Zapewne pamiętacie moje szokujące zdjęcia czarnej dziury z centrum naszej galaktyki, które prezentowałem kilka lat temu. Od tego czasu pochłonięty byłem kolejnym projektem - promieniowaniem reliktowym i falami grawitacyjnymi. A konkretnie sprawdzaniem tezy, czy fale grawitacyjne pozostawiają zmarszczki na widmie promieniowania reliktowego.
Okazało się, że fotografowanie czarnych dziur jest dużo prostsze - wystarczy podejść odpowiednio blisko. Tym razem musiałem sięgnąć po szerokie kadry, w których, co może zaskakuje, lepiej sprawdziły się tradycyjne, analogowe metody rejestracji. Wyniki nie są jednoznaczne. Załączone zdjęcie pokazuje niebo od bieguna do bieguna, szerokość kadru ok 240 stopni. Czym jest ten gigantyczny obiekt w środku kadru? Szczeliną międzywymiarową? Grawitacyjnym tsunami? Zbadanie tego powinno stać się priorytetem ludzkości, bo gdy stanie się to oczywiste, może być już za późno nie tylko dla Ziemi i naszej galaktyki, ale może dla całego wszechświata jaki znamy.