Noc z soboty na niedzielę (19/20 lipca) była rewelacyjna. Szeroko rozlana, przecinająca cały nieboskłon Droga Mleczna wprost kipiała, a ponadprzeciętnie dobra przejrzystość atmosfery sprawiała, że obiekty położone niewysoko nad południowym horyzontem nader ochoczo wskakiwały w okular (a właściwie okulary, bo obserwacje prowadziłem wyłącznie z użyciem TS-a 28x110). Przed wschodem Księżyca udało mi się wyłuskać szereg gromad i mgławic, o których mowa poniżej.
Zacząłem od Łabędzia, nie czekając, aż znajdzie się w zenicie, bo wówczas obserwacje z użyciem żurawia stają się dość niewygodne (trochę szkoda, że mój TS-ik nie jest lornetą kątową). Dopiero później zszedłem w kierunku centrum Galaktyki, przeczesując dość dokładnie pogranicze Skorpiona, Strzelca i Wężownika.
Nieopodal Deneba namierzyłem szybko gromadę M39 (piękna, w teleskopie ten Messier nigdy nie wywarł na mnie takiego wrażenia), wykorzystując ją niecnie do starhoppingu w kierunku mgławicy Kokon (IC 5146). Po chwili w polu widzenia znalazł się rozległy Barnard numer 168. Mgławica nie miała jednorodnej struktury ? po jednej (zachodniej) stronie była zdecydowanie wyraźniejsza, a całe pasmo okazało się nieregularne i jakby poszarpane; na jego jaśniejszym, wschodnim końcu prawie natychmiast ukazała się rozległa, owalna mgiełka, wkomponowana pomiędzy dwie dość jasne (ok. 10 mag) gwiazdki. Problemów z IC-kiem nie miałem żadnych ? on po prostu tam był, nawet nie trzeba było uciekać się do metody zerkania. Zdziwiłem się nieco, bo to kapryśny obiekt - nawet w dużym lustrze i z użyciem filtra H-Beta nie jest obiektem oczywistym. Żadnej struktury oczywiście nie dostrzegłem, ale satysfakcja i tak była spora.
Jeszcze większą radość sprawiło mi wyzerkanie kolejnej, hmm - ?ciemnotki??, oznaczonej w katalogu Barnarda numerem 72. To ?Wąż?, nazwany tym mianem z uwagi na charakterystyczny, wijący się kształt, nieodmiennie kojarzący się z gadzim cielskiem. Jeśli ktoś zapyta, czy to łatwy obiekt, odpowiem, że nie. Nie ma co spodziewać się widoków uwiecznionych na astrofotografiach, gdzie mgławica ostro odcina się od jasnego, gwiezdnego tła. Na początku w ogóle nie mogłem jej zidentyfikować, dopiero po dłuższej chwili zacząłem dostrzegać pociemnienie - coś jakby delikatne, nieregularne zawijasy. Przyznam szczerze, że gdybym nie znał dokładnej lokalizacji gadziny, to z pewnością przeoczyłbym ją. Na pewno niebagatelne znaczenie ma niewielka wysokość obiektu nad horyzontem (kilkanaście stopni podczas górowania), poza tym południowy i południowo zachodni horyzont mam nieco zepsuty przez delikatną łunę od pobliskich miejscowości.
Później było już tylko łatwiej. Przebywając w tym rejonie nieba nie mogłem odmówić sobie przyjemności zapolowania na mgławice ?Duszek? (Little Ghost Nebula), skatalogowaną jako NGC 6369. Myślałem, że będzie trudno (z uwagi na jej niewielką jasność i rozmiar), a tymczasem mgławiczka okazała się oczywista, widoczna zerkaniem jako małe, blade kółeczko. Po wkręceniu filtra UHC-S wyskakiwała z tła nawet przy patrzeniu na wprost. Hmm, a jeszcze kilka lat temu wydawała mi się wyzwaniem dla ośmiocalowca...
Nie wykręcając filtra skierowałem lornetę w kierunku kolejnej, stosunkowo niewielkiej mgławicy planetarnej, mianowicie NGC 6445 (określanej przez kolegów zza Wielkiej Wody mianem ?Box?). ?Skrzyneczka? ma jasność 11,2 mag i wraz z pobliską gwiazdką w mniejszych powiększeniach wygląda jak układ podwójny. Wystarczyła jednak chwila skupienia, by dostrzec, że z tą drugą gwiazdką jest coś nie tak, bowiem ukazała ewidentną tarczkę. Po usunięciu filtra tarczka nie zniknęła, a ja mogłem podziwiać również położoną nieco na południe od niej gromadę kulistą NGC 6440. Cudowna parka, wielokrotnie widziałem ją przez teleskop, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że to cel dla lornetki (no, może trochę przerośniętej).
Kulek tej nocy zaliczyłem całe mnóstwo ? począwszy od wielkiej i majestatycznej M22, z wyraźnie widoczną ?kaszkowatością? na obrzeżach i nieco mniej efektownej M4, na niepozornych maleństwach - takich jak NGC 6325, 6355, 6401, 6553 czy 6638 - kończąc. Żałuję tylko, że zapomniałem o Palomarze numer 9 (NGC 6717). Ta kulista jest dość jasna i pewnie dałaby się w miarę bezproblemowo namierzyć, a ja mógłbym mówić, że łupię Palomary przez lornetkę. ;)
Nie udało mi się niestety dostrzec parki NGC 6520/B86 (Ink Spot Nebula) ? skutecznie zasłoniły mi ją drzewa.
Reszta obserwacji to już same klasyki ? po raz kolejny na długie minuty zanurzyłem się w Lagunie, skubnąłem Koniczynkę, zahaczyłem o Omegę, mgławicę Orzeł i Dziką Kaczkę (M11), dłuższą chwilę kontemplowałem też M27 (Panasie Marasie, wiem już, co miałeś na myśli pytając o wrażenia obserwacyjne z użyciem dwururki) i Veila. Podziwiając "Hantle" mialem nieodparte wrażenie, że dostrzegam delikatny, szarozielony kolorek. Autosugestia, czy coś jest na rzeczy?
Aha, zapomniałbym - bardzo ładnie zaprezentowała się w lornecie para blisko położonych gromad otwartych w konstelacji Orła, czyli NGC 6755 (rozleglejsza i bogatsza w gwiazdy) i NGC 6756 (zdecydowanie mniejsza i słabsza).
Uwielbiam letnie noce...