Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Airbus z umową z ESA na misję LSTM z pokładu nowej generacji satelity programu Copernicus
2020-11-25. Redakcja
Wartość umowy to 380 mln euro. Airbus Spain liderem konsorcjum przemysłowego: pierwszy program z serii Copernicus dla Hiszpanii.
Madryt, 13 listopada 2020 r. ? Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) wybrała firmę Airbus Defence and Space na głównego wykonawcę nowej misji monitoringu temperatury powierzchni ziemi ? Land Surface Temperature Monitoring (LSTM). LSTM jest częścią Copernicusa, unijnego programu służącego do globalnego monitorowania stanu naszej planety. Zarazem jest to jedna z sześciu nowych misji, poszerzająca możliwości obecnego komponentu kosmicznego programu Copernicus. Wartość zawartego kontraktu sięga 380 mln euro. Zakłada on budowę jednego satelity LSTM z opcją na dwa kolejne satelity.
Głównym zadaniem LSTM będzie zbieranie bardzo precyzyjnych pomiarów temperatury powierzchni ziemskich lądów w dzień i w nocy. Analiza danych satelitarnych zebranych na potrzeby mapowania, monitorowania i prognozowania zasobów naturalnych Ziemi pomaga zrozumieć, jakie, kiedy i gdzie zachodzą zmiany. Nowa misja będzie w szczególności odpowiedzią na potrzeby europejskich rolników, aby produkcja w ich indywidualnych gospodarstwach była bardziej zrównoważona, w miarę zwiększania się niedoborów wody i zmian w środowisku. Specjaliści będą w stanie obliczyć w czasie rzeczywistym, ile wody potrzebują różne rośliny na różnych obszarach i jak częstego wymagają one nawadniania.
Pomiary temperatury powierzchni gruntu i ewapotranspiracji (emisji pary wodnej przez rośliny podczas wzrostu) pozwolą zrozumieć zmiany klimatyczne i reagować na nie, zarządzać zasobami wodnymi w rolnictwie oraz przewidywać susze. Obserwacje termiczne w podczerwieni będą wspierać szereg dodatkowych usług dotyczących degradacji gleby, jej składu, zagrożeń naturalnych, takich jak pożary i aktywność wulkanów, zarządzania wodami przybrzeżnymi i śródlądowymi, a także problemów z tzw. miejskimi wyspami ciepła.
Jean-Marc Nasr, dyrektor ds. systemów kosmicznych w firmie Airbus, powiedział: ?Pomiar temperatury gruntów pomoże zwiększyć wydajność produkcji rolnej na całej planecie, z korzyścią dla nas wszystkich. Ponieważ Airbus uczestniczył w budowie wszystkich dotychczasowych satelitów Copernicus Sentinel, cieszymy się, że ESA powierza nam tę nową misję w ramach najbardziej ambitnego programu obserwacji Ziemi jaki do tej pory powstał. Podpisany właśnie kontrakt ponownie potwierdza pozycję Airbusa w czołówce technologii kosmicznych obserwacji Ziemi i jako światowego eksportera nr 1 ?.
Satelita LSTM będzie działać na niskiej orbicie polarnej, co pozwoli sporządzać mapy zarówno temperatury powierzchni lądu, jak i szybkości ewapotranspiracji z bezprecedensową szczegółowością. Będzie on w stanie identyfikować temperatury poszczególnych pól i co trzy dni robić zdjęcia Ziemi z rozdzielczością 50 m. Zbierze około 400 razy więcej szczegółów niż obecnie pozyskuje się z kosmosu. Obserwacje LSTM obejmą szeroki zakres temperatur, od ok. -20° C do + 30° C, z bardzo dużą dokładnością (0,3° C).
LSTM jest pierwszą misją programu Copernicus, przyznaną hiszpańskiej firmie i trzecią misją ESA przygotowaną przez oddział Airbus w Madrycie ? po udanym wyniesieniu na orbitę Cheopsa (poszuka egzoplanet) i gotowego do wystrzelenia w kosmos satelity SEOSAT-Ingenio. Wybór ESA stanowi kamień milowy w rozwoju przemysłu kosmicznego w Hiszpanii i po raz kolejny dowodzi zaufania agencji do Airbusa jako partnera głównych misji ESA. Konsorcjum przemysłowe LSTM składa się z ponad 45 firm i instytucji z 18 różnych krajów. Kluczowe dla tego przedsięwzięcia było wsparcie hiszpańskiej delegacji przy ESA.
Airbus ponosi pełną odpowiedzialność za cały projekt LSTM. Oddział w Madrycie zaprojektuje i zbuduje samego satelitę, zaś oddział w Tuluzie zajmie się rozwojem i produkcją zaawansowanego technicznie instrumentarium pokładowego dla tego satelity.
W konstrukcji instrumentu optycznego, który znajdzie się w satelicie LSTM, inżynierowie Airbusa wykorzystają innowacje zaczerpnięte z programów takich jak francusko-indyjska misja TRISHNA. Sprzęt ten będzie wykonywać zobrazowania gruntu w bliskiej podczerwieni, podczerwieni średniofalowej i podczerwieni termicznej. Co cztery dni satelita przeleci nad tymi samymi europejskimi terenami w czasie gdy słońce operuje najmocniej, a tym samym obciążenie upraw jest tam najwyższe, co ułatwi pomiar ewapotranspiracji.
Warto zauważyć, że Airbus jest odpowiedzialny za pojazd kosmiczny lub ładunek w 3 z 6 misji obserwacji Ziemi i środowiska Copernicus nowej generacji: LSTM, CRISTAL i Rose-L oraz dostarcza ważny sprzęt dla wszystkich sześciu misji.
Program Copernicus
Copernicus Sentinel to flota wyspecjalizowanych satelitów należących do UE, zaprojektowanych w celu zbierania i dostarczania bogactwa danych i obrazów, które są kluczowe dla unijnego programu środowiskowego Copernicus. Komisja Europejska prowadzi i koordynuje ten program, aby poprawić zarządzanie środowiskiem, chroniąc tym samym życie ludzkie każdego dnia. Za komponent kosmiczny odpowiada Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), zajmująca się rozwijaniem rodziny satelitów Copernicus Sentinel w imieniu UE i zapewnieniem przepływu danych dla usług programu Copernicus. Natomiast zarządzanie satelitami Sentinel po umieszczeniu ich w kosmosie zostało powierzone ESA i EUMETSAT, Europejskiej Organizacji Eksploatacji Satelitów Meteorologicznych. Wybrano już sześć nowych misji, które mają dołączyć do floty Sentineli i rozszerzyć obecne możliwości programu Copernicus. Airbus jest kluczowym dostawcą przemysłowym, projektuje i produkuje satelity, przyrządy i komponenty, a także zapewnia powiązane usługi.
Informacje o firmie Airbus
Airbus jest globalnym liderem branży lotniczej, kosmicznej i powiązanych gałęzi przemysłu. W 2019 r. wygenerował przychody w wysokości 70 miliardów euro, zatrudniając około 135.000 osób. Oferuje najszerszą gamę samolotów komunikacyjnych. Airbus jest również europejskim liderem produkcji samolotów do tankowania w powietrzu, bojowych, transportowych i do określonych misji, oraz wiodącym producentem systemów kosmicznych. W sektorze śmigłowcowym Airbus oferuje najbardziej efektywne systemy wiropłatów cywilnych i wojskowych na całym świecie.
Informacje prasowe Airbus
Airbus ESA
https://kosmonauta.net/2020/11/airbus-z-umowa-z-esa-na-misje-lstm-monitorujaca-temperature-gruntu-z-pokladu-nowej-generacji-satelity-copernicus/

 

Airbus z umową z ESA na misję LSTM z pokładu nowej generacji satelity programu Copernicus.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kanadyjskie satelity będą monitorować ruch obiektów kosmicznych na orbicie Ziemi
Autor: M@tis (25 Listopad, 2020 - 11:54)
W przyszłości pozwoli to uniknąć kolizji między satelitami i dużymi śmieciami w przestrzeni kosmicznej blisko Ziemi.
Kanadyjska firma NorthStar Earth and Space podpisała kontrakt z francusko - włoskim producentem kosmonautycznym Thales Alenia Space na budowę pierwszych trzech satelitów pierwszego na świecie systemu monitorowania ruchu kosmicznego Skylark.
W ramach swojej pracy satelity Skylark będą monitorować ruchy satelitów i odłamków na orbicie Ziemi, informując operatorów statków kosmicznych o możliwym ryzyku kolizji. SpaceX i Amazon są wymieniani jako potencjalni partnerzy projektu, którzy mogą być zainteresowani zapewnieniem bezpieczeństwa swoich systemów satelitarnych Starlink i Project Kuiper.
Oczekuje się, że w sumie dwanaście pojazdów zostanie włączonych do sieci systemów obserwacyjnych NorthStar Earth and Space, które będą śledzić ruchy obiektów w przestrzeni kosmicznej częściej i dokładniej niż stacje naziemne mogą to robić obecnie.
Wystrzelenie pierwszych trzech satelitów Skylark powinno nastąpić już w 2022 roku, po czym dziewięć kolejnych statków kosmicznych zostanie wysłanych na orbitę Ziemi w ciągu najbliższych dwóch lat.
The NASA Engineer on the Front-Lines of Space Hacking
https://www.youtube.com/watch?v=jARprCqJU1A&feature=emb_logo
Źródło: 123rf.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/kanadyjskie-satelity-beda-monitorowac-ruch-obiektow-kosmicznych-na-orbicie-ziemi

Kanadyjskie satelity będą monitorować ruch obiektów kosmicznych na orbicie Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmosie wykryto źródło sygnału radiowego o nieznanym pochodzeniu
Autor: M@tis (25 Listopad, 2020)

Naukowcy z McGill University w Kanadzie uzyskali nowe dane, które przekonująco dowodzą, że źródłem niektórych szybkich rozbłysków radiowych (FRB) są specjalne typy gwiazd neutronowych - magnetary. Szybkie rozbłyski radiowe to wybuchy emisji radiowej nieznanego pochodzenia, które trwają zwykle ułamek sekundy, ale towarzyszy mu wyzwolenie ogromnych ilości energii.
Astronomowie odkryli niezwykle intensywny rozbłysk radiowy pochodzący z magnetara znajdującego się w Drodze Mlecznej. Intensywność rozbłysku radiowego była trzy tysiące razy większa niż jakiegokolwiek dotychczas zmierzonego magnetara. Naukowcy obliczyli, że taki wybuch, gdyby miał miejsce w innej galaktyce, nie różniłby się od niektórych FRB, co potwierdza wersję, że potężne rozbłyski radiowe są generowane przez gwiazdy neutronowe o niezwykle silnych polach magnetycznych.
Jednak pozostaje niejasne, czy magnetary są odpowiedzialne za pochodzenie wszystkich FRB. Niektóre rozbłyski radiowe są na to zbyt intensywne, ale naukowcy uważają, że mogą je generować młodsze, bardziej aktywne magnetary.
Szybki impuls radiowy trwa kilka milisekund i towarzyszy mu uwolnienie w kosmos ogromnej ilości energii - takiej jaką Słońce wypromieniowuje do kilkudziesięciu tysięcy lat. Większość badaczy zakłada, że zjawisko to ma naturalne przyczyny, na przykład wybuchy supernowych, zderzenia gwiazd neutronowych, aktywne czarne dziury lub magnetary. Istnieje jednak egzotyczna hipoteza łącząca FRB z zaawansowanymi technologicznie cywilizacjami. W tym kontekście mogą to być na przykład ślady po wykorzystaniu jakiegoś napędu dla statkó kosmicznych.
Źródło: 123rf.com
Źródło:
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/w-kosmosie-wykryto-zrodlo-sygnalu-radiowego-o?
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/w-kosmosie-wykryto-zrodlo-sygnalu-radiowego-o-nieznanym-pochodzeniu

W kosmosie wykryto źródło sygnału radiowego o nieznanym pochodzeniu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmos nie służy zdrowiu. Przez mitochondria
2020-11-25. Grzegorz Jasiński
Kosmos nie jest dla ludzi naturalnym środowiskiem i trudno się dziwić, że przebywanie w warunkach nieważkości i zwiększonego promieniowania może prowadzić do problemów ze zdrowiem. Czasopismo "Cell" opublikowało właśnie serię prac naukowych poświęconych wpływowi misji kosmicznej na organizmy ludzi i zwierząt. Można się z nich dowiedzieć między innymi, że przyczyną zgłaszanych przez astronautów problemów ze zdrowiem mogą być kłopoty z pracą centrów enegetycznych komórek, mitochondriów. Problemy takiej natury potwierdzają też badania prowadzone na myszach.
Wśród konsekwencji długich misji kosmicznych, obserwowanych u ich uczestników szczególnie często zwraca się uwagę na spadek gęstości kości, utratę masy mięśniowej, kłopoty z układem immunologicznym i wzrokiem, problemy z pracą serca i wątroby. Zadaliśmy sobie pytanie, czy istnieje jakiś uniwersalny mechanizm, który mógłby to wyjaśnić. Okazało się, że za każdym razem pojawiały się problemy z pracą mitochondriów i to one sprawiały, że wszystko wymyka się spod kontroli - mówi Afshin Beheshti z NASA Ames Research Center.
Takie wnioski to wynik analizy licznych danych, pochodzących z testów na zwierzętach, eksperymentu NASA Twin Study z udziałem braci bliźniaków Scotta i Marka Kellych, z których pierwszy spędził blisko rok na orbicie, wreszcie badań próbek pobranych od 59 innych astronautów. Dane te pokazywały różne aspekty wpływu nieważkości i promieniowania na budowę, genom i przemianę materii tkanek i komórek. Najpierw porównaliśmy próbki różnych tkanek myszy, które były na orbicie w ramach dwóch misji. Okazało się, że konsekwentnie pojawiały się w nich oznaki nieprawidłowego działania mitochondriów, tak było w przypadku wątroby czy oczu, postanowiliśmy się bliżej temu przyjrzeć - mówi Beheshti.

W oparciu o wyniki badań myszy sprawdzano, czy podobny mechanizm może mieć znaczenie w przypadku tkanek i komórek ludzi. Wyniki NASA Twins Study pokazały istotne zmiany aktywności mitochondriów, które mogły tłumaczyć choćby nieprawidłowości pracy układu immunologicznego u Scotta Kelly'ego. Podobne efekty przyniosła analiza próbek pobranych od innych astronautów.  
Te wyniki były dla nas całkowitym zaskoczeniem, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że mitochondria mogą być tak ważne, w ogóle nie braliśmy ich pod uwagę - dodaje Beheshti. Po pewnym czasie okazało się, że nieprawidłowości pracy tych centrów energetycznych mogą przyczyniać się także do obserwowanych u astronautów zaburzeń rytmu dobowego, a nawet dość typowych problemów układu sercowo-naczyniowego.
Odkrycie może mieć istotne znaczenie, bo nieprawidłowości w pracy mitochondriów można korygować z pomocą wielu znanych i dobrze już sprawdzonych leków. To zwiększa szanse na łagodzenie niektórych kosmicznych problemów zdrowotnych. Z pewnością wkrótce na orbitę wyruszą myszy, z których pomocą te leki będą testowane w warunkach kosmicznych.
Opracowanie:
Magdalena Partyła
Mark i Scott Kelly (po prawej) podczas wywiadu przed rozpoczęciem NASA Twins Study /NASA/Robert Markowitz /Materiały prasowe
Źródło: RMF
https://www.rmf24.pl/nauka/news-kosmos-nie-sluzy-zdrowiu-przez-mitochondria,nId,4877234

Kosmos nie służy zdrowiu. Przez mitochondria.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?6EQUJ5? - to może być wiadomość od obcych z innej planety. Mają gwiazdę podobną do naszego słońca
2020-11-25. Radek Kosarzycki
No i co? Nie wszystko stracone. Sygnał Wow! wcale nie musiał mieć prozaicznego pochodzenia. Jest jeszcze nadzieja dla tych, którzy twierdzili, że z pewnością był to sygnał wysłany w kosmos przez przedstawicieli obcych cywilizacji.
W 1977 r. radioteleskop Big Ear Radio Telescope nasłuchujący szumu z przestrzeni kosmicznej zarejestrował silny, 72-sekundowy sygnał, którego źródło znajdowało się gdzieś w gwiazdozbiorze Strzelca.
Przeglądający później zapisy z obserwacji, astronom Jerry Eman zdziwiony osobliwym sygnałem zakreślił go na wydruku i obok napisał ?Wow!? - stąd i nazwa całego sygnału. Wielkie ucho właśnie na coś takiego czekało. Cały program obserwacyjny prowadzony był w ramach projektu poszukiwania pozaziemskiej inteligencji (SETI).
Jak szukać życia inteligentnego w kosmosie?

Astronomowie od początku zakładali, że jeżeli jakaś pozaziemska cywilizacja chciałaby nawiązać kontakt z inną nieznaną cywilizacją, to wykorzysta do tego najbardziej uniwersalny sygnał we wszechświecie. Z tego też powodu nasłuch kosmosu prowadzono na częstotliwości 1420 MHz, czyli w linii wodoru, najpowszechniej występującego we wszechświecie pierwiastka.
Tuż po odkryciu w kierunku źródła skierowano wiele innych teleskopów w celu wykonania dodatkowych obserwacji. Okazało się jednak, że sygnał nigdy więcej się nie powtórzył. Fakt, że sygnał pojawił się raz, jeszcze bardziej pobudził wyobraźnię zarówno naukowców, jak i opinii publicznej. Kolejni badacze zastanawiali się, kto mógł nas uraczyć takim sygnałem, który jak dotąd stanowi najlepszy przykład sygnału, którego spodziewalibyśmy się, poszukując sygnałów od obcej cywilizacji.
Co? To tylko głupie komety?
Kilka lat temu astronomowie postanowili zniszczyć ?wielką tajemnicę? i opublikowali artykuł naukowy wskazujący na to, że sygnał najprawdopodobniej pochodzi od komet, które przelatywały przez pole widzenia radioteleskopu w czasie obserwacji. Komety, jak wiemy, składają się w dużej części z lodu wodnego, czyli sygnał w linii wodoru jak najbardziej tutaj pasuje.
Osoby, które cieszyły się z takiego rozwiązania wieloletniej zagadki, pewnie można policzyć na palcach jednej ręki. Jednak w wielu gdzieś tam tliła się nadzieja, że sygnał został wyemitowany przez obcą cywilizację.
A może jednak obca cywilizacja?
Alberto Caballero, astronom amator, analizując kierunek, z którego dotarł na Ziemię sygnał wow!, doszedł do wniosku, że wciąż może istnieć inne rozwiązanie. Okazało się, że ów silny sygnał radiowy przyszedł do nas z kierunku, w którym można dostrzec gwiazdę podobną do Słońca.
Dlaczego astronomowie mieliby nie znaleźć owej gwiazdy, ale jakiś amator mógłby? Odpowiedź jest bardziej niż prosta. Caballero wykorzystał do swoich poszukiwań najnowsze dane obserwacyjne zebrane przez sondę Gaia, która kataloguje położenie 1,3 mld gwiazd w Drodze Mlecznej. To właśnie w tych nowych danych odkryto gwiazdę, która znajduje się mniej więcej tam, skąd przyleciał do nas tajemniczy sygnał. 2MASS 19281982-2640123 to gwiazda podobna do Słońca pod względem temperatury, rozmiarów i jasności. Jej odległość od Ziemi to 1800 lat świetlnych.
Przyglądając się procesowi odkrywania planet krążących wokół innych gwiazd można założyć, że znacząca większość gwiazd w naszej galaktyce ma własne planety. Jeżeli gwiazda odkryta przez Caballero ma planety skaliste? cóż, wyobraźnia może zacząć szaleć.
Powyższe odkrycie tak naprawdę nie wskazuje na nic, ale jednocześnie jest to bardzo interesujący element poszukiwania źródła sygnału wow! ? najlepszego kandydata na sygnał od obcej cywilizacji. Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby w stronę nowo odkrytej gwiazdy zwrócili swoje oczy zarówno poszukiwacze planet pozasłonecznych, jak i radioastronomowie.
Radioteleskop Big Ear nie był zbyt urodziwy. Teraz w tym samym miejscu jest pole golfowe
Sonda Gaia

https://spidersweb.pl/2020/11/sygnal-wow-nowy-trop.html

6EQUJ5 - to może być wiadomość od obcych z innej planety. Mają gwiazdę podobną do naszego słońca.jpg

6EQUJ5 - to może być wiadomość od obcych z innej planety. Mają gwiazdę podobną do naszego słońca2.jpg

6EQUJ5 - to może być wiadomość od obcych z innej planety. Mają gwiazdę podobną do naszego słońca3.jpg

6EQUJ5 - to może być wiadomość od obcych z innej planety. Mają gwiazdę podobną do naszego słońca4.jpg

6EQUJ5 - to może być wiadomość od obcych z innej planety. Mają gwiazdę podobną do naszego słońca5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 1670 r. na niebie pojawiła się nowa gwiazda. Zniknęła rok później. Do dziś nie wiadomo, czym była
2020-11-25. Radek Kosarzycki
W 1670 r. na nocnym niebie w gwiazdozbiorze Liska rozbłysła nowa gwiazda. W ciągu kolejnych kilku miesięcy jasnością zrównała się z Gwiazdą Polarną, a następnie zaczęła ciemnieć, aby zniknąć całkowicie po roku. Teraz naukowcy dowiedzieli się o niej czegoś zaskakującego.
CK Vulpeculae przez lata według naukowców była pierwszą zaobserwowaną na niebie eksplozją nową. Do takiej eksplozji dochodzi w układach podwójnych składających się z gwiazdy podobnej do Słońca i z białego karła. Oba obiekty krążą w nich bardzo blisko siebie, przez co bardzo gęsty biały karzeł (będący pozostałością po gwieździe podobnej do Słońca) odziera swoją towarzyszkę z materii i eksploduje po osiągnięciu pewnej określonej masy.
Czy to aby na pewno nowa?
Mimo tego, że do eksplozji doszło 350 lat temu, to obiekt ten fascynuje astronomów po dziś dzień. W ciągu ostatnich kilku lat pojawiło się także kilka innych teorii tłumaczących eksplozję. Według jednych badaczy mogło to w rzeczywistości być zderzenie dwóch normalnych gwiazd, a według drugich połączenie brązowego karła z białym karłem.
Nawet odległość się nie zgadza
Teraz do zagadki tej tajemniczej eksplozji astronomowie pracujący w Obserwatorium Gemini dorzucili jeszcze element. Okazało się bowiem, że ów obiekt znajduje się pięć razy dalej niż nam się zdawało, a tym samym tempo rozszerzania się jego otoczki gazowej wskazuje, że gaz ucieka z miejsca eksplozji z prędkością aż 7 mln km/h - dużo większą niż zakładano.
Po zmierzeniu prędkości rozszerzania się otoczki gazowej badacze ustalili, że CK Vulpeculae znajduje się aż 10 000 lat świetlnych od Ziemi, a nie 2000, jak uważano dotychczas.
Problem w tym, że gdyby do eksplozji nowej doszło tak daleko od Ziemi, nie byłaby ona tak jasna na nocnym niebie. Aby osiągnąć jasność Gwiazdy Polarnej na niebie, obiekt znajdujący się 10 000 lat świetlnych od Ziemi musiał uwolnić znacznie więcej energii niż typowa eksplozja nowa.
Co jest jaśniejsze od nowej? Oczywiście supernowa. Problem jednak w tym, że jak na supernową to eksplozja była zbyt słaba. Paradoksalnie jasność CK Vulpeculae znajduje się w połowie drogi między nową a supernową. Eksplozje uwalniające tyle energii są bardzo rzadkie w Drodze Mlecznej i na razie nie wiadomo, co do nich prowadzi. Można zatem stwierdzić, że 350 lat po odkryciu nadal nie wiadomo co oglądali na niebie astronomowie.
Wszyscy wiedzą czym CK Vulpeculae nie jest, jednak nikt nie wie, czym ona jest
? podsumowuje Nye Evans z Uniwersytetu Keele w Wielkiej Brytanii, jeden z autorów odkrycia.
CK Vulpeculae

CosmoView Episode 14: Blast from the Past

https://www.youtube.com/watch?v=KnTiT8ofViE&feature=emb_logo

https://spidersweb.pl/2020/11/ck-vulpeculae-za-daleko.html

W 1670 r. na niebie pojawiła się nowa gwiazda. Zniknęła rok później. Do dziś nie wiadomo, czym była.jpg

W 1670 r. na niebie pojawiła się nowa gwiazda. Zniknęła rok później. Do dziś nie wiadomo, czym była2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inspektorat Uzbrojenia zamawia zestawy zakłócania nawigacji satelitarnej
2020-11-26. Juliusz Sabak.
Inspektorat Uzbrojenia przystąpił do zakupu zestawów do zakłócania systemów nawigacji satelitarnej o kryptonimie Heliotrop. Postępowanie będzie realizowane w ramach zawartej w Ustawie Prawo Zamówień Publicznych procedury negocjacji z wybranymi oferentami spełniającymi wymagania i warunki zawarte w ogłoszeniu. Szczegółowe dane systemu nie są jawne - co znaczy, że wymagania zostaną przekazane zakwalifikowanym podmiotom. Termin składania wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu upływa 15 stycznia 2021 roku.
Program dotyczy pozyskania 18 kompletnych zestawów Heliotrop, służących do zakłócania sygnału systemów globalnej nawigacji satelitarnej (GNSS): GPS, GLONASS, Galileo i Compass (czyli chińskiego Beidou). Szczegółowe dane nie zostały podane do wiadomości, ale z realizowanego w 2018 roku dialogu technicznego w tym temacie wynika, że pojedynczy zestaw to samodzielny sprzęt przenośno-przewoźny umożliwiający generowanie sygnału zakłócającego systemy nawigacji satelitarnej dookólnie i/lub sektorowo. Szczegóły dotyczące przedmiotu zamówienia określone będą w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ), która zostanie przekazana wykonawcom zaproszonym do składania ofert wstępnych.
Jeśli chodzi o ocenę ofert, to wybrana będzie najkorzystniejsza ekonomicznie spośród spełniających pozostałe wymagania zawarte w SIWZ.  Kryteria oceny to w 90% cena, a w 10% - okres gwarancji. Planowany termin realizacji zamówienia to 24 miesiące od daty zawarcia umowy. Harmonogram wykonania zamówienia zostanie ustalony na etapie negocjacji.
Pozyskanie przez Siły Zbrojne RP tego typu systemów, zaliczanych do środków walki elektronicznej, wskazuje na dążenie do rozwinięcia obszarów, które dotąd pozostawały słabo zagospodarowane. Systemy nawigacji satelitarnej są szeroko stosowane w siłach zbrojnych, i stanowią istotny element w systemach zarządzania polem walki, ale również w układach naprowadzania pocisków kierowanych czy bezzałogowych maszyn latających oraz pojazdów. Tego typu systemy są szeroko stosowane na świecie, w tym przez rosyjskie formacje wspierające separatystów na wschodzie Ukrainy, a także w ramach konwojów wojskowych i rządowych (VIP).
Ilustracja: EGNOS [gsa.europa.eu]
https://www.space24.pl/inspektorat-uzbrojenia-zamawia-zestawy-zaklocania-nawigacji-satelitarnej

Inspektorat Uzbrojenia zamawia zestawy zakłócania nawigacji satelitarnej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżycowy posłaniec Chin. Misja Chang'e 5 w szerszym ujęciu [KOMENTARZ]
2020-11-26. Marcin Kamassa.
Kierownictwo chińskiego programu kosmicznego zadbało, aby rok 2020 był dla Państwa Środka momentem zwieńczenia długich przygotowań i udowodnienia narodowych kompetencji w organizowaniu eksploracyjnych misji kosmicznych. Po rozpoczętej z Chin pod koniec lipca br. pierwszej bezzałogowej wyprawie na Marsa, szybko przyszedł czas na lot specjalnego przeznaczenia w kierunku Księżyca - po próbki tamtejszej materii, aby je dostarczyć jeszcze przed końcem tego roku na Ziemię. Wzorem wcześniejszych chińskich misji lunarnych, Chang'e 5 to przede wszystkim element większej całości, gdzie jej własny cel naukowo-inżynieryjny wpisuje się całkowicie w proces konsekwentnego osiągania celu długofalowego - ustanowienia trwałej chińskiej obecności i strategicznych zdolności oddziaływania w kosmosie.
Nie od dziś wiadomo, że kierunek księżycowy stanowi dla Chin ważną oś postępu badawczo-rozwojowego, projekcji narodowej potęgi oraz wzrostu globalnego znaczenia na polu działalności kosmicznej. To jedna z tych ścieżek chińskiego zaangażowania, która przemierzana jest metodycznie, z konsekwencją i chłodną kalkulacją - przy odpowiednio dobieranym, coraz wyższym stopniu skomplikowania celów i specjalizacji. Podążając nią, Chiny zanotowały na przestrzeni lat wyraźny progres - unikając przy tym zbędnej nadpobudliwości i przerostu ambicji, a zachowując swoją specyficzną powściągliwość, także w informowaniu i deklarowaniu dalekosiężnych zamiarów.
Marsz ten trwa bez mała dwie dekady, a koncepcyjnie - nawet dłużej. Świat zewnętrzny w każdym razie ma okazję śledzić osiąganie związanych z tym kamieni milowych już od października 2007 roku - momentu, gdy wystartowała misja Chang'e 1 z pierwszym w historii chińskim orbiterem księżycowym. Za nią w odstępach kilkuletnich szły kolejne wyprawy i instrumenty (poza orbiterami, również lądowniki, próbniki i łaziki), których było zresztą więcej niż wskazuje na to cyfra opisująca najbardziej aktualną obecnie misję, Chang'e 5.
Druga misja orbitera Chang?e odbyła się w 2010 roku, a po niej kolejnym krokiem była wyprawa lądownika (Chang?e 3), który pojawił się na powierzchni Księżyca w 2013 roku. Z pewnym opóźnieniem natomiast, ale bez komplikacji wyruszyła misja lądownika Chang?e 4, który dokonał w styczniu 2019 roku historycznego osiągnięcia - pierwszego miękkiego lądowania na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. Tej wyprawie towarzyszyło wcześniej umieszczenie w kosmosie nieopodal Srebrnego Globu (w punkcie libracyjnym L2 układu Ziemia-Księżyc) specjalnego satelity transmisyjnego Queqiao.
Etap, jakim jest misja Chang'e 5, niejako spina w całość dotychczasowe chińskie wysiłki w tym przedmiocie. Cała kampania pozostaje przy tym daleka od zakończenia - przygotowana jest już zresztą misja bliźniacza względem obecnej - Chang'e 6. Zakładając, że "piątka" zrealizuje swoje cele, Chang'e 6 "zaatakuje" podwyższoną poprzeczkę, próbując zebrać próbki z okolic bieguna południowego albo niewidocznej z Ziemi strony Księżyca.
Za tą granicą czeka z kolei już nowa, całkiem odrębna faza eksploracyjna z kilkoma osobnymi misjami (Chang'e 7 i Chang'e 8 oraz budowa zalążka stacji na powierzchni), która w linii prostej ma zapewnić know-how i warunki do przewiezienia pierwszej chińskiej załogi na Srebrny Glob. To mogłoby nastąpić już prawdopodobnie w okolicach 2030 roku - termin być może nierychły, ale uzasadniony logiką procesu, którego celem jest nie tyle samo umieszczenie załogi na Księżycu, co ustanowienie tam od razu stałej narodowej obecności. Taką natomiast zapewnią w pierwszej kolejności autonomiczne urządzenia i robotyka.
Bieżąca misja Chang'e 5 jest pod tym kątem szczególnie istotna i najbardziej skomplikowana, bowiem obejmuje całą gamę bezzałogowych modułów przeznaczonych do wykonania skomplikowanych manewrów i mniej lub bardziej samodzielnego działania także na powierzchni Księżyca. Wystrzelony 23 listopada chiński ładunek obejmuje aż cztery autonomiczne składniki: moduł serwisowy, lądownik księżycowy, system ucieczkowy i na samym końcu - moduł powrotny z zasobnikiem próbek docelowo zebranych na Księżycu.
Uzyskanie frakcji księżycowego regolitu jest tutaj wskazywane jako nadrzędny cel inżynieryjny bieżącej misji i swego rodzaju historyczne przedsięwzięcie, którego nie podejmowano od samego schyłku "złotej ery" lotów księżycowych. Ostatni taki znany przypadek nastąpił w 1976 roku przy okazji radzieckiej misji Łuna-24; przewieziono wówczas na Ziemię blisko 170 gramów materii ze Srebrnego Globu.
Idąca po blisko 45 latach w te same ślady misja Chang'e 5 ma już niebawem pochwycić około 2 kg księżycowych próbek. Dwojakim sposobem - część ma pochodzić z odwiertu dokonywanego na głębokość do 2 metrów, a reszta będzie pobierana z materiału powierzchniowego. Jeżeli misja się powiedzie, Chiny staną się trzecim państwem świata - po Stanach Zjednoczonych i Związku Radzieckim, które będzie miało na koncie takie dokonanie.
Docelowym miejscem zbierania próbek z powierzchni Księżyca przez chiński lądownik ma być obszar Mons Rümker w rejonie Oceanu Burz ? rozległego "morza" księżycowego na zachodnim krańcu widocznej z Ziemi strony Srebrnego Globu. W momencie powstawania tego artykułu, od rozpoczęcia tego etapu dzieli nas jeszcze co najmniej tydzień. Aktualnie statek misji nie zakończył jeszcze swojego wstępnego, obliczonego na 5 dni trwania, transferu w kierunku orbity Księżyca (po udanym starcie przeprowadzonym z użyciem rakiet Chang Zheng-5 w terminie 23 listopada o 21:30 czasu polskiego). Manewr wejścia na orbitę wokółksiężycową przewidziano z kolei na 28 listopada.
Cały zestaw misji o masie ponad 8 ton - statek Chang?e 5 obejmujący orbiter, lądownik, stopień ucieczkowy i kapsułę powrotną - będzie początkowo znajdował się na niskiej bazowej orbicie wokółksiężycowej na wysokości 200 km. Lądownik osiądzie na powierzchni prawdopodobnie już 29 listopada br., czyli dzień po wejściu całego systemu na orbitę wokół Księżyca. Lądownik po odłączeniu się od orbitera zabierze ze sobą moduł startowy, w którym umieszczone zostaną próbki z powierzchni.
Lądownik spocznie na powierzchni Księżyca dzień po lokalnym wschodzie Słońca (na początku dnia księżycowego, który trwa 14 dni). Operacja pobrania próbek powinna potrwać nie dłużej niż dwa ziemskie dni. Pośpiech jest uzasadniony, gdyż lądownik nie jest przystosowany do przetrwania nocy księżycowej. Celem jest co prawda zgromadzenie co najmniej 2 kg materiału badawczego, niemniej jednak misja ma dysponować potencjałem przewiezienia nawet 4 kg. Gdy ten etap dobiegnie już końca i materia znajdzie się w zasobniku, całość zostanie umieszczona w segmencie ucieczkowym, by wznieść się wraz z nim (w ściśle określonym momencie) z powrotem na orbitę wokół Księżyca.
Stopień ten wykona następnie manewr transferowy, by spotkać się z orbiterem krążącym na orbicie bazowej. Jeżeli dokowanie się powiedzie, materiał zostanie automatycznie przekierowany do specjalnej kapsuły powrotnej, która po odłączeniu się poleci bezpośrednio na Ziemię. Zanim to jednak nastąpi, orbiter pozostanie na orbicie wokół Księżyca jeszcze przez 10 dni. Do tego czasu dodać można 5 dni, które będą potrzebne na wykonanie lotu powrotnego na Błękitną Planetę.
Na finalnym etapie - gdy orbiter wejdzie już w atmosferę Ziemi, na wysokości 5000 km kapsuła powrotna oddzieli się od niego, by dotrzeć bezpiecznie do miejsca przeznaczenia. Podejście do spotkania z Ziemią będzie przy tym miało specyficzny przebieg (Skip Reentry lub Boost-Glide) - co znaczy, że kapsuła nie wyląduje od razu, zamiast tego wchodząc najpierw pod mocno ostrym kątem w górne partie atmosfery, by zaraz potem odbić ponownie w górę dla wytracenia prędkości (z pułapu ok. 60 km). W wyniku tego kapsuła sięgnie na moment wysokość 140 km i dopiero wówczas opadnie już po paraboli bezpośrednio na Ziemię.
Manewr taki pozwoli na odpowiednie zmniejszenie przeciążeń i stresu termicznego związanego nieuchronnie z przechodzeniem przez gęstsze warstwy atmosfery Ziemi. Inżynierowie chińskiego programu księżycowego przetestowali już zresztą taki schemat powrotu podczas misji próbnej Chang?e 5-T1 z 2014 roku.
Dotychczasowy postęp chińskiego programu księżycowego może imponować. Kolejne jego wyprawy rozgrywały się dotąd pomyślnie, ze stopniowym odchodzeniem od schematu podążania szlakiem technologicznym wytyczonym przez dwa zimnowojenne supermocarstwa, na rzecz własnej inicjatywy rozwojowej i samodzielnego przecierania ścieżek. Potwierdziły to historyczne dokonania misji Chang'e 4 - wiele wskazuje na to, że tendencja ta zostanie przez Chiny utrzymana.
Ilustracja: CASC [spacechina.com]

Schemat realizacji misji Chang?e 5. Ilustracja: Planetary Society [planetary.org]

Ilustracja: CNSA [cnsa.gov.cn]

Ilustracja: CNSA [cnsa.gov.cn]

Schemat manewru Skip Reentry. Ilustracja: Wikipedia/Clem Tillier [CC BY-SA 2.5]
Źródło: Space24.

https://www.space24.pl/ksiezycowy-poslaniec-chin-misja-change-5-w-szerszym-ujeciu-komentarz

Księżycowy posłaniec Chin. Misja Chang'e 5 w szerszym ujęciu [KOMENTARZ].jpg

Księżycowy posłaniec Chin. Misja Chang'e 5 w szerszym ujęciu [KOMENTARZ]2.jpg

Księżycowy posłaniec Chin. Misja Chang'e 5 w szerszym ujęciu [KOMENTARZ]3.jpg

Księżycowy posłaniec Chin. Misja Chang'e 5 w szerszym ujęciu [KOMENTARZ]4.jpg

Księżycowy posłaniec Chin. Misja Chang'e 5 w szerszym ujęciu [KOMENTARZ]5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co tu się wydarzyło? W zderzeniu dwóch galaktyk jedna straciła całą ciemną materię
2020-11-26. Radek Kosarzycki
Kilka lat temu astronomowie odkryli galaktykę, w której ? o dziwo ? prawie wcale nie ma ciemnej materii. Teraz już wiadomo, co się tam stało.
W 2018 r. astronomowie obserwujący przestrzeń kosmiczną za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble'a odkryli nietypową galaktykę. Aktualna wiedza astronomiczna wskazuje, że galaktyki utrzymywane są w całości przez niewidzialną i niemierzalną ciemną materię. NGC 1052-DF4 to jednak galaktyka, w której owej ciemnej materii nie ma.
Dokładna analiza promieniowania emitowanego przez galaktykę oraz rozłożenia w przestrzeni otaczających ją gromad kulistych pozwoliła ustalić, co się stało z brakującą ciemną materią.
A więc jednak - galaktyczne prześladowanie
Jak to zazwyczaj w przestrzeni kosmicznej bywa, za wszystko odpowiedzialna jest masywniejsza towarzyszka, galaktyka NGC 1035, która blisko przechodząc koło naszej galaktyki, bezczelnie odarła ją z ciemnej materii, przez co NGC 1052-DF4 ulega właśnie stopniowemu rozpadowi.
Oddalona od nas o 45 mln lat świetlnych ?naga? galaktyka padła ofiarą masywnej galaktyki, która niebezpiecznie się do niej zbliżyła. Ciemna materia została grawitacyjnie wyrwana z galaktyki. Badacze przypuszczają, że gwiazdy z opóźnieniem, ale zrobią to samo za jakiś czas.
Gwiazdy powiedzą ci prawdę
Dzięki 10,4-metrowemu teleskopowi Gran Telescopio Canarias (GTC) astronomowie przyjrzeli się gromadom kulistym składającym się z tysięcy gwiazd, otaczającym rzeczoną galaktykę. Ich rozmieszczenie wokół galaktyki wskazuje, że większość gromad pod wpływem grawitacji większej sąsiadki ucieka z galaktyki NGC 1052-DF4, tworząc charakterystyczne strumienie gwiazd oddalających się od galaktyki macierzystej.
Takie strumienie gwiazd oraz brak ciemnej materii wskazują, jak wyglądał cały proces. Najpierw grawitacji drugiej galaktyki poddała się ciemna materia, która niejako pociągnęła za sobą gwiazdy i gromady gwiazd najbardziej oddalone od centrum galaktyki. Póki co jej środek wygląda na nietknięty, ale ok. 7 procent gwiazd już z niej ucieka.
Nie ma co się oszukiwać, dla NGC1052-DF4 nie ma już ucieczki. Prędzej czy później zostanie po prostu rozszarpana i wchłonięta przez NGC 1035. Trudno, nikt szczególnie za nią nie będzie tęsknił. Astronomowie z kolei cieszą się, że udało się wyjaśnić zaskakujący brak ciemnej materii, który przyprawiał ich o ból głowy. Jakby nie patrzeć, odkrycie galaktyki, w której nie ma ciemnej materii, nastręczało teoretykom poważnych trudności w wyjaśnieniu procesu powstawania i ewolucji galaktyk. Teraz z kolei wiadomo, że dotychczasowy model ciemnej materii nadal się sprawdza i nie jest zagrożony. Uff.
Obszar wokół galaktyki NGC 1052-DF4
https://spidersweb.pl/2020/11/galaktyka-bez-ciemnej-materii.html

Co tu się wydarzyło W zderzeniu dwóch galaktyk jedna straciła całą ciemną materię.jpg

Co tu się wydarzyło W zderzeniu dwóch galaktyk jedna straciła całą ciemną materię2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uniknąć statku pełnego trupów. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby polecieć na Marsa?
2020-11-26. Radek Kosarzycki
Aktualna zmiana administracji w Stanach Zjednoczonych sprawia, że jak na razie nie wiemy, czy plany załogowych misji księżycowych, a z czasem i marsjańskich, w ogóle pozostają w mocy. Mimo to naukowcy sprawdzają, jakimi cechami powinni się legitymować idealni astronauci. Wyniki wyraźnie wskazują, kto raczej na Czerwoną Planetę nie poleci.
W 2018 r. badacze z Western University przeprowadzili w Omanie analogową misję kosmiczną AMADEE-18. W ramach misji grupa uczestników spędziła cztery tygodnie w symulowanej bazie marsjańskiej na pustyni. Przed rozpoczęciem, w trakcie i po misji wszyscy ?analogowi astronauci? wypełniali ankiety, w których oceniali poziom konfliktów w załodze, wydajność zespołu i poziom stresu. Po zakończeniu misji każdy uczestnik został poproszony o szczegółową ocenę wydajności i zachowania pozostałych uczestników misji.
Na podstawie badań naukowcy sprawdzali, które cechy uczestników misji wpływają negatywnie, a które pozytywnie na samopoczucie i koncentrację potencjalnych astronautów w trakcie wielomiesięcznej misji kosmicznej. Jakby nie patrzeć hipotetyczny lot na Marsa i z powrotem to wycieczka trwająca 2,5 roku, z czego spora część (lot) będzie odbywała się w zamkniętym, stosunkowo niewielkim statku kosmicznym.
Okazało się, że najważniejszą cechą jest sumienność w pracy.
Koncentracja na pracy skutecznie eliminuje wszystkie sytuacje konfliktowe. Według badaczy nawet uczciwość, skromność czy otwartość, cechy niezwykle istotne we wszelkich interakcjach społecznych, nie liczą się tak bardzo jak sumienność.
Można to zrozumieć, wszak nawet jeżeli pojawią się jakieś sytuacje konfliktowe, to poczucie obowiązku nakazujące wrócić do pracy sprawia, że sytuacja szybko się rozładowuje w obliczu ?ważniejszych obowiązków zawodowych?.
Taki wniosek oznacza jednocześnie, że podczas planowania długotrwałej misji kosmicznej, kluczowym elementem powinno być stworzenie szczegółowego harmonogramu pracy dla każdego członka załogi na cały czas trwania misji. Zapewnienie odpowiedniej liczby obowiązków zawodowych może pomóc załodze dotrzeć nawet na Marsa w zgodzie i we względnym zdrowiu psychicznym.
Naukowcy zaznaczają tutaj także, że zajęcia powinny być tak stworzone, aby członkowie załogi statku kosmicznego musieli wydajnie komunikować się między sobą. Praca zespołowa powinna stanowić podstawę wszystkich aktywności na pokładzie statku oraz na planecie docelowej.
Kto nie poleci na Marsa?
Przede wszystkim społeczne obiboki, tzn. osoby, które podczas pracy zespołowej przejawiają tendencję do robienia mniej, niż robiłyby gdyby były same. Osoby tego typu mogą bowiem wywierać niekorzystny wpływ na całą resztę załogi. Oprócz nich niepożądane są także osoby o negatywnym nastawieniu i konfliktowe, ale to rozumie się samo przez się.
Tutaj badacze zauważają, że nie wszystkie rodzaje konfliktu są złe. Jeżeli uczestnicy misji prowadzą dyskusje nad różnymi sposobami rozwiązania danego problemu, to taka dyskusja pozwala skorzystać z wiedzy wielu członków zespołu zamiast jednego. Problem pojawia się dopiero, kiedy pojawiają się argumenty ad personam.
AMADEE-18 to tylko cztery tygodnie
To jedno z ograniczeń tego programu badawczego. Żadna misja marsjańska nie będzie trwała tylko 4 tygodni. Nie wiadomo, w jaki sposób potoczyłyby się losy załogi, gdyby trzeba było 4 tygodnie zamienić na 2-3 lata. Dlatego też badacze podkreślają, że kluczowe jest, aby członkowie załogi bardzo dobrze się znali jeszcze przed rozpoczęciem misji. Przenoszenie etapu ?docierania się? na etap lotu to prosty przepis na poważne problemy w trakcie misji, kiedy stres może negatywnie wpływać na wydajność zespołu i trzymanie nerwów na wodzy.
Historia zna wiele przypadków, gdy źle dobrana załoga powodowała sytuacje konfliktowe na pokładzie.
Takie problemy pojawiały się nawet podczas kilkudniowych misji. Gdyby takie załogi wysłać w podróż na Marsa, to do planety najprawdopodobniej dotarłby jedynie statek będący miejscem zbrodni.
Apollo 7
Pierwszym przykładem może być chociażby misja Apollo 7, w której trójka astronautów miała jedynie okrążyć Ziemię. Jeszcze przed startem toczone były liczne spory o to, czy w ogóle statek i załoga gotowi są do lotu, o to czy lot powinien być transmitowany w telewizji, o jedzenie, o niewygodne skafandry kosmiczne i wiele innych rzeczy. Dowódcą załogi w tym locie był 45-letni Wally Schirra, który i tak po misji miał zamiar odejść z NASA. Już sam ten fakt mógł bardzo negatywnie wpłynąć na jego zachowanie na pokładzie. Jakby nie patrzeć, miał już niewiele do stracenia.
Podczas misji Schirra bezustannie przypominał  kontroli naziemnej, kto jest dowódcą statku i kto będzie tym samym podejmował decyzje podczas lotu. Napięcie trwało do samego lądowania. Przed wejściem w atmosferę Ziemi NASA nakazała astronautom założenie hełmów. Schirra odmówił, bowiem? chciał mieć możliwość wydmuchania nosa w chusteczkę (nabawił się kataru podczas misji).
Apollo 13
Nie lepiej było podczas słynnej misji Apollo 13. Zanim jeszcze doszło do usterki, która o mało co nie zakończyła się śmiercią całej załogi, między astronautami i kontrolą naziemną wywiązał się taki konflikt, że w pewnym momencie astronauci mieli poprosić o dzień przerwy od obowiązków pokładowych, aby rozwiązać konflikty między sobą. NASA rozważała przerwanie misji w obawie o eskalację konfliktu.
W czasach pandemii kosmos jest na Ziemi
Można śmiało stwierdzić, że w 2020 r. duża część ludzkości odczuła czym jest długotrwałe przebywanie na zamkniętej przestrzeni z tymi samymi osobami.
Ludzie przyzwyczajeni do pracy zdalnej nie odczuli szczególnie dużej zmiany. Jednak ci, którzy od lat przyzwyczajeni byli do dużo większej dynamiki, do prowadzenia rozmów ze współpracownikami w miejscu pracy, do interakcji z kolegami, znajomymi, klientami i przełożonymi, odczuwają w czasach pandemii to, co mogą odczuwać osoby zamknięte na pokładzie statku kosmicznego.
Brak możliwości wyjścia na zewnątrz i złapania oddechu, bezustanne przebywanie z tymi samymi osobami to dla wielu osób stanowią znaczące obciążenie psychiczne. Nie wiem, czy informacja o tym, że doświadczają teraz tego co astronauci lecący na Marsa, poprawi im humor. Raczej nie będę próbował.
AMADEE18 Closing Trailer
https://www.youtube.com/watch?v=Okq8JsEorHk&feature=emb_logo
Początek misji AMADEE-18
Apollo 13
https://spidersweb.pl/2020/11/cechy-astronauty-idealnego.html

Uniknąć statku pełnego trupów. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby polecieć na Marsa.jpg

Uniknąć statku pełnego trupów. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby polecieć na Marsa2.jpg

Uniknąć statku pełnego trupów. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby polecieć na Marsa3.jpg

Uniknąć statku pełnego trupów. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby polecieć na Marsa4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto nową formę tajemniczego fenomenu świetlnego zachodzącego w ziemskiej atmosferze
Autor: admin (2020-11-26)
Naukowcy odkryli, że zjawisko podobne do zorzy polarnej zwane STEVE ma nową postać. Chodzi o małe, zielone światła przypominające płot przebijające się przez atmosferę z prędkością 1600 km/h. STEVE to odkrycie, które wciąż jest nowe dla naukowców, a nowo ustalona jego przybliża nas do rozwiązania jego tajemnicy.
Zjawisko zwane "STEVE" i jest fenomenem atmosferycznym odkrytym po raz pierwszy dopiero w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku i w kanadyjskiej prowincji Alberta. Dziwna nazwa "Steve" została zaproponowana przez fotografa, Chrisa Ratzlaffa, na cześć bohaterów komedii "Skok przez płot" z 2006 roku, którzy coś nieznanego nazywali właśnie "STEVE".
STEVE różni się od zwykłej zorzy polarnej, ale jest stworzony ze światła i jest napędzany przez system zorzy polarnej. Znajdując te małe smugi, możemy nauczyć się czegoś fundamentalnie nowego o tym, jak można powstawać zielone światło zorzy.
W nowym badaniu opublikowanym w AGU Advances, naukowcy podzielili się swoimi odkryciami dotyczącymi nowych funkcji STEVE. Smugi mogą być ruchomymi punktami światła lub linią, a ustalenie tego dostarczy wskazówkę, która pomoże im dowiedzieć się, co powoduje to zjawisko.
Eksperci wciąż pracują nad oznaczeniem tego czym jest STEVE. Zwykle klasyfikują cechy optyczne nieba na dwie kategorie: poświaty i zorza polarna. Kiedy pojawia się poświata powietrza, atomy w atmosferze rekombinują i emitują zmagazynowaną energię w postaci światła, tworząc jasne kolory. Z drugiej strony zorza polarna jest spowodowana bombardowaniem elektronami. Wydaje się, że STEVE nie pasuje do żadnej z tych kategorii a emisje pochodzą z mechanizmów, których jeszcze w pełni nie rozumiemy.
Fioletowe światła STEVE-a są najprawdopodobniej wynikiem poruszania się jonów z prędkością naddźwiękową. Zielone smugi również poruszają się wolniej niż struktury w fioletowych emisjach, a naukowcy zakładają, że mogą być spowodowane przez turbulencje w cząstkach znajdujących się na tych wysokościach.
Źródło: kadr z Youtube
Scientists discover a double-layer STEVE light show
https://www.youtube.com/watch?v=mV0igP6TJpM&feature=emb_logo
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/odkryto-nowa-forme-tajemniczego-fenomenu-swietlnego-zachodzacego-w-ziemskiej-atmosferze

 

Odkryto nową formę tajemniczego fenomenu świetlnego zachodzącego w ziemskiej atmosferze.jpg

Odkryto nową formę tajemniczego fenomenu świetlnego zachodzącego w ziemskiej atmosferze2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronauta z historycznej misji kapsuły Dragon-2 pokazał Ziemię z kosmosu [FILM]
2020-11-26,
Victor Glover, jeden z astronautów, którzy 10 dni temu polecieli na Międzynarodową Stację Kosmiczną na pokładzie kapsuły Dragon od SpaceX, pokazał, jak piękne widoki rozpościerają się na Ziemię z kosmosu.
?Mój pierwszy film z kosmosu! Patrzeć na Ziemię przez okno Dragona. Skala szczegółów i bodźców sensorycznych sprawia, że ta perspektywa zapiera dech w piersi!? - napisał Glover na swoim profilu na Twitterze. Na jego filmie możemy zobaczyć wnętrze kapsuły Dragon i naszą piękną planetę z perspektywy kosmosu. Amerykański astronauta, wraz z trójką innych, rozpoczęli swoją kosmiczną podróż 15 listopada i zakończą dopiero w marcu 2021 roku.
To historyczna misja nie tylko dla Stanów Zjednoczonych, ale również dla Victora Glovera. Supermocarstwo może teraz w każdym momencie zorganizować lot na Międzynarodową Stację Kosmiczną ze swojego terytorium i w tej kwestii nie być już zależnym od Rosji. Tymczasem dla Glovera jest to osobisty sukces. Czarnoskóry astronauta jest pierwszym w historii, który spędzi na pokładzie kosmicznego domu blisko 6 miesięcy.
NASA wysłała dotychczas w kosmos ponad 300 amerykańskich astronautów, ale tylko 14 z nich było czarnoskórych. W najbliższych latach sytuacja ma się odmienić diametralnie, również w przypadku kobiet, które jako pierwsze w XXI wieku mają zdobyć Księżyc w ramach programu Artemis. Glover na co dzień jest pilotem i dowódcą w Marynarce Wojennej USA.
Szef firmy SpaceX, która zorganizowała misję, zapowiedział, że już za 2 lata ludzie będą mogli fotografować się w tle z Błękitną Planetą na pokładzie statku Starship z okolic orbity Księżyca. Jest wielce prawdopodobne, że do 2024 roku SpaceX wyśle pierwszych astronautów na Srebrny Glob.
Źródło: GeekWeek.pl/Victor Glover/Twitter / Fot. Victor Glover
View of Earth from SpaceX Crew Dragon spacecraft captured by Astronaut Victor Glover
https://www.youtube.com/watch?v=g5sX8Enux-s&feature=emb_logo
'I Just Stay Upside Down As Much As Possible': SoCal Native Victor Glover Talks About Living In Spac
https://www.youtube.com/watch?time_continue=47&v=pZuYffb-o0g&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-11-26/astronauta-z-historycznej-misji-kapsuly-dragon-2-pokazal-ziemie-z-kosmosu-film/

Astronauta z historycznej misji kapsuły Dragon-2 pokazał Ziemię z kosmosu [FILM].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powrót człowieka na Księżyc w 2024 pod dużym znakiem zapytania
2020-11-26.
Na listopad 2021 roku planowany jest pierwszy, testowy lot superciężkiego systemu nośnego SLS i statku Orion. To ten sprzęt wraz z lądownikiem ma umożliwić powrót człowieka na powierzchnię Księżyca w 2024 roku. Czy jednak plany te da się obecnie zrealizować i czy będzie na to polityczna wola nowej administracji w Białym Domu?
W artykule przedstawiamy co działo się z programem księżycowym Artemis w ostatnich tygodniach, jak wygląda stan przygotowań do pierwszej misji i jakie są szanse na debiut rakiety SLS już za niecały rok.
W skrócie:
?    Artemis to program NASA, który zakłada ponowne lądowanie człowieka na Księżycu już w 2024 roku
?    Przyspieszenie programu księżycowego zostało ogłoszone w 2019 roku przez Administrację Donalda Trumpa
?    Problemy techniczne, braki w finansowaniu i zmiany polityczne mogą opóźnić te plany
?    Pierwsza bezzałogowa misja rakiety SLS ze statkiem Orion zwana Artemis 1 ma wystartować w listopadzie 2021 roku
?    Trwa test pierwszego egzemplarza Głównego Członu rakiety SLS - kluczowe próbne odpalenie już w grudniu
 
2024 czy 2028?
Plan powrotu człowieka na Księżyc już w 2024 powstał niecałe dwa lata temu. W marcu 2019 roku przyspieszenie lotów na Księżyc w programie Artemis ogłosił wiceprezydent USA Mike Pence. Wcześniej plany zakładały lot załogowy na powierzchnię dopiero w 2028 roku, a przed tym budowę stacji wokółksiężycowej Gateway.
Na razie nic politycznie nie wskazuje na wielkie zmiany, ale możliwe, że w agendzie NASA po zmianie w Białym Domu większy nacisk kładziony będzie na badania Ziemi i związane z tym badania nad zmianami klimatu. O ile nikt ani ze strony Demokratów ani ze strony Republikanów nie krytykuje powrotu załogowego na Księżyc to już czas w jakim cel ten zostanie zrealizowany jest od dawna kością niezgody.

Czy dla Administracji Bidena Księżyc pozostanie priorytetem?
Za programem Artemis w obecnym kształcie stoi obecny Administrator agencji Jim Bridenstine, który już potwierdził, że przestanie być szefem agencji po objęciu prezydentury przez Bidena. Co to oznacza dla programu Artemis i obecnych planów?
W sumie zmieni się niewiele. Już na obecnym etapie przygotowań nikt z polityków zasiadających w amerykańskich izbach parlamentarnych nie wierzył w ambitny cel lądowania w 2024 roku. Obecnie trwają dyskusje nad budżetem NASA na 2021 roku. Biały Dom chciał zwiększenia tego budżetu w stosunku do tego z 2020 roku o ponad 2,5 mld dolarów. W listopadzie 2020 r. komisja Senate Appropriations Committee opublikowała propozycję budżetu zwiększającą wydatki NASA rok do roku, ale tylko o 900 mln dolarów. Izba Reprezentantów proponowała wcześniej nawet mniej.
Ostateczne rozdanie środków nastąpi dopiero w lutym 2021 r. Po wszystkich przepychankach w izbach amerykańskiego kongresu, już po objęciu prezydentury przez Joe Bidena poznamy ostateczny budżet. Jednak wszystko wskazuje na to, że pieniędzy nie wystarczy na utrzymanie tempa projektowania i budowy komercyjnych lądowników księżycowych HLS, od których między innymi zależy czy uda się wykonać lądowanie człowieka na Księżycu w 2024 roku.
Przeczytaj też: Postępy w budowie załogowych lądowników księżycowych
Mamy możliwe więc dwa scenariusze. Na początku przyszłego roku ogłoszone zostanie przesunięcie załogowej misji lądowania na Księżycu programu Artemis o kilka lat (do 2026 albo nawet do 2028 roku), a w bardziej pesymistycznym scenariuszu diametralne zmiany w programie. To ostatnie jest też możliwe. Po zwycięstwie Obamy w 2008 roku program Constellation, który zakładał powrót ludzi na Księżyc został całkowicie anulowany, a w jego miejsce narodził się nowy program, choć z wieloma wspólnymi cechami w stosunku do poprzednika.
Możemy podejrzewać, że agencja NASA pod wodzą nowej administracji ponownie bardziej skupi się na badaniach zmian klimatu i szeroko rozumianych badaniach Ziemi.

Kluczowy test Green Run dokończony w grudniu
W listopadzie miało nastąpić próbne odpalenie Głównego Członu rakiety SLS - największego komponentu tego systemu. Główny Człon rakiety SLS przechodzi od wiosny 2020 r. kampanię testową Green Run, która ma sprawdzić wspólne działanie wszystkich systemów przed jej pierwszym bezzałogowym lotem pod koniec 2021 r.
Na listopad planowane były ostatnie dwa główne testy. Po raz pierwszy człon ma zostać zatankowany paliwem kriogenicznym (ciekłym tlenem i ciekłym wodorem). Później ma nastąpić ostatni sprawdzian czyli statyczne odpalenie silników. Cztery silniki RS-25 zasilające stopnie zostaną uruchomione i będą pracować nawet przez 8 minut, symulując pracę jaką wykonają następnym razem już podczas faktycznego lotu.
Podczas jednej z faz testów uszkodzeniu uległ jeden z zaworów doprowadzający ciekły wodór do jednego z silników RS-25. Po częściowym demontażu silnika znaleziono problem i wykonano naprawę. Potem przetestowano z powodzeniem wykonane zmiany.
To pozwala zaplanować ostatnie dwie fazy testów. 18 listopada NASA poinformowała, że 7. test czyli tzw. Wet Dress Rehearsal, polegający na próbnym zatankowaniu rakiety zostanie wykonany w tygodniu rozpoczynającym się 7 grudnia. Dwa tygodnie później, a więc tuż przed świętami ma zostać przeprowadzony ostatni, najważniejszy test, czyli próbne odpalenie silników. NASA w komunikacie prasowym stwierdziła, że nadal przygotowania do misji Artemis I postępują zgodnie z planem i termin listopad 2021 pozostaje bez zmian.

Rakieta SLS nabiera kształtów (a przynajmniej jej część)
Na terenie Kennedy Space Center na pierwszy start systemu SLS czekają już rakiety pomocnicze na paliwo stałe SRB. SRB to produkowana przez firmę Lockheed Martin powiększona wersja pomocniczej rakiety, która była wykorzystywana w programie wahadłowców kosmicznych. Rakiety SRB do systemu SLS różnią się też tym, że składają się z pięciu (a nie czterech segmentów) i nie są wyposażone w spadochronowe systemy odzyskiwania oraz mają zmodyfikowane materiały np. do osłon termicznych.
W czerwcu 2020 r. na Florydę przetransportowano segmenty rakiet, które mają być wykorzystane w pierwszej bezzałogowej misji rakiety SLS w 2021 r. We wrześniu 2020 r. pisaliśmy o udanym odpaleniu testowym jednego z wyprodukowanych egzemplarzy tej rakiety w ośrodku w stanie Utah.
Przeczytaj też: Misja Artemis I coraz bliżej. Udany test rakiety SRB i przegląd statku Orion
Następnie inżynierowie przystąpili do łączenia pierwszych elementów rakiety. W budynku Rotation, Processing and Surge Facility połączono dolną sekcję silnikową z pierwszym segmentem paliwowym rakiety, a następnie do całości zainstalowano dyszę silnikową. Tak ukończona dolna sekcja pierwszej rakiety SRB została przetransportowana 19 listopada do budynku pionowej integracji VAB. W budynku VAB znajduje się mobilna platforma startowa ML-1, na której integrowana będzie rakieta SLS i z której startować będzie po przewiezieniu na stanowisko startowe.
21 listopada tą pierwszą część SRB umieszczono na mobilnej platformie startowej. Teraz w kolejnych tygodniach poszczególne segmenty będą trafiać do budynku VAB, gdzie rakiety pomocnicze zaczną nabierać kształtów. Po zakończonym montażu rakiet bocznych na platformę w 2021 r. trafi główny człon (Core Stage) rakiety SLS, który zostanie przymocowany do bocznych rakiet. W dalszej kolejności na jego szczycie zostanie umieszczony górny stopień ICPS, a na samym końcu statek Orion.

Postępy w programie komercyjnych bezzałogowych lądowników księżycowych
Program Artemis to nie tylko loty załogowe. Do tej pory NASA przeprowadziła kilka konkursów, w wyniku których do 2023 r. jest planowanych 5 bezzałogowych misji na powierzchnię Księżyca. Agencja stale poszukuje nowych eksperymentów naukowych i testów technologii, które na tych lądownikach polecą na Księżyc.
5 listopada NASA ogłosiła konkurs PRISM (Payloads and Research Investigations on the Surface of the Moon) na propozycje ładunków, jakie mogłyby znaleźć się na misjach lądownikowych w 2023 i 2024 roku.
Ostatni konkurs czeka na propozycje od instytucji badawczych do 11 grudnia i dotyczy misji do anomalii magnetycznej Reiner Gamma i Basenu Schroedingera.
Obecnie w ramach programu CLPS planowane są następujące misję do powierzchni Księżyca:
?    Astrobotic (2021) - 11 ładunków do morza księżycowego Lacus Mortis (Jezioro Śmierci)
?    Intuitive Machines (2021) - 5 ładunków do morza księżycowego Mare Serenitatis (Morze Jasności)
?    Masten Space Systems (2022) - 8 ładunków do okolic bieguna południowego
?    Intuitive Machines (2022) - lądownik z demonstratorem wiercenia PRIME-1
?    Astrobotic (2023) - dostarczenie łazika NASA VIPER do bieguna południowego
 
Do końca 2020 roku zostanie ogłoszony wykonawca jeszcze jednej komercyjnej misji lądowania na Księżycu w 2023 roku. Wyznaczony lądownik ma przywieźć na powierzchnię zestaw ładunków do badań geofizycznych w basenie Mare Crisium.

Podsumowanie
Trzeba czekać w najbliższych miesiącach na dwa kluczowe wydarzenia. W grudniu od powodzenia testu Green Run będzie zależeć czy jest szansa na poskładanie rakiety SLS do pierwszego lotu w 2021 roku. W lutym lub marcu 2021 r. powinno być z kolei jasne jak bardzo zmieni się program Artemis pod nowymi władzami agencji NASA.
 
 
Rafał Grabiański
Na podstawie: NASA/SpaceNews/NASASpaceflight
 
Więcej informacji:
?    Biden administration expected to emphasize climate science over lunar exploration at NASA
?    NASA reschedules final SLS Core Stage Green Run tests for December
?    Engineers Move Forward with SLS Green Run Testing, Valve Repair Complete
?    Artemis I Launch Preparations Are Stacking Up
?    NASA Seeks More Lunar Science, Technology Experiments for Artemis Program
 Na zdjęciu tytułowym: Widoczna z Ziemi strona Księżyca. Źródło: NASA.
Jedna z rozwojowych wersji silnika RS-25, montowana na hamowni w Stennis Space Center. Źródło: NASA.
Pierwsze segmenty pierwszej rakiety SRB przygotowywane do transportu do budynku VAB. Źródło: NASA/Cory Huston.
Pierwsze segmenty rakiety SRB do misji Artemis 1. Źródło: NASA/Kim Shiflett.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/powrot-czlowieka-na-ksiezyc-w-2024-pod-duzym-znakiem-zapytania

Powrót człowieka na Księżyc w 2024 pod dużym znakiem zapytania.jpg

Powrót człowieka na Księżyc w 2024 pod dużym znakiem zapytania2.jpg

Powrót człowieka na Księżyc w 2024 pod dużym znakiem zapytania3.jpg

Powrót człowieka na Księżyc w 2024 pod dużym znakiem zapytania4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiew przeszłości ? o CK Vulpeculae
2020-11-26.
Międzynarodowy zespół astronomów odkrył, że CK Vulpeculae, po raz pierwszy widziana jako gwiazda nowa w 1670 roku, znajduje się około pięć razy dalej niż wcześniej sądzono. To sprawia, że eksplozja CK Vulpeculae z 1670 roku jest znacznie bardziej energetyczna niż wcześniej szacowano i umieszcza ją w tajemniczej klasie obiektów, które są zbyt jasne, aby być członkami dobrze poznanego rodzaju eksplozji znanych jako nowe, ale zbyt słabe, aby być supernowymi.
350 lat temu francuski mnich Anthelme Voituret zobaczył, jak w konstelacji Liska (Vulpeculae) rozbłysła nowa, jasna gwiazda. W następnych miesiącach gwiazda stała się prawie tak jasna, jak Gwiazda Polarna i była monitorowana przez niektórych czołowych astronomów, w tym Jana Heweliusza i Giovanniego Cassiniego, zanim po roku zniknęła z pola widzenia. Nowa gwiazda ostatecznie zyskała nazwę CK Vulpeculae i przez długi czas była uważana za pierwszy udokumentowany przykład nowej ? krótkotrwałego zdarzenia astronomicznego powstałego w wyniku eksplozji w bliskim układzie podwójnym, w którym jednym z członków był biały karzeł, pozostałość po gwieździe podobnej do Słońca. Jednak szereg niedawnych wyników podważył wieloletnią klasyfikację CK Vulpeculae jako nowej.
W 2015 roku zespół astronomów zasugerował, że pojawienie się CK Vulpeculae w 1670 roku było wynikiem kataklizmicznej kolizji dwóch normalnych gwiazd. Nieco ponad trzy lata później ci sami astronomowie zaproponowali, po odkryciu przez siebie radioaktywnego izotopu glinu w bezpośrednim otoczeniu eksplozji z 1670 roku, że jedna z gwiazd była w rzeczywistości rozdętym czerwonym olbrzymem. Jeszcze bardziej komplikując obraz, oddzielna grupa astronomów zaproponowała inną interpretację. W swoim artykule, również opublikowanym w 2018 roku, zasugerowali, że nagłe pojaśnienie w 1670 roku było wynikiem połączenia się brązowego karła z białym karłem.
Teraz, dodając do tej tajemnicy otaczającej CK Vulpeculae nowe obserwacje z międzynarodowego Obserwatorium Gemini, programu NOIRLab NSF, ujawniają, że ten enigmatyczny obiekt astronomiczny znajduje się znacznie dalej i wyrzucił gaz z dużo większą prędkością niż wcześniej podawano.
Zespół ten planował początkowo, w 2018 roku, użyć instrumentu Gemini Near-Infrared Spectrograph (GNIRS) na Gemini North na Hawai'i's Maunakea, aby potwierdzić wykrycie radioaktywnego glinu w sercu CK Vulpeculae. Po uświadomieniu sobie, że wykrycie tego w podczerwieni byłoby znacznie trudniejsze niż początkowo sądzili, astronomowie zaimprowizowali i uzyskali obserwacje w podczerwieni na całym obszarze CK Vulpeculae, w tym w dwóch pasmach mgławicy na jej najbardziej zewnętrznych krawędziach.
?Kluczem do naszego odkrycia były pomiary GNIRS uzyskane na zewnętrznych krawędziach mgławicy. Wykryta tam sygnatura przesuniętych ku czerwieni i błękitowi atomów żelaza pokazuje, że mgławica rozszerza się znacznie szybciej, niż sugerowały to poprzednie obserwacje? ? wyjaśnia Tom Geballe z Obserwatorium Gemini.
Jak wyjaśnia dalej główny autor pracy i astronom Dipankar Banerjee z Indii: ?Nie podejrzewaliśmy, że to właśnie znajdziemy. Było to ekscytujące, gdy znaleźliśmy gaz poruszający się z nieoczekiwanie dużą prędkością około 7 milionów km/h. To wskazywało na inną historię o CK Vulpeculae niż te, które zostały steoretyzowane.?
Mierząc zarówno prędkość ekspansji mgławicy, jak i to, jak bardzo zewnętrzne pasma przemieszczały się w ciągu ostatnich dziesięciu lat, a także uwzględniając nachylenie mgławicy na nocnym niebie, które zostało oszacowane wcześniej przez innych, zespół ustalił, że CK Vulpeculae znajduje się około 10 000 lat świetlnych od Słońca - około pięć razy dalej niż wcześniej sądzono. Oznacza to, że eksplozja z 1670 roku była znacznie jaśniejsza, uwalniając około 25 razy więcej energii niż wcześniej szacowano. To znacznie większe oszacowanie ilości uwolnionej energii oznacza, że jakiekolwiek zdarzenie, które wywołało nagłe pojawienie się CK Vulpeculae w 1670 roku, było znacznie bardziej gwałtowne niż zwykła nowa.
?Jeżeli chodzi o uwolnioną energię, nasze odkrycie umieszcza CK Vulpeculae w połowie drogi między nową a supernową. Jest to jeden z nielicznych takich obiektów w Drodze Mlecznej, a przyczyna ? lub przyczyny ? wybuchów tej pośredniej klasy obiektów pozostają nieznane. Myślę, że wszyscy wiemy, czym nie jest CK Vulpeculae, ale nikt nie wie, czym jest? ? mówi Nye Evans z Keele University w Wielkiej Brytanii.
Wizualne pojawienie się mgławicy CK Vulpeculae i duże prędkości obserwowane przez zespół mogą pomóc astronomom w rozpoznaniu reliktów podobnych zdarzeń ? w naszej Drodze Mlecznej lub zewnętrznych galaktykach ? które miały miejsce w przeszłości.
?Na tym etapie trudno jest podać ostateczne lub przekonujące wyjaśnienie pochodzenia erupcji CK Vulpeculae w 1670 roku. Nawet 350 lat po odkryciu Voituretego natura eksplozji pozostaje tajemnicą? ? podsumowuje Banerjee.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Gemini

Urania

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/11/powiew-przeszosci-o-ck-vulpeculae.html

Powiew przeszłości ? o CK Vulpeculae.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Josef Aschbacher nominowany do funkcji dyrektora generalnego ESA
2020-11-27. Krzysztof Kanawka
Europejska Agencja Kosmiczna nominowała Austriaka Josefa Aschbachera na następcę Jana Woernera.
Jan Woerner (obywatel Niemiec) został mianowany na dyrektora generalnego Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) w 2014 roku. Objęcie funkcji nastąpiło 1 lipca 2015 roku. W ciągu kolejnych lat Jan Woerner sprawnie kierował ESA, doprowadzając w 2019 roku do dużego sukcesu ? znacznego podniesienia budżetu tej agencji na kolejne lata.
Dwudziestego ósmego lutego 2020 Jan Woerner na swoim blogu na stronie ESA poinformował, że postanowił nie ubiegać się o kolejną kadencję w roli dyrektora. Jan Woerner uważa, że ESA powinna być zarządzana przez młodszą osobę (obecny Dyrektor ma 67 lat).
W czerwcu 2020 ESA rozpoczęła proces wyboru nowego dyrektora generalnego. Był to dwumiesięczny okres zbierania kandydatur na to stanowisko.
Z dostępnych informacji wynika, że ESA otrzymała siedem bardzo mocnych kandydatur. Co ciekawe, każdy z kandydatów pochodzi z innego państwa członkowskiego ESA. W ostatnich kilkunastu latach sytuacja była nieco inna ? najczęściej na tym etapie było po kilku kandydatów z Francji i Niemiec. Jedną z kandydatur jest Hiszpan Pedro Duque. Aktualnie Pedro Duque pełni funkcję ministra nauki w rządzie Hiszpanii.
Dwudziestego szóstego listopada pojawiła się informacja, że ESA postanowiła nominować Austriaka Josefa Aschbachera na następcę Jana Woernera. Aktualnie (od 2016 roku) Josef Aschbacher pełni funkcję dyrektora programów obserwacji Ziemi ESA oraz dyrektora ośrodka ESRIN we Włoszech.
Z ESA Josef Aschbacher jest związany nieprzerwanie od 2001 roku (zaś wcześniej był w tej agencji ?Young Graduate?).
(ESA, PS)
https://kosmonauta.net/2020/11/josef-aschbacher-nominowany-do-funkcji-dyrektora-generalnego-esa/

Josef Aschbacher nominowany do funkcji dyrektora generalnego ESA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śladami Messiera: M108
2020-11-27. Michał Stefanik
O obiekcie:
M108 to galaktyka spiralna, w niektórych katalogach uznawana za galaktykę z poprzeczką. Leży ona w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy, około 49,5 milionów lat świetlnych od Ziemi, a jej jasność wynosi 10,7 magnitudo. W katalogu NGC ma oznaczenie 3556. Na niebie M108 zajmuje obszar 8,7? na 2,2?, co odpowiada średnicy około 110 tysięcy lat świetlnych. Galaktykę tę właściwie widzimy bokiem, z naszej perspektywy jej inklinacja wynosi 75°. Choć widoczna jest tylko krawędź, M108 jest dość często obserwowanym obiektem z uwagi na fakt, że łatwo ją znaleźć, a także możliwość uzyskania wyraźnego obrazu z użyciem amatorskiego sprzętu obserwacyjnego.
Nasz obiekt według morfologicznej klasyfikacji galaktyk jest typu SBbc, czyli Galaktyką spiralną z poprzeczką z luźno zwiniętymi ramionami. Nie ma ona wyraźnego rdzenia. Wydaje się dość nakrapiana oraz pylista. Nie zawiera zbyt wiele obszarów H II oraz gromad młodych gwiazd.
Masę M108 szacuje się na około 125 miliardów mas Słońca. W tej galaktyce jest 14 miliardów gwiazd oraz 290 gromad gwiazd. M108 oddala się od nas w tempie 699 km/s.
W galaktyce znajdziemy również superpowłoki H1, warstwy rozszerzającego się gazu powstałe wskutek rozbłysków, narodzin gwiazd, wybuchów supernowych itp. W M108 są też liczne (co najmniej 83) źródła promieniowania rentgenowskiego. Jedno z nich znalezione blisko jądra galaktyki sugeruje, że może to być aktywne jądro galaktyki. Najjaśniejsze źródło w tej galaktyce to prawdopodobnie średniej wielkości czarna dziura.
Czarna dziura znajdująca się w centrum galaktyki ma masę 6-8 razy większą od supermasywnej czarnej dziury w środku naszej Galaktyki.
Podstawowe informacje:
?    Typ obiektu: Galaktyka spiralna (z poprzeczką)
?    Numer w katalogu NGC: NGC 3556
?    Jasność: +10,7m
?    Gwiazdozbiór: Wielka Niedźwiedzica
?    Deklinacja: +55°40?27?
?    Rektascensja: 11h 11m 31,0s
?    Rozmiar kątowy: 8,7? × 2,2?
Jak obserwować:
Galaktykę powinniśmy dostrzec już przy użyciu małych teleskopów. Ukaże się jako podłużna jasna plamka z jaśniejszym środkiem. Ze średniej wielkości teleskopem będziemy w stanie dostrzec pasma pyłu.
M108 leży 1,5° na wschód od Merak (? UMa), nieco na południe od linii łączącej Merak z Phecdą (? Uma). Merak i Phecta to jedne z najjaśniejszych gwiazd Wielkiej Niedźwiedzicy, więc nie powinno być problemu ich znaleźć.
Szerokość geograficzna Polski sprawia, że obiekt ten można obserwować cały rok, w innych rejonach najlepszym czasem do obserwacji jest wiosna.
Obraz złożony z wielu zdjęć, Kosmiczny teleskop Hubble?a
NASA, ESA, STScI and G. Illingworth (University of California, Santa Cruz)

Galaktyka spiralna M108 na zdjęciu z przeglądu SDSS
Sloan Digital Sky Survey, CC BY 4.0

IAU and Sky & Telescope, edited by Michał Stefanik
 Źródła:
Messier objects, NASA, Simbad
https://news.astronet.pl/index.php/2020/11/27/sladami-messiera-m108/

Śladami Messiera M108.jpg

Śladami Messiera M108.2.jpg

Śladami Messiera M108.3.jpg

Śladami Messiera M108.4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostateczny los naszego Układu Słonecznego
2020-11-27.
Jak skończy się nasz Układ Słoneczny? Niektórzy naukowcy mają odpowiedź: część zostanie pochłonięta a reszta prawdopodobnie się rozpadnie.
Po tym, jak Słońce się zestarzeje
Badanie prawdopodobnego losu naszego Układu Słonecznego jest ?jednym z najstarszych zajęć astrofizyki, sięgającym wstecz do samego Newtona?, zgodnie z początkiem niedawnej publikacji, której głównym autorem jest Jon Zink (UC Los Angeles). Chociaż tradycja jest długa, dziedzina ta jest skomplikowana: rozwiązanie dynamicznych interakcji między wieloma ciałami jest nieustannie trudnym problemem.

Co więcej, należy wziąć pod uwagę nie tylko dynamikę niezmiennych obiektów. Słońce będzie dramatycznie ewoluowało w miarę jego starzenia się na ciągu głównym, zwiększając swój rozmiar, który obejmie orbity Merkurego, Wenus i Ziemi, tracąc prawie połowę swojej masy w ciągu następnych 7 mld lat.

Planety zewnętrzne przetrwają tę ewolucję, ale nie wyjdą bez szwanku: ponieważ grawitacyjne przyciąganie słonecznej masy jest tym, co rządzi orbitami planet, a utrata masy naszego Słońca spowoduje, że planety zewnętrzne podryfują jeszcze dalej, osłabiając swoją więź z Układem Słonecznym.

Co się stanie potem? Zink i jego współpracownicy pokazują scenariusz za pomocą serii symulacji numerycznych N-ciał.

Koniec z Układem Słonecznym
Symulacje autorów badają, co stanie się z planetami zewnętrznymi po tym, jak Słońce pochłonie planety wewnętrzne, straci połowę swojej masy i rozpocznie nowe życie jako biały karzeł. Zink i współpracownicy pokazują, jak olbrzymie planety będą migrować na zewnątrz w odpowiedzi na utratę przez Słońce masy, tworząc stabilną konfigurację, w której Jowisz i Saturn osiadają w rezonansie ruchu średniego 5:2 ? Jowisz wykona 5 okrążeń na każde 2 okrążenia Saturna.

Ale nasz Układ Słoneczny nie istnieje w izolacji; w Galaktyce są inne gwiazdy i jedna przechodzi obok nas mniej więcej co 20 mln lat. Zink i współpracownicy uwzględniają ruchy tych innych gwiazd w swoich symulacjach. Pokazują, że w ciągu 30 mld lat przeloty gwiazd będą zakłócać planety zewnętrzne na tyle, że stabilna konfiguracja zmieni się w chaos, powodując gwałtowne wyrzucenie większości gazowych olbrzymów z Układu Słonecznego.

Ostatnia niewzruszona planeta pozostanie w pobliżu jeszcze przez chwilę. Ale w ciągu 100 mld lat nawet ta ostatnia pozostała planeta również zostanie zdestabilizowana przez przelot gwiazdy w jej pobliżu i wyrzucona z Układu Słonecznego. Po tej eksmisji, planety olbrzymy będą niezależnie wędrować po galaktyce, dołączając do populacji planet swobodnie poruszających się, bez gwiezdnych gospodarzy.

Nasz los jest zatem ponury: zgodnie z tymi symulacjami połączenie utraty masy Słońca z przelotami gwiazd doprowadzi do całkowitego rozpadu Układu Słonecznego. Dobre wieści? Ten los rozciąga się na wiele miliardów lat w przyszłość.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
AAS

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/11/ostateczny-los-naszego-ukadu-sonecznego.html

Ostateczny los naszego Układu Słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Profesor Krzysztof M. Górski został laureatem Nagrody FNP 2020
2020-11-27.

2 grudnia 2020 r. odbędzie się gala wręczenia Nagród Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (FNP). Jednym z tegorocznych laureatów jest profesor Krzysztof M. Górski z Uniwersytetu Warszawskiego i NASA Jet Propulsion Laboratory, California Institute of Technology (Caltech), który otrzymał Nagrodę Fundacji na rzecz Nauki Polskiej 2020 w obszarze nauk matematyczno-fizycznych i inżynierskich za opracowanie i wdrożenie metodologii analizy map promieniowania reliktowego, kluczowych dla poznania wczesnych etapów ewolucji Wszechświata.
Nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej otrzymują wybitni uczeni za szczególne osiągnięcia i odkrycia naukowe, które przesuwają granice poznania i otwierają nowe perspektywy poznawcze, wnoszą wybitny wkład w postęp cywilizacyjny i kulturowy Polski oraz zapewniają Polsce znaczące miejsce w podejmowaniu najbardziej ambitnych wyzwań współczesnego świata. Przedmiotem Nagrody mogą być ściśle zdefiniowane i potwierdzone osiągnięcia naukowe, które w ostatnim okresie otworzyły nowe perspektywy badawcze. Wysokość Nagrody wynosi 200 000 zł brutto.
Nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej przyznawane są od 1992 r. Wśród laureatów z nauk ścisłych można znaleźć astronomów i astrofizyków, m.in. prof. Aleksandra Wolszczana (1992), prof. Bohdana Paczyńskiego (1996) czy prof. Andrzeja Udalskiego (2002).   
Krzysztof M. Górski jest absolwentem Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (1980 r.), na którym ukończył astronomię. Karierę naukową i badawczą kontynuował na Uniwersytecie Warszawskim. Na Wydziale Fizyki tej uczelni uzyskał stopień doktora (1987 r.) i doktora habilitowanego (1997 r.). Tytuł profesora otrzymał w 2003 r. Obecnie pracuje w NASA Jet Propulsion Laboratory, Caltech, w Pasadenie, ale również w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Od pierwszych lat kariery naukowej pracował i odbywał staże w prestiżowych ośrodkach badawczych związanych z astrofizyką i badaniami przestrzeni kosmicznej. Były to m.in. Centrum Astronomiczne im. M. Kopernika PAN, Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley, Los Alamos National Laboratory w Nowym Meksyku, Institute for Advanced Study w Princeton w New Jersey, Uniwersytet Chicagowski, Institut d?Astrophysique w Paryżu oraz Uniwersytet w Tokyo i Yukawa Institute for Theoretical Physics w Japonii. W kolejnych zaś latach były to Centrum Lotów Kosmicznych NASA im. Roberta H. Goddarda w Greenbelt, Maryland, Centrum Astrofizyki Teoretycznej w Kopenhadze oraz Europejskie Obserwatorium Południowe w Garching w Niemczech.
Jako jeden z najważniejszych członków zespołu satelity Planck został laureatem prestiżowej ?Gruber Cosmology Prize? w 2018 roku. Również za udział w tej misji, w latach 2010, 2011 i 2014 został współlaureatem NASA Honors Group Achievement Award. Ponadto dwukrotnie otrzymał indywidualną nagrodę NASA Achievement Award: Exceptional Achievement Medal w roku 2011 oraz Exceptional Technology Achievement Medal w roku 2019.

W swoim dorobku ma ponad 300 zrecenzowanych artykułów, które były cytowane ponad 63 tys. razy, a jego wskaźnik Hirscha wynosi 109 (wg. systemu NASA/ADS).

W 2018 roku prof. Krzysztof M. Górski był członkiem zespołu wyróżnionego tzw. ?Gruber Cosmology Prize?.
W 2016 r. został zrealizowany w Los Angeles specjalny odcinek programu ?Astronarium?, poświęcony badaniom określającym parametry i skład Wszechświata w oparciu o analizę mikrofalowego promieniowania tła oraz postaci prof. Górskiego.
Zainteresowania badawcze laureata
Prace prof. Krzysztofa M. Górskiego obejmują odkrycia w dziedzinie kosmologii obserwacyjnej, wielkoskalowej struktury Wszechświata i powstawania galaktyk. W ostatnich trzech dekadach zaangażowany był w dynamicznie rozwijającą się dziedzinę kosmologii ? badania mikrofalowego promieniowania tła (CMB). Fundacja na rzecz Nauki Polskiej doceniła go za stworzenie i szerokie zastosowanie nowatorskiej metodologii konstrukcji i analizy map mikrofalowego promieniowania tła.
Kosmiczne mikrofalowe promieniowanie tła, zwane promieniowaniem reliktowym, to najstarszy znany nam rodzaj promieniowania we Wszechświecie, autentyczny ślad Wielkiego Wybuchu. Mapa jego temperatury na astronomicznym niebie ? ?niemowlęce zdjęcie Wszechświata? ? wyjawia nam pierwotne niejednorodności przestrzennego rozkładu materii, z których z upływem czasu powstały wszechobecne galaktyki i całe zoo obiektów niebieskich. Precyzyjne pomiary promieniowania tła mają znaczenie fundamentalne dla badań procesów, jakie zachodziły dawno temu we Wszechświecie i pozwalają rozszyfrowywać jego historię.
Prof. Górski opracował rewolucyjną metodę formatowania liczbowego i analizy danych astronomicznych z przeglądów całego nieba ? HEALPix (Hierarchical Equal Area isoLatitude Pixelization of the Sphere). Jest to wszechstronne, innowacyjne narzędzie do konstrukcji, wizualizacji i analizy map sygnałów astronomicznych rozłożonych na całej sferze niebieskiej, w szczególności mikrofalowej emisji promieniowania tła. Jest ono bardzo często wykorzystywane przez misje kosmiczne i projekty prowadzone z Ziemi. Z algorytmu tego korzystano w wielkoskalowych przeglądach całego nieba, takich jak WMAP, Planck, Fermi LAT czy Gaia. Badacz stał się ekspertem w dziedzinie matematycznej konstrukcji i analizy map nieba. Artykuł opisujący ten algorytm był cytowany już 3,1 tys. razy, a oparta na nim biblioteka oprogramowania została pobrana przez ok. 60 tys. użytkowników na całym świecie.
W badaniach kosmicznego promieniowania tła prof. Krzysztof Górski uczestniczył od wczesnych lat 90. XX wieku. Pierwszą bardzo znaną misją NASA, w której brał udział, był COBE (Cosmic Background Explorer). Był to pierwszy sztuczny satelita zbudowany specjalnie do badań nad wczesnym Wszechświatem poprzez obserwacje mikrofalowego promieniowania tła. Prof. Górski zrealizował pionierską metodę analizy danych zgromadzonych przez to urządzenie. Tak zanalizowane pomiary wykonane przez COBE umożliwiły przeprowadzenie odkrywczych badań nad pierwotną niejednorodnością Wszechświata.
Jednak największym naukowym przedsięwzięciem umożliwiającym badanie mikrofalowego promieniowania tła była misja Planck ? zrealizowana przez Europejską Agencję Kosmiczną przy udziale NASA. Satelita został wystrzelony w 2009 r., a w 2013 r. zakończył misję po stworzeniu bezprecedensowo bogatego zbioru danych pomiarowych rozkładu mikrofalowej emisji na całym niebie w dziewięciu pasmach częstotliwości. W kolejnych latach dane te wraz z ich naukową interpretacją upubliczniono jako wyniki misji Planck. Te były olśniewające. Na podstawie pomiarów dokonanych przez satelitę naukowcy zespołu Planck skonstruowali najbardziej precyzyjne mapy kosmicznego promieniowania tła dochodzącego do nas z epoki około 380 tys. lat po Wielkim Wybuchu. Dzięki temu naukowcy mogą prowadzić niezwykle dokładne badania 13,8 miliardów lat historii Wszechświata po Wielkim Wybuchu.
Jednym z kluczowych członków amerykańskiego zespołu misji Planck był właśnie prof. Górski, zaangażowany we wszystkie stadia analizy danych CMB zebranych przez satelitę. Kierował grupą odpowiedzialną za opracowywanie algorytmów stosowanych w procesie wyodrębniania wyników naukowych misji. Wniósł znaczący wkład w proces eliminacji tzw. zanieczyszczeń sygnałów pochodzących z wczesnego Wszechświata przez m.in. mikrofalową emisję naszej Galaktyki ? co umożliwiło skonstruowanie bezprecedensowo dokładnego obrazu początkowej epoki w ewolucji Wszechświata. W ramach naukowego programu misji Planck kierował m.in. badaniami globalnej geometrii i topologii Wszechświata, precyzyjnej statystyki anizotropii (czyli zależności od kierunku obserwacji) kosmicznego promieniowania tła oraz analizą anomalnych aspektów jego obserwowanego rozkładu przestrzennego. Poprzez stale członkostwo w Planck Editorial Board, prof. Górski wspomagał przygotowanie do publikacji wszystkich, ponad 160 recenzowanych artykułów zawierających podsumowanie kosmologicznych i astrofizycznych wyników misji Planck.
Więcej informacji:
?    Sylwetka laureata na stronie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej
?    Nagroda Fundacji na rzecz Nauki Polskiej
 
Źródło: FNP
Opracowanie: Paweł Z. Grochowalski
 
Na zdjęciu u góry: Prof. Krzysztof M. Górski. Źródło: FNP.
Zdjęcie na dole: Po prawej prof. Krzysztof M. Górski (kadr z Astronarium).
Mikrofalowe promieniowanie tła - Astronarium odc. 31

https://www.youtube.com/watch?v=jzKeBrTiKn8&feature=emb_logo

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/prof-krzysztof-m-gorski-zostal-laureatem-nagrody-fnp-2020

Profesor Krzysztof M. Górski został laureatem Nagrody FNP 2020.jpg

Profesor Krzysztof M. Górski został laureatem Nagrody FNP 2020.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50. rocznica wystrzelenia pierwszego polskiego instrumentu badawczego
2020-11-27.
Równo 50 lat temu, 28 listopada 1970 roku, poleciał w kosmos pierwszy skonstruowany w Polsce kompleks instrumentów badawczych. Na radzieckiej rakiecie Wertikal-1 został wyniesiony w kosmos na wysokość 500 km pierwszy polski eksperyment kosmiczny, czyli spektroheliograf rentgenowski z baterią kamer fotograficznych dla krótkofalowego promieniowania rentgenowskiego. Instrument ten, umożliwiający otrzymanie zdjęć Słońca, o masie kilku kilogramów zaprojektował dr Zbigniew Kordylewski, dziś pracownik Zakładu Fizyki Słońca CBK PAN.
Rakieta ze stworzonym przez nas spektroheliografem rentgenowskim wzniosła się na wysokość 500 kilometrów, po czym wróciła na Ziemię. I choć sama rakieta uległa zniszczeniu w trakcie przedzierania się przez atmosferę, to zasobnik z instrumentem przetrwał, a sam spektroheliograf wciąż był sprawny i nawet poleciał w kolejną misję ? wspomina dr Zbigniew Kordylewski z Zakładu Fizyki Słońca Centrum Badań Kosmicznych PAN we Wrocławiu, jeden z konstruktorów urządzenia. Tym samym rozpoczęła się trwająca po dziś era polskich obserwacji satelitarnych Słońca i udziału w badaniach kosmosu.
Wszystko zaczęło się od Interkosmosu, radzieckiego programu pozwalającego państwom zależnym od ZSRR na udział w badaniach kosmosu, programu najbardziej znanego z tego, że umożliwił Mirosławowi Hermaszewskiemu założenie kombinezonu kosmonauty i zostanie jedynym Polakiem, który odbył lot kosmiczny. Jednocześnie sprawił, że to Polacy zostali czwartym narodem w kosmosie, po Rosjanach, Amerykanach i Czechach. Interkosmos dał też impuls do czegoś innego, bardziej trwałego i rozwijanego do dziś: do tworzenia instrumentów badawczych wykorzystywanych do eksploracji kosmosu i lepszego zrozumienia zjawisk fizycznych.
Propozycję dołączenia do programu Interkosmos przywiózł z Warszawy do Wrocławia Dyrektor Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, profesor Jan Mergentaler. Wydała się nierealna. Nikt z naukowców, którym przedstawiono pomysł, nie miał doświadczenia w budowaniu instrumentów na misje kosmiczne. Pozostawała wiedza książkowa i maleńki warsztat wyposażonym w przestarzałe maszyny obsługiwane przez jednego mechanika. Mimo to profesor Mergentaler zdecydował się zrobić pierwszy przełomowy krok w metodyce badania Słońca.
Choć pierwszy eksperyment był raczej rzuceniem się z motyką na Słońce ? tak określili to przyglądający się pomysłom pracowników wrocławskiego ośrodka koledzy po fachu. Profesor Mergentaler parł do przodu i nie patrzył na to. Rozumiał, że takiej propozycji nie można odrzucić, a choć przyszła z ZSRR, to podszedł do niej tak, jak Amerykanie do misji Apollo ? stwierdził, że porażka nie wchodzi w grę. Dr Zbigniew Kordylewski, wówczas wciąż doktorant, dostał się na miesięczny staż w Instytucie Fizyki Akademii Nauk ZSRR ? placówce wiodącej prym w badaniach rentgenowskiego promieniowania Słońca.  
Zaskoczyła mnie nieustanna kontrola wszystkich osób przebywających na terenie wielkiego Instytutu Fizyki im. Lebiediewa. Już przy przejściu przez portiernię wszyscy pracownicy musieli okazywać specjalne legitymacje. Ode mnie żądano paszportu, z którym często obsługa nie znająca łacińskiego alfabetu miała problemy i regularnie nie mogła znaleźć mojego nazwiska na liście gości Instytutu. W dodatku na każdym piętrze stał cywilny wartownik, codziennie inny, któremu przy każdorazowym przejściu trzeba było pokazywać legitymację, a w moim przypadku ? paszport ? wspomina dr Zbigniew Kordylewski.
Tak krótki staż oraz wiedza teoretyczna musiały wystarczyć do skonstruowania pierwszego instrumentu ? spektroheliografu rentgenowskiego. Problemem była łączność z instrumentem. W tamtych czasach wrocławski zespół nie miał technicznych możliwości wyposażenia tworzonej aparatury w elementy łączności radiowej. Jedyną szansą było skonstruowanie urządzenia, które wróci na Ziemię i nie spali się w atmosferze w trakcie tego powrotu. Okazało się, że Rosjanie dysponowali rakietami, które wracały na Ziemię. Nie tak, jak współczesne rakiety wielokrotnego użytku, bo wracał jedynie fragment z instrumentem badawczym. To już dawało pewne możliwości. Mogły wynieść instrument i wrócić z nim przez granicę atmosfery, gdzie już po oddzieleniu się od rakiety zasobnik z urządzeniem badawczym mógł wylądować dzięki spadochronom.
Tak też zrobiono, składający się z piętnastu kamer spektroheliograf rentgenowski został umieszczony w zasobniku rakiety. Start miał odbyć się nie z kosmodromu, lecz z poligonu w Kapustin Jarze w Obwodzie Astrachańskim w ZSRR. To był obiekt wojskowy i wszystko, co tam się działo, było tajne, nie mogliśmy niczego powiedzieć. Ale minęło 50 lat, ZSRR nie istnieje, dlatego mogę śmiało wspominać, że jadąc na poligon regularnie mijaliśmy nieustannie przemieszczające się konwoje z rakietami bojowymi. Wiało grozą ? wspomina dr Kordylewski.
Rakieta wzbiła się na wysokość 500 km, czyli aż o 400 dalej, niż wynosi umowna granica kosmosu, znajdująca się na wysokości 100 km tzw. linia Kármána. Przebywała w kosmosie zaledwie 10 minut, a cała operacja trwała może pół godziny. Później należało jeszcze znaleźć w stepie zasobnik z aparaturą naukową i jak najszybciej wywołać filmy ? ale udało się. Urządzenie przetrwało, filmy nadawały się do wywołania, w dodatku okazało się, że mieliśmy dużo szczęścia ? aparatura zarejestrowała plamy silnej aktywności na Słońcu, plamy pojawiające się okresowo. Całkiem przypadkiem wystrzeliliśmy nasz spektroheliograf w odpowiednim momencie ? dodaje dr Kordylewski.

Był to niewątpliwy sukces, pierwszy krok w stronę tworzenia instrumentów wykorzystywanych przy wielu światowych misjach i budowania renomy polskich ośrodków naukowych zagranicą.
Wszystkich, którzy chcą bliżej zapoznać się z historią 50 lat wrocławskich obserwacji Słońca, zapraszamy na sobotnie spotkanie z ekspertami CBK PAN, które wieńczy tegoroczny World Space Week Wrocław. W spotkaniu transmitowanym na kanałach WSWW udział wezmą dr Zbigniew Kordylewski oraz prof. Janusz Sylwester.
Od pierwszej edycji World Space Week Wrocław prezentujemy działalność wrocławskiego ośrodka CBK PAN i jego niezwykłą historię. Wierzymy, że mamy tu prawdziwy skarb, instytucję wyjątkowo zasłużoną dla rozwoju badań Słońca. Mamy też nadzieję na dalszą bliską współpracę w temacie popularyzacji nauk kosmicznych ? mówi Włodzimierz Tarnowski, organizator WSWW.
Transmisja z sobotniego spotkania dostępna będzie na YouTube oraz na profilu wydarzenia na Facebooku.
 
Źródło: CBK PAN
Opac. Paweł Z. Grochowalski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/50-rocznica-wystrzelenia-pierwszego-polskiego-instrumentu-badawczego-0

50. rocznica wystrzelenia pierwszego polskiego instrumentu badawczego.jpg

50. rocznica wystrzelenia pierwszego polskiego instrumentu badawczego2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fundacja TworzyMY Kraków zaprasza do wzięcia udziału w ogólnopolskim konkursie architektonicznym na projekt ?24-godzinnego Zegara Słonecznego?
2020-11-27.
Jesteś architektem, designerem lub inżynierem, a może fanem astronomii? Twoi znajomi potrafią projektować, a Ty znasz się na ciałach niebieskich?
Skonstruuj unikatową rzeźbę - zegar słoneczny działający nocą!
Fundacja TworzyMY Kraków zaprasza do wzięcia udziału w ogólnopolskim konkursie architektonicznym na projekt ?24-godzinnego Zegara Słonecznego?.
Zadaniem uczestników jest przygotowanie autorskiego projektu małej bądź średniej formy architektonicznej. Obiekt ma stanowić wyobrażenie autora/autorów na temat ?Zegara Słonecznego? ? instalacji nie związanej na stałe z gruntem, mającej dowolny kształt.
Pomysł powinien nosić znamiona nowatorskiego rozwiązania architektonicznego i łączyć w sobie elementy sztuki nowoczesnej z wykorzystaniem innowacyjnych rozwiązań technologicznych.
Mechanizm zegara ma obejmować:
?    działanie w systemie całodobowym (wskazywać czas po zmierzchu),
?    symulację ruchu Słońca po ekliptyce,
?    wskazanie czasu słonecznego i strefowego.
Wytyczne projektowe dostępne na stronie http://tworzymykrakow.org/zegarsloneczny/
Zwycięski projekt zostanie zbudowany przez Fundację i będzie eksponowany u stóp Zamku Królewskiego na Wawelu w Krakowie. Jako rzeźba mobilna (należy uwzględnić łatwy demontaż jej elementów) będzie prezentowana w prestiżowych miejscach największych polskich miast.
Z uwagi na interdyscyplinarny charakter konkursu, swoje projekty mogą wysyłać zarówno zespoły wieloosobowe, jaki i samodzielni uczestnicy. Jedynym kryterium jest umiejętność przygotowania projektu zgodnego z wytycznymi.
Nagroda główna to 15 000 zł. Łączna pula nagród wynosi 25 000 zł.
Termin nadsyłania prac upływa 14.03.2021 r. (wymagane jest wcześniejsze zgłoszenie na stronie www. Organizatora).
W jury zasiadają wybitni specjaliści z dziedziny sztuki, astronomii i architektury. Prace oceniać będą m.in.: dr hab. Ewa Janus, prof. ASP, popularyzator astronomii Radosław Kosarzycki, Dziekan prof. dr hab. Zbigniew Zembaty, architekt Stanisław Deńko, Plastyk Miasta Krakowa Agnieszka Łakoma oraz dziennikarz naukowy Karol Wójcicki.
 
Czytaj więcej:
?    Zgłoszenia, wytyczne projektowe i regulamin dostępne na stronie Fundacji TworzyMY Kraków
 
Masz pytania? Zadzwoń lub napisz do nas: + 48 692 422 717, [email protected]
Źrodło: Fundacja TworzyMY Kraków
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/fundacja-tworzymy-krakow-zaprasza-do-wziecia-udzialu-w-ogolnopolskim-konkursie

Fundacja TworzyMY Kraków zaprasza do wzięcia udziału w ogólnopolskim konkursie architektonicznym na projekt 24-godzinnego Zegara Słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Briefing prasowy Prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej
2020-11-27. Redakcja
Serdecznie zapraszamy na briefing prasowy Prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) Michała Szaniawskiego.
Spotkanie dotyczyć będzie podsumowania działań POLSA w tym m.in. zadań związanych z upowszechnianiem wykorzystania danych satelitarnych przez administrację publiczną.
Spotkanie online odbędzie się 30 listopada 2020 roku o godzinie 11:00 w formacie online
Link do wydarzenia: https://youtu.be/1YPyg0HJwfw
W wydarzeniu weźmie udział ponadto Kinga Gruszecka, Dyrektor Departamentu Edukacji Polskiej Agencji Kosmicznej,
RSVP do 27 listopada 2020 roku, na adres [email protected]
Szczegóły wydarzenia: Rzecznik prasowy POLSA Agnieszka Gapys, tel.: 735 953 603
Polska Agencja Kosmiczna POLSA powstała na mocy ustawy z 26 września 2014 r. Jej zadaniem jest wspieranie polskiego przemysłu kosmicznego oraz środowiska naukowego poprzez łączenie świata biznesu i nauki. Polska Agencja Kosmiczna współpracuje z międzynarodowymi agencjami oraz administracją państwową, w zakresie badania i użytkowania przestrzeni kosmicznej. POLSA prowadzi projekty, zgodnie  z Polską Strategią Kosmiczną, min. Krajowy system świadomości sytuacyjnej w przestrzeni komiczniej, program zamawianych aplikacji dla administracji publicznej, a także w zakresie edukacji, w tym rozwoju kadr dla przemysłu z sektora kosmicznego. Działa także na rzecz rozwoju technik satelitarnych w codziennym życiu, m.in. w komunikacji, monitoringu środowiska czy prognozowaniu pogody.
Informacje prasowe POLSA
https://kosmonauta.net/2020/11/briefing-prasowy-prezesa-polskiej-agencji-kosmicznej/

Briefing prasowy Prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Statek Chang'e 5 zbliża się do Księżyca
2020-11-27.
Pierwsza chińska misja przywiezienia próbek Księżyca na Ziemię wchodzi w kluczowy etap. Statek Chang?e 5 wykonał już dwa manewry korekcji trajektorii i w sobotę 28 listopada wejdzie na orbitę wokół naszego naturalnego satelity.
24 listopada rakieta Długi Marsz 5 wyniosła w kierunku Księżyca chiński statek Chang?e 5. Chang?e 5 to pierwsza od 1976 roku misja, której celem jest pobranie próbek z Księżyca i przewiezienie ich na Ziemię.
Do tej pory to chyba najbardziej skomplikowana misja kosmiczna wykonywana przez Chiny. Statek, który został wysłany we wtorek z kosmodromu Wenchang składa się z trzech elementów: orbitera księżycowego i lądownika ze statkiem wznoszenia.
Po udanym wyniesieniu przez największą chińską rakietę nośną Długi Marsz 5 Chang'e 5 znalazł się na wysokoeliptycznej orbicie okołoziemskiej, na której w odpowiednim momencie znajdzie się pod wpływem pola grawitacyjnego Księżyca. Odpowiedni moment znaczy tyle, że sonda nie będzie musiała zużyć dużo paliwa, by wejść na orbitę wokółksiężycową.

Udane manewry korekcyjne
24 listopada chińska agencja prasowa Xinhua poinformowała, że statek wykonał pierwszą udaną korekcję orbity, 17 godzin po starcie. Główny silnik orbitera o ciągu 3000 N pracował przez 2 sekundy i to wystarczyło, by dostroić jego trajektorię.
Jedną dobę później, bo 41 godzin po starcie statek wykonał drugi manewr korekcji orbity. Tym razem odpalono parę mniejszych silników o ciągu 150 N. Napęd pracował przez 6 sekund.
Chińska agencja kosmiczna CNSA poinformowała też, że wszystkie systemy statku działają prawidłowo i komunikacja sondy ze stacjami naziemnymi przebiega sprawnie.
Przed odpaleniem umieszczającym cały system na orbicie wokół Księżyca, statek wykona jeszcze trzecie dostrojenie trajektorii.

Kiedy lądowanie?
Chang?e 5 wejdzie na orbitę wokół Księżyca już 28 listopada, po wykonaniu manewru Lunar Orbit Insertion w pobliżu naszego naturalnego satelity. Najprawdopodobniej dzień później (nieoficjalnie mówi się, że 29 listopada około 21:30 czasu polskiego) lądownik oddzieli się od orbitera, obniży swoją orbitę, a następnie wyląduje na powierzchni Księżyca.
Celem lądowania misji jest północna część Oceanu Burz (Oceanus Procellarum), a dokładnie Mons Rümker - formacja wulkaniczna na wysokości 1300 m, znana z tego, że formacje skalne tam występujące są najmłodsze geologicznie z całej powierzchni Księżyca i powstały w wyniku aktywności wulkanicznej 1,3 mld lat temu.
Po wylądowaniu lądownik pobierze próbki z powierzchni i umieści je w stopniu wznoszenia. Po najwyżej dwóch dniach operacji, stopień wznoszenia oddzieli się od lądownika i spotka się na orbicie z orbiterem. Po udanym spotkaniu i zadokowaniu pobrany materiał zostanie przetransportowany ze stopnia wznoszenia do kapsuły powrotnej na orbiterze.
Orbiter z kapsułą powrotną po 10 dniach okrążania Księżyca, gdy już ustawienie względem Ziemi będzie odpowiednie, wykona manewr kierujący go z powrotem w stronę naszej planety. Lot potrwa 5 dni. Nie znamy dokładnych dat, ale można wykalkulować, że lądowanie kapsuły powrotnej powinno nastąpić w okolicy 17 grudnia.
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: CNSA/Xinhua
 
Więcej informacji:
?    informacja o pierwszym udanym manewrze korekcyjnym
?    informacja o drugim udanym manewrze korekcyjnym
 
Na zdjęciu: Rakieta Długi Marsz 5 startująca z misją Chang'e 5. Źródło: CNSA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/statek-change-5-zbliza-sie-do-ksiezyca

Statek Chang'e 5 zbliża się do Księżyca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Układ Słoneczny powstał maksymalnie w czasie 200 tys. lat
2020-11-27.
Zamiast od jednego do dwóch milionów lat formacja Układu Słonecznego zajęła mniej, niż 200 tysięcy - twierdzą naukowcy z międzynarodowego zespołu badaczy. Do takich wniosków doszli po analizie izotopów obecnych w meteorytach.
Układ Słoneczny narodził się około 4,5 mld lat temu. Słońce i inne elementy systemu powstały w wyniku grawitacyjnego zapadnięcia się potężnej chmury gazu i pyłu. Obserwacje innych układów planetarnych kazały naukowcom sądzić, że zapadanie się chmury z powstaniem i zapłonem gwiazdy zajmuje od jednego do dwóch milionów lat.
Badacze z amerykańskiego Lawrence Livermore National Laboratory oraz innych ośrodków w USA i w Niemczech przedstawili jednak pierwsze, jak twierdzą, konkretne dane dotyczące czasu powstania Układu Słonecznego. ?Wcześniej ramy czasowe jego formacji nie były znane? - podkreśla Greg Brennecka, główny autor publikacji, która ukazała się na łamach ?Science?.
?Nasza praca pokazuje, że zapadanie się chmury, prowadzące do powstania Układu Słonecznego, nastąpiło bardzo szybko, w czasie krótszym niż 200 tys. lat. Jeśli porównamy to do skali ludzkiego życia, formowanie się Układu można by porównać do ciąży trwającej ok. 12 godzin zamiast 9 miesięcy. To był szybki proces? - opowiada specjalista.
Naukowcy wyjaśniają, że najstarsze ciała stałe w Układzie Słonecznym to bogate w wapń i aluminium inkluzje obecne w meteorytach. Stanowią one niejako bezpośredni zapis formowania się systemu. Mierzące od kilku mikrometrów do kilku centymetrów inkluzje uformowały się w bardzo gorących warunkach - w temperaturze ponad 1000 st. C, prawdopodobnie w pobliżu bardzo młodego Słońca. Zostały potem przetransportowane na zewnątrz systemu, w chłodniejsze rejony, gdzie formowały się meteoryty zwane chondrytami węglowymi.
Większość wspomnianych inkluzji utworzyła się nieco ponad 4,5 mld lat temu, co zajęło od 40 tys. do 200 tys. lat.
Naukowcy sprawdzili obecność izotopów molibdenu w inkluzjach pochodzących z różnych węglowych chondrytów, w tym największego ze znalezionych na Ziemi - meteorytu Allende. Badanie wskazało, że inkluzje powstały z różnorodnego mateteriału obejmującego cały protoplanetarny dysk pyłu i gazu. Zapadanie to musiało więc trwać mniej więcej tyle, co powstawanie inkluzji, zatem nie przekroczyło 200 tys. lat.
Więcej informacji na stronach: https://www.llnl.gov/news/solar-system-formed-less-200000-years
https://science.sciencemag.org/content/370/6518/837 (PAP)
mat/ zan/
Fot. Fotolia
https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C84871%2Cuklad-sloneczny-powstal-maksymalnie-w-czasie-200-tys-lat.html

Układ Słoneczny powstał maksymalnie w czasie 200 tys. lat.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajdujemy się bliżej potężnej czarnej dziury w centrum naszej galaktyki, niż myśleliśmy
2020-11-27.
W centrum Drogi Mlecznej znajduje się gigantyczna czarna dziura, która pożera obiekty znajdujące się w pobliżu. Kiedyś ten obiekt pochłonie całą materię galaktyki, włącznie z naszą planetą.
Do tego momentu pozostało jeszcze miliardy lat, ale najnowsze badania astronomiczne pokazują, że stanie się to szybciej, niż dotąd myśleliśmy. Okazuje się bowiem, że Układ Słoneczny, wraz z Ziemią, znajdują się o wiele bliżej czarnej dziury o nazwie Sagittarius A*.
Naukowcy z Japońskiego Narodowego Obserwatorium Astronomicznego (NAOJ) przeprowadzili zakrojone na szeroką skalę obserwacje czarnej dziury, znajdującej się w centrum Drogi Mlecznej. Nowe dane pozyskano w ramach jednego z największych w dziejach ludzkości projektu radioastronomicznego VERA, który był realizowany przez ostatnie 15 lat.
Astronomowie przeanalizowali dane z kilkunastu obserwatoriów w kraju. Na ich podstawie powstała najdokładniejsza w historii mapa Drogi Mlecznej. Co ciekawe, Ziemia znajduje się o 2000 lat świetlnych bliżej Sagittarius A*, niż dotąd nam się wydawało. Poznaliśmy też rzeczywistą odległość Układu Słonecznego do tej czarnej dziury. Dzieli nas kosmiczny dystans 25 800 lat świetlnych.
Nowe dane pozwoliły nam też poznać prawdziwą prędkość rotacji Ziemi i całego Układu Słonecznego wokół czarnej dziury. Dotychczas astronomowie bazowali na prędkości równej 220 kilometrów na sekundę, ale teraz wiemy już, że jest to 227 kilometrów na sekundę. Naukowcy podkreślają jednak, że w kolejnych latach zamierzają jeszcze doprecyzować te dane, dzięki badaniom prowadzonym za pomocą East Asian VLBI Network, czyli grupy radioteleskopów zlokalizowanych w Korei Południowej, Japonii i Chinach.
Źródło: GeekWeek.pl/National Astronomical Observatory of Japan / Fot. National Astronomical Observatory of Japan/NASA
https://www.geekweek.pl/news/2020-11-27/znajdujemy-sie-blizej-potezniej-czarnej-dziury-w-centrum-naszej-galaktyki-niz-myslelismy/

Znajdujemy się bliżej potężnej czarnej dziury w centrum naszej galaktyki, niż myśleliśmy.jpg

Znajdujemy się bliżej potężnej czarnej dziury w centrum naszej galaktyki, niż myśleliśmy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaskakujące odkrycie - Wszechświat wcale nie jest "czarny jak smoła"

2020-11-27.
 
Mimo iż Wszechświat jest pełny gwiazd i planet, panuje przeświadczenie, że większość przestrzeni kosmicznej jest wyjątkowo ciemna. Nowe badania rzucają nowe światło na ten pogląd - okazuje się, że kosmos wcale nie jest czarny jak smoła, a wypełniony światłem.

Naukowcy z National Optical Astronomy Observatory w Arizonie badają światło pochodzące z głębokiej przestrzeni za pomocą sondy New Horizons. Wcześniej jej głównym celem było badanie Plutona, a teraz znajduje się ona ponad 6,5 mld km od domu.

 Mimo iż Wszechświat jest wypełniony gwiazdami, sonda New Horizons znajduje się wystarczająco daleko w przestrzeni kosmicznej, aby przyjrzeć się otoczeniu uważanemu za "czarne jak smoła". Naukowcy zbadali to, co miało być najbardziej pustymi zdjęciami głębokiej przestrzeni uchwyconymi przez sondę, czyli rejonem, w którym nie ma żadnych jasnych obiektów. Obrazy te zostały przetworzone w celu usunięcia wszelkiego światła ze znanych źródeł, w tym ze stosunkowo bliskich gwiazd.

 Naukowcy uzyskali obrazy głębokiej przestrzeni bez żadnego zanieczyszczenia światłem. Co ciekawe, pomimo usunięcia całego znanego światła ze znanych i nieznanych źródeł, na zdjęciach nadal znajdowało się dużo światła. To, skąd dokładnie pochodzi pozostałe światło, jest tajemnicą.

 
Teorie sugerują, że światło może pochodzić z gwiazd lub galaktyk, które nie zostały jeszcze odkryte. Jednak światło to może być czymś zupełnie nowym. Na razie jednak pozostaje ono wielką zagadką.


Wszechświat jest wypełniony światłem - nawet rejony bez gwiazd /123RF/PICSEL

/123RF/PIKSEL

Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-zaskakujace-odkrycie-wszechswiat-wcale-nie-jest-czarny-jak-s,nId,4874706

Zaskakujące odkrycie - Wszechświat wcale nie jest czarny jak smoła.jpg

Zaskakujące odkrycie - Wszechświat wcale nie jest czarny jak smoła2.jpg

Zaskakujące odkrycie - Wszechświat wcale nie jest czarny jak smoła3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Między Saturnem a Uranem znajdowała się planeta podobna do Ziemi
Autor: admin (2020-11-27)
Nowa praca badawcza prowadzona przez Matta Clementa z Carnegie ujawnia przypuszczalne pierwotne położenie Saturna i Jowisza. Te odkrycia udoskonalają naszą wiedzę na temat sił, które ukształtowały niezwykłą architekturę naszego Układu Słonecznego, w tym zniknięcie dziewiątej planety 9, która prawdopodobnie znajdowała się między Saturnem a Uranem.
W młodości nasze Słońce było otoczone wirującym dyskiem gazu i pyłu, z którego narodziły się planety. Początkowo sądzono, że orbity wcześniej uformowanych planet były ciasno upakowane i okrągłe, ale oddziaływanie grawitacyjne między większymi obiektami zakłóciło ich ustawienie i doprowadziło do szybkiego ruchu małych planet, tworząc konfigurację, którą widzimy dzisiaj.
Teraz wiemy, że w samej naszej galaktyce Drogi Mlecznej istnieją tysiące układów planetarnych. Tym samym okazało się, że układ planet w naszym systemie jest bardzo niezwykły. Naukowcy przeprowadzili 6000 symulacji ewolucji naszego Układu Słonecznego zanim odkryli nieoczekiwane szczegóły dotyczące pierwotnego związku Jowisza i Saturna.
Uważano, że w przeszłości Jowisz wykonywał trzy obroty wokół Słońca na każde dwie orbity, które ukończył Saturn. Ale ten układ nie może w zadowalający sposób wyjaśnić dzisiejszej konfiguracji planetarnej. Matt Clement i współautorzy badania, wykazali, że stosunek dwóch orbit Jowisza do jednej orbity Saturna daje bardziej stabilne wyniki, podobne do naszej znanej architektury planetarnej.
To wskazuje, że chociaż nasz Układ Słoneczny jest trochę dziwny, to nie zawsze tak było. Co więcej, teraz, gdy ustalono skuteczność zastosowanego modelu, można go użyć, aby pomóc nam przyjrzeć się powstawaniu planet, w tym naszej własnej, i być może poinformuje naszą zdolność wyszukiwania podobnych układów w innych miejscach, które mogłyby mieć potencjał do podtrzymania życia.
Model pokazał również, że pozycje Urana i Neptuna zostały ukształtowane przez masę Pasa Kuipera - regionu przestrzeni na krawędziach Układu Słonecznego, składającego się z planet karłowatych i planetoid, których największym członkiem jest Pluton - oraz lodowej gigantycznej planety, która została wyrzucona z Układu Słonecznego.
Źródło: 123rf.com
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/miedzy-saturnem-uranem-znajdowala-sie-planeta-podobna-do-ziemi

Między Saturnem a Uranem znajdowała się planeta podobna do Ziemi.jpg

Między Saturnem a Uranem znajdowała się planeta podobna do Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzyskać tlen na Marsie. Specyficzna zdolność łazika Perseverance
2020-11-27.
Kilka miesięcy temu łazik Perseverance wyruszył w jednokierunkową podróż na powierzchnię Marsa. Obok wielu narzędzi, jakie ze sobą zabrał, a o których wspominano wówczas niewiele, jest eksperymentalny instrument MOXIE. System ten może pomóc w wytyczeniu ścieżki rozwoju wydajnych przemysłowych metod pozyskiwania tlenu na Marsie.
Skład chemiczny cienkiej marsjańskiej atmosfery to przede wszystkim dwutlenek węgla - w przybliżeniu 95-96 proc. całej objętości lokalnie występującego gazu. To stwarza warunki, by potencjalnie uzyskiwać na Marsie ważny składnik materiału pędnego (utleniacz) dla startów kosmicznych z powierzchni tej planety.
Umieszczony na łaziku Perseverance system MOXIE ma wytwarzać około 6 gramów tlenu na godzinę ? na początek niewiele, ale wystarczy, aby przetestować mechanizm, który w przyszłości może przynieść przemysłowe zdolności uzyskiwania utleniacza dla rakiet odpalanych z Marsa. "Ciekły tlen do utleniania paliwa rakietowego to coś, co możemy wyprodukować na miejscu, nie musimy go zabierać ze sobą na pokładzie. Jednym z pomysłów jest to, by zabrać w podróż pusty zbiornik i napełnić go na Marsie" ? wskazuje Michael Hecht z Haystack Observatory MIT (Massachusetts Institute of Technology), zastępca dyrektora projektu Event Horizon Telescope, a także główny inżynier w projekcie instrumentu Mars Oxygen In-Situ Resource Utilization Experiment (MOXIE).
Urządzenie MOXIE ma wielkość mniej więcej akumulatora samochodowego. Zostało zaprojektowane tak, aby w toku elektrolizy przekształcić dwutlenek węgla w tlen. NASA liczy, że to reakcja chemiczna, która w odpowiednio większej skali zapewni zdolności produkcji składników materiału pędnego. "Ludzie zazwyczaj pytają mnie, czy MOXIE jest rozwijany po to, by astronauci mieli czym oddychać na Marsie" ? zdradza Michael Hecht. "Jednak rakiety potrzebują setki razy więcej tlenu niż ludzie" - uzupełnia.
Atmosfera na Marsie jest 170 razy cieńsza niż na Ziemi. "Powietrze" jest bogate w dwutlenek węgla, a niskie ciśnienie oznacza, że ilości gazu wpływające do reaktywnego rdzenia MOXIE nie będą miały zbyt wielkich dawek do elaboracji. Mechanizm urządzenia wytwarza tlen jak w podobny sposób jak roślina ? wciąga dwutlenek węgla i wyprowadza tlen,  poddając elektrolizie pod ciśnieniem zbliżonym do ziemskiego. Tam chemiczny katalizator działający w temperaturze 800 stopni Celsjusza "wyrywa" atom tlenu z każdej cząstki CO2. Pary atomów tlenu łączą się i tworzą dwuatomowy tlen, który wyrzucany jest razem z tlenkiem węgla.
NASA obecnie skupia się na przetestowaniu rozwiązania - jeśli się sprawdzi, na Marsie mogłaby stanąć znacznie większa wersja urządzenia, która pomoże w przyszłych misjach kosmicznych. Szacuje się, że chcąc wystartować z Czerwonej Planety, astronauci potrzebują około 30-45 ton paliwa, czyli mniej więcej tyle, ile waży prom kosmiczny. Przyszłe wytwornice tlenu, które obsłużą misje ludzi na Marsie, musiałyby być zatem dziesiątki razy większe niż MOXIE.
MOXIE jest zaprojektowany do wytwarzania około 6 do 10 gramów tlenu na godzinę. To wystarczająca ilość do oddychania dla małego psa. Pełnowymiarowy, docelowy system przystosowany do produkcji paliwa, które wystarczy na powrót astronautów z Marsa, wymagałby zwiększenia produkcji tlenu o około 200 razy.
Asad Aboobaker, inżynier systemów MOXIE w Jet Propulsion Laboratory w Południowej Kalifornii

Produkcja tlenu na Marsie rozwiązałaby jedno z największych wyzwań odwlekających załogową eksplorację Marsa. Od lat 90. dyskusje na ten temat sprowadzały się zasadniczo do kilku kwestii - pierwsza dotyczyła bezpieczeństwa i tego, że powierzchnia Marsa jest groźna dla życia z powodu nieprzyjaznej atmosfery, burz piaskowych i promieniowania. Kolejna obejmowała zagadnienia inżynieryjne związane z technicznym zaprojektowaniem statków zdatnych do wylądowania na Marsie. Do rozwiązania tego problemu przybliżyły ludzkość m.in. misje dotychczasowych czterech łazików NASA, które wylądowały na nim bezpiecznie w latach 1996?2011.
Wciąż wiele problemów przysparza jednak przedmiot określenia sposobów zapewnienia większej samowystarczalności i utrzymania się przez konieczny czas załogom umieszczonym na Marsie. To warunek niezbędny, by myśleć w ogóle o przyszłym kolonizowaniu Czerwonej Planety.
"Zaangażowanie w rozwój MOXIE pokazuje, że NASA traktuje to poważnie" ? podkreśla Michael Hecht. "MOXIE nie jest jeszcze pełną odpowiedzią, ale jest jej kluczowym elementem. Jeśli projekt się powiedzie, przyszli astronauci będą mogli polegać na tej technologii, która pomoże im bezpiecznie wrócić z Marsa do domu" - podkreśla.
Opracowanie: Newseria.pl / S24

Ilustracja: NASA/JPL-Caltech [mars.nasa.gov]

Schemat działania systemu MOXIE. Ilustracja: NASA [mars.nasa.gov]

Schemat rozlokowania instrumentu MOXIE w systemie łazika Perseverance. Ilustracja: NASA [mars.nasa.gov]

MOXIE na chwilę przed zamontowaniem na pokładzie łazika Perseverance. Fot. NASA/JPL-Caltech [mars.nasa.gov]

Źródło: Sapace24.
https://www.space24.pl/wytworzyc-tlen-na-marsie-specyficzna-zdolnosc-lazika-perseverance

Uzyskać tlen na Marsie. Specyficzna zdolność łazika Perseverance.jpg

Uzyskać tlen na Marsie. Specyficzna zdolność łazika Perseverance2.jpg

Uzyskać tlen na Marsie. Specyficzna zdolność łazika Perseverance3.jpg

Uzyskać tlen na Marsie. Specyficzna zdolność łazika Perseverance4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe plamy na Słońcu. Naukowcy ostrzegają przed burzami kosmicznymi
2020-11-27.IK.MSIES.
Nowe ogromne plamy na Słońcu, znajdujące się po stronie zwróconej bliżej Ziemi. Astronomowie ostrzegają przed niebezpiecznymi rozbłyskami słonecznymi, ponieważ mogą uszkodzić satelity i wpłynąć na sygnały radiowe naszej planety.
Plamy słoneczne są ciemnymi obszarami na powierzchni Słońca, które spowodowane są intensywną aktywnością magnetyczną. Ta aktywność prawie zawsze prowadzi do rozbłysków słonecznych i koronalnych wyrzutów masy ? kiedy promieniowanie i gazy jądrowe wewnątrz gwiazdy są wystrzeliwane do kosmosu.
Naukowcy zaobserwowali, że aktywność słoneczna rośnie i spada w sposób naturalny co 11 lat, chociaż nie całkiem jak w zegarku, a astronomowie uważają, że zbliżamy się do intensywnego okresu.
NASA monitoruje prawdopodobne oznaki takiego rozbłysku, chociaż nie wydano jeszcze żadnego ostrzeżenia o pogodzie kosmicznej w odniesieniu do nowych miejsc.
Nowa rodzina plam słonecznych, odkryta na powierzchni naszej gwiazdy na początku tego roku, wyzwoliła największy rozbłysk słoneczny, jaki naukowcy widzieli od 2017 roku.
Wcześniejsze przypadki rozbłysków
Istnieje wiele klas rozbłysków słonecznych. W dwóch przypadkach w ciągu trzech godzin od siebie w 2017 r. spowodowały awarie radiowe. Pierwszą sklasyfikowano jako X2.2, a drugą X9.3 ? była najsilniejszą od 2006 roku.
Naukowcy uważają, że promieniowanie magnetyczne z gigantycznych burz słonecznych spowodowało nagłą i niemal natychmiastową detonację dziesiątek min morskich w Wietnamie w latach 70.
Do największej zanotowanej burzy słonecznej doszło w 1859 r. Carrington w Wielkiej Brytanii. Spowodowała ona awarię systemów telegraficznych w całej Europie i Ameryce Północnej. Na niebie ówcześnie można było zaobserować widoczną zorzę ? nawet na szerokościach geograficznych znacznie bliższych równika. W raporcie naukowcy stwierdzili, że to zjawisko było jaśniejsze niż światło księżyca podczas pełni.
źródło: Sky News
Burze słoneczne w kosmosie (fot. NASA, zdjęcie ilustracyjne)
https://www.tvp.info/51062607/plamy-na-sloncu-i-burze-kosmiczne-ostrzezenie-naukowcow

Nowe plamy na Słońcu. Naukowcy ostrzegają przed burzami kosmicznymi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliski przelot 2020 WY4
2020-11-27. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego czwartego listopada nastąpił bliski przelot meteoroidu 2020 WY4. Obiekt przemknął w odległości 111 tysięcy kilometrów od Ziemi.
Meteoroid o oznaczeniu 2020 WY4 zbliżył się do Ziemi 24 listopada na minimalną odległość około 111 tysięcy kilometrów. Odpowiada to ok. 0,29 średniego dystansu do Księżyca. Moment największego zbliżenia nastąpił 24 listopada około 04:20 CET. Średnica 2020 WY4 szacowana jest na około 7 metrów.
Jest to 93 (wykryty) bliski przelot planetoidy lub meteoroidu w 2020 roku. Z roku na rok ilość odkryć rośnie: w 2019 roku odkryć było 80, w 2018 roku odkryć było ich 73, w 2017 roku ? 53, w 2016 roku ? 45, w 2015 roku ? 24, zaś w 2014 roku ? 31. W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, rzędu zaledwie kilku metrów średnicy ? co jeszcze pięć lat temu było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT, WT)
https://kosmonauta.net/2020/11/bliski-przelot-2020-wy4/

Bliski przelot 2020 WY4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak Chang?e 5 pobierze próbki z Księżyca?
2020-11-28. Krzysztof Kanawka
Na wieczór 29 listopada zaplanowano lądowanie chińskiej misji Chang?e 5. Jak zaplanowano pobranie próbek materii księżycowej przez ten pojazd?
Start misji Chang?e 5 nastąpił 23 listopada 2020 o godzinie 21:30 CET z kosmodromu Wenchang. W tym starcie wykorzystano rakietę CZ-5.
Celem misji Chang?e 5 jest miękkie lądowanie na powierzchni Księżyca, zebranie próbek materii i skał a następnie powrót na Ziemię. Jest to zatem misja typu ?sample return?. Planowane jest zebraLądowanie Chang?e 5 jest planowane na wieczór (czasu europejskiego) 29 listopada.nie około 2 kilogramów skał i materii księżycowej ? w tym z odwiertu.
How China's Chang'e-5 spacecraft will collect, return moon samples
Pobranie próbek materii księżycowej ? misja Chang?e 5 / Credits ? Xinhua
https://www.youtube.com/watch?v=xMet268iaKc&feature=emb_logo
Ciekawą cechą misji Chang?e 5 jest automatyczne cumowanie dwóch pojazdów na orbicie księżycowej. Tego działania nie wykonała jeszcze żadna misja bezzałogowa.
Chińskie misje księżycowe
Jest to kolejna chińska misja księżycowa. Pierwszą był Chang?e 1 ? orbiter naszego naturalnego satelity. Ta misja trwała od października 2007 do marca 2009. Po niej przyszedł czas na wyprawę Chang?e 2, która pomiędzy październikiem 2010 a czerwcem 2011 krążyła wokół Księżyca ? a następnie w grudniu 2012 roku wykonała przelot obok planetoidy Toutatis.
Rok później, w grudniu 2013, na powierzchni Księżyca osiadł lądownik Chang?e 3 wraz z łazikiem Yutu. Było to pierwsze miękkie lądowanie na Srebrnym Globie od 37 lat, od czasów radzieckiej misji Łuna 24. Misja Chang?e 3 trwała aż do 2018 roku ? do czasu misji Chang?e 4 ? kolejnego lądownika księżycowego z łazikiem Yutu 2.
Polecamy wątek dotyczący misji Chang?e 5 na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, CGTN)
https://kosmonauta.net/2020/11/jak-change-5-pobierze-probki-z-ksiezyca/

Jak Chang?e 5 pobierze próbki z Księżyca.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)