Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'nadejdzie' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Obserwujemy Wszechświat
    • Astronomia dla początkujących
    • Co obserwujemy?
    • Czym obserwujemy?
  • Utrwalamy Wszechświat
    • Astrofotografia
    • Astroszkice
  • Zaplecze sprzętowe
    • ATM
    • Sprzęt do foto
    • Testy i recenzje
    • Moje domowe obserwatorium
  • Astronomia teoretyczna i badanie kosmosu
    • Astronomia ogólna
    • Astriculus
    • Astronautyka
  • Astrospołeczność
    • Zloty astromiłośnicze
    • Konkursy FA
    • Sprawy techniczne F.A.
    • Astro-giełda
    • Serwisy i media partnerskie

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Zamieszkały


Interests


Miejsce zamieszkania

Znaleziono 1 wynik

  1. ...W ten sam wichrowy wieczór, nie widząc większego sensu jednookiego zerkania w kierunku Wielkiego Konia, wyruszyłem na spotkanie z królową Północy... Znów mi się to przytrafiło. Znów myślałem o sprzedaży teleskopu. I pomyśleć, że to tylko i wyłącznie przez chmury. Miałem długą przerwę i chociaż czasem mogłem wszystko postawić pod ścianą i jechać w pole, z różnych przyczyn odpuszczałem. Widziałem nie raz jak omijają mnie czyste noce. Zacząłem dochodzić do wniosku, że czegoś mi brakuję ale nie tylko. Obserwator nie mający zbyt długo kontaktu z ciemnościami i DS-ami, staje się nerwowy lub co gorsza ordynarny dla otoczenia. Trzy październikowe supernoce, z których wdzięków nie skorzystałem, to był już po prostu skandal. Dnia 30 Października, gdy tylko rozpoczęła się pierwsza luka między ciemnością a wschodem Księżyca, wyniosłem nie ruszany od wielu miesięcy teleskop, lornetkę 15/70 i wyciągnąłem z krzaków wymiętego żurawia. Towarzyszyła mi wtedy dziewczyna i pomogła mi przetrzeć kurz osiadły na sprzęcie. Po takim czasie na prawdę nie wiadomo na co skierować lustro. Padły dwa klasyki M103 oraz M27. Widać je było tak sobie, przyznam, że nie powaliły. Już w dzień wiedziałem, że super przejrzystości nie będzie, do tego mgła i wilgotność szybko dały o sobie znać. Wieczór potraktowałem raczej na sprawdzenie, czy do wyciągu dociera jeszcze światło, choć nie powiem, celowałem w ambitniejsze obiekty z listy. Dureń, na dodatek szukał dwa z trzech, nie tam gdzie trzeba. Opuściłem się i na usprawiedliwienie mam tylko zaparowany szukacz. Podszedłem zatem do lornetki i wycelowałem ją w Małą Niedźwiedzicę. NGC 6217 to galaktyka spiralna z poprzeczką o jasności 11.2mag. (pow. 13.2). To zdradza, że to jedyny obiekt DS w Umi, który daje nadzieje wyłapania w średniej lornecie. Wypatrywałem jej długo, może kilkanaście minut a potem okazało się że zaparowaną wstępnie lornetką. A dziewczyna biedna stoi i marznie. - I co, jest? Widać? - Nie wiem. Coś niby jest ale nie mogę się upewnić, chyba warunki słabe. Zimno? - Nie.. - Już kończę. Gdy sprawdziłem galaktykę w stojącym obok teleskopie, okazało się, że jest bardzo słaba. Okazało się także, że paruję już LW. Nad horyzontem wisiał już Księżyc, którego nie dało się wyostrzyć ani w lornetce ani w teleskopie. Tak wszystko parowało. Ale sprzęt działa! Rozdział 1 Odlatujący Orzeł Następnego wieczora, Księżyc miał pozwolić na dwie godziny ciemnego nieba. O 17.25 zgasiłem wszystkie światła w domu i czekałem z moim kotem Stefanem na wstępną adaptację wzroku do ciemności. Po 15-20 minutach wyszedłem na dwór i niemal natychmiast zobaczyłem gołym okiem M33, około 35 stopni nad horyzontem. Teleskop chłodził się od godziny a ja wycelowałem podobnie jak noc wcześniej w mgławicę Hantle. Od pierwszej chwili byłem oczarowany jak dzisiejsze niebo różni się od wczorajszego. Mgławica wyglądała po prostu pięknie. Ja byłem także dobrze przygotowany. Zrobiłem nowy odrośnik na szukacz (około 30cm) a także (około 40 cm) odrośnik na tubę. Chciałem złapać, choć małą część z tego co już odchodzi. Orzeł był jednym z takich rejonów. Po krótkich starhoppingu, ujrzałem niemal od razu w powiększeniu 60-krotnym, słabe światło gromady kulistej Palomar 11. W powiększeniu 107 razy wcale nie było lepiej. Wróciłem do okularu 25mm, gdzie kulista była chyba najbardziej łatwa do zauważenia. Po obserwacjach przeczytałem co piszą inni o Palomarze. Dla przykładu, Tom Trusock również wspomina, że najlepsze obrazy odnotował w mniejszych powiększeniach. Kolejnym celem była gromada kulista NGC 6749. O zgrozo! Nie powiem już ile tam spędziłem czasu ale ostatecznie poniosłem chyba porażkę. Coś niby majaczyło ni to placek, ni to co. Do tej kulki będę musiał wrócić. Jak się okazało, pogoda już w tym roku na to nie pozwoliła. Właściwie to miałem tu zaplanowaną mgławicę planetarną a kulkę dopisałem do listy tylko dlatego, że leży w pobliżu. Przesunąłem się zatem odrobinę na północny Zachód do PK 36-1.1. (Sh2-71). Obiekt dla odmiany okazał się być łatwy do zauważenia, niemal z marszu. Co prawda była to słaba, nie określona kształtem mgiełka, otulająca jedną czy dwie gwiazdki ale tam była. Źródło: http://astro-kooperation.com/, http://www.capella-observatory.com/PlanetaryNebulaeIndex.htm, http://www.starscapeimaging.com/page3/index.html Miałem potem małą lukę w czasie, między kolejnym rejonem na południu, więc mogłem powtórzyć podejście do galaktyki NGC 6217. Nadeszła pora, by obudzić zaczadziałą optykę budżetowego Skazańca. Poszedłem po lornetkę, która czekała w samochodzie i skierowałem się na pewien prostokąt w Małej Niedźwiedzicy. Różnica była iście kosmiczna, bo galaktyka była widoczna w zasadzie z przyłożenia i świeciła około 90 procent czasu. I to by było chyba na tyle z Małej Niedźwiedzicy w 15/70. Przestawiłem żurawia obok teleskopu, gdzie miałem widok na Orła i przez resztę wolnego czasu, wgapiałem się w mięsistą mgławicę "E" Barnarda. B 142-143 była bardzo, bardzo wyraźna. Przez chwilę miałem nawet wrażenie, że kompleks "E" widać gołym okiem, jako małą, odrobinę ciemniejszą plamę, wielkości Księżyca w pełni. Nie upewniłem się jednak co do tego wyczynu ale w lornetce za to, nieopodal widniały mniejsze, ciemne kłaczki, gdzieś w miejscu B 334, 336, 337. Po przeciwnej stronie gwiazdy Tarazed, względem B142, także kłębiło się jakieś nie duże pociemnienie, więc przypuszczam, że mogłem widzieć B 340. Zdjęcia zdają się to potwierdzać, choć nie zapamiętałem idealnie położenia. Sprawdziłem również, czy z mojego podwórka widać w lornetce NGC 6802 - gromadę otwartą w Lisku. Owszem, było ją chwilami widać. Skierowałem tam Syntę a gromada pokazała podłużny kłąb mikro-gwiazdeczek. Podkręciłem nawet do powiększenia 319 razy. Po za tym, że gromada wyglądało mało estetycznie, zajmowała z połowę pola widzenia. Za południkiem stał Koziorożec. To był znak, że czas na kolejne obiekty z listy. Gromadę kulistą M30 widziałem tylko raz wcześniej, półtora roku temu, lornetką 15/70. Tamta chwila nie była by niczym szczególnym, gdyby nie to, że zamknąłem wtedy swoją listę Messiera. To był ostatni, 110-ty obiekt M, upolowany jak każdy wcześniej w 15/70. Teraz wróciłem do niej z 12 cali. Była doskonale widoczna już w szukaczu a w 60-krotnym powiększeniu widać było ślady rozbicia. Podkręciłem do 107 razy i widok określiłem jako eksplodująca kulka. To było ciekawe, widać było jak z gromady wybiegają dwa strumienie gwiazd poza halo. W Esie 4,7mm nie było już tak ładnie. Od Messiera udałem się trochę na północny Wschód w poszukiwaniu innej gromady kulistej. Starhopping w pierwszej chwili może wydawać się nie być prosty ale z odrobiną wyobraźni trafimy bez trudu. Ostatnim przystankiem jest ciasno upakowana grupka czterech słońc. To tutaj od strony Północno - Zachodniej należy wypatrywać gromady Palomar 12. Co chwilę zmieniałem okulary i bardzo często odnosiłem wrażenie, że coś tam się pojawia. Czasem plamka a czasem jakby mikro-gwiazdka. Niestety obiekty, które wpadają u mnie na południk, dopiero wypełzają powoli z włodawskiej łuny a wyjazd osobówką w teren z pełną tubą nie jest łatwy, choć nie niemożliwy. Jestem na 99 procent pewny, że coś tam było! Najjaśniejsze gwiazdy gromady za wikipedią mają 14.6mag. więc nie ma tragedii, jak chociażby przy kolejnych celach z mojej listy, gdzie najjaśniejsze gwiazdy gromad pobłyskują z jasnością 17 i 18 magnitudo. Odbiłem od południowych kozłów i innych straszydeł i wycelowałem sprzęt w Pegaza a dokładnie w galaktykę NGC 7479. Spodziewałem się początkowo czegoś jaśniejszego, choć po upływie chwili było lepiej. Dało się zauważyć jej rozciągnięcie, celujące prostopadle na pobliską gwiazdę a z czasem galaktyka sprawiała wrażenie lekko zagiętej, szczególnie od strony tej gwiazdy. Nie poświęciłem jej dłuższej uwagi, bo już po chwili wypatrywałem w pobliżu Palomara 13. Obiekt zdecydowanie nie wykazywał wtedy jakiegokolwiek śladu ale jeszcze tam wrócę. Chciałem się chwilę potem zrelaksować lornetką przy jesiennym klasyku ale odmówiła posłuszeństwa. Zwyczajnie dostała wariacji. Czas i tak już dobiegał końca przez filujący Księżyc. Rozdział 2 Wizyta podczas sztormu Od czasu do czasu tylko tam zerkam. Czy to lornetką czy gołym okiem, zwykle nie trwa to więcej niż kilka sekund. To łatwy do wskazania gwiazdozbiór ale nigdy nie miałem jeszcze okazji niczego tutaj szukać. Wiedziałem tylko, że prędzej czy później będę chciał wyłapać jego dwie kulki lornetą. Wizyta u Delfina była czymś na co czekałem niecierpliwie, bo kiedy zacząłem tworzyć listę obserwacyjną było ok ale przez listopadowy brak pogody, zrobiło się nerwowo i Delfin po zapadnięciu ciemności nurkował już powoli w dół. Na Mikołajki pojawiła się nadzieja ale dzienne chmury wskazywały, że niebo nie będzie czyste. Jednak gdy zaczęło robić się ciemno, gwiazdy zaczęły być normalnie widoczne, jakby nic im mocno nie przeszkadzało. Do ostatniej chwili nie wierzyłem i nie wiedziałem czy wystawiać teleskop. Ostatecznie w biegu wyniosłem sprzęt i o 17 wyszedłem. Po około 10 minutach, wynurzyłem się z ciemnego garażu i poszedłem w stronę Synty. A więc witaj Delfinie. Początkowo nie byłem jeszcze świadom co mnie czeka i na pierwszy ogień poszły cele lornetkowe. Najpierw kulista NGC 6934, widoczna prawie z marszu, tuż przy gwiazdce. Czasu nie ma, więc biegiem do drugiej kulki, NGC 7006. Tutaj także nie było ceregieli i dostrzegłem gromadę po chwili ale nie znaczyło to, że była równie łatwa, otóż była bardzo słaba i ekstremalnie mała. Przypominała pobliską gwiazdkę 11.35mag. Trudność można by porównać trochę do NGC 2419 w Rysiu. Następnym celem była mgławica planetarna NGC 6891. Okazała się świecić bardzo wyraźnie, choć oczywiście przypominała gwiazdę. Pamiętałem, że obok jest gwiazdka 11.70mag. ale nie dostrzegłem jej wtedy. Położenie planetarki sprawdziłem ponownie w domu i zaraz póżniej w teleskopie i się zgadzało. Teleskopem jednak, przyjrzałem jej się innej nocy. W powiększeniu 60-krotnym była gwiazdopodobna, zaś w 107 razy, można było już zacząć się domyślać, że to planetarka. Es 4,7mm pokazał ją jako małą, choć wyraźnie większą od gwiazdy plamkę z jaśniejszym jądrem i słabszym halo. Na liście obiektów w Delfinie, zawieruszyła się także mgławica planetarna ze Strzały. Okazało się, że jest szansa na dostrzeżenie w lornetce IC 4997. Starhopping nie jest trudny a planetarce towarzyszy wizualnie 10 magowa gwiazda. Obawiałem się czy da się ją odseparować ale nie potrzebnie. Widać ewidentnie, że jest tam dwie gwiazdki z czego ta wyżej musi być mgławicą. Żeby było ciekawiej, IC 4997 wygląda jak gwiazda nawet w dużych, teleskopowych powiększeniach. Ja tamtej nocy nie sprawdzałem. Nie chciałem sobie nawet tego wyobrażać. Celując w Delfina, rozszalał się taki wiatr, że zwiewało mi tubę teleskopu a co się działo w okularze to lepiej nie mówić. Sprawdziłem mgławicę następnej nocy i faktycznie, w Syncie nie wiele różniła się od pobliskiej gwiazdki nawet w Esie 4,7mm. Byłem ciekawy obserwacji następnej planetarki w Delfinie, NGC 6905 zwanej Niebieskim Błyskiem. Chciałem sprawdzić czy da się ją zidentyfikować w lornecie, mimo upakowanego sąsiedztwa słabych gwiazd. Powiem tyle, jest to problemowe ale po konsultacji ze stojącym obok teleskopem, upewniłem się co do niektórych, okolicznych gwiazdek. Najbliższym sąsiedztwem jest trapez w który wkomponowany jest Niebieski Błysk. Dwa najjaśniejsze słońca, są dostępne w 15/70 i niestety w mojej lornetce, zlewają się z mgławicą. Jednak muszę powiedzieć, że światło wydaje się być wyraźnie nie gwiazdowe. Może ktoś z lepszą optyką ma ochotę spróbować lub już tam był? Wracając do teleskopu, muszę przyznać, że bardzo ładnie wygląda wśród tych gwiazd. Po 107- krotnym powiększeniu podkręciłem do 319 razy i widać było, że mgławiczka chce pokazać jakieś nieregularności ale niestety jak wszystko tamtego wieczoru, potworny wiatr psuł i ten widok. Jak do poprzednich mgławic i do tej wróciłem innym razem. Widać było ciemniejsze i jaśniejsze obszary. Szczególnie jaśniej było w kierunku jednej z pobliskich gwiazd. Dało się także zauważyć w centrum jakiś świecący punkt, więc przypuszczam, że był to biały karzeł. Dopiero dzień przed tą sesją skojarzyłem, że jasne gwiazdy obok, które pomagały mi w zapamiętaniu położenia, to te same, nazwane przez Ewę z forum spłaszczonym Orionem. Cóż chyba i mnie już pozostanie w głowie ta nazwa, ilekroć będę tam wracał. Zawsze kojarzyłem Delfina przeważnie z dwoma kulkami ale nie tylko kuliste gromady da się tam odnaleźć. Dla przykładu, jest tam klaster gwiazd, oznaczony numerem 6950 w katalogu NGC. Nie spodziewałem się zobaczyć czegoś wykazującego podobieństwo gromady, po obiekcie raczej mało słyszanym a jednak zastałem całkiem wyraźne pojaśnienie na którym błyszczało trochę słońc. Widok nie urywał niczego jak wiatr ale mimo to spodobał mi się. Noc później tam skręciłem teleskopem. Cóż mimo, że wpadało się w bardziej zagęszczony obszar, widok lornetkowy jakoś bardziej do mnie przemawiał. Po za tym alfa i gamma Delfina dodawały jej lornetkowego uroku. Potem w domu, pamiętając w głowie jej widok, określiłem gromadę według klasyfikacji Trumplera na III 2 p. Co ciekawe, na pewnej stronie ze szkicem gromady, była dokładnie tak samo sklasyfikowana. Jest możliwość, że to nie jedyna gromada otwarta w Delfinie. Pomijając Alessi 11, której nie miałem w planach, najjaśniejsze gwiazdy Muchomora położonego na Wschód od NGC 7006, wykazują podobny ruch własny, więc może ten miły asteryzm jest w rzeczywistości powiązany ze sobą fizycznie. Muchomorek w 15/70 jest wyraźny ale też wystarczająco mały by móc przyjrzeć mu się w teleskopie. Jeśli nam się poszczęści, u nasady Muchomora czeka niespodzianka - galaktyka NGC 7025. Myślę, że widok warty chwili uwagi. Nie jestem łowcą podwójnych ale wiem, że potrafią być urzekające. Czubek nosa Delfina - gamma, to jasna podwójna o separacji 10 sekund łuku. To był przyjemny widok w powiększeniu 60-krotnym. Widać, że jeden że składników trochę się różni. Nie był bym sobą gdybym nie spróbował lornetką i wiecie co? Im dłużej się wpatrywałem (wracając nie jednej nocy), tym bardziej się utwierdzałem w przekonaniu, że widać tam dwie sklejone gwiazdki. Czasem odnosiłem wrażenie jakby całość była przecinkiem a czasem, jakby jaśniejsza z lewej miała doklejoną towarzyszkę z prawej. Nie było mowy o żadnej przerwie ale jeśli mi się nie przywidziało to było ciekawe doświadczenie. Odrobinę na północny Zachód od Bety Del., odnalazłem układ STF 2703. Pokazał on wyraźnie dwa składniki plus dolną trzecią gwiazdkę. Razem tworzyły malutki i piękny trójkącik. Zarówno do gammy jak i STF 2703, wracałem również teleskopem. Po czasie doczytałem o jeszcze jednej podwójnej, co ciekawe w sąsiedztwie gammy. Nazywana duchem gammy Delfina, parka o nazwie Struve 2725, rzeczywiście bardzo mocno ją przypomina. Co najlepsze, obie pary mieściły się razem w powiększeniu 60-krotnym. Struve 2725 jest ciaśniejsza i separacja wynosi 6 sekund łuku. Delfin umilał mi czas jak tylko mógł podczas walki z wiatrem ale kiedy przyszedł czas na teleskopowe wyzwania, musiałem zarządzić odwrót. To był koszmar. Obserwując ten rejon, wiatr dmuchał w tubę i szarpał nią, wyrywając z ręki. To było na prawdę frustrujące doświadczenie. Czułem się jak bym sterował żaglówką po rozszalałym morzu. Nie było mowy o czymś takim jak Abell 72, nie było też mowy o triplecie Delfinim, którego tak wyczekiwałem. Dostrzegłem wtedy tylko najjaśniejszą galaktykę NGC 6928 a NGC 6930, była może ze dwa razy domysłem. Oprócz skaczących po całym polu widzenia gwiazd, także seeing był koszmarny. Zdecydowanie lepiej było kolejnej nocy, gdzie schowałem się od wiatru. NGC 6928 świeciła wyraźniej i momentami widać było jakieś światło w miejscu 6930. W końcu nadeszła zbawienna noc z 10-11 Grudnia i mogłem normalnie przysiąść do galaktyk. NGC 6928 była dość jasna a NGC 6930 nie pozostawiła już żadnych wątpliwości w każdym okularze i była momentami oczywista. Po upływie czasu, udało się dorwać także maleńką NGC 6927. To na prawdę słabizna! Dla posiadaczy większych teleskopów, galaktyk w grupie NGC 6928 jest więcej. Ja jednak, nawet po porażce z Abellem 72 mimo, że coś zaczęło chyba na prawdę majaczyć, po Delfinie nie czuję już żadnego niedosytu. Źródło: http://www.deepskyforum.com/forum.php Słyszeliście o czymś takim jak Poskus 1 ? Od razu zaznaczę, że to asteryzm. Jedni je lubią inni nie. Ja mam różnie, zależy co mi się po prostu ubzdura, choć chyba nikt nie zaprzeczy, że klasyki typu Kaskada czy Wieszak nie kuszą nawet przeciwników. Gdy natrafiłem na to coś, przeglądając w domu mapki, postanowiłem poszukać informacji, bo Sky Map zwyczajnie niczego mi nie zdradzała. O dziwo szybko znalazłem o co chodzi. Asteryzm nosi nazwę "Packa na muchy". Muszę przyznać, że trochę się uśmiałem. Chyba mi odbiło ale postanowiłem znaleźć Packę. Ona rzeczywiście tam jest, tuż na Północ od gammy Del. Asteryzm wymaga wyłącznie teleskopu, choć przyznam, że ja tam widzę dwa asteryzmy. Tuż obok, rzuciła mi się w oczy od razu jakaś uśmiechnięta twarz stwora lub jakiejś bajkowej ryby. Może to delfiniątko? Rozdział 3 Kierunek Andromeda W ten sam wichrowy wieczór, nie widząc większego sensu jednookiego zerkania w kierunku Wielkiego Konia, wyruszyłem na spotkanie z królową Północy. Kiedyś założyłem sobie za cel lornetkowy, wyłapanie NGC 206 w galaktyce M31 a także jej pasma pyłowego. Pasmo niejako odpuściłem na kiedyś a skupiłem się na obszarze HII. M31 wisiała prawie nad moją głową. Kiedy mijały długie minuty wypatrywania gwiezdnej chmury, moją uwagę niespodziewanie zaczęło odwracać odcięcie galaktycznego dysku tuż przy jądrze M31, od strony M110. Zobaczyłem to całkiem wyraźnie. Podkręcony, zapamiętałem położenie odcinającej krechy i dwóch słabych gwiazd obok. Odległość od granicy odcięcia do pierwszej z gwiazd, była nieco mniejsza, niż odległość pomiędzy tymi gwiazdami. Podszedłem do Synty i dotarło do mnie, że właśnie tam zaczyna się jedno z dwóch, dobrze widocznych w teleskopie pasm. Zdjęcia także potwierdzają tę krechę jako pasmo - to wewnętrzne. To dalsze podobno wyznacza granicę widocznego halo ale dysk tam świeci już całkiem słabo. Wtedy ciężko było to wychwycić. M31 wyglądała jakby rozświetlała się głównie w jedną, południową stronę. Naładowany poczuciem spełnienia, wróciłem do NGC 206. Biegałem od lornetki do teleskopu, zapamiętując dokładnie gwiazdki i mikroastryzmy ale ostatecznie poległem. Chmura w Syncie była wyraźną ale nie uderzająco jasną plamką. Czasem miewałem wrażenie, że o nieregularnych brzegach. Podczas pewnej innej, klarownej nocy, gapiłem się znów lornetką na M31 i mimo, że była o wiele niżej, wykazywała stopniowe odcięcie jasności przy pierwszym z pasów, zaś dalej zerkaniem, widać było lekkie halo, które urywało swój ślad, gdzieś przy pierwszym z dwóch słońc. Przyszedł w końcu czas, by zobaczyć na czym polega fenomen gromady kulistej w innej galaktyce. Celem była oczywiście G1. Mimo, że tamtej nocy wiatr urywał łeb, bez trudu dotarłem do celu. Starhopping moim zdaniem jest banalny, choć każdy układa swoją trasę pod siebie. Niestety seeing nie pozwolił zobaczyć nic poza zlaną plamą światła i mogłem się tylko domyślać, że to światło G1, plus jej dwóch wizualnych towarzyszy. W końcu usłyszałem krzyki. - Ile jeszcze będziesz tam siedział?! Światła w domu pogaszone, nic nie mogę zrobić! - Już idę.. To była moja Mama. Czasem musi się zmagać z ciemnościami razem ze mną. Sesję i tak musiałem przerwać. Nie było sensu walczyć z warunkami. Co prawda wyszedłem jeszcze po wypiciu gorącej herbaty i spróbowałem sił lornetką z NGC 891 ale poległem. W Syncie to była spora, bardzo ładna szrama. Następnego wieczora warunki były podobne ale seeing zdecydowanie lepszy. Ja jednak teleskop postawiłem już przy domu i osłoniłem dodatkowo samochodem od wiatru. W powiększeniu 319-krotnym zobaczyłem, że G1 to na prawdę kulka z doklejonymi obok gwiazdkami! Czytałem nie raz, jakoby to nie tylko gwiazda i takie tam a teraz sam mogłem się o tym przekonać. Widać od razu, że jest większa i nieco mglista. Miałem też wrażenie, że w Esie 14mm, również widać nie gwiazdową naturę, mimo, że była już zlana z towarzyszkami. Mój nalot do G1 jest prosty i szybki. Idziemy do pary jasnych gwiazd obok, której są trzy słabsze w jednej linii. Druga i trzecia gwiazdka tworzy trójkąt z dodatkową, która celuje w G1. Spontaniczność nakazała podbić poprzeczkę. Zaczaiłem się na kulistą nie tyle co samej Andromedy ale jej satelity M110. Wszak cała ferajna i tak należy do tego giganta. Gromada G73 o jasności 15mag., była początkowo oporna ale po upływie trochę czasu, stała się oczywista. Niestety ta przypomina już tylko słabą gwiazdkę. Wiedziałem gdzie ma być ale zapamiętałem okoliczne gwiazdy by jednoznacznie potwierdzić zdobycz w domu. Mój inny cel w Andromedzie, odległy o 340 mln lat świetlnych od Ziemi Arp 273, okazał się bardzo wymagający. Jest to para oddziałujących wspólnie galaktyk, większej UGC 1810 oraz mniejszej UGC 1813. Jeśli śledziliście konkurs na najpiękniejsze zdjęcie Hubble'a, pewnie wiecie, że chodzi o wspaniałą "The Rose galaxy". Koniec złudzeń. W wizualu daleko do róży. W moim 12" teleskopie nawet nie mogłem jej upolować, podchodząc dwa razy. Dopiero kiedy nadarzyła się dość klarowna noc, upewniłem się co do jaśniejszej UGC 1810, gdzie i tak dostrzegłem tylko jądro. Co do UGC 1813 to czasem odniosłem wrażenie, że mignęła w odpowiednim miejscu ale to za mało. Cieszę się, choć z częściowego wyłapania tej pary ale będąc gotów na porażkę, miałem w zanadrzu inną galaktyczkę tuż obok. UGC 1886 jednak okazała się być żadnym wyzwaniem i była banalna, świecąc wyraźnie od pierwszej chwili, pomiędzy parą 11.85 magowych gwiazd. Odnalazłem także pierwszy raz, galaktykę NGC 404 zwaną Duchem Mirach. Chociaż tak się zastanawiam czy "odnalazłem" to dobre określenie ze względu na lokalizację. Widok bardzo ładny, szczególnie w Esie 14mm. W Andromedzie padła również Kometa C/2013 X1 (PANSTARRS). Jest na tyle jasna, że wystarczy z grubsza znać położenie i skanując obszar powinniśmy na nią szybko natrafić. Miałem wrażenie, że kometa ma lekkie rozmycie, bardziej w jedną stronę, choć zbyt dobrze jej się nie przyjrzałem. Jestem zadowolony, że udało mi się dostrzec w końcu pasmo pyłowe M31 w lornetce. To było bardzo ciekawe i powiem, że wcale się na to już tak nie nastawiałem. Cóż, pewne rzeczy czasem przychodzą same i w mniej oczekiwanych momentach. Rozdział 4 Wielki Koń Po nie udanej próbie obserwacji Palomara 13, czułem mały niedosyt w tym rejonie nieba. Nigdy mnie tu jakoś nie ciągnęło ale to nie znaczy, że tu nie bywałem. Owszem, kiedyś w przelocie spojrzałem na NGC 7331 oraz na pobliski Kwintet Stephana. Nie przyjrzałem mu się wtedy ale widać było, powiedzmy trzy plamki światła. Ostatecznie i Stephan trafił na moja liste a skoro on to i wielka 7331. Warunki z 10-11 Grudnia miały być dobre i nie zawiodły. Galaktyka NGC 7331 zdawała się być nieco bardziej odcięta od strony zachodniej, tam gdzie należało by szukać pasma pyłowego. Być może to był jego ślad, choć trudno było się upewnić. Właściwie to chciałem wyłapać tu trochę krasnali ukrytych po stronie wschodniej. Po krótkiej walce schwytałem cztery. Troje z nich (NGC 7335,7337,7340) było na prawdę łatwe ale jeden (7336) dzielnie stawiał opór dwunastu calom lecz po chwili i ten padł. Po przeciwnej stronie widać było także dwie, blisko siebie gwiazdy z czego jedna, po sprawdzeniu w domu, okazała się mieć chyba oznaczenie 7327. Tutaj jednak jest jakiś problem z oznaczeniami tamtejszych gwiazd i galaktyk. Wiki podaje, że to prawdopodobnie właśnie gwiazda i że odkrywca, nie dość dokładnie sprecyzował położenie. Przestawiłem się potem na Kwintet pana S. Początkowo był dosyć słaby ale po chwili ukazały się poszczególne składniki. W domu jednak zobaczyłem, że mogłem szukać NGC 7317 w złym miejscu. Światło NGC 7318 A i B zdawało się świecić wyraźnie a w powiększeniu 319 - krotnym, osobno, przy czym jedna zdecydowanie słabiej. Do samego Kwintetu muszę jeszcze zajrzeć. Robiło się bardzo zimno i coraz ciężej było się skupić na obserwacjach. Miałem w planach parę igieł w Pegazie ale z zimna szybko odpuszczałem. Ręce zgrabiały i nie mogłem nimi normalnie poruszać. Przeskoczyłem jednak jeszcze do Ryb, gdzie wypatrywałem NGC 7518 i pobliską igłę PGC 70708. Tutaj muszę niestety także wrócić, bo widziałem coś w obu miejscach ale po obserwacji zdjęcia mnie trochę zmyliły co do NGC 7518. Przy słabszej igle natomiast, pojawiało się jakieś światełko pomiędzy gwiazdkami, lecz jest tam chyba dostępna gwiazda. Warunki były dobre, więc siłą rzeczy namarzłem się jeszcze z Palomarem 13. Tym razem było widać po czasie dość oczywisto gwiazdkę o jasności 15.5mag. wg. Sky Map i 15.3mag. wg. Stellarium. Palomar miał leżeć tuż pod nią a wskazywać ma go trójkącik zakończony podwójną. Miałem czasem wrażenie czegoś bardzo słabego ale zdecydowanie zbyt krótko to widziałem by oddzielić od zwidów. Nie wiem po jakie licho się wziąłem za te słabe igły i te grudki palomarskie ale wrócę tam. Wrócę i do poprzednich. Choćbym wywiózł teleskop w ciemną dolinę. Rozdział 5 Trójkąt Bermudzki Gdy byłem mały, zawsze myślałem, że jest na niebie gwiazdozbiór, który się nazywa Trójkąt bermudzki. Uważałem również, że leży dokładnie nad obszarem o którym jest tyle legend i historii o różnych anomaliach i zaginięciach. Nie wiem czy jakakolwiek jest prawdziwa ale dziś wiem, że niebo wygląda nieco inaczej, aczkolwiek Trójkąt jest, choć nie bermudzki. Do tego doskonale widoczny z naszego kraju. Lornetkowo miałem tutaj złowioną oprócz M33 galaktykę NGC 925 ale postanowiłem spróbować upolować coś jeszcze. W planach były dodatkowe trzy galaktyki ale tylko jedna padła dość pewnie. NGC 672 była w miarę łatwa a w jej towarzystwie świeciła gromada (lub bardziej asteryzm) Collinder 21. Inna z kolei NGC 890, sugerowała jakieś przebłyski ale nie wiem czy to była ona bo są tam jednak gwiazdki, które mogą być w zasięgu. Próbowałem sił także z NGC 777 ale tutaj raczej bezsprzecznie poniosłem porażkę. Lornetkowo zatem w Trójkącie znam trzy galaktyki, które ochrzciłem "Triangle in the Triangle". Teleskopem, oprócz przyjrzenia się lornetkowym celom, miałem nieco rozszerzone plany. NGC 925 była owalną, niezbyt jasną plamą a NGC 890 była malutka i okrągła. Galaktyka NGC 777 była podobnie mała a po przeciwnej stronie dwóch gwiazdek, padła dodatkowo słabiutka NGC 778. Lornetkowa 672, była w teleskopie całkiem żwawa z kolei jej sąsiadka IC 1727, okazała się być wymagająca i minęło kilka minut zanim się upewniłem że coś tam jest. W okolicy padły łatwe koleżanki NGC 670 i NGC 684 a potem przyjrzałem się grupie Collinder 21. Miała ona wiele twarzy. Co chwilę przypominała coś innego mimo, że gwiazdy są jednoznacznie ułożone w jeden wzór. Raz był to struś a raz jakaś twarz czy nawet grzyb. W bardzo bliskim sąsiedztwie wypatrywałem galaktyki IC 1731 ale słabo zapamiętałem położenie potencjalnej mgiełki, więc nie wykluczam, że widziałem gwiazdkę. Powędrowałem później na Północ do gwiazdy 5.75mag., która tworzyła trójkąt z gwiazdami Mothallah i Epsilon Tri. Był tam mój nieco ambitniejszy cel. Wypatrywałem podłużnej UGC 1281 z małą nadzieja na bonus. Po pewnym czasie igła wylazła i stała się obiektem dość oczywistym ale nie widocznym przez cały czas i oczywiście dosyć słabym. Było jednoznacznie widać, że jest cienka i podłużna. Tuż przy niej z kolei wypatrywałem okrągłej i malutkiej PGC 6700. Po upływie następnych kilku minut, zaczęła się nagle pokazywać gwiazdopodobna plamka. Zapamiętałem jej odległość w stosunku do dwóch pobliskich gwiazd i zdjęcia oraz szkice potwierdziły zdobycz. Szkic znaleziony na Deep Sky Forum z 14" : http://www.deepskyforum.com/attachment.php?attachmentid=73&d=1329346941 Oraz Uwe Glann z 16" : http://www.deepsky-visuell.de/Zeichnungen/UGC1281.htm Źródło: http://www.sci-news.com/ Ostatnim przystankiem była bardzo dobrze widoczna gołym okiem M33. Gapiłem się na nią bez żadnym planów i wytężania wzroku. Podkręcałem powiększenie aż do 319 razy. Jak wielkie zdziwienie moje było jak zobaczyłem wtedy NGC 604. Była nadal bardzo jasna i miała podłużny kształt a do tego było widać w niej jakieś nieregularności. Widać było minimum dwa miejsca wyraźnie oddzielnych źródeł światła, choć nie zaprzeczam, że mogła być tam też gwiazda, niemniej nie była to tylko jednorodna plamka. Żałuję, że nie przyjrzałem się temu dłużej. Skręciłem zaraz w kierunku jądra M33 i tam było widać pewien układ gwiazd i jakby mgiełkę pomiędzy dwoma słońcami. Tam gdzie jądro świeciło najmocniej, wykazywało punktowe światło, być może jakąś gwiazdkę. A może to były anomalie w Trójkącie? Rozdział 6 Witaj Zimo, żegnaj SM Nim przywitałem zimowe cuda, moją zmorą był często Abell 4 w Perseuszu. Wiele razy widziałem jakiś ulotny duszek ale nie mogę jakoś do końca tego uznać za sukces. Udało się za to zobaczyć gromadę kulistą Palomar 1 w Cefeuszu. Zapamiętałem go jako obiekt bardzo trudny i wymagający. Było jednak widać mały okruch w odpowiednim miejscu. Nalot do Palomara to także nie jest prosta sprawa. Nie wiedziałem za bardzo jak się zabrać za starhopping ale cóż, do wszystkiego da się jakoś dotrzeć. Duży problem miałem natomiast z Palomarem 2 w Woźnicy. Wyraźnie widziałem gwiazdkę, która leży w najbliższym sąsiedztwie. Ona i Pal miały dopełniać równoległobok pewnego trójkąta z gwiazd. Po paru próbach, ujrzałem nareszcie jakieś światło. Już myślałem, że zdrętwieje. Było widać ledwo plamkę, która z kolei tworzyła inny równoległobok (nieco kopnięty) z pewnymi słońcami. Zdjęcia mówią, że była to szukana gromada. Spodziewałem się łatwiejszego celu i z tego co mi się gdzieś obiło, powinien być łatwiejszy od Palomara 1. Jest tylko jedno wytłumaczenie. Tej nocy nie raz parowała optyka a możliwe, że też nie zbyt dokładnie odparowałem wcześniej LW. Potem był tylko relaks. Choć było bardzo zimno, nie szukałem już niczego co by wymagało wysiłku zerkania. Padło wiele klasyków takich jak Płomnienie, Małpy, Koty z Cheschire, Ule, Woźnicze i Bliźniacze gromady czy lśniące Plejady. Tak, Plejady od których tak trudno oderwać wzrok. Moje oczy dostawały ostrą dawkę ogromnych i jasnych obiektów. Warte wspomnienia są dwa piękne kadry teleskopowe, NGC 1907 z M38 oraz o NGC 2158 z M35. Chodziło o to by ustawić pole widzenia tak by eMki były na brzegu pola widzenia i wdzierały się tylko częściowo. I na prawdę nie wiem który z kadrów jest ładniejszy ale taka kombinacja jest bardzo ciekawa. Potem już było tylko lornetkowo. Usiadłem na krześle i moje oczy dostawały garść kolejnych, uderzających kadrów. Przed zimowymi obiektami porażały mocno również Hihoty. Były niesamowicie wyraźne i opływające kłującym blaskiem. Potem M36 wraz z M38 i sąsiedztwem, niesamowita M37, która po raz pierwszy pokazała w 15/70, tak niezliczoną ziarnistość, pokrytą delikatną mgiełką, M35 z otoczeniem nie zapominając o wyraźnej Głowie Małpy, miecz Oriona czy obiekt tygodnia - Collinder 62 w Woźnicy, usadowiony w jej diamencie. To również ładny kadr. Kiedyś już tam byłem lokalizując pobliską NGC 1857. Na Collindera patrzyłem również teleskopem ale jakoś widok nie porwał. Podziwiałem niebo, skakałem lornetką od obiektu do obiektu, zachwycając się urodą zimowych klastrów i mgławic. Nawet już nie zwracałem uwagi na sztywne palce i zimne stopy. W końcu wstałem z krzesła i odszedłem dwa kroki, po czym usłyszałem łomot. Szybko zrozumiałem co się stało. Upadł żuraw z lornetką. W głowie przeleciało tysiąc myśli i całe niebo. Mój biedny SM..tyle wspólnych nocy..tyle udanych łowów..tyle podróży. Dotknąłem lornetki i poczułem mocno skrzywiony jeden tubus, jakby wyrwany z gwintu. Lornetka nie trzymała się już żurawia. On już leżał na ziemi. Był jak martwy. To był trochę nerwowy okres. Wyczekiwanie pogody przez dwa nowie, redukowanie listy i wystawianie teleskopu, czasem tylko na chwilę, z głodu nawet blisko pełni. Niektóre obiekty, takie jak Palomar 10 musiały zostać skreślone, bo były już zbyt nisko. Nie do końca pewnie ale widziałem chyba galaktykę WLM, jako owalne, nie za duże pojaśnienie w odpowiednim miejscu. Tutaj jednak obiekt wpadł w gałęzie świerku, także sprawa pozostała bez wyjaśnienia. Nie zdążyłem wrócić do Orła ani do Palomara 12 ale nie ma tego złego. Zdążyłem złapać Delfina. Zrealizowałem w większości plany i doczekałem się ostatecznie jednej, bardzo dobrej nocy, którą zakończyłem kilkoma klasykami i kometą C/2013 US10 (Catalina). Źródło: http://tvdavisastropics.com/index.htm Oraz: http://www.sky-map.org/
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)