02.08.2021
Wiedziałem że warunki dopiszą. Ale na krótko. Wczesnym wieczorem dość zdrowo popadało, a następne ławice chmur powinny pojawić się jakoś po północy. W ciągu dnia nie było przy tym gorąco, więc również bez problemu tropikalnej wilgoci.
Nie stać mnie ostatnio na ambitne obserwacje. Choć niebo ciągle zachwyca jak i 20 lat temu. Ale wtedy nie miałem takiego sprzętu; stumilimetrowe soczewki bez problemu rozbijają M22 na pojedyncze gwiazdki. Jakaż ta gromada jest ogromna! W tym samym czasie M13 widoczna co prawda gołym okiem, ale przez tę samą lornetę to numer 22 jest królową gromad kulistych. Nieopodal i w zasadzie niejako przypadkiem (bo celem była już Laguna -M8), wpadła jeszcze NGC 6553. Teraz - kiedy spoglądam do atlasu, nie pamiętam czy widziałem również słabszą NGC 6544. Za to same mgławice M8 i M20 to iście baśniowa kraina. Obie wyraźnie podzielone na kilka mniejszych obszarów, a dokoła co chwila również jakieś punkty przykuwają uwagę: ciasny układ podwójny? Słaba gromada kulista? A może prawie punktowa mgławica?
Jedna z rzeczy, które najbardziej mi się podoba w lornetach to takie swoiste "stereo obrazu". Genialnie jest skanować duże bogate w gwiazdy obszary jak M24, Mgławicy Ameryka Północna czy okolice na zachód od M11. Świetnie wygląda moment uchwycenia konturu takich gwiezdnych chmur. Właśnie przysłonięta pyłami (chyba B111) zachodnia granica Drogi Mlecznej zawsze wywołuje u mnie uczucie, że niebo tam się gotuje i aż kipi. Takie obrazy są przy tym plastyczne i mają swoją głębię. Mam nadzieję, że lorneciarze wiedzą co mam na myśli. A powyżej Orzeł i jego ciemne, kosmate "E". Ech, pomimo iż nie było jeszcze nocy w sensie astronomicznym, to kontrast po takim deszczu był genialny. Na tyle, że całkiem przypadkiem wpadłem na kulkę NGC 6760. Wiem, że tam w pobliżu są też jakieś ciemne farfocle, ale nie poświęciłem temu obszarowi więcej niż minutę.
Do moich szlagierów letniego nieba zaliczam na pewno gromady otwarte IC 4756 oraz NGC 6633. Ta pierwsza jest naprawdę ogromna (idealna byłaby lorneta 15x70 albo i mniejsza). Engiec ma jaśniejsze składniki. Jeśli ktoś ich nie kojarzy - naprawdę warto spojrzeć. W tej okolicy złapałem jeszcze majestatyczne M10-mniejsza i M12 większa a ponadto zdradzająca jakieś symptomy nieregularności kształtu, czy mi się coś wydawało?
Był oczywiście Veil, widoczny od razu - no przynajmniej ta "rogalowata" część, oraz ta stykająca się z najjaśniejszą w tamtej okolicy gwiazdką z numerem 52. Była, jak już wspomniałem, przepięknie skontrastowana i kipiąca Ameryka. Była też M27. No, tutaj zatrzymałem się na dłuższą chwilę. To co wyzerkałem, to mgławica o wyraźnie "ósemkowatym" kształcie. Z niejednorodnością i różnym odcieniem struktury. Nigdy jej tak pięknie nie widziałem przez żadną lornetkę. A może w ogóle włączając również teleskopy, bo wokół była przestrzeń, mnóstwo gwiazd, niesamowita plastyczność obrazu i jakieś takie dziwne odczucie, że to dziura w firmamencie, przez którą sączy się światło z innego świata.
Czystego nieba!