Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

 Astronomowie opracowali mapę termiczną Europy, księżyca Jowisza
2018-10-24. en, tm

Dzięki sieci radioteleskopów ALMA naukowcom udało się opracować termiczną mapę jednego z księżyców Jowisza ? Europy. Księżyc ten ma być jednym z celów misji JUICE, szykowanej przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA).
O najnowszych wynikach badań poinformowało Amerykańskie National Radio Astronomical Observatory (NRAO). Tym razem nie dotyczyły one dalekich radiogalaktyk, a obiektu w Układzie Słonecznym.

Przy pomocy radioteleskopów ALMA naukowcy uzyskali cztery obrazy Europy o rozdzielczości blisko 200 kilometrów. Taka skala pozwala już na analizę związków pomiędzy różnicami temperatury a dużymi strukturami geologicznymi na powierzchni księżyca.

?Obrazy z ALMA są bardzo ciekawe, bowiem dostarczają pierwszej globalnej mapy emisji termicznej na Europie. A ponieważ Europa jest oceanicznym światem z potencjalną aktywnością geologiczną, rozkład temperatury na powierzchni wzbudza duże zainteresowanie, gdyż może dać wskazówki, w których miejscach występuje taka aktywność? ? tłumaczy Samantha Trumbo, planetolog z California Institute of Technology (Caltech), pierwsza autorka publikacji, która ukazała się w ?Astronomical Journal?.
Obecnie naukowcy sądzą, że na Europie pod cienką warstwą lodu znajduje się ocean słonej wody. Powierzchnia księżyca jest stosunkowo młoda ? jej wiek ocenia się na 20 do 180 milionów lat, co oznacza, iż występuje tam jakiś proces geologiczny lub termiczny, na razie niezidentyfikowany.
Mapę temperatury można było opracować, ponieważ ? w przeciwieństwie do teleskopów optycznych, które rejestrują światło słoneczne odbite od powierzchni obiektu ? radioteleskopy pracujące w zakresie fal milimetrowych (takie jak ALMA) wykrywają naturalną emisję termiczną ciał, które są względnie zimnymi obiektami, jak komety, planetoidy, księżyce. W swoim najcieplejszym miejscu Europa ma temperaturę minus 160 stopni Celsjusza.

Sieć radioteleskopów ALMA składa się z 66 anten o średnicach 12 i 7 metrów, pracujących na płaskowyżu Chajnantor w Chile. ALMA jest projektem prowadzonym wspólnie przez Europę, Amerykę Północną i Azję Wschodnią. Europa jest reprezentowana przez Europejskie Obserwatorium Południowe (ESO), do którego należy Polska.

Księżyc Europa ma być jednym z celów badań dla szykowanej przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) misji Jupiter Icy Moon Explorer (JUICE). Start sondy planowany jest na 2022 rok, a dotarcie do Jowisza na 2029 r. W misję tę jest zaangażowania Polska, poprzez Centrum Badań Kosmicznych PAN. Europa jest czwartym co do wielkości księżycem Jowisza i jednym z większych w Układzie Słonecznym. O istnieniu Europy wiadomo od 1610 roku. Obiekt ma średnicę 3122 km, a Jowisza obiega co 3,5 dnia.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/39608143/astronomowie-opracowali-mape-termiczna-europy-ksiezyca-jowisza

Astronomowie opracowali mapę termiczną Europy, księżyca Jowisza.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA przedstawiła koncepcję nowego księżycowego lądownika
2018-10-24
W agencji trwają zaawansowane prace nad budową księżycowego lądownika, który umożliwi Amerykanom powrót i pozostanie na stałe na Srebrnym Globie.
NASA równolegle prowadzi dwa projekty. Pierwszy obejmuje budowę załogowego lądownika dla przyszłych kolonizatorów Księżyca, a drugi będzie wspierał rozwój lądowników komercyjnych, dostarczonych przez firmy działające w prywatnym sektorze przemysłu kosmicznego. Załogowy lądownik będzie maszyną na miarę XXI wieku. W odróżnieniu od lądownika wykorzystywanego w misjach Apollo, nowy będzie wielokrotnego użytku. Jego domeną ma być możliwość odbycia ponad 10 pełnych misji z Księżycowego Portu Kosmicznego na powierzchnię Srebrnego Globu i z powrotem.
Według koncepcji NASA, ma on być uzupełnieniem kapsuły Orion. Dzięki niej astronauci będą mogli dostać się na pokład stacji orbitującej wokół Księżyca, a następnie już w lądowniku na jego powierzchnię do pierwszych baz. Misje takie mają odbywać się bardzo często, a ich celem będzie prowadzenie bardzo ważnych eksperymentów naukowych i testowanie technologii na potrzeby eksploracji Księżyca i rozwoju tam górnictwa.
Lądownik załogowy ma mieć masę ok. 45 ton, być podzielony na trzy części i zabrać na tyle dużo ładunku, że pozwoli astronautom na odbycie kilkudniowej misji na Księżycu. To nie pierwszy lądownik, który zaprezentowała NASA po misjach Apollo. W 2000 roku, w ramach projektu Constellation, świat mógł zobaczyć lądownik o nazwie Altair. Nowy lądownik nie będzie na nim bazował, ponieważ teraz w grę wchodzi budowa Księżycowego Portu Kosmicznego, który pozwoli na tworzenie lądowników wielokrotnego użytku, dzięki czemu koszty powrotu na Księżyc znacznie spadną.
Co ciekawe, NASA zakłada, że pierwsze małe komercyjne lądowniki polecą z misjami badawczymi na powierzchnię Srebrnego Globu już w 2020 roku. Jeśli chodzi o załogowy lądownik, to ujrzymy go w akcji nie prędzej, niż w drugiej połowie przyszłej dekady.
Tymczasem jeszcze w tym roku na Księżycu wyląduje lądownik należący do firmy SpaceIL, a w 2020 i 2021 roku dwa lądowniki HAKURO-R od firmy iSpace. W grudniu czeka nas też chińska misja Chang'e 4 na niewidoczną z Ziemi część powierzchni Srebrnego Globu.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA
http://www.geekweek.pl/news/2018-10-24/nasa-przedstawila-koncepcje-nowego-ksiezycowego-ladownika/

NASA przedstawiła koncepcję nowego księżycowego lądownika.jpg

NASA przedstawiła koncepcję nowego księżycowego lądownika2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więcej lodu na Marsie? Nowa mapa na to wskazuje
2018-10-24. Redakcja WNMS
Na północnej półkuli Marsa lodu może być więcej, niż dotąd sądzono ? pokazuje pierwsza szczegółowa mapa form ukształtowania terenu Czerwonej Planety, przygotowana m.in. przez Polkę dr Annę Łosiak. Łatwo dostępny lód może ułatwić kolonizację Marsa i badania samej planety.
Niemal cała północna półkula Marsa to ogromna nizina, położona ponad sześć kilometrów poniżej średniej wysokości terenu dla południowej półkuli tej planety. Ponad 3,8 miliarda lat temu najprawdopodobniej znajdował się tam ocean, ale od tego czasu większość wody i atmosfery uciekła w przestrzeń kosmiczną.
Skąd wziął się ten lód?
Niedawne badania pokazały, że w niektórych miejscach tego regionu pod powierzchnią można nadal znaleźć lód. Nie jest jednak pewne, skąd on się tam wziął. Najbardziej prawdopodobne wydają się dwie hipotezy: może to być ślad po oceanie, lub resztki po niedawnym, rozległym zlodowaceniu Czerwonej Planety. Aby rozwikłać tę zagadkę, międzynarodowy zespół geologów planetarnych przeprowadził kilkuletnie badania trzech regionów Północnych Równin Marsa: Utopia, Acidalia, Arcadia Planitiae.
Naukowcy wykorzystali dane z amerykańskiego urządzenia CTX na pokładzie Mars Reconnaissance Orbiter, które przez kilkanaście lat robiło zdjęcia powierzchni Marsa. Udostępniane są one bezpłatnie przez repozytoria danych planetarnych np. International Space Science Institute (ISSI). W wyniku analizy danych i metodzie tzw. mapowania w siatce powstała pierwsza tak rozległa i szczegółowa mapa rozmieszczenia form ukształtowania terenu Marsa ? wyjaśnia dr Anna Łosiak z Instytutu Nauk Geologicznych PAN oraz University of Exeter, która brała udział w pracach międzynarodowego zespołu.
Co z tych prac wynika? Naukowcom udało się zidentyfikować wiele miejsc, w których lód znajduje się płytko pod powierzchnią Marsa, ale też te, w których ukryty jest głęboko pod nią i pozostaje niewidoczny.
Zlokalizowaliśmy formy terenu, które świadczą o tym, że na ogromnych powierzchniach, na głębokości do kilkudziesięciu metrów pod powierzchnią na północnych równinach planety jest dużo lodu
? opisuje w rozmowie z PAP dr Łosiak.
Analizy wskazują, że obie hipotezy o genezie lodu w tym rejonie są prawdziwe. Najprawdopodobniej na Północnych Równinach Czerwonej Planety można znaleźć dwa różne rodzaje lodu: bardzo stary, mający ponad 3,8 miliarda lat lód powstały w wyniku zamarznięcia marsjańskiego oceanu, a także stosunkowo młody, mający do kilkuset milionów lat lód osadzony tu, jako wynik rozległego zlodowacenia.
To, że lód w niektórych miejscach Marsa znajduje się tuż pod powierzchnią pokazało nie tylko omawiane mapowanie powierzchni planety, ale też misja lądownika Phoenix, który wylądował w pobliżu północnego bieguna Marsa. ?Lądownik miał łapkę, którą grzebał, aby pobrać trochę skał do zbadania. Okazało się wtedy, że w tej części, na zaledwie kilku centymetrach głębokości, jest lód? ? przypomniała badaczka. Na to, że nieco głębiej pod powierzchnią Marsa jest lód wskazywały też wcześniejsze misje radarowe, jednak one z kolei wskazywały tylko miejsca, w których lodu było bardzo dużo.
Naukowcy w ramach opisywanego projektu wykorzystali formy terenu wskazujące na to, że w danym miejscu jest lód. Przykładem może być pingo, czyli pagórek o kilkudziesięciu metrach wysokości i kilkuset metrach średnicy, który występuje wyłącznie w miejscach, w których pod powierzchnią jest lód. ?Procesy geologiczne zachodzące na Ziemi i Marsie są bardzo podobne. Jeśli więc pingo zaobserwujemy na Czerwonej Planecie, to niemal możemy mieć pewność, że pod spodem też jest lód? ? powiedziała dr Łosiak.
Dobre wieści
Obecność tak dużej ilości lodu, w dodatku umiejscowionego nie tylko na biegunach Marsa ? to dla naukowców świetne wieści. Może on ułatwić potencjalną kolonizację Marsa, zapewniając wodę potrzebną do utrzymania przy życiu astronautów.
Gdy powstawała książka ?Marsjanin?, nie było jeszcze wiadomo, że lodu na Marsie jest tak dużo i jest tak dostępny. Teraz wiadomo, że nie trzeba mieć niebezpiecznych i skomplikowanych sposobów uzyskiwania wody, tylko wystarczy pójść za bazę i sobie tego lodu ukopać
? przewiduje rozmówczyni PAP.
Poza tym wcześniej uważano, że baza marsjańska powinna być założona gdzieś w pobliżu dużego źródła wody. Z tego względu najbardziej oczywistym miejscem wydawały się bieguny, na których znajdują się czapy lodowe.
Jak zauważa dr Łosiak, to nie byłaby najlepsza lokalizacja m.in. dlatego, że wiele ciekawych do zbadania miejsc na Marsie znajduje się w innych lokalizacjach. ?Jeśli jesteśmy przywiązani do jednej lokalizacji i jednego źródła wody, to utrudnia nam to zadanie. Gdy wiemy, że woda znajduje się w różnych miejscach niemal na połowie planety, to ułatwi nam planowanie i rozszerzy możliwości zakładania baz w miejscach, które są interesujące z naukowego punktu widzenia? ? opisuje badaczka.
Jak tłumaczy, Północne Równiny Marsa wydają się dla naukowców szczególnie interesujące, bo młody lód może powiedzieć bardzo wiele o niedawnych zmianach klimatycznych na Marsie, a bardzo stary lód jest jednym z najlepszych miejsc, w których mogły schronić się potencjalne marsjańskie organizmy.
Badania trzech regionów Północnych Równin Marsa prowadzili naukowcy z Francji, Wielkiej Brytanii, Polski, Niemiec, Kanady, i Stanów Zjednoczonych.
Więcej informacji jest dostępnych na stronach: Journal of Geophysical Research: Planets DOI:10.1029/2018JE005664, DOI: 10.1029/2018JE005663 oraz DOI: 10.1029/2018JE005665
Autor: Ewelina Krajczyńska, źródło: naukawpolsce.pap.pl
https://weneedmore.space/wiecej-lodu-na-marsie-nowa-mapa-na-to-wskazuje/

Więcej lodu na Marsie Nowa mapa na to wskazuje.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektóre układy planetarne nie przepadają za metalami
Napisany przez Radek Kosarzycki dnia 25/10/2018
Niewielkie układy planetarne z wieloma planetami nie przepadają za metalami ? tu mamy na myśli żelazo, a nie Iron Maiden ? wskazują wyniki najnowszych badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Yale.
Badacze z Yale oraz Flatiron Institute odkryli, że kompaktowe układy planetarne posiadające wiele planet częściej formują się wokół gwiazd o niższej zawartości metali ciężkich niż nasze Słońce. Wyniki te nie zgadzają się z wieloma obecnie prowadzonymi badaniami, które skupiają się na gwiazdach o wyższej metaliczności.
Zespół badawczy przyjrzał się 700 gwiazdom i krążącym wokół nich planetom. Wyniki obserwacji opublikowano właśnie w periodyku Astrophysical Journal Letters. W swojej pracy badacze postrzegali każdy pierwiastek cięższy od helu ? w tym żelazo, krzem, magnez i węgiel ? jako metal ciężki.
?Skupiliśmy się na żelazie? mówi główny autor opracowania John Michael Brewer, badacz z Yale, który współpracuje z profesor astronomii Debrą Fischer. ?To wszystko są pierwiastki, z których powstają małe skaliste planety?.
Według Brewera obfitość kompaktowych, wieloplanetarnych układów planetarnych wokół gwiazd o niskiej metaliczności wskazuje na kilka rzeczy.
Po pierwsze, może to wskazywać, że jest wiele więcej takich układów niż wcześniej zakładaliśmy. Do niedawna, instrumenty badawcze nie miały wystarczającej precyzji do wykrywania mniejszych planet, a więc skupiały się na wykrywaniu większych planet. Teraz, wraz z powstaniem takich instrumentów jak opracowany przez zespół Fischera z Yale spektrometru EXPRES (Extreme Precision Spectrometer), astronomowie będą w stanie odkrywać mniejsze planety.
Dodatkowo według Brewera nowe wyniki wskazują, że małe układy planetarne mogą stanowić najwcześniejszy typ układu planetarnego, przez co są one idealnym miejscem do poszukiwania życia na innych planetach. ?Gwiazdy o niskiej metaliczności istnieją znacznie dłużej niż te o wyższej metaliczności? mówi Brewer. ?To przy nich możemy znaleźć pierwsze planety, które uformowały się we wszechświecie?.
Fischer, który jest współautorem artykułu, dowiódł w 2005 roku, że wyższa metaliczność w gwiazdach zwiększa prawdopodobieństwo powstania dużych planet podobnych do Jowisza. Wyniki te silnie wspierają model akrecji jądra jako procesu powstawania gazowych olbrzymów.
Zrozumienie procesów formowania mniejszych planet okazało się trudniejsze.
?Nasze zaskakujące wyniki, wskazujące, że kompaktowe układy wielu mniejszych planet częściej powstają wokół gwiazd o niższej metaliczności wskazują na nową, istotną wskazówkę na drodze do zrozumienia najpowszechniej występujących układów planetarnych w naszej galaktyce? mówi współautor pracowania Songhu Wang z Yale.
Kolejnym interesującym faktem według badaczy jest związek stosunku obfitości żelaza do krzemu z narodzinami planet. Nowe badania wskazują na wysoki stosunek krzemu do żelaza w gwiazdach o niższej metaliczności.
?Krzem może być tym tajemniczym składnikiem? mówi Fischer. ?Stosunek obfitości krzemu do żelaza działa niczym termostat w procesie powstawania planet. Gdy stosunek ten rośnie, natura podkręca tempo formowania małych planet skalistych?.
Źródło: Yale University
https://www.pulskosmosu.pl/2018/10/25/niektore-uklady-planetarne-nie-przepadaja-za-metalami/

Niektóre układy planetarne nie przepadają za metalami.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu korona Słońca jest gorętsza niż powierzchnia? Zagadka się rozwikłuje
2018-10-25. Ludwika Tomala
Dlaczego w koronie Słońca temperatura jest o kilka milionów stopni wyższa niż na powierzchni gwiazdy? Badania z udziałem Polaków pokazują, że fenomen ten, to częściowo sprawka specyficznego rodzaju fal wyrzucających materię z gwiazdy - tzw. fal pseudoszokowych.
Wydawałoby się, że im dalej jesteśmy od źródła ciepła, tym jest zimniej. W przypadku naszego najważniejszego źródła ciepła, jakim jest Słońce, wcale tak jednak nie jest. "Słońce kryje w sobie liczne zagadki - jedną z nich jest temperatura" - mówi w rozmowie z PAP prof. Krzysztof Murawski z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, który próbuje tę zagadkę rozwikłać.
Powierzchnia Słońca - fotosfera, ta część gwiazdy, która świeci - ma prawie 5,7 tys. stopni Kelwina (około 5,5 tys. stopni C). Kiedy zaczynamy się oddalać od powierzchni Słońca, temperatura atmosfery rzeczywiście grzecznie spada. I na wysokości 600 km od Słońca jest już o niemal półtora tysiąca stopni chłodniej (4300 stopni K). Ale kiedy dalej odsuwamy się od powierzchni Słońca, temperatura znowu zaczyna rosnąć. I to do szalenie wysokich temperatur. Temperatura w koronie słonecznej, kilka tys. km nad powierzchnią, osiągać może nawet 2 mln stopni K. Od kilku dekad ta ogromna różnica temperatur między powierzchnią Słońca a jego koroną zastanawia naukowców.
Astronomowie próbują odkryć, skąd się bierze to ciepło w wyższych warstwach atmosfery Słońca. Teraz w "Nature Astronomy" ukazała się publikacja, która częściowo wyjaśnia ten problem.
Naukowcy - w badaniach kierowanych przez prof. Abhisheka Srivastavę - pokazali, że ze wzrostem temperatur w koronie słonecznej związek ma pewien specyficzny rodzaj fal powstających w materii na powierzchni Słońca - tzw. pseudoszoki. "Pokazaliśmy, że pseudoszoki mają potencjał, aby ogrzewać koronę słoneczną" - opowiada prof. Murawski.
Heliofizyk wyjaśnia, że pseudoszok to coś takiego jak fala szokowa (nazywana też falą uderzeniową), ale nie do końca. A fala uderzeniowa to charakterystyczne zaburzenie, które powstaje np. podczas lotu samolotu ponaddźwiękowego, wybuchu bomby atomowej, czy... strzelania z bicza. Jak opowiada prof. Murawski, w fali takiej materia w sposób nieciągły zmienia kilka swoich bardzo ważnych parametrów: prędkość, ciśnienie i gęstość.
Fizycy jednak znają też inny rodzaj fal, które do fali uderzeniowej są bardzo podobne, ale materia zachowuje się w nich nieco inaczej. To właśnie tzw. fala pseudoszokowa. "W pseudoszoku w sposób nieciągły zmienia się tylko gęstość. To więc jest to nieco oszukana fala uderzeniowa" - opowiada prof. Murawski. Podaje przykład, że fala pseudoszokowa pojawia się w tsunami. A kiedy kierujemy nieduży strumień bieżącej wody na talerz, falę pseudoszokową oglądać można na brzegu owalu tworzonego przez wodę.
Tak samo różne rodzaje fal można obserwować w materii, z której zbudowane są gwiazdy. Fale szokowe znane były na Słońcu już od dawna. Ale pseudoszokowe odkryto tam dopiero teraz. "Wystarczy mieć źródło energii, która zmusi plazmę do poruszania się z prędkościami ponaddźwiękowymi, a powstanie fala szokowa. A tuż za nią podąża pseudoszok" - opisuje prof. Murawski.
Dla laika takie rozróżnienie fal szokowych i pseudoszokowych nie za bardzo ma znaczenie. Ale urasta ono do wysokiej rangi, gdy przygotowuje się symulacje, modele numeryczne atmosfery Słońca. A naukowcy z UMCS dysponują jednym z najbardziej dokładnych na świecie modeli do symulacji atmosfery naszej gwiazdy.
Model ten przygotował w ramach swojej pracy magisterskiej Dariusz Wójcik z UMCS. Kiedy w kodzie numerycznym Polaków uwzględniono efekty związane z występowaniem w atmosferze pseudoszoku, zaczęło być widać, skąd się bierze ciepło w górnej atmosferze Słońca.
Fale pseudoszokowe jednak nie wystarczą, aby rozgrzać koronę gwiazdy. W zeszłym roku zespół prof. Murawskiego pomógł wskazać inny czynnik składający się na gorącą słoneczną koronę - tzw. fale Alfvéna. Wiadomo jednak, że to nie wszystko - w modelach ciągle jeszcze są dziury. "Jesteśmy już bardzo blisko rozwiązania problemu gorącej korony. I coś mi się wydaje, że nasz kolejny artykuł już do końca rozwiąże tę zagadkę" - uśmiecha się tajemniczo prof. Murawski. I dodaje, że prace nad tym artykułem już trwają.
PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala
lt/ ekr/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31472%2Cczemu-korona-slonca-jest-goretsza-niz-powierzchnia-zagadka-sie-rozwikluje

Czemu korona Słońca jest gorętsza niż powierzchnia Zagadka się rozwikłuje.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Marsie jest tyle tlenu, że mogą tam przetrwać proste formy życia
2018-10-25
Dotychczas wydawało się nam, że na Marsie nie mogą przetrwać istoty żywe, ponieważ nie ma wystarczającej ilości tlenu. Najnowsze odkrycie pokazuje jednak coś zupełnie innego.
Okazuje się, że Czerwona Planeta jest bardziej przyjazna rozwojowi życia opartym na tlenie, jakie znamy na Ziemi, niż nam się do tej pory zdawało. Pokazują to najnowsze badania astrobiologów z NASA. Ogromne pokłady tlenu zgromadzone są w solankach pod powierzchnią planety. To kolejna przesłanka sugerująca, że jeśli na Marsie wciąż znajdują się istoty żywe, to powinniśmy szukać ich właśnie pod powierzchnią, gdzie panują idealne dla nich warunki.
Naukowcy przeanalizowali skład chemiczny, temperaturę i ciśnienie powietrza w różnych regionach Marsa, aby na tej podstawie odkreślić, ile mogą wchłonąć tlenu podziemne solanki. Najbardziej nas interesujące pokłady znajdują się w okolicach biegunów planety, gdzie temperatury są niższe. Tamtejsze solanki mogą zawierać na tyle dużo rozpuszczonego tlenu, że przy nich mogą przetrwać proste formy życia.
Mikroorganizmy żyjące pod powierzchnią na obszarach biegunowych mają więc do swojej dyspozycji nie tylko życiodajny tlen, ale również lód wodny oraz są świetnie chronione przed zabójczym promieniowaniem. Niektórzy naukowcy uważają, że na Czerwonej Planecie może rozkwitać życie, ale nie powinniśmy go szukać na powierzchni, ponieważ występują tam ekstremalne warunki atmosferyczne i środowiskowe, że życie nie jest w stanie przetrwać.
W lipcu NASA poinformowała o odkryciu podpowierzchniowego zbiornika ciekłej wody, który znajduje się w okolicach bieguna południowego planety (zobaczcie tutaj). Zbiornik jest mocno zasolony, ale to jednocześnie oznacza, że może pomieścić duże ilości tlenu. Na naszej planecie funkcjonują mikroorganizmy zdolne do przetrwania w mocno zasolonym środowisku. Dlatego więc nie mogłyby i na Czerwonej Planecie?!
Niebawem na powierzchni Marsa wyląduje sonda Insight, w której ogromny udział mają Polacy. W trakcie misji robot wwierci się w powierzchnię marsjańskiego gruntu, pobierze próbki, a następnie przeprowadzi ich badania. W przyszłości zostaną one również dostarczone na Ziemię, w celu dokładniejszych analiz. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki sondzie Insight dowiemy się, co tak naprawdę kryje się pod powierzchnią tej fascynującej planety, a nawet może uda nam się wykryć ślady życia.
Źródło: GeekWeek.pl/Phys.org / Fot. NASA/Pexels
http://www.geekweek.pl/news/2018-10-25/na-marsie-jest-tyle-tlenu-ze-pozwala-on-przetrwac-prostym-formom-zycia/

Na Marsie jest tyle tlenu, że mogą tam przetrwać proste formy życia.jpg

Na Marsie jest tyle tlenu, że mogą tam przetrwać proste formy życia2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebawem koniec prób kontaktu z Opportunity

2018-10-25

NASA niebawem zakończy próby aktywnego nawiązania kontaktu z łazikiem Opportunity. Coraz bardziej prawdopodobne jest, że misja łazika zakończyła się w wyniku tegorocznej burzy pyłowej na Marsie.


Łączność z łazikiem Opportunity utracono w wyniku potężnej burzy pyłowej na Marsie, która rozpętała się w tym roku na Czerwonej Planecie. Burza została po raz pierwszy zaobserwowana przez sondę Mars Reconnaissance Orbiter (MRO) na początku czerwca. W ciągu kilkunastu dni pokryła spory obszar planety, a region (Meridiani Planum), w którym przebywa łazik Opportunity był jednym z tych, w których intensywność burzy była bardzo duża. Burza była także obserwowana po drugiej stronie planety przez łazik Curiosity i trwała aż do września.
Reklama
Od 6 czerwca 2018 panele słoneczne Opportunity nie były już w stanie wygenerować wystarczającej mocy do przeprowadzania badań naukowych oraz jazdy łazika. Od 12 czerwca nie udało się nawiązać kontaktu z Opportunity. Pokładowe baterie nie były w stanie dostarczyć 24V, co jest minimalną wartością potrzebną do zasilania pojazdu. W tej sytuacji doszło do wyłączenia wszystkich systemów łazika poza zegarem pokładowym. Ten jest zaprojektowany tak, by próbować co jakiś czas wybudzać inne systemy łazika.
Łazik milczał przez kolejne miesiące, gdy burza pyłowa szalała na większą częścią Marsa. Pod koniec sierpnia NASA poinformowała, że intensywność burzy maleje, co oznacza większą ilość promieniowania słonecznego dla paneli pojazdu. Jest więc szansa, że pokładowe baterie łazika mogą zacząć się ładować.
Gdy burza pyłowa zaczęła cichnąć, NASA rozpoczęła fazę aktywnego nawiązywania kontaktu z Opportunity. Działania rozpoczęto 12 września i ten ich etap początkowo miał trwać 45 dni, choć nadal możliwe jest pewne jego przedłużenie. Niemniej jednak próby kontaktu we wrześniu i październiku 2018 nie przyniosły efektów - Opportunity nie odpowiedział.

Już za miesiąc, 26 listopada, na Marsie znajdzie się lądownik InSight. Cała uwaga NASA - rozumiana tutaj także jako możliwości komunikacyjne - skupi się na tej misji. Prawdopodobnie na przynajmniej kilkanaście dni przed tym lądowaniem NASA oficjalnie zakończy fazę prób nawiązania kontaktu z łazikiem Opportunity.
Nikt nie przypuszczał, że łazik MER-B Opportunity, jeden z dwóch wystrzelonych w 2003 roku pojazdów marsjańskich, wytrzyma tak długo w dobrym stanie technicznym. Od czasu lądowania na Marsie, które nastąpiło 25 stycznia 2004 roku, łazik Opportunity badał obszar Meridiani Planum. W lutym 2018 roku Opportunity przekroczył pięć tysięcy marsjańskich dni (?soli") prac na powierzchni Czerwonej Planety.

Źródło informacji: Kosmonauta.net

 

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/informacje/news-niebawem-koniec-prob-kontaktu-z-opportunity,nId,2649039

Niebawem koniec prób kontaktu z Opportunity.jpg

Niebawem koniec prób kontaktu z Opportunity2.jpg

  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fascynujący Jowisz na najnowszych zdjęciach wykonanych przez sondę Juno

2018-10-25

Największa planeta Układu Słonecznego wciąż skrywa przed nami mnóstwo tajemnic. Powoli odkrywamy je za pomocą sondy Juno, która przesłała kolejne zdjęcia Jowisza.

Ostatni bliski przelot sondy należącej do NASA nastąpił na początku września, ale dopiero teraz możemy zobaczyć zapierające dech w piersi zdjęcia gęstej atmosfery tej planety. Kolejny bliski przelot, w trakcie którego astronomowie wykonają dokładne badania atmosfery, nastąpi za kilka dni, 29 października. Najnowsze zdjęcia zostały wykonane w odległości od zaledwie 5000 kilometrów do 90 tysięcy kilometrów od atmosfery największej planety Układu Słonecznego. Możemy na nich zobaczyć szalejące w atmosferze cyklony i mieniące się różną barwą gęste chmury.

Z najnowszych danych wynika, że chmury sięgają wgłąb planety o wiele dalej, niż nam się do tej pory wydawało. Zjawiska powstające oraz rozwijające się w atmosferze Jowisza są znacznie bardziej dynamiczne i determinowane są z wnętrza planety. Każdego dnia oblicze Jowisza ulega bezustannej i gwałtownej zmianie. Widoki, które możecie zobaczyć na opublikowanych zdjęciach, już nie istnieją, a w ich miejscu pojawiły się nowe niezwykłe zjawiska.

NASA opublikowała niedawno informację na temat możliwości istnienia życia na Jowiszu, a to za sprawą obecności tam dużych pokładów wody. Występuje ona głęboko w gęstej atmosferze planety. Co ciekawe, astronomowie wykryli ją też w słynnej Wielkiej Czerwonej Plamie. Jakby tego było mało, na Jowiszu występuje też tlen. Według najnowszych danych, może być go tam nawet 2-9 razy więcej niż na Słońcu. Jako że woda powstaje tam właśnie z tlenu i wodoru cząsteczkowego, naukowcy uważają, że woda może występować tam powszechnie.

Badania pokazały nam również, że gęsta atmosfera giganta składa się z trzech warstw. Najwyższą stanowi głównie amoniak, środkową amoniak oraz siarka, a w najniższej znajduje się woda i lód. Teraz wszystko w rękach inżynierów odpowiedzialnych za misję sondy Juno, którzy będą musieli wykorzystać jej bliskie przeloty nad planetą oraz zainstalowany na jej pokładzie spektrometr na podczerwień i radiometr mikrofalowy do lepszego zmapowania głębi Wielkiej Czerwonej Plamy.

Najnowsze odkrycia rozpalają wyobraźnię. Chociaż warunki panujące na największej planecie Układu Słonecznego są tak ekstremalne, że my, ludzie, nie przeżylibyśmy tam nawet sekundy, to jednak ekstremofilne organizmy mogłyby sobie poradzić, zwłaszcza, że mają do dyspozycji spore pokłady tlenu i wody.

Źródło: GeekWeek.pl/NASA / Fot. NASA

http://www.geekweek.pl/news/2018-10-25/fascynujacy-jowisz-na-najnowszych-zdjeciach-wykonanych-przez-sonde-juno/

 

Fascynujący Jowisz na najnowszych zdjęciach wykonanych przez sondę Juno.jpg

Fascynujący Jowisz na najnowszych zdjęciach wykonanych przez sondę Juno2.jpg

Fascynujący Jowisz na najnowszych zdjęciach wykonanych przez sondę Juno3.jpg

Fascynujący Jowisz na najnowszych zdjęciach wykonanych przez sondę Juno4.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astrohunters.pl
Pamiętacie liczbę 9154??
Tyle właśnie godzin zajęło nam stworzenie naszego obserwatorium. To oczywiście liczba przepracowanych godzin do dnia otwarcia, a dziś mija rok od kiedy oficjalnie działa nasze planetarium.
Przez ten czas odwiedziło nas ponad 1800 osób.
Dziękujemy za okazane nam zaufanie, polecenia i dobre rekomendacje wśród Waszych znajomych.
Kalendarz zapełnia się w kosmicznym tempie i jesteśmy pewni że za rok pochwalimy się jeszcze bardziej imponującym wynikiem
A Ty byłeś już w Astrolabie??
Jeśli tak to napisz o swoich wrażeniach. A my z okazji naszych pierwszych urodzin, nagrodzimy odpowiedź która najbardziej nam się spodoba.
Na komentarze czekamy do piątku do godziny 20:00
Na FB.

Astrohunters.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicza chmura w okolicach wulkanu na Marsie
2018-10-25. łz, ak
Od połowy września na zdjęciach z sondy Mars Express widać dziwną, wydłużoną chmurę w okolicach jednego z marsjańskich wulkanów ? poinformowała Europejska Agencja Kosmiczna (ESA).
Od 13 września na fotografiach wykonywanych przez orbitalną sondę Mars Express można śledzić ewolucję bardzo długiej chmury w okolicach marsjańskiego równika. Co ciekawe, chmura znajduje się w okolicy jednego z wulkanów (Arsia Mons). Jednak naukowcy uważają, że obłok nie ma związku z aktywnością wulkaniczną. Wulkan Arsia Mons był aktywny po raz ostatni kilkadziesiąt milionów lat temu.

ESA ocenia, iż chmura jest raczej obłokiem złożonym z lodu wodnego, a jej powstanie związane jest z ukształtowaniem terenu (wpływem zbocza wysokiej góry na przepływ powietrza). Tego typu chmury nazywane są orograficznymi, powstają po nawietrznej stronie gór i są normalnymi zjawiskami w tym rejonie.

Kamery sondy Mars Express sfotografowały do tej pory chmurę setki razy. Obecnie zaprezentowano zdjęcie wykonane 10 października, na którym chmurę widać, jako białe pasmo rozciągające się na 1500 km w kierunku zachodnim od Arsia Mons. Dla porównania, kaldera wulkanicznej góry ma średnicę około 110 km.
Niedawno na półkuli północnej Marsa nastąpiło zimowe przesilenie (16 października). W poprzednich miesiącach większość aktywności chmurowej zanikła nad dużymi wulkanami, takimi jak Arsia Mons. Natomiast ich szczyty są spowite chmurami przez resztę marsjańskiego roku. Z kolei sezonowe chmury, takie jak widoczna na najnowszych zdjęciach, powstają wzdłuż południowo-zachodniej strony wulkanu Arsia Mons. Obserwowano je już w 2009, 2012 i 2015 r.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/39634232/tajemnicza-chmura-w-okolicach-wulkanu-na-marsie

Tajemnicza chmura w okolicach wulkanu na Marsie.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Voyager 2 na granicy przestrzeni międzygwiezdnej
Wysłane przez grabianski w 2018-10-25
Sonda Voyager 2, która w tej chwili podróżuje w kierunku przestrzeni międzygwiezdnej, zmierzyła wyraźny wzrost wykrywanego promieniowania kosmicznego spoza Układu Słonecznego. To znak, że statek może zbliżać się do końca heliosfery.
Wysłana w 1977 roku amerykańska sonda Voyager 2 jest już prawie 18 miliardów kilometrów od Ziemi. Od 2007 roku statek przemierza już najbardziej zewnętrzne warstwy heliosfery - obszaru oddziaływania Słońca, w którym jego materiał i pole magnetyczne dominuje nad otaczającymi nas gwiazdami.
Pierwszym statkiem, który przekroczył heliopauzę jest Voyager 1. Voyager 2 byłby zatem drugą sondą w historii, która opuściła strefę oddziaływania naszej gwiazdy.
Już od późnego sierpnia 2018 roku działający na sondzie instrument Cosmic Ray Subsystem zaczął odnotowywać zwiększone o 5% bombardowanie promieniowaniem kosmicznym międzygwiezdnego pochodzenia. Podobne zmiany zmierzył detektor Low-Energy Charged Particle. Patrząc na przykład Voyagera 1, który heliopauzę przekroczył w 2012 roku, po 3 miesiącach od podobnej obserwacji, możemy się spodziewać, że być może to samo zrobi jeszcze w tym roku bliźniacza sonda.
Przeczytaj też: Co wciąż działa na sondach Voyager?
Naukowcy podkreślają jednak, że Voyager 2 podróżuje po innej trajektorii i lokalizacja heliopauzy może się różnić. Obserwacje pokrywają się jednak z 11-letnim cyklem aktywności słonecznej, podczas którego heliopauza zmienia swoją odległość od Słońca.
Źródło: NASA/JPL
Więcej informacji:
?    oficjalna strona misji

Na zdjęciu: Grafika prezentująca poglądowo pozycję statków Voyager 1 i Voyager 2 względem heliosfery. Źródło: NASA/JPL-Caltech.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/sonda-voyager-2-na-granicy-przestrzeni-miedzygwiezdnej-4757.html

Sonda Voyager 2 na granicy przestrzeni międzygwiezdnej.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień informacyjny w Warszawie nt finansowanie UE na badania kosmosu i obserwacje Ziemi
2018-10-25
Dzień informacyjny dla naukowców planujących start w konkursie o grant na badania przestrzeni kosmicznej odbędzie się 20 listopada w Warszawie. Na obserwacje kosmosu i Ziemi oraz projekty techniczne z tym związane Komisja Europejska przeznaczy w 2019 roku ponad 121 milionów euro.
Z polskimi badaczami spotkają się przedstawiciele Komisji Europejskiej (DG GROW), Agencji Wykonawczej ds. Badań Naukowych (REA) oraz Agencji ds. Europejskiego Systemu Nawigacji Satelitarnej (GSA).
Eksperci przedstawią tematykę konkursów ogłoszonych 16 października, a także zasady uczestnictwa, procedury składania i oceny wniosków projektowych w unijnym programie Horyzont 2020.
O swoich doświadczeniach opowiedzą także koordynatorzy i realizatorzy projektów programów ramowych w obszarze ?Przestrzeń kosmiczna?. Naukowcy omówią dotychczasowe polskie sukcesy w konkursach SPACE. Przedstawione będą możliwości, które oferuje platforma DIAS (Data and Information Access Services) w zakresie konkursów dotyczących Obserwacji Ziemi.
Dzień Informacyjny w obszarze ?Przestrzeń kosmiczna? w Programie Ramowym Horyzont 2020 organizuje Krajowy Punkt Kontaktowy Programów Badawczych Unii Europejskiej. Koordynatorem jest dr Piotr Świerczyński.
Więcej informacji na temat wydarzenia znajduje się na stronie: https://www.kpk.gov.pl/?event=dzien-informacyjny-h2020-przestrzen-kosmiczna
PAP ? Nauka w Polsce
kol/ agt/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31522%2Cdzien-informacyjny-w-warszawie-nt-finansowanie-ue-na-badania-kosmosu-i

 

Dzień informacyjny w Warszawie nt finansowanie UE na badania kosmosu i obserwacje Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sonda Parker Solar Probe zrobiła zdjęcie Ziemi
Autor: John Moll (25 Październik 2018)
Dwa miesiące temu rozpoczęła się wyjątkowa misja kosmiczna ? sonda Parker Solar Probe została wysłana w pobliże Słońca, gdzie będzie mogła zająć się badaniami naszej gwiazdy. Naukowcy skorzystali z okazji i z pomocą dwóch teleskopów pokładowych WISPR sfotografowali Ziemię.
Poniższe zdjęcie zostało wykonane 25 września. W tym czasie, sonda Parker Solar Probe kierowała się w stronę Wenus, aby skorzystać z asysty grawitacyjnej. Jasny okrągły punkt to nasza planeta. Fotografia została wykonana z odległości około 43,5 miliona kilometrów od Ziemi. Po przybliżeniu zdjęcia, po prawej stronie można dostrzec niewielkie zgrubienie. To oczywiście Księżyc.
Parker Solar Probe posiada na swoim wyposażeniu cztery instrumenty naukowe ? FIELDS, ISIS, WISPR i SWEAP. WISPR (Wide-Field Imager for Solar Probe) to dwa teleskopy z detektorami typu CMOS, które wykonają obrazy korony słonecznej i wewnętrznej heliosfery. WISPR to jedyny instrument obrazujący, jaki zainstalowano na pokładzie sondy.
Misja Parker Solar Probe potrwa 7 lat. W tym czasie, sonda wykona 24 zbliżenia do gwiazdy, a z każdym przelotem będzie coraz bliżej Słońca. Wszystkie instrumenty naukowe zostały odpowiednio zabezpieczone przed bardzo wysokimi temperaturami. Sonda kosmiczna otrzymała grubą na 11,5 cm osłonę termiczną, która powinna ją ochronić przed spaleniem się.
Źródło:
https://www.nasa.gov/feature/goddard/2018/parker-solar-probe-looks-back-at-home
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/sonda-parker-solar-probe-zrobila-zdjecie-ziemi

Sonda Parker Solar Probe zrobiła zdjęcie Ziemi.jpg

Sonda Parker Solar Probe zrobiła zdjęcie Ziemi2.jpg

Sonda Parker Solar Probe zrobiła zdjęcie Ziemi3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie zauważają oznaki łączenia się supermasywnych czarnych dziur
2018-10-25. Autor. Agnieszka Nowak
W najnowszych badaniach, których wyniki ukazały się w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society, naukowcy informują o dowodach na dużą liczbę podwójnych supermasywnych czarnych dziur, prawdopodobnie prekursorów zdarzeń łączenia się ogromnych czarnych dziur. Potwierdza to obecne rozumienie ewolucji kosmologicznej ? że galaktyki i związane z nimi czarne dziury łączą się na przestrzeni czasu, tworząc coraz większe galaktyki i czarne dziury.
Astronomowie z University of Hertfordshire, wraz z międzynarodowym zespołem naukowców, przyjrzeli się mapom radiowym źródeł potężnych dżetów i znaleźli znaki zwykle pojawiające się podczas patrzenia na czarne dziury, które znajdują się blisko siebie.

Zanim czarne dziury się połączą, tworzą podwójną czarną dziurę, w której obydwa składniki krążą wokół siebie. Teleskopy do detekcji fal grawitacyjnych od 2015 r. są w stanie udowodnić łączenie się czarnych dziur, mierząc silne impulsy fal grawitacyjnych emitowane podczas łączenia się czarnych dziur, jednak obecna technologia nie może być wykorzystana do zaprezentowania obecności podwójnych supermasywnych czarnych dziur.

Supermasywne czarne dziury emitują potężne dżety. Dwie supermasywne czarne dziury krążące po orbicie powodują, że strumień pochodzący z jądra galaktyki okresowo zmienia swój kierunek. Astronomowie z University of Hertfordshire badali kierunek, w którym emitowane są strumienie oraz różnice w tych kierunkach. Porównali kierunek dżetów z jednym z radiowych płatów (które przechowują wszystkie cząstki, jakie kiedykolwiek przeszły przez te kanały strumieniowe), aby pokazać, że metoda ta może być używana do wskazania podwójnych supermasywnych czarnych dziur.

Dr Martin Krause, główny autor badania, powiedział: ?Od dłuższego czasu badaliśmy dżety w różnych warunkach za pomocą symulacji komputerowych. Byliśmy zaskoczeni znalezieniem w tym pierwszym systematycznym porównaniu do radiowych map o wysokiej rozdzielczości z najsilniejszych źródeł radiowych, sygnatur, które były kompatybilne z precesją strumienia w ? źródeł.?

Fakt, że najpotężniejsze dżety są powiązane z podwójnymi czarnymi dziurami, może mieć poważne konsekwencje dla powstawania gwiazd w galaktykach; gwiazdy tworzą się z zimnego gazu, strumienie ogrzewają ten gaz, a tym samym tłumią ich powstawanie. Strumień, który zawsze kieruje się w tę samą stronę, ogrzewa jedynie ograniczoną ilość gazu w pobliżu. Jednak strumienie z czarnych dziur zmieniają kierunek w sposób ciągły. W związku z tym mogą rozgrzać znacznie więcej gazu, skuteczniej tłumiąc powstawanie gwiazd, przyczyniając się w ten sposób do zachowania liczby gwiazd w galaktykach w obserwowanych granicach.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Royal Astronomical Society

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2018/10/astronomowie-zauwazaja-oznaki-aczenia.html

Astronomowie zauważają oznaki łączenia się supermasywnych czarnych dziur.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IC 63: Mglista mgławica i jej lśniąca towarzyszka
Napisany przez Radek Kosarzycki dnia 25/10/2018
Jakieś 550 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Kasjopei leży C 63, zachwycająca i nieco nietypowa mgławica. Znana także jako duch Kasjopei, IC 63 kształtowana jest przez promieniowanie pobliskiej niregularnie zmiennej gwiazdy ? Gamma Cassiopeiae, która stopniowo eroduje mglisty obłok pyłu i gazu. Ten niebieski duch stanowi idealne tło dla nadchodzącego Halloween.
Gwiazdozbiór Kasjopei, nazwany tak na część próżnej księżnej z greckiej mitologii, tworzy łatwo rozpoznawalny kształt litery W na nocnym niebie. Centralnym punktem W jest właśnie gwiazda Gamma Cassiopeiae.
Owa gwiazda jest błękitno-białym zmiennym podolbrzymem otoczonym gazowym dyskiem. Jest ona 19 razy masywniejsza i 65 000 razy jaśniejsza od naszego Słońca. Co więcej gwiazda rotuje ze zdumiewającą prędkością 1,6 miliona kilometrów na godzinę ? ponad 200 razy szybciej niż nasza gwiazda macierzysta. Wskutek takiego wysokiego tempa rotacji, gwiazda przyjmuje kształt nieco spłaszczony. Co więcej rotacja prowadzi do erupcji masy, która wyrwana z gwiazdy zasila otaczający ją dysk. Taka utrata masy związana jest z obserwowaną zmiennością.
Promieniowanie emitowane przez Gamma Cassiopeiae jest tak silne, że wpływa na IC 63, czasami nazywaną Mgławicą Duch, która znajduje się kilka lat świetlnych od gwiazdy. Powyższe zdjęcie wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a przedstawia właśnie IC 63.
Barwy mgławicy wskazują jaki wpływ ma na nią silne promieniowanie odległej gwiazdy. Wodór w IC 63 bombardowany jest promieniowaniem ultrafioletowym z Gamma Cassiopeiae, przez co elektrony uzyskują energię, którą później emitują jako promieniowanie H-alfa ? zaznaczone tutaj kolorem czerwonym.
Promieniowanie H-alfa sprawia, że IC 63 klasyfikowana jest jako mgławica emisyjna, niemniej jednak na powyższym zdjęciu widzimy także trochę błękitu. To z kolei jest światło z Gamma Cassiopeiae, które zostało odbite przez cząstki pyłu wypełniającego mgławicę, co z kolei sprawia, że jest to także mgławica refleksyjna.
Ta kolorowa i mglista mgławica stopniowo rozpływa się pod wpływem promieniowania ultrafioletowego z Gamma Cassiopeiae. Niemniej jednak IC 63 nie jest jedynym obiektem, na którego wpływ wywiera ta gwiazda To tylko fragment dużo większego obszaru mgławicowego otaczającego Gamma Cassiopeiae, który obejmuje niemal dwa stopnie na niebie czyli obszar cztery razy większy od tarczy Księżyca w pełni.
Obszar ten można podziwiać na półkuli północnej jesienią i zimą. Choć znajduje się wysoko na niebie i jest widoczny z Europy przez cały rok, jest jednak dość ciemny, a więc obserwowanie go wymaga dość dużego teleskopu i ciemnego nieba.
Znad atmosfery Ziemi Hubble umożliwia nam widok, którego nie moglibyśmy podziwiać gołym okiem. Powyższe zdjęcie prawdopodobnie jest najbardziej szczegółowym zdjęciem IC 63 w historii i doskonale prezentuje możliwości obserwacyjne Hubble?a.
Źródło: STScI
https://www.pulskosmosu.pl/2018/10/25/ic-63-mglista-mglawica-i-jej-lsniaca-towarzyszka/

IC 63 Mglista mgławica i jej lśniąca towarzyszka.jpg

IC 63 Mglista mgławica i jej lśniąca towarzyszka2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powierzchnia Dione pokryta tajemniczymi pasami
Napisany przez Radek Kosarzycki dnia 25/10/2018
Tajemnicze proste, jasne pasma zostały odkryte na powierzchni Dione, jednego z księżyców Saturna ? wskazują wyniki uzyskane przez Alexa Patthoffa z Planetary Science Institute.
Owe tajemnicze liniowe najprawdopodobniej są wynikiem kształtowania na powierzchni materii pochodzącej z pierścieni Saturna, przelatujących w pobliżu komet lub dzielących z Dione orbitę Heleny i Polideukesa.
?Ślady zachowane w liniowych pasmach mają wpływ na ewolucję orbit oraz procesy uderzeniowe w układzie Saturna? mówi Patthoff. ?Ponadto oddziaływania powierzchni Dione z egzogeniczną materią mają wpływ na jego przyjazność dla życia oraz dostarczają nam dowodów na dostarczanie składników, które mogą przyczyniać się do powstawania przyjaznych dla życia oceanów.?
Patthoff oraz Emily S. Martin z Center for Earth and Planetary Studies w National Air and Space Museum są współautorkami nowego artykułu pt. ?Mysterious linear features across Saturn?s moon Dione?, który ukazał się w periodyku Geophysical Research Letters. Badacze analizowali zdjęcia z sondy Cassini, które ukazały im podobne struktury także na księżycu Rea.
Liniowe pasma na Dione są zazwyczaj długie (10 do setek kilometrów), wąskie (szerokość mniej niż 5 kilometrów) i jaśniejsze od otoczenia. ułożone są równolegle względem siebie, wydają się leżeć na innych strukturach i nie ma na nie wpływu topografia, co wskazuje, że są to jedne z najmłodszych obszarów na Dione.
?Ich umiejscowienie, równoległość wzglęem równika oraz liniowość nie przypominają niczego innego w Układzie Słoneczny. Jeżeli ich źródło jest egzogeniczne, może to być jeszcze jeden sposób dostarczania świeżej materii na Dione. Owa materia z kolei może mieć daleko idące skutki dla potencjału biologicznego oceanu podpowierzchniowego Dione?.
Źródło: PSI
https://www.pulskosmosu.pl/2018/10/25/dione-pokryta-tajemniczymi-pasami/

Powierzchnia Dione pokryta tajemniczymi pasami.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A gdyby tak wysłać jedną sondę na orbitę Plutona, a potem jeszcze dalej
Napisany przez Radek Kosarzycki dnia 25/10/2018
Zespół badaczy z Southwest Research Institute wykorzystując wewnętrzne finansowanie dokonał kilku odkryć, które rozszerzają zakres i wartość potencjalnego przyszłego orbitera Plutona. Przełomowe odkrycie dotyczy opracowania oszczędnego toru lotu i dowodzą, że orbiter może kontynuować badanie Pasa Kuipera po dokładnym zbadaniu Plutona. TE jak i inne wyniki przeprowadzonych badań zostaną zaprezentowane w tym tygodniu podczas warsztatów dotyczących przyszłych badań Plutona i obiektów Pasa Kuipera podczas spotkania Działu Nauk Planetarnych Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego, które odbędzie się w Knoxville, Tennessee.
Zespołem badawczym kierował planetolog dr Alan Stern, główny naukowiec misji sondy New Horizons, która przeleciała w pobliżu Plutona 14 lipca 2015 roku, a która za niecałe 10 tygodni przeleci w pobliżu Ultima Thule, jednego z obiektów Pasa Kuipera. Najpierw badacze sprawdzili jak można osiągnąć liczne kluczowe cele naukowe wykorzystując do tego asysty grawitacyjne ze strony Charona, księżyca Plutona, zamiast materiałów pędnych, które pozwalałyby na wielokrotne zmiany orbity w celu badania różnych aspektów Plutona, jego atmosfery, jego pięciu księżyców i ich oddziaływania z wiatrem słonecznym na przestrzeni kilku lat. Drugie osiągnięcie dowodzi, że po wypełnieniu wszystkich celów naukowych przy Plutonie, orbiter może wykorzystać grawitację Charona do ucieczki z układu Plutona bez utraty paliwa i skierować się w stronę Pasa Kuipera, gdzie mógłby wykorzystać ten sam napęd elektryczny, który wykorzystał do wejścia na orbitę Plutona, do badania innych planet karłowatych i mniejszych obiektów Pasa Kuipera.
?To przełomowe osiągnięcie? mówi Stern. ?Wcześniej, społeczność NASA oraz planetologów uważała, że następnym krokiem w badaniu Pasa Kuipera będzie wybór między skupieniem się na badaniu Plutona i jego księżyców lub na badaniu mniejszych obiektów Pasa Kuipera oraz innej planety karłowatej w celu porównania ich z Plutonem. Społeczność planetologów od dawna zastanawia się którą z tych dróg pójść. Nasze badania wskazują, że możemy zrealizować oba cele w trakcie jednej misji: to zupełnie zmienia naszą sytuację?.
Tiffany Finley opracowała trajektorię orbi wokół Plutona z wykorzystaniem kilkudziesięciu asyst grawitacyjnych ze strony Charona. ?Daleko jeszcze do pełnej optymalizacji tej trajektorii, a mimo to umożliwia ona co najmniej pięć bliskich przelotów w pobliżu każdego z czterech małych księżyców Plutona przy jednoczesnym badaniu obszarów równikowych i biegunowych Plutona dzięki zmianom płaszczyzn orbity. Plan umożliwia także intensywne bliskie spotkania z Charonem. Następnie planowany jest wlot głęboko w atmosferę Plutona w celu zbadania jej składu chemicznego oraz ostatnie spotkanie z Charonem, które umożliwi wyrwanie się sondy z układu Plutona i skierowanie się w stronę innych obiektów Pasa Kuipera? mówi Finley.
Wyniki uzyskane przez dr Marka Tapleya dowodzą, że elektryczny napęd podobny do tego wykorzystywanego przez misję Dawn może umożliwić orbiterowi dolot do innych znanych obiektów Pasa Kuipera, włącznie z innymi znanymi planetami karłowatymi. ?Tak naprawdę doszliśmy do wniosku, że możliwe jest dotarcie, a następnie wejście na orbitę wokół kolejnej planety karłowatej w Pasie Kuipera po dokładnym zbadaniu Plutona? dodaje Tapley.
Dodatkowo, dr Amanda Zangari przeprowadziła osobne badania, w których przeanalizowała misje do 45 największych obiektów Pasa Kuipera oraz planet karłowatych, przy założeniu startu między 2025 a 2040 rokiem. Jej praca przedstawia możliwe misje trwające 25 lat lub mniej do planet karłowatych Eris i Sedny z przelotem w pobliżu Jowisza i Neptuna, Quaoar, Makemake, Haumea z przelotami w pobliż Jowisza i Saturna oraz Varuny z przelotem w pobliżu Jowisza i Urana. Artykuł opisujący te misje został zaakceptowany do publikacji w periodyku Journal of Spacecraft and Rockets.
?Kto by pomyślał, że pojedyncza misja wykorzystująca już dostępne silniki elektryczne może to wszystko osiągnąć?? mówi Stern. ?Teraz kiedy nasz zespół udowodnił społeczności planetologów, że nie trzeba wybierać między misją do Plutona a przelotami w pobliżu innych ciał Pasa Kuipera, ale możemy zrobić i jedno i drugie, można nasz pomysł nazwać ?złotym standardem? dla przyszłych badań Plutona i Pasa Kuipera?.
Źródło: SwRI
https://www.pulskosmosu.pl/2018/10/25/a-gdyby-tak-wyslac-jedna-sonde-na-orbite-plutona-a-potem-jeszcze-dalej/

A gdyby tak wysłać jedną sondę na orbitę Plutona, a potem jeszcze dalej.jpg

A gdyby tak wysłać jedną sondę na orbitę Plutona, a potem jeszcze dalej2.jpg

A gdyby tak wysłać jedną sondę na orbitę Plutona, a potem jeszcze dalej3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: Powrót Apollo 7
2018-10-26, Izabela Mandla
Ponad 50 lat temu, a dokładniej 22 października 1968 roku, Apollo 7 bezpiecznie wylądował na Oceanie Atlantyckim. Ta misja była pierwszym załogowym lotem w ramach programu Apollo. Choć odniosła ona wielki sukces i wszystkie cele zostały zrealizowane, dwóch astronautów z załogi już nigdy nie poleciało w kosmos. Bez wątpienia wpływ na to miało zachowanie mężczyzn, którym podczas lotu zdarzało się dość często kłócić.
Obraz powyżej przedstawia trzyosobową załogę statku kosmicznego oraz Donalda E. Stullkena, który w tamtym czasie kierował zespołem zajmującym się bezpiecznym transportem astronautów na ląd. Widzimy jak dowódca Walter Schirra, pilot modułu dowodzenia Dohn Eisele oraz pilot modułu księżycowego Walter Cunningham pozują do zdjęcia przed wejściem na pokład helikoptera, który zabierze ich z lotniskowca U.S.S. Esse
https://news.astronet.pl/index.php/2018/10/26/w-kosmicznym-obiektywie-powrot-apollo-7/

W kosmicznym obiektywie Powrót Apollo 7.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udane starty rakiet z Rosji i Chin
Wysłane przez grabianski w 2018-10-26
W czwartkową noc na świecie przeprowadzono dwa starty rakietowe. Z Chin wystartowała rakieta Długi Marsz 4B z teledetekcyjnym satelitą obserwacji środowiska Haiyang-2B, a z Rosji na rakiecie Sojuz został wyniesiony ładunek wojskowy Lotos-S1.
Chiński start

Chiny wysłały na orbitę z kosmodromu Taiyuan satelitę Haiyang-2B, reprezentującego 2. generację statków obserwacji oceanów serii Haiyang. Ładunek został wyniesiony przez rakietę Długi Marsz 4B, która wystartowała 25 października o 0:57 czasu polskiego.
Satelita Haiyang-2B będzie obserwował powierzchnię oceanów w świetle mikrofalowym, dzięki czemu zmierzy prędkości wiatru i temperaturę powierzchni wód. Oprócz radiometru mikrofalowego satelita został wyposażony w radar do badania topografii oceanów, instrument DORIS oraz laser do precyzyjnej orbitografii oraz skaterometer atmosfery do pomiaru wektora wiatru na powierzchni wód.
Satelita będzie operował na heliosynchronicznej orbicie o wysokości 973 km.
Powrót Sojuza

Do startów rakietowych powróciła rakieta Sojuz, która dwa tygodnie temu miała awarię podczas lotu z astronautami w misji Sojuz MS-10 do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Rosjanie przeprowadzili z kosmodromu Plesieck start 4. wojskowego satelity programu satelitów zwiadowczych Liana. Rakieta wystartowała 25 października o 2:15 czasu polskiego. Start zakończył się powodzeniem i satelita trafił na prawidłową orbitę.
Rakieta Sojuz FG wyniosła ładunek na niską orbitę okołoziemską o wymiarach 240 na 900 km. Ostatecznie satelita o własnym napędzie wyrówna orbitę do kołowej.
Nadal nie zakończyło się śledztwo, mające na celu ustalić przyczyny awarii lotu załogowego. Najprawdopodobniej jednak bezpośrednią przyczyną awaryjnego powrotu astronautów było nieprawidłowe odczepienie się jednego z bocznych członów rakiety.
Mimo problemów, rakieta Sojuz FG będzie w najbliższym czasie często wykorzystywana. Już 3 listopada powinna polecieć z kolejnym satelitą nawigacji GLONASS, a kilka dni później ?europejska wersja? rakiety wyniesie z Gujany Francuskiej komercyjny ładunek. 18 listopada odbędzie się natomiast start do ISS z towarem w kapsule Progress.
Źródło: NS
 
Na zdjęciu: Rakieta Długi Marsz 4B startująca z satelitą Haiyang-2B. Źródło: Xinhuanet.
http://www.urania.edu.pl/wiadomosci/udane-starty-rakiet-rosji-chin-4758.html

Udane starty rakiet z Rosji i Chin.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elon Musk zdradził, kiedy zacznie powstawać pierwsza kolonia na Księżycu
2018-10-26
SpaceX, Blue Origin, Lockheed Martin, Boeing oraz wiele innych firm i agencji kosmicznych pracuje nad koncepcjami powrotu ludzi na Księżyc i budowy tam pierwszych kolonii.
Jeszcze w tym roku na powierzchni Srebrnego Globu pojawią się nowe lądowniki, które zaczną eksplorować ten obiekt w celu dostarczenia nam większej ilości informacji na potrzeby realizacji przyszłych planów kolonizacyjnych. Wszystkie znaki na niebie i ziemi świadczą o tym, że pierwsza załogowa amerykańska misja na Księżyc zostanie wykonana przez prywatne firmy, ale wspierane technologiami przez NASA. Tutaj w grę wchodzi firma Blue Origin od szefa Amazonu, SpaceX od Elona Muska, oraz Lockheed Martin.
Pierwsze na Księżycu mogą być jednak Chiny. Chińska Agencja Kosmiczna (CNSA) ma już gotowe plany załogowych księżycowych lądowników i stacji orbitalnych, a jeszcze w tym roku na niewidocznej z Ziemi części Księżyca wyląduje zaawansowana misja badawcza, która pozwoli przeprowadzić eksperymenty na potrzeby misji załogowych.
Tymczasem z fanami eksploracji kosmosu swoimi wizjami podzielił się wczoraj Elon Musk. Szef SpaceX, w swojej odpowiedzi na pytanie o konkretną datę budowy pierwszej bazy na Srebrnym Globie, wspomniał o roku 2025. Pierwsi kosmiczni turyści okrążą naturalnego satelitę naszej planety na pokładzie statku Big Falcon SpaceShip w 2023 roku. Musk na pewno bierze pod uwagę lądowanie statku na powierzchni Księżyca, ale taki manewr nie będzie prostym zadaniem, patrząc z perspektywy wielu nieudanych prób wykonanych przy pierwszych lądowaniach na Ziemi (na lądzie i statkach).
Szef SpaceX nie zdradził dokładnych planów kolonizacji Księżyca, ale jeśli nie dysponuje swoimi technologiami, to być może skorzysta z dmuchanych modułów mieszkalnych od firmy Bigelow Aerospace, które perfekcyjnie sprawdzają się w kosmosie, przy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Musk i jego zespół w szczególności skupiony jest na Czerwonej Planecie. Wszystkie projekty obecnie tworzone przez firmę dotyczą tego obiektu. Misja na Księżyc jest dla niego jakby dodatkiem w jego grze o podbój nowych obiektów w Układzie Słonecznym. Z Księżyca nie będzie miał zysku, więc nie jest on dla niego głównym celem. Zatem nie spodziewajmy się, że SpaceX jako pierwsze w XXI wieku wyśle ludzi na powierzchnię Srebrnego Globu. Raczej dokonają tego Chińczycy, którzy nie dbają tak o normy bezpieczeństwa jak NASA. To właśnie zbyt wygórowane przepisy tak bardzo ostatnio ograniczają Amerykanów. Ostatecznie mogą pozbawić ich pierwszeństwa w powrocie na Księżyc.
Źródło: GeekWeek.pl/Twitter/Elon Musk / Fot. Hazegrayart/SpaceX
http://www.geekweek.pl/news/2018-10-26/elon-musk-zdradzil-kiedy-zacznie-powstawac-pierwsza-kolonia-na-ksiezycu/

Elon Musk zdradził, kiedy zacznie powstawać pierwsza kolonia na Księżycu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poznać wnętrze Słońca. 10 lat badań nad neutrinami słonecznymi
2018-10-26. ik, ak
Detektor BOREXINO w podziemnym włoskim laboratorium już od 10 lat zbiera dane o neutrinach rodzących się w Słońcu. Wyniki zebrane podczas dekady badań podsumowano w publikacji w ?Nature?. W badaniach brali udział Polacy.

Neutrina są prawdopodobnie najbardziej powszechnymi cząstkami elementarnymi we Wszechświecie ? informuje Instytut Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego w przesłanym komunikacie. Jak podaje, te cząstki elementarne powstają podczas szeregu procesów, takich jak rozpady radioaktywne, fuzja jądrowa w centrach gwiazd lub w wyniku eksplozji supernowych. W każdej sekundzie miliardy neutrin słonecznych przenikają nasze ciało zupełnie niezauważone i niezakłócone.

Ta łatwość penetracji materii sprawia jednak, iż ich wykrycie jest niezwykle trudne. Tylko detektory o dużej masie, w których ogromne liczby docierających do nich neutrin mogą generować mierzalną liczbę interakcji, nadają się do ich badań. Jednym z takich detektorów jest BOREXINO. Ponad dekadę badań podsumowano w publikacji w ?Nature? (www.nature.com/articles/s41586-018-0624-y).

Detektor BOREXINO rejestruje neutrina słoneczne nieprzerwanie od 2007 roku. Zebrane dane umożliwiają wgląd w to, co dzieje się we wnętrzu Słońca. Dane te można wykorzystać zarówno do sformułowania ważnych stwierdzeń dotyczących procesów odpowiedzialnych za produkcję energii w Słońcu, jak i do zbadania własności samych neutrin ? zaznaczono w komunikacie fizyków z UJ.

Produkcja energii w Słońcu

Publikacja w ?Nature? wieńczy długą historię pomiarów i badań eksperymentalnych, które doprowadziły z jednej strony do dokładnego poznania mechanizmu produkcji energii w Słońcu, a z drugiej do zbadania w obszarze niskich energii (od poniżej 1 MeV do kilku MeV) tak zwanego zjawiska oscylacji neutrin, tj. przekształcania neutrin z jednego rodzaju (tzw. zapachu) w inny.
Nie możemy zajrzeć do jądra Słońca stosując konwencjonalne metody astronomiczne ? widzimy wtedy zaledwie jego powierzchnię we wszystkich zakresach promieniowania elektromagnetycznego. Tylko neutrina dają nam dostęp bezpośrednio do kotła słonecznego, w którym generowana jest energia, dzięki której m.in. istnieje życie na Ziemi ? wyjaśnia prof. Marcin Wójcik, kierownik polskiej grupy fizyków z Uniwersytetu Jagiellońskiego uczestniczącej w eksperymencie BOREXINO.
Aby móc rejestrować oddziaływania neutrin, trzeba było osłonić się przed promieniowaniem kosmicznym. Detektor umieszczono więc w największym na świecie podziemnym laboratorium Laboratori Nazionali del Gran Sasso we Włoszech, nad którym znajduje się warstwa skał o grubości 1400 metrów.

? Detektor BOREXINO osiągnął niedościgniony poziom radioczystości, co nadaje mu wyjątkową i niezrównaną pozycję pośród wielu prowadzonych eksperymentów niskotłowych. Grupa fizyków z Uniwersytetu Jagiellońskiego wniosła dominujący wkład w osiągnięcie bezprecedensowo niskiego tła detektora BOREXINO. Ta szczególna cecha była warunkiem koniecznym do zebrania bezcennych danych w ciągu ponad dziesięciu lat prowadzenia eksperymentu ? komentuje prof. Wójcik.

Energia uwalniana ze Słońca

Jak przypomniano w komunikacie IF UJ, Słońce jest stałym źródłem ogromnego strumienia neutrin. W jądrze Słońca, nieustannie od milionów lat, wodór jest spalany do helu w cyklu PP, w którym szereg reakcji jądrowych, zapoczątkowanych fuzją dwóch protonów do deuteru, prowadzi do powstania stabilnego jądra helu. Podczas tych reakcji uwalniana jest energia, która następnie emitowana jest z powierzchni Słońca we wszystkich kierunkach.

Detektor BOREXINO był zaprojektowany tylko do pomiaru tzw. strumienia monoenergetycznych neutrin 7Be. Stopniowo jednak poprawiano czułość eksperymentu, aby w końcu umożliwić pomiar wszystkich strumieni neutrin z całego cyklu PP. Badania zbliżają nas do odpowiedzi, dlaczego Słońce świeci nieprzerwanie przez miliardy lat.

Jednocześnie, poprzez porównanie uzyskanych danych eksperymentalnych z przewidywaniami Standardowego Modelu Słonecznego, zespół BOREXINO wykazuje bezsprzecznie istnienie w obszarze niskich energii oscylacji pomiędzy neutrinami o różnych zapachach.

Oscylacje neutrin

? Neutrina mają tę właściwość, że poruszając się z prędkościami zbliżonymi do prędkości światła, potrafią zmieniać swój stan, np. z neutrina elektronowego zmieniają się w mionowe i później znów w elektronowe ? są to tak zwane oscylacje neutrin. Transformacja ta zależy od tego, czy neutrina poruszają się w pustej przestrzeni, czy też w gęstej materii, jak np. we wnętrzu Słońca ? tłumaczy prof. Marcin Wójcik.
Wyniki pomiarów przedstawione w najnowszej publikacji stanowią pierwszą kompletną informację dotyczącą cyklu PP w Słońcu uzyskaną za pomocą jednego detektora neutrin i z zastosowaniem jednolitej procedury analizy danych.
Cykl CNO
BOREXINO będzie rejestrować neutrina słoneczne do co najmniej 2020 roku. Naukowcy intensywnie pracują nad tym, aby móc doprowadzić do kolejnego odkrycia, czyli rejestracji neutrin z cyklu CNO, w którym węgiel azot i tlen są jakby katalizatorami w procesie spalania wodoru. Cykl CNO jest następnym procesem fuzji jądrowej, w którym w Słońcu wytwarzany jest tylko 1 proc. jego całkowitej energii. Jest więc procesem drugiego rzędu i dlatego odpowiednio trudnym do wykrycia. Przypuszczalnie jest on jednak odpowiedzialny za produkcję większości energii w gwiazdach cięższych od Słońca. Czy ma on miejsce w naturze? Nie wiadomo ? jak dotąd jest tylko przewidywaniem teoretycznym.

Eksperyment BOREXINO prowadzony jest w ramach intensywnej współpracy fizyków z Włoch, Niemiec, Francji, Polski, Stanów Zjednoczonych i Rosji. Polskę reprezentuje krakowska grupa naukowców z Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej UJ.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/39647739/poznac-wnetrze-slonca-10-lat-badan-nad-neutrinami-slonecznymi

Poznać wnętrze Słońca. 10 lat badań nad neutrinami słonecznymi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Copernicus Hackathon ? wszystko co musisz wiedzieć, aby wygrać
2018-10-26. Radek Grabarek
Na początku listopada odbędzie się, po raz pierwszy w Polsce, hackathon, podczas którego uczestnicy będą mogli zaproponować swoje oryginalne rozwiązania palących problemów trzech polskich regionów, w oparciu o dane pochodzące z satelitów obserwacyjnych.  Copernicus to program obserwacji Ziemi (Earth Observation) za pomocą satelitów, które zbierają dane o naszej planecie w świetle widzialnym, podczerwonym i obserwują ją radarowo. Realizowany jest przez Komisję Europejską we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną.
Na czym polega program Copernicus?
Czym jest hackathon?
Hackathon to wydarzenie, podczas którego uczestnicy, w bardzo krótkim i ograniczonym czasie (zwykle od 12, 24 lub 48 godzin) projektują aplikacje mobilne, serwisy internetowe czy tworzą prototypy fizycznych produktów. W tak krótkim czasie nie można stworzyć kompletnego i idealnego rozwiązania. Chodzi więc o stworzenia dema, prototypu lub nawet tylko samej koncepcji danego projektu lub produktu i zaprezentowanie jej przed jury składającego się z ekspertów.
Co muszę stworzyć podczas hackathonu Copernicus?
Cała impreza będzie trwała tylko 10 godzin, z czego połowa przypadnie na część edukacyjną, tak więc nie będzie dużo czasu na stworzenie dema czy prototypu, dlatego wystarczy sam pomysł i dobra jego prezentacja przed jury.
Gdzie i kiedy będzie odbywał się hackathon?
?    Lublin ? 08.11.2018 ? Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej
?    Kraków ? 09.11.2018 ? Krakowski Park Technologiczny
?    Warszawa ? 10.11.2018 ? Brain Embassy ? SpaceHUB
Oraz finał w Warszawie 17.11.2018, podczas którego zmierzą się zwycięskie drużyny z Lublina, Krakowa i Warszawy.
Ile będzie trwał?
Hackathon rozpocznie się rejestracją uczestników o 8.00 a zakończy po 19.00 ogłoszeniem zwycięzców. Pełny harmonogram imprezy można przejrzeć na stronie wydarzenia.
Ile kosztuje?
Udział jest zupełnie darmowy. Wystarczy się zarejestrować tutaj. Rejestracja kończy się na 24h przed rozpoczęciem danego lokalnego hackathonu.
Czy muszę mieć drużynę?
Nie. Ale hackathony i tworzenie projektów to gra zespołowa, więc masz dwie opcje:
?    Porozmawiaj ze znajomymi, może chcieliby do Ciebie dołączyć
?    Na hackathonie, lub kilka dni przed, organizatorzy znając listę uczestników, skontaktują się z Tobą i zaproponują uformowanie drużyny.
Co można wygrać?
Główną nagrodą jest udział w akceleratorze programu Copernicus, wspieranego przez Komisję Europejską. Pomyśl o tym tak ? z udziału w hackathonie, który będzie trwał 10h, może się narodzić Twoja nowa firma. Możesz się zaangażować w kosmos i jeszcze na tym zarabiać. Łączna wartość udziału i wsparcia udzielonego w akceleratorze równa się 50000?.
Dodatkowo, zwycięzca polskiej edycji weźmie udział w SpaceUP BSA: Satellite Data 2018 ? akceleratorze projektów kosmicznych z Krakowa. Dodatkowe nagrody zostaną ogłoszone niebawem.
W jakim języku będzie odbywał się hackathon Copernicus?
Całe wydarzenie będzie prowadzone po angielsku. Twoja końcowa prezentacja będzie musiała być wygłoszona również w tym języku. Branża kosmiczna to bardzo międzynarodowe przedsięwzięcie i bez angielskiego nie można wyobrazić sobie zrobienia kariery w tej dziedzinie życia.
Czy muszę coś wiedzieć o satelitach obserwacji Ziemi?
Nie. Najpierw odbędzie się część edukacyjno ? warsztatowa, podczas której eksperci z Astri Polska oraz Instytutu Geodezji i Kartografii będą dzielić się wiedzą nt. korzystania z danych obserwacji Ziemi. W drugiej ? projektowej, uczestnicy będą opracowywać pomysły biznesowe dla wybranego zagadnienia.
Jednak trudno sobie wyobrazić, aby zwycięska drużyna nie miała w swoich szeregach członka, który nie miałby jakiegoś, nawet minimalnego, doświadczenia w wykorzystaniu danych obserwacji Ziemi. Najlepiej gdyby drużyna składała się z ludzi o różnych kompetencjach ? specjalisty obserwacji Ziemi, programisty i osoby biznesowej.
O co chodzi z wyzwaniami podczas hackathonu?
Projekty stworzone w hackathonie w Lublinie, Krakowie i Warszawie, mają odpowiadać na lokalne potrzeby i problemy danego regionu. Dlatego każde miasto ma wyznaczone trochę inne wyzwania dla uczestników danego lokalnego hackathonu.
W Lublinie rozwiązania zaproponowane przez uczestników muszą odpowiadać na następujące wyzwania:
?    Biogospodarka
?    Medycyna i zdrowie
?    Energetyka niskoemisyjna
?    Zadanie otwarte
Więcej informacji i opis wyzwań z Lublina
W Krakowie rozwiązania zaproponowane przez uczestników muszą odpowiadać na następujące wyzwania:
?    Nauki o życiu (life sciences)
?    Energia zrównoważona
?    Technologie informacyjne i komunikacyjne
?    Przemysły kreatywne i czasu wolnego
?    Zadanie otwarte
Więcej informacji i opis wyzwań z Krakowa
W Warszawie rozwiązania zaproponowane przez uczestników muszą odpowiadać na następujące wyzwania:
?    Bezpieczna żywność
?    Inteligentne systemy zarządzania
?    Wysoka jakość życia
?    Zadanie otwarte
Więcej informacji i opis wyzwań z Warszawy
Po co nam hackathon Copernicusa?
Program Copernicus to ? jak do tej pory ? największy światowy program obserwacji Ziemi. Dostarcza dokładnych, aktualnych i dostępnych w przystępnej formie dla informacji dotyczących m.in. stanu lądów, stanu wód, stanu atmosfery, zmian klimatu, sytuacji kryzysowych i klęsk żywiołowych oraz bezpieczeństwa. Dane pozyskiwane z satelitów konstelacji Copernicus wykorzystuje się więc m.in. w budowie planów zagospodarowania przestrzennego, a także przy realizacji celów wynikających z inteligentnych specjalizacji regionów. Ale to dopiero początek. Dane z konstelacji satelitów Copernicus dostępne są darmo. Warto się po nie ?schylić? i stworzyć z nich projekty i firmy, które pomogą ludziom i regionom, w których żyjemy.
Masz jakieś pytania? Możesz zadać je w komentarzu.
We Need More Space jest patronem medialnym imprezy. Podobnie jak w przypadku hackathonu Act in Space, wspieramy inicjatywy pomagające zaangażować się ludziom w kosmos.
https://weneedmore.space/copernicus-hackathon/

Copernicus Hackathon ? wszystko co musisz wiedzieć, aby wygrać.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzecie zbliżenie Hayabusy 2 do Ryugu
2018-10-26. Krzysztof Kanawka
W dniach 24-25 października sonda Hayabusa 2 zbliżyła się po raz trzeci do planetoidy Ryugu na odległość zaledwie 20 metrów.
Sonda Hayabusa 2 została wystrzelona w grudniu 2014 roku. Po ponad trzech latach lotu znalazła się w pobliżu celu misji ? 27 czerwca 2018 dotarła do planetoidy 162173 Ryugu. Następnie, poi wstępnej fazie obserwacji tej planetoidy (oraz wyboru ciekawych lądowisk), we wrześniu i w październiku 2018 Hayabusa 2 uwolniła lądowniko-łaziki MINERVA II i MASCOT. Te pojazdy z sukcesem osiadły na powierzchni Ryugu i wykonały serię pomiarów.
W dniach 24-25 października sonda Hayabusa 2 zbliżyła się po raz trzeci do planetoidy Ryugu na odległość zaledwie 20 metrów.Zbliżenie zakończyło się sukcesem ? przetestowane zostały wszystkie procedury. Z sukcesem uwolniono także marker, który osiadł na powierzchni planetoidy. Poniższe nagranie prezentuje zdjecia wykonane przez sondę podczas tego zbliżenia do powierzchni Ryugu.
Zbliżanie się  sondy Hayabusa 2 do Ryugu ? 24-25 października 2018 / Credits ? JAXA, University of Tokyo, Kochi University, Rikkyo University, Nagoya University, Chiba Institute of Technology, Meiji University, University of Aizu, AIST
Ponadto, JAXA opublikowała zdjęcie powierzchni Ryugu w największej (dotychczas osiągniętej) rozdzielczości. To zdjęcie zostało wykonane 15 października, podczas wcześniejszego zbliżenia sondy do powierzchni Ryugu. Zdjęcie przedstawia wycinek planetoidy z rozdzielczością aż 4,6 mm/pix. Na zdjęciu widać wiele małych kamieni i głazów ? niektóre z nich mają średnicę zaledwie kilku centymetrów. Wyraźnie także widać brak regolitu. Naukowcy z misji Hayabusa 2 uważają, że możliwe będzie pozyskanie próbek materiału planetoidy Ryugu przez sondę.
Pod koniec roku (listopad i grudzień) nastąpi chwilowe zatrzymanie prac Hayabusy 2. Ma to związek z pozycją planetoidy Ryugu względem Ziemi ? wówczas będzie przebywać zbyt blisko Słońca i nie będzie możliwa efektywna komunikacja z sondą. Do tego czasu JAXA chce zakończyć etap testów procedur zbliżania do powierzchni Ryugu, by przyszłoroczne pobranie próbek zakończyło się sukcesem.
Wątek o misji Hayabusa 2 na Polskim Forum Astronautycznym.
(JAXA)
https://kosmonauta.net/2018/10/trzecie-zblizenie-hayabusy-2-do-ryugu/

 

Trzecie zbliżenie Hayabusy 2 do Ryugu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Intermediate Ministerial Meeting ESA (25.10.2018)
2018-10-26. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego piątego października odbyło się ?pośrednie? spotkanie ministerialne państw członkowskich ESA.
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) to organizacja umożliwiająca wspólne rozwijanie technologii kosmicznych i aplikacji satelitarnych dla zastosowań naziemnych. ESA od 1974 roku realizuje także szereg misji kosmicznych poza bezpośrednim otoczeniem naszej planety. W tej chwili w skład agencji wchodzą dwadzieścia dwa państwa członkowskie. Polska jest dwudziestym pełnoprawnym członkiem od 19 listopada 2012 roku. Po naszym kraju do ESA dołączyły jeszcze Węgry i Estonia.
Finansowanie ESA pochodzi ze składek państw członkowskich. Co kilka lat wysocy przedstawiciele rządów poszczególnych państw spotykają się na Radach Ministerialnych ESA. To właśnie na nich podejmowane są najważniejsze decyzje dotyczące kierunków rozwoju agencji kosmicznej. Trzy ostatnie spotkania, w których także udział wzięła Polska, odbyły się w 2012, w 2014 roku oraz w 2016 roku.
Na ostatniej Radzie (w 2016) postanowiono wykonać ?pośrednie? spotkanie ministerialne w 2018 roku. To ?pośrednie? spotkanie odbyło się 25 października w Madrycie, w ośrodku ESAC. Na spotkaniu ? oprócz przedstawicieli państw członkowskich ESA ? przybyli obserwatorzy, czyli przedstawiciele Komisji Europejskiej oraz reprezentanci państw aspirujących do ESA. Polskę ? jako pełnoprawnego uczestnika tego spotkania ? reprezentowało łącznie pięć osób, w tym Prezes Polskiej Agencji Kosmicznej (dr hab Grzegorz Brona) oraz przedstawiciele Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii (MPiT).
Na spotkaniu poruszono dwie ważne kwestie: relacje ESA ? UE, związane także z wieloletnim finansowaniem na lata 2021-2027 oraz wytyczne dla przyszłościowego rozwoju Agencji. Obie kwestie mają związek z aspiracjami ESA do prowadzenia kolejnych misji, bliższej współpracy z ESA a także bardziej kompleksowego wsparcia przedsiębiorstw aktywnych w branży kosmicznej. Na spotkaniu padły nawet słowa, o dalszym rozwoju działań wspierających inicjatywy biznesowe (określone jako ?BIC 2.0?). Możliwe, że w najbliższych latach będzie to jeden z ważnych kierunków rozwoju ESA.
Ponadto, został podpisane zostały dwa dokumenty. Pierwszy z nich dotyczył użycia rakiet Vega-C i Ariane 6 gdy zainteresowane państwa europejskie będą mieć potrzeby do użycia rakiet. Drugi dokument został podpisany pomiędzy Włoską Agencją Kosmiczną ASI a ESA na projekt FlyEye Telescope o dużym polu widzenia. Celem tego teleskopu ma być poszukiwanie obiektów mogących zagrozić Ziemi.
Przyszłoroczna Rada Ministerialna odbędzie się pod koniec listopada w Sewilli.
(ESA)
https://kosmonauta.net/2018/10/intermediate-ministerial-meeting-esa-25-10-2018/

Intermediate Ministerial Meeting ESA (25.10.2018).jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W nocy z soboty na niedzielę wracamy do czasu zimowego

2018-10-26

W nocy z soboty na niedzielę zmieniamy czas z letniego na zimowy, dzięki czemu będziemy spali o godzinę dłużej. 28 października nad ranem cofniemy wskazówki zegarów z godz. 3.00 na godz. 2.00. Do czasu letniego wrócimy - być może po raz ostatni - 31 marca 2019 r.

W całej Unii Europejskiej do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października, a na czas letni przechodzi się w ostatnią niedzielę marca. Mówi o tym obowiązująca bezterminowo dyrektywa UE ze stycznia 2001 r.: "Począwszy od 2002 r. okres czasu letniego kończy się w każdym państwie członkowskim o godz. 1.00 czasu uniwersalnego (GMT), w ostatnią niedzielę października".

W Polsce zmianę czasu reguluje rozporządzenie prezesa Rady Ministrów. Kolejne takie rozporządzenie rząd wydał na początku listopada 2016 roku. Przedłuża ono stosowanie czasu letniego i zimowego do 2021 roku.

Wkrótce ten stan rzeczy może jednak ulec zmianie. We wrześniu Komisja Europejska przedstawiła bowiem projekt przepisów w sprawie zniesienia sezonowych zmian czasu w Europie. W przeprowadzonych w wakacje przez KE konsultacjach publicznych, w których zebrano 4,6 mln odpowiedzi (największą liczbę w historii), 84 proc. respondentów opowiedziało się za zniesieniem zmian czasu.

Projekt KE nie oznacza jednak, że zmiana czasu na pewno zniknie. Na przyjęcie przepisów muszą się bowiem zgodzić kraje UE i Parlament Europejski. KE chce, by każde państwo członkowskie powiadomiło ją do kwietnia 2019 roku o zamiarze zastosowania na stałe czasu letniego lub zimowego.

Ostatnia obowiązkowa zmiana czasu na letni odbyłaby się w niedzielę 31 marca 2019 roku. Potem państwa członkowskie, które chcą na stałe przejść na czas zimowy, mogłyby ostatni raz wprowadzić czas zimowy w niedzielę 27 października 2019 roku. Po tym terminie sezonowe zmiany czasu nie byłyby już możliwe. Aby taki harmonogram mógł być stosowany, zmiany w prawie UE muszą być przyjęte do marca przyszłego roku.

Ustalenia dotyczące czasu letniego zostały wprowadzone przez państwa europejskie w ubiegłym wieku. Celem było oszczędzanie energii, w szczególności w czasie wojny i podczas kryzysu naftowego w latach 70. XX wieku. Od 1980 roku stopniowo przyjmowano przepisy znoszące rozbieżne harmonogramy krajowych zmian czasu.

Opinie co do korzyści płynących z przeprowadzanej dwa razy w roku zmiany czasu są jednak podzielone.

Badań dotyczących wpływu zmiany czasu na zużycie energii czy zdrowie i samopoczucie człowieka jest wiele. Badanie zużycia energii elektrycznej w stanie Indiana (USA) wykazały, że po wprowadzeniu czasu letniego rachunki mieszkańców za prąd wzrosły. Z kolei badania prowadzone w Kalifornii dowodziły, że w tym stanie zmiana czasu nie powoduje zmian w zapotrzebowaniu na energię elektryczną. Japończycy wyliczyli, że stosowanie czasu letniego może zmniejszyć emisję dwutlenku węgla o 400 tys. ton i pomóc zaoszczędzić do 930 mln litrów paliwa. Ponadto przyczynia się do spadku liczby ulicznych kradzieży o 10 proc.

Naukowcy z fińskiego Uniwersytetu w Turku wykazali, że przestawienie zegara o godzinę do przodu i zakłócenie rytmu dobowego zwiększa ryzyko udaru niedokrwiennego mózgu, jednak tylko tymczasowo. Analiza danych zbieranych przez 10 lat wśród mieszkańców Finlandii wykazała, że ogólna częstość występowania udaru niedokrwiennego była o 8 proc. wyższa w ciągu pierwszych dwóch dni po zmianie czasu na letni. Natomiast po kolejnych dwóch dniach nie zauważono już żadnej różnicy. Odkryto także, że osoby z chorobą nowotworową, były o 25 proc. bardziej narażone na udar bezpośrednio po przejściu na czas letni, niż w jakimkolwiek innym okresie w ciągu roku. Ryzyko było również zauważalnie wyższe w przypadku osób powyżej 65. roku życia - u nich prawdopodobieństwo wystąpienia udaru tuż po przesunięciu zegarów na czas letni było wyższe o 20 proc. niż w pozostałych tygodniach.

"Zmiana czasu najbardziej dotyka ludzi, którzy mają problemy ze snem lub mają zaburzony rytm okołodobowy" - tłumaczył w rozmowie z PAP dr Michał Skalski z Poradni Leczenia Zaburzeń Snu przy Klinice Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Zaznaczył przy tym, że choć sama zmiana czasu nie jest zwykle główną przyczyną problemów zdrowotnych, to rezygnacja z niej może oznaczać pozytywne konsekwencje. "Podział na czas letni i zimowy to jeden z wielu czynników zewnętrznych wpływających na jakość ludzkiego życia" - mówił dr Skalski. - "Jeśli więc podział ten nie ma już uzasadnienia ekonomicznego, to jego zniesienie wyeliminuje z naszego życia jeden z nieprawidłowych, stresogennych czynników".

Z kolei dr n. med. Dorota Wołyńczyk-Gmaj, psychiatra i specjalista ds. zaburzeń snu podkreślała w rozmowie z PAP, że nauka nie jest jednoznaczna w kwestii wpływu zmiany czasu na zdrowie. "Wyniki badań są sprzeczne lub wykluczające się. Wynika to z faktu, że badania są prowadzone na różnych grupach, w różnych krajach leżących na różnych szerokościach geograficznych, i różne są metodologie tych badań. Trudno zatem jednoznacznie stwierdzić, jak zmiana wpływa na stan zdrowia człowieka" - mówiła.

Za zniesieniem zmiany czasu opowiedziały się też w raporcie "Zła zmiana: negatywne konsekwencje zmiany czasu" Fundacja Republikańska i Stowarzyszenie KoLiber. W oparciu o dostępne analizy organizacje te argumentowały, że zmiana czasu nie wpływa w sposób znaczący na "zagadnienia energetyczne". Wskazywały za to, że wśród negatywnych skutków jest m.in. zmiana rozkładów firm transportowych, częste zamknięcia w nocy system internetowych banków oraz innych instytucji, czy niekorzystny wpływ na zachowanie inwestorów giełdowych. Ich zdaniem w okresach po każdej zmianie czasu spada ponadto wydajność pracowników i zwiększa się liczba zwolnień.

Rozróżnienie na czas zimowy i letni stosuje się w blisko 70 krajach na całym świecie. W 2014 r. na stałe na czas zimowy przeszła Rosja. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946-1949 i 1957-1964; obecnie obowiązuje nieprzerwanie od 1977 r. (PAP)

kflo/ ekr/

 

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C31535%2Cw-nocy-z-soboty-na-niedziele-wracamy-do-czasu-zimowego.html

W nocy z soboty na niedzielę wracamy do czasu zimowego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleskop Hubble'a zobaczył "ducha"

 2018-10-26

Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) opublikowała wykonane przez teleskop Hubble'a, niezwykłe zdjęcie mgławicy IC 63, widocznej 550 lat świetlnych od nas w gwiazdozbiorze Kasjopei. Charakterystyczny kształt mgławicy, zwanej nie bez racji Duchem Kasjopei, to skutek działania silnego promieniowanie zmiennej gwiazdy Gamma Cassiopeiae. Gwiazda ta jest centralnym punktem litery W, którą na naszym niebie ten gwiazdozbiór przypomina.


Gamma Cassiopeiae to świecący niebiesko-białym światłem zmienny podolbrzym, otoczony dyskiem gazu. Gwiazda jest 19 razy większa i 65 tysięcy razy jaśniejsza, niż nasze Słońce, wiruje aż 200 razy szybciej od niego. Tak szybka rotacja sprawia, że kształt gwiazdy jest nieco spłaszczony, a część materii bywa wyrzucana do towarzyszącego jej gazowego dysku. Utrata masy jest przyczyną zmian jej jasności.


Promieniowanie Gamma Cassiopeiae jest tak silne, że poważnie zaburza kształt mgławicy IC 63, znajdującej się kilka lat świetlnych od niej. Jego skutki widać też po kolorach docierającego do nas promieniowania. Elektrony atomów wodoru obecnego w mgławicy IC 63 ulegają wzbudzeniu pod wpływem silnego promieniowania ultrafioletowego i potem emitują tak zwane promieniowanie H-alfa widoczne na zdjęciu jako czerwone. To ono sprawia, że IC 63 jest mgławicą emisyjną. Obłoki pyłu odbijają też niebieskie światło od gwiazdy Gamma Cassiopeiae, co sprawia, że Duch Kasjopei jest też mgławicą refleksyjną.
Jak pisze ESA, wspólnie z NASA nadzorująca misję teleskopu Hubble'a, opublikowane zdjęcie jest prawdopodobnie najbardziej szczegółowym ze wszystkich, które kosmiczny teleskop mgławicy IC 63 wykonał. Jest też znakomitym potwierdzeniem jego niezwykłych możliwości.

(ph)

Grzegorz Jasiński

https://www.rmf24.pl/filmy/news-teleskop-hubble-a-zobaczyl-ducha,nId,2650131

Teleskop Hubble'a zobaczył ducha.jpg

Teleskop Hubble'a zobaczył ducha2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niedzielę zmienimy czas po raz ostatni? Niestety, nie mamy dobrych wieści
2018-10-26
Komisja Europejska dała nam ostatnio nadzieję, że już wkrótce zmiana czasu trafi na śmietnik historii. Niestety, droga do rewolucji okazuje się bardzo kręta. Kiedy wreszcie pozostaniemy w jednym czasie na dobre?
W nocy z soboty na niedzielę (27/28.10) po raz kolejny zmienimy czas z letniego na zimowy. Punktualnie o godzinie 3:00 przestawimy zegarki na godzinę 2:00. Jedyny plus jest taki, że pośpimy godzinę dłużej. Jako że standardowym czasem jest czas zimowy, to zmianę tę oficjalnie nazywa się "odwołaniem czasu letniego".
Każdy z nas wie, że zmiana czasu zawsze powoduje zamieszanie. Ma wpływ chociażby na rozkład jazdy pociągów, ale również na dekodery, bo przez dodatkową godzinę 2:00 może nam się nie nagrać ten program telewizyjny, który sobie zaplanujemy.
Nie każdy bowiem wie, że powtarzające się godziny 2:00 oficjalnie odróżnia się od siebie poprzez dodatnie do tej drugiej literki "a". Brak tej wiedzy sprawia, że programiści błędnie programują urządzenia i problemów jest co nie miara.
Gdy już zmienimy czas z letniego na zimowy, zmieni się także czas aktualizacji danych meteorologicznych. Od tego momentu do czasu uniwersalnego (UT), który powszechnie jest używany w meteorologii, dodawać będziemy nie dwie, lecz tylko jedną godzinę.
Zmienimy czas ostatni raz?
We wrześniu Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej, poinformował, że obowiązkowa zmiana czasu pod koniec października i marca zostanie zniesiona. Każdy kraj członkowski będzie mógł zdecydować, w którym czasie pozostanie na stałe.
Decyzja ta została podyktowana wynikami ankiety, w której udział wzięło 4,6 miliona obywateli Unii, co jest liczbą rekordową. 84 proc. głosujących opowiedziało się za zniesieniem podziału na czas zimowy i letni, a więc pozostaniu w jednym czasie.
Głosowało też 130 tysięcy Polaków, którzy w 95 proc. opowiedzieli się dokładnie za tym samym, co pozostali mieszkańcy Unii. W ich opinii powinniśmy pozostać w czasie letnim, podobnie jak inne kraje środkowej Europy.
Komisja Europejska zapowiedziała, że zmiany czasu zostaną zniesione w 2019 roku. Trwają uzgodnienia, w którym czasie powinniśmy pozostać na stałe. Okazuje się, że nie jest to wcale takie jednoznaczne, bo rządy niektórych krajów mają inne zdanie niż obywatele. Na szczęście nasi sąsiedzi, podobnie jak my, wskazują na czas letni.
Jednak kraje południa kontynentu są innego zdania. Rodzi się więc pytanie, czy cała Unia pozostanie w jednym czasie, czy też każdy kraj zdecyduje samodzielnie. Ostateczna decyzja na forum Unii musi być, jak w każdej sprawie, jednogłośna.
Raczej pewne jest, że jeśli zniesiona zostanie zmiana czasu, to pozostaniemy w czasie letnim. Aby było to możliwe, to najbliższa zmiana czasu będzie ostatnią z letniego na zimowy, ale ogólnie przedostatnią, bo w nocy 30 na 31 marca znów zmienimy czas, tym razem z zimowego na letni.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i kraje Unii podejmą wspólną decyzję, to będzie to już ostatnia zmiana czasu. Za rok, w nocy z 26 na 27 października 2019 roku, będziemy już tylko wspominać, raczej bez łezki w oku, jak to było, gdy na jesień i zimę na siłę przyspieszaliśmy zapadanie zmroku.
Cały rok w czasie letnim
Gdybyśmy na dobre pozostali w czasie letnim, między marcem a październikiem żadnych zmian byśmy nie odczuli, a to oznacza, że Słońce wschodziłoby i zachodziło o tej samej porze, co obecnie.
Zmiana nastąpiłaby w okresie obowiązywania dawnego czasu zimowego, a więc od ostatniego weekendu października do ostatniego weekendu marca. Słońce wschodziłoby o godzinę później i również o godzinę później zachodziło niż w czasie zimowym.
Dla większości z nas w drodze do pracy lub szkoły byłoby jeszcze ciemno, ale w zamian zyskalibyśmy dodatkową godzinę ze Słońcem po południu. Biorąc pod uwagę to, w których godzinach pracuje większość Polaków, to dodatkową jasną godzinę po południu moglibyśmy wykorzystać zdecydowanie lepiej niż tą o poranku.
Jednak są zarówno plusy, jak i minusy takiej zmiany. W najkrótszy dzień w roku, a więc około 21-22 grudnia, Słońce najwcześniej wschodzi na krańcu południowo-wschodnim kraju, około godziny 7:25, zaś najpóźniej na krańcu północno-zachodnim, dopiero około 8:15. Gdybyśmy pozostali w czasie letnim cały rok, to Słońce wschodziłoby godzinę później. Na Podkarpaciu dopiero około 8:25, a na zachodnim Pomorzu aż o 9:15.
Plusem natomiast byłby późniejszy zachód Słońca. Ten w czasie zimowym ma miejsce najwcześniej na krańcu północno-wschodnim, około 15:05, zaś najpóźniej na krańcu południowo-zachodnim, około 15:50. W czasie letnim słoneczko chowałoby się za horyzont na Suwalszczyźnie o 16:05, a na Dolnym Śląsku dopiero o 16:50. W poszczególnych miastach wyglądałoby to następująco:
Porzucenie ciągłej zmiany czasu to prawdziwa rewolucja i upadek kolejnego archaizmu jeszcze z czasów pierwszej wojny światowej, gdy Niemcy i Austro-Węgrzy 30 kwietnia 1916 roku pierwszy raz przesunęli wskazówki zegara o godzinę w przód, a 1 października 1916 roku o godzinę w tył. 2 lata później czas letni wprowadzono również na Wyspach Brytyjskich oraz w USA.
W Polsce czas zmieniano okresowo od 20-lecia międzywojennego, kiedy to czas letni ogłaszano w połowie kwietnia, a odwoływano w połowie września. Zmiany czasu obowiązywały w latach 1945-1949, 1957-1964 i od 1977 roku nieustannie aż po dziś dzień.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Komisja Europejska.
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2018-10-26/w-niedziele-zmienimy-czas-po-raz-ostatni-niestety-nie-mamy-dobrych-wiesci/

 

W niedzielę zmienimy czas po raz ostatni Niestety, nie mamy dobrych wieści.jpg

W niedzielę zmienimy czas po raz ostatni Niestety, nie mamy dobrych wieści2.jpg

W niedzielę zmienimy czas po raz ostatni Niestety, nie mamy dobrych wieści3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Węgierscy badacze obserwują obłoki Kordylewskiego
Napisany przez Radek Kosarzycki dnia 27/10/2018
Zespół węgierskich astronomów i fizyków najprawdopodobniej potwierdził istnienie dwóch obłoków pyłu w częściowo stabilnych punktach oddalonych zaledwie 400 000 kilometrów od Ziemi. Obłoki, po raz pierwszy odkryte i nazwane przez polskiego astronoma Kazimierza Kordylewskiego w 1961 roku, są wyjątkowo ciemne, więc ich istnienie pozostaje do dzisiaj niepewne. Wyniki najnowszych prac opublikowano w periodyku Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.
Układ Ziemia-Księżyc posiada pięć punktów stabilności, w których siły grawitacyjnych pozwalają na utrzymanie względnego położenia obiektów, które się w nich znajdują. Dwa z tych tak zwanych punktów Lagrange?a ? L4 oraz L5 ? tworzą równoramienny trójkąt z Ziemią i Księżycem i przemieszczają się po orbicie wokół Ziemi wraz z Księżycem podążającym po swojej orbicie.
Punkty L4 oraz L5 nie są całkowicie stabilne, bowiem zaburza je oddziaływanie grawitacyjne Słońca. Niemniej jednak uważa się, że są to obszary, w których może zbierać się pył międzyplanetarny, nawet jeżeli tylko tymczasowo. Kordylewski obserwował dwa pobliskie obłoki pyłu w L5 w 1961 roku. Później także były one obserwowane jeszcze kilkukrotnie, ale ich wyjątkowo niska jasność sprawia, że są one niezwykle trudne do wykrycia, i wielu naukowców wątpiło w ich istnienie.
W artykule opublikowanym wcześniej w tym roku, węgierski zespół kierowany przez Gabora Horvatha z Uniwersytetu Budapeszteńskiego opracował model obłoków Kordylewskiego, aby sprawdzić jak one powstają i w jaki sposób można je wykryć. Badacze byli zainteresowani ich wyglądem w filtrach polaryzacyjnych, które przepuszczają tylko promieniowanie o określonym kierunku oscylacji. Rozproszone lub odbite światło jest zawsze mniej lub bardziej spolaryzowane, w zależności od kąta rozpraszania lub odbicia.
Następnie badacze przystąpili do próby zlokalizowania obłoków pyłu. Z układem filtrów polaryzujących liniowo przymocowanym d soczewki kamery i detektora CCD w prywatnym obserwatorium Sliz-Balogh, naukowcy wykonali zdjęcia prawdopodobnych lokalizacji obłoków Kordylewskiego w puncie L5.
Uzyskane w ten sposób zdjęcia przedstawiają spolaryzowane światło odbite od pyłu, rozciągające się znacznie poza pole widzenia soczewki. Obserwowany wzór zgadza się z prognozami opracowanymi przez tę samą grupę badaczy we wcześniejszym artykule i zgadza się także z wcześniejszymi obserwacjami obłoków Kordylewskiego sprzed sześćdziesięciu lat. Grupa Horvatha była w stanie wyeliminować optyczne artefakty i inne efekty, co oznacza, że potwierdzono obecność obłoku pyłowego.
Judit Sliz-Balogh komentując odkrycie: ?Obłoki Kordylewskiego są dwoma najtrudniejszymi do znalezienia obiektami. Mimo, że są tak blisko Ziemi jak Księżyc, to w większości pomijane są przez astronomów. Potwierdzenie, że nasza planeta posiada pyłowe pseudo-satelity jest naprawdę intrygujące?.
Zważając na stabilność, punkty L4 oraz L5 rozważane są jako potencjalne cele orbitujących sond kosmicznych oraz stacji transferowych dla misji badających dalszy Układ Słoneczny. Istnieją także pomysły składowania tam różnego rodzaju zanieczyszczeń. Przyszłe badania punktów L4 oraz L5 będą starały się określić stabilność tych punktów oraz stopień zagrożenia jakim mogą one być dla sond kosmicznych czy misji załogowych.
Źródło:RAS
https://www.pulskosmosu.pl/2018/10/27/wegierscy-badacze-obserwuja-obloki-kordylewskiego/

Węgierscy badacze obserwują obłoki Kordylewskiego.jpg

Węgierscy badacze obserwują obłoki Kordylewskiego2.jpg

Węgierscy badacze obserwują obłoki Kordylewskiego3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny przetestują następcę Shenzhou
2018-10-27. Aleksander Fiuk
Li Ming , wiceprezes Chińskiej Akademii Techniki Kosmicznej (CAST), zapowiedział na 2019 rok pierwszy bezzałogowy lot testowy pełnowymiarowej kapsuły, która ma zastąpić pojazdy Shenzhou.
Plany Chin odnośnie wprowadzenia nowego statku do użytku w przyszłym roku ogłoszono na Międzynarodowym Kongresie Astronautycznym, który odbywał się w Bremie na początku października 2018 roku. Ważąca 20 ton kapsuła ma zostać wystrzelona rakietą CZ-5B. Jest to konfiguracja CZ-5 przystosowana do wynoszenia dużych modułów nowej chińskiej stacji kosmicznej na niską orbitę okołoziemską (LEO).
W 2016 roku Chińczycy przeprowadzili próbę na modelu nowej kapsuły w mniejszej skali, który wynieśli za pomocą rakiety CZ-7 i zbadali przebieg procesu ponownego wejścia w atmosferę oraz lądowania. Do testu planowanego na przyszły rok ma zostać wykorzystana pełna wersja modułów powrotnego i orbitalnego, będą one jedynie pozbawione systemów podtrzymania życia, ponieważ próba skupić się ma na przeanalizowaniu działania układów sterowania, osłon termicznych, procesów oddzielania się modułów i lądowania.
Następca Shenzhou, którego 7.8-tonowa konstrukcja lądownika oparta jest na rosyjskim Sojuzie, ma umożliwić wysyłanie chińskich astronautów poza LEO ? na Księżyc lub Marsa. Będzie to musiała być zupełnie nowa maszyna, zdolna ochronić ludzi przed dużo większym promieniowaniem oraz niebezpieczeństwami towarzyszącymi wejściu w ziemską atmosferę z ogromną szybkością.
Planowane są dwie wersje nowego pojazdu ? jedna 14-, a druga 20-tonowa, mogące pomieścić do 6 osób załogi. Nie podano szczegółowej daty przewidywanego pierwszego lotu załogowego, jednak Li zapewnił, że kapsuła na pewno będzie szybko gotowa do misji na LEO, m.in. odwiedzając Chińską Stację Kosmiczna Tiangong. Następca Shenzhou będzie w dużej mierze wielorazowego użytku, podobnie jak kolejne wersje Tianzhou, czyli bezzałogowego pojazdu logistycznego zaopatrującego stacje orbitalne. Ma to poważnie zmniejszyć koszty operowania Tiangong i wysyłania ludzi w kosmos.
W tej chwili dużo zależy od właściwego powrotu rakiety CZ-5 do lotów po awarii z połowy 2017 roku. Zaważy to nie tylko na planach budowy stacji orbitalnej przez Państwo Środka. Kolejne niepowodzenie CZ-5B mogłoby opóźnić oczekiwaną w 2020 roku chińską misję na Marsa, a także przyhamować program księżycowy Chang?e.
Plany Chin z pewnością nabierają kształtów, a prace nie zwalniają tempa. Jednakże, jak szybko zostaną zrealizowane, okaże się po kolejnych próbach najnowszych osiągnięć chińskiej techniki kosmicznej.
https://kosmonauta.net/2018/10/chiny-przetestuja-nastepce-shenzhou/

Chiny przetestują następcę Shenzhou.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż 6 razy w ciągu 3 lat zobaczymy na niebie Falcona Heavy od SpaceX
2018-10-27
W 2019, 2020 i 2021 roku będziemy mogli zobaczyć nawet 6 startów najpotężniejszej obecnie wykorzystywanej na świecie prywatnej rakiety, która należy do firmy SpaceX.
Z najnowszych informacji udzielanych przez firmę należącą do Elona Muska możemy dowiedzieć się, że dla fanów startów rakiet i obserwatorów rozwoju przemysłu kosmicznego szykuje się prawdziwa gratka. Falcon Heavy w ciągu 3 lat wystartuje z przynajmniej sześcioma misjami.
Już w przyszłym roku czeka nas wyniesienie na orbitę geostacjonarną satelity komunikacyjnego ArabSat 6A, należącego do Arabii Saudyjskiej, oraz STP-2, czyli flota kilku małych satelitów w ramach programu testowego Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych.
W 2019 roku zrobi się jeszcze ciekawiej, bo na orbitę ma trafić satelita należący do Air Force Space Command-52 (AFSPC-52), który wart jest 130 milionów dolarów. Nie są znane żadne szczegóły na temat orbity satelity, ale pewne jest, że będzie to urządzenie szpiegowskie. Drugą misją w tym roku będzie satelita o nazwie Ovzon. Szwedzka firma o takiej samej nazwie chce umieścić na orbicie geostacjonarnej pierwsze swoje urządzenie telekomunikacyjne. Będzie ono pierwszym krokiem do zrewolucjonizowania mobilnych usług szerokopasmowego dostępu do Internetu za pomocą satelitów.
Tymczasem w 2020 roku może dojść do kolejnych przynajmniej dwóch misji dla Viasat-3 i Inmarsat. Na razie SpaceX jeszcze nie sfinalizowało umów z firmami na start urządzeń na pokładzie Falcona Heavy, ale to tylko kwestia czasu, bo tylko firma Elona Muska oferuje najtańsze usługi i najbardziej korzystne warunki do realizacji takich przedsięwzięć.
Eksperci uważają, że w kolejnych latach zainteresowanie firm Falconem Heavy będzie rosło, bo zaczną dostrzegać one możliwość projektowania większych i cięższych satelitów, które bez problemu dostarczy na orbitę najpotężniejsza w tej chwili na świecie rakieta. Tak więc w najbliższym czasie będzie działo się sporo ciekawych rzeczy na amerykańskim niebie.
Źródło: GeekWeek.pl/SpaceX/SpaceNews / Fot. SpaceX
http://www.geekweek.pl/news/2018-10-27/az-6-razy-w-ciagu-3-lat-zobaczymy-na-niebie-falcona-heavy-od-spacex/

Aż 6 razy w ciągu 3 lat zobaczymy na niebie Falcona Heavy od SpaceX.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)