Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 08.11.2017 w Odpowiedzi

  1. Co jakiś czas prowadzę dyskusje na temat stosowania bezpieczników w obwodach zasilania naszych astrogratów - czy potrzeba, czy warto, czy ma to sens? Temat powraca najczęściej przy okazji AstroHubów i AstroLinków Zanim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, może sprawdźmy jak działa i do czego służy bezpiecznik. Bezpiecznik topikowy to po prostu szklana rurka z drucikiem w środku, który po przekroczeniu pewnego natężenia płynącego przez niego prądu ulega przepaleniu - taka kontrolowana awaria. A jak to wygląda w praktyce? Czy bezpiecznik na prąd 1A ulegnie spaleniu przy prądzie 1.1A? Albo 2A? To zależy... Za spalenie drucika odpowiada wysoka temperatura, czyli drucik się musi nagrzać (podobnie jak w żarówce). A czas do rozgrzania się i spalenia będzie proporcjonalny do płynącego przez niego prądu. Bezpieczniki topikowe mają różne charakterystyki, i przykładowa charakterystyka dla bezpiecznika szybkiego 1A wygląda np tak: przy prądzie 1A bezpiecznik nie powinien się nigdy przepalić przy prądzie 1.5A powinien wytrzymać minimum 60 minut przy prądzie 2.1A powinien wytrzymać maksimum 30 minut przy prądzie 2.75A powinien wytrzymać maksimum 5 sekund przy prądzie 10A powinien wytrzymać maksimum 0.02 sekundy Inny rodzaj bezpiecznika to bezpiecznik polimerowy, wielokrotnego użytku. Z zasady działania jest bardzo podobny do bezpiecznika topikowego - obwód zostaje przerwany w momencie, kiedy bezpiecznik osiągnie odpowiednią temperaturę - czyli przepływający przez niego prąd spowoduje jego nagrzanie. Po ochłodzeniu bezpiecznik może ponownie zabezpieczać układ. Bezpieczniki polimerowe pakowane są hurtowo do sprzętu komputerowego z powodu jakiejś normy, która mówi, że taki sprzęt powinien być jak najbardziej głupoodporny i żeby go nie trzeba było często rozbierać. Czy taki bezpiecznik zadziała szybciej, niż topikowy? Niestety nie. Dla przykładowego bezpiecznika polimerowego na prąd 1A charakterystyka wygląda np tak: przy prądzie 1A bezpiecznik nie powinien nigdy zadziałać (hold current) przy prądzie 1.8A bezpiecznik powinien na pewno zadziałać po bliżej nieokreślonym czasie (trip current) przy prądzie 5A bezpiecznik powinien zadziałać maksymalnie po 5 sekundach No, szczerze mówiąc, nie wygląda to dobrze z punktu widzenia wrażliwej elektroniki Dlatego też zastosowanie takich bezpieczników przy zasilaniu naszych astrogratów będzie raczej bardzo ograniczone. Włączenie bezpiecznika topikowego 2A np w obwód zasilania kamerki 12V, która pobiera nominalnie 2A raczej nic nie da. Jeśli kamerka się uszkodzi i prąd wzrośnie np do 6A, to bezpiecznik się spali dopiero po kilku sekundach, w czasie których przy takim prądzie w kamerce się już dawno zepsuje to co miało się zepsuć. Jeśli chcemy zabezpieczyć wyjście 12V naszego zasilacza, który może dostarczyć na wyjściu 5A i damy tam bezpiecznik 5A, to taki bezpiecznik najprawdopodobniej nie zadziała nigdy, bo zasilacz nie będzie w stanie dać odpowiednio dużego prądu do spalenia bezpiecznika (chyba że nastąpi przebicie na wyjście ze strony pierwotnej zasilanej z sieci - ale po tej stronie już powinien być inny bezpiecznik). Jeśli damy bezpiecznik 2A na wyjściu kontrolera grzałek, który może pracować przy maksymalnie 2A i podłączona grzałka ulegnie uszkodzeniu powodując zwarcie, to (o ile nasz zasilacz dostarczy wystarczająco dużo prądu) bezpiecznik spali się dopiero po takim czasie, kiedy sterująca elektronika w kontrolerze będzie już prawdopodobnie lekko dosmażona. Bezpieczniki topikowe i polimerowe nie służą do zabezpieczania elektroniki. Służą do minimalizowania strat, prowadząc do kontrolowanej awarii w wybranym miejscu i warunkach. Powinno się je stosować w instalacji domowej 230V, po stronie pierwotnej zasilaczy (tej podłączanej do sieci). Dobrze też sprawdzają się w instalacji samochodowej, gdzie akumulator potrafi dostarczyć bardzo dużego prądu i w razie awarii bezpiecznik spali się błyskawicznie. Popularne bezpieczniki polimerowe są dodatkowo wolniejsze od topikowych i nie do końca mogą działać w nieskończoność. Po każdym zadziałaniu ich struktura się zmienia i charakterystyka nie wraca dokładnie do parametrów fabrycznych. Kiedy warto dawać bezpiecznik w obwód 12V zasilania astrogratów? Jedyny scenariusz jaki mi przychodzi do głowy to taki, kiedy zasilamy zestaw z akumulatora. Prąd zwarcia akumulatora jest na tyle duży, że bezpiecznik na pewno zadziała i straty na pewno będą mniejsze. Dotyczy to większości akumulatorów - samochodowych, żelowych czy popularnych małych NiCd, LiPol czy NiMH. Co więc robić, jak żyć? Używać dobrej jakości zasilaczy z zabezpieczeniem nadprądowym i przeciwprzepięciowym. Dobranych mocą do naszego zestawu. Z pewnym nadmiarem mocy (żeby się nie przegrzewał), ale bez przesady. Kamerka pobierająca 2A zasilana podczas awarii zasilaczem 2.5A może się nadawać do reanimacji. Ale jeśli w czasie awarii będzie zasilana zasilaczem 20A, to prawdopodobnie po prostu wybuchnie (w takiej konfiguracji dodatkowy bezpiecznik przed kamerką może czasami coś pomóc). To czy zasilacz ma na wyjściu napięcie tętnień 50 czy 100mV nie ma aż takiego znaczenia jak to, jak się zachowuje w sytuacjach awaryjnych. Najczęściej jakość zasilacza przekłada się na jego cenę, kupowanie zasilacza za 20 zł do kamerki za 5000zł to według mnie nadmierna oszczędność. Na koniec oczywista oczywistość - jeśli gdzieś kiedyś spali nam się bezpiecznik, to nie wymieniajmy go beznamiętnie na nowy bez poznania przyczyny tej awarii. Spalenie bezpiecznika oznacza problem, który należy przed wymianą wyeliminować. Dotyczy to każdego bezpiecznika w każdym miejscu
    2 punkty
  2. Zgodnie z zapowiedzią zaczynamy ostatnią edycję konkursu, z pulą nagród 1500 zł, ufundowanych przez DELTA OPTICAL; wziąć w niej udział mogą prace opublikowane na Forum w 2017 r. - z wyjątkiem tych, które zgłoszono w dwóch dotychczasowych edycjach. Prace zgłaszamy w tym wątku do 15 grudnia 2017 r., a w dniach 16-31 grudnia przeprowadzimy glosowanie. To ostatnia szansa na wzięcie udziału w tej zabawie, bo w nowym roku nie przewidujemy kontynuacji konkursu.
    1 punkt
  3. Polując na nową tranzytującą planetę pozasłoneczną Około 9 lat temu, rozpocząłem swoją przygodę z obserwacjami gwiazd zmiennych. Nie miałem do dyspozycji specjalistycznego sprzętu, jednak z sukcesem udało mi się oglądać zmiany blasku dla Beta Lyrae czy Delta Cephei. Z czasem nabierałem ochotę sięgać coraz dalej, dlatego wyposażyłem się w lornetkę. Jednak najbardziej zafascynowały mnie zjawiska, które charakteryzują się niewielkimi zmianami blasku. To wyzwania, a takim trzeba się podjąć. Gdy odkryłem dziedzinę zwaną fotometrią i zauważyłem przewagę w dokładności, zakupiłem pierwszą lustrzankę Canon EOS 60D. I już nigdy nie było tak jak dawniej ? zacząłem rejestrować zjawiska niedostępne dla mnie wcześniej! Z dużym zainteresowaniem przyglądałem się obserwacjom tranzytów planet pozasłonecznych przeprowadzonych przez innych amatorów. Kamery CCD i teleskopy? nie stać mnie! Muszę ćwiczyć na tym, co mam. Będąc w etapie, kiedy określenie jasności gwiazdy dokładniej niż 0.05 mag było dla mnie wielkim osiągnięciem, egzoplanety wydawały się dla mnie być poza zasięgiem. Ponieważ w Polsce nie mieliśmy dawno takich obserwacji, postanowiłem pobudzić ten temat! Co to takiego jest, jak tranzyt planety pozasłonecznej? To po prostu przejście egzoplanety na tle swojej gwiazdy, które obserwujemy jako spadek jasności na skutek przesłonięcia. Pierwszą taką odkryto w 1999 roku, była to HD 209458 b, a obecnie znamy ponad 2.5 tysiąca takich obiektów. Szacuje się, że w ciągu kilkunastu lat (po wejściu TESS, PLATO, CHEOPS, wynikach Gaia i innych projektach) liczba ta wzrośnie do poziomu ponad 50 tysięcy. To złoty wiek w tej dziedzinie. Podobne zjawisko dzieje się dla Merkurego i Wenus, choć dla innych gwiazd to znacznie częstsze zjawisko. Statystycznie, w tym momencie trwa tranzyt sześćdziesięciu znanych planet pozasłonecznych - a ile takich jeszcze nie znamy? Zdjęcie z seminarium SOPiZ PTMA w maju 2017 roku - omawiam sposób przeprowadzanych obserwacji tranzytów planet pozasłonecznych. (98 KB) Nie było łatwo. Tranzyty egzoplanet przyczyniają się do spadków blasku poniżej 0.03 magnitudo, w większości dla gwiazd mających po 10-14 magnitudo, czasami nawet jeszcze słabszych. Zabawę z fotometrią rozpocząłem korzystając z kitowego obiektywu Canona (18-55mm f/3.5-5.6), który nie powala zasięgiem ? tak dużą precyzję mogłem mieć dla gwiazd najwyżej do 6 magnitudo. Wybrałem sobie jasno postawiony cel ? zarejestrować tranzyt planety pozasłonecznej do końca lata 2016 roku. Okazało się to być trudniejsze, niż początkowo się wydawało. Najpierw TrES-2 b, potem WASP-33 b czy CoRoT-2 b ? nic nie wychodziło! A kiedy wyglądało dość obiecująco (np. dość pewny cel), to za każdym razem miałem problem z chmurami i rosą osadzającą się na obiektywie. Ale wkrótce potem pojawiła się ta wyjątkowa, ostateczna noc, pod koniec sierpnia 2016 roku. To decydujące starcie z HD 189733 b ? szósta próba w końcu z pozytywnym wynikiem! Postanowiłem, że na jednej egzoplanecie się nie zakończy. Przez kolejne miesiące udało mi się złapać kilkanaście takich obiektów (połowę wykresów można odnaleźć tutaj), sięgając do coraz bardziej wymagających tranzytów. Powiększyłem swój zestaw obserwacyjny o nową kamerkę ASI178MM-c oraz obiektyw Canon FD 300mm f/2.8L. Ten drugi okazał się być strzałem w dziesiątkę. Zaryzykowałem, kupując w kilkakrotnie niższej cenie ze względu na uszkodzenia. Na szczęście, nie wykluczyły one przy wykorzystaniu do fotometrii! Kamera też niczego sobie - choć to niesprawdzony CMOS, dokładność porównywalna jest do tych uzyskiwanych przez CCD. Bo jak mówiłem ? mam możliwość pracowania tylko i wyłącznie na budżetowym sprzęcie. To w sumie kolejny projekt: pokazać ile się da przy niewielkim nakładzie finansowym. Obecny zestaw obserwacyjny i miejsce, z którego obserwuję tranzyty planet pozasłonecznych. (60 KB) Ćwicząc na znanych obiektach, wybrałem sobie ostateczny cel, który miałem zrealizować jak najszybciej ? zaobserwować nową planetę pozasłoneczną. Taką, która nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona. Pomógł mi w tym projekt Zooniverse ? Exoplanet Explorers, gdzie poznałem drogi sięgnania do danych uzyskiwanych przez sondę Kepler. Z niecierpliwością czekałem na wydanie krzywych blasku pochodzących z Campaign 13, gdyż obejmuje ona dobrze widoczną teraz konstelację Byka. Wiadomo, że każdy się rzuci na wykresy i rozpocznie się wyścig z czasem. Kiedy to się pojawiło (początek września 2017), zacząłem szybko przeglądać wszystkie krzywe blasku. Było ich ponad 21 tysięcy. Wybrałem te najbardziej obiecujące zjawiska, które nie zostały jeszcze opisane w bazie danych ExoFOP. Wyliczyłem efemerydy dla czterech podejrzanych obiektów, szykując się na ich obserwacje z przydomowego ogródka. Jednym z nich jest EPIC 247098361? to o nim będziemy teraz mówili! Wygląda na najprostszy cel z całej czwórki, ale jest haczyk ? okres orbitalny jest dość długi (około 11.2 dnia). Szansa, że wypadnie akurat w nocy przy braku Księżyca oraz chmur ? jest bardzo mała. Na szczęście złożyło się tak, że 29/30 września 2017 roku miałem szansę spróbować zarejestrować to zjawisko! Myśląc, że to jest życiowa szansa, postanowiłem przyłożyć się najbardziej, jak tylko się da. Położenie EPIC 247098361 w programie Stellarium, włączony tryb DSS (Digital Sky Survey). Obiekt został oznaczony jako "Marker 55". (1.4 MB) Gwiazda ma 9.82 magnitudo, a szacowany spadek blasku wynosi około 0.01 mag? tak podpowiadają dane uzyskane przez Keplera. Podobne wymagające zjawiska już wcześniej rejestrowałem, dlatego czemu miałoby się teraz nie udać? Przy wcześniej wyliczonych rozmiarach gwiazdy, szacowany rozmiar egzoplanety wynosi 1.2-1.3 promienia Jowisza. Jeśli to faktycznie planeta pozasłoneczna, musi to być ciepły Jowisz (ang. warm Jupiter). Szkoda tylko, że czas trwania zjawiska jest wyjątkowo długi ? trwa nieco ponad pięć godzin! W związku z tym, koniecznie było trzeba rejestrować przez całą noc. O godzinie 23:04 miało miejsce minimum, a dopiero wtedy można było rejestrować gwiazdę. To dlatego, że konstelacja Byka dopiero wschodzi, więc tranzyt będzie zarejestrowany najwyżej częściowo. Koniec zjawiska planowany na około 01:43. W związku z tym, obserwacje EPIC 247098361 trwały od 23:00 aż do 05:30! Zebrane w ten sposób blisko 40GB danych mogły zawierać przełomową dla mnie rejestrację. Pojedyncza 3-sekundowa klatka z zaznaczoną gwiazdą EPIC 247098361 podczas obserwacji możliwego tranzytu egzoplanety. (7.1 MB) Opracowanie wyników z obserwacji potencjalnego tranzytu. Na początku był wielki zawód ? coś nie wyszło. Krzywa jasności, zamiast pokazywać to, co powinna, ukazała dziwny wzrost jasności. Dopiero wiele dni później zauważyłem, że kłopotem okazało się być LP oraz niskie położenie nad horyzontem. Ponieważ podobna sytuacja dotyczyła innych gwiazd, odnalazłem wzór na korekcję wykresu (detrending) i? mamy to! Spadek jasności o 1% - tyle, co było przewidywane. Moment wyjścia (gdyż rejestrowałem tylko drugą połowę zjawiska) nastąpił zgodnie z efemerydami! Dla pewności wyliczyłem ją jeszcze raz ? wszystko się zgadza! Złapałem tranzyt potencjalnej planety pozasłonecznej. Miejmy nadzieję, że nowej, a nie jakiejś niewielkiej gwiazdy czy brązowego karła. Obiekt ten był obserwowany we wrześniu przez teleskopy Kecka czy Palomar, starając się zweryfikować obserwowane ciało. Na chwilę obecną wygląda to obiecująco! Krzywa jasności EPIC 247098361 z 29/30 września 2017 roku. (37 KB) Na początku widzimy, że rozrzut pomiarowy jest nieco większy. Nic dziwnego, skoro w tamtym kierunku miałem miasto oraz gwiazda leżała niżej. Tło stawało się coraz ciemniejsze, atmosfera przeszkadzała coraz mniej. Każdy niebieski punkt obejmuje 5-minutowy fragment, na który składają się klatki po 3 sekundy ekspozycji. Binning do 30 minut pokazuje jaka jest dokładność pomiarowa w stosunku do tej, którą uzyskuje Kepler (czerwone punkty to 30-min oceny z 7 obserwowanych przez niego spadków blasku). Sonda oczywiście wygrywa, ale porównując dane z naziemnych obserwatoriów - jest naprawdę świetnie. Jeszcze dwa lata temu osiągnięcie precyzji poniżej 0.01 mag było dla mnie niemożliwe. Dzisiaj sięgam już do części milimagnitudowych, gdzie czwarta cyfra po przecinku zaczyna mieć znaczenie. Mimo to, ćwiczę i szukam kolejne metody na poprawę swoich ocen. Kolejny krok za nami ? co w takim razie mogę zrobić ze swoimi wynikami? Przez wiele dni starałem się zdobyć odpowiedź na to pytanie, kiedy pomogła mi Jessie Christiansen, administratorka NASA w dziedzinie egzoplanet. Zakładając konto w ExoFOP, moja obserwacja znalazła się w odpowiednim miejscu, do której zaglądają naukowcy. Kolejnego dnia obiekt ten został oznaczony jako kandydatka na planetę pozasłoneczną, choć termin ten jest jeszcze nieoficjalny. Ale zawsze cieszy, że wykonałem coś wcześniej. Wykonałem ostatni krok, po którym trzeba tylko czekać? Moja obserwacja w bazie danych ExoFOP - https://exofop.ipac.caltech.edu/k2/edit_target.php?id=247098361 (21 KB) Im większa precyzja, tym szanse byłyby oczywiście większe. Skala na piksel w danych Keplera jest duża, przez co apertura obejmuje duży fragment nieba. Tak duży, że przy gwieździe mogą ukrywać się dodatkowe składniki. Apertura użyta przeze mnie jest ciutkę mniejsza i wyszło to, a spadek blasku wyszedł podobny, co u sondy Kepler. Tego można było właściwie się spodziewać, gdyż nie rejestrowano wcześniej żadnych sąsiadek. To głównie takie obserwacje są pożądane, stąd 300mm ogniskowej (1.65?/px) do takich działań to dość niewiele, dlatego będzie trzeba wyposażyć się w 6? lub 8? f/4 tubę Newtona. Co teraz? - podsumowanie Żyję w wielką nadzieją, że moja obserwacja przyda się innym, którzy zajmują się publikowaniem artykułów naukowych i analizą danych. Liczę na to, że zobaczę również siebie wśród współautorów, stając się w pewnym rodzaju współodkrywcą planety pozasłonecznej. Jeśli tak nie będzie, to trudno! Kilka lat temu nie myślano, aby amatorzy mieli pomagać Keplerowi. Technika poszła tak do przodu, że zorganizowano nawet grupę amatorów, która pomoże w podobny sposób pracując przy danych TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite) z naukowcami NASA na czele. Ja do niej dołączyłem, czekając cierpliwie na start sondy w marcu 2018 roku, aby następnie współpracować przez kolejne trzy lata. Codziennie przeglądam stronę arXiv w poszukiwaniu artykułu na temat EPIC 247098361. W tej chwili mam nadzieję, że jeszcze się nie pojawi ? wiadomo, że przez kilka dni nie zdążą przejrzeć moich danych, więc zapewne zostałbym nieuwzględniony. Teraz jest weekend, więc mam chwilową ulgę. Ale w grudniu powinno to się odwrócić. Taki artykuł naukowy powinien ujawnić się w ciągu najbliższych kilku miesięcy. O charakter gwiezdny towarzysza byłbym raczej spokojny... ale nigdy nie wiadomo - dopiero metodą radialną będzie to potwierdzone. Zaledwie rok temu złapałem pierwszą tranzytującą planetę pozasłoneczną korzystając ze zwykłej lustrzanki, a teraz przeniosłem się w szukanie nowych obiektów. Mam nadzieję, że przyszłość z TESS przysporzy mi wiele udanych obserwacji, stąd ruszam do kolejnych przygotowań. Pozytywna rejestracja EPIC 247098361 jest mocnym przykładem, aby stało się to możliwe. Pozdrawiam, Gabriel Murawski
    1 punkt
  4. Podczas opracowywania danych fotometrycznych czasami zachodzi potrzeba uśrednienia sąsiednich pomiarów, żeby uzyskać jeden pomiar o większej dokładności (kosztem mniejszej rozdzielczości w czasie). Może to być wynikiem wcześniejszego planowania sesji, kiedy na przykład obserwujemy jasną gwiazdę, co wymusza krótkie czasy ekspozycji i duży błąd związany ze zjawiskiem scyntylacji. Ale potrzeba taka może również wyniknąć już podczas obróbki danych, kiedy to okazuje się, że niestety błąd pomiarowy pojedynczych punktów jest zbyt duży na nasze potrzeby. Program Muniwin pozwala zautomatyzować taki proces uśredniania sąsiednich klatek. Projekt rozpoczynamy jak zwykle od wybrania nazwy i szablonu z którego będziemy korzystać - tym razem będzie to szablon CCD frame merging: Po utworzeniu projektu wczytujemy do niego klatki z pomiarami (warto je wcześniej ze sobą wyrównać w jakimś innym programie) i postępujemy z nimi po kolei jak opisano w pierwszej części tutoriala, aż do momentu, kiedy dopasowaliśmy do siebie gwiazdy poleceniem Match stars. Kiedy gwiazdy już mamy dopasowane zamiast kreślenia krzywej zmian blasku wybieramy z menu polecenie Make -> Merge frames. Pojawia się wtedy okienko dialogowe jak poniżej: i wybieramy w nim parametry, według których nastąpi proces uśredniania klatek: ile następujących po sobie klatek ma zostać uśrednionych maksymalny okres czasu, w którym muszą się znaleźć klatki uśrednione do jednej wspólnej minimalna ilość klatek do uśrednienia do jednej wspólnej (te dwa ostatnie parametry są potrzebne, jeśli część klatek nie zostanie włączona do uśrednienia) folder, do którego mają zostać uśrednione pliki sposób nazywania nowych plików I to w sumie tyle. Po kliknięciu OK proces się rozpocznie, a jego postęp będzie wyświetlany na bieżąco na ekranie. Po zakończeniu procesu w wybranym przez nas folderze znajdziemy uśrednione klatki, które możemy następnie wczytać do Muniwina jako nowy projekt i wyznaczyć krzywą zmian blasku - tak jak opisano w pierwszej części przewodnika. Tak uśrednione dane pozwolą nam uzyskać większą dokładność pomiaru jasności, ale oczywiście ma to swoją cenę - nie możemy robić tego bezkarnie. Tracimy w tym przypadku na rozdzielczości czasowej i potencjalne, szybkie zmiany jasności zostaną po takim uśrednieniu utracone i tak musi być. Mając serię 100 pomiarów i uśredniając każde 10 kolejnych pomiarów otrzymamy w wyniku serię 10 pomiarów w tym samym zakresie czasowym. Dlatego zanim przystąpimy do pomiarów fotometrycznych należy się upewnić, że badany przez nas obiekt leży w zasięgu naszego zestawu. Nasze wyniki powinny być rzetelne i wiarygodne, a nie ładne
    1 punkt
  5. Świetna opcja, szczególnie dla osób robiących na krótkich czasach ekspozycji. Sięgnąłem do czterech (z ~12) archiwalnych obserwacji i w ten sposób odnalazłem 13 nowych zmiennych, które wcześniej przeoczyłem W tym dużo słabiutkich, po 15-16 mag. Rośnie nam zasięg, to i więcej gwiazd znajduje. Ciekawe jest to, że w tej sesji faktycznie dopasowuje blisko 15 tysięcy (z 17.5k) gwiazd, a więc to realne obiekty Jedną taką klatkę mieli przez 2 minuty, więc 37 stacków po 200s zajmie mi nawet godzinkę czasu @jolo, narobiłeś mi tylko roboty
    1 punkt
  6. 1 punkt
  7. Właśnie usłyszałem w radiu, że mamy na niebie nowe "muzyczne" planetoidy a także astronomiczno-miłośniczą planetoidę Jedna z nich (495181) dostała nazwę na cześć Rogera Watersa, gitarzysty znanego najbardziej z grupy rockowej Pink Floyd. Druga (495253) otrzymała nazwę na cześć znanego kompozytora muzyki filmowej Hansa Zimmera. Odkrywcami, jak można się spodziewać, są nasi koledzy: Michał Kusiak i Michał Żołnowski. Również Międzynarodowa Unia Astronomiczna zaakceptowała nazwę planetoidy (495759) na cześć polskiego popularyzatora i miłośnika astronomii - Jana Desselbergera. Gratulacje dla Pana Desselbergera, zacnych muzyków oraz dla odkrywców!
    1 punkt
  8. Polecam te przemyślenia Edycja: Może jeszcze jedno: nieboskłon to nie kartka papieru ani nawet nie najlepszy monitor. Najprawdziwszy szkic to całkiem coś innego, niż świetlista mgiełka Galaktyki Bodego czy Cygara, odnaleziona wśród mrowia gwiazd, gdy wokól czai się ciemność a Ty słyszysz odgłosy pobliskiego lasu. Jeśli jeszcze niebo przetnie meteor, możesz poczuć, że sam jesteś cząstką tego niesamowitego spektaklu Wszechświata. I właśnie to się liczy, niezależnie od jakości posiadanego sprzętu, wielkości kątowych czy jasności obserwowanych obiektów
    1 punkt
  9. Dziękuje wszystkim za to, że moja praca została doceniona przez tak wielu członków jury Gratuluję również II i III miejsca oraz wszystkim, którzy zgłosili swoje zdjęcia do konkursu. Oczywiście podziękowania należą się też wszystkim głosującym
    1 punkt
  10. I do swoich zbiorów aby było poręczniej do nauki Fotometria z programem Muniwin cz IV.pdf
    1 punkt
  11. W sumie od obserwacji minął już ponad miesiąc, ale lepiej późno niż wcale. Ostatnimi czasy dość sporo poświęciłem zapoznaniu się z fotometrią DSLR, przez to ten czas jakoś tak niezauważenie umykał. Przejdźmy jednak do opisu tej wyjątkowo udanej sesji obserwacyjnej. Cały wrzesień praktycznie nie mogłem trafić z pogodą na obserwacje, już myślałem, że wrześniowy nów przepadnie, bo z dnia na dzień Księżyc zachodził co raz później, ale tej nocy wreszcie się udało. Zależało mi na niej bo ledwie 5 obiektów brakowało mi by skompletować całą listę H 400 .Do końca praktycznie nie było wiadomo, czy uda mi się dotrzeć na miejsce. Na szczęście około północy byłem już na miejscówce, nie daleko wsi Daniszyn, 14 km od Ostrowa Wielkopolskiego. Niebo przejrzyste, że aż miło było popatrzeć, temperatura też względna, 8°C tylko ten przenikliwy wiatr psuł wszystko. Jego plusem było to, że przynajmniej żadna wilgoć nie osiadało się na sprzęcie. Obserwacje jak zwykle rozpocząłem od przyjrzeniu się kilku gwiazdą zmiennym. Na pierwszy ogień poszły leżące po sąsiedzku miry, R Aql i X Oph. R Aql był już dość sporo jaśniejsza od gwiazdy 7.5 mag. A poniżej moje tegoroczne obserwacje X Oph: Nieco wyżej na niebie do maksimum zbliża się chi Cyg, jedna z najpopularniejszy gwiazd zmiennych typu Mira Ceti, świeciła nieco słabiej od 4.7 mag i bez problemu widoczna była gołym okiem na tle błyszczącej Drogi Mlecznej. Po drugiej stronie nieba słabła po maksimum S UMa, którą oceniłem na 8.7 mag. W fazie spadkowej była też R Tri, której jasność zbliżała się z kolei do 7.7 mag. Nisko nad horyzontem świeciła z blaskiem 10.2 mag moja ulubiona mira R Aqr. Dopiero w najbliższych latach będziemy mogli ponownie obserwować ją w maksimach blasku. Spośród kilku zmiennych gołoocznych zaskoczyła mnie Beta Per, zmienna zaćmieniowa, która akurat dziś była w minimum blasku. Nie mogłem przegapić takiej okazji i przez całą sesję śledziłem zmiany jej jasności. Co prawda, o kolejnej ocenie przypomniało mi się po godzinie, ale potem już starałem się ją oceniać co 20 minut. Tym sposobem o godzinie 3:12 oceniając Algola wykonałem swoją 11000 ocenę, od początku mojej przygody ze zmiennymi. Powyżej krzywa zmian blasku Beta Per z dzisiejszych obserwacji: Po przywitaniu ze światem zmiennych przyszła pora na DSy. W Rybach przyczaiły mi się 2 galaktyki należące do listy H 400, które po krótkiej walce wyłapałem, wśród słabych gwiazd tego gwiazdozbioru NGC 488, ładna i dość jasna mgiełka, wydawała się nieco podłużna, z trochę jaśniejszym centrum. Leżała w dość atrakcyjnym otoczeniu gwiazdowym. NGC 524 zdecydowanie słabsza od poprzedniczki. W Scoposie 30 mm widoczna dopiero po chwili wpatrywania się. Owalna, niewielka dość jednolita mgiełka. W ES 14 mm wydawała się delikatnie słabsza na obrzeżach. Tuż obok zerkaniem dostrzegłem jeszcze niepozorną galaktyczkę NGC 532. Po tych lekkich zmaganiach przyszła pora na coś bardziej konkretnego, a mianowicie królową wszystkich galaktyk na naszym niebie, wspaniała Galaktykę Andromedy. Do tej pory nie doceniałem tej galaktyki, ot spora mgiełka z jaśniejszym centrum. Tak było to tej nocy. Spojrzałem na nią przez Scoposa 30 mm i zachwyciłem się. Nie mieściła się polu widzenia. Okazała się dużo, dużo większa niż bym przypuszczał. Zmieniłem okular na ES 14 mm, nie mogłem oderwać od niej oczu. Mgiełka tworząca halo galaktyczne ciągła się i ciągła, raz po raz zerkałem na mapę by upewnić się, że faktyczne w tym miejscu jeszcze jest galaktyka Andromedy. Po dłuższym poszukiwaniu udało mi się dostrzec na niej pojaśnienie, NGC 206. Jest to chmura gwiazd wchodząca w skład M 31, leżąca na przecięciu się jej ramion i co najważniejsze widoczna z Ziemi. Do jej odnalezienia bardzo pomocna była M 32. Swoją drogą bardzo pięknie wyglądająca w towarzystwie M 31 i M 110. Na zakończenie spotkania udało mi się jeszcze dostrzec 2 ciemniejsze, ciągnące się obszary, stanowiące pasy pyłowe naszej sąsiadki. Dobre 20 minut zachwycałem się tymi widokami, raz po raz zmieniając okular na Scoposa 30 mm. Parę nocy później miałem przyjemność poobserwować to towarzystwo przez Syntę 12??, w której NGC 206 była obiektem bardzo łatwym i praktycznie widocznym od pierwszego spojrzenia. Skierowałem teleskop nieco niżej, w kierunku gwiazdozbioru Trójkąta. Tam przyczajona była M 33, którą jeśli mnie pamięć nie myli, jeszcze do tej pory nie podziwiałem przez Syntę 8??. Już w Scoposie 30 mm przepięknie wyglądała. ES 14 mm pokazał znacznie więcej szczegółów. Już po chwili wpatrywani się, pojawia się delikatny zarys ramion spiralnych. Jądro wyraźnie wyróżnia się z tła, jedno z ramion, to wyraźniejsze i grubsze, wydaje się wychodzić bezpośrednio z niego. Drugie ramię jest znacznie słabsze i bardzie ulotne, mimo wszystko jednak zaznacza swoją obecność. Po tym spotkaniu z klasykami kolejne 15 minut zachwycałem się widokami jesiennego nieba, delektując się kawą i słuchając grającej mi na obserwacji muzyki. Było w tym coś nieziemskiego, oczu nie szło oderwać od nieba i chciało by się, żeby ta chwila trwała wiecznie. Do tego wyraźna woń jesieni. Po prostu bajka. Mapa gwiazdozbioru Wieloryba z zaznaczoną zmienną UV Cet. Źródło CdC Po tej małej przerwie, przyszedł czas na kolejnego konkretnego zwierza, gwiazda UV Cet. Gwiazda ta jest najbardziej znaną przedstawicielką gwiazd zmiennych rozbłyskowych. Są to czerwone karły, charakteryzujące się nagłymi, nieprzewidywalnymi wzrostami jasności, mogącymi trwać od kilku sekund do nawet kilku godzin. Spadki jasności po rozbłyskach są równie nieprzewidywalne, czasami gwiazdy te tracą jasność powoli, a czasami szybko i nagle. Takie rozbłyski nazywane są flarami. Czas trwania flary jak i jej jasność mogą być różne dla poszczególnych rozbłysków, dodatkowo zdarza się, że czasami kilka flar nachodzi na siebie. Na dzień dzisiejszy mechanizm tych rozbłysków jest już bardzo dobrze poznany. Kilkadziesiąt lat temu zmienne typu UV Cet były także celem obserwacji AAVSO. Obecnie obserwacje amatorskie tych gwiazd nie mają praktycznie wartości naukowej, ale zawsze na nie można spojrzeć po prostu dla czystego hobby i przyjemności obserwowania. UV Ceti odnajdziemy 2° na południowy zachód od gwiazdy tau Ceti, świecącej z jasnością 3.5 mag. UV Cet normalnie świeci z jasnością poniżej 12 mag, a w maksimum potrafi osiągać 6.8 mag, jednak takie coś zdarza się bardzo rzadko, a do tego trzeba mieć jeszcze sporo szczęścia by akurat trafić na flarę. Na dodatek ujemna deklinacja i widoczność w dość paskudnej porze roku sprawiają , że jest do dość trudny obiekt do obserwacji. Sprawy też nie ułatwia niewielka jasność i brak odpowiednich gwiazd porównania w pobliżu na mapach AAVSO. Po raz pierwszy przyczaiłam się na tą zmienną w ubiegłym roku. Niestety gwiazda nie wykazała wtedy aktywności, otrzymałem oto taką po prostu linię prostą. O ile dobrze pamiętam dość mocno wywiało mnie wtedy na tej obserwacji, do tego mapkę miałem odwrotnie zorientowaną i musiałem uznać swoją porażkę. Poniżej obserwacje UV Cet z 2016r: Tej nocy było jednak inaczej. Tym razem bardzo dobrze się przygotowałem. Znałem już rejony tej zmiennej, co ułatwiło mi znacznie jej poszukiwanie. Miałem też sporo czasu, nigdzie dziś mi się nie spieszyło, mogłem spokojnie poświęcić jej nawet parę godzin. Pogoda także dziś sprzyjała. Szybko zlokalizowałem zmienną. Pierwsze oceny, na razie spokój, jej jasność utrzymuje się na poziomie 12.5 mag. Piąta ocena, patrzę coś wyraźnie się zmieniło, w ciągu ostatnich 30 sekund od poprzedniej oceny jej jasność wzrosła do 12.0 mag. W ciągu nie całych 2 minut utrzymywała się na tym poziomie, pod koniec drugiej minuty jeszcze delikatnie pojaśniała do 11.9 mag. 34 sekundy po tej ocenie jej jasność spadła już do 12.3 mag, a półtora minuty później wróciła do początkowego stanu, czyli 12.5 mag. Jest sukces, UV Ceti moja. Jeśli się nie mylę to chyba pierwsza amatorska obserwacja flary tej gwiazdy w naszym kraju. Jeszcze chwilę pooceniałem ją, ale już nie wykazywała oznak zmienności. Skierowałem więc teleskop ciut wyżej, na królową zmiennych typu Mira Ceti. Dość szybko ją znalazłem, świeciła akurat w rejonach minimum swojego blasku. Oceniłem ją na 9.6 mag. Powyżej krzywa zmian blasku z rozbłysku UV Cet Po tym sukcesie kolejna przerwa na kawę i rozkoszowanie się urokami nocy. Podziwiałem między innymi Plejady, eMki z Woźnicy, a najdłużej zatrzymałem się na przepięknej M 42. Urzekła mnie swoim widokiem. Musiałem jeszcze trochę zaczekać, aż gwiazdozbiór Rysia wzniesie się odpowiednio wysoko. Zająłem się więc galaktykami leżącymi na pograniczu gwiazdozbioru Ryb i Andromedy. Przesiedziałem przy nich około półtorej godziny. W większości były tak słabe, że dopiero po dłuższym wpatrywaniu się w ES 14 mm na moment wyskakiwały z tła. Małe ulotne mgiełki. Wg kolejności padły NGC o numerach: 410, 407,403, 447, 507, 504,499, 496, 517, 528, 537, 512. Z czego ta ostatnia, chyba była dla mnie najtrudniejszym ze wszystkich obiektów. Wyskoczyła dopiero po dłuższej chwili, a w notatniku obok niej nie bez powodu napisałem ?Masakra?. Ogólnie wszystkie te galaktyki oceniam jako obiekty trudne i bardzo trudne. Jedynie NGC 499 okazała się w miarę łatwą i przyjemną, owalną mgiełką. Nic, na zegarze zrobiła się już godzina 4. Zmarzłem już konkretnie. Na wschodzie już stosunkowo wysoko na niebie pomykał Ryś. Zostały mi w nim 3 ostatnie obiekty z listy H 400. Pierwsza padła NGC 2419, gromada kulista, zwana Międzygalaktycznym Wędrowcem. Znalezienie jej było stosunkowo łatwe. W Scoposie 30 mm widoczna jako owalna mgiełka. Znacznie lepiej prezentowała się w ES 14 mm, mimo że dalej wyglądała jak owalna mgiełka. Kolejne dwa obiekty sprawiły mi nieco problemu, gdyż trochę ciężko było zidentyfikować jaśniejsza gwiazdę z gwiazdozbioru Rysia, zaznaczoną na mapie. Jednakże już po chwili byłem we właściwym rejonie nieba i odnalazłem NGC 2782, galaktykę spiralną z poprzeczką, ledwo co widoczna w Scoposie 30 mm. W ES 14 mm prezentowała się jako blada, zlewająca się z tłem mgiełka. Ostatni celem była NGC 2683, kolejna galaktyka spiralna. Bardzo dobrze widoczna, zdaje się być ustawiona bokiem do nas. Na zakończenie oceniłem jeszcze jedną popularną mirydę, R Leo, świecącą z blaskiem 9.3 mag. Pożegnałem się z niebem odwiedzając na szybko raz jeszcze M 42, M 45 i Mgławicę Płomień. Zmarznięty wróciłem do domu, temperatura spadła już do 6°C. Parę minut po 5 byłem już na swoim podwórku w Ostrowie Wielkopolskim i raz jeszcze oceniłem Algola, wychodzącego z minimum. Dzisiejsza sesja obserwacyjna o numerze 841, była ostatnią finałową z listą H400. W ciągu 16 miesięcy udało mi się skompletować wszystkie obiekty z tej listy. Była to naprawdę fascynująca i bardzo ciekawa przygoda, godna polecenia każdemu miłośnikowi nieba. Chociaż przy tej jednej galaktyce z Hydry, ciśnienie się bardzo mocno podnosiło i nie jedno niecenzuralne słowo cisnęło się na usta. Inne obiekty jednak z nawiązką wynagradzały ten trud. Teraz ciut odpoczywam i zastanawiam się co dalej. Czy dalej kompletować H 400 II? a może fotometria DSLR? Albo jedno i drugie po trochu, tak jak to obecnie robię. Zobaczymy. Poniżej jeszcze krzywa zmian blasku zmiennej R Tri z moich obserwacji z tego sezonu obserwacyjnego:
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)