Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Kosmici i życie poza Ziemią. Elon Musk komentuje
2024-05-11.
Kosmici i życie poza Ziemią nurtują pasjonatów przestrzeni kosmicznej od lat. Część osób wierzy w istnienie obcej cywilizacji, z drugiej strony pojawiają się przeciwnicy wszelkich teorii spiskowych. Gdzie w tym wszystkim jest miliarder Elon Musk?
Elon Musk słynie z kontrowersyjnych wypowiedzi na tematy ideologiczne, polityczne lub ekonomiczne. Przez wiele osób jest określany jako wizjoner, który posiada zasoby i chęć zmiany świata i uczynienia ludzkości gatunkiem międzyplanetarnym.
W ostatnim czasie Elon Musk wziął udział w konferencji w Instytucie Michaela Milkena w Los Angeles, podczas której wypowiedział się na różnego rodzaju tematy dotyczące naszej cywilizacji.
”Jeśli fizyka się zgadza, wszechświat ma około 13,8 miliarda lat, a Ziemia około 4,5 miliarda lat. Gdybyśmy jako cywilizacja mieli przetrwać milion lat… byłoby to niewiarygodne. Prawdopodobnie bylibyśmy w każdej części galaktyki.” - powiedział właściciel SpaceX.
”Naprawdę powinniśmy myśleć, że cywilizacja ludzka jest małą świeczką w ogromnej ciemności. Powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby świeca nie zgasła.” - dodał Elon Musk.
Według miliardera, jeśli ludzkość nie stanie się gatunkiem międzyplanetarnym jedyną przyszłością będzie zwyczajne oczekiwanie na śmierć z różnych powodów. Stwierdził, iż może być to spowodowane krzywdą wyrządzoną przez nas samych lub katastrofą podobną do tej, która przytrafiła się dinozaurom.
Elon Musk podkreślił, że kolonizowanie innych planet nie ma na celu opuszczenia Ziemi i pozostawienia jej skazaną na zagładę. Więcej kolonii w galaktyce to większa redundancja, która sprawi, że pojedyncze zdarzenie nie będzie stanowiło końca naszej cywilizacji.
Podczas konferencji miliarder poruszył również kwestię obcej cywilizacji. Według Muska nie jest wykluczone, że w przyszłości znajdziemy dowody na jej istnienie. Z drugiej strony, jak przyznaje, nie widział nigdy konkretnych dowodów na istnienie kosmitów. „SpaceX z konstelacją Starlink ma około 6000 satelitów i ani razu nie manewrowaliśmy wokół UFO.” - dodał.
Elon Musk skrytykował część osób, które wierzą w teorie spiskowe. „Gdzie są obcy? To stanowcze pytanie. Z jakiegoś powodu wiele osób, które twierdzą, że kosmici są wśród nas, wierzy w to nie dotarliśmy na Księżyc.” - powiedział.
Właściciel SpaceX jest zdecydowanie wizjonerem, którego technologia w przyszłości posłuży do kolonizacji innych ciał niebieskich. Obecnie firma odgrywa dużą rolę w amerykańskim programie księżycowym Artemis, którego celem jest przywrócenie obecności człowieka na Srebrnym Globie i ustanowienie tam stałej placówki badawczej.
Jednocześnie SpaceX prowadzi rozmowy z NASA w kontekście kolonizacji Marsa, który jest następny w kolejce. W jednej ze swoich wypowiedzi Musk stwierdził, że docelowo SpaceX chce umożliwić wysłanie na powierzchnię Czerwonej Planety około miliona ludzi i kilku milionów ton ładunku.
Autor. The Summit / Flickr
SPACE24
https://space24.pl/nauka-i-edukacja/kosmici-i-zycie-poza-ziemia-elon-musk-komentuje

Kosmici i życie poza Ziemią. Elon Musk komentuje.jpg

Napisano

Trwają prace nad kolejnym satelitą polskich studentów [WIDEO]
2024-05-11.AK.
Studenci Politechniki Warszawskiej pracują nad trzecim nanosatelitą PW-Sat3, którego zadaniem ma być test autorskiego napędu, umożliwiający sprawną deorbitację i manewry na orbicie. Start planowany jest na jesień 2025 r. Prace opóźniła pandemia i brak stabilnego finansowania.
Studenci Politechniki Warszawskiej wysłali w kosmos już dwa satelity. W lutym 2012 roku na orbitę został wyniesiony PW-Sat, pierwszy polski sztuczny satelita. Jego misję kontynuował wystrzelony w 2018 roku PW-Sat2.
Już od kilku lat członkowie Studenckiego Koła Astronautycznego na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa PW pracują nad kolejnym satelitą – PW-Sat3. Pierwotnie w przestrzeń kosmiczną miał zostać wystrzelony już w 2024 roku, ale jego start przesunięto na jesień 2025 r.
PW-Sat3 to satelita z rodzaju tzw. CubeSat. W dużej mierze będzie kontynuował zadania, które rozpoczęli twórcy poprzednich satelitów PW. Ma on testować rozwiązania przydatne w walce z problemem tzw. kosmicznych śmieci, czyli satelitów, które po zakończeniu własnej misji pozostają na orbicie. Zagrażają one innym czynnym satelitom (bo nie można już nimi sterować), ale także np. astronautom na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Nawet PW-Sat2, będący zaledwie nanosatelitą, w trakcie 20 dni misji był zagrożony zderzeniem. Tego typu sytuacje dla większych satelitów występują znacznie częściej.
Celem naszej misji jest przetestowanie napędu typu Warm Gas, który pozwoli nam na deorbitację satelity. Duże znaczenie ma też przygotowany przez nasz zespół algorytm sterowania satelitą. Dzięki temu będziemy mogli wykonać kilka manewrów na orbicie, zmienić ją, co pomoże nam między innymi omijać kosmiczne śmieci – opisuje Nauce w Polsce lider zespołu sponsoringu i promocji projektu PW-Sat3 Jakub Murawski. Poprzednie satelity studentów PW testowały inne sposoby szybkiej deorbitacji, takie jak ogon i żagiel deorbitacyjny.
Większy od poprzedników

PW-Sat3 będzie miał też kamerę do wykonania zdjęć Ziemi, czujnik horyzontu, który pozwoli na określenie orientacji przestrzennej satelity. Będzie też większy od poprzedników, uzyskując wymiary 10x10x30 cm. Będzie można komunikować się z nim przez radio. – Tak jak w przypadku PW-Sata2 chcemy, żeby nasz satelita stanowił konkretny wkład w rozwój społeczności radioamatorów na całym świecie. Planujemy publicznie udostępnić dane z transpondera i/lub możliwość pobierania dodatkowych danych – podkreśla rozmówca Nauki w Polsce.
Jak tłumaczy Murawski, silnik z napędem Warm Gas podgrzewa gaz przed wystrzeleniem i wytworzeniem ciągu. A to można zrobić na wiele sposobów. Wskazuje, że takie rozwiązania są znane na świecie. – Na stronach NASA są zdefiniowane różne sposoby deorbitacji i różne typy napędów satelitów, również nasz. Jednak patrząc na rynek CubeSatów, satelitów z napędem jest bardzo niewiele – zaznacza rozmówca Nauki w Polsce.
Poza tym – jak wskazuje – opisywane systemy napędowe i sposoby deorbitacji zdefiniowane są ogólnie. – Nawet jeśli jakaś firma stosuje już konkretne rozwiązanie, to nie mamy dostępu do tych technologii, wiedzy i dokumentacji, które są tajne. My sami na swój własny sposób musimy dojść do danego rozwiązania. W ten sposób kształcimy kadrę inżynierską, która będzie miała unikalne doświadczenie, i zasilamy polski przemysł kosmiczny wykwalifikowaną kadrą – zaznacza student PW.
Murawski wyjaśnia, że perspektywy startu satelity w bieżącym roku popsuła w dużej mierze pandemia COVID-19, która wiele prac opóźniła. – Drugi ważny powód przesuwającego się terminu startu to brak pełnego finansowania. Wspomaga nas wydział, Politechnika Warszawska, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Musimy jednak też sami starać się o granty i szukać sponsorów. Koszt zbudowania satelity tej wielkości razem z wyniesieniem to około 1,5 mln złotych. Samo wyniesienie to 0,5 mln zł. Do ukończenia brakuje od 800 tys. do ponad miliona złotych - w zależności od rozwiązań, jakie zastosujemy. Dla studentów to są jednak duże kwoty – opisuje rozmówca Nauki w Polsce.
Niedostateczne i nieregularne finansowanie powoduje, że gdy opracujemy jakiś komponent, to potem nie możemy go przetestować, a to powoduje, że pozostała część projektu czeka. Czasem nie wiadomo też, jak projektować dany element, bo nie wiadomo, na co nas będzie potem stać – zaznacza.
Polskie satelity

Pierwszy studencki satelita z Politechniki Warszawskiej był jednocześnie pierwszym polskim sztucznym satelitą w przestrzeni kosmicznej. Jego zadaniem było przetestowanie elastycznych ogniw fotowoltaicznych i sprawdzenie systemu deorbitacji. W trakcie misji pojawiły się jednak problemy z niedoborem energii i komunikacją z satelitą. Zaplanowany eksperyment z wypuszczeniem ogona deorbitacyjnego nie został przeprowadzony. Satelita deorbitował w październiku 2014 r.
Jego misję kontynuował PW-Sat2. Wystartował z Kalifornii (USA) na początku grudnia 2018 roku. Na orbitę wyniosła go rakieta Falcon 9 należąca do SpaceX. Głównym zadaniem satelity było testowanie technologii deorbitacji przy użyciu otwieranego żagla. Chodziło o poszukanie sposobu, który pozwoli na szybsze usunięcie nieczynnego już satelity z orbity. Jego misja zakończyła się sukcesem. Na początku 2021 r., zgodnie z planem, zakończył misję, podczas której przetestował żagiel do deorbitacji skracający czas orbitowania satelity z ponad 20 lat do 813 dni. Ponadto wykonał tysiące zdjęć, w tym pierwsze polskie zdjęcie satelitarne, i zgromadził mnóstwo danych.

Polska nauka i technologie w kosmosie

https://www.tvp.info/77475205/trwaja-prace-nad-pw-sat3-kolejnym-satelita-studentow-pw

Trwają prace nad kolejnym satelitą polskich studentów [WIDEO].jpg

Napisano

Astronomowie obserwują nieuchwytne światło gwiazd otaczające starożytne kwazary
2024-05-11.
Obserwacje sugerują, że niektóre z najwcześniejszych monstrualnych czarnych dziur wyrosły z masywnych kosmicznych nasion.

Astronomowie z MIT zaobserwowali nieuchwytne światło gwiazd otaczające niektóre z najwcześniejszych kwazarów we Wszechświecie. Odległe sygnały, które sięgają ponad 13 miliardów lat wstecz do początków Wszechświata, ujawniając wskazówki dotyczące ewolucji pierwszych czarnych dziur i galaktyk.

Kwazary to płonące centra aktywnych galaktyk, w których jądrach znajdują się nienasycone supermasywne czarne dziury. Większość galaktyk posiada centralną czarną dziurę, która może od czasu do czasu pożerać gaz i gwiezdne szczątki, generując krótki rozbłysk światła w postaci świecącego pierścienia, gdy materia wiruje w kierunku czarnej dziury.

Z kolei kwazary mogą pochłaniać ogromne ilości materii w znacznie dłuższych okresach czasu, generując niezwykle jasny i długotrwały pierścień – tak jasny, że kwazary są jednymi z najjaśniejszych obiektów we Wszechświecie.

Ponieważ są tak jasne, kwazary przyćmiewają resztę galaktyki, w której się znajdują. Zespół MIT był jednak w stanie po raz pierwszy zaobserwować znacznie słabsze światło gwiazd w galaktykach macierzystych trzech starożytnych kwazarów.

Na podstawie tej nieuchwytnej poświaty gwiazd naukowcy oszacowali masę każdej galaktyki macierzystej w porównaniu z masą jej centralnej supermasywnej czarnej dziury. Okazało się, że w przypadku tych kwazarów centralne czarne dziury były znacznie masywniejsze w stosunku do galaktyk macierzystych, w porównaniu do ich współczesnych odpowiedników.

Odkrycia, opublikowane 6 maja 2024 roku w Astrophysical Journal, mogą rzucić światło na to, w jaki sposób najwcześniejsze supermasywne czarne dziury stały się tak masywne, pomimo stosunkowo krótkiego czasu kosmicznego, w którym mogły rosnąć. W szczególności, te najwcześniejsze monstrualne czarne dziury mogły wykiełkować z bardziej masywnych „nasion” niż bardziej współczesne czarne dziury.

Po powstaniu Wszechświata istniały zalążki czarnych dziur, które następnie pochłaniały materiał i rosły w bardzo krótkim czasie – powiedział autor badania Minghao Yue z Instytutu Astrofizyki i Badań Kosmicznych Kavli na MIT. Jednym z najważniejszych pytań jest zrozumienie, w jaki sposób te monstrualne czarne dziury mogły urosnąć tak duże i tak szybko.

Te czarne dziury są miliardy razy masywniejsze niż Słońce, w czasie gdy Wszechświat jest jeszcze w powijakach – powiedziała autorka badania Anna-Christina Eilers, adiunkt fizyki na MIT. Nasze wyniki sugerują, że we wczesnym Wszechświecie supermasywne czarne dziury mogły uzyskać swoją masę przed galaktykami, które były ich gospodarzami, a początkowe nasiona czarnych dziur mogły być bardziej masywne niż obecnie.

Oślepiające rdzenie
Od pierwszego odkrycia kwazarów w latach 60. XX wieku, ich niezwykła jasność była oczywista. Początkowo uważano, że światło kwazara pochodzi z pojedynczego, gwiazdopodobnego „punktowego źródła”. Jednak późniejsze obserwacje wykazały, że kwazary są zasilane przez supermasywne czarne dziury w centrach galaktyk. Czarne dziury te są otoczone przez dyski akrecyjne, w których materia opada na czarną dziurę, emitując ogromne ilości energii w postaci światła. Gwiazdy w galaktykach, w których znajdują się kwazary, są znacznie słabsze w porównaniu z ich oślepiającymi rdzeniami.

Oddzielenie światła emitowanego przez centralną czarną dziurę kwazara od światła pochodzącego z gwiazd w galaktyce macierzystej jest niezwykle trudnym zadaniem. To tak, jakbyśmy próbowali rozróżnić pole świetlików wokół jaskrawego reflektora. Jednak w ostatnich latach astronomowie zyskali przewagę dzięki uruchomieniu Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba (JWST), który jest w stanie sięgnąć dalej w przeszłość i obserwować obiekty z większą czułością i rozdzielczością niż jakiekolwiek inne istniejące obserwatorium.

W swoich nowych badaniach Yue i Eilers wykorzystali dedykowany czas na JWST do obserwacji sześciu znanych, starożytnych kwazarów, z przerwami od jesieni 2022 roku do następnej wiosny. W sumie zespół zebrał ponad 120 godzin obserwacji sześciu odległych obiektów.

Kwazar przyćmiewa swoją galaktykę macierzystą o rzędy wielkości. A poprzednie zdjęcia nie były wystarczająco ostre, aby rozróżnić, jak wygląda galaktyka macierzysta ze wszystkimi jej gwiazdami – powiedział Yue. Teraz po raz pierwszy jesteśmy w stanie ujawnić światło tych gwiazd, bardzo dokładnie modelując znacznie ostrzejsze obrazy tych kwazarów z JWST.

Równowaga światła
Zespół zebrał dane obrazowe z (JWST) dla sześciu odległych kwazarów, z których każdy ma około 13 miliardów lat. Dane te obejmowały pomiary światła emitowanego przez każdy kwazar w różnych długościach fal. Następnie naukowcy wprowadzili te dane do modelu, który oszacował, jaka część światła pochodzi prawdopodobnie ze zwartego „źródła punktowego”, takiego jak dysk akrecyjny wokół czarnej dziury, w porównaniu z bardziej rozproszonym źródłem, takim jak światło z otaczających gwiazd w galaktyce macierzystej.

Dzięki temu modelowi zespół rozdzielił światło emitowane przez każdego kwazara na dwa komponenty: światło pochodzące z dysku akrecyjnego wokół centralnej czarnej dziury oraz światło pochodzące z bardziej rozproszonych gwiazd w galaktyce macierzystej. Ilość światła z każdego źródła odpowiada jego całkowitej masie. Naukowcy oszacowali, że w przypadku tych kwazarów stosunek masy centralnej czarnej dziury do masy galaktyki macierzystej wynosił około 1:10. Odkryli, że jest to wyraźny kontrast w porównaniu z dzisiejszym stosunkiem masy wynoszącym 1:1000, co sugeruje, że niedawno uformowane czarne dziury były znacznie mniej masywne w porównaniu z ich galaktykami macierzystymi.

To mówi nam coś o tym, co rośnie pierwsze: czy to czarna dziura rośnie pierwsza, a potem galaktyka ją dogania? A może galaktyka i jej gwiazdy rosną jako pierwsze, dominując i regulując wzrost czarnej dziury? – powiedziała Eilers. Widzimy, że czarne dziury we wczesnym Wszechświecie wydają się rosnąć szybciej niż ich galaktyki macierzyste. Jest to wstępny dowód na to, że początkowe nasiona czarnych dziur mogły być wówczas bardziej masywne.

Musiał istnieć jakiś mechanizm, który sprawiał, że czarna dziura zyskiwała masę wcześniej niż jej galaktyka macierzysta w ciągu tych pierwszych miliardów lat – dodał Yue. To pierwszy dowód na to, jaki widzimy, co jest ekscytujące.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    MIT
•    Urania
Zdjęcie z Teleskopu Jamesa Webba przedstawia kwazar J0148 zakreślony na czerwono. Dwie wstawki pokazują, na górze, centralną czarną dziurę, a na dole, emisję gwiazd z galaktyki macierzystej. Źródło: Dzięki uprzejmości badaczy; NASA

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/05/astronomowie-obserwuja-nieuchwytne.html

Astronomowie obserwują nieuchwytne światło gwiazd otaczające starożytne kwazary.jpg

Napisano

Wzory przypominające pajęczyny na południowym biegunie Marsa
2024-05-11. Kinga Wysocka
Na Marsie występują plamy przypominające pajęczyny. Podczas miesięcy zimowych lód dwutlenku węgla zgromadził się na powierzchni. Pod wpływem wiosennego promieniowania lód na dnie przekształcił się w gaz. Tworzy on nacisk na pokłady lodu i je przebija. Na powierzchnie wyrzucany jest wtedy ciemny materiał.
Wydzielany gaz jest nasączony pyłem, który tworzy ciemny kolor. Gdy przebija pokrywę lodu, wyrzucany jest na powierzchnie w formie wysokich fontann lub gejzerów. Wtedy powstają ciemne plamy o średnicy od 45 metrów do 1 kilometra. Proces ten, powoduje również powstawanie charakterystycznych wzorów pod lodem. Niektóre z nich przypominają kształtem właśnie pająki.  
Trace Gas Orbiter (TGO) ESA zarejestrował te same wzory co na zdjęciu Mars Express. Jednak TGO zaobserwował wzory poza terenem objętym przez zdjęcie Mars Express. Ciemne wzory widoczne są na całych zdjęciu, lecz jest ich najwięcej w pobliżu Miasta Inków. Obszar ten znany jest również jako Angustus Labyrinthus i został odkryty w 1972 roku przez sondę Mariner 9 NASA. Nazwa jest wynikiem podobieństwa sieci grzbietów do ruin Inków.
Nowe zdjęcie Miasta Inków zostało wykonane przez Kamerę Stereo Wysokiej Rozdzielczości (High Resolution Stereo Camera HRSC) Mars Express. Granice obszaru sugerują, że są częścią koła o promieniu 86 kilometrów. Najprawdopodobniej miasto znajduje się w kraterze. Uderzenie spowodowało trzęsienie uskoków tektonicznych w tym obszarze. Powstałe szczeliny wypełniły się lawą, a z czasem ukształtowały się dane wzory. Jednak tajemnice pochodzenia Miasta Inków wciąż nie ma jednoznacznego wyjaśnienia.  
Krajobraz Marsa ulega również zmianie w środkowej części obrazu. Widoczne są tam okrągłe i owalne wiry, które przypominają wzory na marmurze. Powstały one w wyniku erozji warstw osadów.
Po prawej stronie obrazu wyróżniają się płaskie wierzchołki i wzgórza. Wznoszą się one na ponad 1500 m ponad otaczający teren. Na danym obszarze występuje erozja materiałów miękkich przez wiatr, wodę i lód. Zostają tam tylko materiały twarde tworzące wzgórza i wierzchołki.  
Eksploracja Marsa przez Mars Express dostarczyła nam wielu informacji i niewyjaśnionych zjawisk na temat tej planety. Jednym z nich jest pochodzenie wzorów na powierzchni. Dzisiaj Mars Express nadal wykonuje zdjęcia powierzchni, mapuje minerały, rejestruje skład i cyrkulacje atmosfery i bada marsjańskie środowisko.
Źródła:
•    The European Space Agency; Signs of spiders from Mars
11 maja 2024
Zdjęcie Miasta Inków wykonanego przez Mars Express Źródło: ESA/DLR/FU Berlin
Zdjęcie wykonane przez ExoMars TGO ukazujące gaz dwutlenku węgla pod pokrywą lodu na powierzchni Marsa. Źródło: ESA/TGO/Chassis
Zdjęcie obszaru Miasta Inków na powierzchni Marsa wykonane przez Kamerę Stereo Wysokiej Rozdzielczości (HRSC) Mars Express. Źródło: ESA/DLR/FU Berlin
https://astronet.pl/uklad-sloneczny/wzory-przypominajace-pajeczyny-na-poludniowym-biegunie-marsa/

Wzory przypominające pajęczyny na południowym biegunie Marsa.jpg

Wzory przypominające pajęczyny na południowym biegunie Marsa2.jpg

Napisano

Gigantyczne uderzenie obcej planety mogło zapoczątkować tektonikę płyt i życie na Ziemi

2024-05-11 Wiktor Piech
Naukowcy mogli wyjaśnić jedną z największych tajemnic Ziemi — skąd wzięła się tektonika płyt? To właśnie dzięki temu procesowi Ziemia wygląda obecnie, tak jak wygląda. Co ciekawe, tektonika płyt częściowo jest odpowiedzialna także za powstanie życia na Błękitnej Planecie. Wyjaśnieniem zagadki jest gigantyczna kosmiczna kolizja.

Tektonika płyt jest obecnie dominującą teorią tłumaczącą wielkie ruchy ziemskiej litosfery. Wyjaśnia zjawisko dryftu kontynentalnego, powstawanie gór, czy lokalizację stref sejsmicznych. Według tej teorii zewnętrza warstwa naszej planety zachowuje się jak ciało sztywne tylko do pewnej głębokości. Poniżej wykazuje ono właściwości ciała częściowo plastycznego, dzięki czemu może się poruszać w skali milionów lat.
Sztywna część podzielona jest na płyty tektoniczne, które mogą się przesuwać względem siebie, tj. odsuwać się, przybliżać, lub zderzać się ze sobą. Jednakże w tej koncepcji wyjątkowo kontrowersyjnym elementem było pochodzenie źródła siły, które powoduje ruch płyt.
Do tej pory jednym z wyjaśnień tego stanu rzeczy były prądy konwekcyjne płaszcza Ziemi - w skrócie gorąca magma przemieszcza się wprost od jądra ku powierzchni, gdzie rozchodzi się na boki i ochładzając się, opada. Kolejnym wyjaśnieniem może być wpływ siły grawitacji na zanurzającą się w strefie subdukcji płytę tektoniczną.
Niestety żadna koncepcja nie tłumaczy wszystkich obserwowalnych zależności, dlatego też dyskusje na ten temat nie ustają. Ponadto tektonika płyt rozpoczęła się wyjątkowo wcześnie w trakcie formowania się Ziemi — jest to sprzeczne z istniejącymi modelami. Jednakże nowe badania mogą zrewolucjonizować podejście geologów.
Rewolucja w świecie geologów. Gigantyczne uderzenie wpłynęło na świat bardziej niż myślimy
Ziemia jest obecnie jedyną znaną planetą, gdzie możemy udokumentować płyty tektoniczne i ich ruch. Od lat istnieją przypuszczenia, że tektonika płyt w jakiś sposób może być powiązana z Księżycem. Sprawę mogą wyjaśniać niewielkie kryształy, które uformowały się około 4,3 mld lat temu i są odnajdywane teraz w Australii Zachodniej.

Cyrkon zawiera uran i tor, które rozpadają się na ołów w ściśle określonym czasie. Dlatego też na podstawie tych zależności możemy datować poszczególne warstwy geologiczne. To właśnie one zdradziły wielką tajemnicę Ziemi.

Około 4,5 mld lat temu w naszą planetę uderzył obiekt wielkości Marsa, nazwany Theią. Ta wielka kosmiczna katastrofa wyrzuciła skały z pra-Ziemi w przestrzeń. Właśnie z nich powstał Księżyc.
W zeszłym roku odnaleziono dowody wskazujące, że we wnętrzu Ziemi nadal drzemią pozostałości Thei. Fragmenty te pasują geologicznie do skał znajdujących się we wnętrzu Księżyca.
- Gigantyczne zderzenie jest nie tylko powodem powstania naszego Księżyca, ale także ustaleniem warunków początkowych dla naszej Ziemi - powiedział dla "The Washington Post" Qian Yuan, geolog z Caltech.
Wcześniejsze badania sugerowały, że subdukcja, czyli proces, w którym jedna płyta tektoniczna zapada się pod drugą, rozpoczęła się zaledwie 200 mln lat po hipotetycznym uderzeniu Thei. Naukowcy uważają, że jest to wręcz zastraszające tempo. Powstało pytanie, co spowodowało to "przyspieszenie".
Jak piszą naukowcy: "W tym badaniu wykonujemy modele konwekcji całego ziemskiego płaszcza, aby zilustrować, że silne pióropusze mogą powstać, osłabić litosferę i ostatecznie zainicjować subdukcję [około] 200 milionów lat po gigantycznym zderzeniu".

 Nowe badania wykazały, że pióropusze magmy powstały w wyniku wzrostu temperatury na granicy jądro-płaszcz pra-Ziemi w wyniku nagromadzenia się w tym miejscu fragmentów Thei. Wzrost temperatury był skutkiem grawitacyjnej energii potencjalnej dostarczonej przez zderzenie, a także rozpadu pierwiastków promieniotwórczych, które niosła ze sobą Theia.

Dlatego też naukowcy uważają, że Theia wywarła niepowtarzalny i trwały wpływ na Ziemię, kształtując jej geologiczną i biologiczną ewolucję. Tutaj pojawia się również kolejny wymóg dla planety, by ta była w stanie podtrzymywać życie. Taki aspekt dodatkowo rzutuje na liczbę potencjalnych obcych cywilizacji istniejących w kosmosie - może być ich znacznie mniej, niż podają szacunki.

Nowe wyniki badań przeczą dotychczasowej wiedzy. W tle gigantyczne kosmiczne uderzenie
/forplayday /123RF/PICSEL
https://geekweek.interia.pl/nauka/news-gigantyczne-uderzenie-obcej-planety-moglo-zapoczatkowac-tekt,nId,7504452

Gigantyczne uderzenie obcej planety mogło zapoczątkować tektonikę płyt i życie na Ziemi.jpg

Napisano

Projekt GRACE: Udane testy silnika do napędów satelitarnych
2024-05-12.
Redakcja
Udana seria testów silnika do napędów satelitarnych.
W pierwszym kwartale 2024 roku Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa z sukcesem zakończył serię testów silnika, należącego do kategorii największych podsystemów w napędach satelitarnych. Rozwój tej konstrukcji jest realizowany w ramach projektu GRACE, finansowanego z polskiej składki do Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Silnik wykorzystuje szereg unikalnych technologii, opracowanych przez Instytut oraz przy udziale partnerów przemysłowych. Należą do nich technologie materiałowe (m.in. kompozycja materiałów, zdolna do ciągłej pracy w temperaturze 1500°C), jak również unikatowy w skali światowej katalizator rozkładu wysoko stężonego nadtlenku wodoru, pozwalający na długotrwałą pracę w temperaturze do 950°C i środowisku utleniającym.
– Aktualnie jesteśmy na etapie weryfikacji modelu inżynieryjnego silnika. Przeprowadziliśmy doświadczenia w środowisku ziemskim. Natomiast sam silnik jest zaprojektowany do pracy w bardzo wymagającym środowisku kosmicznym. Następnym krokiem będzie wykonanie silnika w wersji zbliżonej do lotnej oraz kolejne testy weryfikacyjne – mówi dr inż. Paweł Surmacz, kierownik projektu GRACE w Łukasiewicz – Instytucie Lotnictwa.

rojekt jest zgodny z nowoczesnym trendem zrównoważonych rozwiązań napędowych poprzez zastosowanie nietoksycznych, tzw. zielonych materiałów pędnych, m.in. wysoko stężonego nadtlenku wodoru (98%), którego technologia otrzymywania również została opracowana przez Instytut.
– W projekcie wykorzystujemy specjalną infrastrukturę badawczą naszej jednostki, przeznaczoną do testowania napędów rakietowych i kosmicznych. Jest to tzw. hamownia atmosferyczna, pozwalająca na zaawansowane testy w środowisku ziemskim. W kolejnej fazie programu rozwojowego GRACE planujemy prace doświadczalne na nowym stanowisku próżniowym, które powstało dzięki dofinansowaniu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego. Stanowisko to pozwala na symulowanie warunków pracy bliskich rzeczywistym. Dzieje się to poprzez aplikację systemu próżniowego, utrzymującego stały poziom próżni – dodaje dr inż. Paweł Surmacz.
Silnik może być wykorzystywany zarówno w przyszłych platformach kosmicznych, realizujących wymagające misje serwisowe, jak również ostatnich stopniach małych rakiet nośnych (tzw. kick-stage). Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa sukcesywnie rozwija także inne rozwiązania napędowe które mogą mieć zastosowanie w pojeździe kosmicznym przeznaczonym do wykonywania regularnych misji serwisowych w przestrzeni wokółziemskiej.
(ILot)
https://kosmonauta.net/2024/05/projekt-grace-udane-testy-silnika-do-napedow-satelitarnych/

 

Projekt GRACE Udane testy silnika do napędów satelitarnych.jpg

Napisano

Zorza polarna nad Polską na oszołamiających zdjęciach. Dzisiaj w nocy powtórka
2024-05-12. Bogdan Stech

Minionej nocy Polska stała się świadkiem niezwykłego zjawiska astronomicznego. Niebo rozświetliła zorza polarna, tańcząca niczym kosmiczny balet. To spektakularne przedstawienie było wynikiem ekstremalnej burzy geomagnetycznej o najwyższej kategorii G5, wywołanej przez rozbłyski na Słońcu. I co najważniejsze, jest duża szansa, że to kosmiczne show powtórzy się już dziś wieczorem.
W nocy z 10 na 11 maja 2024 r., mieszkańcy Polski stali się świadkami niezwykłego widowiska. Niebo rozświetliła zorza polarna, zjawisko kojarzone raczej z krajobrazami arktycznymi, Kanadą lub Skandynawią.
Jednak burza magnetyczna z piątku na sobotę osiągnęła poziom G5 – najwyższy możliwy do osiągnięcia, a sam indeks Kp, który mierzy intensywność burz geomagnetycznych, osiągnął wartość 9 na 9. To właśnie dlatego zorza polarna była widoczna nawet we Wrocławiu czy w Bieszczadach.
To najsilniejsza burza magnetyczna w XXI wieku i wcale się jeszcze nie zakończyła. Zorze polarne będziemy mogli zaobserwować w Polsce jeszcze przez dwie noce, w sobotę i niedzielę.
Polska zachwycona nocnym pokazem
Internet został dosłownie zalany zdjęciami i filmami internautów z całej Polski. Niektóre ze zdjęć są faktycznie oszołamiające i zachwycają barwami.
Wczorajsza burza magnetyczna przeszła najśmielsze marzenia. Na niebie było tak jasno i kolorowo, że jak wywoływałem te rawy musiałem czasem "schodzić" z nasycenie na minus, bo nikt by nie uwierzył, że takie kolory na nieboskłonie się pojawiły. Zorza była tak silna, że mieniła się jak za kołem podbiegunowym tworząc wspaniały spektakl
- napisał na facebooku Wojciech Andryszczak Fotografia
Czegoś takiego świat nie widział kilkadziesiąt lat. To była burza magnetyczna klasy G5. Ekstremalna, najwyższej możliwej kategorii! Taka, o której będzie się mówiło latami i której będą poświęcone całe rozdziały w książkach o astronomii. Nigdy bym nie przypuszczał, że taki spektakl zobaczę w Bieszczadach - w najdalej wysuniętym na południe obszarze Polski, który przez ten właśnie fakt jest najgorszym z możliwych miejsce do obserwacji tego zjawiska w naszym kraju
- napisał na facebooku Karol Wójcicki, prowadzący popularny blog Z głową w gwiazdach.
Prognozy wskazują, że również najbliższej nocy istnieje duża szansa na pojawienie się zorzy polarnej na niebie nad Polską. Aby zwiększyć szanse obserwacji, warto wybrać się poza miasta, gdzie zanieczyszczenie świetlne jest mniejsze. Idealne miejsca to tereny wiejskie lub parki narodowe, gdzie niebo jest najciemniejsze i pozwala dostrzec więcej detali tego niezwykłego zjawiska.
Aktualne informacje o burzy magnetycznej możecie śledzić w aplikacji SpaceWeatherLive (na urządzenia mobilne i w przeglądarce). Pogodę kosmiczną i jej wpływ na Polskę oraz alerty pogody kosmicznej czy stan zorzy możecie sprawdzić w serwisie IMGW.
Spektakl stworzony przez Słońce
Aby w pełni zrozumieć magię zorzy polarnej, cofnijmy się na chwilę do Słońca. Nasza gwiazda to nie tylko ognista kula, ale też kipiący reaktor jądrowy, generujący ogromne ilości energii. Czasami ta energia wybucha gwałtownie w postaci rozbłysków słonecznych. Te gigantyczne erupcje wyrzucają w kosmos strumienie naładowanych cząstek, które pędzą w stronę Ziemi.
Gdy docierają one do naszej planety, zderzają się z cząsteczkami atmosfery, głównie tlenem i azotem. Te zderzenia pobudzają te cząsteczki do emisji światła, co właśnie obserwujemy jako zorzę polarną. Najczęściej pojawia się ona na obszarach polarnych, ale podczas ekstremalnych burz geomagnetycznych, takich jak ta z 10/11 maja, może być widoczna nawet w niższych szerokościach geograficznych, w tym w Polsce.
Te kolory coś znaczą
Zorza polarna zachwyca nie tylko pięknem, ale też różnorodnością barw. Najczęściej widoczna jest zieleń, ale w zależności od rodzaju gazu, z którym zderzają się cząstki słoneczne, możemy obserwować również odcienie czerwieni, fioletu i błękitu.
Kiedy cząstki słoneczne zderzają się z atomami w naszej atmosferze, dochodzi do emisji światła o różnych barwach. Atom tlenowy, gdy jest pobudzony, może emitować światło w odcieniach czerwieni i zieleni. Z kolei azot, który znajduje się również w atmosferze, po zderzeniu z cząstkami słonecznymi, może świecić w barwach od purpury po bordową. Interakcja między tymi dwoma gazami, azotem i tlenem, może prowadzić do powstania żółtego światła. Natomiast gazy takie jak wodór i hel, które są lżejsze, mogą emitować światło w zakresie niebieskim i fioletowym, co dodaje zorzy polarnej jeszcze więcej kolorów. To właśnie te procesy są odpowiedzialne za kolorowy spektakl, który możemy obserwować na niebie podczas zorzy polarnej.
Zorza polarna nad Polską to niecodzienne zjawisko, które przypomina nam o niezwykłej dynamice naszego kosmicznego sąsiedztwa. To przypomnienie, że natura potrafi zaskoczyć i dostarczyć niesamowitych wrażeń, które zostają w pamięci na długo. Nie przegap szansy na obserwację – najbliższa noc może przynieść kolejne niezapomniane widoki.
https://spidersweb.pl/2024/05/zorza-polarna-nad-polska-na-oszolamiajacych-zdjeciach.html

Zorza polarna nad Polską na oszołamiających zdjęciach. Dzisiaj w nocy powtórka.jpg

Zorza polarna nad Polską na oszołamiających zdjęciach. Dzisiaj w nocy powtórka2.jpg

Napisano

Za nami kolejna noc z zorzą polarną
2024-05-12. Źródło: tvnmeteo.pl, Kontakt 24

Zorza polarna znów pojawiła się na polskim niebie. Szczególnie dobrze była widoczna na północy kraju. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy zdjęcia tego zjawiska.
Nad Polską minionej nocy znów zaświeciła zorza polarna. I choć nie była tak spektakularna, jak ta z nocy w piątku na sobotę, w niektórych regionach kraju mogliśmy podziwiać niebo skąpane w odcieniach fioletu i purpury. Materiały tego zjawiska otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Wasze materiały z zorzy polarnej
"Nie tak intensywna zorza jak wczoraj, ale jak na zjawisko widziane na Kujawach, piękne, egzotyczne i niespotykane" - napisał Reporter 24 o nicku Włodek.
Apetyty były wysokie
Zorzy polarnej wypatrywało wielu pasjonatów astronomii, ze względu na ostatnią aktywność słoneczną. Jeszcze przed godziną 22 w sobotę w mediach społecznościowych Karol Wójcicki, popularyzator astronomii, autor bloga "Z głową w gwiazdach" napisał w mediach społecznościowych: "Zorzy totalnie brak, a warunki bardzo się pogorszyły. Musimy oczekiwać nadejścia kolejnych CME (koronalnych wyrzutów masy - red.). Mogą przyjść po północy".
Tuż przed godziną 23 pojawiły się pierwsze doniesienia o pojawieniu się zorzy.
"Zorza cały czas obecna na niebie, choć dużo słabsza niż wczoraj" - pisał Wójcicki po godzinie 23.
Zorza polarna - czym jest i jak powstaje?
Zorza polarna jest zjawiskiem świetlnym, które występuje głównie w okolicach bieguna północnego i południowego. Naukowa nazwa zorzy polarnej to aurora borealis w obrębie bieguna północnego i aurora australis w okolicach bieguna południowego.
Zjawisko to powstaje, kiedy naenergetyzowane cząstki gazu wysyłane przez Słońce uderzają w górną warstwę atmosfery Ziemi z dużą prędkością. Planeta jest chroniona przed "atakiem" dzięki polu magnetycznemu. Przekierowuje ono cząstki w kierunku bieguna północnego i południowego, a cząsteczki wchodzą w interakcję z gazami znajdującymi się naszej atmosferze, powodując występowanie charakterystycznych, wielobarwnych świateł.
Autorka/Autor:dd
Źródło: tvnmeteo.pl, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: Marta/ Kontakt 24
https://tvn24.pl/tvnmeteo/polska/za-nami-kolejna-noc-z-zorza-polarna-materialy-reporterow-24-st7912048

Za nami kolejna noc z zorzą polarną.jpg

Za nami kolejna noc z zorzą polarną2.jpg

Napisano

Najpiękniejsze widowisko w życiu. Zapierająca dech zorza polarna nad Tatrami. Zobacz nagranie
2024-05-12.
Czy jest coś piękniejszego niż barwna łuna zorzy polarnej unosząca się nad ośnieżonymi Tatrami? Taki spektakl podziwiali mieszkańcy i turyści. Zobacz go na nagraniu.
Zorza polarna najbardziej spektakularnie prezentowała się z najciemniejszych miejsc w Polsce. Należały do nich góry, które były w tym czasie najpogodniejszym regionem. Dzięki temu mieszkańcy i turyści mieli okazję zobaczyć najpiękniejsze widowisko w swoim życiu.
Najbardziej zapierające dech obrazy zorzy powstały w Tatrach. Wykonał je z okolic Kasprowego Wierchu obserwator meteorologiczny IMGW-PIB. Witek Kaszkin, który często dostarcza nam wspaniałych zdjęć tatrzańskich krajobrazów, tym razem uwiecznił coś, co wydaje się, że powstało w Skandynawii.
Jednak nic bardziej mylnego, bo zorza polarna była nad Polską równie silna i majestatyczna, jak zwykle na dalekiej północy. Można ją było zobaczyć nie tylko w całej Europie, ale w większości krajów świata, nawet na zwrotnikach, co zdarza się niezwykle rzadko.
Kaszkin napisał na swoim profilu na Facebooku, że chociaż pracuje w obserwatorium na Kasprowym od 30 lat, to jednak taką zorzę widzi po raz pierwszy. Oczywiście wcześniej też się pojawiały, ale albo nie miał akurat dyżuru, albo też niebo przysłaniały chmury.
Nic dziwnego, ponieważ Tatry są jednocześnie najbardziej pochmurnym i mglistym miejscem w Polsce. W partiach szczytowych w ciągu roku notuje się zaledwie 25 dni pogodnych. Tym razem jednak aura okazała się wyśmienita.
Źródło: TwojaPogoda.pl
Zorza polarna nad Tatrami. Fot. Witek Kaszkin / IMGW-PIB.

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-05-12/najpiekniejsze-widowisko-w-zyciu-zapierajaca-dech-zorza-polarna-nad-tatrami-zobacz-nagranie/

Najpiękniejsze widowisko w życiu. Zapierająca dech zorza polarna nad Tatrami. Zobacz nagranie.jpg

Najpiękniejsze widowisko w życiu. Zapierająca dech zorza polarna nad Tatrami. Zobacz nagranie2.jpg

Napisano

Kosmiczny Bluetooth już działa. Futurystyczne połączenie obejmuje wielki dystans
2024-05-12. Aleksander Kowal
Bluetooth w kosmosie to coś, czego niekoniecznie byśmy się spodziewali. Dla przedstawicieli firmy Hubble Network najwyraźniej nie ma jednak rzeczy niemożliwych.
To właśnie oni stoją za projektem, w ramach którego na orbitę naszej planety trafiły dwa satelity wystrzelone przez SpaceX. Kiedy już na dobre zagościły tam, gdzie miał pozostawać, nawiązały połączenie z Ziemią. To jest wyjątkowe, ponieważ funkcjonuje na dystansie aż 600 kilometrów.
Nie da się ukryć, iż koncepcja tworzenia takich sieci jest nieco szalona. Przecież w znanych nam warunkach Bluetooth potrafi zawodzić nawet na dystansie kilku metrów, a co dopiero powiedzieć o odległościach liczonych w setkach kilometrów? Jeszcze bardziej intrygująco robi się, gdy zrozumiemy, że naukowcy stojący za tym osiągnięciem wcale nie wymyślali koła na nowo.
Zamiast tego postawili na gotowe układów Bluetooth oraz ich aktualizowanie za pośrednictwem poprawek oprogramowania. Wydłużyło to odległość, na jakiej ta nowa-stara technologia może zapewniać przydatność. Satelity umieszczone na orbicie okołoziemskiej komunikują się za pomocą układów Bluetooth 3,5 mm objętych wspomnianą aktualizacją. Umożliwiła ona komunikację na duże odległości przy niskim zużyciu mocy.
Połączenie Bluetooth utworzone z udziałem dwóch satelitów funkcjonuje na dystansie około 600 kilometrów
Antena znajdująca się na wyposażeniu satelity odpowiada za odbieranie sygnałów o małej mocy z układów znajdujących się wiele kilometrów niżej. Bardzo istotne było także uporanie się z konsekwencjami niedopasowania częstotliwości w komunikacji podczas wymiany danych między obiektami poruszającymi się z dużą prędkością.
W ostatecznym rozrachunku mowa natomiast o genialnym wyniku. Zużycie baterii spadło aż 20-krotnie podczas gdy koszty operacyjne: 50-krotnie. Jeśli ambitne plany Hubble Network zostaną zrealizowane, to faktem stanie się połączenie miliarda urządzeń rozsianych po całym świecie. Taki przełom cieszy się zainteresowaniem, o czym świadczy fakt, że trwają rozmowy z przedstawicielami różnych branż, takich jak budownictwo, rolnictw, logistyka czy obronność.
Dwa satelity to dopiero początek, ponieważ jeszcze w tym roku wystrzelony ma zostać trzeci a nawet czwarty. Początkowa konstelacja nie będzie może szczególnie liczna, ale już na przełomie 2025 i 2026 roku na orbitę mają trafić aż 32 obiekty jednocześnie. Oczywiście jest też druga strona medalu: rosnące zanieczyszczenie orbity, które odbija się nie tylko na prowadzeniu obserwacji astronomicznych, ale także bezpieczeństwie tam panującym.
https://www.chip.pl/2024/05/kosmiczny-bluetooth-polaczenie-na-orbicie

 

Kosmiczny Bluetooth już działa. Futurystyczne połączenie obejmuje wielki dystans.jpg

Napisano

Problemy Rocket Lab. Rakieta Neutron nie wystartuje w 2024
2024-05-12. Mateusz Mitkow
Firma Rocket Lab poinformowała o statusie prac nad rakietą Neutron. Z przekazanych informacji wynika, że na jej pierwszy lot będziemy musieli poczekać dłużej, niż się spodziewano. Jak przekazał Peter Beck, dyrektor generalny firmy - opóźnienia nie są związane z problemami technicznymi.
Zdolności kosmiczne Stanów Zjednoczonych są silnie uzależnione od rynku komercyjnego, który z każdym kolejnym rokiem wprowadza nowe rozwiązania stanowiące postęp w tym zakresie. Jedną z prywatnych firm, dzięki której USA może utrzymywać swoją przewagę nad innymi mocarstwami jest firma Rocket Lab, odpowiedzialna m.in. za system nośny Electron. Pod koniec br. mieliśmy być świadkami debiutu nowej rakiety spółki - Neutron, ale wygląda na to, że będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość, aby zobaczyć jej inauguracyjny lot.
Amerykańska firma twierdzi, że opracowywany system nośny o nazwie Neutron nie będzie gotowy do startu pod koniec obecnego roku. Przewiduje się, że debiut tejże rakiety odbędzie się najwcześniej w drugiej połowie 2025 r. W najbliższym czasie kluczowe dla projektu będą testy jednostki napędowej o nazwie Archimedes. Przypomnijmy, że Neutron będzie wyposażony w dziewięć takich silników, które będą zasilane ciekłym metanem oraz płynnym tlenem.
Kilka miesięcy wcześniej informowano, że prace nad silnikiem oraz ogólny harmonogram prac przebiega zgodnie z założeniami, lecz w momencie ogłoszenia kampanii testowej (6 maja br., w związku z dostarczeniem pierwszego z silników Archimedes) amerykańska firma przekazała informacje o opóźnieniach. Peter Beck, dyrektor generalny Rocket Lab podkreślił jednak, że nie są one związane z problemami technicznymi silnika czy innych elementów, lecz nadmiarem prac, które muszą zostać wykonane.
W całej okazałości nowa rakieta nośna od Rocket Lab ma mierzyć ponad 40 m długości i dysponować możliwością wynoszenia do 13 t ładunku na niską orbitę okołoziemska (LEO), a także do 1,5 t na Wenus czy Marsa. Ma umożliwić częstsze loty i zapewnić niższe koszty pojedynczych startów. Warto w tym kontekście podkreślić, że Neutron ma być zdolny do „niemal natychmiastowego” ponownego startu po powrocie. Rakieta tworzona jest w dużej części z włókien węglowych, co jest dość lekkim i bardzo odpornym na uszkodzenia materiałem.
Dolny stopień systemu będzie powracać na Ziemię lądując na utwardzonym stanowisku startowym, podobnie w przypadku rakiety Falcon 9. Jednak Neutron wyróżnia się na tle konkurencji m.in. ze względu na rozsuwaną mechanicznie na dwie strony pokrywą ładunku. Ruchoma owiewka będzie po uwolnieniu zawartości powtórnie zamykana, aby umożliwić całemu zwartemu systemowi bezpieczny powrót na Ziemię.
Niecodzienne rozwiązania inżynieryjne oraz maksymalizacja zakresu wielokrotnego użytkowania opisywanej rakiety mają pozwolić na oferowanie niezawodnych i zarazem ekonomicznych usług wynoszenia. Amerykański rynek prywatny jest znany z wprowadzania rewolucyjnych technologii kosmicznych, jak widzimy np. po przykładzie firmy SpaceX. Rocket Lab to podmiot, którego poczynania również z całą pewnością warto obserwować, nie tylko ze względu na produkty rakietowe.

Autor. Rocket Lab

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/problemy-rocket-lab-rakieta-neutron-nie-wystartuje-w-2024

Problemy Rocket Lab. Rakieta Neutron nie wystartuje w 2024.jpg

Napisano

Żagiel słoneczny już sunie po bezkresnym kosmosie. Wielkie przełom
2024-05-12. Maciej Gajewski
Pierwsi odkrywcy korzystali z naturalnej siły wiatru, by pokonać gigantyczne wówczas odległości między lądami i kontynentami. Podobnej koncepcji trzymają się ich odpowiednicy z XXI wieku. Choć w kosmicznej próżni trudno liczyć na ruch powietrza.
Koncepcja żeglowania w przestrzeni kosmicznej przy użyciu kosmicznych wiatrów nie jest niczym nowym. Uczeni badają tę koncepcję od dekad i wiążą z nią ogromne nadzieje. Ten rodzaj napędu rozwiązuje przynajmniej częściowo jeden z największych problemów związanych z eksploracją kosmosu: niewystarczająca ilość energii. Najnowszy eksperyment Amerykanów zapowiada się na pełen sukces.
Advanced Composite Solar Sail System (ACS3) to technologiczna demonstracja NASA, która wykorzystuje nowe technologie materiałowe dla systemów napędowych opierających się o koncepcję żagla słonecznego, które są przeznaczone do przyszłych misji w głębokim kosmosie i za sprawą których rzeczone misje mają być dużo mniejszym finansowym obciążeniem dla amerykańskiego podatnika. Podobnie jak żaglówka napędzana jest wiatrem, tak żagle słoneczne wykorzystują ciśnienie światła słonecznego do napędu, eliminując potrzebę konwencjonalnego paliwa rakietowego.
ACS3, czyli jeszcze lepszy - w tym tańszy - żagiel słoneczny
Misja ACS3 wykorzystuje kompozytowe materiały - czyli połączenie materiałów o różnych właściwościach - w swoich nowatorskich, lekkich wysięgnikach, które rozkładają się z modułu CubeSat. Głównym celem demonstracji tej technologii było udane rozwinięcie żagla słonecznego z kompozytowymi wysięgnikami na niskiej orbicie okołoziemskiej.
Po osiągnięciu przestrzeni kosmicznej, statek kosmiczny ACS3 rozwinął swoje panele słoneczne oraz żagiel słoneczny, za pomocą czterech wysięgników, które rozciągają się po przekątnych kwadratu i rozwijają się na długość około 7 metrów. Po około 25 minutach żagiel słoneczny był w pełni rozwinięty, a każdy z jego boków ma około 9 metrów.
Dane uzyskane z ACS3 będą pomocne przy projektowaniu przyszłych większych systemów żaglowych słonecznych, które mogą być wykorzystane do satelitów wczesnego ostrzegania przed zjawiskami pogodowymi w kosmosie, misji rekonesansowych bliskich asteroid Ziemi lub przekaźników komunikacyjnych dla misji eksploracyjnych z załogą.
To kolejny etap długiej kosmicznej i inżynieryjnej podróży. O co chodzi z tym żaglem słonecznym?
Pierwszą misją, która wykorzystała technologię żagla słonecznego, był IKAROS (Interplanetary Kite-craft Accelerated by Radiation Of the Sun), wystrzelony przez Japonię w 2010 r. Ten pomyślnie zademonstrował napęd żaglowy słoneczny w przestrzeni międzyplanetarnej. Technologia ta wykorzystuje ciśnienie światła słonecznego do poruszania się w przestrzeni kosmicznej. Działa to na zasadzie podobnej do żeglowania na wodzie, ale zamiast wiatru wykorzystuje się światło słoneczne.
Żagiel słoneczny jest dużą, cienką powierzchnią, zazwyczaj wykonaną z lekkiego materiału, takiego jak mylar lub kapton, który może być rozpostarty w przestrzeni kosmicznej. Światło słoneczne składa się z fotonów, które mają pęd, mimo że nie mają masy. Gdy foton uderza w żagiel, przekazuje mu część swojego pędu, co powoduje, że żagiel i przyczepiony do niego statek kosmiczny poruszają się. Ciśnienie światła słonecznego jest bardzo słabe, ale w przestrzeni kosmicznej, gdzie nie ma oporu powietrza, nawet ta niewielka siła może stopniowo przyspieszać statek kosmiczny do dużych prędkości. Żagle słoneczne mogą być również sterowane poprzez zmianę kąta padania światła słonecznego, co pozwala na manewrowanie statkiem kosmicznym.
Matematycznie siła ( F ) wywierana przez światło słoneczne na żagiel słoneczny można wyrazić jako:
gdzie ( P ) to moc światła słonecznego padającego na żagiel, ( c ) to prędkość światła, a ( theta ) to kąt padania światła na żagiel.
Żagle słoneczne mają kilka znaczących przewag nad tradycyjnymi systemami napędowymi w eksploracji kosmicznej. Eliminują potrzebę konwencjonalnego paliwa rakietowego. To sprawia, że systemy te są niezwykle lekkie i mogą działać nieograniczony czas, ograniczone tylko trwałością materiałów żagla i systemów elektronicznych statku kosmicznego. Na dodatek, ponieważ żagle słoneczne nie wymagają paliwa, misje kosmiczne mogą być tańsze w realizacji. Oszczędności wynikają również z mniejszej masy startowej, co obniża koszty wyniesienia ładunku w przestrzeń kosmiczną.
Istotnym atutem tej technologii jest też fakt, że żagle słoneczne umożliwiają prowadzenie misji przez długi czas bez konieczności uzupełniania paliwa. Ciągłe ciśnienie światła słonecznego zapewnia stałe przyspieszenie, co pozwala na osiąganie dużych prędkości w dłuższej perspektywie czasowej. Brak konieczności zabierania paliwa pozwala na większą swobodę w projektowaniu statków kosmicznych, co może być korzystne dla różnorodnych misji kosmicznych. Dlaczego więc jeszcze nie są powszechnie stosowane?
Żagle słoneczne wymagają niestety ciągłego dostępu do światła słonecznego, aby generować pęd. W miarę oddalania się od Słońca intensywność światła słonecznego maleje, co zmniejsza siłę napędową żagla. Mogą mieć też ograniczenia w manewrowaniu, ponieważ kierunek i prędkość statku kosmicznego można kontrolować tylko do pewnego stopnia. W obszarach cienia lub głębokiej przestrzeni, gdzie światło słoneczne jest ograniczone lub nieobecne, żagle słoneczne tracą zdolność do generowania napędu. Nie należy też zapominać, że żagle słoneczne generują stosunkowo niskie przyspieszenie w porównaniu z konwencjonalnymi systemami napędowymi, co oznacza, że osiągnięcie dużych prędkości może zająć dużo czasu.
Są też inne wyzwania. Rozwijanie dużych żagli słonecznych w przestrzeni kosmicznej może być trudne i ryzykowne. Wymaga to precyzyjnych mechanizmów i może napotkać problemy techniczne. Materiały używane do budowy żagli słonecznych muszą być lekkie, wytrzymałe i bardzo reflektywne. Znalezienie materiałów spełniających te kryteria jest wyzwaniem. Ponadto, żagle mogą ulegać uszkodzeniom strukturalnym z powodu nagrzewania się przez pochłanianie fotonów. Na dodatek wymagają regularnego czyszczenia, napraw i konserwacji, aby zapewnić optymalną wydajność i długowieczność, co może być czasochłonne i kosztowne.
To właśnie dlatego demonstracja ACS3 była tak ważna
Misja Advanced Composite Solar Sail System miała na celu przetestowanie i demonstrację technologii, która może pomóc w rozwiązaniu niektórych z powyższych wyzwań związanych z żaglami słonecznymi.
ACS3 wykorzystuje kompozytowe wysięgniki, które są lżejsze i potencjalnie bardziej wytrzymałe niż tradycyjne materiały. To może pomóc w rozwiązaniu problemów związanych z masą i wytrzymałością żagli słonecznych. Demonstracja obejmowała wspomniane rozwinięcie żagla słonecznego w przestrzeni kosmicznej, co pozwala na testowanie mechanizmów rozwijania w realnych warunkach kosmicznych.
Misja ta pozwoli na zebranie danych na temat efektywności odbijania światła słonecznego przez żagiel oraz sposobów sterowania nim, co jest kluczowe dla przyszłych misji wykorzystujących żagle słoneczne. ACS3 pozwala na przeprowadzenie testów w przestrzeni kosmicznej, co jest niezbędne do weryfikacji technologii żagli słonecznych i ich integracji z systemami statku kosmicznego. Uzyskane dane będą miały wpływ na projektowanie przyszłych większych systemów żaglowych słonecznych, które mogą być wykorzystane w różnych misjach kosmicznych.
Moduł CubeSat z ACS3

NASA's Next-Generation Solar Sail Mission
https://www.youtube.com/watch?v=rfYLnbw7iu8

Żagiel Advanced Composite Solar Sail System po rozłożeniu

https://spidersweb.pl/2024/05/advanced-composite-solar-sail-system-acs3.html

Żagiel słoneczny już sunie po bezkresnym kosmosie. Wielkie przełom.jpg

Żagiel słoneczny już sunie po bezkresnym kosmosie. Wielkie przełom2.jpg

Napisano

Projekt Hephaistos – siedem karłów typu M i sfery Dysona?
2024-05-13. Krzysztof Kanawka
Ciekawe wyniki przeglądu danych gwiazd w podczerwieni.
W ramach projektu “Hephaistos” udało się wykryć siedem karłów typu M, które przejawiają nietypową charakterystykę w podczerwieni. Czy mogą to być sfery Dysona?
Sferą Dysona nazywamy strukturę otaczającą gwiazdę, stworzoną przez zaawansowaną technologicznie cywilizację. Tego typu struktura byłaby zdolna pochłaniać dużą część (lub nawet całość) energii emitowanej przez gwiazdę na własne potrzeby. Nazwa tej sfery pochodzi od amerykańskiego fizyka Freemana Dysona, który przedstawił koncepcję tego typu konstrukcji w 1959 roku. Budowa takiej sfery jest potężnym wyzwaniem, gdyż do budowy nawet niepełnej konstrukcji tego typu potrzebne byłyby ilości materiału porównywalne z masą planety skalistej z naszego Układu Słonecznego.
Co oczywiste, do dziś astronomowie nie wykryli żadnej takiej struktury we Wszechświecie, choć przez pewien czas niektórzy podejrzewali, że gwiazda KIC 8462852 może być takim obiektem. Naukowcy uważają, że istnieje kilka cech, dzięki którym można wykryć takie sfery. Jedną z nich jest nadmiar promieniowania podczerwonego (względem spodziewanego spektrum gwiazdy), sugerujący wydzielanie ciepła od urządzeń, maszyn i elektroniki zainstalowanej w sferze.
Ludzkość obecnie dysponuje narzędziami, które pozwalają na wstępny “rekonesans” w naszym otoczeniu w Drodze Mlecznej w poszukiwaniu gwiazd z nadmiarem promieniowania podczerwonego. W 2018 roku opisywaliśmy badania astronomów ze szwedzkiego uniwersytetu w Uppsala na podstawie danych z sondy Gaia. Wówczas uwagę astronomów zwróciło sześć gwiazd z nadmiarem promieniowania podczerwonego.
W maju 2024 pojawiła się ciekawa publikacja międzynarodowego zespołu astronomów z uniwersytetu w Uppsala. W tych badaniach skorzystano z dostępnych katalogów z przeglądów Gaia, 2MASS oraz WISE w zakresie podczerwonym. Publikacja jest wynikiem prac projektu “Hephaistos”, czyli poszukiwania sygnatur technicznych obcych cywilizacji.
W ramach studiów przebadano katalogi dostępnych danych dla gwiazd znajdujących się nie dalej niż około 1000 lat świetlnych od Układu Słonecznego. W badaniach skupiono się na zakresie podczerwonym (12 i 22 mikrometry). Wstępna lista danych zawierała około 5 milionów źródeł.
Po całkowitym przebadaniu baz, wykluczeniu potencjalnych błędów oraz dalszych pracach, badacze wyizolowali siedmiu kandydatów, charakteryzujących się nadmiarem promieniowania w zakresie podczerwonym. Najbliższa taka gwiazda znajduje się około 466 lat świetlnych od Układu Słonecznego.
Każdy z siedmiu kandydatów wydaje się być karłem typu M. Jest to nieco zaskakujące, gdyż niewiele znamy czerwonych karłów z dyskami pyłu i cząstek (ang. debris disk). Jest więc możliwe, że wykryci kandydaci są nietypowymi dość młodymi czerwonymi karłami, wokół których krążą dyski pyłowe. Naukowcy nie są jednak przekonani, że “naturalne” wyjaśnienia są wystarczające.
Oczywiście, bardziej ekscytujące jest wyjaśnienie, że wykryte anomalie w nadmiarowej emisji promieniowania podczerwonego u wspomnianych siedmiu kandydatów są efektem działań cywilizacji technicznych. Jak na razie jednak wśród naukowców panuje przekonanie, że czerwone karły mogą nie być odpowiednim miejscem do powstania i utrzymania życia. Mnogość czerwonych karłów skłania jednak naukowców do nieustannego badania tego typu gwiazd, także w zrozumieniu zakresów warunków, które mogłyby wesprzeć utrzymanie życia. Dlatego też projekt Hephaistos jest bardzo ciekawy, gdyż już teraz wskazuje na interesujące zależności, które mogą występować wokół czerwonych karłów. Badania w ramach projektu Hephaistos są jednak na zbyt wczesnym etapie dla wysnucia wniosków.
Warto tu jednak zauważyć, że pomiary mogą nie być precyzyjne. Przykładowo, zawsze istnieje ryzyko “false positive” w danych, pochodzących m.in. z błędów detekcji czy “zanieczyszczeniem” od dalszych gwiazd czy nawet galaktyk z tła. Dalsze obserwacje pozwolą na ograniczenie tych błędów.
(Hephaistos)
https://kosmonauta.net/2024/05/projekt-hephaistos-siedem-karlow-typu-m-i-sfery-dysona/

Projekt Hephaistos – siedem karłów typu M i sfery Dysona.jpg

Napisano

Przełomowe badania kosmosu. Znaleziono jedną z największych cząsteczek

2024-05-13. Dawid Długosz
Mgławica Kocia Łapa skrywa jedną z największych cząsteczek, które do tej pory widziano w kosmosie. Naukowcy mówią o przełomie w badaniach. Cząsteczka 2-metoksyetanolu odkryta w obszarze NGC 6334 może udzielić odpowiedzi na pytania związane ze złożonością wszechświata.

Wszechświat jest ogromny i cały czas dokonywane są nowe odkrycia. Naukowcy w trakcie badań pewnego obszaru Drogi Mlecznej, który jest miejscem narodzin gwiazd, natrafili na coś bardzo ciekawego. Znaleziono tam jedną z największych znanych cząsteczek w kosmosie.
Cząsteczka 2-metoksyetanolu odkryta w mgławicy Kocia Łapa
Odkrycia dokonał zespół kierowany przez Zachary'ego Frieda, absolwenta Instytutu Technologii Massachusetts (MIT), który badał ośrodek gwiazdotwórczy o nazwie mgławica Kocia Łapa. Jest on od nas oddalony o około 5,5 tys. lat świetlnych i znany jest również pod nazwą NGC 6334. Obserwacje prowadzono z wykorzystaniem Atacama Large Millimeter/submillimeter Array (ALMA) i natrafiono na coś przełomowego.

W trakcie badań prowadzonych na mgławicy Kocia Łapa udało się zidentyfikować jedną z największych ze znanych cząsteczek. To 2-metoksyetanol, który do tej pory nie był znany w świecie przyrody, choć jego właściwości odtwarzano w warunkach laboratoryjnych.
Naukowcy mówią o przełomie w badaniach kosmosu
Odkrycie cząsteczki 2-metoksyetanolu jest przełomowe. Składa się ona z 13 atomów, a więc teoretycznie niedużej, ale do tej pory w kosmosie znaleziono tylko sześć mających podobną liczbę atomów.
Nasza grupa próbuje zrozumieć, jakie cząsteczki są obecne w obszarach przestrzeni, w których ostatecznie nabiorą kształtu gwiazdy i układy słoneczne. To pozwala nam poskładać w całość ewolucję chemii wraz z procesem powstawania gwiazd i planet.
wyjaśnia Zachary Fried kierujący badaniami
Przy okazji jest to najbardziej złożona cząsteczka metoksylowa ze wszystkich odkrytych do tej pory w kosmosie. Podobne znalezisko dotyczy również innego obszaru przestrzeni nazwanego IRAS 16293-2422B, który jest od nas oddalony o około 359 lat świetlnych. Znajdują się tam cztery nowonarodzone protogwiazdy, które badał zespół Frieda.
Naukowcy sądzą, że w tego typu odkryciach mogą skrywać się odpowiedzi na pytania związane ze złożonością kosmosu oraz jego ewolucją. Uczeni wiedzą na temat powstawania gwiazd i planet coraz więcej. Jednak sporo pytań związanych z tymi procesami pozostaje zagadką. Kolejne badania powinny jednak przyczynić się do pogłębienia tej wiedzy.
***


Mgławica Kocia Łapa, gdzie znaleziono jedną z największych cząsteczek w kosmosie. / T. A. Rector (U. Alaska), T. Abbott, NOAO, AURA, NSF /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-przelomowe-badania-kosmosu-znaleziono-jedna-z-najwiekszych-c,nId,7473102

Przełomowe badania kosmosu. Znaleziono jedną z największych cząsteczek.jpg

Napisano

Jasny punkt przemknął po niebie. Przelot ISS na Waszych zdjęciach
2024-05-13. Źródło: tvnmeteo.pl, Z głową w gwiazdach, Kontakt 24

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna przeleciała nad Polską. W nocy z poniedziałku na wtorek na niebie kilkukrotnie mogliśmy obserwować ruchomy, jasny punkt. Materiały otrzymaliśmy na Kontakt 24.
Zakończyła się burza magnetyczna, która przyniosła nad nasz kraj spektakularne zorze polarne, jednak wciąż warto spoglądać w niebo. W nocy z poniedziałku na wtorek nad Polską mogliśmy zaobserwować aż trzy przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Obserwacje tego jasnego punktu ułatwiła przeważnie bezchmurna aura.
ISS na zdjęciach Reporterów 24
Na Kontakt 24 otrzymaliśmy szereg nagrań i zdjęć przedstawiających przelot Międzynarodowej Stacji Kosmicznej nad Polską. Wyraźnie widać na nich obiekt przemykający po nocnym niebie.
Jasny, ruchomy punkt
"ISS wieczorami lata teraz dokładnie nad Polską i dzięki temu czeka nas naprawdę seria fantastycznych widoków" - napisał w poniedziałek w mediach społecznościowych Karol Wójcicki, popularyzator astronomii, autor bloga "Z głową w gwiazdach". Dodał, że aby dostrzec stację kosmiczną, muszą panować odpowiednie warunki - ISS musi pozostawać w zasięgu promieni Słońca znajdującego się wciąż względnie płytko pod horyzontem. "Takie warunki zimą zdarzają się tylko o świcie i o zmierzchu, ale późną wiosną i latem mamy z nimi do czynienia przez całą noc, tak jak dziś" - napisał Wójcicki.
Jak zauważył, na niebie stacja wygląda jak bardzo jasny punkt (dorównujący blaskiem Wenus) przemieszczający się w ciągu około 6-7 minut przez całe niebo od zachodniego po wschodni horyzont. "Czasem warunki oświetleniowe pozwalają dostrzec przelot tylko w połowie i stacja nagle znika - wlatuje wtedy w cień Ziemi, a z jej perspektywy dochodzi do zachodu Słońca" - tłumaczył popularyzator astronomii.
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) to pierwsza stacja kosmiczna wybudowana przy współudziale wielu państw. Składa się z 16 głównych modułów. Krąży wokół Ziemi na wysokości około 400 kilometrów z prędkością blisko ośmiu kilometrów na sekundę.
Autorka/Autor:anw,as
Źródło: tvnmeteo.pl, Z głową w gwiazdach, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: Włodek/ Kontakt 24

https://tvn24.pl/tvnmeteo/nauka/iss-nad-polska-przeloty-miedzynarodowej-stacji-kosmicznej-1305-st7913314

Jasny punkt przemknął po niebie. Przelot ISS na Waszych zdjęciach.jpg

Jasny punkt przemknął po niebie. Przelot ISS na Waszych zdjęciach2.jpg

Jasny punkt przemknął po niebie. Przelot ISS na Waszych zdjęciach3.jpg

Jasny punkt przemknął po niebie. Przelot ISS na Waszych zdjęciach4.jpg

Napisano

NASA opóźnia misje załogowe na Księżyc
Autor: admin (2024-05-13)
Choć plany NASA dotyczące podboju Księżyca wzbudzały powszechne podekscytowanie, agencja kosmiczna musi niestety przełożyć swoje ambitne cele. W niedawnym oświadczeniu NASA potwierdziła, że ludzie wylądują na Księżycu dopiero w 2026 roku, a przelot nad nim opóźniono do września 2025 roku. To rozczarowujące wieści, ale z pewnością uzasadnione.
Pierwotnie planowane na 2024 rok lądowanie Artemis III zostało przesunięte. Biorąc pod uwagę długą historię opóźnień Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, jeśli misja Artemis III dotrzyma się obecnego harmonogramu, będzie to uznawane za sukces. To tylko podkreśla fakt, że na duże przedsięwzięcia kosmiczne nie można się spieszyć - lepiej poświęcić więcej czasu na staranne przygotowania.
Opóźnienie to nie jest zaskoczeniem. Bezpieczeństwo astronautów jest najwyższym priorytetem NASA, dlatego agencja chce dać zespołom Artemis więcej czasu na rozwiązanie problemów związanych z wczesnym rozwojem, obsługą i integracją. Skorygowany harmonogram przewiduje wrzesień 2025 r. w przypadku Artemis II i wrzesień 2026 r. w przypadku Artemis III, co będzie pierwszą załogową misją na południowy biegun Księżyca.
Warto też wspomnieć o innej niedawnej porażce - odwołaniu misji Peregrine Mission One na Księżyc bez załogi, co jeszcze bardziej uwypukliło wyzwania związane z eksploracją kosmosu poza niską orbitą okołoziemską. Utrata tej misji, na której pokładzie przeprowadzano liczne eksperymenty naukowe, to bolesny cios. Jednak konsekwencje pośpiechu i ryzyka dla życia astronautów byłyby znacznie poważniejsze.
Mimo tych opóźnień NASA pozostaje zdeterminowana, by kontynuować swoje plany podboju Księżyca w ramach programu Artemis. Agencja stara się nadać priorytet bezpieczeństwu i zapewnić, że astronauci są odpowiednio przygotowani do misji. Oficjalne oświadczenie NASA w tej sprawie pokazuje zaangażowanie w utrzymanie pozytywnego nastawienia pomimo niepowodzeń.
Choć czekanie na realizację tych ambitnych planów może być frustrujące, to z pewnością lepiej poświęcić więcej czasu na staranne przygotowania, niż ryzykować katastrofę. Bezpieczeństwo astronautów musi być najważniejsze. Dzięki temu NASA będzie mogła osiągnąć swoje cele w sposób odpowiedzialny i gwarantujący powodzenie.
Kluczowe jest, aby zrozumieć, że duże przedsięwzięcia kosmiczne wymagają cierpliwości i wytrwałości. Sukces misji Artemis, choć opóźniony, będzie o wiele ważniejszy niż pośpieszne, niebezpieczne działania. NASA daje sobie czas, aby dopracować każdy szczegół i zapewnić bezpieczeństwo załogi. To podejście, choć może nie tak spektakularne, w dłuższej perspektywie przyniesie o wiele lepsze efekty.
Źródło: NASA
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nasa-opoznia-misje-zalogowe-na-ksiezyc

NASA opóźnia misje załogowe na Księżyc.jpg

Napisano

Dziś trzy przeloty ISS nad Polską. "Superspektakularny" widok

2024-05-13. Paula Drechsler
W nocy z poniedziałku na wtorek (13-14 maja) będzie można śledzić przelatującą nad Polską ISS. Dziś wieczorem do przelotów dojdzie trzy razy, w tym jeden z nich ma być szczególnie widowiskowy. Gdzie wypatrywać Międzynarodowej Stacji Kosmicznej?

Dopiero co, ze względu na niezwykle silną burzę geomagnetyczną, niebo rozpieszczało widokami w postaci niesamowitej zorzy. Ledwo zakończył się ten spektakl, a już miłośnicy nocnych obserwacji znów mogą rozkoszować się ciekawym pokazem - od godziny 21:00 do niemal 1:00 będzie można bowiem oglądać aż trzy przeloty ISS nad Polską. Gdzie dokładnie i w jakich konkretnie godzinach będą one widoczne w nocy z 13 na 14 maja?

ISS nad Polską w nocy z 13 na 14 maja
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) to ogromna konstrukcja, która ze względu na swoje gabaryty i specyfikę (odbijanie światła słonecznego ogromnymi panelami słonecznymi) jest w niektórych sytuacjach bardzo dobrze widoczna z Ziemi gołym okiem - tak będzie również dziś.
- Aby dostrzec ISS, u nas musi być noc, ale przelatująca nad nami stacja musi pozostawać w zasięgu promieni Słońca znajdującego się wciąż względnie płytko pod horyzontem. Takie warunki zimą zdarzają się tylko o świcie i o zmierzchu, ale późną wiosną i latem mamy z nimi do czynienia przez całą noc - tak jak dziś. Dzięki temu możemy bez trudu dostrzec nie tylko przelatującą ISS, ale też dziesiątki innych satelitów! - zaznacza Karol Wójcicki, popularyzator astronomii i dziennikarz naukowy.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna - o której będzie widać przeloty nad Polską?
Na stronie isstracker.pl każdy może sprawdzać, o której i jak długo będzie można obserwować ISS. Również wspomniany Karol Wójcicki na swojej stronie "Z głową w gwiazdach" rozpisał, w jakich godzinach dziś będzie można obserwować przeloty ISS nad Polską i gdzie będzie widoczny charakterystyczny, niezwykle jasny punkt. Dziś wieczorem będzie można zobaczyć Stację aż trzy razy, w tym jeden przelot ma być szczególnie efektowny.
•    21:11 - 21:16
•    22:47 - 22:53
•    00:23 - 00:26
Skąd będzie najlepiej widać poszczególne przeloty i dlaczego jeden ma być "superspektakularny"?

Jak obserwować ISS nad Polską?
Według Karola Wójcickiego pierwszy przelot o godz. 21:11 będzie "na rozgrzewkę". Chodzi o to, że Stacja przeleci wówczas na południe od naszego kraju, dlatego wypatrywać jej trzeba nisko nad południowym horyzontem. "W nieco lepszej sytuacji będą mieszkańcy południowej Polski - szczególnie Małopolska i Podkarpacie. W centralnej części kraju Stację dostrzeżemy najlepiej o 21:14 na 34° nad południowym horyzontem", podał Wójcicki. Podobnie będzie z ostatnim przelotem o 00:23 - jasny punkt będzie widoczny krótko i nisko nad zachodnim horyzontem. "Stacja przeleci przez konstelację Lwa i wejdzie w cień Ziemi, znikając nagle na wysokości ok. 49° nad horyzontem. Fajnie będzie wtedy widać jej nagłą zmianę barwy na intensywnie czerwoną tuż przed zniknięciem", zaznaczył Wójcicki.
Niezwykły widok ma być natomiast od 22:47.

 Superspektakularny przelot centralnie nad naszym krajem! Tutaj trzeba będzie zadzierać głowę wysoko do góry, bo na przykład z perspektywy okolic Warszawy ISS śmignie prawie w zenicie! Stacja będzie leciała w osi Wrocław - Łódź - Biała Podlaska. Wszyscy będziemy więc mieli znakomite warunki do obserwacji. Różnica będzie tylko taka, że południe kraju będzie musiało patrzeć na północne niebo, a północ Polski wypatrywać przelotu nad południowym horyzontem. Centrum leży plackiem na ziemi i nie ma opcji, żeby to przegapić - zaznaczył autor "Z głową w gwiazdach".

***
Międzynarodowa Stacja Kosmiczna będzie znów dobrze widoczna nad Polską. /123RF/PICSEL / NASA /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-dzis-trzy-przeloty-iss-nad-polska-superspektakularny-widok,nId,7507698

 

Dziś trzy przeloty ISS nad Polską. Superspektakularny widok.jpg

Napisano

Czwarty lot rakiety Starship. Elon Musk zabrał głos
2024-05-13Wojciech Kaczanowski
Elon Musk zapowiedział przewidywany termin kolejnego lotu testowego najpotężniejszej rakiety nośnej świata - Starship/Super Heavy. W międzyczasie Federalna Administracja Lotnictwa w USA rozpoczęła badania środowiskowe nowej platformy startowej, z której w przyszłości mają odbywać się starty systemu.
Amerykański miliarder Elon Musk jest znany z kontrowersyjnych wypowiedzi i ambitnych celów, których terminy wykonania nie zawsze są zgodne z zapowiedziami. W ostatnich dniach właściciel SpaceX poinformował na platformie X (dawnej Twitter), że czwarty lot testowy systemu nośnego Starship/Super Heavy odbędzie się prawdopodobnie za 3-5 tygodni. W tym przypadku szacunki mogą okazać się prawdziwe.
Elon Musk wymienił również cel, który firma zamierza osiągnąć w nadchodzącej próbie. Głównym zadaniem Starshipa będzie wejście w atmosferę Ziemi i pokonanie punktu, w którym temperatura oddziałująca na statek osiągnie maximum. Niewykluczone, że SpaceX spróbuje przeprowadzić kontrolowane lądowanie Shipa w oceanie.
Przypomnijmy, że podczas trzeciej próby udało się zademonstrować transfer paliwa oraz otworzyć i zamknąć drzwi do ładowni, która w przyszłości posłuży do wypuszczania satelitów Starlink. Należy także zwrócić uwagę, że separacja stopni przebiegła bez problemów, infrastruktura startowa nie ucierpiała, a problemy zaczęły się dopiero w momencie powrotu segmentów w kierunku oceanu, gdzie miało dojść do kontrolowanego wodowania.
Lot o oznaczeniu IFT-3 pokazał, że SpaceX dokonało znacznego postępu. Czwarty lot testowy (IFT-4) był zapowiadany już kilka tygodni temu, a przewidywany termin to maj br. Zapowiedź Elona Muska na platformie X może okazać się prawdziwa, natomiast należy pamiętać o niezbędnej zgodzie od Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA), która wciąż nie została wydana.
FAA w międzyczasie prowadzi również przegląd środowiskowy kompleksu startowego LC-39A w Centrum Kosmicznym im. Kennedy’ego w kontekście przyszłych startów Starshipa. Przypomnimy bowiem, że obecnie starty odbywają się z Boca Chica w Teksasie. Warto podkreślić, że tego typu przegląd miał miejsce w 2019 r. i zakończył się oceną pozytywną. Od tego czasu Starship przeszedł istotne modyfikacje, które wymusiły ponowienie całego procesu.
Według portalu Spacenews.com, znaczącą różnicą jest planowana liczba startów orbitalnych systemu nośnego. W 2019 r. SpaceX zamierzało przeprowadzić 24 starty rocznie z centrum kosmicznego, natomiast obecnie szacuje się na 44! Kolejną zmianą jest zamiar lądowania dolnego stopnia Super Heavy na LC-39A, a nie jak pierwotnie zakładano w strefie Landing Zone 1 (LZ-1) na Przylądku Canaveral.
LC-39A w Centrum Kosmicznym im. Kennedy’ego jest już wykorzystywane przez SpaceX, m. in. do niektórych lotów niezawodnej rakiety Falcon 9. Warto zauważyć, że amerykański gigant technologiczny wybudował już część niezbędnej infrastruktury do lotów Starshipa, w tym wieżę startową.
Portal branżowy opisuje, że równolegle prowadzone będą pracę nad oceną wpływu na środowisko startów Starshipa z bazy Sił Kosmicznych USA na Przylądku Canaveral. Badanie jest wykonywane przez Departament Sił Powietrznych, a potencjalne miejsca startowe to Space Launch Complex 37 (SLC-37) oraz nowy Space Launch Complex 50 (SLC-50). Warto bowiem dodać, że wykorzystaniem Starshipa interesuje się również amerykańskie wojsko w m.in. ramach programu Rocket Cargo.
Autor. SpaceX
SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/czwarty-lot-rakiety-starship-elon-musk-zabral-glos

Czwarty lot rakiety Starship. Elon Musk zabrał głos.jpg

Napisano

Polska spółka opracuje teleskopy dla partnera z Korei Południowej
2024-05-13.
Firma Scanway podpisała umowę o wartości 1,7 mln EUR z Nara Space Technology z Korei Płd. Zadaniem polskiej spółki jest opracowanie i dostarczenie ładunku obserwacyjnego do satelity demonstracyjnego w ramach projektu NarSha – pierwszej koreańskiej konstelacji mikrosatelitów do monitorowania metanu. Zawarcie umowy jest następstwem ogłoszonego z początkiem roku porozumienia o współpracy.
Projekt NarSha ma zapewnione finansowanie m.in. ze strony Korea Development Bank, a wyniesienie pierwszego, demonstracyjnego satelity, jest zaplanowane na IV kwartał 2026 roku. Po sukcesie misji demonstracyjnej, intencją Scanway i Nara Space Technology jest kontynuacja współpracy celem zbudowania konstelacji 6-12 mikrosatelitów. Teleskop opracowany przez Scanway będzie zdolny m.in. do obserwacji w krótkofalowej podczerwieni, na co Spółka identyfikuje rosnące zapotrzebowanie rynkowe.
Projekt NarSha jest realizowany przez konsorcjum: Nara Space Technology (lider), Scanway (dostawca ładunku obserwacyjnego), Climate Technology Center of Seoul National University oraz Korea Astronomy and Space Science Institute. „Konsekwentnie rozszerzamy zasięg działań Scanway i z przyjemnością ogłaszamy informację o wejściu na kolejny istotny dla nas rynek. Podpisana z Nara Space Technology z Korei Płd. umowa o wartości 1,7 mln EUR jest konsekwencją zawartego na początku roku porozumienia o współpracy i systematycznie budowanej relacji” - skomentował Jędrzej Kowalewski, Prezes Zarządu Scanway S.A.
”Projekt NarSha, do którego zostaliśmy zaangażowani w charakterze dostawcy ładunków użytecznych w postaci dwóch teleskopów, stanowi pierwszy etap budowy przyszłej konstelacji do monitorowania metanu na bazie satelity demonstracyjnego K3M (Korea Methane Monitoring Microsatellite), zoptymalizowanego do wdrożenia w masowej produkcji. Po sukcesie misji demonstracyjnej i wyniesieniu satelity w IV kwartale 2026 roku, liczymy na dalszy udział w tworzeniu pierwszej koreańskiej konstelacji mikrosatelitów do monitorowania metanu składającej się nawet z kilkunastu satelitów” – dodał Jędrzej Kowalewski.
Projekt NarSha, w ramach którego powstanie mikrosatelita demonstracyjny K3M, zakłada zbudowanie konstelacji co najmniej kilkunastu satelitów dla globalnej infrastruktury monitorowania punktowych źródeł metanu w czasie zbliżonym do rzeczywistego i z rozdzielczością przestrzenną na poziomie lokalnym. Jest to pierwszy koreański projekt monitorowania metanu za pomocą satelity.
Spodziewany przez Scanway wpływ środków z tytułu realizacji umowy i opracowania oraz dostarczenia teleskopów do satelity demonstracyjnego, wynosi około 0,7 mln EUR w 2024 roku, około 0,75 mln EUR w roku 2025 i około 0,25 mln EUR do końca 2026 roku.
Mikrosatelita K3M będzie wyposażony w instrument optyczny do wykrywania smug metanu w paśmie widzialnym (VIS), bliskiej podczerwieni (NIR) oraz krótkofalowej podczerwieni (SWIR). Rozdzielczość spektralna instrumentu obrazującego ma wynieść nawet poniżej 1 nanometra, a minimalna rozdzielczość przestrzenna (GSD) na wysokości 500 km to 30 metrów. Satelita będzie również wyposażony w komputer pokładowy australijskiej firmy AICRAFT, z którą Scanway podpisał porozumienie o współpracy w 2023 roku. Masa satelity wyniesie minimum 32 kg, a rozmiar to 16U, czyli składać będzie się z 16 kostek o wymiarach 10 cm x 10 cm x 11,35 cm.
”Projekt NarSha jest dla nas nie tylko otwarciem nowego i perspektywicznego rynku, ale również dużym wyzwaniem inżynierskim z możliwością poszerzenia portfolio o interesujący dla wielu globalnych podmiotów produkt w postaci teleskopu do krótkofalowej podczerwieni (SWIR). Identyfikujemy coraz więcej zapytań w tym obszarze, co wiąże się przede wszystkim z bardzo dobrą widocznością w SWIR takich elementów jak metan czy CO2. To pozwala m.in. na lepsze zarządzanie polityką klimatyczną i jest pożądane przez klientów zainteresowanych monitorowaniem Ziemi pod kątem środowiskowym, w tym monitorowania poziomu emisji” - Mikołaj Podgórski, COO i współzałożyciel Scanway.
Nara Space Technology to innowacyjna firma działająca w branży technologii kosmicznych założona w 2015 roku. Specjalizuje się w produkcji nanosatelitów, teledetekcji i sztucznej inteligencji. Kluczowe obszary działalności firmy obejmują projektowanie i budowę małych satelitów, rozwój systemów komunikacyjnych dla potrzeb misji kosmicznych oraz tworzenie rozwiązań w dziedzinie teledetekcji i obserwacji Ziemi.
Z kolei Scanway rozwija i komercjalizuje dwie linie biznesowe: produkty dla sektora kosmicznego (instrumenty optyczne do obserwacji Ziemi i autodiagnostyki satelitów) oraz dla przemysłu (systemy wizyjne). Dzięki misji STAR VIBE i wystrzeleniu na początku 2023 roku satelity wyposażonego w system wizyjny oraz teleskop optyczny opracowany i wyprodukowany w laboratoriach firmy, Scanway uzyskał tzw. flight heritage – potwierdził niezawodność oraz funkcjonalność swoich rozwiązań w warunkach kosmicznych.
Autor. NASA
SPACE24
https://space24.pl/przemysl/sektor-krajowy/polska-spolka-opracuje-teleskopy-dla-partnera-z-korei-poludniowej

Polska spółka opracuje teleskopy dla partnera z Korei Południowej.jpg

Napisano

Serduszko WOŚP i nazwisko Polaka na sondzie NASA. Poleci w stronę Słońca
2024-05-13.KF.
Serduszko WOŚP i nazwisko Polaka, który wygrał charytatywną aukcję internetową, zostaną wygrawerowane na instrumencie zbudowanym w Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK PAN). W przyszłym roku przyrząd poleci w stronę Słońca na sondzie NASA. „Polska nauka jest the best” – mówił w CBK Jurek Owsiak.
Zaprojektowany i zbudowany w Polsce instrument GLOWS (GLObal solar Wind Structure) będzie jednym z 10 przyrządów, które w przyszłym roku zabierze w kosmos sonda NASA – Interstellar Mapping and Acceleration Probe (IMAP). Na fotometrze GLOWS, który będzie badał wiatr słoneczny, zostaną wygrawerowane serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i nazwisko Pawła Orepuka. Szczecinianin wylicytował w sieci tę inskrypcję podczas ostatniego finału WOŚP.
Dzisiaj (...) możemy już formalnie powiedzieć, że została wylicytowana inskrypcja, która będzie na tym instrumencie. (...) Za rok ten instrument już poszybuje w stronę Słońca. (...) To cieszy, ale najbardziej cieszy to, że to powstało w Polsce, że ta myśl naukowa (...) dzieje się w Polsce. Polska nauka jest the best! – mówił PAP Jurek Owsiak, Prezes Zarządu Fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy na poniedziałkowej konferencji prasowej w CBK PAN. – To była spontaniczna akcja, bo na tą aukcję natrafiłem na sześć godzin przed końcem. A że chcieliśmy pomóc Wielkiej Orkiestrze, jak co roku zresztą, stwierdziłem, że jak w kosmos nie polecę, to chociaż nazwisko wyślę – powiedział PAP Paweł Orepuk. Przedsiębiorca, prowadzący sklep z fotelikami samochodowymi dla dzieci, dodał, że kosmosem nie interesuje się jakoś szczególnie, ale „lubi patrzeć w niebo".
Rozmowy o czarnych dziurach

Zainteresowanie astronomią zadeklarował natomiast syn darczyńcy, Jakub Orepuk, który często „z kuzynem rozmawia o czarnych dziurach". Zapytany przez PAP, czy wiąże swoją przyszłość z astronautyką, 12-latek odpowiedział: "Przyszłość do kosmosu mi jest daleka, patrząc na moje dzisiejsze oceny, niestety. Dwója z fizyki... Nie trója, czwórka mi już prawie wychodzi z fizyki. Może mi się uda to uratować. Ale za to prawie piątka z angielskiego, to bardziej tłumaczem na wojnie może będę”.
Dyrektor CBK PAN, dr hab. inż. Piotr Orleański, tłumacząc współpracę centrum z Fundacją WOŚP podkreślił, że jest to „ważny element naszego udziału w życiu społeczeństwa. Jurek i orkiestra robią fajne rzeczy, bardzo pożyteczne rzeczy. My się zajmujemy troszkę inną dyscypliną, czyli nauką. Ale można takie rzeczy w pewien sposób pożenić”. Fotometr GLOWS, opracowywany przez naukowców i inżynierów z CBK PAN, ma umożliwić zbadanie trójwymiarowej struktury wiatru słonecznego.
Będzie badał jasność poświaty wodoru wokół słońca. Wodór wokół gwiazdy w pewnym momencie zostaje powtórnie zjonizowany i w wyniku tego procesu emituje fale UV m.in. w zakresie 121 nanometrów. Tego widma nie możemy obserwować z Ziemi, ponieważ atmosfera zasłania ten zakres długości fal, więc trzeba to robić z kosmosu – tłumaczył w rozmowie z PAP Roman Wawrzaszek, inżynier w projekcie GLOWS. Wyjaśnił też, że intensywność poświaty świadczy o tym, jak dużo zjonizowanego wodoru jest w heliosferze. A to z kolei pokazuje, jak intensywny jest wiatr słoneczny.
Te obserwacje pozwolą naukowcom zrozumieć, co się dzieje w obszarze, gdzie oddziałują ze sobą wiatr słoneczny oraz zewnętrzny ośrodek międzygwiazdowy (przestrzeń międzygwiazdowa - PAP), przez który Słońce i cały Układ Słoneczny się przemieszczają – powiedział Roman Wawrzaszek. Dr hab. Maciej Bzowski, kierownik Zespołu Fizyki Układu Słonecznego i Astrofizyki CBK PAN oraz szef zespołu naukowców projektu GLOWS, doprecyzował, że badania będą dotyczyć granic heliosfery, czyli „bąbla elektromagnetycznego otaczającego i chroniącego Układ Słoneczny”.
Lot potrwa kilka miesięcy

– Lecimy 1,5 miliona kilometrów od Ziemi, ale to jest wciąż 150 milionów kilometrów od Słońca, a ten balonik sięga jeszcze 100 razy dalej. (...) Bierzemy udział w kompleksowym badaniu heliosfery, czyli tego naszego domu kosmicznego. Będziemy się przyglądali, jak ten balonik wygląda od środka i co go kształtuje – wyjaśniał prof. Bzowski.

W czerwcu instrument GLOWS zostanie wysłany do laboratoriów NASA, sondę z polskim przyrządem w przyszłym roku wyniesie w kosmos rakieta Falcon. – Dolot do miejsca obserwacji potrwa kilka miesięcy. Pierwsze dane testowe powinny być (...) parę tygodni po starcie, początek obserwacji powinien być może tak między trzy a cztery miesiące po starcie – zaznaczył prof. Bzowski. Podkreślił, że dane niedługo po sprowadzeniu na Ziemię będą udostępniane publicznie.
Badacz ma nadzieję, że NASA przedłuży zaplanowaną na dwa lata misję IMAP. – W heliosferze wszystko się dzieje takt cyklu słonecznego, który ma 11 lat. Fajnie by było, gdyby przez cały ten cykl słoneczny, czyli przez dekadę, te obserwacje poprowadzić. Dopiero przez porównanie tych wczesnych i tych późnych (obserwacji - PAP), można więcej zrozumieć – podsumował. Naukowcy i inżynierowie Centrum Badań Kosmicznych PAN opracowali już prawie 100 instrumentów dla różnych misji kosmicznych.

Nazwisko Polaka i serduszko WOŚP na sondzie NASA(fot. Shutterstock)
źródło: PAP
https://www.tvp.info/77506065/serduszko-wosp-i-nazwisko-polaka-na-sondzie-nasa-ktora-poleci-w-strone-slonca

Serduszko WOŚP i nazwisko Polaka na sondzie NASA. Poleci w stronę Słońca.jpg

Napisano

Zorza polarna nad Obserwatorium Astronomicznym na Suhorze
2024-05-13.
W miniony weekend nad Polską rozbłysła najsilniejsza od lat zorza polarna. Na niesamowitych ujęciach, które od dwóch dni zalewają Internet bez trudu można dostrzec jej kolory oraz dynamikę. Jest to efekt serii wybuchów na Słońcu, których źródłem jest grupa ogromnych, niezwykle aktywnych magnetycznie plam. Wyraźna poświata zorzy widoczna była nawet z południowej części naszego kraju!
10 maja 2024 r. profesor Obserwatorium Astronomicznego UJ Stanisław Zoła zabrał studentów 3. roku astronomii Uniwersytetu Jagiellońskiego (w grupie: Alicja Pucek, Aleksandra Kowalska, Emilia Kuczma, Sara Kopoczek, Kinga Orszulik, Yauheni Stsefanenka) na wycieczkę do Obserwatorium na Suhorze. Profesor ma to w zwyczaju robić co roku dla studentów 3. roku.
- Mieliśmy zamiar zrobić zwykłe obserwacje 60-centymetrowym teleskopem typu Cassegraina, który się tu znajduje. Kiedy spojrzeliśmy na widok z kamery, przypadkowo zauważyliśmy, że widać czerwonawe pojaśnienia nieba. Od razu zerknęliśmy na stronę internetową SDO NASA, czy jest zwiększona aktywność słoneczna - była.  Całą noc spędziliśmy na obserwacji zorzy polarnej - relacjonuje Alicja Pucek.
Zachęcamy do dzielenia się z nami swoimi zdjęciami, a przy okazji przypominamy o trwającej do końca maja XII edycji konkursu astrofotograficznego AstroCamera, który od początku odbywa się pod patronatem Uranii.
 
Więcej:
•    aktualny widok nieba z Obserwatorium Astronomicznego na Suhorze
•    kosmiczna prognoza pogody SpaceWeatherLive
•    konkurs AstroCamera
 
Opracowanie: Magda Maszewska
Ilustracja: Zorza polarna nad Obserwatorium na Suhorze. źródło: Alicja Pucek

URANiA
Zorza polarna nad Obserwatorium na Suhorze. źródło: Alicja Pucek

Zjawisko zarejestrowały także kamery Allsky z Suhory i OAUJ (źródło: dr Greg Stachowski):

https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/zorza-polarna-nad-obserwatorium-astronomicznym-na-suhorze

Zorza polarna nad Obserwatorium Astronomicznym na Suhorze.jpg

Zorza polarna nad Obserwatorium Astronomicznym na Suhorze2.jpg

Napisano

Satelita XRISM zauważa sygnatury żelaza w pobliskiej aktywnej galaktyce
2024-05-13.
Po rozpoczęciu działania w lutym 2024 misja XRISM badała monstrualną czarną dziurę w centrum galaktyki NGC 4151.
Instrument XRISM Resolve (X-ray Imaging and Spectroscopy Mission) uchwycił szczegółowe widmo obszaru wokół czarnej dziury – powiedział Brian Williams, naukowiec NASA zajmujący się projektem misji. Szczyty i spadki są jak chemiczne odciski palców, które mogą nam powiedzieć, jakie pierwiastki są obecne i ujawnić wskazówki dotyczące losu materii zbliżającej się do czarnej dziury.

NGC 4151 to galaktyka spiralna znajdująca się w odległości około 43 milionów lat świetlnych w konstelacji Psów Gończych. W jej centrum znajduje się supermasywna czarna dziura o masie ponad 20 milionów mas Słońca.

Galaktyka jest również aktywna, co oznacza, że jej centrum jest niezwykle jasne i zimne. Gaz i pył wirujące w kierunku czarnej dziury tworzą wokół niej dysk akrecyjny i nagrzewają się pod wpływem sił grawitacji i tarcia, tworząc zmienność. Część materii na skraju czarnej dziury tworzy bliźniacze strumienie cząstek, które wylatują z każdej strony z dużą prędkością bliską prędkości światła. Obłok materii w kształcie torusa otacza dysk akrecyjny.

W rzeczywistości NGC 4151 jest jedną z najbliższych znanych galaktyk aktywnych. Inne misje, w tym Obserwatorium Rentgenowskie Chandra i Kosmiczny Teleskop Hubble’a, badały ją, aby dowiedzieć się więcej na temat interakcji między czarnymi dziurami i ich otoczeniem, co może powiedzieć naukowcom, w jaki sposób supermasywne czarne dziury w centrach galaktyk rosną w kosmicznym czasie.

Galaktyka jest niezwykle jasna w promieniowaniu rentgenowskim, co czyni ją idealnym wczesnym celem dla XRISM.

Widmo NGC 4151 wykonane przez Resolve ujawnia ostry pik przy energiach nieco poniżej 6,5 keV (kiloelektronowoltów) – linię emisyjną żelaza. Astronomowie uważają, że znaczna część mocy galaktyk aktywnych pochodzi z promieniowania rentgenowskiego powstającego w gorących, rozbłyskujących obszarach w pobliżu czarnej dziury. Promieniowanie rentgenowskie odbite od chłodniejszego gazu w dysku powoduje fluktuację żelaza, co skutkuje powstaniem charakterystycznego piku w promieniowaniu rentgenowskim. Pozwala to astronomom dokładniej zbadać zarówno dysk akrecyjny, jak i obszary rozbłysków znajdujące się znacznie bliżej czarnej dziury.

Widmo wykazuje również kilka spadków w okolicach 7 keV. Za te spadki odpowiada również żelazo znajdujące się w torusie, jednak poprzez absorpcję promieniowania rentgenowskiego, a nie emisję, ponieważ materia w torusie jest znacznie chłodniejsza niż w dysku. Całe to promieniowanie jest około 2500 razy bardziej energetyczne niż światło widzialne dla ludzkiego oka.

Żelazo to tylko jeden z pierwiastków wykrytych przez XRISM. Teleskop może również wykryć siarkę, wapń, argon i inne, w zależności od źródła. Każdy z nich mówi astrofizykom coś innego o zjawiskach kosmicznych rozproszonych na rentgenowskim niebie.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    NASA
•    Urania
Wizja artystyczna pokazuje możliwe lokalizacje żelaza ujawnione w widmie rentgenowskim NGC 4151 wykonanym przez XRISM. Źródło: NASA's Goddard Space Flight Center Conceptual Image Lab

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/05/satelita-xrism-zauwaza-sygnatury-zelaza.html

Satelita XRISM zauważa sygnatury żelaza w pobliskiej aktywnej galaktyce.jpg

Napisano

Supermasywna czarna dziura Drogi Mlecznej ma "komin". Uchwycił go teleskop

2024-05-13. Dawid Długosz
Supermasywna czarna dziura znajdująca się w centrum Drogi Mlecznej została uchwycona przez teleskop rentgenowski Chandra należący do NASA. Na obrazie widać tajemniczy "komin". Sagittarius A* używa go w roli "otworu wydechowego", który pozwala odprowadzać rozgrzane gazy.

Droga Mleczna, jak i wiele innych galaktyk spiralnych, skrywa w swoim centrum supermasywną czarną dziurę. To Sagittarius A* mający około 4,3 mln mas Słońca. Dzięki zdjęciom wykonanym przez teleskop rentgenowski Chandra należący do NASA udało się dostrzec w obiekcie ciekawą strukturę.

Sagittarius A* z Drogi Mlecznej ma "komin"
Na obrazie z teleskopu Chandra udało się uchwycić ciekawą strukturę supermasywnej czarnej dziury Drogi Mlecznej, która przypomina komin lub tunel. Ma ona podłużną postać i Sagittarius A* wykorzystuje ją w roli "otworu wydechowego". Do czego to służy?
Supermasywna czarna dziura z naszej galaktyki wykorzystuje wspomniany "komin" w celu pozbycia się nadmiaru rozgrzanych gazów. Jest on skierowany pod kątem prostym do dysku Drogi Mlecznej i znajduje się około 700 lat świetlnych od dokładnego centralnego obszaru regionu. Pamiętajmy, że jeden rok świetlny to około 9,5 bln km.

Sagittarius A* z Drogi Mlecznej ma "komin"
Na obrazie z teleskopu Chandra udało się uchwycić ciekawą strukturę supermasywnej czarnej dziury Drogi Mlecznej, która przypomina komin lub tunel. Ma ona podłużną postać i Sagittarius A* wykorzystuje ją w roli "otworu wydechowego". Do czego to służy?
Supermasywna czarna dziura z naszej galaktyki wykorzystuje wspomniany "komin" w celu pozbycia się nadmiaru rozgrzanych gazów. Jest on skierowany pod kątem prostym do dysku Drogi Mlecznej i znajduje się około 700 lat świetlnych od dokładnego centralnego obszaru regionu. Pamiętajmy, że jeden rok świetlny to około 9,5 bln km.

Sagittarius A* to obiekt, który jest trudny pod kątem prowadzenia obserwacji. Wynika to z faktu, że znajduje się w naszej galaktyce i nie mamy możliwości, aby spojrzeć na niego "z góry". Mimo to udało się zrobić duże postępy w badaniu czarnej dziury Drogi Mlecznej. Kilka lat temu zrobiono jej nawet pierwsze "zdjęcie".

Supermasywna czarna dziura naszej galaktyki otoczona jest mnóstwem gazów i pyłów, co jeszcze bardziej utrudnia obserwacje. Z pomocą przychodzą jednak m.in. teleskopy rentgenowskie czy na podczerwień, które pozwalają "przebić się" przez te warstwy. Jednym z nich jest wspomniane obserwatorium Chandra, które w kosmosie znajduje się od blisko 25 lat. Jego misję NASA rozpoczęła w lipcu 1999 r.
***
Supermasywna czarna dziura Drogi Mlecznej ma "komin". Uchwycił go teleskop. /123RF/PICSEL

"Komin" supermasywnej czarnej dziury Drogi Mlecznej na zdjęciu z teleskopu Chandra. /NASA/CXC/Univ. of Chicago/S.C. Mackey et al.;

Obraz z teleskopu Chandra "wzmocniono" z użyciem radioteleskopu MeerKAT. /X-ray: NASA/CXC/Univ. of Chicago/S.C. Mackey et al.; Radio: NRF/SARAO/MeerKAT; Image Processing: NASA/CXC/SAO/N. Wolk) /materiał zewnętrzny

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-supermasywna-czarna-dziura-drogi-mlecznej-ma-komin-uchwycil-,nId,7507678

Supermasywna czarna dziura Drogi Mlecznej ma komin. Uchwycił go teleskop.jpg

Supermasywna czarna dziura Drogi Mlecznej ma komin. Uchwycił go teleskop2.jpg

Napisano

Gigantyczna asteroida może uderzyć w Ziemię 14 lutego 2046 roku

2024-05-13. Dawid Długosz
DW 2023 to duża asteroida, która za ponad dwie dekady ma przelecieć blisko Ziemi. Jakby tego było mało, to jest prawdopodobieństwo, że znajdzie się na kursie kolizyjnym z naszą planetą. Istnieje więc szansa, że asteroida uderzy w Ziemię. Kosmiczna skała jest wielkości basenu olimpijskiego.

Biuro Koordynacji Ochrony Planetarnej należące do NASA ostrzega przed potencjalnie niebezpieczną asteroidą, którą sklasyfikowano pod nazwą DW 2023. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, które wynosi 1 do kilkuset, że planetoida znajdzie się na kursie kolizyjnym z naszą planetą i uderzy w Ziemię.

Prawdopodobieństwo uderzenia asteroidy w Ziemię nie jest duże
Według różnych szacunków prawdopodobieństwo uderzenia asteroidy DW 2023 wynosi około 1:600. Mówi się o 1:560 czy 1:625. Jest ono jednak na tyle wysokie, że obiekt w skali Torino Impact Hazard Scale otrzymał jako jedyny z 10 odkrytych wartość 1. Pozostałe mają 0. W tym drugim przypadku wynika to z faktu, że szansa na zderzenie jest zbyt niska.
Wspomniana asteroida przeleci blisko Ziemi nieraz. Do najbliższego spotkania ma dojść 14 lutego 2046 r. To właśnie wtedy może dojść do wspomnianego zderzenia, którego to współczynnik prawdopodobieństwa z czasem może maleć. Z czego to wynika?
Nowo poznane asteroidy wymagają badań. Te wstępne często zakładają wyższe ryzyko kolizji, ale późniejsze oraz dokładniejsze obserwacje zazwyczaj sprawiają, że naukowcy mają więcej szczegółów danych i prawdopodobieństwo zderzenia spada. W przypadku DW 2023 może być podobnie.
Asteroida ma wielkość basenu olimpijskiego
Rozmiar asteroidy DW 2023 oszacowano na około 50 m. To oznacza, że obiekt jest wielkości basenu olimpijskiego. Wpadnięcie tak dużej skały w atmosferę Ziemi mogłoby wyrządzić na powierzchni szkody. Planetoida mogłaby nie ulec całkowitemu spaleniu, choć zapewne rozpadłaby się na mniejsze fragmenty.
Na szczęście szanse na to są bardzo niewielkie. Co nie zmienia faktu, że ludzkość może kiedyś spotkać się z większym problemem, o czym NASA wie.

NASA chce stworzyć system ochrony planetarnej
NASA zdaje sobie sprawę z przyszłych zagrożeń i dlatego podjęto kroki do stworzenia systemu ochrony planetarnej przed ewentualnymi asteroidami.  W tym celu przeprowadzono misję DART, która polegała na uderzeniu skały statkiem kosmicznym.
Misja zakończyła się sukcesem i trajektoria asteroidy uległa pewnym zmianom. Dokładniejsze badania przeprowadzi na uderzonym przez DART obiekcie sonda Europejskiej Agencji Kosmicznej o nazwie HERA, która doleci do celu w 2026 r.

Ta asteroida może uderzyć w Ziemię. Jest całkiem spora. /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-gigantyczna-asteroida-moze-uderzyc-w-ziemie-14-lutego-2046-r,nId,7507600

Gigantyczna asteroida może uderzyć w Ziemię 14 lutego 2046 roku.jpg

Napisano

Polska firma chce łapać i naprawiać na orbicie satelity
2024-05-13. Autor:
Grzegorz Jasiński
Polska firma PIAP Space, lider w dziedzinie robotyki kosmicznej, zakończyła projekt ORBITA, którego celem jest zwiększenie użyteczności i efektywności obsługi satelitów przez wprowadzenie chwytaków przeznaczonych do użycia na manipulatorach robotycznych na orbicie. Zaproponowane w ramach programu rozwiązanie umożliwi prowadzenie regularnych misji konserwacyjnych i naprawczych w trudnym środowisku kosmicznym. To klucz do oszczędności i szansa przedłużania czasu działania satelitów albo strącania z orbity kosmicznych śmieci. Jak mówi RMF FM kierownik projektu ORBITA Andrzej Jakubiec, PIAP Space uczestniczy w finansowanym przez Komisję Europejską projekcie EROSS IOD, który w 2027 roku ma pokazać możliwości serwisowe na orbicie. Istotną rolę będzie miał do wykonania opracowany przez Polaków chwytak LARIS.
Grzegorz Jasiński: Na początek pytanie o to, co to jest program ORBITA?
Andrzej Jakubiec: ORBITA to jest program, projekt rozwijany w firmie PIAP Space. Byłem kierownikiem tego projektu, współfinansowanego ze środków Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Głównym celem tego projektu było rozwijanie technologii do serwisowania satelitów na orbicie. Tutaj skupiliśmy się na rozwijaniu kilku technologii. Tak na dobrą sprawę były to chwytaki, był to czujnik momentów i sił oraz systemy wizyjne.
To jest takie marzenie przemysłu kosmicznego, żeby można było na orbicie dokonać jakichś napraw. Ale zacznijmy może od tego, co nie było przedmiotem państwa pracy. To, co państwo przygotowujecie, ma na czymś polecieć i ma w jakiś sposób dotrzeć do tego satelity. To muszą być jakieś inne satelity, które będą mogły znaleźć się bezpośrednio w pobliżu tych, które mają być naprawiane, a potem z pomocą państwa urządzeń dokonać tej naprawy. Czy dobrze rozumiem?
Jak najbardziej. My rozwijaliśmy same technologie, które już będą uczestniczyły w operacji przechwytywania i ewentualnych napraw, czy jakichś akcji serwisowych z satelitą klientem. Natomiast one będą zamontowane na - jak to nazywamy - serwiserze. To satelita serwisujący, dedykowany do tego, wyposażony np. w ramię robotyczne. Taki serwiser jest oczywiście wynoszony na orbitę, na której ten nasz klient stacjonuje. I tutaj zaczyna się cała zabawa. Idea jest taka, żeby docelowo te systemy działały autonomicznie, czyli bez ingerencji człowieka. Czyli docelowo taki serwiser musi sobie tego swojego klienta znaleźć, dotrzeć do niego na bezpieczną odległość.
Przechwycić go?
Dokładnie. Obecnie satelity, które stacjonują na orbitach, nie były przewidziane do tego, żeby można było na nich dokonywać jakichś operacji. To utrudnia całe zadanie. Żeby złapać takiego satelitę, czyli ten nasz "target", trzeba wykorzystać tzw. LAR, czyli Launch Adapter Ring. To jest taki interfejs mechaniczny, który służył do montowania satelity, kiedy on był wystrzeliwany na orbitę. I z uwagi na to, że jest to struktura dość wytrzymała, będziemy starali się właśnie za nią złapać tymi naszymi chwytakami.
Ale te państwa chwytaki mają się zająć jakby dwoma zadaniami - złapać i przechwycić satelitę, a potem dokonywać tych napraw i to przy pomocy wielu różnych narzędzi. Czy to ma być taki trochę "Swiss Army Knife" tylko w wersji kosmicznej?
Dokładnie tak. Jeden z chwytaków, który rozwijaliśmy, nazwaliśmy LARiS. Jest dedykowany do tego, żeby złapać ten nasz "target" za LAR. Natomiast drugi chwytak, nazwaliśmy go MULTIS, jest takim narzędziem wielofunkcyjnym. Czyli możemy tutaj np. coś odkręcić, dokręcić, ma możliwość chwytania dedykowanych narzędzi, które mogą posłużyć właśnie do wszelkiego rodzaju napraw na orbicie. Jeżeli byśmy chcieli np. wymienić jakiś moduł, czyli złapać za ten moduł, wyciągnąć go i np. zamontować nowy.
Jak rozumiem, takim narzędziem może być np. śrubokręt, czy jakiś - nie wiem - przecinak? Jak sobie to można wyobrazić?
Tak. To, co rozwijaliśmy w projekcie, jeden z pomysłów to jest po prostu taki śrubokręt z odpowiednią wymienną końcówką. Często satelity są pokryte takim - można sobie wyobrazić - kocem, złotym kocem. To się nazywa Mylar.
Trochę przypomina to folię NRC.
Dokładnie. Nawet kolor jest bardzo podobny. Natomiast z uwagi na pełnioną funkcję, czyli termoizolację, ona jest dosyć wytrzymała. W związku z tym np. dostanie się do podzespołów takiego satelity może być przez to utrudnione. Można sobie więc wyobrazić, że byśmy chcieli, by ten nasz chwytak Multis mógł trzymać jakieś narzędzie, na przykład właśnie przecinak, który by tę folię przeciął i dzięki temu moglibyśmy się dostać do innych podzespołów takiego satelity.
Zawsze w takich wypadkach przychodzi nam do głowy niejeden raz obserwowany przypadek zgubienia narzędzi na orbicie. To wszyscy bardzo lubimy oglądać. Astronauci z całą pewnością nie. I z całą pewnością państwo musicie myśleć o tym, żeby te narzędzia nie tylko być w stanie założyć, ale potem odłożyć w odpowiednie miejsce, tak, żeby się nie rozlatywały po orbicie.
Absolutnie trzeba pilnować tego, żeby nie nastąpiło zgubienie jakichś elementów. Ale nie tylko. Zgubienie elementów to już by był poważny problem, ale sam sprzęt też nie może powodować emisji żadnych skrawków czy jakichś opiłków. To wszystko jest więc testowane pod tym względem. Natomiast jeżeli chodzi o te narzędzia, no to można wyobrazić sobie, że one mają swoje specjalistyczne uchwyty, z których są podejmowane i jeszcze dodatkowo jakieś zabezpieczenia. Chodzi o to, że gdyby się wydarzyła jakaś awaria i załóżmy ten chwytak źle by coś chwycił, no to elementy nie odlecą i później nie będą latały gdzieś tam na orbicie. Wiadomo, że już w tym momencie te orbity są bardzo zaśmiecone. I tu też jest kolejna idea, czyli to tzw. sustainability, czyli chcemy z jednej strony w przypadku satelitów, które latają, przedłużyć ich żywotność. Często jest tak, że po długim okresie użytkowania one zużywają paliwo, no i stają się jakby bezużyteczne. W związku z tym tutaj idea jest taka, że moglibyśmy podlecieć do takiego satelity i przenieść go na jakąś inną orbitę lub jeżeli mamy jakieś kosmiczne śmieci, albo satelity, z którymi już nic się nie da zrobić, to możemy dokonać takiej deorbitacji, czyli zrzucić go z orbity po to, żeby on później już w bezpieczny i kontrolowany sposób spalił się w ziemskiej atmosferze
Te chwytaki do narzędzi będą wykorzystywać jakiś efekt magnetyczny, czy na wszelki wypadek będą tam jakieś pętelki, na których to będzie wisieć?
Tak, można sobie wyobrazić jakiegoś rodzaju, na przykład, pętelki.
Program ORBITA się kończy. Natomiast teraz przychodzi pytanie o to, jakie są szanse, że to rozwiązanie trafi na faktyczną orbitę, czyli zostanie wykorzystane. Co będzie dalej?
Absolutnie tak. Projekt ORBITA zakończył się w zasadzie na przełomie roku. Natomiast firma PIAP Space jest bardzo zaangażowana w różnego rodzaju inne projekty. Jednym z takich flagowych projektów jest projekt EROSS IOD, finansowany przez Komisję Europejską. Tu należymy do takiego dużego konsorcjum z potężnymi firmami z branży, np. Tales Alenia z Francji, DLR z Niemiec. Tutaj jest bardzo ambitny cel, aby zaprezentować w ogóle takie możliwości serwisowe. Misja jest zaplanowana na początek 2027 roku. I tutaj główną rolę gra chwytak LARiS, czyli będziemy odpowiedzialni za przechwycenie tego satelity. Z uwagi na to, że będzie to misja demonstracyjna, z Ziemi wystartuje jednocześnie i serwiser, i ten "target". I na orbicie jest planowana taka właśnie demonstracja kontrolowana całej tej operacji serwisowania, czyli z jednej strony dotarcie do "targetu", przechwycenie go i różne operacje, na przykład wymiana modułu. To miałoby pokazać te zdolności jakiejś operacji na takim kliencie.
Czyli rozumiem, że państwo byście byli odpowiedzialni za przechwycenie satelity, a już dłubaniem przy nim zajęłaby się jakaś konkurencja, tak?
Tutaj w tym wypadku pomysł jest taki, by na ramieniu DLR, czyli Cezar, zamontować nasz chwytak. Byłby przy tym zamocowany przy pomocy takiego interfejsu, który by miał możliwość odłączania tego chwytaka. Czyli po przechwyceniu i przyciągnięciu już satelity nasz chwytak zostałby jakby odłączony od ramienia. Wtedy to ramię mogłoby wykonywać inne czynności. No i właśnie tu jest pomysł, żeby taki moduł przy użyciu tego interfejsu z tego serwisera przymocować do do tego "targetu", do klienta.
No to trzymamy kciuki. Rok 2027. W drodze w kosmos czas płynie bardzo szybko, w związku z tym to już niedługo. Życzymy powodzenia.
ORBITA - co to za program?
W ramach projektu ORBITA, PIAP Space opracował cztery główne produkty: MULTIS (Wielofunkcyjny Chwytak Robotyczny - Robotic Multipurpose Gripper), chwytak LARIS (Launch Adapter Ring Gripper), czujnik siły i momentu obrotowego FORTIS (Force and Torque Sensor) oraz algorytm Wizyjnego Systemu Zbliżeniowego (Close Range Vision System). Podstawowy element projektu, czyli MULTIS, integruje dwa główne podsystemy: Moduł Obrotowy 360° oraz Moduł Chwytaka z wymienną zdolnością narzędziową. Po przechwyceniu satelity, MULTIS będzie miał za zadanie wykonać wiele czynności wymagających precyzji, a użycie kilku wymiennych narzędzi pozwoli idealnie dopasować się do sytuacji, w której znajdzie się ramię robotyczne.
MULTIS został zaprojektowany do niezwykle ostrożnego obchodzenia się z satelitami, co jest niezbędne do regularnej konserwacji i napraw w trudnych warunkach kosmicznych. Jego zdolność do zmiany narzędzi pozwala na wykonywanie krytycznych zadań montażowych i rutynowych inspekcji, zapewniając, że wszystkie elementy satelity pozostają bezpieczne i funkcjonalne. Dzięki swojej wszechstronności MULTIS może znaleźć zastosowanie nie tylko na orbicie, ale także w misjach planetarnych, do takich zadań, jak zbieranie próbek regolitu na powierzchni innych planet czy Księżyca. Jego zdolność do precyzyjnego obracania i manipulowania różnymi instrumentami może okazać się też nieoceniona podczas montażu lub naprawy sprzętu na powierzchni planet, gdzie warunki mogą być nieprzewidywalne.
Chwytak LARIS może działać jako końcówka zamontowana na ramieniu lub jako oddzielny mechanizm zaciskowy. Dzięki niskiej wadze, dużej powierzchni chwytającej, wielu czujnikom i zdolności do wytrzymywania znacznych obciążeń, jest uniwersalnym narzędziem. Z kolei FORTIS jest lekkim, kompaktowym czujnikiem mierzącym siłę i momenty obrotowe z dużą precyzją. Dzięki własnemu zasilaniu może być umieszczony między chwytakiem a ramieniem robota, dostarczając cenne dla misji dane. Jednocześnie algorytm Systemu Wizyjnego Zbliżeniowego umożliwia w pełni autonomiczny ruch ramienia robota w ostatniej fazie przechwytywania satelity.
Jak informuje PIAP Space, firma rozwija rozwiązania robotyczne dla branży kosmicznej od 2017 roku. Między innymi w 2022 roku, w ramach wspólnego projektu agencji NASA i ESA, inżynierowie firmy zbudowali prototyp podwozia dla Sample Fetch Rover (SFR) w ramach misji Mars Sample Return, ukierunkowanej na dostarczenie skał z Czerwonej Planety. SFR został zaprojektowany do zbierania i transportowania próbek skał i marsjańskiej gleby do zasobnika rakiety powrotnej. Firma jest także głównym wykonawcą dla Europejskiej Agencji Kosmicznej w projekcie zaawansowanego ramienia robotycznego TITAN, dedykowanego precyzyjnym operacjom orbitalnym. Niedawno ogłosiła, że jej prototypowy model ramienia robota jest testowany na potrzeby wdrożenia w projekt lądowników ESA ARGONAUT, gdzie będzie odpowiadał za bezpieczny transport ładunku z lądownika na powierzchnię Księżyca. Umożliwi to ESA realizację zadań, takich jak misje załogowe, transport aparatury i materiałów wraz z wyładunkiem oraz autonomiczną eksplorację Księżyca.
Projekt EROSS IOD /Thales Alenia Space /
ORBITA PROJECT
https://www.youtube.com/watch?v=EC2ubxvJBKw
MULTIS /PIAP Space /Materiały prasowe
LARIS /PIAP Space /Materiały prasowe
https://www.rmf24.pl/nauka/news-polska-firma-chce-lapac-i-naprawiac-na-orbicie-satelity,nId,7502727#crp_state=1

Polska firma chce łapać i naprawiać na orbicie satelity0.jpg

Polska firma chce łapać i naprawiać na orbicie satelity2.jpg

Polska firma chce łapać i naprawiać na orbicie satelity.jpg

Napisano

ARP Space Academy: kurs projektowania satelitów
2024-05-14. Redakcja
Ciekawy kurs dotyczący projektowania satelitów.
Agencja Rozwoju przemysłu w ramach programu ARP Space Academy ogłosiła rozpoczęcie nowej edycji kursu “Introduction to Space Engineering: Satellite Design Phases 0/A/B”.
Kurs przeznaczony jest dla inżynierów, studentów inżynierii oraz każdego, kto chce poszerzyć swoją wiedzę i umiejętności w dziedzinie technologii kosmicznych. Uczestnicy kursu zdobędą praktyczną wiedzę na temat projektowania satelitów, analizy misji i projektowania systemów.
ARP Space Academy to inicjatywa zapewniająca szkolenia dedykowane inżynierom, specjalistom i wszystkim zainteresowanym, którzy chcą rozpocząć pracę w sektorze kosmicznym, a także pracownikom technicznym mającym doświadczenie w innych branżach i chcącym przekwalifikować się na pracę w sektorze kosmicznym. Szkolenia dają podstawy teoretyczne i praktyczne w różnych dziedzinach: od inżynierii kosmicznej, przez logistykę, podstawy prawne, po organizację procesów.
Kurs Introduction to Space Engineering: Satellite Design Phases 0/A/B” skupia się na kluczowych aspektach projektowania technologii kosmicznych, takich jak analiza założeń misji, czy studia wykonalności i kontrola procesów. Uczestnicy będą mogli zgłębić tematy związane z projektowaniem podsystemów satelitarnych, mechaniką orbitalną i interakcjami środowiska kosmicznego z satelitami. Program szkoleniowy obejmuje również case studies i sesje interaktywne z ekspertami.
Kadra prowadząca kurs to doświadczeni specjaliści i akademicy związani z takimi instytucjami jak Centrum Badań Kosmicznych, czy Politechnika Warszawska. Wśród wykładowców znajdują się także praktycy – przedstawiciele sektora kosmicznego. Dzięki ich doświadczeniu uczestnicy kursu będą mieli możliwość zdobycia unikalnych umiejętności i wiedzy na wysokim poziomie.
Program szkoleniowy obejmuje 82 godziny nauki online, rozłożone na pięć weekendów, począwszy od 17 maja 2024 roku. Koszt uczestnictwa w kursie to 3800 PLN plus VAT. Dostępnych będzie jedynie 25 miejsc. Absolwenci otrzymają dyplom ukończenia kursu doszkalającego wydany przez Politechnikę Warszawską.
Dodatkowe informacje można uzyskać, kontaktując się z Krystianem Skotnickim (e-mail: [email protected], tel. +48 887 898 365), a także na stronie internetowej Agencji Rozwoju Przemysłu.
(ARP)
https://kosmonauta.net/2024/05/arp-space-academy-kurs-projektowania-satelitow/

ARP Space Academy kurs projektowania satelitów.jpg

Napisano

Sonda Juno fotografuje mały Księżyc Jowisza. Oto Amaltea
2024-05-14. Radek Kosarzycki
Sonda Juno podczas swojego 59. bliskiego przelotu w pobliżu Jowisza wykonała poniższe zdjęcia tejże planety. Tak się złożyło, że akurat wtedy między sondą a chmurami planety znalazł się jeszcze jeden wyjątkowy gość. Dzięki temu oprócz charakterystycznych pasów Jowisza oraz Wielkiej Czerwonej Plamy, na zdjęciu znalazła się Amaltea, niewielki księżyc planety.
Amaltea nie jest w żaden sposób imponującym obiektem, szczególnie w porównaniu do gigantycznej planety, wokół której krąży. Ma ona zaledwie 84 kilometry średnicy i urodę ziemniaka. Przy tak małych rozmiarach nie ma ona wystarczającej masy, aby pod wpływem jej grawitacji przyjąć kształt kulisty jak duże księżyce czy planety.
Amaltea została już dokładnie sfotografowana w 2000 roku, kiedy to w jej pobliżu przeleciała sonda Galileo. Wtedy to naukowcy mieli okazję zobaczyć na jej powierzchni kratery uderzeniowe, wzgórza i doliny. Warto tutaj również zauważyć, że księżyc ten znajduje się stosunkowo blisko samego Jowisza, bowiem jest on bliżej niż Io, najbliższy Jowiszowi księżyc galileuszowy. Dzięki temu, mimo rozmiarów samego Jowisza, Amaltea okrąża go w niespełna 12 godzin.
Amaltea jest najbardziej czerwonym obiektem w Układzie Słonecznym, a obserwacje wskazują, że oddaje więcej ciepła, niż otrzymuje od Słońca. Może to być spowodowane tym, że gdy orbituje w silnym polu magnetycznym Jowisza, w jej jądrze indukują się prądy elektryczne. Może być też jednak tak, że ciepło pochodzi z naprężeń pływowych spowodowanych grawitacją Jowisza.
W momencie wykonania pierwszego z tych dwóch zdjęć sonda kosmiczna Juno znajdowała się około 265 000 kilometrów nad wierzchołkami chmur Jowisza, na szerokości około 5 stopni na północ od równika.
Za powyższe zdjęcia odpowiada Gerald Eichstädt, który do ich stworzenia wykorzystał surowe dane zebrane przez instrument JunoCam zainstalowany na pokładzie sondy Juno..
https://www.pulskosmosu.pl/2024/05/sonda-juno-amalthea-ksiezyc-jowisza/

 

Sonda Juno fotografuje mały Księżyc Jowisza. Oto Amaltea.jpg

Sonda Juno fotografuje mały Księżyc Jowisza. Oto Amaltea2.jpg

Napisano (edytowane)

Rozbłysk klasy X8.7 z grupy 3664 (14.05.2024)
2024-05-14. Krzysztof Kanawka
Najsilniejszy rozbłysk w obecnym cyklu!
Grupa 3664 wyemitowała 14 maja 2024 rozbłysk klasy X8.7. Jest to najsilniejszy rozbłysk w obecnym cyklu słonecznym!
Grupa plam o numerach 3664+3668 (dalej w artykule opisywanej jako 3664) wyemitowała szereg silnych rozbłysków. Przed 14 maja najsilniejszym był rozbłysk klasy X5.8 z 11 maja 2024. Te rozbłyski wywołały rozległe zorze polarne na Ziemi – największe od 2003 roku.
W dniach 13-14 maja grupa 3664 zaczęła znikać za zachodnią krawędzią tarczy słonecznej. Mimo to aktywność tej grupy nie ustała. Notowane były nadal rozbłyski klasy X. Najsilniejszy z nich nastąpił 14 maja 2024 z maksimum o godzinie 18:51 CEST. Był to rozbłysk klasy X8.7. W momencie emisji większość grupy 3664 znajdowała się już za zachodnią krawędzią tarczy słonecznej – oznacza to, że rozbłysk mógł być jeszcze bardziej potężny.
Ten rozbłysk jest obecnie najsilniejszym w całym aktualnym, 24. cyklu aktywności słonecznej. Poprzedni najsilniejszy – klasy X6.3 – został wyemitowany 22 lutego 2024 przez grupę 3590.
W całym 23 cyklu aktywności słonecznej był tylko jeden silniejszy rozbłysk – X9.3 z 6 września 2017. Łącznie w poprzednim cyklu słonecznym było 48 rozbłysków klasy X.
Aktywność słoneczna jest komentowana w dziale na Polskim Forum Astronautycznym. Polecamy także listę najsilniejszych rozbłysków w tym cyklu słonecznym oraz najsilniejszych rozbłysków w 2022 roku, w 2023 roku.
(PFA)
https://kosmonauta.net/2024/05/rozblysk-klasy-x8-7-z-grupy-3664-14-05-2024/

Edytowane przez Paweł Baran
Napisano

Chandrayaan-4. Indiom wyraźnie wzrósł apetyt na Księżyc
2024-05-14. Radek Kosarzycki
Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że jednym z największych i zarazem niespodziewanych sukcesów w dziedzinie eksploracji przestrzeni kosmicznej w 2023 roku było udane lądowanie na Księżycu indyjskiej sondy Chandrayaan-3. Misja przebiegła wzorowo, lądowanie się powiodło, łazik wykonał swoją misję, a nawet więcej. Nic zatem dziwnego, że w Indiach ochoczo zabrano się za przygotowanie misji Chandrayaan-4.
Najnowsze informacje wskazują na to, że w ramach kolejnej misji księżycowej Indie planują już nie tylko wylądować na Księżycu, ale także przywieźć na Ziemię próbki skał i regolitu księżycowego. Co więcej, w misji mają wziąć udział także przedstawiciele prywatnego sektora kosmicznego.
Wstępny plan mówi o wysłaniu lądownika w dokładnie to samo miejsce, w którym lądował Chandrayaan-3, czyli do krateru Shiv Shakti Point. Jak na razie jednak nie wiadomo, jak dużą próbkę skał sonda miałaby przywieźć na Ziemię. Wiadomo jednak, że cała misja ma wymagać kilku startów i kilku osobnych komponentów. Mamy tu zatem odejście od typowej misji tego typu.
Przygotowanie i realizacja misji powinny zająć kilka najbliższych lat, ale obecnie ISRO zakłada, że próbki przylecą na Ziemię jeszcze przed końcem obecnej dekady.
W ramach misji Chandrayaan-4 z Ziemi wystartują dwie rakiety: PSLV oraz LVM-3. PSLV wyniesie na orbitę transferową moduł transferowy oraz moduł powrotny. LVM-3 wyniesie lądownik oraz moduł startujący z Księżyca.
Moduł transferowy i powrotny zostaną umieszczone na orbicie wokół Księżyca, a lądownik i moduł startujący opadną na powierzchnię Księżyca. Od tego momentu w ciągu maksymalnie 14 ziemskich dni lądownik za pomocą robotycznego ramienia zbierze próbki, które następnie zostaną wystrzelone na orbitę. Moduł startujący z Księżyca spotka się na orbicie z modułem powrotnym, próbki zostaną przeniesione na jego pokład i rozpoczną podróż na Ziemię.
Plan misji może wydawać się skomplikowany, ale istnieje pewne uzasadnienie takiej, a nie innej architektury misji. Indie planują wysłać na Księżyc własnych astronautów do 2040 roku (a nawet zbudować bazę do 2047 roku), dlatego odpowiednio wcześnie chcą przetestować technologię cumowania dwóch statków na orbicie okołoksiężycowej.
https://www.pulskosmosu.pl/2024/05/chandrayaan-4-probki-z-ksiezyca/

 

Chandrayaan-4. Indiom wyraźnie wzrósł apetyt na Księżyc.jpg

Napisano

Xi Jinping z wizytą w Serbii. W tle umowa o bazie na Księżycu
2024-05-14. Wojciech Kaczanowski
Chińska Republika Ludowa pozyskała kolejnego sojusznika do projektu Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych. Umową z Serbią została podpisana podczas wizyty Xi Jinpinga w Belgradzie. Inicjatywa jest konkurencją do amerykańskiego programu Artemis i zakłada ustanowienie stałej placówki badawczej na naturalnym satelicie Ziemi.
O wizycie Xi Jinpinga we Francji, Węgrzech i Serbii informowano jeszcze w kwietniu br. Lin Jian pełniący funkcję rzecznika chińskiego MSZ przekazał, że Xi podczas pobytu w Europie spotka się z serbskim prezydentem Aleksandarem Vucziciem, aby porozmawiać na temat dwustronnych relacji i zastanowić się jak je ulepszyć.
We wtorek przed godz. 22.00 w stolicy Serbii wylądował samolot przywódcy Chin Xi Jinpinga. Na lotnisku w Belgradzie chińskiego gościa powitał prezydent Serbii Aleksandar Vuczić oraz inni przedstawiciele serbskich władz. Podczas wizyty Rząd Serbii przyjął kilka dokumentów, rozszerzających współpracę z Chinami w obszarach infrastruktury, rolnictwa, informacji, telekomunikacji oraz turystyki.
Komentując wizytę Xi prezydent Serbii Aleksandar Vuczić zapowiedział wcześniej, że „zainicjuje ona projekty przyspieszonego rozwoju technologicznego w tych dziedzinach, w których nie ma (w Serbii) wystarczającej wiedzy, od robotyki, technologii satelitarnej, latających samochodów do wielu innych rzeczy”.
Vuczić zaznaczył też, że „Chiny są najważniejszym partnerem Serbii w realizacji państwowych interesów”. Prezydent podkreślił przy tym, że Serbia prowadzi politykę „jednych Chin”, mówiąc, że „Tajwan to Chiny, koniec kropka”.
Wynikiem wizyty Xi Jinpinga w Serbii jest pozyskanie nowego sojusznika w inicjatywie Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych (ILRS), która ma być konkurencją do planowanej placówki w ramach amerykańskiego programu Artemis. Porozumienie początkujące ten projekt między Chinami a Rosją zostało podpisane jeszcze w 2021 r., a od tego momentu trwają prace badawcze nad przyszłą bazą. Do inicjatywy ILRS dołączyły także inne państwa, tj. Wenezuela, Pakistan, Egipt i Białoruś
Projekt ILRS zakłada rozmieszczenie na naturalnym satelicie Ziemi pierwszych elementów infrastruktury, w tym centrum dowodzenia, stacje badawcze lub instalacje energetyczne do 2035 r. W dalszej perspektywie nastąpi znaczący rozwój placówki. Cały film dostępny jest TUTAJ.
Jak poinformował portal Spacenews.com, oprócz umowy dotyczącej Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych państwa podpisały również ”protokół ustaleń w sprawie współpracy w dziedzinie innowacji w zakresie eksploracji i pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej”. Szczegóły dokumentów oraz dokładnego zaangażowania Serbii w projekt bazy na Srebrnym Globie pozostają jednak na ten moment nieznane.
Źródło: Spacenews.com / PAP / Space24.pl
Międzynarodowa Stacja Badań Księżycowych. Wizja do 2045 r.
Autor. CNSA

Autor. Ministry of Foreign Affairs of the People's Republic of China

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/swiat/xi-jinping-z-wizyta-w-serbii-w-tle-umowa-o-bazie-na-ksiezycu

 

Xi Jinping z wizytą w Serbii. W tle umowa o bazie na Księżycu.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.