Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Wytypowano miejsca, gdzie może powstać południowe obserwatorium CTA

Delegaci 12 krajów biorących udział w projekcie Cherenkov Telescope Array (CTA) wytypowali trzy miejsca, w których może powstać południowe obserwatorium CTA do obserwacji promieniowania gamma. Spośród tych lokalizacji wybiorą ostatecznie jedną.

Wyboru dokonano podczas spotkania (11 kwietnia) w Monachium. Decyzja o wyborze jednego z miejsc zapadnie do końca tego roku po dalszych rozmowach z krajami, na których terenie miejsca te się znajdują.

 

Spośród dziewięciu potencjalnych miejsc najwięcej głosów przypadło Aar w Namibii (Afryka) oraz Europejskiemu Obserwatorium Południowemu w Chile (Ameryka Południowa). Jako trzecie, zapasowe miejsce wybrano Leoncito w Argentynie (Ameryka Południowa). Wszystkie te lokalizacje charakteryzują się znakomitymi warunkami pogodowymi.

 

W sprawie wyboru miejsca dla obserwatorium CTA na półkuli północnej odbędą się dalsze ekspertyzy i negocjacje między krajami. Rozważane są miejsca w Hiszpanii, Meksyku i Stanach Zjednoczonych.

 

W spotkaniu Monachium, oprócz Polski, wzięły udział także Argentyna, Austria, Brazylia, Francja, Hiszpania, Niemcy, Namibia, Republika Południowej Afryki, Wielka Brytania i Włochy. W projekt CTA zaangażowanych jest ponad 1000 naukowców i inżynierów z 5 kontynentów i 28 krajów świata.

 

Polski udział w CTA jest znaczący. Razem z Niemcami i Francją nasz kraj jest jednym z inicjatorów całego projektu. Szefem grupy roboczej oceniającej warunki w potencjalnych lokalizacjach był prof. Tomasz Bulik z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Procedura oceny warunków klimatycznych obejmowała m.in. rozmieszczenie stacji pogodowych i kamer, analizie danych satelitarnych i numerycznych symulacji pogody.

 

?Koordynowałem działania w kilkunastu krajach, zmierzające do powstania szczegółowego raportu uwzględniającego przede wszystkim warunki pogodowe, ale również ekonomiczne, społeczne oraz ocenę ryzyka?? wyjaśnia prof. Bulik

 

Polski wkład dotyczy również technicznej strony projektu. Fizycy i inżynierowie z Polski zaprojektowali i budują wspólnie ze Szwajcarią prototyp małego teleskopu Czerenkowa. Jest to projekt nowatorski technologicznie. Docelowo ma powstać aż 70 teleskopów Czerenkowa.

 

?To szansa dla polskiego przemysłu. Nasz wysiłek wsparty grantami 10 mln zł z MNiSW, NCBiR, i NCN daje szanse na szeroki udział polskiego przemysłu w budowie podstawowej aparatury badawczej obserwatorium? - wskazuje prof. Michał Ostrowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego, koordynator prac CTA w Polsce.

 

Po stronie polskiej w projekcie bierze udział 9 instytucji naukowych: Uniwersytet Jagielloński, Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej; Akademickie Centrum Komputerowe "CYFRONET" AGH w Krakowie; Akademia Górniczo-Hutnicza im. S. Staszica w Krakowie; Centrum Astronomiczne im. M. Kopernika PAN w Warszawie; Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie; Instytut Fizyki Jądrowej im. H. Niewodniczańskiego PAN w Krakowie; Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej; Uniwersytet Łódzki, Wydział Fizyki i Informatyki Stosowanej; Uniwersytet Warszawski, Wydział Fizyki.

 

Obserwatorium CTA ma służyć do badania promieniowania gamma. Ponieważ ziemska atmosfera nie przepuszcza tego rodzaju promieniowania, naziemne obserwatoria tego typu działają na zasadzie obserwacji promieniowania Czerenkowa, które jest emitowane w wyniku oddziaływania promieniowania gamma z ziemską atmosferą.

 

Obserwatorium będzie mieć dwie sieci teleskopów: na półkuli północnej i południowej, tak aby pokryć obserwacjami całe niebo. W każdej z lokalizacji zbudowane zostaną teleskopy w trzech wielkościach: o średnicy 4 m, 12 m i 24 m. Budowa zaplanowana jest na lata 2015-2020, a szacunkowy koszt projektu to 200 milionów euro. (PAP)

 

cza/ agt/

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,400031,wytypowano-miejsca-gdzie-moze-powstac-poludniowe-obserwatorium-cta.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pierścieniu Saturna rodzi się księżyc

Dzięki materiałom zebranym przez sondę Cassini-Huygens prawdopodobnie udało się zaobserwować narodziny nowego księżyca Saturna ? czytamy w komunikacie na stronie NASA.

Uwagę amerykańskich naukowców zwróciły zaburzenia zaobserwowane w zewnętrznej części pierścienia A. Zjawisko okazało się około 20 proc. jaśniejsze od otoczenia, a obszar na którym występuje ma około 1200 km długości i 10 km szerokości. Zauważono również nieregularność w niezwykle gładkim profilu pierścienia. Badacze podejrzewają, że źródłem zaburzeń są efekty grawitacyjne pobliskiego obiektu.

 

Nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy niczego podobnego. Patrzymy prawdopodobnie na narodziny, na moment w którym obiekt opuszcza pierścień, aby stać się samodzielnym księżycem - powiedział Carl Murray z Uniwersytetu Królowej Marii w Londynie.

 Ów obiekt otrzymał przydomek Peggy i jest tak mały, że nie sposób zobaczyć go na zdjęciach wykonanych przez sondę. Naukowcy szacują, że jego średnica ma zaledwie kilometr długości i może się nie powiększyć, ponieważ pierścienie Saturna są już mocno "wyeksploatowane". Na razie nie wiadomo, co się z nim stanie, ale na pewno pozwoli poszerzyć naszą wiedzę na temat powstawania księżyców - szczególnie tych lodowych.

- Teoria głosi, że wiele lat temu Saturn miał zdecydowanie bardziej masywny układ pierścieni, który dał początek wielu księżycom. Z czasem wyczerpały one zasoby pierścieni, więc najstarsze są jednocześnie największe - dodaje Murray.

Dokładniejsze obserwacje Peggy, połączone być może z możliwością zrobienia zdjęcia, staną się możliwe dopiero w 2016 roku, ponieważ wtedy sonda Cassini-Huygens zbliży się zewnętrznej krawędzi pierścienia A.

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/astronomia/news-w-pierscieniu-saturna-rodzi-sie-ksiezyc,nId,1410532

Obiekt w zewnętrznej części pierścienia Saturna

/NASA

post-31-0-59743000-1397731498.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe odkrycia naukowe dot. temperatur i wilgotności Marsa

 

Mars był kiedyś suchy i zimny - sugerują naukowcy. Specjalne obliczenia publikuje portal prestiżowego tygodnika "Nature". Odkrycie może rzucić nowe światło na kwestie istnienia życia na czerwonej planecie.

Zimno i sucho było na Marsie trzy miliardy sześćset milionów lat temu - piszą naukowcy z kilku instytutów badawczych w USA i w Izraelu. Co prawda istniały okresy, kiedy Mars był ciepły i wilgotny; na powierzchni znajdowały się jeziora i rzeki, ale nie było tak cały czas.

Niekiedy wilgoci było jak na lekarstwo, a średnie temperatury - ujemne. Dziś na Marsie panuje najczęściej silny mróz.

Obliczeń dokonano na podstawie analizy kraterów po meteorytach oraz starych koryt rzek. Naukowcy zastanawiają się teraz, kiedy dokładnie i jak długo na Marsie panowały warunki sprzyjające życiu.

 http://wiadomosci.onet.pl/nauka/nowe-odkrycia-naukowe-dot-temperatur-i-wilgotnosci-marsa/l0qjl

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Polska aplikacja rzeczywistości rozszerzonej na komórki dla ESO

 

Polskie biuro projektowe Bridge stworzyło we współpracy z Europejskim Obserwatorium Południowym (ESO) edukacyjną aplikację prezentującą trójwymiarowo w formie rzeczywistości rozszerzonej sieć radioteleskopów ALMA. Aplikacja działa na smartfonach i tabletach.

Po uruchomieniu aplikacji na ekranie urządzenia można obejrzeć trójwymiarową wizualizację sieci 66 anten ALMA. Aby efekt 3D zadziałał konieczna jest jeszcze kartka z wydrukowaną zawartością specjalnego pliku PDF, tzw. ?tracker?.

 

Aplikację ALMA Augmented Reality można pobrać za darmo z Google Play albo z iTunes AppStore. Natomiast plik PDF dostępny jest na witrynie internetowej ESO (www.eso.org/public/poland).

 

ALMA, czyli Atacama Large Millimeter/submillimeter Array, to sieć anten pracujących w zakresie fal milimetrowych i submilimetrowych. Obserwatorium zostało zainaugurowane w marcu 2013 roku. Pracuje na płaskowyżu Chajnantor w Chile, na wysokości 5000 metrów n.p.m.

 

Europejskie Obserwatorium Południowe reprezentuje Europę w projekcie ALMA. Z kolei firma Bridge jest polskim biurem projektowo-technicznym, które opracowuje technologie rzeczywistości rozszerzonej. Termin ?rzeczywistość rozszerzona? określa systemy łączące świat realny z generowaną komputerowo w czasie rzeczywistym grafiką 3D. (PAP)

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,400053,polska-aplikacja-rzeczywistosci-rozszerzonej-na-komorki-dla-eso.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RMF 24: Kosmiczne studium w szkarłacie

Astronomowie Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) w Chile opublikowali nowe zdjęcie obłoku wodoru o nazwie Gum 41. W centrum tej mało znanej mgławicy, widocznej na południowym niebie w gwiazdozbiorze Centaura, znajdują się jasne, gorące, młode gwiazdy. To ich promieniowanie powoduje, że wodór wokół nich świeci w charakterystycznym czerwonym
odcieniu.

 W tym rejonie południowego nieba można dostrzec wiele jasnych mgławic, z których każda powiązana jest z nowo narodzonymi, gorącymi gwiazdami, które uformowały się z obłoków wodoru. Ich intensywne promieniowanie wzbudza wodór, który tam jeszcze pozostał i nadaje obłokom charakterystyczny odcień czerwieni. Przykładem tego zjawiska jest miedzy innymi Mgławica Laguna - olbrzymi obłok, który świeci w podobnym jasnym odcieniu szkarłatu. 

 Mgławica zaprezentowana na zdjęciu znajduje się 7300 lat świetlnych od Ziemi. Odkrył ją australijski astronom Colin Gum na fotografiach wykonanych w Obserwatorium Mount Stromlo koło Canberry. Gum umieścił ją potem w katalogu 84 mgławic emisyjnych, opublikowanym w 1955 roku. Gum 41 jest w rzeczywistości małą częścią większej struktury o nazwie Mgławica Lambda Centauri, znanej też pod bardziej egzotycznym określeniem Mgławica Biegnący Kurczak.
Tylko na tym zdjęciu Gum 41 wydaje się gęsta i jasna, ale to złudzenie. Gdyby hipotetyczny astronauta podróżował przez tę mgławicę, prawdopodobnie w ogóle by jej nie zauważył. Nawet z bliska byłaby zbyt słaba dla ludzkiego oka. To tłumaczy dlaczego tak wielki obiekt musiał czekać na odkrycie do połowy dwudziestego wieku - jego światło jest bardzo słabe, a czerwona barwa nie ułatwia obserwacji.
 
Nowy portret Gum 41 - chyba jeden z najlepszych do tej pory - został utworzony z danych zebranych instrumentem Wide Field Imager (WFI) na 2,2-metrowym teleskopie MPG/ESO w Obserwatorium La Silla w Chile. Jest połączeniem zdjęć wykonanych z użyciem filtrów niebieskiego, zielonego i czerwonego oraz fotografii w specjalnym filtrze zaprojektowanym do wychwycenia czerwonego koloru wodoru.
 
Na podstawie materiałów prasowych ESO.

Grzegorz Jasiński


 

http://nt.interia.pl/technauka/news-rmf-24-kosmiczne-studium-w-szkarlacie,nId,1411198

post-31-0-18548100-1397759559_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Turystyka przyszłości: internetowy asystent, wirtualne podróżowanie, wakacje na orbicie

Wirtualny asystent podróży, który na bieżąco tłumaczy menu z katalońskiej restauracji, wypoczynek w hotelu na orbicie i wirtualne próbki wakacji - to trzy nowe technologie, które będą towarzyszyć turystom w przyszłości.

Na zlecenie zespołu tworzącego wyszukiwarkę lotów Skyscanner ponad 50 ekspertów zajmujących się branżą IT, psychologią podróży i futurologią nakreśliło obraz turystyki przyszłości.

Wirtualny asystent podróży

Podróżowanie w przyszłości z pewnością ułatwi miniaturowy moduł sztucznej inteligencji. To niewielkie urządzenie, które na stałe zostanie połączone z internetem, będzie można nosić na przykład w zegarku lub w biżuterii.

Moduł natychmiast nauczy się analizować aktywność i mimikę człowieka. Dzięki temu urządzenie zarezerwuje odpowiedni hotel, przetłumaczy w czasie rzeczywistym dowolnie wybrany język i na bieżąco będzie czuwać nad bezpieczeństwem turysty, pozostając w stałym kontakcie z biurem podróży. Urządzenie to można będzie uatrakcyjnić nadając mu głos ulubionego aktora.

Podróże w fotelu

Techniki wirtualnej rzeczywistości umożliwią nam również podróże do miejsc znajdujących się na drugim końcu świata bez wychodzenia z domu. Z fotela będziemy mogli zanurkować wśród raf koralowych, poczuć aromat przypraw na targu w Stambule czy przejechać ręką po australijskich skałach. Ile w tym przyjemności, okaże się dopiero za parę lat, ale - jak zaznaczają eksperci - w podróży czekać nas będzie znacznie mniej rozczarowań.

Hotele na orbicie

Loty w Kosmos to już rzeczywistość. Ci, na których kontach znajduje się kilkunastocyfrowe kwoty, mogą pozwolić sobie na lot na orbitę i... szybki powrót. Według prognoz, za kilka lat będzie można zatrzymać się tam na dłużej. Planowane są bowiem pierwsze hotele, które zostaną umieszczone na orbicie. Galaktyczny wypoczynek nie jest już tylko wymysłem miłośników fantasy, a realnym planem, nad którym trwają prace.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/turystyka-przyszlosci-internetowy-asystent-wirtualne-podrozowanie-wakacje-na-orbicie,120137,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto planetę bardzo podobną do Ziemi

 

 

 

Astronomowie prowadzący obserwacje za pomocą Kosmicznego Teleskopu Keplera odkryli planetę o promieniu zaledwie 10 procent większym niż promień Ziemi. Możliwe że planeta Kepler-186f jest skalista i występuje na niej ciekła woda. Wyniki badań opisano w czasopiśmie "Science".

W odległym o około 500 lat świetlnych systemie Kepler-186 odkryto wcześniej już kilka planet. Nowy obiekt, oznaczony jako Kepler-186f, jest piątą, najdalszą planetą w tym systemie. Wszystkie planety odkryto metodą tranzytów, czyli poprzez obserwacje regularnych, niewielkich osłabień blasku gwiazdy na skutek przechodzenia planet przed jej tarczą.

Dzięki obserwacjom tą techniką można obliczyć promień planety. Okazało się, że Kepler-186f ma 1,1 promienia Ziemi. Nie wiadomo na razie, jaka jest masa planety.

 

Rozmiar planety sugeruje, że raczej nie jest to obiekt, który mógłby zgromadzić atmosferę złożoną z wodoru i helu, tak jak wielkie planety w Układzie Słonecznym. Stephen Kane z San Francisco State University (USA), który był członkiem międzynarodowego zespołu badawczego, uważa że szanse na to, iż mamy do czynienia z planetą skalistą, taką jak Ziemia, czy Mars, są bardzo duże.

- W ciągu ostatnich kilku lat dowiedzieliśmy się, że w okolicach od 1,5 do 2 promieni Ziemi planeta staje się wystarczająco masywna, aby akumulować grubą atmosferę wodorowo-helową - argumentuje swoje przypuszczenia Kane.

Oprócz bardzo podobnego do Ziemi rozmiaru planeta Kepler-186f ma jeszcze inną cechę wspólną z naszym rodzimym globem: znajduje się w tzw. strefie zamieszkiwanej (ekostrefie, ekosferze), czyli obszarze wokół gwiazdy, w którym panują warunki umożliwiające występowanie na powierzchni planety wody w stanie ciekłym. Kepler-186f jest w pobliżu zewnętrznej granicy tej strefy w swoim układzie planetarnym. Oznacza to, że może na nim występować woda w stanie ciekłym, aczkolwiek może też zamarzać. Jednak nieco większy rozmiar planety od Ziemi powinien skutkować nieco grubszą atmosferą, która może być czynnikiem ocieplającym klimat.

Oprócz podobieństw do Ziemi są jednak też różnice. Gwiazda centralna układu planetarnego znacznie różni się od Słońca. Jest karłem typu M, znacznie mniejszym i chłodniejszym niż Słońce. Tego rodzaju gwiazdy są bardzo liczne w Galaktyce. Żyją też znacznie dłużej niż gwiazdy masywne, co daje więcej czasu na potencjalne wykształcenie się życia biologicznego na planetach je okrążających.

Planeta Kepler-186f została odkryta dzięki obserwacjom za pomocą Kosmicznego Teleskopu Keplera, natomiast potwierdzenie tego faktu dokonano dzięki wielkim teleskopom naziemnym w Obserwatorium Kecka oraz Obserwatorium Gemini. Dane z tych teleskopów w połączeniu z innymi zestawami danych oraz obliczeniami numerycznymi wskazują, że mamy do czynienia z planetą z prawdopodobieństwem 99,98 proc., czyli bardzo bliskim pewności.

 

 

kepler_planeta_epa600.jpeg

 

 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Odkryto-planete-bardzo-podobna-do-Ziemi,wid,16548117,wiadomosc.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RMF 24: Przekrój wszechświata według teleskopu Hubble'a

 

Agencje kosmiczne NASA i ESA opublikowały najnowsze zdjęcie gromady galaktyk, wykonane przez kosmiczny teleskop Hubble'a. Obraz jest szczególnym "przekrojem" wszechświata, pokazuje bowiem obiekty znajdujące się w różnej odległości od Ziemi, na różnych etapach swoich dziejów. 14-godzinna ekspozycja w świetle widzialnym i podczerwieni, umożliwiła zarejestrowanie na zdjęciu obiektów świecących na niebie miliardy razy słabiej, niż te, które widzimy gołym okiem.

Większość galaktyk, widocznych na prezentowanym obrazie znajduje się około 5 miliardów lat świetlnych od nas, są jednak jeszcze i bliższe i dalsze. Te najdalsze znajdują się mniej więcej w połowie drogi do granicy obserwowalnego wszechświata. Obraz, pochodzący od tych najdalszych obiektów jest zakłócony w związku z efektem soczewkowania grawitacyjnego, ich światło ulega zakrzywieniu przy przejściu w pobliżu masywnych obiektów, znajdujących się bliżej.

 Jednym z widocznych na zdjęciu obszarów ogniskujących jest przypominający małą pętlę w pobliżu środka zdjęcia obiekt o nazwie CLASS B1608+656. To dwie galaktyki wzmacniające i zniekształcające światło od odległego kwazara QSO-160913+653228. Światło pochodzące od materii zapadającej się tam w czarną dziurę podróżowało do nas około dziewięciu miliardów lat, dwie trzecie całkowitego wieku wszechświata.
 
Prócz tego obiektu, astronomowie zidentyfikowali na tym zdjęciu jeszcze dwie grawitacyjne soczewki, wystarczająco masywne, by zakłócić płynące zza nich światło. W nawiązaniu do słynnej pary tancerzy, Ginger Rogers i Freda Astaire'a, nazwali je Ginger i Fred. 

 
http://nt.interia.pl/technauka/news-rmf-24-przekroj-wszechswiata-wedlug-teleskopu-hubble-a,nId,1411816

 

Obraz galaktyk z teleskopu Hubble'a Źródło: NASA, ESA

/materiały prasowe

 Powiększony obraz widocznych na zdjeciu soczewek grawitacyjnych Źródło: NASA, ESA

/materiały prasowe

Grzegorz Jasiński

post-31-0-38301900-1397890113_thumb.jpg

post-31-0-99764600-1397890130_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już koniec misji LADEE: uderzyła w Księżyc z prędkością prawie sześciu tysięcy km/h

Sonda LADEE z prędkością około 5800 km/h popędziła w kierunku Księżyca. W piątek naukowcy potwierdzili, że zakończyła sie misja tego statku kosmicznego, ponieważ uderzył on w powierzchnię naszego naturalnego satelity. - Z żalem przyjęliśmy tę wiadomość - poinformował jeden z przedstawicieli projektu LADEE.

Naziemni kontrolerzy lotów z Centrum Badawczego im. Josepha Amesa (jednego z ośrodków NASA) potwierdzili, że LADEE uderzyła w powierzchnię Księżyca 17 kwietnia między godz. 21.30 a 22.22 czasu pacyficznego (6.30 a 7.22 naszego czasu). Manewr odbył się zgodnie z planem.

LADEE wyczerpały się zapasy paliwa, które były niezbędne do utrzymania odpowiedniej orbity wokół Księżyca, dlatego zgodnie z założeniami sonda została skierowana w powierzchnię naturalnego satelity Ziemi.

Co stało się z LADEE?

 Zdaniem naukowców, w wyniku uderzenia sonda, której wielkość porównywalna jest do rozmiarów pralki, rozpadła się, a większość jej fragmentów uległa spaleniu. Natomiast to, co pozostało po LADEE, najprawdopodobniej znajduje się w którymś z kraterów Księżyca.

- W momencie uderzenia sonda LADEE leciała z prędkością około 5800 km/h, czyli trzykrotnie szybciej niż pocisk wystrzelony z karabinu o dużej mocy. Przy takich prędkościach nie ma mowy o "miękkim lądowaniu".  Możemy jedynie zastanawiać się nad tym, czy LADEE stworzyła kolejny krater na Księżycu czy jej fragmenty rozproszyły się gdzieś na wzgórzu. Interesujące będzie sprawdzanie tego, którą drogę obrała sonda - powiedział Rick Elphic, jeden z członków zespołu zajmującego się projektem LADEE.

2 km nad powierzchnią Księżyca

Na początku kwietnia przeprowadzone zostały manewry, które sprawiły, że LADEE stopniowo obniżała orbitę, do momentu, aż znalazła się dwa kilometry nad powierzchnię Księżyca. Dzięki temu, naukowcom udało się zebrać materiał badawczy.

11 kwietnia przeprowadzono ostateczny manewr zmiany trajektorii. Ustalono, że sonda uderzy w tę część Księżyca, która nie jest widoczna z Ziemi. Plan został wykonany 18 kwietnia. Wtedy LADEE uderzyła w naszego naturalnego satelitę.

Poszukają szczątków sondy

Mimo, że sonda zakończyła swój "żywot", naukowcy będą mieli teraz sporo pracy. W ciągu kilku najbliższych miesięcy specjaliści sprawdzą, gdzie dokładnie znajduje się miejsce upadku. Spróbują również sprecyzować czas uderzenia i być może, dzięki współpracy z misją Lunar Reconnaissance Orbiter, uda się wykonać zdjęcie obszaru, na którym znajdują się szczątki sondy.

- Po spędzeniu wielu lat na budowie LADEE, a następnie po utrzymywaniu z nią połączenia, z żalem przyjęliśmy wiadomość, że sonda uderzyła w Księżyc - zaznaczył Butler Hine, kierownik projektu LADEE w Ames.

Misja sondy LADEE rozpoczęła się we wrześniu 2013 roku. Na początku października sonda weszła na orbitę Księżyca, a od 11 listopada zaczęła gromadzić dane. Zaplanowany okres badań zakończył się w marcu bieżącego roku.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/to-juz-koniec-misji-ladee-uderzyla-w-ksiezyc-z-predkoscia-prawie-szesciu-tysiecy-kmh,120270,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapsuła Dragon już na orbicie

Po wielu usterkach wreszcie udało się wystrzelić rakietę Falcon 9, na której znajdowała się kapsuła Dragon. Bezzałogowa misja w niedzielę dotrze do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) i dostarczy astronautom ponad dwie tony niezbędnego zaopatrzenia.

45-metrowa rakieta nośna Falcon 9 wyniosła w piątek na orbitę kapsułę Dragon. Start rozpoczął się o godz. 21.25 naszego czasu z kosmodromu znajdującego się na Przylądku Canaveral na Florydzie.

Według planów, Dragon dotrze do ISS w niedzielę 20 kwietnia. Wówczas astronomowie odbiorą 2268-kilogramowy ładunek, na który składa się między innymi żywność i sprzęt niezbędny do eksperymentów.

Falcon 9 należy do SpaceX - amerykańskiego przedsiębiorstwa przemysłu kosmicznego. Firma ta już po raz trzeci dostarczy zaopatrzenie na ISS.

Kłopoty kapsuły Dragon

Misję Dragona pierwotnie zaplanowano na marzec 2014 roku. Niestety wykryto wówczas pewne usterki związane z działaniem kapsuły. Problem szybko został rozwiązany, ale pojawiły się kolejne. Awarii uległ również system radarowy, którego zadaniem jest śledzenie rakiety.

Kolejna próba wyniesienia kapsuły na orbitę - zaplanowana na 14 kwietnia - również skończyła się fiaskiem. Z rakiety Falcon 9 zaczął wyciekać hel. Problem jednak został szybko zażegnany.

Mimo tego, w piątek 18 kwietnia nadal nie było pewne, czy wreszcie uda się rozpocząć misję Dragona. Naukowcy informowali, że istnieje ryzyko, iż tym razem plany pokrzyżuje pogoda. Na szczęście udało się i misja w końcu doszła do skutku.

Falcon do recyklingu?

Podczas piątkowej misji przedsiębiorstwo SpaceX postanowiło przetestować powrót rakiety na Ziemię, by mogła ona zostać ponownie wykorzystana. Dotychczas nie udało się jednoznacznie stwierdzić czy misja przebiegła pomyślnie, ale - zdaniem ekspertów - było na to 40 proc. szans.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/kapsula-dragon-juz-na-orbicie,120281,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bolid eksplodował w środku nocy nad Rosją

W nocy z piątku na sobotę (18/19.04) o godzinie 2:10 czasu miejscowego, na niebie nad Murmańskiem w Rosji, położonym na Półwyspie Kolskim, przy granicy z Norwegią i Finlandią, pojawiła się bardzo jasna kula.

 

Taksówkarze, którym udało się za pomocą swych kamerek nagrać owe zjawisko, przez chwilę obawiali się powtórki sprzed roku, gdy bolid eksplodował nad Czelabińskiem. Na szczęście tym razem meteor był dużo mniejszy i nie spowodował fali uderzeniowej.

 

W tej chwili naukowcy próbują określić czy bolid mógł spaść na ziemię, a jeśli tak, to gdzie. Meteoroid w trakcie kontaktu z poszczególnymi warstwami atmosfery zaczął pozostawiać za sobą smugę, którą fachowo nazywa się meteorem.

 

Meteor powstał, gdy skała przemieszczająca się z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na godzinę rozgrzała się do temperatury tysięcy stopni, co było efektem silnego sprężenia powietrza przed czołem skały, która w następstwie tego zaczęła eksplodować.

 

Szacuje się, że każdego miesiąca na całym świecie pojawia się średnio 14 większych skał, których zanikanie w atmosferze jest widoczne gołym okiem. Większość materiału to dosłownie pyłek wielkości kilku milimetrów.

Czasem jednak zdarzają się większe bryłki, a im mają one większe rozmiary, tym bardziej spektakularnie prezentują się na niebie. Naukowcy wyróżniają trzy postaci tego samego obiektu.

 

Jeśli skała ma mniej niż 1 metr, to określa się ją mianem pyłu kosmicznego, jeśli ma od 1 do 10 metrów, to wówczas jest meteoroidem (ten z kolei dzieli się m.in. na małe mikrometeory i duże bolidy), zaś powyżej 10 metrów otrzymuje miano planetoidy.

 

15 lutego 2013 roku nad Czelabińskiem w Rosji widziano obiekt na pograniczu bolidu i małej planetoidy, bo miał średnicę około 20 metrów, przed wejściem w ziemską atmosferę. Eksplodował na wysokości 30 kilometrów z siłą 40 bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę. Powstała na skutek tego fala uderzeniowa, która wybiła szyby w 4,5 tysiącach budynków, raniąc przy tym setki ludzi.

Aktywność meteoroidów w ostatnim czasie wzrosła, ponieważ od początku kwietnia Polska Sieć Bolidowa, należąca do Pracowni Komet i Meteorów (PKiM), odnotowała ich przynajmniej kilka, zdarzało się, że noc po nocy. Bolid, który rozbłysł nad Murmańskiem, mógł być częścią roju Lirydów, których szczyt aktywności przypada na 22 kwietnia.

 

Jest to materiał skalny pozostawiony przez kometę Thatcher w 1861 roku. Naukowcy prognozują, że w tym roku podczas maksimum można się spodziewać większej ilości "spadających gwiazd" niż zwykle, a więc powyżej 10-20 meteorów w ciągu godziny. Szykuje się więc gratka dla miłośników obserwacji nieba.

http://www.geekweek.pl/aktualnosci/19057/bolid-eksplodowal-w-srodku-nocy-nad-rosja

post-31-0-34689900-1397981805.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dopełnieniu tego o czym pisał Paweł

 

http://www.youtube.com/watch?v=9nYFhSPmcMQ&feature=player_detailpage

Baner III.jpg

Wizual: Skymaster 15x70, SYNTA 10"
Foto: SW 150/750+ATIK 383l, guide: SW 80/400+QHY5, na montażu: HEQ5
Foto: TS 130/910+ATIK 383l, guide: SW 80/400+QHY5, na montażu EQ6
Szybka pomoc 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Satelita meteorologiczny GOES-R będzie obserwować także pogodę kosmiczną

Na nowym satelicie meteorologicznym z programu GOES zamontowane zostało urządzenie do monitorowania aktywności słonecznej. Satelita ma zwiększyć możliwości przewidywania tzw. pogody kosmicznej związane z aktywnością Słońca - poinformowała firma Lockheed Martin.

Program satelitów GOES działa od 1975 roku w ramach National Environmental Satellite, Data, and Information Service. Jest kluczowym elementem amerykańskich satelitów do obserwacji Ziemi i jej otoczenia oraz systemów przewidywania pogody. Programem zarządza National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA), a przy konstruowaniu instrumentów i satelitów współpracuje z NASA.

Oprócz tradycyjnych prognoz pogody, na podstawie danych zbieranych przez satelity GOES można także przewidywać pogodę kosmiczną, czyli wpływ aktywności Słońca na Ziemię, jej atmosferę, lądy, oceany i klimat. W ten sposób można próbować ustrzec się przed uszkodzeniami satelitów, czy z wyprzedzeniem przewidywać zakłócenia w sieciach energetycznych i systemach komunikacyjnych.

Najnowszą generacją satelitów GOES będzie GOES-R. Satelity z serii GOES-R są budowane przez amerykańską firmę Lockheed Martin w Denver w Colorado. W połowie kwietnia firma dostarczyła nową platformę analiz słonecznych o nazwie Solar Ultraviolet Imager (SUVI). Instrument został już zintegrowany z platformą startową pierwszego satelity GOES-R.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Satelita-meteorologiczny-GOES-R-bedzie-obserwowac-takze-pogode-kosmiczna,wid,16551918,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planetoidy Ceres i Westa można zobaczyć nawet przez lornetkę

Teraz, przez cały czas, aż do końca lipca, największe i najjaśniejsze asteroidy jakie znamy, Ceres i Westa, przechodzą prawie równolegle do siebie w konstelacji Panny (Virgo). Są one tak blisko, że można je łatwo obserwować nawet za pomocą lornetki.

Ceres jest największą planetoidą głównego pasa asteroid, jaką znamy. Został odkryty w 1801 roku, a jego średnica to 950 km. Początkowo nazywano go planetą, ale ostatecznie wykrystalizowało się pojęcie planet karłowatych i taką klasyfikację utrzymuje się po dzień dzisiejszy. Z kolei Westa ma około 530 km średnicy i należy do najjaśniejszych z asteroid.

W lipcu 2011 roku na orbitę Westy wszedł należący do NASA statek kosmiczny Dawn. Zdołał wykonać bardzo wiele zdjęć, co pogłębiło naszą wiedzę. Badania wizerunków skał na powierzchni tego ciała niebieskiego wykazało podobieństwa do bazaltowych meteorytów.

Zarówno Westa jak i Ceres to obiekty o skalistej powierzchni. Według naukowców, na Ceresie może się znajdować woda, glina i gleby bogate w żelazo. Gęstość tej planetoidy jest mniejsza niż gęstość Ziemi. Astronomowie uważają, że pod powierzchnią tej asteroidy może znajdować się woda w stanie stałym.

W najbliższych tygodniach i miesiącach, Ceres i Westa będą się stopniowo zbiegały i stan ten potrwa do 5 lipca. Wtedy odległość między nimi wynosi zaledwie 10 minut kątowych (jedna trzecia średnicy Księżyca w pełni). Jednak do tego czasu zmniejszy się ich jasność.

http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/planetoidy-ceres-westa-mozna-zobaczyc-nawet-przez-lornetke

Ceres i Vesta - Źródło: NASA/ Teleskop Hubble'a

Ceres - Źródło: Internet

Dodaj ten artykuł do społeczności

 

post-31-0-47260400-1398066793.jpg

post-31-0-64588000-1398066808.jpg

post-31-0-62073800-1398066829.jpg

post-31-0-07269200-1398066851.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szaleje burza geomagnetyczna. Zorza w Skandynawii

Naukowcy informują o niewielkiej burzy geomagnetycznej, która od godzin południowych panuje w wysokich warstwach ziemskiej atmosfery. Jednak tym razem zorzy nam w Polsce niestety nie przyniesie.

Aktywność słoneczna w ostatnich dniach gwałtownie wzrosła. Jeszcze przed tygodniem liczba plam szacowana była na mniej niż 100, obecnie jest ich ponad dwa razy więcej.

W ostatni piątek (18.04) na powierzchni Słońca doszło do masywnej eksplozji klasy M7.3, po której w przestrzeń kosmiczną wyrzucony została obłok naładowanych cząstek, który w postaci wiatru słonecznego kilkadziesiąt godzin z zawrotną prędkością pędził w kierunku Ziemi.

Jako, że do wyrzutu materii doszło z plamy o numerze 2036, znajdującej się niemal w centralnej części słonecznej tarczy, to prawdopodobieństwo, że znaczne ilości cząstek dotrą do Ziemi, było podwyższone.

Naukowcy prognozowali, że mamy aż 75-procentową szansę na burzę geomagnetyczną i przewidywania te właśnie się potwierdziły. Dokładnie o godzinie 12:57 wiatr słoneczny zaczął wnikać w ziemskie bieguny magnetyczne rozpoczynając burzę geomagnetyczną.

Po południu indeks K osiągnął poziom 5 (G1) i choć prognozowano w następnych godzinach jego wzrost do poziomu 6 (G2), to jednak tak się nie stało. Słaba burza geomagnetyczna wieczorem zanikła.

Zorza polarna pojawiła się nad środkową Skandynawią, ale niestety nie była widoczna z obszaru Polski. Poniżej zamieszczamy zdjęcie zorzy wykonane dzisiaj w fińskim Kuusamo oraz materiały dotyczące jej źródła, a więc wyrzutu

materii na Słońcu przed kilkoma dniami.

http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/113519,szaleje-burza-geomagnetyczna-zorza-w-skandynawii

post-31-0-81533400-1398066938.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zacząć patrzeć w gwiazdy?

Myślisz, że astronomia jest tylko dla naukowców? Mylisz się! Każdy może odkrywać niezwykłe zjawiska na nocnym niebie. I wcale nie trzeba do tego wielkich pieniędzy

  1. Patrz w gwiazdy!

    Zabrzmi to może trochę banalnie, ale im częściej będziesz chadzał z głową w gwiazdach, tym lepiej! Zaznajomienie się z dziesiątkami, a czasem setkami punkcików na czarnym tle może zająć trochę czasu. Ale gdy poznamy pozycję gwiazd na niebie, łatwiej będzie nam dostrzec zjawiska, które dzieją się na ich tle. Ale jak niby zapamiętać tak dużą liczbę gwiazd? Czy to w ogóle możliwe? Tak! Nie wymagaj jednak od siebie zbyt wiele - na początek spróbuj z czymś łatwym. Co wieczór o tej samej porze sprawdzaj, jak wygląda niebo za twoim oknem lub balkonem. Skup się na wybranym kierunku. Obserwuj, co dzieje się w innych godzinach. Niebo nad ranem będzie z balkonu wyglądać zupełnie inaczej niż wieczorem.

    Później zapoznaj się z resztą nieba. To dobry czas, żeby rozpoznawać na niebie konstelacje. Nie muszą to jednak być prawdziwe gwiazdozbiory. Stwórz swoje własne! Zapamiętywanie samodzielnie stworzonych kształtów wśród gwiazd to droga, którą już tysiące lat temu podjęli starożytni. Tylko tam, gdzie oni widzieli lwa, nam dziś dużo łatwiej zobaczyć żelazko. Tam, gdzie dostrzegali delfina, my prędzej skojarzymy latawiec. Zapamiętywanie własnych kształtów pozwoli szybko i łatwo zapoznać się z rozmieszczeniem gwiazd. A to podstawa.

  2. Znajdź właściwe miejsce

    Obserwując niebo, szybko poczujesz niedosyt. Ponad 90 proc. ludności Europy żyje w miejscach, z których nie można zobaczyć Drogi Mlecznej, a na niebie widać jedynie kilkadziesiąt gwiazd. Można temu zaradzić na dwa sposoby: albo wymienić całą infrastrukturę oświetleniową miasta, albo z miasta wyjechać. Są tacy, którzy w mniejszych miastach walczą o to pierwsze (i to skutecznie!), ale zdecydowana większość wybiera wyjazd. Czasem wystarczy kilka kilometrów, a czasem - jak w przypadku Warszawy - warto przejechać ich nawet kilkadziesiąt.

    Zadbajmy o to, aby nasze miejsce obserwacji było oddalone od dużych miast i nie znajdowało się w bezpośrednim sąsiedztwie dużych zabudowań. Nawet jedna latarnia w polu widzenia skutecznie popsuje nam zabawę. Piękno nieba docenisz dopiero po kilkunastominutowej adaptacji wzroku do pełnych ciemności.

    Zwróć również uwagę na swoje bezpieczeństwo. Wyjeżdżając nocą na obserwacje, warto unikać przypadkowych spotkań z ludźmi... i zwierzętami. Nigdy nie wiadomo, na kogo lub na co trafi się w ciemnościach. Doświadczeni obserwatorzy mają swoje ulubione miejsca, w których czują się bezpiecznie. Warto znaleźć sobie takie.

  3. Kup lornetkę...

    Jaki teleskop kupić na początek? To częste pytanie początkującego miłośnika astronomii. Bardziej doświadczeni koledzy zwykle odpowiadają to samo - nie kupuj teleskopu. Na początek lepsza będzie lornetka! Mała, poręczna, z niewielkim powiększeniem. Zabierzesz ją wszędzie, dzięki czemu nic nie umknie twojej uwadze.

    Najlepszą lornetką do obserwacji będzie taka, która oferuje niewielkie powiększenie, dużą jasność i spore pole widzenia. Najczęściej polecanymi do obserwacji astronomicznych są lornetki o parametrach 7x50 lub 10x50. Pierwsza wartość to powiększenie, druga to średnice obiektywów. Swoją przygodę z astronomią zacząłem właśnie od lornetki 10x50 kupionej od Rosjanina na Stadionie Dziesięciolecia. Daleko jej było do doskonałości, ale wystarczyła, by otworzyć mi drogę do świata astronomii.

    Przez lornetkę zobaczymy całe mnóstwo rzeczy: gwiazdy, gromady gwiazd (otwarte i kuliste), mgławice, galaktyki, szczegóły powierzchni Księżyca (kratery, morza, góry), ale również fazy Wenus czy księżyce Jowisza. Małe powiększenie ułatwi nam orientację wśród gwiazd. Galaktyki co prawda nie będą wyglądały tak pięknie jak na zdjęciach i przypominać będą raczej mgliste plamki, ale i tak lepiej odnaleźć je samemu.

    Podczas obserwacji warto pomóc sobie statywem fotograficznym z odpowiednią przejściówką na lornetkę. Dzięki temu obraz w lornetce będzie stabilny i nie zmęczą nam się tak szybko ręce.

    4. ...a później teleskop

    Zakup pierwszego teleskopu to zawsze wielka sprawa w życiu miłośnika astronomii. Warto ją jednak dokładnie przemyśleć, bo dobry teleskop do tanich nie należy. Można bowiem kupić teleskop i Teleskop. Te pierwsze dostępne są w supermarketach i na portalach aukcyjnych - wystrzegajcie się ich jak ognia, bo często niewarte są nawet połowy swojej ceny. Jeśli nie chcecie szybko zniechęcić się do zakupionego sprzętu, warto wyłożyć nieco więcej gotówki. Dobre teleskopy kupimy - uwaga! - w sklepach z teleskopami.

    Od kilku lat na polskim rynku przybywa takich sklepów. Wybór dziś jest ogromny, a każdy ma wersję internetową. Nie ruszając się z domu, możemy zapoznać się z ich ofertą. Ale co wybrać? Wszystko zależy od tego, co chcemy obserwować. Inny teleskop poleca się do obserwacji słabych obiektów mgławicowych (mgławice, galaktyki, komety), a inny do planet, Księżyca i Słońca. O różnicach pomiędzy refraktorami a reflektorami z przyjemnością opowie wam sprzedawca w sklepie ze sprzętem astronomicznym. Po krótkim wywiadzie środowiskowym dotyczącym waszych warunków obserwacyjnych czy mobilności zaoferuje teleskop taki, jakiego potrzebujecie. A jeśli nie wiecie, czego potrzebujecie, to dla takich też się teleskop znajdzie.

  4. Nie jesteś sam!

    Astronomia amatorska to nie tylko hobby. To cała społeczność. W Polsce i na całym świecie są dziesiątki tysięcy ludzi podzielających tę pasję. Niektórzy też dopiero zaczynają. Inni są już starymi wygami. Warto skorzystać z doświadczenia jednych i drugich

http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,137862,15819488,Jak_zaczac_patrzec_w_gwiazdy_.html?bo=1

post-31-0-13864200-1398067025.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witamina B3 prosto z Kosmosu? Naukowcy: to bardzo możliwe

Witamina B3 może pochodzić z Kosmosu. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego w Pensylwanii twierdzą, że po raz kolejny udało się wykryć jej ślady na fragmentach meteorytów. Skąd pewność, że witamina nie ma ziemskiego pochodzenia? To eksperci starali się wyjaśnić w trakcie swoich badań.

Dawna Ziemia mogła otrzymywać pozaziemskie dostawy witaminy B3. Według najnowszych analiz naukowców finansowanych przez NASA, miała ona docierać na naszą planetę z bogatymi w węgiel meteorytami. Te wyniki to argument za teorią o "kosmicznym" pochodzeniu życia na Ziemi.

Według niej, rozwój życia na naszej planecie był wspierany przez kluczowe cząstki, które trafiły na nią dopiero dzięki uderzeniom meteorytów i komet, a powstały w kosmosie.

Witamina B3 nie raz była odkrywana na meteorycie

- To zawsze jest trudne: wykazać mocny związek między meteorytami a początkiem życia. Wcześniejsze prace wykazały np., że witamina B3 mogła powstać w sposób niebiologiczny na dawnej Ziemi, ale możliwe, że zaistniało wsparcie z dodatkowego źródła - powiedziała Karen Smith z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. To główna autorka publikacji w czasopiśmie "Geochimica et Cosmochimica Acta", którą współtworzyli też badacze z Centrum Lotów Kosmicznych Goddarda NASA.

- Witamina B3, nazywana inaczej kwasem nikotynowym albo niacyną, to poprzednik NAD (dinukleotydu nikotynoamidoadeninowego), który jest niezbędny dla metabolizmu i ma bardzo starożytne pochodzenie - dodaje.

Znanych jest kilka przypadków znalezienia witaminy B3 w meteorytach. W 2001 roku zespół kierowany przez Sandra Pizzarello z Uniwersytetu Syanowego Arizony wykrył ją w meteorycie Tagish Lake.

Skąd różnice w ilości?

W swoich nowych badaniach Karen Smith i jej zespół przeanalizowali próbki z ośmiu różnych meteorytów bogatych w węgiel nazywanych chondrytami węglistymi typu CM-2. Stwierdzili w nich zawartość witaminy B3 na poziomie od 30 do 600 części na miliard. Wykryli również podobne stężenia kwasów pirydynokarboksylowych oraz - po raz pierwszy - kwasów pirydyno-dikarboksylowych.

- Odkryliśmy pewną zależność - mniejsza zawartość witaminy B3 znajduje się w meteorycie pochodzącym z asteroidy, która była narażona na kontakt z płynną wodą. Powód jest prosty: molekuły zostały po prostu zniszczone w wyniku działania wody - powiedział Smith. - Wykonaliśmy szereg badań laboratoryjnych, które wykazały, że synteza witaminy B3 i innych kwasów pirydyno-karboksylowych może zachodzić w ziarenkach lodu - dodał naukowiec.

B3 z reakcji kosmicznych?

Zdaniem ekspertów, Układ Słoneczny powstał z zagęszczenia obłoku molekularnego. Ta gęsta chmura gazu, pyłu i lodu zapadła się grawitacyjnie. Po tym wydarzeniu, niewielkie fragmenty pyłu i lodu połączyły się. W efekcie powstały planetoidy i komety, a później uformowały się planety i inne elementy Układu Słonecznego.

Przestrzeń kosmiczna wypełniona jest promieniowaniem, które pochodzi z pobliskich gwiazd i np. wybuchów gwiazd i czarnych dziur pochłaniających materię. Promieniowanie to może zasilać reakcje chemiczne, które zachodzą w mgławicach. I to właśnie w wyniku niektórych z tych reakcji wytwarzane mogą być ważne - pod względem biologicznym - cząsteczki, np. witamina B3.

Dowody na pozaziemskie pochodzenie

Kiedy dochodzi do kolizji asteroid z meteoroidami lub z innymi asteroidami, niewielkie fragmenty skał docierają na Ziemię w postaci meteorytów. Zespół naukowców twierdzi, że to właśnie w ten sposób witamina B3 mogła "przybyć" na naszą planetę.

Eksperci wątpią bowiem w to, by witamina B3 i inne molekuły znajdujące się na meteorycie miały ziemskie pochodzenie. Dlaczego? Stwierdzono między innymi, że witamina B3 została odkryta razem z jej izomerami strukturalnymi - cząsteczkami pokrewnymi, które mają taki sam wzór chemiczny, ale poszczególne atomy umieszczone są w innej kolejności. Jeśli źródłem molekuły byłaby nasza planeta, to na meteorycie powinna znaleźć się tylko witamina B3, ale już nie te cząsteczki pokrewne.

Naukowcy zapowiedzieli, ze będą kontynuować badania, aby lepiej zrozumieć, jak tworzy się witamina B3 w Kosmosie.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/witamina-b3-prosto-z-kosmosu-naukowcy-to-bardzo-mozliwe,120254,1,0.html

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Święta i tuż po nich zobaczymy meteory

Pojawią się na niebie 21 kwietnia, a dzień później najprawdopodobniej wystąpi maksimum aktywności roju meteorów - Lirydów - poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

- Miłośnicy obserwacji meteorów mają zwykle pełne ręce roboty od środka lata do początku zimy. W tym okresie swoją aktywnością co chwilę popisuje się jakiś duży lub ciekawy rój meteorów. Największy okres posuchy występuje za to w pierwszych miesiącach każdego roku. Od niespełna połowy stycznia, kiedy kończą się Kwadrantydy, mamy ponad trzy miesiące bez żadnego ciekawego i dużego roju - mówi astronom.

Połowa kwietnia przynosi jednak odmianę, bo wtedy na niebie pojawia się aktywny rój Lirydów, który został utworzony przez kometę C/1861 G1 (Thatcher).

Maksimum aktywności występuje zazwyczaj w nocy z 21 na 22 kwietnia, o różnych porach.

- W roku bieżącym największych liczb godzinnych oczekujemy w przedziale od godziny 12 do 23 naszego czasu dnia 22 kwietnia. Najbardziej prawdopodobny moment to jednak godzina 20. Radiant Lirydów, czyli miejsce z którego zdają się wylatywać jego meteory, leży na pograniczu gwiazdozbiorów Lutni i Herkulesa. Wysoko nad horyzontem jest więc dopiero w drugiej połowie nocy i wtedy najlepiej obserwować Lirydy - zaznacza Olech.

Jak zaznacza, czujność należy zachować od godziny 23 naszego czasu w zasadzie do rana i to zarówno w nocy z 21 na 22 jak i z 22 na 23 kwietnia. Nad ranem w obserwacjach może przeszkadzać Księżyc w ostatniej kwadrze, ale nawet pomimo jego blasku można liczyć na nawet kilkanaście Lirydów na godzinę.

Ostatnie meteory z tego roju zobaczymy ok. 25/26 kwietnia.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,W-Swieta-i-tuz-po-nich-zobaczymy-meteory,wid,16552312,wiadomosc.html?ticaid=112974

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchając nałogowo Czwórki Polskiego Radia postanowiłem zobaczyć, jakie kanały radiowe oferuje Polskie Radio.I tym oto sposobem trafiłem na kanał KOSMOS, który włączam sobie siedząc przy komputerze. Może Komuś się spodoba i również będzie słuchać audycji:

http://www.polskieradio.pl/Player/5

 

http://moje.polskieradio.pl/station/3/Kosmos

  • Like 4

"...co lepiej działa na wyobraźnie niż to, czego nie widać, nie słychać, a zabija?..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uderzenie asteroidy w Ziemię może być silniejsze niż wybuch bomby atomowej

Zagrożenie ze strony asteroid jest większe, niż się wydaje - twierdzą amerykańscy eksperci z Fundacji B612. Domagają się jednocześnie stworzenia systemu lepszej ochrony Ziemi przez niebezpieczeństwami z kosmosu.

Cytując naukowe dane Fundacja podkreśla, że w ciągu ostatnich trzynastu lat z ziemską atmosferą większe meteoroidy zderzyły się 26 razy. Najsilniejsza eksplozja miała energię czterdzieści razy większą niż wybuch bomby atomowej nad Hiroszimą. Poważniejszych zniszczeń na Ziemi nie było, bo eksplozje następowały wysoko w atmosferze. Nie zmienia to jednak faktu, że zagrożenie jest realne - mówi BBC Ed Lu z Fundacji B612. Chcemy obalić mit jakoby uderzenia asteroid były rzadkie.Obserwacje wskazują, że te kolizje zdarzają się regularnie - dodaje.

Jedna z asteroid odkryta zaledwie tydzień przed jej przelotem obok Ziemi miała średnicę 30 metrów. Od naszej planety dzielił ją dystans zaledwie 350 tys. km. To mniej, niż odległość do Księżyca, która wczoraj wynosiła 385 tys.

Uderzenia takie, które mogłyby zniszczyć na przykład duże miasto, mają miejsce raz na sto lat, uważają eksperci Fundacji i dodają, że dane o zagrożeniach mógłby zapewnić prywatny kosmiczny teleskop Sentinel, który jest obecnie w trakcie budowy. Na orbitę ma lecieć za cztery lata.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Uderzenie-asteroidy-w-Ziemie-moze-byc-silniejsze-niz-wybuch-bomby-atomowej,wid,16555019,wiadomosc.html

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy uderzenia meteorytów zrodziły życie na Ziemi?

Teorii dotyczących powstania życia na naszej planecie jest mnóstwo. Ostatnie odkrycia naukowe potwierdzają, że najbardziej pierwotne formy życia mogły pojawić się na Ziemi w wyniku upadku meteorytu.

Zespół badawczy z Western's Faculty of Science oraz  Centre for Planetary Science and Exploration (CPSX) pod kierownictwem Gordona Osińskiego i Neila Banerjee analizował strukturę skał z Nördlinger Ries. Jest to duży, mający 24 km średnicy krater uderzeniowy, który znajduje się w zachodniej części Bawarii.

Energia powstała podczas tworzenia Nördlinger Ries miała równowartość 1,8 mln bomb atomowych i w rezultacie odcisnęła swoje piętno na całej Ziemi. Uderzenie nastąpiło ok. 14,6 mld lat temu. Towarzyszyło mu topnienie skał, które bardzo szybko ulegały chłodzeniu, tworząc pozostałe do dziś tzw. impaktyty. Zawierają one liczne mikroskopijne struktury, kryształy, a także... prehistoryczne organizmy żywe!

Podczas badań naukowcy odkryli rzadkie, rurkopodobne struktury o średnicy od 0,000001 do 0,000003 m. Wcześniej czegoś takiego nie udało się zaobserwować, przez co uznaje się je za pierwsze skamieniałości śladowe mikroorganizmów w impaktytach.

Czy stąd wzięło się życie?

Aktywność biologiczna w impaktytach sugeruje, że pierwotne organizmy żywe mogły pojawić się na Ziemi w kraterach uderzeniowych rozsianych po całym świecie, nie tylko w Nördlinger Ries. Oznaczałoby to, że przybyły z przestrzeni kosmicznej i wytrzymały ekstremalne warunki środowiskowe zachodzące podczas uderzenia. Może mieć to ogromne znaczenie w poszukiwaniu życia na innych planetach oraz w zrozumieniu początków naszego.

Astrobiologowie od dawna przypominają, że pierwiastki, z których są zbudowane nasze ciała oraz otaczająca rzeczywistość, są produkowane w gwiazdach. Więcej na ten można znaleźć w naszym materiale Wszyscy jesteśmy dziećmi gwiazd

Ponad 30 lat temu naukowiec Louis Alvarez zaproponował, że wymarcie dinozaurów oraz wielu innych rodzajów flory i fauny spowodowało uderzenie dużej planetoidy. Następnie wykryto krater Chicxulub, leżący w północnej części półwyspu Jukatan w Ameryce Środkowej.

Naukowcom udało się dokonać bardziej precyzyjnego określenia momentu uderzenia w Ziemię dużej planetoidy, która przynajmniej przypieczętowała los dinozaurów. Do incydentu doszło 66 mln i 38 tys. lat temu. Więcej informacji dotyczących tego tematu można znaleźć w tym materiale .

http://nt.interia.pl/raport-kosmos/ziemia/news-czy-uderzenia-meteorytow-zrodzily-zycie-na-ziemi,nId,1413386

Życie na Ziemi to efekt uderzenia meteorytu(-ów) w powierzchnię planety?

/?123RF/PICSEL

 

post-31-0-13067800-1398238044.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy Ziemi grozi katastrofa wcześniej niż nam się wydaje?

Za miliard lat Słońce wygaśnie. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że stanie się to nawet wcześniej. Przyczyna? Zmiany klimatu - donosi "National Geographic".

W swojej książce "Storms of my Grandchildren" naukowiec James Hansen ostrzega: "Spalamy wszystkie rezerwy ropy naftowej, gazu i węgla, przez co być może wywołamy niekontrolowany efekt cieplarniany. W dalszej kolejności może dojść do syndromu Wenus".

 

 Wenus ma grubą atmosferę, która w 96,5 proc. składa się z dwutlenku węgla; jej powierzchnia utrzymuje się na prawie 482 st. C. Woda tej planety już od dawna się gotuje. Czy coś podobnego dzieje się z Ziemią, która jest położona dalej od Słońca i gdzie stężenie cieplarnianego dwutlenku węgla wynosi 400 cząstek na milion?

Kluczem do przyjęcia tego argumentu jest dobrze udokumentowane pozytywne sprzężenie zwrotne. Jako że dwutlenek węgla ogrzewa planetę poprzez efekt cieplarniany, więcej wody wyparowuje z oceanu. Ten z kolei wzmacnia ocieplenie, bo para wodna jest również gazem cieplarnianym. Hansen twierdzi, że spalanie paliw kopalnych może spowodować odparowanie całego oceanu i sterylizację planety.

Innych naukowców, specjalizujących się w ewolucji planetarnych atmosfer, jego argumenty nie przekonują. Już 56 mln lat temu, wielki ogromny naturalny skok CO2 spowodował gwałtowny wzrost temperatury na Ziemi, ale życie toczyło się dalej i ocean pozostał nienaruszony.

- Można powiedzieć, że nadal nie grozi nam syndrom Wenus ? zapewnia Raymond Pierrehumbert z Uniwerystetu w Chicago. ? Gdybyśmy mieli uciekać z naszej planety, prawdopodobnie zrobilibyśmy to właśnie mniej więcej 56 milionów lat temu.

("National Geographic"; jsch)

http://wiadomosci.onet.pl/nauka/czy-ziemi-grozi-katastrofa-wczesniej-niz-nam-sie-wydaje/j8nc5

post-31-0-64692200-1398238108_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj w nocy spodziewane jest maksimum aktywności Lirydów

O kilku dni na nocnym niebie można zobaczyć tak zwane spadające gwiazdy. Jest to widoczny efekt aktywności roju meteorów, jaki ludzkość zna od 2,5 tysiąca lat. Jest pozostałością komety i nosi nazwę Lirydy.

Po Kwadrantydach, roju meteorów, który można zaobserwować w styczniu każdego roku, zwykle trwa okres posuchy, w trakcie którego nie ma innych rojów. Pojawienie się Lirydów kończy ten czas. Ten rój meteorów powstał jako pozostałość po przelocie komety C/1861 G1. Jest to kometa o okresie obiegu wokół Słońca wynoszącym 415,5 lat. Bywa też nazywana kometą Thatchera, od nazwiska odkrywcy.

 

Maksimum roju Lirydów przypada akurat dzisiaj, 22 kwietnia. Najwięcej przypadków obserwacji spadających obiektów można się spodziewać między 12 a 23 naszego czasu. Meteory będą nadlatywały ze strony gwiazdozbiorów Lutni i Herkulesa. Wysoko nad horyzontem ten fragment nieba znajdzie się jednak dopiero późno w nocy. Prędkość wejścia w atmosferę wynosi około 48 km/s. W ciągu godziny powinno spadać do 20 meteorów.

Jako ciekawostkę można dodać, że w 1982 roku podczas maksimum aktywności Lirydów zarejestrowano nawet do 90 meteorów na godzinę, co pozostaje do dzisiaj niepobitym rekordem dla tego roju. Zwraca się jednak uwagę, że czasami może dochodzić do takich anomalii i okresowo liczba obserwowanych obiektów może wzrastać nawet do 100 na godzinę. To jednak nadal niewiele w porównaniu do innych rojów, dla których kilkaset spadających gwiazd na godzinę to coś normalnego.

http://tylkoastronomia.pl/wideo/dzisiaj-w-nocy-spodziewane-jest-maksimum-aktywnosci-lirydow

 Dodaj ten artykuł do społeczności

post-31-0-41204700-1398238177.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto gwiazdę, która świeci jaśniej podczas zaćmienia

Pierwszy raz w historii obserwacji udało się zobaczyć, jak gwiazda podwójna wykazuje niezwykły efekt wizualny: biały karzeł, przechodząc na dysku swojego większego towarzysza nie powoduje zaćmienia tylko zwiększa jej światło.

Naukowcy są zdania, że ??zjawisko to jest spowodowane przez efekt znany pod nazwą mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Za rozbłyśnięcie gwiazd ma zatem odpowiadać grawitacja, która ma wzmacniać blask gwiazdy.

Dotychczasowe odkrycia astronomiczne wskazują na to, że pojedyncze gwiazdy są rzadkością i zdecydowana większość gwiazd jest binarna. Są to przeważnie układy podwójne, w których oba obiekty krążą wokół siebie. W niektórych przypadkach ich orbita jest wyrównana tak, że możemy obserwować zaćmienia bardziej odległej gwiazdy, gdy mniejsza przekracza jej tarczę.

 

W tym przypadku obiekty udało się zaobserwować dzięki kosmicznemu teleskopowi Kepler, którego celem istnienia jest wypatrywanie planet pozasłonecznych. Układ, w którym zlokalizowano tę anomalię nazywa się KOI 3278. Astronomowie zauważyli, że gwiazda znika z pola widzenia co 88,18 dni. To sugerowało, że jakaś planeta przechodzi w tranzycie przez tarczę macierzystej gwiazdy.

Jednak wedle tej teorii spodziewano się, że w efekcie tranzytu światło tej gwizdy przygaśnie. Okazało się jednak, że zamiast zaćmienia gwiazda rozjaśniała się. Co 88,18 dni jej jasność wzrastała o 0,1% i utrzymywała się na tym poziomie przez pięć godzin, a następnie ponownie przygasała do ??normalnego poziomu. Spowodowało to nie lada konsternacje naukowców zaangażowanych w przetwarzanie danych.

W rzeczywistości okazało się, że przed KOI 3278 nie przechodzi planeta, ale mniejsza gwiazda. System ten składa się po prostu z gwiazdy podobnej do Słońca i białego karła - małej, ale gęstej gwiazdy. Gwiazda przygasa, gdy biały karzeł przechodzi na tle tej podobnej do Słońca i rozjaśnia się ponownie, gdy biały karzeł wychodzi przed swojego towarzysza.

 

 

Źródło: http://www.sciencemag.org/content/344/6181/275.full

Dodaj ten artykuł do społeczności

http://tylkoastronomia.pl/wideo/odkryto-gwiazde-ktora-swieci-jasniej-podczas-zacmienia

post-31-0-11720400-1398238250.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sejm zajmie się projektem utworzenia Polskiej Agencji Kosmicznej

Powołanie Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA przewiduje poselski projekt ustawy, którego pierwsze czytanie odbędzie się w czwartek w Sejmie. Agencja ma się przyczynić do usuwania barier w rozwoju firm i instytucji badawczo-rozwojowych z sektora kosmicznego.

Jak podkreśla się w uzasadnieniu projektu, UE uznaje sektor kosmiczny za ważne narzędzie realizacji nowej strategii gospodarczej, a w perspektywie finansowej 2014-2020 przeznacza na projekty kosmiczne po 2 mld euro rocznie. Zauważa się też, że Polska poprzez uczestnictwo w Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA wpłaca do niej rocznie kwotę rzędu 60 mln euro rocznie, natomiast polski sektor kosmiczny, mimo potencjału i chęci, w minimalnym stopniu uczestniczy w programach ESA.

 

Przyczyn takiego stanu należy dopatrywać się w barierach organizacyjnych oraz niewystarczającym wsparciu państwa - bez tego wsparcia polskie firmy będą nadal miały kłopoty w zdobywaniu kontraktów z ESA - stwierdza uzasadnienie. Stąd potrzeba powołania Polskiej Agencji Kosmicznej.

 

Kolejnym argumentem za powołaniem Agencji ma być fakt, że we wszystkich krajach działalność w sektorze kosmicznym nie podlega wyłącznie prawom wolnego rynku. W generowaniu zamówień w tej dziedzinie dominujący jest udział sektora publicznego.

 

Wnioskodawcy oszacowali koszty funkcjonowania Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA (od Polish Space Agency) na 5-10 mln zł rocznie. Głównym zadaniem Agencji - zgodnie z projektem - ma być inicjowanie i wdrażanie programów w dziedzinach przestrzeni kosmicznej, technologii kosmicznych czy technik satelitarnych o istotnym znaczeniu dla interesu narodowego i gospodarki.

 

Agencja ma koordynować działania sektora, które dziś są rozproszone pomiędzy różne instytucje i resorty, identyfikować ciekawe i ważne zastosowania, tworzyć własne laboratoria, usprawniać dzielenie się wiedzą itp.

 

Związek pracodawców sektora kosmicznego w Polsce liczy 28 członków, z czego 24 to firmy, w większości małe i średnie z branż IT, obronności, bezpieczeństwa oraz usług opartych na aplikacjach satelitarnych. Dyrektor związku Paweł Wojtkiewicz podkreślał ostatnio na konferencji "Polska w ESA ? nowe szanse dla biznesu", że Polska bierze udział w najbardziej prestiżowych misjach, a przedsiębiorcy mają świadomość, że to katalizator rozwoju nowoczesnych technologii.

 

Wojtkiewicz podkreślał, że działalność sektora powinna być wspierana przez administrację oraz specjalne regulacje prawne. Dlatego branża liczy na powstanie narodowej agencji kosmicznej.

 

Sektor kosmiczny w przypadku Polski to nie tylko różne urządzenia na sondach naukowych, ale także urządzenia do śledzenia satelitów oraz przetwarzanie danych satelitarnych na potrzeby wielu dziedzin, np. logistyki czy rolnictwa.

 

PAP - Nauka w Polsce

 

wkr/ pś/ gma/

Tagi: polska agencja kosmiczna , projekt

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,400079,sejm-zajmie-sie-projektem-utworzenia-polskiej-agencji-kosmicznej.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy gotowi do współpracy w ramach POLSY

Jeśli powstanie Polska Agencja Kosmiczna POLSA najwięcej skorzysta na tym gospodarka i polscy przedsiębiorcy - uważają naukowcy. Powołanie Agencji zakłada poselski projekt ustawy, którym w tym tygodniu ma zająć się Sejm.

Mimo naszego członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), w Polsce nie ma rządowej agendy koordynującej przedsięwzięcia związane z sektorem kosmicznym. Działania są rozproszone pomiędzy różne instytucje i resorty, np. nauki, gospodarki czy obrony. Sytuację ma zmienić utworzenie Polskiej Agencji Kosmicznej POLSA, koordynującej działania w kraju i współpracę zagraniczną w zakresie badań i wykorzystania przestrzeni kosmicznej. Pierwsze czytanie projektu ustawy powołującej tę agencję zaplanowano w tym tygodniu.

 

Według projektodawców POLSA ma pomóc w wykorzystaniu środków na badania (pochodzących z ESA i UE) i poprawić łączność pomiędzy gospodarką a nauką.

 

Na razie nie można powiedzieć, czy dzięki powstaniu POLSY nauka polska faktycznie zyska - ocenia dyrektor Centrum Badań Kosmicznych (CBK) PAN prof. Marek Banaszkiewicz. "Przy okazji powstawania agencji chciałbym zobaczyć strategię, która pozwoli skutecznie spiąć sektor naukowy z przemysłowym - tak, żeby nie trzeba było zaczynać od zera. Wobec zakumulowanej dotychczas w sektorze naukowym wiedzy byłoby to bez sensu" - mówi.

 

Według niego o ile agencja zdecydowanie określi priorytety, może też ułatwić organizację prac badawczych. "POLSA może na przykład ustalić, że przez trzy lata będziemy stawiać na rozwój satelitów, potem - rakiet albo robotów planetarnych. To pomoże ośrodkom badawczym decydować o tematach nowych projektów" - tłumaczy Banaszkiewicz.

 

Jeśli chodzi o samą naukę, powołanie POLSY niewiele zmieni ? uważa przewodniczący Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN prof. Piotr Wolański, reprezentujący również Centrum Technologii Kosmicznych Instytutu Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Jak dodaje, własnej agencji kosmicznej przez pewien czas nie mieli np. Brytyjczycy, lecz zmienili zdanie i ją utworzyli, gdyż doszli do wniosku, że baz Agencji Kosmicznej trudno jest prowadzić właściwą politykę kosmiczną kraju. "Potrzebna jest niezależna instytucja, która będzie koordynować działania, śledzić trendy i reprezentować interes kraju na zewnątrz" - zauważył Wolański.

 

Zdaniem profesora na powołaniu polskiej agencji kosmicznej, podobnie jak na wejściu Polski do ESA, najbardziej skorzysta przemysł. "Powołanie POLSY pozwoli polskim firmom dostosować się do poziomu, na jakim funkcjonują firmy w Europie i zwiększy szansę na odzyskanie unijnej składki na badania - tej, której zwrot nie jest gwarantowany" - zauważa Wolański. Chodzi o nasz wkład w programy kosmiczne Unii (np. Copernicus, który dotyczy metod wykorzystywania danych satelitarnych, czy Galileo, dotyczący systemu nawigacji satelitarnej). W przeciwieństwie do programów ESA, udział w programach UE nie jest realizowany na zasadzie tzw. zwrotu geograficznego - decyduje o nim współzawodnictwo.

 

Dobrze realizowana polityka badań kosmicznych oznacza zwrot zainwestowanych środków od 4 do 20 razy - zauważa Wolański. "Skoro nasza obowiązkowa składka do ESA wynosi niemal 30 mln euro, to teoretycznie, w postaci inwestycji przemysłowych, powinniśmy odzyskać co najmniej 120 mln euro. Zwrot będzie większy, o ile zainwestujemy w rozwiązania, które można sprzedać. W takim kierunku poszły Francja i Niemcy, które postawiły na rozwój rakiet nośnych Arienne - czy Włochy, włączając się w opracowanie rakiet Vega. W ciągu roku wykorzystuje się na świecie ok. 60 rakiet, w tym Europie około dziesięciu. Ich budowa daje przemysłowi francuskiemu, niemieckiemu i włoskiemu spore profity" - podkreśla Wolański.

 

Zdaniem Banaszkiewicza najważniejszym wkładem ośrodków badawczych i uczelni do przyszłych projektów realizowanych w ramach POLSY są ludzie z doświadczeniem w międzynarodowych przedsięwzięciach kosmicznych. "Ci ludzie są bardzo innowacyjni. Wyzwania związane z kosmosem każą im myśleć inaczej, niż w inżynierii naziemnej. W CBK PAN na potrzeby różnych misji kosmicznych powstało ponad 70 instrumentów, mamy też dwa satelity BRITE. Każdy instrument jest innowacyjny, bo każda misja jest inna" - mówi Banaszkiewicz.

 

"To są najwyższe technologie, np. budowa satelitów, rakiet kosmicznych lub ich elementów czy badanie Układu Słonecznego. Potencjał jest, trzeba mu tylko otworzyć drogę" - potwierdza Wolański, w którego Instytucie Lotnictwa opracowano technologię produkcji wydajnego i ekologicznego środka napędowego do rakiet i satelitów. "Nasze czynniki napędowe (materiały pędne) dają osiągi podobne, jak inne stosowane dziś środki, ale produkowane z toksycznych i bardzo korozyjnych substancji" - mówi profesor.

 

Przy okazji badań związanych z kosmosem powstają technologie, z których coraz częściej korzystamy na ziemi: w nawigacji, komunikacji, monitoringu czy bezpieczeństwie. "Pomysły rodzą się na kamieniu. Można stworzyć system łączący GPS i EKG, który jednocześnie pozwala śledzić ratownika w terenie, np. podczas pożaru lasu, i sprawdzać, jak się on czuje" - wylicza dyrektor CBK. - "W CBK wykonaliśmy głowicę do samolotów bezzałogowych, wyposażoną w kamerę wielospektralną - taką, która robi zdjęcia w wielu obszarach widma. Można jej użyć w kosmosie i na ziemi, np. do monitorowania lasów albo zanieczyszczeń".

 

PAP - Nauka w Polsce

 

zan/ mok/ jbr/

Tagi: polska agencja kosmiczna

http://www.naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,400078,naukowcy-gotowi-do-wspolpracy-w-ramach-polsy.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyłącz światło - trwa Tydzień Ciemnego Nieba

Od 20 do 26 kwietnia obchodzony jest Międzynarodowy Tydzień Ciemnego Nieba. W trakcie tych dni miłośnicy przyrody i kosmosu zachęcają do uczczenia piękna nocnego sklepienia. Zwracają również uwagę na problem zanieczyszczonego światłami cywilizacji nieba.

Zanieczyszczenia świetlne stanowią poważny problem. Światła cywilizacji mogą zmieniać funkcjonujące na Ziemi ekosystemy. Dla niektórych zwierząt ich nadmiar jest szkodliwy, dla innych korzystny. Sztuczne światło dezorientuje migrujące ptaki i utrudnia żółwiom składanie jaj.

Zaświetlenie latarniami, podświetleniami budowli, samochodami sprawia, że coraz mniej widoczne są gwiazdy i inne obiekty na niebie. Zaburza to również rytm dobowy ludzi i zwierząt.

Światło szkodliwe dla zdrowia

Dr Weronika Śliwa z Centrum Nauki Kopernik informuje, że według badań stały i wysoki poziom naświetlenia może zwiększać ryzyko zachorowania na raka piersi.

- Prawdopodobnie wynika to z wywołanych światłem zaburzeń produkcji melatoniny. Dodatkowo światło utrudnia zasypianie, wywołuje zmęczenie, irytację i bóle głowy - wyjaśnia dr Śliwa.

Walka z zanieczyszczeniami świetlnymi

O problemie utraty ciemnego nieba mówi się już w kategoriach zagrożeń ekologicznych. W ocenie części ekspertów jest to zjawisko postępujące znacznie szybciej niż globalne ocieplenie czy też zanieczyszczenie odpadami. Obrońcy środowiska postanowili stanąć z nim do walki.

Jak podaje portal ciemneniebo.pl, nadmierne używanie sztucznego światła powinno być zwalczane podobnie jak ograniczanie emisji gazów cieplarnianych.

- Należy jednak w tym miejscu podkreślić, że celem ochrony ciemnego nieba nie jest zupełne wygaszanie obszarów mieszkalnych, likwidacja świetlnych reklam czy ograniczanie montażu nowych punktów oświetleniowych. Chodzi o stosowanie rozwiązań leżących w zgodzie z otoczeniem naturalnym, poprzez minimalizowanie ucieczki światła ponad linię horyzontu, głównie za sprawą rezygnacji z wypukłych kloszy na rzecz płaskiej szyby w oprawach oświetleniowych - podaje portal.

Ochrona nocnego nieba

Pierwsza organizacja zajmująca się ochroną nocnego nieba powstała w 1988 roku w Stanach Zjednoczonych. Później powstało wiele podobnych inicjatyw. Stworzono kilkadziesiąt portali i stron internetowych poświęconych tej tematyce. Propagują one idee ochrony nocnego nieba w mediach oraz promują racjonalne i przyjazne dla środowiska oświetlenie w miastach.

Także w Polsce problemy ze sztucznym światłem stają się coraz bardziej uciążliwe - nie tylko dla mieszkańców dużych aglomeracji, lecz także dla ludzi zamieszkujących nawet małe wsie i miasteczka. Odpowiada za to - zdaniem astronomów i ekologów - brak norm regulujących "zanieczyszczenie światłem" w połączeniu z niewłaściwą polityką oświetlenia ulic.

Co można zrobić?

Portal earthsky.org  podpowiada, co można zrobić dla Ziemi podczas Międzynarodowego Tygodnia Ciemnego Nieba:

Używaj światła tylko wtedy, kiedy musisz. Kiedy już oświetlasz, kieruj kąt padania w dół. Mogą pomóc czujniki ruchu, które będą włączały i wyłączały światło "w potrzebie".

Bierz udział w imprezach pod gwiazdami. Wiele klubów miłośników astronomii w okresie Międzynarodowego Tygodnia Ciemnego Nieba organizuje związane z nim eventy.

Weź udział w konkursie na najlepsze zdjęcia nieba.

Informuj sąsiadów o problemie.

Tydzień dla nocnego nieba

Międzynarodowy Tydzień Ciemnego Nieba został wymyślony przez licealistkę Jennifer Barlow w 2003 roku. Odbywa się corocznie w okolicy Dnia Ziemi i Dnia Astronomii.

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/wylacz-swiatlo-trwa-tydzien-ciemnego-nieba,120411,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na niebie Eta Aquarydy - szykuje się niezwykły spektakl

Na naszym niebie widać już meteory z roju Eta Aquarydów utworzonego przez kometę Halley'a - poinformował dr hab. Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.

Orbita słynnej komety Halley'a przecina się z orbitą Ziemi w dwóch miejscach. Materiał pozostawiony przez kometę w jednym z tych miejsc daje meteory z roju Eta Aquarydów, a w drugim z roju Orionidów. W Polsce dobrze znany jest ten ostatni rój, znacznie mniej słyszy się o pierwszym i to pomimo tego, że potrafi być on 2-3 razy aktywniejszy od Orionidów.

Przyczyna tkwi w położeniu radiantu Eta Aquarydów (czyli miejsca, z którego zdają się wybiegać jego meteory). W Polsce, na przełomie kwietnia i maja, pojawia się on dopiero w okolicach północy i nawet nad samym ranem nie znajduje się wysoko.

O ile więc obserwatorzy na niższych szerokościach geograficznych i w okolicach równika, widzą Eta Aquarydy jako duży rój potrafiący dać nawet 60-70 meteorów na godzinę, w Polsce możemy liczyć na, co najwyżej, kilka zjawisk i to na rozjaśnionym poranną łuną niebie - wyjaśnił Olech.

Smuga pyłu pozostawiona przez kometę Halley'a jest szeroka, więc Ziemia przechodzi przez nią przez ponad miesiąc.

- Dzięki temu Eta Aquarydy możemy obserwować w przedziale dat od 19 kwietnia aż do 28 maja. Samo maksimum aktywności roju, podobnie jak u bliźniaczych Orionidów, jest bardzo szerokie, bo trwa od 3 do 10 maja. Największe szanse na najwyższą liczbę meteorów mamy jednak w okolicach nocy z 5 na 6 maja - mówił astronom.

Analiza danych z lat 1984-2001 sugeruje, że Eta Aquarydy zmieniają swoją maksymalną aktywność w cyklu 12-letnim. - W maksimum tego cyklu miały być dokładnie trzy lata temu, dlatego oczekiwano, że w 2010 roku liczby godzinne mogą dojść do 80-100. Obserwatorzy nie donosili jednak o wzmożonej aktywności roju, co sugeruje że okresowość 12-letnia wcale nie musi obecnie obowiązywać - zastrzegł Olech.

- Ogromną niespodziankę rój sprawił w zeszłym roku. Z danych zebranych przez International Meteor Organization (IMO), wynika że 6 maja około godziny 5 rano liczby godzinne dotarły do poziomu około 130. Był to wynik dwa razy wyższy niż typowa aktywność roju, którą podziwiamy co roku - dodał.

Zdaniem Olecha warto więc sprawdzić co rój pokaże w tym roku, tym bardziej, że warunki do obserwacji są dobre i nawet obserwatorzy w Europie mogą dostrzec wiele meteorów.

- Samo maksimum aktywności roju jest spodziewane 6 maja o godzinie 9 nad ranem. O tej porze jest już w Polsce jasno, ale dzięki temu, że maksimum jest bardzo szerokie, ranek w nocy z 5 na 6 maja będzie dobrym czasem do obserwacji. Najlepiej wyjść na obserwacje około godziny 2.30-3.00 nad ranem. O tej porze radiant roju będzie znajdował się prawie 10 stopni nad horyzontem. Do wschodu Słońca w Polsce pozostaną jeszcze dwie godziny, co spowoduje, że będziemy mieli spore szanse na dojrzenie kilku meteorów z tego ciekawego roju. W obserwacjach nie będzie przeszkadzał także Księżyc, którego nów wypada 29 kwietnia, przez co na początku maja jest widoczny tylko wieczorem i nad ranem znajduje się pod horyzontem - podkreślił astronom.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,Na-niebie-Eta-Aquarydy-szykuje-sie-niezwykly-spektakl,wid,16555716,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ocean pod skorupą lodową Enceladusa

 

Jeden z księżyców Saturna - Enceladus - skrywa pod swoją powierzchnią ocean słonej wody. Wykazują to najnowsze dane przesłane przez amerykańską sondę Cassini.

Pytanie, czy jesteśmy sami we wszechświecie nieustannie nurtuje naukowców. Początkowo poszukiwanie życia koncentrowało się na bliskich nam obiektach Układu Słonecznego. Pokonanie grawitacji i wysłanie dalekich misji umożliwiło lepsze poznanie budowy i warunków panujących na sąsiednich planetach oraz gazowych olbrzymach. Gdy jednak wyniki wskazywały niskie prawdopodobieństwo istnienia obecnie jakichkolwiek form życia, uwagę zaczęły zwracać także naturalne satelity Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna. 

Enceladus jest szóstym co do wielkości naturalnym satelitą Saturna, odkrytym w 1789 r. przez  astronoma Williama Herschela. Jest on stosunkowo niewielki (średnica ok. 500 km) a swe imię otrzymał po mitycznym gigancie. Odległy tajemniczy glob dopiero niedawno odsłonił rąbek tajemnicy. O niezwykłej wewnętrznej budowie Enceladusa dowiedzieliśmy się dzięki sondzie Cassini.


 

Misja Cassini rozpoczęła się w 1997 r., kiedy sonda ? wraz z próbnikiem Huygens - rozpoczęła swą podróż w kierunku drugiej po Jowiszu największej planety Układu Słonecznego. W 2004 r. dotarła do celu stając się satelitą Saturna. W następnym roku Huygens wylądował na powierzchni Tytana (największego satelity Saturna). W 2005 r. sonda dokonała trzech przelotów w pobliżu Enceladusa, odkrywając cienką atmosferę. Zaobserwowano również w okolicach bieguna południowego zjawisko przypominające ziemskie gejzery, w trakcie których na powierzchnię wydostawała się para wodna i cząsteczki materii organicznej. Już wówczas naukowcy zaczęli podejrzewać, że znajdują się tam warstwy wody w stanie ciekłym.
 
Do 2012 r. sonda Cassini zbliżyła się do księżyca łącznie 19 razy. Dane dotyczące pola grawitacyjnego i zjawisk geologicznych stanowiły ważną przesłankę o występowaniu wody. Sonda zarejestrowała zaburzenia w miejscowym polu grawitacyjnym, spowodowane występowaniem zagłębień w południowym obszarze polarnym. Jednakże były one mniejsze w porównaniu do zarejestrowanych rozmiarów zagłębień w tym regionie. To prowadziło do wniosku, że pod lodową skorupą musi występować substancja o stosunkowo dużej gęstości, ograniczająca wielkość zaburzeń grawitacyjnych. Tą substancją jest woda w stanie ciekłym, około 7 procent gęstsza od lodu wodnego.
 
Wyliczenia wskazują, że pod warstwą lodu o grubości 30-40 km znajduje się ocean ciekłej i słonej wody o grubości do około 6 km. Ocean na Enceladusie prawdopodobnie ma zasięg lokalny, ograniczony jedynie do regionu bieguna południowego. Pozostała część tego księżyca jest prawdopodobnie w całości zamarznięta. Naukowcy nie są pewni, czy podpowierzchniowy ocean zasila wspomniane gejzery, aczkolwiek istnieje duże prawdopodobieństwo, że faktycznie taka zależność istnieje.
 
Woda jest niezbędnym czynnikiem potrzebnym do rozwinięcia się życia jakie znamy. Dotychczasowe badania potwierdziły występowanie wody w stanie ciekłym pod lodową powierzchnią Europy (jednego z księżyców Jowisza). Również obiecujący pod tym względem okazał się księżyc Saturna  - Tytan. Analiza pomiarów otrzymanych z sondy Cassini wskazuje, że również Enceladus dołączył do grona potencjalnych siedzib życia. Jednakże, dopiero misja z lądownikiem, który osiądzie na powierzchni tego księżyca pozwoli na bardziej precyzyjne określenie warunków panujących pod lodową skorupą Enceladusa.


http://nt.interia.pl/technauka/news-ocean-pod-skorupa-lodowa-enceladusa,nId,1413684

 

Na Enceladusie pod warstwą lodu o grubości 30-40 km znajduje się ocean ciekłej i słonej wody o grubości do około 6 km.

/NASA

 

post-31-0-31190500-1398267882.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest wielka jak kamienica i 50 razy szybsza od dźwięku. Zagładę Ziemi przyniesie asteroida?

To może nastąpić w przyszłym tygodniu albo za tysiąc lat - ostrzega znany amerykański kaznodzieja Pat Robertson, przekonując, że biblijny koniec świata przybierze postać uderzenia niszczycielskiej asteroidy. To nie pierwszy raz, kiedy popularny baptysta przypomina swoją koncepcję na temat ostatecznej zagłady. Tym razem zachęciła go do tego konferencja organizacji monitorującej zagrożenie planetoidami, która przekonuje, że to niebezpieczeństwo jest znacznie większe niż dotąd uważano.

Nie widzę niczego innego, co wypełniałoby prorocze słowa Chrystusa tak jak uderzenie asteroidy. Nie ma niczego, co sprawiłoby, żeby morza się wzburzyły, niebo pociemniało, słońce i księżyc nie dawały światła, a narody w przerażeniu pytały, co się dzieje - powiedział Pat Robertson w swoim programie "The 700 Club".

Prorokuje zagładę z kosmosu

Można uznać, ze niosąca zagładę ludzkości asteroida to ulubiony wątek tego kaznodziei, odkąd w 1995 roku przepowiedział taki rozwój zdarzeń w swojej książce "The End of the Age" ("koniec ery"). Od tego czasu wykorzystuje doniesienia o krążących w pobliżu Ziemi kosmicznych skałach, by przypomnieć swoje proroctwo i wspomnieć o książce.

- Zrobiłem badania. Kiedy asteroida uderza w skorupę ziemską, zaczynają się dziać wszystkie złe rzeczy. Wybuchają wulkany, następują fale tsunami i kolejne inne zniszczenia - mówił w 2001 roku. Nie omieszkał wykorzystać również najnowszej okazji. Była nią wtorkowa konferencja Fundacji B612 zajmującej się monitorowaniem zagrożenia zderzeniem z asteroidami i opracowującej sposoby ochrony przed nim naszej planety.

26 eksplozji przez 13 lat

Prawdopodobieństwo uderzenia asteroidy mogącej za jednym zamachem unicestwić całe miasto jest większe, niż dotąd uważano - ogłosili we wtorek jej przedstawiciele.

Działacze B612, w tym byli astronauci NASA, powołują się na dane Comprehensive Nuclear-Test-Ban Treaty Organization, która w odniesieniu do Traktatu o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową (z 1996 roku) monitoruje ślady jądrowych detonacji, rejestrując również eksplozje asteroid w ziemskiej atmosferze. w latach 2000-2013 wykryła 26 takich przypadków. Wśród nich jest między innymi eksplozja nad Czelabińskiem  z 15 lutego 2013 roku, w wyniku której rannych zostało ponad tysiąc osób.

- Istnieje popularne przekonanie, że uderzenia asteroid są bardzo rzadkie. Jest ono błędne - powiedział były astronauta Ed Lu, kierujący obecnie Fundacją B612. Żeby podkreślić wagę tego ostrzeżenia, organizacja opublikowała specjalną wizualizację podsumowującą "interakcje" pozaziemskich ciał z naszą planetą.

Unicestwienie miasta, zagłada gatunków

Według Lu nawet niewielka, 40-metrowa asteroida może zrównać z ziemią miasto. - Wyobraźcie sobie duży budynek mieszkalny, osiągający w ruchu 50 Machów - mówił były astronauta. 50 Machów oznacza 50-krotną prędkość dźwięku, czyli około 61,250 km/h.

Program namierzania asteroid bliskich Ziemi prowadzi NASA. Obejmuje on obiekty o średnicy przekraczającej kilometr, czyli o rozmiarach w przybliżeniu odpowiadających niewielkiej górze. Uderzenie takiej kosmicznej skały miałoby globalne konsekwencje dla naszej planety. Uderzenie asteroidy o 10-kilometrowej średnicy przed 65 mln lat spowodowało zmiany klimatyczne, które uważa się za przyczynę wymarcia dinozaurów i wielu innych ówczesnych gatunków.

Zbudują specjalny teleskop

- Czelabińsk nauczył nas, że nawet 20-metrowa asteroida może wywrzeć znaczący wpływ - podkreślił Lu.

Prognozy przewidują, że możliwość uderzenia asteroid o potencjale zniszczenia dużego miasta może wystąpić mniej więcej raz na 100 lat, nie są jednak oparte na twardych dowodach. Fundacja B612 chce je uściślić, uruchamiając w 2018 roku specjalny teleskop Sentinel, który ma pracować na rzecz wyszukiwania  niebezpiecznych obiektów bliskich Ziemi. 

 

http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/jest-wielka-jak-kamienica-i-50-razy-szybsza-od-dzwieku-zaglade-ziemi-przyniesie-asteroida,120547,1,0.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)