Skocz do zawartości

RobertW

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    265
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Zawartość dodana przez RobertW

  1. Halo 22 st. sprzed chwili. 28.12.2023 23:43, 5 st. C, lekki cirrostratus, izoterma 0 st. C na wysokości 1300 m wg Windy. Zdjęcie Samsung Galaxy S21 Ultra 5G. Wyjrzałem przez okno widząc kątem oka lekko przychmurzone cirrostratusem niebo i pomyślałem sobie, a nuż...? Wychylam się bardziej i widzę koło świerka jakąś jaśniejszą, podejrzanie łukowatą chmurę. Idę wiec na piętro na taras i jest🤗. Zdjęcie nie oddaje ogromu tego pierścienia. Pierwsze w moim życiu halo książcowe. Coś wspaniałego!
  2. Dzięki za systematyczne podejście do tematu. Ja obserwując prawym okiem patrzę lekko w prawo i w górę. Oczywiście nie wypraktykowałem tego doświadczalnie, lecz gdzieś to wyczytałem. Z zerkania korzystają też snajperzy. Prawdę mówiąc, pierwszy raz o zerkaniu dowiedziałam się właśnie czytając o nich. Czy mógłbyś bardziej szczegółowo objaśnić swoją propozycję AV6? Bo skoro obiektu nie widać na wprost ani zerkaniem, to w jaki inny sposób, bez użycia wspomagania elektronicznego, można go wykryć, by potem go naszkicować. Dzięki z góry.
  3. Dziękuję bardzo i jeszcze raz przepraszam za te niewczesne zabawy w skojarzenia. Szczególnie za sugerowany ostatni anagram, a właściwie palindrom. Z drugiej strony, jak się mówi o połknięciu (A), wypadałoby powiedzieć i o dalszym ciągu (B). 😋 I znowu wiadome skojarzenia - "anagram" - ech. Lepiej pożyczę wszystkim czystego nieba 😉.
  4. Po ponad miesiącu patrzenia na gruby szarostalowy kożuch chmur, dzień przed zakryciem Marsa, ok. 18:00 ze zdumieniem spostrzegłem plamy czystego nieba wśród chmur. W jednej z nich na wschodzie, piękny Księżyc z kropką po lewej, odległą od niego o kilka stopni. Czyżby? Tak, to Mars - za dwanaście godzin ma go dopaść Łysy. Ale oczywiście nie ma żadnych szans na obserwacje, więc spokojnie można przespać całą noc, bo jak pobiegłem po komórkę, żeby cyknąć pamiątkowe zdjęcie, po parce nie było już śladu. Budzę się jak zwykle o 4:30 i widzę, że w pokoju jasno. Czyżby? Tak, tym razem randka przeniosła się na zachodni nieboskłon, chmur prawie nie ma. Szybka fotka ze zbliżenia obojga i czas ubierać się do pracy. Szkoda, bo szanse wzrosły bardzo, pojawił się niepokój przegapienia zjawiska. Ale trudno, jak mus to mus. Może wziąć do pracy lornetkę? Chyba nie ma sensu, dużo więcej niż gołym okiem nie zobaczę przez 7x50. OK, piąta rano, trzeba wychodzić. Rodzinka jeszcze śpi, zamykam drzwi na klucz. Gonitwa myśli, walka wewnętrzna, ale cały czas idę wypełniać codzienne obowiązki. Z drugiej strony, przecież wszystkie tematy w robocie pod kontrolą, terminy dopięte, zero zaległości, a ja nie muszę być w pracy tak wcześnie. Jak będę o 7:30, a nie o 5:30 też będzie OK. Przecież to jest jak rozstąpienie się Morza Czerwonego, po tylu tygodniach odcięcia od nieba. Po 200 m przechadzki w tył zwrot, wracam, mam jeszcze 50 min na wychłodzenie SCT8. Euforia, szczęście, banan na twarzy, że jeszcze raz udało mi się w życiu dokonać właściwego wyboru. Żonka nadal śpi, wystawiam telepa, a tam aż gęsto od chmurew. Ale większe prześwity się zdarzają, nadzieja umiera ostatnia. Telep się chłodzi, jem śniadanie przeznaczone do pracy, piję kawkę. Czas się zbierać i ubierać, bo zimno. Pomiędzy chmurami i przez nie widok pary cudowny, jakby jakiś statek kosmiczny miał zamiar wylądować na powierzchni naszego satelity. Niestety seeing słaby, bo wysokość nad horyzontem niewielka, ok. 16 stopni. Moment połknięcia, około 6:00, udało się w ostatniej chwili zobaczyć. Niestety żadnych spektakularnych obserwacji, na które miałem nadzieję, a związanych np. z rzeźbą terenu Księżyca nie poczyniłem. Myślę, że głównie z powodu seeingu, a być może z powodu samego obszaru Księżyca, który jak mi się zdaje w żadne spektakularne formy w tym miejscu nie obfituje. Potem 50 minut oczekiwania i wydalenie po drugiej stronie tarczy Łysego. Było to trudniejszym zadaniem, z uwagi na to, że nie byłem pewien, w którym miejscu defekacja nastąpi, a pole widzenia w okularze miałem dość ograniczone z powodu używania zooma Baadera przy ogniskowej 8 mm. Nie ufałem też efemerydom Sky Safari, więc ostatnie 5 minut przed odkryciem spędziłem w pozycji, która dała się we znaki mojemu krzyżowi. Ale udało się trafić i Księżyc mógł sobie spokojnie odczytać nazwę swojej ofiary od tyłu. Proszę o wybaczenie wszystkich, których mogłem urazić fizjologicznymi skojarzeniami. W ekscytacji wykonałem parę fotek komórką przez okular, z przyłożenia, bez żadnego uchwytu. Po drodze do pracy zatrzymałem się jeszcze, żeby uwiecznić parę w pewnym już oddaleniu od siebie. Cudownie naładowany energią mogłem zacząć kolejny dzień walki.
  5. Lornetkowo jeszcze nie miałem szansy zobaczyć Ducha, ale też nawet nie próbowałem - 7x50😀. Natomiast w SCT8 jak najbardziej. Pod niebem Bortle 3 wg LPM 2015 bez problemu. W mieście Bortle 6, po usunięciu Mirach z pola widzenia, NGC404 jest również widoczna, z tym że ledwo.
  6. Dziękuję za wyjaśnienia ws. przewijarki. Niestety problem znaków zapytania dotyczy też nowych postów, np. mojego i Panasamarasa sprzed ok. 2 miesięcy: Nadal też nie otrzymuję wszystkich powiadomień na maila. Dochodzą tylko PW.
  7. A czy szybkie przewijanie strony góra/dól zostanie przywrócone?
  8. Cudowny tranzyt cieni Europy i Ganimedesa oraz tranzyt WCP jednocześnie. Zasadzałem się na tę zwierzynę cały dzień. Ok. 19 wystawiłem teleskop i co chwila sprawdzałem sytuację pogodową. Chmury odeszły dopiero ok. 21. Oba księżyce były już poza tarczą Jowisza. Malutki jak szpileczka cień Europy obok dość bladej, ale wyraźnej WCP. Po lewej od niej i leciutko poniżej średnicy WCP (w okularze SCT8). Sama WCP lekko na lewo od osi Jowisza. Wielki cień ulubieńca/oblubieńca Zeusa na samym brzegu tarczy Jowisza, widoczny jako półkole, jakby nadgryzienie tarczy albo nietrafiony otwór zrobiony dziurkaczem w papierowym krążku. Zlokalizowany nieco poniżej cienia drugiej z ofiar chuci najwyższego z bogów. Rzadko kiedy można oglądać dwa zaćmienia Słońca jednocześnie. Wprawdzie od d...y strony, ale zawsze coś. En face zobaczymy 25.10 we wtorek, wprawdzie kawałek, ale zawsze coś.
  9. Odkąd @cyberboss kiedyś na to zwrócił uwagę, ja też nie umiem już patrzeć na Serce inaczej niż na narząd zbudowany z ciała gąbczastego, z przyległościami oczywiście. Podobnie widzę już tylko Pędzące Prosię, jak ktoś ładnie kiedyś określił Duszę.
  10. A, to mi bardzo miło. Bardzo fajnie to przedstawia Craig Crossen w "Binocular astronomy" i w swoich artykułach w Sky&Telescope.
  11. To dopiero miesiąc minął? A patrząc na zmiany w przyrodzie i pogodzie wydaje się jakby minęła epoka. Miejscówka to kierunek braniewski, okolice Chruściela i Wilcząt. Niestety, to co pokazuje LP Map już od jakiegoś czasu jest nieaktualne. Wzrost zaświetlenia dobrze oddają aktualizacje map, które pojawiły się w tym roku i były prezentowane w "Astronomicznych wiadomościach z Internetu" - niestety nie mogę ich już znaleźć. Może w obecnej dobie będzie trochę lepiej jak samorządy zaczną oszczędzać, ale patrząc na przyczyny (inflacja i wojna, a nie wewnętrzne przekonanie o konieczności dbania o środowisko) radość jest jednak mniejsza. Z drugiej strony do ludzi zawsze bardziej przemawia konkretny argument pieniądza, a nie wyimaginowane wydumki wykształciuchów. Co do tego nie mam raczej złudzeń. PS. Niestety od bardzo dawna nie dostaję z FA powiadomień na maila. Wiem co się dzieje dopiero jak zajrzę na FA.
  12. A ja podłapałem "betoniarkę" Jacka E. i tak też nazywam mojego Celestrona SCT8.
  13. "- Do tej pory na energię elektryczną potrzebowaliśmy z budżetu miasta kwotę ok 13 mln zł. Propozycja ze strony operatorów na rok 2023 jest taka, że musielibyśmy zapłacić ok 88 mln zł. - mówił Witold Wróblewski, prezydent Elbląga na dzisiejszej (7 września) konferencji prasowej." Co ciekawe 88 mln zł to 1/7 budżetu miasta. Jako że miasto nie może sobie pozwolić na takie wydatki, prawdopodobnie można oczekiwać jakichś środków zaradczych i być może będą wyłączać światło. Dziwnych czasów doczekaliśmy. Sama idea wyłączania światła szczytna, szczególnie z naszego "egoistycznego" punktu widzenia, ale te powody...
  14. Kolejny raz dziękuję wielkopolskiej grupie za inspirację do ruszenia czterech liter.
  15. Prawdopodobnie ostatnia naprawdę ciepła noc, nów, weekend, bezchmurnie, bezwietrznie, więc grzechem byłoby nie pojechać pod porządne niebo. Plan - przyjrzenie się Drodze Mlecznej pod kątem jej budowy i położenia w niej poszczególnych obiektów, a więc szerokie pola, stąd zabieram tylko moją tento 7x50 i leżak. Jednak gdy zobaczyłem, że ma być tranzyt WCP, w ostatniej chwili przed wyjazdem zdecydowałem się wziąć też mój SCT8, choć Jowisz miał być jeszcze niezbyt wysoko, ok. 20 st. Opóźniło to trochę wyjazd, bo zanim zebrałem wszystkie teleskopowe bambetle, byłem do tyłu o 13 min. w stosunku do planu. ? A więc cel - moja miejscówka 45 km od domu. Teoretycznie, wg LPM 21.73 mag/arc sec2 i Bortle 3, ale raczej jest gorzej. Bardzo dobry seeing, ale niestety do wysokości 30-40 st. lekkie zamglenie spowodowane prawdopodobnie przez wszechobecną ostatnio wilgoć w powietrzu, choć tego akurat dnia nieco odpuściła. O 21:30 temperatura jeszcze dosyć wysoka jak na środek pola, 22 st. C, a ja ubrany w dość grubawy dres. Na początku wydaje się dosyć ciepło, ale po chwili lewitacji na leżaku 20 cm nad mokrawą trawą okazuje się w sam raz. Jego grubość okaże się przydatna gdy z czasem zacznę rosić ja wszystko wokół. Chcące skorzystać z moich usług komary skutecznie zniechęciłem Muggą. Po ok. 20-30 min. adaptacji wzroku wyłoniła się cudna Droga Mleczna, widoczna już wcześniej, ale nie tak wyraźnie. Pięknie odznaczająca się Wielka Szczelina z rozszerzającym się wachlarzem pyłów w okolicach Wężownika. Cudownie patrzeć ze zrozumieniem na Galaktykę i zdawać sobie sprawę, że patrząc na Deneb patrzymy w kierunku, obrotu DM, czyli w kierunku, w którym zmierzamy w naszej, około 225 milionów lat trwającej wędrówce wokół środka Galaktyki. Trzeba jednak pamiętać, że nasz układ planetarny porusza się nieco szybciej, tak więc jedno okrążenie zajmie nam trochę mniej czasu. Obecnie znajdujemy się w jednym z bąbli Ramienia Oriona, zwanym Lokalnym, pozbawieni natrętnego sąsiedztwa innych gwiazd. Prawdopodobnie z tego powodu możemy się cieszyć względnym spokojem, który być może pozwolił na wyewoluowanie naszego gatunku. W przyszłości z powodu naszego pośpiechu opuścimy go jednak i być może trafimy w bardziej zagęszczone obszary, co wcale nie musi wyjść nam na dobre. Przeczesując ramiona Galaktyki od naszego Ramienia Oriona, przez Ramię Strzelca, Tarczy i Węgielnicy aż do środka Drogi Mlecznej zauważyłem ładnie odznaczającą się bez żadnych filtrów mgławicę emisyjną NGC7000 Ameryka Północna, piękną ciemną mgławicę CygOB7 CO Complex wypełnioną czadem, oznaczaną też jako LeGentil 3 oraz sąsiadującą z nią gromadę otwartą M39. Niestety tym razem nie udało mi się zaobserwować żadnego ze składników mgławicy Welon, choć kiedyś bez problemu widziałem jej wschodnią część bez żadnych filtrów. Dalej cudownie jaśniejący wielki Obłok Gwiazdowy Łabędzia, a poniżej Obłok Gwiazdowy Tarczy z zagnieżdżoną w nim jedynie wizualnie gromadą otwartą M11 Dzika Kaczka. Kiedyś kształt lecącej krzyżówki sam rzucił mi się w oczy wyjaśniając w końcu pochodzenie tej dziwnej nazwy. Niestety tym razem nie byłem w stanie go znowu wyłuskać. Słabo widoczne, jeszcze niżej położone M17 i M16 nie robiły wrażenia. Podobnie niestety jak M24, nad czym bardzo bolałem, bo tu chciałem spędzić więcej czasu. Jeszcze gorzej sprawa się miała z M8 i M20. Jedynie gromady M22, M25 i M23 były nieco wyraźniejsze. Niestety wilgoć zrobiła swoje i do ok. 30-40 st. nad horyzontem widoki nie zachwycały. Obserwacje w tym kierunku zakończyłem na zachodzącym Imbryku. Na osłodę obejrzałem sobie jeden z moich ulubionych asteryzmów, czyli Ciołka Poniatowskiego vel Taurus Poniatovii w Wężowniku. Wilgotne ubrania, chłód oraz snujące się gdzieniegdzie na wysokości 2 m mgły, przypomniały mi, że została mi jeszcze do obejrzenia druga część DM, od zenitu na północ. Spokojne, niespieszne żeglowanie po niebie, tak różne od nerwowego zaliczania wyrwanych z kontekstu nowych obiektów przez teleskop wg wcześniej przygotowanej listy obserwacyjnej, bardzo mi się podoba. Dopiero po natrafieniu na coś ciekawego lornetką można bliżej się temu przyjrzeć za pomocą teleskopu. Widzę, że tak lubię najbardziej. Pozwala mi to na odzyskanie przyjemności z obserwacji, osadzenia obiektów w kontekście i odwrót od wyścigu zaliczania obiektów. Odległe szczekanie kozła, jakby odcharkiwanie starego faceta, mokry leżak i już 16 st. C wyrwały mnie z rozmyślań. Do roboty. A więc przenosimy się do zewnętrznych ramion, po drodze napotykając gromadę otwartą M52, szybującą pomiędzy naszym ramieniem a ramieniem Perseusza, gdzie gołym okiem widoczne są Chichotki. Widać tam także piękną gromadę otwartą NGC663 i M103. W gwiazdozbiorze Perseusza rzuca się w gołe oczy jasna Mel 20, z tym że ta gromada otwarta jest jeszcze częścią naszego ramienia, przez które musimy się przebić, żeby nasz wzrok mógł spocząć na obiektach ramienia Perseusza, jako że my znajdujemy się na wewnętrznej krawędzi ramienia Oriona. Kończę w antycentrum Drogi Mlecznej niedaleko Elnath w Byku patrząc na rubieże naszego większego domu. Dalsza odchłań dostępna jest od ręki, wystarczy spojrzeć w kierunku prostopadłym do dotychczasowego, czyli w kierunku biegunów Galaktyki. Może nie aż tak ekstremalnie, bo Warkocz Bereniki właśnie zachodzi, ale ogromna M31 oraz galaktyki Bodego rekompensują niedostatek. Na więcej niestety nie ma już czasu, bo czeka Jupiter, a już powoli nadchodzi senność. Więc w końcu rozkładam telepa, ale nie zapuszczam się już tak głęboko w pole, bo chodzi mi tylko o Jowisza, więc zostaję niedaleko drogi. Piękny, z lekko poszarpanymi pasami równoleżnikowymi, w otoczeniu Gwiazd Medycejskich, z których szczególne wrażenie robi Kallisto, bo odstaje od łańcuszka pozostałych wychylając się sponad swojego pana, jakby chcąc mu pokazać rogi przy robieniu zdjęcia. No i mój główny cel, WCP. Widoczna, ale dopiero jak zacząłem jej wypatrywać, niestety rozmydlona. Mimo to jestem szczęśliwy. Miał być tylko Jowisz, ale jeszcze szybkie spojrzenie na Saturna. Aha, koło Jowisza miał być Neptun, no to jeszcze on. Przez lornetkę widziałem M27 Hantle, ale nie mogłem namierzyć M57, więc szybko do Lutni - Pierścionek pierwsza klasa. Aha, jak byłem w Lisku i oglądałem przez lornetkę M27 to chyba w końcu widziałem też M71, więc szybko do Strzały, żeby potwierdzić to teleskopowo. Bingo, chyba pierwszy raz widzę w końcu tę niezbyt rzucającą się w oczy gromadę kulistą. W sumie to drugi, bo wcześniej jednak przez lornetkę. Aha, nie widziałem zarysu dzikiej kaczki, to może uda mi się z mercedesem. No, to do M13. Niestety, to samo, tym razem śmigiełko też nie pokazuje się. Z powodu pośpiechu nawet nie instalowałem Oriona UB 2" do teleskopu, żeby bardziej przyjrzeć się NGC7000, bo "naoczny" widok przez lornetkę w zupełności mi wystarczył, poza tym co ja bym zdziałał z zoomem Baadera czy nawet ze SWANem 33 i SCT8 przy takim gigancie. Kiedyś próbowałem obserwować z filtrem trzymanym przed obiektywem lornetki oraz za jej okularem, jednak mimo wszystko wolę widok saute, również przez teleskop. Nie umiem zachwycić się wykastrowanym z gwiazd widokiem i to jeszcze w zielonym kolorze. Podobnie miałem z M42, niby widać trochę więcej, ale jakoś tak nienaturalnie dla mnie. Na razie filtr jest rzadko używany, może kiedyś się do niego przekonam. Po tej szamotaninie na koniec, wilgoć, chłód i zmęczenie zmusiły mnie do zakończenia dwuipółgodzinnych obserwacji. Jeszcze tylko 40 minut przejeżdżając samochodem pod płożącymi się welonami z mgły i po czterech godzinach od wyjazdu, wpół do pierwszej melduję się zrelaksowany i zresetowany w domu. Świetne, wartościowe dla mnie obserwacje bez "napinki" na zaliczenie jak największej ilości obiektów, za to z osadzeniem ich oraz miejsca obserwacji w kontekście Galaktyki, a także nieco szerszym, międzygalaktycznym.
  16. Skrzywiony swoją szerokością geograficzną, nie dopuszczałem do świadomości, że M7 i M6 można w miarę wygodnie obserwować z Polski. U mnie w domu M7 płoży się maksymalnie 1 st. nad horyzontem. W końcu jednak Wielkopolska leży o ok. 2 st. dalej na południe, nie mówiąc o położonych jeszcze 3 st. niżej Bieszczadach. PS.Tu, w okolicach równika niestety non stop zachmurzenie, tak więc dawno nie widziałem tych cudeniek.
  17. A, to się bardzo cieszę ?
  18. I rzeczywiście, kolejne obserwacje już na nowym miejscu. Tak jak przewidywałem, zanieczyszczenie światłem potężne - wg LPM 19.45 mag/arc sec2, Bortle 6, czyli nominalnie nieco lepiej niż u mnie w domu, ale sądzę, że jest dużo gorzej. Na moje zaopatrzone w słabawe okulary oko, byłem w stanie zaobserwować jako najsłabszą jedynie 2.7 mag gwiazdę w Centaurze na wysokości ok. 30 st. Nic ponad to niestety. Widok dostępny od ok. 10 st., z powodu dalekich tym razem, wznoszących się z oceanu wzgórz. Widząc dwa jasne obiekty, w pierwszej chwili pomyślałem, że to Saturn w towarzystwie jakiejś jasnej gwiazdy. Wysokość by się zgadzała o tej porze, ale nie kierunek ani towarzysz, bo poprzednio takowego nie było. Szybkie spojrzenie na SS i okazało się, że to Alfa Centauri i Hadar wznoszące się nad południowym horyzontem. Radość nieopisana, że w końcu widzę Centaura i nadzieja na zobaczenie ewidentnie intymnej części ciała tego pół człowieka, pół konia, którą ktoś w przypływie dobrego humoru nazwał Krzyżem. Zachęcam do przyjrzenia się tym gwiazdozbiorom np. w Stellarium czy SS, skojarzenie narzuca się samo. Niestety, Krzyż był już maksymalnie na 6 st. nad horyzontem i był skryty za wzgórzami. Przypadkowo mignął mi w SS celtycki krzyż (i znów dziwne skojarzenia) z obciętymi ramionami. Ale nietypowo duży jak na gromady kuliste, które reprezentuje. W ten sposób trafiłem na najjaśniejszą panią, czyli Omegę Centauri, giganta o średnicy kątowej nieznacznie tylko odbiegającej od średnicy Księżyca w pełni. Niestety, z powodu lp nie była widoczna gołym okiem tak jak powinna być, więc musiałem ją namierzyć lornetką, co nie stanowiło problemu. Rzeczywiście jest ogromna, choć lp i wszechobecna w powietrzu słonawa mgiełka z rozbijających się oceanicznych fal, dodatkowo utrudniająca obserwacje, dużo jej tego ogromu i wyraźności ujęły. Jest to w końcu najjaśniejsza i największa gromada kulista na ziemskim niebie i prawdopodobnie jest jądrem przechwyconej niegdyś przez DM galaktyki karłowatej, ponieważ sądzi się, że w jej centrum znajduje się średniej wielkości pod względem masy czarna dziura. Po drugiej stronie nieboskłonu zauważyłem charakterystyczny kształt, w jednak dość nietypowej pozycji. Tak, to pionowo stojący dyszel Wielkiego Wozu, którego dwie gwiazdy stanowiące drogowskaz ku Gwieździe Polarnej były już jednak zakryte wzgórzami, jako że wznosiły się obie ok. 7 st. nad horyzontem; podobnie jak stopień wyżej położona Polaris. Wg Alkaidu, na zachodzie znalazłem Arktura (48 st. wysokości) i Spikę (33 st.). Niestety nic sensownego nie udało się zaobserwować z cudów Panny i Warkocza Bereniki z powodu wszechobecnej na zachodzie oceanicznej mgiełki. Podejrzewam, że nie zapowiada się na jakieś spektakularne obserwacje, ciągłe zachmurzenie no i to przytłaczające lp, poza tym drugi dzień z rzędu leje. Z drugiej strony można trochę zregenerować siły i dać odpocząć plecom i schodzonym nogom. Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja. Miało być tym razem krótko z uwagi na niewiele zaobserwowanych obiektów, a znowu wyszła epistoła.
  19. Jak zwykle świetny odcinek. Ale w 4:03 min zdarzył się mały powrót do przeszłości ? - "(...) 25 kwietnia (...)".
  20. Nawiązując do sugestii @Paweł Sz. tworzę nowy wątek z linkiem do poprzedniej obserwacji. Kolejne obserwacje były możliwe po trzech dniach, jako że panująca tu obecnie pora deszczowa charakteryzuje się obfitymi deszczami po południu i często zachmurzeniem wieczorami. W dzień jest słonecznie, upalnie i parno. Znowu basenowy leżak i oczywiście znowu zapomniałem się nasmarować Muggą przeciw komarom. Po półtorej godziny obserwacji nogi od kolan w dół pocięte, choć nie za mocno. Mam tylko nadzieję, że przez głupotę nie złapię dengi, która tu podobno niestety jest obecna, o czym nigdzie się nie mówi. Tak więc na początek dwie znane, lecz pominięte ostatnio gromady otwarte M28 i trochę mniejsza M22 w Strzelcu oraz weryfikacja IC4628. I rzeczywiście, okazało się, że jest widoczna na wprost jako bardzo delikatne pojaśnienie, uwypuklające się nieco przy zerkaniu. To łukowate uwypuklenie dało nazwę tej mgławicy emisyjnej, jak się później dowiedziałem. Można też zaobserwować otaczające wizualnie Krewetkę, bo taką potoczną nazwę nosi IC4628, gromady otwarte Cr316 i Tr24 (z uwagi na podawane różne odległości tych obiektów w zależności od autora, pozostanę przy jakościowym opisie). Co ciekawe tworzą one dodatkowo "warkocz" Fałszywej Komety, której "głowę" stanowi przywołana we wcześniejszym wpisie NGC6231. Niestety samego kształtu Fałszywej Komety nie uchwyciłem z uwagi na niezbyt korzystne warunki albo prędzej przez nieświadomość tego na co patrzę. Co do warunków, to były lepsze niż poprzednio, bo DM była wyraźniejsza, choć też bez szału z powodu hotelowych świateł. Dużo lepszą widywałem na obserwach 40 km od domu. Niedługo po deszczu, masakryczna wilgotność, więc długo musiałem walczyć z parującymi szkłami po wyjściu z klimatyzowanego pokoju, a wcześniej dokładnie osuszyć leżak. Co do zasięgu gwiazdowego, niestety nie mogę być miarodajny z powodu słabych okularów, ale moje i ptolemeuszowe cudo spokojnie widziałem gołoocznie. 20:45, temperatura ok. 30 st. C, lekki wiatr i co rusz przechodzące chmurewki. Zaraz obok Krewetki same narzucające się ładne gromady otwarte NGC6242 i NGC6281. W momencie gdy zacząłem narzekać na brak mających parcie na szkło DSów, rozpocząłem podpatrywanie jednym okiem Sky Safari (przyzwyczajenie z mojego SCT8, które zbyt dużo nie pomaga przy obserwacjach lornetkowych, ale mimo wszystko ograniczyło olśnienie do jednego oka ?) po to, aby wybrać jakiś kąsek do upolowania. To zmusiło mnie do dokładniejszego niż poprzednio określenia wysokości, od jakiej poszukiwania miałyby sens. Wyszło 30 st. na wprost i ok. 35 st. po bokach z powodu opisanych wzgórz. Tak więc na zmianę, zbieranie pchających się samemu pod nóż "grzybków" albo wyszukiwanie wybranych okazów. Radość z niespiesznego przeczesywania lornetką tak bogatego skrawka nieba (starałem się nie wychodzić ponad Lagunę, która była na ok. 57 st. wysokości) i podziwiania całości nieboskłonu bez użycia optycznych wspomagaczy jest nieopisana. Niestety cuda Centaura czy też Kila były poza moim zasięgiem. Były po prostu przysłonięte malowniczymi skądinąd wzgórzami. Obok Shauli wypatrzyłem gromadę otwartą Cr338, a pod Haczykiem kulistą NGC6388. Kolejna kulka obok to NGC6541, choć już nie w Skorpionie, a w Koronie Południowej. Omiatając Haczyk sama w oko wpadła mi ładna gromada otwarta NGC6322. Kawałek dalej na północ, już w Wężowniku dwie gromady kuliste M62 i M19. Nie mogłem się powstrzymać i powędrowałem ku górze, gdzie wspaniale prezentował się pomimo niezbyt ciemnego nieba Mały Obłok Gwiazdowy Strzelca M24. Zadziałała tu przede wszystkim świadomość tego, że podgląda się przez dziurkę w pyłach Wielkiej Szczeliny i ramienia Strzelca sąsiadów mieszkających dwa piętra wyżej w kierunku centrum Galaktyki, czyli w ramieniu Tarczy, jak pokazuje SS lub jak chce C. Crossen i niektórzy badacze w ramieniu Węgielnicy. W każdym razie miejsce to samo, odległe od nas o 10000-16000 lat świetlnych, ale jak pisze Crossen nazewnictwo ramion nie zostało do tej pory ustandaryzowane i niektórzy mianem ramienia Węgielnicy określają dopiero kolejne ramię położone jeszcze bliżej centrum Drogi Mlecznej (tak jest np. w SS). Największe jednak wrażenie wywarł na mnie Wielki Obłok Gwiazdowy Strzelca, o wymiarach jak mi się wydaje ok. 6-7 st. I znowu, świadomość tego, że ogląda się fragmencik gigantycznej krągłości bezwstydnie wypinającej się na nas dzięki niechcący zadartej kołdrze pyłów międzygwiezdnych, jest niesamowita. Krągłość ta to oczywiście centralne zgrubienie naszej galaktyki, którego częścią jest w istocie Obłok. Z powodu wolno przesuwających się chmur miałem mały kłopot z właściwym jego zidentyfikowaniem. W końcu, gdy te chmury, co mialy przepłynąć przepłynęły, a po długim i bezowocnym wyczekiwaniu na przepłynięcie pozostałych z okolicy Gamma Sgr w Imbryku zdałem sobie sprawę, że już się nie ruszą, utwierdziłem się w przekonaniu, że to na co patrzę to rzeczywiście Wielka Chmura Gwiazd w Strzelcu. Z drugiej strony pięknie zarysowanego Imbryka w oko wpadła mi śliczna, duża gromada kulista M55. Dosyć ciekawie też, niedaleko zenitu, na północny wschód od M24 prezentował się Obłok Gwiazdowy Tarczy. I znów nawiększe wrażenie zrobiło na mnie uzmysłowienie sobie tego na co patrzę. A jest to nawijająca się na centralne zgrubienie Galaktyki wewnętrzna krawędź naszego bardziej zbliżonego ku centrum sąsiada, czyli ramienia Strzelca, które to być może w tym miejscu przecina się z ramieniem Tarczy (nazwa wg nomenklatury SS). Może to też być samo ramię Tarczy, jako że nie zostało to do tej pory jednoznacznie potwierdzone. Na koniec, niedaleko wznoszącego się Saturna postanowiłem wypatrzyć coś ciekawego i wybór padł na M30. Obiekt okazał się ładną gromadą kulistą, aczkolwiek mniej rzucającą się w oczy niż M55. Po półtorej godziny obserwacji obolałe od twardego leżaka kości i omdlałe ręce dały o sobie znać i nadszedł czas zakończenia obserwacji, chociaż przelatujące świetliki i ogłuszający w różnych żabich językach gwar zachęcały do pozostania. Szalę przeważyły komary. Zobaczymy kiedy będzie kolejna sposobność podziwiania południowych skarbów. Pewnie już na nowym miejscu, z lepszym widokiem na południe, choć jak pisałem wcześniej, obawiam się większego zaświetlenia.
  21. Czytam wszystkie Twoje relacje. Już nie raz zainspirowały mnie do ruszenia czterech liter. Wielokrotnie stawały się źródłem dla moich list obserwacyjnych w SS. Dokładnie nie dalej jak wczoraj poprzednia relacja była decydującym impulsem, aby ruszyć się i poobserwować południowe niebo, o co po zmęczeniu spowodowanym całodziennym zwiedzaniu tajskich zakamarków jest trudniej niżby się wydawało jeszcze w kraju. Moją Tento 7x50, którą tu zabrałem tylko z astropowodów, wczoraj po pierwszym zdezorientowaniu nowym ustawieniem gwiazdozbiorów udało mi się w ciągu 20 min. zaobserwować ok. 20 obiektów, potem zaczęły ciąć komary. Gdy zobaczyłem dużą pomarańczową kulkę dość wysoko nad horyzontem, nie za bardzo wiedziałem z czym mam do czynienia. Ale ledwie majacząca po lewej stronie Droga Mleczna (20.59 mag/arc sec2, Bortle 4 wg LPM - nie ma szału, ale i tak lepiej niż ode mnie z miejskiego ogrodu) wskazywała, że musi to być dobry znajomy. Do tego czasu wzrok wstępnie się zaadaptował i po odstawieniu lornetki zauważyłem znany tylko z atlasów pełny kształt Skorpiona. No tak, Antares, tylko że nietypowo wysoko. Teraz już poszło jak z płatka: Altair, Vega, Deneb, M11 prawie w zenicie, M16, M17, M24, M25, M23, M8, M20. No i totalne nowości od dawna wyczekiwane: gigantyczna cudowna Gromada Ptolemeusza M7, trochę powyżej z prawej gromada otwarta Motyl M6, dalej na wschód gromada kulista M69. Potem po drugiej stronie Żądła cudna gromada otwarta NGC6231 i chyba mgławica IC4628, choć po sprawdzeniu, że wg SS jej jasność to 10 mag nie jestem pewien czy to była ona. Niestety nie miałem SS ze sobą i dopiero po powrocie do hotelu sprawdzałem jakie klejnoty widziałem. Nie było to wprawdzie daleko, bo obserwowałam w przepisowej, wymarzonej lornetkowej pozycji, czyli na leżaczku obok basenu hotelowego ?, ale pamięć jest ulotna, szczególnie po zmęczeniu. Pokot uzupełnił jeszcze wysoko wędrujący Saturn i Korona Południa. Niestety Centaur i Krzyż Południa nie załapały się zasłonięte malowniczymi wapiennymi wzgórzami zasłaniającymi horyzont do około 20 stopni. Mam nadzieję, że w kolejnym miejscu będzie pod tym względem lepiej, choć lp może być niestety dużo większe. Sorry za wcinkę ze swoją mini relacją, ale to jak pewnie się domyślasz też Twoja wina ?. Dzięki.
  22. Piękne zdjęcie i ciekawa dyskusja zainspirowały mnie do odświeżenia sobie wiadomości nt. struktury Galaktyki. Struktura Drogi Mlecznej bardzo ciekawie opisana jest w "Binocular Astronomy" Craiga Crossena. Wymaga to wprawdzie wysilenia wyobraźni, żeby zwizualizować sobie poszczególne ramiona, przestrzenie pomiędzy nimi, widoki wzdłuż czy też w poprzek nich, a także przez dziurki od klucza, którymi są lokalne rozrzedzenia ośrodka międzygwiazdowego, które obserwujemy z naszego statku kosmicznego "Ziemia", ale po kilkukrotnym przeczytaniu ? daje wspaniałą perspektywę i zrozumienie tego na co tak naprawdę się patrzy i gdzie jest to umiejscowione w przestrzeni, gdy podziwia się np. M8, M24, Antaresa czy też kompleks Ro Ophiuchi. Wg Crossena Antares, Sigma czy też Pi Scorpii są częścią gwiezdnej asocjacji Skorpiona-Centaura, która znajduje się na wewnętrznej krawędzi ramienia Oriona, w którym znajduje się Układ Słoneczny. Przy czym my jesteśmy ok. 550 lat świetlnych bardziej oddaleni od środka Galaktyki niż centrum tej asocjacji. Wg Wikipedii również gwiazda Zeta Ophiuchi należy do tej asocjacji. Crossen pisze, "The dim nebulae around Antares, Sigma, Pi and Nu are on the southern fringes of a large complex of bright and dark nebulosity in which is embedded the multiple star Rho Ophiuchi (...). This cloud of interstellar matter lies only 600 to 700 light-years away, but Association is situated generally in front of it, and thus is probably not physically involved. Antares and Sigma and Pi Sco just happen to be moving through the near edges of the cloud." Wynikało by z tego, że Ro Oph leży jeszcze bardziej ku środkowi Drogi Mlecznej niż Zeta Oph. Jednak oczywiście należy mieć świadomość, że odległości podawane są z czasami dość sporym błędem. Również sama asocjacja rozciąga się na pewnej przestrzeni wzdłuż promienia Galaktyki. Jednak w obu przypadkach mówimy tutaj o odległości -set lat świetlnych od nas. Co do materii międzygwiezdnej, autor "Binocular Astronomy" ocenia odległość M24 od Ziemi na 12000-16000 lat świetlnych zwracając uwagę na fakt, że patrzymy na Mały Obłok Strzelca przez okienko w pyle międzygwiezdnym: "This observing technique also acquainted your eyes with the subtle difference between the glow of the Star Cloud and the relatively dark masses of interstellar dust that surround it ("frame it" might be more accurate to say, because the star cloud is more remote - probably twice as far - as the dust clouds)." Wynikało by z tego więc, że pyły te odległe byłyby o ok. 6000-8000 lat świetlnych od nas w kierunku centrum Galaktyki. Wg Crossena są one związane z ramieniem Strzelca, a sama M24 jest prawdopodobnie częścią ramienia Węgielnicy. Choć z drugiej strony, wg Wiki M24 jest częścią ramienia Strzelca. Wtedy pyły musiałyby znajdować się przed tym ramieniem, czyli pomiędzy ramieniem Oriona a ramieniem Strzelca, czyli ok. 2000-3000 lat świetlnych od Układu Słonecznego w kierunku centrum Galaktyki. Jeżeli uznać je za związane z Wielką Szczeliną byłyby i tak wielokrotnie bliżej centrum Drogi Mlecznej niż asocjacja Sco-Cen, a także kompleks Ro Oph. Oczywiście można rozważać dokładność podawanych odległości (pewnie współczesne pomiary np. sondą GAIA mogą podawać jeszcze inne wartości), ale ponownie, rozpatrywany rząd wielkości jest tu jedno- bądź dwukrotnie większy niż w przypadku asocjacji Sco-Cen, która jest częścią naszego ramienia Oriona. Tak więc najprawdopodobniej pyły przysłaniające Sh2-27 nie należą do Wielkiej Szczeliny i leżą znacznie bliżej Ziemi niż ona.
  23. Proponuję też rozpatrzyć okular Baader Zoom 8-24 mm IV. Ja go używam od 3 lat i jestem bardzo zadowolony. Jest to jeden z lepiej skorygowanych zoomów. Z tym, że ja go używam w SCT8, więc przy f/7 może już coś wyłazić, tu nie mam doświadczenia. Jeżeli sensowność zakupu rozpatrywać pod kątem częstotliwości używania, to w moim przypadku jest to strzał w dziesiątkę, bo większość obserwacji wykonuję właśnie za pomocą Baadera. Oczywiście jak każdy zoom nie grzeszy polem widzenia. Ale za to jak dzięki temu uczy starhoppingu?. Jak czasem przesiadam się na ES14, czuję się aż zanadto rozpieszczony swobodą poruszania się po gwiazdach. Jednocześnie jestem nieswojo przytłoczony ogromem pola, wolę jednak mniejsze pola. Znacznie lepiej czuję się ze SWAN33, choć tu też jest znacznie większe pole niż w Baaderze. To prawda, że przy niektórych obiektach Baaderowi brakuje czasem pola, ale w większości przypadków jest wystarczające i odpada żonglerka okularami, co jest bezcenne na mrozie oraz przy zmiennym seeingu. Wystarczy szybko zmienić ogniskową dostosuwując się do aktualnych warunków. Szybkie testy z przygaszaniem tła np. przy galaktykach. Mniejsze prawdopodobieństwo również strat ubocznych w postaci zgubionych zaślepek. Tym bardziej polecam, jeżeli chodzi komuś po prostu o to, żeby mieć możliwość czasem spojrzeć w kosmos bez rujnowania budżetu domowego i ograniczania wydatków na inne hobby.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)