Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Kosmos w liczbach: Temperatura dysku akrecyjnego
2019-03-06. Redakcja AstroNETu
Treść zadania 4 z 3 etapu XXXIX OA.
W ciasnych układach podwójnych materia przepływająca z jednej gwiazdy na drugą tworzy dysk akrecyjny. Materia ta, opadając ku gwieździe, wytraca swój moment pędu, wydzielając duże ilości energii. Większość tej energii zostaje wypromieniowana. Oceń temperaturę dysku w pobliżu powierzchni gwiazdy.  Przyjmij, że masa gwiazdy, na którą opada materia, wynosi  M =  , jej promień to R = 10 km, a materia przepływa w tempie  . Masa Słońca wynosi M =  kg . Załóż, że materia opada ku gwieździe po ciasnej spirali.
Rozwiązanie
Zanim przejdziemy do rozwiązania, spróbujmy zastanowić się nad mechanizmem prowadzącym do powstawania dysków akrecyjnych oraz ogrzewania materii w nim się znajdującej. Kiedy materia zaczyna przepływać z drugiego obiektu do pierwszego na skutek silniejszego przyciągania grawitacyjnego przez masywniejszy obiekt, formuje strumień gazu zaczynający obiegać gwiazdę pierwszą po orbicie. W takim strumieniu dochodzi do zderzeń pomiędzy cząsteczkami gazu, które nie są idealnie sprężyste, zatem gaz ten stopniowo wytraca swoją prędkość, a tym samym energię kinetyczną, co skutkuje stopniowym zacieśnianiem orbity (mniejsza całkowita energia mechaniczna = niższa orbita). Rozproszona energia kinetyczna z kolei zmienia się przede wszystkim w energię wewnętrzną gazu, co skutkuje wzrostem jego temperatury.
Zadanie wymaga od nas podania temperatury bardzo blisko powierzchni gwiazdy. Aby to zrobić, musimy podzielić cały dysk na małe, bardzo wąskie pierścienie i policzyć temperaturę tego najbliżej gwiazdy. Trafiamy tutaj na pewien problem. Jeżeli będziemy chcieli liczyć stratę energii przez materię oraz pole dla nieskończenie cienkiego pierścienia, w obydwu przypadkach dostaniemy 0. Chwilowo załóżmy, że materia spada na gwiazdę z orbity kołowej o promieniu D ? kołowość orbity jest uzasadniona założeniem o opadaniu po bardzo ciasnej spirali ? oraz że spadając, tworzy pierścień, którego temperatura jest wszędzie jednakowa. Sytuację w widoku z góry przedstawia Rysunek 1.
Przez    oznaczmy masę przepływającą przez pierścień w ciągu 1 sekundy (strumień masy):
 =  =  =  .
Otrzymamy wtedy, że ilość wypromieniowanej energii przez materię na skutek zmiany promienia orbity kołowej z D na R wynosi, zgodnie ze wzorem na całkowitą energię mechaniczną w ruchu po orbicie kołowej  
 .
Ponieważ dzieje się to w czasie 1 sekundy, ta energia jest ilościowo równa mocy wydzielanej przez ten pierścień. Natomiast powierzchnia, na której wydziela się energia, jest równa:
 
(promieniuje zarówno z góry, jak i z dołu pierścienia). Używając wzoru na moc promieniowania ciała doskonale czarnego    i podstawiając do niego P i S wyliczone wcześniej oraz rozwijając ze wzoru skróconego mnożenia  otrzymamy wzór na temperaturę:
 ,
w którym ani licznik, ani mianownik wyrażenia po prawej nie zeruje się dla D = R. Oznacza to, że temperatura naszego cienkiego pierścienia w odległości R wynosi:
 .
Podstawiając wartości liczbowe, otrzymamy  K, czyli wartość kilka tysięcy razy większą niż przeciętna temperatura powierzchni gwiazdy. Jest to wartość jednak jak najbardziej zgodna z rzeczywistością, gdyż dyski akrecyjne emitują większość energii w zakresie rentgenowskim, czyli zgodnie z prawem Wiena ich temperatury powinny mieścić się w zakresie od kilkuset tysięcy do kilkuset milionów kelwinów.
Prowadząc obliczenia, dokonano kilku uproszczeń, przede wszystkim założono całkowitą zamianę energii mechanicznej gazu w promieniowanie oraz brak przepływu energii wewnątrz dysku w inny sposób niż grawitacyjnie (brak wymiany ciepła między warstwami dysku), podczas gdy część energii może być nadal uwięziona w formie mechanicznej w postaci fal akustycznych poruszających się w gazie albo ruchów konwekcyjnych bądź poświęcana na jonizację gazu.
Rozwiązanie nadesłał Kamil Ciebiera.
https://news.astronet.pl/index.php/2019/03/06/kosmos-w-liczbach-temperatura-dysku-akrecyjnego/

Kosmos w liczbach Temperatura dysku akrecyjnego.jpg

Kosmos w liczbach Temperatura dysku akrecyjnego2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomowie odkryli tajemniczą gwiazdę, która niemal zgasła na naszych oczach
Autor: John Moll (6 Marzec, 2019)
Naukowcy powiadomili o intrygującym odkryciu. Około 440 lat świetlnych od Ziemi znajduje się gwiazda, która niespodziewanie straciła na jasności. Odległy czerwony karzeł przez jeden cały dzień emitował nawet o 80% mniej światła, po czym jego aktywność wróciła do normalności. To już kolejna znana nam gwiazda, której zachowania nie jesteśmy w stanie wyjaśnić.
Zespół badawczy namierzył gwiazdę, którą nazwano EPIC 204376071. Podczas długich obserwacji nie zauważono niczego szczególnego ? wyjątkiem był jeden dzień, w którym tajemnicza gwiazda, z nieznanej do końca przyczyny, wyraźnie przygasła, po czym jej jasność powróciła do normy.
Dla porównania, słynna gwiazda Tabby (EPIC 8462852) charakteryzuje się nieregularnymi spadkami jasności, które jednak sięgały maksymalnie 22%. Tymczasem gwiazda EPIC 204376071 niemal zgasła i był to tylko jeden taki przypadek.
EPIC 204376071 posiada 16% masy Słońca, około 63% średnicy i zaledwie 3% jasności. Jest to zatem mała, ciemna i chłodna gwiazda o niewielkiej masie, która posiada cechy typowe dla czerwonego karła.
Naukowcy porównali ją do gwiazdy KIC 10403228, odkrytej w 2017 roku, która również niespodziewanie straciła na jasności. Badacze przypuszczają, że te dwa przypadki mogą mieć wspólny mianownik ? może nim być planeta z systemem pierścieni. Naukowcy spekulują, że takie ciało niebieskie mogłoby powodować zakrzywienie światła. Jednak dotychczas poznaliśmy tylko trzy takie migające gwiazdy i tak naprawdę nie wiemy, co powoduje spadki jasności.
 
Źródło:
https://www.sciencealert.com/tabby-s-star-has-a-friend-there-s-another-weird-mys...
https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/astronomowie-odkryli-tajemnicza-gwiazde-ktora-niemal-zgasla-na-naszych-oczach

Astronomowie odkryli tajemniczą gwiazdę, która niemal zgasła na naszych oczach.jpg

Astronomowie odkryli tajemniczą gwiazdę, która niemal zgasła na naszych oczach2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski Kret drążący boryka się z poważnymi problemami na Czerwonej Planecie
2019-03-07
Na pokładzie lądownika InSight, który pojawił się na Marsie pod koniec ubiegłego roku, znajdował się polski instrument badawczy. Naukowcy informują, że napotkał on na poważne przeszkody. Sprawa wygląda nieciekawie.
Kret HP3 znajduje się w wyśmienitej kondycji, ale marsjański grunt na obszarze, na którym prowadzone są badania, okazał się zbyt trudny do pokonania przez urządzenie. Instrument został ustawiony na powierzchni planety obok sejsmometru, ok. 3 metry od sondy. Urządzenie Heat Flow and Physical Properties Package (HP3), to próbnik do pomiaru strumienia ciepła z wnętrza planety. Według planu, próbnik miał zostać wprowadzony na głębokość do 5 metrów w grunt, i dokonać najgłębszego odwiertu w gruncie w historii eksploracji tej planety.
Urządzenie jest dość wąskie i wysokie, ma grubość 25 milimetrów, waży ok. 500 gramów, wykonane jest ze stopów tytanu, stali i wolframu, a swoim wyglądem przypomina samochodowy amortyzator. Kret został zbudowany przez polską firmę Astronika i bez problemu pokonał inne roboty skonstruowane w ramach konkursów organizowanych przez NASA, przez inżynierów z innych krajów.
Naukowcy ujawnili, że chociaż sonda InSight wylądowała w regionie, w którym zakładano, czyli Elysium Planitia, to jednak ostatecznie spoczęła na nie do końca odpowiednim gruncie dla sejsmografu. Obszar charakteryzuje się piaszczystą powierzchnią, a to kiepskie warunki do pomiaru sejsmiki planety. Naukowcy jednak byli zadowoleni z faktu, że Kret będzie miał łatwiejsze zadanie do wykonania.
Próbnik miał wbijać się w piasek, a później w grunt w 10 fazach po pół metra. Już w realizacji pierwszej fazy okazało się, że entuzjazm naukowców był przedwczesny. Pomimo piaszczystej powierzchni, urządzenie napotkało na twarde struktury, które znajdują się już zaledwie kilkadziesiąt centymetrów pod powierzchnią. To pokazuje, że obszar, na którym wylądowała sonda InSight, nie nadaje się do tego typu badań.
W ubiegły weekend naukowcy podjęli kolejną próbę wbicia prowadnicy w grunt, ale nie posunęła się ona nawet na milimetr. Prawdopodobnie natrafiła na litą skałę. Gdyby były to kamienie, urządzenie pokonałoby je, ale większej i twardszej struktury nie pokona. Jakby tego było mało, prowadnicy przekrzywiła się o ok. 15 stopni. Do tej pory wykonano już 10 tysięcy uderzeń. Urządzenie może wykonać jeszcze 4 razy tyle.
Jeśli nie uda się pokonać problemów, to i tak naukowcy uzyskają wystarczającą ilość danych, by dowiedzieć się więcej o wnętrzu planety. Pierwsze dane wskazują, że w trakcie wbijania prowadnicy urządzenie rozgrzało się do 28 stopni Celsjusza. Są też dane dotyczące tego, jak szybko to ciepło się rozproszyło. Miejmy nadzieję, że w końcu uda się pokonać problemy i przeprowadzić wszystkie zaplanowane zadania.
Sonda InSight wylądowała na powierzchni Czerwonej Planety 26 listopada 2018 roku. Celem misji wartej blisko miliard dolarów jest przeprowadzenie badań geofizycznych tej fascynującej planety. Dostarczą one informacji o budowie wewnętrznej planety i jej współczesnej aktywności geologicznej. Od dekad świat naukowy zastanawia się, czy Mars wciąż jest aktywny geologicznie, a jeśli tak to jak wyglądała pod tym względem przeszłość tego globu. Wiedza na ten temat ma też kluczowe znacznie dla przyszłych misji załogowych, budowy tam pierwszych kolonii i wizji pozostania tam ludzi na stałe.
Źródło: GeekWeek.pl/NASA/DLR / Fot. NASA
http://www.geekweek.pl/news/2019-03-07/polski-kret-drazacy-boryka-sie-z-powaznymi-problemami-na-czerwonej-planecie/

 

 

Polski Kret drążący boryka się z poważnymi problemami na Czerwonej Planecie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szef PAK: górnictwo kosmiczne da oddech naszej gospodarce
2019-03-07

Z Księżyca możemy czerpać surowce naturalne - np. hel mogący być paliwem do elektrowni jądrowych; dalsza ekspansja w kosmos pozwoli sprowadzić na Ziemię metale rzadkie. Takie górnictwo kosmiczne da ?oddech naszej gospodarce? - mówi PAP szef Polskiej Agencji Kosmicznej dr hab. Grzegorz Brona.
Prezes PAK wyjaśnił, że Księżyc to najbliższe ciało niebieskie, na którym możemy wylądować i z którego możemy czerpać surowce naturalne - np. hel. "Hel - III to jeden z najlżejszych pierwiastków, który na Ziemi występuje w nieco innej odmianie izotopowej. Na Księżycu jest bardzo dużo helu - III, który może posłużyć w przyszłości jako paliwo dla elektrowni jądrowych, a ściślej dla elektrowni fuzyjnych, które mogą być przyszłym dość czystym źródłem energii elektrycznej" - wskazał i dodał, że prace nad takim elektrowniami trwają.
"Np. we Francji jest budowane największe urządzenie, które ma po raz pierwszy przedstawić realność takiego źródła energii. Aby napędzić nowe reaktory fuzyjne potrzebny jest właśnie hel - III, a na Księżycu jest go najwięcej" - powiedział.
Według Brony, Księżyc to miejsce, z którego w przyszłości prawdopodobnie wyruszy "szersza ekspansja na Układ Słoneczny" - w kierunku Marsa i asteroid. "Asteroidy to są z kolei ciała bardzo bogate w rzadkie pierwiastki, takie jak złoto, platyna, ale też pierwiastki ziem rzadkich. W związku z tym wydaje się, że poprzez podbój Księżyca osiągniemy również możliwość dalszej ekspansji w przestrzeń kosmiczną" - powiedział.
Zdaniem szefa PAK efektem tej ekspansji może być przede wszystkim sprowadzenie w okolice Ziemi czy też na Ziemię pierwiastków bardzo rzadkich. Górnictwo kosmiczne "da oddech naszej gospodarce". "Stąd takie mocarstwa, jak Stany Zjednoczone czy Chiny, są zainteresowane właśnie tego typu ekspansją i tego typu podbojem ekonomicznym" - podkreślił.
Jeszcze ciekawszym aspektem podboju ekonomicznego kosmosu, mówi Brona, jest budowa w przyszłości struktur w kosmosie. "Dotąd wszystko, co znalazło się w kosmosie i jest zrobione przez człowieka, pochodzi stricte z Ziemi. Musimy pozyskać materiały na satelitę, musimy go skonstruować na Ziemi, zapakować na rakietę, wysłać w kosmos i tam ten satelita dostarcza nam pewnych usług" - opowiada.
Największym problemem jest, jak podkreśla Brona, wyniesienie takiego obiektu w przestrzeń kosmiczną. "To tak naprawdę przynajmniej połowa kosztów podboju kosmosu na tę chwilę" - ocenił. I dodał: "gdyby udało się zbudować pewne obiekty na orbicie, posiadać fabryki przynajmniej niektórych komponentów na stacjach kosmicznych czy też na Księżycu, który ma znacznie mniejszą grawitację niż Ziemia - dlatego problem z wynoszeniem w przestrzeń kosmiczną jest znacznie mniejszy - to moglibyśmy obniżyć koszty związane z podbojem kosmosu o połowę, a może nawet, przy odpowiednio wydajnej seryjnej produkcji, dziesięciokrotnie. Wówczas to, co widzimy na filmach science-fiction, stałoby się prawdą; kosmos należałby do człowieka" - ocenił.
Jak mówi Brona, wyniesienie jednego kilograma ładunku na orbitę okołoziemską (mówimy o dość niskiej orbicie LEO), kosztuje parę tysięcy dolarów. "Dzięki użyciu tzw. rakiet wielokrotnego użytku, w czym specjalizują się Amerykanie, a konkretnie firma Elona Muska, udało się już zmniejszyć cenę wynoszenia z ok. 20 tys. dolarów za kilogram do 5 tys. Wciąż są to jednak koszty gargantuiczne" - podkreślił. Dodał, że program budowy rakiet wielokrotnego użytku mają już również Chińczycy.
"Tego materiału rzeczywiście musimy wynieść tony w przestrzeń kosmiczną, żeby myśleć o podboju kosmosu. A być może nawet setki ton, jeśli myślimy o podboju dalszych jego zakątków, o budowie bazy księżycowej czy marsjańskiej. Przekłada się to na kwoty, z którymi, niestety, musimy się zmierzyć" - zaznaczył.
Jego zdaniem w przyszłości trzeba będzie znaleźć sposób minimalizacji kosztów podboju kosmosu poprzez obniżenie kosztów wynoszenia. "Budowa przyczółka na Księżycu, sprowadzenie asteroid na orbitę okołoziemską i wykorzystanie tamtego materiału może być takim celem i sposobem obniżenia kosztów, tak żeby wykorzystanie jednego kilograma materiału na orbicie nie kosztowało 5 tys. dol., a 5 dol." - ocenił.
Europa, jak podkreślił Brona, jest trzecim liderem globalnym najsilniej wspierającym wyścig kosmiczny, poza Ameryką i Chinami. Dodał, że państwa europejskie specjalizują się przede wszystkim w usługach związanych z wykorzystaniem przestrzeni kosmicznej - zobrazowaniach satelitarnych czy nawigacji satelitarnej.
"System Galileo, który niedawno wszedł w fazę w pełni funkcjonalną, dostarcza 10 razy bardziej dokładnych danych nawigacyjnych niż system nawigacyjny GPS" - podkreślił. Dodał jednak, że udział Europy w podboju kosmosu nie ogranicza się wyłącznie do usług związanych z satelitami.
Jak zaznaczył, ambitne programy związane z eksploatacją dalszego kosmosu ma Europejska Agencja Kosmiczna (ESA). Celem jest nie tylko Księżyc czy Mars. Np. sonda Juice ma za 5 lat lecieć w kierunku Jowisza.
"Również Polska, która współpracuje z Europejską Agencją Kosmiczną, realizuje obecnie kilkadziesiąt projektów związanych z eksploracją dalszego kosmosu" - powiedział. Zastrzegł, że ESA nie jest naszym jedynym partnerem. "Trzy lata temu nawiązaliśmy relacje z Chinami. Jeden z instrumentów, który wylądował niedawno wraz z sondą Change?4 na Srebrnym Globie, był współtworzony w Polsce, w szczególności system zasilania tego instrumentu, który w tej chwili bada powierzchnię Księżyca, powstał w Centrum Badań Kosmicznych PAN" - podkreślił.
Jak zaznaczył, świadczy to o tym, że Polacy potrafią nie tylko myśleć o kosmosie w perspektywie krótkoterminowej (dostarczanie usług satelitarnych), ale "mówimy również i myślimy o eksploracji w perspektywie 10, 20 czy nawet 50 lat" - wskazał.
Na początku 2019 roku na niewidocznej stronie Księżyca po raz pierwszy wylądował obiekt zrobiony przez człowieka - przypomniał Brona. "Była to wytworzona przez Chiny sonda Chang?e 4. Misja ta jest częścią dużego chińskiego programu podboju Księżyca" - powiedział. Wyjaśnił, że projekt rozpoczął się od lotów wokół Księżyca Chang?e 1, Chang?e 2 oraz lądowania Chang?e 3. "To było pierwsze lądowania chińskie na Srebrnym Globie" - zaznaczył.
W następnych latach, jak dodał, Chiny zamierzają wysłać kolejne dwa próbniki. "Tym razem sondy Chang?e 5 i Chang?e 6, które nie tylko wylądują na Księżycu, ale pobiorą próbki i dostarczą je na Ziemię" - wyjaśnił.
Dzięki temu po raz pierwszy od ponad 40 lat będziemy mieć próbki z Księżyca. "Mniej więcej pół wieku temu zakończył się amerykański program Apollo i radziecki Łuna; od tej pory nie pobraliśmy z Księżyca i nie dostarczyliśmy na Ziemię próbek księżycowych. Chińczycy zrobią to po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat. Widać więc, że Państwo Środka bardzo aktywnie włączyło się w ostatnich latach w podbój kosmosu. To już zatem nie tylko loty załogowe, nie tylko budowa kolejnej chińskiej stacji orbitalnej, ale również wyprawy na Księżyc" - wyliczył. Dodał, że Chiny już zapowiedziały, że do 2030 roku chcą przeprowadzić lądowanie załogowe na Srebrnym Globie.
Według Brony oznacza to rozpoczęcie nowego wyścigu kosmicznego. "W grudniu 2018 roku szef NASA zapowiedział bowiem, że Stany Zjednoczone mają zamiar znów wysłać człowieka na Księżyc; ma to nastąpić do 2028 roku" - podsumował.
PAP - Nauka w Polsce, Magdalena Jarco
maja/ je/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C33121%2Cszef-pak-gornictwo-kosmiczne-da-oddech-naszej-gospodarce.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Japończycy opublikowali pełny film z ostrzału planetoidy zagrażającej Ziemi
2019-03-07

21 lutego japońska sonda, jako pierwsza w historii ludzkości, zbombardowała powierzchnię bardzo starej i tajemniczej planetoidy Ryugu, która potencjalnie zagraża naszej planecie, a następnie zbadała jej powierzchnię.
25 lutego, naukowcy z agencji JAXA opublikowali pierwsze zdjęcie powierzchni planetoidy już po zbombardowaniu. Tymczasem teraz możemy zobaczyć przebieg całego tego karkołomnego manewru na filmie poklatkowym, począwszy od lądowania, przez bombardowanie aż po odbicie się sondy od planetoidy. Na zdjęciach widać cień samej sondy i zabarwioną na ciemny kolor cześć powierzchni planetoidy, która ma średnicę ok. 9 metrów. Urządzenie Japończyków pomyślnie wznieciło pył i rozbiło skały, dzięki czemu udało się pobrać cenne próbki na potrzeby dalszych badań.
Krater został wydrążony dzięki impaktorowi Small Carry-on Impactor (SCI), będącym 2,5 kilogramowym blokiem miedzi. Miedź została uformowana w impaktor pod wpływem eksplozji 4,5 kilograma plastycznego materiału wybuchowego typu HMX. Zderzenie z planetoidą odbyło się z prędkością ok. 1100 km/h. Efekt pozytywnie zaskoczył samych naukowców.
Sonda Hayabusa-2 dostarczy pobrane próbki o masie 100 miligramów na Ziemię, w celu ich bardziej wnikliwych badań. Dlatego misja ta jest uważana za historyczną. Sonda powinna rozpocząć powrót na Ziemię w grudniu 2019. Próbki natomiast powinny wpaść w ręce naukowców rok później. Dlaczego są one tak ważne? Japońska misja pozwoli nam lepiej poznać niezwykłe cało niebieskie, które od miliardów lat podróżuje po przestrzeni kosmicznej i skrywa w sobie tajemnice powstania Układu Słonecznego i naszej planety.
Należy ona również do grupy Apollo, co oznacza, że w przyszłości może stanowić zagrożenie dla naszej planety. Dlatego też Japończycy (we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną) chcą ją lepiej zbadać, by dowiedzieć się więcej na temat tego typu obiektów, a nawet sprawdzić w praktyce, czy można je będzie skutecznie zneutralizować.
Sonda zakończyła swoją podróż do Ryugu i znalazła się ok. 280 milionów kilometrów od Ziemi w czerwcu ubiegłego roku. We wrześniu na jej powierzchni wylądowały dwa łaziki o nazwie MINERVA II-1 i II-2, które wykonały zdjęcia powierzchni obiektu i zebrały dane na potrzeby przygotowań do lądowania sondy Hayabusa-2. W październiku na powierzchni planetoidy pojawił się również niemiecko-japoński próbnik o nazwie MASCOT.
Planetoida Ryugu ma średnicę ok. 900 metrów i okrąża naszą dzienną gwiazdę w ciągu 474 ziemskich dni. Z najnowszych analiz wynika, że na powierzchni obiektu nie ma regolitu, czyli drobnego pyłu powstałego na skutek bombardowania skał przez wysokoenergetyczne cząstki wiatru słonecznego i mikrometeoroidy. Zamiast niego licznie występują tam bloki skalne z ostrymi i zaokrąglonymi brzegami. Obiekt jest o wiele bardziej wilgotny i bardziej usiany głazami, niż początkowo zakładano.
To bardzo zdziwiło naukowców. Ten obraz nie pasuje do naszej wizji tworzenia się Układu Słonecznego. Planetoida ta należy do grupy C, czyli obiektów bogatych w węgiel, więc reprezentujących obiekty, które liczą sobie ponad 4,5 miliarda lat. Były one podstawowym budulcem planet, wówczas formujących się w naszym Układzie Słonecznym. Naukowcy wyliczają, że w okolicach Ziemi krąży ok. 17 tysięcy takich obiektów.
Źródło: GeekWeek.pl/JAXA / Fot. JAXA
http://www.geekweek.pl/news/2019-03-07/japonczycy-opublikowali-pelny-film-z-ostrzalu-planetoidy-zagrazajacej-ziemi/

 

Japończycy opublikowali pełny film z ostrzału planetoidy zagrażającej Ziemi.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrocław jak Dolina Krzemowa
2019-03-07. Redakcja
Jeszcze kilka lat temu przemysł kosmiczny w Polsce prawie nie istniał. Dziś z branżą tą identyfikuje się ponad 300 przedsiębiorstw, głównie małych i średnich. Coraz więcej takich firm powstaje w stolicy Dolnego Śląska, gdzie warunki do rozwoju ich działalności są coraz bardziej sprzyjające.
Niewiele dziedzin gospodarki może pochwalić się tak dynamicznym wzrostem oraz wielkimi perspektywami rozwoju jak branża kosmiczna. Również w Polsce rozwija się ona niezwykle szybko.
? Jeszcze 10 lat temu nie można było mówić o jej istnieniu w pełnym wymiarze ? mówi Paweł Wojtkiewicz, Prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego. ?  Wówczas podmioty  działające w tej branży można było policzyć na palcach jednej ręki. Wszystko zmieniło się w 2012 roku, kiedy to Polska przystąpiła do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Dziś do naszej organizacji należy już blisko 70 przedsiębiorstw oraz instytucji naukowo-badawczych zainteresowanych eksploracją przestrzeni pozaziemskiej oraz prowadzeniem badań naukowych, a także prac wdrożeniowych związanych z produktami i technologiami kosmicznymi. Polskie firmy mogą dostarczać zarówno tzw. hardware czyli rozwiązania sprzętowe, jak i software, a więc specjalistyczne oprogramowanie. Mają one ogromne szanse zaistnieć na europejskim rynku kosmicznym pod warunkiem, że zostanie zapewniony odpowiedni poziom inwestycji w Polsce. To znaczy, zostanie zwiększony polski udział finansowy w programach Europejskiej Agencji Kosmicznej i nastąpi uruchomienie Krajowego Programu Kosmicznego z odpowiednim budżetem przeznczonym na realizację kluczowych projektów.
Dokument zakłada, że do 2030 r. obroty rodzimych firm z tego sektora mają wynosić co najmniej 3 proc. ogólnych obrotów całej branży w Europie.
Mimo dynamicznego rozwoju tej dziedziny gospodarki, Polska wciąż przeznacza na nią bardzo niewiele ? 0,01 proc. PKB. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych i Rosji jest to około 0,25 proc.  
Zmieniają (wszech)świat
? Polskie przedsiębiorstwa coraz skuteczniej zdobywają wysokie noty w branży space ? uważa Paweł Rymaszewski, prezes Thorium Space, polskiego producenta satelitów i anten instalowanych w przestrzeni kosmicznej. ? Już nie tylko tworzą pojedyncze elementy aparatury badawczej, ale również biorą udział w wielu prestiżowych projektach o międzynarodowym zasięgu.
Rodzime firmy specjalizują się w analizie zdjęć satelitarnych, robotyce, optoelektronice, rakietach suborbitalnych oraz systemach mikrosatelitarnych i integracji małych satelitów. Zaczynają także powstawać zakłady przemysłowe, produkujące na potrzeby sektora kosmicznego. Codziennie pojawiają się nowe autorskie rozwiązania techniczne, a firmy intensywnie inwestują w swoje know-how.
Technologie kosmiczne to nie tyko naukowa eksploracja wszechświata, ale również zyskowny biznes. Według specjalistów z Europejskiej Agencji Kosmicznej 1 euro zainwestowane w sektor kosmiczny przynosi przeciętnie 6 euro zwrotu. Najwięcej firm na tym rynku zajmuje się przetwarzaniem i wykorzystywaniem danych satelitarnych. Generują one około  60 proc. przychodów całej branży.
Dobre miejsce na kosmiczną działalność
Coraz więcej młodych przedsiębiorstw zajmujących się tą dziedziną powstaje we Wrocławiu.
? W tym mieście wszyscy, którzy chcą rozpocząć swoją działalność w sektorze kosmicznym mogą liczyć na odpowiednie środowisko i sprzyjające temu warunki rozwoju ? uważa Paweł Wojtkiewicz. ? Technologie stosowane w tym przemyśle są trudne i potrzebują dłuższego okresu inkubacji  oraz odpowiedniego zaplecza. Na to z pewnością można liczyć w stolicy Dolnego Śląska.
Wśród firm, które ulokowały swoje siedziby właśnie tutaj znajdują się m.in. producenci satelitów, spółki tworzące rozwiązania z zakresu technologii kosmicznych, opracowujące specjalistyczne systemy pomiarowe, czy też projektujące rozwiązania pozwalające na eksplorowanie kosmosu.
Wrocław jest miejscem, gdzie firmy zajmujące się technologiami kosmicznymi mają szanse rozwijać z dużym rozmachem ? mówi Paweł Rymaszewski. ? Mogą tu liczyć nie tylko na odpowiednie zaplecze naukowo-techniczne, ale również na dobrze wykształconą młodą kadrę, co jest niezwykle istotne w naszej działalności. Najlepszych specjalistów pozyskaliśmy właśnie we Wrocławiu, stąd decyzja o ulokowaniu siedziby spółki w stolicy Dolnego Śląska. Bardzo sprzyjająca jest również lokalizacja miasta, które jest doskonale skomunikowane z całą Europą.    
Miasto młodych ?kosmitów?
Za rozwojem sektora kosmicznego we Wrocławiu podąża również szkolnictwo wyższe.
? Na naszej uczelni kształci się wielu specjalistów, którzy odnoszą sukcesy w branży kosmicznej ? mówi Kamil Jodź z Działu Rekrutacji Politechniki Wrocławskiej. ? Osoby pasjonujące się tą tematyką to najczęściej studenci Wydziału Mechaniki i Budowy Maszyn o specjalizacji Inżynieria Lotnicza. W dziedzinę tę angażuje się także wiele osób studiujących elektronikę. W planach jest jednak otwarcie kierunku związanego z kosmonautyką. Dostajemy wiele sygnałów od kandydatów, że chcieliby zdobywać wykształcenie związane właśnie z tą dziedziną. Już teraz na naszej uczelni działa wiele kół naukowych biorących aktywny udział w tworzeniu podzespołów do satelitów. To właśnie nasi studenci stworzyli m.in. wiertarkę pracującą w warunkach mikrograwitacji.  
Młodzi inżynierowie mogą także skorzystać ze staży w firmach specjalizujących się w technologiach kosmicznych. To również szansa dla przedsiębiorców na pozyskanie doskonale wykwalifikowanej  kadry.
Galaktyczny potencjał
Sektor kosmiczny to obecnie istotna część innowacyjnej gospodarki, opartej na wiedzy. W dodatku jak mało która dziedzina, posiada ogromną dynamikę wzrostu.
? Technologie kosmiczne są dziś jednym z wyznaczników nowoczesnej cywilizacji, a polskie firmy mają dużą determinację, aby je rozwijać  ?  uważa Paweł Rymaszewski.  ?  Dysponujemy też niezwykle utalentowaną kadrą i jesteśmy coraz bardziej konkurencyjni. Wiele rodzimych przedsiębiorstw realizuje zamówienia na rzecz Europejskiej Agencji Kosmicznej, a coraz więcej z nich zamierza również prowadzić działania w skali światowej. Wszystko wskazuje na to, że tendencje wzrostowe w tym sektorze jeszcze długo nie zmaleją.
Astrowiedza:
Pierwszy polski satelita został wyniesiony na orbitę okołoziemską 13 lutego 2012 r. Miał kształt sześciennej kostki o boku 10 cm i ważył około 1 kg. Jego zadaniem było przetestowanie elastycznych ogniw fotowoltaicznych oraz systemu deorbitacji, czyli sprowadzenia nieczynnego obiektu kosmicznego z orbity do atmosfery ziemskiej w celu jego spalenia.  W roku wyniesienia go w przestrzeń kosmiczną Polska została pełnoprawnym członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Artykuł opublikowany na zamówienie POiNTB
https://kosmonauta.net/2019/03/wroclaw-jak-dolina-krzemowa/

Wrocław jak Dolina Krzemowa.jpg

Wrocław jak Dolina Krzemowa2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronomia niepodległa nr 2 - Warszawa
2019-03-07
Dzisiaj o godz. 17:00 w TVP 3 premiera trzeciego odcinka cyklu dokumentalnego o historii polskich obserwatoriów astronomicznych. Poznajcie historię warszawskiego obserwatorium uniwersyteckiego.
Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Warszawskiego to jedno z najstarszych polskich obserwatoriów. Powstało w XIX wieku. Mieści się w zabytkowym budynku w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Obecnie placówka posiada swoje teleskopy w Ostrowiku koło Otwocka oraz w Obserwatorium Las Campanas w Chile.
Producentami cyklu dokumentalnego "Astronomia niepodległa" są Polskie Towarzystwo Astronomiczne (PTA) oraz Telewizja Polska (TVP). Zdjęcia realizuje ekipa TVP Bydgoszcz. Produkcję dofinansowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW). Partnerem programu jest czasopismo i portal "Urania - Postępy Astronomii".
Więcej informacji:
?    Zwiastun całej serii "Astronomia niepodległa"
?    Zwiastun odcinka nr 2 o astronomii w Poznaniu
?    Komunikat o nowej serii "Astronomia niepodległa"
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronomia-niepodlegla-nr-2-warszawa

 

 

Astronomia niepodległa nr 2 - Warszawa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESO Poland
W dniu dzisiejszym ESO zostało oficjalnym udziałowcem w Systemie Teleskopów Czerenkova - Cherenkov Telescope Array Observatory CTAO ? Cherenkov Telescope Array . Cherenkov Telescope Array to naziemny system nowej generacji zaprojektowany do wykrywania i rejestrowania promieni gamma o bardzo wysokiej energii. Po zakończeniu projektu system będzie się składał z ponad 100 teleskopów, rozdzielonych pomiędzy ośrodkami na północnej i południowej półkuli. Połuniowa część systemu CTA, będzie się znajdowała w Paranal Obserwatorium ESO w Chile. http://socsi.in/Wg0kB
Credit: CTAO

Wiadomość z ESO. FB

ESO Poland.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się pokonuje barierę dźwięku. NASA opublikowała fascynujące zdjęcie
2019-03-07. łz, ak
Naukowcom z NASA udało się uchwycić na fotografii fale uderzeniową, która powstaje przy przekroczeniu bariery dźwięku przez samolot. Zdjęcia odrzutowców szkoleniowych T-38 można było wykonać dzięki technologii, której opracowanie zajęło ponad 10 lat.
Na zdjęciach udostępnionych przez NASA widać dwa samoloty szkolno-treningowe Northtrop T-38 Talon Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych, które wystartowały z bazy Edwards w stanie Kalifornia. Maszyny lecą w odległości zaledwie dziewięciu metrów od siebie.

Na zdjęciach dokładnie widać wytwarzane fale uderzeniowe, które rozchodzą się szybciej niż dźwięk i w których następuje gwałtowny wzrost ciśnienia. ? Nigdy nie myśleliśmy, że to może być tak wyraźne, tak piękne ? stwierdził James Heineck, fizyk z Centrum Badawczego imienia Josepha Amesa NASA.
Fotografie wykonano z pokładu samolotu B-200 King Air, który leciał około 600 metrów nad parą T-38. Cała operacja musiała być doskonale skoordynowana. ? Możemy zobaczyć dzięki temu szczegóły fizyczne, których ? jak myślę ? nie widział nikt wcześniej ? przyznał Dan Banks, inżynier z Centrum Badań Lotu imienia Neila A. Armstronga.
Zdjęcia posłużą naukowcom z NASA w pracach nad ponaddźwiękowymi samolotami pasażerskimi. Celem jest ograniczenie huku, który występuje przy przekraczaniu bariery dźwięku i może być uciążliwy dla pasażerów. Agencja wskazuje, że zdjęcia pomogą również w opracowaniu samolotu eksperymentalnego X-59 Quiet SuperSonic Technology, którego fale uderzeniowe przy przekraczaniu bariery dźwięku nie będą emitowały gromu, a jedynie lekkie dudnienie.
źródło: NASA, Express.co.uk
https://www.tvp.info/41643337/tak-sie-pokonuje-bariere-dzwieku-nasa-opublikowala-fascynujace-zdjecie

Tak się pokonuje barierę dźwięku. NASA opublikowała fascynujące zdjęcie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zważenie wiatru galaktycznego dostarczy wskazówek o ewolucji galaktyk
2019-03-07. Autor. Agnieszka Nowak
Galaktyka Cygaro (M82) słynie z niezwykłej szybkości tworzenia nowych gwiazd, które rodzą się tam 10 razy szybciej, niż w Drodze Mlecznej. Teraz dane z SOFIA zostały wykorzystane do dalszego badania tej galaktyki, pokazując, jak materia wpływająca na ewolucję galaktyk może dostać się do przestrzeni międzygalaktycznej.
Naukowcy po raz pierwszy odkryli, że wiatr galaktyczny płynący ze środka galaktyki Cygaro (M82) jest wyrównywany wzdłuż pola magnetycznego i transportuje bardzo dużą masę gazu i pyłu ? równoważną masie 50-60 mln. Słońc.

?Przestrzeń międzygalaktyczna nie jest pusta. Zawiera gaz i pył ? które są materiałem siewnym dla gwiazd i galaktyk. Teraz lepiej rozumiemy, jak z biegiem czasu ta materia ucieka z wnętrza galaktyk? ? mówi Enrique Lopez-Rodriguez z zespołu SOFIA.

Poza tym, że jest klasycznym przykładem galaktyki tworzącej niezwykłą liczbę nowych gwiazd w porównaniu z większością innych galaktyk, M82 ma także silne wiatry, które wnikają w przestrzeń międzygalaktyczną. Astronomowie już dawno byli przekonani, że wiatry te będą również przeciągać pole magnetyczne galaktyki w tym samym kierunku, ale pomimo licznych badań, nie było żadnych dowodów obserwacyjnych tego zjawiska.

Naukowcy wykorzystujący obserwatorium SOFIA odkryli definitywnie, że wiatr z M82 nie tylko przenosi ogromne ilości gazu i pyłu do ośrodka międzygalaktycznego, ale też przeciąga pole magnetyczne tak, aby było prostopadłe do dysku galaktycznego. W rzeczywistości wiatr ciągnie pole magnetyczne 2000 lat świetlnych ? prawie tyle, co szerokość samego wiatru.

?Jednym z głównych celów tego badania było oszacowanie, jak skutecznie wiatr galaktyczny może rozciągać się wzdłuż pola magnetycznego. Nie spodziewaliśmy się znaleźć pola magnetycznego wyrównanego z wiatrem na tak dużym obszarze? ? powiedział Lopez-Rodriguez.

Obserwacje te wskazują, że silne wiatry związane ze zjawiskiem gwiezdnego wybuchu mogą być jednym z mechanizmów odpowiedzialnych za rozsiewanie materii i wstrzyknięcie pola magnetycznego do pobliskiego ośrodka międzygalaktycznego. Gdyby podobne procesy miały miejsce we wczesnym Wszechświecie, wpłynęłyby na fundamentalną ewolucję pierwszych galaktyk.

Najnowszy instrument SOFIA, HAWC+ (High-resolution Airborne Wideband Camera-Plus) wykorzystuje promieniowanie w dalekiej podczerwieni do obserwowania niebiańskich ziaren pyłu, które wyrównują się wzdłuż linii pola magnetycznego. Na podstawie tych wyników astronomowie mogą wywnioskować kształt i kierunek niewidocznego w inny sposób pola magnetycznego. Światło dalekiej podczerwieni dostarcza kluczowych informacji o polach magnetycznych, ponieważ sygnał jest czysty i nie jest zanieczyszczony przez emisje od innych mechanizmów fizycznych, takich jak rozproszone światło widzialne.

?Badanie międzygalaktycznych pól magnetycznych ? i nauka o tym, jak ewoluują ? jest kluczem do zrozumienia, jak galaktyki ewoluowały w historii Wszechświata. Dzięki urządzeniu HAWC+ na SOFIA mamy teraz nową perspektywę na te pola magnetyczne? ? powiedział Terry Jones, emerytowany profesor na University of Minnesota w Minneapolis i główny badacz.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
NASA

Urania
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/03/zwazenie-wiatru-galaktycznego-dostarczy.html

Zważenie wiatru galaktycznego dostarczy wskazówek o ewolucji galaktyk.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misja statku Crew Dragon dobiega końca
2019-03-07. Paweł Sieczak
Pierwszy komercyjny statek kosmiczny, który zadokował do ISS, opuści okołoziemskie laboratorium w piątek 8 marca. Do tej pory misja odbyła się bez żadnego potknięcia, ale pewni sukcesu będziemy mogli być dopiero po udanym lądowaniu na Ziemi. Przyjrzyjmy się zatem dokładniej przebiegowi całej misji.
Celem bezzałogowej misji Demo-1 było przetestowanie pierwszego w historii pojazdu kosmicznego opracowanego, wybudowanego, a 2 marca tego roku również wystrzelonego na ISS przez prywatną organizację. Dla NASA jest ona ważna ze względu na to, iż poprzedni start amerykańskiej rakiety na ISS odbył się prawie osiem lat temu. Dzięki Crew Dragon Stany Zjednoczone będą mogły samodzielnie transportować ludzi i ładunki na ISS i z powrotem.
Oprócz prawie 200 kg ładunku statek wziął ze sobą manekin testowy nazwany Ripley, mający na celu zbadanie z wykorzystaniem dokładnej aparatury naukowej, czy lot jest bezpieczny dla ludzi znajdujących się na pokładzie ? ma on pomieścić aż czteroosobową załogę oraz 200 kg ładunku w jednym locie. Po wykonaniu 18 orbit dookoła Ziemi zbliżył się do ISS. Sekwencja dokowania zawierała liczne elementy, które nigdy wcześniej nie zostały w tym procesie wykorzystane. W manewrach specjaliści ze SpaceX popisali się swoimi systemami napędu oraz automatycznego sterowania. Na początek Dragon zbliżył się na odległość 150 metrów do stacji, by następnie cofnąć się na 180 metrów, a ostatecznie przycumować do nowego międzynarodowego adaptera dokowania przy użyciu silników, bez przechwycenia przez robotyczne ramię, jak miało to miejsce w poprzednich misjach. Chociaż maksymalny możliwy czas dokowania wynosi aż 210 dni, podczas tego testu statek przyłączony do ISS pozostanie jedynie przez 5 z nich.
Po zakończeniu pierwszej fazy misji naukowcy sprawdzili bezpieczeństwo, a następnie otworzyli właz oddzielający statek od orbitalnego laboratorium. Po zamontowaniu wentylacji i świętowaniu jak na razie bezbłędnego lotu naukowcy wrócili do swoich zajęć. Dragon oddzieli się w piątek o 2:31 czasu wschodniego, by wylądować w Oceanie Atlantyckim o 8:45. Start, otwieranie włazu i lądowanie będą transmitowane w telewizji NASA.
Kontynuacją misji Demo-1 będzie Demo-2, tym razem mająca zabrać dwójkę astronautów, Boba Behnkena i Douga Hurleya na ISS. Start jest zaplanowany na lipiec, jednak na jego potwierdzenie musimy poczekać, aż NASA szczegółowo zweryfikuje dane zdobyte podczas

Source :
NASA SpaceX blog
https://news.astronet.pl/index.php/2019/03/07/misja-statku-crew-dragon-dobiega-konca/

Misja statku Crew Dragon dobiega końca.jpg

Misja statku Crew Dragon dobiega końca2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble i Gaia precyzyjnie mierzą masę Drogi Mlecznej
2019-03-07. Radek Kosarzycki

Pomiary wykonane za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a oraz europejskiej misji Gaia zostały połączone ze sobą w celu lepszego oszacowania masy Drogi Mlecznej.
Masa Drogi Mlecznej jest jedną z fundamentalnych cech naszej galaktyki, którą astronomowie potrafią mierzyć. Niemniej jednak mimo dekad intensywnych wysiłków, nawet najlepsze szacunki masy Drogi Mlecznej istotnie się od siebie różnią. Teraz, dzięki połączeniu nowych danych zebranych przez europejską sondę Gaia z obserwacjami wykonanymi za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a, astronomowie odkryli, że masa Drogi Mlecznej wynosi 1,5 biliona mas Słońca, a jej promień to 129 000 lat świetlnych.
Wcześniejsze szacunki masy Drogi Mlecznej mieściły się w przedziale od 500 miliardów do 3 bilionów mas Słońca. Tak ogromna niepewność wynikała głównie z różnych metod wykorzystywanych do pomiarów rozkładu ciemnej materii, która odpowiada za około 90% masy galaktyki.
?Nie potrafimy obserwować ciemnej materii bezpośrednio? tłumaczy Laura Watkins z ESO, która kierowała zespołem zajmującym się analizą danych. ?To właśnie ona odpowiada za obecną niepewność pomiarów masy Drogi Mlecznej ? nie można precyzyjnie mierzyć czegoś czego nie widać!?
Zważając na ulotną naturę ciemnej materii, badacze musieli wykorzystać sprytną metodę pomiarów masy Drogi Mlecznej, która opierała się na pomiarach prędkości gromad kulistych ? gęstych zbiorów gwiazd, krążących wokół dysku galaktyki.
Im bardziej masywna galaktyka, tym szybciej gromady poruszają się pod wpływem jej grawitacji? tłumaczy N. Wyn Evans z Uniwersytetu w Cambridge. ?Większość wcześniejszych pomiarów uwzględniała prędkości z jaką gromady zbliżały się lub oddalały od Ziemi, czyli jedynie prędkości wzdłuż naszej linii wzroku. Teraz jesteśmy także w stanie zmierzyć ruch gromad w bok, dzięki czemu jesteśmy w stanie obliczyć całkowitą prędkość, a tym samym masę galaktyki?.
Grupa wykorzystała dane z drugiego opublikowanego zestawu danych z sondy Gaia. Gaia została zaprojektowana do wykonywania precyzyjnych, trójwymiarowych map obiektów astronomicznych w Drodze Mlecznej oraz do śledzenia ich ruchu. Drugi opublikowany zestaw danych zawiera pomiary gromad kulistych oddalonych o 65 000 lat świetlnych od Ziemi i bliższych.
Następnie badacze połączyli te dane z niespotykaną czułością i obserwacjami Hubble?a. Dane z Hubble?a pozwoliły dodanie do zestawu odległych gromad kulistych oddalonych od nas o nawet 130 000 lat świetlnych. Z uwagi na fakt że Hubble obserwuje niektóre z tych obiektów od ponad dekady, można było precyzyjnie określić prędkości także tych gromad.
?Mamy szczęście, że mamy taki doskonały zestaw danych? tłumaczy Roeland P. van der Marel (STScI). ?Łącząc pomiary 34 gromad kulistych wykonane za pomocą Gaia z pomiarami 12 bardziej odległych gromad wykonanymi za pomocą Hubble?a, mogliśmy dokładnie określić masę Drogi Mlecznej, w sposób, którego nie moglibyśmy wykorzystać bez tych dwóch teleskopów kosmicznych.
Jak dotąd, brak znajomości precyzyjnej masy Drogi Mlecznej stanowił problem w próbach odpowiedzi na wiele pytań kosmologicznych. Ilość ciemnej materii w galaktyce i jej rozkład są bezpośrednio związane z procesami formowania i wzrostu wielkoskalowych struktur we Wszechświecie.
Źródło: STScI
https://www.pulskosmosu.pl/2019/03/07/hubble-i-gaia-precyzyjnie-mierza-mase-drogi-mlecznej/

Hubble i Gaia precyzyjnie mierzą masę Drogi Mlecznej.jpg

Hubble i Gaia precyzyjnie mierzą masę Drogi Mlecznej2.jpg

Hubble i Gaia precyzyjnie mierzą masę Drogi Mlecznej3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Space3ac Poland Prize: początek akceleracji
2019-03-08. Redakcja
Trwa kolejna runda programu Space3ac, tym razem w ramach programu Poland Prize Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Łącznie w tej rundzie uczestniczy dziesięć zagranicznych startupów.
Dziesięć startupów z Argentyny, Belgii, Czech, Niemiec, Estonii, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Ukrainy i Korei Południowej oraz Stanów Zjednoczonych bierze udział w akceleratorze Space3ac, organizowanym przez firmę Blue Dot Solutions w ramach programu Poland Prize Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.  Przedsiębiorczy goście z zagranicy osiedlili się już w Gdańsku na trzy miesiące i rozpoczęli pracę nad wdrożeniami innowacyjnych rozwiązań z zakresu data science, transportu i logistyki oraz prop-tech.
Do udziału w pierwszej rundy Poland Prize Space3ac zgłosiło się prawie 120 startupów. Grupa 10 z nich została wybrana przez organizatorów akceleratora i jego partnerów, firm: Olivia Business Centre, Pekabex, PZU Lab i Zarząd Morskiego Portu Gdańsk. Przedstawiciele startupów założyli już spółki w Polsce i rozpoczęli pracę nad pilotażowymi wdrożeniami swoich produktów i usług. Biorą także udział w organizowanych przez O4 Coworking zajęciach z mentorami, a organizatorzy Space3ac, wsparli ich w organizacji pobytu na ten czas w Gdańsku. Młode, innowacyjne firmy otrzymają w trakcie akceleracji wsparcie finansowe w wysokości do 200 tysięcy złotych każda, a zwieńczeniem ich prac, będzie prezentacja projektów podczas gdanskiego Infoshare w maju tego roku.
Uczestnicy pierwszej rundy Poland Prize Space3ac:
andcards (Ukraina, Korea Południowa)
Firma stworzyła niezwykle łatwą w obsłudze platformę informatyczną do zarządzania przestrzeniami coworkingowymi. Narzędzie ułatwia automatyzację procedur ? od członkostwa, płatności, rezerwacji pokoju, aż po marketing.
Cognitive Big Data Systems (USA)
Jest firmą tworzącą rozwiązania z zakresu bezpieczeństwem i nadzoru. Wykorzystuje sztuczną inteligencję (AI) w analizie obrazu do dostarczania analiz w czasie rzeczywistym. Specjalizuje się w budowaniu rozwiązań dla branży security, nadzoru, mobilności i nieruchomości.
Darwin (Niemcy)
Firma zaprzęga technologie sztucznej inteligencji, aby wspierać rozwój rynku startupów. Ich platforma zapewnia przepływ informacji o transakcjach inwestycyjnych, wspiera procesy tak zwanego due dilligence, umożliwia ocenę dopasowania produktu do rynku, zapewnia wsparcie poinwestycyjne i pomaga w pozyskiwaniu funduszy na dalszy rozwój.
Geckomatics (Belgia)
Wykorzystuje sztuczną inteligencję do mapowania mobilnego, dostarczając wysokiej jakości informacje i dane przestrzenne dla procesów biznesowych
LESS Industries (Argentyna, Australia)
Firma oferuje zestaw produktów wykorzystujących technologie Internetu Rzeczy do poprawy efektywności procesów rolniczych i przemysłowych poprzez inteligentne monitorowanie. Rozwiązanie składa się z sieci urządzeń wysyłających dane do aplikacji w chmurze w celu wizualizacji, analizy i wsparcia podejmowania decyzji. Aplikacja w chmurze jest dostępna z dowolnego komputera lub smartfona, a także zapewnia otwarty interfejs API do integracji z systemami zewnętrznymi.
Maxiparking (Niemcy)
Firma zajmuje się zaawansowanymi rozwiązaniami z zakresu mobilności i parkowania, tworząc inteligentne, minimalizujące wykorzystanie przestrzeni miejskiej urządzenia parkingowe.
Molfar.AI
Opracowuje autonomiczne rozwiązanie inspekcji przemysłowej służące do wykrywania i klasyfikacji usterek i wad w rurach betonowych.
Sentisquare (Czechy)
W oparciu o sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe firma tworzy narzędzia dla biznesu, przetwarzające duże ilości danych tekstowych bez względu na język.
Trndz (Norwegia)
Zespół doświadczonych inżynierów, informatyków, programistów i projektantów z pasją do metodycznego rozwiązywania problemów i najnowocześniejszych technologii. Firma stworzyła inteligentne narzędzie do analizy biznesowej.
VRNET.IO (Estonia)
Startup stworzył oparte na technologiach VR i AI narzędzie, którego celem jest wsparcie sprzedaży jeszcze nie zbudowanych budynków i obiektów poprzez prezentację ich wizualizacji w witrynach internetowych.
Poland Prize Space3ac łączy młode spółki technologiczne spoza Polski (jednak z możliwym zaangażowaniem Polaków w zespole) z zapotrzebowaniem dużych firm na innowacje technologiczne w rozwiązaniach dla biznesu. Preferowane obszary technologiczne akceleratora to transport i logistyka, budownictwo i nieruchomości oraz data science.
Partnerami programu są: Black Pearls VC, Infoshare, O4 Coworking, Trigonum.
Obecnie, akcelerator Space3ac prowadzi także rekrutację do piątej edycji ? tym razem organizowanej w ramach programu Scale Up. Poland Prize to organizowany w ramach Start In Poland przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości program zachęcający zagraniczne start-upy do rozpoczęcia działalności w Polsce. Jego celem jest efektywne włączenie zagranicznych przedsiębiorców w polski ekosystem startupowy. Program łączy w sobie ideę akceleracji oraz soft landingu dla startupu i kładzie szczególny nacisk na przygotowanie zagranicznych start-upów do działania w Polsce i ich dalszy rozwój.
***
Marcin Popiel
Blue Dot Solutions
+48 732 681 351
[email protected]
(BDS, Space3ac)
https://kosmonauta.net/2019/03/space3ac-dziesiatka-startupow-z-zagranicy-rozpoczela-akceleracje-w-gdansku/

 

Space3ac Poland Prize początek akceleracji.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na każdego człowieka przypada więcej niż jedna pusta galaktyka. Czy ludzkość powinna uwłaszczyć Kosmos?
Autor: Marcin Kozera (2019-03-08)
Nick Bostrom ? znany badacz i filozof z Oxfordu, uważa, że w związku z coraz szybszym rozwojem technologicznym, musimy stworzyć nową umowę społeczną.
Jego zdaniem stworzenie sztucznej inteligencji stawia wobec ogromnego ryzyka całą resztę ludzkości, która z tego względu uprawniona jest do odszkodowania. Jego wielkość jest tak ogromna, że może ono jedynie przybrać formę przekazania wszystkim udziałów w zyskach, jeśli sprawy przybiorą korzystny obrót. Zakładając, że obserwowalny Wszechświat jest tak niezamieszkany, jak się wydaje, zawiera on więcej niż jedną pustą galaktykę na każdego żyjącego człowieka.
Biorąc pod uwagę astronomiczną wielkość kosmicznego dziedzictwa ludzkości, wydaje się, że człowiek we własnym interesie powinien przedkładać transakcje gwarantujące każdej osobie pewny udział, nawet jeśli każdy z tych udziałów, odpowiada jedynie niewielkiemu ułamkowi całości. Kiedy w perspektywie są tak niesamowite łupy, ważne, by nie zostać na lodzie. Kłopoty mogą się pojawić, gdy Kosmos jest nieskończony lub zawiera absurdalnie wielkie, lecz skończone wartości.
Należy zastosować w kwestii oszacowania?wartości? przynależnych każdemu człowiekowi matematyczny model Hotelu Hilberta. Ekonomia tego hotelu jest dość prosta: koszty są nieskończone, przychody nieskończone, zyski nieskończone i podatki nieskończone. Można jednak zapłacić ten nieskończony podatek (inflacja itp.) a zyski nadal będą nieskończone.
 
Każdy obiekt kosmiczny można wykorzystać jako surowiec, energię i moc obliczeniową. Sam Pas Asteroid między Marsem a Jowiszem jest wart według NASA 700 trylionów dolarów. W naszej galaktyce jest też planeta całkowicie zbudowana z diamentu, której wartość szacuje się na 26,9 kwintyliona dolarów (1 i 30 zer). Ile więc mogą być warte wszystkie surowce ze wszystkich obiektów znajdujących się w galaktyce? Komputer o masie Ziemi przy uwzględnieniu granicy Bremermanna byłby zdolny wykonywać 10^75 operacji na sekundę. Gdyby miał on masę całej galaktyki, zawierającej bilion gwiazd, przy uwzględnieniu granicy Bremermanna posiadałby moc obliczeniową rzędu ponad 10^92 operacji na sekundę.
 
Gdyby więc każdemu z ludzi zostało przyznane odszkodowanie w postaci więcej niż jednej galaktyki, to potencjalnie każdy z nas dysponowałby mocą obliczeniową rzędu 10^80-10^90 operacji na sekundę, czyli inteligencją bilion bilionów bilionów bilionów bilionów razy wyższą od wszystkich istniejących obecnie na Ziemi mózgów ludzkich. Można by ją wykorzystać np. do stworzenia idealnego środowiska wirtualnego i symulowania różnych światów, w których moglibyśmy żyć tak realnie jak w obecnym.
 
Gdyby jednak udało się eksperymentalnie wykazać istnienie tzw. ?wiecznej inflacji?, będącej fizycznym mechanizmem generującym przestrzeń, wtedy w nieskończonej przestrzeni wytworzonej przez inflację wydarzyłoby się wszystko, co jest zgodne z prawami fizyki. Wszystko, co jest możliwe, w ujęciu kwantowo-mechanicznym (to znaczy, wszystkie wyniki, dla których kwantowo-mechaniczne prawdopodobieństwo nie jest zerowe).
 
Sprawy przybrałyby o wiele ciekawszy obrót, gdyby udało się udowodnić, że wszystkie struktury występujące w matematyce, istnieją również w fizyce oraz, że struktury matematyczne nie opisują wszechświata, ale same są wszechświatami. Wtedy musielibyśmy realnie brać pod uwagę nieskończoną moc obliczeniową Wszechświata, która powinna być przydzielona każdemu człowiekowi. W grę wchodziłyby takie struktury jak: ciągi liczb pozaskończonych, bogactwo zbiorów nieprzeliczalnych oraz matematyka wyrastająca na aksjomacie wyboru.
 
Jakkolwiek niedorzeczna może się wydawać ta koncepcja, warto ją na chłodno przeanalizować.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/na-kazdego-czlowieka-przypada-wiecej-niz-jedna-pusta-galaktyka-czy-ludzkosc-powinna

 

Na każdego człowieka przypada więcej niż jedna pusta galaktyka. Czy ludzkość powinna uwłaszczyć Kosmos.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwarte grupy galaktyk obserwowane z udziałem interferometru radiowego LOFAR
2019-03-08
Przegląd nieba LoTSS (LOFAR Two-metre Sky Survey) umożliwił astronomom odkrycie tysięcy nowych galaktyk. Międzynarodowy zespół, w skład którego weszli naukowcy z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, wykorzystał ten przegląd do zidentyfikowania grup galaktyk skatalogowanych jako Zwarte Grupy Hicksona i emitujących promieniowanie radiowe także na niskiej częstotliwości 150 MHz. Emisja radiowa tych grup została dokładnie zbadana, a nowo otrzymane wyniki porównano z wcześniejszymi obserwacjami oraz teoretycznymi przewidywaniami dla grup galaktyk.
Grupy galaktyk ? układy, w których tylko kilka galaktyk łączy się ze sobą grawitacyjnie, w przeciwieństwie do dużo bardziej licznych gromad galaktyk ? uważa się za struktury tak powszechnie występujące we Wszechświecie, że z dużym prawdopodobieństwem należy do nich większość galaktyk. Choć początkowo uznano je za obiekty pod względem fizycznym podobne do centralnych obszarów bogatych w galaktyki gromad, z czasem okazało się, że pomiędzy tymi dwiema klasami obiektów jest znacznie więcej różnic. Grupy nie są tak ubogie w neutralny wodór jak gromady, a ich galaktyki tworzą nowe gwiazdy dużo bardziej intensywnie. Ponadto w grupach występuje niedobór zwyczajnych galaktyk gwiazdotwórczych, podczas gdy występują tam powszechnie zarówno galaktyki "martwe" pod względem formowania nowych gwiazd, jak i gwiazdotwórcze. Czegoś takiego nie obserwujemy natomiast ani w przypadku zwykłych galaktyk, ani gromad. Symulacje numeryczne wykazały też, że żadne prawa hydrostatyki nie mogą być prosto przeskalowywane w dół od gromad do grup.
W przeciwieństwie do galaktyk i gromad właściwości emisji radiowej i pól magnetycznych w grupach galaktyk są wciąż słabo zbadane. Wczesne badania promieniowania radiowego dla podzbioru tak zwanych Zwartych Grup Hicksona (1982) wykazały, że rozciągła struktura radiowa występuje jedynie w przypadku jednego z takich układów, HCG60, i jest ona związana głównie z obecnością w tej grupie tzw. galaktyki aktywnej (radiogalaktyki). W niektórych pracach rozważano też, jaką rolę w grupach odgrywa obecność aktywnych jąder galaktycznych (AGN), a nie tylko ich wewnętrznych pól magnetycznych. Niemniej jednak pola magnetyczne zdają się mieć tam energie na tyle duże, że mają istotny wpływ na dynamikę i ewolucję tych układów.
Badania nad emisją radiową grup mają duże znaczenie ze względu na wyjątkowość całego ich środowiska. Występuje w nich mnogość zjawisk, których zwykle nie widzimy w zwykłych galaktykach pola, takich jak zniekształcenia morfologiczne czy wybuchy aktywności gwiazdotwórczej. Również wzmocnienia pól magnetycznych w galaktykach oddziaływających ze sobą udało się jak dotąd zaobserwować w przypadku par galaktyk, ale już nie dla grup, w których historia wzajemnych interakcji jest prawdopodobnie dużo bardziej skomplikowana.
Skompletowanie większej próbki galaktycznych grup testowych jest wysoce interesujące z naukowego punktu widzenia, zwłaszcza na niskich częstotliwościach radiowych, gdzie wkład termiczny w ich całkowitej emisji można uznać za zaniedbywalny, a relatywistyczne elektrony o niewielkich energiach są wciąż możliwe do zaobserwowania. Typowe struktury, jakie mogą znajdować się w obszarach położonych wewnątrz grup, wykazują wiele podobieństw do międzygalaktycznych włókien i ogonów ? struktur, które LOFAR już wcześniej ujawniał w gromadach i w pojedynczych obiektach. Z tego powodu można było oczekiwać, że badanie środowiska grup galaktyk z pomocą tego instrumentu i na jego typowych częstotliwościach obserwacyjnych będzie możliwe.
Zespół wykazał, że faktycznie da się przeprowadzić wysokiej jakości i głębokie obserwacje radiowe grup galaktyk również na bardzo niskich częstotliwościach badanych przez interferometr radiowy  LOFAR. Wykryto nie mniej niż 73 grup galaktyk z wcześniej skatalogowanych 120. W aż 17 z nich zaobserwowano rozbudowane struktury radiowe (wskazujące na obecność międzygalaktycznych pól magnetycznych), co potwierdza poprzednie hipotezy o powszechnym występowaniu tych pól wewnątrz grup galaktyk oraz ich wykrywalności. W celu oszacowania przyszłych możliwości w zakresie niskoczęstotliwościowych badań radiowych nad grupami galaktyk naukowcy zaprezentowali również bardziej szczegółowy wgląd w cztery z tych widocznych na falach radiowych grup, dla których obliczono wartości pól magnetycznych w ich środowiskach międzygalaktycznych. Oszacowane wartości okazują się porównywalne z wartościami obliczonymi wcześniej dla galaktyk gwiazdotwórczych, co sugeruje duże znaczenie pól magnetycznych w dynamice i ewolucji grup. W porównaniu z obserwacjami radiowymi na wyższych częstotliwościach dane z LoTSS dla tych czterech układów mają zbliżoną jakość w kontinuum radiowym, a ich dokładność w zakresie ukazywania nam struktur w małych skalach jest na porównywalnym lub nawet wyższym poziomie, zapewniając wyjątkową możliwość wyróżnienia poszczególnych źródeł radiowych z ich
a zdjęciu: Grupa galaktyk HCG60 - mapy konturowe wykrytej emisji radiowej z przeglądu LoTSS (rozdzielczość - odpowiednio 6 i 20 sekund łuku) nałożone na obraz optyczny (katalog SDSS). Źródło: Publikacja zespołu/SDSS.
Przedstawione wyniki są częścią badań prowadzonych w Zakładzie Radioastronomii i Fizyki Kosmicznej oraz Zakładzie Astronomii Gwiazdowej i Pozagalaktycznej Obserwatorium Astronomicznego UJ.
Czytaj więcej:

Źródło: Materiały prasowe OAUJ
Na zdjęciu: Odległa i zwarta grupa galaktyk LMCG1374 ("Zegarek na rękę"). Źródło: Publikacja zespołu/SDSS.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zwarte-grupy-galaktyk-obserwowane-z-udzialem-interferometru-radiowego-lofar-1

Zwarte grupy galaktyk obserwowane z udziałem interferometru radiowego LOFAR.jpg

Zwarte grupy galaktyk obserwowane z udziałem interferometru radiowego LOFAR2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chiny ogłosiły, że jeszcze w tym roku będą miały gotowe sztuczne słońce
2019-03-08
Cztery miesiące temu świat lotem błyskawicy obiegła sensacyjna wiadomość o ustanowionym przez Chińczyków rekordzie temperatury plazmy w swoim najpotężniejszym na świecie sztucznym słońcu o nazwie EAST.
Chińczykom udało się uwięzić i utrzymać w polu magnetycznym plazmę o temperaturze elektronów aż 100 milionów stopni Celsjusza i temperaturę jonów na poziomie 50 milionów stopni oraz uzyskać energię cieplną na poziomie 10 MW. 100 milionów stopni Celsjusza to temperatura aż 7 razy większa od tej panującej wewnątrz Słońca. Naukowcy z Państwa Środka tym samym pobili swój rekord z 2016 roku, gdy udało się im zainicjować fuzję jądrową i wytworzyć plazmę o temperaturze 50 milionów stopni Celsjusza oraz utrzymać ją przez aż 102 sekundy.
Celem projektu EAST jest podtrzymanie plazmy (jonów i elektronów) o temperaturze 100 milionów stopni Celsjusza przez prawie 17 minut. Pierwsza część celu została osiągnięta, teraz pozostaje druga, najtrudniejsza. Chińczycy zapowiedzieli jednak, że chcą tego dokonać jeszcze w tym roku. Nie będzie to łatwe zadanie, ale naukowcy prognozują, że dzięki nowym magnesom bazującym na najnowszej technologii nadprzewodników wysokotemperaturowych, uda się osiągnąć ten cel. Pomimo tego faktu, pierwsze komercyjne sztuczne słońca nie pojawią się szybciej, niż za ok. 5 lat.
Państwo Środka kolejny raz pokazuje całemu światu, że to tam czynione są największe postępy w rozwoju technologii fuzji jądrowej, która będzie źródłem taniej energii przyszłości. Chińczycy wierzą, że dzięki niej uda się odmienić nie do poznania na lepsze ich kraj i zaspokoić rosnące w galopującym tempie wszystkie potrzeby energetyczne.
Kolejny kamień milowy ma zostać pokonany przez inżynierów z Instytutu Fizyki Plazmowej Chińskiej Akademii Nauk w Hefei, którzy na co dzień udoskonalają i prowadzą eksperymenty na swoim tokamaku fuzji jądrowej o nazwie EAST (Experimental Advanced Superconducting Tokamak). Ostatnie dokonania Chińczyków i zapowiadane nowe przybliżają nam spełnienie marzenia ludzkości o okiełznaniu technologii, która dałaby nam nieograniczone źródło taniej energii.
Reaktor fuzyjny HL-2M (EAST) działa na dość prostej zasadzie, ale na razie ciężkiej w opanowaniu. W tokamaku umieszczane są jądra wodoru i poddawane są środowisku gigantycznej temperatury i ciśnienia. Wówczas jądra wodoru łączą się, tworząc cięższe izotopy: deuter i tryt, a następnie hel, neutron oraz, oczywiście, ogromne ilości energii. Zaledwie jedna szklanka wody dawać ma jej tyle, ile pół miliona baryłek ropy naftowej.
Na całym świecie prowadzone są prace nad wieloma różnymi reaktorami fuzyjnymi, ale wszystkie dążą do jednego celu, którym jest wyprodukowanie energii w opłacalny sposób. Według najnowszych prognoz, będzie to możliwe w komercyjny sposób już za 5 lat w przypadku Chin i 7 lat jeśli chodzi o USA i Europę.
Źródło: GeekWeek.pl/GlobalTimes/ Fot. EAST
http://www.geekweek.pl/news/2019-03-08/chiny-oglosily-ze-jeszcze-w-tym-roku-beda-mialy-gotowe-sztuczne-slonce/

Chiny ogłosiły, że jeszcze w tym roku będą miały gotowe sztuczne słońce.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmicznym obiektywie: W morzu gwiazd
2019-03-08. Alicja Pietrzak
Piękna, a jednocześnie często nieuchwytna Mgławica Meduza znajduje się w gwiazdozbiorze Bliźniąt. Powyższe zdjęcie jest mozaiką, na której energia emitowana przez atomy siarki, wodoru i tlenu oznaczona została odcieniami czerwieni, zieleni i niebieskiego. Obiektowi temu towarzyszą  i  Geminorum, dwie jasne gwiazdy widoczne po jego obu stronach.
Mgławica ta stanowi jedną z pozostałości po wybuchu supernowej, której światło dotarło do Ziemi już ponad 30 000 lat temu. Wiadomo również, że w swoim wnętrzu kryje gwiazdę neutronową.
W prawym górnym rogu widać także mgławicę emisyjną Sharpless 249.
Source : NASA

https://news.astronet.pl/index.php/2019/03/08/w-kosmicznym-obiektywie-w-morzu-gwiazd/

W kosmicznym obiektywie W morzu gwiazd.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wokół których gwiazd powinniśmy najpierw szukać oznak życia w kosmosie?
2019-03-08. Radek Kosarzycki

Naukowcy poszukujący oznak życia poza Układem Słonecznym muszą poradzić sobie z wieloma trudnościami. Jedną z nich jest sam fakt istnienia setek miliardów gwiazd w samej naszej galaktyce. Aby zawęzić obszar poszukiwań, badacze muszą dojść do wniosku: wokół jakiego typu gwiazd mogą istnieć przyjazne życiu planety?
W ramach najnowszych badań stwierdzona że określona klasa gwiazd, tak zwane gwiazdy typu K, które są nieco ciemniejsze od Słońca, ale jaśniejsze od najciemniejszych gwiazd, może być szczególnie obiecującym celem badań mających na celu poszukiwanie życia pozaziemskiego.
Dlaczego? Po pierwsze, gwiazdy typu K żyją bardzo długo ? od 17 do 70 miliardów lat, w porównaniu z 10 miliardami lat w przypadku Słońca ? dzięki czemu planety wokół nich krążące mają sporo czasu na powstanie życia. Oprócz tego, gwiazdy typu K charakteryzują się niższą aktywnością w swojej młodości niż najciemniejsze gwiazdy we wszechświecie, czyli karły M czyli czerwone karły.
Gwiazdy typu M także mają pewne zalety dla poszukiwaczy planet sprzyjających życiu. To najpowszechniejszy rodzaj gwiazd w galaktyce. Około 75 procent gwiazd we wszechświecie to czerwone karły. Co więcej, są one niezwykle wydajne energetycznie, dzięki czemu mogą świecić ponad bilion lat. Jedną z gwiazd typu M jest TRAPPIST-1, wokół której krąży siedem planet skalistych o rozmiarach Ziemi.
Jednak burzliwa młodość gwiazd typu M stanowi problem dla potencjalnego życia. Rozbłyski gwiezdne ? wybuchowe procesy uwalniania energii magnetycznej ? są dużo częstsze i dużo bardziej energetyczne w przypadku młodych gwiazd typu M niż gwiazd podobnych do Słońca. Gwiazdy typu M są także dużo jaśniejsze gdy są młode, przez pierwszy miliard lat po uformowaniu, a uwalniana przez nie energia może odparowywać oceany na jakichkolwiek planetach, które później możemy odkrywać w ekosferach takich gwiazd.
?Wydaje mi się, że gwiazdy typu K stanowią idealny środek między analogami Słońca a gwiazdami typu M? mówi Giada Arney z Goddard Space Flight Center w Greenbelt w stanie Maryland.
Arney chciała się dowiedzieć jak biosygnatury czyli sygnały życia, mogą wyglądać na hipotetycznych planetach krążących wokół gwiazd typu K. Wyniki jej badań opublikowano właśnie w periodyku Astrophysical Journal Letters.
Naukowcy uważają jednoczesną obecność tlenu i metanu w atmosferze planety za silną biosygnaturę, ponieważ te gazy lubią ze sobą wchodzić w reakcję, wzajemnie się niszcząc. Zatem jeżeli obserwujemy je w atmosferze jednocześnie, oznacza to, że coś je produkuje dość szybko, być może życie.
Niemniej jednak, z uwagi na ogromne odległości dzielące nas od innych gwiazd (i egzoplanet), w atmosferze planety muszą znajdować się znaczące ilości tlenu i metanu, aby można było je dostrzec z obserwatoriów znajdujących się na Ziemi. Badania Arney dowiodły, że sygnatury tlenowo-metanowe będą znacznie silniejsze w otoczeniu gwiazd typu K niż gwiazd podobnych do Słońca.
Arney wykorzystała model komputerowy, który symuluje skład chemiczny i temperaturę atmosfery planetarnej, do sprawdzenia jak atmosfera reaguje na różnego rodzaju gwiazdy macierzyste. Te syntetyczne atmosfery zostały następnie wprowadzone do modelu, który symuluje widmo planety, które powinniśmy być w stanie obserwować za pomocą przyszłych teleskopów.
?Kiedy umieścimy planetę wokół gwiazdy typu K, tlen nie niszczy metanu tak szybko, zatem więcej metanu może zebrać się w atmosferze? mówi Arney. ?Dzieje się tak, ponieważ ultrafioletowe promieniowanie gwiazd typu K nie powoduje powstawania wysoce reaktywnego tlenu, który niszczy metan tak chętnie jak ma to miejsce w przypadku gwiazd podobnych do Słońca?.
Taki silniejszy sygnał tlenowo-metanowy przewidziano także dla planet krążących wokół gwiazd typu M, ale ich wysoka aktywność może sprawiać, że gwiazdy tego typu nie są w stanie utrzymywać planet sprzyjających życiu.
Oprócz tego egzoplanety krążące wokół gwiazd typu K łatwiej dostrzec niż planety krążące wokół gwiazd podobnych do Słońca, dlatego że gwiazdy typu K są od nich ciemniejsze. ?Słońce jest 10 miliardów razy jaśniejsze od krążącej wokół niego planety typu ziemskiego, przez co trzeba przesłonić naprawdę dużo światła, aby dostrzec planetę. Gwiazda typu K może być ?tylko? miliard razy jaśniejsza od krążącej wokół niej Ziemi? mówi Arney
Opublikowany przez Arney artykuł zawiera także fragment o tym, które pobliskie gwiazdy typu K mogą być najlepszymi celami przyszłych obserwacji. ?Wydaje się, że określone pobliskie gwiazdy typu K, takie jak 61 Cyg A/B, Epsilon Indi, Groombridge 1618 oraz HD 156026 są szczególnie interesującymi celami przyszłych poszukiwań biosygnatur? dodaje.
https://www.pulskosmosu.pl/2019/03/08/wokol-ktorych-gwiazd-powinnismy-najpierw-szukac-oznak-zycia-w-kosmosie/

Wokół których gwiazd powinniśmy najpierw szukać oznak życia w kosmosie.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Załogowa kapsuła Dragon wraca na Ziemię
2019-03-08. sj, mnie
Załogowa wersja kapsuły Dragon firmy SpaceX odcumowała w trybie automatycznym od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), by powrócić na Ziemię ? poinformowała NASA. Wodowanie na Atlantyku jest przewidziane na godz. 14.45 czasu polskiego.
Był to testowy lot załogowego Dragona, którym na ISS dotarł 3 marca manekin Ripley. SpaceX zapewnia, że załogowa kapsuła jest najbezpieczniejszym pojazdem kosmicznym, jaki do tej pory powstał.

Oprócz systemu podtrzymywania życia i urządzeń do sterowania, Dragon został m.in. wyposażony w system ratunkowy, który pozwala, w razie konieczności, w dowolnym momencie odłączyć się od rakiety nośnej i powrócić na Ziemię.

Firma SpaceX przeprowadziła dotychczas już 16 lotów towarowej ? nieco mniejszej ? wersji kapsuły Dragon, dostarczając zaopatrzenie dla załogi ISS. Obecna misja jest pierwszym lotem załogowej wersji pojazdu. Mimo że na jego pokładzie oprócz kolejnej partii ładunku poleciał jedynie naturalnego wzrostu manekin z czujnikami na głowie, szyi i kręgosłupie pozwoli to zbadać wpływ lotu na ciało człowieka i jeśli misja zakończy się sukcesem, może stać się ona przełomem w transporcie kosmicznym.

W przeszłości amerykańska agencja kosmiczna NASA w całości odpowiadała za każdy element misji na ISS. Od czasu wstrzymania lotów promów kosmicznych w 2011 r. transport załóg i ładunków na ISS znajduje się w gestii Rosjan. Dzięki współpracy z prywatnymi firmami NASA będzie mogła się uniezależnić od Rosji.
Należąca do Elona Muska ? będącego jednocześnie szefem producenta samochodów elektrycznych, Tesli ? firma SpaceX nie jest jedyną, która planuje załogowe loty na ISS. Na kwiecień podobny test swojej kapsuły Starliner zapowiedział koncern Boeing. Najwcześniej w sierpniu mógłby się natomiast odbyć załogowy lot tego pojazdu.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/41654126/zalogowa-kapsula-dragon-wraca-na-ziemie

Załogowa kapsuła Dragon wraca na Ziemię.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliski przelot 2019 ED1 (01.03.2019)
2019-03-08. Krzysztof Kanawka
Pierwszego marca nastąpił bliski przelot planetoidy 2019 ED1. Obiekt przemknął w odległości około 392 tysięcy kilometrów.
Moment przelotu planetoidy 2019 ED1 nastąpił 1 marca z maksymalnym zbliżeniem około godziny 17:00 CET. W tym momencie obiekt znalazł się w odległości około 392 tysięcy kilometrów od Ziemi, Odpowiada to 1,02 średniego dystansu do Księżyca. 2019 ED1 ma szacowaną średnicę około 13 metrów.
Jest to 9 bliski (wykryty) przelot planetoidy lub meteoroidu w 2019 roku. W 2018 roku wykryć bliskich przelotów było przynajmniej 73. Rok wcześniej takich wykrytych przelotów było 53. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 było ich 24, a w 2014 roku 31. Z roku na rok ilość odkryć rośnie, co jest dowodem na postęp w technikach obserwacyjnych oraz w ilości programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
Zeszły rok obfitował w bliskie przeloty większych planetoid obok Ziemi. Pierwszym bliskim przelotem w 2018 roku było zbliżenie dużej planetoidy 2018 AH. Ten obiekt ma średnicę około stu metrów, a jego wykrycie nastąpiło dopiero po przelocie obok Ziemi. Z kolei 15 kwietnia 2018 doszło do przelotu planetoidy 2018 GE3 o średnicy około 70 metrów. Miesiąc później, 15 maja 2018 również doszło do bliskiego przelotu planetoidy 2010 WC9 o średnicy około 70 metrów. Na początku czerwca 2018 doszło do wykrycia meteoroidu 2018 LA, który zaledwie kilka godzin później wszedł w atmosferę.
(PFA, HT)
https://kosmonauta.net/2019/03/bliski-przelot-2019-ed1-01-03-2019/

Bliski przelot 2019 ED1 (01.03.2019).jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapsuła z manekinem wodowała na oceanie. Powrót z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
2019-03-08. dmir, kf
Crew Dragon ? kapsuła wysłana przez firmę SpaceX na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) ? wodowała w piątek na Oceanie Atlantyckim, co oznacza, że jej misja zakończyła się sukcesem.
Misja Crew Dragon ? załogowej wersji kapsuły, na której pokładzie tym razem nie było astronautów, a jedynie manekin ? rozpoczęła się w sobotę, 2 marca. To był pierwszy lot tego pojazdu.

SpaceX zapewnia, że załogowa kapsuła jest najbezpieczniejszym pojazdem kosmicznym, jaki do tej pory powstał. Oprócz systemu podtrzymywania życia i urządzeń do sterowania Crew Dragon został m.in. wyposażony w system ratunkowy, który pozwala, w razie konieczności, w dowolnym momencie odłączyć się od rakiety nośnej i powrócić na Ziemię.

Firma SpaceX przeprowadziła już 16 lotów towarowej, nieco mniejszej, wersji kapsuły Dragon, dostarczając zaopatrzenie dla załogi ISS.
Wysłanie Crew Dragon na ISS może stać się przełomem w transporcie kosmicznym. W przeszłości amerykańska agencja kosmiczna NASA w całości odpowiadała za każdy element misji na ISS. Od czasu wstrzymania lotów promów kosmicznych w 2011 roku transport załóg i ładunków na ISS znajduje się w gestii Rosjan. Dzięki współpracy z prywatnymi firmami NASA będzie mogła się uniezależnić od Rosji.

Należąca do Elona Muska ? będącego jednocześnie szefem producenta samochodów elektrycznych, Tesli ? firma SpaceX nie jest jedyną, która planuje załogowe loty na ISS. Na kwiecień podobny test swojej kapsuły Starliner zapowiedział koncern Boeing. Najwcześniej w sierpniu mógłby się natomiast odbyć załogowy lot tego pojazdu.
Źródło PAP
https://www.tvp.info/41658259/kapsula-crew-dragon-powrocila-z-miedzynarodowej-stacji-kosmicznej-na-ziemie

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdański "Jeż" poleci w kosmos
2019-03-08.
Już w najbliższych dniach z kosmodromu Esrange położonego za kołem podbiegunowym wystartuje rakieta, na pokładzie której znajdzie się m.in. eksperyment HEDGEHOG (po polsku "Jeż") autorstwa studentów Politechniki Gdańskiej - poinformowało biuro prasowe uczelni.
Jak informuje Politechnika Gdańska w przesłanej PAP informacji prasowej, celem eksperymentu HEDGEHOG (High quality Experiment Dedicated to microGravity Exploration, Heat flow and Oscillation measurement from Gdansk) jest zbadanie środowiska dynamicznego (drgań i przyspieszeń) oraz termicznego rakiety sondażowej.
Na pokładzie rakiety znajdzie się m.in. nowatorski czujnik strumienia opracowany przez Adama Dąbrowskiego, doktoranta w Katedrze Mechaniki i Mechatroniki na Wydziale Mechanicznym PG. Oprócz tego, w eksperymencie znajdzie również zastosowanie 50 czujników - będą one rejestrowały drgania i przyspieszenia w trakcie lotu.
"Celem lotu jest umożliwienie przeprowadzenia eksperymentów w rakiecie sondażowej, w szczególności w warunkach mikrograwitacji" - tłumaczy Adam Dąbrowski, cytowany w informacji prasowej. "Oczekujemy, że uda nam się zbadać środowisko dynamiczne rakiety dużo dokładniej, niż komukolwiek wcześniej, w szczególności w większej częstotliwości. Poza tym liczymy na weryfikację doświadczalną wyników symulacji, które już niebawem zostaną opublikowane w czasopiśmie z listy JCR".
Dwie rakiety, na pokładzie których znajdzie się projekt HEDGEHOG i dziewięć innych europejskich eksperymentów studenckich, wystartują w najbliższych dniach (w przypadku "Jeża", zgodnie z zapowiedzią na profilu Facebookowym, ma to być prawdopodobnie niedziela) z kosmodromu Esrange nieopodal Kiruny w północnej Szwecji. Lot potrwa około godziny. Rakieta, którą poleci "Jeż", będzie miała 6 metrów długości, masę ok. 300 kilogramów, a silnik na paliwo stałe pozwoli jej się wznieść na wysokość ok. 80 kilometrów.
"Jeż" poleci w kosmos w ramach programu REXUS/BEXUS Student Experiment Programme, koordynowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA). Przygotowania do lotu półtora roku. Członkowie zespołu zaprojektowali części mechaniczne i układ elektroniczny odpowiedzialny z przetwarzanie i zapisywanie danych z czujników, komunikację z rakietą, a także zaprogramowali całe urządzenie. "Jeż" był również intensywnie testowany w Centrum Stosowanych Technik Kosmicznych i Mikrograwitacji w Bremie.
Eksperyment HEDGEHOG powstał w interdyscyplinarnym zespole, który oprócz Adama Dąbrowskiego tworzą: Jacek Goczkowski (student międzywydziałowego kierunku Technologie Kosmiczne i Satelitarne), Szymon Krawczuk (Inżynieria Biomedyczna, Wydział Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki), Karol Pelzner (Elektronika i Telekomunikacja, WETI), przy współpracy Agnieszki Elwertowskiej (Automatyka i Robotyka, WETI).
Program REXUS/BEXUS realizowany jest od 2007 r. Został zainaugurowany poprzez podpisanie porozumienia pomiędzy Szwedzką Agencją Kosmiczną (SNSA) i Niemiecką Agencją Kosmiczną (DLR) przy współpracy Europejskiej Agencji Kosmicznej. REXUS/BEXUS skupia się na badaniach naukowych przeprowadzanych przez studentów za pomocą balonów wysokościowych oraz rakiet sondażowych. Do konkursu stają zespoły z kilkudziesięciu uczelni z całej Europy, zakwalifikowanych zostaje tylko kilka najlepszych. Przez 10 lat programu odbyło się 147 eksperymentów.
PAP - Nauka w Polsce
kflo/ zan/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C33177%2Cgdanski-jez-poleci-w-kosmos.html

Gdański Jeż poleci w kosmos.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Lubuskiem powstanie Park Technologii Kosmicznych i oddział CBK PAN
2019-03-08
Prof. Zbigniew Kłos, zaangażowany w tworzenie lubuskiego Parku Technologii Kosmicznych, został powołany przez prezydium PAN na przewodniczącego Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych Polskiej Akademii Nauk. Jednocześnie od marca br. w Lubuskiem rusza oddział Centrum Badań Kosmicznych PAN. ? Ma to ogromne znaczenie dla rozwoju innowacyjności w regionie lubuskim, jest wsparciem dla rozwoju całej gospodarki ? podkreśla marszałek Elżbieta Anna Polak.
Prof. Zbigniew Kłos to jedna z osób, które od początku powstania projektu Parku Technologii Kosmicznych, zaangażowały się w jego realizację. Jak sam przyznaje, powołanie go na nową prestiżową funkcję w PAN, będzie miało niebagatelny wpływ na promowanie i realizację lubuskiego projektu. ? Pozycja przewodniczącego Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN pozwoli mi na ogląd całego polskiego środowiska związanego z tą branżą, a ponadto pozwoli zintegrować działania na rzecz projektu PTK w Zielonej Górze ? mówi prof. Kłos.
Przypomnijmy, że rozmowy dotyczące utworzenia w Nowym Kisielinie Parku Technologii Kosmicznych, rozpoczęły się w 2017 roku, kiedy na wniosek Uniwersytetu Zielonogórskiego zadanie ?Rozwój technologii kosmicznych w województwie lubuskim? zostało wpisane do Kontraktu Terytorialnego. Podjęte przez Województwo Lubuskie działania doprowadziły do podpisania 24 kwietnia 2018 r. Listu intencyjnego potwierdzającego wolę współpracy na rzecz realizacji projektu Park Technologii Kosmicznych w Zielonej Górze, z Uniwersytetem Zielonogórskim i Centrum Badań Kosmicznych PAN. Natomiast 31 grudnia 2018 r. marszałek Elżbieta Anna Polak i członek zarządu Marcin Jabłoński podpisali umowę na dofinansowanie tego projektu z Regionalnego Programu Operacyjnego. Partnerami samorządu województwa w tym projekcie są Uniwersytet Zielonogórski, Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz firma Hertz Systems. Wartość projektu to 60,7 mln zł, z czego kwota dofinansowania to 42 mln zł. - Dziś możemy śmiało powiedzieć, że ten projekt w regionie powstanie. Liderem projektu jest samorząd województwa. Ale nie byłoby mowy o jego realizacji, gdyby nie strona naukowa, czyli Centrum Badań Kosmicznych, które będzie miało u nas swój oddział. Ten projekt będzie miał olbrzymie znaczenie dla tworzenia warunków do rozwoju innowacyjności w regionie ? mówiła wówczas marszałek Polak.
Oddział Centrum Badań Kosmicznych PAN, o którym mówiła marszałek, rusza od marca br. w Zielonej Górze/Nowym Kisielinie. Jego założenie jest takie, by na miejscu wykształcić kadrę naukową, na której będzie się opierać działalność laboratoriów badawczych Parku Technologii Kosmicznych. Planuje się tam utworzenie Laboratorium Dynamiki Manipulatorów Satelitarnych. ? Myślę, że przez trzy lata jesteśmy w stanie przygotować kilku doktorantów, którzy działaliby w ramach PTK. Chcemy rozpocząć już działalność projektową, budować programy badawcze we współpracy z Niemcami, bo mamy już wypracowane kontakty jako Centrum Badań Kosmicznych ? mówi prof. Zbigniew Kłos.
Warto dodać, że Rada Naukowa CBK PAN w dniu 19 grudnia 2018 r. zaaprobowała to przedsięwzięcie wpisując je do Statutu Centrum, a władze Polskiej Akademii Nauk zatwierdziły tę decyzję. Prezes Polskiej Akademii Nauk zwrócił się z prośbą, o wsparcie finansowe tej inicjatywy z budżetu województwa lubuskiego w kwocie 346 732 zł, a Sejmik Województwa Lubuskiego zapisał tą kwotę w uchwale budżetowej województwa lubuskiego.
Działalność ośrodka ma być ukierunkowana na badania w zakresie robotyki kosmicznej, systemów GNSS oraz obserwacji Ziemi i systemów SSA.

Źródło: lubuskie.pl
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/w-lubuskiem-powstanie-park-technologii-kosmicznych-i-oddzial-cbk-pan

 

W Lubuskiem powstanie Park Technologii Kosmicznych i oddział CBK PAN.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największa na świecie wystawa kosmiczna pod patronatem NASA we Wrocławiu
2019-03-08. Marsiscool
Największa na świecie wystawa kosmiczna pod patronatem NASA we Wrocławiu. Już 21 marca 2019 roku we Wrocławiu w Hali Stulecia otwarta zostanie największa na świecie wystawa kosmiczna. Każdy pasjonat, fan astronautyki, wszechświata, astronomii musi to zobaczyć!
Wielka sensacja, największa na świecie wystawa ?nie z tej Ziemi? pod patronatem NASA we Wrocławiu! Ekspozycja będzie prezentowana w Hali Stulecia od 21 marca do 18 czerwca br. Space Adventure to wspaniała kolekcja amerykańskich i radzieckich eksponatów wprost z US Space Rocket Center i NASA Visitor Center prezentująca historię kosmicznych podróży od ubiegłego wieku do dnia dzisiejszego.
Wśród ponad 100 kosmicznych eksponatów, prezentowanych na 3 000 metrów kwadratowych powierzchni obiektu Hali Stulecia przy ul. Wystawowej 1 we Wrocławiu zobaczyć można m.in. międzynarodową stację kosmiczną ISS, załogowy statek kosmiczny Orion, modele rakiet m.in rakietę Saturn, Sojuz, SLS, Ares 2, czy Liberty, satelitę Sputnik 1, kapsułę Apollo, Lunar Rover ? łazik księżycowy który uczestniczył w misjach Apollo, autentyczne kokpity i elementy maszyn kosmicznych, aż 11 oryginalnych skafandrów kosmonautów w tym umundurowanie Gagarina, asteroidy i prawdziwe kamienie księżycowe.
cytat ze strony Wystawa Space
Godziny otwarcia:
Poniedziałek ? Piątek:
09:00 ? 20:00
Sobota, niedziela, święta:
10:00 ? 20:00
Źródło/ Wystawa Space
https://marsiscool.pl/aktualnosci/najwieksza-na-swiecie-wystawa-kosmiczna-pod-patronatem-nasa-we-wroclawiu/?fbclid=IwAR2VJ08SnUQy9JcutGd7d9KDJBnMSVNurtwg3jMNjZmX87617k310vy9raY

Największa na świecie wystawa kosmiczna pod patronatem NASA we Wrocławiu.jpg

Największa na świecie wystawa kosmiczna pod patronatem NASA we Wrocławiu2.jpg

Największa na świecie wystawa kosmiczna pod patronatem NASA we Wrocławiu3.jpg

Największa na świecie wystawa kosmiczna pod patronatem NASA we Wrocławiu4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NASA ogłosiła, że odbędzie się pierwszy wyłącznie kobiecy spacer kosmiczny
2019-03-08
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 29 marca amerykańskie astronautki wezmą udział w pierwszym wyłącznie kobiecym spacerze kosmicznym. Będą to Anne McClain i Christina Koch.
Spacer Anne McClain i Christiny Koch ma być częścią tak zwanego Miesiąca Historii Kobiet, czyli corocznego święta obchodzonego przez cały marzec w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Australii. To czas, gdy szczególnie podkreśla się wkład kobiet w tworzenie historii.
59. Ekspedycja
Spacer astronautek ma być drugą z trzech zaplanowanych wycieczek 59. Ekspedycji, która ma rozpocząć się już 14 marca. Wraz z kobietami na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) znajdzie się w tym czasie czterech mężczyzn: David Saint-Jacques ze Kanady, Nick Hague ze Stanów Zjednoczonych oraz Rosjanie Oleg Kononienko i Aleksiej Owczinin.
Rzeczniczka NASA Stephanie Schierholz zwróciła uwagę, że przebieg Ekspedycji 59. będzie kontrolowany przez kobiety. Główną dyrektorką lotu będzie Mary Lawrence, zaś główną kontrolerką lotów - Jackie Kagey.
McClain weźmie też udział w pierwszym kosmicznym spacerze Ekspedycji 59. NASA planuje, że odbędzie się on 22 marca, a towarzyszem McClain będzie Hague.
- Oczywiście zadania i harmonogramy zawsze mogą się jeszcze zmienić - zastrzegła Schierholz.
Wielkie plany
Jak w 2015 roku powiedziała McClain, chciała zostać astronautką odkąd skończyła trzy-cztery lata - Pamiętam, jak wtedy opowiadałam o tym mamie. Nigdy z tych planów nie zrezygnowałam - mówiła. Kobieta jest majorem w armii amerykańskiej i pilotem.
Zaszczyt
Jak podała NASA, dla Koch będzie to pierwszy lot kosmiczny. Kobieta jest inżynierem elektryki, ale pracowała również nad wyprawami na Biegun Południowy i Arktykę.
W lutym zapytano ją, jak ważna jest misja podczas Miesiąca Historii Kobiet. - To wyjątkowa okazja. Mam nadzieję, że będę mogła zainspirować tych, którzy będą śledzić to wydarzenie - opowiedziała.
Źródło: sciencealert.com
Autor: kw/map

https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/nasa-oglosila-ze-odbedzie-sie-pierwszy-wylacznie-kobiecy-spacer-kosmiczny,285684,1,0.html

 

NASA ogłosiła, że odbędzie się pierwszy wyłącznie kobiecy spacer kosmiczny.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwiazdy eksplodujące jako supernowe tracą swoją masę na rzecz swoich gwiezdnych towarzyszy
2019-03-09. Radek Kosarzycki

Gwiazdy około osiem razy masywniejsze od Słońca kończą swoje życie w eksplozjach supernowych. Skład chemiczny gwiazdy wpływa na to co się dzieje podczas takich eksplozji.
Znacząca liczba masywnych gwiazd posiada bliskich towarzyszy gwiezdnych. Międzynarodowy zespół badaczy kierowany przez naukowców z Uniwersytetu w Kioto zauważył, że niektóre gwiazdy eksplodujące jako supernowe mogą przekazywać część swoich otoczek wodorowych swoim gwiezdnym towarzyszom jeszcze przed eksplozją.
?W układach podwójnych, gwiazda może oddziaływać ze swoim towarzyszem na każdym etapie swojej ewolucji. Na pewnym etapie ewolucji masywnej gwiazdy, zwiększa ona swoje rozmiary przechodząc w stadium czerwonego nadolbrzyma, a obecność towarzyszącej gwiazdy może zaburzać jej
bogate w wodór zewnętrzne warstwy. W wyniku tych oddziaływań, wyewoluowana gwiazda może zostać w części bądź w całości pozbawiona otoczki wodorowej? mówi Hanindyo Kuncarayakti z Uniwersytetu w Turku w Finlandii. Kuncarayakti jest członkiem zespołu, który prowadził obserwacje.
Z uwagi na to, że gwiazda utraciła znaczącą część swojej otoczki wodorowej na rzecz swojego gwiezdnego towarzysza, jej eksplozję możemy obserwować jako supernową typu Ib lub IIb. Bardziej masywne gwiazdy eksplodują jako supernowe typu Ic po utracie swojej otoczki helowej pod postacią wiatrów gwiezdnych. To masywne strumienie energetycznych cząstek emitowane z powierzchni gwiazdy, które mogą usunąć warstwę helową znajdującą się pod warstwą wodorową.
?Niemniej jednak, gwiezdny towarzysz nie odgrywa znaczącej roli w losie otoczki helowej. Zamiast tego, wiatry gwiezdne odgrywają kluczową rolę w tym procesie, bowiem ich intensywność zależy od początkowej masy gwiazdy. Zgodnie z modelami teoretycznymi oraz naszymi obserwacjami, wpływ wiatrów gwiezdnych na utratę masy eksplodującej gwiazdy jest istotny tylko w przypadku gwiazd o masie przekraczającej pewien konkretny przedział masy? mówi Kuncarayakti.
Obserwacje przeprowadzone przez grupę badaczy wskazują, że tak zwany mechanizm hybrydowy stanowi potencjalny model, który może opisywać ewolucję masywnych gwiazd. Mechanizm hybrydowy mówi, że w trakcie swojego życia gwiazda może stopniowo tracić część swojej masy na rzecz swojego towarzysza oraz także w wyniku wywiewania wiatrów gwiazdowych.
?Obserwując gwiazdy umierające jako supernowe i związane z nimi zjawiska, możemy poprawić naszą wiedzę o ewolucji masywnych gwiazd. Jednak jak na razie w naszej wiedzy o ewolucji masywnych gwiazd jest jeszcze mnóstwo dziur? stwierdza prof. Seppo Mattila z Wydziału Fizyki i Astronomii na Uniwersytecie w Turku.
Artykuł naukowy: http://dx.doi.org/10.1038/s41550-019-0710-6
https://www.pulskosmosu.pl/2019/03/09/gwiazdy-eksplodujace-jako-supernowe-traca-swoja-mase-na-rzecz-swoich-gwiezdnych-towarzyszy/

Gwiazdy eksplodujące jako supernowe tracą swoją masę na rzecz swoich gwiezdnych towarzyszy.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poznaliśmy dokładną masę Drogi Mlecznej

 

Autor: John Moll (9 Marzec, 2019)

 

Międzynarodowy zespół astronomów, korzystając z danych, które pozyskano z pomocą teleskopów Hubble'a i Gaia, podał przybliżoną masę Drogi Mlecznej. Warto dodać, że jest to najprecyzyjniejszy jak dotąd pomiar naszej galaktyki.

Zgodnie z poprzednimi szacunkami, masa Drogi Mlecznej powinna wynosić od 500 miliardów do nawet 3 bilionów mas Słońca. Tak szeroki zakres wynika z faktu, że astronomowie stosowali bardzo różne podejścia, aby ?zważyć? naszą galaktykę. Dodatkowym problemem w poznaniu dokładnej masy jest ciemna materia, która stanowi około 90% masy Drogi Mlecznej.

Międzynarodowy zespół astronomów pod przewodnictwem Laury Watkins z Europejskiego Obserwatorium Południowego zaprezentował nowe podejście do tego problemu. Łącząc dane z teleskopów kosmicznych Hubble'a i Gaia ustalono, że Droga Mleczna waży 1,5 biliona mas Słońca.

 

Naukowcy zmierzyli prędkości i ruchy gromad kulistych ? gęstych i obfitych skupisk gwiazd, znajdujących się daleko od centrum galaktyki. Połączona masa i odległość tych zgrupowań gwiazd okazały się być doskonałym punktem odniesienia do pomiaru masy Drogi Mlecznej.

 

Im większa masa galaktyki, tym szybciej poruszają się gromady kuliste. Poprzednie pomiary uwzględniały prędkość, z jaką gromady przybliżały się lub oddalały od Ziemi. Jednak podczas najnowszych badań, zespół zdołał również zmierzyć boczny ruch tych skupisk, dzięki czemu można było obliczyć całkowitą prędkość, a co za tym idzie ? obliczyć masę Drogi Mlecznej.

Teleskopy kosmiczne Hubble'a i Gaia zapewniły dane, dotyczące łącznie 46 gromad kulistych. Na ich podstawie oszacowano masę naszej galaktyki i okazało się, że naukowcy nie byliby w stanie tego dokonać bez pracy tych dwóch teleskopów.

Badacze zauważyli, że ciemna materia stanowi około 84% masy galaktyki. Około 200 miliardów gwiazd stanowi w przybliżeniu 60 miliardów mas Słońca, czyli około 4% masy Drogi Mlecznej. Pozostałe 12% to chmury gazu, planety, komety i asteroidy. Natomiast supermasywna czarna dziura, która znajduje się w samym centrum naszej galaktyki, posiada masę około 4 milionów mas Słońca ? jest ciężka, lecz w skali galaktyki to bardzo niewiele.

Droga Mleczna jest ?cięższa? po jednej stronie. Istnieją galaktyki, których masa wynosi zaledwie jeden miliard mas Słońca. Jednak po drugiej stronie skali znajdują się potężne galaktyki z masą około 30 bilionów mas Słońca. Astronomowie twierdzą, że masa Drogi Mlecznej jest raczej typowa dla galaktyk o podobnej jasności.

Zespół astronomów twierdzi, że teleskop Gaia ma przed sobą jeszcze nawet 10 lat pracy. W tym czasie możemy jeszcze lepiej poznać ruchy gwiazd i odkryć kolejne gromady kuliste. To oznacza, że w przyszłości, astronomowie będą mogli obliczyć masę Drogi Mlecznej z jeszcze większą precyzją.

https://www.eurekalert.org/pub_releases/2019-03/eic-hg030719.php

 

https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/poznalismy-dokladna-mase-drogi-mlecznej

Poznaliśmy dokładną masę Drogi Mlecznej.jpg

Poznaliśmy dokładną masę Drogi Mlecznej2.jpg

Poznaliśmy dokładną masę Drogi Mlecznej3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kosmosie odkryto kolejną gwiazdę, której zmiany jasności mogą sugerować obecność obcych
Autor: admin (2019-03-09 )
Naukowcy powiadomili o intrygującym odkryciu. Około 440 lat świetlnych od Ziemi znajduje się gwiazda, która niespodziewanie straciła na jasności. Odległy czerwony karzeł przez jeden cały dzień emitował nawet o 80% mniej światła, po czym jego aktywność wróciła do normalności. To już kolejna znana nam gwiazda, której zachowania nie jesteśmy w stanie wyjaśnić.
Zespół badawczy namierzył gwiazdę, którą nazwano EPIC 204376071. Podczas długich obserwacji nie zauważono niczego szczególnego ? wyjątkiem był jeden dzień, w którym tajemnicza gwiazda, z nieznanej do końca przyczyny, wyraźnie przygasła, po czym jej jasność powróciła do normy.
Dla porównania, słynna gwiazda Tabby (EPIC 8462852) charakteryzuje się nieregularnymi spadkami jasności, które jednak sięgały maksymalnie 22%. Tymczasem gwiazda EPIC 204376071 niemal zgasła i był to tylko jeden taki przypadek.
EPIC 204376071 posiada 16% masy Słońca, około 63% średnicy i zaledwie 3% jasności. Jest to zatem mała, ciemna i chłodna gwiazda o niewielkiej masie, która posiada cechy typowe dla czerwonego karła.
Naukowcy porównali ją do gwiazdy KIC 10403228, odkrytej w 2017 roku, która również niespodziewanie straciła na jasności. Badacze przypuszczają, że te dwa przypadki mogą mieć wspólny mianownik ? może nim być obecność planety lub planet z systemem pierścieni. Astrofizycy spekulują, że takie ciało niebieskie mogłoby powodować zakrzywienie światła. Jednak dotychczas poznaliśmy tylko trzy takie migające gwiazdy i tak naprawdę nikt nie wie, co powoduje ich nieoczekiwane spadki jasności.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/w-kosmosie-odkryto-kolejna-gwiazde-ktorej-zmiany-jasnosci-moga-sugerowac-obecnosc-obcych

 

W kosmosie odkryto kolejną gwiazdę, której zmiany jasności mogą sugerować obecność obcych.jpg

W kosmosie odkryto kolejną gwiazdę, której zmiany jasności mogą sugerować obecność obcych2.jpg

W kosmosie odkryto kolejną gwiazdę, której zmiany jasności mogą sugerować obecność obcych3.jpg

W kosmosie odkryto kolejną gwiazdę, której zmiany jasności mogą sugerować obecność obcych4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos
Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka
Kobiety nie są dyskryminowane wprost. Raczej tworzy się prawo, przez które nie są w stanie spełnić wszystkich wymagań - mówiła Geraldyn Cobb. Potrafiła precyzyjnie pilotować każdy samolot, za sterami którego usiadła. Jej imię mogłoby być równie znane jak Walentyny Tierieszkowej, gdyby tylko amerykańscy pionierzy eksploracji kosmosu zechcieli dopuścić do rywalizacji kobietę.
Może moglibyśmy wykorzystać kobietę w kolejnej misji na orbitę, (...) mogłaby polecieć zamiast szympansa - stwierdził Gordon Cooper, astronauta amerykańskiego programu Merkury, zapytany przez dziennikarzy o to, czy Amerykanie wzorem Sowietów powinni znaleźć dla kobiet miejsce w programie kosmicznym. Był rok 1963. Beatlesi właśnie wydali swój pierwszy album "Please Please Me", na ekrany kin wszedł film "Kleopatra" z Elizabeth Taylor w roli tytułowej, przeprowadzono pierwsze testy boeinga 727, a dwa mocarstwa, Związek Radziecki i Stany Zjednoczone, toczyły zaciętą walkę o prymat w przestrzeni kosmicznej.

15 maja Gordon Cooper pierwszy raz poleciał w kosmos, był to zarazem ostatni lot orbitalny programu Merkury. Miesiąc później jego wyczyn powtórzyła Walentyna Tierieszkowa. Stała się pierwszą w historii kobietą w kosmosie, tym samym skupiając na sobie uwagę mediów na całym świecie. W USA dziennikarze regularnie pisali o kobietach-pilotkach, które śpiewająco przeszły wymagające testy dla astronautów. Tego było za wiele.
Mężczyźni walczą na wojnie i latają samolotami, a potem wracają i projektują kolejne samoloty. Kobiety się tym nie zajmują, bo taki jest porządek społeczny - stwierdził w trakcie przesłuchania przed amerykańskim kongresem John Glenn, astronauta, który wykonał pierwszy amerykański lot orbitalny, wiele lat później - również senator. Kłopot w tym, że kobiety na wojnie latały samolotami. Uczyły nawet latać mężczyzn.

Ale gdy wojenny pył opadł, a do domów wrócili mężczyźni, nawet najlepszym pilotkom została praca przy opylaniu upraw. Nie godziły się na to. Gdy raz zasmakowały wolności i sprawdziły się w swoim fachu, nie chciały pokornie usunąć się w cień. Wielu uważało, że nie powinny.

Lekarz, który wierzył w kobiety

Pierwsze lądowanie na Księżycu w 1969 roku obejrzało na całym świecie 530 milionów osób, około 18 procent ówczesnej populacji. Już od przeszło dekady, czyli od pierwszej udanej próby umieszczenia na orbicie sztucznego satelity (1957 rok, radziecki Sputnik 1), podbój kosmosu był jednym z głównych tematów medialnych. Trwała wielka kosmiczna olimpiada, w której uczestniczyły dwa mocarstwa. Amerykanie zaprzęgli do pracy nad programem własnych specjalistów oraz tych przechwyconych z nazistowskich Niemiec. Ale do momentu wypowiedzenia przez Neila Armstronga słynnych słów: "To mały krok dla człowieka, ale wielki dla ludzkości", to Sowieci wygrywali praktycznie każdą konkurencję - pierwszy satelita na orbicie, pierwszy lot suborbitalny i orbitalny, wreszcie pierwsza kobieta w kosmosie. Mogli wygrać przynajmniej w tej ostatniej "dyscyplinie", gdyby mocarstwo szczycące się swoim umiłowaniem wolności i równości faktycznie w tę równość i wolność wierzyło. Bo kiedy Tierieszkowa dopiero została wybrana do programu szkolenia kosmonautów, Amerykanie mieli już aż 13 kobiet, które przeszły testy na astronautki, były znakomitymi pilotkami i marzyły o szansie na podbój kosmosu.
A wszystko zaczęło się od przyjaźni pewnego chirurga i kobiety, przed którą chyliły karki największe lotnicze sławy, czyli Williama Randolpha Lovelace'a II i Jacqueline Cochran.

"Randy" Lovelace, absolwent harvardzkiej szkoły medycznej i ceniony lekarz, nie miał pojęcia, co tak naprawdę powinien zbadać. Powierzono mu zadanie ocenienia zdrowia, sprawności fizycznej i możliwości pierwszych amerykańskich astronautów. Kłopot w tym, że nikt jeszcze w kosmosie nie był i określenie, jakie przymioty fizyczne mogłyby wspomóc przyszłego astronautę, a jakie - pozornie nieistotne - cechy w sytuacji wyprawy poza umowną granicę kosmosu mogłyby go zabić, nie były określone. Jednak Lovelace podjął rękawicę. Wykorzystując doświadczenie, które zdobył jako chirurg pracujący dla wojsk lotniczych, rozpoczął tworzenie wieloetapowego programu zdrowotnej selekcji przyszłych astronautów. Programu, po pewnych modyfikacjach związanych z rozwojem wiedzy medycznej i eksploracji kosmosu, stosowanego do dziś.

Przyszli bohaterowie narodu byli mierzeni, ważeni, sprawdzano ich poczucie równowagi, a mierniki, wzierniki i termometry wkładano im w każdy otwór ciała. Dosłownie. Jak powiedział w trakcie konferencji prasowej John Glenn: Nie wiedziałem, że mam w ciele aż tyle otworów, nie miałem też pojęcia, jak są głębokie. Badano wytrzymałość na zimno i na ciepło, na obniżone i podwyższone ciśnienie, zmniejszano ilość tlenu w powietrzu, by ocenić, po jakim czasie stracą przytomność, poddawano wielogodzinnym badaniom wzroku, wkładano im do gardeł gumowe rury, by badać kwasy żołądkowe, wreszcie wlewano im do uszu lodowatą wodę, by ocenić, po jakim czasie wrócą do pełni władz fizycznych i umysłowych. W trakcie jednego z takich badań Lovelace zadał sobie ważkie pytanie: A gdyby testom poddano kobiety? Są w końcu mniejsze i lżejsze niż mężczyźni, co może działać na plus w niewielkiej przestrzeni statku kosmicznego. A umiejętnościami nie odstają przecież od mężczyzn.
Lovelace miał pewność, że istnieją kobiety, które poradzą sobie z najbardziej wymagającymi testami, którym poddawani są piloci wojskowi. Od lat 40. przyjaźnił się z Jacqueline Cochran - bizneswoman, ale przede wszystkim wyjątkową pilotką, która miała na swoim koncie wiele lotniczych rekordów, w tym pierwszej kobiety, która przekroczyła barierę prędkości dźwięku. Cochran była nieustraszona. Razem w inną znakomitą pilotką, Amelią Earheart, pracowały na rzecz otwarcia lotnictwa, również wyczynowego, na kobiety. Wygrała wiele wyścigów i biła kolejne rekordy, aż przyszła II wojna światowa. Uznała, że będzie służyć krajowi tym, co potrafi najlepiej - pilotując samoloty. Założyła kobiece lotnictwo wojskowe (Women Airforce Service Pilots), którego zadaniem było testowanie nowych rodzajów samolotów i dostarczanie ich do baz wojskowych. Była pierwszą kobietą, która usiadła za sterami bombowca. Wiele lat później stała się również pierwszą kobietą pilotującą myśliwce i odrzutowce.

Jakby tego było mało, w ostatnim okresie wojny zajęła się dziennikarstwem. Była na Filipinach w trakcie podpisania kapitulacji Japonii, przeprowadziła wywiad z Mao Zedongiem i relacjonowała na potrzeby amerykańskiej prasy procesy norymberskie. W dodatku jej mężem był Floyd Odlum, producent filmowy i dyrektor zakładów produkujących dla wojska samoloty. To dzięki niemu Cochran mogła przetestować każdą maszynę, również taką, której pilotowania zakazywało jej prawo. Znając Cochran, Lovelace był przekonany, że tak zdeterminowanych, wytrzymałych i mających prawdziwy talent do latania kobiet jest więcej i że należy dać im szansę spróbowania sił w kosmicznym wyścigu.
"Trzynastka" z Merkurego

- Naturalnie, że chcę polecieć na Księżyc, w końcu mam ośmioro dzieci - miała powiedzieć dziennikarzowi Jane "Janey" Hart, matka, żona senatora, ale przede wszystkim kobieta, która wylatała tysiące godzin na różnych typach samolotów oraz helikopterów. Wraz z trzydziestoma innymi pilotkami wzięła udział w programie doktora Lovelace'a mającym sprawdzić fizyczne zdolności kobiet do lotu w kosmos. Lovelace i Cochran (również chciała zostać astronautką) wytypowali kilkadziesiąt kobiet. Zaprosili je do udziału w badaniach, jakie wcześniej przeszli astronauci programu Merkury - siedmiu pilotów testowych, którzy zanim jeszcze dali się wystrzelić w przestrzeń w swoich niewielkich statkach, już byli bożyszczami tłumów.

Pierwszy etap obejmował bardzo precyzyjne badania fizyczne, dokładnie takie same, jak te, które przeszli mężczyźni. - Wstrzykiwano nam do uszu wodę o temperaturze 10 stopni. Wtedy moje ciało przestawało działać, nie miałam nad nim żadnej kontroli - wspominała później najmłodsza z uczestniczek, 20 letnia wówczas Wally Funk. Po pięciu dniach nieustannych testów w grze pozostało 13 kobiet, okrzykniętych przez prasę, w nawiązaniu do męskiej drużyny Merkury 7, Merkury 13. Wśród nich wyróżniała się Geraldyn "Jerrie" Cobb, kobieta, o której mówiono, że gdzie diabeł nie może, to ją pośle. - Byłam po prostu dziewczyną, która nigdy nie miała dość latania - powiedziała w wywiadzie radiowym "Jerrie" Cobb.

Cobb urodziła się 5 marca 1931 roku w Norman w Oklahomie jako druga córka porucznika Williama "Harveya" Cobba. W czasie II wojny światowej jej ojciec stacjonował w bazie Sheppard Field w Wichita Falls w stanie Texas, i to właśnie tam młoda "Jerrie" po raz pierwszy wsiadła do samolotu. Pilotem samolotu Waco był jej ojciec. Cobb zakochała się w lataniu. Patrzenie na ziemię z wysokości dało jej - wówczas nieśmiałej dziewczynie - pewność siebie.
Cztery lata później Geraldyn, wtedy 16-letnia mieszkanka Oklahoma City, miała już licencję pilota. Aby zarobić na lekcje pilotażu, grała w profesjonalnej kobiecej  lidze softballa. W wieku 18 lat miała nie tylko licencję pilota komercyjnego, ale także była certyfikowanym instruktorem lotniczym, sklasyfikowanym znawcą prawa lotniczego, nawigacji, meteorologii, a także inżynierii lotniczej. Sporo, jak na osobę, która dopiero weszła w dorosłość.

Gra w softball przynosiła jej wciąż pewne pieniądze, jednak żeby zarobić na wymarzony samolot, zdecydowała się na pracę w rolnictwie - pilotowała samoloty rozpylające związki chemiczne nad polami uprawnymi. Nie był to szczyt jej marzeń, ale odkładane pieniądze pozwoliły jej kupić pierwszy własny jednopłatowiec Fairchild PT-23. Nadała mu imię "Par-a-dice Lost.". Przez kolejne lata imała się praktycznie każdej pracy, która pozwalała jej siadać za sterami samolotów. Opuściła Oklahomę na rzez Florydy, ponieważ zaoferowano jej pracę pilota samolotu pasażerskiego DC-3. Pracy jednak nie dostała, ponieważ... okazała się kobietą. Niedoszły pracodawca, widząc dokonania pilotki i imię "Jerrie", był przekonany, że zatrudnia mężczyznę. I chociaż w tamtych czasach kobiety- pilotki świetnie sprawdzały się za sterami nawet najbardziej wymagających maszyn, nie miał odwagi zatrudnić Geraldyn. Bez grosza przy duszy, niechętnie myśląc o powrocie do Oklahomy, "Jerrie" zdecydowała się podjąć pracę sekretarki w biurze międzynarodowego lotniska w Miami. Tam poznała Jacka Forda, prezesa Fleetway Incorporated, firmy dostarczającej samoloty.

Ford miał problem. Jego firma podjęła się dostarczyć do Peru dwa AT-6, samoloty wojskowe używane w czasie II wojny światowej. Prezes samodzielnie miał pilotować jeden z samolotów, jednak drugi pozostawał bez pilota. Wówczas "Jerrie" wybłagała go o szansę, chciała udowodnić, co potrafi. Polecieli razem, jednak Jack nie radził sobie z maszyną i zakończył lot w Kolumbii. "Jerrie" doleciała samotnie do Peru. Był to przełomowy moment w jej karierze. Zyskała pełne zaufanie Jacka i przez kolejne lata dostarczała samoloty w niemal każde miejsce na świecie. Latała niewielkimi samolotami treningowymi, samolotami pasażerskimi, a nawet ciężkimi samolotami bombowymi dalekiego zasięgu.
Po tym doświadczeniu w 1955 roku wróciła do Oklahoma City, gdzie zaoferowano jej pracę pilota testowego. Brała też udział w pokazach lotniczych, biła kolejne rekordy prędkości i długości lotu. Aż w 1959 roku 28-letnia wówczas "Jerrie" otrzymała wyjątkową propozycję udziału w testach dla astronautów.

Nie wahała się nawet sekundy. Wszystkie badania przeszła znakomicie, z wieloma poradziła sobie znacznie lepiej niż jej koledzy po fachu. Jednym z wyjątkowo trudnych testów było możliwie długie przebywanie w komorze deprywacji sensorycznej, która miała symulować stan nieważkości. Komorą był pojemnik z wodą o temperaturze ciała. Badanych odcinano od źródeł wszelkich bodźców, kładziono na piance utrzymującej ciało na wodzie i zostawiano samym sobie. Po chwili tracili zmysły - nie czuli swojego ciała, wody, nie mogli określić miejsca, w którym się znajdują, i często wpadali w panikę. Najlepsi spośród mężczyzn wytrzymali w takim stanie trzy godziny. "Jerrie" spędziła w komorze dziewięć i pół godziny. Na pytanie dziennikarza, jak to się stało, odpowiedziała, że do badania doszło w momencie, gdy była dość zapracowana i ten czas "poza światem" pomógł się jej wreszcie zrelaksować.

Ostateczny cios

"Trzynastka" z Merkurego była rozchwytywana przez media. Kobiety czekał jeszcze jeden test. Miały wybrać się do bazy wojskowej, trenować w wirówkach grawitacyjnych i pilotować odrzutowce, gdy program z dnia na dzień przerwano. Wszystko przez entuzjazm doktora Lovelace'a, który udał się z wynikami testów do Waszyngtonu, by nakłonić rządzących do włączenia do programu kosmicznego kobiet. Chyba sam nie przewidział oporu, z jakim się spotka. Był zdruzgotany. Jednak w sukurs przyszła mu jedna z "Trzynastki", wspomniana już Jane Hart. Mąż Jane był senatorem i pomógł zorganizować przesłuchanie przed kongresem, który miał - a przynajmniej takie pokładano w nim nadzieje - wymusić na rządzących zmianę polityki. Na przesłuchaniu pojawiły się Jane oraz "Jarrie".
Zwracając się do kongresmenów, Jane Hart mówiła: - Uważam, że kobiety powinny mieć swoją rolę w badaniach kosmosu. To niewyobrażalne, by przestrzeń kosmiczna miała być zarezerwowana tylko dla mężczyzn (...). Sto lat temu nie do pomyślenia było, by kobiety pracowały w szpitalach polowych. Uważano je za zbyt słabe fizycznie i emocjonalnie, by mogły znieść ten horror. Ostatecznie wyrażono zgodę, by podjęły się tego brzydkie kobiety w średnim wieku, bo miały mieć silniejszy charakter. Zapewniam, że pomysł, by kobiety latały w kosmos, nie jest bardziej niedorzeczny, niżby pracowały jako sanitariuszki.

Wtórowała jej Geraldyn Cobb: - My, pilotki pragnące eksplorować przestrzeń kosmiczną, nie próbujemy brać udziału w wojnie płci. Chcemy tylko należnego nam miejsca w kosmicznej przyszłości narodu. Jako obywatelki naszego kraju prosimy o zgodę na wzięcie udziału w tworzeniu historii.

Na sali zawrzało, a na pierwszych stronach gazet ukazały się zdjęcia kobiet proszących kongres o szansę na udowodnienie swoich możliwości. Coraz więcej osób mówiło, że szansę zostania astronautą powinien mieć każdy, kto przejdzie testy, bez rozróżnienia na płeć. Ale przesłuchanie przed kongresem było dwudniowe. Kolejnego dnia stawili się w aureoli zdobywców kosmosu John Glenn i Scott Carpenter, którzy wypowiedzieli się jednoznacznie przeciwko udziałowi kobiet w programie kosmicznym, twierdząc, że pomysł ten jest pogwałceniem amerykańskiego sposobu życia i wartości społecznych. Jednak ostateczny cios pomysłowi zadała kobieta, sama Jacqueline Cochran, która jeszcze niedawno zachęcała koleżanki po fachu do udziału w badaniach.
Załogowe loty kosmiczne są kosztowne i ważne dla interesu państwa, dlatego podczas wyboru astronautów podjęto słuszną decyzję, by szukać ich wśród pilotów, którzy sprawdzili się w testowaniu samolotów i mają doświadczenie w lataniu precyzyjnym z dużą prędkością (...). Przyjęcie dużej grupy kobiet wiązałoby się ze znaczącymi stratami finansowymi, bo kobiety odejdą z pracy po ślubie - stwierdziła w swoim oświadczeniu pilotka, której małżeństwo w żaden sposób nie przeszkodziło w karierze.

Niedoszłe astronautki były zdruzgotane. Ta, która była dla nich symbolem silnej, zdeterminowanej kobiety, która nie bała się przeciwstawiać nikomu i niczemu, która wreszcie zachęcała inne kobiety do podjęcia wyzwania, zwróciła się przeciwko nim. Ponoć odwrót ten został wymuszony przez wojskowych, którzy zagrozili Cochran, że jeśli nie wycofa swego wsparcia dla projektu, to odbiorą zakładom męża rządowe kontrakty. Ponoć wiele lat później przyznała, że ubolewa nad swoją słabością i tym, że uległa naciskom. Jednak sprawa została zakończona. Kongres nie zrobił nic w sprawie dostępu kobiet do szkolenia astronautów, a wiceprezydent Lyndon B. Johnson podpisał dokument nakazujący przerwanie projektu Lovelace'a. Miał na nim własnoręcznie dopisać: "to musi się skończyć natychmiast!". Był lipiec 1962 roku, rok przed tym, jak Walentyna Tierieszkowa 22 razy okrążyła Ziemię.

Epilog

Pierwsza Amerykanka poleciała w kosmos dopiero 21 lat później, w 1983 roku. Była nią Sally Ride. Na start wahadłowca Challenger, którym udała się poza umowną granicę kosmosu, zaprosiła kobiety z "Trzynastki" z Merkurego. NASA przydzieliła im honorowe miejsca i jednocześnie włączyła ich starania w oficjalną historię eksploracji kosmosu, nazywając je pionierkami.
Aktualnie amerykańska agencja kosmiczna prowadzi kilka równoległych programów mających wspierać kobiety zajmujące się naukami ścisłymi i badaniem kosmosu. A w maju ubiegłego roku w Centrum Lotów Kosmicznych imienia Lyndona Johnsona, tego samego, który domagał się zakończenia programu kobiecych lotów kosmicznych, odbyła się konferencja poświęcona pracom nad najnowszym dziełem NASA, które ma zanieść ludzi ponownie na Księżyc, a później dalej, na Marsa, czyli nad statkiem kosmicznym Orion. W konferencji brały udział same kobiety, które  prowadzą poszczególne zespoły opracowujące "perłę w koronie" NASA. Świat zmienił się o 180 stopni. W aż - lub w tylko - 60 lat.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Ci się podobał, to wypróbuj nasz nowy newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

KLIKNIJ, BY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER >>>

Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka. Dziennikarka i redaktorka zajmująca się głównie tematyką popularnonaukową. Związana m.in z Życiem Warszawy i Weekend.Gazeta.pl oraz z Magazynem Wirtualnej Polski.
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24521341,trzynastka-kontra-siodemka-dlaczego-amerykanki-nie-polecialy.html

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos.jpg

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos2.jpg

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos3.jpg

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos4.jpg

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos5.jpg

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos6.jpg

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos7.jpg

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos8.jpg

Trzynastka kontra siódemka. Dlaczego Amerykanki nie poleciały w kosmos9.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udany start rakiety Długi Marsz 3B z satelitą telekomunikacyjnym Zhongxing-6C
2019-03-09
Z kosmodromu Xichang wystartowała chińska rakieta Długi Marsz 3B z satelitą telekomunikacyjnym Zhongxing-6C.
Start został przeprowadzony 9 marca o 17:30 czasu polskiego ze stanowiska LC3. Na orbitę transferową do geostacjonarnej (GTO) wysłano satelitę telekomunikacyjnego, którego celem będzie dostarczanie sygnału radiowego i telewizyjnego na teren Chin.
Satelita bazuje na platformie DFH-4. Został wyposażony w 25 transponderów pasma C. Za pomocą własnego modułu napędowego wejdzie teraz na orbitę geostacjonarną na pozycji 130 E.
Był to 300. start chińskiej rakiety z rodziny Długi Marsz. Jest to główna seria rakiet orbitalnych wykorzystywanych przez Chińską Republikę Ludową. Następny start z tego kraju zostanie prawdopodobnie przeprowadzony przez prywatną firmę OneSpace Tech, która przetestuje swoją rakietę OS-M.
Źródło: NS
Więcej informacji:
?    informacja prasowa agencji Xinhua o udanym starcie
 
Na zdjęciu: Rakieta Długi Marsz 3B podczas startu z kosmodromu Xichang w 1997 roku. Źródło: Domena Publiczna.
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/udany-start-rakiety-dlugi-marsz-3b-z-satelita-telekomunikacyjnym-zhongxing-6c

Udany start rakiety Długi Marsz 3B z satelitą telekomunikacyjnym Zhongxing-6C.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)