Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Turbulencje magnetyczne ukryte w galaktyce Wir
2021-11-13.
Głęboko we wnętrzu galaktyk ukryta jest pewna siła: pola magnetyczne. Niewidoczne dla konwencjonalnych teleskopów, są one czynnikiem ewolucji galaktyk, regulującym powstawanie nowych gwiazd i pomagającym kierować gaz wewnątrzgalaktyczny w stronę ich centralnej supermasywnej czarnej dziury.
Pola magnetyczne mogą zmieniać ruchy gazu w galaktykach, wpływając na rozkład zimnych gęstych obłoków molekularnych, w których rodzą się nowe gwiazdy, a pośrednio powodując migrację gwiazd w dysku galaktycznym. Jednak, aby wykryć ich efekty musimy zmapować kształt pól magnetycznych w obłokach molekularnych, czego tradycyjna radioastronomia nie potrafiła dobrze zrobić.

Używając Stratosferycznego Obserwatorium Astronomii Podczerwonej (SOFIA), międzynarodowy zespół naukowców był w stanie zmapować i wyprowadzić morfologię pola magnetycznego gazu molekularnego w galaktyce Wir (M51).

Dane uzyskano za pomocą High Resolution Airborne Wideband Camera (HAWC+), kamery znajdującej się na pokładzie SOFIA, i porównano z mapami pola magnetycznego w gazie rozproszonym tej galaktyki wykonanymi za pomocą radioteleskopu Karl G. Jansky Very Large Array (VLA) w Socorro, Nowy Meksyk. Wyniki zostały właśnie opublikowane w The Astrophysical Journal.

W wewnętrznej części galaktyki wszystkie linie pola magnetycznego mają regularną strukturę spiralną, ale w strefie zewnętrznej, przede wszystkim w pobliżu M51b, mniejszej galaktyki towarzyszącej M51, pole magnetyczne w obłokach molekularnych wykazuje znaczne różnice w orientacji w porównaniu z bardziej regularną strukturą znalezioną za pomocą fal radiowych w polu magnetycznym rozproszonego gazu.

Rozłączenie dwóch pól magnetycznych może być związane z oddziaływaniem grawitacyjnym z M51b, ale byliśmy zaskoczeni, że nie występuje ono w regionie pomiędzy ramionami spiralnymi, gdzie gęstość gazu jest znacznie mniejsza i tworzy mniej gwiazd ? wyjaśnia Alejandro S. Borlaff, pierwszy autor artykułu.

Modele struktury i ewolucji galaktyk opierały się na założeniu, że gaz molekularny i gaz rozproszony mają wspólną strukturę magnetyczną. Najważniejszym wynikiem tego badania jest dowód na to, że będziemy musieli uwzględnić w nowych modelach siłę wywieraną przez pole magnetyczne w obłokach molekularnych ? mówi John Beckman, badacz z IAC, współautor artykułu.

Ramiona spiralne wydają się być kluczem do związku pomiędzy polami magnetycznymi a formowaniem się galaktyk. Ramiona te są zajmowane przez masywne, młode i gorące gwiazdy, powstałe pod wpływem ciśnienia fal gęstości, które okresowo rotują wokół galaktyki.

Fale te ściskają gaz międzygwiazdowy w formie spiralnej, tworząc nowe gwiazdy, a także mogą ściskać pole magnetyczne. Hipoteza badaczy jest taka, że formowanie się gwiazd może generować nowe, turbulentne pola magnetyczne, które mogą być reorganizowane w kształcie ramion spiralnych przez kompresję fal gęstości i ruch obrotowy wewnątrz galaktyki.

Jednym z głównych punktów badań było porównanie kształtu pól magnetycznych przy użyciu znacznika w podczerwieni i znacznika za pomocą fal radiowych. Podczas gdy obserwacje za pomocą VLA mogą wykryć pola magnetyczne w rozproszonym ośrodku wewnątrzgalaktycznym o niskiej gęstości, obserwatorium stratosferyczne SOFIA może wykryć obecność turbulentnych pól magnetycznych w różnych regionach galaktyki, badając jak ta niewidzialna siła oddziałuje w zależności od różnych warunków ciśnienia, grawitacji i prędkości w dysku galaktycznym.

Wyniki uzyskane za pomocą SOFIA w galaktyce Wir są podobne do tych, które zostały już zarejestrowane w polu magnetycznym Drogi Mlecznej, ale nigdy nie zostały uzyskane w galaktyce zewnętrznej ze względu na duże trudności w wykonaniu pomiarów. Obserwacje sugerują, że do modelowania zjawiska powstawania gwiazd w galaktykach spiralnych konieczne będzie uwzględnienie i ilościowe określenie ich pól magnetycznych, jak również kształtów ich pól grawitacyjnych.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
IAC

Urania
Linie przepływu pola magnetycznego wykrytego za pomocą SOFIA pokazane na obrazie galaktyki Wir (M51). Źródło: NASA, zespół naukowy SOFIA, A. Borlaff; NASA, ESA, S. Beckwith (STScI) oraz Hubble Heritage Team (STScI/AURA).

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/11/turbulencje-magnetyczne-ukryte-w.html

Turbulencje magnetyczne ukryte w galaktyce Wir.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pseudoksiężyc 2016 HO3: nowa nazwa, nowa teoria powstania
2021-11-13.
Ziemię okrąża nie jeden, nie dwa, a nawet i nie trzy naturalne obiekty. Wiemy o tym od dawna. Od niedawna wiadomo jednak, że według najnowszych badań jeden z nich może być odłamkiem Księżyca ? tego przez duże ?K?.
W roku 2018 węgierscy astronomowie ogłosili, że tak zwane pyłowe księżyce Ziemi (Księżyce Kordylewskiego) faktycznie istnieją. Wcześniej szukano ich na niebie, z różnym powodzeniem, przez kilkadziesiąt lat. Pomysłodawcą tych poszukiwań był słynny polski astronom,  Kazimierz Kordylewski (1903-1981). Węgierski zespół znalazł nowe dowody istnienia pyłowych satelitów Ziemi. Światło pochodzące bezpośrednio ze Słońca jest niespolaryzowane, ale rozpraszanie na drobinach pyłu powoduje jego polaryzację. Księżyce Kordylewskiego mogą więc być wykryte na drodze obserwacji spolaryzowanego światła rozproszonego przez tworzący je pył. Po wykonaniu skomplikowanych obserwacji ostatecznie wykryto słabe spolaryzowane światło wokół punktu Lagrange'a L5 w układzie Ziemia-Księżyc.
Okazuje się jednak, że Ziemię okrążają jeszcze inne ciała, i nie mowa tu o tysiącach sztucznych satelitów czy jeszcze liczniejszych śmieciach kosmicznych. Od kilku lat wiemy, że niewielkim pseudoksiężycem (quasi-satelitą) Ziemi jest planetoida o nazwie 2016 HO3. Jej orbita jest stabilna od około stu lat, a ona sama została prawdopodobnie przechwycona przez pole grawitacyjne Ziemi, najpóźniej z początkiem XX wieku. Znaleziono ją w 2016 roku w ramach przeglądu Pan-STARRS1. Symulacje komputerowe dowodzą, że obiekt ten będzie krążył w pobliżu Ziemi jeszcze przez co najmniej kilkaset lat.
2016 HO3 ma średnicę od 45 do 60 metrów i nie jest widoczny z Ziemi gołym okiem. Nic dziwnego, zważywszy na fakt, że zbliża się do nas na odległość nie większą niż 13 milionów kilometrów, a przy tym znajduje się od 38 do 100 razy dalej niż Księżyc. Czemu jednak to ?pseudosatelita?? Nie chodzi tu o rozmiar planetoidy, a raczej o jej skomplikowaną orbitę. Krąży ona przede wszystkim wokół Słońca, jednocześnie jak gdyby tylko przy okazji obiegając Ziemię, ale poza jej strefą Hilla, tu zdefiniowaną jako obszar dominacji grawitacyjnej naszej planety. Pseudoksiężyc to obiekt, który pozostaje w pobliżu danego ciała, towarzysząc mu przez dłuższy czas w ruchu wokół innego, cięższego obiektu ? w tym przypadku oczywiście Słońca.
W roku 2019 obiekt doczekał się nowej, bardziej ?ludzkiej? nazwy. Odtąd znany jest też jako (469219) Kamo?oalewa. Słowo pochodzi z języka hawajskiego i jest zlepkiem słów ?ka? (odpowiednik angielskiego ?the?), ?mo?o? (fragment, kawałek odłamany od większego obiektu) i ?lewa? (czyli ?oscylować?, co odnosi się do pozornego, złożonego ruchu ciała na ziemskim niebie).
Tymczasem naukowy z Uniwersytetu w Arizonie twierdzą, że Kamo?oalewa może być po prostu fragmentem... Księżyca. Wskazują na to wyniki jego analizy spektralnej. Widmo odbiciowe planetoidy jest bardzo zbliżone do widma, jakie jeszcze w latach 60. i 70. XX zarejestrowano właśnie dla Srebrnego Globu. To nie wszystko ? okazuje się, że widma żadnej z ponad tysiąca innych znanych i zbadanych planetoid krążących w niewielkiej odległości od Ziemi nie wykazują tak silnego podobieństwa do widma Księżyca. Podobne widma odbiciowe świadczą o podobnym składzie chemicznym. Widmo Kamo?oalewa wskazuje na to, że obiekt składa się w dużej mierze z krzemianów, ale niepodobnych do tych, jakie zwykle obserwujemy w przypadku planetoid krążących w wewnętrznym Układzie Słonecznym. Najbardziej zbliżone jest właśnie do widma krzemianów księżycowych.
Wyniki tych badań opublikowano w Nature Communications Earth and Environment. Pozostaje pytanie, w jaki sposób ciało ?odpadło? od Księżyca. Kamo?oalewa może być fragmentem oderwanym po uderzeniu w niego innej, dużej planetoidy, czyli materiałem księżycowym wyrzuconym w kosmos po takim zderzeniu. Na naszym Księżycu widzimy tysiące mniejszych i większych kraterów. W przeszłości inne ciała zderzały się z nim często.
Obecnie wiemy, że Ziemia ma aż 5 pseudoksiężyców. Oprócz słynnego obiektu Kamo?oalewa są to 2004 GU9, 2006 FV35, 2013 LX28 i 2014 OL339. Czy i one mogą być częścią Księżyca?
Czytaj więcej:
?    Cały komunikat prasowy
?    2016 HO3: drugi księżyc i całkowite zaćmienie?

Źródło: Nature
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na ilustracji: Skomplikowana orbita obiektu 2016 HO3/Kamo?oalewa. Źródło: NASA/JPL-Caltech
Na ilustracji: Porównanie widma odbiciowego VNIR (zakres widzialny i bliskiej podczerwieni) dla obiektu Kamo?oalewa (znaczniki czarne i czerwone) z widmem mieszaniny planetoid Gibeon i Vaca Muerta (linia granatowa) oraz widmem próbki z wyżyn księżycowych nr 14163 (wielkość ziarna 20?45 ?m) pochodzącej z misji Apollo 14 (linia niebieska). Dane pokazują wyraźnie, że widmo Kamo?oalewa znacznie różni się od silnie poczerwienionych widm planetoid bogatych w krzemiany, których przykładem jest (63) Ausonia. Zaobserwowane dla pseudoksiężyca widmo o stromszym nachyleniu jest natomiast zgodne z widmami typowymi dla silnie zwietrzałych powierzchni krzemianowych pochodzących z przywiezionych na Ziemię próbek księżycowych. Źródło: Nature.

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pseudoksiezyc-2016-ho3-nowa-nazwa-nowa-teoria-powstania

Pseudoksiężyc 2016 HO3 nowa nazwa, nowa teoria powstania.jpg

Pseudoksiężyc 2016 HO3 nowa nazwa, nowa teoria powstania2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX wraca do życia. W końcu
2021-11-13. Radek Kosarzycki
Przyznam, że stęskniłem się już za relacjonowaniem tego co się dzieje w firmie Elona Muska. Przyzwyczaiłem się bowiem wcześniej do marudzenia na częste starty Falconów 9 z satelitami konstelacji Starlink, czy też za kolejnymi startami kolejnych prototypów rakiety Starship. Wygląda jednak na to, że wszystko powoli wraca do normy.
W piątek, 12 listopada w kompleksie Boca Chica w Teksasie po długiej przerwie przetestowano silniki Starshipa SN20, tego samego, który jako pierwszy spróbuje polecieć na orbitę. Obserwatorzy z NASASpaceflight na szczęście złapali cały test swoimi kamerami, dzięki czemu jeżeli przegapiliście go wczoraj, możecie obejrzeć go dzisiaj.
Kolejne Starlinki trafiają na orbitę
Po kilku opóźnieniach dzisiaj o godzinie 13:40 z centrum kosmicznego na Przylądku Canaveral na orbitę okołoziemską poleciała paczka 53 nowych satelitów Starlink. Był to pierwszy lot Starlinków od maja. Cały lot przebiegł prawidłowo, a pierwszy człon rakiety o numerze B1062 bezpiecznie wylądował na barce oceanicznej Just Read the Instructions.
https://twitter.com/zshauladventure/status/1459508157743513602?s=21
Powtórkę ze startu rakiety możecie obejrzeć sobie w oknie poniżej. Warto, chociażby dla samej estetyki. Dzisiejszy start miał bowiem wyjątkową otoczkę pogodową.
Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie firma utrzyma tempo i w końcu doczekamy się pierwszej próby startu 120-metrowego zestawu Super Heavy Starship. Niezależnie od tego czy rakieta trafi na orbitę czy nie, z pewnością będzie to niebywałe widowisko.
Starship Prototype Ship 20 Conducts First Ever Six Engine Static Fire
https://www.youtube.com/watch?v=g8ja43uGrdQ&t=9445s

Starlink Mission
https://www.youtube.com/watch?v=AtmtP4vouSY&t=1120s

https://www.pulskosmosu.pl/2021/11/13/spacex-wraca-do-zycia-w-koncu/

SpaceX wraca do życia. W końcu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeff Bezos proponuje: Ziemia rezerwatem. Ludzkość na stacjach kosmicznych
2021-11-13. Michał Zieliński
Ziemia powinna stać się rezerwatem przyrody, a ludzie mogą się dalej rozmnażać w stacjach kosmicznych w Układzie Słonecznym. Do takiej wizji przekonuje budujący statki kosmiczne Jeff Bezos, który widzi Ziemię przyszłości jako rezerwat natury.
Drugi najbogatszy człowiek świata przewiduje, że w przyszłości Ziemia stanie się rezerwatem przyrody. Według niego ludzie będą rodzić się, żyć i pracować na stacjach kosmicznych.
Jeff Bezos wyjaśnił, że nazwa jego firmy kosmicznej, która rywalizuje z VirginGalactic i SpaceX, jest zapowiedzią dalekiej przyszłości ludzkości. "Blue Origin", czyli "Błękitne Pochodzenie" ma dotyczyć błękitnej ojczyzny rasy ludzkiej, która w przyszłości ma się wynieść z Ziemi w kosmos.
Tu nie chodzi o opuszczenie Ziemi, chodzi o jej ocalenie. To skarb Układu Słonecznego. Musimy opanować podróże kosmiczne, byśmy mogli zachować naszą planetę - wyjaśniał w rozmowie w ramach dorocznego forum w Katedrze Narodowej w Waszyngtonie.
Jeff Bezos to jeden z ponad dwóch tysięcy żyjących dziś na świecie miliarderów, którzy w sumie dysponują sporo większym majątkiem niż biedniejsza połowa ludzkości. Właściciel majątku wartego 200 mld dolarów, założyciel koncernu Amazon i budującej pojazdy kosmiczne firmy Blue Origin widzi siebie jako pioniera starań o to, by kiedyś zwykli ludzie mieli szansę zobaczyć Matkę Ziemię tylko czasem, jako turyści.
Multimiliarder wyjaśnił, że nasza planeta wymaga ochrony i nie powinna być degradowana przez ciągle rosnącą liczbę ludności. Ocenił też, że w wielkich koloniach ze sztuczną grawitacją, zbudowanych w przestrzeni Układu Słonecznego, może w przyszłości mieszkać i pracować nawet bilion ludzi, którzy nie będą już korzystać z zasobów planety pochodzenia. Musimy sięgać po zasoby i produkować energię poza Ziemią - mówił Jeff Bezos i argumentował, że ludzkość jest skazana na zużywanie coraz większej ilości energii, a to wyklucza pozostanie ludzi na naszej planecie, bo tu trzeba byłoby w przyszłości racjonować energię.
Kiedy spojrzymy w historię, jedna z najbardziej uderzających obserwacji dotyczy tego, że zużycie energii na osobę stale rosło, w średnim tempie trzech procent rocznie. Gdybyśmy mieli utrzymać to trzyprocentowe tempo (...) przez kilkaset lat, to musielibyśmy całą Ziemię pokryć panelami słonecznymi - przekonywał.
Złośliwi w komentarzach wskazują, że źródło kosmicznego bogactwa Jeffa Bezosa, firma Amazon, słynie ze skarg na warunki pracy i brak szacunku dla zatrudnionych, a ostatnio pojawił się także list byłej dyrektorki Blue Origin, która narzekała na toksyczne stosunki w firmie miliardera.
Prowadzący rozmowę w katedrze w ramach forum "Nasza przyszłość w kosmosie" nie zapytał Jeffa Bezosa, czy Ziemia byłaby w stanie przyjąć ewentualny bilion chętnych na wycieczkę na Ziemię...
Źródło:RMF

Planeta Ziemia /Image Work/amanaimagesRF /

https://www.rmf24.pl/nauka/news-jeff-bezos-proponuje-ziemia-rezerwatem-ludzkosc-na-stacjach-,nId,5643164#crp_state=1

 

Jeff Bezos proponuje Ziemia rezerwatem. Ludzkość na stacjach kosmicznych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmierć białego karła. NASA pochwaliła się rzadkim zdjęciem gwiezdnej eksplozji
2021-11-13.EN.KOAL
Kosmiczny Teleskop Hubble'a wykonał zdjęcie wstęg gazu pozostawionych przez tytaniczną gwiezdną eksplozję zwaną supernową ? poinformowała NASA.
Zdjęciem bardzo rzadkiego zjawiska pochwaliła się NASA na Twitterze. ?To ostatnie zdjęcie z @NASAHubble szybko przyciągnęło naszą uwagę. Prawdziwa otoczka po supernowej ma gorętszy gaz i świeci jaśniej w promieniach X niż pozostałość typowej supernowej typu 1a?.  Poinformowano, że ?te kosmiczne wstęgi gazu zostały pozostawione przez tytaniczną gwiezdną eksplozję zwaną supernową. DEM L249 jest uważany za pozostałość po supernowej typu 1a, śmierci białego karła?.
Niewielki obiekt astronomiczny biały karzeł, jest rzędu rozmiarów Ziemi. Składa się on ze zdegenerowanej materii, emitującej m.in. promieniowanie widzialne. Powstaje po ustaniu reakcji jądrowych w gwieździe o małej lub średniej masie.

?Są zwykle stabilne, ale w układzie podwójnym ? dwóch gwiazd krążących wokół siebie ? biały karzeł może grawitacyjnie odciągnąć tak dużo materii od swojego towarzysza, że osiąga masę krytyczną i eksploduje?  ? pisze NASA.
Astronomowie odkryli, że jego gaz jest gorętszy i świeci jaśniej w promieniach rentgenowskich niż pozostałość po typowej supernowej typu 1a. Badacze podejrzewają, że był on masywniejszy niż oczekiwano. ?Cięższe gwiazdy wyrzucały więcej gazu ? co oznacza również, że umarłby wcześniej w swoim cyklu życia? ? zaznaczono. .
Poszukiwania ocalałych towarzyszy białych karłów

Kosmiczny Teleskop Hubble'a wykonał to zdjęcie podczas poszukiwania ocalałych towarzyszy białych karłów, które przeszły w supernową w Wielkim Obłoku Magellana.

Kosmiczny Teleskop Hubble'a to projekt międzynarodowej współpracy NASA i Europejskiej Agencji Kosmicznej.
źródło: nasa
Śmierć białego karła (fot. NASA)
https://www.tvp.info/56912562/kosmiczny-teleskop-hubblea-uchwycil-pozostalosci-po-supernowej-gwiazdy-bialego-karla

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najdłuższe od XV wieku zaćmienie Księżyca. Czy zobaczymy je w Polsce?
2021-11-13.EN.KOAL
NASA poinformowała, że zbliża się najdłuższe od stuleci zaćmienie Księżyca. Ma być ono widoczne w niektórych miejscach na świecie, ale także w Polsce.
Do tego niezwykłego zjawiska dojdzie 19 listopada 2021 roku.  
Będzie ono widoczne tylko w zachodniej i centralnej Polsce, około godziny 6:59 ? informuje Wirtualna Polska.  Podano, że  będzie trwało  3 godziny i 28 minut.
Astronomiczny fenomen                              
Według NASA, będzie to  najdłuższe częściowe zaćmienie księżyca  w XXI wieku. Ostatni raz miało ono miejsce w XV wieku.  Do całkowitego jego zaćmienia ma dojść 16 maja 2022 r. ? podano.  Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat będziemy mogli znów zobaczyć .ten astronomiczny fenomen.
źródło: wp.pl

Będzie ono widoczne tylko w zachodniej i centralnej Polsce (fot. Shutterstock)
https://www.tvp.info/56908568/zacmienie-ksiezyca-wyjatkowe-niepostykane-i-najdluzsze-ostatnie-mialo-miejsce-w-xv-w-w-polsce-zobaczymy-je-w-kilku-miejscach

Najdłuższe od XV wieku zaćmienie Księżyca. Czy zobaczymy je w Polsce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kule ognia nad Polską, USA, Rosją i Japonią. Na Ziemię spadają kawałki komety Encky'ego [WIDEO]
2021-11-13.
W różnych regionach świata od kilku dni pojawiają się wyjątkowo jasne meteory, które są materiałem pozostawionym przez kometę Encky'ego. Niebo rozbłysło już m.in. nad Polską, USA, Rosją i Japonią. Niektóre z bolidów mogą spaść na ziemię w postaci meteorytu.
Właśnie ma miejsce doroczne maksimum roju meteorowego Północnych Taurydów. Radiant tego roju, a więc miejsce skąd wydają się wylatywać meteory, zlokalizowany jest w gwiazdozbiorze Byka, w pobliżu Plejad.
Mimo, że strumień nie jest zbyt obfity, bo zazwyczaj generuje zaledwie kilka meteorów w ciągu godziny, to jednak często materiał jest na tyle duży i wchodzi w ziemską atmosferę na tyle powoli, aby dać wspaniały spektakl.
Widowiska w ostatnim czasie doczekali się m.in. mieszkańcy południowo-wschodniej Polski, gdzie w środę (10.11) krótko po zachodzie Słońca niebo przeciął bardzo jasny bolid, świetnie widoczny na powyższym nagraniu. Identyczne błyski, a nawet grzmoty, były obserwowane i słyszane w rejonie Petersburga w Rosji, w Japonii i w Karolinie Północnej w USA.
W niektórych przypadkach błyski i grzmoty były na tyle spektakularne, że mieszkańcy zerwali się na równe nogi, gdy ściany i szyby w oknach zaczęły drżeć. Nagle zrobiło się jasno jak w środku dnia. Na nocnym niebie pojawiło się sztuczne Słońce.
Wywołało je spalanie się meteoroidu, który z zawrotną prędkością ok. 60 tysięcy kilometrów na godzinę wszedł w ziemską atmosferę w przestrzeni kosmicznej. Zaczął się spalać na wysokości 90 kilometrów, by zaniknąć 20-30 kilometry nad powierzchnią ziemi.
Kilkukrotnym, oślepiającym błyskom, towarzyszył grom dźwiękowy. Fala uderzeniowa docierając do ziemi sprawiła, że wszystko drżało, otwierały się drzwi. Rozdzwoniły się telefony służb cywilnych. Spanikowani ludzie zgłaszali katastrofę lotniczą, a nawet manifestację UFO.
asny meteor został zarejestrowany zarówno przez kamery monitorujące niebo, jak i przez kamery przemysłowe. Na podstawie narań udało się odtworzyć ścieżkę meteoroidu i określić, gdzie mogły spaść jego fragmenty, które nie uległy spaleniu. Przed wejściem w atmosferę kosmiczna skała mogła ważyć nawet kilkaset kilogramów.
Kolejne fragmenty komety Encky'ego będą wschodzić w ziemską atmosferę w ciągu następnych kilkudziesięciu godzin. To oznacza, że w każdej chwili na niebie może pojawić się następny spektakl, choć nie jest możliwe ustalenie zawczasu, w którym dokładnie miejscu.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Fot. Pixabay.

Robert Bogacz
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2021-11-13/kule-ognia-nad-polska-usa-rosja-i-japonia-na-ziemie-spadaja-kawalki-komety-enckyego-wideo/

Kule ognia nad Polską, USA, Rosją i Japonią. Na Ziemię spadają kawałki komety Encky'ego [WIDEO].jpg

Kule ognia nad Polską, USA, Rosją i Japonią. Na Ziemię spadają kawałki komety Encky'ego [WIDEO]2.jpg

Kule ognia nad Polską, USA, Rosją i Japonią. Na Ziemię spadają kawałki komety Encky'ego [WIDEO]3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zderzenie gwiazd V838 Mon. Jasność wzrosła tysiąckrotnie w kilka tygodni
2021-11-13.IK.MG
Miejsce kosmicznej katastrofy ? słynnego zderzenia gwiazd znanego jako V838 Mon, które zaszło w 2002 roku ? przeanalizowali naukowcy z zespołu kierowanego przez badaczy z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN (CAMK PAN). Użyli do tego celu sieci radioteleskopów ALMA.
W 2002 roku dostrzeżono wybuch gwiazdy znanej jako V838 Monocerotis (w skrócie: V838 Mon). Obiekt ten stał się szybko astronomiczną sensacją. Jego jasność wzrosła tysiąckrotnie w kilka tygodni, udało się także zaobserwować tzw. efekt echa świetlnego (w wyniku rozproszenia światła z rozbłysku na ziarnach pyłu międzygwiezdnego). Zdjęcia tego efektu wykonane przy pomocy Kosmicznego Teleskopu Hubble'a są jedną z ikon współczesnej astrofotografii. W szczytowym momencie wybuchu V838 była jedną z najjaśniejszych gwiazd w całej Lokalnej Grupie Galaktyk, do której należy Droga Mleczna.
Czerwone nowe

Przez kilka lat trwała debata nad wyjaśnieniem tego kosmicznego kataklizmu, bowiem jego przebieg nie pasował do znanych wcześniej kosmicznych eksplozji. Prof. Romuald Tylenda z toruńskiego oddziału CAMK PAN, wraz ze współpracownikami, zaproponował wyjaśnienie, iż doszło do zderzenia i koalescencji (zlania się w jeden obiekt) dwóch gwiazd. Obecnie ta hipoteza jest powszechnie akceptowana, a obiekty tego typu nazywa się czerwonymi nowymi.
Dzięki przypadkowi V838 Monocerotis i podobnych obiektów wiemy, że złączenia (merdżery, ang. mergers) normalnych gwiazd rzeczywiście zachodzą w naszej i innych galaktykach, czyli ogólnie w kosmosie. I to zachodzą o wiele częściej niż merdżery czarnych dziur czy gwiazd neutronowych ? wskazuje prof. Tylenda.
Obecnie zespół naukowców, którym kieruje dr hab. Tomasz Kamiński (CAMK PAN), przeanalizował stan miejsca wybuchu V838 po kilkunastu latach. Wykorzystano do tego wielką sieć radioteleskopów ALMA pracującą na płaskowyżu Chajnantor w Chile i obsługiwaną przez Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO).
Mapy uzyskane dzięki interferometrowi ALMA pokazują dwie gwiazdy otoczone pyłem. Jedna z nich to pozostałość po samym zderzeniu, a druga to odległy towarzysz gwiazdowy, o którego istnieniu wiedziano od dawna, ale nie była znana jego dokładna lokalizacja. Z obserwacji ALMA wynika, że towarzysz znajduje się 250 jednostek astronomicznych od pozostałości po V838 Mon (czyli 250 razy dalej niż Ziemia od Słońca).
Udział układu podwójnego
Oznacza to, że do zderzenia dwóch gwiazd doszło tak naprawdę w układzie potrójnym. Według ustaleń astronomów, w kolizji wzięły udział składniki wewnętrznego układu podwójnego, mające masy 8,0 oraz 0,4 masy Słońca. Z kolei oddalony towarzysz ma masę 8,0 masy Słońca i jest gorącą gwiazdą.
Dane z teleskopu ALMA pokazują również rozkład gazu molekularnego rozproszonego w trakcie erupcji z 2002 roku. Szczegóły widać dzięki emisji od molekuł CO, SiO, SO, SO2, oraz AlOH. Materia, która została wyrzucona w trakcie kolizji gwiazd, porusza się z prędkościami około 200 km/s (720 tys. km/h) lub nawet większymi. Z wcześniejszych obserwacji wiadomo, że część tej materii dotarła w okolice gorącego towarzysza już w 2005 roku. Materia ta jest na tyle bogata w pył, że zupełnie zasłoniła światło widzialne emitowane przez towarzysza, więc jego obserwacje nie były możliwe w zakresie optycznym przez 14 lat. Na szczęście ALMA potrafi ?widzieć? gwiazdy nawet poprzez gęste obłoki pyłu, a nawet ? paradoksalnie ? to dzięki obecności pyłu widać teraz tę gwiazdę na mapach z ALMA.
W 2019 roku wyrzucona wcześniej materia dotarła już daleko poza orbitę towarzysza i utworzyła sferycznie symetryczną mgławicę wokół V838 Mon. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej molekułom ujętym obserwacjami ALMA, to widać, że niektóre z nich obecne są tylko w okolicy towarzysza, a inne właśnie tam zanikają. Jest to efekt zmiany składu chemicznego gazu, głównie na skutek fal uderzeniowych wywołanych oddziaływaniem grawitacyjnym gwiazdy na przepływającą wokół niej materię. Efekt ten jest znany z badań astrochemicznych, ale nigdy jeszcze nie był obserwowany tak bezpośrednio.
Czym różnią się czerwone nowe od innych rodzajów kosmicznych eksplozji? Jak tłumaczy dr hab. Tomasz Kamiński, energia wybuchu czerwonych nowych, czyli energia związana ze znacznym pojaśnieniem obiektu i wyrzutem materii, bierze się głównie z energii grawitacyjnej układu gwiazd. Odróżnia to czerwone nowe, czy ogólniej, zjawiska merdżerów, od wielu innych typów gwiezdnych wybuchów, takich jak nowe klasyczne czy supernowe, w przypadku których energia wybuchu pochodzi głównie z reakcji termojądrowych, które z kolei wymagają bardzo wysokich temperatur. Czerwone nowe nie wymagają tak wysokich temperatur i między innymi dlatego są bogate w pył i molekuły.
Zaledwie dwie dekady temu wydawało się, że obserwacje zderzeń gwiazd są niemożliwe. Dziś znamy już kilkanaście tego rodzaju obiektów, zarówno w naszej, jak i sąsiednich galaktykach, nie tylko badamy gwiezdne kolizje czerwonych nowych, ale dzięki zastosowaniu technik interferometrii milimetrowej możemy dostrzec szczegóły w obiektach krótko po katastrofalnym akcie gwiezdnego kanibalizmu.
Spodziewamy się obserwować dużo więcej takich obiektów wraz z nową generacją obserwatoriów takich jak Vera C. Rubin Observatory ? ma nadzieję prof. Tylenda.
Czy już wiadomo jak powstały gwiazdy?

? Obiekty takie jak V838 Mon dają nam wgląd w najbardziej ekstremalną formę oddziaływań między gwiazdami, w tym tak zwaną fazę wspólnej otoczki (ang. common envelope). (...) Mamy nadzieję, że badając szczegółowo V838 Mon i podobne przypadki zderzeń dowiemy się, kiedy i dlaczego dochodzi do kolizji. Ważne jest też dowiedzieć się, jakiego rodzaju gwiazdy powstają na skutek takich zderzeń, bo podejrzewa się, że wiele znanych nam gwiazd powstało w ten sposób, np. Betelgeza, czy gwiazda która wybuchła jako Supernowa 1987A ? dodaje dr hab. Tomasz Kamiński.
Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie ?Astronomy & Astrophysics?. W zespole badawczym z polskich ośrodków znajdowali się: Tomasz Kamiński (CAMK PAN, Toruń), Romuald Tylenda (CAMK PAN, Toruń), Aleksandra Kiljan (Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Warszawskiego), Mirosław Schmidt (CAMK PAN, Toruń), Krzysztof Lisiecki (Instytut Astronomii UMK, Toruń), Adam Frankowski (CAMK PAN, Toruń) oraz badacze z USA, Indii i Niemiec.
Źródło PAP
Astronomowie użyli do tego badania sieci radioteleskopów ALMA (fot. NASA/Getty Images)
https://www.tvp.info/56902602/zderzenie-gwiazd-v838-mon-w-2002-roku-astronomowie-wyjasnili-okolicznosci

Zderzenie gwiazd V838 Mon. Jasność wzrosła tysiąckrotnie w kilka tygodni.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy udowodnili, że Ziemia straciła 25% wody
Autor: M@tis (13 Listopad, 2021)
Na początku swojej historii oceany Ziemi zawierały znacznie więcej wody niż obecnie. Nowe badania pokazują, że wodór z rozszczepionych cząsteczek wody uciekł w kosmos.
Chociaż woda pokrywa 70 procent powierzchni Ziemi, w rzeczywistości jest rzadką substancją, stanowiącą zaledwie 0,05 procent całkowitej masy Ziemi. Jednak pełni decydującą rolę w powstaniu życia na naszej planecie.
Bez wody Ziemia najprawdopodobniej byłaby martwą planetą. Jednak ilość wody na planecie nie zawsze była taka sama. Zespół badawczy z Duńskiego Muzeum Historii Naturalnej odkrył to, mierząc, jak zmieniał się w czasie stosunek izotopów wodoru w oceanach.
Woda, która pokrywała Ziemię u zarania dziejów, zawierała więcej lżejszego niż cięższego izotopu wodoru, znanego jako deuter, niż ma to miejsce obecnie. Badając, jak zmienił się stosunek tych izotopów, naukowcy byli w stanie ustalić, że w ciągu czterech miliardów lat ziemskie oceany straciły około 25% swojej pierwotnej masy!
Źródło:
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/naukowcy-udowodnili-ze-ziemia-stracila-25-wod?
Źródło: dreamstime.com
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/naukowcy-udowodnili-ze-ziemia-stracila-25-wody

Naukowcy udowodnili, że Ziemia straciła 25 wody.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Turbulencje magnetyczne ukryte w galaktyce Wir
2021-11-13,
Głęboko we wnętrzu galaktyk ukryta jest pewna siła: pola magnetyczne. Niewidoczne dla konwencjonalnych teleskopów, są one czynnikiem ewolucji galaktyk, regulującym powstawanie nowych gwiazd i pomagającym kierować gaz wewnątrzgalaktyczny w stronę ich centralnej supermasywnej czarnej dziury.
Pola magnetyczne mogą zmieniać ruchy gazu w galaktykach, wpływając na rozkład zimnych gęstych obłoków molekularnych, w których rodzą się nowe gwiazdy, a pośrednio powodując migrację gwiazd w dysku galaktycznym. Jednak, aby wykryć ich efekty musimy zmapować kształt pól magnetycznych w obłokach molekularnych, czego tradycyjna radioastronomia nie potrafiła dobrze zrobić.

Używając Stratosferycznego Obserwatorium Astronomii Podczerwonej (SOFIA), międzynarodowy zespół naukowców był w stanie zmapować i wyprowadzić morfologię pola magnetycznego gazu molekularnego w galaktyce Wir (M51).

Dane uzyskano za pomocą High Resolution Airborne Wideband Camera (HAWC+), kamery znajdującej się na pokładzie SOFIA, i porównano z mapami pola magnetycznego w gazie rozproszonym tej galaktyki wykonanymi za pomocą radioteleskopu Karl G. Jansky Very Large Array (VLA) w Socorro, Nowy Meksyk. Wyniki zostały właśnie opublikowane w The Astrophysical Journal.

W wewnętrznej części galaktyki wszystkie linie pola magnetycznego mają regularną strukturę spiralną, ale w strefie zewnętrznej, przede wszystkim w pobliżu M51b, mniejszej galaktyki towarzyszącej M51, pole magnetyczne w obłokach molekularnych wykazuje znaczne różnice w orientacji w porównaniu z bardziej regularną strukturą znalezioną za pomocą fal radiowych w polu magnetycznym rozproszonego gazu.

Rozłączenie dwóch pól magnetycznych może być związane z oddziaływaniem grawitacyjnym z M51b, ale byliśmy zaskoczeni, że nie występuje ono w regionie pomiędzy ramionami spiralnymi, gdzie gęstość gazu jest znacznie mniejsza i tworzy mniej gwiazd ? wyjaśnia Alejandro S. Borlaff, pierwszy autor artykułu.

Modele struktury i ewolucji galaktyk opierały się na założeniu, że gaz molekularny i gaz rozproszony mają wspólną strukturę magnetyczną. Najważniejszym wynikiem tego badania jest dowód na to, że będziemy musieli uwzględnić w nowych modelach siłę wywieraną przez pole magnetyczne w obłokach molekularnych ? mówi John Beckman, badacz z IAC, współautor artykułu.

Ramiona spiralne wydają się być kluczem do związku pomiędzy polami magnetycznymi a formowaniem się galaktyk. Ramiona te są zajmowane przez masywne, młode i gorące gwiazdy, powstałe pod wpływem ciśnienia fal gęstości, które okresowo rotują wokół galaktyki.

Fale te ściskają gaz międzygwiazdowy w formie spiralnej, tworząc nowe gwiazdy, a także mogą ściskać pole magnetyczne. Hipoteza badaczy jest taka, że formowanie się gwiazd może generować nowe, turbulentne pola magnetyczne, które mogą być reorganizowane w kształcie ramion spiralnych przez kompresję fal gęstości i ruch obrotowy wewnątrz galaktyki.

Jednym z głównych punktów badań było porównanie kształtu pól magnetycznych przy użyciu znacznika w podczerwieni i znacznika za pomocą fal radiowych. Podczas gdy obserwacje za pomocą VLA mogą wykryć pola magnetyczne w rozproszonym ośrodku wewnątrzgalaktycznym o niskiej gęstości, obserwatorium stratosferyczne SOFIA może wykryć obecność turbulentnych pól magnetycznych w różnych regionach galaktyki, badając jak ta niewidzialna siła oddziałuje w zależności od różnych warunków ciśnienia, grawitacji i prędkości w dysku galaktycznym.

Wyniki uzyskane za pomocą SOFIA w galaktyce Wir są podobne do tych, które zostały już zarejestrowane w polu magnetycznym Drogi Mlecznej, ale nigdy nie zostały uzyskane w galaktyce zewnętrznej ze względu na duże trudności w wykonaniu pomiarów. Obserwacje sugerują, że do modelowania zjawiska powstawania gwiazd w galaktykach spiralnych konieczne będzie uwzględnienie i ilościowe określenie ich pól magnetycznych, jak również kształtów ich pól grawitacyjnych.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
IAC

Urania
Linie przepływu pola magnetycznego wykrytego za pomocą SOFIA pokazane na obrazie galaktyki Wir (M51). Źródło: NASA, zespół naukowy SOFIA, A. Borlaff; NASA, ESA, S. Beckwith (STScI) oraz Hubble Heritage Team (STScI/AURA).
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/11/turbulencje-magnetyczne-ukryte-w.html

Turbulencje magnetyczne ukryte w galaktyce Wir.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Virgin Galactic: "popyt na nasze loty suborbitalne powyżej prognoz, mimo wyższej ceny"
2021-11-14.
Sto osób kupiło bilety na podróż suborbitalną z Virgin Galactic od czasu wznowienia sprzedaży w sierpniu br. - wynika z kwartalnego raportu firmy przekazanego akcjonariuszom w poniedziałek 8 listopada br. Firma Richarda Bransona pochwaliła się, że ma obecnie w puli wpłat już 700 zgłoszeń - wobec zakładanego tysiąca klientów do czasu rozpoczęcia działalności komercyjnej, spodziewanej obecnie na koniec 2022 roku. Wszystko to przy wyższej cenie biletów, którą Virgin Galactic zdecydował się podnieść z początkowych 250 tys. do 450 tys. USD.
Akcje Virgin Galactic zyskały 5% na późniejszej sesji giełdowej w reakcji na publikację wyników kwartalnych i dalszych planów rozwoju spółki. Głównym katalizatorem wzrostów była wypowiedź dyrektora generalnego Michaela Colglaziera, który stwierdził, że dostrzega silny popyt na turystykę kosmiczną. Virgin Galactic sprzedaje miejsca szybciej niż zakładał, mimo podniesienia ceny biletu do 450 tys. USD

Zebrane od sierpnia 100 nowych zgłoszeń dotyczących podróży na pogranicze przestrzeni pozaziemskiej zaksięgowano już po cenie 450 tys. USD za pojedyncze miejsce. Wskazuje się, że to znacznie więcej niż stawka za bilety z pierwotnej puli - w poprzedniej rundzie sprzedaży, zakończonej pod koniec 2018 roku, cena wynosiła 250 tys. USD. Zarząd podtrzymał przy tym, że jest na dobrej drodze do rozpoczęcia komercyjnych lotów kosmicznych w czwartym kwartale 2022 roku.
Nową kampanię sprzedażową uruchomiono w następstwie pierwszego pasażerskiego lotu kosmicznego Virgin Galactic z pełną załogą - misji testowej, która obejmowała udział założyciela Virgin Group, Richarda Bransona i trzech innych uczestników oraz dwóch pilotów (11 lipca na pokładzie rakietoplanu SpaceShipTwo "VSS Unity" wyniesionego na wysokość początkową pod skrzydłami samolotu-matki WhiteKnightTwo "VMS Eve"). SpaceShipTwo rozpoczyna samodzielny (silnikowy) lot na wysokości 15 tys. metrów.
Sam VSS Unity ma za sobą cztery suborbitalne loty testowe, podczas których załoga na pokładzie doświadcza kilkuminutowej nieważkości i widzi krzywiznę Ziemi na tle czerni kosmosu. Obecnie Virgin Galactic prowadzi prace konserwacyjne i modernizacyjne VMS Eve, co ma skutkować przerwą w lotach co najmniej do połowy 2022 roku.
Używane dotychczas Eve oraz Unity to póki co jedyne składniki floty Virgin Galactic - to jednak ma niebawem się zmienić, wraz z włączeniem do służby rakietoplanu o nazwie VSS Imagine. Jego loty mają rozpocząć się w przyszłym roku od testu w locie ślizgowym (bez napędu). W budowie jest także kolejny - VSS Inspire.
Warto tutaj wspomnieć, że po lipcowym locie z Richardem Bransonem na pokładzie (Unity 22), początkowo zadeklarowanym jako w pełni udany, nieco później ujawniono zaistnienie w jego trakcie problemów z utrzymaniem właściwego toru lotu. VSS Unity na krótko opuścił zarezerwowany dla niego obszar przestrzeni powietrznej, prawdopodobnie z powodu wpływu silnego prądu powietrza. O tym domniemanym zdarzeniu nie powiadomiono federalnej komisji lotniczej (FAA), która po pojawieniu się przecieków medialnych wszczęła swoje śledztwo i tymczasowo uziemiła samoloty Virgin Galactic. System przywrócono do lotów po zapowiedzi wprowadzenia pewnych zmian w procedurach, w tym rezerwacji większej przestrzeni powietrznej na potrzeby kolejnych lotów.
Fot. Virgin Galactic [virgingalactic.com]

SPACE24

https://www.space24.pl/virgin-galactic-popyt-na-nasze-loty-suborbitalne-powyzej-prognoz-mimo-wyzszej-ceny

Virgin Galactic popyt na nasze loty suborbitalne powyżej prognoz, mimo wyższej ceny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troposfera Ziemi rozszerza się coraz szybciej. Zmiany klimatu widoczne są jak na dłoni
2021-11-14. Radek Kosarzycki
Na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat naukowcy regularnie badali budowę ziemskiej atmosfery za pomocą balonów meteorologicznych. Także i one wyraźnie wskazują zachodzące obecnie zmiany klimatu.
Najniższą i najważniejszą dla nas warstwą atmosfery ziemskiej jest troposfera. To w niej znajduje się całe życie na Ziemi, to w niej zachodzi większość procesów pogodowych. Zresztą dopiero kilkadziesiąt lat temu, u zarania ery załogowej eksploracji przestrzeni kosmicznej pierwszy człowiek w historii Ziemi przekroczył jej granicę.
Grubość troposfery nie jest jednak taka sama na całym świecie. Na biegunach Ziemi jej grubość to około 7 kilometrów, a na równiku około 20 kilometrów. Co więcej, grubość troposfery nie jest nawet stała. Latem, gdy przy powierzchni Ziemi jest cieplej, atmosfera się rozszerza, gdy z kolei zimą robi się chłodno, troposfera się kurczy.
W szeroko zakrojonych badaniach, w których porównywano pomiary grubości troposfery wykonywane za pomocą balonów pogodowych, naukowcy regularnie zauważają, że średnia grubość troposfery rośnie z roku na rok, z dekady na dekadę.
Troposfera puchnie jak na drożdżach
Gazy cieplarniane emitowane m.in. przez człowieka przytrzymują ciepło przy powierzchni Ziemi, co powoduje wzrost średnich temperatur na powierzchni. Im wyższe temperatury, tym grubsza jest troposfera.
Badania wskazują, że grubość troposfery w latach 1980-2000 rosła w tempie 50 metrów na dekadę. Co więcej, najnowsze odczyty wskazują, że przyrost grubości troposfery ewidentnie przyspiesza. W ostatnich dwóch dekadach (2000-2020) troposfera rosła już w tempie 53,3 metrów na dekadę.
Klimatolodzy zaznaczają jednak, że całego tego wzrostu nie można przypisać działaniu człowieka. Na grubość najniższej warstwy atmosfery miały wszak wpływ takie zdarzenia jak erupcje wulkanów czy też El Nino. Problem jednak w tym, że wszystkie te procesy naturalne odpowiadają za około 20 proc. przyrostu. Za resztę odpowiedzialni jesteśmy sami.
Naukowcy przyznają, że akurat sam wzrost grubości troposfery nie będzie miał na nas jakiegoś szczególnego wpływu. Co najwyżej, może się za jakiś czas okazać, że w grubszej troposferze, procesy pogodowe będą zachodziły na większych wysokościach i np. samoloty pasażerskie chcące ominąć pogodę burzową będą musiały latać na wyższej wysokości niż teraz, ale to zasadniczo wszystko.
Mamy przechlapane
Na przestrzeni ostatnich czterdziestu lat naukowcy regularnie badali budowę ziemskiej atmosfery za pomocą balonów meteorologicznych. Także i one wyraźnie wskazują zachodzące obecnie zmiany klimatu.
Najniższą i najważniejszą dla nas warstwą atmosfery ziemskiej jest troposfera. To w niej znajduje się całe życie na Ziemi, to w niej zachodzi większość procesów pogodowych. Zresztą dopiero kilkadziesiąt lat temu, u zarania ery załogowej eksploracji przestrzeni kosmicznej pierwszy człowiek w historii Ziemi przekroczył jej granicę.
Grubość troposfery nie jest jednak taka sama na całym świecie. Na biegunach Ziemi jej grubość to około 7 kilometrów, a na równiku około 20 kilometrów. Co więcej, grubość troposfery nie jest nawet stała. Latem, gdy przy powierzchni Ziemi jest cieplej, atmosfera się rozszerza, gdy z kolei zimą robi się chłodno, troposfera się kurczy.
W szeroko zakrojonych badaniach, w których porównywano pomiary grubości troposfery wykonywane za pomocą balonów pogodowych, naukowcy regularnie zauważają, że średnia grubość troposfery rośnie z roku na rok, z dekady na dekadę.
Troposfera puchnie jak na drożdżach
Gazy cieplarniane emitowane m.in. przez człowieka przytrzymują ciepło przy powierzchni Ziemi, co powoduje wzrost średnich temperatur na powierzchni. Im wyższe temperatury, tym grubsza jest troposfera.
Badania wskazują, że grubość troposfery w latach 1980-2000 rosła w tempie 50 metrów na dekadę. Co więcej, najnowsze odczyty wskazują, że przyrost grubości troposfery ewidentnie przyspiesza. W ostatnich dwóch dekadach (2000-2020) troposfera rosła już w tempie 53,3 metrów na dekadę.
Klimatolodzy zaznaczają jednak, że całego tego wzrostu nie można przypisać działaniu człowieka. Na grubość najniższej warstwy atmosfery miały wszak wpływ takie zdarzenia jak erupcje wulkanów czy też El Nino. Problem jednak w tym, że wszystkie te procesy naturalne odpowiadają za około 20 proc. przyrostu. Za resztę odpowiedzialni jesteśmy sami.
Naukowcy przyznają, że akurat sam wzrost grubości troposfery nie będzie miał na nas jakiegoś szczególnego wpływu. Co najwyżej, może się za jakiś czas okazać, że w grubszej troposferze, procesy pogodowe będą zachodziły na większych wysokościach i np. samoloty pasażerskie chcące ominąć pogodę burzową będą musiały latać na wyższej wysokości niż teraz, ale to zasadniczo wszystko.
Mamy przechlapane
Istotne tu jest coś zupełnie innego. Zmieniająca się grubość jest niepodważalnym dowodem zachodzących obecnie zmian klimatycznych i rosnących temperatur. Przyspieszające tempo rośnięcia grubości troposfery wskazuje także kierunek, w jakim aktualnie zdążamy. Zamiast hamować, zmiany klimatyczne wciąż przyspieszają. Ewidentnie zatem ludzkość robi zdecydowanie za mało, aby zahamować ten trend.
Czy to się zmieni w najbliższych latach? Opublikowana dopiero co treść porozumienia klimatycznego z Glasgow wskazuje jednoznacznie: przywódcy krajów całego świata doskonale wiedzą co trzeba zrobić i? nie zamierzają nawet kiwnąć palcem. Wciąż liczy się szybki rozwój i gospodarka, a rządy poszczególnych krajów najlepiej zepchnęłyby wyzwanie radzenia sobie ze zmianami klimatu na tych, którzy dopiero przyjdą. Wszak to oni będą musieli się mierzyć ze wszystkimi problemami, a to, że będą mieli problemy dzięki nam nikogo zdaje się teraz nie obchodzić.
https://spidersweb.pl/2021/11/troposfera-ziemi-rozszerza-sie.html

Troposfera Ziemi rozszerza się coraz szybciej. Zmiany klimatu widoczne są jak na dłoni.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpływ wód roztopowych z Grenlandii staje się coraz bardziej chaotyczny
2021-11-14.
Coraz to nowe badania podkreślają wartość danych satelitarnych w rozumieniu i monitorowaniu zmian klimatu. Badanie oparte na pomiarach z misji CryoSat ESA pokazuje, że topnienie lodu na Grenlandii stało się częstsze i bardziej intensywne. Te ekstremalne zjawisko od ponad 40 lat podnosi poziom mórz, a co za tym idzie, również ryzyko powodzi na całym świecie.
Najnowsze dane dowodzą, że odpływ wód roztopowych z Grenlandii wzrósł o 21% w skali ostatnich 40 lat, a ponadto staje się coraz bardziej nieobliczalny z roku na rok. W ciągu ostatnich 10 lat z wiecznej zmarzliny Grenlandii stopiło się 3,5 bilionów ton lodu. W celu wykonania pomiarów wykorzystano dane z misji CryoSat. Jest to pierwsze badanie wykorzystujące dane satelitarne do mierzenia odpływu lądolodu. Zostało ono sfinansowane przez ESA w ramach projektu Polar+ Surface Mass Balance Feasibility.
Ponieważ nasz klimat się ociepla, rozsądnym założeniem będzie, że przypadki ekstremalnych topnień na Grenlandii będą się występować coraz częściej. Badania pokazują, że w latach 2011-2020 woda z roztopów lądolodu Grenlandii podniosła globalny poziom mórz o jeden centymetr. Niepokojące jest to, że jedna trzecia tej wody powstała z roztopów podczas dwóch gorących lat w 2012 i 2019 r., kiedy ekstremalne warunki pogodowe doprowadziły do rekordowego poziomu topnienia lodu, jakiego nie widziano w ciągu ostatnich 40 lat.

Zobacz ekstremalne topnienie wiecznej zmarzliny na Grenlandii na przestrzeni lat:
Skutkami tak szybkiego podnoszenia się poziomu morza są ryzyko powodzi dla ludności zamieszkującej tereny przybrzeżne na całym świecie oraz zakłócenia morskich ekosystemów Oceanu Arktycznego. Podwyższony poziom mórz może skutkować również w zmianach cyrkulacji oceanicznej i atmosferycznej, które wpływają na warunki pogodowe na całej planecie. Główną przyczyną utraty lodu Grenlandii są zmiany związane z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, m.in. falami upałów.
Wyżej opisane badania można również wykorzystać do symulacji topnienia pokrywy lodowej, co z kolei pozwoli na lepsze prognozy tego, jak bardzo topniejący lód Grenlandii podniesie globalny poziom mórz w przyszłości, gdy ekstremalne zjawiska pogodowe staną się naszą codziennością. Szacunkowe obliczenia sugerują, że pokrywa lodowa Grenlandii przyczyni się do globalnego wzrostu poziomu morza od około 3 do 23 cm do 2100 roku. Istnieją jednak powody do optymizmu. Dalsze stosowanie tego rodzaju badań poprawi naszą zdolność do tworzenia modeli topnienia lodu, a tym samym pozwoli nam udoskonalić nasze szacunki dotyczące przyszłego wzrostu poziomu morza. Wiemy też, że ustalenie i osiągnięcie znaczących celów w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla może trzykrotnie zmniejszyć straty lodu z Grenlandii.
Naukowcy mają nadzieję, że satelita CryoSat pozostanie na orbicie do czasu wdrożenia nowego programu badań. Satelitę tego zastąpi misja Copernicus Sentinel Expansion CRISTAL; będzie ona monitorowała zachowania lodu na Grenlandii w nadchodzących dziesięcioleciach.
Wizja artystyczna satelity CRISTAL z misji Copernicus Sentinel Expansion.
Przeczytaj o Najnowszym raporcie Międzyrządowego Zespołu ds. Klimatu.
Źródła:
ESA: Meltwater runoff from Greenland becoming more erratic (dostęp 11.11.2021 r.)

Satelita CryoSat ESA w ramach projektu Polar+ Surface Mass Balance Feasibility. Źródło: ESA/AOES Medialab

Extreme ice melt in Greenland
https://www.youtube.com/watch?v=kxquzC_n0jM

Wizja artystyczna satelity CRISTAL z misji Copernicus Sentinel Expansion. Źródło: Airbus

https://astronet.pl/uklad-sloneczny/odplyw-wod-roztopowych-z-grenlandii-staje-sie-coraz-bardziej-chaotyczny/

Odpływ wód roztopowych z Grenlandii staje się coraz bardziej chaotyczny.jpg

Odpływ wód roztopowych z Grenlandii staje się coraz bardziej chaotyczny2.jpg

Odpływ wód roztopowych z Grenlandii staje się coraz bardziej chaotyczny3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Nocny start
2021-11-14. Anna Wizerkaniuk
Nocny start rakiety jest bez wątpienia widowiskowy. Choć nie widać samego pojazdu, to strumień gazu wydechowego, wyrzucany z dysz silników Merlin. Na zdjęciu uchwycono start rakiety Falcon 9, która w nocy z 10 na 11 listopada czasu polskiego wyniosła czterech astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną w ramach misji Crew-3.
Załoga, w której w skład wchodzą Matthias Maurer z ESA i Raja Chari, Thomas Marschburn oraz Kayla Barron z NASA, zadokowała do ISS 12 listopada o godzinie 00:32 po 22-godzinnym locie. Załoga pozostanie na stacji przez sześć miesięcy, gdzie będą współpracować z załogą Ekspedycji 66: Markiem Vande Hei (NASA), Antonem Szkaplerowem i Piotrem Dubrowem (Rosja).
Źródła:
NASA, Michael Bock, Crew-3 Launches to the Space Station (dostęp 14.11.2021), ESA. Cosmic Kiss mission begins as Matthias Maurer arrives at the Space Station (dostęp 14.11.2021)

Źródło: NASA/Aubrey Gemignani
https://astronet.pl/loty-kosmiczne/w-kosmicznym-obiektywie-nocny-start/

W kosmicznym obiektywie Nocny start.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa misja NASA: burze i zmiany klimatu
2021-11-14.
NASA planuje nową misję naukową poświęconą Ziemi. Chce badać rozwój i ewolucję burz tropikalnych, w tym ich wpływ na pogodę i modele klimatyczne. Misja Investigation of Convective Updrafts (INCUS) będzie polegać na trzech małych satelitach SmallSats. Ma rozpocząć się w 2027 roku.

Misja INCUS zwyciężyła w konkursie NASA na propozycję najbardziej wyczerpujących badań kosmicznych mających pomóc w znalezieniu odpowiedzi na ważne pytania i jednocześnie dostarczyć nowe dane o dużym znaczeniu społecznym w dziedzinie nauk o Ziemi. NASA otrzymała 12 propozycji tego typu misji w marcu 2021 roku. Po szczegółowym przeglądzie przeprowadzonym przez panele naukowców i inżynierów agencja wybrała do realizacji właśnie INCUS.

? Każda z naszych kolejnych misji naukowych poświęconych Ziemi podlega długiemu procesowi selekcji i oceny, tak, by wniosła możliwie największy wkład w szeroko rozumiane badania dotyczące planety, na której żyjemy ? wyjaśnia Thomas Zurbuchen z Dyrekcji Misji Naukowych NASA w Waszyngtonie. ? INCUS wypełni ważną niszę, pomagającym nam w zrozumieniu ekstremalnych warunków pogodowych i ich wpływu na modele klimatyczne. Wszystko to posłuży dostarczeniu kluczowych informacji potrzebnych do złagodzenia wpływu pogody i zmian klimatu na ludzi.

Projekt INCUS ma na celu przede wszystkim dokładne wyjaśnienie, dlaczego burze konwekcyjne, obfite opady i chmury burzowe występują dokładnie w danym miejscu i czasie. Czemu właśnie tam i właśnie wtedy się tworzą? W obecnej sytuacji, gdy (jak wiemy) klimat zmienia się dość dynamicznie, dokładniejsze informacje o tym, jak rozwijają się i nasilają burze, mogą pomóc w ulepszeniu modeli prognozowania pogody i dać nam szanse na poprawne przewidywanie ryzyka wystąpienia szczególnie ekstremalnych warunków burzowych.

Zmiany klimatu prowadzą do zwiększenia temperatur oceanów. Na skutek tego rośnie prawdopodobieństwo, że burze będą się nasilać coraz częściej, a do tego rozwijać coraz szybciej. Ogół tych zjawisk jest badany między innymi przez naukowców z NASA. Przypomnijmy ? burza zaczyna się od gwałtownie wznoszącej się masy pary wodnej i ogrzanego powietrza, w rezultacie tworzącej wysokie, silnie wypiętrzone chmury, w których powstaje deszcz, grad i wyładowania elektryczne. Im większa jest masa pary wodnej i powietrza wynoszona w górę atmosfery, tym większe ryzyko pojawienia się ekstremalnych warunków pogodowych.
Jednak pionowy transport powietrza i pary wodnej, znany jako konwekcyjny strumień masy (CMF), jest wciąż jedną z wielkich niewiadomych w przewidywaniu pogody i klimatu. Systematyczne pomiary CMF w pełnym zakresie warunków, możliwe dzięki planowanej misji, poprawiłyby natomiast naszą wiedzę na temat intensywności burz i ograniczyłyby pogodowe sprzężenia zwrotne, zwiększające niepewności pomiarowe w modelach pogodowych i klimatycznych.

Głównym badaczem projektu INCUS jest Susan van den Heever z Uniwersytetu Stanowego w Kolorado. Misja będzie wspierana przez kilka ośrodków NASA, w tym Laboratorium Napędów Odrzutowych w Południowej Kalifornii, Centrum Lotów Kosmicznych Goddarda w Maryland i Centrum Lotów Kosmicznych Marshalla w Huntsville w stanie Alabama. Jej kluczowe komponenty satelitarne dostarczą prywatne firmy Blue Canyon Technologies i Tendeg LLC. Misja ma łącznie kosztować około 177 milionów dolarów, nie wliczając w to kosztów startów rakietowych.
 
Czytaj więcej:
?    Jak NASA bada Ziemię
?    Cały komunikat prasowy

Źródło: NASA
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: 15 sierpnia 2014 r., widok na wschód w kierunku Oceanu Atlantyckiego z obszaru Space Launch Complex 37 w Cape Canaveral na Florydzie. Widać silnie wypiętrzone chmury burzowe typu cumulonimbus. Źródło: NASA/Jim Grossmann
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowa-misja-nasa-burze-i-zmiany-klimatu

Nowa misja NASA burze i zmiany klimatu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Księżyc poważnie wpływa na sen, ale tylko u mężczyzn. Wcześniej myślano, że dotyczy to kobiet. Dlaczego?
2021-11-15.
Najnowsze badania dotyczące jakości naszego snu w poszczególnych fazach Księżyca ujawniają fakty, które do góry nogami wywracają naszą dotychczasową wiedzę na ten temat. To mężczyźni, a nie kobiety, gorzej sypiają, gdy zbliża się pełnia. Jak to możliwe?
Ostatnimi czasy wielką popularnością cieszą się filmy o wampirach i wilkołakach. Nic więc dziwnego, że chłoniemy zawarte tam wątpliwe przekazy, jak gąbka. Ludzie młodzi coraz częściej skarżą się na bezsenność i niepokojące myśli podczas pełni lub nowiu Księżyca.
Naukowcy przeprowadzili szczegółowe badania, których wnioski okazały się niezwykle zaskakujące, bo obaliły dotychczas powielane powszechnie mity. Jeden zespół naukowców postanowił zbadać jakość snu u obu płci, zaś druga grupa badaczy, przebadała osoby cierpiące na choroby psychiczne.
W obu przypadkach analizowano wpływ Księżyca na ludzkie samopoczucie i zachowanie. 850 osób wzięło udział w badaniu, którego celem było ustalenie początku, czasu trwania i jakości snu podczas jednej nocy na tle kilku lat.
Za każdy razem badanie przeprowadzano w innej fazie Księżyca, od nowiu aż po pełnię i od pełni aż po nów, gdy tarcza Srebrnego Globu rosła, stając się coraz jaśniejszą, i malała, pogrążając się w cieniu. Dotychczas uważano, że im bliżej pełni, tym większe problemy ze snem związane z wpływem bardzo jasnej tarczy Księżyca.
Wtedy okazało się, że największe problemy z jakością snu doświadczają mężczyźni, a nie kobiety. Między nowiem a pełnią ich sen wyróżniał się niższą wydajnością i dłuższym czasem czuwania po rozpoczęciu snu w stosunku do mężczyzn badanych po pełni Księżyca.
Panowie sypiali po nowiu średnio o 20 minut krócej niż po pełni, wydajność snu była o 3 procent mniejsza oraz występowało dłuższe czuwanie i większe zakłócenia długości faz snu w okresie przed pełnią Księżyca niż po niej.
Co najciekawsze, u kobiet aż tak dużych korelacji jakości snu względem konkretnej fazy Księżyca nie zaobserwowano. Jedynie jeden z parametrów snu uległ zmianie, a mianowicie jego długość była średnio o 14 minut krótsza po nowiu niż w okresie po pełni.
To wydaje się zupełnie zaprzeczać powszechnemu mniemaniu, że to właśnie panie najczęściej doświadczają problemów ze snem, gdy zbliża się pełnia Księżyca, o czym najczęściej informują na wszelkiego rodzaju forach i w mediach społecznościowych.
Panowie nie zwracają na takie zaburzenia większej uwagi, choć to właśnie oni ich najczęściej doświadczają, nie wiedząc nawet z jakiego powodu. Naukowcy wciąż nie odkryli, jakie czynniki związane z Księżycem mają wpływ na nasz sen.
Może to być nadmierne oświetlenie nieba, ponieważ z każdym dodatkowym dniem po nowiu, Księżyc odbija coraz więcej światła słonecznego, osiągając maksymalne oświetlenie w dniu pełni. Innymi czynnikami mogą być zmieniające się siły grawitacyjne oraz aktywność geomagnetyczna, co wymaga dalszych analiz.
Dalsze badania jeszcze ciekawsze
Badań podjęli się też psycholodzy, którzy przez 3 lata badali 770 osób cierpiących na choroby psychiczne i po próbach samobójczych. Zachowania pacjentów były obserwowane i spisywane przez ponad 30 cykli księżycowych, podczas których występowały wszystkie fazy.
Okazało się, że żadna z głównych faz, a więc nów, pełnia i obie kwadry, nie wywoływały nasilenia się objawów chorobowych u pacjentów. Objawy zdarzały się wyłącznie periodycznie na chybił trafił, co potwierdza, że nie miały one związku z żadną konkretną fazą.
Jedyną zaobserwowaną zależnością był spadek liczby stanów lękowych u badanych o 32 procent między trzecią kwadrą a nowiem, czyli wówczas, gdy zmniejsza się oświetlenie lewej strony księżycowej tarczy.
Jest jednak druga strona medalu, której póki co nie wyjaśniono. Jak wynika z przeprowadzonej sondy aż 80 procent pielęgniarek i 63 procent lekarzy jest przekonanych, że pacjenci odczuwają nasilenie się najróżniejszych dolegliwości podczas pełni.
Warto byłoby w takim razie przebadać ludzi zdrowych, dzieląc ich na tych, którzy wiedzą, że jest pełnia i tych, którzy o tym nie mają pojęcia. Wówczas wyniki badań byłyby z pewnością inne. Sama świadomość i zakorzenione w naszej świadomości od dziecka mity mogą przyprawiać nas o bezsenność lub niepokój.
Nie jest to jednak naturalny wpływ Księżyca, lecz skutek naszej wybujałej wyobraźni, który znacznie częściej dotyczy kobiet, aniżeli mężczyzn. Być może dlatego, że piękna płeć częściej sprawdza horoskopy i senniki.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Nature.

Fot. Pixabay.
Fot. Pixabay.
Fot. Pixabay.
Fot. TwojaPogoda.pl
Nazwy charakterystycznych obszarów na powierzchni Księżyca. Fot. TwojaPogoda.pl
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2021-11-15/ksiezyc-powaznie-wplywa-na-sen-ale-tylko-u-mezczyzn-wczesniej-myslano-ze-dotyczy-to-kobiet-dlaczego/

Księżyc poważnie wpływa na sen, ale tylko u mężczyzn. Wcześniej myślano, że dotyczy to kobiet. Dlaczego.jpg

Księżyc poważnie wpływa na sen, ale tylko u mężczyzn. Wcześniej myślano, że dotyczy to kobiet. Dlaczego2.jpg

Księżyc poważnie wpływa na sen, ale tylko u mężczyzn. Wcześniej myślano, że dotyczy to kobiet. Dlaczego3.jpg

Księżyc poważnie wpływa na sen, ale tylko u mężczyzn. Wcześniej myślano, że dotyczy to kobiet. Dlaczego4.jpg

Księżyc poważnie wpływa na sen, ale tylko u mężczyzn. Wcześniej myślano, że dotyczy to kobiet. Dlaczego5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Październik 2021 w odkryciach NEO
2021-11-15, Krzysztof Kanawka
Zapraszamy do podsumowania odkryć obiektów NEO w październiku 2021.
Ie obiektów bliskich Ziemi odkryto w październiku 2021? Czy wśród nich znalazły się duże planetoidy? Czy są wśród tych odkryć obiekty, które zagrażają naszej planecie?
Rozwój technik obserwacyjnych pozwolił na wyraźny wzrost odkryć obiektów krążących blisko Ziemi (NEO, ang. Near Earth Object). W 2000 roku odkryto 363 obiekty NEO. W 2010 takich odkryć było już 921. W 2019 roku odkryć było ponad 2400, zaś w 2020 roku było ich prawie 3000. Jednocześnie wydaje się, że ludzkość odkryła już prawie wszystkie obiekty NEO o średnicy większej od 1 km, gdyż w latach 2010-2019 odkrywano ich maksymalnie kilkanaście rocznie. Co ciekawe, od kilku lat ilość odkrywanych obiektów większych od 140 metrów jest mniej więcej stała: co roku odkrywa się ich 400 ? 500. Tego typu obiekty wciąż mogą wyrządzić duże zniszczenia na Ziemi, szczególnie, gdyby uderzyły w kontynent taki jak Europa (lub pobliskie wody).
Największy postęp dokonał się w odkryciach małych obiektów. Dziś dość często odkrywa się meteoroidy o średnicy zaledwie 2-3 metrów. Takiej wielkości obiekty były zbyt małe i zbyt słabe jeszcze dziesięć lat temu. Choć aż tak małe obiekty nie zagrażają naszej planecie (a te o średnicy kilkunastu metrów mają potencjał zniszczeń zbliżony do bolidu czelabińskiego), o tyle wiedza na temat wielkości i dystrybucji takich obiektów NEO ma duże znaczenie dla zrozumienia zmian w całkowitej populacji w pobliżu Ziemi. Co ciekawe, ilość odkryć meteoroidów o średnicy mniejszej niż 10 metrów wyraźnie spada w okresie lata na półkuli północnej ? wówczas wiele obserwatoriów astronomicznych funkcjonuje krócej.
Październik 2021 w odkryciach NEO
W październiku 2021 łącznie odkryto 396 obiektów NEO ? wszystkie są planetoidami. 37 nowych planetoid NEO ma szacowaną średnicę większą od 140 metrów ? taki rozmiar (uderzającej planetoidy) jest uznawany za mogący wywołać większe szkody na Ziemi. Nie odkryto żadnej nowej niebezpiecznej planetoidy (PHA) bliskiej Ziemi o rozmiarach ponad 1 km. Odkryto 12 mniejszych od 1 km planetoid o statusie PHA (czyli większych od 140 metrów).
Aktualnie (stan na 12 listopada 2021) znamy 27568 obiektów NEO, z czego 117 to komety.
Bliskie przeloty planetoid i meteoroidów w 2021 roku
Poniższa tabela prezentuje dotychczas wszystkie wykryte bliskie przeloty w 2021 roku. (Stan na 14 listopada 2021)
W ostatnich latach ilość odkryć wyraźnie wzrosła:
?    w 2020 roku odkryć było 108,
?    w 2019 roku ? 80,
?    w 2018 roku ? 73,
?    w 2017 roku ? 53,
?    w 2016 roku ? 45,
?    w 2015 roku ? 24,
?    w 2014 roku ? 31.
W ostatnich latach coraz częściej następuje wykrywanie bardzo małych obiektów, o średnicy zaledwie kilku metrów ? co na początku poprzedniej dekady było bardzo rzadkie. Ilość odkryć jest ma także związek z rosnącą ilością programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(PFA)
Podsumowanie odkryć obiektów NEO w 2021 roku / Credits ? K. Kanawka, kosmonauta.net
Tabela bliskich przelotów w 2021 roku ? stan na 14 listopada 2021 / Credits ? K. Kanawka, kosmonauta.net
https://kosmonauta.net/2021/11/pazdziernik-2021-w-odkryciach-neo/

Październik 2021 w odkryciach NEO.jpg

Październik 2021 w odkryciach NEO2.jpg

Październik 2021 w odkryciach NEO3.jpg

Październik 2021 w odkryciach NEO4.jpg

Październik 2021 w odkryciach NEO5.jpg

Październik 2021 w odkryciach NEO6.jpg

Październik 2021 w odkryciach NEO7.jpg

Październik 2021 w odkryciach NEO8.jpg

Październik 2021 w odkryciach NEO9.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odtworzono warunki panujące we wnętrzu Ziemi
2021-11-15,NN.KF
Naukowcy odtworzyli warunki panujące we wnętrzu naszej planety ? donosi ?Physical Review Letters?. Eksperyment przeprowadzono w ośrodku SLAC na Uniwersytecie Stanforda.
Naukowy wykorzystując dwa rodzaje laserów, stworzyli w laboratorium warunki podobne do tych, jakie panują w zewnętrznych warstwach jądra. Odtworzyli panujące tam ciśnienie oraz temperaturę. Tego typu eksperymenty rzadko udaje się pozytywnie przeprowadzić do końca.
Wykorzystano do tego celu atomy żelaza, które ułożono w taki sposób, że pojedyncza cząstka znajdowała się w każdym rogu bryły widocznej powyżej, a jeden element umieszczono również w środku. Następnie przygotowane próbki i potraktowano wiązkami laserów.
Temperatura w jądrze Ziemi może mieć nawet 4,7 tys. st. C, a szacowane ciśnienia wahają się 135-330 GPa. W przeprowadzonym badaniu temperatura nie przekraczała 3,8 tys. st. C, a ciśnienie wyniosło 187 GPa.
Dzięki przeprowadzonemu eksperymentowi naukowcy uzyskali wiele cennych informacji, które dotyczą zachowania atomów żelaza pod pod wpływem działania ekstremalnie silnych naprężeń spowodowanych działaniem wysokiej temperatury i ciśnienia. Te wyniki mogą być potrzebne do przygotowania bardziej szczegółowych symulacji.
źródło: Physical Review Letters, newswise.com
Eksperyment naukowców (fot. Shutterstock)
https://www.tvp.info/56934337/usa-naukowcy-odtworzyli-warunki-panujace-we-wnetrzu-ziemi

Odtworzono warunki panujące we wnętrzu Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy rozwikłali zagadkę wybuchu gwiazdy
2021-11-15.
To zderzenie dwóch gwiazd doprowadziło do kosmicznego wybuchu V838 Monocerotis. Zagadkę rozwikłali naukowcy Torunia.
Rozbłysk gwiazdy V838 Monocertois zaobserwowano w 2002 roku. Pojaśniała wtedy ponad tysiąc razy. Dane dostarczone przez kosmiczne obserwatoria wykazywały, że wybuch był nietypowy. Nie pasował do klasycznych zjawisk związanych ze śmiercią gwiazd. Naukowcy z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika (CAMK) w Toruniu rozwikłali zagadkę niezwykłego zjawiska. Okazuje się, że wydarzenie sprzed blisko 20 lat było zderzeniem dwóch gwiazd w układzie potrójnym.
Gwiazda V838 Monocertois znajduje się w odległości 20 tysięcy lat świetlnych od Ziemi. Obserwowane przez naukowców zjawisko miało zatem miejsce na długo przed rozwojem pierwszych ludzkich cywilizacji. Zderzenie wywołało efekt tak zwanego echa świetlnego. Powstaje ono, gdy energia kosmicznej eksplozji rozświetla materię znajdująca się w okolicy
Wyjątkowo duża jasność i czerwony kolor kosmicznego wybuchu wskazywały na nietypowy charakter. Zespół prof. Romualda Tylendy wpadł na pomysł, że pojaśnienie mogło być związane ze zderzeniem się i zlaniem w jedno dwóch gwiazd.
Narodziny czerwonego nadolbrzyma
Naukowcy opracowali szczegółowa mapę okolic gwiazdy V838 Monocerotis. Wykorzystali w tym celu sieć radioteleskopów ALMA znajdującą się na chilijskiej pustyni Atakama. Zespół badaczy z CAMK przeanalizował mapę okolic V838 Monocerotis. Obecnie w miejscu kosmicznej katastrofy sprzed blisko 20 lat znajdują się dwie gwiazdy i obłok pyłu. Ocena się, że w 2002 roku doszło do zderzenia dwóch gwiazd o masach 0,8 i 0,4 masy Słońca. W ten sposób powstała nowa gwiazda - tak zwany czerwony nadolbrzym. Wyrzuca ona znaczne ilości materii widocznej na obrazach z radioteleskopów ALMA.
Chmura ciemnego pyłu
W 2005 roku materia wyrzucona podczas kosmicznej eksplozji dotarła do trzeciej gwiazdy układu (wtedy już podwójnego). Duża ilość pyłu całkowicie przysłoniła gwiazdę. Dopiero w 2019 roku stała się ona ponowne widoczna, co umożliwiło wykonanie dokładnej mapy okolicy kosmicznej katastrofy.
Hipoteza zaproponowana przez naukowców z CAMK jest powszechnie akceptowana w środowisku astronomów. Obiekty podobne do V838 Monocerotis nazywane są czerwonymi nowymi. Znamy już wiele obiektów tego typu, zarówno w Drodze Mlecznej jak i poza nią.
źródło: CAMK
Gwiazda V838 Monocerotis okiem Kosmicznego Teleskopu Hubble'a. Fot. NASA, ESA, and The Hubble Heritage Team (AURA/STScI)

Zderzenie gwiazd w układzie potrójnym V838 Mon
https://www.youtube.com/watch?v=hSM_0tPAFsM

https://nauka.tvp.pl/56933392/polacy-rozwiklali-zagadke-wybuchu-gwiazdy

Polacy rozwikłali zagadkę wybuchu gwiazdy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PnŚ: Rusza misja NASA w obronie naszej planety
2021-11-15.
O misji obronnej NASA i sondzie DART, która ma uderzyć w planetoidę i zmienić jej kurs w programie "Pytanie na Śniadanie" opowiadał Bogumił Radajewski z TVP Nauka.
DART czyli Double Asteroid Redirection Test to część programu obrony planetarnej NASA. Celem misji jest podwójny układ składający się z planetoidy Didymos o średnicy około 780 metrów i jej księżyca Dimorphosa o średnicy około 160 metrów. Naukowcy podkreślają, że te obiekty nie są bezpośrednim zagrożeniem dla Ziemi.
Układ podwójny Didymos jest stale obserwowany za pomocą teleskopów na Ziemi, aby uzyskać jak najwięcej informacji przed przybyciem DART.
Sonda o masie 500 kg uderzy w planetoidę z prędkością ponad 6 kilometrów na sekundę. Spowoduje to zmianę prędkości orbitalnej Dimorphosa o około 0,4 mm na sekundę. Już tak niewielka zmiana wystarczy, aby w przyszłości zmieniać kursy nawet większych planetoid zagrażających Ziemi.
Zdaniem ekspertów, żadna znana planetoida o rozmiarach przekraczających 140 metrów nie ma szansy na uderzenie w Ziemię przez następne 100 lat. Jednak tylko około 40% z nich udało się odkryć do października 2021 roku.
źródło: NASA
Fragment programu "Pytanie na Śniadanie"
https://nauka.tvp.pl/56930866/pns-rusza-misja-nasa-w-obronie-naszej-planety

PnŚ Rusza misja NASA w obronie naszej planety.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zephyr HAPS: nowy Internet... stratosferyczny?
2021-11-15.
Platforma wysokościowa Zephyr HAPS nawiązała łączność podczas testów w powietrzu. Wykazano możliwość świadczenia usług telekomunikacyjnych w relacji stratosferyczny statek powietrzny ? urządzenia mobilne. Pomyślnie zademonstrowano transmisję danych przy różnych prędkościach lotu, na dystansie do 140 kilometrów.
Dobrze wiemy, że od niedawna w Polsce możemy kupić sobie nowy, szerokopasmowy Internet satelitarny. Po niebie krąży coraz więcej satelitów Starlink, a kolejne firmy budują własne konstelacje satelitarne, przeznaczone do łączności i zapewniania ?pokrycia internetem? całej Ziemi. Tymczasem okazuje się, że sieć możemy pozyskiwać również z... samolotów. Ale nie byle jakich!
Airbus i NTT DOCOMO zademonstrowały niedawno możliwość wykorzystania zasilanego energią słoneczną bezzałogowca Zephyr High Altitude Platform Station (w skrócie: HAPS) do zapewnienia bezprzewodowej łączności szerokopasmowej. Próby przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych. Zephyr S wykonał kilkunastodniowy lot stratosferyczny w celu przetestowania różnych opcji łączności.
Wyposażony w pokładowy nadajnik radiowy samolot Zephyr S dostarcza  sprawne łącze transmisji danych podczas całego lotu stratosferycznego. Symulowano możliwość nawiązania łączności bezpośrednio z urządzeniami końcowymi indywidualnych użytkowników. Dane testowe zostały zebrane na różnych wysokościach oraz o różnych porach dnia i nocy, co pozwala na ocenę wpływu na łączność w stratosferze takich czynników, jak warunki pogodowe, różne kąty elewacji i trasy lotu samolotów.  Próba obejmowała eksperyment z nawiązaniem łączności ze stratosfery z wysokości
około 20 kilometrów między sprzętem radiowym zainstalowanym na pokładzie Zephyra S HAPS a naziemną anteną odbiorczą.
Testy objęły różne przepustowości (niską, nominalną i wysoką). Chodziło o to, by sprawdzić w praktyce możliwości świadczenia usług bezpośrednio między HAPS a urządzeniami odbiorczymi użytkownika. Badania potwierdziły przydatność i wszechstronność pasma 2 GHz dla usług opartych na HAPS, a także przydatność drugiego, wąskiego pasma (450 MHz), które ma zapewnić łączność w zasięgu 140 km.
Pomiary i analizy propagacji fal radiowych przesyłanych z Zephyra wykazały wykonalność łączności stratosferycznej z urządzeniami takimi jak urządzenia mobilne. W oparciu o wyniki eksperymentu firmy Airbus i NTT DOCOMO planują teraz rozpoczęcie świadczenia usług komunikacyjnych na obszarach górskich, odległych wyspach i obszarach morskich ? wszędzie tam, gdzie ?zwykłe? fale radiowe są trudno dostępne.
? DOCOMO wierzy, że HAPS jest obiecującym rozwiązaniem dla rozszerzenia zasięgu systemów 5G i 6G ? wyjaśnia Takehiro Nakamura, dyrektor generalny działu promocji firmy DOCOMO. ?W naszym eksperymencie byliśmy w stanie zademonstrować skuteczność HAPS, szczególnie w przypadku bezpośredniej komunikacji ze smartfonami, poprzez długoterminowe pomiary propagacji przy użyciu rzeczywistego sprzętu. Na podstawie otrzymanych wyników chcemy dalej badać wraz z Airbusem praktyczne zastosowanie HAPS w rozwoju technologii 5G i 6G.
W pracach na rzecz rozwoju sieci 5G i przygotowań do standardu 6G na całym świecie badane jest
między innymi rozszerzenie zasięgu w celu objęcia sieciami komunikacyjnymi dowolnie wybranych
miejsc, w tym także lokalizacji w powietrzu i na morzu. Szacuje się, że w tym celu zostanie użyta
technologia sieci nie bazujących na powierzchni ziemi (tak zwane NTN, non-terrestrial network). Poza objęciem swym zasięgiem przestrzeni powietrznej i obszarów morskich stratosferyczne sieci HAPS mogą też bardzo przydać się w przypadku katastrof i liczych zastosowań przemysłowych, na przykład w celu zwiększenia przepustowości komunikacji w gęsto zaludnionych obszarach, takich jak miejsca imprez masowych. Posłużą też do zdalnego sterowania ciężkim sprzętem na placach budowy.
? Miliardy ludzi na całym świecie borykają się ze słabą łącznością lub jej brakiem. Nasze testy pokazały, że wykorzystując stratosferę jesteśmy w stanie zniwelować te braki i zapewnić łączność bezpośrednio z urządzeniami za pośrednictwem Zephyra, bez potrzeby stosowania stacji bazowych lub dodatkowej infrastruktury ? stwierdził Stephane Ginoux, szef regionu Azji Północnej w firmie Airbus i prezes Airbus Japan K.K.
 
Czytaj więcej:
?    Oryginalna informacja prasowa
?    Czy samoloty stratosferyczne zastąpią satelity?
?    Samolot na skraju stratosfery dostarcza Internet
Źródło: Airbus Defence and Space
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Zephyr S. Źródło: Airbus Defence and Space
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zephyr-haps-nowy-internet-stratosferyczny

Zephyr HAPS nowy Internet... stratosferyczny.jpg

Zephyr HAPS nowy Internet... stratosferyczny2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co kryje się w tykaniu kosmicznych zegarów?
2021-11-15.
Głęboko we Wszechświecie supermasywne czarne dziury wirują wokół siebie, wydzielając ogromną ilość energii, która przemieszcza się z prędkością światła przez tkaninę tykających gwiezdnych zegarów. Czy szukamy wystarczająco długo, aby wychwycić ich odległy szept tła?
W 2015 roku LIGO ogłosiło pierwszą detekcję falowania czasoprzestrzeni, a od tego czasu naukowcy wykryli ~90 zdarzeń związanych z falami grawitacyjnymi (35 z nich ogłoszono w minionym tygodniu!), na które składają się złączenia dwóch czarnych dziur, zderzenia dwóch gwiazd neutronowych oraz złączenia czarnych dziur z gwiazdami neutronowymi. Każde z tych różnych źródeł wytwarza swoją własną częstotliwość fal grawitacyjnych, zależną od masy obiektu. Na przykład, zderzenia dwóch gwiazd neutronowych są bardzo energetyczne i zachodzą szybko, więc wytwarzają fale o wysokiej częstotliwości, ale złączenia supermasywnych czarnych dziur zachodzą znacznie wolniej i generują znacznie słabsze fale o niskiej częstotliwości. Podobnie jak nie można wykryć wybuchu promieniowania gamma za pomocą teleskopu na podczerwień, tak nie można zaobserwować fal grawitacyjnych z podwójnych supermasywnych czarnych dziur za pomocą czegoś, co jest przeznaczone do badania zderzeń podwójnych gwiazd neutronowych. Tutaj z pomocą przychodzą macierze pomiarów czasów pulsarów.

Detektor fal grawitacyjnych wielkości galaktyki
Pulsary to bardzo gęste, szybko rotujące gwiazdy neutronowe, emitujące promieniowanie radiowe, które przecina naszą linię widzenia niczym latarnia morska, gdy gwiazda wiruje. Pulsary są niesamowicie okresowe i konkurują z zegarami atomowymi pod względem precyzji, więc możemy dokładnie powiedzieć, kiedy nadejdzie impuls. Macierze czasowe pulsarów to zbiory pulsarów milisekundowych na całym niebie, które są monitorowane pod kątem zmian w czasie nadejścia ich pulsów. Ponieważ są one rozproszone po całej Galaktyce, pulsary są w zasadzie detektorami fal grawitacyjnych wielkości galaktyki. Jeżeli pomiędzy nami a pulsarem pojawi się fala grawitacyjna, będzie ona widoczna w czasie nadejścia impulsu, ponieważ odległość pomiędzy pulsarami zmieni się nieznacznie, gdyż przestrzeń zostanie rozciągnięta i ściśnięta przez falę.

W poszukiwaniu fal grawitacyjnych celem jest nie tylko ich wykrycie, ale również scharakteryzowanie. Przejście fali grawitacyjnej zmienia czas dotarcia sygnałów z pulsarów w charakterystyczny sposób, który można opisać za pomocą czegoś, co znane jest jako krzywa Hellingsa-Downsa. Uzyskując wiele czasów dotarcia sygnałów z pulsarów na całym niebie, astronomowie mogą szukać śladów tej krzywej i wykorzystać ją do scharakteryzowania źródła fal grawitacyjnych.

Polowanie na Hellings-Downs
Ale łatwiej powiedzieć niż zrobić! Fale grawitacyjne, które mogą być wykryte przez macierze pomiaru czasu są niewiarygodnie słabe, więc potrzebna jest olbrzymia ilość danych, aby zidentyfikować te nieuchwytne sygnały. Ostatnio jednak, North American Nanohertz Observatory for Gravitational Waves (NANOGrav) znalazło sygnał w swoich danych, który może być oznaką czających się fal grawitacyjnych.

Podczas gdy detekcja NANOGrav może być długo oczekiwanym sygnałem z tych fal grawitacyjnych w tle, nie można wykluczyć, że jest to szum w danych, taki jak pył w ośrodku międzygwiazdowym lub pewne zjawiska w pulsarach, które zmieniają nieznacznie okres rotacji. Aby potwierdzić wyniki uzyskane przez NANOGrav, naukowcy potrzebują niezależnych obserwacji krzywej Hellingsa-Downsa wykonanych przez inną grupę.

Ostatnio zespół Parkes Pulsar Timing Array, prowadzony przez Borisa Goncharova (Swinburne University of Technology, Australia), postanowił poszukać tych sygnałów we własnych danych, aby sprawdzić, czy uda im się zweryfikować wyniki wykonane przez NANOGrav. Używając teleskopu Parkes w Australii, zespół zmierzył czasy dotarcia 26 sygnałów z pulsarów przez okres do 15 lat. Przeprowadzili analizę bayesowską na pulsarach i modelowali sygnały w swoich danych. To, co znaleźli jest zgodne z tym, co znalazł NANOGrav: sygnał o niskiej częstotliwości, który jest wspólny dla wszystkich pulsarów. Znaleźli również amplitudę fali grawitacyjnej zgodną z amplitudą NANOGrav. Goncharov i współpracownicy byli w stanie wykluczyć kilka alternatywnych wyjaśnień, które mogłyby naśladować sygnał fal grawitacyjnych, ale nie udało im się ostatecznie powiązać zaobserwowanych przez nich dudnień o niskiej częstotliwości z falami grawitacyjnymi pochodzącymi z układów podwójnych supermasywnych czarnych dziur. Chociaż jest to jakaś wskazówka, nie znaleźli dowodów na za lub przeciw krzywej Hellingsa-Downsa.

Międzynarodowy pościg
Obecnie trwają międzynarodowe prace nad połączeniem danych z teleskopów z całego świata w celu stworzenia jednego wielkiego zbioru danych do poszukiwania fal grawitacyjnych. Dzięki danym NANOGrav, Parkes Pulsar Timing Array, a ostatnio European Pulsar Timing Array, możemy być bardzo blisko usłyszenia szeptu supermasywnych czarnych dziur.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
?    AAS
?    The Astrophysical Journal Letters

Urania
Wizja artystyczna przedstawiająca macierz czasową pulsara.
Źródło: Tonia Klein/NANOGrav
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2021/11/co-kryje-sie-w-tykaniu-kosmicznych.html

Co kryje się w tykaniu kosmicznych zegarów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Podajmy sobie ręce wraz, bo źle stuleciu z oczu patrzy.

Bułat Okudżawa

Lornetki 9×28, 10x32, 12x56, 15x56, 20x77 (i parę innych w najbliższej rodzinie ).

Katalog Caldwella wg gwiazdozbiorów.pdf Katalog Messiera wg gwiazdozbiorów.pdf

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starliner nadal daleko od decydującej próby. Powtórne podejście za pół roku?
2021-11-15.Kacper Baluła.

W staraniach o zapewnienie zdolności transportu astronautów na niską orbitę okołoziemską w programie Commercial Crew, koncern Boeing doświadcza poważnych przeszkód. Pracownicy NASA i Boeinga wspólnymi siłami naprawiają jednak usterkę, która uniemożliwiła ponowienie bezzałogowego lotu kapsuły CST-100 Starliner (w sierpniu bieżącego roku). Pomimo przeciągających się prac i odkładanych terminów kolejnego startu, zarówno amerykańska agencja kosmiczna, jak i przedstawiciele koncernu deklarują konsekwentne dążenie do ostatecznego potwierdzenia skuteczności załogowego statku.
Koncern Boeing utrzymuje obecnie, że bezzałogowy lot kapsuły CST-100 Starliner będzie możliwy najwcześniej w maju 2022 roku. Wynika to z problemu, jaki zaistniał w 13 (spośród 24) zaworów paliwowych modułu serwisowego tego pojazdu. Owe mechanizmy przestały poprawnie funkcjonować, po tym jak pod wpływem kwasu azotowego (uwolnionego z reakcji wody z tetratlenkiem diazotu) uległy silnej korozji. Żrący i niebezpieczny związek chemiczny pojawił się w wyniku nagromadzenia wilgoci (spowodowanej ulewą, jaka miała miejsce na dzień przed oczekiwanym lotem).
Najpierw inżynierowie Boeinga pracowali nad feralnymi zaworami na samej wyrzutni, a gdy się okazało, że usterka jest niemożliwa do szybkiego usunięcia, cała rakieta nośna została cofnięta do budynku serwisowego Vertical Integration Facility. Tam, po osuszeniu instalacji, okazało się, że część zaworów nie działa poprawnie, co zmusiło inżynierów Boeinga do usunięcia ich z modułu serwisowego i opracowania innego systemu, odpornego na występowanie podobnego problemu w przyszłości. Zdaniem dyrektora generalnego Boeinga, Davida Calhouna, zespół badający usterkę w kapsule Starliner jest bliski rozwiązania zaistniałego problemu.
W związku z awarią i przestojem uziemiającym Starlinera, doszło do pewnych przetasowań w składach załóg przypisanych pierwotnie do tej kapsuły. Załoga pierwszego lotu Boeing Crewed Flight Test, czyli Nicole Mann i Josh Cassada ma teraz lecieć na Międzynarodową Stację Kosmiczną kapsułą SpaceX Crew Dragon - w ramach misji Crew-5 we wrześniu 2022 roku. Z kolei Koichi Wakata, który miał lecieć w pierwszym operacyjnym starciesystemu Boeinga (z półroczną wizytą na ISS) znalazł się także w piątym załogowym locie użytkowym statku SpaceX.
Pierwszy kosmiczny test kapsuły Boeing CST-100 Starliner miał miejsce 20 grudnia 2019 roku ? nieobsadzona kapsuła nie była w stanie wówczas wykonać zamierzonego cumowania do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, choć znalazła się na orbicie i zdołała z niej powrócić. Niemniej, w wyniku błędu oprogramowania sterującego pojazd przedwcześnie odpalił napęd i zmienił kurs, doprowadzając do wyczerpania paliwa potrzebnego do wykonania manewrów orbitalnych, w tym połączenia z ISS. W związku z powyższym podjęto decyzję o sprowadzeniu CST-100 na Ziemię. Starliner dwa dni później lądował w bazie White Sands w Nowym Meksyku.
Według restrykcyjnych norm NASA, pojazd załogowy, zanim zabierze obsadę na ISS, musi przejść dogłębną procedurę sprawdzającą, włączając w to testy systemów bezpieczeństwa w bezzałogowym, a potem załogowym locie próbnym na stację. Taką ścieżkę pozytywnie przeszło SpaceX, pomimo jednego incydentu związanego z eksplozją kapsuły Dragon 2 w 2019 roku.
Ponowna droga Boeinga do sukcesu miała rozpocząć się 30 lipca bieżącego roku. To wtedy, po miesiącach wytężonych prac nad udoskonalaniem rakiety i samego pojazdu, miało dojść do startu, który w konsekwencji miał otworzyć dalszą furtkę do certyfikacji.
Pomimo pasma niepowodzeń firma Boeing deklaruje mocne postanowienie doprowadzenia do certyfikacji statku do skutku - aby konkurować ze SpaceX w programie dostarczania amerykańskich astronautów na ISS (Commercial Crew Program). Na początku 2020 roku firma z tytułu prac mających na celu usunięcie usterki z pierwszego ewaluacyjnego lotu poniosła nadprogramowe koszty w wysokości 410 milionów USD. Ostatnio natomiast - po tym, jak drugi start nie doszedł do skutku - koncern zadeklarował konieczność dopłacenia kolejnych 185 mln USD.
Boeing liczy, że finalizacja prac nad Starlinerem umożliwi jej powrót do "pierwszej ligi" dostawców pojazdów załogowych. Ostatnie doświadczenia przedsiębiorstwa dotyczyły prac nad promami kosmicznymi, głównie za pośrednictwem spółki zależnej Rockwell International.
W ciągu najbliższych sześciu miesięcy okaże się, czy Boeingowi uda się powrócić na właściwe tory w stronę załogowych lotów orbitalnych. Ewentualny sukces Boeinga w tym przedmiocie leży również w interesie NASA, która liczy na utrzymanie konkurencyjności na rynku świadczenia usług przewozu załogowego w przestrzeń pozaziemską.
Fot. NASA [nasa.gov]
https://www.space24.pl/starliner-nadal-daleko-od-decydujacej-proby-powtorne-podejscie-za-pol-roku

Starliner nadal daleko od decydującej próby. Powtórne podejście za pół roku.jpg

Starliner nadal daleko od decydującej próby. Powtórne podejście za pół roku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypadek lotniczy Glena de Vriesa - uczestnika lotu suborbitalnego Blue Origin
2021-11-15.
Glen de Vries - amerykański przedsiębiorca, a ostatnio także uczestnik drugiego lotu załogowego wykonanego na systemie suborbitalnym New Shepard (z udziałem m.in. aktora Williama Shatnera) - zginął w katastrofie niewielkiego samolotu, który rozbił się w stanie New Jersey. O jego śmierci powiadomiła w piątek tamtejsza policja stanowa.
Według miejscowych służb, wypadek miał miejsce w czwartek 11 listopada br. Jednosilnikowy samolot Cessna 172 rozbił się z dotychczas nieustalonych powodów w hrabstwie Sussex w stanie New Jersey. Oprócz De Vriesa, w wypadku zginął także 54-letni instruktor lotniczy, Thomas P. Fischer. De Vries w chwili zdarzenia miał 49 lat. Nie ustalono dotąd z całą pewnością, kto w tym czasie sterował maszyną.
"Jesteśmy zdruzgotani na wieść o nagłym odejściu Glena de Vriesa. Wniósł wiele życia i energii do całego naszego zespołu" ? napisano w oficjalnym komentarzu firmy Blue Origin, zamieszczonym w mediach społecznościowych. "Jego pasja do lotnictwa, jego działalność charytatywna i poświęcenie dla jego rzemiosła będą długo szanowane i podziwiane" - wskazano dalej w tej samej treści.
Glen De Vries (współzałożyciel firmy Medidata Solutions) był jednym z czterech uczestników turystycznego lotu suborbitalnego zrealizowanego 13 października br. Kilkunastominutową wyprawę przeprowadzono na pogranicze przestrzeni pozaziemskiej z wykorzystaniem systemu nośnego New Shapard, należącego do firmy Blue Origin. Obok de Vriesa, na pokładzie kapsuły załogowej znalazł się również 90-letni kanadyjski aktor William Shatner, słynny odtwórca roli kapitana Jamesa T. Kirka w oryginalnej serii Star Trek. Dzięki udziałowi w tym starcie, Shatner został oficjalnie uznany za najstarszą osobę, która wzięła udział w locie kosmicznym.
Źródło: Blue Origin/PAP

Glen de Vries krótko po swoim udanym locie suborbitalnym na pokładzie kapsuły systemu New Shepard - październik 2021 r.. Fot. Blue Origin [blueorigin.com]
https://www.space24.pl/wypadek-lotniczy-glena-de-vriesa-uczestnika-lotu-suborbitalnego-blue-origin

Wypadek lotniczy Glena de Vriesa - uczestnika lotu suborbitalnego Blue Origin.jpg

Wypadek lotniczy Glena de Vriesa - uczestnika lotu suborbitalnego Blue Origin2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA pokazała pierwsze zobrazowania z satelity Landsat 9
2021-11-15.Kacper Bakuła

Blisko miesiąc po tym, jak nowy amerykański satelita obserwacji Ziemi - Landsat 9, został umieszczony na orbicie heliosynchronicznej, amerykańska agencja kosmiczna NASA i służba geologiczna USA (UGSG) upubliczniły pierwsze wykonane nim zobrazowania. Udostępnione fotografie potwierdzają wysokie możliwości nowego składnika systemu Landsat względem swoich poprzedników. Satelita ma być przydatny nie tylko naukowcom z całego świata, ale i służbom  zaangażowanym w ratowanie życia ludzkiego oraz mienia.
Amerykańska agencja kosmiczna NASA poinformowała o otrzymaniu pierwszych zdjęć z satelity obserwacyjnego Ziemi - Landsat 9, po upływie nieco ponad miesiąca od jego wystrzelenia, co miało miejsce 27 września br. Obiekt ten stanowi część rozwijanego od dekad systemu satelitarnego, kontynuowanego dzięki współpracy NASA z USGS (United States Geological Survey) od 1972 roku, co czyni go najdłużej istniejącym programem satelitarnego obrazowania Ziemi.
Zdaniem administratora NASA, Billa Nelsona dostępne od października zobrazowania pozwalają na drastycznie szerszy wgląd w zmiany zachodzące na świecie. Dodał również, że program Landsat służy ludziom w wielu aspektach, a w szczególności podczas ratowania życia ludzkiego, zapobiegania oraz neutralizowania skutków niszczycielskich żywiołów, jak i pomaganiu w rozumieniu procesów nas otaczających.
Pakiet zdjęć udostępnionych przez NASA ukazuje różne rejony ziemskiego globu - w celu zapoznania się z fotografiami w wyższej rozdzielczości należy zajrzeć bezpośrednio na oficjalną stronę agencji.
Zespół odpowiedzialny za nadzór misji poinformował, że satelita do początku stycznia 2022 roku przechodzi przez okres ewaluacyjny, w którym wszystkie instrumenty są dogłębnie sprawdzane i kalibrowane. Dopiero po jego upływie możliwe będzie obrazowanie Ziemi w ośmiodniowych cyklach.
Start omawianego satelity odbył się 27 września br., o godzinie 10:12 czasu wschodniego EDT (20:12 w Polsce) ze stanowiska startowego SLC-3, przynależnego do wojskowego kosmodromu Vandenberg amerykańskich sił kosmicznych (US Space Force). Rakietą nośną był Atlas V produkcji United Launch Alliance. Po zakończonych manewrach orbitalnych Landsat 9 został umieszczony na orbicie polarnej.
Nowy satelita przesyła dane z wyższą rozdzielczością z powrotem na Ziemię, co pozwala mu wykryć subtelniejsze różnice, zwłaszcza w ciemniejszych obszarach. Landsat 9 dzięki sensorowi Operational Land Imager 2 może rozróżnić ponad 16 000 odcieni danego koloru fali elektromagnetycznej, w porównaniu do Landsat 7, który wykrywa tylko 256 odcieni i Landsat 8, rozpoznający 4000 odcieni.
Detroit i jego jeziora: Saint Clair i Erie Fot. NASA/USGS [nasa.gov]

Wyżyna Kimberley w północno-zachodniej Australii. Fot. NASA/USGS [nasa.gov]

Rezerwat Navajo. Fot. NASA/USGS [nasa.gov]

Floryda Zachodnia i Zatoka Meksykańska. Fot. NASA/USGS [nasa.gov]

Landsat 9 potrafi wykonywać zdjęcia w szerokim spektrum fal elektromagnetycznych. Fot. NASA/USGS [nasa.gov]

https://www.space24.pl/nasa-prezentuje-pierwsze-zdjecia-z-satelity-landsat-9

NASA pokazała pierwsze zobrazowania z satelity Landsat 9.jpg

NASA pokazała pierwsze zobrazowania z satelity Landsat 9.2.jpg

NASA pokazała pierwsze zobrazowania z satelity Landsat 9.3.jpg

NASA pokazała pierwsze zobrazowania z satelity Landsat 9.4.jpg

NASA pokazała pierwsze zobrazowania z satelity Landsat 9.5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co jeśli Wszechświat nie powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu? Oto alternatywna teoria
2021-11-15.
Tomasz Domański
 Teoria Wielkiego Wybuchu jest tylko teorią, którą co jakiś czas ktoś próbuje podważyć. Brazylijski fizyk Juliano Silva zaproponował ciekawą alternatywę.
Teoria Wielkiego Wybuchu to obecnie najbardziej prawdopodobny model ewolucji wszechświata. Nie oznacza to jednak, że spoczęliśmy na laurach i zaprzestaliśmy poszukiwań tego, jak to wszystko (dosłownie) się zaczęło. Co jeśli Wielki Wybuch nigdy się nie wydarzył?
Wielki Wybuch opiera się na obserwacjach potwierdzających rozszerzanie się przestrzeni zgodnie z metryką Friedmana-Lemaître'a-Robertsona-Walkera. Obserwacje te wskazują, że Wszechświat rozszerza się od stanu, w którym cała materia oraz energia Wszechświata miała bardzo dużą gęstość i temperaturę.
Czytaj też: Na początku był ocean, a z niego wszystko inne powstało. Tak wyglądała pierwsza mikrosekunda istnienia wszechświata
Ten ?punkt" od którego wszystko się zaczęło w teorii Wielkiego Wybuchu nazywany jest grawitacyjną osobliwością. Słowa w tym przypadku nie działają na wyobraźnię dostatecznie mocno. Mówimy tutaj o pojedynczym punkcie w przestrzeni o nieskończonej gęstości, z którego - no cóż - narodził się cały, caluteńki Wszechświat.
To jednak nadal tylko teoria, którą co jakiś czas ktoś próbuje podważyć. Swoich sił w tym temacie spróbował ostatnio brazylijski fizyk Juliano Cesar Silva Neves, który twierdzi, że początkowa osobliwość mogła nigdy nie istnieć.
Jeśli Wielki Wybuch nigdy nie miał miejsca...
W publikacji, która ukazała się w periodyku naukowym General Relativity and Gravitation, Silva zaprezentował alternatywny model ewolucji wszechświata. Według jego hipotezy, od pojedynczej osobliwości, od której wszystko się zaczęło, o wiele więcej sensu ma teoria Wielkiego Odbicia.
Jest to model cyklicznego powstawania i zapadania się Wszechświata, w którym ekspansja i kurczenie się przybiera formę oscylacji, a Wielki Wybuch interpretowany jest jako odbicie będące wynikiem zapadnięcia się poprzedniego Wszechświata. Silva łączy tę koncepcję z alternatywnymi teoriami dotyczącymi czarnych dziur.
Chodzi o ten cholerny punkt osobliwości, który teoretycznie posiada nieskończoną gęstość i znajduje się w samym centrum czarnej dziury. W teorii brzmi to całkiem nieźle, ale w praktyce taka osobliwość musiałaby ignorować kilka z fundamentalnych praw fizyki, co dość utrudnia jakiekolwiek obliczenia oparte na tym modelu.
Dlatego Silva wykorzystał teorię, którą w 1968 r. przedstawił James Bardeen. Według niej w centrum czarnych dziur wcale nie jest nieskończenie gęste, co sprawia, że obiekty te stają się trochę mniej abstrakcyjne i bardziej przyjazne z punktu widzenia matematyki.
Kilka punktów początkowych, zamiast pojedynczej osobliwości.
Skoro tego rodzaju osobliwości nie istnieją, to początek Wszechświata w stylu opisywanym przez teorię Wielkiego Wybuchu, która zaczyna się od abstrakcyjnej osobliwości nie mógł mieć miejsca. Alternatywa, proponowana przez Silvę, zakłada istnienie co najmniej kilku ?punktów początkowych". Punkty te rozpoczęły proces rozszerzania się (a co za tym idzie: tworzenia Wszechświata) w różnym czasie.
Koncepcja ta jest na tyle ciekawa, że dopuszcza istnienie śladów po poprzednich iteracjach wszechświata. Gonzalo Olmo, fizyk z Uniwersytetu w Walencii, którego poproszono o komentarza na temat teorii Silvy stwierdził, że z matematycznego punktu widzenia prezentuje się ona całkiem nieźle.
? Matematyczna implementacja tej sztuczki z czarnymi dziurami Bardeena do modelu ewolucji wszechświata zakłada przejście od homogenicznego wszechświata, w którym wszystkie punkty przestrzenne mają identyczne właściwości do modeli niejednorodnych - mówi Olmo.
Problem niestety polega na tym, że jest ona niespójna z obserwowanymi przez nas zjawiskami.
Chodzi o mikrofalowe promieniowanie tła, zwane również promieniowaniem reliktowym CMB (ang. cosmic microwave background).
Z naszych obserwacji wynika, że jest ono bardzo homogeniczne, co wskazywałoby, że pochodzi z jednego źródła - Wielkiego Wybuchu. Oczywiście nie jest to definitywny dowód, który potwierdzałby tę teorię.
Dlatego Olmo zaznacza, że hipoteza Silvy również może okazać się prawdziwą. Na razie możemy tylko gdybać. Minie jeszcze dużo czasu, zanim będziemy w stanie z całą pewnością ustalić jak konkretnie powstał Wszechświat, w którym żyjemy.
Artykuł został pierwotnie opublikowany 7 grudnia 2017 roku.
Ilustracja przedstawiająca Wielki Wybuch. Źródło: NASA

Na powyższej mapie przedstawiono mikrofalowe promieniowanie tła (CMB), które prawdopodobnie jest pozostałością po Wielkim Wybuchu. Kolory przedstawiają różnice w temperaturze tego promieniowania. Jak widać, jest ono dość homogeniczne, co wg naukowców odpowiada teorii Wielkiego Wybuchu. Źródło: NASA.

10 Alternatives To The Big Bang Theory
https://www.youtube.com/watch?v=V5LE0hNmJ90
10 alternatywnych teorii do Wielkiego Wybuchu

https://spidersweb.pl/2021/11/teoria-wielkiego-wybuchu-alternatywny-poczatek-wszechswiata-jak-powstal.html

A co jeśli Wszechświat nie powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu Oto alternatywna teoria.jpg

A co jeśli Wszechświat nie powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu Oto alternatywna teoria2.jpg

A co jeśli Wszechświat nie powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu Oto alternatywna teoria3.jpg

 

Edytowane przez Paweł Baran
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronauci gotowi do ewakuacji z orbity. Rosjanie zestrzelili satelitę i stacji zagraża chmura odłamków
2021-11-15. Radek Kosarzycki
Jeżeli oglądaliście film Grawitacja, to wiecie czym grożą odłamki satelitów krążące bezładnie na orbicie. Dzisiejszy dzień na orbicie okołoziemskiej nie należy do spokojnych.
Rosja najprawdopodobniej przeprowadziła dzisiaj test rakiety zdolnej do niszczenia satelitów znajdujących się na orbicie. Celem był nieczynny już satelita KOSMOS 1408 znajdujący się na orbicie 487 × 461 km. Wskutek zderzenia ponad dwutonowy obiekt zamienił się w chmurę odłamków. Nie jest to pierwszy test ASAT przeprowadzony na orbicie okołoziemskiej. W ciągu ostatnich kilkunastu lat podobne testy przeprowadziły Chiny, Indie i Stany Zjednoczone.
Niepokojący jest jednak drugi fakt, który dzisiaj dominuje informacje z orbity okołoziemskiej. Siedmioosobowa załoga Międzynarodowej Stacji Kosmicznej już dwukrotnie otrzymała ostrzeżenie o możliwym zderzeniu z? obłokiem odłamków. Ostrzeżenia były na tyle poważne, że załoga udała się do przycumowanych do stacji statków Crew Dragon Endeavour oraz Sojuz MS-18 i była gotowa - w razie zderzenia stacji z odłamkami - do ewakuacji i lotu w kierunku Ziemi.
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna okrąża Ziemię w ciągu 90 minut. Fakt, że na dwóch następujących po sobie okrążeniach astronauci dostali ostrzeżenie wskazuje na to, że w kolejnych ostrzeżeniach stacja będzie mijała się stosunkowo blisko z odłamkami.
Powstaje jednak pytanie o to, czy zagrażające astronautom i kosmonautom odłamki nie są skutkiem bezmyślnego i idiotycznego testu ASAT przeprowadzonego przez Rosjan.
Rosjanie nie są w przestrzeni kosmicznej nowicjuszem i z pewnością mogliby przewidzieć skutki swojego działania i zagrożenie dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jeżeli zatem obydwa zdarzenia są ze sobą powiązane, można nawet posunąć się do stwierdzenia, że mogła to być prowokacja.
Wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Gdy do stacji przycumował moduł Nauka, nieprawidłowo działające silniki obróciły sędziwą stacją o 540 stopni. Gdy na stację poleciała pierwsza rosyjska ekipa filmowa, do szarpania stacją zabrał się przycumowany do niej statek Sojuz. Dodajmy do tego jeszcze bezustanne problemy z otworami i nieszczelnościami rosyjskich modułów stacji kosmicznej i zaczyna się wyłaniać jakiś jednolity obraz. Oczywiście to tylko teoria spiskowa, która najprawdopodobniej nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Gdyby jednak w najbliższych godzinach okazało się, że Rosjanie zestrzelili satelitę, który zamienił się w chmurę odłamków, która teraz bezpośrednio zagraża stacji kosmicznej - powyższej teorii nie można byłoby zignorować.
Jestem przekonany, że zarówno służby, wojsko, jak i obserwatorzy uważnie analizują teraz orbity wszystkich odłamków i sprawdzają co tak naprawdę wydarzyło się dzisiaj na orbicie. Wkrótce powinniśmy mieć jaśniejszy obraz ostatniej doby.
Moduł Nauka na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
https://spidersweb.pl/2021/11/test-asat-na-orbicie-satelity-stacja-kosmiczna.html

Astronauci gotowi do ewakuacji z orbity. Rosjanie zestrzelili satelitę i stacji zagraża chmura odłamków.jpg

Astronauci gotowi do ewakuacji z orbity. Rosjanie zestrzelili satelitę i stacji zagraża chmura odłamków2.jpg

Astronauci gotowi do ewakuacji z orbity. Rosjanie zestrzelili satelitę i stacji zagraża chmura odłamków3.jpg

Astronauci gotowi do ewakuacji z orbity. Rosjanie zestrzelili satelitę i stacji zagraża chmura odłamków4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chińska sonda marsjańska Tianwen 1 zmienia orbitę
2021-11-15. Radek Kosarzycki
Tianwen-1, pierwsza w historii chińska sonda planetarna, która nieco ponad pół roku temu dotarła do Marsa, rozpoczyna właśnie zupełnie nową fazę swojej misji.
Jak dotąd orbiter skupiał się najpierw na badaniu potencjalnych miejsc lądowania dla lądownika, a następnie po lądowaniu w rejonie Utopia Planitia całkowicie na przekazywaniu na Ziemię danych z lądownika oraz łazika Zhurong. Teraz jednak sonda zmieni orbitę i skupi się na swoich zadaniach, to jest do tworzenia map Czerwonej Planety.
Jak dotąd, sonda Tianwen 1 okrążała Marsa trzy razy dziennie, raz dziennie przelatując dokładnie nad łazikiem. Podczas tych przelotów dane z powierzchni Marsa były przekazywane na orbitę, a następnie Tianwen 1 wysyłał je na Ziemię.
Tydzień temu, w poniedziałek 8 listopada, sonda Tianwen 1 uruchomiła swoje silniki na 260 sekund. Po zakończeniu manewru sonda zacieśniła swoją orbitę wokół Marsa. Teraz Tianwen 1 na zmianę zbliża się do Marsa na 265 km i oddala na 10700 km, a pełne okrążenie planety zajmuje jej 7 godzin i 5 minut. Dla porównania wcześniej było to odpowiednio 400 km, 12 000 km oraz 8 godzin i 12 minut.
Tianwen 1 uzbrojony jest po zęby w przeróżne instrumenty naukowe. W najbliższym czasie możemy zarówno spodziewać się rewelacyjnych, wysokiej rozdzielczości zdjęć powierzchni Marsa, jak i danych radarowych wskazujących co znajduje się pod powierzchnią Marsa. Naukowcy mają nadzieję, że tuż pod powierzchnią odkryją spore złoża lodu wodnego.
Chińskie sondy kosmiczne zazwyczaj należą do długowiecznych i wielokrotnie przekraczają pierwotnie zakładany czas pracy. Misję orbitera Tianwen 1 rozpisano wstępnie na dwa lata, ale już teraz naukowcy podejrzewają, że pozostanie ona na orbicie na znacznie dłużej. Z pewnością zadań jej nie będzie brakowało. Najnowsze informacje wskazujące na to, że Chiny mogą już planować drugą misję marsjańską, w ramach której mieliby spróbować pobrać próbki gruntu i dostarczyć je na Ziemię sprawiają, że Tianwen 1 może się przydać przy ustalaniu najlepszych miejsc na powierzchni Marsa do realizacji takiej właśnie misji. Misja Tianwen 2 wstępnie mogłaby wystartować ?już? w 2028 roku.
Harmonogram misji Tianwen 1
23 lipca 2020 r. ? start z Ziemi
10 lutego 2021 r. ? wejście na orbitę Marsa
14 maja 2021 r. ? lądowanie łazika Zhurong w rejonie Utopia Planitia
Tianwen-1 mission has entered a new phase of Mars observation | ?????????????
https://www.youtube.com/watch?v=aYFciS2_Rsg

https://www.pulskosmosu.pl/2021/11/15/tianwen-1-zmiana-orbity/

Chińska sonda marsjańska Tianwen 1 zmienia orbitę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa 67P/Czuriumow-Gerasimienko znika na 200 lat
2021-11-15. Radek Kosarzycki
Kto pamięta jeszcze fenomenalną misję sondy Rosetta i lądownika Philae na powierzchni komety 67P/Czuriumow-Gerasimienko ręka w górę! Kometa (a tym samym szczątki obu instrumentów) zbliżyła się do Ziemi po raz ostatni na 200 kolejnych lat.
W środę, 3 listopada kometa 67P przeleciała przez peryhelium swojej orbity (punkt najbliżsży Słońcu) w odległości około 181 mln km od Słońca. Dziewięć dni później, w piątek, 12 listopada o godzinie 1:50 w nocy kometa znalazła się w odległości ?zaledwie? 62,8 milionów kilometrów od Ziemi, po czym zaczęła się od nas oddalać. Szybko jednak do nas nie powróci.
Nie, nie. Spokojnie, orbita komety nie zmieniła się w żaden tajemniczy spokój. Nadal będzie krążyła wokół Słońca, wykonując pełen obieg raz na około sześć i pół roku. Problem jednak w tym, że orbity Ziemi i komety zaczną się trochę rozmijać, przez co kometa zbliży się do Ziemi tak jak w piątek dopiero w 2214 roku. Można powiedzieć, że to ostatnia okazja, aby spróbować znaleźć ten fascynujący obiekt za pomocą teleskopu. Przez najbliższe niemal 200 lat nie będzie już na to lepszej okazji.
Misja sondy Rosetta
Europejska sonda kosmiczna Rosetta wystartowała w podróż w kierunku komety 2 marca 2004 r. Lot do komety z przygodami trwał niemal dziesięć lat. Sonda została wybudzona ze stanu hibernacji (w który została wprowadzona w 2011 r.) 20 stycznia 2014 r. kiedy znajdowała się w odległości 9 mln km od komety i 673 mln km od Słońca.
Sonda weszła na orbitę wokół jądra komety 6 sierpnia 2014 r. od tego czasu stając się jego sztucznym satelitą.
12 listopada 2014 r. od sondy odłączył się niewielki lądownik Philae, który miał wylądować na powierzchni jądra komety, a następnie m.in. za pomocą polskiego instrumentu kret wbić się w tworzące ją skały. Niestety po wylądowaniu Philae nie uruchomiły się harpuny kotwiczące, przez co lądownik odbił się od komety, aby wylądować dopiero kilkaset metrów dalej niemal dwie godziny później. Pech chciał, że miejsce lądowania okazało się wyjątkowo niekorzystne. Lądownik znalazł się bowiem w takim miejscu, w którym nie miał dostępu do promieni słonecznych, przez co nie mógł ładować baterii pomocniczych. W efekcie zamiast badań powierzchni, lądownik przesłał jedynie najważniejsze dane i wyłączył się niecałe trzy doby później.
Warto tutaj wspomnieć o swoistej niespodziance, jaką Philae sprawił swoim inżynierom. Mimo tego, że od 15 listopada 2014 r. lądownik nie dawał znaku życia, 13 czerwca 2015 r. odezwał się do sondy Rosetta. Instrumenty na pokładzie orbitera odebrały wyraźny, trwający 78 sekund sygnał zawierający dane telemetryczne o lądowniku. W kolejnych dniach także pojawiały się bardzo krótkie, trwające po kilka, kilkanaście sekund sygnały. Ostatecznie jednak Philae zamilkł na zawsze 9 lipca 2015 r.
30 września 2016 r. niecałe dwa miesiące po przejściu komety 67P przez peryhelium orbity, sonda Rosetta wylądowała na powierzchni jądra komety tym samym kończąc swoją trwającą 12 lat misję kosmiczną.

Zdjęcie komety 67P/Czuriumow?Gerasimenko wykonane 10 września 2014 r., kiedy sonda Rosetta znajdowała się 27,8 km od jądra komety.

Rosetta's orbit around the comet
https://www.youtube.com/watch?v=fNBUep7mPdI

Rosetta: landing on a comet
https://www.youtube.com/watch?v=mggUVLFPkQg

The amazing adventures of Rosetta and Philae
https://www.youtube.com/watch?v=HD2zrF3I_II

https://www.pulskosmosu.pl/2021/11/15/kometa-67p-odlatuje/

Kometa 67PCzuriumow-Gerasimienko znika na 200 lat.jpg

Kometa 67PCzuriumow-Gerasimienko znika na 200 lat2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)