Skocz do zawartości

lukost

Użytkownik+
  • Liczba zawartości

    4 562
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    167

Zawartość dodana przez lukost

  1. Pod ciemnym niebem? W 10x50 zobaczysz z grubsza to samo ( tu decyduje apertura), tylko w większym powiększeniu (co wpłynie na zasięg) i mniejszym polu. Średnica źrenicy (5 czy 7 mm) ma znaczenie tylko przy wypatrywaniu rozległych obiektów o ekstremalnie niskiej jasności powierzchniowej. Edyta: o, Janko mnie ubiegł. I to jest święta prawda - lornetek warto mieć kilka, z różnym powiększeniem i średnicą obiektywów. Modele 10x50 lub 15x70 są najbardziej rozpowszechnione, bo są po prostu uniwersalne i nadają się pod każde niebo.
  2. O rozmiar źrenicy wyjściowej. Pod kiepskim niebem w okularach lornety 7x50 będzie szarawo i mało kontrastowo. Tego typu sprzęt warto mieć, ale na Bieszczady, Zatom czy inną Afrykę.
  3. No po prostu muszę TO podlinkować. Dominik pozamiatał...
  4. Tak mi się przypomniało, że w lornetce 7x50 ładnie wylazła mgławica wokół rho Oph. Sam bylem zdziwiony, ale delikatna poświata nie była ani urojeniem, ani efektem zaparowanej optyki.
  5. Piękna, ale bardziej astrofotograficznie. W wizualu "nasz" kompleks Veila bije ją na głowę; nawet Crescent jest bardziej efektowny.
  6. Do Veila i innych jasnych mgławic będzie w sam raz.
  7. Nosi mnie... Może by tak weekend w Bieszczadach????

    1. Pokaż poprzednie komentarze  2 więcej
    2. Janko

      Janko

      Jacku, ale chyba nie rówieśniczki? :kroliczek:

    3. Jacek E.

      Jacek E.

      Nie wchodzę w preferencje wiekowe użytkowników, jeden lubi pomarańcze..... :))

    4. AstroHornet

      AstroHornet

      Ja tam zamawiam pogodę na za tydzień. Co prawda nie Bieszczady, ale Beskid Mały też jest piękny Cool

  8. Wiesz, kwestia "wygody" patrzenia to już sprawa mocno subiektywna i chyba nie ma sensu o tym dyskutować, tylko trzeba samemu zerknąć przez dany okular i ocenić. Znam takich, co nie trawią Naglerów T4, które przykładowo ja lubię itd. Co do stosowania barlowa, warto też mieć na uwadze, że to jednak dodatkowe szkło i dlatego lepiej byłoby, by okular, z którym go łączymy, sam w sobie nie nie miał zbyt wielu soczewek. Taki superplossl Meade serii 5000 (5 soczewek) byłby chyba idealny....
  9. To z Polski? Jak tak, to szacunek. PS Marek, żaden ze mnie fociarz, ale widzę w tle niefajne, pionowe pasy. Co to?
  10. Zapraszam do oddania głosu na najlepsze Waszym zdaniem relacje z obserwacji! Można głosować na jedną lub więcej zgłoszonych kandydatur. Relacje biorące udział w konkursie znajdziecie TUTAJ Głosujemy od piątku (1 lipca 2016 r.) do niedzieli (10 lipca 2016 r.) do godz. 23:59. Zapraszam!
  11. Transmisja? Nie mierzyłem, ale skoro planetarne Abelle wyłażą, to chyba nie jest źle... Generalnie, 24 mm (wersja 82*) to optycznie odpowiednik ES-a. Porównywałem kiedyś pod dobrym niebem oba te okulary i widziałem to samo/tak samo. PS Fajne są jeszcze plossle Meade serii 5000.
  12. Karol, zdecydowanie Maxvision w tych pieniądzach. SWAN-y w f/5 to porażka.
  13. Nie ma ktoś na zbyciu żurawia Orion Paragon Plus?

  14. Marcin, dokładnie to. PS Jurku, gromada "Cyce" to Ngc 3114 w Kilu.
  15. Fakt, trochę żałowałem, tym bardziej, że byłaby pewnie możliwość pożyczenia BGSZ 2,3x40 od Piotrka Guzika. Z drugiej strony, struktury Drogi Mlecznej, u nas ledwo widoczne ( np. ciemna Fajka), tam po prostu waliły po oczach, bez żadnych wspomagaczy...
  16. Jeśli ktoś z Was ma jeszcze ochotę (i cierpliwość), by brnąć przez ciąg dalszy, to zapraszam na galaktyczne łowy na porannym niebie. Część III Wspominałem wcześniej o łunie od miejscowości Modimolle, paskudzącej nieco wschodni horyzont? Otóż łuna to nic, najgorsze było światło zodiakalne. Pojawiało się już ok. 3 nad ranem, by przed piątą sięgnąć na wysokość ok. 50-60 stopni. Ohyda... Na szczęście w Polsce jest niewiele miejsc, gdzie przeszkadza ono aż tak bardzo. O tym, że Rzeźbiarz jest zasobny w atrakcyjne wizualnie (i fotograficznie) galaktyki ? wiedziałem, ale moje pojęcie co do ilości dobra ukrytego w jasnej i wyraźnej konstelacji Żurawia (łac. Grus) było już dość mgliste, by nie rzec ? żadne. Na szczęście Dominik zabrał z Polski trzeci tom NSOG-a, który bezczelnie przywłaszczyłem i zwróciłem mu dopiero w dniu wyjazdu... Na pierwszy strzał pójdzie jednak planetarka, podpisana w atlasie "Interstellarum" jako Ghost Ring Nebula. Czy mogłem oprzeć się pokusie sprawdzenia, co kryje się pod tą tajemniczą nazwą? Oczywiście, że nie mogłem. IC 5148 ? bo o niej mowa ? to przepiękny, ulotny obwarzanek, zlokalizowany niedaleko gwiazdy ? Gru, spory, bo mający średnicę ok. 2'. Anglojęzyczna Wiki podpowiada mi, że mgławica znajduje się w odległości 3000 lat świetlnych od farmy Woutera i jest jedną z najszybciej rozszerzających się mgławic planetarnych (czyni to w tempie 50 km na sekundę). W te informacje wierzę, natomiast serwowana przez Wiki jasność obiektu, czyli 16.5 mag, jest wzięta z... - nieważne skąd, ale na pewno nie odpowiada prawdzie. Osiem cali lustra to aż nadto, by ją dostrzec; co więcej, filtr OIII - choć pomocny ? wcale nie jest nieodzowny. Dla mnie był to jeden z najpiękniejszych widoków, z jakimi zetknąłem się w trakcie trwania AAA 2016. Zresztą, zerknijcie sami: źródło: Wikipedia Kolejny mało znany (przynajmniej u nas) skarb Żurawia to przepiękny galaktyczny triplet, złożony z NGC 7582 (10.5mag, 5.0'x2.3), NGC 7590 (11.3mag, 2.6'x1.0') oraz NGC 7599 (11.5mag, 4.4'x1.4'). No dobra, w zasadzie jest to kwartet, bo wypada uwzględnić jeszcze pobliską NGC 7552 (10.6mag, 3.4'x2.7'). Ta ostatnia jest też najbardziej efektowna, bo przy dużym powiększeniu (w okolicy 200x) już w ośmiocalowcu można zacząć się domyślać, że to galaktyka spiralna z poprzeczką. Podjudzaliśmy naszych fociarzy - którym ten galaktyczny zestawik również przypadł do gustu - by strzelili kilka klatek i wrzucili do konkursu Master of Processing (tam, zdaje się, właśnie jakiś Triplet oceniano). źródło: www.sky-map.org W Żurawiu padło w sumie kilkanaście galaktyk (w większości niewielkich i nieurywających pupy), ale prawdziwy hit krył się gdzie indziej. Na pograniczu konstelacji Feniksa i Rzeźbiarza, niedaleko jasnej gwiazdy Ankaa (? Phe, którą warto wykorzystać do starhoppingu) przyczaiła się przepiękna NGC 55 (7.87mag 32.4x5.6). Napisałem "przyczaiła"? Nieee... ona wyłazi już w szukaczu, jako podłużne, świetliste pasmo. Zerknięcie okiem w okular (najlepiej wypadł tu Nagler 12 mm, pow. 166x) to kompletny odjazd; galaktyka nie mieściła się w polu widzenia, więc pozwoliłem jej powoli przepływać od diafragmy do diafragmy, podziwiając jaśniejsze centrum i masę niejednorodności w strukturze wewnętrznej, widocznych jako pojaśnienia i ciemne cętki. To galaktyczne wrzeciono składa się jakby z dwóch segmentów: jaśniejszego, z zatopionym weń jądrem i słabszego, które wygląda jak "doklejone" do pierwszej części. Engiec jest najbliższym względem Ziemi członkiem grupy galaktyk w Rzeźbiarzu, a odległość 6 i pół miliona lat świetlnych to w kosmicznej skali faktycznie niewiele. Hmm, gdybym miał jeszcze do dyspozycji dużego newtona.... źródło: http://astrofotografia.eu/ngc55/ Po obserwacyjnej nirvanie zafundowanej nam przez engieca 55, widok NGC 253 - choć równie jasnej, sporej i pełnej niejednorodności - nie wywoływał już aż takiego efektu "WOW!" jak w Polsce... Co tam jeszcze fajnego Rzeźbiarz trzyma w zanadrzu? O właśnie, warto zerknąć na NGC 134, czyli kolejną świetlistą krechę na niebie oraz NGC 300; w jej przypadku widoczne jest bardzo jasne jądro, zanurzone w rozległej, mlecznej otoczce. Zarysu struktury spiralnej niestety nie wyzerkałem. Podobnie sprawy miały się ze spiralną NGC 6744 w Pawiu (rozmiar 9', 10.6mag). Ona również pokazała gwiazdopodobne, jasne i zwarte jądro, okolone rozległym halo. Te galaktyki aż proszą się o potraktowanie ich większą aperturą... Ciekawie prezentowała się Galaktyka Barnarda (NGC 6822 w Strzelcu), którą dane nam było podziwiać w drugiej części nocy praktycznie w zenicie. Już w polu widzenia lornety 15x70 wyskakiwała od razu - jako spory, choć ulotny, blady owal. Próbowałem ją wyłuskać także moim Nikonem 7x50, lecz tu już pewności nie mam. Niby coś tam majaczyło, ale... Interesujące rzeczy działy się natomiast w polu widzenia super plossla 26 mm, umieszczonego w wyciągu SCT 8 - mianowicie plama robiła się jakaś taka kaszkowata i ziarnista... Nie ma mowy o złudzeniu ? podobny obraz widywałem podczas kilku kolejnych obserwacji. Źródło: Wikipedia Kończąc to krótkie, galaktyczne randez ? vous wspomnę jeszcze o M31, wiszącej nisko (ok. 10 stopni) nad północno ? wschodnim horyzontem. Mimo tak niewielkiej wysokości nie było wątpliwości, kto rządzi w widocznym z Ziemi galaktycznym światku... To chyba tyle... Zastanawiałem się, czy opisywać obszary, które wywarły na nas ogromne wrażenie w lornetkach, czyli zasobne w gromady otwarte okolice mgławicy Carina, rozbudowane, ciemne pasma przesłaniające centrum Galaktyki, zapylone pogranicze Strzelca i Korony Południowej (z gromadą kulistą i mgławicą refleksyjną gratis), gwiezdne chmury Strzelca i Tarczy, długie cielsko Barnarda 228 w Wilku czy Fałszywą Kometę w Skorpionie, ale uznałem, że znacznie lepiej zrobi to Panas. PS Na koniec widoczek z drogi powrotnej, z lotniska w Doha. Podoba się Wam to coś - miś chyba? Mnie osłabiło...
  17. Łapiąc południowe Caldwelle przypomniałem sobie, że ostatni z nich (numer 109, NGC 3195) to właśnie południowa Sowa. Konstelacja Kameleona, choć niepozorna i zlokalizowana w rejonie ubogiego w gwiazdy południowego bieguna nieba, nie jest specjalnie trudna do namierzenia, a i sama planetarka nie nastręcza obserwatorowi większych problemów: jest stosunkowo jasna (11.5mag), niewielka ("na oko" wielkości tarczy Jowisza, czyli w okolicy 30") i zwarta. Wewnątrz widać ewidentne pociemnienie, choć daleko mu do efektownych oczu "naszej" M97. Z drugiej strony, gdybym miał do dyspozycji lustro większe niż 8 cali, to kto wie...
  18. Ty nie podjudzaj, tylko wrzucaj na forum swoje kulki....
  19. Damian, a pamiętasz mam nadzieję o konkursie?
  20. Z jakim telepem ta nasadka nie współpracuje? Bo albo ślepy jestem, albo nie napisałeś, czym obserwowałeś. A sama relacja fajna, tak jakby konkursowa.
  21. No to lecimy dalej, w kierunku centrum Galaktyki. Będzie sporo planetarek, nieco kulek i... ciemnotek. Tak, tak, kilka z nich spodobało mi się na tyle, że postanowiłem dołączyć je to tego (wysoce) subiektywnego zestawienia najlepszych obiektów nieba południowego. Część II Na pograniczu konstelacji Muchy, Centaura i Cyrkla przyczaiła się jedna z najpiękniejszych mgławic planetarnych, jakie miałem okazję oglądać (a trochę tego było). Suche, katalogowe oznaczenie NGC 5189 nic nie mówi o uroku obiektu, ale potoczna nazwa ? Spiral Planetary ? powolutku naprowadza nas na właściwe tory, podpowiadając, czego się spodziewać. Co zatem zobaczymy? Ano, na pierwszy rzut oka... galaktykę spiralną z poprzeczką - jasną (10mag) i dużą (2.33'x2.33'). Spora jasność powierzchniowa mgławiczki pozwala na stosowanie dużych powiększeń ? rzędu 200x i więcej; filtr mgławicowy jest przydatny, ale bez niego także jest ciekawie ? w okularze wyraźnie widać literę "S". Rewelacja, nawet astrofociarze przyssali się na dłużej do okularu! źródło: www.sky-map.org Skoro jesteśmy już przy "esowatych" kształtach, to zaburzę nieco porządek relacji i przeskoczę wprost do ciemnego Barnarda 72, znanego szerszej publiczności jako Wąż. To ciemne pasmo pyłu, odległe o ok. 650 lat świetlnych, mieliśmy dokładnie w zenicie ? i to był w zasadzie jedyny problem z tym obiektem. Starhopping to banał, bo charakterystyczny kształt Fajki czy raczej Brykającego Kucyka (do którego B72 przylega) przyciągał oczy jak ? nie przymierzając ? Worek Węgla. Węża widywałem już wcześniej z Polski, przy czym nawet lorneta 28x110 i duży newton nie były w stanie pokazać nic innego jak małe, nieokreślonego kształtu pociemnienie. Tym razem było inaczej. W kierunku gadziny wycelowałem sprzęt wydawałoby się kompletnie niepredestynowany do tego typu obserwacji, czyli SCT 200/2000 (z okularem 26 mm, 60 stopni FOV). Kształt "S" zajmował prawie całe pole widzenia i choć nie był tak oczywisty jak na fotografiach, to po chwili wpatrywania się ciemne zawijasy zaczęły bardzo wyraźnie odcinać się na szarawym tle Drogi Mlecznej. Bez dwóch zdań ? to prawdziwy hit obserwacyjny, do którego wracaliśmy kilkakrotnie. źródło: www.sky-map.org Kolejną ciemnotką, które wspaniale pokazał SCT, był Ink Spot (Barnard 86) w Strzelcu, w duecie z pobliską gromadką otwartą NGC 6520. Nie będę ich w tym momencie szerzej opisywał, bo zamierzam to uczynić w ramach Obiektu Tygodnia (cel można spokojnie namierzyć z Polski). Wspomnę tylko, że Kleks wygląda faktycznie jak atramentowa plama ? całkowicie czarna, z nieregularnymi krawędziami. Druga z dziur w niebie - położony po sąsiedzku, także niewielki (średnica ok. 3') - Barnard 90 nic a nic nie ustępuje Kleksowi, no może poza brakiem towarzystwa w postaci gromady gwiazd. Oba Barnardy w skali "nieprzezroczystości" zostały oznaczone cyfrą 5, czyli w praktyce prawie całkowicie blokują światło położonych w tle gwiazd. W przypadku B90 do poszukiwań zainspirował nas szeroki kadr autorstwa Dominika Wosia (mgławice B 90 i B86 są widoczne na lewo i poniżej centrum, B72 - na prawo i powyżej): źródlo: www.astrofotografia.eu Tutaj zbliżenie: źródło: www.sky-map.org Z kronikarskiego obowiązku dodam, że w pobliżu ukrywa się planetarna NGC 6565 ? malutka, dość słaba i niepozorna, wymagająca zastosowania wyższych powiększeń. Następny genialny kadr to ciemna mgławica i dwie gromady kuliste w jednym polu widzenia, czyli Barnard 298 plus przylegające do niego NGC 6528 (mniejsza, bardziej skondensowana - rozmiar to jakieś 5') oraz NGC 6522 (większa ? ma ok. 9'). B298 nie jest co prawda nieprzezroczysta w takim stopniu jak B 86 czy 90, niemniej widok przykuł nas do okularu na ładnych kilka minut. źródło: www.sky-map.org Dużą porcję świetnej zabawy zapewniła nam kulka skatalogowana jako NGC 6453, ukryta wśród mrowia gwiazd na obrzeżach gromady otwartej M 7 (znanej też jako Gromada Ptolemeusza). Ten Messier to zresztą materiał na odrębny wpis ? w Polsce ledwie muskający horyzont, tutaj doskonale widoczny gołym okiem, jako jasna plama na tle Drogi Mlecznej. Na engieca 6453 polowaliśmy prawie dokładnie rok temu podczas sesji na górze Ćwilin w Beskidzie Wyspowym. Obiekt, choć padł, nie był bynajmniej łatwym łupem ani dla lornety Miyauchi 141 mm Pawła Trybusa, ani dla mojego dwunastocalowego Taurusa. W Afryce ? po prostu był, nawet refraktor 120 mm nie miał z nim żadnych problemów. Tak coś mi się kojarzy, że w "Cosmic Challenge" Harringtona został wymieniony jako wyzwanie dla średniej wielkości teleskopów; hmm, wygląda na to, że Phil nie odwiedził farmy Bateleur. Wypatrujcie pojaśnienia na prawo od centrum kadru - to właśnie nasza kuleczka. źródło: www.astrofotografia.eu Oki, wracamy do planetarek. Wśród mgławic skatalogowanych przez Rudolpha Minkowskiego znalazła się jedna o wyjątkowej wręcz urodzie; mowa oczywiście o bipolarnej M 2-9, zwanej Motylem Minkowskiego. Widywaliśmy ją z Polski (ostatnio bodajże w maju, podczas wspólnej sesji w Wilczycach, w trzynastocalowcu Piotrka Guzika), Hmm, trzynaście cali ? w Afryce mamy zaledwie osiem... Warto próbować? Jurek twierdzi, że tak. No to ładuję do wyciągu Naglera 12 mm i lecimy w kierunku Wężownika, a konkretnie gwiazdy Sabik (cholera, znów zenit, kark będzie bolał ), po drodze namierzając jasny wykrzyknik (planetarną NGC 6309, która wraz z pobliską gwiazdką o jasności ok 12mag wygląda jak !). W pierwszym momencie, w miejscu gdzie powinien znajdować się Minkowski, nic nie widzę. No tak, przecież to cholerna słabizna... Ale zaraz, czym jest ten wyskakujący zerkaniem, z biegiem czasu coraz śmielej, przecinek z nieco jaśniejszym środkiem? No nieźle ? jeeest! Trafienie potwierdził Jurek, a ja utwierdzam się w przekonaniu, że podawana przez Wiki jasność obiektu (14.7mag) jest zdecydowanie zaniżona, zaś mgławica jest o co najmniej 1 magnitudo jaśniejsza. Użycie filtra OIII paradoksalnie pogorszyło jej widoczność ? mgiełka stała się prawie niewidoczna. źródło: Wikipedia Generalnie, w drugiej części pobytu, gdy już nasyciliśmy oczy klasykami, postanowiliśmy zabawić się w łuskanie "wynalazków". Bodajże szóstej nocy przypomniałem sobie o katalogu A. Terzana, zawierającym 11 gromad kulistych skrytych za centrum Drogi Mlecznej, rozrzuconych w Strzelcu i Skorpionie. Nie wyczerpaliśmy jeszcze limitu transferu danych, więc szybki rzut oka do tabelki zamieszczonej na stronie Wikipedii pozwolił mi na wytypowanie numerów 7 i 8 jako znajdujących się w zasięgu ośmiocalowca. Nie pomyliłem się ? obie wyskoczyły niemal z marszu, będąc widoczne jako subtelne pojaśnienia tła, wśród mrowia gwiazd Drogi Mlecznej. Terzan 7 okazał się łatwiejszy (bardziej zwarty), a pow. 166x, wygenerowane przez Naglera 12 pozwoliło stwierdzić, że ma wyraźnie "ziarnistą" strukturę. A z jakiego powodu Harrington umieścił gromadę w rozdziale opisującym wyzwania dla "monstrualnych" teleskopów? Naprawdę nie mam pojęcia... Numer 8 z kolei to blady, choć dość spory kleks na zasobnym w gwiazdki tle. Co ciekawe, kulki te (oraz Messier 54) mogą należeć do karłowatej, satelickiej względem Drogi Mlecznej galaktyki SagDEG, odkrytej dopiero w 1994 roku. Jeśli chodzi o próby zaobserwowania obu gromad z terenu Polski, to deklinacja -34° raczej nie pozostawia złudzeń... Z ciekawszych rzeczy padły jeszcze cztery kulki "palomarskie": numery 7 ? alias IC 1276 w Wężu, 8 i 9 ? alias 6717 w Strzelcu oraz 11 w Orle, a nadto dwie planetarki od George'a Abella: 55 w Orle i zaskakująco bezproblemowa 65 w Strzelcu. W przypadku tej ostatniej nawet Jurek stwierdził, że jest oczywista, choć to nadal "paskudztwo". Jasny i efektowny był za to bipolarny, planetarny "Robal" w Skorpionie, znany też pod nickiem NGC 6302. To prawdziwy mgławicowy celebryta, którego wizerunek zdobi okładki szeregu popularnonaukowych publikacji. Poznajecie? źródło: www.sky-map.org Potraktowany Naglerem 7 mm (pow. 285x) Robal ujawnił jasny obszar centralny, z którego "wyrastały" dwa podłużne, niesymetryczne płaty materii ? coś jak skrzydła (przy czym jedno z nich wydało mi się nieco większe i nieregularne). Sir Patrick Moore również stwierdził, że obiekt jest fajny, po czym umieścił go pod poz. 69 listy Caldwell. Co by tu jeszcze...? No tak, genialna galaktyka M83 w Hydrze, świecąca wieczorem w zenicie ? ogromna i ujawniająca spiralną strukturę; długa, świetlista szrama, czyli NGC 4945 w Centaurze; niejednorodna, pełna pociemnień i o postrzępionych krawędziach M17; lekko pomarańczowa G Scorpii i "doklejona" do niej kulista NGC 6441; fantastyczna Laguna i przede wszystkim Trójlistna, która prezentowała się jak na kiepściejszej astrofotce, no mniej więcej tak (oczywiście bez kolorów): ... i można by tak jeszcze dłuuugo... CDN
  22. IC 4617 to ciężki orzech do zgryzienia. Pamiętam, że złapaliśmy ją dwa lata temu w Roztokach, z użyciem newtona 400/1800, a i tak wyskakiwała tylko zerkaniem...
  23. Dobra, przechodzimy do sedna, czyli moich wrażeń z obserwacji wizualnych. Ogromna liczba zaliczonych obiektów nie pozwala na napisanie "klasycznej" relacji, bo miałaby ona objętość sporej broszurki ? a na coś takiego nie jestem przygotowany czasowo; czytelnicy pewnie też poczuliby się znużeni lekturą podobnej kobylki... Długo zastanawiałem się, jak ugryźć temat, by było w miarę strawnie? Opisywać klasyki? Owszem, można: majestatyczne Obłoki Magellana, rozbite w diamentowy pył Omega Centauri i 47 Tuc, skomplikowana, faktycznie przypominająca pająka struktura Tarantuli, różnokolorowe gwiazdki w gromadzie otwartej Jewel Box, ciemne pasmo pyłowe w Centaurusie A, malutka, jasnoniebieska Blue Planetary, że o nieprzebranym bogactwie Skorpiona i Strzelca nie wspomnę ? to wszytko jest wspaniałe, wgniata w krzesełko obserwacyjne, powoduje opad szczęki i pilne zapotrzebowanie na kolejnego pampersa... Z drugiej strony, jeśli ktoś już zdecyduje się na wypad pod południowe niebo, to obiekty te z pewnością zostaną uwzględnione w jego planach. Może więc warto opisać cele nieco mniej znane, a mimo to piękne, niebanalne, warte uwagi? Dorzucić to tego kilka słabizn, których wyłuskanie było dla nas źródłem sporej satysfakcji, plus garść impresji obserwacyjnych z lornetek? Chyba pójdę tą drogą.... Część I Zacznijmy od obiektów zawieszonych nad zachodnim horyzontem (gdzie jeszcze przez prawie dwie godziny po zachodzie Słońca błyszczały oślepiająco Syriusz i Canopus), macając następnie łajbę Argonautów i dochodząc powoli do Krzyża Południa. Już pierwszego wieczoru, na jeszcze dość jasnym niebie, niejako rzutem na taśmę, udało mi się złapać Caldwella 73, czyli gromadę kulistą NGC 1851, zlokalizowaną na pograniczu konstelacji Gołębia i Rylca. Obiekt ma deklinację -40° i z Polski za cholerę nie da się go wypatrzeć. Jako, że upolowanie jak największej liczby brakujących Caldwelli było jednym z priorytetów, wycelowałem SCT 8" nisko (ok. 10 stopni) nad południowo - zachodnim horyzontem, w kierunku charakterystycznego trójkąta złożonego z gwiazd Wazn, Phact i ? Col, widocznych w dobrych warunkach z południowych rubieży Rzeczypospolitej. Krótki starhopping w kierunku horyzontu (cholera, w szukaczu widać już wierzchołki drzew!), rzut okiem w okular i... jest! Dość mała i zwarta, jasna (nieco powyżej 7mag), z delikatnie rozbitymi (przy pow. 76x) partiami zewnętrznymi. Pobliskich galaktyk NGC 1792 i NGC 1808 niestety nie udało się wyłuskać ? tło okazało się zbyt jasne. Skoro jesteśmy już przy konstelacjach zimowych to wspomnę, że ostatniej nocy, około 5 nad ranem, wyłapałem mgławicę planetarną NGC 1360 w Piecu, zawieszoną jakieś 10 stopni nad południowo ? wschodnim widnokręgiem. Użyłem lornety 15x70 Jurka, która ukazała spory, blady owal. Nie wspominałbym o niej (bo wielokrotnie wcześniej widywałem ją z Polski, górującą zimą kilkanaście stopni nad horyzontem), gdyby nie data obserwacji ? 10 czerwca. A, jeszcze jedno ? engiece 1360 i 1851 dzielą niecałe 2h w rektascencji. Ten przykład dobitnie pokazuje, jaki szmat nieba mieliśmy do dyspozycji w ciągu jednej nocy. Gdyby przyjechać tu dwa miesiące póżniej, całkiem wysoko wznosiłby się Orion... Zahaczając o gromady otwarte Collinder 121, 132, 140 (fajna, w kształcie haczyka), NGC 2662, M41 oraz M93 (a co, kto powiedział, że nie wolno ich obserwować latem!), mgławice Sh 2-308 i NGC 2467, tudzież uroczą parkę NGC 2452/53 (gromadka otwarta i planetarka w Rufie, opisywane w innym wątku), dotarliśmy do engieców 2818/2818a w Kompasie. To kolejna świetna para, złożona z bladej, choć stosunkowo rozległej gromady otwartej i owalnej, nieco rozciągniętej (bo bipolarnej) mgławicy planetarnej, widocznej na jej tle. Widok kapitalny, coś a la M46 i NGC 2438; podobnie jak w przypadku bardziej znanego pierwowzoru, ułożenie obiektów jest przypadkowe i nie są one fizycznie powiązane. Teoretycznie można je łapać z Polski (deklinacja ?36° 37?), ale tylko teoretycznie... źródło: www.sky-map.org Była Rufa, był Kompas, pora zatem na kolejną część dawnego Okrętu Argonautów, czyli Żagiel (Vela). Mówisz Żagiel, myślisz ? Vela SNR (supernova remnant); najbardziej znaną częścią tego rozległego kompleksu słabych włókien jest Pencil Nebula, czyli po naszemu Ołówek (NGC 2736). Wyłuskanie kłaczka postawiliśmy sobie za punkt honoru, spodziewając się jednakowoż krwi, potu i łez... W przekonaniu tym utwierdziła mnie lektura III tomu The Night Sky Observer's Guide, gdzie obiekt został opisany jako stosunkowo trudny w aperturach 8/10 cali. Tymczasem z rzekomym wyzwaniem poradził sobie już refraktor 120/600 (z Maxvisionem 24 mm i filtrem OIII Astronomika), zaś SCT, uzbrojony w okular 26 mm i świetny filtr Nebustar od Telewujka ukazał nam długie, niejednorodne, ukośnie ułożone pasemko, nie mieszczące się w prawie jednostopniowym polu widzenia. Z czym by je tu porównać? Hmm, już wiem ? widok bardzo zbliżony do włókienek w Miotle Wiedźmy. Polecam ? satysfakcja gwarantowana! W sumie teraz żałuję trochę, że nie zawalczyliśmy z innymi partiami kompleksu Vela SNR... Kto wie, co by tam jeszcze wylazło? źródło: www.sky-map.org Czas na Kil. Myślicie, że będę opisywał mgławicę Carina, tudzież jedną z licznych, efektownych gromad otwartych? Nie będę, choć jest tego warta: ogromna, jasna (widać ją gołym okiem), pocięta licznymi, szerokimi, ciemnymi pasmami...W zamian zaproponuję dwie mgławicę: refleksyjną IC 2220 oraz planetarną NGC 3132. Dlaczego akurat IC-ek? (bo planetarka, wiadomo, ma u mnie fory na samym wstępie ). Wyjaśnienie jest proste ? ponieważ jest dość nietypowa. Zdecydowana większość mgławic refleksyjnych, jakie dane było mi obserwować, jest oświetlana przez młode, gorące (białe lub niebieskawe) gwiazdy. Tymczasem IC 2220, odległą o 1200 lat świetlnych, oświetla czerwony olbrzym, skatalogowany jako HD 65757, pięciokrotnie masywniejszy od Słońca i znajdujący się w zaawansowanym stadium swej ewolucji. W ośmiocalowym SCT, z Naglerem 12 mm na pokładzie (pow. 166x), czerwonawy kolor gwiazdy jest oczywisty i pięknie kontrastuje z jasną mgławicą, otulającą ją ze wszystkich stron. Wikipedia podpowiada mi, że materia odbijająca światło składa się między innymi z dwutlenku tytanu i tlenku wapnia. źródlo: Wikipedia Co do NGC 3132 (zwanej przez Angoli Eight Burst Nebula), to jest ona po prostu efektowna ? jasna (9.87mag), zwarta, całkiem spora (1.4'x0.9'), o pierścieniowatej strukturze i z pociemnieniem wewnątrz; świetnie znosi duże powiększenia ? przyładowanie jej Naglerem 7 mm (pow. prawie 300x) nie zrobiło na niej większego wrażenia. Stosunkowa jasna gwiazdka zatopiona wewnątrz mgławicy, którą w trakcie obserwacji braliśmy za gwiazdę centralną, wcale nią nie jest. Co ciekawe, sposób powstania widocznej na zdjęciach, skomplikowanej struktury nie jest do końca zrozumiały. A, zapomniałbym ? to Caldwell 74. źródło: www.sky-map.org Tą część relacji zakończę na mgławicy RCW 71, zanurzonej w czeluściach Worka Węgla, gdzieś pomiędzy Szkatułką Klejnotów (NGC 4755) a niepozorną NGC 4609 - kolejną z licznych gromad otwartych w Krzyżu Południa, nie wiedzieć czemu umieszczoną w katalogu Caldwella pod poz. 98. Oki, RCW ? WTF? I skąd ją wytrzasnęliśmy? Pomysł, by zaobserwować ten wynalazek, narodził się w środku nocy, gdy rozgrzewaliśmy się szklaneczką whisky przezd dalszą częścią obserwacji i oglądaliśmy astrofoty autorstwa Dominika Wosia. Zaintrygowało nas małe, czerwone cholerstwo widoczne na tym zdjęciu: źródło: http://astrofotografia.eu/from-alpha-centauri-to-southern-cross/ Widzicie je? Jeśli nie, to służę fotą w większej rozdzielczości: źródło: http://galaxymap.org Okazuje się, ze skrót RCW oznacza katalog stworzony przez panów Rodgersa, Campbella i Whiteoak'a, obejmujący obszary emisji H? w południowych rejonach Drogi Mlecznej. Numer 71 (o dziwo, uwzględniony w altasie "Interstellarum") jest bezproblemowo widoczny w ośmiocalowym lustrze ? jako dość ulotna mgiełka wokół gwiazdki HD 311999; wewnątrz mgławicy zatopiona jest widoczna w podczerwieni, odkryta całkiem niedawno gromada otwarta. CDN
  24. Czas na kilka słów odnośnie logistyki, warunków i tzw. zagadnień ogólnych. Wylecieliśmy z Warszawy 1 czerwca o godz. 18, ok. 1 w nocy byliśmy w Doha (Katar); stamtąd o 2.30 mieliśmy lot do Johannesburga. Na miejsce dotarliśmy ok. godz 10. Skorzystaliśmy z oferty linii Qatar Airways ? i był to właściwy wybór. Punktualnie, relatywnie niedrogo, z przyzwoitym cateringiem na pokładzie, no i te stewardessy o egzotycznej urodzie. Powrót miał miejsce tą samą trasą (i liniami) w dniach 10-11 czerwca. W RPA strefa czasowa jest ta sama, co w Polsce, a i tamtejsza "zima" to czysta przyjemność dla "północników" ? w dzień było ok. 20 stopni, w nocy temperatura wahała się od plus 5 do kilkunastu. Problem z wilgocią wystąpił tylko podczas dwóch nocek; przydał się wówczas odrośnik (choć koledzy radzili mi, by go w ogóle nie brać) oraz prowizoryczne opaski grzejne wykonane z chemicznych ogrzewaczy do rąk, folii aluminiowej i taśmy samoprzylepnej. Wszystkie osiem nocy było zdatnych do obserwacji, choć dwie z nich w niepełnym zakresie ? jakieś chmurwy zabrały nam kilka godzin. Naszym miejscem docelowym była farma Bateleur Nature Reserve, której właścicielem jest przesympatyczny Holender ? Wouter. Farma jest położona w najbardziej na północ wysuniętej prowincji RPA ? Limpopo, wciśniętej pomiędzy Zimbabwe, Botswanę i Mozambik. Szerokość geograficzna to 24 stopnie na południe od równika, czyli z grubsza tyle, co Namibia i Australia. Posiadłość jest ogrodzona (jak zresztą wszystkie inne w okolicy) i ma powierzchnię ok. 3000 hektarów, przy czym, jak na tamtejsze standardy, nie jest to specjalnie dużo. Generalnie miejsce to odwiedzają miłośnicy obserwacji motyli i ptaków. Bogactwo flory i fauny można podziwiać w porze deszczowej, która trwa tu od listopada do kwietnia/maja. W okresie zimowym teren jest wolny od malarii, insektów i innego tropikalnego paskudztwa, a jakiekolwiek szczepienia nie są wymagane. W oddalonych od innych zabudowań domkach mieliśmy prąd, gaz z butli, ciepłą wodę i... Internet. Nieźle jak na Afrykę, prawda? W porze suchej opady to rzadkość (choć oczywiście mogą wystąpić, co zdarzyło się wczoraj i dziś), a prawdziwą plagą są pożary sawanny i buszu, obejmujące tysiące hektarów. Nikt ich tu nie gasi (chyba, że zagrażają zabudowaniom) - po prostu czeka się, aż ogień sam zgaśnie. Niestety, zdarzają się ofiary... Podczas objazdu po farmie widzieliśmy zresztą sporo drzew osmalonych w wyniku działania ognia. W trakcie pobytu natknęliśmy się na parkę żyraf (matkę z młodym, niestety były dość daleko ? co najmniej 1 km), sporo antylop (impale, kudu), zebry i pawiany; podobno grasuje tu leopard (nie było nam dane go zobaczyć ? może to i dobrze? ) plus całkiem sporo hien, których charakterystyczny chichot słyszeliśmy nocami. Pora wyjazdu, czyli pierwsza dekada czerwca, nie była przypadkowa ? podstawa to oczywiście nów Księżyca i początek pory suchej. Do tego dochodzą długie noce - sensowne obserwacje/astrofoto można było zacząć już o 18.30, by zakończyć je ok. 5 rano. Na pierwszy strzał szły gwiazdozbiory późnozimowe ? Wielki Pies, Rufa, Kompas, Żagiel i Kil, później ? poprzez Krzyż Południa, Centaura i Wilka - płynnie przechodziliśmy do górujących około północy, w zenicie Skorpiona i Strzelca, zaś końcówka to galaktyczne bogactwo Pawia, Żurawia i Rzeźbiarza. Oba Magellany nie były w najkorzystniejszym położeniu, ale dało się je obserwować ? wieczorem całkiem wysoko na południowo ? zachodnim horyzontem wisiał Wielki Obłok, zaś w drugiej połowie nocy na wysokość 30-40 stopni wzbijał się Mały. Te karłowate galaktyki świetnie wyglądały w lornetce 7x50 (która pod ciemnym niebem pokazała, na co ją stać i była bardzo często wykorzystywana tak przeze mnie, jak i Marcina ? MaPę), ale i większe apertury były przydatne ? mgławica Tarantula czy sąsiadująca z SMC gromada kulista 47 Tuc w SCT 8 i Naglerze 12mm okazały się po prostu wspaniałe. A propos sprzętu ? Jurek i ja, czyli wizualna część teamu, korzystaliśmy ze wspomnianego ośmiocalowego SCT Meade ACF (tu najczęściej w wyciągu lądował okular Meade 26 mm serii 5000 i wspomniany Nagler T4 12 mm) oraz achromatu 120/600 (wyposażonego obowiązkowo w Maxvisiona 24mm), zawieszonych w zgodnym duecie na montażu SW HDAZ z podwójnym mocowaniem. Taka konfiguracja sprzętowa była strzałem w dziesiątkę, bo mogliśmy podziwiać obiekty zarówno w dużym powerku generowanym przez SCT (łuskając detal małych planetarek czy rozbijając dziesiątki kulek), jak i w szerokim polu. Kto nie widział Koniczynki, Laguny i NGC 6526 czy mgławic Omega (która nie jest żadnym tam Łabędziem, tylko oczywistą ?) oraz Orzeł w jednym polu widzenia, w zenicie, z wykorzystaniem Lumicona UHC ? niech żałuje... Rzeczony Lumicon (wypożyczony nam przez Piotrka Guzika ? dzięki, chłopie!) powodował opad szczęki także u astrofociarzy. Komentarz MaPy po zerknięciu na mgławicę Helix ? " jak ona świeci, nie przypuszczałem nawet, że jest tak jasna". O właśnie ? podczas obserwacji NGC 7293 całkiem przypadkowo "odkryliśmy" jasną kometę C/2013 X1 PANSTARSS, która w dniach 4-5 czerwca mijała mgławicę w odległości ok. 1 stopnia. Widok ? nie do opisania... W jaki sposób zmieściliśmy się z tym całym majdanem w wagowym limicie bagażu - nie mam pojęcia... Fociarze, czyli MaPa i Dominik, korzystali z Takahashi Sky90 mm na HEQ5, niutka 130 mm (a jakże, Takahashi Epsilon 130D, na moncie EM-10), zwanym przez Woutera "Yellow Submarine" i Canonów do szerokich kadrów. Warunki obserwacyjne na miejscówce można spokojnie określić jako bardzo dobre. Oczywiście, do ideału nieco brakowało, bo południowy horyzont był lekko zaświetlony sięgającą na ok. 10 stopni łuną (niezbyt dokuczliwą) od oddalonej o 160 km Pretorii; z kolei wchód został spaskudzony przez pobliską (20-30 km) miejscowość Modimolle. Ta łuna "bolała" mnie już bardziej, bo zakłócała mi poranne, galaktyczne łowy w dopiero wznoszących się nad horyzont, jesiennych konstelacjach. Generalnie, niebo spokojnie oscylowało gdzieś pomiędzy "dwójką" a "trójką" w skali Bortle'a, przy czym bardzo pozytywny wpływ na warunki obserwacyjne miała suchość mas powietrza oraz wysokość (płaskowyż, ok. 1700 m npm). Zenit to bajka ? Droga Mleczna zwyczajnie świeciła, a widoczne na jej tle ciemne mgławice prezentowały się jak na fotografiach ? zawiesiste, przestrzenne, z detalem i strukturą, w różnych odcieniach czerni i szarości... Prym wiódł oczywiście Coalsack, czyli ogromny Worek Węgla, ale Fajka (a w zasadzie Brykający Kucyk) na pograniczu Skorpiona i Wężownika czy długie, ciemne pasmo Dark Doodad w konstelacji Muchy niewiele im ustępowały. Naprawdę mało jest przesady w stwierdzeniu, że kulista Omega Centauri czy mgławica Eta Carinae psuły nam adaptację oczu do ciemności... Przed świtem, na wschodzie pojawiało się światło zodiakalne, sięgające na wysokość co najmniej 50 stopni. Zachód z kolei to Droga Mleczna w konfiguracji niemożliwej do zobaczenia z naszych szerokości, czyli majestatyczny łuk rozpięty od zachodzącego Centaura do szorującego po północnym horyzoncie Łabędzia, plus nurkujący głową w dół Skorpion. Mars i Saturn, w Polsce przemierzające niziny ekliptyki, tutaj wisiały w zenicie. W chwilach lepszego seeingu detal wydobywany przez orciaka (Pentax SMC, własności Dominika) zwyczajnie powalał... Przez półtorej nocy towarzyszyli nam lokalni pasjonaci astronomii, czyli przesympatyczni Dennis i Pieter, którzy przywieźli na miejsce SCT 8 na widłach i fantastycznego Nikona 10x70, powieszonego na żurawiu Oriona. SCT wymagał pilnej kolimacji (z czego wzorowo wywiązał się Dominik), zaś lorneta - no cóż, nie mogłem się od niej oderwać przez kilka godzin: widok False Comet, M6, M 7, Eta Car i okolic czy rozległych ciemnych mgławic zwalał z nóg... Co by tu jeszcze? Acha, na naszym poletku obserwacyjnym mieliśmy postawione piery, dzięki czemu nie musiałem targać z Polski statywu do montażu, tylko samą głowicę (plus dorobioną przez Jurka przejściówkę). Z innych niezbędnych do życia rzeczy bardzo dobre okazało się winko marki Spier (można je kupić w Polsce!) oraz piwo Black Label. Ogólnie, to była dla mnie astronomiczna przygoda życia. Korzystając z okazji, jeszcze raz dziękuję Domkowi za zaproszenie do teamu AAA 2016 oraz Marcinowi za organizacyjne "ogarnięcie" całości. Bardzo prawdopodobne, że będę planował powrót pod afrykańskie niebo - za rok czy dwa, być może z większym teleskopem. Na samą myśl o tym, co mogłoby pokazać tam dwunastocalowe lustro, dostaję gęsiej skórki... PS Ostatniej nocy odwiedziliśmy starych znajomych, czyli Amerykę/Pelikana, kompleks Veila i Crescenta w zawieszonym nisko nad północnym horyzontem Łabędziu. To był chyba przejaw tęsknoty za ojczyzną i wyraźny sygnał, że pora wracać...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)