Skocz do zawartości

Astronomiczne Wiadomości z Internetu


Rekomendowane odpowiedzi

Życia poza Ziemią coraz bardziej prawdopodobne. Jest jedno ale
2019-11-20.. Dagmara Smykla


Badacze znaleźli wiele planet, na których mogłoby rozwinąć się życie. Większość z nich obraca się wokół dwóch gwiazd. Jednak nawet jeśli którąś z nich zamieszkują kosmici, na razie nie mamy szans się z nimi skontaktować. Z bardzo prostego powodu.
W ramach nowego badania naukowcy porównali Ziemię i Marsa Zespół badaczy z Georgia Institute of Technology School of Physics sprawdził różnicę kątów pochylenia osiowego obydwu planet. Stwierdzili, że łagodne nachylenie Ziemi sprzyja rozwinięciu się życia, natomiast ostry kąt Marsa jest znacznie mniej przyjazny.
Po tym odkryciu badacze przyjrzeli się naszemu najbliższemu sąsiadowi. Sprawdzili, czy Ziemia przetrwałaby w układzie Alfa Centauri, który zawiera gwiazdy i planety pozasłoneczne położone najbliżej naszej planety. Wnioski nie były optymistyczne.
Wtedy rozciągnęli poszukiwania na cały wszechświat i znaleźli wiele "bliźniaków" Ziemi. Badaczy zdziwiła duża liczba planet, na których mogłoby istnieć życie. Wiele planet obraca się jednocześnie wokół dwóch gwiazd, a z tego około 87 proc. najprawdopodobniej ma podobny kąt pochylenia osiowego do Ziemi.
Układy z wieloma gwiazdami są powszechne, około 50 proc. gwiazd ma gwiazdę towarzyszącą. Tak więc badanie to można zastosować do dużej liczby układów planetarnych - powiedziała dr Gongjie Li, współautorka badania.
Dlaczego nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić ani tym bardziej podjąć próby kontaktu z kosmitami? Wszystkie "bliźniaki Ziemi" są za bardzo oddalone od naszej planety - informuje "Independent". Na razie nie dysponujemy technologią, która umożliwiłaby wysłanie choćby sondy kosmicznej w nadziei na znalezienie na nich życia.
https://www.o2.pl/artykul/zycia-poza-ziemia-coraz-bardziej-prawdopodobne-jest-jedno-ale-6447887245179009a

 

Życia poza Ziemią coraz bardziej prawdopodobne. Jest jedno ale.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Satelity Starlink wystrzelone przez SpaceX wyglądają na niebie jak inwazja obcych

2019-11-20

Korporacja SpaceX wystrzeliła kolejne dziesiątki satelitów należących do konstelacji Starlink. Na orbitę wyniesiono kolejnych 60 mikrosatelitów, które na nocnym niebie wyglądały dla jednych jak przejeżdżający pociąg, a dla drugich jak inwazja obcych

Dziesiątki satelitów znajdując się na orbicie leci przez pewien czas jeden za drugim, aż znajdą się na odpowiednich pozycjach. Podobnie było w maju tego roku, kiedy SpaceX wyniósł na orbitę pierwszą transzę satelitów.

 Jeszcze kilka dni po wystrzeleniu satelity konstelacji Starlink były wyraźnie widoczne mimo księżyca i świateł miast. Ich jasność oceniono na +3 do +4 magnitudy gwiazdowej. To całkiem sporo biorąc pod uwagę, że na wykonywanych przypadkowo zdjęciach konstelację widać jako niewiele mniej jasny od Jowisza ślad na niebie.

W najbliższych dniach satelity będą się zbliżały do orbity roboczej na wysokości 500 km nad ziemią i znikną z pola widzenia. Chociaż nawet na tej wysokości bywają one widoczne gołym okiem, a zwłaszcza przez teleskop. Rodzi to szereg kontrowersji, bo konstelacje SpaceX budowane w ramach systemu Starline dosłownie wpływają na zdolność prowadzenia obserwacji astronomicznych z powierzchni Ziemi.

 Warto zauważyć, że SpaceX zamierza otoczyć Ziemię ogromną ilością, od 30 do 40 tysięcy satelitów systemu Starlink. Docelowo kolejne wynoszenia następnych rojów satelitów mają się odbywać co dwa tygodnie. Bez wątpienia SpaceX posiada infrastrukturę i technologię, która umożliwia wykonanie tego zadania. Pojawiają się jednak obawy o bezpieczeństwo ruchu na niskiej orbicie po tak wielkim jej nasyceniu przej jedną tylko korporację.

 
Zmianynaziemi.pl


https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/informacje/news-satelity-starlink-wystrzelone-przez-spacex-wygladaja-na-nieb,nId,3344953

Satelity Starlink wystrzelone przez SpaceX wyglądają na niebie jak inwazja obcych.jpg

Satelity Starlink wystrzelone przez SpaceX wyglądają na niebie jak inwazja obcych2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bliski przelot 2019 WH
2019-11-19.Krzysztof Kanawka
Dziewiętnastego listopada nieopodal Ziemi przemknęła planetoida 2019 WH. Obiekt znalazł się w minimalnej odległości 85 tysięcy kilometrów od naszej planety.
Planetoida o oznaczeniu 2019WH zbliżyła się do Ziemi 19 listopada, z maksymalnym zbliżeniem około godziny 09:00 CET. W tym momencie 2019 WH znalazła się w odległości około 85 tysięcy kilometrów, co odpowiada 0,22 średniego dystansu do Księżyca. Planetoida 2019 WH ma szacowaną średnicę około 23 metrów.
Jest to 72 bliski (wykryty) przelot planetoidy lub meteoroidu w 2019 roku. W 2018 roku wykryć bliskich przelotów było przynajmniej 73. Rok wcześniej takich wykrytych przelotów było 53. W 2016 roku wykryto przynajmniej 45 bliskich przelotów, w 2015 było ich 24, a w 2014 roku 31. Z roku na rok ilość odkryć rośnie, co jest dowodem na postęp w technikach obserwacyjnych oraz w ilości programów poszukiwawczych, które niezależnie od siebie każdej pogodnej nocy ?przeczesują? niebo. Pracy jest dużo, gdyż prawdopodobnie planetoid o średnicy mniejszej od 20 metrów może krążyć w pobliżu Ziemi nawet kilkanaście milionów.
(HT)
https://kosmonauta.net/2019/11/bliski-przelot-2019-wh/

Bliski przelot 2019 WH.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W nocy Ziemię minie ogromna asteroida. Może mieć kilkaset metrów
2019-11-20.MD.MNIE
W nocy w pobliżu Ziemi przeleci asteroida o rozmiarach szacowanych na kilkaset metrów. Oznaczona jest przez astronomów jako 481394 (2006 SF6). Ziemię minie w odległości 4,3 mln km, jest to dystans sięgający ponad 11 odległości między Ziemią a Księżycem.
W pobliżu naszej planety dość często przemieszczają się różne, zwykle małe asteroidy (planetoidy). Tego typu ciała zwane są obiektami bliskimi Ziemi (ang. Near Earth Objects, w skrócie NEO), albo planetoidami bliskimi Ziemi (ang. Near Earth Asteroids, w skrócie NEA).
Przeloty tego typu planetoid nie są niczym wyjątkowym. Według danych z amerykańskiego Center for Near Earth Object Studies (CNEOS), 20 listopada w odległości do 7,5 mln km od Ziemi nastąpią trzy przeloty takich obiektów, a 21 listopada kolejne trzy. Nieco dalej od naszej planety przelatują kolejne obiekty.
Planetoida 481394 (2006 SF6) jest największa w bieżącym okresie, gdyż jej rozmiary szacowane są na od 280 do 620 metrów. Drugi pod względem rozmiarów obiekt z przelatujących we wspomnianych terminach to (2019 UK6), którego rozmiary wynoszą pomiędzy 50, a 110 metrów, pozostałe są mniejsze.
Odległość, w jakiej planetoida 481394 (2006 SF6) minie Ziemię, wyniesie 4,3 mln km, czyli nieco ponad 11 odległości Ziemia-Księżyc. Z kolei najbliżej w tych dniach znajdzie się obiekt oznaczony jako (2019 WF1), który minie naszą planetę w odległości 630 tys. km.
Względna prędkość, z jaką 481394 (2006 SF6) przeleci koło naszej planety, to według obliczeń 7,95 km/s, co odpowiada blisko 29 tys. km/h.
Astronomowie znają setki tysięcy planetoid w Układzie Słonecznym. W tym około 20 tys. zostało sklasyfikowanych jako planetoidy NEA zbliżające się do Ziemi. Te, które przelatują szczególnie blisko naszej planety, nazywane są ?potencjalnie niebezpiecznymi planetoidami?, ang. Potentially Hazardous Asteroids (PHA).
źródło: PAP
https://www.tvp.info/45418250/w-nocy-ziemie-minie-spora-asteroida

W nocy Ziemię minie ogromna asteroida. Może mieć kilkaset metrów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zniszczenie zagrażającej Ziemi asteroidy jest bardziej skomplikowane niż się to wydawało
Autor: admin (2019-11-20)
Ryzyko zderzenia z Ziemią wielkiej asteroidy, która zniszczy nas tak jak kiedyś jedna zniszczyła dinozaury 65 milionów lat temu, jest niestety realne. Jednak obecnie prawdopodobieństwo zagłady całej cywilizacji od takiego uderzenia jest bardzo małe. Według wyliczeń amerykańskich ekspertów wynosi jak 1 do 280 tysięcy. Jednak nie oznacza to, że taki scenariusz jest niemożliwy.
Według najnowszych badań opublikowanych w czasopiśmie Icarus, metody zapobiegania zderzeniom z dużą asteroidą mogą się okazać niewystarczające. Próba zniszczenia takiego ciała niebieskiego może spowodować jego fragmentację, ale nie zniszczenie. Może to oznaczać, że zderzenia z nadlatującą asteroidą nie da się zatrzymać.
W tym momencie zapewne każdy wyobraża sobie to co pokazano w hollywoodzkim hicie Armageddon. Gdy do Ziemi zbliżała się ogromna asteroida, został zmontowany zespół górników, który miał uratować ludzkość od zagłady. Wylądowano na asteroidzie i wysadzono ją w powietrze za pomocą broni nuklearnej. Na filmie skończyło się to dobrze, ale czy możliwy jest taki rozwój wypadków w realnym życiu?
Nowe badanie sugerują, że ludzkość musi wymyślić skuteczniejszy sposób zniszczenia asteroidy, ponieważ może to być po prostu znacznie trudniejsze niż myślano. Naukowcy wykorzystali najnowsze dane na temat procesów niszczenia skał, tworząc ulepszony model komputerowy do symulacji tego, co się stanie, gdy w asteroidę uderzy coś o dużej sile kinetycznej.
Usiłowano zrozumieć, ile energii potrzeba, aby rzeczywiście zniszczyć asteroidę rozbijając ją na drobne kawałki. Okazuje się, że asteroidy mogą być znacznie silniejsze niż nam się wydaje, a do ich całkowitego zniszczenia mogą być wymagane ogromne ilości energii. Rosjanie nie ukrywają, że ich plan zakłada wysłanie wielu głowic jądrowych i detonowanie ich w okolicy potencjalnego zagrożenia.
Według najnowszych teorii jest to jednak nieco ryzykowna strategia, bo można dużo pogorszyć sytuację naszej planety zapewniając dużo większy rozrzut. Udowodniono, że według modelu trzeba użyć bardzo dużej energii żeby przynajmniej spowodować miliony wewnętrznych pęknięć, jednak te pęknięcia nie zniszczą asteroidy.
Uzyskane wyniki znacznie różnią się od poprzednich badań tego typu przeprowadzonych w 2000 roku, w których naukowcy symulowali niemal identyczne celowe kolizje z zagrażającą asteroidą. W badaniu tym wyszło, że nadlatująca asteroida została całkowicie zniszczona. Zdaniem ekspertów, nie wzięto pod uwagę wielu procesów zachodzących wewnątrz asteroidy podczas zderzenia. Autorzy twierdzą, że nie da się w taki sposób unicestwić zagrożenia.
Obecnie najważniejsze jest uzyskanie zdolności do detekcji zagrażających Ziemi ciał niebieski. Jakkolwiek w XXI wieku może się to wydawać dziwne, ale w większości przypadków o przelatujących w naszej okolicy obiektach dowiadujemy się gdy już odlatują, czasem kilka dni po perygeum. Oznacza to, że brak możliwości wykrycia zagrożenia na czas, ogranicza też możliwości jego przeciwdziałaniu.
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/zniszczenie-zagrazajacej-ziemi-asteroidy-jest-bardziej-skomplikowane-niz-sie-wydawalo

Zniszczenie zagrażającej Ziemi asteroidy jest bardziej skomplikowane niż się to wydawało.jpg

Zniszczenie zagrażającej Ziemi asteroidy jest bardziej skomplikowane niż się to wydawało2.jpg

Zniszczenie zagrażającej Ziemi asteroidy jest bardziej skomplikowane niż się to wydawało3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dowód na to, że życie na Ziemię mogło przybyć na kosmicznych skałach
2019-11-20.
Teoria panspermii, zgodnie z którą życie ziemskie przybyło z otchłani kosmosu, dostała właśnie kolejne potwierdzenie. Wszystko wskazuje na to, że wizje astrobiologów sprzed dekad zaczynają sprawdzać się na naszych oczach.
Otóż międzynarodowy zespół naukowców odkrył w badanych meteorytach ślady cukrów prostych, czyli węglowodanów niezbędnych do powstania i rozkwitu życia, jakie znamy z naszej planety. Astronomowie wskazują, że na kosmicznych skałach znajdują się wszystkie najważniejsze tzw. cegiełki życia, czyli cząsteczki, z których może powstać prosty organizm biologiczny.
Jest to niesłychane odkrycie, bo do tej pory na meteorytach naukowcy dopatrywali się głównie aminokwasów, które są składnikami białek. oraz zasady nukleinowe, które są składnikami DNA i RNA. Teraz pierwszy raz udało się odkryć proste cukry. Badaczy najbardziej fascynuje i jednocześnie zastanawia fakt, że ryboza, tak delikatna cząstka, znajduje się w tak starych materiałach, jakimi są kosmiczne skały. Liczą sobie one miliardy lat, a niektóre odkryte na naszej planecie, są starsze nawet od niej samej.
Najprawdopodobniej to właśnie kosmiczne skały przyniosły na Ziemię takie składniki życia i rozpowszechniły je w atmosferze. Reakcje chemiczne i późniejsza ewolucja, doprowadziły do powstania na naszej planecie tak niesamowicie różnorodnej fauny i flory, jaką dziś możemy oglądać wokół siebie.
Naukowcy z Tohoku University odkryli ślady rybozy, arabinozy i ksylozy w dwóch różnych, bogatych w węgiel meteorytach, które noszą nazwę NWA 801 i Murchison. Badacze podkreślają, że ryboza jest bardzo ważnym składnikiem kwasu rybonukleinowego RNA, gdzie w większości organizmów żywych odpowiada ona za m.in przenoszenie informacji genetycznej z DNA do rybosomów. W trakcie tego procesu odbywa się synteza odpowiednich białek. RNA mogło sterować rozwojem życia jeszcze przed pojawieniem się DNA.
Autorzy badań odkryli cukry w meteorytach, eksperymentując z sproszkowanymi próbkami z użyciem metody chromatografii gazowej ze spektrometrią mas. Rozdziela ona cząsteczki ze względu na masę i ładunek elektryczny. Naukowcy musieli też potwierdzić, że odkryte cukry nie pochodzą z samej Ziemi. Pomogła w tym analiza izotopowa węgla C12. Na naszej planecie organizmy preferują odmianę C12, tymczasem próbki zawierały przewagę węgla C13, a to oznacza, że przywędrowały do nas z kosmosu.
Badacze wykorzystają zdobytą przez siebie cenną wiedzę w realizowanych już i planowanych misjach kosmicznych, które są/będą związane z badaniami najstarszych znanych nam planetoid, a przede wszystkim tym, jakie stanowią potencjalne zagrożenie dla naszej planety. Jeśli te kosmiczne skały, które znajdują się na kursie kolizyjnym z Ziemią, rzeczywiście posiadają składniki niezbędne do powstania biologicznego życia, to nie trzeba tłumaczyć, co to konkretnie oznacza.
Astrobiolodzy podkreślają, że jeśli cegiełki życia występują tak powszechnie na kosmicznych skałach, jak to widzimy, to możemy śmiało powiedzieć, że życie może być w kosmosie bardziej powszechne, niż nam się do tej pory wydawało. Oczywiście, materiał to nie wszystko, ponieważ potrzebne są też odpowiednie warunki do ewolucji, ale planet podobnych do Ziemi odkrywamy z każdym rokiem coraz więcej, a to przecież zaledwie ułamek wszystkich, znajdujących się we Wszechświecie.
Źródło: GeekWeek.pl/Astrobiology.com/PNAS / Fot. MaxPixel/NASA/PNAS
https://www.geekweek.pl/news/2019-11-20/kolejny-dowod-na-to-ze-zycie-na-ziemie-moglo-przybyc-na-kosmicznych-skalach/

Kolejny dowód na to, że życie na Ziemię mogło przybyć na kosmicznych skałach.jpg

Kolejny dowód na to, że życie na Ziemię mogło przybyć na kosmicznych skałach2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwatorzy spodziewają się intensywnego rozbłysku tegorocznych alfa Monocerotydów
2019-11-20.
Już 21 listopada ma nastąpić krótki, ale spektakularny rozbłysk aktywności meteorów, który rozjaśni noc nad Ziemi. Na noc z 21 na 22 XI przypada zazwyczaj słaby deszcz meteorów z roju alfa Monocerotydy. Jednak w tym roku może ich być nawet ponad 400 na godzinę. Radiant leżał będzie w pobliżu gwiazdy Procjon, blisko granic konstelacji Jednorożca (łac. Monoceros). Jest jednak i niezbyt dobra wiadomość dla mieszkańców Polski - nadzwyczajny rozbłysk roju potrawy zaledwie około pół godziny.
Rój ten został zaobserwowany po raz pierwszy w 1925 roku przez amerykańskiego obserwatora F. T. Bradleya. Podwyższoną aktywność roju rejestrowano potem także w latach 1935, 1985 i 1995. W 1995 roku krótkoterminowy wskaźnik obfitości osiągnął wartość 420 meteorów/h, przy czym główny szczyt obfitości trwał zaledwie 5 minut, a cały rozbłysk aktywności tylko pół godziny.
Peter Jenniskens, naukowiec z Instytutu SETI i NASA Ames Research Center, i Esko Lyytinen z fińskiej sieci bolidowej wspólnie badają i obserwują ten rój od wielu lat. Co ciekawe, podczas jego rozbłysków z roku 1925 i 1935 aktywność roju dochodziła do wartości ponad 1000 zliczeń na godzinę. Kolejne rozbłyski aktywności miały miejsce w latach 1985 i 1995, z wartościami odpowiednio 700 i 400 zliczeń na godzinę.
Źródło alfa Monocerotydów jest do dziś nieznane, ale pewne orbitalne charakterystyki roju wskazują na długookresową kometę, która krąży wokół Słońca z okresem 500 lat. Kometa ta dawno temu zostawiła na swej orbicie wąską, ale gęstą wstęgę kosmicznego gruzu. Jej szerokość połówkowa to zaledwie jakieś 55 000 kilometrów. To średnia odległość pomiędzy środkiem Ziemi a pasem satelitów geostacjonarnych.
Jenniskens i Lyytninen uważają, że Ziemia przetoczy się przez tę wstęgę pozostałości nocą z 21 na 22 listopada, z maksimum roju przypadającym na godzinę 4:50 czasu UT 22 XI. Okoliczności do obserwacji roju są więc niemal identyczne z tymi, jakie zaszły w przypadku nagłego rozbłysku aktywności roju z roku 1995. Rozbłyski i ilości zliczeń poszczególnych meteorów najprawdopodobniej zależą od tego, jak dokładnie Ziemia przechodzi przez wstęgę kometarnego gruzu - w 1925 i 1935 roku przeszła więc przez sam środek wstęgi, ale w innych latach przemieszczała się na swej orbicie ledwie o nią zahaczając, przez co widać wówczas było zaledwie około 100 meteorów na godzinę.
Niestety, krótki czas obserwacji roju oznacza, że najlepiej jest nie spóźnić się na tego typu kosmiczne przedstawienie. Szczytowa aktywność potrwa i teraz zaledwie 15 do 40 minut. Naukowcy zalecają rozpoczęcie obserwacji nie później niż o 4:15 UT 22 listopada (lub 23:15 czasu EST w dniu 21 listopada). Obserwatorzy z Europy mają zatem szansę zobaczyć część roju na godzinę lub dwie przed świtem. W obserwacjach nie będzie natomiast przeszkadzał Księżyc.
Pozycja radiantu roju różni się w zależności od danego rozbłysku jego aktywności. Można założyć, że strumień meteorów powinien pojawić się w okolicach gwiazdy Procjon. Alfa Monocerotydy są przy tym szybkie, podobnie jak Perseidy.
Jenniskens i inni obserwatorzy biorący udział w kampanii obserwacyjnej z roku 1995 odkryli kolejne osobliwości dotyczące meteoroidów z tego roju. Po pierwsze - okruchy komety przenikały wówczas do atmosfery na 5 kilometrów głębiej niż w przypadku meteorów z rojów takich jak Perseidy czy Orionidy - rojów o podobnej jasności i prędkości, co może wskazywać na gęstszą i mniej subtelną kompozycję gruzu kometarnego budującego omawiany rój. Widma uzyskane przez astronomów z czeskiego Obserwatorium w Ondřejovie ujawniły tam też brak sodu, ulotnego pierwiastka łatwo traconego na skutek ogrzewania lub promieniowania. Jenniskens podejrzewa więc, że rój mogą tworzyć dość pierwotne próbki skorupy kometarnej.
 
Czytaj więcej:
?    Cały artykuł
?    Co widać na niebie w listopadzie?
 

Źródło: Sky&Telescope
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Ilustracja: Meteor z roju Alfa Monocerotydów sfotografowany 8 listopada 2014 roku przez sieć United Kingdom Meteor Observation Network.
Źródło: UKMON
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/obserwatorzy-spodziewaja-sie-intensywnego-rozblysku-tegorocznych-alfa-monocerotydow

 

Obserwatorzy spodziewają się intensywnego rozbłysku tegorocznych alfa Monocerotydów.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mikrosatelity SpaceX znowu przeszkadzają w ważnych badaniach Wszechświata
2019-11-20.
Elon Musk kilka dni temu wysłał na orbitę kolejny zestaw mikrosatelitów kosmicznego Internetu o nazwie StarLink. Dzięki niemu chce podłączyć do globalnej sieci cały świat, ale jego szczytny projekt mocno drażni astronomów.
Na ziemskiej orbicie znajduje się już 120 mikrosatelitów zbudowanych przez SpaceX. W połowie przyszłej dekady ma ich być już grubo ponad 40 tysięcy. Ten fakt spędza sen z powiek astronomów, którzy prowadzą wnikliwe obserwacje przestrzeni kosmicznej, w odkrywaniu jego największych tajemnic. Naukowcy wystosowali list do firmy Muska, w którym piszą, że jego konstelacja kosmicznego Internetu jest na tyle jasna, że utrudnia obserwacje nieba, a przecież urządzeń będzie przybywało.
SpaceX nie jest i nie będzie jedyną firmą, która ma plany i buduje konstelację kosmicznego Internetu. W tej chwili planuje to również OneWeb, Amazon i kilka innych firm. W sumie w kolejnych 10 latach w kosmosie znajdzie się dziesiątki tysięcy takich urządzeń. Każdy mikrosatelita będzie wyposażony w panele solarne, dzięki którym będzie mógł normalnie funkcjonować. Problem w tym, że zarówno jego korpus, jak i panele solarne, odbijają część światła słonecznego, które może oślepiać obserwatorów i przeszkodzić w obserwacjach za pomocą naziemnych teleskopów.
Elon Musk twierdzi jednak, że nic takiego nie ma i nie będzie miało miejsca. Mimo wszystko, zlecił swoim inżynierom, by jak najbardziej to możliwe obniżyli albedo nowych mikrosatelitów, czyli stosunek ilości promieniowania świetlnego odbitego od satelitów i skierowanego w stronę powierzchni Ziemi. Jednak astronomowie uważają, że to nie wystarczy i biją na alarm.
To nie pierwszy raz, kiedy mikrosatelity SpaceX tworzą problemy na orbicie. Niedawno Europejska Agencja Kosmiczna musiała szybko zmienić orbitę swojego satelity obserwacyjnego o nazwie Aeolus, bo znalazł się on na kursie kolizyjnym z wypuszczonymi urządzeniami StarLink. Wina leżała po stronie firmy Elona Muska, ale w tej kwestii nie mógł on za bardzo interweniować. Gdyby agencja nie zareagowała, to urządzenia Muska mogłyby doprowadzić do kosmicznej katastrofy, zderzając się z satelitą, a później doprowadzić do efektu domina.
Największy problem mikrosatelity SpaceX stwarzają dla projektu realizowanego przez Dark Energy Camera (DECam) dla Cerro Tololo Inter-American Observatory w północnym Chile. 19 urządzeń przez 5 minut zakłócało prace obserwacyjne, dzięki czemu system nie mógł zebrać odpowiedniej ilości danych o jednej z największych tajemnic Wszechświata, a mianowicie ciemnej materii i energii. W tym przypadku chodziło o obserwacje galaktyk zdominowanych przez tą pierwszą.
Astronomowie uważają, że obserwacje będą zakłócane przez StarLink również w sąsiednim Large Synoptic Survey Telescope, który zajmuje się obserwacją asteroid bliskich Ziemi oraz badaniami supernowych i ciemnej materii. Docelowo na orbitę ma trafić 42 tysiące mikrosatelitów. Znajdą się ona na wysokości 340 kilometrów, 550 kilometrów oraz 1150 kilometrów. System ma oferować prędkość sieci na poziomie do 1 Gb/s, przy pingu nie przekraczającym 24 ms.
Źródło: GeekWeek.pl/New Scientist / Fot. Clara Martínez-Vázquez, DELVE Survey/Wikipedia
https://www.geekweek.pl/news/2019-11-20/mikrosatelity-spacex-znowu-przeszkadzaja-w-waznych-badaniach-wszechswiata/

Mikrosatelity SpaceX znowu przeszkadzają w ważnych badaniach Wszechświata.jpg

Mikrosatelity SpaceX znowu przeszkadzają w ważnych badaniach Wszechświata2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

HP3 ? dalsze problemy Kreta
2019-11-20. Krzysztof Kanawka
Po udanym początku zagłębiania instrument Kret niespodziewanie ?wyskoczył?. Za sytuację prawdopodobnie częściowo odpowiada? ciśnienie atmosferyczne Marsa.
Lądownik Interior Exploration using Seismic Investigations, Geodesy and Heat Transport (InSight) wylądował na równinie o nazwie Elysium Planitia. Jest to płaski obszar znajdujący się w równikowej strefie Marsa. Co ciekawe, blisko południowej granicy tej równiny znajduje się krater Gusev, w którym wylądował łazik Spirit oraz krater Gale, który od 2012 roku bada łazik MSL Curiosity.
HP3 i Kret
W ciągu pierwszych miesięcy od lądowania wykonano szereg prac przygotowawczych do długoterminowych badań Marsa. 12 lutego 2019, na powierzchni Marsa postawiony został instrument Heat Flow and Physical Properties Package (HP3). Ten instrument znalazł się w odległości ok. jednego metra od lądownika InSight.
Częścią instrumentu jest ?Kret?, którego zdaniem jest zagłębianie (wbijanie) się w grunt marsjański. Cel na tę misję to wbicie do 5 metrów wgłąb marsjańskiego gruntu. Pierwsze wbijanie Kreta w marsjański grunt nastąpiło pod koniec lutego. Nie zakończyło się ono sukcesem i w marcu pojawiły się kolejne problemy, które spowodowały zatrzymanie procesu wbijania. Przez kolejne dwa miesiące inżynierowie z Niemieckiej Agencji Kosmicznej (DLR) oraz z NASA wspólnie próbowali zrozumieć istotę problemu z instrumentem HP3.
Na początku czerwca postanowiono przesunąć strukturę HP3. Przenoszenie struktury HP3 odbyło się w dniach 22 ? 29 czerwca 2019. Zaplanowano trzy etapy przenoszenia i w każdym z nich zostały wykonane drobne ruchy. Pomiędzy etapami nastąpiła analiza danych, dzięki czemu zrozumiano pozycja Kreta częściowo wbitego w marsjański grunt.
W kolejnych miesiącach trwały próby ?uruchomienia? Kreta. Niestety, Kretowi nie udało się wbić głębiej w marsjański grunt. Dlatego też inżynierowie w NASA postanowili wykonać inne prace wokół Kreta. Na początku października 2019 NASA zaprezentowała nowy etap prac przy Krecie. Wstępne wyniki sugerowały, że udało się rozwiązać problem ? Kret rozpoczął ?wgryzanie się? w marsjański grunt.
Niespodziewane ?wyskoczenie? Kreta
Do około 25 października wszystko przebiegało prawidłowo ? Kret coraz głębiej ?wgryzał się? w marsjański grunt. W kolejnych dniach nastąpiła jednak bardzo zaskakująca sytuacja: Kret ?wyskoczył?.
DLR zaobserwowało już podobne zjawiska podczas testów przy bardzo niskim ciśnieniu. W przypadku marsjańskiej atmosfery (0,6% atmosfery Ziemi) następuje sytuacja, w której atmosfera nie może dodatkowo ?popychać? Kreta wgłąb wywierconego otworu. Dlatego też tak dużą uwagę przykładano na zwiększeniu tarcia podczas zagłębiania Kreta, które pozwoliłoby na utrzymywanie pozycji Kreta, bez żadnych ?odbić? powstałych wskutek wbijania się w grunt Czerwonej Planety.
Przez kolejne 3 tygodnie sytuacja się niewiele zmieniła ? Kret mocno wystaje ze swojego miejsca pracy. DLR zamierza nadal próbować, ale przede wszystkim nie chce zaryzykować całkowitego wydostania się Kreta z gruntu marsjańskiego. Z pewnością nastąpi inspekcja wydrążonej dziury i być może kolejne przyciśnięcie za pomocą łyżki z Instrument Deployment Arm (IDA).
Część penetratora HP3 (w szczególności Kreta) została wykonana na zamówienie Niemieckiej Agencji Kosmicznej (DLR) przez polską spółkę Astronika przy współpracy z Centrum Badań Kosmicznych (CBK).
Misja InSight jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, NASA)
https://kosmonauta.net/2019/11/hp3-dalsze-problemy-kreta/
Seria ujęć prezentujących zagłębianie Kreta w marsjański grunt ? połowa października 2019 / Credits ? NASA

?Wyskoczenie Kreta? ? koniec października / Credits ? NASA

HP3 ? dalsze problemy Kreta.jpg

HP3 ? dalsze problemy Kreta2.gif

HP3 ? dalsze problemy Kreta3.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tranzyt Merkurego na Słońcu widziany przez obserwatoria solarne
Autor: admin (20 Listopad, 2019)
W poniedziałek, 11 listopada, Merkury przeszedł na tle tarczy słonecznej. Miliony obserwatorów z całego świata mogło być świadkami rzadkiego niebiańskie zjawiska zwanego tranzytem Merkurego. Następny raz nastąpi to dopiero w 2032 roku.
Tranzyty Merkurego występują średnio 13 razy w ciągu stulecia. Poprzedni miał miejsce 9 maja 2016. a następny jest oczekiwany dokładnie 13 listopada 2032 roku. Z perspektywy Ziemi tranzyt Merkurego trwał około 5,5 godziny. Obserwatorzy w Europie, Ameryce Północnej i Południowej oraz w Afryce mogli zobaczyć przynajmniej część tego zjawiska, ponieważ występowało za dnia.
Jednak było to możliwe tylko za pomocą teleskopów wyposażonych w specjalne ochronne filtry przeciwsłoneczne. Patrzenie teleskopem lub lornetką w Słońce, bez filtra może się zakończyć ślepotą. Merkury jest tak niewielką planetą, że przechodząc na tle tarczy słonecznej był widoczny jedynie jako niewielka kropka. Z tego powodu obserwacje amatorskie nie były zbyt efektowne. Ale na szczęście dostępne są również nagrania wykonane za pomocą kosmicznych obserwatoriów solarnych NASA takich jak SDO i SOHO. Przedstawiają one tranzyt Merkurego z zupełnie innej perspektywy.
Co warto wiedzieć,  tylko dwie planety -Merkury i Wenus z naszej perspektywy przechodzą na tle Słońca. Jest tak dlatego, że są to tak zwane planety wewnętrzne. Wenus, widziana z Ziemi jako jasna "gwiazda" występuje nawet z tego powodu w fazach, tak jak Księżyc. Ostatni tranzyt Wenus wystąpił 6 czerwca 2012 roku, a następny nie nastąpi wcześniej niż 11 grudnia 2117. W przypadku Merkurego, tranzyty zdarzają się w maju lub w listopadzie. Z kolei tranzyty Wenus występują zwykle w czerwcu i grudniu.
Źródło:
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/tranzyt-merkurego-na-sloncu-zjawisko-nie-nast...

https://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/tranzyt-merkurego-na-sloncu-widziany-przez-obserwatoria-solarne

 

Mercury Transit 2019 - 4K

 

 

Tranzyt Merkurego na Słońcu widziany przez obserwatoria solarne.jpg

Tranzyt Merkurego na Słońcu widziany przez obserwatoria solarne2.jpg

Tranzyt Merkurego na Słońcu widziany przez obserwatoria solarne3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomasz Zaraś regionalnym liderem Programu Ciemne Niebo na Wielkopolskę
2019-11-20.
W dniach 9-12 sierpnia w Sopotni Wielkiej, powiat żywiecki, odbył się VII Festiwal Ciemnego Nieba zorganizowany przez Stowarzyszenie Polaris - OPP. Towarzyszyło mu szkolenie na Liderów Regionalnych Programu Ciemne Niebo Polska.
W czerwcu br. wystartował projekt Dark Sky Poland 2019 realizowany w ramach Programu Ciemne Niebo Stowarzyszenia POLARIS ? OPP. Finansuje go Narodowy Instytut Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego (Fundusz Inicjatyw Obywatelskich na lata 2014-2020). W ramach projektu wytypowano pięć regionów Polski: Pojezierze Mazurskie i okolice, centralna Wielopolska, Góry Izerskie i okolice, Beskid Żywiecki oraz Bieszczady, w których mają pracować regionalni liderzy prowadzący czynne działania na rzecz redukcji zanieczyszczenia sztucznym światłem oraz informowania społeczeństwa na temat tego problemu.
W trakcie trwania VII Festiwalu Ciemnego Nieba odbyło się szkolenie pięciu osób (dwóch kobiet i trzech mężczyzn) na Liderów Regionalnych Programu Ciemne Niebo Polska ? projekt prowadzony w ramach Narodowego Funduszu Inwestycyjnego, (Lokalne Inicjatywy Społeczne). Wielkopolskę reprezentował Tomasz Zaraś, wieloletni działacz na rzecz Ciemnego Nieba z Izdebna, wsi położonej 70 km na północny-zachód od Poznania. Jest on m.in. pomysłodawcą projektu Izdebskiej Ostoi Ciemnego Nieba (2013 rok).
W trakcie szkolenia były omawiane zagadnienia związane z zanieczyszczeniem świetlnym, w tym z problemami jakie niesie dla wartości i jakości obserwacji astronomicznych, ale także  jego negatywnym wpływem na zdrowie ludzi, zwierząt i roślin (np. uszkodzenia upraw) oraz na bezpieczeństwo na drogach.
Poruszano także tematy związane z technologiami oświetlenia zarówno starymi, ale wciąż obecnymi w wielu miejscowościach oraz z nowymi zdobyczami techniki. Do tego poruszono kwestie dochodzenia roszczeń na drodze prawnej ? immisje światła oraz popularyzację idei ochrony ciemnego nieba itd.
Wykłady prowadzili specjaliści: prof. dr hab. Krystyna Skwarło-Sońta (Uniwersytet Warszawski), Anna Kołton (Uniwersytet Rolniczy), dr Sylwester Kołomański (Uniwersytet Wrocławski), dr inż. Przemysław Tabaka Politechnika łódzka, mec. Michał Chojnacki, mgr Krzysztof Dwornik (obaj Planetarium Śląskie), mgr Łukasz Włoczek (Urząd Gminy Jeleśnia) oraz mgr Piotr Nawalkowski (Stowarzyszenie POLARIS- OPP).
Efektem szkolenia było otrzymanie Certyfikatu Działacza Regionalnego Programu Ciemne Niebo Polska.
Paweł Z. Grochowalski
Źródło: Tomasz Zaraś
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/tomasz-zaras-regionalnym-liderem-programu-ciemne-niebo-na-wielkopolske

Tomasz Zaraś regionalnym liderem Programu Ciemne Niebo na Wielkopolskę.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owady na Marsie

2019-11-21.

Pewien entomolog twierdzi, że cały Mars jest pokryty obiektami przypominającymi owady. Ma na to "dowód".

Naukowcy od dawna poszukują dowodów życia pozaziemskiego. Pewien entomolog twierdzi, że takie dowody już znaleźliśmy, całkiem niedaleko. Mars jest podobno cały pokryty nie drobnoustrojami, a całkiem pokaźnych rozmiarów robakami.

William Romoser z Uniwersytetu w Ohio spędził całe lata na przeglądaniu publicznie dostępnych zdjęć wykonanych przez marsjańskie łaziki. Jego zdaniem, na zdjęciach wśród skał znajdują się struktury wyglądające jak owady - zarówno skamieniałe, jak i żywe. To nie wszystko, bo Romoser dostrzegł na Czerwonej Planecie nawet węże!

Zdaniem entomologa, poczynione przez niego obserwacje, są dobrym uzasadnieniem dla dalszych analiz.

- Na Marsie było i jest życie. Istnieje widoczna różnorodność wśród marsjańskiej fauny owadów, która wykazuje wiele cech podobnych do ziemskich organizmów - powiedział Romoser.

Zdjęcia z łazików marsjańskich - szczególnie Curiosity - są publicznie dostępne i pokazują szczegóły dotyczące powierzchni Marsa. Geolodzy mogą je analizować, aby zrozumieć historię planety.

Dostrzeganie przez Romosera owadów na Marsie może być przykładem zjawiska znanego jako pareidolia. To dopatrywanie się znanych kształtów w przypadkowych szczegółach. Ponieważ Romoser przez 45 lat badał owady, jego percepcja tych organizmów jest prawdopodobnie inna niż większości z nas.

Tajemnicę marsjańskich skał być może rozwiąże kolejny łazik, który ma dotrzeć na Czerwoną Planetę na początku 2021 r.

Źródło: INTERIA
 
https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/obce-formy-zycia/news-owady-na-marsie,nId,3345242

Owady na Marsie.jpg

Owady na Marsie2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zagadka marsjańskiego tlenu
2019-11-21. Krzysztof Kanawka
Misja łazika MSL przyniosła jeszcze jedno zagadkowe odkrycie ? zmienność zawartości tlenu w marsjańskiej atmosferze.
Łazik Mars Science Laboratory (MSL) ?Curiosity? już ponad siedem lat bada wnętrze krateru Gale. Podczas jazdy po dnie tego krateru (oraz po wzgórzach w centralnej części Gale) łazik wykonał kilka ważnych pomiarów naukowych, poszerzając naszą wiedzę o dawnym Marsie.
Dzięki MSL dowiedzieliśmy się także więcej o aktualnych warunkach na Czerwonej Planecie. Jedną z nierozwiązanych zagadek jest zmienność zawartości metanu w marsjańskiej atmosferze ? zgodnie z porami roku. Co ciekawe, czasem obserwowane są znacznie wyższe poziomy metanu. Aktualnie nie wyjaśniono jeszcze skąd pochodzi metan w marsjańskiej atmosferze ? proste życie bakteryjne może być jedną z odpowiedzi.
Łazik MSL dostarczył właśnie kolejną zagadkę. Z danych z instrumentu Sample Analysis at Mars (SAM) wynika, że oprócz metanu zmienia się także zawartość tlenu w atmosferze Czerwonej Planety. Zmienność ma także charakter sezonowy ? najwięcej tlenu zarejestrowano podczas lata, zaś najmniej ? zimą. Różnica pomiędzy tymi porami roku jest rzędu 30%. Zaprezentowane przez NASA wyniki badań SAM pochodzą z lat 2012 (początek misji) do 2017.
?Coś? na Marsie produkuje i ?konsumuje? tlen. Naukowcy w tej chwili nie są w stanie wyjaśnić tej zagadki, gdyż proponowane mechanizmy są znacznie wolniejsze od zaobserwowanych zmian. Przykładowo, promieniowanie słoneczne potrafiłoby obniżyć poziom tlenu w marsjańskiej atmosferze, ale w czasie rzędu przynajmniej 10 lat.
Naukowcy zastanawiają się, czy możliwa jest relacja zmienności metanu do zmienności tlenu. Co ciekawe, przynajmniej co jakiś czas wzrost zawartości metanu następuje równolegle ze wzrostem zawartości tlenu. Może to oznaczać, że podobne lub te same procesy na Czerwonej Planecie produkują zarówno tlen jak i metan. Aktualnie rozpatrywane są zarówno opcje nie-biologiczne jak i biologiczne.
Misja MSL jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, NASA)
https://kosmonauta.net/2019/11/zagadka-marsjanskiego-tlenu/

Zagadka marsjańskiego tlenu.jpg

Zagadka marsjańskiego tlenu2.jpg

Zagadka marsjańskiego tlenu3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hubble bada najbardziej energetyczny rozbłysk promieniowania gamma w historii
2019-11-21.Radek Kosarzycki
Najnowsze obserwacje przeprowadzone za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble?a pozwoliły naukowcom zbadać naturę rozbłysku promieniowania gamma GRB 190114C.
Rozbłyski promieniowania gamma to najsilniejsze eksplozje we Wszechświecie. Większość energii emitują w zakresie promieniowania gamma, znacznie bardziej energetycznym od zakresu widzialnego, który możemy obserwować na własne oczy.
W styczniu 2019 roku, paleta teleskopów, w tym Swift, Fermi oraz Major Atmospheric Gamma Imaging Cherenkov (MAGIC), zarejestrowała ekstremalnie jasny i długi rozbłysk promieniowania gamma. Rozbłysk ten skatalogowany jako GRB 190114C charakteryzuje się tym, że część wyemitowanego w nim promieniowania posiadało najwyższą jak dotąd obserwowaną energię: 1 teraelektronowolt (TeV) ? około biliona razy więcej energii na foton niż w przypadku promieniowania widzialnego. Naukowcy próbowali zaobserwować tak wysokoenergetyczną emisję z GRB od wielu lat, zatem odkrycie to stanowi ogromny krok dla astrofizyki wysokich energii.
Wcześniejsze obserwacje wykazały, że aby uzyskać tak wysoką energię, materia musi być emitowana z zapadającej się gwiazdy z 99,999% prędkości światła. Następnie materia ta przebija się przez gaz otaczający gwiazdę, powodując powstanie fali uderzeniowej, która z kolei odpowiada za rozbłysk promieniowania gamma. To właśnie teraz astronomowie po raz pierwszy zaobserwowali tak ekstremalnie energetyczne promienie gamma.
Naukowcy postanowili zbadać GRB 190114C za pomocą kilku obserwatoriów naziemnych i kosmicznych. Europejscy astronomowie otrzymali czas obserwacyjny na Kosmicznym Teleskopie Hubble?a do przeprowadzenia obserwacji rozbłysku promieniowania gamma, zbadania jego otoczenia i czynników odpowiadających za ekstremalną emisję.
Obserwacje przeprowadzone za pomocą Hubble?a wskazują, że ten konkretny rozbłysk znajdował się w bardzo gęstym ośrodku, w samym środku jasnej galaktyki znajdującej się 5 miliardów lat świetlnych od Ziemi? tłumaczy jeden z głównych autorów opracowania, Andrew Levan z Instytutu Matematyki, Astrofizyki i Fizyki Cząstek na Uniwersytecie Radboud w Holandii.
Astronomowie wykorzystali Kosmiczny Teleskop Hubble?a oraz Bardzo Duży Teleskop (VLT) oraz Atacama Large Milimeter/submilimeter Array (ALMA) do zbadania galaktyki macierzystej tego rozbłysku. Zainstalowana na Hubble?u kamera Wide Field Camera 3 pozwoliła sprawdzić czy właściwości środowiska układu macierzystego, który składa się z bliskiej pary oddziałujących ze sobą galaktyk, mogła przyczynić się do powstania tych niezwykle energetycznych fotonów. Badany rozbłysk promieniowania gamma miał miejsce w jądrze masywnej galaktyki ? to gęstsze otoczenie od tego, w jakim najczęściej obserwuje się GRB. Być może to ono odpowiada za powstanie zaobserwowanych energetycznych fotonów.
?Naukowcy od dawna próbowali zaobserwować bardzo energetyczne promieniowanie z GRB?, tłumaczy główny autor opracowania Antonio de Ugarte Postigo z Instituto de Astrofisica de Andalucia w Hiszpanii. ?Te nowe obserwacje stanowią ważny krok na drodze do zrozumienia rozbłysków promieniowania gamma, ich bezpośredniego otoczenia i tego jak materia zachowuje się przy prędkości 99,999% prędkości światła?.
Źródło: STScI
https://www.pulskosmosu.pl/2019/11/21/hubble-bada-najbardziej-energetyczny-rozblysk-promieniowania-gamma-w-historii/

Hubble bada najbardziej energetyczny rozbłysk promieniowania gamma w historii.jpg

Hubble bada najbardziej energetyczny rozbłysk promieniowania gamma w historii2.jpg

Hubble bada najbardziej energetyczny rozbłysk promieniowania gamma w historii3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble?a. Część 10

2019-11-21.    Wojciech Usarzewicz

 

Ważnym osiągnięciem HST była też pomoc przy odkrywaniu ciemnej materii. Już w 1933 roku Fritz Zwicky wykonał obliczenia matematyczne, według których coś się nie zgadzało ? masa obserwowanych przez niego galaktyk nie zgadzała się z ich oddziaływaniem grawitacyjnym ? same galaktyki były zbyt lekkie, niźli sugerowałaby ich grawitacja. Brakowało sporej części masy, dzięki której grawitacja obserwowanych obiektów zgadzała by się z obliczeniami. W kolejnych dziesięcioleciach zaczęła się rodzić teoria ciemnej materii ? materii, której nie widać, ale która istnieje, i która tworzy lwią część masy całego Wszechświata. Podejrzewano, że na brakującą masę galaktyk składają się czerwone karły ? mało masywne i słabo świecące gwiazdy, ale po obserwacjach z pomocą Hubble?a stwierdzono, że gwiazd tego typu jest za mało, by wyjaśnić brakującą masę Wszechświata.

Z pomocą przyszły kolejne obserwacje wykonane przez HST ? naukowcy zaczęli badać soczewkowanie grawitacyjne. Według teorii względności postawionej przez Einsteina, duże skupiska masy zaginają światło (i nie tylko) ? jeśli gdzieś w kosmosie znajduje się duża ilość niewidzialnej materii, będzie ona oddziaływać grawitacyjnie na obserwowane światło gwiazd czy galaktyk. I to faktycznie Hubble zaobserwował. Dzięki obserwacjom soczewkowania grawitacyjnego naukowcy byli w stanie zbudować modele rozmieszczenia ciemnej materii we Wszechświecie, tworząc trójwymiarową mapę obserwowanego Wszechświata. Odkryto dzięki temu, że większość galaktyk formuje się i skupia wzdłuż ?pasów? ciemnej materii, ciągnących się przez cały Wszechświat. I w pewnym sensie potwierdzono istnienie ciemnej materii, która tworzy większą część naszego kosmosu.

Choć fakt pozostaje niezmienny, iż do dziś nie wiemy tak naprawdę, co tę ciemną materię tworzy. Według obliczeń jednak, ciemna materia stanowi około 25 procent masy całego Wszechświata. 70 procent to ciemna energia, a pozostałe 5 procent to zwykła materia, którą możemy obserwować z pomocą posiadanych instrumentów naukowych.71

Nie wiemy tak naprawdę, czym ciemna materia jest ? wiemy natomiast, że można ją przyrównać do ?rusztowania? Wszechświata, bowiem wzdłuż pasów i skupisk ciemnej materii skupia się także cała materia pod postacią galaktyk z cała ich zawartością: gwiazdami, mgławicami i czarnymi dziurami. Ciemna materia jest zagwozdką ? nie reaguje z normalną materią, ale posiada masę, a co za tym idzie również i grawitację, dzięki czemu jej obecność i wpływ może być dokładnie zmierzony.

To właśnie dzięki ciemnej materii gwiazdy i gaz w galaktykach trzymają się ?razem?, nie rozpływają się po całym Wszechświecie, a formują kosmiczne wyspy zwane galaktykami. Nasza galaktyka, dla przykładu, Droga Mleczna, otoczona jest skupiskiem ciemnej materii 10-krotnie masywniejszej niźli wszystkie gwiazdy galaktyki zebrane razem. 

Teleskop kosmiczny Hubble?a pozwolił dostrzec ciemną materię ? choć nie bezpośrednio, to pośrednio, poprzez obserwację jej wpływu grawitacyjnego. Światło, według teorii względności, zagina się pod wpływem grawitacji i to właśnie Hubble dostrzegł w otaczającym nas kosmosie. Fenomen ten nazywamy, jak już wspomniałem, soczewkowaniem grawitacyjnym ? Dickinson nazwał je największą iluzją optyczną natury.72 Już Albert Einstein spekulował, że grawitacja, a więc i duża masa, zagina czasoprzestrzeń ? a taka zagięta czasoprzestrzeń wpływa na ruch obiektów i cząstek. 

Naukowcy często tłumaczą grawitację według Einsteina, wykorzystując dla przykładu kawał tkaniny, zawieszonej w przestrzeni ? jeśli na środek tkaniny położymy piłkę do tenisa, tkanina odkształci się do środka. A jeśli na tkaninę wrzucimy potem piłeczki pingpongowe, zaczną one wirować i toczyć się w kierunku centralnej piłki tenisowej ? centralnego ośrodka masy. W ten sposób działa siła grawitacji. Patrząc na to w większej skali, planety Układu Słonecznego krążą po swoich orbitach, sunąc po zagiętej ?powierzchni rzeczywistości?, niczym na olbrzymiej wygiętej tkaninie ze Słońcem zamiast piłki tenisowej.

I grawitacja ta oddziałuje na fotony. Światło dosłownie zagina się pod wpływem grawitacji, pozwalając nam widzieć obiekty, znajdujące się dosłownie za innymi obiektami. To właśnie soczewkowanie grawitacyjne ? w dużej skali potwierdzono je w 1979 roku, kiedy odkryto, że odległe kwazary potrafią rozszczepić światło na dwoje, tworząc w ten sposób podwójne obrazy galaktyk. 

Wiemy, że światło danego obiektu jest zaginane, kiedy obserwujemy tak zwany Pierścień Einsteina, rodzaj artefaktu wizualnego wokół obiektu. Ten jednak jest rzadki, więc najczęściej wypatruje się powielonych obrazów tła ? dosłownie, pewne obiekty widać podwójnie. Albo i poczwórnie, co nazwano krzyżem Einsteina. Lub też w postaci smug świetlnych ? wszystko zależy od tego, jaki obiekt w jakim kształcie i masie zagina czasoprzestrzeń.

Hubble pomógł nam jednak udowodnić istnienie ciemnej materii, a także zbudować pierwsze modele całego Wszechświata.

Czwarta misja serwisowa (SM3B)

Czwarta misja serwisowa Hubble?a miała oznaczenie SM3B ? w teorii była drugą częścią trzeciej misji, która musiała być przyśpieszona z 2000 na 1999 rok.

Pierwotnie start misji planowano na 28 lutego, ale zła pogoda pokrzyżowała NASA plany. Dopiero 1 marca 2002 roku wahadłowiec Columbia w ramach lotu STS-109 ze swoją 7-osobową załogą ruszył na spotkanie teleskopu kosmicznego. 11 dni misji było bardzo wymagających ? wykonano aż pięć specjalistycznych wyjść w przestrzeń. 

Columbia wystartowała ze stanowiska 39A o 11:22:00 GMT. Na pokładzie znajdowali się dowódca misji Scott D. Altman, pilot Duane G. Carey, dowódca ładunku John M. Grunsfeld oraz specjaliści misji: Nancy J. Currie, James H. Newman, Richard M. Linnehan i Michael J. Massimino.

Ważnym elementem czwartej misji serwisowej była instalacja nowej kamery ACS, najbardziej zaawansowanej jak dotąd w teleskopie, która zastąpiła wcześniejszą kamerę FOC. ACS jest w stanie zebrać 10 razy więcej informacji niż kamery WF/PC-2. To właśnie ta kamera pomogła później naukowcom w eksperymencie zwanym ?Ultra Głębokim Polem Hubble?a?, gdzie naukowcy dokonali obserwacji najsłabszych i najodleglejszych obiektów naszego Wszechświata. 

Oprócz wymiany kamery, misja serwisowa wymieniła starzejące się panele fotowoltaiczne na nowe, dające 20 procent więcej mocy. Do 30 procent mocy zwiększono cały układ zasilania, wymieniając jednostkę PCU, kontrolującą dystrybucję mocy w teleskopie. 

Kamery NIC i NICMOS nie zostały zapomniane. Wymieniono im system chłodzenia, dzięki czemu kamery wróciły do pełnej sprawności. Dzięki temu, Hubble na nowo mógł obserwować Wszechświat w zakresie podczerwieni ? utracił tę zdolność w 1999 roku, kiedy wyczerpało się chłodziwo dla kamer. Urządzenia do obserwacji podczerwieni mogą działać tylko w bardzo niskich temperaturach, dlatego ich chłodzenie jest niezbędne do sprawnego funkcjonowania. 

Podobnie jak w czasie poprzednich misji serwisowych, także i teraz załoga promu musiała ściśle współpracować z kontrolą misji na Ziemi oraz z kontrolą teleskopu. Na przykład w momencie wymieniania kontrolera przepływu mocy, kontrola naziemna musiała wyłączyć zasilanie Hubble?a, by astronauci mogli bezpiecznie dokonać napraw. 

Dodatkowo wymieniono jedno z czterech kół reakcyjnych ? to elementy używane do utrzymania teleskopu w konkretnej pozycji i są elementem systemu celowania teleskopem. Hubble dostał też kolejne aktualizacje w swojej osłonie termicznej.

Wszystkie wyjścia w przestrzeń trwały 35 godzin i 55 minut, tym samym była to najdłuższa misja serwisowa Hubble?a jak dotąd. 

Prom Columbia wylądował o 9:33:05 GMT w Centrum Kosmicznym Kennediego.

Egzoplanety w zwierciadle

Teleskop Hubble?a pozwolił też na pierwszą w historii analizę składu chemicznego egzoplanet, czyli planet krążących wokół innych gwiazd. Pierwsze planety pozasłoneczne odkryto dopiero w 1995 roku z pomocą teleskopów naziemnych, analizując tranzyty planet na tle tarcz ich macierzystych gwiazd oraz wpływ grawitacyjny planet na okrążane gwiazdy.73 Bezpośrednia obserwacja planet nie była jednak możliwa przez bardzo długi czas. Planeta zawsze tonie w blasku macierzystej gwiazdy ? dziś zazwyczaj stosuje się specjalne koronografy, zakrywające blask gwiazdy, w celu poszukiwania planet ? ale pierwsze obserwacje bezpośrednie miały miejsce dopiero w 2008 roku i były realizowane właśnie przez HST. 

W 2008 Hubble sfotografował egzoplanetę w systemie Fomalhaut ? teleskop badał spektrum elektromagnetyczne atmosfery planety na tle jej rodzimej gwiazdy, głównie poprzez obserwację światła gwiazdy przefiltrowanego przez atmosferę planety, będącej gazowym gigantem. W ramach obserwacji, Hubble wykrył sód, dwutlenek węgla, metan, tlen i opary wodne. Tym samym udowodnił, że jest w stanie badać atmosfery planet pozasłonecznych, przynajmniej do pewnego stopnia.

Z pomocą Teleskopu Hubble?a obserwujemy nie tylko odległe galaktyki, czy egzoplanety, ale i własne podwórko. Hubble pomógł nam monitorować burze i zmiany pogodowe na Marsie, czy zmienną pogodę i zorze polarne na gazowych olbrzymach, od Jowisza po Neptuna.74 Ale też jednym z dużych osiągnięć jest wykonanie pierwszych zdjęć dysków protoplanetarnych. Teleskop Kosmiczny Hubble?a, fotografując odległe mgławice w naszej galaktyce, w których to rodzą się nowe gwiazdy, wykonał też pierwsze w historii zdjęcia proplydów ? dysków protoplanetarnych, z których w przyszłości narodzą się nowe układy planetarne.75 Takie proplydy to dyski pyłu krążące wokół młodych gwiazd. Z tegoż pyłu tworzą się małe skały, które potem łączą się w asteroidy, planetoidy, a w końcu w planety. W ten sposób narodził się nasz własny Układ Słoneczny. HST umożliwił nam obserwację narodzin takich układów po raz pierwszy w historii.

Spektrografia dla początkujących

Wielokrotnie wspomniałem w książce o spektrografach i spektrografii. Wypada wspomnieć na sam początek, iż w literaturze popularnonaukowej często używa się terminów spektrograf, spektrometr i spektroskop zamiennie. Formalnie jednak, spektrograf jest urządzeniem zapisującym obraz widma; spektroskop zaś bada zapisany obraz widma. Obydwa te urządzenia są spektrometrami.

Isaak Newton był pierwszym, który z pomocą pryzmatu rozszczepił światło na podstawowe kolory: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, indygo oraz fioletowy. W 1800 roku William Herschel natomiast uzmysłowił sobie dzięki swoim badaniom, iż poza widzialnym światłem istnieje też światło niewidzialne dla ludzkiego oka ? w ten sposób odkrył spektrum podczerwieni. Jakiś czas później Johann Wilhelm Ritter odkrył ultrafiolet. Kolejne lata zaś przyniosły odkrycia fal radiowych, promieniowania rentgenowskiego czy promieniowania gamma. W połowie XIX wieku Gustav Kirchhoff oraz Robert Bunsen zbudowali pierwszy spektroskop. To instrument naukowy, który pozwala na określenie składu chemicznego obserwowanych obiektów na podstawie obserwacji spektrum elektromagnetycznego. To właśnie dzięki spektroskopom jesteśmy w stanie badać skład chemiczny gwiazd, gazów międzyplanetarnych czy atmosfer odległych planet. 

Kiedy patrzymy na takie zdjęcie analizy chemicznej spektrum elektromagnetycznego, widzimy barwy światła, ale też ciemne pionowe kreski. To właśnie te kreski ? każda w konkretnym miejscu ? są niczym odciski palców, reprezentując konkretny pierwiastek czy związek chemiczny. Kiedy analizujemy taki spektrogram, dokonujemy ?analizy widma?.

Każdy pierwiastek chemiczny pochłania pewną unikalną dla siebie część spektrum elektromagnetycznego. Można sobie to wyobrazić tak, jakby część światła prześwitywała przez pierwiastek, a część była w nim blokowana i nie świeciła dalej. Na spektrogramie ? wykresie widma ? tę brakującą część zobaczymy jako pionowe kreski, cieńsze i grubsze w różnych miejscach spektrogramu. Każdy pierwiastek tworzy inny wzór tych pionowych ciemnych kresek i jest to niczym odcisk palca dla pierwiastka. Naukowcy, analizując ten ?odcisk palca? mogą określić, z jakim pierwiastkiem mają do czynienia. W ten sposób odczytuje się skład atmosfery choćby egzoplanet ? światło ich rodzimej gwiazdy prześwituje przez atmosferę egzoplanety, niosąc do nas informacje o składzie chemicznym. Problemem jest nakładanie się różnych pierwiastków na siebie, atmosfera rzadko bowiem jest jednolita, ale naukowcy i z tym sobie radzą.

***

Kolejne obserwacje egzoplanet i skanowanie nieba pozwoliło naukowcom wyliczyć, iż w naszej galaktyce znajduje się około sześciu miliardów samych gazowych olbrzymów ? spekuluje się, iż planet skalistych jest drugie tyle. Nim w przestrzeń kosmiczną trafił teleskop Keplera, a odkrywanie nowych światów stało się codziennością, były to olbrzymie liczby i wielkie osiągnięcie dla teleskopu kosmicznego Hubble?a.

***

Na egzoplanetach się nie skończyło. Teleskop Kosmiczny Hubble?a był pierwszym, który dał radę zaobserwować Białe Karły ? pozostałości po gwiazdach, ukryte w obłokach gazu i pyłu, będących pozostałościami umierania gwiazdy. Fotografował też niezliczone ilości mgławic planetarnych ? pozostałości po śmierci małych gwiazd. Fotografował olbrzymie mgławice, pozostałości supernowych. Hubble obserwował nie tylko śmierć gwiazd, ale ich narodziny. Z pomocą instrumentów naukowych, zwłaszcza obserwujących kosmos w podczerwieni, udało się przejrzeć przez zasłonę pyłów i gazów mgławic, fotografując nowo narodzone gwiazdy i protogwiazdy w odległych częściach galaktyki. Dzięki takim obserwacjom, rozwinęliśmy swoją wiedzę na temat ewolucji gwiazd. 

Hubble pokazał nam też, że pewne kosmiczne wydarzenia są na tyle dynamiczne, iż jesteśmy je w stanie obserwować w czasie rzeczywistym i tworzyć nawet ruchome filmy. Tak było z odkryciami dynamicznych jetów, czyli wystrzeliwujących z młodych gwiazd strumieni gazowych w mgławicach, gdzie gwiazdy takie się rodziły, wyrzucając strumienie gazów tak intensywnie, iż Hubble w ciągu 25 lat był w stanie wykonać wystarczającą ilość zdjęć do stworzenia pełnoprawnych filmów krótkometrażowych.

Przypisy

71 Dickinson, s. 299

72 Dickinson, s. 303

73 Metoda tranzytowa jest dość prosta ? teleskop obserwuje światło danej gwiazdy. Jeśli jakaś planeta przejdzie na jej tle, siła światła tejże gwiazdy spada, co da się zaobserwować z pomocą fotometrów. Regularne spadki w sile światła pozwalają wnioskować, iż wokół danej gwiazdy krąży po orbicie planeta. Najsłynniejszym obserwatorium tranzytów jest dziś teleskop kosmiczny Keplera.

74 Chaisson, s. XII

75 Chaisson, s. XIII

https://www.pulskosmosu.pl/2019/11/21/historia-teleskopu-kosmicznego-hubblea-czesc-10/

Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble?a. Część 10Ciemna materia.jpg

Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble?a. Część 10Ciemna materia2.jpg

Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble?a. Część 10Ciemna materia3.jpg

Historia Teleskopu Kosmicznego Hubble?a. Część 10Ciemna materia4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radioteleskop MWA spogląda w centrum Drogi Mlecznej i odkrywa gwiezdne zwłoki

2019-11-21.    Radek Kosarzycki

Jeden z radioteleskopów stojących na zachodzie Australii wykonał spektakularne, nowe zdjęcie centrum Drogi Mlecznej. Zdjęcie wykonane przez teleskop Murchison Widefield Array (MWA) pokazuje jak nasza Droga Mleczna wyglądałaby gdyby ludzkie oko było w stanie widzieć fale radiowe.

Dr Natasha Hurley-Walker, astrofizyczka z International Centre for Radio Astronomy Research (ICRAR) w Curtin University, wykonała zdjęcia Drogi Mlecznej w Pawsey Supercomputing Centre w Perth. ?To nowe zdjęcie przedstawia emisję radiową niskiej częstotliwości z naszej galaktyki, ukazując przy tym zarówno drobne detale jak i większe struktury? mówi. ?Nasze zdjęcia przedstawiają bezpośredni środek Drogi Mlecznej, centrum galaktyki?.

Dane do wykonania tego zdjęcia pochodzą z przeglądu GaLactic and Extragalactic All-sky MWA survey, w skrócie GLEAM. Przegląd ten ma rozdzielczość dwóch minut łuku (mniej więcej porównywalną z ludzkim okiem) i tworzy mapy nieba na falach radiowych o częstotliwości między 72 a 231 MHz (radio FM to zakres około 100 MHz).

?To właśnie ten szeroki zakres częstotliwości pozwala nam rozdzielać różne, nachodzące na siebie obiekty, gdy spoglądamy na złożoność centrum galaktyki? mówi dr Hurley-Walker.

?Zasadniczo różne obiekty mają różne ?barwy radiowe?, dzięki czemu możemy zrozumieć jakie procesy fizyczne w nich zachodzą?.

Wykorzystując te zdjęcia, dr Hurley-Walker wraz ze współpracownikami odkryła pozostałości po 27 masywnych gwiazdach, które eksplodowały jako supernowe pod koniec swojego życia. Gwiazdy te charakteryzowały się masą co najmniej 8 mas Słońca i zakończyły swoje życie tysiące lat temu.

Młodsze i bliższe pozostałości po supernowych, lub te w bardzo gęstym środowisku, łatwiej dostrzec ? takich obiektów znamy już 295. W przeciwieństwie do innych instrumentów, MWA potrafi odkryć także starsze, odleglejsze i znajdujące się w znacznie bardziej pustym środowisku.

Powyższa mozaika składająca się z 28 zdjęć przedstawia łuk Drogi Mlecznej nad Latarnią Guilderton w Australii oraz Wielki i Mały Obłok Magellana. Na zdjęciu przedstawiono położenie supernowej, która eksplodowała 9000 lat temu i była widoczna na niebie gołym okiem. Źródło: Paean Ng / Astrordinary Imaging

Dr Hurley-Walker twierdzi, że jedna z nowo odkrytych pozostałości po supernowych leży w tak pustym regionie przestrzeni kosmicznej, z dala od płaszczyzny naszej galaktyki, że choć pomimo tego, że jest dość młoda, to jest ledwo widoczna. ?To pozostałość po gwieździe, która eksplodowała mniej niż 9000 lat temu, co oznacza, że była widoczna dla rdzennej ludności Australii w tamtym czasie? dodaje.

Hurley-Walker przyznaje, że dwie z nowych pozostałości po supernowych są dość nietypowymi ?sierotami?, znajdującymi się w regionie nieba, gdzie nie ma żadnych masywnych gwiazd, co oznacza, że przyszłe poszukiwania w takich regionach mogą przynieść więcej odkryć niż astronomowie się spodziewają. Inne pozostałości po supernowych odkryte w trakcie badań, są bardzo stare. ?To naprawdę bardzo ekscytujące dla nas, ponieważ ciężko znaleźć pozostałości po supernowej na tym etapie ich życia ? pozwalają nam one zajrzeć znacznie głębiej w historię Drogi Mlecznej?.

Teleskop MWA jest prekursorem największego na świecie radioteleskopu Square Kilometre Array który zostanie zbudowany w Australii i RPA w 2021 roku. ?MWA jest idealny do znajdowania takich obiektów, ale ma ograniczoną czułość i rozdzielczość. Komponent SKA nasłuchujący na niskiej częstotliwości, który zostanie zbudowany w tym samym miejscu co MWA, będzie tysiące razy czulszy i będzie miał lepszą rozdzielczość, dzięki czemu będzie w stanie odkryć tysiące pozostałości po supernowych, które powstały w ostatnich 100 000 lat, nawet po drugiej stronie Galaktyki?.

Źródło: ICRAR

 

https://www.pulskosmosu.pl/2019/11/21/radioteleskop-mwa-spoglada-w-centrum-drogi-mlecznej-i-odkrywa-gwiezdne-zwloki/

Radioteleskop MWA spogląda w centrum Drogi Mlecznej i odkrywa gwiezdne zwłoki.jpg

Radioteleskop MWA spogląda w centrum Drogi Mlecznej i odkrywa gwiezdne zwłoki2.jpg

Radioteleskop MWA spogląda w centrum Drogi Mlecznej i odkrywa gwiezdne zwłoki3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po Marsie czas na Jowisza. Kolejny sukces polskich inżynierów

2019-11-21. Radek Kosarzycki

Polska firma inżynierii kosmicznej Astronika zakończyła finalne testy i rozpoczęła produkcję dwóch urządzeń, które znajdą się na pokładzie sondy lecącej ku Jowiszowi i jego księżycom. Start sondy w ramach misji JUICE, organizowanej przez Europejską Agencję Kosmiczną, zaplanowany jest na 2022 rok.

Głównym celem misji jest zbadanie warunków panujących na księżycach gazowego giganta i dostarczenie odpowiedzi na jedno z kluczowych pytań dotyczących układu słonecznego: czy tak daleko od Słońca można znaleźć wodę w stanie ciekłym? Polska firma zaprojektowała dwa rodzaje urządzeń niezbędnych do dokonania odpowiednich pomiarów: system anten RWI (Radio Wave Instrument) oraz cztery instrumenty z czujnikami pomiaru potencjału plazmy LP-PWI (Langmuir Probe ? Plasma Wave Instrument).

Jak twierdzi Łukasz Wiśniewski, wiceprezes Astroniki, dzięki udziałowi w takich misjach jak JUICE, polski sektor kosmiczny rozwija swoje kompetencje, wzrasta również pozycja naszego kraju w Europejskiej Agencji Kosmicznej:

? Zgodnie z planem urządzenia, które zaprojektowaliśmy, będą zbierać dane około 2030 roku ? podróż do Jowisza potrwa mniej więcej osiem lat ? ale już teraz możemy korzystać z doświadczenia, które zdobyliśmy. Trwają bowiem prace przy misji HERA, kolejnej niezwykle ważnej dla Polski pod kątem dalszego rozwoju i użycia unikatowej formuły wykorzystanej w antenach RWI. Należy podkreślić, że Polska już teraz uznawana jest za lidera tej technologii w całej Europie.

Produkty Astroniki uzyskały kwalifikację po przejściu pozytywnie szeregu testów, zarówno środowiskowych, jak i funkcjonalnych (m.in. na symulowanie braku grawitacji), co dało zielone światło do produkcji modeli lotnych, które polecą w kierunku Jowisza.

Przy budowie urządzeń Astronika skorzystała z szeregu innowacyjnych technologii takich jak opatentowana formuła wytworzenia rurek, z których składają się anteny, czy specjalistycznych powłok kosmicznych. Obydwa systemy są bardzo lekkie (ważą mniej niż 2 kg), co jest ekstremalnie niską wagą, biorąc pod uwagę siły jakie będą na nie oddziaływać ? chociażby przy starcie rakiety. Cały mechanizm LP-PWI został tak zaprojektowany, aby wytrzymał wszelkie obciążenia podczas misji, ale też nie zniszczył sam siebie podczas otwarcia sondy. Na etapie projektowania konstruktorzy Astroniki musieli wziąć również pod uwagę temperatury, na jakie będą narażone urządzenia: od około 280 st. Celsjusza w okolicy Wenus do nawet -200 st. Celsjusza, kiedy sonda znajdzie się w cieniu Jowisza. To zmusiło ich do sięgnięcia po najbardziej wyrafinowane rozwiązania konstrukcyjne, na bazie których powstał zgłoszony do ochrony patentowej kolejny innowacyjny produkt: inercyjny tłumik energii.

JUICE to kolejny sukces inżynierów Astroniki. W 2018 w ramach misji NASA InSight stworzyli oni penetrator, którego zadaniem jest zagłębianie się 5 m pod powierzchnię Marsa.

https://www.pulskosmosu.pl/2019/11/21/po-marsie-czas-na-jowisza-kolejny-sukces-polskich-inzynierow/

Po Marsie czas na Jowisza. Kolejny sukces polskich inżynierów.jpg

Po Marsie czas na Jowisza. Kolejny sukces polskich inżynierów2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naukowcy znajdują dowody na brakującą gwiazdę neutronową

2019-11-21.AutorVega

Pozostałości po spektakularnej supernowej, która zrewolucjonizowała nasze rozumienie tego, w jaki sposób gwiazdy kończą swoje życie, zostały w końcu dostrzeżone przez astronomów z Uniwersytetu w Cardiff.

Naukowcy twierdzą, że znaleźli lokalizację gwiazdy neutronowej, która pozostała po tym, gdy masywna gwiazda zakończyła swoje życie w gigantycznej eksplozji, prowadzącej do słynnej supernowej, znanej jako Supernowa 1987A.

 

Przez ponad 30 lat astronomowie nie byli w stanie zlokalizować gwiazdy neutronowej, ponieważ została ona ukryta za grubą chmurą kosmicznego pyłu.

 

Korzystając z anten ALMA zespół znalazł konkretną chmurę pyłu, jaśniejszą niż jej otoczenie, która pasuje do spodziewanej lokalizacji gwiazdy neutronowej.

 

Główny autor badania opublikowanego w The Astrophysical Journal, dr Phil Cigan z  Cardiff University?s School of Physics and Astronomy, powiedział: ?Po raz pierwszy możemy stwierdzić, że w tym obłoku, wewnątrz pozostałości po supernowej znajduje się gwiazda neutronowa. Jej światło zostało zasłonięte bardzo gęstym obłokiem pyłu, bezpośrednio blokującym światło gwiazdy neutronowej na wielu długościach fal.?

 

Dr Mikako Matsuura, inny wiodący członek zespołu badawczego, dodał: ?Chociaż światło gwiazdy neutronowej jest pochłaniane przez otaczający ją obłok pyłu, to z kolei powoduje, że świeci on w promieniowaniu poniżej milimetra, co możemy obserwować za pomocą niezwykle czułych teleskopów ALMA.?

 

Wspominana supernowa została odkryta w 1987 roku w sąsiedniej galaktyce, Wielkim Obłoku Magellana, oddalonym od nas o zaledwie 160 000 lat świetlnych.

 

Była to najbliższa nam eksplozja supernowej obserwowana od ponad 400 lat, a od czasu jej odkrycia fascynuje astronomów, którym została dostarczona idealna okazja do zbadania faz przed, w trakcie i po śmierci gwiazdy.

 

Eksplozja supernowej, do której doszło pod koniec życia gwiazdy, doprowadziła do powstania ogromnej ilości gazu o temperaturze ponad miliona stopni. Gdy gaz zaczął się szybko schładzać poniżej temperatury 0 stopni Celsjusza, część przeobraziła się w kurz.

 

Od dłuższego czasu ten gęsty obłok był podawany jako wyjaśnienie faktu, że nie zaobserwowano brakującej gwiazdy neutronowej, ale wielu astronomów sceptycznie podchodziło do tego i zaczęło kwestionować, czy w ogóle rozumieją życie gwiazd.

 

?Nasze nowe odkrycie umożliwia astronomom lepsze zrozumienie tego, w jaki sposób masywne gwiazdy kończą swoje życie, pozostawiając po sobie wyjątkowo gęste gwiazdy neutronowe?, kontynuował dr Matsuura.

 

Opracowanie:

Agnieszka Nowak

 

Źródło:

Cardiff University

 

Urania

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2019/11/naukowcy-znajduja-dowody-na-brakujaca.html

Naukowcy znajdują dowody na brakującą gwiazdę neutronową.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polski satelita ScanSAT coraz bliżej ziemskiej orbity

2019-11-21.

Wrocławska spółka Scanway wchodzi w kolejny, czwarty etap rozwoju satelity ScanSAT, tworzonego na bazie autorskich rozwiązań optoelektronicznych firmy we współpracy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Zgodnie z planem ma on zostać wystrzelony na orbitę Ziemską na przełomie 2020 i 2021 roku. Będzie to pierwszy polski satelita zdolny do dostarczania dokładnych obrazów multispektralnych, które znajdą swoje zastosowanie w wielu sektorach nauki i przemysłu.

Satelita w integracji

ScanSAT to mikrosatelita konstruowany na podstawie uniwersalnego standardu CubeSat,którego wymiary nie przekroczą 34 cm długości w największym gabarycie. Prace nad nim wkraczają właśnie w czwarty etap - budowę inżynierskiego modelu satelity. Jest to etap integracji i testów pozwalający na zbudowanie modelu lotnego i planowe wystrzelenie satelity na ziemską orbitę w ciągu kilku, maksymalnie kilkunastu kolejnych miesięcy. Od innych satelitów tego typu ScanSAT będzie się wyróżniał wszechstronnością oraz dokładnością osiąganą dzięki autorskim rozwiązaniom optycznym i elektronicznym Scanway.

? ScanSAT, mimo tego, że jest niewielki, w wielu aspektach nie będzie ustępował dużym satelitom. Jego największą zaletą jest precyzyjna, zminiaturyzowana i odporna na zmiany temperatury konstrukcja optyczna. ScanSAT będzie wyposażony w wysoce zaawansowany technologicznie multispektralny sensor, zintegrowany z autorskim teleskopem optycznym typu Ritchey-Chretien ? łumaczy Mikołaj Podgórski ze Scanway. Oznacza to, że ScanSAT będzie obserwował Ziemię z bardzo wysoką jak na mikrosatelity rozdzielczością, wykorzystywał zalety dużych satelitów i jednocześnie minimalizował lub nawet ograniczał wady CubeSatów. Na jego pokładzie znajdzie się też eksperyment komunikacji laserowej, który równolegle prowadzi spółka.

Scanway przekracza kolejną barierę w obserwacji Ziemi

Rozwój technologii obserwacyjnej to jedno z większych wyzwań ludzkości. W ciągu ostatnich dwóch dekad przekroczyliśmy już wiele barier technicznych związanych z projektowaniem instrumentów do obserwacji Ziemi. ScanSAT pokona kolejną ? mikrosatelita Scanway, połączy wysoką rozdzielczość i multispektralność w masie satelity poniżej 20 kg. - Od początku prac projektowych nad teleskopem ScanSATa naszym celem było osiągnięcie rozdzielczości poniżej 5m/px. Postawiliśmy na teleskop wykorzystujący układ optyczny Ritchey-Chretien, zbudowany wyłącznie z luster. Dzięki temu unikniemy problemów takich jak aberracja chromatyczna oraz sferyczna, czyli deformacji obrazu, a także uzyskamy szerokie pole widzenia oraz bardzo dobrą jakość i rozdzielczość obrazu ? komentuje Agnieszka Przybylska, specjalistka ds. projektowania układów optycznych w Scanway.

Przyśpieszenie w obserwacjach Ziemi

Teleskop ScanSAT jest też rozwiązaniem skalowalnym, co oznacza, że możliwe jest szybkie przeskalowanie go do innych, większych platform satelitarnych. Jest on też doskonałą bazą dla niezliczonej ilości aplikacji satelitarnych. Dzięki temu, że będzie pracował w szerokim spektrum optycznym, np. w podczerwieni, umożliwi m.in. teledetekcję zasobów wody czy surowców naturalnych w górnictwie odkrywkowym. To jednak nie jedyne możliwości zastosowania danych, które dostarczy ScanSAT. Obserwacje przez niego prowadzone mogą przysłużyć się w badaniach geologicznych, rolnictwie, górnictwie czy też analizowaniu zmian klimatycznych. ? Ulepszenie obserwacji Ziemi, to rękawica rzucona branży kosmicznej m.in. przez różne sektory przemysłu. My ją podjęliśmy. Ilość procesów, które można przyśpieszyć, udoskonalić dzięki obserwacjom z orbity stale rośnie, a projekty oparte na dużych satelitach nie są już w stanie nadążyć w dostarczaniu potrzebnych informacji. Małe satelity, takie jak nasz ScanSAT, mogą ten proces zdecydowanie usprawnić ? objaśnia Jędrzej Kowalewski, CEO Scanway.

Innowacyjne osprzętowanie testowe = pewna jakość

Wyniesienie satelity ze złożonym systemem optycznym na orbitę ziemską jest bardzo wymagającym zadaniem. Satelita podczas wynoszenia przez rakietę nośną doświadcza potężnych wstrząsów i jest poddawany ogromnym wahaniom temperatury oraz podwyższonemu promieniowaniu. Teleskop musi być na nie odporny, tak by cały układ optyczny nie uległ rozkalibrowaniu i stabilnie pracował w przestrzeni kosmicznej. Ze względu na to, że na rynku jest niewiele dostępnych rozwiązań pozwalających na przeprowadzanie dokładnych testów układu optycznego, Scanway opracował innowacyjne autorskie stanowiska i osprzęt testowy pozwalający na poprawne wykalibrowanie oraz przetestowanie układu teleskopu przed umieszczeniem go na orbicie.

Ostatnia prosta na ziemską orbitę

Dla projektu ScanSAT listopad był zwieńczeniem kolejnego ważnego etapu - mikrosatelita rozpoczął testy integracyjne wszystkich aktualnie stworzonych komponentów, we współpracy z berlińskim startupem German Orbital Systems. Przed zintegrowanym urządzeniem są teraz m.in. testy środowiskowe. Zakończenie prac integracyjnych modelu inżynierskiego planowane jest na marzec 2020 roku. Niezwykle dokładny polski satelita obserwacyjny jest więc na najlepszej drodze ku orbicie ziemskiej.

Dofinansowanie NCBiR
Scanway sp. z o. o. realizuje projekt dofinansowany z Funduszy Europejskich. ScanSAT ? platforma do obserwacji satelitarnych i lotniczych służąca pozyskiwaniu geoinformacji w czasie rzeczywistym z wysoką precyzją i w bardzo szerokim paśmie elektromagnetycznym. Celem projektu jest opracowanie, wykonanie i przetestowanie pierwszej w Polsce platformy obserwacyjnej Ziemi ScanSAT. Dofinansowanie projektu z UE: 2 533 448,06zł
SCANWAY
Scanway to polska firma działająca w sektorze kosmicznym, która specjalizuje się w pomiarach 3D, systemach wizyjnych, przetwarzaniu obrazów i obserwacjach zdalnych. Przy wsparciu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju prowadzi prace nad polskim satelitą do obserwacji Ziemi ScanSAT, który ma zacząć prace w 2021 roku, a w ramach porozumienia z German Orbital Systems do 2025 roku wyśle pierwszego, europejskiego satelitę na orbitę Księżyca. Kosmos to jednak nie wszystko. Scanway komercjalizuje i przekuwa technologie kosmiczne na użyteczne i przynoszące zysk rozwiązania w ziemskich zastosowaniach, dedykowane szczególnie różnym sektorom przemysłu.

 

Czytaj więcej:

 

Ilustracje: Różne fazy integracji satelitów ScanSat. Źródło: Scanway

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/polski-satelita-scansat-coraz-blizej-ziemskiej-orbity

Polski satelita ScanSAT coraz bliżej ziemskiej orbity.jpg

Polski satelita ScanSAT coraz bliżej ziemskiej orbity2.jpg

Polski satelita ScanSAT coraz bliżej ziemskiej orbity3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze odkrycie poświaty błysku promieniowania gamma w zakresie bardzo wysokich energii z udziałem Polaków

2019-11-21.

Po dziesięcioletnich poszukiwaniach naukowcy po raz pierwszy zarejestrowali rozbłysk promieniowania gamma w zakresie bardzo wysokich energii (VHE). Odkrycia dokonał w lipcu 2018 r. międzynarodowy zespół High Energy Stereoscopic System (H.E.S.S.) za pomocą ogromnego 28-metrowego teleskopu, wchodzącego w skład sieci teleskopów H.E.S.S. w Namibii. Niespodziewanie okazało się, iż ów nadzwyczaj   energetyczny rozbłysk, będący skutkiem "kosmicznego kataklizmu", utrzymywał się w zakresie gamma VHE bardzo długo po początkowej eksplozji.

Błyski promieniowania gamma są skutkiem kosmicznych eksplozji i trwają krótko, zazwyczaj kilkadziesiąt sekund. Są to najjaśniejsze rozbłyski znane we Wszechświecie. Przez długi czas po błysku gamma obserwuje się poświatę w zakresie rentgenowskim, optycznym i radiowym. Energia krótkiego błysku gamma emitowana jest w postaci fotonów ok. miliona razy bardziej energetycznych niż fotony światła widzialnego. Promieniowanie złożone z takich fotonów można rejestrować wyłącznie przez instrumenty umieszczone na satelitach. Pytanie, czy błyskowi takiego promieniowania gamma towarzyszy emisja w zakresie VHE (fotony o energii ok. 100 miliardów razy większej, niż fotony światła widzialnego) pozostawało do niedawna bez odpowiedzi.

20 lipca 2018 roku obserwatorium satelitarne Fermi, a parę sekund później obserwatorium satelitarne Swift, zaalarmowały świat o błysku gamma trwającym pięćdziesiąt sekund, któremu nadano nazwę GRB 180720B. Liczne obserwatoria optyczne rozpoczęły wkrótce obserwacje części nieba, z której pochodził błysk gamma, szukając po nim poświaty w zakresie optycznym.

Dla sieci teleskopów obserwatorium H.E.S.S. owa lokalizacja stała się dostępna dopiero dziesięć godzin później. Mimo to zespół H.E.S.S. postanowił przeprowadzić obserwacje, licząc na zarejestrowanie w zakresie VHE poświaty błysku GRB 180720B. Obserwacje zakończyły się sukcesem.

Dwugodzinne obserwacje H.E.S.S. wykazały obecność nowego źródła w tym samym miejscu, co wykryta wcześniej poświata optyczna (Ilustracja 1.). Odkrycia emisji gamma VHE z błysku gamma oczekiwano już od ponad dziesięciu lat, jednak nikt nie spodziewał się tak silnej poświaty tak długo po samym błysku. To przełomowe odkrycie umożliwia nowy wgląd w naturę zjawiska kosmicznych błysków gamma.

W odkryciu brał udział zespół badaczy z 5 polskich instytucji naukowych, w tym z UW, UJ, CAMK PAN, UMK i IFJ PAN. Polska bierze udział w pracach obserwatorium H.E.S.S. (Ilustracja 2.) od roku 2005. Warto podkreślić, że wielki teleskop obserwatorium wykorzystany przy obecnym odkryciu został zbudowany także z naszym udziałem.

Należy też wspomnieć, że ogłoszeniu obecnego odkrycia w Nature towarzyszyła równoległa prezentacja podobnego odkrycia dokonanego niezależnie dla innego rozbłysku gamma przez obserwatorium MAGIC, z udziałem badaczy z Uniwersytetu Łódzkiego.

W pracach obserwatorium H.E.S.S. bierze udział grupa badaczy z Obserwatorium Astronomicznego UW: Tomasz Bulik i Małgorzata Curyło, z CAMK PAN: Jarosław Dyks, Włodzimierz Kluźniak, Rafał Moderski, Bronisław Rudak i Andrzej A. Zdziarski, z Obserwatorium Astronomicznego UJ: Marek Jamrozy, Michał Ostrowski i Łukasz Stawarz oraz doktorantka Angel Priama Noel, z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN: Sabrina Casanova, Jacek Niemiec i Alicja Wierzcholska, oraz badacz z Centrum Astronomii UMK - Krzysztof Katarzyński.

 

Czytaj więcej:

 

Źródło: OA UJ

Na zdjęciu powyżej: Wizja artystyczna wybuchu gwiazdy prowadzącego do emisji błysku promieniowania gamma (za ESO/A. Roquette).

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/pierwsze-odkrycie-poswiaty-blysku-promieniowania-gamma-w-zakresie-bardzo-wysokich

Pierwsze odkrycie poświaty błysku promieniowania gamma w zakresie bardzo wysokich energii z udziałem Polaków.jpg

Pierwsze odkrycie poświaty błysku promieniowania gamma w zakresie bardzo wysokich energii z udziałem Polaków2.jpg

Pierwsze odkrycie poświaty błysku promieniowania gamma w zakresie bardzo wysokich energii z udziałem Polaków3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)

2019-11-21.

Misja Apollo 12, była drugim lądowaniem człowieka na Księżycu. Astronauci spędzili na powierzchni ponad dobę i wykonali dwa spacery księżycowe o łącznej długości prawie 8 godzin. Po raz pierwszy i do tej pory ostatni odwiedzono też sondę międzyplanetarną wysłaną przez człowieka. Jak przebiegały oba wyjścia? Zapraszamy do zapoznania się z kolejną częścią podsumowania misji.

1. SPACER KSIĘŻYCOWY

Po założeniu wszystkich komponentów skafandra spacerowego i plecaków z systemami podtrzymywania życia Charles Conrad i Alan Bean rozpoczęli wyjście z lądownika księżycowego na powierzchnię. Pierwszy po drabinie schodził Conrad. Zeskakując na podstawę jednej z nóg lądownika zażartował: ?To może był mały krok dla Neila, ale dla mnie jest bardzo duży?. Conrad tuż po zejściu poinformował, że widzi lądownik Surveyor 3 w kraterze. Pierwszą czynnością na powierzchni było zebranie przez Conrada awaryjnej próbki, jeśliby astronauci musieli szybko awaryjnie wracać na orbitę.

Potem do Conrada dołączył Bean. Conrad zaczął ustawiać antenę pasma S do kontaktu z Ziemią, Bean w tym czasie ustawiał kamerę telewizyjną. Niestety skierował ją w stronę Słońca, uszkadzając tym samym widikon, co zakończyło bezpośrednią transmisję. Po tym niefortunnnym zdarzeniu Bean przeszedł do ustawiania pierwszego eksperymentu - detektora wiatru słonecznego Solar Wind Collector.

Następnie para astronautów wbiła amerykańską flagę. Później przystąpiono do tworzenia dokumentacji fotograficznej. Conrad zaczął robić panoramiczne zdjęcia okolic lądowania, a Bean sfotografował lądownik. Potem astronauci przeszli do zasadniczej fazy badawczej spaceru, w której zaczęli rozpakowywać aparaturę naukową z zewnętrznego zasobnika ALSEP. Następnie z pobranym sprzętem udali się około 130 m od lądownika.

Całą następną godzinę astronauci eksplorowali okolicę. Wykonali dokładne zdjęcia kraterów Head i Middle Crescent. Dzięki wystarczającym zasobom w skafandrach astronautom pozwolono na przedłużenie spaceru o 30 minut. Przed powrotem do lądownika Conrad i Bean zebrali próbki gruntu i skał. Jeszcze przy lądowniku Bean zebrał dodatkową próbkę. Później para zapakowała zebrany materiał do pojemnika w celu przetransportowania tego do kabiny lądownika.

Bean wrócił pierwszy do lądownika, wyrzucił z niego śmieci i później z pomocą Conrada wciągnął pojemnik z próbkami skalnymi i torbę z kamerą. Conrad następnie także wrócił do lądownika. Astronauci zaczęli ponownie wypełniać kabinę powietrzem, kończąc pierwszy spacer trwający 3 godziny i 56 minut.

Po zakończeniu spaceru i krótkiej rozmowie sprawozdawczej z Ziemią astronauci zjedli posiłek i udali się na krótki spoczynek. Po zaledwie 4-5 godzinach snu astronauci zaczęli przygotowywać się do drugiego wyjścia.

2. SPACER KSIĘŻYCOWY

Astronauci zeszli na powierzchnię w tej samej kolejności co poprzednio - najpierw Conrad, później Bean. Pierwszym zadaniem było odłączenie uszkodzonej kamery i zapakowanie jej do późniejszej analizy na Ziemi. Conrad udał się następnie do miejsca rozłożenia eksperymentów ALSEP, aby sprawdzić jeden z instrumentów. Następnie obaj udali się na zachód od lądownika, do krateru Head. Conrad zrzucił tam w dół dwa kamienie, co zarejestrował zamontowany na poprzednim spacerze sejsmometr.

Następnym celem astronautów był krater Bench. Astronauci zatrzymali się w drodze do niego, by wykonać zdjęcia potrójnej formacji kraterów Triplet. Przy kraterze Bench astronauci zebrali kolejne próbki skał i gruntu. Houston zasugerowało zejście Conrada do podłoża krateru, ale astronauta ocenił, że krater ma zbyt strome ściany, by było to bezpieczne.

Kolejnym odwiedzonym kraterem był Sharp. Tam astronauci zebrali kolejny materiał, część z głębokości 20 cm. Astronauci następnie zaczęli iść w kierunku lądownika Surveyor 3. Po drodze minęli jeszcze krater Halo, gdzie również pobrali próbki do późniejszych analiz.

Astronauci zbliżyli się do krateru Surveyor i zaczęli schodzić po jego wewnętrznej ścianie, do miejsca gdzie znajdował się lądownik. Najpierw wykonali ?turystyczne? zdjęcia z sondą, a następnie przeszli do wykonania dokładnej fotograficznej inspekcji urządzenia z każdego kąta. Conrad pozbawił lądownik kamery, łychy do pobierania próbek i kilku innych części. Wrócą one na Ziemię, gdzie inżynierowie i naukowcy sprawdzą jak prawie 3 lata na powierzchni Księżyca wpłynęło na nie.

Po odwiedzinach Surveyora 3 para astronautów zaczęła powrót do lądownika, przystając jeszcze na chwilę przy kraterze Block.

Conrad zaczął przygotowywać do transportu bogaty zestaw próbek z drugiego spaceru. Bean poszedł jeszcze pod eksperyment wiatru słonecznego SWC, aby spakować go na powrót. Bean pierwszy wrócił do lądownika, za nim wszedł Conrad. Astronauci po zamknięciu włazu zaczęli ponownie pompować powietrze do lądownika. Drugi spacer trwał 3 godziny i 49 minut. Po zdjęciu rękawic i plecaków astronauci musieli jeszcze raz spuścić powietrze, aby ponownie otworzyć właz i wyrzucić zbędny sprzęt. Po tych porządkach wykonali jeszcze kilka zdjęć i zaczęli przygotowania do powrotu.

Mapa ilustrująca przebieg obu spacerów kosmicznych misji Apollo 12. Źródło: NASA.

Na podstawie: NASA

Opracował: Rafał Grabiański

Więcej informacji:


Na zdjęciu tytułowym: Charles Conrad trzymający flagę amerykańską podczas 1. spaceru księżycowego misji Apollo 12. Źródło: NASA.

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/astronauci-odwiedzaja-sonde-na-ksiezycu-przebieg-misji-apollo-12-czesc-3

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.).jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)2.jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)3.jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)4.jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)5.jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)6.jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)7.jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)8.jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)9.jpg

Astronauci odwiedzają sondę na Księżycu. Przebieg misji Apollo 12 (część 3.)10.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Program Shenzhou ? 20 lat

2019-11-21. Krzysztof Kanawka

W tym miesiącu mija 20 lat od pierwszego testu chińskiej kapsuły załogowej Shenzhou.

Aktualny program załogowy Chin rozpoczął się w 1993 roku. Jego zdaniem było zbudowanie i przetestowanie załogowej kapsuły, a następnie seria misji kosmicznych. Końcowym etapem programu miało być zbudowanie małej stacji orbitalnej. Program miał początkowe oznaczenie ?Projekt 921-1?, po czym został przemianowany na Shenzhou.

Pojazdem kosmicznym jest statek Shenzhou. Przypomina on rosyjskiego Sojuza, gdyż składa się z trzech podobnych elementów: modułu orbitalnego, kapsuły powrotnej oraz modułu serwisowego. Podobnie jak Sojuz, Shenzhou jest w stanie pomieścić trzech chińskich ?tajkonautów? (astronautów) na pokładzie. Całkowita masa pojazdu Shenzhou to 7840 kg.

Do pierwszego bezzałogowego startu kapsuły Shenzhou doszło 19 listopada 1999 roku. Ten orbitalny test, o oznaczeniu Shenzhou-1, trwał 21 godzin. Następnie, pomiędzy styczniem 2001 a grudniem 2002* wykonano kolejne trzy bezzałogowe testy Shenzhou. Po ich wykonaniu statek Shenzhou był gotowy do pierwszego lotu załogowego.

Piętnastego października 2003 roku odbyła się pierwsza chińska misja załogowa. Oznaczenie tej misji to Shenzhou 5. Na pokładzie pojazdu Shenzhou znalazł się Yang Liwei. Chiny stały się trzecim państwem, po Rosji/ZSRR i USA dysponującym własnym załogowym systemem do lotów kosmicznych.

Łącznie w latach 2003 ? 2016 Chiny przeprowadziły sześć misji załogowych. Trzy ostatnie ? Shenzhou-9, Shenzhou-10 i Shenzhou-11** ? wybrały się do chińskich modułów orbitalnych Tiangong-1 i Tiangong-2. Łącznie w tych misjach na orbitę wybrało się 9 Chińczyków i 2 Chinki. Jeden z tajkonautów ? Jing Haipeng ? wykonał aż trzy misje. Najdłuższa misja (Shenzhou-11) trwała 33 dni.

Kiedy nastąpi kolejna chińska misja załogowa? Shenzhou-12 prawdopodobnie rozpocznie się dopiero po umieszczeniu na orbicie pierwszego modułu chińskiej stacji. Ten moduł zostanie wyniesiony na orbitę za pomocą rakiety CZ-5, która doświadczyła pewnych problemów i w konsekwencji opóźnień. Prawdopodobnie pierwszy moduł chińskiej stacji orbitalnej (Tianhe-1) znajdzie się na orbicie nie wcześniej niż w 2021 roku. Oznacza to, że pomiędzy ostatnią chińską misją załogową Shenzhou-11 (listopad 2016) a kolejną Shenzhou-12, której start nastąpi dopiero po umieszczeniu Tianhe na orbicie, może upłynąć nawet pięć lat.

Cechą wyróżniającą chiński program kosmiczny jest dotychczas niewielkie tempo wykonywania misji. Co ciekawe, w przyszłej dekadzie pojazd Shenzhou zostanie prawdopodobnie zastąpiony nową konstrukcją. Wówczas można się spodziewać częstszych lotów załogowych ? być może do nich zostaną także zaproszeni ?tajkonauci? z innych państw.

*Lądowanie w styczniu 2003.

**W październiku/listopadzie 2011 roku, pomiędzy załogowymi Shenzhou-7 i Shenzhou-9 wykonano bezzałogową misję Shenzhou-8.

(PFA, GP, W)

https://kosmonauta.net/2019/11/program-shenzhou-20-lat/

Program Shenzhou ? 20 lat.jpg

Program Shenzhou ? 20 lat2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 25 sekund alert obiegł świat. Wykryli rekordowy rozbłysk w kosmosie

2019-11-21.

14 stycznia, późny wieczór, w Europie dawno już zapadł zmrok. Satelity NASA rejestrują gwałtowny wzrost promieniowania gamma. W ciągu zaledwie 25 sekund informacja obiega obserwatoria na całym świecie. Kolejne pół minuty później teleskopy na hiszpańskiej wyspie La Palma ustawiają się w kierunku błysku i rozpoczynają obserwacje. Tak udało się zarejestrować najbardziej energetyczny błysk gamma, jaki kiedykolwiek zmierzono. W środę naukowcy zaprezentowali szczegóły obserwacji.

Źródło tego, co astrofizycy i astronomowie zobaczyli w styczniowy wieczór, było poza naszą Galaktyką, tak daleko, że trudno to sobie wyobrazić. - Wszechświat był jedną trzecią młodszy niż jest teraz. Więc to jest kilka miliardów lat świetlnych od nas - tłumaczy dr Julian Sitarek z katedry astrofizyki Uniwersytetu Łódzkiego.

Jest jednym z uczestników projektu MAGIC - to współpraca naukowców z kilkunastu krajów, w tym z Polski. Wspólnie zbudowali i użytkują dwa bliźniacze teleskopy, umieszczone na wyspie La Palma w archipelagu Wysp Kanaryjskich. To właśnie te teleskopy obserwowały błysk nazwany GRB 190114C, a wyniki pracy badaczy opublikowano w środę w  czasopiśmie "Nature".

 

Tajemnicze błyski

Żeby zrozumieć rangę styczniowych obserwacji, trzeba dowiedzieć się, czym są błyski gamma, które od dziesiątek lat fascynują naukowców.

- Błyski gamma są tak naprawdę najbardziej gwałtownymi, najbardziej energetycznymi procesami we Wszechświecie. Uważamy, że to, co je powoduje, to wybuchy, w których zapada się jądro masywnej gwiazdy. Ewentualnie jest jeszcze druga opcja, kiedy mamy dwie gwiazdy neutronowe: bardzo zwarte obiekty, które się łączą ze sobą i w tych procesach jest wyzwalana olbrzymia ilość energii - opowiada Sitarek.

Według naukowców, jest ona porównywalna z ilością energii, którą Słońce wyprodukuje w ciągu całego swojego życia, czyli około dziesięciu miliardów lat. Błysk gamma, powstający zdaniem naukowców najczęściej w wyniku gwałtownej śmierci gwiazdy i jej wybuchu, emituje taką energię w ciągu kilku sekund.

Nie da się go jednak przewidzieć - błyski przychodzą ze wszystkich zakątków Wszechświata i nie można ustalić kiedy, ani z którego kierunku będzie można je zaobserwować. Dlatego ich detekcja z udziałem naziemnych teleskopów jest tak trudna. 14 stycznia 2019 roku się to udało.

14 stycznia

Standardowo po każdej nocy astronomowie dostają wiadomość z podsumowania tego, co działo się w obserwatorium. Tego dnia było jednak inaczej. To był początek nocy, około godziny 20.

Satelity wychwyciły rozbłysk. Po takim sygnale teleskopy MAGIC zostały przekierowywane na odpowiedni obszar. Nie jest to jednak proste, bo każdy z nich waży ponad 60 ton. A w tym przypadku musiały wykonać obrót o 180 stopni. - Czyli najgorszy możliwy przypadek - podkreśla Sitarek.

Samo przekierowanie teleskopu trwało 25 sekund. - Tyle samo czasu trwało wytworzenie alertu, rozesłanie go po całej ziemi, otrzymanie go przez nas, przeanalizowanie i potem rozpoczęcie całej procedury - relacjonuje. Sekundy uciekały, a teleskop musiał się jeszcze ustabilizować. - Po 56 sekundzie już mieliśmy użyteczne dane - opowiada Sitarek.

- Kiedy ten rozbłysk się wydarzył, było duże poruszenie. Wiele osób sprawdzało, czy na pewno to jest prawdziwy rozbłysk, czy to nie jest gwiazda, która nas oszukuje - wspomina.

To był pierwszy raz, kiedy udało się odkryć promieniowanie gamma z takiego typu obiektu - mówi Sitarek. - Udało się spojrzeć wystarczająco szybko na rozbłysk, który był wystarczająco blisko i był obserwowany w takich warunkach, które pozwoliły zobaczyć to, co zobaczyliśmy - dodaje. Sprzyjała pogoda, a przede wszystkim fakt, że do zdarzenia doszło nocą.

Potęga

Analiza danych zebranych w pierwszych dziesiątkach sekund pokazała emisję sięgającą energii bilion razy większej niż światło widzialne.

Co więcej, w tym czasie strumień promieniowania dochodzący ze źródła ustanowił nowy rekord najjaśniejszego obiektu widzianego w tym zakresie energii - tłumaczą przedstawiciele współpracy MAGIC w komunikacie.

Pomimo że galaktyka, z której pochodzi GRB 190114C, jest oddalona od nas o miliardy lat świetlnych, jej emisja była 100-krotnie silniejsza od najjaśniejszego stabilnego, obserwowanego stale źródła, czyli Mgławicy Kraba.

Dla astrofizyki wysokich energii to ogromny krok i początek nowej ery badań, które pomogą lepiej zrozumieć procesy fizyczne związane z wciąż tajemniczymi eksplozjami.

Polski wkład w MAGIC

MAGIC (Major Atmospheric Gamma Imaging Cherenkov) to para 17-metrowych teleskopów umieszczonych na wyspie La Palma, na wysokości około 2200 metrów nad poziomem morza. Teleskopy są użytkowane przez 280-osobowy zespół naukowców, inżynierów i techników z kilkunastu krajów.

- Grupa z Uniwersytetu Łódzkiego jest w tym eksperymencie od samego początku, kiedy teleskopy zostały zbudowane i zaczęły zbierać dane. Bierzemy udział we wszystkich aspektach pracy tych teleskopów. Jeździmy tam na obserwacje, bierzemy udział w rozwijaniu metod analizy danych, interpretacji danych, a także w ustalaniu samego programu obserwacyjnego, bo projekty wybierane są co roku - podkreśla Sitarek.

Źródło: Nature, MAGIC, DESY, tvnmeteo.pl

Autor: dd,map,bż,aw

https://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/nauka,2191/w-25-sekund-alert-obiegl-swiat-wykryli-rekordowy-rozblysk-w-kosmosie,307641,1,0.html

W 25 sekund alert obiegł świat. Wykryli rekordowy rozbłysk w kosmosie.jpg

W 25 sekund alert obiegł świat. Wykryli rekordowy rozbłysk w kosmosie2.jpg

W 25 sekund alert obiegł świat. Wykryli rekordowy rozbłysk w kosmosie3.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teoria kwantowa może wyjaśnić czym jest upływ czasu

Autor: admin (2019-11-21)

Pojęcie tzw. strzałki czasu zostało wprowadzone w 1927 roku przez brytyjskiego astrofizyka, Arthura Eddingtona. Strzałka ta oznacza nic innego, jak czas, który zawsze upływa w jednym kierunku, tj. od przeszłości do przyszłości i proces ten nie może zostać odwrócony.

Zjawiska takie jak stygnięcie kawy czy zawalanie się budynków, są czymś zupełnie normalnym. Jednak gdyby tak odwrócić wszystkie prawa fizyki, energia zaczęłaby się kumulować zamiast rozpraszać. W związku z tym, zimna kawa nagrzewałaby się a budynki powstawałyby z ruin. Jednak nowa teoria kwantowa, opracowana przez fizyków, może wyjaśniać upływ czasu. Twierdzą oni, że energia rozprasza się a obiekty uzyskują równowagę ze względu na sposób z jakim cząstki elementarne przeplatają się, gdy oddziałują na siebie. Jest to stan nazywany splątaniem kwantowym.

Sandu Popescu, Tony Short, Noah Linden i Andreas Winter opisali odkrycie w 2009 roku w czasopiśmie Physical Review E. Twierdzili oni, że obiekty osiągają równowagę, czyli stan jednolitej dystrybucji energii, w ciągu nieskończonej ilości czasu plątając się kwantowo z ich otoczeniem. W 2012 roku, Tony Short udowodnił iż plątanie się powoduje zrównoważenie w skończonym czasie. Natomiast w lutym tego roku, pojawiła się praca dwóch zespołów naukowych, które obliczyły, że większość fizycznych systemów równoważy się szybko - czas jest proporcjonalny do ich wielkości.

Jeśli kierunek badań jest prawidłowy, to zagadnienie strzałki czasu zaczyna się od idei mechaniki kwantowej, według której natura jest trudna do określenia. Cząstce elementarnej brakuje precyzyjnych właściwości fizycznych i jest określana tylko przez prawdopodobieństwo bycia w różnych stanach. Przykładowo w danej chwili, cząstki mogą mieć 50% szans aby obracać się zgodnie ze wskazówkami zegara oraz 50%, aby obracać się w przeciwną stronę. Twierdzenie, które zostało poparte doświadczeniami przez fizyka Johna Bella głosi, że nie istnieje prawdziwy stan cząstki i pozostaje kierowanie się prawdopodobieństwem.

Kwantowa niepewność prowadzi następnie do splątania. Gdy dwie cząsteczki oddziałują na siebie, nie mogą one zostać określone nawet przez same siebie, niezależnie rozwijając prawdopodobieństwa, zwane stanem czystym. Zamiast tego, stają się splątanymi składnikami bardziej skomplikowanego rozkładu prawdopodobieństwa, które opisuje razem obie cząsteczki. Rozkład ten może decydować np. czy cząstki obracają się w przeciwnym kierunku.

System ten, jako całość, jest w stanie czystym, ale stan poszczególnych cząstek jest powiązany z tą drugą cząstką. Obie mogą podróżować na odległość wielu lat świetlnych od siebie a spin każdej z nich pozostanie skorelowany z tą drugą. Albert Einstein nazwał to zjawisko "upiornym działaniem na odległość".

Około 30 lat temu, Seth Lloyd po raz pierwszy przedstawił teorię, według której splątanie może wyjaśniać strzałkę czasu. Naukowiec zdał sobie sprawę, że niepewność kwantowa oraz sposób z jakim się rozprzestrzenia gdy cząsteczki stają się coraz bardziej splątane, mogą być prawdziwym źródłem strzałki czasu.

Lloyd przez kilka lat studiował ewolucję cząstek w zakresie zmian zero-jedynkowych. Odkrył, że gdy cząstki stają się coraz bardziej splątane ze sobą, informacja która je pierwotnie opisywała może zmienić się i opisywać układ splątanych cząsteczek jako całość. Ostatecznie, korelacje zawierały wszystkie informacje, ale poszczególne cząstki nie zawierały żadnych. Naukowiec odkrył, że w tym momencie cząsteczki dochodzą do stanu równowagi a ich stany przestały się zmieniać. Jako przykład podano kawę, która schłodziła się do temperatury pokojowej.

W 2009 roku, zespół uczonych z Uniwersytetu w Bristolu (Popescu, Short, Linden i Winter) udowodnił, że gdy obiekt oddziaływuje z otoczeniem, przykładowo gdy cząsteczki z filiżanki kawy zderzają się z powietrzem, informacje o ich właściwościach "wyciekają" na zewnątrz i stają się "rozmazane" w całym środowisku. Utrata informacji powoduje, że stan kawy stagnuje nawet gdy stan czysty całego pomieszczenia nadal ewoluuje. Popescu powiedział, że jej stan przestaje się zmieniać w czasie.

Gdy stan czysty pomieszczenia ewoluuje, kawa mogłaby nagle stać się niezmieszana z powietrzem i wprowadzić własny czysty stan. Jednak istnieje znacznie więcej stanów mieszanych niż stanów czystych, dostępnych dla kawy, przez co praktycznie nigdy się nie zdarzają. To statystyczne nieprawdopodobieństwo daje strzałce czasu wrażenie nieodwracalności.

Nowa teoria dotycząca strzałki czasu określa to jako utratę informacji poprzez splątanie kwantowe, które kieruje filiżankę kawy do równowagi z otaczającym ją pomieszczeniem. Ewentualnie pomieszczenie osiąga równowagę z otoczeniem zewnętrznym, a to z kolei kieruje się powoli ku równowadze z resztą Wszechświata. 19-wieczni naukowcy, którzy zajmowali się termodynamiką, postrzegali ten proces jako stopniowe rozpraszanie energii, które zwiększa entropię Wszechświata.

Dziś fizycy uważają, że informacja staje się coraz bardziej rozproszona lecz nigdy nie zanika całkowicie. Choć entropia wzrasta lokalnie, ich zdaniem ogólna entropia Wszechświata stale pozostaje na poziomie zera. Jednak jeden z aspektów, dotyczących strzałki czasu, pozostaje nierozwiązany. Popescu powiedział, że nie wyjaśnia ona dlaczego stan początkowy Wszechświata był daleki od równowagi, sugerując, że należałoby wyjaśnić naturę Wielkiego Wybuchu.

Nowe podejście musi się jeszcze wykazać jako narzędzie do analizowania właściwości termodynamicznych konkretnych rzeczy, takich jak kawa, szkło czy egzotyczne stany materii. Chodzi o to, aby znaleźć kryteria opisujące rzeczy, które zachowują się przykładowo tak, jak filiżanka kawy. Niektórzy badacze wyrażają wątpliwość co do nowego podejścia, jednak rozwijanie się koncepcji oraz nowy formalizm matematyczny pomaga obecnie rozwiązywać teoretyczne pytania, dotyczące termodynamiki.

Uczeni twierdzą, że zdolność człowieka do zapamiętania przeszłości, ale nie przyszłości, również można rozumieć jako tworzenie się związków między oddziałującymi cząsteczkami. Gdy czytamy wiadomość na kartce papieru, mózg staje się skorelowany z nią za pośrednictwem fotonów, które docierają do oczu. Dopiero od tego momentu możemy zapamiętać co mówi nam ta wiadomość.

Seth Lloyd powiedział, że teraźniejszość może być określona poprzez proces korelacji z naszym otoczeniem. "Możemy dyskutować o tym, że godzinę temu nasze mózgi były w stanie, który korelował z mniejszą ilością rzeczy. Ale nasz pogląd, że czas płynie - to zupełnie inna sprawa". Jego zdaniem potrzebne będą kolejne rewolucje w dziedzinie fizyki, które to wszystko nam wyjaśnią.

https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/teoria-kwantowa-moze-wyjasnic-czym-jest-uplyw-czasu

 

 

Teoria kwantowa może wyjaśnić czym jest upływ czasu.jpg

Teoria kwantowa może wyjaśnić czym jest upływ czasu2.jpg

Teoria kwantowa może wyjaśnić czym jest upływ czasu3.jpg

Teoria kwantowa może wyjaśnić czym jest upływ czasu4.jpg

Teoria kwantowa może wyjaśnić czym jest upływ czasu5.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PSP ? pierwszy zestaw danych

2019-11-22 Krzysztof Kanawka

NASA opublikowała pierwszy zestaw danych z misji Parker Solar Probe.

Misja Parker Solar Probe (PSP) rozpoczęła się 12 sierpnia 2018 o godzinie 09:31 CEST. Rakieta Delta IV Heavy umieściła tę sondę na bardzo eliptycznej trajektorii, której peryhelia będzie z czasem przebiegać coraz bliżej Słońca. Pierwsze peryhelium zostało osiągnięte przez Parker Solar Probe 6 listopada 2018. Wówczas sonda znalazła się w odległości około 25,4 miliona kilometrów od środka naszej Dziennej Gwiazdy i około 35 promieni Słońca od powierzchni (fotosfery) naszej Gwiazdy.

Podczas pierwszego peryhelium Parker Solar Probe osiągnęła prędkość ponad 95,33 km/s. Jest to nowy rekord prędkości poruszania się statku kosmicznego. Poprzedni rekord prędkości heliocentrycznej, liczonej względem Słońca, wyniósł 68,6 km/s. Ten rekord został ustanowiony 16 kwietnia 1976 roku przez sondę Helios 2.

W kolejnych miesiącach Parker Solar Probe wykonała ruch po swojej eliptycznej orbicie. W nocy z 4 na 5 kwietnia 2019 sonda przeszła przez drugie peryhelium orbity. Parametry tego peryhelium były takie same jak pierwszego zbliżenia do Słońca.

Po tym peryhelium sonda Parker Solar Probe wykonała kolejną orbitę wokół Słońca. Trzecie peryhelium nastąpiło 1 września 2019. Parametry tego peryhelium były takie same jak pierwszego i drugiego zbliżenia do Słońca.

W połowie listopada NASA opublikowała pierwszy zestaw danych z misji PSP. Dane są dostępne przez następujące strony: Parker Solar Probe Science Gateway, Space Physics Data Facility oraz Solar Data Analysis Center. Ten pierwszy zestaw danych pochodzi z dwóch pierwszych przelotów sondy PSP.

Ponadto, Międzynarodowa Federacja Astronautyczna (IAF) opublikowała 15 listopada nagranie z wykładu opisującego pierwsze wyniki misji PSP. Ten wykład został wygłoszony w trakcie konferencji IAC 2019. Ten wykład zawierał (wówczas) nieopublikowane dane.

Czwarte peryhelium będzie już bliższe ? będzie to około 28 promieni Słońca od powierzchni (fotosfery) naszej Gwiazdy. Czwarte i piąte peryhelium będzie mieć takie parametry, po czym szóste i siódme peryhelium będzie jeszcze bliższe ? około 20 promieni Słońca od powierzchni (fotosfery) naszej Gwiazdy. Docelowo sonda Parker Solar Probe ma zbliżać się na minimalną odległość około 10 promieni Słońca od powierzchni (fotosfery) naszej Gwiazdy.

Projekt misji, zaakceptowany przez NASA w 2008 roku, zakładał pierwotnie start rakiety nośnej Delta IV Heavy z Cape Canaveral w 2015, jednak został przesunięty na lato 2018 roku. W ciągu 7 lat po starcie będzie następowało dostosowanie orbity heliocentrycznej do wymagań misji. Do czasu, aż sonda znajdzie się na ostatecznej orbicie w 2024 roku, wykona 7 przelotów obok Wenus i obiegnie Słońce 24 razy.

NASA zapowiedziała na marzec 2020 pierwszą konferencję dotyczącą wyników z misji PSP.

Polecamy szczegółowy opis misji Parker Solar Probe.

Misja Parker Solar Probe jest komentowana w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.

(NASA)

https://kosmonauta.net/2019/11/psp-pierwszy-zestaw-danych/

PSP ? pierwszy zestaw danych.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asteroida 2009 JF1 może uderzyć w Ziemię już 6 maja 2022 roku?

2019-11-22.

 

Amerykańska Agencja Kosmiczna NASA opublikowała informacje o asteroidzie oznaczonej jako JF1. Obiekt, którego szerokość wynosi około 128 metrów, za mniej niż 3 lata znajdzie się niepokojąco blisko Ziemi.

NASA twierdzi, że istnieje niewielka, szansa, że 2009 JF1 może nawet uderzyć w Ziemię. Miałoby do tego dojść 6 maja 2022 r. Na szczęście prawdopodobieństwo kolizji pozostaje niskie. 2009 JF1, jak każde ciało niebieskie może zmienić swoją trajektorię na skutek różnych czynników zewnętrznych jak ciepło lub oddziaływania grawitacyjne. 

 

Oznacza to, że mnie da się zbyt precyzyjnie przewidzieć gdzie konkretnie znajdzie się dany obiekt za jakiś czas. Jednak gromadząc kolejne dane na podstawie nowych obserwacji, można adaptować predykcję orbity urealniając jej przebieg. W przypadku 2009 JF1 musi to dopiero nastąpić. Do tego czasu wszystko jest możliwe, nawet zderzenie z Ziemią.

Asteroida 2009 JF1 została wpisana na listę obiektów potencjalnie niebezpiecznych już w czerwcu tego roku. Zgłoszenie nadeszło od Europejskiej Agencji Kosmicznej - ESA. Teraz NASA potwierdziła tylko wyliczenia europejskich astronomów. Gdyby rzeczywiście istniało ryzyko kolizji to trzeba by było organizować jakąś misję kosmiczną w celu neutralizacji zagrożenia. 

Gdyby asteroida JF1, obiekt wielkości wieżowca, zderzyła się z naszą planetą, z pewnością gęsta atmosfera ziemska spowodowałaby jej fragmentację,a wiele jej fragmentów zderzyłoby się z powierzchnią ziemi lub oceanu. Oszacowano, że zderzenie miałoby siłę około 230 kiloton lub 230 tysięcy ton TNT. Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę w 1945 r. uwolniła energię, która odpowiada mniej więcej 15 kilotonom trotylu.

Jeśli 2009 JF1 uderzy w gęsto zaludniony obszar, może zniszczyć na przykład duże miasto, ale nawet jeśli spadnie w najodleglejszej części Oceanu Spokojnego, spowoduje tsunami. Może to poważnie wpłynąć na mieszkańców okolicznych wybrzeży. 

Zmianynaziemi.pl



https://nt.interia.pl/raporty/raport-kosmos/informacje/news-asteroida-2009-jf1-moze-uderzyc-w-ziemie-juz-6-maja-2022-rok,nId,3348523

 

Asteroida 2009 JF1 może uderzyć w Ziemię już 6 maja 2022 roku.jpg

Asteroida 2009 JF1 może uderzyć w Ziemię już 6 maja 2022 roku2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MPCV Orion do Artemis-1 ? koniec integracji

2019-11-22.

Zakończyła się integracja kapsuły MPCV Orion do misji Artemis-1.

Dwudziestego szóstego marca 2019 roku administracja Białego Domu nakreśliła nowy cel dla NASA: powrót człowieka na Księżyc przed końcem 2024 roku. Następnie, w maju NASA poinformowała o wyborze nazwy programu: Artemis.

Jeszcze przed końcem maja maja NASA zaprezentowała bardzo wstępny plan programu Artemis do 2024 i 2028 roku. Z planu wynika, że misja Artemis-3 (wcześniej EM-3) będzie pierwszym załogowym lotem na powierzchnię Księżyca. Wcześniejsze planowane misje, Artemis-1 (EM-1) to bezzałogowy test kapsuły MPCV Orion, zaś Artemis-2 (EM-2) to pierwszy załogowy lot tej kapsuły. Loty kapsuł MPCV Orion mają odbywać się dzięki rakiecie SLS.

Przez cały 2019 rok trwała końcowa instalacja i integracja kapsuły MPCV Orion do misji Artemis-1. Europejski moduł serwisowy tej kapsuły został wysłany na Florydę do ośrodka Kennedy Space Center (KSC) na początku listopada 2018. Przez kolejne miesiące trwała instalacja części załogowej z modułem serwisowym, weryfikacja połączeń, testy oraz końcowa integracja. Prace zakończyły się 11 listopada 2019. Wówczas podniesiono cały pojazd MPCV Orion z urządzenia o nazwie Final Assembly and Test (FAST).

W najbliższym czasie statek MPCV Orion zostanie przetransportowany do Plum Brook Station ? jednostki NASA w stanie Ohio. Tam pojazd przejdzie pełne testy środowiskowe w celu certyfikacji do lotu. Testy potrwają kilka miesięcy, po czym MPCV Orion powróci do KSC i znów zostanie zainstalowany na FAST w oczekiwaniu na start.

Aktualnie nie wiadomo jeszcze kiedy dokładnie wystartuje misja Artemis-1. Dużym problemem są opóźnienia przy pracach nad rakietą SLS, która jest obecnie na etapie integracji. Jest możliwe, że Artemis-1 nastąpi dopiero w 2021.

Pierwsze lądowanie człowieka na Księżycu powinno nastąpić podczas misji Artemis-3 (EM-3). Ta misja jest zaplanowana na 2024 rok. Na początku października 2019 ?wyciekła? wstępna grafika przedstawiająca plan misji Artemis-3. Aktualnie wiadomo także, że pobyt astronautów na Księżycu powinien potrwać do około 6,5 dnia. W tej misji zostanie wykorzystany też prawdopodobnie łazik dla astronautów, pozwalający na poruszanie się po powierzchni Srebrnego Globu podobnie jak podczas ostatnich misji Apollo.

(NASA)

https://kosmonauta.net/2019/11/mpcv-orion-do-artemis-1-koniec-integracji/

MPCV Orion do Artemis-1 ? koniec integracji.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego wszyscy wyczekujemy z utęsknieniem. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać?

2019-11-22

Czekamy na to już niemal pół roku, czyli od momentu, kiedy dzień zaczął się skracać. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać, a nocy ubywać? Ile jeszcze do tego czasu godzin ze Słońcem odbierze nam noc? Mamy dobrą wiadomość.

Nie do uwierzenia, a jednak, już od 5 miesięcy, a więc od końca czerwca, dzień z każdą kolejną dobą skraca się, a to oznacza, że Słońce świeci nad horyzontem coraz to krócej. Niekorzystny wpływ niedostatecznych ilości promieni słonecznych większość z nas odczuwa na własnej skórze.

Jesteśmy wobec tego senni, niechętni do aktywności, rozdrażnieni i bardziej podatni na choroby chłodnej pory roku, w tym głównie przeziębienie i grypę. Dlatego czekamy z utęsknieniem, a więc na chwilę, gdy nastąpi odwrócenie, dnia zacznie przybywać, a nocy ubywać.

Stanie się to już za miesiąc. Dlaczego? Ponieważ najkrótszy dzień w tym roku przypada 22 grudnia. Punktualnie o godzinie 5:19, a więc jeszcze przed świtem, rozpocznie się astronomiczna zima, która oznacza również przesilenie zimowe. 23 grudnia będzie od niego o kilka sekund dłuższy.

Nie od razu przybywanie dnia będzie dla nas zauważalne. Zachód Słońca następować będzie coraz to później już między 16 a 19 grudnia, jednak na coraz wcześniejszy wschód naszej gwiazdy będziemy musieli poczekać dłużej, do 3-5 stycznia.

Niestety, do tego czasu dnia jeszcze nam ubędzie i to dosyć sporo. Dzień obecnie najkrótszy jest na północnych krańcach Polski, gdzie np. w Gdańsku trwa 8 godzin 9 minut. Dla porównania noc panuje przez 15 godzin 51 minut. W ciągu niecałego miesiąca dzień skróci się o prawie godzinę. To oznacza, że zmrok zacznie zapadać już około godziny 15:00, a jaśnieć nie będzie wcześniej niż krótko przed 8:00.

Im dalej na południe naszego kraju, tym dzień jest dłuższy i tym mniej się jeszcze skróci. W Krakowie od wschodu do zachodu Słońca mija 8 godzin 45 minut. W ciągu miesiąca dnia ubędzie o 30 minut. Noc trwa obecnie 15 godzin 15 minut, a więc jest o ponad pół godziny krótsza niż w Trójmieście.

Jednak mieszkańcy północnej Polski nic na tym nie tracą, ponieważ latem to u nich dzień jest dłuższy, a noc krótsza niż na południu, więc wychodzi po równo. Pozostaje nam jeszcze uzbroić się w cierpliwość i korzystać z pogodnych dni ile tylko możemy. Spacery w promieniach jesiennego i zimowego słońca są nieocenionym źródłem energii, poprawiają humor i sprawiają, że pozytywniej patrzymy na otaczający nas świat.

Źródło: TwojaPogoda.pl

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2019-11-22/tego-wszyscy-wyczekujemy-z-utesknieniem-kiedy-dnia-zacznie-wreszcie-przybywac/

Tego wszyscy wyczekujemy z utęsknieniem. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać.jpg

Tego wszyscy wyczekujemy z utęsknieniem. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać2.jpg

Tego wszyscy wyczekujemy z utęsknieniem. Kiedy dnia zacznie wreszcie przybywać3.jpg

Zaprezentowano dziwne dźwięki ziemskiego pola magnetycznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaprezentowano dziwne dźwięki ziemskiego pola magnetycznego
Autor: admin (2019-11-22)
Naukowcy z Uniwersytetu w Helsinkach w Finlandii przedstawili ciekawą symulację odzwierciedlającą dźwięki ziemskiego pola magnetycznego. Jest ono kluczowe dla zapewnienia warunkó do życia na Ziemi, które jest dzięki niemu chroniona przed promieniowaniem słonecznym. To co słychać na nagraniu jest odzwierciedleniem fluktuacji naszej bariery ochronnej w związku z różną pogodą kosmiczną.
Oczywiście w próżni, dźwięk nie może być przenoszony, więc w przestrzeni kosmicznej trwa idealna cisza. Jeśli jednak przekonwertuje się aktywność elektromagnetyczną magnetosfery do postaci dźwiękowej, okaże się, że nasze pole magnetyczne jest całkiem "głośne". Naukowcy w tej symulacji odtworzyli fluktuacje za pomocą fal akustycznych, które wynikają z interakcji między słoneczną plazmą, czyli wiatrem słonecznym i ziemskiego pola magnetycznego, które przyjmuje jego napór niczym pole siłowe.
Te niezwykłe dźwięki posłużą do dalszych analiz zachowania pola w okresie burzy magnetycznej. Dziwne dźwięki ziemskiego pola magnetycznego udało się stworzyć na podstawie danych rejestrowanych za pomocą czterech satelitów ESA, które zbierają dane na granicy magnetosfery.
Tak brzmi pole magnetyczne gdy w przestrzeni kosmicznej nie ma zbyt wielu naładowanych cząstek
A tak brzmi pole magnetyczne gdy trwa burza magnetyczna
Źródło:
https://sci.esa.int/web/cluster/-/earth ... -first-t...
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/zapr ... netycznego

Earth?s magnetic song during calm space weather conditions

Earth?s magnetic song during a solar storm

 

Zaprezentowano dziwne dźwięki ziemskiego pola magnetycznego.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spacer kosmiczny EVA-60
2019-11-23. Krzysztof Kanawka
Dwudziestego drugiego listopada z pokładu ISS wykonano spacer kosmiczny EVA-60. Był to drugi z serii spacerów związanych z naprawą i modernizacją instrumentu AMS-02.
Spacer o oznaczeniu EVA-60 jest kontynuacją prac wykonanych podczas spaceru EVA-59 (15.11.2019). Celem tych dwóch oraz kolejnych spacerów jest naprawa i modernizacja instrumentu Alpha Magnetic Spectrometer ? 02 (AMS-02), zainstalowanego w 2011 roku na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS).
Podobnie jak w EVA-59, w spacerze EVA-60 uczestniczyli Luca Parmitano i Adrew Morgan. Podczas EVA-60 astronauci usunęli osiem stalowych rurek z wnętrza AMS-02. Astronauci także przygotowali połączenia elektryczne oraz zainstalowali zestaw mechanicznych połączeń dla nowego systemu chłodzenia AMS-02. (Ten nowy system chłodzenia AMS-02 ma służyć do końca pobytu ISS na orbicie).
Spacer EVA-60 zakończył się po 6 godzinach i 33 minutach. Zaplanowane na ten spacer prace zostały wykonane. Kolejny spacer kosmiczny związany z AMS-02 został zaplanowany na 2 grudnia 2019. Ten kolejny spacer wykonają także Luca Parmitano oraz Adrew Morgan.
Prace na pokładzie ISS są komentowane w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(NASA, PFA)
https://kosmonauta.net/2019/11/spacer-kosmiczny-eva-60/

Zapis spaceru EVA-60 / Credits ? NASA

 

Spacer kosmiczny EVA-60.jpg

Spacer kosmiczny EVA-60.2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

© Robert Twarogal * forumastronomiczne.pl * (2010-2023)