Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Odkryto najdłuższe międzygalaktyczne włókno gazowe
2020-12-26.
Astrofizycy po raz pierwszy zaobserwowali włókno gazowe o długości 50 milionów lat świetlnych. Jego struktura jest uderzająco podobna do przewidywań symulacji komputerowych. Dlatego obserwacja potwierdza również nasze wyobrażenia o pochodzeniu i ewolucji Wszechświata.
Jak dotąd ponad połowa materii we Wszechświecie pozostawała przed nami ukryta. Jednak astrofizycy podejrzewali, gdzie mogłaby się ona znajdować: w tak zwanych włóknach, niewyobrażalnie wielkich, nitkowatych strukturach gorącego gazu, które otaczają i łączą galaktyki i gromady galaktyk. Zespół kierowany przez Uniwersytet w Bonn (Niemcy) po raz pierwszy zaobserwował włókno gazowe o długości 50 milionów lat świetlnych. Jego struktura jest uderzająco podobna do przewidywań symulacji komputerowych. Dlatego obserwacja potwierdza również nasze wyobrażenia o pochodzeniu i ewolucji naszego wszechświata. Wyniki zostały opublikowane w czasopiśmie Astronomy & Astrophysics.
Nasze istnienie zawdzięczamy niewielkiej aberracji. Prawie dokładnie 13,8 miliarda lat temu nastąpił Wielki Wybuch. To początek przestrzeni i czasu, ale także całej materii, która tworzy dziś nasz Wszechświat. Chociaż początkowo był skoncentrowany w jednym punkcie, rozszerzał się z zawrotną prędkością - gigantyczną chmurą gazu, w której materia była prawie równomiernie rozłożona.
Prawie, ale nie do końca: w niektórych częściach chmura była nieco gęstsza niż w innych. I tylko z tego powodu istnieją dziś planety, gwiazdy i galaktyki. Dzieje się tak, ponieważ gęstsze obszary wywierały nieco większe siły grawitacyjne, które przyciągały gaz z otoczenia w ich kierunku. Dlatego z czasem w tych regionach koncentrowało się coraz więcej materii. Przestrzeń między nimi stawała się jednak coraz bardziej pusta. W ciągu dobrych 13 miliardów lat rozwinął się rodzaj struktury gąbki: duże ?dziury? bez żadnej materii, z obszarami pomiędzy tysiącami galaktyk zgromadzonych na małej przestrzeni, tak zwane gromady galaktyk.
Jeśli rzeczywiście tak się stało, galaktyki i gromady powinny być nadal połączone pozostałościami tego gazu, cienkimi niczym pajęcza sieć. ?Według obliczeń ponad połowa całej materii barionowej we Wszechświecie jest zawarta w tych włóknach - jest to forma materii, z której składają się gwiazdy i planety, podobnie jak my sami? - wyjaśnia prof. Dr Thomas Reiprich z Argelander Institute for Astronomy na Uniwersytecie w Bonn. Jednak jak dotąd umyka nam to z oczu: z powodu ogromnego rozciągnięcia włókien w przestrzeni materia w nich jest niezwykle rzadka: zawiera zaledwie dziesięć cząstek na metr sześcienny, czyli znacznie mniej niż najlepsza próżnia, jaką możemy wytworzyć na Ziemi.
Jednak dzięki nowemu przyrządowi pomiarowemu, teleskopowi kosmicznemu eROSITA, Reiprich i jego koledzy byli teraz w stanie po raz pierwszy w pełni uczynić gaz widocznym. ?eROSITA ma bardzo czułe detektory na rodzaj promieniowania rentgenowskiego, który emanuje z gazu we włóknach? - wyjaśnia Reiprich. ?Ma również duże pole widzenia - podobnie jak obiektyw szerokokątny rejestruje stosunkowo dużą część nieba w jednym pomiarze, w bardzo wysokiej rozdzielczości?. Pozwala to na wykonanie szczegółowych zdjęć tak ogromnych obiektów, jak włókna, w stosunkowo krótkim czasie.
W swoich badaniach naukowcy zbadali niebiański obiekt o nazwie Abell 3391/95. To układ trzech gromad galaktyk, który znajduje się około 700 milionów lat świetlnych od nas. Obrazy eROSITA pokazują nie tylko gromady i liczne pojedyncze galaktyki, ale także włókna gazowe łączące te struktury. Całe włókno ma długość 50 milionów lat świetlnych. Ale może być jeszcze większe: naukowcy zakładają, że obrazy pokazują tylko fragment.
?Porównaliśmy nasze obserwacje z wynikami symulacji, która rekonstruuje ewolucję wszechświata? - wyjaśnia Reiprich. ?Obrazy eROSITA są uderzająco podobne do grafiki generowanej komputerowo. Sugeruje to, że powszechnie akceptowany standardowy model ewolucji wszechświata jest poprawny?. Co najważniejsze, dane pokazują, że brakująca materia jest prawdopodobnie faktycznie ukryta we włóknach.
Źródło: Uniwersytet w Bonn
Więcej informacji:
Strona Uniwersytetu
Publikacja
Opracowanie: Gabriela Opiła
Grafika: Wycinek "kosmicznej sieci" - model komputerowy. Źródło: NASA, ESA, E. Hallman (University of Colorado, Boulder)
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/odkryto-najdluzsze-miedzygalaktyczne-wlokno-gazowe

Odkryto najdłuższe międzygalaktyczne włókno gazowe.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwotne czarne dziury i poszukiwanie ciemnej materii z multiwszechświata
2020-12-26.
Pierwotne czarne dziury, które powstały we wczesnym Wszechświecie zanim narodziły się galaktyki i gwiazdy, mogą stanowić całość lub część ciemnej materii, być odpowiedzialne za niektóre z obserwowanych sygnałów fal grawitacyjnych i supermasywne czarne dziury znajdujące się w centrum Drogi Mlecznej i innych galaktyk. Mogą również odgrywać rolę w syntezie ciężkich pierwiastków, gdy zderzają się z gwiazdami neutronowymi i niszczą je, uwalniając materię bogatą w neutrony. W szczególności istnieje ekscytująca możliwość, że tajemnicza ciemna materia, która stanowi większość materii we Wszechświecie składa się z pierwotnych czarnych dziur. Nagroda Nobla w 2020 roku została przyznana teoretykowi Rogerowi Penrose?owi oraz dwóm astronomom, Reinhardowi Genzelowi i Andrei Ghez, za ich odkrycia potwierdzające istnienie czarnych dziur. Ponieważ wiadomo, że w przyrodzie istnieją czarne dziury, są one bardzo atrakcyjnymi kandydatkami na ciemną materię.
Zespół naukowców przyjrzał się wczesnemu Wszechświatowi szukając wskazówek, by dowiedzieć się więcej o pierwotnych czarnych dziurach. Wczesny Wszechświat był tak gęsty, że wszelkie dodatnie wahania gęstości przekraczające 50% stworzyłyby czarną dziurę. Jednak wiadomo, że kosmologiczne perturbacje, które są obsadzone galaktykami, są znacznie mniejsze. Niemniej jednak, szereg procesów we wczesnym Wszechświecie mógł stworzyć odpowiednie warunki do powstania czarnych dziur.

Jedną z ekscytujących możliwości jest to, że pierwotne czarne dziury mogły powstać z ?wszechświatów niemowlęcych? utworzonych podczas inflacji, okresu gwałtownej ekspansji, który, jak się uważa, odpowiedzialny jest za wysiew struktur obserwowanych dzisiaj, takich jak galaktyki i gromady galaktyk. Podczas inflacji niemowlęce wszechświaty mogą rozgałęziać się od naszego Wszechświata. Mały niemowlęcy wszechświat ostatecznie się zapadnie, ale duża ilość energii uwolnionej w małej objętości spowoduje powstanie czarnej dziury.

Jeszcze bardziej osobliwy koniec czeka większy wszechświat niemowlęcy. Jeżeli jest większy niż pewien rozmiar krytyczny, teoria grawitacji Einsteina pozwala wszechświatowi niemowlęcemu istnieć w stanie, który wydaje się różny dla obserwatora wewnątrz i na zewnątrz. Wewnętrzny obserwator widzi go jako wszechświat rozszerzający się, podczas gdy zewnętrzny obserwator (taki jak my) widzi go jako czarną dziurę. W obu przypadkach, duży i mały wszechświat niemowlęcy są przez nas postrzegane jako pierwotne czarne dziury, które ukrywają podstawową strukturę multiwszechświata za swoimi ?horyzontami zdarzeń?. Horyzont zdarzeń jest granicą, poniżej której wszystko, nawet światło, jest uwięzione i nie może uciec z czarnej dziury.

W swoim artykule zespół opisał nowatorski scenariusz powstawania pierwotnych czarnych dziur i pokazał, że czarne dziury ze scenariusza multiwszechświata można znaleźć za pomocą Hyper Suprime-Cam (HSC) zamontowanej na 8,2-metrowym teleskopie Subaru olbrzymiej kamery cyfrowej. Ich praca jest pasjonującym przedłużeniem poszukiwań pierwotnych czarnych dziur przez HSC, które prowadzą Masahiro Takada, główny badacz z Kavli Institute for the Physics and Mathematics of the Universe, i jego zespół.

Dlaczego HSC była niezbędna w tych badaniach? Ponieważ ma unikalną zdolność obrazowania całej gromady Andromedy co kilka minut. Jeżeli czarna dziura przechodzi przez pole widzenia do jednej z gwiazd, grawitacja czarnej dziury zakrzywia promienie światła (efekt soczewkowania grawitacyjnego) i sprawia, że gwiazda przez krótki okres czasu wydaje się jaśniejsza niż wcześniej. Czas trwania rozjaśnienia gwiazdy mówi astronomom o masie czarnej dziury. Dzięki obserwacjom HSC można jednocześnie obserwować sto milionów gwiazd, tworząc szeroką sieć dla pierwotnych czarnych dziur, które mogą przecinać jedną z linii pola widzenia.

Pierwsze obserwacje HSC odnotowały już intrygujące zdarzenie kandydata zgodnego z pierwotną czarną dziurą z multiwszechświata, z czarną dziurą o masie porównywalnej z masą Księżyca. Zachęcony tym pierwszym znakiem i kierujący się nowym teoretycznym zrozumieniem, zespół prowadzi nową rundę obserwacji, aby rozszerzyć poszukiwania i dostarczyć odpowiedniego testu dotyczącego tego, czy pierwotne czarne dziury ze scenariusza multiwszechświata mogą odpowiadać za całą ciemną materię.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
IPMU

Physical Review Letters
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/12/pierwotne-czarne-dziury-i-poszukiwanie.html

Pierwotne czarne dziury i poszukiwanie ciemnej materii z multiwszechświata.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Piernikowy Mars
2020-12-27. Anna Wizerkaniuk
Choć święta już minęły, warto spojrzeć na Czerwoną Planetę, której formacje geologiczne przypominają piernikowe kształty ? anioła i serce. Są to obszary wydmowe w okolicach bieguna południowego planety, pokryte piaskiem bogatym w minerały takie jak piroksen czy oliwin. Jeśli przyjrzeć się poszczególnym fragmentom tych obszarów, można znaleźć interesujące struktury.
Lewa ręka anioła to depresja powstała w wyniku sublimacji lodu, czyli jego przejściu ze stanu stałego bezpośrednio do stanu gazowego. Z kolei głowa wraz z aureolą to krater uderzeniowy. Natomiast obszar w kształcie serca wydzielony jest linią klifów i stromych zboczy, które powstały w wyniku działania erozji.
Źródła:
ESA
https://news.astronet.pl/index.php/2020/12/27/w-kosmicznym-obiektywie-piernikowy-mars/

 

W kosmicznym obiektywie Piernikowy Mars.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda o Roswell zapisana w pamiętniku

2020-12-27.
 
Długo ukrywany pamiętnik należący do amerykańskiego oficera wywiadu wskrzesił zainteresowanie incydentem w Roswell, w którym ponad 70 lat temu w Nowym Meksyku miało rozbić się UFO.


Kiedy w lipcu 1947 r. tajemniczy obiekt uderzył w pustynię w pobliżu Roswell Army Air Field (RAAF), major Jesse Marcel został wysłany do nadzorowania zbiórki gruzu. Oficer wydał oświadczenie opisujące "zderzenie i odzyskanie latającego dysku", które wiele osób interpretuje jako dowód kontaktu ludzi z kosmitami. Chwilę po tym zdarzeniu, inny oficer wydał oświadczenie dementujące słowa Marcela i przekonujące, że doszło do odzyskania balonu meteorologicznego.

Zdjęcia umieszczone w lokalnych gazetach pokazywały Marcela pozującego z kawałkami tego, co zostało nazwane fragmentem balonu meteorologicznego. W ciągu ostatnich dziesięcioleci powstało na temat incydentu w Roswell wiele teorii spiskowych. Niedawno rodzina Marcela ujawniła, że prowadził on pamiętnik z tego okresu, który mógł zawierać wskazówki dotyczące katastrofy.

- Rząd twierdził, że odzyskał UFO - mieli o tym informację prasową. Żaden inny rząd na świecie nie powiedział: "Mamy statek kosmiczny", a następnego dnia podał kolejny komunikat prasowy, który mówił: "To był tylko balon pogodowy - powiedział Ben Smith, były agent CIA.

 
Twórcy nowego serialu dokumentalnego History Channel o Roswell dotarli rzekomo do pamiętnika Marcela, który obecnie jest w posiadaniu jego wnuków. Są w nim przemyślenia majora, który wielokrotnie twierdził, że obiekt, który rozbił się w Roswell miał pochodzenie pozaziemskie. Dziennik prawdopodobnie zawiera też liczne zakodowane wiadomości, których jeszcze nie udało się rozszyfrować.


Zainteresowanie UFO nie zmalało od czasu incydentu w Roswell - a jeżeli nawet, to ostatnie dowody je wzmocniły. W 2017 i 2018 r. piloci US Navy zarejestrowali trzy spotkania z UAP (niezidentyfikowanymi zjawiskami lotniczymi). Zostały one oficjalnie odtajnione i krążą po Internecie od jakiegoś czasu.

Incydent w Roswell prawdopodobnie był jednak pierwszym odnotowanym kontaktem amerykańskiej armii z UFO.


Major Jesse Marcel pozujący ze szczątkami UFO /materiały prasowe


Strefa 51 w Roswell - miejsce trzymane w ścisłej tajemnicy przez rząd USA /Świat na Dłoni


https://nt.interia.pl/raporty/raport-niewyjasnione/strona-glowna/news-prawda-o-roswell-zapisana-w-pamietniku,nId,4928816

Prawda o Roswell zapisana w pamiętniku.jpg

Prawda o Roswell zapisana w pamiętniku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagadka sygnału Wow ? nadal daleko od rozwiązania
2020-12-27.
Skąd mógłby pochodzić sygnał ?Wow?? Niedawno pojawiła się ciekawa publikacja naukowa sugerująca możliwe źródło tego sygnału.
W sierpniu 1977 roku radioteleskop Big Ear w Ohio odebrał zaskakujący sygnał radiowy o wysokiej sile względem tła. Wówczas na tym radioteleskopie trwały poszukiwania potencjalnych sztucznych sygnałów radiowych bardzo blisko linii wodoru 21 cm (1420 MHz) w ramach programu SETI. Sygnał został nazwany ?Wow!? przez dr. Jerry?ego R. Ehmana, który jako pierwszy przeglądał zestaw danych z tego radioteleskopu. Sygnał był bardzo interesujący i sugerował możliwość sztucznego powstania daleko od Ziemi.
Niestety sygnał nie został nigdy więcej odebrany, pomimo wielokrotnych prób nasłuchu przy pomocy różnych radioteleskopów. Pojawiło się kilka możliwych wyjaśnień tego sygnału, od ziemskich sztucznych i naturalnych źródeł aż po kosmiczne źródła. Nigdy jednak nie udało się w całości wyjaśnić natury tego sygnału i przez kolejne dekady był to w zasadzie jedyny sygnał, który mógł być wyemitowany przez inną cywilizację.
Kilka lat temu pojawiła się teoria, że sygnał ?Wow? mógł pochodzić o jednej z dwóch komet: 266P/Christensen lub P/2008 Y2 (Gibbs 8). Obie nie były znane w 1977 roku. Ta teoria jednak nie zdobyła uznania w kręgach naukowych ? wydaje się, że każda z tych komet znajdowała się zbyt daleko, by radioteleskop Big Ear był w stanie je ?wysłuchać?.
W tym roku pojawiła się ciekawa publikacja, autorstwa Alberto Caballero, który zaproponował swoisty przegląd nieba, z których sygnał ?Wow? mógł nadejść. W tym celu Caballero skorzystał z katalogu gwiazd z danych sondy Gaia. Efektem przeglądu jest zestaw gwiazd, z których potencjalnie sygnał ?Wow? mógł byc nadany. Łącznie jest to 66 gwiazd typu G i K, aczkolwiek tylko jedna z nich wydaje się być podobna do naszego Słońca. Ta gwiazda ma oznaczenie 2MASS 19281982-2640123.
2MASS 19281982-2640123 znajduje się około 1800 lat świetlnych od Układu Słonecznego. Oznacza to, że jeśli znajduje się tam jakakolwiek cywilizacja zdolna do odbierania sygnałów radiowych, jeszcze nie dotarły tam nasze emisje radiowe.
Co wiemy o Wow?
Nadal dość mało wiemy o sygnale ?Wow?. Jest jednak prawdopodobne, że nie był to błąd sprzętu i był to rzeczywisty sygnał ? prawdopodobnie spoza bezpośredniej przestrzeni dookoła Ziemi (przynajmniej dalej niż Księżyc). Najważniejszy jest jednak fakt, że sygnał ?Wow? nie był szerokopasmowy ? coś coś wyjątkowo rzadko się zdarza w naturze. Sygnał miał szerokość prawdopodobnie około 10 kHz, czyli podobnie do wielu znanych nam sztucznych (ludzkich) przekazów radiowych. Dlatego też postulowano, że sygnał mógł pochodzić od satelity, choć z dostępnych danych wynika, że żaden ?oficjalny? satelita nie przebywał w pobliżu regionu, z którego sygnał pochodził.
Niestety, nigdy więcej nie udało się sygnału ?Wow? ponownie odebrać. Częściowo my możemy być ?winni? tej sytuacji: czas radioteleskopów jest bardzo cenny i rzadko się zdarza, by drogie obserwatorium tego typu mogło stale obserwować tyko jeden obszar nieba. Jest więc możliwe, że wielokrotnie ?przeoczyliśmy? już sztuczny radiowy sygnał od innych cywilizacji ? po prostu żaden radioteleskop nie słuchał odpowiedniego wycinku nieba. Niemniej jednak w ostatnich latach trwa szeroko zakrojony nasłuch nieba w ramach programu Breakthrough Listen.
(Arxiv)
https://kosmonauta.net/2020/12/zagadka-sygnalu-wow-nadal-daleko-od-odpowiedzi/

Zagadka sygnału Wow ? nadal daleko od rozwiązania.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przestrzeń, w której istnieje nasza Galaktyka to kosmiczna anomalia
Autor: Zmrozik (27 Grudzień, 2020)
Gdyby Ziemia i nasza galaktyka, a także wszystkie sąsiednie galaktyki, znajdowały się wewnątrz dużej bańki, rozwiązałoby to szereg pytań związanych z naturą Wszechświata.
Wszechświat może wydawać się stosunkowo spokojnym i statycznym miejscem. Jednak obserwacje astronomiczne z ostatniego stulecia pokazały, że rozszerza się on z przyspieszeniem wywołanym przez tajemnicze siły zwane ciemną materią i ciemną energią. Jednocześnie naukowcy nie mogą zgodzić się co do szacunków tempa rozszerzania się granic przestrzeni.
Odpowiedź może leżeć w tym, że żyjemy w czymś co niektórzy astrofizycy nazywają ?bąblem? - czyli w gigantycznym obszarem przestrzeni o innej gęstości niż reszta wszechświata. Teoria ta została wysunięta przez fizyka teoretycznego z Uniwersytetu Genewskiego Lucas Lombreisera.
Hipoteza bańki istnieje od ponad dwóch dekad, ale dopiero ostatnio w Physics Letters opublikowano artykuł opisujący możliwy rozmiar i cechy tej kosmicznej bańki. Lombreiser argumentuje, że nie ma potrzeby wymyślania nowej fizyki, aby wyjaśnić rozbieżność między dwiema stałymi Hubble'a. Różnica może polegać na gęstości bańki w stosunku do średniej kosmicznej gęstości materii.
Zdaniem naukowca wszechświat nie jest jednolity. W swoim artykule Lombreiser sugeruje, że możemy znajdować się w stosunkowo pustym regionie o promieniu 40 megaparseków (około 125 milionów lat świetlnych). Takie regiony są stosunkowo powszechne we Wszechświecie w standardowej teorii kosmologicznej. Jeśli nasza bańka zawiera około połowę mniej materii niż reszta kosmosu, może to wyjaśniać, dlaczego ciągle otrzymujemy różne wyniki dla stałej Hubble'a. Opisuje ona tempo rozszerzania się wszechświata. Problem w tym, że dotychczasowe obliczenia i badania dają różne, wyniki.
Idea bańki to wciąż tylko hipoteza i aby ją udowodnić, potrzebne będą dodatkowe obserwacje, podczas których można będzie określić, czy nierównomierny rozkład materii we wszechświecie może wyjaśnić rozbieżność między obserwowanymi stałymi Hubble'a.
Źródło: NASA
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/przestrzen-w-ktorej-istnieje-nasza-galaktyka-kosmiczna-anomalia

Przestrzeń, w której istnieje nasza Galaktyka to kosmiczna anomalia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzy smaki są lepsze niż jeden ? także w badaniach supernowych
2020-12-27.
Badania pokazują, że ignorujemy kluczowe wskazówki pomagające zrozumieć śmierć gwiazd.
Nowe badania przeprowadzone na Northwestern University wykazały, że badając wszystkie trzy ?smaki? występujące w supernowej, naukowcy odkryli więcej wskazówek na temat tego, jak i dlaczego umierają gwiazdy.

Naukowcy przyglądają się neutrinom w poszukiwaniu istotnych informacji o wybuchach supernowych. Podczas gdy poprzednie badania zidentyfikowały trzy ?smaki? neutrin, wielu naukowców nadal upraszczało badania na ten temat, badając ?wanilię?, a ignorując ?czekoladę? i ?truskawkę?.

Uwzględniając w badaniu wszystkie trzy smaki, naukowcy z Northwestern pogłębili wiedzę o umierających gwiazdach i zaczęli wyjaśniać istniejące hipotezy.

Podczas eksplozji supernowej 99% energii martwej gwiazdy jest emitowane przez neutrina. Podróżując prawie z prędkością światła i niezwykle słabo oddziałując z materią, neutrina są pierwszymi posłańcami, którzy dotarli do Ziemi i wskazują, że gwiazda umarła.

Od czasu pierwszego wykrycia neutrin w latach pięćdziesiątych XX wieku, fizycy cząstek elementarnych i astrofizycy poczynili ważne postępy w zrozumieniu, wykrywaniu i tworzeniu neutrin. Aby jednak ograniczyć złożoność modeli, wiele osób badających cząsteczki subatomowe przyjmuje założenia upraszczające badania ? na przykład, że neutrina nieelektronowe zachowują się identycznie, gdy są wyrzucane z supernowej.

Częścią tego, co sprawia, że badanie neutrin jest skomplikowane, jest to, że pochodzą one ze zwartych obiektów (wnętrza gwiazdy), a następnie oddziałują ze sobą. Oznacza to, że gdy jeden smak oddziałuje, jego ewolucja ma wpływ na wszystkie pozostałe smaki w układzie.

W rezultacie, kiedy ogromna ilość neutrin jest gwałtownie wysyłana podczas masywnej eksplozji supernowej związanej z zapadnięciem się jądra masywnej gwiazdy, zaczynają oscylować. Interakcje między neutrinami zmieniają właściwości i zachowanie całego układu, tworząc sprzężony związek.

Dlatego też, gdy gęstość neutrin jest wysoka, część neutrin wymienia smaki. Kiedy różne smaki są emitowane w różnych kierunkach w głębi gwiazdy, przekształcenia zachodzą szybko i nazywane są ?szybkimi konwersjami?. Co ciekawe, badania wykazały, że wraz ze wzrostem liczby neutrin, niezależnie od masy, rosną ich współczynniki konwersji.

W badaniu naukowiec stworzył nieliniową symulację ?szybkiej konwersji?, gdy obecne są trzy aromaty neutrin, gdzie szybką konwersję cechują oddziałujące neutrina i zmieniające się smaki. Naukowcy usunęli założenie, że trzy smaki neutrin ? neutrina mionowe, elektronowe i tau ? mają ten sam rozkład kątowy, nadając każdemu inny rozkład.

Dwusmakowy układ tej samej koncepcji dotyczy neutrin elektronowych i neutrin ?x?, w których x może oznaczać neutrina mionowe lub tau, a różnice między nimi są nieznaczne.

Naukowcy pokazali, że w rzeczywistości wszystkie smaki są istotne, a ignorowanie obecności mionów nie jest dobrą strategią. Uwzględniając je pokazują, że poprzednie wyniki są niekompletne i że drastycznie się one zmieniają, gdy uwzględni się trzy smaki.

Chociaż badania mogą mieć poważne implikacje zarówno dla fizyków cząstek, jak i astrofizyków, nawet modele użyte w tych badaniach zawierały uproszczenia. Zespół ma nadzieję, że ich wyniki będą bardziej ogólne poprzez uwzględnienie wymiarów przestrzennych oprócz składowych pędu i czasu.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Northwestern University

Physical Review Letters
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/12/trzy-smaki-sa-lepsze-niz-jeden-takze-w.html

Trzy smaki są lepsze niż jeden ? także w badaniach supernowych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

100 000 nowych kraterów księżycowych

2020-12-28.
 
Od 400 lat badamy Księżyc, więc można by pomyśleć, że wiemy o nim wszystko. Nic bardziej mylnego. Dzięki misji Chang'e i sztucznej inteligencji, naukowcy zaobserwowali 109 956 nierozpoznanych kraterów.

 Naukowcy znają "zaledwie" 10 000 kraterów. Tych nieznanych może być nawet 10 razy więcej.

 
Kratery uderzeniowe, które można uznać za księżycowy odpowiednik skamieniałości, są najbardziej dominującymi cechami powierzchni naszego naturalnego satelity i zapisują historię Układu Słonecznego - powiedział dr Chen Yang z Uniwersytetu Jilin w Chinach.

Można by się spodziewać, że wcześniej nieznane kratery będą niewielkie. Zamiast tego, największe z nich mają prawie 500 kilometrów średnicy. Zespół Yanga zidentyfikował prawie 19 000 kraterów większych niż 8 km szerokości, wystarczająco dużych, aby pomieścić podstawy baz księżycowych.


Powodem, dla którego nie zidentyfikowaliśmy wcześniej tych kraterów jest taki, że wiele z nich nie ma wyraźnych konturów, które zauważamy patrząc na Księżyc. Kratery częściowo zdegradowane przez kolejne uderzenia lub aktywność wulkaniczną mogą być trudne do zauważenia.

Chińskie orbitery Chang'e-1 i Chang'e-2 zrobiły zdjęcia Księżyca w rozdzielczości przestrzennej odpowiednio 120 m i 7 m. Zespół Yanga wykorzystał technikę deep learning do identyfikacji "niewidocznych" kraterów, pokazując zdjęcia obrazów potwierdzonych przez ludzkie oko.

Orbiter Chang'e-2 znalazł 100 000 nierozpoznanych kraterów. Niektóre już istnieją w niezweryfikowanych bazach danych, ale większość jest zupełnie nowa.

Historycznie kratery księżycowe były nazwane na cześć naukowców, w szczególności astronomów i astronautów. Tradycja ta została zapoczątkowana przez Giovanniego Riccioli w XVII wieku i jest obecnie sformalizowana przez Międzynarodową Unię Astronomiczną (IAU).

 
Na Księżycu wciąż jest wiele nieznanych kraterów uderzeniowych /materiały prasowe
Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-100-000-nowych-kraterow-ksiezycowych,nId,4943265

100 000 nowych kraterów księżycowych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

GN-z11 - najstarsza i najdalsza znana nam galaktyka

2020-12-28

Astronomowie użyli bliźniaczych teleskopów Kecka do zbadania odległości do najbardziej odległej galaktyki we Wszechświecie. Obiekt nazywa się GN-z11 i jest zarówno najstarszą, jak i najdalszą znaną nam galaktyką.

Naukowcy użyli sygnatur chemicznych do pomiaru odległości do GN-z11. Mają nadzieję, że badania te rzucą światło na okres historii kosmologicznej Wszechświata, który trwał zaledwie kilkaset mln lat. Kluczowym pytaniem, na jakie chcą odpowiedzieć naukowcy dotyczy tego, jak i kiedy powstały galaktyki.

 
Prof. Nobunari Kashikawa z Wydziału Astronomii Uniwersytetu w Tokio mówi, że chciał dowiedzieć się, jak i kiedy powstała najdalsza galaktyka, którą możemy obserwować.

Wcześniejsze badania wykazały, że GN-z11 jest najdalszą wykrywalną galaktyką od Ziemi, oddaloną o 3,4 mld lat świetlnych. Zmierzenie tak ogromnej odległości nie było łatwe.
Naukowcy użyli techniki przesunięcia ku czerwieni, która odnosi się do sposobu, w jaki światło rozciąga się wraz z odległością. Uczeni zmierzyli także sygnatury chemiczne znane jako linie emisji.

Sygnały zostały wielokrotnie wykryte w widmie odległej galaktyki, ale nie dało się ich zaobserwować za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble'a. Dopiero użycie przyrządu MOSFIRE zamontowanego na teleskopach Kecka na Hawajach pomogło poprawić dokładność pomiaru.


Trudno nawet sobie wyobrazić, jak wygląda najdalsza galaktyka we Wszechświecie /123RF/PICSEL

Źródło: INTERIA

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-gn-z11-najstarsza-i-najdalsza-znana-nam-galaktyka,nId,4932774

GN-z11 - najstarsza i najdalsza znana nam galaktyka.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Solar Orbiter ? przelot obok Wenus
2020-12-28. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego siódmego grudnia sonda Solar Orbiter wykonała przelot obok Wenus.
Dziesiątego lutego 2020 o godzinie 05:03 CET nastąpił start europejsko-amerykańskiej misji Solar Orbiter. Start nastąpił za pomocą rakiety Altas V z wyrzutni LC-41 na Florydzie. Lot przebiegł prawidłowo i sonda została skierowana na odpowiednią orbitę heliocentryczną.
Po starcie sonda została skierowana ?ku Słońcu?. Pierwsze zbliżenie do Słońca (peryhelium orbity) nastąpiło 15 czerwca 2020. Wówczas Solar Orbiter znalazła się z odległości 77 milionów kilometrów od naszej Dziennej Gwiazdy. Po przejściu przez peryhelium rozpoczął się okres testowania instrumentów pokładowych sondy.
Pierwsze dane z Solar Orbiter zostały opublikowane przez ESA w połowie lipca. Poniższe nagranie prezentuje pierwsze obrazy Słońca z sondy Solar Orbiter.
Dwudziestego siódmego grudnia 2020 sonda Solar Orbiter wykonała pierwszy przelot obok Wenus. Minimalna odległość do Wenus wyniosła około 7500 km o godzinie 13:19 CET. Ten przelot ? podobnie jak kolejne ? będą zmieniały trajektorię lotu sondy Solar Orbiter. Docelowo sonda ma wejść na orbitę heliocentryczną o nachyleniu 33 stopni. Dzięki takiej orbicie możliwe będą bardziej szczegółowe obserwacje obszarów polarnych Słońca.
Misja Solar Orbiter odbywa się z polskim udziałem. Centrum Badań Kosmicznych PAN odpowiadało za budowę jednostki przetwarzania (instrument digital processing unit) i oprogramowanie niskiego poziomu instrumentu STIX, oraz za jego testy termiczne i naziemne oprzyrządowanie elektryczne.
Polecamy artykuł opisujący misję Solar Orbiter. Polecamy także wątek dotyczący misji Solar Orbiter na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, ESA)
Orbita Solar Orbiter / Credits ? NASA, ESA
Parker Solar Probe and Solar Orbiter Trajectories
https://www.youtube.com/watch?v=hKjcbmlAaYY&feature=emb_logo

Solar Orbiter first images revealed
Pierwsze obrazy z misji Solar Orbiter / Credits ? European Space Agency, ESA
https://www.youtube.com/watch?v=WyrgJfPo4dg&feature=emb_logo

https://kosmonauta.net/2020/12/solar-orbiter-przelot-obok-wenus/

Solar Orbiter ? przelot obok Wenus.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga Mleczna wciąż odczuwa skutki zderzenia z tajemniczą galaktyką
2020-12-28.
Dwa lata temu astronomowie odkryli blisko naszej galaktyki, Drogi Mlecznej, jedną z największych znanych karłowatych galaktyk. Teraz okazuje się, że zderzyła się ona z naszą, a skutki tego wydarzenia trwają do dziś.
Niedawno świat astronomii obiegła wiadomość, że dysk Drogi Mlecznej jest pomarszczony pionowo, zupełnie jak blacha dachowa. Astronomowie zastanawiali się, dlaczego tak się dzieje. W końcu postanowili wziąć pod lupę nowo odkrytą galaktykę Antlia 2, która znajduje się obecnie 130 tysięcy lat świetlnych od centrum naszej galaktyki.
Do tej pory nie można było jej wykryć, ponieważ ukrywała się ona przed teleskopami za gęsto usłanymi jasnymi gwiazdami w centrum naszej galaktyki. Nowe obserwacje pozwoliły jednak odkryć ją, a nawet dokonać ciekawych spostrzeżeń. Szybko okazało się, że to ona odpowiedzialna jest za poczynienie takiego spustoszenia.
Naukowcy z Rochester University przeprowadzili zaawansowane symulacje przeszłości interakcji Drogi Mlecznej z Antlia 2. Wykorzystali w swoich badaniach dane z sondy Gaia. Kilkaset milionów lat temu Antlia 2 przeszła przez naszą galaktykę, a obserwowane specyficzne pofałdowanie dysku jest efektem grawitacyjnych wstrząsów wtórnych, które nastąpiły już po jej oddaleniu się.
Co ciekawe, nasza galaktyka w swojej przeszłości zderzyła się również z innymi, większymi galaktykami. 10 miliardów lat temu nastąpiło zderzenie się z karłowatą galaktyką o nazwie Kiełbasa. Taki obraz wydarzeń, które rozegrały się 4-5 miliardów lat przed powstaniem naszej pięknej planety, przedstawili astronomowie pracujący na co dzień przy misji sondy Gaia.
Astronomowie z Europejskiej Agencji Kosmicznej uważają, że gwiazdy z Kiełbasy zostały przejęte przez Mleczną Drogę i poruszają się po długich oraz wąskich orbitach przypominających kształtem igły. Według badań, przecinają one środkową część naszej galaktyki. Kiełbasa sprawiła, że dysk naszej galaktyki zwiększył swoją grubość, powstało halo, wiele gwiazd zaczęło poruszać się dziwnym torem i zaczęły się formować większe gromady gwiazd.
Jeśli chodzi o przyszłość, to Droga Mleczna za ok. 10 milionów lat zderzy się z galaktyką SagDEG. Znajduje się ona obecnie w odległości około 85 tysięcy lat świetlnych od Ziemi, ma ok. 10 tysięcy lat świetlnych średnicy i zawiera ok. 100 milionów gwiazd. Przejdzie ona przez południową stroną dysku naszej galaktyki. Chociaż takie interakcje miały już dwukrotnie miejsce w historii, to jednak tym razem może być naprawdę gorąco. Nie zapominajmy też o nieubłaganym zderzeniu Drogi Mlecznej z Andromedą, które nastąpi za ok. 2-4 miliardy lat.
Źródło: GeekWeek.pl/Rochester University / Fot. NASA
https://www.geekweek.pl/news/2020-12-28/droga-mleczna-wciaz-odczuwa-skutki-zderzenia-z-tajemnicza-galaktyka/

Droga Mleczna wciąż odczuwa skutki zderzenia z tajemniczą galaktyką.jpg

Droga Mleczna wciąż odczuwa skutki zderzenia z tajemniczą galaktyką2.jpg

Droga Mleczna wciąż odczuwa skutki zderzenia z tajemniczą galaktyką3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk twierdzi, że wpływowi bogacze nie uciekną na Marsa przed zagładą Ziemi
2020-12-28.
Wielu uważa, że Czerwona Planeta najpierw stanie się przyszłym domem dla miliarderów, dla których ma pełnić rolę bezpiecznej przystani na wypadek globalnego kataklizmu, ale szef SpaceX nie zgadza się za tą opinią.
W komentarzach do ostatniego odcinku czteroczęściowej serii filmów dokumentalnych Axios w HBO, szef SpaceX przyznał, że najbardziej wpływowi ludzie na naszej planecie nie będą chcieli tam zamieszkać i tworzyć pierwszych kolonii. Proces tworzenia pierwszych habitatów będzie bardzo powolny i zajmie wiele dekad, jak nie stuleci. Miliarder jest pewien, że bogacze nie tylko nie będą chcieli brać w tym udziału, ale również nie będą na powierzchni Marsa bezpieczniejsi, niż na Ziemi, bo człowiek nie jest stworzony do życia poza naszą planetą.
Miliarder jest pewien, że pierwsze loty na Marsa odbędą śmiałkowie, szaleńcy i pionierzy, tacy sami, którzy dotarli do Stanów Zjednoczonych i wyruszyli na podbój dzikiego zachodu. Tymi ludźmi nie będą miliarderzy i ludzie wpływowi. To będzie ludzie ciężko pracujący, nie mający czasu na rozrywkę, a i bezustannie żyjący tam ze świadomością, że mogli dostać bilet w jedną stronę i na Ziemię już nigdy nie wrócą.
Sugestie, że miliarderzy wyszykują sobie schronienia na Marsie i w porę uciekną tam przed zagładą naszej planety, są wyssane z palca. Musk uważa, że nic takiego nie będzie mogło być zrealizowane przez co najmniej 4 dekady. Jeśli chodzi o bilety na podróż na Czerwoną Planetę, to uważa on, że na początku będą kosztowały kilkaset tysięcy dolarów. Takie sumy będą w zasięgu milionerów, ale ich raczej interesować będą tylko podróże, a nie kwestie wzięcia udziału w kolonizacji planety, która w ogóle może nie dojść do skutku. Nawet sam szef SpaceX nie chce udać się tam w pierwszej wyprawie, a rozważa lot tam dopiero, gdy będzie istniała tam już podstawowa infrastruktura i warunki do normalnej egzystencji dla wielu ludzi.
Musk jakiś czas temu zapowiedział, że chciałby polecieć na Marsa, mieszkać tam, a nawet tam umrzeć ze starości. Teraz ponownie zabrał głos w tej sprawie. Powiedział, że nie zmienił swojego zdania i wciąż ma takie plany, ale w tej chwili daje jakieś 70 procent szans na ich realizację. Miliarder zdaje sobie sprawę z faktu, że pomimo dużych postępów, jakie dokonuje jego firma w rozwoju przemysłu kosmicznego i technologii kosmicznych, wciąż pozostaje jeszcze daleka droga do pierwszej załogowej misji na Czerwoną Planetę i stworzenia tam odpowiedniej infrastruktury do potrzymania życia, aby mógł zaryzykować i się tam bezpiecznie wybrać, a nawet zamieszkać.
Tak więc, ani pierwsi, ani drudzy, ani nawet trzeci, na Czerwonej Plancie nie pojawią się miliarderzy, tylko śmiałkowie, którzy nie zapłacą ani grosza za tę wyprawę, gdyż koszta w pełni pokryje NASA, rząd Stanów Zjednoczonych oraz najróżniejsze organizacje. Jeśli chcecie uczynić coś dobrego dla przyszłości ludzkości i myślicie o Marsie, to całkiem możliwe, że Musk mówi właśnie o Was. To jest Wasza szansa. SpaceX planuje bezzałogowy lot na Marsa statkiem Starship już w 2024 roku, a w załogowy już w 2026 roku.
Źródło: GeekWeek.pl/HBO/YouTube / Fot. SpaceX
SpaceX CEO Elon Musk sees 70% chance he'll go to Mars

https://www.youtube.com/watch?v=Dfg1n7Lh62Q&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-12-28/elon-musk-twierdzi-ze-wplywowi-bogacze-nie-uciekna-na-marsa-przed-zaglada-ziemi/

Elon Musk twierdzi, że wpływowi bogacze nie uciekną na Marsa przed zagładą Ziemi.jpg

Elon Musk twierdzi, że wpływowi bogacze nie uciekną na Marsa przed zagładą Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koreańskie sztuczne słońce świeciło przez 20 sekund. I jest to rekordowo długo
2020-12-28. Radek Kosarzycki
Koreańskie sztuczne Słońce właśnie ustanowiło nowy rekord. Inżynierom udało się utrzymać w nim plazmę o temperaturze jonów ponad 100 milionów stopni Celsjusza przez aż 20 sekund.
Dotychczasowy rekord długości utrzymywania plazmy wynosił 8 sekund i został ustanowiony przez KSTAR (Korea Superconducting Tokamak Advanced Research) w 2019 r.  Rok wcześniej, kiedy w ogóle po raz pierwszy udało się przekroczyć granicę 100 milionów stopni Celsjusza, plazmę udało się utrzymać przez zaledwie 1,5 sekundy.
Choć inne urządzenia na świecie także były w stanie w ostatnich latach osiągnąć tak wysoką temperaturę, to jak dotąd żadnemu nie udało się utrzymać jej dłużej niż 10 sekund. W listopadzie KSTAR jako pierwszy przekroczył tę granicę i to ze sporym zapasem.
20 sekund to nie tylko nowy rekord
Inżynierowie z Centrum Badawczego KSTAR zauważają, że 10 sekund do swego rodzaju górna granica standardowych urządzeń przewodzących. Opracowanie nowych technologii pozwalających utrzymywać plazmę o temperaturze przekraczającej 100 milionów stopni Celsjusza to ogromny krok na drodze do uzyskania energii z procesu fuzji jądrowej. Listopadowe osiągniecie KSTAR może zatem stać się punktem zwrotnym na drodze do komercyjnego wykorzystywania energii z reaktorów termojądrowych.
Jak na razie naukowcy stawiają sobie (oraz KSTAR) cel utrzymania rozgrzanej plazmy przez 300 sekund. Według planów powinno się to udać przed 2025 rokiem.
Aby skopiować procesy fuzji jądrowej zachodzące w jądrze Słońca, izotopy wodoru umieszcza się w urządzeniu takim jak KSTAR. Następnie tworzy się z nich plazmę, w której jony i elektrony są od siebie oddzielane. Dopiero wtedy podnosi się temperaturę jonów do wartości powyżej 100 milionów stopni Celsjusza. Utrzymanie takiego stanu przez dłuższy czas to teraz jedno z największych wyzwań stojących przed inżynierami pracującymi przy KSTAR.
KSTAR(Korea Superconducting Tokamak Advanced Re
https://www.youtube.com/watch?v=L5XVQuA0Mto&feature=emb_logo
https://spidersweb.pl/2020/12/rekordowo-dluga-fuzja-termojadrowa-kstar.html

Koreańskie sztuczne słońce świeciło przez 20 sekund. I jest to rekordowo długo.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojazdy kosmiczne o napędzie atomowym? NASA ma plan
2020-12-28.ŁZ.MNIE.
NASA i jej partnerzy opracowują nowy napęd dla pojazdów kosmicznych. Opiera się na energii atomowej. Wprawdzie pomysł na takie silniki pojawił się już w latach 40. ubiegłego wieku, to jednak dopiero teraz są dostępne technologie, które koncepcję międzyplanetarnej podróży napędzanej energią atomową czynią realną.
Portal ?Kopalnia Wiedzy? zwraca uwagę, że głównym wyzwaniem jest zaprojektowanie bezpiecznego i lekkiego silnika o napędzie atomowym, ale jest to możliwe dzięki nowym paliwom i reaktorom. Nadzieje z nimi związane są na tyle duże, że NASA myśli nawet o misjach załogowych korzystających z energii rozpadu jąder atomowych.
Napęd jądrowy bardzo się przyda, jeśli myślimy o podróży na Marsa i z powrotem w czasie krótszym niż dwa lata ? przyznaje Jeff Sheehy, główny inżynier w Space Technology Mission Directorate.
Głównym wyzwaniem jest tutaj dokonanie odpowiedniego postępu w dziedzinie paliwa ? zaznacza.
Paliwo i reaktor

Paliwo takie musiałoby wytrzymać bardzo wysokie temperatury oraz warunki panujące w silniku. Dwie firmy, z którymi współpracuje NASA ? Ultra Safe Nuclear Corp. Technologies oraz BWX Technologies ? zapewniają, że mają odpowiednie paliwo i reaktor.
Silniki atomowe mają wykorzystywać energię z rozpadu jąder atomowym do podgrzania ciekłego wodoru do temperatury 2430 st. C, czyli aż ośmiokrotnie więcej niż wynosi temperatura rdzenia reaktora w typowej elektrowni atomowej. Tak podgrzany wodór ma się rozszerzać i z olbrzymią prędkością wydobywać z dysz silnika.
W ten sposób będzie powstawał dwukrotnie większy ciąg na jednostkę masy paliwa niż w przypadku obecnie stosowanych paliw chemicznych, a to pozwoli na szybszy i dalszy lot.
Dodatkową zaletą wykorzystania silnika o takim napędzie byłby fakt, że po dotarciu na miejsce ? na przykład na orbitę jednego z księżyców Saturna ? reaktor będzie mógł się przełączyć z trybu pracy napędu w tryb źródła energii i przez wiele lat zasilać instrumenty naukowe, umożliwiając na przykład wysyłanie wysokiej jakości fotografii.
Eksperci wskazują, że uzyskanie odpowiedniego ciągu z silnika atomowego będzie wymagało użycia wysoce wzbogaconego paliwa. Paliwo takie, jak to stosowane w elektrowniach atomowych, byłoby bezpieczniejsze w użyciu, jednak w warunkach wysokiej temperatury silnika i obecności wysoce reaktywnego wodoru stałoby się kruche.
Napęd atomowy dopiero poza Ziemią

Pomysły, nad którymi pracuje NASA, zakładają wykorzystanie silników o napędzie atomowym dopiero poza Ziemią. Pojazdy mają być wynoszone za pomocą silników na paliwo chemiczne i dopiero poza niską orbitą okołoziemską ma się uruchamiać silnik atomowy.
źródło: KopalniaWiedzy.p
Pojazdy kosmiczne o napędzie atomowym mają latać dalej i szybciej (graf. NASA)
https://www.tvp.info/51526075/pojazdy-kosmiczne-o-napedzie-atomowym-nasa-ma-plan

Pojazdy kosmiczne o napędzie atomowym NASA ma plan.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie chińskie starty rakietowe w 2020 roku. Debiut systemu Długi Marsz 8
2020-12-28.
Pod koniec grudnia Chiny przeprowadziły dwa ostatnie w tym roku starty rakiet orbitalnych. Zadebiutował nowy system nośny Długi Marsz 8, który w przyszłości ma być częściowo odzyskiwany jak amerykańska rakieta Falcon 9.
 
Debiut rakiety Długi Marsz 8 - przyszłego chińskiego Falcona 9
21 grudnia z kosmodromu Wenchang swój pierwszy lot wykonała rakieta Długi Marsz 8. Debiutancki lot przebiegł pomyślnie i na orbitę trafiło pięć ładunków, w tym XJY-7 - tajny satelita obserwacyjny.
Długi Marsz 8 to średniej wielkości rakieta, zaprojektowana pod kątem rozwoju w kierunku odzyskiwania jej dolnego stopnia i członów bocznych. Główny człon rakiety jest wyposażony w parę silników YF-100 zasilanych kerozyną i ciekłym tlenem. Dwa boczne człony są napędzane pojedynczymi silnikami YF-100 z tą samą mieszanką paliwową.
Górny stopień rakiety jest pochodną górnego członu rakiety Długi Marsz 3A, zasilanego ciekłym wodorem i ciekłym tlenem. Rakieta Długi Marsz 8 uzupełnia drugą generację chińskich rakiet serii Długi Marsz, w skład której wchodzą systemy Długi Marsz 5, 6, 7 i 11. Cały zestaw ma w przyszłości całkowicie zastąpić grupę rakiet Długi Marsz 2, 3 i 4 używanych i usprawnianych od początku chińskiego programu kosmicznego.
Długi Marsz 8 umożliwi wynoszenie do 4,5 t na orbitę heliosynchroniczną, popularną dla satelitów obserwacji Ziemi. Zakłady CALT, które stworzyły rakietę zapowiedziały, że w 2021 roku będą kontynuowane jej testy pod kątem zapewnienia wielokrotnego użycia dolnego i bocznych stopni.
Chińczycy podkreślają, że do opanowania sztuki pionowego lądowanie konieczne będzie bardzo dokładne kontrolowanie i zmiana ciągu silników YF-100.
Głównym ładunkiem misji był ważący około 3 t satelita obserwacyjny XJY-7. Podobny ładunek był umieszczony na inauguracyjnym locie rakiety Długi Marsz 7A, który jednak się nie powiódł. Oprócz niego na rakiecie leciało kilka dodatkowych ładunków: pierwszy chiński satelita komercyjny z radarem syntetycznej apertury SAR Haisi-1, etiopski nanosatelita obserwacyjny EthSat6U, nanosatelita telekomunikacyjny Internetu Rzeczy Tianqi 8 firmy Guodian Gaoke, satelita testujący technologie Yuanguang firmy SpaceTY.

Chiny kończą rok udany lotem rakiety Długi Marsz 4C
Ostatni chiński lot rakietowy w 2020 roku został przeprowadzony 27 grudnia. Wtedy z kosmodromu Jiuquan wystartowała rakieta Długi Marsz 4C z satelitą Yaogan Weixing 33R. Lot przebiegł pomyślnie i ładunek został wypuszczony na docelowej orbicie.
Yaogan Weixing 33R to satelita zastępujący statek 33 (bez oznaczenia R), który został utracony w nieudanym locie rakiety Długi Marsz 4C w 2019 roku. Yaogan Weixing 33R to drugi satelita 2. generacji sieci satelitów z radarem syntetycznej apertury SAR. Pierwszy satelita Yaogan 29 tej serii został wysłany na orbitę w 2015 roku. Dodatkowo do górnego stopnia rakiety zostały przymocowany ładunek testujący technologie przeznaczone dla nanosatelitów.
 
Podsumowanie
Był to 102. i 103. udany start rakiety orbitalnej w 2020 roku. Jeszcze w tym roku (29 grudnia) powinien zostać przeprowadzony start europejskiej wersji rakiety Sojuz z francuskim satelitą szpiegowskim CSO-2.
 
Na podstawie: Xinhua/SpaceNews/NSF
Opracował: Rafał Grabiański
 
Więcej informacji:
?    informacja o pierwszym locie rakiety Długi Marsz 8 (Xinhua)
 
 
Na zdjęciu: Rakieta Długi Marsz 8 startująca w swoim pierwszym locie z satelitą XJY-7 i dodatkowymi ładunkami. Źródło: Xinhua/Yang Guanyu.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/ostatnie-chinskie-starty-rakietowe-w-2020-roku-debiut-systemu-dlugi-marsz-8

Ostatnie chińskie starty rakietowe w 2020 roku. Debiut systemu Długi Marsz 8.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studencki satelita PW-Sat2 kończy misję; jego następca PW-Sat3 się do niej szykuje
2020-12-28.
Polski studencki satelita PW-Sat2 przetestował żagiel do deorbitacji, wykonał tysiące zdjęć, zgromadził mnóstwo danych. Na przełomie stycznia i lutego spłonie w atmosferze, kończąc misję. W 2023 roku na orbicie zastąpi go PW-Sat3, którego zadaniem będą testy napędu odrzutowego.
"Jesteśmy z tej misji niesamowicie zadowoleni, mimo pewnych przeszkód i problemów, które po drodze się pojawiły" - mówi PAP Dominik Roszkowski, wicekoordynator kończącego się powoli projektu PW-Sat2.
Satelita studentów Politechniki Warszawskiej wystartował z Kalifornii (USA) na początku grudnia 2018 roku. Na orbitę wyniosła go rakieta Falcon 9 należąca do SpaceX. Głównym zadaniem satelity było testowanie technologii deorbitacji przy użyciu otwieranego żagla. Chodziło o poszukanie sposobu, który pozwoli na szybsze usunięcie nieczynnego już satelity z orbity i zmniejszy na niej liczbę tzw. kosmicznych śmieci.
Start poszedł jak z płatka, bo sygnał z PW-Sata2 został odebrany zaledwie kilka godzin po starcie. Jednak problemy pojawiły się w kolejnych dniach. Prawdopodobnie wskutek naprężeń wywołanych dużymi zmianami temperatury po ok. trzech dniach od otwarcia na żaglu pojawiły się rozerwania. Erozja żagla jednak nie postępowała i od tamtego czasu pozostał on w praktycznie niezmienionej kondycji.
"Nasz żagiel wciąż działa i udowadnia swoją skuteczność, pomimo tego, że około 30-40 proc. jego powierzchni jest uszkodzone niemal od początku misji. Satelita i tak deorbituje szybciej, niż gdyby tego żagla nie było. Pierwotnie planowaliśmy, że będzie deorbitował około 1-1,5 roku, teraz mamy już niewiele ponad 2 lata, więc różnica, mimo straty powierzchni żagla, nie jest drastyczna, to raptem kilka dodatkowych miesięcy" - wyjaśnia Roszkowski.
"Z punktu widzenia technologii, materiałów, danych, które otwarcie udostępniliśmy, PW-Sat2 na pewno posłużył wielu firmom jako inspiracja, czy jako punkt odniesienia w tworzeniu swoich systemów deorbitacji nie tylko satelitów, ale też np. górnych stopni rakiet nośnych, które muszą jak najszybciej się deorbitować" - podsumowuje Roszkowski i dodaje, że rozwiązanie z wykorzystaniem żagla można podłączyć do dowolnego satelity tego typu i powinno ono działać.
Są też inne aspekty tej misji, które przekroczyły oczekiwania jej twórców. Była ona planowana tylko do momentu otwarcia żagla, ale okazało się, że z satelitą wciąż da się utrzymać codzienną łączność. Dzięki temu studenci wykonali ponad 1500 zdjęć, przeprowadzali eksperymenty związane z pomiarami promieniowania kosmicznego, udało im się wgrać aktualizację oprogramowania komputera pokładowego, który wciąż świetnie działa. Część zebranych danych już przeanalizowano. Inne dopiero będą analizowane i publikowane.
PW-Sat2 to również - jak podkreśla Dominik Roszkowski - ogromny sukces edukacyjny. Kilkadziesiąt osób pracujących przy satelicie zebrało wiedzę i doświadczenie, które umożliwiło im pracę w sektorze kosmicznym - zarówno w firmach polskich, jak i zagranicznych, ale również np. w Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Twórcy PW-Sat2 obliczają, że satelita spłonie w atmosferze na przełomie stycznia i lutego. Jednak dokładną datę będzie można wyznaczyć zaledwie kilka dni przed końcem misji.
Za kilka lat - w 2023 roku - na orbicie ma się znaleźć kolejny satelita studentów Politechniki Warszawskiej PW-Sat3. "Naszym głównym celem jest stworzenie napędu odrzutowego dla satelity, nad którym pracujemy, korzystając ze wsparcia Zakładu Silników Lotniczych na Politechnice Warszawskiej. Napęd ma posłużyć do wykonania szeregu manewrów orbitalnych" - opisuje w rozmowie z PAP Marcin Pulik, koordynator projektu PW-Sat3.
Tego typu napędy - mówi - są już komercjalizowane i stosowane przez niektóre firmy, ale rynek jeszcze nie jest przesycony tego typu rozwiązaniami i wciąż rozwijane są nowe dotyczące takich silników wykorzystywanych w przestrzeni kosmicznej.
Prace nad satelitą trwają już od ponad dwóch lat. Mimo pandemii przebiegają sprawnie i bez poślizgów w terminach, choć w dużej mierze przeniosły się do domów studentów. Obecnie wykonywany jest pierwszy model silnika, na którym będzie można sprawdzić - na razie w warunkach ziemskich - czy wszystko działa tak, jak zaplanowano.
Przygotowywany przez studentów napęd odrzutowy zostanie uruchomiony po odłączeniu się satelity od rakiety. Misja związana ze wspomnianymi manewrami satelity potrwa około 3-4 miesiące. "Później PW-Sat3 pozostanie jednak na orbicie i będziemy wykonywali na nim różne inne eksperymenty. Część z nich będzie związana z misją komputera pokładowego. Dodatkowo tworzymy własny algorytm sterowania położeniem satelity" - wyjaśnia Pulik.
Na razie nie wiadomo, kto wyniesie PW-Sat3 w kosmos. "Jesteśmy w trakcie ustalania najlepszej oferty. Ostateczna decyzja zostanie podjęta najprawdopodobniej w przyszłym roku. Firmy proponują oferty różniące się znacznie ceną i zakresem usług. Szukamy takiej propozycji, która pozwoli na bezpieczne dostarczenie naszego eksperymentu na orbitę, umożliwiając wcześniejsze zatankowanie napędu przed umieszczeniem satelity w urządzeniu wynoszącym" - podkreśla koordynator projektu.
Koszt wysłania PW-Sat2 na orbitę to 135 tys. euro, a całego projektu (łącznie z wysłaniem) około 250 tys. euro. W przypadku PW-Sat3 koszt całej misji - łącznie z wyniesieniem - wyniesie ponad 350 tys. euro choćby dlatego, że będzie to satelita nieco większy od poprzednika.
Zespół uzyskał już finansowanie z programu "Najlepsi z najlepszych" resortu nauki i stara się o grant z kolejnego ministerialnego programu. Poza tym finansowo pomaga studentom m.in. Politechnika Warszawska.
PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska
ekr/ agt/
Fot. Fotolia
https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C85574%2Cstudencki-satelita-pw-sat2-konczy-misje-jego-nastepca-pw-sat3-sie-do-niej

Studencki satelita PW-Sat2 kończy misję; jego następca PW-Sat3 się do niej szykuje.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruszają zapisy na Ogólnopolski Konkurs Astronomiczny "Astrolabium"
2020-12-28. Astronomia24
Ruszyła rejestracja do Ogólnopolskiego Konkursu Astronomicznego ?Astrolabium?, który organizowany jest od 2013 roku przez krakowskie Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz organizacje partnerskie. Celem konkursu jest promowanie nauk ścisłych, a szczególnie astronomii i badań kosmicznych, wśród uczniów szkół podstawowych i średnich.
Konkurs składa się z dwóch etapów: opracowywania doświadczeń konkursowych oraz testu wiedzy przeprowadzanego w zgłoszonych szkołach. Formuła Konkursu pozwala na nabycie przez uczniów umiejętności pracy naukowej oraz przeprowadzania i opracowywania doświadczeń. Jest również doskonałą okazją do pogłębienia i sprawdzenia swojej wiedzy z astronomii. Konkurs odbywa się w czterech grupach wiekowych: klas 1-3 szkoły podstawowej, klas 4-6 szkoły podstawowej, klas 7-8 szkoły podstawowej oraz uczniów szkół średnich.

Na zwycięzców w każdej kategorii wiekowej czekają wysokiej klasy teleskopy. Szkoły, w których procentowe uczestnictwo w Konkursie uczniów z danego poziomu będzie największe, zostaną nagrodzone możliwością zorganizowania na ich terenie bezpłatnych Warsztatów Astronomicznych.

Zgłoszenia przyjmowane będą do 31 marca 2021 na stronie astrolabium.org

Patronat medialny nad wydarzeniem objął portal Astronomia24.com
Ogólnopolski Konkurs Astronomiczny "Astrolabium"

Źródło: astrolabium.org
https://www.astronomia24.com/news.php?readmore=1057

Ruszają zapisy na Ogólnopolski Konkurs Astronomiczny Astrolabium.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po upadku meteoru w Chinach zaobserwowano dziwną czerwoną kulistą poświatę
Autor: admin (2020-12-28)
Kilka dni temu nad Chinami obserwowano spektakularne jasne ciało niebieskie, które weszło w ziemską atmosferę. Szczątków tego dziwnego obiektu nie odnaleziono. Chińscy naukowcy twierdzą, że był to meteor o wadze 10 ton i średnicy metra. Mimo, że miejsce upadku było znane, nigdy oficjalnie nie znaleziono meteorytów. Na niebie zaobserwowano za to dziwną anomalię.
Meteor, o którym mowa, 23 grudnia wszedł w gęste warstwy ziemskiej atmosfery po dość łagodnej trajektorii. Sugeruje to, że obiekt wszedł w atmosferę ziemską w sposób kontrolowany, a nie spadł.
Na nagraniu wideo wykonanym przez naocznych świadków wyraźnie widać, że po przejściu przez gęste warstwy atmosfery, którym towarzyszą odblaski i spalanie, obiekt nie zapadł się, nie wybuchł, ale leciał dalej po łagodnej trajektorii ze stałym spadkiem. Może to oznaczać, że mieliśmy do czynienia z deorbitacją jakiegoś statku kosmicznego. Sądząc po miejscu lądowania, którym był poligon jądrowy, obiekt mógł należeć do chińskiej armii.
Kula ognia pojawiła się nad głowami mieszkańców prowincji Nangqian i Yusu a szczątki spadły najprawdopodobniej w rejonie miasta Yushu, w którym mieszka ponad 400 tys. osób.  Ale lokalni mieszkańcy nie zgłosili eksplozji, upadku ani innych anomalii, które notowano by, gdyby był to meteor.
Tego samego dnia, po upadku tego obiektu, zaobserwowano dziwną niezidentyfikowaną czerwonawą chmurę, które pojawiło się na niebie i zostało zarejestrowana przez kierowców jadących autostradą Delingha w prowincji Qinghai. Ogromna różowa kula pozostawała widoczna przez około 40 minut. Naoczni świadkowie sfilmowali wideo tej ?różowej kuli? i można założyć, że ta niezwykła różowa poświata ma jakiś związek z tym upadkiem ciała niebieskiego.
Strange red light spotted in sky in northern China
https://www.youtube.com/watch?v=gPODCm3UVTk&feature=emb_logo
Mysterious Pink glowing seen in sky after huge fireball crashes near town in China
https://www.youtube.com/watch?v=WNdv05YGmd8&feature=emb_logo
https://vk.com/video-181025252_456239813
Po upadku meteoru w Chinach widziano dziwną anomalię
https://www.youtube.com/watch?v=_p0527hfeD8&feature=emb_logo
Źródło: Kadr z Youtube
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/po-upadku-meteoru-w-chinach-zaobserwowano-dziwna-czerwona-kulista-poswiate

Po upadku meteoru w Chinach zaobserwowano dziwną czerwoną kulistą poświatę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemi bardzo spieszy się by wejść w 2021 rok, dlatego obraca się coraz szybciej. Dlaczego tak się dzieje?
2020-12-29.
Nie tylko my pragniemy, żeby 2020 rok skończył się jak najszybciej. Wygląda na to, że naszej planecie też na tym zależy, ponieważ tak szybko nie obracała się co najmniej od kilkudziesięciu lat. Z czego wynika to zaskakujące zjawisko i jakie ma konsekwencje?
Ruch obrotowy Ziemi jest niezwykle precyzyjnie mierzony od 1973 roku za pomocą zegarów atomowych. Pozwalają one ustalić długość doby z dokładnością do zaledwie milisekund. Dzięki temu wiemy, że zazwyczaj trwa 24 godziny, a dokładniej 86 400 sekund.
Jednak od czasu do czasu zdarzają się od tego odstępstwa. Ziemia może się obracać zarówno nieco dłużej, jak i krócej. Od kilku lat jej ruch wokół własnej osi przyspiesza, wobec czego doba jest coraz krótsza.
19 lipca 2020 roku był najkrótszym dniem w całej historii pomiarów, a więc na tle ostatniego niemal półwiecza. Trwał o 1,4602 milisekundy krócej niż standardowe 86 400 sekund. Poprzedni rekord należał do 5 lipca 2005 roku, który potrwał 1,0516 milisekundy krócej wobec normy.
W całym 2020 roku odnotowano już 28 najkrótszych dni na tle historii pomiarów. W żadnym poprzednim roku nie miało miejsca coś podobnego. Stąd właśnie zrodził się żart, że nie tylko my, ale też Ziemia jak najszybciej chce się pożegnać z tym koszmarnym rokiem.
Prędkość ruchu obrotowego uzależniona jest od wielu czynników, zarówno geologicznych, jak i kosmicznych. Wpływ mają m.in. jej stopione jądro, oceany i atmosfera, a być może również wpływ sił kosmicznych, grawitacji czy obcych ciał niebieskich.
Największy wpływ wywierają potężne trzęsienia ziemi. Podczas jednego z największych, które w 2004 roku nawiedziło Indonezję, wywołując tragiczne tsunami w krajach basenu Oceanu Indyjskiego, nastąpiło skrócenie doby o niecałe 7 mikrosekund.
Ruch obrotowy jest monitorowany na dwa sposoby. Jednym jest ustalenie dokładnej długości doby gwiazdowej, czyli momentu, w którym ta sama gwiazda znajduje się w tym samym miejscu na niebie. Następnie ten pomiar jest porównywany ze wskazaniami około 200 zegarów atomowych rozsianych po laboratoriach na całym świecie.
Doba będzie trwać coraz dłużej
Obecnie odchylenia od normy w długości doby wskazujące na to, że Ziemia obraca się coraz szybciej, są zjawiskiem przejściowym. Biorąc pod uwagę tysiące, a nawet miliony lat, to Ziemia systematycznie spowalnia, a przez to doba będzie w przyszłości trwać coraz dłużej.
Dzieje się tak z powodu siły grawitacyjnej Księżyca. Im bliżej Ziemi znajduje się Srebrny Glob, tym nasza planeta obraca się szybciej. Tymczasem Księżyc, który jest oddalony od Ziemi średnio o 384 tysiące kilometrów, każdego roku oddala się od nas o 4 centymetry.
Choć wydaje się to niewiele, to jednak na tle bardzo wielu lat historii naszej planety, w sumie oddalił się na tyle dużo, że 1,5 miliarda lat temu doba trwała tylko 18 godzin. Obecnie oddalił się na tyle, że doba wydłużyła się do 24 godzin.
Z biegiem milionów lat, gdy orbita Księżyca się ustabilizowała, a on sam zaczął się od Ziemi oddalać, ruch obrotowy naszej planety zaczął ulegać spowolnieniu i trwa on do dziś, będzie też trwał w przyszłości, aż do momentu zrównania się ruchu obrotowego Ziemi z ruchem obrotowym Księżyca, który trwa około 27 dni.
Nie stanie się to jednak za naszego życia, lecz za miliony lat. Oczywiście może to nastąpić zarówno wcześniej, jak i później, gdy np. orbita Księżyca ulegnie zmianie, np. za sprawą uderzenia dużej planetoidy. Jednak takie kataklizmy są nie do przewidzenia.
Źródło: TwojaPogoda.pl / timeanddate.com / Proceedings of National Academy of Sciences.
Fot. Pixabay.
Fot. Max Pixel.
Fot. Max Pixel.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2020-12-29/ziemi-bardzo-spieszy-sie-by-wejsc-w-2021-rok-dlatego-obraca-sie-coraz-szybciej-dlaczego-tak-sie-dzieje/

Ziemi bardzo spieszy się by wejść w 2021 rok, dlatego obraca się coraz szybciej. Dlaczego tak się dzieje.jpg

Ziemi bardzo spieszy się by wejść w 2021 rok, dlatego obraca się coraz szybciej. Dlaczego tak się dzieje2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artemis-1 ? działania europejskiego modułu serwisowego
2020-12-29. Krzysztof Kanawka
ESA zaprezentowała plan misji Artemis-1 ? z perspektywy modułu serwisowego zbudowanego w Europie.
Pierwsza wyprawa w pełni wyposażonego pojazdu MPCV Orion nosi oznaczenie Artemis-1 (wcześniej Exploration Mission ? 1, EM-1). Ta misja odbędzie się w 2021 roku. Będzie to także pierwszy lot rakiety SLS. Ten lot będzie bezzałogowy i będzie ?testem całościowym? wszystkich systemów związanych z MPCV Orion i rakietą SLS.
Pojazd MPCV Orion do misji Artemis-1 jest już gotowy. Opóźnienie w starcie tej misji ma związek z opóźnieniami z rakietą SLS. Być może nastąpią jeszcze naprawy jednego elementu w misji MPCV Orion, ale prawdopodobnie nie wpłynie to na datę startu misji Artemis-1.
W grudniu 2020 ESA opublikowała przebieg misji Artemis-1 ? z perspektywy modułu serwisowego. Ten moduł jest zbudowany w Europie i dzięki temu europejscy astronauci będą mogli uczestniczyć w części misji programu Artemis. Jak na razie nie wiadomo, czy dojdzie dzięki temu do lądowania pierwszego Europejczyka lub Europejki na Srebrnym Globie, ale można założyć, że z pewnością ESA będzie to ?negocjować? z NASA.
Po Artemis-1 nastąpi pierwsza załogowa misja ? Artemis-2. Następnie NASA przeprowadzi misję Artemis-3 ? ma być to pierwsze od 1972 roku załogowe lądowanie na Księżycu. Szczegóły misji Artemis-3 są jeszcze dopracowywane ? możliwe są także pewne przesunięcia z uwagi na planowany budżet NASA.
Program Artemis jest komentowany w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(ESA)
Misja Artemis I ? perspektywa europejskiego modułu serwisowego / Credits ? European Space Agency, ESA
Artemis I ? European Service Module perspective
https://www.youtube.com/watch?v=u4kRwhH8VDI&feature=emb_logo

https://kosmonauta.net/2020/12/artemis-1-dzialania-europejskiego-modulu-serwisowego/

Artemis-1 ? działania europejskiego modułu serwisowego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przyszłym roku obejrzymy 4 starty potężniej rakiety Falcon Heavy od SpaceX
2020-12-29.
W tym roku nie mieliśmy okazji zobaczyć w akcji najpotężniejszej obecnie wykorzystywanej w przemyśle kosmicznym rakiety od Elona Muska, ale w 2021 roku szykuje się prawdziwa gratka dla fanów rakiet.
SpaceX zapowiada aż cztery starty Falcona Heavy. Rakieta odbyła w swojej karierze już trzy pomyślne starty, a do końca przyszłego roku może być ich w sumie siedem. Tak naprawdę to niewiele, ponieważ zwykły Falcon wykonał już ponad sto startów, niemniej, mówimy tu o pojeździe, który jest zbudowany z aż trzech stopni zwykłego Falcona, zatem to potężny pojazd.
Falcon Heavy odbył pierwszą misję dla samego Elona Muska na pokładzie z elektrycznym pojazdem o nazwie Roadster. Obecnie podróżuje on gdzieś na orbicie pomiędzy Ziemią a Marsem. Druga misja polegała na wyniesieniu na orbitę satelity Arabsat-6A dla firmy Arabsat. Tymczasem trzecia była tajnym przedsięwzięciem na potrzeby Pentagonu. Prawdopodobnie był to nowy rodzaj satelity szpiegowskiego dla Amerykańskiej Agencji Wywiadowczej (CIA).
W 2021 roku czekają nas cztery misje. Pierwsza i druga ponownie będzie realizowana dla armii Stanów Zjednoczonych. Jeśli chodzi o trzecią, to na orbitę mają być wyniesione satelity ViaSat-3 Americas dla firmy Viasat. Podczas czwartej misji również w kosmos polecą satelity, ale tym razem dla firmy Inmarsat. Pierwszy start w przyszłym roku ma odbyć się pod koniec lutego.
Co ciekawe, NASA i SpaceX planują, że w kolejnych latach Falcon Heavy zacznie realizować nieco inne misje. Naukowcy chcą dostarczyć sondę za pomocą tej rakiety na ?złotą? planetoidę wartą 37 biliardów złotych. Mowa tutaj o 16 Psyche, czyli jednej z największych planetoid znajdujących się w pasie pomiędzy Marsem a Jowiszem. Sądzi się, że jest zamarzniętym metalowym jądrem planety wielkości Marsa, która uległa zniszczeniu.
Falcon Heavy wyniesie też na orbitę tajemniczy, nowy i większy pojazd Pentagonu. Firma Elona Muska wygrała przetarg na tajną misję armii USA. Kontrakt wart jest aż 316 milionów dolarów. Z ujawnionych informacji wynika, że SpaceX na potrzeby tej misji będzie musiało zmodyfikować osłonę ładunku, a w zasadzie ją wydłużyć. Ale to nie wszystko. W grę wchodzi również pionowa integracja ładunku, co oznacza, że firma będzie musiała nieco zmodyfikować słynną platformę LC-39A, skąd niedawno odbył się eksperymentalny, załogowy lot kapsułą Dragon-2 do kosmicznego domu.
Eksperci spekulują, że możemy mieć do czynienia z nowym pojazdem badawczym. Być może będzie to następca mini-wahadłowca X-37B, który lata na orbitę od wielu lat i spędza tam coraz więcej czasu. Niedawno NASA zapowiedziała, że ma zamiar prowadzić eksperymenty na orbicie związane z przygotowaniem załogowego lotu na Księżyc. Nowy pojazd miały umożliwić realizację eksperymentów zakrojonych na dużo większą skalę.
Źródło: GeekWeek.pl/SpaceX/NASA/DoD / Fot. SpaceX
First Falcon Heavy Night Launch
https://www.youtube.com/watch?time_continue=72&v=ZbH8KoaqfDU&feature=emb_logo

Falcon Heavy & Starman
https://www.youtube.com/watch?time_continue=44&v=A0FZIwabctw&feature=emb_logo

https://www.geekweek.pl/news/2020-12-29/w-przyszlym-roku-obejrzymy-4-starty-potezniej-rakiety-falcon-heavy-od-spacex/

 

W przyszłym roku obejrzymy 4 starty potężniej rakiety Falcon Heavy od SpaceX.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coraz bliżej schyłku misji satelity PW-Sat2. Następca sprawdzi napęd manewrowy
2020-12-29.
Najprawdopodobniej już na przełomie stycznia i lutego 2021 roku dobiegnie końca ponad dwuletni orbitalny żywot polskiego satelity studenckiego PW-Sat2. Będzie to efekt przyspieszonej deorbitacji, którą wspomaga eksperymentalny żagiel hamujący. Powodzenie tego projektu wzmogło apetyty w trwających przygotowaniach do kolejnej misji akademickiego instrumentu z Politechniki Warszawskiej - satelity PW-Sat3, którego celem będzie przetestowanie manewrowych silników odrzutowych.
"Jesteśmy z tej misji niesamowicie zadowoleni, mimo pewnych przeszkód i problemów, które po drodze się pojawiły" - wskazał w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej wicekoordynator mającego się ku końcowi projektu PW-Sat2, Dominik Roszkowski.
Satelita stworzony dzięki zaangażowaniu studentów i pracowników Politechniki Warszawskiej wystartował na początku grudnia 2018 roku z amerykańskiej bazy Vandenberg w stanie Kalifornia. Na orbitę wyniosła go rakieta Falcon 9 należąca do firmy SpaceX. Głównym zadaniem satelity było testowanie technologii deorbitacji przy użyciu otwieranego żagla. Chodziło o poszukanie sposobu, który pozwoli na szybsze usunięcie obiektu z orbity i wyeliminowanie go z puli potencjalnych kosmicznych śmieci.
Start przebiegł bez problemów - sygnał z PW-Sata2 został odebrany zaledwie kilka godzin po starcie. Niemniej jednak niedługo potem pojawiły się pewne kłopoty. Prawdopodobnie wskutek naprężeń wywołanych dużymi zmianami temperatury, po ok. trzech dniach od otwarcia na żaglu pojawiły się rozerwania. Erozja żagla jednak nie postępowała i od tamtego czasu pozostał on w praktycznie niezmienionej kondycji.
Nasz żagiel wciąż działa i udowadnia swoją skuteczność, pomimo tego, że około 30-40 proc. jego powierzchni jest uszkodzone niemal od początku misji. Satelita i tak deorbituje szybciej, niż gdyby tego żagla nie było. Pierwotnie planowaliśmy, że będzie deorbitował około 1-1,5 roku, teraz mamy już niewiele ponad 2 lata, więc różnica, mimo straty powierzchni żagla, nie jest drastyczna, to raptem kilka dodatkowych miesięcy.
Dominik Roszkowski, wicekoordynator projektu PW-Sat2
PW-Sat2 to również - jak podkreśla Dominik Roszkowski - sukces edukacyjny. Kilkadziesiąt osób pracujących przy satelicie zebrało wiedzę i doświadczenie, które umożliwiło im pracę w sektorze kosmicznym - zarówno w firmach polskich, jak i zagranicznych, ale również np. w Europejskiej Agencji Kosmicznej.
"Z punktu widzenia technologii, materiałów, danych, które otwarcie udostępniliśmy, PW-Sat2 na pewno posłużył wielu firmom jako inspiracja, czy jako punkt odniesienia w tworzeniu swoich systemów deorbitacji nie tylko satelitów, ale też np. górnych stopni rakiet nośnych, które muszą jak najszybciej się deorbitować" - zaznacza Roszkowski i dodaje, że rozwiązanie z wykorzystaniem żagla można podłączyć do dowolnego satelity w podobnym standardzie (CubeSat-2U) i powinno ono działać.
Początkowo misja PW-Sat2 była planowana tylko do momentu otwarcia żagla, ale okazało się, że z satelitą wciąż da się utrzymać codzienną łączność. Dzięki temu zespół misji wykonał ponad 1500 zdjęć, przeprowadził eksperymenty związane z pomiarami promieniowania kosmicznego, a także skutecznie wgrał aktualizację oprogramowania komputera pokładowego, który jak dotąd utrzymał działanie. Część zebranych danych już przeanalizowano. Inne dopiero będą sprawdzane i publikowane.
Twórcy PW-Sat2 obliczają, że satelita spłonie w atmosferze na przełomie stycznia i lutego 2021 roku - dokładną datę będzie można wyznaczyć w ostatnich dniach przed końcem misji.
Za kilka lat - w 2023 roku - na orbicie ma natomiast znaleźć się kolejny satelita z Politechniki Warszawskiej, PW-Sat3. "Naszym głównym celem jest stworzenie napędu odrzutowego dla satelity, nad którym pracujemy, korzystając ze wsparcia Zakładu Silników Lotniczych na Politechnice Warszawskiej. Napęd ma posłużyć do wykonania szeregu manewrów orbitalnych" - opisuje w rozmowie z PAP Marcin Pulik, koordynator projektu PW-Sat3.
Tego typu napędy - mówi - są już komercjalizowane i stosowane przez niektóre firmy, ale rynek jeszcze nie jest przesycony tego typu rozwiązaniami i wciąż rozwijane są nowe dotyczące takich silników wykorzystywanych w przestrzeni kosmicznej.
Prace nad satelitą trwają już od ponad dwóch lat. Jak zapewnia zespół, przebiegają sprawnie i bez poślizgów w terminach - mimo pandemii, choć w dużej mierze przeniosły się do domów studentów. Obecnie wykonywany jest pierwszy model silnika, na którym będzie można sprawdzić - na razie w warunkach ziemskich - czy wszystko działa tak, jak zaplanowano.
Przygotowywany przez studentów napęd odrzutowy zostanie uruchomiony po odłączeniu się satelity od rakiety. Misja związana ze wspomnianymi manewrami satelity potrwa około 3-4 miesiące. "Później PW-Sat3 pozostanie jednak na orbicie i będziemy wykonywali na nim różne inne eksperymenty. Część z nich będzie związana z misją komputera pokładowego. Dodatkowo tworzymy własny algorytm sterowania położeniem satelity" - wyjaśnia Pulik.
Na razie nie wiadomo, kto wyniesie PW-Sat3 w kosmos. "Jesteśmy w trakcie ustalania najlepszej oferty. Ostateczna decyzja zostanie podjęta najprawdopodobniej w przyszłym roku" - podkreśla koordynator projektu. "Firmy proponują oferty różniące się znacznie ceną i zakresem usług. Szukamy takiej propozycji, która pozwoli na bezpieczne dostarczenie naszego eksperymentu na orbitę, umożliwiając wcześniejsze zatankowanie napędu przed umieszczeniem satelity w urządzeniu wynoszącym" - dodaje.
Według przedstawionych wyliczeń, koszt wysłania PW-Sat2 na orbitę sięgnął 135 tys. EUR, a realizacji całego projektu (łącznie z wysłaniem) około 250 tys. EUR. W przypadku PW-Sat3 koszt całej misji - łącznie z wyniesieniem - osiągnie ponad 350 tys. EUR.
Zespół zajmujący się przygotowaniem nowego satelity uzyskał już finansowanie z programu "Najlepsi z najlepszych" resortu nauki i stara się o grant z kolejnego ministerialnego programu. Poza tym finansowo pomaga studentom m.in. Politechnika Warszawska.
Fot. PW-Sat2 [pw-sat.pl]
Źródło: Space24
https://www.space24.pl/coraz-blizej-schylku-misji-satelity-pw-sat2-nastepca-sprawdzi-naped-manewrowy

Coraz bliżej schyłku misji satelity PW-Sat2. Następca sprawdzi napęd manewrowy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwotne czarne dziury mają w środku inne wszechświaty i to one są ciemną materią. Chyba
2020-12-29. Radek Kosarzycki
Pierwotne czarne dziury powstałe w Wielkim Wybuchu mogą w rzeczywistości być innymi wszechświatami powstałymi w okresie inflacji wszechświata. Co więcej, to właśnie one mogą być poszukiwaną przez wszystkich ciemną materią. Tak przynajmniej twierdzą naukowcy z Instytutu Fizyki i Matematyki Wszechświata Kavli w Japonii.
Pierwotne czarne dziury z uwagi na to, że potencjalnie mogły powstać na tym etapie ewolucji wszechświata, na którym nie było jeszcze gwiazd ani galaktyk, mogą w rzeczywistości stanowić część lub nawet całość dotąd niewykrytej ciemnej materii, a jednocześnie mogły stanowić zalążki supermasywnych czarnych dziur, wokół których z czasem tworzyły się pierwsze galaktyki.
Międzynarodowy zespół badaczy postanowił się przyjrzeć tej teorii przez pryzmat danych, jakie posiadamy o wczesnym wszechświecie. Okazało się, że wszelkie fluktuacje gęstości materii rzędu co najmniej 50 proc. teoretycznie mogłyby prowadzić do powstawania czarnych dziur. Problem w tym, że fluktuacje, o których wiemy, że doprowadziły do powstania galaktyk były dużo mniejsze.
Czarne dziury jako dowód na wieloświat
Jedna z teorii mówi nawet, że pierwotne czarne dziury mogły powstać z dodatkowych wszechświatów, które powstały w fazie inflacji naszego wszechświata. Takie niewielkie wszechświaty z czasem mogły się zapadać, przez co skupiały w jednym miejscu ogromną ilość energii, co z kolei prowadziło do powstania czarnej dziury. Nieco większe wszechświaty mogły jednak przetrwać ten okres. Taki wszechświat dla obserwatora z zewnątrz wyglądałby jak czarna dziura, a dla tego, który wyewoluuje wewnątrz jak? rozszerzający się wszechświat.
Według tej teorii obydwa rodzaje nowych wszechświatów dla nas widoczne są jedynie jako pierwotne czarne dziury i z zewnątrz nie ma możliwości ustalić, czy znajdujący się za ich horyzontem zdarzeń wszechświat uległ kolapsowi, czy istnieje nadal jako rozszerzający się wszechświat.
W swojej pracy astrofizycy wykazali ponadto, że takie pierwotne czarne dziury powinniśmy być w stanie odkryć za pomocą kamery HSC (Hyper Supreme-Cam) zainstalowanej na Teleskopie Subaru na Hawajach. Dzięki sporemu polu widzenia, kamera jest w stanie skanować całą galaktykę M31 w ciągu kilku minut.  W ten sposób obserwując jednocześnie nawet 100 milionów gwiazd, potencjalnie może wykrywać zjawiska mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Kiedy pierwotne czarne dziury przechodzą między nami a odległymi gwiazdami jasność poszczególnych gwiazd chwilowo rośnie. Długość takiego pojaśnienia bezpośrednio pozwala ustalić masę czarnej dziury.
Pierwsza próba poszukiwania takich czarnych dziur za pomocą HSC pozwoliło naukowcom dostrzec zdarzenie, za które teoretycznie może być odpowiedzialna czarna dziura o masie Księżyca. Nie wiadomo jednak czy faktycznie mieliśmy do czynienia z takim obiektem, dlatego też naukowcy w najbliższym czasie planują dalsze obserwacje i poszukiwania pierwotnych czarnych dziur. Jeżeli faktycznie okaże się, że jest ich sporo, powróci pytanie, czy to nie one są poszukiwaną od dawna ciemną materią.
https://spidersweb.pl/2020/12/pierwotne-czarne-dziury-wieloswiat-ciemna-materia.html

Pierwotne czarne dziury mają w środku inne wszechświaty i to one są ciemną materią. Chyba.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Między Saturnem a Uranem znajdowała się planeta podobna do Ziemi
Autor: M@tis (29 Grudzień, 2020)
Nowa praca badawcza prowadzona przez Matta Clementa z Carnegie ujawnia przypuszczalne pierwotne położenie Saturna i Jowisza. Te odkrycia udoskonalają naszą wiedzę na temat sił, które ukształtowały niezwykłą architekturę naszego Układu Słonecznego, w tym zniknięcie dziewiątej planety 9, która prawdopodobnie znajdowała się między Saturnem a Uranem.
W młodości nasze Słońce było otoczone wirującym dyskiem gazu i pyłu, z którego narodziły się planety. Początkowo sądzono, że orbity wcześniej uformowanych planet były ciasno upakowane i okrągłe, ale oddziaływanie grawitacyjne między większymi obiektami zakłóciło ich ustawienie i doprowadziło do szybkiego ruchu małych planet, tworząc konfigurację, którą widzimy dzisiaj.
Teraz wiemy, że w samej naszej galaktyce Drogi Mlecznej istnieją tysiące układów planetarnych. Tym samym okazało się, że układ planet w naszym systemie jest bardzo niezwykły. Naukowcy przeprowadzili 6000 symulacji ewolucji naszego Układu Słonecznego zanim odkryli nieoczekiwane szczegóły dotyczące pierwotnego związku Jowisza i Saturna.
Uważano, że w przeszłości Jowisz wykonywał trzy obroty wokół Słońca na każde dwie orbity, które ukończył Saturn. Ale ten układ nie może w zadowalający sposób wyjaśnić dzisiejszej konfiguracji planetarnej. Matt Clement i współautorzy badania, wykazali, że stosunek dwóch orbit Jowisza do jednej orbity Saturna daje bardziej stabilne wyniki, podobne do naszej znanej architektury planetarnej.
To wskazuje, że chociaż nasz Układ Słoneczny jest trochę dziwny, to nie zawsze tak było. Co więcej, teraz, gdy ustalono skuteczność zastosowanego modelu, można go użyć, aby pomóc nam przyjrzeć się powstawaniu planet, w tym naszej własnej, i być może poinformuje naszą zdolność wyszukiwania podobnych układów w innych miejscach, które mogłyby mieć potencjał do podtrzymania życia.
Model pokazał również, że pozycje Urana i Neptuna zostały ukształtowane przez masę Pasa Kuipera - regionu przestrzeni na krawędziach Układu Słonecznego, składającego się z planet karłowatych i planetoid, których największym członkiem jest Pluton - oraz lodowej gigantycznej planety, która została wyrzucona z Układu Słonecznego.
Źródło: 123rf.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/miedzy-saturnem-uranem-znajdowala-sie-planeta-podobna-do-ziemi

Między Saturnem a Uranem znajdowała się planeta podobna do Ziemi.jpg

Między Saturnem a Uranem znajdowała się planeta podobna do Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczesna Ziemia miała identyczną atmosferę co dzisiejsza Wenus
Autor: M@tis (29 Grudzień, 2020)
Nowe badanie przeprowadzone przez naukowców ze Szwajcarii wykazało, że podczas gdy powierzchnia Ziemi pokryta była oceanem magmy, gazy unoszące się z tego wrzącego morza mogły stworzyć toksyczną atmosferę, stanowiącą niemal identyczną kopie tej, którą obserwujemy obecnie na Wenus. Oznacza to, że obydwa światy, nie dzieli wcale tak wielka przepaść.
Eksperci przypuszczają, że pokrycie powierzchni naszej planety oceanem magmy, było konsekwencją zderzenia Ziemi, z obiektem wielkości Marsa. Dopiero gdy magma ostygła, niektóre związki skondensowały się i utworzyły atmosferę. Aby dowiedzieć się, jak będzie wyglądać ta atmosfera, autorzy nowej pracy zastosowali metodę zwaną lewitacją aerodynamiczną.
Podczas eksperymentu, naukowcy stworzyli w specjalnym piecu warunki zbliżone do warunków na powierzchni Ziemi 4,5 miliarda lat temu. Aby to zrobić, podgrzali za pomocą lasera mieszaninę minerałów i metali. Temperatura wewnątrz pieca, osiągnęła aż 2000°C. Ponieważ nie znamy składu wczesnej atmosfery Ziemi, powtórzono ten eksperyment kilka razy, zmieniając skład strumienia gazu. Dopiero wtedy, porównano każdą ze stopionych próbek z perydotytami, czyli skałami, które utworzyły się na Ziemi po ochłodzeniu magmy miliony lat temu.
Po dopasowaniu próbek laboratoryjnych i naturalnych, naukowcom udało się wyciągnąć pewne wnioski. Autorzy podają, że atmosfera ziemska była bardzo gęsta, bogata w dwutlenek węgla i uboga w azot. Podobny skład można zaobserwować na dzisiejszej Wenus. Naukowcy wyjaśniają jednak, że przewaga Ziemi nad Marsem i Wenus polega na jej wielkości i dostępności wody. Oceany, pochłonęły nadmiar dwutlenku węgla, a sama planeta miała wystarczającą masę, aby utrzymać atmosferę. Tylko i wyłącznie dlatego, Ziemia jest dziś oazą życia w Układzie Słonecznym, a Wenus pozostaje nieprzyjaznym lub wprost piekielnym światem.
Źródło: pixabay.com
Źródło:
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/wczesna-ziemia-miala-identyczna-atmosfere-co-?
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/wczesna-ziemia-miala-identyczna-atmosfere-co-dzisiejsza-wenus

Wczesna Ziemia miała identyczną atmosferę co dzisiejsza Wenus.jpg

Wczesna Ziemia miała identyczną atmosferę co dzisiejsza Wenus2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wykryto prawdopodobny sygnał od obcych z Proxima Centauri!!!
Autor: Zmrozik (29 Grudzień, 2020)
Zaledwie kilka tygodni po tym, gdy teleskop poszukujący obcych, czyli Obserwatorium Arecibo, został ostatecznie zamknięty, inne obserwatorium zarejestrowało sygnał będący kandydatem na pochodzący od obcej cywilizacji. Wygląda na to, że pochodzi z Proxima Centauri, najbliższej Słońcu gwiazdy.
Nowy sygnał to wąska wiązka fal radiowych 980 MHz, dane o nim znaleziono w danych archiwalnych australijskiego obserwatorium  Parkes Observatory Sygnał został po raz pierwszy wykryty w kwietniu i maju 2019 roku przez teleskop Parkes w Australii. Następnie naukowcy z jakiegoś nieznanego powodu, chociaż ustalili ?anomalię? tego sygnału, nie zgłosili tego i zamiast tego przekazali dane do archiwum.
Częstotliwość 980 MHz jest ważna, ponieważ sygnały z naziemnych statków kosmicznych i satelitów są zwykle nieobecne w tym paśmie fal radiowych. Tajemnicza obca wiadomość pojawiła się raz i nigdy więcej nie została odnaleziona i wydaje się pochodzić bezpośrednio z układu Proxima Centauri, znajdującego się zaledwie 4,2 lat świetlnych od Ziemi.
Sygnał podobno zmienił się nieznacznie podczas obserwacji, co przypominało przesunięcie spowodowane ruchem planety. Z tego co wiadomo Proxima Centauri ma tylko jedną planetę skalistą, która jest 17% większa od Ziemi i jednego znanego gazowego giganta.
To pierwszy poważny kandydat do komunikacji z kosmitami od czasu słynnego sygnału Wow! Naukowcy, którzy badali dane dotyczące tego nowego sygnału, nie potrafili wyjaśnić jego naturalnych przyczyn. Niektórzy eksperci twierdzą, że przypomina on technologiczne transmisje radiowe.
Astronomowie pracujący w projekcie Breakthrough Listen często wykrywają dziwne fale radiowe za pomocą teleskopu Parkesa, a także Obserwatorium Green Bank w Wirginii Zachodniej. Dotychczas zawsze okazywało się, że wszystkie są wynikiem sygnałów stworzonych przez człowieka lub wystąpiły z przyczyn naturalnych.
Dlatego teraz naukowcy muszą przede wszystkim zbadać te dane i sprawdzić, czy nie można ich wytłumaczyć ani interferencją radiową z Ziemi, ani naturalnym mechanizmem emisji z Proxima Centauri i jej planet. Jeśli to zostanie dokonane, a na dodatek tajemniczy sygnał pojawi się ponownie, może to oznaczać, wielki przełom na Ziemi. Zyskamy dowód na to, że nie jesteśmy sami we wszechświecie!
Źródło: 123rf.com
Wizja artystyczna planety w układzie Proxima Centauri

https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/wykryto-prawdopodobny-sygnal-od-obcych-z-proxima-centauri

Wykryto prawdopodobny sygnał od obcych z Proxima Centauri!!!.jpg

Wykryto prawdopodobny sygnał od obcych z Proxima Centauri!!!2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak wyglądają tajemnicze nanorozbłyski, które ogrzewają koronę do kilku milionów stopni
2020-12-29.
Dlaczego w koronie Słońca temperatura jest o kilka milionów stopni wyższa niż na powierzchni gwiazdy? Od dekad astronomowie próbują rozwiązać tę zagadkę, ale do tej pory nie było to możliwe. Teraz się to zmienia na lepsze.
Wszystko za sprawą misji IRIS. Obserwatorium wykonało w tym roku pierwsze w historii obrazy tajemniczego zjawiska, które astronomowie zawali nanodżetami/nanorozbłyskami. Są to cienkie i jasne promienie świetlne, które przemieszczają się w atmosferze słonecznej prostopadle do linii struktur magnetycznych. Teraz NASA opublikowała więcej informacji na ten temat.
Uważa się, że każdy nanorozbłysk inicjowany jest przez proces znany jako ponowne połączenie magnetyczne, w którym skręcone pola magnetyczne gwałtownie się wyrównują. W przeciwieństwie do innych mechanizmów, które stopniowo nagrzewają, może przyjąć stosunkowo chłodną plazmę i błyskawicznie ją rozgrzać. ?
To tak, jakby połączyć ze sobą dwie kostki lodu i nagle ich temperatura wzrosła do 1000 stopni Celsjusza? - powiedział autor badań, Shah Bahauddin z Wydziału Badań w Laboratorium Fizyki Atmosfery i Przestrzeni na University of Colorado w Boulder.
Astronomowie zauważyli, że jeden taki proces może zapoczątkować inne ponowne połączenia, tworząc lawinę nanodżetów w koronie Słońca. Proces ten może być odpowiedzialny za wytwarzanie energii, która podgrzewa koronę. Pierwszy raz nanodżety zaobserwowano w 2014 roku, również za pomocą IRIS. Wówczas doszło do tzw. deszczu koronalnego, kiedy strumienie ochłodzonej plazmy spadały z korony na powierzchnię Słońca, wyglądając prawie jak ogromny wodospad.
Niestety, 6 lat temu nie wykonano dobrej jakości obrazów nanodżetów, dlatego astronomowie nie mogli kontynuować swoich badań. Teraz w końcu nam się udało. Naukowcy mają zamiar w swoich badaniach wykorzystać też najnowsze kosmiczne obserwatoria słoneczne takie jak: Solar Orbiter i Parker Solar Probe. Chcą oni ustalić częstotliwość występowania nanorozbłysków na całym Słońcu oraz ilość energii przez nie generowanej, która później ogrzewa koronę słoneczną.
Naukowcy są pewni, że dalsze badania tych zjawisk pomogą nam ostatecznie zrozumieć procesy odpowiadające za podgrzewanie korony słonecznej. Dzięki temu będziemy w stanie lepiej prognozować kosmiczną pogodę, która ma olbrzymie znaczenie nie tylko dla bezpieczeństwa ludzkości, ale również realizacji pomyślnych misji na Księżyc czy Marsa.
Przypominamy, że udział w historycznej misji sondy Solar Orbiter mają również Polacy. Naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk zbudowali m.in. teleskop rentgenowski o nazwie STIX. Jest on jednym z sześciu urządzeń pracujących w zakresach promieniowania od widzialnego po rentgenowskie. Polski instrument jest najważniejszy, bo odpowiada za monitorowanie rozbłysków słonecznych, które są najbardziej niebezpieczne dla nas i instalacji kosmicznych.
Ale to nie wszystko. Polacy zbudowali również komputer pokładowy, obudowę mechaniczną systemu do precyzyjnego określenia położenia Słońca, układy do testów elektroniki oraz przeprowadzili eksperymenty termiczne i integralne tych technologii. Sonda Solar Orbiter została wprowadzona na orbitę 10 lutego bieżącego roku. Tymczasem pierwsze wyniki badań powinniśmy otrzymać w przyszłym roku.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. JAXA/NASA
NASA Satellites Spot Nanojets On Sun
https://www.youtube.com/watch?time_continue=4&v=oRKMYIAQSYk&feature=emb_logo

Tak wyglądają tajemnicze nanorozbłyski, które ogrzewają koronę do kilku milionów stopni.jpg

Tak wyglądają tajemnicze nanorozbłyski, które ogrzewają koronę do kilku milionów stopni2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sojuz wynosi francuskiego satelitę szpiegowskiego CSO-2 w ostatnim locie rakietowym w 2020 roku
2020-12-29.
Z kosmodromu Kourou w Gujanie Francuskiej wystartowała ostatnia w tym roku orbitalna rakieta nośna. Sojuz ST-A wyniósł na orbitę francuskiego satelitę wojskowego CSO-2.
Rakieta Sojuz ST-A opuściła stanowisko startowe 29 grudnia o 17:42 czasu polskiego. Niecałe 9 minut po starcie pracę zakończył górny stopień. Następnie sekcja z ładunkiem i dodatkowym stopniem Fregat-M odłączyła się od rakiety i po około minucie odpaliła swój napęd. 9 minut później Fregat-M zakończył pracę i znalazł się z ładunkiem na wstępnej orbicie.
Następnie stopień z satelitą dryfował przez 35 minut, aż znalazł się w okolicach najwyższego punktu wstępnej orbity. Tam odpalił swój silnik po raz drugi, tym razem tylko na 30 sekund, aby ukołowić orbitę. Niecałą godzinę po starcie satelita CSO-2 został wypuszczony na docelowej orbicie o wysokości około 480 km.

O ładunku
CSO 2 wysłany w tym starcie to francuski satelita szpiegowski. Pierwszy satelita serii - CSO - został wysłany w 2018 roku. Satelity te mają zastąpić parę zwiadowczych statków Helios 2, wysłanych w latach 90.
CSO 2 będzie dostarczał obrazy Ziemi w bardzo wysokiej rozdzielczości przestrzennej (20 cm/px) w paśmie światła widzialnego i bliskiej podczerwieni. Platformę satelitarną dostarczyła firma Airbus Defense and Space, a urządzenia optyczne dla satelity francuski oddział firmy Thales Alenia Space.
Satelitami CSO steruje francuska agencja kosmiczna CNES. Jednak z produktów wytwarzanych przez tą sieć korzystają też inne państwa europejskie: Niemcy, Szwecja, Belgia i niedługo Włochy.
Francja wyśle jeszcze jednego satelitę serii CSO. Statek CSO 3 poleci na orbitę w 2022 roku.

Podsumowanie
Był to prawdopodobnie ostatni start rakiety orbitalnej w 2020 roku. Łącznie w mijającym roku przeprowadzono 104 udane misje. Dla porównania w 2019 roku z powodzeniem przeprowadzono 97 startów.
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: Arianespace/NSF
 
 
Więcej informacji:
?    informacje prasowe nt. misji CSO-2
 

 
Na zdjęciu: Rakieta Sojuz ST-A startująca z Kourou z satelitą CSO-2. Źródło: Arianespace.
VS25 Launch Sequence - CSO-2
https://www.youtube.com/watch?v=Zs2eFvWY0cc&feature=emb_logo

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/sojuz-wynosi-francuskiego-satelite-szpiegowskiego-cso-2-w-ostatnim-locie-rakietowym-w

Sojuz wynosi francuskiego satelitę szpiegowskiego CSO-2 w ostatnim locie rakietowym w 2020 roku.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak rosły odległe kwazary?
2020-12-29.
Krótko po Wielkim Wybuchu zjonizowana plazma, z której składa się Wszechświat, ostygła, umożliwiając (ponowne) połączenie elektronów i protonów w neutralny wodór. W końcu, po uformowaniu się źródeł światła, promieniowanie zaczęło ponownie jonizować neutralny wodór ? okres znany jako epoka rejonizacji. Uważa się, że jednym ze źródeł, które pomogły w ponownej jonizacji Wszechświata są aktywne jądra galaktyk zwane kwazarami. Kwazary to jedne z najstarszych obiektów we Wszechświecie, co pozwala nam obserwować je przy przesunięciu ku czerwieni z > 6,5, zanim rejonizacja została zakończona. Kwazary są jednymi z najbardziej użytecznych narzędzi do badania epoki rejonizacji, chociaż tylko około 50 z nich zostało odkrytych przy tak dużym przesunięciu ku czerwieni.
Nadal pozostaje niejasne, w jaki sposób te kwazary powstały. Po czasie krótszym niż miliard lat akreujące supermasywne czarne dziury, które zasilają kwazary z czasów rejonizacji, nie miały wystarczająco dużo czasu, aby urosnąć do mierzonych w miliardach mas Słońca. Aby spróbować zrozumieć fizykę stojącą za akrecją supermasywnych czarnych dziur (a tym samym wzrostem), autorzy cytowanej pracy wykorzystują obserwacje rentgenowskie i podczerwone do badania wewnętrznych obszarów kwazarów.
Praca naukowców przedstawia nowe obserwacje Chandra dla pięciu kwazarów przy z > 6,5, co prawie podwaja liczbę kwazarów, które obserwowano rentgenowsko, z takim przesunięciem ku czerwieni (wcześniej było tylko 6 takich kwazarów!). W połączeniu z istniejącymi obserwacjami sześciu kwazarów i archiwalną spektroskopią w bliskiej podczerwieni, autorzy przeprowadzili systematyczną analizę zależności między ultrafioletowymi/optycznymi i rentgenowskimi właściwościami odległych kwazarów.
Czy sposób akrecji supermasywnych czarnych dziur zależy od przesunięcia ku czerwieni?
Przy takich przesunięciach ku czerwieni emisja promieniowania rentgenowskiego nadal będzie obserwowana jako promieniowanie X w zakresie energii dla obserwatorium Chandra, ale emisja UV będzie obserwowana w bliskiej podczerwieni. Autorzy pracy wykorzystują archiwalne dane spektroskopowe z obserwatoriów, takich jak Magellan, Gemini i VLT, aby dopasować widma bliskiej podczerwieni i uzyskać jasność UV. Dodatkowo, pomiar jasności przy 3000 angstremów pozwala oszacować masę czarnej dziury i szybkość akrecji.
Uzyskanie jasności promieniowania rentgenowskiego jest nieco skomplikowane, ponieważ dopasowanie widmowe wymaga więcej fotonów niż faktycznie obserwujemy. Zamiast tego autorzy przyjmują jedną wartość dla indeksu fotonów ? = 2, aby oszacować przepływ promieniowania rentgenowskiego każdego kwazara.
Aby uzupełnić niskie liczby fotonów i faktycznie obliczyć indeks fotonów, autorzy łączą widma rentgenowskie 6 kwazarów na dwa różne sposoby. Najpierw dopasowali jednocześnie wszystkie 6 widm i stwierdzili, że ? = 2,32. Druga metoda polega na ?ułożeniu? sześciu widm (z uwzględnieniem przesunięcia ku czerwieni) w celu utworzenia pojedynczego widma o łącznej liczbie fotonów wynoszącej 64, co daje ? = 2,11.
Dwie zmierzone wartości dla ? są zgodne z poprzednimi pomiarami przy podobnych przesunięciach ku czerwieni, ale wyższych niż te dla kwazarów o niższym przesunięciu ku czerwieni, co oznacza, że przy dużym przesunięciu ku czerwieni emisja z kwazara zmierza w kierunku promieni X o niższej energii.
Autorzy zauważają, że ich próbka kwazarów o wysokim przesunięciu ku czerwieni reprezentuje tylko najjaśniejsze obiekty ? więc wszelkie wnioski odnoszą się do tej populacji ? i potrzeba większej próbki kwazarów o wysokim i niskim przesunięciu ku czerwieni zarówno z obserwacji rentgenowskich jak i bliskiej podczerwieni. Korzystają z obserwacji na różnych długościach fal, aby przeprowadzić systematyczne badanie fizyki akrecji czarnych dziur i znaleźć korelacje, które w większości są zgodne z kwazarami o niższym przesunięciu ku czerwieni i innymi pracami.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Astrobites

arXiv
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2020/12/jak-rosy-odlege-kwazary.html

Jak rosły odległe kwazary.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)