Skocz do zawartości

Damian P.

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    682
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Zawartość dodana przez Damian P.

  1. Miałem napisać do zdjęcia M16 z wątku zlotowego, bo zobaczyłem je najpierw, ale tutaj jest w sumie podobnie; zdjęcie to bardzo fajnie pokazuje, jaki mniej więcej miałem widok ostatnio w teleskopie 12" bez filtrów (oczywiście pomijam skalę). Najbardziej chodzi mi o pociemnienie, które zaznaczyłem. Są to Filary Stworzenia, a zdjęcie owe sprawia, że zaczynam wierzyć, że mogłem naprawdę widzieć ich ślad. Pozycja Filarów idealnie zgadza się z miejscem, w którym pojawiało się pociemnienie. Zresztą Laguna, Omega, czy między innymi Hantle, na Twoich zdjęciach, to także świetny przykład dla osób, które chciałyby zacząć obserwować niebo i myślą o zakupie średniej wielkości teleskopu, jakich mniej więcej obrazów można się spodziewać na tych obiektach w dobrych warunkach. Oczywiście obrazów bez koloru.
  2. Niwelatory mają powiększenia z reguły 20, 24, 28 albo 32x, apertury zaś są niewielkie i oscylują w okolicy 30-40mm. To sprawia, że źrenice wyjściowe są małe, a żeby tego było jeszcze mniej, jest to sprzęt jednooki. Czy zatem można coś tym ugrać na nocnym niebie? W związku z moją pracą oraz tym, że ostatnimi czasy nie pracuję już na etacie, ale bardziej, jak to się mówi, "na swoim", musiałem ostatnio nabyć niwelator optyczny. Jednak ze sprzętem tym mam styczność od bardzo dawna. Kiedyś miałem okazję zerknąć na Wenus oraz Władcę pierścieni. Pamiętam, że Saturn był wyraźnym Saturnem z maluteńką przerwą między pierścieniem a planetą. Zgaduję, że były to niwelatory raczej z tym mniejszym powiększeniem, ale zaskoczenie, jakie wywołałem pokazując planetę towarzyszom, było ogromne. Wybierając sprzęt, pomyślałem również i o niebie i o tym, że może da się tym jednak uszczknąć coś z Kosmosu. Poszedłem w największe powiększenie. Wczoraj wieczorem sprawdziłem, co uda mi się zobaczyć. Poniżej skromny urobek "na szybko" z niwelatora 32x42. Jowisz – Wyraźna kula i widoczne słabo dwa pasy chmur. Z początku myślałem, że widać trzy księżyce oraz dwie gwiazdy, ale Stellarium wyprowadziło mnie z błędu; były wszystkie cztery i jedna gwiazdka Barana. Saturn – Wyraźny miniaturowy Saturn; kulka tarczy znacznie mniejsza od jowiszowej, a pierścienie bez widocznej przerwy pomiędzy nimi a planetą. Obstawiam, że to dlatego, że są teraz pod niekorzystnym kątem. M13 – Całkiem spora, taki trochę okrągły kłąb szarej waty na niebie. Nie dostrzegłem rozbitych gwiazd, raczej za mało apertury przy jednym oku lub zbyt mało poświęcone czasu; światło jakby stawało się coraz bardziej nieregularne. Chichoty – Zaskoczyły mnie rozmiarem, sporo gwiazd rozbitych. Obraz co prawda znacznie mniej atrakcyjny niż przez takiego Nikona 10x50, ale zawsze, jak to mówią, coś nowego, innego. Nie byłem jednak usatysfakcjonowany, ponieważ M13 i Gromadę Podwójną widać również gołym okiem. Wycelowałem w Kasjopeję. M103 – Całkiem zaskakujących rozmiarów choineczka z kilku słońc. NGC 663 – Rozpoznałem od razu jakby dwuczłonowy kształt tej gromady, choć rozbicie było już trochę nieoczywiste na pierwszy rzut oka. M31 – Mglista chmurka, nawet nie wiem ile galaktyki wówczas mieściło się w polu widzenia. Pomyślałem o Pierścieniu, ale z uwagi na trudność celowania i wysokość Lutni szybko odpuściłem. Jednak gdy przyszła mi na myśl M27, nie mogłem już zrezygnować. M27 – Na szczęście całkiem szybko udało mi się odnaleźć mgławicę i do tego było ją widać całkiem wyraźnie, a rozmiary miała już dość spore. Po pewnym czasie mgławica zaczęła przybierać swój podwójny, prostokątny kształt ogryzka i świeciła jaśniej z jednej strony. M71 – Mając do pomocy gwiazdy Strzały, udało mi się również namierzyć M71, która była widoczna jako okrągła, słaba chmurka mgły. Obrazy DS były oczywiście dość ciemne, choć z upływem czasu, jak wzrok się przyzwyczajał, było coraz lepiej. Szukanie obiektów to nie lada wyzwanie i nie dość, że walczymy z tym, co pojawia się w mrocznym polu widzenia, to jeszcze mocujemy się ze statywem. Niwelator jest zwyczajnie stworzony do tego, żeby być ustawiony w poziomie i najlepsze korzyści poza przenoszeniem wysokości, to obserwacje dzienne – tutaj apertura nie ma właściwie znaczenia, mamy natomiast spore powiększenie i bardzo bliską odległość minimalnego ostrzenia, która wynosi niewiele ponad 30cm (właśnie odkryłem, że ten sprzęt można również używać jak dobrą lupę). Zapewne można przymocować go do jakiejś głowicy, żeby móc wygodnie celować w niebo, ale nie widzę póki co takiego sensu. Niemniej byłem bardzo zadowolony, że cokolwiek udało się odnaleźć, a najfajniej wypadła M27. Raczej nie będę go męczył na nocnym niebie, ale na pewno jeszcze zerknę choćby na M42 i oczywiście na Księżyc. Myślę, że może sprawdzić się dobrze również w obserwacjach Słońca, gdyby zamocować z przodu filtr z folii ND5. Zaczynając swoją przygodę z obserwacjami, miałem do dyspozycji działającą tylko na jedno oko lornetkę Tento 12x40. Porównując w pamięci obrazy z tamtego sprzętu do tego, co widziałem wczoraj, muszę przyznać, że niwelator chyba rozłożyłby monokularną Tento na łopatki, ale należy również pamiętać, że wtedy byłem bardzo początkujący. M27 sprzed dziesięciu lat była bardzo maleńkim, połyskującym na niebie "kwadracikiem" niezbyt wyraźnego światła, którego odnalezienie mnie oszołomiło i dało wiele radości. Niwelator pokazał sporych rozmiarów mgławicę, która odsłaniała swój kształt. Chcę jednak powiedzieć, że jeśli ktoś naprawdę pragnie obserwować niebo, będzie to robił czymkolwiek w danym czasie może i dysponuje.
  3. Bardzo dziękuję za odzew. Możliwe, że ktoś w tym samym czasie zamówił, choć początkowo myślałem, że to koleżanka, która pomagała mi w zamówieniu, wyczerpała zapas. Bo generalnie przechodziła procedurę pierwsza i dawała mi zdalnie sugestię, co klikać, żebym nic nie pomylił. Z tego, co mówiła, złożyła zamówienie i potem napisała prośbę o anulowanie. Trochę więc sam się zakręciłem. Tak czy inaczej będę czekał, jak się już pojawią i będą dostępne. A na czym polega kod i jak mógłbym z niego skorzystać? Jeszcze raz dziękuję za informację 🙂
  4. Zdecydowałem się już jakiś czas temu na Pentaxa, jednak powstrzymywało mnie zamawianie zza granicy i brak gwarancji lub informacji na jej temat. Wczoraj jednak zobaczyłem, że okular ów jest dostępny w Delcie Optical. Miałem drobny kłopot przy zamawianiu i po ponownej próbie (w koszyku nic nie zostało) okular miał już status niedostępny. Dziś nadal jest niedostępny. Czy jest może na forum ktoś z Delty, kto orientuje się, czy Pentax XW 7mm rzeczywiście był lub jest, czy może to był jakiś błąd i wcale go nie było? I jeśli tak, to czy wkrótce będzie może jakaś dostawa?
  5. Siedziałem na ściernisku i patrzyłem na M4 czekając na noc astronomiczną. Północne niebo rozjaśnione było jeszcze od Słońca. Kilka dni temu skoszono tu zboże, wokół wciąż czuć było zapach świeżej słomy. Gromada świeciła słabo, ale tej nocy lepszej miało już nie być, albowiem Skorpion dawno minął południk i zmierzał teraz wzniesieniem pola coraz bardziej na zachód. Mimo to widziałem bez trudu, jak charakterystyczny dla tej gromady słupek gwiazd przecina jej dysk. Właściwie to zamierzałem obserwować dzień wcześniej, ale gdy zajrzałem do środka teleskopu, przeraził mnie widok lustra i wcale nie chodziło o odbicie, a w zasadzie o jego brak. Lustro główne było okropnie zakurzone, a ponieważ nie miałem destylowanej wody, porzuciłem zamysł obserwacji. Ale 15 sierpnia, dnia Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, niebo było błękitne i wszystko zapowiadało dobrą noc, udałem się więc do miasta po wodę. Umyłem oba lustra, a ze środka tuby wymiotłem pajęczyny, które tkwiły tam od miesięcy. Po takim czasie przypuszczać by można, że sieć jest opuszczona lub rzekomy konstruktor jest ogromnych rozmiarów. Tymczasem ze środka wybiegł niewielki pająk, któremu zupełnie nie przypisywałbym tej roboty. Wyczyściłem jeszcze okulary, jeszcze mała poprawka kolimacji i teleskop był gotów. Od niebieskiego Czajnika zeszedłem po omacku na południowy zachód. Przebijając się lustrem przez grube warstwy atmosfery, miałem nadzieję odnaleźć choć jedną z dwu gromad otwartych Skorpiona, które tak niezwykle rzadko widuje. Nie minęło dużo czasu, jak wpadłem na luźną grupę jasnych gwiazd. Na pierwszy rzut oka najmocniej wybijały się dwa łuki i para słońc, ostatecznie jednak naliczyłem tam 20-30 światełek. Cała ta konstrukcja, w której rozpoznawałem już gromadę Ptolemeusza, mknie w przestrzeni pokonując każdej sekundy 14 kilometrów i powiadają, że zmierza w kierunku US. Zakładając, że zobaczę M7 następnym razem dokładnie za rok, do tego czasu gromada przemierzy jakieś 441 504 000 kilometrów. Sprawdziłem coś jeszcze. Po raz pierwszy dostrzegłem M7 w nocy 28-29 marca 2014 roku. To 9 lat i 5 miesięcy temu. Jeszcze wtedy gromada była o jakieś 4 139 100 000 kilometrów dalej od Ziemi, niż gdy ją odwiedziłem teraz. Ponad cztery miliardy kilometrów. Podobnie daleko od Ziemi znajduje się Neptun. Jednak sama M7 mierzy jakieś 20 lat świetlnych średnicy, a dystans, jaki przebyła przez prawie 9,5 roku, to odległość, jaką światło pokonuje w około 4 godzin. Cóż, wygląda na to, że M7, przy swoich rozmiarach, przesunęła się zaledwie o ułamek, ba, chyba nawet nie drgnęła. A przynajmniej gdybyśmy przesunęli pluszowego misia o tyle, żeby pokonał względem swojej wielkości taki procent, jaki gromada M7 przez 9,5 lat względem swojego ogromu, nie zauważylibyśmy nawet, aby się poruszył. Odbiłem na północny zachód w poszukiwaniu M6. Przez chwilę znów błądziłem w niedoskonałej ciemności. Tu i ówdzie mijały mnie słabe słońca. A potem nagle zza kadru wysunęło się wspaniałe skupisko gwiazd o motylim kształcie. Jeśli idzie o teleskop i przedzieranie się przez niebo na tej wysokości, kilka kilometrów od miasta, M7 nie mogła konkurować z M6. Długo patrzyłem na ten rzadki widok, kilkukrotnie doliczając się około sześćdziesięciu gwiazd. Lecz mimo wyraźnego obrazu w okularze, obie gromady pozostawały w zasadzie niewidoczne w szukaczu, zaś poprzedniej nocy również nie odnalazłem żadnego ich śladu przez lornetkę 10x50. Laguna była ogromna, przecięta ciemniejszą wyrwą gdzieś obok gromady otwartej NGC 6530. Natomiast tuż nad nią M20 z łatwością ukazała wąskie pasma. Oprócz tego widać było również bez większego trudu północną część pyłów spowijających gwiazdę, które na zdjęciach zwykle są niebieskie. W gromadzie M21 zauważyłem ciekawy asteryzm, ale szybko wróciłem do wspaniałej Trójlistnej Koniczyny. Nie uszedłem dużo wyżej, bo zaraz na północ od okolic Laguny pochłonęło mnie ogromne pole gwiazdowe Messier 24. Z pozoru ta gwiezdna chmura wydaje się obiektem iście nieteleskopowym, ale jako że nikt nie przypisuje nakazów do żadnego obiektu, jeśli idzie o sprzęt, którym winno się obserwować, chętnie kieruję tam teleskop, można bowiem odnieść wrażenie, jak gdyby było się w jakimś lesie gwiazd. Pośród tych wszystkich słońc odnalazłem piękny skarb – NGC 6603. W powiększeniu 107-krotnym, oraz bogatym otoczeniu, wygląda wspaniale, mieniąc się garścią drobnych gwiazd. Wyszedłem z gwiazdowego lasu, musnąłem M18, po czym wpadłem na uderzająco jasną Omegę, która prezentowała się była nadzwyczaj okazale i łabędzio, a im dłużej się patrzyło, tym mgławica bardziej odsłaniała subtelne, nieregularne struktury w dolnej części, powtarzające się co pewien nieduży odstęp niby formujące się daleko, drobne fale Kelvina-Helmholtza. Patrzyłem przez pewien czas, ale już dłużej nie czekałem, bo kawałek dalej znajduje się mgławica Orzeł. Dotarłszy do M16 zastałem wyraźną sporych rozmiarów mgławicową chmurę. Przyglądając się długo obłokowi, kątem oka zacząłem słabo dostrzegać ciemniejszy obszar, zaraz przy parze jasnych gwiazd. Ciemniejsza sylwetka pojawiała się wielokrotnie tej nocy, niekiedy przybierając owal, czy na pewien krótki moment kształt wąski a podłużny, ostatecznie pozostając czymś bardzo ulotnym, jak pojawiający się słabo obraz postaci na śnieżącym ekranie czarnobiałego telewizora. Nim opuściłem mgławicę Orzeł, zapamiętałem miejsce pojawiania się ciemniejszego zarysu. Po obserwacjach przejrzałem zdjęcia i odkryłem, że tam, gdzie widziałem pociemnienie, znajduje się środkowy z trzech Filarów Stworzenia. Obserwacja ta jednak to zbyt mało, abym mógł tak po prostu powiedzieć, że widziałem kolumny gazów w mgławicy Orzeł. Będę wyczekiwał sposobności, gdy znów skieruję tam teleskop, teraz zaś, po ochłonięciu, uznaję Filary za niedostrzeżone, a pociemnienie owe za coś zupełnie innego. Gdzieś w pewnym momencie pojawiły się w okularze jakieś małe, broniące się przed rozbiciem gromady kuliste, a potem gruchnęła przed oczami M22. I już bardzo długo tu zostałem, gdyż mimo wspaniałych widoków mgławic, uznałem, że to właśnie Messier 22 jest dziś najlepsza. A im dłużej patrzyłem, tym trudniej mi było oderwać wzrok. Zerkając, miało się wrażenie, że gromada jest w trakcie eksplozji i wylatują z niej gwiazdy na wszystkie strony, zastygając łukowato w przestrzeni. Nie tak daleko na południowy zachód odwiedziłem ulegającą rozbiciu sąsiednią M28. Później przyszedł czas na moje cele, jednakże zdałem sobie sprawę, że pozostały one jedynie skromnym dodatkiem do sesji, która już trwała, można powiedzieć od chwili, gdy wyrwałem Skorpionowi jego nisko wędrujące gromady gwiazd. Niemniej byłem ciekawy, czy uda mi się zobaczyć jeszcze coś dobrego. Wykierowałem teleskop na gwiazdozbiór Strzały, ponieważ pierwszy z obiektów miał znajdować się blisko M71. I choć nie zobaczyłem nic w miejscu Sh2-84, nie żałuję, bo M71 wyglądała naprawdę wspaniale. Następny cel z kolei był przy samym Wieszaku. Zerknąwszy szybko na grudkę NGC 6802, przesunąłem się na drugi kraniec Collindera 399 i tuż nad nim, po zaledwie chwili, udało się zobaczyć Sh2-83, bardzo malutką mgławiczkę. Obiekt był dosyć słaby, lecz pewny, wyglądał jak szary okruch i bardzo ucieszył oko. Mgławica dostrzegalna była stosunkowo pewnie w 107x, jeszcze łatwiej w 319x. Stąd blisko już do Palomara 10, obserwacyjnego extremum, któremu jak dotąd nie podołałem. Świeżo umyte lustro skłoniło mnie do podjęcia kolejnej próby, tym bardziej, że starhopping, choć nie taki banalny, mam w zasadzie wykuty na lata. Pal 10 znów bronił się wszystkimi siłami przed dostrzeżeniem, lecz tym razem chyba byłem najbliżej jak dotąd, o ile można w ogóle tak powiedzieć. Bo być może coś widziałem, jakby słabą, okrągłą poświatę przy gwiazdce. Jednak bardzo trudno mi jest orzec, czy to ślad gromady kulistej, czy złudzenie, coś, co widziałem, ponieważ bardzo chciałem zobaczyć. Pal licho, może innym razem. Namierzyłem również miejsce Sh2-80, z którą już kiedyś próbowałem się zmierzyć. Poniosłem wtedy porażkę, natomiast teraz... także odnotowuję porażkę. Sprawdziłem później co raportują inni, bardziej doświadczeni obserwatorzy. Lukost opisał, że również nie dostrzegł mgławicy w teleskopie 12" i zakładam, że używał filtrów, zaś Taurus, którym obserwował, pewnikiem ma lepszą optykę niż Synta. Łukasz wyłuskał natomiast Sh2-80 w czternastu calach z filtrem, dodając, że bez filtra nie było widać nic. To wszystko razem mówi mi, że nie miałem szans. Tymczasem zaniosło mnie w okolice Deneba, gdzie skręciłem do Sh2-112. W miejscu mgławicy dostrzegłem poświatę, której dość ostro odcięta krawędź przecinała gwiazdę. Później, w gwiazdozbiorze Jaszczurki, odnalazłem gromadę IC 1434, a tuż obok niej klaster gwiazd, który jeszcze do tej chwili nazywałem gromadą bez imienia. Grupa słońc była widoczna całkiem nieźle, spowita jakby lekkim nalotem światła, a jej pozycja odpowiada dokładnie obiektowi o nazwie FSR 342. Po przeciwnej stronie zaś odnalazłem asteryzm Str 59 o kształcie litery U, choć jeśli odjąć dwie słabsze gwiazdy, pozostała grupa o podobnej jasności przypomina laskę albo haczyk. Porównania do Sh2-112 domagał się Pacman, toteż wycelowałem teleskop w stronę Kassi, namierzyłem odpowiednie gwiazdy i przyłożyłem oko do okularu. Otóż jeśli chodzi o widoczność samą w sobie, jasność, czy też intensywność, NGC 281 jest obiektem wyraźniejszym niż Sh2-112, natomiast nie pamiętając umiejscowienia szczęki Pacmana, nie potrafiłem stwierdzić jednoznacznie, gdzie ona się znajduje. Z kolei detal przy Sh2-112, w postaci ostrzejszego łuku przy gwiazdce, widziałem w zasadzie bez żadnego trudu. Nagle mój wzrok padł na Strzałę i przypomniałem sobie o M27. Lisek był bardzo wysoko i nie mogłem się temu oprzeć. Widok w okularze, mając dobrze zaadaptowany wzrok, potrafi zaskoczyć i wydaje mi się, że dotyczy to każdego sprzętu. Mgławica tej nocy świeciła bardzo jasno, sprawiała wrażenie bardzo gęstej, była po prostu świetna. Nade mną górowała Lutnia. Pomyślałem, aby spróbować z IC 1296. Pierścień w mniejszych powiększeniach prezentował się pięknie, niestety prawie natychmiast zaparował okular 4,7mm, w którym to miałem jedyną szansę dostrzec galaktykę. M57 niemal zgasła. Robiło się dość chłodno i mimo że w dzień żar lał się z nieba, rozważałem od pewnego czasu, czy nie pójść do domu po bluzę i długie spodnie. Obyło się jednak bez tego. Gdzieś jeszcze przeleciała Dzika Kaczka M11, na moment pojawiła się wielka Gromada Podwójna, przemknęły jakieś luźne pola gwiazd w Łabędziu i zaświeciła gwiazda Albireo. Dopiero gdy zaniosłem teleskop do domu, przypomniałem sobie, że chciałem jeszcze zobaczyć Saturna.
  6. O kurde, niezły ten zębowy woreczek😄 Dzięki za odpowiedź. Jeśli okazałoby się, że to ząb Megalodona, to byłby numer. Czytałem, że w Polsce je znajdywano, ale niezwykle rzadko. Marzy mi się takie znalezisko, ale byłem pewny, że bez podróży na jakąś Florydę, to nie ma szans na tego potwora. Będzie trzeba gdzieś zidentyfikować ten ząb. Tak czy inaczej, znalezienie po raz pierwszy zęba jakiegokolwiek rekina, to niezła satysfakcja. Co prawda nie ja znalazłem, a stałem obok, ale jak chcę, to zawsze mogę pomacać;)
  7. To może podrzucę jeszcze od siebie coś ciut bardziej wymagającego, hmm. Może spróbuj z NGC 100 w Rybach, IC 1815 z NGC 973 w Trójkącie albo UGC 1281 plus PGC 6700, także w Trójkącie. Jeśli chodzi o czas obserwacji wyżej wymienionych, wszystkie w zasadzie mają podobną co NGC 891, jesienną porę. Widziałem to maleństwo. Tak to zapisałem: "Pomknąłem później do galaktyki NGC 6745. Po pewnym czasie stała się ona dość łatwa i stosunkowo jasna. Zauważyłem także, że jest podłużna, jakby zgrubiona, a po pewnym czasie odniosłem wrażenie, że jest podzielona jakby na dwa segmenty – jeden mały, a drugi wielki." Ciekawa rzecz ma się również z PGC 40986 i PGC 40984, choć to już cel wiosenny. Jest to bardzo fajne wyzwanie galaktyczne, a zabawa polega na rozdzieleniu obiektów podobnie jak rozdziela się gwiazdy podwójne.
  8. Zaszumiony, inny od prawego, obraz podczas bardzo okazyjnego spojrzenia lewym okiem w okular, o którym wspomniałem wyżej, to jedna sprawa, ale chciałbym przy okazji wspomnieć jeszcze o czymś podobnym, co zauważyłem u siebie już bardzo dawno, chyba jeszcze w dzieciństwie, a co przypomniało mi się, jak przeczytałem post Oli. Teraz już tego nie zauważam, choć myślę, że mógłbym to wywołać, gdybym chciał (dawno nie sprawdzałem). A mam na myśli bardzo drobniutkie kropeczki, które widywałem przeważnie przed zaśnięciem, gdy już miałem zamknięte powieki, ale nie tylko, bo jak wokół było ciemno, tak samo jak przy zamkniętych oczach (np. pod kołdrą), to także było je widać. Drobinki owe zawsze tworzyły nierozłączną całość niby żabi skrzek i przesuwały się przed oczami widziane na czarnym tle zwartą masą. Całością mogłem sterować o tyle o ile, a właściwie zmieniać kierunek ruchu, choć masa kropeczek zdawała się reagować na moje gałki oczne z oporem, jakby stanowiła coś bardzo gęstego. Ale gdy zmieniałem położenie gałek, stosunkowo powoli sunące drobinki także zmieniały kierunek, ciężko skręcały i brnęły dalej, jakby podążając za moimi oczami. Wzrok czasem docierał do krańca i już dalej, jeśli nie poruszyłem całą głową, nie mogłem prowadzić tego mikroskopijnego stada. Tak na szybko, to przyszła mi do głowy galaktyka NGC 891 w Andromedzie (chyba że już ją widziałeś). Jeszcze trochę co prawda trzeba poczekać, bo teraz w miarę wysoko jest w drugiej połowie nocy, ale wkrótce będzie wznosiła się coraz wyżej o coraz wcześniejszej porze. Mimo sporej jasności wizualnej należy jednak nastawić się na stosunkowo słabo świecący obiekt, gdyż jej jasność powierzchniowa nie jest zbyt duża, ale kiedy warunki dopiszą, w teleskopie 12" bywa naprawdę bardzo ładnym widokiem, któremu warto poświęcić trochę czasu i pozmieniać powiększenia. Przy dobrych wiatrach odwdzięczy się ciemnym pasmem materii.
  9. Ja mam podobnie jak spojrzę w okular teleskopu lewym okiem, co zdarza mi się bardzo rzadko, ponieważ obserwuję zawsze prawym. Ale kiedy już raz na przysłowiowy rok zerknę sobie lewym (przeważnie, gdy uprę się na jakiś trudny obiekt do tego stopnia, że uciekam się do wszelakich sposobów), to właśnie obraz jest wtedy taki mocno zaszumiony. Szybko wracam do prawego oka, w którym widok w porównaniu do lewego jest bardzo gładki. Oj tam, oj tam, przesadzacie😉 Bo najpierw należy ustrzelić lornetką, a potem przyładować lustrem. O tak: SM 15x70 "W końcu mogłem zapolować na coś innego. Niezmiernie ciekawy skierowałem się na gwiazdę Polarną, odwiedzając oczywiście przy tym NGC 188, której stare słońca generowały bardzo wyraźne pojaśnienie. Moim celem w tej okolicy była galaktyka eliptyczna NGC 2300, leżąca niemal w tej samej odległości od Polarnej co gromada, także w Cefeuszu. Obiekt nie przysporzył większych trudności, ale z pewnością 11-magowa gwiazdka, leżąca pomiędzy galaktyką a jaśniejszą gwiazdą, na pewno nie ułatwia sprawy. Należy wypatrywać dwóch słabych punktów obok jaśniejszej gwiazdy 8.3mag. Jeden jest gwiazdką, drugi zaś galaktyką. Gwiazdka wydawała się ostrzejsza niż galaktyka i była odrobinę lepiej widoczna. I pomyśleć, że te dwa punkciki słabego światła w rzeczywistości tak kolosalnie się od siebie różnią." Teleskop 12" "Przekręciłem teleskop potem na gwiazdę Polarną. Skok odrobinę w górę i już dotarłem do pobliskiego celu. Od razu zobaczyłem obie galaktyki – jasną NGC 2300 i okrągławą plamę światła NGC 2276. NGC 2300 była wyraźnie jaśniejsza od spiralnej sąsiadki, a jej eliptyczność była całkiem jednoznaczna co do natury. Chwilę pogapiłem się na ciekawą parę i tuż obok przeszedłem do mojego innego celu z tej grupy galaktyk."
  10. Znalazłem jeszcze takie oto ogłoszenie przykładowe na ebay (link). Jest tego więcej. Może orientuje się ktoś, czy to cena finalna, czy są jeszcze jakieś koszty dodatkowe? Byłoby sporo taniej niż na amazon, ponadto taniej niż Morpheus 6.5mm. A ja w zasadzie i tak nie mam doświadczeń ani z amazonem (poza atlasem) ani z ebay.
  11. A jak to jest z tym amazonem? Bo gdyby okular był dostępny w Delcie czy Teleskopy.pl, to wiem, że biorę z normalnego sklepu, podane mają ile gwarancji itp (na allegro zresztą często też, a i opinie są sprzedawców), a na tym amazonie to kupuję właściwie skąd i jak? Nabyłem tam jedynie atlas Interstellarum, ale na niego nie muszę mieć gwarancji, a na okular, zwłaszcza w tej cenie, mogłaby być (choćby z tego względu, że po zakupie może nie być przez 30 dni pogody i nie sprawdzę na nocnym niebie, czy wszystko jest w porządku, a okres zwrotu się skończy). Może moje obawy są dla kogoś zabawne, ale poza atlasem, to nie mam z amazonem żadnych doświadczeń.
  12. W wątku tutaj jest trochę porównań, które mnie zaciekawiły, tylko mowa jest raczej o mniejszych teleskopach. Niemniej, z tego co zrozumiałem, Pentax i Morpheus mogą być lepsze do DS, natomiast Nikon do Księżyca i Planet. Ale nie wiem, czy sugerować się tym w przypadku Synty 12. Z tego, co zauważyłem, to chyba słabo z dostępnością Pentaxa XW 7mm w polskich sklepach. Chyba że Delta sprowadza na zamówienie.
  13. Bardzo dziękuje wszystkim za odpowiedzi. Opinie, jak widzę, są różne, często subiektywne, podobnie jest na Cloudy Nights w tym wątku, jak go sobie powrzucałem w translator*. Cóż, będę musiał dać sobie chyba kilka dni na przemyślenia, bo jak na razie, przez różne opinie, mój wybór dość szybko ulega zmianie. Wydaje mi się jednak, że raczej nie będzie to Es 6,7mm, ale zobaczymy. Na pewno dam znać, co wybrałem🙂 No właśnie nie wiem, czy jestem zadowolony, bo nigdy nie miałem porównania do niczego innego. Często wydaje mi się, że gwiazdy w nim są zbyt roziskrzone, kalafiorowate, choć niekiedy bywają znośne. Czasami na maleńkich (gwiazdopodobnych) mgławicach planetarnych miałem problem, żeby stwierdzić, czy mgławica ma jakiś kształt, czy wygląda po prostu jak rozciapana gwiazda. W 14mm jest już bardzo dobrze i jestem z niego zadowolony, więc Es 6,7mm może byłby gdzieś pomiędzy, nie wiem. Oczywiście wspominałem, że chodzi głównie o słabizny, ale miło byłoby też mieć lepszą punktowość. * Fajne czasem jest to tłumaczenie 😉
  14. Łukasz, bardzo dziękuje Ci za propozycję (i za zaufanie), jednak na razie poczekam, może ktoś coś jeszcze dopisze, co przekona mnie w stronę Esa lub innego okularu. Nie ukrywam, że wolałbym nie pożyczać optycznych rzeczy, bo choć obchodziłbym się z tym, jakbym niósł na głowie jajko, to potem i tak miałbym dużego stresa, że może jakiś pyłek kurzu nań opadł czy coś 😄 Ale jakby co, to będę pamiętał, że mam taką możliwość, dzięki wielkie! Wracając do samego okularu, z jednej strony kusi mnie coś innego niż Es, bo mam dwa, z drugiej, jeśli różnice, o które głównie mi chodzi, są nieistotne, to Es ma bardzo przekonującą cenę. Odświeżyłem sobie porównanie na Astronocach i biorąc pod uwagę słabizny, zasięg itp, wynikałoby z niego, że Pentax nie pokaże raczej nic ponad to, co wyłuskałbym w Esie. Chyba że od tamtej pory zmieniło się coś w kwestii produkcji i teraz np Esy są gorsze niż dawniej.
  15. Chciałbym w końcu nabyć jakiś okular, z którym uzyskam powiększenie w mojej dwunastce około 200-250x, ponieważ bardzo często mi brakuje podczas obserwacji takiego poweru i co za tym idzie, takiej źrenicy wyjściowej. Odczuwam największy brak szczególnie przy niewielkich słabiznach. Mam kitowy 25mm (60x), potem Esa 14mm (107x), a potem długo, długo nic i dopiero Es 4,7mm, który daje mi 319x. Wiele obiektów jest na tyle małych i słabych, że powiększenie 107-krotne czasem nie wystarcza, skala jest zbyt mała, z kolei ponad 300x to zbyt wiele, i zbyt ciemno. Często mam wrażenie, że najlepszy power do obserwacji wielu celów lub nawet do ich dostrzeżenia w ogóle, to właśnie okular 6-7mm, który powinienem już dawno mieć. Mógłbym co prawda kupić popularnego Esa 6,7mm i po sprawie, ale pomyślałem, że zapytam was o radę, gdyż zależy mi, aby taki okular jak najlepiej wyciągał słabe, niezbyt duże obiekty. Zastanawiałem się więc, czy jest może jakiś lepszy okular (i nie kosztujący tyle co nowa Synta 12), który będzie spełniał zadanie lepiej od Esa. Niejednokrotnie już słyszałem (czytałem) o niejakim Pentaxie XW 7mm. Czytałem również porównanie Esa i owego Pentaxa, ale sam nie wiem, co myśleć i czy warto dopłacić. A może są jeszcze inne okulary warte rozważenia? Głównie zastanawia mnie taka sprawa: czy jeśli obiekty będą niemal na granicy zasięgu, to Es 6,7mm vs ten rzekomo lepszy, będzie oznaczało zobaczyć albo nie zobaczyć? Czy może jednak różnice są na tyle subtelne, że w tych samych warunkach oba okulary podołałyby tak samo zadaniu.
  16. Wczoraj udało mi się odnaleźć "gromadę bez imienia". Niemal na pewno była nią FSR 342, widoczna jako zagęszczenie gwiazd w lekkim zamgleniu. Bez trudu zlokalizowałem również Streicher 59; "obiekt" głównie przypomina literę U złożoną z siedmiu słońc, choć dwa są zauważalnie słabsze od pozostałej około 10 magowej piątki gwiazd. Tuż obok asteryzmu świeci jaśniejsza, nieco pomarańczowa gwiazda 8.2 wielkości. Najokazalej jednak z tamtejszej trójki prezentuje się IC 1434. Wszystko dokładnie zgadza się z tym, co oznaczył na screenie Polaris.
  17. Jakiś czas temu, obserwując niebo w Jaszczurce przez 12" teleskop, napotkałem pewne miejsce, nieco jakby bogatsze w gwiazdy, które generowało słabą poświatę. Uznałem, że mam do czynienia z gromadą otwartą, nie mogłem jednak nigdzie znaleźć jej nazwy. Notatka z mojej relacji: "Sprawdziłem także gromadę znajdującą się zaraz obok IC 1434, która także nie ma imienia, a raczej jest mi ono nieznane, gdyż przepadło mi najlepsze źródło, w jakim mógłbym odnaleźć jej nazwę, mianowicie Triatlas C. Zgoda, Aladinlite też bywa pomocny w takich sytuacjach, ale tym razem milczy. Kliknąłem chyba we wszystkie oznaczenia SIMBAD i nic. Ale ja tu gadam, a przecież na żywo, w teleskopie, było jednoznacznie widać, że istotnie jest tam jakiś klaster! Dopatrzyłem się pojaśnienia, a i samych gwiazd jakby tam gęściej." Ostatnio przypomniałem sobie o tym. Mój Interstellarum deep sky atlas, którego niedawno nabyłem, nie zawiódł. Tuż obok IC 1434 widnieją dwa obiekty, a ich oznaczenia to FSR 342 i Str 59. Będę chciał przy okazji wrócić do Jaszczurki, odnaleźć tajemniczy klaster i sprawdzić, czy jego pozycja zgadza się z którymś z obiektów z atlasu. Z tego, co udało mi się znaleźć, FSR jest chyba skrótem od trzech nazwisk; Froebrich, Scholz i Raftery. Katalog zawiera między innymi obiekty, które są kandydatami na gromady otwarte, choć nie wiem, czy dobrze to zrozumiałem. Jeśli chodzi o Str 59, nie znalazłem nic.
  18. Szkoda, że tak to wychodzi. Kilka lat temu było tu sporo ruchu związanego z wizualem, astrofoto i tematami pobocznymi. Może to naturalna kolej rzeczy, coś się po prostu wypala, ludzie, którzy napędzają taką społeczność, nie mogą tego robić w nieskończoność, mają swoje sprawy, rodzinę, życie i nie mają czasu, by codziennie bacznie śledzić forum, a tym bardziej pisać. Jeśli chodzi o mnie, to wiem, że nigdy nie byłem zbyt aktywny, bo tak już mam jakoś, że jak czuję, że nie mam nic sensownego do powiedzenia, to nie piszę na siłę, aby nabijać licznik. Nie raz bywało tak, że pisałem jakiś post, a ostatecznie go nie wrzuciłem. Niejednokrotnie też napisałem relację z obserwacji, by na koniec ją schować gdzieś w zapomnianym folderze, bo uznałem, że jest zbyt nudna i nieciekawa, żeby ją wrzucać. Teraz w ogóle mam sporo na głowie, obserwuję niebo bardzo rzadko, niemniej staram się zaglądać na forum, sprawdzać co nowego. Jeśli chodzi o giełdę, już kiedyś wrzucałem jakieś zestawienie, gdzie była jakaś fala bazarowa, ale nikt się tym nie zainteresował (może obawiano się, że po zabraniu giełdy ze strony głównej, forum opustoszeje). Byłem tam ostatnio. Wyszedłem późnym wieczorem przed dom i gapiłem się na niebo. Zaraz później pojawiła się M13 w Herkulesie, a po około 10 minutach było widać gwiazdę 6.6mag w Głowie Smoka. Zakryłem oczy i poszedłem po lornetkę, po drodze zabrawszy krzesło z kuchni. Między świerkami była jakby droga z gwiazd i tam właśnie był Strzelec i Wąż. W 10x50, oprócz oczywistych M17, M16, widać było również słabszą poświatę przy NGC 6604. Kiedyś zastanawiałem się na ile jest to światło od gromady, a na ile poświata mgławicy Sharpless 2-54.
  19. Fajnie, że podzieliłeś się obserwacjami, odmienne wrażenia są zawsze ciekawe:) Ja "Pacmana" zwykle bardzo wyraźnie widywałem w lornetkach, natomiast w teleskopie to wrażenie wyrazistości nieco gasło. Jeśli chodzi o detal, wcięcie paszczy nie było dla mnie chyba nigdy tak łatwo dostrzegalne, jak łatwo i szybko zobaczyłem odcięcie przy Sh2-112. Obserwacje bez filtrów. Przytoczę jedną z moich notatek z Pacmanem: "Następnie usiadłem na małym składanym krzesełku pod żurawiem, na którym był zawieszony mój SM 15/70, i przyjrzałem się mgławicy NGC 281 (Pacman). Spodziewałem się tego co zwykle, czyli wyraźnego pojaśnienia wokół gwiazdy. Pojaśnienie było, ale nie wypatrzyłem ani teraz ani nigdy wcześniej żadnej nieregularności czy żuchwy. Potem skierowałem tam już 12'' i pojaśnienie widoczne było już w szukaczu. W “Kitowcu” 25mm było spore, ale dopiero w Esie 14mm dostrzegłem wcięcie paszczy i po zapamiętaniu kilku gwiazd potwierdziło się to w domu na zdjęciach. W obu okularach było widać w środku bardzo zbliżone do siebie dwie gwiazdki, zapewne należące do gromady IC 1590." Jeżeli Sh2-112 obserwowałeś w innych (gorszych) warunkach niż Pacmana, to można tu między innymi upatrywać różnicy w obserwacjach. Z drugiej strony, jeśli chodzi o Pacmana, bez filtra mgławicę określiłeś jako prawie niewidoczną. Tak czy inaczej, ja z kolei mam motywację, żeby wynieść teleskop😉 Podaję jeszcze rozmiary kątowe obu obiektów z wikipedii. NGC 281 rozmiar 35'x30' Sh2-112 rozmiar 15'x15' Kiedyś kilka razy widziałem gwiazdy podobnej wielkości, ale z tym "spokojnie", to duża przesada:)
  20. W minioną niedzielę wybrałem się z koleżanką sprawdzić dwie nowe miejscówki pod kątem skamieniałości, ponad 30km od domu. W obydwu miejscach odnaleźliśmy jakieś ślady zwierząt sprzed milionów lat, lecz druga miejscówka, choć zaoferowała ich, przynajmniej za tym pierwszym razem, bardzo niewiele, już na samym początku wywołała u mnie szybsze bicie serca i kilka niecenzuralnych słów. Otóż jedna ze skamieniałości, którą znalazła koleżanka, przebiła prawdopodobnie wszystko, co do tej pory znalazłem ja, ponieważ od dawna, jeśli chodzi o amatorskie zbieractwo, marzyłem najbardziej właśnie o czymś takim (najbardziej marzę oczywiście o tym największym, osławionym). Poznajecie? Może ktoś pomógłby, chociaż przypuszczając, określić konkretny gatunek? Przyznać się, kto na tym temacie zjadł zęby🙂Ignisdei pomożesz? Długość w najdłuższym miejscu to około 5,2cm.
  21. Co prawda znalazłem relację wchodząc na Astronoce i sprawdzając, czy jest coś nowego, ale skoro jest i tu do niej link, to tak tutaj tylko wspomnę, że bardzo fajnie się czytało, a klimat letnich, ciepłych nocy sprawia, że chce się też tak wyskoczyć w pole, posłuchać przyrody i zobaczyć niebo, kiedy na południu jest Skorpion, a za plecami Kapella w blasku Słońca. Wczoraj, gdy wyszedłem wieczorem przed dom, było widać trochę obłoków srebrzystych, a z kolei na południu, nisko nad horyzontem, wisiał wielki pomarańczowy Księżyc w jakiejś bladoczerwonej zawiesinie. PS Widziałem niecałe 2 lata temu wspomniane NGC 6712 oraz IC 1295 w teleskopie 12". Przy kulistej zapisałem, że w ponad 300x widać było chyba ślad rozbicia, a pierwszy raz dostrzegłem ją w 10x50. Co do planetarki, zanotowałem, że widziałem pojaśnienie, mgiełkę, ale zdecydowanie tam była. Obserwacje bez filtra. IC 1295, jak widzę, była również obiektem tygodnia.
  22. Nabyłem atlas po raz drugi. Tym razem zapoznałem się z Amazonem – jakieś 260zł i darmowa przesyłka, co daje niemal taką samą cenę jak w sklepie Astroszrot plus przesyłka. Atlas dzisiaj przyszedł. Jest znacznie lepiej niż poprzednio, choć również nie bez wad. Widocznie jak wszędzie, tak i w sklepach z książkami (atlasami), pracują ludzie, którzy trochę się starają oraz nieudacznicy, którzy mają gdzieś; atlas luźno wrzucony do pudełka, do tego kilka papierków niby załatwiających sprawę bezpiecznej podróży (i dbających o dobro przesyłek kurierów). Już samo pogniecione pudełko zwiastowało, że ideału może nie być. Cóż, tragedii nie ma, może nawet dla świętego spokoju go zostawię, żeby wreszcie móc się nim cieszyć.
  23. Pewnej zimy, na przełomie 2012 i 2013 roku, skierowałem moją lornetkę na południe, w kierunku trzech gwiazd układających się w prostą linię, a potem przesunąłem się poniżej. Stara jednooka 12x40 nie była wymarzonym sprzętem dla osoby interesującej się astronomią, ale nie zwracałem wtedy na to najmniejszej uwagi – znałem jedynie Plejady, które niegdyś nazywałem „małym wozem” i nie miałem żadnego punktu odniesienia ani oczekiwań. Ponawiałem próby kilkukrotnie, aż wreszcie pewnego wieczoru zdałem sobie sprawę, że delikatna, ledwie dostrzegalna poświata wokół gwiazdy, to prawdziwa mgławica. Mimo że wokół mnie wszystko ściskał mróz, zrobiło mi się gorąco. Chodziłem po skrzypiącym śniegu i powtarzałem coś, co wydawało się wtedy nieprawdopodobne – widzę Wielką Mgławicę Oriona! Mimo iż nie wiedziałem jeszcze wtedy, że trzeba zaadaptować wzrok do ciemności, udało mi się tamtej zimy z trudem odnaleźć i zobaczyć galaktykę M31, która była zaledwie odrobiną słabego światła bijącego z centrum, gromadę otwartą M44, widoczną również gołym okiem jako plamę światła oraz gromadę kulistą M13, którą dostrzegłem nisko nad północno wschodnim horyzontem, ponieważ nie wiedziałem, że to nie był dla niej dobry czas. Lecz to, jak widziałem te obiekty, nie miało znaczenia – było to całkowicie naturalne, a największa radość nie płynęła z tego, jak widać, ale z tego, że po prostu widać. Odłożyłem lornetkę na półkę, sądząc, że wycisnąłem z niej maksimum. Później, czytając opisy obserwacji znalezione w internecie, zastanawiałem się nad tym wszystkim i wywnioskowałem, że to nie może być koniec, że przez mój sprzęt muszę zobaczyć coś jeszcze. Sierpień 2013 roku miał być dla mnie przełomowy. Po około pół rocznej przerwie ponownie sięgnąłem po moją 12x40 i jak się okazało lornetka ta wkrótce miała mi pokazać jeszcze kilkadziesiąt obiektów głębokiego nieba. Minęło jakieś dziesięć lat odkąd zobaczyłem po raz pierwszy M42, M31, M44 i M13. Przez ten czas astronomia obserwacyjna miała swoje dobre lata, kiedy odnajdywałem ponad dwieście obiektów rocznie, ale i też lata chude, jak na przykład rok 2017, w którym zobaczyłem jedynie około dziesięciu nowych celów. Tak to już bywa z tym hobby, że czasem jest aktywne i wtedy czerpiemy z niego, gdy tylko jest pogoda, pełnymi garściami, czasem zaś przygasa na rzecz innych spraw, pokrywa się kurzem, a jedyne, co zdradza, że mamy coś wspólnego z gwiazdami, to krótkie zerknięcia w górę i szybka ocena nieba, ograniczająca się do oznajmienia samemu sobie, że oto właśnie teraz niebo jest. Wieczorem, 22 kwietnia 2023 roku, wyniosłem mój 12 calowy teleskop za dom i pozostawiłem go tam, żeby się chłodził. Następnie wróciłem do domu i nauczyłem się na pamięć dokładnej lokalizacji około 20 wybranych wcześniej galaktyk, spośród których udało mi się dostrzec tylko połowę, ale to wystarczyło, aby okrzyknąć tę sesję jubileuszową. Jednakże rozpoczynam od gromady kulistej NGC 4147 w Warkoczu Bereniki. Nie pamiętam, czy widziałem ją kiedykolwiek wcześniej w teleskopie, dostrzegłem ją jednak po raz pierwszy około 9 lat temu w lornetce 15x70. Mimo iż zapisałem wtedy, że obiekt był zaskakująco łatwy, dopiero 12 calowy teleskop pozwala mi teraz zobaczyć, w 107-krotnym powiększeniu, nieregularność gromady. Zaś gdy zmieniam powiększenie na ponad 300 razy, zerkając, dostrzegam wyraźnie jedno słońce na zewnętrznych rubieżach i co najmniej kilka gwiazd usiłujących przebić się przez gęstą mgłę w okolicy centrum; tam mniej więcej, gdzie w mniejszej skali widać było bardziej zwarte i jaśniejsze światło, w odróżnieniu od dalszych, przygaszonych obszarów. Tuż obok znajduje się mój pierwszy galaktyczny cel, bardzo cienka PGC 38748. Niestety, mimo uczucia, że jest naprawdę blisko, okazuje się ona zbyt wymagająca. Widzę natomiast bez trudu malutką NGC 4155. Później skręcam teleskopem w kierunku Małego Lwa, gdzie namierzam niewielki acz wyraźny asteryzm, leżący tuż pod konturem głównego korpusu gwiazdozbioru, przesuwam się do jednej z pobliskich gwiazd i odnajduję „przewróconą choinkę”, jeden z moich wymyślonych i roboczo nazwanych asteryzmów, które powstają z pierwszych skojarzeń podczas nauki lokalizacji i trasy gwiazdowej. Galaktyka PGC 31285 miała stanowić pień drzewka i tam też ją znajduję – małą, łatwą i pewną. Nieopodal, z pewnym oporem, pojawia się IC 2591. Nieco poniżej „choinki” odnajduję „wronę”, kolejny pomocniczy wzór, przy którym usiłuję wypatrzeć PGC 2056457 oraz PGC 2054552, lecz ani śladu tej pierwszej, czasem natomiast odnoszę wrażenie, jakby jakieś światełko chciało ukazać się w miejscu drugiej galaktyki. Przedłużając wschodnie skrzydło ptaka, przeskakuję do innych drogowskazów, będąc niemal pewny, że za chwilę zobaczę PGC 31923 – Spider galaxy, ale niebo, warunki, czy cokolwiek tam, mają wobec mnie inne plany i nie widzę nic prócz ciemnego tła. Nie dostrzegam również PGC 31873. Dalej na wschód idzie mi lepiej i bez trudu odnajduję NGC 3381 – okrągłą, niewielką mgiełkę. W miarę łatwa jest również PGC 32134. Wracam na zachód do głównego asteryzmu, od którego startowałem, i odnajduję inny nienazwany wzór (nieco przypomina on gromadę ET z Kasjopei). Dalej na zachód napotykam jaśniejsze słońce około 6.20 wielkości, przy którym są mniejsze wzory gwiazdowe, wówczas udaje mi się dość łatwo odnaleźć NGC 3126. Później szukam NGC 3106, sądząc początkowo, że w jej miejscu jest gwiazdka i szukam otoczki przy jednym z tamtejszych słońc, galaktyka jednakże ukazuje się sama odrobinę dalej, a jej okrągły, mglisty kształt jest wcale oczywisty. Stąd już niedaleko do celu, na który, obok galaktycznej igły zaplątanej w Warkoczu, liczyłem bardziej niż na inne obiekty tej nocy. Gdy tylko rozpoznaję ostatni drogowskaz, zwalniam i zatrzymuję się, a potem pełen skupienia nabieram oddechu i wstrzymuję go na pewien czas. Później robię tak jeszcze wiele razy. Bardzo długo walczę z galaktyką Leo III, chcąc ponad wszystko pokazać Leo 1 oraz Regulusowi, że są bardziej cenne skarby, które zobaczę jako pierwsze. Ale Leo III ostatecznie mnie pokonuje. Nie znalazłszy również NGC 3116, odhaczam łatwą, jasną i oczywistą NGC 3067, a potem odnajduję podłużną NGC 3003, która w porównaniu z większością, wydaje się spora. Oczywista, choć niewielka, jest również NGC 3021, świecąca tuż przy gwiazdce. Zahaczam o miejsce, w którym winna znajdować się NGC 3013, ale nie ma tam nic. Na koniec powtarzam jeszcze raz trasę i sprawdzam odnalezione zdobycze, po czym znów próbuję sił z Leo III oraz iglastą PGC 38748, ale nic z tego nie wychodzi i rozładowuję gorycz porażki przyglądając się obrazom – jakże odmiennym od tych, które widziałem wcześniej – M13 i M51. Miałem zamiar na tę okazję wybrać się na odludzie, zaplanować jakiś egzotyczny obiekt, chciałem zrobić cokolwiek wyjątkowego. Wszystko jednak wyszło nader zwyczajnie, w zaciszu pod płotem, z obiektami, które nie mają do zaoferowania ani jednego fajerwerku. Mimo to, w posiedzeniu tym było dla mnie coś wyjątkowego, mój osobisty kameralny sukces, albowiem znajdując się na obszarze Małego Lwa, z tego co wiem, przekroczyłem liczbę tysiąca wyłapanych obiektów DS. Choć nie potrafię wskazać konkretnego obiektu, który zasługuje na wyjątkowość (jak to miało miejsce z gromadą kulistą Messier 30, która zamknęła w moim przypadku cały katalog Messiera niecałe dziewięć lat temu), jestem w stanie przypisać to miano całej sesji, a niejasności te wynikają z tego, gdyż niektóre cele musiałem odrzucić, stawiając niegdyś przy nich znak zapytania, co wskazuje, iż nie byłem dostatecznie pewny ich dostrzeżenia. Skreśliłem również kilka pociemnień, których nazw nie znam, bądź po prostu ich nie skatalogowano, ale zapisałem je w zeszycie jakobym widział je naprawdę (jak na przykład dwa malutkie ogonki na tle Ameryki Północnej). Nie brałem pod uwagę oczywiście żadnych asteryzmów i gwiazd podwójnych. Być może tysięczny obiekt widziałem już wcześniej, lecz ostrożnie podchodząc do sprawy, niczym ruchome święto, obiektem X oficjalnie jest jedna z galaktyk w gwiazdozbiorze Małego Lwa.
  24. Atlas zwrócony. Może z czasem uda się znaleźć jakiś inny sklep.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)