Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 13.12.2018 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Postanowiłem zrobić taki kolaż będący podsumowaniem moich tegorocznych zmagań z mgławicami planetarnymi a jednocześnie pokazujący różnice w wielkości kątowe tych obiektów. Wszystkie mgławice na tej składance prezentowałem i opisywałem w formie odrębnych tematów na forum więc nie będę się rozpisywał o każdym obiekcie z osobna - jak ktoś jest zainteresowany szczegółami bez problemu znajdzie fotkę danej mgławicy na forum. Rozmiary mgławic są orientacyjne - różne źródła podają inne w zależności czy są uwzględnione zewnętrzne otoczki, czy nie. Ja starałem się opisać rozmiar tego co widać na zdjęciu w oparciu o katalogi i skalę ze zdjęcia. Zdjęcia zostały wykonane w technice krótkoczasowej przy czym czasy pojedynczej ekspozycji nie przekraczały 12 sekund. Dla chętnych i osób które chciałyby spróbować wrzucam orientacyjne czasy ekspozycji i gainu dla kamery ASI178 MM-C oraz 10-calowego Netwona (f/5) Wszystkie zdjęcia obiektów wykonano w skali 0,41''/pix, przy czym całe zdjęcie zostało zmniejszone tutaj do 80% (czyli efektywna skala to około 0,51''/pix) - skala w przypadku każdej mgławicy została zachowana. Gwiazdki w tle to oczywiście losowa kompozycja utworzona ze zdjęcia M27- nie doszukujcie się żadnych znanych układów Setup w każdym przypadku ten sam: Teleskop Newtona SW 250/1200 + kamera ASI 178 MM-C filtry LRGB Baadera oraz korektor komy Baader MPCC Mark III
    17 punktów
  2. Ukazał się nowy "Almanach Astronomiczny na rok 2019" mojego autorstwa. Można go znaleźć na stronie Uranii: http://www.urania.edu.pl/almanach Proszę o opinie i uwagi.
    5 punktów
  3. Jeszcze nie tak dawno (choć wydaje się, że było to wieki temu) lornetki Celestron SkyMaster 15x70 były jedynym budżetowym wyborem dla miłośnika astronomii oferującym osiągi większe niż standardowe lornetki 10x50. O ile egzemplarze z wczesnych lat produkcji uchodziły za przyzwoicie wykonane, o tyle modele obecnie produkowane to najniższa półka jakościowa nie licząc lornetkopodobnych wyrobów dostępnych na bazarach. Trzeba mieć sporo szczęścia by za pierwszym razem trafić na dobrze skolimowany i mechanicznie sprawny egzemplarz. Jednak w roku 2015 Celestron zaprezentował serię SkyMaster Pro, która obejmuje modele 15x70 i 20x80, wypełniającą lukę między budżetową serią SkyMaster a modelami Echelon, pretendującymi do miana lornetek segmentu premium. Mimo trzech lat obecności na rynku, lornetki SkyMaster Pro są u nas praktycznie nieznane. Podstawowe dane specyfikacyjne serii Pro są zachęcające: optyka z powłokami FMC XLT i wypełnienie azotem to tylko niewielka część zalet, którymi kusi nowe dziecko Celestrona. Na przykładzie modelu 15x70 przekonamy się jak seria Pro sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Wrażenia ogólne Lornetka spakowana jest w duży karton z estetyczną oprawą graficzną, a w kartonie znajdziemy dwuczęściową piankową formę. Głębsza część formy skrywa lornetkę z akcesoriami, a płytsze wieko miękki, schludnie wykonany futerał z miejscowymi usztywnieniami. Futerał jest idealnie dopasowany do samej lornetki, jednak projektanci zapomnieli chyba o deklach obiektywowych, bo z nimi lornetka wchodzi do futerału z dużym oporem. Do dyspozycji mamy dwa paski: jeden do futerału oraz jeden do lornetki. Ten drugi jest wygodniejszy i lepiej wykonany, z szeroką częścią opasującą szyję. W skład zestawu wchodzi też solidny adapter statywowy, nakładka z szyną umożliwiającą podłączenie celownika Red Dot, oraz wymienne skrzydełkowe muszle oczne. Dekielki na okulary to dość standardowy element gumowy głęboko i bezpiecznie nachodzący na muszle oczne. Solidnie wyglądające dekle na obiektywy są również gumowe i dość dobrze trzymają się na tubusach, a nowością są nasuwane na tubusy gumowe pierścienie, dzięki którym nie musimy martwić się o dekle w czasie obserwacji. Pierścienie z deklami można też zsunąć z tubusów. Całości dopełnia standardowa szmatka do czyszczenia optyki i wielojęzyczna instrukcja obsługi. Sama lornetka wykonana jest zdecydowanie atrakcyjniej i solidniej niż standardowe modele z serii SkyMaster. Ogumowanie jest antypoślizgowe i przyjemne w dotyku, a co więcej, niemal bezwonne. Wstawki upiększające w postaci srebrnych pierścieni na tubusach, pomarańczowych pierścieni na okularach i wklejonych w ogumowanie napisów zdają się przekonywać nas, że mamy do czynienia ze sprzętem solidnym jakościowo, wykonanym z dbałością o szczegóły. Ogumowanie dobrze przylega do korpusu lornetki i jedyne do czego można się przyczepić to niechlujne docięcie ogumowania przy pierścieniach utrzymujących soczewki obiektywów. Można to było wykonać zdecydowanie dokładniej. Najważniejsze cechy specyfikacyjne lornetki widnieją na tylnym kapslu osi mostka lornetki. Waga lornetki gotowej do obserwacji to 1,56 kg. Ergonomia i mechanika Lornetka dobrze leży w dłoniach, a wyprofilowane wgłębienia na kciuki na korpusie z pryzmatami ułatwiają chwyt, jednak środek ciężkości leży nieco bliżej obiektywów, przez co podczas obserwacji dziennych idealny balans uzyskamy przy dłoniach spoczywających w całości na tubusach. Szeroka część korpusu z pryzmatami sprawia, że do regulacji ostrości trzeba nieco przesunąć dłoń w stronę pokrętła. Samo pokrętło jest dość standardowe, ogumowane, jednak z płytkim i niezbyt chwytnym karbowaniem, co w połączeniu z dużym oporem pracy może sprawiać nieco problemów podczas obserwacji, szczególnie obiektów szybko poruszających się. Muszę jednak przyznać, że regulacja ostrości jest płynna w całym zakresie obrotu, który wynosi około 550 stopni. Regulacja rozstawu okularów również pracuje z dużym oporem i bardzo płynnie. Podziałka na tylnym kapslu osi pokazuje wartości od 58 mm do 72 mm z czterema punktami pośrednimi. Rzeczywisty zakres to 55-73 mm. Po dokładniejszym przyjrzeniu się elementom osi i mostka które nie są pokryte ogumowaniem widać, że jest to wciąż rozwiązanie budżetowe. Mostek ugina się pod naciskiem, choć nie tak drastycznie jak w podstawowej serii SkyMaster. Inne są natomiast tuleje okularów i pierścień regulacji dioptrii o dość płytkim, twardym karbowaniu. On również pracuje dość ciężko i płynnie w całym zakresie obrotu, jednak producent nie przewidział tu podziałki dioptrii. Przy obracaniu pierścienia słychać specyficzny szum tarcia, choć w jego pracy nie wyczuwa się braku smarowania mechanizmu. Wartość specyfikacyjna odsunięcia źrenicy wyjściowej (eye relief) to 17 mm, co w połączeniu z płytkim osadzeniem soczewek ocznych daje możliwość objęcia całego pola widzenia w okularach korekcyjnych, choć jest to wartość graniczna i trzeba nieco docisnąć okulary do szkieł korekcyjnych. Całe szczęście, że pomarańczowe pierścienie zwieńczające oprawy okularów lornetki są delikatnie wykończone i nie rysują szkieł korekcyjnych w przypadku obserwacji ze zdjętymi muszlami ocznymi. Same muszle oczne są nieco szersze od strony oczu i odniosłem wrażenie, że są wręcz nieco zbyt szerokie, jednak jest to odczucie indywidualne. Guma jest giętka i podatna na wywijanie, jednak przy próbie powrotu do stanu pierwotnego (odwinięcia) muszle niemal za każdym razem zeskakują z pierścieni na okularach. To zapewne efekt zastosowania nieco zbyt miękkiej gumy i płytkiego kołnierza mocującego. W zestawie z lornetką otrzymujemy również skrzydełkowe muszle oczne do obserwacji astronomicznych, które są wygodne i całkiem dobrze spełniają swoje zadanie. W ich przypadku również mamy do czynienia z odpadaniem przy próbie odwinięcia, jednak ?okularnicy? nie korzystają z muszli skrzydełkowych, a wywijanie ich mija się z celem do którego służą. Dołączony do zestawu adapter statywowy jest solidny, jednak ma dość wąski profil jak na średniej wielkości lornetkę. Mimo tego drgania tłumione są zaskakująco szybko. Ogumowane, karbowane pokrętło adaptera jest duże i wygodne, natomiast nawet po maksymalnym dokręceniu adaptera nie uzyskujemy ścisłego połączenia i lornetka daje się dość łatwo obracać na śrubie adaptera co prowadzi do powstawania luzu. Ciekawym dodatkiem jest nasadka z klamrą na celownik Red Dot. Zasada jej mocowania na adapterze jest prosta i nawiązuje do blokowania wysokości siodełka rowerowego, czyli śruba + zacisk. Optyka Już na pierwszy rzut oka widać, że optyka lornetki ma dobrej jakości powłoki FMC o średniej intensywności. Nawet przy dokładnej inspekcji nie widać powierzchni optycznych bez powłok. Obiektywy mienią się kolorem fioletowym, niebieskozielonym, żółtym i różowym. Pryzmaty mają powłoki zielono-seledynowe, a okulary żółto-fioletowe. Wygląda to solidnie i zapowiada dobrą transmisję. Cieniem na tym sielskim obrazku rzuca się spora rysa na prawym obiektywie egzemplarza testowego. Wnętrze tubusów jest wyczernione i drobno karbowane, jednak nie jest ani zmatowione ani sterylnie czyste. Dalej mamy mocno połyskliwą diafragmę, a za nią pryzmaty w przyzwoicie wyczernionych oprawach. Same pryzmaty są czyste, ich mocowanie prezentuje się całkiem solidnie, jednak staranność wykonania i wykończenia ich opraw pozostawia wiele do życzenia. Muszę tu wspomnieć o kolejnym zgrzycie w prawym torze optycznym. Chodzi o dwie skazy na pryzmacie położone naprzeciwko siebie po obwodzie oprawy pryzmatu, które widać również w świetle źrenic wyjściowych. Podsumowując, po dobrym wrażeniu jakie sprawia lornetka od zewnątrz, spodziewałem się lepszego wykonania wewnątrz i lepszej kontroli jakości. Po skierowaniu lornetki na jasne tło widać rozjaśnione okolice źrenic wyjściowych. Soczewki oczne okularów mają średnicę 25 mm, a amatorski test latarkowy wykazał wartość 68 mm, czyli jedynie 2 mm mniej niż deklarowana apertura obiektywów. Obserwacje dzienne Pierwsze wrażenie podczas obserwacji w dzień to zaskoczenie bardzo dobrą kolorystyką i odwzorowaniem bieli oraz wysokim kontrastem obrazu. Nie ma tu co porównywać do standardowej serii SkyMaster. Seria Pro, wyposażona w powłoki XLT, zapewnia w tym zakresie zupełnie inne wrażenia obserwacyjne. Nawet jeśli odniosłem wrażenie minimalnego przesunięcia kolorystyki w stronę barw chłodnych, nie burzyło to wrażenia naturalności obrazu. Diafragma odcina się ostro i ma lekkie zabarwienie niebieskie. Przy tej okazji zauważyłem, że zarówno standardowe, jak i skrzydełkowe muszle oczne są nieco za długie i trzeba docisnąć je do oczodołów by komfortowo objąć wzrokiem pełny obwód diafragmy. Ostrość obrazu w środku pola widzenia oceniam na zadowalającą, jednak wymaga ona dokładnej regulacji z bardzo niewielką tolerancją. Nieco czasu zajęło mi ustawienie optymalnej ostrości i przyzwyczajenie do niej wzroku. Od lornetki z centralną regulacją ostrości oczekiwałbym bardziej wyrazistej ostrości w centrum pola, co jest szczególnie ważne podczas obserwacji scen z dynamicznie poruszającymi się obiektami. Od mniej więcej połowy promienia pola widzenia obraz zaczyna dość równomiernie tracić ostrość, jednak nie na tyle, by efekt ten był szczególnie uciążliwy. Spadek ostrości spowodowany jest krzywizną pola. Aberrację chromatyczną w centrum pola widzenia oceniam na małą do średniej, a jej poziom szybko wzrasta przy choćby minimalnie nieosiowym ustawieniu oczu względem okularów. Najbardziej jest ona widoczna na kontrastowych krawędziach i tu faktycznie przeszkadza. Choć obserwatorzy ptaków mogą narzekać na kolorowe obwódki, to jednak podczas obserwacji zróżnicowanego krajobrazu aberracja chromatyczna jest praktycznie niedostrzegalna. Przy osiowym patrzeniu jej stopień wzrasta od połowy promienia pola widzenia i przy diafragmie obwódki na kontrastowych krawędziach są już wyraźne. Dystorsja poduszkowa pojawia się zaraz za ścisłym centrum pola widzenia, ale nawet przy diafragmie jej poziom oceniam na umiarkowany. Jeśli chodzi o odblaski podczas obserwacji dziennych, Celestron SkyMaster Pro radzi sobie z nimi całkiem przyzwoicie. Odblaski pojawiają się jako jaskrawe łukowate pojaśnienia wokół diafragmy w postaci refleksów od światła padającego w tubusy od góry i z boków, ale jedynie w przypadku gdy podczas rozglądania się po polu widzenia źrenice oczu skierujemy w jego dolną część. Ścisłe spasowanie muszli ocznych z oczodołami i trzymanie oczu w osi optycznej okularów zdecydowanie ogranicza pojawianie się tych odblasków i pozwala utrzymać jednolity kontrast obrazu. Dużo gorzej wygląda to podczas obserwacji w okularach korekcyjnych ze zdjętymi lub wywiniętymi muszlami ocznymi, gdy musimy ciągle uważać na osiowe ustawienie oczu. Sama intensywność odblasków świadczy o tym, że kuleje tu wyczernienie i zmatowienie wnętrza lornetki (w tym tulei okularowych) oraz krawędzi elementów optycznych. W trudnych warunkach obserwacyjnych pod jaskrawe światło słoneczne można trafić też na ogólny spadek kontrastu w całym polu widzenia. Zmierzona minimalna odległość ostrzenia to około 13 metrów. Obserwacje nocne Parametry 15x70 uchodzą za jedne z najbardziej uniwersalnych do obserwacji nocnego nieba i łączą spore powiększenie i aperturę z gabarytami i wagą, które nie są zbyt wymagające dla statywów i ich głowic. Sprawia to, że lornetki 70 mm o powiększeniach 15-16 razy są chętnie wybierane przez miłośników astronomii, którzy chcą zrobić wyraźny krok naprzód w porównaniu do możliwości standardowych lornetek 10x50, ale bez konieczności zakupu ciężkich statywów z głowicami olejowymi. Na recenzję Celestrona pod ciemnym niebem poświęciłem ciepłą i suchą noc majową. Pole widzenia lornetki zmierzone na gwiazdach wyniosło 4°18? czyli 4,3 stopnia, co przy deklarowanym powiększeniu 15x daje pole widzenia okularów 64,5 stopnia. Deklarowane pole widzenia to 4,4 stopnia. Niebo wiosenne nie obfituje w gromady otwarte czy bogate pola gwiazdowe, więc pozostały mi galaktyki, gromady kuliste i gwiazdy podwójne. Na początek jednak opiszę wrażenia związane z korekcją pola widzenia. W szerokim centrum pola widzenia gwiazdy są ostre, bez oznak wyraźnego iskrzenia. Najjaśniejsze gwiazdy są nieco plackowate i pojawia się na nich delikatna aberracja chromatyczna. Od około połowy promienia pola widzenia obrazy gwiazd zaczynają tracić ostrość, po kolejnej 1/4 promienia nieostrość jest już wyraźna, a przy diafragmie znaczna. Ta nieostrość wynikająca z krzywizny pola jest tu wadą dominującą, z niewielkim dodatkiem komy. Z powodzeniem mogłem całkiem przyzwoicie wyostrzyć obrazy gwiazd przy krawędzi pola widzenia kosztem jego centrum. Ogólnie rzecz biorąc korekcja obrazu jest na bardzo zadowalającym poziomie. Z ciekawszych obiektów wiosennych Celestron pokazał mi dwa nisko położone obiekty Messiera: gromadę kulistą M68 i galaktykę M83. Co oczywiste, były to jedynie mgliste plamki, jednak dość dobrze odcinające się od rozjaśnionego tła nieba nad widnokręgiem. Z klasyków wiosennych dostrzegłem też galaktykę Igła (NGC 4565) oraz galaktyki NGC 4631 (Wieloryb), NGC 4559 i M64 (Czarnooka). W Lwie padły obydwa triplety: M65/M66/NGC 3628 oraz trudniejszy: M95/M96/M105 z możliwym śladem NGC 3384. Przy jasnej gromadzie kulistej M53 majaczyła poświata NGC 5053, jednak tylko przez część czasu i tylko metodą zerkania. Za to piękna kulista M13 wspaniale prezentowała się w polu widzenia Celestrona. Przypominała miękką puchową kulkę z wyraźnym, płynnym przejściem od jasnego, gęstego centrum do rzadszego, słabszego halo. Gwiazdy podwójne to wymagające obiekty dla lornetek i trudny test ich optyki. Na tę noc wybrałem kilka łatwiejszych układów, a następnie trudniejsze: 40/41 Dra (STF 2308 5,7mag+6,0mag sep. 19?) i 100 Her (STF 2280 5,8mag+5,8mag sep. 14?), z którymi Celestron poradził sobie bez problemu. Odwiedziłem też bardzo ładny układ 2+2 w Lutni, czyli STF 2470 i STF 2474 (7,0mag+8,4mag sep. 14? i 6,8mag+7,9mag sep. 16?) i z ich rozdzieleniem Celestron również dał sobie radę. Kolorystykę gwiazd oceniłem na gromadzie Steph 1 w Lutni, która dopiero podnosiła się na północnym wschodzie. Gwiazda ?2 Lyrae wyraźnie odcinała się swoją pomarańczową barwą. Z innych barwnych układów gwiazd odwiedziłem trójkąt o1, o2 i 30 Cygni i gwiazdę podwójną 61 Cygni. Cała sesja obserwacyjna spędzona przy Celestronie pokazała, że sprawdza się on jako uniwersalna lornetka dająca przyjemne w odbiorze obrazy. Żadna z wad optycznych nie razi, jedynie na bogatych polach gwiazdowych może nieco dokuczać nieostrość przy diafragmie. Tej nocy udało mi się wychwycić gwiazdy ? i ? Hydrae o deklinacji odpowiednio: -34°01? i -34°51?. W drugiej połowie maja udało mi się wygospodarować jeszcze jedną sesję obserwacyjną, którą również w całości poświęciłem Celestronowi. Na wieczornym niebie wisiał jeszcze 4,5-dniowy sierp Księżyca, który został moim pierwszym celem. Obraz Księżyca ustawionego w środku pola widzenia rysował się ostro, w naturalnej kolorystyce. Krawędź jego oświetlonej części była zabarwiona cienką obwódką aberracji chromatycznej, ale terminator odcinał się kontrastowo, a szczegóły wzdłuż niego były ostre i wyraźne. Wokół Księżyca obecna była naturalna poświata i pojedyncze, słabe duszki. Po przesunięciu Księżyca w stronę diafragmy, duszki przesuwają się na przeciwległą stronę pola widzenia, natomiast po przesunięciu Księżyca poza pole widzenia widoczna jest rozległa słaba poświata, która obniża kontrast w niemal całym polu. Korzystając z odrobiny czasu do zachodu Księżyca, zerknąłem też na Jowisza. Na jego tarczy nie dostrzegłem żadnych szczegółów, natomiast nie zanotowałem też żadnych flar, a aberracja chromatyczna była szczątkowa. Trafiłem też na ciekawe ustawienie dwóch z jego czterech księżyców galileuszowych. Io i Europa tej nocy mijały się, tworząc księżycowy ?układ podwójny? o separacji 17?. Po zachodzie Księżyca przerzuciłem się na bardziej zwiewne cele. Rozpocząłem od egzotycznej parki: galaktyki M108 i mgławicy planetarnej M97, następnie wycelowałem w M106, M94, M63 i dalej, w M51 z wyraźnie widoczną NGC 5195. W Herkulesie wychwyciłem malutką gromadę kulistą NGC 6229, która tworzy malowniczy trójkąt z parą gwiazd. Jednak najciekawszą zdobyczą tej nocy była parka galaktyk M109 i NGC 3953. Jak widać, pod ciemnym niebem Celestron spisuje się bardzo dobrze. Ostatnim testem na odblaski był Księżyc krótko przed pełnią w fazie 86% i 97%. To trudny egzamin dla każdej lornetki. Trzymając Księżyc idealnie w środku pola widzenia, oprócz naturalnej poświaty obraz jest czysty i bardzo przyjemny w odbiorze z rozsądnie kontrolowaną aberracją chromatyczną widoczną jako cieniutka obwódka na krawędzi księżycowej tarczy, jednak każde przesunięcie skutkuje pojawieniem się zielonkawych duszków o średniej intensywności. Z Księżycem przesuniętym poza diafragmę, w polu widzenia pojawiają się łukowate pojaśnienia i odblaski o różnej intensywności, rozmiarach i kształcie, niektóre dość jasne, w tym ?fałszywe Księżyce?. Dokucza też ogólny spadek kontrastu. Kłania się słabe zmatowienie wnętrza lornetki i niedostateczne wyczernienie krawędzi elementów optycznych. Muszę też wspomnieć, że lornetka podatna jest na wyraźne odblaski powodowane wpadaniem jaskrawego światła pod kątem do tubusów, co może doskwierać podczas obserwacji miejskich. Podsumowanie Celestron SkyMaster Pro 15x70 już na pierwszy rzut oka daje wrażenie wyraźnego skoku jakościowego w porównaniu do serii SkyMaster, choć sama konstrukcja mostka okularowego może przypominać tanie rozwiązanie rodem z segmentu budżetowego. Podobnie sprawa ma się z optyką i wnętrzem lornetki. Powłoki XLT wyglądają świetnie, jednak zmatowienie i wykończenie wnętrza pozostawia jeszcze sporo do życzenia. Tak czy inaczej, rozpatrując tę lornetkę jako instrument do obserwacji nocnego nieba, muszę przyznać, że sprawdza się ona świetnie. Wraz z kolejnymi sesjami obserwacyjnymi przekonywałem się, że jej wady które opisałem nie przeszkadzają mi w pozytywnym odbiorze obrazu jako całości. Ta lornetka stanowi dobry kompromis między bardzo budżetowymi, słabymi optycznie i mechanicznie SkyMasterami, a solidnymi i sprawdzonymi, jednak dużo droższymi lornetkami astronomicznymi z indywidualną regulacją ostrości w okularach. W czasie dwóch głównych sesji pod ciemnym niebem Celestron wystarczył mi jako główny instrument obserwacyjny bez poczucia niedosytu powiększenia, zasięgu i pola widzenia. Myślę, że ta lornetka stanowi rozsądną, solidną alternatywę dla lornetki Delta Optical SkyGuide 15x70 dla tych, którzy preferują centralną regulację ostrości. Niezależnie od tego czy z czasem nie zawiedzie kolimacja i trwałość elementów mechanicznych, czego nie sposób przewidzieć i sprawdzić w czasie tak krótkiego czasu użytkowania, biorąc pod uwagę ogół wrażeń, recenzję muszę uczciwie zakończyć rekomendacją Celestrona SkyMaster Pro 15x70 jako lornetki, której zakup warto rozważyć z perspektywy miłośnika astronomii. Lornetkę do celów recenzji wypożyczyła firma Delta Optical
    4 punkty
  4. Tak prezentuje się u mnie. Materiał zbierany 4 grudnia 2018 NEQ-6 SYN SCAN, TS TRIPLET APO 90/600, TS 80/330, ALccd 5T, ATIK383L+ 12x300s L 6x120s RGB
    4 punkty
  5. Udało mi się wczoraj złapać dziurę w chmurach i Nikon 10x50 pokazał mgiełkę Widok nie był rewelacyjny, ale przynajmniej widziałem swoje, czekam na lepsze warunki
    2 punkty
  6. Wczoraj na szczęście zrobiła się dziura pogodowa więc wyskoczyłem szybko w teren i zlapałem kometke również.
    2 punkty
  7. Zawsze wychodziłeś przed szereg, ale tym razem rozbiłeś bank. To był Twój rok w astrofoto.* * - nie uzasadniam merytorycznie, to moja prywatna i całkowicie subiektywna ocena. ?
    1 punkt
  8. U mnie to samo, piąta pod rząd pochmurna noc i zaczynam być na "głodzie kometarnym"...
    1 punkt
  9. Trochę koryguję tory i budżet, może jednak 15x70 z BA8, DO Extreme lub TS Marine? Możliwe, że Nikon pójdzie na giełdę i wleci dodatkowo coś mniejszego (może 7x50 BA8), ale to już inny temat. Także, aby nie zaśmiecać tego wątku postami o 15x70 zapraszam tutaj:
    1 punkt
  10. 1 punkt
  11. Zacytuje sam siebie, ale co tam Nie podam konkretnego okazu, będzie coś do wyboru. Na tą chwile Sericho i NWA 869, do czasu wyłonienia zwycięzcy może coś jeszcze dojdzie Gdy już Go poznamy zrobię zdjęcia. by mógł wybrać okaz który chce
    1 punkt
  12. Ja proponuję kupić kilka dobrych astrogratów a wtedy nie będzie się opłacało budować pastucha do ochrony (pustego) portfela Bądźcie przezorni, opróżniajcie portfele na bieżąco, tylko tak się ochronicie przed dziką kuną. Miszle a to skąd jesteś? z jakich okolic?
    1 punkt
  13. Ja bym zrobił tak: pastuchu wokół agrestu a portfel zakop pod krzaczkiem. Kuna agrestu nie tknie a Tobie portfel nie schudnie
    1 punkt
  14. Daremne żale ? próżny trud, Bezsilne złorzeczenia! ...
    1 punkt
  15. Dość rozrabiania - wysłałem wnuka w kosmos
    1 punkt
  16. A ja złapałem właśnie Wirtanena przez dziurę w chmurach. Jadę autem, leje. Nagle dostrzegam Oriona. No to zjazd na pobocze i lorneteczka w dłoń (zawsze ze mną podróżuje). Dziura w chmurach utrzymala się może przez dwie - trzy minuty, ale przejrzystość za to fantastyczna. Kometa takoż - puchata, ogromna i bardzo jasna. Widoczna nawet gdy zaczęły zakrywać ją ponownie pierwsze delikatne chmurki. No to jeszcze szybciutko najazd na Plejady, Wielką Mgławicę w Orionie i woźnicowe emki. Przy nich poczułem na twarzy krople deszczu. Ale jakoś mnie nie wkurzyly.
    1 punkt
  17. A się selfi skubaniutka - już 84 fotki sobie i marsowej glebie nacykała
    1 punkt
  18. Biorąc pod uwagę że w zestawie posiadasz okular 25 mm który co prawda nie jest Super Plosslem tylko Super Wide Angle czyli Kellerem o nieco mniejszym polu własnym dającym jednak pole widzenia w tym teleskopie powyżej 3* to kup WA 66 o ogniskowej 15 mm. (z czasem będziesz mogła dokupić pozostałe z tej serii). Powiększenie będzie znacząco większe a obraz nadal będzie krystalicznie czysty. Pozostałe czyli 9 i 6 ( o 20 nie wspominam bo to oczywiste) też są dobre ale w dużej mierze zależy to od przejrzystości atmosfery, a o tą coraz trudniej. Posiadam wszystkie z tej serii jak też podobny teleskopik i wiem co piszę.
    1 punkt
  19. To miała być kolejna pochmurna noc od kiedy zakupiłem swoją pierwszą lornetkę. W ciągu dnia lekko na plusie, brak wiatru i chmury, chmury, chmury... Nic nie zapowiadało poprawy pogody. Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy już po zmroku (17:00 - jeszcze nawet nie wieczór) zobaczyłem przez okno kilka jasnych punkcików. Nie dowierzając ruszyłem na balkon - są! Chmury prawie zupełnie się rozstąpiły a ja miałem przed sobą tu i ówdzie rozsianych kilkanaście najjaśniejszych gwiazd! Zapakowawszy się w ciepłe ubranie wyciągnąłem nowy nabytek i rozsiadłem się na balkonie. Uzbrojony w lornetkę spojrzałem w niebo i nagle kilkanaście gwiazdek zamieniło się w kilkadziesiąt, a może i kilkaset. Błądziłem chwilę bez celu kiedy nagle dostrzegłem kilka gwiazd ułożonych w prostej linii i odchodzący od nich jakby haczyk... Czyżby od razu takie szczęście bez wcześniejszego sprawdzania? Szybki rzut oka na mapkę nieba i... tak! Od niechcenia udało się ustrzelić Wieszak w Lisku. Zachęcony tym małym sukcesem postanowiłem pójść za ciosem. Mieszkam na obrzeżach niewielkiego miasta i do względnie ciemnej miejscówki mam 10 minut pieszo. Z lornetką - żaden problem. Jeszcze rzut oka w niebo: chmury widoczne jedynie miejscami. Niestety temperatura już kilka stopni poniżej zera. No cóż, coś za coś... Na szczęście 3 warstwy ubrania dadzą radę. Zabieram jeszcze folię do rozłożenia na trawie jak będę obserwował zenit i w drogę! Po dotarciu na miejsce rzucam folię na ziemię, lornetka do ręki i zaczynamy. Najlepsze warunki na wschodzie, Orion niestety jeszcze za horyzontem a więc idziemy wyżej. Hiady w Byku i coś co roboczo nazwałem sobie Domkiem. Grupa 7 gwiazd po dwie z dołu i z boków, jedna na szczycie. Pięknie widoczne. Teraz nieco w lewo w stronę Woźnicy, Jasno świecącą Capellę wykorzystałem do skorygowania ustawienia ostrości na prawe oko. Wydawało mi się że trochę ucieka... Teraz powrót w stronę Byka i w górę! Plejady. O tej porze są już wysoko. Łapię w okular i jest - piękny mały wózek. Alkione z warkoczem Przepiękne choć nieco mniejsze niż w starej radzieckiej lornetce jaką testowałem jakiś czas temu. Ale za to pole widzenia większe, łatwiej będzie zorientować się skacząc od gwiazdy do gwiazdy. Co teraz? Patrzę prosto w górę - o tak! Tyle gwiazd! Rzucam się na folię. Pierwszy - Perseusz. Okolica Mirfaka cała usiana gwiazdami, w tym malowniczy łańcuszek przypominający haczyk... Dalej w górę wzdłuż ramienia i oto 2 gromady - Chichotki. Kolejny sukces! W głowie zakołatała mi nieśmiało myśl - a może by tak spróbować z Andromedą? Do tej najjaśniejszej i największej na naszym niebie galaktyki podchodziłem kilka razy, ale były to próby wspomnianą wcześniej radziecką konstrukcją. Nie wiem czy ze względu na parametry lornetki, warunki pogodowe czy też miejsce obserwacji (obrzeże miasta bądź co bądź) nigdy nie udało mi się dostrzec szarawego dysku wokół świetlistego jądra... Z pewną więc nieśmiałością skierowałem lornetkę na Kasjopeję, zlokalizowałem swego rodzaju strzałkę utworzoną przez jej 3 pierwsze gwiazdy, wziąłem głębszy oddech i powędrowałem zgodnie z kierunkiem który wskazywała... Spokojnie, jeszcze trochę... Nic nie ma. Znowu? Jak to? Może za jasno? Jeszcze raz. Strzałka w Kasjopeji, teraz powoli wzdłuż... Zaraz, chwila, przecież na mapie to nie było dokładnie na wprost! Wypatrzyłem takie 3 gwiazdki w gwiazdozbiorze Andromedy tworzące jakby ramię i na jego końcu miała się znajdować galaktyka. Więc do trzech razy sztuka. Lecę za strzałką, trafiam na pierwszą gwiazdę, teraz druga... W tej chwili doceniam szerokie pole widzenia, szersze niż w standardowych 10x50. Naprawdę spore ułatwienie. Z drugiej już tylko krok do trzeciej i nagle na skraju pola widzenia... JEST!!! Łapię w centrum dużą plamkę światła i rozciągający się w górę i dół od niej szary dysk. Inna galaktyka! Miliardy słońc i jeszcze więcej światów wokół nich. Dostrzeżona całkowicie na własną rękę! Co za przeżycie. I choć wiadomo, w lornetce to tylko szara mgiełka, niech mi ktoś powie, że lepiej obejrzeć zdjęcie z Hubbla w internecie
    1 punkt
  20. Wczoraj testowałem nowy montaż i na pierwszy rzut poszła kometa. Warunki słabe, ale kolejna trafia do kolekcji. Dodatkowo zmontowałem filmik ruchu komety w ciągu godziny.
    1 punkt
  21. A ja jestem takim szczęściarzem, że mam ją doskonale widoczną przez drzwi balkonowe z sypialni Doskonale i pięknie widoczna w lidletce, gołym wzrokiem nie widziałem ale nie starałem się o dobrą adaptację oczu.
    1 punkt
  22. Korzystając z okna pogodowego pojechałem ją pierwszy raz namierzyć :) Jedno ujęcie Nikon FF 2.8 s30 iso 1600, klasa nieba 5 wiec szału nie ma ale jest pozdrawiam
    1 punkt
  23. Wczoraj wieczorem widoczna bez problemu w lornetkach 8x30 i 12x50, jako wyraźna kulka o średnicy ~45'. Upolowałem ją gdy wchodziła w łunę od aglomeracji poznańskiej. Już nie mogę się doczekać jej przelotu za tydzień pomiędzy Hiadami i Plejadami... C60d+C200/2,8 @3,5 ISO1600 1x120s
    1 punkt
  24. Zrobiło się szaro i smutno. Nostalgia rozpanoszyła się na dobre. Jesienna deprecha zbiera tłuste żniwo. Warto więc może wspomnieć ostatnią wycieczkę w ciepłe i pogodne popołudnie, aby choć na chwilę, wyrwać się z tej listopadowej katatonii. Miejsce urokliwe i nadinterpretacje własne. Powolny spacer z aparatem (niestety bez Homera). Rozlewisko Bobrówki . Dzień po hucznej rocznicy. Sympatycznie...a i przy okazji zachęcam do odwiedzenia tego miejsca.
    1 punkt
  25. Ludziska piszą sobie relacje, a ja też bym chciał więc siadłem i piszę Niedziela, kolejny bezchmurny wieczór jednak różniący się od poprzednich. A to za sprawą stojącej na tarasie 10 calowej rureczki , czekającej aż przez nią spojrzę:) Ostatni raz obserwowałem już dość dawno temu, głównie z braku okularu. Pod koniec września nabyłem Luminosa 15mm (dzięki Ola za przetrzymanie go, aż będzie mnie na niego stać). Jak na połowę października jest ciepło ok. 13 stopni. Wyszedłem z domu po 21, od razu zauważyłem, że kolejny raz przejrzystość znacząco spadła. Zaraz po zmroku było widać multum gwiazd od razu po wyjściu z domu, a teraz musiałem porządnie się skupić by wyłuskać charakterystyczny układ gwiazd Strzały. O widoku M31 gołym okiem mogłem zapomnieć. Miło obserwować nie zarywając nocy, wczesna pora niesie ze sobą także minusy z których największy to światła latarni, a przede wszystkim lampa u sąsiada oświetlająca całe podwórko plus waląca w niebo (muszę coś z tym w końcu zrobić). Nie miałem planu obserwacji, wziąłem kilka stron z atlasu nieba dla początkujących by w ogóle coś znaleźć. Najpierw krążyłem po niebie bez celu, trafiając przypadkiem na M31 - jasna plama ale wrócę do niej później. Szybko obskoczyłem kilka obiektów które łatwo zlokalizować, zaczynając od M57, chyba po raz pierwszy patrzyłem na ogryzka M27, niepozorne kulki M56 i M71. Potem ambitnie poszedłem w stronę mgławicy Veil, jednak bez rezultatu. Obracając się w przeciwnym kierunku wróciłem do M31 która urosła w polu widzenia okularu, wylewając się poza jego krawędzie. Wtedy też trochę wstyd, ale pierwszy raz obserwowałem jej towarzyszki M32 i M110. Przyszła kolej na M33, zawsze miałem trudności z jej zlokalizowaniem, może poza jedną nocą gdy widziałem ją gołym okiem. Tym razem również parę minut zajęło, zanim do do niej dotarłem. Pojaśnienie zajmujące większą część pola widzenia, po dłuższym wpatrywaniu jakby majaczyła spiralna strukura. Wreszcie Gromada Podwójna wzniosła się nad dach, szybko obróciłem się i podziwiam masę błyskotek. Jednak te obiekty dużo bardziej podobają mi się w szerszym polu, przy 15mm są ciasno upakowane przy krawiędziach pola widzenia, trzeba oglądać każdy obiekt osobno z tej pięknej parki. Jeszcze szybki rzut okiem w stronę M76 oraz gromad otwartych w Kasjopei. Już miałem kończyć gdy przyszła mi myśl do głowy, że przecież kupiłem filtr OIII który czekał obok na montaż przed kamerą. A może by tak najpierw.... Było ciemno, a ja miałem tylko czerwoną latarkę z padniętymi bateriami która ledwo potrafiła oświetlić białe kartki atlasu. Ostrożnie wyjąłem filtr z pudełka, i podjąłem próbę wkręcenia go w 2" przedłużkę wyciągu. Nie widziałem zbyt wiele więc robiłem to powoli powtarzając sobie w myślach spokojnie Darku, ostrożnie, nie śpiesz się, żeby nie wyślizgnął Ci się z palców... i wtedy zgadnijcie co....:( Zadziwiające jest, jak wiele myśli potrafi przemknąć w ciągu ułamka sekundy. Najpierw w myślach poszła cała wiązanka przekleństw. Odruchowy ruch ręką by po omacku próbować złapać filtr, jednak poczułem tylko jak odbija się od dłoni. Kolejna myśl , że 600 zł poszło się je...., szybkie bicie serca, a w głowie ułożyły się dwa scenariusze: 1. Uderzenie o płytki i odgłos pękającego szkła. 2. Uderzenie o płytki, chwila ciszy i odgłos pękającego szkła 4 metry niżej. Czekam na nieuniknione. Nawet sobie nie wyobrażacie jakie było moje zdziwienie gdy usłyszałem głuche tąpnięcie, przyglądam się, a filtr wylądował na stojącym obok plecionym krześle. Całe zdenerwoanie przeszło w niedowierzanie i poczucie ulgi. Aż usiadłem na chwilę by złapać kilka oddechów. Po uspokojeniu podjąłem drugą próbę wkręcenia filtra, tym razem robiłem to klęcząc na płytkach trzymając elementy nad samych krzesłem które przed chwilą okazało się ratunkiem dla filtra. OIII zamontowany, drugie podejście do Zachodniego Veila czas zacząć. Chwilę zajęło zanim doskakałem po gwiazdach w odpowiednie miejsce no i... jest! Bez trudu widoczny charakterystyczny spiczasty kształ , falujący i rozszerzający się ku drugiemu końcowi. Dłuższą chwilę przyglądałem się, czułem jednak pewien niedosyt, podejrzewam że w dłuższej ogniskowej widok byłby lepszy. Korzystając z założonego filtra jeszcze skok do M27, tym razem ta planetarka waliła po oczach mocno, wyraźnie wychodząc z tła ukazując charakterystyczny zarys ogryzka. Po nieco ponad godzinie zakończyłem szybkie obserwacje szczęśliwy z wielu powodów: pierwszych obserwacji od dawna, zaliczenia kilku nowych obiektów, oraz... ocaleniu filtra. Na koniec jeszcze dodam, że mimo ułatwienia jakie daje filtr w dostrzeżeniu niektórych obiektów, nie jestem zwolennikiem używania filtrów. Może to kwestia przyzwyczajenia , ale przeszkadza mi to przygaszanie gwiazd i zafarb jaki wprowadza filtr. Zdecydowanie wolę obraz naturalny, choć wtedy welonu bym nie mógł dopisać do listy zaliczonych obiektów. Ot taka sprzeczność na koniec "nie fajnie, ale fajnie" I to koniec historii, gdy śmierć spojrzała mi w OIII
    1 punkt
  26. Prawdziwy szukacz szuka szuka, a jak znajdzie to Ci palcem pokazuje gdzie masz patrzeć
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)