Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'zorza' .
-
Zorza polarna Zorza polarna (Aurora borealis, aurora australis) ? zjawisko świetlne obserwowane w górnej atmosferze w pobliżu biegunów magnetycznych planety, która posiada silne pole magnetyczne o charakterze dipolowym (dwubiegunowym). Na Ziemi zorze występują na wysokich szerokościach geograficznych, głównie za kołami podbiegunowymi, chociaż w sprzyjających warunkach bywają widoczne nawet w okolicach 50. równoleżnika. Zdarza się, że zorze polarne na półkuli północnej obserwowane są nawet w krajach śródziemnomorskich. Na półkuli północnej zorza jest określana łacińską nazwą Aurora borealis, a południowa zorza polarna nosi nazwę Aurora australis. Powstawanie zjawiska związane jest z przepływem prądu w jonosferze na wysokości około 100 km ponad powierzchnią Ziemi, w obszarze przenikania pasów radiacyjnych i górnej atmosfery ziemskiej. Słońce stale emituje strumień naładowanych cząstek, czyli wiatr słoneczny. Podczas rozbłysków Słońce wyrzuca większe ilości takich cząstek; należą do nich protony o energiach do 1 GeV oraz elektrony o kilka rzędów wielkości mniejszej energii (co wynika z mniejszej masy spoczynkowej tych cząstek). W pobliżu Ziemi tory lotu tych cząstek są w większości odchylane przez ziemskie pole magnetyczne. Schwytane przez ziemską magnetosferę cząstki poruszają się po torze o kształcie helisy wzdłuż linii pola magnetycznego łączących obydwa ziemskie bieguny magnetyczne, powodując wzbudzenia atomów w obszarze polarnym, a skutkiem tego świecenie zorzowe. Atmosfera na dużych wysokościach jest zjonizowana i rozrzedzona, co jest przyczyną także emisji linii wzbronionych. Świecenie zorzowe tworzy ponad 270 linii emisyjnych, głównie tlenu i azotu. Wiatr słoneczny tworzą emitowane stale przez Słońce protony i elektrony o mniejszych prędkościach, a zatem i energiach, również wtedy, gdy na Słońcu nie obserwuje się plam. Także te są pułapkowane przez ziemskie pasy radiacyjne, ale ze względu na mniejsze energie nie wzbudzają tak intensywnie plazmy jonosferycznej, jak cząstki emitowane podczas rozbłysków i nie powodują większych zórz. Cząstki elementarne z rozbłysków są wysokoenergetyczną fazą wiatru słonecznego. Z powodu różniącego się ładunku protonu i elektronu obiegają Ziemię w przeciwnych kierunkach wytwarzając różnicę potencjału na krańcach magnetosfery (około 40 kV), która może się zmieniać po rozbłyskach i powodować indukcyjne przepływy prądu elektrycznego w jonosferze. Z tego powodu zorze bywają widywane częściej przed lokalną północą niż nad ranem. Po intensywnych rozbłyskach na Słońcu zorze obserwowano również na średnich szerokościach geograficznych, w tym ponad Polską, ale również w okolicach równikowych. Zjawisko widywano także w dzień, oraz podczas prawie niezaburzonego magnetyzmu. Zorze były wywoływane ? co najmniej dwukrotnie ? poprzez detonację ładunku jądrowego grzejącego jonosferę, co zostało skrytykowane przez ekologów. Aparatura amerykańskiego programu badawczego HAARP również wywołała sztuczną zorzę polarną na skutek podgrzania jonosfery falami elektromagnetycznymi w zakresie fal krótkich o dużej energii skupionymi na niewielkiej przestrzeni. Zorze są obserwowane podczas burz jonosferycznych, a wysoka wówczas jonizacja powoduje zaburzenia w rozchodzeniu się fal radiowych, a nawet zupełny zanik. Jak prognozować? Korzystam z kilku narzędzi. Pierwsze pokazuje aktualny prognozowany zasięg zorzy nad półkulą północną (czerwona linia) oraz prawdopodobieństwo wystąpienia zorzy. I II Drugie narzędzie symuluje czas dotarcia plazmy do Ziemi. Można sobie puścić prezentację: http://www.swpc.noaa.gov/products/wsa-enlil-solar-wind-prediction III Trzecie narzędzie, z którego korzystam, to mapa zorzy nad Islandią: http://en.vedur.is/photos/ecm0125_island_tcc/150105_0000_15.png Niestety zdarza się, że jak zorza szaleje nad Islandią, to na wschodzie już jest po fakcie. IV Czwarte narzędzie. Mapa zorzy nad Skandynawią: http://www.auroralive.eu/index.php V Kamery umieszczone w północnych obserwatoriach. Tromso Sodankyla Jeżeli zauważę zorzę u siebie (mieszkam w Norwegii), to dam znać w tym temacie. Myślę, że warto zapolować na zorzę z terytorium Polski.
- 888 odpowiedzi
-
- 17
-
-
- zorza
- zorza nad Polską
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przyznam, że chyba pierwszy raz tak bardzo nie wiedziałam jak podejść do napisania relacji, i tak trudno było mi ująć w słowa to, co widziałam. A potem stwierdziłam, że po prostu napiszę wszystko po kolei, i jakoś to poszło. Czas będę podawać w UTC. 😄 Na Islandii spędziliśmy łącznie tydzień - ja, Filip i nasz kolega z dziewczyną - przy czym pogodne nocki były trzy. Spośród nich zaś - dwie wykorzystaliśmy na obserwacje - w jeden wieczór byliśmy tak zmęczeni po całym dniu jeżdżenia i chodzenia, że padliśmy do spania niemal od razu po powrocie. Pierwsze spotkanie miało miejsce wieczorem 28 stycznia na drodze nr 1, gdzieś w połowie odległości między miejscowościami Vík í Mýrdal oraz Kirkjubæjarklaustur. Jak zawsze, praktycznie przez cały czas patrzyłam przez okno - stanowiło to nie tylko profilaktykę przed chorobą lokomocyjną, ale przede wszystkim pozwalało mi podziwiać mijaną okolicę, nawet jeśli było już stosunkowo ciemno. Niedługo przed godziną 19, dostrzegłam na coraz czarniejszym niebie jakieś pojaśnienie… jedno, zaraz potem drugie, oba powoli zmieniające kształt i położenie. Przez chwilę nie byłam pewna czy mi się nie zdaje, ale dosyć szybko wykrzyknęłam - Zorza! W samochodzie zapanowało poruszenie. Przez pewien czas zjawisko, widoczne póki co tylko z mojej części pojazdu, jawiło się niczym kilka łukowatych pojaśnień przesuwających się powoli wokół siebie, jednak w pewnym momencie zorza intensywnie pojaśniała i przybrała formę kilku falujących pasów, w których co jakiś czas rozbłyskiwały jeszcze jaśniejsze filary. Czasem fragment któregoś z pasów ustawiał się do nas krawędzią, co również potęgowało jego intensywność i nadawało mu wygląd ostrej igiełki. Widoczne gołym okiem stało się zielonkawe zabarwienie najjaśniejszych pasm, zaś w miejscach pojawiania się wspomnianych igiełek miałam momentami wrażenie bardziej różanego odcienia. Zorza była widoczna już nie tylko z mojego okna - ku zadowoleniu siedzącego obok mnie Filipa oraz naszych towarzyszy jadących z przodu - rozciągała się ona już w zasadzie na połowę nieba, od zachodu po wschód, przechodząc przez zenit i tańcząc na północnej części firmamentu. Wykonane na szybko zdjęcia telefonem z czasem naświetlania kilku sekund ukazały zielono-purpurowe meandrujące łuki upstrzone jaśniejszymi i ciemniejszymi filarami. Dynamicznie poruszającą się i zmieniającą kształty zorzę podziwialiśmy aż do dotarcia na miejsce noclegu. Przy przenoszeniu bagaży z samochodu do domku trudno było mi się oderwać od tego widoku, mimo że wiedziałam że wrócę do niego jeszcze tej nocy. Niedługo przed 21 wyszliśmy z Filipem na pole. Zorza akurat nie była ta jasna jak wcześniej, ale wciąż stanowiła zadziwiające zjawisko do obserwacji - jaśniejsze pasy falowały na tle delikatnej zorzowej poświaty obejmującej znaczną część nieba. Co jakiś czas trafiał się meteor - szczególnie często przecinając okolice Oriona. Swoją drogą, niebo tutaj było niesamowicie ciemne, znaczy się, tam gdzie akurat nie świeciła zorza. Zdobił je ogrom drobnych gwiazd zagęszczający się w pas zimowej Drogi Mlecznej, leniwie zmierzającej ku zachodowi. Pod tym rozgwieżdżonym niebem i falującą zorzą przyjęłam oświadczyny Filipa. Nie mogłam sobie lepiej wymarzyć tego momentu! Ale o tym może nie będę się rozpisywać. 😄 Około 22 udaliśmy się do domku by uzupełnić nieco zapasy ciepła. Zostawiliśmy jeszcze aparat ustawiony na timelapse, po który wróciliśmy po jakichś 30 minutach, by zagrzać go też nieco i wymienić baterię na naładowaną. Obejrzeliśmy też co zarejestrował w trakcie naszej przerwy - bardzo intensywne pojaśnienie zorzy, najsilniejsze dotąd. Ach, prawo Murphy’ego. No cóż. Wróciliśmy do obserwacji, niedługo później dołączyli też nasi towarzysze. Zorza wciąż była rozległa, zaś jej najjaśniejszy fragment stanowiły niemal równoległe do siebie pasma rozciągające się ze wschodu na zachód i przecinające zenit. Te delikatnie falowały niczym materiał poruszony bardzo delikatnym powiewem, subtelnie. Niezwykła była ta forma, na myśl przywodziła widok pierścieni, gdyby tylko takie posiadała nasza planeta. Kilkanaście minut po 23 zza wschodniego horyzontu wyłoniło się pojaśnienie, które szybko rozprzestrzeniło się ku górze. Pierścienie zafalowały. Wcześniej raczej spokojne pasy zaczęły teraz meandrować, zmieniając się naprawdę dynamicznie. Zorza rozbłysła zielenią. I różem! Szczególnie widowiskowe rzeczy działy się w zenicie, nie skłamię, jeśli powiem, że widok gołym okiem był jak ze zdjęć! Zorza widoczna od spodu w formie korony, szybko zmieniająca kształty, intensywnie zielona z różowymi krawędziami meandrów. Ten widok był absolutnie powalający! Szyja bolała od ciągłego zadzierania głowy ku górze, ale nie dało się oderwać od tego spektaklu. Fala intensywności przesuwała się stopniowo na zachód, i to właśnie tam rozegrała się kolejna część polarnego tańca. W pewnym momencie zorza pojaśniała jeszcze bardziej, do maksimum blasku tej nocy, wijąc się w skomplikowane falbany na zachodnim niebie i dając wrażenie zielonożółtych przebłysków skąpanych w zieleni. Świetliste pasma przechodziły w siebie, łączyły się i rozdzielały, niektóre poboczne znikały i znów się pojawiały. Co któryś moment, szczególnie w północnej części nieba, kolejne losowe filary rozbłyskiwały intensywnym światłem, po czym stopniowo zanikały. Trudno te widoki opisać słowami. Nawet w tamtej chwili nie wiedziałam jak mam wyrazić swój zachwyt - człowiek po prostu stał wpatrzony i nie mógł się oderwać od tego co widział. I to mimo przenikliwego zimna odczuwalnego coraz bardziej. A przynajmniej dla mnie - bo gdy zorza nieco się uspokoiła (choć wciąż była jasna i rozległa) - nasi towarzysze wrócili do ciepła. My zostaliśmy dłużej, choć w końcu i tak Filip musiał mnie niemal zaciągać siłą do domku, haha! Ale w końcu z trudem oderwałam się od zorzy - też byłam zmęczona po całym dniu i tych wszystkich emocjach. Kolejnego wieczoru delikatną zorzę dostrzegłam znowu z okna samochodu, tym razem w drodze powrotnej z Jökulsárlón. Jawiła się w formie bladego pojaśnienia nad północnym horyzontem, trochę jak szeroki i mglisty łuk rozciągający się niewysoko nad nim z zachodu na wschód. Zdjęcie telefonem ujawniło zielonkawe zabarwienie tego pasma. Było około 19:30. Gdy dojechaliśmy do domku, zorza wciąż wyglądała w podobny sposób. Jako że nie była zbyt intensywna, a my byliśmy bardzo zmęczeni, poszliśmy spać bardzo szybko. Trzeciego dnia pogoda miała się popsuć i pozostać taką do końca naszego wyjazdu, i jeszcze dłużej. Pierwotne prognozy w ogóle przekreślały szansę na jakiekolwiek obserwacje zorzy, ale gdy rano sprawdziłam je ponownie, okazało się, że po wietrznym i pochmurnym dniu ma przyjść nocne rozpogodzenie. Jakoś przed 22, czekając aż Filip skończy brać prysznic, uznałam, że co tam - posiedzę przy skierowanym na północ oknie, zobaczę jak tam chmury i a nuż zobaczę jakieś światła zorzy przebijające się zza nich. Już przy pierwszym zerknięciu przez szybę moim oczom ukazały się jasne filary falujące za strzępami ustępującego stratocumulusa. Zmieniały się bardzo dynamicznie, pojawiały się i znikały, rozbłyskiwały intensywną zielenią, a momentami też różem, po czym słaby i jaśniały ponownie. A to wszystko przez szybę! Wyleciałam pod drzwi łazienki, wołając do Filipa, żeby się sprężał i opisując zastane za oknem widoki. Gdy wyszliśmy na pole około 20 minut później, zorza była znacznie mniej intensywna i jawiła się jako zielona wstęga falująca nad północnym horyzontem, w której co jakiś czas rozbłyskiwały filary. Aparat ujawnił dodatkowo czerwone zabarwienie tańczące ponad zielenią. Przez większość czasu zorza była stosunkowo spokojna, a w pewnym momencie wręcz mocno osłabła, chociaż na zdjęciach wciąż było widać, że znaczna część nieba skąpana jest w delikatnej zieleni. A potem najpierw wschodnia część łuku rozjaśniła się nieco, po czym na jego przeciwnym krańcu rozpoczął się zorzowy taniec! Zielona wstęga pojaśniała na zachodzie i podniosła się wyżej ponad horyzont, przybierając kształt meandrującej rzeki, i to rozdzielając się na masę filarów i słupów światła, to łącząc się znowu w bardziej ciągłą strukturę. Wraz z upływem czasu najjaśniejsza część zorzy przesuwała się ku wschodowi, gdzie w pewnej chwili rozświetliła się tak mocno, że zieleń prześwietliła się na zdjęciach, a gołym okiem zaczęła być widoczna czerwień. Jeden z filarów wzniósł się wysoko i przez jakiś czas lśnił jeszcze rubinową barwą, podczas gdy pozostała część polarnych świateł mocno pociemniała. Zorza się uspokoiła i jedynie tuż nad północnym horyzontem jaśniał nisko zielony pas, nad którym aparat rejestrował delikatną czerwień. Momentami zafalowywał on na zachodnim niebie pstrząc się słabymi filarami. Po kilkudziesięciu minutach przerwy na grzanie, a więc jakoś przed północą, wróciliśmy do obserwacji. Zorza znowu zajmowała znaczną część nieba otulając je delikatną poświatą, w sumie podobnie jak pierwszej nocy, była jednak mniej intensywna niż wtedy i w obrębie tej poświaty wykazywała trochę inne kształty. Chooociaż… No dobra, widoczne w zenicie struktury były bardzo zbliżone, po prostu trochę słabsze. W ogóle te okołozenitowe pasma stanowiły jakby granicę zorzy, w kontekście całego zjawiska przywodziły na myśl krawędź jakiejś kopuły czy też po prostu owalu zorzowego. W owalu tym zaś co chwilę rozbłyskiwały smukłe filary jawiące się niczym ostre zielonkawe igiełki. Łączyły się one czasem w intensywne i nieco postrzępione łuki, które rozmywały się następnie w zorzowej poświacie. Cudowne to było! Filip był trochę mniej oczarowany - na nim największe wrażenie wywoływała intensywność i jasność, a pod tym względem zorza z nocy oświadczyn ustawiła poprzeczkę bardzo wysoko. 😄 Fifi wymarznięty zabrał się do ciepła może kilkanaście minut przede mną. Mnie znowu bardzo ciężko było oderwać się od tego zjawiska, zwłaszcza mając świadomość, że pogoda na pozostałe dni naszego wyjazdu nie zapowiadała się zbyt łaskawie. Tak więc stałam tak jeszcze i chłonęłam widok tego owalu zorzowego. Urzekało mnie zwłaszcza to jak wyglądał w zenicie - surrealistycznie! To patrzenie na zorzę całkiem od spodu, możliwość obserwacji jak przestrzennym jest zjawiskiem! Trudno mi opisać emocje, jakie wywoływał we mnie ten widok. A więc stałam tak wpatrzona w górę. Około 00:30 ostatecznie udało mi się oderwać od tego uroku zorzy i wróciłam do domku, a tam do ciepełka, farelki i Filipka.
- 4 odpowiedzi
-
- 23
-
-
-
Doznałem natchnienia i natychmiast po opublikowaniu ostatniego filmu wziąłem się za kolejny. Tym razem chcę pokazać wam Islandię, cudowne miejsce pełne kolorów i zórz polarnych. Mam nadzieję, że się spodoba Film powstał na bazie materiału z dwóch wyjazdów, z czego każdy był wyjątkowy. Podczas pierwszego mieliśmy dużo szczęścia do częstych zórz polanych, ale też burz śnieżnych, które przerywały focenie Na drugim wyjeździe wiały wiatry ponad 100 km/h, a wiele głównych dróg na wyspie była nieprzejezdna. Miejscami śnieg zwiewany z wierzchołków gór ograniczał widoczność do kilku metrów. I za to wszystko kocham Islandię!
- 7 odpowiedzi
-
- 14
-
-
-
Owoc listopadowej wyprawy na podbój zorzy polarnej na Islandii. Mróz, śnieg, huraganowe wiatry i brak noclegu nie zdołały nas powstrzymać. 12000 klatek, 54 ujęcia, 3 noce - to ilość materiału, jaką udało się zgromadzić i przemienić w ten film. Zapraszam do oglądania Koniecznie w fullHD, fullscreen, z dźwiękiem i żadne telefony
-
Czesc Koledzy, w przyszlym tygodniu wybieram sie ogladac zorze do Tromso (Norwegia). Posiadam od kilku lat Nikoda D5100 z obiektywem 18-105mm. Czy ktos moze w tym modelu ma jakies "sprawdzone" ustawienia?, jesli chodzi o zdjecia robienia zorzy? Wiem, ze tryb na pewno manual, ale sa rozne: A, S, P, M.... Nie znam sie zbytnio na tym, zawsze cykalem automatem Z gory dziekuje za pomoc!
-
Zapraszam na relację z wyprawy na Islandię, w której miałem przyjemność uczestniczyć Czytaj wpis
-
- 4
-
-
- islandia
- nightscapes
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W niedzielę 8 maja nad ranem aż podskoczyłem. Serwis Spaceweather donosił o silnej burzy magnetycznej klasy G3 z indeksem KP na poziomie 7. I gdyby nie to, że właśnie w Polsce zaczynał się dzień, bez wątpienia moglibyśmy obserwować wspaniałą zorzę polarną nad większością kraju. Czytaj wpis
-
- 08.05.2016
- nightscapes
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam. Jaki obiektyw polecacie do Canona 700D, aby robić zdjęcia zorzy? Ewentualnie do wyraźniej panoramy nieba, aby gwiazdy były ostre. Dzięki za odpowiedzi.
-
-
- 1
-
-
- 20.12.2015
- nightscapes
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zapraszam na bardzo krótkie podsumowanie niedzielnego wieczoru :) Czytaj wpis
-
- 3
-
-
- 20.12.2015
- grudniowa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Po tygodniu cudów na niebie w końcu miałem czas żeby coś napisać. Na pierwszy ogień idzie pamiętna, kolorowa noc z zorzami nad Polską. We wpisie sporo zdjęć z parametrami i czasem wykonania. Zapraszam :) Czytaj wpis