Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

"Nieprzejrzyste" i "nieodpowiedzialne". NASA krytykuje Chiny za podejście do kosmicznych śmieci
2021-05-09.
Części chińskiej rakiety Długi Marsz 5B spadły do Oceanu Indyjskiego w niedzielę nad ranem polskiego czasu. NASA skrytykowała Chiny za niespełnianie "standardów odpowiedzialności" związanych z kontrolą nad pozostałościami po obiektach kosmicznych.
Części Długiego Marszu 5B ponownie weszły w ziemską atmosferę w niedzielę około godziny 10.24 czasu pekińskiego (4.24 w Polsce) i wylądowały w miejscu o współrzędnych 74.47 stopnia wschodniego i 2.65 stopnia północnego szerokości geograficznej - podało tego dnia rano chińskie Biuro Załogowej Inżynierii Kosmicznej (China Manned Space Engineering Office), cytowane przez tamtejsze media państwowe.
Jak obliczyła agencja Reutera, współrzędne wskazują, że pozostałości rakiety spadły do Oceanu Indyjskiego, na zachód od archipelagu Malediwów. Jednak, jak dodano, większość rakiety najprawdopodobniej spłonęła w atmosferze.
Według ekspertów prawdopodobieństwo uderzenia w zaludniony obszar na lądzie było niskie. Jednak niepewność co do rozpadu rakiety i dotychczasowe niepowodzenie Chin w kontrolowaniu lotów powrotnych rakiet wzbudzały niepokój.
Chiny skrytykowane przez NASA
"Państwa podróżujące w kosmos muszą minimalizować ryzyko dla ludzi i mienia na Ziemi związane z ponownym wejściem (w ziemską atmosferę - red.) obiektów kosmicznych i maksymalizować transparentność tych operacji" - przekazał w opublikowanym w niedzielę oświadczeniu Bill Nelson z amerykańskiej agencji kosmicznej.
"Chiny nie spełniają standardów odpowiedzialności dotyczących kosmicznych śmieci" - dodał.
Jak zaznaczył Nelson, "bardzo ważne jest, by Chiny i wszystkie państwa podróżujące w kosmos oraz podmioty komercyjne działały w przestrzeni kosmicznej w odpowiedzialny i przejrzysty sposób, żeby zapewnić bezpieczeństwo, stabilizację, ochronę i długoterminową trwałość działań w kosmosie".
Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych zapowiadało w piątek, że większa cześć orbitującego fragmentu rakiety spali się przy ponownym wejściu w ziemską atmosferę i jest bardzo mało prawdopodobne, by szczątki spowodowały jakiekolwiek szkody na Ziemi.
To nie pierwszy raz
Ważący od 17 do 22 ton i liczący około 30 metrów obiekt był głównym członem rakiety Długi Marsz 5B, która została wystrzelona z chińskiego kosmodronu 29 kwietnia, by wynieść na orbitę jeden z kluczowych modułów przyszłej chińskiej stacji kosmicznej Tiangong, co oznacza Niebieski Pałac.
To drugi lot rakiety Długi Marsz 5B. Po pierwszym starcie w maju 2020 roku fragmenty statku spadły na tereny Wybrzeża Kości Słoniowej, niszcząc kilka budynków.
Kosmiczne śmieci na Ziemi
Odpadki po obiektach kosmicznych pozostających na orbicie okołoziemskiej nazywa się kosmicznymi śmieciami. Kawałki kosmicznego gruzu spadają na Ziemię regularnie od lat 70. ubiegłego wieku, a naukowcy patrzą na to z coraz większym niepokojem. Im więcej obiektów wysyłanych jest w kosmos, tym więcej odpadków może lądować na powierzchni naszej planety.
Wyniesiony na orbitę w 1977 roku radziecki satelita Kosmos 954 z reaktorem jądrowym na pokładzie rok później spadł na Terytoria Północno-Zachodnie w Kanadzie, w tym między innymi do Wielkiego Jeziora Niewolniczego. Rozrzucił radioaktywny materiał na obszar kilkuset kilometrów kwadratowych. Gdyby upadł we wschodnie, gęściej zaludnionej, części kraju, na przykład na Toronto, wymagałoby to ewakuacji na dużą skalę. Operacja związana z oczyszczaniem terenu kosztowała Kanadę prawie 14 milionów dolarów kanadyjskich.
W 1979 roku 77-tonowa amerykańska stacja kosmiczna SkyLab rozpadła się nad Australią Zachodnią. Jej fragmenty spadły okolice miasta Esperance.
14 lat temu mało brakowało, by szczątki rosyjskiej satelity uderzyły w chilijski samolot pasażerski lecący na trasie z Santiago w Chile do Auckland w Nowej Zelandii.
Konwencja o międzynarodowej odpowiedzialności za szkody spowodowane przez obiekty kosmiczne z 1972 roku zakłada, że odpowiedzialne za potencjalne szkody jest państwo, do którego dany obiekt należy. Do tej pory, korzystając z traktatu, zgłoszono jedno roszczenie o odszkodowanie po incydencie związanym z satelitą Kosmos 954. Związek Radziecki zapłacił wtedy Kanadzie trzy miliony dolarów kanadyjskich.
Źródło: CNN, NASA, tvn24.pl, tvnmeteo.pl
Autor: ps/map
Rakieta Długi Marsz 5B (VCG/VCG via Getty Images)
https://tvn24.pl/tvnmeteo/informacje-pogoda/swiat,27/nieprzejrzyste-i-nieodpowiedzialne-nasa-krytykuje-chiny-za-podejscie-do-kosmicznych-smieci,338781,1,0.html?p=meteo

Nieprzejrzyste i nieodpowiedzialne NASA krytykuje Chiny za podejście do kosmicznych śmieci.jpg

Nieprzejrzyste i nieodpowiedzialne NASA krytykuje Chiny za podejście do kosmicznych śmieci2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wnętrze Saturna zaskakuje. Nie znajdziemy tam stałego, skalistego jądra
2021-05-09. Radek Kosarzycki
Jak zbadać wnętrze gazowego olbrzyma oddalonego od nas o 1,3 mld km? Oto jest pytanie. Aktualnie nie jesteśmy w stanie zbudować sondy kosmicznej, która wleciałaby do wnętrza gazowego olbrzyma, a następnie opowiedziała nam, co tam zobaczyła. W tym kontekście wnętrze gazowych planet jest dla nas istną czarną dziurą.
Zaraz, zaraz?
A w jaki sposób bada się wnętrze Ziemi? I w jaki sposób sonda InSight bada wnętrze Marsa? Jakby nie patrzeć, otrzymujemy mnóstwo ciekawych informacji o wnętrzach obu planet, mimo że nie wwiercamy się specjalnie głęboko pod ich powierzchnię. Promień Ziemi to 6371 km, a najgłębszy odwiert wykonany na jej powierzchni to zaledwie kilkanaście kilometrów. Analogicznie promień Marsa to 3390 km, a najgłębszy odwiert wykonany na nim przez człowieka to zaledwie? kilkadziesiąt centymetrów.
Mimo to jednak niezwykle czułe sejsmometry stojące na powierzchni obu planet są w stanie tworzyć dla nas obraz głębokiego wnętrza obu planet. Tutaj trzeba jednak zastrzec, że gdyby planeta w środku była całkowicie martwa, to i sejsmometr by nie pomógł. Ruch magmy we wnętrzu obu planet wywołuje fale sejsmiczne, które ulegają zniekształceniom, gdy przechodzą przez obszary wnętrza o różnej gęstości. Na podstawie odczytu tych fal sejsmicznych, gdy już dotrą do powierzchni Ziemi, naukowcy są w stanie odtworzyć wnętrze planety.
I tak samo naukowcy postanowili zrobić z Saturnem
Owszem, nie da się umieścić na powierzchni Saturna żadnego sejsmometru. Jakby nie patrzeć, Saturn nie ma żadnej powierzchni. Nie bez powodu należy do grupy gazowych olbrzymów. Z zewnątrz zatem Saturn jest dla nas jedynie wielką kulą gazu o promieniu 58 232 km.
W przypadku tej konkretnie planety jest jeszcze jeden sposób na zmierzenie tego, co się dzieje we wnętrzu planety. A są tam pierścienie pyłu, gazu i głazów okrążające planetę.
Astronomowie z Caltech postanowili przyjrzeć się najbardziej wewnętrznemu pierścieniowi planety, tzw. pierścieniowi C. Analizując szczegółowo jego budowę, naukowcy dostrzegli, że oscylacje powierzchni jądra planety - tak samo jak wstrząsy sejsmiczne na naszej planecie - sprawiają, że najbardziej wewnętrzny pierścień planety odczuwa zmianę przyciągania grawitacyjnego i zaczyna falować. Falowanie pierścieni mówi zatem o tym, co się dzieje wewnątrz planety.
Wbrew powszechnym przypuszczeniem, wewnątrz Saturna nie ma kuli skał i lodu otoczonej rozległą otoczką gazową. Zamiast tego jądro jest rozproszone i oprócz skał i lodu zawiera ogromne ilości wodoru i helu. Co więcej, jego rozmiary sięgają 70 000 km, czyli 60 proc. średnicy całej planety.
Tak dla podkreślenia powagi odkrycia - samo jądro Saturna ma 70 000 km średnicy, a średnica całej Ziemi to niecałe 13 000 km. Kompleks mniejszości gotowy.
Same skały i lód wewnątrz jądra Saturna mają masę 17 razy większą od masy Ziemi, ale dodatkowy wodór i hel sprawiają, że całe jądro ma masę aż 55 razy większą od masy całej Ziemi.
Co nam z takiej wiedzy?
Okazuje się mianowicie, że budowa gazowych olbrzymów jest dużo bardziej skomplikowana, niż dotychczas przypuszczano. Najprawdopodobniej takie same procesy zachodzą także we wnętrzach gazowych olbrzymów krążących wokół innych planet. Całkiem możliwe, że nowo uzyskana wiedza zmusi naukowców do zrewidowania wiedzy o wielu nietypowych planetach odkrytych na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat.
Jak zwykle w nauce, jedna odpowiedź generuje multum kolejnych pytań. I dobrze, przynajmniej pracy dla naukowców na razie nie zabraknie.
Sonda Cassini przelatująca obok pierścieni Saturna
https://spidersweb.pl/2021/05/wnetrze-saturna-nie-ma-jadra.html

Wnętrze Saturna zaskakuje. Nie znajdziemy tam stałego, skalistego jądra.jpg

Wnętrze Saturna zaskakuje. Nie znajdziemy tam stałego, skalistego jądra2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop po ?tamtej? stronie Księżyca może być przełomem. Rozmawiamy z jego pomysłodawcą
2021-05-09. Radek Kosarzycki
Raz na jakiś czas na Ziemi pojawiał się naukowiec, który wymyślał nową koncepcję, teorię czy instrument, które następnie wywracały całą naszą dotychczasową wiedzę. Być może tak samo jest teraz. Rozmawiamy z pomysłodawcą Kraterowego Radioteleskopu Księżycowego.
Zanim jednak przejdziemy do samej rozmowy, kilka słów drogą wprowadzenia.
Scenka rodzajowa I
Wyobraź sobie, że jesteś astronomem badającym wszechświat przed 1610 rokiem, czyli jeszcze przed wynalezieniem teleskopu. Korzystasz co prawda z tego, że świat wieczorami i nocą jest naprawdę ciemny, dzięki czemu nocne niebo nie jest zanieczyszczone światłem miast, a na nieboskłonie nie uświadczysz sztucznych satelitów. Kiedy tylko na niebie nie ma Księżyca, rozlewa się nad tobą wyraźna smuga gwiazd, których jest tak dużo, że istotnie wygląda to jak ?droga mleczna?. Wysnuwasz wnioski o wszechświecie na podstawie tego, co widzisz. Wydaje ci się, że już mniej więcej wiesz, o co chodzi. Wtem podchodzi do Ciebie Galileusz i mówi:
Ciao! Spójrz na niebo przez mój wynalazek. I co ty na to?
W jednej chwili wszechświat się powiększa. Okazuje się, że te gwiazdy, które widziałeś dotychczas to tylko część wszechświata. To tylko gwiazdy najjaśniejsze z tych, które znajdują się stosunkowo blisko nas. Za nimi są niezliczone miliardy innych, których dotychczas nie widzieliśmy. Wszechświat właśnie się powiększył.
Scenka rodzajowa II
Teleskop jest w powszechnym użyciu już od 400 lat. Zrewolucjonizował całą wiedzę o wszechświecie. To dzięki niemu naukowcy, zamiast ograniczać się do najbliższych gwiazd, zajrzeli niemal na sam koniec widzialnego wszechświata. Tym razem twoja wiedza jest wielokrotnie większa niż w czasach Galileusza, obserwujemy powstawanie pierwszych gwiazd, eksplozje supernowych w odległych galaktykach, mierzymy nawet tempo rozszerzania się wszechświata i potrafimy zlokalizować wiele czarnych dziur. Wtem? (a jakże) naukowcy postanawiają przetestować nowy wynalazek - detektor fal grawitacyjnych, czyli urządzenie, które czysto teoretycznie powinno być w stanie...
Nawet nie zdążysz dokończyć tej narracji, bo już podczas testów rejestrujesz pierwsze fale grawitacyjne! Nagle po raz kolejny otwiera się zupełnie nowe okno na wszechświat. Bez fal grawitacyjnych naukowcy za nic nie mogliby się dowiedzieć, jak wyglądają ostatnie sekundy przed zlaniem się dwóch czarnych dziur i jak wygląda proces zderzenia gwiazd neutronowych. W ten sposób, w jednym momencie wszechświat staje się bogatszy. Otwieramy oko, którym jeszcze nigdy na wszechświat nie patrzyliśmy.
Scenka rodzajowa z przyszłości
ostatnie sekundy przed zlaniem się dwóch czarnych dziur i jak wygląda proces zderzenia gwiazd neutronowych. W ten sposób, w jednym momencie wszechświat staje się bogatszy. Otwieramy oko, którym jeszcze nigdy na wszechświat nie patrzyliśmy.
Scenka rodzajowa z przyszłości
Mamy 2021 rok, obserwujemy wszechświat za pomocą szerokiej palety instrumentów, największe budowane obecnie teleskopy naziemne będą w stanie nawet badać skład chemiczny planet krążących wokół innych gwiazd niż słońce. Teleskopy kosmiczne - takie jak TESS - wyszukują setki kolejnych planet tego typu, radioteleskopy? no dobrze, tu jest troszkę gorzej, bowiem legendarny radioteleskop w Arecibo uległ całkowitemu zniszczeniu, a dostęp do obecnie największego, chińskiego radioteleskopu FAST jest nieco ograniczony. Jednak detektory fal grawitacyjnych wykrywają coraz to nowe czarne dziury, od najmniejszych, przez średnie po supermasywne. Czego chcieć więcej?
W tym momencie na scenę wchodzi Saptarshi Bandyopadhyay, pracownik NASA, który chciałby otworzyć kolejne, nieznane dotąd oko na wszechświat.
Jego pomysł to Księżycowy Teleskop Kraterowy, a właściwie Lunar Crater Radio Telescope. Wstępnie opisałem ten projekt już kilka dni temu, ale jednak warto poświęcić mu trochę więcej czasu, bo pomysł jest, delikatnie mówiąc, nietuzinkowy, a potencjalne korzyści z jego realizacji ogromne.
Mówiąc najprościej, według zaproponowanej przez badacza koncepcji, NASA powinna wykorzystać jeden z licznych kraterów znajdujących się na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca do zbudowania w nim potężnego radioteleskopu.
Przepis na wyśmienity radioteleskop
 
 
Księżycowy Radioteleskop Kraterowy
Do realizacji pomysłu potrzebujemy:
?    krater o średnicy 3-5 kilometrów;
?    roboty, które ?uplotą? radioteleskop z metalowego drutu;
?    odbiornik zainstalowany kilkaset metrów nad dnem krateru, a tym samym nad czaszą radioteleskopu.
Według wstępnych szacunków realizacja tak szalonego pomysłu przy wykorzystaniu obecnej technologii to koszt 3-6 mld dol. Z jednej strony sama kwota bez kontekstu brzmi astronomicznie. Należy jednak pamiętać, że chociażby łazik Perseverance, który od 18 lutego jeździ po Marsie, kosztował NASA ok. 3 mld dol. Można zatem stwierdzić, że LCRT nie odbiega jakoś szczególnie od typowego cennika NASA.
Pomysłodawca LCRT wyjaśnia
Radosław Kosarzycki, Spider's Web: Co nam da taki fantastyczny radioteleskop?
Saptarshi Bandyopadhyay, NASA: - LCRT mógłby obserwować wszechświat w pasmie fal o długości od 10 do 100 m. Fal o takiej długości z Ziemi nie da się obserwować, bowiem są one pochłaniane i odbijane przez jonosferę, a więc do powierzchni radioteleskopów znajdujących się na powierzchni Ziemi w ogóle nie docierają. Ludzkość nie ma pojęcia, jak wszechświat może wyglądać na falach dłuższych niż 10 m. Jeżeli uda się zbudować ten instrument, to staniemy przed serią potężnych odkryć.
Co ważne, LCRT miałby być umiejscowiony na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca, a więc w miejscu, z którego samej Ziemi nigdy nie da się zobaczyć. Oznacza to, że wszelkie fale emitowane przez ludzi na Ziemi w tym miejscu są niewidoczne.
Czy przy obecnej technologii jesteśmy w stanie zbudować taki radioteleskop na Księżycu, zważając na to, jakim wyzwaniem jest zrealizowanie kilkudniowej misji załogowej na Srebrny Glob?
Projekt tej skali - jeżeli w ogóle będzie realizowany - to zajmie bardzo dużo czasu. Jak na razie LCRT nie jest misją realizowaną przez NASA. NASA jedynie przyznała nam fundusze na dowiedzenie, że w ogóle ten projekt dałoby się zrealizować. Jeżeli nam się to uda, to wtedy LCRT stanie się dopiero kandydatem na misję.
Mocno bym się zdziwił, gdyby LCRT powstał, zanim przejdę na emeryturę. A jestem młodym naukowcem. Naprawdę jeszcze wiele wyzwań przed nami, zanim do tego dojdzie.
Czy zatem faktycznie 5 mld dol. to realistyczny koszt tak ambitnego projektu?
Słuszne pytanie. W drugiej fazie projektu będziemy się starali dokładniej przyjrzeć kwestii kosztów. Wstępne szacunki opierały się na danych z podobnych obszarów oraz bardzo ogólnych obliczeniach. Więcej o samym koszcie misji będziemy mogli powiedzieć po zakończeniu tej fazy finansowania projektu.
Wracając jednak do kwestii naukowych. LCRT będzie w stanie na długich falach obserwować bardzo wczesny wszechświat. Czy możliwe jest zatem, że to właśnie za jego pomocą będziemy w stanie odkryć jedne z pierwszych gwiazd, które w ogóle powstały we wszechświecie?
Tak! Więcej nawet - teoretycznie teleskop ten spoglądałby nie tylko na pierwsze gwiazdy, ale na przedział czasowy, w którym jeszcze żadne gwiazdy nie istniały.
Zatem co aktualnie dzieje się w kwestii projektu?
Oprócz szacowania kosztów misji, aktualnie skupiamy się na określaniu tego, co konkretnie chcielibyśmy obserwować i badać za pomocą tego teleskopu. Jednocześnie musimy opracować plan stworzenia samego instrumentu, tzn. opisać dokładnie, jak zamierzamy jego elementy wynieść na orbitę, dostarczyć na Księżyc i tam poskładać w całość tak, aby móc rozpocząć wyżej określone badania.
Ta faza projektu powinna zakończyć się za około dwa lata. Wtedy będziemy mieli gotową propozycję misji dla NASA. Wtedy zostanie jedynie trzymać kciuki, aby NASA wybrała ten projekt do realizacji.
Księżycowy Radioteleskop Kraterowy
Księżycowy Radioteleskop Kraterowy
https://spidersweb.pl/2021/05/kraterowy-radioteleskop-ksiezycowy-saptarshi-bandyopadhyay.html

Teleskop po tamtej stronie Księżyca może być przełomem. Rozmawiamy z jego pomysłodawcą.jpg

Teleskop po tamtej stronie Księżyca może być przełomem. Rozmawiamy z jego pomysłodawcą2.jpg

Teleskop po tamtej stronie Księżyca może być przełomem. Rozmawiamy z jego pomysłodawcą3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OSIRIS-REx rozpocznie podróż powrotną
2021-05-09. Anna Wizerkaniuk  
Zdjęcie w tle: NASA/Goddard/University of Arizona
W poniedziałek 10 maja o godzinie 22:00 czasu polskiego sonda OSIRIS-REx rozpocznie trwającą dwa lata podróż do domu. Na Ziemię powinna dotrzeć w październiku 2023 r.
Ze względu na odległość, jaka dzieli sondę i stację naziemną, telemetria OSIRIS-REx dotrze z 16-minutowym opóźnieniem. Dopiero o godzinie 22:16 zespół czuwający nad misją OSIRIS-REx otrzyma informację czy odpalenie silników rozpoczynające manewr, podczas którego sonda zostanie skierowana w drogę powrotną z planetoidy Bennu na Ziemię, przebiegło pomyślnie. Silniki będą pracować przez 7 minut, by wyprowadzić sondę z orbity. Będzie to najbardziej znaczący manewr, odkąd OSIRIS-REx dotarła do Bennu w 2018 r. Prędkość statku musi zostać zmieniona o 958 kilometrów na godzinę, by osiągnął trajektorię umożliwiającą spotkanie z Ziemią. By było to możliwe, sonda dwukrotnie okrąży Słońce, pokonując 2,3 miliarda kilometrów, by dogonić naszą planetę na jej orbicie. Kiedy to nastąpi, OSIRIS-REx wyrzuci w kierunku Ziemi kapsułę z zebranymi próbkami, która docelowo ma wylądować na pustyni Utah. Amerykańska Agencja Kosmiczna deklaruje zachowanie 75% przywiezionych próbek dla przyszłych pokoleń, które będą mogły wykorzystać do badań technologie, które jeszcze nie zostały wynalezione.
Misja OSIRIS-REx w skrócie
OSIRIS-REx (skrót od ang. Origins, Spectral Interpretation, Resource Identification, Security, Regolith Explorer) to pierwsza amerykańska misja, której celem było zbadanie i pobranie próbek regolitu planetoidy Bennu, należącej do grupy Apolla i obiektów bliskich Ziemi (NEO). Misja rozpoczęła 8 września 2016 roku startem z Przylądka Canaveral. Do wyniesienia sondy na niską orbitę okołoziemską użyto rakiety Atlas V w konfiguracji 411.
Podczas wykonywania manewrów mających doprowadzić OSIRIS-REx do celu podróży, sonda otrzymała dodatkowe zadanie poszukiwania planetoid trojańskich Ziemi, co jednak nie przyniosło żadnych efektów.
Do planetoidy Bennu sonda dotarła 3 grudnia 2018 roku, a na jej orbitę weszła w sylwestra tego samego roku. Tym samym Bennu została najmniejszym obiektem, wokół którego orbitował statek. Pobity został też rekord najciaśniejszej orbity ? nigdy wcześniej urządzenie zbudowane przez człowieka nie orbitowało tak blisko powierzchni cała niebieskiego. W tym miesiącu NASA ogłosiło także odkrycie obecności grup hydroksylowych w minerałach, co świadczy o obecności wody w pewnym okresie w przeszłości planetoidy. Z końcem lutego 2019 roku, OSIRIS-REx rozpoczęła fazę wykonywania map terenu i składu chemicznego planetoidy. Posłużyło to do późniejszego wyboru miejsca, z którego zostaną pobrane próbki.
Po niemal dwóch latach na orbicie OSIRIS-REx wykonała manewr ?Touch-and-Go?, podczas którego sonda dotknęła powierzchni Bennu, pobrała 60 g regolitu i wróciła na orbitę. Nie odbyło się bez małych problemów ? po obejrzeniu zdjęć, okazało się, że część zebranego materiału wylatuje przez szparę w pokrywie instrumentu TAGSAM (ang. Touch-And-Go Sample Acquisition Mechanism). Wymusiło to zmianę planów w celu jak najszybszego zabezpieczenia materiału przy jak najmniejszych zmianach przyśpieszenia sondy.
7 kwietnia br. sonda wykonała ostatni przelot w odległości 3,5 kilometra od planetoidy, podczas przez prawie 6 godzin robiła zdjęcia Bennu, by zobaczyć, jak lądowanie wpłynęło na powierzchnię obiektu.
Manewr pobierania próbek z powierzchni Bennu trzykrotnie wpłynął na rozmieszczenie pyłu i większych skał: podczas dotknięcia do powierzchni, wydmuchu gazu w celu zebrania próbek i odpalenia silników, by odlecieć. Na animacji zaznaczono miejsce, w którym OSIRIS-REx zetknął się z Bennu, a także kamień, który w wyniku tego zdarzenia został przesunięty o około 12 metrów.
Źródła:
NASA Invites Public, Media to Watch Asteroid Mission Begin Return to Earth, NASA?s OSIRIS-REx Spacecraft Collects Significant Amount of Asteroid Bennu, Asteroid Operations, NASA?s OSIRIS-REx Completes Final Tour of Asteroid Bennu
Manewr pobierania próbek z powierzchni Bennu trzykrotnie wpłynął na rozmieszczenie pyłu i większych skał: podczas dotknięcia do powierzchni, wydmuchu gazu w celu zebrania próbek i odpalenia silników, by odlecieć. Na animacji zaznaczono miejsce, w którym OSIRIS-REx zetknął się z Bennu, a także kamień, który w wyniku tego zdarzenia został przesunięty o około 12 metrów. Źródło: NASA/Goddard/University of Arizona
https://astronet.pl/uklad-sloneczny/osiris-rex-rozpocznie-podroz-powrotna-na-ziemie/

OSIRIS-REx rozpocznie podróż powrotną na Ziemię.jpg

OSIRIS-REx rozpocznie podróż powrotną na Ziemię2.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Główny Człon rakiety SLS przygotowywany na Florydzie do pierwszej misji księżycowej
2021-05-09.
Główny Człon rakiety Space Launch System dotarł na Florydę i jest obecnie przygotowywany do integracji z bocznymi rakietami na paliwo stałe. Budowany właśnie egzemplarz rakiety SLS ma wykonać pierwszy lot księżycowy programu Artemis. W misji Artemis 1 statek Orion bez załogi na pokładzie wykona oblot Księżyca.
W skrócie:
?    NASA składa pierwszy egzemplarz rakiety SLS;
?    SLS - czyli Space Launch System - to superciężka rakieta, która ma wynosić ludzi na Księżyc w programie Artemis;
?    Pierwszy lot rakiety SLS i statku Orion planowany jest na listopad 2021 r., jednak pewnie zostanie opóźniony o kilka miesięcy
?    Na Florydę dotarł już ostatni, największy element rakiety - jej Główny Człon;
?    Trwają testy Głównego Członu i w czerwcu rozpocznie się składanie całej rakiety;
?    Postępują też prace nad komponentami do pierwszych misji załogowych Artemis 2 i Artemis 3;
Ostatnia i najpotężniejsza część pierwszego egzemplarza rakiety nośnej Space Launch System (SLS), czyli Główny Człon został przetransportowany do Kennedy Space Center na Florydzie. Pierwszy stopień rakiety NASA trafił już do budynku pionowej integracji VAB, gdzie przejdzie inspekcje i remonty oraz zostanie połączony z pozostałymi komponentami rakiety.
Pierwszy egzemplarz rakiety SLS, który jest składany w tej chwili na Florydzie zostanie wykorzystany do misji Artemis 1. Będzie to pierwszy, testowy lot tej rakiety. Zadaniem tej misji będzie wysłanie statku Orion bez załogi w kierunku Księżyca.
 
Rakieta SLS
Główny Człon to dolny stopień rakiety Space Launch System - superciężkiej rakiety NASA, która będzie wykorzystana do załogowych misji księżycowych programu Artemis. SLS składa się z Głównego Członu (Core Stage), do którego dołączone są dwie boczne rakiety pomocnicze na paliwo stałe. Razem napędzają one całą rakietę, pozwalają jej opuścić atmosferę i rozpędzić się do dużych prędkości. Po kilku minutach lotu boczne rakiety są odłączane i SLS kontynuuje rozpędzanie na wciąż działających silnikach Głównego Członu. Potem Główny Człon zostaje odrzucony, a rozpędzanie do prędkości orbitalnej kontynuuje górny stopień, którym w przypadku pierwszej wersji rakiety SLS jest Interim Cryogenic Propulsion Stage (ICPS). Rakieta SLS w wersji 1 ma mieć udźwig 95 t na niską orbitę okołoziemską i 26 t na lot doksiężycowy.
Główny Człon jest napędzany przez cztery silniki RS-25D zasilane ciekłym wodorem i ciekłym tlenem. Silniki RS-25D to zmodyfikowane silniki, używane wcześniej w amerykańskich wahadłowcach kosmicznych. Sam Główny Człon wyglądem przypomina zewnętrzny zbiornik ET systemu wahadłowców, który dostarczał paliwo jego silnikom podczas początkowej lotu na orbitę.
Długa droga Głównego Członu na Florydę
18 marca 2021 r. Główny Człon CS-1 pierwszego egzemplarza rakiety SLS przeszedł pomyślnie test długotrwałego próbnego odpalenia statycznego na hamowni rakietowej B-2 w Centrum Kosmicznym Stennis. Cztery silniki RS-25, w jaki jest wyposażony ten stopień działały przez 500 sekund, symulując ich działanie podczas lotu w misji Artemis 1.
Test był udany i zakończył trwającą ponad rok kampanię Green Run, w której po kolei weryfikowane było działanie systemów Głównego Członu - zintegrowane testy elektroniki, systemów hydraulicznych, pneumatycznych i wreszcie pierwsze tankowanie członu paliwem kriogenicznym (ciekłym wodorem i ciekłym tlenem).
Marcowe próbne odpalenie członu było drugim uruchomieniem silników RS-25. Pierwszy, taki sam test był wykonany w styczniu, jednak zakończył się przedwcześnie z powodu przekroczenia konserwatywnie ustawionych parametrów testowych.
Po testowym odpaleniu inżynierowie przystąpili do koniecznych napraw. Suszenie silników i przewodów paliwowych oraz konserwacja części ochrony termicznej została przeprowadzona jeszcze gdy stopień był przymocowany na stanowisku B-2 hamowni. Część prac przesunięto jednak do wykonania już po transporcie członu na Florydę.
19 i 20 kwietnia Główny Człon został zdemontowany ze stanowiska hamowni B-2 i 22 kwietnia rozpoczął się jego transport barką Pegasus na kosmodrom Kennedy Space Center na Florydzie. Stopień przybył na miejsce 27 kwietnia, następnego dnia został wyładowany z barki i 29 kwietnia trafił do budynku pionowej integracji VAB, gdzie przejdzie inspekcje i remonty, a ostatecznie łączenie z pozostałymi komponentami systemu nośnego SLS.

Jak wygląda plan składania rakiety SLS?
Obecnie misja Artemis 1 - pierwszy test rakiety SLS i bezzałogowy oblot Księżyca przez statek Orion był do tej pory planowany na listopad 2021 r. Bardzo ciężko będzie jednak dotrzymać tego harmonogramu. Wszystko zależy od tego jak szybko uda się przygotować Główny Człon i złożyć całą rakietę. Obecnie najbardziej prawdopodobnym wydaje się lot zestawu w marcu 2022 r.
Główny Człon znajduje się teraz w pozycji poziomej w jednej z sekcji budynku VAB. Tam przechodzi teraz inspekcje i wkrótce inżynierowie zamontują na nim ładunki wybuchowe systemu FTS (Flight Termination System) - systemu bezpieczeństwa umożliwiającego zdalną detonację rakiety, gdyby start nie przebiegł w poprawny sposób. Zespół przygotowujący rakietę chce też dokonać napraw izolacji termicznej w miejscach, które będą trudno dostępne po montażu do członu pary bocznych rakiet pomocniczych. Wszystkie te prace powinny potrwać kilka tygodni.
W wysokiej sekcji budynku VAB na Główny Człon czeka już mobilna platforma startowa, na której zintegrowane pionowo zostały już boczne rakiety pomocnicze na paliwo stałe SRB. Te pięciosegmentowe rakiety będą dostarczać 75% ciągu całego zestawu podczas startu. Pod koniec kwietnia inżynierowie dokonali dokładnych pomiarów laserowych pozycji punktów montażu Głównego Członu na tych rakietach.
Po spionizowaniu Głównego Członu zostanie on umieszczony na środku mobilnej platformy i przytwierdzony do tych rakiet. Można spodziewać się tej pracy w czerwcu.
W dalszej kolejności planowany jest montaż na Głównym Członie drugiego stopnia rakiety - ICPS. Kiedy ICPS zostanie przytwierdzony do rakiety, na szczycie całego zestawu zostanie umieszczony symulator masy statku Orion. Całość przejdzie wtedy zintegrowane testy strukturalne. Kolejne plany to demontaż symulatora masy i montaż gotowego statku Orion i powtórzenie testów integracyjnych dla całego systemu.
Potem zestaw SLS-Orion zostanie przetransportowany na wyrzutnię SLC-39B, gdzie odbędzie się próbne odliczanie i tankowanie rakiety. Po tej próbie rakieta ze statkiem na jej szczycie wróci do budynku VAB, by przejść ostatnie testy i przygotowania do misji Artemis 1.
Statek Orion zatankowany do misji Artemis 1
Egzemplarz statku Orion przeznaczony do bezzałogowego lotu Artemis 1 znajduje się obecnie w budynku MPPF na terenie Kennedy Space Center. Na przełomie lutego i marca 2021 r. przeprowadzono tankowania dwóch zbiorników amoniakiem i testy aktywnego systemu kontroli termicznej.
W kwietniu zaczęło się też tankowanie statku Orion. Najpierw uzupełniono utleniacz i paliwo hipergoliczne do zbudowanego w Europie modułu serwisowego statku, który posiada główny silnik manewrowy OMS i zestaw małych silniczków zewnętrznych do kontroli orientacji. Następnie powinny zostać zatankowane silniczki reakcyjne RCS systemu orientacji kapsuły Orion. Nadal czekamy na potwierdzenie tego etapu przez NASA.
Po zatankowaniu statku Orion, inżynierowie przejdą do przygotowania górnego stopnia ICPS rakiety SLS. Człon ten przebywa w sąsiedztwie statku Orion. Silniczki kontroli orientacji stopnia ICPS zostaną zatankowane hydrazyną, a następnie stopień zostanie przetransportowany do budynku VAB, gdzie zostanie zamontowany na szczycie Głównego Członu rakiety SLS.
Statek Orion przejdzie z kolei do budynku LASF, gdzie zostanie zintegrowany z systemem awaryjnej ucieczki od rakiety LAS.
Przeczytaj też o przygotowaniu pozostałych komponentów programu Artemis:
NASA wybrała SpaceX do budowy załogowego lądownika księżycowego programu Artemis
Postępy w budowie pierwszych modułów księżycowej stacji Gateway
Przygotowania do pierwszej misji załogowej Artemis 2
Drugi "Artemisowy" egzemplarz statku Orion też znajduje się już na terenie Kennedy Space Center. Jest to pierwszy statek, w którym w kosmos polecą ludzie. W kwietniu prowadzono instalacje podsystemów i prace spawalnicze dla modułu podtrzymywania życia ECLSS i systemu napędowego.
Europejski moduł serwisowy przebywa obecnie w fabryce w Bremie. W ostatnim czasie zainstalowano na nim główny silnik OMS - ten sam egzemplarz, który latał w wahadłowcu Atlantis.
W ośrodku Michoud Assembly Facility trwa spawanie elementów zbiornika ciśnieniowego kapsuły Orion, przeznaczonej do pierwszej misji z lądowaniem człowieka na Księżycu Artemis 3. W Bremie w fabryce Airbusa trwają też prace nad modułem serwisowym. W kwietniu przeprowadzano testy aktywnej kontroli termicznej i wkrótce będzie można zamontować na module główny silnik OMS.
 
Podsumowanie
Wszystkie elementy pierwszego zestawu rakiety SLS i statku Orion znajdują się już na terenie kosmodromu Kennedy Space Center. To bardzo dobry znak, ale wcale nie oznacza, że pierwsza misja programu Artemis zostanie przeprowadzona, tak jak zapowiadano w ostatnim czasie w listopadzie 2021 roku. Stopień skomplikowania rakiety i liczba weryfikacji jakie musi przejść system przed swoim pierwszym lotem każą przypuszczać, że minie więcej niż 6 miesięcy zanim SLS będzie gotowa do swojego debiutu.
Pozostaje nam obserwować jak będą postępować w miesiącach letnich prace na Florydzie.
 
 
Opracował: Rafał Grabiański
Na podstawie: NASA/Lockheed Martin/Boeing/NSF
 
Więcej informacji:
?    aktualizacje dotyczące misji Artemis 1 (NASA)
Na zdjęciu tytułowym: Główny Człon CS-1 rakiety SLS w pozycji poziomej w budynku VAB w Kennedy Space Center na Florydzie. Źródło: NASA/Ben Smegelsky.

Długa droga Głównego Członu na Florydę
Barka Pegasus transportująca Główny Człon CS-1 rakiety SLS do Kennedy Space Center na Florydzie. Źródło: NASA.
Jak wygląda plan składania rakiety SLS?
Główny Człon 1 (CS-1) rakiety SLS po przetransportowaniu do budynku integracji pionowej VAB. Źródło: NASA/Kim Shiflett.
Rakiety pomocnicze na paliwo stałe SRB zmontowane na mobilnej platformie w budynku VAB. Źródło: NASA.
Statek Orion zatankowany do misji Artemis 1
Stopień ICPS rakiety SLS (po lewej) w budynku MPPF w Kennedy Space Center. Po prawej z logiem Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA znajduje się moduł serwisowy statku Orion, który zostanie wykorzystany w misji Artemis 1. Źródło: NASA.
Przygotowania do pierwszej misji załogowej Artemis 2
Spawanie paneli zbiornika ciśnieniowego kapsuły Orion, która będzie wykorzystana w załogowej misji Artemis 3. Źródło: NASA/Lockheed Martin.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/glowny-czlon-rakiety-sls-przygotowywany-na-florydzie-do-pierwszej-misji-ksiezycowej

Główny Człon rakiety SLS przygotowywany na Florydzie do pierwszej misji księżycowej.jpg

Główny Człon rakiety SLS przygotowywany na Florydzie do pierwszej misji księżycowej2.jpg

Główny Człon rakiety SLS przygotowywany na Florydzie do pierwszej misji księżycowej3.jpg

Główny Człon rakiety SLS przygotowywany na Florydzie do pierwszej misji księżycowej4.jpg

Główny Człon rakiety SLS przygotowywany na Florydzie do pierwszej misji księżycowej5.jpg

Główny Człon rakiety SLS przygotowywany na Florydzie do pierwszej misji księżycowej6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa N Cas 2021 pojaśniała i jest widoczna gołym okiem
2021-05-09.
Mamy kolejną widowiskową nową N Cas 2021 (V1405 Cas) na północnym niebie od czasu nowej N Del 2013. Od prawie 2 miesięcy znamy ten obiekt jako gwiazdę nową. Ale na początku maja 2021 r. zaskoczyła wszystkich i w ciągu kilku dni pojaśniała o ponad 2 magnitudo do ~5.2 V.
Nową N Cas 2021 odkrył japoński miłośnik astronomii Yuji Nakamura w dn. 18 marca 2021 roku około godz. 10 rano czasu UT jako nieznany obiekt o jasności 9.6 mag w gwiazdozbiorze Kasjopei na zdjęciu, które wykonał swoim zestawem astrofotograficznym z kamerą CCD i obiektywem 135 mm F4 bez filtrów. Cztery dni wcześniej na innym zdjęciu wykonanym przez odkrywcę nie było widać żadnego obiektu jaśniejszego od 13 mag w tej pozycji.
Analiza widma uzyskanego tego samego dnia przez japońskich astronomów wykazała, że jest to gwiazda nowa. Więcej informacji na temat tego odkrycia można znaleźć w materiale na witrynie Urania z marca 2021 pt. ?V1405 Cas ? wiosenna lornetkowa nowa w Kasjopei?.
Przed wybuchem nowa miała jasność około 15 mag w barwie V w danych z przeglądu nieba ASAS-SN. Dane z tego przeglądu nieba nie są na bieżąco udostępniane. Dlatego dopiero za jakiś czas dowiemy się, czy nowa tuż przed wybuchem miała jasność około 15-16 mag i z tego poziomu w ciągu kilku dni osiągnęła pierwsze maksimum około 20 marca (~7.6 mag wizualnie), czy też to był dłuższy proces.
Zjawisko ?gwiazdy nowej? jest związane z ciasnymi układami podwójnymi składającymi się z białego karła (gwiazda o masie zbliżonej do Słońca, ale o wielkości Ziemi) i wtórnego składnika - najczęściej gwiazdy ciągu głównego. Na powierzchni białego karła odkłada się materia uciekająca z większej gwiazdy. Gdy zgromadzi się warstwa ~3 masy Ziemi, następuje gwałtowne wyzwolenie się energii w wyniku reakcji jądrowych. Początek tego zjawiska pokazano na ilustracji tytułowej z wizją artystyczną układu podwójnego V1213 Cen. Takie układy podwójne, w których zachodzi zjawisko ?gwiazdy nowej? nazywane są układami kataklizmicznymi.
Oczekujemy, że zwykle jasność gwiazd nowych po szybkim wzroście szybko maleje. Natomiast krzywa blasku nowej V1405 wygląda dość nietypowo, ponieważ jej jasność zamiast maleć - rośnie w ciągu prawie 2 miesięcy obserwacji.
Jednak w ?świecie? gwiazd nowych nie jest to zjawisko niezwykłe. Gdy popatrzymy w przyszłości na krzywą blasku nowej V1405 Cas w dłuższej skali czasowej, to będzie zapewne wyglądał podobnie jak dla nowej V723 Cas na poniższym rysunku (obserwacje z bazy SOGZ (Sekcja Obserwatorów Gwiazd Zmiennych) PTMA). Chwilowe wahania jasności w okolicach maksimum będą wyglądały jak szum, który nie wynika z niedokładności obserwacji, ale ze zjawisk fizycznych.
W większej rozdzielczości czasowej okazuje się, że jasność powolnej nowej V723 Cas rosła przez kilka miesięcy do maksimum, a po pierwszym maksimum wystąpiły kolejne.
Podobną tendencję wzrostu jasności prezentuje powolna nowa V5558 Sagittarii z 2007 roku, w której jasność początkowo zamiast maleć rosła, a w krzywej blasku wystąpiło kilka maksimów jasności.
Fascynujące jest obserwowanie tak szybko zmieniających się zjawisk. Dlatego zachęcam do obserwacji nowej N Cas 2021 (V1405 Cas) widocznej obecnie gołym okiem. Jest obszerna literatura pozwalająca rozpocząć przygodę z obserwacjami gwiazd zmiennych różnymi technikami:
    ? fotometria wizualna - podręcznik w j. polskim ?AAVSO Podręcznik wizualnych obserwacji gwiazd zmiennych?,
    ? fotometria CCD - podręcznik w j. polskim ?Przewodnik po fotometrii CCD AAVSO wersja 1.1?,
    ? fotometria lustrzankowa (DSLR) - podręcznik w j. polskim ?Podręcznik AAVSO do obserwacji lustrzanką cyfrową (DSLR)?,
    ? spektroskopia amatorska wydrukowanym drukarką 3D spektrografem - Urania 1/2021, Mariusz Bajer ?Przygody w krainie widm. Amatorska spektroskopia wysokich rozdzielczości?.
Fotometryczne obserwacje nowej można raportować do SOGZ (Sekcja Obserwatorów Gwiazd Zmiennych) PTMA  oraz  AAVSO (The American Association of Variable Star Observers), zaś widma - AAVSO lub portal A.R.A.S (Astronomical Ring for Access to Spectroscopy).

Jako przykład na zachętę co potrafią miłośnicy astronomii poniżej zaprezentowano wykonane przez Mariusza Bajera ?świeżutkie? widmo nowej N Cas 2021 z kalibracją absolutną strumienia energii nowej rejestrowane przez obserwatora na Ziemi w [ergs/cm2/sek/A] z ostatniej nocy 8 / 9 maja 2021 r. Do kalibracji w jednostkach CGI strumienia (ang. flux) fotonów płynących z nowej obserwator wykorzystał przybliżoną jej jasność w barwie V, która jest dostępna w bazie AAVSO.
Opracowanie: Ryszard Biernikowicz

Więcej informacji:
Portal Urania marzec 2021 - ?V1405 Cas ? wiosenna lornetkowa nowa w Kasjopei?

Na ilustracji: Wizja artystyczna ciasnego układu podwójnego kataklizmicznego V1213 Cen (prawdopodobnie gwiazda ciągu głównego + biały karzeł zanurzony w dysku akrecyjnym) chwilę po ?wybuchu gwiazdy nowej?, gdy na powierzchni białego karła w ciągu kilkudziesięciu sekund wyzwoliła się ogromna ilość energii w wyniku reakcji jądrowych. Bazując na obserwacji V1213 Cen polscy astronomowie potwierdzili teorię hibernacji nowych. Źródło: Krzysztof Ulaczyk / Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Warszawskiego

Krzywa blasku nowej V1405 Cas z obserwacjami w bazie AAVSO od 17 marca do 8 maja 2021 r. w dżonsonowskich filtrach astronomicznych V-B oraz lustrzankowych TG-TB. Ciągła czarna linia łączy średnie dzienne obserwacji wizualnych. Ostatnia obserwacja jest z 9 maja godz. 11:30 rano naszego czasu. W górnym lewym rogu podano legendę z liczbą obserwacji w poszczególnych filtrach na dzień 9 maja 2021 r. Źródło: LCG AAVSO

Wizualna krzywa blasku powolnej nowej V723 Cas przygotowana na podstawie obserwacji dostępnych w bazie SOGZ (Sekcja Obserwatorów Gwiazd Zmiennych) PTMA z lat 1995 - 2011 r.
Wizualna krzywa blasku powolnej nowej V723 Cas przygotowana na podstawie obserwacji dostępnych w bazie AAVSO z okresu wrzesień 1995 r. - październik 1996 r. Ciągła czarna linia łączy średnie dzienne obserwacji wizualnych. Źródło: LCG AAVSO
Krzywa blasku osobliwej powolnej nowej V5558 Sagittarii przygotowana na podstawie obserwacji dostępnych w bazie AAVSO z okresu kwiecień 2007 r. - lipiec 2008 r. w dżonsonowskich filtrach astronomicznych V-B. Ciągła czarna linia łączy średnie dzienne obserwacji wizualnych. V5558 Sgr wystąpiło 5 maksimów jasności. Źródło: LCG AAVSO
Widmo nowej V1405 Cas w zakresie ? 3800-8500? z nocy 8/9 maja 2021 r. wykonane przez Mariusza Bajera za pomocą spektrografu LOWSPEC wydrukowanego w technologii 3D. Spektrograf LOWSPEC z kamerą CMOS QHY163M współpracuje z teleskopem Schmidta-Cassegraina f/10 o aperturze 20 cm. Została użyta siatka dyfrakcyjna 300 linii/mm i szczelina o szerokości 20 ?m. W tej konfiguracji przy długości fali linii H? spektrograf charakteryzuje się rozdzielczością R=?/?? ~ 1500
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowa-n-cas-2021-pojasniala-i-jest-widoczna-goly-okiem

Nowa N Cas 2021 pojaśniała i jest widoczna gołym okiem.jpg

Nowa N Cas 2021 pojaśniała i jest widoczna gołym okiem2.jpg

Nowa N Cas 2021 pojaśniała i jest widoczna gołym okiem3.jpg

Nowa N Cas 2021 pojaśniała i jest widoczna gołym okiem4.jpg

Nowa N Cas 2021 pojaśniała i jest widoczna gołym okiem5.jpg

Nowa N Cas 2021 pojaśniała i jest widoczna gołym okiem6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muzułmanie w kosmosie
2021-05-10. Zuzanna Patkowska
10 kwietnia 2021 roku Zjednoczone Emiraty Arabskie ogłosiły, że wybrały dwoje swoich obywateli ? inżynier mechaniczną Norę AlMatrooshi i pilota Mohammada AlMulla ? na astronautów, którzy przejdą szkolenie w NASA. Rok temu, 19 lipca, ZEA wysłały w przestrzeń kosmiczną sondę Al Amal, która 9 lutego 2021 roku dotarła do Marsa. ZEA mają bardzo ambitne plany, ale nie są jedynym krajem muzułmańskim, który szykuje się do podboju kosmosu.
Wbrew pozorom muzułmanie są związani z kosmosem nie od dziś. Wystarczy chociażby wspomnieć o arabskich astronomach, takich jak Al Battani, Dżabir Ibn Aflach, Abbas ibn Firnas czy Ibn Tufajl, z których prac korzystali europejscy astronomowie (w tym ? Mikołaj Kopernik). Również w NASA wielu naukowców ma muzułmańskie korzenie. Teraz zaś wiele krajów muzułmańskich wysyła w przestrzeń kosmiczną nie tylko swoje sondy i satelity, lecz także swoich obywateli.
Pierwsi kosmonauci i astronauci
Pierwszym muzułmaninem w kosmosie był pochodzący z Arabii Saudyjskiej Sultan ibn Abd al-Aziz Saud ? pułkownik saudyjskich sił powietrznych i książę, który 17 czerwca 1985 roku odbył lot na pokładzie Discovery STS-51-G jako specjalista od ładunku. Książę spędził w przestrzeni kosmicznej 7 dni, godzinę i 38 minut i reprezentował Arabską Organizację Komunikacji Satelitarnej.
W tym samym roku wystrzelony został również pochodzący z Syrii Muhammad Ahmad Faris. 30 września 1985 roku Faris został wybrany do radzieckiego programu Interkosmos mającego na celu współpracę ZSRR i jego sojuszników w badaniach kosmosu i szkoleniu kosmonautów z innych krajów niż Związek Radziecki. Faris przyleciał na stację Mir na pokładzie Sojuza TM-3. W przestrzeni kosmicznej spędził łącznie 7 dni, 23 godziny i 5 minut, a z Ziemi zabrał fiolkę gleby z Damaszku.
Pochodzący z Azerbejdżanu Musa Manarow wziął udział w dwóch załogowych lotach kosmicznych ? Sojuzem TM-4 (przez pewien czas będącym najdłuższym nieprzerywanym pobytem w przestrzeni kosmicznej, bo trwającym aż 365 dni, 22 godziny i 38 minut) i Sojuzem TM-11. Po upadku Związku Radzieckiego Manarow był instruktorem w firmie RKK Energia, a także zajął się karierą polityczną.
Drugim muzułmaninem w ramach programu Interkosmos był pochodzący z Afganistanu Abdulahalad Momand, który na początku był w załodze zastępczej, ale z powodu wyrostka głównego kandydata ? Muhammada Daurana ? ostatecznie został wybrany, aby 29 sierpnia 1988 roku odbyć lot Sojuzem TM-6. W kosmosie spędził 8 dni, 20 godzin i 26 minut, podczas których robił zdjęcia swojego kraju z kosmosu, wykonał eksperymenty medyczne i biologiczne, a także rozmawiał z afgańskim prezydentem i zaparzył kolegom afgańską herbatę. Jego udział w locie (wraz z dwoma radzieckim kosmonautami) był symboliczny ze względu na trwającą wtedy radziecką interwencję w Afganistanie.
2 października 1991 roku, na pokładzie Sojuza TM-13, został wystrzelony w kosmos pierwszych kazachski kosmonauta ? Toktar Onggarbajuły Äubäkyrow. Misja Äubäkyrowa była ostatnim lotem kosmicznym przed upadkiem Związku Radzieckiego. Drugi obywatel Kazachstanu w kosmosie pojawił się wkrótce potem ? Tałgat Amangeldyuły Musabajew odbył trzy loty: na pokładzie Sojuza TM-19 (4 listopada 1994 roku), Sojuza TM-27 (25 sierpnia 1998 roku) i Sojuza TM32 (6 maja 2001 roku). W tej ostatniej Musabajew towarzyszył pierwszemu kosmicznemu turyście, Dennisowi Tito.
Po Azerbejdżanie i Kazachstanie przyszła pora na Kirgistan ? Saliżan Szapirow odbył dotąd dwa loty. Pierwszy miał miejsce od 23 do 31 stycznia 1998 roku, w ramach programu Shutter-Mir (na pokładzie amerykańskiego Endeavoura), drugi ? od 14 października 2004 do 25 kwietnia 2005 roku, na pokładzie Sojuza TMA-5 (tym razem poleciał na Międzynarodową Stację Kosmiczną).
Pierwszą muzułmanką w kosmosie została pochodząca z Iranu Anousheh Ansari. Ansari jest też pierwszą kobietą-turystką w kosmosie, albowiem z zawodu nie jest ani pilotem, ani inżynierem, tylko współtwórcą i CEO firmy Telecom Technologies Inc. W 2006 roku założyła przedsiębiorstwo Prodea Systems i nawiązała współpracę z rosyjską agencją kosmiczną Roskosmos. Szkolenie do lotu odbyła zarówno w Centrum Szkolenia Kosmonautów im. Jurija Gagarina, jak i w Johnson Space Center. Ansari była jedną z kandydatek programu firmy Space Adventures Ltd., w którym osoby prywatne przechodziły szkolenie na kosmonautów, ale przez pewien czas znajdowała się w grupie rezerwowej. Dopiero kiedy Japończyk Daisuke Enomoto nie przeszedł pomyślnie testów medycznych, Iranka zajęła jego miejsce i wyleciała w kosmos 18 września 2006 roku na pokładzie Sojuza TMA-9. Poleciała na Międzynarodową Stację Kosmiczną, na której spędziła 9 dni, przeprowadzając eksperymenty w zakresie medycyny i radiacji.
Sheikh Muszaphar Shukor ? z zawodu chirurg ortopeda ? był pierwszym Malezyjczykiem w kosmosie, a to za sprawą porozumienia Rosji i Malezji (tak zwanego programu Angkasawan), które zakładało zakup przez Malezję rosyjskiego sprzętu wojskowego, a Rosja wyśle pierwszego malezyjskiego kosmonautę. Shukor wyleciał w kosmos 10 października 2007 roku, na pokładzie Sojuza TMA-11 i spędził w kosmosie 10 dni, w czasie których przeprowadził eksperymenty na komórkach raka i białaczki, a także badał krystalizację protein i mikrobów w kosmosie.
Wreszcie pierwszym obywatelem Zjednoczonych Emiratów Arabskich w kosmosie został Hazza Al Mansouri (w prasie zdarza się też spotkać fonetyczny zapis jego nazwiska: Mansoori). W 2017 roku emiracka agencja kosmiczna Mohammed bin Rashid Space Centre (MBRSC) ogłosiła, że zaprasza chętnych do udziału w programie kosmicznym tworzonym we współpracy z Roskosmosem. Mansouri zakwalifikował się dzięki swojemu doświadczeniu wojskowemu i 25 września 2019 roku wyleciał na pokładzie Sojuza MS-13 na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Spędził tam 7 dni, 21 godzin i 1 minutę.
Islam a podbój kosmosu
Kiedy książę Sultan wyleciał w kosmos, pojawił się pewien problem ? jak w mikrograwitacji wykonać tradycyjną islamską modlitwę (wygłaszaną pięć razy na dzień: przed wschodem Słońca, w środku dnia, późnym popołudniem, po zachodzie Słońca i w nocy), skoro nie można klęknąć i nie wiadomo gdzie jest Mekka? A jak stosować się do wymogów Ramadanu (gdzie trzeba pościć od wschodu do zachodu Słońca)? I co z myciem się przed modlitwą, skoro woda na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest tak cenna, że filtruje się ją z uryny i potu? Przez dłuższy czas nie było żadnych oficjalnych wytycznych ze strony islamskich przywódców duchowych odnośnie praktykowania wiary w kosmosie.
To się zmieniło w 2006 roku. Kiedy trwały przygotowania do lotu malezyjskiego astronauty Sheikha Muszaphar Shupora, Narodowa Rada Fatwy przygotowała dokument Muzułmańskie Obowiązki na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, w którym przedstawiła sposoby stosowania się do zasad islamu w szczególnych warunkach przestrzeni kosmicznej. Muzułmańskie cykle modlitewne oraz Ramadan w kosmosie są podyktowane nie tyle wschodami i zachodami Słońca, co dwudziestoczterogodzinnym podziałem czasowym stosowanym na ISS. Jeśli na stacji nie można przerwać pracy, aby się pomodlić (na przykład dlatego, że przeprowadza się akurat ważny eksperyment), wystarczy krótka modlitwa albo połączenie później dwóch modlitw (ze środka dnia i popołudnia lub wieczoru i nocy). Jeśli chodzi o Mekkę, astronauta musi modlić się w kierunku, w którym orientuje się mniej więcej gdzie jest święte miasto; albo w kierunku Ziemi w ogóle. Astronauta nie musi też klękać w mikrograwitacji ? wystarczy, że będzie stał, siedział lub leżał, a jeśli nie będzie w stanie zrobić żadnej z tych rzeczy, musi symbolicznie wykonać pokłon powiekami albo po prostu je sobie wyobrazić. Dopuszcza się też wycieranie rąk o mokry ręcznik przed modlitwą.
Jeśli chodzi o żywność, jeśli astronauta ma wątpliwości co do tego, czy przywiezione z Ziemi jedzenie zostało zrobione zgodnie z zasadami halal, powinien zjeść tylko tyle, aby nie być głodnym.
W pogoni za rywalami
Podczas gdy cały świat jest skierowany na agencje kosmiczne Ameryki, Rosji i Chin, inne kraje również pragną zaznaczyć swoją obecność w przestrzeni kosmicznej. Tak po prawdzie to od lat siedemdziesiątych XX wieku trwa tak zwany Azjatycki Wyścig Kosmiczny, w którym najbogatsze kraje Azji rozwijają swoje programy kosmiczne, zwłaszcza jeśli chodzi o komercyjne wykorzystanie badań kosmosu. Najbardziej prominentnymi uczestnikami Azjatyckiego Wyścigu Kosmicznego są Chiny, Indie i Japonia, ale pozostałe kraje też powoli rozwijają swoje możliwości w tym zakresie.
Swoje agencje kosmiczne mają też takie kraje jak Turcja (której satelita Göktürk-2 jest w stanie robić zdjęcia w rezolucji 2 metry na piksel), Bangladesz, Malezja i Indonezja, ale jeśli chodzi o Bliski Wschód wyróżniają się w tym zakresie dwa konkretnie kraje ? Izrael i Iran. Ten ostatni stworzył własną satelitarną rakietę nośną Safir SLV i wystrzelił wytworzoną w kraju satelitę Omid.
Jednakże pierwszym krajem islamskim, który wystrzelił swój statek kosmiczny (bezzałogowy), był Pakistan. To właśnie pakistańska agencja kosmiczna 7 czerwca 1962 roku wysłała w kosmos rakietę Rehbar-I, pierwszy tego typu obiekt w świecie islamskim i w Południowej Azji. Pakistan ma też w kosmosie swoje liczne satelity.
W 2008 roku Zjednoczone Emiraty Arabskie zaproponowały stworzenie cywilnej organizacji panarabskiej na wzór ESA ? agencji kosmicznej zrzeszającej wiele krajów (z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki) w celu wspólnych badań, rozwoju technologicznego i dbania o bezpieczeństwo i środowisko. Już wtedy istniało poparcie dla utworzenia takiej organizacji, ale przez dłuższy czas nie widać było, aby poczyniono w tę stronę jakikolwiek postęp. Zjednoczone Emiraty już wtedy miało za sobą wystrzelenie kilku satelitów i utworzyło w Abu Dabi Kosmiczne Centrum Obserwacji Ziemi.
W końcu w 2014 roku została utworzona Agencja Kosmiczna Zjednoczonych Emiratów Arabskich, która postawiła sobie za cel: stworzenie światowej klasy narodowy sektor kosmiczny, promowanie badań i innowacji w naukach kosmicznych i technologii, inspirowanie młodych Emiratczyków do nauk kosmicznych i szerzenie współpracy międzynarodowej.
Kiedy Zjednoczone Emiraty Arabskie wysyłały swoją sondę Al-Amal, były jednym z trzech państw (wraz z Amerykanami i Chińczykami), które wysłały swoje obiekty w stronę Marsa w 2020. Teraz wysyłają na szkolenie swoja dwójkę astronautów, ale planują również bezzałogową misję na Księżyc w 2024 roku oraz kolonię marsjańską w 2117 roku. Zjednoczone Emiraty chcą też stać się ośrodkiem kosmicznej turystyki, rozbudowując w tym celu Międzynarodowe Lotnisko Al Ain. Być może więc w przyszłości będziemy słyszeć o kolejnych kosmicznych dokonaniach w tym rejonie świata.
(ZP)
Pierwsi kosmonauci i astronauci
Muhammad Ahmad Faris (zdjęcie: Space Facts)
Sultan ibn Abd al-Aziz Saud (zdjęcie: NASA)
Anoshueh Ansari na ISS (zdjęcie: NASA).
Hazza Al Mansouri (zdjęcie: Gulf News)
https://kosmonauta.net/2021/05/muzulmanie-w-kosmosie/

Muzułmanie w kosmosie.jpg

Muzułmanie w kosmosie2.jpg

Muzułmanie w kosmosie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pieseł poleci na Księżyc. SpaceX i Elon Musk promują dogecoiny
2021-05-10. Radek Kosarzycki
Zwyczajowo Elon Musk kojarzy się z PayPalem, Teslą, SpaceX i od czasu do czasu z mniejszymi projektami. Ostatnie miesiące ukazują jeszcze jedno jego zainteresowanie: kryptowaluty. Także i tutaj Elon chce rewolucjonizować rynek.
Założyciel Tesli bardzo często używa swojego głównego środka komunikacji - prywatnego konta na Twitterze - do promowania idei kryptowalut jako alternatywy dla standardowych środków płatniczych. W marcu Tesla ogłosiła, że udostępnia możliwość zakupu swoich samochodów za pomocą bitcoinów. Cenę Tesli Model 3 ustalono na poziomie 1 btc (wtedy ok. 217 tys. zł, teraz 221 tys. zł). Co więcej, sama firma kupiła bitcoiny za 1,5 mld dol.
W międzyczasie Elon Musk stał się niemalże twarzą dogecoina, czyli kryptowaluty bazującej na Bitcoinie i ?wzbogaconej? o Doge?a (psa rasy shiba inu znanego z licznych memów). W polskich memach Doge to po prostu Pieseł. Pierwotnie dogecoin powstał jako niepoważny żart w 2013 r. Gdy na początku 2021 r. Elon Musk stał się niejako popularyzatorem dogecoina, jego cena wzrosła z ok. 1 centa w styczniu do 56 centów obecnie, w międzyczasie osiągając nawet 70 centów.
Zróbmy kryptowalutę walutą przestrzeni kosmicznej
Najwyraźniej właśnie taki zamysł ma najnowszy ruch SpaceX. W weekend kosmiczna firma Elona Muska poinformowała o nowej misji, której realizacja zaplanowana jest na pierwszy kwartał 2022 roku. Jaki to ma związek z kryptowalutami?
SpaceX poinformował, że misja DOGE-1 (a jakże!) w całości zostanie opłacona właśnie Dogecoinami. W ramach misji SpaceX dostarczy na powierzchnię Księżyca ładunek dla firmy Geometric Energy. Szczegółów misji jak na razie nie podano. Wiemy jedynie, że ładunek, który wyleci z Ziemi na szczycie rakiety Falcon 9, to cubesat o masie ok. 40 kg i jego głównym zadaniem będzie ?zbieranie danych o Księżycu za pomocą czujników i kamer?. Bardziej ogólnie się nie dało.
Jak przekonuje jednak Tom Ochinero ze SpaceX, realizacja misji dowiedzie możliwości zastosowania kryptowalut poza orbitą okołoziemską, a tym samym stworzy podstawy handlu międzyplanetarnego.
A może tu jest drugie dno?
Od ogłoszenia pomysłu realizacji misji wielu komentatorów zwraca na jeszcze jeden element. Jak wspomniałem wyżej, za wartością dogecoina stoi przede wszystkim sam Elon Musk. Jeszcze w piątek cena kryptowaluty lewitowała w okolicach 70 centów. Co sprawiło, że w weekend tak znacząco spadła? Elon Musk był jednym z gospodarzy Saturday Night Live. W jednym ze swoich wejść nazwał dogecoina jedynie żartem. Najwyraźniej część jego zwolenników wzięła sobie te słowa do serca i postanowiła wycofać się z inwestycji.
Być może zatem niespodziewane ogłoszenie misji DOGE-1 jest sposobem Elona na ratowanie wiarygodności samej kryptowaluty. Jakby nie patrzeć, kto jak kto, ale Elon Musk jest w stanie poświęcić jedną misję realizowaną za pomocą własnej rakiety, aby tylko dopiąć swego.
Elon Musk Monologue - SNL
https://www.youtube.com/watch?v=fCF8I_X1qKI&feature=emb_imp_woyt
https://spidersweb.pl/2021/05/piesel-poleci-na-ksiezyc-spacex-i-elon-musk-promuja-dogecoiny.html

Pieseł poleci na Księżyc. SpaceX i Elon Musk promują dogecoiny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy opisali nowy typ zórz polarnych

2021-05-10.

 
Od tysiącleci ludzie żyjący na wysokich szerokościach geograficznych są zachwyceni zorzami polarnymi. Jednak nawet po tylu latach okazuje się, że te eteryczne, tańczące wstęgi świateł nad Ziemią wciąż skrywają pewne tajemnice.

 W nowym badaniu fizycy z University of Iowa donoszą o nowym elemencie atmosferycznego świetlnego show na Ziemi. Badając nagrania wideo wykonane prawie dwie dekady temu, naukowcy opisują wiele przypadków, w których część zorzy rozproszonej - słabej, podobnej do tła poświaty towarzyszącej żywszemu światłu powszechnie kojarzonemu z zorzami - ciemnieje, jak gdyby była nakrywana przez gigantyczną bibułę. Następnie, po krótkim okresie czasu, zaciemniona część pojawia się ponownie.

 Naukowcy twierdzą, że zjawisko, które nazywają "rozproszonymi ścieranymi zorzami", nigdy nie zostało opisane w literaturze naukowej. Wyniki badań pojawiają się w "Journal of Geophysical Research Space Physics".

Zorze występują, gdy naładowane cząstki płynące ze Słońca - zwane wiatrem słonecznym - wchodzą w interakcję z ochronnym bąblem magnetycznym Ziemi. Niektóre z tych cząstek uciekają i spadają w kierunku naszej planety, a energia uwolniona podczas ich zderzeń z gazami w ziemskiej atmosferze generuje światło związane z zorzami.

Największą rzeczą, której nie wiedzieliśmy wcześniej, a wiemy teraz, jest to, że one istnieją. To rodzi pytanie: czy są to powszechne zjawiska, które zostały przeoczone, czy też są one rzadkie? Wiedza o ich istnieniu oznacza, że istnieje proces, który je tworzy i może to być proces, któremu jeszcze nie zaczęliśmy się przyglądać - powiedziała Allison Jaynes, z Wydziału Fizyki i Astronomii w Iowa i współautorka badania.

15 marca 2002 roku David Knudsen, fizyk z Uniwersytetu w Calgary, ustawił kamerę wideo w Churchill, mieście położonym w pobliżu Zatoki Hudsona w Kanadzie, aby sfilmować zorze. Grupa Knudsena była nieco zniechęcona; prognoza zapowiadała czyste, ciemne niebo - zwykle idealne warunki do oglądania zórz - ale nie było żadnych oślepiających iluminacji. Mimo to, zespół używał kamery zaprojektowanej specjalnie do przechwytywania słabego światła, podobnie jak w goglach noktowizyjnych.

Chociaż naukowcy widzieli tylko w większości ciemność, gdy patrzyli w niebo, kamera zarejestrowała wszystkie rodzaje aktywności zorzy, w tym niezwykłą sekwencję, w której obszary rozproszonej zorzy znikały, a następnie powracały. Knudsen nabazgrał w swoim notatniku, "pulsujące przyciemnienia rozproszonej poświaty, która następnie jaśniało w ciągu kilku sekund".


 
 Wideo i notatnik leżały zapomniane, dopóki Allison Jaynes nie przekazała ich do zbadania studentowi Rileyowi Troyerowi. Jaynes dowiedziała się o nagraniu Knudsena na spotkaniu naukowym w 2010 roku i odniosła się do notatki w swojej pracy doktorskiej na temat zorzy rozproszonej kilka lat później. Troyer stworzył program komputerowy, który pozwolił mu odnaleźć klatki w filmie, na których widoczne były rozjaśnienia i zaciemnienia zorzy. W sumie w dwugodzinnym nagraniu skatalogował 22 przypadki zaciemnienia zorzy.

Tego typu zorze są niezwykle rzadkie, ale naukowcy coraz lepiej zaczynają je rozumieć. Jaynes powiedział, że jest to podobne do badania DNA w kontekście zrozumienia całego ciała.

Źródło: INTERIA.Tech.
 
Zorze polarne fascynują ludzkość niemal od zawsze /123RF/PICSEL

https://nt.interia.pl/technauka/news-naukowcy-opisali-nowy-typ-zorz-polarnych,nId,5217047

Naukowcy opisali nowy typ zórz polarnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Voyager 1 wykryła stały szum spoza naszego Układu Słonecznego
2021-05-10,AB.KF.
W artykule opublikowanym w poniedziałek w czasopiśmie Nature Astronomy, naukowcy donoszą, że Sonda Voyager 1 zarejestrowała ciągłe ?buczenie?, które może pochodzić spoza naszego Układu Słonecznego.
Sonda Voyager 1 to najbardziej odległy od ziemi statek kosmiczny. Opuściła Układ Słoneczny prawie dziesięć lat temu i wciąż przesyła dane na Ziemię.
Stella Koch Ocker, doktorantka z Cornell University, która kieruje badaniami powiedziała, że udało się wykryć uporczywy szum. Wyjaśniła, że jest bardzo słaby i monotonny, ponieważ działa w wąskim paśmie częstotliwości. To zdaniem naukowców dźwięk gazu międzygwiazdowego (fale plazmowe ).
Naukowcy uważają, że ważne jest ciągłe śledzenie gęstości przestrzeni międzygwiezdnej.
Wystrzelony we wrześniu 1977 roku statek kosmiczny Voyager 1 przeleciał obok Jowisza w 1979 roku, a następnie Saturna pod koniec 1980 roku. Podróżując z prędkością około 38 000 mil na godzinę, Voyager 1 przekroczył heliopauzę w sierpniu 2012 roku.
źródło: cnet.com, scitechdaily.com
Sonda Voyager 1 opuściła Układ Słoneczny prawie dziesięć lat temu (fot. Nasa)

https://www.tvp.info/53741828/sonda-voyager-1-wykryla-szum-spoza-naszego-ukladu-slonecznego

Sonda Voyager 1 wykryła stały szum spoza naszego Układu Słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwytak-kamikadze na kosmiczne odpadki
2021-05-10.
?Długi Marsz B5?, chińska rakieta, która wyniosła na orbitę moduł budowanej właśnie stacji kosmicznej, poruszała się po orbicie w sposób niekontrolowany. Okrąża Ziemię z prędkością niemal 28 tysięcy kilometrów na godzinę. Przez długi czas nie wiadomo było, kiedy i gdzie ten ogromny kosmiczny śmieć wejdzie w atmosferę. Istniała obawa, że jeśli nie spadnie do oceanu, może poczynić znaczne szkody. W przyszłości do łapania kosmicznych odpadków posłuży opracowywany na zlecenie Europejskiej Agencji Kosmicznej ogromny chwytak, który projektuje szwajcarski start-up Clear Space. Centrum Badań Kosmicznych PAN współpracuje przy tym niezwykłym projekcie.
Założenie jest proste: umieszczony na satelicie chwytak ma złapać wytypowany kosmicznych odpadek, po czym sprowadzić go na niską orbitę i doprowadzić do spalenia nieużywanego satelity lub części rakiety w ziemskiej atmosferze ? wyjaśnia Jędrzej Baran, kierownik projektu.
W tej chwili w Centrum Badań Kosmicznych PAN trwają eksperymenty w symulowanej mikrograwitacji. Model satelity z chwytakiem został umieszczony na stole granitowym umożliwiającym testy z wykorzystaniem łożysk powietrznych, czyli swego rodzaju poduszki powietrznej pozwalającej badanemu obiektowi poruszać się w płaszczyźnie bez tarcia, co z kolei umożliwia wierne oddanie warunków nieważkości panujących podczas manewrów orbitalnych. Należący do CBK PAN stół granitowy jest jednym z niewielu tego typu urządzeń w Europie.
Analiza zebranych podczas eksperymentu danych pozwoli na wykrycie ewentualnych błędów i udzielenie inżynierom z Clear Space wsparcia na poziomie projektowania docelowego systemu.
Chwytak kosmicznej śmieciarki ma składać się z czterech trzymetrowych ramion. Każde z ramion ma trzy przeguby, co umożliwia sprawne manewrowanie i daje większą możliwość schwytania pędzącego po orbicie obiektu. Zaletą tego rozwiązania jest mniejsza niż w przypadku manipulatora czy harpuna wymagana precyzja ? ponieważ obejmujemy cały chwytany obiekt, nie musimy dokładnie estymować jego orientacji. Chwytak ma być zamontowany na 120 kg satelicie. Pierwsze kosmiczne testy, polegające na złapaniu adaptera luku rakiety Vespa, który od 2013 roku krąży po ziemskiej orbicie, zaplanowane są na 2025 rok ? mówi Jędrzej Baran.
Clear Space1, bo taką nazwę nadano misji, ma być satelitą kamikadze. Po schwytaniu niebezpiecznego śmiecia i sprawdzeniu go do atmosfery, nie powróci na orbitę łapać kolejne odpadki, ale spłonie w atmosferze wraz z przechwyconym ładunkiem.
Polską część projektu opracowuje grupa inżynierów z Laboratorium Mechatroniki i Robotyki Satelitarnej CBK: Adam Sikorski, Konrad Aleksiejuk, Tomasz Kowalski, dr Tomasz Barciński i Jędrzej Baran.
Credit: Clear Space
Źródło: CBK PAN
Oprac. Paweł Z. Grochowalski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/chwytak-kamikadze-na-kosmiczne-odpadki

Chwytak-kamikadze na kosmiczne odpadki.jpg

Chwytak-kamikadze na kosmiczne odpadki2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Steve Jurczyk ? vice administrator NASA o polskich korzeniach ? planuje przejść na emeryturę
2021-05-10.
Steve Jurczyk, który pełnił funkcję administratora NASA od 20 stycznia do 3 maja 2021 r., ogłosił w poniedziałek, że przejdzie na emeryturę w piątek 14 maja, po ponad trzech dekadach służby w NASA.
Jurczyk pełni funkcję zastępcy administratora, najwyższego urzędnika agencji od maja 2018 r. Był najwyższym rangą urzędnikiem służby cywilnej, kieruwał NASA w czasie pandemii, a ostatnio nadzorował udane lądowanie łazika Perseverance na Marsie, testu głównego członu rakiety Space Launch System, nazwania budynku siedziby Mary W. Jackson NASA, wystrzelenia SpaceX Crew-2 NASA na Międzynarodową Stację Kosmiczną i powrotu misji Crew-1 z powrotem na Ziemię.
Steve odegrał kluczową rolę w NASA przez ostatnie 32 lata i nadzorował niesamowity sukces w agencji w ciągu ostatnich trzech lat jako zastępca administratora ? powiedział administrator NASA senator Bill Nelson. Dziedzictwo Steve'a w NASA to dziedzictwo doskonałości i życzę mu powodzenia w przyszłych przedsięwzięciach.
To był zaszczyt kierować NASA i obserwować niesamowity rozwój i transformację agencji przez cały mój czas tutaj ? powiedział Jurczyk. To właśnie pracownicy NASA sprawiają, że ta agencja jest tak wyjątkowa i jestem niesamowicie wdzięczny za ich niesamowitą pracę, zwłaszcza podczas pandemii koronawirusa. W NASA zmieniamy marzenia w rzeczywistość i realizujemy pozornie niemożliwe. Mam takie szczęście, że byłem członkiem rodziny NASA.
Zanim został mianowany zastępcą administratora, Jurczyk pełnił szereg funkcji kierowniczych w agencji, w tym jako zastępca administratora w Space Technology Mission Directorate oraz jako dyrektor i zastępca dyrektora NASA Langley Research Center w Hampton w Wirginii. Jurczyk jest laureatem medalu NASA Distinguished Service, dwóch medali za wybitne przywództwo, nagrody Presidential Rank Award dla Meritorious Executive w 2006 r. oraz Presidential Rank Award for Distinguished Executive w 2016 r. ? najwyższych odznaczeń, jakie można uzyskać dla kierownictwa rządu federalnego. Jest także finalistą medalu Service to America w 2021 r., czyli ?Sammies?, jednego z najwyższych odznaczeń dla federalnych urzędników państwowych.
Steve Jurczyk, który ma polskie korzenie, w 2019 r. odwiedził zawody łazików European Rover Challange w Kielcach.
 
Więcej informacji:
?    NASA
Na podstawie: NASA
 
Opracował: Mateusz Bartoszewski
 
Na zdjęciu tytułowym: Vice administrator NASA, Steve Jurczyk, źródło: NASA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/steve-jurczyk-vice-administrator-nasa-o-polskich-korzeniach-planuje-przejscie-na

Steve Jurczyk ? vice administrator NASA o polskich korzeniach ? planuje przejść na emeryturę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pociąg Starlinków przeleci nad Polską. Dziś doskonały wieczór na obserwacje
2021-05-10. Radek Kosarzycki
W końcu robi się cieplej, niebo zrobiło się czystsze, aż szkoda nie wyjść i nie popatrzeć. W najbliższych dniach pojawią się także doskonałe okazje do obserwacji słynnych ?pociągów?, czyli długich ciągów podążających za sobą w jednej linii satelitów konstelacji Starlink. Jeżeli masz ochotę zobaczyć, jak to wygląda, to poniżej piszemy gdzie i kiedy warto wyjść na zewnątrz.
Gdzie i kiedy obserwować Starlinki w Polsce
W nocy z poniedziałku na wtorek (10/11 maja) w okolicach godziny 22:00 będzie można zobaczyć satelity wyniesione na orbitę 29 kwietnia.
Warszawa
Pierwsze satelity pojawią się nad zachodnim horyzontem o godzinie 21:56:53. Ostatni satelita z tej serii pojawi się na niebie o 22:10:44. W tym przedziale czasu nad głowami powinno przelecieć ponad 50 satelitów. Wszystkie satelity przelecą bardzo wysoko nad głowami, aż 77 stopni nad lokalnym horyzontem. Ostatni satelita zniknie nad horyzontem wschodnim o godzinie 22:16:44

Przelot Starlinków nad Warszawą. Źródło: Heavens-above
Gdańsk
W Gdańsku także będzie można obserwować te same satelity, aczkolwiek pojawią się one 10 stopni nad południowo-zachodnim horyzontem i wzniosą się na wysokość 57-60 stopni nad horyzontem. Pierwszy satelita pojawi się na niebie o 21:56:40, ostatni zniknie o 22:16:01
Przelot Starlinków nad Gdańskiem. Źródło: Heavens-above
Poznań
Warunki do obserwacji w Poznaniu są dzisiaj wprost idealne. Pierwszy satelita w Poznaniu pojawi się na niebie o 21:56:16 nieco na południe od kierunku zachodniego. Satelity przejdą niemal idealnie przez zenit (88 stopni) i znikną ok. 22:15:43.
Przelot Starlinków nad Poznaniem. Źródło: Heavens-above

Sosnowiec
Z południa Polski dzisiaj Starlinki będą widoczne nieco słabiej niż w reszcie kraju. Pierwszy satelita pojawi się nad sosnowieckim horyzontem zachodnim o godzinie 21:56:32, aby trzy minuty później znaleźć się 52 stopnie nad horyzontem północnym. Ostatni, kończący pociąg satelita pojawi się o 22:10:25 i zajdzie nad północno-wschodnim horyzontem o 22:15:54.
Przelot Starlinków nad Sosnowcem. Źródło: Heavens-above

Pozostaje mi życzyć wam bezchmurnego nieba.
https://spidersweb.pl/2021/05/starlinki-nad-polska-dzis-gdzie-kiedy.html

Pociąg Starlinków przeleci nad Polską. Dziś doskonały wieczór na obserwacje.jpg

Pociąg Starlinków przeleci nad Polską. Dziś doskonały wieczór na obserwacje2.jpg

Pociąg Starlinków przeleci nad Polską. Dziś doskonały wieczór na obserwacje3.jpg

Pociąg Starlinków przeleci nad Polską. Dziś doskonały wieczór na obserwacje4.jpg

Pociąg Starlinków przeleci nad Polską. Dziś doskonały wieczór na obserwacje5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś dziwnego dzieje się z zorzą polarną. Naukowcy nigdy nie zwrócili uwagi na to zjawisko
2021-05-10. Radek Kosarzycki
Jak wyglądają zorze polarne, każdy wie, choć nie każdy widział na własne oczy. W Polsce możemy zobaczyć delikatne zorze polarne raz na jakiś czas, gdy akurat mamy do czynienia z lokalnym maksimum aktywności słonecznej. Mimo tego, że ludzie i naukowcy obserwują zorze polarne na północy od stuleci, okazuje się, że wciąż wszystkiego nie wiedzą.
Naukowcy z Uniwersytetu Stanu Iowa analizujący nagranie z obserwacji zórz polarnych prowadzonych niemal dwadzieścia lat temu w Kanadzie, dostrzegli na nim nowe zjawisko, którego nikt wcześniej w żaden sposób nie opisywał.
Widoczne na nagraniu zorze składają się niejako z dwóch rodzajów świateł. Jednym z nich są znane, spektakularne fiszbiny przesuwające się po niebie i fotografowane przez miłośników astronomii i Północy. Drugim są znajdujące się w tle jednorodne rozproszone poświaty.
To właśnie te drugie, pozornie mniej spektakularne zorze przykuły uwagę naukowców. Na nagraniu wyraźnie widać, jak wskutek nieznanego na razie mechanizmu część rozmytej zorzy na chwilę rozjaśnia się, następnie całkowicie znika, aby powrócić do pierwotnej jasności w ciągu kilkudziesięciu kolejnych sekund.
Przegląd literatury naukowej wskazuje na to, że nigdy wcześniej proces ten nie był analizowany. Jak na razie naukowcy nie wiedzą co odpowiada za ?wymazywanie zorzy rozproszonej? i co więcej, nie wiedzą czy występuje on powszechnie, czy był to tylko przypadek.
O tym, jak można przeoczyć ciekawe odkrycie
Warto tutaj zauważyć, że czasami można mieć coś bardzo ciekawego przed oczami i nawet sobie tego nie uświadamiać. Opisywane wyżej nagranie zostało zarejestrowane 15 marca 2002 r. w Churchill (Manitoba) w Kanadzie przez Davida Knudsena, fizyka z Uniwersytetu w Calgary.
Już wtedy opisując swoje obserwacje, Knudsen zanotował w swoim dzienniku ?pulsujące przyciemnienie rozproszonej poświaty, która powraca po kilku sekundach?. Nikt jednak później nie wrócił do tej notatki.
Dopiero niedawno zapiski Knudsena trafiły do doktoranta astrofizyka Rileya Troyera, który przeanalizował nagranie za pomocą oprogramowania komputerowego. Dzięki temu udało się ustalić, że do pierwotnej jasności zorza powraca po ok. 20 sekundach od zniknięcia. Teraz informacja ta będzie także uwzględniana podczas tworzenia model pól magnetycznych Ziemi.
W najbliższym czasie naukowcy mają zamiar spróbować zarejestrować kolejne zniknięcia tego typu, a następnie podejmą się próby określenia mechanizmu, który prowadzi do takiego zachowania zorzy.
Diffuse auroral erasers
https://www.youtube.com/watch?v=vJ0rr-wTPhA&feature=emb_imp_woyt

https://spidersweb.pl/2021/05/nowe-zorze-polarne-na-starym-nagraniu.html

Coś dziwnego dzieje się z zorzą polarną. Naukowcy nigdy nie zwrócili uwagi na to zjawisko.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziesięć lotów segmentu Falcona 9. Kamień milowy SpaceX w misji Starlink 27
2021-05-10. Kacper Bakuła.
Nad ranem w niedzielę 9 maja z przylądka Canaveral na Florydzie wystartowała już druga w tym miesiącu misja Starlink - o numerze 27. Kolejny ?ekspres? z 60 satelitami trafił bez komplikacji na niską orbitę okołoziemską. Pomimo wielu podobieństw do poprzednich tego typu lotów, pod co najmniej jednym względem był to przypadek szczególny - wobec dokonanego dziesiątego startu oraz lądowania pojedynczego stopnia głównego rakiety Falcon 9.
Drugi w tym miesiącu start rozpoczął się w niedzielę o godzinie 2:42 w nocy czasu wschodniego (w Polsce była już 8:42 - środkowoeuropejskiego czasu letniego, CEST). Omawiana misja nosiła oznaczenie Starlink V1.0 L27 (przeskok w numeracji wobec dalszego oczekiwania zestawu Starlink V1.0 L26 na swój lot) i rozpoczęła się na wyrzutni numer LC-39A, należącej do Centrum Kosmicznego im. J. F. Kennedy'ego na Florydzie.
Firma Elona Muska nie zwalnia tempa, jeżeli chodzi o okres pomiędzy startami ? od poprzedniej misji Starlink 26 minęło raptem pięć dni. Przebieg misji nie odbiegał od dotychczasowych startów. Po dwóch minutach i trzydziestu ośmiu sekundach doszło do wyłączenia głównych silników (MECO ? Main Engine Cut Off), a w następstwie do separacji stopni rakiety Falcon 9 oraz dwóch osłon ładunku, znajdujących się na samym szczycie rakiety. Podczas gdy drugi stopień, wyposażony w przystosowany do pracy w próżni silnik Merlin, rozpędzał się do prędkości orbitalnej, pierwszy stopień za pomocą swoich silniczków korekcyjnych RCS skierował się w stronę Ziemi, by wylądować o godzinie 2:50 na autonomicznej barce oceanicznej Just Read the Instructions. Próba ta była w pełni udana.
Skoro już była mowa o lądowaniu to należy słów kilka powiedzieć o tym konkretnym pierwszym stopniu rakiety Falcon 9.  Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że był on drugoplanowym aktorem, który "skradł show", na tle kolejnego już epizodu budowy konstelacji Starlink. Był to człon główny o oznaczeniu B1051, który po raz dziesiąty posłużył do wyniesienia ponad najgęstsze warstwy atmosfery pozostałej części rakiety, jak i jej całego ładunku.
Tak, jak wcześniej zostało wspomniane, parę minut potem z sukcesem wylądował na barce na Oceanie Atlantyckim. To oznacza, że został ustanowiony nowy rekord udanych startów i lądowań jednego korpusu silnikowego. Warto przy tym wspomnieć, że blisko powtórzenia tego wyczynu są stopnie o oznaczeniach B1049 (9 misji na koncie), B1058 (7 misji, kolejna już 15 maja) i B1060 (7 misji).
Omawiany segment jest zarazem drugim z najstarszych czynnie wykorzystywanych przez SpaceX członów. Swój debiut zaliczył w dość spektakularny sposób, bo wynosząc na początku marca 2019 roku po raz pierwszy w przestrzeń kosmiczną kapsułę Dragon 2 z manekinem Ripley na pokładzie, w ramach procesu certyfikacyjnego wymaganego do załogowych lotów z astronautami NASA. Poza wynoszeniem minisatelitów Starlink, człon przyczynił się do wystrzelenia trzech satelitów obserwacyjnych RADARSAT Constellation, użytkowanych przez Kanadyjską Agencję Kosmiczna oraz satelity komunikacyjnego SXM-7.
W związku z osiągnięciem pierwotnej przewidywanej liczby dziesięciu startów i lądowań nad dalszym losem członu zadecydują technicy, którzy dokonają jego przeglądu. Należy podkreślić, że ta granica jest umowna i ustalona została kilka lat temu przy pierwszych pomyślnych lądowaniach stopnia głównego. Należy się spodziewać, że owa granica eksploatacyjna zostanie przesunięta, w pełni wykorzystując potencjał tych członów, które wykonują loty coraz częściej ? w ostatnim przypadku interwał pomiędzy misjami stopnia B1051 wyniósł 56 dni.
Według stanu "na teraz" (10 maja), na orbicie znajduje się łącznie 1554 satelitów superkonstelacji Starlink. Należy mieć przy tym na uwadze, że kilkadziesiąt sztuk, w tym najstarszego zestawu (V0.9 z maja 2019 roku) zostało już zdeorbitowanych. Jest to naturalny proces wycofywania starszych egzemplarzy, które są zastępowane coraz to nowszymi, które mają szereg udoskonaleń ? w tym powłoki antyrefleksyjne, a w przyszłości anteny pasma E, pozwalające na jeszcze szybszą łączność internetową.
Zaplanowano jeszcze na maj dwie misje: Starlink-28 oraz Starlink-29. To oznacza, że na wysokości 550 kilometrów znajdą się wkrótce wszystkie wymagane satelity. W następnej kolejności przyjdzie kolej na budowę konstelacji na kolejnych, wyższych orbitach, aczkolwiek w ostatnim czasie amerykańska Federalna Komisja Łączności wyraziła zgodę na przesunięcie orbit z wysokości 1100-1300 km na 540-570 km. Można wnioskować zatem, że kolejna partia ok. 1500 satelitów może równie dobrze trafić na niższą orbitę, w porównaniu do obecnej, czyli na taką o wysokości 540 kilometrów.
Starlink Mission
https://www.youtube.com/watch?v=J71s2KmkSrc&feature=emb_imp_woyt
Fot. SpaceX [spacex.com]
Źródło : Space24.
https://www.space24.pl/dziesiec-lotow-segmentu-falcona-9-kamien-milowy-spacex-w-misji-starlink-27

Dziesięć lotów segmentu Falcona 9. Kamień milowy SpaceX w misji Starlink 27.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zobacz diabełek pyłowy przetaczający się obok helikoptera na Marsie [WIDEO]
2021-05-10,
Dron Ingenuity ma już za sobą 5 udanych lotów, a przed sobą jeszcze kilka kolejnych, w trakcie których naukowcy mają dla niego przygotowane ekstremalne wyzwania. Atmosfera planety też dołoży swoje.
Helikopter w piątek (07.05) odbył swój piąty w pełni udany lot. Pojazd spędził w powietrzu łącznie 108 sekund, a w tym czasie wzbił się na wysokość 10 metrów i pokonał dystans 129 metrów. Trzeba tutaj podkreślić, że był pierwszy lot na dwa razy większej wysokości, ale niebawem nastąpią jeszcze wyższe
Na obrazach powierzchni Marsa, przesłanych przez łazik Perseverance, możemy zobaczyć, że w ostatniej fazie piątego lotu, kilkanaście metrów od drona przetoczył się mały diabełek pyłowy. Inżynierowie w trakcie testu nie mieli pojęcia, że wystąpiło takie zjawisko. Dopiero po obejrzeniu obrazów okazało się, że dron cudem uniknął kłopotów.
Diabełki pyłowe, podobnie jak ma to miejsce na Ziemi, powstają w wyniku dużych różnych temperatur występujących na małym obszarze. Ziarenka pyłu i dwutlenku węgla nagrzewają się od promieni słonecznych, a napływ chłodniejszego powietrza sprawia, że dochodzi właśnie do dużych różnic temperatury.
W miejscu lądowania łazika i drona temperatura waha się od minus 90 stopni do minus 20 stopni Celsjusza. To idealne warunki do powstania diabełków pyłowych. Gdyby dron w trakcie lotu wpadł w takie zawirowanie, to mogłoby to skończyć się katastrofą i, prawdopodobnie, zakończeniem jego misji.
Co ciekawe, już w pierwszych dniach misji łazika Perseverance udało mu się zarejestrować diabełka pyłowego, przetaczającego się bardzo blisko niego. Chociaż na Marsie są to dość częste zjawiska, uwiecznienie ich na obrazach nie należy do łatwych. Naukowcy zamierzają w najbliższym czasie wykonać najlepsze w historii obrazy diabełków, by dzięki nim lepiej poznać i zrozumieć ich funkcjonowanie w warunkach marsjańskich.
Globalne burze pyłowe, do których dochodzi co jakiś czas na Marsie, zawdzięczają swoje powstanie właśnie m.in. diabełkom pyłowym. Tysiące ich unosi pył wysoko ponad powierzchnię i na przestrzeni miesięcy atmosferyczne wiatry rozprowadzają go po całej planecie. Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie nie wystąpi takie zjawisko, bo to utrudni misję łazika i drona.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
FULL Ingenuity Helicopter's 5th flight on Mars with Dust Devil behind (video by Perseverance)
https://www.youtube.com/watch?t=17&v=ZQ6F1Wt6_wU&feature=emb_imp_woyt
https://www.geekweek.pl/news/2021-05-10/zobacz-diabelek-pylowy-przetaczajacy-sie-obok-helikoptera-na-marsie-wideo/

Zobacz diabełek pyłowy przetaczający się obok helikoptera na Marsie [WIDEO].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten wahadłowiec za rok będzie dostarczał astronautów do kosmicznego domu [WIDEO]
2021-05-11.
W przyszłym roku nie tylko SpaceX będzie dostarczać astronautów na orbitę. Takie przedsięwzięcia zorganizuje również Boeing i mało znana firma, która ma czarno-białego asa w rękawie o nazwie Dream Chaser.
Amerykańska Agencja Kosmiczna ma bardzo ambitne plany na transport ludzi i towarów w kosmos. Chce to uczynić nie tylko za pomocą swoich technologii, ale również rodzimych firm. Znamy już plany SpaceX i Boeinga w kwestii przyszłości załogowych kapsuł, ale niewielu wie, że niebawem dołączy do nich kolejna firma, która od lat pozostawała w cieniu.
Mowa tutaj o Sierra Nevada Corporation. Zbudowała ona i testuje z powodzeniem pojazd kosmiczny o nazwie Dream Chaser. Pojazd nie będzie odbywał lotów w kosmos dzięki własnemu napędowi. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku używanych niegdyś wahadłowców, będzie wynoszony na orbitę, na pewną wysokość, na szczycie rakiety. Następnie pojazd odłączy się od rakiety i za pomocą silnika uda się w kierunku kosmicznego domu.
Mini-wahadłowiec przystosowany został do wszystkich rodzajów rakiet, więc każda z firm będzie mogła wykonać jego misję. Pojazd będzie powracał na Ziemię z kosmosu już o własnych siłach. Starty i lądowania będą wykonywane z przylądka Canaveral na Florydzie. Pierwszy lot planowany jest na 2022 rok. Wówczas świat prywatnego sektora przemysłu kosmicznego w USA osiągnie kolejny ważny kamień milowy na drodze do uniezależnienia się od reszty świata.
Sierra Nevada opublikowała najnowszą animację, na której możemy zobaczyć, jak będą wyglądały misje pojazdu. Co ciekawe, możemy przyjrzeć się też nieco bliżej koncepcji nowej stacji kosmicznej, którą chce pomóc NASA wybudować ta amerykańska firma. Specjalizuje się ona nie tylko w budowie statków kosmicznych, ale również dmuchanych modułów. NASA uważa, że takie obiekty to przyszłość eksploracji kosmosu. Animacja pojawiła się kilka dni temu w programie Saturday Night Live, który prowadził Elon Musk.
Wracając do Dream Chasera, to firma przewiduje oddanie do użytku dwóch wersji, jednej załogowej, a drugiej tylko do transportu towarów. Z zewnątrz maszyny będą różniły się od siebie. Wersja załogowa ma dysponować oknami, przez które astronauci będą mogli obserwować cały przebieg misji, natomiast towarowa będzie pozbawiona okien, a zamiast nich pojawią się zabezpieczające pojazd płytki termiczne. Wersja załogowa ma pojawić się dopiero po 2025 roku.
Co ciekawe, NASA i ONZ przewidują budowę jeszcze jednej wersji pojazdu. Będzie ona przystosowana do przeprowadzania najróżniejszych eksperymentów na ziemskiej orbicie. Zarówno wersja towarowa, jak i eksperymentalna, będą posiadać zestaw dwóch rozkładanych systemów paneli solarnych i odłączane silniki. Niestety, po wykonaniu misji staną się one kosmicznymi śmieciami, aż do czasu spalenia się w atmosferze. Najwyraźniej firma obliczyła, że w ten sposób poczyni spore oszczędności.
ONZ planuje zdobyć finansowanie do wynajęcia mini-wahadłowca Dream Chaser od Sierra Nevada Corporation (SNC), dzięki któremu będzie można takie eksperymenty wykonywać w kosmosie. Start pojazdu z najróżniejszymi badaniami, z wielu krajów świata przewidziany jest na rok 2023. Sierra Nevada zdobyła kontrakt na dostawę surowców do ISS do roku 2024.
Źródło: GeekWeek.pl/Sierra Nevada Corporation / Fot. Sierra Nevada Corporation
Sierra Space Intro - 30s
https://www.youtube.com/watch?v=vqdiRBiVM4g&feature=emb_imp_woyt
Sierra Nevada Corporation's Lunar Orbital Platform
https://www.youtube.com/watch?t=15&v=Xp_ZODcQcx8&feature=emb_imp_woyt
https://www.geekweek.pl/news/2021-05-10/ten-wahadlowiec-za-rok-bedzie-dostarczal-astronautow-do-kosmicznego-domu-wideo/

Ten wahadłowiec za rok będzie dostarczał astronautów do kosmicznego domu [WIDEO].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Mars nie jest martwy". Ma świadczyć o tym aktywność wulkanów
2021-05-11,
Badacze z Arizony znaleźli dowody na to, że na Marsie wciąż aktywne mogą być wulkany. Jak twierdzą, odkrycie może sugerować, że pod powierzchnią planety panują warunki umożliwiające życie mikrobiologiczne.
Naukowcy z Laboratorium Księżycowego i Planetarnego oraz Instytutu Nauk Planetarnych, podlegających pod Uniwersytet Arizony, znaleźli dowody na to, że przez ostatnie 50 tysięcy lat na Marsie mogła występować aktywność wulkaniczna.
Do większości wybuchów wulkanów na Czerwonej Planecie dochodziło od około trzech do czterech miliardów lat temu. Mniejsze erupcje, w pojedynczych miejscach, mogły występować jeszcze do trzech milionów lat temu. Jednak do tej pory nie pojawiły się żadne dowody wskazujące na to, że Mars może być nadal aktywny wulkanicznie.
Specyficzny ślad
Wykorzystując dane z satelitów orbitujących wokół Marsa, badacze odkryli nieznane wcześniej złoże wulkaniczne. Szczegółowo opisali swoje odkrycia w czasopiśmie "Icarus".
- To może być najmłodsze złoże wulkaniczne udokumentowane na Marsie - powiedział główny autor badania David Horvath. - Sądzę, że gdybyśmy mieli skompresować historię geologiczną Marsa w jeden dzień, to cała aktywność wulkaniczna wydarzyłaby się w ostatniej sekundzie - dodał.
Erupcja wulkaniczna wytworzyła szerokie na prawie 13 kilometrów gładkie i ciemne złoże, które otoczyło szczelinę o długości 32 km.
- Kiedy po raz pierwszy zauważyliśmy to złoże, wiedzieliśmy, że jest to coś wyjątkowego - powiedział współautor badania Jeff Andrews-Hanna. - Złoże było niepodobne do niczego innego, co znaleziono w tym regionie, a właściwie na całym Marsie. To bardziej przypominało ślady stworzone przez starsze erupcje wulkaniczne na Księżycu i Merkurym - stwierdził.
Nowy rodzaj erupcji na Marsie
Dalsze badania wykazały, że właściwości, skład i rozmieszczenie materiału odpowiadają temu, czego można by się spodziewać dla potoków piroklasycznych, a więc niebezpiecznej mieszanki gorących gazów i i materiału wulkanicznego.
Większość aktywności wulkanicznych w regionie równiny Elysium Planitia i w innych miejscach na Marsie skutkowało spływaniem lawy po powierzchni krateru.
Chociaż istnieją także liczne przykłady aktywności wulkanizmu na Marsie, doszło do nich dawno temu. A to złoże wydaje się nie przypominać żadnego innego.
- Te cechy pokrywają się z otaczającymi przepływami lawy i wydają się być stosunkowo świeżym i cienkim depozytem popiołu i skał. Reprezentują inny rodzaj erupcji - powiedział Horvath. - Podczas tego wybuchu, popiół mógł zostać wyrzucony nawet około 10 km wysokości w atmosferę Marsa. Możliwe, że tego typu zjawiska były bardziej powszechne, ale ich pozostałości uległy erozji lub zostały zakopane - stwierdził.
Potencjalne miejsce ostatniej erupcji znajduje się około 1600 km od lądownika NASA InSight, który od 2018 roku bada aktywność sejsmiczną na Marsie. Zasugerowano też, że dwa znane trzęsienia ziemi na Marsie, pochodzące z regionu wokół Cerberus Fossae, mogły być spowodowane ruchem magmy głęboko pod ziemią.
- Młody wiek tego złoża pozwala spekulować, że na Marsie wciąż może istnieć aktywność wulkaniczna. Intrygujące jest to, że ostatnie trzęsienia ziemi na planecie, wykryte przez misję InSight, mogą mieć swoje źródło w Cerberus Fossae - powiedział Horvath. Badaczom udało się przewidzieć, że będzie to prawdopodobna lokalizacja dla trzęsień ziemi, jeszcze kilka miesięcy przed tym, jak lądownik NASA InSight wylądował na Marsie.
Życie pod powierzchnią
Jak stwierdził Horvath, złoże wulkaniczne, takie jak to, również daje możliwość domniemywać, że Mars ma odpowiednie warunki, by umożliwiać mieszkanie pod jego powierzchnią - twierdzi Horvath.
- Interakcja wznoszącej się magmy i lodowego podłoża w tym regionie mogła zapewnić korzystne warunki dla życia mikrobiologicznego i to całkiem niedawno. To pozwala przypuszczać, że w regionie istnieje życie - dodał.
Andrews-Hanna wraz ze swoją grupą naukowców bada potencjalne przyczyny erupcji oraz jej mechanizmy. Jeden z członków zespołu - Pranabendu Moitra - opracował modele, aby przyjrzeć się możliwym przyczynom marsjańskiej erupcji. W artykule, który ukaże się w czasopiśmie naukowym "Earth and Planetary Science Letters", sugeruje, że wybuch mógł był konsekwencją aktywności gazów już obecnych w marsjańskiej magmie. Druga hipoteza podaje, że nastąpił, gdy magma weszła w kontakt z marsjańską zmarzliną.
- Lód topi się do wody, miesza się z magmą i odparowuje, wymuszając gwałtowną eksplozję mieszaniny - powiedział Moitra. - Kiedy woda miesza się z magmą, efekt jest taki, jak po wlaniu benzyny do ognia - stwierdził.
Najpierw trzęsienie, potem wybuch
Moitra zwrócił także uwagę, że najmłodsza erupcja wulkaniczna na Marsie miała miejsce zaledwie około 10 kilometrów od szerokiego krateru o nazwie Zunil.
- Wiek erupcji i jego konsekwencje dają możliwość by przypuszczać, że trzęsienie faktycznie wywołało erupcję wulkanu - powiedział Moitra.
Naukowcy są niemal pewni, że duże trzęsienia marsjańskiej ziemi mogły spowodować erupcję magmy zalegającej pod powierzchnią.
Podczas gdy bardziej niebezpieczne wulkany w innych miejscach na planecie - takie jak Olympus Mons, najwyższa góra w Układzie Słonecznym - mogą dostarczać informacji o rozwoju planety, obecny "gorący punkt" na mapie Marsa, wydaje się znajdować na względnie nieinteresujących równinach regionu Elysium.
Andrews-Hanna powiedział, że to niezwykłe, że w jednym regionie znajdują się epicentra znanych trzęsień ziemi, najmłodszych przepływów lawy, a teraz jeszcze także nowego rodzaju erupcji wulkanicznej.
- To może być najnowsza erupcja wulkaniczna na Marsie, ale myślę, że możemy być pewni, że nie będzie ostatnią - dodał badać.
Wszystkie informacje dotyczące aktywności wulkanicznej i sejsmiczne na Marsie sugerują, że planeta jest daleka od zimnego, nieaktywnego świata, jakim zawsze się nam jawił.
- Wszystkie te dane wydają się mówić jedno i to samo: "Mars nie jest martwy" - podsumował Andrews-Hanna.
Źródło: sciencedaily.com
Autor: kw/dd
Największy wulkan na Marsie i góra w Układzie Slonecznym - Olympus Mons

https://tvn24.pl/tvnmeteo/informacje-pogoda/nauka,2191/mars-nie-jest-martwy-ma-swiadczyc-o-tym-aktywnosc-wulkanow,338870,1,0.html?p=meteo

Mars nie jest martwy  Ma świadczyć o tym aktywność wulkanów.jpg

Mars nie jest martwy  Ma świadczyć o tym aktywność wulkanów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Ziemi może dotrzeć potężny rozbłysk słoneczny

2021-05-11.

Plama słoneczna dwa razy szersza od Ziemi może wkrótce wyemitować koronalny wyrzut masy prosto w stronę naszej planety.

Satelity NASA zaobserwowały dużą plamę słoneczną formującą się na powierzchni Słońca. Jest ona dwa razy większa od Ziemi i póki co jest skierowana z dala od naszej planety, ale wkrótce może się to zmienić - wtedy koronalny wyrzut masy (CME) może wystrzelić w naszym kierunku.

 Na stronie Space Weather możemy przeczytać:

"Nowa plama słoneczna formuje się nad północno-wschodniej części Słońca. Główna plama słoneczna jest dwa razy szersza od Ziemi, a obok są dwie plamy towarzyszące wielkości Księżyca - wymiary, które czynią ją łatwym celem dla astronomów-amatorów. W ostatnich dniach wyrzuciła ona w przestrzeń kosmiczną wiele CME. Przyszłe erupcje mogą być skierowane w stronę Ziemi."

Plamy słoneczne to ciemniejsze obszary na powierzchni Słońca (fotosferze), którego cechami są temperatura niższa niż temperatura otoczenia i silne pole magnetyczne (kilka tesli). Mimo jasności (temperatura ok. 4000-5000 K), kontrast z otoczeniem o temperaturze ok. 6000 kelwinów powoduje, że plamy słoneczne wydają się mieć kolor czarny.

 
Plamy słoneczne są chłodniejsze od otoczenia, gdyż są obszarami silnych pól magnetycznych. Są one tak silne, że faktycznie powstrzymuje część ciepła przed ucieczką. Jednakże, gdy pole magnetyczne rośnie, zwiększa ciśnienie w plamie słonecznej, które może wybuchnąć jako rozbłysk słoneczny. W większości przypadków są one stosunkowo nieszkodliwe dla Ziemi.

Bombardowanie wysokoenergetycznymi cząstkami zazwyczaj prowadzi do powstawania zórz polarnych, ponieważ odbijają się one od tarczy magnetycznej naszej planety. Czasami burze słoneczne mogą być tak potężne, że są w stanie uszkodzić krążące na orbicie satelity.


Na Słońcu formuje się gigantyczna plama /NASA

Plama słoneczna już emituje CME /NASA
Źródło :INTERIA.Tech.

 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-do-ziemi-moze-dotrzec-potezny-rozblysk-sloneczny,nId,5224619

Do Ziemi może dotrzeć potężny rozbłysk słoneczny.jpg

Do Ziemi może dotrzeć potężny rozbłysk słoneczny2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sektor kosmiczny inwestuje w staże. "Firmy są głodne młodych ekspertów" [RELACJA]
2021-05-11.Marcin Kamassa.
Podczas pierwszej części konferencji Kosmiczne Ścieżki Kariery (zrealizowanej w czwartek 6 maja br.), przedstawiciele firm i instytucji sektora kosmicznego działających w Polsce wymienili się spostrzeżeniami co do tego, jak programy stażowe przyczyniają się do rozwoju niezbędnych kadr. Kontekstu dostarczyła bieżąca realizacja następnej edycji konkursu stażowego Rozwój kadr sektora kosmicznego, współorganizowanego przez Agencję Rozwoju Przemysłu oraz Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego.
O znaczeniu staży w sektorze kosmicznym
Polski sektor kosmiczny jest obecnie jednym z najbardziej dynamicznie rozwijających się segmentów gospodarki ? zasugerował na otwarcie czwartkowej konferencji Kosmiczne Ścieżki Kariery wiceminister rozwoju, pracy i technologii, Robert Tomanek. Konferencja była wydarzeniem otwierającym drugi etap naboru kandydatów do odbycia staży w VI odsłonie konkursu Rozwój kadr sektora kosmicznego.
Minister Tomanek podkreślił wagę inicjatyw stażowych, w które włączają się aktywnie firmy sektora kosmicznego. "Jest to przede wszystkim świetne narzędzie selekcji kadr - kadr, których potrzebujemy i których wcale nie ma tak dużo" - podkreślił przedstawiciel MRPiT. W drugiej kolejności Tomanek wskazał na ich znaczenie w podnoszeniu innowacyjności. "Stażyści to źródło innowacji - [...] jeżeli firma wpuszcza stażystów do siebie, to może liczyć na to, że z różnych powodów środowisko innowacyjne będzie ulegało katalizacji, przyspieszeniu" - ocenił, namawiając przy tym inne firmy i instytucje do kreowania programów stażowych, na wzór ARP i ZSPK. "Ministerstwo powinno też - i o to będę zabiegał u moich współpracowników - śledzić przebieg tego programu i wyciągać z niego wnioski, bo może to być instrument wart rozpropagowania" - dodał na zakończenie.
Część inauguracyjną konferencji stanowiła też wypowiedź prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej, prof. Grzegorza Wrochny. Szef POLSA podkreślił, że sektor kosmiczny jest dzisiaj w przełomowym momencie. "Lubię go porównywać do tego, co się działo z technologiami informatycznymi w latach 90. [XX wieku] - to był po prostu wybuch" - stwierdził. Prezes Wrochna uznał też, że wybór kariery w sektorze kosmicznym stanowi dziś dla młodych dogodną drogę do realizacji największych ambicji i celów życiowych. "Pierwszym elementem realizacji tego losu może być właśnie staż w tym programie [...] Firmy są głodne młodych, dobrych ekspertów" - podsumował szef POLSA, nawiązując bezpośrednio do konkursu ARP i ZSPK.
Ze strony samego Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego głos na konferencji zabrał jego prezes, Paweł Wojtkiewicz. "Łącznie liczba zatrudnionych w tych wszystkich podmiotach, które są zrzeszone w Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego, to 6 tys. osób [...] Obroty tych podmiotów to ponad 1,5 mld złotych rocznie" - podkreślił prezes ZPSK, wskazując przy tym, że nie wszyscy pracownicy ponad 70 członkowskich organizacji są przydzieleni do działalności kosmicznej. Podkreślił jednak, że skala zatrudnienia w tym segmencie rynku rośnie. "Sektor kosmiczny jako miejsce pracy jest atrakcyjny" - stwierdził Wojtkiewicz.
Agencję Rozwoju Przemysłu, jako organizatora konferencji, reprezentowali przede wszystkim Bartosz Sokoliński (dyrektor Biura Rozwoju i Innowacji ARP), Paweł Pacek (dyrektor Biura Rozwoju Technologii ARP) oraz ekspert Biura Rozwoju i Innowacji, Michał Chwieduk. Spotkanie otwierał wiceprezes zarządu ARP, Paweł Kolczyński.
Polish Space Fellowship Program - czyli nowe szaty programu stażowego ARP-ZPSK
W ważnym wystąpieniu wprowadzającym do wątku Dyrektor Sokoliński przedstawił zamysł nowego modelu stażowego w programie realizowanym przez ARP już od blisko 5 lat. Rozwinięcie formuły ma bazować na przeprowadzonej analizie poprzednich pięciu edycji inicjatywy.
Wnioski, jakie tutaj przedstawiono, obejmują "umiędzynarodowienie" programu - czyli umożliwienie realizacji staży w firmach polskiego sektora kosmicznego także młodym kandydatom z zagranicy. "Chcemy, żeby polskie firmy przyjmowały ludzi, którzy mają być może takie kompetencje, których w Polsce jeszcze nie mamy w tej chwili" - wskazał dyrektor Sokoliński, podkreślając jednocześnie, że ma być to uzupełnienie dotychczasowej popularyzacji praktyk stażowych wśród młodych polskich inżynierów.
Za równie ważne ARP deklaruje skłanianie wyszkolonych stażystów do pozostania na polskim rynku - jako tych, w których inwestowane są publiczne pieniądze. Dyrektor Sokoliński podkreślił przy tym, że ich późniejsze wyjazdy na praktyki zagraniczne oraz do pracy za granicą, nie są równoznaczne z utratą ukształtowanego specjalisty. "Widzimy, że stażyści także wracają z zagranicy - z nowymi kompetencjami, z nowymi kontaktami, a także ci, którzy są za granicą, też są świetnymi kontaktami dla nas" - stwierdził.
Jako kolejne założenie w nowym modelu stażowym ARP zadeklarowała położenie nacisku na aspekt edukacyjno-naukowy. "Chcemy naszym stażystom pomagać w rozwoju kariery poprzez kursy, poprzez szkolenia, poprzez kontakt z nowoczesną edukacją" - zasygnalizował dyrektor Sokoliński. Podkreślił przy tym dążenie do zbudowania społeczności i rozpoznawalnej marki, a także wzmocnienia statusu absolwenta programu oraz sieci powiązań i kontaktów sektorowych - poprzez działanie "klubu networkingowego" i skupianie "kapitału społecznego sektora kosmicznego".
Chcielibyśmy, żeby nasz produkt przestał być czysto krajowym programem stażowym, a był jednym z najlepszych europejskich stażowych programów kosmicznych.
Bartosz Sokoliński, dyrektor Biura Rozwoju i Innowacji ARP
Zwieńczeniem tej części było podsumowanie liczbowe wszystkich dotychczas zrealizowanych edycji konkursu stażowego ARP-ZPSK. Zgodnie z nim, przez inicjatywę Rozwój kadr sektora kosmicznego przeszło 52 stażystów, wyłonionych spośród 422 nadesłanych kandydatur. Swoje obowiązki stażowe wykonywali oni łącznie w 30 różnych firmach, które dołączyły do programu na przestrzeni wszystkich jego odsłon. Co szczególnie istotne - 77 proc. absolwentów poprzednich edycji programu otrzymało ofertę pracy w firmach, w których odbywało staż.
Co na tym tle nie mniej ciekawe, blisko 1/3 z łącznej liczby stażystów miała wykształcenie spoza nauk inżynieryjnych (na co podczas konferencji zwrócił uwagę dyrektor Pacek). "Program stażowy był początkowo adresowany tylko do inżynierów i dopiero w trakcie jego realizacji usłyszeliśmy od firm, że nie tylko inżynierowie są bardzo potrzebni w firmach kosmicznych [...] Mniej więcej od trzeciej edycji staż jest dostępny dla nie-inżynierów" - podkreślił.
"Kosmos to ludzie, a przyszłość to młodość" - staże z perspektywy firm
W ramach konferencji odbyły się dwie sesje Space Talks: "Kosmos to ludzie, a przyszłość to młodość" oraz "Moja droga w kosmosie". Pierwszy skupił się na doświadczeniach firm, które przyjmowały lub będą przyjmować stażystów w ramach programu Rozwój kadr sektora kosmicznego. Przedstawiciele przedsiębiorstw przybliżyli w trakcie tej sesji, jak wyglądało z ich perspektywy skorzystanie z tej okazji i jakie możliwości ona dała.
Jednym z pierwszych wątków podjętych w trakcie tego panelu była problematyka wdrożenia stażystów w arkana specyficznej i wysoko wyspecjalizowanej działalności, jaką podejmuje się w sektorze kosmicznym. Uczestniczący w nim przedstawiciele firm zgodnie zapewnili jednak, że proces przygotowania zaangażowanych młodych inżynierów nie nastręczał nikomu ponadprzeciętnych trudności. "Osoby, które przyjmujemy na staż są to studenci i absolwenci dobrze lub bardzo dobrze przygotowani, jeśli chodzi o wiedzę podstawową; całkiem szybko wdrażają się w projekty" - stwierdził Michał Szwajewski z firmy Astronika. "Osoby te są bardzo zmotywowane do tego, żeby samemu się dokształcić, bardzo szybko chłoną wiedzę [...]" - dodał, podkreślając przy tym, że jest to nierzadko dla kadydatów "skok na głęboką wodę".
W podobnym tonie wypowiedziała się Joanna Baksalary z wielkopolskiej firmy ITTI. "Nie przypominam sobie złych doświadczeń, to są osoby odpowiednio wyselekcjonowane w mocno konkurencyjnym procesie i bardzo dobrzy studenci; w dodatku to pasjonaci" - wskazała Baksalary. Podkreśliła również, że stażyści są otwarci na różne możliwości i rozwiązania, wobec których doświadczonym pracownikom zdarza się podchodzić asekuracyjnie.
Mikołaj Podgórski z wrocławskiej firmy Scanway podkreślił z kolei, że stażyści w jego organizacji trafiali do tych projektów, które w danym czasie były najważniejsze i zajmowali się istotną częścią ich realizacji. "Nikt nie parzy kawy [...] czasu jest mało, a pracy jest dużo" - zapewnił. Dodał jeszcze, że czas, jaki stażyści mają na wykazanie się, czyli 6 miesięcy, w projektach kosmicznych jest horyzontem nieodległym.
Z kolei o powodach zainteresowania ze strony spółki, która ma jeszcze przed sobą angażowanie pierwszych stażystów w ramach programu, wypowiedział się Maciej Król z firmy WiRan. "Firmom chodzi teraz o pozyskanie dobrej klasy pracownika, a nie ma nic lepszego jak półroczny test takiego pracownika i jego wdrożenie do firmy" - stwierdził Król. Podkreślił przy tym, że gdy do odbycia stażu kierowane są osoby mocne merytorycznie, a do tego zaangażowane, wówczas "nic więcej nie trzeba, wystarczy przydzielić zadania". Zastrzegł też, że jeśli takie osoby będą otrzymywać w firmie zlecenia prozaiczne, to szybko się zniechęcą i odejdą.
Dotychczasowe dobre doświadczenia środowiska sektorowego o stażystach potwierdził także Jakub Bochiński z Creotech Instruments. "Nie jesteśmy jeszcze 'Zachodem', gdzie są gigantyczne firmy z powolną drabinką awansów [...] Tutaj [w polskich firmach - przyp. red.] awansuje się szybko [...] na pozycje o wysokim poziomie odpowiedzialności; dwójka ze stażystów, którzy z nami już obecnie są jako pracownicy, [...] są de facto odpowiedzialni już za swoje własne projekty podsystemów do platform satelitarnych, które obecnie konstruujemy" - podkreślił.
Mówiąc dalej - o tym, co może stanowić pewną rysę na tym ogólnie dobrym tle rozwoju kompetencyjnego sektora - Bochiński zwrócił uwagę na sposób budowania tzw. piramid kompetencyjnych w polskich spółkach. "Jest to często słabą stroną naszych rodzimych firm kosmicznych - czasami zdarza się, że my tej piramidy nie mamy ułożonej; albo nie mamy głównego eksperta, do którego można zawsze podejść i dostać odpowiedź na poszukiwane pytania szybko, albo nie mamy liderów obszarów kompetencyjnych" - zwrócił uwagę przedstawiciel Creotech Instruments. Dodał, że obecnie kluczowe jest tworzenie takich piramid kompetencyjnych, aby stażyści przychodzący do firmy mieli też możliwość uczenia się od kogoś odgórnie i domyślnie przydzielonego.
Pytaniem mocniej wybrzmiewającym w dalszej części pierwszego panelu konferencyjnego było to, jak skłaniać stażystów i wykwalifikowanych pracowników do pozostania na rodzimym rynku kosmicznym. Niejako w nawiązaniu do tego wątku Jakub Bochiński zwrócił uwagę, że poza godziwymi zarobkami potrzebne jest też przedstawienie konkretnej perspektywy rozwoju działalności firmy. "Nasi byli stażyści w dużym stopniu są już współwłaścicielami firmy - niedawno ruszyliśmy na giełdę i nasi pracownicy [...] kupili za mniej więcej milion złotych udziałów w naszej firmie" - wskazał w tym kontekście, jako przykład chęci długofalowego związania się z przedsiębiorstwem. Dodał przy tym, że młodzi pracownicy cenią, gdy pozostawia się im swobodę działania oraz odpowiednią dozę decyzyjności.
Pozostali uczestnicy spotkania zgodzili się z tym, podkreślając ponadto wagę dostępności mentorów gotowych do wspierania stażystów i wskazywania im ścieżki rozwoju, a także samo zaangażowanie w realizację ciekawych projektów technologicznych (których w sektorze kosmicznym nie brakuje). Zgodnie podkreślono również, że tworzenie przyjaznego otoczenia rozwojowego dla stażystów to bardzo ważny czynnik w panującej obecnie sytuacji deficytu wykwalifikowanych kadr.
Na sam koniec pierwszej sesji panelowej padło też pytanie o znaczenie pasji kosmicznych w rozwoju kariery zawodowej w tym sektorze, a także - o sposoby jej rozbudzania u młodych ludzi. Joanna Baksalary z ITTI podkreśliła tutaj znaczenie popularyzowania swoich dokonań i dzielenia się przez podmioty sektorowe informacjami o swoich projektach z ogółem społeczeństwa. Z kolei Jakub Bochiński z Creotech przestrzegł przed przecenianiem znaczenia pasji w sukcesie zawodowym. "Chcemy, aby pasjonaci, którzy przychodzą do nas na staże swoje pasje zachowali", przy czym muszą pamiętać o realiach pracy w sektorze; potrzebne jest też myślenie produktowe, obliczone na wiele lat prowadzenia działalności - argumentował. Z kolei Mikołaj Podgórski (Scanway) zwrócił uwagę na ważną rolę szkół, a zwłaszcza uczelni w podtrzymywaniu i pielęgnowaniu zainteresowań swoich podopiecznych i studentów, z której nader często polskie instytucje edukacyjne się nie wywiązują - zwłaszcza wobec tematyki kosmicznej. Podkreślił, że uczelnie powinny dawać szersze możliwości kierunkowego rozwijania się w tej dziedzinie, co nadal w wielu przypadkach nie następuje.
Po zakończeniu tej części konferencji Kosmiczne Ścieżki Kariery przyszedł czas na drugą sesję panelową z udziałem samych stażystów, będących wcześniej uczestnikami kolejnych edycji programu ARP-ZPSK. O ich wrażeniach i przemyśleniach na temat zrealizowanych praktyk stażowych będzie można przeczytać niebawem w osobnym materiale na naszym serwisie.
Blisko pięć lat z programem stażowym ARP-ZPSK
Celem Konkursu o Staż - Rozwój kadr sektora kosmicznego pozostaje dotarcie przez Agencję Rozwoju Przemysłu oraz Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego do absolwentów i młodych naukowców zdolnych do odbycia płatnych staży w instytutach naukowych, jednostkach badawczych oraz przedsiębiorstwach prowadzących działalność gospodarczą w sektorze kosmicznym (będących członkami ZPSK). Stypendia stażystów są w nim finansowane w 50 proc. ze środków publicznych przez Agencję Rozwoju Przemysłu.
W tegorocznej, już VI edycji konkursu ?Rozwój kadr sektora kosmicznego?, w pierwszym jego etapie zakwalifikowanych do udziału zostało 15 przedsiębiorstw przyjmujących kandydatów na staż. Ujęto wśród nich podmioty:
?    Astronika Sp. z o.o.
?    BitbyBit Sp. z o.o.
?    Centrum Badań Kosmicznych PAN
?    Creotech Instruments S.A.
?    GMV Innovating Solutions Sp. z o.o.
?    N7 Space Sp. z o.o.
?    PIAP Space Sp. z o.o.
?    Progresja Space Sp. z o.o
?    QWED Sp. z o.o.
?    Scanway Sp. z o.o.
?    Sener Polska Sp. z o.o.
?    Sieć Badawcza Łukasiewicz ? Instytut Lotnictwa
?    Syderal Polska Sp. z o.o
?    Śląskie Centrum Naukowo-Technologiczne Przemysłu Lotniczego Sp. z o.o.
?    WiRan Sp. z o.o.
Drugi etap konkursu skierowany jest z kolei do młodych kandydatów na stażystów - z szansy tej mogą skorzystać absolwenci z tytułem magistra, inżyniera, licencjata lub magistra inżyniera, osoby z otwartym przewodem doktorskim oraz młodzi naukowcy z tytułem magistra, inżyniera lub magistra inżyniera, doktora nauk technicznych, społecznych lub ekonomicznych, którzy nie ukończyli 35 roku życia. Zgłoszenia kandydatów przyjmowane są począwszy od 6 maja - nabór trwa do 21 maja 2021 r.
Osoby zainteresowane udziałem w konkursie mogą wysyłać swoje Curriculum Vitae (CV) na adres e-mail: [email protected] (termin przyjmowania - do 21 maja 2021 r. do godz. 23:59). Szczegóły dotyczące wymagań dla kandydatów oraz informacje o samym programie dostępne są na stronie internetowej ZPSK.
Nagrodami w VI edycji "Konkursu o Staż ? Rozwój kadr sektora kosmicznego" są sześciomiesięczne staże w firmach, instytutach badawczych polskiego sektora kosmicznego. Przyszły stażysta będzie zatrudniony na umowę-zlecenie, przy wynagrodzeniu od 4 do 5 tys. zł brutto.
Fot. ESA/CNES/Arianespace/Optique vidéo du CSG - JM Guillon [esa.int]

Nowy logotyp programu stażowego ARP-ZPSK. Ilustracja: Agencja Rozwoju Przemysłu

Ilustracja: Agencja Rozwoju Przemysłu/Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego

Kosmiczne Ścieżki Kariery
https://www.youtube.com/watch?v=He7gcc3dIyI&feature=emb_imp_woyt

Źródło:Space24.

https://www.space24.pl/sektor-kosmiczny-inwestuje-w-staze-firmy-sa-glodne-mlodych-ekspertow-relacja

Sektor kosmiczny inwestuje w staże. Firmy są głodne młodych ekspertów [RELACJA].jpg

Sektor kosmiczny inwestuje w staże. Firmy są głodne młodych ekspertów [RELACJA]2.jpg

Sektor kosmiczny inwestuje w staże. Firmy są głodne młodych ekspertów [RELACJA]3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supernowa zaskoczyła astronomów. Nie wygląda tak jak wszystkie inne
2021-05-11. Radek Kosarzycki
35 milionów lat świetlnych od Ziemi w odległej galaktyce należącej do Gromady Galaktyk w Pannie doszło do eksplozji supernowej. Temu wycinkowi nieba przyglądał się akurat Kosmiczny Teleskop Hubble?a. Okazało się, że ta konkretna supernowa znacząco różni się od wszystkich innych.
Analizując dane z Hubble?a, astronomowie dostrzegli, że w zewnętrznej warstwie gwiazdy w ogóle nie było wodoru. Problem jednak w tym, że co do zasady nie obserwuje się tak chłodnych gwiazd jak ta, które pozbawione byłyby wodoru. Żółte, chłodne gwiazdy pod koniec życia zazwyczaj otoczone są rozległą warstwą wodoru, która skrywa gorące, błękitne wnętrze. Jak nie ma wodoru, gwiazda zazwyczaj jest bardzo gorąca, wręcz błękitna. Ta była żółta. Zdjęcia gwiazdy zostały wykonane na 2,5 roku przed eksplozją.
Ka-boom!
Kiedy doszło już do eksplozji - skatalogowanej później jako 2016yvr - okazało się, że nie pasuje ona do typu gwiazdy obserwowanego ponad dwa lata wcześniej. Co zatem się stało z wodorem wewnątrz gwiazdy?
Możliwe, że gwiazda miała wcześniej otoczkę wodorową, ale tuż przed eksplozją w jakiś sposób ją utraciła. Jeżeli jest to gwiazda pojedyncza, to mogła odrzucić swoje zewnętrzne warstwy podczas silnych erupcji, które targają takimi gwiazdami w ostatnich momentach ich życia, i dopiero wtedy eksplodować. Alternatywnie, jeżeli gwiazda należy do układu podwójnego, mogła zostać odarta z wodoru przez swojego gwiezdnego towarzysza. Przyciąganie grawitacyjne drugiej gwiazdy w układzie mogło stopniowo odciągać wodór z jednej gwiazdy w kierunku drugiej. Tak czy inaczej, przed eksplozją wodoru na gwieździe już nie było.
Gwiazda wyrzuciła z siebie... wodór
Badacze jednak zaznaczają, że druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Dlaczego? Szczątki eksplodującej gwiazdy, które rozleciały się na wszystkie strony, po pewnym czasie uderzyły w ogromne ilości wodoru. Całkiem możliwe, że szczątki gwiazdy uderzyły zatem w wyrzucone wcześniej fragmenty jej byłej atmosfery. Sądząc po odległości, w jakiej szczątki dotarły do wodoru, gwiazda musiałaby go odrzucić ok. trzydziestu lat przed eksplozją.
Pytanie o przyczynę wyjątkowości tej eksplozji pozostaje jednak nadal otwarte. Jakby nie patrzeć, o ile naukowcy bezustannie rejestrują kolejne supernowe, to bardzo rzadko udaje się obserwować gwiazdę tuż przed eksplozją. W naszej wiedzy wciąż jest bardzo dużo luk, jeżeli chodzi o to, jak zachowuje się gwiazda w ostatnich chwilach przed eksplozją.
Gdy za 5-10 lat kurz po eksplozji opadnie, naukowcy będą w stanie sprawdzić także drugą alternatywę, szukając teoretycznego gwiezdnego towarzysza, który mógł zabrać sobie wodór z nieistniejącej już gwiazdy. Do tego czasu żadnej z dwóch teorii nie można ostatecznie wykluczyć.
Kosmiczny Teleskop Hubble'a

https://spidersweb.pl/2021/05/supernowa-zaskoczyla-astronomow.html

Supernowa zaskoczyła astronomów. Nie wygląda tak jak wszystkie inne.jpg

Supernowa zaskoczyła astronomów. Nie wygląda tak jak wszystkie inne2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W obliczu nieznanego - konsekwencje odkrycia życia pozaziemskiego
2021-05-11.
27 maja 2021 r. o godzinie 20:00 odbędzie się wyjątkowe spotkanie pod patronatem Polskiej Agencji Kosmicznej. Członkowie Polskiego Towarzystwa Astrobiologicznego oraz reprezentanci Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej będą zastanawiali się, jakie będą dla ludzkości konsekwencje odkrycia życia pozaziemskiego.  
?Istnieją tylko dwie możliwości: albo jesteśmy sami we Wszechświecie, albo nie. Obie są równie przerażające.? - Arthur C. Clarke
Dotychczas nie udało się nam odnaleźć życia poza naszą planetą. Na żadnym z badanych przez nas ciał niebieskich nie odkryto nawet prostych jego form, nie mówiąc już o bardziej złożonych istotach żywych. Z drugiej strony, wciąż nie wyklucza się istnienia chociażby na Marsie, obcych mikroorganizmów. Nie wiemy także, co skrywają pod swoimi lodowymi pancerzami księżyce gazowych gigantów. Jeśli nawet nie znajdziemy niczego w Układzie Słonecznym, to poznaliśmy już kilka tysięcy światów krążących wokół innych słońc. Wiele z tych dalekich globów przynajmniej częściowo spełnia warunki konieczne do tego, by zaistniało na nim życie w postaci, jaką znamy. A może dowód przyjdzie do nas w najmniej spodziewanej chwili, jako ciąg liczb pierwszych, zakodowanych w sygnale radiowym?
Pewnego dnia może się okazać, że Ziemia nie jest jedyną oazą życia w jałowym kosmosie. Jak zareaguje ludzkość w momencie, który na zawsze odmieni nasze postrzeganie wszechświata i nas samych?
Zagadnieniu temu poświęcone zostanie wyjątkowe spotkanie, które pod patronatem Polskiej Agencji Kosmicznej odbędzie się 27 maja o godzinie 20:00. Wezmą w nim udział członkowie Polskiego Towarzystwa Astrobiologicznego oraz reprezentanci Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej.
W czasie panelu dyskutować będziemy jak i gdzie poszukuje się życia pozaziemskiego. Co spodziewamy się odkryć i jak będziemy to badać. Poruszymy także aspekty społeczne wykrycia życia pozaziemskiego. Zastanowimy się czy fantastyka naukowa może przygotować nas na takie odkrycie? Na ile przewidywania autorów sci-fi pokrywają się z przewidywaniami naukowców? Czy czeka nas inwazja obcych czy może żmudne wykopaliska w poszukiwaniu wymarłych cywilizacji?
W gronie specjalistów zaproszonych do debaty znajdą się:
?    Łukasz Marek Fiema: Historyk, autor fantastyki piszący w konwencji hard science fiction, zawodowo związany z branżą kosmiczną.
?    dr Tomasz Zajkowski: Biolog molekularny, pracownik NASA zajmujący się zagadnieniami związanymi z wczesna? ewolucja? w kontekście początko?w z?ycia na Ziemi.
?    Wojciech Gunia: Filolog specjalizujący się w twórczości Stanisława Lema, autor fantastyki w gatunku weird fiction.
?    dr Janusz Pętkowski: Astrobiolog, pracownik naukowy na MIT-EAPS w Cambridge, MA, USA  zajmujący się poszukiwaniem z?ycia pozaziemskiego w naszym Układzie Słonecznym i poza nim.
 
Wydarzenie można śledzić na Facebooku oraz na kanale PTAstrobio na YouTube.
Polska Fundacja Fantastyki Naukowej
Organizacja pozarządowa powstała z inicjatywy miłośników polskiej fantastyki naukowej, mająca na celu popularyzację tego gatunku zarówno w kraju, jak i za granicą. W zakres jej działalności wchodzi przede wszystkim promocja polskich twórców ? pisarzy, grafików, muzyków, autorów gier wideo, fabularnych i planszowych, jak również aranżacja spotkań z pisarzami oraz ekspertami, mających przybliżać zagadnienia obecne w science fiction.
Polskie Towarzystwo Astrobiologiczne
Powstało w 2020 roku z inicjatywy polskich naukowców zajmujących się zagadnieniami związanymi z Astrobiologią. Jego celem jest popieranie i inicjowanie aktywności pozwalających na rozwój astrobiologii oraz nauk pokrewnych, ich popularyzacja oraz integracja środowiska naukowego zainteresowanego tematyką astrobiologii w celu nawiązania współpracy nad projektami badawczymi.
Źródło: PFFN, PTAstroBio
Oprac. Paweł Z. Grochowalski
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/w-obliczu-nieznanego-konsekwencje-odkrycia-zycia-pozaziemskiego

W obliczu nieznanego - konsekwencje odkrycia życia pozaziemskiego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygotowania do misji AX-1
2021-05-12. Krzysztof Kanawka
Trwają przygotowania do pierwszej prywatnej misji załogowej na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Misja otrzymała oznaczenie AX-1.
Na styczeń 2022 roku zaplanowano misję kapsuły Crew Dragon (Dragon 2) firmy SpaceX, którą wykona prywatna firma Axiom Space. Celem tej misji jest wysłanie czterech ?prywatnych astronautów? na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Jaki jest postęp przygotowań?
Do tej prywatnej misji wybrano czterech astronautów: weteran Michael López-Alegría (w przeszłości NASA) będzie pełnić rolę dowódcy, zaś pozostała załoga to nowicjusze. Są to: Amerykanin Larry Connor, Kanadyjczyk Mark Pathy oraz Izraelczyk Eytan Stibbe. Częściową załogę zapasową pełnią Peggy Whitson (w przeszłości NASA) oraz John Shoffner.
W tej misji wykorzystana zostanie kapsuła Dragon 2, rakieta Falcon 9 oraz wyrzutnia LC-39A na Florydzie. Całkowity czas trwania misji planowany jest na 10 dni, z czego 8 ?prywatni astronauci? spędzą na pokładzie ISS.
Dziesiątego maja odbyła się ciekawa telekonferencja prasowa NASA dotycząca misji AX-1. Wówczas poinformowano m.in. o podpisaniu porozumienia z NASA na wykonanie misji AX-1. NASA określa to porozumienie jako PAM (Private Astronaut Mission). W ramach porozumienia NASA dostarczy astronautom zasoby do pobytu na ISS, zaś Axiom dostarczy przestrzeń do sprowadzenia próbek z eksperymentów na Ziemię. Zapis tej telekonferencji prezentujemy poniżej.
Obecnie trwa trening astronautów do misji. W przyszłym tygodniu rozpoczną się ćwiczenia w warunkach mikrograwitacji oraz w wirówkach z przeciążeniem. Jesienią trwać będzie trening systemów pojazdu Dragon 2.
Misja AX-1 jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(NASA, PFA)
Media Teleconference: 1st Private Astronaut Mission
https://www.youtube.com/watch?v=Ut424lARD3w&feature=emb_imp_woyt

Załoga misji AX-1 / Credits ? Axiom Space

https://kosmonauta.net/2021/05/przygotowania-do-misji-ax-1/

Przygotowania do misji AX-1.jpg

Przygotowania do misji AX-1.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo na początku drugiej dekady maja 2021 roku
2021-05-12.
We wtorek 11 maja wieczorem naszego czasu Księżyc przeszedł przez nów i zacznie pojawiać się na niebie wieczornym. A ze względu na to, że ekliptyka o zmierzchu wciąż tworzy duży kąt z widnokręgiem, to już w środę 12 maja, niewiele ponad 24 godziny po nowiu, zaraz po zachodzie Słońca można próbować dostrzec bardzo cienki sierp Srebrnego Globu. Jednak aby się to udało, atmosfera ziemska musi być wyjątkowo przejrzysta. W jego odszukaniu na pewno przyda się jakiś sprzęt optyczny, pomogą również znacznie lepiej wtedy widoczne planety Merkury i Wenus. Naturalny satelita Ziemi do końca tygodnia zwiększy znacząco fazę i wysokość nad widnokręgiem, mijając po drodze wspomniane już dwie pierwsze planety Układu Słonecznego, a także zdecydowanie wyżej świecącego Marsa. Pod koniec tygodnia Księżyc zakryje dwie dobrze widoczne gołym okiem gwiazdy 3. wielkości. Najpierw w sobotę 15 maja za tarczą Srebrnego Globu zniknie Mebsuta (? Gem), kolejnej nocy zaś, już w poniedziałek 17 maja, to samo czeka nieco słabszą gwiazdę ? Gem. Po zapadnięciu ciemności warto skorzystać ze słabo jeszcze świecącego Księżyca i zapolować na planetoidę (4) Westa oraz jaśniejącą gwiazdę nową V1405 Cas. Nad ranem natomiast coraz dłużej widoczne są planety Saturn i Jowisz.
Ten tydzień jest najlepszym okresem widoczności Merkurego na naszym niebie na wiosnę bieżącego roku. Planeta w poniedziałek 17 maja osiągnie maksymalną elongację wschodnią, oddalając się od Słońca na ponad 22°. Niestety od początku okresu widoczności jasność Merkurego słabnie, a zatem każdego kolejnego wieczora Merkuremu trudniej przebić się przez zorzę wieczorną i trzeba dłużej czekać na pojawienie się planety na nieboskłonie. Przez cały tydzień 45 minut po zachodzie Słońca Merkury utrzyma wysokość około 10° nad zachodnią częścią widnokręgu, jednak w tym czasie jego jasność zmniejszy się od -0,2 magnitudo na początku tygodnia do +0,5 pod jego koniec. Jednocześnie jego tarcza zmniejszy fazę z 54 do 28%, średnica tarczy planety zaś urośnie z 7 do 8?. Wysokość 10° o tej porze doby to jest całkiem dużo jak na Merkurego, a zatem warto spojrzeć na tę planetę przez jakiś teleskop z powiększeniem przynajmniej duże kilkadziesiąt razy. W sprzyjających warunkach atmosferycznych powinno dać się dostrzec wyraźną tarczę planety oświetloną prawie w połowie.
Dużo jaśniejsza planeta Wenus bardzo powoli poprawia swoje warunki obserwacyjne i o tej samej porze zajmuje pozycję na wysokości od 2 do 3° nad horyzontem. Stąd jej dostrzeżenie jest możliwe tylko przy odpowiednio odsłoniętym widnokręgu i przejrzystej atmosferze. Planeta jest bardzo daleko od Ziemi, ponad 1,6 AU, wskutek czego porusza się powoli i wygląd jej tarczy zmienia się równie wolno. Obecnie blask planety wynosi -3,8 magnitudo, co w wartościach bezwzględnych jest bardzo dużo, lecz jest to minimalna jasność Wenus na naszym niebie. Wraz z upływem czasu jej blask urośnie o prawie 1 wielkość gwiazdową. Tarcza planety ma również minimalną wielkość, niecałe 10?, czyli aż 6 razy mniej, niż podczas przechodzenia przez koniunkcję dolną ze Słońcem. Pomijając komety, których widoczny rozmiar kątowy może zmieniać się od ułamków sekund kątowych do kilkudziesięciu, a nawet ponad 100°, planeta Wenus jest tym ciałem Układu Słonecznego, którego rozmiar zmienia się najbardziej. Pod tym względem dorównuje jej tylko planeta Mars, której rozmiar między minimum a maksimum również zwiększa się 6-krotnie: od 4 do prawie 25?. Bliska maksymalnej jest za to faza planety, wynosząca obecnie 98%, ale to też nie jest dobra dla nas informacja.
Przez najbliższe dni między planetami utrzyma się dystans około 9°, przy czym Wenus należy szukać na godzinie 5 względem Merkurego. Pierwsza planeta od Słońca, mimo znacznie mniejszej jasności jest też dużo łatwiejsza do odnalezienia. Oczywiście decyduje tutaj niewielka wysokość Wenus nad widnokręgiem.
Dużo wyżej od obu wymienionych planet świeci czwarta planeta typu ziemskiego, czyli planeta Mars. O tej porze wznosi się ona na prawie 30° ponad linię horyzontu, a można ją obserwować nawet po północy. Mars świeci najsłabiej z wymienionych dotąd planet. Przy tarczy o średnicy mniejszej od 5? jego blask wynosi małe jak na tę planetę +1,6 wielkości gwiazdowej. Mars zacznie tydzień około 42? od zakrywanej w sobotę przez Księżyc Mebsuty (aż szkoda, że Srebrny Glob nie zakrył tej gwiazdy w poniedziałek, gdy tak blisko niej znajdował się Mars), a pod koniec tygodnia dystans między tymi ciałami niebieskimi urośnie do ponad 4°. Niestety do zakrycia Marsa tym razem nie dojdzie.
Wszystkie wspomniane wyżej planety odwiedzi w tym tygodniu Księżyc w fazie bardzo cienkiego sierpa, a zatem nadarza się okazja do uwiecznienia ciekawego widoku. Naturalny satelita Ziemi we wtorek 11 maja mniej więcej o 21 naszego czasu spotkał się ze Słońcem, a potem przeniósł się na wschód od niego, czyli zacznie pojawiać się na niebie wieczornym. Już w środę 12 maja, przy sprzyjających warunkach atmosferycznych i dysponując głęboko odsłoniętym widnokręgiem, można próbować dostrzec Księżyc zaraz po zachodzie Słońca. Nie jest to łatwe zadanie, gdyż 45 minut po zachodzie Słońca Księżyc znajdzie się na wysokości zaledwie 1° nad widnokręgiem, a jego wynosząca 1% faza spowoduje, że księżycowy sierp będzie trudny do odnalezienia nawet przez lornetki. Poszukiwania Srebrnego Globu należy oczywiście zacząć od odnalezienia zdecydowanie lepiej widocznych planet wewnętrznych. Najpierw trzeba odnaleźć znajdującego się na wysokości 10° Merkurego (świecącego wtedy z jasnością 0 magnitudo), potem trzeba przenieść wzrok na znajdującą się 9° od Merkurego Wenus, a gdy uda się odnaleźć drugą planetę od Słońca, to powinno dać się dostrzec cieniuteńki sierp Księżyca, znajdujący się 2,5 stopnia pod Wenus.
Dobę później, w czwartek 13 maja odnalezienie Księżyca nie powinno sprawić trudności, gdyż jego faza urośnie do 3% i o tej samej porze zajmie on pozycję na wysokości 10°. Niecałe 3° na północ, czyli na godzinie 1 w tym przypadku od Księżyca można próbować dostrzec planetę Merkury, której jasność spadnie do tego momentu poniżej +0,1 magnitudo.
Piątek 14 maja zastanie Księżyc na wschód od gwiazd El Nath i ? Tauri, tworzących rogi Byka, przy granicy z gwiazdozbiorem Bliźniąt. Do tego momentu sierp Srebrnego Globu zgrubieje do 8%. Od południowego rogu Byka Księżyc oddzieli dystans ponad 3°, od północnego zaś ? niecałe 6. Natomiast 10° na zachód od Księżyca znajdzie się planeta Merkury.
Sobotę 15 maja i niedzielę 16 maja naturalny satelita Ziemi spędzi w gwiazdozbiorze Bliźniąt. W sobotę Księżyc przejdzie przez centralną część konstelacji, zwiększając przy tym fazę do 14%. O zmierzchu ujrzymy Księżyc w odległości nieco ponad 1,5 stopnia od Mebsuty oraz 5° od Marsa. Do godziny 0:15, czyli tuż przed schowaniem się Srebrnego Globu za linię widnokręgu zbliży się on do Mebsuty na odległość 22?. Potem w Polsce Księżyc niestety zajdzie, ale na Wyspach Brytyjskich da się obserwować całe zjawisko na ciemnym niebie (na mapce pętle cyjanowe oznaczają zakrycie podczas wschodu ? obszar lewy ? i zachodu ? obszar prawy ? Księżyca; czerwona linia przerywana ? zakrycie podczas dnia; linia niebieska ? zakrycie podczas zmierzchu, linia biała ? zakrycie w trakcie nocy).
Ostatniej nocy tego tygodnia sierp Księżyca pogrubi się do 21%, a jego tarcza przeniesie się do wschodniej części Bliźniąt. Wieczorem Księżyc zajmie pozycję w odległości niecałych 5° od Polluksa i jednocześnie mniej niż 3° od świecącej z jasnością obserwowaną +3,6 magnitudo gwiazdy ? Gem. W trakcie nocy Srebrny Glob zbliży się szczególnie do drugiej z wymienionych gwiazd. Około godziny 1, tuż przed zachodem obu ciał niebieskich, Srebrny Glob zbliży się do ? Gem na mniej niż trzy swoje średnice. Potem zbliży się doń jeszcze bardziej, by jakieś trzy godziny później zakryć tę gwiazdę. Tym razem zjawisko będą mogli obserwować mieszkańcy m.in. Wielkich Antyli oraz wschodniego wybrzeża USA i Kanady.
Na ciemnym niebie wciąż dobrze widoczna jest planetoida (4) Westa. Zwłaszcza pod nieobecność Księżyca. A zatem warto wykorzystać najbliższe dni na jej obserwacje, gdyż potem planetoida zginie w powodowanej przez Księżyc łunie. Planetoida razem z gwiazdozbiorem Lwa przesunęła się wyraźnie na niebo zachodnie. Jednak o godzinie 23 wznosi się nadal na wysokość ponad 40°. Planetoida kontynuuje wędrówkę na południowy wschód i do końca tygodnia zwiększy dystans do gwiazdy 51 Leonis do ponad 3,5 stopnia. Blask Westy cały czas słabnie i obecnie wynosi około +7,2 wielkości gwiazdowej.
Przed świtem bardzo dobrze widoczna jest gwiazda nowa, oznaczana teraz jako V1405 Cas. Gwiazda jest łatwa do odnalezienia niecałe 0,5 stopnia od jasnej gromady otwartej gwiazd M52. A dzięki tej mapce wygenerowanej na stronie Amerykańskiego Towarzystwa Obserwatorów Gwiazd Zmiennych AAVSO można porónywać jej jasność z okolicznymi gwiazdami o znanej i niezmiennej albo bardzo niewiele zmieniającej się jasności. Oczywiście, żeby otrzymać jasność opisanej gwiazdy należy przypisaną do niej liczbę podzielić przez 10. O godzinie podanej na mapce V1405 Cas wznosi się na wysokość ponad 40°, a zatem na jej widoczność nie można narzekać. V1405 Cas w ostatnich kilku dniach gwałtownie zwiększyła jasność do ponad +5,5 magnitudo!! A to oznacza, że na bardzo ciemnym niebie można ją dostrzec nawet bez użycia przyrządów optycznych, co potwierdzają wykonane przez niektórych obserwatorów zdjęcia. Na pewno nie warto zapominać o tej gwieździe podczas najbliższych sesji obserwacyjnych, szczególnie, że Księżyc przez jeszcze kilkanaście następnych nocy nie przeszkodzi w jej obserwacjach.
Na jaśniejącym już niebie widoczne są dwie ostatnie znane od starożytności planety Układu Słonecznego. Saturn pojawia się na nieboskłonie już przed godziną 2 i do godziny podanej na mapce zdąży się wznieść na wysokość 12° ponad południowo-wschodni widnokrąg. Położony 17° bardziej na północny wschód Jowisz wschodzi prawie 1,5 godziny później i o tej samej porze zajmuje pozycję na wysokości 9°. Saturn świeci z jasnością +0,7 magnitudo, a jego tarcza ma średnicę 17?, Jowisz zaś świeci o prawie 3 wielkości gwiazdowe jaśniej, przy średnicy tarczy 39?. Saturnowi w odległości niewiele większej od średnicy kątowej Księżyca towarzyszy gwiazda 4. wielkości ? Capricorni.

Animacja pokazuje położenie Księżyca, Wenus, Merkurego i Marsa na początku drugiej dekady maja 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie planetoidy (4) Westa na początku drugiej dekady maja 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie gwiazdy nowej V1405 Cas początku drugiej dekady maja 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

Mapka pokazuje położenie planet Saturn i Jowisz początku drugiej dekady maja 2021 r. (kliknij w miniaturkę, aby powiększyć). Źródło: StarryNight

https://astronet.pl/na-niebie/niebo-na-poczatku-drugiej-dekady-maja-2021-roku/

Niebo na początku drugiej dekady maja 2021 roku.jpg

Niebo na początku drugiej dekady maja 2021 roku2.jpg

Niebo na początku drugiej dekady maja 2021 roku3.jpg

Niebo na początku drugiej dekady maja 2021 roku4.jpg

Niebo na początku drugiej dekady maja 2021 roku5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Voyager 1 wykrył "uporczywy szum"
poza Układem Słonecznym

2021-05-12.
Jedna z najdłużej działających sond kosmicznych, Voyager 1, wykryła "uporczywy szum" poza naszym Układem Słonecznym. Są nim wahania w emisji gazu międzygwiazdowego.
Należąca do NASA sonda kosmiczna Voyager 1 została wystrzelona 5 września 1977 roku z Przylądka Canaveral na Florydzie, zaledwie kilka tygodni po swojej siostrze ? Voyager 2. Pomimo że oba urządzenia początkowo miały działać przez pięć lat, do dzisiaj przesyłają dane, badając przestrzeń międzygwiezdną.
"Bardzo słaby i monotonny"
Voyager 1 ma za sobą bardzo długą podróż. W 1979 roku przeleciał obok Jowisza, rok później obok Saturna. W sierpniu 2012 roku przekroczył granicę zwaną heliopauzą (to część kosmosu, w której zaczyna dominować ciśnienie materii międzygwiezdnej, a nie wiatru słonecznego) i przemieścił się poza krawędź Układu Słonecznego. Trafił do ośrodka międzygwiazdowego, a więc do miejsca, które składa się z gazu, plazmy, pyłu, neutrin i promieniowania elektromagnetycznego, i znajduje się w przestrzeni pomiędzy gwiazdami w galaktyce.
Lecąc w nieznane, w odległości 22,5 miliarda kilometrów od Ziemi, Voyager 1 wykrył drgania gazu międzygwiazdowego wywołane przez nasze Słońce. Zauważył też, że pomiędzy tymi drganiami da się wychwycić uporczywy szum. Odkrycie opublikowano w poniedziałek w periodyku "Nature Astronomy".
- Jest on bardzo słaby i monotonny ? powiedziała Stella Koch Ocker, doktorantka astronomii z amerykańskiego Uniwersytetu Cornella.
Zrozumieć przestrzeń poza Układem Słonecznym
O czym może świadczyć szum? Naukowcy uważają, że w gazie międzygwiazdowym pojawia się większa aktywność na niskim poziomie, niż wcześniej sądzono. Dzięki temu odkryciu badacze będą mogli monitorować przestrzenny rozkład plazmy bez zakłóceń, jakie daje wiatr słoneczny. Dane z Voyagera 1 mogą także pomóc zrozumieć interakcje pomiędzy ośrodkiem międzygwiazdowym, a wiatrem słonecznym ? stałym strumieniem naładowanych cząstek wypływających z naszej gwiazdy.
- Nigdy nie mieliśmy szansy tego zbadać. Teraz wiemy, że nie potrzebujemy wiatru słonecznego, aby zmierzyć plazmę międzygwiazdową ? dodał naukowiec Shami Chatterjee.
W artykule naukowcy piszą sporo o pomiarze gęstości materiału w przestrzeni międzygwiazdowej. - Ta detekcja oferuje nam nowy sposób pomiaru gęstości przestrzeni międzygwiazdowej i otwiera nową drogę do badania struktury bardzo bliskiego ośrodka międzygwiezdnego ? mówiła Ocker. Jak przekazała, jeśli ktoś wyobraża sobie przestrzeń pomiędzy gwiazdami, którą astronomowie nazywają "ośrodkiem międzygwiazdowym", i widzi spokojne, ciche, pogodne środowisko, to byłby w błędzie.
- Używam sformułowania "spokojny ośrodek", ale można znaleźć wiele miejsc, które nie są szczególnie spokojne ? powiedział Jim Cordes, fizyk z Cornell i współautor pracy.
Podobnie jak ocean, ośrodek ten jest pełen burzliwych fal. Największe z nich powstają w wyniku rotacji naszej galaktyki, kiedy to przestrzeń kosmiczna rozmywa się o siebie i tworzy fale o rozmiarach dziesiątek lat świetlnych. Mniejsze (choć wciąż gigantyczne) fale powstają w wyniku wybuchów supernowych, rozciągając się na miliardy mil od grzbietu do grzbietu. Najmniejsze fale pochodzą zazwyczaj od naszego własnego Słońca, ponieważ wybuchy słoneczne wysyłają w przestrzeń fale uderzeniowe, które przenikają przez wyściółkę naszej heliosfery ? sfery wokół Słońca, w której ciśnienie wiatru słonecznego przeważa nad ciśnieniem wiatrów galaktycznych.
Sonda Voyager 1 to najbardziej odległy obiekt stworzony przez człowieka, który od dziesięcioleci bada kosmos. Funkcjonuje dobrze mimo swojego wieku i warunków, w jakich się znalazła.
- Z naukowego punktu widzenia te badania to nie lada wyczyn. To testament tej niesamowitej sondy kosmicznej. To inżynierski prezent dla nauki, który wciąż trwa ? powiedziała Ocker.
Źródło: 2021 Cable News Network All Rights Reserved
Autor: kw,anw/map,dd
Program Voyager (PAP/Maciej Zieliński, Adam Ziemienowicz)

Sonda kosmiczna Voyager 1 (NASA)

Wizualizacja artystyczna przedstawiająca sondę Voyager I oraz obłok plazmy (koloru brązowego)

Artystyczna wizja sondy Voyager w dalekim kosmosie (NASA/JPL-Caltech)

Sonda kosmiczna Voyager 1 (NASA)

https://tvn24.pl/tvnmeteo/informacje-pogoda/nauka,2191/voyager-1-wykryl-uporczywy-szum-poza-ukladem-slonecznym,338925,1,0.html?p=meteo

Voyager 1 wykrył uporczywy szum3.jpg

Voyager 1 wykrył uporczywy szum4.jpg

Voyager 1 wykrył uporczywy szum2.jpg

Voyager 1 wykrył uporczywy szum.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbka planetoidy Bennu z misji OSIRIS-REx rozpoczęła dwuletnią podróż na Ziemię
2021-05-12.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to pojemnik z próbką wyląduje na pustyni w Utah we wrześniu 2023 roku, dostarczając naukowcom wyjątkowego materiału do badań.
Pod koniec października ubiegłego roku NASA poinformowała o szczęśliwym zakończeniu historycznej i najbardziej chyba wymagającej misji w swojej historii, której celem było pobranie przez sondę OSIRIS-REx próbki tajemniczej planetoidy Bennu. Całe przedsięwzięcie odbywało się 200 milionów kilometrów od Ziemi, a naukowcy Amerykańskiej Agencji Kosmicznej mierzyli się z takim zadaniem po raz pierwszy. Najwyraźniej jednak dwuletnie obserwacje Bennu i doświadczenie inżynierów NASA zrobiły swoje - udało się dokładanie zmapować powierzchnię planetoidy, stworzyć jej mapę 3D, wylądować i pobrać próbkę.
Przypominamy, że Bennu to kosmiczna skała o średnicy 560 metrów i wadze 70 milionów ton, która porusza się z prędkością 28 km/s, obiega Słońce co 437 dni i znajduje się... na linii kolizyjnej z naszą planetą, zbliżając się do niej co 6 lat. Astronomowie sugerują, że będzie stanowiła dla Ziemi potencjalne zagrożenie już relatywnie niedługo, bo w 2135 roku. Prawdopodobieństwo uderzenia jest relatywnie nieduże i wynosi zaledwie 1:2700, ale gdyby do niego doszło, to wywołałoby wybuch o sile 1,15 gigaton TNT. Tyle że Bennu to nie tylko zagrożenie, ale i możliwa odpowiedź na wiele nurtujących nas pytań dotyczących Układu Słonecznego, w tym i naszej planety, np. pochodzenia na niej życia.
Próbki ważą między 200 a 400 gramów, chociaż naukowcy pierwotnie liczyli na dosłownie 60 gramów regolitu i po dostarczeniu na Ziemię przejdą gruntowne wieloletnie badania w wielu amerykańskich laboratoriach - tyle że na ten moment przyjdzie nam jeszcze poczekać, bo chociaż NASA poinformowała właśnie, że sonda OSIRIS-REx wyruszyła w drogę powrotną w kierunku Ziemi, to jej podróż zajmie dwa lata i próbki wylądują na pustyni w Utah dopiero 24 września 2023 roku. Jak jednak podkreśla agencja, proces będzie bardzo wymagający, dlatego odbywać się będzie etapami - OSIRIS-REx najpierw zbliży się do Ziemi na odległość 10 000 kilometrów, następnie we wrześniu 2022 roku podleci na odległość 2500 km, a później jeszcze bliżej. Przy odpowiedniej odległości zrzuci pojemnik z próbkami, który wyposażony jest w spadochron, pozwalający na bezpieczne lądowanie.
Jeśli jednak wystąpią jakieś problemy, to NASA ma plan B i sonda podejmie drugą próbę zrzutu w 2025 roku, bo najważniejsze jest tu dostarczenie próbek na Ziemię w stanie nienaruszonym. A czego będziemy w nich szukać? Głównie materiału organicznego, który mógłby wyjaśnić, czy asteroidy pomogły dostarczyć na Ziemię składniki niezbędne do życia, jakie znamy obecnie, bo szacuje się, że Bennu krąży w kosmosie od czasów formowania naszego układu słonecznego 4,5 mld lat temu. Jak tłumaczy Thomas Zurbuchen z NASA: - Wiele osiągnięć OSIRIS-REx zademonstrowało innowacyjny sposób rozwoju eksploracji w czasie rzeczywistym. Zespół stanął na wysokości zadania, dzięki czemu pierwotny fragment naszego układu słonecznego zmierza właśnie na Ziemię, gdzie wiele generacji naukowców będzie mogło odkryć jego sekrety.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA
Imaging Asteroid Bennu
https://www.youtube.com/watch?v=5dA15GCrAXk&feature=emb_imp_woyt

https://www.geekweek.pl/news/2021-05-12/probka-planetoidy-bennu-z-misji-osiris-rex-rozpoczela-dwuletnia-podroz-na-ziemie/

Próbka planetoidy Bennu z misji OSIRIS-REx rozpoczęła dwuletnią podróż na Ziemię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oto najbardziej przerażające gwiazdy we Wszechświecie [WIDEO]
2021-05-12.
Astronomowie bezustannie dokonują niesamowitych i przełomowych odkryć, które pokazują nam, jak bardzo fascynującym i dynamicznie rozwijającym się miejscem jest nieprzenikniona otchłań Wszechświata.
Tym razem naukowcy z Uniwersytetu w Sydney dokonali obserwacji najbardziej przerażających gwiazd. Mowa tutaj o gwiazdach Wolfa-Rayeta. Są to masywne gwiazd w ostatniej stabilnej fazie swojego życia. Zaledwie chwila dzieli je od eksplozji i stania się supernową.
Astronomowie odkryli parę gwiazd, które zostały nazwane Apep. Układ znajduje się 8 tysięcy lat od Ziemi, a same obiekty mają masę od 10 do 15 razy większą od Słońca i jednocześnie są aż 100 tysięcy razy od niego jaśniejsze. Temperatura na ich powierzchni osiąga 25 tysięcy stopni Celsjusza, to 10 raz więcej, niż na naszej dziennej gwieździe.
Apep emitują ogromne ilości pyłu. Można nawet śmiało rzec, że są w nim skąpane. Na opublikowanej grafice możemy zobaczyć, jak w rzeczywistości wygląda ten układ. Trzeba przyznać, że bardzo widowiskowo. Warto tutaj dodać, że pył i gaz emitowany przez gwiazdy przybrał strukturę spiralną i jest wyrzucany w przestrzeń z ogromną prędkością 12 milionów km/h.
Dlaczego gwiazdy Wolfa-Rayeta są tak przerażające? Nie tylko ze względu na spektakularny obraz ich rychłej śmierci, ale również ze względu na fakt, że ich szczątki zmienią się w potężne gwiazdy neutronowe lub czarne dziury, które zaczną pożerać otaczające je obiekty. Ale to nie wszystko. We wszechświecie odkryliśmy ich bardzo mało, a takich układów jak Apep znamy tylko kilkanaście.
Tandemy gwiazd Wolfa-Rayeta są też niebezpieczne ze względu na ich szybką rotację wokół własnej osi. W momencie eksplozji jako supernowa, automatycznie nastąpi też gigantyczny rozbłysk promieniowania gamma, który może zniszczyć wszelakie życie na obiektach znajdujących się nawet tak daleko jak Ziemia. Na szczęście oś rotacji Apep nie jest skierowana w stronę naszej planety, więc możemy być spokojni.
Co ciekawe, astronomowie z University od Chicago niedawno opracowali bardzo spójną i kompletną hipotezę wyjaśniającą powstanie Układu Słonecznego. Do tej pory świat astronomii uważał, że zrodził się on na skutek pojawienia się supernowej. Jednak według hipotezy opublikowanej na łamach periodyku Astrophysical Journal, mógł on powstać w rozwiewanych wiatrami bąblach wokół gigantycznej gwiazdy Wolfa-Rayeta.
Panująca w ich wnętrzach wysoka temperatura jest idealnym czynnikiem do produkcji najróżniejszych pierwiastków chemicznych. Rozwiewane są one po całej przestrzeni przez intensywne wiatry. Naukowcy uważają, że to właśnie one rozpychają gęstą materię, tworząc większe jej skupiska w postaci bąbli, w których mogło narodzić się Słońce, a później cały układ planetarny.
Źródło: GeekWeek.pl/Sydney University / Fot. NASA/ESO/VLT
In the Eye of a Stellar Cyclone: Apep Wolf-Rayet Star
https://www.youtube.com/watch?v=IUZarqsPrKs&feature=emb_imp_woyt

Animation GRB 190114C
https://www.youtube.com/watch?t=1&v=lwK_l5QG_u8&feature=emb_imp_woyt

https://www.geekweek.pl/news/2021-05-12/oto-najbardziej-przerazajace-gwiazdy-we-wszechswiecie-wideo/

Oto najbardziej przerażające gwiazdy we Wszechświecie [WIDEO].jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okniński, Łukasiewicz-ILOT: pewne starty suborbitalne mogłyby być wykonywane z Polski [WYWIAD]
2021-05-12. Marcin Kamassa.

Obchodzący w sierpniu tego roku 95-lecie swojego istnienia Łukasiewicz - Instytut Lotnictwa aktywnie przeciera kilka równoległych szlaków badań i rozwoju rakietowych napędów kosmicznych. Są wśród nich zarówno rozwiązania dotyczące systemów nośnych, jak i samych satelitów oraz lżejszych platform orbitalnych. Wiele z nich jest przedstawianych obecnie - m.in. przez Europejską Agencję Kosmiczną - jako przykłady polskiej specjalizacji w obszarze zaawansowanych technologii kosmicznych. O ich znaczeniu, dalszych perspektywach rozwoju oraz możliwościach narodowego wykorzystania opowiedział nam szerzej kierownik Zakładu Technologii Kosmicznych w Łukasiewicz - Instytucie Lotnictwa, dr inż. Adam Okniński.
Marcin Kamassa: W opublikowanym ostatnio odcinku naszej serii o efektach 7 lat realizacji programu Polish Industry Incentive Scheme opisaliśmy przypadek prowadzonego przez Łukasiewicz - Instytut Lotnictwa projektu silnika satelitarnego na dwuskładnikowy ekologiczny materiał pędny (GRACE). W artykule znalazły się Pana wypowiedzi dotyczące uwarunkowań procesowych i organizacyjnych tego konkretnego przedsięwzięcia. Dowiedzieliśmy się, że prace nad tą polską technologią napędową nie zakończyły się wraz ze zwieńczeniem projektu GRACE, a znalazły swoją kontynuację w inicjatywie GRACE 2. Czy w bieżącej odsłonie projekt GRACE 2 nadal mieści się w ramach programu PLIIS? O jakim poziomie zaawansowania jest teraz mowa?
Dr inż. Adam Okniński: Projekt GRACE2 realizowany jest w ramach jednego z ostatnich konkursów PLIIS, przy czym rozszerzeniu uległ tutaj zakres działań i naturalnie, podniósł się też poziom zaawansowania. Projekt ten ma docelowo przynieść naszemu rozwiązaniu gotowość technologiczną na poziomie TRL 5-6 [Technology Readiness Level - przyp. red.].
Co w tym kontekście zasługuje na podkreślenie, to fakt, że mamy teraz w konsorcjum niemieckie centrum lotniczo-kosmiczne DLR [Deutsche Zentrum für Luft- und Raumfahrt - przyp. red.] i właśnie w Niemczech będziemy realizować przewidziane badania próżniowe. Innymi słowy, będziemy sprawdzać, jak w warunkach bliskich kosmicznym pracuje silnik rakietowy naszej konstrukcji. Współpraca z DLR i kolejnymi partnerami z Zachodniej Europy ma też dla nas wymiar symboliczny. Szczególnie, że coraz częściej to liderzy europejskiego sektora zapraszają Instytut do międzynarodowych konsorcjów. Zdarza się to już także w przypadku projektów komercyjnych.
Takich stanowisk, jak to niemieckie, jest dosłownie kilka w całej Europie - w momencie uruchamiania naszego projektu był to jedyny europejski ośrodek, który mógł nasz silnik przyjąć i wykonać odpowiednie badania w próżni. Mówimy tutaj o ośrodku DLR w Lampoldshausen - to centrum, które zajmuje się testami napędów rakietowych: zarówno tych satelitarnych, jak i tych największych, włącznie z systemami flagowych europejskich rakiet nośnych: Ariane 5 czy nadchodzącą Ariane 6. Natomiast warto zaznaczyć, że docelowo planujemy realizować testy w próżni małych napędów satelitarnych w Polsce.
Kiedy ma nastąpić finalizacja projektu GRACE2?
Nastąpi to w drugiej połowie 2022 roku. Jego ukończenie pozwoli na demonstrację pracy napędu wykorzystującego jako utleniacz nadtlenek wodoru o stężeniu 98% z ekologicznym paliwem, co do dziś wedle naszej wiedzy nie zostało jeszcze przez nikogo zrealizowane. Nie ma napędów satelitarnych tego typu, a przecież wysokie stężenie utleniacza i jego czystość mogą pozwolić na wysokie osiągi i długie przechowywanie systemu w kosmosie.
Przypomnijmy, że realizacja projektu od początku wiązała się z aktywnością konsorcjum, obejmującego m.in. udział Thales Alenia Space UK - na czym konkretnie polegało to zagraniczne zaangażowanie?
W pierwszej fazie PLIIS mieliśmy udział Thales Alenia Space UK w GRACE. Rolą tego zagranicznego uczestnika było w tym przypadku zapewnienie, żeby nasz zasadniczy efekt działań, czyli rozwój silnika, miał docelowego użytkownika - tzn. odbiorcę uznającego nasze rozwiązanie za dostosowane do jego konkretnych wymagań. Kooperant zagraniczny stawiał nam zatem wymagania - to był warunek tego, aby Thales Alenia Space było dalej zainteresowane naszym produktem, gdy będziemy przechodzić przez kolejne fazy rozwoju technologii i docelowo faktycznego produktu. Założenie było takie, aby nie tworzyć tutaj czegoś "na półkę", tylko po to, żeby to odpowiadało systemom TAS, jako jednemu z głównych ośrodków rozwoju satelitów w Europie - m.in komunikacyjnych.
To jest praktyka dosyć częsta - podobnie w niektórych innych projektach mamy w konsorcjum (już poza programem PLIIS) partnerów z listy LSI, czyli Large Satellite Integrators (wśród nich jest między innymi właśnie TAS, a także OHB Systems czy Airbus Defence & Space). Zasada jest ta sama - uwzględniamy integratora na konkretnym etapie realizacji projektu, by zagwarantować, że opracowywana technologia będzie cieszyła się zainteresowaniem instytucjonalnym, jak również właśnie komercyjnym. To pozwala nam zakładać, że konkretne rozwiązanie będzie mogło zostać wykorzystane z pożytkiem dla przemysłu krajowego, jak również zagranicznego.
Wspomniał Pan o innych projektach realizowanych na podobnych zasadach, ale poza PLIIS - jak blisko są one powiązane technologicznie ze sobą? Czy można mówić tutaj o kontynuacjach tego, co wypracowano w ramach projektu GRACE? Mam na myśli na przykład projekt POLON.
Takim swego rodzaju spin-offem (pod kątem wykorzystania podobnego materiału pędnego) są faktycznie nasze projekty dotyczące innych ekologicznych napędów kosmicznych. Częściowo takim projektem jest POLON - choć tak naprawdę technologia samego napędu jest nieco inna, bo POLON dotyczy mniejszych silników i wykorzystuje nadtlenek wodoru jako jednoskładnikowy materiał pędny (bez dodatkowego paliwa).
Co może być wykorzystane z przebiegu GRACE? Mamy tu wiele poszczególnych rozwiązań technicznych, które będziemy mogli stosować w krajowych projektach. Natomiast pod kątem finalnego miejsca zastosowania produktu, to na dzisiaj nie są to platformy krajowe - ponieważ póki co platform komunikacyjnych, ani górnych stopni rakiet na naszym rynku nie wykorzystujemy. Jest tutaj zainteresowanie europejskie - zarówno bezpośredniego wykorzystania w silnikach do tych większych satelitów czy rakiet, jak i zastosowań w programach eksploracji kosmicznej.
Inna ciekawa technologia, nad którą pracujemy, to silniki pozaziemskich lądowników ? można zastosować w nich dokładnie takie same materiały pędne jak w GRACE, czyli ciekłe dwuskładnikowe, z nadtlenkiem wodoru o bardzo wysokim stężeniu jako utleniaczem. Niektóre realizowane przez nas projekty dla ESA i partnerów europejskich są związane właśnie z silnikami do lądowników ? księżycowych. W potencjalnych lądownikach księżycowych potrzeba już kilku tysięcy niutonów ciągu i możliwości kontrolowania wartości ciągu w szerokim zakresie, ale wiele technologii pokrywa się z technologiami z GRACE.
Co tutaj warte podkreślenia - mamy zabezpieczony patent na technologię wytwarzania wysoko stężonego nadtlenku wodoru już w ponad 20 krajach świata. Przygotowujemy się, żeby działać na rynku międzynarodowym - w tym przypadku jest to głównie rynek europejski. Cieszymy się, że możemy dążyć do tego celu współpracując między innymi z przedstawicielami polskiego przemysłu. Intensywnie działamy w projektach krajowych i europejskich, mając na celu stopniowy rozwój konkurencyjnych polskich produktów w postaci komponentów systemów napędowych (a docelowo całych systemów w przypadku małych satelitów).
W tym ogólnym wymiarze nie sposób nie zapytać o postępy w programie rozwoju rakiety BURSZTYN - na jakim etapie obecnie jesteśmy, po testach z końca 2019 roku? Co można powiedzieć o dalszych planach - czy szykują nam się tutaj kolejne próby poligonowe?
Pod koniec 2019 roku zakończyliśmy testy BURSZTYNA w wersji podstawowej, natomiast wersja, która aktualnie jest rozwijana to BURSZTYN 2K, czyli nazwą nawiązujący do historycznego Meteora 2K, który był rozwijany w Instytucie. I tak jak ten historyczny Meteor, podobnie BURSZTYN 2K ma być już wersją rakiety, która będzie realizować docelowe misje na wyższym pułapie, czyli do 100 km i wyżej. Dodatkowo będzie to już wersja bardziej dopasowana do potrzeb potencjalnych interesariuszy, pod kątem wynoszenia ładunków użytkowych. Mamy tutaj w szczególności nieco wyższe osiągi, w tym większy udźwig - na tej wersji chcemy realizować kolejne loty, przy czym te najbliższe nie będą jeszcze na pułap 100 km.
Poszczególne systemy we wnętrzu rakiety (stopniu głównym) są modyfikowane i poprawiane pod wieloma względami, przede wszystkim pod kątem masowym, jak i dla usprawnienia dalszego wytwarzania konstrukcji. Największą zmianą widoczną z zewnątrz jest zastosowanie nowych silników pomocniczych - są to dwa silniki boczne, które są wykorzystywane przy samym starcie rakiety, na stały materiał pędny.
Tutaj wykorzystujemy nowe rozwiązanie - są to silniki o większym kalibrze. To głównie one odpowiadają za poprawę osiągów rakiety. Przy tym, nie mogły być testowane od początku rozwoju systemu nośnego - tak naprawdę, lot w oparciu już o same te dwa silniki boczne z poligonu w Drawsku, nawet bez włączania silnika środkowego stopnia hybrydowego sprawiałby, że rakieta mogłaby potencjalnie wylecieć poza obszar zabezpieczonej strefy testów. Tymczasem dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo i wiemy, że musimy działać krok po kroku. Natomiast oczywiście nowe silniki pomocnicze będą, po testach naziemnych i testach na niższych pułapach, wykorzystywane docelowo do lotów na wyższe wysokości.
Jak w przyszłości może wyglądać praktyczne wykorzystanie i użytkowanie tak rozwiniętej rakiety BURSZTYN? Gdzie można spodziewać się prowadzenia wystrzeleń z misjami suborbitalnymi?
Są kosmodromy zagraniczne, w tym liczne europejskie, które zajmują się już obsługą lotów suborbitalnych lub taką działalność planują (łącznie z planami lotów orbitalnych). Natomiast chcielibyśmy, żeby docelowo pewne misje mogły być także realizowane w Polsce. Do tego niezbędna jest współpraca środowiska i specjalne studium, które będzie dotyczyło zarówno bezpieczeństwa, i ewentualnie certyfikacji tego typu rakiet, dopuszczania ich do startów na jasnych zasadach. Jest to ważne dla szeregu krajowych podmiotów zainteresowanych dalszym rozwojem technologii rakiet suborbitalnych.
Oczywiście chcemy tutaj wspólnie działać z innymi podmiotami na arenie polskiej. Polska Agencja Kosmiczna przygotowuje studium dotyczące możliwości realizacji lotów suborbitalnych - w szczególności z polskich poligonów. Mamy więc nadzieję, że do końca tego roku wyjaśnią się sprawy związane z tym, co trzeba będzie zrobić, żeby umożliwić takie starty na większe wysokości w Polsce - czy to będzie 60 km, czy też może w odpowiednich warunkach będą możliwe loty dużo wyższe. Myślę, że to się okaże już niedługo, natomiast na pewno będziemy chcieli, żeby to było realizowane w sposób bezpieczny, a jednocześnie z pożytkiem dla przemysłu i nauki.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Statyczny test lekkiego silnika rakietowego wykonanego w technologii wytwarzania przyrostowego (druk 3D). Fot. ArianeGroup GmbH [esa.int]

Układ będący częścią elektrolizera do uzyskiwania wodoru. Fot. DLR/ThomasErnsting [dlr.de]

Dr inż. Adam Okniński - kierownik Zakładu Technologii Kosmicznych w Sieci Badawczej Łukasiewicz-Instytucie Lotnictwa; laureat europejskiej edycji prestiżowego konkursu Forbes ?30 under 30? w kategorii ?Manufacturing & Industry?. Na co dzień kieruje zespołem ponad 50 inżynierów pracujących nad technologiami kosmicznymi w Łukasiewicz-Instytucie Lotnictwa. Fot. Łukasiewicz-Instytut Lotnictwa

Rakieta BURSZTYN krótko po starcie - moment separacji silników pomocniczych od członu głównego rakiety. Fot. Łukasiewicz-Instytut Lotnictwa [ilot.lukasiewicz.gov.pl]

Źródło: Space24.
https://www.space24.pl/okninski-lukasiewicz-ilot-pewne-starty-suborbitalne-moglyby-byc-wykonywane-z-polski-wywiad

Okniński, Łukasiewicz-ILOT pewne starty suborbitalne mogłyby być wykonywane z Polski [WYWIAD].jpg

Okniński, Łukasiewicz-ILOT pewne starty suborbitalne mogłyby być wykonywane z Polski [WYWIAD]2.jpg

Okniński, Łukasiewicz-ILOT pewne starty suborbitalne mogłyby być wykonywane z Polski [WYWIAD]3.jpg

Okniński, Łukasiewicz-ILOT pewne starty suborbitalne mogłyby być wykonywane z Polski [WYWIAD]4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj nad Polską świeże Starlinki. Tworzą gęsty łańcuch i jeszcze pachną ziemską atmosferą
2021-05-12. Radek Kosarzycki
Ostatnie dni obfitują w przeloty satelitów konstelacji Starlink nad Polską. Przez ostatnie dwa dni oglądaliśmy satelity wyniesione na orbitę 29 kwietnia, czyli niemal dwa tygodnie wcześniej. Dzisiaj oprócz nich zobaczymy także satelity znacznie ?młodsze?.
Jaka to różnica?
Przy każdym starcie na orbitę trafia pakiet 60 satelitów. Dopiero po uwolnieniu satelity stopniowo na przestrzeni kolejnych tygodni oddalają się od siebie. Z tego też powodu bezpośrednio po wyniesieniu na orbitę ?pociąg? satelitów wygląda jak jeden sznur, w którym satelity poruszają się w niewielkiej odległości od siebie. Z czasem odstępy między nimi są coraz większe.
Jeżeli mieliście okazję oglądać satelity w ciągu ostatnich dwóch dni, to widzieliście, że kolejne satelity pojawiały się nad horyzontem w odstępie 8-10 sekund od siebie. Dzisiaj, podczas pierwszego przelotu sytuacja będzie wyglądała tak samo, a podczas drugiego zupełnie inaczej. W trakcie drugiego przelotu satelity będą się pojawiały w tempie nawet kilku na sekundę. Satelity wyniesione na orbitę 9 maja wciąż znajdują się bardzo blisko siebie, a więc będziemy mogli obserwować bardzo gęsty łańcuch satelitów przelatujących przez niebo.
Gdzie zobaczyć Starlinki w nocy z 12 na 13 maja?

Gdańsk
Pierwsze satelity pojawią się 10 stopni nad zachodnim horyzontem o godzinie 22:39:27. Każdy kolejny będzie pojawiał się 6-8 sekund później. Pociąg satelitów wzniesie się 63 stopnie nad południowy horyzont, aby ostatecznie zniknąć nad południowo-wschodnim horyzontem o 23:00:11.

Satelity wyniesione na orbitę 9 maja nie będą widoczne nad Gdańskiem.
Przelot satelitów konstelacji Starlink nad Gdańskiem w nocy 12/13 maja. Źródło: Heavens-above

Poznań
Pierwsze satelity pojawią się 10 stopni nad zachodnim horyzontem o godzinie 22:39:13. Każdy kolejny będzie pojawiał się 6-8 sekund później. Pociąg satelitów wzniesie się 83 stopnie nad północny horyzont, aby ostatecznie zniknąć nad południowo-wschodnim horyzontem o 23:00:11.

Przelot satelitów konstelacji Starlink nad Poznaniem w nocy 12/13 maja. Źródło: Heavens-above
Satelity wyniesione na orbitę 9 maja pojawią się nad południowo-wschodnim horyzontem o godzinie 4:14:50 (cały pociąg pojawi się w ciągu 60 sekund) i przelecą niemal przez sam zenit (88 stopni), aby zniknąć nad wschodnim horyzontem o 4:21:00.

Warszawa
Pierwsze satelity pojawią się 10 stopni nad zachodnim horyzontem o godzinie 22:39:52. Każdy kolejny będzie pojawiał się 6-8 sekund później. Pociąg satelitów wzniesie się 87 stopni nad północny horyzont, aby ostatecznie zniknąć nad południowo-wschodnim horyzontem o 23:00:10.
Przelot satelitów konstelacji Starlink nad Warszawą w nocy 12/13 maja. Źródło: Heavens-above

Sosnowiec
Pierwsze satelity pojawią się 10 stopni nad zachodnim horyzontem o godzinie 22:39:43. Każdy kolejny będzie pojawiał się 6-8 sekund później. Pociąg satelitów wzniesie się 50 stopni nad północny horyzont, aby ostatecznie zniknąć nad południowo-wschodnim horyzontem o 23:00:11.
Przelot satelitów konstelacji Starlink nad Sosnowcem w nocy 12/13 maja. Źródło: Heavens-above

Satelity wyniesione na orbitę 9 maja pojawią się nad południowo-wschodnim horyzontem o godzinie 4:15:10 (cały pociąg pojawi się w ciągu 60 sekund) i przelecą 44 stopnie nad północnym horyzontem, aby zniknąć nad wschodnim horyzontem o 4:21:09.

Pozostaje zatem trzymać kciuki za bardzo dobrą pogodę, która pozwoli wam obejrzeć to widowisko.
https://spidersweb.pl/2021/05/dzisiaj-na-niebie-swieze-starlinki-jeszcze-pachna-ziemska-atmosfera.html

Dzisiaj nad Polską świeże Starlinki. Tworzą gęsty łańcuch i jeszcze pachną ziemską atmosferą.jpg

Dzisiaj nad Polską świeże Starlinki. Tworzą gęsty łańcuch i jeszcze pachną ziemską atmosferą2.jpg

Dzisiaj nad Polską świeże Starlinki. Tworzą gęsty łańcuch i jeszcze pachną ziemską atmosferą3.jpg

Dzisiaj nad Polską świeże Starlinki. Tworzą gęsty łańcuch i jeszcze pachną ziemską atmosferą4.jpg

Dzisiaj nad Polską świeże Starlinki. Tworzą gęsty łańcuch i jeszcze pachną ziemską atmosferą5.jpg

Dzisiaj nad Polską świeże Starlinki. Tworzą gęsty łańcuch i jeszcze pachną ziemską atmosferą6.jpg

Dzisiaj nad Polską świeże Starlinki. Tworzą gęsty łańcuch i jeszcze pachną ziemską atmosferą7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak powstają silne pola magnetyczne w białych karłach ?
2021-05-12.
W publikacji pt. ?Pochodzenie i ewolucja pól magnetycznych białych karłów w ciasnych układach podwójnych? w prestiżowym Nature astronomowie zaproponowali mechanizm, który może wyjaśnić zagadkę nierozwiązaną od dawna - w jaki sposób białe karły generują silne pola magnetyczne. Autorzy zaproponowali mechanizm dynama - ten sam, który również jest odpowiedzialny z wytwarzanie pola magnetycznego Ziemi. Z tych badań wynika, że niekiedy ten sam mechanizm działa w całkiem różnych obiektach astronomicznych.
Jednym z najbardziej efektownych zjawisk w astrofizyce są pola magnetyczne. Otaczają one zarówno Ziemię, gwiazdy jak i pozostałości po nich takie jak np. białe karły. Wiadomo, że pola magnetyczne białych karłów mogą być nawet milion razy silniejsze niż pole magnetyczne Ziemi. Jednak ich pochodzenie pochodzenie pozostawało tajemnicą od lat 70-tych XX wieku, gdy odkryto pierwszego białego karła z polem magnetycznym. Zaproponowano kilka teorii. Jednak żadna z nich nie była w stanie wyjaśnić częstości występowania białych karłów z polami magnetycznymi, zarówno jako samotnych gwiazd jak i jako towarzyszy w różnych układach podwójnych.
 
Pytanie (2005 r.): gdzie są białe karły z silnymi polami magnetycznymi w rozdzielonych gwiazdowych układach podwójnych z niezdegenerowanym towarzyszem ?
 
Zgodnie z aktualną wiedzą większość gwiazdowych układów podwójnych zawierających przynajmniej jednego białego karła powstała po wymianie masy we wspólnej otoczce. Z tej fazy ewolucyjnej układ podwójny wychodzi rozdzielony (patrz rysunek poniżej), o stopniowo skracającym się okresie orbitalnym i w końcu staje się półrozdzielonym układem kataklizmicznym. Pomimo ewolucyjnych powiązań, procent białych karłów z silnymi polami magnetycznymi drastycznie różni się pomiędzy takimi układami podwójnymi zawierającymi białe karły, które są rozdzielone i półrozdzielone.
Obecnie znamy ponad 160 układów kataklizmicznych z białymi karłami z silnymi polami magnetycznymi o indukcji magnetycznej większej od 1 miliona Gausów (W układzie jednostek SI > 100 Tesli). W większości tych układów biały karzeł akreuje wzdłuż linii pola magnetycznego materię, która wypływa z mniej masywnego towarzysza wypełniającego swoją powierzchnię Roche?a. Oddziaływanie pól magnetycznych obu gwiazd sprawia, że rotacja białego karła jest zsynchronizowana z ruchem orbitalnym składnika wtórnego. Takie układy kataklizmiczne są nazywane polarami (ang. polars).
W mniejszej i istotnej liczbie układów kataklizmicznych, pole magnetyczne białego karła zaburza wewnętrzną część dysku akrecyjnego, ale pola magnetyczne obu gwiazd nie są połączone. Dlatego rotacja białego karła nie jest zsynchronizowana z ruchem orbitalnym wtórnego składnika, a takie układy kataklizmiczne nazywane są polarami pośrednimi (ang. intermediate polars).
Ostatnie analizy statystyczne pokazują, że w około 1/3 wszystkich układów kataklizmicznych obserwuje się białego karła z polem magnetycznym, z czego polary stanowią 29% całej populacji układów kataklizmicznych, a polary pośrednie ? 7%.
Zupełnie inna jest sytuacja w rozdzielonych gwiazdowych układach podwójnych, które uważa się za progenitorów układów kataklizmicznych. Aktualnie wiemy zaledwie o 15 białych karłach z silnymi polami magnetycznymi (~2% !!!) na ogólną liczbę ponad 1 tysiąca znanych rozdzielonych układów podwójnych. W każdym z tych 15 układów podwójnych z białymi karłami obserwuje się osobliwe widmowe emisyjne linie,  które świadczą o akrecji materii z wiatru gwiazdowego na białego karła z silnym polem magnetycznym.
Wymienione 15 układów z białymi karłami o silnych polach magnetycznych określa się pojęciem pre-polarów, czyli układów podwójnych, w których ciągła utrata momentu pędu (= skracanie się okresu orbitalnego) doprowadzi w końcu rozdzielone układy podwójne do układów katalizmicznych, które są półrozdzielone.
Pre-polary mają okresy orbitalne pomiędzy 3 i 5 godzinami, a ich składniki wtórne (... te większe!) są bliskie wypełnienia swoich powierzchni Roche'a (patrz ilustracja poniżej) - na ogół powyżej 80%. W ciasnych układach podwójnych typu ?pre-polar? białe karły są chłodne z efektywnymi temperaturami poniżej 10 tysięcy K, co wskazuje na to, że powstały one przynajmniej 1 miliard lat temu. W rozdzielonych układach podwójnych z ?młodymi? białymi karłami (wiek < 1 miliard lat) nie znaleziono ani jednego białego karła z silnym polem magnetycznym.
Okazało się więc, że duża część (~36%) układów katalizmicznych zawiera białe karły z silnymi polami magnetycznymi, a znacznie mniejsza (tylko ~2%) - w rozdzielonych układach podwójnych z białymi karłami, które uważa się za progenitory układów kataklizmicznych. Ta zagadkowa sytuacja została celnie wyrażona w 2005 roku przez amerykańskiego astrofizyka James'a Lieberta'a ze współpracownikami, który zapytał:
a gdzie są białe karły w silnymi polami magnetycznymi w rozdzielonych gwiazdowych układach podwójnych z niezdegenerowanym towarzyszem ?
Aby odpowiedzieć na ww. pytanie zaproponowano kilka hipotez takich jak np. scenariusz ?skamieniałego? pola (ang. fossil field scenario), mechanizm dynamo działający podczas wymiany masy we wspólnej otoczce, koalescencja białych karów. Wszystkie te scenariusze mają podstawowy problem polegający na tym, że pola silne magnetyczne powstają podczas formowania się białych karłów. Więc również białe karły w rozdzielonych układach podwójnych tuż po wymianie masy we wspólnej otoczce powinny mieć silne pola magnetyczne, a to nie zgadza się ze statystyką obserwacji (ZERO % białych karłów z silnymi polami magnetycznymi w wieku < 1 miliarda lat w rozdzielonych układach podwójnych).
Ten problem może zostać rozwiązany dzięki badaniom międzynarodowej grupy astrofizyków , którzy zaproponowali mechanizm dynamo do generowania silnych pól magnetycznych w białych karłach - podobny do mechanizmu generującego pola magnetyczne Ziemi i innych planet.
Odpowiedź (2021 r.): nie ma białych karłów z silnymi polami magnetycznymi, ponieważ są ?za młode? w półrozdzielonych gwiazdowych układach podwójnych
 
Współautor omawianej publikacji, prof. Boris Gänsicke (University of Warwick, UK) powiedział: Od dawna wiedzieliśmy, że czegoś nie uwzględniamy w naszym rozumieniu pól magnetycznych białych karłów, ponieważ dane statystyczne uzyskane z obserwacji po prostu nie mają sensu. Niektórzy z was mieli do czynienia z dynamo w rowerach: obracający się magnes generuje prąd elektryczny. Tutaj działanie jest odwrotne - ruch materii wytwarza prąd elektryczny, który z kolei generuje pole magnetyczne.
Zgodnie z zaproponowanym mechanizmem dynamo, pole magnetyczne jest generowane przez prądy elektryczne wytwarzane przez ruchy konwekcyjne w jądrze białego karła. Te prądy konwekcyjne są wywoływane przez ucieczkę ciepła z krystalizującego się jądra.
Głównym komponentem dynamo jest stałe jądro otoczone przez płaszcz konwekcyjny. W przypadku Ziemi stałe żelazne jądro jest otoczone przez konwekcyjne, ciekłe żelazo. Podobna sytuacja ma miejsce w białych karłach, gdy wystarczająco ochłodzą się - wyjaśnia Matthias Schreiber.
Astrofizycy wyjaśniają, że na początku, gdy gwiazda odrzuciła swoją otoczkę, biały karzeł jest bardzo gorący i składa się z ciekłego węgla i tlenu. Jednak, gdy biały karzeł wystarczająco ostygnie, rozpoczyna się krystalizacja w środku i struktura staje się podobna do tej we wnętrzu Ziemi - stałe jądro otoczone konwekcyjną ciecz.
Z tego względu, że prędkości w cieczy mogą być znacznie większe wewnątrz białego karła niż we wnętrzu Ziemi, potencjalnie generowane pola są znacznie silniejsze. Ten mechanizm dynamo może wyjaśnić częstość występowania białych karłów o silnych polach magnetycznych w różnych sytuacjach i szczególnie białych karłów w układach podwójnych - powiedział Matthias Schreiber.
W ten sposób naukowcy mogą rozwiązać problem, który jest nierozwiązany od dziesięcioleci.
Piękno naszego pomysłu polega na tym, że mechanizm generowania pól magnetycznych jest taki sam jak dla planet. Nasze badania wyjaśniają jak magnetyczne pola są generowane przez białe karły i dlaczego są one znacznie silniejsze od pola magnetycznego Ziemi. Uważam, że to jest dobry przykład, w jaki sposób interdyscyplinarny zespół potrafi rozwiązać problemy, które specjalista tylko z jednej dziedziny miałby problemy - dodaje Matthias Schreiber.
Kolejny krokiem badawczym - jak mówią astrofizycy -  jest stworzenie bardziej szczegółowego modelu dynama i testy obserwacyjne dodatkowych efektów przewidywanych przez ten model.

Więcej informacji:
Publikacja naukowa w Nature (wersja płatna): ?The origin and evolution of magnetic white dwarfs in close binary stars?
ArXiv (wersja darmowa): ?The origin and evolution of magnetic white dwarfs in close binary stars?
Wersja popularnonaukowa: ?Discovered: The mechanism that generates huge white dwarf magnetic fields?

Źródło: University of Warwick

Opracowanie: Ryszard Biernikowicz

Na ilustracji: pochodzenie pól magnetycznych w białych karłach w ciasnych układach podwójnych (kolejność odwrotna do ruchu wskazówek zegara). Pole magnetyczne pojawia się, gdy krystalizujący się biały karzeł akreuje materię z towarzysza - co powoduje jego szybką rotację. Gdy pole magnetyczne białego karła połączy się z polem gwiezdnego towarzysza, transfer masy ustaje w dość krótkim czasie. Źródło: Paula Zorzi
Schematyczny widok układu podwójnego widocznego ?z boku? (nachylenie płaszczyzny orbity 90°) ze składnikami gwiazdowymi o stosunku mas = 3, które są rozdzielone (po lewej), półrozdzielone (w środku) i kontaktowe (po prawej). Czarne linie reprezentują graniczne powierzchnie równego potencjału Roche?a (tutaj dominuje pole grawitacyjne tylko jednej gwiazdy). Faktyczne rozmiary gwiazd są zakreślone na niebiesko i niekoniecznie mają kształt kulisty. Źródło: Wikipedia (wersja angielskojęzyczna) ? gwiazdy podwójne

Krystalizujący się biały karzeł akreuje materię z wiatru gwiazdowego generowanego przez towarzysza w ciasnym układzie podwójnym. Źródło: Paula Zorzi

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/jak-powstaja-silne-pola-magnetyczne-w-bialych-karlach

Jak powstają silne pola magnetyczne w białych karłach.jpg

Jak powstają silne pola magnetyczne w białych karłach2.jpg

Jak powstają silne pola magnetyczne w białych karłach3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)