Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.04.2020 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Wszyscy prawdziwi astro-miłośnicy, gdzieś w duszy, oczekują z zapartym tchem, drugiego słońca na niebie, czyli wybuchu tzw. supernowej. Taki rozbłysk "drugiego Słońca" obserwowali już Chińczycy w 1054r. Najlepszym kandydatem na "drugie Słońce" jest oczywiście czerwony nadolbrzym w gwiazdozbiorze Oriona Betelgeza ? , dziewiąta pod względem jasności gwiazda na nocnym niebie. Astronomowie dotychczas uważali, że ma masę równą 15?20 mas Słońca i rozpoczęła życie jako błękitna, gorąca gwiazda typu widmowego, około 8?8,5 miliona lat temu. Uważano też powszechnie, że do czasu przekształcenia w czerwonego nadolbrzyma, straci masę w dużym tempie przez potężny wiatr gwiazdowy. Astronomowie przewidują, że znajdująca się przy końcu ewolucji gwiazda w stosunkowo niedalekiej przyszłości, wybuchnie jako supernowa i osiągnie wówczas blask przekraczający jasność Księżyca w pełni oraz będzie widoczna w dzień, jednak nie zagrozi życiu na Ziemi Mgławica planetarna ? to już pewne, los Betelgezy! Niestety najnowsze badania wykazują że Betelgeza jest o wiele bliżej i nie jak wcześniej sądzono, odległa od Słońca o około 640 lat świetlnych a o 130 lat w rzeczywistości. Na domiar złego gaśnie i stąd pochodzi zauważony spadek jej jasności. Niestety po ustaniu reakcji w jądrze helowym, które uległo kontrakcji, pod wpływem własnej grawitacji rozedmie się! To co uznawano dotychczas święcie, przez lata za czerwonego nadolbrzyma, jest tylko ekspansją otoczki, która powoduje znaczne zwiększenie rozmiarów gwiazdy. W skutek tego, moc w gwieździe jest wyświecana ze znacznie większej powierzchni i spada zarazem jej obserwowana temperatura powierzchniowa, tym samym następuje zmiana barwy gwiazdy w kierunku czerwieni. Stąd ten rzekomy czerwony nadolbrzym! Niestety jej masa z powodu znacznej bliskości jest o wiele mniejsza niż sądzono. W rzeczywistości Betelgeza ma masę mniejszą niż 2,5 masy Słońca i jest na tyle chłodna, że temperatura wymagana do zainicjowania reakcji syntezy węgla z helu, może być osiągnięta dopiero przy znacznej kontrakcji jądra. To już się stało - jest już ono tak gęste, że zdążyło ulec degeneracji. Jedynie na co liczyć możemy to tzw. błysk helowy, czyli zapłon reakcji syntezy helu z wodoru. Faza czerwonego olbrzyma trwa już kilka milionów lat i niedługo skończy się, a gwiazda odrzuci otoczkę w postaci mgławicy planetarnej, wewnątrz której pozostanie zdegenerowane jądro ? biały karzeł. W rzeczywistości to już miało miejsce jednak fotony do nas jeszcze nie dotarły! I teraz oglądany obraz Betelgezy, zwiększony ok. 200-krotnie, jest podobno czerwonym olbrzymem a wkrótce objawi się nam jako mgławica planetarna, fotony po śmierci Betelgezy lecą do nas z prędkością świata i niedługo zobaczymy słaby błysk helowy i mgławicę planetarną w "tzw. pasze olbrzyma" Mgławicę zaobserwował i sfotografował już położony na Czukotce teleskop Gregoria Pierdopytina z eksperymentalnym lustrem wodnym! Niebawem ją taką ujrzymy! Źródło: Kaszevskij-Termos News Zdjęcie Betelgezy wykonane w 2020 roku Pierdopytin Gregorii observatory ICP?
    8 punktów
  2. Zmodyfikowałem niedawno moją poczciwą alfę (tzn. zapłaciłem komuś za to) i natchniony pewnym rewolucyjnym pomysłem zabrałem się od razu za świętego grala astronomów i astrofizyków - czarną dziurę, która podobno szaleje w centrum Drogi Mlecznej. Wbrew pozorom samo zbieranie materiału nie było takie trudne. Wystarczyło podejść odpowiednio blisko. Więcej zabawy miałem z obróbką materiału, bo w te klocki jestem jeszcze słaby. Więc uwagi do obróbki mile widziane. Ale efekt i tak chyba jest ciekawy. Fotka, którą wam prezentuję, przedstawia widok dość dramatyczny : słońca rozrywane w śmiertelnym tańcu wokół pożerającego je potwora. Wyobraźcie sobie te gigantyczne masy, gigantyczne prędkości i ilości energii ! Zauważcie, że na moim zdjęciu nie ma rzekomego "dżeta", na istnienie którego upierają się astronomowie. Mam wrażenie, że jest on wciskany ludowi jak pewien wirus ?
    7 punktów
  3. Teleskop Już po około dwudziestu minutach zorientowałem się, że trzy pary grubych skarpet to za mało, by powstrzymać mróz. Miejsca w gumofilcach zostało jeszcze sporo, ale było za późno ? okutany w koc, siedziałem na krześle w miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc i musiałem dotrwać do końca. Z kilkunastu celów dostrzegłem cztery, może pięć, z czego jeden okazał się tylko gwiazdą nawet w dużym powiększeniu 12?. Sesja z 23 marca nie była zbyt udana. Tak więc mgławica Czerwony Czworokąt (HD 44179) w Jednorożcu była gwiazdą i nie sądzę bym pomylił ją z inną. Do Berkeleya 39 nie dotarłem, zgubiłem trop i musiałem ruszać dalej. Posiłkując się gwiazdami Małego Psa, dotarłem do mgławicy Sh2-274 alias Meduza w Bliźniętach, która ukazała się niemal od razu, tląc się słabo, lecz pewnie ? szczególnie, gdy przesuwać teleskop wte i wewte. W przerwach między kolejnymi obiektami zrzucałem z siebie koc, kręcąc teleskopem odnajdywałem kolejny obiekt i ponownie zarzucałem koc, machając nim w ciemnościach, jak jakiś szaman albo czarodziej odprawiający czary. Następnie wycelowałem w czerwonawą Alphard Hydry, po czym odnalazłem na zachód odeń galaktykę MCG-01-24-001. Początkowo nie było nic, ale zaraz zaczęło być i potem już zostało i było dalej. Przyklejona do gwiazdy podłużna smuga z każdą chwilą jaśniała coraz mocniej. Porównywałem ten widok do innych gwiazd, ale nie zauważyłem podobnych rzeczy. Stąd ruszyłem na północny wschód, a odnalazłszy właściwe miejsce, na powrót zarzuciłem koc na głowę i w zupełnych ciemnościach skrupulatnie badałem co z mgławicą Abell 33. Długo to trwało, toteż postanowiłem wrócić tu później. Tymczasem ustawiłem teleskop na gromadę M44, która w małym powiększeniu szukacza, na atramentowym niebie, lśniła niby rój świetlików i odbiłem na wschód, do miejsca, gdzie miałem znaleźć swój pierwszy kwazar, tym samym wyznaczając rekord najodleglejszego dostrzeżonego do tej pory obiektu odkąd zobaczyłem grupę Hickson 55, odległą o jakieś 700 milionów lat świetlnych od ziemi. Na wschód od Żłóbka znajduje się jaśniejsza boja nawigacyjna 7.30 wielkości, która wyznacza trójkąt z gwiazdami Asellus Australis i Asellus Borealis, dzięki czemu wstrzelenie się w miejsce jest względnie łatwe. Ale to tylko pierwsza część starhoppingu. Galaktyka aktywna typu lacertyda świeci bardzo słabo nawet dla 12? teleskopu, w towarzystwie równie słabych gwiazd. W pośpiechu poległem byłem i niczego nie ugrałem, choć owe słabe gwiazdy widziałem. Na pocieszenie mignęła mi galaktyka IC 2423. Stąd udałem się do Lwa. Jakiś czas później byłem bliski pewności poświaty Leo 1, jednak Regulus niczym zły chochlik nie dawał za nic tego rozstrzygnąć. Poszedłem więc dalej, zapominając kompletnie o Sekstansie A i o Sekstansie B, które także zaplanowałem na ten wyjazd, i wycelowałem w Warkocz Bereniki wypatrując Myszy. Wydaje mi się, że odniosłem sukces, zobaczyłem dwa małe, zamglone kłębki światła splątanych ze sobą galaktyk, o numerze NGC 4676 A i B bądź też Arp 242. Miał być jeszcze inny Arp, w Wielkiej Niedźwiedzicy, Arp 148, znany też jako obiekt Mayalla, lecz nie podołałem wówczas lokalizacji, którą zbyt krótko studiowałem w domu. Wróciłem jednak do Abella 33 i znów, zerkając długo z każdej strony, próbowałem dostrzec coś nietypowego i innego niż blask gwiazdy. Po długim czasie miałem wrażenie, że istotnie coś tam jest nie w porządku, oczywiście ku mojemu zadowoleniu, jednak wciąż było to bardzo trudne do zdefiniowania. Nie wiem, czy widziałem ślad mgławicy, jednak to, co tam było, choć może u mnie o wiele delikatniejsze, idealnie określił Lukost, opisując: A33 wygląda tak, jakby materia wyciekała z gwiazdki i rozlewała się obok. Chłód całkowicie otoczył moje nogi, wpełzł do butów i lizał stopy. Wyły bezgłośnie coś o kaloryferze, o gorącej wodzie z solą, o kołdrze, o Piotrkusiu z forum, który wspomniał w statusie o tym, że też nie chce się przeziębić, o herbacie (może z cytryną, a może nie), chciały gdziekolwiek, byle dalej stąd. Cała reszta miała się dobrze; kalesony, na to dwie pary spodni, dobra kurtka z kapturem i czerwony koc. Swoją drogą, ów koc wspaniale odcinał mnie od świata zewnętrznego, pozostawiając w niezmąconej czerni tylko bezdenny, idealnie okrągły otwór niczym magiczna studnia, w której skrzyły się gwiazdy i inne cuda. Lornetka Wieczór później zostałem w domu i postanowiłem, że wyjdę na podwórko z moim Nikonem 10/50. Na krótko przed wyjściem sporządziłem listę celów. Chciałem bowiem podejrzeć Jednorożca, który pochylał się już w stronę zachodu, podążając w ślad za Orionem. Rozstawiłem się między świerkami a starą oborą, mając szeroką wnękę na południe. Światła Włodawy skrywały mury, a drzewa stojące szpalerem po prawej starały się zasłonić gałęziami Wenus. I chociaż dom miałem daleko za sobą, spowijały go ciemności. Jedynie słaba poświata sączyła się przez firanki z okna pokoju mojej mamy ? gdzieś w środku świeciła lampka skierowana kloszem w podłogę. Ale nie widziałem nawet tego. Myślcie sobie co chcecie, jednak jeśli chodzi o adaptację wzroku, staram się podchodzić do sprawy poważnie. Przynajmniej na tyle, na ile się da. Powyżej linii łączącej Syriusza z Saiphem, widać dwie jaśniejsze gwiazdy ? beta oraz gamma Monocerotis. Można przyjąć, ze to kopyta Jednorożca, tak więc NGC 2215 szukałem pomiędzy kopytami Jednorożca. Miała być poniżej linii i w odpowiednim miejscu rzeczywiście dostrzegłem słaby mglisty obiekt. Z każdą chwilą jaśniał, przeobrażając się z małego, szarego kłębka w świecąca całkiem nieźle kulkę, w której coraz wyraźniej zaznaczało się centrum, stając się bardziej punktowe. Najjaśniejsza gwiazda w gromadzie ma ponad 10mag, więc możliwe, że próbowała przebić się na pierwszy plan. Przeskoczyłem nieco wyżej do jasnej gromady NGC 2232. Lekka mleczna poświata otulała dwie grupy słońc. Na pierwszy plan tej po lewej wybijał się czworobok, z którego najjaśniej świeciła 10 Mon, trzy słabsze zaś były podobnej wielkości. Wokół 10 Mon dostrzegłem dwoje, może troje malutkich towarzyszy. Poniżej były jeszcze inne. Grupa na północny zachód wyróżniała się trzeba gwiazdami, ale i tam było ich w rzeczywistości więcej. Po jednej i po drugiej stronie naliczyłem po około 7-8 słońc, co w sumie daje około 15 składników, ale które należały do grupy albo których nie policzyłem, a należałoby policzyć, tego nie wiadomo. Przeskoczyłem potem do Syriusza, przesuwając go nisko w polu widzenia, by jak najkrócej patrzeć i ruszyłem na północ. Mijając niewielki trójkąt dotarłem do pomarańczowej Theta CMa, skąd udałem się na południowy zachód do większego trójkąta. Tu zwróciłem uwagę na grupkę gwiazd po prawej w kształcie małej wieży, która przypominała nieco gromadę Stock 19 z Kasjopei i popłynąłem dalej ku północy. Natknąłem się na kątownik z czterech gwiazd. Tuż przy najwyższej z nich, po wschodniej stronie skrzyła się grupka NGC 2302. Zerkając, można było dostrzec ślady oddzielnych słońc. Od południowego zachodu w kierunku gromady zmierzał jakiś satelita, przeleciał przez nią, po czym pomknął w kierunku północno-wschodnim. Potem wypatrywałem nieco na wschód NGC 2309 i po kilku minutach wydawało mi się, że widzę bardzo słaby, maleńki, mglisty obiekt, pojawiający się raz po raz na ciemnej ścianie nieba, lecz później w domu zobaczyłem, że gromada ta ma 10.5mag jasności i uznałem to za niepowodzenie. Wiem, że obiekty o tej jasności są jak najbardziej możliwe do wyłapania w 10/50, jednak szanowny pan Monoceros nie był na to gotów. Spojrzałem także na miejsce, gdzie znajduje się maleńka mgławica NGC 2316, ale nie było nic. Potem przyglądałem się jasnej i zwartej M50, której wyłuskane zerkaniem gwiazdy połyskiwały w silnym blasku całego klastra. Kątem oka widziałem zaplątaną w świerkach Wenus. Następnie ruszyłem na południowy wschód, gdzie napotkałem oczekiwane trzy jasne gwiazdy około 6 wielkości. Przy środkowej z nich była NGC 2353. Zaraz potem dostrzegłem w polu widzenia także NGC 2343, leżąca blisko Mgławicy Mewa (IC 2177). Poza polem widzenia coś nagle błysnęło i dobiegł mnie dźwięk silnika samochodu. Chcąc uratować adaptację, osłoniłem dłonią w rękawiczce oczy i czekałem aż dźwięk nagle się załamie, gdy mknący polną drogą na południu samochód zniknie za ścianą obory. W gromadzie NGC 2353 błyszczało kilka gwiazd. Wydawało się, że poświata od jasnej gwiazdy, przy której się znajdowała, próbuje pochłonąć tamtejsze słońca. NGC 2343, ta która leży blisko Mewy, była mniejsza i naliczyłem w niej około 4-5 gwiazd. O ile pojaśnienie, które brałem w duchu za głowę Mewy, okazało się fałszywe, o tyle zapamiętałem inną, podłużną smugę światła, która rozciągała się mniej więcej od środkowej gwiazdy V569 Mon na północ, mijając gwiazdkę, potem parkę gwiazd, potem kolejną gwiazdkę i kończąc się gdzieś przy słońcu 7 wielkości. Nie spędziłem tam co prawda dużo czasu, jednak warto to sprawdzić, gdyż później w domu okazało się, że właśnie tak przebiega górne skrzydło Mewy. Od Mewy odbiłem na południowy wschód, gdzie połyskiwało gwiezdne krzesełko, obok niego zaś wypatrzyłem trzy gwiazdki podobnej wielkości. Kątem oka wypatrywałem przy górnej z nich małego mglistego obiektu. Przez dłuższą chwilę nie było nic, ale po chwili z mroku zaczął się wyłaniać Hełm Thora (NGC 2359). Na razie ledwie dostrzegalny, potem wyraźniejszy, by stać się w końcu oczywistym, choć wciąż bardzo słabym kłębem nieokreślonego kształtu. Dalej, na południu, ujrzałem gromadę Karoliny (NGC 2360), niezbyt dużą, acz świecącą całkiem jasno. Nie dostrzegłem jednak pojedynczych słońc. Do tej dwójki przyłączyła się wkrótce NGC 2345, jaśniejąca gdzieś pod Mewą i pod dwoma słońcami ponad 7 wielkości, i trójka połyskiwała teraz w jednym polu, świecąc każde na inny sposób. Najokazalej gromada Karoliny, potem NGC 2345, w końcu blady, trudno dostrzegalny, unoszący się nad gwiazdowym krzesłem Thor. Wreszcie osobliwa trójka znikła, a na jej miejsce pojawiła się przecudowna para lśniących gromad Messiera. Nad M47 połyskiwała NGC 2423, obie gromady zaś zdawał się łączyć sznur z gwiazd. Z północy na południe, tuż obok M47, opadł satelita. W szarej masie M46 pływały dwie, trzy gwiazdy. Ruszyłem na północ, do Melotte 71. Mglisty, okrągławy obłok był wyraźny i oczywisty, jednakże po spektakularnym widoku gromad Rufy, nie wywarł większego wrażenia. Gromada wciąż mieściła się w jednym polu z parą Messierów. Znalazłem się na północno-wschodnim rogu psiego podwórka i zatrzymałem przy NGC 2539. Poznałem ją po tym, że obok gwiazdy wisiała chmura, jak dymek na tekst w komiksach. Kątem oka w owej chmurze widziałem osobne gwiazdy. Udałem się na północ i minąwszy jaśniejsze słońce, skręciłem na zachód, by w końcu natknąć się na NGC 2506. Była to jednolita, nieduża kula mgły, bez śladów gwiazd. Oba obiekty mieściły się razem w kadrze z NGC 2539, ale były na tyle blisko krawędzi, że obraz nie był dobry. Żuraw zaskrzypiał, wygiął się i chwilę później w lornetce świeciła już Rozeta. O, panie i panowie, co to był za widok! Nie mogłem oderwać oczu od Rozety, bowiem mgła tak silnie i tak daleko otulała drabinkę z sześciu gwiazd, że trudno było uwierzyć. Najsilniej poświata kumulowała się na łuku północno-zachodnim. Przepiękny widok! Amazing! Amazing!... wołałem w duchu. Musiałem jednak opuścić Rozetę, na jej miejsce pojawiła się gromada NGC 2301. Sznureczek słońc wił się pionowo, po czym gwiazdy ułożyły się w literkę Y z przegiętym ogonem. Najwięcej działo się jednak w centrum, gdzie było jasne zgrubienie ? tkwił tam jakiś zlepieniec z gwiazd. Żuraw znów wydał z siebie cienki skrzek, a w lornetce zobaczyłem NGC 2264 z silnie świecącym korzeniem, to jest gwiazdą S Mon, lub jak kto woli 15 Mon. W ogóle cała Choinka z każdą chwilą jaśniała. Szukałem Zmiennej Mgławicy Hubble'a, ale nie pamiętałem gdzie dokładnie jest, toteż po krótkim rozeznaniu odpuściłem. Żuraw raz jeszcze przeraźliwie zaskrzypiał, a ja przez chwilę, niezupełnie poważnie, patrzyłem w miejsce, gdzie znajduje się Abell 21. Jednak żadnej Meduzy nie było. Chciałem zobaczyć M35, lecz zasłaniały ją gałęzie świerków, więc przeniosłem całe stanowisko kilka metrów dalej i skierowałem dwururkę na plamkę światła. W kadrze rozbłysła róża utkana z mrowia gwiazd. W jej pobliżu świeciły słabo dwie plamki światła, które okazały się być gromadami IC 2157 oraz NGC 2158. Nie zapomniałem też o Głowie Małpy (NGC 2174), której wyraźna poświata otulała gwiazdę. Nisko na zachodzie stał Orion. Skierowałem w tamtą stronę lornetkę, chcąc sprawdzić, czy tli się Płomień. Mgławica M42 wciąż była bardzo piękna, choć nie tak, jak to bywa, gdy jest wysoko. Nad nią widniały słabe ślady mgławic refleksyjnych, wyżej zaś wisiało kilka gwiazd luźnej gromady NGC 1981. Ale przy wschodniej stronie Pasa Oriona nie palił się już żaden Płomień. Jedynie powyżej, gdzieś nad Pasem i w lewo, wisiał malutki kłębek mgławicowości M78. Odwróciłem żurawia i wycelowałem go w całkiem inny rejon nieba, ponad wielkie W Kasjopei, i dalej w prawo, za trzy gwiazdy 42 Cas, 48 Cas i 50 Cas. Była tam rozległa, ale ładnie odróżniająca się od tła, wyraźna gromada Collinder 463. W jej podłużnej sylwetce naliczyłem szybko jakieś dwa tuziny gwiazd. Teleskop Słońce już dawno znikło za horyzontem. Kręcąc lornetką po nieboskłonie, malowałem łuki, zataczałem koła, kreśliłem pasy poziomo i pionowo, chwytałem za krawędź teleskopu i filowałem celownikiem nad zachodnim widnokręgiem, to znowu wyginałem żurawia i obtańcowywałem dookoła jednego i drugiego. W końcu w lornetce pojawił się na chwilę cieniutki jak nitka, ledwie dostrzegalny, blady kosmyk. Za chwilę znikł i znów nie mogłem go odnaleźć. W końcu niebo przygasło na tyle, że przypominający haczyk na ryby Księżyc pozostał już w Nikonie, a potem znalazłem go w teleskopie. Białawy, lekko zarysowany łuk z każdą minutą nabierał kontrastu i w końcu pojawiły się pewne oznaki struktur. W powiększeniach 60 i 107-krotnych wyglądał pięknie, w 319, choć nie mieścił się w kadrze, obraz był słaby. 1.6 procentowy Księżyc wywarł na mnie tak duże wrażenie, że pokazałem go mamie. Łuk w kształcie zęba od zgrabiarki w końcu zawisł w teleskopie tuż nad płotem. Przez pewien czas Księżyc widać było na żywo. Zostawiłem na trawie teleskop i żurawi trójnóg. Wróciłem kilka godzin później, bez lornetki, i obserwowałem parę lwich galaktyk, to jest NGC 3227 i NGC 3226 a także NGC 3222 i NGC 3213. Zorientowałem się nagle, że galaktyki przygasły. Spojrzałem w górę. Po niebie sunęły chmury o jasnobiałych brzuchach, płynąc leniwie jak dym z komina w niemal bezwietrzną noc. Musiałem poczekać, a gdy tylko Lew otrzepał się z białego puchu, ponownie obserwowałem te same galaktyki. NGC 3227 początkowo odsłoniła owalne halo, jednak z czasem owal przestał być owalem i kształt stał się nieco dziwny. Sąsiednią NGC 3226 potraktowałem trochę po macoszemu, właściwie nie zmieniała się ona poza jasnością. Pod koniec obserwacji, gdy miałem powiększenie 319-krotne, NGC 3227 znów się zmieniła. Miałem wrażenie, że po przeciwnej stronie jądra względem eliptycznej N3226 pojawia się poświata. Po powrocie do 14mm ulotna chmurka wciąż tam chyba była. W bliskim sąsiedztwie tych galaktyk całkiem łatwo widoczna była nieduża NGC 3222, a nieco dalej dość słaba NGC 3213, lecz po czasie, jaki tam spędziłem i ona pojawiała się stosunkowo łatwo. Chmury tymczasem odsłoniły gromadę M44. W jej pobliżu odnalazłem galaktykę IC 2423, która świeciła bardzo słabo, lecz pewnie. Pamiętając tym razem dokładnie wzory i inne mikroasteryzmy, odnalazłem maleńki trójkącik z gwiazd, a zaraz po nim inne gwiazdy, wreszcie wzór, na który czekałem. Po chwili zobaczyłem maleńką bladą kropkę. Oto sygnał z galaktyki aktywnej OJ 287. Zaiste dziwna to była chwila. Chciałoby się czegoś doznać, poczuć jakieś emocje. Lecz wydarzenie nie miało w sobie nic głośnego. Ot, błyskające z trudem tycie światełko, które przeleciało niebywałe 3,5 miliarda lat świetlnych bym mógł je zobaczyć. Gdzieś obok płynął maleńki trójkącik z gwiazd. Chmury zjawiały się nie wiadomo skąd i odchodziły. W okularze pojawiła się na krótki moment galaktyka M109, potem NGC 3953. Następnie przyjrzałem się M51 (wraz z NGC 5195), której ramiona pięknie zawijały się wokół jądra w mniejszych powiększeniach, w ponad 300-krotnych zaś rozrywały na strzępy. Chmury pojawiały się to w Lwie, to w Raku, to w okolicach Wielkiego Wozu, to znowu w Pannie. Nisko nad zachodnim horyzontem pulsowała przygaszona Betelgeza. Gdy w Lwie robiło się czysto, walczyłem z Regulusem, który wciąż pilnował Leo 1 niczym warujący pies. Następnie, skryty pod kocem, szukałem w ciemnościach Wielkiej Niedźwiedzicy galaktyk Arp 148, ale nie było nic. Na koniec dostrzegłem nieoczekiwanie trapez Herkulesa wspinający się na wschodzie, co wywołało jakieś przyjemne uczucie, i wycelowałem teleskop w kierunku M13, rozmyślając o tym, że gdzieś tam, między mną a gwiezdnym potworem, mknie w przestrzeni wiadomość, którą wysłano do potencjalnych istot. Wielka Gromada Herkulesa wisiała w ciemności, fotograficznie piękna, rozpryśnięta w drobny mak, lśniąca tysiącem migoczących iskier. Zarzuciłem na siebie koc i odcinając się od świateł ziemi, patrzyłem na bezdenny, idealnie okrągły otwór niczym magiczna studnia, w której skrzyły się gwiazdy i inne cuda.
    6 punktów
  4. Witam. Przedstawiam znaną gromadę kulistą M3: Gromada ta znajduje się na południowym krańcu konstelacji Psów Gończych przy granicy z Warkoczem Bereniki i Wolarzem w odległości 33 900 lat świetlnych od Ziemi. Kształt gromady jest kulisty, mieści w sobie około 500 000 gwiazd, a jej średnica to 160 lat świetlnych. Wiek gromady szacuje się na 11,4 miliarda lat. Wielkość gwiazdowa M3 wynosi 6,2 ?, więc przy dobrych warunkach może być widoczna nieuzbrojonym okiem. 3 maja 1764 roku odkrył ją Charles Messier, ale niestety początkowo pomylił ją z mgławicą. Dopiero 20 lat później William Herschel naprawił błąd Messiera. Dane: NEQ-6 SYN SCAN, TS TRIPLET APO 90/600, TS 80/330, ALccd 5T, ATIK383L+ L- 50x300s, RGB 10x300s na kanał + opis:
    6 punktów
  5. "Mój łysolek" z wczorajszego wieczorka. Zastanawia mnie tylko, czemu wygląda tak samo jak na Waszych fotkach...
    6 punktów
  6. meade lx200 8" , canon 600d ,
    6 punktów
  7. Jedna klatka 1/125s z ręki. Nikon Coolpix P950 - nowy nabytek na ptaszki i przyrodę głównie
    6 punktów
  8. Z przed godzinki P900 1/250s
    4 punkty
  9. @mcmaker po binonewtonie przyszedł czas na eksperymentalne lustro wodne!
    4 punkty
  10. Mam i ja. Coraz bardziej lubię maka 90, bo miałem tylko pół godziny czasu, a się wyrobiłem z szybkim ogladaniem i foto lustrzanką. Stack kilku klatek Canonem 550D:
    4 punkty
  11. 20020-03-31 na 2020-04-01 Jasny Bolid przeleciał nad moją miejscowością czy ktoś Was więcej widział podaję godzinę 21:57. Był tak jasny, że oświetlił garaże i pozostałe domy w okolicy, dodałem stop klatkę z rejestratora monitoringu abyście widzieli.
    3 punkty
  12. 28 marca, 0,49% oświetlonej tarczy.
    3 punkty
  13. NGC3945 Lx19 RGBx8 po 300sek 26.3.2020
    3 punkty
  14. Hej, Kopę lat! Dawno nic nie pisałem, a tym bardziej nic nie wrzucałem z astrofoto (bo nie było czego:)) Aż tu nagle...materiał z Chile, który przeleżał kilka miesięcy, wreszcie doczekał się obróbki. Zdjęcie wykonane z pustyni Atakama podczas zeszłorocznej wyprawy. To fragment nieba, który zawsze chciałem mieć w swojej galerii, ale zawsze uważałem, że trzeba do niego podejść z południowej półkuli i to z czarnego jak smoła miejsce. Moim zdaniem to jeden z najpiękniejszych rejonów dla obu półkul. W Chile dysponowałem mobilnym zestawem, stąd podejście na szeroko. Tak się złożyło, że w kadrze latał sobie akurat Jowisz:) ale może nawet dodał mu uroku... Nikod D7200 niemodyfikowany (widać chyba?:), Obiektyw Nikkor 45mm 1:2.8P, 47x120s, ISO1600, prowadzenie iOptron Sky Tracker pozdro
    3 punkty
  15. Po długiej przerwie udało mi się rozstawić teleskop SW 100ED + Barlow 2x
    2 punkty
  16. 2 punkty
  17. I coś dla widzów w pierwszym rzędzie. Morze Wężowe wraz z przyległościami ? Polecam pełną rozdzielczość - akurat raz trafił mi się w miarę przyzwoity seeing. Z ciekawostek - jest to zrobione ordynarną kamerką za 170 zł.
    2 punkty
  18. Jak pisalem w podobnym watku kilka dni temu nie polecam systemu Go-To dla poczatkujacych. Dlatego ,ze najpierw trzeba nauczyc sie chociaz troche nieba i dopiero wtedy zobaczy sie jakie to fajne uczucie znalezc obiekt samemu. Go-To to droga na skroty i w dodatku znacznie podraza sprzet. Jest niedawny przypadek uzytkownika tego forum , ktory na jesieni kupil Synte 200/ 1000 HEQ5 z GoTo plus naprawde niezle okulary a juz w marcu wystawil wszystko na sprzedaz. Wlasnie to tani -nawet uzywany Newton na Dobsonie jest jednym z najlepszych wyborow na poczatek . Jest to najlepszy stosunek wielkosci lustra do ceny teleskopu.
    2 punkty
  19. Na Czukotce miejscowi astroamatorzy (Czukcze) od dawna wykorzystują warunki meteorologiczne (mróz) do amatorskiego sporządzania dużych luster wodnych (a właściwie lodowych). Robią to tak, że wystawiają kocioł z gorącą wodą na mróz i wprawiają go w ruch obrotowy, który utrzymują az do zamarznięcia wody.
    2 punkty
  20. 2 punkty
  21. Spadł w okolicach mojej miejscowości.
    2 punkty
  22. Słyszałem jego warkot w Wielkopolsce!
    2 punkty
  23. 01.04 Bałtyk do tej pory ma 10 metrowe fale ?
    2 punkty
  24. To dość złożone zagadnienie. Jednym z pierwszych właściwości mających wpływ na całą resztę zmiennych dla tych teleskopów jest ich światłosiła czyli zależność średnicy zwierciadła i ogniskowej całego układu. To odwrotność tych zapisów np 150/750 ma światłosiłe która obliczymy 750 / 150 = 5 i oznaczymy f/5. Dla teleskopu 130/1000 f będzie równe 7,7 Oznacza to, że f/5 jest "jaśniejszy" od f/7,7 czyli wymaga np. krótszego czasu "naświetlania" zdjęcia. Tych zależności jest o dużo więcej. Ogniskowa czyli 750 lub 1000 ma wpływ na powiększenie uzyskane przez teleskop z użyciem tego samego okularu. Dla przykładu okular 10mm da teoretyczne powiększenie 75x dla 150/750 i 100x dla 130/1000. Pewnie zauważyłeś zależność. Powiększenie obliczamy dzieląc ogniskowa teleskopu przez ogniskowa obiektywu np. 750 / 10 = 75x Każdego z tych teleskopów ma rożny zakres teoretycznych powieszeń możliwych do uzyskania. jak to obliczyć? Max power to 2 x średnica zwierciadła czyli mamy 2 x 150 = 300 i 2 x 130 = 260. Teoretycznie 150/750 możne osiągać większe powiększenia maksymalne ALE żeby nie było tak łatwo to wszystko zależy jeszcze od innych czynników np. przejrzystości i zaburzeń w warstwach atmosfery tzw seeingu. I tu pojawia się pojęcie użytecznego max powiększenia, które zwykle jest mniejsze od maxymalnego. Po drugiej stronie skali leży min powiększenie czyli średnica / 6 i w przypadku tych teleskopów mamy 150 / 6 = 25x i 130 / 6 = 22x Co to znaczy? Teoretycznie dobierając okulary powinniśmy trzymać się w przedziale powiększeń jakie dzięki nim uzyskamy pomiędzy max a min. Dla tych dwóch teleskopów będą to rożne okulary w teorii a w praktyce można dobrać dla nich jeden zestaw, który będzie użytkowy. Przy okularach pojawia się pojęcie źrenicy wyjściowej który to parametr jest chyba ważniejszy do obserwacji niż powiększenie jakie daje okular a związany jest również z parametrami teleskopu októrych tu rozważamy. O tym i innych parametrach możesz poczytać na forum. Jak widzisz różnica w wyborze pomiędzy tymi dwoma teleskopami to nie tylko cyferki 150/750 i 130/1000. Różnią się jeszcze rozdzielczością, polem obserwacji - jaśniejsze są zwykle "szersze" pokazują większy fragment nieba, rozmiarem fizycznym - długość tubusu ale i ZASTOSOWANIEM - co nie jest tak oczywiste w przypadku tych dwóch. Mam nadzieję, że nie zaciemniłem rozumienia rzeczy. Zaraz wypowiedzą się "bardziej doświadczeni". Pozdrawiam
    2 punkty
  25. Wyobraź sobie obraz (kwiatek) złożony z trzydziestu zielonych diod i pięciu czerwonych. Świecą na tle tysiąca żółtych. Te żółte przyćmiewają widok tych kilku czerwonych i zielonych. Twoje oczy nie rozróżniają kilku diod tylko odbierają wszystko naraz. Teraz zakładasz okulary w których oko lewe jest zakryte czerwonym a prawe zielonym szkłem. Obraz odebrany będzie wyraźniejszy dla czerwonych i zielonych połączonych w jedno. Zobaczysz kwiat. To jest UHC. Jeśli założysz tylko czerwone okulary to zobaczysz wyraźnie czerwone diody nic poza tym. Zielone okulary to zielone diody. Wyraźnie bez zlewania się z innymi. To filtry liniowe jak OIII lub H-Beta. Tak jest z mgławicami. Tam gdzie dominuje pierwiastek tlen trzy- stosujemy OIII, tam gdzie wodór B-stosujemy H-Beta. Obecnosć tlenu i Wodoru to UHC. Jest jeszcze cala gama filtrów H-Alfa, SII, Ca itp. I nie zawsze służą do mgławic. Ważne aby filtr był jak najbardziej selektywny dla danego pasma.
    2 punkty
  26. Aegean Airlines w nowym malowaniu i na nowym statku A20N /SX-NEA/ w locie ATH-HEL
    2 punkty
  27. Mam i ja swoje małe zielone coś w okienku 1 na 2 stopnie przy okazji fotometrii DSLR gwiazd zmiennych. Chyba z godzinę szukałem po niebie zanim trafiłem. Teraz na takim mało rozgwieżdżonym obszarze nieba przebywa C/2019 Y4 Atlas, 32 ekspozycje - 30 sek w dn. 31 marca 2020r. w godz. 22:30-22:50 każda za pomocą 400D + TS APO 102mm F/7 na EQ3-2 Obróbka za pomocą Irisa jak do fotometrii gwiazd + użycie funkcji black w Irisie (szczyt moich możliwości w zakresie astrofotografii artystycznej ).
    2 punkty
  28. Może to lekki falstart ale jedna z najefektowniejszych koniunkcji tegorocznych zbliża się wielkimi krokami (a poza tym inni już zaczęli). Wenus wkroczyła raźnie do Byka a jej blask sięga prawie Plejad. Oczywiście 43-procentowy Księżyc w pobliżu bardzo miesza, ale w momencie przechadzki Wenus pomiędzy Siostrami jego blask będzie jeszcze dużo większy. Dwie fotki z dzisiejszej nocy a) spajkowo: C6d+S100-300/4 @300/5 1x60s ISO1600 b) możliwie bezspajkowo: C6d+C200/2,8 @4,0 1x60s ISO1600
    2 punkty
  29. Teleskop: Bresser 127/635, kamera: ZWO ASI 178 mm, filtr: Astronomik zielony, montaż: SW HEQ5. Stack z 4600 klatek, 1/45 sek. Obróbka: AS3!, Registax 5, FastStone Image Viewer. Seeing 4/10.
    2 punkty
  30. Taki teraz mi ,,świeci" i Canonkiem 550D z kiciakiem jego światełko złapałem No i Wenuska na 1:1
    2 punkty
  31. O dziwo nawet Mak 90 coś łapie w UV (materiał z 23 marca) - wersja zwykła i drizzle 1,5x
    2 punkty
  32. Dzisiejszy wieczorny Księżyc. Stack z 4000 klatek. Było miło i przyjemnie
    2 punkty
  33. No to zaczynamy polowanie ? Z dzisiaj.
    2 punkty
  34. Prawie dokładnie 5 lat temu pożyczonym aparatem FujiFilm FinePix HS10 (o ogniskowej 24-720 odpowiednik pełnej klatki), w celu udowodnienia, że "da się z ręki" z centrum miasta. f5.6, 1/100s, ISO 100, 710mm ale wydaje mi się, że było 720. Stabilizacja jak na taki aparat pełen szacun.
    2 punkty
  35. Trzeba rejestrować póki widać.
    1 punkt
  36. Nie dostałem przepustki, więc kraty widać ?
    1 punkt
  37. Odkręcasz hamulce montażu i przesuwasz przeciwwagę tak, żeby teleskop stał w każdej pozycji bez opadania. Tak samo w drugiej osi szukasz punktu wyważenia przesuwając teleskop w obejmach
    1 punkt
  38. Masz zdrowie... ?. Ale przede wszystkim masz niebo. Ja, jak na razie żadnych Thorów czy innych Mew nie mogę uchwycić w 22x85.
    1 punkt
  39. Zazdrościłem i ruszyłem po za standardy początkujących ..... z dziś - 31.03.2020 NGC 4656 i NGC 4631 1h32min (po 120sec przy ISO 1600), robione w dss, pix i ps jak zawsze: Bym wiedział, że tak wyjdzie to bym dał na konkurs zamiast Leo Quartet...
    1 punkt
  40. Mare Nectaris zaliczane jest do niewielkich mórz księżycowych, jednak nawet pobieżny rzut oka na otaczający je od południowego zachodu uskok Rupes Altai sugeruje, że oba te obiekty powiązane są ze sobą, zdradzając obecność znacznie potężniejszej formacji. Badania rozkładu masy potwierdzają istnienie wokół Morza Nektaru rozległej struktury, okalającej położony pod powierzchnią morza maskon. Rozciągający się promieniście wokół głębokiego na 6,5 km morza lawy basen sięga krawędzi uskoku Rupes Altai. Jego pozostałe krawędzie są znacznie trudniejsze do zidentyfikowania.
    1 punkt
  41. Dzisiaj piękny przelot na wysokości 85°, Słońce 11° pod horyzontem. 31 marca 2020, ISS, -3.8mag, 424km, 10'/1200mm, barlow TVP2x, Pentax K-3II, ISO400, pojedyncza klatka 1/400, godz. 20.14 Prowadzenie ręczne (blisko zenitu więc dzisiaj łatwiej), ostrzenie manualne w trakcie przelotu.
    1 punkt
  42. Guiding z tymi 130mm to prawdziwy wymiatacz jeśli chodzi o wybór gwiazd do guidingu . Nie muszę szukać, przynajmnie 3-5 gwiazdek mam ot tak. Fakt, że spory ten guiding Wczoraj jak większość z nas spędziłem troszkę czasu w obserwatorium... Moje miejskie niebo ogranicza mnie do PN/W i coraz trudniej coś gdzie indziej znaleźć. Jak już pisałem Warkocz Bereniki to u mnie ledwo widoczna jedna gwiazdka ale Lewka jeszcze widzę... więc mam "Quadretto Lewekko" (Hickson 44 Group - Leo Quartet): ISO 1600 łącznie 2h6min po 120sec.: Fajnie cyknąć coraz to mniejsze zgrupowane obiekty .
    1 punkt
  43. 1 punkt
  44. Dzisiejsze podejście do lądowania we Frankfurcie. 2020.03.27 godz. 13:19 UT Boeing 777-FDZ Qatar Cargo, Doha - Frankfurt
    1 punkt
  45. Dzisiaj warunki były słabe na spotting, ale jednego ustrzeliłem A330-202 AirSerbia (Serbia Creates Livery) Belgrade-Shanghai 10,973m 863km/h
    1 punkt
  46. No, muszę przyznać, że miałem dziś niezłą zabawę w szukanie tego dziada. Znalazłem go dopiero, gdy Słońce na dobre zeszło pod horyzont. I powiem, że takiego Księżyca jeszcze nie widziałem, mój osobisty rekord; 1.6 procent, wiek około 31 godzin. W teleskopie i lornetce, na żywo, wyglądał zjawiskowo, cienki jak nitka! A i gołym okiem był przez krótki czas widoczny, nisko nad horyzontem. Robiłem trochę zdjęć i wybrałem te, które najbardziej się "udały", choć i one niestety nie są zbyt estetyczne. Wszystko z telefonu; pierwsze dwa to 12" i powiększenie 60 razy, następne dwa to 107 razy, potem dwie fotki z Nikona 10/50 (na pierwszej z nich też go widać, to było zaraz po znalezieniu, jeszcze na jasnym tle) i ostatnia zwykła, z placu boju (choć i tu coś chyba majaczy:p). Robiłem też w powiększeniu 319-krotnym i w szukaczu, ale nie było sensu tego wrzucać. Ciekawe jaki najmłodszy Księżyc dałoby się złapać
    1 punkt
  47. Ostatnie dni to piękna pogoda i praktycznie zerowy ruch. Wiele linii lotniczych zawiesiło operacje lotnicze, inne jak Emirates robią to od jutra. Na zdjęciu LOT w drodze po Polaków do Colombo na Sri Lance w ramach akcji #lotdodomu. 15mar20 WAW-Modgu-Tadub LOT8511 WAW-CMB B789 SP-LSC FL350 G1652
    1 punkt
  48. Wenus już rośnie znacząco z dnia na dzień, jednocześnie staje się coraz cieńsza Faza jest już bliska połówki 52% a rozmiar to prawie 23'' Przy tych "parametrach" to najlepszy okres do łapania detalu w UV.
    1 punkt
  49. Dostępna jest kolejna wersja, 0.19.3 obsługująca platformę ASCOM.
    1 punkt
  50. Kuba dzięki za zorganizowanie wycieczki i założenie tematu. Jak dla mnie zaćmienie rozwaliło system. Cała wyprawa obfitowała w mnóstwo ciekawych punktów, które już same w sobie tworzyły bajkę, a co dopiero całkowite zaćmienie Słońca. I to w takim miejscu jak La Silla. Chciałbym jakoś opisać widok krajobrazu i korony słonecznej, ale po prostu się nie da. Trudno określić co się działo wtedy ze światłem i cieniem. Kolorystyka dookoła była taka nienaturalna. Ponad oceanem od strony południowo-zachodniej tuż przed fazą "totality" widać było zbliżający się cień Księżca, a nad nim jakby zawieszona była taka jakby mgła, płynna granica światłocienia, popielata. Sekundy przed "Diamond Ring" już kątem oka można było dostrzec czarną jak smoła tarczę księżyca, ale jeszcze mocno przeżarzoną przez ostatnie skrawki tarczy słońca. Wtedy patrzyłem już gołym okiem bez filtrów. Diamond Ring - czad. Trwał tak krótko, ale wydawało mi się jakby wieczność. Widocznie skutek wyczekiwania na pełne "totality". Potem już nie wiedziałem gdzie patrzeć. Czy na Słońce, czy na cienie w atmosferze, czy szukać planet i gwiazd. Widok jak dla mnie totalna miazga. Kolory atmosfery jakich nie widziałem nigdy. Na górze prawie ciemność, a dokoła nad horyzontem pomieszane: czerwień, niebieski, żółty, popielata "mgła". Za nami nisko nad górami Jowisz, a pod Słońcem Wenus. Dostrzegalne były też bez problemu najjaśniejsze gwiazdy, ale w takiej chwili po prostu nie da się marnować czasu na ich identyfikację. Spojrzenie przez 10x50 na koronę i kolejna miazga. "Streamery" rozciągały się w całym polu widzenia, a korona o wiele jaśniejsza niż na załączonych wyżej zdjęciach. Jasna jak na zdjęciach HDR. Niezwykłe jak specyficzną rozpiętość tonalną ma ludzkie oko. Protuberancje na dole tarczy pięknie widoczne, ale o wiele jaśniejsze niż na zdjęciach, nie tak kontrastowe, bledsze. Najbliższe odzwierciedleniu tego widoku są zdjęcia HDR, ale i tak nie do końca pokazują to w sposób w jaki widzi oko. Tak samo zdjęcia w szerokim kadrze. W zupełności nie oddają wrażenia "na żywo". Nie oddają ani kolorów, ani skali obrazu. Zaćmione Słońce zdaje się nagle być ogromnym. Czarna dziura w niebie otoczona koroną. Jak ktoś się zastanawia, czy opłaca się lecieć zobaczyć TSE choćby na końcu świata to wystawiam gwarancję zadowolenia (bez gwarancji pogody oczywicho). Podsumowując: mnie zamurowało, nigdy nie byłem świadkiem czegoś tak wspaniałego. Gratki dla wszystkich, którzy wybrali się na to zaćmienie, ponieważ pogoda chyba w całym rejonie była idealna. Kilka fotek ode mnie: W drodze z Vallenar do La Silla - obserwatorium widoczne już z autostrady: Farmy fotowoltaiczne koło La Silla: Coraz bliżej góry: To miejsce wybraliśmy na rozstawienie sprzętów: A taki widok: Miał każdy, kto udał się na zwiedzanie 3.6 m teleskopu: I widok z góry na nasze miejsce: Pacyfik w chmurach: A teraz rzut oka na sąsiednie (27km) obserwatorium Las Campanas: Gdzie stoją bliźniacze Teleskopy Magellana: Z kolei na tym wypłaszczeniu wkrótce zbudowany zostanie jeden z trzech "wielkich teleskopów przyszłości" - GMT: W międzyczasie przyleciał prezydent Chile (ten z czerwonym krawatem). A na drugim planie dyrektor ESO. Dzień mijał, a zaćmienie coraz bliżej. Sprzęty od rana w gotowości: A to już tylko chwile przed zaćmieniem. Na oceanie widoczny nadchodzący cień Księżyca, czyli mówiąc wprost nasze zaćmienie. Oczywiście zdjęcie w ogóle nie oddaje tego co widziały na żywo oczy. Jeszcze raz cień: I coraz bliżej: Sekundy przed "Diamond Ring", a właściwie to już to: I "totality": Te zdjęcia to kompletne dno i żenada w porównaniu do tego co było widoczne naocznie. Skala, rozpiętość tonalna oka, głębia kolorów - to parametry których aparat nie uchwyci, dlatego nie pytać tylko lecieć.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)