Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Chang?e 4 ? publikacja danych
2020-01-06.Krzysztof Kanawka
Chiny opublikowały zestaw danych z 5 instrumentów pokładowych misji Chang?e 4.
Misja Chang?e 4 to druga chińska wyprawa na powierzchnię Srebrnego Globu. Poprzednia ? Chang?e 3 z powodzeniem wylądowała 14 grudnia 2013 roku. Było to pierwsze miękkie lądowanie na Księżycu od 37 lat, od czasów radzieckiej misji Łuna 24.
Lądowanie Chang?e 4 nastąpiło 3 stycznia 2019 o godzinie 03:26 CET i przebiegło bez problemów. Jest to pierwsze kontrolowane miękkie lądowanie po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. Chang?e 4 wylądował w regionie krateru Von Kármán?a, będącego częścią Basenu Biegun Południowy ? Aitken. Ten region jest interesujący z uwagi na lód wodny, który zalega we wnętrzu niektórych z kraterów, do których nie dociera światło słoneczne.
Kilka godzin po lądowaniu na powierzchnię Srebrnego Globu zjechał łazik Yutu-2. Jest to już drugi chiński łazik, który porusza się po Księżycu. Najciekawszym badaniem łazika Yutu-2 była ?substancja?, którą pojazd odkrył we wnętrzu jednego z małych kraterów. Zdjęcia w wyższej rozdzielczości wskazały, że tą ?substancją? jest stopione szkliwo. Materiał powstał prawdopodobnie wskutek uderzenia meteorytu w powierzchnię Księżyca. W trakcie tego uderzenia doszło do stopienia części uderzonej powierzchni a następnie jej zeszkliwienia.
Trzeciego stycznia 2020 roku Chiny opublikowały zestaw danych z 5 instrumentów misji Chang?e 4. Łącznie jest to blisko 30 gigabajtów danych. Dane może pozyskać ze strony projektu: są to dwa instrumenty z lądownika i trzy z łazika.
Dane z pewnością posłużą do stworzenia serii publikacji naukowych oraz ustalenia aktualnych oraz przyszłych możliwości misji księżycowych. W latach 20. XXI wieku planowane są także misje załogowe na powierzchnię Srebrnego Globu w ramach programu NASA o nazwie Artemis. Choć USA i Chiny ze sobą nie współpracują bezpośrednio na płaszczyźnie naukowej, dostęp do uzyskanych danych może być w tym przypadku przydatny ? szczególnie, że NASA planuje wysłać na Księżyc łazik VIPER.
(CNSA)
https://kosmonauta.net/2020/01/change-4-publikacja-danych/

Chang?e 4 ? publikacja danych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliski przelot 2020 AP1
2020-01-06. Krzysztof Kanawka
Drugiego stycznia nastąpił bliski przelot 2020 AP1. Obiekt przemknął w odległości około 327 tysięcy kilometrów od Ziemi. Jest to pierwszy przelot małego obiektu w 2020 roku.
Meteoroid o oznaczeniu 2020 AP1 zbliżył się do Ziemi 2 stycznia, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 16:30 CET. W tym momencie 2020 AP1 znalazł się w odległości około 327 tysięcy kilometrów, co odpowiada 0,85 średniego dystansu do Księżyca. Meteoroid 2020 AP1 ma szacowaną średnicę około 5 metrów.
Jest to pierwszy (wykryty) bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2020 roku. Z roku na rok ilość odkryć rośnie: w 2019 roku odkryć było 80, w 2018 roku odkryć było ich 73, w 2017 roku ? 53, w 2016 roku ? 45, w 2015 roku ? 24, zaś w 2014 roku ? 31. W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, rzędu zaledwie kilku metrów średnicy ? co jeszcze pięć lat temu było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT)
https://kosmonauta.net/2020/01/bliski-przelot-2020-ap1/

Bliski przelot 2020 AP1.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TESS odkrywa pierwszą swoją planetę krążącą wokół dwóch gwiazd
2020-01-07. Radek Kosarzycki
W 2019 roku Wolf Cukier rozpoczął wakacyjne praktyki w NASA Goddard Space Flight Center w Greenbelt. Do jego obowiązków należało badanie zmienności jasności gwiazd obserwowanych przez satelitę Transiting Exoplanet Survey Satellite (TESS) i dodawanych do bazy projektu Planet Hunters.
?Przeglądałem dane dotyczące wszystkiego co wolontariusze oznaczali jako układy zaćmieniowe, czyli układy w których dwie gwiazdy krążą wokół wspólnego środka masy i nawzajem się przyćmiewają? mówi Cukier. ?Jakieś trzy dni po tym jak zacząłem praktyki, trafiłem na sygnał z układu TOI 1338. Początkowo myślałem, że to zaćmienie gwiazdy przez gwiazdę, ale czas się nie zgadzał. Okazało się, że to planeta?.
TOI 1338 b, jak ją oznaczono, to pierwsza w bazie TESS planeta krążąca wokół dwóch gwiazd. Odkrycie przedstawiono w poniedziałek, 6 stycznia podczas 235. spotkania American Astronomical Society w Honolulu. Artykuł, w którym Cukier jest współautorem wraz z naukowcami z Goddard, San Diego State University, University of Chicago i innymi instytucjami, został złożony do publikacji w jednym z periodyków naukowych.
Układ TOI 1338 znajduje się 1300 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Malarza. Dwie gwiazdy okrążają się nawzajem w ciągu 15 dni. Jedna z nich jest 10% masywniejsza od Słońca, a druga jest chłodniejsza, ciemniejsza,a jej masa to zaledwie 1/3 masy Słońca.
TOI 1338 b to jedyna znana planeta w tym układzie. Jest ona 6,9 razy większa od Ziemi, czyli jej rozmiary leżą między rozmiarami Neptuna a Saturna. Planeta krąży niemal w tej samej płaszczyźnie co gwiazdy, a więc z jej powierzchni widać regularne zaćmienia gwiazd.
Satelita TESS wyposażony jest w cztery kamery, które wykonują zdjęcie danego fragmentu nieba co 30 minut przez kolejne 27 dni. Naukowcy wykorzystują te obserwacje do tworzenia wykresów zmian jasności gwiazd w czasie. Gdy na tle gwiazdy przechodzi planeta, dochodzi do charakterystycznego spadku jej jasności.
Jednak planety krążące wokół dwóch gwiazd są dużo trudniejsze do wykrycia niż te krążące wokół jednej gwiazdy. Tranzyty powodowane przez TOI 1338 są nieregularne ? występują co 93 i 95 dni ? a ich głębokość i czas trwania zmieniają się w zależności od pozycji orbitalnej obu gwiazd. TESS dostrzega tylko tranzyty na tle większej gwiazdy, bowiem te do których dochodzi na tle mniejszej są zbyt słabe, aby można było je dostrzec.
?Jest to taki sygnał, z którym algorytmy naprawdę mają problemy? mówi Weselin Kostow, główny autor opracowania i badacz w SETI Institute. ?Ludzkie oko jest wyjątkowo dobre w odszukiwaniu charakterystycznych schematów w danych, szczególnie nieokresowych jak w przypadku takich tranzytów?.
To wyjaśnia dlaczego Cukier musiał samodzielnie badać każdy potencjalny tranzyt. Początkowo wszak myślał, że tranzyt TOI 1338 b był wynikiem przejścia mniejszej gwiazdy na tle większej ? obie powodują podobne spadki jasności. Jednak czas zaćmienia nie pasował.
Po zidentyfikowaniu TOI 1338 b, zespół badawczy wykorzystał oprogramowanie eleanor, nazwane tak na cześć Eleanor Arroway, głównej bohaterki powieści ?Kontakt? autorstwa Carla Sagana, aby potwierdzić, że faktycznie jest to tranzyt, a nie tylko artefakt.
TOI 1338 został już zbadany z Ziemi w trakcie przeglądów prędkości radialnych, które mierzą ruch gwiazd w linii wzroku. Zespół Kostowa wykorzystał te archiwalne dane do przeanalizowania układu i potwierdzenia obecności planety. Jej orbita będzie stabilna przez co najmniej kolejne 10 milionów lat. Nachylenie orbity względem nas zmienia się tak, że przestaniemy obserwować tranzyty w listopadzie 2023 roku i będziemy mogli do nich wrócić osiem lat później.
W ramach misji Kepler i K2 realizowanych wcześniej odkryto 12 planet krążących wokół układów podwójnych w 10 różnych układach.
Źródło: NASA
https://www.pulskosmosu.pl/2020/01/07/tess-odkrywa-pierwsza-swoja-planete-krazaca-wokol-dwoch-gwiazd/

TESS odkrywa pierwszą swoją planetę krążącą wokół dwóch gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TESS odkrywa planetę skalistą w ekosferze!
2020-01-07,  Radek Kosarzycki
Kosmiczny Teleskop TESS odkrył pierwszą w ramach swojej misji egzoplanetę skalistą, rozmiarami zbliżoną do Ziemi i na dodatek krążącą w ekosferze swojej gwiazdy TOI 700.
Teleskop TESS został zaprojektowany właśnie do tego: do odkrywania planet skalistych znajdujących się w ekosferach swoich gwiazd. Co więcej obserwowane przez TESS gwiazdy należą do najbliższych nam gwiazd, dzięki temu odkryte w ramach misji planety będzie można dokładniej badać za pomocą innych teleskopów kosmicznych jak i naziemnych.
Początkowo gwiazda TOI 700 została zaklasyfikowana do gwiazd o rozmiarach Słońca. Dlatego też i krążące wokół niej planety wydawały się większe. Kilku badaczy jednak odkryło błąd w klasyfikacji i potwierdziło, że gwiazda w rzeczywistości jest chłodnym karłem typu M o masie 30% masy Słońca. Gdy już to udało się ustalić okazało się, że i planety są mniejsze.
Ku zaskoczeniu badaczy ostatnia planeta nagle stała się planetą skalistą o rozmiarach 20% większych od Ziemi, prawdopodobnie skalistą i na dodatek krążącą przy wewnętrznej krawędzi ekosfery gwiazdy. Oznacza to, że na powierzchni planety mogą panować warunki umożliwiające występowanie wody w stanie ciekłym.
Co prawda karły typu M nie należą do spokojnych gwiazd i bardzo często badacze przypominają, że planety krążące wokół gwiazd tego typu mają niewielkie szanse na rozwinięcie życia na swojej powierzchni, bowiem rozbłyski na powierzchni ich gwiazd praktycznie sterylizują ich powierzchnie.
Niemniej jednak w przypadku TOI 700 może być inaczej. W trakcie 11 miesięcy obserwacji badacze nie dostrzegli ani jednego rozbłysku na powierzchni gwiazdy. Być może zatem gwiazda ta należy do spokojniejszych karłów typu M.
Co ciekawe, rozmiary i orbitę planety udało się jeszcze potwierdzić za pomocą teleskopu Spitzer, który kończy swoją wieloletnią udaną misję w tym miesiącu.
Źródło: NASA
https://www.pulskosmosu.pl/2020/01/07/tess-odkrywa-planete-skalista-w-ekosferze/

TESS odkrywa planetę skalistą w ekosferze!.jpg

TESS odkrywa planetę skalistą w ekosferze!2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie znajdują wędrujące masywne czarne dziury w galaktykach karłowatych
2020-01-07.Autor. Vega
Mniej więcej połowa nowo odkrytych czarnych dziur nie znajduje się w centrach swoich galaktyk a na ich obrzeżach.
Astronomowie próbujący dowiedzieć się o mechanizmach, które pomogły uformować ogromne czarne dziury we wczesnym Wszechświecie, zdobyli ważne nowe wskazówki odkrywając 13 takich w galaktykach karłowatych znajdujących się mniej niż 1 mld lat świetlnych od Ziemi.

Te galaktyki karłowate, ponad 100 razy mniejsze niż nasza Droga Mleczna, są jednymi z najmniejszych galaktyk znanych z tego, że posiadają ogromne czarne dziury. Naukowcy sądzą, że te czarne dziury mają masę ok. 400 000 razy większą niż Słońce.

Amy Reines z Montana State University i jej koledzy wykorzystali VLA do odkrycia pierwszej masywnej czarnej dziury w galaktyce karłowatej w 2011 roku. Odkrycie to było zaskoczeniem dla astronomów i zachęciło do dalszych radiowych poszukiwań.

Naukowcy zaczęli od wybrania próbki galaktyk pochodzących z NASA-Sloan Atlas, katalogu galaktyk wykonanego za pomocą teleskopów obserwujących w świetle widzialnym. Wybrali galaktyki zawierające gwiazdy o całkowitej masie mniejszej niż 3 mld mas Słońca, mniej więcej równe Wielkiemu Obłokowi Magellana, małemu towarzyszowi Drogi Mlecznej. Z tej próbki wybrali kandydatki, które pojawiły się także w przeglądzie Faint Images of the Radio Sky (FIRST), przeprowadzonym przez NRAO w latach 1993 ? 2011.

Następnie wykorzystali VLA do stworzenia nowych i bardziej czułych obrazów w wysokiej rozdzielczości 111 wybranych galaktyk.

?Nowe obserwacje VLA pokazały, że 13 z tych galaktyk wykazuje mocne dowody istnienia masywnej czarnej dziury, która aktywnie pochłania otaczającą materię. Byliśmy bardzo zaskoczeni, że mniej więcej w połowie tych 13 galaktyk, czarna dziura nie znajduje się w galaktycznym centrum, w przeciwieństwie do większych galaktyk? ? powiedziała Reines.

Naukowcy potwierdzili, że wskazuje to, że galaktyki prawdopodobnie połączyły się z innymi galaktykami w przeszłości. Jest to zgodne z symulacjami komputerowymi przewidującymi, że około połowa masywnych czarnych dziur w galaktykach karłowatych wędruje po ich obrzeżach.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
NRAO

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/01/astronomowie-znajduja-wedrujace-masywne.html

Astronomowie znajdują wędrujące masywne czarne dziury w galaktykach karłowatych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mgławica Krab: nowa wizualizacja wybuchającej gwiazdy
2020-01-07.
W roku 1054 n. e. chińscy obserwatorzy nieba byli świadkami nagłego pojawienia się ?nowej gwiazdy? na niebie - aż sześciokrotnie jaśniejszej niż planeta Wenus, co czyniło ją najjaśniejszym obserwowanym gwiezdnym obiektem w zapisanej historii ludzkości.  Gwiazda była tak jasna, że widziano ją na dziennym niebie przez prawie miesiąc. Rdzenni Amerykanie również odnotowali to zdarzenie w swych petroglifach.
Obserwujący będącą następstwem tego zdarzenia  mgławicę przy pomocy największego teleskopu swoich czasów Lord Rosse w 1844 roku nazwał ów obiekt Mgławicą Krab - ze względu na jego strukturę przypominającą charakterystyczne odnóża kraba. Ale dopiero w XX wieku astronomowie zdali sobie sprawę z tego, że mgławica jest w rzeczywistości ocalałym reliktem supernowej z 1054 roku - pozostałością po eksplozji masywnej gwiazdy. A dopiero obecnie astronomowie i specjaliści technik wizualizacji danych z programu Universe of Learning połączyli obserwacje w świetle widzialnym, podczerwieni i na falach rentgenowskich, zebrane przez największe obserwatoria NASA, celem stworzenia trójwymiarowej mapy dynamicznej Mgławicy Krab.
Wizualizacja komputerowa wykorzystująca wiele różnych długości fal oparta jest na obrazach z Obserwatorium Rentgenowskiego Chandra oraz teleskopów kosmicznych Hubble'a i Spitzera. Liczący sobie około czterech minut film przedstawia skomplikowaną strukturę, dając lepszy wgląd w ekstremalne i złożone procesy fizyczne napędzające ekspansję mgławicy. Potężny silnik energetyzujący cały ten układ to pulsar - szybko wirująca gwiazda neutronowa, czyli bardzo gęste jądro dawnej gwiazdy. To małe dynamo wytwarza okresowe impulsy promieniowania aż 30 razy na sekundę - a do tego z ogromną precyzją. Astronomowie i specjaliści z NASA połączyli te różne obrazy Mgławicy Krab, dając całkiem nowy obraz poszarpanych resztek dawno temu żyjącej gwiazdy.
- Oglądanie w dwóch tylko wymiarach w rzeczywistości przestrzennego obiektu, zwłaszcza o tak złożonej strukturze jak w przypadku Mgławicy Krab, nie daje dobrego wyobrażenia o jego trójwymiarowej naturze - wyjaśnia Frank Summers z STScI, który kierował zespołem opracowującym film. - Dzięki tej [nowej] naukowej interpretacji chcemy pomóc w zrozumieniu skomplikowanej geometrii Mgławicy Krab. Wzajemny wpływ na siebie obserwacji wykonanych w różnych zakresach fal pokazuje wszystkie jej struktury. Bez połączenia promieniowania rentgenowskiego, podczerwieni i światła widzialnego nie otrzymalibyśmy tak pełnego zdjęcia.
Pewne struktury i procesy napędzane silnikiem pulsarowym leżącym wciąż w sercu mgławicy najlepiej też bada się na określonych długościach fal.
Film zaczyna się od pokazania Mgławicy Krab i jej położenia w gwiazdozbiorze Byka. Następnie oglądamy zbliżenia na mgławicę pochodzące z obserwacji teleskopami Hubble'a, Spitzera i Chandra. Każda z nich uwydatnia jedną z zagnieżdżonych struktur obecnych w tym obiekcie. Widać powolne powstawanie trójwymiarowej struktury rentgenowskiej, w tym sam pulsar, pierścieniowaty dysk złożony z naenergetyzowanego materiału, oraz strumienie cząstek wystrzeliwujących z przeciwnych stron dynama energetycznego. Z czasem pojawia się widok w podczerwieni, przedstawiający obłoki otaczające układ pulsara, świecące na skutek obecności promieniowania synchrotronowego. Ta charakterystyczna forma promieniowania pojawia się wtedy, gdy strumienie naładowanych cząstek wirują wokół linii pola magnetycznego. Występuje tu również emisja podczerwona pyłu i gazu.
Następnie pojawia się zewnętrzna powłoka światła widzialnego Mgławicy Krab. Ta skorupa świecącego gazu składa się między innymi z macek zbudowanych ze zjonizowanego tlenu. Modele dla fal rentgenowskich oraz podczerwieni i światła widzialnego na końcu filmu łączą się ze sobą, odsłaniając zarówno obracający się, trójwymiarowy widok mgławicy, jak i odpowiadający mu, dwuwymiarowy obraz - kompozycję Mgławicy Krab na różnych długościach fal.
Widoczne tu struktury są szczególne dla Mgławicy Krab. Ujawniają one, że mgławica nie jest klasyczną pozostałością po supernowej, jak kiedyś powszechnie uważano. Należy ją raczej klasyfikować jako pulsacyjną mgławicę wiatrową. Tradycyjna pozostałość po supernowej składa się z fali uderzeniowej i resztek po supernowej podgrzanych do milionów stopni Celsjusza. Z kolei w mgławicy z wiatrem pulsarowym, takiej jak Krab, wewnętrzny obszar układu składa się z gazu o niższej temperaturze, który jest podgrzewany do tysięcy stopni przez wysokoenergetyczne promieniowanie synchrotronowe.
Wizualizacja jest wynikiem doświadczeń opracowywanych w ramach programu NASA Universe of Learning. Łączy on bezpośrednio naukę z edukacją i informowaniem społeczeństwa - ma na celu m. in. przyciągnięcie uwagi pozanaukowych odbiorców i umożliwienie im efektywnego zgłębiania podstawowych zagadnień w nauce czy pokazania, jak odkrywać Wszechświat na własną rękę.
Przedstawiony tu film pokazuje również moc astronomii wielofalowej (ang. multiwavelength astronomy). Pomaga widzom zrozumieć, w jaki sposób i dlaczego astronomowie wykorzystują różne zakresy spektrum elektromagnetycznego w badaniach różnych obiektów astronomicznych.

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Film - Mgławica Krab w 3D
?    The NASA Universe Learning Program

Źródło: NASA/ESA
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Trójwymiarowa mapa Mgławicy Krab.
Źródło: NASA, ESA, F. Summers, J. Olmsted, L. Hustak, J. DePasquale i G. Bacon (STScI), N. Wolk (CfA), R. Hurt (Caltech/IPAC)
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/mglawica-krab-nowa-wizualizacja-wybuchajacej-gwiazdy

Mgławica Krab nowa wizualizacja wybuchającej gwiazdy.jpg

Mgławica Krab nowa wizualizacja wybuchającej gwiazdy2.jpg

Mgławica Krab nowa wizualizacja wybuchającej gwiazdy3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rakietowy początek 2020 roku
2020-01-07. Krzysztof Kanawka
Siódmego stycznia doszło do dwóch startów rakiet: Falcona 9 z Florydy oraz CZ-3B z Xichang. Były to pierwsze starty rakiet orbitalnych w 2020 roku.
Falcon 9 wynosi trzecią paczkę satelitów Starlink
Pierwszy start w 2020 roku należał do rakiety Falcon 9 firmy SpaceX. Tego dnia o godzinie 03:19 CET rakieta Falcon 9 wyniosła trzecią paczkę satelitów Starlink (drugą operacyjną). Był to trzeci start Falconów 9 wynoszących satelity Starlink: poprzednie nastąpiły w maju 2019 i w listopadzie 2019.
Lot rakiety Falcon 9 nastąpił z wyrzutni LC-40 na Florydzie. Lot rakiety przebiegł prawidłowo. Satelity zostały uwolnione nieco ponad godzinę po starcie. Po zakończonej pracy pierwszy stopień Falcona 9 wylądował na platformie morskiej. Firmie SpaceX nie udała się natomiast próba odzyskania części osłony aerodynamicznej (choć ?było bardzo blisko?).
CZ-3B wynosi tajnego (lub eksperymentalnego) satelitę
Drugi start w 2020 roku nastąpił 7 stycznia o godzinie 16:20 CET. O tej godzinie z kosmodromu Xichang nastąpił start rakiety CZ-3B. Na pokładzie tej rakiety znalazł się piąty satelita Tongxin Jishu Shiyan Weixing (TJSW-5). Satelita został wprowadzony na orbitę transferową GTO. Co ciekawe, chińskie źródła sugerują, że TJSW-5 jest eksperymentalnym satelitą telekomunikacyjnym. Niektóre zachodnie źródła sugerują, że TJSW-5 jest satelitą o tajnym przeznaczeniu, być może typu ?signals intelligence?. Dostępne źródła sugerują, że zadaniem tego satelity jest nasłuch różnych źródeł radiowych w zakresie od 200 MHz do 2,5 GHz.
Jaki będzie 2020 rok? Wielu komentatorów branży kosmicznej przewiduje ponad 100 startów różnych rakiet. Z pewnością zobaczymy w tym roku zwiększoną częstotliwość startów amerykańskich (częściowo za sprawą firmy SpaceX, ale nie tylko!), z pewnością także często będą startować rakiety z Chin. Coraz częściej będą startować nowe konstrukcje, w szczególności te obsługujące małe satelity. W tym roku nastąpią także starty poza bezpośrednie otoczenie Ziemi ? w szczególności ku planecie Mars.
Starty rakiet są komentowane w dziale na Polskim Forum Astronautycznym.
(SpaceX, PFA, NSF)
https://kosmonauta.net/2020/01/rakietowy-poczatek-2020-roku/

Starlink Mission
Zapis startu rakiety Falcon 9 ? 07.01.2020 / Credits ? SpaceX
China's Long March 3B Launches Experimental Communications Satellite
CZ-3B wynosi TJSW-5 ? 07.01.2020 / Credits ? CCTV

 

Rakietowy początek 2020 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Australia płonie. Dym z pożarów widoczny z kosmosu
2020-01-07.
Dym unoszący się z pożarów w Australii dotarł nawet do Ameryki Południowej. Od października ogień strawił obszar o powierzchni ponad 10 milionów hektarów. Szacuje się, że w całym kraju zniszczonych zostało prawie dwa tysiące domów. Strażacy ze Stanów Zjednoczonych pomagają w gaszeniu ognia, wspomóc mają ich również Kanadyjczycy.
Wtorkowy spadek temperatury w Australii sprzyja pracy strażaków. Wysoka temperatura ma jednak powrócić jeszcze w tym tygodniu. Ponadto ma pojawić się silny wiatr powodujący rozprzestrzenianie ognia i wzniecanie nowych ognisk.
- Musimy pozostać czujni - powiedział Andrew Crisp, komisarz ds. zarządzania kryzysowego w stanie Wiktoria.
>>>ZOBACZ ZDJĘCIA POKAZUJĄCE ROZMIARY TRAGEDII
Nowa Południowa Walia zmaga się w tej chwili ze 132 pożarami. W Wiktorii zaś jest 39 pożarów.
Wielu mieszkańców różnych miejscowości w ciągu ostatnich dni pozostawało bez energii elektrycznej. W niektórych przypadkach był problem z dostępem do wody pitnej. Liczba osób potrzebujących pilnej opieki medycznej w Wiktorii wzrosła w poniedziałek o 51 procent. Jak poinformowała policja, odnaleziono dwóch mężczyzn, których zaginięcie zgłoszono w Nowej Południowej Walii. Wojsko koordynuje działania ratownicze.
Pomoc z zagranicy
W środę do Australii ma przybyć kolejnych 48 amerykańskich strażaków. W tej chwili w gaszeniu pożarów w Australii już pomaga 39 strażaków ze Stanów Zjednoczonych. Przybędzie również pomoc z Kanady. Premier Australii Scott Morrison powiedział, że rozmawiał z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Wsparcie zaoferował premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson.
>>>GOTOWOŚĆ POMOCY WYRAZIŁA RÓWNIEŻ POLSKA
Zdjęcia satelitarne wykonane przez japońską sondę Himawari 8 i Ziemskie Obserwatorum NASA pokazują dym pochodzący z pożarów sięgający aż do Ameryki Południowej, między innymi do Chile.
Od października na terenie całej Australii spłonęło ponad 10,3 miliona hektarów terenu. To obszar zbliżony do powierzchni Korei Południowej. Najbardziej dotknięta niszczycielskim ogniem została południowo-wschodnia część kraju. Zginęło 25 osób i - według szacunków - pół miliarda zwierząt. Sezon pożarów australijskiego buszu rozpoczął się wcześniej niż zwykle po trwającej trzy lata suszy.
Blisko dwa tysiące zniszczonych domów
Od czasu ogłoszenia przez Radę Ubezpieczeniową Australii 8 listopada 2019 roku katastrofy pożarowej, ubezpieczyciele otrzymali prawie dziewięć tysięcy zgłoszeń dotyczących zniszczeń w Nowej Południowej Walii, Wiktorii, Queensland i na południowym obszarze kraju. Szacuje się, że wartość szkód wynosi 700 milionów dolarów. Rada odnotowała zniszczenie ponad 1800 budynków mieszkalnych.
Natomiast władze Nowej Południowej Walii, najbardziej zaludnionego stanu Australii, przekazują że od października zniszczonych zostało tam 1600 domów. Jak podają władze Wiktorii, w tym stanie ogień zniszczył 300 domów.
Źródło: Reuters, Enex
Autor: ps/aw
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/australia-plonie-dym-z-pozarow-widoczny-z-kosmosu,310408,1,0.html

Australia płonie. Dym z pożarów widoczny z kosmosu.jpg

Australia płonie. Dym z pożarów widoczny z kosmosu2.jpg

Australia płonie. Dym z pożarów widoczny z kosmosu3.jpg

Australia płonie. Dym z pożarów widoczny z kosmosu4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byli pracownicy SpaceX założyli swoją firmę i zrobili konkurencję Elonowi Muskowi
2020-01-07.
Firmę Firefly stworzono z myślą o wykorzystaniu niszy, która powstała na skutek szybkiego rozwoju SpaceX. Były pracownik SpaceX chce wykorzystać możliwości, które firma porzuciła z myślą o potężnych rakietach.
Szefa SpaceX nikomu przedstawiać nie trzeba. Dzięki jego pomysłom, determinacji w osiąganiu wyznaczanych celów i świetnemu zespołowi ludzi, udało mu się nie do poznania odmienić na lepsze przemysł kosmiczny. Pomimo serii sukcesów, które ostatecznie zaowocowały stworzeniem technologii lądowania rakiet i ich ponownego wykorzystania, co drastycznie obniżyło koszty wynoszenia ładunków na ziemską orbitę, firma popełniła kilka poważnych błędów w planie swojego rozwoju. Przynajmniej tak uważa Tom Markusic, współzałożyciel firmy Firefly.
Markusic i Polyakov dostrzegli potencjał w możliwości wynoszenia małych ładunków w kosmos. Obecnie to właśnie one cieszą się i będą cieszyły w najbliższych latach największym zainteresowaniem firm. Ma to miejsce ze względu na to, że postęp miniaturyzacji urządzeń pozwala już na budowę mikrosatelitów o kompaktowych rozmiarach, ale jednocześnie dysponujących bardzo zaawansowanymi technologiami obserwacyjnymi i badawczymi.
Firefly chce wypełnić pustkę po rezygnacji Elona Muska z rakiety Falcon-1, która oferowała wynoszenie ładunków o masie ok. 1 tony na niską orbitę okołoziemską. Markusic i Polyakov zaprojektowali i zbudowali swojego odpowiednika Falcona, którego ochrzcili nazwą Alpha. Co ciekawe, ma ona pozwolić na misje z ładunkami aż 4 razy cięższymi od popularnej firmy RocketLab. Trzeba tu podkreślić, że zainteresowanie jej usługami jest ogromne.
Podobnie ma być również w przypadku Firefly. Dziewiczy lot rakiety Alpha ma nastąpić w ciągu najbliższych 3 miesięcy. Inżynierowie pochodzenia ukraińskiego, mają już w planach budowę większych rakiet o nazwie Beta i Gamma. Firma zainteresowała swoimi technologiami prezydenta Ukrainy, który zapowiedział, że kraj może skorzystać z ich oferty na tanie wynoszenie ładunków w kosmos.
Firefly opracowało silnik rakietowy o nazwie Reaper. Jest to bardzo ciekawa konstrukcja. Napęd pracuje w trybie cyklu ?tap-off?. Oznacza to, że cześć gazów z komory spalania używana jest również do napędzania turbosprężarki. Taka technologia pozwala zwiększyć efektywność silnika, w porównaniu z konkurencją, ale jednocześnie jest nieco bardziej skomplikowana, więc i bardziej podatna na awarie.
Tymczasem większa rakieta o nazwie Beta, ma bazować na silniku AR-1 od Aerojet Rocketdyne. Markusic i Polyakov na razie nie ujawnili żadnych planów związanych z technologiami lądowania swoimi pojazdami, jak czyni to SpaceX, i ponownego ich wykorzystania. Najprawdopodobniej będą oni chcieli najpierw sprawdzić, która z opcji bardziej będzie się opłacała i wówczas podejmą decyzję. Trzymamy kciuki za Firefly i już nie możemy doczekać się dziewiczego lotu Alphy.
Źródło: GeekWeek.pl/Firefly / Fot. Firefly
https://www.geekweek.pl/news/2020-01-07/byli-pracownicy-spacex-zalozyli-swoja-firme-i-zrobili-konkurencje-elonowi-muskowi/

 

Byli pracownicy SpaceX założyli swoją firmę i zrobili konkurencję Elonowi Muskowi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX stał się oficjalnie największym na świecie operatorem satelitów
Autor: John Moll (2020-01-07)
Minionej nocy, amerykańska korporacja SpaceX dostarczyła na orbitę kolejny zestaw satelitów telekomunikacyjnych, które staną się częścią projektu o nazwie Starlink. Misja zakończyła się sukcesem, a tym samym firma SpaceX stała się największym na świecie operatorem satelitów.
Start odbył się z przylądka Canaveral na Florydzie w poniedziałek 6 stycznia o godzinie 21:19 czasu lokalnego, czyli we wtorek w nocy o 3:29 czasu polskiego. Rakieta Falcon 9 pomyślnie dostarczyła na orbitę okołoziemską zestaw 60 satelitów, a pierwszy stopień rakiety z powodzeniem wylądował na statku na Oceanie Atlantyckim. Warto dodać, że firma SpaceX wykorzystała ten konkretny dolny człon rakiety już po raz czwarty.
Dwa poprzednie starty rakiet odbyły się w 2019 roku, kiedy to wysłano na orbitę łącznie 120 satelitów. Pierwsza misja dostarczyła satelity eksperymentalne, a więc minionej nocy, SpaceX wysłał na orbitę drugi zestaw satelitów operacyjnych. Tym samym firma posiada na orbicie łącznie 180 satelitów komunikacyjnych i pokonała pod tym względem kalifornijską firmę Planet Labs, która z kolei kontroluje około 150 satelitów.
SpaceX planuje wykonać jeszcze około 20 startów w 2020 roku. Podczas każdego lotu, rakiety będą dostarczać po 60 satelitów komunikacyjnych. Dzięki temu, firma Elona Muska pozostawi swoich rywali daleko w tyle i w bardzo krótkim czasie będzie mogła uruchomić globalną usługę internetową dla części konsumentów.
W ramach projektu Starlink, na niskiej orbicie okołoziemskiej ma pojawić się nawet 42 tysiące satelitów. Wywołuje to oczywiste zaniepokojenie wśród astronomów, którzy twierdzą, że satelity SpaceX zanieczyszczą niebo i mogą znacznie utrudnić obserwacje kosmosu. Dla porównania, pomysł na globalny internet korporacji Amazon zakłada rozmieszczenie zaledwie 3 200 satelitów.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/spacex-stal-sie-oficjalnie-najwiekszym-na-swiecie-operatorem-satelitow

SpaceX stał się oficjalnie największym na świecie operatorem satelitów.jpg

SpaceX stał się oficjalnie największym na świecie operatorem satelitów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

V Sagittae ? jasna nowa około 2083 roku
2020-01-08. Krzysztof Kanawka
Około 2083 roku gwiazda (układ) V Sagittae zostanie najjaśniejszą gwiazdą na ziemskim niebie.
Podczas spotkania 235th American Astronomical Society (4-8 stycznia) astronomowie Bradley Schaefer, Juhan Frank i Manos Chatzopoulos z Louisiana State University zaprezentowali wyniki obliczeń układu V Sagittae. Ten układ dwóch gwiazd krąży wokół siebie tak blisko, że następuje transfer masy ze ?zwykłej? gwiazdy do białego karła. Około 2083 roku V Sagittae stanie się bardzo jasnym zjawiskiem na ziemskim niebie. Co więcej ? przez chwilę będzie to także najjaśniejsza gwiazda w naszej Drodze Mlecznej. Jasność będzie około sto razy wyższa od typowego zjawiska nowej.
V Sagittae jest unikalna z uwagi na charakterystykę swojego układu ? ?zwykła? gwiazda jest około 4 razy bardziej masywna od białego karła. Zwykle w takich układach to biały karzeł jest bardziej masywny od drugiej gwiazdy układu.
Astronomom udało się zebrać informacje dotyczące zmiany prędkości obrotu dwóch składowych V Sagittae wokół siebie od 1890 roku. V Sagittae także pojaśniała od tego czasu, co jest dowodem na akrecję materii przez białego karła.
Maksymalna jasność V Sagittae jest szacowana na około -2 do nawet -4 magnitudo. Będzie to najjaśniejszy obiekt na naszym niebie od czasów supernowej Keplera z 1604 roku (około -2,5 magnitudo). Tak wysoka jasność V Sagittae utrzyma się przez około miesiąc. Dokładność tej daty to mniej więcej plus minus 16 lat w tej chwili. Kolejne pomiary V Sagittae w najbliższych latach pozwolą z większą precyzją określić moment rozbłysku V Sagittae.
(LSU)
https://kosmonauta.net/2020/01/v-sagittae-jasna-nowa-okolo-2083-roku/

V Sagittae ? jasna nowa około 2083 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA odkryła planetę, która może się nadawać do zamieszkania
Autor: admin (2020-01-08 )
Za pomocą należącego do NASA kosmicznego teleskopu TESS odkryto planetę TOI 700 d, która jest bardzo podobna do Ziemi. Na dodatek znajduje się tam woda w stanie ciekłym, może istnieć atmosfera  i znajduje się ona w odpowiedniej odległości od swojej gwiazdy, aby podtrzymywać życie.
Zdaniem astronomów na powierzchni TOI 700 d może istnieć woda w stanie ciekłym, oraz atmosfera, a więc są to warunki do życia. Planeta ta nie znajduje się aż tak daleko bo jedynie około 101 lat świetlnych od Ziemi. Obecnie nie mamy jeszcze technologii, która umożliwiłaby nam dotarcie w to miejsce w rozsądnym czasie, ale na warunki kosmiczne to całkiem blisko.
Układ planetarny w którym istnieje TOI 700 d zawiera przynajmniej 3 planety, które obiegają czerwonego karła, czyli gwiazdę mniejszą i zimniejszą od naszego Słońca. Wszystkie te planety zostały odkryte w momencie gdy przechodziły na tle gwiazdy, czyli podczas tranzytu. TESS jest w stanie wykryć nawet niewielkie zmiany jasności i daje to wielu danych na temat takiego obiektu.
Najbliżej gwiazdy TOI 700 orbituje planeta TOI 700 b, która ma średnicę niemal taką samą jak Ziemia. Kolejna planeta jest typu gazowego i jest ponad 2 razy większa niż nasz glob. Obiega ona tamto słońce w zaledwie 16 ziemskich dni.
Zdecydowanie najbardziej ciekawa jest trzecia z planet, TOI 700 d. Jest to z pewnością planeta skalista i jedynie o jedną piątą większa od Ziemi. Obiega ona gwiazdę w ciągu 37 dni. Jej umiejscowienie jest na tyle korzystne, że mogą tam się znajdować jeziora i oceany z płynną wodą. Wyliczono, że planeta ta otrzymuje niemal 90 proc. energii jaką Ziemia uzyskuje od Słońca. Oznacza to, że TOI 700 d spełnia wszystkie warunki aby nazywać ją Drugą Ziemią.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nasa-odkryla-planete-ktora-moze-sie-nadawac-do-zamieszkania

NASA odkryła planetę, która może się nadawać do zamieszkania.jpg

NASA odkryła planetę, która może się nadawać do zamieszkania2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koniec misji CRS-19
2020-01-08. Krzysztof Kanawka
Siódmego stycznia 2020 zakończyła się misja logistyczna CRS-19. Kapsuła Dragon sprowadziła na Ziemię ponad 1600 kg ładunku z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Start rakiety Falcon 9 nastąpił 5 grudnia 2019 o godzinie 18:29 CET z wyrzutni LC-40 na Florydzie. Na pokładzie rakiety Falcon 9 znalazła się bezzałogowa kapsuła Dragon. Celem tej misji zaopatrzeniowej jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS). Oznaczenie tej misji to CRS-19. Przez kolejne kilkadziesiąt godzin Dragon ?gonił? ISS. W pobliże Stacji Dragon dotarł 8 grudnia w godzinach porannych (czasu CET). Przechwycenie przez ramię robotyczne ISS (SSRMS) nastąpiło o godzinie 11:05 CET. Następnie, o godzinie 13:47 CET zakończyło się przyłączanie Dragona do Stacji.
Na pokładzie Dragona znalazł się duży zestaw eksperymentów naukowych ? w tym małe zwięrzęta. Ponadto, w sekcji nieciśnieniowej Dragona zainstalowano dwa ładunki o łącznej masie 924 kg ? hiperspektralną kamerę HISUI oraz zestaw akumulatorów litowych.
Siódmego stycznia 2020 zakończyła się misja logistyczna CRS-19. O godzinie 11:05 CET Dragon został odłączony od SSRMS i rozpoczął się powrót na Ziemię. Wodowanie u wybrzeży Kalifornii nastąpiło około godziny 16:40 CET. Kapsuła Dragon sprowadziła na Ziemię ponad 1600 kg ładunku z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Kolejna misja zaopatrzeniowa kapsuły Dragon, CRS-20, planowana jest na marzec 2020.
Misja CRS-19 jest komentowana w języku polskim na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2020/01/koniec-misji-crs-19/

Koniec misji CRS-19.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny Teleskop Hubble?a zbadał gigantyczną galaktykę
2020-01-08.
Galaktyka UGC 2885 może być największą znaną w lokalnym Wszechświecie. Z tego powodu jest czasem nazywaną ?Galaktyką Godzilli?. Została szczegółowo sfotografowana przy pomocy Kosmicznego Teleskopu Hubble?a.
UGC 2885 znajduje się 232 miliony lat świetlnych od nas i jest dwa i pół razy większa od Drogi Mlecznej oraz zawiera 10 razy więcej gwiazd od niej. Wydaje się jednak łagodnym olbrzymem, bowiem wygląda jakby była spokojna przez miliardy lat.
Galaktyka przypuszczalnie pobierała wodór z przestrzeni międzygalaktycznej, co pozwala jej na niezbyt intensywne tempo formowania nowych gwiazd ? o połowę mniejsze niż w przypadku Drogi Mlecznej. Również supermasywna czarna dziura w jej wnętrzu jest uśpiona, brak jej ?pożywienia? w formie spadającego na nią gazu, bowiem galaktyka UGC 2885 nie wchłonęła ostatnio żadnych mniejszych galaktyk satelitarnych.
Dla galaktyki zaproponowano także inną nazwę: ?Galaktyka Rubin?, na cześć Very Rubin (1928-2016). Taką nazwę proponuje Benne Holwerda z University of Louisville (USA, Kentucky), który obserwował galaktykę przy pomocy Kosmicznego Teleskopu Hubble?a. Jak mówi naukowiec, jego badania były inspirowane pracą Very Rubin z 1980 roku na temat rozmiaru tej galaktyki. Vera Rubin była pionierką w badaniach tempa rotacji galaktyk. Odkryła niezgodność pomiędzy przewidywanym tempem rotacji, a faktycznie obserwowanym, co stało się dowodem na istnienie tzw. ciemnej materii.
Najnowsze wyniki badań galaktyki UGC 2885 są prezentowane podczas trwającego obecnie (4-8 stycznia) w Honolulu na Hawajach spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego.
Naukowcy nie mają pewności, w jaki sposób galaktyka rozrosła się do tak dużych rozmiarów. Wskazówką może być względna jej izolacja w przestrzeni międzygalaktycznej. Brak w pobliżu małych galaktyk, które mogłyby na nią spadać i zaburzać strukturę. Może pochłonęła je wszystkie dawno temu? A może po prostu powoli absorbuje gaz z przestrzeni międzygalaktycznej? Tego na razie nie wiadomo, ale być może uda się ustalić historię gigantycznej galaktyki przy pomocy nowych teleskopów kosmicznych, takich jak szykowany przez NASA Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, albo Wide Field Infrared Survey Telescope (WFIRST). (PAP)
cza/ ekr/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C80189%2Ckosmiczny-teleskop-hubblea-zbadal-gigantyczna-galaktyke.html

Kosmiczny Teleskop Hubble?a zbadał gigantyczną galaktykę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sieć LIGO-Virgo łapie kolejną kolizję gwiazd neutronowych
2020-01-08.Autor. Vega
25 kwietnia 2019 roku obserwatorium LIGO Livingston wychwyciło coś, co wyglądało na fale grawitacyjne pochodzące ze zderzenia dwóch gwiazd neutronowych. Obecnie nowe badanie potwierdza, że to wydarzenie prawdopodobnie było wynikiem połączenia się dwóch gwiazd neutronowych. Byłby to dopiero drugi przypadek zaobserwowania tego typu zdarzenia na falach grawitacyjnych.
Pierwsza taka obserwacja miała miejsce w sierpniu 2017 r. i przeszła do historii, ponieważ po raz pierwszy zaobserwowano z jednego zdarzenia zarówno fale grawitacyjne jak i światło widzialne. Natomiast zdarzenie zaobserwowane 25 kwietnia nie doprowadziło do wykrycia żadnego światła. Jednak dzięki analizie danych samych fal grawitacyjnych naukowcy dowiedzieli się, że w wyniku zderzenia powstał obiekt o niezwykle wysokiej masie, znacznie wyższej niż tego oczekiwano.

Gwiazdy neutronowe to pozostałości umierających gwiazd, które wybuchają, gdy zapadają się pod koniec swojego życia. Kiedy dwie gwiazdy neutronowe krążą wokół siebie po spirali, przechodzą gwałtowne połączenie, które powoduje wstrząsy grawitacyjne w czasie i przestrzeni. LIGO stało się pierwszym obserwatorium, które bezpośrednio wykryło fale grawitacyjne w 2015 roku; w tym przypadku fale powstały w wyniku gwałtownego zderzenia dwóch czarnych dziur. Od tego czasu LIGO i Virgo zarejestrowały dziesiątki potencjalnych kandydatów na łączące się czarne dziury.

Zdarzenie z kwietnia 2019 r. po raz pierwszy zostało zidentyfikowane w danych z samego detektora LIGO Livingston. Detektor LIGO Hanford był wówczas tymczasowo wyłączony a oddalone o 500 mln lat świetlnych zdarzenie było zbyt słabe, aby mogło być widoczne w danych z obserwatorium Virgo. Korzystając z danych z Livingston połączonych z informacjami uzyskanymi z danych Virgo, zespół naukowców zawęził lokalizację zdarzenia do skrawka nieba o rozmiarach ponad 8200 stopni kwadratowych (albo 20% nieba). Dla porównania lokalizacja zdarzenia z sierpnia 2017 r. została zawężona do regionu zaledwie 16 stopni kwadratowych, czyli 0,04% nieba.

Dane LIGO pokazują, że łączna masa połączonych ciał jest około 3,4 większa od masy Słońca. W naszej galaktyce masy znanych układów podwójnych gwiazd neutronowych sięgają tylko 2,9 masy Słońca. Jedyną możliwością dla niezwykle wysokiej masy jest to, że nie było to zderzenie między dwiema gwiazdami neutronowymi ale między gwiazdą neutronową i czarną dziurą, ponieważ czarne dziury są cięższe, niż gwiazdy neutronowe. Ale gdyby tak było, czarna dziura musiałaby być wyjątkowo mała jak na tę klasę. Zamiast tego naukowcy uważają, że bardziej prawdopodobne jest, że LIGO było świadkiem rozbicia dwóch gwiazd neutronowych.

Uważa się, że pary gwiazd neutronowych powstają na dwa możliwe sposoby. Mogą się tworzyć z układów podwójnych masywnych gwiazd, z których każda kończy swoje życie jako gwiazda neutronowa, lub mogą powstać, gdy dwie oddzielne gwiazdy neutronowe łączą się w gęstym środowisku gwiazdowym. Dane LIGO dotyczące zdarzenia z 25 kwietnia nie wskazują, który z tych scenariuszy jest prawdopodobny, ale sugerują, że potrzeba więcej danych i nowych modeli, aby wyjaśnić nieoczekiwanie dużą masę połączenia.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
LIGONews

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/01/siec-ligo-virgo-apie-kolejna-kolizje.html4

Sieć LIGO-Virgo łapie kolejną kolizję gwiazd neutronowych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planeta WASP-12b po spirali opada ku zagładzie
2020-01-08.Radek Kosarzycki
Ziemia kiedyś zniknie ? ale nie przez najbliższe 5 miliardów lat. Nasza planeta zostanie dosłownie usmażona gdy Słońce zacznie przechodzić w stadium czerwonego olbrzyma. Jednak WASP-12b, egzoplaneta znajdująca się 600 lat świetlnych od Ziemi, w gwiazdozbiorze Woźnicy ma przed sobą znacznie mniej czasu: zaledwie 3 miliony lat.
Zespół astrofizyków z Princeton wykazał, że WASP-12b po spirali zbliża się do swojej gwiazdy macierzystej, ku swojej zagładzie. Artykuł naukowy opisujący odkrycie ukazał się 27 grudnia 2019 roku w periodyku Astrophysical Journal Letters.
WASP-12b jest tak zwanym gorącym jowiszem, olbrzymią planetą gazową podobną do naszego Jowisza, ale krążącą bardzo blisko swojej gwiazdy. WASP-12b okrąża ją w zaledwie 26 godzin (dla porównania Ziemia okrąża Słońce w 365 dni, a nawet Merkury, najbliższa Słońcu planeta potrzebuje na to 88 dni).
?Już od odkrycia pierwszego gorącego jowisza w 1995 roku zastanawialiśmy się jak długo mogą przetrwać takie planety? mówi Joshua Winn, profesor astrofizyki na Princeton i jeden z autorów artykułu. ?Byliśmy pewni, że nie mogą one istnieć zbyt długo. Silne grawitacyjne oddziaływania między planetą a gwiazdą powinny powodować opadanie planety po spirali w kierunku gwiazdy i jej zniszczenie. Nikt jednak nie potrafił stwierdzić jak długo to zajmuje. Mogą to być miliony lat, ale mogą to być miliardy czy biliony. Teraz, kiedy nam się udało zmierzyć tempo opadania dla jednego takiego układu, okazuje się, że są to miliony lat?.
Źródło: Princeton University
https://www.pulskosmosu.pl/2020/01/08/planeta-wasp-12b-po-spirali-opada-ku-zagladzie/

 

Planeta WASP-12b po spirali opada ku zagładzie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa mapa Drogi Mlecznej pokazuje gigantyczną falę gwiezdnych żłobków
2020-01-08. Radek Kosarzycki
Astronomowie z Uniwersytetu Harvard odkryli monolityczną strukturę gazową w kształcie fali ? największą kiedykolwiek dostrzeżoną w naszej galaktyce ? złożoną z połączonych ze sobą żłobków gwiezdnych. ?Fala Radcliffe?a? nazwana tak na cześć Radcliffe Institute for Advanced Study, zmienia mającą już 150 lat wizę pobliskich żłobków gwiezdnych tworzących pierścień w faliste włókno gwiazdotwórcze, które unosi się i opada nad/pod dysk galaktyki na biliony kilometrów.
Artykuł naukowy opublikowany w periodyku Nature 7 stycznia bauje na nowej analizie danych zebranych przez sondę Gaia, wyniesioną w przestrzeń kosmiczną w 2013 roku w celu zmierzenia położenia, odległości i ruchu miliarda gwiazd. Zespół badawczy połączył super-dokładne dane z Gai z innymi pomiarami, tworząc w ten sposób szczegółową, trójwymiarową mapę materii międzygwiezdnej w Drodze Mlecznej. To właśnie w trakcie tych prac badacze zauważyli nieoczekiwany kształt w ramieniu spiralnym najbliższym Ziemi.
Naukowcy odkryli długą, cienką strukturę o długości około 9000 lat świetlnych i szerokości około 400 lat świetlnych, która faliście unosi się na 500 lat nad i pod płaszczyznę Drogi Mlecznej. Fala ta obejmuje wiele żłobków gwiezdnych, które wcześniej uważano za elementy Pasa Goulda, pasma regionów gwiazdotwórczych tworzącego gigantyczny pierścień.
?Żaden astronom nie podejrzewał, że żyjemy obok gigantycznego, falistego zagęszczenia gazu ? ani że tworzy ono Lokalne Ramię Drogi Mlecznej? mówi Alyssa Goodman z Harvardu. ?Całkowicie nas zaskoczyło jak zobaczyliśmy jak długa i prosta jest Fala Radcliffe?a gdy patrzy się na nią z góry w trzech wymiarach ? jednocześnie jest ona sinusoidalna gdy obserwujemy ją z Ziemi. Już samo istnienie tej fali zmusza nas do ponownego rozważenia naszej wiedzy o trójwymiarowej budowie Drogi Mlecznej?.
?Gould i Herschel obserwowali młode jasne gwiazdy tworzące łuk na niebie, dlatego przez długi czas ludzie starali się dowiedzieć czy te obłoki molekularne tworzą pierścień w 3D? mówi Joao Alves, profesor astrofizyki gwiazd na Uniwersytecie Wiedeńskim. ?Zamiast tego zobaczyliśmy największą, spójną strukturę gazową w naszej galaktyce, tworzącą nie pierścień, a masywne, faliste włókno. Słońce leży zaledwie 500 lat świetlnych od najbliższego nam fragmentu włókna. Znajdowało się ono wprost przed naszymi oczami, a my go nie widzieliśmy aż do teraz?.
Nowa, trójwymiarowa mapa przedstawia nasze otoczenie galaktyczne zupełnie w nowym świetle, i daje badaczom nowy obraz Drogi Mlecznej, który otwiera wrota do nowych, istotnych odkryć.
?Nie wiemy co odpowiada za ten kształt, ale wygląda on jak fala na stawie, tak jakby coś niesamowicie masywnego uderzyło w naszą galaktykę? mówi Alves. ?Wiemy natomiast, że nasze Słońce oddziałuje z tą strukturą. Przeszło ono obok istnej ferii supernowych przechodząc przez Oriona 13 milionów lat temu, a za kolejne 13 milionów lat ponownie przetnie tę strukturę, na swój sposób surfując po tej fali?.
Źródło: Harvard University
https://www.pulskosmosu.pl/2020/01/08/nowa-mapa-drogi-mlecznej-pokazuje-gigantyczna-fale-gwiezdnych-zlobkow/

Nowa mapa Drogi Mlecznej pokazuje gigantyczną falę gwiezdnych żłobków.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w drugim tygodniu stycznia 2020 roku
2020-01-08. Ariel Majcher
Kolejne noce stycznia upłyną w silnym blasku Księżyca przechodzącego przez pełnię. Srebrny Glob osiągnie tę fazę w piątek 10 stycznia. Pierwsza tegoroczna pełnia nie jest zwykłą pełnią. Tym razem Księżyc zahaczy o półcień Ziemi i mieszkańcy sporej części Ziemi, w tym Polski, doświadczą półcieniowego zaćmienia Księżyca. Na niebie wieczornym coraz wyżej wspina się planeta Wenus, zbliżająca się do planety Neptun. Nieco dalej na północny wschód od Neptuna znajduje się planeta Uran. Natomiast na niebie porannym polepszają się warunki obserwacyjne planety Mars.
Planeta Wenus wznosi się coraz wyżej ponad widnokrąg i można ją obserwować dłużej po zmierzchu. Na początku tygodnia Wenus przeszła w odległości mniejszej od 1° na północ od gwiazdy Nashira, oznaczanej na mapach nieba grecką literą ?, zaś w środę 8 stycznia w podobnej odległości minie gwiazdę Deneb Algiedi, oznaczanej grecką literą ?. Wenus świeci blaskiem -4 magnitudo, średnica jej tarczy urośnie do 14?, zaś faza spadnie do 79%.
W sobotę 11 stycznia Wenus przejdzie z gwiazdozbioru Koziorożca do gwiazdozbioru Wodnika, gdzie już od wielu lat przebywa planeta Neptun. Do niedzieli 12 stycznia dystans między planetami zmniejszy się do 18°. Ostatnia planeta Układu Słonecznego porusza się w tym samym kierunku, co Wenus i zbliża się do gwiazdy ? Aquarii. Do końca tygodnia tygodnia planeta zbliży się do gwiazdy na mniej niż 1°. Jej blask cały czas wynosi +7,9 wielkości gwiazdowej.
Planeta Uran przecina południk lokalny około godziny 18:30. Znajduje się wtedy na wysokości ponad 50° nad widnokręgiem. W sobotę 11 stycznia Uran zmieni kierunek swojego ruchu z wstecznego na prosty i tym samym kończy się okres najlepszej widoczności planety w tym sezonie obserwacyjnym. Stąd w najbliższych dniach Uran pozostanie prawie nieruchomy względem gwiazd tła. Jasność Urana obniżyła się do +5,8 wielkości gwiazdowej.
Na początku tygodnia można było obserwować oddalanie się Księżyca od siódmej planety Układu Słonecznego. Pierwsze trzy noce tygodnia Srebrny Glob spędził na tle gwiazdozbioru Byka. W poniedziałek 6 stycznia jego tarcza pokazywała fazę 82%, wędrując 9° na południe od Plejad i jednocześnie ponad 23° na wschód od Urana. Dobę później, przy fazie zwiększonej do 89%, naturalny satelita Ziemi przeszedł przez Hiady, mijając w odległości 40 minut kątowych od południa gwiazdę Ain (? Tauri), czyli północną gwiazdę Hiad i jednocześnie 2,5 stopnia na północ od Aldebarana, najjaśniejszej gwiazdy Byka, ograniczającej Hiady od południa, choć nie należącej do gromady.
W nocy ze środy 8 stycznia na czwartek 9 stycznia księżycowa tarcza pokaże fazę ponad 95%, zbliżając się przez całą noc do gwiazdy ? Tauri, czyli południowego rogu Byka. O godzinie podanej na mapce oba ciała niebieskie dzieliło 3°. A ponieważ noc jest długa, to Księżyc do rana przebędzie ponad 5°, mijając około godziny 2 ? Tau w odległości niecałego 0,5 stopnia i kończąc noc jakieś 2,5 stopnia od południowego rogu Byka.
Długookresowa gwiazda zmienna Mira Ceti góruje mniej więcej o tej samej godzinie, co Uran, ale znajduje się wtedy jakieś 15° niżej. Jej jasność obniżyła się do +5 magnitudo i coraz trudniej odróżnić ją od gwiazd tła. Oczywiście obecność na niebie bardzo jasnego Księżyca nie ułatwi jej odszukania.
W drugiej części tygodnia Księżyc przejdzie przez gwiazdozbiory Bliźniąt i Raka, docierając do gwiazdozbioru Lwa. Czwartek 9 stycznia zastanie Srebrny Glob w zachodniej części Bliźniąt, a jego tarcza pokaże fazę 99%. Tej nocy Księżyc zakryje całkiem jasną gwiazdę Tejat Posterior, czyli ? Geminorum. Jej jasność obserwowana, to +2,8 magnitudo. Niestety faza Księżyca sprawi, że zarówno zakrycie, jak i odkrycie zajdzie praktycznie przy jasnym brzegu. Zakrycie nastąpi około godziny 18, odkrycie ? niecałą godzinę później.
Piątkowy wieczór zastanie naturalnego satelitę Ziemi w centrum gwiazdozbioru Bliźniąt. Tuż po zmierzchu południowy brzeg księżycowej tarczy przejdzie mniej niż 10? na północ od gwiazdy Wasat, oznaczanej na mapach nieba grecką literą ?. Tej nocy Księżyc znajdzie się prawie dokładnie po przeciwnej stronie Ziemi, niż Słońce, a więc znajdzie się w pełni. Jak już pisałem we wstępie pierwsza tegoroczna pełnia nie będzie zwyczajna pełnia. W trakcie swojej wędrówki wokół Ziemi Srebrny Glob zahaczy o półcień naszej planety. Niestety nie zanurzy się w nim całkowicie, w momencie fazy maksymalnej faza zaćmienia półcieniowego wyniesie 90%. Zjawisko zacznie się o godzinie 18:08 naszego czasu i potrwa do 22:12, z fazą maksymalną o 20:11. W okolicach fazy maksymalnej powinno dać się dostrzec pociemnienie południowej części księżycowej tarczy.
W nocy z soboty 11 stycznia na niedzielę 12 stycznia oświetlenie tarczy naturalnego satelity Ziemi obniży się do 98%, a dotrze ona do centrum gwiazdozbioru Raka. Po północy Księżyc zbliży się na mniej niż 1° do jasnej gromady otwartej gwiazdy M44. Niestety silny blask Księżyca uniemożliwi jej dostrzeżenie.
W najbliższych dniach i tygodniach warto zwrócić uwagę na Betelgezę, jasną gwiazdę Oriona, stanowiącą północno-wschodnie ramię tego myśliwego. Jest to półregularna gwiazda zmienna, należąca do czerwonych olbrzymów. Jej jasność wynosi na ogół około +0,4 magnitudo i zmienia się od 0 do +1 magnitudo. Jednak niedawno gwiazda zaczęła gwałtownie słabnąć i w tej chwili jej jasność zbliża się do +2 magnitudo, czyli do jasności nie obserwowanej jeszcze dla tej gwiazdy! Niektórzy astronomowie uważają, że może to być wstęp do jej wybuchu, jako supernowa. Jednak nie wiadomo, kiedy on nastąpi. Może to stać się i dziś, ale równie dobrze i za kilka-kilkadziesiąt tysięcy lat. Na pewno warto obserwować Betelgezę przy nadarzającej się okazji, gdyż przestała być ona najjaśniejszą gwiazdą Oriona. Jej jasność jest porównywalna z gwiazdami pasa Oriona.
Nad samym ranem nisko nad południową częścią widnokręgu można dostrzec planetę Mars, wędrującą przez gwiazdozbiór Skorpiona. W środę 8 stycznia planeta przejdzie niewiele więcej, niż średnica kątowa Księżyca na południe od jasnej gwiazdy Graffias, zaś dobę później zbliży się na mniej niż 4? do gwiazdy 5. wielkości ?1 Scorpii. Jasność Czerwonej Planety urosła już do +1,5 magnitudo, lecz tarcza jest nadal mała, ma średnicę niewiele przekraczającą 4?.
https://news.astronet.pl/index.php/2020/01/08/niebo-w-drugim-tygodniu-stycznia-2020-roku/

Niebo w drugim tygodniu stycznia 2020 roku.jpg

Niebo w drugim tygodniu stycznia 2020 roku2.jpg

Niebo w drugim tygodniu stycznia 2020 roku3.jpg

Niebo w drugim tygodniu stycznia 2020 roku4.jpg

Niebo w drugim tygodniu stycznia 2020 roku5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwacje satelitów Starlink (styczeń 2020)
2020-01-09.Krzysztof Kanawka
Na początku stycznia 2020 roku obserwatorzy z całego świata raportowali o obserwacjach satelitów konstelacji Starlink. Obserwowane są także satelity z najnowszej paczki, wyniesionej na orbitę 7 stycznia.
Pierwszy start w 2020 roku należał do rakiety Falcon 9 firmy SpaceX. Tego dnia o godzinie 03:19 CET rakieta Falcon 9 wyniosła trzecią paczkę satelitów Starlink (drugą operacyjną). Był to trzeci start Falconów 9 wynoszących satelity Starlink: poprzednie nastąpiły w maju 2019 i w listopadzie 2019.
Wkrótce po starcie tej paczki satelitów Starlink pojawiły się pierwsze obserwacje. Poniższe nagranie prezentuje wygląd tej paczki satelitów około 9 godzin po starcie.
Równolegle trwają obserwacje poprzednich paczek satelitów Starlink ? w tym i z Polski. Poniższe nagrania prezentują styczniowe obserwacje pierwszych dwóch paczek satelitów Starlink.
Poniższe niesamowite nagranie zostało wykonane 2 stycznia 2020 z województwa mazowieckiego.
Z kolei poniższe nagranie prezentuje start rakiety Falcon 9 z trzecią paczką satelitów Starlink. Nagranie zostało wykonane z odległości około 100 kilometrów od wyrzutni startowej.
Łącznie SpaceX ma zamiar użyć trzech ?powłok? dla swojej konstelacji: około 7500 satelitów ma operować na niskiej orbicie o wysokości około 340 km, 1600 na orbicie o wysokości około 550 km i 2900 na orbicie o wysokości 1150 km. Niektóre środowiska naukowe branży kosmicznej uważają, że ta ostatnia ?powłoka? może być bardzo niebezpieczna z uwagi na swoją dużą wysokość oraz obecność innych ?kosmicznych śmieci?. W tej kwestii z pewnością niebawem będą musiały zostać wprowadzone regulacje, gdyż nie tylko SpaceX ma zamiar zbudować swoje ?mega konstelacje? satelitarne.
Większa ilość satelitów będzie z pewnością wymagać częstszych manewrów w celu omijania kolizji z innymi satelitami (w tym satelitami innych konstelacji!), śmieciami kosmicznymi oraz obiektami, które same nie są w stanie manewrować (np. satelity typu CubeSat). Brak koordynacji działań ? oraz brak decyzji o wykonaniu manewru ? może jeszcze bardziej podnieść ryzyko kolejnej kolizji na orbicie. Na początku września 2019 zanotowano pierwszy manewr ominięcia satelitów Starlink.
(PFA)
SpaceX Starlink Skytrain visible pass January 7, 2020
Obserwacje trzeciej paczki satelitów Starlink ? 9 godzin po starcie / Credits ? flycamDFW

SpaceX STARLINK Satellite Train 2 crossing path of launch 1 satellites
Przelot paczki satelitów Starlink poprzez obiektywy 350mm i 50mm / Credits ? déj? vu

Przelot satelit Starlink 02.01.2020
Przelot paczki satelitów Starlink nad Polską / Credits ? Przemek Chudzik

Space X Falcon 9 Starlink View from 59 Miles Celebrat
Obserwacje trzeciego startu rakiety Falcon 9 z satelitami Starlink / Credits ? Entertainment on the road

https://kosmonauta.net/2020/01/obserwacje-satelitow-starlink-styczen-2020/

 

Obserwacje satelitów Starlink (styczeń 2020).jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko pięknie, ale dlaczego "przelot satelit"? 

TEN SATELITA, TEN SATELITA, TEN SATELITA! 

Więc musi być  PRZELOT SATELITÓW! :))

...Podajmy sobie ręce wraz, bo źle stuleciu z oczu patrzy.

Bułat Okudżawa

Lornetki 9×28, 10x32, 12x56, 15x56, 20x77 (i parę innych w najbliższej rodzinie ).

Katalog Caldwella wg gwiazdozbiorów.pdf Katalog Messiera wg gwiazdozbiorów.pdf

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy odkryli źródło powtarzających się szybkich rozbłysków radiowych
Autor: John Moll (2020-01-09)
Szybkie błyski radiowe (FRB) to jedna z największych zagadek współczesnej astronomii. Wciąż nie wiadomo, czym one są i dlaczego w ogóle powstają, a tymczasem astronomowie zarejestrowali kolejne sygnały z kosmosu i zdołali nawet ustalić ich pochodzenie.
Szybkie rozbłyski radiowe trwają dosłownie ułamek sekundy, a w tym czasie wyzwalana jest energia, jaką Słońce uwalnia w ciągu 100 lat. Te tajemnicze sygnały rejestrujemy dopiero od 2007 roku, więc nic dziwnego, że naukowcy praktycznie nic nie wiedzą na ich temat.
W 2016 roku po raz pierwszy namierzono powtarzające się sygnały, które przypisano galaktyce karłowatej, położonej 3 miliardy lat świetlnych od Ziemi. Galaktyka ta cechuje się wytwarzaniem ogromnej ilości gwiazd. Obecny w niej obiekt ? być może mgławica ? może wyjaśniać pochodzenie tych dziwnych sygnałów.
Poza tym przypadkiem udało się również ustalić pochodzenie trzech niepowtarzających się szybkich błysków radiowych. Okazało się, że sygnały te pochodziły z odległych masywnych galaktyk, które formują niewielką ilość gwiazd. Naukowcy myśleli, że obserwacja pojedynczych i powtarzających się sygnałów radiowych z różnych środowisk przybliży nas do wyjaśnienia tego fenomenu, lecz najnowsze odkrycie zupełnie zmienia postać rzeczy.
Kanadyjskie obserwatorium CHIME namierzyło powtarzające się szybkie rozbłyski radiowe. Zjawisku nadano nazwę FRB 180916.J0158+65. Dzięki dalszym obserwacjom udało się również odkryć pochodzenie tych sygnałów. Okazało się, że błyski pochodziły z galaktyki spiralnej podobnej do Drogi Mlecznej, która znajduje się zaledwie 500 milionów lat świetlnych. Niestety mimo dokładnych obserwacji nie udało się zlokalizować źródła tych sygnałów. Co więcej, nowo odkryte powtarzające się sygnały radiowe nie pasują do poprzednich wzorców i ponownie okazuje się, że nie wiemy kompletnie nic na temat tych zjawisk.
Naukowcy przyznają, że mimo wieloletnich obserwacji i wykrytych sygnałów, wciąż nie potrafią stwierdzić co je wytwarza i czym mogą się między sobą różnić. Jedyne, co teraz pozostało, to szukać kolejnych błysków z nadzieją, że pewnego dnia nasza wiedza na ich temat zostanie choć trochę poszerzona.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/naukowcy-odkryli-zrodlo-powtarzajacych-sie-szybkich-rozblyskow-radiowych

Naukowcy odkryli źródło powtarzających się szybkich rozbłysków radiowych.jpg

Naukowcy odkryli źródło powtarzających się szybkich rozbłysków radiowych2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto najdalszą znaną grupę galaktyk

2020-01-09.

Międzynarodowy zespół astronomów zidentyfikował najdalszą znaną grupę galaktyk. Nazwana EGS77 składa się ona z trzech galaktyk, których światło dociera do nas od 680 mln lat po Wielkim Wybuchu.

Istnieją bardziej odległe galaktyki, ale EGS77 to najdalsza grupa galaktyk, którą jesteśmy w stanie wykryć. Wszystkie składające się na nią obiekty emitują światło ultrafioletowe.

- Młody wszechświat był wypełniony atomami wodoru, które tłumią światło ultrafioletowe w taki sposób, że widzimy tylko wczesne galaktyki. EGS77 to pierwsza grupa galaktyk złapana podczas usuwania tej kosmicznej mgły - powiedział James Rhoads z NASA.

Obserwacje wykazały, że grupa galaktyk przyczynia się do "epoki rejonizacji". W ciągu pierwszych kilkuset milionów lat istnienia wszechświata, każdy obszar gwiazdotwórczy był spowity chmurami obojętnego wodoru. Atomy tego pierwiastka pochłaniają światło gwiazd, dopóki ich elektrony nie zostaną wyrwane z jądra przez konkretne długości fali. Proces ten nazywa się jonizacją - atomy wodoru zamieniają się w jony. Biorąc pod uwagę, że w historii wszechświata były dwie takie ery, drugą nazywamy mianem rejonizacji (nie ma nic wspólnego z rejonami).

EGS77 jest pierwszą grupą galaktyk, która została potwierdzona jako odpowiedzialna za rejonizację. Nie jest jednak ostatnią. Kolejne mogą zostać namierzone choćby przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba.

Źródło: INTERIA
 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-odkryto-najdalsza-znana-grupe-galaktyk,nId,4250227

Odkryto najdalszą znaną grupę galaktyk.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w styczniu 2020 (odc. 1) - zaćmienie Księżyca
2020-01-09
W zapowiedzi najważniejszych wydarzeń na niebie gwiaździstym w 2020 roku wspomnieliśmy o braku efektownych zaćmień Słońca i Księżyca. Jest jednak drobny wyjątek, który stwarza namiastkę zaćmieniowych przeżyć. 10 stycznia dojdzie bowiem do półcieniowego zaćmienia Księżyca. Oznacza to, że Srebrny Glob pociemnieje, ale nie tak jak ma to miejsce przy zaćmieniu całkowitym lub częściowym. A że nie ma dwóch identycznych zaćmień, warto przekonać się jak będzie tym razem. Zapraszamy po szczegóły do naszego filmowego kalendarza astronomicznego.
Jak wiemy, kula ziemska nieustannie oświetlana przez Słońce rzuca cień w kształcie stożka. Otacza go strefa półcienia, w której wieczorem 10 stycznia znajdzie się nasz satelita. Zamiast zaćmienia całkowitego lub częściowego będziemy świadkami zaćmienia półcieniowego. Objawia się ono delikatnym pociemnieniem tarczy Srebrnego Globu, zauważalnym raczej przez doświadczonych obserwatorów, więc łatwo je przegapić. Ponieważ światło słoneczne rozprasza się w ziemskiej atmosferze, granica między cieniem a półcieniem nie jest wyraźnie zaznaczona. 10 stycznia Księżyc ma niemal zahaczyć o strefę cienia, więc może spotkać nas miła niespodzianka w postaci wyraźnego pociemnienia dolnej krawędzi księżycowej tarczy około godz. 20:10, czyli w fazie maksymalnej zjawiska. Początek zaćmienia nastąpi o 18:06, zaś Księżyc ostatecznie uwolni się z półcienia Ziemi o godz. 22:15. Pogodnego nieba!
Piotr Majewski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/niebo-w-styczniu-2020-odc-1-zacmienie-ksiezyca

Niebo w styczniu 2020 (odc. 1) - zaćmienie Księżyca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronarium nr 91 - śladami ogólnej teorii wględności
2020-01-09.
Dzisiaj o godz. 17:00 w TVP 3 premiera nowego odcinka Astronarium. Będzie on podsumowaniem różnych wątków z 2019 roku nawiązujących do tematu ogólnej teorii względności, takich jak obraz cienia czarnej dziury, czy nowe badania fal grawitacyjnych.
Einstein opublikował ogólną teorię względności w 1916 roku. Już trzy lata później, w 1919 roku, dokonano astronomicznego eksperymentu, który potwierdził jedno z jej przewidywań - podczas zaćmienia Słońca zmierzono pozycje gwiazd widocznych na niebie w pobliżu Słońca i okazały się one nieco zmienione (pozornie), tak jak to przewidywała teoria względności (na skutek tzw. soczewkowania grawitacyjnego zaburzającego bieg promieni świetlnych). Współcześnie naukowcy nadal testują teorię Einsteina w różnych ekstremalnych sytuacjach i środowiskach w kosmosie, takich jak bliskie otoczenie gwiazd neutronowych, czy czarnych dziur, a nawet potrafią coraz skuteczniej wykrywać fale grawitacyjne.
W programie pokazane zostaną fragmenty kilku odcinków z roku 2019, nawiązujących do badań związanych z ogólną teorią względności, w tym także fragmenty rozmów, które z powodu limitu czasowego nie zmieściły się we wcześniejszych odcinkach.
Producentami programu są Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) oraz Telewizja Polska (TVP), a partnerem medialnym czasopismo i portal "Urania - Postępy Astronomii". Dofinansowanie produkcji zapewnia Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Więcej informacji:
?    Witryna internetowa ?Astronarium?
?    ?Astronarium? na Facebooku
?    "Astronarium" na Instagramie
?    ?Astronarium? na Twitterze
?    Odcinki ?Astronarium? na YouTube
?    Oficjalny gadżet z logo programu: czapka z latarką
?    Ściereczka z mikrofibry z logo Astronarium
?    Podkładka pod mysz z logo Astronarium
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronarium-nr-91-sladami-ogolnej-teorii-wglednosci

Astronarium nr 91 - śladami ogólnej teorii wględności.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pełnia i zaćmienie w jednym. Wilczy Księżyc zjawiskowo rozpocznie lata 20.
2020-01-09. MK.MNIE
Pierwsza pełnia w latach 20. będzie niezwykła, bo na niebie będziemy mogli obserwować Wilczy Księżyc. Tegoroczny będzie tym bardziej spektakularny, że Srebrny Glob zahaczy o półcień Ziemi. Dzięki temu nasz naturalny satelita będzie jednocześnie w pełni i zaćmieniu ? dokładnie w tzw. zaćmieniu półcieniowym. Punkt kulminacyjny już w piątek 10 stycznia wieczorem.
Styczniowa pełnia zwyczajowo nosi nazwę Wilczego Księżyca lub Zaćmienia Księżyca Wilka. Określenie wywodzi się z legend rdzennych Amerykanów, ponieważ z początkiem roku, gdy było najzimniej, wilki podchodziły bliżej ludzkich osad w poszukiwaniu pożywienia. Wtedy też ich wycie było najlepiej słyszalne.
Tegoroczne zjawisko będzie doskonale widoczne niemal w całej Polsce ? oczywiście w zależności od warunków meteorologicznych. Choć dla części kraju prognozowane jest zachmurzenie, może przy silnym wietrze uda się dostrzec pełnię.
Piątkowa pełnia Księżyca będzie tym bardziej niezwykła, że Srebrny Glob w czasie swojej wieczornej wędrówki po niebie zahaczy o półcień naszej planety. Choć nie zanurzy się w nim całkowicie, to w maksymalnym punkcie (tuż po godz. 20) w cieniu znajdzie się nawet 90 proc. tarczy Księżyca.
Do obserwacji nie potrzeba żadnego specjalistycznego sprzętu, jednak teleskop czy lornetka ułatwią podziwianie zjawiska.
źródło: news.astronet.pl, portal tvp.info
https://www.tvp.info/46121145/pelnia-i-zacmienie-w-jednym-wilczy-ksiezyc-zjawiskowo-rozpocznie-lata-20

Pełnia i zaćmienie w jednym. Wilczy Księżyc zjawiskowo rozpocznie lata 20..jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Początek 2020: dwie grupy plam z nowego cyklu
2020-01-10. Krzysztof Kanawka
Od początku 2020 roku obserwujemy na Słońcu obszary aktywne o magnetycznej konfiguracji z nowego, nadchodzącego cyklu słonecznego.
Cykl aktywności słonecznej charakteryzuje się odpowiednią ?kolejnością? polaryzacji pola magnetycznego obszarów aktywnych. Ta polaryzacja zamienia się w każdym kolejnym cyklu. Aktualnie (24. cykl aktywności słonecznej) polaryzacja jest następująca: N (północ) za S (południe) dla półkuli północnej i S (południe) za N (północ) na półkuli południowej względem ruchu obrotowego Słońca. W poprzednim cyklu polaryzacja była odwrotna i w następnym cyklu również będzie odwrotna.
Obszary o polaryzacji z nadchodzącego cyklu
Pod koniec cyklu aktywności słonecznej mogą się pojawiać pierwsze obszary aktywne z nowego cyklu. Te obszary pojawiają się z dala od równika słonecznego. Natomiast w pobliżu równika wciąż pojawiają się obszary, które są z aktualnego cyklu. Taka sytuacja nastąpiła już ponad dwa lata temu: 28 sierpnia i 10 września 2017 roku. W przypadku 28 sierpnia 2017 przez kilka godzin na tarczy słonecznej w obszarze z dala od równika pojawiła się mała pojedyncza plama słoneczna. Z kolei 10 września 2017 pojawiły się dwie małe plamy, które również zniknęły po kilku godzinach.
Na początku listopada 2019 pojawiła się grupa plam po południowej stronie Słońca. Grupa utrzymała się na tyle długo, by otrzymać oficjalny numer ? 2750. Następnie, dwudziestego trzeciego grudnia na południowej półkuli słonecznej pojawiła się nowa plama słoneczna ? o polaryzacji nadchodzącego cyklu. Dzień później pojawiła się druga grupa plam nowego cyklu słonecznego. Plamy otrzymały numery 2753 i 2754.
Początek 2020 roku ? kolejne dwa obszary o konfiguracji nowego cyklu słonecznego
Już pierwszego stycznia, tuż przy wschodnim brzegu tarczy słonecznej, pojawił się nowy obszar aktywny o polaryzacji z nowego cyklu. Obszar otrzymał numer 2755. Ten aktywny region utrzymał się cały tydzień, co jest aktualnym rekordem w długości utrzymania się plam z nowego cyklu. Poniższe nagranie prezentuje ewolucję tego obszaru aktywnego.
Ósmego stycznia pojawił się kolejny obszar aktywny o konfiguracji magnetycznej z nowego cyklu. Ten obszar rozwija się na północnej półkuli Słońca.
Słaby cykl słoneczny?
Jak aktywny będzie 25. cykl słoneczny? Na początku grudnia 2019 pojawiła się nowa prognoza aktywności słonecznej. Wg tej prognozy minimum powinno nastąpić w kwietniu 2020 roku (plus minus 6 miesięcy). Oznacza to, że jest możliwe, że już w tej chwili Słońce ?przekracza? minimum swojej aktywności pomiędzy 24 a 25 cyklem aktywności.
Maksimum 25 cyklu jest prognozowane na lipiec 2025 roku. Naukowcy uważają, że maksimum nadchodzącego cyklu będzie podobne do kończącego się właśnie cyklu i jednocześnie znacznie niższe niż większość cyklów z XX wieku. Warto tu jednak zaznaczyć, że prognozowanie wielkości oraz terminu maksimum cyklu słonecznego wciąż jest obarczone dużą niepewnością, choć wyraźne postępy w tej dziedzinie heliofizyki nastąpiły podczas poprzedniego minimum i na początku 24 cyklu. Niemniej jednak nadal jest dość prawdopodobne, że 25 cykl będzie mieć inny kształt oraz czas trwania niż jest to obecnie prognozowane.
Aktywność słoneczna jest komentowana w dziale na Polskim Forum Astronautycznym.
(NASA, PFA)
Evolution of 2755 sunspot group

Ewolucja grupy 2755 / Credits ? NASA, SDO

https://kosmonauta.net/2020/01/poczatek-2020-dwie-grupy-plam-z-nowego-cyklu/

 

Początek 2020 dwie grupy plam z nowego cyklu.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biznes w kosmosie? Nie tak łatwo!
2020-01-09. Marek Matacz
Choć można odnieść wrażenie, że za obecnym podbojem kosmosu stoją głównie prywatne firmy, to eksploracja przestrzeni jest nadal ogromnym wyzwaniem. Sukces wciąż zależy głównie od państwowych i międzynarodowych przedsięwzięć. Biznes ma jednak w nich niemały udział, a to także szansa dla Polski ? mówi dr Piotr Kaczmarek-Kurczak z Akademii Leona Koźmińskiego.
Nauka w Polsce: Chyba już powoli można się przyzwyczaić do coraz nowszych, przełomowych wręcz osiągnięć takich firm jak SpaceX czy Blue Origin. Czy stoimy u progu przełomu, po którym eksploracja kosmosu się sprywatyzuje?
Dr Piotr Kaczmarek-Kurczak, ekspert ds. innowacji i przedsiębiorczości: Odpowiedź na to pytanie będzie skomplikowana. Można powiedzieć ? i tak, i nie. Wszystko zależy bowiem od tego, kto za działania w przestrzeni kosmicznej zapłaci. W tej chwili specjalna ustawa umożliwia NASA płacenie prywatnym firmom za wykonanie zatwierdzonych przez kongres konkretnych zadań w kosmosie, na przykład za dowożenie ładunków na stację kosmiczną. Oczywiście wiele z technologii opracowanych na potrzeby NASA jest wykorzystywanych czysto komercyjnie, jak chociażby przy wynoszeniu satelitów na orbitę. W ten sposób wykorzystywane są np. rakiety Falcon firmy SpaceX.
Sam rynek wynoszenia satelitów jest rzeczywiście całkiem spory, gdyż jego wartość szacuje się na około 9 mld dolarów rocznie. Jednak nie jesteśmy jeszcze na tym etapie, kiedy prywatne firmy podjęłyby się jakichś poważnych pozaorbitalnych przedsięwzięć kosmicznych, pokrywając ich koszt całkowicie z własnych kieszeni. Za takie działania dzisiaj płacą podatnicy poprzez agencje kosmiczne i granty rządowe. Żadne z takich, nawet planowanych działań, które byłyby w pełni zrealizowane przez podmioty prywatne, jeszcze nie zostało wprowadzone w życie. Nawet budowa nadmuchiwanej stacji orbitalnej Bigelow Aerospace (opartej zresztą na technologii Transhab kupionej od NASA), czy lot na Księżyc zapowiadany przez SpaceX.
NwP: Czego więc można się spodziewać?
PK-K: Jeśli ten system się utrzyma, jeżeli kongres USA zgodzi się na przekazywanie kolejnych obowiązków prywatnym przedsiębiorstwom i rozszerzenie finansowania, będziemy widzieli rosnącą liczbę firm wykonujących tego typu zlecenia zarówno na orbicie, jak i w głębokim kosmosie. Jeśli jednak model zostanie uznany za niewłaściwy i wycofana zostanie jego akceptacja w kongresie, firmy te będą miały poważne problemy finansowe, być może nawet nie będą w stanie przetrwać. Są to w większości spółki, które nie mają stałego dopływu pieniędzy.
Środki, które przeznaczają miliarderzy na działalność kosmiczną, są dużo mniejsze od tych, którymi dysponuje NASA. Na przykład SpaceX jest warta 30,5 mld dolarów. Dla porównania ? budżet NASA to mniej więcej 25 miliardów dolarów. Na dodatek spora część przychodów SpaceX to pieniądze NASA i rządu USA. Dlatego wycena SpaceX jest bardzo zależna od tego, czy ta firma jest w stanie zdobywać zlecenia rządowe na wynoszenie satelitów.
Stąd kłótnia o zlecenie Departamentu Obrony na wynoszenie satelitów wojskowych po wygraniu kontraktu przez SpaceX. Wówczas zaprotestowało na przykład Blue Origin Jeffa Bezosa (założyciela Amazona), oskarżając SpaceX o budowanie monopolu. Obecnie, jedyne prywatne przedsięwzięcie niezwiązane z działalnością rządu, które może przynosić prawdziwe korzyści finansowe, to projekty, nad którymi pracuje SpaceX, Google czy Facebook. Firmy te chcą umieścić na orbicie sieć satelitów dostarczających Internet na całym globie, niezależnie od infrastruktury istniejącej na tym obszarze. Dzięki temu będą mogły docierać ze swoimi usługami do potencjalnych użytkowników na całym świecie, bez ograniczeń politycznych, które tworzą np. Chiny czy Rosja. To powiększy zasięg ich usług o kolejnych setki milionów użytkowników i ogromnie powiększy ich dochody.
Jednak z lotów na Księżyc czy na Marsa nie ma i jeszcze długo nie będzie pieniędzy. Owszem, SpaceX może wysłać trochę statków i sond na Księżyc czy nawet Marsa, ale to są demonstratory technologiczne, które mają pokazać ich potencjalnym klientom, na co stać tę firmę. Natomiast większe i systematyczne zakupy różnego rodzaju usług w przestrzeni kosmicznej wciąż leżą w rękach polityków.
NwP: Można jednak odnieść wrażenie, że prywatnej aktywności w kosmosie jest coraz więcej.
PK-K: Rzeczywiście ostatnie lata wyglądają tak, jakby ludzkość pełną parą wyruszyła na podbój kosmosu. Prawda jednak jest taka, że nie nastąpiła żadna fundamentalna zmiana. Wszystko to jest silnie ugruntowane historycznie i wynika w dużej mierze z rozczarowania modelem opracowanym w latach 60. i 70. Stworzenie finansowanej z budżetu, niezwiązanej z wojskiem agencji kosmicznej skupiającej najświatlejsze umysły wydawało się niesłychanie atrakcyjne. Panowała opinia, że to właściwy model eksploracji przestrzeni kosmicznej i działań w imię dobra ludzkości.
Problem pojawił się jednak wtedy, gdy w czasie prezydentury Nixona uchwalono ważną zmianę. Wcześniej określano cele i pytano, ile NASA potrzebuje pieniędzy. Agencja dostawała więc środki według potrzeb. Później jednak prezydent Nixon wprowadził stały budżet i w jego ramach NASA sama miała sobie wyznaczać cele. W latach 90., po katastrofie Challengera, opinia publiczna uświadomiła sobie, że agencja jest mocno obciążonym politycznie tworem i że wydatki zależą właśnie od czynników politycznych. Doskonałym przykładem były promy kosmiczne, których wiele elementów wyprodukowano nie tam, gdzie było to najbardziej uzasadnione technologicznie i kosztowo, ale tam, gdzie byli wyborcy głosujący na konkretnych senatorów i kongresmenów zapewniających finansowanie.
NwP: Jaki był tego skutek?
PK-K: Pojawili się ludzie, którzy krytykowali taki system. Należał do nich Robert Zubrin, autor słynnej książki ?The Case for Mars? i inspirator ruchu Mars Underground, przekształconego w The Mars Society. Już w latach 90. zaproponował zmianę sposobu finansowania misji kosmicznych. Zubrin pracował dla podwykonawcy NASA ? firmy Martin Marietta ? i dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak niewydolny jest system oparty na klasycznych zamówieniach publicznych według zasady ?koszty plus?.
Tradycyjny system polegał na tym, że NASA pytała podwykonawców: ?za ile zbudujecie nam ten system??. To z kolei zachęcało firmy do zawyżania kosztów. Liczyły się też wpływy polityczne i lobbing ? jeśli NASA uznawała, że jakaś wycena przekracza jej możliwości finansowe, firmy naciskały na senatorów i kongresmenów, by dorzucali NASA pieniędzy w miarę potrzeb pod warunkiem, że pieniądze zostaną przeznaczone na projekty realizowane przez te firmy. System był bardzo lukratywny, ale niemal wszystkie projekty NASA z tego powodu grubo przekraczały budżet i terminarze realizacji. Jakość również bardzo spadła, co spowodowało całą serię spektakularnych wpadek ? utraconych sond kosmicznych, awarii i katastrof.
Zubrin zaproponował więc ustanowienie systemu, w którym za wykonanie konkretnych zadań firmy prywatne otrzymują konkretne nagrody: umieszczenie ładunku na orbicie, sprowadzenie ładunku z orbity, dokowanie dwóch statków na orbicie itd. O kontrakty mogły się ubiegać firmy prywatne, ale nie mogły przekroczyć budżetu. Warunki konkursów i udzielenia kontraktu też były bardzo surowe, transparentne i uniezależnione od wpływów politycznych.
Po katastrofie Columbii w 2003 roku krytyka NASA wzrosła do tego stopnia, że Agencja poczuła konieczność zmiany dotychczasowego stanu rzeczy. Wtedy pomysły Zubrina wróciły do łask. Wycofano się z systemu wahadłowców, który miał być zastąpiony przez nowy system rakiet nośnych, ale jego realizacja była bardzo niepewna. Jedynym środkiem do wynoszenia zaopatrzenia i obsługi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej były rosyjskie rakiety Sojuz i Proton, co do których Stany były niemal pewne, że są znacząco przepłacone.
W tej sytuacji NASA nie miała nic do stracenia. Uruchomiła program COTS (Systemy Komercyjnego Transportu Orbitalnego), który sfinansował próby rakiet takich firm jak SpaceX (rakiety Falcon i kapsuły Dragon) czy Orbital Science (rakiety Antares i statki towarowe Cygnus). Tu zresztą ujawniła się siła programu COTS: kiedy jedna z firm (Rocketplane) okazała się niezdolna do realizacji kontraktu, zastąpiła ją właśnie firmą Orbital Science. Na oba te zlecenia NASA wydała ułamek swoich zwykłych kosztów ? cały program wraz z realizacją 20 lotów kosztował zaledwie 3 miliardy dolarów, podczas gdy szacowany koszt jednego lotu wahadłowców oscylował od 500 milionów do 1 miliarda dolarów.
Jednak warto pamiętać, że cały rozwój obu firm został w znaczący sposób sfinansowany przez NASA. Stąd zgryźliwe uwagi szefa NASA po konferencji SpaceX, na której firma Elona Muska przedstawiła koncepcję swojego statku Starship. Szef NASA zwrócił uwagę, że powinna się ona raczej skupić na realizacji zlecenia NASA na lot załogowej kapsuły Dragon do stacji kosmicznej, zamiast zajmować się lotami na Marsa, za które Agencja nie płaci.
NwP: A jak jest na naszym kontynencie?
PK-K: Europejskie wydatki na projekty kosmiczne są dużo mniejsze niż wydatki USA, chociaż PKB Unii Europejskiej jest z grubsza podobne do PKB Stanów Zjednoczonych. Budżet ESA jest prawie czterokrotnie mniejszy niż NASA, w liczbach bezwzględnych jest to prawdopodobnie druga pod względem budżetu agencja kosmiczna na świecie.
Europa umiarkowanie wierzy w sektor prywatny, powierzając wykonanie najważniejszych zadań firmom kontrolowanym przez sektor państwowy. Kluczowy program budowy rakiet nośnych Ariane jest realizowany przez przedsiębiorstwa, które w dużej mierze są kontrolowane przez państwo (Francję, Niemcy, w mniejszym stopniu pozostałe kraje członkowskie). Firmy w pełni prywatne wykonują zaś różne pomocnicze zadania.
Następuje jednak zmiana nastawienia wobec sektora prywatnego, idąca w kierunku jego szerszego udziału w projektach Agencji. Europa bardzo chce wziąć udział w kosmicznym wyścigu i ma do tego odpowiednie warunki. Jednak żadne przedsiębiorstwo z Europy prawdopodobnie nie podejmie się także takich zadań, jak robi to SpaceX czy Blue Origin.
Europejskie firmy nie mają jak na razie odpowiedniego doświadczenia, na rynku europejskim trudniej o odpowiedni personel, nie ma też odpowiedniego wsparcia kapitałowego ze strony inwestorów prywatnych (SpaceX w 48 proc. należy do funduszy inwestycyjnych venture capital). ESA otwiera szeroko drzwi dla małych i średnich przedsiębiorstw, ale raczej nie widać szans na powstanie takich podmiotów, jak amerykańskie spółki kosmiczne.
Jednocześnie warto nadmienić, że inne kraje, takie jak Japonia, Rosja i Chiny, realizują programy praktycznie w 100 proc. państwowe, więc amerykański program COTS i amerykański prywatny sektor kosmiczny jest światowym ewenementem.
NwP: Jednak europejskie, w tym polskie przedsiębiorstwa biorą nieustannie udział w różnorodnych przedsięwzięciach, choć nie tak spektakularnych jak głośne amerykańskie projekty.
PK-K: Zgadza się. Także w Polsce mamy dobrze funkcjonujący przemysł kosmiczny. Rodzime firmy, jak np. CreoTech czy Astronika, produkują m.in. komponenty do satelitów i sond kosmicznych. Polska ma też długą tradycję działań na polu wykorzystania przestrzeni kosmicznej, m.in. za sprawą Centrum Badań Kosmicznych PAN działającego już w latach 70. Dzięki udziałowi CBK w projektach kosmicznych do Polski zaczęły trafiać pierwsze zlecenia na wykonanie instrumentów, rozwijała się kadra inżynierów i specjalistów.
NwP: Według Polskiej Strategii Kosmicznej, krajowe firmy miałyby do 2030 roku zagospodarować 3 proc. europejskiego rynku. Czy to ambitny plan i czy Pana zdaniem jest wykonalny?
PK-K: Z polskimi planami i strategiami niestety często bywa, że nie wiadomo, czy są wykonalne. Ich realizacja zależy bowiem od determinacji politycznej, jaką włożymy w ich realizację. Polska ma wciąż bardzo dobry przelicznik jakości i kosztów pracy, więc przy naprawdę dużym wysiłku osiągnięcie celu jest raczej możliwe. Jednak wiele planów w naszym kraju nie jest kontynuowanych, czy dostatecznie finansowanych.
Polskie firmy kosmiczne są młode i stosunkowo słabe pod względem kapitalizacji. Ich kapitał to są kwoty rzędu kilkunastu, być może kilkudziesięciu milionów złotych. Jak na branżę kosmiczną to bardzo mało, spółki internetowe w Polsce pozyskują kapitalizację na poziomie 2-3-krotnie wyższym. Bez wsparcia rządowego i koordynacji ze strony odpowiedniej instytucji, zrealizowanie postawionego celu może być bardzo trudne. Ponadto, Polska Strategia Kosmiczna wciąż nie uzyskała konsensusu politycznego, co może oznaczać, że kolejne rządy wcale mogą się nie czuć zobligowane do jej kontynuacji.
NwP: W jakich dziedzinach mamy największe szanse?
PK-K: Należy rozdzielić dwie rzeczy. Pierwsza sprawa to medialne, spektakularne projekty, np. misje do dalekich planet. Już w latach 80. powstawały na ich potrzeby polskie podzespoły. Jednak ten sektor nie jest szczególnie znaczący ekonomicznie. Projekty te trwają długo, organizuje się je rzadko. Sonda może lecieć do celu np. 10 lat. Trudno z takich zleceń się utrzymać. Z drugiej strony, udział w takich misjach mocno podnosi nasze kompetencje i zapewnia naszym firmom odpowiednią reputację, pozwalającą ubiegać się o bardziej ?przyziemne?, ale też bardziej lukratywne kontrakty.
W szerszej perspektywie ważniejszy jest udział w ciągłych aktywnościach ESA, czyli np. w produkcji satelitów, tworzeniu nowego typu czujników, anten, systemów przetwarzania obrazu. Tutaj kryją się naprawdę spore pieniądze. Takie zlecenia dają bowiem szansę rozwoju całego spektrum firm i podwykonawców, powiększają i dają zatrudnienie specjalistom i inżynierom. Tworzą także silne sieci powiązań i kooperacji międzynarodowej, które są bardzo ważne w tym sektorze.
Jako podwykonawcy mamy naprawdę bardzo wiele atutów, a nasz sektor kosmiczny może się stać bardzo ważną częścią naszej gospodarki, napędzającą innowacje w innych sektorach, na przykład lotniczym, informatycznym, czy nawet w rolniczym. Możemy myśleć o udziale Polski w trudnych, prestiżowych misjach, a nawet w lotach załogowych, jako sposobie reklamy naszych możliwości, ale jednocześnie musimy mieć na uwadze, co przyczynia się do stałego, długofalowego rozwoju naszego sektora wysokich technologii.
NwP: Czyli powinniśmy postawić na pragmatyzm...
PK-K: Sektor kosmiczny ma ogromną moc kreowania romantycznych wizji, pobudzania wyobraźni. Przyciągania talentów. Tworzenia długofalowej wizji. Jednak w perspektywie najbliższych lat konsekwencje np. pierwszego prywatnego oblotu Księżyca przez jakiegoś miliardera, czy zbudowania taniej, szybkiej, globalnej, satelitarnej sieci komputerowej są nieporównywalne. Jeśli takie przedsięwzięcia jak Starlink się powiodą, skutki ekonomiczne, polityczne, czy społeczne będą porównywalne do powstania komercyjnego Internetu na przełomie XX i XXI wieku.
Nastąpi ogromny przełom w dziedzinie telepracy, zwiększy się zasięg sterowania dronami i zwiększy się ich komercyjne wykorzystanie, powiększy się dostęp do monitoringu satelitarnego w czasie rzeczywistym, globalizacja dóbr cyfrowych przyspieszy, szybko powiększać się będzie rynek usług streamingowych itd. Nowe szanse zyskają firmy informatyczne, które uzyskają dostęp do nowych rynków i możliwości. To będzie nowa rewolucja, w której możemy wziąć aktywny udział ? w Polsce szykowana jest na przykład produkcja seryjna mikrosatelitów HyperSat opartych na wspólnej, modułowej platformie. Nasze firmy zajmujące się kompresją danych, przetwarzaniem danych satelitarnych, optymalizacja łączności itp. zyskają nowe możliwości.
I dlatego nasze działania powinny łączyć romantyzm z pragmatyzmem: powinniśmy włączać się w projekty związane z eksploracją kosmosu, by zachęcać młodzież do studiowania, a potem pracy w sektorze kosmicznym. A później wykorzystywać szanse, jakie tworzy sektor kosmiczny, żeby uczestniczyć w rewolucji biznesowej i technologicznej odbywającej się przy jego udziale. Tak właśnie działa SpaceX, konkurując o młodych inżynierów z NASA ? co jest bardziej podniecające: naprawa toalety na stacji kosmicznej, czy wysłanie czerwonego roadstera w stronę Marsa?
I mimo, że NASA robi na co dzień tysiąc razy bardziej skomplikowane rzeczy niż SpaceX, wysyła sondy na Plutona, naprawia teleskop Hubble?a na orbicie itd., to w umysłach młodego pokolenia utalentowanych absolwentów studiów inżynierskich wygrywa właśnie czerwona Tesla w drodze do pasa asteroid. A dzięki nim SpaceX może realizować inne swoje projekty, dużo bardziej biznesowe, takie jak nowe generacje rakiet i podbój rynku usług satelitarnych.
PAP - Nauka w Polsce, Marek Matacz
mat/ ekr/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C80186%2Cbiznes-w-kosmosie-nie-tak-latwo.html

Biznes w kosmosie Nie tak łatwo.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto krater po uderzeniu sprzed 800 000 lat

2020-01-10.

790 000 lat temu meteoryt uderzył w Ziemię. Naukowcy właśnie znaleźli krater, który pozostał po tym zdarzeniu.

Około 790 000 lat temu w Ziemię uderzył meteoryt z taką siłą, że eksplozja pokryła ok. 10 proc. naszej planety błyszczącymi bryłami skalistych gruzów. Te fragmenty stopionej skały zwane tektytami zostały rozrzucone po całym świecie - od Indochin po wschodnią Antarktydę. Przez sto lat naukowcy poszukiwali krateru uderzeniowego tego meteorytu. Właśnie go znaleziono.

Analiza geochemiczna i lokalne odczyty grawitacyjne wykazały, że krater znajduje się w południowym Laosie na płaskowyżu Bolaven. Krater został ukryty pod polem schłodzonej lawy wulkanicznej o powierzchni ponad 5000 km2.

Naukowcy uważają, że meteoryt, który spadł na Ziemię 790 000 lat temu, doprowadził do najsilniejszej eksplozji w tej części świata. Nie wiadomo było, jak duży krater powstał. Szacunki średnicy wahały się między 15 a 300 km, a dokładna wartość pozostawała niepewna.

W ramach nowego badania naukowcy zbadali kilka obiecujących kraterów w południowych Chinach, północnej Kambodży i środkowym Laosie, ale szybko wykluczyli te miejsca. We wszystkich przypadkach kratery okazały się znacznie starsze.

Wreszcie udało się namierzyć prawidłową lokalizację krateru. To płaskowyż Bolaven w Laosie. Anomalie odkryte pod polem lawy wskazują, że prawdopodobnie właśnie tam znajduje się krater. Ma on 13-17 km średnicy.

Źródło: INTERIA
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/ziemia/news-odkryto-krater-po-uderzeniu-sprzed-800-000-lat,nId,4252090

Odkryto krater po uderzeniu sprzed 800 000 lat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczna gorączka złota. Kto podbije asteroidy warte tryliony dolarów?
Autor: Marcin Kozera (2020-01-10)
Wszechświat jest pełen tajemniczych i majestatycznych obiektów oraz zjawisk, które mają swoją wartość ekonomiczną. Ile są więc warte bogactwa, które czekają na nas w otchłani Uniwersum?
Asterank jest ekonomicznym i naukowym katalogiem planetoid Układu Słonecznego. Znajduje się w nim ponad 600 tysięcy tego typu obiektów. Jednym z najbardziej spektakularnych biznesów przyszłości będzie gospodarcze wykorzystanie zasobów ukrytych w asteroidach, kometach, księżycach, planetach i innych strukturach Wszechświata.
Każda z grup planetoid przedstawia inną wartość pod względem ekonomicznym. Wiele z nich zawiera cenne metale (np. platyna), powszechnie używane przemysłowo na Ziemi i do których dostęp zaczyna być coraz trudniejszy. Między innymi dlatego powstał katalog Asterank, który jest próbą oszacowania wartości ekonomicznej i naukowej tych obiektów.
W tej chwili katalog Asterank podzielony jest na cztery grupy: największego zysku, największej wartości, najlepszego stosunku zysku do kosztów oraz dostępności. Są to wartości teoretyczne, wyliczone przez twórcę strony na podstawie dostępnych danych naukowych.
Duże planetoidy naszego Układu Słonecznego, np. 253 Mathilde, przedstawiają ogromną wartość (szacowaną na ponad 100 bilionów dolarów), ale dotarcie do nich jest bardzo trudne. Mniejsze planetoidy, w szczególności te zbliżające się do Ziemi, oferują lepszy stosunek zysku do kosztów czy dostępności. I w tej kategorii najbardziej interesującym obiektem wydaje się być planetoida 2000 BM19, z której zysk po sprowadzeniu materiałów, mógłby wynieść nawet 7 bilionów dolarów. Najbardziej dostępną planetoidą wydaje się być 2009 WY7, która pomiędzy 2032 a 2066 rokiem dokona jedenastu dość bliskich zbliżeń do Ziemi.
Najdroższa jest warta prawie 27 trylionów dolarów (1 i 18 zer) asteroida Davida. Wartość całego pasa asteroid pomiędzy Marsem a Jowiszem oceniana jest na 700 trylionów dolarów.
Nie są to jednak najdroższe obiekty w dotychczas przez nas zbadanej przestrzeni kosmicznej. Numerem jeden jest w tej kategorii znajdująca się 40 lat świetlnych od Ziemi tzw. ?Diamentowa Planeta? 55 Cancri e. Jej wartość jest szacowana na 26,9 kwintyliona dolarów (1 i 30 zer).
Jakiekolwiek sprowadzenie na Ziemię większej ilości cennego metalu (złota, platyny, palladu itp.) doprowadzi do gwałtownego spadku cen i w konsekwencji ? spadku opłacalności.
W miarę eksploatacji kolejnych zasobów Układu Słonecznego, ceny metali spadną w zasadzie do zera. Co mógłby oznaczać taki scenariusz? Banki centralne państw gromadzą część swych rezerw w złocie. Złoto zachowujące swoją wysoką wartość stanowi podporę stabilności systemów finansowych. Polska ma 100 ton złota, USA ponad 8 tysięcy ton. Gdyby nagle na światowy rynek trafiło 10 tys. ton żółtych sztabek, to zapasy każdego z krajów stałyby się z dnia na dzień o wiele mniej warte.  Konsekwencje są trudne do opisania. Od dramatów ludzi, którzy w złocie lokowali oszczędności życia, po głęboki chaos w całej światowej gospodarce. Może więc lepiej nie inwestować oszczędności w żaden metal szlachetny, bo to  może być wkrótce najgorsza z możliwych lokat kapitału.
Nie ulega wątpliwości, że z chwilą gdy ktoś zacznie wydobywać i sprowadzać na Ziemię kosmiczne surowce, staniemy przed koniecznością przedefiniowania całej ekonomii.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/kosmiczna-goraczka-zlota-kto-podbije-asteroidy-warte-tryliony-dolarow

Kosmiczna gorączka złota. Kto podbije asteroidy warte tryliony dolarów.jpg

Kosmiczna gorączka złota. Kto podbije asteroidy warte tryliony dolarów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podróż kosmiczna może sprawić, że krew płynie w odwrotnym kierunku
2020-01-10. NN.MNIE
Naukowcy opisali niezwykły eksperyment przeprowadzony na orbicie Ziemi. Nie przebiegł on do końca tak, jak planowała NASA ? pisze ?Gazeta Wyborcza?. I dodaje, że ?stawia to pod znakiem zapytania możliwość dalekich podróży w kosmosie?.
O zagrożeniu informuje ?The New England Journal of Medicine?, najbardziej prestiżowy magazyn medyczny na świecie.

?Od czasu ogłoszenia planów powrotu na Księżyc i wyprawy na Marsa większość eksperymentów medycznych na orbicie w ten czy inny sposób dotyczy dalekich podróży. Tak było i tym razem? ? podaje.

Dodano, ?w doświadczeniu udział wzięło 11 zdrowych astronautów (dziewięciu mężczyzn i dwie kobiety), którzy podczas swoich misji spędzili dłuższy czas (przeciętnie siedem miesięcy) w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS)?.

?Celem było sprawdzenie, jak w stanie nieważkości zachowują się płyny w ludzkim ciele. Jednym z elementów eksperymentu ? badanie budowy i funkcjonowania żyły szyjnej wewnętrznej, głównego naczynia odprowadzającego krew z twarzy, jamy czaszki i szyi? ? wyjaśniono.

Zaznaczono, że ?u wszystkich astronautów zarówno przed startem, w trakcie pobytu na orbicie (w 50. i 150. dniu), jak i po powrocie na Ziemię wykonano badanie ultrasonograficzne (w różnych pozycjach) naczyń szyjnych.

Podkreślono, że ?już pierwsze wyniki testów opublikowane dwa miesiące temu na łamach ?JAMA? wzbudziły zaniepokojenie.

?Okazało się, że podróż kosmiczna, przebywanie w stanie nieważkości, jest w stanie zahamować normalny przepływ krwi, a nawet sprawić, by czasami krew ta płynęła w odwrotnym kierunku! Zaobserwowaliśmy to u sześciu astronautów. To duży problem, jeżeli rozpatrujemy go w kontekście długo trwających misji, jak np. planowana na Marsa? ? mówił wówczas dr Michael Stenger z Laboratorium Układu Krążenia w Centrum Kosmicznym Johnsona w Houston, główny autor pracy.
?Największy niepokój wzbudził przypadek astronauty (jego nazwiska nie podano), u którego podczas misji na orbicie w lewej żyle szyjnej wewnętrznej zauważono coś, co przypominało w pełni uformowany zakrzep?, pisze gazeta.

?Badanie powtórzono, a jego wyniki oceniało, niezależnie od siebie, dwóch radiologów na Ziemi. Ich diagnoza brzmiała jednoznacznie ? to jest zakrzep. A pojawił się on, przypomnijmy, po ledwie 50 dniach pobytu w kosmosie u całkiem zdrowego człowieka (bo generalnie na orbitę wysyła się najzdrowszych z najzdrowszych)? ? zaznaczono.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/46135600/lot-w-kosmos-szkodliwy-dla-zdrowia

Podróż kosmiczna może sprawić, że krew płynie w odwrotnym kierunku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)