Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Kula ognia w biały dzień mknęła po niebie nad Mazowszem. Niektórzy mówią, że to UFO. Zobacz nagrania
2019-02-15
Do niecodziennego zjawiska doszło nad północnym Mazowszem, gdzie kamerki samochodowe zarejestrowały bardzo jasny obiekt mknący z zawrotną prędkością po niebie. Niektórzy internauci po zobaczeniu nagrań twierdzą, że to UFO. A jaka jest prawda?
Nasz czytelnik Arkadiusz przesłał nam nagranie ze swojej kamerki samochodowej, na którym widoczne jest nietypowe zjawisko. Filmik powstał w ubiegły piątek (8.02) około godziny 15:40 na wysokości Mławy, na północnych krańcach województwa mazowieckiego.
Obiekt musiał przelatywać przez ziemską atmosferę z bardzo dużą prędkością, przy tym kilkukrotnie rozbłysł, zanim ostatecznie zniknął. Choć internauci twierdzą, że mógł być to ?latający spodek?, to jednak wyjaśnienie tego fenomenu jest o wiele bardziej prozaiczne.
To oczywiście meteoroid, który miał najwyżej 1-2 metry średnicy i wszedł w ziemską atmosferę na wysokości kilkudziesięciu kilometrów. Meteor powstał, gdy skała przemieszczająca się z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na godzinę rozgrzała się do temperatury tysięcy stopni, co było efektem silnego sprężenia powietrza przed jej czołem.
Kosmiczna skała w następstwie tego zaczęła eksplodować i to kilkukrotnie, co objawiło się krótkotrwałym, znacznym pojaśnieniem obiektu. W trakcie tych wybuchów obiekt był na tyle duży, że otrzymał status bolidu, czyli masywniejszej postaci meteoroidu.
Nie wiemy czy jakieś fragmenty meteoroidu zdołały dotrzeć do powierzchni ziemi w postaci meteorytu. Byłoby to możliwe, gdyby obiekt nie zwolnił tuż przed uderzeniem w grunt. Z nagrań, także od innych kierowców, wynika, że do końca poruszał się bardzo szybko.
Od pyłu aż po kilometrowe kolosy
Szacuje się, że każdego miesiąca na całym świecie pojawia się średnio 14 większych skał, których zanikanie w atmosferze jest widoczne gołym okiem. Zdecydowana większość materiału to dosłownie pyłek wielkości kilku milimetrów.
Czasem jednak zdarzają się większe bryłki, a im mają one większe rozmiary, tym bardziej spektakularnie prezentują się na niebie. Największy meteoryt Hoba odkryto w Namibii w Afryce. Spadł on prawdopodobnie około 80 tysięcy lat temu. Skała składa się w 84 procentach z żelaza. Można go podziwiać w muzeum w mieście Grootfontein.
Najczęściej w ziemską atmosferę wlatują mniejsze skały, a im mniejsze, tym częściej. Średnio raz na 200 lat mamy do czynienia z planetoidą o średnicy 25 metrów, która jest niewiele większa od Meteoru Czelabińskiego.
Dwukrotnie od niej większa skała wchodzi w atmosferę raz na 2 tysiące lat. Jest ona na tyle duża, że nie jest w stanie w całości spłonąć, wobec czego uderza w ziemię. Jeśli spadnie na miasto, może je całkowicie zmieść z powierzchni. Jej upadek grozi też pożarami, ale na lokalną skalę.
Planetoidy o średnicy 150 metrów zdarzają się bardzo rzadko, raz na 30 tysięcy lat. Ich uderzenie w ziemię wyzwoliłoby energię porównywalną z wybuchem bomby wodorowej. Całkowicie uległby destrukcji obszar o rozmiarach województwa.
Skały wielkości 300 metrów wlatują w ziemską atmosferę jeszcze rzadziej, raz na 100 tysięcy lat i mogą zrównać z ziemią wszystko w promieniu 100 kilometrów, a poważne szkody poczynić na niemal tysiąc kilometrów.
Choć wydaje się to niemożliwe, to jednak uderzenie skały o średnicy zaledwie 600 metrów zniszczyłoby obszar całej Polski. Gdyby spadła do oceanu, wywołałaby tsunami, które zatopiłoby wszystkie miejscowości nadmorskie na jednej z półkul. Na szczęście tak duża planetoida pojawia się jedynie raz na 200 tysięcy lat.
Te największe kosmiczne skały, o średnicy kilku kilometrów, mogą równać z ziemią znaczne obszary. 1-kilometrowy obiekt poważnie uszkodziłby powłokę ozonową, sprawiając, że zabójcze promienie ultrafioletowe mogłyby zdegradować faunę i florę oraz stanowić zagrożenie dla ludzkiego organizmu. Kilka państw natychmiast zniknęłoby z powierzchni ziemi, a tony unoszącego się pyłu przysłoniłyby Słońce powodując przejściowe zmiany klimatyczne.
Planetoida o średnicy 5 kilometrów, która spada na Ziemię raz na 30 milionów lat, wywołałaby masowe zniszczenia i mogłaby zagrozić istnieniu rodzaju ludzkiego. Raz na 100 milionów lat zdarza się obiekt o zawrotnej średnicy 10 tysięcy metrów. Ziemia na lata pokryłaby się pyłem, który spowodowałby katastrofalne w skutkach ochłodzenie klimatu i wymarcie 90 procent gatunków.
Meteoryt spadł na Mazurach
W Polsce pierwszy od 17 lat meteoryt spadł 30 kwietnia 2011 roku na gospodarstwo agroturystyczne we wsi Sołtmany niedaleko Giżycka w woj. warmińsko-mazurskim. O godzinie 6:06 kosmiczny ?kamień? przebił zadaszenie budynku gospodarczego przerobionego na łazienki dla agroturystów. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale donośny huk postawił mieszkańców na równe nogi.
Gospodarze poszukując źródła zniszczeń znaleźli niewielki kamień rozbity na dwie części wielkości pięści. Wyróżniał się on kolorem i budową od innych kamieni, dlatego od razu pomyślano, że może to być meteoryt. Niedługo potem pierwszym od lat meteorytem żyła już cała Polska.
Naukowcy przez kilka miesięcy analizowali kawałki skał i ogłosili, że to meteoryt kamienny należący do chondrytów oliwinowo-hiperstenowych. Waży on 1066 gramów i pochodzi z pasa głównego planetoid znajdującego się między orbitami Marsa i Jowisza, a więc z odległości 500 milionów kilometrów od Ziemi.
Meteoryt obecnie znajduje się w kilku częściach. Jedną posiadają sami gospodarze, a dwie kolejne właśnie zostały przekazane przez nich Planetarium w Olsztynie i wystawione w gablocie w holu budynku. Na mniejszym kawałku meteorytu widoczny jest fragment skorupy obtopieniowej, powstałej podczas przejścia meteorytu przez ziemską atmosferę.
Deszcz meteorytów nad Poznaniem
Kosmiczne okruchy spadały na ziemie polskie w przeszłości wielokrotnie. Jedna z najstarszych naocznych obserwacji miała miejsce w 1277 roku w Krakowie, ale skały nie udało się odnaleźć.
Absolutnie najstarsze uderzenie meteorytu w obszar znajdujący się dzisiaj w granicach Polski, nastąpiło 5 tysięcy lat temu. Na terenie dzisiejszego Rezerwatu przyrody Meteoryt Morasko, położonego w północnej części Poznania, miał miejsce największy w Europie deszcz meteorytów.
?Łowcy meteorytów? Łukasz Smuła i Magdalena Skwirzewska z Opola największy meteoryt odnaleźli 8 października 2012 roku. Był to żelazny meteoryt o stożkowatym kształcie, o wadze 300 kilogramów, wysokości 50 cm, szerokości 40 cm i długości 71 cm. W najszerszym miejscu meteoryt ma obwód 2 metry.
Obecnie na całym świecie w zbiorach znajduje się około 30 tysięcy meteorytów różnej wielkości i ta kolekcja wciąż się powiększa.
Źródło: TwojaPogoda.pl
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2019-02-15/kula-ognia-w-bialy-dzien-mknela-po-niebie-nad-mazowszem-niektorzy-mowia-ze-to-ufo-zobacz-nagrania/

Kula ognia w biały dzień mknęła po niebie nad Mazowszem. Niektórzy mówią, że to UFO. Zobacz nagrania.jpg

Kula ognia w biały dzień mknęła po niebie nad Mazowszem. Niektórzy mówią, że to UFO. Zobacz nagrania2.jpg

Kula ognia w biały dzień mknęła po niebie nad Mazowszem. Niektórzy mówią, że to UFO. Zobacz nagrania3.jpg

Kula ognia w biały dzień mknęła po niebie nad Mazowszem. Niektórzy mówią, że to UFO. Zobacz nagrania4.jpg

Kula ognia w biały dzień mknęła po niebie nad Mazowszem. Niektórzy mówią, że to UFO. Zobacz nagrania5.jpg

Kula ognia w biały dzień mknęła po niebie nad Mazowszem. Niektórzy mówią, że to UFO. Zobacz nagrania6.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widowisko na niebie w Finlandii.
Zielona zorza polarna
2019-02-16
Nocne niebo nad rzeką Paatsjoki w Finlandii we wtorek zmieniało kolory na zielony i różowy.
Zorza polarna pojawiła się na niebie w Laponii, przez którą płynie Paatsjoki, tuż po północy. Widowiskowe zjawisko trwało ponad pół godziny. Nie przeszkadzała mu też obecność prawie pełnej tarczy Księżyca.
Zjawisko uwiecznił entuzjasta obserwacji nocnego nieba z Rovaniemi, według którego w ciągu następnych nocy mogą pojawić się kolejne zorze.
Jak powstaje zorza polarna?
Zorza polarna to zjawisko świetlne, które występuje na niebie w górnej atmosferze. Powstaje w wyniku interakcji magnetosfery Ziemi i wiatru słonecznego. Naładowane cząstki wyrzucane przez Słońce w ziemskiej jonosferze (na wysokości 100 kilometrów) ulegają wzbudzeniu i uwalniają swoją energię, co na niebie przybiera wygląd różnokolorowych smug światła.
Kolor zorzy zależy od gazu, który dociera do ziemskiej atmosfery. Za czerwony i zielony kolor odpowiada tlen, azot świeci na purpurowo i bordowo, a wodór i hel - na niebiesko lub fioletowo.
Na Ziemi zorze są widoczne na wysokich szerokościach geograficznych, głównie za kołami podbiegunowymi. Na półkuli północnej zorza jest określana łacińską nazwą Aurora borealis, a południowa zorza polarna nosi nazwę Aurora australis.
Źródło: Reuters
Autor: kw/map
https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/swiat,27/widowisko-na-niebie-w-finlandii-zielona-zorza-polarna,284334,1,0.html

Widowisko na niebie w Finlandii..jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chang?e 4 ponownie obserwowany przez LRO
2019-02-16. Krzysztof Kanawka
Lunar Reconnaissance Orbiter ponownie sfotografował region lądowania Chang?e 4 ? tym razem z zenitu.
Misja Chang?e 4 to druga chińska wyprawa na powierzchnię Srebrnego Globu. Poprzednia ? Chang?e 3 z powodzeniem wylądowała 14 grudnia 2013 roku. Było to pierwsze miękkie lądowanie na Księżycu od 37 lat, od czasów radzieckiej misji Łuna 24.
Lądowanie Chang?e 4 nastąpiło 3 stycznia 2019 o godzinie 03:26 CET i przebiegło bez problemów. Jest to pierwsze kontrolowane miękkie lądowanie po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. Chang?e 4 wylądował w regionie krateru Von Kármán?a, będącego częścią Basenu Biegun Południowy ? Aitken. Ten region jest interesujący z uwagi na lód wodny, który zalega we wnętrzu niektórych z kraterów, do których nie dociera światło słoneczne.
Kilka godzin po lądowaniu na powierzchnię Srebrnego Globu zjechał łazik Yutu-2. Jest to już drugi chiński łazik, który porusza się po Księżycu. Łazik Yutu-2 przejechał kilka metrów, po czym zatrzymał się na okres ?księżycowego południa?, w trakcie którego wysokie temperatury powierzchni mogą stanowić pewne zagrożenie na pokładowych systemów pojazdu. Z tej ?sjesty? łazik został wybudzony 10 stycznia. Następnie kilka dni później rozpoczęła się pierwsza noc księżycowa, w trakcie której łazik Yutu-2 został wprowadzony w stan elektronicznej hibernacji.
Pod koniec stycznia, na początku drugiego dnia księżycowej misji Chang?e 4 został sfotografowany z orbity przez Lunar Reconnaissance Orbiter (LRO). Ten satelita NASA krąży wokół Srebrnego Globu od 2009 roku i dostarcza wspaniałych ujęć naszego naturalnego satelity. Pierwsze opublikowane zdjęcia przez NASA prezentowały rejon lądowania Chang?e pod pewnym kątem.
Piętnastego lutego NASA opublikowała zdjęcie regionu lądowania Chang?e 4. Tym razem zdjęcie zostało wykonane z perspektywy zenitu, a co za tym idzie ? odległość pomiędzy LRO a Chang?e 4 była mniejsza. W momencie wykonania zdjęcia LRO znajdował się 85 km nad Chang?e 4, co przełożyło się na rozdzielczość 0,85 m na piksel.
Na opublikowanym zdjęciu widać wyraźnie zarówno lądownik Chang?e 4 jak i łazik Yutu 2. Widać także, że Chang?e 4 wylądował pomiędzy kilkoma małymi kraterami, zaś Yutu 2 rozpoczął swoją podróż po powierzchni Srebrnego Globu na płaskim terenie z dala od kraterów.
Misja Chang?e 4 jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, NASA, X)
https://kosmonauta.net/2019/02/change-4-ponownie-obserwowany-przez-lro/

Chang?e 4 ponownie obserwowany przez LRO.jpg

Chang?e 4 ponownie obserwowany przez LRO2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przyszłym tygodniu mechanizm sondy InSight rozpocznie wbijanie w grunt Marsa
2019-02-16
W przyszłym tygodniu instrument HP3 marsjańskiej sondy InSight zacznie wbijać się na głębokość 5 m pod powierzchnię Czerwonej Planety. To głębiej niż jakikolwiek instrument na planecie czy księżycu. Dostanie w głąb gruntu umożliwi mechanizm wbijający zbudowany przez polską firmę.
Bezzałogowa sonda InSight wylądowała na powierzchni Marsa pod koniec listopada ubiegłego roku. Głównym celem misji, realizowanej przez agencję kosmiczną NASA, jest zdobycie informacji o budowie wewnętrznej Czerwonej Planety i jej współczesnej aktywności geologicznej.
Jednym z trzech głównych instrumentów, które zabrała ze sobą sonda InSight, jest tzw. Kret HP3 (Heat Flow and Physical Properties Package) ? czyli próbnik służący do pomiaru strumienia ciepła z wnętrza planety. Ma on zostać wprowadzony w grunt marsjański na głębokość 5 metrów - po raz pierwszy tak głęboko. Mechanizm wbijający, który jest sercem takiego penetratora, przygotowała polska firma Astronika. Cały instrument zintegrowała Niemiecka Agencja Kosmiczna, ona też dostarczyła go do NASA.
Jak poinformowała firma Astronika, instrument Kret HP3 dotknął już powierzchni Marsa. Został ustawiony na lewo od sejsmometru (drugiego z trzech kluczowych instrumentów na lądowniku). Teraz zespół naukowców w NASA Jet Propulsion Laboratory będzie analizował fotografie wykonane z obu kamer lądownika, żeby potwierdzić, że uzyskano optymalne ustawienie instrumentu. Po uzyskaniu takiego potwierdzenia planowane jest uwolnienie Kreta ze struktury wspierającej, a następnie (prawdopodobnie 22 lutego) rozpoczęcie wbijania, które potrwa około 40 dni - poinformowali przedstawiciele firmy Astronica w przesłanej PAP informacji prasowej.
Dlaczego, skoro misja wystartowała pod koniec listopada, proces wbijania rozpocznie się dopiero prawie trzy miesiące później? "Wykonywanie precyzyjnych operacji na odległej o 230 mln km planecie to nie lada wyzwanie. Opóźnienie w komunikacji pomiędzy Marsem i Ziemią wynosi obecnie około ośmiu minut. Dodatkowo, robotyczne ramię, które przenosi instrumenty ma (z uwagi na to, że działa w grawitacji wynoszącej 38 proc. grawitacji Ziemi) istotnie większą sprężystość, co jeszcze dodatkowo utrudnia nawigowanie. Dlatego wszystkie czynności trenowano wpierw +na sucho+, sprawdzając działanie poszczególnych komend dla ramienia i ich opóźnienia w ich wykonywaniu" - wyjaśniają przedstawiciele Astroniki.
Misja NASA InSight realizowana w ramach programu Discovery wystartowała w maju 2018 z bazy Vandenberg w Kalifornii i wylądowała na Czerwonej Planecie 26 listopada 2018 roku. InSight nie jest poruszającym się łazikiem, tylko stacjonarnym lądownikiem.
Naukowcy chcą przy jego pomocy badać wnętrze planety i zrozumieć procesy kształtujące Marsa na wczesnych etapach ewolucji Układu Słonecznego. To ma zwiększyć naszą wiedzę o powstawaniu planet skalistych, w tym Ziemi.
Zarówno Mars, jak i Ziemia, powstały z tej samej pierwotnej materii ponad 4,5 miliarda lat temu, ale obecnie są bardzo różne. Dlaczego ich ewolucja potoczyła się inaczej? Na to pytanie próbują odpowiedzieć badacze. Spośród planet skalistych obecnie dobrze znamy jedynie własności wnętrza Ziemi. Dodanie do tego zestawu wiedzy nt. wnętrza Marsa będzie miało znaczenie dla zrozumienia historii Układu Słonecznego, a nawet wpłynie na badania planet pozasłonecznych.
Sonda InSight wykona kilka pionierskich zadań. Oprócz rekordowej głębokości, na którą ma wwiercić się Kret HP3 po raz pierwszy bezpośrednio na powierzchni innej planety zostanie też umieszczony sejsmometr, aby wykrywać trzęsienia gruntu. Jako pierwsza InSight używa też robotycznego ramienia do umieszczania instrumentów na powierzchni innej planety. Również jako pierwsza używa magnetometru na powierzchni Czerwonej Planety.
Mechanizm wbijający ?Kreta? został w całości wykonany w Polsce. Astronika zaprojektowała i zintegrowała mechanizm, do którego części zostały wyprodukowane przez Centrum Badań Kosmicznych PAN. Ponadto, Astronika jako koordynator procesu produkcyjnego urządzenia zaangażowała do podwykonawstwa kilka polskich podmiotów: Instytut Lotnictwa, Instytut Spawalnictwa, Politechnikę Łódzką i Politechnikę Warszawską i firmę Towes.
PAP - Nauka w Polsce
ekr/ agt/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C32870%2Cw-przyszlym-tygodniu-mechanizm-sondy-insight-rozpocznie-wbijanie-w-grunt

W przyszłym tygodniu mechanizm sondy InSight rozpocznie wbijanie w grunt Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA planuje zakup dodatkowych miejsc dla astronautów w Sojuzach
2019-02-16
Mimo, że już w tym roku planowane są pierwsze od 8 lat loty załogowe z amerykańskiej ziemi, to agencja NASA planuje zakup dodatkowych miejsc w rosyjskich załogowych statkach Sojuz.
Powrót do amerykańskich lotów załogowych na niską orbitę okołoziemską mają zapewnić komercyjne statki: Starliner firmy Boeing oraz Crew Dragon firmy SpaceX. Obie firmy planują przeprowadzenie testów swoich bezzałogowych systemów już tej wiosny, a demonstracyjne loty załogowe mają zostać przeprowadzone latem.
Zanim jednak to się stanie, loty bezzałogowe i testy systemów ucieczkowych muszą zakończyć się powodzeniem. Kluczowy też będzie Przegląd Gotowości Lotu (z ang.: Flight Readiness Review), który NASA przeprowadzi w przyszłym tygodniu. Dopiero pozytywna ocena gotowości do startu da zielone światło dla lotu testowego kapsuły Dragon firmy SpaceX, przeznaczonej do lotu na początku marca (obecna najwcześniejsza data to 2 marca).
Boeing swój bezzałogowy lot demonstracyjny chce przeprowadzić w kwietniu lub maju. Potem obie firmy czeka test systemów ucieczkowych kapsuły. Te planowane są na maj (Boeing) i czerwiec (SpaceX). Oba systemy mają wynieść pierwszych astronautów w sierpniu.
Z powodu istniejącego ryzyka na opóźnienie wyżej wymienionych lotów, Aerospace Safety Advisory Panel zarekomendował agencji NASA zakupienie dwóch dodatkowych miejsc w lotach załogowych systemu Sojuz - jedno miejsce jesienią 2019 roku i jedno wiosną 2020 roku (czyli misje Sojuz MS-15 i Sojuz MS-16). Dzięki dodatkowym miejscom, na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej nie zabraknie amerykańskiego astronauty w wypadku opóźnień komercyjnego programu załogowego.
Źródło: SpaceNews/NS
Więcej informacji:
?    informacje portalu SpaceNews o rekomendacji zakupu dodatkowych miejsc
Na zdjęciu: Statek Sojuz MS-11 na rakiecie Sojuz FG przygotowywany do lotu 2 grudnia 2018 roku na stanowisku startowym na kosmodromie Bajkonur w Kazachstanie. Źródło: NASA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/nasa-planuje-zakup-dodatkowych-miejsc-dla-astronautow-w-sojuzach

NASA planuje zakup dodatkowych miejsc dla astronautów w Sojuzach.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aktywność wulkaniczna odpowiedzialna za zbiorniki ciekłej wody pod powierzchnią Marsa?
2019-02-16.
Nie znaleźliśmy dowodów na powierzchni Marsa na jego obecną aktywność wulkaniczną. Naukowcy wskazują jednak, że jeśli obserwacje obecności ciekłej wody pod biegunem południowym Marsa są prawdziwe, to wyjaśnieniem jej utrzymania może być aktywna komora wulkaniczna.
W zeszłym roku informowaliśmy o pracy naukowców analizujących dane z europejskiej sondy Mars Express. Opublikowali oni w periodyku Science artykuł przedstawiający dowody w postaci danych radarowych na obecność zbiornika ciekłej wody na obszarze o długości 20 km, znajdującym się pod powierzchnią w pobliżu bieguna południowego planety.
Teraz naukowcy z Lunar and Planetary Laboratory na Uniwersytecie w Arizonie przedstawiają wyniki symulacji termofizycznych, które mówią jakie warunki musiałyby zaistnieć, aby w odkrytym miejscu była utrzymana woda w stanie ciekłym, w idealnych chemicznych warunkach. Swoją pracę publikują w Geophysical Research Letters.
Naukowcy wskazują, że żadne stężenie nadchloranów w wodzie, ani ciśnienie w miejscu odkrycia nie byłoby w stanie utrzymać wody w stanie ciekłym w obecnych warunkach panujących na Marsie. Symulacje wskazują, że potrzebne do tego jest ciepło o przepływach wynoszących co najmniej 72 mW/m2.  Takim źródłem mogłaby być komora wulkaniczna położona przynajmniej 10 km od odkrytego zbiornika wodnego.
Aktywny wulkanizm potrzebny do istnienia ciekłego jeziora pod powierzchnią Marsa - najważniejsze informacje:
?    naukowcy wykazali, że żadna ilość soli rozpuszczonej w wodzie nie jest w stanie utrzymać jej w stanie ciekłym w odkrytym miejscu pod powierzchnią
?    do utrzymania ciekłego zbiornika podpowierzchniowego potrzebne jest lokalne źródło ciepła, którym może być komora wulkaniczna położona pod odkrytym jeziorem
Ciekła woda na Marsie
Obecnie na Marsie nie ma warunków, które byłyby w stanie utrzymać gdziekolwiek na powierzchni wodę w stanie ciekłym. W obecnym okresie geologicznym Marsa (okres amazoński, który trwa od ostatnich 3 miliardów lat) mogły istnieć warunki na tworzenie się tymczasowych zasobów ciekłej wody wskutek topnienia lodu podpowierzchniowego przez magmę. Jeżeli taki efekt miałby występować dzisiaj, najprawdopodobniej dotyczyłby lodowych depozytów pod biegunami planety, podobnie jak ma to miejsce na Ziemi.
W pracy na temat możliwego zbiornika wodnego pod południowym biegunem Marsa, naukowcy zasugerowali, że do utrzymania wody w stanie ciekłym mogły przyczynić się rozpuszczone sole, a w szczególności nadchlorany (sole kwasu nadchlorowego HClO4). Podejrzewa się, że sole te występują w warstwach pod powierzchnią Marsa, a ich obecność potwierdził lądownik NASA Phoenix.
Autorzy pracy zebrali razem wyniki dotychczasowych prac nad potrzebnymi warunkami do topnienia lodu podpowierzchniowego w okolicach biegunów planety i przeprowadzili symulację, która miała odpowiedzieć na pytanie przy jakich zawartościach soli, przepływie ciepła i przewodności cieplnej możliweby było powstanie obserwowanego zbiornika wodnego.
Dlaczego sól i ciśnienie nie wystarczą?
Poszukiwanymi zmiennymi w symulacjach były: zawartość i rodzaj soli rozpuszczonych w wodzie oraz ciepło dostarczane przez potencjalne źródło geotermalne.
Nadchlorany, które uwzględniono w symulacji to związki magnezu, sodu i wapnia. Dla nadchloranu sodu rozpuszczonego w wodzie temperatura topnienia wynosi -37 stopni Celsjusza, dla magnezu -68 stopni, a dla wapnia może wynosić nawet -74 stopni. Założono też, że nadchlorany koncentrują się u podstawy lodowych depozytów warstwowych pod biegunem południowym Marsa - byłyby to optymalne warunki dla powstania procesów topnienia tego lodu, przy jednoczesnym zachowaniu szacowanej gęstości tych depozytów.
Naukowcy następnie opracowali model uwzględniający obecne warunki klimatyczne na Marsie i na tej podstawie zaczęli badać różne możliwe konfiguracje zawartości nadchloranów, przewodności cieplnej depozytów lodowych i ewentualnego dodatkowego źródła ciepła pod powierzchnią.
Symulacje wykazały, że dla najbardziej optymistycznego przypadku (sole nadchloranów wapnia z koncentracją powyżej 50% i zawartością zanieczyszczeń lodu na poziomie 20%), nadal potrzebne jest dodatkowe źródło ciepła, które ogrzewałoby podstawę takiego zbiornika ciepłem 72 mW/m2. Dla nadchloranów magnezu ta wartość wynosi już 85 mW/m2, a sodu 143 mW/m2. Bez żadnych soli (sam wodny lód z zanieczyszczeniami) potrzeba już 204 mW/m^2.
Jeżeli porównamy te wymogi z obecnymi warunkami na Marsie, gdzie szacuje się, że taki zbiornik mógłby mieć dostarczone ciepło z wnętrza planety na poziomie 14-25 mW/m2, można wywnioskować, że jakieś inne procesy geotermiczne są wymagane, by taki zbiornik ciekłej wody mógł istnieć.
Naukowcy wykonali więc przy tej okazji symulację, gdzie musiałaby istnieć i jakiej wielkości być komora wulkaniczna, aby dostarczać wymaganą ilość ciepła. Okazało się, że na głębokości 8 km taka komora musiałaby mieć średnicę 5 km (przy założeniu temperatury wewnątrz powyżej 1000 stopni Celsjusza).
W takich warunkach po powstaniu takiej komory, po 300 000 lat podstawa depozytów lodowych osiągnęłaby temperaturę topnienia.. Te wyniki sugerują, że aktywność wulkaniczna Marsa musiałaby występować w obecnej epoce geologicznej. Naukowcy sugerują, że w niedalekiej przeszłości magma z wnętrza planety powędrowała w górę, nie wychodząc na powierzchnię planety i tworząc nowy wulkan, ale zostawiając ślady w postaci podpowierzchniowej komory, która istniałaby do dzisiaj i wygasłaby dopiero za kilkaset tysięcy lat.
Jeżeli potwierdziłyby się oszacowania wielkości takiego zbiornika wodnego (przypomnijmy, że dane radarowe wskazują na długość 20 km), to wówczas trzeba byłoby dużo większych komór magmowych, dostarczających takie ciepło czy też żył magmowych.
Podsumowanie
Naukowcy nie przesądzają, czy rzeczywiście ogłoszone w 2018 roku odkrycie jeziora podpowierzchniowego na Marsie jest prawdziwe, ale podają jakie warunki musiałyby być dla niego spełnione.
Na pewno wysłana w 2018 roku sonda InSight pomoże w zrozumieniu procesów zachodzących we wnętrzu Marsa. Swój udział będzie w tym miał instrument Heat Probe, który za pomocą polskiego penetratora geologicznego wbije się w marsjański grunt i zbada przepływy ciepła. Będzie to pierwsza taka bezpośrednia obserwacja i pozwoli na pewno stworzyć lepsze geotermalne modele dla przyszłych symulacji.
Źródło: Geophysical Research Letters/AGU
Więcej informacji:
?    artykuł naukowy
?    informacja prasowa o przeprowadzonych symulacjach
Na zdjęciu: Dawny wulkan marsjański Olympus Mons, widziany z orbity. Źródło: NASA/JPL.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/aktywnosc-wulkaniczna-odpowiedzialna-za-zbiorniki-cieklej-wody-pod-powierzchnia-marsa

Aktywność wulkaniczna odpowiedzialna za zbiorniki ciekłej wody pod powierzchnią Marsa.jpg

Aktywność wulkaniczna odpowiedzialna za zbiorniki ciekłej wody pod powierzchnią Marsa2.jpg

Aktywność wulkaniczna odpowiedzialna za zbiorniki ciekłej wody pod powierzchnią Marsa3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

RemoveDEBRIS ? test harpuna
2019-02-16. Krzysztof Kanawka
Ósmego lutego doszło do udanego testu harpuna do przechwytywania satelitów w ramach misji RemoveDEBRIS.
Celem misji RemoveDEBRIS jest demonstracja aktywnego systemu przechwytywania ?śmieci kosmicznych?. W tym celu główny satelita przechwyci subsatelitę (typu CubeSat) za pomocą sieci. Przetestowana zostanie także technologia ?strzelania? harpunem w cel oraz żagla deorbitacyjnego.
RemoveDEBRIS dotarł do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) na pokładzie kapsuły Dragon (CRS-14) w kwietniu 2018. Przez kolejne dwa miesiące satelita był przechowywany wewnątrz Stacji. 20 czerwca 2018 doszło do uwolnienia RemoveDEBRIS za pomocą śluzy znajdującej się w japońskim module Kibo. RemoveDEBRIS jest największym satelitą, jakiego dotychczas uwolniono z ISS, jego masa wynosi 85 kg.
16 września 2018 rozpoczęła się faza eksperymentalna misji RemoveDEBRIS. Wówczas została wyrzucona specjalna sieć, która przechwyciła mały cel.
Następnie, ósmego lutego 2019, doszło do testu wystrzelenia harpuna w kierunku celu. Ten test, zaprezentowany na poniższym nagraniu, również przebiegł prawidłowo. Prędkość harpuna wyniosła 20 metrów na sekundę.
RemoveDEBRIS jest europejskim satelitą. Jego projekt został sfinansowany w ramach Siódmego Programu Ramowego (FP7) Komisji Europejskiej. Partnerami konsorcjum w budowie satelity byli m.in. Airbus, Ariane Group, Surrey Satellite Technology oraz Innovative Solutions In Space.
W 2017 roku pobity został rekord w ilości różnych obiektów, w tym śmieci kosmicznych na orbicie. Wówczas całkowita ilość (skatalogowanych) obiektów orbitalnych wyniosła około 17750. Ta liczba nadal rośnie ? najnowszy zbiorczy raport NASA podaje wartość ponad 18500 obiektów. Niestety, technologie usuwania kosmicznych śmieci są wciąż na niskim poziomie zaawansowania technologicznego. Dlatego też misja RemoveDEBRIS może mieć duże znaczenie dla kolejnych powiązanych projektów.
(SSC)
https://kosmonauta.net/2019/02/removedebris-test-harpuna/

RemoveDEBRIS ? test harpuna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HP3 dotknął powierzchni Marsa
2019-02-17. Krzysztof Kanawka
Instrument Heat Flow and Physical Properties Package (HP3), część misji InSight, został przeniesiony 12 lutego na powierzchnię Czerwonej Planety.
Do startu marsjańskiej misji Interior Exploration using Seismic Investigations, Geodesy and Heat Transport (InSight) doszło 5 maja 2018 o godzinie 13:05 CEST z kosmodromu Vandenberg w Kalifornii. Lot do Czerwonej Planety trwał pół roku i 26 listopada 2018 InSight wszedł w atmosferę Marsa. W czasie krótszym niż siedem minut lądownik spowolnił z blisko 20 tysięcy kilometrów na godzinę do zera. Lądowanie nastąpiło o 20:47 CET, a o 20:54 CET pierwszy sygnał potwierdzający udane lądowanie dotarł do Ziemi.
InSight wylądował na równinie o nazwie Elysium Planitia. Jest to płaski obszar znajdujący się w równikowej strefie Marsa. Co ciekawe, blisko południowej granicy tej równiny znajduje się krater Gusev, w którym wylądował łazik Spirit oraz krater Gale, który od 2012 roku bada łazik MSL Curiosity.
W ciągu pierwszych miesięcy od lądowania wykonano szereg prac przygotowawczych do długoterminowych badań Marsa. 19 grudnia 2018 instrument SEIS (Seismic Experiment for Interior Structure) został ustawiony na powierzchni Czerwonej Planety w odległości 1,6 metra od lądownika InSight. Następnie, 2 lutego 2019 po zakończeniu wstępnej kalibracji, SEIS został przykryty specjalną osłoną, która będzie go chronić przed wszelkimi drganiami wywołanymi zmianą temperatury czy wiatru na powierzchni Marsa. Zmierzona przez lądownik różnica temperatur w dzień i nocy sięgała 94 stopnie Celsjusza i tym samym może ona wpływać na kurczenie i rozkurczanie się elementów wewnątrz delikatnej aparatury pomiarowej.
Kilka dni później, 12 lutego, na powierzchni Marsa postawiony został instrument Heat Flow and Physical Properties Package (HP3). Ten instrument znalazł się w odległości ok. jednego metra od lądownika InSight.
W trakcie pracy HP3 wbije się do głębokości 5 metrów w marsjański grunt. Jest to znacznie głębiej niż wcześniejsze misje ? lądowniki Viking dotarły do głębokości około 22 centymetrów zaś lądownik Phoenix wykonał ?wykopki? do głębokości około 18 centymetrów.
Część penetratora HP3 została wykonana na zamówienie Niemieckiej Agencji Kosmicznej (DLR) przez polską spółkę Astronika przy współpracy z Centrum Badań Kosmicznych (CBK).
Misja InSight jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, NASA)
https://kosmonauta.net/2019/02/hp3-dotknal-powierzchni-marsa/

HP3 dotknął powierzchni Marsa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coraz bliżej dokładnego określenia stałej Hubble'a

2019-02-17

Naukowcy opracowali nowy test pomiaru stałej Hubble'a wykorzystujący fale grawitacyjne, który może rozwiązać jedną z największych zagadek astronomii.

Stała Hubble'a to parametr opisujący szybkość rozszerzania się wszechświata, który jest kluczowy dla naszego zrozumienia kosmosu. Niestety, ze stałą Hubble'a jest pewien problem - wcale nie jest stała. Dwie najlepsze metody stosowane do wiarygodnego pomiaru tej wartości dają dwa inne wyniki, co sugeruje, że coś jest nie tak z obowiązującym modele wszechświata znanym jako model kosmologiczny. Trzecia metoda pomiaru stałej Hubble'a została niedawno poddana próbie, ale nie rozwiązała problemu. Teraz naukowcy zaproponowali całkowicie test dla stałej Hubble'a, który wykorzystuje fale grawitacyjne pochodzące ze zderzeń gwiazd neutronowych.

 
Stała Hubble'a jest jedną z najważniejszych wartości w kosmologii, ponieważ jest niezbędna do oszacowania krzywizny przestrzeni i wieku wszechświata. Możemy mierzyć stałą Hubble'a za pomocą dwóch metod - jednej wykorzystującej cefeidy i supernowe we wszechświecie lokalnym oraz drugiej opierającej się na pomiarach kosmicznego promieniowania tła z wczesnego wszechświata.
Metody te nie dają identycznych wartości, co może świadczyć o tym, że model kosmologiczny jest wadliwy - powiedziała prof. Hiranya Peiris z University College London.

Fale grawitacyjne są "zmarszczkami" czasoprzestrzeni wywołanymi interakcjami masywnych obiektów - w tym przypadku połączeń gwiazd neutronowych. Korzystając z detektora fal grawitacyjnych LIGO i Virgo naukowcy zmierzyli te drobne wibracje, aby ustalić, skąd pochodzą. Przy ich użyciu, uczeni byli w stanie ustalić prędkość, z jaką obiekty oddalają się od nas. Łącząc prędkość i odległość można oszacować stałą Hubble'a.

- Obliczyliśmy, że obserwując 50 binarnych gwiazd neutronowych w ciągu następnej dekady będziemy mieć wystarczającą ilość danych, aby niezależnie dokonać najlepszego pomiaru stałej Hubble'a. Możemy być w stanie rozwiązać tę zagadkę w ciągu 5-10 lat - powiedział dr Stephen Feeney z Flatiron Institute w Nowym Jorku.

Dzięki dokładnym pomiarom stałej Hubble'a, astronomowie będą w stanie zweryfikować, czy obowiązujący model kosmologiczny jest prawidłowy, czy też nie.
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/astronomia/news-coraz-blizej-dokladnego-okreslenia-stalej-hubble-a,nId,2837911

Coraz bliżej dokładnego określenia stałej Hubble'a.jpg

Coraz bliżej dokładnego określenia stałej Hubble'a2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niszczyciel satelitów i kosmicznych śmieci już po teście harpuna. Zobaczcie to na filmie
2019-02-17
Kosmiczne śmieci stają się coraz większym zagrożeniem dla nadchodzących misji kosmicznych, instalacji krążących po orbicie i wszystkich mieszkańców naszej planety. Niebawem jednak ta smutna rzeczywistość stanie się przeszłością.
Jak ogromny jest to problem, niedawno mogliśmy przekonać się przy okazji chińskiej stacji kosmicznej Tiangong-1. Państwo Środka utraciło nad nią kontrolę i przez kilka miesięcy opadała ona na Ziemię, aż w końcu jej szczątki wpadły do wód Oceanu Spokojnego. Praktycznie do końca nie było wiadomo, czy przypadkiem ciężkie elementy stacji nie spadną na jakieś miasto i doprowadzą do tragedii.
Abyśmy mogli w przyszłości uniknąć takich wydarzeń, firmy i agencje kosmiczne z całego świata tworzą plany neutralizacji starych i zbędnych instalacji kosmicznych. Kilka dni temu jeden z takich pomysłów przeszedł swój chrzest bojowy, a my zyskaliśmy pewność, że w końcu mamy w swoich rękach skuteczny oręż do walki z kosmicznymi śmieciami.
Cały projekt jest finansowany przez Komisję Europejską, a biorą w nim udział takie firmy jak: Airbus, Ariane Group, Innovative Solutions In Space i Surrey Satellite Technology. Urządzenie poleciało w kosmos na pokładzie kapsuły Dragon od SpaceX wraz z misją CRS-14. Przez dwa miesiące znajdowało się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdzie astronauci w tym czasie złożyli je, uaktywnili i w czerwcu ubiegłego wypuścili w przestrzeń kosmiczną, w ramach testów ze śluzy znajdującej się w japońskim module Kibo.
W ramach pierwszych testów wypuszczono dwa urządzenia. Jedno z nich posłużyło za kosmiczny śmieć, a drugie zajęło się go złapaniem. Drugi test, który miał miejsce kilka dni temu, polegał na wystrzeleniu harpuna z satelity RemoveDEBRIS z prędkością 72 km/h. W ten sposób naukowcy sprawdzili najważniejszą koncepcję łapania kosmicznych śmieci. Test przebiegł pomyślnie, a cały jego przebieg możecie zobaczyć na załączonym filmie. Później przetestują już na samym satelicie manewr obniżania orbity i wejścia w atmosferę, który odbędzie się z pomocą specjalnego żagla. Podczas przelotu przed atmosferę urządzenie powinno spłonąć.
RemoveDEBRIS jest największym i najcięższym satelitą, jaki do tej pory został uwolniony z ISS. Jeśli testy przebiegną pomyślnie, ludzkość będzie mogła powoli, ale skutecznie zacząć oczyszczać przestrzeń kosmiczną z milionów śmieci, podobnie jak niedawno rozpoczęliśmy sprzątać światowe oceany.
Co ciekawe, pod koniec grudnia ubiegłego roku podobne testy, z żaglem deorbitacyjnym, przeprowadzili również członkowie Studenckiego Koła Astronautycznego Politechniki Warszawskiej (SKA PW), w ramach misji mikrosatelity PW-Sat2 (zobaczcie tutaj). Pierwsza faza testu przebiegła pomyślnie. Urządzenie z każdym dniem obniża swoją orbitę, aż wreszcie spłonie w atmosferze. Ma to nastąpić w ciągu najbliższych 2 lat.
Źródło: GeekWeek.pl/ESA / Fot. ESA
http://www.geekweek.pl/news/2019-02-17/niszczyciel-satelitow-i-kosmicznych-smieci-juz-po-tescie-harpuna-zobaczcie-to-na-filmie/

 

Niszczyciel satelitów i kosmicznych śmieci już po teście harpuna. Zobaczcie to na filmie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Energetyczne cząstki mogą bombardować egzoplanety
2019-02-17. Autor. Agnieszka Nowak
TRAPPIST-1 to układ siedmiu światów rozmiarów Ziemi, krążących wokół bardzo chłodnego karła odległego o około 120 lat świetlnych stąd. Uważa się, że gwiazda, a więc i jej układ, ma od pięciu do dziesięciu miliardów lat. Dla naukowców poszukujących dowodów na życie w innym miejscu, niż Układ Słoneczny, zaawansowany wiek oferuje więcej czasu na działanie chemii i ewolucji, niż w przypadku Ziemi. Z drugiej strony planety krążą bardzo blisko gwiazdy (i prawdopodobnie są zwrócone w jej kierunku zawsze tą samą stroną) a wskutek tego pochłaniają miliardy razy więcej promieniowania z wiatru gwiazdowego, niekorzystnie wpływającego na ich atmosferę.
W nowym artykule naukowcy przeprowadzają teoretyczne symulacje wpływu wysokoenergetycznych protonów z wiatru gwiazdowego na pobliskie egzoplanety. Cząsteczki te są wytwarzane przez zdarzenia magnetyczne w koronie gwiazdy. Pomiary zjawisk erupcji słonecznych dostarczają naukowcom podstaw do ich symulacji.

Astronomowie obliczają pierwszą realistyczną symulację propagacji energetycznych cząstek przez niespokojne pole magnetyczne karła typu M i jego wiatru, i dostosowują szczegóły do układu TRAPPIST-1. Odkryli, że cząsteczki są uwięzione w polu magnetycznym gwiazdy i są kierowane w dwóch strumieniach polarnych skupionych na płaszczyźnie orbitalnej planety ? niezależnie od wielu szczegółów. Naukowcy wywnioskowali, że najbardziej wewnętrzna planeta w układzie, TRAPPIST-1e, jest bombardowana przez strumień protonów do miliona razy większy, niż ten, który uderza w dzisiejszą Ziemię. Niemniej jednak istnieje wiele zmiennych, np. kąt między polem magnetycznym a osią obrotu gwiazdy, a w konsekwencji pozostaje duża niepewność, w jaki sposób te efekty faktycznie manifestują się w indywidualnych sytuacjach.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
CfA

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/02/energetyczne-czastki-moga-bombardowac.html

Energetyczne cząstki mogą bombardować egzoplanety.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble bada dynamikę atmosfery Urana i Neptuna
2019-02-17
W ramach rutynowego monitorowania pogody zewnętrznych planet Układu Słonecznego Kosmiczny Teleskop Hubble'a odkrył kolejną  ciemną burzę na Neptunie i przyjrzał się uważnie długotrwałej burzy krążącej wokół północnego bieguna polarnego Urana.
Na Uranie i Neptunie występują pory roku - podobnie jak na Ziemi. Są one jednak o wiele dłuższe, trwając z osobna nawet kilkadziesiąt lat. Także na tych gazowych olbrzymach zmienność pór roku generuje wiele ciekawych zjawisk i tworów w ich atmosferach. Na najnowszych zdjęciach z Neptuna z września 2018 roku układ burzowy widoczny jest pośrodku tarczy planety. Pojawia się on podczas lata trwającego teraz na półkuli południowej. To jednocześnie ostatni z już czterech tajemniczych, ciemnych wirów obserwowanych na Neptunie przez Teleskop Hubble?a od roku 1993. Wcześniej podobne twory widziała tam także sonda Voyager 2.
Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley ujawniają, że ciemne plamy burzowe faktycznie pojawiają się co cztery do sześciu lat na różnych szerokościach geograficznych Neptuna - i zanikają po około dwóch latach.
Po prawej stronie takiego ciemnego kształtu sfotografowano też w ubiegłym roku niemal białe obłoki towarzyszące. Hubble zaobserwował podobne chmury w pobliżu poprzednio zarejestrowanych wirów. Te jasne chmury tworzą się, gdy przepływ powietrza z otoczenia zostaje zakłócony i skierowany w górę ponad ciemnym wirem, powodując zamarzanie gazu z atmosfery planety do postaci kryształków metanu. Obłoki te są podobne do ziemskich chmur towarzyszących, które pojawiają się jako obiekty w kształcie naleśnika i towarzyszą wypychaniu powietrza ponad górami (pamiętajmy jednak, że Neptun nie ma ani gór, ani w ogóle stałej powierzchni!)
Nie jest do końca jasne, w jaki sposób powstają burze na Neptunie. Podobnie jak Wielka Czerwona Plama na Jowiszu, te ciemne wiry poruszają się w kierunku przeciwcyklonicznym i zdają się wysysać materiał z głębszych warstw w atmosferze olbrzyma. Zaobserwowana zwiększona aktywność chmur w tym regionie wyraźnie poprzedza pojawianie się wiru. Burze te z dużym prawdopodobieństwem więc rozwijają się głęboko w atmosferze Neptuna, po czym stają się widoczne dopiero wtedy, gdy szczyty ich wypiętrzonych chmur osiągają większe wysokości.
Nowe zdjęcia z Urana odsłaniają z kolei ponownie jego dominującą cechę: rozległą jasną czapę polarną biegnącą przez biegun północny. Zdaniem naukowców struktura ta wynika z nietypowego ruchu obrotowego planety. Uran - w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych planet w naszym układzie - krąży wokół Słońca niemal leżąc na boku. Z powodu jego ekstremalnego przechyłu podczas lata na tej planecie Słońce świeci prawie bezpośrednio na jej biegun północny i nigdy tam nie zachodzi. Uran zbliża się teraz do połowy sezonu letniego, a jego obszar podbiegunowy staje się coraz bardziej widoczny.
W pobliżu krawędzi czapy polarnej znajduje się tam duża, zwarta chmura zbudowana z lodu metanowego. Jest ona na tyle jasna, że może być obecnie sfotografowana nawet przez astroamatorów. Natomiast wąski pas obłoków zdaje się otaczać planetę na północ od równika. Jego cienki kształt jest wciąż zagadką, bowiem i Uran, i Neptun wykazują zwykle szerokie pasma wiatru wiejącego w kierunku zachodnim.
Nowe obrazy Neptuna i Urana zawdzięczamy trwającemu obecnie programowi Outer Planet Atmosphere Legacy (OPAL), prowadzonemu pod kierownictwem Amy Simon z Goddard Space Flight Center należącego do NASA. W jego ramach raz do roku wykonywane są globalne mapy planet zewnętrznego Układu Słonecznego - w czasie, gdy znajdują się one najbliżej Ziemi. Kluczowymi celami naukowymi OPAL są badania długoterminowych zmian sezonowych w ich atmosferach, a także wychwytywanie ich cech przejściowych, takich jak pojawienie się ciemnego wiru w atmosferze Neptuna.
Astronomowie mają nadzieję, że pomoże im to rozwiązać nurtujące ich sekrety skrywane wciąż jeszcze przez te odległe światy. Analiza pogody na Uranie i Neptunie pomaga również naukowcom w lepszym zrozumieniu różnorodności i podobieństw pomiędzy różnymi atmosferami planet Układu Słonecznego - w tym także Ziemi.
 
Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    There's A Big Cloud Of Foul-Smelling Gas Floating Above Uranus
?    STScI's Archival Release "Hubble Confirms New Dark Spot on Neptune" (Jun. 23, 2016)
?    STScI's Archival Release "Hubble Sees Neptune's Mysterious Shrinking Storm" (Feb. 15, 2018)
 
Źródło: ESA/HST
Na zdjęciu: Neptun sfotografowany przez Teleskop Hubble?a we wrześniu 2018 roku. Źródło: NASA, ESA i A. Simon (NASA Goddard Space Flight Center), M. Wong i A. Hsu (University of California, Berkeley)
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/hubble-bada-dynamike-atmosfery-urana-i-neptuna-2

Hubble bada dynamikę atmosfery Urana i Neptuna.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JWST ? etap testów środowiskowych
2019-02-17. Krzysztof Kanawka
Kosmiczny teleskop Jamesa Webba zakończył serię testów akustycznych i wibracyjnych.
W 2016 roku zakończyła główna integracja kosmicznego teleskopu Jamesa Webba (JWST). Instalacja luster głównych tego teleskopu trwała od listopada 2015 do stycznia 2016, po czym dwa miesiące później nastąpiła instalacja lustra wtórnego.
Następnie rozpoczęły się pierwsze testy. Nie wszystkie testy zakończyły się sukcesem ? przykładowo, w trakcie testów wibracyjnych (grudzień 2016) wykryto pewne ?nieprawidłowe odczyty?, które zostały w kolejnych miesiącach dobrze zrozumiane.
Przez całą drugą połowę 2017 roku trwały testy termiczno-próżniowe JWST. Te testy zostały przeprowadzone w Komorze A w Centrum Kosmicznym NASA w Houston. Seria testów przygotowana przez naukowców i inżynierów polegała na sprawdzeniu działania wyżej wymienionych układów w wyjątkowo zimnym środowisku zbliżonym do przestrzeni, w której docelowo będzie JWST operować (punkt L2 układu Ziemia-Słońce). JWST został wyprowadzony z komory termiczno-próżniowej w styczniu 2018.
W 2018 roku trwała seria testów środowiskowych (akustyczne i wibracyjne), w tym tych, które m.in. symulują zachowanie się teleskopu podczas startu. Testy były wykonane pod profil lotu rakiety Ariane 5, na pokładzie której JWST zostanie wyniesiony w przestrzeń kosmiczną. Podczas jednego z pierwszych testów doszło do poluzowania i odpadnięcia kilku śrub i podkładek. Później do informacji podano, że te elementy odpadły od głównej struktury i osłony teleskopu, ale nie od układu optycznego. NASA, po wprowadzeniu kilku modyfikacji, postanowiła powtórzyć testy, które zakończyły się sukcesem.
Te testy zostały przeprowadzone na części JWST ? tj. platformie satelitarnej oraz dużej osłonie termicznej teleskopu. Po udanych testach środowiskowych, ta część teleskopu rozpocznie ponowne testy termiczno-próżniowe. Następnie, po tych testach powinno dojść do połączenia tej części z ?naukową? częścią JWST ? układem optycznym oraz instrumentami pomiarowymi teleskopu.
https://kosmonauta.net/2019/02/jwst-etap-testow-srodowiskowych/

JWST ? etap testów środowiskowych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Układ TOI-216
2019-02-18. Krzysztof Kanawka
Dzięki kosmicznemu teleskopowi TESS udało się odkryć ciekawy układ planetarny, który otrzymał oznaczenie TOI-216.
W odległości około 580 lat świetlnych od Układu Słonecznego znajduje się gwiazda TOI-216. Dzięki TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite) ? ?następcy? kosmicznego teleskopu Kepler ? udało się odkryć już dwie planety pozasłoneczne krążące wokół TOI-216. Obiekty otrzymały oznaczenia TOI-216 b i TOI-216 c. Gwiazda TOI-216 ma masę 0,87 masy Słońca i temperaturę efektywną 5030 K.
Obie egzoplanety krążą blisko swojej gwiazdy ? w odległościach odpowiednio 18 (TOI-216 b) i 30 (TOI-216 c) milionów kilometrów. Masy tych dwóch planet pozasłonecznych to odpowiednio 26 mas Ziemi i 0,6 masy Jowisza. Można zatem oba obiekty nazwać ?ciepłym Neptunem? i ?ciepłym Jowiszem?.
Ekscentryczność orbit obu planet jest podobna ? około 0,1. Obie planety obiegają swoją gwiazdę w rezonansie 2:1 ? z czasem 17 i 34 dni.
Aktualna lista potwierdzonych pozasłonecznych układów planetarnych obejmuje już 3986 pozycji. Od początku roku łącznie odkryto 12 nieznanych wcześniej planet pozasłonecznych oraz potwierdzono istnienie kilkunastu obiektów, które odkryto w poprzednich latach.
(Arxiv
https://kosmonauta.net/2019/02/uklad-toi-216/

 

Układ TOI-216.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odnaleźli pierwszy dowód na kolizję egzoplanet
Autor: John Moll (18 luty, 2019)
Po raz pierwszy w historii natrafiono na egzoplanetę, która mogła przetrwać kolizję z inną planetą. Astronomowie dokonali potencjalnego odkrycia przyglądając się dwóm obiektom z układu Kepler-107, położonego w Gwiazdozbiorze Łabędzia około 1700 lat świetlnych od Ziemi.
Egzoplanety Kepler-107b i Kepler-107c są niemal identyczne pod względem rozmiarów. Badacze byli jednak zaskoczeni faktem, że jedna z nich jest 3 razy bardziej masywna od drugiej.
Kepler-107b znajduje się bliżej gwiazdy macierzystej i posiada masę około 3,5 masy Ziemi. Tymczasem masa egzoplanety Kepler-107c wynosi aż 9,4 masy Ziemi. Promień obu planet jest około 50% większy od Ziemi. To oznacza, że Kepler-107b ma gęstość 5,3 g/cm3, natomiast gęstość Kepler-107c wynosi około 12,6 g/cm3.
Naukowcy oczywiście zaczęli zastanawiać się, dlaczego dwie zbliżone do siebie planety diametralnie różnią się od siebie pod względem gęstości. Badacze ostatecznie doszli do wniosku, że Kepler-107c musiała w przeszłości zderzyć się z inną planetą.
W wyniku kosmicznej kolizji, Kepler-107c mogła stracić krzemianowy płaszcz, zostawiając po sobie jedynie bardzo gęsty, bogaty w żelazo rdzeń. Szacuje się, że Kepler-107c może składać się z żelaza nawet w 70%.
Naukowcy twierdzą, że badania zdają się potwierdzać ich przypuszczenia. Kolizje planet być może nie są tak rzadkie. Uważa się, że Ziemia mogła kiedyś zderzyć się z hipotetyczną planetą Theia, a w wyniku tego zdarzenia mógł powstać Księżyc. Wciąż jednak nie potrafimy potwierdzić jakiejkolwiek kolizji między planetami.
Źródło:
http://www.astronomy.com/news/2019/02/astronomers-find-first-evidence-of-giant-c...

Astronomowie odnaleźli pierwszy dowód na kolizję egzoplanet.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lot na Marsa będzie jeszcze trudniejszy...

2019-02-18

Niesnaski, kłótnie, konflikty, ciche dni? Badacze z Northwestern University przygotowują dla agencji NASA prognozę zachowań załogi możliwej przyszłej wyprawy na Marsa. Wnioski oparte na wynikach pierwszych eksperymentów nie są optymistyczne. Badania wskazują, że członkowie załogi, zamknięci w ciasnych pomieszczeniach statku kosmicznego, w warunkach utrudnionej komunikacji z Ziemią, mogą mieć nie tylko problemy z zespołowym działaniem, ale też obniżone zdolności do kreatywnego myślenia i rozwiązywania problemów.

W oczekiwaniu na konkretne plany wyprawy na Marsa szereg międzynarodowych zespołów naukowych prowadzi testy zmierzające do określenia możliwych fizjologicznych i społecznych wyzwań, jakim poddane zostaną uczestniczące w nich załogi. Takie testy odbywają się między innymi w dwóch specjalnie stworzonych instalacjach - HERA (Human Experimentation Research Analog) w Johnson Space Center w Houston i NEK w Institute for Bio-Medical Problems (IBMP) w Rosji. Uczestnicy eksperymentów poddani są presji, która może towarzyszyć rzeczywistej misji, mają kłopoty ze snem, ich komunikacja z Ziemią jest utrudniona i znacznie opóźniona. Równocześnie mają do wykonania zadania porównywalne z tymi, jakie towarzyszyłyby lotowi na Czerwoną Planetę.

Pierwsze wyniki takich testów przedstawili podczas dorocznej konferencji American Association for the Advancement of Science w Waszyngtonie badacze z Northwestern University, Noshir Contractor i Leslie DeChurch. Wyniki badań ośmiu testowych załóg, które spędzały w izolacji po 45 dni wskazują, że ich zdolność wykonywania stawianych przed nimi zadań spada do 60 a nawet 20 proc. Biorąc pod uwagę, że misja na Marsa może potrwać w sumie aż 3 lata, jej skutki mogą być jeszcze daleko poważniejsze.

HERA oferuje załogom nie tylko izolację, uwiarygodnioną przez dźwięki i drgania typowe dla misji kosmicznej, ale też opóźnienia w komunikacji z Ziemią, które w czasie prawdziwej misji mogą sięgnąć powyżej 20 minut. W warunkach niedoboru snu i napiętego programu zajęć u każdego z uczestników badano przy tym minuta po minucie koncentrację, zdolności poznawcze, nastrój, wreszcie zdolności do działania w zespole. Badania miały trzy cele. Po pierwsze chodziło o zbadanie, jak załoga reaguje na zamknięcie w niewielkiej przestrzeni w izolacji od świata zewnetrznego. Po drugie chodziło o stwierdzenie, w jaki sposób można jakość współpracy załogi poprawić. Po trzecie wreszcie, poszukiwano odpowiedzi na pytanie o najbardziej skuteczne metody doboru członków załogi, tworzono model, który mógłby w tym pomóc, przewidując problemy przed i w trakcie misji.
Wcześniejsze próby stworzenia modeli przewidywania przyszłych zachowań krytykowano, bo uznawano, że nie opiarają się w dostatecznym stopniu na danych - dodaje prof. Noshir Contractor. My mamy wyjątkowo wartościowe dane. Nie rozmawiamy tu o intuicji, czy opiniach ekspertów, ale o modelu opartym o twarde dane.
Informacje o obserwowanym wśród testowych załóg spadku zdolności rozwiązywania problemów do 60, czy nawet 20 proc. są niepokojące. Zdolność do kreatywnego myślenia i rozwiązywania problemów ma kluczowe znaczenie dla marsjańskiej misji. Potrzebujemy załogi, która będzie w stanie znaleźć prawidłowe rozwiązania w 100 proc. przypadków - podkreśla DeChurch. Opracowany model ma pomóc w tworzeniu warunków lepszej współpracy między załogą a kontrolą lotu na Ziemi, ma pomóc tak dzielić zadania, by członkowie załogi płynnie przechodzili od aktywności indywidualnych do zbiorowych. Chodzi też o tworzenie w załodze na tyle dobrej atmosfery, by nie dopuscić do tworzenia "frakcji" i opowiadania się jednych przeciw drugim.

Kolejna faza eksperymentów z udziałem nowej załogi rozpoczęła się w HERA już w piątek 15 lutego. Tym razem naukowcy chcą wykorzystać stworzony model relacji wśród załogi, by z zewnątrz pomagać jej pokonywac przeszkody i tak organizować pracę, by zwiększyć szanse sukcesu. Od połowy marca w ośrodku w Moskwie rozpocznie się z kolei 120-dniowy eksperyment z udziałem czterech Rosjan i dwóch Amerykanów, którzy wezmą udział w wirtualnej misji na Księżyc.
Autor:
Grzegorz Jasiński


https://www.rmf24.pl/nauka/news-lot-na-marsa-bedzie-jeszcze-trudniejszy,nId,2842567

Lot na Marsa będzie jeszcze trudniejszy....jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemieckie miasto i pustkowie w Teksasie kolejnymi obszarami ciemnego nieba
2019-02-18
Blisko 70. tysięczna Fulda (miasto w środkowych Niemczech) oraz cenny przyrodniczo obszar w Teksasie dołączyły do grona międzynarodowych obszarów ochrony ciemnego nieba.
Fulda, położona we wschodniej Hesji i zamieszkana przez 68 tys. mieszkańców, jest największym w Europie i drugim na świecie miastem, które uzyskało status międzynarodowej społeczności ciemnego nieba. Wpływ na podjęcie przez miasto działań zmierzających do minimalizacji skutków zanieczyszczenia sztucznym światłem z pewnością miało utworzenie w 2014 r. Rezerwatu Ciemnego Nieba Rhön, położonego bezpośrednio na wschód od Fuldy.
Sąsiedztwo rezerwatu ciemnego nieba oraz istniejące na terenie miasta obiekty związane z astronomią m.in. jeden z najstarszych zegarów słonecznych w Niemczech, planetarium, oraz obserwatorium szkolne mogą, w zamyśle władz miasta, mieć wpływ na rozwój  ekoturystyki, w tym astroturystyki w całym regionie, a jednym z czynników mających stymulować ten rozwój jest utworzenie Dark Sky City w Fuldzie (jak samo miasto się reklamuje, lub w języku niemieckim jako Sternenstadt). Dodatkowym celem starań ośrodka była chęć utworzenia swoistej symbiozy z pobliskim rezerwatem, dla którego Fulda jest największym źródłem zanieczyszczenia sztucznym światłem.
W ostatnich latach zmodernizowano część oświetlenia zewnętrznego na terenie miasta, jednak znaczna liczba z ponad 8,5 tys. źródeł światła nadal czeka na wymianę bądź dostosowanie do wymogów stawianych przez Międzynarodowy Związek Ciemnego Nieba (IDA). Ze względu na rozmiary miasta i wynikające z tego problemy logistyczno-finansowe przy modernizacji sieci oświetleniowej IDA zgodziła się przyznać tymczasowy status międzynarodowej społeczności ciemnego nieba Fuldzie. W zamian miasto jest zobowiązane do całkowitego dostosowania się do wymogów stawianych przez IDA do końca 2027 r.
Problemów z dostosowaniem sieci oświetlenia zewnętrznego nie miało drugie z omawianych miejsc, tj. położony w Teksasie stanowy obszar przyrody Devils River, ponieważ na jego terenie znajduje się tylko kilkadziesiąt źródeł sztucznego światła, z czego większa część już spełnia stosowne wymogi. Obszar ten jest jednym z najciemniejszych miejsc w całym stanie ? pomiary wskazują średnio ponad 21,8 mag/arcsec2. Odwiedzany jest przez ok. 4 tys. osób rocznie i jest miejscem rekreacji oraz spotkań z przyrodą głównie dla mieszkańców z sąsiednich hrabstw.
Ustanowienie międzynarodowego sanktuarium ciemnego nieba nad Devils River, jednym z dopływów Rio Grande, miało w założeniu dwa główne cele. Pierwszym było wprowadzenie ciągłej ochrony nocnego krajobrazu, ze względu na wyjątkowo ciemne niebo jak i zamieszkującą te tereny nocną faunę, zeprezentowaną m.in. przez liczna populację nietoperzy. Dodatkowo, nowy ?gwiezdny? status tego obszaru ma za zadanie wypromować problematykę zanieczyszczenia sztucznym światłem za pomocą turystyki astronomicznej i wydarzeń organizowanych na terenie Sanktuarium.
Obydwa utworzone obszary ochrony nocnego krajobrazu są w pewnym sensie wyjątkowe: Fulda jest pierwszą międzynarodową społecznością ciemnego nieba utworzoną na terytorium Niemiec, z kolei Devils River jest pierwszym międzynarodowym sanktuarium tego typu w Teksasie (szóstym na całym świecie).
Więcej informacji:
?    Fulda, Germany Earns International Dark Sky Community Status, First in the Country
?    Devils River State Natural Area Designated as First International Dark Sky Sanctuary in Texas, Sixth in World
 
Źródło: IDA
Na zdjęciu: Katerda w Fuldzie na tle wieczornego nieba. Źródło: IDA.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/niemieckie-miasto-i-pustkowie-w-teksasie-kolejnymi-obszarami-ciemnego-nieba

Niemieckie miasto i pustkowie w Teksasie kolejnymi obszarami ciemnego nieba.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SpaceX protestuje ws przegranego przetargu
2019-02-18. Michał Moroz


31 stycznia NASA poinformowała o wygranym przetargu United Launch Alliance na wystrzelenie misji Lucy, której celem jest zbadanie siedmiu asteroid. Wybór ULA został oprotestowany przez SpaceX.
W ramach wygranego przetargu wycenionego na 148,3 milionów dolarów United Launch Alliance, spółka joint venture Boeing Defense, Space & Security oraz Lockheed Martin Space Systems ma przeprowadzić start misji za pomocą rakiety Atlas 401 z Florydy w październiku 2021 roku
Podczas ogłoszenia o wyborze United Launch Alliance do wyniesienia misji Lucy, NASA nie poinformowała o ilości podmiotów startujących w przetargu, ani o innych proponowanych cenach za wyniesienie misji.
11 lutego SpaceX wysłał formalny protest do GAO (Government Accountability Office), amerykańskiego odpowiednika Najwyższej Izby Kontroli. SpaceX twierdzi, że oferował cenę znacznie niższą, niż zaproponowała United Launch Alliance (ULA). Do czasu wyjaśnienia sytuacji NASA wstrzymała pracę nad misją Lucy.
Istotnym czynnikiem wpływającym na wybór przetargu była terminowość. Zgodnie z obecnym planem sonda Lucy ma bardzo krótkie okno startowe wynoszące jedynie 20 dni. W przypadku opóźnień konieczne byłoby przeprojektowanie misji. W takiej sytuacji znalazła się między innymi misja Rosetta, która w wyniku opóźnień startu musiała zmienić cel z komety 46P Wirtanen do 67P Czuriumow-Gierasimienko.
  W oświadczeniu z 13 lutego United Launch Alliance, powołała się na wieloletnie doświadczenie i terminowość wykonywania lotów, które jest kluczowe dla wykonywania misji naukowych o bardzo krótkich oknach startowych.
GAO ma czas do 22 maja na ogłoszenie werdyktu.
(SN)

https://kosmonauta.net/2019/02/spacex-protestuje-ws-przegranego-przetargu/

SpaceX protestuje ws przegranego przetargu.jpg

SpaceX protestuje ws przegranego przetargu2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy znaleźli sposób na bezpieczne lądowanie na Marsie dużych kapsuł
2019-02-18
Agencje kosmiczne planują w najbliższych latach kontynuować wysyłanie misji robotów na Czerwoną Planetę. Problemem było jednak bezpieczne lądowanie dużych jednostek. Udało się jednak pokonać te trudności.
Potężniejsze rakiety takie jak: Falcon Heavy, SuperHeavy lub SLS pozwalają/pozwolą dostarczać na Marsa dużo większe i cięższe kapsuły z robotami, dzięki czemu ludzkość będzie mogła jeszcze szybciej i sprawniej eksplorować powierzchnię tej fascynującej planety. Do tej pory największym problemem był jednak manewr lądowania ich na powierzchni.
Mars posiada szczątkową atmosferę, więc nie może ona odpowiedni wyhamować kapsuł, ale i w trakcie ich przejścia przez nią mogą zbyt mocno się nagrzewać, przez co uszkodzeniu mogą ulec znajdujące się w nich roboty. Curiosity, czyli łazik NASA, który obecnie eksploruje ten glob, waży 1 tonę. W przyszłości łaziki będą ważyły 5, a nawet 10 lub 20 ton. Naukowcy od jakiegoś czasu próbują więc opracować nowe metody na bezpieczne ich lądowanie.
Do tej pory dobrze sprawdzały się spadochrony i poduszki powietrzne. Pozwalały one odpowiednio wyhamować kapsuły i lądowniki przed uderzeniem w powierzchnię. Niestety, w przypadku dużo cięższych ładunków te technologie stały się bezużyteczne. Pojawiła się jednak nowa metoda. Polega ona na wykorzystaniu silników retropropulsyjnych. Mocuje się je wokół lądownika, a w trakcie ich pracy strumień gazów emitowany jest w kierunku przeciwnym do lotu kapsuły.

Dzięki tej metodzie można szybko i bezpiecznie wyhamować lądownik, ale jej dużym minusem jest potrzeba wyposażenia lądownika w dużą ilość paliwa, a to wiąże się ze wzrostem jego masy. Naukowcy wpadli na pomysł wykorzystania tej masy do efektywniejszego sposobu na bezpieczne lądowanie. Wystarczy przesunąć środek ciężkości jednostki w jedną ze stron, by kapsuła weszła w atmosferę pod większym kątem. W ten sposób powstanie różnica ciśnień, która dodatkowo wyhamuje lądownik i umożliwi sprawniejsze nim kierowanie.
Źródło: GeekWeek.pl/Journal of Spacecraft and Rockets / Fot. NASA

http://www.geekweek.pl/news/2019-02-18/naukowcy-znalezli-sposob-na-bezpieczne-ladowanie-na-marsie-duzych-kapsul/

 

Naukowcy znaleźli sposób na bezpieczne lądowanie na Marsie dużych kapsuł.jpg

Naukowcy znaleźli sposób na bezpieczne lądowanie na Marsie dużych kapsuł2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Grenlandii odkryto gigantyczny krater uderzeniowy

2019-02-18
Nowe badanie opublikowane w "Geophysical Research Letters" pokazuje odkrycie kolejnego krateru uderzeniowego, który został odnaleziony głęboko pod pokrywą lodową w północno-zachodniej Grenlandii.

 -
Odkrycie pojawiło się zaledwie kilka miesięcy po tym, jak naukowcy zidentyfikowali kolejny krater pod lodowcem Hiawatha na Grenlandii. Był to pierwszy krater uderzeniowy, jaki kiedykolwiek odkryto pod lodowymi pokładami Ziemi.

Nowy krater ma szerokość 36,5 km i znajduje się 2 km pod powierzchnią lodu, 183 km na południowy wschód od lodowca Hiawatha. Jeśli odkrycie zostanie potwierdzone, będzie to drugi krater lodowcowy oraz 22 największy krater na Ziemi.
"Doszliśmy do wniosku, że zidentyfikowana struktura jest najprawdopodobniej kraterem uderzeniowym" - napisali naukowcy w swoich badaniach opublikowanych 11 lutego. "Jedyną inną kolistą strukturą o takich rozmiarach mogłaby być zawalona kaldera wulkaniczna" - powiedział główny autor badania, Joe MacGregor. "Obszary aktywności wulkanicznej na Grenlandii są oddalone o kilkaset mil, a ponadto wulkan powinien mieć wyraźną pozytywną anomalię magnetyczną, czego nie pokazały badania" - dodał.


 
Nowy krater oraz ten znajdujący się pod lodowcem Hiawatha są podobnej wielkości, jednak pierwszy z nich mocniej uległ erozji, a lód powyżej niego jest znacznie gładszy, niż ten powyżej krateru uderzeniowego Hiawatha.
Na podstawie zebranych danych ustalono również, że lód w tym rejonie liczy co najmniej 79 tys. lat. Oznacza to, że uderzenie miało miejsce najprawdopodobniej w tym czasie. W ustaleniach uczestniczył Joe MacGregor, glacjolog z NASA Goddard Space Flight Center.
Zmianynaziemi.pl
https://nt.interia.pl/technauka/news-na-grenlandii-odkryto-gigantyczny-krater-uderzeniowy,nId,2842389

Na Grenlandii odkryto gigantyczny krater uderzeniowy.jpg

Na Grenlandii odkryto gigantyczny krater uderzeniowy2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Przelot nad zapierającą dech w piersi powierzchnią Europy, księżyca Jowisza
2019-02-18

 Kevin M. Gill przygotował animację przedstawiającą lot nad tajemniczą powierzchnią jednego z lodowych księżyców Jowisza, która powstała na podstawie prawdziwych zdjęć wykonanych przez sondę Galileo w latach 90.
Powierzchnia Europy to lodowa skorupa, która ma grubość nawet 20 kilometrów, ale w niektórych miejscach może to być zaledwie kilka metrów. Pod nią znajduje się wypełniony ciekłą wodą ocean. Co najciekawsze, na jego dnie, w kominach geotermalnych istnieją idealne warunki do rozkwitu różnych form życia. Być może kompletnie nam obcych.
Życie na Europie, jeśli w ogóle tam istnieje, musi znajdować się pod lodem. Księżyc ten bowiem nie posiada atmosfery i silnego pola magnetycznego, które skutecznie mogłoby chronić różne formy życia przed zabójczym skutkiem silnego promieniowania kosmicznego i tego pochodzącego z Jowisza.
Powierzchnia księżyca fascynuje swoim wyglądem. Przypomina obraz szalonego artysty. W rzeczywistości długie linie to efekt różnych reakcji chemicznych. Pod dużym kątem powierzchnia przypomina szpilki jeża. W niektórych miejscach mają one wysokość nawet 15 metrów i leżą od siebie w odległości nie większej niż 5 metrów.
Na naszej pięknej planecie takie szpile noszą nazwę penitenty (mniszki śniegowe). Występują one m.in. na wyżynach Ameryki Południowej, np. w Andach, gdzie panują niskie temperatury i ekstremalnie suchy klimat. Pokrywający wyżyny lód i śnieg ogrzewany ciepłymi promieniami słonecznymi szybko sublimuje, a efektem tego są ostre formacje, zwane penitentami, swoim wyglądem przypominające lodowe szpile.
NASA i ESA w ciągu 5 lat planują wysłać na lodowe księżyce Jowisza i Saturna misje o nazwie Europa Clipper i JUICE, wówczas rozpocznie się nowa era poszukiwań obcego życia w naszym Układzie Słonecznym. Nowe informacje, potwierdzające aktywność geologiczną Europy i występujące na niej gejzery oraz dogodne warunki do funkcjonowania życia zaledwie kilka centymetrów pod powierzchnią, pozwolą naukowcom teraz lepiej przygotować przyszłe misje.
Agencje myślą opracowują też projekt tunelowej sondy drążącej, która będzie napędzana energią jądrową. Dzięki materiałom rozszczepialnym, nie tylko urządzenie będzie posiadało potężne i stabilne źródło zasilania, ale przede wszystkim będzie mogło generować ciepło, z pomocą którego będzie można wwiercić się w lodową skorupę, roztopić ją i ostatecznie dostać do podpowierzchniowego oceanu.
Tam sonda zmieni się w okręt podwodny, a grupa badawcza z NASA w ten sposób będzie mogła zacząć eksplorować ocean i prowadzić potrzebne eksperymenty prowadzące do wykrycia śladów biologicznego życia. Naukowcy są pewni, że w latach 20. lub 30. ludzkość w końcu odkryje obce życie na innych obiektach przemierzających Układ Słoneczny.
Źródło: GeekWeek.pl/YouTube/Kevin M. Gill / Fot. Kevin M. Gill/NASA

http://www.geekweek.pl/news/2019-02-19/przelot-nad-zapierajaca-dech-w-piersi-powierzchnia-europy-ksiezyca-jowisza/

 

Przelot nad zapierającą dech w piersi powierzchnią Europy, księżyca Jowisza.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny zamierzają wybudować pierwszą farmę solarną w przestrzeni kosmicznej
2019-02-18
Coraz więcej państw zainteresowanych jest budową farm solarnych. Największa na świecie znajduje się w Chinach i jej moc dochodzi do 1000 MW. A jakby tak pójść jeszcze dalej i wybudować takie wielkie instalacje w kosmosie?
Na taki pomysł wpadły właśnie władze Państwa Środka. Ale po co zaraz budować w kosmosie, jak można na Ziemi, i czy to będzie się opłacać? Oczywiście, że tak, przynajmniej tak twierdzą zajmujący się tym naukowcy tworzący projekt w mieście Chongqing. Chodzi o to, że w kosmosie nie ma takich ograniczeń, jakie są na Ziemi.
Panele słoneczne umiejscowione na setkach połączonych ze sobą satelitów, mogą zbierać energię 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu, ponieważ w przestrzeni kosmicznej nie ma nocy. Także zjawiska pogodowe nie będą miały wpływu na ciągłość dostarczania energii. Wydajność nawet zwykłych paneli solarnych będzie nieporównywalnie większa, niż na powierzchni Ziemi.
Chiny mają ambitne plany. I mogą sobie na nie pozwolić, bo zaraz po Stanach Zjednoczonych mają największy budżet na eksplorację kosmosu. Już w ciągu następnych 10 lat, tamtejsze firmy chcą wysłać na orbitę kilkaset satelitów, które stworzą konstelację farm solarnych.
Jeśli myślicie, że będą one zasilały instalacje na orbicie, to się grubo mylicie. Ich zadaniem będzie zajmowanie się tylko i wyłącznie zbieraniem i przesyłaniem energii na Ziemię. Przesył ma się odbywać dzięki laserom lub wiązkom podczerwieni. Specjalne stacje naziemne będą zbierały fale i już jako prąd elektryczny dostarczały do gospodarstw domowych.
Państwo Środka docelowo nie zamierza budować ogniw fotowoltaicznych na Ziemi. Na orbicie mają powstać fabryki, w których będą budowane już gotowe elementy za pomocą drukarek 3D i na bieżąco instalowane przez roboty. Pierwsza eksperymentalna farma ma zostać umieszczona w stratosferze po roku 2021, a w przestrzeni kosmicznej w roku 2030. Wówczas będzie dysponowała ona mocą 1 MW, ale już w 2050 roku nawet 3 GW. Naukowcy wyliczyli, że instalacja będzie ważyła 1000 ton, czyli o połowę więcej od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Źródło: GeekWeek.pl/Electrek / Fot. CNSA
http://www.geekweek.pl/news/2019-02-19/chiny-zamierzaja-wybudowac-pierwsza-farme-solarna-w-przestrzeni-kosmicznej/

Chiny zamierzają wybudować pierwszą farmę solarną w przestrzeni kosmicznej.jpg

Chiny zamierzają wybudować pierwszą farmę solarną w przestrzeni kosmicznej2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogony pływowe ? początek końca gromad otwartych
2019-02-18. Autor. Agnieszka Nowak
W trakcie swojego życia gromady otwarte nieustannie gubią gwiazdy do swojego otoczenia. Powstałe ogony pływowe dają wgląd w ewolucję i rozkład gromad. Jak dotąd w układzie Drogi Mlecznej odkryto jedynie ogony pływowe masywnych gromad kulistych i galaktyk karłowatych. W gromadach otwartych zjawisko to istniało tylko w teorii. Naukowcy z Uniwersytetu w Heidelbergu w końcu potwierdzili istnienie takiego ogona pływowego w najbliższej Słońcu gromadzie otwartej ? Hiady. Do odkrycia doprowadziła analiza danych z misji Gaia.
Gromady otwarte to zbiory od około 100 do kilku tysięcy gwiazd, które powstają niemal jednocześnie z zapadającego się obłoku gazu i poruszają się w przestrzeni kosmicznej mniej więcej z taką samą prędkością. Jednak z powodu licznych wpływów po kilkuset milionach lat zaczynają się rozpraszać. Wśród czynników działających przeciwko grawitacyjnie związanym gwiazdom znajdują się siły pływowe galaktyki, która wyciąga gwiazdy z gromady. Następnie podczas przemieszczania się gromady przez Drogę Mleczną formują się ogony pływowe. Jest to początek końca gromady otwartej.

Wraz z badaczami z Instytutu Maxa Plancka w Heidelbergu naukowcy z Centrum Astronomii Uniwersytetu w Heidelbergu (ZAH) wykryli to zjawisko po raz pierwszy w Hiadach, jednej z najstarszych i najlepiej poznanych gromad gwiazd w Drodze Mlecznej. Studiowali dane z satelity Gaia opublikowane w 2014 roku, który to systematycznie mapował niebo przez pięć lat.  

Na podstawie tych danych astronomowie zidentyfikowali dwa ogony pływowe z Hiad złożone w sumie z około 500 gwiazd rozciągające się na przestrzeni 650 lat świetlnych od gromady. Dr Siegfried Röser z Obserwatorium Państwowego Königstuhl ZAH wyjaśnia, że jeden z ogonów poprzedza gromadę a drugi podąża za nią. ?Nasze odkrycie pokazuje, że możliwe jest prześledzenie trajektorii poszczególnych gwiazd Drogi Mlecznej wstecz do punktu ich powstania w gromadzie? ? dodaje. Astronom uważa, że jest to początek wielu odkryć w astronomii galaktycznej.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Uniwersytetu w Heidelbergu

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/02/ogony-pywowe-poczatek-konca-gromad.html

Ogony pływowe ? początek końca gromad otwartych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaki kolor ma zachód słońca na Marsie?
2019-02-18. Monika Goszcz
Ziemia i Mars są niczym lustrzane odbicia: Mars jest Czerwoną Planetą, a Ziemia jasnoniebieską kropką. Mars jest lodowatą pustynią, a Ziemia pełna jest wody i życia. Oprócz tego występuje jeszcze jedno ciekawe przeciwieństwo. Niebo na Marsie jest czerwone, podczas gdy jego zachody słońca są niebieskie.
zieje się tak z tej samej przyczyny, która powoduje, że ziemskie niebo jest niebieskie, a zachód słońca czerwony. Światło słoneczne jest różnie rozpraszane ze względu na to, co znajduje się w atmosferze. Światło słoneczne składa się ze światła o wielu różnych długościach fali, a molekuły i cząsteczki pyłu wchodzą w interakcje tylko z niektórymi falami. Rozpraszanie światła przez te cząsteczki jest kluczem do koloru, który widzimy.
Atmosfera Marsa jest bardzo rzadka ? jej ciśnienie to około jeden procent ziemskiego ciśnienia. Dodatkowo składa się głównie z dwutlenku węgla i ma mnóstwo pyłu. Ten drobny pył rozprasza czerwone światło tak, że niebo wydaje się czerwonawe. Na Ziemi jest zaś odwrotnie. Niebieskie światło odbija się od molekuł powietrza, nadając niebu charakterystyczny odcień. Podczas zachodu słońca światło ma dłuższą drogę do przebycia w atmosferze, więc rozprasza się bardziej. To, co zostaje, określa kolor, który widzimy. Na Ziemi w czasie zachodu słońca widzimy szerszą paletę odcieni czerwonego, co jest efektem pyłów pochodzących z wulkanów i pożarów.
Na Marsie obserwujemy odcień zimnego niebieskiego. Curiosity, Spirit, oraz Opportunity, niestrudzone łaziki marsjańskie, które wysłaliśmy na Czerwoną Planetę, doświadczyły i nagrały to ciekawe zjawisko. Co ciekawe, Ziemia i Mars są jedynymi dwiema planetami w Układzie Słonecznym, na których możemy zobaczyć zachody słońca.
Merkury prawie nie ma atmosfery, więc zobaczylibyśmy zniknięcie światła w tym samym momencie, w którym Słońce znika za horyzontem, gdyż światło się nie rozprasza. Merkury ma do tego bardzo długi dzień, gdyż pełen obrót wokół własnej osi wykonuje w 58 dni. Na zachód słońca musielibyśmy czekać bardzo długo.
Na Wenus byłoby jeszcze gorzej. Gruba warstwa atmosfery utrudniłaby promieniom słonecznym dotarcie do nas, a przez wysoką temperaturę i skrajne warunki ciężko byłoby nam go zaobserwować, nawet zdalnie. Na razie nasze ziemskie zachody i filmy z marsjańskich to jedyne co możemy zobaczyć.
Tekst powstał podczas półkolonii English Winter Camp 2019 na warsztatach prowadzonych przez Klub Astronomiczny Almukantarat.
Artykuł napisali: Jakub Ś., Amelia K., Oliwia I., Kacper W.,  Filip W., Marcin C., Damian Ś., Nadia O., Hanna K., Michał D., Franciszek D., Zuzanna N., Dorian W., Aleksandra L.,  Zuzanna F., Aleksandra J., Julia O., Paulina B., Kamil M. i Monika Goszcz.
https://news.astronet.pl/index.php/2019/02/18/jaki-kolor-ma-zachod-slonca-na-marsie/

Jaki kolor ma zachód słońca na Marsie.jpg

Jaki kolor ma zachód słońca na Marsie2.jpg

Jaki kolor ma zachód słońca na Marsie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie kosmosu: Marcos Pontes
2019-02-18. Szymon Ryszkowski
Pierwszy i do tej pory jedyny brazylijski kosmonauta przyszedł na świat w 1963 roku. Marcos Pontes został absolwentem Brazylijskiej Wojskowej Akademii Lotniczej i otrzymał tytuł pilota Brazylijskich Sił Powietrznych. Służył w grupie szturmowej lotnictwa oraz pracował w komisji badającej przyczyny wypadków lotniczych. W swojej karierze na 20 typach samolotów przelatał prawie 2000 godzin.
W 1998 roku trafił do grupy NASA-17, gdzie rozpoczęła się jego przygoda z kosmosem. Dwa lata później zdał egzamin i uzyskał kwalifikacje astronauty. Jego pierwszy lot miał się odbyć w 2004 roku, lecz plany NASA pokrzyżowała katastrofa wahadłowca Columbia. W wyniku rozmów pomiędzy agencjami kosmicznymi Brazylii oraz Rosji podpisano umowę o locie Brazylijczyka w kosmos na pokładzie rosyjskiego Sojuza. Brazylijski astronauta na stacji ISS wykonał szereg badań w warunkach mikrograwitacji oraz kilka eksperymentów zleconych przez brazylijskie instytuty naukowe. W przestrzeni kosmicznej spędził 9 pełnych dni. Od 1 stycznia 2019 roku Marcos Pontes jest ministrem nauki, technologii i innowacji w Brazylii.
Astronauci Marcos Pontes, Jeffrey Williams i Pavel Vinogradov na ćwiczeniach w Kazachstanie, kilka dni przed startem.
https://news.astronet.pl/index.php/2019/02/18/ludzie-kosmosu-marcos-pontes/

 

Ludzie kosmosu Marcos Pontes.jpg

Ludzie kosmosu Marcos Pontes2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obóz astronomiczny 2019
2019-02-18. Monika Goszcz  
3-17 sierpnia 2019 odbędzie się po raz kolejny obóz astronomiczny Klubu Astronomicznego Almukantarat organizowany w Nadwarciańskim Grodzie w Załęczu Wielkim. Dwutygodniowe spotkanie będzie obozem naukowym z autorskim kursem astronomii od podstaw, który wprowadzi tegorocznych absolwentów gimnazjum i szkoły podstawowej w fascynujący świat ciał niebieskich.
W tym roku obóz stanie otworem dla dwóch grup młodzieży: tegorocznych absolwentów trzecich klas oddziałów gimnazjalnych oraz ósmych klas szkół podstawowych. W związku z nałożeniem się tych dwóch roczników spowodowanym zmianami w systemie edukacji w Polsce przewidziano dodatkowe miejsca na naszym obozie. Wszyscy zainteresowani będą mogli skorzystać z ciekawej oferty naukowej, dostosowanej do nowych i starych programów nauczania oraz poszerzyć swoją wiedzę o te zagadnienia, których w tych programach od lat już nie ma.
W programie obozu przewidziane są zajęcia z astronomii, fizyki, matematyki, informatyki i nauk pokrewnych. Uczestnicy będą zdobywać wiedzę od studentów i absolwentów najlepszych kierunków studiów naukowych i technicznych najlepszych uczelni w kraju i za granicą. W czasie obozu przeprowadzony zostanie autorski kurs astronomii od podstaw. Zajęcia będą miały charakter zarówno teoretyczny, jak i praktyczny. Każdy uczestnik będzie miał możliwość pracy z profesjonalnymi teleskopami. Nie zabraknie również astrofotografii oraz samodzielnych obserwacji rozgwieżdżonego załęczańskiego nieba.
Obóz Almukantaratu to jednak nie sama nauka! Wykwalifikowana i kreatywna kadra zadba nie tylko o rozwój naukowy uczestników, ale również kulturalny ? organizowane będą wieczorne pokazy filmowe oraz panele dyskusyjne na różne tematy. Wszelakie gry planszowe czy karciane również należą do codzienności obozu. Nie zabraknie także zajęć sportowych ? porannej gimnastyki oraz koszykówki, siatkówki, piłki nożnej i nie tylko. Niezapomniane przeżycia zagwarantuje również harcerski charakter obozu: spanie pod namiotem, wieczorne ogniska, wspólne śpiewanie piosenek przy akompaniamencie gitary oraz autorskie opracowania fabularnych gier terenowych!
Harcerską bazę noclegową zapewnia Nadwarciański Gród w Załęczu Wielkim, gdzie od ponad 30 lat miłośnicy astronomii z całej Polski dzielą się pasją z młodszymi kolegami. Koszt odbywającego się od 3 do 17 sierpnia 2019 roku to 1400 złotych i zawiera się w nim nie tylko pokrycie kosztów zakwaterowania i wyżywienia, ale także przeprowadzenia programu dydaktyczno-rekreacyjnego, dostępu do gadżetów i sprzętu astronomicznego czy wycieczki do planetarium.
Nie wahaj się i spędź dwa wspaniałe tygodnie z innymi miłośnikami nocnego nieba! Zdobędziesz nie tylko wiedzę, ale i wspaniałych przyjaciół ? gwarantujemy!
https://news.astronet.pl/index.php/2019/02/18/oboz-astronomiczny-2019/

Obóz astronomiczny 2019.jpg

Obóz astronomiczny 2019.2.jpg

Obóz astronomiczny 2019.3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gigantyczna pozostałość po eksplodującej gwieździe
2019-02-18. Radek Kosarzycki

Astrofizyk z Uniwersytetu Stanowego w San Diego pomógł odkryć dowody na obecność gigantycznej pozostałości otaczającej eksplodującą gwiazdę ? to otoczka materii tak duża, że gwiazda musiała doznawać regularnych erupcji na przestrzeni milionów lat.
Gdy biały karzeł, jądro dawnej gwiazdy, znajdzie się na ciasnej orbicie wokół innej gwiazdy, zaczyna przyciągać gaz z tej gwiazdy. Gaz ten ulega ogrzaniu i sprężeniu, co w pewnym momencie prowadzi do eksplozji nowej. Taka eksplozja sprawia, że gwiazda zwiększa swoją jasność milion razy i wyrzuca z siebie materię z prędkością tysięcy kilometrów na sekundę. Wyrzucona w ten sposób z gwiazdy materia tworzy pozostałość/otoczkę otaczającą nową.
Allen Shafter oraz były badacz SDSU Martin Henze, wraz z zespołem astrofizyków kierowanym przez Matthew Darnleya z Liverpool John Moores University w Anglii, badał nową w pobliskiej Galaktyce Andromedy oznaczoną jako M31N 2008-12a. To co wyróżnia tę nową to fakt, że eksploduje ona znacznie częściej niż jakikolwiek inny układ tego typu.
?Kiedy po raz pierwszy odkryliśmy, że M31N 2008-12a rozbłyska c roku, było to dla nas zaskoczeniem? mówi Shafter. Zazwyczaj okres między kolejnymi erupcjami to 10 lat.
Shafter wraz ze swoim zespołem uważa, że M31N 2008-12a wybucha regularnie od milionów lat. Te częste erupcje przez tak długi okres doprowadziły do powstania ?super pozostałości? otaczającej nową, o średnicy prawie 400 lat świetlnych.
Korzystając z Kosmicznego Teleskopu Hubble?a oraz innych teleskopów naziemnych, zespół spróbował określić skład chemiczny super pozostałości i potwierdzić jej związek z M31N 2008-12a. Wyniki tych badań opublikowane w periodyku Nature otwierają potencjalnie możliwość, że owa nowa i jej pozostałość związane są z czymś znacznie bardziej kluczowym we wszechświecie.
Supernowe typu Ia to jedne z najsilniejszych i najjaśniejszych obiektów we wszechświecie. Naukowcy przyjmują, że do eksplozji tego typu dochodzi w momencie gdy biały karzeł przekracza maksymalną dozwoloną masę. W tym momencie cały biały karzeł rozrywany jest na strzępy, zamiast doświadczać eksplozji tylko na swojej powierzchni ? jak ma to miejsce w przypadku innych nowych. Tego typu supernowe są stosunkowo rzadkie i nie widziano ich w naszej galaktyce od początku XVII wieku.
Modele teoretyczne wskazują, że nowe doświadczające częstych eksplozji otoczone ogromnymi otoczakami muszą posiadać w swoim centrum masywne białe karły, które zbliżają się do tego ograniczenia. Oznacza to, że M31N 2008-12a zachowuje się dokładnie tak jak astronomowie twierdzą, że zachowuje się nowa tuż przed potencjalną eksplozją jako supernowa.
Odkrycie dodatkowej rozległej otoczki wokół nowych pomoże zidentyfikować układy doświadczające powtarzalnych erupcji i pomoże astronomom określić liczbę powstających supernowych typu Ia i ich potencjalny związek z nowymi takimi jak M31N 2008-12a. Supernowe typu Ia stanowią kluczowy element badań tempa rozszerzania wszechświata.
?To swego rodzaju linijki, które pozwalają nam mierzyć obserwowalny wszechświat? mówi Shafter. ?Pomimo tego jak są ważne, wciąż nie wiemy do końca, skąd się one biorą?.
Shafter wraz ze swoim zespołem aktualnie próbują zrozumieć, czy to co zaobserwowali w przypadku M31N 2008-12a należy do rzadkości czy też istnieje nieobserwowana wcześniej populacja nowych doświadczających takich samych procesów.
Źródło: San Diego State University
Artykuł naukowy: http://dx.doi.org/10.1038/s41586-018-0825-4
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/18/gigantyczna-pozostalosc-po-eksplodujacej-gwiezdzie/

Gigantyczna pozostałość po eksplodującej gwieździe.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza misja księżycowa Izraela startuje w tym tygodniu
2019-02-18. Radek Kosarzycki

Izrael wysyła w tym tygodniu swoją pierwszą misję na Księżyc. Bezzałogowa sonda zbierze na powierzchni dane, którymi podzieli się także z NASA ? poinformowali dzisiaj organizatorzy.
585-kilogramowa sonda Beresheet zostanie wyniesiona w przestrzeń kosmiczną z Przylądka Canaveral na szczycie rakiety Falcon 9 w piątek o 0145 GMT.
Israel Aerospace Industries (IAI) oraz technologiczna organizacja pozarządowa SpaceIL ogłosiły datę startu podczas konferencji prasowej.
Centrum kontroli misji zlokalizowane będzie w miejscowości Yehud.
?Jesteśmy dumni, że będziemy należeć do grupy, która marzyła i realizowała wizję, o której realizacji marzy wiele krajów na świecie, ale która udała się jak dotąd tylko trzem krajom? powiedział Morris Khan, prezes SpaceIL.
Jak dotąd tylko Rosja, USA oraz Chiny wysłały sondy na Księżyc.
Chiński lądownik jako pierwszy w historii miękko wylądował na niewidocznej stronie Księżyca 3 stycznia br.
NASA, która zainstalowała sprzęt na pokładzie sondy Beresheet do przesyłania sygnałów z Księżyca, poinformowała w ubiegłym tygodniu, że planuje wysłanie bezzałogowego lądownika przed 2024 rokiem i już zaprasza przedstawicieli sektora prywatnego do składania ofert dotyczących budowy sondy.
NASA planuje także budowę małej stacji kosmicznej o nazwie Gateway, która powinna znaleźć się na orbicie wokół Księżyca do 2026 roku.
Beresheet, według oświadczenia IAI, pokona drogę 6,5 miliona kilometrów z maksymalną prędkością 10 kilometrów na sekundę.
Na pokładzie sondy znajdzie się ?kapsuła czasu?, w której umieszczono pliki cyfrowe zawierające Biblię, rysunki dziecięce, piosenki izraelskie, wspomnienia ofiar Holokaustu oraz niebiesko-białą flagę.
Sonda będzie mierzyła pole magnetyczne Księżyca, aby wzbogacić naszą wiedzę o procesie formowania się naszego jedynego satelity naturalnego. Beresheet kosztowała około 100 milionów dolarów.
?To jak dotąd najtańsza misja z wszystkich, które próbowały zrealizować taką misję. Potęgi światowe, którym udało się posadzić lądownik na Księżycu zwykle wydawały na ten cel setki milionów dolarów ze środków publicznych? informuje IAI.
?Beresheet to pierwsza sonda, która wyląduje na Księżycu, a która jest wynikiem inicjatywy prywatnej, a nie rządowej?.
Projekt powstał w ramach konkursu Google Lunar XPrize, w ramach którego w 2010 roku oferowano nagrodę 30 milionów dolarów, aby zachęcić naukowców i przedsiębiorców do wysłania stosunkowo tanich misji księżycowych.
Konkurs zakończono bez zwycięzcy w marcu 2018 roku, ale SpaceIL postanowiła pracować dalej.
Źródło: AFP
https://www.pulskosmosu.pl/2019/02/18/pierwsza-misja-ksiezycowa-izraela-startuje-w-tym-tygodniu/

 

Pierwsza misja księżycowa Izraela startuje w tym tygodniu.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rosyjscy astronomowie sugerują, że asteroida Apophis może zagrozić Ziemi

2019-02-19

Kolejne daty końca świata nie robią już chyba na nikim wrażenia. Warto jednak przypomnieć, że jedna z bardziej realistycznych zapowiedzi zagłady naszej cywilizacji, która niegdyś wywoływała uzasadniony lęk społeczności naukowej, nadal czeka na spełnienie.


Mowa tu oczywiście o słynnej przed laty asteroidzie Apophis. Ten potencjalnie niebezpieczny dla Ziemi obiekt, nazwany tak na cześć starożytnego egipskiego boga ciemności, zniszczenia i zła, najprawdopodobniej minie naszą planetę w 2029 roku. Jego przelot ma mieć miejsce w odległości 37 600 km od Ziemi, co stanowi zaledwie jedną dziesiątą odległości między naszą planetą a Księżycem. Oczekuje się, że w 2029 r to konkretne ciało niebieskie minie Ziemię, jednakże jak zauważono niedawno, podczas jej kolejnego przelotu w 2068 możemy nie mieć tyle szczęścia.


Według naukowców z Wydziału Mechaniki Nieba na Uniwersytecie w Petersburgu, ta niebezpieczna asteroida o szerokości 370 metrów może zderzyć się z naszą planetą z prędkością 7,4 km na sekundę wywołując ogromne zniszczenia. O tym, czy faktycznie do tego dojdzie dowiemy się już za 10 lat, ponieważ ewentualny upadek Apophhisa w 2068 będzie możliwy do oszacowania dopiero, gdy ten zbliży się do Ziemi w 2029 roku.
Oczekuje się, że w najbliższej przyszłości Apophis zbliży się do naszej planety co najmniej pięciokrotnie. Nie licząc zdarzenia z 2029 roku, znajdzie się w odległości 16 milionów kilometrów od naszej planety w 2044 r., 760 000 km w 2051 r., 5 milionów kilometrów w 2060 r. oraz "zaledwie" 100 000 km w 2068 r.
Rosyjscy naukowcy uważają, że obiekt kosmiczny o wielkości zbliżonej do Apophisa (370 metrów) może zderzać się z Ziemią co około 80 000 lat. Nie ma co ukrywać, że zajście takiego zdarzenia byłoby katastrofalne dla ludzkiej cywilizacji, choć najpewniej nie skutkowałoby to zupełnym unicestwieniem ludzkości.
Nie ma jednak jeszcze powodu do paniki, ponieważ podczas gdy rosyjscy naukowcy ostrzegają, że Apophis może stanowić zagrożenie dla naszej planety, NASA nie wydaje się być zaniepokojona. Wręcz przeciwnie, wspierając się statystykami wykonanymi zgodnie z obserwacjami z 2015 roku, szansa na upadek tego obiektu w 2068 wynosi obecnie około 1 do 150 000.
Trudno stwierdzić, która strona tej dyskusji ma rację, niemniej jednak nawet, jeśli za prawie 50 lat miałoby dojść do upadku takiego obiektu, to najpewniej będziemy już w stanie zmieniać orbity takich niebezpiecznych skał. Tego typu technologie są zresztą rozwijane już teraz i możliwe, że potencjalne niebezpieczeństwo wynikające z przelotu asteroidy Apophis jest jednym z powodów dla ich tworzenia.
Zakładając, że w ciągu następnego półwiecza rozwój naszej cywilizacji nie zostanie zatrzymany przez jakieś inne katastrofalne wydarzenie, nie jest wykluczone, że nawet Apophis nie będzie zwiastunem końca. Nie zmienia to jednak faktu, że przynajmniej na razie jesteśmy bezbronni w starciu z podobnymi mu kosmicznymi skałami.

https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/informacje/news-rosyjscy-astronomowie-sugeruja-ze-asteroida-apophis-moze-zag,nId,2842404

Rosyjscy astronomowie sugerują, że asteroida Apophis może zagrozić Ziemi .jpg

Rosyjscy astronomowie sugerują, że asteroida Apophis może zagrozić Ziemi 2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niebo w trzecim tygodniu lutego 2019 roku
2019-02-19. Ariel Majcher
We wtorek 19 lutego, o godzinie 10 naszego czasu Księżyc przejdzie przez perygeum, czyli najbliższy Ziemi punkt swojej orbity, a niecałe 7 godzin później znajdzie się po przeciwnej stronie Ziemi, niż Słońce, świecąc z maksymalną jasnością. Pełnia pod koniec lutego przypada w gwiazdozbiorze Lwa, zaś tym razem tarcza Srebrnego Globu pojawi się na nieboskłonie w towarzystwie odległego o 2,5 stopnia Regulusa, a więc najjaśniejszej gwiazdy tej konstelacji. W kolejnych dniach Księżyc powędruje w kierunku widocznych rano planet: Jowisza, Saturna i Wenus, ale jeszcze nie zdoła do nich dotrzeć, minie je na przełomie lutego i marca. Na niebie wieczornym coraz wyraźniej pogarszają się warunki obserwacyjne planet Uran i Mars oraz mirydy o Ceti, natomiast całkiem wysoko (jak na nią) nad widnokręgiem tuż po zmierzchu pokazuje się planeta Merkury, która za tydzień osiągnie maksymalną elongację wschodnią. Blask Księżyca niestety sprawi, że trudno, zwłaszcza na początku tygodnia, będzie dostrzec mirydę R Leonis.
W najbliższych dniach nocne obserwacje warto zacząć od zmierzchu, kierując wtedy wzrok w kierunku zachodnim. Niewiele po zmierzchu, nisko, prawie dokładnie nad punktem kardynalnym ?W? horyzontu, można dostrzec planetę Merkury, dążącą do maksymalnej elongacji wschodniej pod koniec lutego. Godzinę po zachodzie Słońca Merkury zajmuje pozycję na wysokości mniej więcej 6°, a znika z nieboskłonu jakieś 40 minut później. Zatem na jej wyłuskanie z zorzy wieczornej jest niewiele czasu i gdy się z tym spóźni, lub pogoda jest nieodpowiednia, trzeba czekać na kolejny wieczór. Niestety jasność planety cały czas spada i do końca tygodnia jej blask zmniejszy się do -0,7 wielkości gwiazdowej. W tym czasie średnica tarczy planety urośnie do 7?, a jej faza zmniejszy się do 59%.
Merkury wędruje obecnie przez przez pogranicze gwiazdozbiorów Wodnika i Ryb, nieco na południe od charakterystycznego, choć w praktyce niewidocznego ze względu na jasne tło nieba, wianuszka gwiazd z zachodniej części tego gwiazdozbioru. Na początku tygodnia Merkury zbliży się na mniej niż 1° do Neptuna, jednak tutaj tak samo jasne tło nieba uniemożliwi jego dostrzeżenie. Merkury w miarę upływu czasu zbliży się do punktu Barana, czyli punktu przecięcia się równika niebieskiego z ekliptyką, gdzie pierwszego dnia wiosny znajduje się Słońce. Ale nie dotrze do niego. Nie dotrze nawet do rektascensji 0h, gdyż na początku marca, po maksymalnej elongacji, zawróci w kierunku Słońca, dążąc do koniunkcji dolnej w połowie przyszłego miesiąca. 1 marca Merkury zbliży się do punktu Barana na niecałe 2,5 stopnia. Niebieski ?południk 0? Merkury minie dopiero w drugiej połowie kwietnia, kilka dni po znacznie odleglejszej maksymalnej elongacji zachodniej (27°), gdy jest widoczny na niebie porannym. Niestety niekorzystne nachylenie ekliptyki sprawi, że planeta przez cały ten okres pozostanie niewidoczna z dużych północnych szerokości geograficznych.
Dużo wyżej i znacznie lepiej od Merkurego widoczna jest para planet Mars-Uran, które wędrują przez gwiazdozbiór Barana. Mars coraz bardziej oddala się od Urana, zwiększając do końca tygodnia dystans do niego do ponad 7°. Jednocześnie planeta kontynuuje szybki spadek jasności. W niedzielę 24 lutego jej blask zmniejszy się poniżej +1,1 wielkości gwiazdowej. Mała jest także tarcza Czerwonej Planety, ma średnicę mniejszą od 6?. Planeta Uran świeci blaskiem +5,9 wielkości gwiazdowej i o godzinach podanych na mapkach animacji jest jeszcze niewidoczna. Na jej dostrzeżenie trzeba poczekać najlepiej jeszcze kolejną godzinę, aż do zapadnięcia nocy astronomicznej. Na szczęście wtedy wciąż planeta znajduje się na wysokości mniej więcej 30°, a więc jest widoczna całkiem dobrze.
Tyle samo trzeba czekać na obserwacje zmiennej długookresowej Miry Ceti. Gwiazda znajduje się mniej więcej 10° niżej od Urana, a pod koniec tygodnia prawie dokładnie na południe od Marsa, jakieś 18° od niego. Jej blask jest porównywalny już z blaskiem siódmej planety Układu Słonecznego i powoli przestaje być widoczna gołym okiem. Wygenerowaną na stronie AAVSO mapkę okolic Miry z naniesionymi jasnościami gwiazd porównania można znaleźć tutaj.
Jak już wspomniałem we wstępie na początku tygodnia Księżyc w odstępie kilku godzin przejdzie przez najbliżej Ziemi położony punkt swojej orbity oraz przez pełnię, czyli wystąpi tzw. superpełnia. Stanie się to we wtorek 19 lutego wieczorem. Rano tego dnia Srebrny Glob dopiero co wejdzie do gwiazdozbioru Lwa, docierając na niecałe 8° do Regulusa i nieco ponad 4° od mirydy R Leo. Natomiast 12 godzin później Księżyc wzejdzie już na lewo od najjaśniejszej gwiazdy Lwa, lecz w odległości 3-krotnie mniejszej. Tak bliska obecność Księżyca w pełni spowoduje, że R Leo zginie w jego łunie i na jej obserwacje trzeba poczekać do drugiej części tygodnia, gdy Księżyc przejdzie do gwiazdozbioru Panny i zmniejszy fazę, tracąc na jasności. Blask R Leo utrzymuje się na poziomie około +5,5 magnitudo, czyli porównywalnie z o Ceti i Uranem. Lecz, niestety, jest to maksymalna jasność, osiągnięta przez tę mirydę w trwającym właśnie maksimum blasku. Wygenerowaną na stronie AAVSO mapkę okolic R Leo z naniesionymi jasnościami gwiazd porównania można znaleźć tutaj.
Drugą część tygodnia naturalny satelita Ziemi spędzi w gwiazdozbiorze Panny. W piątek 22 lutego faza Srebrnego Globu spadnie do 91%, a 2,5 stopnia na południowy wschód od niego znajdzie się Porrima, jedna z jaśniejszych gwiazd konstelacji, na której można testować rozdzielczość teleskopów, gdyż jest to układ podwójny o separacji składników niecałe 3?. Dobę później Księżyc zaprezentuje tarczę w fazie 83%, wędrując przez środek gwiazdozbioru, jakieś 6,5 stopnia na północ od Spiki, najjaśniejszej gwiazdy Panny.
Z trzech widocznych rano planet pierwsza na nieboskłonie pojawia się planeta Jowisz, która czyni to około godziny 3 i do rana wzniesie się na wysokość około 14°. Jowisz powoli zbliża się do Ziemi i do czerwcowej opozycji względem Słońca, stąd jego tarcza rośnie i zwiększa jasność. Do końca tygodnia blask planety zwiększy się do -2 magnitudo, a jej tarcza ? do 36?. W tym dniu Jowisz przejdzie niecałe 1,5 stopnia na południe od gwiazdy 4. wielkości ? Ophiuchi.
W układzie księżyców galileuszowych planety w tym tygodniu będzie można dostrzec następujące zjawiska (na podstawie Almanachu Astronomicznego na 2019 r. Tomasza Ściężora oraz programu Starry Night):
?    18 lutego, godz. 3:13 ? wyjście Io zza tarczy Jowisza (koniec zakrycia),
?    21 lutego, godz. 3:09 ? Ganimedes chowa się w cień Jowisza, 45? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    21 lutego, godz. 5:22 ? wyjście Ganimedesa z cienia Jowisza, 24? na zachód od tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    22 lutego, godz. 5:53 ? minięcie się Kallisto (N) i Ganimedesa w odległości 28?, 167? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    23 lutego, godz. 4:02 ? Europa chowa się w cień Jowisza, 29? na zachód od tarczy planety (początek zaćmienia),
?    23 lutego, godz. 6:24 ? wyjście Europy z cienia Jowisza, 1? na zachód od tarczy planety (koniec zaćmienia),
?    23 lutego, godz. 6:28 ? Europa chowa się za tarczę Jowisza (początek zakrycia),
?    23 lutego, godz. 7:29 ? przejście Kallisto 4? na północ od brzegu tarczy Jowisza,
?    24 lutego, godz. 4:28 ? wejście cienia Io na tarczę Jowisza,
?    24 lutego, godz. 4:29 ? minięcie się Ganimedesa (N) i Europy w odległości 10?, 150? na wschód od brzegu tarczy Jowisza,
?    24 lutego, godz. 5:41 ? wejście Io na tarczę Jowisza.
 
Z kolejnych dwóch planet Saturn wznosi się coraz wyżej i jest widoczny coraz lepiej, natomiast Wenus ? przeciwnie: nachylenie eklitypki do wschodniego widnokręgu jest niekorzystne, a dodatkowo Wenus zbliża się do kątowo do Słońca, dążąc do koniunkcji górnej w połowie sierpnia. Oba efekty sprawią, że Wenus o tej samej porze przed wschodem Słońca znajduje się coraz bliżej lini widnokręgu. 18 lutego Wenus przeszła niewiele ponad 1° od Saturna, a do końca tygodnia oddali się od niego na ponad 6°. Na godzinę przed świtem obie planety zajmują pozycję na wysokości mniej więcej 5° prawie dokładnie nad punktem SE widnokręgu. Do końca tygodnia jasność Wenus obniży się do -4,1 wielkości gwiazdowej, jej tarcza zmniejszy średnicę do 16?, a faza urośnie do 71%. Średnica tarczy Saturna jest taka sama, jak średnica tarczy Wenus, lecz blask tej planety wynosi +0,6 wielkości gwiazdowej.
https://news.astronet.pl/index.php/2019/02/19/niebo-w-trzecim-tygodniu-lutego-2019-roku/

Niebo w trzecim tygodniu lutego 2019 roku.jpg

Niebo w trzecim tygodniu lutego 2019 roku2.jpg

Niebo w trzecim tygodniu lutego 2019 roku3.jpg

Niebo w trzecim tygodniu lutego 2019 roku4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)