Skocz do zawartości

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. https://easyimg.io/i/1td40tqhz/img_20240416_143704.jpg może ten zadziała
  3. Jeśli to biała tuba SW to tam jest zębatka, a nie Crayford. Ona niestety może lekko się odchylać przy regulacji.
  4. Wrzuć byle gdzie np https://www.imgshare.pl/?lang=pl i podlinkuj.
  5. Masz może messengera? Bo tu nie umiem za bardzo
  6. Daj fotkę wyciągu - narysuję Ci jak powinien się kręcić i chodzić.
  7. Witam, to znowu ja. Tym razem napotkałem problem z wyciągiem. Otóż gdy kręcę do przodu, to wyciąg idzie do góry, a do tyłu - idzie do dołu. Ktoś wie jak to naprawić?
  8. Dzisiaj
  9. Tak, ale musiałem zrobić cropa bo klatki niestety się nie pokrywały. w pełnej rozdzielczości wygląda tak
  10. Tak jak w temacie kupię Dobsona 12 GO TO. Przesiadam się z Dobsona 8 a z racji, że zbliża się lato chciałbym mieć w posiadaniu coś mocniejszego. Rozważę każdą propozycję (również pokrewne modele). Pozdrawiam.
  11. Janku, wciąż nie to. Niemniej, mam wrażenie, że to był jeden z twoich tematów.
  12. Najpotężniejsza znana nauce eksplozja znowu zaskoczyła. Astronomowie w kropce 2024-04-16. Aleksander Kowal W październiku 2022 roku doszło do bardzo istotnych z punktu widzenia astronomii wydarzeń. Naukowcy odebrali wtedy sygnał będący pokłosiem eksplozji, jakiej jeszcze nie widziano. Co więcej, okazało się, że jej źródło znajdowało się około 2,4 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Wydarzenie nazwano GRB 221009A, a rozbłysk miał 18 teraelektronowoltów, przez co miał dość istotny wpływ na funkcjonowanie zewnętrznych warstw atmosfery naszej planety. Szybko pojawiły się sugestie co do zjawisk stojących za wydarzeniem, które zyskało przydomek BOAT (Brightest of All Time). W myśl jednego ze scenariuszy uznano, że sprawcą całego zamieszania były narodziny czarnej dziury na skutek gwałtownej śmierci masywnej gwiazdy. Minęły miesiące i lata, a badacze wciąż interesują się tą sprawą. Ich najnowsze ustalenia zostały zaprezentowane w Nature Astronomy. Autorzy przytoczonej publikacji stwierdzili, że… GRB 221009A wcale nie był tak niezwykły, jak się pierwotnie wydawało. Peter Blanchard z Northwestern University podkreśla, że rozbłysk ten nie jest jaśniejszy niż poprzednie supernowe. Jest to o tyle zaskakujące, że można się było spodziewać, iż wysokoenergetyczna eksplozja doprowadzi do powstania bardzo jasnej supernowej. Tak się jednak nie stało. Eksplozja związana z rozbłyskiem GRB 221009A mogła doprowadzić do powstania ciężkich pierwiastków Innymi słowy, odebrany rozbłysk gamma był wyjątkowo jasny, ale już sama supernowa nie wyróżniałaby się z tłumu. Do powstawania rozbłysków gamma mogą przyczyniać się zjawiska takie jak eksplozja gwiazdy w formie supernowej czy też hipernowa będąca pokłosiem fuzji gwiazd neutronowych. Dość powiedzieć, iż w ramach rozbłysku gamma w ciągu dziesięciu sekund może zostać wyemitowane tyle samo energii, ile Słońce wytworzy przez dziesięć miliardów lat. Dlaczego naukowcy interesują się tym tematem? Choćby w związku z poznawaniem tajemnic wszechświata. Jedna z teorii zakłada, iż ciężkie pierwiastki powstają za sprawą zjawisk, którym towarzyszą rozbłyski gamma, dlatego nie powinno dziwić szukanie powiązań GRB 221009A z tym tematem. Gdyby udało się jak najlepiej zrozumieć ten wybuch, to badacze mieliby solidne podstawy do wyjaśnienia jednej z największych kosmicznych zagadek, dotyczącej pochodzenia ciężkich pierwiastków. Próbując tego dokonać, autorzy skorzystali z możliwości Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Z jego udziałem spojrzeli na światło w podczerwieni towarzyszące eksplozji oddalonej o 2,4 miliarda lat świetlnych. I to właśnie wtedy pojawiła się niespodzianka: supernowa niespecjalnie wyróżniała się wśród innych. Skąd więc gigantyczna jasność, którą początkowo zaobserwowano? Ta najwyraźniej stanowiła pokłosie ustawienia strumienia rozbłysku gamma bezpośrednio w stronę Ziemi. Nie udało się też wykryć poszlak wskazujących na obecność ciężkich pierwiastków. Mało prawdopodobny wydaje się też udział fuzji gwiazd neutronowych, dlatego astronomowie są w kropce. Skąd wzięły się ciężkie pierwiastki we wszechświecie? https://www.chip.pl/2024/04/armia-usa-rozmieszczenie-systemu-typhoon
  13. Chcą wywołać sztuczne zaćmienie. Słońce zniknie z nieba na 6 godzin. Zapadną ciemności? 2024-04-16. Naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) zrobią coś, czego jeszcze nikt nie dokonał. Wywołają sztuczne zaćmienie Słońca na 6 godzin. Jaka jest przyczyna tej karkołomnej operacji? Zaćmienia Słońca to jedyna okazja do obserwacji korony słonecznej, czyli najbardziej zewnętrznej warstwy atmosfery najbliższej nam gwiazdy. Jest ona niewidoczna dla instrumentów, do czasu, gdy tarczę słoneczną przysłania Księżyc w nowiu. Wówczas oślepiający blask Słońca znika, ujawniając jego obwódkę. Jest ona niezwykle cenna, ponieważ właśnie w niej powstają zjawiska spływające na kosmiczną pogodę, oddziałującą między innymi na sondy kosmiczne, astronautów, a także na samą Ziemię. W koronie słonecznej powstają przecież potężne wyrzuty materii, które w postaci wiatru słonecznego docierają do ziemskich biegunów magnetycznych wywołując w wysokich warstwach atmosfery burze geomagnetyczne i wspaniałe zorze polarne. Aby dokładniej przebadać tę warstwę słonecznej atmosfery naukowcy z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) chcą wywołać sztuczne zaćmienie Słońca. W tym celu za kilka miesięcy wyślą misję PROBA-3, w której wykorzystane zostaną dwa satelity, poruszające się w precyzyjnej formacji. W sierpniu dojdzie do wyniesienia obu satelitów w przestrzeń kosmiczną, a we wrześniu do ich umieszczenia na orbicie. Satelity stworzą wspólnie 144-metrowy koronograf słoneczny. Coronograph ważący 340 kilogramów będzie mieć zadanie obserwować i fotografować koronę Słońca. Z kolei Occulter o masie 200 kg ma zamontowany dysk, którym będzie przysłaniał Słońce w momencie wykonywania zdjęć. PROBA-3 będzie krążyć po eliptycznej orbicie, osiągając w najdalszym punkcie około 60 tysięcy kilometrów od Ziemi. Naturalne całkowite zaćmienia Słońca trwają najwyżej 7 minut i nie pozwalają w pełni zbadać korony słonecznej. Dlatego też sztuczne zaćmienie pozwoli ją badać nieustannie przez 6 godzin. Jako, że do zaćmienia dojdzie w kosmosie, na Ziemi tego nie zauważymy, a egipskie ciemności nie zapadną. Źródło: TwojaPogoda.pl / ESA. Naturalne zaćmienie Słońca. Fot. Tyler van der Hoeven https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-04-16/chca-wywolac-sztuczne-zacmienie-slonce-zniknie-z-nieba-na-6-godzin-zapadna-ciemnosci/
  14. Naukowcy rozwiązali tajemnicę serca na Plutonie 2024-04-15. Źródło: The University of Arizona Charakterystyczny ślad na powierzchni Plutona przypominający serce najprawdopodobniej powstał w wyniku zderzenia z innym ciałem niebieskim. Doszło do niego, gdy karłowata planeta była jeszcze młoda. Nietypowy sposób kolizji wyjaśnia zarówno kształt, jak i na pozór niemożliwe położenie struktury. Pluton, planeta karłowata na krańcach Układu Słonecznego, kryje w sobie wiele tajemnic. Jedna z najciekawszych związana jest z obecnym na jego powierzchni charakterystycznym wzorem w kształcie serca. Naukowcy z Uniwersytetu Berneńskiego i Uniwersytetu w Arizonie postanowili przyjrzeć się tej strukturze, naukowo nazywanej Tombaugh Regio, oraz sposobowi, w jaki mogła powstać. Powolne zderzenie Autorzy artykułu, który ukazał się na łamach "Nature Astronomy", zauważyli, że kształt zachodniej części serca, zwanej także Sputnik Planitia, przypomina nietypowy krater uderzeniowy. Obszar ten jest bowiem lekko obniżony w stosunku do reszty powierzchni Plutona. Badacze przeprowadzili modelowanie zderzeń pomiędzy Plutonem a hipotetycznym impaktorem, aż udało im się uzyskać krater o paramentach odpowiadających temu obiektowi. Z symulacji wynikało, że Pluton mógł zderzyć się z ciałem niebieskim o średnicy ponad 640 kilometrów. Do uderzenia doszło pod płytkim kątem i ze stosunkowo niewielką prędkością, co tłumaczyłoby nietypowo wydłużony kształt Sputnik Planitia. Jak wyjaśnili naukowcy, tak gigantyczne uderzenie prawdopodobnie pojawiło się bardzo wcześnie w dziejach planety karłowatej. - Jądro Plutona jest tak zimne, że jego skały nie stopiły się pomimo ciepła uwolnionego podczas kolizji, a rdzeń impaktora nie zagłębił się w jądro planety, ale pozostał na nim jako plama - tłumaczył Harry Ballantyne z Uniwersytetu Berneńskiego, główny autor badania. Niepotrzebny ocean Badanie rzuca również nowe światło na wewnętrzną strukturę Plutona. Zgodnie z prawami fizyki gigantyczna depresja, taka jak Sputnik Planitia, powinna z czasem przemieszczać się w kierunku bieguna planety karłowatej, a nie pozostawać blisko równika - wynika to z jej cienkiej budowy, a co za tym idzie niskiej masy, w porównaniu z otoczeniem. Naukowcy próbowali wytłumaczyć tę nieprawidłowość obecnością podpowierzchniowego oceanu ciekłej wody, który wypychałby "serce" do góry, uniemożliwiając jego przemieszczanie. Nowe badanie oferuje alternatywne wyjaśnienie - dodatkowa masa, blokująca migrację, może pochodzić właśnie z rozpłaszczonego na jądrze Plutona impaktora. - Poznaliśmy zupełnie nowe możliwości ewolucji Plutona, które mogą mieć zastosowanie również do innych obiektów Pasa Kuipera - powiedziała Adeene Denton z Uniwersytetu w Arizonie, która jest współautorką artykułu. Autorka/Autor:as/dd Źródło: The University of Arizona Źródło zdjęcia głównego: NASA/Johns Hopkins University Applied Physics Laboratory/Southwest Research Institute Pluton. Z prawej strony widoczny jest Tombaugh Regio. Sputnik Planitia to jego lewa połowaNASA/Johns Hopkins University Applied Physics Laboratory/Southwest Research Institute https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/serce-na-plutonie-naukowcy-rozwiazali-jego-tajemnice-st7871158
  15. Zmierzyli wiatr gwiazdowy w historycznym wyczynie. Czegoś takiego jeszcze nie było 2024-04-15 Aleksander Kowal Pojęcie wiatru gwiazdowego jest znane od dawna, ale do tej pory miało ono zastosowanie wyłącznie względem Słońca. Sytuacja całkowicie się zmieniła dzięki dokonaniom zespołu kierowanego przez przedstawicieli Uniwersytetu Wiedeńskiego. Astronomowie dokonali historycznych pomiarów wiatru gwiazdowego w trzech układach gwiazd podobnych do naszego własnego. Kluczem okazały się dane dostarczone przez obserwatorium rentgenowskie XMM-Newton (Multi-Mirror-Newton) należące do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Wiatr gwiazdowy to zjawisko polegające na wyrzucaniu strumienia cząstek z zewnętrznych warstw atmosfery gwiazdy. Tego typu emisje mogą być na tyle rozległe, że prowadzą do zauważalnych spadków masy gwiazd. W przypadku obiektów znajdujących się w centrum zainteresowania członków zespołu badawczego w grę wchodził pomiar tempa utraty masy wynikającej właśnie z występowania wiatru gwiazdowego. O kulisach przeprowadzonych ekspertyz możemy przeczytać w publikacji zamieszczonej na łamach Nature Astronomy. W celu lepszego zrozumienia poruszanej kwestii warto wyjaśnić, czym jest tzw. astrosfera. Takim mianem określa się odpowiedniki tego, co w Układzie Słonecznym nazywamy heliosferą. Są to więc najbardziej zewnętrzne warstwy atmosfer gwiazd innych niż Słońce. Wiatr gwiazdowy to strumień cząstek emitowany przez obiekty takie jak Słońce. Może on prowadzić do znacznej utraty masy gwiazd Wiatry gwiazdowe składają się przede wszystkim z protonów, elektronów i cząstek alfa, ale w ich skład wchodzą także śladowe ilości ciężkich jonów i jąder atomowych, na przykład węgla, azotu, tlenu, krzemu czy żelaza. Cięższe jony wychwytują elektrony z obojętnego wodoru, co prowadzi do występowania emisji promieniowania rentgenowskiego. I to właśnie one padły łupem astronomów stojących za najnowszymi badaniami. Wśród gwiazd objętych analizami znalazły się 70 Ophiuchi, Epsilon Eridani i 61 Cygni. Są one oddalone o kolejno 16,6, 10,5 i 11,4 lat świetlnych od Ziemi. Co ważne, każda z nich jest dość podobna do Słońca, przy czym 70 Ophiuchi i 61 Cygni są układami podwójnymi, a Epsilon Eridani pozostaje samotna. Biorąc pod uwagę linie widmowe jonów tlenu, członkowie zespołu badawczego byli w stanie dokonać bezpośredniego określenia całkowitej masy wiatru gwiazdowego emitowanego przez wszystkie trzy gwiazdy. Jakie były ostateczne wyniki? Kolejno 66,5 ± 11,1, 15,6 ± 4,4 i 9,6 ± 4,1 razy szybsze tempo utraty masy niż ma to miejsce w przypadku Słońca. W praktyce oznacza to, iż tamtejsze wiatry gwiazdowe są zdecydowanie silniejszych od spotykanych w Układzie Słonecznym. Istotnym aspektem zrealizowanego przedsięwzięcia jest opracowany na jego potrzeby algorytm. Służy on do wykrywania gwiazd i ich astrosfer w widmach emisyjnych, co w praktyce pozwoliło na identyfikację ładunku z jonów tlenu z wiatru gwiazdowego i obojętnego wodoru. Nigdy przedtem nie udało się dokonać bezpośredniego wykrycia emisji promieniowania rentgenowskiego z układów innych niż nasz własny. https://www.chip.pl/2024/04/wiatr-gwiazdowy-pomiary-poza-ukladem-slonecznym
  16. Kosmiczny Teleskop Hubble’a fotografuje serce galaktyki IC 4633. Spektakularna struktura spiralna 2024-04-15. Radek Kosarzycki Kosmiczny Teleskop Hubble’a może mieć już swoje lata. Więcej, Kosmiczny Teleskop Hubble’a może mieć już nawet swojego następcę. Nie zmienia to jednak faktu, że wykonywane przez niego zdjęcia odległych galaktyk wciąż powodują prawdziwy opad szczęki. Teoretycznie można się do nich przyzwyczaić, a nawet można się nimi znudzić. Wszystko to jednak mija, kiedy po raz kolejny uświadomimy sobie, na co tak naprawdę patrzymy. Opublikowane kilka dni temu przez NASA zdjęcie wykonane za pomocą Hubble’a przedstawia galaktykę spiralną IC 4633. Jest to obiekt oddalony od nas o całe 100 milionów lat świetlnych w kierunku gwiazdozbioru Ptaka Rajskiego. W zależnosci od tego, jak na to spojrzymy, jest to i blisko i daleko. Z pewnością jest to wciąż nasze bezpośrednie otoczenie galaktyczne. Z drugiej jednak strony gigantyczna Galaktyka Andromedy (M31) znajduje się zaledwie nieco ponad 2 miliony lat świetlnych od nas, a więc znacznie bliżej. Wszystko jest zatem względne. Niezależnie jednak od tego, IC 4633 przyciąga uwagę swoim blaskiem, którego źródłem jest intensywna aktywność gwiazdotwórcza oraz aktywne jądro galaktyczne. Dzięki temu, że galaktyka jest do nas nachylona pod dużym kątem, możemy przyglądać się jej z góry, analizując położenie i ruch miliardów tworzących ją gwiazd. Z drugiej strony… Nie wszystko widzimy tutaj równie dobrze, przynajmniej nie w pasmie widzialnym. Wynika to z tego, że w dolnej części kadru część galaktyk jest częściowo przesłonięta przez pas ciemnego pyłu. Ten pył wbrew pozorom nie należy jednak do tej galaktyki. To jedynie obłok gwiazdotwórczy położony zaledwie 500 lat świetlnych od Ziemi wewnątrz naszej galaktyki. Jak podaje NASA, chmura nakładająca się na IC 4633 leży na wschód od dobrze znanych obszarów gwiazdotwórczych Cha I, II i III i jest również znana jako MW9 i Południowy Niebiański Wąż. Sklasyfikowany jako zintegrowana mgławica strumieniowa (IFN) — obłok gazu i pyłu w galaktyce Drogi Mlecznej, który nie znajduje się w pobliżu żadnej pojedynczej gwiazdy i jest jedynie słabo oświetlony całkowitym światłem wszystkich gwiazd galaktyki — ten rozległy, wąski szlak słabych gaz wijący się nad południowym biegunem niebieskim wygląda na znacznie bardziej przyćmiony niż jego sąsiedzi. Hubble bez problemu rozpoznaje Południowego Niebiańskiego Węża, chociaż to zdjęcie uchwyciło tylko jego niewielką część. https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/ic-4633-galaktyka-okiem-hubble/
  17. Naukowcy zabierają się za badanie natury szybkich błysków radiowych. Jest co badać 2024-04-15. Radek Kosarzycki Szybkie rozbłyski radiowe to najsilniejsze jak dotąd poznane rozbłyski promieniowania radiowego we wszechświecie. Mimo tego po raz pierwszy zostały zauważone dopiero w 2007 roku. Od tego czasu przykuwają uwagę astronomów na całym świecie. Nie zmienia to faktu, że wciąż niewiele wiemy o ich pochodzeniu i mechanizmie powstawania, przez co stanowią jedną z największych zagadek współczesnej astrofizyki. Jedna z niewielu rzeczy, od których można wyjść przy badaniu źródeł szybkich błysków radiowych, jest zasada przyczynowości. Rozmiary obiektu emitującego błysk nie mogą być większe od odległości, jaką światło jest w stanie przebyć w trakcie trwania rozbłysku. Inaczej mówiąc, jeżeli błysk trwa zaledwie 1 milisekundę, to obszar, który go wyemitował, nie może mieć więcej niż 300 kilometrów średnicy. To znacząco zawęża nam pole poszukiwań. Mówimy bowiem o obiektach kompaktowych, takich jak gwiazdy neutronowe oraz czarne dziury. Problem z takimi obiektami polega jednak na tym, że większość z nich szybko wiruje. To z kolei oznacza, że emitowane przez nie potencjalne błyski radiowe powinny się powtarzać okresowo. Niestety nic takiego nie zaobserwowano. Zespół naukowców kierowany przez badaczy z Narodowych Obserwatoriów Astronomicznych Chińskiej Akademii Nauk postanowił w zupełnie nowy scharakteryzować zachowanie szybkich błysków radiowych. Szczegółowa analiza losowości tych zdarzeń pozwoliła umieścić je w kontekście innych obiektów i zdarzeń tego typu, takich jak chociażby błyski pochodzące z pulsarów czy też rozbłyski słoneczne. Zarówno losowość, jak i chaos powodują nieprzewidywalność, jednak każde z nich na swój sposób. Nieprzewidywalność losowej sekwencji pozostaje niezmienna w czasie – według przewijania obrazków wynik każdego rzutu nie ma związku z poprzednim. W układach chaotycznych nieprzewidywalność rośnie wykładniczo w czasie. Na przykład każdy może przewidzieć pogodę na nadchodzące sekundy, patrząc w górę i dookoła, ale dokładne przewidywanie pogody w dłuższej perspektywie nadal stanowi dla ludzkości ogromne wyzwanie (szczególnie w erze chaosu wprowadzonego przez zmiany klimatyczne). W ramach swoich prac naukowcy ustalili, że szybkie błyski radiowe wędrują po przestrzeni fazowej energia-czas, charakteryzując się niższym poziomem chaosu, ale wyższym stopniem losowości niż w przypadku trzęsień ziemi i rozbłysków słonecznych. Wyraźna losowość emisji FRB sugeruje kombinację wielu mechanizmów lub lokalizacji emisji. Oznacza to zupełnie nowe spojrzenie na metody określania ilościowego szybkich błysków radiowych. Być może właśnie w tej sposób uda się rozwiązać zagadkę ich pochodzenia. Głupio wszak nie wiedzieć, co odpowiada za tak spektakularne emisje promieniowania radiowego. Źródło: 1 https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/natura-szybkich-blyskow-radiowych-frb/
  18. Gwiazdy w centrum galaktyki udają młode. W rzeczywistości to prawdziwe gwiezdne zombie 2024-04-15. Radek Kosarzycki Kiedy przyjrzymy się uważnie gwiazdom znajdującym się w samym centrum naszej galaktyki, odkryjemy, że wiele z nich jest zaskakująco młodych, a na dodatek brakuje wśród nich czerwonych olbrzymów. Naukowcy postanowili sprawdzić, z czego wynika taka aberracja. Wyniki ich badań są zaskakujące. Bezpośrednie otoczenie supermasywnej czarnej dziury to środowisko niezwykle gęste. Mamy tam zarówno mnóstwo obłoków gazowo-pyłowych, ale także mnóstwo gwiazd, które z ogromnymi prędkościami przemykają po swoich wydłużonych orbitach w pobliżu supermasywnej czarnej dziury. W tak tłocznym środowisku jednak gwiazdy bezustannie ze sobą oddziałują. Nawet jeżeli się ze sobą nie zderzają, to oddziałują na siebie grawitacyjnie. Gdy w takim środowisku dochodzi do zderzenia i połączenia dwóch gwiazd, powstały w takim zderzeniu obiekt zyskuje nowe zapasy wodoru, które teoretycznie go odmładzają, oddalając w czasie moment, w którym zapasy wodoru się wyczerpią i gwiazda będzie musiała przejść w stadium czerwonego olbrzyma. Jak wskazują badacze, jeżeli wokół supermasywnej czarnej dziury krąży mnóstwo gwiazd, to bezustannie się one o siebie obijają niczym ludzie na stacji metra w Nowym Jorku w godzinach szczytu. To w sumie dobre porównanie, bo nawet jeżeli nie dochodzi do zderzenia, to bezustannie w takim miejscu obijamy się o ludzi przechodzących w naszym bezpośrednim otoczeniu. W celu zbadania interakcji zachodzących między gwiazdami naukowcy stworzyli model centrum galaktyki zawierający wszystko to, co się tam znajduje, a następnie wprawili gwiazdy w ruch i zaczęli obserwować ich wzajemne interakcje Okazało się, że interakcje zależą w dużym stopniu od odległości od czarnej dziury. W odległości mniejszej niż 1/30 roku świetlnego gwiazdy mkną tak szybko, że nie zwracają przesadnej uwagi na gwiazdy w ich otoczeniu. Nawet jeżeli dwie gwiazdy przelecą obok siebie, w dużej mierze pozostają nienaruszone i na swojej orbicie. W najgorszym stopniu stracą część materii tworzącej ich zewnętrzne warstwy. Sytuacja zmienia się jednak w większych odległościach od czarnej dziury. Tam już gwiazdy poruszają się znacznie wolniej, moment pędu jest także znacznie mniejszy, a tym samym gwiazda przelatująca w pobliżu innej gwiazdy może nie mieć już na tyle impetu, aby niewzruszenie kontynuować lot po wcześniejszej trajektorii. W takiej sytuacji oddziaływania gwiazd mogą prowadzić do powstania układów podwójnych, które z czasem prowadzą do zderzenia obu składników i połączenia w jedną masywniejszą gwiazdę. Tutaj właśnie mamy do czynienia z procesem odmładzania gwiazdy, która w wyniku takiego zderzenia otrzymuje nowe zapasy wodoru. We wszechświecie nie ma jednak nic za darmo. Owszem, gwiazda otrzymuje więcej wodoru, który sprawia, że wygląda ona młodziej, ale jednocześnie zwiększa się jej masa, a jak powszechnie wiadomo: im wyższa masa, tym krótszy czas życia gwiazdy. Powyższy proces może tłumaczyć właśnie brak starych czerwonych olbrzymów w centrum naszej galaktyki. Utrata masy w wyniku kolizji, powstawanie masywnych, krótkotrwałych gwiazd to procesy, które skutecznie zmniejszają liczbę czerwonych olbrzymów w tej populacji. Wyniki obserwacji zostały opublikowane na serwerze preprintów naukowych arXiv. Źródło: 1, 2 https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/gwiazdy-w-centrum-galaktyki/
  19. Spadające Lirydy. Gdzie szukać roju meteorów na niebie? 2024-04-15. Oprac.: Karolina Słodkiewicz Choć ostatnio Polskę ominęło wyjątkowe zjawisko astronomiczne, jakim było całkowite zaćmienie Słońca, to zbliża się kolejne, równie ciekawe. Od połowy do końca kwietnia w nocy na niebie widoczny będzie deszcz meteorytów. Czym są Lirydy, gdzie i kiedy je obserwować? Jednej nocy będą spadać nawet co 3 minuty. Lirydy – co to? Lirydy to deszcz meteorytów, który co roku możemy podziwiać na wiosnę. Jest to jedno z najstarszych tego typu zjawisk, a zapiski na jego temat znalazły się już w chińskich kronikach z około 2000 roku p.n.e. Powiązane jest ono bezpośrednio z kometą Thatchera (C/1861 G1). To drobne elementy materiału skalnego, które odłączyły się od niej, tworzą rój Lirydów. Droga obiegu Słońca Lirydów raz do roku przecina się z ziemską atmosferą, dzięki czemu możemy je obserwować. Przemieszczają się z prędkością nawet 49 km/s, czyli aż 176 tys. km/h. Ten rój meteorytów należy więc do bardzo szybkich zjawisk. Lirydy 2024 – gdzie? Lirydy w 2024 roku będzie można obserwować w Polsce. Na niebie radiant roju Lirydów znajduje się na granicy gwiazdozbiorów Lutni i Herkulesa. Należy więc go szukać w pobliżu Wegi, czyli piątej najjaśniejszej gwiazdy na nocnym niebie. Zarówno Wega, jak i Lirydy pokażą się nisko nad horyzontem. Należy ich wypatrywać na północnym wschodzie. Lirydy 2024 – kiedy i o której godzinie obserwować? Lirydy będzie można obserwować od 14 kwietnia do końca miesiąca. Jednakże maksymalną aktywność wykażą w poniedziałek 22 kwietnia 2024 roku, a konkretnie o godzinie 8:00 czasu polskiego. Dużej ilości meteorytów należy się też spodziewać w nocy z 22 na 23 kwietnia. W czasie maksymalnej aktywności lirydów w ciągu jednej godziny można zobaczyć średnio około 18 meteorytów. Daje to jedną spadającą gwiazdę co 3 minuty. Choć może się wydawać, że to często, ze względu na szybkość zjawiska należy być wyjątkowo uważnym podczas obserwacji, aby niczego nie przegapić. W pozostałych dniach meteoryty również będą widoczne na niebie. Będą one natomiast występować pojedynczo i o wiele rzadziej niż w przypadku czasu maksymalnej aktywności roju Lirydów. Jak oglądać Lirydy? Do oglądania roju Lirydów nie potrzebujemy żadnego specjalnego sprzętu. Spadające gwiazdy będą widoczne gołym okiem. W ten sposób będziemy mieć najszersze pole widzenia, co pozwoli na efektywniejszą obserwację. Dla jeszcze lepszych wrażeń podczas zjawiska można wykorzystać teleskop lub kompaktową lornetkę z szerokim polem widzenia. Przy oglądaniu Lirydów niesamowicie istotny jest wybór miejsca obserwacji. Powinna być to lokalizacja z dala od świateł miasta. Poza tym nic nie powinno zasłaniać horyzontu, gdyż meteoryty będą widoczne zaledwie od 10 do 30 stopni ponad nim. Lirydy w 2024 roku najlepiej oglądać w noc z 22 na 23 kwietnia. //123RF/PICSEL /123RF/PICSEL Do obserwacji Lirydów najlepiej wybrać miejsce z dala od świateł miasta. /123RF/PICSEL https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-spadajace-lirydy-gdzie-szukac-roju-meteorow-na-niebie,nId,7452384
  20. Astronomowie wykrywają bezprecedensowe zachowanie pobliskiego magnetara 2024-04-15. Przypadkowa reaktywacja magnetara, uchwycona przez najnowocześniejszą technologię radioteleskopu, nieoczekiwanie ujawniła złożone środowisko. Naukowcy korzystający z Murriyamg, radioteleskopu CSIRO w Parkes, wykryli niezwykłe impulsy radiowe pochodzące od wcześniej uśpionej gwiazdy o silnym polu magnetycznym, zwanej magnetarem. Nowe wyniki opublikowane w Nature Astronomy opisują sygnały radiowe z magnetara XTE J1810-197 zachowujące się w złożony sposób. Magnetary są rodzajem gwiazd neutronowych i najsilniejszymi magnesami we Wszechświecie. Odległy o około 8000 lat świetlnych magnetar XTE J1810-197 znajduje się najbliżej Ziemi. Większość z nich emituje światło spolaryzowane, chociaż światło emitowane przez ten magnetar jest spolaryzowane kołowo, gdzie światło wydaje się spiralne, gdy porusza się w przestrzeni. Dr Marcus Lower, dr hab. w australijskiej agencji CSIRO, kierował najnowszymi badaniami i powiedział, że wyniki są nieoczekiwane i całkowicie bezprecedensowe. W przeciwieństwie do sygnałów radiowych, które obserwowaliśmy z innych magnetarów, ten emituje ogromne ilości szybko zmieniającej się polaryzacji kołowej. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego – powiedział dr Lower. Dr Manisha Caleb z Uniwersytetu w Sydney i współautorka badania powiedziała, że badanie magnetarów oferuje wgląd w fizykę intensywnych pól magnetycznych i środowisk, które one tworzą. Sygnały emitowane przez ten magnetar sugerują, że interakcje na powierzchni gwiazdy są bardziej złożone niż wcześniejsze wyjaśnienia teoretyczne. Chociaż nie jest pewne, dlaczego ten magnetar zachowuje się tak odmiennie, zespół ma pewien pomysł. Nasze wyniki sugerują, że nad biegunem magnetycznym magnetara znajduje się przegrzana plazma, która działa jak filtr polaryzacyjny – powiedział dr Lower. W 2003 roku zaobserwowano po raz pierwszy sygnały radiowe emitowane z XTE J1810-197, które następnie na ponad dekadę ucichły. W 2018 roku sygnały zostały ponownie wykryte przez 76-metrowy Teleskop Lovell na Uniwersytecie w Manchesterze w Obserwatorium Jodrell Bank. Szybko namierzono je za pomocą Murriyang, który od tego czasu odgrywał kluczową rolę w obserwacji emisji radiowych magnetarów. Teleskop o średnicy 64 metrów w Wiradjuri Country jest wyposażony w najnowocześniejszy odbiornik o ultra szerokim paśmie. Odbiornik został zaprojektowany przez inżynierów CSIRO, którzy są światowymi liderami w opracowywaniu technologii do zastosowań radioastronomicznych. Odbiornik pozwala na bardziej precyzyjne pomiary ciał niebieskich, zwłaszcza magnetarów, ponieważ jest bardzo czuły na zmiany jasności i polaryzacji w szerokim zakresie częstotliwości radiowych. Badania magnetarów takie jak te zapewniają wgląd w szereg ekstremalnych i niezwykłych zjawisk, takich jak dynamika plazmy, rozbłyski gamma, wybuchy promieniowania rentgenowskiego oraz potencjalnie szybkie błyski radiowe. Opracowanie: Agnieszka Nowak Źródło: • CSIRO • Urania Wizja artystyczna magnetara z polem magnetycznym i potężnymi strumieniami. Źródło: CSIRO https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/04/astronomowie-wykrywaja-bezprecedensowe.html
  21. Mars Sample Return. NASA nie ma pieniędzy na przywiezienie próbek z powierzchni Marsa na Ziemię 2024-04-15. Radek Kosarzycki Łazik Perseverance od dwóch lat sumiennie przemierza dno krateru Jezero na Marsie, zbierając z powierzchni próbki regolitu, skał oraz atmosfery. Każda z tych próbek jest następnie w warunkach marsjańskiej atmosfery szczelnie pakowana do tytanowych fiolek, które w przyszłości mają zostać wysłane na powierzchnię Ziemi. Program misji powrotnej jednak mierzy się z wyzwaniami budżetowymi oraz licznymi opóźnieniami. NASA właśnie poinformowała o tym, kiedy misja zostanie w końcu zrealizowana. Podczas konferencji prasowej zrealizowanej w poniedziałek o godzinie 19:00 polskiego czasu, Bill Nelson wraz z panelem specjalistów poinformował o planach agencji w zakresie dostarczenia na Ziemię pierwszych w historii próbek skał z powierzchni Marsa. Sytuacja przedstawia się nieciekawie. Bill Nelson, administrator NASA poinformował o tym, że 11 miliardów dolarów – tak szacuje się prognozowany koszt całej misji — to zdecydowanie za dużo. Tak samo oczekiwanie na próbki do lat czterdziestych XX wieku także wydaje się niedopuszczalne. Agencja zatem została postawiona przed zadaniem zaktualizowania planu na przywiezienie próbek na Ziemię. Podjęto decyzję, że misja powinna zamknąć się w budżecie 5-7 miliardów dolarów. Gdyby NASA musiała za tą misję zapłacić 11 miliardów dolarów, wiązałoby się to z anulowaniem misji takich jak chociażby Dragonfly, DAVINCI, Veritas, czy NEO Surveyor. Czy jest zatem jakieś rozwiązanie? Zapewne jakaś możliwość istnieje. Agencja zobligowała Laboratorium Napędu Odrzutowego (JPL) do przygotowania planu, według którego będzie możliwe przywiezienie próbek z Marsa na Ziemię na początku lat trzydziestych i w ramach znacząco ograniczonego budżetu. Dopiero wtedy zostanie podjęta decyzja o realizacji faktycznej misji. Jedno jest pewne. Dotychczas planowana architektura misji jest za droga i w obecnej sytuacji nierealistyczna. Możliwe jednak, że wszystko skończy się dobrze. Dotychczasowy plan był niezwykle skomplikowany i obejmował wiele komponentów, które nie były ani łatwe, ani tanie w realizacji. Być może zatem inżynierom uda się stworzyć misję o prostej, ale skutecznej architekturze. Nie potrafię nie odnieść wrażenia, że tak naprawdę to samo dotyczy programu Artemis, który w stosunku do programu Apollo jest przesadnie skomplikowany i wymaga opracowania znacznie bardziej skomplikowanych technologii, niż miało to miejsce pół wieku temu. Możliwe, że chiński program kosmiczny, znacznie bardziej przypominający program Apollo, dzięki prostszej architekturze będzie w stanie szybciej zrealizować główny cel misji i dostarczyć ludzi na powierzchnię Księżyca. Tak miała wyglądać misja Mars Sample Return: W sesji pytań i odpowiedzi specjaliści z NASA powiedzieli, że szukają możliwości przywiezienia próbek z Marsa w latach trzydziestych XXI wieku, podkreślając jednocześnie, że nie wskazują czy będzie to początek, czy koniec lat trzydziestych. Powstaje także pytanie o dalszą współpracę z innymi krajami w ramach realizacji misji Mars Sample Return. Jakby nie patrzeć dotychczas zakładano, że Europejska Agencja Kosmiczna miała zaprojektować i stworzyć orbiter, który na orbicie wokół Marsa przechwyci próbki wystrzelone z powierzchni Czerwonej Planety, a następnie przywiezie je na powierzchni Ziemi. Uczestnicy panelu przyznali, że może nie dojść do udziału ESA w misji. Mars Sample Return Program Update (April 15, 2024) https://www.youtube.com/watch?v=5PA1qhzkSlA Mars Sample Return: Bringing Mars Rock Samples Back to Earth https://www.youtube.com/watch?v=t9G36CDLzIg https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/mars-sample-return-aktualizacja/
  22. Sektor kosmiczny 15-30 kwietnia 2024 2024-04-15. Redakcja Zapraszam tu taj: https://kosmonauta.net/2024/04/sektor-kosmiczny-15-30-kwietnia-2024/
  23. Europejska misja na Marsa. Podjęto kluczową decyzję 2024-04-15Wojciech Kaczanowski Europejskie konsorcjum z Thales Alenia Space na czele otrzymało kontrakt do kontynuowania prac nad bezzałogową misją na Marsa - ExoMars 2028. Program, pierwotnie realizowany we współpracy z Rosją, został zawieszony w 2022 r., po wybuchu wojny na Ukrainie oraz nałożeniu sankcji na agresora. W lipcu 2022 r., a zatem dwa miesiące przed planowanym startem misji, dyrektor ESA, Josef Aschbacher, poinformował o zakończeniu współpracy z Rosją w projekcie ExoMars i tym samym o zawieszeniu programu. Decyzja była spowodowana inwazją Rosji na Ukrainę i nałożeniu sankcji. Sytuacja zmieniła się w kwietniu 2024 r., kiedy kontrakt na kontynuowanie misji został przydzielony europejskiemu konsorcjum obejmującego Thales Alenia Space (67% udziału) oraz Leonardo (33% udziału). Umowa o wartości 522 mln EUR zobowiązuje konsorcjum do opracowania platformy EDLM, która wejdzie w atmosferę Marsa, obniży wysokość, aby finalnie wylądować na powierzchni Czerwonej Planety. Pierwotnie za opracowanie platformy lądowania odpowiedzialna była rosyjska agencja Roskosmos. Nowi partnerzy przeprowadzą również prace konserwacyjne technologii, która została dotychczas opracowana. Roskosmos był również odpowiedzialny za wyniesienie ładunku przy pomocy rakiety Proton-M. Z dostępnych informacji wynika, że zadanie to zostanie zrealizowane przez NASA, które obecnie poszukuje odpowiedniego operatora. Szacuje się, że start nastąpi między październikiem a grudniem 2028 r. z Centrum Kosmicznego Johna F. Kennedy’ego w Stanach Zjednoczonych. Kontrakt dla europejskiego konsorcjum jest kluczowy dla kontynuacji programu, którego celem jest poszukiwanie śladów życia na powierzchni Czerwonej Planety. W 2023 r. informowaliśmy natomiast o postępach w poszukiwaniu nowego partnera, który opracuje zamienniki dla rosyjskiej technologii przy łaziku Rosalind Franklin. Zadanie zostało przydzielone inżynierom z Wielkiej Brytanii. Program ExoMars Wysłanie łazika na powierzchnię Marsa to jedynie kolejny krok w całym projekcie Europejskiej Agencji Kosmicznej. W 2016 r. w stronę Czerwonej Planety wystrzelono sprzęt pierwszej fazy wyprawy - sondę Trace Gas Orbiter (TGO) oraz lądownik Schiaparelli, który jednak uległ zniszczeniu podczas próby lądowania w wyniku usterki systemu nawigacyjnego oraz błędnego odczytu wysokości. Zadaniem TGO jest w głównej mierze poszukiwanie gazów śladowych, w tym głównie metanu, w atmosferze Marsa. W komunikacie Thales Alenia Space czytamy, że sonda wciąż posiada duży zapas paliwa, dzięki czemu jej żywotność zostanie wydłużona na potrzeby misji ExoMars 2028. Zadaniem Rosalind Franklin będzie natomiast przemierzanie Czerwonej Planety, aby przy pomocy wiertła pobierać próbki powierzchni do analizy, pochodzące z głębokości do 2 metrów. Źródło: Thales Alenia Space / Space24.pl Wizualizacja łazika Rosalind Franklin. Autor. ESA SPACE24 https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/europejska-misja-na-marsa-podjeto-kluczowa-decyzje
  24. Spektakularne zaćmienie Słońca z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej Autor: admin (2024-04-15) Spojrzenie na Ziemię z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) to niezwykłe doświadczenie, a gdy dochodzi do zaćmienia Słońca, widok staje się jeszcze bardziej zapierający dech w piersiach. Właśnie taki spektakl miało okazję obserwować 8 kwietnia załogowe załogi stacji, gdy Księżyc przesłonił tarczę Słońca. Materiał filmowy opublikowany przez NASA pokazuje gigantyczny cień Księżyca przesuwający się powoli po powierzchni naszej planety. Dla astronautów na pokładzie ISS widok ten jawi się w zupełnie innej perspektywie niż dla obserwatorów na Ziemi. Podczas gdy na powierzchni Ziemi całkowite zaćmienie trwało około trzech minut, dla ekipy stacji kosmicznej był to o wiele dłuższy spektakl. To niesamowite móc obserwować zaćmienie Słońca z tej perspektywy. Widzimy, jak cień Księżyca powoli przesuwa się po Ziemi, co jest zupełnie innym doświadczeniem niż obserwacja z powierzchni. Aby umożliwić załodze ISS obserwację tego wyjątkowego zjawiska, inżynierowie NASA musieli wielokrotnie dostosowywać orbitę stacji. Ostatecznie udało im się umieścić ją w pobliżu Ameryki Północnej w momencie, gdy Księżyc przechodził między Ziemią a Słońcem. Materiał opublikowany przez ABC News pokazuje, jak gigantyczny cień Księżyca powoli przesuwa się po powierzchni Ziemi, stopniowo zasłaniając tarczę Słońca. Dla obserwatorów na Ziemi całkowite zaćmienie trwało około trzech minut, ale dla załogi ISS było to znacznie dłuższe i niezwykłe doświadczenie. Następne całkowite zaćmienie Słońca nad Stanami Zjednoczonymi będzie miało miejsce dopiero w 2044 roku. Z kolei w Europie kolejne podobne wydarzenie będzie można zaobserwować w 2026 roku z takich miejsc, jak Grenlandia, Islandia, Hiszpania, Rosja i Portugalia. Dzięki materiałom filmowym opublikowanym przez NASA, wszyscy mogą poczuć się choć na chwilę uczestnikami tego niezwykłego wydarzenia. Obserwacja zaćmienia Słońca z perspektywy orbitalnej stacji kosmicznej to doświadczenie, które z pewnością na długo pozostanie w pamięci załogi ISS. Źródło: ZmianynaZiemi How the International Space Station viewed the 2024 total eclipse https://www.youtube.com/watch?v=oi4VMeVkGZk https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/spektakularne-zacmienie-slonca-z-pokladu-miedzynarodowej-stacji-kosmicznej
  25. Chińska sonda Queqiao-2 już za Księżycem. Gotowa do obserwowania historycznej misji Chang’e-6 2024-04-15. Radek Kosarzycki 24 marca 2024 roku na orbitę wokół Księżyca wprowadzony został chiński satelita Queqiao-2. Przeprowadzone od tego czasu testy potwierdziły, że jest on już gotowy do wykonania swojego podstawowego zadania, tj. zapewnienia komunikacji między centrum kontroli lotu na powierzchni Ziemi a sondą Chang’e-6, która wyląduje w maju na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. W piątek, 12 kwietnia przedstawiciele chińskiej agencji kosmicznej CNSA potwierdzili, że satelita z powodzeniem nawiązał kontakt z lądownikiem Chang’e-4 znajdującym się na niewidocznej stronie Księżyca, a także z lądownikiem Chang’e-6, który jeszcze znajduje się na powierzchni Ziemi. To właśnie kwintesencja działania satelitów z rodziny Queqiao: zapewniają one komunikację między dwoma miejscami, które nie mają możliwości bezpośredniego kontaktu ze sobą. Jakby nie patrzeć żadne sygnały wysłane z Ziemi nie dotrą na niewidoczną z Ziemi stronę Księżyce, bowiem między tymi dwoma miejscami na drodze stoi… sam Księżyc. Stąd i komunikacja z urządzeniami znajdującymi się „po drugiej stronie Księżyca” możliwa jest tylko przez pośredników znajdujących się za Księżycem, którzy w polu widzenia mają jednocześnie Ziemię oraz niewidoczną stronę naszego naturalnego satelitę. Zakończenie testów Queqiao-2 otwiera drogę do startu historycznej misji Chang’e-6. Wszystko wskazuje, że sonda wystartuje w podróż na Księżyc już 3 maja. Po dotarciu do Księżyca lądownik osiądzie na dnie krateru Apollo na niewidocznej stronie naszego naturalnego satelity, pobierze stamtąd do 2000 g próbek księżycowych, wystartuje i dostarczy je na Ziemię. Jeżeli misja się powiedzie, będą to pierwsze w historii próbki z niewidocznej strony Księżyca, które pozwolą naukowcom ustalić różnice pomiędzy dwiema skrajnie różnymi częściami tego globu. Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że na pokładzie sondy Queqiao-2 znajdowały się także mniejsze satelity Tiandu-1 oraz Tiandu-2, które 3 kwietnia oddzieliły się od głównego statku, oddaliły się od niego, a teraz w formacji będą okrążać razem z nim Księżyc, testując systemy komunikacji i nawigacji. Jak zauważają eksperci z portalu spacenews, satelity Tiandu mogą stanowić wstęp do budowy całej konstelacji Queqiao na orbicie wokół Księżyca. Według planów miałaby to być konstelacja zapewniająca podstawowy system komunikacji i nawigacji satelitarnej dla astronautów, którzy będą w przyszłości realizować długotrwałe misje na powierzchni Srebrnego Globu. https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/chinska-sonda-queqiao-2-juz-za-ksiezycem-gotowa-do-obserwowania-historycznej-misji-change-6/
  26. Sonda JUICE zaliczyła bardzo ważny test. Gotowa do przelotu w pobliżu Kallisto 2024-04-15. Radek Kosarzycki Już za siedem lat, dokładnie w kwietniu 2031 roku sonda JUICE przeleci w pobliżu Kallisto, jednego z czterech galileuszowych księżyców Jowisza. Choć siedem lat to sporo, szczególnie w życiu człowieka, to w rzeczywistości czas ten zleci błyskawicznie. Dlatego też już teraz w centrum operacyjnym misji w Niemczech rozpoczęto przygotowania do tego przelotu. Zespół inżynierów oszukał ostatnio instrumenty zainstalowane na egzemplarzu inżynieryjnym sondy, wmawiając jej, że już teraz znajduje się ona w otoczeniu Kallisto. Dzięki temu można było przetestować zachowanie autonomicznego oprogramowania odpowiedzialnego za nawigowanie sondą. Komponent autonomii jest tutaj niezbędny, bowiem gdy sonda faktycznie znajdzie się w otoczeniu Jowisza, opóźnienie w komunikacji sondy z kontrolą misji na powierzchni Ziemi będzie na tyle duże, że inżynierowie nie będą mieli możliwości kontrolować lotu w czasie rzeczywistym. Sonda JUICE będzie skazana na samą siebie. Owszem, naukowcy wiedzą, gdzie mniej więcej będzie znajdował się księżyc w trakcie przelotu sondy w kwietniu 2031 roku. Jednak dane te nie są na tyle precyzyjne, aby z góry zaplanować przelot w odpowiedniej odległości od powierzchni Kallisto i zapewnić precyzyjne pomiary. W tym konkretnym przypadku nawet niewielka rozbieżność może być dla misji katastrofą, ponieważ niektóre instrumenty Juice’a muszą być skierowane na określone regiony Callisto z dokładnością do ułamka stopnia, aby dokonać pomiarów. Wychodzi zatem na to, że JUICE musi sam korzystać ze swoich oczu i mózgu zainstalowanego na pokładzie sondy, bez konieczności sterowania z powierzchni Ziemi. Kiedy zatem księżyc pojawi się w polu widzenia kamery zainstalowanej na pokładzie sondy, to komputer pokładowy będzie musiał prawidłowo zidentyfikować istotne elementy na powierzchni Kallisto, obrócić się w ich stronę, a następnie obracać się tak, aby utrzymywać je cały czas w polu widzenia. Zespół inżynierów odpowiedzialnych za przygotowanie sondy JUICE wykorzystał ostatnio model inżynieryjny sondy do przetestowania oprogramowania nawigacyjnego, które będzie kontrolować trajektorię lotu sondy w pobliżu jowiszowych księżyców. Chcąc oszukać systemy, przed kamery podstawiono serię zdjęć księżyca, aby zobaczyć, czy sonda zareaguje w odpowiedni sposób. Warto tutaj podkreślić, że zdjęcia wysokiej rozdzielczości zostały wygenerowane przez model komputerowy tak, aby przedstawiać Kallisto dokładnie w takiej orientacji i fazie, w jakiej JUICE dostrzeże go za siedem lat. Napięcie podczas testu było duże. Jakby nie patrzeć, naukowcy jedynie podsunęli zdjęcia, a oprogramowanie samo musiało zareagować na to, co widzi. Co więcej, w przypadku, w którym sonda zobaczyłaby księżyc pod złym kątem, musiała natychmiast podjąć próbę skorygowania błędów bez pomocy człowieka. Test przelotu w pobliżu Kallisto zrealizowany przez zespoły inżynierów ESA oraz Airbusa trwał trzy dni. Badacze zakładali, że będą to trzy dni testów i rozwiązywania kolejnych problemów, które w końcu po wielu poprawkach sprawią, że sonda będzie w stanie bez problemu wykonać czysty przelot. Jednak pomimo oczekiwań zespołowi wszystko udało się już pierwszego dnia. Oprogramowanie nawigacyjne Juice namierzało właściwe regiony Callisto, kierowało swoje instrumenty bezpośrednio na nie i bezpiecznie utrzymywało prawidłową trajektorię podczas wykonywania przelotu. Przelot obok Callisto to jeden z najbardziej wymagających scenariuszy, przed którymi stanie sonda JUICE, a także jeden z najtrudniejszych do skonfigurowania i przeprowadzenia na modelu inżynieryjnym. Model został przetransportowany w lutym z Airbusa we Francji do ESOC w Niemczech. Po pomyślnym ukończeniu ostatniego testu urządzenie jest już w pełni skonfigurowane, a zespoły ESA zostały w pełni przeszkolone w zakresie jego obsługi. Zespół Juice musi teraz jedynie potwierdzić, że właściwa sonda zachowuje się dokładnie tak samo jak model inżynieryjny, przeprowadzając podobny test w przestrzeni kosmicznej. Jednak jedyna szansa na wyśledzenie dużego obiektu za pomocą kamery nawigacyjnej JUICE pojawi się podczas przelotów obok planet. Nadchodząca asysta grawitacyjna Księżyca-Ziemia w sierpniu tego roku niestety nie pozwoli na przeprowadzenie akurat tego testu. Podczas tego podwójnego przelotu JUICE przeleci obok Księżyca, a następnie Ziemi niecałe 24 godziny później, aby w krótkim odstępie czasu ukraść odrobinę energii obu tych ciał niebieskich. Jest to bardzo delikatny manewr, którego nigdy wcześniej nie próbowano i wszystkie ręce będą musiały być gotowe do natychmiastowej reakcji na każdą anomalię. Źródło: 1 Juice’s Flyby of Callisto https://www.youtube.com/watch?v=xqd1a6IeCZI Juice’s flyby of Earth-Moon system https://www.youtube.com/watch?v=CpmkMSAmwbs https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/juice-kallisto-test-przelotu/
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)