Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Katastrofalny scenariusz NASA. 72 proc. szans na uderzenie w Ziemię

2024-06-24. Dawid Długosz
NASA przeprowadziła ćwiczenia, które związane są z ochroną ludzkości w przypadku uderzenia przez asteroidę o średnicy 100 m lub większej. Symulacja zakładała 72 proc. szans na kolizję z Ziemią, czyli bardzo wysokie prawdopodobieństwo. Uzyskane przez agencję wyniki nie pozostawiają złudzeń.

Ziemię co chwilę mijają większe lub mniejsze asteroidy. W zasadzie to z podobnymi zdarzeniami mamy do czynienia każdego dnia. W rzeczywistości są to obiekty, które nie stanowią większego (a nierzadko żadnego) zagrożenia. NASA postanowiła jednak przeprowadzić ćwiczenia, gdzie założono duże prawdopodobieństwo podobnej kolizji.

Symulacja NASA z 72 proc. szans uderzenia asteroidy w Ziemię
W ramach programu pilotażowego NASA wzięła pod uwagę hipoteczny obiekt o wielkości od 100 do 320 metrów. Taka skała miałaby ludzkości spłatać pewnego psikusa i założono, że na kolejne siedem miesięcy znika za Słońcem. To sprawiłoby, że obserwacje obiektu stałyby się na jakiś czas niemożliwe.
Taki scenariusz nie potrwałby wiecznie i z czasem okazałoby się, że szanse na zderzenie "naszej" asteroidy z Ziemią wynoszą aż 72 proc. Są więc naprawdę ogromne i raczej katastrofa będzie nieunikniona. Co ludzkość mogłaby zrobić w przypadku takiego zagrożenia?
Zacznijmy od tego, że skutki uderzenia tak dużej skały w ląd byłyby wręcz katastrofalne. Zwłaszcza w przypadku terenów zurbanizowanych. Kosmiczna skała o dwukrotnie mniejszej wielkości mogłaby zmieść z powierzchni miasto wielkości Warszawy.
Wnioski z symulacji NASA są jasne
NASA w trakcie ćwiczeń związanych z ochroną planety przed tak potężnym kataklizmem wzięła pod uwagę różne scenariusze. Następnie na podstawie uzyskanych wyników opracowano specjalny raport.
Agencja zwraca uwagę na wiele niedociągnięć, które znacząco utrudniłyby podjęcie stosownych działań. Dotyczy to decyzji w związku z ewentualną misją kosmiczno-ratunkową. W Stanach Zjednoczonych i pozostałych państwach nie ma odpowiednich procedur związanych z uruchomieniem takiego przedsięwzięcia.

Zwrócono również uwagę na nieścisłości dotyczące Grupy ds. Planowania i Doradztwa Misji Kosmicznych (SMPAG) powiązanej z ONZ, gdzie nie ma pełnego zrozumienia dotyczącego obowiązków organizacji. Są to więc problemy, które wymagają podjęcia działań. W przeciwnym wypadku plan ratowania planety będzie bardzo utrudniony.
NASA przeprowadziła misję DART
Warto dodać, że NASA o ratowaniu Ziemi przed kolizją z asteroidą myśli już od dawna. Dowodem na to jest misja DART, której start odbył się kilka lat temu. Celem była kosmiczna skała o nazwie Dimorphos, w którą uderzył samobójczy statek i następnie doprowadził do zmiany trajektorii. Dokładne skutki zostaną zbadane wraz z misją HERA szykowaną przez ESA.

***

Katastrofalny scenariusz NASA. 72 proc. szans na uderzenie w Ziemię. /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-katastrofalny-scenariusz-nasa-72-proc-szans-na-uderzenie-w-z,nId,7594065

Katastrofalny scenariusz NASA. 72 proc. szans na uderzenie w Ziemię.jpg

Napisano

Polacy w wyjątkowym projekcie. SOMA to unikatowe przedsięwzięcie

2024-06-24. Paula Drechsler
Jak pobyt w przestrzeni kosmicznej wpływa na ludzkie zdrowie? Co dzieje się z DNA człowieka podczas podróży w kosmos? Takie kwestie poruszone zostały w ogromnym, jedynym w swoim rodzaju zbiorze danych dotyczących medycyny lotniczej oraz biologii kosmicznej. Unikatowe przedsięwzięcie — pakiet SOMA — zrzeszył ogrom naukowców, w tym specjalistów z Polski. Co badali Polacy?

W czerwcu w prestiżowym czasopiśmie naukowym „Nature” ukazał się pakiet „Space Omics and Medical Atlas (SOMA)”, który stanowi największy w historii zbiór danych dotyczący medycyny lotniczej i biologii kosmicznej. Pakiet ten współtworzyli także naukowcy z Polski.
Ogrom badaczy współpracował nad tym, aby w 2024 r. udostępnić zbiór danych dotyczących lotów kosmicznych. „W szczególności obejmuje to analizę próbek zebranych od pierwszej całkowicie cywilnej załogi misji Inspiration4, która składała się z komercyjnych astronautów. Wyruszyli oni na krótkoterminową misję na orbitę o dużej wysokości (575 km), dalej niż Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS)”, czytamy na stronie projektu.
Polscy naukowcy zaangażowani w tworzenie największego w historii zbioru danych dot. medycyny lotniczej i biologii kosmicznej
W przygotowanie tego obszernego opracowania, zaangażowanych było ponad 100 instytucji z ponad 25 krajów. Swój istotny udział w formowaniu tego zbioru mieli także Polacy — jako jedyni z Polski współtworzyli go naukowcy Międzynarodowej Agendy Badawczej GUMed.
- Praca naukowców naszej Uczelni pokazała, które regiony DNA są najbardziej wrażliwe na powstawanie uszkodzeń oraz że przestrzenne ułożenie struktur w jądrze komórkowym nie jest przypadkowe i podlega modyfikacji celem ochrony DNA przed promieniowaniem — podano w komunikacie Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Polacy z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego współautorami Space Omics and Medical Atlas (SOMA)
Załoga Inspiration4 przeprowadziła podczas pobytu na orbicie wiele eksperymentów naukowych. Te zostały następnie przetworzone, zsekwencjonowane i przeanalizowane, co przyczyniło się do powstania większości z 44 artykułów w zbiorze SOMA podaje „Nature”. Ten unikatowy zestaw danych opracowali także Polacy — doktorant lek. Adrian Perdyan oraz jego promotor dr hab. Jakub Mieczkowski, prof. uczelni, artykuł polskiej grupy tworzyli także Monika Horbacz i Marcin Jąkalski z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Badaliśmy zmiany metylacji DNA wywołane przez wysokoenergetyczne pierwiastki zawarte w promieniowaniu kosmicznym oraz wpływ przestrzennego ułożenia DNA w jądrze komórkowym na zmiany metylacji DNA i ekspresji genów — wyjaśniał lek. Adrian Perdyan w komunikacie GUMed. - Analizy oparliśmy o dane z linii komórkowych, dane zwierzęce oraz dane ludzkie pochodzące od astronautów z misji Inspiration4 na wysoką orbitę okołoziemską.
Space Omics and Medical Atlas (SOMA) to praca unikatowa
„Nature” poinformowało, że dane uzyskane od załogi podczas misji i po jej zakończeniu zostały udostępnione w repozytorium danych Open Science Data Repository, będącym rozwinięciem NASA GeneLab. Ponadto, jak podano, utworzone zostały cztery nowe portale danych, które umożliwiają przeglądanie wyników misji.  Obejmują one również powiązane dane z badania NASA Twins Study. „To pogłębia naszą wiedzę na temat zdrowia ludzkiego w kosmosie”, zaznacza "Nature".

SOMA jest pracą unikatową, ponieważ wcześniej nikt nie podjął się tak precyzyjnego opracowania tematu. Na łamach „Nature” oprócz informacji na temat całego projektu SOMA oraz artykułu polskiej grupy można przeczytać także pełny tekst głównej publikacji.

Polscy naukowcy współtworzyli największy w historii zbioru danych dot. medycyny lotniczej i biologii kosmicznej. Zdj. ilustracyjne. /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/nauka/news-polacy-w-wyjatkowym-projekcie-soma-to-unikatowe-przedsiewzie,nId,7593999

 

Polacy w wyjątkowym projekcie. SOMA to unikatowe przedsięwzięcie.jpg

Napisano

Młoda Wielka Czerwona Plama?
2024-06-25. Krzysztof Kanawka
Zaskakujące wyniki symulacji numerycznych.
Czy Wielka Czerwona Plama ma około 200 lat? Do takich wniosków doszedł zespół naukowców badających zmianę wielkości tego potężnego huraganu na Jowiszu. Co więc zaobserwował Cassini w drugiej połowie siedemnastego wieku?
Wielka Czerwona Plama (WCP) to potężny huragan w atmosferze Jowisza, największej planety naszego Układu Słonecznego. Dotychczas astronomowie uważali, że WCP mogła istnieć przez przynajmniej kilkaset lat, przynajmniej od czasów pierwszych obserwacji teleskopowych. Wiemy jednak, że Wielka Czerwona Plama jest dziś wyraźnie mniejsza niż sto lat temu.
Duży twór w atmosferze Jowisza, w regionie gdzie dziś obserwuje się WCP, był już obserwowany w 1665 roku, a być może i od 1632 roku. Obserwacje wykonał m.in. słynny astronom Giovanni Cassini, ale ten twór znajduje się w rysunkach i zapiskach innych astronomów – aż do 1713 roku. Ten historyczny twór – dla odróżnienia od WCP – jest czasem nazywany jako “Permanent Spot” (PS, pol.: “Stała Plama”).
Pomiędzy PS a WCP
Pomiędzy 1713 a 1831 rokiem nie ma żadnych zapisanych obserwacji huraganu w atmosferze Jowisza. Jest to dość dziwne, bowiem wówczas na całym świecie funkcjonowało coraz więcej obserwatoriów astronomicznych, bez wątpienia zdolnych do obserwacji huraganów tak wielkich jak PS czy WCP. Co więcej – dostępne zapiski z obserwacji Jowisza, wykonane przez tak znakomitych astronomów jak Messier czy Herschel, wskazują na obecność względnie małych huraganów w atmosferze Jowisza, znacznie mniejszych od PS czy od WCP. Sugeruje to, że PS zniknęła po 1713 roku, zaś WCP powstała przed 1830 rokiem.
Czy brak obserwacji jakiegokolwiek większego tworu w atmosferze Jowisza przez ponad sto lat może wskazywać, że WCP jest względnie młodym tworem? Odpowiedź na to pytanie postanowić dostarczyć zespół hiszpańskich naukowców, którzy wykorzystali historyczne oraz współczesne rysunki, zdjęcia i cyfrowe obrazy oraz symulacje numeryczne z dostępnych danych. Wyniki ich badań zostały opublikowane na łamach czasopisma naukowego Geopshysical Research Letters z 28 czerwca 2024.
WCP jest młodym tworem?
Wyniki symulacji są zaskakujące: huragan PS już w siedemnastym wieku zanikał i aby uzyskać wielkość zbliżoną do rozmiarów WCP z lat 30. dziewiętnastego wieku musiałby bardzo szybko rosnąć. Naukowcy uznają ten wzrost za niemożliwy, szczególnie że dotychczas nie zanotowano stałego wzrostu jowiszowych huraganów na przestrzeni wielu dekad.
Te wyniki jednoznacznie sugerują, że PS zniknął po 1713 roku, zaś WCP powstała ponad sto lat później. Jak zatem tak duży twór jak WCP mógł powstać? W tej samej publikacji zaproponowano możliwy mechanizm powstania WCP.
Przede wszystkim naukowcy uważają, że WCP nie powstała w wyniku złączenia mniejszych huraganów z sobą. Choć takie przypadki są znane (np. trzy jowiszowe mniejsze huragany, zwane “owalami”, które powstały w latach 30. XX wieku i ostatecznie złączyły się w jeden twór w 2000 roku), to powstanie huraganu tak wielkiego jak wczesne WCP wymagałoby znacznie połączenia znacznie większych “owali”. Tego typu obiekty byłyby obserwowane przez astronomów w osiemnastym i dziewiętnastym wieku, zanim powstała WCP.
WCP wg hiszpańskich astronomów prawdopodobnie powstała w wyniku zaburzeń nazywanych “South Tropical Disturbance”, które powstają w wyniku interakcji dwóch przeciwnych względem siebie i sąsiadujących strumieni w atmosferze Jowisza. Od początku XX wieku znamy przynajmniej 7 takich przykładów zaburzeń, które były wyraźnie widoczne w atmosferze Jowisza. W przypadku powstania WCP, to zaburzenie doprowadziło do wytworzenia dużego owalu, który znalazł się pomiędzy dwoma przeciwnymi strumieniami silnych jowiszowych wiatrów. Następnie ów owal zmniejszył swoje rozmiary aż stał się huraganem WCP.
Zniknięcie PS oraz powstanie WCP wskazuje jak bardzo dynamiczna jest atmosfera Jowisza oraz jak mało nadal wiemy o procesach zachodzących na tym gazowym gigancie. Tymczasem jest pewne, że planet takich jak Jowisz jest wiele we Wszechświecie i że z pewnością te “obce gazowe giganty” mają równie aktywną atmosferę.

Porównanie wielkości WCP pomiędzy 1995 a 2014 rokiem / Credits – NASA, ESA

Hubble Observes Jupiter’s Great Red Spot Changing
https://www.youtube.com/watch?v=7dIfQIDjtOg
Obserwacje WCP przez teleskop Hubble / Credits – NASA
(Arxiv)
https://kosmonauta.net/2024/06/mloda-wielka-czerwona-plama/

Młoda Wielka Czerwona Plama.jpg

Młoda Wielka Czerwona Plama2.jpg

Napisano

Astronautce przeciekał skafander. W ostatniej chwili odwołano opuszczenie stacji kosmicznej
2024-06-25. Źródło: PAP, CNN, tvnmeteo.pl

Dwoje amerykańskich astronautów nie mogło w poniedziałek wykonać zaplanowanych prac konserwatorskich na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) z powodu awarii skafandra jednego z nich - poinformowała NASA. To drugi anulowany spacer kosmiczny w tym miesiącu.
Do wycieku doszło w skafandrze kosmicznym założonym przez astronautkę Tracy Dyson. Awaria nastąpiła tuż po przełączeniu skafandrów na zasilanie bateryjne, przed planowanym opuszczeniem ISS przez nią i drugiego członka załogi Mike’a Barratta. NASA wtedy odwołała opuszczenie pokładu stacji kosmicznej.
Jak poinformowała agencja, do usterki doszło w układzie chłodzącym skafandrów, który ma zapewnić użytkownikom komfortową temperaturę podczas wykonywania pracy. Podkreślono, że w żadnym momencie tego zdarzenia załodze nie zagrażało niebezpieczeństwo.
W tej chwili czuję się komfortowo, ale jest mi trochę ciepło - stwierdziła Dyson podczas transmitowanych przez NASA przygotowań do spaceru kosmicznego. Wyraziła obawę, że wyciek wody może mieć wpływ na złącza elektryczne.
Dyson i Barratt mieli za zadanie zająć się usterką skrzynki elektronicznej anteny komunikacyjnej, która znajduje się na zewnątrz stacji kosmicznej. Ich pobyt poza ISS miał trwać około 6,5 godziny.
Kolejna taka sytuacja
To drugi spacer kosmiczny w ciągu ostatnich dni, który został nagle odwołany z powodu problemów ze skafandrem kosmicznym. NASA anulowała 13 czerwca wyjście poza stację Tracy Dyson i Matthew Dominicka z powodu "problemu niewygody skafandra kosmicznego", jaką odczuwał astronauta. Agencja odmówiła podania szczegółów na ten temat, aby chronić jego prywatność.
NASA poinformowała, że oprócz odwołanego poniedziałkowego spaceru, astronauci przeprowadzą jeszcze jeden - zaplanowany na 2 lipca, zanim kapsuła Starliner zostanie odcumowana od stacji i wraz z dwojgiem astronautów wróci na Ziemię.
Powrót Starlinera przedłuża się, również z powodu serii problemów, w tym wycieku helu i awarii sterów strumieniowych. Pierwotnie CST-100 Starliner miał zostać oddokowany od ISS 14 czerwca, a we wtorek NASA podała, że nie nastąpi to wcześniej niż w najbliższą środę. Według stacji CNN nie wiadomo, jak bardzo decyzja o odwołaniu poniedziałkowego wyjścia opóźni powrót statku Starliner na Ziemię.
Przedstawiciele amerykańskiej agencji kosmicznej poinformowali, że Starliner może pozostać zadokowany do ISS maksymalnie przez 45 dni. Astronauci przebywają w kosmosie od 5 czerwca.
Autorka/Autor:ps
Źródło: PAP, CNN, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock
Maciej Zieliński, Adam Ziemienowicz/PAP

https://tvn24.pl/tvnmeteo/ciekawostki/astronautce-przeciekal-skafander-w-ostatniej-chwili-odwolano-opuszczenie-stacji-kosmicznej-st7978750

Astronautce przeciekał skafander. W ostatniej chwili odwołano opuszczenie stacji kosmicznej.jpg

Astronautce przeciekał skafander. W ostatniej chwili odwołano opuszczenie stacji kosmicznej2.jpg

Napisano

Najlepsi inżynierowie świata w Krakowie. Finał European Rover Challenge
2024-06-25.
27 zespołów studenckich z 12 krajów przyjedzie we wrześniu do Krakowa by wziąć udział w finale najbardziej prestiżowych zawodów robotów marsjańskich na świecie, European Rover Challenge. Zbudowane przez uczestników łaziki zmierzą się w 5 konkurencjach na 900 m2 symulowanej marsjańskiej powierzchni, stworzonej na wzór Valles Marineris – jednego z największych kanionów w Układzie Słonecznym.
W Krakowie spotkają się najlepsi z najlepszych
Aby zakwalifikować się do udziału finaliści musieli wyjść z grupy 69 drużyn biorących udział w eliminacjach, reprezentujących obydwie Ameryki, Afrykę, Azję, Europę oraz Australię. Na terenie Akademii Górniczo-Hutniczej spotkają się tylko te zespoły, których dokumentacja techniczna łazika została oceniona najwyżej. Ostatecznie w finale międzynarodowych zawodów zobaczymy reprezentantów aż 12 krajów, w tym m.in. drużyny z Hiszpanii, Danii, Wielkiej Brytanii, Serbii, Szwajcarii i Grecji, z czego aż 6 zespołów z Polski.
W Krakowie powstanie fragment Czerwonej Planety
W trakcie dziesiątej edycji European Rover Challenge zawodnicy zmierzą się w pięciu konkurencjach sprawdzających ich umiejętności w zakresie nawigacji, oznaczania i pobierania próbek gleby, a także testujących sprawność technologiczną samych łazików. Areną ich zmagań będzie stworzony specjalnie na tę okazję Marsyard o powierzchni około 900 m2, wzorowany na fragmencie powierzchni Czerwonej Planety o nazwie Valles Marineris – jednym z największych kanionów w Układzie Słonecznym.
”Na zawodników czekać będą strome klify, skomplikowany w nawigacji labirynt przesmyków oraz liczne pułapki związane z osuwiskami, formami polodowcowymi a nawet niewielkimi wulkanami” - wymienia Dr Anna Łosiak, geolożka planetarna, główna projektantka toru marsjańskiego ERC.
Zmagania robotów to dopiero początek atrakcji
Zawody łazików marsjańskich to jedna z wielu atrakcji, które czekają na odwiedzających wrześniowe wydarzenie w Krakowie. Równolegle z zawodami będzie odbywać się konferencja naukowa, podczas której będzie można posłuchać specjalistów ze światowych agencji i firm kosmicznych, którzy między innymi opowiedzą o przyszłości eksploracji kosmicznej, planach osadnictwa na Marsie i Księżycu, oraz pokażą, jak technologie kosmiczne wpływają na codzienne życie na Ziemi. Na głównej scenie wystąpią m.in.:
•    Shelli Brunswick – futurystka, autorka licznych artykułów i ceniona mówczyni, której doświadczenie sięga wysokich pozycji w Siłach Powietrznych USA oraz amerykańskiej Fundacji Kosmicznej „Space Foundation";
•    Joe Cassady – dyrektor ds. Kosmicznych Programów Cywilnych w L3Harris z ponad czterema amerykańskimi patentami na technologię napędu elektrycznego (EP). Wiceprezes Electric Rocket Propulsion Society, zasiadający w wielu grupach doradczych NASA;
•    Janet Ivey-Duensing – dyrektorka generalna Janet's Planet Inc., dyrektorka ds. edukacji w Explore Mars i członkini zarządu doradczego Cosmic Girls Foundation. Jest szanowaną postacią w dziedzinie edukacji kosmicznej, angażującą się w inspirowanie kolejnego pokolenia odkrywców kosmosu i kobiet w nauce.
Kosmiczne technologie dla przedsiębiorstw i startupów
Wydarzenie będzie również miejscem spotkań dla przedstawicieli biznesu i inwestorów zainteresowanych branżą kosmiczną. Dzięki partnerstwu z Europejską Agencją ds. Programu Kosmicznego (EUSPA), podczas ERC zostanie zorganizowane jedno z ośmiu w Europie spotkań CASSINI Matchmaking. Dzięki temu, startupy we wczesnej fazie rozwoju otrzymają wsparcie w przygotowaniu do spotkań z inwestorami i korporacjami, co zwiększy ich zdolność do przyciągania finansowania kapitałowego i nawiązywania partnerstw.
Na wszystkie osoby, które odwiedzą teren AGH podczas wrześniowych zawodów czekać będzie także strefa wystawców i atrakcji, dostępnych bezpłatnie i przygotowanych z myślą o wszystkich, niezależnie od wieku.
Tegoroczna, dziesiąta, edycja European Rover Challenge odbędzie się w dniach 6–8 września na terenie Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Dzięki transmisji na żywo w mediach społecznościowych oraz na stronie internetowej wydarzenia, rywalizację drużyn i wystąpienia prelegentów będzie mogła oglądać publiczność z całego świata.
Głównym organizatorem wydarzenia jest Europejska Fundacja Kosmiczna – organizacja non-profit, wspierająca inicjatywy stawiające na pierwszym miejscu przyszłość nowego pokolenia, opartą na naukach STEAM i technologiach kosmicznych. Współorganizatorem i gospodarzem jest Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie.
Wydarzenie zostało objęte patronatem honorowym Ministra Edukacji, Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), Międzynarodowej Federacji Astronautycznej (IAF), Wicemarszałka Województwa Małopolskiego oraz Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego. Projekt finansowany jest ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Edukacji i Nauki w ramach Programu „Społeczna odpowiedzialność nauki II”.
Do grona Partnerów dołączyli już: CASSINI Matchmaking, Konsulat Generalny USA w Krakowie, Mars Society Polska, Stowarzyszenie Polskich Profesjonalistów Sektora Kosmicznego (PSPA), MathWorks, JoinThe.Space, 3Dconnexion, Pyramid Games, Pokojowy Patrol, Fundacja Spaceship oraz Centrum Business in Małopolska.
Patroni medialni projektu: RMF, My Company Polska, Space24.pl, LoveKrakow.pl, Kosmonauta.net, Astrofaza, Urania: Postępy Astronomii, Polska Fundacja Fantastyki Naukowej.
Więcej informacji o wydarzeniu i zespołach biorących udział w zawodach znajduje się na stronie internetowej.
https://roverchallenge.eu/pl/konferencja-i-transmisja/

Program wydarzenia oraz transmisja są dostępne na stronie organizatora


Autor. European Rover Challange

SPACE24

https://space24.pl/nauka-i-edukacja/najlepsi-inzynierowie-swiata-w-krakowie-final-european-rover-challenge

Najlepsi inżynierowie świata w Krakowie. Finał European Rover Challenge.jpg

Napisano (edytowane)

Chiny. Próbki z niewidocznej strony Księżyca dotarły na Ziemię
2024-06-25. Mateusz Mitkow
25 czerwca br. księżycowe próbki misji Chang’e 6 dotarły bezpiecznie na Ziemię. To historyczny sukces dla Chińskiej Republiki Ludowej, która jest teraz w posiadaniu materiałów niedostępnych dla innych naukowców. Ocenia się, że wśród nich znajdują się skały wulkaniczne sprzed 2,5 mln lat.
Chiny zapisały się na kartach historii jako państwo, któremu jako pierwszemu udało się sprowadzić próbki z niewidocznej od strony Ziemi części Księżyca. We wtorek 25 czerwca br. w godzinach porannych czasu polskiego kapsuła misji Chang’e 6 wylądowała na terenie Mongolii Wewnętrznej, dostarczając naukowcom niezwykle cenny materiał badawczy. Dzięki temu ludzkość będzie mogła dowiedzieć się więcej o różnicach geologicznych po obu stronach Srebrnego Globu.
Z dostępnych informacji wynika, że moduł powrotny z probówkami, zawierającymi około około 2 kg księżycowego materiału, pomyślnie wylądował w wyznaczonym do tego miejscu. Nie zawiódł również system spadochronowy, który zapewnił bezpiecznie lądowanie, co spotkało się z gromkimi brawami w centrum kontroli misji. ”Misja eksploracji Księżyca Chang’e-6 zakończyła się całkowitym sukcesem” - skomentował Zhang Kejian Dyrektor Narodowej Agencji Kosmicznej Chin (CNSA).
Sprowadzone próbki z niezbadanego dotąd obszaru mają pomóc lepiej poznać historię Srebrnego Globu, naszej planety, a także innych ciał niebieskich Układu Słonecznego. Ocenia się, że wśród nich znajdują się skały wulkaniczne sprzed 2,5 mln lat. Początkowo będą one dostępne dla naukowców i instytucji z Chin, lecz w późniejszym czasie zostaną otwarte dla międzynarodowych podmiotów badawczych. W przedsięwzięciu brały udział instrumenty naukowe z Francji, Włoch, Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i Pakistanu
Pomyślne zakończenie misji Change’e 6 jest kolejnym krokiem w zakresie dążenia Chin do bycia dominującą potęgą kosmiczną. Jest to także niezwykle ważny sukces pod kątem planów załogowych lotów na Księżyc oraz budowy bazy na jego powierzchni. Obszar, z którego zostały pobrane próbki (Basen Biegun Południowy – Aitken) to region, gdzie mają być realizowane zarówno chińskie misje załogowe, jak i misje amerykańskiego programu Artemis. Zanim do tego dojdzie czekają nas jeszcze misje Chang’e 7 (2026 r.) oraz Chang’e 8 (2028 r.).
Sonda Chang’e 6 rozpoczęła swoją misję 3 maja. Została wyniesiona w przestrzeń kosmiczną z centrum kosmicznego Wenchang przez system nośny Chang Zheng 5 (Długi Marsz 5). 1 czerwca br. Chiny potwierdziły, że lądownik bezpiecznie osiadł na niewidocznej stronie Księżyca na południowym krańcu krateru Apollo. Podczas dwóch kolejnych dni udało się pobrać cenne próbki. 4 czerwca moduł wznoszący z probówkami opuścił Księżyc i tym samym rozpoczęła się faza powrotna.
Składnikami misji były orbiter przekaźnikowy Queqiao-2, lądownik księżycowy, system wznoszący oraz moduł powrotny na orbicie na Księżyca. Warto zauważyć, że Queqiao-2 będzie również wykorzystywany jako platforma przekaźnikowa podczas kolejnych dwóch misji programy księżycowego Chin. Do 2040 roku Queqiao-2 będzie częścią konstelacji satelitów przekaźnikowych służących jako pomost komunikacyjny dla załogowych misji księżycowych i eksploracji innych planet, takich jak Mars i Wenus.
W ostatnich latach Chiny przeprowadziły wiele udanych misji na Księżyc, pobierając próbki z widocznej z Ziemi strony Księżyca za pomocą sondy Chang’e 5. Także amerykańskie i sowieckie księżycowe misje pobierały próbki wyłącznie z tej strony naturalnego satelity Ziemi. W 2014 r. Chiny jako pierwszy kraj w historii wylądowały bezzałogową sondą na przeciwnej od strony Ziemi części Srebrnego Globu. Odbyło się to w ramach misji Chang’e 4. W przeciwieństwie do opisywanej Chang’e 6 nie zakładała ona pobrania i sprowadzenia próbek na Ziemię.
Rywalizacja mocarstw w zakresie eksploracji kosmosu nabiera tempa. Świat od ponad 50 lat czeka na ponowne załogowe lądowanie na powierzchni naturalnego satelity Ziemi i jedyne kraje, które mogą tego dokonać to obecnie USA oraz Państwo Środka. Stany Zjednoczone szacują, że uda się to wykonać w okolicach 2026 r. w ramach misji Artemis III. Chiny planują zrealizować misję lądowania tajkonautów na Księżycu przed 2030 r. Głównym celem jest, aby zrealizować ten cel zanim zrobią to Stany Zjednoczone.
Bierzemy udział w wyścigu kosmicznym i prawdą jest, że lepiej uważajmy, aby nie dotarli do miejsca na Księżycu pod pozorem badań naukowych. Nie jest też wykluczone, że powiedzą: Nie zbliżaj się, jesteśmy tutaj, to nasze terytorium […] Myślę, że Chiny mają bardzo agresywny plan. Chcieliby wylądować przed nami, ponieważ mogłoby to dać im pewien przewrót PR-owy. Ale faktem jest, że nie sądzę, by to zrobili” - podkreślił na początku obecnego roku administrator NASA Bill Nelson.

Autor. CCTV live on Youtube

Chiński lądownik na Księżycu w ramach misji Chang'e 6.
Autor. CNSA

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/sondy/chinskie-probki-z-niewidocznej-strony-ksiezyca-dotarly-na-ziemie

 

 

Chiny. Próbki z niewidocznej strony Księżyca dotarły na Ziemię.jpg

Chiny. Próbki z niewidocznej strony Księżyca dotarły na Ziemię2.jpg

Chiny. Próbki z niewidocznej strony Księżyca dotarły na Ziemię3.jpg

Edytowane przez Paweł Baran
Napisano

Sprawdzono czy czarne dziury tworzą ciemną materię
2024-06-25.
Naukowcy z polskiego projektu OGLE opublikowali wyniki analiz dwudziestu lat obserwacji. Okazuje się, że czarne dziury nie odpowiadają za ciemną materię, a na dodatek pierwotne czarne dziury nie są źródłem fal grawitacyjnych obserwowanych przez LIGO i Virgo.
Ciemna materia to jednak z największych zagadek Wszechświata, intensywnie badana przez naukowców. Wiemy, że odpowiada za około 5% całkowitej masy i energii Wszechświata, ale nie wiemy jaka jest jej natura. Według przypuszczeń może składać się z nieznanych cząstek elementarnych, ale to tylko jedna z hipotez. Inna koncepcja proponuje, że za ciemną materię, albo przynajmniej za jej część, mogą być odpowiedzialne pierwotne czarne dziury.
Czarne dziury wykrywane przy pomocy detektorów fal grawitacyjnych mają masy zdecydowanie większe niż czarne dziury wcześniej znane w Drodze Mlecznej. Jest to 20-100 mas Słońca wobec 5-20 mas Słońca. Niektóre przypuszczenia sugerują więc, że detektory LIGO i Virgo mogą wykrywać właśnie pierwotne czarne dziury.
Wyjaśnienie dlaczego te dwie populacje czarnych dziur tak bardzo się różnią jest jedną z największych zagadek współczesnej astronomii – wskazał dr Przemek Mróz z Obserwatorium Astronomicznego UW, który jest pierwszym autorem dwóch najnowszych publikacji projektu OGLE.
Naukowcy z OGLE próbują rozwikłać zagadkę ciemnej materii przy pomocy obserwacji zjawisk mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Są to zdarzenia wynikające z ogólnej teorii względności Einsteina. Występują w sytuacji, gdy na jednej linii znajdą się daleka gwiazda, obserwator i obiekt pomiędzy nimi (np. niewidoczną słaba gwiazda albo czarna dziura). Wtedy światło odległej gwiazdy ulega zakrzywieniu i występuje tymczasowe pojaśnienie. Parametry zjawiska zależą od masy niewidocznego obiektu, który spowodował zjawisko, im większa masa, tym zjawisko trwa dłużej. Dzięki temu przy pomocy mikrosoczewkowania grawitacyjnego można szukać m.in. czarnych dziur.
W pracy wskazano, że gdyby cała ciemna materia składała się z czarnych dziur o masie 10 mas Słońca, to według przewidywań OGLE powinno wykryć 258 zjawisk mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Gdyby czarne dziury miały po 100 mas Słońca, powinno być ich 99, a dla czarnych dziur o masach 1000 razy większych niż masa Słońca już jedynie 27. Jednak obserwacje nie wskazują żadnego z tych wyników - w danych OGLE znaleziono 13 takich zjawisk. Co więcej, większość z nich trwała mniej niż 100 dni i zapewne były spowodowane przez zwykłe gwiazdy w Drodze Mlecznej lub Wielkim Obłoku Magellana.
Dr Przemek Mróz wskazuje że masywne czarne dziury mogą stanowić co najwyżej niewielki ułamek ciemnej materii. Liczbowo wygląda to następująco: czarne dziury o masie 10 mas Słońca mogą stanowić co najwyżej 1,2% ciemnej materii, 100 mas Słońca – 3,0% ciemnej materii, 1000 mas Słońca – 11% ciemnej materii.
Wyniki z OGLE dają jeszcze jeden istotny wniosek. Są sugestią, że pierwotne czarne dziury nie mogą być źródłami fal grawitacyjnych wykrywanymi przez LIGO i Virgo. Bardziej prawdopodobne jest, iż powstały w efekcie ewolucji gwiazd masywnych o małej zawartości ciężkich pierwiastków, albo z połączenia się mniejszych obiektów.
OGLE to jeden z największych współczesnych przeglądów nieba. W jego ramach od ponad 32 lat prowadzone są regularne obserwacje fotometryczne. Projekt powstał w celu poszukania zjawisk mikrosoczewkowania grawitacyjnego, ale bogactwo zgromadzonych danych pozwala wykorzystywać je także do odkrywania i badań planet pozasłonecznych, analiz struktury i ewolucji Drogi Mlecznej, gwiazd zmiennych, kwazarów, gwiazd nowych, gwiazd supernowych i innych zagadnień w astronomii.
W dwóch omawianych publikacjach zaprezentowano obserwacje z lat 2001-2020. Były to trzecia i czwarta faza projektu OGLE. Dane obejmują 80 milionów gwiazd z Wielkiego Obłoku Magellana, który jest niewielką galaktyką w pobliżu Drogi Mlecznej.
To najdłuższy, największy i najdokładniejszy ciąg czasowy obserwacji fotometrycznych
Wielkiego Obłoku Magellana zebranych w historii współczesnej astronomii – powiedział prof. Andrzej Udalski z Obserwatorium Astronomicznego UW.
Jeden z artykułów ukazał się w „Nature”, a drugi w „Astrophysical Journal Supplement Series”. Tytuły to odpowiednio "No massive black holes in the Milky Way" halo oraz "Microlensing optical depth and event rate toward the Large Magellanic Cloud based on 20 years of OGLE observations". Stanowią podsumowanie badań projektu OGLE w zakresie ciemnej materii.
Skład zespołu badawczego: Przemek Mróz, Andrzej Udalski, Michał K. Szymański, Igor Soszyński, Łukasz Wyrzykowski, Paweł Pietrukowicz, Szymon Kozłowski, Radosław Poleski, Jan Skowron, Dorota Skowron, Krzysztof Ulaczyk, Mariusz Gromadzki, Krzysztof Rybicki, Patryk Iwanek, Marcin Wrona, Milena Ratajczak, Mateusz Kapusta,
Więcej informacji:
•    Czy czarne dziury tworzą ciemną materię?
 
Opracowanie: Krzysztof Czart
Źródło: OA UW
 
Ilustracja:
Spodziewane (po lewej) i obserwowane przez OGLE zjawiska mikrosoczewkowania grawitacyjnego (po prawej). Źródło: J. Skowron / OGLE
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/sprawdzono-czy-czarne-dziury-tworza-ciemna-materie

Sprawdzono czy czarne dziury tworzą ciemną materię.jpg

Napisano

Hubble odkrywa niespodzianki wokół gwiazdy, która wybuchła 40 lat temu
2024-06-25.
Zespół astronomów przejrzał ponownie archiwalne dane dotyczące obiektu, który był obserwowany 40 lat temu.
Astronomowie wykorzystali nowe dane z Kosmicznego Teleskopu Hubble’a i Obserwatorium SOFIA (Stratospheric Observatory For Infrared Astronomy), a także dane archiwalne z innych misji, aby ponownie przyjrzeć się jednemu z najdziwniejszych układów podwójnych gwiazd w naszej Galaktyce – 40 lat po tym, jak pojawił się on na scenie jako jasna i długo żyjąca nowa. Nowa to gwiazda, która nagle gwałtownie zwiększa swoją jasność, a następnie znika, zwykle w ciągu kilku miesięcy lub lat.
Pomiędzy kwietniem a wrześniem 1975 roku układ podwójny HM Sagittae (HM Sge) stał się 250 razy jaśniejszy. Co jeszcze bardziej niezwykłe, nie wygasł on gwałtownie, jak to zwykle czynią nowe, ale utrzymał swoją jasność przez dziesięciolecia. Ostatnie obserwacje pokazują, że układ stał się gorętszy, ale paradoksalnie nieco przygasł.
HM Sge to szczególny rodzaj gwiazdy symbiotycznej, w której biały karzeł i rozdęta, produkująca pył olbrzymia gwiazda towarzysząca znajdują się na mimośrodowej orbicie wokół siebie, a biały karzeł pochłania gaz wypływający z olbrzyma. Gaz ten tworzy płonący gorący dysk wokół białego karła, który może w nieprzewidywalny sposób ulec spontanicznej eksplozji termojądrowej, gdy napływ wodoru z olbrzyma gęstnieje na powierzchni, aż osiągnie punkt krytyczny. Takie fajerwerki między gwiazdami towarzyszącymi fascynują astronomów, ponieważ pozwalają zrozumieć fizykę i dynamikę ewolucji gwiazd w układach podwójnych.
W 1975 roku HM Sge zmieniła się z nijakiej gwiazdy w coś, na co patrzyli wszyscy astronomowie w terenie, a w pewnym momencie ta gorączka aktywności zwolniła – powiedział Ravi Sankrit ze Space Telescope Science Institute (STScI) w Baltimore. W 2021 roku Steven Goldman z STScI, Sankrit i współpracownicy wykorzystali instrumenty na HST i SOFIA, aby zobaczyć, co zmieniło się w HM Sge w ciągu ostatnich 30 lat na długościach fal świetlnych od podczerwieni do ultrafioletu (UV).
Dane UV z HST z 2021 roku wykazały silną linię emisyjną wysoko zjonizowanego magnezu, która nie była obecna we wcześniej opublikowanych widmach z 1990 roku. Jej obecność wskazuje, że szacowana temperatura białego karła i dysku akrecyjnego wzrosła z mniej niż 220 000 oC w 1989 roku do ponad 250 000 oC obecnie. Wysoko zjonizowana linia magnezu jest jedną z wielu widocznych w widmie UV, które analizowane razem ujawniają energetykę układu i jego zmiany w ciągu ostatnich trzech dekad.
Dzięki danym z latającego teleskopu SOFIA, który przeszedł na emeryturę w 2022 roku, zespół był w stanie wykryć wodę, gaz i pył przepływające w układzie i wokół niego. Dane widmowe w podczerwieni pokazują, że olbrzymia gwiazda, która produkuje duże ilości pyłu, powróciła do normalnego zachowania w ciągu zaledwie kilku lat od wybuchu, ale także, że w ostatnich latach przygasła, co stanowi kolejną zagadkę do wyjaśnienia.
Dzięki SOFIA astronomowie byli w stanie zaobserwować wodę poruszającą się z prędkością około 30 km/s, co jak podejrzewają jest prędkością skwierczącego dysku akrecyjnego wokół białego karła. Most gazu łączący olbrzymią gwiazdę z białym karłem musi obecnie rozciągać się na około 2 miliardy kilometrów.
Zespół współpracował również z AAVSO (Amerykańskim Stowarzyszeniem Obserwatorów Gwiazd Zmiennych), aby współpracować z astronomami-amatorami z całego świata, którzy pomagają obserwować HM Sge za pomocą teleskopów; ich ciągłe monitorowanie ujawnia zmiany, które nie były widoczne od czasu jej wybuchu 40 lat temu.
Gwiazdy symbiotyczne takie jak HM Sge są rzadkością w naszej Galaktyce, a obserwowanie eksplozji podobnej do nowej jest jeszcze rzadsze. To wyjątkowe wydarzenie jest skarbem dla astrofizyków od dziesięcioleci – powiedział Goldman.
Wstępne wyniki badań zostały opublikowane w Astrophysical Journal.
Opracowanie:
Agnieszka Nowak
Więcej informacji:
•    Hubble Finds Surprises Around a Star That Erupted 40 Years Ago
•    A MultiWavelength Study of the Symbiotic Mira HM Sge with SOFIA and HST
Źródło: NASA
Na ilustracji: Koncepcja artysty przedstawia układ nowej HM Sagittae (HM Sge), w którym biały karzeł wyciąga materię ze swojego czerwonego olbrzyma. Źródło: NASA, ESA, Leah Hustak (STScI)
URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/hubble-odkrywa-niespodzianki-wokol-gwiazdy-ktora-wybuchla-40-lat-temu

Hubble odkrywa niespodzianki wokół gwiazdy, która wybuchła 40 lat temu.jpg

Napisano

Ziemia będzie karmą dla olbrzyma? Słońce może pożreć kilka światów

2024-06-25. Wiktor Piech
Futuryści kreślą różne zakończenia dla nas i dla Ziemi, jednakże astronomowie mają własną teorię. Teraz podali nawet „datę” końca Błękitnej Planety. Jakie zdarzenie przypieczętuje nasz los?

Początek śmierci naszego Słońca będzie jednocześnie naszym końcem, tak przynajmniej wynika z doniesień naukowców. Początek końca naszej gwiazdy będzie skutkować zwiększeniem jej rozmiaru - przejdzie ona w fazę czerwonego olbrzyma. W tym czasie Słońce będzie stale się rozszerzać, przez co pożre Merkurego i Wenus. Jednakże do tej pory los Ziemi nie był pewny. Teraz symulacje ujawniają przyszłość naszej planety.
Przyszłość, która nastąpi - olbrzym pożre Ziemię?
Według naukowców za około miliard lat wskutek rosnącej temperatury Słońca oceany na naszej planecie wyparują. W tym samym czasie jasność naszej gwiazdy wzroście o 10 proc. Już to wydarzenie może spowodować nasz koniec (jeśli ludzka cywilizacja będzie jeszcze istnieć i nie przeniesie się na inne planety).

Z kolei za 5 miliardów lat nasza gwiazda zużyje swoje zapasy wodoru i przemieni się w czerwonego olbrzyma. Doprowadzi to do ponad stukrotnego zwiększenia promienia Słońca. Dodatkowo temperatura powierzchni spadnie do około 3000 K. Jak już wspomniano, Słońce pochłonie Merkurego oraz Wenus.

Okazuje się, że Ziemia nie zostanie zjedzona przez kosmicznego olbrzyma. Aczkolwiek to i tak nie jest dobra wiadomość. Co ciekawe, Słońce stanie się wówczas tak wielkie, że wypełni całe niebo widziane z powierzchni planety. Ta niewyobrażalna bliskość spowoduje wyparowanie całej wody (nawet tej zawartej w głęboko w glebie) oraz wypalenie całej roślinności i wszelkiego życia, zaś atmosfera przestanie istnieć. Zwiększenie rozmiaru Słońca, przy jednoczesnej utracie masy, spowoduje drastyczne zachwianie orbit pozostałych planet.
Jakie zagrożenia czyhają na naszą planetę?

Koniec cywilizacji może nastąpić w wyniku upadku meteorytu. Podobna sytuacja miała miejsce około 66 mln lat temu, kiedy na Ziemię spadła asteroida o średnicy "zaledwie" 10 km. Doprowadziła ona do wyginięcia dinozaurów. Trzeba jednocześnie zauważyć, że mniejsze obiekty również mogą wyrządzić poważne szkody, m.in. doprowadzając do zmian warunków klimatycznych.
Upadek odpowiednio dużego obiektu wyrzuciłby do ziemskiej atmosfery gigantyczne ilości pyłu, co z kolei skutkowałoby zablokowaniem światła słonecznego, co dalej wiązałoby się z brakiem fotosyntezy - wykształciłaby się wówczas tzw. zima nuklearna. Ponadto wydarzenie to mogłoby zakwasić oceany i spowodować drastyczne globalne ocieplenie.
Część badaczy wskazuje, że stosunkowo bliski i silny wybuch supernowej byłby w stanie (przynajmniej częściowo) zniszczyć ozonosferę, która chroni Ziemię przed zabójczym promieniowaniem kosmicznym. Ostatnie analizy wskazują, jednak że mimo wszystko, jest to mało prawdopodobne.
Kolejną kwestią jest to, że człowiek sam może sprowadzić na siebie swój koniec. Jak podaje Organizacja Narodów Zjednoczonych, do 2100 roku zmiany w ziemskich ekosystemach będą na tyle posunięte, że świat będzie staczać się ku zagładzie. Mówimy tutaj o karczowaniu lasów, wytapianiu lądolodów, zatruwaniu powietrza i wody oraz o wzroście temperatur. Dalej istnieją inne warianty, takie jak globalna pandemia, globalna wojna nuklearna, szkodliwy rozwój sztucznej inteligencji, czy nawet inwazja obcej formy życia.
***

Co może przynieść przyszłość? /123RF/PICSEL
https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-ziemia-bedzie-karma-dla-olbrzyma-slonce-moze-pozrec-kilka-sw,nId,7596503

 

Ziemia będzie karmą dla olbrzyma Słońce może pożreć kilka światów.jpg

Napisano

Słońce o sobie przypomina! Mamy potężny rozbłysk i powrót gigantycznych plam słonecznych
2024-06-25. Radek Kosarzycki
Tygodnie mijają, a w internecie wciąż toczą się rozmowy o historycznej burzy geomagnetycznej z 10 maja 2024 roku. Nie ma w tym nic dziwnego, jakby nie patrzeć, nikt z obecnie żyjących ludzi na powierzchni Ziemi tak silnej burzy nie doświadczył. Okazuje się jednak, że to może jeszcze nie być koniec tej historii. Plamy słoneczne odpowiedzialne za ten spektakl właśnie pojawiły się – już po raz trzeci – na tarczy słonecznej.
W dniach 5-9 maja na Słocu doszło do kilkudziesięciu rozbłysków słonecznych klasy M oraz kilkunastu naprawdę silnych rozbłysków klasy X. Części z tych rozbłysków towarzyszyły koronalne wyrzuty masy, w których olbrzymie obłoki plazmy słonecznej wyrzucone zostały z powierzchni naszej gwiazdy dziennej i rozpoczęły swoją wędrówkę w kierunku Ziemi. Tak się złożyło, że poruszające się z różnymi prędkościami obłoki dotarły do Ziemi niemal w tym samym czasie wywołując niespotykanie silną burzę geomagnetyczną klasy G5 oraz niezwykle jasne zorze polarne widoczne gołym okiem na dużym obszarze Ziemi.
Bezpośrednim źródłem tego zamieszania była grupa plam słonecznych skatalogowana pod numerem AR 3664, która zaledwie kilka dni wcześniej osiągnęła rozmiary kilkunastokrotnie większe od rozmiarów Ziemi.
Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że Słońce obraca się wokół własnej osi w tempie jednego obrotu na 27 dni. Z tego też powodu plamy słoneczne znajdujące się w okolicach słonecznego równika przesuwają się od wschodniej do zachodniej krawędzi Słońca w ciągu około dwóch tygodni, aby po zniknięciu za zachodnią krawędzią przesuwać się po niewidocznej z Ziemi stronie Słońca.
Jak się okazało na początku czerwca, grupa plam słonecznych odpowiedzialna za spektakularne zorze polarne przetrwała tę podróż i ponownie wyłoniła się zza wschodniej krawędzi Słońca. tym razem grupa otrzymała oznaczenie katalogowe AR3697. Przez kolejne dwa tygodnie plamy przesuwały się po tarczy słonecznej emitując od czasu do czasu kolejne rozbłyski słoneczne, jednak nie powodując znaczących burz geomagnetycznych.
Kiedy plamy ponownie schowały się za zachodnią krawędzią, nikt nie spodziewał się tego, że po dwóch tygodniach powrócą po raz trzeci.
Tak się jednak stało. Naukowcy poinformowali właśnie, że dokładnie ta sama grupa słoneczna po raz trzeci wraca na widoczną z Ziemi tarczę Słońca. Trzecie wcielenie tego niezwykle aktywnego regionu na Słońcu otrzymało numer katalogowy AR 3723.
Co ciekawe, plamy słoneczne wracają do nas w naprawdę dobrym stylu. Ledwo wychynęły zza krawędzi Słońca 23 czerwca, a już wyemitowały silny rozbłysk klasy M9,3, a więc niezwykle blisko było do emisji rozbłysku najsilniejszej klasy X.
Warto jednak pamiętać, że obecnie grupa plam słonecznych jest już tylko cieniem plamy AR 3664, przynajmniej pod względem rozmiarów. Rozbłysk sprzed dwóch dni pokazuje jednak, że wciąż ma ona potencjał do rozpętania prawdziwej burzy geomagnetycznej w nadchodzących dniach. Jeżeli nawet nie dojdzie do żadnego koronalnego wyrzutu masy, to każdy rozbłysk zapewne będzie w stanie powodować zakłócenia w komunikacji radiowej na Ziemi. Z pewnością jednak warto obserwować sytuację. Możliwe, że za kilka dni zrobi się naprawdę ciekawie i niefajnie byłoby przegapić okazję na zobaczenie kolejnych zórz polarnych w trakcie obecnego, dwudziestego piątego już maksimum aktywności słonecznej.
https://www.chip.pl/2024/06/poteznie-uzbrojony-czolg-embt-ad-140

Słońce o sobie przypomina! Mamy potężny rozbłysk i powrót gigantycznych plam słonecznych.jpg

Napisano

JWST ujawnia zderzenie asteroid w sąsiednim układzie gwiazdowym
2024-06-26.
Obserwacje rzucają światło na lotne procesy, które kształtują układy gwiazdowe podobne do naszego, oferując unikalne spojrzenie na pierwotne etapy formowania się planet.
Astronomowie uchwycili coś, co wydaje się być migawką masywnego zderzenia gigantycznych asteroid w Beta Pictoris, sąsiednim układzie gwiazdowym znanym z młodego wieku i burzliwej aktywności związanej z powstawaniem planet.

Obserwacje zwracają uwagę na lotne procesy, które kształtują układy gwiazdowe takie jak nasz, oferując unikalne spojrzenie na etapy formowania się planet.

Beta Pictoris jest w wieku, w którym formowanie się planet w strefie planet ziemskich wciąż trwa poprzez zderzenia gigantycznych asteroid, więc to, co możemy tu zobaczyć, to w zasadzie formowanie się planet skalistych i innych ciał w czasie rzeczywistym – powiedziała Christine Chen, astronom z Johns Hopkins University, która kierowała badaniami.

Zespół Chen zauważył znaczące zmiany w sygnaturach energetycznych emitowanych przez ziarna pyłu wokół Beta Pictoris, porównując nowe dane z Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba z obserwacjami Kosmicznego Teleskopu Spitzera z 2004 i 2005 roku. Dzięki szczegółowym pomiarom Webba, zespół śledził skład i rozmiar cząstek pyłu dokładnie w obszarze analizowanym wcześniej przez Spitzera.

Koncentrując się na cieple emitowanym przez krystaliczne krzemiany – minerały powszechnie występujące wokół młodych gwiazd, a także na Ziemi i innych ciałach niebieskich – naukowcy nie znaleźli żadnych śladów cząstek zaobserwowanych wcześniej w latach 2004-2005. Sugeruje to, że około 20 lat temu doszło do kataklizmicznego zderzenia asteroid i innych obiektów, które rozbiły się na drobne cząsteczki pyłu mniejsze niż pyłek kwiatowy, powiedziała Chen.

Uważamy, że cały ten pył jest tym, co początkowo widzieliśmy w danych Spitzera z 2004 i 2005 roku – powiedziała Chen, która jest również astronomem w Space Telescope Science Institute. Dzięki nowym danym Webba, najlepszym wyjaśnieniem, jakie mamy, jest to, że w rzeczywistości byliśmy świadkami następstw rzadkiego, kataklizmicznego zderzenia między dużymi ciałami wielkości asteroidy, oznaczającego całkowitą zmianę w naszym rozumieniu tego układu gwiazdowego.

Nowe dane sugerują, że pył, który został rozproszony na zewnątrz przez promieniowanie z centralnej gwiazdy układu, nie jest już wykrywalny, powiedziała Chen. Początkowo pył w pobliżu gwiazdy nagrzewał się i emitował promieniowanie cieplne, które zidentyfikowały instrumenty Spitzera. Teraz pył, który ochłodził się w miarę oddalania się od gwiazdy, nie emituje już tych cech termicznych.

Kiedy Spitzer zbierał wcześniejsze dane, naukowcy zakładali, że coś w rodzaju małych ciał, które się ścierają, będzie mieszać i uzupełniać pył w miarę upływu czasu. Jednak nowe obserwacje Webba pokazują, że pył zniknął i nie został zastąpiony. Ilość wyrzuconego pyłu jest około 100 000 razy większa od asteroidy, która zabiła dinozaury, powiedziała Chen.

Beta Pictoris, znajdująca się około 63 lata świetlne od Ziemi, od dawna stanowi centralny punkt zainteresowania astronomów ze względu na swoją bliskość i losowe procesy, w których zderzenia, wietrzenie przestrzeni kosmicznej i inne czynniki związane z tworzeniem planet będą dyktować los układu.

Mająca zaledwie 20 milionów lat – w porównaniu do naszego Układu Słonecznego liczącego 4,5 miliarda lat – Beta Pictoris znajduje się w kluczowym wieku, w którym uformowały się olbrzymie planety, ale planety ziemskie mogą nadal się tworzyć. Posiada co najmniej dwa znane gazowe olbrzymy, Beta Pic b i c, które również wpływają na otaczający pył i zanieczyszczenia.

Pytania, które staramy się umieścić w kontekście, dotyczy tego, czy cały ten proces formowania się ziemskich i olbrzymich planet jest powszechny czy rzadki, a nawet bardziej podstawowe pytanie: czy układy planetarne takie jak Układ Słoneczny są rzadkie? – powiedział Kadin Worthen, doktorant astrofizyki w Johns Hopkins. Zasadniczo staramy się zrozumieć, jak dziwni lub przeciętni jesteśmy.

Nowe odkrycia podkreślają również niezrównaną zdolność teleskopu Webba do odkrywania zawiłości egzoplanet i układów gwiazdowych, donosi zespół. Oferują one kluczowe wskazówki dotyczące tego, w jaki sposób architektura innych układów słonecznych przypomina nasz i prawdopodobnie pogłębią wiedzę naukowców na temat tego, w jaki sposób wczesne zawirowania wpływają na atmosferę planet, zawartość wody i inne kluczowe aspekty możliwości zamieszkania.

Większość odkryć dokonanych przez JWST pochodzi z rzeczy, które teleskop wykrył bezpośrednio - powiedział współautor Cicero Lu, były doktorant w Johns Hopkins w dziedzinie astrofizyki. W tym przypadku historia jest nieco inna, ponieważ nasze wyniki pochodzą z tego, czego JWST nie widział.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    JHU
•    Urania
Wizja artystyczna gwiazdy Beta Pictoris i jej gazowego olbrzyma Beta Pictoris b. Źródło: NASA/LYNETTE COOK
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/06/jwst-ujawnia-zderzenie-asteroid-w.html

JWST ujawnia zderzenie asteroid w sąsiednim układzie gwiazdowym.jpg

Napisano

Odkrycie nie z tej Ziemi. Teleskop pokazał, jak powstają gwiazdy [WIDEO]
2024-06-26.AK.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba pokazał, że gwiazdy zwykle obracają się w tym samym kierunku co chmury, z których powstają. Astronomowie od dawna szukali na to dowodu.
Teleskop Jamesa Webba po raz pierwszy nadesłał zdjęcia od dawna poszukiwanego przez astronomów zjawiska. W bogatej w rodzące się gwiazdy mgławicy Wąż teleskop sfotografował wypływy protogwiazdowe – powstające, gdy strumienie gazu uciekające z bardzo młodej gwiazdy zderzają się z otaczającym ją gazem i pyłem. Wszystkie te struktury w zbadanym miejscu skierowane są w tę samą stronę.
To kluczowa informacja. – Astronomowie od dawna zakładali, że kiedy chmury gazu zapadają się, tworząc gwiazdy, to gwiazdy te mają tendencję do obracania się w tym samym kierunku. Jednak jak dotąd nikt tego bezpośrednio nie zaobserwował. Te układające się razem, wydłużone struktury to historyczny zapis fundamentalnych zjawisk dotyczących narodzin gwiazd – mówi kierujący badaniami Klaus Pontoppidan z Jet Propulsion Laboratory w NASA.

Naukowcy wyjaśniają, że kiedy gazowy obłok się zapada, jednocześnie szybko się obraca. Wokół młodej gwiazdy powstaje dysk z materii, przypominający trochę wir tworzący się wokoło odpływu wanny. Powstające w tym dysku wirujące pole magnetyczne wyrzuca część materiału w postaci skierowanych w przeciwne strony dwóch bliźniaczych strumieni prostopadłych do powierzchni dysku.

Na zdjęciach wykonanych przez teleskop Webba widać również, jak strumienie te tworzą fale uderzeniowe, gdy zderzają się z otaczającym gwiazdę gazem (m.in. wodorem i tlenkiem węgla).

– Ten obszar Mgławicy Wężownik stał się wyraźnie widoczny dopiero dzięki teleskopowi Webba – skomentował Joel Green ze Space Telescope Science Institute w Baltimore. – Teraz jesteśmy w stanie uchwycić te niezwykle młode gwiazdy i ich wypływy, z których niektóre wcześniej były widoczne tylko jako plamy lub były całkowicie niewidoczne w długościach fal widzialnych z powodu przesłaniającego je gęstego pyłu – dodał.
Początek badań

To dopiero początek badań tego rejonu – podkreślają naukowcy. I zamierzają sprawdzić skład chemiczny chmury. Chcą się np. dowiedzieć, w jakim stopniu różne lotne substancje mogą przetrwać proces tworzenia się gwiazd i planet.

Wyniki później porównają do ilości podobnych substancji w dyskach wokół różnych gwiazd.
Tak naprawdę wszyscy jesteśmy zbudowani z materii pochodzącej z tych lotnych związków. Większość wody na Ziemi powstała, gdy Słońce było młodą protogwiazdą miliardy lat temu – zwraca uwagę dr Pontoppidan.

– Badanie ilości tych kluczowych substancji w protogwiazdach tuż przed uformowaniem się ich dysków protoplanetarnych może pomóc nam w zrozumieniu, jak wyjątkowe były okoliczności powstania naszego Układu Słonecznego – podkreśla.
Teleskop Webba pokazał, że gwiazdy zwykle obracają się w tym samym kierunku co chmury, z których powstają (fot. NASA's James Webb Space Telescope)

A Tour Of The Serpens Nebula
https://www.youtube.com/watch?v=2tUpqskwfAU

źródło: PAP
https://www.tvp.info/78934387/kosmos-teleskop-webba-pokazal-jak-powstaja-gwiazdy

 

Odkrycie nie z tej Ziemi. Teleskop pokazał, jak powstają gwiazdy [WIDEO].jpg

Napisano

Pierwsze skały z ciemnej strony Księżyca
2024-06-26.
Skały z ciemnej strony Księżyca bezpiecznie wylądowały na Ziemi. Jest to pierwszy raz gdy będzie można je zbadać laboratoryjnie.
Chińska kapsuła powrotna Chang’e-6, zawierająca do dwóch kilogramów materiałów wydobytych i wywierconych z najstarszego basenu Księżyca, wylądowała na łące w prowincji Mongolia Wewnętrzna.
Pojazd pierwotnie wystartował 3 maja 2024 r. i pięć dni później dotarł na Księżyc, gdzie pozostał na orbicie, przygotowując się do lądowania. 2 czerwca sonda wylądowała we wcześniej wybranym miejscu, w pokrytym ciemnymi bazaltem Basenie Bieguna Południowego i przez dwa dni prowadziła intensywne pobieranie próbek za pomocą wiertarki i ramienia robota. Następnie cenny ładunek wystartował z Księżyca, zadokował w kapsule powrotnej na orbicie księżycowej i skierował się w stronę Ziemi.
,, Próbki będą się różnić od wszystkich skał, które pochodzą z bliższej strony Księżyca, zebranych wcześniej przez USA, Związek Radziecki i Chiny.
Yang Wei, geochemik z Instytutu Geologii i Geofizyki w Pekinie
Procedura lądowania rozpoczęła się 23 czerwca. Kapsuła wyskoczyła z atmosfery, po czym zaczęła obniżać się z prędkością 11,2 km na sekundę. Zespół ratowniczy zlokalizował kapsułę wkrótce po jej wylądowaniu. Po odzyskaniu kapsuły została ona przetransportowana do Pekinu, gdzie zostanie otwarta, a próbki pobrane w celu analizy.
Na początku czerwca ponad 200 naukowców z chińskich uniwersytetów i instytutów badawczych spotkało się w Pekinie, aby omówić kwestie, które mają nadzieję rozwiązać poprzez analizę próbek Chang'e-6. Uczestnicy głosowali na trzy problemy, które uznali za najważniejsze. Chcą się oni dowiedzieć dlaczego dwie strony Księżyca są tak od siebie różne, a następnie jaki jest skład głębszych struktur księżycowych i kiedy powstał Basen Bieguna Południowego.
Chiny opracowują obecnie misje Chang'e-7 i Chang'e-8, które są bardziej złożone, a ich wystrzelenie zaplanowano odpowiednio na lata 2026 i 2028. Będą poszukiwać lodu w pobliżu południowego bieguna. Ten bowiem można będzie wykorzystać do produkcji tlenu i paliw rakietowych, a lokalne zapasy będą miały kluczowe znaczenie dla długoterminowej obecności człowieka na Księżycu. Te trzy misje są częścią większego chińskiego programu księżycowego, którego celem jest utworzenie stałej bazy na powierzchni Srebrnego Globu do połowy lat 30. XXI wieku
źródło: CNSA
Sonda z księżycowymi skałami. Fot: Xinhua

TVP NAUKA
https://nauka.tvp.pl/78957774/pierwsze-skaly-z-ciemnej-strony-ksiezyca

Pierwsze skały z ciemnej strony Księżyca.jpg

Napisano

Europejska rakieta przeszła kluczową próbę. Przed nami ważny debiut
2024-06-26. Mateusz Mitkow
Europa odlicza dni do pierwszego lotu systemu nośnego Ariane 6. W ostatnich tygodniach Europejska Agencja kosmiczna (ESA) powiadomiła o wyznaczonej dacie startu. Z najnowszych informacji wynika, że europejska rakieta przeszła kluczowy test, który potwierdza gotowość do zbliżającego się debiutu.
Europejska Agencja Kosmiczna od wielu lat pracuje nad nowym systemem nośnym, który pozwoli wypełnić lukę w zakresie zdolności Starego Kontynentu do wynoszenia ładunków i astronautów na orbitę okołoziemską. Obecnie najważniejszym projektem w tym zakresie jest rakieta Ariane 6, która już niedługo ma zaliczyć swój pierwszy lot. Kilka tygodni temu ESA poinformowała, że do debiutu Ariane 6 dojdzie 9 lipca 2024 r.
Do tego dnia nie zostało dużo czasu, dlatego zespół zaangażowany w to wydarzenie intensywnie pracuje, aby wszystko było gotowe do długo wyczekiwanego dnia. W ostatnich godzinach ESA zakomunikowała, że wykonano niezwykle ważną próbę, nazywaną także próbą generalną przed lotem. Test o nazwie „Wet Dress Rehearsal” polega na próbnym zatankowaniu rakiety i odliczaniu do startu, bez zapłonu silników.
Ariane 6 została zatankowana 180 tonami paliwa z utleniaczem (ciekły wodór i ciekły tlen), co trwało ok. 3,5 godziny. Był to pierwszy raz, kiedy na platformie stanęła przeznaczona do lotu wersja rakiety. „Próba WDR to ostatni, finalny moment przed startem, który pozwala na dopracowanie precyzyjnych czynności niezbędnych do przeprowadzenia startu. Po raz pierwszy wykorzystuje się cały sprzęt i oprogramowanie, które zostaną użyte podczas lotu” – powiedział Guy Pilchen menedżer operacji startowych projektu Ariane 6.
Wydarzenia skomentował również Pier Domenico Resta, główny inżynier odpowiedzialny za system Ariane: „Rakieta, platforma i wszystkie zespoły ESA, CNES i Grup Ariane spisały się świetnie. Wszystko przebiegło gładko i nie mógłbym być bardziej dumny. Po tych wszystkich latach przygotowań jesteśmy w końcu blisko startu”. Z oficjalnego komunikatu ESA wynika, że dane z próby WDR są obecnie analizowane, a wyników można spodziewać się w najbliższych dniach, co ma ostatecznie potwierdzić datę startu
Warto przypomnieć, że decyzję o budowie nowej rakiety podjęto w 2014 roku, m.in. dla zapewnienia Europie niezależności w dostępie do przestrzeni kosmicznej. Ariane 6 ma zastąpić swoją poprzedniczkę – Ariane 5, która swój ostatni lot odbyła w lipcu 2023 r. Przestrzeń ładunkową systemu zaprojektowano w ten sposób, aby rakieta była wysoce uniwersalna pod względem ciężaru i rozmiaru wynoszonych ładunków.
System ważący 900 t i mierzący 60 m będzie zdolny do wyniesienia na niską orbitę okołoziemską (LEO) do 21 650 kg (wariant z 4 boosterami) lub 10 350 kg (z 2 boosterami) ładunku użytecznego. Podczas debiutu Ariane 6 zostanie wyniesionych ponad 10 eksperymentów i ładunków, w tym również od NASA. Warto zauważyć, że w trakcie tej misji będziemy mieć polski akcent, gdyż zaangażowana w lot jest wrocławska spółka kosmiczna Scanway.
Scanway w ramach projektu YPSat dostarczy dwukamerowy zestaw optyczny, którego zadaniem będzie monitorowanie procesu rozkładania głównej owiewki rakiety podczas startu oraz rejestrowanie przebiegu wyrzucania ładunków użytecznych na niskiej orbicie Ziemi. Scanway dostarczy w ten sposób kluczowych danych do analizy przebiegu inauguracyjnego lotu najnowszej europejskiej rakiety nośnej.
Źródło ESA/Space24.pl
Autor. ESA

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/europejska-rakieta-przeszla-kluczowa-probe-przed-nami-wazny-debiut

Europejska rakieta przeszła kluczową próbę. Przed nami ważny debiut.jpg

Napisano

Fińsko-polskie satelity wspierają obronę Ukrainy. Liczne straty Rosji
2024-06-26. Mateusz Mitkow
To już prawie dwa lata odkąd ukraińskie wojsko może korzystać z usług fińsko-polskiej spółki kosmicznej ICEYE. Przez ten okres Ukraina zyskała nowy poziom jakości i szybkości w zakresie otrzymywania danych wywiadowczych, co miało kluczowe znaczenie dla działań operacyjnych. Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR) zaprezentował dane, które to potwierdzają.
Już od ponad 850 dni Ukraina broni się przed rosyjskim agresorem. Konflikt za wschodnią granicą Polski ponownie udowadnia, jak ważnym elementem systemu bezpieczeństwa państwa jest wojsko oraz technologie, którymi dysponuje. Szczególnie ważne okazały się systemy satelitarne zarówno komunikacyjne, nawigacyjne, jak i do obserwacji Ziemi, bowiem zapewniają armii kluczowe zdolności do prowadzenia działań operacyjnych.
Przed rozpoczęciem pełnoskalowej wojny Ukraina nie posiadała odpowiednich zdolności, które pozwoliłby na obronę kraju, polegając na własnych zasobach. Z pomocą ruszyły zatem inne kraje, a także firmy prywatne, czego dobrym przykładem są komercyjne zdjęcia satelitarne. Spółką, której rozwiązania w tym zakresie odgrywają po dziś niezwykle istotną rolę jest ICEYE. Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR) zaprezentował dane, które to potwierdzają.
Na początek warto przypomnieć, że w sierpniu 2022 r. ICEYE zawarł z ukraińskim rządem umowę, w ramach której Ukraina wydzierżawiła jednego z satelitów radarowych spółki, uzyskując zarazem dostęp do zasobów całej jej konstelacji. Fundusze na ten zakup zostały pozyskane przez Fundację Charytatywną Serhija Prytuły. W najbliższym czasie miną zatem dwa lata odkąd ukraińskie wojsko może korzystać z satelity SAR. W tym czasie udało się osiągnąć wiele sukcesów na polu bitwy.
W komunikacie Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR) czytamy, że dzięki współpracy z fińsko-polską spółką Ukraina zyskała nowy poziom jakości i szybkości otrzymywania danych wywiadowczych. W okresie korzystania z usług firmy ICEYE specjaliści ukraińskiego wywiadu wykonali łącznie 4173 zdjęć obiektów wroga. Wśród nich znalazło się:
•    270 lotnisk
•    238 stanowisk obrony powietrznej i rozpoznania radiotechnicznego
•    153 składy ropy naftowej i składy paliw
•    147 składów rakiet, broni lotniczej i amunicji
•    17 baz morskich
HUR podkreśla, że satelita ICEYE obserwuje również stałe punkty rozmieszczenia wojsk rosyjskich, a także poligony, sieci logistyczne czy centra mobilizacji. Umożliwia to śledzenie ruchów armii Rosji, co pozwala na podjęcie odpowiednich działań obronnych. Taki zakres danych wywiadowczych pozwolił Ukrainie na wykonanie wielu, bardzo dotkliwych dla Rosjii, ataków na pozycje wroga.
HUR opisał, że około 38% całego zbioru danych uzyskanych dzięki ICEYE wykorzystano do przygotowania ataków ogniowych na rosyjskie cele. Dobrym przykładem są wydarzenia z września 2023 r., kiedy to Siły Zbrojne Ukrainy wykonały uderzenie w Zatokę Sewastopolską, gdzie udało się zniszczyć rosyjski okręt desantowy Mińsk i okręt podwodny Rostów nad Donem. Podobnych przykładów jest więcej, a Rosja poniosła przez to wielomiliardowe straty.
W komunikacie podkreślono, że główną zaletą satelitów fińsko-polskiej spółki jest m.in. zdolność do wyraźnego dostrzeżenia skupiska wrogich jednostek zmechanizowanych wraz z wyposażeniem, nawet gdy są one starannie zakamuflowane. Dodatkowo wojskowi mają możliwość dokładnego określenia rodzaju wykrytych samolotów bojowych, statków i jednostek obrony powietrznej, a także zarejestrować poziom uszkodzeń dotkniętych obiektów.
Powyższe informacje to kolejny dowód na to, że technologia SAR jest bezcenna dla krajów leżących na takich szerokościach geograficznych jak Ukraina czy Polska. Aktywne sensory satelitów radarowych mogą bowiem pozyskiwać zobrazowania dniem i nocą, a także niezależnie od zachmurzenia. Satelity firmy ICEYE zapewniają pozyskiwanie zobrazowań o wyjątkowo wysokiej rozdzielczości przestrzennej, dochodzącej do 25 cm/piksel, więc można dzięki nim w sposób ciągły monitorować rozmieszczenie jednostek przeciwnika i ich ruchy.
Obecnie ICEYE dysponuje flotą ponad 30 jednostek satelitarnych, a w obecnym roku sieć zostanie rozszerzona o kolejne urządzenia. Stawia to firmę na pozycji światowego lidera w zakresie radarowej obserwacji Ziemi. „Ponad 50% wszystkich zdjęć satelitarnych które są obecnie wykonywane nad Ukrainą to właśnie obrazy z satelitów ICEYE. Jesteśmy tam głównym dostarczycielem informacji” - podkreślił w niedawnym wywiadzie dla naszej redakcji Rafał Modrzewski, prezes i współzałożyciel ICEYE.
Z usług tego operatora zdecydowały się korzystać dla celów wojskowych również rządy takich krajów jak USA, Wielka Brytania, Brazylia czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Jest to również szansa dla Wojska Polskiego, które dzięki pozyskaniu segmentu naziemnego i własnych satelitów od ICEYE (wspólna oferta PGZ-WZŁ-1-ICEYE) będzie mogło dysponować niezwykle cenną technologią i przede wszystkim sprawdzoną w warunkach wojny.
”Przygotowaliśmy wspólnie ofertę dla Wojska Polskiego, która jest na poziomie światowym, nawet nieco lepszym […] Z naszego punktu widzenia jesteśmy gotowi, kluczowa decyzja pozostaje po stronie klienta. Czekamy na nią, wszystko jest gotowe, ale bez zgody nie jesteśmy w stanie przejść do fazy produkcyjnej. Jesteśmy w stanie wyprodukować i wynieść pierwsze satelity w terminie do 12 miesięcy od dnia zawarcia umowy” - dodał w wywiadzie dla Space24.pl Rafał Modrzewski.
Źródło: HUR/Space24.pl
Autor. Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR)

Autor. Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR)

Autor. Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR)

Autor. Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR)

Autor. Defence24.pl

Źródło: HUR/Space24.pl

SPACE24
https://space24.pl/satelity/obserwacja-ziemi/finsko-polskie-satelity-wspieraja-obrone-ukrainy-liczne-straty-rosji

Fińsko-polskie satelity wspierają obronę Ukrainy. Liczne straty Rosji.jpg

Fińsko-polskie satelity wspierają obronę Ukrainy. Liczne straty Rosji2.jpg

Fińsko-polskie satelity wspierają obronę Ukrainy. Liczne straty Rosji3.jpg

Napisano

Satelity pogodowe. Niezbędne narzędzie w konfliktach zbrojnych
2024-06-26. Wojciech Kaczanowski
Amerykański koncern zbrojeniowy Lockheed Martin wygrał kontrakt na opracowanie i budowę satelitów pogodowych nowej generacji. Satelity pogodowe są kluczowe również podczas konfliktów zbrojnych, co doskonale pokazała wojna w Wietnamie lub I wojna w Zatoce Perskiej.
Stany Zjednoczone rozwijają zdolności w zakresie pozyskiwania informacji pogodowych do czego zostaną wykorzystane przyszłe satelity nowej generacji GeoXO (Geostationary Extended Observations). Konstelacja zostanie opracowana i zbudowana przez amerykański koncern Lockheed Martin dla National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA).
Satelity nowej generacji - GeoXO
Wybór koncernu dokonała NASA, a przyznany kontrakt zakłada budowę 3 satelitów z opcją na dodatkowe 4 jednostki. Łączna wartość umowy opiewa na 2,27 mld USD. Przypomnijmy, że Lockheed Martin posiada doświadczenie w pracy nad satelitami meteorologicznymi, gdyż jest twórcą obecnie wykorzystywanej przez NOAA serii GOES-R. Ostatnie urządzenie z tej floty (GOES-U) trafiło na orbitę 25 czerwca br. na szczycie rakiety Falcon Heavy od SpaceX.
”Nasz projekt GeoXO w dużej mierze czerpie z tego, czego nauczyliśmy się przez ostatnie 15 lat z GOES-R, jednocześnie włączając nowe, cyfrowe technologie nie tylko na pokładzie pojazdów, ale także w projektowaniu i rozwoju tej potężnej platformy przyszłości do monitorowania pogody.” - skomentował Kyle Griffin, wiceprezes i dyrektor generalny Commercial Civil Space w Lockheed Martin.
Z komunikatu amerykańskiego koncernu technologicznego wynika, że „pierwszy start GeoXO planowany jest na początek lat 30. XXI wieku, a obserwacje geostacjonarne NOAA będą kontynuowane i rozwijane do późnych lat 50. XXI wieku\”. Satelity będę wyposażone w nowoczesne instrumenty, które zapewnią jeszcze dokładniejsze informacje na temat zmiany pogody oraz kwestii środowiskowych.
Informacje pogodowe a konflikty zbrojne
Korzyści z wykorzystania satelitów we współczesnych konfliktach zbrojnych zostały dostrzeżone już lata temu. Szczególnie widoczne było to podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r., która została później określona jako „pierwsza wojna kosmiczna”. Pomimo konfliktu na Ziemi, siły Koalicji pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych wykorzystywały satelity na orbitach okołoziemskich, w tym przede wszystkim do nawigacji (GPS). Wskazuje się ponadto na dużą rolę łączności i komunikacji satelitarnej.
Duży wpływ na przebieg operacji Pustynna Burza miały satelity meteorologiczne. Z oficjalnego, odtajnionego raportu „United States Space Command. Operations Desert Shield and Desert Storm Assessment” możemy przeczytać, że informacje pogodowe były zapewniane przez satelity z wojskowego programu Defense Meteorological Satellite Program (DMSP).
Dużym wsparciem okazały się ponadto jednostki cywilne obsługiwane przez NOAA oraz NASA, np. satelity z programu TIROS (Television Infrared Observation Satellite Program), rozpoczętego jeszcze w latach 60. XX wieku. W raporcie wskazuje się również na zagraniczne satelity - europejski METEOSAT, radziecki METEOR oraz japoński GMS .
Wartość satelitów pogodowych została udowodniona jednak dużo wcześniej, podczas wojny w Wietnamie. Hank Brandli na łamach czasopisma Naval History pisał, że informacje środowiskowe były niezbędne do przeprowadzania przez Amerykanów precyzyjnych bombardowań na Wietnam Północny, który przez większość czasu pozostawał pokryty chmurami.
Autor zauważa, że w początkowej fazie dane pogodowe były dość ograniczone. „Stanom Zjednoczonym odmówiono korzystania z jakiejkolwiek stacji meteorologicznej wroga, ponieważ wróg fałszował obserwacje, w ogóle nie przekazał raportu lub jeśli tak, zakodował dane.” - dodaje Brandli.
Podczas wojny, szczególnie na jej początku, informacje z satelitów meteorologicznych trafiały do baz lotniczych w Tan Son Nhut w Wietnamie Południowym oraz do Udorn w Tajlandii. Dane były odczytywane również na niektórych lotniskowcach amerykańskich, np. USS Constellation
Stany Zjednoczone korzystały z satelitów obsługiwanych przez NOAA, NASA lub Departament Obrony. Jako przykład można wskazać jednostki z programu Environmental Science Services Administration (ESSA) i Nimbus, które zostały umieszczone na orbicie synchronicznej ze Słońcem, co pozwala na wykonywanie zdjęć danego obszaru o względnie stałych porach.
Świadomość o stanie środowiska i pogody była niezbędna nie tylko ze względu na możliwość przeprowadzenia precyzyjnych bombardowań, ale również do kwestii logistycznych. Brandli opisuje, iż niektóre samoloty startujące z baz w Tajlandii, tj. F-105 Thunderchief wymagały uzupełnienia paliwa w powietrzu w drodze do celów w Wietnamie Północnym. Wówczas niezbędne okazały się informacje o stanie zachmurzenia lub możliwych turbulencjach.
Wizualizacja satelitów pogodowych nowej generacji - GeoXO.
Autor. Lockheed Martin

SPACE24
https://space24.pl/bezpieczenstwo/technologie-wojskowe/satelity-pogodowe-niezbedne-narzedzie-w-konfliktach-zbrojnych

Satelity pogodowe. Niezbędne narzędzie w konfliktach zbrojnych.jpg

Napisano

Falcon Heavy wynosi GOES-U
2024-06-27. Krzysztof Kanawka
Udany start (drugiej) najpotężniejszej rakiety firmy SpaceX.
[drocap]W[/dropcap] dniu 25 czerwca 2025 rakieta Falcon Heavy wyniosła satelitę GOES-U.
Do startu rakiety Falcon Heavy doszło 25 czerwca 2025 o godzinie 23:26 CEST. Rakieta wystartowała z wyrzutni LC-39A na Florydzie. Człony boczne tej rakiety wylądowały na lądowiskach LZ-1 i LZ-2 na Florydzie, zaś w przypadku głównego stopnia nie planowano odzyskania.
GOES-U będzie najnowszym amerykańskim satelitą meteorologicznym, operującym z orbity geostacjonarnej (GEO). Satelita będzie używany przede wszystkim przez amerykańską agencję NOAA.
Jest to pierwszy start Falcona Heavy od lotu z grudnia 2023 roku, gdy ta rakieta wyniosła na orbitę mini-prom X-37B do misji OTV-7.
Kolejny start tej (drugiej) najpotężniejszej rakiety firmy SpaceX powinien nastąpić 10 października 2024. Wówczas w kierunku Jowisza zostanie wystrzelona zaawansowana misja naukowa Europa Clipper.
(S-X)
Tuż przed lądowaniem członów bocznych w LZ-1 i LZ-2 – 25 czerwca 2024 / Credits – NASA

Geostationary Operational Environmental Satellite-U (GOES-U) Launch
https://www.youtube.com/watch?v=F4HH_fL7QVk

Start Falcona Heavy z GOES-U / Credits – NASA
https://kosmonauta.net/2024/06/falcon-heavy-wynosi-goes-u/

Falcon Heavy wynosi GOES-U.jpg

Napisano

Masywna chmura pyłu znad Sahary przemierza Ocean Atlantycki, wpływając na pogodę i klimat w regionie
Autor: admin (2024-06-27)
Największy w tym roku wybuch pyłu znad Sahary przemierza obecnie Ocean Atlantycki, potencjalnie wpływając na jakość powietrza i wzorce pogodowe na Karaibach oraz w części Stanów Zjednoczonych. To znacząca zmiana w sezonowych wzorcach pogodowych, na którą wpływa warstwa powietrza znad Sahary (Saharan Air Layer, SAL), znana ze swojej zdolności do tłumienia powstawania tropikalnych cyklonów.
Obecna chmura pyłu znad Sahary jest największa w sezonie huraganowym 2024 roku, a jej skutki są już widoczne w różnych regionach. Ciepłe, suche i wietrzne warunki związane z chmurami pyłu mają nadal tłumić aktywność tropikalnych cyklonów, zapewniając tymczasową ulgę przed powstawaniem burz.
Jednak pozostaje kwestią otwartą, czy ta fala aerozoli dotrze do stanów kontynentalnych, ponieważ wczesne modele NASA i programu Copernicus Unii Europejskiej sugerują, że pył może nie przejść przez cały basen Atlantyku. Pył znad Sahary, składający się z ziaren piasku i cząstek mineralnych z Sahary, jest transportowany na ogromne odległości przez wiatry na dużych wysokościach. To zjawisko nie jest nietypowe o tej porze roku.
Te chmury są powszechne w basenie Atlantyku o tej porze roku, zazwyczaj osiągając szczyt pod koniec czerwca i na początku lipca, mając skłonność do psucia rozwoju tropikalnego, odbierając wilgoć z powietrza. Chmura pyłu znad Sahary, która obecnie przemierza Atlantyk, jest wyjątkowo duża i gęsta, co czyni ją jedną z największych w ostatnich latach. Według danych NASA, jej grubość sięga ponad 3 kilometrów, a jej zasięg rozciąga się na tysiące kilometrów.
Zjawisko to jest powszechne w okresie letnim, kiedy wiatry wiejące znad Sahary przenoszą ogromne ilości pyłu i cząstek mineralnych z afrykańskiego kontynentu na zachód, nad Ocean Atlantycki. Chmury te mogą mieć znaczący wpływ na pogodę i klimat w regionie Karaibów i południowo-wschodnich Stanów Zjednoczonych.
Obecna chmura pyłu może ograniczyć rozwój tropikalnych cyklonów, ponieważ suche i stabilne powietrze, które niesie, utrudnia powstawanie i rozwój burz tropikalnych. Jednocześnie może ona mieć negatywny wpływ na jakość powietrza, zwiększając stężenie drobnych cząstek stałych, co może być niebezpieczne dla zdrowia, szczególnie dla osób z problemami układu oddechowego.
Chmury pyłu znad Sahary mogą znacząco wpłynąć na aktywność huraganową w tym sezonie. Ich obecność zwykle tłumi powstawanie i rozwój burz tropikalnych, co może prowadzić do mniejszej liczby huraganów w tym roku.
Jednocześnie, pył ten może mieć również pozytywne skutki, takie jak dostarczanie cennych składników odżywczych do gleby w regionie Karaibów, wspierając wzrost roślinności. Ponadto, chmury te mogą odbijać część promieniowania słonecznego, co może mieć łagodzący wpływ na ocieplenie klimatu.
Naukowcy śledzą uważnie rozwój tej masywnej chmury pyłu, aby lepiej zrozumieć jej wpływ na pogodę, klimat i środowisko. Dane zebrane podczas tego wydarzenia mogą pomóc w ulepszeniu modeli prognostycznych i lepszym przygotowaniu się na tego typu zjawiska w przyszłości.
Choć chmura pyłu może przynieść pewne korzyści, jej potencjalny negatywny wpływ na jakość powietrza i aktywność huraganową wymaga uważnego monitorowania i przygotowania się na możliwe konsekwencje. Społeczności w regionie Karaibów i południowo-wschodnich Stanów Zjednoczonych powinny śledzić aktualne prognozy i być gotowe na ewentualne zmiany w pogodzie i jakości powietrza.
Źródło: Kadr z Youtube
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/masywna-chmura-pylu-znad-sahary-przemierza-ocean-atlantycki-wplywajac-na-pogode-i-klimat-w

Masywna chmura pyłu znad Sahary przemierza Ocean Atlantycki, wpływając na pogodę i klimat w regionie.jpg

Napisano

Agencja Rozpoznania Geoprzestrzennego i Usług Satelitarnych rozpoczyna działanie
2024-06-27.
„Stworzenie Agencji Rozpoznania Geoprzestrzennego i Usług Satelitarnych jest początkiem nowego etapu w zakresie wykorzystania przestrzeni kosmicznej przez Siły Zbrojne RP. Przestrzeni kosmicznej, której waga wzrasta z roku na rok wraz z procesem transformacji sił zbrojnych. Przestrzeń ta staje się także coraz ważniejsza dla efektywnego funkcjonowania całego państwa i społeczeństwa” – mówił wiceminister Cezary Tomczyk podczas inauguracji działalności Agencja Rozpoznania Geoprzestrzennego i Usług Satelitarnych.
27 czerwca 2024 r. podczas uroczystości w Białobrzegach Szefostwo Rozpoznania Geoprzestrzennego wraz z jednostkami bezpośrednio podległymi zostało przekazane w podporządkowanie sekretarzowi stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej. Ma to związek z rozpoczynającą jutro swoją działalność Agencją Rozpoznania Geoprzestrzennego i Usług Satelitarnych (ARGUS).
Nowo utworzona Agencja odpowiadać będzie za zarządzanie i kierowanie systemami satelitarnymi wprowadzanymi na wyposażenie Sił Zbrojnych, obronę i ochronę tych systemów, a także realizację zadań dotyczących świadomości sytuacyjnej w przestrzeni kosmicznej.
Źródło: Ministerstwo Obrony Narodowej
Agencja Rozpoznania Geoprzestrzennego i Usług Satelitarnych rozpoczyna działanie.
Autor. Ministerstwo Obrony Narodowej

SPACE24
https://space24.pl/polityka-kosmiczna/polska/agencja-rozpoznania-geoprzestrzennego-i-uslug-satelitarnych-rozpoczyna-dzialanie

Agencja Rozpoznania Geoprzestrzennego i Usług Satelitarnych rozpoczyna działanie.jpg

Napisano

Test polskiej rakiety Bursztyn. Wystartuje z Norwegii
2024-06-27.
Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa planuje zagraniczną misję rakiety ILR-33 BURSZTYN 2K. To kolejny etap prac badawczo-rozwojowych przygotowujących polskie rakiety suborbitalne do lotów w warunkach kosmicznych. W testy rakiety, które odbędą się w lipcu w Norwegii, zaangażowana jest również Polska Agencja Kosmiczna, która częściowo partycypuje w finansowaniu tego przedsięwzięcia.
Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa jest jedną z największych instytucji naukowo-badawczych w Europie i największą w branży lotniczej w Polsce. W Instytucie badania w zakresie technologii lotniczych i kosmicznych prowadzone są już blisko od 100 lat, a z kompetencji i doświadczeń inżynierów korzystają najwięksi na świecie, w tym europejscy integratorzy satelitów, jak i podmioty rozwijające oraz produkujące rakiety wynoszące satelity na orbitę.
„W Łukasiewicz – Instytucie Lotnictwa opracowanych zostało wiele przełomowych rozwiązań i technologii kosmicznych. Bez wątpienia należy do nich system składający się na rakietę ILR-33 BURSZTYN 2K, będący flagowym projektem naszego Centrum Technologii Kosmicznych. Wielezastosowanych w nim elementów może z sukcesem zostać wykorzystanych w innych systemach rakietowych” – mówi dr inż. Paweł Stężycki, dyrektor Łukasiewicz – Instytutu Lotnictwa.
ILR-33 BURSZTYN 2K – przełomowa technologia kosmiczna z Polski
Rakieta suborbitalna ILR-33 BURSZTYN 2K porusza się z prędkością blisko 1,4 km/s i ma między innymi służyć do realizacji testów technologii dla przemysłu kosmicznego i badań naukowych. Użyte w niej rozwiązania są pionierskie.
„BURSZTYN jest pierwszą na świecie rakietą, w której jako utleniacz zastosowany został nadtlenek wodoru o stężeniu 98%, czyli jeden z najbardziej ekologicznych materiałów pędnych. Tym projektem oraz zastosowanymi w nim technologiami chcemy udowodnić światu, że elementy zrównoważonego, ekologicznego transportu są możliwe w przestrzeni kosmicznej” – dodaje dr inż. Paweł Stężycki, dyrektor Łukasiewicz – Instytutu Lotnictwa.
Rakieta ILR-33 BURSZTYN 2K jest wyposażona w innowacyjny hybrydowy silnik rakietowy oraz silniki na stały materiał pędny, jak również szereg nowoczesnych technologii, które mogą być zastosowane w innych systemach rakietowych. Należą do nich między innymi modułowy komputer pokładowy OBC-K1, pironaboje EGG1U, zawory pirotechniczne oraz mobilna autonomiczna wyrzutnia WR-2. Wszystkie prace projektowe zrealizowano w Łukasiewicz – Instytucie Lotnictwa.
Obecnie projekt znajduje się w przełomowym momencie – prowadzone są prace, by rakieta odbyła lot w konfiguracji, która docelowo może pozwolić na wynoszenie małych ładunków na pułap kosmosu.
„Testy poligonowe opracowanej przez Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa rakiety ILR-33 BURSZTYN 2K mają szczególne znaczenie dla rozwoju technologii rakietowych w Polsce. Polska Agencja Kosmiczna wspiera działania instytutu w tym zakresie. Kompetencje i doświadczenie polskich inżynierów w projektowaniu rakiet stanowią obecnie punkt wyjścia pozwalający nie tylko na udział w programach rozwoju dużych rakiet kosmicznych, ale także na zaangażowanie w realizację projektów dla potrzeb Sił Zbrojnych RP” – mówi dr Michał Wierciński, wiceprezes Polskiej Agencji Kosmicznej.
Już dziś rozwiązania opracowane w ramach programu BURSZTYN pozwoliły na zaangażowanie polskich konsorcjów w szereg międzynarodowych projektów rakietowych Europejskiej Agencji Kosmicznej, Europejskiej Agencji Obrony i Europejskiego Funduszu Obronnego.
„System składający się na rakietę ILR-33 BURSZTYN 2K ma szczególne znaczenie dla rozwoju technologii rakietowych w Polsce. Planowane testy rakiety w warunkach kosmicznych to ważny element budowy polskich kompetencji inżynieryjnych oraz rozwoju polskich technologii rakiet kosmicznych. Szczególnie, że ILR-33 BURSZTYN 2K stanowi również punkt wyjścia do rozwoju zaawansowanych technologii dużych rakiet kosmicznych, które na tę chwilę dostępne są jedynie w kilku krajach w Europie” – mówi dr inż. Paweł Stężycki, dyrektor Łukasiewicz – Instytutu Lotnictwa.
Dlaczego testy przygotowujące rakietę do lotu w warunkach kosmicznych są prowadzone poza Polską?
Po zakończonych sukcesem czterech kampaniach testowych w Polsce, w lipcu br. odbędzie się kolejny etap testów przygotowujących rakietę ILR-33 BURSZTYN 2K do osiągnięcia linii kosmosu. Polska technologia będzie testowana w Norwegii, gdzie znajduje się centrum kosmiczne przeznaczone dla kosmicznych środków wynoszenia.
„Zagraniczny charakter prac badawczych wynika z faktu, że planowany test dotyczy misji, w której dopuszczalna strefa upadku stopni i systemów rakiety jest duża i z przyczyn bezpieczeństwa testy realizujemy poza Polską. To również kolejny test naszej współpracy z partnerami zagranicznymi. Jest on niezwykle ważny, ponieważ obecnie duża część prac B+R dotycząca technologii rakiet nośnych w Europie jest realizowana w układzie międzynarodowym” – mówi dr inż. Adam Okniński, dyrektor Centrum Technologii Kosmicznych w Łukasiewicz – Instytucie Lotnictwa.
Zespół odpowiadający za rozwój konstrukcji zakwalifikował do lotu wszystkie podsystemy rakiety, jak i wyposażenia naziemnego. Pełna weryfikacja systemów może odbyć się jedynie w drodze testów lotnych.
„Jesteśmy pełni optymizmu przed kolejnymi testami systemu BURSZTYN. Już dziś wiadomo, że rakieta będzie wykorzystywana w latach 2025-2027 przez polską firmę Thorium Space. Odbędzie się to w ramach projektu NCBiR pt. „Satelitarny system teledetekcji oraz komunikacji suborbitalnych rakiet badawczych - FAZA II”, którego celem jest rozwój nowych produktów technologicznych firmy dla sektora kosmicznego” – podsumowuje dr inż. Sylwester Wyka, zastępca dyrektora ds. badawczych w Łukasiewicz – Instytucie Lotnictwa.
Rakieta ILR-33 BURSZTYN 2K stanowi interesującą platformę technologiczną, z której mogą być prowadzone testy komponentów i podsystemów w locie. Może być stosowana do realizacji badań atmosfery i wynoszenia eksperymentów naukowych. Tym samym można prowadzić zaawansowane programy dla przemysłu, nauki, jak i programy edukacyjne. Zainicjowanie takiego programu w polskich realiach ułatwi dostęp krajowym podmiotom do przestrzeni kosmicznej i pozwoli na zwiększenie poziomu gotowości technologicznej wynoszonych polskich urządzeń. To ważny krok w historii prac badawczych prowadzonych przez inżynierów Łukasiewicz – Instytutu Lotnictwa i szansa dla całego polskiego sektora kosmicznego.
Źródło: Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa / POLSA
Autor. Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/test-polskiej-rakiety-bursztyn-wystartuje-z-norwegii

 

Test polskiej rakiety Bursztyn. Wystartuje z Norwegii.jpg

Napisano

Chiny testują prototyp rakiety wielokrotnego użytku
2024-06-27. Wojciech Kaczanowski
Szanghajska Akademia Technologii Lotów Kosmicznych (SAST) z sukcesem przeprowadziła udane wystrzelenie i lądowanie prototypowej wersji przyszłej rakiety nośnej wielokrotnego użytku. Próba była niezwykle istotna z punktu widzenia rozwoju rakietowej gałęzi sektora kosmicznego w Chinach oraz rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi.
Próba przeprowadzona przez Szanghajską Akademię Technologii Lotów Kosmicznych (SAST) odbyła się 23 czerwca br. na Pustyni Gobi. Tego typu prototyp określany jest w branży jako „hopper”, a jego celem jest wzniesienie się na określoną wysokość, a następnie udane wylądowanie przy pomocy rozkładanych nóg.
Podczas niedzielnej próby chińska technologia osiągnęła wysokość 12 km, aby następnie wylądować na Ziemi przy pomocy nóg, które zostały rozłożone na wysokości około 50 m. Testowany hopper nie był wyposażony w tzw. płetwy, które są wykorzystywane w systemach nośnych do sterowania i stabilizowania rakiety podczas fazy opadania. Elementy te, według SAST, zostaną wykorzystane w przyszłej próbie, której celem będzie osiągnięcie wysokości 70 km.
Prototyp o średnicy 3,8 m jest napędzany trzema silnikami napędzanymi mieszanką ciekłego metanu i ciekłego tlenu (mehalox), które są częstym paliwem w rakietach wielokrotnego użytku z uwagi na lepsze osiągi oraz mniejsze zanieczyszczenia. Z informacji podanych przez portale zagraniczne oraz SAST wynika, że próba przybliża Chiny do przeprowadzenia testowego lotu docelowego systemu już w 2025 r.
W tym kontekście warto dodać, że w obiegu informacyjnym pojawiają się już pewne informacje wskazujące na parametry techniczne przyszłej rakiety od SAST. Średnica systemu ma wynosić około 4 m, a cała konstrukcja będzie napędzane 7 silnikami LongYun na methalox od chińskiego start-upu Jiuzhou Yunjian.
Niedzielną próbę warto również porównać z dokonaniami sektora prywatnego w Chinach, który w dużej mierze korzysta ze współpracy z ośrodkami państwowymi. Szczególnie zwraca się tutaj uwagę na firmę Deep Blue Aerospace oraz rakietę Nebula-1 (planowany start w końcówce 2024 r.) oraz LandSpace i system Zhuque-3. Ostatni podmiot zasłynął na świecie jako producent pierwszego w historii systemu zasilanego paliwem methalox, który osiągnął orbitę okołoziemską.
Zhuque-3 będzie dwustopniowym systemem o średnicy 4,5 m, całkowitej długości 76,6 m i masie startowej około 660 t. W rakiecie znajdzie się dziewięć silników Tianque-12B, dzięki którym Landspace będzie mógł wynieść na LEO do 21 t ładunku. Pierwszy lot Zhuque-3 ma odbyć lot już w 2025 r.
Źródło: Spacenews.com / SouthChinaMorningPost.com
Hopper chińskiej rakiety wielokrotnego użytku.
Autor. China Aerospace Science and Technology Corporation (CASC)

SPACE24
https://space24.pl/pojazdy-kosmiczne/systemy-nosne/chiny-testuja-prototyp-rakiety-wielokrotnego-uzytku

Chiny testują prototyp rakiety wielokrotnego użytku.jpg

Chiny testują prototyp rakiety wielokrotnego użytku2.jpg

Napisano

SpaceX pomoże w deorbitacji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
2024-06-27.
NASA poinformowała, że przyznała firmie SpaceX kontrakt na zaprojektowanie i zbudowanie specjalnej technologii do przeprowadzenia deorbitacji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Ma to nastąpić około 2030 roku. Zadanie pierwotnie powierzono Rosji przy użyciu jej silników rakietowych.
26 czerwca br. amerykańska agencja kosmiczna NASA poinformowała o wyborze podmiotu, który pomoże w deorbitacji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Kontrakt o wartości 843 mln USD został przyznany firmie SpaceX, której zadaniem będzie zaprojektowanie i budowa specjalnego pojazdu, który w sposób bezpieczny zakończy działalność ISS. Ma do tego dojść około 2030 r., natomiast dokładna data będzie zależeć od różnych czynników i może jeszcze ulec zmianie.
Planowany statek kosmiczny, zwany Amerykańskim Pojazdem Deorbitacyjnym (USDV), zostanie przyłączony do ISS przed jej zamknięciem. Podczas deorbitacji USDV odpali swoje silniki, aby znacznie spowolnić prędkość poruszania się stacji. Zmniejszy to jej orbitę i ostatecznie doprowadzi do wejścia w atmosferę ziemską nad wyznaczonym obszarem nad Pacyfikiem.
Projekt SpaceX ma zapewnić bezpieczne i kontrolowane zakończenie misji ISS, minimalizując ryzyko dla ludzi i ich mienia na Ziemi. Część elementów stacji spłonie w atmosferze, część szczątków może jednak spaść na Ziemię. Wcześniejszy plan opierał się na rosyjskim manewrze z użyciem silników rakietowych. Jednak w obliczu aktualnej sytuacji geopolitycznej NASA nie chce się uzależniać od partnera. Rosja zapowiedziała też wcześniej , że wsparcie w zakresie projektu ISS będzie kontynuowane do 2028 r.
Warto zaznaczyć, że ISS będzie kontynuować działalność do czasu, aż komercyjne stacje kosmiczne znajdą się na orbicie i będą gotowe do przyjmowania załóg. Kwestia deorbitacji to skomplikowana operacja wymagająca starannego planowania i wykonania, ale współpraca w tym zakresie między NASA a SpaceX stanowi istotny krok w kierunku zapewnienia Ameryce niezależnych zdolności działań w kosmosie.
Pierwszy moduł Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) o nazwie Zaria (rosyjska część) został wyniesiony 20 listopada 1998 r. i od tego czasu była rozbudowywana o kolejne elementy, które służyły astronautom do zamieszkiwania i prowadzenia badań naukowych. W programie ISS biorą udział Stany Zjednoczone, Kanada, Rosja, Japonia oraz państwa członkowskie Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Autor. NASA Johnson via Flickr

Źródło: PAP/ SPACE24

SPACE24
https://space24.pl/przemysl/rynek-globalny/spacex-pomoze-w-deorbitacji-miedzynarodowej-stacji-kosmicznej

SpaceX pomoże w deorbitacji Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.jpg

Napisano

Jak działa Wielki Zderzacz Hadronów?
2024-06-27.
Jest największą maszyna na świecie i potrafi odtworzyć warunki z milisekund po Wielkim Wybuchu. Wielki Zderzacz Hadronów to konstrukcja, która cały czas odkrywa przed nami tajemnice stworzenia wszechświata.
Wielki Zderzacz Hadronów (Large Hadron Collider - LHC) to ogromny akcelerator cząstek znajdujący się w CERN, Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych. Jest zaprojektowany do przyspieszania cząstek do ekstremalnych prędkości i zderzania ich ze sobą. Jest to najpotężniejszy akcelerator cząstek, jaki kiedykolwiek zbudowano. Umieszczony jest w tunelu położonym 100 metrów pod ziemią, na granicy francusko-szwajcarskiej.
Cała maszyna ma kształt koła o obwodzie 27 kilometrów i składa się z ośmiu sektorów. Naukowcy i inżynierowie mogą uzyskać dostęp do tunelu serwisowego windami i schodami rozmieszczonymi w kilku punktach na jego obwodzie.
Choć czasem stosuje się nazwę Wielki Zderzacz Hadronów jako określenie całego kompleksu zarządzanego przez CERN, to tak naprawdę jest to tylko ostatnia z całego systemu maszyn o coraz wyższych energiach. Każda z nich przyspiesza wiązkę cząstek do określonej energii przed wstrzyknięciem wiązki do następnej w łańcuchu.
Zejść poniżej atomu
Każdy zderzacz to rodzaj akceleratora, czyli maszyny wykorzystującej pola elektromagnetyczne do rozpędzania naładowanych cząstek do bardzo dużych prędkości i energii oraz do utrzymywania ich w dobrze określonych wiązkach.
Same zderzacze są wykorzystywane jako narzędzie badawcze w fizyce cząstek elementarnych, przyspieszające cząstki do bardzo wysokiej energii kinetycznej i pozwalające im uderzać w inne. Analiza produktów ubocznych tych zderzeń dostarcza informacji o strukturze materii na najbardziej podstawowym, subatomowym poziomie.
Pozostałe dwie litery w skrócie LHC oznaczają „Large”, czyli Duży, oraz „Hadron”. To ostatnie jest określeniem cząsteczek mniejszych od atomu. Tak więc LHC to akcelerator cząstek, który wypycha protony lub jony do prędkości bliskiej prędkości światła, a następnie pozwala na ich zderzanie.
Uzupełnianie „Modelu”
Naukowcy wykorzystują LHC do testowania przewidywań teoretycznych z zakresu fizyki cząstek elementarnych, zwłaszcza tych związanych z „Modelem Standardowym” fizyki cząstek elementarnych.
Jest to teoria opracowana na początku lat 70 XX wieku, opisująca cząstki podstawowe i ich interakcje. Łączy koncepcje teorii względności Einsteina z teorią kwantową i zajmuje się trzema z czterech podstawowych sił wszechświata: silnym oddziaływaniem jądrowym, słabym oddziaływaniem jądrowym i oddziaływaniem elektromagnetycznym. Nie jest to wciąż jednak kompletne wyobrażenie tego problemu. Pozostawia wiele pytań otwartych, na które LHC ma pomóc odpowiedzieć.
Największy przełom nastąpił w 2012 roku, kiedy to dzięki eksperymentom w Zderzaczu udowodniono istnienie bozonu Higgsa, który ma kluczowe znaczenie w wyjaśnieniu, dlaczego niektóre cząstki elementarne mają masę.
Niemal z prędkością światła
Ogólna zasada działania LCH jest dość prosta. Dwie wiązki cząsteczek są wystrzeliwane w przeciwnych kierunkach. Następnie zostają one przyspieszone i gdy osiągną właściwą prędkość, są kierowane na siebie, by mogły się zdarzyć.
Na początku trzeba jednak oddzielić elektrony od atomów wodoru, aby wytworzyć protony. Następnie protony wchodzą do LINAC2, maszyny, która wystrzeliwuje wiązki protonów do kolejnych akceleratorów.
Do sterowania wiązkami cząsteczek i rozpędzaniu ich do prędkości 99,99 proc. prędkości światła, Zderzacz wykorzystuje 9.600 magnesów. Są one schładzane do temperatury 1,9 stopnia Kelvina (minus 271,25 Celsjusza). Używa się do tego w sumie 10.800 ton ciekłego azotu i 60 ton ciekłego helu.
Dwie wiązki protonów wędrują po pierścieniu w przeciwnych kierunkach, biegnąc przez rurki utrzymywane w ultrawysokiej próżni i prowadzone przez wspomniane magnesy nadprzewodzące. Poruszając się z prędkością bliską światła, protony wykonują 11 245 obwodów całej 27-kilometrowej trasy na sekundę. Wiązki docierają do czterech głównych detektorów, w których cząsteczki zderzają się 800 milionów razy na sekundę.
Powstała w wyniku tego energia może się połączyć i przekształcić w nowe, masywne cząstki, w tym w kwark górny – najcięższą cząstkę subatomową, jaką kiedykolwiek zaobserwowano. Ponieważ są niestabilne, cząstki te szybko rozpadają się na wiele nowych. Gdy cząstki wtórne odlatują od punktu zderzenia, detektory mierzą ich właściwości – w tym położenie w przestrzeni, energię, pęd, masę i ładunek. Fizycy wykorzystują te informacje do ustalenia tożsamości cząstek powstałych w momencie zderzenia i przeszukują dane w poszukiwaniu anomalii.
Sieć czujników
By zarejestrować wynik eksperymentu, LHC dysponuje szeregiem wyrafinowanych detektorów, z których każdy składa się z warstw poddetektorów zaprojektowanych do pomiaru określonych właściwości lub poszukiwania konkretnych typów cząstek.
Dwa z czterech punktów zderzenia na obwodzie LHC są zajęte przez duże detektory ogólnego przeznaczenia. Compact Muon Solenoid (CMS) można to gigantyczna kamerę 3D, rejestrująca obrazy do 40 milionów razy na sekundę. ATLAS, ma identyczne przeznaczenie jak, ale różni się konstrukcją, podsystemów i magnesów.
Ogółem w całym kompleksie jest około 150 milionów czujników. Maja za zadanie zbierać dane i przesyłać je do systemów komputerowych. Ilość danych zbieranych podczas eksperymentów wynosi około 700 megabajtów na sekundę.
Wnętrze tuneli kryjących największą maszynę świata. Fot: CERN
Zderzacz ma obwód 27 kilometrów. Fot: CERN

Pole Brout-Englert-Higgsa zbadane przez LHC. Fot: Daniel Dominguez / CERN

Moment odkrycia Bozonu Higgsa. Fot: CERN

Do rozpędzania cząsteczek służą olbrzymie elektromagnesy. Fot: CERN

Rejestracja jednego z pierwszych eksperymentów LHC. Fot: CERN

Tvp nauka
https://nauka.tvp.pl/78980274/jak-dziala-wielki-zderzacz-hadronow

Jak działa Wielki Zderzacz Hadronów.jpg

Jak działa Wielki Zderzacz Hadronów2.jpg

Napisano

Rosyjski satelita rozpadł się na kawałki. Nieoczekiwany alarm dla astronautów
2024-06-27.PAP.
Rosyjski satelita nieoczekiwanie rozpadł się na niskiej orbicie okołoziemskiej, zmuszając astronautów z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do przerwania prac i wdrożenia procedury bezpieczeństwa. Przyczyny zdarzenia nie są znane.
Do zdarzenia doszło w środę wieczorem czasu wschodniego letniego (w czwartek w nocy w Polsce). Rosyjski satelita RESURS-P1 na niskiej orbicie okołoziemskiej rozpadł się, tworząc chmurę 100 kawałków kosmicznych śmieci – donosi Reuters. Urządzenie było wycofane z eksploatacji w 2022 r. Na orbitę wystrzelono go w 2013 r., z zadaniem robienia planecie zdjęć w wysokiej rozdzielczości.
Rosyjski satelita rozpadł się na kosmiczne śmieci

Znajdował się w pobliżu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), dlatego amerykańscy astronauci musieli zastosować protokół bezpieczeństwa i przerwać prace, by schronić się w kapsułach transportowych, którymi tam przylecieli.
Po godzinie alarm odwołano, a ISS wznowiła prace.
„Nie zaobserwowano żadnych bezpośrednich zagrożeń i kontynuuje przeprowadzanie rutynowych ocen koniunkcji w celu wspierania bezpieczeństwa i zrównoważonego rozwoju domeny kosmicznej” – poinformowała w komunikacie NASA.

Rosyjski satelita rozpadł się na chmurę kosmicznych śmieci [zdjęcie poglądowe] (fot. Shutterstock)

źródło: TVP Info
https://www.tvp.info/nauka

Rosyjski satelita rozpadł się na kawałki. Nieoczekiwany alarm dla astronautów.jpg

Napisano

Dwie duże planetoidy przemkną obok Ziemi w odstępie zaledwie 42 godzin
2024-06-27.
W tym tygodniu dwie duże planetoidy bezpiecznie miną Ziemię, idealnie zgrywając się z Międzynarodowym Dniem Planetoid. Żadna z nich nie stwarza zagrożenia dla naszej planety, ale jedna została odkryta zaledwie tydzień temu, co podkreśla potrzebę dalszego ulepszania naszej zdolności do wykrywania potencjalnie niebezpiecznych obiektów w naszym kosmicznym sąsiedztwie.
2024 MK – Mniej niż dwa tygodnie między odkryciem a przelotem
Planetoida 2024 MK ma rozmiar od 120 do 260 m i została odkryta 16 czerwca 2024 r. Przeleci obok Ziemi 29 czerwca, tuż przed Dniem Planetoid, który przypada na 30 czerwca. 2024 MK jest duża jak na obiekt bliski Ziemi (NEO) i przeleci na odległość 290 000 km od powierzchni Ziemi, co stanowi około 75% odległości między Ziemią a Księżycem.
Nie ma ryzyka, że 2024 MK uderzy w Ziemię. Jednak warto pamiętać, że planetoida tej wielkości spowodowałaby znaczne zniszczenia, gdyby tak się stało, więc jej odkrycie zaledwie tydzień przed przelotem obok naszej planety uwydatnia ciągłą potrzebę ulepszania naszej zdolności do wykrywania i monitorowania potencjalnie niebezpiecznych obiektów bliskich Ziemi (NEO).
Ze względu na swoje rozmiary i bliskość 2024 MK będzie można zaobserwować na czystym, ciemnym niebie 29 czerwca w niektórych częściach świata za pomocą małego teleskopu. Już teraz zaplanuj swoje obserwacje, korzystając z zestawu narzędzi NEO ESA dostępnych pod tym linkiem.
(415029) 2011 UL21 – większa niż 99% planetoid bliskich Ziemi
Planetoida (415029) 2011 UL21 jest większym z dwóch gości tego tygodnia. Mająca średnicę 2310 m, jest większa niż 99% wszystkich znanych obiektów bliskich Ziemi, jednak nie zbliży się tak bardzo jak poprzedni obiekt. W najbliższym punkcie 27 czerwca będzie nadal ponad 17 razy dalej od Księżyca.
Orbita tej planetoidy wokół Słońca jest stromo nachylona, co jest niezwykłe w przypadku tak dużego obiektu. Większość dużych obiektów w Układzie Słonecznym, w tym planety i planetoidy, krąży wokół Słońca w płaszczyźnie równikowej lub w jej pobliżu. Może to być wynikiem oddziaływań grawitacyjnych z dużą planetą, taką jak Jowisz. Jowisz może skierować wcześniej bezpieczne planetoidy do wewnątrz, w stronę Ziemi, dlatego ważne jest zrozumienie tego procesu.
Planetoida (415029) 2011 UL21 znajduje się w „rezonansie 11:34” z Ziemią. Wykonuje 11 okrążeń wokół Słońca w niemal dokładnie takim samym czasie, w jakim Ziemia wykonuje 34 okrążenia (tj. 34 lata). Rezultatem jest przyjemny, powtarzający się wzór, gdy obrazujemy położenie planetoidy względem Ziemi przez okres 34 lat, utrzymując Ziemię nieruchomo.
Dzień Planetoid 2024
Kratery uderzeniowe pozostawione na powierzchni Ziemi świadczą o tym, jak planetoidy wywarły ogromny wpływ na historię i rozwój naszej planety. Wspierany przez ONZ Dzień Planetoid upamiętnia największe zaobserwowane uderzenie planetoidy w zapisanej historii – eksplozję, do której doszło w 1908 r. nad Tunguską na w dużej mierze bezludnej Syberii, w wyniku której powalonych zostało około 80 milionów drzew.
Warto pamiętać, że wydarzyło się to zaledwie o krótki obrót Ziemi od momentu, w którym do tego wydarzenia doszłoby nad gęsto zaludnionymi regionami naszego kontynentu.
ESA intensyfikuje badania nad planetoidami
ESA znajduje się w wyjątkowej sytuacji, dzięki współpracy i wsparciu swoich państw członkowskich, aby koordynować dane, informacje i wiedzę specjalistyczną potrzebne do zrozumienia zagrożeń planetoidami w Europie i reagowania na nie oraz wzięcia udziału w szerszych wysiłkach ludzkości w zakresie obrony planetarnej. Przez ostatnie dwie dekady ESA zajmowała się wykrywaniem i analizą potencjalnie niebezpiecznych NEO. Szacuje się, że istnieje 5 milionów NEO o wysokości większej niż 20 m – czyli progu, powyżej którego uderzenie może spowodować uszkodzenia gruntu.
Biuro Obrony Planetarnej ESA realizuje szereg projektów mających na celu poprawę naszej zdolności do wykrywania, śledzenia i łagodzenia skutków potencjalnie niebezpiecznych planetoid.
Wystrzelona jeszcze w tym roku misja ESA Hera jest częścią pierwszego na świecie testu odchylenia planetoidy. Hera przeprowadzi szczegółowe badanie planetoidy Dimorphos po uderzeniu po uderzeniu misji NASA DART we wrześniu 2022 r. i pomoże przekształcić eksperyment w dobrze rozumianą i powtarzalną technikę obrony planetarnej. Członkowie zespołu Hera wezmą udział w obchodach Dnia Planetoid w tym tygodniu.
Na Ziemi ESA opracowuje sieć inspirowanych owadami teleskopów Flyeye, które będą wykorzystywać swoje wyjątkowo szerokie pole widzenia do automatycznego skanowania całego nieba każdej nocy w poszukiwaniu nowych, potencjalnie niebezpiecznych planetoid.
Nasz przyszły satelita NEOMIR będzie zlokalizowany pomiędzy Ziemią a Słońcem. Wykorzysta światło podczerwone do wykrycia planetoid zbliżających się do naszej planety z obszarów nieba, których nie można zobaczyć z ziemi, ponieważ są zasłonięte blaskiem naszej gwiazdy.
Tymczasem Biuro Obrony Planetarnej nadal uważnie obserwuje niebo. Kamera obserwatorium ESA w Cáceres w Hiszpanii uchwyciła oszałamiający meteor w nocy z 18 na 19 maja 2024 r. Uważa się, że był to mały fragment komety, który przeleciał nad Hiszpanią i Portugalią z prędkością około 162 000 km/h, po czym spłonął nad Oceanem Atlantyckim.
Zaledwie kilka tygodni później, 6 czerwca 2024 r., w ramach przeglądu Catalina Sky Survey w Arizonie w USA odkryto małą planetoidę o rozmiarach 2–4 m, która uruchomiła alarm z systemu monitorowania nieuchronnego uderzenia ESA (Meerkat ). To ostrzeżenie nie dotyczyło uderzenia, ale bardzo bliskiej sytuacji. Kilka godzin później obiekt przeleciał w polu widzenia teleskopu Catalina Sky Survey, który odkrył go w odległości zaledwie 1750 km, co czyni go drugim najbliższym przelotem znanej, nieuderzającej planetoidy w historii.
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Źródło ilustracji: ESA – P.Carril.
Planetoida 2024 MK przeleci obok Ziemi 29 czerwca około 13:45 UTC (15:45 CEST). Ma średnicę od 120 do 260 m i będzie przechodzić wewnątrz orbity Księżyca. Źródło: ESA

Trajektoria ruchu planetoidy 2024 MK. Źródło: ESA

Planetoida (415029) 2011 UL21 przeleci obok Ziemi 27 czerwca o godzinie 20:14 UTC (22:14 CEST). Ma średnicę 2310 m, czyli jest większa niż 99% wszystkich znanych obiektów bliskich Ziemi (NEO), ale nie stwarza żadnego zagrożenia dla Ziemi i przeleci ponad 17 razy dalej niż Księżyc. Źródło: ESA

Trajektoria ruchu planetoidy (415029) 2011 UL21. Źródło: ESA
Orbita synodyczna planetoidy 2011 UL21 na przestrzeni 34 lat. Źródło: ESA.

Powalone drzewa w Tunguskiej, Cesarska Rosja, widziane w 1929 r., 15 km od epicentrum miejsca wybuchu powietrznego, spowodowanego eksplozją meteorytu w 1908 r. Źródło: Fot. N. A. Setrukov, 1928

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/dwie-duze-planetoidy-przemkna-obok-ziemi-w-odstepie-zaledwie-42-godzin

 

Dwie duże planetoidy przemkną obok Ziemi w odstępie zaledwie 42 godzin.jpg

Dwie duże planetoidy przemkną obok Ziemi w odstępie zaledwie 42 godzin2.jpg

Dwie duże planetoidy przemkną obok Ziemi w odstępie zaledwie 42 godzin3.jpg

Dwie duże planetoidy przemkną obok Ziemi w odstępie zaledwie 42 godzin4.gif

Dwie duże planetoidy przemkną obok Ziemi w odstępie zaledwie 42 godzin5.gif

Napisano

Na Jowiszu ukrywało się coś niezwykłego. Nowe ustalenia wywracają sytuację do góry nogami
2024-06-27. Aleksander Kowal
Od ponad trzystu lat ludzkość obserwuje potężną burzę szalejącą na Jowiszu. Tamtejsza Wielka Czerwona Plama jest w rzeczywistości antycyklonem, którego tajemnice co jakiś czas wychodzą na światło dzienne. Najnowsza z nich dotyczy struktur zaobserwowanych nad tym niezwykłym obiektem.
Badania na ten temat zostały niedawno opisane na łamach Nature Astronomy. Jak się okazuje, tamtejsza atmosfera może być zdecydowanie bardziej interesująca, niż myśleliśmy. Jej górne warstwy uważano bowiem za wyjątkowo spokojne (jak na planetę, na której co najmniej od setek lat trwa burza). Ostatnie informacje wskazują na zgoła odmienny scenariusz.
Wysiłkami mającymi na celu rozwikłanie całej zagadki kierował Henrik Melin z Uniwersytetu w Leicester. Wraz ze współpracownikami miał przed sobą wielkie wyzwanie, gdyż na biegunach cząstki pochodzące z księżyca Io, będącego wyjątkowo wulkanicznym obiektem, przemieszczają się wzdłuż linii pola magnetycznego. W takich okolicznościach na Jowiszu pojawiają się zorze polarne o różnych długościach fal.
Jako że do piątej planety od Słońca dociera bardzo niewielka ilość światła słonecznego, bo około 4 procent tego, co otrzymuje Ziemia, to wydawałoby się, że panujące tam warunki powinny być bardzo podobne bez względu na lokalizację. Jakim zaskoczeniem musiało więc być wykrycie niespodziewanej aktywności w górnych warstwach jowiszańskiej atmosfery nad tamtejszą Wielką Czerwoną Plamą.

Wielka Czerwona Plama to potężna burza szalejąca na Jowiszu. Ten antycyklon jest znany ludzkości od ponad trzystu lat
Bardzo istotne były w tym kontekście obserwacje prowadzone z użyciem Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Wykryte dzięki jego instrumentom anomalie mają postać ciemnych łuków i jasnych plam widocznych w podczerwieni. Za źródło tej zmienności astronomowie uznali głębsze warstwy tamtejszej atmosfery, a nie światło emitowane przez naszą gwiazdę.
Dokładniej rzecz ujmując, członkowie zespołu badawczego są zdania, że za całe zamieszanie mogą odpowiadać fale grawitacyjne powstające głęboko w niższych warstwach atmosfery, w obrębie Wielkiej Czerwonej Plamy. Owe fale mogą przemieszczać się na wyższy pułap, co ma wpływ na strukturę i emisję tamtejszych górnych warstw. Być może mechanizm wytwarzania tych fal jest podobny, jak na Ziemi, ale jeśli tak, to u nas z pewnością są one słabsze.
Postępy w tym zakresie są efektem projektu ERS (Early Release Science). Miał on na celu między innymi wyjaśnienie, dlaczego temperatura nad Wielką Czerwoną Plamą jest relatywnie wysoka. Na podstawie najnowszych danych badacze doszli do zupełnie innych wniosków. Więcej informacji w tej sprawie powinny dostarczyć trwające obserwacje z udziałem teleskopu Webba.
https://www.chip.pl/2024/06/ukraina-wojna-mig-29-bombardowanie

Na Jowiszu ukrywało się coś niezwykłego. Nowe ustalenia wywracają sytuację do góry nogami.jpg

Napisano

Wiatr z czarnych dziur może wpływać na rozwój otaczających je galaktyk
2024-06-27.
Obłoki gazu w galaktyce są wypychane z dużą prędkością między gwiazdy przez promieniowanie z supermasywnej czarnej dziury w jej centrum.
Obłoki gazu w odległej galaktyce są coraz szybciej wypychane – z prędkością ponad 16 000 km/s – między sąsiednie gwiazdy przez podmuchy promieniowania z supermasywnej czarnej dziury w centrum galaktyki. Jest to odkrycie, które pomaga naświetlić sposób, w jaki aktywne czarne dziury mogą stale kształtować swoje galaktyki, pobudzając lub tłumiąc rozwój nowych gwiazd.

Zespół naukowców pod kierunkiem profesor astronomii z Uniwersytetu Wisconsin-Madison Catherine Grier i niedawnego absolwenta Roberta Wheatleya ujawnił przyspieszający gaz, wykorzystując wieloletnie dane zebrane z kwazara, szczególnie jasnego i burzliwego rodzaju czarnej dziury, oddalonego o miliardy lat świetlnych w kierunku gwiazdozbioru Wolarza. Wyniki badań zostały opublikowane w The Astrophysical Journal.

Naukowcy uważają, że w centrach większości galaktyk znajdują się czarne dziury. Kwazary to supermasywne czarne dziury otoczone dyskami materii, która jest wciągana przez ogromną siłę grawitacyjną czarnej dziury.

Materia znajdująca się w tym dysku zawsze wpada do czarnej dziury, a tarcie tego przyciągania podgrzewa dysk i sprawia, że jest on bardzo, bardzo gorący i bardzo, bardzo jasny – powiedziała Grier. Te kwazary są naprawdę jasne, a ponieważ istnieje duży zakres temperatur od wnętrza do odległych części dysku, ich emisja obejmuje prawie całe spektrum elektromagnetyczne.

Jasne światło sprawia, że widoczne są kwazary niemal tak stare jak Wszechświat (oddalone nawet o 13 miliardów lat świetlnych), a szeroki zakres ich promieniowania sprawia, że są one szczególnie przydatne dla astronomów do badania wczesnego Wszechświata.

Naukowcy wykorzystali ponad osiem lat obserwacji kwazara o nazwie SBS 1408+544, zebranych w ramach programu prowadzonego przez Sloan Digital Sky Survey, znanego obecnie jako Black Hole Mapper Reverberation Mapping Project. Śledzili oni wiatry składające się z gazowego węgla, wykrywając brakujące światło z kwazara – światło, które było pochłaniane przez gaz. Ale zamiast być pochłanianym dokładnie w tym miejscu widma, które wskazywałoby na węgiel, cień przesuwał się dalej z każdym nowym spojrzeniem na SBS 1408+544.

To przesunięcie mówi nam, że gaz porusza się cały czas coraz szybciej – powiedział Wheatley. Wiatr przyspiesza, ponieważ jest wypychany przez promieniowanie wydmuchiwane z dysku akrecyjnego.

Naukowcy, w tym Grier, sugerowali wcześniej, że zaobserwowali przyspieszające wiatry z dysków akrecyjnych czarnych dziur, ale nie było to jeszcze poparte danymi z więcej niż kilku obserwacji. Nowe wyniki pochodzą z około 130 obserwacji SBS 1408+544 wykonanych w ciągu prawie dekady, co pozwoliło zespołowi na solidną identyfikację wzrostu prędkości z dużą pewnością.

Wiatry wypychające gaz z kwazara są interesujące dla astronomów, ponieważ są sposobem, w jaki supermasywne czarne dziury mogą wpływać na ewolucję otaczających je gwiazd.

Jeżeli są one wystarczająco energetyczne, wiatry mogą przemieszczać się aż do galaktyki macierzystej, gdzie mogą mieć znaczący wpływ – powiedział Wheatley.

W zależności od okoliczności, wiatry kwazara mogą wytwarzać ciśnienie, które ściska gaz i przyspiesza narodziny gwiazd w galaktyce macierzystej. Może też wypłukać to paliwo i uniemożliwić powstanie potencjalnej gwiazdy.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
•    Wisconsin
•    Urania
Wizja artystyczna wiatru kwazarowego (jasnoniebieskiego) wystrzeliwanego z dysku akrecyjnego (czerwono-pomarańczowego) wokół supermasywnej czarnej dziury. We wstawce po prawej stronie znajdują się dwa widma kwazara SBS 1408+544, pokazujące przesunięcie w lewo pochłoniętego światła, które ujawniło przyspieszenie gazu wypychanego przez wiatry kwazara. Źródło: NASA/CXC/M. Weiss, Catherine Grier oraz współpraca SDSS

https://agnieszkaveganowak.blogspot.com/2024/06/wiatr-z-czarnej-dziury-moze-wpywac-na.html

Wiatr z czarnych dziur może wpływać na rozwój otaczających je galaktyk.jpg

Napisano

Obserwuj kosmos z domu. Wystarczy ten przedmiot
2024-06-28.
Obserwacja kosmosu z własnego domu może być fascynującym doświadczeniem, które nie wymaga zaawansowanego i drogiego sprzętu astronomicznego. Z tego artykułu dowiesz się, jakie obiekty można obserwować za pomocą lornetki oraz jakie parametry powinna spełniać!
Jakie ciała niebieskie można obserwować lornetką?
Lornetka, choć nie jest tak potężna jak teleskop, pozwala na obserwację wielu fascynujących obiektów na nocnym niebie. Oto kilka z nich:
● Księżyc: najłatwiejszy i najbardziej imponujący „cel” do obserwacji. Nawet podstawowa lornetka pozwoli dostrzec wiele znanych kraterów, gór i mórz księżycowych
● planety: niektóre z nich są doskonale widoczne przez lornetkę. Można tu wskazać na Jowisza z jego czterema największymi księżycami (Io, Europa, Ganimedes i Kallisto) oraz Saturna z jego charakterystycznymi pierścieniami. Mars, choć mniejszy, również może być obserwowany, zwłaszcza podczas jego opozycji, kiedy jest najbliżej Ziemi
● gwiazdy podwójne: Albireo w konstelacji Łabędzia to jeden z najpiękniejszych układów podwójnych, który można zobaczyć przez lornetkę. Składa się z dwóch gwiazd o różnych kolorach: złotej i niebieskiej, co tworzy niesamowity widok
● gromady, a zwłaszcza Plejady. Można je zobaczyć już gołym okiem, ale przez lornetkę wyglądają jeszcze bardziej imponująco. W zasięgu są też Hiady oraz Gromada Podwójna w Perseuszu
● mgławice, a zwłaszcza Wielka Mgławica w Orionie (M42). Jest to jeden z najjaśniejszych obiektów na niebie, który można zobaczyć przez lornetkę. Choć nie zobaczysz jej w pełnej krasie jak na zdjęciach z teleskopów, to i tak dostrzeżesz jej mglistą strukturę
Najlepsze obiekty do obserwacji
Wybór obiektów do obserwacji zależy od pory roku i warunków atmosferycznych. Oto kilka propozycji na każdą porę roku:
● wiosenne niebo: gromada Pszczół (M44) w konstelacji Raka, Galaktyka Wir (M51) w Psach Gończych
● niebo latem: Wielka Gromada w Herkulesie (M13), Mgławica Pierścień (M57) w Lutni
● jesienne niebo: M31 w Andromedzie, Gromada Podwójna w Perseuszu (NGC 869 i NGC 884)
● niebo zimą: Wielka Mgławica w Orionie (M42), Plejady (M45)
Oczywiście przez cały rok możemy podziwiać naszego naturalnego satelitę (Księżyc) oraz planety: Jowisza, Saturna oraz Marsa. Zimą łatwo też dostrzec Wenus, nazywaną „gwiazdą poranną”.
Jakie parametry powinna mieć lornetka?
Aby cieszyć się najlepszymi wrażeniami z obserwacji, warto zwrócić uwagę na kilka kluczowych parametrów lornetki:
● średnica obiektywu: im większa średnica, tym więcej światła lornetka zbiera, co pozwala na lepszą obserwację słabszych obiektów. Dla astronomii amatorskiej zaleca się lornetki o średnicy obiektywu od 50 mm wzwyż
● powiększenie: typowe powiększenie dla lornetek astronomicznych to 7x do 10x. Większe powiększenie może być trudne do utrzymania w rękach bez statywu, co może utrudniać obserwację
● pole widzenia: szerokie pole widzenia ułatwia lokalizację obiektów na niebie i pozwala na obserwację większych obszarów
● jakość optyki: powłoki antyrefleksyjne na soczewkach poprawiają transmisję światła i redukują odblaski, co jest szczególnie ważne podczas obserwacji nocnego nieba
Źródło: Telescope.com / Opracowanie własne.
Fot. Freepik
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/2024-06-28/obserwuj-kosmos-z-domu-wystarczy-ten-przedmiot/

Obserwuj kosmos z domu. Wystarczy ten przedmiot.jpg

Napisano

Czy "tuż pod nosem" mamy gigantyczny kosmiczny skarb? Teraz inaczej spojrzymy na Merkurego

2024-06-28. Wiktor Piech
Jak sugeruje nowa symulacja, kilka kilometrów pod powierzchnią Merkurego, znajduje się warstwa zbudowana z diamentów. Czy to oznacza, że „tuż obok nas” jest wielkich rozmiarów skarbiec?

Merkury jest pierwszą planetą od Słońca. Dzięki tej bliskości temperatura powierzchni planety waha się od -173 do 427 stopni Celsjusza. Planeta posiada stałe jądro wewnętrzne i płynne jądro zewnętrzne. Otoczone jest ono przez płaszcz zbudowany z krzemianów. Tutaj zagadkę stanowi grubość tej strefy, jest ona relatywnie cienka w stosunku do dużego jądra. Grubość skorupy planety wynosi około 35 km, co natomiast jest wartością zbliżoną do grubości skorup innych planet skalistych.
Co ciekawe, poszczególne miejsca na powierzchni Merkurego są bogate w grafit, formę węgla. Jego rozmieszczenie wskazuje, że węgiel był obecny podczas formowania się planety i nie przybył wraz z asteroidą, czy kometą.

Naukowcy wskazują, że Merkury posiadał znacznie większą ilość węgla niż obecnie. W okresie, w którym powierzchnia planety była jednym wielkim oceanem magmy, tworzyły się gazy takie jak dwutlenek węgla, czy metan, które następnie uciekały z niej w przestrzeń kosmiczną.
Jak piszą naukowcy w swoim nowym artykule: "Obfitość grafitu w skorupie Merkurego wskazuje, że planeta pozostawała nasycona tym pierwiastkiem w tzw. fazie węglowej podczas różnicowania metali i krzemianów, tworzenia jądra i całej krystalizacji oceanu magmy".
Pod powierzchnią Merkurego istnieje warstwa zbudowana z diamentów?
Nowa symulacja ujawniła dwa scenariusze, według których mogły się tworzyć diamenty we wnętrzu Merkurego. Jeden z nich wskazuje, że powstały one w oceanie magmy, lub też zostały "wyrzucone" z jądra planety podczas jego krystalizacji.

Jednakże są tutaj pewne haczyki. Pierwszy wariant byłby możliwy wtedy gdyby magma była zasobna w siarkę - zmieniłoby to chemię roztopionych skał i umożliwiło "produkcję" diamentów. Jeśli by coś takie miało miejsce, wówczas powstałoby raczej niewiele tego typu elementów.
Badacze sądzą, że drugi scenariusz jest o wiele bardziej prawdopodobny. Diamenty zostałyby wypchnięte z jądra wewnętrznego podczas jego formowania, co z kolei skutkowałoby wytworzeniem się warstwy diamentów o grubości nawet kilku kilometrów.
Jednocześnie część z nich mogłaby zostać stopiona w późniejszych okresach. Szacuje się, że warstwa ta może mieć obecnie maksymalnie jeden kilometr grubości. Specjaliści sugerują, że ta niezwykła warstwa może przyczyniać się także do powstawania pola magnetycznego Merkurego.

Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym Nature Communications.

We wnętrzu Merkurego może istnieć kilometrowa warstwa diamentów /pramotephotostock /123RF/PICSEL

https://geekweek.interia.pl/astronomia/news-czy-tuz-pod-nosem-mamy-gigantyczny-kosmiczny-skarb-teraz-ina,nId,7598960

Czy tuż pod nosem mamy gigantyczny kosmiczny skarb Teraz inaczej spojrzymy na Merkurego.jpg

Napisano

Co kryje się pod powierzchnią Słońca?
2024-06-28.
Wykorzystując fale dźwiękowe, naukowcy dokonują odkryć, które podważają standardowe teorie dotyczące konwekcji słonecznej.
Zespół naukowców zajmujących się badaniem Słońca dokonał znaczących odkryć dotyczących supergranuli słonecznych korzystając z danych z Obserwatorium Dynamiki Słonecznej (Solar Dynamics Observatory, SDO). Naukowcy przeprowadzili badanie wewnętrznej struktury supergranuli, odkrywając strukturę przepływową, która transportuje ciepło z ukrytego wnętrza Słońca na jego powierzchnię.
Ich badania pokazują słabszy przepływ w dół w porównaniu z przepływem w górę zachodzący w supergranulach, wskazując potencjalne istnienie niewidocznych elementów procesu mieszania materii na Słońcu, takich jak małoskalowe pióropusze. Podważa to konwencjonalne rozumienie konwekcji słonecznej.
Przełom w zrozumieniu konwekcji słonecznej
Słońce wytwarza energię w swoim jądrze w wyniku syntezy jądrowej; energia ta jest następnie transportowana na powierzchnię, skąd ucieka w postaci światła słonecznego. W nowym badaniu naukowcy wyjaśniają, w jaki sposób wykorzystali obrazy Dopplera, intensywność i obrazy magnetyczne z kamery heliosejsmicznej i magnetycznej (HMI) na pokładzie należącego do NASA satelity Solar Dynamics Observatory w celu zidentyfikowania i scharakteryzowania około 23 tysięcy supergranuli.
Ponieważ powierzchnia Słońca jest nieprzezroczysta dla światła, naukowcy z wykorzystali fale dźwiękowe do zbadania wewnętrznej struktury supergranuli. Te fale, generowane przez mniejsze granule, które występują wszędzie na Słońcu, były w przeszłości z powodzeniem wykorzystywane w dziedzinie zwanej heliosejsmologią.
Metodologia i odkrycia
Analizując ten duży zbiór danych na temat supergranuli, które, jak oszacowano, rozciągają się na głębokość 20 000 km (~3% do wnętrza) pod powierzchnią Słońca, naukowcy byli w stanie z niespotykaną dotąd dokładnością określić przepływy w górę i w dół związane z transportem ciepła w supergranulach. Oprócz wywnioskowania, jak głęboko sięgają supergranule, naukowcy odkryli również, że przepływy w dół wydają się o około 40 procent słabsze niż przepływy w górę, co sugeruje, że w przepływach w dół brakowało jakiegoś składnika.
Implikacje dla fizyki Słońca
Na podstawie szeroko zakrojonych testów i argumentów teoretycznych autorzy wysuwają teorię, że „brakujący” lub niewidoczny składnik może składać się z pióropuszów o małej skali (ok. 100 km), które transportują chłodniejszą plazmę w dół do wnętrza Słońca. Same fale dźwiękowe na Słońcu są zbyt duże, aby odczuć istnienie tych pióropuszy, przez co opadające strumienie wydawają się słabsze. Ustaleń tych nie można wytłumaczyć za pomocą szeroko stosowanego opisu konwekcji słonecznej wykorzystującego teorię drogi mieszania.
Supergranule są istotnym składnikiem mechanizmów transportu ciepła w Słońcu, ale zrozumienie ich stanowi poważne wyzwanie dla naukowców – powiedział dr Shravan Hanasoge, współautor artykułu i współkierownik projektu firmy CASS. – Nasze odkrycia zaprzeczają założeniom, które mają kluczowe znaczenie dla obecnego zrozumienia konwekcji słonecznej i powinny zainspirować do dalszych badań supergranuli słonecznych.
Więcej informacji: publikacja Chris S. Hanson i in., Supergranular-scale solar convection not explained by mixing-length theory, 25 June 2024, Nature Astronomy.
DOI: 10.1038/s41550-024-02304-w
 
Opracowanie: Joanna Molenda-Żakowicz
 
Na ilustracji: Obserwatorium Solar Dynamics Observatory NASA wykonało zdjęcie tego silnego rozbłysku słonecznego 8 maja 2024 r. Zdjęcie przedstawia mieszankę światła o energii 171 i 131 Angstremów, czyli podzbiór ekstremalnego światła ultrafioletowego.
Artystyczna impresja supergranuli Słońca. Supergranule przenoszą ciepło w pobliże powierzchni Słońca i są około 3 razy szersze niż Ziemia. Gorący materiał ze Słońca unosi się na powierzchnię, ochładza się i obraca, po czym opada z powrotem do wnętrza. Naukowcy wykorzystują fale dźwiękowe, aby zobaczyć, co znajduje się pod powierzchnią, która wygląda jak zmarszczki na piasku. Źródło: Melissa Weiss

Artystyczna wizja Obserwatorium Dynamiki Słońca (SDO). Źródło: Laboratorium obrazów koncepcyjnych NASA/Goddard Space Flight Centem

Naukowcy wykorzystali przetwarzanie obrazu na zdjęciach Słońca o wysokiej rozdzielczości, aby odkryć wyraźne „pióropusze” w strukturach na Słońcu, zwane pióropuszami słonecznymi. Pełny dysk Słońca i lewa strona wstawki zostały uchwycone przez Obserwatorium Dynamiki Słonecznej NASA przy długości fali ekstremalnego światła ultrafioletowego i przetworzone w celu redukcji szumów. Prawa strona wstawki została poddana dalszej obróbce w celu uwydatnienia drobnych elementów na obrazach i ukazania krawędzi pióropuszów z wyraźnymi szczegółami. Te pióropusze mogą pomóc naukowcom zrozumieć, w jaki sposób i dlaczego powstają zakłócenia w wietrze słonecznym. Źródło: NASA/SDO/Uritsky, et al. (The Astrophysical Journal, 2021).

URANIA
https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/co-kryje-sie-pod-powierzchnia-slonca

Co kryje się pod powierzchnią Słońca.jpg

Co kryje się pod powierzchnią Słońca2.jpg

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.