Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 31.03.2020 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Canon 650d, Newton 200/1000, około 40 klatek po 8 minut, ale tylko 15 klatek zrobionych w przyzwoitych warunkach. Jak pogoda pozwoli wymienię klatki na lepsze. Oczywiście zdjęcie sporo kadrowane.
    14 punktów
  2. Teleskop Już po około dwudziestu minutach zorientowałem się, że trzy pary grubych skarpet to za mało, by powstrzymać mróz. Miejsca w gumofilcach zostało jeszcze sporo, ale było za późno ? okutany w koc, siedziałem na krześle w miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc i musiałem dotrwać do końca. Z kilkunastu celów dostrzegłem cztery, może pięć, z czego jeden okazał się tylko gwiazdą nawet w dużym powiększeniu 12?. Sesja z 23 marca nie była zbyt udana. Tak więc mgławica Czerwony Czworokąt (HD 44179) w Jednorożcu była gwiazdą i nie sądzę bym pomylił ją z inną. Do Berkeleya 39 nie dotarłem, zgubiłem trop i musiałem ruszać dalej. Posiłkując się gwiazdami Małego Psa, dotarłem do mgławicy Sh2-274 alias Meduza w Bliźniętach, która ukazała się niemal od razu, tląc się słabo, lecz pewnie ? szczególnie, gdy przesuwać teleskop wte i wewte. W przerwach między kolejnymi obiektami zrzucałem z siebie koc, kręcąc teleskopem odnajdywałem kolejny obiekt i ponownie zarzucałem koc, machając nim w ciemnościach, jak jakiś szaman albo czarodziej odprawiający czary. Następnie wycelowałem w czerwonawą Alphard Hydry, po czym odnalazłem na zachód odeń galaktykę MCG-01-24-001. Początkowo nie było nic, ale zaraz zaczęło być i potem już zostało i było dalej. Przyklejona do gwiazdy podłużna smuga z każdą chwilą jaśniała coraz mocniej. Porównywałem ten widok do innych gwiazd, ale nie zauważyłem podobnych rzeczy. Stąd ruszyłem na północny wschód, a odnalazłszy właściwe miejsce, na powrót zarzuciłem koc na głowę i w zupełnych ciemnościach skrupulatnie badałem co z mgławicą Abell 33. Długo to trwało, toteż postanowiłem wrócić tu później. Tymczasem ustawiłem teleskop na gromadę M44, która w małym powiększeniu szukacza, na atramentowym niebie, lśniła niby rój świetlików i odbiłem na wschód, do miejsca, gdzie miałem znaleźć swój pierwszy kwazar, tym samym wyznaczając rekord najodleglejszego dostrzeżonego do tej pory obiektu odkąd zobaczyłem grupę Hickson 55, odległą o jakieś 700 milionów lat świetlnych od ziemi. Na wschód od Żłóbka znajduje się jaśniejsza boja nawigacyjna 7.30 wielkości, która wyznacza trójkąt z gwiazdami Asellus Australis i Asellus Borealis, dzięki czemu wstrzelenie się w miejsce jest względnie łatwe. Ale to tylko pierwsza część starhoppingu. Galaktyka aktywna typu lacertyda świeci bardzo słabo nawet dla 12? teleskopu, w towarzystwie równie słabych gwiazd. W pośpiechu poległem byłem i niczego nie ugrałem, choć owe słabe gwiazdy widziałem. Na pocieszenie mignęła mi galaktyka IC 2423. Stąd udałem się do Lwa. Jakiś czas później byłem bliski pewności poświaty Leo 1, jednak Regulus niczym zły chochlik nie dawał za nic tego rozstrzygnąć. Poszedłem więc dalej, zapominając kompletnie o Sekstansie A i o Sekstansie B, które także zaplanowałem na ten wyjazd, i wycelowałem w Warkocz Bereniki wypatrując Myszy. Wydaje mi się, że odniosłem sukces, zobaczyłem dwa małe, zamglone kłębki światła splątanych ze sobą galaktyk, o numerze NGC 4676 A i B bądź też Arp 242. Miał być jeszcze inny Arp, w Wielkiej Niedźwiedzicy, Arp 148, znany też jako obiekt Mayalla, lecz nie podołałem wówczas lokalizacji, którą zbyt krótko studiowałem w domu. Wróciłem jednak do Abella 33 i znów, zerkając długo z każdej strony, próbowałem dostrzec coś nietypowego i innego niż blask gwiazdy. Po długim czasie miałem wrażenie, że istotnie coś tam jest nie w porządku, oczywiście ku mojemu zadowoleniu, jednak wciąż było to bardzo trudne do zdefiniowania. Nie wiem, czy widziałem ślad mgławicy, jednak to, co tam było, choć może u mnie o wiele delikatniejsze, idealnie określił Lukost, opisując: A33 wygląda tak, jakby materia wyciekała z gwiazdki i rozlewała się obok. Chłód całkowicie otoczył moje nogi, wpełzł do butów i lizał stopy. Wyły bezgłośnie coś o kaloryferze, o gorącej wodzie z solą, o kołdrze, o Piotrkusiu z forum, który wspomniał w statusie o tym, że też nie chce się przeziębić, o herbacie (może z cytryną, a może nie), chciały gdziekolwiek, byle dalej stąd. Cała reszta miała się dobrze; kalesony, na to dwie pary spodni, dobra kurtka z kapturem i czerwony koc. Swoją drogą, ów koc wspaniale odcinał mnie od świata zewnętrznego, pozostawiając w niezmąconej czerni tylko bezdenny, idealnie okrągły otwór niczym magiczna studnia, w której skrzyły się gwiazdy i inne cuda. Lornetka Wieczór później zostałem w domu i postanowiłem, że wyjdę na podwórko z moim Nikonem 10/50. Na krótko przed wyjściem sporządziłem listę celów. Chciałem bowiem podejrzeć Jednorożca, który pochylał się już w stronę zachodu, podążając w ślad za Orionem. Rozstawiłem się między świerkami a starą oborą, mając szeroką wnękę na południe. Światła Włodawy skrywały mury, a drzewa stojące szpalerem po prawej starały się zasłonić gałęziami Wenus. I chociaż dom miałem daleko za sobą, spowijały go ciemności. Jedynie słaba poświata sączyła się przez firanki z okna pokoju mojej mamy ? gdzieś w środku świeciła lampka skierowana kloszem w podłogę. Ale nie widziałem nawet tego. Myślcie sobie co chcecie, jednak jeśli chodzi o adaptację wzroku, staram się podchodzić do sprawy poważnie. Przynajmniej na tyle, na ile się da. Powyżej linii łączącej Syriusza z Saiphem, widać dwie jaśniejsze gwiazdy ? beta oraz gamma Monocerotis. Można przyjąć, ze to kopyta Jednorożca, tak więc NGC 2215 szukałem pomiędzy kopytami Jednorożca. Miała być poniżej linii i w odpowiednim miejscu rzeczywiście dostrzegłem słaby mglisty obiekt. Z każdą chwilą jaśniał, przeobrażając się z małego, szarego kłębka w świecąca całkiem nieźle kulkę, w której coraz wyraźniej zaznaczało się centrum, stając się bardziej punktowe. Najjaśniejsza gwiazda w gromadzie ma ponad 10mag, więc możliwe, że próbowała przebić się na pierwszy plan. Przeskoczyłem nieco wyżej do jasnej gromady NGC 2232. Lekka mleczna poświata otulała dwie grupy słońc. Na pierwszy plan tej po lewej wybijał się czworobok, z którego najjaśniej świeciła 10 Mon, trzy słabsze zaś były podobnej wielkości. Wokół 10 Mon dostrzegłem dwoje, może troje malutkich towarzyszy. Poniżej były jeszcze inne. Grupa na północny zachód wyróżniała się trzeba gwiazdami, ale i tam było ich w rzeczywistości więcej. Po jednej i po drugiej stronie naliczyłem po około 7-8 słońc, co w sumie daje około 15 składników, ale które należały do grupy albo których nie policzyłem, a należałoby policzyć, tego nie wiadomo. Przeskoczyłem potem do Syriusza, przesuwając go nisko w polu widzenia, by jak najkrócej patrzeć i ruszyłem na północ. Mijając niewielki trójkąt dotarłem do pomarańczowej Theta CMa, skąd udałem się na południowy zachód do większego trójkąta. Tu zwróciłem uwagę na grupkę gwiazd po prawej w kształcie małej wieży, która przypominała nieco gromadę Stock 19 z Kasjopei i popłynąłem dalej ku północy. Natknąłem się na kątownik z czterech gwiazd. Tuż przy najwyższej z nich, po wschodniej stronie skrzyła się grupka NGC 2302. Zerkając, można było dostrzec ślady oddzielnych słońc. Od południowego zachodu w kierunku gromady zmierzał jakiś satelita, przeleciał przez nią, po czym pomknął w kierunku północno-wschodnim. Potem wypatrywałem nieco na wschód NGC 2309 i po kilku minutach wydawało mi się, że widzę bardzo słaby, maleńki, mglisty obiekt, pojawiający się raz po raz na ciemnej ścianie nieba, lecz później w domu zobaczyłem, że gromada ta ma 10.5mag jasności i uznałem to za niepowodzenie. Wiem, że obiekty o tej jasności są jak najbardziej możliwe do wyłapania w 10/50, jednak szanowny pan Monoceros nie był na to gotów. Spojrzałem także na miejsce, gdzie znajduje się maleńka mgławica NGC 2316, ale nie było nic. Potem przyglądałem się jasnej i zwartej M50, której wyłuskane zerkaniem gwiazdy połyskiwały w silnym blasku całego klastra. Kątem oka widziałem zaplątaną w świerkach Wenus. Następnie ruszyłem na południowy wschód, gdzie napotkałem oczekiwane trzy jasne gwiazdy około 6 wielkości. Przy środkowej z nich była NGC 2353. Zaraz potem dostrzegłem w polu widzenia także NGC 2343, leżąca blisko Mgławicy Mewa (IC 2177). Poza polem widzenia coś nagle błysnęło i dobiegł mnie dźwięk silnika samochodu. Chcąc uratować adaptację, osłoniłem dłonią w rękawiczce oczy i czekałem aż dźwięk nagle się załamie, gdy mknący polną drogą na południu samochód zniknie za ścianą obory. W gromadzie NGC 2353 błyszczało kilka gwiazd. Wydawało się, że poświata od jasnej gwiazdy, przy której się znajdowała, próbuje pochłonąć tamtejsze słońca. NGC 2343, ta która leży blisko Mewy, była mniejsza i naliczyłem w niej około 4-5 gwiazd. O ile pojaśnienie, które brałem w duchu za głowę Mewy, okazało się fałszywe, o tyle zapamiętałem inną, podłużną smugę światła, która rozciągała się mniej więcej od środkowej gwiazdy V569 Mon na północ, mijając gwiazdkę, potem parkę gwiazd, potem kolejną gwiazdkę i kończąc się gdzieś przy słońcu 7 wielkości. Nie spędziłem tam co prawda dużo czasu, jednak warto to sprawdzić, gdyż później w domu okazało się, że właśnie tak przebiega górne skrzydło Mewy. Od Mewy odbiłem na południowy wschód, gdzie połyskiwało gwiezdne krzesełko, obok niego zaś wypatrzyłem trzy gwiazdki podobnej wielkości. Kątem oka wypatrywałem przy górnej z nich małego mglistego obiektu. Przez dłuższą chwilę nie było nic, ale po chwili z mroku zaczął się wyłaniać Hełm Thora (NGC 2359). Na razie ledwie dostrzegalny, potem wyraźniejszy, by stać się w końcu oczywistym, choć wciąż bardzo słabym kłębem nieokreślonego kształtu. Dalej, na południu, ujrzałem gromadę Karoliny (NGC 2360), niezbyt dużą, acz świecącą całkiem jasno. Nie dostrzegłem jednak pojedynczych słońc. Do tej dwójki przyłączyła się wkrótce NGC 2345, jaśniejąca gdzieś pod Mewą i pod dwoma słońcami ponad 7 wielkości, i trójka połyskiwała teraz w jednym polu, świecąc każde na inny sposób. Najokazalej gromada Karoliny, potem NGC 2345, w końcu blady, trudno dostrzegalny, unoszący się nad gwiazdowym krzesłem Thor. Wreszcie osobliwa trójka znikła, a na jej miejsce pojawiła się przecudowna para lśniących gromad Messiera. Nad M47 połyskiwała NGC 2423, obie gromady zaś zdawał się łączyć sznur z gwiazd. Z północy na południe, tuż obok M47, opadł satelita. W szarej masie M46 pływały dwie, trzy gwiazdy. Ruszyłem na północ, do Melotte 71. Mglisty, okrągławy obłok był wyraźny i oczywisty, jednakże po spektakularnym widoku gromad Rufy, nie wywarł większego wrażenia. Gromada wciąż mieściła się w jednym polu z parą Messierów. Znalazłem się na północno-wschodnim rogu psiego podwórka i zatrzymałem przy NGC 2539. Poznałem ją po tym, że obok gwiazdy wisiała chmura, jak dymek na tekst w komiksach. Kątem oka w owej chmurze widziałem osobne gwiazdy. Udałem się na północ i minąwszy jaśniejsze słońce, skręciłem na zachód, by w końcu natknąć się na NGC 2506. Była to jednolita, nieduża kula mgły, bez śladów gwiazd. Oba obiekty mieściły się razem w kadrze z NGC 2539, ale były na tyle blisko krawędzi, że obraz nie był dobry. Żuraw zaskrzypiał, wygiął się i chwilę później w lornetce świeciła już Rozeta. O, panie i panowie, co to był za widok! Nie mogłem oderwać oczu od Rozety, bowiem mgła tak silnie i tak daleko otulała drabinkę z sześciu gwiazd, że trudno było uwierzyć. Najsilniej poświata kumulowała się na łuku północno-zachodnim. Przepiękny widok! Amazing! Amazing!... wołałem w duchu. Musiałem jednak opuścić Rozetę, na jej miejsce pojawiła się gromada NGC 2301. Sznureczek słońc wił się pionowo, po czym gwiazdy ułożyły się w literkę Y z przegiętym ogonem. Najwięcej działo się jednak w centrum, gdzie było jasne zgrubienie ? tkwił tam jakiś zlepieniec z gwiazd. Żuraw znów wydał z siebie cienki skrzek, a w lornetce zobaczyłem NGC 2264 z silnie świecącym korzeniem, to jest gwiazdą S Mon, lub jak kto woli 15 Mon. W ogóle cała Choinka z każdą chwilą jaśniała. Szukałem Zmiennej Mgławicy Hubble'a, ale nie pamiętałem gdzie dokładnie jest, toteż po krótkim rozeznaniu odpuściłem. Żuraw raz jeszcze przeraźliwie zaskrzypiał, a ja przez chwilę, niezupełnie poważnie, patrzyłem w miejsce, gdzie znajduje się Abell 21. Jednak żadnej Meduzy nie było. Chciałem zobaczyć M35, lecz zasłaniały ją gałęzie świerków, więc przeniosłem całe stanowisko kilka metrów dalej i skierowałem dwururkę na plamkę światła. W kadrze rozbłysła róża utkana z mrowia gwiazd. W jej pobliżu świeciły słabo dwie plamki światła, które okazały się być gromadami IC 2157 oraz NGC 2158. Nie zapomniałem też o Głowie Małpy (NGC 2174), której wyraźna poświata otulała gwiazdę. Nisko na zachodzie stał Orion. Skierowałem w tamtą stronę lornetkę, chcąc sprawdzić, czy tli się Płomień. Mgławica M42 wciąż była bardzo piękna, choć nie tak, jak to bywa, gdy jest wysoko. Nad nią widniały słabe ślady mgławic refleksyjnych, wyżej zaś wisiało kilka gwiazd luźnej gromady NGC 1981. Ale przy wschodniej stronie Pasa Oriona nie palił się już żaden Płomień. Jedynie powyżej, gdzieś nad Pasem i w lewo, wisiał malutki kłębek mgławicowości M78. Odwróciłem żurawia i wycelowałem go w całkiem inny rejon nieba, ponad wielkie W Kasjopei, i dalej w prawo, za trzy gwiazdy 42 Cas, 48 Cas i 50 Cas. Była tam rozległa, ale ładnie odróżniająca się od tła, wyraźna gromada Collinder 463. W jej podłużnej sylwetce naliczyłem szybko jakieś dwa tuziny gwiazd. Teleskop Słońce już dawno znikło za horyzontem. Kręcąc lornetką po nieboskłonie, malowałem łuki, zataczałem koła, kreśliłem pasy poziomo i pionowo, chwytałem za krawędź teleskopu i filowałem celownikiem nad zachodnim widnokręgiem, to znowu wyginałem żurawia i obtańcowywałem dookoła jednego i drugiego. W końcu w lornetce pojawił się na chwilę cieniutki jak nitka, ledwie dostrzegalny, blady kosmyk. Za chwilę znikł i znów nie mogłem go odnaleźć. W końcu niebo przygasło na tyle, że przypominający haczyk na ryby Księżyc pozostał już w Nikonie, a potem znalazłem go w teleskopie. Białawy, lekko zarysowany łuk z każdą minutą nabierał kontrastu i w końcu pojawiły się pewne oznaki struktur. W powiększeniach 60 i 107-krotnych wyglądał pięknie, w 319, choć nie mieścił się w kadrze, obraz był słaby. 1.6 procentowy Księżyc wywarł na mnie tak duże wrażenie, że pokazałem go mamie. Łuk w kształcie zęba od zgrabiarki w końcu zawisł w teleskopie tuż nad płotem. Przez pewien czas Księżyc widać było na żywo. Zostawiłem na trawie teleskop i żurawi trójnóg. Wróciłem kilka godzin później, bez lornetki, i obserwowałem parę lwich galaktyk, to jest NGC 3227 i NGC 3226 a także NGC 3222 i NGC 3213. Zorientowałem się nagle, że galaktyki przygasły. Spojrzałem w górę. Po niebie sunęły chmury o jasnobiałych brzuchach, płynąc leniwie jak dym z komina w niemal bezwietrzną noc. Musiałem poczekać, a gdy tylko Lew otrzepał się z białego puchu, ponownie obserwowałem te same galaktyki. NGC 3227 początkowo odsłoniła owalne halo, jednak z czasem owal przestał być owalem i kształt stał się nieco dziwny. Sąsiednią NGC 3226 potraktowałem trochę po macoszemu, właściwie nie zmieniała się ona poza jasnością. Pod koniec obserwacji, gdy miałem powiększenie 319-krotne, NGC 3227 znów się zmieniła. Miałem wrażenie, że po przeciwnej stronie jądra względem eliptycznej N3226 pojawia się poświata. Po powrocie do 14mm ulotna chmurka wciąż tam chyba była. W bliskim sąsiedztwie tych galaktyk całkiem łatwo widoczna była nieduża NGC 3222, a nieco dalej dość słaba NGC 3213, lecz po czasie, jaki tam spędziłem i ona pojawiała się stosunkowo łatwo. Chmury tymczasem odsłoniły gromadę M44. W jej pobliżu odnalazłem galaktykę IC 2423, która świeciła bardzo słabo, lecz pewnie. Pamiętając tym razem dokładnie wzory i inne mikroasteryzmy, odnalazłem maleńki trójkącik z gwiazd, a zaraz po nim inne gwiazdy, wreszcie wzór, na który czekałem. Po chwili zobaczyłem maleńką bladą kropkę. Oto sygnał z galaktyki aktywnej OJ 287. Zaiste dziwna to była chwila. Chciałoby się czegoś doznać, poczuć jakieś emocje. Lecz wydarzenie nie miało w sobie nic głośnego. Ot, błyskające z trudem tycie światełko, które przeleciało niebywałe 3,5 miliarda lat świetlnych bym mógł je zobaczyć. Gdzieś obok płynął maleńki trójkącik z gwiazd. Chmury zjawiały się nie wiadomo skąd i odchodziły. W okularze pojawiła się na krótki moment galaktyka M109, potem NGC 3953. Następnie przyjrzałem się M51 (wraz z NGC 5195), której ramiona pięknie zawijały się wokół jądra w mniejszych powiększeniach, w ponad 300-krotnych zaś rozrywały na strzępy. Chmury pojawiały się to w Lwie, to w Raku, to w okolicach Wielkiego Wozu, to znowu w Pannie. Nisko nad zachodnim horyzontem pulsowała przygaszona Betelgeza. Gdy w Lwie robiło się czysto, walczyłem z Regulusem, który wciąż pilnował Leo 1 niczym warujący pies. Następnie, skryty pod kocem, szukałem w ciemnościach Wielkiej Niedźwiedzicy galaktyk Arp 148, ale nie było nic. Na koniec dostrzegłem nieoczekiwanie trapez Herkulesa wspinający się na wschodzie, co wywołało jakieś przyjemne uczucie, i wycelowałem teleskop w kierunku M13, rozmyślając o tym, że gdzieś tam, między mną a gwiezdnym potworem, mknie w przestrzeni wiadomość, którą wysłano do potencjalnych istot. Wielka Gromada Herkulesa wisiała w ciemności, fotograficznie piękna, rozpryśnięta w drobny mak, lśniąca tysiącem migoczących iskier. Zarzuciłem na siebie koc i odcinając się od świateł ziemi, patrzyłem na bezdenny, idealnie okrągły otwór niczym magiczna studnia, w której skrzyły się gwiazdy i inne cuda.
    9 punktów
  3. Dzisiaj piękny przelot na wysokości 85°, Słońce 11° pod horyzontem. 31 marca 2020, ISS, -3.8mag, 424km, 10'/1200mm, barlow TVP2x, Pentax K-3II, ISO400, pojedyncza klatka 1/400, godz. 20.14 Prowadzenie ręczne (blisko zenitu więc dzisiaj łatwiej), ostrzenie manualne w trakcie przelotu.
    7 punktów
  4. No to jeszcze raz Morze Przesileń, Morze Obfitości oraz Morze Wężowe (Mare Anguis - ciekawe kto wie gdzie to... ? )- dzień później, 28 marca.
    6 punktów
  5. Witam Na ten obiekt już dawno chorowałem. Wiedziałem, że nie będzie łatwo z obróbką ale koniec końców się udało. Podchodziłem do obróbki kilka razy ale za każdym razem nie byłem zadowolony z końcowego efektu. Bogdan Jarzyna na forum kiedyś powiedział, że jeżeli przesuniesz suwak i będziesz zadowolony z efektu przed zapisem cofnij go o 50%. Tym tropem postanowiłem pójść i w efekcie powstało to zdjęcie. Obiekt piekielnie trudny do obróbki ale jestem z końcowego efektu zadowolony tym bardziej, że materiału trochę z mało. Sprzęt: Samyang 135/2 @2.5 +ASI600MMC +HEQ5 Ha 56x300s RGB 50x50x50x30s
    5 punktów
  6. Czymże byłby Pelikan bez Ameryki Zabaw z mozaikami ciąg dalszy, oto dzisiejszy efekt
    5 punktów
  7. Hej, Kopę lat! Dawno nic nie pisałem, a tym bardziej nic nie wrzucałem z astrofoto (bo nie było czego:)) Aż tu nagle...materiał z Chile, który przeleżał kilka miesięcy, wreszcie doczekał się obróbki. Zdjęcie wykonane z pustyni Atakama podczas zeszłorocznej wyprawy. To fragment nieba, który zawsze chciałem mieć w swojej galerii, ale zawsze uważałem, że trzeba do niego podejść z południowej półkuli i to z czarnego jak smoła miejsce. Moim zdaniem to jeden z najpiękniejszych rejonów dla obu półkul. W Chile dysponowałem mobilnym zestawem, stąd podejście na szeroko. Tak się złożyło, że w kadrze latał sobie akurat Jowisz:) ale może nawet dodał mu uroku... Nikod D7200 niemodyfikowany (widać chyba?:), Obiektyw Nikkor 45mm 1:2.8P, 47x120s, ISO1600, prowadzenie iOptron Sky Tracker pozdro
    4 punkty
  8. Ja mam Tevo Tarantula Pro - po tuningu ( szklany stół ) Rano już co nieco podziałałem. Zamontowany jest uchwyt do aparatu i pasek napędu DEC. Ten uchwyt do aparatu jest modyfikowany do konkretnego obiektywu specjalnym skryptem na Open CAD. Wpisujesz średnicę i wypluwa gotowy projekt uchwytu. Jak już zauważyłem konstrukcja ma jeden słaby punkt. Całe to wielkie koło RA trzyma się od tyłu na jednym - po prawdzie bardzo solidnym ale jednym - łożysku, natomiast z przodu tylko na pasku zębatym. Nie jest to niebezpieczne przy pracy montażyku, ale jak przenosimy go z aparatem i obiektywem ...... Trzeba wymyślić jakąś blokadę transportową, taką jak mają np. bębny pralek automatycznych.
    4 punkty
  9. Apeluję by nie używać na forum słów obelżywych względem kogokolwiek. Epitety, które tu padły (wesz, debil) to już delikatne przegięcie. Pewne kwestie załatwiamy moderacją, która - mam nadzieję - działa tu w miarę sprawnie.
    4 punkty
  10. Gdybym miał policzyć wypady obserwacyjne w ciągu ostatnich 6 miesięcy użyłbym do tego mniej niż połowy palców jednej ręki (zarówno zlotu, jak i 10 minutowych wypadów z lornetką w łapkach nie liczę). Gdyby doliczyć do tego wczorajsze i przedwczorajsze obserwacje wciąż wystarczyłaby jedna ręka ? A i zapas w postaci 1 palca jeszcze by pozostał. Dlatego w związku z anomalią pogodową, jaką był ostatni pogodny tydzień postanowiłem poprawić trochę statystyki. Głównym celem na ostatnie wieczory był dobrze znany, aczkolwiek nie przez wszystkich lubiany Łysy Ale zaczynając od początku... W okolicach środy, sprawdzając pogodę na kolejne dni, okazało się, że piątek 27.03 zapowiada się bajecznie. Wiosenna temperatura, praktycznie 0 wiatru i w większości pogodne niebo. Ale wtedy przypomniałem sobie, że jest coś takiego, co znacznie utrudnia realizację hobby, czy innych zajęć na które mamy ochotę, a nazywa się "praca". Ale szybki rzut okiem na grafik i zaskoczenie. W piątek mam wolne, do tyrki idę dopiero w sobotę na nockę. Niekryty uśmiech zagościł na mojej facjacie, a w głowie zrodził się genialny plan. Zrobię grilla. Taak! Pomysł tak genialny, że w głowie sam ze sobą przybiłem piątkę I tak w okolicach piątkowego południa zacząłem pakować szpej. Po ponownym sprawdzeniu pogody okazało się, że wieczorne niebo spowite będzie chmurami piętra wysokiego. Dlatego zapadła decyzja, żeby zabrać ze sobą tylko dwururkę 8x30. Reszta rzeczy, podobnie jak wałówka czekają już gotowe do wyjścia. Po drodze do samochodu, zahaczyłem o piwnicę, z której wygrzebałem grilla jednorazowego, których to zostało mi kilka sztuk z zeszłego roku. O 13:30 dotarłem na swoją miejscówkę i zacząłem od rozłożeniu sprzętu i przygotowania żarełka. Widok z perspektywy smartfonowego aparatu na zoomie 1,5x przez dwururkę 8x30 Po paśniku zwieńczonym napojem niskoprocentowym, przyszedł czas na zachód Słońca i obserwacje głównej "gwiazdy" wieczoru (nie mylić z Gwiazdą Wieczorną ), czyli Księżyca. Dawno nie miałem okazji rozsiąść się wygodnie w fotelu i rozkoszować widokiem naszego naturalnego satelity. Co prawda różnica jest zasadnicza między rozkładanym krzesełkiem turystycznym, a wygodnym fotelem, ale wiadomo jak jest. Z braku laku i kit dobry Pierwsze spojrzenie na Łysego ukazało cienki sierpik, bez większej ilości szczegółów. Natomiast po chwili, z każdą praktycznie sekundą zaczęły "wyskakiwać" kolejne księżycowe twory i kratery. Bardzo dobrze widoczne były kratery Petavius i Langrenus. Oprócz tego widać było oczywiście Mare Crisium (Morze Przesileń) wraz z Cleomedesem. Szczególną uwagę przykuł (zaznaczony żółtą elipsą) obszar Lacus Spei (Jezioro Nadziei), krateru Schumacher i okolicy na zachód od niego oraz na północ część Lacus Temporis (Jezioro Czasu), które wyraźnie odcinały się umaszczeniem od pozostałej części Księżyca. O ile w powiększeniu 8x widać jedynie odcinającą się plamę, to już w powerze 20x można pokusić się o rozróżnienie tych obszarów. Jednak nie uprzedzając faktów. Dzisiaj dysponuję jedynie lornetką z 8-krotnym powiększeniem (nawiasem mówiąc po raz kolejny jestem zaskoczony tym co oferuje tak mikry power). W północnej części Księżyca widoczny był również Endymion wyłaniający się zza terminatora. I tutaj ciekawostka w postaci zdjęcia z sondy Cassini, gdzie widoczny jest Mimas, a na nim 2 linie terminatora. Górny terminator to sprawka Słońca, za ten z prawej strony odpowiada światło odbite od Saturna. Tutaj wszystko co było obserwowane przez te 2 wieczory. Wszystko o czym pamiętam, bo zapewne coś pominąłem. Skleroza nie boli Zwieńczeniem był widok Księżyca w przeddzień koniunkcji z Wenus. W okolicach 19:30 dobrze widoczne było światło popielate. Jeszcze chwilę pogapiłem się na naszą okresową latarnię, jednak czas obserwacyjny tej sesji dobiegał końca. Kwadrans przed 20:00 zacząłem zwijać sprzęt. Sprawdzając pogodę na sobotni dzionek (28.03), okazało się, że temperaturowo i chmurowo sytuacja ma być podobna do dnia poprzedniego. Jedynie wiaterek zapowiadał się dmuchać silniej, niż dnia poprzedniego. Po powrocie z roweru koło 16:00 podjąłem decyzję o powtórce z rozrywki. Jednak tego dnia miałem limit czasowy do 20:00 i ani chwili dłużej. Czasu za dużo nie ma, tak więc szybka wizyta w piwnicy po grilla i pospiesznie do domu spakować resztę niezbędnych rzeczy. W kwestii sprzętu, tym razem wybór padł na lornetkę 20x70. I tak koło 16:15 byłem już na polach koło Zgorzelca z rozstawionym szpejem. Na obserwacje Księżyca jeszczcze za wcześnie, za jasno. Czekając aż grill się rozpali, wziąłem się za szukanie Wenus gołym okiem. I tak chwilę przed 17:00 bez większych problemów udało się dostrzec drugą od Słonca planetę Układu Słonecznego. Zadanie znacznie ułatwił znajdujący się nieopodal Łysy. Spojrzenie w 20-krotnym powiększeniu doskonale pokazało fazę Wenus. W międzyczasie szamanko. Chwilę później Słońce chowające się za horyzont. I przyszedł czas na Księżyc. Starszy o całą dobę od naszego ostatniego spotkania. Pierwsze na co zwróciłem uwagę, to obszar widoczny dnia poprzedniego, tym razem bogatszy o widok krateru Zeno na wschód od Jeziora Nadziei. Dodatkowo Mercurius na północ, jak i pokaźnych rozmiarów Messala na południe od Jeziora Nadziei. Nieco wyżej i w kierunku zachodnim tuż przy linii terminatora widoczne Herkules z Atlasem. Pomiędzy kraterami Cleomedes i Messala bez problemu dostrzec można krater Geminus. Na zachód od Morza Przesileń widoczny Macrobius, nieco poniżej mniejszy Proclus i tuż pod nim obszar Palus Somni (Bagno Snu) wraz z Sinus Concordiae (Zatoka Harmonii). Na zachód od Bagna Snu widoczne Lyell wraz z Proclusem A oraz G. Na północ od Mare Fecunditatis (Morze Żyzności) widoczny krater Taruntius z malutkim Cameronem (10 km) do wyłapania w powiększeniu 20x. Nieco poniżej krater Secchi. Na południe od Morza Przesileń widoczne Sinus Successus (Zatoka Sukcesu), Mare Undarum (Morze Fal) i Mare Spumans (Morze Pieniące). W środku zaś Morza Przesileń do wyłowienia są kratery Picard, Peirce, Greaves (13 km), Yerkes E (10 km) wraz z przylegającymi od strony północnej wzgórzami oraz Swift (10 km). Kolejnym ciekawie wyglądającym Księżycowym miejscem okazała się okolica wielkiego krateru Janssen, który pławił się w towarzystwie 3 mniejszych kraterów, czyli Metiusa, Brennera i Fabriciusa które były oświetlone w podobny sposób przez co prezentowały się całkiem zacnie. Ten ostatni znajduje się w środku krateru Janssen. Był jeszcze 1 specyficznie oświetlony krater, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, o które miejsce się rozchodzi. Kwadrans przed 19:00, oprócz oświetlonej przez Słońce części Księżyca, w lornetce dostrzec można było już zarys całej tarczy. Światło popielate z każdą chwilą stawało się coraz wyraźniejsze. Kilka minut po 19:00 wyraźnie widać było zarys całego Księżyca wraz z zarysem Mare Nubium (Morze Chmur), Mare Humorum (Morze Wilgoci), Oceanus Procellarum (Ocean Burz), Mare Imbrium (Morze Deszczów) oraz Mare Frigoris (Morze Zimna) i okolice na zachód od Morza Zimna. Pośród Mórz i Oceanu dostrzec można było kratery Copernicus i Kepler wraz z przylegającymi do nich okolicami, które tworzyły coś na kształt 2 jaśniejszych wysp. Świetnie widoczny okazał się krater Grimaldi, wyraźnie odcinając się od reszty. Ale największym chyba zaskoczeniem okazał się Aristarchus. Krater o bardzo dużej jasności, wyróżniał się znacznie od otoczenia. Wysokie albedo spowodowane jest faktem, iż krater ten jest stosunkowo młodym tworem (tylko 450 milionów lat ), stąd też wiat słoneczny nie miał wystarczająco dużo czasu by w wyniku wietrzenia przyciemnić materiał tworzący krater. P.S. Gdyby ktoś połączył fakt browarka i późniejszej pracy/ jazdy samochodem, to już wyjaśniam. Piłeś? Nie jedź! I tutaj się zgadzam. Jednak czas jaki upłynął między jednym, a drugim, to 3 godzinki, a to aż nadto dla mojego organizmu, żeby pozbyć się 1 browarka. Sprawdzone w praktyce P.S. 2 Jak przypomnę sobie to, o czym zapomniałem, to zapewne dopiszę
    3 punkty
  11. Jeszcze sklejka z kilku ujęć obejmująca całość z 27 marca - stacki po kilkaset klatek
    3 punkty
  12. Canon 650d, Newton 200/1000, 154 x 8 minut.
    3 punkty
  13. Jedna klatka 1/125s z ręki. Nikon Coolpix P950 - nowy nabytek na ptaszki i przyrodę głównie
    2 punkty
  14. 2 punkty
  15. Dziś spore postępy od rana: Zamontowany napęd koła RA: Zamontowany napęd koła DEC: Fabian ( Twórca) wymyślił dwa dni temu taki klips do zamocowania sterownika silnika krokowego DEC na konstrukcji i UWAGA! po raz pierwszy widzę rozwiązanie w którym diody LED są CELOWO zasłaniane. Widać że projektuje astrofotograf stosowany pokazałem strzałką osłonę Całość zaczyna wyglądać ma już elementy trzymające aparat i optykę. Łożyskowanie typ 6001 No i wielka, wspaniała poziomica!
    2 punkty
  16. meade lx200 8" , canon 600d ,
    1 punkt
  17. 1 punkt
  18. Mare Nectaris zaliczane jest do niewielkich mórz księżycowych, jednak nawet pobieżny rzut oka na otaczający je od południowego zachodu uskok Rupes Altai sugeruje, że oba te obiekty powiązane są ze sobą, zdradzając obecność znacznie potężniejszej formacji. Badania rozkładu masy potwierdzają istnienie wokół Morza Nektaru rozległej struktury, okalającej położony pod powierzchnią morza maskon. Rozciągający się promieniście wokół głębokiego na 6,5 km morza lawy basen sięga krawędzi uskoku Rupes Altai. Jego pozostałe krawędzie są znacznie trudniejsze do zidentyfikowania.
    1 punkt
  19. Na Księżycu Superancki kawał Munia Ci wyszedł
    1 punkt
  20. Po powiększeniu robi wrażenie! Zobaczyłem podpis do zdjęcia i chyba wiem skąd Twój nick
    1 punkt
  21. Wszyscy zbierają, zbieram i ja Ze wschodniego balkonu się nie ruszam, więc palenie jednego obiektu wymaga trochę gimnastyki, jeśli ma się mniej więcej trzy godziny na obiekt w nocy Dzisiejszy Pelikan, to fotony ostatnich trzech nocy, a moim najważniejszym pytaniem jest - czy palić dalej? Nie wiem kiedy dany obiekt jest już dobrze wypieczony, jak ocenić czy dalsze palenie pomoże, a kiedy wyjdzie nam spalony kotlet Technikalia: HEQ-5 belt mod, ED80 + FF/FR 0.85x + Optolong L-enhance 2" Nikon D5100, ISO800, 97 x 300 s (~8h) Składanie i obróbka: Astro Pixel Processor 1.077, PS CC Komentarze mile widziane
    1 punkt
  22. PET-G. Generalnie jest bardzo sztywne, ale podstawa mogłaby być bardziej sztywna. Według mnie nie ma to znaczenia, bo na środku podstawy nie ma nic a istotne punkty są tuż obok punktów podparcia.
    1 punkt
  23. Mała liczba dark wpływa negatywnie na zdjęcie szczerze. Jeśli robisz guiding, włącz sobie dithering. Pozwoli Ci chociaż pozbyć się wzorku z szumu. Ja w 1100d nie stosowałem darkow, dzięki ditheringowi, choć do amp glow się przydają. Biasy możesz zrobić poza sesja nie musisz w czasie sesji. Ważne żeby zgadzało się Iso. Możesz też wystawić go na dwór żeby nie robić ich w temp pokojowej. Takie biasy posłużą Ci do każdej sesji. Nie musisz robić ich co sesje
    1 punkt
  24. Grill i browar masz jak w banku
    1 punkt
  25. Historię związaną z tym zdjęciem znajdziecie tutaj: http://nightscapes.pl/blog/niespodziewany-nocny-gosc/
    1 punkt
  26. Poskładane i dopracowane z 21 ujęć do jednego
    1 punkt
  27. I jeszcze raz to samo, oświetlone z drugiej strony...
    1 punkt
  28. Wenus, Księżyc, Plejady i bonusowy przelot ISS nad Pałacem w Królikarni (Warszawa) 26.03. Uprzedzając pytania: na spacerze byłem sam, zachowywałem możliwie największy odstęp od ludzi i było to blisko domu. W pewnym momencie nawet pojawiła się policja, na szczęście zaparkowali tylko jakieś 100m dalej, postali 10min i pojechali dalej. Trzymajcie się zdrowo!
    1 punkt
  29. Dziś od rana prace montażowe ruszyły z kopyta. Poniżej elementy mocujące główne łożysko osi RA - wydrukowane i zamontowane na podstawie. Łożysko typu 6801 więc całkiem solidne.
    1 punkt
  30. Dzięki Dawno nie łapałem solo bo się na tranzyty wkręciłem i jakoś tak zeszło. Bałem się, że nic z tego nie wyjdzie bo byłem mocno zmęczony (praca plus dwie ostatnie nocki obserwacyjne) i oczy mi się same zamykały. O widzisz, zapomniałem o godzinie. Przelot był między 20.09 a 20.15 (20.12 - górowanie). To jeszcze taki miks z trzech ujęć:
    1 punkt
  31. Dokupiłem sobie pomocnika dla ślepnącego - może komuś się przyda. Fotka tego nie pokazała ale obraz jest ostrzutki i bez refleksów. Pięknie się przeszukuje strony. Posiada też podświetlenie ledowe i jest formatu A4. Po złożeniu płaściutki.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)