Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 14.05.2018 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Łańcuszek jaki jest każdy wie. Moja luminancja wyszła tak: sprzęt: TSAPO906+WOflatIV / f 5.3, Atik383+ mono, Atik Titan mono + Guider 60 , HEQ5Pro SynScan, oprogramowanie: DSS+Nebulosity+PsCS6 ekspozycja w klatkach po 3 min: L 30 parę szt.
    13 punktów
  2. Dziś rano o godzinie 7:42 naszego czasu minęła dokładna rocznica odkrycia przez Patricka Wigginsa supernowej SN 2017eaw. Minionej nocy postanowiłem sprawdzić, jak wygląda po roku. Zarejestrowałem więc NGC 6946. Pretekst był dla mnie dość szczególny. Obserwacja ta była dokładnie stutysięczną w ramach projektu poszukiwań supernowych rozpoczętego przeze mnie w 2014 roku. Oczywiście skłamałbym mówiąc, że ta zbieżność jest przypadkowa . Chciałem po prostu na ten numer 100000 wybrać coś oryginalnego (np. w 2014 roku pierwszym światłem mojego nowego obserwatorium była wówczas pamiętna SN 2014J). W czasie tych 4 lat zarejestrowałem obrazy ponad 7500 różnych galaktyk. Jak łatwo policzyć każda galaktyka fotografowana była więc średnio 13 razy. Odkryłem 9 supernowych i świetną zabawę. Wracając do SN 2017eaw. Ekspozycja 12 x 10 sekund (10" SW Quattro f/3.3, ZWO ASI 290MM-C, G-40) pokazała obiekt o wielkości gwiazdowej 17.9 magnitudo.
    11 punktów
  3. 40 nocy temu ostatni raz miały miejsce obserwacje, teleskopowe i jakiekolwiek inne, Księżyca i Jowisza. 118 nocy temu ostatni raz teleskop widział obiekty nieba głębokiego położone w Drodze Mlecznej. 181 nocy temu w zwierciadło główne ostatni raz uderzył foton pochodzący z innej galaktyki. Chyba w końcu się za mną stęskniła. Już kilka dni temu była u mnie i nawet ściągnęła ze mnie ten szary worek, pokazywała mnie jakiemuś chłopakowi. Myślałem, że może gdzieś mnie zabierze z tej piwnicy, ale nie. Nie wróciła przez następne 7 nocy. Aż do wczoraj. Po 21 przyszedł po mnie Tata. Ustawił mnie przed garażem, ale w całkiem nowym miejscu. Teraz mogłem zobaczyć więcej północnej części nieba niż zazwyczaj, ale za to południowy horyzont schował się za drzewami. Stałem tak z dwie godziny, czekałem. W końcu przyszła. Otwarły się drzwi garażu. Wybiegła, stanęła, patrzyła. Podbiegła dalej, znowu się zatrzymała. Z głową zadartą do góry zaczęła obracać się wokół własnej osi. Niebo faktycznie było urzekające, zwłaszcza po tylu nocach spędzonych w garażu. No jak ona tyle wytrzymała bez tego widoku? Tanecznym krokiem podbiegła do mnie. Zdjęła worek, zaślepki, przyniosła dwa krzesła, moje kochane okulary, swoje mapy i notes. Pierwsze co ujrzałem to Jowisz. Ale jaki ostry! Pięknie wyglądały te jego pasy. Wszystkie jego Księżyce ułożyły się z jednej strony, z czego jeden był tak blisko tarczy planety. To Europa. Ola stwierdziła, że o 2:30 zacznie się jej tranzyt, a 8 minut później wędrówkę po powierzchni Jowisza rozpocznie jej cień. Wreszcie! Przez te 3 lata nigdy jeszcze nie widziałem tranzytu żadnego jowiszowego księżyca lub jego cienia. Może w końcu? Te rozmyślania przerwał mi gwałtowny obrót. Zwróciła mnie ku przeciwnej części nieba. Moim zwierciadłom ukazały się jakieś odlegle galaktyki. A tych to w ogóle nie widziałem chyba od zeszłej wiosny. To M81 i M82. Pierwszy raz z okularem 15 mm. Jakie to piękne! Takie szczegółowe! Cygaro jak jeden wielki ?farfocel?, cały postrzępiony o zróżnicowanej jasności. Oczywiście najjaśniejszy w centrum. A zerkaniem ujawnia się delikatne i niewielkie, ciemne wcięcie w jego środek. Tuż obok, M81. Podłużne, jasne, owalne jądro zanurzone w halo. Samo halo jaśniejsze w jednej osi, a ta jego ?jasność? z jednej strony trochę skręcona. W 15 mm nie mieściły się razem w polu widzenia, toteż wymieniła okular na 30 mm, a ja mogłem podziwiać obie galaktyki razem. Niedługo później skierowała mnie ku innym kosmicznym wyspom. M51 i NGC 5195. Powiem tak, stała wpatrzona w nie z otwartymi ustami. Autentycznie. W zasadzie gdybym miał usta, też bym je otworzył. A tak jedynie mogłem rozjustować szukacz, ale powstrzymałem się od tego. Ten 15 mm jest niesamowity. Nigdy, ale to przenigdy czegoś takiego nie widziałem. Taka struktura? Na wprost bez zastanawiania się - jedno ramię M51, jej jasne jądro, NGC 5195 też jaśniejsza w centrum. Ale zerkaniem? W M51 pojawiło się tyle ciemnych zawijasków. Wygląda jak ślimaczek. Wow! To jest cudowne, piękne, wspaniałe! Jeju, przecież na nie można patrzeć i patrzeć. Po ponad piętnastu minutach (szkoda, że nie później) znowu gwałtowny zwrot. Zamiast skierować mnie niżej do Psów Gończych, obróciła mnie ku Warkoczowi Bereniki. No tak. Kto w takiej sytuacji nie byłby ciekaw Czarnego Oka. Jego też nie widziałem baaaaardzo długo. Wyraźnie widoczne ciemne pasmo otulające jasne jądro, całość skąpana w mglistym halo. Idealnie pasuje mi tu słowo ?urocze?. Ta galaktyka jest niesamowicie urocza. Na chwilę wzięła lornetkę, której też już dawno nie widziałem. Oglądała okolice Warkocza Bereniki. Pewnie patrzyła na te mgliste galaktyki, które w tamtym rejonie wyłaniają się pośród gwiazd. Tego nie wiem. Gdy znowu do mnie podeszła, postanowiła wrócić do, potraktowanych po macoszemu jak dotąd, Psów Gończych. Okrąglutka M94 - jestem niemal pewny, że zerkaniem dostrzegałem delikatne nieregularności w jej jasności. Pobliska NGC 4618. Z tą to w ogóle ciekawie. Nie umiem określić jaki miała kształt, jakiś na pewno miała, to oczywiste, ale zerkaniem wyglądała, jakby ten co chwilę się odrobinę zmieniał. Niedaleko w lustra rzuciła mi się NGC 4490. Według Interstellarum jej imię to ?Cocoon Galaxy? (Galaktyka Kokon). Podłużna, wydawała się troszkę wygięta. Zerkaniem widać było, że w centrum jest jaśniejsza. Patrzyłem tak na nią, aż nagle obok ujawniła się jakaś inna plamka. Była usytuowana w pobliżu jednego z końców sąsiadki. To NGC 4485. Hmm, sądząc po rysunku na mapie w atlasie, powiedziałbym, że te galaktyki są na tyle blisko, że nie będę w stanie dostrzec ich oddzielnie. A tu zaskoczenie, w rzeczywistości bez problemu można zaobserwować je jako dwa osobne obiekty. Wędrując dalej, natrafiliśmy na NGC 4449, Galaktykę Prostokąt, a przynajmniej tak nazwał ją Interstellarum (The Rectangle.) Faktycznie całkiem owalna ona nie była, choć oczywiście jako figura geometryczna też się nie jawiła. Miała trochę jaśniejsze centrum, jednak nie było ono położone w samiutkim jej środku, ale troszkę przesunięte ku jednemu z krańców. Odrobinę nieregularna w środku, z jednej strony mocniej odcinała się od tła nieba niż z drugiej. Sama galaktyka łatwo rzuca się w okular. Bardzo mi się spodobała, Oli chyba też. Kolejno, padły na mnie fotony, które 23 miliony lat temu wyruszyły w podróż z galaktyki M106. Dzięki nim zobaczyłem ten obiekt jako podłużny owal, z jednej strony bardziej wypukły, a z drugiej mocniej odcięty od tła. Jej jądro było oczywiście jaśniejsze, a zerkaniem cała galaktyka miała subtelne nieregularności w jasności. Blisko niej mogłem zidentyfikować NGC 4218 i NGC 4220. Potem zaobserwowałem jeszcze M63, kosmiczny Słonecznik, który ukazał mi się jako owalny, ?farfoclowaty? obiekt z jaśniejszym jądrem. Zbyt dużo czasu jej nie poświęciłem, bo oto zegarek wskazywał 2:27. To oznaczało tylko jedno? Szybko zostałem zwrócony ku Jowiszowi, już drugi raz tej nocy. Był tylko jeden problem. Pobliskie krzewy skutecznie zasłaniały widok, sprawiając, że król planet tylko odrobinę prześwitywał pomiędzy liśćmi. No niemożliwe. To miały być moje pierwsze obserwacje tranzytu księżyca i jego cienia na powierzchni Jowisza. Najwyraźniej jeszcze sobie na to poczekam? Tymczasem znów wzięła lornetkę i tym razem obróciła się ku letnim konstelacjom. Potem oglądała je gołym okiem, łapiąc w swe oczy widok delikatnej smugi Drogi Mlecznej. Dawno go nie widziała, ja też. Wycelowała mnie w stronę M13. Patrzyliśmy przez chwilę z zachwytem, aż nie odsunęła oczu od okularu. Robiła tak czasem ?z głupoty?, kierując oczy w zupełnie inną, przypadkową część nieba. Miała chyba jakieś wyczucie, bo często w takim momencie zauważała tam flarę Iridium czy jakiś meteor? Tym razem zobaczyła ISS. Zerwała się. I ja też. To znaczy? Gwałtownie mnie złapała, próbując wcelować w pędzącą stację kosmiczną. Udało jej się to dopiero, gdy ta minęła zenit i trochę zwolniła. Wow! Pierwszy raz widziałem ISS z tak bliska. I jej panele! Mknęła coraz wolniej, coraz mniejsza, coraz bardziej pomarańczowa. Śledziliśmy ją aż nie zniknęła za horyzontem. Była 3:02. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że noc astronomiczna już się skończyła. Niebo na północnym wschodzie stawało się coraz jaśniejsze. Zauważyła też, że jestem cały mokry od wilgoci. Zrobiła mi kilka zdjęć i zaczęła chować cały osprzęt i krzesła. Założyła mi zaślepki i się pożegnała. Była szczęśliwa. I ja też. Potem widziałem jeszcze jak szła z aparatem i statywem za dom. Pewnie chciała zrobić kilka zdjęć o świcie.
    10 punktów
  4. Porcja potężnych chmur burzowych ode mnie. Ta dała piękną burzę (niestety piorunka żadnego nie złapałam) - 9. maja: I przyniosła ze sobą chmurę szelfową (tu nie wygląda najokazalej, ale widziałam zdjęcia kogoś z Andrychowa zrobione z lepszej miejscówki, jemu to wyszła miodzio): A tu inne, pierwsza z tamtego samego dnia, druga z 8. maja: A to chyba asperitas? Z 11. maja:
    8 punktów
  5. @PawcioŁadnie wybarwiona żmija,pewnie nie dawno zrzuciła wylinkę.U mnie na Jurze często spotykam,są raczej płochliwe ,agresywne tylko gdy się je dotkliwie drażni. Osobiście nie czuje do tych gadów odrazy,ale zbierając grzyby w słoneczne jesienne dni dla spokoju warto być ostrożnym. Spłoszona. Gdy się żmija w kłębek zwija...
    6 punktów
  6. Faajny to zobaczcie co spotkaliśmy niedaleko obserwatorium w Niedźwiadach Powiem, że potem jakoś uważniej patrzyłem pod nogi, kumple zresztą też ..
    6 punktów
  7. Witam Klasyk, przedstawiać nie trzeba. omegon pro apo ap 80/500 ed carbon niemod. Canon 1200D, 3h materiału Astrometry.net scale Pixel scale: 1.75 arcsec/pixel
    6 punktów
  8. Hej, witajcie po dłuższej przerwie Ostatnio "wysypało" zdjęciami M51... strach trochę wrzucać kolejną, bo kto zwróci uwagę Trudno, z ostatnio pozyskanego materiału ten wziąłem na warsztat jako pierwszy. M51 zamieszkuje rejon Psów Gończych, blisko ostatniej gwiazdy dyszla Wielkiego Wozu, stąd pewnie tendencja u mnie do umieszczania jej mentalnie w tym sąsiednim gwiazdozbiorze. Galaktyka o wymiarach 60 tys. lat świetlnych i masie 160 mld mas słońc odległa jest od nas o około 25,7 mln lat świetlnych. Na galaktykę oddziałuje grawitacyjnie jej sąsiadka NGC 5195, która od setek milionów lat "płynie" sobie za M51, żeby w końcu zostać przez nią wchłonięta. Podczas akwizycji materiału spontanicznie śmigały sobie po niebie małe cirruski, co zaowocowało halo na HIP 66004 oraz kompletnie rozjechanym czerwonym... obie te ułomności starałem się jakoś opanować, czy się udało - ocenicie sami. Zamieszczam wersję lekko przyciętą (dither), opisaną oraz crop centrum bez resize 1:1. A więc - tyle się zmieściło, bo więcej nie weszło: L: 20 x 600 sek RGB: 11:11:11 x 120 bin2 dark, bias, flat NEQ6 mod, TS APO 115/800 f/6.95, QHY9, skala 1,39"/px
    5 punktów
  9. Dzisiejszy,135mm EOS M Kilka minut później i bardziej szeroko bo składak z kilku fotek z tej samej ogniskowej. Widać jakiś front naciera,jutro już się chyba zachodu nie zobaczy Pozdrawiam
    5 punktów
  10. Pierwsza fotka łapana 07.01 tego roku po przerwie trwającej z jedną ,,północką" od zlotu jesiennego w Zatomiu. Czemu ją nazwano Krokodyl? Jak bym nie patrzył to go nie widzę ,,Leży" sobie w Cefeuszu 2,6 tyś. lat świetlnych od naszej gwiazdki a odkrył ją w 1787 William Hershel. Zrobiona z mojego zaświetlonego balkonu. Złapałem przez Apusia T TS 90/600 z kamerką QHY183M 20 klateczek po 180s. Skryptem pixosowkim Bath Processing poskaładana i w PSie powyciągana. Mało kolorowo tam.
    5 punktów
  11. Mam i Ja. Fajna sprawa z tym wyborem obiektów NEQ6, Atik 383L+, CT8, L300s
    5 punktów
  12. Coraz później idzie spać - 20:37.
    4 punkty
  13. Ceginus - Przeginus . Z braku pomysłów na ostatnie godziny sesji wycelowałem w "kciuk" Wolarza, o tutaj: i połapałem kolorowe gwiazdki: po lewej, trochę wyżej środka - Ceginus - Phi Boo, oddalona "zaledwie" niecałe 170 lat świetlnych, po prawej v1 (ta żółta) i v2 (niebieska) Boo, a w tle paprochy, m.in.: NGC 5966, IC4563, NGC5950. sprzęt: TSAPO906+WOflatIV / f 5.3, Atik383+ mono, Atik Titan mono + Guider 60 , HEQ5Pro SynScan, oprogramowanie: DSS+Nebulosity+PsCS6 ekspozycja w klatkach po 3 min: LRGB 8szt. P.S. Jako żem chłop to posługuję się 4 bitową paletą, a za mój opis kolorów to Bellatrix zmyje mi głowę
    4 punkty
  14. Taki czytelnik mi w południe do biblioteki dzisiaj szedł.... chyba pełznął Ale miałem spokój z bibliotekarkami jak pokazałem
    4 punkty
  15. To fotony sprzed dwóch miesięcy, strzelałem wtedy radośnie po różnych obiektach, patrząc jak nowy teleskop spisuje się i jak daje radę. Bohaterki nie trzeba przedstawiać, choć wyszła tak dość "puszysto" i przypomina wyjątkowo grubaśne cygaro, no ale będąc galaktyką aktywną ma się to prawo do ekspansji w przestrzeń Meade ACF 10" f/10, AP CCDT67, EQ6, QHY163M, L 40x2 minuty, gain=0, niebo podmiejskie. Przejrzystość dobra, seeing średni.
    3 punkty
  16. Podłubałem jeszcze popsułem co nieco
    2 punkty
  17. Ode mnie również gratulacje! A warunki rzeczywiście rozkoszne są tej nocy. I ode mnie również kontrolna klatka na HCG68 (Meade 10", EQ6, QHY163M, 180s):
    2 punkty
  18. No? i udało się spłodzić krótkie podsumowanie warsztatów. Zapraszam: http://nightscapes.pl/warsztaty/warsztaty-astrofotografii-szlakiem-gwiazd-podsumowanie/
    2 punkty
  19. Czołem! Jak można pewnie zauważyć po mojej aktywności w tym dziale lubuję się w ATMach Tak było i tym razem kiedy zobaczyłem w ogłoszeniu teleskop który wyglądał jak rura kanalizacyjna na dobsonie - od razu się zakochałem Po krótkiej aczkolwiek konkretnej rozmowie ze sprzedającym dowiedziałem się, że jego parametry to 150/1200, zrobiony został 15 lat temu i od 10 lat stoi nie ruszany w piwnicy, a dodatkowo wykonawcą lustra był podobno p.Wiland. Pomyślałem: wyzwanie, dla mnie bomba! Przyszedł do mnie po tygodniu i niestety podczas rozpakowywania paczki zauwazyłem, że lusterko wtórne dynda na połamanym pająku nad LG Później ku swojej rozpaczy odkryłem, że wyciąg jest dosłownie w częściach... Szybki telefon do sprzedawcy, wyjaśniliśmy sobie wszystko i przystąpiłem do naprawy. Uwinąłem się z tym całkiem sprawnie żeby nie stracić pogodnej nocki i po wytarganiu go na balkon, włączeniu wentylatora do prądu czekałem aż Jowisz wzejdzie nad blok z naprzeciwka. Niestety, mimo całkiem dobrego detalu na tarczy okazało się, że któreś z luster wykazuje astygmatyzm podczas ostrzenia No to koniec obserwacji, na drugi dzień telep na warsztat, LG na stół i przy okazji zostało przeze mnie umyte z 10 lat kurzu. Zlikwidowałem ucisk na LG który był całkiem spory, dodałem 4 więcej punkty podparcia, wyczerniłem brzegi i uwaga: okazało się po zmierzeniu, że LG ma 170 mm średnicy Kolejny test na Jowiszu pokazał o 1/3 zmniejszony astygmatyzm czyli teraz problem leży w LW które jest doklejone całkowicie na płasko do mocowania. Wczoraj spędziłem całą nockę na obserwacjach i powiem szczerze, że owszem, na DSach w porównaniu do GSO 8 cali jest różnica, ale nie jakaś ogromna, raczej nazwałbym ją kosmetyczną. Zaliczyłem sporo obiektów, w tym z ESem 30 i OIII Kalifornię, Crescenta, cały kompleks Veila i znane skarby Strzelca. Wszystkie kulki z katalogu NGC rozbite do samego środka z GSO SV 15mm który królował w moim setupie oraz kilka planetarek i galaktyk z których najciemniejsza NGC 4625 dostrzegalna zerkaniem miała 12,3 mag (!) Jeżeli chodzi o montaż, to jestem pełny podziwu dla kostruktora. Jest lekki, solidny, bardzo gładko chodzi dzięki obrotnicy meblowej i przede wszystkim jest malutki - mieści się na stojąco do bagażnika Golfa w hatchbacku, czego nie mogłem powiedzieć o dobsonie z mojego Oriona 8 cali. Jutro pewnie teleskop pójdzie do rozbiórki bo już leci do niego okleina na wierzch żeby nie straszył i przekładnia planetarna do wyciągu. oczywiście temat założyłem żeby aktualizować postępy prac
    1 punkt
  20. Wygląda na to, że szykuje się pogodny, ?obserwacyjny? weekend. Mi już wczoraj udało się wyskoczyć na chwilę pod podmiejskie, acz całkiem niezgorsze niebo. Ostatnio coraz częściej zaliczam krótkie (góra dwugodzinne), nieplanowane sesje, na miejscówce odległej o 15 minut jazdy autem; zaczynam od jasnych klasyków, a gdy już wzrok zaadaptuje się jako tako do ciemności (zresztą, jakiej ciemności ? w zasięgu wzroku mam światła i łuny) staram się usidlić cel stanowiący mniejsze czy większe, ale jednak wyzwanie. Jest środek wiosny, więc na warsztat trafiają głównie jaśniejsze Hicksony czy Arpy; przy tym ostatnim katalogu pozostaniemy na dłużej. Kim był zmarły kilka lat temu Halton Arp ? z grubsza wiadomo. Pewnym zaskoczeniem była natomiast dla mnie informacja, że reakcją na jego kontrowersyjną teorię (w której zakwestionował powszechnie przyjęty pogląd o ogromnych odległościach dzielących nas od kwazarów, proponując własną interpretację przesunięcia ku czerwieni w ich widmach) odmawiano mu publikacji artykułów i dostępu do czasu obserwacyjnego wielkich teleskopów. Zanim jednak pan Arp popadł w niełaskę, wydał swe opus magnum ? opublikowany w 1966 przez Caltech Atlas Osobliwych Galaktyk. Jak sama nazwa wskazuje, ujęto w nim przeróżne galaktyczne dziwadła; w sporej części są to galaktyki wzajemnie oddziałujące czy wręcz zderzające się, ale nie tylko ? Arpami są np. Centaurus A czy Messier 87 ze swoim słynnym dżetem. Układ Arp 199 to typowa galaktyczna słabizna, wymagająca minimum dwunastu cali lustra (choć spotkałem się z raportem o widoczności paskudy w sześciocalowym refraktorze) i co najmniej przyzwoitego nieba. Jego dwa składniki, czyli NGC 5544 (spiralka z poprzeczką) i 5545 (również spiralna, ale bez poprzeczki) mają jasność i rozmiar ? odpowiednio - 13.3mag i 1.1?x1.0? oraz 15mag i 1.0?x 0.3?. Odnajdziemy je nieco na zachód od jasnej (3 mag) gwiazdy Seginus (gamma Wolarza). Nasz cel ? jako całość ? odkrył William Herschel w 1785 r., używając lustra 18,7?. Sir William widział i skatalogował jednak tylko jeden obiekt. Jego ?podwójność? dostrzegl dopiero John Herschel, a potwierdził William Parsons (wykorzystując w tym celu Lewiatana - słynnego siedemdziesięciodwucalowca). Parka znajduje się w odległości 44 Mpc. Zdjęcia wykonane przez wielkie teleskopy wskazują na trwającą interakcję pomiędzy składnikami, jednak wydaje się, że nie można mówić o kolizji. źródło: www.sky-map.org W mniejszym powiększeniu obie galaktyki wyglądały jak jeden zlany obiekt - taki nieco rozciągnięty owal. Dopiero większy powerek (ponad 200x, uzyskany przy ogniskowej okularu 7.5 mm) i dłuższe wpatrywanie sprawiły, że plamka podzieliła się na dwa elementy ? okrągłą 5544 (z delikatnie jaśniejszym jądrem, zatopionym w subtelnym halo) i przylegającą do niej bardzo bladą, ulotną, spłaszczoną i o jednorodnej jasności powierzchniowej smużkę, czyli NGC 5545. Całość przypomina nieco wykrzyknik (!) i tak bywa nazywa na anglojęzycznych forach. Tak to wygląda w dwunastu calach źródło: https://www.cloudynights.com/topic/580480-ngc-5544-in-bootes/ W trakcie obserwacji warto zastosować technikę zerkania. Nie wiem jak jest u Was, ale ja najlepsze efekty osiągam patrząc na wprost w środek pola widzenia, a obiekt mając poniżej centrum kadru. Przy dużym powiększeniu i małej źrenicy wyjściowej w okularze jest mocno ciemnawo; pierwsze co można zauważyć (łatwo i bezboleśnie), to położona w sąsiedztwie naszego celu galaktyka eliptyczna NGC 5557 (10.9 mag, rozmiar ok. 2?); następnie w polu widzenia nieśmiało zaczyna przebłyskiwać garść słabych gwiazdek o jasnościach od 13.5 do 15 mag, a na sam koniec pojawia się wisienka na torcie ? nasz Obiekt Tygodnia. To jak, dobsoniarze? Spróbujecie i dacie znać, jak poszło?
    1 punkt
  21. Bardzo fajny tekst, niejednokrotnie się uśmiechałem podczas czytania;)
    1 punkt
  22. To prawda, robiąc to zdjęcie tel. komórkowym miałem wręcz wyrzuty sumienia, zakłócając jej spokój ewidentnie unikała nas i robiła co mogła aby tylko zejść nam z drogi. Po prostu trzeba uważać aby na nie nie nadepnąć . Mam nadzieję, że uda nam się spotkać!
    1 punkt
  23. Żmiję zygzakowatą spotkałem ze 2-3 razy w naszych górach. To w gruncie rzeczy płochliwe zwierzątka a ich "wielka jadowitość" jest nieco przesadzona. Co do OZMY to bardzo bym chciał, podobnie jak do Zatomia, ale to będzie zależne od pewnych "spraw rodzinnych". Pewna szansa w tym roku się jednak wreszcie rysuje, tak więc może się zobaczymy w Niedźwiadach.
    1 punkt
  24. Wczoraj była naprawdę piękna I ciepła noc przerzuciłem więc mój sprzęcik fotograficzny do Nienawiszcza, gdzie mam działkę (w środku lasu.) Postanowiłem zrobić trochę fotek krótko-czasowych (Jak nas uczył Łukasz w Zatomiu) z wykorzystaniem potężnego ISO Canona 500d. Ilość fotek (70) pożarła troszkę szum. A niebo wiejskie pozwoliło na pokazanie odrobiny detali, mimo braku guidingu. Wiem, że poziom mizerny ale wracam do astrofoto po bardzo długim okresie czasu. Nie bądźcie więc okrutni 70x30s ISO 3200 Celestron CGEM N200/1000 mod. Obróbka Gimp2
    1 punkt
  25. Też zaczynałem od tego sprzętu i jakbym miał go porównać do aktualnego, no cóż.. nie ma co porównywać Możliwości do obserwacji DS są mizerne a wszystko przez małą aperturę i brak możliwości uzyskania szerokich pól. Ale jeżeli ktoś chce na samym początku pooglądać planety i Księżyc, to za te pieniądze 90/900 na az3 to nie jest taka zupełna katastrofa, tym bardziej że mówimy o obserwacjach balkonowych w mieście. Myślę nawet że do 90/900 az3 będzie lepszy, niż az4. Ta tuba jest bardzo lekka (2kg) ale już stosunkowo długa, przez co na az4 ustawianie ostrości sprawia że całość lata jak galareta. Na az3 owszem były drgania, ale lżejsze. Poza tym az3 ma mikroruchy, co jest pomocne przy śledzeniu obserwowanego obiektu. Z zestawowym kitowcem 10mm uzyskujemy powiększenie 90x, niby nie dużo ale ten okular daje małe pole widzenia, więc mikroruchy - tym bardziej dla początkującego - są wg mnie dobrym rozwiązaniem. Gdyby kolega miał możliwość wyjazdu za miasto, to polecałbym dobsona, ale za te pieniądze i na balkon 90/900 od biedy da radę. Planety w okolicach opozycji wyglądają w tym sprzęcie przyzwoicie, choć wodotrysków oczywiście nie ma. Ja byłem nieco rozczarowany wielkością tarcz Jowisza czy Saturna, są na prawdę nie duże, ale już co nieco widać. Najwięcej szczegółów wychodzi oczywiście na Księżycu, który jest o tyle fajnym obiektem do obserwacji że każdego dnia wygląda nieco inaczej. Jakbyś zyskał możliwość wyjazdów to zawsze można wymienić sprzęt na lepszy.
    1 punkt
  26. No to niestety, na FA nie rozwiążemy problemu , kolejne zadanie dla UFO hunters - zapewne wyjaśnienie mają lub znajdą Proponuję temat zamknąć.
    1 punkt
  27. Przemek, mi też się podoba to zdjęcie. Na poczętek przygody z astrofoto jest super.
    1 punkt
  28. Nie ma takiego numeru... W takich warunkach możesz pomyśleć o kupnie MAK 127. Ale w takich warunkach będziesz mógł oglądać TYLKO Księżyc, Jowisza, Saturna i Wenus. Może coś tam jeszcze. Mak 127 jest to lekka tuba. Do tego montaż AZ4 i wyprowadzasz go na spacer pod ciemniejsze niebo. Najcięższy w tym wszystkim jest montaż, ale bez niego się nie da. Tylko moim zdaniem, MAK to nie powinien być pierwszy teleskom, choć może inni uważają inaczej. Ma długą ogniskową i wąskie pole widzenia, dość trudno zwałaszcza na początku to ogarnąć. Dlatego pomyśl o lornetce i statywie foto. Do torby, pod pachę i pod ciemniejsze niebo.
    1 punkt
  29. Przysiadłem ponownie do foty... oprócz zmiany kolorystyki, którą pewnie widać najbardziej, wprowadziłem parę subtelnych zmian na gwiazdach: lekko kształt i jasność środków.
    1 punkt
  30. Obserwowałem wczoraj tę parkę jak i okolice i pomimo słabszych warunków (duża wilgotność i LP) coś było widać. Teleskop Taurus 16"; Delos 14mm i barlow TMB 1.8x .Będąc w tej okolicy od razu rzuca się w oczy jasna N5557 i wyraźna smużka światła N5529, jednak nie przyglądałem im się szczególnie. Po chwili szukania w okularze przeglądowym pojawiła się parka N5544 i N5545. W sumie już przy powiększeniu 135x widać, że coś ciekawego tam się dzieje. Można zauważyć małą kulkę światła z przyklejonym doń przecinkiem. W wyższym powiększeniu (240x) w N5544 widać gwiazdopodobne jądro, a kształt całości jest bardziej oczywisty. Wydawało mi się, że obydwie mają zbliżoną jasność. Parkę tą widać też w bino Denka (105x), ale jest dużo bardziej ulotna. Fajny obiekt.
    1 punkt
  31. Nigdy nie zapomnę jak wieczorem jadłem kolację, gdy z dworu wparował tato, że na niebie coś leci i żebym szybko wyszedł bo "coś leci!". Wychodzę, a tu rodzina i sąsiedzi aferują się, że UFO leci! Patrzę a po niebie suną sobie trzy pomarańczowe lampiony i mówię "eee dajcie spokój, jutro takie kupimy i też w konia kogoś zrobimy". Nadal jednak nie mogę wyjść z podziwu jak ludzie na siłę doszukują się nieracjonalnych rozwiązań na zagadki, które widzą na niebie. Wiadomo, że w internecie jest trochę wyznawców kosmitów i że z nimi nawet nie da się dyskutować więc nie ma sensu, ale często też zwykli ludzie coś sobie wmówią i też ciężko przetłumaczyć. Nad Bydgoszczą widziałem kiedyś w nocy jak wysoko na niebie jakieś samoloty wojskowe puszczały flary (nic nie było słychać). Doprawdy, wyglądało to niesamowicie. Samych samolotów oczywiście nie było widać na nocnym niebie, a więc jakby same iskry co chwila się pojawiały. W życiu nie przyszłoby mi do głowy jakieś nieracjonalne wyjaśnienie. Ot może C-130 np. coś testował, albo myśliwce. Tutaj na WZL-2 serwisują F-16, MIG-29, Su-22, Herkulesy... Widywałem też w życiu co potrafią zrobić światła dyskotekowe, gdy na pewnej wysokości nagle zaczyna się pozioma podstawa chmur. Lasery o różnych kształtach biją w niebo i nagle napotykają na podstawę chmur i wtedy rysują się na niej obrazy dawane przez te światła. Z daleka wygląda to naprawdę intrygująco i znów jestem w stanie zrozumieć, że ktoś kto rzadko ma styczność z obserwacjami nieba lub ktoś kto za dużo się naoglądał (o zgrozo) programów na Discovery mógłby sobie jakieś paranormalne lub nieracjonalne wyjaśnienia wysnuć.
    1 punkt
  32. Gratulacje Hickso?n 68?? w Psach Gończych jeszcze gorący z zamglonego usteckiego nieba TS T APO 90/600 z QHY183C, 180s.
    1 punkt
  33. Kilka samolotów było dosłownie mniej niż 0,5 stopnia od tarczy...a trafił tylko jeden: 12maj18 L984 AUI128 CDG-KBP B738 UR-PSM FL370 G1603 Widoczny mały rejon aktywny AR2709.
    1 punkt
  34. - A tobie nie jest zimno? Nie jest, przynajmniej nie na tyle, by w tak ciepły wieczór od razu wciskać się w polar. Krótki rękaw i sandały sa może nazbyt optymistyczne, ale skóra kończyn domaga się świeżego powietrza. Czwartkowy wieczór nie powala klarownością, ale urzeka ciepłem i bardzo komfortową temperaturą suchego powietrza. Ma to i swoje wady, gdyż początkowe strzały w leżące wyżej klasyki zimowe nie przynoszą wiele, poza szarymi plamkami na ciemnawogranatowym tle (i mówimy tu o M35!). Ale niespecjalnie mi na nich zależy. Niespiesznie rozstawiam lornety (Fuji 10x50 i TS Marine 22x85), bo i warunki niespiesznie się poprawiają. W międzyczasie bawię się w upierdliwca zasłaniającego rolety w witrynach salonowych Pyrlandii. O tak, rozstawianie się trzy metry od wejścia do własnego salonu nazywa się lenistwem, ale z drugiej strony - komfort bycia osłoniętym od wiatru jest po prostu przyjemny, nie wspominając o dobrodziejstwie szybkiego ogrzania optyki, jeśli ta złapie wilgoć. Kawał wieczoru zwyczajnie ucieka na kręceniu się a to między ludźmi, a to znów między DS-ami z doskoku. Kiedy warunki się poprawiają, pomagam Tomkowi (vel Thomson), jak znaleźć jakieś obiekty głębokiego nieba w jego Canonie IS 10x42. Odwiedzamy więc Żłóbek, Melotte 111 i Messiera 66. Jak na adepta, który próbuje wyłapać swoje pierwsze obiekty, Tomek jest niezwykle nieupierdliwy, więc mam i ja sporo czasu na złapanie czegoś dla siebie. Skierowane do samego siebie pytanie ?na jaki obiekt masz ochotę??, od razu nasuwa odpowiedź inspirowaną niedawnym statusem Lukosta: była tam mowa o ciekawej galaktyce, na północ od Mel 111. Interstellarum pokazuje kilka jasnych obiektów w okolicy, więc na dobry początek wycelowuję Tereskę w ? Canum Venaticorum i przesuwam pole widzenia ku południu. Pierwszym obiektem, na który trafiam jest smukła smuga galaktyki NGC 4244. Chociaż nie widzę krzty detalu, wyciągnięta sylwetka obiektu przykuwa wzrok na długą chwilę. Niemal niewidoczna na wprost, niezawodnie wyskakuje zerkaniem, uparta jak powidok, którego nie można się pozbyć mimo pewności, że przy kolejnym spojrzeniu już go nie będzie. Ma franca urok na modłę tych przygaszonych, starych i bardziej odległych gromad otwartych, które uderzają nie efektownością, a swoistym wyciszeniem. NGC 4244 i 4214. Źródło: Aladin. Kolejną kandydatką na wyłowienie jest NGC 4214 - znajduję ją jedno pole widzenia niżej. Puchata, nieco wydłużona w osi SE-NW, z nieco jaśniejszym centrum, również jest bardzo wdzięcznym obiektem, choć przy NGC 4244 wydaje się aż nazbyt oczywista i dosłowna - na tyle, by być widoczna nawet w Fujinonie 10x50. Wracam do 22x85 i próbuję znaleźć kolejną wyspę Wszechświata, NGC 4395 (to o niej, jako o bardzo ciekawym obiekcie wspominał Łukasz). Jednak mimo intensywnego zerkania i szczerych chęci, łapię tylko ?cień pojaśnienia?. Obiekt do powtórki. Wykorzystuję za to ustawienie lornety, korygując ją tak, by upolowała Wieloryba (NGC 4631). Jego łezkowaty kształt widoczny jest bez problemu, a poniżej nieśmiało pokazuje się kreseczka Kija Hokejowego (NGC 4656). Warunki jednak nie są najlepsze w tym momencie, obie galaktyki zwykle są wyraźniejsze. Odbijam w dół, do trójkąta gwiazd w południowo-wschodnim skraju Melotte 111 i przesuwam pole widzenia ku Igle (NGC 4565). Mimo mętnego tła, da się wyzerkać więcej światła w jej centrum, a to znaczy, że widzę w lornecie jądro galaktyki. Przesuwam pole widzenia na prawo, do niewielkiej, eliptycznej NGC 4494, a potem odbijam parę stopni w górę, gdzie parę chwil wcześniej sama wpadła mi w oczy NGC 4559. Widzę ją jako krągłą, lekko eliptyczną w kształcie plamkę z nieznacznie jaśniejszym jądrem. Jeszcze ciekawsza okazuje się inna optyczna sąsiadka Igły, leżąca parę stopni na wschód - NGC 4725. Ta jest wyraźniejsza, jaśniejsza od poprzedniej i w jakiś sposób bardzo intrygująca, jakby chciała podpowiedzieć coś o swej spiralnej naturze, mimo, że w lornecie nie widzę śladu wiru, a tylko kształtną plamkę z jaśniejszym, gwiazdopodobnym jądrem. Koledzy cyklopi - ktoś, coś? NGC 4725 - prawda, że piękna? Źródło: Aladin. Tomek w międzyczasie pyta, co jeszcze można złowić w jego 10x42. Podaję mu namiary na Galaktykę Bodego i Cygaro, a sam spieszę służyć widokiem referencyjnym w swoim Fujinonie. Nim zawołam Tomka, przez dłuższą chwilę gapię się jak zaczarowany - gwiazdy świecą mocno w całym kadrze, a ja mam wrażenie, jakbym spoglądał raczej w okolice pasa Drogi Mlecznej, niż bieguna galaktycznego. Żuraw oferuje mi cały zenit przy zachowaniu pełnego komfortu, a naturalne, dwuoczne patrzenie przez lornetkę daje niezwykłe poczucie, jakby wiszące nad głową tuziny słońc, z wciśniętymi gdzieś pomiędzy smużkami messierów, były na wyciągnięcie ręki. Wszystko jawi się niezwykle przestrzennie, lecz nie na tyle, bym umiał uzmysłowić sobie niewyobrażalny dystans do trzech widocznych mgiełek - bo i NGC 3077 udaje się wyzerkać - które leżą kilkanaście milionów lat świetlnych dalej... ... Piątkowa burza przychodzi zgodnie z planem. Rozpogodzenie po niej - wcześniej, przez co nie do końca się wysypiam. Miało być pogodnie od pierwszej w nocy, ale jeszcze przed północą spojrzenie przez okno dachowe ujawnia klarowność nieba, która wygania mnie przedwcześnie z łóżka. Półprzytomny ubieram się cieplej i idę szukać Polarisa. Po krótkich oględzinach dachówkowych, rozstawiamy się docelowo na wewnętrznym poletku Pyrlandii. Warunki są genialne - zgodnie stwierdzamy, że nie oglądaliśmy takiego nieba w Zatomiu od ładnych paru lat. - To jest właśnie niebo sześć i pół mag! - rzuca Krzysiek, który akurat nas mija. Mam jednak wrażenie że jest lepiej, choć sam nie wiem czemu. Może przez to, że gwiazdy są doskonale widoczne po sam horyzont? Zjeżdżam od Psów Gończych szlakiem poznanych wczoraj galaktyk do Warkocza. 22x85 pokazuje NGC 4244 znacznie wyraźniej niż dzień wcześniej - jest na tyle dobrze, by spróbować w 10x50. Ku memu zdziwieniu, Fujinon pokazuje mi niezwykle ulotną kreseczkę, którą obłapuję wzrokiem parę razy, by mieć pewność, że to nie złudzenie, a realna drzazga na firmamencie. Podchodzę również do NGC 4395 i tym razem Tereska ją pokazuje. Bardzo słabe, plackowate i nieco bezkształtne pojaśnienie jest na pograniczu percepcji, ale jednak pewne. Odwiedzam również NGC 4559 i 4725, momentami łapiąc kilka innych smużek, których nie identyfikuję. Przez chwilę skaczemy z Polarisem i Mateuszem (Alice) po klasykach wiosennych, z których najbardziej zapamiętamy sobie kamasutrę statywową podczas oglądania M51 w zenicie. Po tychże harcach, Polaris sugeruje złapanie Międzygalaktycznego Wędrowca (NGC 2419) w Rysiu. Kocia kita zanurkowała poniżej 40° nad horyzontem, chowając się przy okazji za pobliskimi drzewami. Przesuwamy więc stanowisko, a ja przez długą chwilę męczę się ze znalezieniem obiektu. Nie potrafiąc poprawnie skonfrontować widoku w lornecie z atlasem, przekazuję stery Polarisowi, który po chwili obwieszcza złowienie kulistej. Faktycznie: bardzo słaby, nieco rozmyty gwiazdopodobny obiekt jest w spodziewanym miejscu. Specjalnego wrażenia nie robi, ale zawsze miło dopisać do portfolio. NGC 2419 w Rysiu. Tak, Aladin. Nie dość, że uparty, to jeszcze oszalał na starość. Przecież NGC 5053 zwykle jest niełatwa w 22x85 i trudna w 15x70. Ale nie mając nic do stracenia, celuję w M53, koryguję ustawienie i ku swemu zaskoczeniu, łapię słabiutką plamkę dokładnie w tym miejscu, gdzie NGC 5053 być powinna. Polaris potwierdza widoczność, przy okazji nie chwaląc się złowieniem kulki w swojej 8x42. Chwilę potem, łapiemy dla kompletu NGC 5466, która zwyczajowo zaskakuje swoją rozległością, choć już nie blaskiem (w porównaniu do pobliskiej M3). Zabawę z mdłymi gromadami kulistymi kończę w Wadze, na NGC 5897. Mimo niewielkiego wzbicia się ponad horyzont, engiecka nie sprawia problemu w 22x85, a i w Fujinonie daje się złowić. Jedynie blask przechodzącego akurat Jowisza jest drobną przeszkodą. Z braku nowych pomysłów, reszta sesji mija nam głównie na gołoocznym gapieniu się w niebo, co przerywamy od czasu do czasu lornetkowym widokiem którejś z jasnych gromad kulistych czy ciemnotek, coraz wyraźniej zaznaczających swoją obecność na niebie. W tych warunkach szczególnie pięknie wygląda Messier 27, który pokazuje nie tylko wyraźne wcięcia ogryzka, ale i pojaśnienia słabszych części mgławicy na tle owych wcięć. Noc potrwa jeszcze przez godzinę, ale jesteśmy na tyle zmęczeni, by zwinąć się przed czasem, koło trzeciej. Było pięknie, treściwie, choć nie obficie. Może nazbyt skromnie, szczególnie w obliczu tak znakomitych warunków. Ale czy zawsze trzeba pędzić za obiektami? Może czasem wystarczy zwyczajnie spojrzeć w górę ku gwiazdom i stwierdzić, że jest pięknie? ...
    1 punkt
  35. Dwa miesiące już odleżany materiał z marca, jakoś się zaplątał między folderami i zapomniałem o nim. Ale zmobilizowałem się w końcu i do luminancji dołożyłem kolorowe kropki. Meade ACF 10" f/10, AP CCDT67, EQ6, QHY163M, LRGB 70:15:10:12 x 1 minuta, niebo podmiejskie. Przejrzystość średnia-dobra, seeing dobry. PS - lepiej kliknąć, bo forum zmasakrowało obraz
    1 punkt
  36. Trafiłem dzisiaj nad Odrą starą znajomą, tym razem udało mi się ją uchwycić w trakcie polowania
    1 punkt
  37. Wczoraj przegapiłem. May the 4th Be With You!
    1 punkt
  38. U mnie zaś wczoraj było kolorowo...
    1 punkt
  39. Takimi kolorkami pomalowało się niebo w Ustce tuż po zachodzie Słonka.
    1 punkt
  40. 1 punkt
  41. Wersja 2 zdjęcia. Krzychu się pobawił i wyszło coś takiego. Niestety na którejś klatce "coś mi przeleciało". Później jej poszukam. Jak na pierwszy raz mi się podoba
    1 punkt
  42. No i na makiecie pojawiają się lampy. W razie 'astrofoto' istnieje możliwość ich wyłączenia
    1 punkt
  43. No to pogalaktyczyłem. A było to tak: Szykował się rodzinny wyjazd na wieś. Więc możliwe będą obserwacje. Ale czy na pewno? Według prognoz pogoda miała być niezła, lecz raczej taka dla wczasowiczów, niekoniecznie dla astroamatorów. Meteo.pl wręcz straszyło pochmurną nocą. Więc pokusa ? wziąć tylko jedną poręczną Kowę Prominar 12x56 na ptaki i ewentualne gwiazdki wśród obłoków. Bagażu jest i tak cała góra do zabrania. Jednak nie ? nie po to kupowałem dopasowane do sprzętu, wygodne torby fotograficzne, bym miał zostawiać je wraz z lornetkami w domu. Więc biorę komplet ? kątową Miyauchi 20x77, Vortexa Kaibab 15x56, jasnego Fujinona HB 10x60 i rzeczoną Kowę. W sumie to i tak niewielki bagaż w porównaniu z całą resztą wyposażenia Babci-Teściowej, jadącej do swojego królestwa. A tam na miejscu klęska żywiołowa. Bobry podeszły rowem melioracyjnym i powaliły na rodzinnym terenie dwie potężne topole. Żeby powaliły! Kilkudziesięciometrowe drzewa wiszą oparte o inne, ponad ogrodzeniem oraz wodą. Zrobienie z tym porządku nie jest na moje siły, ani jak się wydaje kogokolwiek innego bez fachowej wiedzy i sprzętu. Jednak zjechało się nas kilkoro. Szwagier nie rezygnuje. Już szykuje piłę łańcuchową i drabinę. Przecież go nie zostawię samego z tym przedsięwzięciem godnym Wyrwidęba. Tak więc skończyłem dzień po przeciągnięciu, przeniesieniu lub przewiezieniu na taczkach poprzez kretowiska ładnych paru ton pni. Tymczasem wieczór robi się nadzwyczaj pogodny. Ja jednak padam z nóg, droga na miejscówkę nie obadana po zimie a wjazd pod górkę pomiędzy drzewami i krzakami to w najlepszym razie ryzyko podrapania karoserii. W gorszym razie można nie wrócić do domu. Z żalem odmawiam niezawodnemu koledze, który wyczuł moją obecność w okolicy i proponuje wspólny wyjazd. Więc pozostaje podwórko. Okolica nie jest zła, bo to Nadbużański Park Krajobrazowy, jednak we wsi są liczne latarnie a i z sąsiednich domów świecą okna. No ale działka jest spora i można się spróbować ukryć w cieniu budynków. Jak tylko zaczęło się ściemniać, zawiesiłem Miyauchi na statywie i spojrzałem na Żłóbek, gromadę M35 i dostępne jeszcze na zachodzie Plejady. Żłóbek w tych warunkach przecudny ze swoimi trójkami i parami gwiazdek, na M35 trochę jeszcze za wcześnie lecz i tak widać co najmniej tuzin ziarenek, zaś Plejady bladawe nisko na zachodnim niebie. Bliskie gromady otwarte prezentują się pięknie w powiększeniu 20 razy, pomimo, że jeszcze jest półwidno. Cóż jednak znaczy wiejskie niebo! A było ono w dodatku świetnej jakości, bo prognozy szczęśliwie zawiodły. Powietrze jak żyletka. Po przeczekaniu zmierzchu powtórnie ruszam do akcji. Udało się schować przed wszystkimi światłami wraz z lornetą na statywie. Więc adaptacja wzroku do ciemności. Namierzam M51, Galaktykę Wir, obok końcówki dyszla Wielkiego Wozu - eta UMa (Alkaid). To niezawodny cel. Będę do niego dzisiaj wracał wielokrotnie. Jak to M51 ? widoczna jest od razu, jednak z czasem rośnie i pojawia się obok niej satelitarna galaktyka NGC 5195. Widok jest coraz lepszy, widać wyraźnie obok siebie dwa obiekty, nie jakiś tam krążek z wypustką. Poświęcam mu wiele czasu, dawno nic podobnego nie oglądałem. Kolejnym celem jest nieodległa galaktyka M101 (Wiatraczek), z drugiej strony dyszla Wielkiego Wozu. Nie zawsze jest oczywista, lecz tej nocy, w tym miejscu i przez ten sprzęt ? jak najbardziej. Wyraźna, mleczna plama widziana na wprost, bez żadnych kombinacji, tak jak lubię. Też nie żałuję na nią czasu, choć wzywa mnie już Lew. Pamiętajmy, że obszar nieba mam ograniczony przez ten mój ciemny lecz ciasny schowek. Jednak do lwiej słabizny dobrać się mogę. Pod lwim podbrzuszem, gwiazdą theta Leo (Chertan) odnajduję przełamaną linijkę słabszych gwiazd i pod tą narożną od razu zauważam plamkę najjaśniejszej galaktyki ze sławnego Tripletu Lwa ? M66 (9,66 mag). Niemal równocześnie wyskakuje słabsza M65 (10,25 mag). Walczę z najtrudniejszą z Tripletu NGC 3628 lecz do końca nie mam pewności, czy to, co mi momentami majaczy jest rzeczywiście szukanym obiektem a nie iluzją pamięci. Tu niestety potrzebna byłaby prawdziwa miejscówka, dalej od świateł wsi. Jednak z drugiej, zachodniej strony gwiazdozbioru Lwa, pod jego żuchwą (pomarańczowa gwiazda lambda Leo ? Alterf) bez trudu zauważam obiekt pominięty przez Messiera ? galaktykę NGC 2903). Nie jest imponująca, lecz też nie do przeoczenia. Porzucam Lwa lecz błądzę blisko poza nim. Na Łańcuch Markariana nie liczę, choć w Pannie majaczą jakieś plamki na skraju percepcji. Kieruję się do kity na lwim ogonie ? oczywistej gromady Melotte 111 już w Warkoczu Bereniki. Przez parę chwil wpatruję się w miejsce, gdzie musi znajdować się Igła ? subtelna i smukła galaktyka NGC 4565. Nie ma co się jednak łudzić, naprawdę widziałem ją tylko pod bieszczadzkim niebem w Stężnicy. Za to Galaktykę Czarnooką (M64) wyłapuję bez trudu błądząc nieco na oślep po Warkoczu. Jak zawsze niezawodna, choć struktury jakiejkolwiek oczywiście nie widzę. Znów robię przerwę. Powracam za pewien czas odświeżony (ha,ha!) napojem niskoprocentowym, na wszelki wypadek bez dużej lornety ani statywu, za to z fotelikiem postawionym na okrągłej płycie dla ułatwienia manewrowania. Wracam do galaktyk, z których większość wyłapuję w powiększeniach 15x i 12x choć niekoniecznie przy 10x, odnajduję Gromadę Podwójną i Perseusza poniżej niej. Bez tego nie ma obserwacji, Chichoty są tym, na co patrzy się zawsze. Znów oceniam, że jasna lornetka 10x60 już nie jest na moje oczy. Źrenica wyjściowa 6 mm to już nie moja bajka. Szkoda, bo Fujinonek zaczyna się u mnie marnować. Jednak Vortex i superwygodna Kowa pracują dzielnie. Pora kończyć. Czuję w kościach dzień a w głowie wieczór. Może przyśnią mi się gwiazdozbiory i wyspy Wszechświata? Po takim dniu nie mają wyjścia.
    1 punkt
  44. Kadłub jest w zasadzie skończony, poskładałem jak umiałem. Nie mogłem się oprzeć, żeby sprawdzić realną długość i doczepiłem (jak mawia żonka) bukszpan
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)