Skocz do zawartości

Skarby zimowych konstelacji


Rekomendowane odpowiedzi

11 godzin temu, Elentirmo napisał:

Około pięć stopni dalej na zachód, już w Byku, znajduje się serce gromady Hiady, w której znalazłem się po chwili. Eksplorowałem ją przez kilka dłuższych chwil, podziwiając piękną barwę Aldebarana oraz ciekawy, symetryczny sześciobok utworzony przez Hyadum III i IV, 80 i 81 Tau oraz HIP 21053 i 21029, będący chyba nieskatalogowanym nigdzie asteryzmem,

Wiele małych,mniej oczywistych"układów" ma swoje nazwy,a ten taki oczywisty jest bezimienny,też mnie to trochę zastanawiało.

Świetnie opisane relacje i wrażenia z nich,dla mnie SUPER

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki i cieszę się, że relacja została dobrze odebrana

Godzinę temu, marianowski napisał:

Wiele małych,mniej oczywistych"układów" ma swoje nazwy,a ten taki oczywisty jest bezimienny,też mnie to trochę zastanawiało.

Bezimienny i nieskatalogowany, ale wbrew pozorom dość dobrze znany - już dobrych kilka razy natknąłem się na informacje, że ktoś to obserwuje. Może kiedyś trafi do grona oficjalnych asteryzmów?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

www.astronoce.pl

Nieco na skróty: sites.google.com/view/astropolaris/

DO/GSO 8" Dob | Vanguard Endeavor 8x42 EDII

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc później...

Zdecydowałem się poczynić uzupełnienie do mojej relacji sprzed dwóch miesięcy, a raczej jej drugiej, lornetkowej części. Co mnie do tego nakłoniło? Nieskromnie rzecz ujmując - sukces z Głową Wiedźmy (nareszcie), który miał miejsce na obserwacjach 07.03, po wielu wcześniejszych porażkach. Mała rzecz, a cieszy - na tyle, że postanowiłem napisać także troszkę o innych zimowych mgławicach, które złapałem w SM 15x70.

Całość (czyli wraz z pierwszym wpisem w temacie) można traktować jako porównanie możliwości Sky Mastera w różnych warunkach - przeciętnych z początku lutego i całkiem niezłych z 07.03, więc... może komuś się to przydać.

Zaczynę może od tytułowej Wiedźmy. Tak jak mówiłem, zmagam się z nią od jakiegoś czasu i chyba wygląda na to, że jej "zdobycie" stało się dla mnie niezłym wyzwaniem. Była czymś w rodzaju wyznacznika umiejętności, jak i możliwości sprzętowych. Tamtego wieczoru, spojrzawszy na czyste, popołudniowe niebo, pomyślałem "teraz, albo nigdy" i zabrałem się za przygotowywanie sprzętu. Wygodnie umiejscowiony pod ciemnym już niebem, nie zdziwiłem się bardzo, gdy namierzywszy docelowy obszar, powitała mnie jedynie czerń kosmosu i silny, biało-niebieski blask Rigela. Oczywiście zaraz wyrównałem kadr, poszukując optymalnego kompromisu, pomiędzy zniwelowaniem światła pochodzącego z beta Orionis, a wyśrodkowaniem pola widzenia na najjaśniejszych obszarach mgławicy. Obejmowały one rejon pomiędzy  gwiazdami HD 33158 i HD 32925, gdzie miały rozlewać się niejednorodym szarawym jeziorem, a następnie spływając strumykiem w kierunku południowym, wypełniać kałużę na wschód od żółto-pomarańczowej HD 32841, skąd dalej na południe, wykrzywiając się w pyłowym łuku, miały stworzyć wydłużony (chyba) nos naszej Wiedźmy. Tyle w kwestii teoretycznej, w praktyce na opisanym przeze mnie obszarze, oprócz wymienionych gwiazd, na pierwszy rzut oka nic nie widać. Oczywiście, za bardzo mnie to nie zdziwiło, skupiłem się za to na lepszej akomodacji źrenic, na którą poświęciłem następne kilkanaście minut, nie odrywając wzroku od lornetki. Długo, długo nic (no może poza kilkoma wymyślnymi kształtami, które szybko zaklasyfikowałem jako wytwory własnej wyobraźni, za pomocą kilku sprawdzonych metod), a potem zaczęło się dziać. Najpierw bardzo nikłe pojaśnienie (byłem prawie pewny, że mi się wydaje) na północnych peryferiach jasnych części mgławicy, pomiędzy wymienionymi gwiazdami, które wraz z upływem czasu jakby urosło. Łapiąc je kątem oka, zakręciłem delikatnie lornetką, sprawdzając, czy mgiełka pozostaje na swoim miejscu. Test wypadł pozytywnie, a dodatkowo zmiana pozycji mgławicy względem mojego oka ukazała jeszcze trochę więcej jasnego. Może nic imponującego, ale pojaśnienie o średnicy pół stopnia to już jest coś. Przez krótki moment cieszyłem się z osiągnięcia, a potem mój wzrok przykuł rejon obok HD 32841. Zdawało mi się bowiem, że coś tam dojrzałem. Nie przedłużając: podobnymi metodami jak powyżej wymienione i przy odpowiednim nakładzie czasu zdołałem wyłuskać nikłą smugę, chyba lekko zagiętą na wschód (a może mi się zdawało?), spływającą swoim światłem na południe. Wpatrywałem się przez chwię w wypracowane kształty, starając się dojrzeć jakieś zarysy czarownicy, ale przecież przy użyciu wyobraźni to nic trudnego. Zrobiłem jeszcze ostatni najazd, który miał ostatecznie zweryfikować to, co widziałem.  W tym celu przesunąłem się trochę na zachód i zaraz w miarę szybko przeciąłem obszar mgławicy. Oczywiście dalej tam była, a ja po jeszcze jednej, wcale nie krótkiej chwili podziwiania zdobyczy, przeniosłem się w inny obszar nieba.

Lekkie zdziwienie, jakie wywołały u mnie te obfite zbiory i zdobycie celu w takim stylu, już po krótkiej chwili zostało zweryfikowane przez następny obiekt. Wygląd Rozety nie pozostawiał złudzeń, że jakość nieba jest naprawdę dobra, chyba wręcz najlepsza tej pochmurnej zimy, i to jej zawdzięczam to co widziałem. Wracając do kolejnej mgławicy - pierwszy najazd ukazał tylko szarawe pojaśnienie w bezpośrednich okolicach centralnej gromady gwiazd, jednak kolejne minuty szybko przynosiły rezultaty. Szarawy kształt, przypominający wciąż rosnący okrąg malował się w polu widzenia jasną farbą. Po chwili Rozeta dość wyraźnie odcinała się od tła, a ja zauważyłem, że najlepszy widok mam na jej zachodni "półokrąg", to znaczy na łuk obejmujący peryferia od północy, do południa, jednak wliczając zachodnią część mgławicy. Był on jakby bardziej kontrastujący i może trochę (ale niewiele) jaśniejszy. Poprawiłem ostrość, ciesząc się widokiem jeszcze przez kilka chwil. Ruszyłem dalej, gdy przypomniałem sobie, że goni mnie czas i lada moment wschodni horyzont rozjaśni księżycowa łuna. Ruszyłem dalej na północ, w poszukiwaniu świątecznego drzewka. Choinka przecięła pole widzenia już po chwili, zdawało się, że lornetka sama ją odnalazła. Wywrócona do góry nogami, w przyzwoitym, wyśrodkowanym kadrze, zdawała się lekko pogrążona we mgle. Tak, już od razu widać było pyły w jej północnej części i zaraz ukazały się także te na południu, czyli w sąsiedztwie gwiazdy HD 47887. Ta część mgławicy zainteresowała mnie bardziej, ponieważ miałem do czynienia z nikłym rogalikiem, lub cienką smugą wyrastając z blasku gwiazdy. Widoczna zerkaniem, jednak bez większego trudu przez chwile przykuwała moją uwagę, a potem znów spojrzałem na północną część mgławicy. Tutaj pyłu było więcej, ale był też rzadszy, mniej skondensowany i ledwo odzielający się od tła. Od południowo-wschodniego jej krańca, do środka mgławicy, skosem ciągnął się także ciemny jęzor, jakby starając się wgryźć jak najdalej do jej wnętrza. Kilka stopni na południe od Choinki zlokalizowałem także małą mgławicę NGC 2261. Niewyraźna, niewielka i całkiem ciemna - ale wciąż dostępna dla mojego SM. Powędrowałem dalej - na zachód i trochę na północ - by zlokalizować kolejny cel, czyli mgławicę Głowę Małpy. Chyba łatwiej znaleźć ją, zaczynając poszukiwania od Propusa w Bliźniakach, z którym mieściła mi się w jednym kadrze, ale tym razem wystarczył tylko podłużny ruch w oszacowanym kierunku, by już przy pierwszym najeździe zatrzymać się na rozjaśnionym obszarze nieba. Ładna i kształtna - tak bym ją określił. Ponadto przypominała koło o nieoznaczonych granicach. Była dosyć jasna i już po krótkiej chwili wpatrywania się, dostrzegłem przy pomocy techniki zerkania nieregularności jej struktury. Jej północno wschodnia część wydawała się jakby trochę jaśniejsza i grubsza, z małą czarną kropką na peryferiach. Kolejne minuty coraz bardziej wykrzywiały jej pozornie symetryczny kształt i uwypuklały wskazany obszar. Zostawiłem ją, po czym przemieściłem się w kierunku wspomnianego Propusa. Stopień od niego na połnocny wschód znajdował się najjaśniejszy rejon Galarety. Wydawało się, że będzie łatwiejsza, ale okazała się obiektem dość nieoczywistym. Pierwsze spojrzenie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, ale pod naporem powoli zaczęła się poddawać mojej woli. Najpierw ukazała szarawy opar we wskazanym miejscu, który następnie przybrał łukowatą postać. Rósł, lekko jaśniał i zastygł w pozycji, w jakiej go zapamiętałem. Jasno-szary, wygięty i lekko kontrastujący.

Skończywszy z Galaretą przeczesałem mrowie gwiazd jednym, szybkim ruchem, zatrzymując się w samym środku perseuszowego ramienia. Tutaj czekał na mnie kolejny smaczek nocy, Kalifornia. Nie ukazała nic spektakularnego podczas powyżej opisanej, lutowej sesji obserwacyjnej - później bywało lepiej, ale nadal nic wyjątkowego. Tym razem mnie zaskoczyła... Już pierwsze spojrzenie na obszar na północ od ksi Persei ukazało jakby lekkie pojaśnienie tła. Jednak sama mgławica zaczęła wychodzić z ukrycia po kilku minutach intensywnego wpatrywania się w okular lornetki. Jej pierwszy fragment wyłonił się wyraźnie z rejonu oddalonego o około stopień na południowy wschód od gwiazdy HD 25152. Wypłynął, niczym wątły strumyk, miarowo zalewając symetryczną elipsą terytorium o średnicy może dwóch stopni. Dotarł aż po zachodnie peryferia obiektu, znajdujące się ponad wspomnianą ksi Persei. Myślałem, że to koniec, jednak po kilku minutach dostrzegłem jakby ogonek - małą smugę delikatnego blasku łączącą słabe gwiazdki na zachodniej stronie mgławicy. Całość, oglądana kątem oka, przypominała mi kosmiczną gruszkę, a puściwszy wodze fantazji doszukiwałem się w niej kształtu amerykańskiego stanu. Mgławica bynajmniej nie była jasna - popielata i mdła, jednak wystarczająco kontrastująca z tłem, by wyznaczyć jej granice. Muszę przyznać, że taki widok, w świetle wcześniej uzyskiwanych obrazów, bardzo mnie zaskoczył i przywołał szeroki uśmiech na twarzy, dlatego spędziłem tam jeszcze kilka chwil. Następnie przeskoczyłem na drugą stronę gwiazdozbioru, to jest w okolicę jego granicy z Kasiopeją. Podobny opis od razu nasuwa na myśl położenie dwóch, chyba najpopularniejszych gromad gwiazd, jednak nie ich docelowo poszukiwałem. Przedmiotami mojego zainteresowania były dwie mgławice: Serce i Dusza. Obie rozległe, praktycznie nie mieszczące się na raz w jednym kadrze mojej lornetki, stanowiły jeden z moich ulubionych celów na niebie, całe szczęście widoczny przez cały rok. Najazd - jak zawsze - rozpocząłem od skierowania lornetki na wspomniane gromady (tu zatrzymałem się na małą chwilkę), a potem poruszając się wzdłuż łuku warkocza z gwiazd, który zakręcał w kierunku północno-wschodnim. Jego kraniec, mimo że lekko przesunięta ku północy, wieńczyła kolejna gromada - Stock 2, od której sunąc na północny zachód, szybko natrafiłem na obszar pierwszej z mgawic - Serca. Pierwszą rzeczą, którą ujrzałem było samo jej centrum: lekka, ale wyraźna mgiełka otaczająca gromadę Melotte 15. Popielata jasność rosła w moich oczach, lekko odbijając i po łuku zmierzając do kolejnej gromady NGC 1027. Nie dotarłszy bezpośrednio do niej, zatrzymała i jakby lekko przytyła w moich oczach. Wyrosło jej jeszcze małe pogrubienie około pół stopnia na zachód od Melotte 15 i tyle - super widok. Z kolei na wschód od gromady uwidocznił się kolejny fragment, oddzielony od reszty - IC 1795, przypominający mgiełkę o nieregularnym kształcie, jednak o całkiem przyzwoitej jasności. Zacząłem wypatrywać południowego łuku mgławicy, który mógłby teoretycznie stworzyć ładną pętelkę z wcześniej wypatrzonym fragmentem, jednak złudna struktura, którą "dostrzegłem" nie w pełni spełniała wymagania (swoją drogą, ową pętlę widziałem później w ośmiocalowym Newtonie, wyraźną i oczywistą, otaczającą Mel 15). Wydawało mi się za to, że patrząc szerzej, czyli na cały obszar obiektu widzę lekkie pojaśnienie tła - jakby mgławica chciała dać znać o swojej pozycji. Ładnie się to prezentowało i po krótkiej obserwacji przeniosłem się na terytorium Duszy. Tutaj już nie było tak kolorowo, choć nie narzekam. Ukazała się jako pogrubiona, ukośna linia szarości, łącząca szereg gwiazd. Jej popielaty blask nie był tak intensywny, jak w przypadku Serca, ale nie sprawiało to szczególnych problemów. Jej kształt zapamiętałem jako rozciągnięty i dość łagodny. Przez dłuższą chwilę krążyłem po okolicy, zachaczając o obie mgławice, ale także spoglądając na piękne gromady gwiazd.

Następnie przeniosłem się do sąsiadującego z mitycznym herosem, gwiazdozbioru Woźnicy. Tutaj, oczywiście oprócz wspaniałych gromad otwartych i jednego z moich ulubionych asteryzmów, moim celem były kolejne dwie mgławice - IC 410 i Mgławica Płonąca Gwiazda. Obie znajdują się całkiem blisko siebie, a ich znalezienie jest dziecinnie proste, ponieważ sąsiadują po dwóch stronach z jasnym łukowatym asteryzmem utworzonym z gwiazd widocznych gołym okiem. Po jego wschodniej stronie doświadczymy widoku pierwszej z wymienionych mgławic. W mojej lornetce jawiła się jako jasna kałuża, o poszarpanym, jednak wciąż okrągłym kształcie, będąca w istocie tłem gromady gwiazd. Tutaj czas poświęcony na wpatrywanie się w cel niewiele dał - względnie szybko ukazała, to co miała ukazać i na tym koniec. Napisałem w relacji z lutego, że wtedy wogóle jej nie dostrzegłem - sam się teraz dziwię. Jak wiadomo, na jej terytorium znajdują się tak zwane Kijanki, czyli formacje gazów, z perspektywy ziemskiego obserwatora rzeczywiście przypominające te małe stworzonka. I tu rodzi się moje pytanie: jakiej apertury potrzeba, żeby je dostrzec? Widział je ktoś w wizualu? Wracając do moich lornetkowych zmagań -  towarzyszka opisanej mgławicy znajdowała się po zachodniej stronie łuku. Płonąca Gwiazda za bardzo się nie zmieniła od ostatnich obserwacji, za to nie przestała zachwycać. Jęzorek wodorowych pyłów rozciągał się od zmiennej AE Aurigae, aż po rejon oddalony od gwiazdy o około pół stopnia w kierunku zachodnim. Nie duża i jasna, zdawała się być przestrzenna - jakby lekko wypukła, lub czymś wypełniona. Była widoczna już przy pierwszym rzucie oka, oczywiście jako lekkie pojaśnienie, które po kilku minutach urosło. Obie mgławice, wraz z okolicznymi gromadami gwiazd, powodowały, że Woźnica była iście krainą pyłowych jezior.

Wróciłem do Oriona, ponieważ przypomniałem sobie o pominiętym wcześniej Płomyku i Końskim Łbie. Na dostrzeżenie tego drugiego nie miałem większych nadziei, ale za to jego okolice, przy podobnych warunkach powinny się pokazać. Tak jak podejrzewałem, po chwili od usunięcia większości blasku Alnitaka z kadru (co niestety spowodowało, że sama mgławica nie była na samym środku pola widzenia), dostrzegłem pionową granicę pomiędzy jaśniejszym, niewiele różniącym się od tła zachodem i jakby nienaturalnie ciemnym wschodem. Wiodącą gwiazdą jasnego obszaru była sigma Orionis, a na powierzchni ciemnego górowały HD 37903 i HD 38087. Końskiego Łba nie widziałem (ktoś go widział w podobnej aperturze?) i raczej nawet nie byłem tego bliski - wszelkie różnice struktur tego obszaru były raczej poza moim zasięgiem. Niemniej cieszę się z osiągniętego rezultatu. Za to Płomień widziałem bez większego problemu - w sumie jak zawsze. Przy pierwszym najeździe wydał się niesymetrycznym wybrzuszeniem blasku Alnitaka. Z każdą chwilą obserwacji rósł i powoli odcinął się od gwiazdy, stając się zauważalnie odrębnym obiektem. Po pewnym czasie kątem oka dostrzegłem jakby różnicę w fakturze obu obiektów, tj. blasku gwiazdy i powierzchni mgławicy, która była bardziej miękka w odczuciu. Ostatecznie zauważyłem pociemnienie w centrum obiektu, w postaci małej plamki. Przeniosłem się wyżej, znajdując, widoczną na pierwszy rzut oka i bez specjalnego określania pozycji, mgławicę M78, wraz z towarzyszką NGC 2071. Obie podobne - rozmazane, zaokrąglone mgiełki szaro-białego mleka, przedzielone czarnym pasem. Różniły się zasadniczo tylko rozmiarem, którym M78 przewyższała sąsiadkę. Obszar wokół nich wydawał się jakby ciemniejszy od okolicznego nieba, co przywodziło na myśl czarne struktury M42 - oczywiście w mniejszym stopniu.

Jako ostatni, opiszę obiekt, który mnie osobiście zaskoczył. Mgławica Mewa była moim ostatnim celem na tę noc, lecz nie pokładałem w niej zbyt dużych nadziei, a tu proszę - niespodzianka. By ją odnaleźć przeniosłem się na północne pogranicze konstelacji Wielkiego Psa. Odnalazłem gwiazdę 14 CMa. Od niej przesunąłem się 2 stopnie na wschód i miałem w planach, nieopodal łuku z gwiazd zaczynającego się na FN CMa, a kończącego noa HIP 34297, wypatrywanie mgławicy. Ta jednak ukazała się prawie od razu. Już przy pierwszym najeździe widziałem zakrzywiony, słabiutki, pyłowy łuk, jakby dopełniający ten utworzony z gwiazd. Rósł i pęczniał na północ, aż do dwóch gromad - NGC 2343 i 2335. Domyśliłem się, że jest to skrzydło wyobrażonego ptaka - wspaniały widok. Dałem jej jeszcze nabrać trochę kontrastu, a później poszperałem jeszcze na południu, odnajdując gromadę NGC 2345 i wyruszyłem na wschód. Tam szybko natrafiłem na mgławicę Hełm Thora. Śliczna, niewielka, bezkształtna, szara masa, o ile można tak powiedzieć. Na tym zakończyłem obserwacje. Spakowałem lornetę i wróciłem do domu.

Mam świadomość, że publikuję tekst, który powinien tu być od niemal miesiąca, szczególnie, że od prawie miesiąca był gotowy - jakoś zabrakło czasu i chęci, żeby go sprawdzić i dopracować.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niee, nie, nie - nie Bieszczady, nic podobnego - moja miejscówka to nic lepszego, niż dobre, wiejskie niebo - na tamtych obserwacjach jednak miałem warunki pierwsza klasa. Najlepsze od dawna. Oczywiście to, co widziałem, to w większości naprawdę delikatne pojaśnienia na skraju postrzegania - a że mój opis Głowy Wiedźmy przypomina raczej relację z obserwacji M42, wynika chyba z całej tej potyczki i ostatecznie radości z zaliczenia obiektu, no ale jedno jest pewne - niczego nie przekłamuję. No i pewna jest też druga rzecz, że na pewno IC 2118 widziałem i to w co najmniej dwóch fragmentach.

Ciekawe jest też to, że skierowałem tam potem Newtona 8" i w sumie było gorzej - nie dostrzegłem prawie nic, albo może jakieś szczątki - może jestem zbyt mało doświadczony, bo nie wiem czy to możliwe, żeby wypadał o tyle gorzej w porównaniu do lornetki (dla porównania Kalifornia, czy Dusza były lepsze w lustrze niż w lornecie).

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Elentirmo napisał:

...Końskiego Łba nie widziałem (ktoś go widział w podobnej aperturze?)...

 

Sam Phil Harrington :bravo:

Mnie się nie udało :))

  • Like 1

...Podajmy sobie ręce wraz, bo źle stuleciu z oczu patrzy.

Bułat Okudżawa

Lornetki 9×28, 10x32, 12x56, 15x56, 20x77 (i parę innych w najbliższej rodzinie ).

Katalog Caldwella wg gwiazdozbiorów.pdf Katalog Messiera wg gwiazdozbiorów.pdf

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)