Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'lornetka' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Obserwujemy Wszechświat
    • Astronomia dla początkujących
    • Co obserwujemy?
    • Czym obserwujemy?
  • Utrwalamy Wszechświat
    • Astrofotografia
    • Astroszkice
  • Zaplecze sprzętowe
    • ATM
    • Sprzęt do foto
    • Testy i recenzje
    • Moje domowe obserwatorium
  • Astronomia teoretyczna i badanie kosmosu
    • Astronomia ogólna
    • Astriculus
    • Astronautyka
  • Astrospołeczność
    • Zloty astromiłośnicze
    • Konkursy FA
    • Sprawy techniczne F.A.
    • Astro-giełda
    • Serwisy i media partnerskie

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Zamieszkały


Interests


Miejsce zamieszkania

  1. Cześć. Chcę kupić lornetkę https://deltaoptical.pl/lornetka-delta-optical-voyager-ii-10x50-wa,d2002.html Co możecie mi o niej powiedzieć?
  2. Negocjujcie cenę z Delta Optical, napiszcie lub zadzwońcie, sprawa jest prosta!
  3. Witam wszystkich. Potrzebuję Waszej pomocy. Od kilku miesięcy patrzyłem w niebo przez lornetką 10x50 Delta Optical Silver. Muszę powiedzieć, że dobrze było widać księżyc, mgławicę Oriona, czy M31. Mieszkam na północy Polski, niebo nie jest zanieczyszczone przez sztuczne światło. Widok na niebo jest czysty i gołym okiem widać naprawdę sporo gromad i gwiazd. Jednak lornetka nie jest wystarczającą aby popatrzeć np. na pierścienie Saturna, czy pasy na Jowiszu. O bliższym spojrzeniu na mgławicę Oriona nie ma szans. Czy któryś z poniższych teleskopów na początek zaspokoi moją ciekawość i pozwoli mi się cieszyć wspomnianym widokiem pierścieni Saturna. Budżet jaki mogę przeznaczyć ok 450 PLN. Bardzo proszę o poradę: http://deltaoptical.pl/blizej_nieba/teleskop-sky-watcher-synta-bk1149eq1,d854.html http://deltaoptical.pl/blizej_nieba/teleskop-sky-watcher-synta-bk709eq1,d703.html http://deltaoptical.pl/blizej_nieba/teleskop-sky-watcher-synta-bk709eq1-czapka-delta-optical-z-bialymi-diodami-led,d3911.html http://deltaoptical.pl/blizej_nieba/teleskop-sky-watcher-synta-bkmak80sp-ota,d782.html http://deltaoptical.pl/blizej_nieba/teleskop-sky-watcher-bk804-eqta,d3568.html
  4. Witam szukałem na forum odpowiedzi na moje pytanie ale nie znalazłem tematu... Jaki byście polecili kompakt do uwieczniania obiektów na niebie przez lornetkę ? Budżet jaki ustaliłem to półtysiąca (używany/nowy) Jaki model i markę polecacie ? Na co warto zwrócić uwagę ? Lepsza lustrzanka która jest o wiele większa? Czy mały kompakt ?
  5. Cześć, jakie warunki muszą być spełnione by zobaczyć IC 5070 w lornetce 10x50 ? Czy wystarczy jasna i oczywista Ameryka w tejże lornetce ? A może minimum to NGC 7000 widoczna gołym okiem ? Jeśli tak to jak gołym okiem ona wygląda bo próbowałem i nic ? Może macie/znacie jakieś szkice ? Czy w ogóle to możliwe ?
  6. Jeziory Wielkie 10/11.04.2015 21:30-00:30 Ucio - Meade LB 12" Acidtea - Synta 10" Dob Jules - lornetka 22x85 Polaris - lornetka 12x50 Po wielu dniach załamania pogody i niemal obserwacyjnego załamania psychicznego, nadszedł wyż, który przyniósł prawdziwie letnie temperatury, niską wilgotność i ciepłe noce. Tak jak przewidziały serwisy pogodowe, noc z piątku na sobotę okazała się bezchmurna. Na wykresach meteo warunki zbliżały się do idealnych, ale jak się okazało, nasz wspaniały klimat jeziorski zaserwował nam powtórkę z rozrywki w postaci mocno rozproszonej wilgoci, która trzymała się dość wysoko nad gruntem. Sprzęt nie parował, optyka sucha, jednak niebo szare, bez kontrastu. Mimo tego, zaliczyliśmy udaną sesję obserwacyjną, choćby w części nawiązującą do tych sprzed 2-3 lat. Za oborą pierwszy zameldował się Acidtea, po chwili dotarłem ja. Za kilkanaście minut przyjechał Ucio, a za nim Jules. Korzystając z okazji, ustawiłem Nikonka na Wenus w towarzystwie Plejad. Piękny widok. Płaskie pole widzenia lornetki wspaniale pokazało idealnie skadrowaną parkę. W miarę upływ czasu parka była coraz niżej i nie mogłem przegapić okazji do podziwiania widoku, jaki uwielbiam - obiekty na niebie widoczne z elementami krajobrazu. W tym przypadku była to Wenus przedzierająca się przez korony pobliskich drzew, a nad nią pięknie widoczne Plejady. Pamiętałem też o niedawnym przeboju - komecie C/2014 Q2 (Lovejoy), która obecnie przemierza powoli gwiazdozbiór Kasjopei. Nie miałem żadnej aktualnej mapki, ale pamiętałem gdzie była podczas ostatnich obserwacji, więc znając jej tempo i kierunek ruchu wśród gwiazd, po chwili miałem ją w polu widzenia lornetki. Była świetnie widoczna, jako mocno skondensowany, niewielki obiekt mgławicowy nieco na północny zachód od gwiazdy psi Cas (4,7mag). Była zaskakująco jasna, jaśniejsza niż przypuszczałem. Jej szarość była nieco inna niż szarość typowych obiektów głębokiego nieba. Czy to złudzenie, czy obecnie można jeszcze wychwycić jej subtelną, kometarną kolorystykę? Oprócz lornetkowych szlagierów, warte wymienienia obiekty, które dostrzegłem w lornetce 12x50 (a pamiętajmy, że warunki były dalekie od idealnych), to: NGC 4631 (9,1/13,0 mag) - galaktyka Wieloryb. Mam ten rejon nieba obcykany teleskopowo, więc dotarcie do niej to łatwizna. Wieloryb widoczny na wprost, ale lepiej zerkaniem, bo mocniej wyskakiwał z tła i "rósł". Takie poziome, szare maźnięcie pędzla na tle nieba. M108 i M97 - galaktyka i mgławica planetarna Sowa. Wyraźnie widoczne w jednym polu widzenia, Sowa nieco wyraźniejsza. Doświadczenie karkołomne, bo obiekty były niemal w zenicie. NGC 4565 (9,5/13,2 mag) - galaktyka Igła. Było ciężko ze względu na małą szerokość kątową obiektu. Ale po dłuższym wpatrywaniu się wyskoczyła z tła jako słaba, wąziutka kreseczka. NGC 4559 (9,8/13,9 mag) - klasyczna galaktyka w Warkoczu Bereniki. Standard dla średnich i dużych teleskopów. Ładnie widoczna szara poświata, podświetlona gwiazdkami na jej tle. NGC 3184 (9,9/14,1 mag) - galaktyka w Wielkiej Niedźwiedzicy, w bardzo łatwym miejscu. Widoczna zerkaniem (najjaśniejsza część centralna) jako bardzo słaba poświata przy dość jasnej gwiazdce. W sumie do poprawki w lepszych warunkach. NGC 5466 (9,2mag) - gromada kulista w Wolarzu. Muszę tu przyznać się do błędu, bo skojarzyłem ją z Międzygalaktycznym Wędrowcem, którym okazała się inna kulka (NGC 2419 w Rysiu). Dość wyraźnie widoczna okrągła plamka, spora kątowo. Na NGC 5466 zerknęliśmy też przez 12" - zaprezentowała się wspaniale rozbita na całej swojej szerokości. Mnogość szpileczek gwiezdnych tworzących gromadę robiła wrażenie. Przez całą sesję dzieliliśmy sprzęt między siebie podziwiając znalezione obiekty i wymyślając kolejne. Okulary krążyły między 10" a 12" i co pewien czas padały pytania w stylu: "Gdzie jest czternastka?" lub "Masz może siódemkę?". A co udało się złapać w teleskopach? W 12" wycelowałem we wspomnianą już NGC 2419 (10,3mag). Kulka już chyliła się ku zachodowi, ale była bez problemu widoczna jako mglista, okrągła plamka. Wprawne oko jest wstanie wychwycić pewne rozbicie na obrzeżach halo gromady. Przy okazji trafiliśmy również w ulotną NGC 5053 (9,0mag) w Warkoczu Bereniki. Ucio nie mógł na nią trafić, ale mi udało się wypatrzeć słabe kaszkowanie blisko gwiazdy 9,7mag. To był oczywisty znak, że w polu widzenia jest NGC 5053. Muszę też pochwalić Acidtea. Przez swoje 10" zaczyna wymiatać coraz słabsze kłaczki. Dzięki niemu miałem okazję podziwiać tej nocy wspaniały kwintet w Małym Lwie, nieco na południe od gwiazdy 46 LMi. Na pierwszy rzut oka widać było NGC 3430 (11,6/13,8 mag) i NGC 3424 (12,6/13,3 mag), a nieco dalej parkę NGC 3395-6 (12,0/12,9 mag i 12,2/13,4 mag). Faktycznie, po bliższym przyjrzeniu się całkiem wyraźnie widać było dwa osobne, jaśniejsze rdzenie centralne i słabsze poświaty galaktyk zlewające się ze sobą. Przy NGC 3430 i 3424 dało się jeszcze dostrzec małą NGC 3413 (12,2/12,8 mag). Piękny widok! Na poniższym obrazie DSS galaktyki 3430 i 3424 przypominają mniejszą wersję parki M81/82: Również w 10" udało nam się ustrzelić małą galaktyczkę NGC 5263 (13,4/12,8 mag). Do jej odnalezienia zainspirowało mnie jedno ze zdjęć gromady kulistej M3, zamieszczone na forum przez Antoniego. Atrakcyjność tej galaktyki polega przede wszystkim na bliskości pięknej M3. Miałem wydruk negatywu zdjęcia, więc wycelowanie było banalnie proste. W okularze 14 mm była widoczna zerkaniem, a chwilami na wprost jako jednorodne, podłużne pojaśnienie blisko gwiazdki 9,6mag. W okularze 7 mm kontrastowe tło pozwoliło na uzyskanie jeszcze wyraźniejszego obrazu. Poniżej zdjęcie oryginalne, obrócone o 90° by odpowiadało kierunkom NSEW. Jak widać, dojście do galaktyki jest banalne, nawet bez mapy... Gromada kulista M3 i galaktyka NGC 5263. Fot. Antoni Chrapek Ta sesja była dla mnie ważna również z innych względów. Po dłuższej przerwie w obserwacjach teleskopowych miałem okazję przysiąść się do dużego Dobsona i stwierdziłem, że pewnych rzeczy się nie zapomina! Z pewnością nie wymieniłem wszystkich wspaniałości z tej sesji, ale o tym dopowiedzą pewnie koledzy, być może w osobnych relacjach. Dość powiedzieć (poetycko), że Triplety i Łańcuchy padały jak muchy :) Pierwszy uciekł z pola Ucio, ale krótko po nim stwierdziliśmy, że na nas też już czas. Paradoksalnie, Acidtea spakował się najszybciej z naszej trójki i pożegnawszy się, pojechał. Jules i ja jeszcze trochę postaliśmy pod gwiazdami, spasowaliśmy moją głowicę statywową z lornetą 22x85 (combo pracowało pięknie!), po czym zaczęliśmy się żegnać. Jakimś cudem mój wzrok padł na ziemię i dostrzegłem coś błyszczącego na srebrno. Jestem przeczulony na tle ewentualnych strat w sprzęcie na miejscówce obserwacyjnej, więc schyliłem się i okazało się, że to... śrubka statywowa Manfrotto 3/8"! Szybko sprawdziliśmy z której odpadła głowicy i okazało się, że z mojej. Zwykle śrubka spoczywa wkręcona od spodu w głowicę (w specjalnie przeznaczonym na to miejscu), ale w końcu się odkręciła. Co za wstyd. A jeszcze większe szczęście, że ją zauważyłem. O 1.05 byłem w domu. http://www.astronoce.pl/obserwacje.php?id=192
  7. Jak to jest z tymi lornetkami? Są ?tylko? czy po prostu - ?są?? A może - ?na szczęście są?? ... Działa coś na Was jak płachta na byka? Na mnie czasem działa tak słowo ?tylko?, ale w szczególnym zestawieniu. ?Tylko? przed słowem ?lornetka?. Mimo całkiem sporej i rosnącej popularności dwururek, czasem słyszy się lub czyta o tym, że ktoś w dalekiej podróży na wyjeździe miał ?tylko lornetkę?. Innym zlepkiem, w praktyce podobnie opisującym rzekomą ułomność dwururek jest objawiona prawda, że ?lornetka nigdy nie zastąpi prawdziwego teleskopu? (bo w końcu - to ?tylko lornetka?). I chociaż intencje nie są zwykle złe, wydźwięk jest taki, jakby lornetka była nieprawdziwa, zabawkowa, plastikowa, i z pewnością za mała, żeby cieszyć się widokami kosmosu. Oczywiście lornetkowcy zwykle ripostują słowami: ?teleskop nigdy nie zastąpi prawdziwej lornetki?, ale w zasadzie niewiele to daje poza małą, słowną przepychanką. Przy okazji - czy Wy również czujecie rozdźwięk w sile oddziaływania obu poniższych stwierdzeń? Lornetka nigdy nie zastąpi prawdziwego teleskopu. Teleskop nigdy nie zastąpi prawdziwej lornetki. Czy nie czujecie trochę, że w jednym ze stwierdzeń jest jakby ziarno prawdy, a w drugim odbija się echem poszczekiwanie ratlerka? Jako fascynat obserwacji lornetkowych przychylam się zdecydowanie do tego drugiego stwierdzenia, ale nie mam wątpliwości, że jestem w mniejszości. Przykłady można mnożyć, i pewnie jeszcze sporo czasu upłynie zanim zmieni się świadomość wielu obserwatorów. I w zasadzie, nawet nie ma specjalnie kogo winić za obecny stan rzeczy, bo przecież poszczególni obserwatorzy nie wymyślają tego wszystkiego na poczekaniu - bardzo często ich zdanie jest wynikiem okoliczności, w jakich działają. Są pokłosiem działania pewnych czynników - społecznych, psychologicznych - które ukształtowały taką, a nie inną sytuację. Przyjrzyjmy się tym czynnikom po kolei. Pierwsza okoliczność to wybór sprzętu. Nie wiem, ilu z Was pamięta czasy, kiedy ?Szukacz komet? (reflektor Uniwersała o aperturze 150 mm) był gorącym obiektem pożądania wielu młodych ludzi zapatrzonych w kosmos. Osoby z mojego pokolenia miały może wtedy zakurzone NRD-owskie zestawy w rodzaju ?Astro-Cabinet?, co zręczniejsi i bardziej przedsiębiorczy kombinowali obiektywy PZO i samodzielnie konstruowali pierwsze refraktory. Niedostępność z pewnością była ważnym czynnikiem wpływającym na popyt i podejrzewam, że tamto wspomnienie może wciąż siedzieć w głowach osób trafiających do naszego światka. Zaryzykuję tu stwierdzenie, że właśnie wtedy, jeśli nie w piśmie czy mowie, to z pewnością w głowach narodziło się określenie ?prawdziwy teleskop?. Prawdziwy, czyli żaden półśrodek, żaden ?Astro-Cabinet?, żadne ATM-y na bazie PZO, żadna lornetka. Ma być teleskop. Jak największy. Jak najprawdziwszy. Przy okazji, przypatrzcie się pytaniom początkujących astromiłośników. Zauważcie, jak na podforach ?Mój pierwszy teleskop? pojawia się kolejna kalka - otóż teleskop ma być najlepiej taki, jakim go widujemy w literaturze, która dopiero co rozbudza nasze marzenia o obserwacjach kosmosu. Sam doskonale pamiętam, jak - kiedy jeszcze byłem sprzętowym laikiem - bardzo podobały mi się teleskopy na montażu ekwatorialnym, a jakie toporne i nieprzekonujące były reflektory na montażu Dobsona. Kalka wręcz wzorcowa. Teleskop Newtona na montażu paralaktycznym - wzorzec z S?vres dla początkujących. Źródło zdjęcia: deltaoptical.pl Z czasem niedostępność sprzętu pozostała w zasadzie wyłącznie domeną finansów. Na rynku mamy obecnie zatrzęsienie sprzętu i jeśli nie szukamy jakiegoś bardzo specyficznego układu bądź zestawu, to przy odpowiednio zasobnym portfelu możemy kupić wspaniałe instrumenty optyczne w zasadzie od ręki. I choć czasy się zmieniły, mechanizmy w naszej głowie przy wyborze sprzętu pozostają takie same. Spójrzmy teraz na jeden z aspektów mechanizmu finansowego - ileż razy powtarza się scenariusz ?jeśli nie stać cię na teleskop, kup lornetkę?? Lornetka z marszu staje się zaledwie nagrodą pocieszenia, nie jest w żadnym wypadku rzeczą, za którą świeżo obudzony pasjonat powinien wzdychać. I chociaż może się Wam wydawać, że jest inaczej, stygmat nagrody pocieszenia trzyma się lornetek wciąż zbyt mocno. Cóż, z jednej strony trudno się dziwić osobom wzdychającym do wymarzonego teleskopu, wszystkim chorującym na dwucalicę złośliwą, wszystkim chcącym sięgnąć jak najgłębiej i sięgającym jak najgłębiej przez swój wymarzony sprzęt optyczny. Nie będę chyba daleki od sedna sprawy zakładając, że głównym motorem takiego działania i wyboru takiej właśnie ścieżki rozwoju, jest chęć gonienia za widokami, które będą w stanie dostarczyć wrażeń podobnych do obcowania z często wspaniałymi efektami pracy astrofotografów. Któż nie chce dostrzec włókien w mgławicach, ramion w jak największej liczbie galaktyk, rozbić gromady kuliste do samego środka?? Oczywiście nie neguję tych dążeń, sam przecież chętnie podchodzę do wielkich teleskopów, żeby dostrzec wir M51 w pełnej krasie, czy nacieszyć oko przeplatającymi się nićmi gwiezdnych szczątków Mgławicy Włóknistej. To, czy mniej lub bardziej świadoma pogoń za astrofotografią jest dobrą ścieżką rozwoju astroamatora-wizualowca, jest sprawą tak indywidualną, że można bawić się w opisywanie tego zjawiska, ale z pewnością nie można go oceniać. Każdemu, co lubi. Z pewnością jednak - ta ścieżka nie jest jedyna. Moją ścieżką naturalnie będą szerokie pola i wszelkie korzyści z tego wynikające. Dzięki temu widzę obiekty, na które nie zwróciłbym uwagi obserwując w wyższych powiększeniach. Być może przeglądając niektóre popularne atlasy nieba moglibyście stwierdzić, że takich przerośniętych rarytasów obserwacyjnych jest bardzo mało (Hiady, Mel20, Mel111, może jeszcze jakiś jeden). Tymczasem obiektów o rozmiarach kątowych nierzadko przekraczających cały stopień, jest naprawdę sporo. Czemu są więc sporadycznie zaznaczane? Prawdopodobnie dlatego, że atlasy są tworzone z myślą o obserwatorach dysponujących teleskopem. Chociaż? czasem wydaje mi się też, że może to wynikać z małej popularności niektórych obiektów i niezbyt dobrej znajomości nieba przez astrokartografów. Inna korzyścią z obserwowania w szerokim polu jest kontekst obiektu, kadr, w którym obiekt ?siedzi?. Zobaczyć jakąś piękną gromadę - to jest coś! Ale zobaczyć jakąś piękną gromadę na tle gwiezdnego obłoku czy ciemnej mgławicy - to jest dopiero COŚ! Oglądanie kontekstu obiektu jest nie tylko pochodną obserwowania w szerokich polach - dla mnie jest bardzo ważnym dopełnieniem, dopowiedzeniem historii o obiekcie. Dzięki temu odnoszę wrażenie, że moje obserwacje są pełniejsze - choć zastrzegam, że jest to wynik bardzo osobistego podejścia. Więcej o korzyściach z obserwowania w szerokich polach można przeczytać w tekście ?Pokochaj małe powiększenia?. Czytelnik znajdzie tam też parę ćwiczeń praktycznych wraz ze wskazówkami, jak obserwować obiekty - nawet te, które widział już dziesiątki razy przez teleskop. ? - No dobrze, są szerokie pola. Ale przecież to nie wszystko! - powie niejeden obserwator - Esencją obserwacji są konkretne obiekty, a skoro lornetka jest mała, to prędzej czy później musi dojść do ściany! - Ależ oczywiście, że dojdzie (jak i każdy inny sprzęt). Ale nie tam, gdzie się tego spodziewasz. Sam się o tym przekonałem na przykładzie wschodniego Welonu (NGC 6992-5) - i z pewnością nie był to obiekt, który spodziewałbym się zobaczyć w tak skromnym sprzęcie jak lornetka 12x60. Zdarzyło się to podczas bardzo ważnej dla mnie mini-sesji w Puszczy Bydgoskiej (przy drodze między Toruniem a Bydgoszczą). Były to dla mnie czasy dwucalicy złośliwej i ogólnej fascynacji większymi zwierciadłami. Miałem wtedy Syntę 8, marzył mi się Lightbridge 12, a lornetka była zaledwie odskocznią - jeśli poczułem się zmęczony podczas obserwacji, opierałem się o samochód i radośnie skanowałem co jaśniejsze obiekty. M31, M33, Plejady, Chichoty. Bardzo lubiłem to radosne szwendanie się po najjaśniejszych obiektach. Było ono dla mnie już wtedy na tyle ważne, żeby zawsze zabierać lornetkę na obserwacje - ale z pewnością nie było kluczowe. Esencją było to, co pokazywała Synta. Ale wróćmy do Welonu. Dziś można w wielu miejscach wyczytać, że jest on w zasięgu lornetek, można w zasadzie szukać informacji, w jakim najmniejszym sprzęcie może być wyłapany. Ale wtedy hasło ?Welon i lornetka? było dla mnie abstrakcją. Tym bardziej to, co zobaczyłem, było szokiem i olśnieniem. Stało się jasne jak słońce, że limit tej skromnej dwururki jest daleko poza miejscem, gdzie spodziewałem się go znaleźć. Pamiętam szkic robiony na szybko długopisem w Samochodowym Atlasie Polski (teraz już wiem, po co tam są zawsze miejsca na notatki!) - chciałem mieć pewność, że nie wyłapałem jakiegoś przypadkowego kłębowiska gwiazd. W domu, przy mapie nieba, udało się bez problemu potwierdzić, że faktycznie widziałem wschodnią część Mgławicy Włóknistej. A skoro to się udało, to ileż gromad, ileż galaktyk i mgławic musi być do wyłapania przez ten skromny sprzęt! Tamto doświadczenie było przełomowe. Być może, gdyby ktoś zasugerował mi, żebym po spojrzeniu przez teleskop spróbował wyłapać Welon w lornetce, powiedziałbym: - No widać, widać. Ale to nie to, co w prawdziwym teleskopie! Czasem myślę sobie, że kluczowy był element zaskoczenia. Ważne było, że nie zobaczyłem czegoś, co skłoniło mnie do polemiki z własnym przekonaniem. Zobaczyłem coś, co zdmuchnęło moje wcześniejsze, błędne wyobrażenie z siłą huraganu. Ta zasada towarzyszy mi do dziś. Ktoś ustawił limit? Tym bardziej warto pokazać, że znak stoi w złym miejscu. Jeśli sam czuję, że dochodzę do ściany, sprawdzam, czy nie da się jej przesunąć. Efekt jest taki, że obiekty wszelkiego rodzaju nie chcą się skończyć, choć staram się obserwować naprawdę intensywnie. I wiem, że z pewnością nie widziałem jeszcze wszystkiego, co mogę zobaczyć. Ba, mimo ponad pięciu lat stażu lornetkowego, zabawy w odkrywanie nowych dla mnie obiektów mam na kolejne, długie lata. Ale świadomość przesuniętego limitu i brak obaw przed podjęciem wyzwania to jedno. Druga rzecz, nie mniej ważna, to właściwy dobór obiektów. W tym punkcie odnoszę mocne wrażenie, że stoję dość daleko od głównego nurtu. Kompletnie wyłączyłem się z gonitwy wielkich luster za słabymi galaktykami czy mgławicami planetarnymi. Gdy patrzę na mainstream z boku, nasuwa mi się pewne spostrzeżenie o pewnej równoległości świata astrofotografii z wizualem wielkich luster. Spójrzcie, jak podobny jest czasem dobór obiektów. W którymś momencie te drogi się rozchodzą, bo muszą się rozejść, ale zaskakująco długo trzymają się razem. Ileż jest wspólnych zdjęć i równoległych do nich relacji z widzenia Pierścionków, Hantli, Włóknistych, Lagun, Kwintetów i Sekstetów, Płomieni i Końskich Łbów??! Jeśli teza o znacznej równoległości światów astrofotografów i newtonowców wydaje się Wam naciągana, spójrzcie na przykład z podwórka ciemnych mgławic. Czy B33 - Koński Łeb - jest faktycznie taki wspaniały w wizualu? Nie, ale wiele osób ślepo idzie za przykładem fotografów. Wiem, wyobraźnia jest rozpalona, ale? czy zwyczajnie warto? Na niebie są dziesiątki bardziej efektownych ciemnych mgławic, ale przez to, że nie są tak chętnie fotografowane, nie są również obserwowane. A szkoda. Inny przykład - Barnard 168. Ten ciemny pas pyłowy jest stosunkowo często fotografowany, głównie za sprawą przylegającej doń od wschodu mgławicy Kokon (IC 5146). Jest więc równie często obserwowany, szczególnie, że w bezpośrednim sąsiedztwie zachodniego krańca mgławicy leży gromada otwarta Messier 39 - zarówno wdzięczny obiekt sam w sobie, jak i wyraźny drogowskaz dla polujących na IC 5146. Jestem przekonany, że Barnard 168 ma tak dobre statystyki obserwacyjne własnie ze względu na swoje sąsiedztwo. Ktoś powie: nieprawda, B168 ma tak dobre statystyki, bo jest po prostu wyraźny. Naprawdę? A ile osób widziało B155-156, ręka w górę! (czemu Was tak mało?) Odszukajcie ten obiekt - leży zaledwie parę stopni na południe od M39. Jest bardzo wyraźny, o niebanalnym kształcie - można doszukać się tam kropli czy łezki. Kadru dopełnia bardzo efektowny ciemny pas pyłowy ciągnący się tuż obok na długości niemal trzech stopni. Czy ten widok nie jest wart dobrych kilkunastu minut sesji? Fragment gwiazdozbioru Łabędzia, żródło: sky-map.org Wróćmy jednak do wątku równoległości wielkich apertur i astrofotografii. Obserwator lornetkowy powinien mieć świadomość, że podążając ścieżką, którą idzie obserwator z teleskopem, zachowuje się jak rowerzysta usilnie goniący samochód. I podobnie, jak bezcelowa jest jazda rowerem po autostradzie, równie bezsensowne i frustrujące może być gonienie z małą aperturą i powiększeniem za obiektami, które są dostępne dla wielkich luster i znacznych powiększeń. Za to i rower i lornetka mogą znaleźć mnóstwo uroczych bocznych dróg, dzięki czemu nie tęskni się ani za autem, ani za teleskopem. Tak więc - to urocze, że na jesieni będzie kolejny wysyp mgławicowych Baniek, Serc i Dusz. Ja jednak pokręcę się przy Stockach, Trumplerach i Roslundach. Nie odmawiam nikomu dobrej zabawy i spełnienia na głównym szlaku - ale po prostu muszę podążać drogą, która mnie w pełni usatysfakcjonuje. Owszem, brakuje mi czasem zdjęć, dzięki którym mógłbym przyjrzeć się obiektom, które widziałem lub chcę zobaczyć. Niejednokrotnie zazdroszczę obserwatorom dysponującym szesnastocalowcami, że - po sesji lub przed nią - mają możliwość przyjrzenia się jakiemuś obiektowi na zdjęciach i skonfrontować swoje oczekiwania bądź wspomnienia i notatki z tym, co rejestrują matryce kamer. To jest piękne i naprawdę wspaniale się uzupełnia. Ale to, że obiekty z mojej listy są rzadko fotografowane (a czasem wcale) jest stosunkowo niską ceną za stanie nieco na uboczu. Na szczęście, bardzo często można liczyć na jakiś szeroki kadr, który będzie idealnym wspomnieniem jakiejś pięknej sesji. Wobec powyższego nasuwa mi się czasem wniosek, że rozczarowanie lornetką może brać się z jej niewłaściwego użycia. Oczywiście łatwiej jest to mówić osobie siedzącej w lornetkach po uszy niż komuś, kto miałby przygotowywać sobie na sesję obserwacyjną dwie listy - teleskopową i lornetkową. Łatwiej jest też podążać razem z kolegami fotografami i czuć, jak wiele nas wszystkich łączy. Niemniej czasem mam wrażenie, że to dzięki tym ?obiektom pobocznym? nauczyłem się najwięcej, to te obiekty uzupełniły moją wiedzę - właśnie dlatego, że były czymś nowym i nieszablonowym. Ta droga pozwala mi na stały rozwój własnego sposobu na obserwacje, bo sam wybieram obiekty dla swojego sprzętu, nie licząc na porady kogoś, kto obserwuje sprzętem o zupełnie innych parametrach. Tak więc - czy lornetka nie może być pełnoprawnym instrumentem? Może, o ile dasz jej szansę, przygotujesz się do sesji pod jej kątem, założysz sobie, że warto oglądać obiekty również na szeroko. Czasem powtarzam to zdanie, ale wydaje mi się ono wyjątkowo celnie uderzać w punkt - aby w końcu lornetka stała się pełnoprawnym instrumentem, nie może być wyłącznie dodatkiem do teleskopu. Poświęć jej całą, osobną sesję, przygotuj się do niej i po prostu nie bierz teleskopu - a lornetka się odwdzięczy. Brak teleskopu to także skuteczne remedium na myśl: coś słabo widać w tej lornetce obiekt X, przypowerujmy! Ale czy to jest potrzebne? W tym miejscu warto się zastanowić, czy przekonanie o ułomności lornetek nie bierze się także z wykorzystania ich możliwości w niewielkim tylko stopniu. W końcu, komu chciałoby się wpatrywać w lornetkowy obraz, jeśli tak naprawdę nie może się doczekać tego, co za chwilę zobaczy w teleskopie? Ileż razy widzę powtarzający się scenariusz, kiedy obserwator nie poświęca nawet minuty na obiekt X w lornetce, oczywiście nie siląc się na żadne statywy lub chociaż na podparcie rąk. Później zaś, spędza długi czas przy obiekcie wpatrzony w okular teleskopu. Wniosek obserwatora poparty taką praktyką jest, niestety, bardzo łatwy do przewidzenia. A od takich konkluzji jest już naprawdę niewielki krok do tworzenia czy ożywiania mitu. Przeglądając ?Poradnik miłośnika astronomii? Marka Substyka, natrafiłem na przykład, który idealnie ilustruje powyższy przypadek. Przy opisie gromady otwartej M93 w Rufie znajduje się zdanie wręcz wołające o polemikę: ?Do jej obserwacji wystarczy lornetka... do podziwiania używamy teleskopu.? Messier 93 w szerokim polu. Blisko lewej krawędzi zdjęcia widoczna jest także gromada otwarta NGC 2482. Źródło zdjęcia: sky-map.org Czy to, co pokażą lornetki, czyli widok kilkunastu słońc zbitych w piękny klaster, położony na przebogatym w gwiazdy tle, nie jest czymś do podziwiania? A jeśli nie - to co nim jest? Moim zdaniem, przykład w książce został dobrany wyjątkowo niefortunnie. Bez wątpienia są obiekty na niebie prezentujące się tym lepiej, im większej apertury użyjemy, nie bojąc się przy okazji naprawdę sporych powiększeń. Przykładem może być wiele mgławic planetarnych, przy których opisie mogłoby pojawić się zdanie: ?Do zaobserwowania obiektu wystarczy lornetka, jeśli jednak chcemy podziwiać szczegóły struktury mgławicy, użyjmy (dużego) teleskopu.? Ale znajdziemy także przeciwną analogię - gdyż, bez wątpienia, są na niebie obiekty pokazujące pełnię swojej krasy w szerokim kadrze i niewielkim powiększeniu. W wielu przypadkach pełnoprawne będzie zdanie: ?Chociaż obiekt nie stanowi większego wyzwania dla teleskopu, dopiero lornetka ze swoim małym powiększeniem wydobywa zeń wszystko to, co najpiękniejsze.? Cytowany wcześniej fragment (o M93) ma się nijak do rzeczywistości i może świadczyć o zwykłym niewykorzystaniu potencjału lornetki oraz o tym, że była ledwie dodatkiem obserwacyjnym (a może tylko nawigacyjnym, jako pomoc w star-hoppingu). Przykład z ?Poradnika?? karmi, niestety, fałszywy mit o małej użyteczności lornetek, sugerując, że nawet tak jasny obiekt z Katalogu Messiera jest nie dość wyraźny na zadowolenie się dwururką. A przecież - mimo stosunkowo niewielkich rozmiarów kątowych - Messier 93 jest jedną z tych gromad, które znacznie zyskują na efektowności podczas oglądania ich w szerokim polu. Efekt przestrzeni, której widoku doświadczamy dzięki kontekstowi bogatego w gwiazdy tła ramienia Galaktyki, jest potęgowany przez obuoczne patrzenie - tworząc razem niezwykle widowiskową mieszankę, mogącą zasopokoić nawet najbardziej wybredne gusta estetyczne i obserwacyjne. Tak więc - jeśli będziesz pewnego razu ?skazany? wyłącznie na lornetkę, wykorzystaj ją do maksimum! Nie musisz tęsknić do widoku gromady w powiększeniu 50- czy 70-krotnym. Powiększenia 10- czy 15-krotne w wielu przypadkach odsłonią wystarczająco wiele, byś się zachwycił. Daj szansę lornetce - a z pewnością wrócisz z obserwacji spełniony. Jedyne, co musisz zrobić, to dać sobie czas - i patrzeć. Obserwować. Chłonąć. Miej to na uwadze szczególnie wtedy, kiedy będziesz miał okazję pojechać w okolice Zwrotnika Raka lub jeszcze dalej na południe. Gdy ograniczone możliwości logistyczne nie pozwolą na zabranie twojego ulubionego teleskopu, po prostu zaufaj lornetce i przygotuj się na wszelkie wspaniałości nieba, które będą na wyciągnięcie ręki. Przygotuj sobie listę lornetkową i nie wzdychaj do maleńkich galaktyczek - południowe niebo zaoferuje Ci taką liczbę obiektów idealnie pasujących do twojej dwururki, że nie będziesz musiał za niczym tęsknić. Jeśli widzisz Omegę Centauri rozbitą w lornetce - dajmy na to - 12x50, nie myśl: ?ach, gdybym miał teleskop??. Zerknij na M13 i porównaj - czy to nie robi wrażenia? Jeśli skierowałeś swój wzrok na Szkatułkę Klejnotów (NGC 4755) w Krzyżu Południa, ciesz się tym, co widzisz i nie wzdychaj: ?ach, gdybym miał teleskop?. Oglądanie w szerokim polu to atut, korzyść, a nie żadna wada! Wykorzystaj potencjał tego pola - spójrz, jak pięknie gromada komponuje się z bajecznie odciętą północną krawędzią mgławicy Worek Węgla, jak pięknie kadr ogarnia też pobliskie gromady - NGC 4852 i 4609 wraz z Trumplerem 20! Wykorzystaj też potencjał swojego wzroku - nie marudź, tylko zaobserwuj barwy gwiazd tym sprzętem, który masz - w lornetkach kolor będzie doskonale widoczny! Nie marudź, tylko skup się i wyłów jak najwięcej składników gromady! Nie marudź, tylko delektuj się... Jeśli masz dwururkę na takim wyjeździe - naprawdę nie potrzebujesz niczego więcej. Krzyż Południa z bogactwem jego gromad otwartych: NGC 4755 (1), Tr 20 (3), NGC 4609 (4), NGC 4349 (5) oraz NGC 4103 (6). Zaznaczono też dwie gromady leżące w gwiazdozbiorze Centaura: NGC 4852 (2) i przykuwającą wzrok NGC 3766 (7). Poniżej Szkatułki Klejnotów (1) wyraźnie odcina się ciemna mgławica Worek Węgla. Autor zdjęcia: Marcin Paciorek. Weź pod uwagę jeszcze jedną sytuację - nie masz wcale lornetki (ani żadnego innego sprzętu optycznego). Spędzenie nocy pod ciemnym niebem wypełnionym obcymi konstelacjami może być jednym z najpiękniejszych doznań. Ale czy już mała, niepozorna lornetka nie pozwoli na sięgnięcie o wiele głębiej? Bez niej zobaczyłbyś kilka, może kilkanaście najjaśniejszych obiektów i miałbyś zajęcie na jedną-dwie noce. Dzięki lornetce, liczba obiektów może iść dosłownie w setki - zajęcia nie zabraknie nawet, jeśli wyjedziesz na kilka miesięcy. Jak więc można w takiej sytuacji napisać: ?miałem ze sobą tylko lornetkę?? Wyobraź sobie sytuację, w której wracasz z górskiej wędrówki, wycieńczony stoisz przy drodze, gdzie skończył się szlak, masz do przejścia jeszcze kilkanaście kilometrów do swojej kwatery, a powoli zapada już zmrok. Sytuację ratuje miejscowy, podwożąc Cię - a Ty potem opowiadasz to tak: - No i złapałem stopa na te ostatnie kilometry, zatrzymał się jakiś człowiek i mnie podwiózł. Niestety, jechaliśmy tylko Peugeotem 206. Ktoś lub coś ratuje twoje cztery litery, a Ty piszesz - ?tylko?? ... Miałem ze sobą tylko lornetkę? Im dłużej zastanawiam się nad powyższym zdaniem, tym bardziej uparcie nasuwa mi się myśl, że za niedosyt obserwacyjny znacznie częściej odpowiada nie lornetka, a obserwator. Podumajcie sami - jak zareagujecie na osobę mówiącą, że widziała Plejady, Jowisza i zastanawia się, czy jest jeszcze cokolwiek więcej do zobaczenia? Czy nie zareagujecie uśmieszkiem wyrażającym politowanie, czy nie wzbudzi to czasem waszej irytacji? A to przecież bliska analogia do osoby wodzącej wzrokiem od Omegi Centauri do NGC 5128, nie wiedzącej, gdzie mogłaby jeszcze skierować wzrok. Czy to na pewno niewielki i poręczny sprzęt zawinił, czy raczej nieznajomość nieba? Dlatego powtórzę - warto przed wyjazdem zrobić listę obserwacyjną, zapoznać się z najefektowniejszymi obiektami tych rejonów nieboskłonu, do których będziesz mieć dostęp. Przygotuj się do sesji, nie zadowalając się tymi paroma obiektami, które możesz przypomnieć sobie nawet teraz. To z pewnością nie będzie wszystko, co warto zobaczyć. Nie polegaj na zawodnej pamięci - szczególnie, gdy jedziesz w miejsce, gdzie jakość nieba może Cię oszołomić. I pamiętaj o tym, by przygotowana przez Ciebie lista obiektów była dopasowana do tego instrumentu optycznego, którym będziesz dysponował, a nie do tego, który zostawisz w domu. I najważniejsze - nigdy nie traktuj zabieranego przez siebie sprzętu jako nagrody pocieszenia. Daj sobie szansę na obserwacje inne niż zwykle - bo będzie inaczej. Ale nie mniej pięknie. I być może później, gdy będziesz spisywać relację z obserwacji obiektów w tamtych obcych, fascynujących konstelacjach, naturalnie nasuną się Tobie słowa: Miałem nad głową piękne, czarne niebo - i na szczęście miałem ze sobą lornetkę.
  8. Nie wiadomo dokładnie, gdzie był biblijny raj. Wiele wskazuje jednak, że znajdował się on na wschodzie. Ruszyliśmy więc na wschód. Kwaterę znaleźliśmy w Orzeszkowie ? wiosce na południe od Hajnówki. Wprawdzie jeszcze podczas planowania wyjazdu zapowiadano śnieg z deszczem na przemian ze śniegiem, lecz śniegi wielkanocne dla nas nie pierwszyzna. Jednak meteorolodzy stopniowo wycofali się z pogróżek, zapowiadając nawet jeden dzień pięknej pogody. Były dwa. Mam dobrą rękę do miejscówek. Niedaleko za cerkwią i cmentarzem, od asfaltowej, praktycznie nie uczęszczanej szosy oddzielała się przyzwoita droga leśna, którą spacerując w dniu przyjazdu dotarłem na rozległą polanę na wzgórku. Wymarzone miejsce do obserwacji. Meteorolodzy nie oszukiwali. Po pochmurnej sobocie spędzonej na puszczańskich wędrówkach (szlaki źle przygotowane ? brak kładek na bagnach a nawet mostku na rzece), w niedzielę wypaliła pogoda jak marzenie. Znów program turystyczno-krajoznawczy, choć nie tak intensywny, bez upadku w bagno z pnia-kładki jak wczoraj (wraz z lornetką; oboje przeżyliśmy). Zaś wieczorem w samochód i na miejscówkę. A tam olśnienie. Od wyprostowanego Oriona na zachodzie po stojącą na ogonie Wielką Niedźwiedzicę na wschodzie. Gołym okiem widać natychmiast M42 ? Wielką Mgławicę Oriona, M44 ? Żłóbek w Raku i Melotte 111 - Gromadę w Warkoczu, inaczej ? kitę na lwim ogonie. Rzut okiem przez lornetkę na M101 - Galaktykę Wiatraczek ponad dyszlem Wielkiego Wozu potwierdza jakość nieba. Widać ją natychmiast przez moją Kowę 12x56, bez szukania czy wpatrywania się. Jest dobrze, jest więcej niż dobrze, chociaż to jeszcze zmierzch a i wschód Księżyca też niedaleko. Oczywiście Galaktyka Wir (M51) zintegrowana z NGC 5195, wskaźnik nieba niezłego, też świeci wyraźnie. Więc wyciągam fotel samochodowy, moje dzisiejsze stanowisko obserwacyjne. Z drugiej pomocy, kijka trekkingowego zaopatrzonego w mini-głowicę kulową rezygnuję już po chwili. Wszelkie podparcia ograniczają mi swobodę i bardziej przeszkadzają niż pomagają. Nie jestem strzelcem wyborowym ? jestem raczej rewolwerowcem. Strzały z przyrzutu, intuicyjne, szybkie i celne, to mnie kręci. Oczywiście taki to często najpierw strzela, potem pyta o nazwisko. Mnie się to też zdarza, zwłaszcza że ?w polu? polegam tylko na pamięci nieba. Wobec tego mapek nie będę zamieszczał, polegając na Waszej wyobraźni oraz linkach do Obiektów Tygodnia. Vincent van Gogh Gwiaździsta noc; źródłodło: Wikipedia https://pl.wikipedia.org/wiki/Gwia%C5%BAdzista_noc Więc czarne, rozgwieżdżone niebo. Na południowym zachodzie Orion, jeszcze stojący pionowo, lecz wkrótce zacznie się pochylać. Pod jego Pasem poświata Miecza. Od niego zaczynam, by mi nie umknął, jak ten Zając poniżej. Na kulkę Zająca ? M79 ? już nie mam szans. Widać tylko górne partie gwiazdozbioru, uszy Zająca. Zatem ku stopie Oriona. Biały Rigel świeci ostro, przesuwam go więc poza pole widzenia lornetki i penetruję obszar po prawo, pod Cursą (? Eri). Tam coś jest. Pionowe pojaśnienie, rozległe choć słabe. Zatem mgławica Głowa Wiedźmy (IC 2118) schwytana. W Mieczu Oriona M42 wprost płonie. Nad nią nieliczna lecz lubiana przeze mnie (widać ją nawet w mieście) gromada NGC 1981. Więc może Płomień (NGC 2024) obok Alnitaka (? Ori)? Tej nie da się usunąć z pola widzenia, więc tylko wpatruję się w nią. Poświata jest niesymetryczna, szersza po lewo, więc chyba Płomień tam jest. Wyżej głowa Oriona, gromada Cr 69 o kształcie litery Z. Nad nią, na granicy z Bykiem, wielka i luźna Cr 65. Łuk Oriona po prawo od sylwetki gwiezdnego myśliwego - gwiazdy oznakowane od ?1do ?6 - widoczny gołym okiem. Po prawo w lornetce wyraźna gromada NGC 1662. Zatem Byk ? kolorowe pary i trójkąty Hiad, pomarańczowe bycze oko ? Aldebaran. Zaś między rogami zwierza dwie jasne gromady otwarte. NGC 1647 opisywana niedawno, ładnie rozbita. Lecz nieco wyższa NGC 1746 to dopiero lornetkowa uczta ? rozległa, symetryczna, z mnóstwem gwiazd. Jeszcze wyżej, obok szpica dolnego rogu (? Tau) odnajduję plamkę Mgławicy Krab (M1) ? najsłynniejszej pozostałości po supernowej. Nie, to nie jest dobry obiekt dla mojej Kowy. Powiększenie 12x to za mało. Co innego obiekty w Woźnicy ? wieloboku na ostrzu drugiego byczego rogu. Najpierw kompleks Melotte 31 z drabinką Rakiety do Lacrosse oraz wyodrębnioną gromadą NGC 1893 i Płonącą Gwiazdą (IC 405). Ta ostatnia daje się dostrzec, choć nienadzwyczajnie. Za to trzy M-ki ? gromady otwarte M38, M36 i M37 rzucają się w oczy. Obok M38 widać niewielką lecz wyraźną NGC 1907. W głębi wieloboku zahaczam dziwaczną gromadę?nie gromadę Cr 62. Penetruję obszar pomiędzy Woźnicą a Perseuszem, zaraz dostrzegając gromady NGC 1664 (mniejszą) i 1582 (dużą i jasną), Nie brak tu także ciemnych obszarów, których nie podejmuję się identyfikować. Wypatruję pojaśnienia mgławicy Sh2-216, lecz raczej sobie ją wmawiam, niż widzę. Poprawiam nastrój, przeskakując do stopy Bliźniąt ? pary pomarańczowych gwiazd ? i ? Gem. Ponad nimi widać jasną, rozległą choć rzadką chmurkę gromady Cr 89. Tuż obok jeden z najpiękniejszych obiektów lornetkowych ? gromada M35 z towarzyszącą maleńką lecz dziś wyraźną NGC 2158. W jednym polu widzenia mam także charakterystyczną NGC 2129. Niżej, pod Alheną (? Gem) i Alzirr (? Gem), lecz już w górnych partiach Jednorożca łapię wyraźną Choinkę (NGC 2264) z obłoczkiem mgławicy i nurkuję do Wielkiego Psa. Ten już niewysoko, widać tylko górną połowę, lecz M41 z licznymi gwiazdkami wciąż świetnie widoczna w tym genialnym powietrzu. Ponad białą Psią Gwiazdą (Syriusz) i pomarańczową ? CMa (Jednorożec) łapię jasną gromadę M50 a potem wpatruję się nieco poniżej niej. Tak, wielki kompleks mgławicy Mewa rysuje się subtelnie. A ileż w niej drobiazgu ? gwiazd, plamek i pojaśnień mniejszych obiektów! Ja jednak znów nurkuję, tym razem ku Rufie. Dobrze zrobiłem, zarówno ziarnista gromada M47 wraz z NGC 2423 jak i mleczna plama M46 świetnie widoczne. Więc jeszcze niżej, z nadzieją na rzadko widywaną gromadę M93. Jest. Jasna plama, bardzo nisko, lecz niewątpliwa. Jednak kuszą także obiekty wyżej położone. Do Żłóbka (M44) w sercu Raka przeskakuję wielokrotnie. To wspaniała gromada w każdym sprzęcie, lecz chyba szczególnie w lornetce 12x. Już jest rozległa, lecz ciągle zwarta, jej gwiazdy już jasne, lecz nadal widoczne jako grupa otoczona trójkątem z Osłów (? i ? Cnc) i ? Cnc. Wyraźnie pomarańczowe ? i ? Cnc upiększają obraz. Lecz spora plama gromady M67 w odnóżu skorupiaka też przyciąga wzrok. Od niej już blisko do jeszcze większej M48 na skraju Hydry, obok charakterystycznej linijki z gwiazd 1, C i 2 Hya. Czas nagli. Niedługo wzejdzie Księżyc. Główne cele ? galaktyki Lwa, Warkocza i Panny kierują się ku południowi. W podbródku Lwa, pod ? Leo natychmiast wyłapuję NGC 2903. Potem zaraz pod lwie podbrzusze - ? Leo, do sławnego Trypletu. Tam wyraźna plamka jednej galaktyki (M66), druga dość łatwo zauważalna zerkaniem (M65). Z najwyższym trudem, nieco powyżej udaje się także momentami zauważyć ?coś?. Więc chyba NGC 3628 także ?zaliczona?. W Gromadzie Warkocza (Mel 111) charakterystyczne układy gwiazd kierują ku Igle (NGC 4565). Tu także tylko delikatna poświata sygnalizuje momentami jej obecność. Jednak sygnalizuje, więc galaktyka tam jest. Co innego Czarnooka (M64), tej nie trzeba wypatrywać, łatwo wpada w oko niedaleko jasnej (5 mag) gwiazdy 35 Com. W Pannie zawsze zależy mi na Łańcuchu Markariana. Dziś czuję szanse na pogłębioną znajomość z tym arcyciekawym, łukowatym zgrupowaniem galaktyk. Dolny fragment, jasne galaktyki M84 i M86 nie sprawiają żadnych trudności. Lecz ponad nimi dostrzegam także, momentami lecz niewątpliwie, Oczy ? parę galaktyk NGC 4438 i 4435. Nie, tego widziałem nawet w Stężnicy przez znacznie większą lornetę (20x77). Zaś jeszcze nieco wyżej, już bez wyodrębnienia poszczególnych plamek, mam wrażenie pojaśnienia skręcającego łukowato na zachód. Czyżbym widział ślad pozostałych ?wysp wszechświata?? Inne galaktyki Panny przebłyskują tu i ówdzie na wschód od Łańcucha, w stronę pomarańczowej Vindemiatrix (? Vir). Już ich nie spisuję, nie dam rady. Jeszcze tylko ostatni nurek w dół, do Kruka. Tam asteryzmy ? duża Strzałka kierująca do maleńkich Gwiezdnych Wrót (STF 1659 - Stargate lub Canali), widocznych w lornetce niestety tylko jako parka gwiazdek z trzecią niewyraźną kropką wewnętrznego trójkąta, a następnie do jeszcze mniejszych Szczęk (dla mnie ? rozmyta gwiazdka). Tuż po lewo od tych ostatnich widać plamę M104 ? galaktyki Sombrero. Zauważam, że wzrok adaptuje mi się coraz lepiej do ciemności. Otoczenie widzę coraz wyraźniej. Nie, to przecież Księżyc skrada się od dołu, coraz bliżej horyzontu! Jeszcze mi szkoda, biegam po polanie wypatrując dogodnych miejsc bez przeszkadzających wierzchołków i gałęzi drzew. Jeszcze zadzieram głowę szukając wyżej położonych obiektów. Znajduję m.in. galaktykę NGC 4236 w Smoku, blisko ? Dra od strony czerwonego Giausara (? Dra), tworzącej wraz z rządkiem słabszych towarzyszek gromadę czy też asteryzm nazywany przez niektórych Gromadą O?Niela. Jednak czas się zwijać, tomorrow is another day. I rzeczywiście, następny wieczór też daje się wykorzystać obserwacyjnie, pomimo lekkich pasemek obłoków nadciągających od zachodu. Tym razem tylko z podwórza, kryjąc się przed odległymi światłami mizernych latarni, które wkrótce i tak zgasły. Powtarzam większość obserwacji, poza słabszymi galaktykami. Jednak gromady otwarte także dziś są imponujące a skraje mgławicy M42 wprost furkoczą. W Jednorożcu, Rozetę (NGC 2237-2239) widać jako wielki mglisty owal otaczający drabinkę gromady NGC 2244. Wiem, że nie da się opowiedzieć słowami tego, co widziałem i czułem przez krótkie godziny w ziemskim raju. Jednak wszyscy kochamy takie wrażenia, mam więc nadzieję, że przekazałem choć cząstkę tego, co dane mi było tam przeżyć.
  9. Witam was, słuchajcie, strasznie zajawiłem się na spoglądanie na nocne niebo, lecz niestety narazie moje fundusze nie pozwalają mi na kupno jakiejkolwiek lornetki. Znalazłem na strychu starą lornetke 8x30, nawet nie wiem kto to wyprodukował, bo nie jest napisane :D. Wziąłem ją ostatnio na balkon na test gdy pogoda dopisywała i widziałem Jowisza + jego 2 lub 3 księżyce. Jak na lornetke 8x30 wydaje mi się, że widoczność jego była dobra lecz jest jeden duży problem. Lornetka nie ma prawidłowej kolimacji, obraz jest rozdwojony na tyle, że bardzo przeszkadza i czuje się dyskomfort w oczach. Czytałem dużo o kolimacji i nawet jakbym sam próbował coś zdziałać to nie widzę odpowiednich śrubek do niego. Moje pytanie brzmi czy da się ją w ogóle skolimować? Załącze zdjęcia Mam nadzieję, że działa i dziękuje jak ktoś byłby w stanie mi odpowiedzieć. Pozdrawiam, Jakub :)
  10. Po lekturze artykułu "Tylko lornetka" z 44 numeru Astronomii (i tematycznie powiązanego "Pokochaj małe powiększenia" z numeru 43) mam kilka luźnych spostrzeżeń, które chciałbym opisać. Generalnie mam bardzo podobne odczucia i podpisuję się dwoma rękami pod tym, co o obserwacjach lornetkowych napisał Marek. Również przechodziłem drogę przez coraz większe lustra; przez lornetki jako "dodatek" do "poważnych obserwacji teleskopowych i astrofotosesji". Też po latach doceniłem mobilność, wygodę, dwuoczność i wszechstronność dwururek. Stwierdzam, podobnie jak Marek, że "obiektów lornetkowych" na naszym niebie jest nie kilkadziesiąt ale tysiące na długie lata obserwacji. Obecnie ciągnie myślę o powiększeniu skromnej kolekcji lornetek (lub wymianie na lepsze o podobnych parametrach), przy czym miotam się w dwu kierunkach: z jednej strony jest pęd do jak największych jeszcze lornetkowych powiększeń z apertury 100mm a z drugiej strony ciągle szukam lorneteczki o bardzo dobrej jakości obrazu, powiększeniu 5-6x aperturze 25-32mm i szeeerokim, kilkunastostopniowym polu widzenia, którą można by obejmować całe gwiazdozbiory lub duże powierzchniowo obiekty łącznie z kontekstem wokół. W swoim artykule wspomniałeś Marku o "równoległości światów" - obserwacji teleskopowych i astrofotografii. Wydaje mi się, że od pewnego czasu można zaobserwować rosnący w siłę inny bardzo ciekawy nurt "równoległości światów" - obserwacji lornetkowych i astrofotografii widefield. Obecnie coraz częściej opad szczęki powodują już nie hublopodobne astrofotki z ogniskowej ponad 2000mm ale fotki z ogniskowych 14-200 mm o kilkunasto- a czasami kilkudziesięciostopniowym polu widzenia. I podobnie jak astrofoto krótkoogniskowe z prostych astrokoziołków czy montaży EQ3-2 również powrót z 16-calowych Dobsonów do lornetkek wielu traktuje jako "powrót do korzeni" lub "powrót do natury". Jednak w obu artykułach ukazujących piękno i wszechstoronność obserwacji lornetkowych zabrakło mi jednego. Informacji o hybrydach. Otóż świat astroobserwacji to nie tylko do bólu klasyczna lornetka 10x50 kontra równie klasyczna Synta 8". Mamy do dyspozycji instrumenty optyczne z pogranicza świata lornetkowego i teleskopowego: - teleksopy umożliwiające obserwacje dwuoczne "prawie lornetkowe" dzięki nasadkom bino, - lornety będące de facto połączeniem dwu refraktorów 4-6 calowych, oferujące "nielornetkowe" powiększenia do 180x, - teleskopowe bino o aperturach nawet 30-calowych Gdzie jest ich miejsce? Jak traktować poszczególne konstrukcje? Jestem ciekawy Waszych spostrzeżeń w tym temacie.
  11. Bardzo uważnie śledzę wszelkie wpisy dot. lornetek kątowych bo zamarzyłem o takiej. Wiem to już brzmi jak problemy. Co gorsza spoglądałem już na niebo tym i owym i zacząłem doceniać jakość obrazu. Stąd też założenia: przedkładam jakość nad wielkość sprzętu sprzęt nie musi być jak największy, chciałbym żeby jednak nie był mniejszy niż 80mm. W zasadzie rozmiar 80mm byłby optymalny. okulary muszą być wymienne i w standardzie 1,25'' nie mam potrzeby 'powerowania', max powiększenie w okolicy 0,5D wystarczy. Na szalę jestem gotów rzucić niemal cały mój sprzęt astro ale wnioski z poszukiwań mam niestety bardzo pesymistyczne: nawet jak chcesz wydać ok 10-12kPLN nie ma czego kupić! Idąc od dołu listy są TSy w różnych wielkościach ale mnie nie przekonują. Jest APM semi-apo 100mm ale to dalej zwykły achromat F5. Z wielką uwagą czytałem o Vixenach BT81S oraz BT-ED70S. Obie mają iście astronomiczne ceny w porównaniu co za tą cenę dostajemy. Powłoki MgF2 w 81S za 5kPLN to jakiś ponury żart... Na polu walki pozostaje chyba tylko APM 100ED (na CN i binomania.it ma świetne recenzje)? Jest to jednak setka więc swoją wagę i gabaryty ma. Niestety w mniejszych rozmiarach ok 80mm znalazłem tylko powyższe Vixeny, jest jakiś TS88 z obciętą aperturą no i.. Kowa Highlander ale na nią nerek mi nie starczy. Czy ktokolwiek zna alternatywę do powyższych? 80-100mm? Jak na razie doszedłem do wniosku że czekam na promocję na APM 100ED - co jakiś czas jest za 2500E, w zasadzie ostatnia promocja dopiero się zakończyła ale nie chciałem spieszyć się z decyzją. Będą kolejne promocje. A może trafi się z drugiej ręki. A może mi przejdzie. A może czyjaś złota rada sprawi że podejmę lepszą decyzję?
  12. Witam Was, Chciałem spytać kto był by chętny na fotel obserwacyjny pod lornetkę ? Mam tu na myśli konstrukcje w tym rodzaju http://www.cloudynights.com/ubbthreads/attachments/1737234-bino-chair.jpg. Napęd "nożny", materiał - drzewo (docelowo sklejka). Czym się wyróżnia mój fotel od innych ? Mobilnością. Mechanizm składania prosty aż do bólu. Po złożeniu będzie miał 45x35x25 cm, po rozłożeniu oparcie 90cm a waga około 8-12 kg. Czyli wielkości dużego pudła na dokumenty :) Wysokość siedziska od ziemi nie wiecej niż 17 cm. To są szacunkowe parametry. Na razie konstrukcja jest w fazie szkicu na papierze. Jeśli byli by potencjalni chętni to buduje protoptyp, testuje i w niedługim czasie powstała by wersja ostateczna. Myślę również, że cena była by do przyjęcia. Ciekawi mnie jednak ile byście Wy chcieli zapłacić za taki fotel (wiem, wiem, jak najmniej :D ) ? To jest pierwsza wersja, w zamyśle mam jeszcze wiele odmian takiego fotelu m.in. pełnowymiarowa mobilna wersja,. Pozdrawiam Karol PS. Nie wiem, czy nie łamie regulaminu tym pytaniem. Ale wiem że kto pyta nie błądzi, lepiej spytać niż żyć w niepewności.
  13. Witam Chciałbym zakupić sobie w miarę dobrą lornetkę, która długo posłuży. Jestem krótkowidzem i nosze okulary ze szkłami -3 - nie wiem jak to się ma do lornetek - czy to jest jakiś problem? Lornetki chciałbym używać, przede wszystkim do obserwacji przyrody, ale i czasem do obserwacji przestrzelin na tarczy podczas strzelania z wiatrówki. (na odległości 50 metrów pomimo iż strzelam z dobrą optycznie luneta niestety nie widzę tych przestrzelin - o średnicy 5.5 mm - może też dlatego że na czarnym tle są mało widoczne). Dlatego w temacie zapytałem o lornetkę z zoomem - kierując się amatorskim myśleniem że może takowa była by lepszym rozwiązaniem dla mnie. Podobają mi się takie modele (co nie znaczy że są dobre dla mojego przypadku i proszę o pomoc) Lornetka Nikon Aculon A211 Zoom 10-22x50 Olympus DPS 8-16x40 zoom i widzę że popularna tu jest na forum lornetka Nikon 10x50 EX - (pierwsza obawa w jej przypadku to to że powiększenie w lunecie na wiatrówce mam powiększenie 9x ) Co do dwóch pierwszych to - ogólnie jak się czyta dlaczego nie z zoomem to często się podaje "bardziej wrażliwe na uszkodzenie mechanizmy" Czy w praktyce serio tak jest że te zoomy po jakimś czasie ulegają awariom ???? Może ktoś z autopsji też mógłby coś od siebie napisać czy to prawda. Zależy mi bo inwestując około 500 zł to dla mnie dużo i chciał bym aby sprzęt był odpowiedni dla moich potrzeb i nieawaryjny. Będę wdzięczny za kazdą poradę.
  14. Korzystając ze sprzyjających warunków pogodowych, które panowały wczoraj, wyskoczyłem do ogródka na krótkie obserwacje. Towarzyszyła mi lorneta 20x80. Na rozgrzewkę rzuciłem okiem na kilka znanych Deesów w rejonie Trójkąta Letniego, z ciekawszych mogę wymienić: NGC 6992 ? Wschodni Veil widoczny był wyraźnie, jasna wstęga odcinała się na tle gwiazd. M27 (NGC 6853) ? Hantle widoczne doskonale, miałem wrażenie że na granicy percepcji majaczyły jakieś niejednorodności. Następnie przyszła pora na danie główne czyli kilka gromad w Kasjopei i okolicach: NGC 663 (C10) ? duża, ładna, jasna gromada. Prezentowała się doskonale! NGC 654 ? gromada widoczna w jednym polu z NGC 663. Mniejsza kątowo, choć równie jasna. NGC 752 (C28) ? olbrzymia, rzadka gromada otwarta. Z powodu niebagatelnego rozmiaru szerokie pole widzenia jest na nią jak znalazł. Garść pojedynczych gwiazdek rozrzuconych po nieboskłonie wygląda super. M34 (NGC 1039) ? kolejna jasna gromada, bogata w liczne jasne gwiazdy. Na deser obejrzałem oczywiście Chichoty, ponadto upajałem się długi czas poprzecinaną ciemnymi mgławicami wstęgą Drogi Mlecznej na pograniczu Łabędzia i Cefeusza. Doznania wręcz mistyczne... Czystego nieba!
  15. Witam. Myślę o lornetce kątowej. W głowie siedzi mi TS 70 mm 90*. Dlatego akurat ta? Ano dlatego, że jest lekka. I jest kątowa. Jakie założenia ma spełniać i do czego będzie używana? Ano lornetka musi być lekka. No i oczywiście kątowa. Wygoda przede wszystkim. Służyła będzie do obserwacji astro, głównie gromady otwarte, choć w klasyki takie jak M42, czy M31 oraz Księżyc, czy Słońce pewnie też wyceluję jak dorobię się filtrów z folii ND5. Ale i Księżyc i Słońce nie będą jej głównymi celami. Od tego mam MAK'a. Przeważnie będą to gromady otwarte. A lekka ma być z tego względu, iż chciałbym z nią również wyskoczyć w góry. Plener pewnie też będę chciał z niej poobserwować. Co jeszcze? Na pewno musi mieć możliwość wymiany okularów w standardzie 1,25", to jest warunek konieczny. Wyjątkiem może być lornetka, która nie będzie miała okularów w standardzie 1,25", ale pod warunkiem, że mimo to będzie możliwość zmiany okularów i okulary będą w zestawie. Nie chcę się bawić w sprowadzanie okularów z zagranicy. Dlatego opcja ze standardem 1,25" wydaje się bardziej realna. Zakres powiększeń jaki mnie interesuje to coś około 15x (18x) i 35x. I teraz pytanie, która lornetka "oferuje" to co powyżej? Czy ten TS 70 mm będzie dobrym wyborem? Czy ewentualnie osoby, które miały styczność z tą konkretną lornetką mogłyby coś o nie napisać? O wrażeniach z obserwacji? O jakości wykonania lornetki, choć w tym wypadku chodzi mi głownie o jakość optyki? Nie jest powiedziane, że to musi być ten TS, bo na pewno zastanowię się nad innymi opcjami, nad większą aperturą również. Ewentualnie, która kątówka spełniłaby powyższe założenia? Z góry dziękuję za wszystkie rady. Pozdrawiam. Mateusz.
  16. Posiadam lornetk która dość dawno kupilem Celestron 10-30x50 I mam pytanie czy ujrze nia jakos w sensownym ksztalcie Galaktyke Andromedy PS to moj pierwszy wpis wiec witam wszystkich
  17. Szanowni, mieliście może w rękach lornetkę ZEN-RAY ED2 7x36? W sieci znalazłem tylko testy większych modeli tej marki i wypadły one zachęcająco, zwłaszcza w stosunku do ceny.
  18. Klasyczne porro - ginący gatunek... Ogólny widok zestawu SE Od niemal trzech lat jestem szczęśliwym użytkownikiem lornetki, która wraz z dwoma innymi modelami serii SE, uchodzi za jedną z najlepszych lornetek porropryzmatycznych jakie zostały wyprodukowane. W tym artykule postaram się przybliżyć Wam jej cechy. Lornetki porropryzmatyczne postrzegane są przez miłośników astronomii jako idealne instrumenty optyczne do poznawania nieba i do pierwszych, prostych obserwacji. Jednak od niedawna daje się zauważyć ukierunkowanie na obserwacje lornetkowe także wśród zaawansowanych miłośników astronomii, dla których lornetka jest podstawowym instrumentem obserwacyjnym. Sięgają oni po instrumenty z wyższej półki jakościowej niż osoby początkujące, a ich wyborem często stają się lornetki dedykowane, czyli z indywidualnym systemem ustawiania ostrości w okularach i z obiektywami o średnicy od 70 mm wzwyż. Wśród nich najpopularniejszymi są modele 15×70 i 16×70, rzadziej 10×70 i 12×70. Kolejnym etapem są już duże lornety o obiektywach 80?110 mm. Przy tych olbrzymach, seria lornetek Nikon SE to maleństwa o parametrach 8×32, 10×42 oraz nieco większa 12×50. Dwie pierwsze wspaniale nadają się do obserwacji przyrodniczych, cenione są wśród obserwatorów ptaków, natomiast model 12×50 uznawany jest za jedną z najlepszych lornetek astronomicznych w swojej klasie parametrów. Powiększenie 12×, chociaż dość spore jak na obserwacje ?z ręki?, czyli bez statywu, świetnie nadaje się do obserwacji nieba, dając z obiektywami o średnicy 50 mm źrenicę wyjściową ok. 4,2 mm, co pozwala na uzyskanie bardzo kontrastowych, ostrych obrazów. Takie parametry pozwalają na skuteczniejsze wyłuskiwanie z tła ulotnych mgiełek obiektów głębokiego nieba, oraz zwiększają zasięg gwiazdowy w porównaniu do lornetek 10×50 (zysk w granicach 0,5?0,8 magnitudo). Przyjrzyjmy się zatem bliżej tej lornetce, często nazywanej Świętym Graalem obserwatora lornetkowego. Opakowanie i dodatki Lornetka spakowana jest w kartonik, w którym znajdziemy miękki futerał zamykany na rzep, pasek na szyję oraz oczywiście lornetkę. Sam futerał, o ile ładny w wyglądzie i porządnie wykonany, trudno nazwać ochronnym ? mile widziany byłby futerał sztywny, który odpowiednio chroniłby nasz cenny sprzęt optyczny. Wewnątrz futerału metka oznajmia nam, że: Case made in China. Dla pewności, na kartonie widnieje informacja, że: Binoculars: Made in Japan. Pasek jest wygodny, poszerzony na odcinku szyjnym. Futerał nie posiada opcji zawieszenia na pasku, ale został on tak zaprojektowany, że może być noszony wraz z lornetką zawieszoną na pasku. Zatyczki ochronne na obiektywy są dobrze spasowane z korpusem, choć nieco zbyt płytkie ? przy wyjmowaniu lornetki z futerału mają tendencję do zsuwania się z tubusów. Natomiast od strony okularów lornetka nie posiada typowych zatyczek, a raczej deszczochron, który luźno spoczywa na gumowych muszlach ocznych i to tylko wtedy, gdy lornetka znajduje się w pozycji pionowej, czyli np. wisi na szyi obserwatora. W innym przypadku deszczochron spada z okularów. Osobiście obserwuję w okularach korekcyjnych, więc muszle oczne mam na stałe odwinięte, co pozwala deszczochronowi trzymać się nieco pewniej. Na wszelki wypadek jednak dokupiłem zintegrowane, głębokie zatyczki okularowe Opticron, które pasują do serii SE. Zamiennik deszczochronu W kartonie znajdziemy również instrukcję obsługi, dokumenty gwarancyjne oraz ulotkę informacyjną o całej serii SE. Nikon daje na lornetki 10-letnią gwarancję. Korpus Po opisie skromnych dodatków, przejdźmy do konkretów. Od razu wspomnę, że obcowanie z tą lornetką to czysta przyjemność. Jej stylistyka nawiązuje do klasycznych standardów bez zbędnych udziwnień nie wymuszonych specyfiką konstrukcji optycznej. Lornetka wygląda lekko i smukło, wręcz nieco ascetycznie. Obudowa nie posiada żadnych ostrych krawędzi, nawet elementy mostka są odpowiednio wyprofilowane i zaokrąglone. Właśnie mostek, który jest konstrukcją otwartą, nadaje całości lekkości i swoistego stylu. Klasyczne wzornictwo uzupełnione jest solidną konstrukcją wykonaną ze stopu magnezu, która oklejona jest niezwykle przyjemną w dotyku, antypoślizgową powłoką w kolorze szarym. Faktura ogumowania przypomina skórę i, jak już wspomniałem, jest bardzo przyjazna dla skóry dłoni. Ogumowanie ściśle przylega do korpusu, a wszelkie łączenia wykonane są wręcz idealnie. Całość jest dobrze wyważona, a lornetka świetnie leży w dłoniach, co jest niewątpliwą zaletą wynikającą z dopracowania ergonomii korpusu. Kolorystyka samego mostka wpada w odcień grafitowy. Złote grawerowanie na części mostkowej upewnia nas, że nasz model to Nikon 12×50 5°, natomiast na spodniej części mostka widnieje zabezpieczony indywidualny numer seryjny modelu. Muszle oczne to kolejny element, który kojarzy się z klasyką ? proste, gumowe, z możliwością odwinięcia w przypadku obserwacji w okularach korekcyjnych. Mimo prostego kształtu muszle wygodnie przylegają do oczodołów, a odwinięcie nie powoduje utraty cennych milimetrów wartości eye-relief (odsunięcia źrenicy wyjściowej). W przypadku intensywnego użytkowania lornetki i częstego odwijania muszli ocznych warto pomyśleć o okresowym natłuszczaniu ich, np. wazeliną, by zapobiec ich pękaniu. Zbliżenie na okulary i pokrętło ostrości. Jedna muszla oczna odwinięta W przypadku obserwacji astronomicznych ważną kwestią jest możliwość podłączenia lornetki do statywu fotograficznego. W tym przypadku klasyczna konstrukcja Nikona pokazuje swoją słabszą stronę. Lornetka nie posiada gwintowanego gniazda na adapter statywowy, a funkcję łącznika przejmuje drążek centralny (oś centralna) wraz z dedykowanym adapterem Nikona, niestety, dość drogim. Mnie udało się kupić lornetkę wraz z adapterem firmy Docter do serii Nobilem, którego zacisk idealnie pasuje do średnicy drążka Nikonów SE. Lornetka zamocowana na statywie poprzez adapter Doctera Zbliżenie na mocowanie klamry adaptera statywowego Korpusy serii SE nie są ani wypełnione azotem, ani wodoodporne, są natomiast świetnie spasowane i uszczelnione. Wilgoć i kurz nie powinny być zatem dla nich niebezpieczne, choć producent nie daje gwarancji na zanieczyszczenia wewnątrz tych lornetek. Jak dotąd, nawet w warunkach wysokiej wilgotności nie zdarzyło mi się zaparowanie optyki od wewnątrz. Nie ryzykowałbym jednak użytkowania serii SE w warunkach deszczowych. Elementami najbardziej narażonymi na dostęp kurzu i wilgoci są okolice tulejek-prowadnic okularów. Ponieważ użytkownicy tańszych lornetek narzekają na intensywny zapach ogumowania, wspomnę, że ogumowanie Nikonów SE wydziela delikatną, przyjemną w odbiorze, woń. Waga samej lornetki to ok. 900 gramów, co jest świetnym wynikiem dla modelu 12×50. Mechanika Mechanika lornetki to mechanizm ustawiania ostrości, czyli praca pokrętła ostrzenia, sztywność mostka okularowego, praca rozstawu okularów oraz praca pierścienia mechanizmu korekcji dioptrii w prawym okularze. Pokrętło ostrzenia jest wąskie, co jest kolejnym nawiązaniem do klasycznych rozwiązań, a jego praca jest bardzo pewna i precyzyjna, bez żadnych luzów w całym zakresie obrotu. Pracuje ono z należytym oporem. Osoby przyzwyczajone do szerokich pokręteł znanych z nowszych modeli lornetek mogą mieć na początku pewne problemy z idealnym trafieniem palcem wskazującym w pokrętło ?na ślepo?, czyli w czasie obserwacji, ale po nabraniu doświadczenia i wyczuciu lornetki, problem znika. Zakres pracy pokrętła ostrości to nieco mniej niż półtora obrotu, co daje wynik w okolicach 500 stopni. Pozwala to na precyzyjne ustawienie ostrości, ale jednocześnie sprawia, że aby przejechać cały zakres ostrzenia trzeba się nieźle nakręcić. Mostek okularowy jest sztywny i nie gnie się nawet pod sporym naciskiem. System ostrzenia oparty na pokrętle centralnym pozwala na wykorzystanie lornetki do celów przyrodniczych, a jego kultura pracy zapobiega niepożądanej utracie ostrości w czasie obserwacji astronomicznych. Korpus z pryzmatami i mostek z drążkiem centralnym Mostek od przodu Regulacja rozstawu okularów również jest płynna, a zarazem na tyle sztywna, że nie rozregulowuje się podczas obserwacji. Podziałka rozstawu posiada zakres od 60 do 70 mm, ale faktyczny rozstaw to 53?73 mm. Pierścień korekcji dioptrii to praktycznie cała obudowa prawego okularu. Pracuje on ze sporym oporem, co pozwala na dokładną regulację i zapobiega przypadkowemu przestawieniu. Zakres korekcji to +/? 4D. Optyka Przejdźmy teraz do serca lornetki, czyli do optyki. Miałem do czynienia z wieloma typami i modelami lornetek, ale optyka Nikona to prawdziwe dzieło sztuki. Powłoki FMC widoczne są na wszystkich powierzchniach optycznych. Soczewki obiektywów mienią się zielenią i lekkim fioletem, pryzmaty fioletem, a soczewki okularów łączą zieleń i delikatny fiolet. Wygląda to na przemyślaną kombinację dla uzyskania maksymalnej transmisji, zapewne około 95%. Powłoki są tak skuteczne, że przeglądnięcie się w soczewkach obiektywów jest praktycznie niemożliwe. Widać za to wnętrze lornetki, a właściwie to, co da się dostrzec, bo jest ono bardzo starannie wyczernione i zmatowione, a tubusy są dodatkowo delikatnie karbowane. Okolice pryzmatów zdają się być półmatowe. Okolice źrenic wyjściowych wykazują jedynie bardzo niewielkie pojaśnienia. Z dostępnych mi informacji wynika, że kolimację wykonuje się poprzez regulację obrotu obiektywów na pierścieniach mimośrodowych, co oznacza solidne spasowanie i mocowanie pryzmatów i równa się wysokiej odporności na rozkolimowanie. Mój egzemplarz jest idealnie skolimowany, a powtarzalność jakościowa tej serii jest bardzo wysoka, co praktycznie wyklucza trafienie na egzemplarz rozkolimowany, chyba że jest to lornetka z drugiej ręki po bardzo ciężkich przejściach. Widok od strony obiektywów wraz z wnętrzem tubusów Pole widzenia okularów to 60°, co oznacza, że pole wynikowe to 5° (60°/12×). Może nie brzmi to imponująco, ale 60° to wartość bliska ergonomicznemu polu oka ludzkiego, co powoduje, że mamy wrażenie zagłębiania się w obraz bez tzw. ?efektu studni?, a pole widzenia lornetki jest komfortowo obejmowane wzrokiem bez konieczności rozglądania się po nim. Wygodę obserwacji pogłębia fakt, że praktycznie całe pole widzenia jest ostre. Za każdym razem, gdy obserwuję tą lornetką, czy to w dzień obiekty ziemskie, czy nocne niebo, mam wrażenie, że przykładam do oczu magiczny instrument, który sprawia, że moje oczy zdolne są powiększać 12×, a pomiędzy nimi a celem obserwacji nie ma dodatkowej optyki! Odsunięcie źrenicy wyjściowej to 17,4 mm. Obawiałem się, że w połączeniu z klasycznymi muszlami ocznymi, może to być zbyt mało dla okularnika, ale okazało się, że płytkie osadzenie soczewek okularów zapobiega utracie części eye-relief (tak jak w przypadku odwiniętych muszli ocznych, o czym wspomniałem wcześniej) i, mimo dość grubych szkieł w okularach korekcyjnych, mogę objąć wzrokiem całe pole widzenia. Niestety, taki sposób obserwacji nie chroni oczu przed oświetleniem bocznym, które może nieco psuć wrażenia obserwacyjne. Jest to jednak efekt dotyczący wszystkich lornetek. Widok od strony okularów. Jedna muszla oczna odwinięta Ze specyfikacji wynika, że minimalna odległość ostrzenia to 7 metrów. Z moich pomiarów wynika, że jest to nieco mniej niż 6 metrów. Wrażenia obserwacyjne Nikon 12×50 SE zapewnia wspaniałe przeżycia obserwacyjne. Tu mógłbym zakończyć ten rozdział, bo trudno opisać coś, czego należy doświadczyć osobiście. Ale spróbuję coś dodać. Pole widzenia jest płaskie i doskonale skorygowane. Dystorsja poduszkowa jest znikoma i widoczna jedynie przy samej krawędzi pola. Aberracja chromatyczna pomijalna, widoczna jedynie na kontrastowych krawędziach obiektów lub przy nieosiowym patrzeniu. Biel jest biała, kolory odwzorowane wiernie. Obraz kontrastowy, ostry, krystalicznie czysty. Optyka jest tak ostra, że nie musimy zastanawiać i wpatrywać się czy poprawnie ustawiliśmy ostrość na obserwowanym obiekcie ? jest to oczywiste. Wysoka rozdzielczość pozwala na dostrzeżenie najmniejszych detali dostępnych dla lornetki 12×50. Mamy po prostu świadomość, że wyciskamy z tych parametrów maksimum wydajności. A czego możemy spodziewać się podczas obserwacji nocnego nieba? Punktowych, ostrych gwiazd w praktycznie całym polu widzenia, wspaniałej ostrej i kontrastowej tarczy Księżyca oraz kontrastu pozwalającego wyłuskiwać mgławice i galaktyki o niskiej jasności powierzchniowej, a te jaśniejsze świetnie odcinają się od tła. Gwiazdy pozbawione są przebarwień, zniekształceń czy flar. Co więcej, lornetka daje nowe możliwości w polowaniach na ciemne mgławice, które, dzięki wysokiej sprawności optycznej Nikona, nagle stają się widoczne. Brak aberracji chromatycznej i wysoki kontrast pozwalają na obserwacje szczegółów tarczy słonecznej (z folią ND5!) takich jak plamy z obszarami cienia i półcienia wraz z ich subtelnymi przejściami oraz pochodnie. Pamiętam, jak obserwowałem swego czasu Księżyc z przechodzącymi przed jego tarczą chmurami. Piękny, niezapomniany widok, na który składały się: kolorystyka, plastyczność i trójwymiarowość obrazu. Mimo powiększenia jedynie 12×, obserwacje szczegółów tarczy księżycowej przez Nikona zamocowanego do statywu robią na obserwatorze naprawdę duże wrażenie ? ostrość i wyrazistość detali przebija jakością nawet większe lornetki. Świetnie skorygowane aberracja chromatyczna oraz balans bieli sprawiają, że przejścia światło-cień przy linii terminatora są ostre i kontrastowe, cienie nie wpadają w fiolet, a kolorystyka oświetlonej powierzchni Księżyca nie jest wyblakła. Odblaski i duszki są bardzo dobrze kontrolowane. Nawet bardzo jasny obiekt w centrum pola widzenia (np. latarnia) powoduje jedynie jednolitą, naturalną poświatę wokół niego, a w przypadku Księżyca odczuwamy spadek kontrastu wynikający z jasnego tła nieba. Niewielkie odblaski pojawiają się jedynie w przypadku jasnego źródła światła leżącego tuż poza polem widzenia. Patrząc osiowo nie dostrzeżemy także duszków, choć niewielkie pojawiają się w specyficznych warunkach ustawienia oczu względem okularów. Jaskrawe światło tylne nie wprowadza znaczących odblasków w optyce okularów, a te, które się pojawiają, są praktycznie pomijalne. W dzień, lornetka bardzo dobrze spisuje się podczas obserwacji nawet pod bardzo jasne światło, a w warunkach słabego oświetlenia daje wyraźne, jasne obrazy. Podsumowanie Mój egzemplarz kupiłem z drugiej ręki (a dokładniej ? z trzeciej) mając możliwość osobistego sprawdzenia stanu jego mechaniki i optyki dzięki uprzejmości poprzedniego właściciela, a zakup sprzętu tak wysokiej jakości usprawiedliwia nawet kilkusetkilometrową podróż. Moje podstawowe obawy miały związek z komfortowym odsunięciem źrenicy wyjściowej, gumowymi muszlami ocznymi, brakiem wodoodporności oraz brakiem gniazda na adapter statywowy. Wszystkie te wątpliwości były skutkiem wcześniejszego obcowania z lornetkami o nowszej konstrukcji. Jednak przecież zaczynałem od radzieckiej Tento BPC 10×50, która również nie miała gniazda na adapter statywowy, nie miała regulowanych muszli ocznych i nie była wodoodporna (a nie pamiętam, by kiedykolwiek zaparowała od wewnątrz!). Już przy pierwszym kontakcie z Nikonem wiedziałem, że to sprzęt wyjątkowy i po prostu nie wypadało go nie kupić. Lornetka oczarowała mnie zarówno wyglądem, mechaniką, jak i właściwościami optycznymi. Okazało się, że bez problemu da się nią obserwować w okularach, adapter statywowy był w zestawie, a brak wypełnienia azotem? nagle przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Lornetka Nikon SE ma pewną dziwną cechę ? kiedy raz się ją chwyci w dłonie to nie ma się ochoty jej odłożyć. Staje się jakby częścią obserwatora. Brzmi zachęcająco, prawda? Niestety, mam też przykrą informację ? firma Nikon oznajmiła niedawno, że zaprzestaje produkcji serii SE. Oznacza to, że po wyczerpaniu sklepowych zapasów magazynowych pozostanie polowanie na egzemplarze używane. Jak na razie rynek wtórny tych lornetek praktycznie nie istnieje, a jeśli jakieś pojedyncze egzemplarze pojawiają się na giełdach, są one zazwyczaj dostępne w USA. Seria SE nie jest tania, ale świadomie nie podaję tu cen, gdyż osoby nie mające do tej pory styczności z tymi lornetkami mogą się zniechęcić, a ci, którzy mieli możliwość obserwacji nimi, ceny znają i wiedzą, że nie są przesadzone. W przypadku serii SE cena po prostu wynika wprost z jakości sprzętu, a po zakupie, świadomy obserwator nie będzie żałować ani jednej wydanej złotówki. Nikon 12×50 SE, biorąc pod uwagę właściwości optyczne, centralną regulację ostrości, kompaktowe gabaryty oraz niską wagę, nie ma praktycznie konkurencji. Pod względem optycznym może z nim konkurować Fujinon 10×50 ? lornetka o nieco szerszym polu widzenia i świetnej transmisji, ale za to dużo cięższa, bulwiasta i nie tak uniwersalna ze względu na indywidualne ostrzenie dla każdego okularu. Zakończę stwierdzeniem, że decydując się na zakup Nikona SE, możemy być pewni, że stajemy się posiadaczami lornetki kultowej, o najwyższej jakości optyce zamkniętej w klasycznej konstrukcji porropryzmatycznej. A najlepiej jest przekonać się o tym osobiście, czego wszystkim życzę! Oryginalny tekst ukazał się w miesięczniku Astronomia w listopadzie 2014 (wersję on-line znajdziesz również na stronie www.astronoce.pl)
  19. Co myślicie o tej lornetce? Posiadam teleskop Celestrona 130/600 i chce kupić lornetkę do kompletu, Pozdrawiam :D http://teleskopy.pl/product_info.php?cPath=25_65&products_id=1324&lunety=Lornetka_astronomiczna_Celestron_SkyMaster_15x70_(BaK-4)_+_adapter_do_statywu_+_futera%B3
  20. Co sądzicie o lornetce Nikon Action EX 10x50 CF? mam do wydania max. 600 zł, mieszkam w mieście oraz jestem początkowym. Chciałbym żeby do lornetki nie był potrzebny statyw. Czy biorąc pod uwagę cenę oraz moje warunki znajdę coś lepszego czy kupować tego Niakona?
  21. Witam, na wstepie chciałem sie przywitać bo to mój pierwszy post :) Czytałem wiele tematów o teleskopach oraz lornetkach, jednak nie znalazlem prawie wcale informacji o lunetach jago pierwszym narzedziu do oglądania nieba. Najrozsądniejszym dla mnie wyborem była by mała synta 6 lub 8 jednak na tę chwile jest to raczej niemozliwe, bo mieszkam w bloku i poprostu nie widze mozliwosci obserwacji, (jescze pół roku temu mieszkałem w domu na przedmiesciach z podwórkiem itd.) Kolejnym przyrządem który jest polecany to lornetka - mam stara niemiecką lornetke z DDR 10x40 jednak tu pojawia sie problem strasznie nie lubie patrzec przez lornetki praktycznie nigdy nie spoglądam przez dwa okulary tylko patrze przez jeden, widze wtedy ostrzej i lepiej mi sie ogląda :) no cóz tak juz jest. Wiec myslalem ze dobrym przyrządem dla mnie byłaby luneta mysle o tak zwanych spotting scope tych z przedzialu 20x80, czy jest to rozsądne rozwiązanie? jesli tak to jakie firmy polecacie oczywsicie najlepiej jakies budżetowe bo niechce narazie wydawac za lunete tyle ile za calkiem calkiem teleskop :)
  22. Zwola 10/11.10.2015 21.50-00.50 Jules - lornetka 22x85 BA8 Polaris - lornetka 15x85 BA8 Noc z soboty na niedzielę zapowiadała się szczególnie. Nie tylko dzięki perspektywie weekendu, ale i wspaniałego nieba, które utrzymywało się niemal cały dzień. Zmrok zapadał pod znakiem krystalicznie czystego, głęboko granatowego nieba, więc postanowiliśmy z Julesem wybrać się do Zwoli, która jako jedyna miejscówka w okolicach Poznania pozwala nam na pełne wykorzystanie takich warunków. Ruszyliśmy chwilę po 21 i na miejscu byliśmy przed 22. Rozstawiliśmy się na starym miejscu, drodze gruntowej pomiędzy polem a małym zagajnikiem, który oddziela obserwatorów od świateł wsi i łuny Poznania. Na pierwszy rzut poszły nisko położone letnie ostatki - M11 i okolice. Następnie zabraliśmy się za letnie smaczki wyżej położonej Drogi Mlecznej, lecz szybko odczuliśmy głód jesieni i jak tylko Kasjopeja wzniosła się nad korony drzew, to na nią skierowaliśmy lornetki. Jules po swojemu omiatał niebo swoimi 22x, a ja skompletowałem założony krótko przed obserwacjami plan. Byłem w trakcie tłumaczenia kolejnego artykułu Phila Harringtona z serii Binocular Universe i właśnie on natchnął mnie wyborem pierwszych obiektów. Nie mając mapki, musiałem nieco poszperać w pamięci i w atlasie Interstellarum, by odtworzyć położenie trzech pierwszych wpisów w katalogu Trumplera. Okazało się, że są to trzy tak różne gromady otwarte, że nawet opisy Phila tego nie oddają. Trumpler 1 to malutka gromada leżąca w Kasjopei bardzo blisko M103. Musiałem nieco poszukać wśród gwiazd, bo nie wiedziałem czego się spodziewać. W końcu moją uwagę zwróciła "gwiazdka", którą zdradziła lekka nieostrość. Oczywiście, jest wyraźnie nieostra, taka "kulista", choć to gromada otwarta. Gromadka tworzy nieco kopnięty czworobok z trzema okolicznymi gwiazdkami. Tyle razy odwiedzałem ten region z Syntą 8" i różnymi lornetkami, a nigdy nie zatrzymałem się przy tej niepozornej gromadzie. Oczywiście, w 15x była tylko malutkim szarym kłębkiem bez śladu rozbicia, ale rozkład jasności wzrastającej ku centrum podpowiada, że właśnie tam są najjaśniejsze gwiazdy gromady. Ogólnie, w polu 3,5° widok był imponujący. Oprócz malutkiej Tr 1 pięknie prezentowały się: M103, duża NGC 663 i niemal równomiernie rozłożone od niej mniejsze NGC 659 i NGC 654. Okolice gromady Trumpler 1. Źródło: sky-map.org Następnie skierowałem się ku Tr 2 leżącej w Perseuszu. Droga wiodła przez Gromadę Podwójną, która jak zwykle skradła mi sporo czasu - po prostu nie mogłem od niej oderwać wzroku. Zarazem wspaniały, monumentalny jak i bajeczny widok. No ale w końcu ruszyłem do Trumplera 2. Gromada leży w dużo spokojniejszej okolicy niż Tr 1. Samo dojście jest łatwe, a gromada wyraźna, choć jej kształt może zmylić kogoś, kto nie wie, że to faktycznie gromada. Pierwsza myśl (Julesa i moja) to podobieństwo do Cr 399, czyli Wieszaka. Zapisałem, że to "luźne skupisko siedmiu gwiazd tworzących wzór przekręconego Wieszaka. Trzecia gwiazda wzoru jest najjaśniejsza i wyraźnie pomarańczowa. Zerkaniem nie widać żadnej mgiełki nierozdzielonych gwiazd. Pod gromadą leży rządek kilku słabych gwiazdek, które są wyraźne w 22x, a w 15x zlewają się w podłużną mgiełkę przypominającą galaktykę ustawioną krawędzią". (gdzie "pod" oznacza w rzeczywistości południowy wschód) Okolice gromady Trumpler 2. Źródło: sky-map.org Do Trumplera 3 wiedzie dość daleka droga. Leży on w Kasjopei, przy granicy z Żyrafą. Nawigację najlepiej rozpocząć od Gromady Podwójnej i iść za kolejnymi gwiazdami w luźnym, długim łańcuszku w kierunku rozległych gromad Cr 33 i Cr 34 leżących w kompleksie mgławicy Dusza. Następnie, przez trójkąt prostokątny z dość jasnych gwiazd i kolejne dwie gwiazdy z "łańcuszka", dotrzemy do wyraźnego, sporego skupiska gwiazdek, które bardzo się wyróżnia w mało urozmaiconym polu. To właśnie gromada otwarta Trumpler 3. Z trzech opisanych najbardziej przypomina klasyczną gromadę. Zanotowałem: "wyraźne, luźne, spore skupisko gwiazdek z kilkoma gwiazdkami odchodzącymi w bok, na kształt ogona. Bardzo ładnie prezentuje się zerkaniem". Okolice gromady Trumpler 3. Źródło: sky-map.org Jednak dla mnie odkryciem sesji były dwie ciemne mgławice w Łabędziu. Trafiłem na nie przypadkowo, wędrując od Deneba, przez Pelikana i Amerykę Północną na północny wschód wzdłuż płaszczyzny Drogi Mlecznej, zachwycony bogactwem tego regionu. Nagle w polu widzenia pojawiła się bardzo wyraźna ciemna mgławica o kształcie meduzy z parzydełkami, a obok niej druga, nieco mniej wyraźna, bardziej smukła, podłużna, którą nazwałem nurkiem. Im dłużej się w nie wpatrywałem, tym wyraźniej odcinały się od gwiezdnego tła stając się niemal trójwymiarowe, a dodatkowo całe pole widzenia sprawiało wrażenie, że gwiazdy faktycznie są tłem dla ciemnych mgławic. Musiałem sprawdzić w atlasie gdzie dokładnie jestem i nieco się naszukałem, by zlokalizować te obiekty. Okazało się, że w tych poszukiwaniach Interstellarum mnie "oszukał". Błędnie zidentyfikowałem obiekty jako B 361 i LDN 961, choć nie pasowały mi ich kształty w atlasie. Natomiast LDN 963, faktyczny "nurek", oznaczona jest w nim jako słaby symbol, a nie faktyczny kontur. Co więcej, w atlasie kontury B 361 i LDN 961 są rozłączne, a w polu widzenia LDN 961 jest logiczną kontynuacją B 361. Tak więc finalnie i w pewnym uproszczeniu B 361 i LDN 961 to meduza, a LDN 963 to nurek. A co jeszcze więcej, po dokładnej analizie mojego "szkicu" widzę, że warunki pozwoliły mi na zarejestrowanie cienkich parzydełek meduzy ciągnących się aż do gwiazdy 63 Cyg, a dalej widziałem kolejne rozszerzenie ciemnego obszaru, który okazał się fragmentem smugi Le Gentil 3 kończącej się na B 356. Jestem tego pewien dzięki dość dokładnemu odwzorowaniu charakterystycznych układów gwiazd na swoim "szkicu". Wniosek jest taki, że żadne zdjęcie nie odda wrażeń wizualnych przy okularze (lub okularach, tym bardziej), a wiarygodność atlasów należy traktować z dużą ostrożnością. Szczegółowość i smaczki takich widoków dają wielokrotnie więcej niż jakiekolwiek zdjęcie. Naturalne różnice jasności gwiazd i brak przeładowania pola widzenia gwiazdami spoza zasięgu optyki sprawiają, że obrazy i wrażenia są po prostu wiarygodniejsze. Fragment mapy okolic NGC 7000 z ciemnymi mgławicami B 361 i LDN 963. Autor: Marek "Panasmaras" Nawrocki Link do pełnej wersji: MAPA Reszta sesji to powroty do starych znajomych. Po wzniesieniu się Wieloryba i Rzeźbiarza odwiedziłem galaktykę NGC 253 i pobliską gromadę kulistą NGC 288. Zerkaniem dostrzegłem też błysk galaktyki NGC 247, ale tę widziałem lepiej w Zatomiu. Jak już jesteśmy przy Wielorybie, na koniec sesji wycelowałem w mgławicę planetarną NGC 246. Leży w bardzo łatwym miejscu, a gwiazdy z którymi mgławica tworzy trójkąt niemal równoboczny są widoczne gołym okiem. W 15x mgławica była oczywistym, sporym szarym kółkiem, o jednorodnej strukturze. Oczywiście M31 i M33 zachwycały, a na koniec zafundowaliśmy sobie Plejady, M1 i gromady w Woźnicy. Jednak przed 1 Jules stwierdził, że za lekko się ubrał i chyba trzeba wracać. Jeszcze chwilę popatrzeliśmy w kryształowo czyste niebo, dopiliśmy gorącą herbatę... "I znowu nocy będzie mało" chciałoby się zaśpiewać, ale trudno. Odwrót na wcześniej upatrzone pozycje. Przed 2 byliśmy w królestwie sodówek.
  23. Dla uporządkowania tematyki założyłem osobny wątek. Wrzucam tu zaktualizowane listy obserwacyjne z gwiazdami podwójnymi, które można próbować rozdzielić lornetkami. Podział list: 50 mm / 70 mm / 100 mm. Oczywiście, wiele zależy od powiększenia lornetki, ale zakres separacji jest na tyle spory, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Bardzo dziękuję Newborn_Sailorowi za uaktualnienie list na podstawie katalogu WDS. Listy zamieszczę również na Astronocach. Podwojne_50mm_aktualizacja_2015-07-30.pdf Podwojne_70mm_aktualizacja_2015-07-30.pdf Podwojne_100mm_aktualizacja_2015-07-31.pdf
  24. Witajcie, zaczynam dopiero swoja przygode z obserwacja nieba. Do tej pory wyszukiwalem obiekty golym okiem przy pomocy aplikacji, teraz chcialbym troszke powazniej podejsc do tematu. Mieszkam w duzym miescie, ale obserwacji dokonywalbym na dzialce lub zacienionych miejscach z daleka od zrodel swiatla/w takich, ktore sie do tego nadaja. Stoje przed wyborem pierwszej lornetki i mam niemaly dylemat. Niestety nie znam nikogo, kto moglby pokazac mi obraz nieba z lornetki, wiec kupuje w ciemno. Duzo juz przeczytalem o modelach i na ten moment wyglada to tak: 1.) Ecotone KAMAKURA WP2 10x50 (426,99zl) http://www.ecotone.com.pl/produkty/lornetka-ecotone-wp2-10x50.html 2.) Nikon Action Ex 10x50 CF (545,37zl) http://www.zadowolenie.pl/foto/lornetki-i-lunet/nikon-action-10x50-ex 3.) Nikon Aculon a211 10x50 (329zl) http://www.ceneo.pl/nikon-aculon-a211-10x50-baa814sa-p22553595#tab=click Nie mam jak sprawdzic tych lornetek w nocy, wiec wiedza plynie tylko z internetu. Ogolnie wolalbym #3 Aculon a211, ale jesli #2 Nikon Action Ex 10x50 CF jest tego warty to jestem wstanie doplacic te 200zl (pojawily sie pokwekiwania, ze "dzisiejszy Action Ex to juz nie to samo co kiedys"). Nie przewiduje abym w najblizszych latach kupil druga (choc kto wie ;)). Zagadka pozostaje #1 Kamakura WP2, troche "no name", ale kilka osob na roznych forach bardzo ja polecalo porownujac do Nikona Action Ex (niektorzy twierdzili, ze go przewyzsza). Mimo, ze te lornetki mozna uzywac z powodzeniem bez statywu, niewykluczam ze z niego skorzystam z adapterem (mam statyw fotograficzny) Z tego co wyczytalem, na poczatek lepiej zostac przy 10x50, niz pakowac sie w 15x70, tudziez 20x80, choc podchodzac realnie do sprawy przypuszczam, ze takie modele i tak wykraczaja poza moj budzet (czytalem opinie, ze Celestron 15x70 czesto bywa wadliwy, wiec troche mnie to odrzuca.) Bylbym wdzieczny za merytoryczne opinie. Serdecznie pozdrawiam,
  25. Wiry, 21/22.07.2015 Yoop ? lornetka 22x85 Polaris ? lornetka 15x85 Większość prognoz przewidywała zachmurzenie, ale kilka wiarygodnych serwisów dawało nadzieję na dość pogodne niebo. Ponieważ nie udało się wyskoczyć poprzedniej nocy (co w sumie okazało się słuszne), postanowiliśmy nie zaprzepaścić tej szansy, póki Księżyc zachodzi wcześnie. Po popołudniowej ulewie nie spodziewaliśmy się cudów, więc byliśmy przygotowani na trudne warunki. Miejscówka okazała się jednak dość przyjazna, nawet trawa nie była przesadnie mokra. Kapitalną rolę zagrał tu lekki wietrzyk z południa, który zapobiegał wypiętrzaniu mgieł i osadzaniu wilgoci na optyce. Jednak niskie rejony nieba południowego były zasnute niskimi mgłami znad pól. Okolice zenitu były natomiast czyste. W takich warunkach dane nam było obserwować. Po szybkim przeczesaniu okolic Tarczy i Strzelca, stwierdziliśmy, że szkoda czasu na te rejony właśnie ze względu na ścielące się mgły i skierowaliśmy lornetki wyżej, w okolice Drogi Mlecznej. Otworzyłem atlas Interstellarum na stronie z Liskiem (mapa nr 29) i zacząłem poszukiwania kilku gromad, które od dłuższego czasu nie dawały mi spokoju. Zacząłem od dużej gromady NGC 6940. W mniejszych lornetkach pięknie się prezentuje jako spora okrągła mgiełka. Im wyższe parametry lornetki, tym gromada bardziej staje się skupiskiem słabych gwiazdek, a coraz mniej mgiełką, która niemal jednorodnie odcina się od tła. W 15x85 wygląda bardzo ładnie, szczególnie z okolicznymi jaśniejszymi gwiazdami, które ograniczają gromadę od południa i północy. Dodatkowo, w szerokim polu widać też od zachodu malowniczy łańcuszek 7-8 jaśniejszych gwiazd. Ostrzegam ? w większych lornetach gromada nie jest tak oczywista i można spędzić nieco czasu na próbach jej wyłuskania z pola gwiazdowego. Najlepiej zacząć od gwiazdy 52 Cyg, która ?należy? do zachodniej części Veila (NGC 6960). Około 5° na południe od NGC 6940 leży mało znana, obecna chyba tylko w atlasie Interstellarum, gromada Alessi 12. Dojdziemy do niej przechodząc przez gwiazdy 26 i 27 Vul do 28 Vul, która tworzy szeroką parę z gwiazdą HD 196753. Od nich wystarczy odbić nieco na wschód, by dotrzeć do ładnego układu pięciu dość jasnych gwiazdek przypominającego latawiec. Gwiazdy gromady odcinają się od tła przy zerkaniu i chociaż sama gromada nie ma wyraźnie zarysowanych granic, można dostrzec, że ?coś tam jest?, szczególnie na północny zachód od ?latawca?. Po tej egzotyce przesunąłem się na południowy zachód, do NGC 6938. Z atlasu wynika, że gromada jest mała i otacza jaśniejszą gwiazdkę. Będę szczery ? ciężko tam dostrzec coś, co przypomina gromadę otwartą. Wokół wspomnianej gwiazdki nie rzuca się w oczy żadne skupisko innych gwiazdek (na co wskazuje zdjęcie z katalogu NGC/IC), miałem jedynie wrażenie, że zerkaniem widać wokół niej delikatną poświatę. Złudzenie? Natomiast bardziej rzuciła mi się w oczy grupka gwiazd nieco na południowy wschód od gwiazdki z NGC 6938 w stronę 29 Vul. W 15x ten maleńki układ przypominający nieco miniaturkę gwiazdozbioru Kruka wygląda jak gromada, która przez chwilę zasiała we mnie wątpliwości, czy NGC 6938 została poprawnie zaznaczona w atlasie. Tak czy inaczej, 6938 opisywana jest jako prawdopodobna gromada otwarta lub po prostu grupa gwiazd, a w katalogu RNGC opisana jest jako nieistniejąca... Po tym wątpliwym sukcesie skierowałem się na północny zachód, przez ? Vul, ku perełce ? NGC 6885 (NGC 6882). Ta ?podwójna? gromada pięknie prezentuje się w szerokim polu lornetki. A dlaczego podwójna? Jako pierwsza rzuca się w oczy spora grupka gwiazd zawierająca jasną 20 Vul. Według mnie najładniejsza jest południowo-zachodnia część gromady, która przypomina mi otwartą miskę. Miskę z gorącą zawartością, bo przy uważnym przypatrzeniu się, nad miską widać... obłok pary! W rzeczywistości jest to druga część tej gromady (NGC 6882?) złożona ze słabych, dość ciasno upakowanych gwiazdek, które wspaniale prezentują się w większych lornetkach ? mglisty obłoczek skrzący się punkcikami gwiezdnymi. Obydwie grupy gwiazd świetnie ze sobą współgrają. Całości dopełnia przecinkowaty układ trzech jasnych gwiazd na północ od gromad, ze środkową, pomarańczową gwiazdką 19 Vul. I w tym momencie... ... około północy wiaterek ustał i obiektywy momentalnie zaparowały. Przez chwilę zastanawiałem się, dlaczego tło nieba stało się siwe, a ja nie mogę dostrzec kolejnej gromady otwartej, ale rzut oka na soczewki wyjaśnił wszystko. 15 minut po północy spakowaliśmy sprzęt i zakończyliśmy obserwacje. Po raz kolejny nie zawiódł mnie atlas Interstellarum, chociaż po sesji otwarte karty atlasu były niepokojąco wilgotne i zmieniły nieco stan skupienia z papierowego na szmaciany. Całe szczęście, po wyschnięciu wróciły do dawnej formy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)