Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Rosja: nowy plan na Księżyc i budowa reaktora jądrowego
2024-05-08. Wojciech Kaczanowski
Dyrektor rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos poinformował o planie przyszłej misji księżycowej Łuna-27, w ramach której na Srebrny Glob zostałyby wysłane dwie sondy zamiast jednej. Jurij Borysow poinformował również o rozpoczęciu prac nad infrastrukturą krytyczną dla przyszłej bazy księżycowej, budowanej we współpracy z Chinami.
Rozpoczęcie agresji na Ukrainę przez Rosję oraz sankcje znacząco osłabiły rosyjski sektor kosmiczny, czego najlepszym dowodem była nieudana misja Łuna-25 w sierpniu 2023 r., podczas której sonda rozbiła się o powierzchnię Księżyca.
Modyfikacja misji Łuna-27?
Narracja Rosji przedstawia jednak inny obraz krajowego sektora kosmicznego, który kontynuuje prace nad kolejnymi misjami. Przykładem jest Łuna-27, której modyfikacja jest obecnie dyskutowana w kręgach rosyjskich inżynierów.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez rosyjską agencje prasową TASS, Roskosmos wciąż rozważa wysłanie dwóch, identycznych sond Łuna-27 oraz Łuna-27b. Rozwiązanie zostało zaproponowane przez Rosyjską Akademię Nauk i pozwoliłoby „zwiększyć niezawodność i zagwarantować powodzenie misji”.
Pomysł wysłania dwóch lądowników ma na celu utrzymanie Rosji w wyścigu o Księżyc. Kolejna porażka stanowiłaby przysłowiowy gwóźdź do trumny do krajowego sektor kosmicznego. Z drugiej strony rozwiązanie będzie wymagać kolejnych nakładów finansowych, być może większych niż wskazują szacunki strony rosyjskiej - „30-35% więcej niż jeden” (red. - lądownik).
Według informacji z 2023 r. Rosja planuje wystrzelenie misji Łuna-27 w 2028 r. Rok wcześniej miałaby wystartować Łuna-26, która zakłada wysłanie sondy na orbitę Księżyca w celu zbadania topografii i składu naturalnego satelity Ziemi.
Infrastruktura krytyczna dla przyszłej bazy księżycowej
Księżycowe plany Rosji zakładają również budowę placówki badawczej we współpracy z Chinami oraz innymi państwami. Porozumienie w zakresie projektu Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych (ILRS) zostało podpisane w 2021 r., a wnioski z misji Łuna mają przyczynić się do rozwoju infrastruktury.
W wywiadzie dla rosyjskiej agencji informacyjnej RIA, na którą powołuje się Reuters, szef Roskosmosu poinformował o rozpoczęciu prac nad reaktorem jądrowym, który zostanie umieszczony na powierzchni Księżyca jako ważna część ILRS. Infrastruktura zostałaby zbudowana w latach 2033-2035, o czym poinformował Jurij Borysow w marcu br.
Warto zauważyć, że wizualizacja Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych została w ostatnim czasie przedstawiona na filmie Chińskiej Narodowej Administracji Kosmicznej (CNSA). Wideo przedstawia wizję bazy na Księżycu w perspektywie do 2035 r.
W 2035 r. na powierzchni naturalnego satelity Ziemi znajdą się pierwsze elementy infrastruktury, w tym centrum dowodzenia, stacje badawcze lub instalacje energetyczne. W dalszej perspektywie nastąpi znaczący rozwój placówki. Cały film dostępny jest TUTAJ.
Kadr z animacji prezentującej zamysł wspólnej budowy chińsko-rosyjskiej bazy księzycowej. Ilustracja: CNSA [cnsa.gov.cn]
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/rosja-nowy-plan-na-ksiezyc-i-budowa-reaktora-jadrowego

 

Rosja nowy plan na Księżyc i budowa reaktora jądrowego.jpg

Napisano

EagleEye: start w misji Transporter-11
2024-05-08. Krzysztof Kanawka
Polski satelita EagleEye trafi na orbitę w ramach startu Transporter-11 firmy SpaceX.
Creotech Instruments poinformował o skorzystaniu z rakiety Falcon 9 w ramach startu Transporter-11 do wyniesienia satelity EagleEye.
EagleEye to pierwszy zaprojektowany i zbudowany w Polsce satelita o masie większej niż 50 kg. Zadaniem tego satelity będą obserwacje Ziemi o rozdzielczości rzędu ok. 1 m z bardzo niskiej orbity na wysokości ok. 350 km.
Ten satelita oparty na platformie mikrosatelitarnej HyperSat, która opracowywana jest przez inżynierów Creotech Instruments od 2017 roku. EagleEye został opracowany przez firmę Creotech Instruments, Scanway oraz Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Siódmego maja 2024 firma Creotech Instruments poinformowała o wyborze rakiety Falcon 9 do wyniesienia EagleEye. Satelita zostanie wyniesiony w ramach startu Transporter-11. Start aktualnie jest planowany na lipiec 2024. Miejscem startu będzie baza Vandenberg w Kalifornii.
Warto tu dodać, że satelita w kwietniu 2024 zakończył testy kwalifikacyjne, w tym m.in. testy wibracyjne oraz w komorze termiczno-próźniowej.
(CRI)
https://kosmonauta.net/2024/05/eagleeye-start-w-misji-transporter-11/

 

EagleEye start w misji Transporter-11.jpg

Napisano

Polska Agencja Kosmiczna z ważnym porozumieniem. Celem bezpieczeństwo
2024-05-08.
Polska Agencja Kosmiczna podpisała porozumienie Urzędem Komunikacji Elektronicznej (UKE). Współpraca jest istotna ze względów bezpieczeństwa, a także dla rozwoju sektora kosmicznego w Polsce.
Uruchomienie pierwszych usług programu bezpiecznej satelitarnej łączności rządowej UE w Polsce (GOVSATCOM) planowane jest na koniec bieżącego roku. Wymaga to jednak utworzenia organu, który będzie odpowiedzialny za przydzielanie i zarządzanie tymi usługami – Competent Govsatcom Authority (CGA).
Jak czytamy w komunikacie agencji, Polska Agencja Kosmiczna, aby wspierać formalizację procesu ustanowienia CGA przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, podjęła współpracę z Urzędem Komunikacji Elektronicznej (UKE), który jest organem regulacyjnym m.in. w dziedzinie usług telekomunikacyjnych.
Celem nawiązanej umowy jest podejmowanie inicjatyw zmierzających do wsparcia rozwoju sektora kosmicznego, jednego z najbardziej zaawansowanych i innowacyjnych obszarów nowoczesnej gospodarki, który może przyczynić się do rozwoju technologii z obszaru elektroniki, telekomunikacji i bezpieczeństwa informacji.
W ramach tej współpracy planowane są działania mające na celu wsparcie sektora kosmicznego dla rozwoju gospodarczego i bezpieczeństwa państwa, wsparcie implementacji i rozwoju bezpiecznej łączności satelitarnej dla użytkowników rządowych oraz analizę możliwości przydziału pasm częstotliwości dla narodowego satelity telekomunikacyjnego na orbicie geostacjonarnej.
Ponadto nacisk zostanie położony na szerzenie wiedzy związanej z sektorem kosmicznym, w tym z rozwijaniem niezależnego, autonomicznego i bezpiecznego systemu łączności satelitarnej w Polsce.
Źródło: Polska Agencja Kosmiczna
SPACE24
https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/polska-agencja-kosmiczna-z-waznym-porozumieniem-celem-bezpieczenstwo

Polska Agencja Kosmiczna z ważnym porozumieniem. Celem bezpieczeństwo.jpg

Napisano

Misja marsjańska na hałdzie. Kamper i dostawczak kosmiczną bazą [WIDEO]
2024-05-08.ŁZ.
Koniec marsjańskiej misji na pokopalnianej hałdzie dawnej KWK „Powstańców Śląskich” w Bytomiu. Studenci z Uniwersytetu Warszawskiego podzielili się wstępnymi wynikami z badań, które prowadzili przez dziesięć ostatnich dni. Te przekroczyły ich najśmielsze oczekiwania. Znaleźli między innymi kulki, które na co dzień występują na Marsie – informuje TVP3 Katowice.
Za nimi dziesięć dni w ekstremalnych warunkach, które przypominały życie na Czerwonej Planecie. Młodzi naukowcy musieli pracować w szczelnych kombinezonach, gdyż teren wydziela toksyczne gazy i w każdej chwili może się zapalić. Problemem były także wysokie temperatury.
Natalia Godlewska, zastępczyni kierownika projektu i studentka astronomii na Uniwersytecie Warszawskim, wyjaśniła, że prowadzone były badania geologiczne, geofizyczne i astrobiologiczne. Wykonano między innymi pomiary magnetometryczne oraz pobrano próbki skalne w celu badań paleomagnetycznych. Zebrane próbki gleby są obecnie badane w warunkach laboratoryjnych.
Astronauci analogowi starali się zachowywać i żyć według zasad, jakie panują w przestrzeni kosmicznej. Przygotowali specjalną analogową bazę kosmiczną. – Założenie mobilnej bazy składającej się z kampera (części mieszkalnej) oraz samochodu dostawczego (części naukowej) połączonych ze sobą śluzą na pokopalnianej hałdzie jest główną fazą projektu, który realizujemy – tłumaczyła Godlewska.

źródło: TVP3 Katowice, UM Bytom, portal tvp.info

Marsjańska misja na hałdzie zakończona. Fot. TVP3 Katowice


https://www.tvp.info/77413776/misja-marsjanska-na-haldzie-w-bytomiu-kamper-i-dostawczak-kosmiczna-baza-badania-uw

Misja marsjańska na hałdzie. Kamper i dostawczak kosmiczną bazą [WIDEO].jpg

Napisano (edytowane)

Olbrzymie zwierciadło dla superteleskopu
2024-05-08.
Kończą się prace nad budową wielkiego teleskopu dla chilijskiego obserwatorium astronomicznego. Główne lustro skupiające światło najdalszych gwiazd otrzymało specjalną powierzchnię odblaskową.
Pierwsza powłoka została nałożona na 8,4-metrowe połączone zwierciadło Obserwatorium Vera C. Rubin. Zostanie ono wkrótce zainstalowane na Teleskopie Simonyi Survey Telescope, gdzie będzie zbierać światło odległych obiektów kosmicznych podczas 10-letniego Przeglądu Przestrzeni i Czasu Legacy. Lustro składa się z dwóch powierzchni optycznych, każda o innej krzywiźnie, połączonych w jedną dużą konstrukcję o szerokości mniej więcej kortu tenisowego. Było produkowane przez siedem lat w Richard F. Caris Mirror Lab na Uniwersytecie Arizony. Jedyne w swoim rodzaju zwierciadło jest integralną częścią układu optycznego teleskopu, który obejmuje również 3,4-metrowe zwierciadło wtórne oraz największą kamerę cyfrową na świecie.

W ważącej 128 ton komorze do powlekania, zastosowano technikę zwaną rozpylaniem magnetronowym w celu powlekania zwierciadeł zgodnie z precyzyjnymi specyfikacjami. Technika ta daje elastyczność w powlekaniu zwierciadeł teleskopu aluminium, srebrem, a nawet ich kombinacją podczas dowolnego cyklu powlekania.
,, Ten kamień milowy stanowi nie tylko niesamowite osiągnięcie inżynieryjne, ale także ważny krok w kierunku nowej, rewolucyjnej ery postępu naukowego.
Edward Ajhar, dyrektor programowy Obserwatorium Rubin
Obserwatorium Vera C. Rubin, to budowane w Chile obserwatorium nowej generacji. Znajduje się na wysokości 2682 metrów nad poziomem morza, na szczycie El Peñón w Cerro Pachón. Będzie się tam znajdował teleskop zwierciadlany o szerokim polu widzenia, który co kilka nocy będzie fotografował całe dostępne niebo. W jego budowie zastosowano nowatorską konstrukcję z trzema zwierciadłami, która umożliwia dostarczanie ostrych obrazów w bardzo szerokim polu widzenia o średnicy 3,5 stopnia. Obrazy będą rejestrowane przez największą kamerę cyfrową, jaką kiedykolwiek skonstruowano - 3,2-gigapikselową CCD. Budowa rozpoczęła się 14 kwietnia 2015 r. Pełne prace badawcze mają rozpocząć się w sierpniu 2025 r. Całkowity koszt stworzenia tego obiektu ma wynieść około 680 milionów dolarów.
źródło: Obserwatorium Vera C. Rubin
TVP NAUKA
Ponad 8-metrowe zwierciadło budowano przez siedem lat. Fot. Obserwatorium Vera C. Rubin
https://nauka.tvp.pl/77422085/olbrzymie-zwierciadlo-dla-superteleskopu

Olbrzymie zwierciadło dla superteleskopu.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Napisano

Teleskop Webba prawdopodobnie nie znalazł jeszcze życia na egzoplanecie
2024-05-08.
Twierdzenia o wykryciu biosygnatur gazu były przedwczesne.
Niedawne doniesienia o znalezieniu przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba oznak życia na odległej planecie wywołały zrozumiałe podekscytowanie. Nowe badania podważają to odkrycie, ale także określają, w jaki sposób teleskop może zweryfikować obecność gazu wytwarzanego przez życie.

Wyniki badań astronomów z University of California Riverside zostały opublikowane w Astrophysical Journal Letters.

W 2023 roku pojawiły się kuszące doniesienia o biosygnaturach w atmosferze planety K2-18b, która wydawała się spełniać kilka warunków umożliwiających istnienie życia.

Wiele egzoplanet, czyli planet krążących wokół innych gwiazd, nie da się łatwo porównać z Ziemią. Ich temperatury, atmosfery i klimat sprawiają, że trudno wyobrazić sobie na nich życie typu ziemskiego.

Jednak K2-18b jest nieco inna. Ta planeta otrzymuje prawie taką samą ilość promieniowania gwiazdy jak Ziemia. A jeżeli atmosfera zostanie usunięta jako czynnik, K2-18b ma temperaturę zbliżoną do ziemskiej, co jest również idealną sytuacją do znalezienia życia – powiedział naukowiec UCR i autor artykułu Shang-Min Tsai.

Atmosfera K2-18b składa się głównie z wodoru, w przeciwieństwie do naszej atmosfery opartej na azocie. Pojawiły się jednak spekulacje, że K2-18b ma oceany wodne, podobnie jak Ziemia. To sprawia, że K2-18b jest potencjalnie światem „hyceańskim”, co oznacza połączenie atmosfery wodorowej i oceanów wodnych.

W 2023 roku zespół z Cambridge odkrył metan i dwutlenek węgla w atmosferze K2-18b za pomocą JWST – inne pierwiastki, które mogą wskazywać na oznaki życia.

Wisienką na torcie, jeżeli chodzi o poszukiwanie życia, jest to, że w zeszłym roku naukowcy ci donieśli o wstępnym wykryciu siarczku dimetylu (DMS) w atmosferze tej planety, który jest wytwarzany przez fitoplankton oceaniczny na Ziemi – powiedział Tsai. DMS jest głównym źródłem unoszącej się w powietrzu siarki na naszej planecie i może odgrywać rolę w tworzeniu się chmur.

Ponieważ dane z teleskopu nie były jednoznaczne, naukowcy z UCR chcieli zrozumieć, czy wystarczająca ilość DMS może gromadzić się do wykrywalnych poziomów na K2-18b, która znajduje się około 120 lat świetlnych od Ziemi. Jak w przypadku każdej tak odległej planety, uzyskanie fizycznych próbek atmosferycznych substancji chemicznych jest niemożliwe.

Sygnał DMS z teleskopu Webba nie był bardzo silny i pojawiał się tylko w określony sposób podczas analizy danych – powiedział Tsai. Chcieliśmy wiedzieć, czy możemy być pewni tego, co wydawało się wskazówką dotyczącą DMS.

Na podstawie modeli komputerowych, które uwzględniają fizykę i chemię DMS, a także atmosferę opartą na wodorze, naukowcy stwierdzili, że jest mało prawdopodobne, aby dane wskazywały na obecność DMS. Sygnał silnie pokrywa się z metanem i uważamy, że wyodrębnienie DMS z metanu wykracza poza możliwości tego instrumentu – powiedział Tsai.

Naukowcy uważają jednak, że możliwe jest nagromadzenie DMS do wykrywalnych poziomów. Aby tak się stało, plankton lub inna forma życia musiałaby produkować 20 razy więcej DMS niż jest obecna na Ziemi.

Wykrywanie życia na egzoplanetach jest trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę ich odległość od Ziemi. Aby znaleźć DMS, teleskop Webba musiałby użyć instrumentu lepiej wykrywającego długości fal podczerwonych w atmosferze niż ten używany w zeszłym roku. Na szczęście teleskop użyje takiego instrumentu jeszcze w tym roku, ujawniając ostatecznie, czy DMS istnieje na K2-18b.

Najlepsze biosygnatury na egzoplanecie mogą znacznie różnić się od tych, które są obecnie najbardziej rozpowszechnione na Ziemi. Na planecie z atmosferą bogatą w wodór możemy być bardziej skłonni do znalezienia DMS wytwarzanego przez życie zamiast tlenu wytwarzanego przez rośliny i bakterie, jak na Ziemi” – powiedział Eddie Schwieterman, astrobiolog z UCR, starszy autor badania.

Biorąc pod uwagę złożoność poszukiwania oznak życia na odległych planetach, niektórzy zastanawiają się nad dalszymi motywacjami badaczy.

Dlaczego wciąż badamy kosmos w poszukiwaniu oznak życia? Wyobraź sobie, że biwakujesz nocą w Joshua Tree i coś słyszysz. Instynkt każe ci zaświecić światło, by zobaczyć, co tam jest. W pewnym sensie to właśnie robimy – powiedział Tsai.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    UCR
•    Urania
Wizja artystyczna pokazująca, jak mogłaby wyglądać egzoplaneta K2-18b na podstawie danych naukowych. Źródło: NASA/CSA/ESA/J. Olmsted (STScI)
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/05/teleskop-webba-prawdopodobnie-nie.html

Teleskop Webba prawdopodobnie nie znalazł jeszcze życia na egzoplanecie.jpg

Napisano

Zanurz się w czarną dziurę. NASA udostępnia nowe symulacje

2024-05-08. Dawid Długosz
Czarne dziury to obiekty, w których pobliżu z pewnością nie chcielibyśmy się znaleźć. Zastanawialiście się jednak nad tym, co by się stało w trakcie takiego "spotkania"? NASA udostępniła nowe symulacje z czarnymi dziurami, w które można się "zanurzyć". Do ich stworzenia wykorzystano potężny superkomputer.

Ludzkość o istnieniu czarnych dziur dowiedziała się nieco ponad 100 lat temu. Tego typu obiekty nie zostały jeszcze dokładnie zbadane, bo nie mamy do tego bezpośrednich możliwości. Z pomocą przychodzą jednak superkomputery oraz symulacje, które w jakimś stopniu pomagają nam odzwierciedlić to, co dzieje się w pobliżu takich tworów. Nowe wyniki własnych prac udostępnili specjaliści z Goddard Space Flight Center należącego do NASA.
Czarne dziury z niewiadomą za horyzontem zdarzeń
Zacznijmy od tego, że czarne dziury powstają z jąder masywnych gwiazd, które zapadają się pod wpływem własnej grawitacji. Materia kompresuje się tutaj w taki sposób, że współczesna fizyka nie jest w stanie tego opisać. Istnieje również pewna granica, która nazywana jest horyzontem zdarzeń.

Horyzont zdarzeń ma postać kulistej granicy, której przekroczenie skutkuje oddziaływaniem tak silnej grawitacji, że nie można jej pokonać nawet z prędkością światła. Co jest dalej? Tego nie wiadomo. Jedno jest pewne. Zbyt bliskie podejście skutkuje rozerwaniem na atomy wszystkiego.
NASA udostępnia symulacje z czarnymi dziurami
Czarne dziury skrywają przed nami wiele tajemnic, ale specjaliści z Goddard Space Flight Center należącego do NASA stworzyli symulacje z czarnymi dziurami, w które można się "zanurzyć".  W ten sposób mamy okazję zobaczyć symulowane zbliżenie się do tego typu obiektu na dwa sposoby.
Symulowałem dwa różne scenariusze: jeden, w którym kamera - zastępująca śmiałego astronautę - po prostu mija horyzont zdarzeń i wystrzeliwuje z procy, oraz drugi, w którym przekracza granicę, przypieczętowując swój los.
wyjaśnia astrofizyk Jeremy Schnittman z Goddard Space Flight Center

W pierwszym, NASA opracowała efekt, który byłby podobny do zbliżenia się do Sagittariusa A*, czyli supermasywnej czarnej dziury Drogi Mlecznej, która ma masę około 4,3 mln mas Słońca. Podróż zaczyna się 640 mln km od obiektu. Podczas przybliżania struktury stają się coraz wyraźniejsze, ale potem ulegają zniekształceniu. Na koniec widać niespełna dwie orbity oraz zanurzenie się w horyzont zdarzeń, gdzie dochodzi do "spaghettowania".

Druga symulacja zakłada zbliżanie się do czarnej dziury, ale nie na tyle blisko, że obiekt wpada w pułapkę sił grawitacyjnych. Dlatego udaje się uciec i polecieć dalej.

Wykorzystano superkomputer Discover
NASA w celu opracowania tak złożonych symulacji musiała posiłkować się superkomputerem. Wykorzystano maszynę Discover, która pozwoliła w ciągu pięciu dni pracy na wygenerowanie 10 TB danych. Potem naukowcy wykorzystali je do opracowania animacji z symulacjami.
Bez pomocy superkomputera trwałoby to bardzo długo. Na przeciętnym laptopie podobny efekt udałoby się osiągnąć dopiero po około... 10 latach.

Zanurz się w czarną dziurę. NASA udostępnia nowe symulacje. /123RF/PICSEL

360 Video: NASA Simulation Plunges Into a Black Hole
https://www.youtube.com/watch?v=crXGmeWFb9o

NASA Simulation’s Flight Around a Black Hole: Explained
https://www.youtube.com/watch?v=XgF46YYPplI

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-zanurz-sie-w-czarna-dziure-nasa-udostepnia-nowe-symulacje,nId,7497794

Zanurz się w czarną dziurę. NASA udostępnia nowe symulacje.jpg

Napisano

Superziemia ze znaczną atmosferą. Ważne odkrycie dotyczące egzoplanet

2024-05-09. Dawid Długosz
Superziemia Janssen to nieodległa egzoplaneta, która znajduje się całkiem blisko nas. Obiekt, ukrywający się również pod nazwą 55 Cancri E, został przebadany przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. To pierwsza w historii superziemia, w której znaleziono znaczną atmosferę.

Egzoplaneta Janssen (nazywana również 55 Cancri E) została odkryta w 2004 r. Jest to skalista superziemia, czyli świat większy od naszego, który znajduje się około 41 lat świetlnych od Ziemi. W przypadku kosmicznych odległości jest to dosyć blisko. Naukowcy postanowili przebadać obiekt z wykorzystaniem Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba.

Superziemia Janssen to planeta ze znaczną atmosferą
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba to potężne obserwatorium, które jest w stanie zaglądać w atmosfery egzoplanet. Zespół naukowców z Jet Propulsion Laboratory należącego do NASA oraz CalTech wykorzystał możliwości teleskopu i obserwacje przeprowadzone na Janssen ujawniły nowe fakty.

Superziemia 55 Cancri E ma znaczną atmosferę i jest to pierwsze tego typu odkrycie w przypadku podobnych egzoplanet skalistych. Jest ona gęsta, lotna oraz bogata w tlenek lub dwutlenek węgla. Ponadto mogą tam występować także woda, dwutlenek siarki i fosfina.

Przyszłe obserwacje za pomocą JWST i innych obserwatoriów pomogą w lepszym zrozumieniu atmosfery i jej interakcji z powierzchnią oraz wnętrzem tej intrygującej planety skalistej.
piszą naukowcy w opisie badań
Naukowcy twierdzą, że egzoplaneta kiedyś mogła mieć inną atmosferę, ale utraciła ją w wyniku oddziaływania pobliskiej gwiazdy. Następnie uformowała się nowa, która powstała w wyniku odparowania oceanu magmy. Świadczy o tym m.in. różne promieniowanie cieplne tego świata.

Egzoplaneta 55 Cancri E w pobliżu gwiazdy Copernicus
Badana superziemia znajduje się w towarzystwie gwiazdy 55 Cancri zwanej także Copernicus. Nazwa ta upamiętnia Mikołaja Kopernika i została wyłoniona w publicznym konkursie w 2015 r. Jest to układ podwójny składający się z pomarańczowego karła lub podolbrzyma oraz czerwonego karła.

Egzoplaneta Janssen jest blisko dwa razy taka jak nasza oraz ma masę 8,8 razy większą od Ziemi. 55 Cancri E znajduje się bardzo blisko gwiazdy (około 75 razy bliżej niż Ziemia od Słońca) i jeden "rok" trwa tam tylko 18 godzin. To sprawia, że na powierzchni temperatury sięgają aż 2300 stopni Celsjusza, czyli są bardzo wysokie. Szans na życie tam nie ma, ale obserwacje oraz badania prowadzone na takich obiektach, pozwolą na lepsze zrozumienie procesów związanych z formowaniem są egzoplanet.

Wizja artystyczna egzoplanety Janssen. Superziemia ma znaczną atmosferę. /ESA/Hubble, M. Kornmesser /materiał zewnętrzny
Transit of 55 Cancri e

https://www.youtube.com/watch?v=bUKpxYisg4c

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-superziemia-ze-znaczna-atmosfera-wazne-odkrycie-dotyczace-eg,nId,7499992

Superziemia ze znaczną atmosferą. Ważne odkrycie dotyczące egzoplanet.jpg

Napisano

Pierwotne czarne dziury. Wkrótce ruszy teleskop, który będzie w stanie je odnaleźć
2024-05-08. Radek Kosarzycki
Czarnych dziur w przestrzeni kosmicznej znamy wiele. Są wśród nich supermasywne czarne dziury o masie milionów, a nawet miliardów mas Słońca, ale są też czarne dziury o masie gwiazdowej. Niedawno naukowcom udało się odkryć pierwsze obiekty, które mogą się okazać czarnymi dziurami o masie pośredniej. Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że już wkrótce Kosmiczny Teleskop Nancy Grace Roman może ukazać nam zupełnie nową klasę czarnych dziur, których jak dotąd nie widzieliśmy.
O powstawaniu czarnych dziur wiemy całkiem sporo. Te lżejsze powstają w eksplozjach kończących życie masywnych gwiazd, a te masywniejsze głównie w procesach łączenia mniej masywnych obiektów. Nie zmienia to jednak faktu, że na bardzo wczesnych etapach istnienia wszechświata mogła powstać cała klasa tzw. pierwotnych czarnych dziur o znacznie mniejszej masie, porównywalnych nawet z masą Ziemi. Jak dotąd takich obiektów nie dostrzeżono, ale czy to oznacza, że ich nie ma?
Naukowcy zgodnie przyznają, że odkrycie takich pierwotnych czarnych dziur stanowiłoby gigantyczny krok w odkrywaniu tajemnic wszechświata. Poznalibyśmy zupełnie nową kategorię obiektów, która mogłaby wpłynąć na naszą wiedzę o wszechświecie jako całości, o jego ewolucji, ale także o cząstkach elementarnych. Jakby nie patrzeć obiekty te nie są w stanie powstać w żadnym znanym procesie fizycznym.
W najnowszym artykule naukowym opublikowanym w periodyku Physical Review D naukowcy wskazują, że odkrycie choćby jednej takiej pierwotnej czarnej dziury wstrząsnęłoby posadami fizyki teoretycznej.
Tak małe czarne dziury nie są w stanie powstać w eksplozji supernowej pod koniec życia masywnej gwiazdy. Aby bowiem doszło do takiej eksplozji, gwiazda musi posiadać masę co najmniej osiem razy większą od Słońca. Mniejsze gwiazdy (w tym nasze Słońce) zamieniają się w białe karły lub gwiazdy neutronowe. Zatem czarne dziury o masie gwiazdowej także mają swoją minimalną masę.
Tutaj jednak mowa o czarnych dziurach znacznie lżejszych. Musimy przy tym pamiętać, jak bardzo skoncentrowana jest masa w czarnych dziurach. Jeżeli przyjmiemy, że czarna dziura ma masę Ziemi, to jej horyzont zdarzeń jest wielkości monety 1 PLN.
Jak na razie nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie o to, w jaki sposób taki obiekt mógłby powstać. Badacze podejrzewają jednak, że w fazie inflacji, krótko po Wielkim Wybuchu, przestrzeń rozszerzała się szybciej niż prędkość światła. To właśnie wtedy niejednorodności gęstości materii mogły doprowadzić do sytuacji, w której lokalne zagęszczenia materii mogły zapaść się pod własną masą i stworzyć właśnie takie małe, niepozorne czarne dziury.
Tutaj pojawia się jeszcze jeden istotny element. Teoria mówi, że najmniejsze czarne dziury powinny już dawno wyparować. Badacze jednak wskazują, że te, które miały masę porównywalną z masą naszej fantastycznej planety, mogłyby przetrwać.
Czytaj także: Absolutny rekord! To najstarsza jak dotąd zaobserwowana czarna dziura
To zbyt kusząca teoria, aby jej nie sprawdzić. Astronomowie zgodnie przyznają, że istnienie takich obiektów sprawiłoby, iż musielibyśmy je uwzględnić w opisie procesów powstawania galaktyk, ciemnej materii itp. itd.
Co ciekawe, naukowcy przyznają, że choć samych czarnych dziur tego typu jeszcze nie zaobserwowali, to jednak fale grawitacyjne wskazują, że mogą one istnieć. Wiemy nawet, w którym rejonie naszej galaktyki powinniśmy ich szukać. Co więcej, badacze analizujące obserwacje zjawisk mikrosoczewkowania grawitacyjnego także wskazują na podejrzanie dużą liczbę ukrytych w przestrzeni obiektów o masie Ziemi. Być może część z nich to czarne dziury. Owszem, część z nich to mogą być tzw. planety swobodne, które przemierzają przestrzeń międzygwiezdną bez żadnej gwiazdy. Problem w tym, że takich źródeł wydaje się być więcej, niż wskazują modele starające się oszacować liczebność planet swobodnych.
Pozostaje zatem czekać na Kosmiczny Teleskop Nancy Grace Roman. Wszystko bowiem wskazuje na to, że będzie on w stanie dostrzec zarówno planety swobodne, jak i pierwotne czarne dziury. Oczywiście o ile te drugie w ogóle istnieją.
Źródło: 1
https://www.pulskosmosu.pl/2024/05/pierwotne-czarne-dziury-nancy-grace-roman/

Pierwotne czarne dziury. Wkrótce ruszy teleskop, który będzie w stanie je odnaleźć.jpg

Napisano

Wpadasz do czarnej dziury? Naukowcy pokazali, co zobaczysz po przekroczeniu horyzontu zdarzeń
2024-05-08. Radek Kosarzycki
Czarne dziury to bezapelacyjnie jedne z najciekawszych obiektów w przestrzeni kosmicznej. Ich wyjątkowość polega na tym, że z zewnątrz nie jesteśmy w stanie dostrzec tego, co znajduje się w ich wnętrzu. A ktokolwiek wpadnie do środka czarnej dziury, aby to sprawdzić, już nigdy z niej się nie wydostanie, aby powiedzieć innym o tym, co zobaczył. Mimo tego naukowcy postanowili wykorzystać jeden z superkomputerów do stworzenia wizualizacji pokazującej, co bylibyśmy w stanie zobaczyć, gdybyśmy faktycznie wybrali się z biletem w jedną stronę za horyzont zdarzeń.
Od strony matematycznej i fizycznej czarne dziury są stosunkowo dobrze zrozumiały obiektami. Ciężko jednak język matematyki i fizyki przełożyć tak, aby można było sobie taki obiekt oraz jego właściwości wyobrazić. Jeremy Schnittman, astrofizyk z Centrum Lotów Kosmicznych Goddarda postanowił stworzyć dwie wizualizację. Na jednej z nich kamera/astronauta zbliża się do horyzontu zdarzeń, przelatuje w jego pobliżu i zaczyna się od niego oddalać. Na drugiej wizualizacji ta sama kamera/astronauta nie ma już tyle szczęścia i przekracza horyzont zdarzeń, aby nigdy już z wnętrza czarnej dziury nie powrócić.
To aby już nie czekać dalej, obie wizualizacje poniżej.
Otoczenie, a szczególnie wnętrze czarnej dziury to miejsca, które wymykają się naszej intuicji. To w tych miejscach widoczne stają się efekty ogólnej teorii względności Einsteina. Dlatego też na drugiej wizualizacji możecie rozejrzeć się po swoim otoczeniu, aby obserwować, co się dzieje, gdy ktoś wybiera wnętrze czarnej dziury i porzuca tym samym znany nam wszystkich wszechświat.
Do stworzenia powyższych symulacji wykorzystano superkomputer Discover w należącym do NASA Centrum Symulacji Klimatu. Sama symulacja wygenerowała około 10 TB danych. Gdyby nie to, że naukowcy skorzystali z superkomputera, to na typowym laptopie wygenerowanie symulacji zajęłoby około dekady, a tak potrzeba było zaledwie 5 dni.
Głównym bohaterem nagrania jest supermasywna czarna dziura o masie 4,3 miliona mas Słońca, czyli podobna do czarnej dziury w centrum naszej galaktyki.
Horyzont zdarzeń takiej czarnej dziury ma ok. 25 milionów kilometrów średnicy, czyli jakieś 17 proc. odległości od Słońca do Ziemi. Wokół czarnej dziury znajduje się jasny dysk akrecyjny, który trochę ułatwia pokazanie prawdziwej granicy czarnej dziury. Na wizualizacji widać także pierścienie fotonowe, które tworzą się w bezpośrednim otoczeniu czarnej dziury, oraz oczywiście nieprzejmujące się niczym gwiazdy w tle.
Na pierwszym nagraniu widać wyraźnie, że gdy zbliżamy się do czarnej dziury, osiągamy coraz wyższą prędkość, powoli zbliżając się do prędkości światła, blask dysku akrecyjnego i gwiazd tła staje się intensywniejszy. Oba nagrania zaczynają się w odległości 640 milionów kilometrów od horyzontu zdarzeń. Mimo tego czarna dziura bardzo szybko wypełnia całe pole widzenia. Po drodze jednak spotykamy dysk akrecyjny, pierścienie fotonowe i nocne niebo. Nie są one jednak stabilne i ich obrazy bardzo szybko ulegają odkształceniom.
W czasie rzeczywistym potrzebowalibyśmy około 3 godzin, aby dotrzeć z tej odległości do horyzontu zdarzeń, wykonując po drodze dwa pełne okrążenia wokół czarnej dziury. Problem jednak w tym, że ktokolwiek kto obserwowałby nas z dużej odległości, nigdy by tego nie zobaczył. Obraz kamery stopniowo by spowalniał, aby w końcu zastygnąć w bezruchu.
Na granicy horyzontu zdarzeń, sama czasoprzestrzeń wpada do wnętrza czarnej dziury z prędkością światła. Po przekroczeniu horyzontu zdarzeń i kamera/astronauta i czasoprzestrzeń goni z prędkością światła do osobliwości znajdującej się w centrum.
Efekt? Owszem, czarna dziura ma spore rozmiary, ale od wejścia do jej wnętrza, do zniszczenia w procesie spagetyfikacji minie zaledwie 12,8 sekundy. Od tego momentu do osobliwości pozostanie jedynie 128 000 kilometrów, a więc dotarcie tam zajmie dosłownie ułamek sekundy.
Spójrzmy zatem na ten drugi, nieco bardziej bezpieczny scenariusz. Wyobraźmy sobie, że wysyłamy astronautę na pokładzie statku kosmicznego w podróż dokoła czarnej dziury, bez wchodzenia poza horyzont zdarzeń. Załóżmy, że ów astronauta po zbliżeniu się do horyzontu zdarzeń i ponownym powrocie na bezpieczną odległość, wraca do statku-matki po 6-godzinnej podróży. Wtedy okaże się, że dla niego minęło jedynie 5 godzin i 24 minuty. W bezpośrednim otoczeniu czarnej dziury i podczas podróży z prędkością bliską prędkości światła czas płynie wolniej niż w bezpiecznej odległości, gdzie znajduje się statek matka.
Powyższe animacje są niezwykle interesujące i pokazują rzeczywistość przebywania w otoczeniu czarnej dziury. Dla nas pozostanie to na zawsze science-fiction, bowiem raczej nigdy nie zbliżymy się do supermasywnej czarnej dziury, ale dobrze czasami przypomnieć sobie, że wszechświat jest naprawdę fascynujący, a nie tak przewidywalny i nudny, jak nam się czasami wydaje.
360 Video: NASA Simulation Shows a Flight Around a Black Hole
https://www.youtube.com/watch?v=dGEIsnBRWGs

NASA Simulation’s Plunge Into a Black Hole: Explained
https://www.youtube.com/watch?v=chhcwk4-esM

https://www.pulskosmosu.pl/2024/05/jak-wyglada-wnetrze-czarne-dziury/

Wpadasz do czarnej dziury Naukowcy pokazali, co zobaczysz po przekroczeniu horyzontu zdarzeń.jpg

Napisano

Sonda Chang’e-6 ma niespodziewany ładunek na pokładzie. Tego się nikt nie spodziewał
2024-05-08. Radek Kosarzycki
3 maja 2024 roku w kierunku Księżyca wystartowała chińska sonda kosmiczna Chang’e-6. Jej głównym zadaniem jest historyczne przywiezienie z niewidocznej z Ziemi strony Księżyca pierwszych próbek regolitu i skał. Nikt wcześniej tego nie dokonał. Okazuje się jednak, że misja sondy jest nieco bardziej skomplikowana.
Już samo przywiezienie próbek z niewidocznej strony Księżyca jest niezwykle ekscytujące. Wszystkie dotychczas dostępne dla naukowców próbki z Księżyca pochodzą z dziennej strony Srebrnego Globu. Kiedy na Ziemię trafią próbki z niewidocznej strony, po raz pierwszy w historii naukowcy będą w stanie spróbować zrozumieć, skąd się biorą różnice między tymi dwiema częściami naszego naturalnego satelity.
Od jakiegoś czasu przy Księżycu znajduje się już sonda Queqiao-2, która podczas misji Chang’e-6 będzie wykonywała rolę pośrednika między sondą na niewidocznej stronie Księżyca a centrum kontroli misji na powierzchni Ziemi.
Dzisiaj (środa, 8 maja 2024 r.) chińska administracja kosmiczna poinformowała, że sonda Chang’e-6 już weszła na orbitę wokół Księżyca i rozpoczęło się przygotowanie do lądowania na dnie krateru Apollo.
W sieci jednak pojawiła się jeszcze jedna ciekawa, jeżeli nie ciekawsza, informacja. Okazuje się bowiem, że na pokładzie sondy Chang’e-6 znajduje się łazik, o którym wcześniej nikt nigdzie nie wspominał.
Za informacją stoi Andrew Jones, który na co dzień śledzi postępy chińskiego programu kosmicznego. Na opublikowanych przez China Academy of Space Technology zdjęciach lądownika, Jones dostrzegł swoisty mini-łazik przyczepiony do lądownika.
Jak na razie nie wiemy, do czego będzie służył łazik. Czy pozostanie on na powierzchni Księżyca, aby prowadzić badania, czy też będzie służył do zbierania próbek z miejsca lądowania. Wszystko jednak wskazuje na to, że jest on przystosowany jedynie do przetrwania maksymalnie jednego księżycowego dnia.
I tak to właśnie jest z chińskim sektorem kosmicznym. Nigdy do końca nie wiadomo, co Chiny wynoszą w kosmos i w jakim celu. W przeciwieństwie do zachodnich potęg kosmicznych Chiny dużo robią, a mało mówią i mało pokazują. Można nawet odnieść w ostatnich latach, że NASA głównie produkuje nowe wizje i animacje, ale niewiele faktycznie robi w celu realizacji misji kosmicznych. Anulowanie flagowej misji Mars Sample Return może być tu najlepszym przykładem. Z jednej strony NASA mówi o wysłaniu człowieka na Marsa za 2-3 dekady, a z drugiej okazuje się, że przywiezienie próbek skał z Marsa wymaga jeszcze 16 lat pracy i kilkunastu miliardów dolarów, których nie ma.
Chiny rządzą na Księżycu
Warto tutaj zauważyć, co się dzieje na Księżycu. W ostatnich miesiącach lądowały tam sondy z Chin, Japonii, Indii, Rosji i Stanów Zjednoczonych. Większość tych sond nie dokończyła swojego lądowania, a nawet jeżeli się udało, to sonda lądowała na głowie, albo na boku. Wyjątkiem jest jedynie sonda Chandrayaan-3, której wszystko się udało.
Chiny tymczasem w ciągu ostatnich dziesięciu lat dostarczyły na Księżyc trzy lądowniki. W 2019 roku Chang’e-4 została pierwszym lądownikiem w historii, który wylądował na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. W 2020 roku sonda Chang’e-5 jako pierwsza od ponad 40 lat wylądowała i zebrała próbki z widocznej strony Księżyca i dostarczyła je na Ziemię. Teraz najprawdopodobniej na niewidocznej stronie wyląduje lądownik z łazikiem, i na dodatek na Ziemię trafią próbki z tej części Księżyca. Ta przepaść między Chinami a innymi uczestnikami wyścigu księżycowego wskazuje, że być może pierwszym człowiekiem, który w XXI wieku stanie na Księżycu będzie Chińczyk. Czy tak się stanie? Musimy poczekać jeszcze kilka lat.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/05/change-6-lazik-ksiezycowy/

Sonda Chang’e-6 ma niespodziewany ładunek na pokładzie. Tego się nikt nie spodziewał.jpg

Napisano

Słońce się rozszalało! Na jego powierzchni dzieje się tyle, że ciężko nadążyć. Dzisiaj także
2024-05-08. Radek Kosarzycki
W ostatnich dniach można codziennie pisać o nowych wydarzeniach na powierzchni Słońca. Przyglądanie się powierzchni naszej gwiazdy dziennej to prawdziwa uczta. W ciągu ostatnich 24 godzin głównymi bohaterami są tam plamy słoneczne AR3663 oraz AR3664. Naukowcy przyznają, że od lat takiego czegoś nie widzieli.
Cieszmy się aktywnością Słońca, bo jak już się uspokoi, to znów będziemy musieli czekać na taki karnawał przez kolejną dekadę. A karnawał jest to iście spektakularny.
AR3663 w ciągu ostatnich dni zyskała miano najaktywniejszej plamy słonecznej całego cyklu słonecznego nr 25. Wszystko jednak wskazuje na to, że nie osiadła na laurach i nadal chce błyskać w naszą stronę. Aktualnie zbliża się ona do zachodniej krawędzi Słońca, ale mimo tego wysyła rozbłysk za rozbłyskiem. Co więcej, nie są to byle jakie rozbłyski, bowiem należą one do kategorii X, a więc najsilniejszej w całej klasyfikacji. Podążająca za nią, nieco większa plama słoneczna AR3664 stara się dorównać swojej towarzyszce i jak nie wyrzuca z siebie rozbłysku klasy X, to wyrzuca po kilka rozbłysków klasy M. Istne szaleństwo.
Dwa ostatnie rozbłyski zostały zarejestrowane dzisiaj (8 maja 2024 r.) o godzinie 2:42 polskiego czasu i o godzinie 6:08 polskiego czasu. Naukowcy starający się monitorować aktywność na powierzchni Słońca i na jej podstawie prognozować pogodę kosmiczną w otoczeniu naszej planety wskazują, że plama słoneczna AR3663 od 3 maja wyrzuciła z siebie już 20 (słownie: dwadzieścia) rozbłysków klasy M oraz 5 rozbłysków klasy X. Tak nadaktywnej plamy słonecznej Słońce nie miało od siedmiu lat.
AR3663 to najaktywniejsza plama słoneczna od siedmiu lat!
Żeby jednak nie było, plama słoneczna AR3664 także nie próżnuje. Astronomowie poinformowali właśnie, że w ciągu zaledwie ostatnich 48 godzin dwukrotnie zwiększyła ona swoje rozmiary, stając się jedną z największych plam słonecznych w tym cyklu aktywności. Trudno aż sobie wyobrazić, że tak duże plamy, na tak dużym obiekcie jak Słońce, są w stanie tak szybko zwiększać swoje rozmiary w tak krótkim czasie. Gdyby nie nagrania, aż trudno byłoby w to uwierzyć. Nie wierzcie mi na słowo, sami zobaczcie na nagraniu poniżej.
Skoro zatem plama słoneczna tak szybko ewoluuje, to można się spodziewać, że w najbliższych godzinach i dniach możemy się spodziewać kolejnych rozbłysków. W każdym takim rozbłysku dochodzi do uwolnienia intensywnego strumienia promieniowania elektromagnetycznego. Co więcej, za każdym silnym rozbłyskiem może podążyć koronalny wyrzut masy, w którym z atmosfery Słońca wyrzucany jest potężny obłok namagnesowanej plazmy. Jeżeli taki obłok dotrze do Ziemi, może spowodować silną burzę geomagnetyczną, która może doprowadzić do powstania zorzy polarnej, która będzie widoczna nie tylko w obszarach okołobiegunowych, ale nawet z terytorium naszego kraju. Warto zatem śledzić doniesienia o aktywności Słońca, bowiem obecnie mamy większą szansę na zobaczenie zórz polarnych, niż będziemy mieli przez kolejne dziesięć lat.
Naukowcy wskazują, że ostatniemu rozbłyskowi z plamy AR3664 towarzyszył koronalny wyrzut masy. Co prawda nie jest on skierowany w naszą stronę i minie naszą planetę w niewielkiej odległości za 2-3 dni. Warto jednak pamiętać, że nawet jeżeli otrze się o naszą magnetosferę, to może to spowodować pojawienie się zorzy polarnej. Tymczasem, obie plamy słoneczne nie próżnują. Być może w momencie, w którym to czytacie, emitują one kolejne rozbłyski na powierzchni Słońca. Co za czasy!
https://www.chip.pl/2024/05/one-ui-6-1-dla-galaxy-s22-samsung-wstrzymuje-aktualizacje-z-powodu-krytycznego-bledu

Słońce się rozszalało! Na jego powierzchni dzieje się tyle, że ciężko nadążyć. Dzisiaj także.jpg

Napisano

Mars, SpaceX i Polska. Artur Chmielewski o przyszłości NASA [WYWIAD]
2024-05-08. Wojciech Kaczanowski
Amerykański program Artemis zakłada załogowe lądowanie na Księżycu, a następnie ustanowienie tam stałej placówki badawczej. Srebrny Glob to jedynie przystanek do dalszej eksploracji przestrzeni kosmicznej. Kolejnym celem jest Mars. O przyszłych misjach załogowych na Czerwoną Planetę, współpracy ze SpaceX, Polską oraz misji Mars Sample Return opowiada Artur Chmielewski z NASA Jet Propulsion Laboratory.
Wojciech Kaczanowski, redakcja Space24.pl: Lądowanie na Księżycu, a następnie ustanowienie tam stałej placówki badawczej ma być jedynie przystankiem w dalszej eksploracji kosmosu. W bardziej odległej perspektywie NASA planuje załogowe lądowanie na Marsie. Dlaczego akurat tam?
Artur Chmielewski, NASA Jet Propulsion Laboratory: NASA bada wszystkie ciała niebieskie w Układzie Słonecznym, bo każde z nich odpowiada na trochę inne pytania. Mars jest ciekawy z punktu widzenia astrobiologii i możliwości życia w innym miejscu niż Ziemia. Mamy ogromną nadzieję znaleźć życie w tak zwanych ocean worlds, czyli światach wodnych, które teraz są dokładnie badane.
Do tej pory myśleliśmy, że woda jest tylko w miejscach nie za daleko od Słońca, bo wtedy się zamienia w lód i nie za blisko, bo wyparowuje. Woda musi być w stanie ciekłym, żeby istniało życie. Myśleliśmy o tym w przypadku Ziemi lub Marsa. Jeszcze 15 lat temu nie wiedzieliśmy, że jest tyle wody w stanie ciekłym w innych miejscach, ale znajduje się ona pod skorupami lodowymi. Tam też może być życie, gdyż są kominy termiczne i dobre warunki chemiczne.
Mars ciągle jest najlepiej zbadany. Wiemy, że było tam dużo wody – jeziora, rzeki. Zresztą ta woda jest ciągle w postaci lodu, pod powierzchnią Marsa i w północnej czapie lodowej. Jeżeli chodzi o badanie życia i możliwości, że życie istniało na danej planecie, to Mars wciąż jest jednym z najważniejszych i najciekawszych miejsc.
Mars też jest ciekawy z innego powodu. Wiemy, że prędzej czy później w Ziemię uderzy asteroida. Pracuję teraz nad misją na asteroidę Apophis, która przeleci bardzo blisko naszej planety w piątek, 13 kwietnia 2029 r! Nie uderzy w nas, ale przeleci bardzo blisko i będzie dobrze widoczna w Polsce.
Inna asteroida w końcu w Ziemię uderzy, natomiast nie przypuszczamy, żeby wydarzyło się to w ciągu przynajmniej 100 lat. Ale za setki czy tysiące uderzy, więc jeśli chcemy, żeby ludzkość przetrwała to musi być w innymi miejscu – na Księżycu lub Marsie.
Mars jest też trochę lepszy dla ludzi, bo jest spora grawitacja. Asteroidy lub mniejsze komety mają grawitację tysiące razy mniejszą niż na Ziemi. Na Marsie jest atmosfera, jest trochę tlenu. Przykładowo łazik Perseverance przeprowadził eksperyment, w którym udowodnił, że można tlen ściągać z atmosfery. Generalnie istnieją dobre warunki do stworzenia bazy na Marsie.
Pierwsza misja załogowa na Marsa. Jaka to perspektywa czasowa?
Załogowe lądowanie na Marsie to ciekawa sprawa. Po pierwsze chcemy zbadać Mars wykorzystując roboty, zanim przylecą tam ludzie. Jeśli mamy tam odkryć bakterię, która się wychowała na tej planecie, to muszą to zrobić roboty. Roboty mogą być sterylne, astronauci nie.
Pierwsi astronauci mimowolnie przywiozą ze sobą składniki organiczne, bakterie, żywe organizmy. Dlatego może być bardzo ciężko rozróżnić to, co astronauci przywieźli od tego, co już tam było. Nawet jeśli się uda, to pojawią się sceptycy. Do tego czasu musimy przeprowadzić szereg badań, które pozwolą nam definitywnie ustalić, czy na Marsie jest lub było życie.
Kwestia lądowania ludzi na Marsie wymaga dużych kosztów. Taka misja szacowana jest na około 300 mld USD. Roczny budżet NASA wynosi teraz około 27 mld USD i uwzględnia inne programy naukowe, których nie można powstrzymać – badania Ziemi, astrofizyczne, badania Słońca, itd. Nawet jakbyśmy przeznaczyli wszystkie fundusze na misję na Marsa, potrzebowalibyśmy ponad 10 lat. Budżet musiałby być znacząco zwiększony.
W latach 60, gdy prezydent Kennedy zapowiedział lot na Księżyc, środki agencji zwiększyły się z 0,5% do 4% budżetu krajowego. Coś takiego musiałoby się stać, ale obecnie są inne potrzeby, tj. pomoc Ukrainie. Jest wiele miejsc zapalnych na świecie i gaszenie tych pożarów to jest priorytet, a nie wszyscy są tak podekscytowani kosmosem jak ja (śmiech).
Głównym problemem są pieniądze, ale gdyby Ziemianie zdecydowali, że chcą polecieć na Marsa i państwa by się złożyły, to byłoby szybciej. Koszt takiej misji nawet dla jednego państwa, takiego jak Stany Zjednoczone jest bardzo wysoki. Jeśli moglibyśmy współpracować z Chinami byłoby dobrze, ale ich podejście jest nieodpowiednie, więc nie współpracujemy.
Jeśli Rosjanie zdecydowaliby, że mądrze jest wydawać pieniądze na rakiety na Marsa, a nie te, które zabijają ludzi, to również byłoby dobrze. Dzięki koalicji wszystkich państw na świecie, moglibyśmy tam szybciej dotrzeć, co byłoby korzyścią dla ludzi.
Inna sprawa to psychologiczne efekty, gdyż NASA musi zapewnić, że astronauci przeżyją. Jeśli na Marsa leci się 7 miesięcy w kapsule, to musi tam być dobra „atmosfera” (dosłownie i w przenośni). Trzeba też zdać sobie sprawę, że załoga zostanie na powierzchni mniej więcej półtora roku. W momencie startu misji Mars i Ziemia są blisko, ale po wylądowaniu, z uwagi na inną prędkość orbitalną, nasza planeta znajduje się po drugiej stronie Słońca. Trzeba zatem poczekać, aż wróci do najbliższego punktu.
Lot na Marsa zajmuje bardzo dużo czasu. Załoga musi składać się z chirurga, psychologa, programisty, geologa, itd. To będzie bardzo wymagająca misja. Osobiście uważam, że Pan Elon Musk i SpaceX mogą dotrzeć na Marsa wcześniej, bo mogą podjąć większe ryzyko. NASA musi zagwarantować dobre warunki i pewność, że astronauci wrócą.
Jeśli chodzi o datę, nie będzie to wcześniej niż 2045 r., może kilka lat później, ale stanie się to. Wczesne plany rozważają, że będą trzy misje tak, jak w przypadku Artemis. W pierwszej przeleci wokół Marsa pusta kapsuła. W drugiej poleca astronauci, ale nie wylądują i dopiero trzecia osiądzie na Marsie. Myślimy, żeby astronauci wylądowali w tej drugiej misji na księżycu Marsa – Fobos, który również jest bardzo ciekawy. Wylądowanie na Fobosie jest o wiele łatwiejsze niż na Marsie, bo jest bardzo niska grawitacja i nie ma atmosfery, wiec nie potrzeba tarczy termicznej. To wszystko jest jednak daleką przyszłością.
NASA współpracuje również z podmiotami prywatnymi. Wspomniał Pan o firmie SpaceX należącej do Elona Muska, który jest dość kontrowersyjną postacią. W jednej z zapowiedzi stwierdził, że chce umożliwić transport miliona ludzi i milionów ton na Marsa. Jak przebiega ta współpraca?
Jak najbardziej popieramy SpaceX. Często dostaję pytanie, czy SpaceX to konkurencja dla NASA, ale my jesteśmy w trochę innym biznesie. NASA jest instytucją naukową, a SpaceX dostarcza technologie do podróży kosmicznej. Dzięki pieniądzom NASA firma Elona Muska przetrwała, bo pierwsze dwie rakiety Falcon wybuchły. Pracował nad trzecią, ale gdyby spotkał go ten sam los, firma zbankrutowałaby.
NASA nie chciała na to pozwolić i dała mu 2 mld USD na zbudowanie różnych technologii. Dzięki tym pieniądzom SpaceX udało się zbudować kapsuły kosmiczne, a także kontynuować prace nad Falconem. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że firmie się tak dobrze powodzi i pracuje nad Starshipem, który kompletnie zmieni podejście do kosmosu.
Czy już teraz NASA rozważa udział SpaceX w misjach na Marsa?
Tak, jak najbardziej. Mieliśmy nawet niedawno spotkanie ze SpaceX, gdzie rozważaliśmy w jaki sposób moglibyśmy wylądować na Marsie, co byśmy przewieźli. Jeśli bylibyśmy w stanie przeprowadzić tankowanie na orbicie i zabrać 100 ton instrumentów… jak zmienia to nasze podejście? Zmienia nam całkowicie.
Przykładowo łazik Curiosity waży około tonę, a misja kosztowała nas 2,5 mld USD. W takim przypadku chodzi o to, żeby wszystko było mniejsze i lżejsze. Każda śrubka jest opracowana tak, aby ważyła jak najmniej. Każdy element musi być optymalny.
Jeśli moglibyśmy wysłać 100 ton, to gra się zupełnie zmienia. Nie musimy projektować wszystkiego, żeby było optymalne. Nie musi nad tym pracować tysiąc genialnych inżynierów. Budujemy pięć łazików, jak się trzy zepsują to dwa wciąż będą jeździć. Mamy do dyspozycji 100 ton!
NASA nie może mówić, że przewieziemy milion ludzi na Marsa, jeżeli to jest nierealne. Pan Musk może mówić co chce, jest wizjonerem i takich ludzi potrzebujemy. Zresztą potrzebujemy ich w Polsce, żeby mówili ludziom, że są genialni i mogą osiągnąć wszystko. Polacy są bardzo krytyczni wobec siebie i za ostrożni w podejściu do życia (śmiech).
No, ale kiedyś bazy na Marsie będą. Dokładnie nie wiem kiedy, ciężko to przewidzieć. Pan Musk może spekulować na ten temat, my nie możemy. Ja planuję misje 30 lat do przodu i w tej perspektywie nie widzimy ludzi na Marsie. Technologie już są, ale nie ma takich pieniędzy.
Problemy z finansowaniem, o których Pan wspomniał są widoczne w przypadku programuMars Sample Return, który zakłada transport próbek z Czerwonej Planety na Ziemię. W jednym z komentarzy na platformie LinkedIn napisał Pan: Właśnie skończyłem zebranie zespołu Mars Sample Return. Po każdym zebraniu boli mnie głowa, bo nad taką trudną misją jeszcze nie pracowałem!”. Jaka jest przyszłość tego programu?
Mars Sample Return jest niesamowitą misją, szczególnie pod względem naukowym. To, co NASA robi, i uważam to za świetne, jest zebranie co 10 lat grupy najmądrzejszych naukowców, którzy obradują przez około rok nad raportem Decadal Survey. W tym dokumencie ustalane są priorytety dla NASA, które najbardziej przysłużą się ludzkości i nauce. Przykładowo w poprzednim raporcie zdecydowano, że agencja powinna zbadać księżyc Jowisza – Europa. Parę dni temu miałem gości z Polski i pokazywałem im clean room w JPL, gdzie już prawie kończona jest sonda do misji Europa, która powinna wystartować w październiku br. A więc co Decadal Survey mówi, ze powinno być zrobione, to NASA robi.
Administrator NASA analizuje ten raport i wybiera, które misje będziemy mogli zrealizować z budżetem jaki mamy. Mars Sample Return przez ostatnie 20 lat był na szczycie tej listy. Uważam, że ten system dyskusji, dokumentacji i wyznaczenia priorytetów jest niesamowity, bo wtedy nie chodzi o to, żeby wybierać misję naukowca, który ma najwięcej charyzmy, tylko coś, co dostarczy najciekawsze dane naukowe.
To świetny sposób i powinniśmy to respektować. Jeśli to jest priorytet numer 1 dla nauki światowej, to powinniśmy te próbki przywieźć. W całej sytuacji nie chodzi o to, czy mamy lecieć, tylko kiedy, jak i za jaką cenę.
Jak? Mieliśmy bardzo skomplikowaną misję, która polegała na tym, że łazik Perseverance zbiera próbki, a następnie wkłada je do zasobnika, który musi zawieźć w pewne miejsce. Tam ma wylądować lądownik, do którego włoży próbki. Lądownik jest wyposażony w rakietę Mars Ascent Vehicle, która wyniesie kapsułę z próbkami na orbitę, gdzie zostanie przechwycona przez europejski statek kosmiczny i zabrana w stronę Ziemi. Potem kapsuła wejdzie w atmosferę Ziemi i wyląduje ze spadochronem na pustyni, gdzie NASA ją odbierze i zbada w hermetycznych warunkach.
To potwornie trudna misja, która początkowo miała kosztować 5 mld USD, a teraz jest oceniana na 8-11 mld USD. Nie ma na to takich pieniędzy, szczególnie, że priorytety się zmieniły, tj. pomoc Ukrainie. NASA stwierdziła zatem, że opóźnimy misję, a w międzyczasie spytamy przemysł, naukowców i wszystkich ludzi, którzy mają dobre pomysły o to, jak można to zrobić taniej, szybciej i lepiej.
Rozumiem zatem, że Mars Sample Return nie zostanie przerwany?
Nie zostanie przerwany, ponieważ jest to najwyższy priorytet dla nauki. Mieliśmy już tyle tych łazików - Sojourner, Spirit, Opportunity, Curiosity, Perseverance, który jest bardzo zaawansowany i może przeprowadzać mnóstwo badań, ale dalej jest to nic w porównaniu z możliwościami na Ziemi. Perseverance nie jest w stanie znaleźć bakterii. Znalezienie życia jest bardzo trudnym zadaniem, do którego potrzebne jest mnóstwo instrumentów badawczych.
Jeszcze jakiś czas temu obok Perseverance na Marsie był wiropłat Ingenuity, który niestety już nie działa. NASA planuje jednak wysłanie kolejnego, potężniejszego drona o nazwie Condor. W jednym z wywiadów wspomniał Pan, że Polska mogłaby mieć duży udział w misji.
Mars Sample Return trochę się zazębia z następnym wiropłatem. Ingenuity to był zaledwie test technologii. Teraz już wiemy, że możemy latać na Marsie. Pracuję obecnie nad dużym dronem, który będzie wielkości SUVa, dużego samochodu, a nie pudełka do butów (śmiech). Będzie miał 6 wirników, instrumenty naukowe na pokładzie. Nie będzie latał 200, czy 700 m, jak w przypadku Ingenuity, ale 400 km. Wtedy naukowcy mogliby zbadać wszystkie miejsca, do których nie mogą się dostać łaziki.
Helikopter jest też rozważany również z innego powodu. Co w sytuacji, gdy Perseverance zatnie się i nie będzie mógł dostarczyć próbek do lądownika? Współpracujemy teraz z grupą Mars Sample Return, która rozważa plan B zakładający wysłanie helikoptera, trochę podobnego do Condora. Ten, o którym mówię jest nazywany przez nas Chopper, a jego zadaniem byłoby po prostu zbieranie próbek, które w ramach planu B rozrzuciłby Perseverance.
Obecnie rozważane są zatem dwa helikoptery. Jeden do badań naukowych, a drugi do wsparcia Perseverance. Rozmawiamy z Polską Agencją Kosmiczną. Bardzo się cieszymy, że Polacy pokazali swoje kompetencje oraz to, że chcą brać udział w takich misjach.
Początkowo chcieliśmy, aby Polacy współpracowali z nami przy robieniu odpowiednich wirników. Przykładowo firma Aeroplan z Mielca. NASA z nimi rozmawiała, była pod dużym wrażeniem i jesteśmy zainteresowani ich pomocą. Polacy też są świetni w autonomii, w sztucznej inteligencji, a przecież taki dron będzie musiał myśleć sam za siebie. Nie może być kierowany z Ziemi, ponieważ jest opóźnienie sygnału od 6 do 20 minut.
Taki dron musi myśleć i sam widzieć odległość od brzegu krateru, znaleźć miejsce lądowania bez głazów, które spowodują, że się wywróci, itd. Jeśli będzie chciał wlecieć do jamy na Marsie, to musi wiedzieć, czy jest bezpiecznie itd. To wszystko wymaga sztucznej inteligencji i Polacy są w tym świetni. Przykładowo firma KP Labs z Gliwic. Poza tym interpretowanie tego, co widzą kamery. Polacy są generalnie bardzo dobrzy w tych kwestiach dronowych. Będziemy liczyć na ich pomoc w projektach Condor i Chopper.
Ingenuity mógł robić zdjęcia na Marsie. Rozumiem, że Condor będzie wyposażony w znacznie lepsze instrumenty.
Zgadza się. Będziemy mieli spektrometr, który pokaże skład chemiczny skał. Chcemy podlecieć bliżej i badać warstwy na brzegach kraterów. Każda warstwa mówi nam o klimacie tysiące, a nawet miliony lat temu. Instrumenty naukowe pozwolą odpowiedzieć na pytania o składzie chemicznym, czy były bombardowania meteorytów, czy była woda, czy były deszcze oraz czy było życie. Dron będzie też wyposażony w kamery o znacznie lepszej rozdzielczości.
Kiedy może wystartować misja Condor?
Myślimy, że będą to okolice 2030 r.
Przyszłość zapowiada się ciekawie. Trzymam kciuki i dziękuję za rozmowę!
Autor. M. Jackiewicz / Defence24.pl

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/mars-spacex-i-polska-artur-chmielewski-o-przyszlosci-nasa-wywiad

Mars, SpaceX i Polska. Artur Chmielewski o przyszłości NASA [WYWIAD].jpg

Napisano

Trzy rozbłyski klasy X1.0 w jeden dzień
2024-05-09. Krzysztof Kanawka
Szalony dzień na Słońcu – trzy rozbłyski klasy X, wiele klasy M i plazma pędząca ku Ziemi.
Ósmy maja 2024 roku to prawdopodobnie najbardziej aktywny dzień w obecnym cyklu słonecznym. Wystąpiły aż trzy rozbłyski klasy X!
Szóstego maja grupa plam o numerze 3663 wyemitowała rozbłysk klasy X4.5. Jest to trzeci pod względem mocy rozbłysk w obecnym cyklu słonecznym. Ta grupa znajduje się po północnej stronie Słońca. Tymczasem na południowej półkuli znajduje się bardzo rozbudowana grupa plam słonecznych. Ta grupa nosi numery 3664 i 3668 i jest ona odpowiedzialna za większość aktywności z 8 maja 2024.
W dniu 8 maja 2024 Słońce łącznie wyemitowało aż trzy rozbłyski klasy X. Były to kolejno:
•    Rozbłysk klasy X1.0 z maksimum o 03:41 CEST z grupy 3663,
•    Rozbłysk klasy X1.0 z maksimum o 07:09 CEST z grupy 3664+3668,
•    Rozbłysk klasy X1.0 z maksimum o 23:40 CEST z grupy 3664+3668.
Ponadto, zanotowano 8 maja aż siedem rozbłysków klasy M, z których trzy najsilniejsze były klasy M7.1, M8.6 i M7.9 (wszystkie z grupy 3664+3668). Tuż po północy nastąpił jeszcze rozbłysk klasy M9.7. Łącznie ósmego maja aktywność słoneczna przez większość czasu była w zakresie klasy M.
Opisanym powyżej rozbłyskom towarzyszyły koronalne wyrzuty masy (CME). Z uwagi na lokalizację tej grupy względem Ziemi w dniu 8 maja, wybita plazma przynajmniej częściowo była skierowana ku naszej planecie. Aktualnie przewiduje się, że materia zacznie przybywać do okolic Ziemi w nocy z 10 na 11 maja. Jest możliwe, że przez cały najbliższy weekend z Polski będzie można dostrzec zorze polarne!
Ósmy maja 2024 roku to prawdopodobnie dotychczas najbardziej aktywny dzień w obecnym cyklu słonecznym. Ponieważ do maksimum aktywności wciąż pozostało przynajmniej sześć miesięcy, jest bardzo prawdopodobne, że kolejne podobne aktywne dni wystąpią w przyszłości.
Aktywność słoneczna jest komentowana w dziale na Polskim Forum Astronautycznym. Polecamy także listę najsilniejszych rozbłysków w tym cyklu słonecznym oraz najsilniejszych rozbłysków w 2022 roku, w 2023 roku.
(PFA)
Solar activity on the 8th of May 2024
https://www.youtube.com/watch?v=DDk8Uic8wYk
Aktywność słoneczna w dniu 8 maja 2024 – obraz z AIA 131 sondy SDO / Credits – NASA, SDO

5th - 9th of May 2024 - LASCO C3
https://www.youtube.com/watch?v=mZNDfwSQOlE
Aktywność słoneczna (instrument LASCO C3 sondy SOHO) pomiędzy 5 a 9 maja 2024 / Credits – NASA, SDO, SOHO

https://kosmonauta.net/2024/05/trzy-rozblyski-klasy-x1-0-w-jeden-dzien/

 

Trzy rozbłyski klasy X1.0 w jeden dzień.jpg

Napisano

Niezwykła asteroida Selam - najmłodsze dziecko Układu Słonecznego
Autor: admin (2024-05-09)
Międzynarodowy zespół astronomów dokonał fascynującego odkrycia w głębinach Układu Słonecznego. Zidentyfikowali i szczegółowo opisali niezwykły obiekt – asteroidę Selam, która okazała się nie tylko jedną z najmłodszych, ale również jedną z najmniejszych w naszym kosmicznym sąsiedztwie.
Selam – ten niezwykły i niewielki w kosmicznej skali obiekt po raz pierwszy został zauważony w listopadzie ubiegłego roku, gdy sonda kosmiczna "Lucy" przelatywała w pobliżu planetoidy Dinkinesh. Kamery sondy zarejestrowały mały księżyc towarzyszący Dinkinesh, który otrzymał nazwę Selam.
Teraz naukowcom udało się nie tylko jednoznacznie zidentyfikować tę asteroidę, ale także poznać jej podstawowe charakterystyki. Okazuje się, że Selam oddzielił się od macierzystego ciała Dinkinesh zaledwie 2-3 miliony lat temu. W efekcie stał się on własnym obiektem, który posłusznie podąża za swoim "rodzicem". Co ciekawe, sonda "Lucy" została nazwana na cześć Lucy, najstarszego znanego przodka człowieka, odkrytego w Etiopii w latach 70. XX wieku. A zatem Selam okazał się być nawet młodszy od hominida Lucy.
Określanie wieku asteroid jest ważne dla ich zrozumienia, a ten obiekt jest zaskakująco młody w porównaniu z wiekiem Układu Słonecznego, co oznacza, że powstał całkiem niedawno.
Astronomowie modelowali możliwe procesy, które doprowadziły do uformowania się Selama, odłączonego od Dinkinesh. Komputerowe symulacje uwzględniały milion różnych scenariuszy, z których większość wskazuje, że wiek Selama wynosi około 2 milionów lat.
Nowa metoda datowania będzie wykorzystywana do określania wieku innych podwójnych asteroid. Dinkinesh i Selam nie są w tym względzie wyjątkiem - około 15% bliskich Ziemi asteroid posiada własne księżyce. Pełne wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie "Astronomy & Astrophysics".
Odkrycie Selama rzuca nowe światło na proces powstawania i ewolucji asteroid w Układzie Słonecznym. Ten niezwykle młody obiekt jest swoistym "dzieckiem" naszego kosmicznego sąsiedztwa, dostarczając naukowcom cennych informacji na temat wczesnych etapów formowania się ciał niebieskich.
Dalsze obserwacje i analiza Selama mogą pomóc astronomom lepiej zrozumieć mechanizmy, które doprowadziły do jego oddzielenia od Dinkinesh. Być może uda się również ustalić, czy ten mały obiekt będzie w stanie przetrwać jako samodzielna asteroida, czy też w końcu powróci do macierzystego ciała.
Niewielki rozmiar i młody wiek Selama czynią go wyjątkowym obiektem badawczym. Naukowcy mają nadzieję, że dalsze studia nad tą asteroidą dostarczą cennych informacji na temat wczesnych etapów ewolucji Układu Słonecznego. Być może Selam stanie się kluczem do lepszego zrozumienia procesów, które doprowadziły do powstania planet i innych ciał niebieskich.
Źródło: zmianynaziemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/niezwykla-asteroida-selam-najmlodsze-dziecko-ukladu-slonecznego

Niezwykła asteroida Selam - najmłodsze dziecko Układu Słonecznego.jpg

Napisano

To nie jest czarna dziura. Naukowcy odkryli gigantyczną pustkę we wszechświecie
2024-05-09. Radek Kosarzycki
W którymkolwiek kierunku byśmy nie spojrzeli na nocnym niebie, znajdziemy gwiazdy, a za nimi liczne galaktyki. Można założyć, że w największej skali wszechświat jest mniej więcej jednorodny. Naukowcy wskazują jednak, że są takie obszary, które wyraźnie odróżniają się od tego obrazu. Trudno nawet sobie wyobrazić, jak w tych miejscach wygląda przestrzeń kosmiczna.
Sama idea pustki kosmicznej nie jest niczym nowym. Już na początku lat osiemdziesiątych XX wieku astronomowie badający rozkład galaktyk i gromad galaktyk we wszechświecie zauważyli, że w kilku miejscach w dość dużym przedziale odległości od Ziemi jest znacznie mniej galaktyk, niż gdzie indziej. Szczegółowa analiza tego pustego obszaru wykazała, że ma on iście imponujące rozmiary i rozciąga się na przestrzeni 330 milionów lat świetlnych. Takie wartości bardzo trudno sobie wyobrazić. Wystarczy jednak pamiętać, że nasza galaktyka (Droga Mleczna), w której znajduje się nawet 400 miliardów gwiazd, ma średnicę „zaledwie” 100 000 lat świetlnych. Mówimy zatem o obszarze 3000 razy większym od naszej galaktyki.
Wbrew pozorom to nie jest czarna dziura. Tu po prostu jest znacznie mniej materii, niż gdzie indziej.
Warto tutaj jednak zauważyć, że nie jest to pustka absolutna. Naukowcy wskazują bowiem, że także i w takiej pustce znajdują się galaktyki, ale jest ich tam znacznie mniej. Wielka Pustka w Wolarzu, bo tak nazwano ten obszar, także posiada galaktyki podobne do naszej, ale z każdej z nich jest znacznie dalej niż do jakiejkolwiek innej galaktyki niż w naszej części Wszechświata. Badacze wskazują, że gdyby odległość między galaktykami w takim miejscu wynosiła 10 milionów lat świetlnych, to powinniśmy ich tam naliczyć nieco ponad dwa tysiące. Tymczasem jak dotąd udało się tam odkryć zaledwie siedemdziesiąt galaktyk. To wskazuje, że odległości między galaktykami w tym rejonie wszechświata są znacznie większe. Dla porównania Galaktyka Andromedy, najbliższa nam galaktyka spiralna znajduje się 2,5 miliona lat świetlnych od nas.
Tutaj jednak pojawia się ciekawy zwrot. Przez ponad trzy dekady naukowcy zakładali, że Pustka w Wolarzu jest największym takim pustym obszarem przestrzeni w obserwowalnym wszechświecie. Jak jednak można się domyślić po poprzednim zdaniu, sytuacja się zmieniła. W 2015 roku grupa astronomów odkryła bowiem kolejną pustkę, przy której Pustka w Wolarzu jest jedynie „podwójną spacją” w przestrzeni kosmicznej. Wszystko bowiem wskazuje na to, że nowo odkryta superpustka w kierunku zimnej plamy w mikrofalowym promieniowaniu tła ma średnicę ponad 1,8 miliarda lat świetlnych. Warto zauważyć, że jest to niemal 2 proc. średnicy całego obserwowalnego wszechświata.
Owszem, oba te obiekty pozostają poza zasięgiem ludzkości. Jeżeli nasze rozumienie przestrzeni kosmicznej i fizyki są prawidłowe, to nigdy też w żadnej z tych luk w przestrzeni się nie znajdziemy. Nie zmienia to jednak faktu, że naukowcy są w stanie ustalić, jak wyglądałby wszechświat, gdyby Droga Mleczna znalazła się w losowym miejscu jednej czy drugiej pustki kosmicznej. Owszem, widzielibyśmy nadal wszystkie gwiazdy Drogi Mlecznej, ale zważając na gigantyczne odległości do innych galaktyk, ludzkość bardzo długo nie wiedziałaby o ich istnieniu.
Nawet jeżeli założymy, że odległość do najbliższej galaktyki wyniosłaby 10 milionów lat świetlnych, to tak odległe obiekty byliśmy w stanie dostrzec na niebie dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku, ponad 350 lat po wynalezieniu teleskopu. Gdybyśmy jednak mieli pecha i znajdowalibyśmy się w odległości 50-100 milionów lat świetlnych od najbliższej galaktyki, być może nigdy byśmy nie wpadli na pomysł, że poza naszą galaktyką, istnieje jakakolwiek inna. Obraz wszechświata w takim miejscu byłby zupełnie inny, niż mamy tutaj i teraz.
https://www.chip.pl/2024/05/rosyjski-czolg-t-80-zniszczony-ukraina-bradley

To nie jest czarna dziura. Naukowcy odkryli gigantyczną pustkę we wszechświecie.jpg

Napisano

Radioastronomowie omijają jonosferę ziemską dzięki nowej technice kalibracji
2024-05-09.
Międzynarodowy zespół naukowców stworzył pierwsze szczegółowe mapy radiowe Wszechświata na niskich częstotliwościach. Aby to osiągnąć, opracowali nową technikę kalibracji, która pozwoliła im ominąć zakłócenia powodowane przez ziemską jonosferę.
Nowa metoda została wykorzystana do badania plazmy pochodzącej z wybuchów starożytnych czarnych dziur. Naukowcy mają nadzieję, że w przyszłości ta technika może być również przydatna do wykrywania egzoplanet krążących wokół małych gwiazd. Naukowcy opisali swoją technikę w czasopiśmie Nature Astronomy.
Technika ta pozwoliła astronomom po raz pierwszy wykonać wyraźne zdjęcia radiowe Wszechświata na częstotliwościach 16 do 30 MHz. Uważano, że jest to niemożliwe, ponieważ jonosfera na wysokości około 80 km nad Ziemią zakłóca obserwacje na tych częstotliwościach.
Naukowcy wykorzystali teleskop LOFAR w Drenthe w Holandii. Jest to obecnie jeden z najlepszych radioteleskopów niskiej częstotliwości na świecie. Aby przetestować swoją technikę, zbadali szereg gromad galaktyk, które wcześniej były szczegółowo badane tylko na wyższych częstotliwościach.
Dzięki nowym zdjęciom okazuje się, że emisja radiowa z tych gromad nie jest równomiernie rozłożona w całej gromadzie, ale raczej występuje w niej wzór punktowy. To tak, jakby po raz pierwszy założyć okulary i nie widzieć już niewyraźnie – powiedział kierujący badaniami Christian Groeneveld (Uniwersytet w Lejdzie, Holandia).
Motywacją do przeprowadzenia badań było to, że przy wysokich częstotliwościach, około 150 MHz, w ostatnich latach dokonano już wielu ulepszeń w kalibracji. Mieliśmy nadzieję, że uda się rozszerzyć tę technikę również na niższe częstotliwości, poniżej 30 MHz – powiedział pomysłodawca, Reinout van Weeren (Leiden University). I udało nam się.
Obecnie naukowcy przetwarzają więcej danych w celu zmapowania całego północnego nieba na niższych częstotliwościach.
Według naukowców, nowa technika kalibracji umożliwia badanie zjawisk, które wcześniej były ukryte. Może być wykorzystywana do wykrywania egzoplanet krążących wokół małych gwiazd. Groeneveld podsumował: Istnieje oczywiście szansa, że w końcu odkryjemy coś nieoczekiwanego.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Radio astronomers bypass disturbing Earth's atmosphere with new calibration technique
•    Characterization of the decametre sky at subarcminute resolution
Źródło: Astronomie.nl
Na ilustracji: Po lewej stronie przedstawiono obraz fragmentu nieba obserwowanego przy użyciu najlepszej jak dotąd techniki kalibracji. Po prawej stronie widać ten sam fragment nieba wykonany nową techniką. Widocznych jest więcej szczegółów, a niegdyś duże, rozmyte plamy teraz pojawiają się jako pojedyncze punkty. Źródło: LOFAR/Groeneveld i inni
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/radioastronomowie-omijaja-atmosfere-ziemska-dzieki-nowej-technice-kalibracji

Radioastronomowie omijają jonosferę ziemską dzięki nowej technice kalibracji.jpg

Napisano

Odwołany start Starlinera. Następna próba w połowie maja
2024-05-09.
Statek Starliner nie poleciał 6 maja w pierwszą załogową misję do ISS. Na przeszkodzie stanął głośny zawór w górnym stopniu rakiety Atlas V. Zawór trzeba wymienić i start odbędzie się najwcześniej 17 maja.
6 maja 2024 r. rakieta Atlas V miała wynieść w stronę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej dwoje astronautów misji demonstracyjnej Boe-OFT. Dwustopniowy system od United Launch Alliance miał wystrzelić na orbitę statek Starliner firmy Boeing. Niestety start odwołano, gdy astronauci byli już w kapsule.
Powodem przerwania odliczania około dwie godziny przed startem był problem z zaworem upustowym ciekłego tlenu w górnym stopniu Centaur rakiety. Po dokładniejszej inspekcji okazało się, że rakietę trzeba będzie wrócić do hangaru pionowej integracji VIF, by dokonać wymiany zaworu. Obecnie kolejna planowana data startu misji to 17 maja.
Pierwszy lot załogowy Starlinera jest wykonywany w ramach programu Commercial Crew, w którym NASA w 2014 r. przyznała firmom Boeing i SpaceX kontrakty na wymianę załóg na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. SpaceX usługi dla agencji wykonuje od 2020 r., Boeing po problemach w ostatnich latach wykonał ostatecznie udany bezzałogowy lot demonstracyjny w 2022 r. Jeśli demonstracyjny lot załogowy z dwójką astronautów się powiedzie, to od 2025 r. statek Starliner będzie wykonywał raz w roku misję dostarczania czteroosobowych załóg na pokład ISS.
W misji Boe-OFT bierze udział dwoje doświadczonych astronautów NASA: Butch Wilmore i Suni Williams. Oboje to doświadczenie piloci wojskowi i testowi, z kilkunastoletnim stażem w NASA i wykonanymi do tej pory dwiema misjami kosmicznymi.
 
 
Na podstawie: NASA/ULA
Opracowanie: Rafał Grabiański
 
Na zdjęciu: Rakieta Atlas V podczas przygotowań do startu misji Boe-OFT na platformie startowej. Źródło: NASA/Joel Kowsky.

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/odwolany-start-starlinera-nastepna-proba-w-polowie-maja

Odwołany start Starlinera. Następna próba w połowie maja.jpg

Napisano

SpaceX wykonało test statyczny górnego stopnia rakiety Starship
2024-05-09. Mateusz Mitkow
Firma SpaceX przeprowadziła uruchomienie wszystkich sześciu silników Raptor statku Ship 30. Segment zostanie wykorzystany do piątego lotu testowego sytemu nośnego Starship/Super Heavy. W najbliższym czasie powinien odbyć się czwarty z nich.
8 maja br. na terenie Starbase w Boca Chica doszło do kolejnego ważnego testu dla firmy SpaceX. Firma należąca do Elona Muska wykonała próbę odpalenia wszystkich sześciu silników Raptor statku Ship 30, czyli drugiego stopnia rakiety Starship, który weźmie udział w piątym locie testowym. Próba „static fire” zakończyła się sukcesem i dostarczyła cennych danych dla inżynierów, a także wielu emocji obserwatorom z całego świata.
Firma SpaceX przygotowuje się obecnie dopiero do czwartego lotu testowego w pełni zintegrowanego systemu nośnego Starship/Super Heavy, natomiast jak widzimy na powyższym nagraniu - przygotowania skupiają się także na kolejnych próbach. W ostatnim czasie Elon Musk poinformował, że czwarty lot największej rakiety na świecie powinien odbyć się jeszcze w maju br., ale wszystko zależy od uzyskania niezbędnej licencji na start od Federalnej Agencji Lotnictwa (FAA). Do tego lotu zostaną wykorzystane segmenty Ship 29 oraz Booster 11.
Celem najbliższego lotu (IFT-4)będzie udane wejście górnego stopnia przez atmosferę ziemską i kontrolowane lądowanie w oceanie. Nie udało się tego dokonać podczas trzeciego lotu z marca br., natomiast była to historyczna próba, podczas której udało się zrealizować szereg wyznaczonych celów, w tym demonstrację transferu paliwa na w przestrzeni kosmicznej. Jest to szczególnie ważne w kontekście księżycowego programu Artemis.
Należy także zwrócić uwagę, że separacja stopni przebiegła bez problemów, infrastruktura startowa nie ucierpiała, a problemy zaczęły się dopiero w momencie powrotu segmentów w kierunku oceanu, gdzie miało dojść do kontrolowanego wodowania. Lot o oznaczeniu IFT-3 pokazał, że SpaceX dokonało znacznego postępu. Przez to oczekiwania przed kolejnymi startami rosną, tym bardziej, że SpaceX ma coraz mniej czasu, aby dostarczyć swoje technologie do misji Artemis III, która zakłada załogowe lądowanie na Księżycu.
Jak zapowiedział Elon Musk, w tym roku powinniśmy zobaczyć Starshipa w locie około sześć razy, dlatego przed nami bardzo ciekawe miesiące, podczas których, miejmy nadzieję, będziemy oglądać jeszcze lepsze testy. W tle trwają także prace nad nową wersją Starshipa. Wraz z początkiem 2024 r. Elon Musk ogłosił, że Starship - V3 będzie mierzyć 140-150 metrów, co jeszcze bardziej podnosi poprzeczkę w kwestii skonstruowania wyższego systemu nośnego przez inne podmioty.

Autor. SpaceX

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/spacex-wykonalo-test-statyczny-gornego-stopnia-rakiety-starship

SpaceX wykonało test statyczny górnego stopnia rakiety Starship.jpg

Napisano

Chińska misja Chang'e 6. Sonda weszła na orbitę Księżyca
2024-05-09. Wojciech Kaczanowski
Chińska sonda badawcza, której celem jest pobranie próbek z niewidocznej strony Księżyca i przetransportowanie ich na Ziemię weszła na orbitę naturalnego satelity Ziemi. Według najnowszych informacji do misji została dołączona technologia, o której wcześniej nie informowano.
Chang’e 6 to misja, która na zawsze zapisze się w historii chińskiego sektora kosmicznego. Jej celem bowiem jest pobranie próbek badawczych z niewidocznej z Ziemi strony Księżyca, a następnie przetransportowanie ich na naszą planetę do badań.
Sonda wystartowała na szczycie rakiety nośnej Długi Marsz 5 (Chang Zheng 5) w piątek, 3 maja br. Z najnowszych informacji wynika, że technologia już znajduje się na orbicie naturalnego satelity Ziemi.
Informacja ta została przekazana przez Chińską Narodową Administrację Kosmiczną (CNSA). Sonda kosmiczna wyhamowała przy użyciu silnika tak, aby zostać przechwyconym przez grawitację Księżyca i wejść na jego orbitę.
Zgodnie z informacjami strony chińskiej, kolejnym krokiem jest wykonanie manewrów korekcyjnych, aby następnie wysłanie lądownika wraz powrotnym modułem wznoszenia na powierzchnię Srebrnego Globu. Cały proces jest wspierany przez satelitę przekaźnikowego Queqiao-2, który również orbituje wokół Księżyca.
Ciekawą aktualizacją misji Chang’e 6 jest również dodatkowy instrument badawczy, który dołączono do lądownika. Chodzi tutaj o łazik, który zostanie zwolniony i uruchomiony po wylądowaniu na niewidocznej stronie Księżyca. Obecność technologii została dostrzeżona przez komentatorów w mediach społecznościowych. Dokładne zadanie i dane techniczne łazika pozostają jednak nieznane.
Szczegóły misji
Warto zauważyć, że Chinom udało się już jako pierwszemu państwu na świecie wylądować bezzałogową sondą na niewidocznej z Ziemi stronie Srebrnego Globu. Dokonano tego w ramach misji Chang’e 4, która została wykonana w 2019 r.
Tym razem cel jest o wiele ambitniejszy. Chang’e 6 wyląduje na dnie krateru uderzeniowego o nazwie Apollo, którego średnica wynosi ok. 540 km. To obszar basenu Bieguna Południowego – Aitken (ang. South Pole-Aitken basin), którego średnica wynosi 2500 km, a głębokość – 13 km.
Naukowcy wierzą, że krater kryje w sobie wiele tajemnic, dzięki którym uzyskamy nowy wgląd w historię Srebrnego Globu, naszej planety, a także innych ciał niebieskich Układu Słonecznego. Cała misja potrwa 53 dni.
Z dostępnych informacji wynika, że Chang’e 6 przewozi na swoim pokładzie nie tylko instrumenty naukowe z Chin, ale również z Francji, Włoch lub Pakistanu. Ładunek z tego ostatniego państwa został już wypuszczony przez chińską sondę w przestrzeń kosmiczną.

Autor. NASA

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/chinska-misja-change-6-sonda-weszla-na-orbite-ksiezyca

Chińska misja Chang'e 6. Sonda weszła na orbitę Księżyca.jpg

Chińska misja Chang'e 6. Sonda weszła na orbitę Księżyca2.jpg

Napisano

Podwykonawca NASA: Agencja powinna wstrzymać start Starlinera. Może dojść do katastrofy
2024-05-09. Radek Kosarzycki
Zaledwie kilka dni astronauci już siedzieli na pokładzie statku Starliner wyprodukowanego przez Boeinga i… znowu start został odwołany. Okazało się, że tuż przed startem ktoś usłyszał dziwny dźwięk dochodzący z jednego z zaworów na pokładzie rakiety lub statku kosmicznego. Najpierw usłyszeliśmy, że start został odłożony o kilka godzin, potem o dzień, potem o kilka dni, a potem do końca przyszłego tygodnia. To jednak jeszcze nie koniec.
Trzeba przyznać, że astronauci naprawdę muszą mieć „przysłowiowe jaja”, aby wsiąść na pokład statku, którego historia usiana jest usterkami, problemami, beznadziejnymi naprawami robionymi chałupniczo i mieć nadzieję, że podczas pierwszego lotu załogowego nic się nie stanie.
W opublikowanej dzisiaj informacji prasowej prezes ValveTech, jednego z dostawców NASA nakłania agencję do zaniechania przyszłotygodniowego startu, wskazując, że może dojść do katastrofy podczas startu. I trzeba przyznać, że nie przebiera w słowach.
Jako ceniony partner NASA i eksperci od zaworów zdecydowanie nalegamy, aby nie podejmować kolejnej próby startu ze względu na ryzyko katastrofy na platformie startowej. Według doniesień mediów brzęczący dźwięk wskazujący na nieszczelny zawór został zauważony na kilka minut przed startem. Ten dźwięk może wskazywać, że cykl życia zaworu dobiegł końca.
– pisze w swoim liście Erin Faville.
W dalszej części listu Faville przekonuje, że przed inżynierami ogrom roboty, aby przygotować Starlinera do bezpiecznego startu. Do 17 maja zapewne nie uda się tego wszystkiego dokładnie zrobić. Zważając na to, że jest to lot załogowy, nie można sobie pozwolić na ryzyko pospiesznego wystrzelenia nieprzygotowanego statku.
NASA musi ponownie podwoić kontrole bezpieczeństwa i ponownie przeanalizować protokoły bezpieczeństwa, aby upewnić się, że Starliner jest bezpieczny, zanim astronautom i ludziom na ziemi przydarzy się coś katastrofalnego.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Tony Bruno, prezes ULA, firmy dostarczającej rakietę, która ma wynieść statek na orbitę, postanowił odpisać Faville’owi na Twitterze. I także nie przebierał w słowach.
Nie jestem pewien, jak na to zareagować. Prawie żadne z tych stwierdzeń nie jest prawidłowe: nic tutaj nie jest pilne, nic nie przecieka. Itd. Godne uwagi jest to, że cytowana tutaj osoba nie wydaje się wiedzieć, jak działa tego typu zawór.
No i bądź tu mądry. Nie wiem, jak wy, ale ja nie zazdroszczę astronautom tego lotu. Miejmy jednak nadzieję, że tym razem to Faville się myli, a nie Bruno, choć patrząc na problemy, z jakimi mierzy się Boeing w ostatnich miesiącach…
https://www.pulskosmosu.pl/2024/05/starliner-nie-powinien-leciec-prezes-valvetech/

Podwykonawca NASA Agencja powinna wstrzymać start Starlinera. Może dojść do katastrofy.jpg

Napisano

Voyager 1 wraca do pracy
2024-05-09. Krzysztof Kanawka
Udane rozwiązanie problemu na krawędzi Układu Słonecznego.
Ponad pięć miesięcy zajęła naprawa błędu w sondzie Voyager 1.
W 1977 roku amerykańska agencja NASA wysłała ku zewnętrznemu Układowi Słonecznemu dwie sondy, które otrzymały nazwy Voyager 1 i Voyager 2. Obie sondy odwiedziły dwie największe planety Układu Słonecznego: Jowisza oraz Saturna. Po przelocie mniejszego z tych dwóch gazowych gigantów drogi sond się rozdzieliły: Voyager 1 nie zbliżył się już żadnej z planet, a Voyager 2 podążył ku Uranowi i Neptunowi. Tę ostatnią planetę Układu Słonecznego Voyager 2 odwiedził w 1989 roku.
Sonda Voyager 1 opuściła heliosferę w 2012 roku i nadal działa. Co jakiś czas pojawiają się pewne mniejsze i większe problemy. Najpoważniejszy wystąpił w listopadzie 2023 roku. Wówczas sonda przestała przesyłać użyteczne dane. Pojawił się problem w jednym z trzech komputerów pokładowych sondy. Te komputery noszą nazwę Flight Data System (FDS). Komputer FDS nie komunikował z subsystemem telemetrii o nazwie Telemetry Modulation Unit (TMU). W konsekwencji sonda Voyager 1, choć funkcjonowała, nie przesyłała użytecznych danych naukowych oraz telemetrii na Ziemię.
Wielomiesięczna naprawa
Dużym problemem w diagnostyce problemu oraz późniejszej naprawy błędy w FDS sondy Voyager 1 była odległość od Ziemi. Przesyłanie komendy do sondy zajmuje obecnie ponad 22 godziny i 30 minut – równie tyle samo należy czekać na odbiór danych.
Inżynierom z NASA udało się jednak ustalić źródło problemu w FDS. Okazało się, że jeden z układów w FDS, przechowujący część pamięci (w tym kodu), nie funkcjonuje. Inżynierowie postanowili zatem “obejść” ten układ i “przepisać” kod do innych miejsc w FDS. 18 kwietnia 2024 przepisane komendy zostały przesłane do sondy. Dwa dni później Voyager 1 odpowiedział, przesyłając prawidłową telemetrię.
Na tym nie zakończyła się praca naprawcza. Kolejne elementy kodu są nadal przesyłane do sondy, mały kawałek po kawałku.
W otchłań
Sonda Voyager 1 z każdym rokiem oddala się coraz bardziej od Słońca oraz od Ziemi. Na początku maja 2024 sonda znajdowała się w odległości około 163,4 jednostki astronomicznej od Słońca. Radioizotopowe źródło zasilania sondy dalej funkcjonuje, ale z każdym rokiem coraz słabiej.
Aktualnie ocenia się, że w ciągu kilku najbliższych lat sonda nie będzie w stanie zasilić żadnego z instrumentów pokładowych. W przypadku sondy Voyager 2 udało się rok temu zmienić strategię zasilania, co wydłuży pracę instrumentów przynajmniej do 2026 roku. Prawdopodobnie sonda Voyager 1 wcześniej zakończy swoją pracę.
Ponadto, warto pamiętać, że sonda Voyager 1 znajduje się na “granicy zasięgu” sieci komunikacyjnej Deep Space Network (DSN). Przewiduje się, że około połowy przyszłej dekady sygnał wysyłany z Voyagera 1 będzie zbyt słaby do odbioru przez anteny DSN. Sonda odpłynie w otchłań tuż za heliosferą, milknąc na zawsze.
A dalej? Dokąd dotrze sonda Voyager 1? Dane z sondy Gaia wskazują, że sonda Voyager 1 zbliży się do gwiazdy TYC 3135-52-1 na odległość około roku świetlnego za mniej więcej 306 tysięcy lat.
(NASA)
Voyager 1 Trajectory through the Solar System
https://www.youtube.com/watch?v=qYNIsgDrIRE
Trajektoria sondy Voyager 1 przez Układ Słoneczny / Credits – NASA

https://kosmonauta.net/2024/05/voyager-1-wraca-do-pracy/

Voyager 1 wraca do pracy.jpg

Napisano

Niesłychane eksplozje na Słońcu. Potężna burza geomagnetyczna może wywołać awarie prądu i łączności
2024-05-10.
Na powierzchni Słońca pojawiła się przeogromna ciemna plama, która wyemitowała największą liczbę eksplozji od wielu lat. W stronę Ziemi pędzą cztery chmury plazmy. Silna burza geomagnetyczna może pozbawić nas prądu i łączności.
To, co zdarzyło się na powierzchni Słońca w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin, jest zjawiskiem bezprecedensowym na tle wielu lat. Narodziła się wyjątkowo rozległa plama, która wyemitowała mnóstwo rozbłysków i wyrzutów masy.
W sumie odnotowano 11 rozbłysków klasy M i 5 klasy X. Powstały co najmniej cztery chmury plazmy pełnej naładowanych cząstek, które pędzą z zawrotną prędkością w stronę Ziemi. Zgodnie z prognozami NASA, zaczną wnikać w ziemskie bieguny magnetyczne w nocy z piątku na sobotę (10/11.05) lub w sobotę (11.05).
W wysokich warstwach ziemskiej atmosfery spodziewana jest wtedy silna burza geomagnetyczna co najmniej klasy G4 (Kp=8), która, jeśli dojdzie do skutku, przyniesie zorze polarne na całym obszarze Polski, od wybrzeży Bałtyku aż po szczyty Sudetów i Karpat.
Warunkiem jej powstania jest jednak południowe skierowanie pola magnetycznego wiatru słonecznego, a także jego dostateczna gęstość. Zorza musi też wystąpić w godzinach nocnych, w przeciwnym razie blask dnia ją przysłoni.
Będzie powtórka sprzed 165 lat?
Rozmiary plamy są bardzo podobne do tych, które na Słońcu zaobserwował we wrześniu 1859 roku brytyjski astronom Richard Christopher Carrington. Obszar aktywny wyemitował wówczas olbrzymią chmurę plazmy, która dotarła do Ziemi w ciągu niecałych 20 godzin, a więc 2-3 razy szybciej niż zazwyczaj.
Doszło do zakłóceń i awarii w sieci telegraficznej w Europie i Ameryce Północnej. Zorze polarne, zwykle widoczne nad obszarami polarnymi, tym razem obserwowano niemal na całym świecie, nawet w krajach położonych w pobliżu równika.
Ludzkość nie dysponowała wówczas urządzeniami, które mogłyby odnotować tego typu zdarzenie. Nie miało ono też większego wpływu na normalne funkcjonowanie społeczeństwa, bo nie istniała wówczas żadna powszechna elektronika, a pierwsza na świecie sieć elektroenergetyczna na wysoką skalę powstała dopiero przeszło 20 lat później.
Mógłby nastąpić reset cywilizacji
Naukowcy z NASA są zdania, że raczej tym razem powtórka nam nie grozi, ponieważ nawet cztery połączone chmury plazmy nie osiągną skali tej sprzed 165 lat, ale jak zwykle pewności nigdy nie ma.
Dobry przykład, jak groźny może być olbrzymi rozbłysk na Słońcu, mieliśmy w 1989 roku. Podczas burzy magnetycznej w marcu i sierpniu doszło do awarii sieci energetycznej w kanadyjskim stanie Quebec. 6 milionów odbiorców nie miało prądu przez 9 godzin, w dodatku pracę musiała przerwać główna kanadyjska giełda papierów wartościowych, co przyniosło gigantyczne straty finansowe.
Dzisiaj, gdy nasze codzienne życie, od transportu po łączność, uzależnione jest od energii elektrycznej, skutki takiego zjawiska, jak w 1859 roku, byłyby katastrofalne. Naukowcy sądzą, że przy odpowiednio silnej burzy magnetycznej, powstałej po wybuchu na Słońcu, uszkodzenie sieci energetycznej może objąć nawet całe kraje.
Setki milionów odbiorców straciłoby prąd na całe tygodnie, a nawet miesiące. W skrajnych przypadkach przywracanie dostaw energii trwałoby kilka lat. Naprawa całych systemów energetycznych byłaby niezwykle czasochłonna i kosztowna. Według szacunków niemieckiej firmy ubezpieczeniowej Allianz straty materialne takiego zdarzenia mogłyby sięgać nawet bilionów dolarów.
To może się okazać gorsze dla normalnego funkcjonowania społeczeństwa niż odbudowa po przejściu tornada czy nawet największej powodzi. Zjawiska te dotykają miasta, regiony i kraje, zaś wpływ Słońca obejmuje całe kontynenty, całą naszą planetę jednocześnie.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.
Wstęga plazmy uwalniana ze Słońca. Fot. NASA.

Obszar aktywny AR3663 i AR3664 w w prawej dolnej części słonecznej tarczy w dniu 9 maja 2024 roku. Fot. SolarHam.net

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-05-10/nieslychane-eksplozje-na-sloncu-potezna-burza-geomagnetyczna-moze-wywolac-awarie-pradu-i-lacznosci/

Niesłychane eksplozje na Słońcu. Potężna burza geomagnetyczna może wywołać awarie prądu i łączności.jpg

Niesłychane eksplozje na Słońcu. Potężna burza geomagnetyczna może wywołać awarie prądu i łączności2.jpg

Niesłychane eksplozje na Słońcu. Potężna burza geomagnetyczna może wywołać awarie prądu i łączności3.jpg

Napisano

O kosmosie przy kawie: Czarne dziury, czyli jak znaleźć coś czego nie widać?
2024-05-10. Redakcja
Ciekawe wydarzenie w dniu 22 maja 2024.
Centrum Nauki Kopernik organizuje kolejne spotkanie online dla nauczycielek i nauczycieli chcących propagować zainteresowanie kosmosem. Spotkanie odbędzie się 22 maja 2024.
22 maja, w środę, o godzinie 18:00 zapraszamy na bezpłatne spotkanie online z cyklu „O kosmosie przy kawie”.
Czarnych dziur nie da się zobaczyć wprost. Jak wobec tego można je obserwować? Skoro ich nie widać, skąd pewność, że w ogóle istnieją?
Powstało wiele narzędzi i eksperymentów teoretycznych umożliwiających wykrywanie czarnych dziur. Najbardziej jaskrawym przykładem jest osiągnięcie międzynarodowego programu naukowego Teleskop Horyzontu Zdarzeń (EHT), który w 2019 roku wykonał pierwsze w historii zdjęcie czarnej dziury.
Podczas spotkania porozmawiamy o tym, jak znaleźć czarne dziury i na czym polega ich fenomen. Przy pomocy prostych materiałów i narzędzi zbudujemy model studni grawitacyjnej, która pomoże Wam przybliżyć w klasie zagadnienie czarnych dziur.
Główne tematy spotkania:
•    czarne dziury
•    przygotowanie prostego doświadczenia na lekcję
•    wybrane scenariusze lekcji, opracowane dla różnych poziomów edukacyjnych, w których wprowadzamy kontekst kosmiczny:
o    na poziomie szkół ponadpodstawowych
o    na poziomie szkół podstawowych
•    kosmiczne konkursy dla dzieci i młodzieży
•    kosmiczne aktywności dla edukatorek i edukatorów
Więcej informacji i formularz zapisu na stronie: O kosmosie przy kawie: Czarne dziury, czyli jak znaleźć coś czego nie widać? (kopernik.org.pl)
Źródło ESERO-Polska: ESERO-Polska | Pomysły na kosmiczne lekcje w szkole (kopernik.org.pl)
(CNK)
https://kosmonauta.net/2024/05/o-kosmosie-przy-kawie-czarne-dziury-czyli-jak-znalezc-cos-czego-nie-widac/

O kosmosie przy kawie Czarne dziury, czyli jak znaleźć coś czego nie widać.jpg

Napisano

Wahadłowiec Dream Chaser na ostatniej prostej przed lotem
2024-05-10. Wojciech Kaczanowski
Amerykańska firma Sierra Space poinformowała o zakończonych testach środowiskowych nowego samolotu kosmicznego Dream Chaser. Frachtowiec zostanie przetransportowany do ośrodka NASA na Florydzie w celu przeprowadzenia ostatnich badań i zintegrowania z rakietą Vulcan Centaur.
Kampania testów środowiskowych wahadłowca Dream Chaser oraz modułu ładunkowego Shooting Stars obejmowała m. in. testy na wstrząsy, wibracje i próżniowo-termiczne. Badania dotyczyły zachowania frachtowca nie tylko w symulowanych warunkach przestrzeni kosmicznej, ale również w momencie startu systemu nośnego oraz separacji modułu ładunkowego od statku kosmicznego w fazie powrotnej na Ziemię.
„Pomyślne zakończenie niezwykle rygorystycznej kampanii testów środowiskowych w ścisłej współpracy z NASA jest znaczącym kamieniem milowym i sprawia, że Dream Chaser może rozpocząć działalność jeszcze w tym roku” - powiedział w oświadczeniu Tom Vice, dyrektor generalny Sierra Space.
„To rok, w którym przechodzimy od rygorystycznych badań i rozwoju do regularnych operacji orbitalnych, zmieniając w ten sposób sposób, w jaki łączymy przestrzeń kosmiczną z Ziemią”. - dodał.
Kolejnym krokiem jest przetransportowanie Dream Chasera do Centrum Kosmicznego im. Kennedy’ego na Florydzie w celu przeprowadzenia testów końcowych oraz zintegrowania z systemem nośnym Vulcan Centaur od firmy United Launch Alliance. Misja będzie drugim lotem rakiety, po której zostanie zakwalifikowana do wynoszenia tajnych ładunków rządowych.
Końcowe przygotowania obejmą badania akustyczne, badania zakłóceń elektromagnetycznych i kompatybilności. Ponadto zostaną dokończone prace nad osłoną termiczną, która jest niezbędna podczas powrotu przez ziemską atmosferę.
Sierra Space nie podała dokładnej daty debiutanckiego lotu frachtowca, natomiast z dostępnych informacji wynika, że odbędzie się on jesienią br. Celem misji będzie dostarczenie ładunku do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w ramach kontaktu Commercial Resupply Services 2 (CRS-2). Oprócz niego, takie loty będą realizowane również przez kapsułę Dragon firmy SpaceX oraz Cygnus od Northrop Grumman.
Pierwsza wersja statku Dream Chaser nosi nazwę Tenacity. Sierra Space równocześnie pracuje nad kolejnym samolotem kosmicznym - Reverence. W ramach umowy CRS-2 odbędzie się łącznie siedem lotów do ISS. Warto podkreślić, że firma prowadzi również badania nad załogową wersją Dream Chasera.
Źródło: Sierra Space / Space24.pl
Statek kosmiczny Dream Chaser - Tenacity
Autor. Sierra Space

Artystyczna wizja wahadłowca Dream Chaser zadokowanego do stacji orbitalnej Orbital Reef.
Autor. Sierra Space

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/statki-kosmiczne/wahadlowiec-dream-chaser-na-ostatniej-prostej-przed-lotem

Wahadłowiec Dream Chaser na ostatniej prostej przed lotem.jpg

Napisano

Słońce pluje ogniem. Zorze polarne nad Polską mają być widoczne nawet w miastach
2024-05-10. Bogdan Stech
o może być najlepszy moment od 20 lat na zobaczenie zorzy polarnej nad Polską. Słońce szykuje nam niesamowite widowisko.
Uwaga, miłośnicy kosmosu i obserwatorzy nocnego nieba. Słońce wyrzuciło w naszą stronę porządną porcję plazmy, a my szykujemy się na potężną burzę geomagnetyczną. To pierwszy raz od 19 lat, kiedy amerykańska Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA) wydaje ostrzeżenie o tak silnej burzy słonecznej.
Pięć koronalnych wyrzutów masy (CME) wyrzuconych przez gigantyczną i niezwykle aktywną plamę słoneczną AR3664 ma uderzyć w ziemską atmosferę między 10 a 11 maja. Oczekuje się, że burza osiągnie poziom G4, czyli najsilniejszy poziom w pięciostopniowej skali. Ostatni raz tak silna burza miała miejsce w styczniu 2005 r.
Sądzę, że czekają nas najlepsze warunki do obserwacji zorzy polarnej od kilku-kilkunastu, jeśli nie od ponad 20 lat. Jeśli przewidywania dotyczące uderzenia skumulowanych CME okażą się prawidłowe, zorzę będzie można obserwować bez problemu z terenu całego kraju, a pod postacią subtelnej łuny nawet z przedmieść miast
- napisał na swoim facebookowym profilu Karol Wójcicki, prowadzący blog "Z głową w gwiazdach".
Szykuje się wspaniałe widowisko
Dodaje on, że według prognoz uderzenia skumulowanego CME możemy spodziewać się o świcie w sobotę 11/05. "Intuicja podpowiada mi, że może to nastąpić jednak wcześniej, co byłoby niezwykle korzystne dla Polski" - napisał Karol Wójcicki. Ostrzega on, że nadciągająca burza magnetyczna będzie wyjątkowa silna.
Amerykańska agencja NOAA wydała już informację o prognozowanej burzy magnetycznej klasy G3 co oznacza "Silna". Jest jednak bardziej niż prawdopodobne, że osiągnie ona klasę G4, czyli "Bardzo silna". O kategorii G5, czyli "ekstremalna" napiszę tylko, że istnieje...
- podał bloger.
NOAA podała w oficjalnym komunikacie, że monitoruje słońca po serii rozbłysków słonecznych i koronalnych wyrzutów masy (CME), które rozpoczęły się 8 maja. Agencja zapowiada silną burzę geomagnetyczną na wieczór w piątek, 10 maja. Dodatkowe erupcje słoneczne mogą spowodować, że burza geomagnetyczna utrzyma się przez cały weekend. NOAA twierdzi, że obszar, na którym miały miejsce ostatnie rozbłyski na Słońcu, jest 16 razy większy od średnicy Ziemi.
Jak zobaczyć zorze polarne nad Polską?
Jednym z najbardziej spektakularnych efektów burz geomagnetycznych są zorze polarne. Podczas burzy G4 zorze mogą być widoczne nawet na obszarach położonych stosunkowo nisko na szerokości geograficznej, takich jak Polska. Co zrobić, żeby zobaczyć zorzę polarną w Polsce? Niestety, nie ma co liczyć na szczęście i trzeba się przygotować.
Wszystko uzależnione jest aktualnie od momentu uderzenia CME. Prognozy dla Polski są mało korzystne (świt 11 maja), ale doświadczenie mi podpowiada, że nastąpi to wcześniej - tak działo się wielokrotnie przy podobnych zdarzeniach. O wszystkim na 100 proc. dowiemy się na ok. 1h przed zdarzeniem, gdy CME będzie mijało oddalonego o ok. milion km od Ziemi satelitę DSCOVR
- informuje Karol Wójcicki.
Dane z tego satelity możecie śledzić w aplikacji SpaceWeatherLive (na urządzenia mobilne i w przeglądarce). Pogodę kosmiczną i jej wpływ na Polskę oraz alerty pogody kosmicznej czy stan zorzy możecie śledzić również w serwisie IMGW.
https://spidersweb.pl/2024/05/slonce-pluje-ogniem.html

Słońce pluje ogniem. Zorze polarne nad Polską mają być widoczne nawet w miastach.jpg

Napisano

Trwa rekordowa burza magnetyczna - zorza polarna widoczna w całej Europie!
Autor: admin (2024-05-10)
Trwa niesamowicie intensywna burza magnetyczna na skutek aktywności słonecznej. Od kilku godzin trwa napór z pierwszego CME. Nad całą Polską widać różową zorzę polarną. To co widzimy to zorza dziesięciolecia. Takie zjawiska są bardzo rzadkie więc kto może niech idzie oglądać to na własne oczy.
Astronomowie obserwują w ostatnich dniach niezwykle intensywną aktywność Słońca, która może mieć poważne konsekwencje dla Ziemi. Największy jak dotąd rozbłysk słoneczny zarejestrowany w regionie aktywnym 3664 miał miejsce dziś rano o godzinie 06:54 czasu uniwersalnego. Był to potężny wybuch klasy X3.9, któremu towarzyszyła emisja radiowa typu II z szacunkową prędkością 1248 km/s oraz silny impuls radiowy o mocy 900 SFU, trwający 16 minut (tzw. TenFlare).
Obserwowane zjawiska wskazują, że z Słońca została wyrzucona olbrzymia chmura naładowanych cząstek, zwana wyrzutem masy koronalnej (CME). Wstępne analizy sugerują, że główna część tej strugi plazmy skierowana jest na zachód, ale naukowcy spodziewają się, że część będzie miała również kierunek ziemski. Oznacza to, że Ziemia znajdzie się na trajektorii tego potężnego wyrzutu.
Co więcej, Narodowe Centrum Prognoz Pogody Kosmicznej (NOAA SWPC) po raz pierwszy od niemal 20 lat ogłosiło alert o możliwości wystąpienia silnej (G4) burzy geomagnetycznej. Taka sytuacja może mieć poważne konsekwencje dla infrastruktury technicznej na Ziemi.
Jak tłumaczą eksperci, seria silnych rozbłysków słonecznych w regionie aktywnym 3664 była odpowiedzialna za co najmniej cztery wyrzuty plazmy skierowane w stronę Ziemi. Pierwsze dwa, zaobserwowane 8 maja po rozbłyskach klasy X1 i M8, mogą się ze sobą połączyć, tworząc początkowy, silny impakt na nasze pole magnetyczne. Kolejne uderzenia są spodziewane w ciągu najbliższych dni.
W związku z tym, obserwatorzy nieba na całej półkuli północnej powinni być w pogotowiu. Widoczne zorze polarne są prawdopodobne na średnich szerokościach geograficznych, od Skandynawii, przez Wielką Brytanię, po Kanadę i północne stany USA. Jeśli burza geomagnetyczna osiągnie poziom G4 (silny), zorze mogą być widoczne nawet tak daleko na południe, jak w Polsce.
Silna burza geomagnetyczna niesie ze sobą szereg zagrożeń dla infrastruktury technicznej. Mogą wystąpić zakłócenia w propagacji fal krótkich, problemy z systemami energetycznymi, szczególnie na wysokich szerokościach geograficznych, a także zakłócenia w działaniu systemów nawigacji satelitarnej.
Należy podkreślić, że prognozy mogą ulec zmianie w zależności od siły i czasu dotarcia wyrzutu masy koronalnej do Ziemi. Generalnie jednak nie oczekuje się bezpośredniego zagrożenia dla ludzi na naszej planecie. Astronomowie uważnie śledzą dalszy rozwój sytuacji i będą informować o wszelkich nowych wydarzeniach. Wezwano również służby odpowiedzialne za zarządzanie kryzysowe, aby były w gotowości na wypadek poważniejszych zakłóceń w infrastrukturze technicznej.
Źródło: ZmianynaZiemi
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/trwa-rekordowa-burza-magnetyczna-zorza-polarna-widoczna-w-calej-europie

Trwa rekordowa burza magnetyczna - zorza polarna widoczna w całej Europie!.jpg

Trwa rekordowa burza magnetyczna - zorza polarna widoczna w całej Europie!2.jpg

Napisano

Takiej zorzy polarnej nie było nad Polską od wielu lat. Zobacz najlepsze zdjęcia
2024-05-11.
Minionej nocy w wysokich warstwach ziemskiej atmosfery szalała wyjątkowo silna burza geomagnetyczna, dzięki której zorza polarna pojawiła się nad całą Polską. Zobacz najlepsze zdjęcia.
Przez całą noc szalała ekstremalnie silna burza geomagnetyczna klasy G4, a nawet G5, a to oznacza, że zorza polarna była widoczna z całego obszaru Polski oraz środkowej części Europy. Niestety, w wielu regionach kraju niebo chmurzyło się.
Gdzieniegdzie zorza wyłoniła się zza chmur, ale zdecydowanie na najlepszy spektakl mogli liczyć mieszkańcy południowych województw, gdzie zachmurzenie było niewielkie.
Intensywność zorzy była największa co najmniej od 2005 roku. Zielono-czerwona na dole i różowo-fioletowa u góry łuna objęła swym zasięgiem północną połowę nieba, a chwilami nawet cały nieboskłon, przechodząc na niebo południowe, co jest ewenementem.
W ciemniejszych miejscach, z dala od świateł miejskich, była widoczna gołym okiem, nie trzeba też było stosować dłuższego naświetlania, aby uchwycić jej piękno na zdjęciach.
Zorza polarna była skutkiem docierania do ziemskich biegunów magnetycznych strumienia naładowanych cząstek, wyemitowanych przez Słońce w ostatnich dniach podczas najbardziej licznych rozbłysków i wyrzutów masy od początku bieżącego, 25. cyklu słonecznego.
Jeśli przewidywania NASA-NOAA się sprawdzą, to jest szansa, że zorza wróci nad Polskę również w nocy z soboty na niedzielę (11/12.05), a nawet z niedzieli na poniedziałek (12/13.05). Będziemy o tym na bieżąco informować.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Tak wyglądała zorza polarna nad Małopolską. Fot. Twitter / Piotr @Peterowskii.
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-05-11/takiej-zorzy-polarnej-nie-bylo-nad-polska-od-wielu-lat-zobacz-najlepsze-zdjecia/

Takiej zorzy polarnej nie było nad Polską od wielu lat. Zobacz najlepsze zdjęcia.jpg

Takiej zorzy polarnej nie było nad Polską od wielu lat. Zobacz najlepsze zdjęcia2.jpg

Napisano

"O tej nocy będziemy mówić latami". Zorza polarna rozświetliła niebo nad Polską
2024-05-11. 11 Źródło: Kontakt 24, TVN24, "Z głową w gwiazdach"

W piątkowy wieczór i noc nad Polską pojawiła się zorza polarna. Zachwyciła swoim kolorem i wyjątkowością. Na Kontakt 24 dostaliśmy zdjęcia od internautów, którym udało się uchwycić ten przepiękny widok. Za zjawisko była odpowiedzialna burza geomagnetyczna klasy G5. "Ekstremalna, najwyższej możliwej kategorii. Taka, o której będzie się mówiło latami i której będą poświęcone całe rozdziały w książkach o astronomii" - napisał Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach".
Otrzymaliśmy od Was na Kontakt 24 już wiele zdjęć przedstawiających zorzę polarną, którą można było obserwować minionej nocy nad Polską.
Zorza polarna nad Polską. Wasze relacje
Zjawisko widoczne było w wielu miejscach od północy do południa Polski. Dla niektórych zachmurzone niebo utrudniało obserwacje, jednak wielu z Was udało się uzyskać piękny widok nieba mieniącego się na fioletowo i purpurowo.

Zorza polarna - czym jest i jak powstaje?
Zorza polarna jest zjawiskiem świetlnym, które występuje głównie w okolicach bieguna północnego i południowego. Naukowa nazwa zorzy polarnej to aurora borealis w obrębie bieguna północnego i aurora australis w okolicach bieguna południowego.
Zjawisko to powstaje, kiedy naenergetyzowane cząstki gazu wysyłane przez Słońce uderzają w górną warstwę atmosfery Ziemi z dużą prędkością. Planeta jest chroniona przed "atakiem" dzięki polu magnetycznemu. Przekierowuje ono cząstki w kierunku bieguna północnego i południowego, a cząsteczki wchodzą w interakcję z gazami znajdującymi się naszej atmosferze, powodując występowanie charakterystycznych, wielobarwnych świateł.
Autorka/Autor:akr,dd
Źródło: Kontakt 24, TVN24, "Z głową w gwiazdach"
Źródło zdjęcia głównego: DarekQAZ/ Kontakt 24
https://tvn24.pl/polska/zorza-nad-polska-takie-zdjecia-otrzymalismy-na-kontakt24-st7910321

O tej nocy będziemy mówić latami. Zorza polarna rozświetliła niebo nad Polską.jpg

O tej nocy będziemy mówić latami. Zorza polarna rozświetliła niebo nad Polską2.jpg

O tej nocy będziemy mówić latami. Zorza polarna rozświetliła niebo nad Polską3.jpg

O tej nocy będziemy mówić latami. Zorza polarna rozświetliła niebo nad Polską4.jpg

O tej nocy będziemy mówić latami. Zorza polarna rozświetliła niebo nad Polską5.jpg

O tej nocy będziemy mówić latami. Zorza polarna rozświetliła niebo nad Polską6.jpg

Napisano

PFFN – porozumienie z POLSA i CBK PAN
2024-05-11. Redakcja
Porozumienie ważne dla rozwoju Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej.
Porozumienie pomiędzy PFFN a POLSA i CBK – popularyzacja i promocja nauki i techniki.
Polska Fundacja Fantastyki Naukowej (PFFN) podpisała z Polską Agencją Kosmiczną (POLSA) oraz z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN) porozumienia o współpracy w zakresie popularyzacji oraz promocji nauki i techniki w jej szerokim kontekście humanistycznym, wyrażonym przez literaturę fantastycznonaukową. Porozumienia dotyczą w szczególności współdziałania w ramach obchodów 150. rocznicy Urodzin Jerzego Żuławskiego, prekursora polskiej literatury science fiction i pomysłodawcy pojazdu księżycowego napędzanego elektrycznością.
CBK PAN
Podstawą wszelkiego rozwoju, w tym technologicznego, jest marzenie, by sięgać dalej, zrozumieć więcej i dotrzeć tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł. Jako Centrum Badań Kosmicznych PAN wyrażamy to tworząc instrumenty badawcze na najbardziej zaawansowane kosmiczne misje naukowe realizowane przez europejskie podmioty. Rozumiemy jednak, że cały współczesny rozwój technologii kosmicznych został zapoczątkowany nim powstały pierwsze urządzenia kosmiczne i rakiety, zdolne wynieść je na orbitę. Dokonali tego twórcy fantastyki naukowej, którzy zainspirowali kolejne pokolenia do przełożenie marzeń na rzeczywistość. Wierzymy, że dzięki naszej współpracy z Polską Fundacją Fantastyki Naukowej pojawi się jeszcze więcej takich urzeczywistnionych marzeń.
POLSA
Współczesne polskie aspiracje związane z badaniem przestrzeni kosmicznej oraz innych ciał niebieskich wypowiedziane zostały przez rodzimą literaturę fantastyczną jeszcze na początku XX. Pionierską wizją wehikułu księżycowego, opisaną wtedy przez Jerzego Żuławskiego, inspirował się ponad pół wieku później nasz rodak Mieczysław Bekker, projektując Lunar Roving Vehicle dla misji Apollo. Dzisiaj Polska jest członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej, a nasi specjaliści uczestniczą w międzynarodowych misjach badawczych. Polska Agencja Kosmiczna nawiązuje współpracę z Polską Fundacją Fantastyki Naukowej dostrzegając inspirującą rolę, jaką dla kolejnych pokoleń naukowców i inżynierów stanowi twórczość science fiction oraz wierząc, że obszary kultury i nauki są ze sobą nierozerwalnie powiązane.
PFFN Rzecznik Prasowy 2024.05.06
https://www.youtube.com/watch?v=UqEZKyh1ZEM

Początek tegorocznych ogólnopolskich obchodów 150. lecia urodzin Jerzego Żuławskiego / Credits – PFFN

(PFFN)
https://kosmonauta.net/2024/05/pffn-porozumienie-z-polsa-i-cbk-pan/

PFFN – porozumienie z POLSA i CBK PAN.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.