Skocz do zawartości

Paweł Baran

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    32 403
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez Paweł Baran

  1. Spektakularne zaćmienie Słońca z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej Autor: admin (2024-04-15) Spojrzenie na Ziemię z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) to niezwykłe doświadczenie, a gdy dochodzi do zaćmienia Słońca, widok staje się jeszcze bardziej zapierający dech w piersiach. Właśnie taki spektakl miało okazję obserwować 8 kwietnia załogowe załogi stacji, gdy Księżyc przesłonił tarczę Słońca. Materiał filmowy opublikowany przez NASA pokazuje gigantyczny cień Księżyca przesuwający się powoli po powierzchni naszej planety. Dla astronautów na pokładzie ISS widok ten jawi się w zupełnie innej perspektywie niż dla obserwatorów na Ziemi. Podczas gdy na powierzchni Ziemi całkowite zaćmienie trwało około trzech minut, dla ekipy stacji kosmicznej był to o wiele dłuższy spektakl. To niesamowite móc obserwować zaćmienie Słońca z tej perspektywy. Widzimy, jak cień Księżyca powoli przesuwa się po Ziemi, co jest zupełnie innym doświadczeniem niż obserwacja z powierzchni. Aby umożliwić załodze ISS obserwację tego wyjątkowego zjawiska, inżynierowie NASA musieli wielokrotnie dostosowywać orbitę stacji. Ostatecznie udało im się umieścić ją w pobliżu Ameryki Północnej w momencie, gdy Księżyc przechodził między Ziemią a Słońcem. Materiał opublikowany przez ABC News pokazuje, jak gigantyczny cień Księżyca powoli przesuwa się po powierzchni Ziemi, stopniowo zasłaniając tarczę Słońca. Dla obserwatorów na Ziemi całkowite zaćmienie trwało około trzech minut, ale dla załogi ISS było to znacznie dłuższe i niezwykłe doświadczenie. Następne całkowite zaćmienie Słońca nad Stanami Zjednoczonymi będzie miało miejsce dopiero w 2044 roku. Z kolei w Europie kolejne podobne wydarzenie będzie można zaobserwować w 2026 roku z takich miejsc, jak Grenlandia, Islandia, Hiszpania, Rosja i Portugalia. Dzięki materiałom filmowym opublikowanym przez NASA, wszyscy mogą poczuć się choć na chwilę uczestnikami tego niezwykłego wydarzenia. Obserwacja zaćmienia Słońca z perspektywy orbitalnej stacji kosmicznej to doświadczenie, które z pewnością na długo pozostanie w pamięci załogi ISS. Źródło: ZmianynaZiemi How the International Space Station viewed the 2024 total eclipse https://www.youtube.com/watch?v=oi4VMeVkGZk https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/spektakularne-zacmienie-slonca-z-pokladu-miedzynarodowej-stacji-kosmicznej
  2. Chińska sonda Queqiao-2 już za Księżycem. Gotowa do obserwowania historycznej misji Chang’e-6 2024-04-15. Radek Kosarzycki 24 marca 2024 roku na orbitę wokół Księżyca wprowadzony został chiński satelita Queqiao-2. Przeprowadzone od tego czasu testy potwierdziły, że jest on już gotowy do wykonania swojego podstawowego zadania, tj. zapewnienia komunikacji między centrum kontroli lotu na powierzchni Ziemi a sondą Chang’e-6, która wyląduje w maju na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. W piątek, 12 kwietnia przedstawiciele chińskiej agencji kosmicznej CNSA potwierdzili, że satelita z powodzeniem nawiązał kontakt z lądownikiem Chang’e-4 znajdującym się na niewidocznej stronie Księżyca, a także z lądownikiem Chang’e-6, który jeszcze znajduje się na powierzchni Ziemi. To właśnie kwintesencja działania satelitów z rodziny Queqiao: zapewniają one komunikację między dwoma miejscami, które nie mają możliwości bezpośredniego kontaktu ze sobą. Jakby nie patrzeć żadne sygnały wysłane z Ziemi nie dotrą na niewidoczną z Ziemi stronę Księżyce, bowiem między tymi dwoma miejscami na drodze stoi… sam Księżyc. Stąd i komunikacja z urządzeniami znajdującymi się „po drugiej stronie Księżyca” możliwa jest tylko przez pośredników znajdujących się za Księżycem, którzy w polu widzenia mają jednocześnie Ziemię oraz niewidoczną stronę naszego naturalnego satelitę. Zakończenie testów Queqiao-2 otwiera drogę do startu historycznej misji Chang’e-6. Wszystko wskazuje, że sonda wystartuje w podróż na Księżyc już 3 maja. Po dotarciu do Księżyca lądownik osiądzie na dnie krateru Apollo na niewidocznej stronie naszego naturalnego satelity, pobierze stamtąd do 2000 g próbek księżycowych, wystartuje i dostarczy je na Ziemię. Jeżeli misja się powiedzie, będą to pierwsze w historii próbki z niewidocznej strony Księżyca, które pozwolą naukowcom ustalić różnice pomiędzy dwiema skrajnie różnymi częściami tego globu. Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że na pokładzie sondy Queqiao-2 znajdowały się także mniejsze satelity Tiandu-1 oraz Tiandu-2, które 3 kwietnia oddzieliły się od głównego statku, oddaliły się od niego, a teraz w formacji będą okrążać razem z nim Księżyc, testując systemy komunikacji i nawigacji. Jak zauważają eksperci z portalu spacenews, satelity Tiandu mogą stanowić wstęp do budowy całej konstelacji Queqiao na orbicie wokół Księżyca. Według planów miałaby to być konstelacja zapewniająca podstawowy system komunikacji i nawigacji satelitarnej dla astronautów, którzy będą w przyszłości realizować długotrwałe misje na powierzchni Srebrnego Globu. https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/chinska-sonda-queqiao-2-juz-za-ksiezycem-gotowa-do-obserwowania-historycznej-misji-change-6/
  3. Sonda JUICE zaliczyła bardzo ważny test. Gotowa do przelotu w pobliżu Kallisto 2024-04-15. Radek Kosarzycki Już za siedem lat, dokładnie w kwietniu 2031 roku sonda JUICE przeleci w pobliżu Kallisto, jednego z czterech galileuszowych księżyców Jowisza. Choć siedem lat to sporo, szczególnie w życiu człowieka, to w rzeczywistości czas ten zleci błyskawicznie. Dlatego też już teraz w centrum operacyjnym misji w Niemczech rozpoczęto przygotowania do tego przelotu. Zespół inżynierów oszukał ostatnio instrumenty zainstalowane na egzemplarzu inżynieryjnym sondy, wmawiając jej, że już teraz znajduje się ona w otoczeniu Kallisto. Dzięki temu można było przetestować zachowanie autonomicznego oprogramowania odpowiedzialnego za nawigowanie sondą. Komponent autonomii jest tutaj niezbędny, bowiem gdy sonda faktycznie znajdzie się w otoczeniu Jowisza, opóźnienie w komunikacji sondy z kontrolą misji na powierzchni Ziemi będzie na tyle duże, że inżynierowie nie będą mieli możliwości kontrolować lotu w czasie rzeczywistym. Sonda JUICE będzie skazana na samą siebie. Owszem, naukowcy wiedzą, gdzie mniej więcej będzie znajdował się księżyc w trakcie przelotu sondy w kwietniu 2031 roku. Jednak dane te nie są na tyle precyzyjne, aby z góry zaplanować przelot w odpowiedniej odległości od powierzchni Kallisto i zapewnić precyzyjne pomiary. W tym konkretnym przypadku nawet niewielka rozbieżność może być dla misji katastrofą, ponieważ niektóre instrumenty Juice’a muszą być skierowane na określone regiony Callisto z dokładnością do ułamka stopnia, aby dokonać pomiarów. Wychodzi zatem na to, że JUICE musi sam korzystać ze swoich oczu i mózgu zainstalowanego na pokładzie sondy, bez konieczności sterowania z powierzchni Ziemi. Kiedy zatem księżyc pojawi się w polu widzenia kamery zainstalowanej na pokładzie sondy, to komputer pokładowy będzie musiał prawidłowo zidentyfikować istotne elementy na powierzchni Kallisto, obrócić się w ich stronę, a następnie obracać się tak, aby utrzymywać je cały czas w polu widzenia. Zespół inżynierów odpowiedzialnych za przygotowanie sondy JUICE wykorzystał ostatnio model inżynieryjny sondy do przetestowania oprogramowania nawigacyjnego, które będzie kontrolować trajektorię lotu sondy w pobliżu jowiszowych księżyców. Chcąc oszukać systemy, przed kamery podstawiono serię zdjęć księżyca, aby zobaczyć, czy sonda zareaguje w odpowiedni sposób. Warto tutaj podkreślić, że zdjęcia wysokiej rozdzielczości zostały wygenerowane przez model komputerowy tak, aby przedstawiać Kallisto dokładnie w takiej orientacji i fazie, w jakiej JUICE dostrzeże go za siedem lat. Napięcie podczas testu było duże. Jakby nie patrzeć, naukowcy jedynie podsunęli zdjęcia, a oprogramowanie samo musiało zareagować na to, co widzi. Co więcej, w przypadku, w którym sonda zobaczyłaby księżyc pod złym kątem, musiała natychmiast podjąć próbę skorygowania błędów bez pomocy człowieka. Test przelotu w pobliżu Kallisto zrealizowany przez zespoły inżynierów ESA oraz Airbusa trwał trzy dni. Badacze zakładali, że będą to trzy dni testów i rozwiązywania kolejnych problemów, które w końcu po wielu poprawkach sprawią, że sonda będzie w stanie bez problemu wykonać czysty przelot. Jednak pomimo oczekiwań zespołowi wszystko udało się już pierwszego dnia. Oprogramowanie nawigacyjne Juice namierzało właściwe regiony Callisto, kierowało swoje instrumenty bezpośrednio na nie i bezpiecznie utrzymywało prawidłową trajektorię podczas wykonywania przelotu. Przelot obok Callisto to jeden z najbardziej wymagających scenariuszy, przed którymi stanie sonda JUICE, a także jeden z najtrudniejszych do skonfigurowania i przeprowadzenia na modelu inżynieryjnym. Model został przetransportowany w lutym z Airbusa we Francji do ESOC w Niemczech. Po pomyślnym ukończeniu ostatniego testu urządzenie jest już w pełni skonfigurowane, a zespoły ESA zostały w pełni przeszkolone w zakresie jego obsługi. Zespół Juice musi teraz jedynie potwierdzić, że właściwa sonda zachowuje się dokładnie tak samo jak model inżynieryjny, przeprowadzając podobny test w przestrzeni kosmicznej. Jednak jedyna szansa na wyśledzenie dużego obiektu za pomocą kamery nawigacyjnej JUICE pojawi się podczas przelotów obok planet. Nadchodząca asysta grawitacyjna Księżyca-Ziemia w sierpniu tego roku niestety nie pozwoli na przeprowadzenie akurat tego testu. Podczas tego podwójnego przelotu JUICE przeleci obok Księżyca, a następnie Ziemi niecałe 24 godziny później, aby w krótkim odstępie czasu ukraść odrobinę energii obu tych ciał niebieskich. Jest to bardzo delikatny manewr, którego nigdy wcześniej nie próbowano i wszystkie ręce będą musiały być gotowe do natychmiastowej reakcji na każdą anomalię. Źródło: 1 Juice’s Flyby of Callisto https://www.youtube.com/watch?v=xqd1a6IeCZI Juice’s flyby of Earth-Moon system https://www.youtube.com/watch?v=CpmkMSAmwbs https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/juice-kallisto-test-przelotu/
  4. Takie roboty jako pierwsze będą zwiedzały powierzchnię planetoid. Nie mają kół 2024-04-15. Radek Kosarzycki Od lat naukowcy łakomie zwracają swój wzrok w kierunku planetoid, zarówno tych krążących wokół Słońca w Pasie Planetoid, jak i tych, które zbliżają się do Ziemi. Na swojej powierzchni w swoim wnętrzu posiadają one ogrom cennych metali, które teoretycznie można by było wydobywać i dostarczać na powierzchnię Ziemi. Do tego potrzeba jednak specjalnych urządzeń. Załóżmy, że wysyłamy specjalną sondę wyposażoną w lądownik, który miałby wylądować na powierzchni planetoidy i zwiedzać jej powierzchnię. To zadanie zupełnie inne od lądowania i zwiedzania powierzchni Marsa i Księżyca. Planetoida ma od nich nieporównanie niższą masę, a zatem jej przyciąganie grawitacyjne praktycznie nie istnieje. Jakikolwiek łazik na powierzchni planetoidy miałby problem z utrzymaniem wystarczająco trwałego kontaktu między kołami a powierzchnią planetoidy. Dobrze by było wymyślić zatem bardziej wydajny sposób poruszania się po powierzchni takiego obiektu. Według inżynierów z ETH Zurich w Szwajcarii rozwiązaniem może być niewielki, trójnożny robot, który zamiast jeździć, po prostu podskakiwałby lekko i opadał z powrotem w innym miejscu powierzchni. Projekt takiego nietypowego kosmicznego skoczka już testowany jest przez badaczy. Ostatnio jego zdolności do skakania na powierzchni planetoidy zostały przetestowane w warunkach symulowanej mikrograwitacji podczas realizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną lotu parabolicznego. W każdym z rogów trójkątnego urządzenia znajduje się specjalnie zaprojektowana noga ze stawem kolanowym i stawem biodrowym. Za ich pomocą SpaceHopper — bo taką nazwę nosi prototyp — może odbić się od powierzchni, wierzgać nogami, aby przemieszczać się w przestrzeni, a następnie miękko wylądować w innym miejscu na powierzchni planetoidy. O ile taki sposób poruszania się nie miałby żadnego sensu na Marsie, to na planetoidzie może być najbardziej skuteczny. Podczas lotów parabolicznych naukowcy wykonywali różnego rodzaju skoki SpaceHopperem. Każdy ze skoków w warunkach symulowanej mikrograwitacji trwał około 20-25 sekund. Podczas każdego lotu wykonywano ich blisko trzydzieści. Ostatecznie projektantom urządzenia, które wywodzi się z projektu studenckiego, udało się dowieść, że robot za pomocą swoich trzech nóg jest w stanie przemieszczać się po powierzchni planetoidy i wykonywać skoki w wybranym wcześniej kierunku. Using a hopping robot for asteroid exploration https://www.youtube.com/watch?v=8I4fe9VaQQg https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/spacehopper-eksplorator-planetoid/
  5. W kierunku Ziemi lecą dwie asteroidy. Jedna może mieć kilometr długości 2024-04-15. Dawid Długosz Ziemia zostanie dziś minięta przez dwie spore asteroidy. Są to obiekty sklasyfikowane pod nazwami 517681 (2015 DE198) oraz 439437 (2013 NK4). Do zbliżenia z naszą planetą dojdzie w godzinach popołudniowych czasu w Polsce. Są to duże asteroidy i wielkość drugiej z nich może wynosić nawet kilometr. Asteroidy mijające Ziemię nie są niczym nowym. Do podobnych przelotów dochodzi niemal każdego dnia. Ostatnio wspominaliśmy wam o obiekcie wielkości samochodu, który minął naszą planetę w bardzo bliskiej odległości. W naszym kierunku lecą kolejne kosmiczne skały, ale tym razem są to naprawdę duże planetoidy. Asteroidy lecące w kierunku Ziemi są wielkie Planetoidy zbliżające się w naszym kierunku nie są małe. Obiekty sklasyfikowane pod nazwami 517681 (2015 DE198) oraz 439437 (2013 NK4) mają średnice w postaci kilkuset metrów. Wielkość pierwszej szacuje się od 440 do 990 m, a drugiej od 460 m do 1 km! Wymienione asteroidy zostały odkryte w zeszłej dekadzie (w 2013 oraz 2015 r.) i zaliczają się do obiektów PHA, czyli potencjalnie niebezpiecznych. Dlaczego? Gdyby asteroidy takiej wielkości znalazły się na kursie kolizyjnym z Ziemią, to wywołałyby lokalne katastrofy. Dotyczy to kosmicznych skał o wielkości 140 m lub większych. Ponadto zalicza się tu takie planetoidy, które przelatują w odległości mniejszej od 0,05 jednostki astronomicznej. Jedna określa średnią odległość Ziemi od Słońca i w tym przypadku jest to około 19,5 razy więcej niż dzieli od nas Księżyc (znajdujący się średnio 384,4 tys. km od planety). Obie planetoidy miną nas w bezpiecznej odległości Na szczęście nie grozi nam katastrofa i obie asteroidy przelecą w pobliżu Ziemi dalej od Księżyca. Najpierw Ziemię minie obiekt 517681 (2015 DE198) i nastąpi to o godzinie 16:08 naszego czasu. Skała rozpędzona do prędkości 14 km/s przeleci w odległości około 18 razy większej w porównaniu do Srebrnego Globu. Druga minie nas niedługo później, bo o 16:49 polskiego czasu. 439437 (2013 NK4) leci szybciej, bo ma prędkość 16,5 km/s i ponadto znajdzie się bliżej — około 9 razy dalej niż Księżyc. Potem oba obiekty odlecą, ale na tym nie koniec dzisiejszych przelotów asteroid. Jeszcze dziś trzy inne asteroidy 15 kwietnia jest dniem, w którym Ziemię miną nie dwie, a pięć asteroid. Pozostałe trzy są jednak znacznie mniejsze. Ich wielkość szacuje się od kilku do kilkudziesięciu metrów. Takie obiekty w momencie wpadnięcia w atmosferę nie stanowiłyby większego zagrożenia, bo uległyby spaleniu. Co przyniesie jutro? Jutro, czyli 16 kwietnia, Ziemia zostanie minięta przez trzy asteroidy, których wielkość oszacowano od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów. Dwa obiekty znajdą się jeszcze dalej od naszej planety, a jeden z nich zbliży się na odległość około 0,035 jednostki astronomicznej. Podobne przeloty asteroid są monitorowane i informacje na ten temat udostępniane są na stronie internetowej CNEOS (Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi). W kierunku Ziemi lecą dwie asteroidy. Jedna może mieć kilometr długości. /marcelo6366 /Pixabay.com https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-w-kierunku-ziemi-leca-dwie-asteroidy-jedna-moze-miec-kilomet,nId,7452318
  6. Planetoidy NEO w 2024 roku 2024-04-15. Krzysztof Kanawka Zbiorczy artykuł na temat odkryć i obserwacji planetoid NEO w 2024 roku. Zapraszamy do podsumowania odkryć i ciekawych badań planetoid bliskich Ziemi (NEO) w 2024 roku. Ten artykuł będzie aktualizowany w miarę pojawiania się nowych informacji oraz nowych odkryć. Bliskie przeloty w 2024 roku Poszukiwanie małych i słabych obiektów, których orbita przecina orbitę Ziemi to bardzo ważne zadanie. Najlepszym dowodem na to jest bolid czelabiński – obiekt o średnicy około 18-20 metrów, który 15 lutego 2013 roku wyrządził spore zniszczenia w regionie Czelabińska w Rosji. Poniższa tabela opisuje bliskie przeloty planetoid i meteoroidów w 2024 roku (stan na 15 kwietnia 2024). Jak na razie, w 2024 roku największym obiektem, który zbliżył się do Ziemi, jest planetoida o oznaczeniu 2024 GD, o szacowanej średnicy około 35 metrów. W ciągu dekady ilość odkryć obiektów przelatujących w pobliżu Ziemi wyraźnie wzrosła: • w 2023 roku odkryć było 113, • w 2022 roku – 135, • w 2021 roku – 149, • w 2020 roku – 108, • w 2019 roku – 80, • w 2018 roku – 73, • w 2017 roku – 53, • w 2016 roku – 45, • w 2015 roku – 24, • w 2014 roku – 31. W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów – co na początku poprzedniej dekady było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy “przeczesują” niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów. Inne ciekawe badania i odkrycia planetoid w 2024 roku 2024 AA, 2024 AB i 2024 AC – trzy pierwsze planetoidy odkryte w 2024 roku to obiekty NEO. 2024 BX1: mały meteoroid o średnicy około jednego metra, wykryty na kilka godzin przed wejściem w atmosferę Ziemi. Odkrycie nastąpiło w dniu 20 stycznia za pomocą węgierskiego Konkoly Observatory przez Krisztián Sárneczky. Wejście w atmosferę Ziemi nastąpiło 21 stycznia około 01:30 CET nad Niemcami. Poniższa animacja prezentuje trajektorię podejścia 2024 BX1 do Ziemi. Poniższe nagranie prezentuje wejście 2024 BX1 w atmosferę (kamera z Lipska). Jest to dopiero ósme takie odkrycie. Oto lista odkryć, które nastąpiły, zanim jeszcze mały obiekt wszedł w atmosferę Ziemi: • 2008 TC3 (nad Sudanem) • 2014 AA (nad Atlantykiem) • 2018 LA (nad Botswaną) • 2019 MO (okolice Puerto Rico) • 2022 EB5 (okolice Islandii) • 2022 WJ1 (w pobliżu granicy USA/Kanada) • 2023 CX1 (spadek i odzyskane meteoryty, Francja) • 2024 BX1 (nad Niemcami) 2024 GJ2: mały obiekt odkryty na 2 dni przed przelotem. Pole grawitacyjne Ziemi mocno zmieniło trajektorię tego meteoroidu. Zapraszamy do działu małych obiektów w Układzie Słonecznym na Polskim Forum Astronautycznym. Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2023 roku. Zapraszamy do podsumowania odkryć w 2022 roku. Zapraszamy także do podsumowania odkryć obiektów NEO i bliskich przelotów w 2021 roku. (PFA) Bliskie przeloty w 2024 roku, LD oznacza średnią odległość do Księżyca / Credits – K. Kanawka, kosmonauta.net Poniższe nagranie prezentuje wejście 2024 BX1 w atmosferę (kamera z Lipska). https://kosmonauta.net/2024/04/planetoidy-neo-w-2024-roku/
  7. Tajemnicze kule z Antarktydy - ślady katastrofalnego zderzenia sprzed 430 tysięcy lat Autor: admin (2024-04-14) Zespół naukowców z 15 różnych krajów dokonał niezwykłego odkrycia w ziemi Królowej Maud Land na Antarktyce. Zbadane przez nich sfery kondensacyjne wskazują na to, że około 430 tysięcy lat temu w tym regionie doszło do ogromnego impaktu powietrznego. Jak wyjaśniają autorzy badania opublikowanego w czasopiśmie "Science Advances", tego typu zdarzenia, choć nie pozostawiają kraterów, są dużo częstsze niż uderzenia meteorytów, które tworzą widoczne ślady na powierzchni Ziemi. Naukowcy twierdzą, że odkrycie to ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia historii oddziaływań kosmicznych na naszą planetę. Znalezione na Antarktyce cząstki powstały w wyniku zdarzenia, w którym strumień pary z rozbitego asteroidu zetknął się z lądolodem. Analiza ich cech charakterystycznych wskazuje, że był to niezwykle potężny impakt pośredni między eksplozją w atmosferze a uderzeniem w ziemię. Naukowcy szacują, że miało to miejsce około 430 tysięcy lat temu. Tego typu zdarzenia, choć nie powodują tak rozległych zniszczeń jak klasyczne uderzenia meteorytów, wciąż stanowią poważne zagrożenie. Jak podkreślają autorzy, impakt nad gęsto zaludnionymi obszarami mógłby spowodować miliony ofiar i poważne szkody na obszarach sięgających setek kilometrów. Na szczęście w przypadku Antarktydy konsekwencje ograniczały się do wprowadzenia do atmosfery kryształków lodu i pyłu. Odkrycie to jest o tyle istotne, że naukowcom udało się zidentyfikować ślady kolejnego, jeszcze starszego impaktu powietrznego sprzed 2,3-2,7 miliona lat. Analiza sfer znalezionych w próbce BIT-58 z Gór Allana Hills wykazała, że powstały one w wyniku podobnego zdarzenia. Badacze podkreślają, że identyfikacja śladów takich kataklizmów w zapisie geologicznym ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia zagrożeń, jakie niesie ze sobą kosmiczne bombardowanie Ziemi. Wezwali oni do wzmożenia wysiłków na rzecz monitorowania i obrony przed tego typu zdarzeniami, które mogą stanowić poważne zagrożenie dla stabilności naszej cywilizacji. Źródło: zmianynaziemi https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/tajemnicze-kule-z-antarktydy-slady-katastrofalnego-zderzenia-sprzed-430-tysiecy-lat
  8. Japoński astronauta stanie na powierzchni Księżyca. Strategiczna umowa z NASA 2024-04-14. Radek Kosarzycki W latach 1969-1972 garstka dwunastu ludzi wylądowała na powierzchni Księżyca. Zapewne nikt wtedy nie przypuszczał, że tak długo trzeba będzie czekać na kolejną załogową misję Księżycową. Pięćdziesiąt lat minęło, a żaden człowiek wciąż nie powtórzył tego wyczynu. Wkrótce jednak wszystko może się zmienić. Dokładnie tak jak w latach sześćdziesiątych cała nasza nadzieja w kolejnym wyścigu kosmicznym. Realizacja programu Artemis, w ramach którego NASA ponownie chce wrócić na powierzchnię Srebrnego Globu, okazuje się znacznie trudniejsza i kosztowniejsza, niż jeszcze kilka lat temu. O ile rakieta Space Launch System mimo przeciwności losu wystartowała i nawet zrealizowała wzorowo swoją pierwszą misję do Księżyca, o tyle lądownika księżycowego wciąż nie ma i jeszcze dużo pracy trzeba, aby w końcu powstał. Do niedawna NASA była przekonana, że program Artemis może realizować w swoim tempie. Ostatnie lata wykazały jednak, że tak nie jest, bowiem Chiny inwestują ogromne pieniądze w gwałtowny rozwój swojego sektora kosmicznego. Od kilku miesięcy przedstawiciele chińskiego sektora kosmicznego przekonują, że uda im się dostarczyć chińskich astronautów na powierzchnię Księżyca jeszcze przed końcem dekady. To niebezpiecznie blisko planowanej daty pierwszego załogowego lądowania amerykańskiego. Jedno przesunięcie daty, jedno opóźnienie lub potknięcie może zatem zdecydować o tym, który kraj jako pierwszy w XXI wieku załogowo wyląduje na powierzchni innego globu niż Ziemia. Stawka jest zatem wysoka. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że program Artemis to nie tylko NASA. Jest to ogromne przedsięwzięcie międzynarodowe. Z tym z kolei wiąże się fakt, że także na pokładzie statków Orion lecących w kierunku Księżyca znajdą się astronauci z krajów innych, niż Stany Zjednoczone. W środę prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden podczas konferencji prasowej z wizytującym Waszyngton premierem Japonii Fumio Kishidą poinformował, że pierwszym astronautą z kraju innego niż USA, będzie właśnie astronauta z Japonii. Kishida natomiast poinformował, że Japonia dostarczy w zamian za to wyróżnienie łazik, którym astronauci będą poruszać się po powierzchni Księżyca. Jak na razie jednak nie wiadomo kiedy do tego dojdzie. Aktualnie pierwsza misja załogowa, czyli Artemis 3 planowana jest na 2026 rok. Można jednak śmiało zakładać, że termin ten ulegnie jeszcze przesunięciu. Mamy wszak połowę 2024 roku, a więc pozostały jedynie dwa lata, w których SpaceX miałoby opanować starty rakiety Starship na orbitę, przetestować tankowanie Starshipów na orbicie, stworzyć specjalny lądownik przystosowany do lądowania i startowania z powierzchni księżyca oraz wykonać pierwszy bezzałogowy lot na Księżyc z udanym lądowaniem. Nawet SpaceX nie jest w stanie tego dokonać w ciągu dwóch lat. Warto tutaj także zauważyć, że przygotowywany przez japońskich inżynierów łazik księżycowy będzie pierwszym łazikiem z kabiną ciśnieniową. Dzięki temu astronauci będą mogli wypuszczać się na jego pokładzie na znacznie dłuższe eskapady i zwiedzać znacznie większy obszar Księżyca niż w trakcie wszystkich wcześniejszych misji. Mówi się nawet o tym, że wewnątrz łazika znajdzie się miejsce dla dwóch osób, które będą mogły spędzić poza bazą do trzydziestu dni. Na zdjęcia z wycieczki po powierzchni Księżyca będziemy musieli jeszcze poczekać, bowiem pierwszy egzemplarz księżycowego samochodu poleci na Księżyc dopiero w ramach misji Artemis 7. Póki co przed nami jeszcze misja Artemis 2, w ramach której czworo astronautów wystartuje z Ziemi, okrąży Księżyc i powróci na Ziemię. Ta misja zaplanowana jest już na przyszły rok. https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/artemis-japonski-astronauta/
  9. Mitsubishi pomoże zbudować nową stację kosmiczną 2024-04-14. Mateusz Mitkow Japońska firma Mitsubishi Corp. dołączyła do projektu Starlab, mającego na celu stworzenie komercyjnej stacji kosmicznej. Przedsięwzięcie jest realizowane przez Voyager Space oraz Airbus Defence and Space. Nowy partner ma znacznie zwiększyć wartość projektu, a także zapewni japońskiemu przemysłowi korzystanie z placówki. W sierpniu 2023 r. firma Airbus ogłosiła współpracę z amerykańskim przedsiębiorstwem Voyager Space, której celem jest budowa komercyjnej stacji kosmicznej na orbicie okołoziemskiej. W komunikacie dodano, że placówka o nazwie Starlab zostanie stworzona w przeciągu najbliższych pięciu lat. Częściowo ma ona zastąpić Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), która skończy swój żywot wraz z końcem obecnej dekady. W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się o nowym partnerze tego projektu. Od 4 kwietnia br. nowym partnerem strategicznym, który pomoże w budowie stacji Starlab została japońska firma Mitsubishi Corp., która tym samym obejmie udziały w kapitale transatlantyckiej spółki joint venture (Starlab Space). Na ten moment rzecznik spółki odmówił podania konkretnych szczegółów umowy, w tym jej wartości finansowej czy wielkości pozyskanych udziałów. W oficjalnym komunikacie podkreślono, że będzie to „znaczne zwiększenie wartości projektu”. Doświadczenie w projektach kosmicznych Mitsubishi Corp. oraz zasoby firmy będą z pewnością niezwykle przydatne dla projektu. „Mitsubishi Corp. to pionier biznesu kosmicznego w Japonii od lat 60. XX w. […] jest idealnym uzupełnieniem naszego zespołu” - stwierdził w oświadczeniu Mike Schoellhorn, dyrektor generalny Airbus Defence and Space. Dodatkowo otwierają się dzięki temu większe możliwości dla japońskiego przemysłu w zakresie korzystania ze stacji. Niektóre źródła twierdzą, że może to również pomóc w uzyskaniu cennego finansowania od rządu Kraju Kwitnącej Wiśni. Dzięki firmie Airbus projekt jest także otwarty na rynek europejski. Pod koniec ubiegłego roku Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) poinformowała o rozpoczęciu negocjacji, które mają na celu użytkowania przez Europejczyków przyszłej stacji kosmicznej Starlab. Wspomniana Międzynarodowa Stacja Kosmiczna zakończy swoje działanie już za kilka lat, a zatem poszukiwane są alternatywne rozwiązania, które zapewnią dostęp do niskiej orbity okołoziemskiej. W przypadku umieszczenia opisywanej stacji Starlabna orbicie, również w ostatnich miesiącach dowiedzieliśmy się, że placówka zostanie wyniesiona w ramach jednego lotu systemu nośnego Starship/Super Heavy, który jest opracowywana przez firmę SpaceX. Wynika z tego, że termin wyniesienia stacji na orbitę jest zależny od prac rozwojowych obecnie największej rakiety na świecie, która do tej pory odbyła trzy loty testowe. W tym roku powinniśmy być świadkami co najmniej dwóch prób. W przypadku parametrów technicznych stacji, wiemy na ten moment, że Starlab będzie składać się z dwóch modułów (mieszkalno-laboratoryjnego i serwisowego). Placówka będzie oferować kilka laboratoriów, w tym do eksperymentów biologicznych i fizycznych, hodowli roślin, itp. Całość stacji to mniej więcej połowa objętości ISS, czyli około 450 m³. Pomieści ona czteroosobową załogę. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) Autor. NASA/Flickr Autor. Voyager Space SPACE24 https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/mitsubishi-pomoze-zbudowac-nowa-stacje-kosmiczna
  10. Spójrz w niebo! Można sporo zobaczyć 2024-04-14.MK. 14 kwietnia przypada Międzynarodowy Dzień Patrzenia w Niebo. Jak się okazuje właśnie od połowy bieżącego miesiąca można zobaczyć sporo ciekawych zjawisk. W kwietniu możemy gołym okiem zobaczyć na niebie nad Polską kilka rojów meteorów. Wśród nich są m.in. Lirydy i mniej znane pi Puppidy, których okres aktywności rozpocznie się w połowie miesiąca. Spadające gwiazdy, czyli meteory, kojarzone są z okresem letnim. Jednak roje meteorów, jak i sporadyczne zjawiska tego rodzaju, zdarzają się przez cały rok. W kwietniu aktywne są m.in. meteory z roju Lirydów. Okres ich aktywności rozpocznie się 14 kwietnia i potrwa do 30 kwietnia. Maksimum można spodziewać się 22 kwietnia o godzinie 8.00 polskiego czasu. Maksymalna liczba meteorów, jaką można zobaczyć w ciągu godziny to 18 (w idealnych warunkach, przy bezchmurnym niebie, gdy radiant roju jest w zenicie), chociaż bywały lata, w których odnotowywano po kilkaset meteorów na godzinę, a nawet deszcze meteorów w latach 1803 i 1922. Lirydy są jednym z najstarszych znanych ludzkości rojów meteorów. Wspominane są już w starożytnych źródłach chińskich. Obecnie naukowcy wiedzą już, że ciałem macierzystym Lirydów jest kometa C/1861 G1 (Thatcher), która ma okres 415 lat. Meteory z roju Lirydów są szybkimi zjawiskami. Ich prędkość wynosi 49 km/s. Wieczorem radiant Lirydów jest dość nisko nad horyzontem, później wnosi się coraz wyżej. W obserwacjach przeszkadzać będzie Księżyc, którego pełnia przypadnie 24 kwietnia. Pi Puppidy Drugim kwietniowym rojem meteorów, który jest widocznym gołym okiem są pi Puppidy, aktywne od 15 do 28 kwietnia, z maksimum 23 kwietnia i zmienną liczbą meteorów (do 40). Meteory z tego roju związane są z kometą 26P/Grigg-Skjellerup. Są one dużo wolniejsze od Lirydów, mają prędkość 18 km/s. Po raz pierwszy pi Puppidy zaobserwowano w 1972 roku. Nieco później – 19 kwietnia, swoją aktywność rozpoczynają eta Akwarydy; można je obserwować do 28 maja. Swoje maksimum osiągną 5 maja. Znane są od średniowiecza. Poruszają się bardzo szybko (66 km/s) i w maksimum mogą osiągnąć liczbę 50 zjawisk na godzinę. Związane są ze słynną kometa Halleya. Meteory można obserwować gołym okiem. Jeśli przedłużylibyśmy ich ślady na niebie, to wydawałoby się, że wybiegają z jednego punktu, zwanego radiantem. Astronomowie radzą jednak, by w trakcie obserwacji patrzeć na obszary kilkadziesiąt stopni od radiantu, a nie na sam radiant. Położenie radiantu na niebie możemy wywnioskować z nazwy roju, pochodzącej od łacińskiej nazwy gwiazdozbioru, w którym znajduje się radiant. Warto w najbliższych dniach spojrzeć w niebo (fot. Simon Robling/Getty Images) źródło: PAP TVP INFO https://www.tvp.info/76983593/spojrz-w-niebo-mozna-sporo-zobaczyc
  11. Wiatry gwiazdowe trzech gwiazd podobnych do Słońca wykryte po raz pierwszy 2024-04-14. Astrofizycy byli w stanie określić ilościowo utratę masy gwiazd na skutek wiatrów gwiazdowych. Międzynarodowy zespół badawczy po raz pierwszy bezpośrednio wykrył wiatry gwiazdowe trzech gwiazd podobnych do Słońca, rejestrując emisję promieniowania rentgenowskiego z ich atmosfer, a także określił tempo utraty masy przez gwiazdy za pośrednictwem ich wiatrów gwiazdowych. Astrosfery, gwiezdne odpowiedniki heliosfery otaczającej nasz Układ Słoneczny, to bardzo gorące pęcherzyki plazmy wydmuchiwane przez wiatry gwiazdowe do ośrodka międzygwiazdowego, przestrzeni wypełnionej gazem i pyłem. Badanie wiatrów gwiazdowych gwiazd o niskiej masie podobnych do Słońca pozwala nam zrozumieć ewolucję gwiazd i planet, a ostatecznie historię i przyszłość naszej własnej gwiazdy i Układu Słonecznego. Wiatry gwiazdowe napędzają wiele procesów, które powodują wyparowanie atmosfer planetarnych w przestrzeń kosmiczną, a tym samym prowadzą do utraty masy atmosferycznej. Chociaż współczynniki ucieczki z planet w ciągu godziny lub nawet roku są niewielkie, działają one w długich okresach geologicznych. Straty kumulują się i mogą być czynnikiem decydującym o tym, czy planeta przekształci się w nadający się do zamieszkania świat, czy w pozbawioną powietrza skałę. Pomimo ich znaczenia dla ewolucji zarówno gwiazd, jak i planet, wiatry gwiazd podobnych do Słońca są niezwykle trudne do powstrzymania. Składają się one głównie z protonów i elektronów, ale zawierają również niewielką ilość cięższych, silnie naładowanych jonów (np. tlenu, węgla). To właśnie te jony, wychwytując elektrony z neutralnego ośrodka międzygwiazdowego wokół gwiazdy, emitują promieniowanie rentgenowskie. Wykryto emisję promieniowania rentgenowskiego z astrosfer Międzynarodowy zespół kierowany przez Kristinę Kislyakovą, starszego pracownika naukowego na Wydziale Astrofizyki Uniwersytetu Wiedeńskiego, po raz pierwszy wykrył emisję promieniowania X z astrosfer wokół trzech gwiazd podobnych do Słońca, tak zwanych gwiazd ciągu głównego, które są gwiazdami w początkowym okresie swojego życia, a tym samym po raz pierwszy bezpośrednio zarejestrował takie wiatry. co pozwoliło im na określenie tempa utraty masy gwiazd poprzez ich wiatry gwiazdowe. Wyniki te, oparte na obserwacjach za pomocą teleskopu XMM-Newton, zostały opublikowane w Nature Astronomy. Naukowcy zaobserwowali spektralne odciski palców (tzw. linie widmowe) jonów tlenu i byli w stanie określić ilość tlenu, a ostatecznie całkowitą masę wiatru gwiazdowego emitowanego przez gwiazdy. W przypadku trzech gwiazd z wykrytymi astrosferami, nazwanych 70 Ophiuchi, epsilon Eridani i 61 Cygni, naukowcy oszacowali, że ich tempo utraty masy wynosi odpowiednio 66,5 +/- 11,1, 15,6 +/- 4,4 i 9,6 +/- 4,1 razy więcej niż tempo utraty masy przez Słońce. Oznacza to, że wiatry pochodzące z tych gwiazd są znacznie silniejsze niż wiatr słoneczny, co można wyjaśnić silniejszą aktywnością magnetyczną tych gwiazd. W Układzie Słonecznym emisja wymiany ładunku wiatru słonecznego została zaobserwowana z planet, komet i heliosfery i stanowi naturalne laboratorium do badania składu wiatru słonecznego, wyjaśniła Kristina Kislyakova, główna autorka badania. Obserwacje tej emisji z odległych gwiazd jest znacznie trudniejsze ze względu na słaby sygnał. Ponadto odległość do gwiazd sprawia, że bardzo trudno jest oddzielić sygnał emitowany przez astrosferę od rzeczywistej emisji rentgenowskiej samej gwiazdy, której część jest „rozproszona” w polu widzenia teleskopu z powodu efektów instrumentalnych. Opracowaliśmy nowy algorytm, aby oddzielić gwiezdny i astrosferyczny wkład do emisji i wykryliśmy sygnały wymiany ładunku pochodzące z jonów tlenu wiatru gwiazdowego i otaczającego neutralnego ośrodka międzygwiazdowego trzech gwiazd ciągu głównego. Jest to pierwszy przypadek wykrycia rentgenowskiej emisji wymiany ładunku z astrosfer takich gwiazd. Oszacowane przez nas tempo utraty masy może być wykorzystane jako punkt odniesienia dla modeli wiatrów gwiazdowych i poszerzyć nasze ograniczone dowody obserwacyjne dla wiatrów gwiazd podobnych do Słońca. Współautor publikacji, Manuel Güdel, również z Uniwersytetu Wiedeńskiego, dodał: Przez trzy dekady na całym świecie podejmowano wysiłki, aby potwierdzić obecność wiatrów wokół gwiazd podobnych do Słońca i zmierzyć ich siłę, ale jak dotąd tylko pośrednie dowody oparte na ich wtórnym wpływie na gwiazdę lub jej otoczenie wskazywały na istnienie takich wiatrów; nasza grupa wcześniej próbowała wykryć emisję radiową z wiatrów, ale mogła jedynie określić górne limity siły wiatrów, nie wykrywając samych wiatrów. Nasze nowe wyniki oparte na promieniowaniu rentgenowskim torują drogę do znalezienia, a nawet bezpośredniego obrazowania tych wiatrów i badania ich interakcji z otaczającymi planetami. W przyszłości ta metoda bezpośredniego wykrywania wiatrów gwiazdowych w promieniowaniu X będzie łatwiejsza dzięki przyszłym instrumentom o wysokiej rozdzielczości, takim jak spektrometr X-IFU europejskiej misji Athena. Wysoka rozdzielczość spektralna spektrometru X-IFU pozwoli uchwycić dokładniejszą strukturę i stosunek emisji linii tlenu (a także innych słabszych linii), które są trudne do rozróżnienia przy rozdzielczości CCD XMM, i zapewni dodatkowe ograniczenia dotyczące mechanizmu emisji; emisja termiczna z gwiazd lub nietermiczna wymiana ładunków z astrosfer – wyjaśniła Dimitra Koutroumpa, badaczka z CNRS, współautorka badania. Opracowanie: Agnieszka Nowak Źródło: • Uniwersytet Wiedeński • Urania Zdjęcie w podczerwieni fali uderzeniowej (czerwony łuk) utworzonej przez masywnego olbrzyma Zeta Ophiuchi w międzygwiezdnym obłoku pyłu. Wątłe wiatry gwiazd ciągu głównego podobnych do Słońca są znacznie trudniejsze do zaobserwowania. Źródło: NASA/JPL-Caltech; NASA oraz zespół Hubble Heritage (STScI/AURA); C. R. O'Dell, Vanderbilt University https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/04/wiatry-gwiazdowe-trzech-gwiazd.html
  12. Tajemnicza eksplozja w przestrzeni kosmicznej. Nie znamy takiego obiektu 2024-04-14. Radek Kosarzycki Odkrycie pierwszych fal grawitacyjnych za pomocą detektora LIGO otworzyło nam zupełnie nowe okno na przestrzeń kosmiczną. Po raz pierwszy naukowcy mogli zobaczyć w danych obserwacyjnych zderzenia obiektów takich jak czarne dziury, czy gwiazdy neutronowe. W maju ubiegłego roku w falach grawitacyjnych wykryto zderzenie, którego do teraz nie udało się wyjaśnić. Sytuacja wygląda tak, że wiemy, iż doszło do potężnego zderzenia, w którym w przestrzeń kosmiczną wyemitowane zostały fale grawitacyjne. Więcej, wiemy, że jednym z „uczestników” zderzenia była gwiazda neutronowa. Problem stanowi jednak ustalenie tego, z czym ta gwiazda neutronowa się zderzyła. Wszystko bowiem wskazuje na to, że jest to obiekt, którego masa znajduje się gdzieś między masą najmasywniejszej znanej gwiazdy neutronowej a najlżejszej znanej czarnej dziury. Mamy zatem do czynienia ze zderzeniem, którego uczestnikiem był obiekt z tzw. luki masowej. Nigdy wcześniej takiego obiektu w zderzeniu jeszcze nie obserwowano. Jedno jest pewne: choć nie wiemy, czym jest ten obiekt, to teraz wiemy, że one faktycznie istnieją. Więcej, sam fakt, że udało nam się taki obiekt wykryć, wskazuje na to, że muszą one powszechnie występować we wszechświecie. Warto tutaj zwrócić uwagę, że tak naprawdę mówimy o tej samej klasie obiektów kosmicznych. Zarówno gwiazdy neutronowe, jak i czarne dziury o masie gwiazdowej powstają w ten sam sposób, tj. w eksplozji masywnej gwiazdy pod koniec jej życia. Zewnętrzne warstwy gwiazdy wyrzucane są gwałtownie w przestrzeń międzygwiezdną, a po rozszarpanej gwieździe pozostaje jedynie albo czarna dziura, albo gwiazda neutronowa. O tym, czym ta pozostałość będzie, decyduje pierwotna masa gwiazdy, która uległa eksplozji. Gwiazdy o masie do 30 mas Słońca produkują gwiazdy neutronowe, których masy nie przekraczają 2,3 masy Słońca. Jeżeli gwiazda jest znacznie masywniejsza, to i pozostałość po niej jest dużo masywniejsza i wtedy jest już czarną dziurą. Najlżejsze znane czarne dziury o masie gwiazdowej mają masę rzędu 5 mas Słońca. Jak dotąd naukowcom udało się odkryć zaledwie kilka obiektów o masie między 2,3 a 5 mas Słońca i jak dotąd nie wiadomo, czy są to gwiazdy neutronowe, czy czarne dziury. W opisywanym przypadku, w falach grawitacyjnych skatalogowanych pod numerem GW230529 udział z pewnością wzięła udział gwiazda neutronowa o masie między 1,2 a 2 masami Słońca. Drugi jednak obiekt miał masę między 2,5 a 4,5 masy Słońca. Możliwe zatem, że jest to najmniejsza znana czarna dziura. Nie ma co do tego pewności, ale gdyby to była gwiazda neutronowa, znacząco przekraczałaby ograniczenia teoretyczne. Fakt odkrycia zderzenia takiego obiektu z gwiazdą neutronową jest iście fascynujący. https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/gw230529-zderzenie-gwiazdy-neutronowej/
  13. Ten wspaniały obiekt to skutek potężnego kosmicznego zderzenia 2024-04-14. Radek Kosarzycki To zdjęcie tylko z pozoru przedstawia zwykłą mgławicę. Astronomowie, którzy postanowili przyjrzeć się parze gwiazd znajdującej się w jej centrum, mocno się zdziwili, gdy okazało się, że jedna z gwiazd jest wyraźnie młodsza od drugiej i na dodatek jest gwiazdą silnie magnetyczną. Nowe dane z Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) sugerują, że w tym nietypowym układzie początkowo znajdowały się trzy gwiazdy. Tak się jednak złożyło, że na pewnym etapie ewolucji tego układu podwójnego doszło do zderzenia dwóch gwiazd. W taki właśnie sposób powstał ten bardzo nietypowy układ podwójny. Opisany w najnowszym artykule naukowym w periodyku Science układ gwiazd to oddalony od nas o około 3800 lat świetlnych układ HD 148937. Jak już wyżej wspomniałem, mamy tutaj do czynienia z dwiema gwiazdami otoczonymi przez rozległą mgławicę gazu i pyłu. Obiekt ten przyciągał uwagę naukowców od dawna, bowiem praktycznie nie zdarza się, że dwie masywne gwiazdy otoczone są tak rozległą mgławicą, a więc historia tego układu musiała być interesująca. Z układami podwójnymi jest tak, że zazwyczaj składają się one z dwóch gwiazd, które powstały w tym samym czasie i z tego samego obłoku materii. Fakt, że tutaj mamy do czynienia z dwoma gwiazdami, z których jedna wydaje się znacznie młodsza od drugiej, sprawiał, że zrozumienie ich historii nie było takie proste. Oszacowana przez naukowców różnica wieku wynosi aż 1,5 miliona lat. Powstało zatem pytanie, czy gwiazdy te powstały w różnych miejscach, czy też jedna z nich została w jakiś sposób odmłodzona. Co ciekawsze, mgławica otaczająca obie gwiazdy (NGC 6164) ma zaledwie 7500 lat i bogata jest w ogromne ilości azotu, węgla i tlenu. Problem w tym, że w takim układzie pierwiastki te powinny wciąż znajdować się głęboko we wnętrzu obu gwiazd, a nie w ich otoczeniu. Ten fakt jednak wskazał naukowcom kierunek. Skoro pierwiastki te wydostały się na zewnątrz, to musiało tu dojść do jakiegoś poważnego kataklizmu. W celu rozwiązania zagadki naukowcy postanowili przeanalizować dane zbierane niemal przez dekadę za pomocą instrumentów zarejestrowanych na interferometrze VLTI na pustyni Atakama. Użyto także archiwalnych danych z instrumentu FEROS z Obserwatorium La Silla. Naukowcy zakładają, że w układzie pierwotnie znajdowały się trzy gwiazdy. Dwie z nich znajdujące się wewnątrz układu musiały się ze sobą zderzyć i stworzyć nową gwiazdę magnetyczną, wyrzucając przy tym część materii, z której czasem uformowała się mgławica. W ten sposób powstał układ podwójny złożony z gwiazdy magnetycznej i gwiazdy, która pierwotnie była bardziej oddalona od dwóch pozostałych. Scenariusz ten wyjaśnia także, dlaczego jedna z gwiazd układu jest magnetyczna, a druga nie. Co ważne, układ ten może stanowić wskazówkę do wyjaśnienia zagadki pola magnetycznego masywnych gwiazd we wszechświecie. O ile pola magnetyczne powszechnie występują w otoczeniu małych gwiazd, takich jak np. Słońce, to już gwiazdy masywne nie powinny być w stanie podtrzymać tak silnych pól magnetycznych w ten sam sposób. Być może właśnie są to gwiazdy powstałe z dwóch różnych gwiazd. HD 148937 wskazuje, że takie gwiazdy istnieją. Ekstremalnie Wielki Teleskop (ELT), należący do ESO i budowany obecnie na chilijskiej pustyni Atakama, umożliwi badaczom dokładniejsze ustalenie, co zaszło w systemie, a być może nawet pokaże więcej niespodzianek. Artist's animation: the violent history of stellar pair HD 148937 https://www.youtube.com/watch?v=cIlmZLMfa3s Clash of stars solves stellar mystery | ESO News https://www.youtube.com/watch?v=1pPnHX4YukE Zooming in on the NGC 6164/6165 nebula surrounding the HD 148937 stellar pair https://www.youtube.com/watch?v=DfYV0cZ9Ym0 https://www.pulskosmosu.pl/2024/04/mglawica-zderzenie-dwoch-gwiazd/
  14. Fale grawitacyjne skrywały coś niesamowitego. To obiekt, którego szukano od dawna 2024-04-14. Aleksander Kowal Już samo wykrycie fal grawitacyjnych stanowiło okazję do świętowania, ale na przestrzeni lat fizycy zaczęli wykorzystywać je na coraz więcej sposobów. W ostatnich miesiącach takie badania doprowadziły do wykrycia praktycznie niespotykanego obiektu. Do powstawania fal grawitacyjnych mogą przyczyniać się potężne kolizje zachodzące we wszechświecie. Biorą w nich udział na przykład gwiazdy neutronowe, ale sygnał odebrany w maju ubiegłego roku nie powstał wyłącznie z udziałem takiej gwiazdy. Drugim uczestnikiem okazał się obiekt, który zdaniem astronomów zalicza się do grona rzadko spotykanych ciał o masach pomiędzy najcięższymi gwiazdami neutronowymi a najmniejszymi czarnymi dziurami. Sprawa wzbudziła szczególne zainteresowanie badaczy ze względu na to, że badany przez nich układ był źródłem pierwszej w historii detekcji za pomocą fali grawitacyjnej dotyczącej takiego obiektu w parze z gwiazdą neutronową. Wnioski wyciągnięte w tej sprawie będą więc rzutowały na to, jak naukowcy rozumieją ewolucję układów podwójnych i zachodzących w przestrzeni kosmicznej fuzji. Gwiazdy neutronowe i czarne dziury mają ze sobą sporo wspólnego, lecz różni je masa pierwotnych obiektów, z których powstały. W myśl obecnie uznawanych teorii gwiazdy neutronowe powstają z gwiazd o masach wynoszących od 8 do 30 mas Słońca. Po zrzuceniu wierzchnich warstw i zapadnięciu jądra takiego obiektu będzie on miał masę wynoszącą maksymalnie 2,3 Słońc oraz średnicę wynoszącą nie więcej niż 20 kilometrów. Obiekt, o którego istnieniu świadczą fale grawitacyjne odebrane w maju ubiegłego roku, zalicza się do kategorii, która od lat zastanawia astronomów W przypadku czarnych dziur potrzeba już znacznie masywniejszych ciał. Naprawdę interesująco robi się, gdy weźmiemy pod uwagę obiekty o relatywnie niskich masach: od 2,3 do 5 mas Słońca. Jest ich zaskakująco mało, a jeśli już zostaną wykryte, to naukowcy mają problem z określeniem, czy chodzi o gwiazdę neutronową czy może czarną dziurę. Ta pierwsza, jak na swój rodzaj, byłaby bardzo duża, natomiast druga – wyjątkowo mała. Detekcja wprowadzająca dodatkową porcję zamieszania w całej sprawie dotyczyła obiekty nazwanego GW230529. Odebrane fale grawitacyjne sugerowały, że jeden z obiektów biorących udział w kolizji miał masę od 1,2 do 2 mas Słońca. Mógł więc być gwiazdą neutronową, podczas gdy drugi – mający szacowaną masę od 2,5 do 4,5 masy Słońca – wykraczał poza uznawane granice. Członkowie zespołu badawczego skłaniają się ku wyjaśnieniu, jakoby chodziło o czarną dziurę o zaskakująco niskiej masie. Dalsze badania, które wykorzystają detektory fal grawitacyjnych LIGO, Virgo oraz KAGRA, powinny dostarczyć jeszcze więcej informacji. Być może dzięki temu uda się wyjaśnić, jakie są faktyczne limity mas obiektów występujących we wszechświecie, takich jak czarne dziury i gwiazdy neutronowe. https://www.chip.pl/2024/04/darpa-defiant-marynarka-wojenna-usa
  15. Księżycowe ambicje Turcji. Dołączy do Chin i Rosji? 2024-04-13. Wojciech Kaczanowski Turcja złożyła wniosek o dołączenie do chińsko-rosyjskiej inicjatywy Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych (ILRS), która ma stanowić konkurencję dla amerykańskiego programu Artemis. Turcja może być pierwszym, tak wyraźnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, zaangażowanym w tego typu projekt. W międzynarodowym wyścigu o Księżyc świat zaczyna dzielić się na dwa obozy. Z jednej strony mamy do czynienia z amerykańskim programem Artemis, którego celem jest przywrócenie obecności człowieka na Srebrnym Globie i utworzenie tam stałej placówki naukowej. Drugą opcją są Chiny i Rosja wraz z planowaną Międzynarodową Stacją Badań Księżycowych (ILRS). To właśnie o dołączenie do tej ostatniej wniosek złożyła Turcja, o czym donoszą media państwowe i chińskie. Czym jest Międzynarodowa Stacja Badań Księżycowych? Według informacji podanych na stronie China National Space Administration, celem projektu jest ustanowienie stałej bazy na naturalnym satelicie Ziemie we współpracy z Rosją, która zapewni elementy, tj. rakieta nośna Sojuz-2 lub misje eksploracyjne z serii Łuna. Ponadto rozważane są misje we współpracy z innymi partnerami. Chińsko-rosyjskie porozumienie w zakresie projektu Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych zostało podpisane w 2021 r. i to właśnie od tego momentu rozpoczęła się faza rozpoznawcza, która uwzględnia wykorzystanie wniosków naukowych z misji, tj. Chang’e 4 lub przeprowadzenie kolejnych - Chang’e 6 oraz 7. Zadaniem Rosji jest natomiast realizacji misji Łuna 25-27. Faza rozpoznawcza powinna zakończyć się w 2025 r., ale już teraz pojawiają się opóźnienia wynikające z nieudanej misji Łuna 25 w sierpniu 2023 r. lub szacowanych datach startu kolejnych z nich. Faza konstrukcyjna, według ówczesnych założeń, powinna rozpocząć się w 2030 r. Oprócz kolejnych misji naukowych, planowane jest dostarczenie dużej ilości cargo na powierzchnię Księżyca, a następnie budowa obiektów, w ramach pięciu misji z serii ILRS, w tym centrum dowodzenia, stacje badawcze lub instalacje energetyczne. Całość powinna powstać do 2035 r., a w dalszej kolejności nastąpi rozwój istniejącej placówki. Turcja w globalnej rywalizacji o Księżyc Według zagranicznych serwisów internetowych, informację o złożeniu wniosku przez Turcję potwierdził Anatolij Petrukowicz, dyrektor Instytutu Badań Kosmicznych Rosyjskiej Akademii Nauk. Sektor kosmiczny Ankary nie jest obecnie na poziomie Stanów Zjednoczonych, Chin, Rosji lub Europy. W ostatnich miesiącach widoczne są jednak niemałe postępy. Doskonałym przykładem jest misja Ax-3 na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), w załogę której wszedł Turek Alper Gezeravcı. W jednym z wywiadów na Międzynarodowym Kongresie Astronautycznym w 2023 r. prezes agencji kosmicznej Turcji powiedział o programie księżycowym, w ramach którego do 2026 r. na Srebrny Glob powinna trafić krajowa technologia do przeprowadzania badań naukowych. Podczas Kongresu, strona turecka odbyła również spotkanie z reprezentacją Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej, a rozmowa została określona jako „owocna”. „Jak wiemy, ILRS jest jednym z największych projektów Chin, a także projektem międzynarodowy. Dlatego jesteśmy zaproszeni do przyłączenia się do tego projektu, oceniamy go.” - powiedział w wywiadzie w 2023 r. prezes tureckiej agencji kosmicznej. Kadr z animacji prezentującej zamysł wspólnej budowy chińsko-rosyjskiej bazy księzycowej. Ilustracja: CNSA [cnsa.gov.cn] Autor. South African National Space Agency (SANSA)/CNSA SPACE24 https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/ksiezycowe-ambicje-turcji-dolaczy-do-chin-i-rosji
  16. Wystarczy nadmuchać jak materac. Innowacyjna stacja kosmiczna Max Space 2024-04-13. Daniel Górecki Startup Max Space ogłosił ambitne plany opracowania nadmuchiwanych modułów przypominających balony, które można przekształcić w stacje kosmiczne "wielkości stadionu". Czy tak będzie wyglądać przyszłe ISS? Czy to możliwe, że nadmuchiwana architektura zrewolucjonizuje kolonizację kosmosu? Tak przekonuje startup Max Space, wskazując na fakt, że rozszerzalny materiał można łatwo schować we wnętrzu statku kosmicznego, bezpiecznie zapakować tak, aby zajmował mniej miejsca, jest niedrogi oraz prosty w rozmieszczeniu, zarówno na powierzchni Księżyca, jak i na orbicie. Aby udowodnić swoje racje, firma ogłosiła ambitne plany opracowania nadmuchiwanych modułów przypominających balony, które można przekształcić w stacje kosmiczne "wielkości stadionu". Celem Max Space jest stworzenie w ten sposób "możliwych do rozbudowywania siedlisk kosmicznych dla ludzi i magazynów, które będą wysokiej jakości, dużej objętości i znacznie tańsze w utrzymaniu i wynoszeniu w przestrzeń kosmiczną". Max Space chce uruchomić pierwszy taki moduł już w 2026 r., pokazując, że stacja kosmiczna może zostać rozmieszczona podczas jednego lotu, co jest ogromną oszczędnością pieniędzy i nie wymaga takich nakładów pracy jak dotychczas stosowane rozwiązania. Zastępstwo dla ISS poszukiwane Na przykład do wybudowania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej potrzeba było wielu lat i ponad 40 lotów kosmicznych, więc całkowity koszt tej inwestycji przekroczył 100 miliardów dolarów. I agencje kosmiczne już od dłuższego czasu myślą nad jej zastępstwem, bo ISS ma wyjść z użycia jeszcze pod koniec dekady. Oznacza to, że wyścig nowych technologii nabiera tempa i jeśli szacunki Max Space mówiące o objętości ISS w cenie 200 mln dolarów (i to już z lotem) okażą się możliwe do wykonania, firma może wyjść na prowadzenie. A jak to w ogóle ma działać? Nadmuchiwane elementy zmieniać mają się na orbicie w "sztywne struktury o wysokiej wytrzymałości", co wynika z zastosowania tzw. architektury izotensoidalnej. Metoda ta pozwala, aby część włókien konstrukcyjnych pozostała nieskrępowana, co oznacza, że nie jest ograniczona ani utwierdzona przez otaczające elementy. Ta swoboda umożliwia włóknom przyjęcie idealnej geometrii lub kształtu, który maksymalizuje ich zdolność do przenoszenia obciążeń. Balony bezpieczniejsze niż metal Ponadto firma przekonuje, że stosuje nowatorskie podejście, dzięki któremu elementy rozszerzalne są bezpieczniejsze i mocniejsze w użyciu przez ludzi niż typowe moduły sztywne. Mowa o "wielowarstwowym systemie opartym na włóknach ekranowania balistycznego o znacznie większej odporności niż aluminium i tytan". Rozwiązanie to ma być tak bezpieczne i wytrzymałe, że Max Space widzi je nie tylko w formie orbitującej stacji kosmicznej, ale i habitatów na Księżycu i ostatecznie również Marsie. Firma ma nadzieję, że do roku 2030 będzie produkować skalowalne siedliska w przestrzeniach o powierzchni od 20 m3 do 1000 m3, ale wiele zależeć będzie od sukcesu modułu testowego. Warto też wspomnieć, że Max Space nie jest jedyną firmą opracowującą nadmuchiwaną stację kosmiczną, bo podobny pomysł ma Sierra Space. Ta planuje do 2030 roku działającą trzypiętrową nadmuchiwaną stację kosmiczną znaną jako Duże Zintegrowane Elastyczne Środowisko (LIFE - Large Integrated Flexible Environment). Prototyp przeszedł niedawno pełnowymiarowy test ciśnienia rozrywającego, tzn. celowo doprowadzono do jego eksplozji, aby sprawdzić środki bezpieczeństwa. Czy tak będzie wyglądać nowa ISS? Max Space twierdzi, że tak /Max Space /materiały prasowe Członkowie startupu Max Space przy prototypie swojego dmuchanego rozwiązania /Max Space /materiały prasowe https://geekweek.interia.pl/technologia/news-wystarczy-nadmuchac-jak-materac-innowacyjna-stacja-kosmiczna,nId,7443253
  17. Robot-pies uczy się chodzić po terenie przypominającym powierzchnię Marsa 2024-04-13. Źródło: BBC, Reuters Naukowcy uczą czworonożnego robota-psa poruszania się po górzystym terenie. Ćwiczenia odbywają się na terenie Mount Hood w amerykańskim stanie Oregon. Teren ten ma symulować ekstremalne warunki panujące na Księżycu i Marsie. Robot-pies o nazwie Spirit powstał w ramach projektu LASSIE (Legged Autonomous Surface Science in Analog Environments), który tworzą specjaliści z NASA, Texas A&M University, Georgia Institute of Technology, Oregon State University, Temple University i University of Pennsylvania. Uczą robota-psa poruszania się po górzystym terenie Na terenie stratowulkanu Mount Hood w stanie Oregon naukowcy uczą czworonożnego robota poruszania się po trudnym i zmiennym podłożu. Kiedy my chodzimy po nierównych powierzchniach, to po pewnym czasie możemy wyczuć, czy podłoże pod naszymi stopami się osunie czy nie. Czworonożny robot robi dokładnie to samo - powiedziała doktor Cristina Wilson z Oregon State University. Nogi robota zostały przystosowane do chodzenia po kilku różnych terenach, zwłaszcza takich, które do tej pory pozostawały poza zasięgiem robotów na kółkach. Twórcy projektu LASSIE uważają, że Spirit będzie mógł przemieszczać się z powodzeniem nawet po małych i trudnodostępnych jaskiniach. Robot-pies ma bardzo zaawansowany system przesyłania danych. Każdy krok, każde dotknięcie łapy analizuje powierzchnię, po której porusza się robot. Te dane są na tyle ważne, że będą analizowane przez naukowców - mówiła Wilson. Autorka/Autor:anw Źródło: BBC, Reuters Źródło zdjęcia głównego: Reuters https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/robot-pies-uczy-sie-chodzic-po-terenie-przypominajacym-powierzchnie-marsa-st7868476
  18. Dziwny obiekt wytworzył fale grawitacyjne. Pojawił się tajemniczy trop 2024-04-13. Wiktor Piech W poprzednim roku wykryto fale grawitacyjne, które wędrowały przez Wszechświat. Ich powstanie było skutkiem oddziaływania dwóch masywnych obiektów. Jednym z nich była gwiazda neutronowa, jednakże określenie drugiego obiektu wciąż umykało naukowcom. Nowe wyniki badań wskazują, że jest on jeszcze dziwniejszy, niż się początkowo wydawało. Fale grawitacyjne to swoiste odkształcenie w czasoprzestrzeni przemieszczające się z prędkością światła - są to w zasadzie rozchodzące się drgania pola grawitacyjnego. Ich istnienie zostało potwierdzone w 2015 roku. Dwa lata później odkrywcy otrzymali Nagrodę Nobla z dziedziny fizyki "za decydujący wkład w stworzenie detektora LIGO i obserwację fal grawitacyjnych". Źródłami fal grawitacyjnych mogą być układy podwójne obiektów o gigantycznych masach, które poruszają się wokół siebie z ogromnymi prędkościami, może to być m.in. układ dwóch czarnych dziur. Ponadto fale tego typu mogą powstać w przypadku zderzenia się obiektów o niezwykle dużych masach. Obiekt istnieje tam, gdzie nie powinien? Jak już wcześniej wspomniano, naukowcy w swoich nowych badaniach określili źródło powstania fali grawitacyjnej z 2023 roku - było to wzajemne oddziaływanie dwóch kosmicznych obiektów. Jednym była gwiazda neutronowa, z kolei określenie charakteru drugiego obiektu spowodowało wiele komplikacji. Ciało to pod względem swojej masy znajdowało się w tzw. dolnej luce masowej - jest to brak obiektów w zakresie mas od około 2,3 do 5 mas Słońca, czyli między najbardziej masywnymi gwiazdami neutronowymi a najmniej masywnymi czarnymi dziurami. Gwiazdy neutronowe są tym, co pozostało po śmierci gwiazdy. Gwiazdy o masie wyjściowej od 8 do 30 mas Słońca u kresu swego życia wyrzucają w przestrzeń kosmiczną materię zewnętrzną, zaś pozostałe jądro zapada się w ultragęsty obiekt o średnicy zaledwie 20 km. Gwiazdy neutronowe mają masę do 2,3 masy Słońca. Natomiast czarne dziury powstają wskutek zapadania się gwiazd o znacznie większej masie wyjściowej. Powstaje wówczas obszar w czasoprzestrzeni o ekstremalnie silnej grawitacji i masie. Masy czarnych dziur wynoszą od 5 do kilkunastu mas Słońca, chociaż istnieją takie obiekty, których masa przekracza miliony mas Słońc. Zastanawiający jest w zasadzie brak obiektów, których masa wynosi od 2,3 do 5 mas Słońca. Kosmiczny dziwak wykryty za pomocą fal grawitacyjnych Badacze z zespołu LIGO, Virgo i KAGRA donoszą, że po raz pierwszy zaobserwowali falę grawitacyjną powstałą wskutek oddziaływania gwiazdy neutronowej i obiektu z luki masowej. Wydarzenie to zostało nazwane GW230529. Chociaż poprzednie dowody na istnienie obiektów z luki masowej opisywano zarówno w falach grawitacyjnych, jak i elektromagnetycznych, ten układ jest szczególnie ekscytujący, ponieważ jest to pierwsza detekcja za pomocą fali grawitacyjnej obiektu z luki masowej w połączeniu z gwiazdą neutronową - mówi astrofizyk Sylvia Biscoveanu z Northwestern University w USA. Dodała również: - Obserwacja tego układu ma ważne implikacje zarówno dla teorii ewolucji układu podwójnego, jak i elektromagnetycznych odpowiedników łączenia się obiektów zwartych. Odnaleziona gwiazda neutronowa miała masę od 1,2 do 2 mas Słońca. Z kolei tajemniczy obiekt miał masę od 2,5 do 4,5 masy Słońca. Badacze sugerują, że może być to maleńka czarna dziura, chociaż jak sami stwierdzają, obecnie nie ma sposobu, aby się tego dowiedzieć. - Zanim zaczęliśmy obserwować Wszechświat za pomocą fal grawitacyjnych, o właściwościach zwartych obiektów, takich jak czarne dziury i gwiazdy neutronowe, można było pośrednio wywnioskować z obserwacji elektromagnetycznych układów w naszej Drodze Mlecznej - mówi astrofizyk Michael Zevin z Adler Planetarium w USA. Stwierdza także: - Idea luki pomiędzy masami gwiazdy neutronowej i czarnej dziury, koncepcja istniejąca już od ćwierć wieku, zrodziła się na podstawie obserwacji elektromagnetycznych. GW230529 jest ekscytującym odkryciem, ponieważ wskazuje na to, że "przerwa masowa" jest mniej pusta, niż wcześniej sądzili astronomowie. Ma to konsekwencje dla eksplozji supernowych, w wyniku których powstają zwarte obiekty, a także dla potencjalnego światła, które pojawia się, gdy czarna dziura rozrywa gwiazdę neutronową. Wyniki badań zostały opublikowane na stronie internetowej projektu LIGO. *** Po raz pierwszy wykryto tak dziwny obiekt. W tle zaburzenia fal grawitacyjnych /marhandamp /123RF/PICSEL https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-dziwny-obiekt-wytworzyl-fale-grawitacyjne-pojawil-sie-tajemn,nId,7447171
  19. Dwie asteroidy mkną w kierunku Ziemi. Jedna z nich ma średnicę kilometra 2024-04-13.BM. W poniedziałek 15 kwietnia w pobliżu Ziemi przelecą dwie całkiem spore asteroidy – wynika z danych udostępnionych przez Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi (CNEOS). Oba obiekty – wyjaśniają astronomowie – ominą naszą planetę w bezpiecznej odległości. Pierwsza z planetoid nosi oznaczenie 517681 (2015 DE198), a druga 439437 (2013 NK4). Oba przeloty nastąpią w odstępie jednej godziny. W pierwszym przypadku o godzinie 15.08, a w drugim o godz. 15.50 polskiego czasu. Większa niż Burdż Chalifa Rozmiary pierwszej z planetoid szacowane są na od 440 do 990 metrów, a druga ma średnicę od 460 metrów do być może nawet 1 kilometra. Tej wielkości ciała to zdecydowanie rzadsze przypadki niż występujące prawie codziennie przeloty obiektów o rozmiarach, kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu metrów. Tego samego dnia, 15 kwietnia, naszą planetę miną jeszcze trzy inne planetoidy, ale dużo mniejsze – o wielkościach kilku i kilkudziesięciu metrów. Jak wyliczyli astronomowie, obie większe planetoidy miną Ziemię w bezpiecznej odległości i nie grozi nam zderzenie. Asteroida 517681 (2015 DE198) minie nas, będąc w odległości 18 razy większej niż Księżyc (0,05 au), z prędkością 14 km względem naszej planety. Z kolei 439437 (2013 NK4) przeleci trochę ponad 8 razy dalej niż Księżyc (0,02 au), a szacowana prędkość wyniesie około 16,5 km/s. O istnieniu pierwszego z obiektów astronomowie wiedzą od 2015 roku, został odkryty w ramach amerykańskiego programu obserwacyjnego Pan-STARRS. Drugi odkryto w 2013 roku dzięki projektowi Siding Spring Survey realizowanemu w obserwatorium Siding Spring w Australii. Klasyfikacja: potencjalnie niebezpieczne Oba ciała należą do kategorii planetoid zwanych potencjalnie niebezpiecznymi (ang. potentially hazardous asteroids, w skrócie PHA). Do tej grupy trafiają te ciała, które zbliżają się do Ziemi na 0,05 jednostki astronomicznej (19,5 odległości do Księżyca) lub mniej i mają takie rozmiary, że w razie zderzenia wywołałyby katastrofę o skali regionalnej (średnice większe niż 140 metrów). Informacje o przewidywanych bliskich przelotach planetoid są publicznie dostępne w internecie. Można je śledzić m.in. na stronie internetowej Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi (ang. Center for Near Earth Object Studies, w skrócie CNEOS). Obie planetoidy sklasyfikowano jako „potencjalnie niebezpieczne” (fot. Nicolas Economou/NurPhoto via Getty Images) Trajektoria lotu asteroidy 2015 DE198 TVP INFO https://www.tvp.info/76967686/dwie-duze-asteroidy-przeleca-obok-ziemi-w-poniedzialek-15-kwietnia-astronomowie-uspokajaja
  20. Dwie spore i potencjalnie niebezpieczne asteroidy przelecą blisko Ziemi 2024-04-13. Opracowanie: Cezary Faber Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi poinformowało, że w poniedziałek w pobliżu Ziemi przelecą dwie całkiem spore planetoidy (asteroidy). Astronomowie zapewniają jednak, że miną one naszą planetę w bezpiecznej odległości. Pierwsza z planetoid nosi oznaczenie 517681 (2015 DE198), a druga 439437 (2013 NK4). Oba przeloty nastąpią w odstępie jednej godziny; w pierwszym przypadku o godzinie 15:08, a w drugim - o godz. 15:50 (obie godziny według czasu polskiego). Rozmiary pierwszej z planetoid szacowane są na od 440 do 990 metrów, a druga ma średnicę od 460 metrów do być może nawet 1 kilometra. Tej wielkości ciała to zdecydowanie rzadsze przypadki niż występujące prawie codziennie przeloty obiektów o rozmiarach, kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu metrów. Tego samego dnia, 15 kwietnia, naszą planetę miną jeszcze trzy inne planetoidy, ale dużo mniejsze - o wielkościach kilku i kilkudziesięciu metrów. Nie grozi nam zderzenie z asteroidami Jak wyliczyli astronomowie, obie większe planetoidy miną Ziemię w bezpiecznej odległości i nie grozi nam zderzenie. Asteroida 517681 (2015 DE198) minie nas, będąc w odległości 18 razy większej niż Księżyc (0,05 au), z prędkością 14 km względem naszej planety. Z kolei 439437 (2013 NK4) przeleci trochę ponad 8 razy dalej niż Księżyc (0,02 au), a szacowana prędkość wyniesie około 16,5 km/s. O istnieniu pierwszego z obiektów astronomowie wiedzą od 2015 roku, został odkryty w ramach amerykańskiego programu obserwacyjnego Pan-STARRS. Drugi odkryto w 2013 roku dzięki projektowi Siding Spring Survey realizowanemu w obserwatorium Siding Spring w Australii. Oba ciała należą do kategorii planetoid zwanych potencjalnie niebezpiecznymi (ang. potentially hazardous asteroids, w skrócie PHA). Do tej grupy trafiają te ciała, które zbliżają się do Ziemi na 0,05 jednostki astronomicznej (19,5 odległości do Księżyca) lub mniej i mają takie rozmiary, że w razie zderzenia wywołałyby katastrofę o skali regionalnej (średnice większe niż 140 metrów). Informacje o przewidywanych bliskich przelotach planetoid są publicznie dostępne w internecie. Można je śledzić m.in. na stronie internetowej Centrum ds. Badań Obiektów Bliskich Ziemi (ang. Center for Near Earth Object Studies, w skrócie CNEOS). Źródło: PAP Zdjęcie ilustracyjne /Shutterstock https://www.rmf24.pl/nauka/news-dwie-spore-i-potencjalnie-niebezpieczne-asteroidy-przeleca-b,nId,7449130#crp_state=1
  21. Wrocław/ Studenci Politechniki Wrocławskiej będą testować kosmiczne "macki" 2024-04-12. Studenci Politechniki Wrocławskiej będą analizować, jak w warunkach mikrograwitacji sprawdzają się silikonowe +macki+, czyli silikonowe rurki do chwytania i przemieszczania przedmiotów. Swoje badania przeprowadzą podczas lotów parabolicznych w ośrodku Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jak poinformowała w piątek wrocławska uczelnia, jej studenci przeprowadzą testy w ramach programu ESA Academy Experiments - jako pierwszy zespół z Polski. PWr przekazała w komunikacie, że udział w ESA Academy Experiments to dla osób zainteresowanych branżą kosmiczną ogromna szansa, by zdobyć doświadczenie w realizacji ambitnego projektu badawczego, ale także pracować ze specjalistami z Europejskiej Agencji Kosmicznej, jej ośrodków badawczych i współpracujących z nią firm. W tegorocznej edycji ESA wybrała siedem zespołów, które będą mogły przeprowadzić swoje eksperymenty, korzystając z infrastruktury agencji. Do programu zakwalifikowały się zespoły z Francji, Belgii, Włoch, Wielkiej Brytanii, międzynarodowe: austriacko-słoweńsko-niemiecki i islandzko-brytyjski oraz studenci z Koła Naukowego PWr in Space ze swoim doświadczeniem M.A.C.K.I. Project. Pod skrótem M.A.C.K.I. kryje się projekt o nazwie Microgravity Actuated Capturing Kinetic Instrument, czyli kinetyczny instrument przechwytujący uruchamiany mikrograwitacją. Studenci z koła naukowego PWr in Space będą mogli przeprowadzać eksperymenty na swoim prototypie, korzystając z infrastruktury ESA. "Będziemy analizować, jak w warunkach mikrograwitacji sprawdzają się silikonowe +macki+, czyli silikonowe rurki, które pod wpływem wprowadzanego do nich powietrza pod odpowiednim ciśnieniem, zaplątują się i są w stanie złapać konkretny przedmiot i podnieść go czy przesunąć" – powiedział cytowany w komunikacie uczelni Michał Kos z M.A.C.K.I. Project. Projekt ma szansę znaleźć zastosowanie np. na stacjach kosmicznych. Stąd potrzeba wykonania testów w odpowiednich warunkach. Eksperymenty będą przeprowadzane na pokładzie samolotu wykonującego loty paraboliczne, dzięki czemu będzie można doświadczyć stanu nieważkości. "Swoje badania przeprowadzimy podczas trzech lotów. W trakcie każdego samolot wykonuje 31 paraboli, z których jedna to 22 sekundy mikrograwitacji. To ogromna pula czasu na analizy w warunkach zbliżonych do kosmicznych" - przekazał Michał Kos. Loty zaplanowano na początek listopada w ośrodku Novespace w okolicy Bordeaux (Francja). Trwają prace nad budową prototypu, który zostanie wykorzystany do badań. Zadaniem chwytaka podczas testów będzie złapanie i pociągnięcie przygotowanego obiektu. "Do końca wakacji musimy zaprojektować i zbudować wszystkie systemy – eksperyment i platformę testową, a wszystko oczywiście musi być zgodne z bardzo szczegółowymi standardami ESA dotyczącymi przygotowania eksperymentów kosmicznych oraz wymogami firmy Novespace. We wrześniu odwiedzi nas przedstawiciel spółki, który we Wrocławiu, przyjrzy się naszym rozwiązaniom i może jeszcze zasugerować ewentualne zmiany" - powiedziała cytowana w komunikacie Wiktoria Mrowiec z M.A.C.K.I. Project. W tegorocznej edycji programu wezmą udział zespoły z Belgii, Francji, Polski, Wielkiej Brytanii i Włoch, a także dwa zespoły międzynarodowe.(PAP) Nauka w Polsce, Michał Torz mt/ agt/ https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C101546%2Cwroclaw-studenci-politechniki-wroclawskiej-beda-testowac-kosmiczne-macki
  22. SpaceX zrealizowało misję dla Sił Kosmicznych USA 2024-04-12. Mateusz Mitkow 11 kwietnia br. firma SpaceX zrealizowała kolejną misję dla amerykańskich sił kosmicznych. Tym razem w ramach lotu o oznaczeniu USSF-62 na orbitę został wyniesiony zaawansowany satelita, który jest pierwszą z dwóch planowanych jednostek obserwacyjnych nowej generacji. Start misji USSF-62 odbył się 11 kwietnia br. o godz. 16:15 czasu polskiego. Wybranym do tego lotu był system nośny Falcon 9, który wyruszył w kierunku przestrzeni kosmicznej z bazy sił kosmicznych Stanów Zjednoczonych Vandenberg, znajdującej się w Kalifornii. Wyniesienie przebiegło bezproblemowo, a pierwszy stopień rakiety bezpiecznie powrócił na Ziemię, lądując w wyznaczonej strefie lądowania (Landing Zone 4). Chwilę później zespół zaangażowany w misję potwierdził umieszczenie satelity na orbicie. Opisywana misja o charakterze bezpieczeństwa narodowego, miała na celu umieszczenie w przestrzeni okołoziemskiej pierwszej z dwóch planowanych jednostek obserwacyjnych dla Departamentu Obrony USA. Satelita WSF-M 1 (Weather System Follow-on - Microwave) został wyprodukowany przez Ball Aerospace, czyli firmę niedawno przejętą przez BAE Systems. Jego zadaniem jest gromadzenie danych z wykonywanej obserwacji atmosfery i powierzchni oceanu, która odbywać się będzie za pomocą promieniowania mikrofalowego. Pozyskiwane w ten sposób dane pogodowe dotyczą m.in. pomiarów prędkości i kierunku wiatru przy powierzchni oceanu, siły cyklonów tropikalnych, grubości warstw lodu czy wilgotności gleby. Jak opisała firma BAE Systems, satelita posiada również czujnik do badania pogody kosmicznej. To wszystko ma zapewnić „krytyczne i przydatne informacje pogodowe na potrzeby operacji wojskowych we wszystkich obszarach działań wojennych”. Druga jednostka, czyli WSF-M 2 (Weather System Follow-on - Microwave) trafi na orbitę do 2028 r. Oba satelity będą działać na niskiej orbicie polarnej. „Wystrzelenie satelity WSF-M stanowi znaczący krok naprzód w naszej misji zwiększania możliwości kosmicznych naszego kraju” – podkreślił pułkownik Mark Shoemaker , dowódca Space Launch Delta 30. Dodał on także, że niezbędne dane pogodowe przyczynią się zwiększenia bezpieczeństwa nnie tylko USA, ale również krajów sojuszniczych. Warto zauważyć, że misja USSF-62 to już 37. start orbitalny, wykonany przez SpaceX w obecnym roku oraz drugi dla Sił Kosmicznych USA. W tym roku firma SpaceX planuje wykonać ponad 140 lotów. Priorytetem jest jednak pobicie rekordu z zeszłego roku, kiedy to udało się wykonać 96 pomyślnych lotów. Na ten moment wygląda, że spółka Elona Muska jest na dobrej drodze, aby tego dokonać. Źródło: USSF, Space24.pl Autor. SpaceX SPACE24 https://space24.pl/bezpieczenstwo/technologie-wojskowe/spacex-zrealizowalo-misje-dla-sil-kosmicznych-usa
  23. Astronauci z Japonii polecą na Księżyc. Historyczne porozumienie 2024-04-12. Mateusz Mitkow NASA oraz Japonia zawarły porozumienie, którego celem jest rozszerzenie współpracy w zakresie eksploracji Księżyca. Na podstawie umowy Kraj Kwitnącej Wiśni opracuje dla amerykańskiej agencji kosmicznej pojazd ciśnieniowy, który będą mogli przemieszczać się astronauci po Srebrnym Globie. Porozumienie gwarantuje także udział japońskich naukowców w dwóch misjach programu Artemis. 9 kwietnia br. administrator NASA Bill Nelson oraz japoński minister edukacji, kultury, sportu, nauki i technologii Masahito Moriyama podpisali historyczne porozumienie w sprawie wspierania zrównoważonej eksploracji Księżyca przez astronautów nadchodzących misji, które będą wykonywane w ramach programu Artemis. W ramach umowy Japonia zobowiązała się do opracowania pojazdu księżycowego z kabiną ciśnieniową, który umożliwi astronautom przemieszczanie się po powierzchni naturalnego satelity Ziemi na dalekie odległości. Najważniejszym elementem dokumentu jest zapis, gwarantujący udział japońskich astronautów w dwóch misjach na Księżyc. Co więcej, prezydent USA Joe Biden i premier Japonii Fumio Kishida ogłosili, że ”celem obu krajów jest, aby obywatel Japonii był pierwszym nieamerykańskim astronautą, który wyląduje na Księżycu podczas przyszłej misji Artemis”. Oficjalne podpisanie dokumentu w tej sprawie odbyło się w siedzibie NASA w Waszyngtonie. Oprócz Nelsona i Moriyamy w podpisaniu umowy uczestniczył także prezes Japońskiej Agencji Kosmicznej (JAXA) Hiroshi Yamakawa. W komunikacie NASA czytamy, że księżycowy pojazd od Japonii zagwarantuje nowe możliwości eksploracyjne Srebrnego Globu. Przemieszczanie się na odległe obszary to tylko jeden z elementów, które przyczynią się do lepszego zbadania Księżyca przez człowieka. Oprócz tego będzie on wyposażony w kabinę ciśnieniową, dzięki czemu będzie mógł pełnić funkcję mobilnego siedliska i laboratorium, w którym astronauci będą mogli mieszkać i pracować przez dłuższy czas. Zagłębiając się w szczegóły zapowiedzianej technologii, należy zwrócić uwagę, że pojazd będzie mógł pomieścić dwóch astronautów przez maksymalnie 30 dni podczas przemierzania obszaru w pobliżu księżycowego bieguna południowego. Obecnie NASA planuje wykorzystanie opisywanego środka transportu w ramach misji Artemis VII, a także kolejnych przez około 10 lat. „To symbol nowej ery partnerstwa Japonii i Stanów Zjednoczonych w zakresie eksploracji Księżyca” - podkreślił premier Japonii. NASA przypomina, że porozumienie podlega umowie ramowej między rządem Japonii a rządem Stanów Zjednoczonych, dotyczącej współpracy w badaniu przestrzeni kosmicznej i jej wykorzystaniu, w tym Księżyca i innych ciał niebieskich, w celach pokojowych, która została podpisana 13 stycznia 2023 r. Wydarzenie było częścią wizyty premiera Japonii Fumio Kishidy w USA, w ramach której oba kraje zobowiązały się również do pogłębienia współpracy wojskowej. Obecnie NASA planuje załogowy lot na Srebrny Glob w 2026 r., co tym samym zapoczątkuje budowanie stałej bazy. W 2025 r. ma natomiast odbyć się jeszcze misja Artemis II, która jest pierwszym lotem załogowym w programie Artemis. Nie zakłada on jednak lądowania, lecz w ramach przetestowania załogowej kapsuły kosmicznej Orion dojdzie jedynie do okrążenia Księżyca na wysokości 8900 km nad jego powierzchnią. Udział w tej 10-dniowej podróży weźmie czwórka astronautów. Źródło: NASA/Space24.pl Autor. NASA SPACE24 https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/astronauci-z-japonii-poleca-na-ksiezyc-historyczne-porozumienie
  24. Na 40. urodziny poleci w kosmos. Kim jest Polak, który ma szansę stanąć na Księżycu? 2024-04-12. Marek Szymaniak Rafał Pikuła Loty w kosmos to nie tylko eksploracja, ale przede wszystkim rozwój technologii. Doskonale widać to po tym, jak dziś wyglądają kariery astronautów. Dawniej byli to przede wszystkim piloci wojskowi, a dziś to w dużej mierze naukowcy, inżynierowie – mówi w rozmowie z Magazynem Spider’s Web+ Sławosz Uznański, czyli drugi Polak, który poleci w kosmos. A może i pierwszy, który stanie na Księżycu. Po 45 latach nieobecności Polak znów poleci w kosmos. Sławosz Uznański to 40-letni inżynier i doktor elektroniki oraz pracownik CERN (Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych). W kosmos poleci na ISS (International Space Station), czyli Międzynarodową Stację Kosmiczną w ramach misji ESA (European Space Agency) już w sierpniu 2024 roku. Droga do tego etapu dla Polaka była długa i wyboista. W listopadzie 2022 roku Sławosz Uznański, pokonując ponad 22 tysiące innych kandydatów, trafił na listę rezerwową Europejskiej Agencji Kosmicznej, która wybrała astronautów do korpusu podstawowego. Procedura rekrutacyjna obejmowała testy sprawnościowe, na inteligencję, z wiedzy o kosmosie i technologii używanej podczas lotów. Oczywiście uczestnicy przeszli również szereg testów medycznych i psychologicznych. Sito selekcji było więc niezwykle gęste. A jednak udało się i w czerwcu 2023 roku ogłoszono, że to Polak poleci w kosmos. O tym, jak wyglądają przygotowania do lotu i skąd w ogóle u Uznańskiego pojawiła się myśl, że może zostać astronautą, rozmawiamy w Magazynie Spider's Web+. Dziś 12 kwietnia. To dla Ciebie wyjątkowa data. Twoje urodziny, ale i rocznica lotu Jurija Gagarina w kosmos. Bycie astronautą było Ci pisane? Nie wiem! (śmiech), ale faktycznie ta część eksploracji kosmosu towarzyszyła mi od dzieciństwa. W dniu moich urodzin w telewizji zawsze wspominano lot Gagarina, a ja jako mały chłopiec marzyłem, żeby zostać astronautą. Zresztą mama składała mi życzenia, mówiąc "szczęśliwego dnia kosmonauty". I jak widać na Twoim przykładzie, marzenia mogą się spełniać. Jesteś na ostatniej prostej, aby polecieć w kosmos. Ta droga zaczęła się lata temu. W 2008 roku, czyli już 16 lat temu, zacząłem świadomie myśleć o takiej ścieżce kariery, obserwując poprzednią selekcję Europejskiej Agencji Kosmicznej. Wybrałem wtedy temat mojego doktoratu dotyczący budowania sprzętu kosmicznego, podczas którego pracowałem we francuskim przemyśle przy projektowaniu technologii półprzewodnikowych układów scalonych dla przemysłu kosmicznego. Dla wielu mężczyzn 40. urodziny to przełomowy moment. Niektórzy odczuwają kryzys wieku średniego; kupują kabriolety, motocykle, a Ty polecisz w kosmos… Swój pierwszy motocykl kupiłem, gdy miałem nieco ponad dwadzieścia lat, więc ten etap już za mną (śmiech). Ale tak, zawsze lubiłem eksplorować. Dużo podróżowałem, chodzę po górach, także wysokich. Kosmos to kolejny poziom odkrywania, który chciałbym przekroczyć. Zobaczymy, czy się uda. Czy wiek może być przeszkodą? Współcześnie 40 lat to chyba nie tak dużo, szczególnie gdy się dba się o zdrową dietę, regularnie ćwiczy. W poprzedniej selekcji koledzy faktycznie byli trochę młodsi, ale nie sądzę, aby wiek był tutaj przeszkodą. Ta granica się przesuwa. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to w tym roku w kosmos poleci również Don Pettit, astronauta NASA, który ma 69 lat. Decydujące jest tutaj jego niesamowicie bogate doświadczenie, bo w przeszłości odbywał podobne misje. A kiedy będzie wracał z tej misji, będzie już po siedemdziesiątce. Zatem jestem spokojny, szczególnie że jestem dobrze przygotowany od strony fizycznej. Nie odczuwam w żaden specjalny sposób, że przekraczam czterdziestkę. Uprawiam dużo sportu, wspinam się po górach… Don Pettit pokazuje, że kariera astronauty może być długa. Czyli przed Tobą jeszcze 30 lat do emerytury. Zobaczymy, ale mam nadzieję, że się nie mylisz. Mam nadzieję też, że moja kariera rozwinie się tak jak u Dona Pettita. Dziś mogę o tym marzyć. Mama życzyła Ci zostania kosmonautą, ale Twoi rodzice są z zupełnie innej planety. Są historykami sztuki, prowadzą dom aukcyjny. Jak wpłynęło na Ciebie wychowanie w domu pełnym sztuki? Rodzice poznali się na studiach na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Prowadzili galerię sztuki i domy aukcyjne i faktycznie sztuka zawsze była obecna w moim życiu. Natomiast ja byłem matematyczno-techniczną czarną owcą. Już w szkole podstawowej wiedziałem, że będę studiował na politechnice. Rzeczy techniczne mnie kręciły od najmłodszych lat. Pamiętam, że w dzieciństwie pewnego razu rozmontowaliśmy z bratem starą szafę i zbudowaliśmy z niej rampę do skakania na deskorolce. To wymagało niezłego wyczucia i wiedzy technicznej. Czyli czarna owca nie polubiła sztuki? Polubiła! Doceniam sztukę, lubię współczesnych malarzy. Szczególnie te obrazy, które są uniwersalne, czyli trafiają do nas wszystkich niezależnie od języka, kultury, pochodzenia. Przemawiają bezpośrednio do emocji i są narzędziem do opowiadania historii. To których twórców obrazy masz w domu? Nie mam obrazów w domu. Nie kolekcjonuję sztuki. Ale moja mama zainteresowała mnie nowymi formami wyrazu w sztuce. Połączenie z technologią może dawać niezwykłe efekty, o czym sam przekonałem się w zeszłym roku. W ramach Lubelskiego Festiwalu Nauki zrobiliśmy ciekawy projekt filmowo-wizualny. Efekt, czyli animację wyświetlono na fasadzie Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Wyglądało to niesamowicie, a ja świetnie się przy tym bawiłem. Pytam o sztukę, bo kiedyś w kanale "Tropiciel" na YouTubie powiedziałeś ciekawe zdanie, że „matematyka i sztuka łączą się jak rzeki”. Co to znaczy? Na pewnym poziomie matematyka i fizyka wchodzą w obszar filozofii. Zadają najważniejsze pytania dotyczące ludzkości: skąd my, ludzie się wzięliśmy, skąd wziął się wszechświat i jak się formował, dlaczego tak, a nie inaczej? Te pytania pchają od wieków naukę do przodu, motywują naukowców do szukania odpowiedzi. Wrócę jeszcze do Twojego taty. W jednym z wywiadów mówił, że jest z Ciebie bardzo dumny, ale też przyznał, że Twoja kosmiczna misja go przeraża. I wcale mnie to nie dziwi. Wprawdzie kosmos znam tylko z filmów, ale tam poza eksploracją astronautów były też pozostawione na Ziemi rodziny, bliscy, którzy zawsze odczuwali strach, obawę, czy ich bliscy wrócą. Nie da się ukryć, że taki lot to także ryzyko i niebezpieczna sprawa. Lot w kosmos jest ryzykowny i z tym ryzykiem trzeba się pogodzić. Z drugiej strony, wszystko, co robimy w życiu, jest ryzykowne. Chodzenie po górach też i wydaje mi się, że nawet dużo bardziej niebezpieczne. Mamy dane i statystyki pokazujące, jakie ryzyko wiąże się z lotami w kosmos. Zgadza się. W kosmosie było około 600 ludzi i 18 z nich zginęło. Wiadomo, że w przeszłości zdarzały się wypadki. Każdy z nich jest szczegółowo analizowany, co potem pozwala opracować procedury minimalizujące ryzyko kolejnych. Dziś jesteśmy o wiele bezpieczniejsi, niż było to dawniej, także dlatego, że technologia jest o wiele bardziej rozwinięta niż w czasach pierwszych misji kosmicznych. Zresztą moja specjalizacja to niezawodność systemów elektronicznych i sterowania. Jestem w stanie policzyć, jak duże jest to ryzyko i czy jestem na nie gotowy. I jesteś? Tak, i tak staram się opowiadać o tym swojej rodzinie, bliskim. Wspomniałeś, że wyprawy w góry, wspinaczka są dużo bardziej ryzykowne, a sam taką uprawiasz. Kiedy alpiniści giną w górach, pojawiają się pytania: po co tam idą, dlaczego egoistycznie wybierają góry, a nie bliskich, co chcą sobie udowodnić, komu i czemu służy to, że jako kolejna osoba weszli na Mount Everest. Czy z kosmosem jest tak samo? Jest dość podobnie. My, jako ludzie, staramy się zdobywać "nowe szczyty", odkrywać nowe miejsca, zrozumieć, jak działa świat, doświadczyć czegoś nowego i podzielić się tym z innymi. Zainspirować społeczeństwo. Pokazać, kto jest najlepszy, najszybszy, kto jest w stanie poradzić sobie w trudnych warunkach. Ta rywalizacja przyciąga ludzi do sportu, który zresztą poprzez ciężką pracę kształtuje charakter. Ale współczesny kosmos ma też warstwę naukową, której często brakuje dziś wspinaczce górskiej. Ta sprowadza się coraz częściej “tylko” do chęci ustanowienia nowego rekordu lub udowodnienia samemu sobie, że weszliśmy na jakiś szczyt. Tak, zdecydowanie. Loty w kosmos to nie tylko eksploracja, nie tylko odkrycie nowego miejsca, ale przede wszystkim rozwój technologii. Doskonale widać to po tym, jak dziś wyglądają kariery astronautów. Dawniej byli to przede wszystkim piloci wojskowi, a dziś to w dużej mierze naukowcy, inżynierowie. W kosmosie budujemy olbrzymią infrastrukturę, od której jesteśmy zależni na Ziemi. Na co dzień nie dostrzegamy tego, że możemy np. komunikować się przez telefon komórkowy, mieć w nim nawigację GPS dzięki satelitom i wcześniejszym wyprawom w kosmos. Te osiągnięcia wpływają dziś na życie każdego z nas. A która z tych perspektyw do Ciebie bardziej przemawia? Ta naukowa ciekawość czy chęć osobistej eksploracji i przejścia do historii? Zawsze byłem ciekawy świata, dlatego wybrałem karierę naukową. Chcę też być częścią czegoś większego. Chcę wykonać badania naukowe, które zmienią życie setek ludzi na Ziemi. Dostarczyć danych i odkrywać nowe rzeczy, aby dołożyć cegiełkę do naukowego i technicznego postępu ludzkości. Zanim dojdzie do lotu, jest masa przygotowań, w tym szkolenie. Ale zacznę od kombinezonu astronauty. Przymierzyłeś go już? Nie, nie jest jeszcze uszyty. Ale miałem okazję zobaczyć, jak będzie wyglądał, kiedy odwiedziłem siedzibę SpaceX w Hawthorne w Kalifornii. Zdjęto tam ze mnie wszelkie wymiary; długość palców, szerokość dłoni, obwód głowy. Zmierzono całe ciało. Szycie kombinezonu może potrwać kilka miesięcy. Trochę jak u panny młodej przed ślubem. Pomiary do sukni ślubnej zdjęte i nie można ani przytyć, ani schudnąć. Trochę tak (śmiech). Ale ja na szczęście nigdy nie miałem problemów z wagą. Szczęściarz! A jak wygląda szkolenie? Zwykli śmiertelnicy znają je tylko z filmów, a tam widzimy najbardziej widowiskowe elementy: wirówkę, loty paraboliczne, pływanie w kombinezonie w basenie. Ile to ma wspólnego z rzeczywistością? Faktycznie na filmach często pokazane są wirówki, loty paraboliczne i spacery kosmiczne w basenie. Jest tak, bo budzi to emocje i jest atrakcyjne wizualnie. Tymczasem rzeczywistość jest mniej ekscytująca. Większość czasu to siedzenie na wykładach. Nauka dziedzin, które nie są moimi specjalizacjami, czyli biologia, fizjologia, medycyna. To nie wyglądałoby na ekranie zbyt interesująco. Nie zaskoczę cię, ale nie mogę doczekać się części praktycznej, czyli lotów parabolicznych, wirówek i tak dalej. Szkolenia teoretyczne to też uczenie się różnych scenariuszy na wypadek awarii. W czasie misji sporo złego może się zdarzyć. Od wycieku ze stacji kosmicznej i utraty ciśnienia, przez dostanie się do kabiny amoniaku, który wykorzystywany jest w systemie chłodzenia, aż po pożar, bo może dojść do zwarcia. Jak się w tych sytuacjach zachować? Oczywiście zdarzają się awarie i astronauci są szkoleni na wypadek wszystkich scenariuszy. Wymieniłeś te najbardziej krytyczne. Jesteśmy uczeni, jak sobie poradzić, ugasić ogień. Mamy też procedury na wypadek utraty atmosfery, bo wiadomo, że bez tlenu człowiek nie może przeżyć zbyt długo. To, jak mamy się zachować, musi być wyuczone, wręcz automatyczne. W przypadku niebezpiecznej sytuacji na ISS po pierwsze musimy ostrzec resztę załogi, zebrać się w bezpiecznym miejscu, gdzie życie nie jest zagrożone. A następnie wdrożyć procedurę i postępować zgodnie z tym, co w niej zaplanowano. Twój pobyt na orbicie jest dokładnie zaplanowany, doba jest podzielona na 5-minutowe odcinki. Każda minuta na orbicie to duży koszt, który musi się zwrócić w postaci technologii i badań naukowych. Jednak musisz też odpoczywać. Co chcesz robić w czasie wolnym? Czasu wolnego nie ma za dużo, bo faktycznie jest bardzo cenny. Poza tym musimy nie tylko spróbować się wyspać, ale też ćwiczyć. Treningi są obowiązkowe, bo trzeba zadbać o sprawność fizyczną, aby bez kłopotu wrócić na Ziemię. A jeśli będę miał chwilę i będzie taka możliwość, to na pewno chciałbym popatrzeć na Ziemię przez okno Cupola. To musi być niezapomniany widok. Jak mówiliśmy, każda minuta Twojego pobytu w kosmosie to spory koszt. Jak, będąc tam, sprawisz, że koszty się zwrócą? Wytłumaczmy to naszym czytelnikom, którzy na misję składają się, płacąc podatki. Europejska Agencja Kosmiczna publikuje takie informacje. Programy eksploracyjne zwracają się mniej więcej w stosunku 3-4 do jednego. To znaczy, że każde zainwestowane euro generuje około 3 euro na Ziemi w postaci późniejszych odkryć naukowych, badań, rozwiązań technologicznych, które wykorzystuje też biznes. A jeśli chodzi o programy i misje nawigacyjne, to stosunek jest jeszcze większy - około 7-8 do jednego. Widząc takie zwroty, inwestycje w sektor kosmiczny powinny być dla naszego kraju priorytetem. Myślisz, że to, że wybrano Cię do tak ważnej misji, sprawi, że coś się w tej kwestii zmieni? Dla mnie bardzo ważna jest nie tylko perspektywa bezpośredniego zwrotu finansowego, ale inspiracji młodego pokolenia do nauki. To oczywiście inwestycja długoterminowa, ale zwroty z edukacji są wielokrotnie większe. Kraje, które inwestują w dobre nauczanie, naukę, technologie, później budując na tym przemysł, tworzą produkty o wysokiej wartości dodanej, przyciągają międzynarodowy kapitał. Jestem przekonany, że inwestując dziś w takie dziedziny, jak eksploracja kosmosu, sztuczna inteligencja czy transformacja cyfrowa, możemy w przyszłości zyskać ogromny potencjał ekonomiczny. Właściwie to nie stać nas na to, abyśmy nie byli częścią tych technologicznych zmian, które dzieją się na naszych oczach. A widzisz szansę obecnie, abyśmy do tego pociągu czy rakiety wskoczyli? Rakieta już leci bardzo szybko i stoimy przed wyborem, czy się z nią zabierzemy, czy też nie. Myślę, że powinniśmy zrobić wszystko, aby obiema nogami na nią wskoczyć. Szczególnie że mamy w Polsce ogromny potencjał, mnóstwo talentów, które dziś jeszcze nie są w pełni wykorzystane. Trzeba tworzyć warunki, aby młodzi ludzie, którzy mają duże ambicje budowania światowej technologii, nauki, chcieli to robić u nas. Jesteśmy krajem, który dokonał ogromnego postępu w ostatnich dekadach i mamy szansę wskoczyć na pozycję europejskiego lidera w niektórych dziedzinach technologicznych. Kilka tygodni temu, 22 lutego, lądownik Odyseusz stanął na Księżycu. Udało się to pierwszy raz od misji Apollo 17, czyli ponad 50 lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. Coraz większe znaczenie mają inwestycje i firmy prywatne. NASA nie zaprojektowała ani nie zbudowała Odyseusza, lecz wynajęła miejsce na pokładzie. Odyseusz wyznacza nową erę w eksploracji kosmosu i Księżyca? To konsekwencja zmiany sprzed dekady. W 2014 roku NASA uwolniła niską orbitę okołoziemską do zastosowań komercyjnych i dziś możemy zobaczyć, jak wiele się zmieniło. Mamy ogromne komercyjne konstelacje satelitarne jak Starlink czy inicjatywy prywatnych stacji kosmicznych. To chyba dobrze w kontekście tego, że Międzynarodowa Stacja Kosmiczna się starzeje, a koszty nie tylko jej budowy, ale i utrzymania oraz doskonalenia są ogromne. Przekroczyły już łącznie 100 miliardów dolarów. Dlatego zmienia się koncept stacji kosmicznej, którą dotąd utrzymywały agencje kosmiczne. W przyszłości będą to raczej prywatne jednostki, do których agencje będą miały dostęp, za który będą płacić. W erze firm prywatnych priorytetowe mogą stać się inne cele, np. prowadzenie działalności wydobywczej na Księżycu, eksploracji złóż złota, a nawet wożenia tam turystów, aby… zrobili sobie selfie. Jak na to patrzysz? Jeżeli ktoś będzie w stanie zapłacić za to, aby polecieć na Księżyc, by tam zrobić sobie selfie, to w przyszłości pewnie będzie miał taką możliwość. Niemniej prywatne firmy już dziś umożliwiają dalszą eksplorację kosmosu. A ich inicjatywy być może sprawią, że nasza cywilizacja stanie się multiplanetarna. Myślę, że nie ma od tego odwrotu, a rynek kosmiczny z roku na rok rośnie. Prognozy pokazują, że inicjatyw kosmicznych będzie przybywać. Czyli wydobycie złóż na Księżycu to już nie science fiction? Na Księżycu mamy np. duże złoża helu-3, który mógłby gwarantować nam długoterminową niezależność energetyczną. To byłaby zielona energia, co dla naszej cywilizacji w kontekście walki ze zmianami klimatu i ograniczaniem spalania paliw kopalnych mogłoby mieć ogromne znaczenie. A to tylko jedna z potencjalnych dziedzin eksploracji. Niemniej czy do tego dojdzie, dziś trudno powiedzieć. To raczej odległa perspektywa. Kluczowa jest tu też geopolityka. Kosmiczne ambicje ma też Rosja, a przede wszystkim Chiny. Uczysz się już chińskiego? Nie, na dziś nie uczę się, choć to pewnie byłaby ciekawa przygoda. Ale faktycznie Chińska Agencja Kosmiczna bardzo mocno się rozwija. Mają ambitne plany eksploracyjne, a to na pewno po stronie amerykańskiej jest jednym z motorów napędowych. Zmusza Amerykanów do działania? To jest rywalizacja, ale rywalizacja technologiczna zawsze była dla ludzkości siłą napędową, bo pozwala na rozwój w wielu różnych kierunkach. Zresztą Polska współpracuje z Chińską Agencją Kosmiczną np. przy projekcie Polar-2, więc nauki chińskiego wcale nie wykluczam. Wróćmy na koniec do astronauty Sławosza Uznańskiego. Jak widać, misji kosmicznych w przyszłych latach nie zabraknie. Ma przecież powstać międzynarodowa stacja kosmiczną o nazwie Gateway. To będzie Twój kolejny cel? A może masz inne wymarzone misje? Gateway będzie nową stacją kosmiczną na orbicie okołoksiężycowej i wszyscy astronauci z Europy na pewno o niej myślą. Gateway w większości będzie stacją autonomiczną, niezamieszkałą na stałe, jak to jest na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, od 20 lat ciągle jest ktoś obecny. Jednak na kilka czy kilkanaście tygodni w roku będą tam wysyłani astronauci z możliwością transferu na powierzchnię Księżyca. Czyli Sławosz Uznański, drugi Polak w kosmosie i pierwszy na Księżycu? Czas pokaże, ale takie prawdopodobieństwo istnieje. Zdjęcie okładkowe: Science Now Studio Sławosz Uznański fot. Europejska Agencja Kosmiczna (European Space Agency) Fasada Centrum Spotkania Kultur w Lublinie fot. Science Now Tak wyglądają ćwiczenia. Na zdjęciu francuski astronauta Thomas Pesquet fot. ESA - Europejska Agencja Kosmiczna Sławosz Uznański poleci na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) fot. ESA - Europejska Agencja Kosmiczna Fot. ESA - Europejska Agencja Kosmiczna https://spidersweb.pl/plus/2024/04/slawosz-uznanski-polak-leci-w-kosmos
  25. Europa zrobi własne zaćmienia Słońca. Będzie trwać godzinami 2024-04-12. Bogdan Stech Europejska Agencja Kosmiczna postanowiła sama zrobić sobie całkowite zaćmienie Słońce. I to nie takie trwające cztery minuty, ale godziny. Agencja użyje do tego dwóch sond kosmicznych. Proba-3 to misja wyjątkowa pod każdym względem i pierwsza taka w historii badania kosmosu. Europejska Agencja Kosmiczna ESA wystrzeli dwie sondy, które będą lecieć w formacji z precyzją niewyobrażalną na Ziemi. Proba-3 składa się z dwóch niezależnych, stabilizowanych w trzech osiach statków kosmicznych: statku kosmicznego Coronagraph (CSC) i statku kosmicznego Occulter (OSC). Sondy będą lecieć blisko siebie po wysoce eliptycznej orbicie wokół Ziemi, z apogeum na wysokości 60 500 km. Satelity utworzą razem koronograf słoneczny o długości 144 m, umożliwiający badanie korony Słońca bliżej krawędzi Słońca, niż kiedykolwiek wcześniej. Będzie to możliwe dzięki zastosowaniu szerokiej gamy nowych technologii. Ważące 300 kg Coronagraph i 250 kg Occulter mają wystartować we wrześniu 2024 r. na pokładzie indyjskiej rakiety PSLV-XL i wejść na wysoce eliptyczną orbitę o wymiarach 600 na 60 500 km. Europejska Agencja Kosmiczna podaje, że obie sondy przystąpią do badania lecąc w formacji w odległości 144 m. Para satelitów będzie latać razem, utrzymując stałą konfigurację niczym "duża sztywna konstrukcja" w przestrzeni kosmicznej. Tandem będzie utrzymywać formację z dokładnością do kilku milimetrów i wykonywać pomiary przez sześć godzin bez przerwy. W efekcie para będzie tworzyć wirtualnego gigantycznego satelitę. Zostanie to osiągnięte autonomicznie, bez sterowania z Ziemi. Nasze własne zaćmienie Słońca Satelity ustawią się w precyzyjnej formacji, blokując światło słoneczne i tworząc sztuczne zaćmienie. To pozwoli naukowcom na obserwowanie korony słonecznej bez zakłócania przez oślepiające światło słoneczne. Occulter zasłoni słońce dyskiem o średnicy 1,4 m, tak jakby statek kosmiczny był mini-Księżycem. Umożliwi to Coronagraphowi zbadanie wysoce zjonizowanej, niezwykle gorącej atmosfery naszej gwiazdy w świetle widzialnym, ultrafioletowym i spolaryzowanym przez wiele godzin. Ten tajemniczy region jest ważny jako miejsce powstawania koronalnych wyrzutów masy - rozległych erupcji naładowanych cząstek wywołujących burze słoneczne, a także wpływa na prędkość wiatru słonecznego, który ma kluczowe znaczenie dla określenia pogody kosmicznej. Kosmiczne latanie w formacji Oprócz walorów naukowych eksperyment będzie doskonałym narzędziem do testowania precyzyjnego pozycjonowania statków kosmicznych. Dlatego też w trakcie lotu obie sondy będą zmieniać położenie, tworząc różne konfiguracje formacji. Proba-3 będzie kosmicznym laboratorium sprawdzającym strategie, naprowadzanie, nawigację i kontrolę oraz inne algorytmy, takie jak względna nawigacja GPS, wypróbowane wcześniej w symulatorach naziemnych. Jest to próba technologii przed przyszłymi, bardziej ambitnymi i złożonymi lotami w formacjach. Pozwoli to przygotować się na przyszłe misje wielosatelitarne latające jako jedna wirtualna struktura. Osiągnięcie precyzyjnego lotu w formacji otwiera zupełnie nową erę w nauce i zastosowaniach. Przyszłe misje można by organizować na znacznie większą skalę. Misja Proba-3 to ekscytujący krok naprzód w badaniach kosmicznych. Sztuczne zaćmienia Słońca i testy precyzyjnych technologii orbitalnych otworzą nowe możliwości poznawania Wszechświata i zbliżą nas do zrozumienia tajemnic Słońca. Satelity misji Proba-3. https://spidersweb.pl/2024/04/europa-zrobi-wlasne-sztuczne-zacmienia-slonca.html
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)