Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

TL;DR: Co leży poza wszechświatem obserwowalnym?
?    Adam Adamczyk
Wszechświat obserwowalny, choć wydaje się odmóżdżająco przepastny, tak naprawdę stanowi tylko część wszechświata jako całości. Jak wygląda jego reszta?
Bardzo krótko: Tak samo. Nie ma fizycznego powodu, aby niewidoczna część wszechświata różniła się od tej widocznej.

Ciut dłużej: Wszechświat jest naprawdę spory. Cytując Douglasa Adamsa: ?może Ci się wydawać, że od Twojego domu do drogerii jest daleko, ale to nic w porównaniu z kosmosem?. O jakich wielkościach mówimy? Już przy tym pytaniu trafiamy na pierwszą pułapkę. Tu i ówdzie natrafisz na bardzo konkretną liczbę 92 miliardów lat świetlnych. Czy to dużo? Pamiętając o tym, że średnica całej Drogi Mlecznej wynosi zaledwie 100 tysięcy lat świetlnych, na pewno niemało. Ale musimy być świadomi, że myślimy tylko o średnicy wszechświata obserwowalnego, nazywanego też wszechświatem widzialnym. To żaden wyrafinowany koncept. Po prostu światło posiada pewną nieprzekraczalną prędkość, w związku z czym fotony wyemitowane przez baaaaardzo odległe obiekty, jeszcze do nas nie dotarły. A jeśli dodamy do tego wszystkiego fakt ciągłej ekspansji wszechświata i wzajemnej ucieczki galaktyk, okazuje się, że nasze kosmiczne pole widzenia jest i zawsze będzie mocno ograniczone. Żyjemy więc w swego rodzaju bańce o określonych rozmiarach. (O tym dlaczego widzialny wszechświat ma akurat taką wielkość pisałem już w innym tekście, aczkolwiek nie rozwiałem w nim wszystkich wątpliwości więc chyba poświęcę temu zagadnieniu więcej miejsca w przyszłości).

Skoro mówimy o wszechświecie obserwowalnym, to najwyraźniej nauka zakłada również istnienie wszechświata nieobserowalnego, czyli wszechświata poza naszą bańką. I tu pojawia się pytanie, które usłyszałem już kilkukrotnie: czy ?tamten? wszechświat wygląda tak samo jak ?nasz? wszechświat?

Przede wszystkim musimy wyeliminować z naszego myślenia podział na ?tamten? i ?nasz?. Jak ustaliliśmy, wszechświat obserwowalny to po prostu ten fragment kosmosu, z którego światło do nas dotarło. Ma on więc kształt równiutkiej kuli, w centrum której siedzi obserwator. W naszym przypadku to ludzik korzystający z zaawansowanych teleskopów aby pooglądać bardzo dalekie kwazary. Traktując to dosłownie, możemy dojść do łechtającego ego stwierdzenia, że człowiek jednak jest pępkiem wszechświata. (Hura!) Tyle tylko, że jeżeli istnieje jakaś cywilizacja w galaktyce Wiatraczek, będzie ona umiejscowiona w środku własnego obserwowalnego wszechświata, o takich samych rozmiarach, lecz przesuniętego względem nas o 21 milionów lat świetlnych. (Nie hura.) Kosmita z Wiatraczka ujrzy więc kilka kwazarów niedostępnych dla naszych oczu, ale jednocześnie nie będzie mógł dojrzeć innych ciał, znajdujących się w naszym zasięgu.
Piszę o tym tylko po to, aby wykazać, że nasz wszechświat obserwowalny nie jest niczym szczególnym. To jedynie swego rodzaju horyzont zdarzeń, który fizycznie ogranicza nasze kontakty z resztą kosmosu. Mimo to, cały wszechświat ? widzialny i niewidzialny ? powstał w tym samym procesie i rozrastał się w analogiczny sposób. Stąd mamy pełne prawo zakładać, iż 100 miliardów lat świetlnych stąd, choć tego nie widzimy, panują identyczne prawa fizyki jak na Ziemi. Działa tam taka sama grawitacja, taki sam elektromagnetyzm, a mikrofalowe promieniowanie tła niesie taką samą temperaturę. To z kolei pozwala zakładać, że znajduje się tam pełno zwykłego wodoru, z którego powstały zwyczajne galaktyki, zwyczajne czarne dziury, zwyczajne gwiazdy i zwyczajne układy planetarne. Zatem, skoro bliski nam wszechświat charakteryzuje się izotropią i jednorodnością w każdym kierunku, nie ma powodu aby poza nim istniały jakieś szalone anomalie.

Ale żeby nie było za nudno. Co by nie mówić o jednorodności wszechświata, choć wszystkie jego elementy wyglądają na dość podobne, to jednak pewnie różnice istnieją (inaczej byś tego nie czytał). W końcu galaktyki miewają nieco różne kształty, gwiazdy są mniejsze lub większe, a zaledwie niewielki ułamek planet znajduje się w posiadaniu wody i tlenu. W związku z tym nie da się wykluczyć, że np. tuż za granicą naszych obserwacji leży jakieś rekordowo duże zgromadzenie galaktyk, jakaś spora struktura, supergromada czy włókno. Coś co mieści się w ramach normy, a mogłoby być interesujące i wpływać na obiekty ze skraju widzialnego dla nas wszechświata. Coś takiego mogłoby odpowiadać choćby za zagadkowe przesunięcia całych grup galaktyk, w stylu enigmatycznego ciemnego przepływu.

Ale na żadne cuda raczej bym nie liczył. Poza obserwowalnym wszechświatem leży po prostu więcej wszechświata.
http://www.kwantowo.pl/2017/12/16/tldr-co-lezy-poza-wszechswiatem-obserwowalnym/

TL DR Co leży poza wszechświatem obserwowalnym.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmarł Bruce McCandless, pierwszy człowiek, który unosił się swobodnie w przestrzeni kosmicznej
2017-12-23. Redakcja AstroNETu
W Kalifornii zmarł w czwartek były astronauta Bruce McCandless, pierwszy człowiek, który unosił się bez asekuracji na orbicie okołoziemskiej ? poinformowało w piątek Centrum Lotów Kosmicznych NASA w Houston. McCandless miał 80 lat. Nie podano przyczyny zgonu.
McCandless stał się znany na całym świecie ze słynnej fotografii wykonanej w 1984, na której widać jak unosi się swobodnie w przestrzeni kosmicznej w skafandrze wyposażonym w plecak z odrzutowymi silniczkami rakietowymi. Na dole widać niebieskawą Ziemię a tło stanowiła czerń kosmosu.
Astronauta oddalił się wówczas od promu kosmicznego Challenger na odległość ok. 200 metrów.
Po powrocie na Ziemię McCandless opowiadał, że nie czuł zdenerwowania przed historycznym spacerem kosmicznym. ?Miałem za sobą zdecydowanie za dużo treningów. Czekałem tylko niecierpliwie na lot i wyjście w przestrzeń. Czułem się znakomicie? Było tak zimno, że szczękałem zębami i trząsłem się, ale to były głupstwa? ? mówił.
Astronauta był jednym z projektantów ?odrzutowego plecaka?, który wypróbował w kosmosie. Później był jeszcze członkiem załogi wahadłowca, która umieściła na orbicie teleskop kosmiczny Hubble.
W 1969 r. McCandless pracował w Centrum Kontroli Lotów w Houston, m.in. podczas pierwszego historycznego lotu na Księżyc Neila Armstronga, Buzza Aldrina i Michaela Collinsa. Dwaj pierwsi byli pierwszymi ludźmi na Księżycu.
Zanim został astronautą, McCandless był pilotem marynarki wojennej USA. Uczestniczył m.in. w blokadzie Kuby w 1962 r. podczas kryzysu rakietowego, kiedy świat stanął na krawędzi wojny nuklearnej.
McCandless został wybrany przez NASA do udziału w programie lotów kosmicznych w ramach programu Gemini. Był pilotem rezerwowym podczas misji pierwszej załogi stacji orbitalnej Skylab w 1973 r.
https://news.astronet.pl/index.php/2017/12/23/zmarl-bruce-mccandless-pierwszy-czlowiek-ktory-unosil-sie-swobodnie-w-przestrzeni-kosmicznej/

 

Zmarł Bruce McCandless, pierwszy człowiek, który unosił się swobodnie w przestrzeni kosmicznej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

International Space Station Tour VR na Windows Mixed Reality
2017-12-24Redakcja
Warszawskie studio The House of Fables stworzyło aplikację VR, w której można odwiedzić Międzynarodową Stację Kosmiczną.
International Space Station Tour VR od teraz jest dostępna za darmo wyłącznie na urządzeniach Windows Mixed Reality (https://www.microsoft.com/store/apps/9P49RQXTSQ1K). Aplikacja stworzona przez warszawskie studio The House of Fables pozwoli Ci spojrzeć na Ziemię z odległości 400 km niczym prawdziwy astronauta pracujący na ISS.
Aplikacja jest wycieczką edukacyjną po Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) stworzoną dzięki wykorzystaniu możliwości jakie daje technologia 360?. Wysokiej jakości zdjęcia wykonane przez pracowników Europejskiej Agencji Kosmicznej oraz materiały wideo nagrane przez włoską astronautkę Samanthę Cristoforetti składają się na jedyne w swoim rodzaju, niezwykle rzeczywiste doświadczenie odwiedzin w przestrzeni kosmicznej.
Praca nad International Space Station Tour VR była jednocześnie bardzo wymagający, i bardzo satysfakcjonującym doświadczeniem ? powiedział Adam Robaszyński-Janiec, założyciel studia The House of Fables. Dla mnie możliwość tworzenia tego rodzaju aplikacji jest dokładnie tym, o co chodzi w wirtualnej rzeczywistości. Dzięki tej niesamowitej technologii dajemy ludziom szansę na odwiedzenie miejsc, do których normalnie nie mieliby dostępu i doświadczenie przeżyć, które zarezerwowane są tylko dla nielicznych. Takich, jak odwiedzenie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ? dodał Robaszyński-Janiec.
Aplikacja International Space Station Tour VR pozwoli entuzjastom kosmosu na odwiedziny we wszystkich ośmiu modułach stacji (amerykańskich, europejskich, japońskich i rosyjskich) oraz na zapoznanie się z jej działaniem dzięki możliwości obejrzenia filmów edukacyjnych i przeczytania interaktywnych informacji.
Główne cechy aplikacji
?    Wsparcie urządzeń I kontrolerów Windows Mixed Reality
?    Możliwość obejrzenia filmów z ISS przy jednoczesnym, wirtualnym przebywaniu w jej wnętrzu
?    Niesamowity model 3D ISS, który można umieścić w microsoftowym Mixed Reality Cliff House
?    Całkowicie darmowe, niezwykle realistyczne doświadczenie przebywania na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
Więcej informacji o aplikacji oraz innych tytułach The House of Fables można znaleźć na oficjalnej stronie studia: http://www.thehouseoffables.com oraz na Facebooku: https://www.facebook.com/TheHouseofFables/.
W razie pytań dotyczących aplikacji prosimy o kontakt z Agnieszką Szóstak pod adresem [email protected] lub o telefon pod numer +48 881 951 601.
Aplikacja International Space Station Tour VR została stworzona przez The House of Fables. Europejska Agencja Kosmiczna nie była zaangażowana w process tworzenia aplikacji ani nie bierze udziału w jej dystrybucji. Wszelkie prawa do wykorzystanych w aplikacji zdjęć i materiałów wideo należą do ESA.
Redakcja serwisu Kosmonauta.net serdecznie dziękuje Panu Adamowi Robaszyńskiemu-Janiec za przesłany tekst.
(THoF)
http://kosmonauta.net/2017/12/international-space-station-tour-vr-na-windows-mixed-reality/

International Space Station Tour VR na Windows Mixed Reality.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mrugająca gwiazda RZ Piscium może pożerać zniszczone planety
2017-12-24
Zespół amerykańskich astronomów badających gwiazdę RZ Piscium odkrył, że jej osobliwe, nieprzewidywalne spadki jasności mogą być spowodowane przez krążące wokół niej rozległe obłoki gazu i pyłu, będące pozostałościami po co najmniej jednej zniszczonej planecie.
?Nasze obserwacje wskazują, że mamy do czynienia z masywnymi obłokami gazu i pyłu, które okresowo blokują promieniowanie gwiazdy i najprawdopodobniej stopniowo zbliżają się do niej? mówi Kristina Punzi, doktorantka z Rochester Institute of Technology (RIT) w Nowym Jorku i główna autorka artykułu opisującego te odkrycia. ?Choć mogą istnieć także inne wytłumaczenia, wskazujemy, że ten materiał mógł powstać w skutek rozerwania masywnych obiektów znajdujących się w pobliżu gwiazdy?.
RZ Piscium znajduje się około 550 lat świetlnych od nas w kierunku gwiazdozbioru Ryb. W trakcie tych losowych epizodów spadku jasności, które mogą trwać nawet dwa dni, jasność gwiazdy spada nawet 10-krotnie. Gwiazda emituje dużo więcej energii w zakresie podczerwonym niż gwiazdy takie jak Słońce, co wskazuje, że gwiazda otoczona jest dyskiem ciepłego pyłu. W rzeczywistości, około 8 procent całkowitej jasności tej gwiazdy emitowane jest w zakresie podczerwonym ? to poziom, któremu dorównuje tylko kilka z tysięcy pobliskich gwiazd badanych w ciągu ostatnich 40 lat. Taki wynik wskazuje na olbrzymie ilości pyłu w otoczeniu gwiazdy.
Te jak i inne obserwacje doprowadziły astronomów do wniosku, że RZ Piscium to młoda gwiazda podobna do Słońca otoczona gęstym pasem planetoid, w którym częste kolizje mielą skały na pył.
Jednak dowody na to były bardzo niejasne. Alternatywna teoria wskazywała, że gwiazda jest nieco starsza od Słońca i właśnie rozpoczyna swoją przemianę w czerwonego olbrzyma. Pyłowy dysk po młodości gwiazdy rozproszyłby się w ciągu kilku milionów lat, dlatego astronomowie potrzebowali dodatkowego źródła pyłu, które mogłoby tłumaczyć jasność gwiazdy w podczerwieni. Starzejąca się gwiazda rosnąc zniszczyłaby wszelkie planety na ciasnych orbitach, a tym samym dostarczyłaby niezbędnych ilości pyłu.
Więc z czym mamy do czynienia? Z młodą gwiazdą z dyskiem odłamków czy z niszczącym planety gwiezdnym seniorem? Według badań przeprowadzonych przez Punzi et al. RZ Piscium jest po części i tym i tym.
Badacze przyjrzeli się gwieździe za pomocą satelity XMM-Newton (ESA) oraz 3-metrowego teleskopu Shane w Obserwatorium Lick w Kalifornii i 10-metrowego teleskopu Keck I w Obserwatorium W. M. Kecka na Hawajach.
Młode gwiazdy zazwyczaj bardzo dużo promieniowania emitują w zakresie rentgenowskim. Dzięki trwającym 11 godzin obserwacjom gwiazdy za pomocą XMM-Newton, zespół Punzi wykazał, że RZ Piscium także silnie emituje w tym zakresie. Jej całkowita intensywność promieniowania w promieniach X jest 1000 razy większa od Słońca, co praktycznie dowodzi, że mamy do czynienia z młodą gwiazdą.
Obserwacje prowadzone z Ziemi wskazują, że temperatura powierzchni gwiazdy wynosi około 5330 stopni Celsjusza, czyli jest tylko nieznacznie niższa od temperatury Słońca. Ponadto obserwacje wykazały, że gwiazda wzbogacona jest litem, który  stopniowo niszczony jest w reakcjach jądrowych zachodzących we wnętrzach gwiazd.
?Ilość litu na powierzchni gwiazdy spada wraz z wiekiem gwiazdy, więc może on służyć za zegar mierzący upływ czasu od narodzin gwiazdy? mówi współautor artykułu Joel Kastner, dyrektor należącego do RIT Laboratory for Multiwavelength Astrophysics. ?Nasze pomiary ilości litu w RZ Piscium wskazują na gwiazdę o tej temperaturze, której wiek wynosi od 30 do 50 milionów lat?.
Tak więc choć gwiazda jest młoda, to jednocześnie jest za stara, aby mogła być otoczona tak dużą ilością pyłu i gazu. ?Większość gwiazd podobnych do Słońca traci swoje dyski protoplanetarne w ciągu kilku milionów lat od narodzin? mówi  członek zespołu Ben Zuckerman, profesor astronomii z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. ?Fakt, że wokół RZ Piscium posiada tak dużo gazu i pyłu po kilkudziesięciu milionach lat oznacza, że raczej niszczy ona, a nie tworzy, własne planety?.
Naziemne obserwacje także analizowały otoczenie gwiazdy dowodząc, że oprócz pyłu gwiazdę otaczają duże ilości gazu. Na podstawie temperatury pyłu (ok. 230 stopni Celsjusza), badacze ocenili, że większość pyłu okrąża gwiazdę w odległości około 50 milionów kilometrów.
?Choć uważamy, że większość pyłu okrąża gwiazdę w odległości podobnej do odległości Merkurego do Słońca, to pomiary także wskazują na zmienną i gwałtownie zmieniającą się emisję i absorpcję pochodzącą od gazu bogatego w wodór? mówi współautor Carl Meris z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. ?Nasze pomiary dowodzą, że materia częściowo opada na gwiazdę, a częściowo się od niej oddala?.
Artykuł opisujący odkrycie opublikowany został 21 grudnia w periodyku The Astronomical Journal.
Najlepsze wytłumaczenie wszystkich dostępnych danych mówi, że gwiazda otoczona jest pyłem stanowiącym pozostałość po katastrofie o planetarnych proporcjach. Możliwe, że oddziaływania pływowe ze strony gwiazdy odzierają materię z bliskiego obiektu podgwiezdnego lub olbrzymiej planety powodując powstanie strumieni gazu i pyłu. Możliwe, że taka planeta uległa już całkowitemu zniszczeniu. Inna możliwość mówi, że masywne planety bogate w gaz zderzyły się ze sobą w niedawnej (w skali astronomicznej) przeszłości.
Źródło: NASA Goddard Space Flight Center
http://www.pulskosmosu.pl/2017/12/24/mrugajaca-gwiazda-rz-piscium-moze-pozerac-zniszczone-planety/

Mrugająca gwiazda RZ Piscium może pożerać zniszczone planety.jpg

Mrugająca gwiazda RZ Piscium może pożerać zniszczone planety2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczne bąble na powierzchni czerwonego olbrzyma
Wysłane przez czart w 2017-12-24
Po raz pierwszy astronomom udało się bezpośrednio zaobserwować granulację na powierzchni gwiazdy innej niż Słońce. Okazało się, że komórki konwekcyjne czerwonego olbrzyma ?1 Gruis są zdecydowanie mniej liczne niż w przypadku Słońca.
Konwekcja to bardzo istotny proces w kosmosie, mający znaczenie przy transporcie energii w gwiazdach, pulsacjach, wietrze gwiazdowym, czy np. w pyłowych obłokach na powierzchniach brązowych karłów. Z konwekcją spotykamy się także na co dzień, np, gotując wodę. W gwiazdach wygląda to tak, że w centrum gwiazdy plazma nagrzewa się, ekspanduje i unosi ku powierzchni, tam ochładza się, stając się ciemniejsza i gętsza i zaczyna poruszać się z powtorem do centrum. Różne wzory w prądach konwekcyjnych widzimy na powierzchni jako granulację. Do tej pory granulację obserwowano bezpośrednio jedynie w przypadku Słońca. Teraz naukowcom udało się dostrzec granule na powierzchni innej gwiazdy.
?1 Gruis jest chłodnym czerwonym olbrzymem odległym od nas o 530 lat świetlnych. Masę ma zbliżoną do słonecznej (1,5 masy Słońca), ale promień aż 350 razy większy - bez najmniejszezgo problemu zmieściłaby się w nim orbita Ziemi. W efekcie gwiazda jest też znacznie jaśniejsza niż Słońce (kilka tysięcy razy).
Gwiazdę ?1 Gruis postanowił dokładnie zbadać międzynarodowy zespół naukowcó, który kierowała Claudia Paladini z Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO). Naukowcy wykonywali obserwacje przy pomocy instrumentu PIONIER na teleskopie VLT w Obserwatorium Paranal w Chile. Udało się uzyskać obraz gwiazdy bardziej szczegółowy niż do tej pory.
Okazało się, że na powierzchni czerwonego olbrzyma ?1 Gruis występuje tylko kilka komórek konwekcyjnych (granul). Dla porównania, w przypadku Słońca jest to dwa miliony granul. Przy czym o ile słoneczne komórki konwekcyjne mają zwykle ponad 1500 kilometrów, to w przypadku ?1 Gruis rozmiary pojedynczej granuli to aż 120 milionów kilometrów, co jest około jedną czwartą średnicy gwiazdy. Taka pojedyncza granula rozciągałaby się poza orbitę Wenus.
Naukowcy przypuszczają, że za różnice pomiędzy granulacją na Słońcu, a na ?1 Gruis odpowiad różne przyspieszenie grawitacyjne na powierzchni. Obie gwiazdy mają zbliżone masy, ale ta druga jest dużo bardziej rozległa, więc na powierzchni jest mniejsze przyspieszenie grawitacyjne.
?1 Gruis jest przykładem stadium gwiazdy, które Słońce osiągnie za kilka miliardów lat. W toku ewolucji gwiazda taka jak Słońce kończy zapasy paliwa wodorowego, na skutek czego kurczy się i rozgrzewa, co następnie powoduje rozpoczęcie innych reakcji termojądowych (syntezy helu w pierwiastki takie jak węgiel i tlen), a gwiazda rozdyma swoje zewnętrzne warstwy zwiększając swoje rozmiary nawet kilkaset razy. Mamy wtedy do czynienia z czerwonym olbrzymem. W przypadku ?1 Gruis zaobserwowano także w innych, wcześniejszych badaniach, że w odległości 0,9 roku świetlnego znajduje się otoczka materii, która mogła zostac odrzucona przez gwiazdę około 20 tysięcy lat temu. To oznaki, iż gwiada znajduje się w trakcie prześcia do innej przelotnej fazy w ewolucji gwiazd - mgławicy planetarnej.
Sama gwiazda ?1 Gruis należy do rzadkiego typu widmowego S. Razem z R Andromedae i R Cygni stała się prototypem tego rodzaju gwiazd o nietypowych widmach będących skutkiem procesu powolnego wychwytu neutronów (tzw. proces-s), który jest odpowiedzialny za wytwarzanie części pierwiastków cięższych niż żelazo.
?1 Gruis można dostrzec przez lortnetkę w konstelacji Żurawia. Na niebie widać parę gwiazd o kontrastujących barwach, druga nosi nazwę ?2 Gruis. Przy czym sama ?1 Gruis okazała się być ciaśniejszym układem podwójnym.
Więcej informacji:
?    Komunikat ESO: Gigantyczne bąble na powierzchni czerwonego olbrzyma
?    Publikacja naukowa w "Nature": Large granulation cells on the surface of the giant star ?1 Gruis
Źródło: ESO
Na zdjęciu:
Obraz powierzchni gwiazdy ?1 Gruis uzyskany przy pomocy instrumentu PIONIER na teleskopie VLT. Widać granulację na powierzchni gwiazdy ? każda z kilku komórek konwekcyjnych ma rozmiar około 120 milionów kilometrów. Źródło: ESO.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/gigantyczne-bable-na-powierzchni-czerwonego-olbrzyma-3925.html

Gigantyczne bąble na powierzchni czerwonego olbrzyma.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kosmiczny filament sonduje gigantyczną czarną dziurę w naszej galaktyce
Wysłane przez nowak w 2017-12-24
Centrum naszej galaktyki było intensywnie badane przez wiele lat, jednak wciąż przed naukowcami skrywa w sobie tajemnice. Struktura przypominająca węża czająca się w pobliżu supermasywnej czarnej dziury w naszej galaktyce jest najnowszym odkryciem dręczącym astronomów.
W 2016 roku Farhad Yusef-Zadeh z Uniwersytetu Northwestern poinformował o odkryciu przy użyciu Very Large Array (VLA) niezwykłego filamentu w pobliżu centrum Drogi Mlecznej. Filament ma długość około 2,3 lat świetlnych i zakrzywia się wskazując na supermasywną czarną dziurę, zwaną Sagittarius A* (Sgr A*), znajdującą się w centrum Galaktyki.
Teraz, inny zespół zastosował pionierską technikę, aby stworzyć najwyższą jakość uzyskanego obrazu tego zakrzywionego obiektu.
?Dzięki naszemu ulepszonemu obrazowi możemy śledzić ten filament znacznie bliżej czarnej dziury w centrum Galaktyki, a teraz będącego wystarczająco blisko by pokazać nam, że pochodzi stamtąd. Jednak wciąż mamy dużo pracy do wykonania, aby dowiedzieć się, jaka jest prawdziwa natura tego filamentu? ? powiedział Mark Morris z University of California, Los Angeles, który kierował badaniem.
Naukowcy rozważali trzy główne wyjaśnienia natury filamentu. Pierwsze jest takie, że powstał on przez szybkie cząstki wyrzucone z supermasywnej czarnej dziury. Wirująca czarna dziura w połączeniu z gazem wpadającym do środka może wytworzyć obracającą się pionową wieżę pola magnetycznego, która zbliża się, a nawet przecina horyzont zdarzeń, czyli punkt, z którego nie ma powrotu dla opadającej materii. Wewnątrz tej wieży cząstki będą przyspieszane i emitować fale radiowe krążąc wokół linii pola magnetycznego i prądu z dala od czarnej dziury.
Drugie, bardziej fantastyczne wyjaśnienie polega na tym, że filament to struna kosmiczna, teoretyczne, jak dotąd nie wykryte obiekty, które są długimi, niezwykle cienkimi obiektami niosącymi masę i prąd elektryczny. Wcześniej teoretycy przewidywali, że struny, jeżeli istnieją, będą migrowały do centrów galaktyk. Jeżeli struna porusza się wystarczająco blisko centralnej czarnej dziury, może zostać przechwycona, gdy jej część przekroczy horyzont zdarzeń.
Ostateczna opcja jest taka, że pozycja i kierunek filamentu zrównującego się z czarną dziurą są po prostu przypadkowymi superpozycjami i nie ma prawdziwego powiązania między nimi. Sugerowałoby to, że jest on jak dziesiątki innych znanych filamentów znalezionych dalej od centrum Drogi Mlecznej. Jednak, taki zbieg okoliczności jest mało prawdopodobny, aby wydarzyć się przez przypadek.
?Część dreszczyku w nauce przeplata się z zagadką, która nie jest łatwa do rozwiązania. Chociaż jeszcze nie mamy odpowiedzi to droga do jej znalezienia jest fascynująca. Wynik ten motywuje astronomów do budowy radioteleskopów nowej generacji z najnowocześniejszą technologią? ? powiedział Jun-Hui Zhao z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics w Cambridge, Massachusetts, współautor badania.
Każdy z badanych scenariuszy byłby intrygujący, gdyby został udowodniony. Na przykład, jeżeli filament jest wytworzony przez cząsteczki wyrzucane przez Sgr A*, odkryło by to ważne informacje o polu magnetycznym w tym szczególnym środowisku, pokazując, że jest ono gładkie i uporządkowane a nie chaotyczne.
Druga opcja, kosmiczna struna, dostarczyłaby pierwszego dowodu na wysoce spektakularny pomysł z dogłębnymi implikacjami dla zrozumienia grawitacji, czasoprzestrzeni i samego Wszechświata.
Dowód na to, że cząsteczki są magnetycznie wyrzucane z czarnej dziury, wynikałby z obserwacji, że cząsteczki znajdujące się dalej od Sgr A* są mniej energetyczne niż te w jej pobliżu. Test na pomysł z kosmicznymi strunami będzie wykorzystywał przewidywania teoretyków, że powinna się ona poruszać z ogromną prędkością, zbliżoną do prędkości światła. Obserwacje kontrolne z wykorzystaniem VLA powinny być w stanie wykryć odpowiednią zmianę położenia filamentu.
Nawet jeżeli filament nie jest fizycznie związany z Sgr A*, jego łukowy kształt wciąż jest niezwykły. Łuk pokrywa się i może być spowodowany falą uderzeniową, podobną do huku akustycznego, gdzie fala uderzeniowa z wybuchającej gwiazdy zderza się z silnymi wiatrami odrywającymi się od masywnych gwiazd otaczających centralną czarną dziurę.
?Będziemy polować, dopóki nie będziemy mieć solidnego wytłumaczenia dla tego obiektu. Zamierzamy teraz stworzyć jeszcze lepsze, bardziej odkrywcze obrazy? ? powiedział Miller Goss, z National Radio Astronomy Observatory w Socorro, New Mexico, współautor badania.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej:
Cosmic Filament Probes Our Galaxy?s Giant Black Hole
Źródło: Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics
Na zdjęciu: Obraz radiowy z VLA przedstawiający centrum naszej galaktyki. Tajemniczy radiowy filament jest zakrzywioną linią umieszczoną w pobliżu środka obrazu, a supermasywna czarna dziura Sagittarius A* jest pokazana jako jasne źródło blisko dolnej części obrazu. Źródło: NSF/VLA/UCLA/M. Morris i inni.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/kosmiczny-filament-sonduje-gigantyczna-czarna-dziure-naszej-galaktyce-3929.html

Kosmiczny filament sonduje gigantyczną czarną dziurę w naszej galaktyce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA planuje pierwszą misję międzygwiezdną!
2017-12-25
Proxima Centauri, czyli najbliższa nam gwiazda (oprócz Słońca), od ponad roku spędza sen z powiek astronomów z całego świata, a to za sprawą istnienia blisko niej planety o nazwie Proxima B, na której mogą egzystować znane nam lub obce formy życia.
Planeta Proxima B znajduje się około 4 lata świetlne (40 bilionów kilometrów) od nas i jest podobna do Ziemi, dlatego że jest planetą kamienną i znajduje się w takiej odległości od swojej gwiazdy Proxima Centauri, że na jej powierzchni może występować woda w stanie płynnym, a zatem znajduje się w tzw. strefie zamieszkania. Mało tego, najnowsze badania wskazują, że w układzie może znajdować się więcej planet.
Świat astronomiczny snuje plany wysłania na te obiekty sond kosmicznych, dzięki którym będziemy mogli je lepiej zbadać i dowiedzieć się, czy rzeczywiście mogą tam egzystować inteligentne formy życia.
Jakiś czas temu Stephen Hawking i Yuri Milner zainicjowali niesamowity projekt o nazwie Breakthrough Starshot, którego celem jest wysłanie setek małych sond do układu Alfa Centauri. Teraz dochodzą do nas wieści o podobnych planach przygotowywanych przez NASA. Już podczas jesiennej konferencji AGU, Anthony Freeman, wygłosił odczyt "The First Interstellar Explorer: What should it do when it Arrives at its Destination?"
Wówczas naukowiec stwierdził, że istnieje potrzeba przygotowania takiej misji i będzie ona najbardziej ambitnym przedsięwzięciem w historii ludzkości, bo trwająca 40 lat misja do planety znajdującej się w ekosferze jednej z najbliższych nam gwiazd. Planowanie misji znajduje się obecnie w fazie bardzo początkowej, ale przecież od czegoś trzeba zacząć.
NASA chce rozpocząć misję w roku 2069. Do tego czasu ludzkość odbędzie już lot na Księżyc i Marsa oraz wyśle sondy na księżyce Saturna czy Jowisza, gdzie istnieją mocne przesłanki świadczące o tym, że mogą tam rozwijać się proste formy życia. Zdobyte cenne doświadczenie pomoże nam lepiej zaplanować tę karkołomną misję.
Agencja najbliższych latach będzie testowała najróżniejsze technologie, które pozwolą zbudować sondy z napędem zdolnym do lotu z prędkościami rzędu 30 tysięcy km/s (10% prędkości światła), aby misja trwała nie dłużej niż 40 lat. Kolejnym problemem będzie przesłanie zebranych danych na Ziemię, co zajmie kolejne 4 lata.
Aby misja w ogóle się odbyła i przyniosła oczekiwane owoce, przed nami pozostało sporo wyzwań, którym nasza cywilizacja musi podołać. Jednak tworzenie nowych technologii na tę misję, pozwolą nam szybciej eksplorować również najbliższe Ziemi obiekty w Układzie Słonecznym.
Niech naszą inspiracją stanie się sonda Voyager 1, czyli najdalej od Ziemi znajdujący się obiekt zbudowany ludzką ręką. W tej chwili sonda znajduje się mniej niż 20 godzin świetlnych od Błękitnej Planety, a Proxima Centauri ponad 37 tysięcy godzin świetlnych.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Futurism.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2017-12-25/nasa-planuje-pierwsza-misje-miedzygwiezdna/

 

NASA planuje pierwszą misję międzygwiezdną.jpg

NASA planuje pierwszą misję międzygwiezdną2.jpg

NASA planuje pierwszą misję międzygwiezdną3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Czy astronauta palił trawę na orbicie, czyli jak rozpracować fake newsa
Paweł Skolimowski25/12/2017
Czy da się rozpoznać fake newsa, używając wyłącznie logicznego rozumowania podpartego wiedzą naukową? Zobaczmy.
Być może niektórzy z Was spotkali się z poniższym zdjęciem (krąży ono już od kilku lat po sieci). Być może opatrzone było opisem ?Chris Hadfield w ramach eksperymentu sprawdził skutki palenia marihuany w przestrzeni kosmicznej?. Dla przypomnienia: Chris Hadfield był dowódcą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w 2013 roku, nakręcił mnóstwo filmów o życiu na Stacji i na zakończenie misji odśpiewał na orbicie ?Space Oddity? Davida Bowiego.
Nie da się ukryć, na zdjęciu jest torba ?towaru?, a Chris Hadfield ? jak to u niego zwykle bywa ? stroi sobie żarty i robi show. No i skoro jest zdjęcie, to znaczy, że to się wydarzyło. Ale czy naprawdę na stacji kosmicznej miał miejsce TAKI eksperyment? (przyjmijmy, że nie mamy możliwości użycia wyszukiwania grafiki przez Google, no i chcemy przecież posłużyć się wiedzą i logicznym rozumowaniem)
Krok 1: czy to ma ręce i nogi?
Pierwszą rzeczą, z której należy sobie zdać sprawę, jest ta, że widzimy jedynie torbę z zawartością, która WYGLĄDA na marihuanę, ale niekoniecznie nią jest. Poza tym nie widzimy samego eksperymentu palenia, a jedynie rzekome przygotowania do niego. Mamy więc pierwszą wątpliwość. Kolejna kwestia to świadomość, którą zapewne każdy z nas ma ? żyjemy w czasach Photoshopa, czyli to, co widać, niekoniecznie jest tym, co nam obraz sugeruje. To powinno wzmóc naszą czujność.
Mamy więc dwie wątpliwości: czy eksperyment rzeczywiście mógł mieć miejsce oraz czy to, co widać, jest odzwierciedlenie rzeczywistości?
Rozpatrzmy pierwszą wątpliwość: jak miałby wyglądać taki eksperyment, co wiemy na temat środowiska, w którym miałby się odbyć? Skoro mowa o paleniu, to jego produktem jest dym. Należy więc oczekiwać, że będzie się on roznosił po całej stacji, a to spowoduje ?upalenie? całego jej personelu. Żadna z agencji kosmicznych raczej nie chciałaby mieć kosztującej 150 mld dolarów stacji pod kontrolą ludzi, którzy nie do końca mają kontrolę nad sobą. A może zatem wydzielono jakieś pomieszczenie, które da się odizolować od reszty stacji i tam jakoś ten eksperyment przeprowadzić? Jest to jakieś wyjście, segmenty stacji zapewne dają się jakoś od siebie odseparować.
No dobrze, ale jak system stacji zareagowałby na dym? Czy nie spowodowałoby to alarmu przeciwpożarowego i aktywacji procedury przeciwpożarowej? Co więcej ? czy powietrze na stacji nie jest niezwykle cenne? Tu nie można otworzyć okna i przewietrzyć pomieszczenia, muszą to zrobić filtry odpowiedzialne za jego jakość. Jaki byłby koszt energetyczny takiego filtrowania?
Koniec końców ? jaki miałby być cel doświadczenia z paleniem marihuany? Cel naukowy oczywiście. Bo przecież to, czy ?upalimy? się mniej lub bardziej w przestrzeni kosmicznej (pomijając już to, że wymagałoby to przede wszystkim jakiejś miarodajnej metody pomiaru), nie jest żadnym naukowym celem. Co wymiernego da nam wiedza, jak ktoś (ktoś konkretny, a nie jakaś miarodajna grupa ludzi) ?upala się? w kosmosie? No właśnie.
Krok 2: technikalia
Spójrzmy zatem jeszcze raz uważnie na zdjęcie. Warto zauważyć, że w stanie nieważkości ?towar? jakoś dziwnie ułożył się w jednym miejscu ? tak jakby na niego działała jednak grawitacja (a przerabiający zdjęcie nie potrafił wyzbyć się ziemskich przyzwyczajeń). Torba nie wygląda na zapakowaną próżniowo (zresztą to nie ten typ torby), widać tam odkształcenia, w których zbiera się powietrze. Marihuana powinna sobie swobodnie krążyć po całym worku.
To powinno nam także uzmysłowić, że przecież aby zrobić ów eksperyment, wygodniej byłoby jednak dostarczyć marihuanę gotową do palenia, a nie kazać astronautom skręcać jointy w stanie nieważkości. To przecież bez wątpienia skończyłoby się chmarą ścinków latających po stacji.
Wracając do zdjęcia warto zwrócić uwagę, że w okolicach łokcia astronauty, zasłoniętego workiem, widać wyraźną plamę, tak jakby coś tam było, ale zostało celowo rozmazane. Takich plam jest zresztą więcej, choć może nie są już tak wyraźne. Może zatem Chris Hadfield przyleciał na stację z jakąś niespodzianką w worku i stąd ten palec na ustach?
A jak było naprawdę?
Wygląda więc na to, że istnieją wyraźne wątpliwości co do tego, że zdjęcie przestawia rzeczywistą sytuację. Z dużym prawdopodobieństwem jest to ściema.
I oczywiście jeśli skieruje się do Google odpowiednie zapytanie, szybko uda się odnaleźć zdjęcie oryginalne, na którym widać, że Chris Hadfield przyleciał na stację z? jajkami wielkanocnymi (czyli Easter Eggs, co dodaje całej tej historii z marihuaną dodatkowego smaczku). Wikipedia pokazuje go nawet na zdjęciu, jak żongluje tymi jajkami.
Do zweryfikowania fake newsów (które lubię spolszczać jako ?ściemwieści?) wystarczy więc doza krytycyzmu i zadanie sobie kilku niezbyt wyrafinowanych, lecz logicznych pytań. No i chęć, aby tę ?pracę? wykonać. Oby nam jej nie brakowało, inaczej coraz częściej będziemy nabijani w butelkę.
https://www.crazynauka.pl/czy-astronauta-palil-trawe-na-orbicie-czyli-jak-rozpracowac-fake-newsa/

Czy astronauta palił trawę na orbicie, czyli jak rozpracować fake newsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce w 2017 roku: silne rozbłyski, 100 dni bez plam
2017-12-25, Krzysztof Kanawka
W 2017 roku łącznie przez ponad 100 dni na tarczy słonecznej nie zaobserwowano żadnego obszaru aktywnego. Jednocześnie w tym samym roku nastąpiły najsilniejsze rozbłyski w tym cyklu aktywności słonecznej.
Aktywność słoneczna jest zmienna i jest liczona w tzw. cyklach. Te cykle trwają około 11 lat (?od maksimum do maksimum?), choć zmienność może wynieść kilka lat. Najbardziej wyróżniającą cechą cyklu aktywności słonecznej jest większa obecność plam (w okresie maksimum) oraz ich rzadsze występowanie (w okresach przed i po maksimum słonecznym).
Aktualnie trwa 24 cykl aktywności słonecznej, który był wyraźnie słabszy od wszystkich poprzednich w ciągu ostatnich stu lat. Obecny cykl rozpoczął się w styczniu 2008 roku i miał dwa maksima (2011 i 2014). Aktualnie trwa spadek do minimum aktywności słonecznej. Początek nowego cyklu powinien nastąpić około 2020 roku, jednak warto tutaj zaznaczyć, że te prognozy są obarczone pewną niepewnością.
Coraz mniej plam słonecznych
Spadek aktywności słonecznej to m.in. coraz częstsze okresy, w których nie notujemy żadnych obszarów aktywnych na widocznej z Ziemi tarczy Słońca. W 2015 roku nie było ani jednego dnia, w którym na tarczy słonecznej nie znajdowałaby się choćby jedna plama słoneczna. W 2016 roku takich dni było już 34. W 2017 roku ilość dni bez plam słonecznych na tarczy naszej Dziennej Gwiazdy przekroczyła 100. Stało się to 19 grudnia 2017 roku. Jest to bez wątpienia dowód na postępujący spadek aktywności naszego Słońca.
Pełna lista okresów bez plam słonecznych jest dostępna w wątku na Polskim Forum Astronautycznym. Łącznie w tym roku wystąpiło już 101 dni bez plam w 21 okresach czasowych. Najdłuższy okres bez plam słonecznych trwał pomiędzy 6 a 20 marca 2017.
W przyszłym roku prawdopodobnie dni bez plam słonecznych będzie jeszcze więcej. Możliwe, że będzie to sytuacja podobna do 2009 roku, gdy dni, w których nie zaobserwowano obszarów aktywnych na Słońcu, było aż 260.
2017: rekordowe rozbłyski słoneczne
Bez wątpienia obszar o numerze 2673 jest najbardziej aktywną grupą plam w obecnym 24. cyklu aktywności słonecznej. Od 4 do 10 września grupa 2673 emitowała silne rozbłyski słoneczne, z których najsilniejszy został wyemitowany 6 września. Był nim rozbłysk klasy X9.3 ? najsilniejszy rozbłysk od niemal dokładnie 12 lat.
Drugi silny rozbłysk z tej grupy został wyemitowany 10 września. Był to rozbłysk klasy X8.2. W momencie emisji grupa 2673 znajdowała się już tuż za krawędzią tarczy słonecznej. Jest możliwe, że zanotowana wartość (X8.2) jest pewnym niedoszacowaniem, z uwagi na nieznaną w pełni geometrię rozbłysku. Podobna sytuacja nastąpiła 4 listopada 2003 roku ? pierwotnie rozbłysk określono na X28, następne szacunki to już około X45. Był to najsilniejszy rozbłysk słoneczny zarejestrowany przez współczesną astronomię.
Podsumowując, w 2017 roku na Słońcu zaobserwowano dwa, bardzo kontrastujące zjawiska: długie okresy bez plam słonecznych oraz rekordowo silne rozbłyski. W przyszłym roku można się spodziewać większej ilości okresów bez plam, ale warto zaznaczyć, że wciąż możliwe jest powstanie rozbudowanych grup plam słonecznych. Kolejne rozbłyski, być może klasy M i najbardziej energetycznej klasy X są wciąż możliwe.
Aktywność słoneczna jest komentowana na Polskim Forum Astronautycznym. Polecamy także listę najsilniejszych rozbłysków w tym roku oraz najsilniejszych w całym 24. cyklu aktywności słonecznej.
(PFA, SDO)
http://kosmonauta.net/2017/12/slonce-w-2017-roku-silne-rozblyski-100-dni-bez-plam/

 

Słońce w 2017 roku silne rozbłyski, 100 dni bez plam.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 grudnia mija 1-sza rocznica śmierci Very (Cooper) Rubin (Wiera Rubin z domu Koper)  odkrywczyni Ciemnej Materii w Mgławicy Andromedy
Nieliczni wiedzą, że urodziła się w USA, jednakże jej ojciec - Filip Koper był Polakiem z Wilna, więc i ona była Polką, zapomnianą w Polsce i zapomnianą przez Polskę z powodu zawieruchy dziejowej, ale dobrze znaną na świecie.
Prywatnie była matką czworga dzieci, które także zostały naukowcami: córka Judith Young pracowała jako zawodowy astronom, synowie David i Allan Rubin są geologami, a Karl Rubin - matematykiem.
Cześć jej pamięci
Wiadomość z FB.
Vera Rubin w środowisku zdominowanym przez mężczyzn prowadziła kontrowersyjne badania i dokonała przełomu, którego nikt się nie spodziewał. Mimo że ciemna materia wciąż pozostaje zagadką, to dzięki dociekliwości Rubin wiadomo już, czego szukać.
Miłość do kosmosu
Vera Rubin, z domu Cooper, urodzona w 1928 roku, już od najmłodszych lat interesowała się astronomią. Wychowywana w rodzinie żydowskiego pochodzenia, zawsze mogła liczyć na ojca inżyniera, który zachęcał ją do pogłębiania wiedzy.

Zainteresowanie Rubin wszechświatem ciągle rosło. Często słyszała, że powinna zająć się czymś bardziej kobiecym i wygłupia się myśląc, że będzie badać kosmos. Mimo wielu głosów zwątpienia, udało jej się dostać na studia astronomiczne na Vassar College, które skończyła w 1948 roku. Nie było jej łatwo, bo w owych czasach kobieta na takim kierunku nie była ani częstym widokiem, ani mile widzianym.
Jeszcze tego samego roku wyszła za mąż za chemika Roberta Rubina. Na studia magisterskie planowała pójść na Uniwersytet Princeton, ale się nie dostała - na astronomię kobiet nie przyjmowano, co zmieniło się dopiero w 1975 roku. Jednak Rubin miała swoją misję i nie zamierzała się poddać. Dostała się zamiast tego na Harvard. Jednak ponieważ właśnie miała wyjść za mąż, podjęła studia na Uniwersytecie Cornell.
W 1951 roku jej praca magisterska była gotowa. Postawiła w niej tezę, że galaktyki poruszają się względem nieznanego centrum, nie ich otoczenia, co podważało teorię Wielkiego Wybuchu. Przyciągnęło za to uwagę środowiska naukowego i - mając zaledwie 23 lata - Rubin wystąpiła na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego. Jak można się spodziewać, nie została przyjęta zbyt entuzjastycznie. Wygłaszanie tak kontrowersyjnych tez mogłoby nie ujść na sucho zgromadzonym tam próchniejącym naukowcom, co dopiero młodej dziewczynie. Jednak teraz wiadomo, że owe tezy najprawdopodobniej były błędne - tyle że obecne badania wskazują, że Rubin miała dobrą intuicję. Ale dla Very był to dopiero początek.
Niełatwy rozwój kariery
Tuż przed zabraniem się za pisanie pracy magisterskiej Vera zaszła w ciążę. Zrezygnowała na chwilę z kariery naukowej, urodziła drugie dziecko (Rubinowie doczekali się czwórki) i stała się przykładną mamą. Jednak wciąż zgłębiała wiedzę astronomiczną i szykowała się do doktoratu, który obroniła na Uniwersytecie Georgetown w 1954 roku.
Znajomy Roberta, George Gamow, zwrócił uwagę na prace Very. Rozmawiając z nią w lobby, ponieważ nie mógł jej jako kobiety zaprosić do swojego gabinetu, zaproponował jej pracę na Uniwersytecie Georgetown, żeby badała ruch galaktyk.
Jednak przez większość swojej kariery musiała walczyć o rzeczy, które innym przychodziły ot tak. Na przykład w obserwatorium Palomar początkowo nie chciano jej pozwolić korzystać z pięciometrowego teleskopu ze względu na jej płeć. Rubin jednak nie zamierzała odpuścić. W 1965 roku pozwolono jej w końcu prowadzić obserwacje, co uczyniło ją pierwszą kobietą, która tego zaszczytu dostąpiła. Ale wciąż wiele musiało się zmienić ? na miejscu nie było na przykład damskiej toalety. Przyjaciel, który z nią pracował, Neta Bahcall, powiedział później, że na drzwiach do jednej toalety Rubin dorysowała spódnicę symbolowi mężczyzny.
Przełomowe badania
Vera interesowała się obserwacją pojedynczych galaktyk, ich obrotem wokół własnej osi. Na początku lat 70. razem ze swoim współpracownikiem W. Kentem Fordem Jr. analizowała rozłożenie masy w galaktykach. Spodziewali się, że najwięcej masy będzie najbliżej centrum galaktyk, gdzie ruch będzie szybszy niż w dalszych regionach. Niespodzianka, wcale tak nie było. Galaktyki badane przez Rubin nie chciały podlegać prawom fizyki ? ich prędkość różniła się nieznacznie, niezależnie od ich położenia względem centrum. Według praw Newtona sugerowało to, że jest gdzieś masa, która pozwala wszystko przyspieszyć.
Nie dało się udowodnić, że badania Rubin są błędne ? wręcz przeciwnie, wszystko miało sens. Prawie. Bo nagle trzeba było zmierzyć się z kolejną niewyjaśnioną rzeczą, której nie można zobaczyć. Początkowo mało kto był entuzjastycznie do zagadnienia nastawiony. Jednak po kilku latach środowisko naukowe zrozumiało, że ma dwie możliwości ? albo założy się, że dotychczasowe prawa fizyki są błędne, albo podąży za tropem czegoś, co jest w promieniowaniu niewidoczne.
Sam problem ciemnej materii pojawił się już w 1933 roku, kiedy naukowiec Fritz Zwicky analizował ruch galaktyk. Nie było wtedy ani środków, ani naukowców, którzy hipotezę byliby skłonni potraktować poważnie.
W trakcie swoich badań Rubin przeanalizowała dwieście galaktyk. Oprócz tego w 1992 roku odkryła nową galaktykę, NGC4550, w której połowa gwiazd poruszała się w jednym kierunku, a połowa w drugim.
Przykład dla innych
Vera Rubin całe życie przecierała szlaki dla swojej płci w miejscach, które do tej pory były dostępne jedynie mężczyznom. Jako druga kobieta została członkiem National Academy of Sciences, do której można się dostać jedynie mając odpowiedni dorobek naukowy. Dostała Złoty Medal Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego. Bill Clinton odznaczył ją medalem za ?nowatorskie programy naukowe z zakresu kosmologii obserwacyjnej?. Wielokrotnie wskazywano ją na kandydatkę do Nagrody Nobla. Na jej cześć planetoidę 5726 nazwano Rubin.
Sama ciągle powtarzała, żeby kobiety nie bały się kariery naukowej. A Rubin była i jest dla kobiet, i nie tylko, świetnym przykładem ? mimo wielu przeciwności ani nie zaniedbała swojej pracy, ani rodziny. Zainspirowane swoją mądrą mamą, wszystkie jej dzieci doktoryzowały się w naukach ścisłych. Jej jedyna córka, Judith, tak jak Vera została astronomką, a do tego otrzymała od Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego tytuł ?najlepszego młodego fizyka na świecie?.
Gdy 25 grudnia 2016 roku Rubin umarła, miała 88 lat. Była jedną z najważniejszych kobiet w historii nauki.
Autor: ProfesorSong
http://joemonster.org/art/39869

 

Vera Rubin -matka ciemnej materii.jpg

Vera Rubin -matka ciemnej materii2.jpg

Vera Rubin -matka ciemnej materii3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Start CZ-2D z LKW-2 (23.12.2017)
2017-12-25. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego trzeciego grudnia chińska rakieta wyniosła satelitę LKW-2. Ten satelita prawdopodobnie ma przeznaczenie wojskowe.
Do startu rakiety CZ-2D doszło 23 grudnia o godzinie 05:14 CET z kosmodromu Jiuquan. Start nastąpił mniej niż trzy godziny po startach rakiet z Japonii (H-2A) oraz z USA (Falcon 9).
Rakieta CZ-2D wyniosła satelitę o nazwie Land Surveying Satellite-2 (LKW-2)  na orbitę o parametrach 488×504 km i nachyleniu 97,46 stopnia. Jest to prawie taka sama orbita jak satelity LKW-1, który został wystrzelony także za pomocą rakiety CZ-2D na początku grudnia 2017.
Oficjalnie satelita będzie wykorzystywany dla zarządzania kryzysowego, monitoringu rolnictwa czy eksperymentów naukowych. Źródła zachodnie sugerują, że jest to przede wszystkim wojskowy satelita obserwacyjny będący w stanie prowadzić obserwacje z rozdzielczością między 1 a 3 metry na piksel. Satelita jest także prawdopodobnie kolejnym serii Yaogan Weixing.
Do końca 2017 roku powinno dojść jeszcze do trzech startów rakiet orbitalnych: jednej chińskiej, jednej rosyjsko-ukraińskiej i jednej japońskiej.
(NSF, PFA)
http://kosmonauta.net/2017/12/start-cz-2d-z-lkw-2-23-12-2017/

Start CZ-2D z LKW-2 (23.12.2017).jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakrycie Aldebarana przez Księżyc
2017-12-25. Wysłane przez tuznik
W nocy z 30 na 31 grudnia będzie miało miejsce ostatnie interesujące zjawisko astronomiczne tego roku. W sylwestrową noc Srebrny Glob zakryje najjaśniejszą gwiazdę z konstelacji Byka - Aldebarana.
Wieczorem 30 grudnia, niedługo po zachodzie Słońca, Księżyc będzie widoczny na niebie nisko nad wschodnim horyzontem. Tuż nad Księżycem, będącym wówczas w fazie około 93%, dostrzeżemy gwiazdę Aldebaran o jasności 0,8 magnitudo. O godzinie 02:23 gwiazda nagle zniknie nam z oczu - nastąpi jej zakrycie przez Księżyc. Zniknięcie może niektórym wydawać się nieuzasadnione, ponieważ gwiazdę zasłoni lekko nieoświetlona część Księżyca. Przez około 48 minut Aldebaran będzie niewidoczny i o godz. 03.11 wyłoni się zza Księżyca.
Tej również nocy warto skierować swój wzrok kilka stopni na zachód - wówczas ujrzymy urzekający widok jasnej gromady otwartej Plejady (M45), znanych też jako Siedem Sióstr. Za pomocą lornetki o średnim polu widzenia powinniśmy bez większego trudu rozróżnić co najmniej dziesięć jasnych gwiazd gromady, która posiada charakterystyczny kształt przypominający znacznie pomniejszony Wielki Wóz. Większość spośród nich to błękitne olbrzymy typu widmowego B.
Jeśli dysponujemy kamerą CCD, która jest w stanie zarejestrować moment zakrycia Aldebarana - bez wahania użyjmy jej, ponieważ na pewno znacząco pomoże to późniejszej analizie zjawiska. Być może też będziemy mogli pochwalić się innym uzyskanym materiałem. Zachęcamy, by już znacznie wcześniej, nawet kilkadziesiąt minut przed początkiem zakrycia, zacząć zbieranie danych, tak by później mieć całkowitą pewność, że zdołaliśmy zarejestrować początek jak i koniec zjawiska.
W Polsce działa też między innymi Sekcja Obserwacji Pozycji i Zakryć należąca do Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii (PTMA), która skupia głównie osoby zainteresowane wykonywaniem tego typu obserwacji, a także prowadzeniem prac obliczeniowych związanych z tymi zjawiskami. Dlatego zachęcamy, by uzyskane wyniki naszych pomiarów z nocy 30/31 grudnia w miarę możliwości przesyłać do centrali SOPiZ PTMA - mają one szansę przyczynić się one do lepszego poznania natury zjawisk zakryciowych.
Wszystkim obserwatorom ostatniego w tym roku zakrycia życzymy powodzenia podczas prowadzonych obserwacji!
Autor: Adam Tużnik
Więcej informacji:
?    Almanach Astronomiczny na rok 2017 - zawiera m.in. spis różnych zjawisk astronomicznych w całym roku
?    Almanach w wersji na smartfony i tablety
?    "Urania nr 6/2017" - "Czy Kopernik się pomylił? Gdy Księżyc spotyka Aldebarana..."
Na ilustracji:
Położenie Księżyca i Aldebarana nad południowo - zachodnim horyzontem, około godziny 02:00 dla centralnej Polski. Źródło: stellarium.org
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zakrycie-aldebarana-przez-ksiezyc-3930.html

Zakrycie Aldebarana przez Księżyc.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w ostatnim tygodniu grudnia 2017 roku
2017-12-25. Ariel Majcher
Szybkimi krokami zbliża się koniec 2017 roku i początek roku 2018. Te noce upłyną w blasku Księżyca bliskiego pełni, przez którą przejdzie w pierwszych dniach nowego roku. Przez ten czas Srebrny Glob odwiedzi gwiazdozbiory Wodnika, Ryb, Wieloryba, Barana i Byka, gdzie spotka się m.in. z planetą Uran i planetoidą (7) Iris, a także zakryje kilka dość jasnych gwiazd, w tym część Hiad i Aldebarana. W pierwszej części nocy można obserwować mirydy ? Cygni i o Ceti, a także planetę Neptun, natomiast nad ranem do coraz ciaśniejszej pary Mars-Jowisz dołączył Merkury.
We wtorek 26 grudnia Księżyc przejdzie przez I kwadrę w gwiazdozbiorze Wieloryba i w kolejnych dniach podąży ku pełni. Stąd każdej kolejnej nocy jego blask stanie się coraz dokuczliwszy. Jednak tydzień Srebrny Glob zacznie na granicy gwiazdozbiorów Wodnika i Ryb, niecałe 15° na wschód od planety Neptun. Przez południk lokalny Księżyc przejdzie już prawie na początku nocy astronomicznej, mniej więcej kwadrans po godzinie 17. W tym momencie jego tarcza pokaże fazę 43%. Natomiast o godzinie podanej na mapce do zniknięcia Księżyca z nieboskłonu zostanie tylko godzina.
Dwa dni później Księżyc w fazie 65% dotrze do południowo-wschodniej części konstelacji Ryb, gdzie spotka się z planetą Uran. O godzinie podanej na mapce Księżyc zajmie pozycję na wysokości 30° nad południowo-zachodnim widnokręgiem. Planeta Uran znajdzie się tej nocy jakieś 5° na północ od tarczy Srebrnego Globu, zaś 25° prawie dokładnie pod nim można będzie dostrzec najjaśniejszą gwiazdę konstelacji Wieloryba, choć oznaczaną na mapach nieba grecką literą ?, Deneb Kaitos, a 7° na wschód ? na godzinie 10 względem Księżyca ? najjaśniejszą gwiazdę Ryb, Alreshę. Planeta Uran zbliża się do wykonania zakrętu na swojej drodze po niebie i już prawie nie porusza się względem gwiazd tła. Uran oddalił się na ponad 3,5 stopnia od gwiazdy o Psc, ale już w pierwszym tygodniu nowego roku zacznie ponownie się do niej zbliżać i minie ją w odległości niewiele przekraczającej 1° w połowie kwietnia przyszłego roku. Wcześniej, w ostatnich dniach marca Urana czeka bardzo bliskie spotkanie z planetą Wenus. Obecnie jasność Urana wynosi +5,8 wielkości gwiazdowej.
W czwartek 28 grudnia oświetlenie księżycowej tarczy urośnie do 75%, a odwiedzi on pogranicze gwiazdozbiorów Wieloryba i Barana. Z jaśniejszych gwiazd w jego okolicy 9,5 stopnia na prawo od niego znajdzie się gwiazda Menkar. W podobnej odległości, lecz na godzinie 2 względem Księżyca znajdzie się planetoida (7) Iris. Jej blask już niestety słabnie i obecnie wynosi +8,4 wielkości gwiazdowej. Tutaj można pobrać wykonaną w programie Nocny Obserwator mapkę z trajektorią planetoidy do końca tego roku.
W tym dniu Księżyc odwiedzi także prototypkę gwiazd zmiennych typu Mira, gwiazdę o Ceti. Tej nocy Księżyc przejdzie jakieś 12° na północ od niej i silnie wpłynie na możliwość jej obserwacji. Gwiazda jest już jaśniejsza od +4 magnitudo i jeszcze trochę powinna pojaśnieć. Tutaj można pobrać wykonaną na stronie AAVSO mapkę z okolicami Miry, z naniesionymi jasnościami gwiazd porównania.
Również 28 grudnia dojdzie do pierwszego w tym tygodniu zakrycia dość jasnej gwiazdy przez Księżyc. Będzie to świecąca blaskiem obserwowanym +4,3 wielkości gwiazdowej ?2 Ceti. Zjawisko będzie widoczne w całej Polsce, oprócz tego w północno-zachodniej Europie oraz w północno-zachodniej części Rosji i Kazachstanu. Zacznie się około godziny 21, skończy ? mniej więcej godzinę później.
Piątek 29 grudnia zastanie naturalnego satelitę Ziemi na pograniczu gwiazdozbiorów Barana i Byka, w fazie 85%. Bardzo blisko tej granicy znajduje się gwiazda 4. wielkości 5 Tauri, która zniknie za księżycową tarczą tuż po północy, już w sobotę 30 grudnia. Obszar widoczności zakrycia tej gwiazdy jest podobny do tego z zakrycia ?2 Ceti, lecz przesunięty trochę na północ, zwłaszcza jego zachodnia część. Tym razem zakrycie ominie basen Morza Śródziemnego, a brzegówka przetnie m.in. Kanał La Manche, kraje Beneluksu, Niemcy, Polskę i Ukrainę. W naszym kraju granica zakrycia przebiegnie m.in. między Wodzisławiem Śląskim a Jastrzębiem Zdrój, między Krakowem a Myślenicami i jakieś 1,5 km na południe od Przemyśla.
Weekend Księżyc spędzi w gwiazdozbiorze Byka, gdzie zakryje kilka jaśniejszych gwiazd Hiad i Aldebarana, zaś w noc sylwestrową ? gwiazdę 4. wielkości 119 Tauri. W sobotę 30 grudnia wieczorem tarcza Księżyca będzie oświetlona w 91%, a sekwencja zakryć zacznie się około godz. 18:20 od najbardziej na zachód wysuniętej gwiazdy Hiad, ? Tauri, zaś skończy 9 godzin później, już w niedzielę 31 grudnia, odkryciem Aldebarana. Tym razem Europa ma szczęście do widoczności całej sekwencji. Pewnie dlatego, że bliska pełni tarcz Księżyca znacznie utrudni obserwację poszczególnych zjawisk. Z jaśniejszych gwiazd między gwiazdami ? i ? Tauri Srebrny Glob zakryje jeszcze 75 Tauri oraz HIP 21029.
Srebrny Glob pożegna stary rok i powita nowy rok zakryciem kolejnej gwiazdy 4. wielkości 119 Tauri, znajdującej się na pograniczu Byka, Oriona i Bliźniąt. Zakrycie zacznie się około godziny 23, a skończy godzinę później, już w nowym roku, co ? ze względu na rozświetlające i zasnuwające dymem niebo sztuczne ognie ? może być niemożliwe do zaobserwowania. Oprócz Polski zjawisko widoczne będzie prawie w całej Europie, na Grenlandii, we wschodniej części Labradoru i w północno-zachodniej Azji. Dokładne momenty zakryć i odkryć wszystkich wymienionych wcześniej gwiazd pokazuje poniższa tabela:
Wieczorem coraz bardziej do widnokręgu zbliża się kolejna miryda ? Cygni. Na początku nocy astronomicznej gwiazda znajduje się na wysokości około 35° nad północno-zachodnim widnokręgiem, a znika z nieboskłonu mniej więcej o 23. Gwiazda cały czas słabnie, obecnie jej blask osłabł do +6,5 magnitudo, czyli gwiazda przestaje być widoczna gołym okiem, ale nadal widoczna jest przez lornetki. Tutaj można pobrać wykonaną na stronie AAVSO mapkę z okolicami Miry, z naniesionymi jasnościami gwiazd porównania.
Najszybciej z firmamentu z opisywanych obiektów znika planeta Neptun, która czyni to około godziny 21:30, a na początku nocy astronomicznej zajmuje pozycję na wysokości ponad 25° na południowo-zachodnim widnokręgiem. Planeta wróciła już do szybkiego ruchu prostego i obecnie wędruje niewiele ponad 0,5 stopnia na południowy wschód od gwiazdy 4. wielkości ? Aquarii i jednocześnie mniej niż 1° na południe od gwiazdy 6. wielkości 78 Aquarii. Jasność samej planety wynosi +7,9 wielkości gwiazdowej.
Na niebie porannym w najbliższych tygodniach można obserwować aż trzy planety Układu Słonecznego, gdyż do pary planet Mars-Jowisz dołączy na chwilę planeta Merkury. Mars coraz bardziej zbliża się do Jowisza i w końcu pierwszego tygodnia 2018 roku minie go w odległości mniejszej od średnicy Księżyca. Obie planety znajdują się w gwiazdozbiorze Wagi, niedaleko gwiazdy Zuben Elgenubi. Do końca roku dystans między planetami zmaleje do 3° Do tego czasu Jowisz oddali się od ? Lib na prawie 100?. Tyle samo, lecz od strony zachodniej, do Zuben Elgenubi zabraknie Czerwonej Planecie. W tym tygodniu Mars świeci blaskiem +1,5 magnitudo, a jego tarcza ma średnicę 5?. Jowisz jest o ponad 3 magnitudo jaśniejszy i świeci blaskiem -1,8 magnitudo. Jego tarcza również jest znacznie większa, ma średnicę 33?.
Już lornetki wystarczą, aby obserwować cztery najjaśniejsze księżyce Jowisza, tzw. księżyce galileuszowe. W tym tygodniu z terenu Polski będzie można zaobserwować następujące zjawiska (na podstawie strony Sky and Telescope oraz programu Starry Night):
?    27 grudnia, godz. 6:12 ? Europa chowa się w cień Jowisza, 21? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    27 grudnia, godz. 7:42 ? Io chowa się w cień Jowisza, 13? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    28 grudnia, godz. 4:54 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    28 grudnia, godz. 5:54 ? wejście Io na tarczę Jowisza,
?    28 grudnia, godz. 7:06 ? zejście cienia Io z tarczy Jowisza,
?    28 grudnia, godz. 8:04 ? zejście Io z tarczy Jowisza,
?    29 grudnia, godz. 3:28 ? od wschodu Jowisza Ganimedes i Europa na tarczy planety, Ganimedes na południku centralnym, Europa ? w IV ćwiartce,
?    29 grudnia, godz. 4:32 ? zejście Ganimedesa z tarczy Jowisza,
?    29 grudnia, godz. 5:16 ? zejście Europy z tarczy Jowisza,
?    29 grudnia, godz. 5:18 ? wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
?    29 grudnia, godz. 5:31 ? minięcie się Ganimedes (N) i Europy w odległości 4?, 5? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    31 grudnia, godz. 3:54 ? minięcie się Kallisto (N) i Europy w odległości 30?, 42? na wschód od brzegu tarczy Jowisza, Io 12? na wschód od
Europy,
?    31 grudnia, godz. 7:48 ? minięcie się Io (N) i Europy w odległości 7?, 78? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    1 stycznia, godz. 5:00 ? minięcie się Kallisto (N) i Ganimedesa w odległości 32?, 96? na zachód od brzegu tarczy Jowisza,
?    1 stycznia, godz. 6:54 ? minięcie się Io (N) i Ganimedesa w odległości 12?, 82? na zachód od brzegu tarczy Jowisza.
 
 
W najbliższych kilku tygodniach parze Mars-Jowisz towarzystwa ? może nie najbliższego, gdyż na odległość 30° ? dotrzyma planeta Merkury. 1 stycznia Merkury osiągnie maksymalną elongację zachodnią. Tego ranka oddali się on od Słońca na odległość prawie 23° i przed godziną 7 wzniesie się na wysokość 5° nad południowo-wschodni widnokrąg. Jak zawsze podczas widoczności porannej, tak i tym razem Merkury oddala się od nas, stąd jego rozmiary będą maleć, a faza rosła. Lecz w przeciwieństwie do Wenus jasność Merkurego również będzie rosła. Do końca roku jasność Merkurego zwiększy się z +0,1 do -0,3 wielkości gwiazdowej, faza urośnie z 40 do 60%, zaś średnica zmaleje z 8 do 7 sekund kątowych.
https://news.astronet.pl/index.php/2017/12/25/niebo-w-ostatnim-tygodniu-grudnia-2017-roku/

Niebo w ostatnim tygodniu grudnia 2017 roku.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu grudnia 2017 roku2.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu grudnia 2017 roku3.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu grudnia 2017 roku4.jpg

Niebo w ostatnim tygodniu grudnia 2017 roku5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy: wybuchy supernowych wpływają na klimat Ziemi
2017-12-26.
Promieniowanie z eksplodujących gwiazd oddziałuje na ziemskie zachmurzenie - wynika z nowej publikacji w ?Nature Communications". Opisany mechanizm mógł częściowo decydować o średniowiecznym ociepleniu, tzw. małej epoce lodowcowej czy zmianach klimatu XX wieku.
Duńsko-izraelski zespół kierowany przez naukowców z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego przedstawia sposób, w jaki promieniowanie kosmiczne może wpływać na ziemski klimat.
Jak tłumaczą badacze, wysokoenergetyczne cząstki promieniowania kosmicznego, np. pochodzące z supernowych wybijają elektrony z cząsteczek w atmosferze i tworzą w ten sposób dodatnie jony. Zapobiegają one wyparowaniu zawieszonych powietrzu aerozoli (głównie kwasu siarkowego i wody).
Dotąd zakładano jednak, że te niewielkie obłoki aerozoli nie byłyby w stanie dostatecznie urosnąć, aby stać się tzw. jądrami kondensacji, wokół których mogłyby powstawać chmury. Aby do tego doszło, musiałyby bowiem zwiększyć swoją objętość aż milion razy.
Autorzy nowej pracy zaproponowali jednak mechanizm, w którym promienie kosmiczne dodatkowo przyspieszają właśnie wzrost tych aerozolowych jąder kondensacji i prowadzą do powstania chmur.
W procesie tym ma też brać udział Słońce. Kiedy pole magnetyczne Słońca jest słabe, więcej kosmicznych promieni dociera do Ziemi, powstaje więcej chmur i planeta się ochładza. Kiedy słoneczne pole magnetyczne wzrasta, mniej promieniowania dociera do atmosfery, powstaje mniej chmur i klimat się ociepla.
Badacze nie zatrzymali się na opracowaniu teorii. Swój model potwierdzili w trwających dwa lata eksperymentach w tzw. komorach chmurowych.
Teoria wpływu promieni kosmicznych na klimat nie jest nowa, jednak wiele wcześniejszych badań dostarczyło wyniki przemawiające raczej na jej niekorzyść.
Tymczasem według autorów nowej publikacji procesy takie mogły mieć znaczenie dla obserwowanych w XX wieku zmian klimatycznych, spadków i wzrostów temperatury wielokrotnie zachodzących w ciągu ostatnich 10 tys. lat, dla tzw. małej epoki lodowcowej (lata ok. 1300-1850) czy ciepłego okresu zwanego średniowiecznym optimum klimatycznym.
Badacze twierdzą też, że wpływ odkrytego mechanizmu może powodować silne wahania temperatur w długiej skali czasowej. Jak tłumaczą, kiedy Ziemia wędruje przez rejony galaktyki o zmiennej gęstości wybuchających gwiazd, różnice mogą wynosić nawet 10 st. C.
?W końcu znaleźliśmy ostatni element układanki tłumaczący, jak cząstki z kosmosu wpływają na klimat Ziemi. Daje nam to zrozumienie, w jaki sposób zmiany powodowane przez aktywność Słońca czy supernowej oddziałują na klimat? - mówi główny autor badania Henrik Svensmark z Technical University of Denmark.
Więcej informacji na temat badania: DOI: 10.1038/s41467-017-02082-2
mat/ ekr/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C27691%2Cnaukowcy-wybuchy-supernowych-wplywaja-na-klimat-ziemi.html

Naukowcy wybuchy supernowych wpływają na klimat Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2017: co nowego w Układzie Słonecznym?
Wysłane przez kuligowska w 2017-12-26
Portal Sky&Telescope podsumowuje wyniki tegorocznych badań ogłoszone podczas niedawnego spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Geofizycznego w Nowym Orleanie. Najważniejsze związane z Układem Słonecznym odkrycia w 2017 roku to według niego eksplodujące meteoroidy, wpływ pierścieni Saturna na jego atmosferę, oraz aktywność geologiczna Ceres.
Meteoroidy eksplodują od środka
Meteory i bolidy mogą rozpadać się same po wejściu w ziemską atmosferę. Do takiego wniosku doszli astronomowie Marshall Tabetah i Jay Melosh, próbując wyjaśnić dlaczego  słynny meteor z 2013 roku rozpadł się aż tak łatwo nad Czelabińskiem. Naukowcy stworzyli symulację komputerową, w której badali oddziaływanie kosmicznej skały z otaczającym ją powietrzem ziemskiej atmosfery. Kluczowa okazuje się tu porowatość meteoroidów: wszystko wskazuje na to, że planetoidy i meteory są bardziej zlepkami grubego żwiru niż twardymi i litymi głazami. Gdy jeden z takich kosmicznych przybyszów przelatuje przez atmosferę, wokół niego formuje się fala uderzeniowa ze spiętrzonym powietrzem z przodu. Tak powstaje lokalny układ zasysający z powietrzem pod wysokim ciśnieniem tuż przed meteorem, które następnie przedostaje się przez jego szczeliny celem wyrównania ciśnienia z rzadszym powietrzem znajdującym się z tyłu. Taka infiltracja powietrza rozbija meteoroid na zewnątrz. Artykuł na ten temat pojawił się 11 grudnia w Meteorytics & Planetary Science.
Pierścienie Saturna wpływają na jego atmosferę
Dane zebrane w tym roku przez sondę Cassini doprowadziły naukowców do kolejnego ciekawego spostrzeżenia: majestatyczne pierścienie Saturna mają duży wpływ na zjonizowaną, górną warstwę atmosfery tej planety. Atomy i cząsteczki występujące w tej warstwie są pozbawione elektronów przez wysokoenergetyczne promieniowanie pochodzące ze Słońca. Okazuje się teraz jednak, że pierścienie A i B Saturna blokują ekstremalne promieniowanie ultrafioletowe naszej gwiazdy do tego stopnia, że pewne części saturnijskiej jonosfery położone w ich cieniu są zasadniczo niezjonizowane. Przerwa Cassiniego położona pomiędzy tymi dwoma pierścieniami wywołuje podobny, ale dużo słabszy efekt. Nie dają go natomiast pierścienie C i D, które muszą być zatem przezroczyste dla tych długości fal pochodzących ze Słońca. Ale te efekty nie tłumaczą wszystkich obserwacji zmienności górnej atmosfery Saturna zachodzących w mniejszej skali, które zarejestrowała sonda Cassini. Jan-Erik Wahlund (Swedish Institute of Space Physics) sugeruje, że na Saturnie może rozwijać się swego rodzaju "pierścieniowy deszcz" - jony wody z pierścieni spadają do jonosfery, łącząc się tam z naładowanymi cząstkami i w rezultacie się neutralizując. Dane z Cassini nie dowodzą jednak na dziś dzień istnienia takiego procesu.
Jasne plamy na Ceres: aktywność geologiczna?
Naukowcy skatalogowali ponad 300 jasnych obszarów na asteroidzie Ceres. Sfotografowała je sonda Dawn. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się w kraterze Occator, ale nie są one wyjątkowe. Nathan Stein wraz ze swym zespołem opublikował odkrycie wielu innych: znaleziono je między innymi w dnach innych kraterów oraz na hipotetycznym kriowulkanie o nazwie Ahuna Mons. Obszary te są niemal tak jasne jak nieco przybrudzony śnieg - mają albedo rzędu aż 0,5 - i silnie wyróżniają się na tle ciemniejszego tła powierzchni Ceres. Wcześniejsze badania wykazały, że te jasne plamy zawierają pewne ilości soli. Nowe odkrycia sugerują z kolei, że być może to uderzenie dużych obiektów w Ceres spowodowały, że ten materiał - być może zdeponowany wcześniej w jakimś podziemnym oceanie - pojawił się na powierzchni asteroidy.
Układ planetarny taki jak nasz?
Na liście tej zabrakło odkrycia z 14 grudnia tego roku - nie jest ono zresztą bezpośrednio związane z naszym Układem Słonecznym. Trudno jednak o nim w tym miejscu nie wspomnieć: naukowcy donoszą o znalezieniu dowodów świadczących o istnieniu układu egzoplanet z... ośmioma planetami. Na ile przypomina on nasz własny? Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.
 
Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    2013: eksplozja nad Czelabińskiem
?    In situ measurements of Saturn?s ionosphere show that it is dynamic and interacts with the rings (Science)
?    Bright Areas on Ceres Suggest Geologic Activity (NASA)
 
Źródło: Monica Young, Camille M. Carlisle
Zdjęcie: symulowana perspektywa Ceres skonstruowana na podstawie zdjęć krateru Occator wykonanych przez sondę Dawn.
Źródło: NASA / JPL-Caltech / UCLA / MPS / DLR / IDA
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/2017-co-nowego-ukladzie-slonecznym-3888.html

2017 co nowego w Układzie Słonecznym.jpg

2017 co nowego w Układzie Słonecznym2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niegdyś w miejscu Ziemi istniała gigantyczna gwiazda
2017-12-26
Badamy przestrzeń kosmiczną od dawna, wysyłamy w kosmos sondy kosmiczne i zamierzamy eksplorować Księżyc, Marsa i planetoidy, ale wciąż tak naprawdę nic nie wiemy nawet o naszym Układzie Słonecznym, a co dopiero o całym Wszechświecie.
O tym, że tak naprawdę nic nie wiemy nawet o naszym Układzie Słonecznym, a co dopiero o całym Wszechświecie, najdobitniej pokazuje najnowsze odkrycie astronomów z University od Chicago. Opracowali oni bardzo spójną i kompletną hipotezę wyjaśniającą powstanie Układu Słonecznego. Do tej pory świat astronomii uważał, że zrodził się on na skutek pojawienia się supernowej.
Jednak według hipotezy opublikowanej na łamach periodyku Astrophysical Journal, mógł on powstać w rozwiewanych wiatrami bąblach wokół gigantycznej gwiazdy Wolfa-Rayeta. Są to najgorętsze znane nam gwiazdy we Wszechświecie, o rozmiarach 40-50 razy większych od Słońca.
Panująca w ich wnętrzach wysoka temperatura jest idealnym czynnikiem do produkcji najróżniejszych pierwiastków chemicznych. Rozwiewane są one po całej przestrzeni przez intensywne wiatry. Naukowcy uważają, że to właśnie one rozpychają gęstą materię, tworząc większe jej skupiska w postaci bąbli, w których mogło narodzić się Słońce, a później cały układ planetarny.
Hipoteza powstała, gdyż astronomowie nie mogli wyjaśnić istoty występowania we wczesnych etapach powstawania naszego układu większej ilości glinu-26 i mniejszych ilości żelaza-60. Tymczasem w innych częściach Drogi Mlecznej jest odwrotnie.
Oba izotopy są produkowane w supernowych zwykłych gwiazd, więc nie pasowały one do układanki. Co ciekawe, tylko gwiazdy Wolfa-Rayeta produkują mnóstwo glinu-26, ale nie produkują żelaza-60. Dlatego naukowcy myślą, że to właśnie gwiazda tego typu zapoczątkowała powstanie naszej dziennej gwiazdy i całego Układu Słonecznego.
Aby można było potwierdzić tę fascynującą koncepcję potrzebne są kolejne badania otaczającej nas przestrzeni. Jednak nie łudźmy się, że szybko poznamy całą prawdę o początkach naszego domu.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2017-12-26/niegdys-w-miejscu-ziemi-istniala-gigantyczna-gwiazda/

Niegdyś w miejscu Ziemi istniała gigantyczna gwiazda.jpg

Niegdyś w miejscu Ziemi istniała gigantyczna gwiazda2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CAESAR i Dragonfly ? kandydaci na misję New Frontiers
2017-12-26. Krzysztof Kanawka
gencja NASA ogłosiła selekcję propozycji na nową misję klasy New Frontiers. Na początku 2019 roku nastąpi ostateczny wybór spośród tych dwóch propozycji.
Amerykańska agencja kosmiczna NASA realizuje planetarne misje bezzałogowe w kilku klasach. Największe misje są klasy Flagship ? przykładem jest sonda Cassini. Są to duże i skomplikowane wyprawy, których budowa i realizacja jest rozłożona na dekady. ?Średniej klasy? jest New Frontiers ? przykładem jest misja New Horizons. Budżet misji tej klasy powinien zamknąć się do kwoty około jednego miliarda dolarów. Mniej skomplikowana i szybsza w realizacji jest klasa Discovery, której koszt powinien się zamknąć do kwoty około 500 mln dolarów.
Wybór misji każdej z tych klas jest wieloetapowy. W styczniu 2017 NASA wybrała wybrała dwie misje klasy Discovery do realizacji ? Lucy i Psyche. Zanim do tego doszło, przez półtora roku NASA analizowała 28 zgłoszonych propozycji, z których wybrała pięć do dalszych prac koncepcyjnych. Dopiero po tych pracach, czyli ocenie potencjalnych korzyści naukowych oraz ryzyka, doszło do wyboru misji do realizacji.
Aktualnie trwają pierwsze etapy selekcji nowej misji klasy New Frontiers. Start tej wyprawy bezzałogowej jest planowany w połowie przyszłej dekady. Ósmego maja 2017 NASA poinformowała, że otrzymała 12 propozycji na misję klasy New Frontiers. Kolejny etap selekcji został ogłoszony 20 grudnia 2017 ? wybrane zostały propozycje CAESAR i Dragonfly.
Comet Astrobiology Exploration Sample Return (CAESAR)
CAESAR to propozycja powrotu na kometę 67P/Czuriumow-Gierasimienko (67P) ? obiektu, który odwiedziła europejska sonda Rosetta. Głównym celem tej misji byłoby zebranie próbek materiału z powierzchni komety 67P i ich sprowadzenie na Ziemię. Zaproponowano pobranie próbek z dwóch wyznaczonych miejsc komety, które są możliwie najmniej zmienione przez wpływ działania słonecznego. Materia byłaby zebrana z głębokości około 15 cm pod powierzchnią komety. Łączna masa sprowadzonych próbek wynosiłaby przynajmniej 50 gram materii z każdego stanowiska.
Propozycja misji była wcześniej znana jako COmet Nucleus Dust and Organics Return (CONDOR). Dotarcie do komety nastąpiłoby w 2029 roku, natomiast rozpoczęcie podróży powrotnej w 2033 roku. Powrót kapsuły z próbkami na Ziemię nastąpiłoby w 2037 roku.
Celem misji Dragonfly byłoby stworzenie kwadrokoptera zdolnego do przemieszczania się z w atmosferze Tytana ? największego księżyca Saturna. Dragonfly byłby zdolny do wykonywania pomiarów przy użyciu zestawu pokładowych instrumentów w różnych miejscach powierzchni Tytana. Warto tu zaznaczyć, że Dragonfly byłby zdolny do wykonywania pomiarów stanowisk odległych od siebie o dziesiątki kilometrów ? jest to więcej niż zasięg większości dotychczasowych misji lądowników i łazików. Zasilanie tego kwadrokoptera pochodziłoby z radioizotopowego źródła energii.
Dragonfly powinien dotrzeć do Tytana w połowie lat 30. XXI wieku, podczas zimy na północnej półkuli tego księżyca. Więcej na temat tego projektu można przeczytać na stronie misji.
Wybór nowej misji New Frontiers nastąpi na początku 2019 roku. Przez kolejne lata będzie trwać rozwój technologii oraz budowa poszczególnych instrumentów na potrzeby tej wybranej misji. Start powinien nastąpić w połowie przyszłej dekady.
(NASA)
http://kosmonauta.net/2017/12/caesar-i-dragonfly-kandydaci-na-misje-new-frontiers/

CAESAR i Dragonfly ? kandydaci na misję New Frontiers.jpg

CAESAR i Dragonfly ? kandydaci na misję New Frontiers2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nowa gwiazda betlejemska była widziana nad Finlandią i Morzem Śródziemnym
Na niebie nad Finlandią, około 18:06 UTC, w piątek, 22 grudnia 2017 zaobserwowoano bardzo jasną kulę ognia. Dzień później, nad Morzem Śródziemnym, widziano majestatyczny wolno poruszający się meteor.
Jasny bolid był widoczny na północnym i południowym wybrzeżu Finlandii. Eksperci twierdzą, że tak spektakularne jasne kule ognia jak ta, występują w Finlandii co 3 lata. Jednak warto odnotować, że to już drugie takie zdarzenie w ciągu 40 dni.
Dzięki analizie opierającej się na ponad 250 otrzymanych raportach o obserwacji tego jasnego obiektu ustalono, że nadleciał on od zachodu i był widoczny głównie w północnej części Finlandii. Wiele doniesień potwierdza, że podczas wchodzenia w atmosferę obiekt eksplodował ponieważ słyszano charakterystyczny grom dźwiękowy.
Kolejną "gwiazda betlejemską" widziano w sobotę, 23 grudnia 2017 roku. Wolno poruszający się meteor był obserwowany nad Morzem Śródziemnym i prawdopodobnie jesli jakieś szczątki dotarły do powierzchni to spoczęły na dnie tego morza. Całe zjawisko trwało około 14 sekund po czym większość tej kosmicznej skały spłonęła w atmosferze, co było widoczne jako jasny błysk.
http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nowa-gwiazda-betlejemska-byla-widziana-nad-finlandia-i-morzem-srodziemnym

Nowa gwiazda betlejemska była widziana nad Finlandią i Morzem Śródziemnym.jpg

Nowa gwiazda betlejemska była widziana nad Finlandią i Morzem Śródziemnym2.jpg

Nowa gwiazda betlejemska była widziana nad Finlandią i Morzem Śródziemnym3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Virgin Galactic rozpoczyna współpracę z ASI
2017-12-26. Michał Moroz

Virgin Galactic podpisało list intencyjny z Włoską Agencją Kosmiczną (ASI). W jego ramach ładunek agencji zostanie przetestowany podczas lotu suborbitalnego w 2019 roku.
Współpraca z Włochami
ASI to druga po NASA agencja kosmiczna planująca współpracę z firmą Richarda Bransona. W ramach listu intencyjnego podpisanego 18 grudnia włoski ładunek operowany przez przeszkolonego specjalistę zostanie przetestowany podczas lotu suborbitalnego samolotu kosmicznego SpaceShipTwo. Lot ze Spaceport America ma zostać przeprowadzony w 2019 roku.
O porozumieniu poinformował George Whitesides, prezes Virgin Galactic podczas Next-Generation Suborbital Researchers Conference. Co ciekawe ładunek będzie powiązany z rozwijanym przez Włochy konceptem Space Rider, finansowanym przez Europejską Agencję Kosmiczną samolotem orbitalnym wielokrotnego użytku. Podczas lotu w nieważkości trwającej kilka minut można przetestować działanie szeregu systemów (np mechanicznych), które następnie będą zastosowane podczas lotu orbitalnego.
Obecny stan spółki
W tej chwili w Virgin Galactic przeprowadziła szereg lotów ślizgowych drugiego pojazdu SpaceShipTwo Unity. Co najmniej jeden lot ślizgowy zostanie jeszcze przeprowadzony w przyszłym roku. Później odbędzie się szereg testów z wykorzystaniem silnika rakietowego. Być może pierwsi pasażerowie udadzą się na suborbitalną podróż jeszcze przed końcem 2018 roku
Po katastrofie pierwszego samolotu kosmicznego SpaceShipTwo Enterprise w 2014 roku, spółka zmieniła opis kluczowych parametrów lotu pojazdu suborbitalnego. Zmiana jest o tyle ważna, gdyż wcześniej SS2 miał oferować loty ponad umowną granicę kosmosu (tzw. linia Karmana, ponad 100 km), a obecnie pojazd będzie w stanie przekroczyć 80 km. Ta wysokość to umowna granica kosmosu uznawana przez amerykańskie lotnictwo wojskowe, z czasów lotów rakietoplanu X-15 z lat 60. XX wieku.
Ponadto, zmienił się opis w ilości pasażerów mogących jednorazowo polecieć SS2. O ile wcześniej Virgin Galactic zapowiadał loty sześciu pasażerów i dwóch pilotów (łącznie osiem osób), to teraz mówi o możliwości lotu ?do ośmiu osób?. W praktyce oznacza to, że pasażerów będzie raczej mniejsza ilość.
(VG)
http://kosmonauta.net/2017/12/virgin-galactic-rozpoczyna-wspolprace-z-wloska-agencja-kosmiczna/

Virgin Galactic rozpoczyna współpracę z ASI.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polskie firmy pracują nad konstelacją satelitarną do obrazowania Ziemi
2017-12-26. Redakcja AstroNETu
Starania o przeprowadzenie misji technologicznej opartej na platformie HyperSat i testującej aparaturę do satelitarnego obrazowania Ziemi zakłada umowa podpisana przez firmy Creotech Instruments i Scanway. Satelita mógłby dostarczyć zdjęcia o rozdzielczości poniżej 1 metra na piksel.
HyperSat ma być uniwersalną, modułową platformą, która wyposażona w specjalistyczne instrumenty pozwoli realizować misje kosmiczne o różnym przeznaczeniu ? od radiowych przez telekomunikacyjne, aż po obserwacyjne: optoelektroniczne i radarowe. Jej masa będzie sięgała od 10 kg do 60 kg, a rozmiary od 35x35x10 cm do 35x35x60 cm. Zapewniać będzie wszystkie niezbędne podsystemy pokładowe takie jak komputer pokładowy, system zasilania czy system komunikacji z Ziemią. Platformę przygotowuje firma Creotech Instruments, która w czerwcu 2017 roku na realizację projektu otrzymała dofinansowanie z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
Firma Scanway specjalizuje się zaś w projektowaniu i wytwarzaniu rozwiązań bazujących na technologiach wizyjnych i laserowych. Pochodząca z Wrocławia spółka realizuje obecnie pierwszy polski instrument do obrazowania Ziemi przystosowany do pracy na orbicie. Skaner ma pozwolić na obrazowanie powierzchni Ziemi w wysokiej rozdzielczości i w szerokim spektrum aż do dalekiej podczerwieni. Pomysł o nazwie ScanSAT również uzyskał dofinansowanie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w ramach tzw. szybkiej ścieżki.
Umowa w formie listu intencyjnego zawarta w grudniu między Creotech a firmą Scanway zakłada wspólne starania o przeprowadzenie misji technologicznej bazującej na platformie HyperSat i testującej rozwiązania spółki Scanway. Skaner firmy Scanway zostanie dostosowany do współdziałania z platformą HyperSat, której parametry zostaną z kolei dostosowane do wymagań misji kosmicznych. Zdaniem Scanway tak skonfigurowany satelita obserwacji Ziemi mógłby dostarczyć w przyszłości zdjęcia z rozdzielczościami mniejszymi niż 1 metr na piksel.
HyperSat, jako platforma z założenia otwarta i elastyczna, ma wspierać integrację i testowanie instrumentów rozwijanych przez młode i dynamiczne przedsiębiorstwa. W ten sposób chcemy integrować krajowe środowisko i wspólnie z podobnymi do nas firmami stworzyć większą całość. (?) Projekt Scanway jest bardzo ambitny i chociaż jego twórcy z pewnością będą musieli pokonać jeszcze wiele trudności technicznych i technologicznych. Lecz jeśli to się uda, możliwości, jakie daje Scanway mogą bardzo pozytywnie wpłynąć na rozwój sektora kosmicznego w Polsce? ? mówi prezes Creotech Instruments S.A. dr Grzegorz Brona.
?Bazując na naszym doświadczeniu w zakresie skanerów dla nauki i przemysłu zamierzamy oprzeć naszą konstrukcję na systemie precyzyjnych odchylanych luster, co pozwoli na szybkie pozyskiwanie obrazów w wielu interesujących dla odbiorców końcowych pasmach spektrum światła. Dzięki projektowi układu optycznego opartego na zwierciadłach możliwe będzie skanowanie powierzchni Ziemi w zakresie od 400 do 12 000 nm, co oznacza również możliwość termograficznej obserwacji planety? ? tłumaczy prezes Scanway Sp. z o.o. Jędrzej Kowalewski.
https://news.astronet.pl/index.php/2017/12/26/polskie-firmy-pracuja-nad-konstelacja-satelitarna-do-obrazowania-ziemi/

Polskie firmy pracują nad konstelacją satelitarną do obrazowania Ziemi.jpg

Polskie firmy pracują nad konstelacją satelitarną do obrazowania Ziemi2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwacje radiowe wskazują na prawdopodobne wyjaśnienie zjawiska łączenia się gwiazd neutronowych
Wysłane przez nowak w 2017-12-26
Trzy miesiące obserwacji w oparciu o National Science Foundation?s Karl G. Jansky Very Large Array (VLA) pozwoliły astronomom na wyodrębnienie najbardziej prawdopodobnego wyjaśnienia tego, co stało się po gwałtownej kolizji dwóch gwiazd neutronowych w galaktyce oddalonej od nas o 130 miliony lat świetlnych. To, czego się nauczyli oznacza, że będą mogli zobaczyć i zbadać więcej takich kolizji.
17 sierpnia 2017 roku obserwatoria fal grawitacyjnych LIGO i VIRGO połączyły się, aby zbadać słabe zmarszczki czasoprzestrzeni spowodowane połączeniem się dwóch supergęstych gwiazd neutronowych. Było to pierwsze potwierdzone wykrycie takiej fuzji i zaledwie piąta bezpośrednia detekcja fal grawitacyjnych, przewidziana przeszło sto lat temu przez Alberta Einsteina.
Oprócz fal grawitacyjnych zaobserwowano wybuch promieniowania gamma, promieniowania rentgenowskiego oraz światła widzialnego. 2 września VLA wykrył pierwsze fale radiowe pochodzące z tego zdarzenia. Był to pierwszy przypadek zaobserwowania jakiegokolwiek obiektu astronomicznego emitującego zarówno fale grawitacyjne jak i elektromagnetyczne.
Czas i siła promieniowania elektromagnetycznego o różnej długości fali dały naukowcom wskazówki na temat natury zjawisk powstałych w wyniku zderzenia dwóch gwiazd neutronowych. Przed sierpniowym wydarzeniem teoretycy przedstawili kilka teorii dotyczących tych zjawisk. Teraz stało się ono dobrą okazją do porównania przewidywań modeli z faktycznymi obserwacjami.
Astronomowie korzystający z VLA wraz z Australia Telescope Compact Array oraz Giant Metrewave Radio Telescope w Indiach, regularnie od września obserwowali obiekt. Teleskopy radiowe pokazały, że emisja radiowa stale zyskuje na sile. Na tej podstawie badacze zidentyfikowali najbardziej prawdopodobne scenariusze dla następstw tego zderzenia.
?Stopniowe rozjaśnianie sygnału radiowego wskazuje, że widzimy szerokokątny wypływ materii, poruszający się z prędkością porównywalną do prędkości światła, pochodzący z połączenia się gwiazd neutronowych? ? powiedział Kunal Mooley, doktorant prowadzony przez Caltech, obecnie z National Radio Astronomy Observatory (NRAO).
Obserwowane pomiary pomagają astronomom w ustaleniu kolejności zdarzeń wywołanych kolizją gwiazd neutronowych.
Początkowe połączenie dwóch supergęstych obiektów wywołało eksplozję, zwaną kilonowa, która wypchnęła kulistą powłokę śmierci na zewnątrz. Gwiazdy neutronowe zapadły się w pozostałość, prawdopodobnie w czarną dziurę, której potężna grawitacja zaczęła przyciągać do siebie materię. Materia ta tworzy szybko wirujący dysk, który wytwarza parę wąskich, superszybkich strumieni materii wypływających na zewnątrz z jego biegunów. Gdyby jeden z dżetów był skierowany w stronę Ziemi, widzielibyśmy krótkotrwały rozbłysk gamma. Ale tak nie było.
Niektóre z pomiarów sierpniowego zdarzenia sugerowały zamiast tego, że jeden z dżetów mógł być nieco  z dala od Ziemi. Model ten tłumaczyłby fakt, że promieniowanie radiowe i rentgenowskie były widoczne dopiero po pewnym czasie od zaistnienia kolizji.
?Ten prosty model ? dżetu bez struktury ? pozwoliłby, aby emisja promieniowania radiowego i rentgenowskiego powoli stawała się coraz słabsza. Kiedy obserwowaliśmy wzmocnienie emisji radiowej, zdaliśmy sobie sprawę, że wyjaśnienie wymaga innego modelu? ? powiedziała Alessandra Corsi z Texas Tech University.
Astronomowie spojrzeli na model opublikowany w październiku przez Mansi Kasliwal z Caltech i jego kolegów, który następnie został opracowany przez Ore Gottlieb z Tel Aviv University i jego kolegów. W modelu tym dżet nie wychodzi z kuli pozostałości po eksplozji. Zamiast tego gromadzi otaczającą materię, gdy porusza się na zewnątrz, tworząc szeroki ?kokon?, który pochłania energię dżetu.
Astronomowie popierali ten scenariusz bazując na informacjach zebranych podczas korzystania z radioteleskopów. Wkrótce po wstępnych obserwacjach miejsca połączenia, coroczna podróż Ziemi wokół Słońca umieściła obiekt zbyt blisko Słońca na niebie, aby móc go obserwować przez teleskopy rentgenowskie i optyczne. Od tygodni teleskopy radiowe były jedynym sposobem na dalsze gromadzenie danych dotyczących tego wydarzenia.
Mooley i jego koledzy opublikowali pracę ze swoimi pomiarami radiowymi, ich ulubionym scenariuszem tego wydarzenia oraz tę prognozę, 30 listopada. Chandra miała obserwować obiekt 2 i 6 grudnia. ?7 grudnia pojawiły się wyniki z Chandra a emisja promieniowania X rozjaśniła się tak, jak przewidzieliśmy? ? powiedział Gregg Hallinan z Caltech.
?Zgodność pomiędzy danymi radiowymi i rentgenowskimi sugeruje, że promieniowanie X pochodzi z tego samego wypływu, który wytwarza fale radiowe? ? powiedział Mooley.
?Było to bardzo ekscytujące, gdy nasza prognoza została potwierdzona. Ważną implikacją modelu kokonu jest to, że powinniśmy być w stanie dostrzec znacznie więcej tych kolizji poprzez wykrywanie ich fal elektromagnetycznych a nie tylko grawitacyjnych? ? powiedział Hallinan.   
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej:
Radio Observations Point to Likely Explanation for Neutron-Star Merger Phenomena
Źródło: NRAO
Na zdjęciu: Różne scenariusze następstw zderzenia dwóch gwiazd neutronowych. Po lewej (scenariusz z krótkimi rozbłyskami gamma) strumień materii poruszający się  z prędkością prawie równą prędkości światła jest wypychany z miejsca zderzenia do sfery materii początkowo wydmuchiwanej przez powstały wybuch. Gdy patrzymy pod kątem od środka dżetu, długotrwała emisja promieniowania rentgenowskiego i fal radiowych słabnie. Po prawej, dżet nie może wydostać się ze skorupy pozostałości gruzu, ale zamiast tego zmiata materię w szeroki ?kokon?, który pochłania energię strumienia i emituje promieniowanie X oraz fale radiowe pod szerszym kątem. W tym przypadku emisja wciąż rośnie intensywnie, tak jak obecnie obserwują teleskopy radiowe i rentgenowskie. Źródło: NRAO/AUI/NSF: D. Berry
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/obserwacje-radiowe-wskazuja-na-prawdopodobne-wyjasnienie-zjawiska-laczenia-sie-gwiazd-neutronowych

Obserwacje radiowe wskazują na prawdopodobne wyjaśnienie zjawiska łączenia się gwiazd neutronowych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy satelita Angoli już na orbicie
Wysłane przez grabianski w 2017-12-26
Po dwóch latach od ostatniego startu, rakieta Zenit ponownie wzbiła się w powietrze. Ukraińsko-rosyjska rakieta wystartowała z kosmodromu w Bajkonurze wynosząc na orbitę AngoSata - pierwszego satelitę Angoli.
AngoSat-1 to stosunkowo lekki (1 650 kg) satelita telekomunikacyjny bazujący na rosyjskiej platformie USP z transponderami komunikacyjnymi pasma C i Ku od firmy Airbus Space and Defence.
Satelita zostanie ustawiony na orbicie geostacjonarnej, na pozycji 14 E. Będzie używany przez instytucje rządowe Angoli.
Start powiódł się i był to prawdopodobnie ostatni start orbitalny w tym roku. W planach obecnie nie ma żadnego startu, jednak jeszcze są niewielkie szanse na niespodziewany start z Chin.
Był to 12. start rosyjski. Rakieta Zenit ma w planach start w połowie 2018 roku z ukraińskim satelitą Lybid.
 
Źródło: Roskosmos/NSF
Więcej informacji:
?    informacja prasowa o udanym starcie od agencji Roskosmos
?    relacja ze startu rakiety Zenit (NSF)
Źródło: Startująca rakieta Zenit z angolskim satelitą AngoSat-1. Źródło: Roskosmos.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pierwszy-satelita-angoli-juz-na-orbicie-3982.html

Pierwszy satelita Angoli już na orbicie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Świecąca chmura" na polskim niebie. To test Rosjan
2017-12-26
Mieszkańcy wielu województw zauważyli tajemniczy jasny obiekt, wiszący we wtorek na nocnym niebie. Już wiemy, co to jest.
Reporterzy 24 o tajemniczym obłoku światła, który pojawił się na niebie w okolicach godziny 4 nad ranem, informowali z bardzo oddalonych od siebie zakątków Polski: Nowego Sącza, Czerwieńska, Chełma i Koniecpola. Co więcej, wiadomo o tym, że podobne zjawisko zaobserwowano też w wielu innych regionach Polski.
Na nagraniach widać jedynie rozświetlony dysk i przez długie godziny ci, którzy go zaobserwowali, starali się dociec prawdy.
Oficjalny komunikat - start rosyjskiej rakiety
Już mamy oficjalne informacje, co dokładnie się stało.
Rosyjska agencja prasowa TASS podała, że we wtorek rano przeprowadzono start rakiety balistycznej z poligonu Kapustin Jar w zachodniej Rosji.
W dniu 26 grudnia 2017 r. zespół bojowy wystrzelił międzykontynentalny pocisk balistyczny RS-12M Topol z poligonu Kapustin Jar w regionie Astrachań - powiedział rosyjski minister obrony.
Karol Wójcicki, popularyzator nauki z fanpage'a "Z Głową w Gwiazdach", podał, że jest to rozwiązanie zagadki tajemniczej chmury która pojawiła się dziś ok. 4.30 nad ranem na naszym niebie. To co obserwowaliśmy okazało się gazami wylotowymi międzykontynentalnego pocisku rakietowego wystrzelonego z terytorium Rosji. Po osiągnięciu wysokości (minimum) kilkuset kilometrów, gazy wylotowe rakiety zostały rozświetlone przez światło słoneczne. W miarę rozpraszania się chmury zjawisko zniknęło co odnajduje potwierdzenie w Waszych obserwacjach.
Relacje Reporterów 24
?26 grudnia Około godziny 4:34 zaobserwowano zjawisko na niebie widoczne na zdjęciach. Jasny punkt utworzył pióropusz pary? Dymu? W kształcie zbliżonym do trójkąta. Zgasł po chwili, a pióropusz zaczął się rozwiewać i powiększać utrzymując jednocześnie swój kształt . Rakieta, meteor?? - zastanawiał się Jarkos z Nowego Sącza w województwie małopolskim.
O godzinie 4:30 na niebie pojawiła się tak jakby biała ściana, za nią nic nie było widać. Obudziłem rodziców, bo nie wiedziałem, co to mogło być. Rodzice nigdy też nie widzieli takiego przypadku? ? poinformował Paweł z Czerwieńska w województwie lubuskim.
Źródło: Kontakt 24/Jarkos, Paweł, Z głową w gwiazdach/facebook.com
Autor: sj/kab,AP

Jechałem dzisiaj samochodem około 4:30 było widać jasny punkt. Leciał on i wyglądał jakby się rozpadał, spalał i zostawił ogromną biała łunę. Była widoczna pół godziny i rozrastała się? - opisywał niecodzienne zjawisko Krzysiek z Koniecpola w województwie śląskim.
Łuna widoczna była nie tylko w Polsce, ale i w wielu zakątkach Europy.
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/polska,28/swiecaca-chmura-na-polskim-niebie-to-test-rosjan,249453,1,0.html

Świecąca chmura na polskim niebie. To test Rosjan.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwacje obłoku rakietowego (26.12.2017)
2017-12-27. Krzysztof Kanawka
Nad ranem 26 grudnia mieszkańcy Środkowej i Wschodniej Europy dostrzegli bardzo nietypowe zjawisko ? obłok o dziwnych kształtach. Ten obłok prawdopodobnie pochodził od rakiety, ale której?
Nad ranem 26 grudnia 2017 oczom obserwatorów z różnych państw w Europie Środkowej i Wschodniej ukazał się nietypowy obiekt na niebie. Był to obłok, nieco podobny do ?meduzy?, początkowo dość jasny, z czasem rozprzestrzeniał się na różne kierunki. Europejscy obserwatorzy, m.in. z Austrii, Węgier i Polski, obserwowali to zjawisko nad wschodnim horyzontem, do wysokości około 30-40 stopni.
Zjawisko miało dość podobny kształt do obłoku gazów powstałych w trakcie startu rakiety Falcon 9 z bazy Vandenberg*. Było więc oczywiste, że musiało powstać od któregoś ze niedawnych startów rakiet, ale od którego?
Analiza, wykonana na forach Astropolis.pl oraz Polskim Forum Astronautycznym wykazała, że ten obłok nie mógł pochodzić od żadnego drugiego stopnia rakiety z niedawnego startu. Początkowo brano pod uwagę tę ewentualność, gdyż oprócz startu, górne stopnie rakiet także wykonują manewr deorbitacyjny albo usunięcie paliwa, jednak okazało się, że w tym momencie w tej część nieba nie przebywał żaden taki obiekt.
Kilka godzin po tym zjawisku pojawiło się oficjalne ogłoszenie ze strony rosyjskiej. 26 grudnia doszło do testu międzykontynentalnego pocisku balistycznego RS-12(M) Topol-M. Start odbył się w bazie wojskowej Kapustin Jar, a lądowanie głowicy na terenie poligonu znajdującego się około 2000 km w Kazachstanie. Z tej bazy już często wykonywano testy rakiet ICBM, jednak nie były one dotychczas obserwowane z Europy. Było to dość zaskakujące, jednak okazało się, że zazwyczaj pociski ICBM wystrzeliwane z tej bazy są kierowane na dość niskie pułapy, rzędu kilkuset kilometrów. W takim przypadku trudne jest zaobserwowanie pocisku z Europy.
Po porównaniu widoczności satelitów na różnych orbitach okazało się, że pocisk Topol-M mógł być obserwowany z naszej części Europy jeśli wzniósł się na wysokość około 1500 km ? szczególnie, że warunki oświetleniowe były sprzyjające (czas przed wschodem Słońca w Europie). Jest to pułap lotu z pewnością w zasięgu możliwości technicznych rakiety Topol-M.
Podobne zjawisko było obserwowane w 2013 roku z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wówczas również z bazy w Kapustin Jarze wystartowała rakieta Topol-M. Jednakże, podczas tamtego lotu pocisk Topol osiągnął niższy pułap (około 450 km).
* O obserwacjach tego startu niebawem opublikujemy oddzielny artykuł!
(AP, PFA)
http://kosmonauta.net/2017/12/obserwacje-obloku-rakietowego-26-12-2017/

Obserwacje obłoku rakietowego (26.12.2017).jpg

Obserwacje obłoku rakietowego (26.12.2017)2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkryto pierwszy sygnał ciemnej materii?


2017-12-27
Brytyjscy naukowcy opublikowali badania na temat szeroko dyskutowanego sygnału, który jest linią emisyjną w widmie rentgenowskim o długości fali 0,354 nm lub 3,5 keV, co jest energią fotonów. Źródłem tego promieniowania może być ciemna materia.


Historia ma swój początek w 2014 r., gdy dwie niezależne grupy badawcze były świadkami namierzenia konkretnego sygnału rentgenowskiego. Emisję zaobserwowano po raz pierwszy w 73 gromadach galaktyk przy użyciu teleskopów Chandra i XMM-Newton, a następnie potwierdzono w Andromedzie i na obrzeżach centralnej galaktyki gromady Perseusza.

Kolejne obserwacje były nieco chybione. Podczas niektórych wykryto emisję promieniowania, a podczas innych nie. W zeszłym roku japoński rentgenowski satelita Hitomi nie wykrył linii 3,5 keV w gromadzie Perseusza. To sugerowało, że ten sygnał ciemnej materii nie istnieje.

- Można by pomyśleć, że kiedy Hitomi nie zobaczył linii 3,5 keV, rzucimy ręcznik i odpuścimy. Wręcz przeciwnie, to właśnie tutaj - jak w każdej dobrej historii, następuje ciekawy zwrot akcji - powiedziała Francesca Day, współautorka badań.

Naukowcy zdali sobie sprawę, że pole widzenia Hitomi obejmuje całą galaktykę centralną, a nie tylko obrzeża. Sprawdzili więc poprzednie obserwacje regionu centralnego i odkryli deficyt w emisji 3,5 keV. Zgadzało się to z obserwacjami Hitomi.

- To nie jest łatwy obraz do namalowania, ale możliwe, że znaleźliśmy sposób, aby objaśnić niezwykłe sygnały rentgenowskie pochodzące z Perseusza i odkryć wskazówkę, czym właściwie jest ciemna materia - dodał Nicholas Jennings, inny autor badań.

Konieczne są dalsze obserwacje do lepszego zrozumienia natury tajemniczych sygnałów.

http://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-odkryto-pierwszy-sygnal-ciemnej-materii,nId,2480863

Odkryto pierwszy sygnał ciemnej materii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA ma szczegółowe zdjęcia ?planetoidy stulecia" potencjalnie zagrażającej Ziemi
Radioteleskop Aresibo uzyskał szczegółowe zdjęcia dużej okołoziemskiej planetoidy Phaethon, która w połowie grudnia zbliżyła się do Ziemi na rekordowo małą odległość w XXI wieku - podaje NASA.
?Najnowsze dane z Aresibo pokazują, że Phaethon pod względem kształtu przypomina Bennu, jedną z najbardziej niebezpiecznych okołoziemskich planetoid i bieżący cel aparatu OSIRIS-REx. Jedyna różnica polega na tym, że Phaethon mógłby zmieścić około tysiąca Bennu. Ciemna plama na jego powierzchni może być kraterem lub innym wgłębieniem, które nie odbija fal radarowych z powrotem na Ziemię" ? oznajmił Patrick Taylor, astronom z obserwatorium Aresibo.
Phaethon w październiku 1983 roku odkryło obserwatorium kosmiczne na podczerwień IRAS. Został zdefiniowany jako dość duży okrągły obiekt o średnicy około 4-5 kilometrów. Phaethon należy do tak zwanej Grupy Apolla ? małych ciał niebieskich zbliżających się do Słońca na bardzo małą odległość.
Jak pokazują obliczenia orbity Phaethonu i obserwacje asteroidy za pomocą teleskopu w ostatnich latach zbliża się do Słońca na odległość około 20 mln kilometrów. Badacze spodziewają się, że w najbliższym czasie ulegnie całkowitemu zniszczeniu.
Phaethon wchodzi w katalog Potentially hazardous asteroids ? listę obiektów potencjalnie zagrażających Ziemi.
https://pl.sputniknews.com/swiat/201712256992191-Sputnik-NASA-zdjecia-planetoida-stulecia/

NASA ma szczegółowe zdjęcia planetoidy stulecia potencjalnie zagrażającej Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce
Wysłane przez grabianski w 2017-12-27
Zaczynamy cykl podsumowań roku w astronautyce. Pierwszą część poświęcamy badaniom kosmicznym i jest o czym pisać. W 2017 roku minął 20. rok ciągłej eksploracji Marsa, 40. rok działania sond Voyager, a sonda Cassini zakończyła ponad 13 lat badań Saturna. Bardzo dużo mówiło się też o falach grawitacyjnych i coraz niezwyklejszych układach planetarnych odkrywanych przez misje kosmicznych teleskopów. To wszystko podsumowujemy w poniższym zestawieniu.
Zobacz podsumowanie 2016 roku w astronautyce
Wszystkie podsumowania roczne pod tagiem Podsumowania na Uranii
Na oficjalnej grupie portalu na Facebooku trwa głosowanie na najważniejsze wydarzenie roku
Pożegnanie sondy Cassini
15 września 2017 roku zakończyła się jedna z najsłynniejszych i najbardziej przełomowych misji eksploracyjnych. Sonda Cassini zakończyła 13 lat badań Saturna, jego pierścieni i księżyców wejściem w gęstą atmosferę planety. Dzięki sondzie odkryliśmy wodne światy na Tytanie i Enceladusie, co zupełnie wywróciło nasze poglądy na potencjalne miejsca życia poza Ziemią.
Przygoda Cassiniego i lądownika Huygens rozpoczęła się w 2004 roku. Cassini wszedł na orbitę wokół planety, a Huygens przez kilka godzin badał powierzchnię Tytana.
Statek w ostatnim roku eksploracji obniżył swoją orbitę, by badać pierścienie Saturna i przestrzeń pomiędzy nimi, a górnymi warstwami atmosfery planety. Pierwsze zanurzenia w pierścienie Saturna relacjonowaliśmy na naszym portalu. Cassini wysłała wtedy też pierwsze zdjęcia Saturna w rzeczywistych barwach.
Kolejne orbity wokół Saturna były jeszcze niższe i sonda mogła zmierzyć swoimi sensorami właściwości atmosfery planety. Cassini w ostatnich miesiącach misji obserwowała też Tytana i jego krajobrazy.
Będzie nam na pewno brakować Cassiniego. Poniżej nasze relacje z ostatnich chwil sondy.
?    Ostatni dni sondy Cassini w fotografiach
?    Koniec misji Cassini. Sonda zniszczona w atmosferze Saturna

Zobacz 49. odcinek programu Astronarium o misji sondy Cassini
Wybrane artykuły o Saturnie portalu Urania:
?    Złożone procesy chemiczne przyczyną toksycznej chmury na Tytanie
?    Co napędza wyjątkową aktywność geologiczną Enceladusa
 
Teleskopy NASA odkrywają nowe światy
Wiele astronomicznych wydarzeń z 2017 roku zawdzięczamy kosmicznym teleskopom NASA. Ciężko nawet wspomnieć o wszystkich, dlatego ograniczymy się do kilku naszym zdaniem najgłośniejszych odkryć.
TRAPPIST-1

Za pomocą Kosmicznego Teleskopu Spitzera odkryto pierwszy układ z aż siedmioma planetami, z czego trzy okrążają swoją gwiazdę w odległości sprzyjającej utrzymaniu wody w stanie ciekłym na ich powierzchni.
O odkryciu NASA i Europejskiego Obserwatorium Południowego pisaliśmy obszernie na portalu Urania:
?    NASA ogłosiła odkrycie systemu z siedmioma planetami typu ziemskiego
?    Planety TRAPPIST-1 bez atmosfer?
?    Ciężkie życie planet TRAPPIST-1
?    Pierwsze znaki obecności wody na planetach TRAPPIST-1
?    Ślady życia na pobliskich egzoplanetach mogą być ukryte w pułapce równikowej
Tematowi poświęciliśmy dużą część 2. w tym roku numeru naszego czasopisma Urania - Postępy Astronomii.

36. odcinek programu Astronarium o układzie TRAPPIST-1
Kepler

W 2017 roku opublikowano także kolejną listę kandydatów na egzoplanety. Najobszerniejszy do tej pory katalog zawiera 219 kandydatów, z czego 10 ma rozmiary podobne do Ziemi i okrąża swe gwiazdy w tzw. ekosferze. Na bieżąco na łamach portalu opisywaliśmy odkrycia Keplera. We wrześniu pisaliśmy o badaniu, wskazującym na to, że to rozmiar, a nie masa ma znaczenie  w wykrywaniu atmosfer egzoplanet.
Dane z teleskopu Keplera pozwoliły na odkrycie sześciu egzokomet, czyli komet krążących wokół gwiazd innych niż Słońce. Niedawno pisaliśmy też o odkryciu ósmej egzoplanety w układzie gwiazdy Kepler-90. Przeoczoną wcześniej planetę zauważono w archiwalnych danych Keplera, dzięki zastosowaniu sztucznych sieci neuronowych rozwiniętych przez inżynierów Google.Inne teleskopy NASA
Teleskop Hubble?a również obserwował w tym roku i był źródłem wielu artykułów. Jego następca - teleskop Jamesa Webb?a jest szykowany do startu w 2019 roku. Poniżej jeszcze kilka historii, które poznaliśmy dzięki teleskopom znajdującym się na orbicie.
?    Niedawne odkrycie bliźniaczych planet może pomóc rozwiązać zagadkę nadętych planet
?    Hubble odkrywa chwiejące się galaktyki
?    Planeta czarna jak smoła
?    Hubble w poszukiwaniach zagubionego ramienia
?    Hubble fotografuje masywną martwą galaktykę, która rzuca wyzwanie teorii ewolucji galaktyk
?    Ostatni duży posiłek naszej czarnej dziury
?    Teleskop Hubble'a zaobserwował bombardowanie innej gwiazdy przez komety

Niebo na dłoni o Kosmicznym Teleskopie Hubble'a
 
20 lat nieprzerwanej eksploracji Marsa
W lipcu 1997 roku lądownik Pathfinder trafił na powierzchnię Marsa. Od tego czasu przez już przeszło 20 lat Marsa nieustannie badają amerykańskie misje robotyczne. 2017 rok przyniósł kolejne odkrycia i zapowiedzi zbliżających się misji. W przyszłym roku powinna ruszyć misja geologiczna Mars InSight, a w 2020 na Czerwonej Planecie ma wylądować kolejny duży łazik NASA.
Niestrudzony orbiter

Sonda MRO, która od 2006 roku orbituje Marsa dostarczyła w mijającym roku wiele rewelacji dotyczącej najchętniej badanej poza Ziemią planety. Ten najbardziej produktywny spośród marsjańskich statków przekroczył w marcu 50 000 wykonanych orbit.
MRO na początku roku brał udział w przygotowaniach do przyszłorocznej misji InSight. Z pomocą kamery kontekstowej CTX, kamery wysokiej rozdzielczości HiRISE i kamery kolorowej MCI wykonał fotografie kandydatów do lądowania dla nowej misji. Zdjęcia z bogatego katalogu sondy pozwoliły już też zawęzić kandydatów do misji łazika w 2020 roku. Orbiterowi udało się zrobić portret łazika Curiosity.
Dzięki sondzie MRO o Marsie zrobiło się głośno w październiku, kiedy poinformowano, że sonda znalazła na planecie duże depozyty skalne w rejonie wyschniętego zbiornika wodnego. Co ciekawe wg naukowców mogły one powstać na skutek podgrzewania wody przez aktywność wulkaniczną skorupy planety. Warunki te mogły być wtedy podobne do tych, gdy na Ziemi powstawały proste formy życia. Znalezione osady świadczą, że zjawiska te mogły występować na Czerwonej Planecie 3 miliardy lat temu.
Inna głośna praca została opublikowana w listopadzie. Wtedy również po analizie zdjęć wysokiej rozdzielczości z orbitera MRO, postawiono tezę, że ciemne wzory, które były uznawane za dowód na podpowierzchniowe pływy, mogą być w istocie jedynie granularnymi pływami osadów. Przesłanką ku temu miało być to, że ciemne ślady występują tylko na wysokich nachyleniach terenu, które rzeczywiście mogłyby powodować opady piasku, podobne do tych na aktywnych wydmach na Ziemi.
6 lat łazika Curiosity

Nie próżnował też największy łazik marsjański Curiosity. Po raz pierwszy w czasie swojej misji kamerę skierował specjalnie w niebo, by wykonać dokładne fotografie marsjańskich obłoków. Curiosity kontynuuje w tej chwili wielką wspinaczkę na grzbiet Toward Ridge - grań znajdującą się po północno-zachodniej stronie góry Mount Sharp. Naukowcy chcą dowiedzieć się dlaczego pionowe ekspozycje skalne w tym miejscu są mniej podatne na erozję, a ze zróżnicowania w występowaniu poszczególnych minerałów na różnych wysokościach chcą wywnioskować coś na temat historii całej planety.
Ciągle trwają też prace nad przywróceniem do działania wiertła, którego silnik stanął pod koniec 2016 roku. Inżynierowie testowali ostatnio nowy sposób wykonywania odwiertów, ale minie jeszcze sporo czasu, zanim łazikowi zostaną przywrócone geologiczne zdolności.
MAVEN o atmosferze Marsa

Atmosferę Marsa od 2014 roku bada sonda MAVEN. Naukowcy chcą przede wszystkim poznać odpowiedź na pytanie, czemu planeta ta jest obecnie tak sucha, podczas gdy wszystko wskazuje na to, że kiedyś dysponowała ona dość gęstą atmosferą.
Dzięki pomiarom izotopów argonu, wykonywanym przez sondę, udaje się potwierdzić hipotezę, że na pewnym etapie duża część atmosfery planety została zrzucona przez silny wiatr słoneczny. Dzięki sondzie MAVEN, udało się już wykształcić modele wiążące dynamikę atmosfery Czerwonej Planety z sezonowymi zmianami aktywności słonecznej.
Poniżej jeszcze kilka wybranych artykułów o misjach marsjańskich i planach na przyszłe loty:
?    Misja marsjańka rzuca światło na ekosferę odległych planet
?    Fobos w świetle widzialnym i podczerwieni
?    Mars bardziej nieprzyjazny niż sądziliśmy
?    Czy na Marsie mogło ptrzerwać zycie
?    Podróż na Marsa. Co dalej?
?    Mars 2020: zuchwały plan zebrania próbek Czerwonej Planety
 
Pierwszy pełny rok badań Jowisza przez Juno
W 2017 roku skończyła się misja wokół Saturna, ale nie skończyły się amerykańskie badania zewnętrznych planet Układu Słonecznego. Wokół największej planety okrążającej Słońce działa sonda Juno.
Zaczęło się gorzką informacją o pozostaniu sondy na wyższej, eliptycznej orbicie, po tym jak w 2016 roku okazało się, że dwa zawory głównego silnika nie działają poprawnie. W rezultacie zamiast gromadzić dane z chmur planety co 14 dni, Juno będzie zbliżał się nisko do Jowisza co 52 dni. Badania statku przyniosły już odpowiedzi na wiele pytań dotyczących zjawiska zórz polarnych oraz dynamiki atmosfery planety.
Najgłośniejszym echem odbiły się jednak zdjęcia wykonywane przez kamerę JunoCam. Po raz pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć tak dobrej jakości zdjęcia Wielkiej Czerwonej Plamy.
Każdy bliski przelot nad chmurami Jowisza obfitował w spektakularne zdjęcia planety, które umieszczaliśmy na łamach portalu:
?    Siódmy naukowy przelot sondy Juno nad Jowiszem
?    Juno wykonuje ósmy bliski przelot nad Jowiszem
?    Juno siódmy raz przeltuje tuż nad atmosferę Jowisza
 
Chińska komunikacja kwantowa i pierwszy chiński teleskop na orbicie
Dziś już każdy entuzjasta technologii kosmicznych zna wysoką pozycję Chin w przemyśle kosmicznym. Początkowo kraj rozwijał możliwości techniczne i rozwijał ambitny program załogowy. W ostatnich jednak latach zaczął też realizować konkretne cele naukowe w kosmosie.
W czerwcu w magazynie Science opublikowano wyniki demonstracji przesyłu za pośrednictwem satelity Micius splątanych fotonów pomiędzy stacjami oddalonymi od siebie o 1200 km. Niektórzy prognozują, że był to pierwszy duży krok w praktycznym zastosowaniu komunikacji kwantowej. Sukces kwantowej komunikacji wykonanej przez Chiny obszernie relacjonowaliśmy na naszym portalu.
W 2017 roku udało się też Chinom wreszcie wysłać długo wyczekiwany ładunek astronomiczny. Z kosmodromu Jiuquan poleciał na orbitę pierwszy chiński teleskop kosmiczny HXMT. Zadaniem urządzenia będzie wykrywanie nowych źródeł promieniowania rentgenowskiego w naszej Galaktyce.
 
Teleskop Fermiego obserwuje pierwsze światło ze źródła fal grawitacyjnych
Fale grawitacyjne po raz kolejny zostały bohaterami naukowymi roku. Nagrodę Nobla z fizyki przypadła trzem naukowcom zaangażowanym w badania nad falami grawitacyjnymi. W październiku informowaliśmy o jednoczesnym wykryciu fal grawitacyjnych i światła od zderzenia dwóch gwiazd neutronowych.
Fale grawitacyjne były zreszto często tematem poruszanym na łamach portalu Urania. Poniżej pozostałe wybrane artykuły:
?    Po raz trzeci wykryto fale grawitacyjne
?    Obserwatorium Virgo zaczęło zbierać dane dotyczące fal grawitacyjnych wspólnie z LIGO
?    Czwarte wykrycie fal grawitacyjnych
?    Urania nr 5/2017 o falach grawitacyjnych
?    Polski udział w odkryciu fal grawitacyjnych i błysku światła kilonowej
?    Jeszcze jedna detekcja fal grawitacyjnych

Odcinek Astronarium o zderzeniu gwiazd neutronowych i pierwszej kilonowej
 
40 lat sygnału od sond Voyager
W 2017 roku obchodziliśmy okrągłą, 40. rocznicę wystrzelenia sond Voyager. Statki są najdalej wysłanymi obiektami przez człowieka. Oprócz wielu pobitych rekordów, sondy dostarczyły też wielu przełomowych odkryć na przestrzeni tych lat. Najważniejsze odkrycia i pobite rekordy przypomnieliśmy na łamach naszego portalu w mijającym roku.
 
OSIRIS-REx
Po nieco ponad roku od startu, sonda OSIRIS-REx zbliżyła się do Ziemi w celu wykorzystania jej pola grawitacyjnego do przyspieszenia w wędrówce do celu. Misja sondy dotrze już w 2018 roku do asteroidy Bennu. Ambitnym celem misji będzie pobranie próbek z asteroidy i powrót z nimi na Ziemię w 2023 roku. Sondzie udało się w celach kalibracyjnych wykonać zdjęcia układu Ziemia-Księżyc.
 
Naukowe plany USA i Europy
Trzeba jeszcze napisać o planach NASA i ESA na nadchodzące lata. W 2017 roku ogłoszono bowiem dużo nowych misji planetarnych.
Zaczęło się w styczniu od selekcji pięciu koncepcji misji NASA, które dostały dofinansowanie na dalsze prace projektowe. Jedna lub dwie z nich zostaną później wybrane do realizacji. Kilka dni temu NASA wybrała dwóch finalistów do planowanych misji astronautycznych do przeprowadzenia w połowie lat 20. Finalistami konkursu do programu New Frontiers są:
?    CAESAR - misja pobrania próbek z komety 67P/Czuriumiow-Gieriasimienko
?    Dragonfly - koncepcja drona śmigłowego do badania Tytana - księżyca Saturna
Europejska Agencja Kosmiczna postanowiła wprowadzić w fazę szczegółowego rozwoju koncepcję misji LISA - trzech satelitów, które utworzyłyby kosmiczny interferometr do wykrywania fal grawitacyjnych. Obecnie planuje się start tej misji na 2034 rok.
Do programu naukowego agencji wprowadzono propozycję misji PLATO - teleskopu do poszukiwania egzoplanet. Już w przyszłym roku ruszą pierwsze przetargi na budowę komponentów do misji, która ma wystartować w 2026 roku.
 
To pierwsza część podsumowań 2017 roku w astronautyce. W kolejnych częściach napiszemy o najważniejszych wydarzeniach z dziedziny załogowej eksploracji kosmosu, badań Ziemi oraz podsumujemy rok startów rakiet orbitalnych i postępów w technologiach rakietowych i satelitarnych. Po raz pierwszy jedno z podsumowań będzie poświęcone Polsce.
 
Źródło: NASA/NSF/SF101/SFN/Space.com/Urania/ESA/ESO
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/2017-podsumowanie-odkryc-astronautyce-3980.html

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce2.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce3.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce4.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce5.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce6.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce7.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce8.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce9.jpg

2017 - podsumowanie odkryć w astronautyce10.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toruński zegar atomowy tyka... ciemnej materii
2017-12-27
Toruńscy naukowcy za pomocą optycznego zegara atomowego szukają ciemnej materii. O jej istnieniu świadczyć mogą kosmiczne niejednorodności. Te niewidzialne szwy w przestrzeni mogłyby zaburzyć tykanie zegara.
Poczciwa, zwykła materia, z której zrobieni jesteśmy my, planety czy gwiazdy, wcale nie jest taka zwykła. Można powiedzieć, że w skali Wszechświata jest czymś wyjątkowym. W tej zwykłej materii, zgromadzone jest bowiem niecałe 5 proc. energii całego Wszechświata. Szacuje się, że znacznie więcej energii gromadzić powinna ciemna materia (prawie 27 proc.) i ciemna energia (ponad 68 proc.).
Wydaje się więc, że ciemna materia jest w skali Wszechświata czymś o wiele bardziej zwyczajnym niż nasza poczciwa materia. Wobec tego, dlaczego jeszcze nikomu ciemnej materii nie udało się namierzyć?
CIEMNA MATERIA? CIĘŻKA SPRAWA!
"Wiemy, że ciemna materia istnieje, bo ona manifestuje się grawitacyjnie. Galaktyki zachowują się tak, jakby były umieszczone w rozmazanej kuli materii, której nie widzimy. W przeciwnym razie one by zupełnie inaczej wirowały. Natomiast nikt nie wie, z czego ciemna materia się składa i jaka jest jej natura" - opowiada w rozmowie z PAP dr Piotr Wcisło z UMK. Badacz wraz ze swoim zespołem szuka bardziej namacalnego dowodu na istnienie ciemnej materii.
DZIURA W TEORII
"Wykorzystujemy fizykę optyczną, molekularną i atomową do poszukiwania nowej fizyki wychodzącej poza Model Standardowy" - opowiada dr Wcisło. W Modelu Standardowym ujęte są - i połączone w spójną teorię - wszystkie znane dotąd cząstki tworzące zwykłą materię. Nie ma tam jednak miejsca na ciemną materię. Nie dziwne więc, że naukowcy szukają dziur w tej teorii. Dziur, przez które będą mogli tę ciemną materię podejrzeć.
SZWY NA KOSMICZNYM PATCHWORKU
Ciemną materię mogą tworzyć maleńkie cząstki, tak jak w przypadku standardowej materii. Ale wcale nie muszą. Efekty związane z ciemną materią mogą wynikać z istnienia nowego pola, które podobnie jak pole elektromagnetyczne wypełnia cały Wszechświat. Krótko po Wielkim Wybuchu w szybko stygnącym Wszechświecie w różnych miejscach przestrzeni mogły spontanicznie wyłonić się różne wartości tego pola tworząc różne domeny. "To tak, jak w zwykłym ferromagnetyku, gdzie w trakcie schładzania po przejściu przez punkt Curie spontanicznie tworzą się domeny magnetyczne" - mówi dr Wcisło. Na granicy tych domen tworzyłaby się niejednorodność - tzw. defekt topologiczny, np. ściana domenowa. "No bo te dwa rozwiązania musiały się gdzieś zszyć" - opowiada dr Wcisło. Te różne domeny - i szwy między nimi - ciągle mogą istnieć.
"Wyobraźmy to sobie, jako niewidzialną ścianę, która przelatuje przez kosmos. Albo też my przez nią. Ona grawitacyjnie zmienia ewolucję galaktyki" - opisuje dr Wcisło. Gdyby odkryć istnienie takich przelatujących przez nas ścian - być może szerokich jak Ziemia - można by było wyjaśnić, czym jest ciemna materia.
ZEGAR DZIAŁA CIĄGLE TAK SAMO. ALE CZY ŚWIAT WOKÓŁ TEŻ?
Zespół z UMK w swoich poszukiwaniach używa optycznego zegara atomowego w Toruniu. "Rutynowe pomiary mają dokładność między 15 a 17 miejscem znaczącym. Gdyby fotoradar był tak dokładny, mógłby zmierzyć, jak szybko Ameryka zbliża się do Europy" - opowiada dr Wcisło. Badania te prowadzone są w Krajowym Laboratorium FAMO w Toruniu.
"Optyczne zegary atomowe powinny działać tak samo, jeśli wszędzie obowiązują takie same prawa fizyki. A my patrzymy w drugą stronę. Sprawdzamy, czy prawa fizyki się nie zmieniają, porównując różne zegary" - mówi badacz z UMK. I dodaje: "Jeśli od dawna postulowane formy ciemnej materii - defekty topologiczne - rzeczywiście istnieją, to nasz eksperyment da o tym znać. Jeśli np. któraś z fundamentalnych stałych fizycznych zmieni się my to zauważymy w tykaniu zegarów".
Fizyk zwraca uwagę, że kiedy przez Ziemię przechodzi taka "ściana", stałe fundamentalne (zaszyte we wzorach) mogą czasami drgnąć. Np. zmienią wartość na kilkunastym miejscu po przecinku. "Jeśli zaobserwujemy, że któraś ze stałych fizycznych się zmieniła, otwiera się przed nami zupełnie nowa fizyka" - opowiada naukowiec.
TAK TYKA ZEGAR
Zegar atomowy to skomplikowane urządzenie. W jego skład wchodzi kilka laboratoriów. W dwóch laboratoriach bada się spułapkowane w świetle laserów ultrazimne atomy strontu i sprawdza różnice między poziomami energii w tych atomach. A w innym laboratorium fotony wpuszcza się między superodbijające zwierciadła (wnęki optyczne). Lasery biorące udział w tych eksperymentach są do siebie precyzyjnie dostrojone. "Okazuje się, że jak jedna ze stałych fundamentalnych - tzw. stała struktury subtelnej - troszkę się zmieni, inaczej zmieni się też struktura energii w atomach i we wnękach optycznych" - mówi dr Wcisło.
PRZESUWANIE GRANIC POZNANIA - AŻ DO ŚCIANY
Problemem jest to, że obecne teorie bez wyników doświadczalnych nie są w stanie określić, jaką wartość powinny mieć parametry opisujące tego typu defekty topologiczne (np. jaka jest wielkość defektu czy jak silnie oddziałuje on ze znaną nam materią). "Dotychczasowe modele i pomiary nie są w stanie tego sprecyzować nawet co do 10-20 rzędów wielkości. My dzięki naszym badaniom zawęziliśmy to o kolejne 4 rzędy" - poinformował dr Wcisło. A to znaczy, że polscy fizycy przesunęli granice poznania i wskazali, gdzie ciemna materia na pewno nie da o sobie znać.
Badania ukazały się w zeszłym roku w "Nature Astronomy" (https://www.nature.com/articles/s41550-016-0009.pdf?origin=ppub). W grudniu br. zespół dr. Wcisło otrzymał za swoje badania nagrodę ministra nauki, a lider zespołu także Nagrodę III Wydziału PAN.
GLOBALNA SIEĆ, W KTÓRĄ ZŁAPIEMY CIEMNĄ MATERIĘ
Aby przesunąć granice poznania jeszcze dalej, nie wystarczy już pojedynczy zegar atomowy. Dlatego dr Wcisło z zespołem zaczyna tworzyć sieć zegarów optycznych na całym świecie, które wspólnie poszukiwałyby efektów związanych z ciemną materią. Na razie badacze analizują dane zebrane w tym samym czasie przez kilka zegarów atomowych z całego świata. I opracowują protokoły wymiany danych i synchronizacji atomowych zegarów w przyszłych badaniach. "W Stanach Zjednoczonych, w kilku laboratoriach w Europie i w Japonii zegary synchronicznie będą nasłuchiwać tych samych efektów. Jeśli teraz usłyszymy to samo \'kliknięcie\' na całym świecie - to będzie już wiadomo, że to nie przypadek" - kończy fizyk z UMK.
Autor: Ludwika Tomala
PAP - Nauka w Polsce
lt/ ekr/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C27698%2Ctorunski-zegar-atomowy-tyka-ciemnej-materii.html

Toruński zegar atomowy tyka... ciemnej materii.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Suborbitalny "jeż" studentów Politechniki Gdańskiej w programie ESA
Wysłane przez grochowalski w 2017-12-27
Studenci Politechniki Gdańskiej zakwalifikowali się do programu REXUS/BEXUS Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dzięki temu będą mogli przeprowadzić własny eksperyment w kosmosie związany z badaniem drgań oraz przepływu ciepła podczas lotu rakiety suborbitalnej.
Program REXUS/BEXUS, w ramach którego przeprowadzane są eksperymenty rakietowe i balonowe, organizuje Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) we współpracy ze Szwedzką Krajową Radą ds. Przestrzeni Kosmicznej (SNSB) i Niemiecką Agencją Kosmiczną.
Zespół studentów Politechniki Gdańskiej reprezentują studenci Wydziału Mechanicznego oraz Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki PG: Adam Dąbrowski (asystent w Katedrze Mechaniki i Mechatroniki na Wydziale Mechanicznym), Jacek Goczkowski, Karol Pelzner, Agnieszka Elwertowska oraz Szymon Krawczuk.
Ich projekt zyskał nazwę HEDGEHOG (High quality Experiment Dedicated to microGravity Exploration, Heat flow and Oscillation measurement from Gdansk) czyli po polsku "jeż". Studenci przedstawili organizatorom programu projekt eksperymentu związanego z badaniem drgań oraz przepływu ciepła podczas lotu rakiety suborbitalnej.
"Spotkał się on z entuzjazmem komisji, w której zasiadali europejscy inżynierowie różnych specjalności, m.in. mechaniki, elektroniki, termodynamiki, projektowania misji kosmicznych" ? mówi opiekun zespołu prof. Edmund Wittbrodt z Wydziału Mechanicznego PG, pełnomocnik rektora ds. współpracy z Polską Agencją Kosmiczną oraz ESA, cytowany w przesłanym komunikacie.
W lutym 2018 r. studenci polecą do kosmodromu ESRANGE nieopodal Kiruny w północnej Szwecji, by poszerzyć wiedzę niezbędną do wykonania swojego eksperymentu kosmicznego. Start rakiety z ?gdańskim eksperymentem? zaplanowany jest na początek 2019 r.
Jak informuje Politechnika Gdańska, kolejne etapy projektu obejmują przygotowywanie dokumentacji wykonawczej, wykonywanie części mechanicznych i elektronicznych oraz testowanie eksperymentu. Studenci mogą liczyć nie tylko na wsparcie pracowników Politechniki Gdańskiej, ale także ekspertów Europejskiej Agencji Kosmicznej, którzy przyjadą w tym celu do Gdańska.
REXUS/BEXUS to skrót od angielskiego Rocket/Balloon EXperiments for University Students, czyli w swobodnym tłumaczeniu: eksperymenty rakietowe i balonowe dla studentów szkół wyższych. Celem jest udostępnienie grupom studentów platformy do prowadzenia badań, tak by możliwa była realizacja całego cyklu procesu od pomysłu do jego praktycznej weryfikacji. Każdego roku startują dwie rakiety i dwa balony z eksperymentami zaprojektowanymi i zbudowanymi przez studentów. Do konkursu stają zespoły z kilkudziesięciu uczelni z całej Europy, zakwalifikowanych zostaje tylko kilka najlepszych.
ekr/ agt/
Foto: Zespół HEDGEHOG w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Od lewej: Jacek Goczkowski, Agnieszka Elwertowska, Karol Pelzner, Paxi (maskotka ESA), Adam Dąbrowski oraz Szymon Krawczuk. Fot. Veronica Botti/ESA
Źródło: PAP - Nauka w Polsce
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/suborbitalny-jez-studentow-politechniki-gdanskiej-3983.html

Suborbitalny jeż studentów Politechniki Gdańskiej w programie ESA.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)