley-Walker. ?Oprócz tego możemy także obserwować pozostałości po eksplozjach najstarszych gwiazd w naszej galaktyce.?
Dyrektor MWA dr Randall Wayth podkreśla, że GLEAM jest jednym z największych radiowych przeglądów nieba. ?Obszar objęty naszym przeglądem jest ogromny. Tego typu rozległe przeglądy nieba dostarczają astronomom niesamowicie cennych informacji i wykorzystywane są w wielu obszarach astrofizyki, często w sposób zupełnie niezamierzony przez osoby dokonujące przeglądu.?
Źródło: RAS
Tagi: GaLactic and Extragalactic All-sky MWA, GLEAM, Murchison Widefield Array, MWA, Radioastronomia, SKA, SKA-low, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/26/australijski-teleskop-obserwuje-niebo-w-radiowym-technikolorze/

Australijski teleskop obserwuje niebo w radiowym technikolorze.jpg

Australijski teleskop obserwuje niebo w radiowym technikolorze2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usterka komputera mogła pogrążyć lądownik Schiaparelli
Radosław Kosarzycki
Zdjęcia sporych rozmiarów koła wzburzonej gleby marsjańskiej nie pozostawiają wiele dla wyobraźni: lądownik Europejskiej Agencji Kosmicznej, którego zadaniem było przetestowanie technologii lądowania na Marsie rozbił się o powierzchnię Czerwonej Planety, być może przy tym nawet eksplodując.
Wydarzenia z 19. października mogą być wciąż bolesne dla naukowców z ESA jednak teraz będą musieli je przeżywać jeszcze wiele razy w kolejnych symulacjach komputerowych. Lądownik Schiaparelli stanowił element realizowanej przez ESA misji ExoMars, a jego lądowanie miało stanowić preludium do kolejnej misji planowanej na 2020 rok, kiedy to naukowcy zamierzają umieścić na Marsie dużo większy lądownik oraz łazik, którego zadaniem będzie m.in. wwiercenie się na głębokość 2 metrów w poszukiwaniu śladów życia na Marsie. Zrozumienie niepowodzenia lądownika Schiaparelli i zabezpieczenie się przed jego przyczynami stanowi teraz najwyższy priorytet ? mówi Jorge vago, naukowiec projektu ExoMars.
W przeciwieństwie do brytyjsko-europejskiego lądownika Beagle 2, który zniknął podczas lądowania na Marsie w Boże Narodzenie 2003 roku, Schiaparelli przesyłał dane do statku matki podczas swojej podróży przez atmosferę. Wstępna analiza wskazuje, że manewr wejścia w atmosferę rozpoczął się idealnie. Następnie lądownik rozłożył spadochron. Jednak 4 minuty i 41 sekund po rozpoczęciu planowanego na 6 minut lotu, coś poszło nie tak. Osłona termiczna i spadochron odczepiły się od lądownika za wcześnie. Następnie silniczki, których zadaniem było wyhamowywanie lądownika przez 30 sekund, uruchomiły się na zaledwie 3 sekundy, po czym zostały wyłączone bowiem komputer lądownika ocenił, że znajduje się już na powierzchni.
W tym momencie lądownik nawet uruchomił zestaw swoich instrumentów przygotowanych do zbadania pogody i pola elektrycznego na powierzchni. Instrumenty jednak nie zebrały żadnych danych. ?Zgaduję, że w tym momencie lądownik wciąż był za wysoko. Najprawdopodobniej od tego momentu lądownik po prostu swobodnie spadał w kierunku powierzchni Marsa,? dodaje Vago.
Według najlepszych szacunków lądownik spadł z wysokości 2-4 kilometrów i uderzył w powierzchnię przy prędkości ponad 300 kilometrów na godzinę. Szacunki opierają się na zdjęciach miejsca ?lądowania? Schiaparellego wykonanych 20. października przez sondę Mars Reconnaissance Orbiter.
Najbardziej prawdopodobną przyczyną niepowodzenia był błąd oprogramowania lądownika lub problem w łączeniu danych przesyłanych przez różne czujniki, przez co sonda uważała, że znajduje się znacznie niżej niż to było w rzeczywistości ? mówi Andrea Accomazzo, kierownik misji planetarnych w ESA. Accomazzo zaznacza jednak, że to tylko przypuszczenia i nie chce diagnozować usterki zanim nie zakończy się pełna analiza danych. Jeżeli jednak Accomazzo ma rację ? jest to zła i dobra wiadomość.
Europejskie oprogramowanie i czujniki to elementy lądownika, które mają być wykorzystane podczas lądowania kolejnej części misji: ExoMars 2020. W ramach tej misji jednak będzie wykorzystany sprzęt zaprojektowany zarówno w Europie jak i w Rosji. Błędy oprogramowania powinny być łatwiejsze do naprawy niż fundamentalne problemy ze sprzętem, które przecież przed lotem przeszły wszystkie testy bez zarzutu.
Wkrótce zespół ExoMars będzie starał się odtworzyć usterkę za pomocą wirtualnego lądownika, którego zadaniem jest symulowanie pracy sprzętu i oprogramowania rzeczywistego lądownika ? naukowcy muszą wiedzieć jak sobie poradzić z tą usterką zanim zaczną zmieniać cokolwiek w planach misji ExoMars 2020.
Więcej w artykule oryginalnym: http://www.nature.com/news/computing-glitch-may-have-doomed-mars-lander-1.20861
Tagi: ExoMars, ExoMars 2020, lądownik Schiaparelli, misje marsjańskie, niepowodzenie lądownika Schiaparelli, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/26/usterka-komputera-mogla-pograzyc-ladownik-schiaparelli/

Usterka komputera mogła pogrążyć lądownik Schiaparelli.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aerobits zwycięzcą Galileo Masters 2016
Radosław Kosarzycki
System zapewniający bezpieczną odległość między dronami zwyciężył w polskiej edycji konkursu Galileo Masters. Technologia już wkrótce ma zabezpieczyć lotnictwo przed realnym zagrożeniem kolizji z bezzałogowymi pojazdami powietrznymi.
W samych Stanach Zjednoczonych miesięcznie dochodzi do ponad 100 groźnych incydentów z udziałem dronów. W większości bezzałogowe statki powietrzne niebezpiecznie zbliżają się do pasażerskich samolotów. Ostatni głośny incydent w Polsce miał miejsce 9 czerwca, kiedy niezidentyfikowany bezzałogowiec zbliżył się do samolotu linii Emirates, który chwilę wcześniej wystartował z lotniska na Okęciu. W efekcie lotnisko było zmuszone wstrzymać starty na kilkanaście minut.
W 2014 roku podobnych zdarzeń było dziesięciokrotnie mniej. Skala problemu rośnie więc tak bardzo, że niezbędne jest wprowadzenie nowych systemów bezpieczeństwa dedykowanych dla dronów. Co prawda, jeszcze do niedawna uważano, że nie da się na tyle zminiaturyzować wymaganych elektronicznych komponentów, aby móc je wykorzystać w technologii UAV. Jednak postęp w elektronice nastąpił tak szybko, że niedawne deklaracje naukowców przestają być już aktualne.
Polska technologia antykolizyjna
Zwycięzcy największego międzynarodowego konkursu na komercyjne użycie nawigacji satelitarnej Galileo Masters opracowali zintegrowaną technologię umożliwiającą bezpieczne współdzielenie przestrzeni powietrznej między załogowymi i bezzałogowymi statkami powietrznymi.
?Nasze działania miały początkowo charakter badawczy i były dedykowane do zastosowań wewnętrznych. Kiedy pojawiły się pierwsze publiczne debaty na temat konieczności wprowadzenia systemów antykolizyjnych dla dronów my dysponowaliśmy już działającym prototypem.? ? mówi dr Rafał Osypiuk pomysłodawca projektu Aerobits.
?Decydującym impulsem do dalszych prac były jednak wypowiedzi ekspertów, którzy informowali wówczas o braku dostępu do takiej technologii. W ten sposób opracowaliśmy nowe moduły, które na powierzchni kilku centymetrów kwadratowych integrowały lotniczą technologię ADS-B (Automatic Dependent Surveillance ? Broadcast) oraz technologię precyzyjnego pozycjonowania satelitarnego multi-GNSS (Global Navigation Satellite System).? ? dodaje dr Rafał Osypiuk.
Naukowcy swój projekt pokazali światu po raz pierwszy na międzynarodowych targach lotniczych ILA Berlin Air Show w czerwcu tego roku. Decyzja o udziale w wydarzeniu okazała się strzałem w dziesiątkę, technologia wzbudziła duże zainteresowanie nie tylko wśród producentów dronów, ale również instytucji i organizacji wpływających na kształt prawa lotniczego w Unii Europejskiej.
Od momentu wykupienia praw autorskich, naukowcy działają jako dwuosobowy startup przy Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym.
?Projekt powstał na polskiej uczelni i jest przykładem tego, że i w naszym kraju udaje się tworzyć potrzebne rozwiązania technologiczne w środowisku akademickim, które później można wdrożyć na rynek. W porównaniu z innymi zgłoszeniami do konkursu, ten projekt ma już za sobą kilka lat ważnych prac badawczo-rozwojowych i kilka zintegrowanych oraz przetestowanych prototypów. To świadczy o wysokim poziomie zaawansowania technologicznego.? ? mówi Krzysztof Kanawka organizator polskiej edycji konkursu Galileo Masters.
Aktualnie zespół Aerobits pracuje nad nowym technologicznym rozwiązaniem, które będzie stanowiło bazę do wytwarzania sub-miniaturowych systemów antykolizyjnych o skalowalnej funkcjonalności. Wejście na rynek naukowcy planują na rok 2017, jednak dużo zależeć będzie od efektów współpracy w zakresie powiązania systemów elektronicznych z regulacjami prawnymi.
Niemiecka Agencja Kosmiczna wyróżnia polski projekt
W tegorocznej edycji Galileo Masters ważne wyróżnienie otrzymał także projekt ACNS (ang. Augmented Crane Navigation System), który uzyskał nagrodę specjalną od Niemieckiej Agencji Kosmicznej. Zespół projektu ACNS opracowuje system automatyzacji dźwigów podczas prac na wysokościach. Technologia odpowiadać będzie za nawigację i transport ładunków, minimalizowanie szans na zderzenie oraz zmniejszenie wahań zaczepów.
Partnerzy i organizatorzy polskiej edycji Galileo Masters: Blue Dot Solutions, Black Pearls VC, Polska Agencja Kosmiczna, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Agencja Rozwoju Przemysłu, Pomorska Specjalna Strefa Ekonomiczna, GMV, Creotech Instruments S.A., ITTI. Patronat honorowy nad konkursem objęło Ministerstwo Rozwoju, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju oraz Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego.
Galileo Masters (European Satellite Navigation Competition ? ESNC) uznawany jest za najważniejszy w Europie konkurs dla osób zainteresowanych technologiami satelitarnymi, którzy myślą o działalności w sektorze kosmicznym. Do konkursu zgłaszane są pomysły na aplikacje, urządzenia i technologie wykorzystujące nawigację satelitarną. Nagroda główna w konkursie wynosi 20 000 euro, a suma wszystkich nagród przekracza 1 milion euro. Polska edycja konkursu w 2016 roku zdobyła najwięcej zgłoszeń spośród wszystkich edycji w Europie.
Tagi: Galileo Masters 2016, GNSS, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/26/aerobits-zwyciezca-galileo-masters-2016/

Aerobits zwycięzcą Galileo Masters 2016.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Światowid i dwie Rusałki polecą w kosmos. To polskie satelity

Rusałka 1 i Rusałka 2 to polskie nanosatelity, które polecą w kosmos. Zostaną zbudowane z podzespołów smartfonów, a na orbicie będą umieszczone razem ze Światowidem - pierwszym prywatnym polskim satelitą komercyjnym. Ich budową zajmuje się firma z Wrocławia. W kosmos sprzęt zostanie wysłany w pierwszym kwartale 2018 roku.
Nanosatelity będą pracować pod kontrolą systemu Android. Zastosowane zostaną w nich rozwiązania znane z używanych na co dzień telefonów komórkowych. Pierwsze tego typu urządzenia powstawały w centrach badawczych NASA. Agencja szukała sposobu na wykorzystanie elektroniki użytkowej w miniaturowych satelitach.
W dzisiejszych czasach dążymy do miniaturyzacji na wielu polach, również w przemyśle kosmicznym. Rozwiązania typu PhoneSat pozwalają niskim kosztem zbudować prawdziwego satelitę. Dzięki wykorzystaniu podzespołów ze smartfonów możemy z powodzeniem wysyłać w przestrzeń kosmiczną kilka czy kilkanaście takich maszyn naraz, nie obawiając się, że któraś z nich zawiedzie i zaszkodzi całemu systemowi. Na razie szykujemy się do wystrzelenia Światowida i dwóch nanosatelitów PhoneSat - sprawdzimy, jak taka chmura satelitów współpracuje ze sobą na orbicie - wiedza ta da nam podstawy do kolejnych planowanych przedsięwzięć - mówi Grzegorz Zwoliński, współzałożyciel SatRevolution z Wrocławia.
Wewnątrz nanosatelitów znajdą się podzespoły tradycyjnego telefonu. Płyta główna, kamera, GPS, żyroskop czy magnetometr. Dodamy zostanie moduł do kontaktu z ziemią za pomocą fal radiowych, specjalne baterie i rozkładane panele słoneczne. Nanosatelity nie będą miały wyświetlacza. Wszystkie elementy zmieszczą się w obudowie o rozmiarach 10 na 10 na 5 centymetrów. PhoneSat z Wrocławia ma ważyć mniej niż pół kilograma.
Sprzęt na orbitę wyniesie rakieta Neptune N3, należąca do jednej z amerykańskich firm. Start zaplanowano na początek 2018 roku. Dokładny termin uzależniony jest od warunków atmosferycznych. Rakieta wystartuje z platformy umieszczonej na Oceanie Spokojnym.
Satelity umieszczone zostaną na wysokości około 310 kilometrów. Będą poruszać się z prędkością do ośmiu kilometrów na sekundę. To oznacza, że w półtorej godziny okrążą Ziemię.
Rusałki będą wysyłać sygnały na ziemię. Ich twórcy chcą sprawdzić, jak długo satelity zbudowane z telefonów będą działać w kosmosie. Światowid to satelita badawczy. Będzie zbierał dane dotyczące pola magnetycznego i grawitacji Ziemi. Ma obserwować zmiany pogody i zjawiska atmosferyczne. Będzie także wykonywał zdjęcia naszej planety.
(az)
Bartek Paulus

http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-swiatowid-i-dwie-rusalki-poleca-w-kosmos-to-polskie-satelity,nId,2297736

Światowid i dwie Rusałki polecą w kosmos.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasza szkolna przygoda z astronomią 2015/2016 - wyniki konkursu

Ogłaszamy wyniki konkursu "Nasza szkolna przygoda z astronomią 2015/2016, w którym brały udział szkoły prenumerujące "Uranię" w ramach projektu dopłat do prenumeraty z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Pierwsze miejsce zajęły ex aequo szkoły z miejscowości Brzeszcze i Jasło.

W ramach konkursu prowadzonego przez Uranię, szkoły mogły nadsyłać dokumentację dowolnej, związanej z astronomią, aktywności całej szkoły lub dowolnego zespołu lub grupy uczniów danej placówki. Prace przyjmowaliśmy do 30 kwietnia 2016 r. Do wygrania były fundusze na zakup sprzętu astronomicznego, przy czym zwycięskie szkoły same zdecydują jaki sprzęt zakupią do wysokości wskazanej kwoty. Łączna pula nagród przekroczyła 10 tysięcy złotych.

Jury konkursu postanowiło o przyznaniu dwóch pierwszych miejsc oraz dwóch drugich miejsc.

Miejsce pierwsze zajęły:
?    Szkoła Podstawowa nr 2 im. Mikołaja Kopernika w Brzeszczach
?    Zespół Szkół Miejskich Nr 3 w Jaśle
Natomiast miejsce drugie:
?    Zespół Szkół, Publiczne Gimnazjum im. Władysława Reymonta w Porąbce Uszewskiej
?    Koło Astronomiczne PULSAR w Zespole Szkół Zawodowych i II Liceum Ogólnokształcącym we Włodawie
Przyznano także wyróżnienia oraz dodatkowe nagrody indywidualne dla uczniów.

Dziękujemy wszystkim szkołom za udział w konkursie i gratulujemy laureatom!

Więcej informacji:
?    Ogłoszenie wyników konkursu "Nasza szkolna przygoda z astronomią" 2015/2016
?    Prenumerata sponsorowana Uranii dla szkół z dopłatami od Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego

http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nasza-szkolna-przygoda-astronomia-2015-2016-wyniki-konkursu-2577.html

Nasza szkolna przygoda z astronomią.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młody układ gwiezdny z którego powstanie ciasny układ wielokrotny
Radosław Kosarzycki
Po raz pierwszy w historii astronomowie dostrzegli fragmentację pyłowego dysku materii wokół młodej gwiazdy. Naukowcy podejrzewali, że istnieją takie procesy spowodowane przez niestabilność grawitacyjną ? jednak dopiero nowe obserwacje przeprowadzone za pomocą obserwatorium Atacama Large Milimeter/submilimeter Array (ALMA) oraz Karl G. Jansky Very Large Array (VLA) pozwoliły zaobserwować ten proces w akcji.
?Uzyskane przez nas wyniki bezpośrednio wspierają wnioski mówiące o tym, że istnieją dwa mechanizmy powstawania wielokrotnych układów gwiezdnych ? fragmentacja dysków okołogwiezdnych jaką widzimy powyżej oraz fragmentacja większych obłoków pyłu i gazu, z których powstają młode gwiazdy,? mówi John Tobin z University of Oklahoma oraz Obserwatorium w Lejdzie.
Gwiazdy powstają z olbrzymich obłoków gazu i pyłu, gdy materia w obłoku zaczyna zapadać się grawitacyjnie w gęstsze jądra, które zaczynają przyciągać ku sobie więcej materii. Opadająca materia  prowadzi do powstania rotującego dysku wokół młodej gwiazdy. Z czasem młoda gwiazda zbiera na tyle dużo masy, aby temperatury i ciśnienie w jej centrum umożliwiło rozpoczęcie reakcji termojądrowych.
Wcześniejsze badania wskazywały, że układy wielokrotne zazwyczaj zawierają gwiazdy towarzyszące stosunkowo blisko, w odległości mniejszej niż 500 AU, lub znaczniej dalej ? 1000 AU. Astronomowie uważali, że za różnice między tymi odległościami odpowiadają różne mechanizmy powstawania tych układów. Układy, w których składniki są bardziej od siebie oddalone, powstają gdy potężne obłoki ulegają fragmentacji wskutek turbulencji ? najnowsze obserwacje wspierają tę ideę.
Natomiast o układach, w których składniki są znacznie bliżej siebie, uważano, że pochodzą z fragmentacji mniejszych dysków otaczających młodą protogwiazdę, jednak wniosek ten opierał się na stosunkowej bliskości składników układu.
?Teraz dostrzegliśmy ten proces fragmentacji dysku niemal na żywo,? mówi Tobin.
Tobin, Kaitlin Kratter z University of Arizona wraz ze współpracownikami wykorzystali ALMA i VLA do zbadania młodego układu potrójnego L1448 IRS3B skrytego w obłoku gazowym w gwiazdozbiorze Perseusza, jakieś 750 lat świetlnych od Ziemi. Najbardziej centralna młoda gwiazda oddalona jest od pozostałych o 61 i 183 jednostki astronomiczne. Wszystkie trzy gwiazdy otoczone są dyskiem materii, który na zdjęciach wykonanych za pomocą ALMA, ma wyraźną strukturę spiralną, która z kolei ? według astronomów ? wskazuje na niestabilność w dysku.
?Ten cały układ najprawdopodobniej ma mniej niż 150 000 lat,? mówi Kratter. ?Nasze analizy wskazują, że dysk jest niestabilny, a najbardziej oddalona z tych trzech protogwiazd mogła powstać w ostatnich 10-20 tysiącach lat,? dodaje.
Układ L1448 IRS3B według astronomów stanowi bezpośredni, obserwacyjny dowód fragmentacji na to, że fragmentacja w dysku może prowadzić do powstania młodego układu gwiazd na bardzo wczesnych etapach rozwoju.
?Teraz będziemy poszukiwać kolejnych układów tego typu, aby dowiedzieć się jak często takie procesy przyczyniają się do powstawania populacji układów wielokrotnych,? mówi Tobin.
Naukowcy opublikowali wyniki swoich badań 27. października w periodyku Nature.
Źródło: NRAO
Tagi: Układ podwójny, Układ wielokrotny gwiazd, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/27/mlody-uklad-gwiezdny-z-ktorego-powstanie-ciasny-uklad-wielokrotny/

Młody układ gwiezdny z którego powstanie ciasny układ wielokrotny.jpg

Młody układ gwiezdny z którego powstanie ciasny układ wielokrotny2.jpg

Młody układ gwiezdny z którego powstanie ciasny układ wielokrotny3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 000 głazów i wciąż coraz więcej
Radosław Kosarzycki
Międzynarodowe wysiłki mające na celu znalezienie, potwierdzenie i skatalogowanie planetoid zagrażających naszej planecie osiągnęły kolejną okrągłą liczbę: 15 000 odkrytych obiektów. Ich liczba jednak bezustannie wzrasta.
Liczba skatalogowanych planetoid, które poruszając się po swojej orbicie zbliżają się do Ziemi zaczęła gwałtownie rosnąć odkąd osiągnęła poziom 10 000 zaledwie trzy lata temu.
Obiekty zbliżające się do Ziemi, tzw. NEO to planetoidy lub komety o rozmiarach od kilku metrów do kilkudziesięciu kilometrów, których orbity zbliżają się do orbity Ziemi, co z kolei oznacza, że potencjalnie mogą zderzyć się z naszą planetą.
Odkryte dotychczas NEO stanowią tylko część dużo większej populacji ponad 700 000 planetoid w Układzie Słonecznym.
?Tempo odkrywania planetoid znacznie wzrosło w ostatnich kilku latach, a zespoły rozsiane po całym świecie odkrywają średnio 30 nowych obiektów tygodniowo,? mówi Ettore Perozzi, menedżer NEO Coordination Centre w centrum ESA w Rzymie.
?Kilkadziesiąt lat temu 30 obiektów odkrywano w ciągu roku. Wyraźnie widać, że międzynarodowe wysiłki zaczynają przynosić wymierne skutki. Wierzymy, że udało się już odkryć 90% obiektów o rozmiarach powyżej 1000 metrów, jednak ? nawet przy liczbie 15 000 ? udało się dopiero odkryć ok. 10 % obiektów o rozmiarach powyżej 100 metrów i mniej niż 1% tych o rozmiarach min. 40 metrów.?
Aktualnie dwa główne projekty poszukiwania obiektów NEO znajdują się w USA: Catalina Sky Survey w Arizonie oraz projekt Pan-STARRS na Hawajach ? to one odpowiadają za blisko 90% odkrywanych obiektów.
ESA z kolei realizuje program Space Situational Awareness, w ramach którego powstaje we Włoszech centrum łączące nowe i istniejące dane obserwacyjne z teleskopów europejskich i wspiera nową sieć dystrybucji informacji.
?Centrum publikuje European Risk List zawierającą wszystkie obiekty, dla których ryzyko kolizji z Ziemią nie może być wykluczone,? mówi Detlef Koschny, kierownik grupy NEO w biurze Space Situational Awareness.
?W najbliższych 40 latach istnieje bardzo niewielkie ryzyko kolizji któregokolwiek z tych obiektów z Ziemią, jednak niezbędne jest uważne obserwowanie i poprawianie orbit wszystkich obiektów NEO.?
W ostatnich latach astronomowie współpracujący lub sponsorowani przez ESA skupiali się na obserwacjach odkrytych już obiektów, potwierdzając ich położenie i uzyskując bardziej szczegółowe dane orbitalne. Część z tych prac realizowana była w obserwatorium ESA na Teneryfie.
Inne obserwatoria odpowiadały za fotografowanie lub potwierdzanie orbit szczególnie interesujących obiektów, takich jak chociażby 2016 RB1, która przemknęła w pobliżu Ziemi 7 września br. w odległości zaledwie 34 000 km.
Naukowcy szacują, że tempo odkrywania nowych obiektów będzie rosło w nadchodzących latach.
ESA opracowuje nowe teleskopy, które realizować będą automatyczne conocne przeglądy nieba w poszukiwaniu nowych obiektów NEO. Aktualny harmonogram przewiduje rozpoczęcie obserwacji w 2018 roku.
Źródło: ESA
Tagi: NEO, Obiekty NEO, Planetoidy, poszukiwanie planetoid, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/27/15-000-glazow-i-wciaz-coraz-wiecej/

15 000 głazów i wciąż coraz więcej.jpg

15 000 głazów i wciąż coraz więcej2.jpg

15 000 głazów i wciąż coraz więcej3.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upiorny blask umierającej gwiazdy
Julia Liszniańska
W opowiadaniu Edgara Allana Poe ?Serce oskarżycielem? zabójca wyznaje swą zbrodnię po tym,  jak zdawało mu się, że słyszy bicie serca swojej ofiary. Bicie serca okazuje się być iluzją. Jednak astronomowie odkryli prawdziwe ?serce oskarżyciela? w kosmosie, w odległości  6500 lat świetlnych od Ziemi. ?Sercem? jest zgniecione jądro zmarłej gwiazdy, zwanej gwiazdą neutronową, która eksplodowała jako supernowa, a teraz wciąż bije z rytmiczną precyzją. Dowodem na bicie serca są gwałtowne impulsy energii pochodzące z szybkiego obrotu gwiazdy neutronowej.
Gwiezdny relikt jest osadzony w samym centrum Mgławicy Kraba. Ocalałą pozostałość  gwiazdy stanowi pulsar, który wiruje 30 razy na sekundę.  Tworzy on zabójcze pole magnetyczne, które wytwarza energię tryliona woltów. Koncentruje ono sygnał w wąskie wiązki, które tworzą rozszerzający się pierścień, najlepiej widoczny w prawym górnym rogu pulsara. Pulsar emituje błyski w zakresie promieniowania radiowego, optycznego i innych częstotliwości.
The Advanced Camera for Surveys (ACS), instrument Kosmicznego Teleskopu Hubble?a, wykonywał obserwacje w okresie od stycznia do września 2012 roku. Zielona barwa filtra użytego w kamerze nadała mgławicy temat nawiązujący do Halloween.
Mgławica Kraba jest jedną z najstarszych,  najlepiej zbadanych pozostałości supernowych. Obserwacje mgławicy datuje się na 1054 rok naszej ery, kiedy to chińscy astronomowie jako pierwsi odnotowali pojawienie się gwiazdy, która była widoczna w ciągu dnia przez 23 doby. Gwiazda świeciła wówczas sześć razy jaśniej niż Wenus. Tajemniczą gwiazdę również zaobserwowali obserwatorzy japońscy, arabscy oraz rdzenni Amerykanie.
W 1758 roku, podczas poszukiwania komety, francuski astronom Charles Messier odkrył zamgloną mgławicę w pobliżu lokalizacji długo zanikającej supernowej. Później dodał mgławicę do swego katalogu jako ?Messier 1?, oznaczając go jako ?fałszywą kometę?. Prawie sto lat później brytyjski astronom William Parsons naszkicował mgławicę.  Jej podobieństwo do skorupiaka prowadziło do innej nazwy M1, Mgławicy Kraba. W 1928 roku astronom Edwin Hubble po raz pierwszy zaproponował skojarzenie Mgławicy Kraba z chińskim ?gościem na niebie? z 1054 r.
Mgławica Kraba rozciąga się na odległość 10 lat świetlnych, choć cały czas dalej się rozwija. Znajduje się między rogami Byka, zaledwie 1? (dwie tarcze Księżyca) od gwiazdy dzeta (?) Tauri. W dobrych warunkach można ją dostrzec przez lornetkę, ale aby zobaczyć tę wydłużoną mglistą plamkę w kształcie płomienia świecy, potrzebny będzie teleskop.
http://news.astronet.pl/index.php/2016/10/28/upiorny-blask-umierajacej-gwiazdy/

Upiorny blask umierającej gwiazdy.jpg

Upiorny blask umierającej gwiazdy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posiadamy kolejny dowód, wskazujący na obecność dziewiątej planety w Układzie Słonecznym
autor: John Moll
W Pasie Kuipera, zlokalizowanym poza orbitą Neptuna, znajdują się liczne ciała niebieskie, w tym planety karłowate, takie jak Pluton. Naukowcy z Uniwersytetu w Arizonie zajęli się badaniami tych ciał niebieskich. Stwierdzono, że zachowania niektórych z nich mogą rzeczywiście wskazywać na obecność dziewiątej planety.
Główny autor badania, profesor nauk planetarnych Renu Malhotra, wraz ze swoim zespołem analizował dane, dotyczące tych najbardziej oddalonych ciał niebieskich w Pasie Kuipera. Obiekty te charakteryzują się bardzo ekscentryczną orbitą. Różnica w ich okresach orbitalnych jest stosunkowo niewielka co wskazuje na obecność masywnej planety. Jeden z badaczy oszacował, że może ona mieć masę dziesięciokrotnie większą od Ziemi.
Wyniki badań zostały zaprezentowane podczas 48. posiedzenia Division for Planetary Sciences oraz 11. Europejskiego Kongresu Nauk Planetarnych w Kalifornii. Praca profesora Renu Malhotra i jego zespołu jest kolejną cegiełką, dokładaną do poszukiwań dziewiątej planety. Posiadamy coraz więcej dowodów, wskazujących na obecność masywnego, tajemniczego ciała niebieskiego za orbitą Neptuna, lecz ostateczne potwierdzenie przyjdzie dopiero wtedy, gdy planeta ta zostanie bezpośrednio zaobserwowana przez nasze teleskopy.
Źródło:
http://futurism.com/new-evidence-supports-the-existence-of-the-elusive-planet-ni...
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/posiadamy-kolejny-dowod-wskazujacy-na-obecnosc-dziewiatej-planety-w-ukladzie-slonecznym

Posiadamy kolejny dowód.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejne polskie satelity - wrocławska firma wyśle na orbitę smartfony
Wysłane przez czart
Smartfony w kosmosie? Chcą je wysłać Polacy. Dwa nanosatelity PhoneSat będą zbudowane z podzespołów smartfonów i wykorzystają system operacyjny Android. Będą nosić nazwy Rusałka 1 i Rusałka 2. Maszyny zostaną wyniesione na orbitę razem z satelitą Światowid.

Nanosatelity PhoneSat pracują pod kontrolą systemu Android i wykorzystują rozwiązania stosowane w telefonach komórkowych. Pierwsze tego typu urządzenia powstały w ramach należącego do NASA projektu Small Spacecraft Technology Program  w kalifornijskim ośrodku Ames Research Center. Celem programu było znalezienie sposobu na wykorzystanie elektroniki użytkowej w miniaturowych satelitach ? tak powstały amerykańskie propozycje PhoneSat w modelu CubeSat ? czyli sześcienne nanosatelity o boku o długości 10 cm i wadze poniżej kilku kilogramów.

W dzisiejszych czasach dążymy do miniaturyzacji na wielu polach, również w przemyśle kosmicznym. Rozwiązania typu PhoneSat pozwalają niskim kosztem zbudować prawdziwego satelitę. Dzięki wykorzystaniu podzespołów ze smartfonów możemy z powodzeniem wysyłać w przestrzeń kosmiczną kilka czy kilkanaście takich maszyn naraz, nie obawiając się, że któraś z nich zawiedzie i zaszkodzi całemu systemowi. Na razie szykujemy się do wystrzelenia Światowida i dwóch nanosatelitów PhoneSat ? sprawdzimy, jak taka chmura satelitów współpracuje ze sobą na orbicie ? wiedza ta da nam podstawy do kolejnych planowanych przedsięwzięć ? mówi Grzegorz Zwoliński, współzałożyciel SatRevolution S.A.

Wewnątrz nanosatelitów produkowanych przez SatRevolution zostaną umieszczone kluczowe podzespoły stosowane powszechnie w smartfonach ? płyta główna, kamera, GPS,  żyroskop czy magnetometr. Aktualnie testom poddawany jest telefon z serii LG Nexus. Ponadto swoje miejsce wewnątrz maszyny znajdą również moduł do komunikacji z Ziemią za pomocą fal radiowych, specjalne baterie, układ zarządzania zasilaniem i rozkładane panele słoneczne. Wszystkie elementy pomieści specjalna obudowa o rozmiarach 10x10x5 cm, a masa jednego urządzenia nie przekroczy 0,5 kg.

Rozmiar i kształt nanosatelitów ? tzw. Half CubeSat ? został dopasowany do wyrzutni P-POD (Polly-Picosatellite Orbital Deployer, czyli Orbitalna Wyrzutnia dla Wielu Piksosatelitów), która pozwala na załadunek obiektów o wymiarach do 10x10x34 cm. Dzięki zmniejszeniu rozmiarów nanosatelitów, w jednej rurze zostaną umieszczone Światowid, Rusałka 1 i Rusałka 2. Rakieta Neptune N3 amerykańskiej firmy Interorbital Systems wyniesienie satelity na orbitę na początku 2018 r. Dokładny termin uzależniony jest od warunków pogodowych, gdyż wystrzelenie nastąpi z platformy pływającej na Oceanie Spokojnym.

Satelity będą orbitowały na wysokości ok. 310 km i poruszały się z prędkością nawet 8 km/s ? czyli w 1,5 godziny wykonają jedno okrążenie wokół Ziemi. W czasie misji głównym zadaniem nanosatelitów PhoneSat będzie wysyłanie sygnałów do stacji naziemnej, tak aby sprawdzić, jak długo będą działać podzespoły zaczerpnięte z telefonów.  Z kolei Światowid, jako satelita badawczy, będzie zbierał dane takie jak zmiany w polu magnetycznych i grawitacyjnym Ziemi czy zmiany pogody i zjawisk atmosferycznych. Będzie również robił zdjęcia i przesyłał obrazy, które mogą być wykorzystane w takich dziedzinach jak meteorologia, oceanografia, geologia czy kartografia.

Źródło: SatRevolution S.A.

Jest to treść komunikatu prasowego firmy SatRevolution S.A.

Na zdjęciu:
Praca przy konstrukcji podzespołów dla satelitów. Źródło: SatRevolution.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kolejne-polskie-satelity-wroclawska-firma-wysle-na-orbite-smartfony-2579.html

Kolejne polskie satelity - wrocławska firma wyśle na orbitę smartfony.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ExoMars - nowe zdjęcia pozostałości po rozbitym lądowniku
Wysłane przez czart
NASA pokazała kolejne zdjęcia miejsca rozbicia się europejskiego lądownika Schiaparelli na powierzchni Marsa. Fotografie wykonała sonda orbitalna Mars Reconnaissance Orbiter.

Na stronach NASA oraz ESA można zobaczyć nowe zdjęcia obszaru, na którym 19 października 2016 r. rozbił się lądownik Schiaparelli, wysłany w ramach europejskiej misji ExoMars. Poprzednie fotografie w niższej rozdzielczości uzyskano 20 października, a nowsze i w wyższej rozdzielczości udało się wykonać 25 października.

Według opisu na stronie Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), na zdjęciach widać trzy miejsca związane z rozbiciem się lądownika. Ciemny, okrągły obszar to przypuszczalnie bezpośrednie miejsce uderzenia w marsjański grunt. ESA przypuszcza, że uderzenie spowodowało powstanie krateru o głębokości 50 cm. Nie wiadomo skąd asymetryczność ciemnych pasm rozbiegających się promieniście od miejsca upadku, być może wybuchło paliwo w zbiornikach i materia została bardziej odrzucona w kierunku wybuchu. Zazwyczaj taką asymetryczność obserwuje się w przypadku upadku meteorytów pod małym kątem, ale Schiaparelli miał dużo mniejszą prędkość niż meteoryty i powinien spaść względnie pionowo.

Kolejny punkt związany z Schiaparelli znajduje się 1,4 kilometra na wschód. Jest to obiekt z kilkoma jasnymi plamami, wokół których znajduje się ciemny fragment powierzchni Marsa. Agencja kosmiczna przypuszcza, że jest to osłona termiczna i miejsce jej upadku. Trzeci punkt znajduje się 0,9 kilometra na południe od dużego ciemnego obszaru. Leży tu prawdopodobnie spadochron i tylna osłona, do której był zamontowany.

Nie wiadomo czy ciemny łuk po prawej stronie i nieco w górę od głównego obszaru, ma także związek z rozbiciem się lądownika. Podobne wątpliwości są odnośnie paru jasnych punktów w pobliżu.

NASA zapowiedziała, że wykona więcej zdjęć miejsca rozbicia się lądownika, aby mieć fotografie pod różnymi kątami widzenia i zweryfikować przypuszczenia odnośnie poszczególnych elementów Schiaparelliego leżących na powierzchni Marsa. Z kolei ESA nadal dokonuje analizy danych przesłanych przez lądownik za pośrednictwem orbitalnej sondy Trace Gas Orbiter, aby ostatecznie ustalić przyczyny niepowodzenia lądowania na Marsie.

Więcej informacji:
?    Further Clues to Fate of Mars Lander, Seen From Orbit
?    Detailed images of Schiaparelli and its descent hardware on Mars

Źródło: NASA / ESA

Na zdjęciu:
Zdjęcie fragmentu powierzchni Marsa z pozostałościami po rozbiciu się lądownika Schiaparelli. Obraz dostarczyła sonda Mars Reconnaissance Orbiter. Źródło: NASA/JPL-Caltech/Univ. of Arizona.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/exomars-kolejne-zdjecia-pozostalosci-po-rozbitym-ladowniku-2580.html

ExoMars - nowe zdjęcia pozostałości po rozbitym lądowniku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

New Horizons zakończyła przesyłanie danych z przelotu w pobliżu Plutona
Radosław Kosarzycki
Sonda New Horizons zakończyła w tym tygodniu przesyłanie danych naukowych zebranych w trakcie zeszłorocznego przelotu w pobliżu Plutona.
Po przebyciu ponad 5 miliardów kilometrów (5 godzin 8 minut świetlnych), ostatnie zdjęcie układu Pluton-Charon wykonane za pomocą kamery Ralph/LEISA dotarło do centrum kontroli misji w Johns Hopkins Applied Physics Laboratory (APL) w Laurel w stanie Maryland o godzinie 5.48 25 października br. Zdjęcie odebrane zostało za pomocą stacji DSN (Deep Space Network) w Canberra w Australii. Były to ostatnie dane z ponad 50 gigabajtów danych przesyłanych na Ziemię w ciągu ostatnich 15 miesięcy.
?Dane o Plutonie zebrane przez sondę New Horizons zachwycały nas niejednokrotnie bogactwem struktur odkrywanych na powierzchni tak Plutona jak i jego księżyców,? mówi Alan Stern, główny badacz misji New Horizons z SwRI w Boulder, Kolorado. ?Przed nami ogrom pracy związany z analizą ponad 400 obserwacji naukowych, z których dane dotarły na Ziemię. I właśnie to mamy zamiar robić ? kto wie kiedy po raz kolejny jakiekolwiek dane z Plutona dotrą na Ziemię??
Ze względu na fakt, że sonda miała tylko jedną szansę na zebranie danych, New Horizons została zaprojektowana do zebrania możliwie największej ilości danych w możliwie najkrótszym czasie ? dlatego podczas przelotu sonda zbierała 100 razy więcej danych niż była w stanie przesłać na Ziemię. Ustalono zatem, że sonda prześle na Ziemię wybrane, najważniejsze dane już bezpośrednio po przelocie, a następnie rozpocznie przesyłanie wszystkich innych danych zapisanych na pokładzie sondy.
Źródło: JHUAPL
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/28/new-horizons-zakonczyla-przesylanie-danych-z-przelotu-w-poblizu-plutona/

New Horizons zakończyła przesyłanie danych z przelotu w pobliżu Plutona.jpg

New Horizons zakończyła przesyłanie danych z przelotu w pobliżu Plutona2.jpg

New Horizons zakończyła przesyłanie danych z przelotu w pobliżu Plutona3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 obiektywów Canon 400 mm f/2.8L II złączonych w jeden, czyli jak astronomowie szukają nowych galaktyk
Obiektywy Canona 400 mm f/2.8L II, dzięki innowacyjnym powłokom SWC, pozwalają lepiej podglądać galaktyki. Zobaczcie, jak naukowcy korzystają ze sprzętu fotograficznego.
Poszukując sposobów na obserwowanie galaktyk astronom Piter van Dokkum postanowił skorzystać ze sprzętu, który dobrze zna jako fotograf amator. Między innymi dzięki zaawansowanym innowacyjnym powłokom optycznym, razem ze swoim zespołem, Piter był w stanie odkryć wcześniej niewidoczne galaktyki.
W 2011 roku Dokkum razem z kolegą, profesorem i astronomem, Roberto Abrahamem, zastanawiali się nad tym, jak uzyskać lepszy dostęp do rozproszonego światła, które znajduje się w kosmosie. Astronom postanowił wypróbować konsumencki sprzęt fotograficzny, a właśnie w tym czasie Canon zaprezentował obiektyw 400 mm f/2.8L II.
Obiektyw Canon 400 mm f/2.8L II zaprezentowany w 2010 oferuje powłoki SWC ? SubWavelength Structure Coating, w których wykorzystano mikroskopijne struktury w kształcie stożka, mniejsze, niż długość fali światła widzialnego. Wszystko to zostało zastosowane w celu zmniejszenia wewnętrznych odbić i rozproszenia światła. Taki rodzaj powłoki powinien teoretycznie pomóc zbierać rozproszone światło na tyle, że pozwoli to na obserwowanie i badanie galaktyk o niskiej jasności. I rzeczywiście tak się stało. Okazało się, że obiektywy Canona w porównaniu z najlepszymi teleskopami dają wyniki prawie o rząd wielkości lepsze, zapewne po części dzięki technologii SWC. Jednym słowem obiektywy Canon 400 mm f/2.8L II nadawały się do podglądania kosmosu.
Konstruktorzy kupili kolejne obiektywy i w ten sposób powstał system Dragonfly Telephoto Array. Dzięki grupie obiektywów naukowcy zwiększyli efektywną przysłonę systemu. Van Dokkum i Abraham zaczęli od 8 obiektywów, które obecnie rozrosły się do dwóch systemów z 48 obiektywami.
Do obiektywów nie podłączono jednak EOS-ów 5DSR, jak można by się spodziewać. Każdy obiektyw jest przymocowany do aparatu z matrycą CCD, który oferuje specjalne filtry astronomiczne. Miedzy obiektywem i aparatem znajduje się specjalny adapter, który pozwala na napęd autofokusu oraz Intel Compute Stick, który odpowiada za przetwarzanie danych. Wszystko jest kontrolowane za pomocą komputera, który wykonuje polecenia w stylu - "auto obserwacja Marsa, ekspozycja 900 s".
System Dragonfly pozwolił na zbadanie wielu ciał niebieskich, takich jak np. Gromada Coma, która jest jedną z najczęściej oglądanych galaktyk. Zespół badaczy nadal stara się dowiedzieć więcej o galaktykach i różnorodności ich formacji za pomocą teleskopu Dragonfly.
Źródło: Dpreview
http://fotoblogia.pl/9705,48-obiektywow-canon-400-mm-f-2-8l-ii-zlaczonych-w-jeden-czyli-jak-astronomowie-szukaja-nowych-galaktyk

astronomowie szukają nowych galaktyk.jpg

astronomowie szukają nowych galaktyk2.jpg

astronomowie szukają nowych galaktyk3.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misje NASA odkrywają tabuny dyniowatych gwiazd
Radosław Kosarzycki
Astronomowie analizujący obserwacje wykonywane w ramach misji Kepler i Swift odkryli grupę szybko rotujących gwiazd, które emitują promieniowanie rentgenowskie ponad 100 razy silniejsze od maksymalnych poziomów kiedykolwiek zarejestrowanych w przypadku Słońca. Tak szybko rotujące gwiazdy ulegają spłaszczeniu, przez co wyglądem przypominają dynie. Uważa się, że są one wynikiem połączenia się dwóch gwiazd, które wcześniej tworzyły ciasny układ podwójny.
?Te 18 gwiazd rotuje z okresem zaledwie kilku dni, podczas gdy Słońce wykonuje obrót wokół własnej osi w prawie miesiąc,? mówi Steve Howell, naukowiec z NASA Ames Research Center w Moffett Field i kierownik zespołu badawczego. ?Tak duże tempo rotacji  napędza aktywność, którą znamy ze Słońca: plamy słoneczne, rozbłyski itp i maksymalizuje ich intensywność.?
Najbardziej ekstremalnym członkiem tej grupy gwiazd jest pomarańczowy olbrzym typu K o nazwie KSw 71 ? gwiazda 10 razy większa od Słońca, obracająca się wokół własnej osi w zaledwie 5.5 dnia i emitująca promieniowanie rentgenowskie ponad 4000 intensywniejsze niż Słońce.
Owe gwiazdy zostały odkryte w ramach rentgenowskiego przeglądu oryginalnego pola Keplera, fragmentu nieba obejmującego gwiazdozbiory Łabędzia i Lutni. W okresie od maja 2009 do maja 2013 roku teleskop Kepler mierzył jasność ponad 150 000 gwiazd w tym regionie w poszukiwaniu regularnych spadków jasności spowodowanych przez planety przechodzące na tle tarcz swoich gwiazd macierzystych. Misja okazała się niesamowitym sukcesem i doprowadziła do odkrycia ponad 2300 potwierdzonych egzoplanet i ponad 5000 kandydatów na planety. Wciąż trwająca wydłużona misja teleskopu ? o nazwie K2 ? kontynuuje pracę teleskopu w badaniach obszarów nieba wzdłuż ekliptyki, płaszczyzny orbity Ziemi wokół Słońca.
?Efektem ubocznym misji Kepler jest fakt, że oryginalne pole Keplera jest teraz jednym z najlepiej zbadanych fragmentów nieba,? mówi członek zespołu Padi Boyd z NASA Goddard Space Flight Center w Greenbelt. Cały ten obszar obserwowany był w zakresie podczerwonym przez Wide-field Infrared Survey Explorer (WISE), a Galaxy Evolution Explorer (GEE) obserwował go w zakresie ultrafioletowym. ?Nasza grupa z kolei poszukiwała zmienne źródła rentgenowskie, szczególnie aktywne galaktyki, w których centralna czarna dziura napędza emisję,? tłumaczy.
Wykorzystując rentgenowskie i ultrafioletowe/optyczne teleskopy na pokładzie satelity Swift, badacze przeprowadzili przegląd Kepler-Swift Active Galaxies and Stars Survey (KSwAGS) skupiając się na sześciu stopniach kwadratowych nieba (fragment nieba 12 razy większa od tarczy Księżyca w pełni) w ramach pola Keplera.
?W ramach KSwAGS odkryliśmy 93 nowe źródła rentgenowskie, z czego połowa to galaktyki aktywne, a druga połowa to różnego typu gwiazdy rentgenowskie,? mówi członek zespołu Krista Lynne Smith z University of Maryland w College Park, która kierowała analizą danych z satelity Swift. ?Wielu z tych źródeł nie widzieliśmy wcześniej ani w zakresie rentgenowskim ani ultrafioletowym.?
Dla najjaśniejszych źródeł zespół uzyskał widma za pomocą 200-calowego teleskopu w Obserwatorium Palomar w Kalifornii. Źródła te stanowią szczegółowe chemiczne portrety tych gwiazd i wyraźnie dowodzą wzmożonej aktywności gwiezdnej oraz szczególnie silne linie wapnia i wodoru.
Naukowcy wykorzystali pomiary z Keplera do określenia tempa rotacji i rozmiarów 10 z tych gwiazd. Ich rozmiary mieszczą się w przedziale od 2.9 do 10.5  rozmiarów Słońca. Temperatury ich powierzchni oscylują wokół temperatury Słońca obejmując przy tym typy widmowe od F do K. Astronomowie klasyfikują takie gwiazdy jako podolbrzymy i olbrzymy ? bardziej zaawansowane fazy ewolucji gwiazd, charakteryzujące się większym stopniem zużycia zapasów wodoru. Wszystkie gwiazdy tego typu z czasem staną się dużo większymi czerwonymi olbrzymami.
Artykuł opisujący wyniki badań zostanie opublikowany 1 listopada w periodyku Astrophysical Journal.
Już czterdzieści lat temu Ronald Webbink z University of Illinois zauważył, że ciasne układy podwójne nie powinny przetrwać, gdy zapasy paliwa w jednym ze składników tego paliwa się wyczerpią i gwiazda zacznie zwiększać swoje rozmiary. Gwiazdy powinny połączyć się wtedy w jedną szybko rotującą gwiazdę początkowo zanurzoną w dysku gazu wyrzuconego podczas łączenia. Taki dysk powinien się rozwiać w ciągu kolejnych 100 milionów lat pozostawiając jedynie bardzo aktywną, szybko rotującą gwiazdę.
Howell wraz ze współpracownikami wskazuje, że ich 18 gwiazd z przeglądu KSwAGS powstała właśnie w ten sposób  i dopiero niedawno odrzuciła swoje dyski gazowe.
Źródło: NASA Goddard Space Flight Center
Tagi: ciasne układy podwójne, gwiezdne dynie, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/30/misje-nasa-odkrywaja-tabuny-dyniowatych-gwiazd/

Misje NASA odkrywają tabuny dyniowatych gwiazd.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młody układ gwiezdny uchwycony w akcie tworzenia
Wysłane przez nowak
Po raz pierwszy w historii astronomowie zobaczyli fragmentujący się gazowy dysk materii wokół młodej gwiazdy w układzie wielokrotnym. Naukowcy spodziewali się zobaczyć taki proces w działaniu, spowodowany przez niestabilność grawitacyjną, ale nowe obserwacje z ALMA i VLA ukazały proces w akcji.

Badania bezpośrednio potwierdzają wniosek, że istnieją dwa mechanizmy tworzenia się układów wielokrotnych gwiazd. Jest to fragmentacja dysków protoplanetarnych (taka, jaką widzimy w tym przypadku), oraz rozdrobnienie większych obłoków gazu i pyłu, z których powstają młode gwiazdy.

Gwiazdy formują się w gigantycznych obłokach gazu i pyłu w czasie, gdy materia w chmurze zapada się grawitacyjnie w gęste jądra, które zaczynają czerpać dodatkową materię do wewnątrz. Opadająca materia formuje dysk rotujący wokół młodej gwiazdy. Ostatecznie młoda gwiazda gromadzi wystarczającą ilość masy, aby wytworzyć temperaturę i ciśnienie w swoim centrum, które wywołają reakcje termojądrowe.

Wcześniejsze badania wskazywały, że układy wielokrotne zwykle mają towarzysza, w stosunkowo bliskiej odległości (około 500-krotna odległość Ziemia - Słońce), bądź znacznie dalszej, ponad 1000-krotna odległość Ziemia - Słońce. Astronomowie sądzą, że różnice w odległościach są wynikiem różnych mechanizmów formacji. Większe dystanse w układach formują się podczas, gdy wielkie obłoki fragmentują się w trakcie turbulencji, a współczesne obserwacje potwierdzają to założenie.

Ciaśniejsze układy są efektem fragmentacji mniejszych dysków okrążających młode protogwiazdy, ale wnioski te oparto głównie na względnej bliskości gwiezdnych towarzyszy. Teraz astronomowie mogą obserwować taką fragmentację dysku.

Astronomowie z Uniwersytetu Arizona używali radioteleskopów ALMA i VLA do badania młodego, potrójnego układu gwiazd zwanego L1448 IRS3B, znajdującego się w obłoku gazu w gwiazdozbiorze Perseusza, oddalonego około 750 lat świetlnych od Ziemi. Najbardziej centralna z układu gwiazda jest oddalona od dwóch pozostałych odpowiednio o 61 i 183 odległości Ziemia - Słońce. Wszystkie trzy gwiazdy są otoczone przez dysk materii, które ALMA ukazuje jako spiralną strukturę świadczącą o niestabilności w dysku.

Naukowcy sądzą, że cały dysk ma mniej niż 150.000 lat. Ich analizy zakładają, że jest on niestabilny a najbardziej od siebie oddalone protogwiazdy mogły powstać zaledwie 10.000-20.000 lat temu. Astronomowie wnioskują, że badając dalej układ L1448 IRS3B, otrzymają bezpośrednie obserwacyjne dowody na to, że fragmentacja dysku może produkować młode układy wielokrotne gwiazd na bardzo wczesnym etapie ich rozwoju.

Więcej informacji:
Young Stellar System Caught in Act of Forming Close Multiples


Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
ALMA Observatory

Na zdjęciu: Na zdjęciu: Zdjęcie z ALMA układu L1448 IRS3B, z dwiema gwiazdami w centrum i trzecią, odległą od nich. Spiralna struktura otaczającego pyłowego dysku sygeruje jego niestailność. Źródło: Bill Saxton, ALMA (ESO/NAOJ/NRAO), NRAO/AUI/NSF.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/mlody-uklad-gwiezdny-uchwycony-akcie-tworzenia-2581.html

Młody układ gwiezdny uchwycony w akcie tworzenia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Wenus wypływa lawa
Dzięki nowej technice naukowcy zlokalizowali i przenieśli na mapę wypływy lawy na Wenus. Dokonano tego po raz pierwszy na innej planecie niż Ziemia.
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) podczas misji "Venus Express" zgromadziła dużo danych z powierzchni i atmosfery planety Wenus. Między innymi odwzorowano powierzchnię południowej półkuli tej planety w bliskiej podczerwieni za pomocą spektrometru VIRTIS. Obserwacje utrudnia jednak powłoka chmur, która jest gęsta i obecna nad powierzchnią prawie bez przerwy.
Po zbadaniu przez ESA w latach 2006-2014 powierzchni i atmosfery Wenus i po otrzymaniu wyników aktywności wulkanicznej w ostatnich latach, naukowcy wybrali region wulkanu Idunn Mons jako obszar badawczy o wysokiej wartości emisji termalnej mikronowej długości fali. Mikron to jednostka równa jednej milionowej metra.
Nowa technika, nowe możliwości
Naukowcy z Niemieckiego Centrum Kosmicznego umożliwili lepsze obserwacje przy użyciu modelu numerycznego. Dzięki nowej technice analizowano anomalie emisyjności ze szczytu i wschodniego zbocza wulkanu Idunn Mons, o średnicy 200 km. Te anomalie pozwolą określić, gdzie znajdują się regiony wulkaniczne.
- Możemy zidentyfikować i odwzorować wypływy lawy ze szczytu i wschodniego zbocza wulkanu, które mogły być ostatnio aktywne - powiedział naukowiec z Niemieckiego Centrum Kosmicznego Piero D'Incecco, który przedstawił te wyniki na 48 spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego i na Europejskim Kongresie Nauk Planetarnych w Kalifornii.
Dzięki nowej technice możemy połączyć dane pochodzące z dwóch źródeł, z podczerwieni i obrazów radarowych z misji NASA "Magellan". Po raz pierwszy łącząc dane możemy otrzymać wysokiej jakości mapę geologiczną aktywności wulkanicznej na innej planecie niż Ziemia - dodał naukowiec.
Źródło: dlr.de
Autor: AP/rp
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/na-wenus-wyplywa-lawa,215259,1,0.html

Na Wenus wypływa lawa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble podziwia młodą gromadę kulistą
Radosław Kosarzycki
Gromady kuliste stanowią jedne z najbardziej spektakularnych obiektów nocnego nieba. Te zdobione kule zawierają setki tysięcy gwiazd krążących gdzieś na obrzeżach  swoich galaktyk macierzystych. Droga Mleczna posiada około 150 gromad tego typu. Na zdjęciu wykonanym za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a możemy podziwiać gromadę kulistą NGC 362, która jest jedną z nietypowych obiektów tego typu.
W ciągu swojego życia gwiazdy spalają wodór, a następnie inne pierwiastki w swoich jądrach produkując przy tym coraz to cięższe pierwiastki ? w astronomii nazywane metalami. Gdy na końcu swojego życia gwiazdy umierają ? wzbogacają otaczającą je materię o pierwiastki, które były w stanie zsyntetyzować w trakcie swojego życia. Gwiazdy powstające po nich już od początku zawierają zatem więcej metali niż gwiazdy od nich starsze.
Badając zawartość różnych pierwiastków w pojedynczych gwiazdach tworzących gromadę NGC 362 astronomowie odkryli, że gromada ta charakteryzuje się zaskakująco wysoką zawartością metali ? co wskazuje, że musi być ona młodsza niż tego byśmy oczekiwali. Choć większość gromad kulistych jest dużo starsza niż większość gwiazd tworzących ich galaktyki macierzyste, NGC 362 odstaje od tego trendu ? tworzące je gwiazdy mają między 10 a 11 miliardów lat. Dla porównania wiek Drogi Mlecznej szacuje się na ponad 13 miliardów lat.
Powyższe zdjęcie, na którym możecie dostrzec poszczególne gwiazdy NGC 362 zostało wykonane za pomocą kamery Advanced Camera for Surveys (ACS) zainstalowanej na pokładzie Kosmicznego Teleskopu Hubble?a.
Źródło: ESA/Hubble&NASA
Tagi: Gromada kulista, Kosmiczny Teleskop Hubble'a, NGC 362, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/30/hubble-podziwia-mloda-gromade-kulista/

Hubble podziwia młodą gromadę kulistą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w pierwszym tygodniu listopada 2016 roku

Ariel Majcher

Zaczyna się przedostatni miesiąc 2016 roku. Noce są już długie ? trwają już ponad 14 godzin ? ale jednocześnie często zamglone i zachmurzone. Stąd szans na obserwacje nieba z reguły jest mniej, niż w miesiącach wcześniejszych. Gdyby niebo się rozpogodziło, to w najbliższych dniach można będzie powrót Księżyca na niebo wieczorne, gdzie spotka się z trzema planetami Układu Słonecznego, kolejno będą to Wenus, Saturn oraz Mars, a następnie zakryje gwiazdę 5. wielkości 43 Sagittarii. Przez większą część nocy widoczne są planety Neptun i Uran, natomiast przed świtem coraz wyżej wznosi się planeta Jowisz.

Pierwszy tydzień listopada będzie obfitował w zdarzenia na niebie wieczornym, niestety nisko nad południowo-zachodnim widnokręgiem. W minioną niedzielę 30 października Księżyc przeszedł przez nów. Na szczęście ekliptyka o tej porze doby powoli zaczyna się wznosić i na pojawienie się Srebrnego Globu nie trzeba będzie czekać długo. Już we wtorek 1 listopada będzie go można próbować dostrzec tuż po zajściu Słońca nisko nad południowo-zachodnim horyzontem. O godzinie podanej na mapce Księżyc będzie miał fazę 3% i będzie zajmował pozycję na wysokości niecałych 2° i jego odnalezienie nie musi być proste. Do tego celu można wykorzystać bardzo jasną planetę Wenus, którą od naturalnego satelity Ziemi będzie wtedy dzieliło jakieś 18°. Po drodze, trochę nad linią łączącą planetę z Księżycem będzie świecił trudniejszy do odnalezienia ze względu na dużo mniejszą jasność Saturn, który będzie się znajdował względem Wenus na godzinie 1, nieco ponad 4° od niej. Dobę później tarcza Księżyca będzie oświetlona w 8% i zbliży się od do najjaśniejszej na naszym niebie planety na niecałe 9°, natomiast Saturn będzie świecił na linii łączącej Księżyc z Wenus, około 4° od Księżyca. W tym tygodniu Wenus będzie świeciła blaskiem -4 wielkości gwiazdowe, zaś jej tarcza będzie miała średnicę 14? i fazę 76%, natomiast jasność Saturna to +0,5 magnitudo, przy tarczy średnicy 15?. Początkowo Saturn będzie nieco wyżej od Wenus, ale w drugiej części tygodnia będzie odwrotnie. Obie planety będą wędrowały około 2° nad linią horyzontu. Ze względu na tak niekorzystne już położenie Saturna nie będę już podawał pozycji jego największego księżyca Tytana. W czwartek 3 listopada faza Księżyca urośnie do 13%, zaś Wenus będzie się znajdowała około 7,5 stopnia pod Księżycem. W drugiej części tygodnia Wenus przejdzie bardzo blisko gwiazdy 3. wielkości ? Ophiuchi. Niestety do największego zbliżenia tych ciał niebieskich dojdzie, gdy będą one pod horyzontem. W piątek 4 listopada Wenus będzie 40 minut kątowych od ? Oph na zachód, zaś dobę później ? 33? na wschód.

Drugą część tygodnia Srebrny Glob spędzi w gwiazdozbiorze Strzelca, a na sam koniec przejdzie do sąsiedniego gwiazdozbioru Koziorożca. W sobotę 5 listopada, gdy dotrze on już do wschodnich obszarów tej konstelacji, będzie on prezentował tarczę oświetloną w 29%. Około 10° na wschód od naturalnego satelity Ziemi świecić będzie planeta Mars, zaś 9° prawie dokładnie pod nim świecić będzie gwiazda Nunki. Tego wieczoru dojdzie do zakrycia gwiazdy 43 Sagittarii, której jasność obserwowana wynosi +4,9 magnitudo. Niestety ciekawsza część zjawiska, zakrycie przy ciemnym brzegu naturalnego satelity Ziemi, dojdzie na jeszcze jasnym niebie, niecałe 40 minut po zachodzie Słońca. Odkrycie nastąpi ponad godzinę później, już na całkowicie ciemnym niebie. Całe zjawisko będzie dobrze widoczne we wschodniej części Europy, na Bliskim Wschodzie, w Egipcie i Libii. Dokładne momenty początku i końca zjawiska w Polsce podaje poniższa tabela:

Ostatniego dnia tego tygodnia Księżyc będzie miał już fazę 39% i będzie już świecił na tle gwiazdozbioru Koziorożca. Nieco ponad 5° pod nim, jeszcze w konstelacji Strzelca, znajdowała się będzie planeta Mars. Czerwona Planeta oddaliła się od Saturna już na ponad 43° i choć blask obu planet jest coraz bardziej zbliżony do siebie ? obecnie Mars świeci blaskiem +0,4 wielkości gwiazdowej ? ale ze względu na odległość między nimi nie tak łatwo je porównać ze sobą. Średnica tarczy czwartej planetu od Słońca spadła już do 7 sekund kątowych, zaś faza wynosi 86%.

Na obserwacje dwóch kolejnych planet ? Neptuna i Urana, trzeba poczekać, aż się bardziej ściemni. Pierwsza z wymienionych planet góruje około godziny 19:30 i porusza się wciąż ruchem wstecznym, ale za 2 tygodnie zmieni kierunek ruchu na prosty, przez co obecnie zwalnia już prędkość przesuwania się wśród gwiazd, przygotowując się do pokonania zakrętu. Neptun oddalił się od gwiazdy ? Aquarii na odległość 2,5 stopnia, a jej blask powoli spada i zmniejszył się do +7,9 magnitudo.

Druga z planet znajduje się ponad 43° na północny wschód od Neptuna. Od jej opozycji nie minął jeszcze miesiąc, zatem dość szybko zbliża się ona do gwiazdy ? Psc, do której dystans zmniejszy się do 1,5 stopnia. Uran świeci blaskiem +5,7 magnitudo i gdy tylko odnajdzie się odpowiedni fragment nieba, nie powinno być problemu z jego identyfikacją w lornetce, czy teleskopie.

Nad samym ranem nisko nad wschodnim widnokręgiem świeci planeta Jowisz. Godzinę przed wschodem Słońca Jowisz zajmuje pozycję już na wysokości 17°. 2,5 stopnia nad nim świeci jedna z jaśniejszych gwiazd Panny, Porrima, zaś 12° na godzinie 7 względem niego ? najjaśniejsza w Pannie gwiazda Spica. Jowisz świeci blaskiem -1,7 wielkości gwiazdowej, a jego tarcza ma średnicę 31?. Można już próbować obserwować cztery najjaśniejsze księżyce tej planety i wędrówkę ich oraz ich cieni po tarczy planety. Lista możliwych do obserwowania z terenu Polski zjawisk pokazuje poniższa lista (na podstawie strony Sky and Telescope):

  • 31 października, godz. 5:24 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,

  • 31 października, godz. 6:00 ? wejście Io na tarczę Jowisza,

  • 1 listopada, godz. 3:55 ? od wschodu Jowisza cień Europy w północno-wschodniej ćwiartce planety,

  • 1 listopada, godz. 4:14 ? wejście Europy na tarczę Jowisza,

  • 1 listopada, godz. 4:18 ? wejście cienia Ganimedesa na tarczę Jowisza,

  • 1 listopada, godz. 5:26 ? wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),

  • 1 listopada, godz. 5:44 ? zejście cienia Europy z tarczy Jowisza.

http://news.astronet.pl/index.php/2016/10/31/niebo-w-pierwszym-tygodniu-listopada-2016-roku/

 

Niebo w pierwszym tygodniu listopada 2016 roku.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu listopada 2016 roku 2.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu listopada 2016 roku 3.jpg

Niebo w pierwszym tygodniu listopada 2016 roku 4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelity Swarm rozwiązują zagadkę utraty sygnału GPS nad równikiem
Radosław Kosarzycki
Inżynierowie od dawna zastanawiają się dlaczego niektóre systemy nawigacji GPS zainstalowane na nisko orbitujących satelitach takich jak należące do ESA Swarm często tracą połączenie podczas przelatywania nad równikiem między Afryką i Ameryką Południową. Dzięki satelitom Swarm okazuje się, że przyczyną takiego zachowania mogą być burze w jonosferze.
Trio Swarm wyniesione w przestrzeń kosmiczną w 2013 roku mierzy i rozplątuje różne pola magnetyczne pochodzące z jądra, płaszcza i skorupy Ziemi, z oceanów, jonosfery i magnetosfery. To zadanie, które wymaga co najmniej 4 lat prowadzenia obserwacji.
Jak w przypadku wielu innych satelitów, trzy satelity Swarm wyposażone są w odbiorniki sygnału GPS, które stanowią element systemu ich pozycjonowania, dzięki któremu operatorzy mogą utrzymywać je na prawidłowych orbitach. Dodatkowo, GPS notuje także, w których miejscach satelity wykonują swoje pomiary naukowe.
Niemniej jednak czasami satelity tracą połączenie z GPS. De facto, w ciągu pierwszych dwóch lat na orbicie, połączenie zostało zerwane 166 razy.
Ostatnio opublikowany artykuł opisuje w jaki sposób satelity Swarm wskazały na bezpośredni związek między tymi zaciemnieniami i jonosferycznymi burzami, które pojawiają się 300-600 kilometrów nad powierzchnią Ziemi.
Claudia Stolle z centrum badawczego GFZ w Poczdamie powiedziała ?Jonosferyczne burze to zjawisko dobrze znane, jednak teraz jesteśmy w stanie wykazać ich bezpośredni związek z utratami połączenia GPS.?
?To akurat zasługa satelitów Swarm. To one sprawiły, że po raz pierwszy z pokładu tego samego satelity można zmierzyć aktywność jonosfery oraz siłę sygnału GPS.?
Do owych burz dochodzi gdy nagle dochodzi do dużych zmian liczby elektronów w jonosferze. Tego typu zjawiska zazwyczaj zdarzają się blisko magnetycznego równika Ziemi i trwają zaledwie kilka godzin między zachodem Słońca a północą.
Jak sama nazwa wskazuje, jonosfera to warstwa atmosfery, w której atomy często rozbijane są przez promieniowanie słoneczne, co prowadzi do powstania dużej ilości wolnych elektronów. Tego typu burze rozpraszają wolne elektrony prowadząc do powstania niewielkich bąbli zawierających małą ilość lub w ogóle brak zjonizowanej materii. Te bąble zakłócają sygnały GPS.
Okazało się, że do 161 utrat sygnału GPS dochodziło właśnie w trakcie trwania jonosferycznych burz. Pozostałe pięć incydentów tego typu miało miejsce nad obszarami polarnymi i związane było ze wzmożoną intensywnością wiatrów słonecznych.
Rozwiązanie zagadki utraty sygnału to nie tylko dobra wiadomość dla sieci Swarm, ale także dla innych nisko orbitujących satelitów, które doświadczały problemów tego samego typu. Dzięki tej wiedzy inżynierowie będą mogli zminimalizować czas trwania ?blackoutu? na kolejnych satelitach.
?Fakt, że udało nam się zmierzyć odchylenia siły sygnału GPS jest interesujący nie tylko dla inżynierów opracowujących nowe instrumenty GPS, lecz także dla naukowców próbujących zrozumieć dynamikę górnych warstw ziemskiej atmosfery.?
Rune Floberghagen, menedżer misji Swarm (ESA) dodaje: ?To z czym mamy tutaj do czynienia to doskonały przykład wyzwania technologicznego, które zamieniło się w ekscytującą wiedzę naukową.?
Źródło: ESA
Tagi: GPS, jonosfera Ziemi, Satelity, satelity Swarm, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/10/31/satelity-swarm-rozwiazuja-zagadke-utraty-sygnalu-gps-nad-rownikiem/

Satelity Swarm rozwiązują zagadkę utraty sygnału GPS nad równikiem.jpg

Satelity Swarm rozwiązują zagadkę utraty sygnału GPS nad równikiem2.jpg

Satelity Swarm rozwiązują zagadkę utraty sygnału GPS nad równikiem3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Być może TMT jednak NIE powstanie na Hawajach
Radosław Kosarzycki
Z uwagi na fakt, że gorzka, wieloletnia bitwa o prawo do budowy Teleskopu Trzydziestometrowego (TMT ? Thirty Meter Telescope) wciąż trwa, pojawił się pomysł alternatywnej ścieżki do rozwiązania tego problemu. Największy teleskop na świecie może w ogóle nie pojawić się na mroźnym szczycie Mauna Kea na Hawajach, a może zostać zbudowany na Wyspach Kanaryjskich. Oczywiście byłaby to duża strata dla astronomii i duża wygrana dla praktyków kultury Hawajów, którzy nie chcą więcej gigantycznych maszyn na swoich świętych wzgórzach.
Jako kosztujące blisko 1.4 mld dolarów obserwatorium, którego przeznaczeniem jest zaglądanie w najodleglejsze zakątki przestrzeni i same początki Wszechświata TMT jest największym z serii ekstremalnie dużych teleskopów naziemnych (ELT ? Extremely Large Telescope), które wraz z Kosmicznym Teleskopem Jamesa Webba mają odpowiadać za astronomię lat dwudziestych. Ten konkretny teleskop, który za zadanie będzie miał prowadzenie obserwacji astronomicznych w zakresie promieniowania widzialnego i podczerwonego, jak również badanie początków Wszechświata czy poszukiwanie planet pozasłonecznych sprzyjających życiu, jest jedynym z planowanych ELT, który miałby zostać zbudowany na półkuli północnej. To sprawia, że byłby niezastąpionym narzędziem do wykonywania zdjęć wysokiej rozdzielczości określonych fragmentów nieba.
Jednak wiedza uzyskana za pomocą TMT bardzo dużo kosztuje. Planowane miejsce budowy teleskopu, na szczycie wulkanu Mauna Kea, uważane jest za święte przez Hawajczyków. Uważają oni, że budowa kolejnego teleskopu w tym miejscu to desekracja tego obiektu ich kultu. Po tym jak od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku na szczycie Mauna Kea zbudowano 13 innych obserwatoriów, rdzenni mieszkańcy tych obszarów, którzy pragną zachowania swoich tradycyjnych obrządków i miejsc pochówku, mówią o tym bardzo głośno i zdecydowanie.
Protesty i kolejne procesy sądowe dotyczące budowy TMT trwają już od lat. Prace nad TMT zatrzymano w grudniu ubiegłego roku, kiedy to Sąd Najwyższy Hawajów unieważnił pozwolenia na budowę TMT w oczekiwaniu na pozew procesowy wniesiony przez przeciwników budowy teleskopu.
Przez ostatnie dziesięć miesięcy rada zarządzająca projektem TMT  zastanawiała się, jak przerwać ten impas.
W dniu wczorajszym członkowie rady doszli do wniosku, że teleskop musi zostać wybudowany, jednocześnie uwzględniając wyzwania stojące przed tym projektem. Jeżeli nie będzie możliwości zbudowania teleskopu na szczycie Mauna Kea ? to ciągle bardzo duże ?jeżeli? ? projekt może zostać przeniesiony na kanaryjską wyspę La Palma.
La Palma jest już domem dla obserwatorium Roque de los Muchachos ? aktualnie jednego z najlepszych obserwatoriów w zakresie optycznym na świecie. Zaraz po Mauna Kea to właśnie La Palma uważana jest za drugą najlepszą lokalizację teleskopu obserwującego w zakresie optycznym i podczerwonym na półkuli północnej.
Jednak ta sama La Palma ma swoje wady: astronomowie musieliby poświęcić jakieś 2000 metrów wysokości n.p.m., a to oznaczałoby znacznie więcej interferencji ze strony atmosfery ziemskiej. To z kolei spowodowałoby zmniejszenie rozdzielczości teleskopu, szczególnie w zakresie średniej podczerwieni, w którym astronomowie chcą obserwować centra galaktyk.
Z drugiej strony przeniesienie projektu TMT pozwoliłoby uhonorować prawa Hawajczyków, którzy są niechętni astronomii i od lat są marginalizowani przez społeczność naukową. W ten sposób moglibyśmy nie dopuścić, aby potyczka między bogami a astronomią zmieniła się w otwartą wojnę.
Źródło: Nature News
Więcej o projekcie TMT pisaliśmy także tutaj:
1.    Trzydziestometrowego Teleskopu przepychanek ze świętą górą ciąg dalszy [18/11/2015]
2.    Trzecie obserwatorium do rozbiórki na Mauna Kea [22/10/2015]
Tagi: ekstremalnie duże teleskopy, ELT, La Palma, Mauna Kea, Teleskop Trzydziestometrowy, Thirty Meter Telescope, TMT, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/11/01/byc-moze-tmt-jednak-nie-powstanie-na-hawajach/

Być może TMT jednak NIE powstanie na Hawajach.jpg

Być może TMT jednak NIE powstanie na Hawajach2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronarium nr 31 o mikrofalowym promieniowaniu tła
Wysłane przez czart
Specjalny odcinek "Astronarium" prosto z NASA i Jet Propulsion Laboratory. Ekipa programu odwiedziła w USA polskiego astronoma, który brał udział w najważniejszych misjach kosmicznych badających "echo po Wielkim Wybuchu", czyli rozkład promieniowania mikrofalowego na całym niebie. Oglądajcie w środę i czwartek na TVP 3.

Tematem tego odcinka będą badania mikrofalowego promieniowania tła, zwanego też promieniowaniem reliktowym. Dochodzi ono z każdego punktu na niebie. Dzięki misjom satelitów COBE, WMAP i Planck wiemy coraz więcej o tym, jaki jest dokładnie rozkład tego promieniowania. Prof. Krzysztof Górski z JPL w Pasadenie opowie czego dowiadujemy się o Wszechświecie i jego początkach badając promieniowanie mikrofalowe z kosmosu. Polak brał udział m.in. w misji Planck.

"Astronarium" można oglądać na antenie TVP 3 w środy o godz. 15:35. Powtórki po północy i w czwartek. Dodatkowo emisje starszych odcinków są na TVP 1 w piątki i soboty oraz w TVP Polonia w środy.

Program jest produkowany przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne oraz Telewizję Polską. Do tej pory wyemitowano 30 odcinków. "Astronarium" jest emitowane co tydzień na trzech ogólnopolskich antenach telewizyjnych: TVP 1, TVP 3 oraz TVP Polonia. Emisje premierowe są na antenie TVP 3, czyli we wszystkich regionalnych kanałach Telewizji Polskiej (TVP Warszawa, TVP Bydgoszcz, TVP Kraków, itd.). Z kolei wcześniejsze odcinki pokazywane są w TVP 1 oraz TVP Polonia. Poprzednie odcinki można również oglądać w bardzo dobrej jakości na YouTube.

Produkcja programu została dofinansowana przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Partnerem medialnym "Astronarium" jest czasopismo i portal "Urania - Postępy Astronomii".

Więcej informacji:
?    Witryna internetowa ?Astronarium?
?    Forum dyskusyjne programu
?    ?Astronarium? na Facebooku
?    "Astronarium" na Instagramie
?    ?Astronarium? na Twitterze
?    Odcinki ?Astronarium? na YouTube

Na ilustracji:
Mapa rozkładu mikrofalowego promieniowania tła po odjęciu Drogi Mlecznej i innych pobliskich obiektów. Źródło: Planck.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronarium-nr-31-mikrofalowym-promieniowaniu-tla-2586.html

Astronarium nr 31 o mikrofalowym promieniowaniu tła.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda SDO znów zarejestrowała tranzyt Księżyca
Radosław Kosarzycki
dnia 01/11/2016
30 października 2016 roku sonda Solar Dynamics Observatory (SDO) zarejestrowała częściowe zaćmienie Słońca, gdy na tle tarczy naszej Dziennej Gwiazdy przetoczył się Księżyc. Tranzyt Księżyca potrwał godzinę między 3:56 i 4:56 EDT. W maksymalnym momencie zaćmienia Księżyc zakrywał 59% tarczy Słońca. Cień Księżyca od czasu do czasu przeszkadza sondzie SDO prowadzenie bezustannych obserwacji Słońca.
Jak widać na poniższej animacji krawędź tarczy Księżyca jest bardzo wyraźna i ostra ? to skutek tego, że Księżyc nie ma atmosfery.
Z punktu w przestrzeni, w którym znajduje się sonda SDO, Słońce wydaje się nieznacznie drgać. To jednak tylko skutek delikatnych korekt wprowadzanych przez system prowadzenia sondy.
Sonda SDO fotografuje Słońce w ekstremalnym ultrafiolecie ? zakresie światła niewidocznym dla ludzkiego oka.
Źródło: NASA
Tagi: SDO, Solar Dynamics Observatory, Słońce, tranzyt Księżyca, wyrozniony
http://www.pulskosmosu.pl/2016/11/01/sonda-sdo-znow-zarejestrowala-tranzyt-ksiezyca/

Sonda SDO znów zarejestrowała tranzyt Księżyca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa teoria tłumaczy jak Księżyc znalazł się tam gdzie jest teraz
Radosław Kosarzycki
dnia 02/11/2016
Nasz jedyny naturalny satelita jest dość nietypowym obiektem Układu Słonecznego. Teraz pojawiła się nowa teoria tłumacząca jego obecne położenie ? teoria, która trochę zmienia  obecnie przyjmowaną teorię ?wielkiego zderzenia?. Wyniki badań opublikowano 31 października w periodyku Nature.
Księżyc jest stosunkowo duży w porównaniu do planety, którą okrąża, a jego skład chemiczny jest niemal taki sam co skład chemiczny Ziemi (minus  część związków lotnych, które odparowały dawno temu). To właśnie te cechy odróżniają go od niemal każdego innego dużego obiektu Układu Słonecznego ? mówi Sarah Stewart, profesor planetologii na University of California w Davis i jedna z autorek artykułu.
?Każdy duży obiekt w Układzie Słonecznym charakteryzuje się unikalnym składem chemicznym,? dodaje.
Książkowa teoria powstania Księżyca brzmi mniej więcej tak. W zaawansowanej fazie formowania Układu Słonecznego mieliśmy do czynienia z okresem ?wielkich zderzeń?, w którym to gorące obiekty o rozmiarach planet często zderzały się ze sobą. Obiekt o rozmiarach Marsa otarł się o Ziemię, wyrzucając przy tym sporą ilość materii, z której czasem uformował się Księżyc. To zderzenie nadało moment pędu układowi Ziemia-Księżyc i sprawiło, że okres obrotu Ziemi wokół własnej osi wynosił 5 godzin. Przez kolejne tysiąclecia Księżyc stopniowo oddalał się od Ziemi stopniowo spowalniając okres obrotu Ziemi do obecnych 24 godzin.
Naukowcy doszli do tych wniosków przyglądając się obecnej orbicie Księżyca, analizując  tempo przekazywania momentu pędu między oboma ciałami poprzez oddziaływania pływowe i stopniowo cofając się w przeszłość.
Jednak ta ?książkowa? teoria ma kilka wad. Jedną  nich jest zaskakująco podobny do Ziemi skład chemiczny Księżyca. Druga z nich to kwestia orbity Księżyca. Jeżeli Księżyc uformował się z dysku materii rotującego w płaszczyźnie równika Ziemi, to powinien znajdować się na orbicie, której płaszczyzna także powinna pokrywać się z równikiem ? tymczasem obecna orbita Księżyca nachylona jest względem równika o 5 stopni.
Sarah Steward, Matija Ćuk (SETI Institute w Mountain View), Douglas Hamilton (University of Maryland) oraz Simon Lock (Harvard University) opracowali wspólnie alternatywny model.
W 2012 roku Ćuk i Stewart zaproponowali, że część momentu pędu w układzie Ziemia-Księżyc mogła zostać przekazana do układu Ziemia-Słońce.  Taka teoria uwzględnia możliwość dużo bardziej energetycznej kolizji na początku całego procesu.
W nowym modelu, dużo bardziej energetyczna kolizja doprowadziła do powstania stopionej masy materii, z której uformowały się Ziemia i Księżyc. Początkowo Ziemia rotowała z okresem 2 godzin, a oś jej rotacji skierowana była ku Słońcu.
Z uwagi na fakt, że w kolizji wyzwoliło się dużo więcej energii niż w obecnie przyjmowanym modelu, materia Ziemi jak i impaktora wymieszałaby się ze sobą ? co mogłoby tłumaczyć identyczny skład chemiczny obu ciał, które z tej materii powstały.
Wraz z rozpraszaniem momentu pędu poprzez oddziaływania pływowe, Księżyc stopniowo oddalał się od Ziemi do momentu, w którym osiągnął punkt zwany przejściem na płaszczyznę Laplace?a, kiedy to siła oddziaływania Ziemi na Księżyc ustępuje pola oddziaływaniu grawitacyjnemu ze strony Słońca. To właśnie wtedy część momentu pędu układu Ziemia-Księżyc została przeniesiona na układ Ziemia-Słońce.
Owa zmiana nie wpłynęła istotnie na orbitę Ziemi wokół Słońca, jednak wyprostowała jej oś rotacji. W tym punkcie modele stworzone przez zespół naukowców wskazują, że Księżyc krążył wokół Ziemi po orbicie bardzo nachylonej do płaszczyzny równika.
Przez kilkadziesiąt milionów lat Księżyc stopniowo oddalał się od Ziemi, aż dotarł do drugiego punktu ? przejścia Cassiniego ? gdzie nachylenie Księżyca ? kąt między płaszczyzną orbity Księżyca, a płaszczyzną równikową Ziemi, zmniejszyło się do około 5 stopni obserwowanych do dzisiaj.
Źródło: UC Davis
Tagi: Księżyc, nachylenie orbity Księżyca, orbita Księżyca, pochodzenie Księżyca, skład chemiczny Księżyca, wyrozniony, Ziemia-Księżyc
http://www.pulskosmosu.pl/2016/11/02/nowa-teoria-tlumaczy-jak-ksiezyc-znalazl-sie-tam-gdzie-jest-teraz/

Nowa teoria tłumaczy jak Księżyc znalazł się tam gdzie jest teraz.jpg

Nowa teoria tłumaczy jak Księżyc znalazł się tam gdzie jest teraz2.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjaśnienie wybuchu rakiety Falcon już wkrótce?
Miłosz Kierepka
2 listopada 2016, 8:53 pm
Gdy dwa miesiące temu na Przylądku Canaveral nastąpiła eksplozja, w wyniku której Falcon 9 wraz z ładunkiem uległ całkowitemu zniszczeniu (o czym pisaliśmy tutaj), niektórzy uważali, że to koniec SpaceX. Nic bardziej mylnego: przedsiębiorstwo przemysłu kosmicznego pod przewodnictwem Elona Muska jest coraz bliżej rozwikłania zagadki.
SpaceX oznajmił, że jest w stanie odtworzyć awarię zbiornika z helem, która jest prawdopodobną przyczyną eksplozji Falcona. W oświadczeniu wydanym 28. października firma Elona Muska ujawnia więcej szczegółów dotyczących katastrofy i śledztwa w tej sprawie. Od teraz poszukiwania przyczyny wybuchu będą skierowane przede wszystkim na zbiornikach z włókien kompozytowych służących do przechowywania helu w cysternach z ciekłym tlenem w drugim stopniu rakiety. W poprzednim komunikacie wydanym 23. września spółka podała, że w systemie kriogenicznym helu utworzyła się duża wyrwa bezpośrednio przed eksplozją.
Źródło wyłomu nie zostało dotychczas potwierdzone, ale podejrzany o spowodowanie katastrofy jest jeden z trzech kompozytowych zbiorników ciśnieniowych (COPV), znajdujących się wewnątrz zbiornika z ciekłym tlenem, oznajmił SpaceX.
Eksplozja COPV od początku była brana pod uwagę jako przyczyna wybuchu. Na winę właśnie tego elementu rakiety wskazuje kilka przesłanek, a są to między innymi:
?    energia wyzwolona przez taka eksplozję jest wystarczająca do wysadzenia zbiornika z tlenem od środka i wymieszania się tych dwóch substancji w bardzo dobrym stopniu,
?    rozpylone w czasie wybuchu węgiel i aluminium mogłyby zapalić się wraz z utworzonym wcześniej stałym tlenem,
?    ponadto taka ilość energii jest w stanie spowodować zapłon mieszanki,
?    już wcześniej występowało dużo problemów z COPV, przez co dwa lata temu SpaceX zaprzestał kupowania tych butli od Cimarron Composites i zaczął produkować zbiorniki tego typu samodzielnie,
?    eksperci uważają, że zabiegi, jakim poddaje butle SpaceX, między innymi zbyt duże różnice temperatur w zbiornikach podczas bardzo gwałtownego tankowania, nigdy nie zostały w pełni przetestowane
?    poszczególne egzemplarze butli różnią się od siebie, przez co właściwości każdej z nich są inne i COPV cechują się nieprzewidywalnością i nawet dzięki długotrwałym testom i wielu próbom nie jesteśmy w stanie rozważyć wszystkich
Josh Brost, dyrektor rozwoju biznesu rządowego w SpaceX, jeszcze 26. października powiedział, że spółka potrzebuje mniej niż miesiąca na formalne otwarcie ich platformy startowej w Centrum Kosmicznym Kennedy?ego, czyli LC39A, skąd dotąd odbywały się loty rakiet z rodziny Falcon.
http://news.astronet.pl/index.php/2016/11/02/wyjasnienie-wybuchu-rakiety-falcon-juz-wkrotce/

Wyjaśnienie wybuchu rakiety Falcon już wkrótce.jpg

Wyjaśnienie wybuchu rakiety Falcon już wkrótce 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)