Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Satelita Hinode uchwycił obrazy zaćmienia Słońca
2017-08-25. Redakcja AstroNETu  
Artykuł napisał Kamil Rusztyn.
Kiedy 21 sierpnia miliony Amerykanów obserwowało całkowite zaćmienie słońca widoczne nad Stanami Zjednoczonymi, międzynarodowy satelita obserwacyjny Hinode krążąc po orbicie naszej planety, uchwycił zdjęcia obrazujące pasjonujące zjawiska przyrodnicze. Naukowcy zamienili te obrazy w prezentację wideo w czasie.
Wśród wielu zadań związanych z badaniami słonecznymi, obserwacja zaćmienia przez satelitę miała na celu zebranie nowych danych do bieżących badań naukowych dotyczących korony Słońca w jego rejonie biegunowym i mechanizmu powstawania wyrzutów super gorącej plazmy w przestrzeń kosmiczną. Te wielkie wyrzuty mogą osiągać nawet od 16 do 19 milionów kilometrów w kosmos.
Obrazy zostały zrobione za pomocą teleskopu rentgenowskiego Hinode (XRT), który przeleciał nad Oceanem Spokojnym na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, na wysokości około 680 km.
Hinode jest wspólnym przedsięwzięciem JAXA (Japońskiej Agencji Kosmicznej), Narodowego Obserwatorium Astronomicznego Japonii, Europejskiej Agencji Kosmicznej, Agencji Kosmicznej Zjednoczonego Królestwa i NASA.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/25/satelita-hinode-uchwycil-obrazy-zacmienia-slonca/

Satelita Hinode uchwycił obrazy zaćmienia Słońca.jpg

Satelita Hinode uchwycił obrazy zaćmienia Słońca2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brązowe karły mogą być bardziej podobne do planet niż gwiazd?
2017-08-25. Marysia Puciata-Mroczynska
Artykuł napisała Marysia Puciata-Mroczynska.
Składają się z tych samych składników co gwiazdy, lecz mają pogodę przypominającą tę, którą obserwujemy na Jowiszu czy Neptunie.
Niektórym gwiazdom może towarzyszyć bardziej burzliwa pogoda niż ta obserwowana na gazowych olbrzymach. Badacze z Laboratorium Napędu Odrzutowego, należącego do NASA, dostrzegają teraz dlaczego tak się dzieje.
Brązowe karły tworzą się tak jak zwykłe gwiazdy, lecz nie gromadzą wystarczająco dużo masy i dlatego nie mogą zapoczątkować fuzji wodoru w hel. Niektóre są gorące, podczas gdy inne są niezwykle zimne. Badacze przeanalizowali wzorce pogodowe tych masywnych obiektów i odkryli, że zmiany chmur zachodzą w okresie ziemskiej doby.
Badacze NASA zaobserwowali, że fale utworzone przez siły grawitacji wypychają materię w atmosferze poprzez pasy chmur. Gwiazdy te zachowują się niczym kocioł z gotującą się wodą, co jest zachowaniem charakterystycznym dla Jowisza czy Saturna.
Tworzą się one zupełnie jak gwiazdy, czyli poprzez stopniowo sprężające się gazowe powłoki, podczas gdy planety zaczynają proces tworzenia się od rdzenia i dopiero gdy będzie on istniał kumulują masę. Obserwujemy jednak na tych nietypowych gwiazdach również burze i pasy chmur, które są cechami charakterystycznymi planet. To odkrycie komplikuje nasze dotychczasowe rozumienie postaci tych ciał.
Tajemnica burz i chmur brązowych karłów została rozwiązana, lecz z pewnością gwiazdy te kryją przed nami wiele innych sekretów.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/25/brazowe-karly-moga-byc-bardziej-podobne-do-planet-niz-gwiazd/

Brązowe karły mogą być bardziej podobne do planet niż gwiazd.jpg

Brązowe karły mogą być bardziej podobne do planet niż gwiazd2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Falcon 9 wysyła na orbitę tajwańskiego satelitę obserwacyjnego
Wysłane przez grabianski w 2017-08-25
Z kalifornijskiego kosmodromu w bazie lotniczej Vandenberg w USA wystartowała rakieta Falcon 9 wynosząc na orbitę lekkiego satelitę obserwacyjnego FormoSat-5 dla Tajwańskiej Agencji Kosmicznej. Misja się udała i satelita trafił już po 11 minutach od startu na prawidłową orbitę polarną, a dolny stopień Falcona wylądował na barce zlokalizowanej na Pacyfiku.
Był to 40. start rakiety Falcon 9. Silniki podniosły ją o 20:51 polskiego czasu, na samym początku okna startowego. Sam start był wyjątkowy, gdyż satelita wynoszony w pojedynkę wykorzystywał tylko 1/20 potencjalnej nośności Falcona 9 na stosunkowo niską orbitę o wysokości 720 km. Stało się tak z powodu kontraktu podpisanego na start w 2010 roku jeszcze z rakietą Falcon 1e, której rozwój został anulowany w 2011 roku. Część z zakontraktowanych wtedy lotów została przeniesiona do startów cięższą rakietą Falcon 9, niektóre startowały parami. Tu niestety nie było kogo sparować, dlatego postanowiono o samotnym locie satelity.
O ładunku

FormoSat-5 to pierwszy satelita tajwański, wyprodukowany całkowicie wewnętrznie. Statek ma masę 475 kg i znacząco poprawia osiągi swoich poprzedników. Został wyposażony w optykę z 45-cm teleskopem Remote Sensing Imager i detektor Adanced Ionospheric Probe do pomiarów ziemskiej plazmy w jonosferze, pogody kosmicznej oraz badań geofizycznych (próby przewidywań trzęsień ziemi na podstawie zmian w atmosferze ziemskiej, wywołanych ruchami płyt tektonicznych).
Matryca ładunku optycznego satelity jest w stanie wykonywać obrazy monochromatyczne z rozdzielczością 2 m i obrazy kolorowe w czterech pasmach z rozdzielczością 4 m. Obrazy z satelity posłużą rządowi tajwańskiemu w kontroli zmian środowiskowych, bezpieczeństwie wewnętrznym i reagowaniu kryzysowym. Na usługach satelity skorzystają także naukowcy.
Podsumowanie

SpaceX kontynuuje wysyłanie swoich rakiet w rekordowym tempie. Poprzedni start, relacjonowany tutaj odbył się zaledwie 10 dni temu. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to już 7 września rakieta Falcon 9 wystartuje po raz kolejny. Tym razem wyniesie piątą misję tajemniczego miniwadłowca wojska amerykańskiego X-37B.
Źródło: SpaceX, SF101
Więcej informacji:
?    film ze startu rakiety Falcon 9 z FormoSat-5 (YouTube)
?    materiały prasowe misji FormoSat-5 [pdf]
?    relacja ze startu (SpaceFlight101)
?    szczegółowy opis techniczny satelity i jego ładunku operacyjnego (Spaceflight101)
Na zdjęciu: Falcon 9 startujący z wyrzutni SLC-4E w Vandenberg z satelitą FormoSat-5. Źródło: SpaceX.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/falcon-9-wysyla-na-orbite-tajwanskiego-satelite-obserwacyjnego-3524.html

Falcon 9 wysyła na orbitę tajwańskiego satelitę obserwacyjnego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekają nas spektakularne deszcze "spadających gwiazd"
2017-08-25
Naukowcy twierdzą, że w najbliższych latach czekają nas deszcze "spadających gwiazd" i to z prawdziwego zdarzenia. Jednak to, co cieszy oko, bywa też bardzo niebezpieczne. Wśród nich mogą na nas spaść kosmiczne głazy i doprowadzić do wielkiej katastrofy.
Ostatnimi czasy entuzjaści obserwacji nocnego nieba i zjawisk astronomicznych, niestety nie mogli liczyć na wystąpienie jednego z najbardziej oczekiwanych i spektakularnych zjawisk, a mianowicie deszczu spadających gwiazd.
Chociaż kilka razy w roku możemy obserwować szczyt aktywności rojów meteorów takich jak: Perseidy czy Leonidy, czyli drobinek kosmicznego gruzu, które wpadając w ziemską atmosferę spalają się w niej w spektakularny sposób, to nie mogliśmy ostatnio mówić o prawdziwym deszczu spadających gwiazd.
Jednak już niedługo może to się zmienić, a to za sprawą prognoz rosyjskiego astronoma, Michaiła Masłowa. Otóż według analiz, które poczynił on na podstawie wielu obserwacji komety 73P/Schwassmann-Wachmann 3, już na przełomie maja i czerwca 2022 roku możemy liczyć na coś naprawdę niezwykłego, czego wielu mieszkańców naszej planety jeszcze nie miało okazji zobaczyć.
Astronom prognozuje, że w ciągu tylko jednej godziny będziemy mogli zobaczyć od 10 tysięcy do nawet 100 tysięcy meteorów z roju zwanego tau Herkulidami. Podobne spektakle można było zobaczyć tylko kilkukrotnie na tle ostatnich wieków, w latach: 1799, 1833, 1872, 1885 i 1966. Pomimo faktu, że drobiny będą tak małe, że większość z nich całkowicie spłonie w atmosferze, to może zdarzyć się, iż większe kawałki spadną na powierzchnię ziemi w formie meteorytów.
Deszcz meteorów już za 2 lata
Jednak równie spektakularny deszcz "spadających gwiazd" czekać nas może jeszcze wcześniej, bo w czerwcu 2019 roku, gdy Ziemia wejdzie w strumień dużych meteoroidów, niektórych o średnicy nawet 300 metrów. Jeśli na nas spadną, to mogą zmieść z powierzchni ziemi dosłownie wszystko na dystansie nawet tysiąca kilometrów.
Ostrzegają przed nimi naukowcy z Polskiej Sieci Bolidowej, pod przewodnictwem dr hab. Arkadiusza Olecha z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie, którzy zajmują się badaniem rojów meteorowych, za sprawą których możemy obserwować spektakularne bolidy.
Ich uwagę skupił rój Taurydów, na ogół niewielkich okruchów skalnych związanych z planetoidą 2004 TG10, które wchodzą w ziemską atmosferę każdego roku dwukrotnie, najpierw latem, a później jesienią.
Te jesienne, które obserwować możemy między 20 października a 10 grudnia, z największym natężeniem około 12 listopada, zazwyczaj są mało atrakcyjne, bo w ciągu godziny jest ich zaledwie 5-10 i nie wyróżniają się zbyt jasnymi rozbłyskami.
Z kolei te letnie, które pojawiają się między 5 czerwca a 18 lipca, z największym natężeniem około 28-29 czerwca, są bardzo trudne w obserwacjach, ponieważ wchodzą w atmosferę w ciągu dnia i z reguły nie są widoczne gołym okiem.
To właśnie one spędzają sen z powiek polskim badaczom. Pomiary ujawniły, że pod koniec czerwca 2019 roku Ziemia wleci w najbardziej obfitą część tego zwartego strumienia stabilnie utrzymywanego przez rezonans z orbitą Jowisza, gdzie znajdują się skały o średnicy 5-10 metrów, a przynajmniej 10 z nich ma średnicę aż 50-300 metrów.
Mogą one okazać się bardzo niebezpieczne, ponieważ uderzenie obiektu o średnicy 50 metrów może całkowicie zniszczyć duże miasto, przy tym wywołując rozległe pożary. Obiekt 100-metrowy może zrujnować obszar na dystansie nawet 300 kilometrów.
A jeśli spadnie na nas 300-metrowa planetoida, to z powierzchni ziemi mogłoby zniknąć nawet kilka krajów, a przy tym dziesiątki dużych miast zamieszkanych przez miliony ludzi. W promieniu 100 kilometrów od miejsca upadku kosmicznej skały ogień strawiłby wszystko, a w promieniu dalszych 800 kilometrów byłyby bardzo poważne szkody, im dalej, tym mniejsze.
Gdyby obiekt runął do morza lub oceanu, mógłby wywołać gigantyczne fale tsunami, które zalałyby nadmorskie miasta niemal na całym świecie. Upadek tak dużej planetoidy zdarza się średnio raz na 100 tysięcy lat.
Dzisiaj nie sposób przewidzieć czy tak duże planetoidy dostaną się do ziemskiej atmosfery i czy przez nią jedynie przemkną, czy też na nas spadną. Będzie jedynie możliwość określenia półkuli Ziemi, gdzie zagrożenie będzie największe.
Do tego bardzo niepokojącego odkrycia przyczynili się przede wszystkim amatorzy astronomii z Pracowni Komet i Meteorów (PKiM), którzy zrzeszeni w Polskiej Sieci Bolidowej monitorują i rejestrują bolidy wchodzące w ziemską atmosferę nad Polską i naszymi sąsiadami.
Sieć, która powstała 13 lat temu, i należy do najbardziej nowoczesnych na świecie, liczy ponad 30 stacji, w których pracę prowadzi ponad 70 czułych kamer CCTV wyposażonych w jasne i szerokokątne obiektywy.
Ich publikacja znalazła się właśnie na łamach prestiżowego pisma astronomicznego "Monthly Notices of the Royal Astronomical Society" wydawanego przez Uniwersytet Oksfordzki od 188 lat.
Rzadko kiedy naukowcy mają dla nas tak kasandryczne wieści. Pozostaje nam tylko nadzieja, że zagrożenie "przejdzie bokiem", bo póki co nie mamy żadnych planów i możliwości ochrony przed tego typu zagrożeniem z kosmosu.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/117338,czekaja-nas-spektakularne-deszcze-spadajacych-gwiazd

Czekają nas spektakularne deszcze spadających gwiazd.jpg

Czekają nas spektakularne deszcze spadających gwiazd2.jpg

Czekają nas spektakularne deszcze spadających gwiazd3.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: W świetle? nocy
2017-08-25. Katarzyna Mikulska
Sonda Cassini spogląda poprzez pierścienie Saturna na jeden z jego lodowych księżyców ? Tetydę. Choć na widocznej z tej perspektywy półkuli Tetydy panuje noc, oświetla ją światło słoneczne odbite od gazowego olbrzyma.
W momencie, w którym zostało zrobione zdjęcie, Tetyda znajdowała się niemal po przeciwnej stronie Saturna niż sonda. Z powierzchni księżyca widoczny byłby gazowy olbrzym ?w pełni? ? oglądalibyśmy stamtąd jego półkulę oświetloną światłem słonecznym. Na tym ujęciu widoczna jest jedynie granica pomiędzy nocną a dzienną stroną planety przy brzegu jej tarczy. Z kolei niewielki kawałek dziennej półkuli Tetydy można zauważyć na górnym krańcu jej tarczy.
Zdjęcie zostało wykonane 13 maja 2017 roku z odległości około 1,2 miliona kilometrów od Saturna oraz 1,5 miliona kilometrów od Tetydy. Tarcza Tetydy została rozjaśniona w celu zwiększenia jej widoczności.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/25/282807/

W kosmicznym obiektywie W świetle? nocy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po raz pierwszy zarejestrowano obraz powierzchni gwiazdy innej niż Słońce
autor: Scarlet (25 Sierpień, 2017)
Badania przeprowadzone z pomocą teleskopu VLT (Very Large Telescope) pozwoliły stworzyć pierwszy szczegółowy obraz powierzchni gwiazdy innej od Słońca. Ponadto udało się uzyskać pierwszą mapę ruchu materii na gwieździe. Dzięki temu odkryto rozległe obszary burzowe w jej potężnej atmosferze.
Jaskrawoczerwona gwiazda Antares jest czerwonym nadolbrzymem, który świeci w sercu gwiazdozbioru Skorpiona, oddalona od Słońca o około 550 lat świetlnych. Masywna i stosunkowo zimna gwiazda znajduje się na późnym etapie ewolucji. Ma około 12 milionów lat i w przyszłości stanie się supernową.
Grupa naukowców pod nadzorem Keiichi Ohnaka z Catholic University w Chile, za pomocą tzw. Bardzo Dużego Teleskopu należącego do Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO), które znajduje się w chilijskim obserwatorium, skonstruowała mapę powierzchni Antares i mierzyła ruchy warstw powierzchniowych gwiazdy. Jest to najlepszy ze wszystkich wizerunków powierzchni i atmosfery gwiazdy poza Słońcem.
Naukowcy odkryli w atmosferze Antares gaz o małej gęstości w znacznie większej odległości od powierzchni gwiazdy niż przewidywano. Badacze doszli do wniosku, że przemieszczanie się gazów nie może być spowodowane konwekcją. Okazuje się, że ruch materii w rozszerzonej atmosferze czerwonych nadolbrzymów może posiadać odrębny, nieznany nam mechanizm.
 
Źródło:
https://www.space.com/37912-supergiant-star-antares-photos-video.html
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/po-raz-pierwszy-zarejestrowano-obraz-powierzchni-gwiazdy-innej-niz-slonce

Po raz pierwszy zarejestrowano obraz powierzchni gwiazdy innej niż Słońce.jpg

Po raz pierwszy zarejestrowano obraz powierzchni gwiazdy innej niż Słońce2.jpg

Po raz pierwszy zarejestrowano obraz powierzchni gwiazdy innej niż Słońce3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowe planety Tau Ceti
Wysłane przez kuligowska w 2017-08-25
Nowatorska metoda astronomów umożliwiła odkrycie nowych planet okrążających podobną do Słońca gwiazdę Tau Ceti. O posiadanie planet podejrzewano ją już w latach sześćdziesiątych!

Tau Ceti to ciekawy obiekt. Znajduje się w odległości ?zaledwie? 12 lat świetlnych stąd i jest najbliższą Słońcu gwiazdą typu słonecznego. Co to dokładnie oznacza? To gwiazda ciągu głównego i typu widmowego G8V, o jasności 0,44 jasności Słońca i nieco tylko mniejszej od niego masie. Ma podobną barwę, ale przede wszystkim nie wykazuje znaczącej aktywności powierzchniowej - a w każdym razie nie jest ona wyższa niż dla Słońca. Wiele planet pozasłonecznych znaleziono w ostatnich latach wokół mniejszych i chłodniejszych czerwonych karłów, które jednak charakteryzują się silną aktywnością objawiającą się między innymi w postaci rozbłysków i burz magnetycznych. Zjawiska te mogą zagrażać ewentualnemu życia na pobliskich globach. Ale w przypadku Tau Ceti silne przejawy aktywności w zasadzie nie mają miejsca. Ma ona za to około dziesięć razy tyle otaczających ją komet i planetoid co Słońce, a i one mogą nieść śmiercionośne działanie - mimo to uważa się, że Tau Ceti za dość przyjazną potencjalnemu życiu.

Mało tego - o posiadania planet podejrzewa się ją już od lat sześćdziesiątych, gdy wraz z Epsilon Eridani została pierwszym, pionierskim celem projektu OZMA, czyli próbie zarejestrowania sygnałów radiowych pochodzących od cywilizacji pozaziemskich. W jego ramach przeprowadzono ponad 100 godzin nasłuchu radiowego na częstotliwości 1420 MHz (pasmo promieniowania neutralnego wodoru) wykorzystując 26-metrowy radioteleskop z Green Bank. Dziś gwiazda jest nadal celem projektu SETI, ale choć wciąż nic ciekawego w jej otoczeniu nie usłyszeliśmy, wiemy już, że prawie na pewno posiada ona planety.

Planety pozasłoneczne wykrywa się dziś głównie na drodze mierzenia odchyleń w ruchach okrążanych przez nie gwiazd. Na przykład prędkość radialna gwiazdy, czyli jej ruch w kierunku łączącym ją z obserwatorem na Ziemi, mierzy się z wykorzystaniem jej widma, czyli wyznaczając zniekształcenia poszczególnych, znanych linii widmowych zachodzące na skutek efektu Dopplera pojawiającego się podczas nieznacznego ?drgania? gwiazdy w miejscu. Im przesunięcie to jest mniejsze, tym mniejsza planeta może znajdować się w pobliżu i tylko nieznacznie "poruszać" swą gwiazdą.

Teraz jednak astronomowie sprawdzają granice użyteczności takiej metody. Chodzi tu w szczególności o małe planety typu ziemskiego, znajdujące się dosyć dalekiej orbicie swej gwiazdy. Powodują one tylko niewielkie odchylenia jej ruchu, więc do ich wykrycia potrzebna jest bardzo precyzyjna metoda pomiarowa. Jeszcze trudniej jest z planetami mniejszymi od nich - łatwo jest wtedy pomylić ruch gwiazdy z ruchami zachodzącymi na jej powierzchni (aktywnością gwiazdową), a nawet z zakłóceniami generującymi się w obrębie ziemskiego instrumenty badawczego.

Fabo Feng i jego zespół proponują nową metodę pomiarów prędkości radialnych. Dzięki niej i z wykorzystaniem instrumentu HARPS (High-Accuracy Radial Velocity Planet Searcher) zainstalowanego na teleskopie ESO w obserwatorium La Silla w Chile przebadali ponad dziewięć tysięcy gwiazd. Od ich widm odjęli wszystkie możliwe znane źródła zakłóceń, między innymi mierząc wcześniej różnice w przejawach aktywności gwiazd na różnych częstotliwościach ich obserwacji. W przypadku Tau Ceti pozostały wówczas wciąż cztery regularne "sygnały" typu planetarnego. Naukowcy oznaczyli je Tau Ceti e, f, g i h.

Dwie hipotetycznych planet Tau Ceti znaleziono wprawdzie już podczas wcześniejszych badań, ale dwie kolejne (g i h, globy leżące jeszcze bliżej gwiazdy) to całkiem nowe kandydatki planetarne. Ich wyznaczone prędkości radialne sugerują, że mamy do czynienia z planetami dość bliskimi rozmiarów ziemi - choć wydają się być jednak nieco od niej większe i masywniejsze. Z kolei planety e i f naukowcy uważają za znajdujące się w strefie zamieszkiwalnej wokół Tau Ceti. Jednak ich dokładne rozmiary oraz skład chemiczny nie są jeszcze znane - i w tym przypadku potrzebne są więc dalsze badania.

Tau Ceti jest widoczna w gwiazdozbiorze Wieloryba (Cetus).

Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Publikacja naukowa w Astronomical Journal


Źródło: Sky and Telescope

Zdjęcie: porównanie układu czterech nowo odkrytych planet pobliskiej gwiazdy Tau Ceti z planetami wewnętrznymi w Układzie Słonecznym.
Źródło: F. Feng (University of Hertfordshire, UK)
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nowe-planety-wokol-tau-ceti-3514.html

Nowe planety Tau Ceti.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki będzie koniec życia na Ziemi?
2017-08-26. Redakcja AstroNETu  Artykuł napisała Aleksandra Bochenek.
Chyba wszyscy wiedzą, że jedna z hipotez dotyczących wyginięcia dinozaurów mówi, że w Ziemię uderzył ogromny meteoryt. Jednak nie zniszczył on na naszej planecie życia, a tylko zmniejszył trochę jego różnorodność. A co musiałoby się stać, żeby sprawę załatwić raz, a dobrze?
Według badań opublikowanych w Scientific Reports ? uderzenie obiektu wielkości planety karłowatej.
Obliczenia naukowców z Oxfordu i Harvardu sugerują, że aby definitywnie zakończyć życie na naszej planecie ? wysterylizować ją ze wszystkich, nawet najmniejszych żyjątek ? należałoby użyć 6 x 1026 dżuli energii, czyli dużo więcej, niż łączny arsenał nuklearny wszystkich krajów świata. Po dostarczeniu takiej ilości energii cała dostępna woda zostałaby ugotowana, a w końcu zamieniona w parę.
Aby jednak taki scenariusz miał miejsce, planetoida uderzająca w Ziemię musiałaby być wielkość Westy albo Pallas ? odpowiednio drugiej i trzeciej co do wielkości znanych nam planetoid. Obie mają średnicę rzędu ok. 500 km, a to z kolei jest minimalny rozmiar planet karłowatych (do których jednak ani Westa, ani Pallas nie są zaliczane, ponieważ nie mają kulistego).
Podane wyżej warunki mogą wydawać się trochę? ekstremalne, ale są niezbędne. Wszystko z powodu niesporczaków, malutkich bezkręgowców potrafiących przetrwać praktycznie w każdych warunkach. Niestraszne im wielka susza czy ogromne ciśnienie, skrajne temperatury (od zera absolutnego do 150 stopni Celsjusza) czy nawet, jak pokazały badania, ekspozycja na promieniowanie kosmiczne. Są to najbardziej odporne organizmy o których istnieniu wiemy. Kiedy naukowcy potrzebowali przyjąć granice, w których może występować życie, wzorowali się właśnie na niesporczakach.
Jednak uderzenie obiektu rozmiarów Westy czy Pallas jest bardzo mało prawdopodobne ? a co ważniejsze, mniej prawdopodobne od uderzenia obiektu na tyle dużego, aby zniszczyć ludzkość, ale nie wystarczającego, aby zabić wszystko. To znaczy, że nawet jeśli my nie przeżyjemy, to jednak wszystko wskazuje, że życie będzie toczyć się dalej.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/26/jaki-bedzie-koniec-zycia-na-ziemi/

Jaki będzie koniec życia na Ziemi.jpg

Jaki będzie koniec życia na Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łowca planet ESPRESSO wyrusza do Chile
2017-08-26. Redakcja AstroNETu Artykuł napisał Grzegorz Grygorczyk.
ESPRESSO, czyli Echelle SPectrograph for Rocky Exoplanet and Stable Spectroscopic Observations przeszedł Preliminary Acceptance Europe (PAE). Oznacza to zaliczenie wszystkich wstępnych testów ESO i przesłanie przyrządu do Chile, gdzie zostanie zainstalowany w ognisku coudé VLT. ESPRESSO ma ujrzeć pierwsze światło jeszcze w tym roku.
ESPRESSO, spektograf z siatką dyfrakcyjną echelle, zaprojektowany i stworzony przez międzynarodowe konsorcjum oraz ESO, jest jednym z najbardziej oczekiwanych przyrządów świata astronomii. Następca również należącego do ESO HARPS, umieszczonego na 3,6-metrowym teleskopie w obserwatorium La Silla, zwiększy jego precyzję nawet dziesięciokrotnie ? w ciągu sekundy HARPS może zmierzyć ruch gwiazdy dokładniej niż metr na sekundę, podczas gdy ESPRESSO robi to z dokładnością kilku centymetrów na sekundę. Jest to możliwe dzięki lepszej technologii i umieszczeniu w większym teleskopie.
Jako łowca planet następnej generacji ESPRESSO będzie wykorzystywał efekt Dopplera wywoływany przez ruch obiegowy planet ? wielu mniejszych od Neptuna. Metoda ta polega na mierzeniu niewielkich zmian w ruchu gwiazdy wynikających z oddziaływania grawitacyjnego planety ? wraz z jej ruchem gwiazda ?chwieje się?. Im mniejsza planeta, tym mniejsze wahania, dlatego też do wykrycia planet skalistych i potencjalnie zdatnych do życia niezbędny jest niezwykle dokładny sprzęt.
Wykorzystując efekt Dopplera ESPRESSO będzie mógł wykryć jedne z najmniejszych planet, które spodziewamy się znaleźć. Ta metoda daje nam wiele informacji o właściwościach fizycznych egzoplanety. W połączeniu z metodą tranzytów, której używa należący do ESO teleskop Next-Generation Transit Survey w obserwatorium Paranal, możemy dowiedzieć się jeszcze więcej o takim obiekcie, w tym poznać jego rozmiary i gęstość.
Podobnie jak HARPS, ESPRESSO będzie także używany do obserwacji tranzytowych kandydatów ? sytuacji, w której planeta przechodzi przed swoją gwiazdą względem obserwatora z Ziemi ? aby potwierdzić ich naturę planety i zmierzyć masę, a także dla wykonania spektroskopii. Ta ostatnia technika obserwacyjna pozwala astronomom określić klucze składniki atmosfery, takie jak sód czy para wodna.
ESPRESSO będzie wykorzystywał światło z każdego spośród czterech składowych VLT ? Unit Telescopes, lecz będzie także mógł zebrać obraz padający na wszystkie teleskopy, co da taki sam rezultat jak praca na teleskopie o średnicy 16 m i umożliwi obserwację bardzo słabych obiektów. Dzięki dokładnej obserwacji przestrzeni międzygalaktycznej między nami a niezwykle odległymi kwazarami będziemy w stanie zbadać najodleglejsze zakątków wszechświata, co pozwoli na zbadanie czy najważniejsze stałe fizyczne zmieniają się w czasie i przestrzeni.
Source :
ESO
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/26/lowca-planet-espresso-wyrusza-do-chile/

Łowca planet ESPRESSO wyrusza do Chile.jpg

Łowca planet ESPRESSO wyrusza do Chile2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 tygodnie do finału Cassiniego
2017-08-26. Katarzyna Mikulska
Sondzie Cassini zostały do wykonania niewiele ponad dwie pełne orbity wokół Saturna, zanim zakończy ona swoją misję w atmosferze gazowego olbrzyma. Ponieważ wydarzenie to wzbudza wiele emocji w świecie nauki, amerykańska agencja kosmiczna planuje na ten czas wiele konferencji i wywiadów dotyczących przebiegu ostatnich etapów misji. Najbliższa telekonferencja odbędzie się już w ten wtorek, 29 sierpnia. Materiały wizualne związane z omawianymi kwestiami będą publikowane tutaj.
Następne konferencje będą miały miejsce 13 września (środa) oraz w dniu zakończenia misji, 15 września (piątek). Wszystkie te wydarzenia będzie można śledzić na żywo na stronie NASA, do czego zachęcamy.
Z okazji zakończenia misji przygotowywane są również materiały takie jak grafiki, animacje, filmiki. Jeden z takich filmów, podsumowujący trzynastoletni pobyt sondy Cassini na orbicie wokół Saturna, przedstawiamy państwu poniżej.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/26/3-tygodnie-do-finalu-cassiniego/

 

3 tygodnie do finału Cassiniego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minotaur IV wysyła na orbitę satelitę wojskowego USA
Wysłane przez grabianski w 2017-08-26
Z wybrzeży Florydy wystartował dziś w nocy zmodyfikowany pocisk balistyczny z czasów Zimnej Wojny Minotaur IV. Wyniósł w przestrzeń kosmiczną satelitę wojskowego ORS-5, który z orbity wzdłuż równika będzie przyglądał się innym satelitom usytuowanym na orbitach geostacjonarnych.
5-stopniowa rakieta na paliwo stałe, operowana przez firmę Orbital ATK wystartowała w sobotę rano o 8:04 polskiego czasu. Pierwsze trzy stopnie pochodzące z dawnego pocisku Peacekeeper rozpędziły rakietę z ładunkiem w lot suborbitalny, a potem dwa dobudowane stopnie Orion 38 wyprodukowane przez firmę Orbital ATK dopełniły dzieła i ustawiły statek na orbicie. Najpierw wypuszczone zostały trzy minisatelity standardu CubeSat podróżujące z głównym ładunkiem. Potem drugi ze stopni Orion 38 umieścił siebie i ładunek na wysokości 600 km i orbicie o inklinacji 0 stopni.
O ładunku

SensorSat to statek o masie 113 kg. Jego głównym celem będzie obserwacja satelitów na orbicie geostacjonarnej, śmieci kosmicznych oraz ewentualnych zmian w pozycjach tych satelitów. Dzięki niskiej orbicie równikowej statek będzie przelatywał pod każdym satelitą geostacjonarnym co 104 minuty.
Orbita geostacjonarna z uwagi na to, że satelity na niej zachowują stałe położenie względem obserwatora na Ziemi jest najpopularniejszą orbitą w zastosowaniach komercyjnych i wojskowych. Znajduje się na niej obecnie 441 satelitów w różnych stanach aktywności i wiele niekontrolowanych już obiektów i szczątków.
Satelita SensorSat jest projektem stosunkowo niskiego kosztu. Sam statek kosztował niecałe 50 milionów dolarów. Dzięki specjalnie pomyślanym pozycjonowaniu satelity podczas wykonywania obrazowania, można przy pomocy stosunkowo nieskomplikowanej optyki i kontroli położenia uzyskać obrazy nawet dosyć małych obiektów.
Podsumowanie

Był to 53. start rakiety orbitalnej w tym roku. Dopiero po raz 6. w historii startowała rakieta należąca do rodziny Minotaur IV. Firma Orbital ATK sprzedająca usługi tej rakiety ma w tym roku zaplanowane jeszcze dwa starty: Minotaur-C ma wynieść 6 małych satelitów obserwacyjnych SkySat, a Antares dostarczy do ISS statek zaopatrzeniowy Cygnus.
Źródło: SF101
Więcej informacji:
?    informacja prasowa o udanej misji Minotaura IV
?    relacja z udanego startu rakiety (Spaceflight101)
?    opis techniczny satelity SensorSat (Spaceflight101)
Na zdjęciu: Rakieta Minotaur IV startująca z satelitą SensorSat w ramach misji ORS-5. Zdjęcie: OrbitalATK/Ben Cooper.
relacja
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/minotaur-iv-wysyla-na-orbite-satelite-wojskowego-usa-3525.html

Minotaur IV wysyła na orbitę satelitę wojskowego USA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kepler odkrywa zmienność Siedmiu Sióstr
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 27/08/2017
Siedem Sióstr znanych przez starożytnych greków to znana współczesnym astronomom gromada otwarta o nazwie Plejady ? to zbiór gwiazd widoczny gołym okiem i badany już od tysięcy lat przez kultury całego świata. Teraz dr Tim White z Centrum Astrofizyki Gwiazd na Uniwersytecie w Aarhus oraz jego zespół duńskich i międzynarodowych astronomów zademonstrował nową, niezwykle silną technikę obserwowania tego typu gwiazd, które zazwyczaj są o wiele za jasne do obserwowania przez wysokiej klasy teleskopy. Wyniki ich badań zostały opublikowane w najnowszym wydaniu periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Wykorzystując nowy algorytm poprawy obserwacji z Kosmicznego Teleskopu Kepler w ramach misji K2 zespół wykonał jak dotąd najbardziej szczegółowe badania zmienności tych gwiazd. Satelity takie jak Kepler zaprojektowane są do poszukiwania planet krążących wokół odległych gwiazd metodą poszukiwania spadków ich jasności wskutek tranzytu potencjalnych planet na tle tarczy gwiazd oraz do badań z zakresu asterosejsmologii ? badania struktury i ewolucji gwiazd uwidocznionych w zmianach ich jasności.
Ponieważ Kepler został zaprojektowany do jednoczesnego obserwowania tysięcy słabych gwiazd, niektóre najjaśniejsze gwiazdy są w rzeczywistości za jasne do obserwowania. Promień światła z jasnej gwiazdy skierowany na detektor kamery spowoduje wysycenie centralnych pikseli obrazu gwiazdy, co prowadzi do znaczącej utraty precyzji pomiaru całkowitej jasności gwiazdy. To ten sam proces, który powoduje utratę zakresu dynamicznego w zwykłych aparatach cyfrowych, które nie są w stanie na jednym zdjęciu zarejestrować jednocześnie bardzo jasnych i bardzo ciemnych obiektów.
?Rozwiązanie pozwalające na obserwowanie jasnych gwiazd za pomocą Keplera okazało się stosunkowo proste?, mówi główny autor opracowania dr Tim White. ?W dużej mierze interesują nas względne, a nie absolutne, zmiany jasności. Możemy zmierzyć zmiany z pobliskich, niewysyconych pikseli, ignorując całkowicie obszary wysycone?.
Jednak zmiany ruchu satelity i niewielkie niedoskonałości detektora mogą wciąż skrywać przed ami sygnał zmienności gwiazdy. Aby ominąć ten problem, autorzy opracowali nową technikę szacowania wkładu każdego piksela znajdując w ten sposób właściwą równowagę pozwalającą na odjęcie efektów instrumentalnych. Nową metodę nazwano fotometrią halo ? ten prosty i szybki algorytm autorzy udostępnili jako darmowe oprogramowanie open-source.
Większość z siedmiu gwiazd okazało się wolno pulsującymi gwiazdami B ? to klasa gwiazd zmiennych, w których jasność gwiazdy zmienia się z okresem liczonym w dniach. Częstotliwość pulsacji jest kluczowa do badania niektórych słabo zrozumianych procesów zachodzących w jądrach takich gwiazd.
Siódma gwiazda gromady ? Maia ? jest inna: okres jej zmienności to 10 dni. Wcześniejsze badania wskazywały, że Maia należy do klasy gwiazd z nietypowymi koncentracjami na powierzchni niektórych pierwiastków chemicznych takich jak na przykład mangan. Aby sprawdzić tę teorię przeprowadzono serię spektroskopowych obserwacji za pomocą teleskopu Hertzsprung SONG.
?Zauważyliśmy, że zmiany jasności obserwowane za pomocą Keplera zgrywają się ze zmianami intensywności absorpcji linii manganu w atmosferze tej gwiazdy?, mówi dr Victoria Antoci, współautorka artykułu i profesor w Centrum Astrofizyki Gwiazd na Uniwersytecie w Aarhus. i?Doszliśmy do wniosku, że zmienność tej gwiazdy spowodowana jest istnieniem dużej, chemicznej plamy na powierzchni gwiazdy, która pojawia się i znika z naszego pola widzenia wraz z 10-dniowym okresem rotacji gwiazdy?.
?Sześćdziesiąt lat temu astronomowie twierdzili, że obserwują zmienność Mai z okresem kilku godzin. Stwierdzono nawet, że to pierwsza z całej nowej klasy gwiazd, którą nazwali ?zmiennymi typu Maia'?, mówi White, ?jednak nasze nowe obserwacje wskazują, że Maia nie należy do zmiennych typu Maia?.
W ramach przeprowadzonych badań nie zaobserwowano żadnych tranzytów egzoplanet, jednak autorzy wykazali, że opracowany przez nich algorytm może osiągnąć precyzję niezbędną aby Kepler i przyszłe teleskopy kosmiczne takie jak TESS mogły wykrywać planety tranzytujące na tle tarczy tak jasnych gwiazd jak chociażby Alfa Centauri.
Źródło: RAS
http://www.pulskosmosu.pl/2017/08/27/kepler-odkrywa-zmiennosc-siedmiu-siostr/

Kepler odkrywa zmienność Siedmiu Sióstr.jpg

Kepler odkrywa zmienność Siedmiu Sióstr2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RECENZJA: Bóg i geometria ? Michał Heller
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 27/08/2017
Czy już sam tytuł opisywanej dzisiaj książki nie sprowokował oburzenia chociażby u części z Was? Jak to! Strona popularno-naukowa, a tutaj ktoś wchodzi na tereny powszechnie niekojarzone z nauką, a z wiarą. Gdy pojawia się słowo ?Bóg? na stronie takiej jak Puls Kosmosu to gdzieś tu musi nastąpić jakiś zgrzyt, prawda? Otóż nie ma co się martwić na zapas.
Astronomia jest jedną z tych nauk, które bezustannie nakazują eksplorowanie jej granic w zależności od tego czym się zajmujemy. Astronom, który w pracy naukowej zajmuje się powierzchnią Marsa czy Księżyca prędzej czy później musi poznać techniki stosowane przez geologów, astronom zajmujący się astrofizyką gwiazd siłą rzeczy wgłębia się w wiedzę zarezerwowaną dla chemików, astronom szukający źródeł naszej obecnej wiedzy staje się niezgorszym historykiem, a astronom zajmujący się Wszechświatem jako całością z czasem dotyka terytoriów zarezerwowanych dla filozofów.
Być może nie trzeba znać historii myślenia o geometrii i o przestrzeni, aby zrozumieć ogólną teorię względności, ale z pewnością taka wiedza może pomóc. Jak zawsze Michał Heller zabiera czytelnika w podróż, która zaczyna się w starożytnej Grecji, przebiega przez pierwsze wieki chrześcijaństwa, chrześcijańskie średniowiecze, a kończy się w okresie renesansu. Motywem podróży jest geometria i przestrzeń i koncepcje ich dotyczące, a powstające na przestrzeni całych tysiącleci.
Czym jest geometria? Czy człowiek tworzy geometrię czy ją odkrywa? Jak wiąże się geometria z przestrzenią? Czym jest przestrzeń? Czy posiada jakieś granice? To tylko kilka fundamentalnych pytań o naszą rzeczywistość rozpatrywaną od strony matematyczno-filozoficznej, pytania których rodowód sięga starożytnych Greków albo i dalej.
Michał Heller po raz kolejny z łatwością nawiguje między teoriami matematycznymi, kwestiami filozoficznymi oraz teologią. Tylko na pierwszy rzut oka może się wydawać, że gdzie wiara, a gdzie nauka. Temat jednak jest dużo bardziej złożony. Gdy spojrzymy na kwestię rozmiarów Wszechświata to widzimy, że jest to zagadnienie, z którym musiał się mierzyć tak świat nauki jak i świat wiary. Co więcej, po Grekach swoje pojęcie przestrzeni musiał ustalić także nowo powstający kościół. Wszak nie sposób było mówić o tym, że Bóg jest wszędzie nie definiując słowa ?wszędzie?. W ten sposób tak matematycy, filozofowie jak i osoby odpowiedzialne za kształtowanie i wzrost kościoła są odpowiedzialni za nasze obecne rozumienie przestrzeni kosmicznej i jej niezwykle złożoną geometrię. To właśnie oni kładli podwaliny, na których setki lat później stanęła ogólna teoria względności.
Do książek autorstwa Michała Hellera mam szczególne podejście. Niezależnie od złożoności tematu są one nie tylko niesamowicie bogate w wiedzę, ale zawsze ubrane są w słowa, które sprawiają, że trudne wydaje się łatwe, że nudne wydaje się niezwykle ciekawe. Odrzućcie zatem podejrzenia, że książka o starożytności, o religii i o matematyce będzie nudna i nieprzystępna. Gwarantuję Wam, że będzie się to czytało lekko i przyjemnie. To naprawdę jest świetna pozycja na weekendowy relaks i polecam ją każdemu ? od matematyka, przez miłośnika astronomii, przez astronoma, po zagorzałego wojującego ateistę.
Jeżeli po ostatniej stronie będziecie odczuwali niedosyt ? nie ma problemu, bowiem czeka na Was kontynuacja w postaci książki ?Przestrzenie Wszechświata? opisywana już na Pulsie Kosmosu:
Tytuł: Bóg i geometria. Gdy przestrzeń była bogiem
Autor: Michał Heller
Stron: 311
Wydawnictwo: Copernicus Center Press
Link: http://www.ccpress.pl/produkt/Bog_i_geometria._Gdy_przestrzen_byla_Bogiem_(oprawa_twarda)_227
http://www.pulskosmosu.pl/2017/08/27/recenzja-bog-i-geometria-michal-heller/

RECENZJA Bóg i geometria ? Michał Heller.jpg

RECENZJA Bóg i geometria ? Michał Heller2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rusza nowa edycja konkursu CanSat
2017-08-27Anna Wizerkaniuk
Ruszyły zapisy do 3. polskiej edycji konkursu CanSat organizowanego przez ESERO-Polska i Centrum Nauki Kopernik pod patronatem Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Konkurs jest skierowany do młodzieży powyżej 14 roku życia, a która nie ukończyła jeszcze edukacji w szkole średniej. Uczniowie, pracując w zespołach 4-6 osobowych, muszą zaprojektować i zbudować CanSata, czyli minisatelitę wielkości puszki po napoju. Najlepsze drużyny wezmą udział w kampanii startowej, która odbędzie się w kwietniu 2018r. Ich CanSaty będą mogły zostać wystrzelone w rakiecie na wysokość ponad dwóch kilometrów, gdzie wykonają pomiary i przeprowadzą doświadczenia w ramach zaplanowanych misji.
Zwycięzca konkursu CanSat będzie rywalizował z drużynami z innych krajów partnerskich ESA w konkursie międzynarodowym. Na tym etapie uczniowie z Polski już odnosili sukcesy. W latach 2013 i 2015 drużyna z Krakowa zajęła pierwsze i drugie miejsce, z kolei w tegorocznej edycji, w Niemczech, trzecie miejsce wywalczyła drużyna CANpernicus z Torunia.
Zapisy na CanSat 2018 potrwają do 17 września. Formularz rejestracyjny jest dostępny na stronie organizatorów Polski konkurs CanSat.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/27/rusza-nowa-edycja-konkursu-cansat/

Rusza nowa edycja konkursu CanSat.jpg

Rusza nowa edycja konkursu CanSat2.jpg

Rusza nowa edycja konkursu CanSat3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA chce ukraść ciepło? superwulkanowi Yellowstone
Aleksandra Stanisławska27/08/2017
Brzmi to mocno abstrakcyjnie: inżynierowie NASA wymyślili sposób na upuszczenie ciepła z coraz bardziej niespokojnego superwulkanu Yellowstone i przerobienie go na prąd.
Ten news to Crazy nauka w czystym wydaniu. Poszukując jego źródeł, trafiłam na artykuł na stronie BBC Future, w którym wypowiada się Brian Wilcox, szanowany naukowiec zatrudniony w należącym do NASA Jet Propulsion Laboratory (JPL) przy California Institute of Technology (Caltech). Wilcox to specjalista NASA od robotycznych technik badań planetarnych prowadzonych poza Ziemią. Jego żywiołem są więc wszelkiego typu odwierty wykonywane przez zdalnie sterowane maszyny. I to jest clue jego najnowszego pomysłu skupiającego się tym razem nie na gruncie marsjańskim, ale jak najbardziej ziemskim ? tym z parku Yellowstone w USA
Grzeje i grozi
A pod parkiem Yellowstone leży superwulkan. Na zdjęciach satelitarnych nie zobaczycie tam jednak żadnego groźnie dymiącego stożka wulkanicznego, bo po pierwsze to nie stratowulkan (czyli góra z dziurą), a po drugie ten superwulkan jest zwyczajnie zbyt wielki, żeby dał się łatwo zauważyć. Tak wielki, że zajmuje przestrzeń o wymiarach 80 x 55 km pod niemal jedną czwartą parku narodowego Yellowstone. Od dłuższego czasu superwulkan jest mocno niespokojny, a choć naukowcy zapewniają, że (raczej) nie wybuchnie za naszego życia, to jednak jego czas się nieubłaganie zbliża: jego erupcje zdarzają się średnio do 600 tys. lat, a od ostatniej minęło już ponad 600 tys. lat. Tak więc odliczanie trwa, a niemal osiem kilometrów pod powierzchnią ziemi bulgocze kilka tysięcy kilometrów sześciennych magmy, która szuka sposobu wydostania się na zewnątrz. Jeśli rosnące ciśnienie w końcu rozerwie powierzchnię ziemi nad komorą magmową, czeka nas erupcja o najwyższym stopniu w 8-stopniowej skali VEI (Indeks Eksplozywności Wulkanicznej), która przyniesie zagładę kontynentowi amerykańskiemu i srogą zimę wulkaniczną całemu globowi. Żeby jeszcze pogorszyć obraz sytuacji, dodam tylko, że takich superwulkanów odkryto do tej pory aż 12: głównie w Stanach Zjednoczonych i Japonii.
A co chce z tym zrobić NASA?
Brian Wilcox powiedział BBC, że zespół inżynierów NASA szykuje projekt biorący przykład z gejzerów i gorących źródeł, których pełno jest w parku Yellowstone. Wulkan podgrzewa w nich wodę, wydatkując nieco swej przeogromnej energii cieplnej, dzięki czemu nieunikniona erupcja odwleka się w czasie. Naukowcy szacują, że dzięki wodzie przesączającej się pęknięciami do komory magmowej superwulkan Yellowstone traci 60-70 proc. swojego gorąca. To całkiem dużo.
A gdyby tak dostarczyć Yellowstone więcej wody do podgrzewania? Inżynierowie NASA chcą wykonać głęboki na 10 km odwiert w superwulkanie, do którego zamierzają pompować wodę pod wysokim ciśnieniem. Woda wracałaby ku powierzchni ziemi, mając temperaturę około 350 st. C. Można by ją wykorzystać w elektrociepłowni geotermalnej do wytwarzania taniej energii elektrycznej dla całej okolicy Yellowstone. Koszt całego przedsięwzięcia Wilcox z kolegami szacują na niemal 3,5 mld dol.
Oczywiście nasuwa mi się od razu szereg wątpliwości, czy wiercenie w superwulkanie i wtłaczanie do niego na siłę wody nie przyspieszy katastrofy, zamiast ją odwlec. Sam Wilcox przyznaje, że takie ryzyko istniałoby wtedy, gdyby zabrać się za wiercenie w sklepieniu na szczycie komory magmowej. Takie działania sprawiłyby, że sklepienie komory stałoby się kruche i podatne na pękanie, co mogłoby doprowadzić do niecelowego uwolnienia gazów i erupcji. Zamiast tego jako miejsce odwiertu naukowcy wskazują niższe partie komory superwulkanu, do których można by się dostać spoza terenu parku Yellowstone.
Załóżmy, że udało się dowiercić do właściwego miejsca i wpuścić wodę do wnętrza potwora. Jak długo w tej sytuacji trzeba będzie czekać na ochłodzenie się magmy do temperatury, która przestanie grozić erupcją? Tego Wilcox nie wie. Może to potrwać nawet kilkaset lat. No i oczywiście nie wiadomo, kto za to zapłaci. A kwota jest niemała.
Jednak choć projekt jest na poły fantastyczny, podoba mi się odwaga jego twórców. Ostatecznie tylko w śmiałych umysłach rodzą się naprawdę przełomowe wynalazki, więc może kiedyś Wilcox zapisze się w historii jak pierwszy poskromiciel wulkanów? Kto wie.
Lepiej, żeby miał rację, bo jak na razie brak innych pomysłów na powstrzymanie czy odwleczenie erupcji Yellowstone. A to, że ona nastąpi w niedługim (z geologicznego punktu widzenia) czasie, jest znacznie bardziej prawdopodobne niż to, że w Ziemię trafi asteroida, o planach przekierowania której już od dawna trwają poważne naukowe dyskusje. Czas więc pomyśleć poważnie również o superwulkanach.
https://www.crazynauka.pl/nasa-chce-ukrasc-cieplo-superwulkanowi-yellowstone/

NASA chce ukraść ciepło? superwulkanowi Yellowstone.jpg

NASA chce ukraść ciepło? superwulkanowi Yellowstone2.jpg

NASA chce ukraść ciepło? superwulkanowi Yellowstone3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Supermasywne czarne dziury żywią się kosmicznymi meduzami
Wysłane przez tuznik w 2017-08-27
Nowe obserwacje galaktyk typu "meduzy" przeprowadzone za pomocą teleskopu VLT (ESO), ujawniły nieznany wcześniej proces zasilania supermasywnych czarnych dziur. Naukowcy sądzą, że za mechanizm wytwarzający nowo narodzone gwiazdy i macki gazu, którym ten typ galaktyk zawdzięcza swą nazwę, może odpowiadać także gaz docierający do centralnych obszarów tych galaktyk i jednocześnie "karmiący" ich czarne dziury, co w rezultacie skutkuje ich obserwowaną jasnością. Wyniki badań uczonych zostały opublikowane w czasopiśmie Nature.

Włoski zespół astronomów użył instrumentu MUSE (Multi-unit spectroscopic Explorer) zainstalowanego na na Bardzo Dużym Teleskopie (VLT) w Obserwatorium Paranal w Chile celem przekonania się, w jaki jeszcze sposób gaz może być usuwany z galaktyk. Badacze skupili się głównie na dosyć ekstremalnych przykładach galaktyk "meduz", znajdujących się w pobliskich gromadach galaktyk i nazywanych tak przez swe niezwykłe długie macki materii, rozciągające się nawet na dziesiątki tysięcy lat świetlnych poza galaktycznymi dyskami.

W tych niezwykłych galaktykach macki powstają prawdopodobnie w wyniku działania ciśnienia tłocznego. Wzajemna siła grawitacyjna powoduje, że takie galaktyki z dużą prędkością kierują się ku wnętrzu gromady, a tam napotykają na gorący, gęsty gaz, który działa niczym silny wiatr. Ten związek pomiędzy ciśnieniem tłocznym a aktywnymi centrami galaktyk (czarnymi dziurami) zdaniem szefa zespołu Bianca Poggianti z Obserwatorium Astronomicznego INAF w Padwie we Włoszech nie był nigdy dotąd rozważany. Wydaje się jednak obecnie, że centralna czarna dziura bywa zasilana właśnie w ten sposób, ponieważ część okolicznego gazu nie zostaje usunięta i dociera ona wówczas do samego centrum galaktyki.

Dlaczego tylko niewielka część supermasywnych czarnych dziur w kwazarach i galaktykach jest aktywna? To pytanie, które naukowcy zdają sobie od ponad dekady. Supermasywne czarne dziury są obecne w prawie wszystkich typach galaktyk, więc dlaczego jedynie czasem akreująca na nie materia świeci aż tak jasno? Nowe wyniki wskazują na nieznany wcześniej mechanizm, dzięki któremu czarne dziury mogą być efektywnie zasilane. Zdaniem astronoma z ESO Yara Jaffé najnowsze obserwacje z udziałem MUSE ukazują całkiem nowy proces kierowania i przyśpieszania gazu w kierunku najbliższego otoczenia czarnej dziury. Wynik ten jest o tyle ważny, że stanowi nowy element starej astronomicznej zagadki - słabo zrozumianych jeszcze powiązań między czarnymi dziurami a galaktykami. Jak galaktyki powstają i jak zmieniają się w ciągle ewoluującym Wszechświecie? "Meduzy" mogą okazać się kluczem do zrozumienia samej ewolucji galaktyk, ponieważ są to obiekty "przyłapywane" właśnie w procesie takiej dramatycznej transformacji.

Więcej informacji:
?    Supermassive black holes feed on cosmic jellyfish


Źródło: astronomynow.com

Opracował:
Adam Tużnik

Na ilustracji:
Obraz galaktyki ?meduzy? (JO204) uzyskany z wykorzystaniem instrumentu MUSE i teleskopu VLT (Very Large Telescope) ESO w Chile. Widać na nim wyraźnie materiał wydobywający się z galaktyki w formie długich "macek" (lewy dolny róg ujęcia).
Źródło: ESO/GASP collaboration
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/supermasywne-czarne-dziury-karmia-sie-kosmicznymi-meduzami-3526.html

Supermasywne czarne dziury żywią się kosmicznymi meduzami.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

?60 lat ery kosmicznej ? kierunek Mars? czyli konkurs kosmiczny dla młodzieży szkolnej
2017-08-27.
Muzeum Okręgowe w Sieradzu zaprasza do wzięcia udziału w Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy Kosmicznej dla młodzieży szkolnej pt. ?60 lat ery kosmicznej - kierunek Mars? oraz w towarzyszącym mu konkursie plastycznym pt. ?Mój nowy marsjański dom?. Prace należy nadsyłać do 15 września 2017 r.
Konkursy przeznaczone są dla uczniów z klas 6-tych szkoły podstawowej oraz dla gimnazjalistów i licealistów. Konkurs składa się z trzech części. Każdy  z  uczestników  konkursu  pisemnego  musi  odpowiedzieć  na 15  pytań eliminacyjnych, sprawdzających zdobytą wiedzę historii podboju kosmosu i badań kosmosu,  a  następnie  - w drugim etapie - na 9 pytań szczegółowych,  wymagających  bardziej rozwiniętych  odpowiedzi, Natomiast na trzecim etapie uczestnicy konkursu muszą odpowiedzieć na dwa pytania problemowe (opisowe) wybrane spośród czterech przedstawionych  zagadnień.  Przy  czym  każdy  uczestnik konkursu  musi obowiązkowo odpowiedzieć na jedno pytanie zadaniowe i jedno wybrane przez siebie pytanie problemowe. Pytania problemowe i zadaniowe są różne dla obu grup wiekowych. Na wszystkie trzy etapy trzeba odpowiedzieć równocześnie, w tym samym mailu.
Celami Konkursu jest m.in. rozbudzenie zainteresowania wśród młodzieży szeroko rozumianą dziedziną badań kosmicznych i astronomicznych, popularyzacja wiedzy o kosmosie, o ESA, o Marsie, ze szczególnym uwzględnieniem polskich badań i budowy urządzeń kosmicznych do badania Marsa oraz o polskim badaczu Kosmosu z Sieradza ? Arym Sternfeldzie. A ponadto dobra zabawa i zdobycie wiedzy (i nagród też). Dla laureatów konkursu przewidziane są nagrody w postaci profesjonalnych teleskopów.
Warunkiem  uczestnictwa  w  Konkursie  jest  przesłanie  odpowiedzi  pocztą elektroniczną  na adres: [email protected]. W temacie listu należy podać imię i nazwisko uczestnika oraz kategorię wiekową np. ?Anna Nowak junior?.
Konkurs plastyczny organizowany jest pod hasłem ?Mój nowy marsjański dom?. Zakres tematyczny prac uzależniony jest tylko od wyobraźni uczestników.  Ten  konkurs  jest niezależny  od  konkursu  wiedzy. Oceniane  będą  prace  wykonane  dowolną  techniką  (rysunek,  malarstwo,  grafika, collage, techniki mieszane, formy przestrzenne). Żaden z wymiarów pracy nie może przekroczyć 1 metra. Trzy najlepsze prace z każdej kategorii wiekowej (miejsce I, II i III)  zostaną  nagrodzone. Prace plastyczne należy przesłać na adres: Muzeum Okręgowe w Sieradzu, ul. Dominikańska 2 98-200 SIERADZ
Termin doręczenia odpowiedzi pisemnych oraz prac plastycznych do Muzeum upływa 15 września 2017 r. Po  tym terminie prace nie będą przyjmowane.
Organizatorem Konkursu jest Muzeum Okręgowe w Sieradzu we współpracy z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Konkurs został objęty patronatem Polskiej Agencji Kosmicznej.
Pytania do konkursu układali pracownicy CBK PAN ? dr Natalia Zalewska, dr Joanna Gurgurewicz, dr Paweł Wajer oraz mgr Paweł Z. Grochowalski.
Regulamin konkursu znajduje się pod linkiem: http://muzeum-sieradz.com.pl/wp-content/uploads/2017/05/Regulamin-Konkursu-2017.pdf
Link do strony konkursu: http://muzeum-sieradz.com.pl/konkurs-2017/
Kontakt i informacje dotyczące konkursu:
Anna Piestrzeniewicz
tel: 43 827 16 39,
e-mail: [email protected]
Paweł Z. Grochowalski
Źródło:  Muzeum Okręgowe w Sieradzu, CBK PAN
http://orion.pta.edu.pl/60-lat-ery-kosmicznej-kierunek-mars-czyli-konkurs-kosmiczny-dla-mlodziezy-szkolnej

60 lat ery kosmicznej  kierunek Mars czyli konkurs kosmiczny dla młodzieży szkolnej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliskie spotkanie z asteroidą
Wysłane przez musiuk w 2017-08-27
1 września 2017 roku asteroida Florence ma minąć Ziemię w odległości jedynie 7 milionów kilometrów (około 18 odległości Księżyca od Ziemi). Ta niewielka odległość od naszej planety da naukowcom wyjątkową możliwość obserwacji asteroidy z bliska.

Florence należy do grupy największych obiektów bliskich Ziemi mających kilka kilometrów w średnicy. Dane otrzymane z Kosmicznego Teleskopu Spitzera i misji NEOWISE wskazują, że asteroida ma rozmiar około 4,4 kilometra.

?Mimo, że wiele innych znanych nam asteroid minęło Ziemię w bliższych odległościach niż ta, w której ma być Florence 1 września, wszystkie z nich były od niej mniejsze? ? mówi Paul Chodas, kierownik CNEOS (ang. Center for Near-Earth Object Studies). ?Florence to największa asteroida, która minie naszą planetę w tak niewielkiej odległości odkąd NASA rozpoczęła program identyfikowania i śledzenia obiektów bliskich Ziemi?.

Florence jest doskonałym obiektem obserwacji teleskopami radarowymi z powierzchni ziemi. Tego typu analiza jest już zaplanowana przez takie centra jak Goldstone Solar System Radar w Kalifornii i National Science Foundation's Arecibo Observatory w Puerto Rico. Uzyskane w ten sposób obrazy asteroidy ujawnią jej prawdziwe rozmiary, a także potencjalne szczegóły powierzchni mające nawet 10 metrów.

Do tej pory radary używano do badania setek asteroid. Kiedy te małe pozostałości po formowaniu się Układu Słonecznego mijają Ziemię w niewielkich odległościach, radary o dalekim zasięgu są jednym z najlepszych sposobów na ich obserwację i analizę ich rozmiarów, kształtów, rotacji, cech powierzchni i jej nierówności, oraz dokładne określenie trajektorii ich lotu.

Florence została odkryta w marcu 1981 roku przez Scheltego "Bobbiego" Busa w Obserwatorium Siding Spring w Australii. Została nazwana na cześć Florence Nightingale (1820-1910), matki współczesnego pielęgniarstwa. We wrześniu 2017 roku asteroida będzie najbliżej Ziemi w ciągu swojej wędrówki od 1890 roku, a kolejny raz Florence będzie w takiej odległości dopiero w 2500 roku. Asteroida zwiększy swoją wielkość gwiazdową (wartość używaną do określania blasku gwiazd i innych ciał niebieskich) aż dziewięciokrotnie pod koniec sierpnia i na początku września. Przez kilka nocy będzie też wtedy widoczna przez małe teleskopy na powierzchni ziemi, przecinając gwiazdozbiory Ryby Południowej, Koziorożca, Wodnika i Delfina.


Źródło: NASA

Więcej informacji:
?    Large Asteroid to Safely Pass Earth on Sept. 1
?    A very close encounter
?    AsteroidWatch

Na zdjęciu: przewidywana trajektoria asteroidy Florence. Źródło: NASA.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/bliskie-spotkanie-asteroida-3527.html

Bliskie spotkanie z asteroidą.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znamy setki potencjalnie niebezpiecznych planetoid. Jedna z nich leci w stronę Ziemi
2017-08-27.
Znamy już 700 tysięcy planetoid, z tego blisko dwa tysiące to obiekty określane jako "potencjalnie niebezpieczne dla Ziemi". - Coraz lepiej znamy ich orbity i coraz trudniej nas zaskoczyć - mówi Małgorzata Królikowska-Sołtan, profesor Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie.
1 września 2017 roku planetoida (3122) Florence o średnicy czterech kilometrów minie Ziemię w odległości 7 milionów kilometrów (to 18 razy tyle, ile wynosi odległość między naszą planetą a Księżycem).
- Gołym okiem jej z Ziemi nie zobaczymy, ale będzie można spróbować wypatrywać ją przez nawet niewielkie teleskopy - mówi Małgorzata Królikowska-Sołtan, profesor Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie.
Dziś znamy już ponad 700 tysięcy planetoid. Większości z nich przypisane są jedynie suche kody. Imiona nadaje się jedynie ważniejszym obiektom - zwłaszcza tym, których orbity są dokładnie zbadane (dawniej i Florence miała mniej wdzięczną nazwę, wkazującą datę jej odkrycia - 1981 ET3).
(3122) Florence to planetoida "potencjalnie niebezpieczna dla Ziemi". Ale nie jedyna.
- Znamy aż 1,8 tysiąca planetoid potencjalnie niebezpiecznych dla Ziemi - twierdzi astronomka.
Za takie obiekty uznaje się ciała niebieskie o średnicy większej niż 140 metrów, które kiedyś zbliżą się do Ziemi na odległość mniejszą niż 7,5 mln km.
"Nie ma powodów do obaw"
Profesor z CBK zaznacza jednak, że nie ma nowych powodów do obaw, wręcz przeciwnie.
- Coraz więcej wiemy o planetoidach. Coraz mniej może nas zaskoczyć - mówi profesor.
Dodaje także, że na całym świecie działa przynajmniej kilkanaście projektów naukowych - przeglądów nieba, które na bieżąco analizują dane i wyszukują informacje o nowych planetoidach. Wyjaśsnia, że te już odkryte są monitorowane, a ich orbity - coraz dokładniej określane.
Zaznacza też, że gdyby ku Ziemi zmierzała tak duża planetoida jak ta, która przyczyniła się do wymarcia dinozaurów, już pewnie byśmy o niej wiedzieli.
- Znamy już bowiem około 95 procent planetoid o średnicy ponad jednego kilometra istniejących w Układzie Słonecznym, które mogą zbliżyć się do Ziemi. Możemy dobrze śledzić ich tory - tłumaczy.
A nawet, jeśli takie niebezpieczne dla ludzkości ciało niebieskie nie zostało odkryte, o zagrożeniu dowiedzielibyśmy się najpewniej z wyprzedzeniem kilku lat. Planetoidy bliskie Ziemi nie pojawiają się znikąd - tak jak i Ziemia krążą wokół Słońca, więc co jakiś czas się z nimi "mijamy".
Trajektorie ciał niebieskich
Badaczka wyjaśnia, że naukowcy coraz dokładniej mogą przewidywać trajektorie dużych ciał niebieskich. W symulacjach uwzględniają od wielu lat już nie tylko grawitację Słońca i planet Układu Słonecznego, analizują również, jak na ruch planetoid wpływają księżyce czy inne planetoidy.
Królikowska-Sołtan ocenia, że na razie nasz stan techniki raczej nie pozwoliłby jeszcze skutecznie bronić się przed zderzeniem z groźną planetoidą.
- Ale pewnie za jakieś 10-15 lat to już owszem - przypuszcza.
Na sugestię rozsadzenia planetoidy ładunkiem wybuchowym, jak w filmie "Armageddon", profesor uśmiecha się i ocenia, że nie byłoby to pewnie najmądrzejsze rozwiązanie. Zbyt trudno bowiem byłoby kontrolować, w którą stronę polecą odłamki. Być może lepszym rozwiązaniem - według niej ? byłby precyzyjnie kontrolowany wybuch w pobliżu planetoidy. Siła eksplozji zmieniłaby wtedy orbitę ciała niebieskiego.
Naukowcy mają jednak i inne - mniej oczywiste - pomysły na to, jak można zmienić trajektorię planetoidy. Profesor Królikowska-Sołtan powiedziała, że można np. spróbować zmienić sposób, w jaki planetoida odbija światło słoneczne. A więc na przykład planetoidę można byłoby przemalować. Zwiększenie lub zmniejszenie odbicia światła wpływa bowiem na to, jak obiekt się ogrzewa od Słońca. Zaś zmiana nagrzewania wpływa zarówno na zmianę prędkości wirowania, jak i na ruch takiego ciała niebieskiego. Taka misja ratunkowa musiałaby być jednak przeprowadzona dziesiątki czy nawet setki lat przed spodziewanym zderzeniem.
Źródło: PAP
Autor: AP/aw
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/znamy-setki-potencjalnie-niebezpiecznych-planetoid-jedna-z-nich-leci-w-strone-ziemi,239203,1,0.html

Znamy setki potencjalnie niebezpiecznych planetoid. Jedna z nich leci w stronę Ziemi.jpg

Znamy setki potencjalnie niebezpiecznych planetoid. Jedna z nich leci w stronę Ziemi2.jpg

Znamy setki potencjalnie niebezpiecznych planetoid. Jedna z nich leci w stronę Ziemi3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Test holowania pojazdu Dream Chaser
2017-08-27. Krzysztof Kanawka
Firma Sierra Nevada Corporation przeprowadziła udany test holowania mini-wahadłowca Dream Chaser po pasie startowym.
Budowany przez Sierra Nevada Corporation (SNC) Dream Chaser będzie niewielkim wahadłowcem, czyli pojazdem, który będzie łagodnie powracał z orbity dzięki sile nośnej skrzydeł i lądował jak samolot na pasie startowym w Kennedy Space Center na Florydzie. Projekt samolotu kosmicznego był rozwijany pod loty załogowe na niską orbitę okołoziemską konkurując z kapsułami Dragon 2 (SpaceX) i CST-100 Starliner (Boeing).
W lipcu tego roku Dream Chaser wykonał udany test kołowania. Po nim w sierpniu nastąpił test holowania pojazdu. W trakcie testów Dream Chaser został rozpędzony do prędkości rzędu 95 km/h. Zostały także przetestowane powierzchnie nośne.
Na poniższym nagraniu firma SNC zaprezentowała najważniejsze wydarzenia testu holowania pojazdu Dream Chaser. Testy wykonano w ośrodku NASA o nazwie Armstrong Flight Research Center (AFRC), znajdującego się na terenie bazy wojskowej Edwards w Kalifornii.
Docelowo tym egzemplarzem Dream Chasera firma SNC planuje wykonać lądowanie. W październiku 2013 roku pierwszy egzemplarz został mocno uszkodzony, po tym jak nie wysunęła się część podwozia. Nagranie z tamtego wypadku nigdy nie zostało opublikowane.
Pierwsze orbitalne loty tego mini-wahadłowca z ładunkiem powinny odbyć się około 2019 roku. W 2021 ma również zostać przeprowadzona misja dla ONZ.
(SNC)
http://kosmonauta.net/2017/08/test-holowania-pojazdu-dream-chaser/

Test holowania pojazdu Dream Chaser.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo na przełomie sierpnia i września 2017 roku
2017-08-28. Ariel Majcher
Za kilka dni skończą się wakacje i jednocześnie zacznie dziewiąty miesiąc 2017 roku. W tym tygodniu Księżyc przejdzie przez najbardziej na południe wysuniętą część swojej orbity, wskutek czego najbliższe kilka dni nie wzniesie się zbyt wysoko nad widnokrąg. 29 sierpnia Srebrny Glob przejdzie przez I kwadrę, następnego dnia minie Saturna, a w drugiej części tygodnia odwiedzi gwiazdozbiory Strzelca i Koziorożca. Z pozostałych planet Układu Słonecznego bardzo dobrze widoczne są bliskie opozycji Neptun z Uranem. Jowisz niknie już w zorzy wieczornej, zbliżając się do koniunkcji ze Słońcem pod koniec października i ten odcinek jest pożegnaniem z tą planetą. Jowisz pokaże się na niebie porannym w drugiej dekadzie listopada, zaczynając nowy sezon widoczności efektownym spotkaniem z Wenus. Druga planeta od Słońca wędruje przez gwiazdozbiór Raka i nadal jest bardzo dobrze widoczna na niebie porannym. W tym tygodniu minie ona słynną gromadę otwartą gwiazd M44. Przez całą noc można obserwować mirydy ? Cygni i R Andromedae. Pierwsza z nich jest bliska maksimum swojej jasności i będzie jeszcze się pojawiać w najbliższych tygodniach, natomiast druga znacznie już osłabła i dziś również o niej piszę po raz ostatni przed następnym maksimum jasności w wakacje przyszłego roku.
Planeta Jowisz, mimo wciąż dość sporej odległości kątowej od Słońca (o ponad 10° większej od dobrze widocznej rano Wenus) na wysokich północnych szerokościach geograficznych zachodzi niewiele po Słońcu i ginie w powodowanej przez nie zorzy wieczornej. Obecnie jasność planety wynosi -1,7 magnitudo, a jej tarcza ma średnicę 32? i znajduje się niecałe 5° na północ od Spiki, czyli najjaśniejszej gwiazdy Panny, świecącej blaskiem +1 magnitudo. Lecz ona tym bardziej nie przebije się przez zorzę wieczorną. Mapka pokazuje wygląd południowo-zachodniego widnokręgu 45 minut po zachodzie Słońca. O tej porze Spica znajduje się na wysokości 2°, zaś Jowisz ? 2,5 stopnia wyżej. Oczywiście bardzo jasne tło nieba nie pozwoli na obserwację księżyców galileuszowych Jowisza. Śledzenie ich wędrówki trzeba także odłożyć do listopada, lub do wyjazdu gdzieś na południe od Polski, najlepiej gdzieś w strefę międzyzwrotnikową.
Do koniunkcji Jowisza ze Słońcem pozostały jeszcze dwa miesiące, gdyż planeta przejdzie za Słońcem (dokładniej niewiele ponad 1° na północ od niego) dopiero 26 października. Jednak niekorzystne nachylenie ekliptyki do wieczornego widnokręgu powoduje, że planeta już teraz jest trudna do dostrzeżenia z miejsc położonych daleko na północ od równika Ziemi, tak jak Polska. Zatem przez cały wrzesień i październik Jowisz nie będzie pojawiać się w cotygodniowych wpisach. Powróci do nich w pierwszej połowie listopada, gdy ? mimo mniejszej odległości kątowej od Słońca niż teraz ? dzięki wciąż korzystnemu nachyleniu ekliptyki do porannego widnokręgu będzie dużo lepiej widoczny. Dodatkowo już teraz warto zapowiedzieć, że 13 listopada czeka nas bliskie spotkanie Jowisza z Wenus. Obie planety miną się w odległości 18 minut kątowych, ale o godz. 6:15 czasu zimowego, czyli 45 minut przed wschodem Słońca znajdą się na wysokości zaledwie 5° nad południowo-wschodnim widnokręgiem, zatem choć planety będą całkiem blisko siebie, to niskie położenie nad horyzontem utrudni obserwację tej koniunkcji.
Wieczorem na ciemnym już niebie, po zachodzie Jowisza, jasno świeci Księżyc i planeta Saturn. Srebrny Glob powoli nabiera blasku po zeszłotygodniowym nowiu, okraszonym całkowitym zaćmieniem Słońca. Jednak w najbliższych dniach, dokładniej w czwartek 1 września, przejdzie on przez najbardziej na południe wysunięty punkt swojej miesięcznej orbity, stąd przez cały tydzień nie wzniesie się zbyt wysoko nad widnokrąg. Przez cały czas rosnąć będzie jasność naturalnego satelity Ziemi i przez cały tydzień da się go dostrzec w pełni dnia nisko w południowej części nieboskłonu. We wtorek 29 sierpnia, o godz. 10:13 naszego czasu Księżyc przejdzie przez I kwadrę, dzień później minie planetę Saturn, a następnie podąży w kierunku Neptuna i Urana, kończąc tydzień w gwiazdozbiorze Koziorożca i fazie 93%.
Zanim to nastąpi, w wieczór poniedziałkowy 28 sierpnia Księżyc w momencie zachodu Słońca zajmie pozycję na wysokości około 20° nad południowym widnokręgiem, świecąc na tle gwiazdozbioru Wagi. Wtedy jego faza wyniesie 44%. Natomiast dwie godziny później, o godzinie podanej na mapce, oświetlenie księżycowej tarczy urośnie o 1% i jednocześnie zbliży się ona do horyzontu na 10°. O tej porze Księżyc nadal odwiedzał będzie gwiazdozbiór Wagi, lecz najbliżej niego świecące jasne gwiazdy należeć będą do sąsiedniej konstelacji Skorpiona: Graffias w odległości 5° na godz. 8. względem Księżyca, Dschubba ? 7° na godz. 7.
Dwie następne doby Srebrny Glob ma zarezerwowane na odwiedziny gwiazdozbioru Wężownika. We wtorek 29 sierpnia wieczorem Księżyc pokaże fazę 54%. 9° prawie dokładnie na południe od niego znajdzie się najjaśniejsza gwiazda Skorpiona, Antares, natomiast 10° na lewo od Księżyca świecić będzie planeta Saturn. W środę 30 sierpnia faza Srebrnego Globu urośnie do 64% i o tej samej porze Saturn znajdzie się 3,5 stopnia na południowy zachód od Księżyca, na godzinie 5. względem niego.
Planeta Saturn powoli rozpędza się w swoim ruchu prostym po zeszłotygodniowej zmianie jego kierunku. Saturn nadal znajduje się niecałe 50 minut kątowych na południe od gwiazdy 4. wielkości ? Opchiuchi, sam świecąc blaskiem +0,4 wielkości gwiazdowej. Maksymalna elongacja Tytana, tym razem wschodnia, przypada w środę 30 października.
Trzy następne dni Księżyc spędzi w gwiazdozbiorze Strzelca, przez cały czas zwiększając swój blask. W czwartek 31 sierpnia faza księżycowej tarczy wyniesie 73%. Tego wieczoru Srebrny Glob znajdzie się niedaleko granicy Strzelca z gwiazdozbiorami Tarczy i Węża. 5,5 stopnia na południe od niego znajdzie się jedna z jaśniejszych gwiazd Strzelca, oznaczana na mapach nieba grecką literą ?, Kaus Borealis, zaś 4 stopnie dalej prawie w tym samym kierunku ? oznaczana na mapach nieba grecką literą ? Kaus Meridianis, a kolejne 4,5 stopnia dalej na tej samej linii ? oznaczana literą ? Kaus Australis, czyli najjaśniejsza z widocznych z Polski gwiazd tej konstelacji.
W piątek 1 września Księżyc przeniesie się do środkowej części gwiazdozbioru Strzelca, jednocześnie zwiększając fazę do 81%. Srebrny Glob znajdzie się niedaleko charakterystycznego, choć ginącego w blasku Księżyca, łuku dość jasnych gwiazd 3. i 4. wielkości, składającego się z gwiazd ?, o i ?1 i 2 Sagittarii, przy czym najbliżej niego się znajdującą gwiazdę ? oddzieli od Księżyca niewiele ponad 1°. Z odległości 7,5 stopnia temu spotkaniu przyjrzy się gwiazda Nunki, czyli druga co do jasności z widocznych z naszego kraju gwiazd Strzelca.
Sobota 2 września zastanie naturalnego satelitę Ziemi na granicy Strzelca i Koziorożca, a jego faza urośnie do 88%. O godzinie podanej na mapce 6 i 7 stopni, odpowiednio na godzinie 10 i 11 względem Księżyca znajdą się dość jasne gwiazdy z zachodniej części gwiazdozbioru Koziorożca: Dabih i Algedi. Natomiast ostatniego wieczoru tego tygodnia Księżyc dotrze do środkowej części gwiazdozbioru Koziorożca, zwiększając przy tym fazę do 94%. Wspomniana wcześniej para gwiazd znajdzie się około 9 i 10 stopni na zachód od Srebrnego Globu, zaś 10 i 12 stopnia na wschód od niego znajdzie się para gwiazd z wschodniej części Koziorożca, czyli Nashira i Deneb Algiedi. Jednak silny blask naturalnego satelity Ziemi spowoduje, że trudno je będzie dostrzec gołym okiem.
Ponad 50° na północ od trasy Księżyca po niebie znajduje się gwiazda zmienna klasy miryd ? Cygni. W tym tygodniu góruje ona na wysokości ponad 70° około godziny 22, a znajduje się mniej więcej 2,5 stopnia na południe od gwiazdy 4. wielkości ? Cygni. Jasność ? Cygni urosła już do ponad 6 magnitudo, zatem powoli staje się ona widoczna gołym okiem. Oczywiście w tym i w następnym tygodniu w obserwacjach wszystkich ciał niebieskich przeszkadzał będzie bliski pełni Księżyc, choć w przypadku tej gwiazdy sytuację trochę ratuje duża odległość do Srebrnego Globu. Tutaj można pobrać dokładniejszą, wykonaną na stronie AAVSO, mapkę okolic ? Cygni z zaznaczonymi jasnościami gwiazd, z którymi można porównywać jej blask.
Dwie ostatnie planety Układu Słonecznego są bardzo dobrze widoczne przez całą noc. Planeta Neptun 5 września znajdzie się po przeciwnej stronie Ziemi, niż Słońce, czyli znajdzie się w opozycji względem niego. Stąd w najbliższych dniach jej warunki obserwacyjne będą najlepsze w całym trwającym właśnie sezonie obserwacyjnym. O godzinie podanej na mapce Neptun zajmie pozycję na wysokości 25° nad południowo-wschodnim widnokręgiem, natomiast dwie godziny później wzniesie się jeszcze kolejne 5° wyżej. W związku z opozycją planeta porusza się obecnie ruchem wstecznym z maksymalną prędkością, około 10 minut kątowych na tydzień. Do końca tygodnia planeta zbliży się do gwiazdy 6. wielkości 78 Aquarii na nieco ponad 50 minut kątowych, zaś do świecącej blaskiem obserwowanym +3,7 wielkości gwiazdowej ? Aquarii ? na odległość 75 minut kątowych. Obecna jasność Neptuna wynosi +7,8 wielkości gwiazdowej.
Druga z planet, planeta Uran do swojej opozycji ma jeszcze sporo ponad miesiąc, przypada ona dopiero 19 października, ale też porusza się ruchem wstecznym. Planeta nadal znajduje się niewiele ponad 1° na północ od gwiazdy 4. wielkości o Psc. Sama planeta świeci blaskiem +5,7 wielkości gwiazdowej i jest na granicy widoczności gołym okiem, ale lornetka pozwoli na pewną identyfikację planety.
Prawie 35° nad Uranem znajduje się druga z opisywanych przeze mnie miryd, R Andromedae, jest już 2,5 miesiąca po maksimum swojego blasku w połowie czerwca i dąży obecnie do minimum jasności. Jej blask osłabł już do 9 wielkości gwiazdowej i przestaje być widoczna w mniejszych lornetkach, stąd ? jak już pisałem tydzień temu, czas pożegnać się z nią na kilka miesięcy, aż do kolejnego maksimum jasności w drugiej połowie przyszłego roku.
Ostatnia, lecz najjaśniejsza z widocznych w trakcie nocy planet, planeta Wenus, pokazuje się na nieboskłonie przed godziną 3, zaś godzinę przed wschodem Słońca, czyli prawie 2 godziny później, wznosi się na jakieś 17° nad wschodni widnokrąg. Planeta systematycznie oddala się od Ziemi, powoli dążąc do koniunkcji górnej ze Słońcem na początku stycznia przyszłego roku. W związku z tym jej tarcza i jasność maleją, zaś faza rośnie. Wszystkie te wielkości są bliskie swoich ekstremalnych wartości, stąd zmieniają się bardzo powoli. Do końca tygodnia blask planety wynosił będzie -3,9 wielkości gwiazdowej (i nie zmieni się już wiele do końca okresu widoczności, zacznie rosnąć dopiero w drugiej połowie maja przyszłego roku), jej tarcza ma obecnie średnicę 12? i fazę 85%. Z tych dwóch wielkości najwięcej zmieni się faza, która wraz ze zbliżaniem się do koniunkcji urośnie do pełni. Natomiast średnica kątowa zmniejszy się do tego czasu już tylko o 2?.
Wenus wędruje obecnie przez gwiazdozbiór Raka i w tym tygodniu przejdzie ona przez charakterystyczny trapez gwiazd 4. i 5. wielkości Asellus Borealis i Australis a także ? i ? Cancri, w środku którego znajduje się znana gromada otwarta gwiazd M44. W czwartek 31 sierpnia przejdzie 48? na północ od gwiazdy ? Cancri, dwa dni później przejdzie 1,5 stopnia na południe od M44, zaś w niedzielę 3 września znajdzie się 0,5 stopnia na wschód od gwiazdy Asellus Australis. Wcześniej, bo 2 września około godziny 18 naszego czasu, czyli w dzień, ale Wenus wciąż będzie nad widnokręgiem, mniej więcej 0,5 godziny przed swoim zachodem, planeta przejdzie niewiele ponad 5 minut kątowych na północ od tej gwiazdy. Niestety w Europie będzie wtedy pełnia dnia, zaś na ciemne niebo w czasie maksymalnego zbliżenia obu ciał niebieskich mogą liczyć tylko mieszkańcy wysp środkowego Pacyfiku.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/28/niebo-na-przelomie-sierpnia-i-wrzesnia-2017-roku/

Niebo na przełomie sierpnia i września 2017 roku.jpg

Niebo na przełomie sierpnia i września 2017 roku2.jpg

Niebo na przełomie sierpnia i września 2017 roku3.jpg

Niebo na przełomie sierpnia i września 2017 roku4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA chce wysłać na Wenus mechanicznego łazika, inspirowanego czołgami z I wojny światowej
autor: John Moll (28 Sierpień, 2017)
Zaplanowanie misji kosmicznej na Wenus nie jest wcale łatwe. Piekielne warunki jakie panują na tej planecie sprawiają, że wysłane dotychczas sondy badawcze niemal natychmiast psuły się i nie nadawały do dalszej pracy. Nasza elektronika nie jest w stanie przetrwać temperatur rzędu 460 stopni Celsjusza. Dlatego jedna z propozycji zakłada, aby przyszły łazik, zamiast elektroniki, posiadał mechaniczne przyrządy do wykonywania obliczeń.
Koncepcja łazika AREE (Automaton Rover for Extreme Environments) pojawiła się po raz pierwszy w 2015 roku. Pomysł NASA zakłada zbudowanie pojazdu napędzanego energią słoneczną i wiatrową, przypominającego czołg z czasów I wojny światowej, który zostałby wyposażony w komputer mechaniczny. Technologia z poprzedniego wieku może okazać się bardzo przydatna do zbadania Wenus.
Zbudowana za czasów ZSRR sonda Wenera 13 trafiła na tę "ognistą" planetę 1 marca 1982 roku. Pojazd badawczy funkcjonował dokładnie przez 127 minut - to i tak długo biorąc pod uwagę założenia, według których maszyna miała przetrwać tylko 32 minuty. Inne sondy psuły się znacznie szybciej, np. Wenera 14 stopiła się już po 57 minutach. Jeszcze inne psuły się zanim dotarły do powierzchni planety.
Dlatego ważne jest, aby przyszły łazik posiadał możliwe jak najmniej elementów elektronicznych, lub składał się wyłącznie z części mechanicznych, odpornych na skrajnie wysokie temperatury. Problem ten może rozwiązać sonda AREE, która zgodnie z założeniami agencji NASA potrafiłaby pracować na planecie Wenus o wiele dłużej od radzieckich łazików.
Inżynier mechatroniki Jonathan Sauder oraz inżynier Evan Hilgemann sprawdzą w jaki sposób części mechaniczne, przeznaczone dla sondy AREE, będą reagować na wysokie temperatury. Zbadają przede wszystkim wpływ rozszerzalności termicznej na elementy ruchome. Kolejny problem dotyczy komunikacji z Ziemią i ten również może zostać rozwiązany z pomocą starej technologii. Jonathan Sauder proponuje, aby łazik mechaniczny został wyposażony w urządzenie do odbijania światła. Sygnały świetlne mogłyby być wysyłane w kierunku orbitera, który przekazywałby zakodowane dane na Ziemię.
Źródło:
https://www.jpl.nasa.gov/news/news.php?feature=6933
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/nasa-chce-wyslac-na-wenus-mechanicznego-lazika-inspirowanego-czolgami-z-i-wojny-swiatowej

NASA chce wysłać na Wenus mechanicznego łazika inspirowanego czołgami z I wojny światowej.jpg

NASA chce wysłać na Wenus mechanicznego łazika inspirowanego czołgami z I wojny światowej2.jpg

NASA chce wysłać na Wenus mechanicznego łazika inspirowanego czołgami z I wojny światowej3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble i kosmiczne zagadki
2017-08-28. Jan Nowosielski
Nowe odkrycie Kosmicznego Teleskopu Hubble?a stawia naszą dotychczasową wiedzę o galaktykach pod znakiem zapytania. Rozmiary zagadkowego obiektu nie zgadzają się z jego typem, co stanowi dla astronomów kolejną zagadkę dotyczącą naszego Wszechświata..
Obiekty w odległym Wszechświecie zdają się małe i ciężko je dostrzec, chyba że akurat znajdują się pod ?kosmiczną lupą?. Tak jest w przypadku galaktyki MACS 2129-1 widocznej dzięki soczewkowaniu grawitacyjnemu masywnej grupy galaktyk. Przy pomocy Kosmicznego Teleskopu Hubble?a astronomom udało się zobaczyć ten niezwykły obiekt. Jest to stara, martwa galaktyka, która kilka miliardów lat po Wielkim Wybuchu przestała tworzyć nowe gwiazdy. MACS 2129-1 nie tylko zakończyła formowanie ciał niebieskich wcześniej niż zakładano, dodatkowo ma ona kształt dysku zamiast gromady kulistej.
Wyniki, które ukazały się 22 czerwca, opisują 2129-1 jako galaktykę dwa razy mniejszą niż Droga Mleczna, lecz 3 razy bardziej masywną. Ten zwarty dysk starych, czerwonych gwiazd obraca się z prędkością ponad dwa razy większą niż obiekty orbitujące najbliżej centrum naszej galaktyki.
Według naszej aktualnej wiedzy obiekty takie jak Droga Mleczna lub MACS 2129-1, po przeistoczeniu się w martwe i pełne czerwonych karłów, powinny zmienić swój kształt z dysku na bardziej eliptyczny. Proces ten zachodzi w wyniki fuzji gwiazd, które zaburzają orbity gwiazd, skutkując zmianą kształtu formacji. Zagadkowa galaktyka, która już dawno przeszła z fazy tworzenia gwiazd do martwej bez zmiany kształtu, stawia pod znakiem zapytania naszą wiedzę na temat transformowania się galaktyk.
Na chwilę obecną MACS 2129-1 jest jedynym obiektem, który nie pasuje do schematu. Jednakże może to wynikać z założenia, że odległe martwe galaktyki wyglądają tak, jak te w naszej okolicy. Ze względu na niemożność dostrzeżenia tych obiektów bez przypadkowych wydarzeń takich jak soczewkowanie grawitacyjne, hipoteza ta może być błędna.
Duże nadzieje wiązane są Kosmicznym Teleskopem Jamesa Webba, który pozwoli nam lepiej przyjrzeć się odległym obiektom bez potrzeby wyczekiwania na idealne warunki. Więcej przykładów galaktyk podobnych do MACS 2129-1 zmusi nas do zmodyfikowania naszej wizji Wszechświata, a być może nawet wyjaśni, dlaczego niektóre galaktyki ?wypaliły się? tak szybko.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/28/hubble-i-kosmiczne-zagadki/

Hubble i kosmiczne zagadki.jpg

Hubble i kosmiczne zagadki2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WFIRST ? wielkie obserwatorium przyszłości
2017-08-28Anna Wizerkaniuk
Po 27 latach pracy Kosmicznego Teleskopu Hubble?a (HST) i 5 tysiącach dni spędzonych w kosmosie przez teleskop Spitzera, NASA szykuje się do wyniesienia na orbitę teleskopu Jamesa Webba (JWST). Na tym nie koniec, bowiem agencja planuje już budowę kolejnego wielkiego teleskopu ? WFIRST.
Jak przystało na teleskop, który ma dorównać choćby teleskopowi Hubble?a, WFIRST będzie wyposażony w innowacyjny instrument by badać budowę egzoplanet krążących wokół pobliskich gwiazd.
Wide Field Infrared Survey Telescope, bo tak brzmi pełna nazwa WFIRST, ma być gotowy do wyniesienia w przestrzeń kosmiczną do września 2025r. Teleskop zostanie wyposażony w jedno z dwóch zwierciadeł, które NASA otrzymała od jednostki rozpoznawczej rządu Stanów Zjednoczonych zajmującej się m.in. satelitami szpiegowskimi. Pierwotnie zwierciadło miało się znaleźć w wyposażeniu teleskopu, który miał szukać celów strategicznych i militarnych na całym świecie. Zanim jednak zostanie wykorzystane do badań naukowych, musi przejść modernizację i zostać wyposażonym w nowe detektory.
Lustro ma 2,4m średnicy ? tyle samo co główne zwierciadło teleskopu Hubble?a. Dzięki temu teleskopy będą miały taką samą czułość, ale WFIRST będzie mógł obserwować 100 razy większy obszar nieba niż HST. Początkowo WFIRST miał być dwa razy mniejszy od Hubble?a i pracować na orbicie geostacjonarnej. Przy takich założeniach, teleskop mógłby zostać wyniesiony na orbitę przez rakietę Atlas V. Jednak dużo większe rozmiary i umieszczenie w 2 punkcie Lagrange?a wymaga potężniejszej rakiety. Obecnie NAA ma do wyboru wykorzystanie rakiety Delta 4 ? Heavy lub Falcona.
Główne cele, jakie zostały postawione to detekcja tysięcy supernowych i odkrycie 20 tysięcy egzoplanet przy wykorzystaniu techniki mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Ponadto WFIRST ma stworzyć mapy o wysokiej rozdzielczości. Wymaga to ogromnej bazy danych oraz oprogramowania, który będzie wybierał najbardziej wartościowe dane. W końcu, wyposażony w dwa instrumenty naukowe ? spektrometr i koronograf, teleskop będzie prowadził obserwacje przez co najmniej 6 lat. Podczas gdy spektrometr będzie w bliskiej podczerwieni przeszukiwał kosmos w celu zbadania ciemnej energii i egzoplanet, koronograf zajmie się bezpośrednim zobrazowaniem układów planetarnych wokół jasnych gwiazd. Warto zaznaczyć, że będzie on urządzeniem eksperymentalnym. Inżynierowie chcą zobaczyć, jak spisze się w przestrzeni kosmicznej, zanim zrobią inny model dla większego teleskopu, który byłby w stanie znaleźć planety takie jak Ziemia.
Na początku października ma rozpocząć się ?faza rozwojowa? teleskopu WFIRST. NASA chce utrzymać koszty budowy w granicach 3,2 miliardów dolarów. Jeśli będzie to konieczne, zrezygnują z budowy koronografu, który nie jest niezbędny, by misja zakończyła się sukcesem. NASA nie chce powtarzać historii z JWST, który według pierwotnych planów z lat 90-tych miał zostać oddany do użytku w 2007r i kosztować zaledwie miliard dolarów. Obecnie wyniesienie teleskopu JWST jest zaplanowane na przyszły rok, a jego koszty wzrosły prawie dziewięciokrotnie. Czy tym razem będzie inaczej? O tym powie nam przyszłość.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/08/28/wfirst-wielkie-obserwatorium-przyszlosci/

WFIRST ? wielkie obserwatorium przyszłości.jpg

WFIRST ? wielkie obserwatorium przyszłości2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Voyagery po 40 latach nadal obserwują krawędź Układu Słonecznego
Wysłane przez grabianski w 2017-08-28
40 lat temu 20 sierpnia 1977 roku na szczycie rakiety Titan-Centaur wystartowała misja Voyager 2, 5 września dołączył do niej Voyager 1. Para sond dostarczyła przełomowych odkryć i pobiła wiele rekordów. Obecnie statki, które badały zewnętrzne planety Układu Słonecznego są najdalej oddalonymi od Ziemi obiektami wysłanymi przez człowieka. W okrągłą rocznicę startów tych misji przypominamy najważniejsze osiągnięcia każdej z sond na przestrzeni ostatnich czterech dekad.
Najważniejsze cele

Podstawowymi celami misji Voyagerów było zbadanie Jowisza i Saturna. Cały świat oglądał pierwsze zdjęcia Jowisza z bliska, przesłane przez Voyagera 1 w 1979 roku. To pierwsze zbliżenie do planety dostarczyło kilku przełomowych odkryć. Po raz pierwszy zaobserwowaliśmy aktywne poza Ziemią wulkany na księżycu Jowisza Io, odkryto także dwa nowe księżyce planety: Thebe i Metisa. Poza tym dowiedzieliśmy się, że Wielka Czerwona Plama to duża burza cyklonowa, a na Ganimedesie występowała wcześniej duża aktywność tektoniczna. Po raz pierwszy zobaczyliśmy też burze w innym miejscu niż Ziemia.
Voyager 2 zbliżając się do Jowisza kilka miesięcy później odkrył kolejny księżyc - Adrastea. Zaobserwował też erupcję tych samych wulkanów na Io, które fotografował wcześniej Voyager 1. Jednym z większych odkryć drugiej sondy były pierwsze dowody na istnienie podwodnego oceanu na Europie.
Saturn i dalej

Po Jowiszu obie sondy skierowały się w stronę Saturna. Voyager 1 spotkał się z planetą pierwszy w listopadzie 1980 roku. Misja przysporzyła kolejnych odkryć: trzy kolejne księżyce, ciekawe właściwości gęstego pierścienia F, na którym materiał kierowany jest przez siły grawitacyjne dwóch księżyców czy zaskakująco jasna powierzchnia Enceladusa i odkrycie pierwszego obiektu poza Ziemią z gęstą, bogatą w azot atmosferą. Po dokładnych badaniach Saturna, sondę Voyager 1 skierowano ponad jego płaszczyznę orbitalną w stronę krańców Układu Słonecznego.
Voyager 2 doleciał do Saturna dopiero w sierpniu 1981 roku. Statek odwiedził z bliska mniej znane księżyce Saturna - Tethys i Iapetus oraz sfotografował geologicznie zróżnicowanego Enceladusa. Po zakończeniu obserwacji statek udał się w długą podróż do kolejnych dwóch gazowych gigantów.
Voyager 2 dotarł do Urana na początku 1986 roku. Dostaliśmy wtedy pierwsze zdjęcia tej planety z bliska. Sonda odkryła dla nas 11 księżyców, zaobserwowała też ciekawe odchylenie pola magnetycznego planety.
W 1989 roku odebraliśmy na Ziemi niezwykle słaby sygnał z Voyagera 2, który dotarł do ostatniej planety naszego Układu Słonecznego - Neptuna. Sonda przeszła do historii nie tylko jako pierwsza, która wykonała zdjęcia tej planety z bliska, ale też pierwsza, która odwiedziła podczas swojej misji aż cztery planety poza Ziemią. Dzięki przelotowi odkryto sześć nowych księżyców i zaobserwowano wirującą burzę na południowej półkuli nazwaną ?Wielką Ciemną Plamą?. Po tym spotkaniu Voyager 2 poleciał pod płaszczyznę orbit planet naszego układu, kierując się na jego rubieże.
Uchwycić światło sond

Za kontakt z sondami Voyager odpowiedzialna była sieć trzech stacji naziemnych zrzeszona jako Deep Space Network. Stacje w Goldstone (USA), Madrycie (Hiszpania) i Canberze (Australia) udostępniają możliwość radiowej komunikacji z sondami NASA i innych agencji w dalekiej przestrzeni kosmicznej.
Po 40 latach obecnie tylko stacja w Australii ma zdolność techniczną i dogodną pozycję, by rozmawiać z Voyagerami, bijącymi kolejne rekordy odległości od Ziemi. Podczas przelotu Voyagera 2 obok Urana, swoje siły musiały połączyć: radioteleskop w Parkes i anteny NASA w Canberze, by utworzyć po raz pierwszy globalną siatkę umożliwiającą odbiór sygnału i komunikację ze statkiem. Zabieg ten nie byłby jednak wystarczający do skomunikowania się z sondą podczas przelotu obok Neptuna. Wtedy rozszerzono też talerze stacji australijskiej z 64 m do 70 m. Tak poprawiony sprzęt był w stanie komunikować się później z sondą.
W przestrzeni międzygwiezdnej

W 1989 roku inżynierowie NASA wyłączyli kamery na pokładzie Voyagera 2. Miało to na celu oszczędzenie energii elektrycznej przed ostatnią i najdłuższą podróżą sondy - do przestrzeni międzygwiezdnej. Statek miał zbierać kluczowe dane dotyczące wiatru słonecznego i przestrzeni za heliopauzą, gdzie kończy się wpływ atmosfery Słońca na otaczającą przestrzeń. Ten sam los czekał Voyagera 1, jednak statek przed wyłączeniem kamer w 1990 roku zdążył wykonać zdjęcia Wenusa, Ziemi, Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna będąc w odległości 6 miliardów kilometrów od Słońca.
Voyagery już dawno opuściły okolice zewnętrznych planet Układu Słonecznego. W 1998 roku Voyager 1 pokonał dystans przemierzony przez sondę Pioneer 10 i stał się wtedy najdalszym statkiem wysłanym kiedykolwiek przez człowieka. W 2004 roku Voyager 1 przekroczył tzw. szok końcowy czyli miejsce, gdzie wiatr słoneczny nagle zmniejsza swoją szybkość do prędkości poddźwiękowych i podgrzewa się w kontakcie z wiatrem międzygwiezdnym. Z tym samym zjawiskiem, lecz w zupełnie innym miejscu w naszej galaktyce spotkał się drugi z Voyagerów. W 2007 roku sonda Voyager 2 również przekroczyła szok końcowy.
W 2012 roku Voyager 1 przekroczył heliopauzę i tym samym stał się pierwszym statkiem zbudowanym przez człowieka, który przekroczył granicę między rejonem oddziaływania Słońca, a materią wyrzuconą przez inne gwiazdy. Statek zachował zdrowie i wciąż zbierał dane dotyczące promieniowania kosmicznego i międzygwiezdnego pola magnetycznego.
Obecnie oddalone o dziesiątki miliardów kilometrów od Ziemi sondy wysyłają sygnał o mocy 10^-16 W (jedna kwadrylionowa wata). Dla porównania: zwykły zegarek na ręce operuje z mocą 20 miliardów razy większą. Jedynie stacja odbiorcza w Canberze jest zdolna na świecie komunikować się ze statkami.
Epicka podróż sond z dawno zapomnianymi na Ziemi nośnikami danych i pamięcią operacyjną wynoszącą 256 kB trwa i statki wytyczają kolejne granice ludzkiej eksploracji kosmosu. W 2030 roku oba Voyagery wyczerpią swoje nuklearne reaktory, zasilające je energią elektryczną. Będą jednak nadal kontynuowały swoją podróż przez międzygwiezdną pustkę, nosząc ze sobą zapisaną na złotej płytce wiadomość o naszej lokalizacji, muzyce i językach jakimi posługujemy się na ?bladej błękitnej kropce? - jedynym miejscu występowania życia, jakie znamy.
Poniżej umieszczamy jeszcze najbardziej znane rekordy sond. W nawiasie (tam gdzie to zasadne) informacja o tym, która dokładnie sonda pobiła dany rekord.
Planetarne rekordy Voyagerów
?    pierwszy statek, który odwiedził wszystkie cztery planety Zewnętrznego Układu Słonecznego (2)
?    pierwsza misja, która odkryła wiele księżyców na wszystkich czterech planetach Zewnętrznego Układu Słonecznego (1 i 2)
?    pierwszy statek, który przeleciał obok 4 planet (2)
?    pierwszy statek, który odwiedził Urana i Neptuna (2)
?    pierwszy statek, który sfotografował pierścienie Jowisza, Urana i Neptuna (2)
?    pierwszy statek, który odkrył aktywne wulkany poza Ziemią (1)
?    pierwszy statek, który zaobserował wyładowania atmosferyczne poza Ziemią (1)
?    pierwszy statek, który znalazł dowody na istnienie podwodnego oceanu poza Ziemią (1 i 2)
?    pierwszy statek, który odkrył atmosferę bogatą w azot poza Ziemią (1)
Heliofizyczne rekordy Voyagerów
?    pierwszy statek, który opuścił heliosferę i wkroczył w przestrzeń międzygwiezdną (1)
?    pierwszy statek, który zmierzył promienie kosmiczne w przestrzeni międzygwiezdnej (1)
?    pierwszy statek, który zmierzył pole magnetyczne w przestrzeni międzygwiezdnej (1)
?    pierwszy statek, który zmierzył gęstość ośrodka międzygwiezdnego (1)
?    pierwszy statek, który zmierzył szok terminalny (1)
Inżynieryjne rekordy Voyagerów
?    pierwszy statek, specjalnie chroniony przed promieniowaniem
?    pierwszy statek chroniony przed zewnętrznymi rozładowaniami elektrycznymi
?    pierwszy statek z kontrolowanym komputerowo system kontroli położenia
?    pierwszy statek z mechanizmami autodetekcji usterek sprzętowych
?    pierwszy statek używający kodowania korekcyjnego Reeda-Solomona - zmniejszającego błędy w transmisji i przechowywaniu danych
?    pierwszy raz, gdy użyto sieci anten do kontaktu z sondami
?    najdłużej operujący statek (rekord pobity przez Voyagera 2 w 2012 roku)
Źródło: NASA/Phys
Więcej informacji:
?    oficjalna strona misji
?    opis najważniejszych odkryć misji i historii jej przebiegu (Phys.org)
Na zdjęciu: Ikoniczne zdjęcie Neptuna, wykonane przez sondę Voyager 2 podczas przelotu w 1989 roku. Kolory na fotografii są zbliżone do naturalnych kolorów, którymi wyróżnia się ta planeta. Źródło: NASA.
opis
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/voyagery-po-40-latach-nadal-obserwuja-krawedz-ukladu-slonecznego-3529.html

Voyagery po 40 latach nadal obserwują krawędź Układu Słonecznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kometa Denninga - dziwne ciało niebieskie czy... obcy statek kosmiczny?

2017-08-28

Od dawna podejrzewano, że nie wszystkie komety wydają się być tym, na co wyglądają. Jednym z najbardziej spektakularnych dowodów na poparcie tego twierdzenia jest tak zwana kometa Denninga, znana również jako 72P/Denning-Fujikawa. Została ona wypatrzona po raz pierwszy w 1881 roku.


Sam odkrywca komety, brytyjski astronom William Denning, twierdził, że od początku wydała mu się ona dziwna. Rzeczywiście, ciało to okazało się niezwykłe pod tak wieloma względami, że obecnie spekuluje się, że tylko pozornie była to kometa. Niektórzy twierdzą wręcz, że tak naprawdę był to eksplorujący Układ Słoneczny... statek obcych.
Reklama
Świadczyć ma o tym bardzo wiele faktów. Po pierwsze, kometa nie zbliżyła się zbytnio do Słońca, co mają w zwyczaju robić inne tego typu ciała i praktycznie nie miała warkocza - głównego atrybutu zdobiącego niemal wszystkie komety. Poza tym przeleciała bardzo blisko Ziemi, bo zbliżyła się do niej na odległość 6 mln kilometrów. Ponadto, kometa 72P przeszła tylko o 9 mln kilometrów od Marsa, minęła orbitę Wenus o 3 mln, a Jowisza w odległości 24 mln km. To bardzo interesujący tor lotu, pozwalający na dosłowne zwiedzenie całego Układu Słonecznego.
Ten "kosmiczny podróżnik" przelatywał według zbyt skomplikowanej trajektorii jak na kometę. Po jednym obiegu wokół Słońca, jakby z wykorzystaniem jego asysty grawitacyjnej, kometa 72P  obrała kurs, jakby studiowała coś na mijanych planetach. Sam astronom opisał kometę jako "mgiełkę oświetloną światłami". Między innymi z tego powodu wiele osób skłania się ku tezie, że Denning nie widział zwykłej komety, ale pojazd obcych, który tylko wyglądał jak kometa.
Po krótkich obserwacjach astronomicznych, obiekt znany jako kometa 72P zniknął jeszcze w XIX wieku i uważany był za kometę zaginioną. Potem w 1978 roku rzekomo odnalazł ją ponownie japoński badacz, Shigehisa Fujikawa. Zaobserwowane przez niego ciało niebieskie zostało ponownie zaklasyfikowane jako kometa 72P i od tego czasu oficjalnie nazywa się ją 72P/Denning-Fujikawa. Jednak wśród naukowców nie ma pełnej zgody odnośnie tego, czy to na pewno ta sama, dziwna kometa z 1881 roku, czy też jakiś obiekt, który znalazł się tam, gdzie teoretycznie mogło się wtedy znajdować zaginione ciało niebieskie.
W przypadku komet popularna jest teza, że to właśnie one odpowiadają za rozprzestrzenianie się życia we wszechświecie. Wszak to komety transportują przeważnie duże ilości zamarzniętej wody. Co innego jednak, gdy mówimy o teorii panspermii, wedle której to komety zderzając się z Ziemią przyniosły na naszą planetę życie, a co innego, gdy mówimy o podejrzeniu stosowania komet do niezauważalnej eksploracji naszego układu planetarnego.

Innemedium.pl

http://nt.interia.pl/raporty/raport-niewyjasnione/strona-glowna/news-kometa-denninga-dziwne-cialo-niebieskie-czy-obcy-statek-kosm,nId,2433531

Kometa Denninga dziwne ciało niebieskie czy obcy statek kosmiczny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planeta podobna do Saturna może odpowiadać za anomalię gwiazdy KIC 8462852

2017-08-29.

Wciąż niewiele wiemy na temat dziwnej, odległej gwiazdy, która w sposób nieregularny traci i odzyskuje jasność. Spadki te mogą wynosić nawet 20 proc. i trwać przez dni lub nawet tygodnie. Najnowsza teoria może w łatwy sposób wyjaśnić to dziwne zjawisko.

 Omawianym obiektem jest gwiazda o nazwie KIC 8462852, która znajduje się około 1480 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Łabędzia. Część naukowców sądzi, że tajemnicze spadki jasności mogą być spowodowane obecnością roju komet, choć nie wszyscy są przekonani do tej teorii. Bardziej racjonalne wyjaśnienie zakłada, że odległą gwiazdę może obiegać specyficzna planeta.
Reklama
Zespół astronomów z Uniwersytetu Antioquia w Kolumbii stwierdził, że KIC 8462852 może zasłaniać egzoplaneta z pierścieniami, przypominająca znanego nam Saturna. Przeprowadzone symulacje zdają się potwierdzać teorię - zarówno sama planeta, jak i jej pierścienie mogą po prostu blokować światło, co z naszej perspektywy może wyglądać tak, jakby gwiazda traciła jasność.
Oczywiście mamy do czynienia z kolejnymi przypuszczeniami - symulacja komputerowa nie może stanowić dowodu na "dziwność" KIC 8462852, ale może wskazać kierunek badań. Naukowcy mają zamiar wykorzystać te dane, aby porównać je z aktywnością gwiazdy i sprawdzić, czy mogą mieć rację.

Tylkoastronomia.pl
http://nt.interia.pl/news-planeta-podobna-do-saturna-moze-odpowiadac-za-anomalie-gwiaz,nId,2433547

Planeta podobna do Saturna może odpowiadać za anomalię gwiazdy KIC 8462852.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX prezentuje skafandry kosmiczne
2017-08-28. Krzysztof Kanawka
Po długim oczekiwaniu firma SpaceX zaprezentowała swój kombinezon kosmiczny.
Dwudziestego trzeciego sierpnia 2017 roku Elon Musk przedstawił pierwsze zdjęcie skafandra kosmicznego firmy SpaceX. Zaprezentowane zdjęcie przedstawia jasny kombinezon wewnątrz kapsuły Dragon 2. Wg Elona Muska ten skafander został już przetestowany, w tym w warunkach próżni (zostało tu użyte dość nieprecyzyjne określenie ?double vacuum?). Hełm skafandra ma duży wizjer, który wydaje się zbytnio nie ograniczać pola widzenia astronaucie.
Skafander SpaceX ma być wykorzystywany głównie przy dwóch ważnych momentach lotu: start i lądowanie (wodowanie) kapsuły Dragon 2. Skafander ma być także gotowy do działania w przypadku utraty ciśnienia w kabinie.
Więcej szczegółów dotyczących tego kombinezonu ma być opublikowanych w ciągu kilku najbliższych dni.
Warto tu dodać, że w styczniu 2017 roku firma Boeing zaprezentowała skafander do kapsuły CST-100. Ten skafander jest modyfikacją używanego podczas lotów wahadłowców Advanced Crew Escape Suit (ACES). W porównaniu do ACES, skafander Boeinga jest o około 40 procent lżejszy i zawiera kilka ważnych usprawnień technologicznych.
(SpaceX)
http://kosmonauta.net/2017/08/spacex-prezentuje-skafandry-kosmiczne/

SpaceX prezentuje skafandry kosmiczne.jpg

SpaceX prezentuje skafandry kosmiczne2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gromady galaktyk skrywają informacje o ciemnej materii i ciemnej energii
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 29/08/2017
To swego rodzaju kosmiczna ironia: największe obiekty we Wszechświecie mogą być najtrudniejszymi do znalezienia.
Elizabeth Blanton, profesor astronomii z Uniwersytetu w Bostonie rozpoczęła poszukiwania odległych gromad galaktyk już ponad 20 lat temu. Pojedyncza gromada galaktyk może mieć masę nawet biliarda słońc, a mimo to być na tyle od nas odległa, że pozostaje praktycznie niewidoczna dla wszystkich poza największymi teleskopami na Ziemi. Odległe gromady skrywają w sobie wiele elementów opowieści o tym jak powstała przypominająca sieć struktura wszechświata i mogą rzucić zupełnie nowe światło na prawdziwą naturę ciemnej energii i ciemnej materii.
Teraz poszukiwania jej zespołu przynoszą największe jak dotąd wyniki: katalog około 200 potencjalnych gromad galaktyk, które jeżeli zostaną potwierdzone, mogą zawierać jedne z najodleglejszych dotąd odkrytych gromad galaktyk. Nowe wyniki, które będą przydatnym narzędziem dla wielu astronomów na całym świecie opublikowano 26 lipca 2017 roku w periodyku Astrophysical Journal.
Gromady galaktyk mogą zawierać tysiące galaktyk i wiele bilionów gwiazd ? i właśnie to widzą astronomowie za pomocą zwykłych teleskopów. Gorący gaz między galaktykami świeci w zakresie rentgenowskim, a astronomowie podejrzewają, że ponad 85% masy każdej gromady to ciemna materia. Mapowany w trzech wymiarach, wszechświat stanowi sieć jasnych włókiem i ciemnych luk, przy czym gromady galaktyk zazwyczaj znajdują się na przecięciach poszczególnych włókien.
Wplecione w tę kosmiczną sieć są informacje o dwóch głównych tajemnicach kosmosu: ciemnej materii ? niewidocznej materii wypełniającej galaktyki i przestrzenie między nimi oraz ciemnej energii odpowiedzialnej za przyspieszanie rozszerzania się Wszechświata. Łącznie, ciemna materia i ciemna energia stanowią według naukowców 95 % Wszechświata jednak astrofizycy obserwują obecność ciemnej materii i ciemnej energii tylko pośrednio ? poprzez ich wpływ na gwiazdy i galaktyki rozświetlające niebo.
Nowy zbiór potencjalnych odległych gromad galaktyk może pomóc naukowcom dokładniej poznać właściwości ciemnej materii i ciemnej energii ? mówi Paterno-Mahler, główny autor nowego artykułu, pierwszego z serii nadchodzących artykułów opracowanych przez zespół Blanton. ?Gromady galaktyk stanowią naprawdę dobre podłoże do poszukiwania kosmologicznych parametrów wszechświata, takich jak chociażby ilość ciemnej materii i ciemnej energii?.
Porównując odległe gromady z ich lokalnymi odpowiednikami, badacze mogą także odtworzyć historię powstawania i wzrostu gromad galaktyk. Jest tak ponieważ światło z najodleglejszych gromad podróżowało całe miliardy lat zanim dotarło na Ziemię, dlatego teraz astronomowie mogą obserwować je takimi jakie były miliardy lat temu. ?Jeżeli chcemy dowiedzieć się jak gromady ? najmasywniejsze, zapadnięte struktury we Wszechświecie ? powstawały i ewoluowały musimy badać je w całym zakresie odległości, sięgając aż do zamierzchłej przeszłości?, mówi współautor opracowania Mark Brodwin, profesor fizyki i astronomii na Uniwersytecie Missouri-Kansas City. Ponieważ gromady galaktyk dają astronomom dostęp do dużych próbek galaktyk mniej więcej w tym samym wieku, stanowią także doskonałe laboratorium do badania zmian poszczególnych galaktyk w czasie. ?W ten sposób mamy całe zbiory galaktyk w tej samej epoce, znajdujących się w tym samym wycinku nieba, które możemy porównać z bliskimi nam galaktykami?, mówi Blanton.
Jednak im gromada galaktyk odleglejsza od Ziemi, tym trudniej ją dostrzec. Tradycyjne teleskopy optyczne muszą spoglądać w pojedyncze punkty nieba przez długi czas, aby zebrać wystarczającą ilość światła i ujawnić obecność odległej gromady. Zbadanie w ten sposób całego nieba pochłonęłoby ogromne ilości czasu. Dlatego też,  aby stworzyć nowy katalog, Blanton i jej zespół przesiali archiwalne dane w poszukiwaniu informacji, które wskazują gdzie mogą znajdować się gromady galaktyk, a dopiero potem takie miejsca przeszukali za pomocą teleskopów. Ich poszukiwania, którym nadano nazwę COBRA (Clusters Occupied by Bent Radio AGN) były finansowane w ramach grantów NASA i NSF.
Poszukiwanie wskazówek zaczyna się od faktu, że prawie każda duża galaktyka posiada w swoim centrum supermasywną czarną dziurę. Owe czarne dziury strasznie brudzą podczas pożerania pobliskich gwiazd. Dzięki temu część gazu i pyłu opadającego na czarne dziury wyrzucana jest z ich otoczenia w potężnych, spiralnych dżetach. Owe dżety mogą rozciągać się na całą szerokość galaktyki i jeszcze dalej, a przy tym emitują fale radiowe, które astronomowie mogą rejestrować za pomocą naziemnych radioteleskopów. Gdy taka galaktyka jednocześnie przelatuje przez gorący gaz gromady (lub gdy gaz przelatuje przez galaktykę), dżety ulegają wygięciu w charakterystyczny kształt przypominający literę C. Owa litera C to pierwsza wskazówka potencjalnej obecności gromady.
Zespół Blanton przeanalizował istniejące dane z przeglądów nieba i odkrył prawie 2000 takich osobliwych obiektów. Następnie jeden z członków zespołu porównał te potencjalne gromady ze zdjęciami w zakresie widzialnym wykonanymi w ramach przeglądu Sloan Digital Sky Survey. Najbardziej ekscytujące obiekty to te, dla których zdjęcia ze Sloan są po prostu ciemne, co wskazuje, że sygnał radiowy może pochodzić z gromady tak odległej, że nie udało się jej dostrzec w ramach przeglądu nieba SSDS.
Zatem po kolejnym zawężeniu listy, astronomowie wykorzystali Kosmiczny Teleskop Spitzer do spojrzenia na około 650 potencjalnych gromad, jedna po drugiej (Spitzer jest najbardziej czuły w zakresie podczerwieni ? niewidzialnym dla ludzkiego oka, ale idealnym do obserwowania odległych galaktyk). Z pomocą komputera, badacze policzyli galaktyki na każdym zdjęciu ze Spitzera i porównali je z typową liczbą galaktyk w porównywalnym obszarze nieba. Nietypowo wysoka liczba galaktyk ? ?nadmierne zagęszczenie? ? wskazuje na gromadę galaktyk.
Oczywiście nadmierne zagęszczenie nie stanowi ostatecznego dowodu na obecność gromady galaktyk. ?Obserwujemy dwuwymiarowy obraz trójwymiarowego rozkładu obiektów?, mówi Blanton. ?Niektóre z nich mogą znajdować się dużo bliżej lub dużo dalej od nas?. Te ?efekty projekcji? mogą tworzyć iluzję gromady tam gdzie w rzeczywistości taka nie występuje. Kolejnym zadaniem grupy ? wykonywanym obecnie ? jest mierzenie odległości do każdej z galaktyk w pozornej gromadzie w celu potwierdzenia rzeczywistości grupy i wyeliminowania iluzji optycznej.
Emmet Golden-Marx już określa odległości do niektórych galaktyk za pomocą 4,3-metrowego teleskopu Discovery Channel Telescope, a Blanton planuje wnioskować o czas obserwacyjny na Kosmicznym Teleskopie Hubble?a i jednym z dwóch 10-metrowych teleskopów Keck na Hawajach, które pozwoliłyby na dokładniejsze pomiary. Po potwierdzeniu odległości, zespół będzie w stanie właściwie uszeregować gromady wiekiem i potwierdzić czy ich katalog zawiera najodleglejsze dotąd obserwowane gromady galaktyk.
Źródło: Boston University / phys.org
http://www.pulskosmosu.pl/2017/08/29/gromady-galaktyk-skrywaja-informacje-o-ciemnej-materii-i-ciemnej-energii/

Gromady galaktyk skrywają informacje o ciemnej materii i ciemnej energii.jpg

Gromady galaktyk skrywają informacje o ciemnej materii i ciemnej energii2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Mars InSight przygotowywana do startu w maju 2018
Napisany przez Radosław Kosarzycki dnia 29/08/2017
Od początku lata trwają przygotowania misji InSight, która zgodnie z planem rozpocznie swoją podróż na Marsa w maju przyszłego roku. Sonda zostanie wyniesiona w przestrzeń kosmiczną z bazy Vandenberg w Kalifornii ? będzie to pierwsza sonda międzyplanetarna startująca z zachodniego wybrzeża USA.
Lockheed Martin Space Systems składa i testuje sondę InSight w swoim pomieszczeniu czystym w Denver. ?Nasz zespół wznowił pracę nad integracją systemu oraz czynności testowe w ubiegłym miesiącu?, mówi Stu Spath, menedżer programu z ramienia Lockheed Martin. ?Lądownik jest ukończony, a instrumenty zostały już z nim zintegrowane, także teraz możemy wykonać ostateczne testy sondy: w tym testy akustyczne, rozkładania instrumentów i testy równowagi termicznej?.
InSight to pierwsza misja, której głównym celem jest badanie głębokiego wnętrza Marsa. Zebrane informacje posłużą nam do zrozumienia procesów formowania planet skalistych w Układzie Słonecznym.
?Ponieważ wnętrze Marsa mieszało się znacznie mniej niż ziemskie w ciągu ostatnich trzech miliardów lat, to właśnie czerwona planeta prawdopodobnie zawiera więcej informacji o młodzieńczych latach planet skalistych niż Ziemia?, mówi główny badacz misji Bruce Banerdt z JPL w Pasadenie. Dowodzi on międzynarodowym zespołem, który zaproponował tę misję i wygrał konkurencję z 27 innymi projektami badania Układu Słonecznego. Pełna wersja nazwy InSight to Interior Exploration using Seismic Investigations, Geodesy and Heat Transport.
Niezależnie od tego którego dnia pięciotygodniowego okna rozpoczynającego się 5 maja 2018 r. sonda zostanie wyniesiona w przestrzeń kosmiczną, nawigatorzy zaplanowali jej trasę tak, aby dotarła do celu w poniedziałek po Dniu Dziękczynienia 2018.
W ramach misji w pobliżu marsjańskiego równika wyląduje platforma stacjonarna. Z dwoma rozłożonymi panelami słonecznymi lądownik będzie miał rozpiętość 6 metrów. W ciągu kilku tygodni po lądowaniu ? co zawsze jest dramatycznym wyzwaniem na Marsie ? sonda InSight wykorzysta swoje ramię robotyczne do umieszczenia dwóch głównych instrumentów bezpośrednio i na stale na marsjańskim gruncie. Te dwa instrumenty to:
?    Sejsmometr dostarczony przez francuską agencję kosmiczną CNES, zbudowany we współpracy z USA, Wielką Brytanią, Szwajcarią i Niemcami. Osłonięty od wiatru i z czułością na tyle wysoką, aby wykryć ruchy gruntu na odległość połowy średnicy atomu wodoru, instrument będzie rejestrował fale sejsmiczne emitowane podczas ?trzęsień Marsa? lub upadków meteorytów, które pozwolą nam dowiedzieć się więcej o wewnętrznych warstwach planety.
?    Sonda termiczna zaprojektowana tak, aby mogła wbić się na głębokość 3 metrów lub więcej i mierzyć ilość energii pochodzącej z głębokiego wnętrza planety. Sonda została dostarczona przez niemiecki DLR, a mechanizm wbijania w grunt pochodzi z Polski.
Trzeci instrument wykorzysta transmisje radiowe między Ziemią a Marsem do oceny perturbacji rotacji Marsa względem swojej osi, które mogą nam wiele powiedzieć o jądrze planety.
Ładunek naukowcy jest w trakcie przygotowywań do przyszłorocznego startu. Start sondy pierwotnie planowano na marzec 2016 roku, jednak misja musiała zostać anulowana z uwagi na wyciek z metalowego pojemnika, w którym musiały panować warunki zbliżone do próżni, aby odpowiednio mogły pracować czujniki sejsmometru. Pojemnik próżniowy na sejsmometr został zbudowany i przetestowany od nowa, następnie połączony z innymi komponentami i przetestowany ponownie. Kompletny sejsmometr został dostarczony do Lockheed Martin w lipcu br. i został zainstalowany na pokładzie lądownika.
http://www.pulskosmosu.pl/2017/08/29/sonda-mars-insight-przygotowywana-do-startu-w-maju-2018/

Sonda Mars InSight przygotowywana do startu w maju 2018.jpg

Sonda Mars InSight przygotowywana do startu w maju 20182.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)