Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 15.01.2023 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Już prawie dwa miesiące nie odwiedzałem mojej "ciemnej miejscówki". Nie dlatego że mi się nie chciało. Powód jest chyba znany. Jeżdżę tam gdy jednocześnie spełnionych jest kilka warunków: - noc musi być bezksiężycowa ( Księżyc może się właśnie chować albo wzejdzie dopiero po północy ) - pogoda musi być 100 % ( nie wchodzą w grę dziury w chmurach, czy godzinne okno pogodowe ) - może trochę wiać, temperatura nie ma znaczenia Gdy jeden element nie zagra - nie jadę ! Wtedy pozostaje mi tylko krótki wypad pod blok albo jakieś zerkanie przez okno w kuchni. Tak było przez ostatnie dwa miesiące. Mars Obserwacja planet nie wymaga ciemnej miejscówki. Jedyne czego potrzebujemy to stabilna atmosfera. Nawet jakiś delikatny Cirrus nie przeszkadza, zauważyłem nawet że działa trochę jak filtr. Kilka razy wycelowałem "cztery cale" w czerwoną planetę. Wydaje mi się że podczas tej opozycji udało mi się wyłuskać wszystkie większe ciemniejsze obszary ,które są w zasięgu tego teleskopu. Patrząc w kierunku " Boga Wojny" zastanawiam się często czy żyje wśród nas pierwszy "Marsjanin". Mars najlepiej prezentuje się w Pentaxie 5 mm. Z moim teleskopem daje książkową źrenicę do takich obserwacji ( 0,71 mm ) i wystarczające powiększenie na delikatny detal ( x 143 ). 13.01.2023 Księżyc Nasz satelita jest jeszcze mniej wymagający jeżeli chodzi o warunki. Oczywiście najlepiej prezentuje się gdy jest wysoko, a warunki są stabilne. Jednak gdy takowe nie zaistnieją , nawet przez okno w kuchni coś zobaczymy. Wielokrotnie pokazywałem Księżyc osobom, które patrzyły przez teleskop pierwszy raz. I za każdym razem ta gra światło-cieni robiła wrażenie na wszystkich, którzy mieli okazję spojrzeć w okular. I choćby z tego powodu warto kupić Skyluxa 70/700 za 200 zł i wycelować go w "Srebrny Glob". Tym co zapamiętałem najbardziej z moich ostatnich wędrówek po Księżycu to Promontorium Laplace , który rzucał cień na Zatokę Tęcz. Słońce Nasza "dzienna gwiazda" jest bardzo aktywna ostatnimi czasy. Patrząc w jej kierunku pomyślałem sobie że Egipcjanie troszkę lepiej wybrali sobie najwyższego boga niż Rzymianie czy Grecy. Re jako stwórca świata, sprawca niewidzialnego wiatru przekonuje mnie bardziej niż Jowisz czy Zeus. W końcu nasz los bardziej zależy od Słońca niż piątej planety naszego układu. Ale spokojnie nie mam zamiaru składać ofiar podczas następnego zaćmienia dla rozgniewanego boga Re 😉 . Zdjęcie: TS 102/714 + Pentax XW 14 mm + Sony DSC W35 (kilkunastoletni kompakt) + obróbka GIMP 14.01.2023 Zdjęcie: TS 102/714 + Pentax XW 5 mm + Sony DSC W35 (kilkunastoletni kompakt) + obróbka GIMP 14.01.2023 Plejady i Orion ( z miasta ) Chociaż podróż po naszej okolicy ( Układ Słoneczny ) jest ciekawa, czasem mamy ochotę wyrwać się trochę dalej. Miasto niestety "zagłusza" blask gwiazd i ukrywa przed nami piękno mgławic. Dlatego czekam na odpowiednie warunki żeby eksplorować Komos tak jak lubię najbardziej.
    6 punktów
  2. Wczoraj udało się wepchnąć z zestawem na pół godzinki pomiędzy chmury i jeszcze kilka rzeczy przetestować. Na dużym gain zasięg kamerki na podmiejskim niebie przez refraktor 90mm z ekspozycją 100ms to 10.5mag. Byłem mocno zaskoczony że tak się da - bo to jednak kamerka kolorowa i maska Bayera wycina niestety część materiału. Następnym razem powinna już być wpięta w baryłkę 8 cali, to zobaczymy jak tam sobie radzi. Przy 8s ekspozycji zasięg był około 14mag, a na stacku 80x8s (czyli nieco ponad 10minut) zasięg na nieco zasyfionym niebie to poniżej 17mag. A poniżej wynik tego stackowania - podwójna gromada w Perseuszu. TecnoSky 90/540, 0.8x FF/FR, Player One Saturn C, gain 150, 80x8s. I trochę zbliżenie
    4 punkty
  3. Jeszcze trochę to dzisiaj pomęczyłem a w zasadzie od nowa to męczyłem 😉
    4 punkty
  4. W planach jest nazbieranie dużo więcej materiału , do czterech godzin HA, które nazbierałem w zeszłym tygodniu przy pełni dzisiaj udało się dozbierać tylko 3x15min na RGB i się zachmurzyło, niestety fotki robione z Katowic więc szału nie ma
    3 punkty
  5. Po kilku uwagach jeszcze trochę się tym pobawiłem
    3 punkty
  6. Svbony SV215 czyli ZOOM 3-8 mm Prawdziwy test to nie będzie, ponieważ do testu powinno podejść się tak: http://www.astronoce.pl/testy_an.php?id=24 Będą to moje subiektywne odczucia, które pojawiły się podczas obcowania z okularem. Dlaczego nabyłem tego zoom-a ? Po pierwsze nigdy takiego okularu nie miałem. Po drugie zawsze chodził mi po głowie znany wszem i wobec i każdemu z osobna okular Tele Vue Nagler Zoom 3-6 mm. Jego cena skutecznie mnie zniechęcała. Więc kiedy zobaczyłem że można mieć coś podobnego (przynajmniej z wyglądu) za 1/5 ceny TV to kliknąłem „kup teraz”. Okular wystartował z Chin 01.01.2023 i zahaczając lotnisko w Liege, już 09.01.2023 był u mnie. Po trzecie stwierdziłem że to świetne rozwiązanie planetarno-księżycowe. Bierzesz teleskop , jeden okular w kieszeń i na dwór/pole. Pojedynek !!! Będzie to nietypowe porównanie ,które pokaże pewne zalety/wady Svbony. Jak wspominałem wcześniej są to moje przemyślenia na temat tej konstrukcji. Sprzęt z jakim testowałem zoom-a to TS 102/714 na AZ4. Ponieważ przez moment miałem pomysł żeby posiadać jeden „uniwersalny” okular planetarny zamiast trzech, albo posiadać dodatkowy okular na szybkie księżycowo-planetarne wypady pod blok, Svbony zoom pojedynkował się będzie z Pentaxami ( 3,5 mm , 5 mm , 7 mm ). Svbony vs Pentax 😉 Runda I - wykonanie. Nie ma się za bardzo do czego przyczepić, wszystko wykonane z dobrych materiałów, musla oczna jest miękka. Okular ma kompaktowe rozmiary. Mechanizm działa płynnie, z wyraźnie zaznaczonymi "kliknięciami". Więc nawet jak nie widzimy w ciemności jaka ogniskowa jest ustawiona, łatwo możemy sobie policzyć ile razy kliknie. Samo zmienianie ogniskowej z okularem zamontowanym w dwucalową kątówkę ( z adapterem 1,25'' ) nie było dla mnie uciążliwe. Obrót wykonuje ten element okularu ,który oddzielony jest czerwonymi paskami (włącznie z nimi). Podczas delikatnego potrząsania okularem słychać pukanie. To pukanie to mechanizm zmiany ogniskowej , który nie jest spasowany co do nanometra. Pewnie musi mieć odrobinę swobody. Pentaxy jak wykonane są - każdy widzi . Werdykt 1:1 Runda II - walory użytkowe Svbony waży 170 gramów, trzy Pentaxy w sumie 1,250 kg! Zoom to tak naprawdę sześć okularów w jednym, którymi możemy żonglować bez konieczności wyjmowania okularu z kątówki/wyciągu. Z moim teleskopem (TS 102/714) zakres źrenicy wyjściowej dla Svbony to 1,14 mm do 0,43 mm. Czyli mam pełen zakres planetarny , który ustawiam w zależności od warunków i potrzeby. Poniżej grafika ze strony producenta ( nie wiem co miał na myśli ) zestawioną z moją, nie tak ładną ale może bardziej merytoryczną ( sami oceńcie ). Werdykt 1:0 Runda III – widok w okularze Wiem że dla wielu z was ten aspekt jest najważniejszy. W naszym hobby chodzi o obraz jak najbliższy ideałowi. Napiszę tak: To co pokazywał Svbony nie odbiegało zbytnio od tego co widziałem w Pentaxach. Nie robiłem jednak porównania kontrastu, zafarbu, transmisji. Ale jedna rzecz wpadła mi w oko od razu. Kiedy obserwowałem Marsa w Pentaxie 5 mm ,obszar Terra Sirenum wyskoczył bez problemu; z zoom-em od Svbony i ustawiona tą samą ogniskową nie dostrzegłem pociemnienia na tarczy planety, ale o tym w rundzie czwartej. Nie zauważyłem też denerwujących odblasków, a chromatyzm na jasnych gwiazdach był zbliżony do japońskiej myśli optycznej ( różnica była zbyt mała abym mógł to ocenić ). Werdykt 0:1 Runda IV – kofort obserwacji (ER, pole widzenia) Er deklarowany przez Svbony to 10 mm dla wszystkich ogniskowych. Jednak zauważalnie się skraca podczas zmiany ogniskowej. Jeden z forumowiczów na CN pisze że dla 3 mm wynosi 6,8 mm. Ja tego nie mierzyłem ale jest to dobrze widoczne gdy chcemy objąć całe pole widzenia (56 stopni). Przy ogniskowej 8 mm nie ma z tym problemu. Gdy zmniejszamy ogniskową musimy wciskać oko coraz bliżej soczewki. W rezultacie oko musi dotykać okularu. Obserwowałem przez pół godziny Jowisza i Marsa na zmianę Zoom-em i Pentaxami. Montaż AZ4 wydawał mi się w miarę stabilny ale z okiem dotykającym okularu wszystko drgało dlatego miałem problem z Terra Sirenum na Marsie. Może stabilniejszy montaż zniwelował by te drgania. Kiedy oddalałem nieco źrenicę od okularu widok zwężał się a planety szybko uciekały z pola widzenia. Z Pentaxami sprawa jest prosta. Ustawiam sobie planetkę na jednej krawędzi, nie dotykamy niczego, a kulka wędruje sobie ostra ( na tyle ile pozwala seeing ) na drugą stronę. A wszystko dzieje się w bezpiecznej dwudziestomilimetrowej odległości od soczewki. Werdykt : Pentax wygrywa przez KO Podsumowanie Gdyby to była walka na punkty można by było ustawić tak rundy żeby był remis albo jakaś niewielka różnica. Jednak dla mnie komfort obserwacji jest na pierwszym miejscu, dlatego wolę nosić ten kilogram więcej w torbie. Svbony nie dla mnie na 100%. Może niezbyt obszerny ten opis, ale zawarłem w nim to co było dla mnie najważniejsze podczas obcowania z tym „szkłem”. Jeżeli ktoś potrafi prowadzić obserwacje z takimi okularami i ma do tego odpowiedni sprzęt myślę że może spróbować. Dla kogo może byś Svbony Zoom ? - Dla posiadacza achromatu f6-f10 do uzyskania maksymalnych powiekszeń i minimalnych źrenic. Myślę że SVBONY zrobiło okular pod swojego SV 503ED, ale ma on na pewno szersze zastosowanie. - Dla niezdecydowanych „ jaki okular planetarny dla mojego teleskopu będzie optymalny - 5,6 czy 7 mm ?” (dobry na początek do popularnej Synty 8 czy 6 zamiast sześciu Plossl-i) - Dla niewrażliwych na mały ER. - Jako tańsza alternatywa zoom-a od TV ( podobne ogniskowe, ER, pole widzenia ). EDIT: Może grafika z walką bokserską jest nieco przesadzona. Żeby była jasność: Nie uważam że okular Svbony jest zły. Jeżeli chodzi o optykę to nie mogę się do niczego przyczepić, tak jak pisałem - nie pokazuje Księżyca czy planet zauważalnie gorzej. Gdyby jego ER był na poziomie 15 mm i miał nieco większe pole widzenia ( 65 stopni było by idealne ) i do tego pokazywał mi obrazy w taki sam sposób jak pokazuje ,wtedy brał bym go bez zastanowienia. Niestety tak nie jest, a użytkowanie go w tej formie nie jest dla mnie komfortowe. I jeszcze wypowiedź innego użytkownika , która wyraźnie pokazuje jak różne mamy podejście do sprzętu, a nasze preferencje i potrzeby określają czy coś jest dla nas dobre czy nie: Lew_Abałkin Społeczność Astropolis Co mogę dodać od siebie - zgadzam się w pełni ze spostrzeżeniami nt. wartości ER i o odblaskach. Natomiast ja lubię "przytulić" się do okularu i mnie ER wydawał się optymalny. Obserwowałem nim w praktyce tylko Jowisza i tam pokazał się z dobrej strony. Nawet obejrzałem tranzyt Io, wyraźnie widoczny w chwilach (nielicznych!) poprawy seeingu. W moim przypadku więc werdykt nie jest aż tak surowy i okular przynajmniej na razie zostaje u mnie. Sprawdzałem w SV503 102/714 a więc w bliźniaku TS z kątówką Baadera 32mm.
    2 punkty
  7. Lornetka TS Marine 7x50 MX to przedstawiciel znanej i cenionej serii BA8 pochodzącej z kraju Konfucjusza. Pierwowzorem tego modelu jest Fujinon FMTR-SX, którego nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Podstawowe dane techniczne - Pole widzenia: 7,5° - Odsunięcie źrenicy wyjściowej: 20mm - Regulacja ostrości: indywidualna - Minimalna odległość obserwacji: 6m - Zakres rozstawu okularów: 56mm - 74mm - Wodoodporność i wypełnienie azotem - Możliwość podłączenia statywu przez standardową złączkę - Gwinty do filtrów 1,25? w okularach - Waga: 1600g Wybierając jakiekolwiek urządzenie, staram się najpierw określić, co mam zamiar przy jego pomocy osiągnąć a do czego się ono nie przyda. Odpowiedź na pierwszą cześć tego pytania będzie można (mam nadzieję) uzyskać po zakończeniu lektury tego tekstu, drugą zajmę się od razu. Dla kogo TS Marine 7x50 MX nie jest dobrym wyborem? Ze względu na wagę (1,6 kg) i dość poważne rozmiary nie powinni się nią interesować szukający lornetki mobilnej, noszonej ?na wypadek gdyby coś było do obejrzenia?. Lornetka ta nie jest wymarzonym towarzyszem włóczęgi z plecakiem czy całodziennego trekkingu w górach. Nie damy jej dziecku na szyję ani kobiecie do torebki, nie sprawdzi się także, jeśli obserwujemy często na małych dystansach. Jej miejsce to raczej schowek na łodzi, w kajaku lepiej sprawdzić najpierw wyporność, bagażnik samochodu czy szuflada w komodzie, z której będziemy zabierać ją tylko na czas obserwacji. Z drugiej strony szeroki rozstaw okularów daje piękny, trójwymiarowy obraz, masa zaś jest pochodną wielkości zastosowanych pryzmatów i solidności konstrukcji. 1,6 kg może przerazić osobę przyzwyczajoną do dachówki 8x30, nie jest jednak straszna dla miłośnika nocnego nieba przyzwyczajonego do apertury 70mm. Waga może być problemem podczas przenoszenia, kiedy jednak rozpoczniemy obserwacje, nasza 50-tka okazuje się bardzo poręczna i świetnie wyważona. Stosunkowo niewielka długość oraz ?przeciwwaga? w postaci cel pryzmatów sprawiają, że świetnie leży w dłoni, a niewielkie powiększenie pozwala na stabilne trzymanie jej nawet jedną ręką, w czym pomaga także karbowana gumowa okładzina. Skoro jesteśmy już przy ergonomii warto wspomnieć o wygodnych, wywijanych muszlach ocznych i ER=20mm ? marzenie okularnika. Jest też drobna niedogodność ? w moim egzemplarzu jedna zatyczka obiektywu posiada funkcje auto odblokowania, uruchamiającą się najczęściej podczas chowania lornetki do torby. Na pocieszenie mamy drugą zatyczkę działającą prawidłowo oraz osłonę okularów, która także spełnia swoje zadanie. Plusem w kategorii estetyki jest kolor gumy pokrywającej lornetkę ? ciemna zieleń zdecydowanie bardziej mi odpowiada niż kolor przywołujący na myśl końcowy produkt przemiany materii występujący w produktach konkurencji. Kolejny plus za zwykły acz wygodny futerał z paskiem na ramię. Sama lornetka sprawia solidne wrażenie, wykonana jest starannie, bez widocznych braków czy niedoróbek. Wnętrze dokładnie wyczernione i matowe. Na uwagę zasługują potężne okulary posiadające gwinty do wkręcania filtrów astronomicznych w standardzie 1,25?. Mostek jest bardzo stabilny i chodzi z należytym oporem podobnie jak pokrętła służące do indywidualnego ustawiania ostrości, wyskalowane w zakresie +/- 5 dpt a pozwalające na ustawienie do 6 ?z kawałkiem? - kolejny ukłon w stronę osób o słabszym wzroku. Indywidualne ustawienie ostrości dla każdego z okularów jest standardem w zastosowaniach żeglarskich i astronomicznych. Takie rozwiązanie pozwala zapomnieć o ustawianiu ostrości, jeśli obserwujemy oddalone obiekty jak znaki nawigacyjne lub inne jednostki na wodzie, ptaki w locie czy gwiazdy. Głębia ostrości sięga od 30m do nieskończoności i w tym zakresie zapominamy o regulacjach. Można oczywiście ustawić ostrość na mniejszy dystans i wtedy będziemy mieli kilka metrów ostrego pola. Ja sam ustawiłem po zakupie lornetkę ?na zero? do obserwacji dziennych w okularach i tak pozostało do chwili, gdy zapragnąłem podziwiać nocne niebo bez szkieł korekcyjnych. Od tamtej pory korzystam właściwie tylko z tych opcji ? ?0? w dzień i ?wada wzroku? w nocy. Seria BA8 została już dokładnie opisana jeśli chodzi o zastosowania astronomiczne i trudno dodać tu coś nowego. Sprzęt świetnie sprawdza się pod ciemnym niebem, daje punktowy obraz gwiazd, dobre odwzorowanie kolorów i nie wprowadza specjalnych wad geometrycznych. 50mm obiektywy w połączeniu ze sporym polem widzenia i dużą jasnością dają świetny sprzęt do przeglądu nieba. Powiększenie 7x niektórym może się wydawać niewystarczające, wszak przyjęliśmy za standard parametry 10x50. Macie rację - wydaje Wam się. Małe powiększenie = małe drgania = zrelaksowana i długa obserwacja. Pamiętajmy jednak, że nie jest to wymiatacz planetarny czy rozbijacz kulek. Co mnie zaskoczyło w tej lornetce? Obraz w ciągu dnia. Zaraz po odebraniu przesyłki wyszedłem na kładkę nad ulicą i zobaczyłem ostry i krystalicznie czysty obraz od samochodów jadących pode mną po budynki w sąsiedniej dzielnicy. Jasność, rozdzielczość, kolory i zachwycający efekt trójwymiarowości obrazu naprawdę mnie zachwyciły. Nie spodziewałem się tego po lornetce za niespełna 1000zł. Następnego dnia pojechałem ?na łono? i ponownie zachwyt, żadnych problemów w ostrym słońcu, dostrzegalność szczegółów w głębokim cieniu, brak odblasków i głębia ostrości. Warto to zobaczyć.
    1 punkt
  8. Witam To mój pierwszy wpis i jestem kompletnie nowy w temacie wiec proszę i wyrozumiałość. Zakupiłem DO-GSO Dobson 8" i chciałbym prosić o pomoc w zweryfikowaniu listy akcesoriów jakie na początek dokupiłem. Lista poniżej nie zawiera tego co w zestawie od nowości. Ufam ze większość zna temat i wie co jest od producenta. Kupiłem: - obrotowa mapa nieba - książka: pierwsze obserwacje astronomiczne - książka: poradnik obserwatora nocnego nieba - mapy nieba 2000 - mapy księżyca - atlas nieba 2000 - filtr słoneczny (sama folia, sam zrobię resztę) - filtr polaryzacyjny Celestron 1.25” - okular Plosl 7mm - okular Delta Superview 15mm - adapter do tel Delta +to co w zestawie. Czy mam komplet na początek? Dzięki i pozdrawiam
    1 punkt
  9. Niedawno pod moje niebo dotarła kamerka Saturn C wyprodukowana przez Player One - dość świeżego gracza na rynku. To kamera planetarna ze znanym sensorem IMX533 (ja mam wersję kolorową) i pasywnym chłodzeniem. To co mnie zaskoczyło to wielkość matrycy w porównaniu do wielkości kamery (po prawej dla porównania ASI290): Kamerka będzie używana przede wszystkim do leniwego EAA z teleskopem SCT 8" i ewentualnie z obiektywem Samyang 135 na wyjazdach. Nigdy się nie zajmowałem takimi rzeczami (EAA i live stackingiem), a ten model wydaje się wystarczająco kompaktowy a zarazem wystarczająco potężny do takich zadań. Dodatkowo oczywiście filmowanie obiektów US jak najbardziej też. Pierwsze testy biurkowe z SharpCapem pokazały (Sensor Analysis), że parametry kamerki są takie jak podaje producent, bez ściemy: a kamerka też bez problemu osiągnęła deklarowane przez producenta 42fps przy pełnej rozdzielczości w trybie 8 bitowym. Wczoraj choć niebo było nieco zakryte wysokimi chmurami podłączyłem kamerkę testowo do refraktora 90/540 i zaliczone zostało pierwsze światło 🙂 Na samiutki początek poszły Plejady - 60x4 sekundy. Nieco za wcześnie zacząłem zbierać live stacka i gwiazdki niektóre są pojechane w poziomie: Potem była M33 - 100x4s: oraz NGC891 z gromadą Abell 347 - 150x4s Materiał zbierany przy ustawieniach: RAW16, gain 150, offset 100, z master flatem ale bez master darka (kilka hot pikseli musiałem usunąć ręcznie). Surowe stacki obrobione na szybko w Pixinsight: stretch, balans kolorów oraz redukcja szumu.
    1 punkt
  10. 1 punkt
  11. Kupowałem sprzęt z pomocą pracowników Delty w Warszawie. Książki lubię czytać więc zostawię. Przeczytałem jedną i już wiem więcej 😉 Bardzo mi się podoba myśl samodzielnego szukania obiektów i już się wkręciłem mocno nawet bez uzbrojonego oka. Stellarium mam i fajna sprawa ale czy to czasem nie zabiera części zabawy? Tej najlepszej. I nie pozbawia satysfakcji? Dzięki za poradę.
    1 punkt
  12. Masz nawet aż nadto. Ale zapomniałeś o najważniejszym. Bezchmurnym niebie ... tego nie da się kupić 😉 Powodzenia !!! To piękna pasja , otwiera umysł.
    1 punkt
  13. Idealnie jakby mieć z 3-4 dostępne ogniskowe z jednej serii, niestety koszt robi swoje. Jednak po dłuższym namyśle pójdę chyba w 9 mm, tym bardziej że przejściowo mam svbony 15 i 20mm, co prawda średnia jakość ale zawsze to coś. A 9mm do kulek i planetarek będzie chyba lepszym wyborem przy pow. 133x i źrenicy 1,5mm niż pow. 96x i źrenica 2mm w przypadku ogniskowej 12,5mm. A z 9mm to Jowisza i Saturna fajnie idzie zobaczyć jak seeeing gorszy. Chyba że się mylę.
    1 punkt
  14. Po beznadziejnym pogodowo weekendzie szykuje się pogodna noc.
    1 punkt
  15. Dlatego ja zrezygnowałem z dużych teleskopów. Po dojściu do 12 cali stwierdziłem że wolę małe teleskopy , które dają mi wystarczająco dużo frajdy. Ale to już raczej kwestia gustu niż jakiegoś uniwersalnego rozwiązania. Dla kogoś innego obserwacje "czterocalowym szukaczem" to gra nie warta świecki. Do wszystkiego dochodzimy z czasem. Tak nawiasem mówiąc miałem kiedyś Morpheusa 6,5 mm przez chwilkę.
    1 punkt
  16. Dzięki. Widziałem wcześniej Twoja ofertę. Rozważałem ale obawiam się że będzie za krótki. Pozostaje jako opcja jak nic innego się nie trafi. Pozdrawiam Robert
    1 punkt
  17. A prognozy jasności na najbliższe dni nie najgorsze
    1 punkt
  18. Ostatni dzień wyjazdu upłynął pod znakiem sprzątania i pakowania. Po opuszczeniu domku udaliśmy się do Parku Narodowego Þingvellir. Islandia powstała na skutek rozchodzenia się płyt kontynentalnych - Europejskiej i Pólnocnoamerykańskiej. Rozchodzenie i oddalanie się płyt jednocześnie powoduje tworzenie się pasma górskiego z doliną na szczycie. To pasmo górskie nazywa się Grzbietem Śródatlantyckim, który ciągnie się środkiem Atlantyku prawie od bieguna do bieguna. Tylko w kilku miejscach wystaje ponad poziom oceanu. Jednym z tych miejsc jest właśnie Islandia, a najlepszym miejscem do obejrzenia doliny ryftowej jest właśnie Þingvellir. Miejsce ma to także znaczenie historyczne. To właśnie tutaj od 930 roku zbierał się Althing czyli takie zgromadzenie wikingów na którym było recytowane prawo i rozstrzygano spory, a w późniejszych czasach zgromadzenie przeobraziło się w parlament. Nie zwiedziliśmy całości parku z uwagi na pogodę oraz ograniczony czas. Z doliny postanowiliśmy udać się do Reykjaviku na zwiedzanie centrum i zakup pamiątek. Oczywiście nie mogło zabraknąć zdjęć kościoła Hallgrímskirkja - drugiego co do wysokości budynku na Islandii. Przeprosić też muszę te osoby, które niedostały lub dostały prezenty od Świętego Mikołaja z opóźnieniem. To wszystko przeze mnie bo na obiad jadłem stek z renifera 🙂 🙂 . Był wyborny. Ostatnią atrakcją była wizyta w Sky Lagoon, gdzie zrelaksowaliśmy się oraz przeszliśmy siedmiostopniowy Rytuał Nieba. Na pożegnanie podczas relaksu pod gołym niebem rozchmurzyło się i pojawiła się największa, najbardziej dynamiczna i kolorowa zorza jaką dane nam było obejrzeć podczas tych kilku dni. Niestety cały sprzęt był już spakowany do powrotu i nie mam żadnych zdjęć. Może to i lepiej. Ogólnie bardzo fajnie się nam te zorze poukładały. Z dnia na dzień mieliśmy coraz lepsze widowiska z finałem parę godzin przed odlotem. Ze SPA udaliśmy się prosto na lotnisko, gdzie z ciężkim sercem żegnaliśmy się z naszymi przewodnikami. Jakby nie było 5 dni spędzonych wspólnie z ludźmi o takich samych zainteresowaniach musi trochę zbliżyć. Lot powrotny odbył się bez większych przeszkód (no może tylko moja migawka aparatu przeszkadzała spać sąsiednim pasażerom). Szkoda, że oparłem obiektyw o okno i rozjechała mi się ostrość. Fotka byłaby zacna. I na tym skończyła się przygoda w Islandii. Trzeba było odespać i wrócić do codziennych obowiązków. Ogólnie mam zasadę, że nie jadę dwa razy w to samo miejsce, ale w Islandii się zakochałem i na pewno tam wrócę nie jeden raz. Na dzień dzisiejszy wiem, że rozłąka nie będzie długa bo lecę znowu w marcu 🙂 🙂 🙂 . Jak ogarnę wszystkie timelapsy to zmontuje jeden długi film i wrzucę w kolejnym poście. W zbieraniu informacji korzystałem głównie z dwóch stron: https://rumbomundo.com, https://pl.wikipedia.org,
    1 punkt
  19. Połowa obowiązku przywileju oddania głosów na tak wspaniałe prace wykonane :) Ciężko było, zabrakło mi co najmniej kilku głosów, by docenić wszystkie prace którymi jestem zachwycony 😞 Głosowanie w klasyfikacji generalnej zostawię sobie na inny dzień.
    1 punkt
  20. Dobra wiadomość dla wszystkich, którzy nie przepadają za zrywaniem się o trzeciej czy piątej nad ranem: kometa C/2022 E3 jest już obiektem niezachodzącym i można zacząć polować na nią po zachodzie słońca, około godziny 17.45-18.15. Z każdym dniem okienko obserwacyjne będzie się wydłużać w miarę wędrówki komety w stronę Gwiazdy Polarnej. 😃 Wczoraj wieczorem kometa znajdowała się na granicy gwiazdozbiorów Korony Północnej, Wolarza i Herkulesa, równo 3 stopnie poniżej charakterystycznego trójkąta gwiazd 2Her-4Her-Chi Her. Nad Poznaniem po całodziennych opadach ładnie się wypogodziło. Kometa jest już na tyle jasna, że udało mi się ją wyłuskać, pomimo iż była około 8 stopni nad horyzontem, w łunie aglomeracji poznańskiej. Widoczna przez lornetkę 12x50 oraz fotograficznie już przy 2-sekundowej ekspozycji ze statywu (tutaj na tle przewodów "malowniczej" linii wysokiego napięcia 400kV).
    1 punkt
  21. Po tak ekscytującym piątku sobota rozpoczęła się leniwie. Dzięki dobremu śniadaniu i dużej ilości kawy byliśmy gotowi na kolejne atrakcje. W planach mieliśmy lodowiec Snæfellsjökull z otaczającymi go atrakcjami do którego trzeba by jechać około 4 godzin. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy jednak zmienić plany na coś bliżej położonego. Nasza super przewodniczka Wioleta (Gorecka nie Górecka jak pisałem wcześniej - sorki Wiola) zaproponowała żebyśmy odwiedzili dolinę Gjain oraz wodospad Háifoss oddalone o około 1,5h. Przystaliśmy na takie rozwiązanie, natomiast wieczorem chcieliśmy spróbować zrobić zdjęcia zorzy i gejzeru Strokkur. Drogę umilały nam krajobrazy z widocznym wulkanem Hekla. Wulkan ten jest najwyższym aktywnym wulkanem na Islandii (trzecim pod względem aktywności). Od 1970 roku wybuchał regularnie mniej więcej co 10 lat (1970, 1981, 1991, 2000). W tym wieku ma opóźnienie i jeszcze nie puknął ani razu. Co ciekawe w poprzednich erupcjach (od 1970 roku) wstrząsy ostrzegawcze zaczynały się na 30-80 minut przed główną erupcją, więc jak będziecie w pobliżu i zacznie się wam trząść pod nogami to macie niewiele czasu na spie....... 🙂 To nie Hekla, ale chmura wygląda jak dym wydobywający się z góry. To już Hekla. 🙂 Jedną z fajniejszych rzeczy z doliną Gjain oraz oddalonym od niego wodospadem Háifoss jest fakt, że są one tak jakby ukryte. Jechaliśmy sobie spokojnie przez pustkowie, a tu nagle koniec drogi, parking i nic szczególnego nie widać. Dopiero po przejściu 100-200m okazuje się, że trafiamy na przepiękne doliny z wodospadami. Scena normalnie jak z Władcy pierścienia jak Aragorn, Sam, Merry i Pippin trafiają do Rivendell. Dla fanów Gry o Tron - porównajcie wodospady te ze zdjęć i filmu u góry i te z filmiku poniżej (podpowiem 9s i 19s). https://youtu.be/U1dH_RSP86c Tak, tak zgadza się to te same wodospady. Podobno dolina wygląda obłędnie latem, gdy jest zielono. A poniżej próbka krajobrazu a'la Mordor w trakcie przejazdu nad wodospad Háifoss. W sumie nie wiem dlaczego piszę tylko o wodospadzie Háifoss, którego nazwa oznacza "wysoki wodospad" (128m, trzeci co do wielkości), gdy obok niego jest tylko parę metrów niższy Granni. Oba wodospady (tak naprawdę jest tam ich więcej) leżą nad malowniczym kanionem, którego skały mają blisko 2 miliony lat. Napisze szczerze, że kanion ten zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. W drodze powrotnej nad Heklą pięknie prezentował się Jowisz. Wstąpiliśmy także do sklepu gdzie spodobał mi się jeden z artykułów, którego u nas nie widziałem. Po dotarciu do domku przeznaczyliśmy trochę czasu na odpoczynek oraz przygotowania do nocnej części w której jak pisałem wcześniej chcieliśmy pojechać na pola z gejzerami. I podobnie jak dzień wcześniej nie zawiedliśmy się. Znowu połowa nieba zrobiła się zielona a wstęgi tańczyły po niebie i zanikały. Ponownie łapaliśmy się za głowy z zachwytu, gdy zielone rzeki rozlewały się wśród gwiazd. Uroku dodawały odgłosy i widok wybuchów gejzeru Strokkur oraz pionowa Droga Mleczna. Niestety z południa zaczęły napływać chmury, więc chcąc wykorzystać warunki skoczyliśmy jeszcze nad pobliski wodospad Gullfoss. Tutaj złapaliśmy jedynie kilka ujęć z wodospadem i PKS-em na sterydach. Troszkę niepocieszeni ale w sumie szczęśliwi postanowiliśmy w końcu zrobić użytek z jacuzzi, które mieliśmy obok domku. Okazało się, że gdy weszliśmy do wody wiatr przegonił chmury. Podziwialiśmy więc zorzę relaksując się w gorącej wodzie. No żyć nie umierać 🙂 🙂 🙂 🙂 Tej nocy z ciężkim sercem kładłem się spać, bo kolejnego dnia a raczej nocy zaplanowany już był powrót do Polski 😞 Miałem od razu opisać ostatni dzień, ale przez przypadek zamiast dodać załącznik opublikowałem post 😞 Resztę dopiszę przed weekendem.
    1 punkt
  22. Święta, święta i po świętach.... czas się zabrać za robotę 🙂 🙂 🙂 . Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale tego dnia zrobiłem ponad 4100 zdjęć i trochę zajęło mi przebranie ich i montaż timelapsów. Mała dygresja do poprzedniej części. Na ostatnim zdjęciu jęzor lodowca pochodzi prawdopodobnie z lodowca Svinafellsjokull na którym kręcono sceny do jednego z najlepszych filmów o tematyce kosmosu mianowicie do Interstellara. Ogólnie dużo filmów kręcono w okolicy Vatnajökull - Batman Begins, Tomb Raider, 2 filmy o Bondzie. Jak już pisałem celem tego dnia była laguna lodowcowa Jökulsárlón oraz znajdująca się obok niej Diamentowa Plaża. Cały dzień był wyliczony tak, żeby dojechać niedługo przed zachodem słońca (w końcu za przewodników mieliśmy dwoje świetnych fotografów). Jak widać po zdjęciach z trasy pogoda tego dnia była wymarzona. W południe było około 10 stopni Celsjusza i prawie nie wiało. Miła odmiana od pogody z poprzednich dni. Teraz trochę opisówki, więc jak ktoś nie lubi czytać to niech przeskoczy od razu do zdjęć 🙂 Dla lepszej przejrzystości dodałem mapkę z googla. Jökulsárlón jest jeziorem powstałym na skutek topnienia oraz cofania się lodowca Breiðamerkurjökull, który jest częścią Vatnajökull. Jak wspominałem w poprzedniej części lodowiec Vatnajökull jest największym lodowcem w Europie. No i mili państwo nie wiem czy wierzycie w globalne ocieplenie czy nie wierzycie, ale niestety Jökulsárlón można przedstawiać jako dowód zmian klimatycznych. Jezioro zaczęło tworzyć się mniej więcej w połowie lat trzydziestych XIX wieku. W latach siedemdziesiątych jego powierzchnia była czterokrotnie mniejsza niż obecnie. I to trochę psuje fantastyczność tego miejsca. Bo to, że jest to miejsce fantastyczne nie ulega wątpliwości. Odrywające się kawałki lodowca spadają do wody i powoli dryfują w stronę oceanu. Pływające odłamki składają się z lodu, który może mieć nawet 1000 lat i przyjmuje przepiękne kształty i kolory. Po dotarciu do oceanu mniejsze kawałki są wyrzucane na pobliską plażę Breiðamerkursandur. Wypolerowany przez fale lód w świetle słonecznym skrzy się niczym diamenty stąd właśnie wzięła się nazwa Diamentowa Plaża. Koniec opisówki, czas na film i fotki. Ostatnie zdjęcie dedykuje koledze, który postanowił na plaży złożyć bóstwom drugą ofiarę (na przyszłość pamiętajcie, że nawet mała fala potrafi przewrócić statyw z aparatem 😞 ). Nie opodal Jökulsárlón jest jeszcze jedno jezioro lodowcowe Fjallsjökull. Dużo mniejsze i bez ujścia do oceanu, ale także urokliwe. Nie byliśmy nad nim długo, ponieważ po zachodzie słońca zaczęło się robić momentalnie zimno. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na popas i moja zupka chmielowa jakoś dziwnie się na mnie patrzyła 🙂 🙂 🙂 . Do tej pory nie wiem o co jej mogło chodzić. Czy była to zapowiedź tego czego będziemy świadkami? Całkiem możliwe, bo podobnie wyglądały nasze twarze tej nocy. Pierwszym naszym punktem w wieczorno-nocnej części był przystanek nieopodal Reynisfjary. Przez okna samochodu widzieliśmy wyraźną wstęgę zorzy polarnej i plan był taki, żeby złapać tą wstęgę razem z jej lustrzanym odbiciem w wodzie. Niestety zaczęło trochę wiać i z odbicia nic nie wyszło. Zorza płynęła po niebie jak leniwa zielona rzeka. Zdarzały się momenty, gdy przebijał się kolor różowoczerwony, który widać na zdjęciach. Od czasu do czasu pojawiały się i znikały słupy. Na trzecim zdjęciu pod chmurą normalnie się gotowało i w pewnym momencie jakby coś pękło i cała zorza zapłonęła intensywnym kolorem. Po części widać to na filmiku, ale nie oddaje on dynamiki co tam za tą chmura się działo. Po krótkiej naradzie uznaliśmy, że trzeba ruszać dalej i szukać lepszych miejscówek. Wybór padł na jezioro przy lodowcu Sólheimajökull. Zanim dojechaliśmy do celu gdzieś po drodze wypełzła nam na niebo taka sztuka, że momentalnie wyskakiwaliśmy z samochodu i w tempie ekspresowym rozstawialiśmy aparaty. I tutaj właśnie pierwszy raz tej nocy nasze twarze wyglądały jak ta z piwa. To był po prostu taniec i magia. Wybrany poniższy kadr podoba mi się chyba najbardziej ze wszystkich. W tym miejscu złożona została kolejna ofiara (pamiętajcie: wiatr też potrafi przewrócić statyw z aparatem 😞 ). Ciężko opisać uczucia, które towarzyszyły pokazowi. Coś takiego trzeba zobaczyć własnymi oczami. Ta zorza miała wszystko: wstęgi, dynamikę, kolory, słupy, igiełki. Po prostu PE-TA-RDA!!!. Właśnie o zobaczeniu takiej zorzy marzyłem jadąc na Islandię, ba nawet nie wyobrażałem sobie, że to może tak wyglądać. Wszystko co dobre niestety szybko się kończy. Cały spektakl trwał nie dłużej jak 15 minut, po czym udaliśmy się w dalszą podróż nad wspomniany lodowiec. Niebo w dalszym ciągu było prawie bezchmurne a zorza rozmywała się i przygasała by od czasu do czasu wystrzelić wijącą się wstęgą. Nad lodowcem podzieliliśmy się i część sprzętu robiła zdjęcia ze wzgórza z widokiem na jezioro, natomiast reszta postanowiła podejść jak najbliżej wody (dzięki temu, że jeden z aparatów zostawiłem na górze na filmie widać nas schodzących na dół). Ogólnie rzec biorąc to nie mogliśmy się zdecydować którą część nieba oglądać. Połowa nieba była zielona i czy byśmy spojrzeli na zachód, północ czy wschód ciągle się coś działo. Przed końcem pobytu pod lodowcem przyszła moja kolej składania ofiary. Jednemu z moich statywów odpadła noga 🙂 (do tej pory nie mogę zrozumieć jakim cudem upadek na kamienie przeżył aparat z obiektywem). Z tego powodu jedno ujęcie musiałem robić aparatem leżącym na ziemi. Ten wspaniały dzień zakończyliśmy wspólnym zdjęciem. Do bazy dojechaliśmy około 4 w nocy, na nogach byliśmy około 23 godzin. 23 godziny pełne niezapomnianych wrażeń, miejsc i zórz. Dzień do którego będę wracał myślami ilekroć pomyślę o Islandii. (foto: Michał Kałużny) C.D.N...(ostatnie dwa dni wrzucę dopiero w przyszłym tygodniu).
    1 punkt
  23. 19.11.2022 Prognozy były obiecujące. Wyżowa pogoda nad Polską południowo-zachodnią, delikatny mrozik ( -6° C ) zwiastowały miłą noc pod gwiazdami. Oczywiście jedynym słusznym kierunkiem był wyjazd z dala od „śmierdzącego” miasta. Nie będę próbował oddać klimatu takiej miejscówki słowami, bo każdy kto spędził chociaż jedną noc w takich okolicznościach wie jak to smakuje. Nawet obserwacje jasnych obiektów widocznych z balkonu czy ogrodu, oglądane z takiego miejsca ,z którego nie widać cywilizacji mają zupełnie inny wymiar ( przynajmniej dla mnie ). Dotarłem na miejsce po 20.00. Ta pora roku i szybko ściemniające się niebo odpowiadają mi bardzo. Kiedy wysiadłem z mojego „mobilnego obserwatorium” ( Renault Trafic II ) i spojrzałem w górę wiedziałem że będzie pięknie. Rozstawiłem AZ4, zawiesiłem TS-a i usiadłem sobie wygodnie na pace busa. W planach był Cefeusz i tam też wycelowałem moją czterocalową rurkę. Alfirk (Beta Cephei ) To nie był obiekt ,który był na liście obserwacyjnej. Miała być to pierwsza gwiazda w „star-hoppingu” do NGC 7023. Po spojrzeniu w okular i wyostrzeniu obok jasnej gwiazdy ( około 3 mag ) pokazał się znacznie ciemniejszy ( 8 mag ) mniejszy kompan. Alfirk to tan naprawdę dwie gwiazdy ,których mój teleskop nie rozdzieli. Trzeci składnik (rozdzielony przez małe achro) okrąża centralne gwiazdy w ciągu 40 000 lat. Niestety nie dysponowałem tak dużą ilością wolego czasu żeby to zaobserwować, więc kierowałem się do następnego celu. NGC 7023 ( Mgławica Irys ) To jedne z obiektów typu „widzę że nic nie widzę”. Wizual to nie astrofotografia więc nie ukaże nam się piękno tej struktury, ale po spojrzeniu w okular zobaczymy coś równie interesującego. Lekko przytłumioną centralną gwiazdę otaczać będzie pustka niemal bez gwiazd. To niewyobrażalne ilości kosmicznego kurzu ,które ukrywają przed naszymi oczami blask nowo powstałych słońc, oraz przysłaniają to co znajduję się za nimi. Podobne odczuci miałem podczas obserwacji NGC 1491. Gwiazda w centrum Mgławicy Irys jest otoczona subtelną poświatą. Poniżej porównanie widoku z obserwacji wizualnych do zdjęcia Mgławicy Irys: NGC 7129 + IC 5134 , NGC 7142 NGC 7129 i 7142 to gromady otwarte. NGC 7142 znajduję się 7,6 tys ly od nas. Można ją wydobyć z tła zerkaniem. Nieco rozciągnięta z gwiazdami, które świecą z podobną intensywnością. NGC 7129 to odległość 3000 ly od Słońca. Gromada wraz z pobliskimi gwiazdami przypomina cyfrę „1”. Zerkanie rozjaśnia otaczającą ją mgławicę IC 5134. NGC 7762 Gromada otwarta widoczna na tle mgławicy Cederblad 214 (Głowa Diabła). Gromada w wieku około 1 miliarda lat. Bardzo delikatna i subtelna. Tylko zerkanie upewniało mnie o jej istnieniu. Pole widzenia okularu Pentax XW 20 mm i teleskopu TS 102/714 (około 2 stopni) na tle mgławicy. NGC 40 Mgławica planetarna nie była zbyt uciążliwa w odnalezieniu. Już w niewielkim powiększeniu (x 36 ) zdradza jej „niegwiazdową” naturę. W większy powerach tylko upewniamy się że mamy do czyninienia z gwiazdą ,która zdecydowała zakończyć swój żywot. Chociaż proces ten rozpoczął się już 30 000 lat temu potrwa jeszcze długo. Mógł bym tak stać i patrzeć jak stygnące jądro zamienia się w brązowego karła, ale miałem w planach jeszcze parę innych zakamarków naszej galaktyki. M52 Kiedy dwa lata temu postanowiłem zobaczyć wszystkie obiekty katalogu Messiera nie do końca wiedziałem czy czterocalowy achromat pozwoli mi cieszyć się pięknem kosmosu. Teraz wiem że – tak ! Co się nie zobaczy to się „dowyobrazi” a co się „niedowyobrazi” to zobaczy się na zdjęciach kolegów od foto. Jednak kiedy wracam do tych klasycznych „eMek” wydają mi się większe i jaśniejsze niż je zapamiętałem. Pomarańczowa gwiazda HIP 115542, która wyróżnia się barwą i jasnością (okoł 8 mag) nie należy do gromady. NGC 7510 Piękna ,zwarta gromada otwarta, której nie sposób przeoczyć. M 52 swoim kształtem przypominającym strzałkę z jasnym pomarańczowym olbrzymem na wierzchołku wskazuje drogę do NGC 7510. Gromada w małych powiększeniach przypomina podłużnego robaczka, który pełza po nieboskłonie. NGC 7538 Mgławica emisyjna ( obszar H II ). Przez czterocalowy obiektyw zobaczmy dwie gwiazdy spowite mglistą otoczką. Jest to obszar o dużej intensywności gwiazdotwórczej. Aż chciało by się nastawić sprzęt skierowany w tamtą stronę, zostawić na kilka milionów lat a potem zrobić time lapse. Mars ( Syrtis Major Planum ) Herbata w termosie się skończyła, minęły ponad dwie godziny od rozłożenia AZ4 więc postanowiłem spojrzeć jeszcze tylko w trzech kierunkach. Szybkie zerkniecie na Jowisza, przywitanie się z Mgławicą w Orionie, oraz przyjrzenie się naszemu „czerwonemu koledze”. Mars nie zawiódł, może dlatego że akurat pokazywał bardzo kontrastowy obszar czyli ciemny Syrtis Major Planum położony między jasnymi Arabia Terra i Isidis Planitia. Kształt tego obszaru przypominał bardziej trójramienny obiekt niż trójkąt. Trochę jakby logo Air Jordan na Marsie 🙂 Na mapie poniże zaznaczony ( w przybliżeniu ) obserwowany obszar Marsa.
    1 punkt
  24. 12.11.2022 Nie używam zbyt wielu aplikacji, ledwie kilku. Nie odwiedzam też niezliczonej liczby portali internetowych ( jest ich może dziesięć ). Ale jest jeden adres www, na którym bywam dość często - https://www.spaceweatherlive.com/pl/aktywnosc-sloneczna.html. Lubię wiedzieć co dzieje się na "naszej gwieździe". No właśnie - gwieździe ... Dzisiaj kiedy patrzyłem sobie na Słońce zdałem sobie sprawę że dla większości "niezainteresowanych" Słońce to Słońce a nie gwiazda. Co pokazały 4 cale: W czasie obserwacji widoczne były trzy strefy plam słonecznych. Samych plam było w sumie 30. Bez problemu można było je policzyć z okularem 5 mm, co dało powiększenie około x140 i źrenicę wyjściową 0,71 mm. Z Pentaxem o ogniskowej 10 mm w wyciągu mogłem cieszyć oko widokiem całej tarczy.
    1 punkt
  25. @Paweł Sz. , @Panasmaras fajnie że obserwacje Jowisza łączycie z identyfikacją księżyców. Myślę że dostępność różnego rodzaju aplikacji spowodowała pewnego rodzaju "pójście na łatwiznę" . Aplikacje to nie jest zło ale czasem warto dać coś od siebie. Po za tym tak bardzo zająłem się tym tematem że utrwaliła mi się kolejność księżyców oraz ich odległość od Jowisza. Może to mało życiowa wiedza ale w głowie takiego astroamator jak ja zawsze coś tam zostanie 😁.
    1 punkt
  26. Przedstawienie widoku w okularze teleskopu czy lornetki to nie taka prosta sprawa. Dobrze że na FA są czujni i doświadczeni astro amatorzy tacy jak @polaris. Moje ostatnie lornetkowe grafiki są nieco zbyt optymistyczne ( przesadzone 😅 ) . Wynika to z faktu że chciałem przedstawić pewien schemat a nie oddać widok w lornetce jeden do jednego. Doświadczony obserwator wie czego można się spodziewać patrząc przez różne sprzęty. Ktoś kto rozpoczyna zabawę z astro może zostać wprowadzony w błąd - a tego bym nie chciał. Dlatego tak ważne jest aby przed zakupem pierwszego teleskopu/lornetki spotkać się z kimś doświadczonym, kto pokaże nam czego możemy się spodziewać, patrząc przez amatorski sprzęt. Nawet najlepsza grafika , czy symulacja nie pokaże nam tego co sami zobaczymy w okularze. @Paweł Sz. w swojej ostatniej relacji napisał takie zdania : "W końcu udało mi się dostrzec zarys Mgławicy Merope NGC 1435. To pojaśnienie stanowi dla mnie nie lada zagadkę jeśli chodzi o obserwacje wizualne. Niebo tej nocy nie było idealne, a mimo to mgławica wyłoniła się z tła. Bywały przecież noce z lepszymi warunkami, a pojaśnienia nie było. A może po prostu po czasie nauczyłem się wyłuskiwać z tła takie detale?" Co pokazuje że nasze postrzeganie zmienia się wraz z nabieranym doświadczeniem. Coś co na początku jest nie do zaobserwowania z czasem staje się niemal oczywiste. Poniżej próba nieco lepszego oddania widoku Jowisza w lornetce 10x50. Nieco lepsza nie znaczy doskonała 😉.
    1 punkt
  27. Te idealne trójce i karety możnaby mnożyć. Najobszerniejszym moim zestawem posiadanym i zabieranym na obserwacje była kareta BA8: 7x50, 10x50, 10.5x70, 15x70. I było tego za dużo, w praktyce ograniczałem się do 10x50 i 15x70, sporadycznie korzystając z pozostałych dwóch (jak widać, wolę źrenicę wyjściową 4-5 mm niż 7 mm). Po jakimś czasie zestaw ewoluował - miałem 10x50, 16x70 i 25x100. Było lepiej, ale wciąż sprzętu było za dużo, a pola albo za mało (25x100) a powiększenia 10x i 16x zbyt bliskie siebie (wrażenie subiektywne, w rzeczywistości 16x jest idealnie pomiędzy 10x a 25x). Trzecim etapem ewolucji był duet 10x50 i 22x85 - i chwilowo nie czuję potrzeby rozbudowy, mam tu niemal wszystko, czego potrzebuję.
    1 punkt
  28. Chyba odkurzę lornetkę leżącą w szafie.
    1 punkt
  29. Na forum brakuje definicji źrenicy wyjściowej oraz wszelkich prawidłowości z nią związanych dlatego chciałbym zaproponować temat traktujący o tym jakże ważnym parametrze Ogólnie to średnica wyostrzonego krążka czy jak wolicie plamki, która tworzy się tuż za soczewką okularu i wpada do oka obserwatora. Średnice tej plamki wyrażamy w milimetrach. najłatwiej jest rzutować taką plamkę na kartkę z podziałką milimetrową -warunek teleskop z danym okularem musi wtedy ostrzyć w nieskończoność -tak jak podczas obserwacji obiektów na niebie Kartka z podziałka pozwoli nam zmierzyć jej przybliżoną średnicę. Przyjęte jest, że źrenica wyjściowa teleskopu z danym okularem powinna być mniejsza niż źrenica oka obserwatora -albo moim zdaniem przynajmniej być z nią równa. Prosty rachunek wykazuje: że gdy źrenica wyjściowa ma większą średnicę od naszej, maksymalnej rozszerzonej źrenicy oka -tracimy cenne światło. Niestety im jesteśmy starsi nasza sprawność oka maleje -zmniejsza się też zdolność rozszerzania źrenicy! Teoretycznie u młodego człowieka maksymalna szerokość źrenicy wyjściowej nie powinna przekraczać 7mm, gdyż źrenica oka ludzkiego nie rozszerzy się już bardziej. Jednak badania wykazują że u zdrowego 15 latka, wielkość ź.w. może się wahać od 5 mm do nawet 9 mm Po 25 roku życia, wielkość źrenicy stale się zmniejsza, choć nie w stałym tempie. Załączona tabela pokazuje, Optymalną źrenicę wyjściową potrzebną do doboru naszych okularów. W danym wieku. Są to oczywiście wartości uśrednione i ktoś z nas może być mile zaskoczony, że podeszłym wieku jego wielkość źrenicy jest z przedziału wyżej! Ostatnie kolumny pokazują współczynnik najmniejszego użytecznego powiększenia /na jednostkę powierzchni apertury, po którym już większy rozmiar źrenicy wyjściowej nie daje żadnych wymiernych korzyści. Możemy swoją aperturę (np synty 8?) pomnożyć razy wartość współczynnika i otrzymamy najmniejsze możliwe powieszenie dla danej grupy wiekowej! Np. 8?x3,5 Tak że dla naszej synty 8 "- 20 latek osiąga power 28x zaś 80-latek już tylko 43x. Jak pisałem wyżej to wartości względne Tabelę i wyliczenia opracowano na podstawie: Even Horizon, 1996 r Vol 3/6 artykuł: ?Aging Eyes and Pupil Size - autor:Rob Roy By obliczyć źrenicę wyjściową teleskopu z danym okularem: Dzielimy ogniskową okularu przez światłosiłe teleskopu Czyli mając syntę 8? o światłosile f/5,9 z okularem kitowym 25mm z zestawu osiągniemy źrenicę wyjściową około 4,2mm Warto teraz poświęcić nieco uwagi doborowi określonego typu obiektu do określonej źrenicy wyjściowej. Nie wnikajmy tu zbytnio w typ teleskopu, bo nie o tym rozmawiamy. W dyskusji niech nam starczy wiedza: że teleskopy o mniejszej światłosile oraz te bez większej obstrukcji centralnej (obcinającej światło z centralnego krążka dyfrakcyjnego) nadają się wyśmienicie do planet. Dzięki swojemu sporemu kontrastowi. Duże lustra Newtonów o wielkiej światłosile są dedykowane słabym obiektom DSO z uwagi że potrafią skupić wiele światła Jednak pomijając potoczny podział na teleskopy ?jasne i ciemne?...uznajmy, że główną wartością przyporządkowującą dany obiekt obserwacji do danego układu teleskop/okular jest źrenica wyjściowa. Źrenica dedykowana planetom i gwiazdom wielokrotnym Źrenicy wyjściowa ok 1mm pozwala na dostrzeżenie maksimum szczegółów planetarnych i doskonale nadaje się do rozdzielania gwiazd podwójnych. W odniesieniu do popularnej synty 8? o światłosile f/5,9 najbardziej odpowiednim będzie okular 6mm dający źrenicę wyjściową ok. 1mm Na nic odpowiednia źrenica wyjściowa jeśli nasz teleskop nie obsłuży określonego poweru. Powiększenie rozdzielcze dla lustra 200mm = 86,9x Wg znanego wzoru (r ["] = 140 / D [mm]) Aby komfortowo obserwować planety podwajamy je i otrzymujemy wartość poniżej 180x Takie jest komfortowe powiększenie rozdzielcze. Można je zaokrąglić do 200-230x ale to maks w naszych warunkach. W przypadku bardzo dobrego seeingu i gdy planeta lub gwiazda podwójna położona jest dość wysoko w obszarach wolnych np. od dyfrakcji atmosferycznej można użyć okularu, który da nam i źrenicę nawet 0,5- 0,6 mm! Teoretycznie dla synty 8? dobs można użyć nawet okularu 3-4mm co da nam 300-400x Tu już zahaczamy o powiększenie maksymalne czyli dwukrotność średnicy lustra lub obiektywu jest dla nas wartością niemal nierealną ? bywają pewnie taki noce ale niekoniecznie u nas w Polsce! Źrenica wyjściowa ok. 2mm najbardziej zbliżona jest do obszaru najwyższej rozdzielczości naszego oka i daje dobre szczegóły planet, Księżyca oraz gromad kulistych Także źrenica 2mm poprawia widoczność małych galaktyk i mgławic planetarnych (Kocie oko , Eskimos, Mrugająca) gdyż daje stosunkowo ciemne tło potrzebne do ich wyłuskiwania. Źrenicę Powyżej 2mm do tak ok. 3mm dedykujemy średniej jasności galaktykom i gromadom otwartym i rozleglejszym kulistym. A także średnim mgławicom planetarnym jak Mgławica Hantle. Z okularami 13-18mm w syncie 8? przepięknie czeszemy np. galaktyki w Pannie, Warkoczu czy Psach Gończych! Źrenice przekraczające 3 ale bardziej zaczynające się od 4mm dedykujemy rozległym mgławicom typu Pętla Łabędzia czy mgławica Ameryka Północna. Światło + małe powiększenie jest idealne do filtrów mgławicowych takich jak UHC-s, UB a nawet OIII. Okulary Erfla typu Swan, Baader Scops czy Hyperion a nawet odwrócony Kellner RKE, dzięki wspaniałej transmisji nadają się idealnie do rozległych i ulotnych cirrusów jak również rozległych gromad otwartych. W wielkich polach szerokokątnych Erfli przy źrenicach 5-6mm obserwujemy także grupy obiektów w jednym polu np. Galaktyki Bodego, lub gromady w Woźnicy. Duże źrenice i małe powery to rozwiązania umożliwiające wstępne wyszukiwanie obiektów na zasadzie wielkiego szukacza! ps. Na zakończenie dodam! Nie jestem żadnym wybitnym ekspertem z dziedziny optyki, moja wiedza pochodzi z doświadczenia obserwacyjnego i obcowania ze sprzętem różnej maści i z netu. Jeśli dostrzeżecie błędy w rozumowaniu proszę o sprostowanie i naukę!
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)