Wydaje mi się, że Karolowi chodziło o coś zupełnie innego niż nakład pracy w przygotowaniu zdjęcia a napisaniu relacji z obserwacji.
Ktoś mądrze napisał, że siedzenie i gapienie się w gwiazdy to taki współczesny romantyzm. I teraz przychodzi moment kiedy taki "romantyk" ma podzielić się wrażeniami z innymi, podzielić dla niektórych oznacza pokazać swoje uczucia, pokazać trochę swojego wnętrza, emocje jakie nam towarzyszyły przy obserwacjach. Przynajmniej ja to widzę w ten sposób bo kiedy wychodzę na obserwację nawet na balkon i gapię się przez 3 godziny w cień Ganimedesa na Jowiszu to wchodzę w stan świadomości w którym jest mi najlepiej. Jest cisza, spokój, myślę sobie o podróżach w kosmos, o tym, że właśnie oglądam zaćmienie słońca na odległej planecie, że widzę to z ponad 40 minutowym opóźnieniem, słucham szczekania psów, skradania kotów. To wszystko składa się na obraz którym ciężko może się być podzielić przez barierę, może strachu, może wstydu, swego rodzaju obawie przed nie zrozumieniem i zranieniem bo pokazując część siebie wystawiamy ją do publicznej oceny.
Mam nadzieję, że nie zrozumiecie mnie źle, każdy obserwacje wizualne może odbierać inaczej, dla mnie najważniejsze są emocje jakie mi towarzyszą, widok jest na dalszym planie.
Nie zapomnę ostatniej zimy i pewnego wieczoru, najzimniejszego w tym roku, godzina 21:00, temperatura -30 stopni, wyszedłem ze starą ojcową lornetką Bressera 10x50. Śnieg tak pięknie skrzypiał w tej ciszy, mróz przyjemnie szczypie w twarz i to naprawdę przyjemnie bo było suche powietrze. Niebo jak lustro, czyściutkie, pełno gwiazd, sierp Księżyca oświetlał białe pola, cisza i spokój, nawet wiatr nie zawiał. Lornetka w rękę i gapię się na Księżyc, czysty umysł, same przyjemne myśli płyną po głowie, jakiś piesek u sąsiada poruszył łańcuchem i nic więcej, żadnego szmeru. Wpadłem w euforię, chciałem się tym podzielić, tą ciszą i niczym nie skrępowanym relaksem jakiego nie doznasz nawet na plaży w tropikach. Pobiegłem po żonę, mówię chodź na spacer, coś Ci pokaże, dała się namówić po kilku minutach jak jej opowiedziałem jak jest fajnie. Później pozałowałem;) moja Ewelcia to "zmarźluch" jakich mało, wysłałem ją do domu po 3 minutach:). Znowu lorneta na Księżyc, ehh fajnie, co najlepsze żeby ta lornetka dawała jakiś fajny obraz ale nie, rozkolimowana totalnie, widzę dwa Księżyce, jeden większy od drugiego ale nie to się liczy, liczy się to, że serce bije o wiele żywiej, że w końcu mogę odpocząć tak jak lubię.
Pozdrawiam
Łukasz
P.S. Podsumowanie. W tym całym monologu chodziło mi o tą niepotrzebną sprzeczkę pomiędzy foto a wizual. Ja jestem zdania, że przy foto ludzie oceniają Twoją pracę a przy wizualu oceniają niejako Ciebie, nie każdy jest na tyle odważny by się temu poddać.