Skocz do zawartości

Paweł Baran

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    32 403
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez Paweł Baran

  1. Klasyka gatunku, czyli kosmiczne zapowiedzi Rosji 2024-04-06. Wojciech Kaczanowski Jurij Borysow, szef rosyjskiej agencji kosmicznej udzielił wywiadu, w którym zapowiedział ambitne plany Rosji, dotyczące szczególnie systemów nośnych i pragnienia ożywienia potencjału w zakresie technologii kosmicznych, rozpoczętego jeszcze za czasów Związku Radzieckiego. Szef Roskosmosu w rozmowie z dziennikarzem wielokrotnie podkreślił potrzebę odbudowy dawnego potencjału Rosji w zakresie technologii kosmicznych. Jedno z pierwszych zadanych pytań dotyczyło lądowania na Księżycu, co w opinii Borysowa wciąż pozostaje w kręgu zainteresowań Rosji. ”W tym celu trwają prace nad superciężkimi systemami nośnymi, które będą w stanie dostarczyć odpowiedni ładunek, a w przyszłości uformować stację księżycową, a także przejść do praktycznego wykorzystania zasobów ziemskiego satelity.” - stwierdził. W Rosji trwają ponadto prace nad eksploracją Marsa oraz Wenus. Skoro zaczęliśmy od Księżyca, przywołajmy ostatnie osiągnięcia Rosji w tym zakresie. W sierpniu 2023 r. rosyjska sonda Łuna-25 rozbiła się o powierzchnię naturalnego satelity Ziemi. Misja została wysłana w celu zbadania księżycowego bieguna południowego, gdzie mogą znajdować się znaczące zasoby zamarzniętej wody. Znalezienie surowca na Księżycu miałoby kluczowe znaczenie dla budowy stałej bazy na naturalnym satelicie Ziemi. Historia Łuny-25 oraz obecny stan rosyjskiego sektora kosmicznego wyczerpuje marzenia księżycowe tego państwa, przynajmniej w najbliższych czasie. Obecnie kolejna z księżycowych misji Rosji (bezzałogowa) jest zaplanowana na 2027 r. Rosja posiada nie tylko problemy z lądownikami księżycowymi, ale również z systemami nośnymi, co przyznał sam szef Roskosmosu. „Dziś pracujemy na starych rakietach nośnych, jest to rodzina rakiet Sojuz, Proton jest praktycznie nieczynny, ponieważ ze względów środowiskowych już nam nie odpowiada. „Angara” również nie jest nowością.” - powiedział Borysow. W skrócie rakietowa gałąź rosyjskiego sektora kosmicznego jest praktycznie złamana. Dlaczego? Każdy system nośny wymieniony przez Borysowa ma swoją historię. Rakiety Sojuz faktycznie przez lata służyły do wynoszenia ładunków w przestrzeń kosmiczną, natomiast w wyniku rozpoczęcia inwazji na Ukrainę i nałożonych sankcji, zachodnie rynki odcięły się od Sojuzów. Problemem rakiet Proton jest wysokotoksyczny materiał pędny, który bardzo źle wpływa na stan środowiska. Następcami miały być systemy z rodziny Angara, które są w opłakanym stanie. Przykładowo pierwszy start wersji Angara-A5 odbył się w 2014 r., kolejny dopiero w 2020 r. Starty przebiegły poprawnie, ale problem pojawił się w 2021 r. ze względu na najwyższy stopień o nazwie Persei. Kolejna misja ma odbyć się w kwietniu br., ale z makietą ładunku. Po 10 latach od pierwszego startu? Tak, Angara „również nie jest nowością”! Jurij Borysow zapowiedział jednak, że pewnym rozwiązaniem ma być system Amur, napędzany mieszanką ciekłego metanu i ciekłego tlenu. Według portalu ArsTechnica.com, pierwszy projekt rakiety został zaprezentowany w 2020 r. Wówczas koszt pojedynczego startu miał wynosić 22 mln USD, przy możliwości wyniesienia do 10,5 t ładunku na niską orbitę okołoziemską. Amur jest pod pewnymi względami porównywany do Falcona 9 od amerykańskiej firmy SpaceX. „Mam nadzieję, że gdzieś na przełomie 2028-2029 odnowimy flotę rakiet nośnych i uda nam się odbudować naszą pozycję na światowym rynku usług startowych.” - stwierdził Borysow. Szef Roskosmosu powiedział również o trwających pracach nad lekką wersją systemu nośnego, nie podając jednak dokładnych szczegółów. Ciekawą zapowiedzią jest zdolność do ponownego użycia, również w przypadku rakiety Amur. Systemy nośne będą wystrzeliwane z kosmodromu Wostocznyj, chociaż zapowiadana lekka rakieta ma startować również z innych miejsc. Szef Roskosmosu poruszył również kwestie satelitów, których Rosja planuje budować około 250 rocznie do 2026 r. „Dziś teoretycznie jesteśmy w stanie wyprodukować około 40 satelitów rocznie, ale w rzeczywistości produkujemy jeszcze mniej.” - dodał. Plany Rosji zakładają 40 startów w 2024 r., ale jak sam dodaje, plany pozostają planami. Wymienione wyżej zapowiedzi oraz inne, które padły w rozmowie z Borysowem są niemożliwe do zrealizowania. Rosja w wyniku prowadzonej polityki, agresji na Ukrainę i nałożonych sankcji została odcięta od rynków i dostaw komponentów niezbędnych do rozwoju nowoczesnych technologii kosmicznych. Do narracji Rosji o swojej potędze, wielkich planach i rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi przywykliśmy jednak już dawno. Autor. Roskosmos Autor. Roskosmos Kadr z przygotowań do transportu testowej wersji rakiety Angara-A5 na platformę startową. Fot. mil.ru SPACE24 https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/klasyka-gatunku-czyli-kosmiczne-zapowiedzi-rosji
  2. Sonda Parker Solar Probe dokonała czegoś niemożliwego 2024-04-06. Dawid Długosz Parker Solar Probe to sonda słoneczna NASA, która znalazła się w odpowiednim miejscu i czasie. Dzięki temu udało się jej przechwycić wnętrze koronalnego wyrzutu masy z naszej gwiazdy. Zebrane dane są bardzo cenne dla naukowców zajmujących się badaniem Słońca oraz zachodzących na jego powierzchni procesów. Sonda Parker Solar Probe bada Słońca od kilku lat i na jego temat dostarczyła nam już całe mnóstwo informacji. Statek dokonał czegoś nowego, co nie udało się zrealizować w przeszłości. Stało się to możliwe poprzez znalezienie się w odpowiednim miejscu oraz czasie. Naukowcy są zachwyceni. Sonda Parker Solar Probe zajrzała do wnętrza koronalnego wyrzutu masy Słońce co jakiś czas generuje rozbłyski. Z jego powierzchni wydostają się koronalne wyrzuty masy (CME), do których wnętrza nie da się zajrzeć bezpośrednio z Ziemi. Jednak sonda Solar Parker Probe dokonała tego i dzięki temu udało się przeprowadzić pierwsze obserwacje tego typu w historii. Statek znalazł się w odpowiednim miejscu i dzięki temu zajrzał do wnętrza koronalnego wyrzutu masy. W trakcie przelotu zebrano dane z wykorzystaniem kamery WISPR (Wide-field Imager for Parker Solar Probe). Dla naukowców stanowią one bardzo cenne źródło wiedzy. Na nagraniu z sondy można dostrzec pewne wiry. Co to takiego? Naukowcy nazywają zjawisko niestabilnościami Kelvina-Helmholtza (KHI). Turbulencje powodujące KHI odgrywają zasadniczą rolę w regulowaniu dynamiki CME przepływających przez otaczający wiatr słoneczny. Dlatego zrozumienie turbulencji jest kluczem do osiągnięcia głębsze zrozumienie ewolucji i kinematyki CME. Evangelos Paouris, fizyk słoneczny na Uniwersytecie George'a Masona Sonda NASA zbliża się do Słońca NASA wystrzeliła sondę Parker Solar Probe w 2018 r. Statek pobił rekord pod względem zbliżenia się do Słońca, ale to nie koniec jego możliwości. Amerykańska agencja wierzy, że obserwatorium będzie w stanie jeszcze bardziej "podlecieć" do naszej gwiazdy — na odległość mniejszą od dziesięciokrotności jej promienia. Ma to nastąpić w 2025 r. i wtedy sonda Parker Solar Probe będzie w stanie jeszcze lepiej przyjrzeć się zjawiskom zachodzącym na Słońcu, w tym koronalnym wyrzutom masy. Innym statkiem badającym obecnie Słońce w kosmosie jest sonda Solar Orbiter. Jest to projekt badawczy Europejskiej Agencji Kosmicznej. Odbywa się on we współpracy z NASA. Ten statek również zebrał wiele cennych danych. Pozwolił m.in. na odkrycie zjawiska mającego wpływ na wiatr słoneczny. *** Sonda NASA Parker Solar Probe bada Słońce. /NASA /materiały prasowe https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-sonda-parker-solar-probe-dokonala-czegos-niemozliwego,nId,7428872
  3. Coś przysłoniło Księżyc na wiele miesięcy. Zagadka roku 1110 została wreszcie rozwiązana 2024-04-06. Naukowcy długo zachodzili w głowę, co stało się w 1110 roku, gdy w kronikach zapisano, że Księżyc zniknął z nieba na wiele miesięcy. Rozwiązanie tej wyjątkowej zagadki znaleziono w rdzeniach lodowych na Grenlandii. Badaczy z Uniwersytetu Genewskiego w Szwajcarii zainteresował lakoniczny opis zamieszczony w anglosaskiej Kronice Peterborough z czasów średniowiecza. Wynika z niego, że 910 lat temu Księżyc niespodziewanie zniknął na wiele miesięcy. Zagadka znikającego Srebrnego Globu zawiodła naukowców na Grenlandię, skąd pobrano rdzenie lodowe do badań klimatycznych ostatniego tysiąclecia. Okazuje się, że w lodzie zawarte zostały siarczany. Mogły one pochodzić tylko z jednego źródła, a mianowicie masywnej erupcji wulkanicznej. Ich duże stężenie, datowane na lata 1108-1113, pochodziło, jak wcześniej uważano z wulkanu Hekla na Islandii, który wybuchł w 1104 roku. Jednak doszukano się jeszcze większych depozytów siarki. Tym razem z okolic 1110 roku. Wyemitowane one zostały najprawdopodobniej przez wulkan Asama w Japonii, co zgadzałoby się z opisem ówczesnego japońskiego obserwatora. Chmura siarki wraz z popiołami trafiła do ziemskiej atmosfery na wysokość kilkunastu kilometrów, a następnie przez prądy strumieniowe została rozprzestrzeniona wokół naszej planety. Największe ilości pyłów dotarły nad Europę w maju 1110 roku. To właśnie wtedy kronikarze wspominają o czarnym niebie nawet w pełni dnia. Księżyc, który świeci światłem odbitym od Słońca, znacznie słabiej od naszej gwiazdy, zniknął ludziom z pola widzenia. W niektórych regionach świata nie widziano go aż do początku 1111 roku. Kroniki wspominają wówczas o wyjątkowych chłodach, częstych opadach i klęsce nieurodzaju. Ludność zachodniej Europy cierpiała wówczas z powodu niedożywienia i związanych z tym chorób. Księżyc nie znikał tylko w 1110 roku, ale również za każdym razem, gdy dochodziło do masywnych erupcji wulkanicznych. Tak było chociażby po wybuchu wulkanu Huaynaputina w 1600 roku, Parker w 1641 roku, Tambora w 1815 roku, Krakatau w 1883 roku, Katmai-Novarupta w 1912 roku, El Chichon w 1983 oraz Pinatubo w 1991 roku. Kolejna taka erupcja jest tylko kwestią czasu, a nasz naturalny satelita ponownie zniknie wieszcząc klęski nieurodzaju, bo historia przecież lubi się powtarzać. Źródło: TwojaPogoda.pl / Uniwersytet Genewski. Księżyc zniknął na wiele miesięcy. Fot. Pixabay. Doszło do potężnej erupcji wulkanicznej. Fot. Pixabay. Krakatau inside https://www.youtube.com/watch?v=lG8gZyivH-A&t=112s https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-04-06/cos-przyslonilo-ksiezyc-na-wiele-miesiecy-zagadka-roku-1110-zostala-wreszcie-rozwiazana/
  4. Naukowcy chcą przyciemnić niebo ciemnymi chmurami. To dla naszego dobra 2024-04-05. Radek Kosarzycki Naukowcy chcą walczyć z ociepleniem klimatu, rozjaśniając chmury. Jasne chmury odbijają więcej światła słonecznego z powrotem w przestrzeń kosmiczną, a tym samym skutecznie powinny schładzać dolne warstwy atmosfery. Pierwsze testy nowej technologii już za nami. Pod koniec marca mieliśmy do czynienia z temperaturami powietrza przypominającymi środek lata. Jak zwykle w ostatnich latach kilka dni później usłyszeliśmy, że był to najgorętszy marzec w historii. Tego typu informacje pojawiają się już kilka razy w roku. Temperatury biją rekord za rekordem. Zmiany klimatyczne obserwujemy już w czasie rzeczywistym i na własne oczy. Powszechnie wiadomo, że tak szybkie ocieplanie klimatu zwiastuje poważną katastrofę dla wielu form życia na Ziemi. Mierzymy się powoli z topnieniem lodowców, lasami, które nie tylko nie wdychają, ale uwalniają dwutlenek węgla do atmosfery, zmianami prądów oceanicznych czy topnieniem wiecznej zmarzliny. Wiadomo także, że jak najszybciej powinniśmy zahamować tę spiralę problemów. Najbardziej efektywne byłoby natychmiastowe wstrzymanie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery przez przemysł. Wiąże się to jednak z porzuceniem wykorzystania paliw kopalnych na powierzchni Ziemi. To jednak jest niezwykle trudne. Z dekady na dekadę na powierzchni Ziemi jest coraz więcej ludzi i wszyscy oni potrzebują energii elektrycznej do funkcjonowania w dzisiejszym świecie. Owszem cały świat przechodzi na alternatywne źródła energii. Panele fotowoltaiczne powstają w każdym zakątku świata, farmy wiatrowe także. Praktycznie w każdym rozwiniętym kraju naukowcy pracują nad pozyskiwaniem energii w procesie fuzji termojądrowej. Nie zmienia to jednak faktu, że to wciąż za mało. Z tego też powodu naukowcy starają się wymyślić alternatywne sposoby powstrzymania trendu ogrzewania naszej atmosfery. Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych przetestowali właśnie w Zatoce San Francisco tzw. bloker przeciwsłoneczny, którego zadaniem ma być rozjaśnianie chmur, dzięki czemu te miałyby odbijać więcej promieniowania słonecznego padającego na naszą planetę z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Jakby nie patrzeć, im więcej promieniowania słonecznego zostanie odbite w kosmos, tym mniej pozostanie w niskich warstwach atmosfery Ziemi, a tym samym zrobi się nieco chłodniej. Co do zasady chmury w atmosferze Ziemi odbijają część promieniowania w kosmos (tak samo jak lodowce czy lód morski). Im jaśniejsze chmury, tym więcej promieniowania blokują. Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego planują wykorzystywać swoją technologię ochładzania Ziemi nad powierzchnią oceanów. Z tego też powodu pierwsze testy przeprowadzili w Zatoce San Francisco. To właśnie tam specjalnie zaprojektowane urządzenie emitowało cząsteczki soli morskiej w kierunku nisko wiszących chmur nad oceanem. Idea stojąca za tym jest taka, że im więcej tej soli trafi do chmur, tym jaśniejsze się one staną, a tym samym wydajniej będą odbijać promienie słoneczne. Test przeprowadzono na pokładzie lotniskowca Hornet, który podczas rejsu emitował cząsteczki soli morskiej. Docelowo jednak miałyby do tego służyć specjalne statki, które będą miały emitery w dużo większej skali. Mamy tutaj zatem do czynienia z geoinżynierią słoneczną, czyli sztucznym modyfikowaniem klimatu na powierzchni całej Ziemi. Temat geoinżynierii wciąż wśród naukowców wywołuje wiele kontrowersji, bowiem część z nich uważa, że nie jesteśmy w stanie prawidłowo przewidzieć skutków ubocznych takiego działania, a jednocześnie decyzja o rozpyleniu jakiegokolwiek związku chemicznego w atmosferze jest nieodwracalna. O ile można coś rozpylić na wielkim obszarze bez większego problemu, to w razie czego nie będzie można tego skutecznie już usunąć. Zważając na to, że ludzkość mierzy się z kolosalnymi problemami z klimatem, który stanowi niezwykle skomplikowany układ naczyń połączonych, nikt nie chciałby, aby naukowcy poprzez zastosowanie teoretycznie działającej techniki jeszcze bardziej go rozregulowali, a pewne jest, że sztuczne ochładzanie powietrza na określonym obszarze także miałoby swój wpływ na wzorce pogodowe czy prądy oceaniczne. Niestety nie sposób stwierdzić, czy wpływ ten byłby pozytywny, czy negatywny. Warto tutaj zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt: najważniejszym wyzwaniem stojącym przed ludzkością jest zaprzestanie stosowania paliw kopalnych, które emitują do atmosfery gazy cieplarniane. Wiemy, że taka zmiana w skali globalnej przyniosłaby nam same korzyści i nie spowodowałaby powstania nowego zagrożenia. Nawet gdyby rozjaśnianie chmur okazało się skuteczne, nie mogłoby ono stać się główną metodą walki z ociepleniem. Problem w tym, że jakiekolwiek pozytywne zmiany wywołane takim manipulowaniem klimatu zmniejszyłyby chęć odchodzenia od paliw kopalnych, a to długofalowo nie przyniosłoby nam żadnej pozytywnej zmiany. https://www.chip.pl/2024/04/rosyjski-rewolucyjny-czolg-t-14-armata-poligon
  5. Rosja i Chiny łączą siły, by do 2035 roku zbudować pierwszą księżycową bazę z elektrownią jądrową Autor: admin (2024-04-05) Rosja i Chiny szykują się do podboju Księżyca - wspólna baza z atomową elektrownią ma powstać już do 2035 roku Wyścig na Księżyc nabiera tempa. Rosja i Chiny, rywalizujące z NASA, planują wspólne przedsięwzięcie, które ma doprowadzić do stworzenia stałej bazy na naturalnym satelicie Ziemi. Kluczowym elementem tej misji ma być budowa elektrowni jądrowej, która zapewni zasilanie całego kompleksu. Szef Roskosmosu, Jurij Borysow, poinformował, że Rosja i Chiny rozważają wspólne przedsięwzięcie w celu umieszczenia i zainstalowania na powierzchni Księżyca bloku energetycznego w latach 2033-2035. Taka elektrownia jądrowa miałaby dostarczać prąd dla planowanej bazy, która ma powstać na naszym naturalnym satelicie. Jego zdaniem to bardzo poważne wyzwanie musi być to zrobione w trybie zautomatyzowanym, bez udziału ludzi, a odpowiednia technologia niezbędna do budowy księżycowej elektrowni jądrowej jest już niemal gotowa. Plany Rosji i Chin wpisują się w szerszy wyścig na Księżyc, w który zaangażowane są również Stany Zjednoczone. NASA pracuje nad własnym, mniejszym reaktorem jądrowym, który ma zasilać jej przyszłą bazę. Chińczycy z kolei informują o pracach nad nowym, znacznie wydajniejszym systemem energetycznym opartym na energii nuklearnej. Budowa stałej bazy księżycowej to jedno z kluczowych wyzwań, przed którymi stoi ludzkość w nadchodzących latach. Rosja i Chiny, łącząc siły, chcą odegrać w tym procesie wiodącą rolę, wyprzedzając rywali z USA. Kluczem do sukcesu ma być właśnie elektrownia jądrowa, która zapewni stałe i niezawodne zasilanie całego kompleksu. Choć plany te budzą zrozumiałe obawy, Rosja zapewnia, że nie ma żadnych projektów rozmieszczania broni jądrowej w kosmosie. Deklaracje te mają uspokoić zaniepokojenie Zachodu związane z tymi ambitnymi kosmicznymi przedsięwzięciami Moskwy i Pekinu. Źródło: ZmianynaZiemi https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/rosja-i-chiny-lacza-sily-do-2035-roku-zbudowac-pierwsza-ksiezycowa-baze-z-elektrownia
  6. Motoryzacja prosto z Księżyca. NASA wybrała firmy 2024-04-05. Wojciech Kaczanowski NASA wybrała trzy firmy, które opracują koncepcję pojazdów do transportu astronautów po powierzchni Księżyca. Czas na wykonanie zadania to 12 miesięcy, po których zostanie wytypowany jeden zwycięzca do budowy i demonstracji swojej technologii. Pojazd trafi na Srebrny Glob w ramach misji Artemis V. Pomimo opóźnień w amerykańskim programie Artemis, NASA realizuje kolejne zadania do przywrócenia obecności człowieka na Srebrnym Globie i utworzenia tam stałej placówki badawczej. W środę, 3 kwietnia br. agencja kosmiczna wybrała trzy firmy, których zadaniem będzie opracowanie koncepcji pojazdu do transportu astronautów na powierzchni Księżyca. Wśród wytypowanych firm znalazły się Intuitive Machines, Lunar Outpost i Venturi Astrolab. NASA nie podała o dokładnych wymogów technicznych pojazdów księżycowych (Lunar Terrain Vehicle; LTV). Z komunikatu agencji kosmicznej i przekazów mediów wynika, że LTV będą posiadać zdolność działania nie tylko z załogą, ale również bez niej, co pozwoli na automatyczne wykonywanie szeregu badań naukowych na Srebrnym Globie. Firmy mają 12 miesięcy na opracowanie koncepcji pojazdu księżycowego. Po tym czasie NASA wybierze jeden zespół, który zbuduje i zademonstruje jego działanie. Zgodnie z dostępnymi informacjami, LTV ma po raz pierwszy pojawić się na południowym biegunie naturalnego satelity Ziemi podczas misji Artemis V, która datowana jest obecnie na marzec 2030 r. Łączna wartość 15-letniego programu to 4,6 mld USD. Warto podkreślić, że nieokreślona ilość pojazdów będzie działać na Księżycu w ramach wykupienia usługi przez NASA od danego podmiotu. LTV powinien posiadać zdolność funkcjonowania przez 10 lat. Już teraz w komunikacie NASA znalazła się informacja o planowanych zadaniach na opracowanie następcy, który zadebiutuje po 2039 r. Intuitive Machines Obecnie Intuitive Machines jest znana najbardziej z lądownika Nova-C, który z sukcesem osiadł na Srebrnym Globie w lutym br. W projekcie LTV firma nie działa jednak w pojedynkę, a raczej na czele doświadczonego zespołu, w skład którego wchodzą AVL i Michelin z branży motoryzacyjnej oraz Boeing i Northrop Grumman. Pojazd Moon RACER (Reusable Autonomous Crewed Exploration Rover) zostanie w przyszłości dostarczony przez lądownik Nova-D. Lunar Outpost Amerykański start-up również nie działa w pojedynkę, a na czele zespołu, w skład którego wchodzą Lockheed Martin, MDA Space, General Motors i Goodyear. Fani motoryzacji z pewnością domyślają się, że ostatnie dwa podmioty zapewnią elementy ściśle związane z działaniem pojazdu (akumulatory, opony itp.). Wizualizacja Lunar Dawn została pokazana na okładce artykułu. W komunikacie firmy nie poinformowano, który lądownik zabrałby pojazd na powierzchnię Księżyca. Venturi Astrolab Ostatnia firma współpracuje natomiast z najmniejszą liczbą partnerów: Axiom Space i Odyssey Space Research. Pojazd o nazwie FLEX (Flexible Logistics and Exploration) jest wyposażony w akumulatory i koła opracowane przez zespoły Gildo Pastora (właściciela firmy Venturi) w Monako i Szwajcarii. Pierwszy prototyp LTV został zaprezentowany już w marcu 2022 r. a od tego momentu trwają prace nad dopracowaniem technologii. Wizualizacja pojazdu księżycowego Lunar Dawn. Autor. Lockheed Martin Wizualizacja pojazdu Moon RACER. Autor. Intuitive Machines Wizualizacja pojazdu księżycowego FLEX. Autor. Venturi Astrolab SPACE24 https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/motoryzacja-prosto-z-ksiezyca-nasa-wybrala-firmy
  7. Katalog Caldwella: C93 2024-04-05. Amelia Staszczyk O obiekcie Caldwell 93 jest migoczącą gromadą kulistą wiążącą grawitacyjnie ponad 100 tys. gwiazd. Gromada utrzymuje swoje gwiazdy w obrębie sfery o średnicy 100 lat świetnych. Znajduje się ona w halo Drogi Mlecznej. Gromady kuliste to pierwsze obiekty w naszej Galaktyce, niektóre są zapewne w jej wieku. Gwiazdy w tych pradawnych gromadach są w podobnym wieku, czyli mają po około 10 miliardów lat. Zdjęcie teleskopu Hubble’a, wykonane w spektrum widzialnym i podczerwieni za pomocą Zaawansowanej Kamery Przeglądowej (ACS), pokazało, że znaczna część gwiazd w pobliżu centrum gromady to gwiazdy wielokrotne. Hubble odkrył też obecność błękitnych maruderów. Gwiazdy te zdają się znacznie młodsze niż sąsiednie. Uważa się, że błękitni maruderzy powstają w wyniku złączeń gwiazd i kolizji w gęstym ośrodku w centrum gromady. Obserwacje C93 ujawniły coś niespodziewanego, mianowicie galaktykę. Jest to Bedin 1, znajdująca się ponad 2000 razy dalej od Ziemi niż Caldwell 93. Została odkryta przypadkiem podczas obserwacji pomiędzy gwiazdami gromady. Jej średnica wynosi około 3 tys. lat świetlnych, czyli 30 razy mniejsza od Drogi Mlecznej, z kolei jej wiek to 13 miliardów lat, co oznacza, że jest prawie tak dawna, jak Wszechświat. Jest nie tylko niezwykle mała, ale również ciemna, dlatego naukowcy sklasyfikowali ją jako galaktykę karłowatą. Ze względu na podeszły wiek i odizolowanie, które spowodowało, że nie ma prawie żadnych interakcji z innymi galaktykami, galaktyka karłowata jest astronomicznym odpowiednikiem żywej skamieliny z wczesnego Wszechświata. Podstawowe informacje • Typ obiektu: gromada kulista • Numer w katalogu NGC: 6752 • Jasność: 5,4m • Gwiazdozbiór: Paw • Deklinacja: -59° 58′ 53″ • Rektascensja: 19h 10m 52s • Rozmiar kątowy: 29,0′ • Promień: 50 ly Jak obserwować? Caldwell 93 jest jedną z najjaśniejszych gromad kulistych nieba południowego. W szczególnie dobrych warunkach można ją zobaczyć gołym okiem. Lornetka dostarczy doskonałego widoku na ten obiekt. C93 najlepiej obserwować zimą na półkuli południowej, natomiast na półkuli północnej w okolicach równika latem. Źródła: • NASA Hubble's Caldwell Catalog: Caldwell 93 5 kwietnia 2024 • SEDS.org; Revised NGC and IC Catalog): NGC 6752 5 kwietnia 2024 Grafika pokazuje lokalizację przypadkowo odkrytej galaktyki karłowatej Bedin 1, znajdującej się za gromadą kulistą C93. Zdjęcie na dole pochodzi z naziemnych obserwacji za pomocą Digitized Sky Survey 2. Ujęcie w prawym górnym rogu ukazuje przybliżenie na część gwiazd gromady, natomiast to po lewej przedstawia region, w którym znajduje się galaktyka Bedin 1. Widać ją jako zagęszczenie gwiazd po lewej stronie zdjęcia. Źródło: NASA, ESA, L. Bedin (Astronomical Observatory of Padua, Italy), and Digitized Sky Survey 2 C93 na mapie nieba. Źródło: Image courtesy of Stellarium https://astronet.pl/wszechswiat/katalog-caldwella/katalog-caldwella-c93/
  8. Serce Drogi Mlecznej wypełniają gwiazdy-kanibale. Odkryto ich sekret 2024-04-05. Dawid Długosz Droga Mleczna w centrum ma liczne młode gwiazdy, które mają kanibalistyczną naturę. Są to młode obiekty miotane siłami pochodzącymi od supermasywnej czarnej dziury Sagittarius A*. Naukowcy odkryli ich sekret. Takie gwiazdy-kanibale "żywią się" materią, która nie należy do nich. Centrum naszej galaktyki kojarzymy nam się przede wszystkim z supermasywną czarną dziurą Sagittarius A* o masie około 4,3 mln Słońc. Okazuje się jednak, że ten region Drogi Mlecznej wypełniają również liczne młode gwiazdy. Naukowcy postanowili spróbować przyjrzeć im się dokładniej, choć jest to bardzo utrudnione, co pozwoliło odkryć ich sekret. Gwiazdy-kanibale w centrum Drogi Mlecznej Region galaktyki sąsiadujący z Sagittariusem A* wypełniają gwiazdy-kanibale. Jest ich naprawdę dużo, bo według niektórych szacunków liczba obiektów przekracza milion. Ponadto są one bardzo gęsto upakowane, bo znajdują się w obszarze o średnicy około 4 lat świetlnych. Podobna odległość dzieli Słońce od najbliższej nam gwiazdy Proximy Centauri. Można więc sobie wyobrazić, co tam może się dziać. Symulacje komputerowe wykazały, że wspomniane gwiazdy-kanibale biorą udział w ogromnym spektaklu zniszczenia, który napędza supermasywna czarna dziura. Obiekty w pobliżu poruszają się z ogromnymi prędkościami (sięgającymi teoretycznie nawet 29 mln km/h) i przy okazji pożerają inne. Żywią się materią pochodzącą z pobliskich gwiazd. Tu tkwi sekret młodości Naukowcy twierdzą, że sekret młodości tych gwiazd tkwi właśnie w ich kanibalistycznej naturze. Obiekty krążą szybko i "ocierają się" o siebie, a rzadziej dochodzi do czołowych zderzeń. To powoduje, że pewne gwiazdy wyglądają młodziej — poprzez "kąpiele" w materii bogatej w wodór wyrzuconej przez inne ciała niebieskie. Zespół badający te gwiazdy przeprowadził dotychczas dwie symulacje wykorzystujące konkretne modele. W planach jest jednak rozszerzenie metodologii, choć nie będzie to proste zadanie. Centrum Drogi Mlecznej, jak i innych galaktyk, to bardzo złożone środowisko, które nie jest jeszcze w pełni poznane. Jedna z autorek stwierdziła, że jest tak do tego stopnia, że zawsze będzie można coś dodać i w ten sposób praca naukowców nigdy się nie skończy, z czym z pewnością trudno się nie zgodzić. Warto dodać, że Sagittarius A* to czarna dziura, którą dwa lata temu uwieczniono na pierwszym "zdjęciu". Stało się to możliwe dzięki wykorzystaniu Teleskopu Horyzontu Zdarzeń, na który składają się obserwatoria rozsiane po całym globie. Serce Drogi Mlecznej wypełniają gwiazdy-kanibale. Odkryto ich sekret. /Gerd Altmann/geralt /Pixabay.com W centrum Drogi Mlecznej znajduje się Sagittarius A*. /EHT Collaboration /materiały prasowe https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-serce-drogi-mlecznej-wypelniaja-gwiazdy-kanibale-odkryto-ich,nId,7433362
  9. Przełomowe odkrycie astronomów. Teleskop dostrzegł ślady pierwszych egzoksiężyców 2024-04-05,AK. Dzięki odkryciom astronomów poznaliśmy ponad pięć tysięcy planet pozasłonecznych, jednak do tej pory nie udało się znaleźć ani jednego księżyca w otoczeniu którejkolwiek z nich. Naukowcy właśnie ogłosili odkrycie pierwszych oznak powstawania księżyców w odległym kosmosie. Jeszcze czterdzieści lat temu, mimo zaawansowanej technologii, astronomowie nie mieli możliwości poszukiwania planet krążących wokół innych gwiazd niż łońce. Nieco ponad trzydzieści lat temu udało się odkryć pierwszą, drugą, później setną, a następnie tysięczną planetę krążącą wokół odległych gwiazd. Do dzisiaj odkryto ponad 5500 takich egzoplanet. Teraz jednak zbliżamy się do kolejnego przełomu. Naukowcy zaprojektowali i zbudowali teleskopy nowej generacji, które pozwalają zajrzeć dalej i dokładniej w przestrzeń kosmiczną. W jakim celu? By spróbować odkryć egzoksiężyce. W Układzie Słonecznym księżyców nie mają jedynie Merkury i Wenus. Pozostałe sześć planet je posiada. Można więc założyć, że duża część odkrytych dotąd egzoplanet także posiada własne księżyce. Są one jednak znacznie mniejsze i ciemniejsze od planet, dlatego trudniej jest je dojrzeć. Gigantyczny spiralny strumień materii Zespół naukowców przyjrzał się ostatnio za pomocą Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba układowi planetarnemu skatalogowanemu pod numerem PDS 70. Układ ten składa się z bardzo młodej gwiazdy wciąż otoczonej dyskiem protoplanetarnym oraz dwóch formujących się w tym dysku planet. Naukowcom udało się dostrzec oznaki powstawania trzeciej planety w tym układzie planetarnym. Jeszcze ciekawsze odkrycie dotyczy jednak znanej już wcześniej planety PDS 70c. W dysku protoplanetarnym dostrzeżono bowiem gigantyczny spiralny strumień materii zasilający powstawanie tej planety. Ponadto ostrość 6,5-metrowego zwierciadła teleskopu Jamesa Webba pozwoliła dostrzec osobny dysk materii otaczający samą planetę. Wszystko wskazuje na to, że w dysku tym może formować się księżyc. Taki sam dysk podgrzanej materii odkryto następnie także w otoczeniu drugiej znanej planety układu PDS 70b. Także i tam może powstawać księżyc. źródło: focus.pl Teleskop Jamesa Webba dostrzegł ślady pierwszych w historii egzoksiężyców (fot. ALMA/ESO/NAOJ/NRAO/Balsalobre-Ruza) TVP INFO https://www.tvp.info/76810466/dostrzezono-slady-pierwszych-w-historii-egzoksiezycow
  10. W trakcie najbliższego zaćmienia Słońca może pojawić się „Diabelska kometa” 2024-04-05. Wiktor Piech Jak informuje Science Alert, w najbliższy poniedziałek osoby czekające na zaćmienie Słońca mogą być świadkami aż dwóch niezwykłych wydarzeń astronomicznych. Na nieboskłonie może pojawić się „Diabelska kometa”, która nazywana jest również „Matką Smoków”. W poniedziałek 8 kwietnia ma nastąpić zaćmienie Słońca. W najlepszej sytuacji są mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, ponieważ właśnie przez ich kraj, konkretnie w pasie od zachodniego Meksyku do wschodniej Kanady, będzie "przebiegać" całkowite zaćmienie naszej gwiazdy. "Matka Smoków" zbliży się do Słońca Wspomnianemu wydarzeniu astronomicznemu będzie towarzyszyć również inne wyjątkowe zdarzenie. Otóż po raz pierwszy od 71 lat kometa 12P/Pons-Brooks, która nazywana jest również "Diabelską kometą" lub "Matką Smoków", zbliży się do naszego Słońca. Uspokajamy, nie zderzy się ona z naszą planetą. Astronomowie stwierdzają, że najlepszy czas na obserwację "Matki Smoków" to najbliższe tygodnie (do końca kwietnia), ponieważ zmrok w tym okresie zapada stosunkowo wcześnie. W kolejnych miesiącach kometa będzie widoczna tylko z południowej półkuli. Najbliżej naszej gwiazdy znajdzie się ona 21 kwietnia, zaś 2 czerwca maksymalnie zbliży się do Ziemi, po czym oddali się na skraj Układu Słonecznego i powróci w 2095 roku. W trakcie zaćmienia Słońca (zwłaszcza przy całkowitym zaćmieniu) niebo może pociemnieć na tyle, że pojawi się szansa na zobaczenie "Diabelskiej komety" - będzie ona widoczna przy użyciu małego teleskopu, lub nawet lornetki. Jak stwierdził Robert Massey, zastępca dyrektora Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego, jeśli "Matka Smoków" pojawi się na niebie, to przybierze kształt małej szarej smugi. Z kolei Geronimo Villanueva, zastępca dyrektora ds. nauk strategicznych w NASA Solar System Division stwierdza, że kometa w poniedziałek będzie miała szacowaną jasność około 4,9 magnitudo, co oznacza, że znajdzie się ona na skraju tego, co może zobaczyć na niebie ludzkie oko. Swój wyjątkowy przydomek kometa zyskała dzięki rozbłyskom w kształcie rogów, które pojawiają się w jej komie - jest to pyłowo-gazowy obłok cząsteczek, który otacza stałe jądro komety. Pojawienie się diabelskich rogów może wynikać z nieregularnego kształtu jądra komety. Warto dodać, że "Matka Smoków" jest kometą kriowulkaniczną, której jądro ma średnicę około 17 km. W ciągu ostatnich miesięcy odnotowano na jej powierzchni kilka naturalnych erupcji, które są związane ze zbliżaniem się obiektu do Słońca. Oficjalnie po raz pierwszy "Diabelska kometa" została zaobserwowana w 1812 roku przez francuskiego astronoma Jeana-Louisa Ponsa. Z kolei 71 lat później jej istnienie potwierdził William Robert Brooks - stąd też nazwa tego ciała kosmicznego 12P/Pons-Brooks. „Matka Smoków” i zaćmienie Słońca. Niezwykłe połączenie astronomicznych zjawisk /jimmysoning /123RF/PICSEL https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-w-trakcie-najblizszego-zacmienia-slonca-moze-pojawic-sie-dia,nId,7433262
  11. Miliony ludzi szykują się na zaćmienie Słońca. To już szaleństwo 2024-04-05. Marcin Jabłoński Całkowite zaćmienie Słońca 8 kwietnia jest wydarzeniem stanowiącym ogromny fenomen kulturowy. Miliony ludzi z Ameryki Centralnej i Północnej wręcz podporządkowują swoje życie, aby uczestniczyć w tym wydarzeniu. Jedni chcą je obserwować, drudzy badać a jeszcze inni… wykorzystać do powielania nieprawdziwych teorii. Oto jak wygląda gorączka zaćmienia Słońca. Całkowite zaćmienie Słońca 2024 Już 8 kwietnia Księżyc przejdzie w prostej linii między Ziemią a Słońcem, prowadząc do całkowitego zaćmienia. Na własne oczy będą mogli to zobaczyć mieszkańcy Meksyku, południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych i wschodniej Kanady. Według NASA 31,6 mln ludzi żyje na terenie na jakim będzie widać całkowite zaćmienie, a dodatkowych 150 mln mieszka w promieniu 200 mil od jego trasy. Dla niektórych będzie to "powtórka z rozrywki" po całkowitym zaćmieniu z 2017 roku, gdy Księżyc zasłonił tarczę Słońca na trasie od Wschodniego do Zachodniego Wybrzeża USA. Część z tej grupy szczęśliwców nie będzie musiała się nawet ruszać z domu, aby móc zobaczyć drugie w swoim życiu całkowite zaćmienie Słońca. Trasa tego zjawiska z 2024 i 2017 idealnie przecina się bowiem nad fragmentem Missouri i Illinois. Różnice między zaćmieniem Słońca w 2024 a 2017 Całkowite zaćmienie Słońca 8 kwietnia 2024 roku będzie jednak bardziej spektakularne niż to z 2017. Po pierwsze więcej osób będzie mogło je zobaczyć, bo jego trasa przechodzi przez tereny z większym skupiskiem ludności. Ponadto Księżyc w momencie przelotu w 2024 jest bliżej Ziemi, dzięki czemu obszar całkowitego zaciemnienia będzie znacznie szerszy. NASA zapewnia, że czas całkowitego zaćmienia w szczytowym momencie na północny zachód od Torreón w Meksyku wyniesie aż 4 minuty 28 sekund. Czas obserwacji całkowitego zaćmienia powyżej 4 minut utrzyma się aż do stanu Indiana. Dla porównania w 2017 roku w szczytowym momencie całkowite zaćmienie utrzymało się 2 minuty i 42 sekundy. Sam widok 8 kwietnia będzie jeszcze bardziej spektakularny, dzięki prawie maksymalnej aktywności Słońca. Dzięki temu, gdy Księżyc zakryje jego tarczę, będzie widać aktywne pole magnetyczne gwiazdy, przypominające splątaną kulę włosów. Na dodatek NASA wskazuje, że widoczne będą prominencje ze Słońca. Coś, czego spokojna gwiazda nie pokazała podczas zaćmienia w 2017. Fala podróży, aby zobaczyć całkowite zaćmienie Słońca Nie dziwi więc, że zwykli Amerykanie praktycznie oszaleli na punkcie całkowitego zaćmienia Słońca. Nagle doszło coś, co roboczo moglibyśmy nazwać "turystyką słoneczną", gdzie masa ludzi wybiera się do miejsc, które będą na trasie całkowitego zaćmienia. Idealnie pokazuje to mapa AirDNA z miejscami zarezerwowanych noclegów. Niektórzy chcą zobaczyć całą drogę zaćmienia i decydują się na ofertę linii lotniczych Delta Air Lines, która oferuje lot dosłownie śledzący mijający Księżyc. Cena? 1129 dolarów za 4 godziny lotu. No ale czego nie robi się za możliwość zobaczenia takiego zjawiska. Niemniej to szaleństwo zaćmienia Słońca, sprawia, że służby regionów, na których ma być najlepiej widoczne, muszą przyszykować się na falę turystów. Stąd już w niektórych hrabstwach czy zapowiadane jest wprowadzenie stanu wyjątkowego na okres zaćmienia. Wszystko przez nagły napływ ludzi, co naturalnie może być wyzwaniem dla całej infrastruktury. Dotyczy to np. regionu parku stanowego Niagara, gdzie władze spodziewają się aż miliona turystów. Władze regionów, przez które ma przejść całkowite zaćmienie, apelują także do kierowców, aby uważali podczas spektakularnego zjawiska. W Teksasie 8-9 kwietnia na drogach nie będą mogły jeździć duże ciężarówki. To element przeciwdziałania dodatkowemu zamieszaniu, które miało miejsce podczas zaćmienia w 2017, gdy chęci dojazdu na miejsce obserwacji lub obserwacja "z drogi" doprowadziły do ogromnych korków i wydarzeń drogowych. NASA ma plan na zaćmienie Słońca Obok zapalonych obserwatorów, całkowitego zaćmienia Słońca nie mogą doczekać się także naukowcy. To zawsze idealny moment do badań. Różne instytucje akademickie i państwowe w USA będą chciały wykorzystać go, aby zebrać dodatkowe informacje o wpływie Słońca na naszą planetę np. jak promieniowanie słoneczne dotyka górną warstwę atmosferyczną. NASA ma kilka planów na to, jak wykorzystać całkowite zaćmienie Słońca. Jednym z nich jest lot samolotu obserwacyjnego WB-57, który wzbije się na wysokość ok. 15 kilometrów, aby za pomocą kamer i spektrometrów zbierać dane nt. korony słonecznej, która będzie wystawać zza tarczy Księżyca. Dane mają pozwolić dowiedzieć się więcej o temperaturze i składzie chemicznym samej korony Słońca i koronalnych wyrzutach masy. Jednak najbardziej cenne dane mogą przyjść dzięki projektowi Atmospheric Perturbations around Eclipse Path (APEP). W nim trzy rakiety startujące z kosmodromu w Wirginii wyniosą aparaturę sondującą na wysokość ok. 420 kilometrów, gdy nad stanem będzie przechodziło zaćmienie. Ich celem jest pomiar zakłóceń w ziemskiej jonosferze, które powstają, gdy Księżyc tymczasowo zaćmiewa Słońce. To o tyle ważne, że spadek promieniowania w wyniku zaćmienia zmniejsza poziomy jonizacji, wpływając na fale radiowe, a co za tym idzie, wpływa na komunikację na świecie. Zrozumienie jonosfery i opracowanie modeli, które pomogą nam przewidzieć zakłócenia, ma kluczowe znaczenie dla zapewnienia płynnego funkcjonowania naszego coraz zależnego od komunikacji świat powiedział cytowany przez The National News profesor Aroh Barjatya, lider misji APEP To, co naukowcy chcą zrobić 8 kwietnia to swoista kontynuacja wystrzelenia rakiet podczas częściowego zaćmienia Słońca nad Nowym Meksykiem w październiku 2023. APEP ma jeszcze jeden ciekawy element. Skrót misji to także jedna z nazw węża z mitologii egipskiej Apofisa, będącego postrzeganym jako demon mroku, który każdego dnia chciał zatrzymać Słońce. A jako że mówimy tu o zaćmieniu Słońca, nazwa jest swoistą zabawą i ciekawym odniesieniem do dawnych wierzeń. Zaćmienie Słońca i masa nieprawdziwych teorii Nie wszyscy jednak odczytują skrót APEP jako ciekawostkę. Wielu wzięło to za omen, że NASA podczas zaćmienia bierze udział w tajnych i nikczemnych działaniach i rytuałach. Stąd trzy rakiety wystrzelone podczas zaćmienia mają nie służyć do badań, tylko do... ezoterycznych praktyk. Cóż, to było do przewidzenia, że tak niesłychany naturalny fenomen, jak całkowite zaćmienie Słońca i to w tak spektakularnych warunkach, stanie się źródłem wszelkiej maści nieprawdziwych teorii. Na TikToku, YouTube czy X materiały o tym, co rzekomo ma się wydarzyć podczas zaćmienia, zbierają miliony wyświetleń, często niestety więcej niż komentarze badaczy, którzy tłumaczą, dlaczego to tak ważny fenomen. Tak naprawdę całkowite zaćmienie Słońca 8 kwietnia jest tak "pojemnym" tematem, że wrzuca się tam praktycznie wszystko. Niemniej najczęściej możemy się potykać z takimi jak to, że: a. podczas zaćmienia dojdzie do końca świata lub upadku "symulacji, w której żyjemy" b. podczas zaćmienia na Ziemi pojawią się jakieś złe nadnaturalne siły c. podczas zaćmienia [tu wstaw losową grupę, którą uważa się za faktycznie sterującą światem] wykona jakiś rytuał i już ujawni się ze swoją władzą Piewcy takich teorii często podają informacje pozbawione kontekstu albo łączą je z zupełnie innymi wydarzeniami czy zjawiskami. Obok wspomnianego programu APEP dla niektórych osób dowodem na odbycie się jakichś szemranych rytuałów podczas zaćmienia są właśnie informacje o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w niektórych regionach. Dla powielających takie rzeczy nie jest to dowód na to, że władze chcą się przygotować na kilkukrotne zwiększenie liczby ludzi na terenie ich regionu, tylko na przyjęcie jakichś nadnaturalnych mocy. Paradoksalnie to właśnie takie teorie mogą doprowadzić do prawdziwej paniki. Część osób łączy zaćmienie Słońca 8 kwietnia z biblijną przepowiednią. Wszystko dlatego, że na trasie całkowitego zaćmienia znajdują się miasta o nazwie Niniwa, takie jak jedno z miast do których przyszedł prorok Jonasz w Księdze Starego Testamentu. Według tej teorii łączonej z nadchodzącym zaćmieniem, Jonasz odwiedził biblijną Niniwę zamieszkałą przez Asyryjczyków i uratował ją przed gniewem boga, a podczas jego wizyty nastąpiło właśnie zaćmienie Słońca, co ma być dowodem, że 8 kwietnia dojdzie do swego rodzaju "biblijnej powtórki". Jednak głoszący ją mylą się już na etapie, nad iloma miastami Niniwa w Stanach pojawi się zaćmienie, jak i samą interpretacją biblijnych zapisów o proroku Jonaszu, co udowadnia doktor teologii Dan McMellan. Trudno ocenić na ile rozpowszechnianie takich materiałów to chęć zdobycia łatwych kliknięć, a na ile ktoś faktycznie w to wierzy, myśląc, że "poznał ukrytą prawdę na własną rękę". Nie ma co jednak ukrywać, że takie wydarzenie jak całkowite zaćmienie Słońca pokazuje nam, iż mimo komputerów i samolotów, w części ludzkość dalej pozostaje wierna swoim instynktom i łatwo wpaść w sieci apokaliptycznych przepowiedni. Po prostu teraz znacznie łatwiej szybciej i szerzej je rozpowszechniać dzięki internetowi. Ale to właśnie dzięki internetowi łatwiej jest też oglądać zaćmienie Słońca 8 kwietnia, które będzie transmitowane na wielu oficjalnych kanałach m.in. NASA. Całowite zaćmienie Słońca będzie 8 kwietnia /123RF/PICSEL Trasa całkowitego zaćmienia Słońca z 2024 i 2017 roku /@rondaz_4 /Twitter https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-miliony-ludzi-szykuja-sie-na-zacmienie-slonca-to-juz-szalens,nId,7433567
  12. Solar Orbiter zbada koronę Słońca w trakcie zaćmienia 2024-04-05. W czasie, gdy w poniedziałek na Ziemi widoczne będzie zaćmienie Słońca - ustawienie sondy Solar Orbiter pozwoli jej na obserwację materii wyrzucanej przez gwiazdę w kierunku naszej planety. Próbnik będzie się też wtedy znajdował szczególnie blisko gwiazdy. W poniedziałek 8 kwietnia na dużym obszarze USA i Meksyku widoczne będzie pełne zaćmienie Słońca. Będzie to zarazem wyjątkowy moment dla działającej od 2020 roku, zbudowanej przez ESA i NASA sondy Solar Orbiter. Sonda ta, poruszająca się po przypominającej kształtem jajko, okołosłonecznej orbicie, już w czwartek (4 kwietnia) znalazła się stosunkowo blisko naszej gwiazdy. Zbliżyła się do niej (jak mniej więcej co pół roku) na odległość 44 mln km. Co więcej, w najbliższy poniedziałek ten kosmiczny instrument znajdzie się też w pozycji prostopadłej do Ziemi - co oznacza, że będzie mógł obserwować materię wyrzucaną przez Słońce w kierunku planety. "To ekscytujące, że kiedy na Ziemi ludzie będą oglądali słoneczną koronę z jednej strony, Solar Orbiter będzie ją obserwował z boku, gotowy do uchwycenia wybuchów skierowanych w kierunku planety" – mówi Daniel Müller, naukowiec uczestniczący w misji Solar-Orbiter. "Dzięki obserwacjom naziemnym i prowadzonym z kosmosu będziemy mogli połączyć dwa różne punkty widzenia na słoneczną koronę. Jeśli zdarzy się wybuch i będzie skierowany w stronę Ziemi, tym lepiej" – dodaje Federico Landini, jeden ze specjalistów zajmujących się instrumentami sondy. W czasie kampanii obserwacji wybuchów koronalnych w 2023 roku sonda zarejestrowała przynajmniej trzy duże erupcje, choć żadna z nich nie była skierowana w stronę Ziemi. Co ważne, aby obserwować koronę Słońca, Solar Orbiter tworzy coś na kształt sztucznego zaćmienia – specjalne lustro odbija światło pochodzące z powierzchni gwiazdy, uwidaczniając samą koronę. Jeszcze dokładniejsze obserwacje słonecznej korony ma niedługo prowadzić sonda Proba-3, która ma zostać wyniesiona jeszcze w tym roku. Jak wyjaśniają eksperci ESA, im większa odległość blokującego światło tarczy słońca lustra od detektora światła, tym wyraźniejszy obraz. Proba-3 pobije na tym polu absolutny rekord. Będzie bowiem się składała z dwóch osobnych elementów i część blokująca światło słonecznej tarczy będzie oddalona od detektora aż o 144 metry. Zadaniem Proba-3 ma być co prawda przetestowanie odpowiednich dla takich misji technologii, ale naukowcy - jak mówią - liczą także na fascynujące odkrycia. Część instrumentów tego systemu konstruktorzy nowej sondy zamierzają przetestować na Ziemi, właśnie w czasie nadchodzącego zaćmienia. Więcej informacji na stronie ESA. (PAP) Marek Matacz mat/ zan/ Fot. Adobe Stock https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101444%2Csolar-orbiter-zbada-korone-slonca-w-trakcie-zacmienia.html
  13. Indyjscy astronauci przeszli szkolenie w Rosji. Przed nimi ważna misja 2024-04-05. Mateusz Mitkow Indie przygotowują pierwszy załogowy lot kosmiczny w historii kraju. Trójka indyjskich astronautów wejdzie na pokład nowej kapsuły Gaganyaan, aby odbyć kilkudniowy lot na orbitę okołoziemską. Wytypowani astronauci odbywają obecnie intensywne szkolenie w rosyjskim centrum szkoleniowym Star City. Na ten moment zdolności do transportu ludzi na orbitę okołoziemską należą w dalszym ciągu tylko do takich krajów jak Stany Zjednoczone, Chiny oraz Rosja. Jest jeszcze taki kraj jak Indie, które już niedługo przeprowadzą swoją pierwszą misję z załogową, do której zostanie wykorzystana nowa kapsuła kosmiczna Gaganyaan. Na jej pokładzie znajdzie się trzech indyjskich astronautów, którzy wraz z początkiem bieżącego roku zostali wytypowani do tego przedsięwzięcia. W związku z nadchodzącym lotem załoga przechodzi wymagane szkolenia. Obecnie indyjscy astronauci wrócili z Rosji, gdzie intensywnie trenowali w ośrodku szkoleniowym Star City. Jest to dla nich znane miejsce, gdyż przypomnijmy, że pierwszy indyjski kosmonauta Rakesh Sharma również odbywał szkolenie w tym miejscu przed swoim lotem na rosyjską stację orbitalną Salut 7 w 1984 r. „Szkolenie, które przeszła obecna grupa było o wiele bardziej dogłębne i merytoryczne niż moje […] cele mojego lotu też były inne” - oznajmił Rakesh Sharma, cytowany przez TASS. W wywiadzie dla rosyjskiej agencji prasowej Sharma podkreślił, że dokładne przeszkolenie indyjskiej załogi pokazało kooperatywne podejście agencji kosmicznej Rosji (Roskomos). „W przyszłości prawdopodobnie będziemy musieli współpracować.” - dodał pierwszy indyjski kosmonauta i zarazem były dowódca eskadry indyjskich sił powietrznych. Zaznaczył w tym kontekście, że sam projekt indyjskiej kapsuły został zainspirowany statkami Sojuz, więc zastosowane w nich rozwiązania miały znaczny wkład w postępy prac rozwojowych. W skład wyselekcjonowanej załogi misji kapsuły Gaganyaan weszli Prashanth BalaKrishnan Nair, Ajit Krishnan, Angad Prathap oraz Shubhansku Shukla, którzy również na co dzień są pilotami indyjskich sił powietrznych. Trójka z nich w trakcie tej historycznej wyprawy spędzi kilka dni w przestrzeni kosmicznej na wysokości ok. 400 km Do wynoszenia opisywanej kapsuły na orbitę wybrany został system nośny GSLV Mark 3(Geosynchronous Satellite Launch Vehicle). Misja miała dojść do skutku już na koniec 2021 roku, a następnie przełożono go na 2022 r., jednak ze względu na szereg problemów wynikających z pandemii COVID-19, problemów budżetowych oraz organizacyjnych, misja została odłożona w czasie. Obecnie przewiduje się, że lot powinien odbyć się w 2025 r. Zanim do tego dojdzie, kapsuła Gaganyaan musi odbyć demonstracyjny lot testowy. Na jej pokładzie znajdzie się humanoid „Vyommitra”. Jak wskazuje imię, będzie to robot o wyglądzie kobiety.ISRO (agencja kosmiczna Indii) podkreśliła, że pomoże on w lepszym stopniu monitorować parametry podczas lotu oraz ocenić skutki oddziaływania promieniowania kosmicznego. Flaga Indii Autor. Pixabay SPACE24 https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/indyjscy-astronauci-przeszli-szkolenie-w-rosji-przed-nimi-wazna-misja
  14. Misja SOWA-1. Indyjska rakieta wyniesie polskiego satelitę 2024-04-05. SatRev, po raz kolejny potwierdza i umacnia swoją pozycję jako wiodący innowator w branży SpaceTech i ogłasza pionierską misję SOWA-1 z nową generacją satelity o rozmiarze 6U. Z punktu widzenia spółki jest to historyczne osiągnięcie, albowiem jest to pierwszy satelita o rozmiarze 6U zbudowany przez SatRev. Misja jest zaplanowana na maj/czerwiec 2024 roku, a satelita zostanie wyniesiony na pokładzie rakiety Polar Satellite Launch Vehicle (PSLV). Spółka konsekwentnie osiąga kolejne kamienie milowe przedstawiając znaczący postęp w projektowaniu i budowie większych jednostek, gotowych zrewolucjonizować eksplorację kosmosu dzięki, m.in. kompaktowym rozmiarom swoich satelitów oraz przewadze technologicznej, uwzględniającej również zaawansowany ładunek obliczeniowy skoncentrowany na przetwarzaniu danych obrazowych z jeszcze większą efektywnością niż dotychczas. Bazując na ulepszonym wyposażeniu, misja SOWA-1 otwiera nowe możliwości dla badań naukowych, obserwacji Ziemi i nie tylko. To przełomowe osiągnięcie pokazuje nieustanne zaangażowanie SatRev w przesuwanie granic możliwości i dostarczanie lekkich, ale potężnych rozwiązań, które definiują nowy standard w branży kosmicznej. Satelita zbudowany przez spółkę SatRev jest wyposażony w najnowocześniejsze funkcje i zaawansowane możliwości, aby zrewolucjonizować sposób, w jaki eksplorujemy i wykorzystujemy przestrzeń kosmiczną. ”Jest to pierwszy w historii satelita o rozmiarze 6U zbudowany przez SatRev, a jednocześnie następny, który będzie wyznaczał nową ścieżkę eksploracji kosmosu. Cieszę się, że możemy zaprezentować ten innowacyjny projekt, nad którym pracował cały zespół inżynierów, programistów oraz ekspertów.” - powiedział Grzegorz Zwoliński, CEO SatRev. Z niecierpliwością czekam na moment, kiedy nasz nowy satelita zostanie wyniesiony na orbitę w ramach misji SOWA-1. Jak pokazuje nasze doświadczenie, z każdym kolejnym krokiem jesteśmy na ścieżce do coraz bardziej zaawansowanych rozwiązań, które na nowo definiują standardy SpaceTech, a to jest już spory krok naprzód.” – dodał Grzegorz Zwoliński. Operacja wyniesienia satelity jest zaplanowana na przełom maja i czerwca br. przy użyciu rakiety PSLV, z zastrzeżeniem, że jest ona uzależniona m.in od spełnienia wszystkich niezbędnych warunków pogodowych, aby zapewnić bezpieczny i udany start. Źródło: Komunikat prasowy SatRev Autor. SatRev SPACE24 https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/misja-sowa-1-indyjska-rakieta-wyniesie-polskiego-satelite
  15. Łazik Perseverance zabiera się za badanie historii wody na Marsie w zupełnie nowym miejscu 2024-04-04. Radek Kosarzycki Dwudziesta czwarta z kolei próbka pobrana przez łazik Perseverance dostarcza nam zupełnie nowych informacji o kraterze Jezero oraz o jeziorze, które mogło go kiedyś wypełniać aż po brzegi. Analiza przeprowadzona przez instrumenty znajdujące się na pokładzie łazika Perseverance wskazuje, że najnowsza próbka pobrana za pomocą wiertła znajdującego się na pokładzie łazika przez długi czas znajdowała się w kontakcie z wodą w odległej przeszłości. Możliwe, że była obmywana przez wodę na dawnej marsjańskiej plaży. Próbka została pobrana 11 marca. Naukowcy przyznają, że właśnie na odkrycie takich skał liczyli wybierając jako cel misji krater Jezero. Prawie wszystkie minerały znajdujące się w próbce powstały w wodzie. Co więcej, na Ziemi minerały związane przez wodę często dobrze wyłapują i chronią dawny materiał organiczny oraz biosygnatury. W efekcie próbka ta może nam powiedzieć wiele o warunkach klimatycznych panujących na Marsie, gdy skała ta powstawała. Uważa się, że obecność tych konkretnych minerałów dobrze wróży próbom uzyskania materiału zawierającego ślady dawnego środowiska panującego na Marsie miliardy lat temu. Oczywiście do tego potrzeba jeszcze, aby NASA i ESA zrealizowały misję Mars Sample Return, w której próbki zebrane przez łazik Perseverance zostaną wysłane na Ziemię. Szczyt Bunsena, bo tak nazywa się owa skała na cześć charakterystycznego punktu w Parku Yellowstone, to skała o wymiarach 1,7 metra na 1 metr dumnie wznosząca się nad otoczenie. Naukowcy są także żywo zainteresowani jedną z jej pionowych ścian, która oferuje rzut oka na przekrój skały. Przed pobraniem próbki zespół Perseverance przeskanował skałę za pomocą spektrometrów SuperCam i spektrometru rentgenowskiego PIXL (Planetary Instrument for X-ray Lithochemistry). Następnie łazik wykorzystał wirnik na końcu swojego robotycznego ramienia do zeszlifowania fragmentu powierzchni i ponownie przeskanował skałę. Wyniki: Wygląda na to, że Szczyt Bunsena składa się z około 75% ziaren węglanów scalonych prawie czystą krzemionką. Krzemionka i węglany wydają się mikrokrystaliczne. Oznacza to, że mogły one wychwycić i przechować ślady istnienia drobnoustrojów, jeżeli takie faktycznie na Marsie kiedyś istniały” – powiedziała Sandra Siljestström, naukowiec zajmujący się projektem Perseverance ze Szwedzkiego Instytutu Badawczego (RISE) w Sztokholmie. „To sprawia, że ta próbka świetnie nadaje się do badań biosygnatur, jeśli zostanie przetransportowana na Ziemię. Co więcej, próbka może być jednym ze starszych rdzeni zebranych do tej pory przez Perseverance, a to jest ważne, ponieważ Mars na początku swojej historii był w najlepszym stanie do zamieszkania”. Potencjalne biosygnatury to substancje lub struktury, które mogą dowodzić istnienia w przeszłości życia na Marsie.” „Nadal badamy krawędź krateru i zbieramy dane, ale dotychczasowe wyniki potwierdzają naszą hipotezę, że skały powstały tutaj wzdłuż brzegów starożytnego jeziora” – powiedziała Briony Horgan, naukowiec zajmujący się projektem Perseverance z Purdue University w West Lafayette w stanie Indiana. Łazik kieruje się w stronę najbardziej na zachód wysuniętej części Margin Unit. Zespół naukowców chce tam zbadać „Jasnego Anioła” u podstawy krateru Jezero. Struktura ta może zapewnić pierwsze spotkanie ze znacznie starszymi skałami, które tworzą krawędź krateru. Po zakończeniu eksploracji Jasnego Anioła Perseverance rozpocznie kilkumiesięczną wspinaczkę na szczyt krawędzi krateru. Meet the Mars Samples: Comet Geyser (Sample 24) https://www.youtube.com/watch?v=0EMy3vs-UbM https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/perseverance-szczyt-bunsena-mars/
  16. Egzoksiężyce w układzie PDS 70? Teleskop Jamesa Webba już ich szuka 2024-04-04. Radek Kosarzycki Układ Słoneczny ma około 4,6 miliarda lat. Wiemy zatem, jak wygląda układ planetarny w wieku średnim. Dzięki rozwojowi instrumentów obserwacyjnych naukowcy zaczęli odkrywać planety krążące wokół innych gwiazd, a tym samym posiedli możliwość obserwowania planet w różnym wieku. Od bardzo starych, znacznie starszych od Ziemi, po planety, które tak naprawdę dopiero się tworzą w dysku protoplanetarnym. Jednym z takich układów jest PDS 70, w którym właśnie w tej chwili formują się nowe planety, a być może także księżyce. W dysku protoplanetarnym otaczającym młodą gwiazdę PDS 70 astronomowie jak dotąd odkryli dwa lokalne zagęszczenia pyłu i gazu, które wskazują na powstałe tam już dwie planety. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba spojrzał w kierunku tego układu w zakresie średniej podczerwieni i… najprawdopodobniej odkrył trzecią planetę. Jeżeli odkrycie się potwierdzi, będzie to już trzecia planeta w otoczeniu tej oddalonej od nas o 400 lat świetlnych gwiazdy. Jest jednak znacznie ciekawiej niż się wydawało. Dzięki kamerze NIRCam obserwującej wszechświat w zakresie bliskiej podczerwieni, naukowcy dostrzegli spiralny strumień materii zasilający jedną z powstających planet – PDS 70 c. Planeta ta posiada jednak własny dysk materii, który także przechwytuje materię z tego spiralnego strumienia. Wszystko zatem wskazuje na to, że powstaną z niego egzoksiężyce. Naukowcy podkreślają, że pierwsza wzmianka o potencjalnej trzeciej planecie w układzie PDS 70 pojawiły się po obserwacjach prowadzonych za pomocą Bardzo Dużego Teleskopu. Teleskop Jamesa Webba „jedynie” znalazł nowe dowody wspierające tę teorię. Wcześniej odkryte dwie planety także otoczone są podgrzaną materią, z której mogą właśnie w tej chwili powstawać księżyce. Gdyby faktycznie okazało się, że odkryliśmy formujące się egzoksiężyce, byłoby to swoistą ironią. Jakby nie patrzeć, jak dotąd astronomom udało się odkryć ponad 5500 planet pozasłonecznych, ale ani jednego egzoksiężyca. System PDS 70 został już dobrze zbadany przez mnóstwo teleskopów, w tym naziemny Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA) i VLT. Mimo tego pozostaje on fascynującym układem dla astronomów. Badacze szacują, że cały układ ma nie więcej niż 5,5 miliona lat, czyli niemal tysiąc razy mniej niż Układ Słoneczny. To prawdziwe laboratorium do badania procesów powstawania planet i księżyców. O nowej, trzeciej planecie w tym układzie wiemy jak na razie niewiele. Odległość od młodej gwiazdy wynosi nieco ponad 10 milionów kilometrów, co umieszcza ją w rezonansie 1:2:4 z pozostałymi dwoma planetami układu. Źródło: 1, 2 https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/egzoksiezyc-w-ukladzie-pds-70/
  17. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba zagląda do wnętrza galaktyki gwiazdotwórczej M82 2024-04-04. Radek Kosarzycki Międzynarodowy zespół astronomów wykorzystał Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba do zbadania galaktyki gwiazdotwórczej skatalogowanej pod numerem M82. Obiekt ten oddalony jest od nas o zaledwie 12 milionów lat świetlnych w kierunku gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy. Sama galaktyka nie jest przesadnie duża, ale za to charakteryzuje ją intensywne tempo powstawania gwiazd. Każdego roku powstaje ich tam dziesięciokrotnie więcej niżw Drodze Mlecznej. Obserwacje przeprowadzono za pomocą instrumentu NIRCam obserwującego wszechświat w zakresie bliskiej podczerwieni. Naukowcy skupili się na samym centrum galaktyki, starając się poznać warunki fizyczne umożliwiające tak intensywne powstawanie nowych gwiazd. Badacze zwracają uwagę na fakt, że galaktyka ta była już obserwowana zarówno przez kosmiczny teleskop Spitzer, jak i Hubble. Nie zmienia to jednak faktu, że Webb jest w stanie dostrzec w centrum tej galaktyki znacznie więcej szczegółów. Powstawanie gwiazd to wciąż niezbadana dziedzina astronomii. Głównie dlatego, że cały proces odbywa się za osłoną gęstego zimnego gazu i pyłu. Kiedy nowa gwiazda staje się widoczna, to już świeci. Wciąż jednak niewiele wiemy o tym, co się dzieje na wcześniejszym etapie ewolucji. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba jest jednak najzdolniejszy w zakresie podczerwonym, w którym to pył nie stanowi żadnego problemu. Choć ciemnobrązowe wąsy ciężkiego pyłu przeplatają się przez świecący biały rdzeń M82, nawet na tym zdjęciu w podczerwieni, kamera NIRCam Webba ujawniła szczegóły, które w przeszłości były niedostrzegalne. Patrząc bliżej środka, małe plamki zaznaczone na zielono oznaczają skoncentrowane obszary żelaza, z których większość to pozostałości po supernowych. Małe plamki, które wydają się czerwone, oznaczają obszary, w których wodór cząsteczkowy jest oświetlany przez promieniowanie pobliskiej młodej gwiazdy. Każda biała kropka na tym zdjęciu to albo gwiazda, albo gromada gwiazd. Możemy zacząć rozróżniać wszystkie te maleńkie źródła punktowe, co umożliwi nam dokładne zliczenie wszystkich gromad gwiazd w tej galaktyce. W ramach swoich obserwacji naukowcy chcieli zrozumieć m.in. w jaki sposób wiatr galaktyczny, powodowany szybkim tempem powstawania gwiazd i następującymi po nich eksplozjami supernowymi, jest przyspieszany i wpływa na otoczenie. Rozdzielając centralny fragment M82, naukowcy mogliby zbadać, skąd pochodzi wiatr i uzyskać wgląd w interakcje gorących i zimnych jego składników. Instrument NIRCam doskonale nadawał się do śledzenia struktury wiatru galaktycznego poprzez emisję związków chemicznych znanych jako wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA). WWA można uznać za bardzo małe ziarna pyłu, które przeżywają w niższych temperaturach, ale ulegają zniszczeniu w wysokich temperaturach. Jak wskazują badacze, nikt się nie spodziewa, że emisja WWA może przypominać gaz zjonizowany, bowiem WWA nie powinny przetrwać tak długo w tak silnym promieniowaniu. Wniosek z tego płynie taki, że obowiązujące teorie wciąż mają poważne luki i niezbędne są dalsze badania. Obserwacje M82 dokonane przez Webba w bliskiej podczerwieni rodzą dalsze pytania dotyczące powstawania gwiazd. Zespół ma nadzieję odpowiedzieć na niektóre z nich dodatkowymi danymi zebranymi za pomocą Webba, w tym danymi dotyczącymi innej galaktyki gwiazdotwórczej, która zostanie opisana w kolejnych artykułach naukowych, które są już na ukończeniu W niedalekiej przyszłości badacze będą mieli gotowe do analizy obserwacje spektroskopowe M82 wykonane przez Webba, a także uzupełniające wielkoskalowe obrazy galaktyki i wiatru. Dane widmowe pomogą astronomom określić dokładny wiek gromad gwiazd i pozwolą ustalić, jak długo trwa każda faza powstawania gwiazd w środowisku galaktyk gwiazdotwórczych. NASA's Webb Probes an Extreme Starburst Galaxy https://www.youtube.com/watch?v=SqINwEbnyEE https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/m82-okiem-teleskopu-jamesa-webba/
  18. Sonda Solar Orbiter zbliżyła się w czwartek do Słońca 2024-04-04. W czwartek 4 kwietnia sonda Europejskiej Agencji Kosmicznej - Solar Orbiter znalazła się w odległości 45 milionów kilometrów od Słońca. Wspólnie z innym urządzeniem - Parker Solar Probe NASA będzie zbierać ważne dane naukowe – m.in. o stanie heliosfery. Solar Orbiter uruchomiła wszystkie detektory mierzące stan heliosfery (pola magnetyczne i elektryczne, prędkość i gęstość oraz skład chemiczny wiatru słonecznego). Włączone też zostały wszystkie teleskopy do obserwacji Słońca w zakresie widzialnym, promieniowania ultrafioletowego i rentgenowskiego. Oprócz obrazu tarczy Słońca rejestrowane są obrazy korony słonecznej do odległości ponad 15 mln km od powierzchni. Naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych PAN pracowali przy teleskopie rentgenowskim STIX - zaliczanym do grupy sześciu instrumentów teledetekcyjnych misji Solar Orbiter i odpowiadającym za obserwacje przyspieszonych elektronów. Dane uzyskane za pomocą tego teleskopu mają pomóc w wyjaśnieniu mechanizmu przyspieszania elektronów na Słońcu i w określeniu sposobu ich transportowania w przestrzeń międzyplanetarną. Analizą danych zbieranych przez sondę zajmą się m.in. badacze z Zakładu Fizyki Słońca CBK PAN we Wrocławiu. „Głównym problemem podczas zbliżenia się sondy jest wysoka temperatura i dużo bardziej intensywne strumienie cząstek ze Słońca. Te drugie stanowią spore zagrożenie dla prawidłowego działania teleskopu STIX, co mogliśmy zaobserwować 24 marca 2024, kiedy Solar Orbiter był już w odległości mniejszej niż 60 mln km od Słońca. Miał wtedy miejsce bardzo silny rozbłysk i związany z nim koronalny wyrzut masy (CME) oraz bardzo silne strumienie cząstek” – powiedział dr Tomasz Mrozek z Zakładu Fizyki Słońca Centrum Badań Kosmicznych PAN, cytowany w materiale prasowym wysłanym do mediów. Wysoka temperatura spowodowała, że przesłony, które pełniły ważną funkcję zabezpieczającą pracę urządzenia, nie działały przez 10 godzin. „Wcześniejsze epizody włączania przesłon trwały najwyżej dziesięć minut, co pokazuje skalę wyzwań przy dużej bliskości słońca” – powiedział ekspert. Dodał, że przesłony to tylko jeden z automatycznych systemów bezpieczeństwa. Podobne systemy działają w przypadku każdego z pozostałych dziewięciu instrumentów na pokładzie Solar Orbitera. Dodatkowo, sam Solar Orbiter ma możliwość działania autonomicznego w sytuacjach kryzysowych, które mogą się zdarzyć w każdym momencie. „Jak dotąd, Solar Orbiter działa bez zarzutu, co oznacza, że zagrożenia zostały dobrze przeanalizowane i wszystkie instrumenty potrafią poradzić sobie w trudnych warunkach” – podsumował naukowiec.(PAP) Nauka w Polsce, Urszula Kaczorowska uka/ bar/ Fot. Adobe Stock https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101435%2Csonda-solar-orbiter-zblizyla-sie-w-czwartek-do-slonca.html
  19. Nowa Chińska rakieta wielokrotnego użytku poleci w następnym roku? 2024-04-04. Fay Jaskiewicz 88 odsłon Chińska agencja kosmiczna planuje starty 2 rakiet wielokrotnego użytku w roku 2025 oraz 2026, aby przygotować się na przyszłą załogową misję na księżyc. Nadchodzące starty są częścią nowego programu przedstawionego przez głównego kontraktora Chińskich misji kosmicznych, a jego celem jest lot na powierzchnie księżyca do 2030 roku. W przeciwieństwie do wcześniej używanych rakiet w Chińskich programach kosmicznych ta będzie w pełni wielokrotnego użytku. Co oznacza, że będzie tańsza przez sam fakt braku potrzeby budowania nowych rakiet po każdym starcie. Rakiety, do których kontraktor nie zwracał się po nazwie to, rakieta o średnicy 4 metrów oraz druga o średnicy 5 metrów. Większa rakieta może być wariantem planowanego pojazdu kosmicznego Długi Marsz 10, o wysokości 92-metrów oraz zdolności wyniesienia 27 ton na orbitę księżyca. Potencjalny start rakiety Długi Marsz 10 może zabrać ze sobą kapsułę nowej generacji nawet w 2025 roku, co pasuje do czasu startu nowo ogłoszonej rakiety wielokrotnego użytku. Detale o drugim starcie niestety nie zostały nam jeszcze ogłoszone. Gdy kilka Chińskich firm pracuje nad rozwijaniem technologii rakiet wielokrotnego użytku, to ten pojazd kosmiczny wygląda najbardziej obiecująco oraz ma największą szansę na to, że będzie mógł konkurować z innymi rakietami. Zmierzając do potencjalnego startu w następnym roku, pojazdowi udało się wystartować, wylądować jak i osiągnąć kluczowy przełom technologiczny w dziedzinie rakiet wielokrotnego użytku w 2023 roku. Przedstawiciele odpowiedzialni za projekt powiedzieli, że ogólny postęp w projekcie jest bardzo płynny, co udało się wyciągnąć z przetłumaczonego artykułu z Chińskich państwowych wiadomości. Źródła: • space.com: Jennifer Nalewicki; China will launch giant, reusable rockets next year to prep for human missions to the moon Zdjęcie w tle: Xinhua Druga chińska misja załogowa w ramach programu Shenzhou. Źródło: Xinhua, Zhao Jianwei https://astronet.pl/loty-kosmiczne/nowa-chinska-rakieta-wielokrotnego-uzytku-poleci-w-nastepnym-roku/
  20. Rosja zbuduje stację kosmiczną. Przyjęto wstępny projekt 2024-04-04. Wojciech Kaczanowski Rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos poinformowała o przyjęciu wstępnego projektu przyszłej stacji kosmicznej, której budowę datuje się na lata 2027-2032. Motywem do rozpoczęcia prac nad własną placówką jest zakończenie działania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) pod koniec obecnej dekady. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) to placówka, która istnieje od końcówki lat 90. XX wieku i wielokrotnie pomogła w rozwoju różnych gałęzi nauki. W projekt zaangażowanych jest kilka państwa, w tym Federacja Rosyjska, której system nośny Proton-K wyniósł w 1998 r. pierwszy moduł ISS o nazwie Zaria. Czas placówki orbitalnej dobiegnie końca wraz z obecną dekadą, co wymusza na Rosja poszukiwanie alternatywy. Rozwiązaniem ma być własna stacja kosmiczna, której wstępny projekt został w ostatnich dniach zaakceptowany przez Roskosmos. Według informacji podanych przez TASS, powołujący się na Roskosmos, przyszła stacja orbitalna będzie obejmować sześć portów dokujących, do których w kolejnych latach możliwe będzie dołączenie następnych modułów. Pierwsza faza budowy będzie obejmować orbitalną integrację modułu głównego i prawdopodobnie certyfikację nowych pojazdów zaopatrzeniowych i transportowych. Z zapowiedzi Roskosmosu z sierpnia 2022 r. wynika,że segmentem głównym zostanie tzw. Moduł Naukowo-Energetyczny (NEM), który ma zostać wyniesiony przez system nośny Angara-A5M. Razem z NEM zostanie zintegrowany moduł węzłowy (Uzłowoj moduł) i śluza powietrzna (Szluzowoj moduł), dzięki którym możliwe będzie zacumowanie pojazdu i dotarcie pierwszej załogi. Po powrocie kosmonautów na Ziemię stacja ma działać w trybie automatycznym. Roskosmos, cytowany przez TASS, dodaje, że załoga na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej może obserwować zaledwie 60% powierzchni Ziemi. Rosyjska stacja kosmiczna ma zostać umieszczona na orbicie polarnej o inklinacji 97 stopni, co pozwoli na całkowitą widoczność naszej planety, „w tym strategicznie ważnego Północnego Szlaku Morskiego”. Rosyjska stacja orbitalna ma zostać zbudowana w latach 2027-2032, a do udziału w projekcie zaproszone zostały państwa BRICS oraz Afryki. Dokładny koszt będzie znany wraz z kolejnymi działaniami Rosji. „W październiku ubiegłego roku dyrektor generalny Roskosmosu Jurij Borysow powiedział, że koszty projektu oszacowano na 609 miliardów rubli do 2032 roku, z czego 150 miliardów rubli ma zostać wydanych w ciągu pierwszych trzech lat.” - czytamy w komunikacie TASS. Czy Rosja faktycznie będzie posiadała zdolność budowy własnej stacji kosmicznej? Zapowiedzi Roskosmosu budzą szereg wątpliwości, głównie natury technicznej. Rosyjski sektor znacząco upadł ze względu na rozpoczęto agresję na Ukrainę i nałożone sankcje, powodujące ograniczony dostęp do niezbędnych komponentów i know-how. Rodzi się również wątpliwość o zaproszonych partnerów, którzy dość sceptycznie podchodzą do polityki Kremla. Wydaje się, że budowa stacji kosmicznej w podanych latach i zgodnie z obecnym projektem przedstawionym przez Roskosmos jest niemożliwa. Wizualizacja ukończonej Rosyjskiej Serwisowej Stacji Orbitalnej Autor. Roskosmos SPACE24 https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/rosja-zbuduje-stacje-kosmiczna-przyjeto-wstepny-projekt
  21. Nad Polskę znów nadciąga saharyjski pył. Kiedy przysłoni Słońce? 2024-04-04. Długo nie nacieszymy się błękitem nieba. W kierunku Polski znów zmierzają tony saharyjskiego piasku, który przyćmi Słońce. Kiedy możemy się go spodziewać? Podczas minionych świąt rekordowa fala ciepła została popsuta przez saharyjski pył, który przyćmił Słońce. Zamiast błękitnego, bezchmurnego nieba mieliśmy kolory szarości i Słońce świecące jak przez matowe szkło. Jako, że historia lubi się powtarzać, przed nami powtórka z wątpliwej rozrywki. Tym razem jednak piasek nie dotrze do nas ze środkowej, lecz zachodniej Sahary. Jego droga też będzie inna, bo nie od południa przez Włochy lecz od zachodu, przez Hiszpanię, Francję i Niemcy. Pierwsze ziarenka piasku zaczną docierać nad zachodnią połowę naszego kraju w niedzielę (7.04) o poranku i przed południem. Do poniedziałku (8.04) rozprzestrzenią się nad całą Polskę, gdzie utrzymają się aż do środy (10.04) włącznie. Największej koncentracji pyłu spodziewamy się ponownie w południowych województwach. Jednak tym razem pyłu dotrze mniej niż w Wielkanoc, a to oznacza, że zmętnienie nieba będzie słabsze. Trzeba się jednak liczyć z ograniczeniem docierania promieni słonecznych do powierzchni ziemi oraz osłabieniem błękitu nieba. Z powodu pyłu może też rosnąć zachmurzenie, bo ziarenka mogą sprzyjać pogłębionej kondensacji pary wodnej. Jakość powietrza pogorszy się. Saharyjski pył znów będzie towarzyszyć fali wyjątkowego ciepła. Termometry między niedzielą a wtorkiem (7-9.04) będą pokazywać od 23 do 25 stopni, a na południu nawet powyżej 28 stopni. Niewykluczone, że odnotujemy pierwszy upał, ale pył może spowolnić wzrost temperatury. Źródło: TwojaPogoda.pl Saharyjski pył znów przyćmi Słońce. Fot. Pixabay https://www.youtube.com/watch?v=qFCJB4n9X_4 https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-04-04/nad-polske-znow-nadciaga-saharyjski-pyl-kiedy-przysloni-slonce/
  22. Orbital Reef – wstępne informacje 2024-04-04. Krzysztof Kanawka Opis jednej z możliwych przyszłych komercyjnych stacji orbitalnych. Na łamach czasopisma Nature pojawił się artykuł opisujący prywatną załogową stację orbitalną o nazwie Orbital Reef. Co będzie celem misji załogowych na niską orbitę okołoziemską (LEO) po zakończeniu programu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS)? Dziś wiadomo, że “zachodnie” państwa uczestniczące w programie ISS nie zamierzają budować kolejnej stacji na LEO, a koncentrują się na budowie stacji Gateway, która ma krążyć wokół Księżyca. Na LEO natomiast agencje kosmiczne różnych państw zamierzają korzystać z prywatnej infrastruktury. Od 2021 roku amerykańskie firmy Blue Origin i Sierra Space pracują wspólnie nad stacją o nazwie Orbital Reef. Jest to jedna z kilku “konkurujących” ze sobą amerykańskich koncepcji komercyjnych stacji orbitalnych na LEO. Trzy amerykańskie konsorcja w grudniu 2021 zostały wybrane przez NASA do przeprowadzenia prac koncepcyjnych. Wśród nich jest opisywane w tym artykule konsorcjum pracujące nad Orbital Reef. Pod koniec marca 2024 na łamach czasopisma Nature pojawił się artykuł (link) opisujący koncepcję Orbital Reef. Ten artykuł został wysłany do czasopisma Nature w połowie 2023 roku, ale dopiero teraz doszło do jego publikacji. W artykule znajduje się szereg ciekawych informacji na temat wyglądu i wielkości Orbital Reef. We wstępnej fazie stacja Orbital Reef ma się składać z pięciu elementów, nazwanych “Node”, “Large Integrated Flexible Environment” (LIFE), “Core”, masztu z systemami zasilania i kontroli temperaturowej oraz “Research Module”. Sam moduł “Core” ma mieć 250 metrów sześciennych objętości, czyli prawie 1/3 tego co obecnie jest dostępne na ISS. Łączna objętość wewnętrzna modułów ma mieć 830 metrów sześciennych, czyli ponad 90% obecnie dostępnej objętości na ISS. Wstępnie planuje się, że do stacji Orbital Reef będą cumować pojazdy CST-100 Starliner oraz Dream Chaser. Oczywiście jest także możliwe, że pojazd Dragon 2 będzie w stanie obsługiwać tę stację. Aktualnie przewiduje się, że przynajmniej jedna z komercyjnych stacji orbitalnych rozpocznie funkcjonowanie przed końcem obecnej dekady. Powinno to nastąpić zanim dojdzie do deorbitacji stacji ISS, co powinno nastąpić około 2030 roku. Czy przyszła dekada będzie początkiem ery komercyjnych stacji orbitalnych? Wiele wskazuje na to, że powstaną przynajmniej dwie “zachodnie” konkurencyjne stacje, które będą obsługiwać loty astronautów z USA, Kanady, Europy, Japonii oraz innych państw. Pojawi się nowy rynek, do którego dostęp nie będą mieć tylko agencje kosmiczne, ale także będzie on szerzej dostępny dla firm oraz osób, które prywatnie chcą dotrzeć na orbitę. W konsekwencji, załogowy dostęp do orbity będzie znacznie szerszy niż obecnie. Polecamy wątek dotyczący Orbital Reef na Polskim Forum Astronautycznym. (Nature) https://kosmonauta.net/2024/04/orbital-reef-wstepne-informacje/
  23. Kula ognia nad Kalifornią. To kosmiczny śmieć Chińczyków 2024-04-03. Dawid Długosz Nad Kalifornią w nocy pojawiła się kula ognia. Był to kosmiczny śmieć, który wpadł w atmosferę Ziemi i następnie uległ spaleniu. W sieci pojawiły się zdjęcia i filmy, na których uchwycono zjawisko. Według specjalistów spaleniu uległ moduł orbitalny statku z misji załogowej, której start odbył się w 2022 r. Mieszkańcy Kalifornii mogli ostatniej nocy zobaczyć niecodzienne zjawisko. Na niebie rozbłysła kula ognia, która następnie rozpadła się na mniejsze elementy. Był to meteoryt czy coś innego? Tym razem za spektakularne zjawisko na niebie odpowiada kosmiczny śmieć po jednej z chińskich misji. Kula ognia nad Kalifornią uchwycona na zdjęciach i filmach Specjaliści szybko zaczęli szukać przyczyny zjawiska, które rozświetliło nocne niebo nad Kalifornią. Podejrzewano, że może to być pozostałość po jednej z misji zrealizowanych przez firmę SpaceX. Finalnie okazało się, że kula ognia powstała w wyniku wpadnięcia w atmosferę kosmicznego śmiecia należącego do Chińczyków. Do rozbłysku doszło nad Kalifornią około godziny 1:40 w nocy lokalnego czasu. W sieci szybko pojawiły się zdjęcia oraz filmy, które udało się zarejestrować mieszkańcom regionu i ci następnie umieścili je na łamach mediów społecznościowych. Świadkowie widzieli rozbłysk od okolic Sacramento aż do San Diego. Oczywiście początkowo nie wiedzieli, co wywołało kulę ognia na niebie i domysłów było mnóstwo. To kosmiczny śmieć po chińskiej misji Shenzhou 15 Finalnie okazało się, że kula ognia nad Kalifornią została wywołana przez śmieć kosmiczny po jednej z chińskich misji, który wpadł w atmosferę Ziemi. Był to moduł orbitalny statku, który wykorzystano w trakcie Shenzhou 15 z listopada 2022 r. Shenzhou 15 to załogowa misja Chińczyków, która wyniosła na orbitę trzech tajkonautów. Byli to członkowie kolejnej ekspedycji na nową stacją kosmiczną Tiangong. Sam moduł waży około 1,5 t i nie jest przystosowany do powrotu na Ziemię. Tym jest element, który dokuje do stacji kosmicznej wraz z astronautami. Moduł orbitalny Shenzhou zapewnia dodatkowe miejsce dla tajonautów i eksperymentów naukowych w kosmosie. Ten z misji Shenzhou 15 znajdował się na orbicie od listopada 2022 r., a więc od kilkunastu miesięcy. Koniec końców i wpadł w atmosferę Ziemi, gdzie uległ spaleniu. Chińczycy mają problem z pozostałościami po misjach To nie pierwszy kosmiczny śmieć Chińczyków, który wpadł w atmosferę Ziemi. Ten z misji Shenzhou 15 był na szczęście niewielki, ale w przeszłości Państwo Środka borykało się z innymi niekontrolowanymi spadkami. Z pewnością głośno było o 23-tonowym elemencie rakiety Długi Marsz 5B, który wpadł w atmosferę Ziemi w niekontrolowany sposób. Była to ogromna konstrukcja, którą użyto w trakcie wynoszenia na orbitę jednego z modułów stacji Tiangong. Do końca nie było wiadomo, gdzie spadnie. Jakiś czas temu część rakiety kosmicznej Chińczyków spadła dosłownie kilka metrów od budynku mieszkalnego. Na szczęście nikomu nic się nie stało. To jednak pokazuje, że Państwo Środka powinno lepiej zadbać o kontrolowanie swoich kosmicznych Kula ognia nad Kalifornią to kosmiczny śmieć Chińczyków. /Pexels/Roberto Nickson/Casey B./American Meteor Society /Pexels.com https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-kula-ognia-nad-kalifornia-to-kosmiczny-smiec-chinczykow,nId,7428708
  24. Tajemniczy obiekt z kosmosu uderzył w dom? Trwa śledztwo 2024-04-03. Wojciech Kaczanowski W amerykańskim mieście Naples w stanie Floryda miało miejsce dość niespotykane zdarzenie. Obiekt pochodzący prawdopodobnie z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) uderzył w dach jednego z mieszkańców, powodując szkody. Sprawą zajęła się NASA. Upadki kosmicznych śmieci na Ziemię zdarzały się już wielokrotnie. Informacje o znaleziskach szczątków rakiet lub satelitów są podawane przez serwisy informacyjne dość często. Rzadkim przypadkiem jest natomiast wyrządzenie szkody przez tego typu obiekty, które w większości powinny wylądować w morzu lub oceanie. Wydaje się, że tego typu sytuacja spotkała jednego z mieszkańców miasta Naples w stanie Floryda. „Coś przedarło się przez dom, a potem zrobiło wielką dziurę w podłodze i suficie” – powiedział serwisowi WINK News Alejandro Otero, którego posiadłość została uszkodzona. W pierwszej kolejności mieszkaniec Naples pomyślał o meteorycie. W momencie uderzenia Otero przebywał na wakacjach, natomiast w budynku znajdował się jego syn. Jak podaje portal ArsTechnica, wydarzenie zostało zarejestrowane przez monitoring. Obiekt z kosmosu? Trzeba przyznać, że jeśli coś z nieba uderza w twój dom, powodując zniszczenia, można czuć przerażenie. Dokładnie tak opisywał to Otero, który jednocześnie wyraził wdzięczność, że nikomu nic się nie stało. Pojawiło się jednak pytanie o faktyczne pochodzenie danego obiektu. Zdaniem Alejandro „to coś” o masie około 1 kg pochodziło z kosmosu. „Kiedyś miał kształt cylindryczny, a po kształcie wierzchołka można rozpoznać, że przemieszczał się w tym kierunku przez atmosferę.” - stwierdził mieszkaniec Naples w rozmowie w WINK News, dodając, że część obiektu została spalona i stopiona. Przywołany wcześniej portal ArsTechnica również twierdzi, że obiekt może pochodzić z kosmosu, a dokładnie z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Jest bardzo prawdopodobne, że sprawcą była część palety z przyczepionymi bateriami, która została wyrzucona z placówki orbitalnej w 2021 r. Początkowo element miał wrócić na Ziemię w bezpieczny sposób, ale szereg opóźnień wymusił podjęcie takiej decyzji. Paleta miała wejść w atmosferę naszej planety między 8 a 9 marca 2024 r. Monitoring domu zarejestrował zdarzenie około godziny 14:34 czasu lokalnego, natomiast Dowództwo Kosmiczne Stanów Zjednoczonych ostrzegało, że może to nastąpić około godziny 14:29. Informacje wydają się zatem ze sobą pokrywać. Co na to NASA? Według informacji podanych przez zagraniczne portale, NASA zarekwirowała obiekt, aby przeprowadzić szereg badań i ustalić, czy obiekt faktycznie pochodził z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. ArsTechnica zwraca uwagę, że jeśli „to coś” należy do amerykańskiej agencji kosmicznej, Alejandro Otero mógłby domagać się odszkodowania. Wysyłanie obiektu w przestrzeń kosmiczną wymaga rejestracji go w danym państwie. Wynika z tego, że jeśli obiekt należy do NASA, wina leży po stronie Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony, paleta do której zostały przyczepione baterie wywodzi się z Japonii. W tym momencie sprawa komplikuje się i wymaga dokładnego śledztwa. Źródło: ArsTechnica.com / WINK News Międzynarodowa Stacja Kosmiczna Autor. NASA Johnson via Flickr SPACE24 https://space24.pl/bezpieczenstwo/kosmiczne-smieci/tajemniczy-obiekt-z-kosmosu-uderzyl-w-dom-trwa-sledztwo
  25. 4,5 minuty całkowitego zaćmienia Słońca. Najlepsze miejsca do obserwacji 2024-04-03. Oprac.: Anna Gburek Jedni zobaczą je raz w życiu, innym może uda się je zobaczyć dwukrotnie w ciągu całego życia, a większości z nas nigdy. Obserwowanie całkowitego zaćmienia Słońca jest przeżyciem niezwykłym. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi już 8 kwietnia przygotowuje się na to zjawisko i podróżuje do miejsc, w których będzie one widoczne najlepiej. Kto będzie miał okazję obserwować najbliższe zaćmienie Słońca? 8 kwietnia całkowite zaćmienie Słońca Już 8 kwietnia mieszkańcy Meksyku, USA i Kanady będą mieli okazję obserwować całkowite zaćmienie Słońca. Tym razem nasz ziemski satelita znajduje się w idealnej odległości od ziemi, aby zasłonić tarczę słoneczną. Jego położenie wpływa także na długość linii całkowitego zaćmienia, czyli miejsca, w których będzie one widoczne. Imponująca będzie także długość zaćmienia Słońca. W Meksyku ciemność w ciągu dnia zapadnie na ok. 4 i pół minuty. Każde zaćmienie Słońca jest poprzedzone zaćmieniem księżyca. To mogliśmy obserwować 25 marca. Kolejne zaćmienie Księżyca nastąpi niedługo po zaćmieniu Słońca, czyli 17-18 września. Oba zjawiska astronomiczne są bardzo ciekawe, jednak całkowite zaćmienie Słońca jest spektaklem, wokół którego narosło wiele mitów i na które czeka tak wiele osób. Najlepsze miejsca do obserwacji najbliższego zaćmienia Słońca Całkowite zaćmienie Słońca będzie widoczne w Meksyku, USA i Kanadzie. Linia ta przebiega przez centralny Meksyk, południowo-zachodnią część Stanów Zjednoczonych i zachodnie wybrzeże Kanady. Tylko w tych rejonach tarcza Księżyca całkowicie zasłoni Słońce, z kolei niemal w całej Ameryce Północnej (z wyjątkiem Alaski) widoczne będzie częściowe zaćmienie Słońca. W związku z tym rzadkim zjawiskiem astronomicznym władze Kanady i Stanów Zjednoczonych przygotowują się na oblężenie turystów. Jednym z popularniejszych miejsc do obserwacji zaćmienia może okazać się wodospad Niagara położony na granicy Stanów Zjednoczonych i Kanady. Burmistrz Niagara Falls przygotowuje się na przybycie nawet miliona turystów. Warto jednak pamiętać, że Kanada z jej kapryśną pogodą może nie być najlepszym miejscem do obserwacji zaćmienia. Entuzjaści mocnych wrażeń powinni skierować się do Teksasu. To tam na pustynnych krajobrazach i bezchmurnym niebie może być najlepiej widoczne zaćmienie Słońca i wszystkie towarzyszące mu zjawiska. Co to jest zaćmienie Słońca? Zaćmienie Słońca jest zjawiskiem astronomicznym, które ma miejsce przy odpowiednim ułożeniu Ziemi, Słońca i Księżyca. Aby mogło powstać, Księżyc musi znaleźć się w prostej linii pomiędzy Ziemią a Słońcem. Najlepiej, aby nasz ziemski satelita dodatkowo znajdował się w najbliższej odległości od Ziemi. Dzięki temu jego tarcza jest dostatecznie duża, aby zakryć całe Słońce. Takie warunki zaistnieją właśnie 8 kwietnia 2024 r. Jak wygląda zaćmienie Słońca? Według chińskiej mitologii Smok pożera Słońce, a na Ziemi zapada wówczas ciemność. W nordyckiej mitologii to wilk spłodzony przez Lokiego pożera Słońce. Podczas zaćmienia nie zaobserwujemy jednak żadnego z tych mitycznych stworzeń. Za to możemy być świadkami niezwykłych zjawisk. Kiedy tarcza Księżyca zupełnie zasłani Słońce na Ziemi w kilka sekund zapada ciemność. Nie jest to jednak taka zupełna ciemność. Przyrównuje się ją do momentu na 20-40 minut przed wschodem lub zachodem Słońca. Widoczna jest jasna poświata wokół tarczy księżyca będąca gorejącą atmosferą Słońca. Na ciemnym niebie wokół zaćmienia można dostrzec najjaśniejsze obiekty na nieboskłonie - Wenus po prawej stronie księżyca i Jowisza po lewej. To jednak nie wszystko, co można zaobserwować podczas zaćmienia Słońca. Wiele ludzi oczekuje, że tuż przed całkowitym zaćmieniem, w czasie i nieco po dostrzegą cień Księżyca przesuwający się po horyzoncie. W końcu to właśnie on powoduje, że zapada noc w ciągu dnia. Niektórzy obserwatorzy skupiają się z kolei na kolorach, które można zaobserwować na horyzoncie. Powietrze rozprasza fale światła, co powoduje, że horyzont poza cieniem jest pożółkły lub zaczerwieniony. Kolor zależy od odległości od krawędzi cienie od obserwatora. Jak widać, zaćmienie Słońca przynosi wiele ciekawych zjawisk, których doświadczenie może być niezwykłym przeżyciem. Należy jednak pamiętać o swoim bezpieczeństwie i nigdy nie obserwować zaćmienia Słońca przez zwykłe okulary przeciwsłoneczne. Należy do tego użyć specjalnych szkieł, które będą chronić oczy przed promieniowaniem. Gołym okiem można spojrzeć na słońce jedynie przez chwilę - podczas całkowitego zaćmienia Słońca. Najbliższe zaćmienie Słońca już 8 kwietnia 2024 r. /123RF/PICSEL https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-4-5-minuty-calkowitego-zacmienia-slonca-najlepsze-miejsca-do,nId,7428697
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)