Tak. Inne czasy inny klimat. Ja obserwowałem na Forcie Skała a tam seeing był taki jaki może być pod Krakowem. Zaświetlone i zapylone podmiejskie niebo. Czyli lipa. Ale i tak obserwacje 35-centymetrowym Maksutovem miały swój urok. Fotografie na szklanych płytach ORWO i ich wywoływanie w ciemni to była frajda. Kto tam by myślał o seeingu? A pomoce naukowe w postaci dysertacji starszych kolegów pisanych na maszynie to był standard. Internet wtedy dopiero raczkował i o pdf-ach to nawet się wtedy nie śniło. Ale za to można było bez ograniczeń oryginalne teksty Pink Floyd, Watersa, Genesis czy Cohena sobie ściągnąć i dowiedzieć się wreszcie o czym oni śpiewają. Mieliśmy też w grupie specjalistów od ściągania gołych bab ale sądzę, że wszędzie naukę internetu tak się zaczynało. ? A artykuły naukowe wyszukiwało się w bibliotece (hard copy). Na UJ nie było z tym problemu. Najfajniejsze było to, że trzeba było posiadać pewną wiedzę, żeby się z komputerem i siecią przez ftp dogadać. Angielski, komendy unix, dos, etc Nawet obsługa takich standardowych naukowych programów jak "Escape from Wolfenstein", "Doom" czy "Heretic" wymagała podstaw dosa. Teraz już tak niestety nie ma. Ech, łza się w oku kręci a to dodatkowo pogarsza seeing...