Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'cosmic challenge' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Obserwujemy Wszechświat
    • Astronomia dla początkujących
    • Co obserwujemy?
    • Czym obserwujemy?
  • Utrwalamy Wszechświat
    • Astrofotografia
    • Astroszkice
  • Zaplecze sprzętowe
    • ATM
    • Sprzęt do foto
    • Testy i recenzje
    • Moje domowe obserwatorium
  • Astronomia teoretyczna i badanie kosmosu
    • Astronomia ogólna
    • Astriculus
    • Astronautyka
  • Astrospołeczność
    • Zloty astromiłośnicze
    • Konkursy FA
    • Sprawy techniczne F.A.
    • Astro-giełda
    • Serwisy i media partnerskie

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Zamieszkały


Interests


Miejsce zamieszkania

Znaleziono 1 wynik

  1. Ponieważ na "Astronocach" Polaris publikuje tłumaczenie kolejnych odcinków "Kosmicznego wyzwania" Phila Harringtona, co i u nas znalazło odzew w tym wątku, postanowiłem zamieścić recenzję książki-pierwowzoru tego cyklu, popełnioną kiedyś dla miesięcznika Astronomia. Recenzja nietypowa Philip S. Harrington Cosmic Challenge. The Ultimate Observing List for Amateurs Cambridge University Press 2011 Opowiadają, że gdy żyjący na przełomie XIX i XX wieku malarz Jan Styka otrzymał zamówienie na święty obraz, jako człowiek niezwykle pobożny postanowił malować go klęcząc. Jednak gdy zabierał się do pracy, usłyszał głos z nieba - ?Nie maluj mnie na klęczkach, maluj mnie dobrze?. Mam podobne odczucia jak ów znany ongiś malarz. Dostałem do recenzji książkę profesora astronomii, znakomitego popularyzatora obserwacji lornetkowych, mojego mistrza ? samego Phila Harringtona. Nie mnie sądzić, czy jest on świętym, jednak papieżem astronomii amatorskiej na pewno można go nazwać Zapewne nie życzyłby sobie recenzji pisanej na klęczkach. Jak jednak pisać inaczej o dziełach Harringtona? Świadomie użyłem słowa ?dzieła?. Przestudiowałem wielokrotnie i ciągle wracam do ?Touring the Universe through Binoculars?. Teraz mam przed sobą ?Cosmic Challenge?. I tu i tam czytając te poradniki dla astroamatorów rozpoznaję w nich prawdziwą literaturę. Barwnym a jednocześnie prostym językiem, dalekim od sztucznej egzaltacji często spotykanej w takich opracowaniach, Phil przekazuje nam nie tylko swą wiedzę i umiejętności obserwacyjne, lecz także ów zapał i ? niech padnie to słowo ? umiłowanie obserwacji astronomicznych. Zaś prawdziwe uczucia zawsze wywołują u odbiorcy oddźwięk, pewien rodzaj rezonansu. Można to także nazwać magią. Gdy czytam o kolejnym wyzwaniu, natychmiast chciałbym znaleźć się pod czarnym niebem z teleskopem, lornetką a nawet bez żadnego sprzętu i odkryć dla siebie to, co Phil widział i poleca innym. Tak więc, uwaga! Harrington nie tylko uczy i instruuje, lecz także czaruje i porywa. Czyżbym przesadzał? Przeczytajmy zdanie we wstępie. ?Shhh, did you hear that? That is the universe calling you? (Szzz, czy słyszysz? To wszechświat cię wzywa). Cokolwiek bym dalej napisał o tej książce, najważniejsze już zostało powiedziane. Sam tytuł intryguje. ?Kosmiczne wyzwanie? a może lepiej ?wyzwania?? Rozumiem to dwojako. Po pierwsze ? wyzwanie, jakie stawia astronomia człowiekowi lub szerzej wszechświat ludzkości. Drugie znaczenie ? ?wyzwania? w liczbie mnogiej oznaczają intrygujące obiekty na nieboskłonie, z których każdy wymaga od obserwatora wysiłku celem odnalezienia, dostrzeżenia lub rozpoznania, stanowi więc pewien rodzaj wyzwania. Obwoluta z kolorowym zdjęciem mgławicy Stożek celującej w gwiazdę kryje spory tom (18x25 cm) w czarnej oprawie, zawierający XI + 469 stron. Druk jest dwukolumnowy, papier półmatowy wysokiej jakości, wszystkie mapy i ilustracje czarno-białe. Podkreślić należy jakość ilustracji ? są stosunkowo niewielkie, lecz w sposób bardzo realistyczny oddają to, co rzeczywiście widać przez teleskop czy lornetkę. Świetna jakość druku pomogła ukazać na czarnym tle nieznacznie jaśniejsze mgiełki słabych obiektów. Jedynie ciemne mgławice trzeba było dodatkowo uwypuklić poprzez obrysowanie przerywaną linią (Barnard 168) lub, najwyraźniej - pociągnięciem flamastra (Triple Cave ? Barnard 142 + 143). Książka dedykowana jest żonie autora: ?For my wife Wendy, the center of my universe?. Strony numerowane liczbami rzymskimi zawierają spis treści, wstęp, podziękowania i spis autorów zdjęć. Poza dwudziestoma fotografiami, autorem wszystkich ilustracji i map jest Harrington. Imponująca praca, tym bardziej, że ilustracje oddają rzeczywisty wygląd obiektów w różnych klasach sprzętu. Rozdział 1 stanowi wprowadzenie do kolejnych sześciu, opisujących wyzwania dla różnych rodzajów sprzętu. Jest on krótkim kompendium wiedzy o sprzęcie, jego optymalizacji i użyciu. Mówi o budowie oka, widzeniu w ciemności i sposobach jego poprawy, podsumowuje wiedzę o budowie i użyciu lornetek, pokrótce omawia kolimację teleskopów Newtona i Schmidta-Cassergreina, bafle i wyczernianie, zasięg gwiazdowy teleskopów i ich zdolność rozdzielczą. Doradza jak dobierać okulary, filtry i miejsca obserwacji, jak wychładzać teleskop i chronić lustra przed rosą. Znajdziemy tu także skale seengu Pickeringa i Antoniadiego oraz skalę ciemności nieba Bortle?a. Mała mapa zaświetlenia nieba zawiera w podpisie ?potknięcie? ? jest czarno-biała a podpis mówi o kolorowej. Te wszystkie informacje mieszczą się na 26 stronach i stanowią rzetelne wprowadzenie do poruszanej tematyki. Wreszcie tytułowe wyzwania. Autor uszeregował je zgodnie z rodzajem użytego sprzętu obserwacyjnego ? od gołego oka, poprzez lornetki, lornety i teleskopy 3 do 5 cali, średnie teleskopy 6 do 9,25 cala, duże - 10 do 14 cali i teleskopy-potwory (monster telescopes) ? 15 cali i ponad. Wyzwań jest 185. Stopień trudności oznaczono gwiazdkami, od jednej do czterech. Jednak nie dajmy się zmylić. Pod jednym tytułem kryje się niemal zawsze kilka obiektów. W sumie obiektów jest ponad 500, opisane są ich fragmenty i otoczenie. Autor zastrzega się kilkakrotnie, że dobór jest całkowicie subiektywny i ktoś inny mógłby dokonać całkowicie odmiennego wyboru. Podobnie jest ze skalą trudności. Dla jednego obserwatora pewne obiekty będą wyzwaniem trudnym, dla innego, z innym doświadczeniem, sprzętem czy niebem ? mogą być stosunkowo łatwe. Zawsze są to jednak obiekty z pewnych względów interesujące. Znajdziemy historię ich odkrycia, umiejscowienie na nieboskłonie, sposób odnalezienia, ciekawostki z nimi związane. Harrington opowiada o własnych doświadczeniach związanych z danym obiektem, skąd i kiedy go widział, jak prezentował się on w różnych kategoriach sprzętu. Zawsze z tekstu przebija osobisty stosunek autora do opisywanego obiektu, własne spostrzeżenia czy porady. Dlatego nawet jeśli dobrze znamy opisywaną gromadę czy galaktykę, czytamy z zainteresowaniem, jak przysłowiowy kryminał. Wyzwania są różnorodne. Zobaczenie najodleglejszego obiektu dostępnego dla nieuzbrojonego oka może być największym wyzwaniem z całej książki. Czy ktoś wiedział, że jest to M81 ? Galaktyka Bodego, odległa o 12 milionów lat świetlnych a jednak obserwowana gołym okiem w idealnych warunkach pod czarnym niebem północnej Szwecji? Z kolei przez niewielki teleskop można dostrzec obiekt odległy o 2 miliardy lat świetlnych. Jest to kwazar 3C 273 w gwiazdozbiorze Panny. Jednak wyzwania znajdziemy także pod niebem miejskim. Dla lornet i niewielkich teleskopów takim wyzwaniem może być Grzbiet Wężowy (Serpentine Ridge) ? system wałów i skarp wzdłuż wschodniego skraju księżycowego Morza Jasności. W średnim teleskopie będą to np. szczegóły powierzchni Merkurego. Harringtom zabiera czytelnika na poszukiwanie gołym okiem pozostałości po supernowej w Orionie (system mgławic Pętla Barnarda) oraz, przez wielki teleskop, zwielokrotnionego soczewkowaniem grawitacyjnym obrazu kwazara wraz z soczewkującą galaktyką (Krzyż Einsteina). Możemy szukać gromad kulistych w Galaktyce Andromedy, szczegółów struktury M33, M51 czy M101, bardzo młodego i bardzo starego Księżyca, światła popielatego Wenus, odległych gromad galaktyk. Za każdym razem cieszymy się na podróż, którą nasz przewodnik okrasza swą głęboką wiedzą, poczuciem humoru i umiejętnościami dydaktycznymi. Tak, dydaktycznymi, bo w każdym rozdziale przemycana jest głębsza wiedza astronomiczna związana z omawianymi obiektami i zjawiskami. Niby przy okazji poznajemy klasyfikację gromad i galaktyk, typy widmowe i skład chemiczny gwiazd, procesy fizyczne zachodzące w głębokim kosmosie. Jakaż to przyjemna nauka, uczymy się i bawimy jednocześnie. Znalazłem jednak pewną rzecz wcale dla nas nie zabawną.* Pisząc o rzekomej mgławicy M40 (w rzeczywistości para gwiazd) zauważonej przez Heweliusza, autor użył słów ?Johann Hevelius, a noted observer from Dantzing, Germany?. Przypisanie Gdańska Niemcom sugeruje także niemieckość samego Heweliusza. To, co ktoś mógłby nazwać największym błędem i oburzać się na autora z jego powodu, ja widzę następująco: to jest nasza wina. Widać polskie środowisko nie potrafiło rozpowszechnić na świecie wiedzy o naszym drugim po Koperniku najwybitniejszym astronomie a Harrington stał się ofiarą powszechnej ignorancji. I rzeczywiście, nawet w 49-tomowej encyklopedii Britannica Edycja Polska w ogóle brak jest hasła Heweliusz, gdy obok Gauguin i de Gaulle mają po dwie wielkoformatowe, trójkolumnowe stronice. W haśle "Gdańsk" informacja o nim zawiera się w zdaniu ?W mieście pracowało wielu architektów, malarzy, poetów oraz uczonych, m.in. astronom Jan Heweliusz...?. Tymczasem Jarosław Włodarczyk** pisze o osobistej znajomości astronoma z Janem Sobieskim, zanim jeszcze został on wybrany królem Polski. Później król odwiedził uczonego w Gdańsku (1677 r.) a także przyznał mu stałą pensję i zwolnił z podatku od browarów rodzinnych (Heweliusz był właścicielem dwóch browarów, stąd zapewne wywodzi się tradycyjne zamiłowanie wielu polskich astroamatorów do chmielowego napoju). Myślę, że redakcja Astronomii Amatorskiej, zamieszczająca reklamy i recenzje książek Phila Harringtona, uświadomi mu zaistniały błąd, tak, by nie był powielany w kolejnych wydaniach. Może także udałoby się dodać do obecnego wydania erratę na dołączanej do tomu kartce***, podobnie jak errata dotycząca błędnego przypisania autorstwa zdjęcia Merkurego w wyzwaniu nr 129. Po tej przydługiej lecz chyba uzasadnionej dygresji wróćmy do epilogu książki. Harrington zatytułował go ?The edge of imagination?. Znów można to przetłumaczyć dwojako: ?skraj wyobraźni?, ale także ?ostrze wyobraźni?. Nasza wyobraźnia pozwala ciągle przesuwać granice widzenia i poznawania. Obiekty, które kiedyś były wyzwaniem, stają się łatwo osiągalne a my powinniśmy sięgać po nowe, dalsze, trudniejsze. Twórzmy własne listy wyzwań ? obiektów do poszukiwań, sięgajmy do opracowań innych autorów i organizacji astroamatorskich. Autor poleca ?Lunar 100 List of Targets? magazynu Sky and Telescope?, ?Deep Sky Challenging Objects? Królewskiego Towarzystwa Kanadyjskiego (Royal Society of Canada), ?Adventures in Deep Space Challenging Observing Projects for Astronomers of All Ages? (Astronomy-mall.com.) czy AINTO 100 (Association of Invisible Nebulae and Things Nobody Observes, czyli Zestawienie Niewidzialnych Mgławic i Rzeczy, Których Nikt Nie Obserwuje ;-). W Dodatku C zamieszcza także listę 100 gwiazd podwójnych będących wyzwaniem dla teleskopów. Dodatek A stanowi lista wszystkich wyzwań opisanych w książce. Dodatek B to zalecane lektury ? zarówno książki jak i programy czy strony internetowe. Książkę zamyka 21/4 ?stronicowy indeks zawierający ok. 350 pozycji, nieco krótki jak na ponad 500 obiektów deklarowanych w opisie książki poprzedzającym tekst. Cóż może dodać recenzent, by nie kończyć swej recenzji nudno i bezosobowo? Otóż dla polskiego obserwatora, niezależnie od posiadanego sprzętu, jest jeszcze jeden rodzaj wyzwania. Czytajmy Harringtona w oryginale, po angielsku. Za trudne? Nieprawda! Dawno się przekonałem, że język fachowy jest dla specjalisty łatwiejszy niż ogólny język literacki czy potoczny. Ty zaś Czytelniku jesteś przecież specjalistą-astroamatorem. Podejmij także i to wyzwanie. Czy słyszysz? To Harrington Cię wzywa: ?Trying to see unseeble not only improves your skills as an observer, it also unlocs a part of universe that most amateurs ignore?. * Niniejsza uwaga odniosła skutek - Phil zamieścił stosowną erratę. ** Jarosław Włodarczyk: Dodatek Astronomia w Polsce, w: Historia astronomii, red. Michael Hoskin, ... *** Proponuję wysłanie Philowi Harringtonowi egzemplarza polskiego wydania powyższej książki. Będzie się musiał tylko podszkolić w języku, co przy jego erudycji jest całkiem realne.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)