Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.04.2018 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Jako że tej nocy chmury umiłowały się i nie pokryły całego nieba, postanowiłam to wykorzystać. Księżyc tuż po pełni uniemożliwiał obserwacje obiektów głębokiego nieba, toteż postanowiłam właśnie jemu poświęcić więcej uwagi. Na polu było przyjemnie, wcale nie tak zimno, jedynie seeing po pierwszym spojrzeniu w okular był... morderczy. Na szczęście potem uległ znacznej poprawie i obraz nie pływał już po całym polu widzenia. Przy szkicowaniu standardowo korzystałam z mojego GSO 10". Część uwagi poświęciłam też Jowiszowi, który wraz z poprawą seeingu zaczął ukazywać coraz więcej szczegółów powierzchni. Na koniec miałam zamiar zapolować jeszcze na Marsa i Saturna, ale niebo zasnuło się mlekiem, toteż nic nie wyszło z obserwacji ich koniunkcji.
    23 punktów
  2. Dobę po fajnym przelocie Emirata dzisiaj jeszcze większe emocje. Nad Polską pojawił się Antonov An225 w locie z Kijowa Gostomel do Lipska. Ostatnio Mriya przyzwyczaiła spotterów, że latała do LEJ nad centralną Polską a dzisiaj niespodzianka - południe Warunki mogłyby być lepsze, ale miło znowu zobaczyć 6 smug. 03kwi18 Kovus-Padka ADB208F GML-LEJ An225 UR-82060 FL360 G1639 Minutę później mały Aerofłot przeleciał pod smugą kolosa 03kwi18 Babko-Biglu AFL2503 VLC-SVO A320 VP-BAD FL350 G1640
    6 punktów
  3. Wczorajszy zachód nad Łysicą w G.Ś :-) Sony Nex F3 + Jupiter 21M 200 f4 / 6.3 .ISO 200.
    6 punktów
  4. Tak to dziś rano wyglądało z mojego biura.
    4 punkty
  5. Zdecydowałem się poczynić uzupełnienie do mojej relacji sprzed dwóch miesięcy, a raczej jej drugiej, lornetkowej części. Co mnie do tego nakłoniło? Nieskromnie rzecz ujmując - sukces z Głową Wiedźmy (nareszcie), który miał miejsce na obserwacjach 07.03, po wielu wcześniejszych porażkach. Mała rzecz, a cieszy - na tyle, że postanowiłem napisać także troszkę o innych zimowych mgławicach, które złapałem w SM 15x70. Całość (czyli wraz z pierwszym wpisem w temacie) można traktować jako porównanie możliwości Sky Mastera w różnych warunkach - przeciętnych z początku lutego i całkiem niezłych z 07.03, więc... może komuś się to przydać. Zaczynę może od tytułowej Wiedźmy. Tak jak mówiłem, zmagam się z nią od jakiegoś czasu i chyba wygląda na to, że jej "zdobycie" stało się dla mnie niezłym wyzwaniem. Była czymś w rodzaju wyznacznika umiejętności, jak i możliwości sprzętowych. Tamtego wieczoru, spojrzawszy na czyste, popołudniowe niebo, pomyślałem "teraz, albo nigdy" i zabrałem się za przygotowywanie sprzętu. Wygodnie umiejscowiony pod ciemnym już niebem, nie zdziwiłem się bardzo, gdy namierzywszy docelowy obszar, powitała mnie jedynie czerń kosmosu i silny, biało-niebieski blask Rigela. Oczywiście zaraz wyrównałem kadr, poszukując optymalnego kompromisu, pomiędzy zniwelowaniem światła pochodzącego z beta Orionis, a wyśrodkowaniem pola widzenia na najjaśniejszych obszarach mgławicy. Obejmowały one rejon pomiędzy gwiazdami HD 33158 i HD 32925, gdzie miały rozlewać się niejednorodym szarawym jeziorem, a następnie spływając strumykiem w kierunku południowym, wypełniać kałużę na wschód od żółto-pomarańczowej HD 32841, skąd dalej na południe, wykrzywiając się w pyłowym łuku, miały stworzyć wydłużony (chyba) nos naszej Wiedźmy. Tyle w kwestii teoretycznej, w praktyce na opisanym przeze mnie obszarze, oprócz wymienionych gwiazd, na pierwszy rzut oka nic nie widać. Oczywiście, za bardzo mnie to nie zdziwiło, skupiłem się za to na lepszej akomodacji źrenic, na którą poświęciłem następne kilkanaście minut, nie odrywając wzroku od lornetki. Długo, długo nic (no może poza kilkoma wymyślnymi kształtami, które szybko zaklasyfikowałem jako wytwory własnej wyobraźni, za pomocą kilku sprawdzonych metod), a potem zaczęło się dziać. Najpierw bardzo nikłe pojaśnienie (byłem prawie pewny, że mi się wydaje) na północnych peryferiach jasnych części mgławicy, pomiędzy wymienionymi gwiazdami, które wraz z upływem czasu jakby urosło. Łapiąc je kątem oka, zakręciłem delikatnie lornetką, sprawdzając, czy mgiełka pozostaje na swoim miejscu. Test wypadł pozytywnie, a dodatkowo zmiana pozycji mgławicy względem mojego oka ukazała jeszcze trochę więcej jasnego. Może nic imponującego, ale pojaśnienie o średnicy pół stopnia to już jest coś. Przez krótki moment cieszyłem się z osiągnięcia, a potem mój wzrok przykuł rejon obok HD 32841. Zdawało mi się bowiem, że coś tam dojrzałem. Nie przedłużając: podobnymi metodami jak powyżej wymienione i przy odpowiednim nakładzie czasu zdołałem wyłuskać nikłą smugę, chyba lekko zagiętą na wschód (a może mi się zdawało?), spływającą swoim światłem na południe. Wpatrywałem się przez chwię w wypracowane kształty, starając się dojrzeć jakieś zarysy czarownicy, ale przecież przy użyciu wyobraźni to nic trudnego. Zrobiłem jeszcze ostatni najazd, który miał ostatecznie zweryfikować to, co widziałem. W tym celu przesunąłem się trochę na zachód i zaraz w miarę szybko przeciąłem obszar mgławicy. Oczywiście dalej tam była, a ja po jeszcze jednej, wcale nie krótkiej chwili podziwiania zdobyczy, przeniosłem się w inny obszar nieba. Lekkie zdziwienie, jakie wywołały u mnie te obfite zbiory i zdobycie celu w takim stylu, już po krótkiej chwili zostało zweryfikowane przez następny obiekt. Wygląd Rozety nie pozostawiał złudzeń, że jakość nieba jest naprawdę dobra, chyba wręcz najlepsza tej pochmurnej zimy, i to jej zawdzięczam to co widziałem. Wracając do kolejnej mgławicy - pierwszy najazd ukazał tylko szarawe pojaśnienie w bezpośrednich okolicach centralnej gromady gwiazd, jednak kolejne minuty szybko przynosiły rezultaty. Szarawy kształt, przypominający wciąż rosnący okrąg malował się w polu widzenia jasną farbą. Po chwili Rozeta dość wyraźnie odcinała się od tła, a ja zauważyłem, że najlepszy widok mam na jej zachodni "półokrąg", to znaczy na łuk obejmujący peryferia od północy, do południa, jednak wliczając zachodnią część mgławicy. Był on jakby bardziej kontrastujący i może trochę (ale niewiele) jaśniejszy. Poprawiłem ostrość, ciesząc się widokiem jeszcze przez kilka chwil. Ruszyłem dalej, gdy przypomniałem sobie, że goni mnie czas i lada moment wschodni horyzont rozjaśni księżycowa łuna. Ruszyłem dalej na północ, w poszukiwaniu świątecznego drzewka. Choinka przecięła pole widzenia już po chwili, zdawało się, że lornetka sama ją odnalazła. Wywrócona do góry nogami, w przyzwoitym, wyśrodkowanym kadrze, zdawała się lekko pogrążona we mgle. Tak, już od razu widać było pyły w jej północnej części i zaraz ukazały się także te na południu, czyli w sąsiedztwie gwiazdy HD 47887. Ta część mgławicy zainteresowała mnie bardziej, ponieważ miałem do czynienia z nikłym rogalikiem, lub cienką smugą wyrastając z blasku gwiazdy. Widoczna zerkaniem, jednak bez większego trudu przez chwile przykuwała moją uwagę, a potem znów spojrzałem na północną część mgławicy. Tutaj pyłu było więcej, ale był też rzadszy, mniej skondensowany i ledwo odzielający się od tła. Od południowo-wschodniego jej krańca, do środka mgławicy, skosem ciągnął się także ciemny jęzor, jakby starając się wgryźć jak najdalej do jej wnętrza. Kilka stopni na południe od Choinki zlokalizowałem także małą mgławicę NGC 2261. Niewyraźna, niewielka i całkiem ciemna - ale wciąż dostępna dla mojego SM. Powędrowałem dalej - na zachód i trochę na północ - by zlokalizować kolejny cel, czyli mgławicę Głowę Małpy. Chyba łatwiej znaleźć ją, zaczynając poszukiwania od Propusa w Bliźniakach, z którym mieściła mi się w jednym kadrze, ale tym razem wystarczył tylko podłużny ruch w oszacowanym kierunku, by już przy pierwszym najeździe zatrzymać się na rozjaśnionym obszarze nieba. Ładna i kształtna - tak bym ją określił. Ponadto przypominała koło o nieoznaczonych granicach. Była dosyć jasna i już po krótkiej chwili wpatrywania się, dostrzegłem przy pomocy techniki zerkania nieregularności jej struktury. Jej północno wschodnia część wydawała się jakby trochę jaśniejsza i grubsza, z małą czarną kropką na peryferiach. Kolejne minuty coraz bardziej wykrzywiały jej pozornie symetryczny kształt i uwypuklały wskazany obszar. Zostawiłem ją, po czym przemieściłem się w kierunku wspomnianego Propusa. Stopień od niego na połnocny wschód znajdował się najjaśniejszy rejon Galarety. Wydawało się, że będzie łatwiejsza, ale okazała się obiektem dość nieoczywistym. Pierwsze spojrzenie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, ale pod naporem powoli zaczęła się poddawać mojej woli. Najpierw ukazała szarawy opar we wskazanym miejscu, który następnie przybrał łukowatą postać. Rósł, lekko jaśniał i zastygł w pozycji, w jakiej go zapamiętałem. Jasno-szary, wygięty i lekko kontrastujący. Skończywszy z Galaretą przeczesałem mrowie gwiazd jednym, szybkim ruchem, zatrzymując się w samym środku perseuszowego ramienia. Tutaj czekał na mnie kolejny smaczek nocy, Kalifornia. Nie ukazała nic spektakularnego podczas powyżej opisanej, lutowej sesji obserwacyjnej - później bywało lepiej, ale nadal nic wyjątkowego. Tym razem mnie zaskoczyła... Już pierwsze spojrzenie na obszar na północ od ksi Persei ukazało jakby lekkie pojaśnienie tła. Jednak sama mgławica zaczęła wychodzić z ukrycia po kilku minutach intensywnego wpatrywania się w okular lornetki. Jej pierwszy fragment wyłonił się wyraźnie z rejonu oddalonego o około stopień na południowy wschód od gwiazdy HD 25152. Wypłynął, niczym wątły strumyk, miarowo zalewając symetryczną elipsą terytorium o średnicy może dwóch stopni. Dotarł aż po zachodnie peryferia obiektu, znajdujące się ponad wspomnianą ksi Persei. Myślałem, że to koniec, jednak po kilku minutach dostrzegłem jakby ogonek - małą smugę delikatnego blasku łączącą słabe gwiazdki na zachodniej stronie mgławicy. Całość, oglądana kątem oka, przypominała mi kosmiczną gruszkę, a puściwszy wodze fantazji doszukiwałem się w niej kształtu amerykańskiego stanu. Mgławica bynajmniej nie była jasna - popielata i mdła, jednak wystarczająco kontrastująca z tłem, by wyznaczyć jej granice. Muszę przyznać, że taki widok, w świetle wcześniej uzyskiwanych obrazów, bardzo mnie zaskoczył i przywołał szeroki uśmiech na twarzy, dlatego spędziłem tam jeszcze kilka chwil. Następnie przeskoczyłem na drugą stronę gwiazdozbioru, to jest w okolicę jego granicy z Kasiopeją. Podobny opis od razu nasuwa na myśl położenie dwóch, chyba najpopularniejszych gromad gwiazd, jednak nie ich docelowo poszukiwałem. Przedmiotami mojego zainteresowania były dwie mgławice: Serce i Dusza. Obie rozległe, praktycznie nie mieszczące się na raz w jednym kadrze mojej lornetki, stanowiły jeden z moich ulubionych celów na niebie, całe szczęście widoczny przez cały rok. Najazd - jak zawsze - rozpocząłem od skierowania lornetki na wspomniane gromady (tu zatrzymałem się na małą chwilkę), a potem poruszając się wzdłuż łuku warkocza z gwiazd, który zakręcał w kierunku północno-wschodnim. Jego kraniec, mimo że lekko przesunięta ku północy, wieńczyła kolejna gromada - Stock 2, od której sunąc na północny zachód, szybko natrafiłem na obszar pierwszej z mgawic - Serca. Pierwszą rzeczą, którą ujrzałem było samo jej centrum: lekka, ale wyraźna mgiełka otaczająca gromadę Melotte 15. Popielata jasność rosła w moich oczach, lekko odbijając i po łuku zmierzając do kolejnej gromady NGC 1027. Nie dotarłszy bezpośrednio do niej, zatrzymała i jakby lekko przytyła w moich oczach. Wyrosło jej jeszcze małe pogrubienie około pół stopnia na zachód od Melotte 15 i tyle - super widok. Z kolei na wschód od gromady uwidocznił się kolejny fragment, oddzielony od reszty - IC 1795, przypominający mgiełkę o nieregularnym kształcie, jednak o całkiem przyzwoitej jasności. Zacząłem wypatrywać południowego łuku mgławicy, który mógłby teoretycznie stworzyć ładną pętelkę z wcześniej wypatrzonym fragmentem, jednak złudna struktura, którą "dostrzegłem" nie w pełni spełniała wymagania (swoją drogą, ową pętlę widziałem później w ośmiocalowym Newtonie, wyraźną i oczywistą, otaczającą Mel 15). Wydawało mi się za to, że patrząc szerzej, czyli na cały obszar obiektu widzę lekkie pojaśnienie tła - jakby mgławica chciała dać znać o swojej pozycji. Ładnie się to prezentowało i po krótkiej obserwacji przeniosłem się na terytorium Duszy. Tutaj już nie było tak kolorowo, choć nie narzekam. Ukazała się jako pogrubiona, ukośna linia szarości, łącząca szereg gwiazd. Jej popielaty blask nie był tak intensywny, jak w przypadku Serca, ale nie sprawiało to szczególnych problemów. Jej kształt zapamiętałem jako rozciągnięty i dość łagodny. Przez dłuższą chwilę krążyłem po okolicy, zachaczając o obie mgławice, ale także spoglądając na piękne gromady gwiazd. Następnie przeniosłem się do sąsiadującego z mitycznym herosem, gwiazdozbioru Woźnicy. Tutaj, oczywiście oprócz wspaniałych gromad otwartych i jednego z moich ulubionych asteryzmów, moim celem były kolejne dwie mgławice - IC 410 i Mgławica Płonąca Gwiazda. Obie znajdują się całkiem blisko siebie, a ich znalezienie jest dziecinnie proste, ponieważ sąsiadują po dwóch stronach z jasnym łukowatym asteryzmem utworzonym z gwiazd widocznych gołym okiem. Po jego wschodniej stronie doświadczymy widoku pierwszej z wymienionych mgławic. W mojej lornetce jawiła się jako jasna kałuża, o poszarpanym, jednak wciąż okrągłym kształcie, będąca w istocie tłem gromady gwiazd. Tutaj czas poświęcony na wpatrywanie się w cel niewiele dał - względnie szybko ukazała, to co miała ukazać i na tym koniec. Napisałem w relacji z lutego, że wtedy wogóle jej nie dostrzegłem - sam się teraz dziwię. Jak wiadomo, na jej terytorium znajdują się tak zwane Kijanki, czyli formacje gazów, z perspektywy ziemskiego obserwatora rzeczywiście przypominające te małe stworzonka. I tu rodzi się moje pytanie: jakiej apertury potrzeba, żeby je dostrzec? Widział je ktoś w wizualu? Wracając do moich lornetkowych zmagań - towarzyszka opisanej mgławicy znajdowała się po zachodniej stronie łuku. Płonąca Gwiazda za bardzo się nie zmieniła od ostatnich obserwacji, za to nie przestała zachwycać. Jęzorek wodorowych pyłów rozciągał się od zmiennej AE Aurigae, aż po rejon oddalony od gwiazdy o około pół stopnia w kierunku zachodnim. Nie duża i jasna, zdawała się być przestrzenna - jakby lekko wypukła, lub czymś wypełniona. Była widoczna już przy pierwszym rzucie oka, oczywiście jako lekkie pojaśnienie, które po kilku minutach urosło. Obie mgławice, wraz z okolicznymi gromadami gwiazd, powodowały, że Woźnica była iście krainą pyłowych jezior. Wróciłem do Oriona, ponieważ przypomniałem sobie o pominiętym wcześniej Płomyku i Końskim Łbie. Na dostrzeżenie tego drugiego nie miałem większych nadziei, ale za to jego okolice, przy podobnych warunkach powinny się pokazać. Tak jak podejrzewałem, po chwili od usunięcia większości blasku Alnitaka z kadru (co niestety spowodowało, że sama mgławica nie była na samym środku pola widzenia), dostrzegłem pionową granicę pomiędzy jaśniejszym, niewiele różniącym się od tła zachodem i jakby nienaturalnie ciemnym wschodem. Wiodącą gwiazdą jasnego obszaru była sigma Orionis, a na powierzchni ciemnego górowały HD 37903 i HD 38087. Końskiego Łba nie widziałem (ktoś go widział w podobnej aperturze?) i raczej nawet nie byłem tego bliski - wszelkie różnice struktur tego obszaru były raczej poza moim zasięgiem. Niemniej cieszę się z osiągniętego rezultatu. Za to Płomień widziałem bez większego problemu - w sumie jak zawsze. Przy pierwszym najeździe wydał się niesymetrycznym wybrzuszeniem blasku Alnitaka. Z każdą chwilą obserwacji rósł i powoli odcinął się od gwiazdy, stając się zauważalnie odrębnym obiektem. Po pewnym czasie kątem oka dostrzegłem jakby różnicę w fakturze obu obiektów, tj. blasku gwiazdy i powierzchni mgławicy, która była bardziej miękka w odczuciu. Ostatecznie zauważyłem pociemnienie w centrum obiektu, w postaci małej plamki. Przeniosłem się wyżej, znajdując, widoczną na pierwszy rzut oka i bez specjalnego określania pozycji, mgławicę M78, wraz z towarzyszką NGC 2071. Obie podobne - rozmazane, zaokrąglone mgiełki szaro-białego mleka, przedzielone czarnym pasem. Różniły się zasadniczo tylko rozmiarem, którym M78 przewyższała sąsiadkę. Obszar wokół nich wydawał się jakby ciemniejszy od okolicznego nieba, co przywodziło na myśl czarne struktury M42 - oczywiście w mniejszym stopniu. Jako ostatni, opiszę obiekt, który mnie osobiście zaskoczył. Mgławica Mewa była moim ostatnim celem na tę noc, lecz nie pokładałem w niej zbyt dużych nadziei, a tu proszę - niespodzianka. By ją odnaleźć przeniosłem się na północne pogranicze konstelacji Wielkiego Psa. Odnalazłem gwiazdę 14 CMa. Od niej przesunąłem się 2 stopnie na wschód i miałem w planach, nieopodal łuku z gwiazd zaczynającego się na FN CMa, a kończącego noa HIP 34297, wypatrywanie mgławicy. Ta jednak ukazała się prawie od razu. Już przy pierwszym najeździe widziałem zakrzywiony, słabiutki, pyłowy łuk, jakby dopełniający ten utworzony z gwiazd. Rósł i pęczniał na północ, aż do dwóch gromad - NGC 2343 i 2335. Domyśliłem się, że jest to skrzydło wyobrażonego ptaka - wspaniały widok. Dałem jej jeszcze nabrać trochę kontrastu, a później poszperałem jeszcze na południu, odnajdując gromadę NGC 2345 i wyruszyłem na wschód. Tam szybko natrafiłem na mgławicę Hełm Thora. Śliczna, niewielka, bezkształtna, szara masa, o ile można tak powiedzieć. Na tym zakończyłem obserwacje. Spakowałem lornetę i wróciłem do domu. Mam świadomość, że publikuję tekst, który powinien tu być od niemal miesiąca, szczególnie, że od prawie miesiąca był gotowy - jakoś zabrakło czasu i chęci, żeby go sprawdzić i dopracować.
    3 punkty
  6. Dawno nikt nic tu nie wrzucił, a wygląda na to, że w najbliższych dniach jest szansa na sensowną pogodę, przy coraz mniejszym i później wschodzącym Księżycu. Po głowie chodziło mi kilka fajnych, wartych opisania obiektów; do niektórych zabieram się od kilku lat (kapitalna NGC 4244 w Psach Gończych czy NGC 3242 - efektowny Duch Jowisza w Hydrze, który notabene został właśnie Obiektem Tygodnia na deepskyforum.com), ale wygląda na to, że ich czas jeszcze nie nadszedł. Z czym przegrały? Z kwintesencją wiosennego nieba, czyli zwartą grupą galaktyk, skatalogowanych przez kanadyjskiego astronoma Paula Hicksona pod numerem 44. Czym jest grupa? Ano, musi zawierać więcej niż dwie, ale nie więcej niż kilkadziesiąt składników (powyżej tej liczby mówimy już o gromadach). Katalog zwartych grup Hicksona (HCG, Hickson Compact Groups) został opublikowany w 1982 roku; uwzględniono w nim 100 pozycji, liczących zwykle od 4 do 5 galaktyk (łącznie 462), położonych blisko siebie i grawitacyjnie oddziałujących. Oddziaływania te mogą doprowadzić do połączenia w jeden obiekt lub ostatecznego zerwania grawitacyjnych więzi. "Hicksonami" są tak znane szlagiery jak Sekstet Seyferta czy Kwintet Stephana. Numer 44 to łatwa, efektowna i dość jasna jak na ten katalog grupka czterech, blisko położonych i powiązanych grawitacyjnie galaktyk ? z których trzy (NGC 3193, NGC 3190, NGC 3185) rozmieszczone są w jednej linii, zaś najsłabszy składnik (NGC 3187) znajduje się tuż nad i po prawej (albo pod i na lewo, gdy używamy niutka) ?flagowym? obiektem tej grupy, mianowicie galaktyką spiralną NGC 3190. Całe to stadko znajduje się w odległości ok. 60 mln lat świetlnych od Ziemi. Przy dobrym niebie, w dwunastu i trzynastu calach nie miałem trudności z dostrzeżeniem wszystkich czterech galaktyk; w mniejszych sprzętach może być problem z NGC 3187. Engiec ten - z uwagi na małą jasność całkowitą (13.4 mag) i powierzchniową (SB 14,9) - jest dobrym wyznacznikiem jakości nieba. Czasem mam spore problemy z jego wyłuskaniem w dwunastocalowcu, niemniej podczas nocy z dobrą przejrzystością był on dostępny już w newtonie 10?. W jego przypadku warto czasem skorzystać z techniki zerkania, ale nawet wówczas zobaczymy tylko zwiewnego, ulotnego "duszka" ? nieco wydłużone pasemko, bez śladu jakiegokolwiek detalu. Ciekaw jestem, czy ktoś z was widział go w czymś jeszcze mniejszym? Posiadacze popularnych "ósemek", próbowaliście? Gwoli ścisłości, detal nie wylazł mi też przy paczaniu na pozostałe galaktyczki: w spiralnych NGC 3190 oraz 3185 dopatrzyłem się tylko nieco jaśniejszego jądra, otoczonego mglistym halo (dość ulotnego w przypadku 3185), a eliptyczna NGC 3193 to gwiazdopodobna, rozmyta kropa, przytulona do pobliskiej gwiazdki. źródło: http://www.apod.pl/apod/ap070319.html Grupka jest łatwa do odszukania; wystarczy namierzyć głowę (czy raczej kark) Lwa, następnie ustawić szukacz mniej więcej w połowie drogi pomiędzy jasnymi gwiazdami Gamma i Zeta Leonis i już. Wszystko ładnie zmieści się nam w polu widzenia okularu, bo galaktyki są ciasno upakowane na obszarze kilkunastu minut kątowych. Uroku całości dodaje obecność w kadrze kilku słabych (7.5 ? 10.5 mag) gwiazdek. Podczas najbliższej, pogodnej nocy mam zamiar przymierzyć się do HCG 44 z lornetą 100 mm. Oczywiście nie liczę na całość, ale NGC 3190 (11.2 mag) i 3193 (10.9 mag) powinny być w zasięgu. Ciekawe może się też okazać polowanie na ciemne pasmo w NGC 3190; podobno jest widoczne w większych powiększeniach w nastocalowym lustrze. To jak, spróbujecie i dacie znać jak poszło?
    2 punkty
  7. Witam wszystkich. Postanowiłem, że moim pierwszym wpisem na forum będzie relacja z ostatnich obserwacji, a właściwie dwie relacje. Zasadniczo, po pochmurnym grudniu i jeszcze gorszym styczniu, trzy pogodne noce na początku lutego (3 na 4, 4 na 5 oraz 6 na 7 lutego) były dla mnie czymś wyjątkowym... na tyle wyjątkowym, że postanowiłem opisać, co widziałem. Sprzęt, którym obserwowałem to teleskop GSO 8" oraz lornetka Celestron Sky Master 15/70. Pierwsza część opisuje noc z 6 na 7 lutego, a druga czerpie ze wszystkich trzech nocy, jednak stanowi tylko moje zmagania lornetką z mgławicami. Skarby zimowych konstelacji: Zacząłem od M42 - jak zawsze niezawodnej. W ósemce prezentowała się wspaniale: ciemny Rybi Pysk, kontrastował z jasną, południową częścią mgławicy, której nieregularna struktura była doskonale widoczna. Zachodnia część wyraźnie szersza i głębiej wcinająca się w czerń nieba. Trapez w środku mgławicy przypominał diamentowe szpileczki i magicznie przyciągał wzrok. Wielka Mgławica, jak zresztą zawsze, jawiła mi się niczym olbrzymi ptak, wyciągający skrzydła do lotu. Objąłem wzrokiem także Mgławicę de Mariana - wyraźną, jakby o trochę innej strukturze niż okolica. Spojrzałem na obszary południe od Wielkiej Mgławicy ? tutaj znajdowała się NGC 1980 ? gromada całkiem jasnych gwiazd na tle szarej mgiełki. Powędrowałem trochę na północ, mijając M42, by trafić wprost na mgławicę NGC 1977, tzw. Running Man Nebula, prezentującą się jako wyraźne pojaśnienie na tle okolicznych, młodych gwiazd. Ponad nią wznosiła się gromada gwiazd NGC 1981 ? spojrzałem na nią tylko przelotnie. Pozostawiając Miecz Oriona, skierowałem lustro teleskopu dalej na północ, w kierunku Pasa. Już przy pierwszym najeździe dojrzałem pojaśnienie na wschód od Alnitaka będące w istocie mgławicą NGC 2024, szerzej znaną jako Mgławica Płomień. W pierwszej chwili wydał mi się jakby niesymetrycznym rozciągnięciem blasku Alnitaka, jednak w miarę upływu czasu, dostrzegłem jej wyraźną odrębność, a nawet słabe, prawie niewidoczne pociemnienia wewnętrznych struktur. Gorzej poszło z IC 434, w której lokalizację musiałem się całkiem długo wpatrywać, zanim zobaczyłem coś na kształt linii rozdzielającej swoją ciemniejszą wschodnią i jaśniejszą zachodnią stronę. Końskiego Łba, czyli Barnard 33 w ogóle nie dostrzegłem ? skierowałem wzrok lekko na wschód. Szukając wzrokiem NGC 2026 widniejącej w katalogu Van den Bergha pod numerem 52, wyśrodkowałem obraz na niespełna ośmio-magnitudowej gwieździe HIP 26816. Wydawała się posiadać troszeczkę zbyt dużą poświatę, jak na swoją jasność, dlatego uznałem, że chyba dostrzegłem mgławicę. Znów przeniosłem się około stopień na północ w poszukiwaniu M78. Pokazała się od razu, bez żadnego problemu, razem z okoliczną NGC 2071 ? obie wydawały się być wlotem i wylotem rozświetlonego wewnątrz tunelu. Obok (lekko na wschód) dojrzałem jeszcze słabiutką gromadę otwartą NGC 2112, a następnie wróciłem na południe, do wspaniałego Alnitaka, by spojrzeć na Pas Oriona w jego pełnej krasie. Przesuwając się stopniowo na zachód, poprzez Alnilama, aż do Mintaki, eksplorowałem także słabsze gwiazdy gromady otwartej Collinder 70. Opuszczając asteryzm, nie zaprzestałem ruchu w kierunku zachodnim, docierając do pomarańczowej gwiazdy pi6 Orionis. Zatrzymałem się w tym miejscu i skierowałem się bardziej na północ. Stanąłem tylko na chwilę, by podziwiać piękno jasnej, czerwonawej 5 Orionis w sąsiedztwie Al Taj III czyli pi5 Orionis, mającej z kolei wyraźnie niebieską barwę, doskonale kontrastującą z czerwonym sąsiadem. Następnie, poruszając się po łuku oglądałem w kolejności pozostałe cztery pi Orionis, tworzące (razem z dwoma wcześniej widzianymi) asteryzm Tarczy Oriona. Będąc na jej szczycie przesunąłem się stopień na zachód, znajdując niemal od razu niewielką gromadę otwartą NGC 1662, która mimo to wydała mi się całkiem jasna i kontrastująca. Około pięć stopni dalej na zachód, już w Byku, znajduje się serce gromady Hiady, w której znalazłem się po chwili. Eksplorowałem ją przez kilka dłuższych chwil, podziwiając piękną barwę Aldebarana oraz ciekawy, symetryczny sześciobok utworzony przez Hyadum III i IV, 80 i 81 Tau oraz HIP 21053 i 21029, będący chyba nieskatalogowanym nigdzie asteryzmem, pozostającym jednak moim stałym punktem w programie obserwacji Hiad. Oderwałem się od teleskopu, ponieważ chciałem zobaczyć Dżdżownice w nieco szerszym, 4,4 stopniowym polu widzenia lornetki. Dwururka ukazała piękny, wręcz kolorowy spektakl rozgrywający się wewnątrz gromady. Zdawało się, że najjaśniejszy, czerwonawy Aldebaran przyćmiewał towarzyszy swym blaskiem, podczas gdy każdy z nich, starając się wybić, prezentował własną wyjątkowość. Razem, niczym perełki, zachwycały na każdym z siedemdziesięciu milimetrów szkła mojej lornetki. Wpatrywałem się w gromadę jeszcze przez dłuższy moment, po czym przeskoczyłem w kierunku zachodnim, zatrzymując się na znajdujących się sześć stopni dalej gromadzie Plejad. Jak zawsze, zachwycające, w szerokim polu, zdawały się być skarbem, zatopionym na dnie czarnego morza. Ich błękit przywodził na myśl lazurową barwę wody lub błękitną głębię bezchmurnego nieba. Najpierw podziwiałem wspaniałą Merope, wraz z jej jasnym i wyraźnym jęzorem mgławicy NGC 1435, skierowanym na południe. Jak po stopniach schodów, po dwóch gwiazdach zszedłem nieco niżej do Elektry i jej towarzyski Caleano; następne były Maja, Tajgeta oraz powyżej Sterope i Asterope: wszystkie cztery, niczym płaszczem, okryte były delikatną mgiełką mgławicy NGC 1432. Później, jakby przez bramę, przeszedłem pomiędzy dwiema gwiazdami w kierunku Alkione. Tutaj było nieco gęściej ze względu na trzech okolicznych sąsiadów gwiazdy. Podziwiałem ją przez chwilę, a potem także Plejone i Atlas, a następnie opuściłem gromadę. W tym momencie znów przesiadłem się na teleskop, który niemal natychmiast skierowałem na następny punkt mojego programu, a mianowicie gromadę otwartą NGC 1647 w centrum Byka. Rozróżniłem poszczególne gwiazdy topiące się w szarawym, mdłym świetle, będącym skumulowanym blaskiem gromady, a następnie przesunąłem się dalej na północ w kierunku gromady NGC 1746 ? większej i troszkę jaśniejszej od poprzedniczki. Kierując się pięć stopni na południowy wschód, znalazłem dwie gromady NGC 1807 oraz 1817. Obie miały kształt malutkiego łuku i wydawały się jakby okalać z dwóch stron niewidoczną, czarną sferę. Teraz zdecydowałem się na dobrze znany obiekt otwierający Katalog Messiera. Przemieszczając się pół stopnie na zachód od zeta Tauris, ujrzałem Mgławicę Krab, tak jak zawsze ? jako rozciągniętą, szarą mgiełkę, z nieregularną strukturą. Jej charakterystyczny kształt, niemożliwy do pomylenia z niczym innym, przyciągał mój wzrok podczas każdych zimowych obserwacji. Przeszedłem do Woźnicy. Na pierwszy ogień w tym gwiazdozbiorze obrałem M37, M36 oraz M38 (w tej kolejności). Wszystkie trzy prezentowały się wspaniale. Ich gwiazdy jaśniały na tle jasnoszarych sfer, tworząc wrażenie gromady kulistej. Nie liczyłem gwiazd, które byłem w stanie odróżnić, jednak uważam, że we wszystkich trzech przypadkach otrzymałbym liczby rzędu kilkudziesięciu. Czy coś więcej można powiedzieć o tych gromadach? Czy słowa są dobrym nośnikiem, by zobrazować ich piękno? Zlokalizowałem kolejną gromadę na terenie gwiazdozbioru, a mianowicie NGC 1857 ? nie była trudnym do znalezienia celem, prezentowała się dosyć wyraźnie ? a następnie powędrowałem dalej na południe, by odnaleźć charakterystyczne gwiazdy ułożone w kąt prosty, którego dłuższe ramię pokierowało mnie w stronę kolejnego obiektu ? NGC 1778. Gromada kontrastowała szarą mgiełką z ciemnością nieba. Rozróżniłem kilka gwiazd. W tym momencie znów przyłożyłem do oczu lornetkę, by podziwiać skarby Woźnicy. Widok autentycznie zapierał dech w piersiach. Zacząłem od M37 i wędrowałem na zachód dostrzegając kolejne gromady otwarte. Całość wydawała mi się ogromną siecią aglomeracji miejskich, a gromady, niczym olbrzymie miasta, swym blaskiem przyćmiewały okolicę. Na skraju rozlewało się jezioro Mgławicy Płonąca Gwiazda, która w 70 milimetrach szkła mojej lornetki jawiła się jako zakrzywiony jęzor wodorowego pyłu, którego największe zagęszczenie obejmowało obszary wokół tytułowej bohaterki obiektu ? gwiazdy zmiennej AE Aurigae. Całość prezentowała się naprawdę świetnie, a odchodząc od lekko poetyckiego tonu, warto zaznaczyć, że w dwururce dostrzegłem także perłowe gromady NGC 1907 oraz 1893, przy czym nie dostrzegłem mgławicowego obszaru otaczającego tę drugą. Pozostawiłem Woźnicę samą sobie i przesiadając się z powrotem na teleskop znów wstąpiłem w granice Oriona. Skierowałem lustro teleskopu na gromadę Collinder 69, tworzącą Głowę Oriona. Jej ułożenie gwiazd, wraz z jasną Meisą i Heką tworzyło ciekawą figurę, której poświęciłem kilkadziesiąt sekund, kierując się następnie do samego centrum maczugi mitycznego bohatera. Zatrzymałem się na gromadzie NGC 2169 ? jasnej, pięknie kontrastującej z tłem grupie gwiazd, układających się w asteryzm, przypominający liczbę 37. Przeniosłem się wyżej w poszukiwaniu mgławicy Głowa Małpy, którą, wydaje się dostrzegłem jako leciutkie pojaśnienie tła, ale nie jestem pewien. Dwa stopnie dalej, w kierunku północno-zachodnim, znalazłem całkiem jasną gromadę otwartą NGC 2129, od której, mijając 1 Geminorum, przeszedłem wprost do gromady M35 ? pięknej, jasnej, rozległej grupy wielu gwiazd. Według Wikipedii zawiera ona 120 gwiazd jaśniejszych od 13m ? i to naprawdę rzuca się w oczy. Powędrowałem do okolicznej jasnej gwiazdy zwanej Propus i szukałem w jej sąsiedztwie mgławicy IC 443 ? niestety bez powodzenia. Muszę się zająć nią przy następnych obserwacjach, ponieważ zaliczyłem wpadkę, gdyż obszar w którym jej szukałem prawdopodobnie nie obejmował najjaśniejszych fragmentów mgławicy. Trochę zrezygnowany wróciłem na południe i wtargnąwszy do gwiazdozbioru Jednorożca, szukając chyba pocieszenia, skierowałem teleskop od razu na NGC 2237, czyli popularną Rozetę. Obiekt dostrzegalny gołym okiem, jako nikła mgiełka na pograniczu, pomiędzy postrzeganiem, a sugestią, która w miarę upływu czasu stała się coraz bardziej oczywista, jednak wciąż lepiej widoczna metodą zerkania. W okularze teleskopu obiekt wyglądał naprawdę dobrze. Piękna, jasna gromada NGC 2244 w jej środku rozświetlała wyraźne, jasnoszare pyły na obrzeżach, przypominające płatki kwiatu. Oczywiście, nie było to tak dostrzegalne, jak w przypadku np. M42, ale można było zauważyć niejednorodne struktury Rozety. Przeniosłem się na południowy wschód, mknąc jak burza, z chwilą tylko przerwy przy gromadzie NGC 2301 oraz przy dość nieoczywistej NGC 2268, by wreszcie dotrzeć do jasnej NGC 2232, której gwiazdy ustawione w dwa rzędy, niczym ramiona, wskazują kierunki północny oraz południowy. Następnym, zaplanowanym etapem obserwacji podczas tamtej nocy był kompleks gromad znajdujących się na wschodnich i północnych peryferiach Wielkiego Psa oraz także kilka obiektów w północnej części wyłaniającej się zza horyzontu Rufy. Chciałem zatoczyć koło, by ostatecznie znów znaleźć się w okolicach oglądanych chwilę wcześniej gromad w Jednorożcu, dlatego rozpocząłem od skierowania lustra teleskopu na najjaśniejszą gwiazdę nieba północnego. Mocny, zimny i ostry niczym sople lodu blask Syriusza wbijał się w siatkówkę, powodując lekkie zmrużenie oka. Przez chwilę jeszcze pochłaniałem czyste -1,45 magnitudo blasku, po czym udałem się na poszukiwania psiego serca. Jakieś cztery stopnie na południe ukazało się moim oczom pod postacią M41. Może nie tak duża i posiadająca mniejszą ilość gwiazd niż M35, jednak dalej wspaniała. Całkiem rozległa i jasna, zasługująca na nadane jej przeze mnie miano serca Canis Majoris. Wyodrębniłem także jej najjaśniejszy składnik ? niespełna siedmio-magnitudową HIP 32406 o barwie Aldebarana czy Betelgezy. Następnie przeniosłem się około siedmiu stopni w kierunku południowo-wschodnim, mijając gromadę Collinder 121, przy której zatrzymałem się tylko na krótką chwilę, by znaleźć się na linii łączącej omegę Canis Majoris z jaśniejszym od niej Wezenem. Jeden stopień na północ i już byłem w centrum NGC 2354 ? rozległej gromady gwiazd. Powyżej i trochę na wschód od razu trafiłem na kolejny cel ? gromadę NGC 2362 czyli Caldwell 64. Oczarowała mnie od pierwszego spojrzenia ? w całości skupiała się wokół znajdującego się w jej środku błękitnego nadolbrzyma tau Canis Majoris, a inne przynależące do niej gwiazdy wydawały się do niego lgnąć; były mniejsze, niczym szpilki wyłaniające się z jasnoszarego tła. Dalej pokonałem półtora stopnia, przemieszczając się na północ, znajdując kolejną nieoczywistą gromadę NGC 2367. Klucząc wśród gwiazd odnalazłem dwie następne, sąsiadujące ze sobą gromady: NGC 2384 oraz 2383, które przypominały mi pewne dwie gromady zlokalizowane w Byku, powyżej wymienione. Następnie znalazłem, nie bez problemów NGC 2421, jednak prawie natychmiast przeszedłem do następnego obiektu, widząc niebezpiecznie zbliżające się zachmurzenie. Oderwałem wzrok od teleskopu, lekko zaalarmowany jakimś odgłosem w pobliżu mnie, spojrzałem na niebo ? było w ponad połowie zachmurzone, a chmury szybko przemieszczały się z północy na południe. Wiedziałem, że moje obserwacje z tego powodu zbliżają się do końca, jednak postanowiłem dojść jak najdalej, na liście obiektów, które sobie zaplanowałem. Kolejnym celem była gromady NGC 2409 oraz Bochum 5 leżące w swoim bliskim sąsiedztwie. Dostrzegłem je, choć druga z nich nie była taka łatwa. Później Czernik 29, którego znalezienie było niemałym wyzwaniem, jednak ostatecznie zobrazował się na okularze teleskopu, ledwo widoczny (być może z sąsiedzką gromadą Hafner 10, jednak co do tego nie jestem pewien, czy rzeczywiście ją widziałem, czy tylko mi się wydawało). Idąc na wschód bez problemu znalazłem NGC 2414 ? jasną i wyraźną. Ostatecznie dotarłem do celu tego rajdu wśród gromad, osiągając M46 oraz M47. Obie piękne, na tle jasnoszarych pojaśnień tła. Wodziłem teleskopem od jednej do drugiej, podziwiając je w całej ich krasie ? następnie zlokalizowałem okoliczne NGC 2425 i 2423. Kiedy jednak kierowałem teleskop ponownie na M46, by spróbować zlokalizować mgławicę planetarną w jej wnętrzu, widniejącą pod numerem 2438 w New General Catalogue, zauważyłem wyraźne pogorszenie widoczności. Oderwałem wzrok od okularu teleskopu, by stwierdzić, że niebo w większości okryte jest płaszczem chmur, a okolice obserwowanych przed momentem gromad spowija szarawa snuja. Moje plany obserwacji kompleksu gromad na zachód i północ od M47, a także widocznej części Rufy, zostały skutecznie pokrzyżowane przez warunki atmosferyczne. Postanowiłem wrócić w te rejony podczas następnej, pogodnej nocy. Lornetkowe batalie mgławicowe: Wielka Mgławica Oriona M42 i okolice ? W szerokim polu lornetki widoczne wraz z północnymi NGC 1977 oraz 1981 i z położoną ponad mgławicą, otaczającą gromadę młodych gwiazd NGC 1980. Sama Wielka Mgławica wraz z M43 widoczna wspaniale ? trapezowaty, szerszy po zachodniej stronie jasny jej kształt kontrastuje z powyższymi ciemnymi chmurami tak zwanego Rybiego Pyska z wieńczącą go, diamentową gromadą Trapez. Mgławica Płomień (NGC 2024) i IC 434 wraz z Końskim Łbem B33 ? Podczas każdej z trzech nocy obserwacyjnych, wynik pozostawał taki sam: płomień na początku nieoczywisty, ale widoczny jako niesymetryczne zgrubienie blasku bijącego od Alnitaka, po pewnym czasie trochę bardziej odrębny. IC 434 niewidoczna za każdym razem, nie mówiąc już o B33... Rozeta czyli NGC 2337 ? Rozeta zauważona już za pierwszym razem. W szerokim polu lornetki widoczna jako wyraźne, szarawe pojaśnienie otaczające gromadę otwartą gwiazd o charakterystycznym, podłużnym kształcie: NGC 2244. Naprawdę fajnie prezentuje się w szerokim polu lornetki. Mgławica Płonąca Gwiazda czyli Caldwell 31 ? jasna, wyraźna i oczywista. Szaro biała, łukowata smuga z jasną AE Aurigae na skraju. Pięknie prezentowała się w towarzystwie znanych powszechnie gromad otwartych Woźnicy. Widoczna oczywiście za pierwszym razem, co nie przeszkadzało do niej wracać podczas każdej z trzech nocy. Mgławica Merope (NGC 1435) oraz Mgławica Maja (NGC 1432) w Plejadach ? Mgiełka wokół Merope wyraźna, jasna i oczywista, dostrzegalna na wprost, o kształcie, zakrzywionego jęzorka. Z Mgławicą Mają było nieco gorzej, jednak po krótkiej chwili także się ujawniła łącząc Plejady: Tajgetę, Maję, Steropę i Asterope. Dostrzeżone pierwszej nocy. Serce i Dusza czyli IC 1805 i 1848 ? W lornetce obie mgławice nie były tak oczywiste jak w teleskopie. Jeśli chodzi o pierwszą z nich, to na pierwszy rzut oka widać było tylko gromady gwiazd Melotte 15 znajdującą się w centrum IC 1805 oraz gromadę NGC 1027 na jej peryferiach. Samą mgławicę udało mi się jednak przełamać pierwszej nocy po kilku minutach intensywnego wpatrywania. Ukazało się, wbrew pozorom całkiem dużo ? wyraźne pojaśnienie na obszarze pomiędzy obiema gromadami, oraz jakby ciemne plamki gdzieniegdzie. Nie jestem pewien czy z powodu sugestii, czy rzeczywiście widziałem delikatną mgiełkę w rejonach lokalizacji IC 1795 czyli Fish Head Nebula. Z Duszą zaś było trochę trudniej ? musiałem czekać na jakikolwiek sygnał trochę dłużej, jednak ostatecznie dojrzałem lekkie rozjaśnienie na tle ciemnego nieba. Obie mgławice zaliczyłem pierwszej nocy. Mgławica Kalifornia czyli NGC 1499 ? Tutaj tak łatwo nie było i walka trwała dłużej niż w poprzednich przypadkach, jednak na początku powiem: udało się. Pierwsza i druga noc obserwacji nie przyniosły żadnych rezultatów. Jakkolwiek intensywne wpatrywanie się w lokalizację niczym nie skutkowało. Kiedy nadeszła trzecia noc ? wydawało mi się, że warunki nieco się poprawiły, że seeing jest trochę lepszy. Zlokalizowałem miejsce, w którym mgławica jest najjaśniejsza i, tak jak już dwa razy wcześniej, zablokowawszy lornetkę na statywie, zacząłem się wpatrywać w czerń kosmosu. Z każdą sekundą byłem coraz bardziej przekonany, że nie uda mi się jej dostrzec, jednak... po jakimś czasie coś zaczęło świtać ? w pewnym miejscu dostrzegłem jakby lekkie rozjaśnienie. By się upewnić, że to nie wytwór mojej wyobraźni, patrzyłem się jeszcze przez chwilę, by stwierdzić, że tam rzeczywiście coś jest. Delikatne niczym piórko targane wiatrem, na skraju postrzegania, widoczne zerkaniem, ale jednak jest. Kalifornię uznałem za zaliczoną, choć niewątpliwie następnej pogodnej nocy znów tu zajrzę. Mgławica Głowa Wiedźmy czyli NGC 1909 ? Obiekt rozkładał mnie na łopatki za każdym razem, kiedy do niego podszedłem. Trzy próby i trzy porażki, wszystko na marne. Po prostu czarne i tyle, a tam, gdzie powinna byś najjaśniejsza część mgławicy, nie ma nic, jak długo bym się nie wpatrywał... A wy widzieliście Wiedźmę przez lornetkę? Pozdrawiam
    2 punkty
  8. @Jacek E. namówiłeś mnie Dziś przyszedł prom z Amazona a na dniach dojdzie Saturn V, farby i akcesoria
    2 punkty
  9. 2 punkty
  10. Jajks! https://github.com/LucCoiffier/DSS/releases/ 64 i 32 bit + źródła!! testować zgłaszać babole
    2 punkty
  11. Dzisiejszy zachód Słońca u mnie Canon 50d + Tamron 17-50 @50mm
    2 punkty
  12. KStars Desktop Planetarium - na Windows/OSX/Linux https://edu.kde.org/kstars/ Zapraszam osoby obyte w tym programie o napisanie kilku słów na temat samego programu oraz na temat planowania obserwacji, sterowania teleskopem itp.
    1 punkt
  13. Po ponad pół roku walki ze sprzętem, oprogramowaniem i pogodą. Powstała w końcu fotka którą chyba można pokazać na forum:) Z braku złączek (w produkcji) co za tym idzie korektora komy, gwiazdki trochę jajowate. Użyty sprzęt w stopce + IDAS P2 i guider - OLYMPUS. Lokalizacja jedna z dzielnic Katowic (miłe zaskoczenie, że tak się da). Czas: 15x300s.
    1 punkt
  14. BAADER MORPHEUS ? RECENZJA RODZINY Niemal 12 lat po teście okularów Baader Hyperion przez duet Astonocy, w którym miałem swój skromny udział, otrzymałem do testów prawie całą rodzinkę baaderowskich Morfeuszy. Mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach doczekamy się dostawy okularu 17,5-milimetrowego, którego również będę miał możliwość przetestować. Chociaż od premiery okularów z serii Baader Morpheus miną w lipcu dwa lata, są to ciągle okulary nieodkryte i być może przez to mało popularne. Zupełnie jak mitologiczny Morfeusz ? tajemniczy, przyczajony gdzieś w ciemności bóg snu. Zobaczmy więc, co powoli wyłoni się z ciemności nocy. Komplet firmowy W komplecie sklepowym znajduje się: ? okular z dwoma dekielkami i tradycyjną prostą muszlą oczną, ? dodatkowa muszla oczna z listkiem odcinającym światło boczne i z dodatkowym dedykowanym do niej dekielkiem, ? kartonowe czarno-bordowe pudełko z gąbką techniczną i wyciętym precyzyjnie konturem okularu, ? oraz materiałowe żółto-szare etui, z możliwością zawieszenia na pasku Dane techniczne i budowa okularów Pole widzenia (AFOV): 76o Ogniskowe: 4,5mm 6,5mm 9mm 12,5mm 14mm 17,5mm Masa: 350-400g Liczba soczewek/grup: 8/5 Odległość oka (ER): 17,5?21mm Maksymalna średnica obudowy okularów: 54mm Parafokalne: tak Barwa: czarna obudowa z fosforyzującym napisem Cena: 999zł Właściwości użytkowe Baader Morpheusus to okulary dosyć duże, o gabarytach i wyglądzie porównywalnym z okularami Vixen LVW czy swoimi starszymi braćmi z rodziny Baader Hyperion. Ponieważ o gustach się nie dyskutuje, pominę moje osobiste odczucia na temat ich wyglądu i skupię się na właściwościach mierzalnych i użytkowych. Deklarowane pole widzenia wydaje się być u wszystkich przedstawicieli rodziny jednakowe; z jednej strony jest zdecydowanie większe niż 70-stopniowe pole w Pentaxach XW a drugiej wyraźnie mniejsze niż 82-stopniowe pole w np. w Naglerach. To 76-stopniowe pole jest moim zdaniem o tyle dobrze dobrane, że odpowiada maksymalnemu polu jakie użytkownik jest w stanie objąć wzrokiem na raz, bez rozglądania się na boki w poszukiwaniu diafragmy. Sama diafragma odcina się dosyć ostro; jedynie ostatni procent pola widzenia na obwodzie stanowi niebiesko-granatowa obwódka. Ogniskowe prawie całej rodziny są dobrane również nieprzypadkowo. Każdy następny okular ma ogniskową o 40% większą niż poprzednik. Jedynie okular 14-milimetrowy - zapewne jako często używana, popularna do różnych zastosowań ogniskowa - jest dodatkowo ?wciśnięty? pomiędzy 12,5 a 17,5-milimetrowych braci. Masa okularów zapewnia, że czuć je w dłoni a usytuowanie środka ciężkości sprawia, że nie są wywrotne po ustawieniu pionowo na stoliku obserwacyjnym. 54-milimetrowa średnica Morfeuszy w najszerszym miejscu z pewnością będzie pomocna przy mocowaniu parki okularów do nasadki bino. Przy takim rozstawie obserwacje stereoskopowe powinny być dostępne prawie dla każdego miłośnika astronomii. Odległość ostrego widzenia to komfortowe 18-21 milimetrów w zależności od ogniskowej. Z użytkowania powinni być zadowoleni również okularnicy. Morfeusze posiadają wielowarstwowe powłoki o bardzo subtelnym, trudnym do jednoznacznego określenia zabarwieniu. Zaryzykuję stwierdzenie, są delikatnie wrzosowo-purpurowe. Same powłoki muszą być bardzo dobrej jakości, jeśli przy 8 szkłach i kilkunastu granicach szkło-powietrze każdy okular cechuje się bardzo wysoką transmisją, o czym za chwilę. Równie ważne dla komfortu obserwacji są gabaryty soczewek ocznych; mają aż 38-milimetrową średnicę i od strony zewnętrznej są płaskie. Dla porównania soczewki oczne Pentaxów XW mają 34-milimetrową średnicę a większości okularów szerokokątnych, które użyłem do testów porównawczych ma średnicę 15-25 milimetrów. Muszle oczne Morfeuszy mają niestety dwie wady ? są za niskie jak na 20-milimetrowy ER okularów - mają jedynie 10mm wysokości. Dodatkowo są wykonane ze zbyt cienkiej gumy, bardzo trudno ją wywinąć z pozycji ?spoczynkowej? to pozycji ?roboczej? bez wyciągnięcia muszli z rowka zabezpieczającego. Druga muszla oczna niestety ma trzy wady ? jest zdecydowanie za niska (ma jedynie 5mm wysokości), jest za miękka a jej listek wygięty zbyt mocno w bok zamiast do góry i nie odcina prawidłowo świateł bocznych. Na pocieszenie można powiedzieć, że przy muszlach tradycyjnych w trakcie samych obserwacji nie czuć dyskomfortu zbyt małej wysokości. Szybko nauczyłem się gdzie powinno być oko i umiejscawiałem je intuicyjnie we właściwym miejscu, chociaż od okularów w tym przedziale cenowym użytkownik wymaga czegoś więcej, np. rozwiązania z płynnie wykręcana muszlą oczną jak w porównywalnej cenowo serii WO UWAN . Na szczęście w okularach nie występuje uciążliwy efekt fasolki (efekt ?black out?). Z drugiej strony, żeby nie było zbyt wesoło, wszystkie okulary są wrażliwe na nieosiowe patrzenie; gdy tylko np. Jowisz jest poza połową promienia pola widzenia i jest obserwowany nieosiowo, to natychmiast nawet w refraktorze apochromatycznym pojawia się z jednej strony delikatnie fioletowa obwódka. Warto dodać, iż użytkownicy z dostępem do drukarki 3D mogą pokusić się o poprawienie rozwiązania fabrycznego i wydruk ergonomicznych muszli okularowych o odpowiedniej wysokości i idealnie odcinających światła boczne. Po zdjęciu muszli ocznej w każdym okularze widzimy gwint M43x0,75. Umożliwia on po zastosowaniu odpowiednich przejściówek i adapterów, fotografowanie i filmowanie w projekcji okularowej oraz digiscoping, o czym później. Przemieszczając się dalej w dół okularu trafiamy na 20-milimetrowy gumowy pierścień do trzymania okularu. Jest dodatkowo rowkowany, co daje pewny chwyt bez ryzyka upuszczenia okularu. Poniżej znajduje się kilkunastomilimetrowy pierścień z wygrawerowaną ogniskową, nazwą i polem okularu oraz logiem producenta. Unikalne jest pokrycie napisów farbą fluoryzującą, dzięki czemu wystarczy przez parę sekund poświecić na napis by delikatnie świecił w nocy przez ponad godzinę. Takie rozwiązanie pozwala na jednoznaczną orientację, gdzie w ciemnościach zlokalizowany jest okular oraz jaką ma ogniskową. Pod fosforyzującym napisem mamy dwuśrednicową tulejkę 2?/1,25?, która zapewnia uniwersalność mocowania w kątówkach i wyciągach różnych teleskopów. Tulejka na całej wysokości jest czarna i rowkowana. Półmatowa powłoka z farby jest wystarczająco twarda i odporna na zarysowanie - po pierwszych sesjach obserwacyjnych na żadnej tulejce okularowej nie widać jakiegokolwiek śladu od śrub dociskowych czy camping ringów. Wewnątrz tulei 1,25? znajduje się gwint filtrowy. Niestety w okularach 14-milimetrowym oraz 12,5-milimetrowym jego głębokość wynosi niecałe 3 milimetry i jest minimalnie za płytka do wkręcenia wszystkich zwojów filtra. Na szczęście pozostałe Morfeusze mają głębsze, około 5-milimetrowe gwinty i filtry bezproblemowo wkręcają się do końca. Tulejka 1,25? jest wkręcona w korpus, jednak w przeciwieństwie do Hyperionów, Morfeusze nie są z założenia okularami hybrydowymi i tulejki nie da się łatwo wykręcić (mi się nie udało), żeby przedłużyć korpus odpowiednimi pierścieniami dystansowymi, zmieniając przy tym ich wypadkową ogniskową. Producent deklaruje, że cała seria okularów jest parafokalna. Nie jest to w 100% ścisłe. Z rodzinki wyłamuje się okular 9-milimetrowy, który trzeba minimalnie przeogniskować przed użyciem. Cała seria ogniskuje w wyciągu teleskopowym dosyć płytko. W wyciągu refraktora 2-5mm płycej niż inne popularne okulary. O ile przy używaniu pojedynczych okularów te kilka milimetrów w tą lub tamtą stronę nie ma większego znaczenia, to przy nasadce bino zamontowanej do refraktora, gdzie o ostrzeniu na nieskończoność decydują milimetry może pojawić się problem. I jeszcze jedno spostrzeżenie użytkowe na koniec. Wydaje się, że dosyć delikatne kartonowe pudełko nie wytrzyma zbyt dużo wilgotnych nocy ? docelowo konieczne będzie zaopatrzenie się w zakręcane pudełka z tworzywa sztucznego lub walizeczkę z pianką techniczną. Ewentualnie można przechowywać Morfeusze w materiałowych futerałach dostarczanych w komplecie z okularami. Właściwości optyczne Transmisja okularów Baader Morpheus jest na bardzo wysokim poziomie. Pomimo skomplikowanej, wielosoczewkowej budowy zastosowane powłoki są bardzo wydajne a kolory oddane wiernie bez wyraźnego ocieplania czy ochładzania obrazu. Np. w podwójnej gromadzie Perseusza rzuca się w oczy kilka charakterystycznych pomarańczowawych gwiazdek; Albireo w każdym Morfeuszu prezentuje się pięknie jako pomarańczowo-niebieska parka gwiazd; również obaj gwiezdni towarzysze gromady kulistej M13 mają prawidłowo oddane kolory ? jeden jest żółtawy a drugi błękitny. Dystorsja w Morfeuszach jest znaczna, o czym świadczy poniższe zdjęcie. Jednak będąc obiektywnym należy zaznaczyć, że dystorsja na bardzo podobnym poziomie występuje w ES-ach 82-stopniowych, a w słynnych TV Naglerach jest jeszcze minimalnie większa. Poza tym, w trakcie astro obserwacji ta wada nie jest uciążliwa ani nawet zauważalna. Co innego obserwacje za dnia, szczególnie budynków czy ściany lasu, tu dystorsja z pewnością będzie odczuwalna dla każdego użytkownika. Krzywizna pola występuje ale jest minimalna. Po prostu gdy wyostrzamy gwiazdy przy samej diafragmie do idealnych punkcików, gwiazdy w centrum pola widzenia minimalnie tracą na ostrości; i na odwrót. Tu ideałem okazał się Nagler 5mm, który pomimo znacznej dystorsji pole ma płaskie praktycznie do diafragmy. Nieostrość brzegowa w teleskopach do światłosiły f/5 jest we wszystkich okularach korygowana na bardzo podobnym poziomie ? od 90-95% w okularze 14-milimetrowym do 95-98% w pozostałych przetestowanych okularach z serii. To świetny wynik, charakterystyczny jedynie dla bardzo dobrze skorygowanych okularów z górnej półki. Co ciekawe, poziom nieostrości zależy nie tylko od ogniskowej Morfeuszy ale też od obiektu, który obserwujemy. Najlepiej wypadły obserwacje Księżyca z ostrością około 98%, trochę gorzej było z księżycami Jowisza a najbardziej wymagającymi obiektami okazały się jasne gwiazdy, na których Morfeusze traciły ostrość zaraz po przekroczeniu 90%. Oczywiście cały czas mówimy o wymagającej światłosile f/5. W minimalnie ciemniejszym refraktorze f/6 było o 2-5% lepiej, w zależności od obserwowanego obiektu. Astygmatyzm i koma pojawiają się we wszystkich okularach z serii dopiero na ostatnich 10% pola widzenia, przy czym nawet przy diafragmie nie są znaczące. Gwiazdki iskrzą subtelnie i w żadnym wypadku nie przypominają komet czy kalafiorów. Odblaski ? tu niestety nie jest tak różowo. Księżyc czy Jowisz położone tuż za diafragmą Morfeuszy powodują większe lub mniejsze pojaśnienie i refleksy świetlne w polu widzenia wszystkich przedstawicieli rodziny. A przy obserwacjach dziennych pod słońce obserwujemy zauważalny spadek kontrastu. Współpraca z nasadką bino Do testu użyłem nasadki WO 1,25?. Ogniskowanie było możliwe jedynie po zastosowaniu dedykowanego barlowa 1,6x oraz kątówki 1,25?/ 90o. Obserwacja tarczy Księżyca i Jowisza z parką Morfeuszy 14-milimetrowych to czysta przyjemność. Efekt trójwymiarowości był bardzo wyraźny a obraz ostry prawie po diafragmę. Współpraca z barlowem Zastosowałem barlowa TV 2x / 1,25?. Porównywałem Morfeusza 12-milimetrowego wraz z dokręconym barlowem z Morfeuszem 6,5-milimetrowym, w refraktorze f/6. Porównanie wykazało zauważalną degradację obrazu. Okular z barlowem - czego można było się spodziewać - dał dużo płytszą głębię ostrości, aberracja chromatyczna pojawiła się trochę bliżej środka pola widzenia i przy diafragmie była na poziomie trochę mniejszym od średniego. Z kolei nieostrość brzegowa zwiększyła się z 5% do 15% od diafragmy. Na szczęście pozostałe ponad 80% pola widzenia było dalej bardzo ostre. Współpraca z fitrami Do testu użyłem filtra Zhumell OIII 1,25? oraz trochę zbyt małego aperturowo do takich wąskich filtrów, Newtona C8N. Pod dosyć ciemnym podmiejskim niebem bez filtra nie udało mi się wypatrzeć żadnego fragmentu mgławicy Veil. Tymczasem po założeniu filtra oba główne składniki: Veil wschodni i zachodni widoczne były bezproblemowo w polu widzenia 14-milimetrowego Morfeusza, będąc obiektami oczywistymi, o wyraźnych charakterystycznych kształtach. Z kolei M27 i M57 dobrze widoczne bez filtra w każdym Morfeuszu, po dodaniu filtra wprost raziły w oczy oraz ukazały drobne detale na krawędziach swoich owalnych kształtów. Digiscoping / Projekcja okularowa. Pod muszlą oczną każdy Morfeusz posiada gwint umożliwiający - za pomocą odpowiedniego adaptera - podpięcie różnych rejestratorów cyfrowych. Nie miałem pod ręką żadnego dedykowanego adaptera lecz rejestrator w postaci starego, poczciwego smartfona Huawei P8 Lite, owszem. I nie zawahałem się go użyć w najprostszy możliwy sposób: przykładając go jedną ręką do okularu w odpowiednim położeniu i utrzymując prawidłowy dystans drugą dłonią. Jak widać nawet taką prymitywną metodą można uwiecznić nie tylko rośliny i ptaki w dzień, ale nawet wykonać proste astrofotki najjaśniejszych obiektów nocnego nieba. Szczególnie ciekawie wyszło zdjęcie kosa śpiewającego przed wschodem Słońca, u którego widać nawet pojedyncze piórka na dziobie. (Przy okazji w prawym dolnym rogu został uwieczniony fragment diafragmy z granatową obwódką.) Z kolei ze zdjęć astronomicznych ciekawie wyszedł Jowisz ze swoimi czterema najjaśniejszymi księżycami. W momencie wykonywania zdjęcia separacja pomiędzy Europą a Io wynosiła zaledwie 18?. Na tarczy słonecznej, po zastosowaniu filtra udało się wyraźnie uwiecznić plamkę z grupy 2659 o wielkości zaledwie 40 jednostek słonecznych, a w pobliżu majaczą jeszcze mniejsze plamki nr 2656 i 2658. Pojedynki Tak się szczęśliwie złożyło, że prywatnie posiadam okulary będące odpowiednikami o ogniskowych praktycznie wszystkich Morfeuszy. Dodatkowo są one z podobnego przedziału cenowego 600-1300zł, czyli jest to okularowa klasa ?średnia wyższa? w porywach do ?wyższej podstawowej?. W związku z czym powstało pięć ciekawych pojedynków okularowych: Morfeusze vs okulary szerokokątne różnych producentów. Żałuję, że na czas testów nie dysponowałem żadnymi TV Delosami, ponieważ to właśnie Delosy obok Pentaxów XW wydają się być aktualnie głównymi konkurentami dla Morfeuszy na rynku. Konfrontacja obejmowała obserwacje Księżyca, Jowisza, M13, M57, asteryzmu Gwiezdne Wrota, Albireo i Epsilonów Lutni. Wszystkie pary zostały przetestowane na dosyć jasnym dublecie apochromatycznym 600mm f/6 oraz jasnym i popularnym Newtonie C8N 1000mm f/5. Co ciekawe, to ten sam egzemplarz teleskopu, na którym testowane były Hyperiony kilkanaście lat temu. Jeziorowy Masakrator, pomimo prawie piętnastu lat na karku, cały czas trzyma się wyjątkowo dobrze. * Na samym początku chciałbym zaznaczyć, że w poniższym opisie wymienię jedynie te szczegóły konfrontacji, w których odnotowałem różnice w poszczególnych parach. Jednak generalnie, pomimo skrupulatności w wyłapywaniu tych różnic, było ich naprawdę niewiele. Po prostu prawie wszystkie 10 okularów prezentuje bardzo wysoki optyczny poziom w szerokim polu widzenia. Jedynie Vixen LV Zoom zdecydowanie odstawał od pozostałych okularów, oczywiście nie jakością dawanych obrazów ale swoim wąskim, około 50-stopniowym polem widzenia. a) M4,5 vs Nagler 5 Najkrótszy z Morfeuszy miał bardzo wymagającego przeciwnika. Uległ mu minimalnie kategorii nieostrość brzegowa, gdzie notował troszkę gorsze wyniki na Jowiszu i gwiazdach ale praktycznie identyczne na Księżycu. Pokazał odblaski od Księżyca poza kadrem, ale z drugiej stronie zauważyłem przez niego więcej szczegółów na nieoświetlonej części tarczy księżycowej. Tak, Morfeusz pokazywał wyraźniej od Naglera twory księżycowe zatopione w świetle popielatym! Bardzo podobnie rozbił Epsilony w Lutni i tylko minimalnie gorzej ukazał M13. Na Gwiezdnych Wrotach był remis a M57 tylko minimalnie lepiej wyglądała w Naglerze. Wynik pojedynku w skali 1-10: 8,5 dla Morfeusza vs 9,0 dla Naglera. b) M6,5 vs UWAN 7 Kolejny Morfeusz stanął w szranki z bardzo dobrym okularem szerokokątnym ? UWANem 7mm. W refraktorze pokazał troszkę większy poziom nieostrości brzegowej na Jowiszu i Gwiazdach ale był minimalnie bardziej ostry na księżycowych kraterach. Z kolei w Newtonie był minimalnie ostrzejszy od UWANa na wszystkich rodzajach obiektów. Był bardziej podatny na refleksy świetlne od świateł spoza kadru, ale ładniej rozdzielił Epsilony. W transmisji na Gwiezdnych Wrotach i gwiazdkach wokół Epsilonów był idealny remis zarówno w refraktorze jak i Newtonie. Wynik pojedynku w skali 1-10: remis 8,5 vs 8,5. c) M9 vs Pentax XW 10 9-milimetrowy Morfeusz walczył jak równy z równym ze świetnym Pentaxem XW. Wprawdzie uległ mu w większości kategorii (poziom nieostrości brzegowej, transmisja, rozbicie gwiazdek w M13) ale były to przegrane minimalne, prawie zawsze o włos. Identycznie pokazał rozbite Epsilony i słabe gwiazdki w ich najbliższym otoczeniu. Patrząc przekrojowo na wszystkie okulary i wszystkie obiekty, to Pentax okazał się najlepiej skorygowanym i wszechstronnym okularem w całej stawce a Morfeusz 9mm cały czas deptał mu po piętach. Wynik pojedynku w skali 1-10: 8,5 dla Morfeusza vs 9,5 dla Pentaxa. d) M12,5 vs Vixen Zoom LV 8-24 @12,5 Dla następnego Morfeusza nie miałem pod ręką szerokokątnego sparingpartnera. Jednak Vixen LV Zoom nastawiony na identyczną ogniskową okazał się okularem tylko minimalnie gorszym. Z jednej strony miał trudniej, bo to ?tylko zoom? ale z drugiej strony skorygowanie dużo węższego pola jest prostsze i Vixen dużo przez to zyskał. Przeglądając notatki z obydwu sesji obserwacyjnych widzę, że prawie wszędzie był remis, jednak Morfeusz ładniej rozdzielił Epsilony oraz pokazał więcej gwiazdek na granicy zasięgu teleskopów w najbliższej okolicy M57. Wynik pojedynku w skali 1-10: 8,5 dla Morfeusza vs 8,0 dla Vixena. e) M14 vs ES 14mm Najdłuższy z dostępnych Morfeuszy minimalnie odstaje od reszty rodziny w kategorii korygowania nieostrości brzegowej. Jednak w pojedynku z ESem o identycznej ogniskowej w większości kategorii odnotowałem remis. Morfeusz okazał się o włos lepszy w rozbiciu gwiazdek w M13 gdy był podłączony do Newtona, za to w refraktorze był minimalnie gorszy. W obydwu teleskopach lepiej mu też wyszło rozdzielenie Epsilonów oraz ukazanie szczegółów na M27. Na Jowiszu również pokazał trochę więcej szczegółów. Wynik pojedynku w skali 1-10: 8,5 dla Morfeusza vs 8,5 dla ESa, ze wskazaniem na Morfeusza. f) M17,5 vs LOMO 17,2 (14x) Ten pojedynek planuję w najbliższej przyszłości, gdy tylko będą dostępne najdłuższe Morfeusze. Chyba, że uda mi się skonfrontować najdłuższego Morfeusza z wypożyczonym Delosem? Podsumowanie Rodzina Baader Morfeusz to nowoczesne i ergonomiczne okulary szerokokątne, o uniwersalnym zastosowaniu, prawidłowo pozycjonowane cenowo. Posiadają dobrze skorygowane, szerokie i ostre prawie do diafragmy pole widzenia. Do światłosiły f/5 są praktycznie wolne od komy, astygmatyzmu i aberracji chromatycznej. Ustępują jedynie minimalnie topowym, droższym od siebie okularom. Drobną wpadkę w budowie muszli ocznej jesteśmy w stanie wyeliminować niewielkim nakładem finansowym. A znaczącą dystorsję poduszkową czy odblaski od jasnych obiektów poza polem widzenia trzeba będzie zaakceptować. _________________ * Skąd wzięła się nazwa Masakrator można dowiedzieć się tu: http://www.astronoce.pl/recenzje.php?id=12&str=4
    1 punkt
  15. Owoc listopadowej wyprawy na podbój zorzy polarnej na Islandii. Mróz, śnieg, huraganowe wiatry i brak noclegu nie zdołały nas powstrzymać. 12000 klatek, 54 ujęcia, 3 noce - to ilość materiału, jaką udało się zgromadzić i przemienić w ten film. Zapraszam do oglądania Koniecznie w fullHD, fullscreen, z dźwiękiem i żadne telefony
    1 punkt
  16. Obserwowałem HCG 44 dosłownie przed chwilą: Osiem cali pokazało 3/4 galaktyki, oczywiście 3190 najjaśniejsza, lekko podłużna, symetryczna względem rozjaśnionego jądra - ogólnie całkiem fajnie kontrastowała z tłem. Dwie pozostałe mdławe, ledwo widoczne, nie pokazały praktycznie żadnych szczegółów - jedynie podobała mi się 3193 wraz z okoliczną gwiazdą - jakby się chciała do niej upodobnić, ale dalej widać było, że to galaktyczka. Czwarta, niedostrzeżona to oczywiście 3187 - ciekawe, czy jest dostępna dla tak małego teleskopu (może spróbuję w lepszych warunkach?). Jutro, jeśli pogoda pozwoli, spojrzę tam jeszcze raz.
    1 punkt
  17. Na Hicksona 44 zerkam prawie zawsze kiedy jestem na wiosennych obserwach. Na pewno dlatego, że widok 3 galaktyk widocznych w niewielkim polu robi wrażenie i to, że łatwo go namierzyć. Puki co udało mi się ustrzelić trzy składniki w Taurusie 270, w 16" jeszcze nie próbowałem. Na pewno zapoluję na pasmo pyłowe w 3190. Mam ogromnie dużo satysfakcji, kiedy uda mi się wyłapać jakiś szczegół poza mglistą plamką jaką przeważnie są galaktyki. Będąc w tym rejonie nieba lubię zerknąć na parkę Ngc 3226 i 3227. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem tą galaktyczną kolizję, byłem tak podjarany, że przez dobre pół godziny gapiłem się w okular. W ogóle, to dobrze, że już idzie wiosna, będzie można zacząć galaktyczne łowy
    1 punkt
  18. Fantastyczny szkic Szczególnie podoba mi się terminator - bardzo naturalny, gładko rozdziela jasną i ciemną stronę.
    1 punkt
  19. Cześć, w przedsprzedaży pojawiło się już nowe wydanie kultowej książki Carl Sagan - Błękitna Kropka. Cena bardzo przyzwoita, w zależności od sklepu około 40 zł. Z tego co widzę, można już też zamówić na allegro. Przykładowe księgarnie on-line: https://ksiegarnia.pwn.pl/Blekitna-kropka,743423685,p.html?gclid=EAIaIQobChMI4o6Qzevm2QIVy4EZCh38ZgEgEAEYASABEgIE3_D_BwE http://www.ksiazkomat.pl/blekitna-kropka-carl-sagan-p-155043.html https://merlin.pl/blekitna-kropka-carl-sagan/7875916/ Premiera 26.03.2018 Pozycja obowiązkowa dla każdego fana astronomii Ciekawostki Polecam również wybrane fragmenty audio dostępne na YT, czytane przez samego autora (dostępne napisy PL - aby włączyć trzeba kliknąć ikonkę na odtwarzaczu). Pochodzą z audiobooka wydanego w czasach, gdy Carl Sagan jeszcze żył. W połączeniu z obrazami i nastrojową muzyką dają niesamowity efekt: https://www.youtube.com/watch?v=oY59wZdCDo0&list=PLF17F07CFC3208E29 Tutaj natomiast luźna interpretacja wybranego fragmentu książki (napisy PL, trzeba włączyć klikając ikonkę CC w dolnym rogu), znakomita grafika i pomysł: https://vimeo.com/223896537 Pod tym linkiem dostępna świetna wizualizacja jak powstało tytułowe zdjęcie Pale Blue Dot (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pale_Blue_Dot) - nie mylić ze zdjęciem okładki: https://vimeo.com/132183031 (33 sekunda)
    1 punkt
  20. Amerykańskie są calowe gwinty a nie metryczne jak u nas. Mam to samo z moim Meade.
    1 punkt
  21. Szkic wyszedł niesamowicie
    1 punkt
  22. Świetny szkic gratuluję!
    1 punkt
  23. Detale na Księżycu to chyba najtrudniejsza rzecz w astroszkicach. Ja bym może trochę mocniej zaakcentował cienie w kraterach, żeby całość była bardziej kontrastowa, ale ogólnie rysunek jest bardzo dobry
    1 punkt
  24. 1 punkt
  25. Kilka prostych pytań: 1. Dlaczego nie poczytasz wątków podobnych do Twojego? 2. W jak ciemnych okolicach mieszkasz? Jesteś w stanie określić LP? 3. Co chciałabyś oglądać? 4. Co wiesz o mechanice nieba, o obiektach które można oglądać, generalnie - na ile jesteś teoretycznie zaawansowana? 5. Masz taras, balkon..fizycznego do noszenia sprzętu? No to tylko podstawowe. Jakbyś poświęciła trochę czasu i poczytała wątki na forum o pierwszych teleskopach to byłoby ci o wiele łatwiej pomóc. Dla uproszczenia dodam- nie ma jednej recepty dla wszystkich..
    1 punkt
  26. Też mi ten promik po siwym łbie chodzi. No i ISSka coby miał gdzie latać mi się marzy, tylko droga cholera
    1 punkt
  27. ja zawsze korzystałem z DSA http://astro.xchris.net/dsa/search/camera/124/optics/301/survey/1/scaling/1 po podaniu sprzętu - masz nawet jak będzie wyglądała fota danego obiektu
    1 punkt
  28. Dzisiaj debiut na matrycy nowego specjalnego malowania Emirates. Grafika nawiązuje do logo EXPO2020 inspirowanego starożytnym złotym pierścieniem, który znaleziono w Dubaju. Przewoźnik przygotuje trzy różne grafiki nawiązujące do różnych motywów przewodnich EXPO2020 ? możliwości, mobilności i zrównoważonego rozwoju. Pierścienie będą w kolorach zielonym, niebieskim i pomarańczowym a linie Emirates ozdobią okolicznościowym malowaniem 40 samolotów (A380 i B77W). Do wystawy 2 lata, jest szansa na wiele maszyn do złapania 02kwi18 N133 UAE158 ARN-DXB B77W A6-ENB FL330 G1632
    1 punkt
  29. Świąteczny zachód w wydmach. A jutro deszcz Canonkiem 550D z Tamronkiem 70-300. ISO 200, 1/400s.
    1 punkt
  30. Canon 500d, Newton 200/1000, Heq5. 50 klatek po 6 minut. Nie najlepsze warunki ( wysokie chmury i zaświetlenie)
    1 punkt
  31. Foto kamera Atik 2018-01-04 Godzina 2:00 w nocy. Paweł Baran.
    1 punkt
  32. M106 - tej to nie trzeba przedstawiać na pewno. Korzystając z dość dobrego seeingu wypaliłem trochę środka, a zwiewną otoczkę i kolor planuję pod zatomskim niebem dorobić. Meade ACF 10" f/10, AP CCDT67, EQ6, QHY163M, L 30x3 minuty, niebo podmiejskie, Księżyc. Przejrzystość słaba, seeing dobry.
    1 punkt
  33. Mój pierwszy własnoręcznie cięty meteoryt a właściwie meteorytek NWA 869, przed cięciem miał tylko 3,3g po cięciu jeszcze nie ważyłem:)
    1 punkt
  34. Niewiele zabrakło...: 25mar18 Kelel-WAW LOT574 BEG-WAW E170 SP-LDK FL390 G1803 A trzy kwadranse później Austrian pędzący do Wiednia: 25mar18 Q35 AUA68 HKG-VIE B772 OE-LPA FL380 G1847
    1 punkt
  35. Tak mu się właśnie zaszło przed chwileczką Uwieczniłem Canonkiem 550D z Tamronkiem 70-300. ISO 100, 1/400s.
    1 punkt
  36. Gdzieś między Tczewem a Gdańskiem
    1 punkt
  37. Chciałem złapać mątewki na moim niebie a tu kormoraniska mi się wrąbały (w koronie dębu też są). Bałtyk w jezioro się zamienia, jest ich od cholery - plaga dla wędkarzy, tłuką wszystkie ryby w porcie, awanporcie i redzie. Canon 550D z kiciakiem na widoczki.
    1 punkt
  38. Połączyłem jakoś razem do kupy HORGB z Kraba. Tam jest tyle szczegółów, że fraktale wymiękają przy tej mgławicy. Żeby mieć takiego prywatnego HST, to można by poszaleć, a tak to trzeba sobie raczej wyobrażać tylko Meade ACF 10" f/10, AP CCDT67, EQ6, QHY163M, Ha 55x5 minut, Oiii 25x5 minut, RGB 18+12+12 x 1 minuta. Niebo podmiejskie, zbierane w kilka nocek w styczniu i lutym. Przeważnie przejrzystość słaba, czasami Księżyc, seeing dobry. Zdjęcie zmniejszone do 50% pierwotnego rozmiaru (po kliknięciu).
    1 punkt
  39. Takie dwa klimaty z dzisiaj. Minuta czy dwie przed zachodem Słońca. 11mar18 L856 KAL931 ICN-FCO B748 HL7633 FL360 G1732 11mar18 Q35 AUA58 HKG-VIE B772 OE-LPC FL360 G1734
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)