Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 31.08.2019 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Bałtyckie foczki i ptak
    5 punktów
  2. Protuberancja spokojna z wczoraj - rzadki widok ostatnio...
    4 punkty
  3. Tak jak pisałem wczoraj, wrzucam moją wersję tego obiektu. Co prawda materiał zeszłoroczny ale obróbka wczorajsza. Porównywać do innych nie będę bo wiem, że są wersje i lepsze i gorsze. Jedynie porównanie do własnej, wersji tego obiektu z 2012 roku daje pozytywnego kopa gdyż widać, że przez ten czas proces obróbki poszedł na plus. Ale o tym niebawem na blogu. Dane: Data: 16-09-2018; 12-10-2018 Obiekt: Messier 31 Detektor: ATIK 383L+Mono Teleskop SW 150/750 Czas: L 70x300s; RGB x300s (na kanał)
    3 punkty
  4. Witam TLAPO804, ASI071, 5,5h mat.
    3 punkty
  5. Cześć, dzisiaj postanowiłem spróbować narysować kilka moich pierwszych astroszkiców. Proszę o recenzje jak mi to wyszło i czy w ogóle robię to we właściwy sposób.
    2 punkty
  6. ts apo 65q, qhy8l, heq5, optolong uhc 18 x 600s
    2 punkty
  7. Ukryty przed wzrokiem generator chmur to wyspa Bali widziana z odległego o ok. 20 km wulkanu Ijen na wyspie Jawa (Indonezja lipiec 2019).
    2 punkty
  8. Witam serdecznie wszystkich użytkowników forum. Wypada się zawsze przywitać, zanim zacznę sie udzielac i radzić. Mam na imie Arek, i po latach myślenia o patrzeniu w niebo, wreszcie pojawiły sie możliwości kupna, przechowywania i obserwacji, więc dobrze dołaczyć do innych pasjonatów. W sprawach teleskopu założe osobny temat, bo mam kilka wybranych i poprosze o opinie. Czytam forum od jakiegoś czasu, z każdym dniem mam wrażenie że wiem coraz mniej... ale coż, bede czytał dalej. Pozdrawiam wszystkich serdecznie
    2 punkty
  9. ...pierwsza tego lata, ale po kolei... Z tytułu można wywnioskować, że to była dość ciekawa noc. Wszystko zapowiadało się dość dobrze bo prognozy w ciągu dnia ulegały ciągłej poprawie. Byłem dość optymistycznie nastawiony na piękną bezchmurną noc co zwiastowało, iż Wszechświat dążący do równowagi weźmie odwet za tą lekką euforię, żeby zachować status quo. Zaczęło się informacją, że Patryk być może nie pojedzie, albo dotrze dość późno więc potencjalnie będziemy z Krzyśkiem sami. Od samego początku planowaliśmy, że jedziemy do Złatnej. Wybraliśmy się z Krzyśkiem dość wcześnie, żeby sprzęt na spokojnie się wychłodził i po spotkaniu w Żywcu przed 19-tą ruszyliśmy do celu. Jak nietrudno się domyśleć wszystko powoli zaczynało działać na przekór. Niebo było pełne chmur, a po dotarciu do Złatnej stwierdziliśmy, że ich ilość się nie zmniejsza. W górze ewidentnie ścierały się różne prądy i zaczęły tworzyć komórki burzowe, których nie pokazywało zarówno Meteo jak też KIM. Dotarliśmy na miejsce około 19.35 i jak szybko rozłożyłem sprzęt tak szybko musiałem chować do samochodu. Zaczął powoli kropić deszcz więc teleskop wylądował w samochodzie, ale na szczęście część nieba się przetarła i z powrotem mogłem go rozstawić do chłodzenia. Niestety komórki burzowe miały inne plany i postanowiły ponownie zaprosić mnie do samochodu. Burza była tego wieczoru dość uparta i zaczęła uporczywie z dwóch kierunków rozbudowywać swe ramiona zbliżając się do nas. W związku z tym, że byliśmy na wysokości 820 m.n.p.m. w górach i w środku lasu podjęliśmy strategiczną decyzję odwrotu. Zjechaliśmy dwa kilometry do cywilizacji z zamiarem przeczekania, jednak po około 30 minutach nasza świetlista znajoma nie zamierzała opuścić Złatnej. Cały czas monitorowaliśmy niebo dookoła i od dłuższej chwili, w kierunku południowo-zachodnim zapraszał nas Jowisz. Szybkie spojrzenie na mapę, żeby się upewnić i wyruszamy kilkanaście kilometrów dalej na drugą miejscówkę do Smerekowa Wielkiego, gdzie tak ładnie tańczył król planet. Jak się okazało to było tylko 7 kilometrów w linii prostej, a niebo w 90% bezchmurne, a potem jeszcze lepiej. W międzyczasie skontaktowaliśmy się z Patrykiem i spotkaliśmy się wszyscy na Smerekowie około godziny 21.30. Pomimo, iż noc jeszcze nie przywitała nas pełnią swego piękna to pomiar SQM-L w kierunku południowym dał wartość 21,20 mag/arcsecond?, a wspaniała wstęga Drogi Mlecznej przecinała niemal całe niebo delikatnie pocięta pyłem. Tak to była dobra decyzja, a warunki zapowiadały się obiecujące. Zatem ponownie teleskop rozpoczął fazę chłodzenia, a Patryk rozstawiał swoje liczne gwiezdno-deesowe fotopułapki Około 22-giej pierwsze spojrzenie na Veila i Crescenta widocznych bez filtra, a potem z filtrem rozpoczęły tę noc budując nad nami swoje piękne struktury. W użyciu standardowo Flex 10 plus Pentax XW 7mm, Nagler 9mm, Nagler 13mm, Panoptic 24mm i filtr UB Oriona. Uwielbiam tego Pentaxa, nie wiem co ma w sobie, ale obraz z niego jest taki przejrzysty, klarowny, krystaliczny, że mam wrażenie, iż nie dodaje nic od siebie tylko czystą technologię?a może po prostu trafia w mój gust, ale wszyscy co przez niego spoglądają są pod wrażeniem. Wracając do obserwacji właśnie Pentaxem spojrzeliśmy po chwili na rozbitą M13 ze śmigłem. Następnie zmiana okularu na Panoptica i uderzenia na Andromedę wraz z sąsiadkami. Wspaniale widoczny pył w M31, a powiększenie sąsiadek w Naglerze 9mm sprawiło, iż przypominały wyglądem trochę parę Body i Cygaro, ale oddalone od siebie. To były dość chaotyczne obserwacje ponieważ poruszaliśmy się od gwiazdozbioru do gwiazdozbioru bez żadnego planu, jednak udało się wiele zobaczyć. Zaczęło się jeżeli dobrze pamiętam od NGC 6826 Blinking Nebula, która jak zwykle przywołała mój uśmiech mrugając do nas swym oczkiem, a skoro jedna błyskotka to czemu nie druga i tak trafiliśmy do NGC 1514 Crystal Ball ładnie prezentującą się w Pentaxie, gdzie nabierała wyrazu. Trochę powyżej trafiliśmy do galaktyki NGC 1058, a następnie pnąc się dalej do pięknej NGC 1023, której poświęciliśmy dłuższą chwilę. Wspaniałe intensywne jądro skąpane w mgiełce otaczających je obszarów dzielnie znoszących duże powiększenia. Do góry, do góry idąc do góry mieliśmy jeszcze ładniejszą NGC 891, która przypomniała nam o Sombrero Galaxy prezentując ładne rozcięcie pyłowe w środku. Spacerując wśród gwiazd spotkaliśmy na swej drodze Pacmana, który zaliczał opad szczęki bo pomiary SQM-L wywędrowały do 21,45 mag/arcsecond?. I chociaż daleko do rekordu z wiosny kiedy to w jednym pomiarze udało się osiągnąć 21,71 mag/arcsecond?, a kilka na poziomie 21,65 mag/arcsecond? to i tak niebo stało na dobrym poziomie. Po krótkim spojrzeniu na M33 prezentującą ładnie swoje ramiona w Naglerze 13mm powędrowaliśmy do Barana i urodziwej pary NGC 772, NGC 770. Słabsza towarzyszka ginie trochę w majestacie swojej przybocznej królowej, ale warto poświęcić chwilę, żeby ją wyłuskać. Wspięliśmy się trochę do góry bo zapomnieliśmy o NGC 672 wraz z IC 1727. Razem tworzyły piękną parę z dość jasnymi centrami. W związku z tym, że było już po północy to uderzyliśmy do robiącego jak zawsze ogromne wrażenie Helixa. Jeżeli dobrze pamiętam będzie górować za niecały miesiąc, aczkolwiek to tylko kosmetyczna zmiana. Właśnie przypomniałem sobie, że kilka chwil spędziliśmy gościnnie u Smoka, i tak NGC 4236 o dość niskiej jasności powierzchniowej była pełna nieregularności natomiast Kocie Oko w Pentaxie 7mm przypominało delikatną zielonkawą elipsę. Chwilę później odnaleźliśmy też Galaktykę Zagubioną w Kosmosie czyli NGC 6503. Zupełnie zapomnieliśmy o triplecie, ale do nadrobienia przy innej okazji. Po Smoku odwiedziliśmy Pegaza z jego wspaniałą NGC 7331 i ku naszemu zaskoczeniu widocznymi 4-ma towarzyszkami co pewnego rodzaju wyczynem dla 10-calowego teleskopu, a mianowicie NGC 7337, NGC 7340, NGC 7335 oraz NGC 7336 mających jasność z przedziału 14-15mag. Najwyraźniej ich jasność powierzchniowa jest większa. Jak pewnie pamiętacie to często wskazuję na mój ulubiony obiekt z danych obserwacji i tutaj palmę pierwszeństwa dzierży właśnie NGC 7331 ze swoimi sąsiednimi kokosami Na chwilę skoczyliśmy do NGC 7457 i 7753, ale chwileczkę przecież wspominałem już o Sombrero Galaxy, a trafiliśmy do hmmm no właśnie NGC 7814 czyli The Little Sombrero Galaxy. Nie jest zbyt okazałym obiektem ze względu na jasność powierzchniową około 14 mag, ale warto mieć ją w swojej kolekcji kosmicznych trofeów. Niech zawiśnie na półce W Pegazie trafiła nam się też ładna parka NGC 7332, NGC 7339, która dość dobrze zniosła powiększenia i prezentowała się w bardzo urokliwy sposób. Ze wszech miar godna polecenia i na co warto zwrócić uwagę to zapomnieliśmy o kwintecie Stephana Pamiętam też, że widziałem tej nocy Żyrafę?nie ze zmęczenia tylko przelatującą przez niebo, a w niej zapominana przez wielu ogromna IC 342 o dość małej jasności powierzchniowej przez co ginie wśród gwiazd, a jednak warto złapać tą mgiełkę. Żyrafa pokazała nam również inną galaktykę sklejoną z gwiazdami, a mianowicie NGC 1569. Około 2.20 postanowiliśmy zakończyć obserwacje, ale jak się okazało Wszechświat i nasza planeta płatająca tej nocy figle wcale nie zamierzała się z nami rozstawać. Wyjechaliśmy o 2.30 i zjeżdżając ze Smerekowa po betonowych płytach odniosłem wrażenia jakby trochę za bardzo trzęsło samochodem. Zatrzymałem się i mamy ją, mamy pękniętą gumę? Zjechałem jeszcze kawałek na podjazd najbliższego domu i próbujemy z Krzyśkiem zmienić koło, w sumie żadne wyzwanie i żadna tragedia zaraz wrócimy na szlak, a tu nas nagle trafił szlag Koło zapieczone, nie chce zejść. Szarpnąłem dwa razy i nic. Potem Krzysiek szarpnął dwa razy i auto spadło z podnośnika, a sam podnośni zaklinował się. Jesteśmy uziemieni. Wzywam pomoc drogową tłumacząc kolejno trzem rozmówcą jak trafić na Smereków Wielki . Pomoc wyruszyła z Bielska i dotarła dopiero o 5.00 dzięki temu w międzyczasie mogliśmy podziwiać wstającego Oriona i M42. Chociaż nie wyciągałem już teleskopu to jak zawsze całość piękna myśliwego robiła wrażenie. Co ciekawe, gdybyśmy chwilę dużej zostali na Smerekowie obejrzelibyśmy ją pierwszy tego lata ponieważ czekając na pomoc drogową zjechaliśmy kilkaset metrów w dół, w kierunku gdzie właśnie pozostawione za nami wzniesienie zasłaniało podnoszącego się Oriona. Pan z pomocy drogowej męczył się chyba z 15 minut ze zdjęciem tego koła wypychając je przy pomocy podnośnika bo w żaden inny sposób nie chciało zejść stawiając dzielny opór wszelkiego typu uderzeniom. Do domu wróciliśmy w okolicach 7-mej rano i? ?wziąłem sobie urlop, żeby odespać tą potrzebę równowagi we Wszechświecie?
    2 punkty
  10. Wakacyjny obiekt. Po raz pierwszy testowałem zestaw SkyTracker od iOptrona, EOS450D mod + Orestegor 4/200 Meyer-Optik Gorlitz Noc ciepła, temperatura chipa 26 stopni. 75x 120s ISO 800
    2 punkty
  11. Grzyb atomowy nad Turcją oraz baranki nad mazowiecką mozaiką pól.
    2 punkty
  12. Jeśli to jedno z Twoich pierwszych zdjęć astro to całkiem całkiem. Popracuj nad ostrością, wyrównaj tło. Reszta przyjdzie z czasem.
    1 punkt
  13. Heq5, ts apo65q, qhy8l 18 x 600s
    1 punkt
  14. Rozważ sprzęt poleasingowy. Często takie komputery konfigurowane są do zastosowań profesjonalnych, a nie jak te marketowe: "sprzedajmy coś co nazywa się i5, ale w cenie i jakości i3 albo gorzej". Można wyhaczyć na prawdę porządny 2-3 letni komputer, który do obróbki starczy na lata, np.: https://www.cebit.pl/pl/p/Oferta-limitowana-8300-tower-gaming-i5-8-500-gtx1050Ti-4gb10-pro/2010 z opcją wymiany dysku na ssd 256gb + https://www.cebit.pl/pl/p/Dell-Ultrasharp-U2412-z-matryca-S-IPS-i-podswietleniem-LED/914
    1 punkt
  15. Mam od chyba 3 lat 24" Samsunga i jestem z niego bardzo zadowolony W PCtku mam kartę telewizyjną i też z wyświetlaniem satelitki 0 problemów.
    1 punkt
  16. Dwa ptoki na usteckim niebie przed chwileczką
    1 punkt
  17. Asi 1600 pro L- 50 x 400 s. H 30 x 600 s. RGB 25 x 400 s.
    1 punkt
  18. Wstyd się przyznać ,jestem tu już parę miesięcy ,a ten wątek jakoś mi umknął. Więc teraz się przywitam ze wszystkimi forumowiczami. Mam na imię Tomek, mieszkam w okolicach Warszawy, 40 lat prawie na karku, astronomia już jakiś czas się interesuję a od niedawna w wolnych chwilach poświęcam sie nauce astrofotografii i pierwsze próby poczynione, jak trochę opanuję obróbkę zdjęć to je umieszczę w odpowiednim miejscu.
    1 punkt
  19. Złowione w czasie pokazów nieba "Nocne Planet Zwiedzanie" 23-08-2019 r.
    1 punkt
  20. 10" to już spore lustro. Ale warto uważać z dużymi powiększeniami i dużą jasnością tego f5. Orto dobrze się spisuje przy planetach bo daje jeden z najlepszych kontrastowych, ale nici c z tego jak maszyna jest tak duża. Osobiście z doświadczenia wiem, że 10 mm to zdecydowanie sporo i przy większości obserwacji nie da się z tego skorzystać. Głównie przez słaby seeing, który w rzeczywistości na poziomie 2" jest kilka razy w roku. Więcej skorzystasz z 14 mm i większym polem widzenia oraz większą niż ma ortoskopowy okular odległością dobrego widzenia. W czasie pokazów mam okazję zaobserwować jakie są odczucia wręcz laików w tym zakresie. Czy widza więcej czy wręcz słabo. Przy TeleVue 14 mm jakość obrazu jest zawsze super. Szkło lantanowe, 2,5 cm FOV no i względnie duże pole widzenia daje fajny obraz planet. Mogą się ona wydać jakby mniejsze niż przy takim samym ORTO, ale to tylko przez większe pole widzenia. Przez ORTO trudno się patrzy i wielu mlaska przy oglądaniu. Sam mam niesmak choć może trzeba byłoby kupić ORTO z górnej półki. Szczególnie okulary o krótkich ogniskowych trzeba kupować jak najlepsze, no i niestety drogie. Z drugiej strony na forum często widać jak koledzy sprzedają takie grótkoogniskowce. Widać jest przyczyna. Rzadko się z nich korzysta. Do planet najlepszy jest SCT a nie Newton. Rożnica w cenie jest kolosalna, ale taka jest prawda. Ostatecznie SC. To co widać na zdjęciach to wynik składania obrazu z tysięcy klatek. Oko tego nie zobaczy. Choć bywają fenomenalni obserwatorzy, ale nie wiem jak oni to robią. Potrafią narysować rzeczy, których na zdjęciach próżno szukać. Ale artyści zupełnie inaczej patrzą na świat niż ja. Duże powiększenie to częsta korekta ustawienie teleskopu. Jeśli jest manualne prowadzenie zostaje Ci krótki czas na obserwacje bo planeta ucieknie z pola widzenia. Stąd częściej planeta lata w okularze niż ja widzimy w spokojnych warunkach. Warto o tym pamiętać. No i Dobson 10" to cudowna maszyna. No i rada ostatnia. Choć dobrymi radami to piekło jest wybrukowane. Podobno. Okulary kupuj zawsze najlepsze na jakie cię stać. A nawet jeszcze lepsze. Duże apertury (w tym i nasze 10") najlepsze są pod dobre niebo, a do nich nasze niebo nie należy. NA początek wybierz dobrą soczewkę Barlowa. Choć ogólnie psują one obraz, ale dobrej jakość sprzęt nie jest taki zły. Zmniejsza on jasność teleskopu podnosząc kontrast planety. Stąd daje to lepszy efekt. Soczewka to mniej więcej połowa lub 1/3 ceny okularu. Zawsze się przyda w tak jasnej tubie. Udanych łowów.
    1 punkt
  21. Trzecia dziewięciogodzinna sesja zaliczona. Bogactwo galaktyk Pieca, Żurawia, Erydanu przytłacza, a ilość obiektów w LMC przyprawia o ból głowy. Jak żyć?
    1 punkt
  22. Astronomowie podali kompletną instrukcję budowy tunelu czasoprzestrzennego 2019-08-29. Idea tuneli czasoprzestrzennych opiera się na teorii względności. Dzięki nie podróż pomiędzy różnymi miejscami we Wszechświecie trwałaby znacznie krócej, niż podróż między takimi samymi punktami w linii prostej. Chociaż ciężko nam to pojąć, ich budowa jest dość prosta, jak na skomplikowanie niektórych obiektów przemierzających przestrzeń kosmiczną. Gorzej już jest ze stworzeniem takiego tunelu i z utrzymaniem jego stabilności. Astrofizycy ujawnili, że ich najnowsze badania nie wykluczają występowania tuneli czasoprzestrzennych w większości spiralnych galaktyk, takich jak np. Droga Mleczna. ?Hipotetyczne tunele czasoprzestrzenne, tzw. wormhole, o których mówi się w teorii, polegają na tym, że istnieje obszar, który jest wejściem tego tunelu i drugi obszar, który jest wyjściem. Są one tak połączone, że tunel jest krótszy, niż odległość pomiędzy nimi. W tym sensie można byłoby podróżować na duże odległości, przechodząc przez ten tunel w bardzo krótkim czasie? ? powiedział Michał Bejger z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk. Do budowy tunelu czasoprzestrzennego potrzeba kilku czarnych dziur i kilku nieskończenie długich strun kosmicznych. Czarne dziury mogą przenosić ładunek elektryczny. Ich wnętrze ma posiadać punktową osobliwość, zdolną do rozciągania i zniekształcania przestrzeni, a w rezultacie tego, tworzenia tuneli łączących je z innymi czarnymi dziurami zawierającymi przeciwne ładunki elektryczne. Astronomowie zaproponowali koncepcję, w myśl której kosmiczne struny są niezbędnym elementem nadania tunelom czasoprzestrzennym stabilności. Struny miały powstać w pierwszych sekundach po Wielkim Wybuchu. Cechują się one średnicą mniejszą od protonu, ale jednocześnie są dłuższe od Mount Everestu. Fizycy sugerują umieszczenie dwóch stron w tunelu. Jedna nada mu stabilność, a druga sprawi, że się nie zapadnie. Cała ta koncepcja jest bardzo fascynująca, ponieważ zakrawa o fantastykę naukową. Chociaż naukowcy podali przepis na budowę tuneli czasoprzestrzennych, to jednak do dziś w ogóle nie potwierdziliśmy ich istnienia. To niesamowite, że piękny ludzki umysł potrafi tworzyć spójne i sensowne teorie dotyczące obiektów, które wciąż pozostają w sferze domysłów. No cóż, ostatnimi czasy dochodzą do nas wieści, że Wszechświat jest dość przewidywalną strukturą, więc można sobie pozwolić na puszczenie wodzy fantazji. Astronomowie są pewni, że z pomocą nowych detektorów fal grawitacyjnych uda im się wykryć zderzenia czarnych dziur i dowiedzieć się, czy zawierają tunele czasoprzestrzenne prowadzące do innych Wszechświatów. Będzie to możliwe, dzięki obserwacji zderzeń czarnych dziur. To wciąż dla nas jedne z najbardziej tajemniczych obiektów we Wszechświecie. Badamy je od dekad, ale dopiero teraz pojawia się możliwość odkrycia największych ich tajemnic. Źródło: GeekWeek.pl/Live Science / Fot. NASA https://www.geekweek.pl/news/2019-08-29/astronomowie-podali-kompletna-instrukcje-budowy-tunelu-czasoprzestrzennego/
    1 punkt
  23. Po raz pierwszy zbadano atmosferę planety orbitującej czerwonego karła Autor: John Moll (29 Sierpień, 2019) Astronomowie dokonali przełomu w badaniach nad egzoplanetami. Korzystając z danych Kosmicznego Teleskopu Spitzera udało się określić atmosferę oraz warunki panujące na odległej planecie, która krąży wokół czerwonego karła. Planeta skalista LHS 3844b orbituje chłodną gwiazdę typu M, która znajduje się 48,6 lat świetlnych od Słońca. Obiekt został pierwotnie odkryty metodą tranzytu w 2018 roku dzięki teleskopowi TESS. LHS 3844b jest 30% większa od Ziemi, a jedno pełne okrążenie wokół gwiazdy macierzystej zajmuje jej zaledwie 11 dni. Z przeprowadzonych obserwacji wynika, że egzoplaneta jest prawdopodobnie stale zwrócona do swojej gwiazdy, niczym Księżyc względem Ziemi. Temperatura powierzchni na stale oświetlonej stronie LHS 3844b dochodzi do 770 stopni Celsjusza. Charakterystyczna orbita oraz dane uzyskane z pomocą Kosmicznego Teleskopu Spitzera wskazują, że planeta posiada bardzo cienką atmosferę lub nie posiada jej wcale, a jej powierzchnia prawdopodobnie jest pokryta ochłodzonym materiałem wulkanicznym. Naukowcy z NASA Jet Propulsion Laboratory i Centrum Astrofizyki Harvard-Smithsonian twierdzą, że niskie albedo egzoplanety LHS 3844b sugeruje obecność ciemnych obszarów, przypominających morza księżycowe. Dlatego też przypuszcza się, że planeta może być podobna do Księżyca lub Merkurego. Naukowcy ustalili również, że pomiędzy dzienną a nocną częścią egzoplanety zachodzi znikomy transfer ciepła i panuje między nimi ogromna różnica temperatur. Ponownie sugeruje to brak jakiejkolwiek atmosfery. Zbadanie pierwszej planety, orbitującej wokół czerwonego karła, będzie korzystne dla przyszłych obserwacji innych światów. Astronomowie mogą uzyskać istotne informacje, dotyczące procesu utraty atmosfery i z większą łatwością będą odnajdywać planety potencjalnie nadające się do zamieszkania. Źródło: https://www.universetoday.com/143203/astronomers-image-the-atmosphere-of-a-red-d... https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/po-raz-pierwszy-zbadano-atmosfere-planety-orbitujacej-czerwonego-karla
    1 punkt
  24. Nowy rekord przebywania na orbicie ziemskiej 2019-08-29. Kosmiczny samolot X-37B pobił rekord przebywania na orbicie ziemskiej. Jest na niej już ponad 718 dni, a to nie koniec. Samolot X-37B ustanowił kolejny rekord przebywania na orbicie okołoziemskiej. Poprzedni wynosił 717 dni, a nowy został pobity o jeden dzień i wciąż trwa. Amerykańskie Siły Powietrzne umieściły prototyp X-37B na orbicie 7 września 2017 r. i od tego czasu testuje różne manewry maszyny. Ma to miejsce w ramach projektu Orbital Test Vehicle (OTV), który rozpoczął się w 2010 r. Pierwsza misja trwała 224 dni, a każdy kolejny samolot przebywał na orbicie coraz dłużej. Obecny model jest już piątym. Nie wiadomo, jak długo zostanie na orbicie, ale może nawet przez kilka miesięcy. Po co amerykańska armia testuje kosmiczne samoloty? X-37B to maszyna bezzałogowa, której szczegóły techniczne są owiane tajemnicą. Sugeruje się, że tego typu pojazdy mają za zadanie przenoszenie eksperymentalnych ładunków, w tym czujników i radarów do mapowania Ziemi. Co ciekawe, X-37B przy odrobinie szczęścia można wypatrzyć teleskopem. Niedawno pochwalił się tym Holender Ralf Vanderbergh. https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-nowy-rekord-przebywania-na-orbicie-ziemskiej,nId,3172936
    1 punkt
  25. Bliski przelot 2019 QH2 (20.08.2019) 2019-08-28. Krzysztof Kanawka Dwudziestego sierpnia nastąpił bliski przelot meteoroidu 2019 QH2. Obiekt przemknął w minimalnej odległości około 50 tysięcy kilometrów od Ziemi. <eteoroid o oznaczeniu 2019 QH2 przemknął obok Ziemi 220 sierpnia, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 07:00 CEST. W tym momencie 2019 QH2 znalazł się w odległości około 50 tysięcy kilometrów od Ziemi, co odpowiada 0,13 średniego dystansu do Księżyca. 2019 QH2 ma szacowaną średnicę około 3 metrów. Aktualnie kończy się okres letni (i urlopowy!) na półkuli północnej Ziemi. Można się spodziewać większej ilości odkryć przelotów planetoid i meteoroidów, gdyż noce będą coraz dłuższe, a co za tym idzie ? programy poszukiwawcze będą dłużej pracować każdej bezksiężycowej nocy. Do końca roku można się spodziewać przynajmniej kilkunastu kolejnych odkryć. Jest to 40 bliski (wykryty) przelot planetoidy lub meteoroidu w 2019 roku. W 2018 roku wykryć bliskich przelotów było przynajmniej 73. Rok wcześniej takich wykrytych przelotów było 53. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 było ich 24, a w 2014 roku 31. Z roku na rok ilość odkryć rośnie, co jest dowodem na postęp w technikach obserwacyjnych oraz w ilości programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów. (HT) https://kosmonauta.net/2019/08/bliski-przelot-2019-qh2-20-08-2019/
    1 punkt
  26. Nowo odkryta planeta zbliżająca się do swojej gwiazdy 2019-08-28. Radek Kosarzycki Astronomowie odkryli planetę o masie trzech mas Jowisza, która okrąża swoją gwiazdę po wydłużonej orbicie. Gdyby umieścić ją w Układzie Słonecznym, planeta przemieszczałaby się od wnętrza Pasa Planetoida, poza Neptuna. Naukowcy odkrywali już inne gazowe olbrzymy znajdujące się na eliptycznych orbitach, ale żadna z nich nie znajdowała się tak daleko od swojej gwiazdy macierzystej. ?Planeta ta nie przypomina planet w Układzie Słonecznym, ale co więcej, nie przypomina także żadnej innej dotąd odkrytej egzoplanety? mówi Sarah Blunt, doktorantka z Caltech oraz pierwsza autorka artykułu naukowego opublikowanego w periodyku Astronomical Journal. ?Inne planety odkrywane w dużych odległościach od swoich gwiazd zazwyczaj krążą po kołowych orbitach. Fakt, że orbita tej planety charakteryzuje się tak dużym mimośrodem wskazuje na jakieś różnice w procesie jej powstawania lub ewolucji względem innych planet?. Omawianą planetę odkryto za pomocą techniki prędkości radialnych, która pozwoliła na odkrycie wielu planet poprzez analizę wahań gwiazd macierzystych w odpowiedzi na przyciąganie grawitacyjne ze strony planet. Niemniej jednak, analizy takich danych zazwyczaj wymagają obserwacji wykonywanych podczas całej orbity planety. Dla planet krążących w dużych odległościach od swoich gwiazd, pełne okrążenie może zajmować dziesiątki czy setki lat. Astronomowie obserwują gwiazdę HR 5183 od lat dziewięćdziesiątych, ale nie mają danych obejmujących całej orbity planety HR 5183 b, ponieważ na okrążenie swojej gwiazdy potrzebuje ona od 45 do 100 lat. Planetę udało się odkryć tylko dzięki jej osobliwej orbicie. ?Odkryta przez nas planeta spędza większość czasu przemieszczając się po zewnętrznych rejonach swojego układu planetarnego na bardzo wydłużonej orbicie, z czasem przyspieszając i przelatując w pobliżu swojej gwiazdy macierzystej? tłumaczy Howard. ?Wykryliśmy właśnie ten ruch. Obserwowaliśmy tę planetę podczas zbliżania, a aktualnie się ona oddala. To tak charakterystyczna sygnatura, że możemy być pewni, że to rzeczywista planeta, nawet pomimo faktu, że nie obserwowaliśmy pełnej orbity?. Odkrycie wskazuje, że możliwe jest wykorzystanie metody prędkości radialnych do wykrywania innych odległych planet bez konieczności oczekiwania przez całe dekady. C więcej, badacze wskazują, że poszukiwanie kolejnych planet podobnych do tej, może rzucić nowe światło na rolę gazowych olbrzymów w kształtowaniu całych układów planetarnych. Planety powstają w dyskach materii pozostałych po procesie formowania gwiazd. Oznacza to, że planety powinny zaczynać swoje życie na płaskich, kołowych orbitach. Aby nowo powstała planeta znalazła się na takiej wydłużonej orbicie, musiałaby ona być grawitacyjnie zaburzona przez inny obiekt. Najbardziej prawdopodobny scenariusz mówi, że kiedyś owa planeta miała sąsiadkę podobnych rozmiarów. Gdy obie planety zbliżyły się do siebie, jedna wypchnęła drugą z układu planetarnego, a HR 5183b znalazła się na bardzo wydłużonej orbicie. Odkrycie to wskazuje, że nasza wiedza o planetach pozasłonecznych wciąż ewoluuje. Badacze odkrywają światy, które nie przypominają żadnej planety w układzie słonecznym czy w innych odkrytych już układach planetarnych. Źródło: Caltech https://www.pulskosmosu.pl/2019/08/28/nowo-odkryta-planeta-zblizajaca-sie-do-swojej-gwiazdy/
    1 punkt
  27. Udany skok Starhoppera na wysokość 150 m 2019-08-28. Firma SpaceX przeprowadziła udany test rozwojowego prototypu przyszłego superciężkiego statku kosmicznego Starship. Rakieta nazywana Starhopper wzniosła się w powietrze z bazy firmy w Boca Chica w Texasie, osiągnęła wysokość 150 m i wylądowała na przeznaczonym do tego stanowisku kilkadziesiąt metrów od miejsca startu. Rekordowo wysoki skok Starhoppera był planowany już od wielu dni. Firma czekała jednak na odpowiednie zgody od FAA - amerykańskiego organu nadzoru ruchu lotniczego. W końcu pierwszą próbę podjęto w nocy z poniedziałku na wtorek. Wtedy jednak od razu po odpaleniu silnika start został automatycznie przerwany z powodu problemów technicznych. W kolejnym dniu już nie było takich przeszkód i w środę, 28 sierpnia o 0:02 czasu polskiego Starhopper wyposażony w pojedynczy silnik Raptor zasilany kriogenicznym metanem i ciekłym tlenem wzbił się w powietrze. Rakieta wzniosła się, osiągając prawdopodobnie planowaną wysokość 150 m, po czym zaczęła wracać na dół, lądując za pomocą silnika na przygotowanym do tego stanowisku, położonym kilkadziesiąt metrów od miejsca startu. Postępujące testy systemu BFR Budowa pierwszego prototypu statku Starship wykorzystanego w tym locie rozpoczęła się jeszcze w 2018 roku. Starship ma być górnym stopniem i jednocześnie statkiem kosmicznym systemu BFR, który ma umożliwiać wynoszenie bardzo ciężkich ładunków na orbitę okołoziemską, a także przeprowadzenie załogowych misji na Księżyc lub Marsa. Pomysł systemu BFR został przedstawiony przez założyciela firmy SpaceX Elona Muska podczas Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego w 2016 roku. W kolejnych miesiącach projekt ewoluował, a nawet można stwierdzić, że zmieniał podstawowe założenia technologiczne. We wrześniu 2018 r. Elon Musk poinformował o zmniejszeniu nieco systemu przy okazji ogłoszenia pierwszego turysty rakiety w locie wokół Księżyca. Pod koniec 2018 roku Musk ogłosił fundamentalne zmiany w projekcie samej konstrukcji - materiał, z którego miała być budowana zmienił się z włókna węglowego na stal nierdzewną. Historia testów Starhoppera "nr 0" Montaż pojedynczego silnika Raptor na prototypie Starhopper został wykonany wiosną tego roku. 3 kwietnia przeprowadzono pierwszy statyczny test silnika na tej rakiecie, po którym nastąpiły dwa kolejne krótkie odpalenia. W ostatnim z nich rakieta wzniosła się na kilka centymetrów, będąc przytwierdzona do ziemi na linach. 25 lipca Starhopper wykonał pierwszy nieskrępowany linami lot. Wzniósł się wtedy na wysokość 18 metrów. Podsumowanie Teraz pierwszy Starhopper ma już służyć tylko jako platforma do krótkich testów statycznych silnika Raptor. W budowie, blisko ukończenia są dwa kolejne prototypy Starship Mk1 w Boca Chica i Starship Mk2 w Cocoa, w pobliżu kosmodromu w Cape Canaveral. Zgodnie z zapowiedziami Elona Muska kolejne większe prototypy Starshipa mają zostać wyposażone w silniki już we wrześniu. Starhoppery Mk1 i Mk2 będą miały zamontowane po 3 silniki Raptor co umożliwi wykonywanie lotów testowych na znacznie wyższe wysokości. Źródło: SpaceX/SN Więcej informacji: ? relacja z testu portalu SpaceflightNow Na zdjęciu: Starhopper podczas wznoszenia się w testowym skoku 28 sierpnia br. Źródło: SpaceX. https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/udany-skok-starhoppera-na-wysokosc-150-m
    1 punkt
  28. W przyszłym roku rozpocznie się prawdziwa inwazja na Czerwoną Planetę 2019-08-28. W połowie przyszłego roku nastąpi najkorzystniejszy moment do przeprowadzenia misji badawczych na Marsa. Z tej okazji skorzystały trzy kraje i Unia Europejska. Razem wyślą one na ten glob 3 łaziki, 2 sondy i helikopter. Szturm na Czerwoną Planetę przez najróżniejszej maści urządzenia rozpocznie się już 17 czerwca 2020 roku. Wówczas w kierunku tej planety wyruszy realizowana przez amerykańską NASA misja Mars 2020. W jej ramach na powierzchni Marsa ma pojawić się lądownik, duży łazik i pierwszy w historii dron. Lądowanie nastąpi w rejonie delty w kraterze Jezero, który znajduje się na skraju Isidis Planitia, czyli gigantycznej niecki położonej na północ od równika planety. Naukowcy wybrali ten obszar ze względu na występujące tam najstarsze i najciekawsze formy geologiczne Czerwonej Planety. Wówczas rozpocznie się nowa era badań tej fascynującej planety i poszukiwania na niej śladów niegdyś rozwijającego się tam życia. Nowe urządzenie z wyglądu przypomina swojego poprzednika, czyli łazik aktualnie eksplorujący Marsa o nazwie Curiosity. Ale to tylko złudzenie, bo chociaż w aż 85 procentach będzie na nim bazował, to jednak Mars Rover 2020 będzie od niego o wiele bardziej zaawansowany technologicznie. Posiadać będzie aż siedem nowych instrumentów, przeprojektowane koła i więcej autonomii. Najważniejszym udoskonaleniem będzie wiertło, z pomocą którego będzie można dokonać odwiertów w gruncie i pobrać próbki skał. Następnie będą one szczelnie zapakowane i będą mogły być odebrane do przez przyszłe misje i dostarczone na Ziemię do bardziej wnikliwych badań. Co ciekawe, Polska Agencja Kosmiczna będzie brała udział w tym karkołomnym przedsięwzięciu. Oprócz łazika, pojawi się też dron. Takie urządzenia mogą znacznie szybciej i skuteczniej, od satelitów i łazików, eksplorować ten jałowy glob. Łazik Curiosity jest na Marsie już od 7 lat, a w tym czasie udało mu się przejechać zaledwie ok. 25 kilometrów. Dron taki dystans będzie mógł pokonać w jeden dzień, tym samym dostarczając bardzo cennych informacji o przeszłości geologicznej, jak i atmosferycznej tego obiektu. Być może uda się w ten sposób szybciej wypatrzeć ślady życia. Zaprojektowany latający dron Helicopter waży 1,8 kilograma i cechuje się dość niewielkimi rozmiarami. Jego średnica wynosić będzie niecałe 10 centymetrów, ale za to jego skrzydła mają być sporo większe, bo dochodzić do 120 centymetrów średnicy. Dwa śmigła będą rotowały w przeciwnych kierunkach z prędkością 2500 obrotów na minutę, czyli nawet 10 razy szybciej, niż ma to miejsce w helikopterach latający w ziemskiej atmosferze. Jest to spowodowane panującym na Marsie niskim ciśnieniem. Dron będzie pozyskiwał energię dzięki panelom solarnym i będzie mógł pozostać w powietrzu przez wiele godzin podczas dnia, a gdy zajdzie potrzeba doładowania akumulatorów, to będzie mógł to dodatkowo uczynić w specjalnie wydzielonym miejscu na łaziku. Najważniejszym aspektem jego udziału w misji łazika Mars 2020, będzie prowadzenie ważnych obserwacji powierzchni Marsa z lotu ptaka. Do tej pory obrazy tej planety mogliśmy oglądać tylko za pomocą orbiterów, ale teraz obrazy będą znacznie lepszej jakości i zobaczymy na nich o wiele więcej szczegółów powierzchni. Kolejną misją na Marsa będzie ExoMars 2020, która realizowana będzie przez Rosyjską Agencję Kosmiczną i Europejską Agencję Kosmiczną, w tym również Polską Agencję Kosmiczną. W jej ramach na powierzchni planety pojawi się łazik. Obszarem jego eksploracji będzie Oxia Planum, czyli tereny znajdujące się blisko marsjańskiego równika. Jest to bardzo ciekawa pod względem geologicznym część powierzchni Czerwonej Planety. Występują tam bogate złoża glinu, a obszar usłany jest dawnymi kanałami, w których niegdyś mogła płynąć woda. Astrobiolodzy mają nadzieję, że w końcu uda się nam uzyskać niezbite dowody świadczące o tym, że jałowy Mars kiedyś był życiodajnym miejscem, podobnym do dzisiejszej Ziemi. Oprócz Oxia Planum, naukowcy z ESA zastanawiali się również nad innym obszarem do lądowania. Mawrth Vallis położony jest kilkaset kilometrów dalej od wybranego obszaru i jest równie ciekawy geologiczne, ale ostatecznie uwaga badaczy skupiła się bardziej na tym pierwszym. Wykrycie śladów życia na Marsie, tak naprawdę jest tylko kwestią czasu. Jest to o tyle prawdopodobny scenariusz, że ostatnim czasie dochodziły do nas z tej planety ekscytujące wiadomości o wykryciu tam pokładów ciekłej wody i metanu w atmosferze oraz warstw osadowych świadczących o istnieniu tam w przeszłości jezior, rzek, a nawet oceanów wody w postaci płynnej. W trakcie pobytu na Marsie, łazik pobierze próbki gruntu i przebada je w swoim pokładowym laboratorium, zupełnie jak czyni to od kilku lat amerykański łazik Curiosity. Europejczycy ostatnimi czasy nie mieli szczęścia w pomyślnym lądowaniu swoich urządzeń na powierzchni tego jałowego globu. Niedawno rozbił się tam lądownik Schiaparelli, a wcześniej Beagle-2. Dogodne warunki do lotu na Marsa wykorzystają również Chiny. Tamtejszy rząd wyśle na tę planetę orbiter o nazwie Mars Global Remote Sensing Orbiter oraz mały łazik o nazwie HX-1. Lądownik i łazik polecą na Czerwoną Planetę na szczycie rakiety Długi Marsz 5. Robot ma rozejrzeć się po okolicy i wybrać odpowiednie miejsca do pobrania próbek. Gdy to już się stanie, rakieta Długi Marsz 9 wyśle tam kolejny lądownik i łazik. Robot pobierze próbki, dostarczy na rakietę, polecą one na orbitę, opuszczą Marsa i wrócą na Ziemię. Wszystko to ma odbyć się do roku 2030. Chińska Agencja Kosmiczna, dzięki tym zakrojonym na szeroką skalę misjom, chce poczynić historyczny krok w planach eksploracji tej planety. Do tej pory żadnemu krajowi nie udało się przeprowadzić takiego karkołomnego zadania. Chińscy naukowcy wówczas będą mieli w tej materii już spore doświadczenie. Tego zasługą będzie misja Chang'e-5 na Księżyc. W jej ramach księżycowy łazik ma pobrać próbki z powierzchni Srebrnego Globu i dostarczyć je na Ziemię w celu ich bardziej wnikliwych badań. Co ciekawe, plany związane z Czerwoną Planetą mają również Zjednoczone Emiraty Arabskie. W przyszłym roku na orbicie Marsa ma znaleźć się orbiter o nazwie Hope, który poleci tam w ramach misji Emirates Mars Mission. Urządzenie uda się tam na szczycie japońskiej rakiety nośnej H-IIA, i nie tylko przeprowadzi tam badania, ale również będzie uczczeniem 50. rocznicy powstania Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Źródło: GeekWeek.pl/NASA/ESA/Emirates Mars Mission/CNSA / Fot. NASA/ESA/CNSA https://www.geekweek.pl/news/2019-08-28/w-przyszlym-roku-rozpocznie-sie-prawdziwa-inwazja-czerwonej-planety/
    1 punkt
  29. Pluton jednak jest planetą? 2019-08-28. Pluton to planeta karłowata. Ale czy na pewno? Może należy przywrócić mu status planety? Tak uważa administrator NASA. 24 sierpnia 2006 r. Pluton został zdegradowany do miana planety karłowatej, co zapoczątkowało debatę, która trwa do dzisiaj. Ale niedawno administrator NASA - Jim Bridenstine - wyjawił, że jego zdaniem Pluton tak naprawdę jest planetą. - Moim zdaniem, Pluton jest planetą. Tak, możecie mnie zacytować. Administrator NASA ogłosił, że Pluton to planeta. Trzymam się tego, czego mnie nauczono i jestem w to zaangażowany - powiedział Jim Bridenstine. Ta deklaracja nie kończy debaty na temat Plutona, wręcz przeciwnie. Rozpoczyna ją na nowo. Kiedy Pluton został odkryty w 1930 r. przez Clyde Tombaugha został od razu okrzyknięty "dziewiątą planetą", orbitującą daleko za Neptunem. Tak uczono do niedawna w szkołach. W 2006 r. Międzynarodowa Unia Astronomiczna (IAU) stworzyła nową definicję planety, a Pluton do niej nie pasował. Według tej definicji, dany obiekt musi spełniać trzy podstawowe punkty, by można było go nazwać planetą. Po pierwsze - musi okrążać Słońce. Po drugie - musi mieć wystarczającą grawitację, by mieć kulisty lub zbliżony do niego kształt. Po trzecie - ciało mu mieć oczyszczone swoje najbliższe otoczenie. Ponieważ Pluton jest otoczony rojem lodowatych obiektów Pasa Kuipera, nie pasuje do definicji i jest określany mianem planety karłowatej. Istnieją dziesiątki tzw. obiektów transneptunowych, które pod wieloma względami są podobne do Plutona, a nie są uznawane za planety. Najlepiej znany przykład to Eris. O przywróceniu Plutonowi statusu planety zaczęto debatować w 2015 r., podczas bliskiego przelotu sondy New Horizons, która wykazała, że obiekt ten jest znacznie bardziej złożony niż do tej pory uważano. Wyniki były na tyle mocne, że Alan Stern, planetolog kierujący misją New Horizons, wzywał do przeklasyfikowania Plutona na planetę. https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-pluton-jednak-jest-planeta,nId,3170924
    1 punkt
  30. Odkryto wiele kolejnych powtarzających się rozbłysków FRB Autor: admin (27 Sierpień, 2019) Szybkie rozbłyski radiowe (FRB) to sygnały z dalekiego kosmosu, lecz ich pochodzenie pozostaje dla nas tajemnicą. Nie wiemy, czy emitują je konkretne gwiazdy, czarne dziury, czy może zaawansowane cywilizacje pozaziemskie. A tymczasem astronomowie namierzyli wiele nowych powtarzających się szybkich rozbłysków radiowych. Odkrycia dokonał zespół naukowców, który pracuje przy kanadyjskim radioteleskopie CHIME (Canadian Hydrogen Intensity Mapping Experiment). Z jego pomocą namierzono aż osiem nieznanych wcześniej powtarzających się szybkich rozbłysków radiowych. Warto dodać, że jeszcze przed tym odkryciem zlokalizowaliśmy tylko dwa tego typu sygnały. Szybkie rozbłyski radiowe to potężne źródła promieniowania, które trwają zaledwie kilka milisekund. Większość z nich jest wykrywana tylko raz, a zatem bardzo trudno jest przewidzieć, kiedy i gdzie ponownie wystąpią. Dlatego powtarzające się szybkie rozbłyski radiowe mają kluczowe znaczenie dla zrozumienia tych zjawisk, ponieważ łatwiej jest odnaleźć źródło tych emisji. Dzięki odkryciu aż ośmiu nowych powtarzających się rozbłysków będzie można je ze sobą porównać. Zarówno pojedyncze, jak i powtarzające się rozbłyski radiowe różnią się między sobą długością występowania, a w przypadku sygnałów powtarzających się zauważono, że pomiędzy poszczególnymi błyskami występują różne odstępy czasowe. Astronomowie nie mają pojęcia, czym są te różnice i co emituje szybkie rozbłyski radiowe. Jednak istnieje szansa, że namierzając kolejne tajemnicze sygnały z dalekiego kosmosu i analizując je, dojdziemy do źródła i wtedy poznamy, czym właściwie są te dziwne zjawiska. https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/odkryto-wiele-kolejnych-powtarzajacych-sie-rozblyskow-frb
    1 punkt
  31. Dramatyczne zwiększenie jasności supermasywnej czarnej dziury w Drodze Mlecznej Autor: admin (27 Sierpień, 2019) Astrofizyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles odkrył, że supermasywna czarna dziura Sagittarius A*, która znajduje się w centrum Drogi Mlecznej, wyraźnie zwiększyła swoją jasność w ciągu zaledwie dwóch godzin. Naukowiec nie potrafi zrozumieć, co jest przyczyną tego zjawiska. 12 maja, Tuan Do obserwował centrum naszej galaktyki z pomocą teleskopu Kecka, umiejscowionego na Hawajach. Astrofizyk początkowo myślał, że widoczny bardzo jasny punkt to pobliska gwiazda S0-2. Wkrótce okazało się, że nie była to gwiazda, lecz supermasywna czarna dziura Sagittarius A*, która w ciągu dwóch godzin zwiększyła swoją jasność aż 75-krotnie. Oczywiście czarne dziury nie świecą i nie potrafimy ich zaobserwować bezpośrednio, lecz wiemy o ich obecności dzięki interakcji z materią, która je otacza. Światło pochodzi z dysków akrecyjnych, które znajdują się wokół czarnych dziur. Na dzień dzisiejszy nie wiadomo, dlaczego supermasywna czarna dziura Sagittarius A* nagle zwiększyła swoją jasność. Naukowiec twierdzi, że jeszcze ani razu nie zauważono tak wyraźnej zmiany jasności tej czarnej dziury na przestrzeni 20 lat obserwacji. Przypuszcza się, że powodem tego zjawiska może być gwiazda S0-2, która w 2018 roku zbliżyła się do Sagittariusa A* i być może zakłóciła ruch gazu, powodując, iż czarna dziura pochłonęła jego większe ilości. Nagły gwałtowny wzrost jasności mogła również wywołać tajemnicza chmura gazu G2, która miała zostać wchłonięta przez czarną dziurę już w 2014 roku, co jednak nie nastąpiło. Tajemnicę Sagittariusa A* być może poznamy już wkrótce, gdy otrzymamy dokładny obraz tej czarnej dziury dzięki wielkiemu projektowi Event Horizon Telescope. Źródło: https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/supermasywna-czarna-dziura-sagittarius-nagle-... https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/dramatyczne-zwiekszenie-jasnosci-supermasywnej-czarnej-dziury-w-drodze-mlecznej
    1 punkt
  32. Kalafiory nad Jawą, Indonezja - lipiec 2019.
    1 punkt
  33. Nowa teoria wyjaśnia jak mogły powstać supermasywne czarne dziury w centrach galaktyk Autor: admin (2019-08-27 ) Zgodnie z współczesnymi założeniami, każda duża galaktyka posiada w swoim centrum supermasywną czarną dziurę. O ile nam wiadomo, czarne dziury powstają w wyniku grawitacyjnego zapadnięcia się masywnych gwiazd. Jednak wyjaśnienie to nie pasuje do wszystkich przypadków. Hipoteza dotycząca zapadania się gwiazd dobrze tłumaczy istnienie większości czarnych dziur. Gdy gwiazda o masie co najmniej pięciokrotnie większej od Słońca zaczyna pod koniec swojego życia tracić paliwo, zapada się i eksploduje, zamieniając się w czarną dziurę. Astrofizycy uważają, że supermasywne czarne dziury powstają właśnie w ten sposób i osiągają gigantyczne rozmiary w wyniku pożerania materii. Jednak we Wszechświecie istnieją supermasywne czarne dziury, których powstania naukowcy nie potrafią zrozumieć. Przykładowo w 2017 roku, astronomowie odkryli supermasywną czarną dziurę o masie 800 milionów mas Słońca, która w pełni uformowała się zaledwie 690 milionów lat po Wielkim Wybuchu. Badacze nie wiedzą, jak obiekt ten mógł urosnąć do takich rozmiarów w tak krótkim czasie we wczesnym Wszechświecie. Co więcej, w marcu 2019 roku odkryto kolejne 83 starożytne supermasywne czarne dziury, a wiele z nich posiada masę miliard razy większą od Słońca. Wspomniana wcześniej hipoteza nie pozwala wyjaśnić powstania najstarszych supermasywnych czarnych dziur, więc naukowcy zaczęli szukać alternatywnego rozwiązania. Zespół z Uniwersytetu Zachodniego Ontario opracował nową hipotezę, zwaną bezpośrednim zapadnięciem, która głosi, że starożytne supermasywne czarne dziury tworzyły się bardzo szybko w bardzo krótkim czasie, po czym nagle przestały rosnąć. Wykonany przez naukowców model matematyczny wskazuje na tzw. granicę Eddingtona, która określa równowagę między zewnętrzną siłą promieniowania gwiazdy a wewnętrzną siłą grawitacji. Zgodnie z zaprezentowaną hipotezą, starożytne supermasywne czarne dziury mogły nieco przekraczać tę granicę, a zatem znacznie szybciej przybierały na masie, a następnie, z powodu promieniowania wytwarzanego przez inne gwiazdy i czarne dziury, ich wzrost zatrzymał się. Powyższe wyjaśnienie rzuca nowe światło na powstanie supermasywnych czarnych dziur we wczesnym Wszechświecie. Astrofizycy dotychczas nie potrafili znaleźć wyjaśnienia dla obecności tak masywnych obiektów kosmicznych w bardzo młodym Wszechświecie. Oczywiście jest to tylko hipoteza, której należy dokładniej się przyjrzeć. Źródło: https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/nowa-hipoteza-wyjasnia-powstanie-starozytny... https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nowa-teoria-wyjasnia-jak-mogly-powstac-supermasywne-czarne-dziury-w-centrach-galaktyk
    1 punkt
  34. Churymoon 2019-08-27. Krzysztof Kanawka Analiza obrazów z misji sondy Rosetta pozwoliła na identyfikację kilkumetrowego fragmentu komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Obiekt otrzymał nieoficjalną nazwę ?Churymoon?. Kometa o oznaczeniu 67P/Czuriumow-Gierasimienko (67P) jest prawdopodobnie najlepiej poznaną obiektem tego typu dzięki europejskiej misji Rosetta. Sonda Rosetta została wystrzelona 2 marca 2004 roku i dotarła do komety 6 sierpnia 2014 roku. Oczom naukowców ukazał się niesamowity obiekt, tak naprawdę będący złożeniem dwóch mniejszych. Na powierzchni komety osiadł lądownik Philae, natomiast sonda krążyła wokół 67P przez kolejne dwa lata. Koniec misji Rosetta nastąpił 30 września 2016 roku. Sonda zakończyła misję lądowaniem na powierzchni komety. Churymoon Analiza obrazów z tej misji trwa nadal. W 2019 roku, na serii zdjęć komety 67P z 21 października 2015 roku, udało się dostrzec mały fragment. Ten fragment został nazwany nieoficjalnie ?Churymoon?. Jest to mały, kilkumetrowy fragment, który oderwał się od komety 67P. Churymoon spędził swoje pierwsze 12 godzin w odległości 2,4 ? 3,9 km od komety. Analiza obrazów wykazała, że Churymoon krążył wokół 67P przynajmniej do 23 października. Podczas peryhelium od komet mogą oddzielać się mniejsze i większe fragmenty. W niektórych przypadkach może nawet dojść do całkowitej fragmentacji komety podczas zbliżenia do Słońca. Jednym z najciekawszych przykładów fragmentacji była kometa 73P/Schwassmann-Wachmann 3, która w kwietniu 2006 podzieliła się na dziesiątki mniejszych części. (ESA) https://kosmonauta.net/2019/08/churymoon/
    1 punkt
  35. Polski projekt marsjańskiej bazy został wyróżniony w słynnym konkursie 2019-08-27. Polacy kolejny raz udowodnili, że ich projekty, związane z budową baz na obcych obiektach i ich eksploracja za pomocą zaawansowanych urządzeń, są jednymi z najbardziej docenianych przez świat przemysłu kosmicznego. Projekt bazy marsjańskiej o nazwie Dome został wyróżniony w słynnym konkursie First Colony on Mars. Twórcami projektu jest zespół Innspace z Wrocławia w składzie: Łukasz Sokołowski, Beata Suścicka, Justyna Pelc, Magdalena Łabowska i Piotr Torchała. Studenci przedstawili koncepcję, która wykorzystuje najnowsze zdobycze techniki i naturalne warunki panujące na Marsie. Polacy postawili na materiały z pamięcią kształtu. Duże amplitudy temperatur na Marsie sprawią, że wykonane z takich materiałów habitaty będą zmieniały kształt, np. wpuszczając światło słoneczne do obiektów, ale jednocześnie zwiększając ochronę przed promieniowaniem. W nocy płatki tworzące kopuły obiektów będą wracały na swoje miejsca, dzięki czemu zapewnią większą ochronę termiczną podczas zimnych nocy. Energię elektryczną na potrzeby normalnego funkcjonowania bazy dostarczą elastyczne panele solarne, np. wykonane z perowskitów, którymi zostaną pokryte płatki kopuły bazy. Ich ruch sprawi, że będą samoczynnie oczyszczały się z pyłu. Habitat przeznaczony jest dla ok. 50 osób. Został podzielony na kilka stref, w których kolonizatorzy będą mogli odpoczywać, pracować i hodować rośliny. Sukces Polaków jest o tyle doniosły, że konkurencja w konkursie była potężna. W jego ramach bowiem nadesłano aż 125 świetnych prac zdolnych zespołów studenckich z całego świata. Możemy być pewni, że pomysły zespołu Innspace zostaną wykorzystane w przyszłości przez świat naukowy, gdy już będziemy budowli pierwsze habitaty na Czerwonej Planecie. Źródło: GeekWeek.pl/Innspace / Fot. Innspace https://www.geekweek.pl/news/2019-08-27/polski-projekt-marsjanskiej-bazy-zostal-wyrozniony-w-slynnym-konkursie/
    1 punkt
  36. Nowy, ciężki kandydat na ciemną materię 2019-08-27. Badacze nie tylko postulują istnienie całkiem nowej, ciężkiej cząstki, ale i proponują metodę udowodnienia jej istnienia. Prawie jedna czwarta Wszechświata jest niewidoczna. Według współczesnej kosmologii aż 25,8% kosmosu składa się z ciemnej materii, której obecność jest sygnalizowana zasadniczo tylko przez przyciąganie grawitacyjne. Czym jest jednak ta substancja wciąż pozostaje tajemnicą. Hermann Nicolai z Instytutu Maxa Plancka w Poczdamie i Krzysztof Meissner z Uniwersytetu Warszawskiego zaproponowali teraz nowego kandydata na ciemną materię - superciężkie grawitina. Istnienie tej cząstki wynika z hipotezy mającej na celu wyjaśnienie, w jaki sposób obserwowane widmo kwarków i leptonów w standardowym modelu fizyki cząstek może wynikać z pewnej fundamentalnej teorii wszystkiego. Ale to nie wszystko - naukowcy opisują możliwą metodę wykrywania tej wciąż hipotetycznej cząsteczki. Standardowy model fizyki cząstek opisuje najmniejsze składniki budujące materię oraz i siły, które je łączą. Stwierdzono już wcześniej na przykład, że istnieje sześć różnych kwarków i sześć leptonów, które są pogrupowane w trzy ?rodziny?. Jednak materia wokół nas i my sami ostatecznie składamy się tylko z trzech cząstek z pierwszej rodziny: kwarków górnego i dolnego oraz elektronu, który jest członkiem rodziny leptonów. Aż do teraz ten standardowy model pozostawał niezmieniony. Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) z CERN został oddany do użytku około dziesięć lat temu, a jego głównym celem było zbadanie, czy może istnieć coś jeszcze więcej niż te najmniejsze cząstki. Jednak po dziesięciu latach zbierania danych naukowcy nie wykryli żadnych nowych cząstek elementarnych oprócz (poszukiwanego zresztą usilnie) bozonu Higgsa - i to pomimo nieco innych przeciwnych oczekiwań. Innymi słowy, do tej pory pomiary wykonywane z pomocą LHC nie dostarczyły nam żadnych wskazówek na temat żadnej nowej fizyki, jaka mogłaby istnieć poza modelem standardowym. Wynik ten stoi jednak po części w sprzeczności z wieloma proponowanymi rozszerzeniami tego modelu, które sugerują dużą liczbę nowych cząstek. We wcześniejszym artykule opublikowanym w Physical Review Letters Hermann Nicolai i Krzysztof Meissner przedstawili nową hipotezę, która ma na celu wyjaśnienie, dlaczego tylko znane nam już cząstki elementarne występują jako podstawowe budulce materii w naturze - i czemu, w przeciwieństwie do tego, co wcześniej sądzono, nie należy oczekiwać odkryć nowych cząstek w zakresie energii dostępnych dla obecnych lub przyszłych tego typu eksperymentów. Ponadto badacze postulują istnienie tak zwanych supermasywnych grawitin, które mogą być dość niezwykłymi kandydatami na ciemną materię. W swej drugiej publikacji, która niedawno ukazała się w czasopiśmie Physical Review D, przedstawiają także propozycję metody wykrywania tych cząstek. W swojej pracy Nicolai i Meissner wykorzystują stary pomysł laureata Nagrody Nobla Murraya Gell-Manna, oparty na teorii Supergrawitacji N=8. Jednym z kluczowych elementów ich propozycji jest nowy typ nieskończenie wymiarowej symetrii, która może wyjaśniać obserwowane widmo znanych kwarków i leptonów w trzech rodzinach. -Nasza hipoteza faktycznie nie wymaga żadnych dodatkowych cząstek zwykłej materii, które należałoby następnie opisać, ponieważ nie pojawiają się one w eksperymentach z akceleratorami - podsumowuje Hermann Nicolai. -Natomiast może ona w zasadzie dokładnie wyjaśnić to, co widzimy, a w szczególności replikację kwarków i leptonów w trzech rodzinach. Jednak już wszystkich procesów zachodzących w kosmosie nie można całkowicie wyjaśniać zwykłą materią, jaką znamy. Jednym z oznak tego są galaktyki: obracają się z dużą prędkością, a cała zwykła, czyli widzialna materia - która stanowi jedynie około 5% materii we Wszechświecie - nie wystarczyłaby, aby je utrzymać razem takimi, jak je obserwujemy. Jak dotąd nikt nie wie, z czego składa się niewidzialna reszta. Natura ciemnej materii jest jednym z najważniejszych pytań bez odpowiedzi w kosmologii. Powszechnie oczekiwano, że ciemna materia składa się z cząstek elementarnych, których nie wykryto dotąd dlatego, że oddziałują one na zwykłą materię prawie wyłącznie poprzez siłę grawitacji. Nowo opracowany model wprowadza natomiast nowego kandydata na tego rodzaju cząstkę ciemnej materii, aczkolwiek o zupełnie innych właściwościach od wszystkich omawianych dotąd kandydatów takich jak aksjony czy WIMP-y. Te ostatnie bardzo słabo oddziałują ze znaną materią. Opisywana tu hipoteza zmierza w zupełnie innym kierunku, ponieważ nie przypisuje już głównej roli supersymetri, mimo że sam schemat teoretyczny także wywodzi się z Supergrawitacji N=8. -W szczególności nasza teoria przewiduje istnienie superciężkich grawitin, które - w przeciwieństwie do zwykłych kandydatów wcześniej rozważanych lekkich grawitin - będą również oddziaływać silnie i elektromagnetycznie ze zwykłą materią - mówi Hermann Nicolai. Ich duża masa oznacza, że cząstki te mogą występować we Wszechświecie jedynie w bardzo "rozcieńczonej" formie; w przeciwnym razie zamknęłyby one Wszechświat i doprowadziły do jego wczesnego kolapsu grawitacyjnego. Według naukowców nie potrzeba ich zbyt wiele, aby wyjaśnić obserwowaną zawartość ciemnej materii we Wszechświecie i w naszej Galaktyce - wystarczy tu jedna cząstka na 10 000 kilometrów sześciennych. Masa cząstki postulowanej przez Nicolai i Meissnera leży w obszarze masy Plancka, czyli około stu milionowej części kilograma. Dla porównania, protony i neutrony, czyli części składowe jądra atomowego, są około dziesięć kwintillionów (dziesięć milionów trylionów) razy lżejsze. W przestrzeni międzygalaktycznej gęstość nowych cząstek byłaby z kolei jeszcze niższa. Według Nicolai stabilność ciężkich grawitin wynika z ich niezwykłych liczb kwantowych. W szczególności po prostu nie ma stanów końcowych z odpowiednimi ładunkami w modelu standardowym, do postaci których grawitina mogłyby się rozpadać - w przeciwnym razie zniknęłyby one wkrótce po Wielkim Wybuchu. Z kolei ich silne i elektromagnetyczne interakcje ze znaną materią mogą sprawić, że postulowane cząsteczki ciemnej materii łatwiej będzie wykryć - pomimo ich wyjątkowej rzadkości. Jedną z możliwości jest poszukiwanie ciężkich grawitin na drodze pomiarów czasu ich przelotów głęboko pod ziemią, ponieważ cząstki te poruszają się znacznie wolniej niż prędkość światła, w przeciwieństwie do zwykłych cząstek elementarnych pochodzących z promieniowania kosmicznego. Niemniej jednak mogą one przechodzić przez Ziemię bez wysiłku ze względu na swe duże masy. Podsunęło to naukowcom pomysł wykorzystania naszej planety jako swoistego detektora: Ziemia krąży w przestrzeni międzyplanetarnej od około 4,5 miliarda lat, podczas których musiała zostać wiele razy trafiona przez spore ilości masywnych grawitin. W tym procesie cząstki powinny pozostawiać długie, proste ścieżki jonizacji w skale, ale ich odróżnienie od ścieżek powodowanych przez znane nam cząstki może nie być łatwe. Wiadomo, że promieniowanie jonizujące wywołuje pojawienie się defektów w strukturze krystalicznej skał. Możliwe jest wykrycie reliktów takich śladów jonizacji w kryształach, bo mogą być one dobrze zachowywane nawet przez miliony lat. Ze względu na długi ?czas ekspozycji? taka strategia poszukiwań mogłaby się również powieść w przypadku, gdyby ciemna materia nie była jednorodnie rozmieszczona w galaktykach, ale podlegała lokalnym wahaniom gęstości - co może również tłumaczyć niepowodzenie poszukiwań bardziej konwencjonalnych kandydatów na ciemną materię. Czytaj więcej: ? Cały artykuł ? Gigantyczna symetria szansą na nową fizykę ? i nowe cząstki Źródło: Max Planck Institute Na zdjęciu: Zderzające się gromady galaktyk. Źródło: NASA/CXC/M. Weiss https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowy-ciezki-kandydat-na-ciemna-materie
    1 punkt
  37. Nowe imiona dla księżyców Jowisza 2019-08-27.MD.AKUNE Międzynarodowa Unia Astronomiczna (IAU) ogłosiła nazwy dla pięciu niedawno odkrytych księżyców Jowisza. Nazwy: Pandia, Ersa, Eirene, Philophrosyne i Eupheme pomogli wyłonić internauci. W lipcu 2018 r. ogłoszono odkrycie 12 nowych księżyców Jowisza. Dokonał tego zespół, którym kierował Scott S. Sheppard. O nazwy pięciu z nowych obiektów naukowcy postanowili zapytać o propozycje uczniów i inne osoby. Zgłoszenia można było nadsyłać przy pomocy Twittera od lutego do kwietnia 2019 r. Teraz Międzynarodowa Unia Astronomiczna (IAU) ogłosiła wyniki. W przypadku księżyców Jowisza, reguły nazewnictwa przyjęte przez IAU wymagają, aby były to imiona postaci z mitologii greckiej lub rzymskiej, potomków lub żon Zeusa (Jowisza). Księżyc S/2018 J4 otrzymał nazwę Pandia, od bogini księżyca, córki Zeusa i Selene. Z kolei obiekt S/2018 J1 będzie nazywany imieniem bogini rosy ? Ersy (siostry Pandii). Wśród wybranych nazw jest też Eirene, dla księżyca S/2003 J5. Eirene (Ejrene) była córką Zeusa i Temidy, boginią pokoju. Philophrosyne to z kolei imię dla księżyca S/2003 J15. Philophrosyne to w mitologii duch powitania i życzliwości, a odnosi się do wnuczki Zeusa. Imieniem Euphemii (Eufeme), która była duchem dobrego omenu, pochwały, oklasków i okrzyków triumfu oraz siostrą Philophrosyne nazwano księżyc S/2003 J3. Jowisz posiada 79 znanych księżyców. Są to obiekty bardzo zróżnicowane wielkością, od olbrzymich, jak Ganimedes o średnicy blisko 5300 km, po niewielkie kilkukilometrowe ciała. Warto dodać, iż aktualnie Międzynarodowa Unia Astronomiczna prowadzi globalny konkurs na nazwy planet pozasłonecznych IAU100 NameExoWorlds. Prowadzony jest on w formie narodowych konkursów, każdy kraj otrzymał do nazwania jedną z planet pozasłonecznych i jej gwiazdę. Polski konkurs prowadzony jest etapami. Etap drugi ? publiczne głosowanie internetowe ? rozpocznie się 9 września. źródło: PAP https://www.tvp.info/44115032/nowe-imiona-dla-ksiezycow-jowisza
    1 punkt
  38. Naukowcy o krok bliżej do zrozumienia zagadki stężenia metanu w marsjańskiej atmosferze 2019-08-26. Naukowcy zbliżyli się do rozwiązania trwających ponad dekadę sporów o pochodzenie i przyczyny zmian poziomu zawartości metanu w marsjańskiej atmosferze. Na podstawie danych z amerykańskiego łazika Curiosity i europejskiego orbitera Trace Gas Orbiter i nowych przypuszczeń o naturze wycieku metanu dokonano spójnych oszacowań wartości jego stężenia i zmian w obszarze Krateru Gale. W skrócie ? europejski orbiter TGO zmierzył bardzo niski poziom metanu w wyższych warstwach atmosfery Marsa ? amerykański łazik Curiosity ocenił poziom metanu przy gruncie na niemal ośmiokrotnie wyższy ? naukowcy proponują rozwiązanie tych sprzecznych wyników ? zakładają, że niewielka ilość gazu wycieka przez powierzchnię Marsa całą dobę, ale w nocy, gdy łazik wykonywał pomiar akumuluje się przy powierzchni ? taki model umożliwia otrzymać wynik 2,8 kg wycieku metanu na dobę z obszaru Krateru Gale, który godzi oba pomiary ? nadal jednak ta hipoteza nie wyjaśnia niskiego pomiaru sondy TGO, z którego wynika, że za metan na Marsie odpowiedzialny byłby głównie jeden krater, w którym znajduje się Curiosity Krater Gale to dno pradawnego marsjańskiego jeziora. Jego obszar od 2012 roku jest badany przez największy w historii wysłany na Marsa łazik Curiosity. To stamtąd pojazd odkrywał zmiany poziomu metanu, które zastanawiały naukowców. Metan - najprostszy węglowodór nasycony - ekscytuje naukowców z uwagi na to, że na Ziemi za jego pochodzenie mogą odpowiadać organizmy żywe. Znane są mikroorganizmy potrafiące przetrwać bez tlenu pod powierzchnią, produkując metan. Metan może być też wytwarzany w procesach chemicznych np. poprzez reakcje skał z wodą albo rozkład związków zawierających w swojej strukturze metan. Ostatnia praca zespołu naukowców z Johnem Moores z York University na czele opiera się na tym, że koncentracja metanu zmienia się w cyklu dobowym. Zespołowi udało się pogodzić dane z łazika Curiosity i sondy TGO, które wydawały się sobie przeczyć. Rozwiązaniem zagadki może być obserwacja, że koncentracja metanu spada podczas dnia z powodu zwiększonej konwekcji i znacząco rośnie blisko powierzchni w nocy, kiedy pionowe przepływy ciepła maleją w sile. Różnice w danych mogą wynikać z tego, że łazik mierzył poziom metanu około dwie godziny po lokalnej północy, kiedy gaz był uwięziony blisko gruntu i jego koncentracja była większa. Naukowcy użyli tego modelu i wyników z obserwacji orbitera i łazika i po raz pierwszy dane te dały spójny wynik wycieku metanu - wynoszący dla krateru Gale?a 2,8 kg na dobę. To około dziesięć razy mniejszy wyciek niż potrzebny przy uzasadnieniu poprzednich modeli. Kolejny rozdział historii metanu na Marsie W ubiegłym roku, po kilku latach misji Curiosity stwierdzono, że w obrębie krateru Gale występują sezonowe zmiany w stężeniu metanu. Instrument SAM na pojeździe zarejestrował 3 cykle roczne o średnim stężeniu 0,41 ppbv (0,41 cząstek na miliard w objętości). Na tej podstawie dało się oszacować górny limit tzw. mikrowycieków tła metanu spod powierzchni na 30 g na km2 na rok. Łazik Curiosity zaobserwował też wcześniej w 2013 roku nagły wzrost w poziomie metanu, aż do 7-9 ppbv. Co więcej w 2019 roku opublikowano pracę, w której ustalono, że sonda Mars Express w tym samym czasie w okolicach krateru wykryła również wysokie stężenie 15 ppbv. Instrumenty na pokładzie europejskiego orbitera TGO podały solidną górną granicę dla poziomu metanu w atmosferze 5 km powyżej gruntu na 0,05 ppbv. Łącząc obserwacje średniego poziomu metanu 0,41 ppbv przy gruncie, stopnia mieszania się tego metanu z pozostałym powietrzem w obecnie przyjmowanych modelach atmosferycznych i wynoszący 300 lat okres występowania metanu można oszacować na 600 g na km2 na rok, czyli 20 razy więcej niż szacunki na podstawie łazika. Poziom ten byłby też widoczny przez satelitę TGO. Czas pomiaru powodem sprzeczności? Naukowcy twierdzą, że dopiero gdy założymy, że pomiary instrumentu SAM wykonywane przez łazik nie są reprezentatywne przez całą dobę, można pogodzić sprzeczne obserwacje z orbitera i łazika. Naukowcy uwzględniając dyfuzyjność atmosfery w cyklu dobowym policzyli najpierw jakie przepływy metanu z powierzchni Marsa muszą występować, aby łazik mógł zaobserwować wykryty poziom tła. Następnie przy użyciu modeli numerycznych policzyli czy wykryte przepływy mogą wynikać ze stałego wycieku metanu z warstw pod powierzchnią krateru i - jeżeli mogą - to jaki musi być poziom tego stałego wycieku. Na bazie uzyskanego wyniku, można założyć jaka część powierzchni Marsa musi wypuszczać metan w świetle danych z sondy TGO, które ograniczyły od góry możliwy poziom metanu globalnie w górnych warstwach atmosfery planety. Uwzględniając czas życia metanu w marsjańskiej atmosferze na 300 lat i górny limit obecności gazu atmosferze na 0,05 ppbv zmierzony przez sondę TGO można oszacować ile powierzchni Marsa musi generować zmierzone mikrowycieki metanu. Szacunki ograniczają tę powierzchnię na 27 000 km2 - to bardzo mało, zaledwie 1,5 powierzchni samego Krateru Gale?a. Krater Gale?a jest wyjątkowy geologicznie, ale chyba nie na tyle, by być tak przeważającym źródłem metanu dla całej planety. Za brakiem akumulacji większej ilości metanu muszą więc prawdopodobnie stać procesy, które efektywnie zmniejszają średni czas życia cząsteczek metanu. Co teraz? Naukowcy sugerują w pracy potrzebę wykonania regularnych pomiarów poziomu metanu przy gruncie. Podkreślają przy tym, że nie jest możliwe dokładne oszacowanie stężeń metanu tuż przy powierzchni, za pomocą orbiterów. 20 czerwca br. podjęto nawet próbę wykonania pomiaru pod kątem tej hipotezy przez pojazd Curiosity. Łazik tak późno rano jak pozwalał mu na to budżet energetyczny, wykonał pomiar instrumentem SAM. Według modelu proponowanego w omawianej pracy, stężenie wynikające z mikrowycieków tła powinno o tej porze wynosić 0,5 ppbv, a wyniosło prawie 40 razy więcej! Najwięcej w historii tego typu pomiarów! Pisaliśmy o tym w lipcu. Możliwe, że był to duży lokalny wyciek o innej naturze. Taki pomiar jeszcze bardziej pokazuje potrzebę wykonania wielu regularnych pomiarów za pomocą przyszłych sond wysłanych na powierzchnię. Opisywaną tutaj pracę opublikowano na łamach czasopisma Geophysical Research Letters. Opracował: Rafał Grabiański Na podstawie: Geophysical Research Letters/Australian National University Więcej informacji: ? The Methane Diurnal Variation and Microseepage Flux at Gale Crater, Mars as Constrained by the ExoMars Trace Gas Orbiter and Curiosity Observations ? informacja prasowa Australian National University Na zdjęciu: Jeden z autoportretów łazika Curiosity. Źródło: NASA/JPL-Caltech/MSSS. https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/naukowcy-o-krok-blizej-do-zrozumienia-zagadki-stezenia-metanu-w-marsjanskiej-atmosferze
    1 punkt
  39. Duży meteor spadł do oceanu w okolicy Australii Autor: admin (2019-08-26) Nad południową Australią pojawiła się zeszłej nocy wyjątkowo jasna kula ognia, prawdopodobnie meteor. Obiekt częściowo spłonął w atmosferze, ale według doniesień prasowych szczątki mogły wpaść do oceanu. Obiekt nie był szczególnie duży, miał wielkość typowego samochodu. Ciało niebieskie wpadło w atmosferę z prędkością 12 kilometrów na sekundę, a jego szczątki, wytracając nieco prędkość dzięki atmosferze, wpadły do oceanu. Na szczęście nie niosło to za sobą żadnego zagrożenia dla południowych wybrzeży Australii. Przelot meteoru zarejestrowały liczne kamery telewizji przemysłowej i rejestratory jazdy. Nieznana jest jeszcze siła eksplozji w atmosferze, ale odgłos soniczny został z pewnością zarejestrowany, więc możemy się jeszcze dowiedzieć więcej na ten temat. Obiekt, który spadł na południu Australii nie był wcześniej znany astronomom, dlatego jego pojawienie się było zaskakujące. Każdego miesiąca obserwuje się dziesiątki takich ciał niebieskich, nazywanyvh NEO ang. Near Earth Object. Są to planetoidy, które ze względu na swoją orbitę, kiedyś mogą zderzyć się z Ziemią. Problem w tym, że co miesiąc obserwuje się po kilkanaście bliskich przelotów nieznanych wcześniej asteroid. Niekiedy udaje nam się je zobaczyć kilka dni po ich przelocie. To obnaża nasze bardzo ograniczone możliwości obserwacji kosmosu za pomocą zdobyczy nowożytnej astronomii. https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/duzy-meteor-spadl-do-oceanu-w-okolicy-australii
    1 punkt
  40. NASA prowadzi śledztwo w sprawie pierwszego przestępstwa w kosmosie 2019-08-26. W końcu musiało do tego dojść. To było tylko kwestią czasu. Agencja poinformowała, że na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej doszło do pierwszego w historii przestępstwa z udziałem jednego z członków załogi. Cała sprawa jest dość kuriozalna, ale NASA traktuje ją poważne, bo w grę wchodzi poważne przestępstwo ścigane przez amerykański wymiar sprawiedliwości. Astronautka Anne McClain jest podejrzana o nielegalny dostęp do konta bankowego Summer Worden, swojej byłej partnerki, z którą jakiś czas temu wzięła rozwód. Worden twierdzi, że doszło do tego w chwili, gdy McClain znajdowała się na w kosmosie, na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wówczas obie kobiety były już w separacji, więc astronautka nie miała prawa logować się na konto swojej byłej partnerki. Dlatego Amerykańska Agencja Kosmiczna musiała wszcząć śledztwo w tej sprawie, by wyjaśnić całą tę dziwną sytuację. McClain przyznała się, że sprawdziła konto Worden, ponieważ chciała dowiedzieć się, czy ma ona wystarczająco dużo środków finansowych na opłacenie rachunków. Jednak partnerka astronautki nie życzyła sobie tego, i zawiadomiła o tym fakcie Federalną Komisję Handlu. Co ciekawe, Anne McClain miała być jedną z dwóch kobiet, które jako pierwsze w historii podboju kosmosu, odbędą żeński spacer kosmiczny na zewnątrz ISS. Niestety, do tego wielkiego wydarzenia nie doszło, ponieważ NASA nie posiadała na pokładzie kosmicznego domu dwóch odpowiednich dla kobiet (małych wersji) kombinezonów. McClain była też wymieniana jako jedna z kandydatek do lotów na Księżyc w ramach nowego programu Artemida, a nawet mogła stać się pierwszą kobietą, która chodziła po naturalnym satelicie naszej planety. Źródło: GeeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA https://www.geekweek.pl/news/2019-08-26/nasa-prowadzi-sledztwo-w-sprawie-pierwszego-przestepstwa-w-kosmosie/
    1 punkt
  41. Satelita GPS III wyniesiony w ostatnim locie rakiety Delta IV Medium 2019-08-23. Z kosmodromu Cape Canaveral na Florydzie wystartowała po raz ostatni rakieta Delta IV M. W kończącym 17-letnią historię locie wyniosła na orbitę drugiego satelitę GPS III. Rakieta Delta IV M w konfiguracji z dwiema rakietami pomocniczymi wystartowała w czwartek 22 sierpnia o 15:06 czasu polskiego ze stanowiska 37B na kosmodromie w Cape Canaveral. Lot przebiegł pomyślnie i po dwóch odpaleniach górnego stopnia, po niecałych dwóch godzinach od startu ładunek został prawidłowo odłączony od rakiety. O ładunku Wysłany satelita to drugi egzemplarz trzeciej generacji systemu nawigacyjnego GPS. Pierwszy satelita odnowionej serii trafił na orbitę pod koniec 2018 roku za sprawą rakiety Falcon 9. Satelity bloku III są budowane na bazie platformy satelitarnej A2100 firmy Lockheed Martin. Nowe satelity mają przedłużony czas operacji w stosunku do poprzednich generacji (15 lat), usprawnione systemy mierzenia czasu, dzięki czemu mogą podawać 3 razy dokładniej lokalizację oraz posiadają lepsze mechanizmy przeciwzagłuszające. Satelity GPS III są kompatybilne wstecznie z poprzednimi generacjami, ale udostępniają też 5 nowych sygnałów cywilnych i dla wojska. Koniec rakiety Delta IV M Wyniesienie statku GPS SV02 było ostatnią misją rakiety Delta IV M, która od pierwszego lotu orbitalnego w 2002 roku wykonała 29 udanych misji. Firma United Launch Alliance powoli zamyka całą linię rodziny rakiet Delta, aby przejść w przyszłej dekadzie na tańsze i nowocześniejsze rakiety Vulcan. Rakiety Vulcan mają zastąpić nie tylko systemy Delta IV, ale też Atlas V, jednak to nastąpi dopiero w połowie przyszłej dekady. Firma ma jeszcze w planach przeprowadzenie 5 misji z użyciem rakiety Delta IV Heavy, która używa trzech dolnych członów rakiety Delta IV M. Podsumowanie Był to 56. udany start rakiety orbitalnej na świecie. Następny w planie jest start chińskiej rakiety Długi Marsz 4B z satelitą szpiegowskim dla wojska. Źródło: NS/ULA Więcej informacji: ? relacja portalu NASASpaceflight z udanego lotu ? informacja prasowa ULA o udanej misji Na zdjęciu: Rakieta Delta IV M przygotowywana do lotu na stanowisku startowym. Źródło: ULA. https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/satelita-gps-iii-wyniesiony-w-ostatnim-locie-rakiety-delta-iv-medium
    1 punkt
  42. Boćki już niedługo odlecą więc jeszcze kilka fotek z 11.08. Bocianie zaczepki Bombowiec w eskorcie myśliwców... ...oraz solo Chyba obrał cel, może pora uciekać?
    1 punkt
  43. Rano tęcze od zachodu a teraz takie cudaki od wschodu pod oknem mi kursują
    1 punkt
  44. Będąc ostatnio nad Morskim Okiem, takiego jegomościa w oddali wypatrzyłem
    1 punkt
  45. Zdjęcia modliszki zrobione przez wnuczka ( 6 lat !!!). Uwaga! Modliszka przeżyła
    1 punkt
  46. A tu taka niespodzianka znaleziona w trawie.
    1 punkt
  47. Wczoraj w nocy odwiedził mnie pewien gość. Usiadł na abażurze lampki nocnej i grzecznie siedział. Gdyby kogoś zainteresowało co to za jeden, niech wpisze w wyszukiwarkę: Piórolotek zwyczajny. Na tym moim zdjęciu z telefonu nie wygląda zbyt okazale, bowiem jest on w stanie odpoczynku. Zapewniam jednak, że to wyjątkowo piękne "zwierzę" i warto je zobaczyć w innych sytuacjach.
    1 punkt
  48. W tym roku obrodziło w boćki 5 szt w gnieździe upakowane jak sardynki w puszcze A ty fotka podczas koszenia łąki:
    1 punkt
  49. Młode jaskółki, już poza gniazdem, ale jeszcze na garnuszku rodziców
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)