Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 31.05.2022 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Niebo miejskie Bortle 7 nie jest może wymarzonym tłem obserwacji, ale może ta notatka obserwacyjna zachęci kogoś do wyjścia nawet na ogródek, bo na niebie zawsze jest coś do wyypatrzenia. 15.01.2023 20.30-22.00 GSO 8" Dob Zdjęcia: Aladin DSS2 Cały dzień padało i wiało, późnym wieczorem front przeszedł i nagle się rozpogodziło. Powietrze suche, temperatura 3°C, wyczuwalny wiatr, choć tłumiony przez budynki. Pomimo LP Bortle 7, brak zapylenia skutkował dużą przejrzystością i brakiem wyraźnej łuny. W pierwszej kolejności zapolowałem na kometę C/2020 V2 (ZTF), która obecnie przemierza Kasjopeję i jest dość łatwa do namierzenia blisko psi Cas (4,7mag). Tego wieczoru kometa była widoczna przy łańcuszku czterech gwiazd 9-11 mag już w okularze 26mm (ź.w. 4,3mm), a każdy krótszy lepiej ją kontrastował jako sporą mgiełkę o jasności pewnie ok. 10mag. Co ciekawe, udało mi się złapać gwiazdy o jasności około 12mag. Mapa z MegaStar5 Szukając planetarek dostępnych na niebie Bortle 7 trafiłem do Perseusza, jednak najpierw natknąłem się na gromadę otwartą NGC 1342. Z mapy SkySafari wynikało, że jest mała, ale w okularze okazała się dość spora, choć luźna, z kilkoma charakterystycznymi wzorami z gwiazd. Bardzo ładny obiekt, wart odwiedzenia pod ciemnym niebem. Dalej były już trzy planetarki. Dwie małe i jedna spora. Pierwsza w kolejności była IC 351 (11,9mag 0,1'x0,1'). Od gwiazdy omikron Persei trzeba skoczyć 2,8 stopnia na północ-północny wschód do nieregularnego czworoboku gwiazd 6-7 mag, a na zachód od nich znaleźć mały trapez, którego jedna z gwiazd jest podwójna. 15' na północny zachód od niego leży planetarka. To najdalsza "gwiazdka" trójkąta ostrokątnego w którym pozostałe gwiazdki mają jasność 9,5 i 11 mag. Planetarka pokazuje "tarczkę", a raczej swoją niegwiazdową naturę w wyższych powiększeniach i dość dobrze reaguje na filtr UHC. Kolejna to IC 2003 (11,6mag 0,1'x0,1'). Leży pomiędzy gwiazdami zeta i xi Persei.W połowie drogi między nimi jest dość szeroki czworobok z gwiazd 8-10 mag od którego trzeba wrócić 16' na południe do parki gwiazd 10-11 mag (sep. 50"). Planetarka tworzy z nimi trójkąt ostrokątny, podobnie jak poprzednia. Ta wydała mi się nieco większa i nieco lepiej zareagowała na filtr UHC. Ostatnią planetarką tego wieczoru była NGC 1514 (10,9mag 2,3'x2,0'), stara znajoma, bardzo ciekawa wizualnie. W niskim powiększeniu bez filtra widać tylko gwiazdę, być może z ulotną poświatą. Dopiero skontrastowanie tła i filtr UHC pokazują rozległe halo planetarki. Na koniec spróbowałem znaleźć pobliską gromadę otwartą NGC 1245 leżącą bardzo blisko gromady Alfa Persei (Melotte 20). Nie pamiętam, żebym ją kiedykolwiek obserwował, może dlatego że leży w takim miejscu, przyćmiona jasnymi gwiazdami Mel 20. Gromada nie jest wcale taka prosta do namierzenia na niebie Bortle 7 i sporo się namęczyłem żeby dotrzeć w jej najbliższą okolicę. Pomógł mi w tym charakterystyczny układ sześciu gwiazd na północ-północny zachód od niej. Szczerze mówiąc, jedyne co dostrzegłem to bardzo ulotna poświata wielu słabych gwiazd, ale gdybym nie wiedział, że tam jest gromada, to nie ma szans żebym ją wypatrzył. Zdjęcie DSS2 pokazuje jaka to bogata i gęsta gromada, ale wymaga ona dużo ciemniejszego nieba. I tak minęło półtorej godziny pod czystym niebem. Jak widać, nawet niebo Bortle 7 potrafi pokazać wiele ciekawych obiektów. Źródło: http://www.astronoce.pl/obserwacje.php?id=273
    31 punktów
  2. Wyrwane w gardła ładnej pogodzie, w skrawku astronomicznej nocy, przed wschodem Księżyca. ZTF - mam i ja 😉 23x120s, NikonD610mod + Samyang135/2.
    31 punktów
  3. Niedługo minie 100 lat od czasu, kiedy George W. Ritchey i Henri Chrétien zbudowali swój pierwszy teleskop w konfiguracji ochrzczonej później ich nazwiskami. Przez długi czas teleskopy RC były dostępne w dużych rozmiarach i używane głównie przez profesjonalistów, nieco później przez zamożnych amatorów. Teleskop Hubble'a, VLT w Chile i wiele innych współczesnych teleskopów używanych w obserwatoriach jest właśnie tego typu. I jakoś tak może z 10 lat temu pojawiło się sporo mniejszych i przystępnych cenowo konstrukcji, nawet tak niewielkich jak 6 cali. Teleskop RC składa się z dwóch hiperbolicznych luster umieszczonych w odpowiedniej odległości od siebie. Układ taki zapewnia eliminację sporej części wad - nie mamy aberracji chromatycznej, nie mamy komy, zachowanie odpowiedniej odległości pomiędzy lustrami (ważne!) eliminuje aberrację sferyczną. Pozostaje pewna krzywizna pola, oraz niewielki astygmatyzm. Krzywizna pola nie jest wielka, i w praktyce najmniejszy 6 calowy RC potrafi dać płaski obraz na kamerce typu 533, 8 calowy obsłuży na płasko popularne ASI1600 czy QHY163, 10 calowy już da ładne pole na matrycy APSC, a 12 calowy powinien na pełnej klatce dać zadowalający obraz. Do minusów tej konstrukcji należy oczywiście dość spora obstrukcja centralna, która w pewnym stopniu obniża nam rozdzielczość, oraz trochę nietypowa kolimacja - ale o tym później. Jako że nigdy nie miałem w łapkach teleskopu w tym systemie wybrałem na początek 8 calowy model z oferty TS - TS-Optics 8" Ritchey-Chrétien Pro RC Telescope 203/1624 mm OTA. To oczywiście konstrukcja GSO brandowana przez całą masę marek. Postanowiłem poskąpić 2000 zł i wybrałem model z metalową tubą - a co tam ? Kolimacja teleskopów RC nie jest banalna, i wielu na niej poległo. Na forach CN czy SGL można znaleźć sporo wątków opisujących różnego rodzaju problemy, których nie udało się rozwiązać kolimatorami laserowymi za kilkaset euro. Źródłem wielu z tych niepowodzeń jest założenie, że kolimacja na mechanicznych elementach teleskopu jest tożsama z optyczną, a tak nie zawsze jest. Generalnie do zgrubnej kolimacji teleskopu RC wystarczy okular Cheshire, a końcową robimy oczywiście na gwiazdach. Trzeba też pamiętać, że teleskopy tej konstrukcji pod strzechy amatorów trafiły nie tak dawno, i musiało upłynąć trochę czasu, zanim ogarnęliśmy temat na tyle, żeby w amatorskich warunkach poprawnie skolimować taki sprzęt bez użycia magicznej różdżki. Zanim teleskop trafił do mojej szopki, spędziłem sporo godzin na lekturze różnych tekstów, z których niektóre linkuję na końcu tego wpisu. Generalnie ważne jest kilka rzeczy: odległość pomiędzy lustrami jest ważna. Dopóki nie wiemy jak ją poprawnie ustawić bazujemy na odległości danej przez fabrykę i nie ruszamy centralnej śruby LW, oraz nie ruszamy jednej wybranej pary śrub do kolimacji LG (np tej pod wyciągiem), żeby nie zmienić tego dystansu w budżetowych teleskopach RC od GSO wyciąg jest zintegrowany z celą lustra głównego. Kolimując LG ruszamy również wyciąg i całość opiera się na założeniu, że w fabryce oś wyciągu ustawiono równo z osią LG. Można to sprawdzić laserem wymontowując całą celę LG z tubusu. Opisano to np tutaj http://www.hnsky.org/RC_collimation.htm - Step 1, i jeśli ktoś się nie obawia takiej operacji, to na pewno warto to sprawdzić na początek. kolimujemy ostrożnie, nie więcej niż 1/4 obrotu śruby na raz, najlepiej 1/8, a końcowe poprawki już bardzo delikatnie. Optyka RC jest bardzo podatna na kolimację i ćwierć obrotu śruby potrafi całkowicie zrujnować obraz Sama kolimacja jest opisana na wielu stronach na wiele różnych sposobów. Mi dość przypadła do gustu metoda opisana przez Tommy'ego Nawratila na stronie http://interferometer-tests.blogspot.com/2013/06/2542000-10-ritchey-chretien-gso.html . Najpierw ustawiamy LW w stosunku do wyciągu. Następnie ustawiamy LG patrząc na pająki LW i ich odbicie. Cały proces jest iteracyjny, bo zmiana położenia jednego lustra powoduje zazwyczaj konieczność korekty drugiego. Ale proces jest szybko zbieżny i po 2-3 kolejkach mamy na biurku wstępnie skolimowany teleskop RC, który następnie trzeba dostroić na gwiazdach. Tak wygląda obraz z biurka - środek LW jest w środku wyciągu, ramiona pająka są równo z ich odbiciem: Końcowe strojenie robimy na gwiazdach i tutaj już tylko operujemy LG. Na lekko rozogniskowanym obrazie gwiazdy w centrum kadru ustawiamy LG, aby uzyskać prawidłowy obraz: Po takiej operacji o ile wyciąg mamy osiowo z LG, to gwiazdy w narożnikach powinny być proste (jeśli mamy małą matrycę), albo symetrycznie rozjechane przez krzywiznę pola. Jeśli nie ma symetrii a jesteśmy pewni ustawienia LW, to przyczyną będzie nieosiowy montaż wyciągu z LG. Większe i trussowe teleskopy RC umożliwiają niezależną regulację wyciągu względem LG. W mniejszych musimy się albo zaopatrzyć w tilter, albo wymienić wyciąg na umożliwiający regulację, np Baader Steeltrack czy Diamondrack. 2 calowe wyciągi GSO czy to Crayforda czy Monorail mogą trochę dać w kość, dlatego warto rozważyć ich wymianę. I to w sumie tyle - mój RC8 trzyma kolimację całkiem dobrze i kierowanie go w różne części nieba nie powoduje zauważalnych zmian w kształcie gwiazd. A jeśli chcemy używać większej kamerki i pozbyć się krzywizny pola, to musimy się zaopatrzyć w korektor albo korektor z reduktorem, albo w większy RCek, który będzie miał mniejszą krzywiznę ? Jest kilka dedykowanych korektorów do teleskopów RC, ale też jest sporo doniesień o stosowaniu z powodzeniem korektorów/reduktorów krzywizny przeznaczonych do refraktorów. Sam zamontowałem na próbę FF/FR 0.8x do apochromatów 70-100mm i na matrycy APSC sprawuje się bardzo dobrze, ale 2 calowy wyciąg Monorail od GSO zupełnie odmówił już podnoszenia takiego ciężaru - kamera APSC z kołem, OAGiem i sporym korektorem położyły go na łopatki. "Hall of mirrors" - jedna z metod sprawdzania równoległego ustawienia luster Póki co jestem całkiem zadowolony z nowego nabytku, na 60 sekundowych zdjęciach teleskop daje bez problemu gwiazdy o rozmiarze 2", żałuję trochę, że różnica w cenie pomiędzy 8 calowym RCkiem i większymi braćmi jest tak duża ? I jeszcze kilka słów o odległości pomiędzy lustrami. Jest tylko jedna optymalna i nie należy jej zmieniać, chyba że podejrzewamy, że została źle ustawiona fabrycznie. W ocenie tego pomoże nam okular Ronchi https://www.gerdneumann.net/english/ronchi-okular-ronchi-eyepiece.html , którym możemy wykryć aberrację sferyczną. Oznacza ona, że najprawdopodobniej odległość pomiędzy lustrami można poprawić. Zmiana odległości pomiędzy lustrami wpływa na aberrację sferyczną i w pewnym stopniu również na krzywiznę pola. W przybliżeniu zmiana odległości o 1mm zmienia nam ogniskową o 10mm. Ogniskową łatwo sprawdzić za pomocą dowolnego programu do plate solve. Najlepiej skolimować teleskop wstępnie, sprawdzić jego ogniskową fabryczną i sobie zapisać, następnie skolimować go dokładnie i dopiero wtedy okularem Ronchi możemy badać i poprawiać fabrykę. Fotki Księżyca jakieś 30 stopni nad horyzontem. Kamerka ASI290 mono, filtr IR685 w ognisku głównym: M27 - 30x1 minuta luminancji, kamerka QHY268M filtr L w ognisku głównym, cała klatka APSC: Gromada kulista M3 - 30x1 minuta luminancji, kamerka QHY268M filtr L w ognisku głównym, wycinek kadru w skali 1:2, czyli 0.9"/px: Fotki powyżej powstały w nienajlepszych warunkach, białe noce, Łysy w pobliżu pełni - choć nisko. Warunki w sam raz na testy. Jeśli macie jakieś doświadczenia z teleskopami RC to zapraszam do pisania. Sam w miarę poznawania sprzętu też obiecuję coś jeszcze naskrobać. I podziękowania dla @Sebastian Ś. za ciekawe dyskusje i wsparcie na naszym RCkowym czacie ? Wybrana literatura: Metoda DSI kolimacji - chwalona przez wielu http://www.deepskyinstruments.com/truerc/docs/DSI_Collimation_Procedure_Ver_1.0.pdf Kolimacja RC od twórców programu HNSKY - http://www.hnsky.org/RC_collimation.htm I od deepspaceplace - https://deepspaceplace.com/gso8rccollimate.php Instrukcja obsługi i kolimacji od Astro-Tech - https://www.astronomics.com/wp/wp-content/uploads/2017/04/astro-techastro-tech-at8rc-manual-pdf.pdf Kolejny opis https://www.dropbox.com/s/avpu2vn6s3ynsz5/Collimating GSO Ritchey Chretien with a plastic disc V2.pdf?dl=0 I od Tommy'ego Nawratila z Teleskop Austria - http://interferometer-tests.blogspot.com/2013/06/2542000-10-ritchey-chretien-gso.html
    29 punktów
  4. Część I: Przybycie W czwartek o 14:15 wyruszyliśmy z @SQ3TLE pociągiem z Krakowa, o 15:30 obejrzeliśmy lot Starshipa okraszony pokazem fajerwerków, a po 8 godzinach jazdy urozmaiconej przygotowywaniem listy obiektów i obserwacją chmur dotarliśmy do Choszczna, skąd odebrał nas @TheJohnny22. Już w drodze do Zatomia niebo wyglądało niesamowicie. Gwiazdy lśniły ostro nad drzewami i nawet przez szybę samochodu widać było cały ich ogrom, który pół godziny później pod drzwiami Pyrlandii powiększył swoją liczebność kilkukrotnie. Wrzuciliśmy rzeczy do pokoju i wróciliśmy na zewnątrz, by przywitać się z towarzystwem urzędującym zarówno przed Pyrlandią, jak i na polu obserwacyjnym. Przy okazji, w tym pierwszym miejscu zerknęliśmy przez 12” @dariusa na jakąś galaktykę z wiosennych zbiorów Lwa i Panny, zaś w tym drugim @krzysztof G. w 16” pokazał nam kilka galaktyk w Sekstancie oraz Raku. Ten krótki wstęp do obserwacji sprawił, że trochę zmarzliśmy, dlatego ponownie udaliśmy się do Pyry, by przyszykować swój arsenał przeciwko zimnu. Wyposażeni w mnóstwo warstw ubrań i grzałki w butach zgarnęliśmy APM 25x100 z atlasem i ponownie wyszliśmy na pole obserwacyjne. Część II: Dmuchawce na niebie Kto by się spodziewał. Mimo przygotowanej w pociągu listy obserwacyjnej nie mogłam powstrzymać się od krążenia lornetą pośród ogromu gwiazd, szczególnie tych okupujących wiosenną, można by powiedzieć bardziej ubogą część nieboskłonu. Ta ubogość jednak tutaj przerodziła się dla mnie w bogactwo, zatomska noc pokazała bowiem ten rejon firmamentu w sposób niespotykany dla kogoś pochodzącego spod nieba podmiejskiego, a od lat mieszkającego w centrum Krakowa. W lornecie pośród tej wielkiej liczby gwiazd co jakiś czas ukazywały się bardzo delikatne mgiełki, rozwiane nasiona dmuchawca – galaktyki znajdujące się tak daleko, że w zasadzie stanowiące tło dla gwiazd naszego kosmicznego podwórka. Śledząc je, przemknęłam wzdłuż Łańcucha Markariana, przeczesałam Warkocz Bereniki, po czym zatrzymałam się na M53 i słabszej NGC 5053. Zdążyłam skierować się w okolice Lwa, gdy podszedł do mnie @Piotr K. z maleńką lornetką w stylu oczu wyraka wykonaną z telekonwerterów Nikona, którą tuż przed zlotem zarezerwowałam u niego na Forum. Ledwie przez nią spojrzałam i już wiedziałam, że ją biorę! Moim oczom ukazała się jeszcze większa ilość gwiazd wypełniająca szerokie pole widzenia. Natychmiast przypomniały mi się opisy obserwacji takimi dwururkami, w których zaczytywałam się lata temu, i dokładnie to co opisywały, przeżywałam w tamtym momencie. Czułam się, jakby moje oczy stały się nagle znacznie bardziej wrażliwe na światło i w efekcie zasięg gwiazdowy gołym okiem się powiększył. Gołym okiem, bo właśnie takie wrażenie naturalności i swobody jak przy patrzeniu gołym okiem towarzyszyło obserwacjom przez ten instrument. A to wszystko trwało tylko chwilę, bo po moich okrzykach zachwytu wszyscy zgromadzeni wokół też chcieli spróbować. Podczas gdy inni zajmowali się maleńką lornetką, ja przez swoją APM spojrzałam na wyraźniejszy niż zwykle Triplet Lwa oraz pobliską NGC 3596, z którą walczyłam wielokrotnie pod swoim przydomowym niebem, na którym zawsze mi umykała. Tym razem się udało. Filip i Janek również zaaprobowali widok pierwszych trzech nasionek dmuchawca, czego niestety, z uwagi na różnicę wzrostu, nie mógł zrobić @Virus. W międzyczasie zawołali nas do 16-calowego teleskopu na oglądanie ukazującej nieregularności galaktyki NGC 4559, a chwilę później w tej części pola obserwacyjnego pojawił się wątek gwiazdozbioru Żyrafy i odnajdywania go na niebie okraszony machaniem zielonym laserem (ku nie uciesze fociarzy). Zainspirowało mnie to do odnalezienia Kaskady Kemble’a, której lornetowy widok urzekł wszystkich zebranych, z kolei 16” zostało za moją sugestią skierowane na IC 342, o której zobaczeniu marzyło mi się już od dawna. W pierwszej chwili w polu widzenia zobaczyłam tylko gwiazdy, ale zaraz zostałam poinstruowana czego mogę się spodziewać. Po chwili zerkania faktycznie mojej źrenicy ukazało się gwiazdopodobne, rozmywające się na zewnątrz centrum obiektu, a im dłużej patrzyłam, tym większy obszar pokrywało. Kolejnymi celami teleskopu były galaktyki NGC 1961 i 1569 oraz planetarka NGC 1501, zaś lornety – M81 z M82 i NGC 3077 oraz NGC 2403. Po nich Filip oraz ekipa od 16-calowego Newtona zwinęli się do spania, a ja z Jankiem obserwowaliśmy dalej. Wycelowałam APM na Arp 85 i zachwyciłam się. Widywałam ją w różnych teleskopach, ale nie spodziewałam się takiego widoku tych obiektów w tej lornetce – obie galaktyki były wyraźnie widoczne, przy czym centrum M51 otaczała mgiełka o nieregularnej jasności – nie odważyłabym się chyba powiedzieć, że widziałam tam jakieś spiralne struktury, ale widok naprawdę był niesamowity. Przeniosłam pole widzenia dwururki ku wspinającemu się Łabędziu, po którym posnułam się też oczami wyraka, pokazałam Jankowi i @Charon_Xowi Albireo, zerknęłam na Wschodniego Veila i pokrążyłam nisko po Orle, gdzie coś już wisiało na niebie. Lorneta też zaczęła parować, a ponieważ noc astronomiczna kończyła się za niecałe pół godziny, nie było zbyt dużego sensu iść po grzałki. Zrobiliśmy z Jankiem jeszcze krótki obchód pośród fociarzy, którzy gdzieniegdzie wciąż trwali na polu obserwacyjnym, i zwinęliśmy się do ciepłej Pyrlandii. Część III: Słońce i Księżyc Główną atrakcją dziennego nieba było oczywiście Słońce, do którego obserwacji przed Pyrlandią podeszło kilka różnych instrumentów jak dariusowe 12” na Dobsonie, lorneta kątowa @Panasmarasa czy Lunt i Coronado. Nie wiem niestety czyje było Coronado, ale charonowy Lunt zdobył chyba najwięcej uwagi – co prawda ominęły mnie czwartkowe widoki ogromnej protuberancji, ale i bez niej piątkowy widok Słońca powodował opad szczęki. Niedługo po 19 panasmarasowa lornetka pokazała nam Słońce kryjące się między gałęziami drzew, a półtorej godziny później – ekstremalnie wąski sierp młodego Księżyca wiszący tuż nad tymi samymi gałęziami. Po jego zachodzie tę część nieba zdominowały Wenus i Mars, które zbliżając się powoli do horyzontu wraz z pokrywającymi nieboskłon cirrusami, zapowiadały nadchodzące obserwacje. Część IV: Cudowny instrument Tej nocy zaczęło się, że tak powiem, delikatnie. Ot w polu widzenia APM lądowały przeróżne klasyki, od M44 i M67, przez M81 z sąsiadkami, po M13, które pokazywałam Filipowi i @Zieluowi. Po około godzinie poszliśmy się zagrzać przy ognisku, potem Filip udał się spać, a ja wróciłam na pole obserwacyjne, by zapolować na nasionka dmuchawca rozwiane między gwiazdami. Akurat potwierdzałam widoczność NGC 3596, której widoku pierwszy raz uświadczyłam noc wcześniej, gdy akurat podszedł do mnie @Paweł Sz. z lornetą analogiczną do mojej, za to ze szkłami ED. Porównaliśmy obie dwururki na tych samych obiektach i zgodnie stwierdziliśmy, że nocą w zasadzie nie widać między nimi różnicy. Po tym Paweł upolował Igłę NGC 4565, a ja wycelowałam pole widzenia kolejno w NGC 3655 i NGC 3646. Ta ostatnia okazała się być dość trudnym obiektem, zarówno dla mnie, jak i dla Pawła. Przez M64 udałam się do bardzo ładnej NGC 4725, następnie do upolowanej wcześniej przez Pawła Igły oraz wyżej do NGC 4559, a potem znów niżej do NGC 4494 i jeszcze wyżej do skupiska kilku nasionek widocznych w jednym polu widzenia: NGC 4283 i 4278 (sklejonych w jeden świetlisty punkt) wraz z NGC 4274 oraz NGC 4314, a także do pobliskiej NGC 4150, która okazała się być znacznie trudniejsza od poprzedniczek. Jakoś wtedy Paweł przyniósł swoją APM 10X50 ED uzbrojoną w, jeśli dobrze zanotowałam, filtry Orion UltraBlock. Na pierwszy ogień poszła Ameryka Północna (jeszcze nigdy nie widziałam jej tak wyraźnie), a następne były Serce i Dusza – kolejne obiekty, o których obserwacji marzyłam od dawna. I oto stanęłam przy lornetce z filtrami i zobaczyłam – podłużną i wyraźniejszą Duszę oraz wnętrze Serca owinięte wokół gromady Melotte 15, wspaniałe! Wraz z Jankiem i Zielem obejrzeliśmy też wyraźnie zarysowanego Pacmana, a ja posnułam się jeszcze wzdłuż Łabędzia. Po pięknych widokach, które rozgrzały moje serce i duszę, sama poszłam ogrzać ręce i nogi do Pyrlandii. Z trudem wyrwałam się z tego ciepła jakiś czas później, ale zdecydowanie było warto. Wkraczając na pole obserwacyjne po tej przerwie, usłyszałam słowa „bino Stana”, które ujęły mnie całkowicie i sprawiły, że zostałam w tym miejscu do końca nocy astronomicznej. Lorneta ta, którą opiewał już zarówno @polaris w swojej relacji, jak i Paweł i inni w wątku zlotowym, powaliła swoimi widokami wszystkich i myślę, że nie tylko w mojej głowie stała się wymarzonym instrumentem docelowym. Pole widzenia tak głębokie i szerokie, że można by się w nim utopić, gwiazdy tak ostre, że można by się o nie zranić, widoki tak zapierające, że można by zapomnieć, by wziąć kolejny oddech. Każdy obiekt, który pojawiał się w polu tej lornety, onieśmielał, stawiał w cieniu jakikolwiek inny obraz z jakiegokolwiek innego instrumentu, który pamiętało się jako „najlepszy”. Chichoty przytłaczające bogactwem i przestrzennością, Veil Wschodni w postaci wysadzanej diamentami wstęgi, niesamowicie puchate E Barnarda. Iskrząca się delikatnie Róża Karoliny pośród gwiazd Kasjopei, skondensowana, ale zarazem niezwykle subtelna. Rozpływająca się w przestrzeni M27 kontrastująca z ostrymi słońcami wokół i niedaleka M71 stanowiąca skupisko takich słońc migoczące przy jaśniejszych i jakby położonych bliżej gwiazdach Strzały. I wszystko to, co było pomiędzy. Każdy fragment firmamentu w tym instrumencie niezmiennie zachwycał. @stan67 zaczął zwijać swoje cudo, gdy wschodnie niebo przestało być całkiem ciemne. Część V: Gubię się Około 20 sobotniego wieczoru oczy i instrumenty wielu zlotowiczów skierowały się na sierp Księżyca przyozdobiony w światło popielate oraz Wenus w kwadrze. SCT 8” @jolo pokazał nam cienki sierp Merkurego, zaś ja i Polaris uświadczyliśmy dodatkowo dość jasnego i długiego Liryda o pomarańczowym zabarwieniu mknącego przez Bliźnięta. Kiedy zrobiło się już znacznie ciemniej, rozstawiłam lornetę koło wspomnianego SCT Łukasza i wspólnie z Jankiem zaczęliśmy oglądanie. U Jolo najpierw zagościły podwójne Kastor i 19 Lyn, a następnie Eskimos, który w zasadzie został mi przedstawiony jako zagadka – miałam spojrzeć w okular i powiedzieć co to za obiekt (zgadłam). 😄 Na moją prośbę SCT zostało skierowane na wiszące już ekstremalnie nisko M46 i M47 i możecie wierzyć lub nie, ale w takich warunkach udało nam się wyłapać NGC 2438 – planetarkę w tej pierwszej gromadzie! W międzyczasie w mojej lornecie przewinęły się po kolei gromady Woźnicy i Bliźniąt, a chwilę później u Jolo – Duch Jowisza i mnóstwo galaktyk we Lwie. Do oglądania dołączyli Filip i Zielu. W SCT wylądował kolejny ogrom nasion dmuchawca. Żeby nie zasypywać Was numerami wspomnę tylko o widoku, który najbardziej zapadł mi w pamięć – galaktykach z wnętrza Łańcucha Markariana zebranych w jednym polu widzenia: M84, M86, NGC 4388 oraz NGC 4387. Piękne! Swoje galaktyki w lornecie wyłapuję też ja, m.in. wyraźne NGC 2683, NGC 3607 i 3608 czy wyskakujące zerkaniem NGC 3681, 3684 i 3686. Po północy robimy półtoragodzinną przerwę na grzanie się w Pyrze – Filip i Janek idą spać, ja i Zielu wracamy na pole. Jest bardzo zimno, ale niebo zachwyca. Biorę się za wiosenne jeszcze obiekty – wyłapuję NGC 5600 w Wolarzu i upewniam się kilka razy, że na pewno ją widzę. Zachwycam się Mini Sombrero (NGC 5746) i M5, wyzerkuję niewielką NGC 5921 i trochę upartą NGC 5962. Ups, to już chyba lato. Przenoszę się ku M27 i M71 i analizuję piękne ciemnotki wokół. W polu widzenia usianym mrocznymi sylwetkami zauważam skrzącą się delikatnie, ale też nie tak nieśmiało NGC 6830. Przepiękna, ale pobliska NGC 6823 okazuje się być jeszcze ładniejsza – sznureczek diamentów, na końcu którego jest zawieszona, tworzy przepiękny detal w tym gwieździsto-pyłowym rejonie nieba. Cudowna. Wyżej zahaczam o większą i luźniejszą gromadę Ro 2, zaraz potem jest Stock 1 i bardzo delikatna NGC 6800. Gubię się wśród cudów Łabędzia, a w swojej zgubie przypadkiem trafiam na NGC 7063. Tu wszędzie lecą zachwyty. Natrafiam na cielsko Ameryki Północnej i zaraz gubię się znowu. Zauważam kolejny punkt orientacyjny – M39, a niedaleko odkrywam NGC 7082, która bardzo przypomina mi woźnicowego Kota z Cheshire. Zagłębiam się w okolice Kokonu obfite w przepiękne ciemne mgławice i gubię się po raz kolejny. Na chwilę odnajduję się przy NGC 7243. Lacerta, Cefeusz. Trafiam na Gwiazdę Granat o przepięknej, ciepłej barwie i trzęsę się z zimna. Identyfikuję Barnardy 169, 170, 171 i gubię się raz jeszcze. Krążę po Cefeuszu z zachwytem nad tym pylistym regionem nieba. Przemieszczam się ku Kasjopei i z powrotem do Cefeusza, i jeszcze dalej na południe. Docieram do horyzontu. Biorę oczy wyraka i powtarzam tę podróż wzdłuż naszego nasionka dmuchawca. Trzęsę się z zimna. Przychodzi Jolo zwinąć swój setup, przez chwilę grzeje mi ręce suszarką. Zerkam znów przez oczy. Wschodni horyzont zaczyna jaśnieć. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że ta relacja pojawia się tak późno, to przez pisanie magisterki, niemniej mam nadzieję, że tekst Wam się spodoba, zwłaszcza, że dawno nie pisałam relacji i chyba trochę wyszłam z wprawy. 😁 Dziękuję Wam raz jeszcze za zlot i do zobaczenia (mam nadzieję) jesienią, a jeśli się nie uda, to kolejnej wiosny!
    28 punktów
  5. Wyjątkowo sugestywne zjawisko z poniedziałkowego ranka. Układ obiektów był niezwykły, ale wbrew pozorom nie są to 4 księżyce galileuszowe, co od razu widać po ich jasności. Kallisto jest znacznie ciemniejszy od reszty, a w tamtej chwili znajdował się daleko na wschód od tarczy planety. Ciepły w kolorze Io znajduje się najbliżej tarczy i rzuca na nią cień. Po lewej widoczny jest Ganimedes, a niżej Europa. Ostatni, błękitny obiekt to Sigma Arietis - gorąca gwiazda o typie widmowym B.
    26 punktów
  6. Ostatnia zorza - Canon 550D + Samyang 14mm, plaża w Łazach, godz 22-22.15 Edit: Jeszcze animacja z 5 klatek:
    26 punktów
  7. U mnie dziurki w chmurach i trochę nie mam czasu na cykanie - Sony A7II z obiektywem Sigma 100-400mm:
    26 punktów
  8. Czy ja dobrze widzę, że Jupiterius nie ma jeszcze tegorocznego wątku ?
    25 punktów
  9. Mijający rok niestety zaliczam życiowo do najgorszych i dobrze że już się kończy, ale podsumowanie astrofotograficzne już tak źle nie wygląda. 21 prac skończonych , około 515 godzin rejestracji, dwie prace poważnie zaawansowane ale niedokończone ( i raczej bez szans do końca roku ) Trzy polskie premiery. Jak co roku zapraszam do zamieszczania swoich zestawień w tym wątku, no chyba że ktoś ma potrzebę zaakcentowania swoich dokonań osobno.
    25 punktów
  10. "Idąc cmentarną aleją(FA) szukam Ciebie mój przyjacielu(wizual) Odszedłeś bo byłeś słaby(permanentne olewanie) jak suchy liść......" TSA "51" Każdy amator obserwacji astronomicznych, dobrze wie na czym polega "zerkanie" -patrzenie na obserwowany obiekt nie bezpośrednio, ale tuż obok niego. Temat był poruszany parę razy na forum, ale chciałem go przedstawić w bardziej rozbudowanej formie. RECEPTORY WZROKOWE. Receptory wzrokowe stanowią wyspecjalizowane neurony siatkówki oka, która składa się z czopków i pręcików. Pręciki są wrażliwsze na światło, niż czopki i są skupione bardziej na peryferiach, a nie w centralnej części oka ,gdzie ostrość jest największa.Jak pokazano na rysunku 1,gęstość pręcików wzrasta wraz z odległością kątową od osi oka, osiągając maksimum 18*do20* poza osią. Jeżeli skierujemy w to miejsce światło z obserwowanego obiektu(zerkanie),wykorzystamy pełną czułość pręcików, która daje nam zysk 4 lub więcej magnitudo, w stosunku do patrzenia bezpośredniego. Ceną jest jednak niższa rozdzielczość. W zasadzie każdy kierunek zerkania jest możliwy-z wyjątkiem jednego. rys.1 W LEWO CZY W PRAWO ? Jeżeli obserwator używający prawego oka ,przesunie je w lewo(w kierunku nosa),światło trafi na plamkę ślepą, gdzie nerw wzrokowy łączy się z okiem. Niezależnie od jasności źródła nic nie zobaczy. Lewo-oki obserwator, zerkając w prawo doświadczy tego samego efektu.Zasada jest prosta, niezależnie którego oka używamy, unikamy zerkania w kierunku nosa .Ale co z obserwacją dwuoczną (lornetki ,binonasadki)? Zerkając w tym samym kierunku, jedno oko będzie ustawione dobrze, ale w drugim światło trafi na plamkę ślepą. A inne kierunki ? W GÓRĘ CZY W DÓŁ ? Obszar siatkówki powyżej centrum widzenia, jest nieco mniej wrażliwy, podobnie obszar dolny, który jest do tego mniejszy. Z tego wynika ,że obserwując dwuocznie ,najlepiej jest zerkać do góry. BEZPOŚREDNIE WIDZENIE. Patrząc bezpośrednio, na wystarczająco jasny obiekt ,wykorzystywane są czopki, jednocześnie oko rozpoznaje resztę pola widzenia(zerkanie),gdzie pracują również pręciki.Gdyby tak nie było ,doświadczyli byśmy jedynie, ekstremalnego widzenia tunelowego-które występujące niekiedy w okularach z pozornym polem poniżej30*. RUCH I AKUMULACJA. Oko jest również bardzo wrażliwe, na subtelne zmiany jasności i ruch. To ostatnie wykorzystujemy w technice wykrywania słabych obiektów, poprzez poruszanie teleskopem. Poruszające się źródło ,łatwiej wykryć niż statyczne.Mało kto wie że nasze oczy mogą akumulować światło, podobnie jak klisza czy matryca, ale nie tak efektywnie. Dlatego tak istotny jest czas obserwacji ,poświęcony danemu obiektowi. W ciągu dnia, patrząc na jasne obiekty czas integracji oko-mózg, jest krótki i wynosi 1/30sekundy.W przypadku słabych źródeł światła, czas integracji znacznie się wydłuża i może trwać nawet 6 sekund! Stopień (lub prawdopodobieństwo)wykrycia można określić ilościowo, przez ułamek czasu, w którym obiekt jest rzeczywiście postrzegany, w porównaniu z całkowitym czasem obserwacji. Wartość 50% oznacza, że w ciągu minuty obserwacji ,obiekt był wykrywany(z losowymi przerwami) przez 30sekud. SKALA ZERKANIA Opracowane przez Ron Moralez-Sonoran Desert Observatory AV1 W pierwszej chwili ,obiekt może być widoczny zerkaniem, sporadycznie bezpośrednim widzeniem. Jeżeli obiekt został znaleziony zerkaniem, ale można go dostrzec, w sposób ciągły bezpośrednim widzeniem, nie kwalifikuje się do obiektów zerkania. AV2 Obiekt jest widoczny tylko zerkaniem, bez potrzeby poruszania teleskopem. AV3 Obiekt jest widoczny zerkaniem, ale tylko od czasu do czasu(pojawia się i znika). W tym przypadku widać go, przez ponad 50%czasu. AV4 Podobnie jak w przypadku AV3,ale widać tylko poniżej 50%czasu. AV5 Obiekt można zobaczyć tylko zerkaniem, po ciągłym obserwowaniu pola przez kilka minut lub dłużej. Taki poziom zerkania występuje zazwyczaj, gdy ktoś uważnie obserwuje pole przez dłuższy okres czasu. Może wystąpić w ciągu pierwszych 3do5minut,obserwacji . Na tym poziomie ważne jest żeby obserwator nie znał dokładnej lokalizacji obiektów, zwłaszcza takich o małej wielkości kątowej. Zaleca się zrobić szkic obiektu na tle pola i skonfrontować ze zdjęciem. PDF "Averted Vison Scale" SKALA ZERKANIA.pdf PS. od siebie dodałbym jeszcze AV6 -obiektu nie widać ale można go wykryć.W tym przypadku, jak już wielokrotnie pisałem, jedyną dokumentacją potwierdzającą lub zaprzeczającą detekcję obiektu, jest zrobienie szkicu na wydrukowanej mapce regionu obserwacji. DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ! POZDRAWIAM IREK!
    25 punktów
  11. Koleżanki i Koledzy, czy to możliwe że Saturnin został do tego stopnia zaniedbany, że nie zyskał własnego wątku mimo że można go już obserwować stosunkowo komfortowo jeśli chodzi o porę? To może ja zrucę coś od siebie na dobry początek. Podkręciłem trochę jasność księżyców - od lewej widać Tytana, Rheę, Dione (bardzo słabo, ale jak ktoś się przypatrzy to zobaczy) i Tetydę. Fotka wykonana Newtonem C8-N, zwanym przez co poniektórych Masakratorem Saturna - właśnie zabrałem się za testowanie go. Masakra może nie - ale uważam że całkiem ładnie żre ?
    25 punktów
  12. Tyle udało się dzisiaj zdobyć: pojedyncze zdjęcia z ED80+ND5+barlow 2x, Canon 60D, PIPP, Registax6, RawTherapee. Robione z filtrami UV/IR oraz pomarańczowym #21.
    25 punktów
  13. Cześć. Przeglądając fora astronomiczne widać mnóstwo pięknych zdjęć obiektów oraz ofert sprzedaży różnego rodzaju astro sprzętu. Niestety coraz rzadziej pojawiają się opisy wrażeń z obserwacji wizualnych. Od ponad roku śledzę większość wpisów na różnych forach i jak do tej pory materiału archiwalnego było na tyle dużo że jakoś tego nie zauważałem. Teraz po przeczytaniu "wszystkiego" zauważyłem że nowych wpisów w tej tematyce jest jak na lekarstwo. Mimo iż nie mam wielkiego doświadczenia a i pisarz że mnie żaden postanowiłem że będę skrobał chociażby dwa zdania z każdej obserwacji jaką przeprowadzę . Z pewnością dla wyjadaczy nie będą to żadne nowe obiekty (póki co gustuję raczej w klasykach DSO) , jednak chcę tym wątkiem zawalczyć o wizualna , tak by nie odszedł tak szybko w zapomnienie i nie przegrał rywalizacji z foto 😉 Drugi cel to zachęcić tych którzy mają dużo więcej do opowiedzenia o napisania żeby również podzielili się tutaj i w ten sposób podtrzymali "ledwie tlący się płomyczek wizualowych relacji". Niby czas nie najlepszy na taki start wszak nocy astronomicznej już nie ma , jednak wczoraj postanowiłem wykorzystać tę kilkadziesiąt minut w miarę ciemnego nieba aby wypróbować nowo zakupiony okular 8.8 mm. Ponieważ czasu mało nie chciało mi się ruszać z dala od domu i rozłożyłem 13 calowego ATM-owego Newtona na podjeździe przed domem. Niebo dodatkowo rozjaśnione łuną z nad Wrocławia więc o "fajerwerkach" nie mogło być mowy. Wg. Lightpolutionmap niebo to około 20.3 mag./arc sec a wg mnie jeszcze słabiej bo ostatnio sporo się zmieniło w okolicy. Na początek kalibracja szukacza na m57 i pierwsze wrażenie w 8.8. efekt fajny i to co zobaczyłem zwiastowało że wieczór a w zasadzie noc może być udana ( zacząłem obserwacje tuż przed północą ). Przeskoczyłem więc na Cygarko oraz Bodego ( która to parka były pierwszymi galaktykami jakie widziałem kiedykolwiek prze teleskop) i tutaj doznałem całkiem przyjemnych odczuć oglądając je w powiększeniu blisko x187. Poprzyglądałem się im w 6.7 mm oraz 14 mm i muszę przyznać że nigdy nie wyglądały tak ładnie tuż przed moim domem. Rozochocony przeskoczyłem na parkę NGC4490 i jej towarzyszkę NGC4485 (jakoś tak na tym etapie najbardziej upodobałem sobie parki oraz galaktyki oglądane od strony krawędzi). Tutaj również bardzo przyjemne wrażenia i nawet doszukać się można było lekkich struktur w tej większej. Poleciałem na chwilkę do M94 zahaczając po drodze NGC4625 i NGC4618 tylko po to by wycelować w kolejną klasyczną parkę... M51 z sąsiadką nie zrobiły większego wrażenia ( te galaktyki oglądałem wielokrotnie pod naprawdę ciemnym niebem) , jednak jak na to miejsce byłem zadowolony faktem iż dostrzegłem zarysy ramion. Jeszcze w pobliżu jest wydarzenie ostatnich tygodni czyli supernowa w M101, postanowiłem więc tam wycelować. M101 owszem była , coś tam w niej jasniało w dwóch miejscach (jedno to z pewnością gwiazda naszej galaktyki a drugie...pewności nie mam). Na koniec poszukiwania galaktyk skierowałem się w stronę smoka po to by zobaczyć "drzazgę" (wspominałem że lubię krawędziaki ?) - udało się. To jedyna tej nocy "nowa galaktyka". Niebo zaczęło jasnieć więc na koniec dawno nie widziany "ogryzek" (ależ był olbrzymi) i królowa gromad kulistych M13. Ależ to było zaskoczenie !!! Nie skłamię jak powiem że gromada którą widziałem ze sto razy wcześniej, wczoraj prezentowała się najpiękniej.... CDN p.s. Przepraszam za wszystkie błędy.Piszę na telefonie a to sztuka nie łatwa. Kolejna obserwacją pewnie już w sierpniu mam nadzieję już pod ciemnym lubuskim niebem
    23 punktów
  14. Obiektu nie trzeba specjalnie przedstawiać. Jest to moje drugie zdjęcie przedstawione w filtrach Ha, O i S. Dziękuję Tomkowi Zwolińskiemu za wspaniały artykuł w Astronomii oraz materiałom kolegi Herbert West z sąsiedniego forum. To dzięki tym materiałom udało mi się obrobić to zdjęcie. wiem, że jeszcze dużo jest przede mną. Ha 80 x 300 s, OIII 34 x 300 s, SII 21 x 300 s, Takahashi 106 na neq6, kamera GHY 163
    23 punktów
  15. Odkąd zacząłem się interesować astrofotografią czyli od roku 2015 jednym z moich marzeń stało się sfotografowanie zorzy polarnej (na żywo zorzę widziałem w 2012 roku). Obserwowałem alarmy zorzowe i w przypadkach dużego prawdopodobieństwa starałem się zawsze wyjechać za miasto z aparatem. Sytuacji nie pomaga fakt, że mieszkam w centralnej Polsce i możliwość zobaczenia/sfotografowania zorzy graniczy z cudem. W te wakacje (18.08) prognozy zorzy były bardzo obiecujące, wybrałem się więc na spotkanie organizowane przez uczestników facebookowej grupy "Gapię się w niebo nocą" w okolicach Warszawy. Tym razem prognozy sprawdziły się i pomimo, że zorza nie była widoczna gołym okiem to na zdjęciach udało się ją zarejestrować. To były moje pierwsze zdjęcia zorzy. Wracając zadowolony do domu nie przypuszczałem nawet, że trzy miesiące później dane mi będzie fotografować to piękne zjawisko w zorzowym raju jakim jest Islandia. Na początku listopada trafiła się okazja dołączenia do wyprawy fotograficznej "Szlakiem Zórz" organizowanej przez Michała Kałużnego jednego z najlepszych astrofotografów w Polsce (jak ktoś nie zna Michała to polecam jego stronę http://astrofotografia.pl/ ). Drugą organizatorką była mieszkająca od 15 lat na Islandii Wioleta Górecka. Wioleta jest przewodniczką zorzową oraz świetną fotografką. Jeśli ktoś ma przyszłoroczny kalendarz astronomiczny z Gazety Wyborczej to Wioleta jest na okładce 🙂. Michała już znałem z warsztatów astrofotograficznych "Szlakiem Gwiazd", więc nie musiałem się długo zastanawiać nad decyzją. I takim oto sposobem jedno z moich marzeń miało stać się rzeczywistością. Czas pozostały do wylotu czyli do poniedziałku 21 listopada upłynął pod znakiem dokształcania się z wiedzy o Islandii oraz kompletowania sprzętu. Jeśli chodzi o sprzęt to po konsultacjach stanęło na dwóch aparatach Nikona D810 oraz D750. Do tego miałem obiektywy Sigma Art 16mm, Sigma Art 20mm, Sigma Art 50mm, Sigma Art 105mm, Sigma 60-600mm. Część obiektywów można było wypożyczyć od Sigma Foto Polska, która była partnerem technicznym. Na zorze były przeznaczone 16 i 20mm. Pozostałe brałem z myślą bardziej o krajobrazach i ewentualnie jakby nie było zorzy o złapanie islandzkiego Oriona (zabrałem też SWSA). Do tego dwa statywy, po dwie baterie na aparat, wężyki spustowe, całą masę kabli..........., czyli podobnie jak na porządną sesję w terenie. Zapakowanie całego tego sprzętu do samolotu nie jest wcale prostą sprawą. Cały delikatny sprzęt czyli aparaty, obiektywy i SWSA trafiły do bagażu podręcznego. Statywy ze względu na rozmiary i wagę zapakowałem do rejestrowanego. Trafił tam też nowy pręt z przeciwwagą od SWSA. Poprzedni zabrałem w wakacje do podręcznego i został skonfiskowany jako narzędzie niebezpieczne 😞 . Muszę napisać, że do odprawy podchodziłem z duszą na ramieniu bo waga i rozmiary mojego bagażu były "trochę" ponad normę. Nareszcie nadszedł dzień wylotu. Wylatywaliśmy z lotniska Okęcie w Warszawie około godziny 23. Lot miał trwać około 4 godzin a celem było lotnisko w Keflaviku ok. 50km od Reykjaviku. Na szczęście bagaże przeszły kontrole bez problemów. Razem ze mną lecieli pozostali uczestnicy wyprawy (3 osoby) oraz organizator i przewodnik Michał Kałużny, który powiedział nam, żebyśmy mieli aparaty pod ręką, bo może się uda ustrzelić pierwsze zorze przez okna samolotu. Zrobienie zdjęcia nocnego aparatem na czasie naświetlania rzędu 1-2s przez okno samolotu to gimnastyka wyższego rzędu 🙂 . Ze względu na światło odbijające się od szyb trzeba zasłonić praktycznie całe okienko a trzeba to zrobić jedną ręką, bo w drugiej trzyma się aparat 🙂 . Do tej pory mam uśmiech na twarzy jak przypominam sobie jak to wyglądało. No więc po mniej więcej dwóch godzinach lotu w zrobionych fotkach można już było zauważyć kolor zielony. Z każdą minutą koloru było więcej i ostatecznie zorzę spokojnie można było obserwować naocznie. Po wylądowaniu na lotnisku czekała na nas Wioleta. Zabrała nas do oddalonego o około 150km domku, który był naszą bazą wypadową przez kolejne dni. Po drodze przez okna samochodu podziwialiśmy wspaniałe, ciemne, islandzkie niebo. Zorza, którą było widać prawie cały czas jawiła się jako delikatne, jasne pojaśnienie horyzontu. Przypominała trochę łunę od miasta, tylko kolor miała biały. Po dojechaniu do bazy pomimo zmęczenia postanowiłem odejść kawałek od latarni i strzelić kilka fotek. W końcu po to tu przyjechałem. Jak widać na poniższych zdjęciach zorza była dość słaba (oczywiście jak na standardy islandzkie), bez struktur i słupów, Cieszyła jednak tak bardzo, że ciężko było usnąć tej nocy. No... w sumie to była już godzina 6 rano, ale wschód Słońca był około 10.15, więc w sumie to była jeszcze noc. Na tym zakończę część pierwszą. Postaram się przez kilka następnych dni streścić pozostałą część wyprawy. Najtrudniej było zacząć.
    23 punktów
  16. XXV zlot w Zatomiu był wspaniałym odrodzeniem po parszywych czasach. Zatom 20-23.04.2023 GSO 8" Dob Zdjęcia astro: Aladin DSS2 Zdjęcia dzienne: swoje i wybór z relacji zlotowych na FA Jechaliśmy do Zatomia jeszcze przez kałuże po deszczu, ale od czwartku do niedzieli mieliśmy wspaniałą pogodę. Chmury się pojawiały, ale niegroźne i wytapiające się wieczorem. Nie było też unoszących się mgieł, a wilgoć była niewielka - ani razu nie użyliśmy suszarki. Noce były ciepłe, więc komfort obserwacji mieliśmy zapewniony. Pokój "poznański" tym razem był zapełniony w 120%. Oprócz stałej ekipy gościliśmy @stan67 i @Paweł Sz. . W piątek zrobiliśmy sobie krótki spacer na wzgórza Konotop, a resztę dnia spędziliśmy na obserwacjach Słońca w H-alfa w Luncie @Charon_X i w lornecie 100mm @stan67 z etalonami. Widoki nie do opisania. Jeszcze w czwartek w Luncie widać było ogromną protuberancję, która oddzieliła się już od Słońca i leciała w przestrzeń dwiema smugami. W piątek królowało bino z etalonami, a kaptur @Thomas świetnie zapracował odcinając boczne światło podczas obserwacji szczegółów pasma H-alfa. W sobotę byliśmy na długim spacerze (pętla ponad 12 km) przez Jezioro Krzywe Północne (torfowisko Konotop), nad którym wypatrzyliśmy krążącego błotniaka stawowego, Jezioro Piaseczno z krystalicznie czystą wodą, i Jezioro Rakowe. Nie planowaliśmy tak długiej trasy, a sporą jej część przeszliśmy na dziko, więc od razu po powrocie zahaczyliśmy o obiad w Potrawach. Pierwsza noc obserwacyjna zaczęła się przechodzącym zachmurzeniem. Druga przywitała nas cirrusami, które też w końcu przeszły i udało się jeszcze złapać sierp Księżyca w fazie 3%. Trzecia noc była czysta, pozwoliła nam na podziwianie młodego Księżyca (8%) przy Plejadach i, wyżej na niebie, Wenus. Niektórzy złapali też z GoTo Merkurego, który wisiał bardzo nisko nad horyzontem i był bardzo słaby, ale pokazał jeszcze malutki sierp. Mi niestety nie udało się go ręcznie namierzyć Dobsonem. Oczywiście na tak ciemnym niebie (nie przeszkadzały nam nawet latarnie Zatomia) znane obiekty pokazują zupełnie nowe oblicze. Nieregularności w M82 czy ramiona spiralne w M51 to pod tym niebem banały, które po prostu widać bez bólu oka. Dla mnie pierwszym ostrzeżeniem był widok NGC 188, która nie była poświatą z wyskakującymi zerkaniem pojedynczymi gwiazdkami. Była rasową gromadą, rozbitym mrowiem gwiazd. To była zapowiedź zatomskiej masakry ciemnym niebem. Ten zlot zgromadził wielu wizualowców, a przekrój sprzętowy był ogromny. Od małych, przez średnie i duże lornetki, bino kątowe, po duże SCT i Dobsony. Dawno na placu obserwacyjnym nie było takiej frekwencji. Szkoda tylko, że ekrany laptopów astrofoto waliły po oczach i trzeba było się przed nimi chować. Reżim nocny w samej Pyrlandii był przestrzegany, światła w pokojach były wyłączone lub przyćmione, więc dało się z powodzeniem obserwować nawet z podwórka, a północno-wschodnie niebo nad Pyrlandią było ciemne. Poniżej wymienię tylko kilka obiektów, które padły na tym zlocie, a w 8" na naszej miejscówce pod Poznaniem są ekstremalnie trudne lub po prostu niewidoczne. Oprócz tego, system rozwaliły widoki w lornecie 100mm @stan67 z różnymi parkami okularów, w tym z Ethosami. Szerokie pola z efektem 3D po prostu wgniatały w grunt i bezlitośnie miażdżyły wszelkie wspomnienia "wspaniałych widoków", które znaliśmy do tej pory. Nieco innym doznaniem były widoki z Dobsa Flex 14" na GoTo. Udało się namierzyć kilka perełek i nie spaść ze stołka. Dla mnie najlepszym widokiem był Wieloryb (NGC 4631) z Wielorybiątkiem (NGC 4627) i Kijem Hokejowym (NGC 4656) z wyraźnie widocznym złamaniem i różnicą jasności "rączki". Pierwszym moim urobkiem, o którym warto wspomnieć, jest parka galaktyk w Rysiu: NGC 2537 (Łapa Niedźwiedzia / 11,7mag / Sb 12,6mag) i wąska IC 2233 (12,6mag / Sb 13,3mag). O ile ta pierwsza jest łatwa i wyraźna (spora i owalna), o tyle IC jest piekielnie trudna. Tym razem, ku mojemu zaskoczeniu, bez problemu udało mi się dostrzec zerkaniem jej delikatną, wąską smużkę bardzo blisko gwiazdki 10mag. Samo dojście do tej parki nie jest proste, ale sama okolica i ich położenie są bardzo charakterystyczne. NGC leży przy gwiazdce 11mag tworzącej trójkąt z gwiazdami 8 i 9 mag, a IC leży przy gwiazdce, która z drugą gwiazdką 10mag tworzy odcinek niemal równoległy do boku tamtego trójkąta. Oczywiście IC była w okularze krótsza niż na zdjęciu. Widziałem jedynie jej najjaśniejszą część centralną. Obie mieszczą się w polu widzenia Morfeusza 12,5mm. IC 2574 (10,4mag / Sb 14,8mag) - bardzo rozległa i słaba galaktyka karłowata w Wielkiej Niedźwiedzicy. Widoczna tylko w okularze 17,5mm, bardzo słaba smużka między trójkątem prostokątnym a gwiazdą podwójną. NGC 4236 (9,6mag / Sb 15,0mag) - kolejna bardzo duża, rozległa i słaba galaktyka, tym razem w Smoku. Widoczna na wprost jako podłużna smuga blisko i wzdłuż łańcuszka z gwiazd 8-11 mag. Ciągnie się od gwiazdki, bardzo długa, słaba powierzchniowo, ale bardzo wyraźnie widoczna w 17,5mm. Będąc w tej okolicy przesunąłem się do Smoczego Trio. Największa NGC 5985 (11,1mag / Sb 14,0mag) i NGC 5982 z widocznym zagęszczeniem (11,1mag / Sb 12,9mag) są łatwe, ale wąska NGC 5981 (13,0mag / Sb 13,1mag) to już wyzwanie. Nigdy jej nie wypatrzyłem w 8", a tej nocy była widoczna zerkaniem, i to dość wyraźnie, jak na swój rozmiar i jasność. Czasami wyskakiwała też przy patrzeniu na wprost. Wąska smużka skierowana ku gwiazdce 11mag. Wszystkie mieszczą się w polu widzenia Morfeusza 17,5mm. Na koniec wspomnę o dwóch kulistych, które nie są szczególnie trudne, ale tak różne, że zawsze warto na nie spojrzeć. NGC 5466 w Wolarzu, rozległa i słaba powierzchniowo, oraz NGC 2419 w Rysiu, mała i jasna, tworząca łańcuszek z dwiema gwiazdkami. Dzięki @Panasmaras miałem okazję sprawdzić, jak pracuje w 8" f/5,9 stary okular Meade SWA 40mm. Ku mojemu zaskoczeniu okular pokazał bardzo dobre obrazy, bez rażących "kalafiorów", o świetnej transmisji i kontraście. Słaba kulista NGC 5053 była widoczna w nim jako całkiem wyraźna okrągła poświata. Czekam na niebo letnie z mgławicami i bogatymi polami gwiezdnymi. Po sprawdzeniu w sieci, nie jest to klasyczny Erfle, a bardziej złożona konstrukcja. Powiem szczerze, że żal mi było wyjeżdżać z Zatomia w niedzielę zaraz po śniadaniu, ale są w życiu inne obowiązki. Już nie mogę się doczekać zlotu jesiennego. Może w końcu uda się wskrzesić spływ Korytnicą? Źródło: http://www.astronoce.pl/obserwacje.php?id=279
    23 punktów
  17. SNR G182.4+4.3 została wykryta za pomocą 100-metrowego teleskopu Effelsberga w paśmie radiowym 1400, 2675, 4850 i 10 450 MHz przez Kothesa, Fürsta i Reicha (1998). Znalazłem w internecie dwa bardzo kiepskie zdjęcia tego obiektu, a moje jest jedynym pokazującym SNR w otoczeniu gwiazd RGB. Jest to niezwykle słaba struktura, widoczna w paśmie Ha, wymagająca bardzo długiej i cierpliwej rejestracji i obróbki. Podejmę jeszcze próbę rejestracji w paśmie OIII jak pozwoli na to pogoda. Jak na razie zarejestrowałem 20 godzin (60x1200) sekund Ha w bin 1 i 12x300 sekund RGB dla gwiazd. Setup: Officina Stellare Veloce RH200, ATIK One 6.0 na ASA DDM 60. Filtr ASHA 6nm, LRGB Baader Planetarium. Niebo Bortle 5. Fokuser FLI Atlas. Bez guidingu. Z Warszawy . Wrzesień-grudzień 2022. Opis:
    23 punktów
  18. Rano Słońce może widziałem przez dwie minuty, o 11:00 deszcze i chmury, ale aplikacja Pogoda&Radar dla Katowic pokazywała okienko od 12:00. Wiadomo jak to z okienkami bywa - czasem są czasem ich nie ma. Była chwila zwątpienia, niemniej jednak spakowałem lornetki i w drogą. Jak się okazało tym razem aplikacja się nie pomyliła i mogłem cieszyć się fazą maksymalną i końcową tego wspaniałego zjawiska 🙂 Chmury nieraz psuły zabawę, ale i dodawały klimatu 🙂 Poniżej 3 fotki cyknięte przez telefon i 15x70.
    23 punktów
  19. @polaris już się z Wami podzielił swoją opowieścią z jedynej pogodnej nocy XXIV zatomskiego zlotu, teraz kolej na historię z mojej perspektywy. 🙂 Dla mnie obserwacje zaczęły się od przelotu ISS tuż przed 20, choć po tym zdarzeniu jeszcze przez jakiś czas przeglądałam Interstellarum w poszukiwaniu ciekawych obiektów do obserwacji i gromadziłam ostatnie pokłady ciepła przed wyjściem na zewnątrz, które nastąpiło ok. 20:30. W pierwszej chwili zobaczyłam ciemność. Stojąc przed drzwiami Pyry 2, dostrzegałam jedynie majaczenie najjaśniejszych obiektów obecnych w tamtym momencie na niebie. Wega, Deneb, Altair. Saturn. Jowisz po spojrzeniu w lewo. Jedno mrugnięcie, drugie i trzecie. Źrenice rozszerzają się, rodopsyna w światłoczułych komórkach moich oczu zaczyna się regenerować. Kolejne mrugnięcie i nagle wszystko staje się jaśniejsze. Pojedyncze wcześniej punkty światła mnożą się i zwielokrotniają swój blask, a niebo zostaje przedzielone mleczną smugą, która z każdym kolejnym mrugnięciem staje się bardziej postrzępiona, niczym fraktal w coraz to kolejnych iteracjach. Z Filipem bierzemy lornetę i udajemy się na pole obserwacyjne. Idziemy przez nową furtkę, mijamy nowy płot i ustawiamy się w nowym dla nas miejscu, bo nie jak zwykle koło Virusa, ale tam, gdzie urzędują inni wizualowcy – przy GSO 8” Polarisa. Chwytam dwururkę, żeby wycelować w jakiś obiekt, i w tym momencie już wiem, że nici z planowania, nici z jakiejkolwiek listy obserwacyjnej – APM 25x100 mam od 4 lat, ale pierwszy raz jestem z nią pod tak ciemnym niebem, które przyprawia o szaleństwo i żądzę zobaczenia wszystkiego naraz. Z trudem powstrzymuję się od bezładnego przeczesywania firmamentu. Zamiast tego zaczynam od okolic Strzelca i powoli wspinam się wzdłuż Galaktyki, zatrzymując się na co ciekawszych celach, by pokazać je Filipowi. Mijamy wyraźnie zarysowaną M17, trochę mniej kształtną M16, podziwiamy wachlarzowatą M11 otoczoną świtą Barnardów, a ja stwierdzam, że w tej okolicy przydałaby się lornetka o trochę szerszym polu widzenia. Przesuwam się do Altaira, od którego odbijam do chyba najklasyczniejszej ciemnotki – „E” Barnarda kłębiącego się atramentową czernią. Filip przyzwyczajony do wypatrywania pojaśnień wśród gwiazd, a nie ich przeciwieństw, nie od razu dostrzega o co chodzi z tymi obiektami, ale charakterystyczne „E” dostrzega dosyć szybko. Potem wszystko jest już bardziej chaotyczne. Filip co jakiś czas zagląda do Virusa zobaczyć jak mu idzie focenie, ja czasem zerkam co tam namierzył Polaris. Marcin pokazuje mi chociażby bardzo stare gromady otwarte pokroju NGC 188 czy NGC 6791, na które w zasadzie do tej pory nie zwracałam uwagi w atlasach i których nigdy wcześniej nie próbowałam nawet wyzerkać! W jego teleskopie oglądamy też Amerykę Północną i Pelikana – to chyba moje pierwsze obserwacje tych obiektów z filtrem UHC. Szare amerykańskie cielsko wyraźnie odcina się od otoczenia, szczególnie w rejonie Zatoki Meksykańskiej, a przesuwanie pola widzenia uświadamia jak rozległy jest to obiekt. Do tego samego rejonu podchodzę zaraz też z lornetą, choć w zenicie nie jest łatwo – przerazilibyście się, widząc w jakiej pozycji go obserwuję. Zdecydowanie mniej akrobatyki wymaga za to chociażby Veil, którego części wschodnią i zachodnią bez problemu rejestruję w dwururce. Więcej szczegółów tego kompleksu dostarcza zestaw Polarisa ukazujący też oczywiście Trójkąt Pickeringa. Lornetą kontynuuję wędrówkę wzdłuż Mlecznej Drogi. Niesamowicie urzekają mnie M71 i M27, zwłaszcza ta druga pięknie ukazuje klepsydrowaty kształt skąpany w delikatnym halo i zanurzony w mrowiu gwiazd, do tego krawędzie samego ogryzka wydają się być odrobinę jaśniejsze, co nadaje połysku całemu obiektowi, sprawia, że zyskuje więcej głębi, staje się bardziej świetlisty. Nie jestem pewna czy wiecie co mam na myśli, ale wrażenie podobnego efektu mam często w przypadku M57 oglądanej w niedużych teleskopowych powiększeniach. Dla porównania zaraz zerkamy też na Hantle w 8” i Filip stwierdza, że zdecydowanie woli ten widok, z czym absolutnie się nie zgadzam i wracam do podziwiania ogryzka zawieszonego pośród gwiazd Liska w mojej APM. Kierując się dalej ku bardziej jesiennym częściom Galaktyki mijam Chichoty, których lornetowy urok wszyscy po kolei podziwiamy, wędruję po gromadach Kasjopei, odbijam ku galaktykom Andromedy i Trójkąta. Ktoś mnie woła. To Polaris i Acidtea zasadzili się na planety i zachwycają się ich obrazami. Na polu obserwacyjnym zrobiło się trochę mglisto, ale seeing jest świetny. Uran jawi się jako maleńka tarczka o turkusowym zabarwieniu. Saturn jest tak ostry, że nie potrafię tego chyba dobrze ubrać w słowa. Pociemnienia na tarczy, przerwa Cassiniego, w dodatku jestem przekonana, że widzę nie tylko cień planety na pierścieniach, ale też cień pierścieni na planecie. Spokój bijący od tego widoku rozbraja, to coś niezapomnianego. Najlepszy Saturn w moim życiu, serio! A to jeszcze nie koniec, bo przecież na niebie jest jeszcze Jowisz. W swojej relacji Polaris wspomina o moich opisach barw tej planety, oto i one: Nawiasem mówiąc, w notatniku obok opisu zrobiłam jeszcze taki minirysunek ukazujący rozłożenie tego wszystkiego na tarczy, dodam jeszcze, że księżyce Galileuszowe bardzo ciekawie ułożyły się po jednej stronie planety na kształt takiej jakby fali. W tym momencie zrobiliśmy sobie z Filipem krótką przerwę na dogrzanie się w Pyrlandii, podczas której nie tylko zjedliśmy po rozgrzewającej zupce chińskiej, ale też przede wszystkim byliśmy świadkami droczących i przegadujących się ze sobą w przezabawny sposób @qbanosa, @kenny'ego i @dariusa. 😄 W tym czasie udało mi się też spisać w notesie to, co do tej pory się wydarzyło. Ok. 1:00 wracamy na pole obserwacyjne i od razu wita nas Polaris zachwycający się Marsem. Widok planety jest faktycznie nieziemski, ale nie tylko on, bo oto seeing, który wcześniej określiłam mianem świetnego, teraz stał się po prostu rewelacyjny, choć mam wrażenie, że to określenie i tak za słabo opisuje to, czego doświadczyliśmy. No bo czy to Mars, czy to Jowisz, planeta wyglądała jak z obrazka, nieruchoma, spokojna. Absolutny brak drgań. Jak gdyby ktoś wyświetlił szkic (w przypadku Jowisza) lub zdjęcie (w przypadku Marsa). Czerwona Planeta w 200x była bardzo duża w moim odczuciu, pięknie ukazywała fazę i różnice w albedo różnych fragmentów swojej powierzchni. To chyba najlepszy Mars jakiego widziałam. Jakieś dwie godziny po najlepszym Saturnie w moim życiu. No nieźle! Co do Jowisza, to może i WCP zakończyła już swój tranzyt po jego tarczy, ale widok wciąż był urzekający. Moją uwagę znowu szczególnie zwróciły kolory: Po tym widoku Filip stwierdził, ze zwija się do spania i ciepła, a my z Polarisem niemal równocześnie pomyśleliśmy o Helixie. O ile Marcin stwierdził, że nic nie widzi ani u siebie, ani u mnie, o tyle mi wydawało się, że przy ruszaniu lornetą jest tam jakieś słabe pojaśnienie. Na tym etapie nocy wilgoć była już wszędzie, zamglenie się zagęściło, ale seeing nie odpuszczał, więc Polaris wziął się za gwiazdy podwójne, o których możecie przeczytać w tego relacji. Ja dodam tylko, że wszystkie były idealnie rozdzielone. Potem przewinęło się trochę zimowych gromad pokroju NGC 1664 i NGC 1582, ja zaś zobaczyłam Mgławicę Merope chyba wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej – w oczywisty sposób rozwijała swój wachlarzykowaty kształt od gwiazdy-imienniczki ku ciemnemu otoczeniu. Zahaczyłam jeszcze o M81 i M82, a na koniec skierowałam się ku zimowemu myśliwemu i uchwyciłam koniunkcję M42 z gałęziami świerku i szyszkami – to był naprawdę ciekawy kadr. Po przywitaniu się z Orionem przystąpiliśmy do zwijania sprzętu – wilgoć nie tylko była coraz bardziej uciążliwa, ale zaczęła wręcz powoli zamarzać, do tego niebo coraz bardziej zasnuwało się cienką chmurną kurtyną psującą widoczność. Pokontemplowaliśmy jeszcze tylko dźwięki windowsowych errorów dochodzących z jednego z pobliskich setupów fociarzy i zgarnęliśmy się do Pyrlandii. Było ok. 3:00. Spisałam w notatniku drugą część obserwacji, pogadałam z Dariusem i wyskoczyłam jeszcze na chwilę na pole obserwacyjne zerknąć co tam u @Virusa, ale było już tak zimno, że szybko wróciłam do pokoju. Na odchodne zrobiłam jeszcze tylko zdjęcie telefonem sprzed Pyrlandii. Ah, dobrze było zobaczyć takie niebo pierwszy raz od dwóch lat. I aż tak dobry seeing pierwszy raz w życiu.
    23 punktów
  20. Flaczki Welona - jednak ta mgławica jest tak wielka, albo raczej powstała tak dawno, że musiałem ją mozaikować z dwóch kadrów, a i tak końcówki farfocli i najbardziej zewnętrzne części wciąż jeszcze postanowiły wylądować poza kadrem. Dwa panele po 4 godziny naświetlania każdy - tak ze trzy razy więcej powinno pomóc wydobyć lepiej niektóre strukturki. No ale tak jest zawsze w naszym fachu ? Tecnosky 90/540 Owl, 0.8x FF/FR, iOptron CEM26, QHY268M, Ha 2x4h. Niebo podmiejskie, przejrzystość średnia-dobra, Bortle 6, 2022.06.28-07.03
    23 punktów
  21. Cześć, znowu mam przyjemność otwierać kolejny zlot FA w Zatomiu 😁 Przywieźcie ze sobą bezchmurne niebo bo atmosfera na pewno będzie 👍 Aha, uważajcie na poukrywanych w różnych dziwnych miejscach Janosików z suszarkami, bo było ich na prawdę sporo po drodze Także nie popędzajcie zbytnio swoich rydwanów.
    22 punktów
  22. Cześć. Obiekt znany ale wczesny jak na kwiecień. Testowanie asi air plus wyszło na plus 🙂 Około 14 h po 300 sec zbierane asi 294 MC pro z filtrem l'extreme gain 0 pod zatomskim niebem. WO GT IV na i optron cem 26 Obróbka no cóż, pierwsze duże koty za płoty z pixem.. Pewnie można więcej. Miałem problem z poprzecznymi paskami, których klatki kalibracyjne nie usunęły do końca. Pozdrawiam, Stefan
    22 punktów
  23. W poniedziałek nad ranem przypadkowo trafiłem na częściowe zakrycie Ganimedesa przez tarczę Jowisza. A że trafiły się wyjątkowe warunki, mogłem obserwować Taurusem 300/1500 z powiększeniami dochodzącymi do 625 (Vixen HR 2.4) i po raz pierwszy spróbowałem skupić się na samym Ganimedesie. No i ku mojemu zaskoczeniu było pięknie widać jego tarczę, nawet jak była sporo zasłonięta przez Jowisza, pewnie w dużej mierze dzięki pociemnieniu brzegowemu dające ciemniejsze tło. Podczas obserwacji zrobiłem zrzutkę ekranu ze SkySafari wtedy, kiedy jeszcze wyraźnie widziałem kawałeczek tarczy Ganimedesa. Po ustawieniu takiego samego czasu, wykadrowaniu i bez czerwonych filtrów (podczas obserwacji na telefonie mam włączony Twilight), Ganimedes wystawał mniej więcej tyle: Także przyglądnąłem się, jaką przerwę pomiędzy tarczami Ganimedesa i Jowisza jestem w stanie wyraźnie zobaczyć i wtedy też zrobiłem zrzut ekranu. Wyglądało to wtedy mniej więcej tak: Tarcza Ganimedesa była okrąglutka, tylko nieznacznie falowała. Nie mogę jednak powiedzieć, że widziałem na niej jakieś szczegóły. Co ciekawe, w źrenicy 0.5 mm Ganimedes wydawał mi się wciąż bardzo jasny, może nawet za jasny na wypatrywanie na nim jakichś szczegółów. Podczas tych obserwacji pole widzenia było 4’, tak że Jowisz (≈ 45”) zajmował prawie 1/5 pola w okularze. Do takich obserwacji musiałem wyregulować napęd platformy dokładniej niż zwykle. Ale największa jazda była z ustawieniem ostrości: wystarczyło jakieś 1/8 obrotu gałki na przekładni 1/10 wyciągu żeby przejechać od - do całkowitego rozogniskowania. Seeing testowałem rozdzielając składniki 36 Andromedae o separacji 1.2”, często ze sporym zapasem. Ganimedes ma średnicę kątową 1.7”. Bardzo ciekawe jest to, że kawałek Ganimedesa wystający z za tarczy Jowisza i przerwa pomiędzy obiema tarczami na powyższych zrzutkach ekranu stanowią pewnie jakieś 1/5 - 1/4 średnicy Ganimedesa, czyli nie więcej niż 0.4”. Dwie noce wcześniej też obserwowałem Tuarusem i seeing przy domu był nawet lepszy. W podobnych powiększeniach mogłem cieszyć się wyjątkowymi obrazami Księżyca, planet i jasnych planetarek.
    22 punktów
  24. Dzisiejszy, godzina 2:00- 2:30. CC 8" + ASI462MC, ogniskowa 3100 mm Filtry: UV/IR cut PiPP => AS3! => AstroSurface => PS 10 x 20% z 5.000 klatek na obrót Jowisza, 20% z 5.000 klatek plus resize 300% na tarczę Ganimedesa 3 x 20% z 5.000 klatek, Jowisz w towarzystwie Europy, Io i Ganimedesa.
    22 punktów
  25. Cześć! Chciałabym się z Wami dzisiaj podzielić ważną dla mnie rocznicą, swego rodzaju osobistym świętem - dziś mija dokładnie 10 lat, odkąd zaczęłam notować swoje obserwacje astronomiczne. Miałam wtedy 14 lat. 🙂 Niebo zdarzało mi się obserwować już trochę wcześniej, ale to 22 lipca 2013 roku, zasiadając kolejną nocą do obserwacji Księżyca, coś mnie tknęło - wzięłam kartkę z drukarki i ołówkiem zanotowałam szybko swoje myśli, a rysując obok Księżyc, wykonałam swoje pierwsze szkice astronomiczne. Kolejnego dnia znalazłam jakiś zeszyt w szafce i postanowiłam, że to będzie notes na moje astronomiczne notatki. Na początku z regularnością notowania obserwacji bywało różnie, zwłaszcza, gdy decydowałam się na obserwacje z pola, a nie z okna. Zawsze jednak zapisywałam te obserwacje, nawet po czasie kilku dni czy tygodnia, aż wreszcie wyrobił mi się nawyk. Teraz nie wyobrażam sobie sesji obserwacyjnej bez zeszytu, w którym staram się na bierząco notować to co widzę. Jedynie na zlotach czy obserwacjach z kimś innym może pojawić się kilkugodzinne opóźnienie w tworzeniu zapisków, choć nie jest to regułą. W tym roku skończyło się miejsce w moim pierwszym zeszycie i tak się złożyło, że w nowym notatniku pierwszymi obserwacjami są te zatomskie - z XXV Zlotu. Muszę przyznać, że te moje notatki, w parze ze szkicami, są najcenniejszą rzeczą, jaką mam. Nie wiem co bym zrobiła w razie ich utraty. W tych niepozornych zapiskach zawarta jest ogromna część mnie, mnóstwo wspomnień i emocji - z odkrywania tej pasji i doskonalenia się w niej, poznawania nowych instrumentów, przeżywania pięknych chwil - pierwszych obserwacji teleskopowych planet, pierwszej zobaczonej komety czy kolejnych obiektów głębokiego nieba, meteorów, obłoków srebrzystych, zarejestrowania się na Forum, udziału w moim pierwszym (i wszystkich kolejnych) zlotach. Decyzja o wzięciu kartki i zanotowaniu tych kilku zdań, którą podjęłam tamtej nocy, była jedną z najlepszych w moim życiu. Ciekawa jestem co przyniesie mi kolejne 10 lat. Do tej pory zobaczyłam kilkaset obiektów głębokiego nieba, w tym oczywiście wszystkie z katalogu Messiera, a także dość sporo różnych zjawisk - m.in. dzięki C/2020 F3 (NEOWISE) w jakiś sposób udało mi się nadrobić to, że urodziłam się już po tych wszystkich wielkich kometach XX stulecia. Co prawda przez moje ręce nie przewinęło się zbyt wiele instrumentów (raptem 2 teleskopy i 5 lornetek), ale dzięki Wam mogłam spojrzeć wgłąb Wszechświata przez znacznie większą ich liczbę, zaczynając na niewielkich lornetkach i kończąc na 20-calowym teleskopie. Może w ciągu następnej dekady zobaczę wreszcie zorzę polarną (na którą nieudane polowania również mam zanotowane), całkowite zaćmienie słońca, a może wreszcie będę miała szansę sięgnąć dalej ku niebu południowemu i odkryć jego skarby. Mam nadzieję, że za te 10 lat będę mogła się z Wami w podobny sposób podzielić swoimi doświadczeniami.
    22 punktów
  26. 22 punktów
  27. Przedstawiam Wam widok na drogę mleczną nad Łapszanką w palecie HaRGB😀😀😀. Muszę powiedzieć, że ten widok z początkiem roku staje się dla mnie nawykiem 😀😀😀. Pomimo fatalnej wręcz pogody w ostatnim czasie udało się znaleźć na początku marca dobry moment pomiędzy chmurami a zachodzącym księżycem. Podobnie jak w zeszłym roku prawie 2 godziny jazdy w jedną stronę w środku nocy, 40 minut na przygotowanie sprzętu i 40 minut na uwiecznienie tego widoku przy minus 12 stopniach na zewnątrz❄️❄️❄️. Potem oczywiście kolejne 2 godziny do domu żeby rozpocząć prace około 9.00 rano😀😀😀. To moje pierwsze zdjęcie Drogi Mlecznej w tym roku, tak więc sezon fotografowania Drogi Mlecznej uważam za otwarty💫💫💫. Tym razem udało się również poeksperymentować z nowym filtrem wąskopasmowym, który pomógł mi wyciągnąć znacznie wiecej sygnału wodorowego🪐🪐🪐, szczególnie widoczne na Zeta Ophiuchi. Choć zabawy z obróbką też było co nie miara to efekt końcowy kompensuje wszystkie niedogodności😀😀😀. Mam nadzieje że Wam również się spodoba 😀😀😀 Pozdrowienia dla Wszystkich😀😀😀 Zdjęcie zrobione Canonem 6D mod, Samyang 24 f1.4 (f2.8 niebo)/(f8.0 pierwszy plan ), prowadzenie SWSA.
    22 punktów
  28. 22 punktów
  29. U mnie w tym roku dość skromnie i monotematycznie :) Do tej pory miałem 28 (udanych) sesji ze Słońcem. Czyli mniej niż w zeszłym roku... Latem miałem dużo na głowie i przez 3 miesiące nawet nie wystawiłem teleskopu. Robiłem foty 17 lipca, a później dopiero 7 października. Może przyszły rok będzie lepszy w tym okresie gdy Słońce wysoko.
    22 punktów
  30. W związku z krótkimi nocami astronomicznymi to pierwsze zdjęcie komety które robiłem dwa dni ? Pierwszego dnia zarejestrowałem luminancję i kolor komety wykorzystując moduł śledzenia komet w montażu ASA DDM , a następnego dnia wróciłem w to samo miejsce nieba aby zarejestrować gwiazdy i tło. Kometa jest dość szybka ( mniej więcej 1 arcsec/minutę w dec i ra). Przy mojej skali ( 0.8 arcsec/pix) i ujęciach po 300 sekund na stacjonarnym obrazku dawało to wyraźny ruch ale moduł śledzenia komet zrobił swoje Na obrazie końcowym jest w pozycji takiej, jak była 10.07.2022 o godzinie 1:00 CET. Seto: FS 128, Atik One 6.0 na ASA DDM 60. Filtry Baader. Fokuser FLI Atlas. Sesja 9-10.07.2022 - Luminancja 12x300 i RGB po 6x300 każdy składnik ( śledzenie na kometę) Sesja 10-11.07.2022 - Luminancja 6x300 i RGB 6x300 na każdy składnik. Ubogo w materiał, ale udało się jakoś to poskładać.
    22 punktów
  31. 15 kilogramów stali - a to tylko mowa o statywie z nogami o średnicy prawie 3 cali. Na to 15 kilogramów metalu i elektroniki w postaci głowicy. Do tego 2.5 kg pręt przeciwwagi i dwa ciężarki po 10 kilogramów każdy. I na to wszystko jeszcze można zapakować 35 kilogramów teleskopów. W sumie ponad 85 kilogramów astronomicznego szczęścia. Tak się w skrócie prezentuje montaż Sky Watcher CQ350 Pro, który dzięki firmie Delta-Optical mam okazję testować. Producent montażu w ten sposób wypełnił lukę pomiędzy urządzeniami klasy EQ6 o nośności 15-20 kg i montażem EQ8 o nośności 50kg, ale którego sama głowica waży 25kg. Sky Watcher przy okazji zdecydował się na popularną obecnie konstrukcję “center balanced”, dzięki czemu głowica wciąż zachowała kulturalną wagę własną. Bo te 15kg choć brzmi poważnie, to jednak tyle samo ważą głowice montaży EQ6 czy NEQ6. Jest to słodki ciężar, który jak najbardziej jesteśmy w stanie sami umieścić na trójnogu, a następnie dołożyć na górze posiadane przez nas łapacze fotonów. A co w środku? Obie osie napędzane są silnikami krokowymi z przekładnią paskową. Oś RA posiada ślimacznicę zaopatrzoną w 308 zębów o średnicy 155mm. Oś Dec jest trochę mniej doposażona, bo dysponuje jedynie 288 zębami. Rozdzielczość w RA to 0.023 sekundy kątowej. Montaż wymaga zasilania 11-16V DC o wydajności prądowej 5A. Codzienną pracę ułatwiają czujniki pozycji startowej umieszczone na obu osiach, dzięki czemu montaż może ją odnaleść sam. Proces ten możemy uruchomić zarówno z pilota SynScan jak i z dedykowanej aplikacji, a również popularny wśród amatorów sterownik GS Server pozwala na tę operację. Fotografów na pewno ucieszy obecność PPEC - czyli korekcji błędu okresowego możliwa do zapisania na stałe w pamięci montażu. W przypadku CQ-350 PPEC ma rozdzielczość 200 pozycji. Miłośnikom porządku na pewno przypadnie do gustu pęk kabli poprowadzony wewnątrz montażu, dzięki czemu zasilanie, połączenia USB czy też kabelki RJ możemy podłączyć do głowicy montażu, a ich wyjście znajdziemy pod siodełkiem, skąd wygodnie odprowadzimy je dalej do zestawu obserwacyjnego. Standardowo w zestawie nie ma lunetki biegunowej - takową musimy kupić dodatkowo. Ale dokładne ustawienie na biegun możliwe jest z poziomu pilota SynScan po uprzednim wyrównaniu na 2 lub 3 gwiazdy. Jest też coraz więcej programów, które pozwalają na precyzyjne wyrównanie na biegun przy użyciu plate-solve (np. SharpCap czy Ekos). Składanie całości w działający zestaw nie jest zbyt uciążliwe i nie trwa długo. Trójnóg posiada wbudowaną poziomicę. Płyta montażowa jest płaska i posiada podkładki z twardego i śliskiego tworzywa sztucznego, prawdopodobnie polipropylenu. Umieszczenie głowicy na trójnogu nie sprawia problemów, potem bierzemy cztery śrubki - dwoma blokujemy głowicę do trójnogu, a kolejne dwie mocują pręt przeciwwagi. Pręt możemy umieścić pod dwoma różnymi kątami w zależności od szerokości geograficznej naszej miejscówki. Potem ciężarki, zasilanie, teleskop i możemy zacząć obserwacje. Siodełko standardowo umożliwia zamontowanie teleskopu na szynie Vixen lub Losmandy, a do jej blokowania służą dwa solidne pokrętła. Śruby do ustawiania azymutu i elewacji są wygodne w obsłudze, ale po ustawieniu warto położenie głowicy zablokować dokręcając odpowiednie śrubki zaciskowe. Dźwignie sprzęgieł posiadają koronki blokujące. Wydawało mi się to na początku zbędnym gadżetem, ale jak sobie uświadomiłem jakie może mieć skutki przypadkowe rozsprzęglenie zestawu z 35kg teleskopem, to w sumie te blokady zaczęły mi się bardzo podobać. No ale życie to nie bajka, i nie wszystko jest idealnie oczywiście. To co najmniej mi się spodobało to wyprowadzenie kabli na czoło głowicy od strony pręta przeciwwagi. W konstrukcji “center balanced” kable wychodzą z ruchomej części głowicy - no trudno, taki urok tego rozwiązania. Ale wszystkie te gniazdka możnaby umieścić na tylnej części obudowy, gdzie na pewno sprawiałyby mniej problemów z prowadzeniem podłączonych do nich kabli. Na przodzie niestety obracają się one po znacznym promieniu wraz z głowicą, a dodatkowo obecność pręta przeciwwagi wymagać będzie od użytkownika trochę uwagi przy prowadzeniu kabli. Natomiast niewątpliwie sama ilość kabli poprowadzonych wewnątrz montażu jest satysfakcjonująca. Na panelu czołowym mamy standardowe gniazdo zasilania, diodę LED, gniazdo USB do sterowania montażem z komputera, oraz gniazdka RJ do podłączenia pilota SynScan i guidowania. Kompletu dopełnia gniazdko SNAP do wyzwalania migawki aparatu. Z boku panelu mamy gniazdka połączone kablami wewnątrz montażu z odpowiednikami umieszczonymi na siodełku. Jest wejście zasilania 6-24V, które jest rozdzielone na trzy wyjścia pod siodełkiem. Ich sumaryczna obciążalność to 5A. To samo napięcie zasila również aktywny hub USB3.0, a cztery porty USB mamy również dostępne pod siodełkiem. Dodatkowo są trzy gniazdka RJ - 4, 6 i 8 pinowe, które po drugiej stronie dostępne są z boku siodełka. Obciążalność pinów gniazdek RJ to 0.5A. Możemy więc sobie rozplanować kabelkologię zestawu z użyciem tych przelotek. Z drugiej strony przy takiej obciążalności montażu na tubie teleskopu bez problemu możemy zamocować mały albo średni komputer, który będzie nam całością zestawu sterował i wtedy większość kabli będzie poprowadzona bezpośrednio z niego do komponentów zestawu. Pierwsze uruchomienie montażu przebiegło bez zakłóceń. Po włączeniu zasilania pilot SynScan przywitał typowymi pytaniami o położenie obserwatora, datę, godzinę, strefę czasową i czas letni. Następnie zaproponował znalezienie pozycji startowej na co się zgodziłem i po paru chwilach bziuczenia montaż zatrzymał się w wyznaczonej pozycji. Kolejne pytanie było już bardziej kłopotliwe - chodziło o “DEC offset”. Domyślałem się co to może znaczyć, ale upewniłem się w instrukcji. W przypadku kiedy chcemy używać podwójnego siodełka, niektóre z nich wymagają obrócenia osi Dec o 90 stopni, ponieważ osie zamontowanych teleskopów są prostopadłe do głównej szyny montażowej. Tutaj pojawia się potencjalny problem związany z blokerami osi Dec. Ponieważ wewnątrz montażu poprowadzone są kable, więc oś Dec nie umożliwia obrotu o 360 stopni, żeby nie ukręcić kabli. Zastosowano w niej mechaniczne stopery, które ograniczają jej ruch w zakresie około 150 stopni w obu kierunkach. Dlatego niemożliwe jest użycie podwójnego siodełka wymagającego obrócenia osi Dec o 90 stopni, ponieważ wtedy ruch w jednym z kierunków będzie ograniczony do około 60 stopni przez mechaniczny bloker. W drugą stronę będziemy mogli kręcić o 240 stopni, ale to w niczym nie pomaga. Dlatego jeśli chcemy zastosować szynę z podwójnym siodełkiem w CQ-350 musimy szukać rozwiązań, w którym szyna główna jest równoległa do osi mocowanych teleskopów. Z tego też powodu według mnie opcja “DEC offset” powinna być zablokowana w tym modelu montażu. Zachowawczo więc wybrałem “DEC offset” jako zero i następnie napotkałem w pilocie możliwość wyrównania na 1, 2 lub 3 gwiazdy. Po wyrównaniu na 2 lub 3 gwiazdy dodatkowo pojawia się możliwość dokładnego ustawienia montażu na biegun. Przetestowałem również kontrolę montażu z komputera za pomocą kabla USB oraz sterownika GS Server. Po wybraniu w opcjach połączenia odpowiedniego portu szeregowego oraz szybkości 115200 bez problemu udało się z montażem dogadać i sterować nim z komputera. Silniki krokowe montażu chodzą nie całkiem cicho, ale kulturalnie. Przyspieszenie jest płynne, nie następuje skokowa zmiana szybkości silnika podczas rozpędzania. Obciążenie CQ-350 za pomocą teleskopu SCT8 nie jest oczywiście adekwatne do jego natury i ledwo mi starczyło pręta przeciwwagi, żeby zrównoważyć ten teleskop. Ledwo starczyło z krótszej strony znaczy się. Ze względu na nieustępliwe chmury na takich suchych testach zakończyłem pierwszą sesję z CQ-350 Pro.Teraz czekamy na trochę nocnej pogody i po większym dociążeniu montażu mam nadzieję przekonać się jak bardzo bym go chciał w mojej szopce. No i jeszcze do przetestowania będzie współpraca z telefonem przez moduł WiFi. Sterowanie takim misiem z komórki na pewno będzie atrakcją samą w sobie 🙂 Ciąg dalszy nastąpi…
    21 punktów
  32. Cześć, podczas zlotu w Zatomiu udało mi się zebrać trochę fotonów z Andromedy. ZWO AM5, TecnoSky Quadruplet AG70 F/5 + ZWO ASI 183 MC Pro + ZWO EAF, Orion 30mm Guidescope +ZWO ASI 120MM Mini, AsiAir Plus 140x180s Obróbka PixInsight
    21 punktów
  33. Od kilku lat na wyjazdach towarzyszył mi nieustannie Samyang 135, ale w końcu to pole widzenia już stało się dla mnie mało atrakcyjne i przyszedł czas na wydłużenie ogniskowej. Zaplanowałem sobie coś w okolicach 200-250mm i coś lekkiego i małego, żeby wisieć mogło na Adventurerze. Naturalnym rynkowym tygryskiem w tej kategorii jest RedCat, ale jestem już za stary (albo za głupi) na takie prostolinijne manewry, więc po kilku wieczorach poszukiwań padło na markę Askar (czyli Sharpstar) - dość systematycznie chwaloną na forach i bez większych wpadek. Mają w ofercie utytułowany model ACL 200, ale ja poszedłem 30mm dalej i wybrałem model FMA230 https://www.askarlens.com/index.php/wap/fma230/250.html - mniej znany, nieco lżejszy i nieco ciemniejszy. W ofercie z tej rodziny są jeszcze szkiełka FMA135 i FMA180. Urządzenie przyszło w gustownym pudełku z kilkoma papierkami i pohaczoną listą kontrolną - to żaden certyfikat oczywiście, ale przynajmniej ktoś tam zagląda przed zapakowaniem. Mechanicznie nie ma się do czego przyczepić - wszystko spasowane, gwinty dokładne, wyczernienie bez ubytków ani otarć. Pierścień ostrości działa bez luzów, ale dość ciężko. Zakres regulacji ostrości to 20mm - stosowna podziałka jest na obwodzie pierścienia. FMA230 optycznie to tryplet 50mm f/5.5 z dodatkowym czteroelementowym FF/FR 0.84x, który w teorii ma pokrywać i korygować pełną klatkę dając ogniskową 230mm, czyli światłosiłę około f/4.6. Szkiełka wszystkie czyste, powłoki delikatnie mieniące się kolorami, gwinty zabezpieczone lakierem. Po wykręceniu reduktora w jego miejsce można założyć mocowanie do 2" kątówki i używać FMA230 wizualnie. Obraz będzie doskonałej jakości, ale zdolność zbierająca na poziomie szukacza 10x50 pewnie nie każdego skusi na obserwacje tym wynalazkiem. Minusem jest niestety brak sprężystego pierścienia wewnątrz mocowania do kątówki - są jedynie trzy gołe śrubki, które prędzej czy później pokaleczą tuleję. Sama tuba z reduktorem waży 1040g, a razem z kompletnym mocowaniem 1.5kg. Odejmując górny uchwyt dostajemy około 1350g wagi. Dekielki przedni i tylny są metalowe i na gwinty, i jest to fajne rozwiązanie na pewno, ale trochę trzeba się nakręcić przy zdejmowaniu. Ogólnie całość jest dość przemyślana i dobrze spasowana. Pierścienie mają z każdego boku otwory mocujące do różnych akcesoriów. Tubka nie ma rotatora, ale można ją łatwo obracać w obejmach. W tylnym adapterze z korektora na gwint 2" jest miejsce na wkręcenie filtra 2" i ten element nie jest do końca przemyślany, bo pomiędzy filtrem a brzegiem adaptera jest zaledwie kilka milimetrów miejsca i mało komu się uda tam zmieścić palce, żeby filtr wygodnie wkręcić albo wykręcić 😞 Żeby nie przedłużać - mechanika piąteczka, funkcjonalność piąteczka z minusem (miejsce na filtr i trochę ciężko chodzący fokuser). Na szybkie testy podłączyłem do FMA230 pełnoklatkową lustrzankę Sony A7 II, ustawiłem backfocus jak fabryka radzi na 55mm, posadziłem całość na Adventurerze i wyszedłem na taras. Po ustawieniu na biegun i wyostrzeniu poszła pierwsza klatka 15s no i lekkie przerażenie mnie ogarnęło. Bo byłem nastawiony na jakieś małe co najwyżej jajka w rogach, a wyszło coś takiego: No dość sroga wtopa jak na 50mm instrument za prawie tysiąc ojro. Ale każdy narożnik był tak samo symetrycznie zmasakrowany, więc doszedłem do wniosku że trzeba dostroić backfocus. No i rzeczywiście te podane przez producenta 55mm pokrywało tak na prosto klatkę APSC maksymalnie. A po zmniejszeniu odległości do 52-53mm udało się pokryć na prosto pełną klatkę z całkiem przyzwoitą jakością gwiazdek. Poniżej klatka 30s Z doświadczenia i opowiadań wiem, że na przykład nie wszystkie Samyangi 135 sobie tak dobrze radzą na pełnej klatce, więc wynik mnie jak najbardziej satysfakcjonuje, tym bardziej że w plenerze będę działał przede wszystkim na matrycy APSC. W samych narożnikach surowej pełnej klatki widać winietę, niewielką, ale dość mocną - nie wiem czy wynika ona z samej optyki, czy może z użytych przeze mnie regulowanych złączek, czy może wreszcie filtra 2" umieszczonego tuż za korektorem. Po regulacji backfocusa pogody starczyło jeszcze na kilka klatek kometki, które po złożeniu wyglądają tak: Na jaśniejszych gwiazdkach widać halo powstałe na wysokich chmurach, więc teraz czekam niecierpliwie na przewianą nockę, żeby lepiej uwiecznić jaśniejsze gwiazdki i ocenić ewentualną aberrację chromatyczną. Póki co optyka na piątkę z minusem - za konieczne zabawy z backfocusem. Choć obraz jest finalnie dobry, więc to może nie optyce ten minus się należy... Poniżej jeszcze kilka fotek armatki przygotowanej na wyjazdowe zabawy. Z zamontowaną kamerką Player One Saturn C (IMX533) całość jak na zdjęciu waży 2.3kg - gotowa do użycia po podłączeniu 12V jedynie (sterowanie przez WiFi system astroberry). Po wymianie kamerki na QHY268 będzie to około 3kg, a więc wciąż dla Adventurera niezbyt wymagający zestawik. cdn...
    21 punktów
  34. Witam wszystkich😀😀😀. Tym zdjęciem chciałbym rozpocząć moją relacje ✨✨✨ z kwietniowego wyjazdu na Teneryfe. Odwiedzanie tej wyspy staje się dla mnie czymś w rodzaju co rocznego zwyczaju😀😀😀. Choć byłem tam już kilka razy wciąż mam niedosyt i jestem pewny że jeszcze tam wróce 😀😀😀. Kadr 180 stopniowej drogi mlecznej 🌌🌌🌌 miałem w głowie na długo przed wykonaniem tego zdjęcia i musze Wam powiedzieć że moje wizualizacje tego pomysłu były dokładnie takie jak na zdjęciu 😀😀😀. Tak jak wspomniałem, to pierwsze z cyklu kilku zdjęć którymi zamierzam się z Wami podzielić i bezdyskusyjnie chyba najbardziej skomplikowane jeśli chodzi o proces obróbki✨✨✨. Powiedziałbym nawet że w tym przypadku nie powinno się podawać czasu naświetlania poszczególnych klatek a czas poświecony na proces przygotowania zdjęcia😀. Niemniej jednak zdjęcie to panorama składająca się z siedemnastu paneli. Niebo to 14 paneli, każdy panel to dwa zdjęcia po 60 sekund na ISO 1600. Pierwszy plan to 3 panele każdy skłądający się z jednego zdjęcia po 150 sekund na ISO 1600 przy przesłonie f5.6. Kadr wykonany w jednym z najpiękniejszych miejsc jakie do tej pory miałem okazje odwiedzić czyli w Parku Narodowym Teide na wysokości 2400 m. npm. Połączenie widoku drogi mlecznej 🌌🌌🌌z bardzo nietypowym krajobrazem powulkanicznym pozwala stworzyć absolutnie wyjątkowe obrazy 🪐🪐🪐. I chyba to lubie w astrofotografi krajobrazowej najbardziej czyli możliwość stworzenia całkowicie unikalnego zdjęcia którego nikt wcześniej nie zrobił😀. Mam nadzieje że Wam również się spodoba i zapraszam do obserwowania mojego profilu na instagramie oraz śledzenia całej relacji z tego wyjazdu😀😀😀 Zachęcam do oglądanie tego zdjęcia na komputerach a nie na telefonach. Zdjęcie ma bardzo dużą rozdzielczość wiec im większy monitor tym lepiej się prezentuje😀 i więcej detali widać😀
    21 punktów
  35. Jowisz i Io z wczorajszej nocy.
    21 punktów
  36. Trzecie obserwacje w tym roku, w końcu. Szaleństwo, nie ma co. Akurat tak się trafiło, że pierwszy raz od kilku miesięcy wróciłam do domu na dłużej i od razu trafiła się pogodna noc, i to pogodna nie byle jak, bo dawno nie widziałam w Inwałdzie takiego nieba. A może po prostu tak dawno mnie tu nie było, że zapomniałam jak normalnie ono wygląda? W każdym razie mimo przeziębienia, które męczyło mnie od kilku dni ciągłym kaszlem i bólem gardła, nie zastanawiałam się czy iść i po prostu to zrobiłam. Jakoś koło północy wyszłam przed dom i już po pierwszym zadarciu głowy ku górze ugięłam się przytłoczona ilością gwiazd. Ostatni raz niebo inne niż z okolic Krakowa/Kalisza widziałam jakoś we wrześniu zeszłego roku i naprawdę zdążyłam zapomnieć jak ładne potrafi być to inwałdzkie. A dziś było ładne wybitnie ? nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam tyle gwiazd migoczących tuż nad górami. Droga Mleczna jaśniejąca w zenicie ciągnęła się aż do Przełęczy Biadasowskiej pomiędzy Wapiennicą a Czubami, gdzie nisko wisiał Strzelec buchający ze swojego czajniczka parą złożoną z blasku tysięcy odległych słońc. Wyglądało to niesamowicie, a jednocześnie trochę abstrakcyjnie ? naprawdę nie spodziewałam się takiego widoku nad moim domem, praktycznie na skraju Śląska i jakieś 50 m od rozświetlonej latarniami drogi krajowej nr 52. Złapałam APM, wcelowałam w niebo tuż nad wspomnianą przełęczą i zaczęłam przesuwać się między gwiazdami, aż trafiłam do M8 jaśniejącej tuż nad krzewem białego jaśminu. Pobliska M22 wisiała nieco wyżej, bardziej spuchnięta i masywniejsza od kulek nieba północnego. Przesuwałam się powoli (no, tak naprawdę to nie, za bardzo chciałam zobaczyć wszystko na raz) wzdłuż smugi Galaktyki, a pośród rozległych, rozgwieżdżonych pól coraz wyraźniej zaczęły zaznaczać się smoliste kłęby ciemnych mgławic. W niektórych z nich rozpoznałam nawet kształty znane z obserwacji pod mniej zaświetlonym niebem, szczególnie pyły zlokalizowane w okolicy M11. W miarę jak pięłam się po siatce współrzędnych, zmieniał się mój odbiór tego co widzę. Bliżej horyzontu mniej gwiazd wybijało się w jakiś szczególny sposób, zaś zdecydowaną większość pola widzenia wypełniało delikatne mrowienie gwiazdek budujących naszą Galaktykę. Im wyżej jednak spoglądałam, tym więcej słońc wyskakiwało z tła, by w rejonie rządzonym przez Łabędzia całkiem przyćmić ten drobny maczek. Tam to się po prostu gotowało od srebrzystych diamentów upakowanych ciasno koło siebie, a czasem pojawiała się też jakaś gratka w postaci przykładowo M27, która wydawała się wręcz wypalać oczy swym blaskiem. Krążyłam tak po całym niebie, trafiając po drodze na różne obiekty głębokiego nieba, między innymi na poczciwą M57. I w tym miejscu chciałabym się podzielić jedną obserwacją, czy może raczej wrażeniem, a mianowicie wspomniany Pierścionek w lornecie wydawał się wyskakiwać spomiędzy gwiazd, wisieć zdecydowanie bliżej niż one, zaś taka M13 wywoływała całkiem przeciwne odczucie, wyglądała jakby stanowiła tło dla położonych bliżej słońc, rozmywając się przy tym w przestrzeni kosmicznej. Ciekawe. Z innych obiektów ? popodziwiałam Chichoty obsypujące mieniącym się makiem nieboskłon, zawiesiłam oko na E.T., który zwrócił moją uwagę, gdy przebywałam w Kasjopei, odnalazłam Ducha skrywającego się w blasku Miracha, odwiedziłam soczystą Andromedę i wpadłam do pobliskiej M33 pokazującej sporo nieregularności, a także zabawiłam się z oboma Veilami ? spodziewałam się dostrzec tylko część wschodnią, ale i Miotła Wiedźmy zamigotała kilkukrotnie w blasku 52 Cyg. Trochę czasu poświęciłam też na Helixa, nie wiem dlaczego, ale coś mnie tknęło, by pośród jesiennych gwiazdozbiorów poszukać akurat jego ? poszło bardzo łatwo, ale pomogło delikatne trząchanie lornetką. Były też lodowe Plejady na sam koniec nocy astronomicznej. I planety! I Kiwi ocierający się o nogi, kilka meteorów, mnóstwo przelatujących satek i samolot, który wyłonił się znad lasu porastającego Przykaźń i zmylił mnie przez chwilę swoją jasnością. I muzyka w słuchawkach, i tańczenie pod tym rozgwieżdżonym niebem z czerwoną latarką w ręce! PXL_20220725_235439883.NIGHT.mp4 Bardzo dużą część tej nocy poświęciłam na po prostu spoglądanie w niebo tak o, gołym okiem. Było piękne. I piękne było patrzenie na nie w ten sposób, bez pędu za jego konkretnymi obiektami, dostrzeżenie go jako całość. Jeszcze na sam koniec przypomniało mi się o Księżycu. Pobiegłam więc w górę ogrodu, tam gdzie powinien być widoczny między drzewami, i oto ujrzałam. Cieniutki sierp, który dopiero co musiał wzejść nad horyzont, wisiał tuż nad domami, przyozdobiony bardzo subtelnym światłem popielatym i obtulony delikatną warstwą chmur. Wróciłam po lornetkę i poświęciłam mu kilkanaście minut. Mleczna smuga gwiazd nade mną wyraźnie zbladła ? świt żeglarski stawał się coraz jaśniejszy. Zwinęłam się do domu. Ps W czasie tej nocy zdążyły przewalić się przez niebo cienkie chmury, miałam też okazję poprosić sąsiada o zgaszenie światła, które nieopatrznie pozostawił skierowane w moją stronę. Do pełni doświadczeń obserwacyjnych brakowało jedynie postraszenia przez dziki? Choć kot szeleszczący w liściach wziął mnie z zaskoczenia w pewnym momencie ?
    21 punktów
  37. Widoczna gołym okiem przez około 15-20 minut. Niesamowity spektakl.
    20 punktów
  38. Na pewno można wyciągnąć więcej ale póki co, tyle mi się udało uzyskać z materiału ostatnich pogodnych majowych nocy. Największe problemy miałem z usunięciem gradientu, temat w osobnym wątku https://www.forumastronomiczne.pl/index.php?/topic/62819-m51-pomoc-w-usunięciu-gradientu/ To oczywiście krop, bo największe wrażenie na mnie robi struktura tej galaktyki. L - 112 x 180s, RGB po 25 x 180s, Flaty, Darki. Sprzęt: TSAPO 140/910 + QHY268M na iOptron CEM70EC
    20 punktów
  39. 8 godzin luminacji. TS 115 Qhy 163m AZ EQ5
    20 punktów
  40. Chciałbym zaprezentować Wam moje najnowsze zdjęcie wykonane niecałe 3 tygodnie temu w przełęczy nad Łapszanką😀😀😀. Tym razem Orionek ✨✨✨ w pełnej okazałości oraz fragment drogi mlecznej 🌌🌌🌌 nad Tatrami Bielskimi⛰⛰⛰. Zdjęcie nieba to crop wiekszej panoramy składającej się z 6 paneli ( 2 wiersze i każdy po 3 panele ). Pierwszy plan to jeden wiersz, trzy panele. W przypadku nieba każdy panel składa się z 3 klatek po 45 sekund ISO 800 f.3.2. Dla pierwszego planu każdy panel to 2x120s ISO 1600 f.8.0. Pomimo dobrych prognoz, warunki podczas fotografowania były bardzo dalekie od ideału⛅️⛅️⛅️. Przyszło nam się zmagać z dość dużym zamgleniem i lekkim zachmurzeniem⛅️⛅️⛅️, przez co sporo klatek poszło do kosza. Do tego Orion w początkowej fazie fotografowania, gdzieś około godziny 19.30 był odrobinę przed południowo zachodnim kierunkiem nieba która niestety jest znacznie mocniej zanieczyszczona światłem niż południowa część a im dalej na zachód tym gorzej z zanieczyszczeniem. Szczerze mówiąć byłem bliski porzucenia tego kadru ponieważ obróbka tego materiału szczególnie przejścia tonalne na łączeniu poszczególnych paneli przyprawiały mnie o ból głowy 😀😀😀. Ostatecznie zdjęcie udało się uratować i wyszło chyba nie najgorzej 😀😀😀 Dodatkowego smaczku na zdjęciu nadaje spadający meteor 🌠🌠🌠 który na ułamek sekundy rozświetlił nad nami niebo 😀😀😀 Pozdrowienia dla Wszystkich 😀😀😀
    20 punktów
  41. Standardowo na pierwszy ogień idzie materiał tylko z 3h dual-banda. Tak jak w przypadku NGC6888 będzie zbierane dalej i wtedy będzie już efekt wow 🙂 RC6@f/6 / GEM45 / L-Ultimate / 533MC@-15°, gain 100, offset 50 / 36x300s APP/Pix/PS
    20 punktów
  42. Kolejna ciemna mgławica to LDN673 i okoliczne przyległości w Orle. Dość detaliczna i wyrazista jak na swobodnie latającą ciemnotę, położona jest około 300-600 lat świetlnych od Ziemi. W obrębie tego obłoku można odnaleźć miejsca narodzin nowych gwiazd, takie jak RNO 109 czy obiekt Herbiga-Haro HH 32 (nieco na lewo od środka kadru). W załączonym PDFie można znaleźć więcej informacji o tym ciekawym zakątku Wszechświata AQUILA.pdf Tecnosky 90/540 Owl, 0.8x FF/FR, EQ6, QHY268M, LRGB 150:70:30:45 minut. Niebo podmiejskie, przejrzystość dobra, Bortle 6, październik 2022.
    20 punktów
  43. Byłem w domu dosłownie na 5 minut. Pamiątka jest 🙂 25 października 2022, godzina 11.29
    20 punktów
  44. Międzyzdroje, 25.10.2022 godz 12:28. Było wiele chmur ale w kulminacyjnym momencie zaćmienia niebiosa się na chwilę otworzyły...
    20 punktów
  45. Zdjęcia z zrobione telefonem , niestety, warunki nie pozwoliły na ustawianie, aby cyknąć dobre fotki....
    20 punktów
  46. Od dawna korciło mnie napisanie takiego tekstu, jednak długo się przed tym wzbraniałem. Po co pisać rzeczy oczywiste, ogólnie znane lub łatwe do wydedukowania? Jednak sprawy oczywiste nie zawsze są oczywiste dla wszystkich. Ponadto, nawet ci ?wierzący? niekoniecznie są praktykujący a i niedowiarków przecież nie brakuje. Jak znam życie, ci ostatni pewnie się zaraz odezwą, negując jakąś oczywistą oczywistość. Więc piszę, także dla siebie, bo nawet truizmy warto sobie czasem przypomnieć. Od razu też uprzedzam, że nie będzie tu mowy o kolimacji czy innych zabiegach serwisowych wymagających fachowych umiejętności i sprzętu. Więc o czym będzie? Napiszę, przed czym należy chronić lornetki, jak to robić, jak przechowywać sprzęt i jak wykonywać podstawowe zabiegi konserwacyjne: czyszczenie optyki, obudowy i elementów mechanicznych. Przed czym więc (i przed kim) powinniśmy chronić lornetkę? Podstawową a często zaniedbywaną sprawą jest ochrona przed brudem. Dotyczy to zarówno elementów optycznych, jak i obudowy. Przecież cokolwiek znajdzie się na obudowie, trafi w końcu i na soczewki, chyba że to w porę starannie usuniemy. Tak więc, soczewki chronimy przed dotykiem, osadzaniem się pyłu i innych zanieczyszczeń z powietrza. Sprzęt chronimy także przed wilgocią, choćby producent deklarował pełną wodoodporność. Jednak lepiej tego nie sprawdzać, a ponadto krople deszczu czy płatki śniegu niosą ze sobą masę zanieczyszczeń szkodliwych dla optyki i mechaniki. Następne niebezpieczeństwo to ekstremalna temperatura. O ile nie należy się u nas spodziewać mrozów, które by zaszkodziły suchej i czystej lornetce, to już upały niebezpieczne dla sprzętu zdarzają się często. Lornetce nie zaszkodzi temperatura powietrza nawet 40?C, jednak pozostawienie jej w nasłonecznionym samochodzie lub na parapecie okna skutkuje nagrzaniem nawet do 80?C. Pamiętajmy, że lornetki są często czarne lub ciemnozielone. Co to znaczy, wiadomo. Można się nawet oparzyć. Jednak niebezpieczeństwo polega na czymś innym. Lornetka to szkło, metal, guma i różne tworzywa sztuczne. Wszystkie te elementy są ze sobą łączone, uszczelniane, klejone. Zaś każdy materiał rozszerza się pod wpływem ciepła inaczej. Kleje mogą puścić, łączenia rozszczelnić się. Hermetyczne wnętrze przestaje być szczelne, gaz wypchnięty podczas ogrzewania wróci po ochłodzeniu. Nie sam, lecz z dobrodziejstwem inwentarza ? kurzem, wilgocią, drobnoustrojami. Oczywistą sprawą jest ochrona przed uszkodzeniami mechanicznymi ? upadkiem i wibracjami. O to najłatwiej przy transporcie ? noszeniu lub wożeniu bez odpowiedniej ochrony. Chronimy sprzęt także przed naszymi milusińskimi, zarówno dziećmi jak i zwierzętami domowymi. Jeśli coś może zostać ściągnięte z półki, to kiedyś spadnie, jak się uda dopaść ciekawą zabawkę, to nią rzucimy, odkręcimy, pogubimy osłonki, wypalcujemy soczewki a być może nawet obgryziemy. Wiem coś o tym, bo sam w dzieciństwie rozebrałem lornetkę tak gruntownie, że nawet soczewki w obiektywach porozklejałem. No i wreszcie, chronimy lornetkę przed własną nieuwagą. Nie pozostawiamy jej na statywie, nie kładziemy byle gdzie, pilnujemy zwłaszcza zaślepek na okulary i obiektywy oraz kapselka od gniazda statywowego. To ginie wręcz nagminnie. Co ktoś zgubił, można czasem znaleźć. Znalazłem już w dziwnych miejscach dwa kapselki od gniazda statywowego, którymi uszczęśliwiłem dwóch kolegów astroamatorów. Zaślepek okularowych też zdobyłem kilka, bo właściciele się nie odnaleźli. Odpowiedź na pytanie, jak chronić nasz cenny sprzęt, jest stosunkowo prosta. Przechowujemy lornetkę w bezpiecznym miejscu, czystym, suchym i niedostępnym dla dzieci oraz zwierząt. Podczas przechowywania i transportu sprzęt powinien pozostawać w oryginalnym etui. Jeśli etui jest tylko symboliczną osłonką, umieszczamy je dodatkowo w szczelnej torbie lub pudełku. Dobrze jest włożyć do opakowania torebkę środka osuszającego ? żelu krzemionkowego. Obiektywy i okulary należy zamknąć zaślepkami (osłonkami). Robimy to nawet w przerwach obserwacji. Kurz i pył jest zawsze obecny w powietrzu. Oprócz pyłu, na soczewkach osadzają się pary rozmaitych substancji, nie tylko para wodna. Szklane przedmioty matowieją od tego. Zamiast czyścić soczewki, lepiej je chronić. Niektóre lornetki, zwłaszcza mniejsze, sprzedawane są bez osłonek okularowych. Osłonki można dobrać w sklepie z lornetkami. Można je także sporządzić samemu z zakrętek od słoików lub butelek, np. po lekach. .Jest to ważne, bo w przeciwnym razie szkło będzie zakurzone, zmatowiałe i pełne odcisków palców. Dotyczy to także wszelkich filtrów. Je także chronimy ? nie dotykamy palcami, szczelnie zamykamy, chronimy od brudu, wilgoci i intruzów. Jeszcze coś o ochronie sprzętu przed wilgocią. Oprócz osłon i żelu krzemionkowego w opakowaniu, należy zabezpieczać wychłodzony podczas obserwacji sprzęt przed osadzaniem wilgoci po przeniesieniu do mieszkania. Sposób jest prosty. Wychłodzoną lornetkę umieszczamy w foliowej torbie, szczelnie okręcamy i dopiero przenosimy w cieplejsze miejsce. Rozpakowujemy dopiero po wyrównaniu temperatur. Rosa osadzi się na zewnątrz folii a lornetka pozostanie sucha. Jeśli jednak sprzęt zawilgnie w trakcie obserwacji, dobrze będzie mieć ze sobą czystą ścierkę lub mały ręcznik. Wytrzemy nim obudowę po zakryciu soczewek (tych nie wycieramy). Tak osuszony sprzęt wkładamy do foliowej torby i wnosimy do ciepłego pomieszczenia. Jeszcze jedna uwaga co do wilgoci. Lornetki często opisywane są jako wodoodporne lub wodoszczelne. Niech nas nie korci sprawdzanie tego! W najlepszym razie wpuścimy wodę do części mechanicznych lub pod gumę korpusu. W najgorszym ? do wnętrza lornetki. Konserwacja Nawet przy najstaranniejszej obsłudze i przechowywaniu lornetka może niekiedy wymagać oczyszczenia. Części optyczne ? obiektywy i okulary czyścimy jak najrzadziej, tylko w razie prawdziwej potrzeby. Czyszczenie z drobin kurzu i pyłków będzie inne, niż z odcisków palców na szkle. Potrzebna nam będzie gumowa gruszka do odmuchiwania optyki, pędzelek, ściereczka i płyn. Najlepsza gruszka będzie ze sklepu optycznego, jednak zastępczo można używać aptecznej gruszki od lewatywy dla dzieci. Ważne, by ją wstępnie starannie wypłukać i wysuszyć. Niektórzy stosują zamiast tego sprężone powietrze w puszce. Ostrożność nakaże wypróbować dmuchawkę, kierując strumień powietrza na czystą szybę. Soczewki, muszle okularowe, obudowę i zaślepki starannie odmuchujemy. Usuniemy w ten sposób większość kurzu. Zaś kurz zawiera mikroskopijne ziarenka mineralne, czyli piasek, zabójczy dla warstw antyrefleksyjnych. Warstwy te są dość delikatne, stąd nigdy dość ostrożności. Następny przyrząd to pędzelek. Także najlepszy będzie ze sklepu optycznego. Niezłe, bo delikatne są też pędzelki do makijażu, oczywiście takie wcześniej nieużywane. Ja pędzelek trzepię przed użyciem, np. o poparcie drewnianego krzesła. Odmuchane wcześniej soczewki delikatnie pędzlujemy, usuwając silniej przylegające drobiny. Powierzchnię powtórnie odmuchujemy. Dobrze jest robić to przy jaskrawym świetle, np. słonecznym, które ujawnia wszelkie zanieczyszczenia. Często takie zabiegi wystarczają. Jeśli jednak na szkle pozostają zaplamienia, musimy użyć płynu do czyszczenia optyki. Z tym nie eksperymentujemy. Kupujemy oryginalny w specjalistycznym sklepie. Teraz uwaga! Nigdy nie pryskamy płynem na soczewki. Wyłącznie na ściereczkę, także specjalistyczną do optyki. Może być taka od okularów, byle była bardzo czysta, trzepana przed użyciem, nie wymięta palcami. Jeśli ją kiedyś upierzemy, zróbmy to w przegotowanej wodzie z detergentem do szkła (Ludwik), starannie wypłuczmy (polecana woda destylowana) i wysuszmy w czystości. Na taką ściereczkę rozpylamy niewielką ilość płynu i czyścimy soczewkę okrężnymi ruchami. Możemy się posłużyć rożkiem złożonej ściereczki, by dotrzeć do skrajów soczewek. Zabieg powtarzamy w miarę potrzeby. Następnie dosuszamy szkło ściereczką bez płynu. Po oczyszczeniu optykę odmuchujemy z ewentualnych włókienek tkaniny. Zawsze odmuchujemy także osłonki na soczewki przed ich nałożeniem na czyste szkło. Obudowę także odmuchujemy przy zatkanych obiektywach i okularach. Dobrze jest oczyścić zakamarki pędzelkiem, lecz nie tym od optyki! Po kilkuletnim użytkowaniu obudowa może wymagać dokładniejszych zabiegów higienicznych. Można ją przecierać szmatką z odrobiną rozcieńczonego detergentu, oczywiście przy zakrytych obiektywach i okularach. Nigdy nie nakładamy środka czyszczącego bezpośrednio na lornetkę, by nie przedostał się na elementy optyczne. W razie rzeczywistej potrzeby, odstające fragmenty osłony gumowej można przykleić klejem guma-metal. Wskazana jest przy tym najwyższa ostrożność. Niekiedy z ruchomych części mechanicznych, zawiasu tubusów lub gwintu okularów wydostaje się nadmiar smaru. Smar to nasz wróg, tylko czyha, by dostać się na szkło. Usuwamy go więc ostrożnie i starannie zapałką, wykałaczką lub innym odpowiednio zaostrzonym drewienkiem, w razie potrzeby owiniętym watą. Można także zastosować pałeczki do czyszczenia uszu. Nie używamy żadnych rozpuszczalników ani żadnych dodatkowych smarów. Ciężko chodzący zawias tubusów można próbować rozruszać na sucho. No i jeszcze pamiętajmy o pasku. Niestarannie zamocowany spowoduje upuszczenie lornetki, ze wszystkimi konsekwencjami. Małej i ogumowanej, zwłaszcza w pokrowcu, nic się nie stanie. Co jednak będzie, gdy puści klamerka na pasku czterokilogramowego behemota niesionego po betonowych schodach? Tak więc, od czasu do czasu sprawdzajmy zapięcia paska od lornetki i jej futerału, a unikniemy przykrych niespodzianek. Z końcowych porad, ostrzegam przed próbami rozkręcania czegokolwiek. To bardzo ryzykowne a sprzęt nie jest tani. Kolimacją i innymi regulacjami powinien zająć się fachowiec, wyposażony w odpowiednie narzędzia i ławę optyczną. Po zakupie lornetki nie pozbywajmy się też oryginalnych pudełek, paragonów, instrukcji a zwłaszcza gwarancji. Nawet jeśli z niej nie skorzystamy, będzie dokumentem świadczącym o wieku i oryginalności sprzętu. Jeśli zaś będziemy chcieli lornetkę odsprzedać, nowy właściciel doceni dokumenty i firmowe opakowanie.
    20 punktów
  47. Czas wypuścić z rąk najważniejszą dla mnie fotkę wiosennego wypadu w Bieszczady. Ten kadr był dla mnie marzeniem od kilku lat, podobnie jak samo Rho Ophiuchi. Szczęśliwie, w tym roku udało się zarówno uchwycić w rewelacyjnych warunkach wspomnianą Rho Ophiuchi (po prawej) jak i kilka dni później dostrzelić kolejne 2 panele, aby stworzyć pełny kadr z rzadziej fotografowaną mgławicą Zeta Ophiuchi (po lewej). Sama mgławica Zeta Ophiuchi (Sh2-27) to potężne pole zjonizowanego i świecącego na czerwono wodoru, mocno przesłoniętego i przebijającego się swoją poświatą przez pyły Wielkiej Szczeliny - wielkiego pasma pyłu, który zasłania sporą część Drogi Mlecznej na północnym niebie. Zdjęcie składa się z 3 paneli wykonanych w dwie noce pod Bieszczadzkim niebem (jakieś 4h) , za pomocą modyfikowanego Nikona D610 i Samyanga 135mm.
    20 punktów
  48. No i wylazły! Trochę sie zagapiłem i dorwałem je dopiero koło północy. Rozpoczęcie sezonu można odtrąbić.
    19 punktów
  49. Zatom 22/23.09.2022 20.00 - 3.00 GSO 8" Dob Co tu dużo pisać. Świetna atmosfera, ciemne niebo, niezmiennie wspaniała okolica. XXIV zlot w Zatomiu okazał się zlotem w formacie mini. Prognozy mówiły o jednej pogodnej nocy, z czwartku na piątek, i tak było. Spędziliśmy, z krótką przerwą, siedem (!) godzin pod ciemnym niebem na zatomskim polu obserwacyjnym z dwoma Dobsonami, refraktorem i dużą lornetką. Wilgoć zwalczaliśmy suszarką, po północy rosa zaczęła zamarzać na tubach, a ostatecznie zaczęły nachodzić wysokie chmury, które ogłosiły koniec sesji. Fot. @cyberboss W piątek poszliśmy na standardową wycieczkę pętlą przez jezioro Konotop i jezioro Rokiet (ok. 5 km), a w sobotę zrobiliśmy szeroką pętlę przez Tragankowe Urwisko i Międzybór, a dalej przez wieś Konotop i polami do Zatomia (ok. 9 km). Fot. @qbanos Niemałe wrażenie zrobiły na nas plamy na Słońcu w ED80 Tomka @Thomas z folią Baadera i filtrem pomarańczowym GSO #21. Obraz był ostry i kontrastowy, a grupy plam, pochodnie i granulacja świetnie widoczne. SpaceWeather.com Ja sesję rozpocząłem od mocnego uderzenia, czyli planetarki Minkowski 1-64 (PK 064+15.1, śr. 17", 13vmag) w samym środku Lutni. Starhopping prosty nie jest. Od bety Lyr szedłem na północ według pola widzenia okularu 25mm na mapie SkySafari i kolejnych charakterystycznych grup i par gwiazdek. W końcu dotarłem do małego trapezu z gwiazd 10-12 mag i trójkąta szerokokątnego z gwiazd 10mag. Zdjęcie DSS pomogło mi ustalić dokładne położenie planetarki na przedłużeniu ramienia trapezu. Zmiana okularu na 9mm pozwoliła wyzerkać szarą okrągłą tarczkę mgławicy, a okular 6mm pokazał ją wyraźniej, a nawet mignęła mi przez chwilę gwiazdka GSC 2646-1482 13,92mag. http://indexhamal.pl/astrofotografia/planetary_nebulae/Min-1-64.htm Zdjęcie DSS2 i mapka z MegaStar5 Pod takim niebem nie można nie odwiedzić wspaniałości nieba letniego i jesiennego. W ruch poszły wszelkiej maści mgławice, gromady i jesienne galaktyki. Miałem też okazję wypróbować Pentaksa XW 30mm @Acidtea na szerokich polach. Nie ma sensu rozpisywać się nad pięknem trzech części Veila, stopniem rozbicia M71, czy różnicami w wyglądzie subtelnych gromad otwartych NGC 188 i NGC 6791. Wspomnę tylko o NGC 7000 w polu okularu 25mm z filtrem UHC. Oczywiście pole 1,2 stopnia jest zdecydowanie za wąskie, by objąć całą Amerykę Północną i Pelikana, ale wystarczająco szerokie, by idealnie skadrować Meksyk z Zatoką Meksykańską i asteryzmem Mini Orion. Wspaniały widok, mgławica doskonale widoczna, a przesunięcie na północ odkrywa kolejne obszary Ameryki. Poniżej symulacja tego widoku ze Stellarium, oczywiście kontrast przesadzony. Tej nocy potwierdziłem też widoczność gromady IC 166 w Kasjopei, którą wyłapałem jeszcze u nas na Folwarku. Od NGC 654 na wschód do trójkąta z gwiazd 8-9 mag, dalej do szerokiej gwiazdki podwójnej (9+12 mag) i zaraz za nią majaczy mgiełka gromady IC 166 z przebłyskującymi najjaśniejszymi gwiazdami 11-12 mag. Zainspirowany poszukiwaniami Przemka @Acidtea, poszukałem gromadek w Woźnicy, NGC 1664 i NGC 1582, leżących na zachód od epsilon Aur. NGC 1664 mniejsza, zwarta, z jasną gwiazdką 7,5mag. Gromada jest bardzo malownicza, a jej gwiazdki układają się w ciekawy wzór. NGC 1582 jest większa, luźniejsza, ale tu też gwiazdki tworzą ciekawe łuki. Warto tu dotrzeć! Jednak przebojami tej nocy były planety. Idealnie wychłodzona optyka, stabilny seeing, dobry okular planetarny (LV 6mm) i filtr kontrastujący (svbony Moon) wyczarowały cuda. Saturn pokazał ostro zarysowane pierścienie z przerwą Cassiniego, co najmniej jeden pas na tarczy i cień planety na pierścieniach. Jowisz... no cóż, królował. Nawet nie liczyłem ile widać pasów, wirków, barwnych wstawek i nieregularności. A zgodnie z zasadą, że głupi ma zawsze szczęście, tej nocy mieliśmy tranzyt WCP i to w idealnym okienku czasowym 23-0. Plama wspaniale kontrastowała z pasem chmur, wyraźnie owalna o barwie... ciemnobeżowej? Mam nadzieję, że wkrótce dowiem się więcej o kolorystyce Jowisza z tej nocy od Oli @Ciekawska vel "Ciekawostka". Widoku dopełniały cztery jego księżyce, które przy tym seeingu mogły uchodzić już za zbyt stabilne jak na zwykłe "gwiazdki". Całości wrażeń towarzyszących nam podczas tych obserwacji nie da się opisać, każdy, kto spojrzał przez okular po prostu chłonął widok, raz po raz cedząc mniej lub bardziej artykułowane dźwięki. Wykonanie: Ola @Ciekawska Uran, o średnicy 3,7", był ostrą wyraźną tarczką o niebieskawym zabarwieniu. Chyba pierwszy raz widziałem do tak wyraźnie. Mars, o średnicy 11" w fazie 0,87 też był ostry, choć na niego musieliśmy poczekać nieco dłużej. Widoczna była wyraźna faza i struktury albedo, zapewne Mare Cimmerium lub Mare Sirenum. Na koniec, korzystając z seeingu, rozbiłem kilka wąskich podwójnych: 53 Aqr 6,29 + 6,39 mag, sep. 1,20" HD 215812 7,30 + 7,68 mag, sep. 1,80" HR 9074 6,46 + 6,72 mag, sep. 2,50" HR 1669 6,96 + 6,78 mag, sep. 1,60" Z pola wygoniła nas pogarszająca się przejrzystość i chmury nachodzące od północnego zachodu. Żegnał nas Orion z M42, a my powitaliśmy astronomiczną jesień. Fot. Ola @Ciekawska
    19 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)