Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'patrząc' .
-
Najpiękniejszym miejscem na świecie jest mój balkon. Może nie zawsze, jednak od czasu do czasu mogę tak z przekonaniem powiedzieć. On zainspirował mnie do zakupu pierwszego sprzętu, z niego mogę obserwować zachodzący Księżyc, on pozwala widzieć grę różowych obłoków o zachodzie Słońca. Jednak dziś nasza Dzienna Gwiazda ukazała mi się przez okno wschodnie. Poranne niebo pokryte było poprzerywanymi pasmami chmur. Dostrzegłem jednak wąski, w miarę czysty pas nieba nad odległą o kilkadziesiąt kilometrów wschodnią krawędzią doliny Wisły. Moje osiedle leży tuż obok skarpy zachodniej, mam więc widok na całą ogromną w tym miejscu szerokość doliny. Nad horyzontem ukazał się czerwony pasek. Pobiegłem po lornetkę, choć i tak widok gołym okiem był lepszy. Zawsze zadziwia mnie szybkość ruchu Słońca i Księżyca po nieboskłonie. Podczas obserwacji obiektów znajdujących się wyżej na kopule niebieskiej, ruch jej jest niezauważalny gołym okiem ani przez lornetkę trzymaną w dłoniach. Jednak tarcza słoneczna wyłaniająca się lub niknąca za przeszkodą wręcz pędzi. Pamiętam jak kiedyś podczas zimowego wyjazdu próbowałem nadążyć za krawędzią światła na zaśnieżonym wzgórzu o zachodzie. Byłem oczywiście bez szans, jednak co innego jest o tym wiedzieć a co innego poczuć. Tym razem też spektakl przebiegał szybko. Najpierw kreska przymglonej czerwieni, zaraz potem pomarańczowoczerwony łuk. Przez lornetkę widać, jak jest zniekształcony przez refrakcję atmosferyczną. W chwilę później tarcza odrywa się od gruntu. Na dole niemal szara, kolejne pasy coraz jaśniejsze, o czerwieni przechodzącej stopniowo w pomarańcz. Górna krawędź zaczyna razić już pół stopnia nad horyzontem, pomimo zamglonego powietrza. Kompletna tarcza wznosi się nieco, lecz już widać, co ją czeka za chwilę. Pasmo chmur jest tylko stopień wyżej. Spektakl powtarza się w odwrotnej kolejności. Najpierw znika rozjarzona już górna krawędź pomarańczowej, wciąż zniekształconej tarczy, następnie kolejne równoleżnikowe pasy. Pozostała iskra gaśnie nagle za szarą zasłoną. Jeszcze raz dane mi było ujrzeć piękno i moc naszej macierzystej gwiazdy, chroniącej nas, grzejącej i żywiącej.