Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy badają mikrobiom Ziemi
04.11.2017
Międzynarodowe przedsięwzięcie - Earth Microbiome Project kataloguje mikroorganizmy, które zamieszkują różne nisze ekologiczne na siedmiu kontynentach. Zdobyte informacje pozwalają lepiej zrozumieć naturalne środowisko, mogą też mieć praktyczne zastosowania, np. w badaniach sądowych.
W opisanym na łamach "Nature" projekcie współkierowanym przez specjalistów z University of California San Diego, Pacific Northwest National Laboratory, University of Chicago i Argonne National Laboratory, naukowcy zebrali ponad 27 tys. próbek z różnych miejsc na Ziemi.
 
Projekt objął znaczą część planety - próbki pochodziły z 43 krajów ma 7 kontynentach. Współautorami związanych z przedsięwzięciem badań jest tymczasem 300 naukowców ze 160 instytutów z różnych części świata.
 
Badania były możliwe m.in. dzięki nowoczesnym metodom analizy genetycznej. Naukowcy analizowali bowiem specyficzne dla bakterii i spokrewnionych z nimi archeonów cząsteczki zwane 16S rRNA.
 
Efektem jest baza z informacjami o bakteriach kolonizujących planetę. "Liczba potencjalnych zastosowań tej bazy danych i rodzajów naukowych pytań, jakie możemy teraz zadawać jest praktycznie nieograniczona" - mówi jeden z organizatorów projektu, prof. Rob Knight z UC San Diego.
 
"Oto jeden przykład ? w 90 proc. przypadków możemy teraz określić, z jakiego środowiska pochodzi jakaś próbka, znając tylko jej mikrobiom czyli rodzaje i liczbę żyjących w niej mikroorganizmów. Taka informacja może być wykorzystana w medycynie sądowej do analizy miejsca przestępstwa" - opowiada naukowiec.
 
Jednym z głównych celów projektu jest lepsze poznanie życia planety. Pozwala on bowiem na zrozumienie samych mikroorganizmów i tego, jak oddziałują one ze środowiskiem, w tym z roślinami, zwierzętami a także ludźmi.
 
"Mikroby są wszędzie" - podkreśla dr Luke Thompson, główny autor publikacji w "Nature". "Jednak przed tym potężnym przedsięwzięciem, zmiany w mikrobiologicznym środowisku były badane głównie w odniesieniu do próbek jednego rodzaju, z jednego rejonu w danym czasie. Z tego powodu trudne było określenie zależności rządzących różnymi środowiskami w różnych rejonach geograficznych oraz znalezienie ogólnych zależności" - zauważa badacz.
 
Przeprowadzone analizy pokazały m.in. jak bardzo dane środowisko kształtuje skład populacji mikroorganizmów. Na przykład mikroorganizmy na skórze waleni i ryb są do siebie bardziej podobne, niż do mikrobów pływających wolno w wodzie. Z kolei np. mikrobiomy słodkowodne różnią się od słonowodnych, ale są do siebie bardziej podobne, niż chociażby do tych ze skóry wodnych zwierząt.
 
Generalnie mikroorganizmy zwierząt czy ludzi wyraźnie różnią się od żyjących wolno, takich jak te, które zamieszkują wodę czy glebę. Okazuje się np., że wolne mikrobiomy są dużo bardziej zróżnicowane, niż zamieszkujące jakiegoś gospodarza.
 
Baza danych jest otwarta na dalszą rozbudowę. "Potrzebne są kolejne próbki, aby uwzględnić takie czynniki, jak szerokość geograficzna czy wysokość oraz aby śledzić zmiany środowiskowe w czasie. Earth Microbiome Project dostarcza zarówno środków do eksploracji niezliczonych pytań oraz stanowi punkt wyjścia do systematycznego zbierania nowych informacji, aby na te pytania odpowiedzieć" - mówi dr Janet Jansson z Pacific Northwest National Laboratory. (PAP)
 
mat/ zan/
Tagi: gatunki , mikroorganizmy
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,460388,naukowcy-badaja-mikrobiom-ziemi.html

Naukowcy badają mikrobiom Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zorze polarne na Jowiszu niezależne od siebie
04.11.2017
Naukowcy odkryli, iż północne i południowe zorze polarne na Jowiszu pulsują w promieniowaniu rentgenowskim niezależnie od siebie. Informacje te podał University College London, którego naukowcy kierowali międzynarodową grupą badawczą.
Wysokoenergetyczne emisje promieniowania rentgenowskiego z okolic bieguna południowego Jowisza pulsują co 11 minut, podczas gdy emisje pochodzące z okolic bieguna północnego są bardziej chaotyczne, zmieniając swoją intensywność niezależnie od zmian na drugim biegunie. Ustalono to dzięki pomiarom dokonanym przez europejskie obserwatorium kosmiczne XMM-Newton i amerykańskie Chandra.
 
Takie zachowanie zórz polarnych jest różne, niż w przypadku Ziemi. Na naszej planecie zorze polarne północna i południowa odzwierciedlają nawzajem swoją aktywność. Jak wskazują naukowcy, inne duże planety - jak Saturn - nie wytwarzają wykrywalnych zórz polarnych w promieniowaniu rentgenowskich, więc odkrycie dotyczące ich zachowania na Jowiszu jest tym większą zagadką. Przypuszczano, że zachowanie zórz polarnych będzie podobne, jak w przypadku Ziemi.
 
W roku 2016 na orbitę wokół Jowisza dotarła sonda Juno. Nie posiada ona jednak instrumentu do rejestrowania promieniowania rentgenowskiego. Naukowcy musieli zatem w swoich analizach uzupełnić zestaw danych z sondy Juno obserwacjami dokonanymi przez krążące bliżej Ziemi obserwatoria XMM-Newton i Chandra.
 
"Gdyby udało nam się powiązać obserwowane emisje promieniowania rentgenowskiego z fizycznymi procesami, które wytwarzają, moglibyśmy wykorzystać tę wiedzę do zrozumienia co dzieje się na innych ciałach we Wszechświecie, na przykład na brązowych karłach, planetach pozasłonecznych, a być może nawet na gwiazdach neutronowych" - tłumaczy znaczenie tych badań pierwszy autor publikacji, William Dunn (UCL Mullard Space Science Laboratory w Wielkiej Brytanii oraz Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics w USA).
 
Jedną z teorii, którą być może uda się w ten sposób sprawdzić, jest powstawanie zórz polarnych na Jowiszu niezależnie od oddziaływań pola magnetycznego planety z wiatrem słonecznym. Hipoteza mówi, iż linie pola magnetycznego wibrują, wytwarzając fale, które unoszą naładowane cząstki w kierunku biegunów. Wszystko to zmienia się pod względem prędkości i kierunku ruchu aż do momentu zderzenia z atmosferą Jowisza, które wytwarza pulsy rentgenowskie.
 
Dzięki obserwacjom przy pomocy obserwatoriów XMM-Newton i Chandra w maju i czerwcu 2016 r. oraz w marcu 2007 r., udało się wykonać mapy emisji rentgenowskiej od Jowisza i zidentyfikować gorącą plamę rentgenowską nad każdym z biegunów. Taka gorąca plama pokrywa obszar znacznie większy niż powierzchnia Ziemi. Badając zachowanie każdej z plam naukowcy doszli do wniosku, że plamy mają znacząco różne własności od siebie.
 
Wiadomo, że zaangażowane są jony z wiatru słonecznego oraz jony tlenu i siarki pochodzące od wulkanicznych wybuchów z księżyca Io. Jednak ich istotność w wytwarzaniu promieniowania rentgenowskiego nie jest jasna. Badacze mają nadzieję, że dalsze obserwacje aktywności nad biegunami Jowisza przy pomocy instrumentów rentgenowskich oraz sondy Juno, pozwolą na zdecydowanie lepsze poznania mechanizmów wywołujących obserwowane efekty.
 
Wyniki badań opublikowano w poniedziałek w czasopiśmie ?Nature Astronomy?. (PAP)
 
cza/ zan/
Tagi: jowisz , zorza polarna
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,460378,zorze-polarne-na-jowiszu-niezalezne-od-siebie.html

Zorze polarne na Jowiszu niezależne od siebie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadchodzi wyjątkowa koniunkcja Wenus z Jowiszem
Wysłane przez tuznik w 2017-11-04
W poniedziałkowy poranek, już 13 listopada, na wschodnim horyzoncie rozpocznie się wyjątkowy spektakl z udziałem dwóch ciał niebieskich na jesiennym niebie. Dokładnie tego ranka dojdzie do bardzo bliskiej koniunkcji Wenus z Jowiszem. Będzie to z pewnością jedno z bardziej wyjątkowych zjawisk astronomicznych mających miejsce na niebie w tym roku.
Coraz dłuższe listopadowe noce z pewnością sprzyjają prowadzeniu obserwacji. Dlatego tym razem zachęcamy do podziwiania koniunkcji, która nastąpi już na początku drugiej dekady miesiąca. Na niebie zobaczymy wówczas jasną Wenus, która będzie świecić jako obiekt blisko -4 mag, oraz jasnego Jowisza o jasności -1,68 mag. Obserwacje zalecamy rozpocząć tuż przed wschodem naszej Dziennej Gwiazdy, ponieważ właściwie dopiero wtedy będziemy mogli w pełnej okazałości podziwiać dwa jasne ciała niebieskie tuż nad wschodnim horyzontem.
Tak jasne dwa ciała leżące w niedalekiej odległości od siebie (około 0,16 stopnia) niektórym z Was mogą kojarzyć się tego poniedziałkowego poranka z jedną jasno świecącą gwiazdą, lecz należy pamiętać, że w rzeczywistości to dwa osobne, jasno świecące obiekty. Obie planety będą przy tym na tyle blisko siebie, że lornetka o szerokim polu widzenia - jak również niektóre małe teleskopy i teleobiektywy - powinny bez trudu złapać je w tym samym polu widzenia.
Dlaczego koniunkcja ta będzie należeć do tak wyjątkowych? Najlepsza widoczność obydwu ciał będzie nieco ograniczona, gdyż Wenus i Jowisza będzie można dostrzec dopiero tuż przed wschodem Słońca, około godziny 6 nad ranem. Do momentu ich największego zbliżenia do siebie dojdzie około godziny 9:15, lecz w Polsce będziemy mieć już wtedy dzień. Posiadaczy teleskopów z tzw. napędem "Go-To", zachęcamy, by spróbowali zapolować na obydwa ciała niebieskie czy też wykonali nawet ich zdjęcie.
W okolicy godziny 5:50 obydwa ciała będą znajdowały się na wysokości około 3-4 stopni, świecąc bardzo jasno tuż nad wschodnim horyzontem. Będzie to z pewnością jeden z najlepszych momentów, aby dokładnie przyjrzeć się temu kosmicznemu i przeuroczemu spektaklowi. Warto też, już choćby przy pomocy lornetki o średnim polu widzenia, przyjrzeć się układowi Księżyców Gaileuszowych, które bez większych problemów powinniśmy być w stanie wtedy dostrzec. Jeśli natomiast jesteśmy zainteresowani wcześniejszymi obserwacjami, zachęcamy jeszcze do podziwiania jasnego Marsa oraz Księżyca będącego wówczas w fazie około 25%, który będzie znajdował się tego ranka wysoko nad wschodnio - południowym horyzontem i będzie dobrze widoczny w okolicach godziny 4:30 nad ranem.

Warto na koniec przypomnieć, że ostatnie tak bliskie spotkanie Gwiazdy Porannej z Jowiszem miało miejsce wieczorem 27 sierpnia 2016 roku. Wtedy oba te ciała niebieskie zbliżyły się do siebie na odległość zaledwie 0,04 stopnia! Niestety, tamtego wieczoru w Polsce sam moment maksymalnego zbliżenia Wenus i Jowisza nastąpił w czasie, gdy obydwie planety znajdowały się już dość nisko pod horyzontem. Pamiętajmy też, że tak ciekawe i rzadkie zjawiska na niebie warto obserwować (i dzielić) z najbliższymi. Wszystkim obserwatorom zbliżającej się koniunkcji życzymy pogodnych nocy i udanych obserwacji!
Autor: Adam Tużnik
Więcej informacji:
?    Almanach Astronomiczny na rok 2017 - zawiera m.in. spis różnych zjawiska astronomicznych w całym roku
?    Almanach w wersji na smartfony i tablety

Na ilustracji:
Położenie Wenus i Jowisza w momencie koniunkcji nad wschodnim horyzontem wraz z układem księżyców Gaileuszowych. Źródło: SkySafari App
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nadchodzi-wyjatkowa-koniunkcja-wenus-jowiszem-3743.html

Nadchodzi wyjątkowa koniunkcja Wenus z Jowiszem.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toruń/ Naukowcy zbadają związek poczucia upływu czasu z inteligencją ogólną
2017-11-05.
Związek poczucia upływu czasu z inteligencją ogólną zbada grupa badawcza na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Psycholodzy sprawdzają koncepcję istnienia zegara wewnętrznego w mózgu. Wykorzystają do tego m.in. rezonans magnetyczny.
Zespół pod kierunkiem dr Moniki Lewandowskiej i dr Joanny Dreszer z Katedry Psychologii UMK podjął się zadania dotychczas na świecie niezrealizowanego.
 
"Badacze coraz częściej próbują wyjaśnić neuronalne podłoże związku pomiędzy szybkością i skutecznością przetwarzania informacji a inteligencją, w kontekście istnienia w mózgu człowieka tzw. wewnętrznego zegara. Nikt dotychczas nie podjął jednak próby powiązania różnic jakościowych w aktywności sieci neuronalnej z inteligencją ogólną; nie określił też roli uwagi w tej zależności. W naszym badaniu chcielibyśmy uzyskać potwierdzenie dla hipotezy, zgodnie z którą mechanizm kształtujący percepcję czasu jest uniwersalny niezależnie od rodzaju bodźca" - powiedziała PAP dr Dreszer.
 
Pilotaż już się rozpoczął, właściwe badania ruszą w listopadzie, w Interdyscyplinarnym Centrum Nowoczesnych Technologii.
 
Jednym z najważniejszych celów projektu jest poznanie mózgowego podłoża percepcji następstwa zdarzeń. Wyniki badań pomogą lepiej zrozumieć istotę inteligencji i zdolności intelektualnych. Można je będzie wykorzystać m.in. w opracowaniu treningów poznawczych dla osób chcących podnosić swoje możliwości w zakresie uczenia się, pamięci i skupienia uwagi. Takie treningi, opierające się na ćwiczeniu oceny kolejności bodźców, mają również zastosowanie we wspieraniu terapii osób z zaburzeniami mowy czy deficytami uwagi.
 
W grupie badawczej znajdzie się ok. 200 uczniów szkół średnich w wieku od 17 do 19 lat, z których część jest szczególnie uzdolniona poznawczo.
 
W trakcie prac badawczych naukowcy wykorzystają technikę czynnościowego rezonansu magnetycznego (fMRI). Badani zostaną poproszeni o podawanie kolejności dwóch bodźców - wzrokowych (błysków światła) lub słuchowych (dźwięków). Bodźce będą następowały po sobie w bardzo szybkim tempie, rzędu kilkudziesięciu milisekund. Badanie pozwoli zlokalizować struktury mózgu zaangażowane w percepcję kolejności bodźców.
 
"Nie wiadomo, czy istnieje jeden ogólny zegar kontrolujący zjawisko postrzegania następstwa zdarzeń (w takim wypadku te same obszary mózgu odpowiadałyby na bodźce wzrokowe i słuchowe), czy też raczej istnieją odrębne, specyficzne dla zmysłów mechanizmy odpowiedzialne za percepcję kolejności" - zauważa dr Lewandowska.
 
Autorki badania chcą też sprawdzić różnice pomiędzy osobami mającymi wysoką lub niską rozdzielczość czasową zegara - to znaczy osobami, które lepiej lub gorzej rejestrują kolejność bardzo szybko następujących po sobie bodźców. Chcą sprawdzić, czy pomiędzy tymi dwiema grupami istnieją wyraźne różnice w aktywności mózgu wykonującego zadanie, angażujące postrzeganie czasu.
 
W Polsce badania nad mechanizmami percepcji czasu prowadzi prof. Elżbieta Szeląg z Instytutu Biologii Doświadczalnej PAN w Warszawie. Badaczki z UMK są jej uczennicami. (PAP)
 
autor: Tomasz Więcławski
edytor: Anna Ślązak
 
Nauka w Polsce
 
 
twi/ zan/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,460396,torun-naukowcy-zbadaja-zwiazek-poczucia-uplywu-czasu-z-inteligencja-ogolna.html

Toruń Naukowcy zbadają związek poczucia upływu czasu z inteligencją ogólną.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powrót komety: 96P w obiektywach satelitów ESA i NASA
Dnia 05/11/2017 Radosław Kosarzycki


Sonda SOHO (Solar and Heliospheric Observatory) miała w tym tygodniu wizytę starej znajomej ? odwiedziła ją kometa 96P, która weszła w pole widzenia sondy w dniu 25 października 2017 roku. Kometa pojawiła się w dolnym prawym rogu pola widzenia SOHO, przeleciała w górę przy prawej krawędzi pola widzenia, aby zniknąć 30 października. Sonda SOHO obserwowała tę kometą także w 1996, 2002, 2007 i 2012 roku ? przez co kometa stała się oficjalnie najczęściej odwiedzającą ją kometą.
Jednocześnie kometa 96P została zarejestrowana także przez inną misję NASA ? sonda STEREO (Solar and Terrestrial Relations Observatory) obserwowała kometę między 26 a 28 października z przeciwnej strony orbity Ziemi. Niesamowicie rzadko zdarza się, aby kometa była jednocześnie obserwowana z dwóch różnych lokalizacji w przestrzeni, a to były najbardziej kompleksowe jednoczesne obserwacje komety 96P. Naukowcy teraz będą analizować oba zestawy danych, aby dowiedzieć się więcej o składzie chemicznym komety oraz jej oddziaływaniu z wiatrem słonecznym ? bezustannym strumieniem naładowanych cząstek emitowanym przez Słońce.
Kometa 96P ? znana także pod nazwą Kometa Machholz wykonuje pełne okrążenie wokół Słońca co 5,24 lat. W momencie największego zbliżenia znajduje się zaledwie 17 milionów kilometrów od Słońca ? to bardzo niewiele jak na kometę.
Gdy kometa 96P pojawiła się w polu widzenia SOHO w 2012 roku amatorzy astronomii analizujący dane z SOHO odkryli dwa niewielkie fragmenty komety w pewnym odstępie od jądra komety, co wskazywało, że kometa aktywnie się zmienia. Tym razem udało odkryć się trzeci fragment.
Źródło: Goddard Space Flight Centem
http://www.pulskosmosu.pl/2017/11/05/powrot-komety-96p-w-obiektywach-satelitow-esa-i-nasa/

Powrót komety 96P w obiektywach satelitów ESA i NASA.jpg

Powrót komety 96P w obiektywach satelitów ESA i NASA2.jpg

Powrót komety 96P w obiektywach satelitów ESA i NASA3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble w przygotowaniach na zastępstwo
2017-11-05. Redakcja AstroNETu
Artykuł napisał Jakub Garwoła.

Obrazy nieba zostały wykonane za pomocą instrumentów ACS (Advanced Camera for Surveys) oraz WFC3 (Wide Field Camera 3), jednych z wielu urządzeń wchodzących w ekwipunek tego ziemskiego satelity. Wyniki obserwacji pomogą także zdecydować naukowcom, w jakie zakątki Wszechświata będzie w 2019 roku zaglądał teleskop Jamesa Webba.
Gromady galaktyk składają się z setek do tysięcy składników powiązanych ze sobą grawitacyjnie. Dzielą się one pod względem kształtu na regularne i nieregularne. W centrum zdjęcia znajduje się jedna z nich: WHL J24.3324-8.477, częściowo zasłaniana przez bardzo jasny błysk, który okazuje się gwiazdą z naszej galaktyki.
Obserwacje tak wielkoskalowych struktur służą poznaniu wpływów, jakie ciemna materia i energia wywierają na widzialny Wszechświat. Astronomowie podejrzewają, że im masywniejsza gromada, tym więcej ciemnej materii znajduje się w jej pobliżu. Z uwagi na trudności w dostrzeganiu jedności grup galaktyk, ich systematyczna obserwacja nie ma długiej historii, przez co wykrywanie długotrwałych przemian i zmian parametrów jest utrudnione.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/11/05/hubble-w-przygotowaniach-na-zastepstwo/

Hubble w przygotowaniach na zastępstwo.jpg

Hubble w przygotowaniach na zastępstwo2.jpg

Hubble w przygotowaniach na zastępstwo3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwujmy czerwonego nadolbrzyma CE Tau!
Wysłane przez tuznik w 2017-11-05
Nadszedł dogodny czas, by rozpocząć obserwacje gwiazdy zmiennej CE Tauri, której pomiary fotometryczne obecnie są bardzo pożądane. Cykl zmienności jej blasku trwa ponad 165 dni. Wszystkich zachęcamy do obserwacji tego obiektu.  
Czerwony nadolbrzym CE Tauri jest gwiazdą o jasności około 4,3 mag i wykazuje zmienność w skali czasowej około 165 dni (~6 m-cy obserwacji BRITE) i amplitudzie wynoszącej około 0,5 mag. Obiekt ten ma średnicę około 600 razy większą od średnicy Słońca.
Gwiazdę CE Tauri odnajdziemy w konstelacji Byka, którą możemy w tym miesiącu zlokalizować na wysokości około 20 stopni nad wschodnim horyzontem, i jest ona już dobrze widoczna około godziny 21. Przed rozpoczęciem sesji obserwacyjnej zalecamy zaopatrzyć się w obrotową mapkę nieba, na której znajdują się wszystkie konstelacje widoczne z terenów naszego kraju, a która ułatwi zadanie w przypadku problemów z lokalizacją gwiazdozbioru. CE Tau leży na tyle blisko Układu Słonecznego, że odległość do niej możemy dość dokładnie określić za pomocą metody paralaksy, a więc rzeczywistą średnicę można wyznaczyć bezpośrednio ze średnicy kątowej.
Byk to konstelacja nieba północnego, leżąca w pobliżu równika niebieskiego. W Polsce gwiazdozbiór ten widoczny jest od jesieni do wiosny. Warto pamiętać, że właśnie z Bykiem związane są podstawowe obiekty nieba zimowego: gromady otwarte Plejady i Hiady oraz pozostałość po słynnej supernowej z 1054 roku ? Mgławica Krab.
Sieć nanosatelitów BRITE, w którego w skład wchodzi 5 takich urządzeń, ma za zadanie prowadzić pomiary fotometryczne, podczas ciągłej obserwacji najjaśniejszych gwiazd na niebie przez ok. 6 m-cy. Jednak urządzenia te mają pewne ograniczenia, dlatego AAVSO (ang. American Association of Variable Star Observers), czyli organizacja zrzeszająca obserwatorów gwiazd zmiennych, prosi wszystkich obserwatorów o pilne prowadzenie pomiarów fotometrycznych CE Tauri i wysyłanie ich za pomocą raportów do głównej bazy danych.
Wszystkim miłośnikom nocnych astronomicznych wrażeń życzymy pogodnej nocy i udanych obserwacji!
Autor: Adam Tużnik
Więcej informacji:
?    Alert Notice 602: CE Tau Observations Requested to Supplement BRITE-Constellation
?    Baza obserwacji gwiazd zmiennych Sekcji Obserwacji Gwiazd Zmiennych PTMA
?    Witryna AAVSO

Na ilustracji:
Okolice gwiazdy zmiennej CE Tau, w konstelacji Byka. Źródło: AAVSO
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/obserwujmy-czerwonego-nadolbrzyma-ce-tau-3749.html

Obserwujmy czerwonego nadolbrzyma CE Tau.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzono spiralną naturę wyjątkowo odległej soczewkowanej galaktyki
Wysłane przez nowak w 2017-11-05
Obserwatorium Gemini, wykorzystując zintegrowany spektrograf pola w bliskiej podczerwieni na teleskopie Gemini North na Hawajach, potwierdziło spiralną naturę tego, co jest obecnie najodleglejszą znaną galaktyką. Światło galaktyki sprzed 11 miliardów lat jest soczewkowane grawitacyjnie przez masywną gromadę galaktyk, co pomaga odkryć spiralną naturę odległej galaktyki.
Najstarsza odkryta dotąd galaktyka spiralna ujawniła swoje sekrety zespołom astronomów z Swinburne University of Technology i Australian National University (ANU), będących częścią Australian Research Council Centre of Excellence in All Sky Astrophysics in 3D (ASTRO 3D).
Galaktyka, znana jako A1689B11, istniała w przeszłości, 11 miliardów lat temu, zaledwie 2,6 miliarda lat po Wielkim Wybuchu, kiedy wiek Wszechświata stanowił zaledwie ? obecnego. Jest to zatem najstarsza galaktyka spiralna odkryta do tej pory.
Naukowcy wykorzystali potężną technikę, która łączy soczewkowanie grawitacyjne z najnowocześniejszym instrumentem ? zintegrowanym spektrografem pola w bliskiej podczerwieni (Near-infrared Integral Field Spectrograph - NIFS), znajdującym się na teleskopie Gemini North na Hawajach. Celem obserwacji była weryfikacja spiralnej natury galaktyki A1689B11. NIFS to pierwszy australijski instrument Gemini, który został zaprojektowany i zbudowany przez zmarłego już Petera McGregora z ANU.
Soczewki grawitacyjne to największe naturalne teleskopy, stworzone przez masywne gromady złożone z tysięcy galaktyk oraz ciemnej materii. Gromada zakrzywia i wzmacnia światło galaktyk znajdujących się poza nią w sposób podobny do zwykłego obiektywu, jednak na znacznie większą skalę.
Technika ta pozwala astronomom badać najstarsze galaktyki w wysokiej rozdzielczości, z niespotykanymi szczegółami. Są oni w stanie spojrzeć 11 miliardów lat wstecz i bezpośrednio obserwować proces formowania się pierwszych, prymitywnych ramion spiralnych galaktyki. Badanie najstarszych spiralnych galaktyk, takich jak A1689B11 jest kluczem do odkrycia tajemnicy, jak i kiedy pojawia się sekwencja Hubble?a.
Galaktyki spiralne są dość rzadkim zjawiskiem we wczesnym Wszechświecie. Odkrycie to otwiera drzwi do zbadania, w jaki sposób galaktyki przechodzą od wysoce chaotycznych, niespokojnych dysków do spokojnych, cienkich dysków podobnych do naszej Drogi Mlecznej. Galaktyka A1689B11 formuje gwiazdy 20 razy szybciej, niż czynią to galaktyki obecnie. Tak szybko, jak inne młode galaktyki o podobnych masach we wczesnym Wszechświecie. Jednak w przeciwieństwie do innych galaktyk z tamtej epoki, A1689B11 ma bardzo chłodny i cienki dysk rotujący spokojnie, z zaskakująco małymi turbulencjami. Ten rodzaj galaktyki spiralnej nie był nigdy widziany w tak wczesnej epoce Wszechświata.
Badanie to jest międzynarodową współpracą pomiędzy astrofizykami z Uniwersytetu Lyon we Francji, Uniwersytetu Princeton w USA oraz Uniwersytetu Hebrajskiego w Izraelu i zostało przyjęte do publikacji w The Astrophysical Journal.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej:
Gemini Observatory Confirms Spiral Nature of Extremely Distant Lensed Galaxy
Źródło: Obserwatorium Gemini
Na zdjęciu: Masywna gromada galaktyk zakrzywia światło najstarszej galaktyki spiralnej znajdującej się za nią, tworząc dwa bardzo powiększone obrazy, które pozwalają astronomom badać struktury spiralne w najdrobniejszych szczegółach. Źródło: James Josephides
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/potwierdzono-spiralna-nature-wyjatkowo-odleglej-soczewkowanej-galaktyki-3750.html

Potwierdzono spiralną naturę wyjątkowo odległej soczewkowanej galaktyki.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długi Marsz 3B wynosi parę satelitów chińskiej nawigacji Beidou
Wysłane przez grabianski w 2017-11-05
Około godziny 12:45 polskiego czasu, z kosmodromu Xichang w chińskiej prowincji Syczuan, wystartowała rakieta Długi Marsz 3B z parą satelitów Beidou 3M, które poszerzą system chińskiej nawigacji satelitarnej.
Start dwóch satelitów Beidou 3M1 oraz Beidou 3M2 to kontynuacja budowy chińskiej globalnej sieci satelitów nawigacyjnych. Start był początkowo planowany na lipiec, jednak częściowa awaria rakiety Długi Marsz 3B podczas startu z satelitą ZhongXing-9A opóźniła cały chiński program startów rakietowych.
O systemie Beidou

Zamysł chińskiej nawigacji satelitarnej powstał jeszcze w latach 80. Chiny jako duży kraj z aspiracjami nie chciał być zależny od zewnętrznych usług lokalizacji satelitarnej z USA i Rosji. W 1993 roku zaakceptowano program, który miał być podzielony na trzy fazy implementacyjne:
1.    eksperymentalny system trzech satelitów na orbicie geostacjonarnej nad Chinami
2.    rozwój sieci operacyjnych satelitów do nawigacji regionalnej
3.    rozszerzenie systemu do pełnej globalnej operacyjności
W czasie budowy flotylli, satelity ulegały unowocześniającym modyfikacjom. Pierwsza generacja satelitów została wystrzelona w latach 2000-2003 (satelity Beidou 1A, Beidou 1B oraz Beidou 1C). Wszystkie trafiły na orbitę geostacjonarną i od 2004 roku dostarczały pierwszego stałego sygnału lokalizacji nad Chinami o dokładności 20 m. W 2007 roku wysłano na orbitę jeszcze jednego satelitę Beidou-1, by utrzymać operacyjność grupy przed wysłaniem pierwszych satelitów drugiej generacji.
Pierwszy testowy satelita Beidou-2 trafił na orbitę w 2007 roku. Został wysłany na średnią orbitę okołoziemską (MEO). W 2009 roku na szczycie rakiety Długi Marsz 2C poleciał pierwszy operacyjny satelita 2. generacji Beidou 2G. Do końca 2012 roku na orbitę trafiło jeszcze 5 takich satelitów, a w 2016 roku 7. satelita tego typu.
Satelity typu Beidou 2I w liczbie pięciu poleciało na nachylone orbity geosynchroniczne nad regionem Azji w 2010 i 2011 roku. Dzięki temu już pod koniec 2011 roku system chińskiej nawigacji był operacyjny z dokładnością publicznego sygnału wynoszącą 25 m. Podobnie jak w przypadku satelitów 2G, i tym razem wysłano uzupełniającego satelitę Beidou 2I-6 w 2016 roku.
W 2012 roku kolejne dwa starty rakietowe wysłały w sumie 4 satelity Beidou 2M. Do końca 2012 roku ogłoszono regionalną operacyjność flotylli.
Do końca 2020 roku ma zostać ukończona budowa pełnego globalnego systemu, przy pomocy satelitów 3. generacji Beidou 3. W sumie do tego czasu flotylla będzie się składała z 27 funkcjonujących satelitów na średniej orbicie MEO, 5 satelitów geostacjonarnych oraz 3 geosynchronicznych.
Rozbudowę systemu rozpoczęto w 2015 roku, startem satelity Beidou 3-I1S na orbite geosynchroniczną. W lipcu tego samego roku wysłano pierwszą parę satelitów Beidou 3M na średnią orbitę okołoziemską. Kilka miesięcy później we wrześniu poleciał drugi satelita geosynchroniczny oznaczony jako Beidou 3-I2S. Na początku 2016 roku wystrzelono kolejnego satelitę serii M, tym razem jednak nieco różniącego się od poprzedniej pary wysłanej na MEO.
W ramach dzisiejszego startu na orbitę MEO trafiła kolejna para satelitów serii M typu pierwszego. To ten sam rodzaj satelitów jakie poleciały w lipcu 2015 roku.
System Beidou będzie dostarczał usług cywilnych, ogólnie dostępnych, z dokładnością w położeniu do 10 m i aproksymacji prędkości z dokładnością 0.2 m/s. Wojskowe i inne autoryzowane użycie sygnału będzie umożliwiać determinację położenia z dokładnością 0.1 m.
Podsumowanie

W listopadzie powinny polecieć jeszcze dwie chińskie rakiety. Na 15 listopada planowany jest start Długiego Marszu 4C z polarnym satelitą meteorologicznym Fengyun-3D, a 21 listopada Długi Marsz 6 powinien wystartować z trzema komercyjnymi chińskimi satelitami telekomunikacyjnymi.
Źródło: NSF
Więcej informacji:
?    techniczny opis satelitów Beidou 3 (Spaceflight101)
?    relacja ze startu rakiety Długi Marsz 3B z parą satelitów Beidou 3M (NSF)
Na zdjęciu: Długi Marsz 3B startująca z Centrum Startów Satelitarnych Xichang. Źródło: Wikimedia Commons.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/dlugi-marsz-3b-wynosi-pare-satelitow-chinskiej-nawigacji-beidou-3751.html

Długi Marsz 3B wynosi parę satelitów chińskiej nawigacji Beidou.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Załogowe statki kosmiczne ? część 2: Mercury
Przeprowadzony przez ZSRR start Sputnika 2 w listopadzie 1957 z psem Łajką na pokładzie był bardzo wyraźnym sygnałem dla USA, że ich przeciwnik po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny rozważa wysłanie człowieka w kosmos. W październiku 1958 został zatwierdzony Program Mercury, którego celem było wysłanie amerykańskiego astronauty na niską orbitę okołoziemską.
Program Mercury
Rozważając historię Programu Mercury pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy jest szereg różnic w podejściu ZSRR i USA do zarządzania programem kosmicznym. Biuro konstrukcyjne Siergieja Koroliowa, OKB-1, było tajne. Sam Koroliow stał się znany opinii publicznej dopiero po swojej przedwczesnej śmierci w 1966 ? poprzez swój nekrolog w ?Prawdzie?. Prace OKB-1 były ściśle kontrolowane przez Naczelnego Konstruktora i trzymały się jednej, narzuconej przez niego wizji. Opisany w poprzednim artykule statek Wostok nabrał swojej ostatecznej postaci w rekordowo szybkim czasie a w przypadku niepowodzenia którejkolwiek z misji po prostu by ją utajniono aby uniknąć utratę twarzy.
W przypadku Programu Mercury do jawnych przetargów na zaprojektowanie pierwszego amerykańskiego załogowego statku kosmicznego stanęło aż dwanaście firm. Ostatecznie przetarg wygrała korporacja McDonnell Aircraft. Ta sama firma w 1967 roku w wyniku fuzji została przemianowana na McDonnell Douglas. Ponownie w wyniku fuzji w 1997 stała się częścią Boeinga. Naczelnym projektantem kapsuły został Maxime Faget. Założenia przetargu wymagały aby statek w jak największej części składał się z już sprawdzonych podzespołów i rozwiązań.
Program Mercury miały obsługiwać trzy typy rakiet nośnych. Były to kolejno: Little Joe, Mercury Redstone i Mercury Atlas. Dwie ostatnie rakiety nośne były, tak jak w przypadku sowieckiego programu załogowego, zmodyfikowanymi rakietami balistycznymi. Little Joe był małą rakietą na paliwo stałe, służącą do testowania wieży ratowniczej w warunkach maksymalnego obciążenia aerodynamicznego. Mercury Redstone był przeznaczony do lotów suborbitalnych będących przymiarkami do osiągnięcia orbity. Mercury Atlas miał odpowiednie osiągi aby umieścić kapsułę na niskiej orbicie okołoziemskiej.
Ponownie, w odróżnieniu od programu sowieckiego, gdzie prace odbywały się w zamkniętym gronie pod osłoną tajemnicy państwowej, program amerykański obsługiwały ośrodki produkcyjne, szkoleniowe i badawcze rozsiane po całym kraju, od wybrzeża do wybrzeża.
Kolejnym czynnikiem różniącym obydwa programy było podejście do ewentualnej porażki i śmierci astronauty podczas misji. Pula kandydatów sowieckich liczyła ponad dwadzieścia osób, tak jak w przypadku inżynierów budujących statek ? o tożsamości utajnionej przed społeczeństwem aż do osiągnięcia sukcesu. W przypadku programu amerykańskiego sama nazwa jest w tym kontekście znacząca. Oryginalnie miał to być Program Astronauta. Administracja nie chciała jednak skupiać uwagi mediów i społeczeństwa na ludziach mogących potencjalnie zginąć na oczach całego świata. Zamiast tego wybrano nazwę Mercury. Żadnego z lotów testowych i załogowych nie zamierzano utajniać i wszystkie postępy programu były komentowane w gazetach i kronikach filmowych. Tym samym administracja USA znajdowała się w gorszej sytuacji od swoich odpowiedników w ZSRR którzy mogli niepowodzenia zataić lub zignorować i przeć dalej.
Program Mercury był zakładnikiem zarówno opinii publicznej jak i zmiennej łaski polityków obawiających się o swoje notowania. Jest to los dzielony przez wszystkie programy kosmiczne NASA aż do dnia dzisiejszego.
Ostatnią i kluczową różnicą pomiędzy obydwoma programami był profil według którego wybierano kandydatów do lotów. Pierwszym kosmonautom ZSRR nie można odmówić szaleńczej odwagi i poświęcenia lecz byli oni traktowani jak ?próbki biologiczne? mające przetrwać loty, po lotach zaś pełnili rolę maskotek państwowej propagandy.
Amerykańskich astronautów było siedmiu, szybko zyskując zbiorowe miano ?Siódemki Mercury?. Byli to Malcolm Carpenter, Leroy ?Gordo? Cooper, John Glenn, Virgil ?Gus? Grissom, Walter ?Wally? Shirra, Alan Shepard i Donald ?Deke? Slayton. Slayton nie odbył lotu w ramach programu Mercury z powodu kłopotów zdrowotnych. Pozostał on jednak w NASA i doczekał się swojej szansy podczas wymagającej misji Apollo-Soyuz. Wszyscy kandydaci byli wojskowymi pilotami-oblatywaczami i posiadali wyższe wykształcenie techniczne lub ścisłe.
Jest to istotny fakt gdyż astronauci Mercury mieli wkład w proces projektowania kapsuły. Niejednokrotnie sugerowali bądź wymagali zmian w rozplanowaniu wnętrza pojazdu i systemów sterowania czerpiąc zarówno ze swojej wiedzy technicznej jak i doświadczenia w pilotażu eksperymentalnych maszyn. Podczas samych lotów wykazywali się oni również większą autonomią niż ich radzieccy odpowiednicy. Jednym z głównych celów lotów suborbitalnych było na przykład przetestowanie ręcznego sterowania orientacją kapsuły. Sam proces szkolenia zawierał oprócz wyczerpujących testów odporności fizycznej i psychicznej również pracę z symulatorami systemów sterowania kapsuły. Inaczej niż w statkach Wostok, gdzie kosmonauta musiał zdać się na komputer pokładowy i kontrolę naziemną a sterowanie ręczne chronione było hasłem w kopercie, w statkach Mercury to właśnie astronauta miał mieć ostatnie słowo w razie kryzysu. Mógł on w każdej chwili przejąć kontrolę wyłączając automatykę czy zdalne sterowanie.
Ta zdolność do samodzielnych decyzji w połączeniu z wysokimi kompetencjami technicznymi pozostała do dziś standardem do którego muszą dostosować się astronauci NASA oraz wszystkich innych agencji kosmicznych. Większość astronautów z ?Siódemki Mercury? odbyła ponowne loty w kosmos. Wyjątkiem był tylko Michael Carpenter. Reszta przez długie lata pozostała w NASA pełniąc rolę aktywnych astronautów, administratorów i szkoleniowców nowych kadr.
Ostatnią funkcją astronautów, jak można się domyślić, były kampanie PR mające utrzymać poparcie społeczne dla projektu i służyć administracji USA jako narzędzie propagandowe.
Misje testowe
Zanim doszło do pierwszych załogowych lotów suborbitalnych odbyło się siedemnaście lotów bezzałogowych wszystkich trzech typów rakiet nośnych. Służyły one do sprawdzenia samych rakiet jak również aerodynamiki konfiguracji wieża ratownicza-kapsuła-rakieta nośna. Początki Programu Mercury nie nastrajały optymistycznie. Pierwsze siedem testów stanowiły głównie starty rakiety Little Joe, badające różne aspekty aerodynamiki samej kapsuły i procedury użycia wieży ratunkowej. Były one tylko w połowie udane. W tym okresie przeprowadzono jeszcze próbę modyfikowanej rakiety Atlas, pod kryptonimem Big Joe. Choć nie zakończyła się ona katastrofą ujawniło się wiele problemów z samą orbitalną rakietą nośną i sposobem zamocowania kapsuły na jej szczycie. Ten okres testów zamknął Beach Abort ? test działania wieży ratunkowej w sytuacji przerwania misji na stanowisku startowym. Zakończył się on sukcesem.
Następna była misja Mercury-Atlas 1. Rakieta nośna niosąca niekompletną kapsułę bez wieży ratowniczej uległa zniszczeniu w pierwszej minucie lotu. Powodem było lokalne wyboczenie powłoki rakiety tuż pod kapsułą. Nadmierne naprężenia były najprawdopodobniej wywołane przez niewłaściwą aeordynamikę konfiguracji pozbawionej wieży ratowniczej. Ta katastrofa wywołała znaczące opóźnienia w programie. Ostatecznie kolejne egzemplarze rakiety Atlas miały wzmocnioną powłokę w krytycznym miejscu.
Po kolejnej udanej misji Little Joe nadszedł czas na kolejny ważny krok ? misję Mercury Redstone 1. Miał być to test konfiguracji suborbitalnej statku Mercury, używający mniejszej rakiety nośnej Redstone. Lot ten przeszedł do historii jako ?Czterocalowy Lot?. Z powodu niewłaściwej kolejności odłączenia kabli zasilających podczas startu silniki zostały wyłączone. Rakieta zdążyła się wznieść 10cm w powietrze po czym opadła z powrotem na stanowisko startowe, ulegając lekkim uszkodzeniom. Żeby dosypać soli do rany w wyniku szeregu nieprzewidzianych odczytów z czujników ciśnienia atmosferycznego i przyśpieszenia systemy sterujące kapsuły wystrzeliły wieżę ratowniczą a potem zapasowy i główny spadochron. Całość, oglądana na archiwalnym filmie, sprawia wrażenie czegoś wyjętego z kreskówki. Utrzymująca się przez następny dzień dobra pogoda sprawiła że rakieta z wciąż przymocowanymi spadochronami nie przewróciła się w podmuchach wiatru i dopiero po opróżnieniu zbiorników zdołano zabezpieczyć Mercury Redstone 1.
Kolejna misja, Mercury Redstone 1A, powtarzająca zadania swojego pechowego poprzednika była sukcesem (choć nie bezwarunkowym). Problemem była zbyt stroma trajektoria wznoszenia i zbyt duże przyśpieszenia, spowodowane niewłaściwą pracą pompy paliwowej, która pracowała na za szybkich obrotach. Mimo wszytko konfiguracja ta została dopuszczona do dalszych testów.
Pierwszym z nich było wysłanie w lot suborbitalny tresowanego szympansa na pokładzie Mercury Redstone 2. Szczęśliwym ochotnikiem był szympans o imieniu Ham. Niestety problem który ujawnił się podczas lotu Mercury Redstone 1A znów dał o sobie znać. Rakieta nośna zaczęła schodzić z wyznaczonego kursu i Ham został poddany przeciążeniom rzędu 17g. Po przedwczesnym opróżnieniu zbiorników utleniacza i wyłączeniu silników nastąpiło awaryjne przerwanie misji. Wieża ratunkowa oddzieliła kapsułę od poruszającej się bezwładnie rakiety nośnej. Pakiet retro został odrzucony według planu ale w tej samej chwili nastąpiła dehermetyzacja kabiny. Awaria spowodowana była obluzowanym sworzniem zamykającym chrapę do pobierania powietrza, która miała się otworzyć na o wiele mniejszym pułapie. Szczęśliwie Ham chroniony był przez skafander kosmiczny z zamkniętą przyłbicą, więc nie ucierpiał. Spadochrony otworzyły się bez zarzutu i sprowadziły kapsułę bezpiecznie nad powierzchnię morza. Nowo zainstalowany system poduszki lądowniczej pompowanej poprzez uwolnienie osłony termicznej zadziałał, lecz nie idealnie. Osłona termiczna odbiła się od powierzchni morza i wybiła dwie dziury w dnie kapsuły. Dodatkowo woda zaczęła wlewać się przez wcześniej otwartą chrapę powietrzną.
Ham został uratowany z tonącej kapsuły na czas. Szympans przeżył podczas pechowego lotu przeciążenia, które wywołałyby u człowieka poważne obrażenia lub śmierć. Oprócz tego przez cały czas lotu starał się wypełniać zadania do których trenowano go popularną wtedy metodą behawioralną. Zadania zwykle sprowadzały się do pociągania za dźwignie na sygnał. Zakładając że ten aspekt lotu był podobny do późniejszego lotu z udziałem kolejnego szympansa oznaczało to że w dodatku do potwornych przeciążeń, wirowania kapsuły przy otwarciu spadochronów i ogólnego przerażenia, które musiało ogarnąć Hama był jeszcze rażony prądem w ramach kary. Trudno się dziwić że kiedy jakiś czas po locie pokazano mu kapsułę Mercury był, delikatnie mówiąc, bardzo poruszony.
Kolejne pięć lotów próbnych miały w większości pomyślne wyniki a najważniejszym z nich był udany lot kwalifikacyjny konfiguracji orbitalnej Mercury Atlas 2. Należy zaznaczyć w tym miejscu że powyżej opisane problemy były spowodowane głównie wadami rakiet nośnych i interfejsów pomiędzy nimi i samą kapsułą. Mercury był na tyle prostym systemem że nie sprawiał wielkich kłopotów co było zgodne z założeniami projektowymi.
Same loty testowe były jawne i liczne porażki i katastrofy budziły krytykę wśród polityków i samych środowisk związanych z lotami kosmicznymi. Krytykowano też marnotrawstwo środków jakie stanowiło rozwijanie aż trzech typów rakiet nośnych i wprowadzenie etapu lotów suborbitalnych jako odskoczni do osiągnięcia orbity. Jednym z argumentów było prawie takie samo ryzyko na jakie wystawiany był astronauta podczas startu i wznoszenia, które słusznie uznawano za najbardziej ryzykowną fazę misji. Należy jednak pamiętać że decydenci projektu starali się w razie katastrofy móc powiedzieć że starali się jak tylko się dało obniżyć ryzyko. Pojawiały się również głosy że loty testowe z udziałem szympansów były stratą czasu. Było to o tyle prawdą że szympansy są o wiele silniejsze i bardziej odporne od ludzi więc nie były dobrym analogiem do testowania wpływu przeciążeń panujących na pokładzie kapsuły podczas startu. Nie wspominając o okrucieństwie całego pomysłu, ale to tylko prywatne zdanie autora.
Misje załogowe
W ramach programu Mercury odbyło się sześć misji załogowych. Każdy z astronautów nadał swojej kapsule imię kończące się liczbą 7, w nawiązaniu do ?Siódemki Mercury?. Pierwsze dwie były misjami suborbitalnymi z użyciem rakiet Redstone.
Pierwszym Amerykaninem, który znalazł się w kosmosie bez osiągnięcia orbity był Alan Shepard w kapsule ?Freedom 7?. Stało się to piątego maja 1961 roku, trzy tygodnie po historycznym locie Gagarina. Z powodu różnych problemów technicznych astronauta musiał wytrzymać ponad cztery godziny na stanowisku startowym czekając na zezwolenie na start. Jednocześnie z powodów wizerunkowych nie rozpowszechniano informacji że w tym czasie Shepard musiał załatwić potrzebę fizjologiczną w skafander. Po prostu nie przewidziano że będzie to stanowić problem podczas lotu który miał trwać około kwadransa. Werner von Braun nie pozwolił astronaucie opuścić kapsuły ze względów technicznych. Kontrola lotów była zaniepokojona że mokry skafander spowoduje spięcia w którymś z czujników medycznych co mogło grozić porażeniem elektrycznym. W końcu zgodzono się wyłączyć czujniki i Shepard mógł rozwiązać swój problem.
Kiedy w końcu wydano zezwolenie na start rakieta nośna zadziałała bez zarzutu, wynosząc kapsułę na trajektorię balistyczną o apogeum 181 km. Podczas lotu poza atmosferą Alan Shepard przetestował działanie systemu silników orientacyjnych kapsuły w trybie kontroli automatycznej i w trybie sterowania ręcznego. Użyto również pakietu retro mimo, że nie był on konieczny w locie suborbitalnym. Kolejny krok ? odrzucenie retrorakiet aby odsłonić osłonę termiczną przed ponownym wejściem w atmosferę ? był również udany, choć instrumenty pokładowe nie zapaliły odpowiedniej kontrolki.
Shepard pozwolił automatycznemu systemowi orientacji ustawić kapsułę do hamowania atmosferycznego po czym kontrolował ją ręcznie, aż do osiągnięcia największych przeciążeń (około 11g) po czym oddał kontrolę autopilotowi. Lądowanie przebiegło planowo i astronauta został podjęty razem z kapsułą przez helikopter operujący z pobliskiego lotniskowca.
Kolejny lot suborbitalny przeprowadził Gus Grissom w ?Liberty Bell 7?. Lot przebiegł bezproblemowo, aż do momentu wodowania. Pirotechnika mająca w razie awarii odstrzelić właz kapsuły zadziałała z jakiegoś powodu i Grissom musiał opuścić szybko tonącą kapsułę. ?Liberty Bell 7? została wyłowiona z dna morskiego dopiero w 1999 roku.
Po pierwszych lotach suborbitalnych nastąpiły dodatkowe trzy loty bezzałogowe, ostatni ponownie z szympansem na pokładzie, jako ostatnia próba przed wysłaniem astronauty na orbitę. Misja Mercury Atlas 5 wyniósł na niską orbitę okołoziemską szympansa o imieniu Enos. Lot, planowany na trzy orbity został skrócony z powodu licznych problemów technicznych, które ujawniły się po starcie. Najważniejszym z nich była awaria jednego z silników orientacyjnych co powodowało cykliczną utratę właściwego położenia kapsuły i zwiększone zużycie paliwa. System podtrzymywania życia również nie działał właściwie, doprowadzając do przegrzania wnętrza kapsuły. Enos, podobnie jak wcześniej Ham miał podczas lotu wykonywać przećwiczone wcześniej zadania. Niestety system zarządzania karami również uległ awarii i szympans został porażony prądem aż 76 razy mimo przewidzianych szkoleniem reakcji. Misja została jednak uznana za udaną i zapalono zielone światło do startu orbitalnego.
Trzeci załogowy lot programu Mercury i pierwszy lot orbitalny odbył sie 20 lutego 1962 roku. Rakieta nośna Mercury Atlas 6 wyniosła na niską orbitę okołoziemską (149×248 km) kapsułę ?Friendship 7? z Johnem Glennem na pokładzie. Lot przewidywał trzy okrążenia Ziemi i manewr deorbitacji. Z powodu wadliwego działania jednego z silników orientacyjnych Glenn próbował sterowania ręcznego i w końcu musiał pozwolić kapsule czasowo tracić orientację, żeby oszczędzać paliwo. Dodatkowo z powodu wadliwego czujnika zaszło podejrzenie że poduszka lądownicza a tym samym osłona termiczna nie są zamocowane do kapsuły. Kontrola naziemna długo nie mogła zdecydować czy odrzucić retropakiet po manewrze deorbitacji czy zostawić go. Gdyby osłona termiczna była rzeczywiście oddzielona od reszty kapsuły tylko pasy mocujące retropakietu miały szansę utrzymać ją we właściwej pozycji. Taką właśnie decyzję podjęto a wraz z nią ryzyko utraty stabilności kapsuły podczas hamowania aerodynamicznego. Glenn usiłując powstrzymać kapsułę od koziołkowania zużył całe paliwo manualnego systemu orientacji i musiał przez resztę wejścia w atmosferę polegać na szwankującym systemie automatycznym, który również zużył całe paliwo. W trakcie hamowania retropakiet uległ całkowitemu spaleniu i w kawałkach przeleciał wokół kapsuły. Sytuację uratowało dopiero rozwinięcie się spadochronu hamującego który wyrównał lot i umożliwił normalne wodowanie. Okazało się, że osłona termiczna i poduszka lądownicza zadziałały bez zarzutu.
W ramach programu Mercury odbyły się jeszcze trzy loty: Malcolma Carpentera (?Aurora 7?), Waltera Shirry (?Sigma 7?) i Leroya Gordona Coopera (?Faith 7?). Lot ?Faith 7? zasługuje na wspomnienie z kilku powodów. Po pierwsze był to najdłuższy lot kapsuły Mercury, trwający ponad 34 godziny. Rozszerzenie możliwości układu podtrzymywania życia wymagało kilku modyfikacji (wymontowanie peryskopu i zapasowego gniazda silników orientacyjnych). Wiemy, że były możliwe dalsze modyfikacje ? jedna z planowanych lecz odwołanych misji Mercury przewidywała aż trzydniowy pobyt na orbicie.
?Faith 7? była misją która udowodniła, że sposób selekcji oraz szkolenia astronautów jak również przyznanie im dużej autonomii w sterowaniu statkiem było właściwym posunięciem. Podczas dziewiętnastego okrążenia Ziemi awarii uległ system elektryczny zasilający automatyczny system kontroli orientacji. Gordon Cooper wykreślił na szybie linie odniesienia, sterując ręcznie utrzymał kapsułę we właściwej pozycji i używając tylko zegarka ręcznego przeprowadził manewr deorbitacji. Był na tyle precyzyjny że zdołał wodować kapsułę w bezpośredniej bliskości lotniskowca.
To wydarzenie wyznaczyło w jaki sposób wybiera się oraz szkoli astronautów do dnia dzisiejszego. Jedynym wyjątkiem jest zniesienie wymaganej wcześniej przynależności do sił zbrojnych.
Dalsze loty kapsuł Mercury odwołano ? spełniły one swoje zadanie. Kolejne wysiłki skupiono na pierwszym statku kosmicznym w dzisiejszym rozumieniu tego słowa ? zdolnym do zmiany orientacji, manewrów orbitalnych oraz manewrów precyzyjnych, takich jak dokowanie. Rozpoczął się Projekt Gemini.
Formalnie statek Mercury składa się z dwóch modułów: modułu załogowego i pakietu retrorakiet, mających za zadanie sprowadzić pojazd z orbity. Drugi z tych elementów jest jednak niewielki i stosunkowo prosty w konstrukcji. Jego funkcja jest wyłącznie napędowa, o jednorazowym działaniu.
W przypadku awarii rakiety nośnej kapsuła była odrzucana od niej za pomocą wieży ratowniczej. Ten typ rozwiązania jest wykorzystywany z powodzeniem do dziś. Ten element nie jest pokazany na grafikach, ponieważ odrzucano go jeszcze przed osiągnięciem stabilnej orbity.
Moduł załogowy
? masa 1118kg,
? objętość użyteczna 1.7 m3,
? załoga: 1,
? system podtrzymywania życia: maksymalnie 1.5 osobo-dni, standardowo w przybliżeniu 0.5 osobo-dni.
Kapsuła Mercury ma pokrój ściętego z dwóch stron stożka. Szczyt zwieńczają cylindryczne zasobniki spadochronów ? zwalniającego i znajdujących się poniżej niego głównego i zapasowego. Cylindry zasobników są też miejscem montażu skromnego przekaźnika radiowego i czujników kontroli orientacji statku względem horyzontu. Kolejnym ważnym elementem jest hamulec aerodynamiczny otwierający się ze szczytu zasobnika spadochronu hamującego jak klapa. Zapewniał on właściwą orientację kapsuły podczas hamowania w atmosferze.
Kolejnym ważnym podzespołem umieszczonym w tym rejonie są cztery dysze systemu kontroli orientacji pozwalające skierować oś statku w dowolną stronę. Są one stosunkowo niewielkie ale znajdują się w dużej odległości od środka ciężkości statku blisko dna kapsuły. Są tym samym w stanie wytworzyć odpowiedni moment obrotowy i tylko niewielką niezrównoważoną siłę ciągu zaburzającą całkowitą prędkość kapsuły na orbicie.
Główna, stożkowata część kapsuły jest pokryta prawie w całości panelami o żebrowanej powierzchni. To rozwiązanie umożliwia zwiększenie wytrzymałości strukturalnej i powierzchni użytecznej przez którą statek pozbywa się zbędnego ciepła w razie potrzeby.
Na powierzchni kapsuły znajduje się klapa wejściowa dla astronauty, pokryta żebrowanymi panelami i przez to ciężka do zlokalizowania na pierwszy rzut oka. Kolejnymi otworami jest małe okno obserwacyjne, umieszczone na wprost twarzy astronauty i otwierany luk peryskopu znajdującego się między jego nogami. Dodatkowo kapsuła posiada port kabla zasilania zewnętrznego dla okresu spędzanego na stanowisku startowym.
Tuż ponad podstawą stożka, po przeciwległych stronach kapsuły znajdują się kolejne dwa gniazda silników kontroli orientacji. Działając parami kontrolują obrót statku wokół własnej osi nie powodując zmiany całkowitej prędkości statku. Z tego też powodu umieszczone są w najszerszym miejscu kapsuły by uzyskać jak największy moment obrotowy przy jak najmniejszym ciągu (moment jest iloczynem siły i ramienia na którym działa siła).
W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że opisany powyżej układ silników kontroli orientacji jest jednym z bardziej optymalnych dla stożkowej geometrii kapsuły i był używany w późniejszych konstrukcjach (na przykład do kontroli orientacji samego modułu załogowego statków Apollo). Nie jest to jednak pełny system silników manewrowych ? nie umożliwia precyzyjnej modyfikacji prędkości statku w kierunkach prostopadłych do jego osi ani precyzyjnych manewrów hamowania i przyśpieszania. Tym samym Mercury nie był zdolny do korekt kursu ani manewrów takich jak dokowanie. System orientacji miał następujące tryby pracy: zdalne sterowanie, kontrola automatyczna, ręczna i kontrola hybrydowa (fly by wire). Ostatni tryb oznaczał, że pilot wprowadzał wymaganą orientację a sterowanie automatyczne robiło resztę.
Spód kapsuły jest wypukłą osłoną termiczną mającą chronić kapsułę podczas hamowania atmosferycznego. Z powodu grubości tarczy środek ciężkości całości konstrukcji jest przesunięty w tył. Tuż przed lądowaniem osłona termiczna jest oddzielana od kapsuły. Jej ruch w dół powoduje błyskawiczne nadmuchanie łączącej osłonę termiczną z kapsułą poduszki lądowniczej, mającej zmniejszyć siłę uderzenia o wodę.
Samo wnętrze kapsuły było wypełnione do granic możliwości fotelem pilota, prymitywnym oprzyrządowaniem, systemem podtrzymywania życia, i zbiornikiem nadtlenku wodoru wykorzystywanym jako paliwo systemu kontroli orientacji. Sam zbiornik paliwa był podzielony na dwie części ? jeden obsługiwał ręczną kontrolę orientacji, drugi automatyczną. Astronauci twierdzili że Mercury był noszony jak ubranie a nie pilotowany.
Układ podtrzymywania życia miał bardzo ograniczoną sprawność: sądząc z okresu typowej misji było to około 12 osobo-godzin. Ostatnia misja Mercury, ?Faith 7? z Leroyem Cooperem na pokładzie miała długość około 36 godzin po wymontowaniu peryskopu i zapasowego zestawu silników manewrowych i zamontowaniu dodatkowych zbiorników i baterii. Systemy regulacji temperatury często szwankowały, wymagając ręcznej kontroli. Równie częste było również przegrzewanie się kapsuły.
Ostatnim elementem modułu załogowego były trzy pasy mocujące pakiet retro, niosące również kable sygnałowe sterujące jego działaniem.
Pakiet retro
? masa 468kg,
? delta-V 185m/s
Pakiet retro miał za zadanie sprowadzić statek z orbity. Był przymocowany pasami w centrum osłony termicznej na dnie modułu załogowego i miał pokrój grubego bębna z trzema dyszami głównymi i trzema małymi dyszami uruchamianymi po odrzuceniu ostatniego stopnia rakiety nośnej aby oddalić się na bezpieczną odległość.
Główny napęd stanowiły trzy silniki na paliwo stałe, uruchamiane w sekwencji aby utrzymać w miarę stały ciąg. Przyglądając się grafikom można zauważyć że dysze nie są skierowane prosto do tyłu a celują swoimi osiami w punkt ciężkości kapsuły. Rozwiązanie to zapobiegało koziołkowaniu statku podczas manewru deorbitacji. Po zakończeniu manewru pasy mocujące były odrzucane razem z pustym pakietem retro i kapsuła wchodziła w atmosferę kontrolowana przez silniczki orientacyjne w górnych partiach atmosfery i hamulec aerodynamiczny w niższych (zapewniał on ustawienie osłony termicznej w kierunku lotu).
Patrząc na graficzne porównanie kapsuł Mercury i Wostok, będących swoimi odpowiednikami po obu stronach żelaznej kurtyny nie sposób oprzeć się wrażeniu, że są to diametralnie różne konstrukcje. Zważywszy że zdolności manewrowe obydwu konstrukcji są zbliżone (czyli bardzo małe), obydwie są w stanie pomieścić tylko jednego pasażera i spełniają tą samą prostą w profilu misję źródła różnic należy szukać w dwóch miejscach.
Pierwszą zasadniczą różnicą wpływającą na konstrukcje statku były osiągi przeznaczonych dla nich rakiet nośnych. ZSRR wykorzystało bardzo zaawansowaną jak na tamte czasy rakietę balistyczną R7 której kolejne wersje wynoszą do dziś satelity oraz statki Sojuz i Progress. Odzwierciedla to masa Wostoka ? jest on 3.5 raza cięższy od kapsuły Mercury. Rakiety Redstone i Atlas miały mniejsze osiągi a proces ich dostosowania dla lotów załogowych był kłopotliwy i kosztowny. Współczesne wersje rakiet Atlas są jednymi z najczęściej używanych i najbardziej niezawodnych. We wczesnych latach 60tych to jednak sowiecka rakieta nośna R7 była lepsza.
Druga zasadnicza różnica wynika pośrednio z pierwszej. Program Mercury musiał zadowolić się masą kapsuły mniejszą niż 1.5 tony. Miało to swoje dobre strony ? konstrukcja była zwarta a więc nie wymagała ciężkiej struktury by zachować odpowiednią wytrzymałość. Z powodu tych ograniczeń sięgano również po proste rozwiązania techniczne. Proste rozwiązania techniczne z reguły zwiększają niezawodność.
Jedynym z elementów kapsuły Mercury, który zdaje się wybiegać naprzód w porównaniu do Wostoka, jest system kontroli orientacji. Liczy się tu zarówno układ silników, zaawansowana jak na tamte czasy automatyka i tak samo dobrze przemyślany system sterowania ręcznego.
Kolejnym jest system wodowania z poduszką lądowniczą Mercurego. Trzeba tu przypomnieć dla porównania że kosmonauci musieli opuszczać kapsułę Wostok na własnych spadochronach. Moduł załogowy sowieckiego statku robił w gruncie duże otwory (kratery), nawet spowolniony przez spadochron.
Warty jest również uwagi fakt że sowieccy konstruktorzy mieli dość duże zaufanie do swoich silników rakietowych wyposażając Wostoka w silnik na paliwo ciekłe podczas gdy Mercury korzystał z bardziej niezawodnego i prostszego w konstrukcji silnika na paliwo stałe.
Mimo bardzo nierównych mas i różnych geometrii obydwa statki spełniały postawione przed sobą zadania. Jednak z racji minimalistycznego podejścia Mercury nie zostawiał wiele miejsca na ulepszenia. Wostok z kolei był na tyle elastyczny że następna generacja statków załogowych ZSRR ? Woschod, była po prostu dość znaczną modyfikacją pierwszej konstrukcji. Z kolei statki Gemini odziedziczyły, po odpowiednim powiększeniu, generalny kształt modułu załogowego i uzupełniły go o pełnoprawny moduł serwisowy. Kolejnym cennym spadkiem po kapsułach Mercury jaki dostały Gemini był zaawansowany system kontroli orientacji. Dał im pod pewnymi względami prowadzenie nad nowym sowieckim statkiem w trakcie drugiego etapu wyścigu w kosmos.
Dziękujemy Panu Wojciechowi Kasprzakowi za nadesłanie tekstu
http://kosmonauta.net/2017/11/zalogowe-statki-kosmiczne-czesc-2-mercury/

Załogowe statki kosmiczne ? część 2 Mercury.jpg

Załogowe statki kosmiczne ? część 2 Mercury2.jpg

Załogowe statki kosmiczne ? część 2 Mercury3.jpg

Załogowe statki kosmiczne ? część 2 Mercury4.jpg

Załogowe statki kosmiczne ? część 2 Mercury5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Komercyjny kosmos ? październik 2017
2017-11-05, Krzysztof Kanawka
Przedstawiamy komercyjne wydarzenia związane z sektorem kosmicznym z października 2017
Space3ac ? koniec rekrutacji
31 października zakończył się nabór do drugiej rundy akceleratora Space3ac Intermodal Transportation. Do organizowanego przez Pomorską Specjalną Strefę Ekonomiczną programu zgłosiło się aż 113 zespołów. Zgłoszenia napłynęły nie tylko z Polski, ale także z wielu państw Europy oraz spoza naszego kontynentu. Jest to rekordowa ilość zgłoszeń, która wyraźnie wskazuje, że globalnie rośnie potencjał do tworzenia produktów i usług opartych o dane satelitarne.
Teraz pora na ocenę wniosków. Organizatorzy Space3ac Intermodal Transportation w ciągu najbliższych kilkunastu dni wyselekcjonują około 25 najciekawszych zgłoszeń. Autorzy tych zgłoszeń zostaną zaproszeni do Gdańska na tzw. ?Preparation Camp?, które odbędzie się w dniach 20-21 listopada w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym (GPNT). Celem tego spotkania będzie wyłonienie najlepszych zespołów, które rozpoczną akcelerację. Pierwsze zajęcia kursu akceleracyjnego są zaplanowane na 6-8 grudnia. Cały proces drugiej rundy akceleratora Space3ac Intermodal Transportation zostanie zakończony pod koniec lutego 2018 roku.
SpaceX ? Raptor otrzymuje dofinansowanie
Firma SpaceX otrzymała blisko 41 milionów USD dodatkowego dofinansowania na prace nad silnikiem Raptor. Źródłem finansowania jest amerykańskie wojsko, a konkretnie siły zbrojne USAF. Fundusze mają zostać przeznaczone na prace nad prototypem silnika dla ?rakiet typu Evolved Expendable Launch Vehicle? (EELV). Finansowanie ma być wydatkowane na prace wykonane w siedzibie firmy oraz ośrodku NASA Stennis i bazy lotnictwa wojskowego w Kalifornii, i mają trwać do końca kwietnia 2018.
Silnik Raptor, zasilany ciekłym metanem i ciekłym tlenem, ma być używany w rakiecie BFR. Ten silnik ma być znacznie potężniejszy od używanych obecnie silników rodziny Merlin 1, montowanych na rakietach Falcon 9.
Kto nie lubi SpaceX?
W październiku zauważyliśmy zaostrzoną krytykę firmy SpaceX ze strony części amerykańskich środowisk politycznych. Krytyka pochodzi od niektórych (ważnych) polityków związanych z Republikanami oraz mediami, które mają bliskie związki z tymi politykami. SpaceX zarzuca się m.in. nadmierne wykorzystywanie dostępnych funduszy państwowych na własne cele rozwojowe. Ma to związek z amerykańskim prawem, które wymaga posiadania przynajmniej dwóch niezależnych od siebie typów rakiet zdolnych do wynoszenia wojskowych satelitów. To prawo daje dalszą możliwość ?dostępu do kosmosu? nawet w przypadku poważnej awarii jednego z typu rakiet.
Dotychczas tymi typami rakiet były Atlas 5 i Delta 4 (w wariantach Medium lub Heavy). Operatorem tych rakiet jest podmiot o nazwie United Launch Alliance (ULA). Obie rakiety są dość specyficzne, co ma wpływ na amerykańskie działania rozpoznawcze lub wojskowe. Delta 4 w perspektywie kilku lat powinna zostać wycofana i zastąpiona rakietą Vulcan, ale prawdopodobnie ta ?transformacja? zajmie jeszcze kilka lat. Z kolei rakieta Atlas 5 używa rosyjskich silników RD-180, co do których zawsze pojawiają się wątpliwości z przyczyn politycznych.
W porównaniu z nimi rakieta Falcon 9 dla rządowego odbiorcy w USA wydaje się być ?oczywistym wyborem? ? jest to nowa konstrukcja i produkowana bez udziału Rosji. Co więcej, może zaistnieć sytuacja, że rząd/wojsko USA w perspektywie kilku lat może nie mieć innego wyboru jak właśnie Falcony 9 ? po wycofaniu Delty 4 i możliwym dalszym ochłodzeniu relacji z Rosją (oraz braku zamiennego typu silnika). Nie wszystkim się to podoba ? w szczególności politykom, którzy dotychczas byli wspierani przez ULA z uwagi na zbieżność interesów lokalnych. Z drugiej strony ? firmy, które stworzyły ULA (czyli Boeing i Lockheed Martin) ? nie są skłonne do inwestycji w rakietę Vulcan bez deklaracji i wsparcia ze strony amerykańskiego wojska. Tworzy się zatem dość skomplikowana sytuacja, z której Falcon 9 bez wątpienia może skorzystać.
Ubezpieczyciele ? wycofajcie stare satelity!
Coraz więcej satelitów telekomunikacyjnych na orbicie geostacjonarnej (GEO) funkcjonuje dłużej niż ich projektowany czas życia. Na tej orbicie wciąż funkcjonują satelity wyniesione w latach 90 XX wieku, czyli 5-10 lat dłużej od pierwotnych przewidywań. Wg firm ubezpieczeniowych tworzy to niebezpieczną sytuację, zagrażającą wszystkim innym operatorom satelitów na GEO. Przykładem może być sierpniowa eksplozja satelity Telkom-1, która oprócz szkód finansowych, podniosła ryzyko kolizji na GEO.
Dlatego też towarzystwa ubezpieczeniowe które zajmują się rynkiem ubezpieczeń satelitarnych, coraz głośnej mówią: wycofajcie stare satelity! Ubezpieczyciele proponują częstszą wymianę satelitów, przez co ryzyko dla innych satelitów spadnie. W konsekwencji ? koszt ubezpieczeń także powinien spaść.
Miliard w kosmiczną część koncernu Virgin
W październiku pojawiła się informacja, że saudyjskie rządowy fundusz postanowił zainwestować miliard dolarów w kosmiczną część koncernu Virgin. Ma to wesprzeć działania tego koncernu w dziedzinie lotów załogowych oraz branży wynoszenia satelitów.
Najbardziej znanym elementem kosmicznej części koncernu Virgin jest firma Virgin Galactic (VG). Ta firma od ponad dekady buduje ?wysokościowo ? suborbitalny? pojazd załogowy SpaceShipTwo. Od grudnia 2016 wykonywane są loty ślizgowe drugiego egzemplarza SpaceShipTwo, jak na razie jednak nie wykonano lotu z napędem rakietowym. Jest jednak możliwe, że tego typu loty odbędą się już w przyszłym roku, co otworzy drogę do rozpoczęcia lotów z klientami.
Rusza sklep ESA!
Pod koniec października został otwarty oficjalny sklep Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Jak na razie w tym sklepie można znaleźć tylko bardzo podstawowe produkty (np. koszulki), jednak w perspektywie kilku miesięcy powinny się pojawić bardziej nietypowe propozycje.
Scott Kelly wydaje książkę
Ukazała się książka Scotta Kelly?ego ? amerykańskiego astronauty, który odbył blisko roczną misję na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Kelly powrócił na Ziemię w marcu 2016 roku, po czym przeszedł długi i żmudny proces rehabilitacji. W międzyczasie Scott Kelly opuścił agencję NASA, ale nadal często przedstawia swoje doświadczenia z misji kosmicznych.
Książka nosi tytuł ?Endurance: A Year in Space, A Lifetime of Discovery? i została bardzo pozytywnie oceniona przez recenzentów. Jak na razie jest ona dostępna w języku angielskim, ale jest już dostępna w Polsce.
Listopad ? kosmicznie w Estonii
Na początku listopada odbędzie się Europejski Tydzień Kosmosu. Większość wydarzeń związanych z tym tygodniem odbędzie się w Estonii, która aktualnie prezyduje Unii Europejskiej. W pierwszy weekend listopada odbywa się hackaton Galileo w mieście Tartu. W dniach 7-9 listopada w Tallinnie odbędzie się Satellite Masters Conference. Ta konferencja skupia się na przedstawieniu możliwości praktycznego wykorzystania danych satelitarnych, w szczególności dzięki danym z europejskich systemów Galileo i Copernicus. Ponadto, na tej konferencji zostaną ogłoszeni zwycięzcy tegorocznych konkursów ESNC i Copernicus Masters.
Przed Satellite Masters Conference planowanych jest szereg wydarzeń pobocznych. Planowane są między innymi otwarcia nowych projektów w ramach programu Horyzont 2020. Co więcej, siódmego listopada zostanie oficjalnie otwarty estońskie centrum inkubacji biznesu Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA BIC). Estonia, w zaledwie dwa lata od wejścia do ESA stworzyła odpowiednie fundamenty do powstania ESA BIC, co jest dużym osiągnięciem.
Ważne: artykuł chroniony prawem autorskim, co oznacza że wszelkie prawa, w tym Autorów i Wydawcy są zastrzeżone. Zabronione jest dalsze rozpowszechnianie tego artykułu w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody ze strony właściciela serwisu Kosmonauta.net ? firmy Blue Dot Solutions. Napisz do nas wiadomość z prośbą o wykorzystanie. Niniejsze ograniczenia dotyczą także współpracujących z nami serwisów.
http://kosmonauta.net/2017/11/komercyjny-kosmos-pazdziernik-2017/

 

Komercyjny kosmos ? październik 2017.jpg

Komercyjny kosmos ? październik 2017.2.jpg

Komercyjny kosmos ? październik 2017.3.jpg

Komercyjny kosmos ? październik 2017.4.jpg

Komercyjny kosmos ? październik 2017.5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w drugim tygodniu listopada 2017 roku
2017-11-06. Ariel Majcher
W środku listopada Księżyc podąży ku nowiu 18 listopada, przechodząc wcześniej, w piątek 10 listopada, przez ostatnią kwadrę. W tym tygodniu Srebrny Glob nie minie żadnej planety Układu Słonecznego, lecz przemierzy większość odległości, dzielącej Urana od Marsa. Po drodze, oprócz Aldebarana zakryje dwie mniej jasne, choć na ciemnym niebie łatwo widoczne gołym okiem gwiazdy 4. wielkości 119 Tauri we wtorek 7 listopada oraz ? Leonis, już w kolejny poniedziałek 13 listopada. Na niebie wieczornym można obserwować planety Saturn ? nisko na południowym zachodzie, oraz Neptuna z Uranem ? w południowo-wschodniej i południowej części nieboskłonu. Dobrze widoczne są również miryda ? Cygni oraz planetoida (7) Iris., Wraz ze zmniejszającym się blaskiem Księżyca coraz łatwiej przez jego łunę przebija się zbliżająca się do Gwiazdy Polarnej kometa C/2017 O1 (ASASSN). Natomiast na niebie porannym coraz wyżej wznosi się planeta Mars, zaś planeta Wenus coraz wyraźniej zbliża się do styczniowej koniunkcji ze Słońcem i jest widoczna bardzo nisko. Pod koniec tygodnia minie się ona w małej odległości z powracającą na niebo poranne po niedawnej koniunkcji ze Słońcem planetą Jowisz.
Naturalny satelita Ziemi powoli traci na jasności, lecz przez większą część tygodnia nadal będzie silnie wpływał na widoczność innych ciał niebieskich, zwłaszcza tych rozciągłych. Tydzień zacznie Księżyc efektownym zakryciem Aldebarana, już w nocy z niedzieli 5 listopada na poniedziałek 6 listopada. Niestety tej nocy od pełni Srebrnego Globu miną dopiero dwie doby, stąd zarówno zakrycie, jak i odkrycie najjaśniejszej gwiazdy Byka nastąpi praktycznie za jasnym jego brzegiem, gdyż Aldebarana zniknie za księżycową tarczą około godziny 4 naszego czasu, zaś wyłoni się zza niej kwadrans przed 5, przy fazie 95%. Natomiast przed godziną 1 oba ciała niebieskie oddzieli jeszcze dystans 100 minut kątowych.
Dobę później Księżyc pozostanie w granicach gwiazdozbioru Byka, a jego oświetlenie spadnie do 89%. Tej nocy Srebrny Glob zbliży się do świecącej blaskiem +4,3 wielkości gwiazdowej gwiazdy 119E Tauri. Tym razem również całe zjawisko da się obserwować z Europy (poza okolicami Przylądka Północnego), a także z zachodniej Azji oraz północno-zachodniej Afryki. W Polsce gwiazda zniknie za księżycową tarczą około godziny 0:45, a pojawi się ponownie mniej więcej godzinę później.
Dokładne czasy początku i końca obu zjawisk dla kilku miast w Polsce przedstawia poniższa tabela:
Dwie kolejne doby Księżyc spędzi w gwiazdozbiorze Bliźniąt. W środę 8 listopada jego faza zmniejszy się do 80%, a 3° na południe od niego znajdzie się trzecia co do jasności gwiazda Bliźniąt, czyli Alhena, świecąca blaskiem obserwowanym +1,0 wielkości gwiazdowej. W czwartek 9 listopada Księżycowi ubędzie kolejne 10%, a dotrze on już do linii, łączącej Procjona z Małego Psa z Polluksem z Bliźniąt.
Piątek 10 listopada naturalny satelita Ziemi ma zarezerwowany na odwiedziny gwiazdozbioru Raka. Do tego dnia jego faza spadnie poniżej 60%, a o godzinie podanej na mapce ponownie 3° lecz tym razem na północ od niego znajdzie się znana gromada otwarta gwiazd M44. Na ciemnym niebie, daleko od miejskich świateł gromadę można dostrzec gołym okiem, jako wyraźną mgiełkę, prawie w połowie odległości między znacznie lepiej widocznymi jasnymi gwiazdami: wspominanym już Polluksem z Bliźniąt oraz Regulusem z Lwa, nieco bliżej pierwszej z nich. Natomiast bliska obecność Księżyca we wciąż dużej fazie znacznie utrudni jej dostrzeżenie nawet przez teleskopy. Lecz warto tę noc wykorzystać na zapamiętanie położenia M44 na niebie i powrócić do niej, gdy Księżyc się od niej oddali.
Weekend oraz pierwszy dzień następnego tygodnia zastanie Srebrny Glob w gwiazdozbiorze Lwa. W sobotę 11 listopada Księżyc znajdzie się w zachodniej części konstelacji, niedaleko jej granicy z Rakiem. O godzinie podanej na mapce od wschodu Księżyca miną dopiero dwie godziny, stąd zdąży się on wznieść na wysokość zaledwie 17°, a jego faza wyniesie 48% (ostatnia kwadra przypada tego dnia, o 21:36 polskiego czasu). 9° od Księżyca, na godzinie 7:30 względem niego, da się dostrzec właśnie Regulusa. Do wschodu Słońca dystans między oboma ciałami niebieskimi zmniejszy się do 6°. Oczywiście potem Księżyc jeszcze zbliży się do Regulusa i w godzinach popołudniowych polskiego czasu zakryje tę gwiazdę, a zjawisko da się zaobserwować z północnego Pacyfiku.
Ostatniej pełnej nocy tego tygodnia Księżyc wzejdzie tuż przed północą, jeszcze w sobotę 11 listopada. Nieco ponad pół godziny później jego tarcza zdąży oddalić się od Regulusa na 4,5 stopnia, jednocześnie zmniejszając fazę do 38%. Natomiast kolejnego ranka, już w poniedziałek 13 listopada Księżyc w fazie 27% zakryje gwiazdę 4. wielkości ? Leonis. Tym razem zjawisko widoczne będzie z północno-zachodniej Rosji i z północnej Europy a przez środkową Polskę przebiegnie południowa granica zjawiska. Stąd gwiazda zniknie za księżycową tarczą w północnej części naszego kraju, zaś mieszkańcy południowej zaobserwują tylko zbliżenie obu ciał niebieskich na bardzo małą odległość. Na samej granicy zjawiska, na północ od linii, łączącej Zgorzelec z Legnicą i Bełchatowem, poprzez Piotrków Trybunalski i Radom do Włodawy dojdzie to tzw. zakrycia brzegowego. Dokładne czasy zjawisk dla kilku miejscowości Polski północnej pokazuje poniższa tabela:
Wieczorem, jeszcze przed wschodem Księżyca, nisko nad południowo-zachodnim widnokręgiem wędruje planeta Saturn. O godzinie podanej na mapce Słońce chowa się pod horyzont dopiero na głębokość 14°, ale już wtedy Saturn zajmuje pozycję na wysokości zaledwie 3° nad horyzontem, zachodząc niewiele ponad pół godziny później. Stąd warunki obserwacyjne planety są bardzo trudne i poprawią się dopiero na początku przyszłego roku, gdy Saturn oddali się od Słońca po koniunkcji z nim w dniu przesilenia zimowego. Na razie jasność planety wynosi +0,5 magnitudo, a jej tarcza ma średnicę 15?. Maksymalna elongacja Tytana, tym razem zachodnia, przypada w sobotę 11 listopada, lecz ze względu na niskie położenie Saturna na nieboskłonie obserwacje jego największego księżyca są bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe.
Znacznie wyżej od Saturna wędruje miryda ? Cygni. O tej samej porze zajmuje ona pozycję na wysokości 66° i jeszcze przez 4 kolejne godziny znajduje się wyżej niż 30° nad widnokręgiem. Gwiazda wciąż jest bardzo jasna, obecnie jej blask oceniany jest na około +4,8 wielkości gwiazdowej, czyli na ciemnym niebie dość łatwo dostrzec ją gołym okiem. W identyfikacji ? Cygni na pewno pomoże ta mapka, wygenerowana na stronie AAVSO.
Gdy już się dobrze ściemni, czyli gdzieś od godziny 18, dostępne obserwacjom są dwie ostatnie planety Układu Słonecznego oraz planetoida (7) Iris. Na początku nocy astronomicznej wszystkie wymienione ciała są jeszcze przed górowaniem. Pierwsza przez południk centralny przechodzi planeta Neptun, która czyni to około godziny 19:30. Planeta obecnie wędruje prawie dokładnie na południe od gwiazdy 4. wielkości ? Aquarii, niecałe 40 minut kątowych od niej, sama świecąc blaskiem +7,8 wielkości gwiazdowej.
Uran najwyżej nad widnokręgiem jest około godziny 22, wznosząc się wtedy na mniej więcej 47° (ponad 15° wyżej od Neptuna). Uran oddalił się już od od gwiazdy o Psc na 2,5 stopnia i jednocześnie zbliżył się do układu sześciu gwiazd 6. i 7. wielkości, niedaleko których kreślił pętlę w zeszłym sezonie obserwacyjnym. W tym tygodniu planeta dotrze na mniej niż 1° do najjaśniejszej w tym układzie gwiazdy HIP 7243, świecącej o ponad 0,5 magnitudo słabiej od Urana. Sama planeta świeci blaskiem +5,7 wielkości gwiazdowej.
Planetoida (7) Iris góruje kilkanaście minut po Uranie, choć wędruje na tle sąsiedniej konstelacji Barana, niedaleko gwiazd Sheratan (? Ari) i Mesarthim (? Ari). Pod koniec tygodnia planetoida zbliży się do drugiej z nich na odległość mniejszą niż 25 minut kątowych, czyli zdecydowanie mniej od średnicy Księżyca. Stąd mimo jasności +7 magnitudo jest ona łatwa do zidentyfikowania nawet dla niedoświadczonych obserwatorów. Tutaj można pobrać mapkę z trajektorią Iris do końca tego roku.
Na początku tygodnia w obserwacjach wszystkich tych ciał Układu Słonecznego skutecznie przeszkodzi jasny blask Księżyca, lecz pod koniec tygodnia będzie z tym dużo lepiej.
W północnej części nieboskłonu, na tle gwiazdozbioru Żyrafy, kilkanaście stopni od Gwiazdy Polarnej, wędruje kometa C/2017 O1 (ASASSN). Najwyżej na niebie kometa znajduje się około godziny 1 w nocy, gdy wznosi się na wysokość ponad 60°, lecz dzięki bliskości bieguna nawet podczas dołowania 12 godzin później zajmuje pozycję na wysokości około 40° nad północnym widnokręgiem. Blask komet powoli słabnie i wynosi obecnie około +9 magnitudo, zatem do jej obserwacji potrzebny jest teleskop, ale nawet posiadacze odpowiedniego sprzętu optycznego muszą poczekać z obserwacjami komety do drugiej części tygodnia, gdy swoim blaskiem nie będzie dokuczał Srebrny Glob. Tutaj można pobrać mapkę z trajektorią komety wśród gwiazd w listopadzie br.
Niewiele przed wschodem Słońca można obserwować dwie najbliższe sąsiadki Ziemi, czyli planety Mars i Wenus, a pod koniec tygodnia dołączy do nich planeta Jowisz, powracająca na niebo po październikowej koniunkcji ze Słońcem. Najlepiej z nich widoczny jest Mars, pojawiający się na nieboskłonie przed godziną 3:30. Na godzinę przed świtem planeta zajmuje pozycję na wysokości ponad 20° nad południowo-wschodnim widnokręgiem. Blask Czerwonej Planety wreszcie zaczyna rosnąć, lecz na razie wynosi nadal +1,8 wielkości gwiazdowej, a jej tarcza ma średnicę 4? i fazę 97%. W tym tygodniu Mars minie Porrimę, czyli jedną z bardziej znanych gwiazd Panny, w odległości niecałych 2°.
Druga na nieboskłonie pojawia się planeta Wenus, choć ta zbliża się do koniunkcji ze Słońcem na początku stycznia przyszłego roku i stąd każdego kolejnego dnia jest coraz bliżej linii widnokręgu. W niedzielę 12 listopada przed godziną 6 rano planeta wznosi się na wysokość zaledwie niecałych 3°. Sytuację ratuje nieco blask Wenus, choć słaby jak na nią, bo wynoszący -3,9 wielkości gwiazdowej. Mała jest również tarcza planety, ze średnicą 10?, ale z fazą 97% bardzo przypomina tarczę nieodległego Marsa. Oprócz jasności obie planety wyraźnie różnią się również barwą.
W weekend niedaleko Wenus można próbować dostrzec największą planetę Układu Słonecznego, czyli Jowisza. Planeta 26 października przeszła przez koniunkcję ze Słońcem i powoli oddala się od niego. Jednak korzystne nachylenie ekliptyki do widnokręgu sprawi, że już od końca tego tygodnia można próbować dostrzec ją bardzo nisko nad południowo-wschodnim widnokręgiem (w niedzielę 12 listopada na godzinę przed wschodem Słońca Jowisz wzniesie się na wysokość zaledwie niecałych 2°). Jednak jeśli uda się dostrzec Wenus, to powinno się również udać odszukanie Jowisza. Na razie planeta jest daleko od nas, stąd jej blask to małe jak na nią -1,7 wielkości gwiazdowej, przy tarczy o średnicy 31?. W niedzielę 12 listopada Wenus zbliży się do Jowisza na odległość 72?, natomiast dobę później będzie to odległość 4-krotnie mniejsza. Na razie nie można liczyć na obserwacje księżyców galileuszowych, lecz widoczność Jowisza szybko się poprawi i powinno dać się je dostrzec jeszcze przed końcem listopada.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/11/06/niebo-w-drugim-tygodniu-listopada-2017-roku/

Niebo w drugim tygodniu listopada 2017 roku.jpg

Niebo w drugim tygodniu listopada 2017 roku2.jpg

Niebo w drugim tygodniu listopada 2017 roku3.jpg

Niebo w drugim tygodniu listopada 2017 roku4.jpg

Niebo w drugim tygodniu listopada 2017 roku5.jpg

Niebo w drugim tygodniu listopada 2017 roku6.jpg

Niebo w drugim tygodniu listopada 2017 roku7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udany lot CZ-3B z satelitami Beidou
2017-11-06. Michał Moroz

Z kosmodromu Xichang w prowincji Syczuan wystartowała rakieta nośna CZ-3B z dwoma satelitami Beidou.
To już 24 i 25 satelita konstelacji nawigacji satelitarnej Beidou (zwanej również Compass) umieszczonej na orbicie. Od momentu startu 5 listopada o godzinie 12:45 (CEST) do uwolnienia satelitów minęły cztery godziny. Docelowo oba satelity będą krążyć na orbitach MEO o parametrach 21400 x 21500 km i inklinacji 55,5 stopnia.

Docelowo system Beidou składać się ma z 35 satelitów ? 27 na orbicie MEO, trzech na orbicie IGSO (o wysokości geostacjonarnej, ale o nachyleniu wynoszącym 55 stopni) oraz pięciu satelitów na orbicie geostacjonarnej. Jego osiągi mają pozwolić na wyznaczanie pozycji z precyzją nie gorszą niż 6 metrów w poziomie oraz 10 metrów w pionie.
Był to już 69 udany start rakiety orbitalnej w 2017.
http://kosmonauta.net/2017/11/udany-lot-cz-3b-z-satelitami-beidou/

Udany lot CZ-3B z satelitami Beidou.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Marsie zlokalizowano coś, co wygląda na rozbity statek kosmiczny

2017-11-06.

Na powierzchni Marsa odkryto osobliwy obiekt o szerokości 182 metrów. Bazując na jego kształcie oraz umiejscowieniu na powierzchni czerwonej planety, część z ufologów sugeruje, że możemy mieć doczynienia z pojazdem obcej cywilizacji.

Fotografia rzekomego statku kosmicznego pochodzi z 16 października 2000 roku i została wykonana przez bezzałogową sondę kosmiczną NASA Mars Global Surveyor. Obecnie trudno stwierdzić, czy tajemniczy obiekt nadal znajduje się w tym samym miejscu, a jeśli tak, to w jakim jest stanie. Weryfikacja tego znaleziska może być bardzo trudna, biorąc pod uwagę, że wymagałaby ona załogowej misji na Marsa lub przynajmniej skierowania w stronę obiektu jednego z marsjańskich łazików.

 
Zresztą fotografia z 2000 roku to nie jedyne intrygujące obrazy z powierzchni Marsa. Sporej dawki emocji dostarcza łazik Curiosity, który regularnie dostarcza tysiące nowych zdjęć przedstawiających anomalie występujące na powierzchni tej planety. Większość z nich jest tłumaczona zjawiskiem pareidolii, czyli doszukiwania się znajomych kształtów w przypadkowych strukturach, np. skałach.


Innemedium.pl
http://nt.interia.pl/raporty/raport-niewyjasnione/strona-glowna/news-na-marsie-zlokalizowano-cos-co-wyglada-na-rozbity-statek-kos,nId,2461455

Na Marsie zlokalizowano coś, co wygląda na rozbity statek kosmiczny.jpg

Na Marsie zlokalizowano coś, co wygląda na rozbity statek kosmiczny2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najsłynniejszy doktorat świata. Praca Stephena Hawkinga ma już dwa miliony odsłon
2017-11-06.
Stephen Hawking to legenda świata nauki: popularyzator i pisarz, wnikliwy badacz czarnych dziur i historii Wszechświata, którego zmagania z wyniszczającą chorobą opisywały media całego świata. W październiku tekst jego opublikowanego w 1966 roku doktoratu pojawił się w domenie publicznej.
Gdy tylko opublikowano go na stronie Uniwersytetu Cambridge, strona przeżyła oblężenie i przez wiele godzin po prostu nie działała.
Krótka historia doktoratu
Praca doktorska, którą Hawking ukończył w 1965 roku, zatytułowana była "Własności rozszerzających się wszechświatów". Słynny fizyk ukończył ją trzy lata po tym, jak zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne. Jego stan się pogarszał, mowa stawała się coraz bardziej niezrozumiała, a czynności motoryczne zanikały. Od 1974 roku Hawking nie opuszcza wózka inwalidzkiego, który - dzięki nowoczesnemu komputerowi - umożliwia mu artykulację myśli i pracę naukową. Już odręczne pismo na pracy doktorskiej zdradza pierwsze objawy pogarszającego się stanu zdrowia - pismo jest nierówne, a litery niepewne.
W niedzielę 29 października 2017 roku władze Uniwersytetu w Cambridge zdecydowały się uczcić Tydzień Otwartego Dostępu upubliczniając pracę doktorską wybitnego fizyka. W ciągu pierwszej doby pobrało ją ponad 60 tysięcy osób z całego świata.
Umysł jak brzytwa Ockhama
Autor zasłynął zarówno swoim ogromnym wkładem w rozwój współczesnej nauki, jak i działalnością popularyzatorską. W swojej pracy doktorskiej dowodził tego, że Wielki Wybuch jak najbardziej mógł rozpocząć się w jednym punkcie, dowodząc tego z użyciem narzędzi matematycznych, fizycznych, jak i pomiarów astronomicznych.
W latach 60. teoria Wielkiego Wybuchu wciąż miała wielu przeciwników, i to w środowiskach naukowych. Tezy zaledwie 24-letniego naukowca nie tylko ujawniły jego inklinacje badawcze, ale też ugruntowały nowy model myślenia o początkach Wszechświata. Następne prace Hawkinga - "Krótka historia czasu" z 1988 roku oraz "Wszechświat w skorupce orzecha" z 2001 roku odniosły ogromny sukces komercyjny. Pierwsza książka stała się międzynarodowym bestsellerem i rozeszła się w dziesięciu milionach egzemplarzy.
W 2014 roku ukazał się film biograficzny opisujący życie i pracę tego wielkiego naukowca, który aż po dziś dzień prowadzi działalność naukową na Uniwersytecie Oksfordzkim. W postać Hawkinga wcielił się Eddie Redmayne.
Źródło: Guardian, Science Alert, openaccess.com
Autor: sj/aw
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/najslynniejszy-doktorat-swiata-praca-stephena-hawkinga-ma-juz-dwa-miliony-odslon,245500,1,0.html

Najsłynniejszy doktorat świata. Praca Stephena Hawkinga ma już dwa miliony odsłon.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Student Aerospace Challenge ? zgłoszenia do 1 grudnia
2017-11-06. Adam Dąbrowski
Warsztat Student Aerospace Challenge 2017-18, w ramach którego grupy studentów z krajów członkowskich ESA będą projektować załogową misję suborbitalną przyjmuje zgłoszenia do 1 grudnia.
Komitet organizacyjny ogłoszonego parę dni temu Student Aerospace Challenge 2017-2018 zaprasza wszystkich chętnych studentów z krajów członkowskich ESA do udziału w konkursie
Wyzwanie
Zaproponowany przez Astronaute Club Européen (ACE) oraz przemysłowych partnerów program pozwala studentom pracować nad różnymi aspektami suborbitalnych misji załogowych, z głównym naciskiem na rozwiązania opłacalne ekonomicznie oraz przyjazne środowisku. Aby ułatwić zespołom pracę, misję podzielono na 10 różnych modułów (tzw. Work Packages):
?    WP1 ? Aerodynamika i kontrola lotu
?    WP2 ? Struktury przystosowane do lotu suborbitalnego
?    WP3 ? Napęd pozwalający na ponowne użycie
?    WP4 ? Wystrój i wyposażenie kabiny
?    WP5 ? Port kosmiczny
?    WP6 ? Komunikacja
?    WP7 ? Ekonomia projektu
?    WP8 ? Ramy prawne i zasady środowiskowe
?    WP9 ? Medycyna
?    WP10 ? Bezpieczeństwo (airworthiness)
Studenci w ramach prac zespołowych, będą mogli w praktyce zastosować własną wiedzę podczas prac nad konkretnym modułem (powiązanym z ich wykształceniem). Ostatecznie będą mogli wpisać sobie oryginalne doświadczenie do CV, które pozwoli im lepiej poznać sektor lotniczy i kosmiczny. Wybrane zespoły spędzą około 5 miesięcy na pracach projektowych, które zostaną podsumowane w dedykowanym raporcie. Następnie zespoły zostaną zaproszone na Suborbital Day, podczas którego będą mieli możliwość zaprezentowania swoich wyników partnerom wyzwania, między innymi takim podmiotom jak Dassault Aviation, Airbus Groups, Ariane Group czy ESA.
Szczegóły zgłoszenia
Studenci chętni do wzięcia udziału w konkursie potrzebują ustnego potwierdzenia od przedstawiciela uczelni (dziekana, profesora, itp.). Aplikacje przyjmowane są przez oficjalną stronę internetową wyzwania. Tam należy wybrać interesujący nas moduł, a także załączyć opisujący własne umiejętności list motywacyjny .
Kluczowe daty:
1 grudnia 2017: deadline do składania aplikacji
15 grudnia 2017: deadline do składania streszczeń technicznych
13 maja 2018: deadline do przysyłania raportów i plakatów w formie elektronicznej
12 June 2018: ?Suborbital Day? ?  specjalne wydarzenie podsumowujące 12. edycję Student Aerospace Challenge
Więcej informacji dostępnych jest na stronie Student Aerospace Challenge.
(ESA)
http://kosmonauta.net/2017/11/student-aerospace-challenge-zgloszenia-do-1-grudnia/

Student Aerospace Challenge ? zgłoszenia do 1 grudnia.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Las sygnałów cząsteczkowych zaobserwowany w galaktyce gwiazdotwórczej
Dnia 06/11/2017 Radosław Kosarzycki


Ryo Ando, doktorant na Uniwersytecie w Tokio wraz ze współpracownikami podczas obserwacji galaktyki NGC 253 rozdzielił położenie obszarów gwiazdotwórczych do poziomu obłoków molekularnych o rozmiarach około 30 lat świetlnych. Dzięki temu badaczom udało się zidentyfikować osiem różnych masywnych obłoków pyłowych wzdłuż centrum galaktyki.
?Dzięki swojej niespotykanej rozdzielczości i czułości, ALMA pozwoliła nam dostrzec szczegóły struktury obłoków?, mówi Ando, główny autor artykułu naukowego opublikowanego w periodyku Astrophysical Journal.?Ku mojemu zaskoczeniu, obłoki gazowe znacząco różnią się od siebie składem chemicznym, choć są podobne pod względem rozmiarów i masy?.
Różne cząsteczki emitują fale radiowe na różnych częstotliwościach. Wykorzystując ę cechę badacze zbadali skład chemicznych odległych obłoków precyzyjnie analizując emitowane przez nie sygnały radowe. Podczas badań udało się zidentyfikować sygnały od formaldehydu (H2CO), cyjanowodoru (HCN) oraz wielu związków organicznych.
Jeden z obserwowanych obłoków charakteryzował się wyjątkowo bogatym składem chemicznym. Badaczom udało się zidentyfikować w nim sygnały emitowane przez 19 różnych związków, m.in. tioformaldehyd (H2CS), propyn (CH3CCH) czy złożone związki organiczne takie jak metanol (CH3OH) czy kwas octowy (CH3COOH). ?Dane są pełne sygnałów pochodzących od różnych związków chemicznych?, mówi Ando. ?To istny las różnych cząsteczek?.
Wiele takich ?lasów cząsteczkowych? odkryto w Drodze Mlecznej, ale to odkrycie stanowi pierwszy taki las obserwowany w innej galaktyce. Badacze zakładają, że owa dżungla cząsteczkowa to zbiór gęstych, ciepłych kokonów otaczających jasne młode gwiazdy. Gaz tworzący kokony ogrzewany jest od środka przez setki młodych gwiazd, a niezliczone reakcje chemiczne prowadzą do powstawania różnych związków chemicznych.
Co ciekawe, liczba sygnałów chemicznych zmienia się między poszczególnymi obłokami. Inny z owych ośmiu obłoków posiada bardzo ubogi skład chemiczny, nawet mimo faktu, że znajduje się kilkadziesiąt lat świetlnych od wyjątkowo obłoku chemicznie bardzo bogatego. Taka różnorodność wśród obłoków gwiazdotwórczych jak dotąd nie była obserwowana, a może być kluczem do zrozumienia procesów gwiazdotwórczych w naszej galaktyce.
NGC 253 to prototypowa aktywna galaktyka gwiazdotwórcza. Oddalona jest od nas o 11 milionów lat świetlnych w kierunku gwiazdozbioru Rzeźbiarza.
Źródło: National Institutes of Natural Sciences
http://www.pulskosmosu.pl/2017/11/06/las-sygnalow-czasteczkowych-zaobserwowany-w-galaktyce-gwiazdotworczej/

 

Las sygnałów cząsteczkowych zaobserwowany w galaktyce gwiazdotwórczej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radiowy odpowiednik detekcji fal grawitacyjnych
Wysłane przez kuligowska w 2017-11-07
Gdy w galaktyce odległej od nas o około 130 milionów lat świetlnych zderzyły się ze sobą dwie gęste gwiazdy neutronowe, powstały fale grawitacyjne, które są obecnie głośnym tematem w nauce. Ale kolizja ta wytworzyła coś jeszcze: ciągły strumień fal radiowych, które być może wyjaśnią niektóre zagadnienia związanych z naturą tych gwałtownych zderzeń gwiazd.
17 sierpnia tego roku obserwatoria fal grawitacyjnych LIGO i Virgo zlokalizowały źródło subtelnych zniekształceń czasoprzestrzeni wywołanych zderzeniem dwóch gwiazd. To już piąte wykrycie fal grawitacyjnych, które teoretycznie przewidziano ponad sto lat temu w ramach Ogólnej Teorii Względności. Po raz pierwszy jednak udało się teraz powiązać promieniowania elektromagnetyczne (światło, fale radiowe i promieniowanie gamma) ich źródła z samym obiektem emitującym także fale grawitacji. Fale te dowodzą także, że faktycznie zobaczyliśmy na niebie zjawisko mergera, czyli zlania się ze sobą dwóch gwiazd neutronowych.
Ale co z falami radiowymi? Obserwacja strumienia radiowego pochodzącego od tego obiektu mówi naukowcom wiele o tym, jak duże energie uwolniły się w wyniku zderzenia i eksplozji gwiazd. Co więcej - dają one istotne wskazówki na temat odrzuconej wówczas masy i samego środowiska, w jakim doszło do tego gwałtownego wydarzenia. Dzień po pierwszym wykryciu fal grawitacyjnych znanym jako GW170817 naukowcy skierowali w stronę ich źródła różne radioteleskopy z całej kuli ziemskiej. Jako pierwsza, bo już drugiego września, fale radiowe zarejestrowała w tym miejscu sieć interferometryczna VLA (Very Large Array). Niezależne potwierdzenie tych obserwacji nadeszło wkrótce potem z australijskiej sieci ATCA (Australia Telescope Compact Array).
Z punktu widzenia radioastronomów było to pierwsze jednoznaczne, bezpośrednie wykrycie mergera dwóch gwiazd neutronowych. Takie fuzje gwiazd są uważane za przyczynę jednego z rodzajów błysków gamma (ang. Gamma Ray Burst), więc od teraz naukowcy mogą łatwiej testować teorie tłumaczące ich powstawanie i ewolucję w czasie. Co wiadomo na dziś dzień? Obserwacje radiowe GW170817 wskazują na to, że eksplozja albo wytworzyła strumień cząstek poruszających się z prędkością zbliżoną do prędkości światła, który widzimy na Ziemi pod bardzo dużym kątem, albo też istnieje tam tak zwany kokon złożony z materiału rozszerzającego się wolniej niż sama eksplozja. Fale radiowe wciąż jednak napływają do ziemskich anten, a ich badania będą trwały jeszcze zapewne przez wiele miesięcy.
Co ciekawe, mówią one naukowcom wiele również o samym otoczeniu mergera gwiazd neutronowych - w szczególności o gęstości tego kosmicznego środowiska. Jaka materia i jakie obiekty tam się znajdują? Jeśli potwierdzi się jedno z przypuszczeń, zgodnie z którym mamy do czynienia z powoli rozszerzającym się, emitującym fale radiowe  kokonem, być może uda się też szczegółowo zobrazować go z pomocą radioteleskopów i interferometrów o wysokiej zdolności rozdzielczej. Przekonamy się o tym w ciągu kilku miesięcy.
Jedno jest pewne: radiowa emisja z GW170817 przyszła do nas stosunkowo późno (w porównaniu z zaburzeniem fal grawitacji czy błyskiem zarejestrowanym przez teleskopy optyczne, ale jest ona niemniej ważnym zjawiskiem do badań. Radioteleskopy dopiero zaczęły się mu przyglądać, jednak mają szansę pomóc nam w lepszym zrozumieniu fizyki zlewania się gwiazd neutronowych.
 
Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Praca naukowa opublikowana w Science: A radio counterpart to a neutron star merger
?    Urania nr 4/2017 z płytą DVD z filmem o falach grawitacyjnych
?    Najnowsze wiadomości o falach grawitacyjnych
?    Materiały dodatkowe o falach grawitacyjnych

Źródło: NRAO
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/radiowy-odpowiednik-detekcji-fal-grawitacyjnych-3752.html

Radiowy odpowiednik detekcji fal grawitacyjnych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy odkryli fuzje kwarków wyzwalające ogromne ilości energii

2017-11-07.

Fuzja jądrowa ma miejsce, gdy łączą się ze sobą co najmniej dwa atomy, wyzwalając przy tym duże ilości energii. Ale nie tylko atomy mogą się ze sobą łączyć. Naukowcy z CERN twierdzą, że mają dowody na fuzję zachodzącą między subatomowymi cząstkami znanymi jako kwarki.


"W procesie fuzji jądrowej energia powstaje w wyniku przegrupowania protonów i neutronów. Odkrycie analogu tego procesu z udziałem subatomowych cząstek zwanych kwarkami ma znaczenie zarówno dla fizyki jądrowej, jak i fizyki cząstek elementarnych" - czytamy w raporcie opublikowanym w "Nature".

Odkrycia dokonano, gdy poruszające się prawie z prędkością światła cząsteczki zostały rozbite w podziemnym pierścieniu CERN o długości 27 km. Podczas takich badań już niejednokrotnie udało się namierzyć coś niezwykłego.

Kwarki występują w sześciu odmianach zwanych "zapachami": górnym, dolnym, dziwnym, powabnym, pięknym, prawdziwym. W czerwcu bieżącego roku naukowcy odnotowali pojawienie się barionu (cząstki subatomowej zbudowanej z trzech kwarków) składającego się z dwóch kwarków powabnych i jednego kwarka górnego. Odkryto, że zanim kwarki się scaliły, wytworzyły energię wiążącą 130 MeV i uwolniły energię o równowartości 12 MeV.

Bardziej imponujące jest łączenie się dwóch kwarków dolnych, które łączy się z uwolnieniem 138 MeV energii. Dla porównania - fuzja jądrowa deuteronów i trytonów obecnych w bombie wodorowej wyzwala "tylko" 18 MeV energii.

Fizycy twierdzą, że fuzje kwarków nie mogą być użyte do stworzenia nowego rodzaju bomby. Czas życia kwarków jest zbyt krótki (znikają w ciągu pikosekund), by dało się je wykorzystać w celach militarnych. Z tego samego powodu dalsze badania tego procesu będą niezwykle trudne, ale specjaliści z CERN są na to gotowi.


http://nt.interia.pl/technauka/news-naukowcy-odkryli-fuzje-kwarkow-wyzwalajace-ogromne-ilosci-en,nId,2461633

Naukowcy odkryli fuzje kwarków wyzwalające ogromne ilości energii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomiczny spektakl artystyczny w Indiach
2017-11-07 Redakcja.
Naukowcy i artyści z Instytutu B61 przygotowują na Goa widowiskowy i zagadkowy spektakl.
W tak egzotycznych zakątkach świata sztuka znad Wisły bywa wyjątkowo rzadko. Niezwykły performance z pogranicza astronomii i sztuki będzie główną atrakcją festiwalu The Story Of Space (Historia Przestrzeni) na indyjskim Goa.
Jak zdradza szef Instytutu B61 Jan Świerkowski, grupa została zaproszona na tę prestiżową imprezę przez samą kuratorkę, Jayę Ramchandani. Hinduska poznała działania formacji podczas konferencji w Centrum Nauki Kopernik i była pod jej ogromnym wrażeniem.
W ramach festiwalu The Story of Space Instytut B61 przygotuje interdyscyplinarny spektakl ?Ewolucja Gwiazd?. Cała otoczka wydarzenia ma tajemniczy charakter: widzowie zostaną zabrani w nieznane sobie miejsce zaciemnionym autokarem. Później, wiedzeni przez aktorów i astronomów, odwiedzą kilkanaście pomieszczeń z instalacjami, performance?ami i mini-koncertami. W trakcie wyprawy poznają pracowników sekretnego badawczego Instytutu B61 oraz obiekt ich badań, czyli życie gwiazd od narodzin, aż do śmierci. Wydarzenie już teraz budzi ogromne zainteresowanie wśród mieszkańców Goa ? w ciągu dziesięciu festiwalowych dni od 10 do 19 listopada obejrzy go kilka tysięcy osób.
W role naukowców Instytutu wcielą się m.in. muzyk Mariusz Lubomski, artyści Stefan Kornacki, Dominik Smużny, Dagmara Pochyła i Krzysztof Wachowiak oraz aktorzy Aleksandra Bednarz, Łukasz Ignasiński i astronom Maciej Cegłowski.
Spektakl wpisuje się w nurt sztuki site-specific, co oznacza, że jest tworzony specjalnie pod kątem konkretnego miejsca. ?Dostaliśmy we władanie opuszczony secesyjny szpital, który przez wiele lat był też budynkiem uniwersytetu, a pamięta nawet czasy portugalskich kolonizatorów. To tu odbędą się zaawansowane eksperymenty naszej placówki badawczej? ? zdradza Jan Świerkowski, astronom i kurator spektaklu. Jak dodaje, przygotowania trwają już od początku października.
Międzykulturowość i edukacja dla każdego
Choć na co dzień w Instytucie B61 działają polscy badacze i artyści, to na Goa jego szeregi wzmocnią także lokalni performerzy i muzycy, między innymi lokalny chór akademicki. ?Naszym celem jest stworzenie inspirowanej nauką i teatrem przestrzeni porozumienia międzykulturowego. Chcemy znaleźć polsko-indyjski mianownik w historii kosmosu? ? wyjaśnia Świerkowski. By móc zaprosić do udziału w przedsięwzięciu grupę lokalnych artystów między, innymi Aviana D?Sousa, zespół LAXMIBOMB, wokalistkę Joanne Fernandes, duet Abhinav Saxenai i Manasi Naik, formacja uruchomiła zbiórkę crowdfundigową w Polsce i w Indiach. Można ją wesprzeć za pośrednictwem platformy Polak Potrafi.
Organizacja spektaklu to nie jedyny cel wyjazdu polskiej ekipy do Goa. Twórcy chcą także podzielić się dobrymi praktykami i zorganizować szereg warsztatów z zakresu działań edukacyjnych i promocji nauk ścisłych. W postkolonialnym społeczeństwie Indii, gdzie ze względu na podziały kastowe setki milionów mieszkańców wciąż mają utrudniony dostęp do edukacji, jest to niezwykle ważne. Szerzenie wiedzy i ułatwianie dostępu do edukacji to jeden z czołowych postulatów formacji, która coraz częściej gości ze swym unikatowym programem na zagranicznych festiwalach.
O nauce językiem artystycznych metafor
Instytut B61 to grupa artystyczno-naukowa powołana do życia w ramach Międzynarodowego roku Astronomii UNESCO 2009. Od tego czasu ekipa zrealizowała szereg projektów prezentujących skomplikowane zjawiska astronomiczne i fizyczne przez pryzmat artystycznych metafor, tworzonych m.in. przez takie gwiazdy jak Domowe Melodie, Stanisław Tym, Organek czy Kortez. Instytut pod wodzą Jana Świerkowskiego stworzył własną metodologię edukacji i promowania nauki językiem sztuki, innowacyjną i unikalną na skalę światową. Najbardziej spektakularnym sukcesem grupy był projekt Cosmic Underground ? pociąg pełen artystów i naukowców, który odwiedził pięć krajów: od Estonii po Portugalię i zebrał 20-tysięczną publiczność.
Udział Instytutu B61 w festiwalu The Story Of Space wspierają Instytut Polski w New Delhi, Województwo Kujawsko-Pomorskie oraz Instytut Adama Mickiewicza, Citomed oraz TZMO.
Więcej informacji:
Jan Świerkowski [email protected]
Katarzyna Jędras, tel. 502670795, [email protected]
Adriana Bąkowska, tel. 783 087 864, [email protected]
Dziękujemy Panu Maciejowi Cegłowskiemu za nadesłanie tekstu
http://kosmonauta.net/2017/11/astronomiczny-spektakl-artystyczny-w-indiach/

Astronomiczny spektakl artystyczny w Indiach.jpg

Astronomiczny spektakl artystyczny w Indiach2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vademecum Miłośnika Astronomii
Nowy numer 3/17 "Vademecum Miłośnika Astronomii" ukazał się 3 listopada i jeszcze tego samego dnia oraz następnego został rozesłany pocztą do prenumeratorów. W salonach EMPiK pojawi się w środę 8 XI.

Numer 3/2017 "Vademecum..." zawiera między innymi:

- szczegółowe opisy oraz ilustracje ciekawych zjawisk związanych z Księżycem i planetami, do których dojdzie na niebie w najbliższym okresie do połowy stycznia 2018 włącznie.

- dokładne informacje oraz mapki dotyczące gwiazdozbiorów Koziorożca, Wodnika i Ryby Południowej, które obecnie są w dogodnym położeniu do obserwacji. Czytelnik znajdzie tu wykaz najciekawszych obiektów, które warto zaobserwować w tych konstelacjach,

- artykuł przybliżający niektóre tajemnice planety karłowatej Ceres,

- pierwsza strona okładki przedstawia planetkę Ceres w ujęciu sondy Dawn.

Kwartalnik "Vademecum..." można zakupić drogą wysyłkową bezpośrednio u wydawcy. Cena jednego egz. z wysyłką wynosi 7,90 zł (płatne przelewem na na konto), a roczna prenumerata to tylko 31,60 zł (jest to najtańsze pismo astronomiczne w Polsce). Więcej informacji na temat czasopisma oraz szczegółów jego zakupu można pozyskać klikając przycisk "DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ" (http://www.vademecum-astronomii.pl/kup-teraz.html) umieszczony pod zdjęciem w tle tej strony. Przycisk ten udostępnia tylko informacje, lecz nie zobowiązuje do zakupu.

Zapraszam też do odwiedzenia firmowej strony http://www.vademecum-astronomii.pl/, na której można się zapoznać z naszą pełną ofertą różnorodnych wydawnictw astronomicznych: książek, map nieba oraz archiwalnych wydań "Vademecum" w atrakcyjnych promocjach (nawet po 1,00 zł za egz.). Tam również można zamówić wybrane produkty przez formularz na stronie.

Kto jednak chciałby przed zakupem przejrzeć czasopismo, to może wybrać się do najbliższego EMPiK-u, gdzie od 8 listopada powinno być ono w sprzedaży, w cenie 7,90 zł.

Przepraszam za opóźnienie czasopisma, ale liczne przeciwności losu utrudniają jego terminowe wydanie, co zresztą ostatnio dotyczy wszystkich czasopism astronomicznych w Polsce.

Zachęcam do zakupu i prenumeraty kwartalnika  Mirosław Brzozowski.
http://www.vademecum-astronomii.pl/

Vademecum.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszechświat krok po kroku
autor: Łukasz Lamża
data wydania: 2017 - 10 - 05
oprawa: twarda
wydanie: pierwsze
Wszechświat krok po kroku to pierwsza na polskim rynku książka, która tak szczegółowo, a jednocześnie tak przystępnie opisuję historię Wszechświata: od skali kosmicznej, przez planetarną, po świat istot żywych. Każdy z kilkudziesięciu krótkich, bogato ilustrowanych rozdziałów prowadzi czytelnika jeden krok dalej, budując na rozdziałach wcześniejszych. W ten sposób opisana zostaje "architektura" ewoluującego świata: złożona, piękna, niemal artystyczna, a przy tym głęboko logiczna i zrozumiała.
Opisane są tu między innymi: mechanizm generowania pola magnetycznego Słońca, "anatomia" ziarenka pyłu galaktycznego, kolejne etapy powstawania krateru uderzeniowego, a także 28 głównych grup pierwotniaków.
Autor przekonuje, że są to w istocie rzeczy łatwe do zrozumienia i warte poznania, choć często zakryte przed nami przez żargon naukowy. Mają jednak sens - i ujawniają swoje wewnętrzne piękno - jeśli się je ujrzy jako epizody jednej Wielkiej Opowieści.
 
 
Cytat z Norwida ?odpowiednie dać rzeczy słowo? był wielokrotnie nadużywany do różnych celów.
W odniesieniu do tej książki jest na swoim miejscu: ?rzeczą? jest piękno Wszechświata i wszystkich jego części. Tej ?rzeczy? autor dał odpowiednie ? naprawdę piękne ? słowo.
Michał Heller
https://www.ccpress.pl/produkt/Wszechswiat_krok_po_kroku_409

Wszechświat krok po kroku.jpg

Wszechświat krok po kroku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogrzewanie oceanu Enceladusa może trwać od miliardów lat
Dnia 07/11/2017  Radosław Kosarzycki

Już od miliardów lat tarcie pływowe może dostarczać wystarczająco dużo ciepła do napędzania aktywności hydrotermalnej wewnątrz oceanu Enceladusa jeżeli tylko księżyc posiada bardzo porowate jądro wskazują najnowsze badania.
Artykuł naukowy opublikowany w periodyku Nature Astronomy w dniu wczorajszym opisuje pierwszą próbę wytłumaczenia najważniejszych cech 500-kilometrowego Enceladusa na podstawie danych zebranych przez sondę Cassini w trakcie trwania jej misji, która zakończyła się we wrześniu br.
Wśród nich znajduje się globalny słony ocean skryty pod lodową skorupą o średniej grubości 20-25 kilometrów, która w okolicach bieguna południowego ma zaledwie 1-5 kilometrów grubości. To właśnie tam strumienie pary wodnej i drobin lodu tryskają poprzez szczeliny w lodzie.  Skład chemiczny uwalnianego w tych gejzerach materiału zbadany przez sondę Cassini obejmuje sole oraz krzem, co wskazuje, że powstał on w gorącej wodzie ? przynajmniej 90 stopni Celsjusza ? w wyniku interakcji ze skalistym porowatym jądrem księżyca.
Takie obserwacje wymagają silnego źródła ciepła, niemal stokrotnie silniejszego niż oczekiwany w przypadku naturalnego rozpadu pierwiastków radioaktywnych w jądrze. Oprócz tego musi też istnieć jakiś mechanizm, który skupia aktywność w pobliżu bieguna południowego.
Wpływ pływowy ze strony Saturna uważany jest za źródło erupcji odkształcających skorupę lodową poprzez naprzemiennie przyciąganie i rozciąganie, do których dochodzi podczas ruchu księżyca po eliptycznej orbicie wokół gazowego olbrzyma. Jednak energia wyemitowana przez tarcie pływowe w lodzie nie wystarczałaby do przeciwdziałania utracie ciepła z oceanu ? księżyc zatem zamarzłby w ciągu 30 milionów lat.
Jak dowiodła sonda Cassini, Enceladus jest wciąż wyjątkowo aktywny, a więc musi tam zachodzić także inny proces.
?To skąd Enceladus ma energię do utrzymywania aktywności od zawsze było dla nas tajemnicą, jednak dopiero teraz rozważyliśmy szczegółowo jak struktura i skład chemiczny skalistego jądra księżyca może wpływać na generowanie niezbędnej energii?, mówi główny autor artykułu Gael Choblet z Uniwersytetu Nantes we Francji.
W najnowszych symulacjach jądro zbudowane jest z nieskonsolidowanej, łatwo odkształcalnej skały, którą woda może z łatwością przenikać. Dzięki temu chłodna woda w stanie ciekłym pochodząca z oceanu może przenikać do wnętrza jądra stopniowo ogrzewając się poprzez tarcie pływowe między przesuwającymi się fragmentami skał.
Woda krąży w jądrze, a następnie zaczyna się unosić ponieważ jest gorętsza od otoczenia. Ten proces z czasem przekazuje ciepło do podłoża oceanu w wąskich gejzerach, które tam też silnie oddziałują ze skałami. Na dnie oceanicznym owe gejzery uwalniane są do chłodniejszych wód oceanicznych.
Jedna taka gorąca plama na dnie oceanu może uwalniać nawet 5 GW energii czyli niemal tyle ile wynosi roczne zużycie energii geotermalnej na Islandii.
Takie gorące plamy na dnie oceanu generują gejzery unoszące się z prędkością kilku centymetrów na sekundę. Takie gejzery nie tylko powodują topnienie skorupy lodowej powyżej, ale mogą także przenosić drobiny z dna oceanicznego, które po kilku tygodniach czy miesiącach uwalniane są w przestrzeń kosmiczną w gejzerach tryskających z powierzchni księżyca.
Co więcej, modele komputerowe wskazują, że większość wody powinna być uwalniana z obszarów biegunowych jądra w punktowych gorących plamach, które z kolei powinny odpowiadać za cieńszą skorupę lodową bezpośrednio nad nimi, co też pozostaje w zgodzie z danymi przesłanymi na Ziemię przez sondę Cassini.
?Nasze symulacje jednocześnie tłumaczą istnienie oceanu globalnego dzięki wielkoskalowemu transportowi ciepła między głębokim wnętrzem księżyca a skorupą lodową, jak i zagęszczenie aktywności na stosunkowo niewielkich obszarach wokół bieguna południowego? mówi współautor artykułu Gabriel Tobie także z Uniwersytetu w Nantes.
Naukowcy wskazują, że wydajne oddziaływanie wody ze skałami w porowatym jądrze odkształcanym przez tarcie pływowe może zapewniać nawet 30 GW ciepła od dziesiątków milionów do miliardów lat.
?Przyszłe misje kosmiczne zdolne do analizowania związków organicznych w gejzerach Enceladusa z większą dokładnością niż Cassini mogą nam powiedzieć czy trwała aktywność hydrotermalna może umożliwiać powstanie życia we wnętrzu księżyca? mówi Nicolas Altobelli, naukowiec projektu Cassini w ESA.
Przyszłe sondy wyposażone w radary przenikające lód pozwolą nam określić grubość skorupy lodowej, a dodatkowe przeloty w pobliżu Enceladusa albo sonda znajdująca się na orbicie wokół niego pozwoli udoskonalić modele wnętrza, co z kolei pozwoli na weryfikację obecności aktywnych gejzerów hydrotermalnych.
Źródło: ESA

http://www.pulskosmosu.pl/2017/11/07/ogrzewanie-oceanu-enceladusa-moze-trwac-od-miliardow-lat/

Ogrzewanie oceanu Enceladusa może trwać od miliardów lat.jpg

Ogrzewanie oceanu Enceladusa może trwać od miliardów lat2.jpg

Ogrzewanie oceanu Enceladusa może trwać od miliardów lat3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALMA pozwala nam spojrzeć na przyszłość Słońca
Dnia 07/11/2017  Radosław Kosarzycki


Zespół astronomów pracujący pod kierownictwem badaczy z Chalmers University of Technology jako pierwszy zaobserwował szczegóły powierzchni starzejącej się gwiazdy o masie podobnej do masy Słońca. Wykonane za pomocą obserwatorium ALMA zdjęcia przedstawiają czerwonego olbrzyma o średnicy dwukrotnie większej od średnicy orbity Ziemi wokół Słońca. Naukowcy zaznaczają, że atmosfera gwiazdy rozdęła się w ten sposób wskutek silnych, nieoczekiwanych fal uderzeniowych. Wyniki obserwacji zostały opublikowane w periodyku Nature Astronomy.
Zespół pracujący pod kierownictwem Woutera Vlemmingsa z Chalmers wykorzystał obserwatorium Atacama Large Milimeter/submilimeter Array (ALMA) do wykonania najostrzejszych jak dotąd zdjęć gwiazdy o takiej samej początkowej masie co Słońce. Nowe zdjęcia jako pierwsze przedstawiają szczegóły powierzchni czerwonego olbrzyma W Hydrae oddalonego od nas o 320 lat świetlnych w kierunku gwiazdozbioru Hydry.
W Hydrae to gwiazda z tzw. asymptotycznej gałęzi olbrzymów (AGB). Takie stare gwiazdy są chłodne, jasne i tracą masę pod wpływem silnych wiatrów gwiazdowych. Nazwa tego typu pochodzi od jej położenia na słynnym diagramie Hertzsprunga-Russella, według którego klasyfikuje się gwiazdy pod względem jasności i temperatury.
?Jak dla nas istotne jest nie tylko badanie jak wyglądają czerwone olbrzymy, ale także jak się zmieniają i w jaki sposób dostarczają do przestrzeni międzygwiezdnej pierwiastki będące składnikami życia. Dzięki antenom ALMA ustawionych w konfiguracji zapewniającej najwyższą rozdzielczość, możemy teraz wykonywać jak dotąd najszczegółowsze badania tych chłodnych i ekscytujących gwiazd?, mówi Wouter Vlemmings.
Gwiazdy takie jak Słońce ewoluują na przestrzeni wielu miliardów lat. Gdy wchodzą na późne etapy swojego życia, powiększają swoje rozmiary, obniżają temperaturę i stają się bardziej podatne na utratę masy pod wpływem działania silnych wiatrów gwiazdowych. Gwiazdy wytwarzają ważne pierwiastki takie jak węgiel czy azot. Gdy gwiazdy osiągają etap czerwonego olbrzyma uwalniają owe pierwiastki w przestrzeń międzygwiezdną, gdzie powstają z nich nowe generacje gwiazd.
Zdjęcia z ALMA stanowią obecnie najlepsze zdjęcia powierzchni czerwonego olbrzyma o masie podobnej do masy Słońca. Wcześniejsze ostre zdjęcia przedstawiały szczegóły dużo masywniejszych, czerwonych superolbrzymów takich jak Betelgeza czy Antares. Wyniki obserwacji zaskoczyły astronomów. Obecność nieoczekiwanie jasnej i kompaktowej plamy dostarcza dowodów na to, że gwiazda charakteryzuje się warstwą zaskakująco gorącego gazu tuż nad powierzchnią gwiazdy, w jej chromosferze.
?Nasze pomiary jasnej plamy wskazują, że w atmosferze gwiazdy istnieją silne fale uderzeniowe o temperaturach wyższych od przewidywanych przez obecne modele teoretyczne gwiazd AGB?, mówi Theo Khouri, astronom z Chalmers i członek zespołu badawczego.
Alternatywna możliwość jest nie mniej zaskakująca ? na gwieździe mogło dojść do gigantycznego rozbłysku w momencie przeprowadzania obserwacji. Naukowcy aktualnie prowadzą nowe obserwacje W Hydrae za pomocą ALMA i innych instrumentów w celu lepszego zrozumienia zaskakującej atmosfery W Hydrae.
Źródło: Chalmers University of Technology
http://www.pulskosmosu.pl/2017/11/07/alma-pozwala-nam-spojrzec-na-przyszlosc-slonca/

 

ALMA pozwala nam spojrzeć na przyszłość Słońca.jpg

ALMA pozwala nam spojrzeć na przyszłość Słońca2.jpg

ALMA pozwala nam spojrzeć na przyszłość Słońca3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA rozpoczyna trzecią fazę konkursu na druk w 3D przedmiotów dla astronautów
2017-11-07. Grzegorz Grygorczyk
Przyszłe misje na Księżyc, Marsa i w jeszcze dalsze rejony kosmosu będą wymagać nowych sposobów ochrony odkrywców, a prawdopodobnie nie będziemy w stanie zabrać wszystkich materiałów z Ziemi. Organizowane przez NASA 3D-Printed Habitat Challenge, będące częścią Wyzwań Stulecia, poszukuje sposobów na tworzenie lub rozwijanie technologii potrzebnych do tworzenia takich schronień na miejscu i rzuca wyzwanie zwykłym ludziom, by przetarli szlaki w tej dziedzinie. Wczoraj NASA wraz z partnerem wyzwania, Bradley University w stanie Illinois, ogłosili rozpoczęcie Fazy III konkursu dla drużyn.
?Pomysły i technologie, które jak dotąd pojawiły się w tych zawodach, są obiecujące i jesteśmy podekscytowani wyczekując tego, co przyniesie nam kolejna faza? ? powiedział Monsi Roman, dowódca Wyzwań Stulecia NASA. ?Rozwiązania których poszukujemy są rewolucyjne, co naturalnie czyni je niezwykle wymagającymi. Ale to tylko napędza nasze zespoły do cięższej pracy nad ich projektami i skutkuje wieloma innowacyjnymi pomysłami.?
Celem tego konkursu jest wspieranie rozwoju nowych technologii niezbędnych do wytwarzania potrzebnych przedmiotów przy użyciu surowców znajdujących się na miejscu, z materiałami nadającymi się do recyklingu lub bez nich. W przyszłości zautomatyzowane maszyny mogłyby zostać wysłane na Marsa lub Księżyc, a nawet dalej, by zbudować schrony dla ludzkich mieszkańców. Ta sama technologia może zostać użyta na Ziemi do budowy przystępnych domów tam, gdzie ilość standardowych materiałów budowlanych i umiejętnej siły roboczej jest ograniczona.
Rektor Bradley University, Gary Roberts, powiedział, że szkoła czuje się uhonorowana będąc kolejny raz partnerem konkursu. ?Bradley szczyci się nauczaniem eksperymentalnym i angażowaniem studentów?, powiedział Robert. ?To wyzwanie to nie jest coś, o czym nasi studenci muszą poczytać w książkach albo posłuchać w klasie. To koncepcja przyszłościowa która już wchodzi w życie, a oni mają okazję by osobiście w tym uczestniczyć. Spotkają ludzi, dzięki którym to się dzieje i poznają pomysły napędzające innowacje. To może zmienić sposób w jaki postrzegają przyszłość i pozwolić im przekroczyć granice wyobraźni.?
3D-Printed Habitat Challenge jest podzielone na trzy fazy. W pierwszej fazie uczestnicy tworzyli pierwsze koncepty architektoniczne (została zakończona w 2015 roku). Druga faza polegała na stworzeniu elementów konstrukcyjnych i skończyła się w sierpniu tego roku.
Teraz rozpoczęła się trzecia faza, w której uczestnicy muszą stworzyć przedmioty w mniejszej skali (z lub bez użycia materiałów recyklingowalnych) wytwarzane podczas misji, a NASA oferuje zwycięzcy nagrodę w wysokości dwóch milionów dolarów. Faza składa się z pięciu poziomów uczestnictwa. Zainteresowane zespoły mogą zarejestrować się do 15 lutego 2018 r. Więcej informacji (w języku angielskim) można znaleźć tutaj.
Oprócz NASA Uniwersytet Bradley nawiązał współpracę ze sponsorami (Caterpillar Inc., Betchel i Brick & Mortar Ventures) by móc poprowadzić te zawody. Organizowany przez NASA program Wyzwania Stulecia jest częścią Dyrektoratu Technologii Misji Kosmicznych i jest zarządzany z Centrum Kontroli Misji Marshalla w Huntsville w Alabamie.
http://news.astronet.pl/index.php/2017/11/07/nasa-rozpoczyna-trzecia-faze-konkursu-na-druk-w-3d-przedmiotow-dla-astronautow/

NASA rozpoczyna trzecią fazę konkursu na druk w 3D przedmiotów dla astronautów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prof. Trautman wykazał, że fale grawitacyjne istnieją
2017-11-07.
Prof. dr hab. Andrzej Trautman już ponad pół wieku temu przekonał środowisko naukowe, że fale grawitacyjne istnieją, a ich detekcja jest możliwa. Jego odkrycia stały się podstawą większości późniejszych badań - m.in. nagrodzonych Nagrodą Nobla 2017.
Prof. dr hab. Andrzej Trautman - emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego - jest laureatem tegorocznej Nagrody Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, zwanej "polskim Noblem". Nagrodę otrzymał w obszarze nauk matematyczno-fizycznych i inżynierskich za teoretyczne wykazanie realności fal grawitacyjnych.
Prof. Trautman ma dziś 84 lata. Już jako 25-letni doktor pokazał, jak fale grawitacyjne wyglądają daleko od swoich źródeł. Ustalił, że układ emitujący fale grawitacyjne ma w każdej chwili dobrze określoną energię, która maleje w czasie. Udało mu się udowodnić, że fal grawitacyjnych nie da się wyeliminować ze wzorów za pomocą przekształceń równań, są zatem realne i powinny dać się wykryć. Przedstawił pierwsze ścisłe rozwiązania próżniowych równań Einsteina.
Albert Einstein wspominał o falach grawitacyjnych jako o "zmarszczkach", które miały się wzbudzać i rozchodzić w czasoprzestrzeni podobnie jak fale na powierzchni wody. Podejrzewał jednak, że są one tylko efektem matematycznych przekształceń równań ogólnej teorii względności, "złudzeniem", które powstaje tylko z powodu dowolności w wyborze układu odniesienia.
Kiedy Andrzej Trautman rozpoczynał studia doktoranckie w Instytucie Fizyki Teoretycznej, kwestia fal grawitacyjnych wciąż budziła kontrowersje. Przeważały opinie, że są one jedynie niewykrywalnym fenomenem obecnym w teorii. Wielu fizyków - w tym promotor Andrzeja Trautmana, prof. Leopold Infeld - miało poważne wątpliwości co do rzeczywistego, fizycznego istnienia fal grawitacyjnych.
Polski badacz dokonał przełomu w 1958 r. Jego oryginalna metoda zakładała, że rozwiązania równań pola ogólnej teorii względności przedstawiające promieniowanie muszą spełniać odpowiednie warunki brzegowe w nieskończoności. Trautmanowi udało się takie warunki określić.
W 2016 r. Laserowe Interferometryczne Obserwatorium Fal Grawitacyjnych (LIGO) ogłosiło pierwszą detekcję fali grawitacyjnej wyemitowanej w momencie zderzenia dwóch czarnych dziur, oddalonych od Ziemi o ok. miliard lat świetlnych. System LIGO otworzył nowe "okno" dla astronomii obserwacyjnej. Oczekuje się, że doprowadzi to do wielu kolejnych, przełomowych odkryć. System LIGO jest najambitniejszą inwestycją Narodowej Fundacji Nauki w USA. Tak duża inwestycja nie byłaby możliwa bez jasnego określenia koncepcji i oczekiwanych własności fal grawitacyjnych przez fizykę teoretyczną. Na drodze do pełnego zrozumienia zjawiska promieniowania grawitacyjnego kilka kluczowych kroków wykonał polski badacz, prof. Andrzej Trautman.
Naukowcy z USA i Niemiec, dzięki którym pierwszy raz zaobserwowano fale grawitacyjne, odebrali Nagrodę Nobla 2017. Ale to dzięki powstałej w Warszawie szkole relatywistycznej udało się opracować metody numeryczne używane obecnie przez zespoły LIGO i VIRGO.
Andrzej Trautman urodził się w 1933 roku. Po Powstaniu Warszawskim został wywieziony do Niemiec, skąd wrócił do Polski w maju 1945 r. Jesienią 1945 r. wraz matką wyjechał do Paryża, gdzie mieszkała część rodziny. Po ukończeniu Liceum Polskiego w Paryżu wrócił w 1949 r. do Warszawy. Studiował na Wydziale Łączności Politechniki Warszawskiej i równolegle matematykę na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1961 r. pracował w Instytucie Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Warszawskiego, zajmując kolejne stanowiska od adiunkta do profesora zwyczajnego. Przez wiele lat był zastępcą dyrektora, a w latach 1975-85 - dyrektorem Instytutu Fizyki Teoretycznej UW. Kierował Zakładem Teorii Względności i Grawitacji UW.
Jest członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk i członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności. W latach 1978-80 był wiceprezesem PAN. Pełnił funkcje: przewodniczącego Komitetu Fizyki PAN, wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Fizycznego, członka Prezydium PAN i wielu rad naukowych.
Z końcem 2003 r. profesor przeszedł na emeryturę. W 2016 r. został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Wcześniej otrzymał Nagrodę Państwową I stopnia, zaś Polskie Towarzystwo Fizyczne wyróżniło go medalem im. Mariana Smoluchowskiego.
PAP - Nauka w Polsce
kol/ zan/

Prof. Trautman wykazał że fale grawitacyjne istnieją.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejne trzy polskie planetoidy nazwane
Wysłane przez kusiak w 2017-11-07
Międzynarodowa Unia Astronomiczna oficjalnie zatwierdziła i opublikowała nazwy dla trzech planetoid odkrytych przez polskich astronomów Michała Kusiaka i Michała Żołnowskiego. Pośród nich uhonorowany został Jan Desselberger, popularyzator astronomii, związany z Planetarium Śląskim i Polskim Radiem Katowice.

Są to obiekty pasa głównego planetoid obiegające Słońce między Marsem a Jowiszem.

495181 Rogerwaters odkryta została 15 sierpnia 2012 roku, jako obiekt +19 wiekości gwiazdowej. Na obieg wokół Słońca potrzebuje 4,3 roku. Szacowany rozmiar tok 1,5 km średnicy. Początkowo oznaczona jako 2012 PV19. Nazwana na pamiątkę muzyka rockowego Rogera Watersa, jednego z założycieli zespołu Pink Floyd.

https://minorplanetcenter.net/db_search/show_object?utf8=?&objec...

Planetoidę 495253 Hanszimmer Kusiak i Żołnowski odkryli 30 lipca 2013 roku. Otrzymała wówczas oznaczenie 2013 OC8. To obiekt o średnicy 1-1,5 km, obiegający Słońce w okresie 3,7 roku w średniej odległości 2,4 jednostki astronomicznej. Nazwa nadana została na pamiątkę Hansa Zimmera, słynnego kompozytora muzyki filmowej, laureata Oskara.

https://minorplanetcenter.net/db_search/show_object?utf8=?&objec...

Trzecia planetoida związana z polskim popularyzatorem astronomii Janem Desselbergerem, związanym z Planetarium Śląskim oraz z Polskim Radiem Katowice, w któym prowadzi od ponad 25 lat audycję astronomiczną Gwiaździarnia Pana Jana. Planetoida 495759 Jandesselberger to również obiekt o średnicy 1,5 km, obiegający Słońce w okresie 4,28 roku. Pomimo że otrzymał oznaczenie 2017 BS63 (mówiące wyłącznie o obserwacjach inicjujących obliczenia orbitalne), odkrycie przyznano Kusiakowi i Żołnowskiemu za obserwacje wykonane 10 lutego 2013 roku.

https://minorplanetcenter.net/db_search/show_object?utf8=?&objec...

 

Najlepszym podsumowaniem nadania nazw będzie kilka cyctatów jakie odkywcy zawarli na swoich profilach w portalu Facebook:

-Michał Kusiak-

Jako, że nasze życie to swoista muzyka, która trwa i grają ją różnego rodzaju instrumenty postanowiliśmy tym razem uhonorować osoby których twórczość inspiruje nas i pewnie niejedną osobę na świecie. Mowa tutaj o Rogerze Watersie, jednym z założycieli zespołu Pink Floyd i Hansie Zimmerze światowej sławy kompozytorze muzyki filmowej. Pamiętam koncert Hansa Zimmera Krakowie. Po jego obejrzeniu i przeżyciu głęboko tego momentu myśl o nazwaniu planetoidy jego imieniem trwała aż do dzisiaj.

Proces nadawania nazw niestety trwa. Po cichu liczyliśmy że nazwy dla wspomnianych artystów wypadną w momencie kiedy obchodzili swoje urodziny we wrześniu, ale najważniejsze że nasze propozycje zostały zaakceptowane. Pomimo opóźnienia Wszystkiego Najlepszego dla obu artystów!

I trzecia, nazwa na pamiątkę Pana Jana Desselbergera, popularyzatora astronomii, nauczyciela, pracującego przez lata w Planetarium Śląskim, a następnie prowadzącego audycję w Radio Katowice - Gwiezdna Pogodynka. Jedna z osób, która miała wpływ na rozwój mojej pasji i to, gdzie w tym momencie jestem...resztę pozostawię dla siebie. Pan Jan wie...

-Michał Żołnowski-

Od dziś Roger Waters ma swoją planetoidę. To zdecydowanie osoba numer jeden w moim muzycznym świecie. Zaczęło się oczywiście od Pink Floyd w pierwszej klasie liceum. Później przegrywanie bootlegów na kasetę z jakimiś ledwo słyszalnymi koncertami Watersa i tak dalej. Kolekcjonowanie płyt, artykułów w pisemkach itp.

 

 

Na zdjęciu, planetoida 495759 Jandesselberger 10 lutego 2013

Więcej informacji

    Cyrkularz Międzynarodowej Uni Astronomicznej, wydany w listopadzie 2017
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kolejne-trzy-polskie-planetoidy-nazwane-3753.html

Kolejne trzy polskie planetoidy nazwane.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 listopada czeka nas widowiskowa koniunkcja Jowisza z Wenus!
2017-11-07. Andrzej.
Rankiem 13 listopada czeka nas widowiskowa koniunkcja Jowisza z Wenus - drugą pod względem odległości od Słońca planetą Układu Słonecznego. Oba obiekty będzie dzielił dystans zaledwie ~0,16 stopnia. Tak bliskie spotkanie ciał niebieskich sprawia, że będziemy mogli obserwować jedno z najbardziej widowiskowych złączeń w 2017 roku. Zjawisko będziemy mogli podziwiać tuż przed wschodem Słońca.
Warto podczas obserwacji posiadać przy sobie małą lornetkę, która pozwoli na dostrzeżenie obu obiektów w jednym polu widzenia. Obecnie Wenus świeci jasnością obserwowaną -3,8 magnitudo. Jest więc zaraz po srebrnym globie najjaśniejszym obiektem porannego nieba. Aktualna jasność obserwowana Jowisza wynosi -1,5 magnitudo. Złączenie dwóch tak bardzo jasnych obiektów na niebie sprawia, że nadchodząca koniunkcja będzie wyjątkowa dla obserwatorów nieba oraz fanów astrofotografii.

Obserwacje złączenia będziemy mogli rozpocząć w poniedziałek 13 listopada około godziny 05:50 czasu polskiego tuż przed wchodem słońca. Swój wzrok musimy skierować na około 5 stopień wschodniego horyzontu. Zjawisko będziemy mogli podziwiać do około godziny 06:20. Życzymy wszystkim obserwatorom bezchmurnego nieba i koniecznie zachęcamy do obserwacji. Tak wspaniałego zjawiska nie można przegapić.

Zachęcamy również wszystkich obserwatorów nieba do wysyłania własnych fotografii wykonanych podczas samodzielnych obserwacji. Za pomocą formularza (Wymaga rejestracji) zamieszczonego na naszej platformie możecie w łatwy sposób załadować dowolny plik z własnego komputera. Przed wysłaniem zalecamy podpisanie zdjęcia (data, miejsce, konfiguracja sprzętu, nazwa uwiecznionego obiektu). Każde oczywiście docenimy i zamieścimy na łamach naszego serwisu.
Źródło: astronomia24.com
http://www.astronomia24.com/news.php?readmore=694

13 listopada czeka nas widowiskowa koniunkcja Jowisza z Wenus!.jpg

13 listopada czeka nas widowiskowa koniunkcja Jowisza z Wenus!2.jpg

13 listopada czeka nas widowiskowa koniunkcja Jowisza z Wenus!3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Europejska rakieta Vega wynosi pierwszego marokańskiego satelitę obserwacyjnego
Wysłane przez grabianski w 2017-11-08
Europejska rakieta Vega wyniosła we wtorkową noc marokańskiego satelitę obserwacyjnego wysokiej rozdzielczości Mohammed VI-A.
Najlżejsza rakieta należąca do firmy Arianespace wystartowała z kosmodromu Kourou o 3:42 w nocy czasu polskiego. Pierwsze trzy stopnie rakiety na paliwo stałe działały w krótkich odstępach po sobie wynosząc satelitę na trajektorię suborbitalną. Po około 6 minutach, do pracy przystąpił górny stopień AVUM, który po dwóch odpaleniach umieścił siebie z ładunkiem na heliosynchronicznej orbicie. Satelita został wypuszczony po 55 minutach od startu.
O ładunku

Przemianowany kilka tygodni przed startem satelita, by uhonorować obecnego marokańskiego króla został zamówiony w 2013 roku. Satelita bazuje na platformie AstroSat-1000 i został wykonany wspólnie przez Airbus Defence and Space oraz Thales Alenia.
Statek waży 1110 kg i jest wyposażony w 65-centymetrowy teleskop z możliwością obrazowania panchromatycznego obszaru w rozdzielczości 70 cm i obrazowania w kolorze i bliskiej podczerwieni z rozdzielczością poniżej 3 m.
Na orbitę ma trafić jeszcze jeden satelita tej serii. Para będzie wykonywała obrazy Ziemi, które zostaną użyte do mapowania lądów, wspierania regionalnego rozwoju, rolnictwa, monitorowania zasobów naturalnych, prewencji katastrof naturalnych, kontroli środowiskowej oraz kontroli granic i wybrzeża. Jest to pierwszy marokański satelita obserwacyjny.
Podsumowanie

Była to 10. misja rakietowa firmy Arianespace w tym roku i 3. wykorzystanie lekkiej rakiety Vega do wyniesienia ładunku na orbitę. Był to zarazem 73. lot rakiety orbitalnej w tym roku na świecie oraz 8. lot rakiety europejskiej produkcji.
Źródło: Arianespace/SF101
Więcej informacji:
?    film ze startu rakiety Vega z satelitą Mohammed VI-A
?    informacja prasowa o udanej misji od operatora rakiety, firmy Arianespace
?    manifest startowy misji [pdf]
Na zdjęciu: Rakieta Vega wznosząca się w pierwszej fazie lotu podczas misji z satelitą Mohammed VI-A. Źródło: Arianespace.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/europejska-rakieta-vega-wynosi-pierwszego-marokanskiego-satelite-obserwacyjnego-3754.html

Europejska rakieta Vega wynosi pierwszego marokańskiego satelitę obserwacyjnego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do 2020 r. powstanie chiński samolot kosmiczny

2017-11-08.

Jak wynika z raportu opublikowanego przez agencję informacyjną Xinhua, Chiny chcą uruchomić swój samolot kosmiczny do 2020 r.

Agencja informacyjna przytoczyła oświadczenie firmy China Aerospace Science and Technology (CAST), według którego samolot przetransportuje ludzi i ładunki na orbitę, a następnie wróci na Ziemię.

Chen Hongbo z CAST potwierdził, że samolot będzie wznosił się w niebo jak klasyczny samolot, choć inne szczegóły na temat maszyny pozostają nieznane. Wiele wskazuje na to, że jego konstrukcja będzie podobna do wahadłowców wykorzystywanych w latach 90. ubiegłego wieku przez NASA.

Żaden używany wahadłowiec - ani przez NASA, ani przez radziecki Buran - nie był w stanie samodzielnie wystartować z pasa startowego. Wszystkie wahadłowce musiały być wyniesione na orbitę za pomocą rakiety. Z chińską maszyną ma być inaczej.

Wiele prywatnych firm reklamuje podobne technologie, m.in. Virgin Galactic i ich SpaceShipTwo, czy samolot kosmiczny Lynx firmy XCOR. Ostatnie informacje płynące z CAST sugerują, że Chiny także chcą stworzyć tanią alternatywę lotów kosmicznych.

 
http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/misje/news-do-2020-r-powstanie-chinski-samolot-kosmiczny,nId,2462085

Do 2020 r. powstanie chiński samolot kosmiczny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)