Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.04.2020 w Odpowiedzi

  1. Obserwacje miały miejsce wczoraj, jednak dopiero teraz skończyłem pisać relację, stąd też użyte zwroty "dzisiaj/ jutro/ wczoraj" są przesunięte w czasie o 1 dzionek. Mam nadzieję, że rozumiecie co chcę powiedzieć Jeszcze wczoraj plan na dzisiejszy (01.04) wieczór był zupełnie inny... Plan na cały dzisiejszy dzień był zupełnie inny... Jednak plany mają to do siebie, że często lubią się zmieniać. Niekoniecznie z naszej inicjatywy. Ten pierwotny zakładał, iż dzisiaj miałem mieć wolne. I kiedy się o tym fakcie dowiedziałem, doskonale wiedziałem jak spożytkuję ten czas. Przez ostatni tydzień nie miałem okazji zmrużyć oczu na dłużej niż 5 godzin. W niektóre nocki sen przeplatał się z koniecznością wstawania. Również nie z mojej inicjatywy Rozsądnym więc wydawało się dzisiaj wyspać do oporu. Początkowy plan zakładał degustację 4 porcji najwyższej jakości szlachetnego alkoholu we wtorkowy wieczór i całodniowy chill w środę. Jeżeli za najwyższej jakości alkohol uznać 4-pak browara, a za degustację jego obalenie, to pierwsza część planu została zrealizowana w 100%. W ramiona Morfeusza wpadłem kilka minut przed północą. Założeniem było tkwić w jego uścisku do godzin późno-porannych w środę. Przez kolejne 6 godzin wszystko szło zgodnie z planem. Wszystko zmieniło się wczesnym rankiem, choć dla mnie to był w zasadzie środek nocy. Równo o godzinie 6:00 błogi sen przerwał świetny utwór Boba Dylana, "All Along the Watchtower" (polecam ). Uwielbiam tą piosenkę, jednak w tym momencie jej brzmienie bardziej przypominało zgrzytanie widelcem po talerzu, niż przyjemną melodię. Okazało się, że dzwoni kierowniczka z propozycją nie do odrzucenia. "Przychodzisz dzisiaj na dobę"- usłyszałem. I rzeczywiście nie mogłem odmówić ? Okazało się, że w związku z kwarantanną kilka osób z mojego miejsca pracy wypadło. "No nic"- pomyślałem w pierwszej chwili po skończeniu rozmowy, na wpół jeszcze niedobudzony. Zwlec się z wyra planowałem nie wcześniej jak w okolicach południa i gdyby ktoś powiedział mi, że rano będę na nogach to pewnie roześmiałbym się temu komuś w twarz i skwitował to słowami "ni chu.. chu". Rzeczywistość jednak okazała się inna. Przed godziną 7:00 kiedy pakowałem się do plecaka, coś mnie tknęło, żeby wrzucić do niego lornetkę. Tak też zrobiłem. I pojechałem do pracy. Przed 14:00 za oknem dostrzegłem Łysego. Niebo czyściutkie, bez żadnej chmurki. I wtedy poczułem ból 4 liter. Gdyby nie fakt, że siedzę w pracy i gdyby nie fakt, że sytuację mamy jaką mamy, to pewnie siedziałbym na miejscówce i spoglądał na Księżyc. I wtedy ból dupy jeszcze mocniej dał o sobie znać. Ale chwila, przecież mam ze sobą 8x30- przypomniałem sobie. A w bagażniku statyw. I tak się dobrze składa, że mam akurat chwilę luzu w tyrce. No ale na zewnątrz wyjść poobserwować nie mogę (tytułowy sokół). I wtedy zdałem sobie sprawę, że na sokoła nie mam co liczyć, ale wróbla już mam Tak więc postanowiłem poobserwować z pokoju przez otwarte okno (tytuowy wróbel). Puryści powiedzą: No, ale wychodzi na to, że można. Opcje były 2. Albo pokurwić w duchu, że trzeba siedzieć w pracy, albo spróbować sobie umilić ten czas spoglądając na Księżyc. Wybrałem opcję drugą. Rozłożyłem statyw, zarzuciłem lornetkę, otworzyłem okno i zacząłem. Szybki strzał w Łysego i jest. Jest też lekkie falowanie obrazu, ale tylko momentami. Trzeba więc spróbować. Pierwsze co rzuciło się w oczy to kratery Aristoteles i Eudoxus. Następnie moją uwagę zwróciły kratery Aristillus i Autolycus, które początkowo "zlewały" się, jednak po drobnej korekcie ostrości rozdzielenie obydwu kraterów nie stanowiło problemu. Idąc kawałek na zachód od drugiego z nich, dostrzec można było Archimedesa wynurzonego stosunkowo niedawno zza linii terminatora. Na wschód zaś od Autolycusa widać oczywiście pokaźny basen Mare Serenitatis (Morze Jasności). Na południu tego obszaru dostrzec można obszar krateru Menelaus. Sam krater niespecjalnie się wyróżniał o ile w ogóle, ale jaśniejszy obszar dookoła już tak. Na zachód od tego miejsca widoczny Manilius. Od północy i wschodu otoczony kompleksem jezior, od strony zachodniej Mare Vaporum (Morze Oparów). Na południe od Maniliusa widać parkę 2 kraterów- Agrippa i Godin. Na wschód od nich Mare Tranquillitatis (Morze Spokoju). Tuż obok jasne miejsce wyraźnie odcinające się od reszty, czyli kolejna parka kraterów, Censorinus i Censorinus A. Oczywiście tych dwóch kraterów nie sposób dostrzec w powiększeniu 8x, gdyż ich rozmiary to ~ 4 km i 7 km. Jednak obszar dokoła nich jak najbardziej. Następnie niewielki krater Delambre i dosyć duży Fracastorius. Pomiędzy nimi dobrze znane trio, czyli Catharina, Cyrillus oraz Theophilus. Wszystkie 3 rozmiarem podobne do poprzednika. I tutaj już zostajemy w wadze ciężkiej, z drobnymi wyjątkami. Przenosimy się na południową półkulę Księżyca i zostajemy na niej do końca, kręcąc się niedaleko terminatora. Zaczynamy od niedużego Herschela, by od razu przejść do olbrzymiego Ptolemaeusa (153 km) w towarzystwie Albategniusa, Alphonsusa oraz Arzachela. Następnie Deslandres (227 km), największy widziany tej sesji w całości krater. Niżej, znacznie bliżej południowej krawędzi, w całości niemalże skąpany w cieniu Clavius (231 km). Jedynie jego wschodnia ściana była już oświetlona przez Słońce. Jeszcze bliżej krawędzi widoczny był Moretus jako podłużna, ciemna plamka. Przy Deslandresie widoczne były również kratery Purbach , Walther oraz Regiomontanus pomiędzy nimi jak również Werner i Aliacensis. Obserwacje Ksieżyca zwieńczył później widok Wenus w sąsiedztwie Plejad. Zacny widoczek. Szkoda, że jutro zapowiada się lipna pogoda, gdyż chętnie bym zerknął na ten mały haremik w jeszcze bliższym złączeniu Obserwacje lornetkowe przez otwarte oknie wcale nie są takie złe. Przez teleskop bym się raczej nie połasił, chyba że w niedużym "lornetkowym" powiększeniu. Masz lornetkę albo małą tubkę? Masz bezchmurne niebo, ale nie możesz wyjść na dwór przez zaistniałą sytuację? Masz w domu okno, które się otwiera? To świetnie się składa. #zostań w domu I daj znać jak poszły domowe obserwy
    10 punktów
  2. 8 punktów
  3. Wczorajszy fragment Księżyca, prezentował się super :)
    7 punktów
  4. 7 punktów
  5. Z przed godzinki P900 1/250s
    7 punktów
  6. No to i ja se go pyknąłem.
    6 punktów
  7. To i ode mnie pierwsze próby z US. Na pierwszy ogień Wenus. Trochę rozmydlona, brak szczegółów ale jest, Dane Data: 24-03-2020 Obiekt: Wenus Teleskop: Synta 10" + Barlow GSO 2" Detektor: GPCMOS01200KPC Czas: 2630 x 105ms
    6 punktów
  8. Mozaika (pomniejszona wersja) z 7 zdjęć, miałem ogromny problem z kolorem czarnym (chodzi o wyrównanie z tłem) na granicy terminatora po złożeniu mozaiki SW 100ED + ASI 224MC + Barlow 1,5x ps. Chyba czas na zakup nowego monitora, na moim obrazy są jaśniejsze niż na tablecie itp.
    5 punktów
  9. Trzeba rejestrować póki widać.
    4 punkty
  10. Właściwie powinienem założyć nowy temat*, bo to nie jest fota z MiniTracka, tylko SkyTrackera (...). Materiału niewiele, bo jedynie 20 klatek po 1,5 minuty (zebranych jako test nowego montażyku), obróbka szybka i jeszcze mało umiejętna (niesunięte gradienty), do tego tani obiektyw 50 mm (dość mocno zniekształcający gwiazdki na krawędzi pola) - ale w sumie jestem zadowolony. Widzę, że coś z tego będzie. * - co też czynię, żeby nikogo nie wprowadzać w błąd.
    3 punkty
  11. Na wszelki wypadek jeszcze raz przeczytałem doniesienia płaszczaków i już nieznacznie odrodziłem się moralnie
    3 punkty
  12. To ewangeliści. Płaskoziemcy wywodzą się z kultury sekt chrześcijańskich w USA, które bardzo ortodoksyjnie i w sposób dosłowny interpretują Biblię. W Biblii, nie ma nic o okrągłej ziemii, jest za to troszkę więcej prawd spisanych przez ludzi natchnionych , na początku naszej ery. Jak wszyscy wiemy pojmowanie rzeczywistości w tamtych czasach było, jakie było. Pisarz natchniony otrzymawszy przesłanie Boga , spisywał przekaz, według dostępnych mu środków wyrazu. Słowa zaś pochodzą od Boga, więc nie można ich w żaden sposób zmieniać a tym bardziej kwestionować. Głosić słowo Boże, to dla nich wręcz zaszczyt. A gdzież trzeba rozpocząć, jak nie w kłębowisku żmij
    3 punkty
  13. Niedawny zachód - Księżyc 10%. Moon10proc.mp4
    3 punkty
  14. Mnie też się podoba. Jednak jak zawsze, diabeł tkwi w szczegółach. Taktyka jest zawsze podobna - zacząć dyskusję na jakiś w miarę strawny dla nas temat a potem obsesyjnie drążyć coś, co zdaniem delikwenta może dowodzić jego racji. Rzecz w tym, że początkowo trudno rozpoznać, o co takiemu chodzi. Istnieje także możliwość, że to wraca do nas ten sam osobnik, być może chory, któremu okresowo się pogarsza.
    3 punkty
  15. Wpisy w ustawieniach są właściwe, a przyczyną tak płaskiego wykresu, były nie zablokowane śruby w głowicy montażu.
    3 punkty
  16. Nas może nie przekonają, ale tak jak wcześniej wspominał JacekE, ich karmi to, że ktoś im odpowiada i jeśli nawet on nie ma racji to toczy się bitwa na argumenty i to bardziej jeszcze go nakręca. Najlepszym sposobem jest nie odpisywać na ich posty, a zwłaszcza nie pozwolić na takie przepychanki.. pozostaje czekać aż moderacja zajmie się takim delikwentem
    3 punkty
  17. Teleskop Już po około dwudziestu minutach zorientowałem się, że trzy pary grubych skarpet to za mało, by powstrzymać mróz. Miejsca w gumofilcach zostało jeszcze sporo, ale było za późno ? okutany w koc, siedziałem na krześle w miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc i musiałem dotrwać do końca. Z kilkunastu celów dostrzegłem cztery, może pięć, z czego jeden okazał się tylko gwiazdą nawet w dużym powiększeniu 12?. Sesja z 23 marca nie była zbyt udana. Tak więc mgławica Czerwony Czworokąt (HD 44179) w Jednorożcu była gwiazdą i nie sądzę bym pomylił ją z inną. Do Berkeleya 39 nie dotarłem, zgubiłem trop i musiałem ruszać dalej. Posiłkując się gwiazdami Małego Psa, dotarłem do mgławicy Sh2-274 alias Meduza w Bliźniętach, która ukazała się niemal od razu, tląc się słabo, lecz pewnie ? szczególnie, gdy przesuwać teleskop wte i wewte. W przerwach między kolejnymi obiektami zrzucałem z siebie koc, kręcąc teleskopem odnajdywałem kolejny obiekt i ponownie zarzucałem koc, machając nim w ciemnościach, jak jakiś szaman albo czarodziej odprawiający czary. Następnie wycelowałem w czerwonawą Alphard Hydry, po czym odnalazłem na zachód odeń galaktykę MCG-01-24-001. Początkowo nie było nic, ale zaraz zaczęło być i potem już zostało i było dalej. Przyklejona do gwiazdy podłużna smuga z każdą chwilą jaśniała coraz mocniej. Porównywałem ten widok do innych gwiazd, ale nie zauważyłem podobnych rzeczy. Stąd ruszyłem na północny wschód, a odnalazłszy właściwe miejsce, na powrót zarzuciłem koc na głowę i w zupełnych ciemnościach skrupulatnie badałem co z mgławicą Abell 33. Długo to trwało, toteż postanowiłem wrócić tu później. Tymczasem ustawiłem teleskop na gromadę M44, która w małym powiększeniu szukacza, na atramentowym niebie, lśniła niby rój świetlików i odbiłem na wschód, do miejsca, gdzie miałem znaleźć swój pierwszy kwazar, tym samym wyznaczając rekord najodleglejszego dostrzeżonego do tej pory obiektu odkąd zobaczyłem grupę Hickson 55, odległą o jakieś 700 milionów lat świetlnych od ziemi. Na wschód od Żłóbka znajduje się jaśniejsza boja nawigacyjna 7.30 wielkości, która wyznacza trójkąt z gwiazdami Asellus Australis i Asellus Borealis, dzięki czemu wstrzelenie się w miejsce jest względnie łatwe. Ale to tylko pierwsza część starhoppingu. Galaktyka aktywna typu lacertyda świeci bardzo słabo nawet dla 12? teleskopu, w towarzystwie równie słabych gwiazd. W pośpiechu poległem byłem i niczego nie ugrałem, choć owe słabe gwiazdy widziałem. Na pocieszenie mignęła mi galaktyka IC 2423. Stąd udałem się do Lwa. Jakiś czas później byłem bliski pewności poświaty Leo 1, jednak Regulus niczym zły chochlik nie dawał za nic tego rozstrzygnąć. Poszedłem więc dalej, zapominając kompletnie o Sekstansie A i o Sekstansie B, które także zaplanowałem na ten wyjazd, i wycelowałem w Warkocz Bereniki wypatrując Myszy. Wydaje mi się, że odniosłem sukces, zobaczyłem dwa małe, zamglone kłębki światła splątanych ze sobą galaktyk, o numerze NGC 4676 A i B bądź też Arp 242. Miał być jeszcze inny Arp, w Wielkiej Niedźwiedzicy, Arp 148, znany też jako obiekt Mayalla, lecz nie podołałem wówczas lokalizacji, którą zbyt krótko studiowałem w domu. Wróciłem jednak do Abella 33 i znów, zerkając długo z każdej strony, próbowałem dostrzec coś nietypowego i innego niż blask gwiazdy. Po długim czasie miałem wrażenie, że istotnie coś tam jest nie w porządku, oczywiście ku mojemu zadowoleniu, jednak wciąż było to bardzo trudne do zdefiniowania. Nie wiem, czy widziałem ślad mgławicy, jednak to, co tam było, choć może u mnie o wiele delikatniejsze, idealnie określił Lukost, opisując: A33 wygląda tak, jakby materia wyciekała z gwiazdki i rozlewała się obok. Chłód całkowicie otoczył moje nogi, wpełzł do butów i lizał stopy. Wyły bezgłośnie coś o kaloryferze, o gorącej wodzie z solą, o kołdrze, o Piotrkusiu z forum, który wspomniał w statusie o tym, że też nie chce się przeziębić, o herbacie (może z cytryną, a może nie), chciały gdziekolwiek, byle dalej stąd. Cała reszta miała się dobrze; kalesony, na to dwie pary spodni, dobra kurtka z kapturem i czerwony koc. Swoją drogą, ów koc wspaniale odcinał mnie od świata zewnętrznego, pozostawiając w niezmąconej czerni tylko bezdenny, idealnie okrągły otwór niczym magiczna studnia, w której skrzyły się gwiazdy i inne cuda. Lornetka Wieczór później zostałem w domu i postanowiłem, że wyjdę na podwórko z moim Nikonem 10/50. Na krótko przed wyjściem sporządziłem listę celów. Chciałem bowiem podejrzeć Jednorożca, który pochylał się już w stronę zachodu, podążając w ślad za Orionem. Rozstawiłem się między świerkami a starą oborą, mając szeroką wnękę na południe. Światła Włodawy skrywały mury, a drzewa stojące szpalerem po prawej starały się zasłonić gałęziami Wenus. I chociaż dom miałem daleko za sobą, spowijały go ciemności. Jedynie słaba poświata sączyła się przez firanki z okna pokoju mojej mamy ? gdzieś w środku świeciła lampka skierowana kloszem w podłogę. Ale nie widziałem nawet tego. Myślcie sobie co chcecie, jednak jeśli chodzi o adaptację wzroku, staram się podchodzić do sprawy poważnie. Przynajmniej na tyle, na ile się da. Powyżej linii łączącej Syriusza z Saiphem, widać dwie jaśniejsze gwiazdy ? beta oraz gamma Monocerotis. Można przyjąć, ze to kopyta Jednorożca, tak więc NGC 2215 szukałem pomiędzy kopytami Jednorożca. Miała być poniżej linii i w odpowiednim miejscu rzeczywiście dostrzegłem słaby mglisty obiekt. Z każdą chwilą jaśniał, przeobrażając się z małego, szarego kłębka w świecąca całkiem nieźle kulkę, w której coraz wyraźniej zaznaczało się centrum, stając się bardziej punktowe. Najjaśniejsza gwiazda w gromadzie ma ponad 10mag, więc możliwe, że próbowała przebić się na pierwszy plan. Przeskoczyłem nieco wyżej do jasnej gromady NGC 2232. Lekka mleczna poświata otulała dwie grupy słońc. Na pierwszy plan tej po lewej wybijał się czworobok, z którego najjaśniej świeciła 10 Mon, trzy słabsze zaś były podobnej wielkości. Wokół 10 Mon dostrzegłem dwoje, może troje malutkich towarzyszy. Poniżej były jeszcze inne. Grupa na północny zachód wyróżniała się trzeba gwiazdami, ale i tam było ich w rzeczywistości więcej. Po jednej i po drugiej stronie naliczyłem po około 7-8 słońc, co w sumie daje około 15 składników, ale które należały do grupy albo których nie policzyłem, a należałoby policzyć, tego nie wiadomo. Przeskoczyłem potem do Syriusza, przesuwając go nisko w polu widzenia, by jak najkrócej patrzeć i ruszyłem na północ. Mijając niewielki trójkąt dotarłem do pomarańczowej Theta CMa, skąd udałem się na południowy zachód do większego trójkąta. Tu zwróciłem uwagę na grupkę gwiazd po prawej w kształcie małej wieży, która przypominała nieco gromadę Stock 19 z Kasjopei i popłynąłem dalej ku północy. Natknąłem się na kątownik z czterech gwiazd. Tuż przy najwyższej z nich, po wschodniej stronie skrzyła się grupka NGC 2302. Zerkając, można było dostrzec ślady oddzielnych słońc. Od południowego zachodu w kierunku gromady zmierzał jakiś satelita, przeleciał przez nią, po czym pomknął w kierunku północno-wschodnim. Potem wypatrywałem nieco na wschód NGC 2309 i po kilku minutach wydawało mi się, że widzę bardzo słaby, maleńki, mglisty obiekt, pojawiający się raz po raz na ciemnej ścianie nieba, lecz później w domu zobaczyłem, że gromada ta ma 10.5mag jasności i uznałem to za niepowodzenie. Wiem, że obiekty o tej jasności są jak najbardziej możliwe do wyłapania w 10/50, jednak szanowny pan Monoceros nie był na to gotów. Spojrzałem także na miejsce, gdzie znajduje się maleńka mgławica NGC 2316, ale nie było nic. Potem przyglądałem się jasnej i zwartej M50, której wyłuskane zerkaniem gwiazdy połyskiwały w silnym blasku całego klastra. Kątem oka widziałem zaplątaną w świerkach Wenus. Następnie ruszyłem na południowy wschód, gdzie napotkałem oczekiwane trzy jasne gwiazdy około 6 wielkości. Przy środkowej z nich była NGC 2353. Zaraz potem dostrzegłem w polu widzenia także NGC 2343, leżąca blisko Mgławicy Mewa (IC 2177). Poza polem widzenia coś nagle błysnęło i dobiegł mnie dźwięk silnika samochodu. Chcąc uratować adaptację, osłoniłem dłonią w rękawiczce oczy i czekałem aż dźwięk nagle się załamie, gdy mknący polną drogą na południu samochód zniknie za ścianą obory. W gromadzie NGC 2353 błyszczało kilka gwiazd. Wydawało się, że poświata od jasnej gwiazdy, przy której się znajdowała, próbuje pochłonąć tamtejsze słońca. NGC 2343, ta która leży blisko Mewy, była mniejsza i naliczyłem w niej około 4-5 gwiazd. O ile pojaśnienie, które brałem w duchu za głowę Mewy, okazało się fałszywe, o tyle zapamiętałem inną, podłużną smugę światła, która rozciągała się mniej więcej od środkowej gwiazdy V569 Mon na północ, mijając gwiazdkę, potem parkę gwiazd, potem kolejną gwiazdkę i kończąc się gdzieś przy słońcu 7 wielkości. Nie spędziłem tam co prawda dużo czasu, jednak warto to sprawdzić, gdyż później w domu okazało się, że właśnie tak przebiega górne skrzydło Mewy. Od Mewy odbiłem na południowy wschód, gdzie połyskiwało gwiezdne krzesełko, obok niego zaś wypatrzyłem trzy gwiazdki podobnej wielkości. Kątem oka wypatrywałem przy górnej z nich małego mglistego obiektu. Przez dłuższą chwilę nie było nic, ale po chwili z mroku zaczął się wyłaniać Hełm Thora (NGC 2359). Na razie ledwie dostrzegalny, potem wyraźniejszy, by stać się w końcu oczywistym, choć wciąż bardzo słabym kłębem nieokreślonego kształtu. Dalej, na południu, ujrzałem gromadę Karoliny (NGC 2360), niezbyt dużą, acz świecącą całkiem jasno. Nie dostrzegłem jednak pojedynczych słońc. Do tej dwójki przyłączyła się wkrótce NGC 2345, jaśniejąca gdzieś pod Mewą i pod dwoma słońcami ponad 7 wielkości, i trójka połyskiwała teraz w jednym polu, świecąc każde na inny sposób. Najokazalej gromada Karoliny, potem NGC 2345, w końcu blady, trudno dostrzegalny, unoszący się nad gwiazdowym krzesłem Thor. Wreszcie osobliwa trójka znikła, a na jej miejsce pojawiła się przecudowna para lśniących gromad Messiera. Nad M47 połyskiwała NGC 2423, obie gromady zaś zdawał się łączyć sznur z gwiazd. Z północy na południe, tuż obok M47, opadł satelita. W szarej masie M46 pływały dwie, trzy gwiazdy. Ruszyłem na północ, do Melotte 71. Mglisty, okrągławy obłok był wyraźny i oczywisty, jednakże po spektakularnym widoku gromad Rufy, nie wywarł większego wrażenia. Gromada wciąż mieściła się w jednym polu z parą Messierów. Znalazłem się na północno-wschodnim rogu psiego podwórka i zatrzymałem przy NGC 2539. Poznałem ją po tym, że obok gwiazdy wisiała chmura, jak dymek na tekst w komiksach. Kątem oka w owej chmurze widziałem osobne gwiazdy. Udałem się na północ i minąwszy jaśniejsze słońce, skręciłem na zachód, by w końcu natknąć się na NGC 2506. Była to jednolita, nieduża kula mgły, bez śladów gwiazd. Oba obiekty mieściły się razem w kadrze z NGC 2539, ale były na tyle blisko krawędzi, że obraz nie był dobry. Żuraw zaskrzypiał, wygiął się i chwilę później w lornetce świeciła już Rozeta. O, panie i panowie, co to był za widok! Nie mogłem oderwać oczu od Rozety, bowiem mgła tak silnie i tak daleko otulała drabinkę z sześciu gwiazd, że trudno było uwierzyć. Najsilniej poświata kumulowała się na łuku północno-zachodnim. Przepiękny widok! Amazing! Amazing!... wołałem w duchu. Musiałem jednak opuścić Rozetę, na jej miejsce pojawiła się gromada NGC 2301. Sznureczek słońc wił się pionowo, po czym gwiazdy ułożyły się w literkę Y z przegiętym ogonem. Najwięcej działo się jednak w centrum, gdzie było jasne zgrubienie ? tkwił tam jakiś zlepieniec z gwiazd. Żuraw znów wydał z siebie cienki skrzek, a w lornetce zobaczyłem NGC 2264 z silnie świecącym korzeniem, to jest gwiazdą S Mon, lub jak kto woli 15 Mon. W ogóle cała Choinka z każdą chwilą jaśniała. Szukałem Zmiennej Mgławicy Hubble'a, ale nie pamiętałem gdzie dokładnie jest, toteż po krótkim rozeznaniu odpuściłem. Żuraw raz jeszcze przeraźliwie zaskrzypiał, a ja przez chwilę, niezupełnie poważnie, patrzyłem w miejsce, gdzie znajduje się Abell 21. Jednak żadnej Meduzy nie było. Chciałem zobaczyć M35, lecz zasłaniały ją gałęzie świerków, więc przeniosłem całe stanowisko kilka metrów dalej i skierowałem dwururkę na plamkę światła. W kadrze rozbłysła róża utkana z mrowia gwiazd. W jej pobliżu świeciły słabo dwie plamki światła, które okazały się być gromadami IC 2157 oraz NGC 2158. Nie zapomniałem też o Głowie Małpy (NGC 2174), której wyraźna poświata otulała gwiazdę. Nisko na zachodzie stał Orion. Skierowałem w tamtą stronę lornetkę, chcąc sprawdzić, czy tli się Płomień. Mgławica M42 wciąż była bardzo piękna, choć nie tak, jak to bywa, gdy jest wysoko. Nad nią widniały słabe ślady mgławic refleksyjnych, wyżej zaś wisiało kilka gwiazd luźnej gromady NGC 1981. Ale przy wschodniej stronie Pasa Oriona nie palił się już żaden Płomień. Jedynie powyżej, gdzieś nad Pasem i w lewo, wisiał malutki kłębek mgławicowości M78. Odwróciłem żurawia i wycelowałem go w całkiem inny rejon nieba, ponad wielkie W Kasjopei, i dalej w prawo, za trzy gwiazdy 42 Cas, 48 Cas i 50 Cas. Była tam rozległa, ale ładnie odróżniająca się od tła, wyraźna gromada Collinder 463. W jej podłużnej sylwetce naliczyłem szybko jakieś dwa tuziny gwiazd. Teleskop Słońce już dawno znikło za horyzontem. Kręcąc lornetką po nieboskłonie, malowałem łuki, zataczałem koła, kreśliłem pasy poziomo i pionowo, chwytałem za krawędź teleskopu i filowałem celownikiem nad zachodnim widnokręgiem, to znowu wyginałem żurawia i obtańcowywałem dookoła jednego i drugiego. W końcu w lornetce pojawił się na chwilę cieniutki jak nitka, ledwie dostrzegalny, blady kosmyk. Za chwilę znikł i znów nie mogłem go odnaleźć. W końcu niebo przygasło na tyle, że przypominający haczyk na ryby Księżyc pozostał już w Nikonie, a potem znalazłem go w teleskopie. Białawy, lekko zarysowany łuk z każdą minutą nabierał kontrastu i w końcu pojawiły się pewne oznaki struktur. W powiększeniach 60 i 107-krotnych wyglądał pięknie, w 319, choć nie mieścił się w kadrze, obraz był słaby. 1.6 procentowy Księżyc wywarł na mnie tak duże wrażenie, że pokazałem go mamie. Łuk w kształcie zęba od zgrabiarki w końcu zawisł w teleskopie tuż nad płotem. Przez pewien czas Księżyc widać było na żywo. Zostawiłem na trawie teleskop i żurawi trójnóg. Wróciłem kilka godzin później, bez lornetki, i obserwowałem parę lwich galaktyk, to jest NGC 3227 i NGC 3226 a także NGC 3222 i NGC 3213. Zorientowałem się nagle, że galaktyki przygasły. Spojrzałem w górę. Po niebie sunęły chmury o jasnobiałych brzuchach, płynąc leniwie jak dym z komina w niemal bezwietrzną noc. Musiałem poczekać, a gdy tylko Lew otrzepał się z białego puchu, ponownie obserwowałem te same galaktyki. NGC 3227 początkowo odsłoniła owalne halo, jednak z czasem owal przestał być owalem i kształt stał się nieco dziwny. Sąsiednią NGC 3226 potraktowałem trochę po macoszemu, właściwie nie zmieniała się ona poza jasnością. Pod koniec obserwacji, gdy miałem powiększenie 319-krotne, NGC 3227 znów się zmieniła. Miałem wrażenie, że po przeciwnej stronie jądra względem eliptycznej N3226 pojawia się poświata. Po powrocie do 14mm ulotna chmurka wciąż tam chyba była. W bliskim sąsiedztwie tych galaktyk całkiem łatwo widoczna była nieduża NGC 3222, a nieco dalej dość słaba NGC 3213, lecz po czasie, jaki tam spędziłem i ona pojawiała się stosunkowo łatwo. Chmury tymczasem odsłoniły gromadę M44. W jej pobliżu odnalazłem galaktykę IC 2423, która świeciła bardzo słabo, lecz pewnie. Pamiętając tym razem dokładnie wzory i inne mikroasteryzmy, odnalazłem maleńki trójkącik z gwiazd, a zaraz po nim inne gwiazdy, wreszcie wzór, na który czekałem. Po chwili zobaczyłem maleńką bladą kropkę. Oto sygnał z galaktyki aktywnej OJ 287. Zaiste dziwna to była chwila. Chciałoby się czegoś doznać, poczuć jakieś emocje. Lecz wydarzenie nie miało w sobie nic głośnego. Ot, błyskające z trudem tycie światełko, które przeleciało niebywałe 3,5 miliarda lat świetlnych bym mógł je zobaczyć. Gdzieś obok płynął maleńki trójkącik z gwiazd. Chmury zjawiały się nie wiadomo skąd i odchodziły. W okularze pojawiła się na krótki moment galaktyka M109, potem NGC 3953. Następnie przyjrzałem się M51 (wraz z NGC 5195), której ramiona pięknie zawijały się wokół jądra w mniejszych powiększeniach, w ponad 300-krotnych zaś rozrywały na strzępy. Chmury pojawiały się to w Lwie, to w Raku, to w okolicach Wielkiego Wozu, to znowu w Pannie. Nisko nad zachodnim horyzontem pulsowała przygaszona Betelgeza. Gdy w Lwie robiło się czysto, walczyłem z Regulusem, który wciąż pilnował Leo 1 niczym warujący pies. Następnie, skryty pod kocem, szukałem w ciemnościach Wielkiej Niedźwiedzicy galaktyk Arp 148, ale nie było nic. Na koniec dostrzegłem nieoczekiwanie trapez Herkulesa wspinający się na wschodzie, co wywołało jakieś przyjemne uczucie, i wycelowałem teleskop w kierunku M13, rozmyślając o tym, że gdzieś tam, między mną a gwiezdnym potworem, mknie w przestrzeni wiadomość, którą wysłano do potencjalnych istot. Wielka Gromada Herkulesa wisiała w ciemności, fotograficznie piękna, rozpryśnięta w drobny mak, lśniąca tysiącem migoczących iskier. Zarzuciłem na siebie koc i odcinając się od świateł ziemi, patrzyłem na bezdenny, idealnie okrągły otwór niczym magiczna studnia, w której skrzyły się gwiazdy i inne cuda.
    2 punkty
  18. 1 kwietnia - i nie jest to prima aprilis...
    2 punkty
  19. Wyciągi są już zamontowane i przede wszystkim przetestowane na placu boju Osiowość jest zachowana przy skrajnych pozycjach - 12 mm wysuwu, a o wygodzie nie będę wspominał bo komfort obserwacji poprawił się wielokrotnie Na fotce z ATMowymi ( a jakże ) okularami.
    2 punkty
  20. Właśnie,to jest dla tych delikwentów misja.Gdy takiego wyśmiejesz czuje się jak męczennik co najmniej niosący światło wśród ciemniaków. Dlatego bardzo podoba mnie się to co napisał Perseus.
    2 punkty
  21. Dokładnie TAK. Nie karmić to u nas zdechnie
    2 punkty
  22. Wszyscy prawdziwi astro-miłośnicy, gdzieś w duszy, oczekują z zapartym tchem, drugiego słońca na niebie, czyli wybuchu tzw. supernowej. Taki rozbłysk "drugiego Słońca" obserwowali już Chińczycy w 1054r. Najlepszym kandydatem na "drugie Słońce" jest oczywiście czerwony nadolbrzym w gwiazdozbiorze Oriona Betelgeza ? , dziewiąta pod względem jasności gwiazda na nocnym niebie. Astronomowie dotychczas uważali, że ma masę równą 15?20 mas Słońca i rozpoczęła życie jako błękitna, gorąca gwiazda typu widmowego, około 8?8,5 miliona lat temu. Uważano też powszechnie, że do czasu przekształcenia w czerwonego nadolbrzyma, straci masę w dużym tempie przez potężny wiatr gwiazdowy. Astronomowie przewidują, że znajdująca się przy końcu ewolucji gwiazda w stosunkowo niedalekiej przyszłości, wybuchnie jako supernowa i osiągnie wówczas blask przekraczający jasność Księżyca w pełni oraz będzie widoczna w dzień, jednak nie zagrozi życiu na Ziemi Mgławica planetarna ? to już pewne, los Betelgezy! Niestety najnowsze badania wykazują że Betelgeza jest o wiele bliżej i nie jak wcześniej sądzono, odległa od Słońca o około 640 lat świetlnych a o 130 lat w rzeczywistości. Na domiar złego gaśnie i stąd pochodzi zauważony spadek jej jasności. Niestety po ustaniu reakcji w jądrze helowym, które uległo kontrakcji, pod wpływem własnej grawitacji rozedmie się! To co uznawano dotychczas święcie, przez lata za czerwonego nadolbrzyma, jest tylko ekspansją otoczki, która powoduje znaczne zwiększenie rozmiarów gwiazdy. W skutek tego, moc w gwieździe jest wyświecana ze znacznie większej powierzchni i spada zarazem jej obserwowana temperatura powierzchniowa, tym samym następuje zmiana barwy gwiazdy w kierunku czerwieni. Stąd ten rzekomy czerwony nadolbrzym! Niestety jej masa z powodu znacznej bliskości jest o wiele mniejsza niż sądzono. W rzeczywistości Betelgeza ma masę mniejszą niż 2,5 masy Słońca i jest na tyle chłodna, że temperatura wymagana do zainicjowania reakcji syntezy węgla z helu, może być osiągnięta dopiero przy znacznej kontrakcji jądra. To już się stało - jest już ono tak gęste, że zdążyło ulec degeneracji. Jedynie na co liczyć możemy to tzw. błysk helowy, czyli zapłon reakcji syntezy helu z wodoru. Faza czerwonego olbrzyma trwa już kilka milionów lat i niedługo skończy się, a gwiazda odrzuci otoczkę w postaci mgławicy planetarnej, wewnątrz której pozostanie zdegenerowane jądro ? biały karzeł. W rzeczywistości to już miało miejsce jednak fotony do nas jeszcze nie dotarły! I teraz oglądany obraz Betelgezy, zwiększony ok. 200-krotnie, jest podobno czerwonym olbrzymem a wkrótce objawi się nam jako mgławica planetarna, fotony po śmierci Betelgezy lecą do nas z prędkością świata i niedługo zobaczymy słaby błysk helowy i mgławicę planetarną w "tzw. pasze olbrzyma" Mgławicę zaobserwował i sfotografował już położony na Czukotce teleskop Gregoria Pierdopytina z eksperymentalnym lustrem wodnym! Niebawem ją taką ujrzymy! Źródło: Kaszevskij-Termos News Zdjęcie Betelgezy wykonane w 2020 roku Pierdopytin Gregorii observatory ICP?
    2 punkty
  23. I coś dla widzów w pierwszym rzędzie. Morze Wężowe wraz z przyległościami ? Polecam pełną rozdzielczość - akurat raz trafił mi się w miarę przyzwoity seeing. Z ciekawostek - jest to zrobione ordynarną kamerką za 170 zł.
    2 punkty
  24. Mam i ja. Coraz bardziej lubię maka 90, bo miałem tylko pół godziny czasu, a się wyrobiłem z szybkim ogladaniem i foto lustrzanką. Stack kilku klatek Canonem 550D:
    2 punkty
  25. "Mój łysolek" z wczorajszego wieczorka. Zastanawia mnie tylko, czemu wygląda tak samo jak na Waszych fotkach...
    2 punkty
  26. Może to lekki falstart ale jedna z najefektowniejszych koniunkcji tegorocznych zbliża się wielkimi krokami (a poza tym inni już zaczęli). Wenus wkroczyła raźnie do Byka a jej blask sięga prawie Plejad. Oczywiście 43-procentowy Księżyc w pobliżu bardzo miesza, ale w momencie przechadzki Wenus pomiędzy Siostrami jego blask będzie jeszcze dużo większy. Dwie fotki z dzisiejszej nocy a) spajkowo: C6d+S100-300/4 @300/5 1x60s ISO1600 b) możliwie bezspajkowo: C6d+C200/2,8 @4,0 1x60s ISO1600
    2 punkty
  27. Jedna klatka 1/125s z ręki. Nikon Coolpix P950 - nowy nabytek na ptaszki i przyrodę głównie
    2 punkty
  28. Taki teraz mi ,,świeci" i Canonkiem 550D z kiciakiem jego światełko złapałem No i Wenuska na 1:1
    2 punkty
  29. Pisałem ostatnio w OT o Mgławicy Ostryga i coś mnie chyba te morskie tematy pociągają bo ostatnio spodobała mi się inna mgławica jesienno- zimowego nieba zwana Meduzą. Wizualnie dostępnych pozostałości po wybuchu supernowych można policzyć na palcach dwóch rąk. Pewnie ze względu na szybkość rozszerzania się pozostałości po wybuchu jest to zjawisko dość krótkotrwałe. Także nie czekajcie, obserwujcie https://apod.nasa.gov/apod/ap130109.html Długoczasowe fotografie IC443 zawsze robiły na mnie wrażenie. Mgławica ta przypomia mi płynącego przez bezmiar Kosmosu krabopodobnego stwora. Jednak jest to obiekt dostępny nie tylko astrofotografom. Dzięki filtrom i wizualowcy mogą uszczknąć nieco jego piękna. https://astropolis.pl/topic/24270-ic-443-sharpless-248-supernova-remnant/ Garść informacji o IC443: Data wybuchu supernowej jest mocno niepewna. Mówi się o okresie od 3tys do 30tys lat temu. To samo wydarzenie prawdopodobnie stworzyło gwiazdę neutronową o wdzięcznej nazwie CXOU J061705.3 + 222127. Co ciekawe, gwiazda ta porusza się z prędkością koło 800tys km/h od miejsca swoich narodzin. Sama mgławica jest wyjątkowym przykładem oddziaływania pozostałości po supernowej z obłokiem molekularnym. Po wybuchu masywnej gwiazdy rozgrzany bąbel gazu, rozszerzając się w ośrodku międzygwiezdnym zderzył się z wspomnianym wyżej obłokiem molekularnym. Często pomijany jest fakt, że na zdjęciach istnieją tak naprawdę dwie pozostałości supernowej - dodatkowe włókna w półnonej części należą do znacznie starszej SNR G189.6+3.3, która wybuchła ok 100 000 lat temu. Meduzę znajdziemy w gwiazdozbiorze Bliźniąt, niedaleko Eta Gem: Jasność mgławicy źródła podają na ok 12 magnitudo. Jest spora: 50'x40', jednak część dostępna obserwatorowi jest znacznie mniejsza . Jedni twierdzą, że lepiej ją obserwować z filtrem UHC, inni, że w OIII. To garść moich spostrzeżeń: Mgławica widoczna jest w 7" z filtrem OIII jako podłużne, lekko łukowate pojaśnienie ciągnące się przez pole widzenia okularu ES24mm 68stopni. W 16" z OIII jest tak jasna, że nie sposób jej nie zauważyć, ale fakt, miałem bardzo dobre warunki, zwłaszcza przejrzystość. Długo przekładałem filtry pomiędzy UHC i OIII i trudno mi jest powidzieć, który z nich jest lepszy. Miałem wrażene, że OIII uwypukla najjaśniejszą część, natomiast UHC powoduje, że mgławica nie jest tak jasna, ale bardziej "napuchnięta" Miałem jeszcze sprawdzić jak wygląda ta mgławica w 7" pod lepszym, górskim niebem, ale zapomniałem przesłony na tubus. Tak czy inaczej jest dostępna dla mniejszych apertur, ale tylko z filtrem. Podobno w większych teleskopach i pod lepszym niebem mgławica w swojej północnej części zaczyna przypominać Veila ze swoimi postrzępionymi włóknami : https://jaysastronomicalobservingblog.wordpress.com/2015/08/06/ Jest też coś dla miłośników wyzwań: południowo-zachodnia część mgławicy zaznaczona na zdjęciu poniżej. Na deepsky forum donoszą o dostrzeżeniu tych partii mgławicy pod ciemnym niebem w teleskopie 15" uzbrojonym w filtr UHC i źrenicy 5-6mm. W filtrze OIII ta część jest niewidoczna nawet w 22". Inni obserwatorzy donoszą, że widoczne są i inne części "odnóży" meduzy i włókna odchodzące od najjaśniejszej części mgławicy ale tylko z wykorzystaniem filta NBP i oczywiście pod ciemnym niebem. Próbowałem się zmierzyć z tym tematem, ale do końca nie jestem pewien, czy były to strzępki mgławicy, czy pasemka słabych gwiazd, których tam nie brakuje. http://www.reinervogel.net/pdf/Sharpless.pdf Do studiowania struktury tej mgławicy przydaje się też dobra mapka i zdjęcie. Reiner Vogel odwalił kawał dobrej roboty zamieszczając w pliku pdf wszystkie obiekty z katalogu Sharpless. Na stronie 447 jest i nasza bohaterka: http://www.reinervogel.net/pdf/Sharpless.pdf Polecam również świetny artykuł https://jaysastronomicalobservingblog.wordpress.com/2015/08/06/ dotyczący obserwacji pozostałości po wybuchu supernowych. Spróbujcie i dajcie znać jak poszło!
    1 punkt
  30. Na Astronocach pojawiły się trzy kolejne tłumaczenia artykułów z serii Cosmic Challenge. Jeden dla miłośników mgiełek, a dwa kolejne dla Lunatyków. Jak zwykle, świetne teksty Phila Harringtona. Polecam. COSMIC CHALLENGE - Ramiona spiralne M51 COSMIC CHALLENGE - Miejsca lądowań misji Apollo COSMIC CHALLENGE - Kratery księżycowe Armstrong, Aldrin i Collins
    1 punkt
  31. Można powiedzieć że z miasta obiekt u mnie cały w łunie L 28 x 300 RGB 15 x 300 Asi 1600 mm i ed apo 71 mm .
    1 punkt
  32. Wenus - Bogini Piękności. Czytaj więcej ? Wyświetl pełny artykuł
    1 punkt
  33. Takich nie brak,to trolle i nie ważne Janku czy mniej lub bardziej chory,troll to troll.Wywalisz drzwiami,oknem włazi. I na Tym Forum był kolo co pod innym nickiem wracał. Coś na zasadzie "moje bardziej mojsze" i stąd odporność na jakiekolwiek argumenty...
    1 punkt
  34. Tak wygląda przeważnie wykres gudingu w PHD 2 z moim setupem. Uważam, że jak na tej "klasy" montaż, to nie jest tragicznie.
    1 punkt
  35. Moje chyba najbardziej udane do tej pory podejście do tematu skarbów Oriona. Sprzęt na razie bardziej foto niż astro, no może poza aparatem ale powoli będę się dozbrajał. Nikon D5300 modowany, obiektyw Nikkor AF80-200/2.8D (strasznie rozkolimowany), SW SA jako prowadzenie, 200 mm, 266x30s, ISO1600, f/4, darki, biasy, flaty, stak DSS, obróbka PS.
    1 punkt
  36. Hej 14.03.2020, TLAPO804, ASI071, 5h mat Czystego nieba
    1 punkt
  37. Meteoryty odkrywają historię wody na Marsie 2020-04-01. Radosław Kosarzycki Naukowcy z Uniwersytetu Arizony przeanalizowali marsjańskie meteoryty Black Beauty oraz Allan Hills 84001 i na ich podstawie odtworzyli historię wody na Marsie jak i historię samej planety. Wyniki badań, opublikowane dzisiaj w periodyku Nature Geoscience, wskazują, że Mars najprawdopodobniej otrzymał wodę z dwóch zupełnie różnych źródeł na wczesnym etapie powstawania planety. Różnice między tymi dwoma źródłami wskazują, że Mars, w przeciwieństwie do Ziemi i Księżyca, nigdy nie był pokryty w całości oceanem magmy. Oba źródła wody we wnętrzu Marsa mogą nam coś powiedzieć o obiektach, z których powstawały wewnętrzne, skaliste planety Układu Słonecznego ? mówi Jessica Barnes, adiunkt planetologii w Lunar and Planetary Laboratory. Mars mógł powstać m.in. z dwóch różnych planetozymali o zupełnie innej zawartości wody, które nigdy się do końca ze sobą nie wymieszały. To istotna informacja dla wszystkich naukowców próbujących dowiedzieć się czy w przeszłości na powierzchni Marsa mogło istnieć życie. Czego można dowiedzieć się z wody? Wielu naukowców próbowało dowiedzieć się czegokolwiek o historii wody na Marsie. Skąd się ona wzięła? Jak długo znajdowała się w skorupie Marsa? Skąd się wzięła woda we wnętrzu Marsa? Co może nam ona powiedzieć o ewolucji planety? Jessica Barnes wraz ze swoim zespołem przeanalizowała historię wody na Marsie analizując poszczególne izotopy wodoru. Wodór-1 (prot) zawiera w swoim jądrze jeden proton. Jądro deuteru natomiast składa się z jednego protonu i jednego neutronu. Stosunek obfitości tych dwóch izotopów wodoru mówi planetologom wiele o procesach i możliwym pochodzeniu wody w skałach, minerałach i krzemianach. Od ponad 20 lat naukowcy analizują stosunek obfitości izotopów w meteorytach marsjańskich. Choć wyniki tych badań rozsiane są po całym świecie, to powoli zaczyna się klarować pewien trend. Woda uwięziona w skałach na Ziemi jest niefrakcjonowana, czyli jej stosunek izotopowy nie różni się od standardowej wartości dla wody w oceanach ? stosunek protu do deuteru wynosi 1:6420. W atmosferze Marsa woda jest silnie frakcjonowana ? w większości jest tam deuter, ciężki wodór, ponieważ wiatr słoneczny wywiał większość lekkiego wodoru w przestrzeń kosmiczną. Badacze postanowili zbadać obfitość izotopów wodoru w skorupie Marsa. W tym celu skupili się na meteorytach Black Beauty oraz Allan Hills, z czego ten pierwszy był szczególnie interesujący, ponieważ stanowi zbitkę materii z różnych etapów historii Marsa. Dzięki temu dowiedzieliśmy się jak skorupa Marsa zmieniała się na przestrzeni kilku miliardów lat ? mówi Barnes. W próbkach meteorytów stosunek obfitości izotopów wypadł na poziomie pomiędzy skałami ziemskimi a atmosferą Marsa. Gdy uzyskane wyniki porównano z wcześniejszymi badaniami, także tymi wykonanymi za pomocą łazika Curiosity, okazało się, że przez ponad 4 miliardy lat historii Marsa nic się nie zmieniło. Zaczęliśmy się zastanawiać czy to nie dziwne. Jakim cudem atmosfera Marsa ulega frakcjonowaniu, a skorupa pozostaje taka sama przez miliardy lat ? mówi Barnes. Co więcej, zaczęliśmy się zastanawiać dlaczego skorupa planety różniła się od płaszcza, warstwy leżącej tuż pod nią. Jeśli spróbujemy wyjaśnić stały stosunek izotopowy skorupy Marsa, to atmosfera nam w tym nie pomoże. Wiemy natomiast, że skorupy planetarne powstają ze stopionych skał z wnętrza, które zestaliły się na powierzchni. Początkowo naukowcy założyli, że wnętrze Marsa jest bardziej podobne do Ziemi i niefrakcjonowane. Może to oznaczać, że zmienność stosunku izotopów wodoru w próbkach wynika albo zanieczyszczeń powstałych na Ziemi, albo jest wynikiem oddziaływania atmosfery podczas wyrzucania skał z powierzchni Marsa w przestrzeń kosmiczną. Teza mówiąca, że wnętrze Marsa przypomina ziemskie jest efektem badań jednego z marsjańskich meteorytów, który najprawdopodobniej pochodzi z płaszcza planety ? warstwy znajdującej się między jądrem a skorupą Marsa. Warto jednak zauważyć, że różne meteoryty marsjańskie znacząco różnią się od siebie. Analizując literaturę naukową i dostępne dane naukowcy wyodrębnili dwa typy marsjańskich skał wulkanicznych ? wzbogacone szergotyty i zubożone szergotyty (nazwa pochodzi od pierwszego znalezionego w Indiach meteorytu marsjańskiego Shergotty) ? różniące się od siebie stosunkami izotopowymi wodoru. Wzbogacone szergotyty zawierają więcej deuteru niż zubożone, które są bardziej podobne do skał ziemskich. Okazuje się, że gdy zmieszamy różne proporcje izotopów wodoru z tych dwóch rodzajów szergotytów, to uzyskamy taką wartość, jaką mamy w skorupie Marsa ? mówi Barnes. Naukowcy uważają, że szergotyty zawierają sygnatury dwóch różnych zbiorników wodoru ? a tym samym wody ? wewnątrz Marsa. Znaczące różnice między innymi wskazują, że w Marsie istniało więcej niż jedno źródło wody oraz, że na powierzchni planety nigdy nie było globalnego oceanu magmy. https://www.spidersweb.pl/2020/04/meteoryty-marsjanskie-historia-wody-na-marsie.html
    1 punkt
  38. Jest też teoria (spiskowa), że za takimi pozornie odlotowymi działaniami stoją siły zainteresowane we wprowadzaniu zamętu i ogólnego zdenerwowania. Zwróćcie uwagę, że kolejne płaszczaki są całkowicie "nieprzemakalne" nie tylko na argumenty (to rozumiem ) lecz także na poniżanie, wymysły czy wręcz ubliżanie. To mnie zastanawia, bo tak zachowują się zawodowcy, mający do wypełnienia zadanie. Tyle "teorii spiskowej" ode mnie. Chyba sie starzeję .
    1 punkt
  39. Po długiej przerwie udało mi się rozstawić teleskop SW 100ED + Barlow 2x
    1 punkt
  40. meade lx200 8" , canon 600d ,
    1 punkt
  41. Teleskop: Bresser 127/635, kamera: ZWO ASI 178 mm, filtr: Astronomik zielony, montaż: SW HEQ5. Stack z 4600 klatek, 1/45 sek. Obróbka: AS3!, Registax 5, FastStone Image Viewer. Seeing 4/10.
    1 punkt
  42. O dziwo nawet Mak 90 coś łapie w UV (materiał z 23 marca) - wersja zwykła i drizzle 1,5x
    1 punkt
  43. No to zaczynamy polowanie ? Z dzisiaj.
    1 punkt
  44. Wczorajsza Wenus a raczej to co udało się z niej wyciągnąć, odległość od Ziemi 105 000 000 km. Oświetlenie 50,7%. Teleskop Mak 127/1500, Barlow 2x, Kamerka Logitech C-270, 2000 klatek, powiększone 1,5x.
    1 punkt
  45. Wenus z poniedziałku :), jak na razie najlepszy mój materiał, nie wiem czy więcej z tego zestawu wycisnę. Jak poprzednio SCT8"+Chameleon 2. Wersja normalna i drizzle 1,5x :
    1 punkt
  46. Hardkorowy obiekt tygodnia Satysfakcję dał mi, nie przez to jak wygląda w okularze, ale tym, czym w rzeczywistości jest. Tak jak pisał Łukasz, żeby dorwać paskudę potrzebne jest zgranie wszystkich elementów: przejrzystość, adaptacja, umyte lustro, mocna kawa itp . Jescze raz przytoczę lakoniczny zapisek z obserwacji 16", podczas wyjątkowo dobrego warunu poczyniony w tym wątku: Abell 30 w Raku - kółeczko o średnicy 127" i jasności 13mag. Samo centrum dość łatwe, w wyższym powiększeniu staje się niegwiazdowe tz o nieostrych granicach. Otoczka trudna - wyskakuje momentami, tylko zerkaniem i raz na jakiś czas - najlepiej widoczna w BCO32mm (źrenica 7mm) z OIII. Później jeszcze zastanawiało mnie to, czy to niegwiazdowe centrum, to rzeczywiście przebłyski powtórnie utworzonej mgławicy planetarnej? Czy może obok gwiazdy centralnej jest jakaś słabiutka gwiazdka tła powodująca ten efekt?. Do refleksji zmusiło mnie zdjęcie poniżej w paśmie "Continuum" źródło: https://www.cloudynights.com/topic/571003-abell-30-a-rare-born-again-planetary-nebula/
    1 punkt
  47. W tym odcinku pozostaniemy przy gwiezdnych żłobkach (jak w grudniu, gdy na warsztat trafiła NGC 1579), a jednocześnie postaram się nawiązać do kapitalnego odcinka sprzed kilku lat, moim zdaniem jednego z najlepszych w historii tego cyklu. Jego autorem jest niejaki Panasmaras, odnośnie którego czekam, aż mu się w końcu odmieni i raczy wrócić do astro. Marek, długo jeszcze? Najpierw może starhopping ? znów zaczynamy od litery ?L? utworzonej z gwiazd Atik, Menkib i o Per, po czym odbijamy kawałeczek (ok. 3 stopnie) na wschód od tej ostatniej. Po drodze mijamy jakieś tam Barnardy z początkowymi numerami katalogowymi (Marku, widzisz, jak przydałaby się tu twoja obecność? ), o których istnieniu przekonamy się widząc (a raczej nie widząc) ponadnormatywnie mało gwiazd w okularze czy szukaczu. Warto zatrzymać się na chwilę tuż ?pod?, czyli na południe od o Per, gdzie przyczaiła się malutka, lecz bardzo wyraźna gromada otwarta, powiązana z mgławicą; to zresztą też rejon gwiazdotwórczy. Nawet w małym teleskopie nie da się przeoczyć mgiełki, którą otulone są nieliczne gwiazdy. Wszystko świetnie widać także w lornecie 100 mm - choć oczywiście apertura i powiększenie są wskazane, bo nie jest to specjalnie rozległy obszar. Większa lorneta wystarcza też do namierzenie naszego aktualnego celu; NGC 1333 przy stumilimetrowych obiektywach nie wypala może oczu, ale pod w miarę sensownym niebem nie sprawia problemów. Dość ulotna i zwiewna mgiełka dotyka ?doklejonej? od jej północno ? wschodniego krańca gwiazdki TYC 2342-624-1 o jasności 10.6mag ? i to tyle. Numer 1333 z pewnością nie jest trudniejszy do wyzerkania od NGC 1579, więc jeśli ktoś podszedł z powodzeniem do tamtej, w tym przypadku także nie powinien napotkać trudności. NGC 1333 została odkryta w 1855 roku przez Eduarda Schönfelda. Zlokalizowana jest w zachodniej części Obłoku Molekularnego Perseusza i aktualnie uznawana za obszar najbardziej aktywny pod względem gwiazdotwórczym w tymże obłoku. Mgławicy towarzyszy ciemny Barnard 205. Masa materii skondensowanej w rejonie NGC 1333 szacowana jest na ok. 450 mas Słońca. Wewnątrz mgławicy (odległej o jakieś 1000 lat świetlnych od Ziemi) znajdują się liczne nowopowstałe gwiazdy, zgrupowane w dwóch klastrach. Rzecz jasna, ich blask w widzialnej części widma jest blokowany przez obszary pyłowe, jednak od czego mamy podczerwień i kosmiczny teleskop Spitzera: źródło: http://www.spitzer.caltech.edu/images/1523-ssc2005-24a1-NGC-1333-in-the-Infrared Generalnie, sporo się tam dzieje, przy czym jak dla mnie najciekawsze są obiekty Herbiga ? Haro, będące zjawiskiem zarówno spektakularnym, jak i bardzo krótkotrwałym w kosmicznej skali czasu. Czym są obiekty HH już kiedyś wspominaliśmy, zatem wracamy do przywołanego na wstępie odcinka OT. Od siebie dodam tylko, że obiekt HH został zidentyfikowany po raz pierwszy w XIX stuleciu przez Amerykanina S.W. Burnhama podczas obserwacji gwiazdy T Tauri, jednak ich prawdziwą naturę odkryto dopiero kilkadziesiąt lat później, dzięki badaniom panów George'a Herbiga i Guillermo Haro. Tak widzi je teleskop Hubble'a (w podlinkowanym artykule podano nieco informacji odnośnie HH 7 do 11): źródło: http://www.sci-news.com/astronomy/hubble-herbig-haro-objects-ngc-1333-06773.html Dobra, pora na wrażenia z obserwacji średniodużym, czternastocalowym lustrem. W małych powerkach (50-70x) widać tylko mgiełkę, dość jednolitą - jeno znacznie wyraźniej niż w przypadku lornety. Nie umiałem dostrzec w niej żadnych niejednorodności. Dopiero wzrost powiększenia do stu kilkudziesięciu (APM 12.5 mm), a najlepiej ponad dwustu razy (Pentax XL 7 mm) pozwala ogłosić jakiś tam sukces przedsięwzięcia, a mianowicie pojawienie się detalu. Z góry zaznaczam, że pod moim podmiejsko ? kiepskowiejskim niebem za cholerę nie da się wyzerkać tego, czego pożądałem najbardziej, a mianowicie obiektów Herbiga ? Haro oznaczonych numerami 7-11 (kompleks) i 12. Z tego co wyczytałem jest to możliwe w teleskopach 16-20? (choć widać je dość słabo), więc będę jeszcze próbował w lepszych warunkach (Bieszczady lub Beskid Niski). Przy powiększeniu dwustukrotnym (źrenica wyjściowa 1.7 mm) w okularze robi się ciemnawo, a sam obszar mgławicowy przestaje być oczywisty, natomiast w rejonie jego południowo ? zachodniego krańca wyłazi jedno dość słabe, ale wyraźne pojaśnienie z zatopioną w nim słabiutką gwiazdką; kolejne pojaśnienie, baaardzo malutkie i jeszcze bardziej ulotne, również z towarzyszącą mu gwiazdką (nieco jaśniejszą od poprzedniczki) odnajdziemy bliżej TYC 2342-624-1. Najjaśniejsza wizualnie część mgławicy, owalna, choć o nieco eliptycznym kształcie (rozmiar to jakieś 9x6'), rozciąga się na południowy ? zachód od wspomnianej na wstępie gwiazdki 10.6 mag, w kierunku gwiazdy TYC 2342- 234-1 o jasności ok. 10 magnitudo. Filtry w żaden sposób nie pomagają, a wręcz przeciwnie ? taki Astronomik UHC na przykład ?zarżnął? obraz, no ale tego w przypadku mgławicy refleksyjnej raczej się spodziewałem. Na poniższej focie zaznaczyłem żółtą strzałką to, co udało się wyłuskać, zaś w czarnych ramkach są obiekty HH, których niestety nie zaliczyłem. źródło: www.sky-map.org To jak, spróbujecie i dacie znać jak poszło? Szczególnie zainteresowany byłbym raportami obserwatorów dysponujących lustrami w okolicy dwudziestu cali. Wiem, że takowi są, szkoda, że się ukrywają i rzadko kiedy coś napiszą... Sam przymierzałem się ostatnio do lusterka 500 mm, ale niestety ? wyjazdowo raczej bym tego nie ogarnął. Co innego gdyby zamieszkać gdzieś na wsi...
    1 punkt
  48. To oczywiste, że bez "szaleńców przyszłości" świat nie posuwałby się do przodu. Generalnie podzielam wizje Elona Muska i jego podobnych, ale uważam, że tacy wizjonerzy powinni dostrzegać nie tylko swoje cele, lecz także skutki ich realizacji dla ogółu. Idea dostępu do szerokopasmowego Internetu z każdego zakątka Ziemi jest godna pochwały, ale miejmy świadomość, że Musk nie robi tego z dobrego serca, tylko dla potężnego zysku. Starlink jest dobrze policzonym projektem biznesowym, w ramach którego za dostęp do netu z serca pustyni lub amazońskiej dżungli będzie trzeba słono płacić... Obawiam się, że znacznie większą cenę zapłacimy wszyscy - czy tego chcemy czy nie. Tą ceną jest - nazwijmy - "niebiański dobrostan". I patrzę na to szerzej niż z perspektywy zawodowego astronoma, amatora astrofotografii czy miłośnika nocnych obserwacji - ci powinni bić na alarm już teraz (i niektórzy to robią). Przy okazji - dziwi mnie jak wielu użytkowników forów astro pieje z zachwytu nad projektem Starlink. Idę o zakład, że za 8 lat ci sami ludzie jako pierwsi będą pikietowali siedzibę SpaceX. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że jeśli by zabrać nam widok nieba gwiaździstego w obecnej postaci, to Ziemia straciłaby przynajmniej połowę swojego piękna. Odpowiedz sobie na pytanie: dlaczego lubisz patrzeć w nocne niebo (jeżeli lubisz)? I czy naprawdę chcesz, by Elon Musk zrobił z niego dyskotekę? Jeden Pan Bóg wie jak zareaguje nasza psychofizyka na tak radykalną zmianę w obrazie firmamentu... A całe nasze dziedzictwo kulturowe związane z gwiazdozbiorami, ich historią, itd.? W ciągu kilku lat Elon Musk może skutecznie "zaorać" mapę nieba, którą ludzkość tworzyła od tysiącleci. Na niej zapanuje nowa konstelacja - Starlink, a ludzie na jej widok będą płakać. I raczej nie będą to łzy szczęścia...
    1 punkt
  49. Hm... Może taki przelot to atrakcyjne dla niektórych zjawisko. Ale dla mnie, to jest tragiczne...Coraz trudniej zrobić kilkuminutową ekspozycję zdjęcia, by nie uwiecznił się na niej, przelatujący satelita. Zakłada się parki ciemnego nieba, walczy z gminą o ustawianie latarni by oświetlały drogi a nie świeciły w niebo. A tu proszę...Leci sobie kilkadziesiąt satelitów jeden za drugim,...A ma ich być jeszcze o wiele, wiele więcej. To jest HORROR !!! Ziemska orbita i tak już przypomina wielki śmietnik, i jak dotąd, nikt jej nie oczyszcza z tego kosmicznego złomu.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)